w środk
u!
TEED
maj
Warszaw a Kraków Trójmias to Łódź Poznań Wrocław Katowice
155/2012 Made with
QRHacker.c
om
Neon Indian
dinozau w krain r dance ie
Już chciałam napisać, że nigdy niczego nie ukradłam poza temperówką w kształcie sowy, którą we wczesnym dzieciństwie cichaczem wyniosłam z osiedlowego klubiku. Potem jednak zrobiłam rachunek sumienia i pomyślałam, że chyba nie byłoby to do końca zgodne z prawdą (wszystko przez Dona Drapera!). Faktem jednak pozostaje, że nigdy nie wyniosłam nic ze sklepu, by w ten sposób celebrować np. Dzień Matki. Trudno, nigdy nie byłam szczególnie wyluzowana. W przeciwieństwie do bohaterów tekstu „Łap pan złodzieja”, w którym opisujemy, do jakich sposobów uciekają się sklepowi łupieżcy, by nie płacąc, wejść w posiadanie whisky, maszynki do golenia, pary dżinsów czy metki z logo znanego projektanta. Z „Aktivistem” na szczęście nie ma tego problemu – jest za darmo – można go wynosić, skąd się chce i jak się chce bez wyrzutów sumienia. Chyba że chcecie z. Też nie ma problemu. Sylwia Kawalerowicz redaktor naczelna
Nasza okładka Z pierwszej strony spogląda na was Alan Palomo, wokalista Neon Indian, który wystąpi 1 czerwca podczas Burn Selector Festival w Krakowie (www.selectorfestival.pl). Okładkę jak zwykle okrasiła rysunkami Katarzyna Księżopolska (www.ksiezopolska.com). warsztatów ki podczas z marchew nam wiele radości. ek er lit ie an ło nios Wycin uffinów przy pieczenia m
Podobnie ja k znalezione w jednej z ciastka przy pominajace łódzkich cukierni Gonzo z Mup (tylko nam?) petów.
Nasz człowiek
Lucyna Seremak Bardziej od porannego wstawania nie lubi mówić o sobie. Przyciśnięta do muru nieśmiało wspomni o swojej baletowej przeszłości i miłości do jedzenia, seriali i mody. Nie jest to jednak jedna z szalonych fashionistek, które oddadzą życie za torebkę Miu Miu czy szpilki od Prady. Prowadzi bloga (www.insider-online.pl), gdzie pisze o modzie i lifestyle΄u bez zbędnego zadęcia i spinania pośladów. Zakochana w Hollywood lat 30. i współczesnym Nowym Jorku. Niby taka cicha woda, a żadnego zacnego eventu nie odpuści. W kwietniu dołączyła do aktivistowego działu informacji miejskiej.
ek n u t a g y ł r a m y W
/ chór y r u a z o in d Konfetti /
ma katar, ie n z c y r to o a ry n rnego rock jczyka, któ la ty u y r p o B p o t lat g y e b cha niez h ostatnich aura młod łu z c s y o n io in z d tn ic a n ta z o s oć o lektr nego ucentów e n Bach, ch yś przebra d a d o ti r s ie p a k b h z e c s y S a z aws t Jan Jeśli spotk n z najciek zykiem jes e u d m je ą m b y n to przed jego ulubio to, że stoi a z c a wydarzeniom, jak chociażby współpraca Johnny’ego n z o lat 60., to Greenwooda z Krzysztofem Pendereckim coraz
Bez podtekstów
Trudno brać na poważnie gościa, który nazywa się Totally Enormous Extinct Dinosaurs. Nawet bardzo trudno. Zmienia się to dopiero po choćby krótkiej rozmowie z Orlando Higginbottomem. Ten 28-letni muzyk z Anglii ma ostatnio świetną passę. Pod koniec zeszłego roku ruszył w pierwsze solowe trasy koncertowe po Europie i Stanach Zjednoczonych, instrumental z jego utworu „Garden” trafił do reklamy Nokii, a już 11 czerwca w sklepach pojawi się jego pierwszy longplay zatytułowany „Troubles”. – Na początku chciałem go nazwać „Original Tribal Hardcore Mix”, ale jakoś nic z tego nie wyszło. Tytuł jest może trochę cliché, ale wydaje mi się, że pasuje do mojej muzyki i tekstów. No i „Troubles” to mój ulubiony utwór z całej płyty – tłumaczy. Mówi się, że w tym roku Orlando stanie się nie mniej rozpoznawalną gwiazdą niż Hot Chip, z którymi oprócz nietypowej nazwy wiąże go bliska znajomość. Joe Goddard z HC był jednym z pierwszych, którzy docenili talent TEED-a – swoją debiutancką EP-kę muzyk wydał trzy lata temu w Greco-Roman, wytwórni prowadzonej właśnie przez Goddarda.
Totally Enormous Extinct Dinosaurs
albo po prostu TEED pierwszą EP-kę wydał niecałe trzy lata temu. W tym krótkim czasie dzięki mieszance French house’u, popu i brytyjskiego garage’u zdążył zdobyć tysiące fanów na całym świecie. Każdy z was (możliwe nawet, że sami o tym nie wiecie) zna jego utwór „Garden”, który wykorzystano w najnowszej reklamie Nokia Lumia. Już za kilka tygodni do sklepów trafi jego pierwszy album „Troubles”, a na samym początku czerwca polscy fani będą mogli go usłyszeć na krakowskich Błoniach podczas Burn Selector Festival (www.selectorfestival.pl).
– Nienawidzę rozmawiać o moim pseudonimie. To pozostałość pijackiego żartu. Nic więcej. Nie interesuję się dinozaurami, zero podtekstu. Nie chcę być brany na poważnie, nie chcę walczyć o fanów jako kolejny artysta, który tworzy sztukę. Chcę robić muzykę, do której ludzie tańczą – mówi. Trudno jednak uniknąć tej kwestii, zważywszy na to, że Orlando podczas występów prezentuje się w dziwacznych „dinozauropodobnych” strojach – łuskowatych kombinezonach, wdziankach z kolcami wzdłuż „grzbietu” i wielkich pióropuszach. Kostiumy szyje Nina (Rebina), jedna z występujących z muzykiem tancerek. TEED ma pięć strojów – dwa zielone, ulubiony czarny, jasnoniebieski i w afrykańskie wzory. Niektórzy uważają, że wygląda w nich bardzo modnie. – Helou! Występuję przebrany za dinozaura. Nie można być cool, paradując w czymś takim. Staram się raczej przekazać coś innego – wyglądając jak głupek w kombinezonie z ogonem, mówię publiczności, że mogą wyglądać, jak chcą, być sobą, zrelaksować się i po prostu dobrze bawić, nie myśląc, czy są wystarczająco trendy. Choć wydaje się zdystansowany i twierdzi, że stawia tylko na dobrą zabawę, to do muzyki podchodzi zupełnie poważnie. Zwłaszcza do tej... poważnej. Wielu fanów nie wie, że w domu Higginbottomów muzyka klasyczna odgrywała szczególną rolę, bowiem ojciec TEED-a jest profesorem muzyki chóralnej na Oksfordzie. – Jako dziecko byłem przekonany, że będę się zajmował muzyką klasyczną. Grałem na pianinie i śpiewałem w chórze. Potem skupiłem się na popie i elektronice, ale i tak myślę, że prędzej czy później odkryję na nowo klasykę. Zresztą uważam, że nie ma wielkiej przepaści między nią a tym, co tworzę. To wszystko po prostu muzyka, choć np. dla mojego taty zapętlony loop to trochę mało jak na motyw przewodni kawałka. Z kolei ja jestem w stanie docenić urok zarówno klasyki, jak i dance΄u. Mam nadzieję, że dzięki takim
więcej młodych ludzi zacznie odkrywać muzykę poważną.
Tancerki i konfetti
Wielu polskich fanów nie może się doczekać czerwcowego występu Orlando. Jednak wbrew zapowiedziom muzyk nie pojawi się u nas z koncertowym bandem. – Nie gram z zespołem i nigdy nie grałem. Podróżuję tylko z moimi tancerkami i własnym sprzętem – oświetleniem i armatkami konfetti – zdradza. Czy zamierza kiedyś wystąpić z muzykami na żywo? – Może kiedyś. Nie widzę potrzeby. Wydaje mi się, że niektórzy nie doceniają live’ów. Muszą zobaczyć gitarę, perkusję i całą resztę, żeby uwierzyć, że ktoś gra na żywo – denerwuje się. Gdy dotykamy tematu przyszłości muzyki elektronicznej, słychać w jego głosie entuzjazm: – Muzyka dance będzie coraz potężniejsza. I uważam, że to dobrze. Jeśli ktoś zacznie słuchać Davida Guetty – świetnie. Może po jakimś czasie będzie chciał sprawdzić, czy jest coś jeszcze w tym stylu. Coś bardziej inteligentnego. I trafi na to, co robię ja czy James Blake. Mimo wszystko dla mnie rozwój tzw. inteligentnej elektroniki nie ma większego znaczenia, chcę się skupić na robieniu piosenek, które będą się podobać. W jaki sposób tworzy swoje utwory? – Nie lubię tego pytania. Używam wszystkiego, czego się da. Czasami siadam do pianina i piszę piosenkę. Czasami siedzę przy mpc i robię bity. Zdarza się, że usiądę do komputera i korzystam z każdego programu, jaki istnieje. Jednak to wszystko jest bez znaczenia. Nieważne, w jaki sposób robisz muzykę, ważne jest to, jaki utwór napiszesz czy wyprodukujesz. Tekst: Kacper Peresada
01.06 Kraków Burn Selector Festival
/ foto d a s / o Truchełk
i c r e i m ś o ż u D e i w o ł g w
Jakie dźwięki pasują do fotografii Laury? Ona sama twierdzi, że niepokojące. Jak muzyka ze starej pozytywki. Może utwór Leili Arab „Underwater”?
ć na okładce ź le a n z ię s y mogłyb kcji uratorów se tórej zdjęcia k k , z e ią n rz ź p ra ty b ry ą wyo lent odk wiktoriańsk abresku – ta k a M Panienka z ra u a L rskiej płyty. grafii każdej hipste iesiąca Foto M o g ie k s w o rak ShowOFF k Przedziwne, oniryczne zdjęcia nieprofesjonalnej fotografki niosą ze sobą niezwykły ładunek melancholii. Konsekwentnie budowany przez nią świat pełen jest powtarzających się symboli: martwych ptaszków, postaci z głowami jeleni. Temu światu – trochę jak z Virginii Woolf, trochę jak z surrealistów – łatwo dać się uwieść. I nie do końca wiadomo, czy to sesja modowa, czy dziewczyńska zabawa aparatem, a może niezwykła forma autoterapii?
Kto zabił Laurę Palmer?
– Moje najważniejsze wspomnienia to te z dzieciństwa, które w dużej mierze spędziłam na wsi u dziadków – wspomina Laura. – Unikałam zabaw z innymi dziećmi – wolałam spędzać czas sama albo w towarzystwie zwierząt. Weszłam w tamten świat bardzo głęboko: nocne spacery po sierpniowym sadzie, kolekcjonowanie motyli w ogromnych, szklanych słoikach (potem przybijanie ich pinezkami do pilśniowych płyt – delikatnie, by nie uszkodzić skrzydełek), szukanie martwych myszy i ptaków, które potem grzebałam w ziemi w kartonowych pudełkach po soku pomarańczowym albo podrzucałam starej sąsiadce pod drzwi i schowana za płotem czekałam, żeby zobaczyć jej reakcję. To był magiczny świat, pełen czarów i okrucieństwa. Okrucieństwa, które nie było niczym złym, było jak dziecięcy instynkt, jak dziecięca ciekawość, która nie boi się użyć noża, by sprawdzić, jakiej wielkości serce kryje się w ptasim truchełku. Dziś ten świat noszę w głowie – choć czasem wykrada się ze mnie w postaci fotografii. Lubię milczeć, a jeśli już muszę coś powiedzieć, wolę posłużyć się obrazem.
Martwe, zimne, bezbronne
Aparat fotograficzny dostała w liceum od chłopaka. – Widział, że pisanie wierszy i baśni zaczyna mnie męczyć i ograniczać, że potrzebuję czegoś nowego – tłumaczy i dodaje: – Uczyłam się sama, intuicyjnie. Nie chodziłam na kursy, nie składałam papierów do szkoły fotograficznej. Skończyła polonistykę, studiuje filozofię, przygotowuje się do doktoratu. Nie pracuje jako fotograf, choć zdarzyło się kilka razy, że zgodziła się sfotografować czyjś projekt. – Moje inspiracje pochodzą ze środka, z jakiegoś ciemnego, zimnego miejsca we mnie, do którego sama nie mam dostępu – to ono czasem ujawnia to, co w nim się kryje. Ważna jest dla mnie estetyka, to istotny element samokrytycznego podejścia do dzieła, objawia się w dystansie i pokorze, które żywię wobec fotografii i ich treści. Lubię to, co martwe, zimne, bezbronne. Nigdy nie czuję odrazy, raczej jakąś chęć objęcia, ogrzania, jakbym chciała powiedzieć: jestem obok, nie bój się tej ciemności, która jest przed tobą. Dużo w mojej głowie śmierci – oswajam się z nią. To wszystko czasem jest bardzo męczące: wyobraź sobie, że cały czas widzisz obrazy, czujesz obecność Czegoś Ważnego i wiesz, że musisz to przełożyć na zdjęcia. Gonitwa myśli, obrazów. Aż boli. To historia. Historia tej dziewczynki, która żyje we mnie i która bardzo chciałaby zamknąć się na klucz w swojej głowie, bo wszystko, co wokół, za bardzo ją niepokoi. Ta dziewczynka dawniej uciekała na wieś, dziś musi uciekać w świat, który widać na moich fotografiach. Tekst: Aga Kozak Foto: www.lauramakabresku.blogspot.com
Wystawa Laury Makabresku odbędzie się w ramach sekcji ShowOFF podczas Miesiąca Fotografii.
17.05-17.06 Kraków miesiąc fotografii
www.photomonth.com
s i k * * f e h t o h W r e g a J Mick
Dawać i prosić to ponoć za dużo. Działać i bawić się – to w sam raz! Łowcy krążą po mieście, mobilizują do działania, inspirują do zabawy, aktywują twórczy potencjał drzemiący w nas wszystkich. Bez spiny i snobizmu. Z przytupem i fantazją! Kim są Łowcy? To młodzi, zajarani miastem i jego potencjałem ludzie, didżeje, producenci, fotoblogerzy, dziennikarze i streetartowcy. Ich misją jest sianie pozytywnego fermentu, zarażanie ludzi swoimi zajawkami i mobilizowanie ich do twórczych działań. To ciężka praca, więc Łowcy nie zapominają też o imprezie – niekończącej się, wszechogarniającej dobrej zabawie. Daj się im wyłowić! Nie ma co się rozpisywać, bo Łowcy planują kolejne uderzenie! Chcecie wiedzieć who the f**k is Mick Jager? Bądźcie czujni!
www.facebook.com/projektlowcy
! a j e i z d o ł z n a p p a Ł
nalina e r d a / y sery / klips
iązek Czy ma to zw i. m a ż ie z yślają d zanym z kra sposoby wym ią ie w k z a J m ? to h a yc tr h c s ów o słabyc wce kradną roku na rok ik łó z o ln z te m c y y z c w c ą ą n s la s oła ro Polacy waga d zą stawić cz icznym? Czy ajczęściej? U n m o ie n in o g k e o c Sklepy mus m u yse w końc cym się kryz y produkt? I n o z tr a z pogłębiają p u u p ce! raść ze skle ia są szokują n ta y ludzie, by uk p te a n nazwaliśmy roboczo „na cebulkę”. – W jednym dpowiedzi nerwach – o z naszych sklepów kobieta założyła dwie pary
W 2011 r. na całym świecie ukradziono produkty o łącznej wartości 119 bilionów dolarów. Winę za 43,2% tych strat ponoszą klienci, a aż 35% towarów, co zaskakujące, ukradli sami pracownicy. Choć Polacy nie mają opinii zbyt uczciwych, możemy spać spokojnie – nasz kraj uplasował się na 20. miejscu zestawienia wartości skradzionych produktów w stosunku do całego utargu sklepów (w 2011 r. udało nam się ukraść dobra warte ok. 1,7 biliona dolarów, co stanowi 1,4% obrotów handlowych w naszym kraju).
Parmezan zapity rumem
Na pierwszym miejscu w zestawieniu znalazły się Indie, na ostatnim zaś Tajwan. Jeśli jednak bierzemy pod uwagę jedynie wartość skradzionych produktów, to najwięcej ginie w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Co najczęściej? Odpowiedź może wskazywać na fakt, że świat albo staje się coraz bardziej imprezowym miejscem, albo ludzie mają bardzo poważne problemy, o których chcą zapomnieć. Otóż najczęściej kradzione są alkohole – whisky, wódka i coraz popularniejszy w tym rankingu rum. Na drugim miejscu znajdują się wszelkiego
rodzaju kosmetyki. Na trzecim, co bardzo nas zdziwiło, maszynki do golenia, które kiedyś zajmowały (nie)chlubne pierwsze miejsce, ale coraz trudniej wynieść je ze sklepu w związku z nowymi, lepszymi zabezpieczeniami. Na czwartym miejscu uplasowały się akcesoria, takie jak torby i kolczyki. Na piątym… kawa i herbata! Na kolejnych – mięso i sery, przy czym coraz częściej wybierane są bardziej luksusowe produkty, np. parmezan. Na siódmym i ósmym znajdują się wszelkie elektroniczne gadżety i telefony, a dopiero na dziewiątym i dziesiątym – ubrania (markowe i z sieciówek) oraz odzież sportowa (wszystkie dane pochodzą ze strony Center for Retail Research).
Polak potrafi
Na jakie pomysły potrafią wpaść ludzie, żeby ze sklepu wyjść z upatrzonym produktem? Zanim zdradzimy wynik naszego dogłębnego riserczu (jako osoby żywo zainteresowane modą przeprowadziliśmy go w branży tekstylnej), musimy was ostrzec – lepiej tego nie próbujcie, bo kradzież to przestępstwo, które grozi bardzo nieprzyjemnymi konsekwencjami! Po rozmowie z naszymi informatorami naliczyliśmy aż 11 różnych sposobów na kradzież. Pierwszą metodę
sportowych spodni pod luźne dżinsy. Kiedy została złapana, tłumaczyła, że miała je już na sobie, kiedy przyszła do sklepu. Zakładanie na siebie paru warstw ubrań jest bardzo popularne – mówi Marek, który przez kilka lat pracował w jednym z multibrandowych sklepów z odzieżą. Tego typu kradzieże z wiadomych przyczyn częściej zdarzają się zimą i jesienią. Ciepła pogoda jednak nie przeszkadza złodziejom – w przymierzalni zostawiają swoje stare ubranie, a ze sklepu wychodzą w nowym. Złodzieje często pracują też w zorganizowanych grupach: – Jedna osoba robi duże zakupy, druga zachowuje się podejrzanie, żeby zwrócić na siebie uwagę ochrony i sprzedawcy, a trzecia w tym czasie kradnie – mówi Marek. Są też metody charakteryzujące się większą finezją, czyli „na inwalidę”, „na troskliwą matkę” i „na ciężarną”. – Złodzieje żerują na naiwności ludzi. Np. przyjechała do nas pani na wózku inwalidzkim, która wywiozła ze sklepu trzy kurtki. Gdy bramka zaczęła piszczeć, myśleliśmy, że uruchomił się czujnik metalu. Wszyscy bali się do niej podejść i ją przeszukać, bo przecież nie można do takiej osoby powiedzieć „proszę wstać” – tłumaczy Marek. – Podobnie jest z wózkami dla niemowląt. „Troskliwe mamy” łup ukrywają pod kołderką albo nawet pod samym dzieckiem. Bardzo trudno udowodnić takiej osobie, że coś
ukradła, ponieważ sprzedawcy nie mają prawa przeszukiwać ludzi, mogą jedynie poprosić o otwarcie torebki – dodaje. Kobiety wynoszą ubrania także „w brzuchu”. – Przychodzi pani w ciąży, superfajnie wygląda, spaceruje sobie po dziale, ogląda, a potem okazuje się, że to nie brzuch, ale poduszka, w której coś wynosi – raportuje z kolei Agata, która pracuje w sklepie z młodzieżowymi ciuchami. Złodzieje często popisują się nie lada fantazją – mają płaszcze z doszytymi dodatkowymi kieszeniami, pasy wyszczuplające z wieloma małymi sakwami, a także torby z kilkoma dnami. Można też wykorzystać cechy charakteru – te metody nazwaliśmy „na upierdliwą babę” i „na bezczela”. – Przychodziła do nas kiedyś klientka, która ciągle zawracała nam głowę. Po pewnym czasie wszyscy mieliśmy jej tak dość, że uciekaliśmy, żeby jej nie obsługiwać. Okazało się, że to przemyślana strategia i kiedy tylko przestaliśmy zwracać uwagę, ta pani próbowała wynieść mnóstwo rzeczy – wspomina Agata. A jeśli ktoś jest mniej cierpliwy, ale bardziej odważny, to może próbować po prostu przejść przez bramkę, nie przejmować się tym, że wyje, licząc na to, że nie będzie pościgu. Ostatni rodzaj złodzieja to osoba z jasno wyznaczonym planem i zimną krwią. – Ludzie dużo wydają i za drugie tyle kradną. Albo najpierw szykują sobie rzecz i po jakimś czasie po nią wracają. Często jest też tak, że gdy raz uda im się ukraść i nie zostaną złapani, to potrafią nawet tego samego dnia przyjść po więcej – wylicza Agata. Jest także sto sposobów, żeby pozbyć się zabezpieczeń – najbardziej finezyjne to zanurzanie ich w coca-coli czy ukrywanie pod warstwą folii aluminiowej (w kartonach po sokach czy torbach termoizolacyjnych). Jak wynika z obserwacji Marka i Agaty, ludzie potrafią ukraść wszystko. – Wychodzą w ukradzionych butach, wycinają z ubrania metkę albo markowe logo, np. metalowy symbol marki z kieszeni dżinsów. Spodnie zostają w sklepie z wielką dziurą na kieszeni, a oni mają kawałek metalu. Gdzie tu logika? – śmieje się Agata. Choć sklepy próbują bronić się przed falą kradzieży, każdy z naszych informatorów powtarza jedno: – Tak naprawdę to złodzieje pilnują nas, a nie na odwrót. Są jednak pewne metody, poza standardowymi, jak kamery czy klipsy, żeby usidlić złodzieja. – Najważniejsze jest ograniczone zaufanie do klientów, nawet tych najmilszych – wylicza Marek. – W niektórych klipsach jest farba, która wylewa się na ręce przy próbie pozbycia się zabezpieczenia. Z kolei bramki są na pilota, więc jeśli ochrona widzi kogoś podejrzanego, może specjalnie je uruchomić i dorwać delikwenta – dodaje Marek.
Ekscytacja i dół
W końcu dochodzimy do najważniejszej kwestii: ile osób w naszym społeczeństwie kradnie, kim oni są i przede wszystkim – dlaczego to robią? – Ochrona zwykle myśli stereotypowo i zwraca uwagę na ludzi innych narodowości, np. na Romów
Najczęściej kradniemy: 1. alkohole – whisky, wódka, rum 2. kosmetyki i perfumy 3. maszynki do golenia 4. akcesoria: torebki, kolczyki, apaszki 5. kawę 6. mięso i sery 7. gadżety elektroniczne: słuchawki, myszki do komputera, pendrive’y, szczoteczki do zębów 8. smartfony 9. odzież 10. odzież sportową
(źródło: www.retailresearch.org)
czy Azjatów, a także na osoby biedniejsze, gorzej ubrane. Nic bardziej mylnego – kradną ci, którzy mają na sobie najdroższe ubrania. Często są to ludzie po trzydziestce, Polacy, moim zdaniem przeważają kobiety – mówi Agata. Tę tezę potwierdza Marek. – Zazwyczaj kradną Polacy, chociaż czasem zdarzają się osoby innej narodowości, głównie nasi wschodni sąsiedzi. Wydaje mi się, że częściej kradną kobiety, chyba dlatego, że jest im łatwiej. Niewiele osób spodziewa się, że miła pani, z którą przed chwilą rozmawiało się o jej małym synku leżącym w wózku, wyniesie stos ubrań. Ale tak naprawdę nie ma „rysopisu złodzieja”. Może być nim każdy – mówi. Dlaczego złodzieje robią to, co robią? – Dla adrenaliny! Na pewno nie z biedy. Tylko raz zdarzyła mi się sytuacja, że osoba tłumaczyła, że nie ma pieniędzy na chleb. Nie uwierzyłam – opowiada Agata. – Jedna klientka przyznała się, że chciała zobaczyć, jakie to uczucie. To była bogata kobieta. Zresztą chyba zrobiła wtedy duże zakupy, tyle że część rzeczy chciała po prostu wynieść. Potem prosiła, żeby nie kierować sprawy do sądu, zapewniając, że od ręki pokryje straty. Okazało się, że jej mąż był prawnikiem i nie chciała, żeby przez nią miał problemy – przytacza jedną z historii Marek. Co na to statystyki? W naszym społeczeństwie
co 11 osoba kradnie w sklepach. Taki sam procent stanowią mężczyźni i kobiety. 25% to dzieci, 75% – dorośli. Bardzo dużo złodziei kupuje i kradnie podczas jednej wizyty w sklepie. Co zdziwiło nas najbardziej – tylko 3% wszystkich złodziei to osoby zajmujące się tym profesjonalnie i utrzymujące się w ten sposób. Reszta kradnie okazyjnie, dla zabawy czy adrenaliny albo… z powodu problemów natury psychologicznej. Uzależnieni od narkotyków twierdzą, że haj związany z niewykrytą kradzieżą jest podobny do odlotu po zakazanych substancjach. A co najgorsze – też uzależnia. Podobnie jest w przypadku osób, które mają problemy z hazardem, alkoholem, bulimią czy anoreksją. Kradzież staje się dla nich nagrodą, poprawia nastrój, rekompensuje różnego rodzaju krzywdy, których zaznali w życiu (wszystkie dane pochodzą ze strony NASP).
Britney Spears z depresją
W jednym z numerów magazynu „Allure” analizie poddano problem kradzieży wśród celebrytów. Czasem gwiazdy dają się skusić kosztownościom, jak np. Winona Ryder, która chciała ze sklepu wynieść ubrania za parę tysięcy dolarów, czy Lindsay Lohan, która połasiła się na naszyjnik. Ale równie dużo gwiazdek kradnie rzeczy zupełnie kuriozalne. – Britney Spears chciała wynieść z sex shopu perukę, innym razem przywłaszczyła zapalniczkę wartą 80 pensów, z kolei Peaches Geldof kradła kiedyś w drogerii kosmetyki z niższej półki. Rozwiązanie tej tajemnicy daje nam dużo do myślenia. Okazuje się bowiem, że kradzież to, jak twierdzą psychologowie, „nic innego jak lekarstwo na wszelkiego rodzaju problemy z psychiką. To odzwierciedlenie źle działających mechanizmów radzenia sobie z problemami, jak mała odporność na stres czy problemy ze znalezieniem ujścia dla swojej agresji. To, że kradniesz, często oznacza, że coś złego się z tobą dzieje”. Według badań u 1/3 kradnących zdiagnozowana zostaje depresja. „Na łowy” idą więc osoby, które dowiedziały się o poważnej chorobie u siebie lub kogoś z bliskich, albo takie, które niedawno kogoś straciły. Kradniemy również z okazji urodzin, różnych świąt, jak chociażby Dzień Matki, przy okazji zbliżającego się urlopu, zwłaszcza gdy odczuwamy jakiś rodzaj frustracji. Jednym słowem – rzadko kiedy kradniemy z biedy. Zszokowani? Tekst: Aleksandra Żmuda, ilustracja: Dawid Ryski
STIVAL E F / M L FI PLANETE+ /
L A T N E ) M DOC(u
sale, mpie, pełne te m y w o s re w eksp zności kingu public chodzące się n z ra ro ł a ó g k o o rz w e wego H ku nie będzie trzami, spory ro is m m y z t Bilety na no ia W n l. a u m Festiva skusje, spotk ce przegląd ete+ Doc Fil ls n o la P ożywione dy P w y n o z g c e iu ajwiększ ał zeszłoro we Wrocław j już edycji n e te ż – tak wygląd k ią ta w i ie c z ś d o szy zag gię rogramie po raz pierw ryzys, ekolo inaczej. W p k ry – tó k ić c ), 5 łó k .0 o 0 (11-2 y się p adawały dokumentów ś, o co mógłb ezonie ton n o s c ie im z tn jd a ta n s z o ażdy órcy emu w (14-20.05), k ca świata, tw ń kinu fabularn o y k d g je s iz a w z c e ne d Po ienia i kolejn tym, co waż o m czy... sushi. u ić s i w ó m m ta y u b iej ry z wyrz iebie ciężar, się najbardz s a m n a n rą psy, dinozau ły io a b d y , które w niezmiennie sięć tytułów ie z d dokumentów y m ś li jne e. My wybra po prostu fa o lb i niewygodn a e jn y rs kontrowe oryginalne, Bombay Beach
reż. Alma Ha'rel Tytułowa miejscowość w latach 50. miała być ucieleśnieniem american dream – osadą turystyczną, w której piękni i bogaci popijaliby drinki podawane przez brzydszych i biednych. Planu nie udało się zrealizować – piękni gdzie indziej roztaczają swoje wdzięki, bogaci liczą straty po kryzysie i tylko biedni próbują tu wiązać koniec z końcem. Opustoszałe Bombay Beach stało się przystanią dla wszelkiego rodzaju wyrzutków, uciekinierów i pustynnych piratów, którym kamera Almy Ha'rel nie odmawia szlachetności i piękna. Kreacyjny dokument z inscenizowanymi scenami tanecznymi i muzyką Beirut i Boba Dylana mógłby zainspirować dziwaków amerykańskiego kina – Hala Hartleya czy Harmony΄ego Korine΄a.
Niech żyje bałagan
reż. Ulrich Grossenbacher Film-ostrzeżenie dla tych, którzy nie zdają sobie sprawy, że ich hołubiona, rozrastająca się kolekcja winyli lub książek w przyszłości może stać się powodem interwencji policji. Szwajcarski dokumentalista z dyskretnym humorem, unikając oceniającego tonu, przygląda się osobom, które najbardziej w świecie kochają śmieci. Nagrania ulubionych audycji, stare radia, tony gazet i ulotek albo... komplet traktorów – to szkoda wyrzucić, to da się naprawić, a to ma wartość sentymentalną. Skąd my to znamy?
Zurbanizowani
reż. Gary Hustwit Projektowanie aglomeracji nie polega na przestawianiu modeli budynków na makiecie w skali 1:150. Amerykański reżyser na przykładzie kilku metropolii ukazuje trud miejskich włodarzy i aktywistów włożony w to, by w mieście dało się żyć (albo i nie). Sieć ścieżek rowerowych, które w walce z korkami ulicznymi okazują się wydajniejsze
od metra (Bogota), adaptacja nieczynnej linii kolejowej (Nowy Jork), community gardening rewitalizujące podupadłą dzielnicę (Detroit). Pretekst do refleksji nad tym, czy Warszawie bliżej do Bombaju czy Kopenhagi.
Siostry lekkich obyczajów
reż. Gabrielle Provaas Louise, tak jak wiele innych starszych osób, lubi wyglądać przez okno. W przeciwieństwie do nich nie chce być niezauważona – rzuca powłóczyste spojrzenia, kusi przechodniów pejczem i karminową szminką. Od kilkudziesięciu lat zasiada w oknie w amsterdamskiej dzielnicy czerwonych latarni. Autorka Gabrielle Provaas na szczęście nie pozwala sobie na doraźną publicystykę czy fałszujące idealizowanie najstarszego zawodu świata. Ryzykowną tematykę oswajają główne bohaterki, siostry Fokken – dowcipne i pogodne, mimo że w ich życiu nie brakowało dramatycznych okoliczności.
Wielki odlot
reż. Alex Gibney, Alison Ellwood Rok 1964. Ken Kesey, autor „Lotu nad kukułczym gniazdem” u szczytu sławy, wraz z przyjaciółmi tworzy grupę Marry Pranksters i wyrusza w podróż przez całą Amerykę. Cel: Wystawa Światowa w Nowym Jorku. Środek lokomocji: zdezelowany szkolny bus w fantazyjne wzory. Za kierownicą: pięknoduch Neal Cassady. Zaopatrzenie: LSD, „W drodze” Jacka Kerouaca i iluzje lat 60. Dewiza: za starzy na bitników, za młodzi na hipisów. Efekt: historyczny.
A Tribe Called Quest. Życie w rytmie bitów
reż. Michael Rapaport Hip-hop to breakdance, graffiti, DJ-ing i MC-ing. Rap to bity, rymy i życie, które mistrzowie ceremonii potrafią zamknąć w swoich wersach. Co zaś złożyło się na treść, brzmienie i wagę numerów A Tribe Called Quest, w swoim debiutanckim filmie pokazuje
Michael Rapaport. Bodajże największy fan hip-hopu w Hollywood oddał hołd nie tylko jednemu z ważniejszych zespołów w historii gatunku, ale całej nowojorskiej kulturze, wpisanej w nią walce, rywalizacji, szczerości i miłości.
Cure for Pain. Historia Marka Sandmana
reż. Robert Bralver, David Ferino Kawał historii alternatywnej muzyki lat 90. Mark Sandman, frontman i basista zespołu Morphine, mistrz gitary slide'owej, nie był typową gwiazdą rocka. Nie rozwalał pokoi hotelowych, nie odrywał głów ptactwu domowemu, niechętnie opowiadał mediom o życiu prywatnym. W 1999 r. zmarł podczas koncertu na oczach publiczności. Na ekranie wspomnienia, wypowiedzi artystów, dużo muzyki i jeszcze więcej osobowości.
Oburzeni
reż. Tony Gatlif Film Tony΄ego Gatlifa, łączący dokumentalną rejestrację wydarzeń z fikcyjną historią emigrantki Betty, unosi się na fali zeszłorocznej, społecznej rewolucji. Młodzież, która zatrzęsła Europą, protestując przeciwko dobremu samopoczuciu biurokratów, reżyser stawia obok bohaterów swoich poprzednich filmów („Gadjo dilo”, „Vengo”) – zbuntowanych wolnych duchów. „Oburzeni” to żywiołowy, napędzany muzyką hołd dla tych, którym do tej pory odmawiano prawa głosu.
Bębny z Haiti
reż. Whitney Dow Septentrional to istniejący od ponad 60 lat, najpopularniejszy na Haiti big band, otoczony kultem jak religijni guru. Historia zespołu staje się punktem wyjścia dla opowieści o nieszczęśliwym kraju – gnębionym kolonializmem, szarpanym przez dyktatorów i ich siepaczy, niszczonym przez kataklizmy i turystykę, o ludziach, dla których muzyka okazuje się jedynym wybawieniem i formą oporu.
Winylmania. Życie w rytmie 33 rewolucji na minutę
reż. Paolo Campana
Nie sądzę, żebym znalazł wspólny język z reżyserem tego filmu. Pasja potrafi jednak łączyć ludzi, których dzieli więcej niż tylko kraj pochodzenia. Co rusz popadającemu w sentymentalizm i patos miłośnikowi Gotan Project udała się rzecz niebywała. W półtoragodzinnym, własnoręcznie nakręconym obrazie zawarł całą istotę miłości do winylowego krążka. I choć dobór gości może być dyskusyjny, a część ich wypowiedzi trąci banałem, to po obejrzeniu „Winylmanii” trudno się powstrzymać przed wyjściem do najbliższego sklepu płytowego. Więcej na: www.planetedocff.pl Tekst: Mariusz Mikliński, współpraca: Filip Kalinowski
Foto: C. Dzięcielski
Słońce w końcu przygrzało, w miejskich autobusach znowu unosi się aura niemycia, a my marzymy, żeby wyrwać się za miasto. Ale jak na mieszczuchów przystało, chcielibyśmy, żeby to „zamiasto” jednak było w mieście. Mieć ciastko i zjeść ciastko. Albo, innymi słowy, jeść kebaba i widzieć drzewo.
Wszystko płynie w stronę Płocka
Twórcy offowego fabularyzowanego dokumentu „Wszystko płynie”, Piotr Ivan Ivanov i Krzysztof Dziomdziora, wysyłają swojego bohatera uciekającego przed wielkomiejskim zgiełkiem w samotny rejs po Wiśle. Muzyczno-filmowa impresja, stworzona całkowicie poza głównym nurtem polskiej kinematografii, odkrywa przed nami niezwykły nadwiślański krajobraz. Nie musimy jednak uciekać się do tak drastycznych metod, żeby trochę od miasta odpocząć – Wisłę mamy przecież na wyciągnięcie ręki, a sezon żeglarski już rozpoczęty!
Birdwatching zamiast trainspottingu
Płock położony jest na wysokiej, ponadpięćdziesięciometrowej nadwiślańskiej skarpie, z której roztacza się niesamowity widok na przepiękną okolicę. Wisła w okolicy Płocka przypomina szeroko rozlane mazurskie jeziora. Plaża znajduje się nad naturalnym akwenem wodnym, zalewem Sobótka, kuszącym piaszczystą plażą i przejrzystą wodą – idealne miejsce dla miłośników sportów
wodnych. W okolicy Płocka do wyboru mamy aż trzy różne trasy żeglarskie, o różnym stopniu trudności. Na ponadstukilometrowym odcinku w górę Wisły rzeka płynie szerokimi łukami, labirynty kanałów i wiślane odnogi skrywają dziką przyrodę, a wędrujące wyspy wiślane, zwane kępami – unikalne na skalę europejską – to świetny punkt do birdwatchingu. Tylko to sobie wyobraźcie: wysokie i niskie brzegi, zachody i wschody słońca, kąpiele na piaszczystej plaży, spacery po zalesionych okolicach... A gdy dodamy do tego jeszcze, że rejon charakteryzuje się najniższą w Polsce sumą opadów, nie ma już żadnych wątpliwości – okolice Płocka to idealne miejsce czilu. Nie dajcie się znieść z kursy. Zero dryfu, zero nudy.
Achtung, Achtung, Herman Unosząc się na wodach Wisły albo leżąc wygodnie na piaszczystej nadwiślańskiej plaży, zwróćcie uwagę na wielki czerwony napis „ZOO” na prawym brzegu rzeki. Położony na wiślanej skarpie ogród zoologiczny jest w czołówce polskich zoo – mieszka w nim 3,5 tys. zwierząt, w tym jedna gwiazda filmowa. 80-letnia aligatorzyca Marta to bohaterka kultowej „Hydrozagadki” Andrzeja Kondratiuka. Urodzona w 1930 r. w Stanach Zjednoczonych Marta przybyła do Polski w 1960 r., by po dziesięciu latach zostać zauważoną. Talent aktorski pozwolił Marcie zagrać rolę krwiożerczego aligatora Hermana.
Katarynki z czipem Oczywiście okoliczna przyroda to nie jedyny atut Płocka. W ostatni majowy weekend (25-27.05) odbędzie się tam 4. Jarmark Tumski. Historia targów i jarmarków płockich sięga XII w., od 2009 r. ożywiana jest przez pasjonatów i kolekcjonerów. Jarmark to nie tylko specjalistyczne, kolekcjonerskie stoiska,
materiał promocyjny
Zero dryfu, dużo driftu www.plock.eu
o y sezon festiwalowy. Do jeg ąc dz ho dc na i nę os wi uć by jechać Już maj, w powietrzu cz ale czekać do wakacji, że wc y im us m nie ale ę, ch czekają rozpoczęcia jeszcze tro mal w tym samym czasie nie i u sc iej m m ny jed w , cznionych do... Płocka. Tylko tam czystych plażach i nasłone sz pia na ilu cz ć oś liw oż na was nieskończone m Możliwe! taryniarze. Niemożliwe? ka i u ing ift dr dy wo za , ch pomosta
to także różnorodne atrakcje kulturalne, artystyczne i rozrywkowe oferowane gościom podczas imprezy. W tym roku wydarzenie będzie miało zasięg ogólnopolski, a nawet międzynarodowy, pojawią się wystawcy m.in. z Litwy i Niemiec. Stare miasto i Nowy Rynek wypełnią stoiska antykwaryczne, stoiska przedstawicielstw domów aukcyjnych, stragany z rękodziełem, biżuterią i bibelotami. Ale najciekawsze jeszcze przed nami! Po raz pierwszy podczas jarmarku zorganizowany zostanie Międzynarodowy Festiwal Katarynek. Nie kręćcie nosami, nawet nie macie pojęcia, jak mało wiecie o katarynce! Katarynka to po prostu miniorgany, zwane – od nazwiska konstruktora – „organetti di Barberija”. Stąd już tylko krok do przeuroczej polskiej nazwy tego instrumentu, jaka kiedyś obowiązywała – barbarzyńskich organów. Nazwa katarynka powstała zresztą w podobnie „fonetyczny” sposób. Podobno kiedyś bardzo popularna była melodia o carycy Katarzynie. Kataryniarz przed rozpoczęciem grania krzyczał: „Charmante Katarine”, zachęcając ludzi do zatrzymania się i posłuchania. Od tego imienia wzięła się polska nazwa katarynki, natomiast od pierwszej części okrzyku powstała rosyjska nazwa – szarmanka. Katarynki powstawały głównie na zamówienie możnowładców, bardzo popularne były aż do końca drugiej wojny światowej. Katarynki produkowane są nadal, ale nośnikiem melodii stały się czipy elektroniczne, na których mieści się do kilku tysięcy melodii.
Byle zniosło W Płocku w najbliższym czasie odbędą się również Dni Historii Płocka. A historia to nie byle jaka, bo aż tysiącletnia. Historyczna stolica Mazowsza oraz stolica Polski w latach 10791138 świętować będzie w pierwszy czerwcowy weekend. W ten sam weekend odbędą się również Driftingowe Mistrzostwa Polski 2012 (02-03.06). Miłośnicy driftingu, czyli techniki jazdy pojazdem w kontrolowanym poślizgu, będą mieli okazję podziwiać mistrzów w akcji (m.in. Krzystofa Hołowczyca i Jakuba Przygońskiego), driftujących po torze ulicznym wokół Orlen Areny, a najodważniejsi mogą także zdecydować się na drift taxi – przejażdżkę z zawodnikami po torze driftingowym. Jeśli niewiele wiecie o driftingu, podpowiadamy, że techniki wprowadzania samochodu w poślizg są przeróżne: faint drift (polega na wykonaniu przed zakrętem skrętu w kierunku przeciwnym do kierunku zakrętu, a następnie na gwałtownym, rozpoczynającym poślizg skręcie kierownicą we właściwą stronę), dirt drop drift (polega na wyjechaniu tylną osią poza tor, gdzie przyczepność opon jest dużo mniejsza, co wywołuje poślizg) czy najbardziej znany e-brake drift (polega na zaciągnięciu hamulca ręcznego przy wciśniętym sprzęgle w momencie wchodzenia w zakręt). Nie próbujcie tego jednak samodzielnie. Najlepiej pod okiem specjalisty. Najlepiej w Płocku.
Y S UR K KON Scena Kanibali...
...to jedna z siedmiu scen festiwalu Dour, które możecie zobaczyć, jeśli zdecydujecie się wyjechać do Belgii w połowie lipca. 24-letni już festiwal wciąż nie zwalnia, nawet na sekundę. Co roku zadziwia bogatym lineupem, a co najważniejsze – niezmiennie stawia przy tym na jakość, a nie na ilość. Dzięki temu w gronie ponad 200 wykonawców nie znajdziecie nikogo, kto nie prezentowałby wysokiego poziomu muzycznego. Aby narobić wam smaku, wymienimy kilku artystów, którzy w tym roku pojawią się w Belgii: The Flaming Lips, Mount Kimbie, Battles, Puppetmastaz, Julio Bashmore czy Bon Iver. Jak sami organizatorzy twierdzą, celem festiwalu Dour jest przedstawienie najciekawszych trendów w rocku, popie, indie, hardcorze, metalu, reggae i dubie... i techno, electro, housie, disco, dansie, hip-hopie i rapie... i w każdym możliwym gatunku muzycznym, jaki może przyjść wam do głowy. Jednak Dour to nie tylko muzyka. Zeszłoroczny camping gościł 35 tys. osób. Jesteśmy przekonani, że podobnie będzie tym razem. O Dourze nie da się tak po prostu zapomnieć. On uzależnia. Na zdjęciach od góry od lewej: The Flaming Lips, araabMuzik, DOOM, James Blake, Bon Iver, Kurt Vile (foto: Shawn Brackbill). Podobnie jak rok temu mamy dla was konkurs, w którym możecie wygrać pięć podwójnych passów na tegoroczny festiwal. Wystarczy, że odpowiecie na pytanie: Ile zespołów wystąpiło na pierwszej edycji Douru w 1989 r.? Zwycięzców wylosujemy spośród tych, którzy do 20 czerwca przyślą poprawną odpowiedź na adres konkursy@aktivist.pl. Dour Festival
12-15.07
Dour, Belgia www.dourfestival.be
Głosy Europy
W sercu Francji, w przepięknym miasteczku ClermontFerrand, odbywa się bardzo ciekawa impreza. W dniach 25-27 maja już po raz siódmy odbędzie się festiwal Europavox, prezentujący najlepsze rzeczy, jakie europejska scena niezależna ma w zanadrzu. Do krainy wulkanów jak co roku ściągną przedstawiciele europejskich mediów, promotorzy i agenci. A przede wszystkim kilkadziesiąt zespołów z całego kontynentu, które wystąpią na kilku scenach. Jak dotąd udział w festiwalu potwierdziły takie grupy, jak The Kills, The Hives, Woodkida, Agoria i wiele innych. Ale największą zaletą festiwalu nie są występy gwiazd, ale poznawanie nowych, alternatywnych zespołów z całej Europy. Wraz z „Aktivistem” macie okazję spędzić we Francji trzy dni – będziecie mogli objadać się bagietkami, opijać winem i konsumować nie zawsze znaną, ale zawsze potrzebną europejską muzykę. Wypatrujcie też polskich akcentów w line-upie! Na zdjęciach: The Kills, Agoria. Mamy dla was dziesięć biletów (bez przelotu i zakwaterowania). Wystarczy, że do 10 maja wyślecie maila z hasłem „Europavox – chcę!” na adres konkursy@aktivist.pl. Europavox
25-27.05
Clermont-Ferrand, Francja www.europavox.com
o st a i m a z t u n i m m Siede
zawa s r a W / o Moje miast
ziomdziory D fa to z s y z r va i K Ivana Ivano a tr io P i k w iejscó szawskie m r a w e n io b czyli ulu
Park Kępa Potocka To właśnie na ławce w tym parku powstała koncepcja filmu „Wszystko płynie”. Kępa Potocka to jeden z fajniejszych parków w Warszawie: mieści się na Żoliborzu, jest tam neon Maurycego Gomulickiego „Światłotrysk”, jest długi kanałek. No i mieści się na Żoliborzu... W lecie są kajaki i leżaki, a zimą można jeździć na łyżwach i napić się w barze U Araba. Kępa rządzi! [Ivan i Krzysiek]
iNieczynny Krzysiek) przystanek na ul. Przasnyskiej
(Ivan
pomost Spójni
Mieszkam na Żoliborzu, gdzie nie brakuje magicznych miejsc. Wśród nich wyróżnia się jedno, o którym można powiedzieć, że jest surrealistyczno-nostalgiczne. Stary nieczynny przystanek przy ul. Przasnyskiej to wzór z 1985 r., a może wcześniejszy? W każdym razie to solidny oldschoolowy przystanek. Ostał się cudem, zapomniany przez służby miejskie i podróżnych. Bardzo lubię czekać na nim na autobus, tylko że od lat żaden już tędy nie jeździ... A może któregoś letniego wieczoru zabierze mnie z Przasnyskiej równie surrealistyczny ikarus i porwie w podróż po Warszawie Stanisława Barei... [Krzysiek]
Park Wodiczki
Często chodziłem do niego z przyjaciółmi ze studiów i nadal lubię tam zaglądać. Sąsiedztwo ogrodów klasztoru Szarytek sprawia, że picie w tym miejscu ma posmak dekadencji. Czas zwykle umila muzyka płynąca zza murów Akademii Muzycznej. To pewnie ze względu na nią w Wodiczce zwykle spożywam wino zamiast chamskiego browara. No i straż miejską widać z daleka. [Krzysiek]
Club
a Fight
ban Copaca
Copacabana Fight Club
To chyba moje ulubione miejsce w mieście, skoro spędzam tu tyle czasu. Trenuję brazylijskie jiu-jitsu, którym zaraziłem się od kolegi (pozdro Czarek) kilka lat temu i wygląda na to, że tak już zostanie. To wyjątkowy klub sportów walki: luźna atmosfera, doskonałe warunki do treningu i wspaniałe towarzystwo sprawiają, że spędzam w nim każdą wolną chwilę (ostatnio wprawdzie było ich niewiele, ale sytuacja na szczęście wraca już do normy). [Ivan]
Pomost Spójni nad Wisłą
Niesamowita miejscówka w środku miasta. Mały pomościk nad Wisłą, na którym można się poczuć jak nad dziką wodą. Lubię tu przychodzić, żeby odetchnąć od miejskiego zgiełku. Siedem minut jazdy rowerem z mojego domu – i jestem za miastem. To właśnie tu kręcone były zdjęcia do naszego filmu, stąd nasz bohater wyruszał w swoją wiślaną podróż. [Ivan]
przystan
Piotr Ivan Ivanov i Krzysztof Dziomdziora
ek na Prz
asnyskie
Bułgar z polskimi korzeniami (Ivan) i Polak (Krzysiek) z węgierskimi korzeniami. Spotkali się na studiach socjologicznych w Warszawie. Razem kręcili krótkie filmy offowe. Ivan jest pasjonatem designu, projektantem grafiki – chłonie rzeczywistość i przetwarza jej fragmenty w piękną formę. Krzysiek uwielbia historię, każda treść ma dla niego nieskończoną ilość znaczeń. Nawet jeśli ich nie ma. Jako reżyserzy zadebiutowali wspólnie filmem „Wszystko płynie”. Kameralny, pozbawiony dialogów – za to wzbogacony świetną ścieżką dźwiękową (m.in.: Kyst, Paula i Karol, Mitch & Mitch czy Adam Repucha) – nakręcony aparatami cyfrowymi film opowiada o samotnej podróży Wisłą, będącej ucieczką głównego bohatera przed wielkomiejskimi problemami.
j
Zola J
Julia Marcell
esus
Marzenia / pr oroctwa / rel acje
Mały Pikuś
Nie za obszerny ten nasz kwietn iowy pogłos, to W końcu w imp fakt. Grunt, że tr rezach i tak najle eściwy. psze jest to, cze go się nie pamię ta
Tekst: Kropińs ki, Peresada, Ro zwadowski, Sa Foto: Padlewska rama, Seremak, , Sarama Wiechnik
Jeszcze pod koniec marca załapaliśmy się na koncert Julii Marcell. Jej styl to kreatywność, świeżość i freakowatość Björk, wzmocnione potężnymi garami, drewnianym basem, skrzypcami i cymbałkami. Zjawiskowe wydarzenie i szaleństwo pod sceną. PS Brawa dla organizatorów Urban Garden – w końcu porządne nagłośnienie i oświetlenie. Marzec zakończyliśmy w Fabryce Trzciny na koncercie
Portico Quartet. Na występ kwartetu czekaliśmy
w dość ekskluzywnej atmosferze (w barze częściej serwowano drinki niż piwo), obserwując rozstawione już, potężne instrumentarium. Czterech młodych muzyków pojawiło się na scenie punktualnie, by zrewidować
sceptyczne opinie na temat nowoczesnego jazzu. Zabójczo perfekcyjne sekwencje perkusyjne,
zbliżające muzykę kwartetu do mrocznego dubstepu spod znaku Buriala, uzupełnione zostały saksofonowymi plamami. W efekcie powstał satysfakcjonujący mariaż muzycznego konkretu z czystym, eterycznym pięknem. Jeśli ktoś jeszcze myśli, że jazz to wyłącznie muzyka dla zasuszonych panów w burych marynarkach, to pora zapoznać się z twórczością Portico Quartet.
ze starego klipu new romantic. Statyczni, przyodziani w skóry panowie oraz maleńka, ledwie widoczna zza tłumu dziewczynka. Od początku było wiadomo, że będzie lepiej niż w Soho Factory kilka miesięcy wcześniej. W końcu nagłośnieniowiec Hydrozagadki jest znany z tego, że nawet z tak specyficznego miejsca wyciąga 120%. Nagle okazało się, że Nika świetnie śpiewa i nie ma najmniejszych problemów nawet z najtrudniejszymi partiami. Industrialne otoczenie i fenomenalny zespół zrobiły resztę. Koncert był bardzo dobry – przez pierwszych kilka utworów… Potem niestety stało się to, czego obawialiśmy się najbardziej. Tego typu muzyka najlepiej sprawdza się słuchana z płyt – na słuchawkach w metrze albo wieczorami w domu. W wersji live staje się po prostu nudna. Mimo że dobrze znamy większość repertuaru, trudno było nam wyróżnić jakieś highlighty. Ale za taki uznać można po prostu osobowość tej niesamowitej dziewczyny, która z gracją zawstydzonej uczennicy dzielnie pozowała do pokoncertowych zdjęć. Czasem nie ma sensu szukać dziury w całym.
Tego samego wieczoru zaliczyliśmy też koncert L.Stadt. Formacja kończyła w Warszawie dość intensywną trasę, żeby kilka dni później rozpocząć kolejną. Biorąc to pod uwagę, nie dziwi świetna forma muzyków. Jeden z najlepszych polskich zespołów dał świetny, energetyczny koncert, podczas którego uraczył nas też kilkoma kawałkami z nowej, planowanej na początek czerwca płyty, będącej zbiorem coverów klasyków country.
W połowie miesiąca w 1500 m² do Wynajęcia pojawialiśmy się dzień po dniu. Najpierw, aby usłyszeć set najlepszego (wg Resident Advisor) didżeja na świecie – Jamiego Jonesa. I choć przeważnie tego typu rankingi nie mają większego sensu, Jamie potwierdził, że jest w ścisłej czołówce światowego house’u. Mieszanka jego własnych tracków, deephouse’owych bangerów i kawałków stricte future’owych producentów (jak French Fries) zadziałała bezbłędnie: nikt z obecnych w sali kolumnowej nie mógł narzekać.
Główną atrakcją przedświątecznego tygodnia nie było dla nas malowanie pisanek i latanie ze szmatą, ale pierwszy klubowy koncert Zoli Jesus. Artystka i jej trzyosobowy band pojawili się na scenie niczym zespół
Następnego dnia znów zawędrowaliśmy na Solec, gdyż prosto z UK przyleciał do Polski Benga. Jedna z najważniejszych postaci w historii dubstepu zagrała... tragicznie. Gdyby Brytyjczyk poprzestał
amy podczas Pokaz Nuno G Poland ee Fashion W k
na swoich utworach, czasami dorzucając do nich jakiś track Skreama, w połączeniu z nawijaniem MC Youngmana, byłby to występ genialny. Niestety dobrego, starego bengowego dubstepu dostaliśmy jakieś 10%. W większości przeważały fatalne wiertarkowe brzmienia, a szczytem wszystkiego był moment, w którym Benga zagrał... Skrillexa. Nie zgadzamy się oczywiście z prognozowaną wszem wobec śmiercią dubstepu. Gust tłumów jest tak samo zły jak zawsze, a niektórzy artyści po prostu się do niego naginają. W połowie kwietnia spełniły się koncertowe marzenia części naszej redakcji. Stolicę odwiedził berliński zespół The Blue Angel Lounge. Pomazańcy Brian Jonestown Massacre udowodnili, że niemiecki rock to nie tylko gwiazdki jednego sezonu, gotyk i marszowe nudy Rammsteina. Ponadgodzinny koncert okazał się podróżą
przez całą historię psychodelicznego gitarowego grania. Od Velvet Underground, przez hipisowskie
kwaśne odpływy, po shoegaze’owe przestrzenie sprzed dwóch dekad. Kolorowe ściany klubu przy Koszykowej chyba nigdy nie przeżyły tak intensywnej dawki mroku. Spacer po piekle z niemieckimi aniołami ciemności był równie przyjemny, co przedkoncertowe zawody w graniu na kosmicznym flipperze. Niby nic wielkiego, ale jak cudownie po takiej rozgrzewce wyruszyło się na sobotni clubbing, wciąż czując w głowie szum wzmacniaczy!
Na koniec coś spoza warszawskiego podwórka. Łódź za sprawą Fashion Week Poland po raz szósty przyciągnęła projektantów, dziennikarzy i wszelkiej maści fashionistów. Był więc chłopiec w kostiumie z taśmy magnetofonowej, był pan w czerwonej koronce na twarzy i pasujących rajstopach. Byliśmy tam też my. Byliśmy i patrzyliśmy. Jeśli chodzi o stronę organizacyjną, to poza jednorazowym godzinnym opóźnieniem nie bardzo mamy się do czego przyczepić. Trochę inaczej rzecz się ma z kwestiami merytorycznymi. Prezentowane w Alei Projektantów kolekcje były mocno zachowawcze, żeby nie powiedzieć nudne. Najbardziej spodobały nam się pokazy Nennuko (ach, gdyby wszyscy polscy mężczyźni tak się ubierali!), Jarosława Juźwina i Nuno Gamy. W przypadku kolekcji Portugalczyka chodzi jednak nie tyle o ubrania, ile o czekoladowe wąsy, które nosili modele. Mała rzecz, a cieszy. Dystans i poczucie humoru zawsze w cenie! W części offowej brylował Maldoror i jego performance-pokaz nowej kolekcji, którą, jak stwierdził jeden z członków redakcji, można by opisać zdaniem: ONR vs. tybetańscy mnisi. A jeśli chodzi o aftery, większość gości kierowała się do Małego Pikusia, ale to, co tam się działo, najlepiej pozostawić w tajemnicy...
tivist.pl KA warszawa ea.com szawa@ak ada@valk JA MIEJS ski | war arszawa a | kperes ad REDAKCum Bartosz Badow es 01-747 W er a 15/17 | acper P
awa z s r a w maj /
sk ącY K kalendari t ul. Elblą prowadz Aktivis redaktor korespondencji adres do
) Cyryl (croz Rafał (rar)
dek) Kuba (wło
Julia (jul)
b) Bartosz (b
Filip (fika)
atad) Mateusz (m
Ola (oz)
p) Kacper (k
W maju redaktor Kacper Peresada poleca
Foster the People
11.05
The Rasmus w Stodole Pójdę, nahejtuję i wyjdę.
12.05
Karenn w 1500 m² Blawan i Pariah. Nawet nie będę tłumaczył dlaczego.
02.06
Gerry Read w klubie 55 To już w czerwcu, ale genialny producent i miażdżący booking.
Pompujemy, pompujemy!
Ci, którzy ponad rok temu zachwycali się świetną EP-ką Foster the People, teraz z pewnością zacierają ręce z triumfalnym uśmiechem. Amerykańskie trio od 12 miesięcy rządzi i dzieli w kategorii tanecznego indie, przypominając nam czasy, kiedy na imprezach liczyły się melodia i dobra zabawa. Debiutancki album grupy naładowany jest przebojami niczym porządny sernik rodzynkami i chyba każdy, kto choć trochę interesuje się muzyką, słyszał „Pumped Up Kicks” czy kultowy „Houdini”. Teraz grupa dociera do Polski, udowadniając, że pod względem imprez coraz bliżej nam do Zachodu. Sam koncert już zdążył zapisać się w nadwiślańskich annałach klubowych, bo chyba po raz pierwszy w historii zainteresowanie jest tak wielkie, że grupa będzie musiała zagrać dwa razy w ciągu jednego wieczoru. Co to jednak dla specjalistów od testowania wydolności? Kto nie skacze, ten… [mk]
Pariah
Blawan
08.05
Palladium ul. Złota 9 start: 20.00 i 22.30 wstęp: 110 PLN www.goahead.pl Planningtorock
Rock you like a hurricane
Berlin w ostatnich latach dał światu więcej obiecującej muzyki niż niejedno brytyjskie miasto w przeszłości. Odwiedzająca nas po raz pierwszy Planningtorock to kolejna artystka, która w niemieckich kręgach zasłynęła nie tylko dzięki swoim kompozycjom. Janine Rostron w swojej twórczości łączy hip-hop, elektronikę i glam, a jej koncerty to efektowny show pełen kolorowych strojów i teatralnych performance’ów. Wokalistka ma na koncie dwa albumy i zdążyła się już zaprzyjaźnić z kultowymi Szwedami z The Knife. Znajomość zaowocowała nie tylko wspólnymi występami, lecz także nagraniami. Jeśli bliskie są wam artystyczne odjazdy w stylu Fever Ray, to koncerty Planningotorock są must see tej wiosny! [mk]
Foto: Goody Green
20.05
Proxima ul. Żwirki i Wigury 99a start: 20.00 wstęp: 59-69 PLN
Dubste... chno
Podczas gdy pozbawiony basowej podściółki dubstep robi furorę na parkietach całego świata, miłośnicy głębokich tonów coraz bardziej dystansują się od gatunkowych etykiet. Nie chcąc dezerterować z klubów, większość z nich zmierza w stronę podszytych niskimi częstotliwościami techniczno-house’owych struktur. Taką właśnie drogę wybrali współpracujący ze sobą od jakiegoś czasu Pariah i Blawan. Założyciele projektu Karenn, w przeciwieństwie do rozlubowanego w ravie Scuby, przeczesują bardziej dubowe rejony industrialnych brzmień, łącząc moc z przestrzennymi dźwiękami. Klubowy puls nie przeszkadza jednak obu Brytyjczykom zapędzać się na bardziej eksperymentalne terytoria. Dlatego jest spore prawdopodobieństwo, że podczas kolejnej edycji Music of the Future obok basowych dubplate’ów usłyszymy Throbbing Gristle albo Sunn 0))). Na pewno będziecie natomiast mogli sprawdzić, co zagrają supportujący angoli Apomallari, Bshosa, Deam, MCQ, Głębokie Pasmo, MKO, h108 i gospodarze wieczoru, duet Mustnotsleep.[fika]
18.05
1500 m² do wynajęcia ul. Solec 18 start: 22.00 – wstęp: 20-25 PLN
miasto nocą UWAGA, UWAGA!
Zgłoszenia imprez do kalendarium do 15 dnia miesiąca! Zgłoszenia przyjmujemy na adres: warszawa@aktivist.pl patronaty
Patrick΄s Irish Pub Back Up start: 21.00 wstęp wolny Progresja Otwarty wtorek Pearly Gates start: 19.00 wstęp: 7 PLN Underground Music Cafe Moondeck & Yoora start: 20.00 wstęp wolny
01.05 Wtorek
02.05 Środa
Analog Klub Analog Jam Session start: 21.00 wstęp wolny Chwila Klub Jam session start: 20.00 wstęp wolny Harenda Blues Session start: 20.00 wstęp wolny Hybrydy Play for You start: 21.00 wstęp: 7 PLN In Decks Music Club Czarny wtorek w In Decksie DJ Bary start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Muzyka lat 80., 90. i 00. start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Zjazd studencki DJ Marek start: 21.00 wstęp wolny Pardon, To Tu Tomasz Dąbrowski & Tyshawn Sorey start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN
Analog Klub Baba gra! Dziewczyny za stery start: 21.00 wstęp wolny Dekada Music Cookies DJ MCDa start: 21.00 wstęp: 10 PLN Harenda Rock Night start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Hybrydy Single Party DJ Arqsh start: 21.00 wstęp: 10 PLN Klinika Chillout start: 19.00 wstęp wolny Klub 55 Warsaw Jam Se55ion start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Hip-hop, r’n’b start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Muzyka pokoleń – lata 70., 80. i 90. DJ Mirro start: 21.00, wstęp wolny
Luzztro 2 Night Sound Rebellion Root Shot Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Mandala Mandala Jazz Jam Session start: 20.00 wstęp: 5 PLN Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick's Irish Pub MC Gyver Band start: 21.00 wstęp wolny Progresja Headbangers Tour 2012 Sceptic / Sammath Naur Banisher / Redemptor / Neyra start: 18.30 wstęp: 20-25 PLN The Eve Środa grzechu warta DJ Milord start: 21.00 Underground Music Cafe Czarna lista Paweł Bobrowski S.I. DJ start: 22.00 wstęp wolny Warszawa Powiśle Uratujmy afrobeat w Warszawie start: 20.00 wstęp wolny
03.05 Czwartek Analog Klub Street Stylin' B-boy Party by Univercity start: 22.00 wstęp wolny Dekada Ladies Night DJ Coki Teno start: 21.00 wstęp: 10 PLN
Tindersticks
Głosy w głowie
Zastanawialiście się kiedyś, ilu wokalistów ma naprawdę niepowtarzalny wokal? Taki, którego nie można pomylić z żadnym innym? Phil Collins, Mick Jagger, Mark Lanegan… do listy „tych największych” śmiało można dopisać Stuarta A. Staplesa z zespołu Tindersticks. Jego ciepły baryton na tle melancholijnych kompozycji potrafi zarówno przyprawić o dreszcze, jak i wywołać głęboką depresję. Brytyjczycy zawsze stronili od radosnych dźwięków, za to z masochistycznym upodobaniem eksplorują mroczne zakamarki ludzkiej duszy. I robią to z powodzeniem od ponad 20 lat! W lutym tego roku Tindersticks wydali dziewiąty już album studyjny i udowodnili, że są w świetnej formie. Trasa promująca krążek nie ominie Polski, zamiast więc dołować się przy dźwiękach „Medicine” i „Chocolate” z butelką wina w ręku warto sprawdzić, jak te utwory brzmią na żywo. Jako support wystąpi francuski muzyk Thomas Belhom, który niejednokrotnie współpracował z Tindersticks. [mp]
09.05
Palladium ul. Złota 9 start: 20.00 wstęp: 125-155 PLN www.palladium.art.pl
Gdybym był bezdomnym
„Like a Hobo” to tytuł singla promującego drugi album Charliego Winstona, dzięki któremu artysta zyskał rozgłos. Utwór przez długi czas okupował pierwsze miejsca list przebojów na całym świecie. Po wydaniu ostatniej płyty Winston zdecydował się przenieść do Kalifornii i wszystko wskazuje na to, że po zmianie deszczowej Anglii na słoneczne Cali muzyka Brytyjczyka nabrała rumieńców. Jego wizerunek niedbałego hulaki idealnie wpisuje się w kulturę amerykańskiego filmu drogi. Na żywo tekściarz, wokalista i gitarzysta występuje ze swoim zespołem Oxymorons, z którym tworzy niezapomniane widowisko łączące najbrudniejszy blues z pięknymi melodyjnymi brzmieniami harmonijki. Nie przegapcie! [kp]
09.05
Charlie Winston Hybrydy Twister Night start: 21.00 wstęp: 7-10 PLN In Decks Music Club Ska Dyktator & Friends start: 20.00 wstęp wolny Klinika Święto piwa start: 19.00 wstęp: 15-20 PLN Klub 55 Dancehall Masakrah 27 Pablo Junior Stress Drivah + goście start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Muzyka karaibska start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Disco Night DJ Yaro start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Majówka chillówka Headz Elements MesBrutah RSP start: 19.30 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Gang Bang start: 21.00 wstęp wolny The Eve Feminist Night – noc kobiecych rytmów DJ Sin start: 21.00 Underground Music Cafe Energetic Freestyle DJ Black Sugar start: 22.00 wstęp wolny
04.05 Piątek Analog Klub Discotize with Risky & Dook start: 22.00 wstęp wolny Czysta Ojczysta DJ Tomy Lee Joints start: 20.00 wstęp wolny Dekada Weekend DJ Jay Rogers start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Fonobar Wielka majówka warszawska wstęp: 10 PLN
Stodoła ul. Batorego 10 start: 21.00 wstęp: 90-100 PLN Goryl we mgle Feel Good Music! feat. DJ Sam start: 20.00 wstęp wolny Hunters Club Disco Cock Party Deev M / vocal live act start: 21.00 Hybrydy Opcja Złota 7 start: 21.00 wstęp: 12-20 PLN In Decks Music Club Disco Massacre 2000 Dirty DJs start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klinika Back to the Past DJ Gris start: 21.00 Klub 55 Piątki w Piątkach start: 22.00 wstęp: 10 PLN Klub Park Pop/dance start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Taneczny weekend DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Majówka chillówka Jukebox Saints Veritas65 Nikolajlaj start: 21.00 Opera Club Groove Me Baby Step by Step Dominik Chmurski (skrzypce) start: 21.00 Panorama Bar & Lounge DJ Herc Maciej Starnawski start: 21.30 Patrick’s Irish Pub 15 Black Mills start: 21.00 wstęp wolny Proxima Black or White DJ Twiggy start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Syreni Śpiew Syreny i instrumenty start: 22.00 wstęp: 20 PLN The Eve From Disco to Disco start: 21.00 Underground Music Cafe Disco Nights DJ cheVee start: 22.00 wstęp: 15 PLN
Urban Garden All U Can Drink DJ Steez / DJ Tuniziano start: 22.00 wstęp: 19-39 PLN Warszawa Powiśle Majówka z Club Collab start: 18.00 wstęp wolny
05.05 Sobota Analog Klub Brainwash (3polis) start: 22.00 wstęp wolny Blue Cactus & Iguana Lounge Primavera! El Circo Loco Ed Szynszyl Sebastian Korsak start: 21.00 Czysta Ojczysta Majowy piknik z panami z Twardej start: 12.00 Dekada Happy Warsaw DJ Chris Dts start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN Fonobar Wielka majówka warszawska wstęp: 10 PLN Goryl we mgle Gorillaz Go Hard! feat. DJ Chill start: 20.00 wstęp wolny Harenda Hot Saturdays start: 22.00 wstęp: 15 PLN Hunters Club Jamp! G Party feat. Andy Mile Andy Mile Bart B start: 21.00 Hybrydy Hybryday start: 21.00 wstęp: 12-22 PLN In Decks Music Club Jasna liryka Rastamaniek & FotozMuz start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klinika I Love 80s & 90s start: 21.00 wstęp wolny Klub 55 Playtime – Qb B-day Mono Loka / Essence 600sto900 / Rado Bogash Muchacho / Personel start: 22.00 wstęp: 10 PLN Klub Park Pop/dance start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN
Lemon Club Taneczny weekend DJ Yaro start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Majówka chillówka: Eufonia DJ Sonus start: 21.00 wstęp wolny Opera Club House Delicious DJ Sunny Włodzimierz Antoniw (klarnet) start: 21.00 Panorama Bar & Lounge DJ Robert Kobryn start: 21.30 Patrick's Irish Pub Knockout start: 21.00 wstęp wolny Proxima College Party start: 21.00 Regeneracja Soul Service DJ Burn Reynolds start: 21.00 wstęp wolny Syreni Śpiew Boska dekadencja start: 22.00 wstęp: 20 PLN The Eve Classic Energy DJ Yoora start: 21.00 U Artystów Justin Iloveu vs. Maison Noire start: 21.00 wstęp: 10 PLN
Underground Music Cafe Blackground Beat DJ Paweł Bobrowski start: 22.00 wstęp: 20 PLN Urban Garden Bob One & Bas Tajpan Zarys Zdarzeń Poziom 02 start: 19.30 wstęp: 25-35 PLN Warszawa Powiśle Majówka z Club Collab start: 18.00 wstęp wolny
The Lemonheads
Cytrynowy zawrót głowy
Reaktywacja The Lemonheads w 2005 r. była bardzo miłą niespodzianką dla fanów alternatywnego rocka. Wprawdzie ta amerykańska formacja nigdy na dobre nie przebiła się do mainstreamu, ale przez ponad 20 lat działalności (z przerwami) zyskała liczne grono wiernych fanów. Z klasycznego składu powrócił tylko wokalista i gitarzysta Evan Dando, ale wiadomo, że to właśnie on rozdawał w grupie karty, a ciągłe personalne przetasowania są jej znakiem firmowym. Najbardziej znana płyta The Lemonheads to „It’s a Shame About Ray” – dzieło niemal popowe, dzięki któremu dotarli do szerszej grupy odbiorców i stali się medialną gwiazdą. Album ukazał się dwie dekady temu i podczas obecnej trasy zespół postanowił uczcić ten fakt, wykonując go na koncertach w całości. Niezły prezent dla polskich fanów, którzy do tej pory nie mieli okazji zobaczyć Evana i spółki w naszym kraju. [matad]
06.05 Niedziela Fonobar Wielka majówka warszawska wstęp: 10 PLN In Decks Music Club Steel Habit Hold Your Innards Wanderer start: 19.30 wstęp wolny Klub Park Hardzone Hard rock/metal start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Lemon Club Weekendowe poprawiny DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Dixi Duet start: 21.00 wstęp wolny U Artystów Bez cenzury – Stand Up Comedy start: 20.00 wstęp: 25 PLN
09.05
Hydrozagadka ul. 11 Listopada 22 start: 20.00 – wstęp: 49-59 PLN www.go-ahead.pl
Underground Music Cafe Celebrate Another Special Weekend DJ Yoora / DJ Sin start: 22.00 wstęp wolny Warszawa Powiśle Majówka z Club Collab start: 18.00 wstęp wolny
07.05 Poniedziałek Filharmonia Narodowa Loteria na mężów Karol Szymanowski start: 19.00 Hybrydy Warsaw Blues Night Roman Puchowski / Sean Carney Omar Coleman start: 19.00, wstęp: 25-40 PLN
In Decks Music Club British Monday in Indecks DJ Hammer Kingdom start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Najlepsza klubowa muzyka start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Magic Music Monday – muzyka trzech dekad DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge DJ Didi start: 21.00 Patrick's Irish Pub Bolo, dobry kolo start: 21.00, wstęp wolny
Underground Music Cafe Laboratorium muzyczne DJ Sunny start: 22.00 wstęp wolny
08.05 Wtorek Analog Klub Analog Jam Session start: 21.00 wstęp wolny Chwila Klub Jam session start: 20.00 wstęp wolny Hard Rock Cafe Pepsi Rocks Battlefield 2012 (etap 1.) – Space Buzz vs. Paradoks Funk support: None start: 21.00, wstęp wolny
Harenda Blues Session start: 20.30 wstęp wolny Hybrydy Play for You start: 21.00 wstęp: 7 PLN In Decks Music Club Czarny wtorek w In Decksie DJ Bary start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Muzyka lat 80., 90. i 00. start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Zjazd studencki DJ Bierny start: 21.00, wstęp wolny
miasto nocą Palladium Foster the People start: 20.00, 22.40 wstęp: 110-120 PLN Patrick’s Irish Pub Back up start: 21.00 wstęp wolny PraCoVnia Art-Club Rafał „Ruffus” Libner start: 20.00 wstęp: 10 PLN Syreni Śpiew Syrenie duety start: 20.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Moondeck & Yoora start: 20.00 wstęp wolny
09.05 Środa Analog Klub Baba gra! Dziewczyny za stery start: 21.00 wstęp wolny Chwila Klub Festiwal Zrób Głośniej start: 18.00 wstęp wolny Dekada Music Cookies DJ Amarante start: 21.00 Harenda Rock Night start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Hybrydy Single Party DJ Arqsh start: 21.00 wstęp: 10 PLN Hydrozagadka The Lemonheads start: 20.00 wstęp: 49-59 PLN In Decks Music Club Warsaw Hardcore Punk Attack vol. 2 – Release Party start: 20.00 wstęp wolny Klinika Chillout start: 19.00 wstęp wolny Klub 55 Warsaw Jam Se55ion start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Hip-hop, r’n’b start: 20.00, wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Muzyka pokoleń – lata 70., 80. i 90. DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Metallica
Très.B
Multikulturowy smętny pop
15 maja do sklepów muzycznych trafi najnowszy, drugi album Très.B. Ponieważ przygotowanie drugiej płyty wielu artystom często przychodzi z trudem, fani mogą się obawiać, że casus ten dopadł również tę polsko-duńsko-holendersko-hiszpańsko-amerykańską grupę. Na szczęście w przypadku Très.B nie ma żadnego ryzyka – krążek jest świetny, o czym zresztą możecie przeczytać w Mushupie. Jeśli jednak nam nie wierzycie, to o formie tria możecie się przekonać pięć dni przed oficjalną premierą wydawnictwa. 10 maja zespół wystąpi w Śnie Pszczoły i na pewno oprócz znanych tracków, takich jak „Ola” czy „Orange Apple”, usłyszycie nowe kompozycje. [kp]
10.05
Sen Pszczoły ul. Inżynierska 3 start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN
Luzztro 2 Night Sound Rebellion Root Shot Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Mandala Mandala Jazz Jam Session start: 20.00 wstęp: 5 PLN na terenie Warszawy Festiwal Transeuropa wstęp wolny Palladium Tindersticks start: 20.00 wstęp: 125-155 PLN Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick’s Irish Pub MC Gyver Band start: 21.00 wstęp wolny Stodoła Charlie Winston start: 21.00 wstęp: 90-110 PLN Syreni Śpiew Pink Freud start: 21.00 wstęp: 30 PLN The Eve Środa grzechu warta with Tynetzki & Novatzki Entertainment DJ Sunny start: 21.00 Underground Music Cafe Czarna lista Paweł Bobrowski S.I. DJ start: 22.00 wstęp wolny
Warszawa Powiśle Uratujmy afrobeat w Warszawie start: 20.00 wstęp wolny Znajomi Znajomych Pornodogs start: 19.00
10.05 Czwartek Analog Klub Street Stylin' B-boy Party by Univercity start: 22.00 wstęp wolny Chwila Klub Paweł Olejniczak vs. Charlie Chaplin – muzyka live do filmu start: 20.00 wstęp wolny Dekada Ladies Night DJ Praktyczna Pani start: 21.00 Hybrydy Twister Night start: 21.00 wstęp: 7-10 PLN In Decks Music Club Ska Dyktator i zespół Mipasi start: 20.00 wstęp: 5 PLN Klinika Święto piwa start: 19.00 wstęp: 15-20 PLN Klub 55 Dancehall Masakrah 27 Pablo Junior Stress Drivah + goście start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Muzyka karaibska start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN
Lemon Club Disco Night DJ Rathek start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Headz Elements Mes Brutah RSP start: 19.30 wstęp wolny Lotnisko Bemowo Sonisphere Festival Gojira / Machine Head / Acid Drinkers / Metallica / Luxtorpeda Hunter / Black Label Society wejście na teren lotniska: 15.00 wstęp: 209-748 PLN na terenie Warszawy Festiwal Transeuropa wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Kompania start: 21.00 wstęp wolny PraCoVnia Art-Club Śnieżynki-Cytrynki SKA start: 20.00 wstęp: 10 PLN Sen Pszczoły Très.B start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN Stodoła Manzarek – Rogers Band start: 20.00 wstęp: 110 PLN Syreni Śpiew Patefony i ludzie Rafał Bryndal set start: 20.00 wstęp wolny
W czarnych barwach
Bemowo (a razem z nim połowa miasta) zatrzęsie się w posadach już po raz trzeci. Tym razem za sprawą Metalliki, która odegra w całości swój ikoniczny „Black Album”. Ciesząca się niesłabnącą popularnością ekipa Jamesa Hetfielda ku uciesze tysięcy fanów po raz kolejny potwierdzi swój status. Gościem specjalnym wydarzenia będzie formacja Machine Head, która w zeszłym roku powróciła w bardzo dobrym stylu za sprawą albumu „Unto the Locust”. Na płytę lotniska zawitają też dowodzone przez Zakka Wylde’a Black Label Society oraz francuska Gojira. Ojczyznę reprezentować będą Acid Drinkers, Hunter oraz Luxtorpeda. Wypastujcie glany, przygotujcie pieszczochy. [croz]
10.05
Lotnisko Bemowo
start: 15.00 wstęp: 209-748 PLN
www.pl.sonisphere.eu
miasto nocą The Eve Feminist Night – noc kobiecych rytmów DJ Yaro start: 21.00 U Artystów Tasty Dancin start: 20.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Energetic Freestyle DJ Black Sugar start: 22.00 wstęp wolny Urban Garden Future Folk start: 20.00 wstęp: 20 PLN Warszawa Powiśle Envee & Friends start: 20.00 wstęp wolny
11.05 Piątek Absurd228 Muzyczne piątki As Sung by Billie Holiday start: 20.00 wstęp wolny Analog Klub Ballettimes Party Prism / The K&K Crew / Alex Saineer / TenBogen / Apostle Pete / Laszowski start: 22.00 wstęp: 5 PLN Balsam DJ Gris start: 20.00 Capitol Różowa lista start: 22.00 wstęp: 10 PLN Chwila Klub Maqama start: 20.00 wstęp: 10 PLN Czysta Ojczysta DJ Spike start: 20.00 Dekada Weekend start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Goryl we mgle Absolutly Black by DJ Sam start: 22.00 wstęp wolny A-Trak
Hemisphere Bar & Eatery Noce jazzowe Zbigniew Namysłowski Bednarska Big Ensemble start: 20.30 wstęp: 15-30 PLN Hunters Club Disco Cock Party Deev M / vocal live act start: 21.00 Hybrydy Opcja Zło1ta 7 start: 21.00 wstęp: 12-20 PLN In Decks Music Club Disco Massacre 2000 Dirty DJs start: 21.00 wstęp: 5 PLN Jedyne Wyjście Głębokie Pasmo Jan Piotr Szatan / Essence Hadrian & Guests start: 22.00 wstęp: 10 PLN Klinika Miszmasz Party – muzyczna wariacja bez ograniczeń DJ Smuff start: 21.00 wstęp wolny Klub 55 Jasna Liryka start: 20.00 wstęp: 10 PLN Piątki w Piątkach start: 22.00 wstęp: 10 PLN Klub Park Muzyka pop/dance start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Klub Mechanik Rooster start: 20.00 Lemon Club Taneczny weekend DJ Mirro start: 21.00. wstęp wolny Lorelei Friday Funk Radio Show WtymSęk i Cez start: 21.00 wstęp wolny miasto cypel A-Trak / Jedynak + J-son OttO / Twin Prix start: 22.00
Wyższy poziom
Czego można się spodziewać po muzycznej kolaboracji Raya Manzarka, założyciela legendarnych The Doors, z Royem Rogersem, fenomenalnym gitarzystą bluesowym? Dla Manzarek-Rogers Band nie istnieją żadne stylistyczne ograniczenia. Panowie nie tylko tworzą muzykę z pogranicza doorsowskiej psychodeliki i bluesowego feelingu, lecz także odważnie sięgają po takie style jak jazz, fusion, funky czy new wave. Całość brzmi świetnie i zaskakująco świeżo (jak na muzyków o takim stażu). Nie ukrywam, że miło usłyszeć Manzarka w innym projekcie niż wątpliwe reaktywacje The Doors… Od momentu podjęcia współpracy w 2008 r. panowie nagrali wspólnie dwa albumy. Wizyta w Warszawie związana będzie z promocją płyty „Translucent Blues”, na której zagrali także Steve Evans (bas), Kevin Hayes (bębny) i fantastyczny George Brooks (saksofon tenorowy), znany z zespołu Johna McLaughlina. [matad]
10.05 Stodoła
ul. Batorego 10 start: 20.00 – wstęp: 110 PLN
Ray Manzarek
www.stodola.pl
na terenie Warszawy Festiwal Transeuropa wstęp wolny Opera Club Music Make Us Lose Control DJ Monky / Marcin Kania (saksofon) start: 21.00 Panorama Bar & Lounge DJ Herc / Grzesiek Rytka Sax start: 21.30 Patrick's Irish Pub Knockout start: 21.00 wstęp wolny Progresja Dianoya „Lidocaine” Release Party DispersE start: 19.00 wstęp: 20 PLN Proxima Black or White DJ Twiggy start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Regeneracja Otwarcie ogródka Panowie z Twardej start: 21.00 Stodoła The Rasmus start: 20.00 wstęp: 79-89 PLN
Syreni Śpiew Syreny i instrumenty start: 22.00, wstęp: 20 PLN The Eve Urban Disco – Music & Videolivemix DJ/VJ Winger start: 21.00 U Artystów Deepwater Disco start: 21.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Disco Nights DJ cheVee start: 22.00 wstęp: 15 PLN Uniwersytet Warszawski jUWenalia 2012 Myslovitz Łąki Łan Kamp / Łona start: 16.00 wstęp wolny Urban Garden All U Can Drink DJ Falcon start: 22.00 wstęp: 19-39 PLN Warszawa Powiśle Dziewczyny grają disco i funk Madame Tinto & Bahamagama start: 20.00 wstęp wolny
Atak
Jeśli 15-letni chłopak z Montrealu wygrywa DMC World DJ Championship, to wiadomo, że stanie się kimś wyjątkowym. Alain Macklovitch, czyli A-Trak, 11 maja pojawi się na Cyplu na jednej z najbardziej oczekiwanych imprez tego roku. Kanadyjczyk w swojej długiej karierze współpracował z takimi muzykami, jak Kanye West, Justice, Kid Cudi czy Tiga. W 2009 r. został zaproszony do przygotowania 45 odsłony „FabricLive”, a wraz z Armandem van Heldenem jako Duck Sauce stworzył numer „Barbra Streisand”, jeden z najbardziej lubianych (albo nienawidzonych, trudno jednoznacznie ocenić) klubowych utworów ostatnich lat. Występ A-Traka będzie drugą imprezą organizowaną przez Because We Can, którzy po kwietniowym gigu Tigi nie mają zamiaru zwolnić z bookingami. W napięciu czekamy na to, co w następnych miesiącach zaserwują nam BWC. Diplo? Boys Noize? Świat należy do nich. [dub]
11.05
Miasto Cypel
ul. Zaruskiego 6
start: 22.00
Willa Na Barskiej Your Mama's Friend Pysh / Marcin Czubala Resketch Adam Bekett / Kay Piotr Bejnar Tika Milano Willa Na Barskiej powraca, tym razem z imprezą promującą wytwórnię Marcina Czubali Your Mama’s Friend. Idźcie bez rodziców. start: 21.00 wstęp: 15-25 PLN
12.05 Sobota 1500 m2 do wynajęcia The Herbaliser (Full Band) start: 21.00, wstęp: 50-60 PLN Absurd228 Na początku był Absurd start: 20.00 wstęp wolny Analog Klub Myszon start: 22.00 wstęp wolny Balsam DJ Bary start: 20.00 Blue Cactus & Iguana Lounge African Faces by Etnofaza Sebasian Korasak Mamaduo Diouf start: 21.00 Cafe Kulturalna Omar Boflot start: 22.30 wstęp wolny Capitol Groove Party Technik / Lucas Lichacy Gryfoni / Super 6s start: 22.00 wstęp: 10 PLN Chwila Klub Żelazna brama start: 20.00, wstęp: 10 PLN Czysta Ojczysta Siostry kolektyw DJ-set start: 20.00 Dekada Happy Warsaw DJ Spooky Kid start: 21.00, wstęp: 20-30 PLN Goryl we mgle The Function feat. DJ Funkoff start: 20.00, wstęp wolny Harenda Hot Saturdays start: 22.00, wstęp: 15 PLN Herezja Loco Star & Envee start: 20.00 Hunters Club Lovechild Party / Jasna 1 Gay CumBack 1st Anniversary DQ D’orperformances & Jairo Yanes / Oliver M / Alessandro Londra / Bart B / El Presidente Lizzie & London GoGos start: 21.00
Hybrydy Hybryday start: 21.00 wstęp: 12-22 PLN In Decks Music Club Full Tandeta i Hrabia+ start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Jedyne Wyjście Deep We Can Piroman Live 600sto900 / Hooby Qbs / QB start: 22.00 wstęp: 10 PLN Klinika Hot Saturday Disco Night start: 21.00 wstęp wolny Klub 55 8. urodziny Muno.pl Polish Kartel / Glasse / Simon Mattson / Easy / Conradq / Lex Ricardo / Tenessee / Bartek Winczewski / Peres / Tobias Manou / Adam Bekett / Hiero after party: Popkids Vibes Optymist / Matik / In Deep We Trust start: 22.00 wstęp: 10-20 PLN Klub Park Pop/dance start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Taneczny weekend DJ Bierny start: 21.00, wstęp wolny Lorelei Tripple De DJthebad start: 21.00, wstęp wolny Mandala Zacier start: 22.00, wstęp: 10 PLN MIASTO CYPEL Brenmar / Eltron John / The Phantom / HHM / Club Collab start: 22.00 na terenie Warszawy Festiwal Transeuropa wstęp wolny Opera Club Young & Famous DJ Pasqual & DJ Maximillien A.Rec (saksofon) start: 21.00 Park Marszałka Rydza-Śmigłego 16. Piknik Naukowy Polskiego Radia i Centrum Nauki Kopernik start: 11.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge DJ Robert Kobryn Mad Mike Gitara start: 21.30 Patrick’s Irish Pub Meltrand start: 21.00, wstęp wolny
miasto nocą Proxima College Party start: 21.00 Salon Gier Dance macabre Resk / Root Shot Riakh / Nitr0 Patologic start: 21.30 wstęp: 5-10 PLN Stodoła Molesta / Eldo Parias start: 20.00 wstęp: 50-65 PLN Syreni Śpiew Syreny i instrumenty start: 22.00 wstęp: 20 PLN Teatr Konsekwentny Pin-up Princess Kasia Groniec start: 20.00 wstęp: 44 PLN The Eve The Eve Live Act DJ Energy Michał Kobojek (saksofon) start: 21.00 Underground Music Cafe Blackground Beat DJ Paweł Bobrowski start: 22.00 wstęp: 20 PLN Uniwersytet Warszawski jUWenalia 2012 Kult / Lao Che Chemia Farben Lehre start: 16.00 wstęp: 25-35 PLN Urban Garden Scena Prosto w Urban Garden Fu / Brahu / Dwa Zera start: 19.30 wstęp: 20-25 PLN Warszawa Powiśle Majówka z Loud & Clear Street Vogue start: 12.00 wstęp wolny
13.05 Niedziela Absurd228 Jarosław Wasik start: 20.00, wstęp: 10 PLN Cafe Kulturalna Doc Next @ Planete+ Doc Film Festival Video Gaga start: 22.00 wstęp wolny Cafe Roskosz Wycieczka z przewodnikiem po Ursynowie start: 12.00 wstęp wolny The Beatles Soul start: 19.00 wstęp: 10 PLN Chwila Klub Mateusz Rusin Recital start: 20.00 wstęp: 10 PLN Goryl we mgle Sławek Uniatowski start: 20.00 wstęp: 30 PLN Harenda Mój Staszewski Jacek Bończyk start: 19.00 wstęp: 30-40 PLN In Decks Music Club Thekilla, Otherside start: 19.30 wstęp wolny Klub Park Hardzone – hard rock/metal start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Lemon Club Niedzielne poprawiny DJ Majo start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Zagraj dla mnie, czyli otwarta DJ-ka start: 17.00 na terenie Warszawy Festiwal Transeuropa wstęp wolny
Patrick’s Irish Pub Zibi szanty start: 21.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Celebrate Another Special Weekend DJ Yoora / DJ Sin start: 22.00 wstęp wolny Warszawa Powiśle Majówka z Loud & Clear Street Vogue start: 12.00 wstęp wolny
Molesta
14.05 Poniedziałek Hydrozagadka The American Dollar / Spoiwo start: 21.00 wstęp: 35-40 PLN In Decks Music Club British Monday in Indecks DJ Hammer Kingdom start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Najlepsza klubowa muzyka start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Magic Music Monday – muzyka trzech dekad DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge DJ Didi start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Łysy band start: 21.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Laboratorium muzyczne DJ Sunny start: 22.00, wstęp wolny
15.05 Wtorek Analog Klub Analog Jam Session start: 21.00, wstęp wolny
Gdzie jak gdzie, ale w Polsce The Rasmus nie może narzekać na brak popularności. Nie dość, że prężnie działają fankluby grupy, to jeszcze sami muzycy niezwykle ciepło wypowiadają się o polskich słuchaczach i miło wspominają koncert, jaki dali w 2009 r. w Stodole. Finowie wprawdzie nigdy nie doczekali się większego hitu niż „In the Shadows” z 2003 r., ale regularnie nagrywają kolejne płyty i nie narzekają na brak powodzenia. Majowy występ to część trasy promującej nowy album zatytułowany po prostu „The Rasmus”, który ukazał się w połowie kwietnia. Promujący go singiel „I’m a Mess” został premierowo wykonany podczas ceremonii wyboru fińskiego reprezentanta na tegoroczny konkurs Eurowizji. Oprócz tego grupa nagrała także oficjalną piosenkę Lekkoatletycznych Mistrzostw Europy. [matad]
11.05 Stodoła
ul. Batorego 10 start: 20.00 wstęp: 79-89 PLN
www.stodola.pl
Na wieki wieków
Skład hiphopowy Parias powstał z połączenia sił trzech legendarnych warszawskich raperów: Elda, Pelsona i Włodiego. Jak dotąd panowie nagrali jeden wspólny album, ale pracują nad kolejnymi wydawnictwami. 12 maja wszyscy trzej pojawią się w Stodole na koncercie, z którego zostanie przygotowane DVD, a wy, jeśli się postaracie, będziecie później mogli zobaczyć swoje uradowane twarze na ekranie telewizora. Jednak występ dream teamu to nie wszystko. Do Pelego i Włodiego dołączy później Vienio (wystąpią jako Molesta Ewenement), a Eldo wykona swój solowy materiał. Oprócz nich pojawi się też skład Most Broken Crew, który przygotuje specjalny pokaz b-boyingu. A przed koncertem i po nim swoje sety zaserwują Daniel Drumz, DJ Def i DJ B. [kp]
12.05 Stodoła
ul. Batorego 10 start: 20.00 – wstęp: 50-65 PLN
Chwila Klub Jam session start: 20.00 wstęp wolny Filharmonia Narodowa Koncert kameralny Alexander Ghindin Boris Berezovsky start: 19.00 wstęp: 50-90 PLN Hard Rock Cafe Pepsi Rocks! presents Kuśka Brothers support: Burnin’ Hearts start: 21.00 wstęp: 12-20 PLN Harenda Blues Session start: 20.00 wstęp wolny Hybrydy Play for You start: 21.00 wstęp: 7 PLN In Decks Music Club Czarny wtorek w in Decksie DJ Bary start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Muzyka lat 80., 90. i 00. start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Zjazd studencki DJ Marek start: 21.00 wstęp wolny Patric’s Irish Pub Back Up start: 21.00 wstęp wolny Progresja Otwarty wtorek Hellhaim / Otherside / Thekilla start: 19.00 wstęp: 7 PLN Proxima Tides from Nebula / Letters from Silence / Nao / Obscure Sphinx start: 19.00, wstęp: 30-35 PLN Spółdzielnia CDQ The Ex – live start: 21.00, wstęp: 50-60 PLN
Syreni Śpiew Śpiewające syreny start: 21.00 wstęp: 40-50 PLN Underground Music Cafe Moondeck & Yoora start: 20.00 wstęp wolny
16.05 Środa Analog Klub Baba gra! Dziewczyny za stery start: 21.00 wstęp wolny Cafe Kulturalna Pictorial Candi start: 22.30 wstęp wolny Dekada Music Cookies DJ Ivona start: 21.00 Goryl we mgle Mika Urbaniak start: 20.00 wstęp: 30 PLN Harenda Rock Night start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Hybrydy Single Party DJ Arqsh start: 21.00 wstęp: 10 PLN In Decks Music Club Warsaw Hardcore Punk Attack vol. 2 – Release Party start: 20.00 wstęp wolny Klinika Chillout start: 19.00 wstęp wolny Klub 55 Warsaw Jam Se55ion start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Hip-hop, r’n’b start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN
Lemon Club Muzyka pokoleń – lata 70., 80. i 90. DJ Yura start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Luzztro 2 Night Sound Rebellion / Root Shot Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Mandala Mandala Jazz Jam Session start: 20.00 wstęp: 5 PLN Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Meltrand start: 21.00 wstęp wolny Progresja Requiem for the Indifferent Tour start: 20.00 wstęp: 100-110 PLN Proxima Lm.C Live Tour start: 20.00 wstęp: 95-110 PLN The Eve Środa grzechu warta DJ Icebear start: 21.00 Underground Music Cafe Czarna lista Paweł Bobrowski / S.I. DJ start: 22.00 wstęp wolny Warszawa Powiśle Uratujmy afrobeat w Warszawie start: 20.00 wstęp wolny
17.05 Czwartek Analog Klub Street Stylin' B-boy Party by Univercity start: 22.00 wstęp wolny
miasto nocą
REKLAMA
Już 12 maja na DiscoGirls w Hulakula wystąpi najpopularniejsza ukraińska didżejka, zdobywczyni tytułu „World Sexiest DJane” – Juicy M! W ciągu ostatnich czterech lat wystąpiła na ponad 300 imprezach w ponad 30 krajach, a w 2010 r. zdobyła nagrodę „Best Djane of the Year” podczas ProDJ Awards. Imprezy z jej udziałem to znacznie więcej niż muzyka.
The American Dollar
Dollar is all I need
Mimo że post rock jest gatunkiem z podziemia, to może się pochwalić jedną z najprężniej działających scen muzycznych. Nowych wydawnictw jest tak dużo, że przeciętnemu słuchaczowi trudno znaleźć formacje, które mają to coś, które są w stanie stanąć obok takich tuzów, jak GY!BE czy The Silver Mt. Zion, i nie bać się porównań. Za taki band można bez wątpienia uznać The American Dollar, który między 13 a 15 maja zagra w Polsce trzy koncerty. Muzyka tego duetu, jednego z najciekawszych przedstawicieli młodego inteligentnego rocka, to przestrzenne brzmienia, zaprogramowana perkusja, żywy bas oraz dźwięki gitar, a nawet organów. Nie można przegapić takiej okazji. [kp]
Juicy M w Hulakula 12.05 start: 20.00 – wstęp: 15 PLN (studenci: 5 PLN) ul. Dobra 56/66 (budynek BUW, poziom -1)
Cafe Kulturalna Wszystko płynie start: 22.30 wstęp wolny Dekada Ladies Night DJ Amarante start: 21.00 Goryl we mgle Iza Lach start: 20.00 wstęp: 30 PLN Hybrydy Twister Night start: 21.00 wstęp: 7-10 PLN In Decks Music Club Ska Dyktator i zespół MistChill start: 20.00 wstęp wolny Klinika Święto piwa start: 19.00 wstęp: 15-20 PLN Klub 55 Kim Nowak support: Searching for Calm start: 20.00 wstęp: 25-30 PLN
Dancehall Masakrah 27 Pablo Junior Stress Drivah + goście start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Muzyka karaibska start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Disco Night start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Headz Elements MesBrutah RSP start: 19.30 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patricks Irish Pub Gang Bang start: 21.00 wstęp wolny PraCoVnia Art-Club Sun Day start: 20.00, wstęp: 10 PLN
14.05
Hydrozagadka
ul. 11 Listopada 22 start: 21.00 wstęp: 35-40 PLN
Progresja The European Metal Chainsaw Massacre Tour Gorgoroth & Abigail Williams start: 20.00, wstęp: 80-90 PLN Syreni Śpiew Patefony i ludzie Łukasz Kępiński set / Red Bull Music Academy / Radiojazz.fm start: 20.00, wstęp wolny The Eve Feminist Night – noc kobiecych rytmów DJ Macu start: 21.00 Underground Music Cafe Energetic Freestyle DJ Black Sugar start: 22.00 wstęp wolny Urban Garden Neurasja start: 20.00 wstęp: 20 PLN
Warszawa Powiśle Envee & Friends start: 20.00 wstęp wolny
18.05 Piątek 1500 m2 do wynajęcia MOTF presents Karenn – Blawan & Pariah support: MCQ / Bshosa Deam / Apomallari Mustnotsleep Głębokie Pasmo & Guests start: 22.00 wstęp: 20/25 PLN Absurd228 Muzyczne piątki Kalina Wasilewska start: 20.00 wstęp: 10 PLN Analog Klub Deszczu strugi start: 22.00, wstęp wolny
Balsam DJ Ossito start: 20.00 Cafe Kulturalna Czeskie electro Midi Lidi start: 22.30,wstęp wolny Capitol De Lis Warsaw Anniversary vol. 1 Nervo start: 21.00 Chwila Klub Mniejsze zło start: 20.00 wstęp: 5 PLN CUD S1 Warsaw: Eliphino & Kixnare Eliphino / Kixnare Jedynak & J-Son start: 21.00, wstęp: 10-15 PLN Czysta Ojczysta Czysty oldschool start: 20.00
Dekada Weekend DJ Jay Rogers & Kashmir Jagiełło (saksofon) start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Filharmonia Narodowa Koncert kameralny Michał Nesterowicz Pascal Roge start: 19.30 wstęp: 25-50 PLN Goryl we mgle Don’t Flex start: 20.00 wstęp wolny Hunters Club Disco Cock Party Deev M vocal live act start: 21.00 Hybrydy Opcja Złota 7 start: 21.00 wstęp: 12-20 PLN
The Herbaliser
Wezmą Warszawę
Zespół Herbaliser w 2009 r., kiedy przyjechał do Polski, zrobił na wszystkich znakomite wrażenie. Dlatego fani znad Wisły i Odry w ubiegłym roku niecierpliwie czekali na ich kolejny występ. Niestety trzy zaplanowane koncerty zostały odwołane. Na szczęście nie trzeba było zbyt długo obgryzać paznokci, bo w maju Brytyjczycy do nas wracają. Herbaliser gra niezwykle eklektyczną muzykę: punktem wyjścia zawsze jest hip-hop, ale w utworach grupy nierzadko można usłyszeć także jazz, funk i downtempo. Trzon zespołu tworzą Jake Wherry i Ollie Teeba, którzy przez wiele lat byli pupilami legendarnej wytwórni Ninja Tune, jednak w 2008 r. zmienili wydawcę i rozpoczęli współpracę z niemieckim labelem Studio !K7. [włodek]
12.05
1500 m² do wynajęcia ul. Solec 18 start: 21.00 – wstęp: 50-60 PLNa
In Decks Music Club Disco Massacre 2000 Dirty DJs start: 21.00 wstęp: 5 PLN Kamieniołomy Beat Trip vs. Eats Everything (UK) Eats Everything / Kovvalsky Bshosa / Dazed / Kuvau Eats Everything jest autorem jednego z najlepszych house’owych tracków zeszłego roku – „Entrance Song”. Sprawdźcie, jak podopieczny Polaków z Catz’n’Dogz wypadnie jako didżej. start: 22.00 wstęp: 15-20 PLN Klub 55 Piątki w Piątkach start: 22.00 wstęp: 10 PLN Klub Park Pop/Dance start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Kosmos Kosmos LSD on CIA start: 20.00 wstęp: 10 PLN Lemon Club Taneczny weekend DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Remanent urodziny Jac.Ka start: 21.00 wstęp wolny Opera Club Essence of Rhythm DJ Yoora / Magnetig (skrzypce) start: 21.00 Panorama Bar & Lounge DJ Herc / Lena Zuchniak (saksofon) start: 21.30 Patrick’s Irish Pub Knockout start: 21.00 wstęp wolny Progresja Antigama Stop the Chaos Release Party Soul Snatcher / Reality Check start: 19.00 wstęp: 20-30 PLN Proxima Black or White DJ Twiggy start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Regeneracja Let's Go Ape! Back to the Rockin' Roots Monkey and the Baboons after party: DJ Kuczijo start: 20.00 wstęp wolny Salon Gier Sound Oscilations start: 22.00 wstęp wolny Sen Pszczoły Fuzz For Cats start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Syreni Śpiew Boska dekadencja start: 22.00 wstęp: 20 PLN The Eve The Eve Special DJ Bartez start: 21.00 U Artystów Tasty Dancin' start: 20.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Disco Nights DJ cheVee start: 22.00 wstęp: 15 PLN
Urban Garden Dill Gang Night start: 22.00 Warszawa Powiśle Eufonia Sonus / Sufit.Himself start: 20.00, wstęp wolny
19.05 Sobota 1500m2 do wynajęcia Warsaw Music Week 2012 Pan Pot & Sebastian Radlmeier Mobilee Back2back Pan Pot / Sebastian Radlmeier / WMW start: 22.00 wstęp: 25-30 PLN Absurd228 Na początku był Absurd start: 20.00 wstęp wolny Analog Klub Green Jesus start: 22.00, wstęp wolny Blue Cactus & Iguana Lounge Cuban Faces by Noel El Latigo Noel & Su Sabor de Cuba start: 21.00 Cafe Kulturalna Impreza zamknięcia festiwalu Niedźwiedź na Kubie start: 22.30, wstęp wolny Cafe Roskosz Warsztaty z gwary warszawskiej start: 11.00 wstęp: 10 PLN Capitol Red Lights District Tkaczu start: 22.00, wstęp: 10 PLN Chwila Klub Molotov Cocktail Party start: 22.00 wstęp: 5 PLN CUD Dreaming Californication Lee Joints Czysta Ojczysta Piękni chłopcy start: 20.00 Dekada Happy Warsaw DJ Spooky Kid start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN Filharmonia Narodowa Koncert symfoniczny Michał Nesterowicz Pascal Roge start: 18.00 wstęp: 25-50 PLN Goryl we mgle Swagabond #2 by DJ Envee start: 20.00 wstęp wolny Harenda Hot Saturdays start: 22.00 wstęp: 15 PLN Hunters Club G Party Let’s House Mr. Root & Bart B start: 21.00 Hybrydy Hybryday start: 21.00 wstęp: 12-22 PLN In Decks Music Club Vagitarians After: Freak Out Soundystem start: 20.00 wstęp: 5 PLN Jedyne Wyjście Electrocapital & Monosyntetik start: 22.00 wstęp: 10 PLN Kamieniołomy 6. urodziny Full Tandeta Soundsystem Full Tandeta / Mr. Vinylstealer Ludwik / Starfucker / Disco Terrorists start: 22.00 wstęp: 5-10 PLN
Klinika Crazy 80s DJ Mike M start: 21.00 wstęp wolny Klub 55 Urodziny Livelife feat. Claptone (Exploited) Claptone jest autorem kilku hitów, które przez wiele tygodni okupowały czołowe miejsca na portalu Beatport. Tego wieczoru redakcja portalu Livelife obchodzi też urodziny, więc koniecznie tam bądźcie. start: 22.00 wstęp: 15 PLN Klub Park Pop/dance start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Taneczny weekend DJ Majo start: 21.00 wstęp wolny Miasto Cypel Głębokie Pasmo prezentuje: Pierre LX / urodziny Kacpra z Pol_On support: Pol_On / SLG / Chmara Winter / Mia Twin / Hadrian + Jan Piotr Szatan start: 21.00 wstęp wolny na terenie Warszawy Noc Muzeów 2012 wstęp wolny Opera Club University of Sound DJ Amaletto / Marcin Gańko (saksofon) start: 21.00 Palladium Hercules & Love Affair start: 20.00 wstęp: 90-110 PLN Panorama Bar & Lounge DJ Robert Kobryn Mad Mike (gitara) start: 21.30 Patricks Irish Pub Fatma start: 21.00 wstęp wolny Progresja Scared by Beauty & the Dead Lay Waiting start: 19.00 Proxima College Party start: 21.00 Punkt & Radio Luxembourg Shoot the Girl First support: Formydemons Better Than Suicide start: 19.00 wstęp: 35-45 PLN Regeneracja Ceezar’s Palace start: 21.00 wstęp wolny Sen Pszczoły Tarasiuk & Zarębska after party: Hungry Hungry Models start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Syreni Śpiew Syreny i instrumenty start: 22.00, wstęp: 20 PLN The Eve Oldies & Overkitch DJ Boogie start: 21.00 U Artystów Muzeum Jazzu start: 19.00 wstęp wolny Ufficio Primo Art Yard Sale vs.Ufficio Primo Underground Music Cafe Blackground Beat DJ Paweł Bobrowski start: 22.00 wstęp: 20 PLN
Ponad 30 lat, 20 albumów, tysiące koncertów, a idee te same. Holenderski zespół The Ex od końca lat 70. tworzy szeroko pojęty punk rock. Poczynając od pierwszych nagrań, przeszli drogę od prostego anarchopunku, przez ostry rock, do eksperymentalnych brzmień, post punku i no wave. Jeśli nie macie pojęcia, co to oznacza – nie bójcie się. Nie jesteście jedyni! Dobra muzyka broni się jednak sama – nie potrzebuje gatunkowych etykietek. Żeby docenić dinozaurów punka z The Ex, najlepiej zobaczyć ich szalejących na scenie, a nie słuchać w domu. Dlatego jeśli jesteście nastolatkami i dopiero odkryliście Sex Pistols albo z rozrzewnieniem wspominacie czasy glanów i kostek, radzę wam 15 maja pojawić się w CDQ. [kp]
15.05
Spółdzielnia CDQ
ul. Burakowska wstęp: 50-60 PLN start: 21.00
Urban Garden Finał Ligi Mistrzów Dill Gang Night – koncert Hemp Gru start: 19.00 Warszawa Powiśle Soul Service Burn Reynolds / Cpt. Sparky start: 20.00 wstęp wolny
20.05 Niedziela Cafe Roskosz Przerzuta 3. Giełda rowerowa start: 11.00 Chwila Klub Snow Cash Trio start: 20.00 wstęp wolny Hybrydy Strefa 50 start: 18.00 wstęp: 15-20 PLN
In Decks Music Club Louder Than Hell! start: 19.30 wstęp wolny Klub Park Hardzone – hard rock/metal start: 20.00 wstęp: 5 -10 PLN Lemon Club Niedzielne poprawiny DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Mandala Standardy jazzowe Jagoda Brzezińska start: 19.00 wstęp: 8 PLN Patrick’s Irish Pub Dixi Duet start: 21.00 wstęp wolny
Plac Zamkowy Patchwork 4 start: 20.00 wstęp wolny Proxima Warsaw Music Week Planningtorock start: 20.00 wstęp: 59-69 PLN Sen Pszczoły Potańcówka Z Kapelą Praską Kapela Praska start: 18.00 wstęp wolny Ufficio Primo Art Yard Sale vs. Ufficio Primo Underground Music Cafe Celebrate Another Special Weekend DJ Yoora DJ Sin start: 22.00 wstęp wolny
Tides from Nebula
Minitrasa
Debiutancki album Tides from Nebula „Aura” ukazał się w 2009 r. Trzy lata od tego wydarzenia członkowie grupy postanowili wypuścić jego reedycję. Gruntownie odświeżony materiał ujrzy światło dzienne już 15 maja. Sześć dni wcześniej swoją premierę będzie miał drugi krążek zespołu, „Earthshine”. Uzbrojony w dwie płyty czołowy przedstawiciel polskiego post rocka ruszy następnie w minitrasę koncertową po kraju, zahaczając o Warszawę, Toruń, Poznań i Wrocław. Spodziewajcie się naprawdę hucznych gigów. [bania]
15.05 Proxima
ul. Żwirki i Wigury 99a start: 19.00 wstęp: 30-35 PLN
miasto nocą Kim Nowak
Warszawa Powiśle Yacht Rock Disko vs. King of Kong All Day Maciek Sienkiewicz / Artur8 start: 13.00 wstęp wolny
21.05 Poniedziałek
Tak, warto...
Czego Waglewscy się nie tkną, zamieniają w złoto. Hip-hop? Legenda. Smutny stary rock? Legenda. Smutny stary rock z hiphopowymi synami? Legenda. A gdy synowie biorą się za rock? No, trzeba poczekać kilka lat, ale na pewno zespół Kim Nowak zasłuży na jakiś epitet, który wyniesie go ponad inne zespoły rockowe. W końcu Fisz i Emade odpowiadają za kilka najbardziej kultowych tracków hiphopowych w Polsce. Zaś jako mali chłopcy byli zajadłymi metalowcami, więc gitary też im niestraszne. Nawet jeśli nie do końca przemawia do was krzycząco-śpiewający Fisz – zaryzykujcie. Nie pożałujecie. [kp]
17.05 Klub 55
ul. Żurawia 32 start: 20.00 wstęp: 25-30 PLN
In Decks Music Club British Monday in Indecks! DJ Hammer Kingdom start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Najlepsza klubowa muzyka start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Magic Music Monday – muzyka trzech dekad DJ Yaro start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge DJ Didi start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Bolo, dobry kolo start: 21.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Laboratorium muzyczne DJ Sunny start: 22.00 wstęp wolny
22.05 Wtorek Analog Klub Analog Jam Session start: 21.00 wstęp wolny Chwila Klub Jam session start: 20.00 wstęp wolny
Cud Warsaw Music Week 2012 Open stage: Lil Ironies start: 21.00 Hard Rock Cafe Pepsi Rocks! presents The Brew (UK) support: Hippocampus start: 21.00 wstęp: 50-60 PLN Harenda Blues Session start: 20.00 wstęp wolny Hybrydy Play for You start: 21.00 wstęp: 7 PLN In Decks Music Club Czarny wtorek w In Decksie DJ Bary start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Muzyka lat 80., 90. i 00. start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Zjazd studencki DJ Rathek start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Martini, Girls and Guns start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Back Up start: 21.00 wstęp wolny Sen Pszczoły Nadja support: Dead Factory ARRM start: 21.00, wstęp: 25-35 PLN
Syreni Śpiew Syrenie duety start: 20.00 wstęp wolny U Artystów Dżem Impro start: 20.00 wstęp wolny Underground Music Cafe Moondeck & Yoora start: 20.00 wstęp wolny
23.05 Środa Analog Klub Baba g! Dziewczyny za stery start: 21.00 wstęp wolny Chwila Klub Plazmatikon start: 20.00 wstęp: 10 PLN CUD Gram’n’Dram Tom Encore start: 21.00 Dekada Music Cookies Spooky Kid start: 21.00 wstęp: 10 PLN Dom Spotkań z Historią Droga, zawsze śliczna, zawsze godna podziwu start: 18.00 Harenda Rock Night start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Hybrydy Single Party DJ Arqsh start: 21.00 wstęp: 10 PLN
Pan Pot
Krew, pot i łzy
Surowe, minimalistyczne techno sporadycznie przeszywane strzępkami melodii. Tassilo Ippenberger i Thomas Benedix, czyli Pan Pot, jeden z najbardziej charakterystycznych duetów na tłocznej berlińskiej scenie klubowej, nie bez powodu lubią określać swoją twórczość mianem „ciemnej strony mocy”. To nie tylko zdolni producenci nagrywający dla wytwórni Mobilee (w marcu ukazał się ich najnowszy album „Mobilee Back2back”), ale przede wszystkim wzięci didżeje, którzy z powodzeniem zreanimują wykończoną, festiwalową publikę, gdy swoim występem wieńczą event. [rar]
19.05
1500 m² do wynajęcia ul. Solec 18 start: 22.00 – wstęp: 25-30 PLN
In Decks Music Club Łeb prosiaka start: 20.00, wstęp wolny Kamieniołomy Mały weekend Kajko & Friends start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klinika Chillout start: 19.00, wstęp wolny Klub 55 Warsaw Jam Se55ion start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Hip-hop, r’n’b start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Muzyka pokoleń – lata 70., 80. i 90. DJ Maj start: 21.00, wstęp wolny
Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Luzztro 2 Night Sound Rebellion / Root Shot Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Mandala Mandala Jazz Jam Session start: 20.00 wstęp: 5 PLN Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick’s Irish Pub MC Gyver Band start: 21.00 wstęp wolny Proxima Zebrahead start: 19.00, wstęp: 45-55 PLN
Sala Kongresowa Pink Martini start: 20.00 wstęp: 110-260 PLN Sen Pszczoły Phia & Hanimal start: 20.00 wstęp: 15-20 PLN Spółdzielnia CDQ Tarwater start: 20.00, wstęp: 35-45 PLN Syreni Śpiew Śpiewające Syreny Szymon Makohin & Irena Kijewska start: 21.00, wstęp: 15 PLN The Eve Środa grzechu warta DJ Luke Erb start: 21.00 Underground Music Cafe Czarna lista Paweł Bobrowski / S.I. DJ start: 22.00, wstęp wolny
Pierre LX
Głęboko na cyplu
Miasto Cypel ma potencjał, aby stać się najgorętszą miejscówką wakacji. Jeśli wierzyć przeciekom, które do nas docierają, będzie to wyjątkowa przestrzeń klubowa z bookingami na światowym poziomie. Juź w tydzień po otwarciu załoźyciele chcą potwierdzić, źe zagraniczni goście nie będą pojawiali się od święta. Z tego powodu zaprosili producenta znanego jako Pierre LX. Pochodzący z Paryża, ale mieszkający w Londynie producent znany jest ze swoich głębokich house’owych kawałków, które tworzy od ponad sześciu lat. W 2006 r. zadebiutował EP-ką, którą stworzył wraz z Heko. O tym, jakie ma umiejętności, świadczy fakt, że jest jednym z niewielu rezydentów londyńskiego klubu Fabric. W zeszłym roku do sprzedaży trafił jego dobrze przyjęty longplay „Out 1”, który w całości został wyprodukowany na analogowym sprzęcie. Oprócz gwiazdy na imprezie zagrają m.in.: SLG, Pol_On czy Chmara Winter. [kp]
19.05
Miasto Cypel
ul. Zaruskiego 6 start: 21.00 wstęp wolny
Warszawa Powiśle Uratujmy afrobeat w Warszawie start: 20.00 wstęp wolny
24.05 Czwartek Analog Klub Street Stylin' B-boy Party by Univercity start: 22.00 wstęp wolny Chwila Klub Witaj, Danio! start: 19.00 Dekada Ladies Night DJ Jay Rogers start: 21.00 Goryl we mgle Musaic Karolina Brodniewicz start: 20.00 wstęp: 20 PLN Hybrydy Twister Night start: 21.00 wstęp: 7-10 PLN Hydrozagadka R.U.T.A start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN In Decks Music Club Ska Dyktator i zespół Radioaktywny Świat start: 20.00 wstęp wolny Kamieniołomy Eric Shoves Them in His Pockets / Krzysztof Pożarowski start: 22.00, wstęp: 10 PLN Klinika Święto piwa start: 19.00 wstęp: 15-20 PLN Klub 55 Dancehall Masakrah 27 Pablo / Junior Stress Drivah + goście start: 21.00, wstęp: 5 PLN Klub Park Muzyka karaibska start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Disco Night DJ Bierny start: 21.00 Lorelei Headz Elements MesBrutah / RSP start: 19.30, wstęp wolny Mandala Purple Chocolat start: 20.00, wstęp: 8 PLN Palladium Era Jazzu: Get the Blessing – Portishead Jazz start: 20.00, wstęp: 60-150 PLN Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00
miasto nocą Hercules and Love Affair
12 prac Herkulesa
Zeszłoroczny koncert Hercules and Love Affair na festiwalu Dour sprawił, że pomimo fatalnej pogody na naszych twarzach zagościł uśmiech. Tak samo zareagowaliśmy na wiadomość o tym, że Amerykanie wracają nad Wisłę, aby po raz kolejny wciągnąć nas w swój szalony disco show. W czasach gdy z tego świata powoli odchodzą pierwsze legendy parkietowych szaleństw, a najstarsi bohaterowie spod znaku kryształowej kuli wybierają się na emeryturę, ekipa z NY wciąż gwarantuje dobrą zabawę w starym stylu. Jeśli w dzieciństwie zachwycaliście się Bee Gees czy Boney M, nie możecie przejść obojętnie obok tego amerykańskiego fenomenu. Ich debiut sprzed czterech lat powalił na kolana większość muzycznego świata, adruga płyta (wbrew wszelkim przesądom) okazała się jeszcze większą petardą i przez wiele miesięcy nie schodziła z naszej redakcyjnej playlisty. Ekipa herosów zagra dla nas jako jedna z gwiazd kolejnego Warsaw Music Weeku. [mk]
19.05 Palladium
ul. Złota 9 start: 20.00 – wstęp: 90-110 PLN
www.goodmusic.com.pl
Patrick’s Irish Pub No i dobrze start: 21.00 wstęp wolny Powiększenie Vienna My Love Elektro Guzzi M185 / Luise Pop start: 20.00, wstęp: 15 PLN Sen pszczoły Hellow Dog start: 21.00 Stodoła Parov Stelar Band Jeśli połączysz deep house z folkiem spod szyldu Zacha Condona otrzymacie Parova Stelara. Warszawski koncert będzie jego ostatnim występem w Polsce, a występu jednego z twórców kultowej Pinacolady nie wypada przegapić. start: 20.00 wstęp: 89-100 PLN
Syreni Śpiew Patefony i ludzie Margan Margański set start: 20.00, wstęp wolny The Eve Feminist Night – noc kobiecych rytmów DJ Yoora start: 21.00 Underground Music Cafe Energetic Freestyle DJ Black Sugar start: 22.00 wstęp wolny Warszawa Powiśle Envee & Friends start: 20.00, wstęp wolny
25.05 Piątek Absurd228 Muzyczne piątki start: 20.00 wstęp wolny
Agrykola Juwenalia UKSW Hey / Happysad / Elektryczne Gitary / Cool Kids of Death start: 16.00, wstęp wolny Analog Klub Thebad start: 22.00, wstęp wolny Balsam DJ Arqsh start: 20.00 Cafe Roskosz Naneli Lale start: 19.00, wstęp: 10 PLN Capitol Warsaw Royal Macu / Romi start: 22.00, wstęp: 10 PLN Centrum Artystyczne Fabryka Trzciny Kayax Night / Andrzej Smolik Natalia Lubrano /June start: 19.00, wstęp: 50 PLN
Chwila Klub Tune start: 20.00 wstęp: 15 PLN Cud Citydoping On Air! DJ Burn Reynolds DJ PWX feat. Maurycy Idzikowski start: 21.00 Czysta Ojczysta Warsaw Music Week Pablo Hudini & Tilt Medium start: 20.00 Dekada Weekend DJ Praktyczna Pani & A_Girl on Drums start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Goryl we mgle High on Gorillaz by Patryk Burzyński start: 22.00 wstęp wolny
Hunters Club Disco Cock Party Deev M / vocal live act start: 21.00 Hybrydy Opcja Złota 7 start: 21.00 wstęp: 12-20 PLN In Decks Music Club Disco Massacre 2000 Dirty DJs start: 21.00 wstęp: 5 PLN Jedyne Wyjście Naturalna selekcja Pawlak / Rudolf & Guests start: 22.00 wstęp: 10 PLN Kamieniołomy Tour de France feat. Teki Latex OttO & Guests Gwiazdą kolejnego Touru będzie Teki Latex, znany ze składu TTC producent zaserwuje swoją mieszankę hip-hopu i electro. start: 22.00 wstęp: 10-15 PLN Klinika Return 2 Roots start: 21.00 wstęp wolny Klub 55 Bang! Edycja koncertowa Skinny Patrini Out of Tune / Last Blush start: 19.00 wstęp: 20-25 PLN U Know Me Records Showcase Daniel Drumz / MentXXL Teielte / Galus / En2ak Buszkers / Groh start: 22.00 wstęp: 10 PLN Klub Park Pop/dance start: 21.00, wstęp: 10-20 PLN
Lemon Club Taneczny weekend DJ Marek start: 21.00 Lorelei Black Night 6Ts Club: Myszon i Truścin start: 21.00, wstęp wolny Mandala Cate Likes Candy start: 22.00, wstęp: 10 PLN Opera Club Out & About DJ Tofu Grzegorz Rytka (saksofon) start: 21.00 Palladium Marcus Miller start: 20.00 wstęp: 140-250 PLN Panorama Bar & Lounge DJ Herc / Grzesiek Rytka (saksofon) start: 21.30 Patric’s Irish Pub 15 Black Mills start: 21.00, wstęp wolny PLATINIUM Faithless Dj Set start: 21.00 Progresja The Watch plays Genesis: Yellow Show start: 19.00 wstęp: 55-65 PLN Proxima Black or White DJ Twiggy start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Punkt & Radio Luxembourg Never Means Maybe support: The Freuders The Black Hearts start: 19.00 wstęp: 35-45 PLN
Tarwater
Niemcy grają Lennona
Za stwierdzenie, że są współczesnym odpowiednikiem zespołu Kraftwerk, mogliby się obrazić. Nie tylko dlatego, że w każdym wywiadzie przypominają o swoim uwielbieniu dla ojców elektroniki, ale też dlatego, że ich muzyka jest po prostu bardziej eklektyczna. Duetu Tarwater nie wypada wrzucać do szuflady z napisem elektronika, ponieważ Niemcy grają także post rock i inteligentny pop. Gitarzysta, basista i programista Bernd Jestram oraz perkusista i wokalista Ronald Lippok współpracują już od ponad 20 lat, a wydany w 2011 r. album „Inside the Ships” był 11 w ich dyskografii. Na płycie szczególną uwagę trzeba zwrócić na dwa nieautorskie utwory: „Do the Oz” Johna Lennona i Yoko Ono oraz „Sato Sato” legendarnego zespołu DAF. Jak brzmią one w wykonaniu duetu Tarwater na żywo? Przekonajcie się podczas majowych koncertów. [włodek]
23.05
SPółdzielnia CDQ
ul. Burakowska 12 start: 20.00 wstęp: 35-45 PLN
miasto nocą Regeneracja Święto naszych starych DJ Stare start: 21.00 wstęp wolny Salon Gier Ink & Lasers – afterparty start: 20.00 wstęp wolny Sen Pszczoły Urodziny Warsaw Balkan Madness DJ Gaetano Fabri DJ Imigranci Warsaw Balkan Madness VJ Dellycious start: 21.00 Syreni Śpiew Syreny i instrumenty start: 22.00, wstęp: 20 PLN Teatr Dramatyczny Mnemotechniki start: 17.00 The Eve Naginamy bar DJ Bleq start: 21.00 U Artystów In Deep we Trust feat. Sovinsky Sound Rebellion / Confused M start: 20.00 wstęp: 25 PLN Underground Music Cafe Disco Nights DJ cheVee start: 22.00 wstęp: 15 PLN Urban Garden Afro Kolektyw start: 19.30 wstęp: 15-20 PLN Warszawa Powiśle WWW Mafia DJ WZD / DJ Jealo start: 20.00 wstęp wolny
26.05 Sobota Absurd228 Na początku był Absurd start: 20.00 wstęp wolny
Get the Blessing
UCIECZKA Z BRISTOLU
Chociaż pojawią się w ramach Ery Jazzu, zespół Get the Blessing na pewno przyciągnie też fanów elektronicznej alternatywy, w szczególności zaś wszystkich, którzy z sentymentem wspominają złote lata trip-hopu. Supergrupa złożona z członków Portishead (Jim Barr, Jake McMurchie) i Goldfrapp (Daisy Palmer), wspomagana przez trębacza Pete’a Judge’a, zagra nad Wisłą po raz drugi (gwoli ścisłości należałoby powiedzieć, że pierwszy raz występowała nad Wartą, na zeszłorocznej edycji festiwalu Malta). Sceniczny projekt Portishead Jazz, brawurowo łącząc trip-hop z elektroniką i jazzową improwizacją, zawojował europejski rynek koncertowy. Obydwie wydane przez Anglików płyty, „All Is Yes ” i „OC DC” (nominowany do prestiżowej nagrody BBC Jazz Award), brytyjskie media okrzyknęły wydarzeniami, wieszcząc, że „ich podejście do muzyki zmieni wkrótce świat jazzu”. Pozostaje przekonać się o tym na własne uszy. [rar]
24.05 Palladium
ul. Złota 9 start: 20.00 – wstęp: 60-150 PLN
www.erajazzu.pl
Agrykola jUWenalia 2012 Strachy na Lachy Indios Bravos / Junior Stress Mesajah / Alicetea start: 16.00 wstęp wolny Analog Klub Oszibarack live start: 22.00 wstęp: 15-20 PLN
Balsam DJ Bumi Phillips start: 20.00 Blue Cactus & Iguana Lounge Kreolska energia z Erykiem Folly i repertuarem zouk i forro Sebasian Korasak Ed Szynszyl start: 21.00
Marcus Miller
Legenda jazzu, kapelusz i bas
Na głowie charakterystyczny kapelusz z płaską górą, tzw. pork pie hat, w rękach gitara basowa, do tego nagrania z Milesem Davisem – to charakterystyka żywej legendy światowego jazzu Marcusa Millera, który przyjeżdża do Warszawy na dwa koncerty. To właśnie Miller po występach u boku Davisa wyprodukował jego słynny album „Tutu”, a następnie zaczął koncertować z własnymi zespołami. Z Polską ma dużo wspólnego – razem z Michałem Urbaniakiem łączył jazz z innymi gatunkami muzycznymi, od lat pojawia się w naszym kraju, grał m.in. z Leszkiem Możdzerem, a już na początku maja we Wrocławiu weźmie udział w biciu gitarowego rekordu Guinnessa. Koncerty w klubie Palladium są częścią wiosennej trasy, podczas której Marcus Miller promuje najnowszą płytę. Nie patrzcie na jego metrykę, idźcie do Palladium. [włodek]
25-26.05 Palladium
ul. Złota 9 start: 20.00 – wstęp: 140-250 PLN
www.palladium.art.pl
Capitol Welcome to Miami Dudekk / Licky start: 22.00 wstęp: 10 PLN Chwila Klub Wypaczone party start: 22.00 wstęp: 5 PLN Cud Thin Man Records Showcase: Muzyka Końca Lata, Maki i Chłopaki, UL/KR start: 19.00 Czysta Ojczysta Pewex Party DJ Kura start: 20.00 wstęp wolny Dekada Happy Warsaw DJ Coki Teno start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN Goryl we mgle It’s Friday for Real feat. DJ Macu start: 20.00 wstęp wolny Harenda Hot Saturdays start: 22.00 wstęp: 15 PLN Hybrydy Hybryday start: 21.00 wstęp: 12-22 PLN In Decks Music Club Potop Duński start: 20.00 wstęp: 5 PLN Jedyne Wyjście Techniki pompowania 600sto900 Adam Frankiewicz live Cyryl / Imidi start: 22.00 wstęp: 10 PLN Kamieniołomy KamienioAllStars Funk Joint Unlimited / Disco Terrorists & Friends start: 22.00 wstęp: 5-10 PLN
Klinika I Love 80s & 90s start: 21.00 wstęp wolny Klub 55 Molly Nilsson support: Ch-ch-ching start: 20.00 wstęp: 30-35 PLN Urodziny Beats Friendly Hot Toddy / Adam Beket / Adam Beket / Last Robots / Novika & Mr. Lex & Rawski Beats Friendly łącznie mają jakieś 500 lat i tyle też są na scenie klubowe. Świętujcie z nimi. start: 22.00 wstęp: 15-20 PLN Klub Park Pop/dance start: 21.00 wstęp: 10-20 PLN Klubojadalnia Eufemia Noose / ThugXLife / Burst In start: 20.00 wstęp: 15 PLN Lemon Club Taneczny weekend DJ Rathek start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Echo Roots Mesbrutah / Jahu start: 20.00 wstęp wolny Opera Club Opera Loves Imports DJ Davis / Zaks / A.Rec (saksofon) start: 21.00 Palladium Marcus Miller start: 20.00, wstęp: 140-250 PLN Panorama Bar & Lounge DJ Robert Kobryn Maciej Starnawski start: 21.30 Patrick’s Irish Pub Meltrand start: 21.00 wstęp wolny Pole Mokotowskie 6. Społeczny Rajd Rowerowy na rzecz Osób z Autyzmem start: 11.00 Proxima College Party start: 21.00 Regeneracja Konopians after: Ojciec Karol / Konopians start: 20.00 wstęp wolny Molly Nilsson
Sen Pszczoły Da Bass Feat. Diana Levi DJ Gaetano Fabri DJ Imigranci Warsaw Balkan Madness VJ Dellycious start: 21.00, wstęp: 10 PLN Syreni Śpiew Syreny i instrumenty start: 22.00 wstęp: 20 PLN Teatr Dramatyczny Mnemotechniki start: 17.00 The Eve Oldies & Overkitch DJ Kocurr start: 21.00 U Artystów Fashion Night vs. Cracki Records start: 20.00 wstęp: 15 PLN Underground Music Cafe Blackground Beat DJ Paweł Bobrowski start: 22.00 wstęp: 20 PLN Urban Garden Pionierzy stylu start: 22.00 Warszawa Powiśle JuNouMi Crew and Friend DJ Groh / Teielte live act start: 20.00 wstęp wolny Why Not? Onyx support: Vienio DJ Technik Kosi start: 20.00 wstęp: 49-59 PLN
Faithless jest jednym z najbardziej lubianych duetów elektronicznych na świecie. Serio. W czasach gdy elektronika zmierza wreszcie w trochę inną stronę, Faithless wciąż nie traci popularności, podobnie jak inni prekursorzy – Chemical Brothers czy Fatboy Slim. Czy są ku temu powody? Nie nam oceniać, jednak liczba kultowych utworów, które nagrali, na pewno nie pozwoli nam o nich zapomnieć. Tym razem w Warszawie pojawi się tylko połowa duetu. Ta piękniejsza połowa – Sister Bliss zaprezentuje swoje podobno najwyższego sortu umiejętności didżejskie. Chyba warto się przekonać, czy technika idzie w parze z selekcją. [kp]
25.05 Platinium
ul. Aleksandra Fredry 6 start: 21.00
27.05 Niedziela Cafe Roskosz Wycieczka z przewodnikiem po Ursynowie start: 12.00 wstęp wolny Chwila Klub Chwila grozy start: 18.00, wstęp wolny Cud Warsaw Music Week 2012 Slowdown Day: Kamil Szuszkiewicz Osaka Vacuum feat. Kamil Szuszkiewicz Tricphonix Orchestra improwizowana sesja muzyków „Slowdown” start: 20.00 In Decks Music Club Thesis / Wanderer / Butterfly Trajectory start: 19.30, wstęp: 5-10 PLN
Klub Park Hardzone – hard rock/metal start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Lemon Club Niedzielne poprawiny DJ Mirro start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Martini, Girls and Guns start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Zibi szanty start: 21.00 wstęp wolny
Progresja Nazareth support: Tri State Corne Leash Eye start: 19.00 wstęp: 95-110 PLN Sen pszczoły Wieczór niemych filmów Syreni Śpiew Crooked Brothers start: 22.00 wstęp: 20 PLN U Artystów Jazz w kinie (w ramach festiwalu Tyrmandiada) start: 20.00
CZARNY LÓD
Pochodząca ze Szwecji Molly Nilsson zdobyła serca warszawskiej publiczności dzięki występowi w Cafe Kulturalnej. Urzeczona ciepłym przyjęciem, kilka miesięcy później postanowiła wrócić w ramach trasy promującej album „History”. Jej zakorzenione w synthpopowej tradycji lat 80., pełne chłodnej melancholii, oszczędne aranżacyjnie piosenki przeszywają dojmującym uczuciem rezygnacji i straty. Molly śpiewa o nieuchronności ludzkiego losu, tworząc postapokaliptyczne ballady oparte na anachronicznym brzmieniu syntezatorów Casio. Jako support wystąpi znany m.in. ze współpracy z kolektywem The Complainer Paweł Trzciński ukrywający się pod pseudonimem Ch-ch-ching. W swoich kompozycjach łączy synth pop z lo-fi, parkietową motorykę przełamuje nawiedzonymi wokalami, momentami zapuszcza się też w psychodeliczne rejony. [rar]
26.05
Klub 55 ul. Żurawia 32/34 start: 20.00 wstęp: 30-35 PLN
miasto nocą Hunx and His Punx
Pink rock
Na zaproszenie Warsaw City Rockers w Powiększeniu wystąpią Hunx and His Punx. Ich brzmienie można zakwalifikować do szeroko pojętego garażowego rocka, tyle że ich garaż najprawdopodobniej wyłożony jest różowym pluszem. Tona lukru na szczęście nie odbiera ich muzyce autentyczności. Przeciwnie, Seth „Hunx” Bogart ma opinię jednego z najbardziej żywiołowych frontmanów. Razem ze swoją ekipą przyjedzie do stolicy promować swój trzeci, wypełniony ekstatycznymi kompozycjami album. Pot, krew, rozmazana szminka i latająca bielizna w cenie biletu. [croz]
28.05
Powiększenie
ul. Nowy Świat 27 start: 21.00
Underground Music Cafe Celebrate Another Special Weekend DJ Yoora / DJ Sin start: 22.00 wstęp wolny Warszawa Powiśle Niedzielny melanż z grubą nutą start: 18.00 wstęp wolny
28.05 Poniedziałek Hunters Club I Love New York G Party special guest: Tony Handle Bart B start: 21.00 In Decks Music Club British Monday in Indecks DJ Hammer Kingdom start: 20.00 wstęp wolny Klub Park Najlepsza klubowa muzyka start :21.00 wstęp: 10/20 PLN
Lemon Club Magic Music Monday – muzyka trzech dekad DJ Yaro start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge DJ Didi start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Łysy band start: 21.00 wstęp wolny Powiększenie Hunx and His Punx start: 21.00 Underground Music Cafe Laboratorium muzyczne DJ Sunny start: 22.00 wstęp wolny
29.05 Wtorek Analog Klub Analog Jam Session start: 21.00 wstęp wolny
Są artyści, których słyszymy, patrząc nawet na ich zdjęcia. Jednym z takich fenomenów jest z pewnością Macy Gray. Laureatka Grammy i Brit Award, balansując na granicy hip-hopu, soulu, r’n’b czy funku, kontynuuje najlepsze tradycje czarnego grania i podąża ścieżkami wytyczonymi wcześniej przez Billie Holliday, Janet Jackson czy Chakę Khan. Macy tworzy trochę z boku – bez ociekających seksem klipów czy przesłodzonych przebojów głównego nurtu. Jej najnowszy album „Covered” to – jak sama nazwa wskazuje – zbiór przeróbek utworów takich artystów, jak Metallica czy Yeah Yeah Yeahs. Jeśli w liceum bujaliście się na imprezach przy „I Try”, lubicie odrobinę porządnej gangsterki i zawsze marzyliście o starszej siostrze rodem z amerykańskiego filmu, to widzimy się na Torwarze. [mk]
Chwila Klub Jam session start: 20.00, wstęp wolny Hard Rock Cafe Pepsi Rocks! presents Chain Reaction & Leash Eye support: None start: 21.00, wstęp: 10-15 PLN Harenda Blues Session start: 20.00, wstęp wolny Hybrydy Play for You start: 21.00, wstęp: 7 PLN In Decks Music Club Czarny wtorek w In Decksie DJ Bary start: 20.00, wstęp wolny Klub Park Muzyka lat 80.,90. i 00. start: 20.00, wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Zjazd studencki DJ Rathek start: 21.00, wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Back Up start: 21.00 wstęp wolny Syreni Śpiew Syrenie duety start: 20.00 wstęp wolny Teatr Dramatyczny Mnemotechniki start: 19.00 Underground Music Cafe Moondeck & Yoora start: 20.00 wstęp wolny
30.05 Środa
30.05 Torwar
ul. Łazienkowska 6a start: 20.00 wstęp: 125-295 PLN
www.paradam.pl
Analog Klub Baba gra! Dziewczyny za stery start: 21.00 wstęp wolny Dekada Music Cookies DJ MCDa start: 21.00 wstęp: 10 PLN Harenda Rock Night start: 20.00 wstęp: 5-10 PLN Hybrydy Single Party DJ Arqsh start: 21.00 wstęp: 10 PLN In Decks Music IŁ 62 Human Rights Tupolev Disaster start: 20.00 wstęp wolny Klinika Chillout start: 19.00 wstęp wolny
Klub 55 Warsaw Jam Se55ion start: 21.00 wstęp: 5 PLN Klub Park Hip-hop, r’n’b start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Muzyka pokoleń – lata 70., 80. i 90. DJ Mirro start: 21.00, wstęp wolny Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Luzztro 2 Night Sound Rebellion / Root Shot Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Mandala Mandala Jazz Jam Session start: 20.00, wstęp: 5 PLN Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick’s Irish Pub MC Gyver Band start: 21.00, wstęp wolny Syreni Śpiew Śpiewające syreny Muzykoterapia start: 21.00 wstęp: 30 PLN Awolnation
Teatr Dramatyczny Mnemotechniki start: 19.00 The Eve Środa grzechu warta start: 21.00 Torwar Macy Gray start: 20.00 wstęp: 125-295 PLN Underground Music Cafe Czarna lista Paweł Bobrowski S.I. DJ start: 22.00 wstęp wolny Warszawa Powiśle Uratujmy afrobeat w Warszawie start: 20.00, wstęp wolny
31.05 Czwartek Analog Klub Street Stylin B-boy Party by Univercity start: 22.00 wstęp wolny Chwila Klub Clint Eastwood Movie Night (przegląd filmowy) start: 18.00 wstęp wolny Dekada Ladies Night DJ Ivona start: 21.00, wstęp: 10 PLN Goryl we mgle Hotrot start: 20.00, wstęp: 20 PLN
Hybrydy Twister Night start: 21.00, wstęp: 7-10 PLN In Decks Music Club Ska Dyktator & Friends start: 20.00 wstęp wolny Klinika Święto piwa start: 19.00 wstęp: 15-20 PLN Klub 55 Dancehall Masakrah 27 Pablo Junior Stress Drivah + goście start: 21.00, wstęp: 5 PLN Klub Park Muzyka karaibska start: 20.00 wstęp: 10-20 PLN Lemon Club Disco Night DJ Marek start: 21.00 wstęp wolny Lorelei Headz Elements MesBrutah RSP start: 19.30 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Chriss Jaxx start: 21.00 Patrick’s Irish Pub Kompania start: 21.00 wstęp wolny Syreni Śpiew Patefony i ludzie Soul Service: Papa Zura set start: 20.00 wstęp wolny Teatr Dramatyczny Mnemotechniki start: 19.00 The Eve Feminist Night – noc kobiecych rytmów DJ Energy start: 21.00 Underground Music Cafe Energetic Freestyle DJ BlackSugar start: 22.00, wstęp wolny Warszawa Powiśle Envee & Friends start: 20.00, wstęp wolny
Róg obfitości
Ursynalia przetransformowały się w festiwal z zaskakująco bogatym repertuarem opierającym się na różnorodnych odmianach rocka i metalu. Obok legendy thrashu w postaci Slayera czy numetalowców z Limp Bizkit wystąpią też In Flames, Mastodon, Nightwish, Gojira, Billy Talent i Oedipus, a także garść polskich wykonawców z Armią czy Illusion na czele. Skład uzupełnią zwycięzcy konkursu kapel. Jeśli nadal uważacie, że to mało, to organizatorzy przygotowali dla was drugą scenę, skoncentrowaną na elektronice i hip-hopie. Wystąpią na niej m.in.: Modestep, Awolnation, Benny Benassi, Warszafski Deszcz oraz Fisz i Emade. Mamy przeczucie, że teren imprezy zapełnią w tym roku nie tylko studenci. [croz]
01-03.06 Kampus SGGW
wstęp: 30-200 PLN
Ladytron
Ladytron klubowo
W obozie Ladytron nie dzieje się ostatnio za wiele. Grupa odpoczywa po trasie promującej znakomicie przyjęty album „Gravity the Seducer” z 2011 r. Co oczywiście nie znaczy, że daje o sobie zapomnieć fanom. W klubie 1500 m² Helen Marnie i Daniel Hunt zaprezentują się publiczności w klubowo-didżejskim wydaniu. Kompozycje Ladytron zawsze były dobrym materiałem na wszelkiej maści remiksy, nie dziwi więc, że z ich repertuarem zmierzyli się m.in. Felix Da Housecat czy Josh Wink. Sami muzycy też znakomicie radzą sobie z miksowaniem numerów, o czym mogliśmy się przekonać we wrześniu 2010 r., kiedy także zaprezentowali nam swój set. Impreza była niezwykle udana, klub napchany po dach i nic nie wskazuje na to, by tym razem miało być inaczej. [matad]
01.06
1500 m² do wynajęcia ul. Solec 18 start: 22.00 wstęp: 30-40 PLN Gerry Read
Błotny vibe
Dwa tygodnie po występie Blawana do Polski przyjeżdża kolejny producent, który idealnie odnajduje się w brudnych brzmieniach 4x4. W wieku 12 lat marzeniem Gerry’ego Reada było stworzenie bandu, który będzie wizytówką UK, podobnie jak Radiohead czy Oasis. Trudno jednak znaleźć grupę dogadujących się muzyków, dlatego Gerry zostawił gitarę i stanął za gramofonami. Potem zdecydował, że przyszedł czas na tworzenie własnych kawałków, i zajął się produkcją. Zapętlone wokale, mocny bit, fascynacja Theo Parishem czy Omarem S – to wszystko przyczyniło się do tego, że Read przez wiele portali został uznany za jedną z najbardziej obiecujących postaci muzyki elektronicznej. W ciągu zaledwie kilku miesięcy Gerry z nikomu nieznanego chłopaka stał się jednym z najgorętszych towarów eksportowych sceny UK garage. Dlatego jeśli tylko będziecie mieli szansę, koniecznie wybierzcie się na imprezę organizowaną przez Głębokie Pasmo. Bilety na jego następny występ mogą kosztować kilka razy więcej. [dub]
02.06 Klub 55
ul. Żurawia 32/34 start: 21.00 wstęp: 10-15 PLN
juwena lia war szawsk co, gdz ie 2012 ie, kiedy ?
miasto nocą 29.05
Juwenalia AWF Pele-Mele ul. Marymoncka 34
Bałagany na Bani, Jamal, Grubson start: 11.00 wstęp wolny
11.05
APSURDIALIA Boisko sportowe osiedla akademickiego „Przyjaźń” (Jelonki) Jamal, Maleo Reggae Rockers, Bethel, Mama Selita, Mixtura i Erijef Massive wstęp wolny
15.05
Majowe wibracje AON obok Wydziału Zarządzania i Dowodzenia, przy alei gen. Chruściela 103
HIFI Banda, Junior Stress & Sun El Band, East West Rockers, Bednarek start: 16.30 wstęp wolny
11-12.05
Juwenalia UW Duży Dziedziniec UW
KULT, Lao Che, Chemia, Farben Lehre, Kamp!, Łona, Łąki Łan, Myslovitz start: 16.00 wstęp: 25-35 PLN (za jeden dzień)
25.05
Juwenalia UKSW Agrykola
HEY, Happysad, Elektryczne Gitary, Cool Kids of Death start: 16.00, wstęp wolny
26.05
Juwenalia UW Agrykola
Junior Stress, Mesajah, Alicetea Indios Bravos, Strachy na Lachy start: 16.00, wstęp wolny
18-19.05
16-19.05
Juwenalia PW Stadion Syrenki
Medykalia miejsce koncertów jeszcze nieznane
Kazik na Żywo, Coma, Power of Trinity, T.Love, Carrio start: 16.00 wstęp wolny
Sidney Polak, Cool Kids of Death wstęp wolny www.medykalia.pl
1-3.06
Ursynalia ul. Nowoursynowska
NOKO, Ametria, Lipali, Luxtorpeda, Slayer, Limp Bizkit, Fisz Emade, Tabasko, Benny Benassi feat. Dhanny, Orbita Wiru, My Riot, Nightwish, Oedipus, Illusion, In Flames, Warszafski Deszcz, Modestep, Billy Talent, Believe, Armia, Gojira, Mastodon, Jelonek wstęp: 30-120 PLN (bilety), 50-200 PLN (karnety)
praca Pawła Kozłowskiego
praca Olki Osadzińskiej
i k u t z s e ł Niez
/ SALE ART / YARD
ch la wybrany d o lk ty e n owa o st zarezerw je ie n i Ufficio Prim k le tu z a s S d ie r n a a Y i Art upow O tym, że k ekonać targ z r p s a n ją ), ma (i bogatych
praca Bartka Arobala
praca MVM
Wydaje się, że naszym narodowym hobby jest spędzanie czasu w galeriach handlowych i robienie zakupów. Organizatorki Art Yard Sale chcą sprytnie wykorzystać ten mechanizm – zwabić warszawiaków do nieco innej galerii i zachęcić do zakupów, przy okazji uwrażliwiając na uroki młodej sztuki. – Nie mam społecznikowskich zapędów, ale jest jeden wyjątek – edukacja estetyczna. Zależy mi na tym, by oswoić ludzi ze sztuką. Chcemy pokazywać społeczeństwu, że sztuka jest bezpośrednio związana z naszym życiem. Jeśli nauczymy się ją doceniać, może zmieni się świat wokół nas – reklamy, opakowania, billboardy. Walczymy o estetyczny ład, którego dzisiaj brakuje – deklaruje Olka Osadzińska, inicjatorka akcji, która sama jest ilustratorką. Jej prace szybko weszły w komercyjny obieg. Współpracowała z takimi markami, jak Reebok, Nike, Hugo Boss, Nokia czy Canon. – Większość wydarzeń związanych ze sztuką odstrasza i onieśmiela osoby spoza środowiska. Mało która impreza ma szansę dotrzeć do szerszego grona. Ja patrzę na to z komercyjnej perspektywy – uważam, że przez sprzedaż można ludzi oswoić ze sztuką. Podczas Art Yard Sale chcemy pokazać, że może być ona kolorowa, popowa, zabawna, a kupowanie dzieł sztuki może się stać miłym sposobem spędzania wolnego popołudnia. Lubicie zakupy – proszę bardzo – zamiast iść do centrum handlowego wpadnijcie do nas i kupcie sobie prace młodych zdolnych artystów. W cenie seryjnego gadżetu z Ikei zdobędziecie rzecz oryginalną, niepowtarzalną i wartościową – przekonuje Osadzińska.
Oko w oko z artystą praca KESH-y
Podczas Art Yard Sale swoje prace zaprezentuje wyselekcjonowane grono kilkudziesięciu artystów z Polski i zagranicy zaproszonych do udziału w targach przez organizatorki. Graficy, designerzy, ilustratorzy,
malarze, projektanci mody. Wśród Polaków m.in.: Agata Endo Nowicka, Tymek Jezierski, Bartek Arobal, Paweł Swanski Kozłowski, Malwina Konopacka, Edgar Bąk, Ania Kuczyńska. Gośćmi z zagranicy będą np.: MVM, czyli Magnus voll Mathiassen, który zaprezentuje na chińskim jedwabiu wydruki grafik przedstawiających gwiazdy hip-hopu, Yvan Rodic, czyli The Facehunter – najbardziej znany fotograf i bloger zajmujący się modą uliczną (dzisiaj już prawdziwy celebryta), a także KESH – projektantka i designerka z Los Angeles współpracująca z Kanyem Westem i Jeremym Scottem. Co bardzo ważne wszyscy artyści pojawią się na miejscu i sami będą sprzedawać swoje prace. – To w pewnym sensie klasyczna formuła amerykańskiego yard sale’u – wystawiamy na sprzedaż prace, które zmagazynowaliśmy w naszych archiwach w ostatnim czasie. Ale będą też rzeczy przygotowane specjalnie na tę okazję – porcelana czy limitowane serie wydruków – zapowiada Osadzińska. Prace nieco cięższego kalibru zaprezentuje w Dziale Sztuki galeria Raster, znana z promocji najlepszych polskich artystów młodego i średniego pokolenia. – To dla nas duże wyróżnienie, że Raster zgodził się na propozycję udziału w targach. To prace poważniejsze niż plakaty czy kubki z MamSam, ale zależało nam na obecności reprezentantów sztuki przez duże S. Chcemy zaprezentować ich prace ludziom, którzy nie chodzą na wernisaże i do galerii, tu obejrzą je w innych okolicznościach, ale obejrzą. To ważne. A jeśli będą chcieli podyskutować i powiedzieć, że „sztuka jest głupia”, to znajdą partnera do dyskusji – tłumaczy Osadzińska. Autorzy wystawianych prac również się pojawią. Będzie to więc nieczęsta możliwość rozmowy z takimi sławami jak Zbigniew Libera czy Agata Bogacka.
Sztuka na prezent
– Chcemy uczyć, że dana praca ma wartość, ponieważ jest unikatowa, podpisana przez artystę. To coś, dzięki
Młodzi projektanci, designerzy i artyści łączą siły i atakują miasto. Kolejne kiermasze nadciągają!
Mustache Yard Sale Wielki kiermasz polskiej młodej polskiej mody i designu. Niezależne marki ciuchowe (aż trudno uwierzyć, że istnieje ich aż tyle), polskie i zagraniczne brandy streetwearowe, biżuteria, gadżety, zabawki, second-hand.
Budynek Ufficio Primo, zaprojektowany przez wybitnego polskiego architekta Marka Leykama, powstał w 1952 r. i pierwotnie miał być siedzibą prezydium rządu polskiego. Przez lata ukryty w samym centrum miasta, został gruntownie odrestaurowany i zamieniony w luksusowy biurowiec klasy A+.
czemu znajdziemy się w wąskim gronie właścicieli dzieł sztuki – mówi Osadzińska i dodaje: – Młodzi twórcy nie mają platformy, dzięki której mogliby sprzedawać swoje rzeczy. Nie ma dostępnego powszechnie rynku sztuki. Chcemy, żeby ludzie przestali czuć dystans w stosunku do artystów, chcemy, żeby kupowanie sztuki było naturalne i bezproblemowe. Żeby to była pierwsza rzecz, jaka przychodzi nam do głowy, gdy szukamy pomysłu na prezent. Dodatkową atrakcją imprezy będzie nietypowa przestrzeń, w której zaprezentowane zostaną prace – monumentalny gmach mieszczący się przy ul. Wspólnej, zaprojektowany w latach 50. przez wybitnego polskiego architekta Marka Leykama. – Zaangażowaliśmy się w ten projekt, bo chcemy, aby budynek Ufficio Primo wpisał się nie tylko w biznesową, ale także kulturalną scenerię Warszawy. To wyjątkowe miejsce, dla ludzi nieobojętnych wobec sztuki, dlatego podjęliśmy decyzję o połączeniu inauguracji komercyjnej działalności budynku z targami sztuki – mówi Jan Lubomirski, prezes spółki Euro Invest, właściciela budynku.
zorganizować egalitarne, otwarte wydarzenie dla każdego w supernowoczesnym, elitarnym biurowcu – śmieje się Osadzińska. Jest jednak pewna, że targi staną się ważnym punktem w artystycznym kalendarzu Europy. – Moda wypracowała już sobie tego typu mechanizmy prezentacji i sprzedaży projektów młodych twórców. My chcemy pokazać, jak można sprzedawać młodą sztukę. Ludzie będą mogli zobaczyć, że może ona towarzyszyć nam w codziennym życiu. W kawiarni zobaczą murale Endo, a potem jej prace na imprezie, podczas której będą mogli je kupić. Wtedy zrozumieją, że to, co artystka robi w swojej pracowni, ma bezpośrednie przełożenie na przestrzeń, która ich otacza. Jeśli ludzie zobaczą, że jest dużo dobrej sztuki, dobrego projektowania, dobrego designu, to będą potem tego wymagać od innych. Krótko mówiąc – zmienimy świat.
– Podjęłyśmy trudną próbę połączenia wielu sprzeczności – chcemy pokazać sztukę wysoką i modę, prace bardziej i mniej przystępne, tańsze i droższe,
Art Yard Sale UFFICIO PRIMO UFFICIO PRIMO ul. Wspólna 62 www.ufficioprimo.pl, www.artyardsale.pl
Tekst: Sylwia Kawalerowicz
19-20.05
12.05
Mustache Yard Sale vol. 7 www.mustachewarsaw.com
NEED FOR STREET Need for Street to impreza promująca zarówno rodzime brandy streetwearowe i designerskie, jak i polskich grafików i ilustratorów. Do tej pory odbyły się trzy edycje NFS i na każdej z nich oprócz stanowisk projektantów zaprezentowano wystawę „Respect, It’s a ...”, skupiającą prace kilkudziesięciu artystów pracujących „na zadany temat”. – Wyszukujemy najnowsze zjawiska inspirowane przestrzenią miejską i wspieramy wszystko co dobre na rozwijającym się coraz prężniej rynku. Chcemy pokazywać, że sztuka nie musi kojarzyć się z wnętrzami galerii, ale potrafi być naprawdę blisko ludzi – deklaruje Agnieszka Celej, jedna z organizatorek imprezy. Tematem przewodnim najbliższej edycji będzie typografia – ponad 30 artystów stworzy przestrzenne litery, zostaną też zaprezentowane najciekawsze typograficznie plakaty.
16-17.06
Need for Street vol. 4 www.needforstreet.pl
Kinoteka i „Aktivist” zapraszają na specjalny pokaz filmu „Uwodziciel” z Robertem Pattinsonem w roli głównej ece t o in K w 0 .0 dzinie 19 o g o a j a m się 29 ie z d ę b d o z Poka
„Uwodzicielem” rozpoczniemy cykl wspólnych pokazów filmowych Kinoteki i „Aktivista”, na które zapraszać będziemy naszych czytelników – czyli was. W wyborze filmów kierujemy się różnymi kryteriami – czasem będzie to przyjemność patrzenia, czasem przyjemność myślenia, czasem po prostu przyjemność. A jeśli do kin wchodzić będzie akurat film z udziałem któregoś z wiszących nad naszymi biurkami przystojniaków (Ryan Gosling, Michael Fassbender, Ryan Gosling, Michael Fassbender), możecie być pewni, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby obdarować was biletami!
Aaaaby przez dwie godziny oglądać Pattinsona, śledźcie w maju naszego Facebooka: www.facebook.com/MagAktivist
konkurs SAM-ów
wyda rzeni a
Foto: Wojciech Plewiński
praca Eltono
AKCJA
WYSTAWA
Ekipa z vlep[v]net zdecydowała, że oprócz promowania sztuki ulicy zrobi coś dla dzieciaków. Od połowy kwietnia do początku czerwca 11 artystów wraz z podopiecznymi stowarzyszenia GPAS namaluje obrazy na terenie całej Warszawy. Akcja związana jest z nadchodzącym Euro, a wrzuty mają nawiązywać do tematyki piłkarskiej. Nasze miasto zapomina o przygotowaniu oferty kulturalnej w ramach Euro, ale na szczęście do pracy wzięli się miejscy aktywiści. Stadiony mamy, McDonaldy mamy, jeszcze trochę kultury się przyda. [kp]
To już druga odsłona Fotodizajnu. Tym razem kuratorzy postanowili skupić się temacie „miasto, masa, maszyna”. Obraz miasta zostanie ukazany przez pryzmat architektury, ludzi, technologii oraz trendów we wzornictwie doby PRL-u. Na wystawie zobaczymy m.in. zdjęcia fabryk z lat 60. i 70. autorstwa Tadeusza Sumińskiego, konceptualne widoki nieistniejącego już Stadionu Dziesięciolecia czy też zdjęcia powstającej Nowej Huty. W końcu celem tego wydarzenia jest potwierdzenie słów Tadeusza Peipera: „Dzieło sztuki będzie społeczeństwem”. [kp]
For the Children
do 01.06
www.vlepvnet.prv.pl
Po trzykroć M
do 15.06
galeria Asymetria
ul. Jakubowska 16
Adam Adach „Fun”
WYSTAWA
Jesteśmy zawsze tam... Wielu artystów postanowiło zmierzyć się z nadchodzącym Euro. Adam Adach, autor wystawy „Reprezentacja” w BWA Warszawa, stara się przekazać, czym dla współczesnego społeczeństwa jest piłka nożna – tropi społeczne i polityczne konteksty, jakimi obrasta futbol, pokazuje, jak współczesny sport staje się manifestacją narodowej dumy, a w innych okolicznościach – sposobem ekspresji grup represjonowanych. Jak przeobraża się w trening dyscyplinujący nasze ciała. Jak wiąże się z kategorią tożsamości – jednostkowej i zbiorowej. Adach stara się też ukazać, jakie znaczenie ma psychologia tłumu w odbiorze jednego z najpopularniejszych sportów na świecie. [kp]
do 16.05 BWA Warszawa
ul. Jakubowska 16/3
FESTIWAL
AKCJA
Transeuropa to pierwszy festiwal odbywający się jednocześnie w 14 miastach Europy. Oprócz Warszawy są to m.in. Berlin, Londyn i Praga. W tym roku wszystkie wydarzenia koncentrują się wokół trzech zagadnień: problematyki migracji, nowych form aktywności politycznej oraz alternatywnych form ekonomii. Program we wszystkich miastach obejmuje warsztaty, debaty, konferencje, instalacje artystyczne, przedstawienia i projekcje filmowe. W Warszawie będziecie mieli m.in. okazję zobaczyć przeglądy kina marokańskiego i libańskiego czy zagrać w grę role-playing, w której wcielicie się w role imigrantów zaczynających życie w Polsce. W kawiarni Wrzenie Świata będzie na was czekać „żywa biblioteka” – międzynarodowa inicjatywa skupiona na walce z uprzedzeniami i stereotypami, w ramach której książkami stają się ludzie opowiadający wam swoje historie. [jul]
Klubokawiarnia Chłodna 25 jest jednym z najważniejszych lokali na warszawskiej mapie kulturalnej. Od kilku dobrych lat jest to miejsce spotkań, sala koncertowa, teatralna, często też galeria. Dlatego gdy Grzegorz Lewandowski kilka tygodni temu poinformował, że klub prawdopodobnie zostanie zamknięty, wielu aktywistów zdecydowało wziąć sprawy w swoje ręce. Tym razem Chłodna 25 zmieni się w papierowe królestwo – wszystkie elementy wystroju zostaną zastąpione papierowymi odpowiednikami, zaprojektowanymi przez Izę Rutkowską z Fundacji Form i Kształtów. Krzesła, stoły, szafy czy tablicę informacyjną artystka wykona w taki sposób, żeby można było z nich normalnie korzystać. Podobnie będzie z napojami i alkoholem. Na 19 maja przewidziano ponadto papierowy koncert wykonanych z tektury muzyków (Masecki/Moretti/ Rogiński). W ramach akcji będzie też można kupić meble, papierowego właściciela kawiarni, a nawet muzyków, bo – jak wiadomo – w kulturze wszystko jest na sprzedaż. [kp]
Immigrantize me
09-13.05
www.transeuropafestival.eu
Wyprzedaż na Chłodnej
19.05
klubokawiarnia Chłodna 25
www.formyiksztalty.pl
wydarzenia Lani Shahaff
Bartek Kiełbowicz
Fotografowie.com
kadr z filmu „In Comparison”
wystawa
teatr
To pierwsza tak obszerna wystawa dzieł i retrospektywa filmów Haruna Farockiego – jednego z najważniejszych współczesnych niemieckich filmowców. Od niemal pół wieku artysta tworzy eksperymentalne dokumenty, a od połowy lat 90. swoje prace prezentuje również w galeriach i muzeach. Harun Farocki koncentruje się na krytyce rzeczywistości poprzez analizę obrazów, które dostarcza współczesna kultura. Retrospektywa jego filmów odbędzie się między 12 a 20 maja w Kinotece i Kino.Labie. Dodatkowo 11 maja w CSW zostanie otwarta wystawa „Harun Farocki pierwszy raz w Warszawie”. Wojna w Wietnamie czy mistrzostwa świata w piłce nożnej to tylko niektóre tematy, które artysta wykorzystuje w swoich instalacjach. [dub]
„Muranooo”, opowieść o żydowskich mieszkańcach Muranowa, duchach i zapomnianej historii tej części stolicy, Sylwia Chutnik początkowo chciała wydać w zbiorze opowiadań przygotowywanym dla Muzeum Powstania Warszawskiego. Po namowach Teatru Dramatycznego postanowiła jednak zaadaptować tekst na potrzeby teatru i oddać go w ręce Lilach Dekel-Avneri, izraelskiej reżyserki i dramaturżki z polskimi korzeniami. Dzięki polsko-izraelskiej wymianie doświadczeń i inspiracji powstało niezwykłe przedstawienie – groteskowy, makabryczny, ale niepozbawiony gorzkiego humoru kolaż historii i współczesności. Dołączcie do egzorcyzmów! [mm]
Obrazy rzeczywistości
12-20.05
11.05-19.08
Kinoteka
CSW Zamek Ujazdowski
pl. Defilad 1
ul. Jazdów 2
retrospektywa
Dybuki Muranowa
premiera: 12.05
wystawa
Teatr Dramatyczny
pl. Defilad 1
KINO.LAB
Pralki feat. bogini
Warszawska Praga znana jest ze swoich zakamarków, dziwnych kamienic i tajemniczych podwórek. W jednym z takich miejsc stowarzyszenie Hokuspokus założyło galerię 81 Stopni. Nazwa nawiązuje do 81 schodów, które trzeba pokonać, by się do niej dostać. Jakiś czas temu dokonał tego Bartek Kiełbowicz, artysta poszukujący niekonwencjonalnych inspiracji, który, jak mówi, „lubi pralki i sukienki bogini Yemanja”. Pralki – to jasne, ale trzeba dodać, dla nieuświadomionych (o ile znajdzie się ktoś uświadomiony), że Yemanja to bogini wywodząca się z brazylijskiej religii candomblé, którą Bartek najprawdopodobniej napotkał na jednym z treningów capoeiry. I pralki, i motywy odwołujące się do brazylijskiej religii artysta wykorzystał w swojej instalacji, którą będziecie mogli zobaczyć w galerii. [kp]
12.05-15.06 Galeria 81 Stopni
ul. Jazdów 2
ul. Kłopotowskiego 38 lok. 5 Tomek Sikorski, „Low King”
Foto: Colin Young-Wolf
Anton Graff „Portret Doroty de Biron, księżnej kurlandzkiej i żagańskie” 1791, Muzeum Narodowe w Warszawie/Lady Gaga w sukni z surowego mięsa, 2010, fotogram, fot. Hubert Boesl/ Photoshot/ Glinka-Agency.com
wystawa
WYSTAWA
WYSTAWA
Witamy w Muzeum Narodowym, po prawej egipskie nagrobki, po lewej... Lady Gaga. Już niedługo tak będą nas witać przewodnicy. Wszystko za sprawą nowego programu, którym chwali się otwarte po rocznym remoncie Muzeum Narodowe, zainaugurowanego wystawą „Wywyższeni. Od faraona do Lady Gagi”. Tytułowi wywyższeni to stojący na szczycie społecznej drabiny władcy, czy to świata ekonomii, religii czy kultury. Jak byli wywyższani, co jest atrybutem ich władzy? Kiedyś był to tron i berło, dziś zastąpiły je drogie zegarki i złote mikrofony. Atrakcji nie zabraknie, bo oprócz ekspozycji zobaczymy nowy wystrój, kino i kawiarnie. 150. rocznicę powstania muzeum świętujmy razem z faraonem i Lady Gagą. [alek]
Jak wiadomo, Red Bull wspiera rozmaite talenty, poczynając od sportowców, a na muzykach kończąc. Tym razem postanowił zaktywizować artystów, organizując bardzo oryginalną i niezwykle letnią wystawę. Od 17 do 20 maja w warszawskim CSW będziemy mogli oglądać prace młodych zdolnych namalowane na... lodówkach Red Bulla. Co na tym niecodziennym płótnie stworzyli Swanski, Massmix, Chu Chu, Goro, Matylda Salajewska czy Ola Osadzińska? Jeśli nie zdążycie wybrać się do galerii, lodówki-dzieła sztuki będziecie potem mogli oglądać w wybranych warszawskich klubach. I jeszcze jedna ważna informacja – w czwartek 17 maja, a także w sobotę i niedzielę (podczas Nocy Muzeów). [oz]
Lady Gaga w Muzeum
od 17.05
Miejska sztuka chłodzenia
17-20.05 CSW
Muzeum Narodowe
ul. Jazdów 2
Al. Jerozolimskie 3
www.redbull.pl
www.mnw.art.pl
WYSTAWA
Sztuka zamiast Ikei
Trudno być młodym artystą. Prywatne galerie mają puste kieszenie, a duże instytucje wolą „klasykę”. Przebić się w środowisku jest równie łatwo, jak dostać do korporacji, która oczekuje „trzech lat doświadczenia na stanowisku”. Projekt Spotlight prawdopodobnie pozwoli to zmienić. Na pierwszy ogień idzie Zbigniew Sikora. Malarz z Warszawy zaprezentuje kilkanaście najnowszych prac, w tym obrazy z serii „Under Water”, odwołujące się do podróży podwodnych. Projekt Spotlight da nam również możliwość kupienia prac. Pod hasłem „Młoda sztuka zamiast obrazków z Ikei!” podpisujemy się obiema rękami. [alek]
od 17.05 Studio Bank
ul. Daniłowiczowska 18b
Foto: Anna Rowińska
Paula i Karol
AKCJA
Srebrny ekran
16. Piknik Naukowy to świetna okazja, żeby dotlenić szare komórki i przyswoić trochę wiedzy. Tematem przewodnim tegorocznej edycji jest „Energia”, bardzo szerokie hasło, którym może się zainteresować zarówno inżynier, jak i humanista. Czeka na was ponad tysiąc pokazów, będziecie mogli m.in. rozpętać burzę, na własnej dłoni poczuć energię powstającą podczas wybuchowej syntezy wody, a także obejrzeć symulację katastrofy powodziowej. Wśród gości tegorocznego pikniku pojawią się m.in. Kari Byron, znana z serii Discovery Channel „Prawda czy fałsz – pogromcy mitów”, oraz dr Mark Lewney – Rock Doctor, okrzyknięty przez media połączeniem Einsteina z Jimim Hendrixem. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą młodszej siostry albo brata, bo i dla dzieci przygotowano mnóstwo atrakcji. Poczujcie się jak szalony naukowiec, my już ćwiczymy nasz evil laugh! [jul]
Planete+ Doc Film Festival to jeden z najważniejszych przeglądów filmów dokumentalnych w Polsce – jeśli chcecie poznać szczegóły, koniecznie przeczytajcie tekst „Doc(u) mental” w pierwszej części magazynu. Jednak festiwal to nie tylko dokumenty w kilku sekcjach tematycznych, spotkania z mistrzami czy wystawa Haruna Farockiego. Oprócz tego w klubie festiwalowym w Cafe Kulturalnej odbędzie się seria koncertów. Wystąpi m.in. Omar Boflot – znany egipski raper i piosenkarz r’n’b (12 maja). Dzień później, w niedzielę, goście obecni w klubie będą mieli okazję wziąć udział w projekcie multimedialnym, którego celem jest tworzenie kina na żywo. A już 17 maja wystąpią wszyscy twórcy, których utwory znalazły się na soundtracku do filmu „Wszystko płynie” (m.in. Paula i Karol czy Mitch & Mitch). Cieszy nas bardzo, że organizatorzy festiwalu zadbali o wysoki poziom nie tylko prezentowanych filmów, lecz także wydarzeń towarzyszących. [kp]
Rozpętaj burzę
12.05
park Edwarda Rydza-Śmigłego
przy ul. Rozbrat start: 11.00 wstęp wolny
Doc muzycznie
11-20.05
AKCJA
Kwiatami po głowie
Duet Kwiatuchi 22 kwietnia rozpoczął akcję „Żolibuh – Warszawa w kwiatach”. Tego dnia żoliborzanie i nie tylko ruszyli ze szpadelkami, aby sadzić niezapominajki i tworzyć przyjazną przestrzeń miejską. „Żolibuh” to inicjatywa, która ma zwrócić uwagę na z pozoru niczyje, opuszczone i zaniedbane miejsca, które wspólnym wysiłkiem możemy przejmować i upiększać. 13 maja organizatorzy zapraszają na wspólny piknik z okazji Święta Niezapominajki, odbywający się pod hasłem „Nie zapominaj o przestrzeni publicznej”. Zapraszamy do wspólnego relaksu, gadania i „sportowania”. Trzeba docenić ten stary, dobry Żoliborz! [dub]
13.05
Żoliborz www.kwiatuchi.org
www.planetedocff.pl
www.pikniknaukowy.pl
„Bohaterowie codzienności” Guta Berliner, 1930
Jędrzej Sokołowski
Robert Rumas & Piotr Wyrzykowski, „Emotikon”
akcja
Bywalcy wszystkich muzeów łączcie się! WYSTAWA
Sportem w kulturę
W Noc Muzeów Muzeum Historii Żydów Polskich przedstawi na skwerze Willy’ego Brandta zdjęcia z serii „Warszawscy sportowcy”. W ramach wystawy przedwojenne wizerunki sportowców zestawione zostaną z fotografiami przygotowywanymi z myślą o pokazie. Nie będą to zwykłe, pozowane zdjęcia, ale efekt twórczej współpracy autorów z modelami. Wernisażowi będzie towarzyszył piknik sportowy: szereg gier i zabaw dla dzieci, symultana szachowa, zorganizowana wspólnie z Polskim Związkiem Szachowym, wykład Tomasza Lisowskiego o przedwojennych szachistach arcymistrzach pochodzenia żydowskiego. Zwieńczeniem wieczoru będzie koncert cymbalisty Alexa Jakobovitza. [dub]
19.05-30.06
Muzeum Historii Żydów Polskich
ul. Warecka 4/6
Jest noc cicha, jest głucha noc, (tę zna tylko Rysiu Peja), o innych znanych nocach przez grzeczność nie wspomnę. Jest też Noc Muzeów – najbardziej kulturalna noc roku. Impreza już dziewiąty raz zmieni ulice Warszawy w rzeki płynące sztuką. Historia tej inicjatywy sięga 1997 r., kiedy to w Berlinie po raz pierwszy muzea zostały otwarte na całą noc. W 2003 r. akcja trafiła do Polski (konkretnie do Warszawy) – w tym roku 204 placówki, czyli mniej więcej dziesięć razy więcej niż przypuszczacie, że istnieje w stolicy, zaproszą was do środka. Muzea, galerie, domy kultury i miejsca na co dzień niezwiązane z działalnością wystawienniczą – do wszystkich będzie można wejść za darmo. Zobaczycie ekspozycje m.in. w Zachęcie i Muzeum Etnograficznym, zwiedzicie wnętrza Teatru Dramatycznego czy też znanego budynku przy ul. Wiejskiej. Noc Muzeów to nie tylko święto dla tych, którym do muzeum nie po drodze, ale i dla tych, którzy każdy kąt galerii znają jak własną kieszeń. To właśnie dla nich instytucje te przygotują specjalne atrakcje. Muzeum Etnograficzne pozwoli wam poznać instytucję od kuchni, a Zachęta wśród gości rozlosuje pięć podwójnych wycieczek do Wiednia. 19 maja warto też pojawić się w Muzeum Narodowym, którego otwarcie zbiega się z muzealnym szaleństwem. Jeśli to wam nie wystarczy – polecamy poszukiwania na własną rękę. Szperajcie, zaglądajcie, pukajcie i wchodźcie nieproszeni, być może traficie na najdziwniejsze wydarzenia artystyczne. Kawiarnie, księgarnie, biblioteki też nie zostaną zamknięte o normalnej porze. Jeśli jednak noc z 19 na 20 maja postanowiliście spędzić poza granicami Warszawy – nie musicie się martwić. Tegoroczna Noc Muzeów sięga swoimi mackami do placówek kulturalnych w prawie każdym polskim mieście. Czekają na was wystawy zarówno w Budzisławiu Kościelnym, jak i w Krakowie. Gdziekolwiek jesteście, czyha na was muzeum. [alek]
19-20.05
www.noc-muzeow.pl
Bubbleology
Bo herbata to podstawa
Był tam typowy monopolowy: podwieszany sufit, brzydkie lady i obrandowane lodówki. I chipsy. Teraz są: skute tynki, kolorowe kable, designerskie żarówki i (gdzieniegdzie) oryginalne sztukaterie. Są wygodne kanapy i wielka tablica z kredowymi napisami. Tealab, o którym piszę, serwuje gorące i zimne „Bubble Tea” (średnia 12,90 PLN, duża 14,90 PLN), mleczne lub owocowe z dodatkami. Brzmi tajemniczo? Bo to dość zawiła sprawa. Wybierasz jeden z kilkunastu smaków i patrzysz, co ląduje w twoim kubku: kulki, paski, prostokąty, następnie smakowa herbata, która w zależności od zamówienia jest ciepła bądź z lodem, owocowa lub mleczna. Dostajesz szczelnie zamkniętego drina, gruuubą słomkę (jakie kolory!!!) i w świat! Truskawka smakuje jak prawdziwy owoc, przez słomkę wpadają wspomniane prostokąty, które są galaretką o tym samym smaku. Obco brzmiący „Kumkwat” wygląda nietuzinkowo i smakuje genialnie: są w nim brązowe kuleczki tapioki o słodkawo-kwaskowym smaku, żółte owocowe, a sama herbata ma ładny, trudny do zdefiniowania kolor. Napój mocno orzeźwia, wywołuje uśmiech – no i te kuleczki w środku! Kiedy i gdzie narodził się pomysł Bubble Tea? W latach 80. XX w. na Tajwanie. Po 30 latach bąbelkowa herbatka dotarła do nas – nadal świeża! [Bartosz Badowski] ul. Chmielna 26 godziny otwarcia: pon.-czw. 11.00-23.00 pt. 11.00-23.30 sob.-ndz. 11.00-23.30 www.bubbleology.pl
Szara Cegła
Kawa i design ze Wschodu
Foto: Dorota Sępkowska
Cicha, willowa uliczka na Saskiej Kępie. Wejście niepozorne – zejście podjazdem do piwniczki. A w środku w czterech niewielkich pomieszczeniach stoliki, mały bar i dość dużo designu, zwłaszcza recyklingowanego, plus właściciele i pies. Szara Cegła (w zeszłym roku na krótko zaistniała w Domu Funkcjonalnym) to przystań dla freelanserów z Saskiej Kępy, którym brakuje miejsca do pracy i spotkań, wykorzystują ją również właściciele – twórcy kolektywu No Muda, zajmującego się projektowaniem i małą architekturą w przestrzeni miejskiej. To także sklepo-galeria, w której prezentowane są prace zaprzyjaźnionych z właścicielami artystów, głównie ze Wschodu – ekspozycja ma zmieniać się co miesiąc, poszczególne dzieła można nie tylko oglądać, ale i kupować, podobnie jak selfpublishingowe wydawnictwa i litewskie, ręcznie robione, papierowe długopisy. Będą też wykłady i warsztaty. W kwestiach konsumpcyjnych propozycja jest minimalistyczna, ale atrakcyjna cenowo – można się tu napić espresso za 1 euro (czyli 4 PLN), w menu są też inne kawy (6-8 PLN), herbaty (4-12 PLN), napoje i soki, oprócz tego jest ciasto i od czasu do czasu śniadanie naleśnikowo-hummusowe. Jak deklarują właściciele, pełniący tu funkcje barmanów, kucharzy, kuratorów i gospodarzy, atrakcji ma przybywać – zgodnie z rosnącymi oczekiwaniami odwiedzających. Już niedługo przy Cegle zacznie działać ogródek, który będzie niewątpliwą atrakcją lokalu – duży zielony trawnik aż prosi, by rozłożyć na nim kocyk i leżaki. Podsumowując – miejsce do pracy, a nie do lansu. [Sylwia Kawalerowicz] ul. Królowej Aldony 5 godziny otwarcia: pon.-ndz. 10.00-22.00 www.szaracegla.pl
Dziurka od Klucza
Szpilkowscy rządzą Powiślem!
Ulica Radna na Powiślu jest krótka i jednokierunkowa, a latem skąpana w zieleni drzew. Teraz pachnie włoskimi smakami i uwodzi kolorami dzięki Dziurce od Klucza. Nazwa miejsca nawiązuje do powierzchni restauracji (jedyne 35 m²) oraz kuchni, która jest w centralnej części lokalu, otoczona bufetem z wypiekami, przyprawami i suszącym się nad nim makaronem robionym na miejscu. Dzięki temu cały czas widzimy, co dzieje się w kuchni, i jednocześnie czujemy coraz większy głód. Menu w Dziurce codziennie się zmienia, można zjeść zupę (15 PLN), ravioli z sosem (25 PLN), kluchy czy sztukę mięsa. Są pozycje dla jaroszy i wegetarian. Wpadając rano, można złapać kanapkę z ciabaty czy bagietki na ciepło lub zimno, do tego pyszną kawę (5-9,50 PLN) albo jeden z napojów Wild Grass. Dla łasuchów są wspaniałe trufle i wypieki – sernik i ciasto marchewkowe smakują naprawdę obłędnie. Szef kuchni nie oszczędza na składnikach, czuć masło, a krem we wspomnianym marchewkowym jest prawdziwy, a nie z torebki. Co jeszcze? – polecam zupę rybną, która smakuje jak domowa. [Bartosz Badowski] ul. Radna 13 godziny otwarcia: codziennie 10.00-21.00 tel. 22 881 86 77
Bufet Centralny
Stołowanie Centralne
Najczęstszym powodem do przekleństw po wyjściu z imprezy o czwartej nad ranem jest fakt, że w Warszawie w nocy nie da się dobrze zjeść. Oczywiście, kebabów jak mrówków, przekąskowych barów też coraz więcej, ale jeśli po wypiciu butelki wina macie ochotę np. na risotto z kurczakiem i cieciorką, marny wasz los, bo nie ma... nie było gdzie iść. 13 kwietnia pojawił się jednak promyk nadziei – właściciele praskiego Winowajcy otworzyli Bufet Centralny. Lokal mieści się nad nowym klubem 55 przy Żurawiej, która powoli staje się zagłębiem klubowym. Miejsce jest czyste, sterylne, na pewno nie praskie. Wygodne krzesła, prześliczny bar i półki, przyjemna atmosfera. Do tego otwarta kuchnia, więc możemy podglądać, co kucharz akurat pichci. Jedzenie, podobnie jak w Winowajcy, fantastyczne. W ciągu kilku dni zjedliśmy genialną węgierską zupę rybną, pastę z mieloną cielęciną i panierowane polędwiczki wieprzowe z sosem cytrynowym. Najlepsze w Bufecie jest to, że nie musimy walczyć o miejsce przy barze, aby móc zeżreć śledzia, popijając go ciepłą wódką. To bezpretensjonalna knajpa, w której możesz zamówić zarówno prostą, szybką przekąskę, jak i świetne, bardziej wyrafinowane danie niezależnie od tego, czy właśnie obudziłeś się o 13.00 po ciężkiej nocy, czy też wyszedłeś właśnie z klubu, jest trzecia i byś coś przekąsił. Wznosimy modły do Boga o więcej takich miejsc, bo najwyższy czas, aby Warszawa dołączyła do innych europejskich stolic, w których dobrze zjeść można przez całą dobę. [Kacper Peresada]
nowe miejs ca
ul. Żurawia 32/34 godziny otwarcia: codziennie 12.00-05.00
Salon gier
Kiedy po raz pierwszy jechałam do Salonu Gier, taksówkarzowi – gdy usłyszał nazwę – aż zaświeciły się oczy. Ale nie dajcie się zwieść, fani hazardu – Salon Gier to nie kolejna buda z jednorękim bandytą, w której przesiadują ogoleni na łyso chłopcy w kreszowych dresikach, ale nowa warszawska kawiarnia i imprezownia. Skupmy się na członie pierwszym. Salon ma dwa poziomy – na górze jest ładnie, kolorowo i przytulnie. Można się tu napić czekolady (14 PLN), latte z cynamonem (8 PLN) i zagryźć to np. ciastem kokosowo-migdałowym. Właściciele chwalą się, że miejscówka działa non stop, więc jeśli będziecie mieli ochotę na pogaduchy z przyjaciółmi o piątej nad ranem, to wiecie, dokąd iść. Gdy zejdziecie na dolny poziom Salonu, jego nazwa stanie się jasna. Malunki na ścianach przypominające złote czasy spędzane przed Amigą 500 i bar wyłożony starymi komputerowymi klawiaturami tworzą lekko geekowską aurę. Poziom imprezowy jest lekko mroczny i brudnawy, co przywodzi mi na myśl świętej pamięci Jadłodajnię i sprawia, że od razu odnalazłam się w tej piwnicznej przestrzeni. Akurat podczas mojej wyprawy do Salonu (kwietniowe oficjalne otwarcie klubu) na dole grał zespół o fascynującej nazwie Cipaswdupas, który przyciągnął sporą rzeszę amatorów – spodziewajcie się więc dość niszowej i niepowtarzalnej oferty kulturalno-imprezowej. Ach, i jeszcze jedno – do tego nowego miejsca jest rzut beretem od Małego Piwa, w którym ostatnio cała aktivistowa ekipa lubi przesiadywać. Zatem dwa piwka w ramach biforu i można na piechotkę przejść się na imprezę (a na after znów do Małego, dobrze to wymyśliłam, prawda?). [Aleksandra Żmuda] ul. Armii Ludowej 13 tel. 502 501 969
Foto: Fila Padlewska (2)
Non stop na salonie
) n o g o i ( y p a ł y r e t z c a N
dly n e i r F g g / Do n i k n a R Top 5 /
m oronożny w z c z ć dzie pisem dku posie ó r g o , rzwi z na m d y a n g ia r o jp k a iejscówek kil kn m d w h o y ic ię b k s , a t u y lem kać iwsz ykle prob yć, poszu em? Odb s w w z p t s a d ia o m p m ie a y, za god latem n nowiliśm ić, gdy po a t b s o r o Wiosną i p k , a ” n z ewnątr . Co jed ię dobrze z s m a ć le n u p ć z c m ia u y w k sta iem imy pozo siak będz s p o r z s p a y n s i P „ , jak ówno my gdzie zar
Przegryź
Absolutnym faworytem naszej czworonożnej kumpeli było miejsce, które odwiedziliśmy na końcu, czyli Przegryź. To jedyna restauracja w Warszawie, gdzie w menu jest oddzielna strona dla psów. Wybór może nie jest porażający – zdecydować można jedynie o wielkości porcji – ale Zuzia nie narzekała. Po obiedzie od razu dostała miskę wody i została obsypana komplementami przez obsługę. Panie kelnerki proponowały nawet, żeby spuścić ją ze smyczy, ale skończyłoby się to zapewne wizytą w kuchni albo w talerzach innych gości. Nas ominęły co prawda komplementy, ale zjedliśmy pyszny makaron z łososiem i napiliśmy się domowego kisielu żurawinowego. Gdyby nasze żołądki były tak pojemne jak Zuzi, pewnie spróbowalibyśmy też domowych mielonych i rosołu albo pierogów. Wcześniejszą porą warto wpaść tu na śniadanie, bo wybór jest spory, a do każdego zestawu kawa gratis. ul. Mokotowska 52
Cafe Roskosz
Na zdominowanym przez sieciówki Ursynowie to jedno z niewielu miejsc, gdzie można napić się kawy w towarzystwie psa. Przyjemny wystrój, stylizowany na lata 80., przypomniał nam czasy dzieciństwa, podobnie jak nazwy zestawów śniadaniowych „PTTK” i „Orbis” (ach, wycieczki, ach kolonie…). Bardzo miła obsługa od razu zdała test na uprzejmość, również wobec Zuzi: nasza labradorzyca dostała miskę wody, a my spróbowaliśmy domowej zupy fasolowej. Jesteśmy wielkimi fanami cydru, dlatego ucieszyły nas trzy dostępne tam rodzaje. Jako że do Roskoszy również zawitaliśmy pod koniec wyprawy, w żołądkach nie znaleźliśmy miejsca na słynne już na Ursynowie zapiekanki. Robione na miejscu ze świeżych składników, kosztują tylko pięć zeta. Menu każdego dnia jest tu trochę inne, zmieniają się zupy i ciasta – my polecamy pyszny blok czekoladowy. W Cafe Roskosz po raz pierwszy natknęliśmy się na „Zestawy higieniczne dla zwierząt”, czyli po prostu worki do sprzątania po psie, które można zabrać ze sobą za free. ul. Wiolinowa 2a
Misianka
Teraz rzecz z trochę innej bajki i z drugiej strony Wisły – malutka kawiarenka położona w środku parku Skaryszewskiego, w której wciąż jeszcze unosi się, tym razem nie stylizowany, lecz naturalny, duch PRL-u. Dlatego z lekką niepewnością zapytaliśmy starszą panią przy kasie, czy można wejść z psem. Jej ciężkie westchnienie nie wróżyło nic dobrego, ale okazało się, że był to tylko wyraz dezaprobaty dla naszego braku spostrzegawczości. Na każdej ze ścian wisiały bowiem zdjęcia psów wszelkich możliwych ras. Odetchnęliśmy z ulgą. Smak czekoladowego tortu Bitter sprawił, że mało urokliwy w sumie wystrój czy plastykowa zastawa przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Zuzia, korzystając z naszej nieuwagi, zajęła się wyjadaniem resztek spod stołów w części ogródkowej razem z uroczym buldogiem francuskim o imieniu Mars. Wody niestety jej nie zaoferowano, za to na zewnątrz stała najwyraźniej uniwersalna, gościnna miska. My sprawdziliśmy jeszcze, że oprócz słodkości można tu zamówić pierogi, lasagne czy quiche, wszystko w cenach do 20 PLN. park Skaryszewski
Delikatesy TR
Miejscówek z dobrą ofertą śniadaniową wciąż w stolicy jak na lekarstwo (choć na szczęście systematycznie ich przybywa), dlatego poszliśmy po starych tropach do dobrze nam znanych Delikatesów TR. Zuzia się tam wprawdzie nie najadła, ale my mogliśmy wybierać między różnymi wersjami jajek a pancake΄ami nie tylko na słodko, ale również z boczkiem. Labradorzyca została za to poczęstowana przez przemiłe kelnerki miską wody (przyniesioną bez proszenia). ul. Marszałkowska 8
Cafe Kulturalna
Dog friendly w samym sercu miasta. O Cafe Kulturalnej rozpisywać się nie będziemy, bo przecież to jeden z najchętniej odwiedzanych przez nas lokali. To tu właśnie od pewnego czasu redakcja „Aktivista” co miesiąc deliberuje nad kolejnymi numerami pisma, tu widzieliśmy niejeden dobry koncert, a w ciągu dnia pochłanialiśmy hummus z oliwkami albo pyszny makaron – ten z krewetkami i rukolą w sosie grzybowym naprawdę rządzi! Zuzia co prawda musiała obejść się smakiem, więc grzecznie ułożyła się pod stołem i czekała na miskę wody, którą tutaj również dostała bez naszej interwencji – plus! pl. Defilad 1 Tekst i foto: Julia Rogowska, Rafał Rejowski
miast o/
city
fot o/
chw ila
mom
To są citym zdjęcia. M ome nt@a y je zrob iliśm ktivis y. Pr t.pl zyśli jcie n am s woje ! Wy
Foto: redakcja
ent je zr óbci e.
udio t S t r A m S finy / f u M / t a t rsz Miejski wa
w ó tet y r o i r p a i west K ) ci miejskich ś o ln ó g e z c z (a w s b w jej różnych ry u lt u dnio – sposó k re ś ie o n p ia – n ż ła h te c dzenia, pasja, ale zęście, że po chłanianie je ku nie tylko o d p a , p ji Mamy to szc y s a rz p p j m ie iej wielk to w naszy naszej drug ie przejawach n a w o z li a ia. Za re zarobkowan i tety nie płac s ie n m a n t nik Dlatego bardzo cieszyliśmy się na kolejną edycję naszego cyklu miejskich warsztatów, bo po robieniu cukierków i nadruków na koszulki nadszedł czas na warsztaty kulinarne. W pięknym wnętrzu warszawskiego SmArt Studio zjawiliśmy się – wraz z wyłonionymi w konkursie czytelnikami – jak zawsze głodni. Żeby jednak zjeść muffina, najpierw trzeba go upiec. Niby proste, ale nie do końca.
Trudna miłość czekolady i sera pleśniowego
Prowadząca warsztaty Alicja Safarzyńska przygotowała dla nas przepisy na tyle oryginalne, że mieliśmy obawy, czy muffiny się przyjmą. Na szczęście żadnych nie zwróciliśmy, ale zanim będzie o trawieniu, opowiemy o kucharzeniu! Po krótkim wstępie zapoznawczym (wszak gotowanie to sprawa niemal intymna, z obcymi nie zawsze wychodzi), dobraliśmy się dwójkami i pochyliliśmy nad przepisami. A tam prawdziwe gastryczne szaleństwo: muffiny dyniowo-bakaliowo-korzenne, muffiny szpinakowe z serem feta, muffiny marchewkowo-waniliowe i – uwaga, uwaga – muffiny czekoladowe z serem pleśniowym! Z lekkim niepokojem w sercach zabraliśmy się za tarcie, krojenie, ucieranie, szatkowanie i ugniatanie. Były ofiary, lała się krew (muffiny marchewkowe), pot ciekł po czole (muffiny dyniowe), łzy z oczu wpatrzonych w cebulę (muffiny szpinakowe), a płynne ciasto skapywało z nosa (zespół czekoladowy był najbardziej niesforny).
Pieczenie czy spalanie – oto jest pytanie
Na kursy kulinarne i imprezy z jedzeniem w tle możecie zapisać się na: www.smart-studio.com.pl
Nie obyło się bez problemów – które toto jest gałką muszkatołową, a które kardamonem, ile dyni to za dużo dyni, czy ten ser pleśniowy to na pewno dobry pomysł, czy jak wyjemy wszystkie orzechy, to ktoś zauważy? Umieszawszy się po łokcie, wpakowaliśmy nasze muffiny do pięknych papierków w równie pięknych foremkach – i czekaliśmy. Rosną, nie rosną? Rosną! Niektóre nawet skwierczały i bulgotały, co na początku trochę nas zaniepokoiło, ale szybko o tym zapomnieliśmy, skupiliśmy się na rozmowie o naszych jedzeniowych dziwactwach – np. nasza naczelna najbardziej na świecie lubi jeść suchy chleb – płynnie przechodząc do opowiadania sobie kawałów-sucharów. Ach, ta magia kuchennych pogawędek! W międzyczasie nasze muffiny się upiekły, mogliśmy więc zabrać się za ich przystrajanie. Tu hitem był niebieski lukier i wycięte z marchewki literki. Muffiny czekoladowe z serem pleśniowym – w myśl ich eklektycznej formuły – przyozdobiliśmy czekoladą, kokosem i bazylią, podejrzewając skrycie, że nic im już nie zaszkodzi... Po udekorowaniu pozostało nam już tylko jedno – jedzenie! Jeden z warsztatowiczów zamiast rzucić się na muffiny pobiegł na zumbę, aby spalić kalorie, reszta z nas nie okazała tyle silnej woli. Muffiny były przepyszne, nawet te czekoladowo-pleśniowe! Tekst: Ola Wiechnik, foto: Sylwia Kawalerowicz
ka s l o p a ał maj / c
Wojciech Mazolewski Quintet
Cisza, muzeum, akcja! Jak street-art to we Wrocławiu
W natłoku festiwali streetartowych trzeba umieć oddzielać ziarna od plew. Niby jest ich coraz więcej, ale coraz mniej takich, pod którymi artyści chcieliby się podpisać. W takiej sytuacji trzeba zdać się na sprawdzoną markę, np. duet kuratorski Zbiok/Stembelska, który po raz trzeci organizuje festiwal sztuki ulicznej Out of Sth. Tegoroczna odsłona to pięć dużych wydarzeń, w tym: „Ride Art Space”, wystawa poświęcona aktywności rowerzystów (cieszcie się wrocławscy hipsterzy), „Ex:Miasto” i „Re:Dizajn”, prezentujące zaangażowanie kultury wizualnej w powstawanie tkanki miejskiej, i wreszcie „Sąsiedzi”, projekt, który pokaże nam, jak w tym wszystkim odnajduje się człowiek. Najhuczniej zapowiada się Les Fleurs du Mal, czyli przegląd nowej londyńskiej sztuki ulicznej. (alek)
do 24.06
Wrocław www.outofsth.org
Muzeum w Akcji to kolejne wydarzenie, które ma odczarować potoczne wyobrażenie o tego typu miejscach. Muzeum Emigracji w Gdyni dzięki ekspozycji zorganizowanej w budynku Dworca Morskiego chce zwrócić uwagę na rolę, jaką odegrało miasto w ruchu emigracyjnym. To w końcu stąd wielu Polaków rozpoczynało podróż życia. Jeśli znajdziecie się tego dnia w Trójmieście, będziecie mieli szansę namalować statek transatlantycki, wziąć udział w warsztatach projektowania portfeli ze starych map czy nauczyć się przepisów kulinarnych, które wykorzystywano dawniej na transatlantykach. Na koniec wydarzenia w Darze Pomorza odbędzie się pokaz filmu niemego, do którego muzykę zaimprowizuje Wojtek Mazolewski Quintet. [kp]
02.05
Gdynia Dworzec Morski pl. Grunwaldzki Dar Pomorza start: 12.00 wstęp wolny
zdjęcie Samuela Arandy zwycięzcy World Press Photo
kadr z filmu „Baraka”
PODZIĘKUJCIE HENDRIXOWI
Zawód: fotoreporter
World Press Photo to jeden z najbardziej prestiżowych konkursów fotograficznych na świecie. Co roku budzi tyle samo zachwytów, co kontrowersji. Decyzje jury często podyktowane są polityczną poprawnością, a tematyka nagradzanych zdjęć już od dawna skupia się prawie wyłącznie wokół wojen, kataklizmów i katastrof. My polecamy (wcale nie z patriotycznego obowiązku) zdjęcia wielokrotnie nagradzanego Tomasza Gudzowatego. W tym roku zdobył on trzecie miejsce w kategorii „Sport” za serię zdjęć o free wrestlingu, sporcie tak popularnym w Meksyku jak piłka nożna. Jak co roku wszystkie nagrodzone fotografie będzie można zobaczyć w Poznaniu. [jul]
do 19.06
Poznań Centrum Kultury „Zamek” ul. św. Marcin 80/82 www.zamek.poznan.pl
Co się stanie, jeśli przynajmniej 6347 osób zagra równocześnie na gitarze „Hey Joe“ Jimiego Hendrixa? Nie ogłuchną, miejmy nadzieję, za to na pewno pobiją Gitarowy Rekord Guinnessa! To już dziesiąta, jubileuszowa próba jego pobicia podczas festiwalu Thanks Jimi. Poprzedni rekord padł w 2009 r. i – jak nietrudno się domyślić – w zabawie wzięło wówczas udział 6346 osób. Gitarowe święto potrwa w tym roku aż dwa dni. Ustanawianie nowego rekordu tradycyjnie odbędzie się 1maja na wrocławskim rynku, a koncerty towarzyszące – 1 i 2 maja na Wyspie Słodowej. Główną gwiazdą będą bardzo gitarowi Szwedzi z Europe, twórcy nieśmiertelnego i przekornie klawiszowego „The Final Countdown”, którzy w tym roku powracają z nową, inspirowaną m.in. bluesem płytą „Bag of Bones”. Drugiego dnia wystąpi m.in. Marcus Miller, światowej sławy gitarzysta basowy, znany ze współpracy z takimi artystami, jak: Miles Davis, Aretha Franklin czy Luther Vandross. Gitary w dłoń! [rar]
01-02.05
Wrocław www.heyjoe.pl
Work docs
Warszawa w maju ma przegląd dokumentów Planete+, a Trójmiasto, już od dziesięciu lat, Gdańsk Doc Film Festival. Motywem przewodnim wszystkich pokazywanych w kilku sekcjach filmów jest praca. Według organizatorów, podtrzymujących pamięć o solidarnościowym dziedzictwie miasta, jest ona „szczególnym dobrem i przywilejem człowieka”. Nie bójcie się – nie czeka was nudna patriotyczna akademia z okolicznościowymi odczytami czy dyskusja na temat zalet pracy po śmierci, tzn. do 67. roku życia. W programie znalazły się starannie wyselekcjonowane dokumenty mówiące o roli i prawach pracowników w kontekście globalizacji, rozwoju nowych technologii, biurokratyzacji Unii Europejskiej czy dyskryminacji. Interwencyjnie, pod prąd, świadomie. [mm]
02-06.05
Gdańsk kino Neptun ul. Długa 57 www.gdanskdocfilm.pl
miasto nocą
maj
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl
patronaty
Charlie Winston
Woodkid
Śląski Szał
Gdybym był bezdomnym
„Like a Hobo” to tytuł singla promującego drugi album Charliego Winstona, dzięki któremu artysta zyskał rozgłos. Utwór przez długi czas okupował pierwsze miejsca list przebojów na całym świecie. Po wydaniu ostatniej płyty Winston zdecydował się przenieść do Kalifornii i wszystko wskazuje na to, że po zmianie deszczowej Anglii na słoneczne Cali muzyka Brytyjczyka nabrała rumieńców. Jego wizerunek niedbałego hulaki idealnie wpisuje się w kulturę amerykańskiego filmu drogi. Tekściarz, wokalista i gitarzysta na żywo występuje ze swoim zespołem Oxymorons, z którym tworzy niezapomniane widowisko łączące najbrudniejszy blues z pięknymi melodyjnymi brzmieniami harmonijki. Nie przegapcie! [kp]
08.05
Kraków Rotunda ul. Oleandry 1 start: 21.00 wstęp: 90-100 PLN
W 2004 r. członkowie zespołu Lamb rozstali się na pięć lat, by skupić się na karierze solowej. Polscy fani tak stęsknili się za tym duetem, że teraz pojawia się on w naszym kraju co kilka miesięcy. Jeszcze nie zapomnieliśmy ich lutowych koncertów, a grupa z Manchesteru po raz kolejny do nas przyjeżdża. Tym razem zagra 11 maja w Katowicach z okazji Dni Województwa Śląskiego. Dzień później podczas DWŚ pojawi się Woodkid. Znany reżyser (współpracował m in. z Laną Del Ray przy jej teledysku do „Video Games”) zaprezentuje swoje autorskie piosenki. Kto nie słuchał wcześniej EP-ki Woodkida zatytułowanej„Iron”, a jest fanem gier komputerowych, mógł poznać jego twórczość, grając np. w przygodówkę „Assassin΄s Creed: Revelations”. W ciągu czterech dni DWŚ na scenach na terenie całego Śląsku pojawią się również tacy artyści, jak Tricky (w Sosnowcu) czy Emir Kusturica & No Smoking Orchestra (w Katowicach) [włodek]
Tricky
09.05
09-13.05
Warszawa Stodoła ul. Batorego 10 start: 21.00 wstęp: 90-100 PLN
na terenie śląska www.slaskie.pl/dws
kadr z filmu „Adelheid”
Daniel Drumz
Czesi inaczej
Beat Live
Który film w 1998 r. uznano za najlepszy czeski film wszech czasów? „Miłość blondynki” Miloša Formana, „Pociągi pod specjalnym nadzorem” Jiříego Minzla, a może „Sklep przy głównej ulicy” Jána Kadára? W plebiscycie krytyków wygrała wówczas „Małgorzata, córka Łazarza”, trzygodzinny, wizyjny dramat o walkach pogan z chrześcijanami, stworzony przez niemal nieznanego dziś w Polsce Františka Vláčila. Ten prekursor i mistrz wyobraźni, w przeciwieństwie do swoich młodszych kolegów po fachu, nie był kronikarzem absurdów codzienności. Interesował się mechanizmami władzy i wielką historią, znajdując dla tych tematów oryginalny język filmowy. Nie grozi wam więc powtórka z „Krzyżaków” Aleksandra Forda. Podczas polskiej retrospektywy Vláčila, współorganizowanej przez Centrum Czeskie, zostanie pokazanych siedem jego najważniejszych dzieł. [mm]
10-13.05
Poznań kino Malta ul. Rybaki 6a
14-19.05
Gliwice Kino Amok ul. Prymasa Stefana Wyszyńskiego 5
17-22.05
Kraków kino Agrafka ul. Krowoderska 8
U Know Me Records ma w swoim katalogu wyjątkowych producentów – dwóch z nich pojawi się 11 maja w krakowskiej Alchemii. Pierwszy to rodowity krakus Daniel Drumz, jeden z najbardziej cenionych polskich producentów z pogranicza elektroniki i hip-hopu. Grał już m.in. w Nowym Jorku i Berlinie, w rodzimym mieście przedstawi wcześniej niepublikowaną muzykę w wersji live. Drugi to Galus, którego zeszłoroczna „Futura” (wydana oczywiście przez UKMR) przez wielu dziennikarzy została uznana za jedno z najciekawszych polskich wydawnictw ostatnich lat. [kp]
11.05
Kraków Alchemia ul. Estery 5 start: 22.00 wstęp: 5 PLN
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl
maj patronaty
Hawk and the Hacksaw
Out of mind
Dwie wystawy kuratorskie i kilkanaście indywidualnych, przegląd szkół fotograficznych, mnóstwo wydarzeń towarzyszących i niezwykła atmosfera twórczego spotkania – tak zapowiada się tegoroczny Fotofestiwal w Łodzi. Centralnym punktem będą wspomniane dwie ekspozycje: „Out of Life” oraz Out of Mind”. Obydwie poruszają temat przekraczania barier, opowiadają o funkcji i sposobach tworzenia alternatywnych rzeczywistości, o granicach, jakie stawia człowiek między tym, co wykreowane, a tym, co rzeczywiste. Wśród wydarzeń towarzyszących znajdziecie też niezwykły projekt „Energia czasu. Archiwum Dalkii”. To nieprezentowany do tej pory zbiór zdjęć powstałych w Łodzi w latach 1922-1940, dokumentujących dynamicznie rozwijające się miasto i przebudowę elektrowni. W programie pojawi się także kolejna edycja Fabryki Fotografii – przeglądu szkół, tym razem zorganizowana w wyjątkowych przestrzeniach zabytkowej szkoły na łódzkim Księżym Młynie. [jul]
10-20.05
łódź www.fotofestiwal.com
Off w wersji demo
Off Club, czyli przystawka przed gotującym się już Off Festivalem, zmienia formułę i w tym roku potrwa aż trzy dni. Organizatorzy przygotowali audiowizualne danie dla ambitnych odbiorców. Zaproszeni artyści każdego wieczoru będą grać na żywo muzykę do wybranych filmów. Na początek Barn Owl, amerykański duet specjalizujący się w psychodelicznym ambiencie, zaprezentuje oryginalną ścieżkę dźwiękową do nowego filmu Anki i Wilhelma Sasnalów, „Oprócz tego nie ma nic”. W sobotę lubujący się w bałkańskich brzmieniach A Hawk and the Hacksaw zadbają o soundtrack do radzieckiego filmu „Cienie zapomnianych przodków” Siergieja Paradżanowa. Wydarzenie zamknie występ guru drone’u i ambientu Tima Heckera, który zmierzy się z kultową „Fata morganą” Wernera Herzoga. Szykuje się doznanie estetyczne na wielu płaszczyznach. [croz]
11-13.05
Katowice kino Światowid ul. 3 Maja 7 start: 19.00 wstęp: 30-40 PLN (jeden dzień) www.off-festival.pl
miasto nocą
maj
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl
patronaty
Caspa
The Herbaliser
Wezmą Polskę
Zespół Herbaliser w 2009 r., kiedy przyjechał do Polski, zrobił na wszystkich znakomite wrażenie. Dlatego fani znad Wisły i Odry w ubiegłym roku niecierpliwie czekali na ich kolejny występ. Niestety trzy koncerty zostały odwołane. Na szczęście nie trzeba było zbyt długo obgryzać paznokci, bo w maju Brytyjczycy do nas wracają – jeden z gigów odbędzie we wrocławskim klubie Eter. The Herbaliser gra niezwykle eklektyczną muzykę: punktem wyjścia zawsze jest hip-hop, ale w utworach grupy nierzadko można usłyszeć także jazz, funk i downtempo. Trzon zespołu tworzą Jake Wherry i Ollie Teeba, którzy przez wiele lat byli pupilami legendarnej wytwórni Ninja Tune, jednak w 2008 r. zmienili wydawcę, rozpoczynając współpracę z niemieckim labelem Studio !K7. [włodek]
Dubstepowy guru
Caspa miał w Polsce zagrać dwa koncerty. Niedawno dowiedzieliśmy się jednak, że tylko raz doprowadzi tłum do wrzenia: 11 maja we Wrocławiu. Dobre i to, bo – jak zapewniają organizatorzy – „jeśli nie znasz Caspy, nie znasz dubstepu”. Londyński producent Gary McCann o mały włos nie został zawodowym koszykarzem, jednak uraz ramienia skierował jego karierę na inne tory. Po tym, jak został zauważony przez BBC Radio 1, w ciągu paru lat zdołał założyć trzy wytwórnie, wyprodukować masę bangerów, zrobić remiksy dla takich gwiazd, jak Deadmau5, Miike Snow, Swedish House Mafia czy Depeche Mode, a także zagrać w prawie każdym zakątku świata i na największych festiwalach, np. na Glastonbury. Ponoć ma nadzwyczajne umiejętności didżejskie. Warto sprawdzić, ile w tym prawdy! Nie sądzimy, że po jego występie będziecie pytali: „Where’s my money”? No chyba że nucąc jego słynny remiks… [oz]
12.05
Warszawa 1500 m² ul. Solec 18 start: 21.00 – wstęp: 50-60 PLN
11.05
13.05
Wrocław Browar Mieszczański ul. Hubska 44 start: 21.00 wstęp: 29 PLN www.illegalbreaks.com
Wrocław Eter ul. Kazimierza Wielkiego 19 start: 20.00 – wstęp: 49-90 PLN www.artakcja.com
The American Dollar
Jason Evans „Untitled”
Maurycy Gomulicki „Drżące ciało”
Aleksander Rodczenko „Portret matki artysty”
Sally Mann „Emmetts Bloody Nose”
Jerzy Lewczyński „Portret NN”
Krystyna Raczyńska „Portret z niefortunnym tłem”
Dollar is all I need
Mimo że post rock jest gatunkiem z podziemia, to może się pochwalić jedną z najprężniej działających scen muzycznych. Liczba zespołów reprezentujących wysoki poziom jest przerażająca i nigdy nie starcza czasu na przesłuchanie wszystkich docierających do nas nowości. Przeciętnemu słuchaczowi trudno znaleźć formacje, które mają to coś i są w stanie, nie bojąc się porównań, stanąć obok takich tuzów, jak GY!BE czy Thee Silver Mt. Zion, i nie bać się porównań. Za taki band można bez wątpienia uznać American Dollar, który między 13 a 15 maja zagra w Polsce trzy koncerty. Muzyka tego duetu, jednego z najciekawszych przedstawicieli młodego inteligentnego rocka, to przestrzenne brzmienia, zaprogramowana perkusja, żywy bas oraz dźwięki gitar, a nawet organów. Nie można przegapić takiej okazji. [kp]
13.05
Poznań Fabrika ul. Mokra 5 start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN
14.05
Warszawa Hydrozagadka ul. 11 Listopada 22 start: 21.00 wstęp: 35-40 PLN
Pstrykaj i dołącz
Pod hasłem „Dołącz” odbędzie się dziesiąty już Miesiąc Fotografii w Krakowie. Organizatorzy obiecują, że będziecie mogli nie tylko porozmawiać z doświadczonymi fotografami, ale i pokazać własne zdjęcia (obstawiamy, że przynajmniej jedną ścianę zajmą te z Instagrama). Tegoroczny program główny Miesiąca Fotografii to prezentacja dokonań zarówno nestorów, jak i młodych, bezkompromisowych pionierów (m.in.: Aleksandra Rodczenki, Jerzego Lewczyńskiego czy René Magritte΄a). Ponieważ jest to jubileuszowa edycja, organizatorzy przygotowali sporo nowości. W galerii Bunkier Sztuki zaprezentowana zostanie sekcja eksperymentalna. Charlotte Cotton (światowej sławy brytyjska krytyczka) we współpracy z kilkunastoma polskimi kuratorami i naukowcami przedstawi gościom rozbudowany projekt interdyscyplinarny. Z niemalże 600 kandydatów jury wybrało dwoje młodych polskich twórców, których premierowe wystawy zostaną pokazane w sekcji ShowOff. Szansą dla amatorów jest 7. Przegląd Portfolio, podczas którego możecie uzyskać wskazówki od profesjonalnych fotografów i fotoedytorów, redaktorów czy krytyków sztuki Łapcie więc za aparaty! [jul]
17.05-17.06
Kraków www.photomonth.com
maj
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl
patronaty
Boxcutter
Cristian Vogel
Remanent
Festiwale dzielą się na mniej lub bardziej sympatyczne, kilkudniowe molochy, niewielkie oddolne inicjatywy i ciut większe koncerty wycierające sobie mordy ową nazwą. Dolnośląskie NowoBrzmienia zaliczają się do tej drugiej kategorii. Na dwa dni w roku studencka pijalnia piwa zmienia się nie do poznania. Zamiast hitów z głośników wydobywają się dziwne eksperymentalne dźwięki, a żakowska brać miesza się z miłośnikami awangardy. Line-up tegorocznej edycji festiwalu powinien usatysfakcjonować i jednych, i drugich. Elektronika weźmie pod rękę gitarowe melodie, a progresywny sznyt uzupełnią taneczne podrygi. Reprezentanci brytyjskiej oficyny Planet Mu, Boxcutter i iTAL tEK, będą lawirować pomiędzy parkietem a kosmosem, kIRk odprawi swoją mroczną „Mszę świętą...”, ptr1 i B Szczęsny przedstawią ciemną i jasną stronę klubowych brzmień, a Lil’ Ironies, Rubber Dots i The Natural Born Chillers połączą nowe ze starym. Zza drzwi znajdującego się nieopodal fosy pubu na zmianę dobiegać będą dźwięki kojarzące się z dubstepem, IDM, house’em, drum’n’bassem, electro popem, rock’n’rollem i jazzem. [dub]
Nowy dworzec
Polska szykuje się na Euro. Stacje kolejowe są remontowane, ich fasady odmalowywane, a perony modernizowane. Ludzie stoją w kolejkach do tymczasowych kas, gubią się w poszukiwaniu torów i cisną w tłumie. Żywe dyskusje wzbudziła swego czasu decyzja o rozbiórce katowickiego dworca. Od niedawna znów jest o nim głośno. Tym razem debat nie toczą jednak politycy i architekci, lecz miłośnicy progresywnych, elektronicznych dźwięków. Line-up pierwszej edycji festiwalu Stary Dworzec Katovvice to świetny pretekst do rozmowy o kondycji syntetycznych brzmień. W połowie maja Śląsk odwiedzą przedstawiciele różnych pokoleń, krajów i gatunków. Swój live-act zaprezentuje stary „techniczny” kombinator Cristian Vogel. Dwugodzinny wspólny set zagrają londyńscy „basiści” Blawan i Pariah, występujący pod nazwą Karenn. Swoje spojrzenie na dub przedstawi natomiast gdańszczanin Hatti Vatti. O tym, jaka przyszłość rysuje się przed niskopiennymi gatunkami i w jaką stronę zmierza „odrobinę” skostniały drum΄n΄bass, deliberować będą również Consequence, SpectraSoul, Synkro, Sam KDC, Objekt i Chino. I nasuwa się tylko pytanie, czy pozostałe krajowe dworce pozwolą wszystkim muzycznym pielgrzymom dotrzeć do Katowic na czas. [fika]
18-19.05
18-19.05
Planningtorock
Vaclav Havelka
Katowice Stary Dworzec ul. Dworcowa 4 start: 21.00
Wrocław pub Włodkowica 21 ul. Włodkowica 21 wstęp: 25-33 PLN www.nowobrzmienia.pl
Parov Stelar
Foto: Goody Green
Przynieście poduszki
Rock you like a hurricane
Berlin w ostatnich latach dał światu więcej obiecującej muzyki niż niejedno brytyjskie miasto w przeszłości. Odwiedzająca nas po raz pierwszy Planningtorock to kolejna artystka, która w niemieckich kręgach zasłynęła nie tylko dzięki swoim kompozycjom. Janine Rostron w swojej twórczości łączy hip-hop, elektronikę i glam, a jej koncerty to efektowny show pełen kolorowych strojów i teatralnych performance’ów. Wokalistka ma na koncie dwa albumy i zdążyła się już zaprzyjaźnić z kultowymi Szwedami z The Knife. Znajomość zaowocowała nie tylko wspólnymi występami, lecz także nagraniami. Jeśli bliskie są wam artystyczne odjazdy w stylu Fever Ray,koncerty Planningotorock są obowiązkowym must see tej wiosny! [mk]
19.05
Kraków Fabryka ul. Zabłocie 23 start: 20.00 – wstęp: 59-69 PLN
20.05
Warszawa Proxima ul. Żwirki i Wigury 99a start: 20.00 – wstęp: 59-69 PLN
Drzewa prosto z Czech
Gdybyśmy poprosili was o wymienienie choćby jednego czeskiego zespołu alternatywnego, prawdopodobnie spora część ankietowanych poddałaby się na starcie. I my mielibyśmy z tym duży problem. Na szczęście po 21 maja sprawa będzie prostsza. Do poznańskiej Meskaliny przyjeżdża Please the Trees, zespół spod znaku alt country, który od kilku lat krok po kroku zdobywa Europę, a nawet Stany Zjednoczone. Liczymy na to, że nazwa grupy na dobre utrwali się w waszej świadomości. Tej wiosny Please the Trees będziemy mogli podziwiać na żywo aż siedem razy. Brzmią jak krzyżówka Bad Seeds, Neila Younga i Mogwai. Zachwyca się nimi Patti Smith, a scenę dzielili chociażby z Tindersticks. Mają w składzie ponoć najzdolniejszego obecnie europejskiego muzyka (Vaclav Havelka), który podczas każdej trasy koncertowej sadzi drzewa. „A!” ma jednak nadzieję, że skupi się na graniu. [bania]
21.05
Poznań Meskalina Stary Rynek 6 start: 20.00 – wstęp: 15-25 PLN www.borowkamusic.pl
Każdy fan lounge’owego lenistwa wie, że kawa, ciastko i wygodny fotel doskonale komponują się z muzyką Parova Stelara. Ukrywający się pod tym pseudonimem Marcus Füreder jest prawdziwym mistrzem ciepłych, stylowych utworów, w których posttriphopowa, zahaczająca o lounge i downtempo elektronika płynnie miesza się z naturalnymi brzmieniami trąbki, kontrabasu czy fortepianu. Füreder osiem lat temu oczarował świat płytą „Rough Cuts”, a wiele jego nagrań trafiło na popularne smooth-elektroniczne składanki, jak choćby na „Pinacoladę”. Ostatni, wydany w 2009 r. dwupłytowy album „Coco” zainspirowany był jazzem lat 20. oraz swingiem. Podczas tegorocznej serii koncertów w Polsce artysta będzie promował nowy krążek „The Princess”, którego premiera odbyła się 19 kwietnia. [rar]
21.05
22.05
Poznań Eskulap ul. Przybyszewskiego 39 start: 20.00 wstęp: 85-95 PLN
Kraków Studiodio ul. Budryka 4 start: 21.00 wstęp: 85-95 PLN
Wrocław Eter ul. Kazimierza Wielkiego 19 start: 20.00 wstęp: 85-120 PLN
Warszawa Stodoła start: 19.00 wstęp: 89-100 PLN
23.05
24.05
www.go-ahead.pl
miasto nocą
maj
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl
patronaty
Foto: Łukasz Nazdraczew
Tarwater
Niemcy grają Lennona
Za zdanie, że są współczesnym odpowiednikiem zespołu Kraftwerk, mogliby się obrazić. Nie tylko dlatego, że w każdym wywiadzie przypominają o swoim uwielbieniu dla ojców elektroniki, ale też dlatego, że ich muzyka jest po prostu bardziej eklektyczna. Duetu Tarwater nie wypada wrzucać do szuflady z napisem elektronika, ponieważ Niemcy grają także post rock i inteligentny pop. Gitarzysta, basista i programista Bernd Jestram oraz perkusista i wokalista Ronald Lippok współpracują już od ponad 20 lat, a wydany w 2011 r. album „Inside the Ships” był 11 w krążkiem w ich dyskografii. Na płycie szczególną uwagę trzeba zwrócić na dwa nieautorskie utwory: „Do the Oz” Johna Lennona i Yoko Ono oraz „Sato Sato” zespołu DAF. Jak brzmią one w wykonaniu duetu Tarwater na żywo? Przekonajcie się podczas majowych koncertów. [włodek]
23.05
Warszawa Spółdzielnia CDQ ul. Burakowska 12 start: 20.00 wstęp: 35-45 PLN
24.05
Łódź Łódź Kaliska ul. Piotrkowska 102 start: 20.00 wstęp: 25 PLN
26.05
Kraków Klub RE ul. św. Krzyża 4
Muzyką po Polsce
Red Bull Tourbus to kolejne wydarzenie przygotowane przez firmę produkującą popularny napój energetyczny. Po RBMA Bass Camp w Warszawie i wielu wydarzeniach towarzyszących redbullowej Akademii przyszedł moment na kolejny wyjątkowy event. W trzech miastach Polski fani muzyki zostaną przewiezieni do miejsc, które organizatorzy na jeden dzień zamienią w sale koncertowe. Dopiero po dotarciu do celu uczestnicy dowiedzą się, gdzie odbywa się impreza. Jako główna gwiazda zagra zespół Vavamuffin. Ponadto na każdym gigu pojawią się najlepsze kapele z tegorocznego konkursu Red Bull Tourbus „Rytmy młodych”. Nie przegapcie! Wejściówki do wygrania na stronie www.redbulltourbus.pl. [kp]
29.05 Poznań
31.05 Wrocław
01.06 Katowice
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl
maj patronaty
miasto nocą
maj Patrick Wolf
Ben Caplan
W zielonym Zoo
Kalosze, namioty, duże spędy z piwem w plastikowych kubeczkach, kiepski widok na scenę. Festiwal wcale nie musi tak wyglądać! Alternatywę dla tego schematu znaleźli Front Row Heroes, którzy już po raz drugi organizują Green Zoo Festival. Tegoroczna edycja to kontynuacja zeszłorocznego projektu, którzy powstał wokół krakowskiego koncertu Basi Bulat. Tym razem impreza potrwa aż cztery dni i obejmie pięć klubów. W piękne majowe wieczory zagrają dla nas m.in.: Ben Caplan, Lower Dens, Molly Nilsson, Moonface czy Jason Urick. Przewaga artystów z Kanady spowodowana jest tym, że całe wydarzenie odbywa się we współpracy ze słynnym festiwalem Pop Montreal, który będzie kuratorem jednej ze scen. Laureaci Nocnego Marka 2011 nie ustają w swoich staraniach, aby pokazać nam, że muzyka to nie tylko wielkie imprezy z gwiazdami z kosmosu, ale przede wszystkim część naszej rzeczywistości. Rzeczywistości uprzyjemniającej kolejny spacer po rynku i spotkanie ze znajomymi. Dajcie się porwać! [mk]
23-26.05
Kraków www.greenzoofestival.pl Magnetic Man
Buraka Som Sistema
U.K
autor: Dominik Werner
patronaty
30 LAT…
…to nie tylko tytuł jednej z kompozycji U.K., ale też czas, jaki minął od zawieszenia działalności jednej z najciekawszych brytyjskich grup artrockowych. John Wetton i Eddie Jobson to prawdziwe muzyczne dinozaury – pierwszy występował z King Crimson, Asią i Uriah Heep, drugi grał m.in z Frankiem Zappą czy Jethro Tull. W 1977 r. wraz z nie mniej sławnym perkusistą Billem Brufordem i jazzowym wirtuozem gitary Alanem Holdsworthem założyli supergrupę U.K. Ich debiutancki album okazał się doniosłym osiągnięciem, choć był to łabędzi śpiew sponiewieranego punkową energią rocka progresywnego. Już bez Bruforda i Holdswortha, za to z perkusistą Terrym Bozzio U.K. nagrali bardziej komercyjny „Danger Money” i koncertowy „Night After Night”, po czym grupa rozpadła się. Mimo trzech dekad przerwy geniusz ich muzyki broni się sam. Będziecie mogli przekonać się o tym podczas jedynego koncertu w Polsce, jaki dadzą w krakowskim klubie Studio. Będzie trochę kwadratowo, trochę melodyjnie i bardzo ambitnie! [rar]
30.05
Kraków Studio ul. Budryka 4 start: 20.00 – wstęp: 120-130 PLN www.rockserwis.pl
Uliczna fala
Z czym kojarzy wam się Gdańsk? Dwór Artysta, Długi Targ, nieśmiertelny Neptun, no i oczywiście bałtycka plaża. Może jednak chcielibyście poznać nie tylko turystyczne atrakcje miasta? Organizatorzy Streetwaves po raz piąty będą aktywizować gdańskie ulice. Orunia, Zaroślak, Biskupia Górka, Żabianka i Jelitkowo: pięć dzielnic zamieni się w przestrzeń działań społecznych i artystycznych. Na ulicy, a nie w klubach zagrają m.in.: Koty, Paula i Karol, The Shipyard, Hatifnats. Chętni będą mogli wziąć udział w warsztatach modowych i ogrodowych czy też zreperować zepsuty rower. Miasto 2.0 – takie, w którym każdy może czuć wspólnotę z lokalną społecznością – powstanie w pierwszym weekend czerwca w Gdańsku. [alek]
02-03.06
Gdańsk www.streetwaves.pl
Porządna selekcja
Selector zdołał na stałe zakorzenić się w festiwalowym krajobrazie naszego kraju i skutecznie przełamał mit „dużej imprezy z muzyką elektroniczną” w stylu takich osobliwych widowisk, jak Sunrise czy Electrocity. Dzięki ugruntowanej pozycji organizatorzy mogli sobie odpuścić wydawanie połowy budżetu na przebrzmiałe komercyjne lokomotywy i zainwestować w zróżnicowany, wysmakowany line-up. Głównymi gwiazdami imprezy na krakowskich Błoniach będą w tym roku: przewiercający się już do tanecznej ekstraklasy producencki duet Chase & Status oraz dowodzona przez Skreama i Bengę dubstepowa supergrupa Magnetic Man. Oprócz tego spore emocje budzi występ amerykańsko-szwedzkiego tria Miike Snow, które właśnie wydało swoją drugą płytę. Dużymi wydarzeniami będą też koncerty Neon Indian, powracającego triumfalnie do naszego kraju na fali piosenki „Polish Girl”, portugalskiego kolektywu Buraka Som Sistema, który zaprezentuje swoją wizję angolskiego kuduro, czy łączącej grime i klasyczny rave formacji Hadouken!, zawdzięczającej swoją nazwę nieśmiertelnemu „Street Fighterowi”. Tegoroczny Selector będzie również stał pod znakiem głośnych debiutantów. Młodziaków reprezentować będą Niki and the Dove, Totally Enormous Extinct Dinosaurs, Com Truise, Disclosure, Stay+ oraz Redinho. Skład uzupełnią polscy wykonawcy. Okazji do tańca, skakania i biegania między festiwalowymi namiotami będzie multum, polecamy więc wziąć parę zapasowego obuwia. [croz]
Miike Snow
01-02.06
Kraków Błonia wejście od ul. 3 Maja start: 17.00 wstęp: 135-200 PLN www.selectorfestival.pl
rec enz je / Nicki Minaj „Pink Friday: Roman Reloaded” Universal Music
now ośc i/g adż ety
MUZYKA
Roman-sidło
Srogi zawód spotkał tych, którzy podobnie jak ja wierzyli, że Nicki – bez wątpienia raperka niesamowicie utalentowana, charyzmatyczna i z pomysłem na siebie – zdecyduje się na drugim albumie odstąpić od miernego pop dance’u na rzecz bardziej ambitnych klimatów r’n’b albo przebojowego, świetnie wyprodukowanego hip-hopu, jaki znamy z płyt jej mentora, Lil Wayne’a. Nic z tego. Jest jeszcze gorzej niż na debiucie. Przede wszystkim ze względu na tragiczne bity, łączące wszystko, co najgorsze we współczesnej muzyce rozrywkowej. Eurodance rodem z dyskoteki pod Ostrołęką, na siłę przekombinowane, puste r’n’b, pop pozbawiony melodii i próbki hip-hopu tak mierne, że Notorious B.I.G. przewraca się w grobie. Sprawy nie ratują też teksty, bo Nicki wyraźnie poszła na łatwiznę i zamiast tego, co zaprezentowała kiedyś u Kanyego Westa w pamiętnym „Monster”, kreuje się na najtwardszą sukę w branży. I robi to z gracją osiedlowej królowej. Na Fejsie jest taka grupa, której nazwa zaczyna się od słów „won do piekła”. Znajdźcie sobie resztę i poszukajcie tam Minaj. [Andrzej Cała]
RZECZ
Kozak, nie lampa
Ręcznie robione (z ocynkowanych rur i części żelaza ze starych odpadów przemysłowych) lampy Kozo są nie tylko przeurocze, ale też niezwykle pomocne. Widoczny na zdjęciu z prawej model, zwany też Kozo Man, uporządkuje nam biurko, przytrzymując swoimi magnetycznymi łapkami różne metalowe drobiazgi. To nie koniec jego supermocy – w miejscu, gdzie światło nie dochodzi, Kozo Man ma specjalny kurek, po przekręceniu którego światło wyleje się z niego strumieniami! Lampy Kozo dostępne są w różnych kształtach i wielkościach, można też stworzyć własny projekt. www.kozo-lamp.com [wiech]
Dwa dni w Nowym Jorku („2 Days in New York”) reż. Julie Delpy obsada: Julie Delpy, Chris Rock, Albert Delpy Francja/Niemcy/ Belgia 2012, 91 min Kino Świat, 25 maja
FILM
Poznaj moją rodzinkę
Po rozstaniu z Jackiem Marion (w tej roli reżyserka-scenarzystka Julie Delpy) znalazła pocieszenie w ramionach prezentera radiowego Mingusa (niezawodny Chris Rock). Jednak sielanka nie może trwać wiecznie – chaos wkrótce zapuka do drzwi ich mieszkania. Wizyta ekscentrycznego ojca Marion, jej wiecznie niezaspokojonej seksualnie siostry oraz eksfaceta wywoła prawdziwą rewolucję, zupełnie dezorganizując życie bohaterów. Z rodziną za ścianą nie ma mowy o seksie. Ale to nie jedyny problem: rośnie napięcie, szybko pojawiają się konflikty, powracają dawne waśnie. Problemem okazuje się przede wszystkim odmienne podejście do kwestii wolności, dobrego smaku czy wychowania dzieci. Niekonwencjonalni Francuzi w Nowym Jorku – to musi wywołać lawinę nieporozumień. I wywołuje. Julie Delpy w dość oczywisty sposób eksploatuje nieskończone źródło humoru, jakim są różnice kulturowe. O ile jednak pierwsza część opierała się także na ekranowej chemii pomiędzy bohaterką a jej chłopakiem (Adam Goldberg był świetny jako Amerykanin zagubiony w Paryżu), o tyle w „Dwóch dniach w Nowym Jorku” trochę tego brakuje. Szkoda, bo duet Delpy-Rock – gdyby tylko miał więcej wspólnych scen – z pomocą błyskotliwych dialogów wzniósłby film na wyższy poziom. Żarty się pojawiają, choć są raczej… nieskomplikowane. Chwilami ocierają się wręcz o slapstick. Na szczęście całość urozmaicają treści autobiograficzne, a intelektualny ciężar wzrasta dzięki odwołaniom do roli artysty oraz kwestii wąskiej granicy pomiędzy sztuką a życiem (ze świetnym wątkiem sprzedaży duszy jako performance’u z bardzo zaskakującym finałem). Powstała lekka komedia, którą dość przyjemnie się ogląda. Być może pora już stworzyć określenie „styl Delpy”, żeby recenzenci nie musieli się silić na porównania do Woody’ego Allena. [Piotr Guszkowski]
Adele Chas Newkey-Burden Pascal
książka
Wielkie nic
Wydawanie biografii 23-latki to pomysł dość karkołomny. Materiał na duży (i ciekawy) artykuł rozdmuchany do rozmiarów ponaddwustustronicowej publikacji – to nie może się udać. Zresztą wydawca nawet specjalnie nie ukrywa, że oto w rękach mamy wydmuszkę. Okładka „ubździana” nic nieznaczącymi cytatami („Adele nie ma pojęcia, jak bardzo ją ubóstwiam” – Rihanna), koszmarny podtytuł („Dziewczyna, która rozkochała w sobie świat” – dodajmy, że nie ma go w wersji oryginalnej), nazwisko autora umieszczone najmniejszą możliwą czcionką. W środku niewiele lepiej. Miałkość zdań w stylu: „Inspiracją było dramatyczne wydarzenie, jakich nie brak w życiu Adele. Pokłóciła się ze swoim chłopakiem w nocnym klubie i nad ranem wybiegła na ulicę” albo „Muzyczna wiedza i gust Adele stawały się coraz bardziej wyrafinowane. Wkrótce do swojej listy ulubieńców dodała m.in. Destiny’s Child, Lauryn Hill i Mary J. Blige” przestaje w pewnym momencie nawet śmieszyć. Oczywiście, można się z tej książki dowiedzieć ciekawych rzeczy (fragment dotyczący BRIT School, do której oprócz Adele uczęszczali m.in. Jassie J, Katy B, Kate Nash czy chłopcy z The Kooks), ale żeby od razu wydawać książkę? Szkoda czasu, lepiej sto razy obejrzeć występ Adele na zeszłorocznym rozdaniu BRIT Awards. [Olga Wiechnik]
Idealnym dopełnieniem lektury „Źle urodzonych” jest „Stadion ’55” – zbiór zdjęć Zbigniewa Dłubaka uzupełniony esejem Grzegorza Piątka. Zdjęcia bezlitośnie pokazują powojenną biedę, technologiczne ubóstwo i pośpiech zawsze towarzyszący propagandowym inwestycjom. Z drugiej strony mamy genialną wizję architektów, którzy zaprojektowali drapacz gruntu – budynek ukryty w pejzażu, obsypany ziemią, obrośnięty zielenią – 40 lat wcześniej, niż amerykański krytyk i teoretyk architektury Aaron Betsky ukuł termin groundscraper. Stary stadion mieścił o 15 tys. więcej kibiców niż moloch, który zajął jego miejsce. Jak napisał Piątek, wielkość jest tym większa, im mniej ją widać.
Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u Filip Springer Karakter
KSIĄŻKA
Wizja kontra kebab
Większość zjawisk, czy to politycznych, czy historycznych, czy artystycznych, możemy w pełni ocenić dopiero z dystansu i bez emocji. Kolejnym pokoleniom łatwiej obiektywnie przyglądać się architekturze PRL-u, bo nie robią tego z perspektywy światopoglądowych i aprowizacyjnych traum. Filip Springer w swojej świetnie napisanej i udokumentowanej książce przedstawia historie najsłynniejszych PRL-owskich tworów architektonicznych, od dworców kolejowych w Warszawie i Katowicach, przez obserwatorium meteorologiczne na Śnieżce, po najsłynniejsze osiedla. Historie budynków i tworzących je ludzi są fascynujące, a zdjęcia – piękne. Czas docenić świetną architekturę, która trafiła na trudne czasy – i to nieraz. Nowoczesne i śmiałe projekty karlały w starciu z nieludzkimi normatywami i badziewnymi materiałami czasów PRL-u, a przez ostatnie 20 lat obsrywane były kolejnymi kebabami, kioskami, szyldami i banerami. Zderzenie dobrej – i jednocześnie reagującej na bieżące potrzeby – architektury i złych czasów przyniosło wiadomy efekt: „Pokój ma mieć wielkość szafy wnękowej. Kuchnia ma być mniejsza. Korytarz to pomieszczenie dla jednej osoby. Mieszkanie to przestrzeń, której nie trzeba wentylować – świeże powietrze nie jest potrzebne. Balkon nie służy rekreacji, a jedynie myciu okien bez ryzyka wypadnięcia z 16. piętra. Winda to urządzenie zatrzymujące się między piętrami” – tak o swoich mieszkaniach mówią mieszkańcy osiedla Tysiąclecia w Katowicach – i oczywiście mają rację. Architektura PRL-u to jednak wielowątkowe, bardzo złożone zjawisko, które łatwo pochopnie oceniać. Nie róbcie tego. Przeczytajcie książkę Springera. [Olga Wiechnik]
HELL reż. Tim Fehlbaum obsada: Hannah Herzsprung, Lars Eidinger, Stipe Erceg, Lisa Vicari Niemcy/Szwajcaria 2011, 89 min Against Gravity, 18 maja
film
Gorąco, cieplej, ciepło...
Słońce w zenicie. Samochód z zalepionymi oknami pędzi zakurzoną szosą. W środku Philip, Marie i jej młodsza siostra Leoni – zmęczeni, brudni, zdenerwowani. Wokół pustkowie, a benzyny starczy co najwyżej na kilkadziesiąt kilometrów. Wszyscy troje muszą jak najszybciej dostać się na północ po wodę, która w wyniku zmian klimatycznych – temperatura powietrza w ciągu kilku lat wzrosła o 10ºC – stała się towarem na wagę złota. Liberalne demokracje przestały istnieć, sklepy nie dostarczają zakupów do domów, a wszechwładna anarchia hasło „peace & love” zastąpiła bardziej praktyczną w tych warunkach dewizą „daj się napić albo zjeść”. Po drodze Marie wraz z przyjaciółmi wpada w pułapkę, co skończy się niechcianą wizytą u rodziny propagującej kontrowersyjne trendy w sztuce kulinarnej. Na polskich ekranach niezbyt często gościmy niemieckie kino gatunkowe, a w tym przypadku mamy do czynienia z rzeczą nietuzinkową – „Hell” to przyzwoity postapokaliptyczny thriller z – na szczęście nieartykułowanym zbyt dosadnie – proekologicznym przesłaniem. Chociaż debiutujący za kamerą Tim Fehlbaum podczas pracy mógł liczyć na wsparcie samego Rolanda Emmericha (producent), to nie próbuje – i słusznie – naśladować monumentalnych, katastroficznych widowisk swojego rodaka. Stawia za to na gęstą, przytłaczającą atmosferę zagrożenia, podkreślaną za pomocą monochromatycznych, prześwietlonych ujęć, a w drugiej połowie wyraźnie inspiruje się niskobudżetowymi slasherami, których bohaterowie dobrze wiedzą, że muszą uciekać tak, by dać się złapać. Pod względem sugestywności wizji „Hell” nie dorównuje bardzo podobnej „Drodze” Johna Hillcoata, ale sprawność, z jaką Niemiec odgrzewa na słońcu znane filmowe motywy, pozwala przypuszczać, że w przyszłości z łatwością znajdzie etat w hollywoodzkiej garkuchni. Fani tego typu kina po seansie na pewno nie wyślą go do czyśćca. [Mariusz Mikliński]
Damon Albarn „Dr. Dee” Parlophone Battles „Dross Glop” Warp
coRisen 2 Cenega Polska
MUZYKA
Znaki czasu
Nowojorczycy z Battles zarzekają się, że na ich kolejnym albumie nie będzie nawet grama elektroniki. Zanim jednak spróbują swoich sił w nieco bardziej klasycznej konwencji, postanowili trochę poeksperymentować. Niby oddawanie własnych nagrań w obce ręce niczym nowym nie jest, ale ze świecą szukać drugiego tak różnorodnego składu reinterpretatorów, jaki zebrali „Bitewni”. Nawet Thom Yorke, pierwszy eklektyk gitarowego środowiska, nie pokusił się, by na wydanym niedawno albumie z remiksami Radiohead zderzyć ze sobą hiphopowców, techników i disco-tekowców; pionierów i przedstawicieli awangardy; gwiazdy i tych, o których istnieniu wiedzą nieliczni. Otwartości Iana Williamsa, Johna Steinera i Dave’a Konopki zawdzięczamy krążek, na którym ciężkie, rapowe bębny Alchemista przeplatają się z etniczną rytmiką Gang Gang Dance, a retrofuturystyczne wizje Hudsona Mohawke’a towarzyszą punkfunkowym (sic!) poszukiwaniom ludzi związanych z DFA. To nie koniec – paletę syntetycznych barw prezentują tu obok siebie prekursor muzyki elektronicznej Hans-Joachim Roedelius oraz kontynuatorzy jego dzieła, Kanding Ray i The Field. [Filip Kalinowski]
GRA
Piraci z Gothica
Od kiedy studio Piranha Bytes straciło prawa do „Gothic”, swojego kultowego tytułu, stara się odzyskać pozycję władcy rynku cRPG. Teraz stworzyła już drugą część „Risen”. Podobnie jak w pierwszej gra polega głównie na przemierzaniu rozległych wysp, komunikacji z pozostałymi postaciami i wypełnianiu zadań. A jest ich co niemiara: pełnienie funkcji posłańca, okradanie śpiących żołnierzy czy odkrywanie skarbów. Na plus na pewno trzeba zaliczyć większe możliwości walki z przeciwnikami: wyprowadzanie kontr, a przy odpowiednich umiejętnościach wyjątkowej urody kombosy. Realizm świata również się poprawił. Nie wejdziemy sobie tak po prostu do czyjegoś pokoju, a jeśli chcemy porozmawiać z gubernatorem, musimy zdobyć odpowiedni ubiór, aby wpuszczono nas przed jego oblicze. „Risen” jest grą dobrą, chociaż nie wyjątkową. To mocna pozycja, która przypadnie do gustu fanom „Gothic” czy „Two Worlds”. Rozgrywkę uatrakcyjnia na pewno polski dubbing (usłyszycie m.in. Adama Darskiego). Propsujemy! [Kacper Peresada]
MUZYKA
Piknik pod wiszącą skałą Antybohater klasy średniej, w którym kochały się wszystkie fanki brit popu, dość szybko wyrósł na wzorowego, rockowego intelektualistę. Nie tylko w Blur, ale może przede wszystkim poza rodzimą formacją realizował swoje multikulturowe, wielowątkowe projekty, dowodzące niezwykłej wyobraźni. Wystarczy wspomnieć Gorillaz, The Good, the Bad & the Queen czy album „Mali Music”. Nikogo nie powinna więc zaskoczyć muzyka, którą napisał do opery „Dr. Dee” – spektaklu opowiadającego o burzliwym życiu angielskiego astrologa i okultysty doby renesansu, Johna Dee. I chociaż sam Albarn opisuje swoją muzyczną ilustrację jako sielankowy folk, „Dr. Dee” przywodzi raczej na myśl jeden z tych pikników, podczas których na horyzoncie zbierają się ciemne chmury, a niepokojący, zimny wiatr znienacka smaga odsłonięte ramiona. Cóż, konszachty z siłami nieczystymi to nie zabawa! Nie brak tu oczywiście nawiązań do muzyki dawnej, ale skojarzenia z całkiem współczesną operą Petera Hammilla „The Fall of the House of Usher” na podstawie opowiadania E.A. Poego też są całkiem na miejscu. „Dr. Dee” to przede wszystkim ciekawostka dla fanów nieskrępowanego muzycznego geniuszu Albarna, który z kolejnej artystycznej próby wychodzi zwycięsko, ugruntowując sobie pozycję jednego z najbardziej wszechstronnych współczesnych angielskich muzyków. [Rafał Rejowski]
MUZYKA
Symetria estetyką głupców
Pod co rusz przypisywanym komu innemu stwierdzeniem mogliby się podpisać również artyści występujący na kolejnej edycji wrocławskiego festiwalu Asymmetry. Czego można się spodziewać po zespołach występujących w maju w Browarze Mieszczańskim, na podstawie ich ostatnich dokonań starają się dociec Michał Kropiński i Łukasz Iwasiński.
Mombu „Mombu” Subsound
Black Tusk „Set the Dial” Relapse Records
Saksofonowo-perkusyjne duo wpisujące się w tradycję noise jazzu. Nie powinno to dziwić, skoro formację współtworzy Luca Mai znany z zespołu Zu. Masywne, rozpędzone kanonady bębnów i siermiężne, chrapliwe frazy dęciaka łączą się tu z nieco bardziej finezyjnymi, ale wciąż surowymi etnicznymi wtrętami. Potężna dawka iście korzennej energii! [lukiw]
Wyobraźcie sobie, że po odejściu Ozzy’ego Black Sabbath zatrudniło jakiegoś krzykacza i zaczęło grać modny w tamtych czasach punk. Właśnie tak brzmi ostatni album Black Tusk. Stoneropunkowcy z Savannah nie bawią się w sentymenty, cytując ile wlezie z klasyki. Transowe riffy, motoryczna sekcja i skandowane refreny. [mk]
Bohren und der Club of Gore „Beileid” Ipecac
Zespół umiejętnie przyozdabia ciemny, apokaliptyczny klimat ascetycznego ambient jazzu minimalistycznymi, melancholijnymi partiami saksofonu, a w jednym kawałku – wokalem Mike’a Pattona! Te flegmatycznie rozwijające się impresje o soundtrackowym posmaku cały czas utrzymują dramaturgię. I doskonale sprawdzają się w wersji live. [lukiw]
Killing Joke „MMXII” Universal Music
Aethenor „En Form for Blå” VHF
Red Fang „Murder the Mountains” Relapse Records
Lata mijają, a Killing Joke się nie zmienia. 15. już płyta zespołu to kolejny dowód na to, że Coleman i spółka poważnie traktują swój status legendy. Album poświęcony symbolicznej dacie „2012” to zbiór dziesięciu bezkompromisowych numerów z pogranicza industrialu, które wbrew apokaliptycznej otoczce porywają nieprzeciętną przebojowością. Zgrajcie sobie je na odtwarzacz i noście przy sobie. Jeśli przepowiednie Azteków okażą się prawdą, to te dźwięki mogą być najlepszym wyborem w ostatnich chwilach ludzkości. [mk]
Swoista supergrupa złożona z członków Sunn O))), Shora i Guapo – czołówki współczesnego eksperymentalnego metalu i progresywnego rocka. Aethenor to wehikuł ich najbardziej awangardowych poszukiwań. Twórczość formacji balansuje na granicy ciemnego ambientu, post industrialu i wolnej improwizacji. Jej amorficzne, elektroakustyczne struktury nadają się na ścieżkę dźwiękową do pełnego napięcia, mroczno-neurotycznego thrillera. [lukiw]
Stoner nigdy nie miał lekko. Niby wszystko zaczęło się od takich dźwięków (Black Sabbath), jednak młodzież częściej wybierała wiejskich idoli, którzy nad zapach marihuany i benzyny przedkładali koniak i perfumy. Nowa dekada przyniosła nowe zespoły, a wraz z nimi nowe nadzieje. Red Fang to dowód na to, że można połączyć techniczne wygibasy i zadymiony klimat. Jeśli zapomnimy o podobieństwach do Mastodona, to „Murder the Mountains” okaże się jedną ze świeższych płyt, jakie powstały w ostatnich latach. Trans wcale nie musi być oparty na jednym riffie! [mk]
FILM
To się musi udać
„Mrocznych cieni” niestety przed oddaniem majowego numeru do druku nie zdążyliśmy obejrzeć, ale w duet Tim Burton & Johnny Depp wchodzimy w ciemno! Jak dodamy do tego XVIII-wiecznego wampira, który budzi się w 1972 r., Evę Green jako mściwą i pożądliwą czarownicę, Michelle Pfeiffer, Jonny’ego Lee Millera – nie mamy więcej pytań!
Mroczne cienie reż. Tim Burton obsada: Johnny Depp, Eva Green, Michelle Pfeiffer, Jonny Lee Miller USA 2012, 113 min Warner Bros., 18 maja
Très.B „40 winks of courage” EMI
Traxman The Mind of Traxman Planet Mu
MUZYKA
MUZYKA
Grupa Très.B zdecydowała się na niecodzienny sposób wydania płyty. Sprzedawała fanom „cegiełki”, a z otrzymanych pieniędzy sfinansowane zostały miksy, mastering, szata graficzna i teledysk do pierwszego singla. Fani sypnęli groszem, dlatego teraz możemy cieszyć się najnowszą produkcją międzynarodowego tria. Płyta jest znakomita – pełnymi garściami czerpie z najlepszych lat alternatywnego, ale bardzo przebojowego rocka. Szczególnie słychać to w kawałku „Head or Tail” ze świetnie poprowadzonymi, rzężąco-melodyjnymi gitarami. Très.B nigdy nie ukrywali fascynacji dokonaniami PJ Harvey i słychać to np. w numerze „Let It Shame” z nerwowym wstępem na gitarze akustycznej i stopniowym wejściem bębnów. Warto też zawiesić ucho na „Golden Mean”, który najpierw usypia leniwym wstępem, by zakończyć się ogłuszającą kakofonią, jednoznacznie kojarzącą się z Sonic Youth. Poprzedni album formacji, „The Other Hand”, od początku powstawał w studiu. Trwało to rok. Tym razem grupa była przygotowana wcześniej i z nagraniem całości uporała się w tydzień. Wyszło jej to na dobre. Muzycy uważają, że to najważniejsza i najbardziej osobista pozycja w ich dyskografii. Dla mnie jest na pewno najlepsza. [Mateusz Adamski]
Traxman jest legendą ghetto house’u. Jednak bycie legendą tego rodzaju muzyki w Polsce znaczy niewiele. Chociaż w Chicago gatunek święci triumfy od ponad 20 lat, to zarówno w naszym kraju, jak i w całej Europie nadal uczymy się tego, czym jest juke. Wytwórnia Planet Mu, która stoi m.in. za nagraniami DJ-a Rashada i DJ-a Earla i dzięki której wielu z nas po raz pierwszy dowiedziało się o footworku, tym razem zdecydowała się wydać LP Corneliusa Fergusona (tak naprawdę nazywa się Traxman). Prawie godzinny materiał jest chyba najciekawszym juke’owym wydawnictwem, jakie do tej pory trafiło do słuchaczy za sprawą Planet Mu. Traxman buduje swoje tracki na funkowych i jazzowych samplach, pozostawia jednak dużo nietypowej dla takich kawałków przestrzeni. Ponadto tworzy delikatniejszy klimat i subtelniej korzysta z ciężkiej, szybkiej stopy. Traxman nie nagrał płyty, z której każdy utwór ma doprowadzić parkiet do wrzenia. Stworzył przemyślany album, składający się w interesującą całość, która, jeśliby została przedstawiona komuś, kto nigdy o juke’u nie słyszał, mogłaby go do niego zachęcić, ba, zafascynować. A jeśli koniecznie chcecie szaleć na parkiecie, to też znajdzie się coś dla was – Let There Be Rock! [Kacper Peresada]
Szybko i dobrze
W głąb stopy
Trzy („Drei”) reż. Tom Tykwer obsada: Sophie Rois, Devid Striesow, Sebastian Schipper Niemcy 2010, 120 min Vivarto, 25 maja
FILM
Dwa plus jeden
Gdy mąż i żona się zdradzają, to znak, że związek dopadł poważny kryzys. Jeśli jednak oboje mijają się w łóżku tego samego mężczyzny, cóż, wtedy robi się całkiem ciekawie! Simon i Hanna małżeństwem co prawda nie są, lecz w nieformalnym związku żyją już od 20 lat. Los chce, że i jedno, i drugie oczaruje pewien lekarz o imieniu Adam. I właśnie o tym trójkącie opowiada Tom Tykwer, niemiecki reżyser od dawna zafascynowany działaniem przypadku. Stara się oczywiście poszerzyć perspektywę – jego komediodramat ma stanowić portret 30-, 40-letnich berlińczyków (czy Europejczyków w ogóle) bezskutecznie poszukujących szczęścia. Co można powiedzieć o najnowszym filmie twórcy „Biegnij Lola, biegnij”? Na pewno ma świetną ścieżkę dźwiękową. Na pewno niesie pochwałę tolerancji oraz zachęca do korzystania z życia, chociaż w tym przesłaniu jest zbyt wiele pretensjonalności, jak i w całym „Trzy” zresztą. Tykwer popada w artystyczny banał, upychając w dopieszczonych kadrach kolejne symbole, erotyczne uniesienia czy jałowe rozważania. Jego bohaterowie przypominają wydmuszki, a nie postaci z krwi i kości. Szkoda, bo po przebiciu się przez chaotyczną warstwę formalną docieramy do zarysu subtelnych treści. Ten „trzeci” okazuje się ważnym elementem – pomostem pomiędzy dwojgiem ludzi, uzupełnieniem braków, szansą na zaspokojenie potrzeb. Tykwer zbliża się w ten sposób do refleksji Athiny Rachel Tsangari, która w filmie „Attenberg” zdawała się twierdzić, że trójkąt to idealna figura ludzkich relacji. Pytanie tylko, czy społeczeństwo jest otwarte na taki model „2+1”… [Piotr Guszkowski]
Paula i Karol „Whole Again” Lado ABC
MUZYKA
Duma i dobry PR
Niedawno na jednym z moich ulubionych zagranicznych blogów muzycznych wpadł mi w oko wpis o nowym albumie Pauli i Karola. „To będzie idealna płyta na leniwe, letnie popołudnia i wymarzony podkład dźwiękowy dla zakochanych” – podsumowuje autor i trudno się z nim nie zgodzić. Paula i Karol nie robią rewolucji. Wręcz przeciwnie – druga płyta jest kontynuacją ich wcześniejszych pomysłów. I chodzi tu nie tylko o indie-folk-słodziak, jak sami nazwali uprawiany przez siebie gatunek, ale o pewną szczerość w podejściu do grania. Podczas słuchania każdego utworu z premierowej dwunastki, która powstawała pomiędzy koncertami na całym świecie (serio, oni zagrali już chyba wszędzie, od Katowic po Teksas), można wręcz zobaczyć, jak Paula i Karol szczerzą się z radochy (to zdecydowanie najsympatyczniejsi ludzie, jakich widziałam). Tym ciepłem, intymną atmosferą i uśmiechem zarażą każdego, niezależnie od tego, czy mieszka w Reykjavíku, czy w Ińsku (zgadliście, tam też grali!). To piękna płyta, a ja pękam z dumy, że mieszkają w Polsce i robią nam dobry PR! [Aleksandra Żmuda]
Czy piosenki na wasz drugi album też powstawały w kuchni. Wśród swoich zainteresowań wymieniacie jedzenie, więc to by się w sumie dobrze składało? Paula: Tym razem bardziej u mnie na kanapie w mieszkaniu. Ostatnio miałam fazę, że nie chciało mi się w ogóle wychodzić z domu. Udało mi się przekonać Karola, żeby wpadał do mnie do domu pisać teksty. Przy pierwszej płycie to on bardziej był w stanie hibernacji i ja wpadałam do niego. Role się więc odwróciły. Karol: To prawda. Ale przy obu płytach pracowaliśmy w domu i Paula w przerwach coś gotowała. Chyba tak jest, że jedzenie sprzyja naszym procesom twórczym. O ile nie jest go za dużo. Przy jakiej potrawie najlepiej się komponuje? Paula: Przy takich potrawach, które nie wymagają zbyt dużo uwagi, jak zapiekanka albo zupa. Trudno się skupić na jednym i drugim. Zwłaszcza przy pisaniu tekstów. To bardziej wygląda jak wspólna medytacja – siedzę z Karolem godzinami i jesteśmy bardzo skoncentrowani. Nie mogłabym gotować i pisać w tym samym czasie. Z muzyką jest trochę inaczej – da się zanucić coś w trakcie smażenia cebuli. Karol: Rzeczywiście pisanie tekstów czasami wymaga od nas wiele cierpliwości. Jesteśmy dość wybredni i zanim znajdziemy to, z czego jesteśmy naprawdę zadowoleni, mija sporo czasu. Z muzyką jest prościej. Bardzo szybko dochodzimy do tego, co nam się bardzo podoba. Koncertujecie jak szaleni. Jakie miejsce zrobiło na was ostatnio największe wrażenie? Karol: Niesamowita była nasza trasa po Ukrainie. W tydzień odwiedziliśmy sześć miast, a ostatni koncert w Kijowie był chyba najbardziej energetyczny z całej, trwającej miesiąc podróży. Potem byliśmy na festiwalu w Nowym Jorku i na SXSW w Austin w Teksasie. Na koniec Kanada. Paula: Ojej, jak ja się zakochałam w Toronto! Wiem, że to dziwnie brzmi, bo w sumie w jakimś sensie uciekłam z Kanady, aby zadomowić się w Warszawie. Przez te ostatnie lata myślałam o Toronto jako o takim nijakim mieście. Ale przez pięć dni, kiedy tam mieszkaliśmy w związku z koncertami, na nowo odkryłam miejsce, z którego pochodzę. Rozmawiała: Aleksandra Żmuda
Jiro śni o sushi („Jiro dreams of sushi”) reż. David Gelb USA 2011, 81 min Gutek Film, 25 maja
FILM
Rzeźbiarz nigiri
Dokumenty kulinarne to bardzo niejednorodny gatunek – wśród jego reprezentantów znajdziemy zarówno obrazy antropologiczne, produkcje o socjologicznym zacięciu, impresyjne wizualne eseje czy portrety wybitnych przedstawicieli kulinarnego świata. Do tej ostatniej kategorii zalicza się pełnometrażowy debiut Davida Gelba, poświęcony 85-letniemu Jiro Ono, który w podziemiach stacji metra prowadzi maleńką restaurację sushi. Lokal ma ledwie dziesięć miejsc siedzących, ale przewodnik Michelina przyznał mu prestiżowe trzy gwiazdki. Jednak „Jiro...” to coś więcej niż tylko próba skonstruowania opowieści o legendarnym mistrzu sushi. To także wykład o wartości rytuału, o potrzebie celebracji jedzenia. Apoteoza rodzinnych więzi – nawet tych najbardziej skomplikowanych – i regulującej je tradycji. Pochwała staranności, lekcja szacunku dla świata i ludzi. Choć Jiro odkrywa przed widzem tajniki nie tylko kuchni, ale i swojej duszy, to w tej skromnej autoprezentacji nie ma ziarna pychy. W filmie brak donośnych fabularnych fanfar, akcja toczy się równie jednostajnie, co kolejne dni Jiro i jego synów: Yoshikazu i Takashiego. W tej skromnej rutynie kryje się jednak niewyobrażalny dramaturgiczny potencjał i nieodkryte pokłady magii. Cieszy, że Gelb nie uległ pokusie mityzacji i uwznioślenia tej majestatycznej w swej prostocie historii. Reżyser nie sili się na formalne komplikacje – prezentuje obraz równie ascetyczny, co przygotowywane przez Jiro kawałeczki sushi. Rzeźbiąc (praca jego dłoni przypomina taneczny performance) kolejne kształtne nigiri, mistrz tłumaczy, że sekret kryje się w technice, proporcjach i jakości składników. Gelb swoim filmem udowadnia, że naprawdę potrafi słuchać. [Anna Tatarska]
Baton III Taltosz Sławomir Shuty Ha!art 2012
KOMIKS The Black Tapes „Middle Class” EP Pop Underground Records
MUZYKA
Pomiędzy
„Middle Class” można traktować zarówno jako suplement do ostatniej pełnowymiarowej płyty zespołu („Shipwreck” z 2010 r.), jak i jako próbę delikatnego oswojenia słuchaczy z nowym brzmieniem. Nie można tu wprawdzie mówić o stylistycznej rewolucji (wszak już na „Shipwreck” nie brakowało chwytliwych melodii), ale zaprezentowanym czterem utworom dużo bliżej do stylistyki alternatywnego popu czy lo-fi niż klasycznego garażowego wygrzewu. I w żadnym wypadku nie jest to wada, gdyż flirtujący z popem The Black Tapes brzmią znakomicie. Numer tytułowy spokojnie mógłby trafić do repertuaru The Lemonheads, a „Lost in the Playhouse” za sprawą (celowo) niechlujnego brzmienia budzi oczywiste skojarzenia z Pavement. EP-ka ukazała się na pięknie wydanym winylu (do wybory biały albo czarny) oraz w dystrybucji cyfrowej. Jakieś wady? Za krótko! Naprawdę chciałoby się posłuchać więcej. Jeśli warszawiacy pójdą tą drogą, to kolejny album będzie najlepszy w ich dorobku. Trzymamy kciuki! [Mateusz Adamski]
Ojcostory
Sławomir Shuty wrócił do robienia komiksów. Napisane przez niego (a zilustrowane przez Juliana Tomaszuka) sześć lat temu „Ruchy” przez chwilę elektryzowały czytelników tematyką i rysunkami, które dość nieczytelnie, bo w dużym powiększeniu, pokazywały penisa i waginę podczas rozmowy. Dziś o tym komiksie nikt już nie pamięta, choć na rynku kolekcjonerskim jest on białym krukiem. Podobną przyszłość wróżę albumowi „Baton III Taltosz”, drugiemu podejściu Shutego do komiksu. Formalnie rzecz biorąc, nie jest to właściwie komiks, ale fotostory, w którym autor jedynie wykorzystał elementy charakterystyczne dla tego medium. „Baton…” to zdjęcia z dymkami, autobiograficzna opowieść o tym, jak Shuty dowiaduje się, że zostanie ojcem. Warstwa socjologiczna „Batona…” jest jego najmocniejszą stroną. Autor prawdziwie, z dramaturgią, ale i pewnym dystansem oraz humorem pokazuje klasyczną reakcję mężczyzny na tę wieść. Niedowierzanie, wyparcie, bunt, ucieczka i adaptacja – każdy z elementów stawania się rodzicem został bardzo dobrze uchwycony. Niestety Shuty w swojej ucieczce przed dzieckiem popadł w bełkot, którego nie da się czytać i z którego nic nie wynika. Album bardzo dużo na tym traci. Jako eksperyment ma jednak sens. Na plus trzeba też zaliczyć fakt, że historia została bardzo sprawnie poprowadzona wizualnie – zdjęcia są dobrze skadrowane i zakomponowane w plansze. Shuty to ceniony pisarz, powinien stworzyć porządny obyczajowy scenariusz i namówić np. Krzysztofa Gawronkiewicza do jego narysowania. To by było coś! [Łukasz Chmielewski]
Jack White „Blunderbuss” Sonic Records
MUZYKA
Notoryczny debiutant
Mimo że nie należę do najbardziej zagorzałych szalikowców White’a, to nie mogę gościa nie doceniać. Szczególnie jeśli chodzi o działalność postwhitestripesowską – praktycznie każdy jego kolejny projekt, album czy zespół podoba mi się bardziej. Tak też jest z pierwszą solową płytą muzyka, której słucha mi się zdecydowanie najprzyjemniej ze wszystkiego, co wyszło spod jego zdolnych łapek. Oczywiście nie spodziewajcie się rewolucji. Jack White za dobrze czuje się w swoim Nashville wśród wiekowych instrumentów i zakurzonych nagrań, by zmieniać muzykę, którą konsekwentnie ciśnie od dobrych kilkunastu lat. Dostajemy więc porządną dawkę garażowego bluesa, zagranego z odpowiednią dawką brudu i histerycznego śpiewu, oraz naprawdę znakomite, w nieoczywisty sposób przebojowe melodie. Drugiego „Seven Nation Army” czy chociażby „Steady As She Goes” tu nie znajdziemy, ale wszystkie kompozycje trzymają równy poziom, a kandydatów na kolejne single jest co najmniej kilku. Dla fanów lektura obowiązkowa, dla reszty po prostu świetna płyta. [Mateusz Adamski]
Hasła „Jack White” i „debiutancki album” to połączenie dość osobliwe jak na kogoś, kto świetną muzykę robi od ponad 15 lat. Jack oczywiście przez ten czas nie próżnował. Oto kilka jego najciekawszych kolaboracji: Alicia Keys „Another Way to Die” Mimo kontrowersji, jakie wywołał wybór White’a i Alicii Keys na autorów utworu do ostatniego filmu o przygodach Jamesa Bonda, duet poradził sobie wyśmienicie. Nie mamy wątpliwości, kto z tej dwójki bardziej się do tego przyczynił... The Dead Weather Alternatywna supergrupa, w skład której oprócz White’a weszła też m.in. Alison Mosshart z The Kills i Dean Fertita z Queens of the Stone Age. Nagrali dwa świetnie przyjęte albumy i dali porywający koncert na Open’erze. Loretta Lynn „Van Lear Rose” Tym razem White w roli producenta. W 2004 r. wydobył spod ziemi 70-letnią piosenkarkę country, napisał dla niej piosenkę, zaśpiewał w duecie i zagrał na całym albumie.
GÓWNO „Czarne rodeo” Qulturap
MUZYKA
Żryjcie!
RZECZ
Atrakcyjność deski
Dla wielu Polaków atrakcyjność stolicy jest kwestią dyskusyjną, delikatnie mówiąc. My Warszawę kochamy, choć miłość to nie łatwa i nieustannie wystawiana na próbę. Cieszy nas bardzo, że miasto kochają też designerzy, a efekty ich afektu zebrane zostały w projekcie Warszawa do Rzeczy. Znaczki, kubki, poduchy, koszulki, styrodurowe napisy i grafiki drukowane na płótnie – to i wiele innych gadżetów obejrzeć możecie na www.facebook.com/ warszawadorzeczy. [wiech]
95% punk rocka to gówno. 95% westernów to też gówno. Pozostałe chlubne wyjątki to z kolei w większości dzieła ludzi, którzy traktują te konwencje serio, ale bez nadmiernej ortodoksji. Nazwa, gatunkowe inklinacje i proweniencja gdańskiego zespołu mogą sugerować parodystyczne mielizny, na których ugrzęzły już tysiące projektów. Pionierzy rodeo punku, w większości wywodzący się z trójmiejskiej Akademii Sztuk Plastycznych, nie mają jednak zamiaru stroić sobie żartów. Od kiedy w 2009 r. wydali swoje pierwsze demo, zgrabnie utrzymują się na grzbietach narowistych koni, jakimi bywają ciężkie gitarowe gatunki. Swoje różnorodne fascynacje na co dzień realizują w takich projektach, jak Hatti Vatti, Trupa Trupa czy Gypsy Pill, a następnie trawią to spektrum dźwiękowych stylistyk. Obżerając się punkiem, noise'em i country, wydalają Gówno. Twarde, surowe i chropowate. Robione bez oglądania się na konwenanse i zakazy. Nie w ramach dowcipu, ale i nie bez radości. [Filip Kalinowski]
yl st /
ajlvist.pl itstoda@akti r st m
a mod
y uch i c /
Domi Grzybek
WPADŁO W OKO
Fashion Week to nie tylko pokazy, ale też sekcja Showroom, w której swoje wdzięki roztaczały nowe marki – wśród ubrań, dodatków i gadżetów prezentowanych podczas łódzkiej imprezy szczególnie spodobały nam się wielkie kolorowe torby marki Cahlo, uszyte z tkaniny powlekanej PCV, dostępne w trzech kolorach (żółty, czerwony i kobaltowy) w cenie 95 PLN (do kupienia na stronie www.cahlo.pl). Z kolei osobom, które są w stanie spakować się do małej torebeczki i nie muszą nosić na plecach całego dobytku, polecamy zgrabne i ładne kopertówki marki Agabag (www.agabag.com). Jej założycielka, Agnieszka Biernacka, tworzy metodą upcyklingu – używając klocków lego. Na dłużej zatrzymaliśmy się też przy stoisku Ooh!Andy (www.oohandy.com), czyli e-butiku Pauliny Górskiej, w którym – oprócz pięknych koszulek z sówką – znajdziecie oryginalną biżuterię, np. szkielet głowy białego królika (180 PLN). Na pokazach natomiast zachwyciły nas dowcipne, zdystansowane projekty Jarosława Juźwina. Jeśli jest sposób, żeby ożywić smętne jesienno-zimowe miesiące, które po lecie znowu nieuchronnie nadejdą (bo świat jest zły), to jest nim wełniano-pstrokata kolekcja Juźwina. [Olga Wiechnik]
Cahlo Cahlo
Jarosław Juźwin Agabag Ooh!Andy
Skąd pomysł na ten kicz? Pamiętam początek lat 90., kiedy byłam dzieciakiem, a sąsiedzi mieli fototapetę z plażą i palmami. Wtedy robiło to na mnie spore wrażenie. Ogromnie podoba mi się ten niby tandetny, ale taki ludzki wyraz tęsknoty za lepszym światem. Obrazkowość w sieci i nostalgia za najntisami to dwie inspiracje stylu Uhm. Anyway. Wszystkie fotografie, które wykorzystuję, mają ten specyficzny klimat. Czym zatem jest Uhm. Anyway? Teoretycznie mogłabym odpowiedzieć, że to streetwear, że ulica, że bla, bla, bla… ale to nie byłoby szczególnie trafne. Uhm. nie zrodził się na ulicy. Zrodził się w sieci. Nie ma chyba jeszcze określenia na odzież związaną bardziej z rzeczywistością on-line niż z realem. Ja nazwałabym to „street-net-wear”. Uhm. miksuje kilka stylistyk i wciąż poszukuje kolejnych. To dokładnie tak jak w sieci. Kolejne linki prowadzą w coraz to nowe rewiry cyberprzestrzeni. Jest wyraźnie uniseksowy, świeży i żywo reaguje na internetową estetykę.
Street-net-wear
Jeździ na snowboardzie, zawsze lubiła kolorowe ciuchy i styl z czarnych przedmieść Nowego Jorku. Pochodzi z Bielska-Białej – to gwarantuje sukces. Ada Piekarska, czyli jednoosobowy sztab dowodzący odzieżowej marki Uhm. Anyway. Zaczęła od jednej bluzy z nadrukiem przypominającym fototapetę i założenia fanpage’a, który od razu zaczął żyć własnym życiem. Dziś na Facebooku ma prawie 15 tys. wyznawców, a jej bluzy rozchodzą się szybciej niż karnety na festiwal Coachella. Uhm. Anyway to bluzy, torby i legginsy z charakterystycznymi fotograficznymi nadrukami. Już niebawem nowa kolekcja – jej bohaterem będzie legenda free jazzu Sun Ra. Portrety artysty cudownym trafem wpadły w ręce Ady. Ale o tym opowie już sama projektantka. [alek]
Nie ma cię w butikach, a jesteś na salonach. Sieć jest miejscem, w którym rodzą się nowe kulty i trendy. Obrazkowość w internecie i możliwość udostępniania linków sprzyjają takiemu spontanicznemu, niekontrolowanemu wykluwaniu się zjawisk, w tym marek zrodzonych w rzeczywistości on-line. Taki jest Uhm. Anyway. Na pewno nie bez znaczenia jest dostępność produktu – im mniejsza, tym większy hype. Limitowane, krótkie serie rozchodzą się niemal tak szybko, jak się pojawiają. Krąży legenda, że ludzie biorą bluzy bez przymierzania. Nowa kolekcja nawiąże do postaci Sun Ra. Jakiś czas temu dzięki zbiegowi okoliczności oraz sporej pomocy Sebastiana Jóźwiaka z portalu Warsoul weszłam w posiadanie skanów zdjęć z jedynego w Polsce koncertu Sun Ra w Kaliszu w roku 1989. Fotografie robią ogromne wrażenie. Jest z nimi również związana pewna metafizyczna historia, którą przedstawimy w ramach artystycznego projektu Tribute to Sun Ra. Szczegóły wkrótce! Więcej na: www.uhmanyway.blogspot.com Rozmawiał: Alek Hudzik
j e i n w i z d m y Im dziwniej, t
jciekawsze pami polowaliśmy na na ku za i i m ka sił po i, m za . Między poka li się za bardzo d w obiektywie „Aktivista” się starali, niektórzy stara zo rd ba y sc zy ws ” tyw Czyli Fashion Week Polan „pod obiek niejsze stylizacje je. Tłumy ludzi ubranych lekcjonowaliśmy najbarw se wy ą oc m po wą fashionweekowe stylizac ko oo faceb czym wybierać. Z waszą – jednym słowem, było w ak
Foto: Lucyna Serem
e i r o hist enne kuch W tym miesiącu naszą wygłodniałą delegację ugościła warszawska restauracja Absurd 228 (ul. Puławska 228), która nie tylko karmi, ale i dba o tzw. strawę duchową, organizując koncerty i przedstawienia teatralne. Na spotkanie do Absurdu ruszyliśmy pełni nadziei – w karcie znaleźliśmy bowiem całą gamę potraw z ziemniaka (obok innych specjałów, przede wszystkim o włoskim rodowodzie). Jako zapaleni ziemniakożercy, którzy nie potrafią zrozumieć, jakim cudem w kraju kartofla tak niewielu restauratorów docenia jego potencjał, liczyliśmy na prawdziwą ucztę. Nie zawiedliśmy się – placki ziemniaczane przygotowane przez szefa kuchni Kamila Polinceusza to absolutna ziemniaczana pierwsza liga!
6
4
2
1 3
Ziemniak pieczony ze śledziem, sosem śmietanowym z jabłkiem i selerem naciowym Starter jak się patrzy. Zapieczony ziemniak świetnie komponuje się z zimną surówką jabłkowo-selerową i śledziem na słono, który nadaje potrawie charakteru i mocy. (22 PLN)
Polędwiczki wieprzowe w torciku z placków ziemniaczanych podawane z cukinią i serem mozzarella Torcik nie dość, że pięknie wygląda, to jeszcze smakuje wyśmienicie. Ziemniaki starte na grubej tarce, pięknie przypieczone i chrupiące, walczyły o naszą uwagę z pysznymi plastrami delikatnej polędwicy. Pierwszy raz próbowaliśmy również wyjątkowo udanego zestawienia placka ziemniaczanego z zapieczoną mozzarellą. (25 PLN)
Ziemniak pieczony z borowikami w śmietanie oraz z rozmarynem
5
Podobno Polacy wydają na żółte sery miliardy złotych, trudno się więc dziwić, że na serowym firmamencie pojawiają się coraz to nowe gwiazdy – ostatnio długo dojrzewający Szafir (1). Jego smak to wynik eksperymentu – przy komponowaniu sera wykorzystano specjalnie dobrane drożdże winiarskie, dzięki którym zyskał on walory przypisywane winu: wytrawność, pogłębiony smak, owocowy aromat. Wśród niedawnych debiutantów możemy też wymienić „zielone” czekolady z Marks&Spencer, zrobione wyłącznie z naturalnych składników (72% kakao), a w dodatku niepozostawiające śladu węglowego – oznacza to, że M&S neutralizuje cały dwutlenek węgla powstający przy produkcji, sadząc drzewa (2). Pojawiły się także ubrane w „haftowane” limitowane opakowania soki Fortuna o swojskich smakach jabłka malinówki i śliwki mirabelki (3). Polecamy też majowy smak bzu – do wyboru mamy sok i dżem (IKEA 4 i 5). Piękny grill w stylu lat 60. to efektowny gadżet, jak znalazł na pierwsze majowe grillowanie (IKEA 6).
Orzechowo-szpinakowe placki ziemniaczane
Specjalnie dla nas szef kuchni Absurdu Kamil Polinceusz przygotował przepis na orzechowo-szpinakowe placki ziemniaczane zapiekane z karmelizowaną gruszką, polędwiczką i serem pleśniowym, podane z pikantnym sosem truskawkowym Polędwiczki marynujemy z dodatkiem siekanego czosnku, tymianku, z solą i pieprzem. Następnie wrzucamy na 10 minut do pieca nagrzanego do 180ºC. Po wyjęciu kroimy w plastry. Szpinak (50 g) blanszujemy we wrzątku (5 sekund) i odsączamy. Połowę obranej gruszki dzielimy na cząstki i karmelizujemy na maśle z dodatkiem sporej ilości brązowego cukru i chili. Ziemniaki (120 g) ścieramy na tarce o grubych oczkach. Dodajemy do nich prażone orzechy włoskie (30 g), szpinak, sól, pieprz, jajka i łyżkę mąki, wszystko mieszamy, a następnie na oleju smażymy placki. Na usmażonych plackach układamy kawałki gruszki, plaster polędwiczki oraz plaster sera pleśniowego lazur i zapiekamy w piekarniku od 3 do 5 minut w temperaturze 180ºC. Sos truskawkowy robimy, mieszając 50 g truskawek i 5 g cukru z trzema kroplami tabasco. Placki podajemy zaraz po zapieczeniu z sosem obok.
Aromatyczny sos borowikowy dosłownie wylewał się z wielkiego zapieczonego ziemniaka. Niestety konsystencja ziemniaka i sosu były nieco zbyt podobne. Dawało to nieco przyciężki rezultat: sos przepyszny, ale ziemniak go przytłaczał. (29 PLN) Zjadły, zanotowały i sfotografowały: Sylwia Kawalerowicz i Ola Wiechnik. kuchnia@aktivist.pl
tylne wyjście Miejskie
ek ej i niespodzian c ię w y b , w łó g sób ych w podobny spo o wnętrza nasz y d i m rk je a u M tk y e ż n o c p o s N onę y się czas przenieść magazynie str w ą tn a ograniczaliśm d y ie rz N Uznaliśmy, że p . ję le c k k y a w d z re ie gali. Tę n ooku znajduje ędzie jarać b b e c b a lu F a ło n ra y z ja c , e czekało was na e rz o jara raz że najlepsz pisząc o tym, c o j, ie ie ic n w o iw n z ia d m m – a j, ty , że im dziwnie m ie w o b o przed nami m je o ł d z la a n – wia z h yc ktoś ze znajom się dlatego, że
Audiofil 2012
Z życia redakcji
Dynamika pracy redakcji jest specyficzna. Open space to naszym zdaniem niezbędny warunek, aby była ona sprawna, twórcza i przyjemna jednocześnie. Ktoś coś mówi, ktoś inny podchwytuje, puenta z prawej, żart z lewej, śmiech zza pleców zaraża tego pod oknem, ta przy drukarce nie dosłyszała – i wszystko zaczyna się od nowa. Po drodze rodzą się pomysły, powstają inspiracje, tworzą przyjaźnie. W openspejsie nie musisz śledzić Facebooka, żeby być na bieżąco z najnowszymi hitami internetu. Wystarczy wyłapywać charakterystyczny rechocik znad komputerów sąsiadów. Open space wypełniony twórczymi ludźmi przyciąga twórczych ludzi – np. takich, którzy w twórczy sposób wykorzystują kserokopiarkę, czego przykład widać na zdjęciu powyżej. Goście bratniej redakcji, okupującej tę samą przestrzeń, to też nasi goście – i odwrotnie! Nie wszystkim wprawdzie powyższe podejście do kserowania przypadło do gustu (mamy tu bardzo różne mentalnie redakcje). Im wyższy poziom testosteronu, tym głośniejszy głos oburzenia. Cóż, najwyraźniej w atawistycznym odruchu niektórzy odczytali ten żart jako znaczenie terenu. Biologiczne interpretacje są jak najbardziej na miejscu, bo open space to ekosystem. Stanowi funkcjonalną całość. I bardzo łatwo ją zaburzyć. Nasz ekosystem został zaburzony – skład dwóch z trzech wypełniających go redakcji mocno się zmienił. Nadal jaramy się pracą w naszym ekosystemie, choć na nowo musimy nauczyć się w nim funkcjonować. Mamy nadzieję, że ciekawych gości nie zabraknie. [Olga Wiechnik, foto: Witek Orski/Czułość]
Ziemia obiecana
Pewien znajomy powiedział mi kiedyś o Łodzi, że ma wrażenie, iż niebo w tym mieście jest obniżone o dziesięć metrów. Miasto kamienic z ciemnymi bramami, w którym chciałam mieszkać, ale skończyłam w Warszawie. Jednak są tacy, którzy zostają i mimo licznych przeciwności aktywują łodzian do działania. To dla nich powstał program „Łódź 30 under 30”, którego zadaniem jest wspieranie działań utalentowanych łodzian ze zróżnicowanych środowisk, wspólnie reprezentujących niesamowity potencjał miasta. Biorąc udział w pracach, warsztatach i dyskusji nad aktualnymi wyzwaniami stojącymi przed Łodzią, zainteresowani aktywiści otrzymają możliwość wprowadzenia realnych zmian. Uczestnicy „30 under 30” będą motywować do działania i inspirować każdego z nas. Naszym faworytem biorącym udział w akcji okazał się Jakub Zasina, rocznik ’89. Spodobały nam się jego inicjatywy mające na celu kształtowanie postaw promiejskich wśród dzieci (m.in. zajęcia pt. „Łódź jest fajna!”, „Estetyczny przedsiębiorca” oraz „Zwierzaki opanowały Łódź!”) i tworzenie pozytywnego wizerunku miasta poza Łodzią (strona internetowa „Łódź – zimą równie ciekawa” oraz mapa „Łódź w jeden dzień”). Oby tak dalej! Jaramy się i nucimy: „Byliśmy kiedyś młodzi w najmłodszym mieście Łodzi”... [Maja Duczyńska]
Lubię dyskutować o muzyce. Aż do przesady. Podchodzę do ludzi na imprezach, staram się sprowokować jakąś sensowną rozmowę. Zaczynam mówić o nowych singlach, albumach, nadchodzących koncertach. Szukam jakiegoś punktu zaczepienia i zwykle trafiam grochem o ścianę, a mój znudzony rozmówca szybciej wypija swojego drinka, żeby móc udać się do baru po następnego i zgubić mnie po drodze. Możecie sobie wyobrazić moją nerdowską frustrację. Naprzeciw moim oczekiwaniom wyszedł jednak Anthony Fantano, udzielający się na swoim youtube’owym kanale Theneedledrop. Fantano wrzuca niemal codziennie po jednym, co najmniej kilkuminutowym klipie, w którym na tle wypełnionej winylami półki recenzuje niedawno wydane płyty, poczynając od rapu i elektroniki, na indie rocku i najróżniejszych odmianach metalu kończąc. Robi to wszystko w przejrzysty, ale przede wszystkim bardzo dowcipny i błyskotliwy sposób, miażdżąc przy tym wszystkich wysilających się, „tradycyjnych” recenzentów (w tym, przyznaję, mnie osobiście także). Amerykanin na tym nie poprzestaje. Z benedyktyńską skrupulatnością odpisuje na mniej i bardziej merytoryczne komentarze na YouTubie i swoim facebookowym profilu. W jednej ze swoich ostatnich publikacji Anthony rozprawia nad sensem wskrzeszania Tupaca Shakura w formie hologramu i nadawania mu nowej, sztucznej tożsamości, zwłaszcza że efekt tych zabiegów był dość przaśny. Jak sam przyznaje, jest muzycznym nerdem, ale przede wszystkim też świetnym przykładem idealisty w epoce internetu – i za to mam do niego mnóstwo szacunku. [Cyryl Rozwadowski]
REDAKCJA NIE ZWRACA MATERIAŁÓW NIEZAMÓWIONYCH. ZA TREŚĆ PUBLIKOWANYCH OGŁOSZEŃ REDAKCJA NIE ODPOWIADA.
Dyrektor Zarządzająca
Monika Stawicka (mstawicka@valkea.com)
Valkea Media S.A. 01-747 Warszawa ul. Elbląska 15/17
tel.: 022 639 85 67-68 022 633 27 53 022 633 58 19 022 633 33 24 faks: 022 639 85 69 Druk Elanders Polska Sp. z o.o.
Dystrybucja 4Business Logistic
Warszawa
Redaktor Prowadzący Kacper Peresada [kperesada@valkea.com]
Kraków
krakow@aktivist.pl
Łódź
lodz@aktivist.pl
Redakcja Miejska Bartosz Badowski warszawa@aktivist.pl
Poznań
Wydania miejskie
trojmiasto@aktivist.pl
Redaktor Prowadzący Kacper Peresada [kperesada@valkea.com]
poznan@aktivist.pl
Trójmiasto Wrocław
wroclaw@aktivist.pl
Wydawca
Agnieszka Żukowska (azukowska@valkea.com)
Redaktor Naczelna
Sylwia Kawalerowicz (skawalerowicz@valkea.com)
Zastępca Redaktor Naczelnej Ola Wiechnik [owiechnk@valkea.com]
Redaktorzy
Film: Bartek Pulcyn Muzyka: Filip Kalinowski
Menedżer ds. promocji i informacji miejskiej
Maja Duczyńska (majka.duczynska@aktivist.pl)
Dział Graficzny Magda Wurst
Fotoedycja / Grafika Daria Ołdak (daria.oldak@aktivist.pl)
Korekta
Reklama Senior Menedżer Działu Reklamy „Aktivist” Zuzanna Partyka, tel. 501 987 389 (zpartyka@valkea.com) Ewa Dziduch, tel. 664 728 597 (edziduch@valkea.com)
Dział Finansowy
Menedżer Działu Sprzedaży Lokalnej Karolina Janowska, tel. 790 867 200 (kjanowska@valkea.com)
Dystrybucja
Bartek Prus, tel. 664 761 324 (bprus@valkea.com)
Mariusz Mikliński Elżbieta Jaszczuk (ejaszczuk@valkea.com) Krzysztof Wiliński (kwilinski@valkea.com)
Współpracownicy: Mateusz Adamski Piotr Bartoszek Andrzej Cała Łukasz Chmielewski Bartek Filipowicz Jakub Gralik Piotr Guszkowski Aleksander Hudzik Łukasz Iwasiński Urszula Jabłońska Michał Karpa Łukasz Knap Michał Kropiński Paweł Lachowicz
Agata Michalak Kalina Mróz Mladen Petrov Rafał Rejowski Julia Rogowska Cyryl Rozwadowski Karolina Sulej Kamil Zacharski Aleksandra Żmuda
Projekt graficzny magazynu
Magdalena Piwowar
Plan
Ponieważ w k westii whisky – najszybciej zyskującego na popularno ści trunku w naszym kraju – jesteś my trochę jak we mgle, postan owiliśmy zac zerpnąć wiedzy u źród ła. Spotkaliśm z ambasadore y się m marki Ball a n ti n e’s, który opowie dział nam, ja ką drogę whisky musi przejść, aby ze szkockich alembików tr a fi ć do pysznego drinka, jakim raczyli nas go spodarze warszawskie go klubu Gory l we Mgle Ambasador marki Ballantine's odkrywa przed nami tajemnice whisky
Nowy warszawski klub Goryl we Mgle
Koktail Son of Rwanda
Bartek Denis barman w klubie Goryl we Mgle w akcji
Trzy składniki, dziesiątki aromatów
Prawdziwa whisky to trzy składniki: zboża, woda i drożdże. Skąd więc w tej prostej z pozoru kompozycji takie bogactwo – wyczuwalne już nie tylko przez wyszkolonych ekspertów, ale i pasjonatów nuty korzenne, czekoladowe, aromaty jabłka, wanilii czy delikatne posmaki kwiatowe? Te i wiele innych tajemnic złocistego trunku odsłonił przed nami Dariusz Fabrykiewicz, ambasador marki Ballantine’s: – Procesy wytwarzania whisky są takie same w każdej szkockiej destylarni. W krótkich żołnierskich słowach, nie wdając się w chemiczne zawiłości, wygląda to następująco. Podstawą jest zboże – należy je zesłodować, czyli wydobyć z każdego ziarna cukier prosty, który wykorzystamy w procesie fermentacji – tłumaczy pan Dariusz. – Jęczmień zalewamy wodą, mieszamy go, dostarczając powietrze, i po kilku dniach ziarna zaczynają kiełkować. Kiedyś robiono to na kamiennych podłogach, dziś używa się specjalnych kadzi (choć niektóre destylarnie szczycą się tym, że nadal słodują w sposób tradycyjny). Jęczmień przekładamy wtedy do specjalnych pieców, w których suszymy go od dołu albo ciepłym powietrzem, albo koksem, albo torfem. Ze zmielonych suchych ziaren otrzymuje się mączkę, z której można by upiec całkiem smaczny chleb. Ale my nie o chlebie dzisiaj! – śmieje się pan Dariusz. Mączkę zalewa się wodą w czterech różnych temperaturach, powstaje wysokocukrowy płyn, który następnie przelewa się do nowej kadzi i miesza z drożdżami w formie płynnej – w ten sposób rozpoczyna się proces fermentacji. – A ponieważ Szkoci to ludzie oszczędni i pieniądze liczyć potrafią, masę pozostałą po odlaniu płynu z kadzi zaciernych odsprzedają rolnikom na paszę, i dlatego właśnie szkockie krowy są takie szczęśliwe – żartuje nasz ekspert. Kolejny etap produkcji whisky to podwójna destylacja w miedzianych alembikach. Kształt,
rozmiar i wysokość alembików w każdej destylarni jest inny – nieprzypadkowo, ale o tym za chwilę. Otrzymany po drugiej destylacji alkohol rozcieńczany jest wodą, aż osiągnie zawartość alkoholu równą 63,5%, i zamykany w dębowych beczkach na minimum trzy lata. W przypadku Ballantine’sa są to wyłącznie specjalnie selekcjonowane, kupowane w Stanach Zjednoczonych beczki po bourbonie. Dlaczego? Bo od takich właśnie niuansów zależy smak i aromat whisky. Tu wszystko ma znaczenie. Woda, której używamy do słodowania jęczmienia (jeśli np. przepływała wcześniej przez torfowiska, to ma już swój charakterystyczny posmak, pewną twardość, którymi „podzieli się” z whisky), torf, którym suszymy (jęczmień suszony torfem, a nie np. koksem, nabiera charakterystycznego dymnego posmaku), wspomniany kształt alembiku, rodzaj drewna, z jakiego zrobione są beczki, gatunek alkoholu, jaki był w nich przechowywany wcześniej, klimat regionu – to wszystko składa się na niepowtarzalny, wyjątkowy smak każdej whisky.
Genialne dzieło przypadku
Receptury i normy dotyczące produkcji whisky są niezwykle precyzyjne, tym ciekawsze jest więc, że to wszystko jest właściwie dziełem przypadku. Na pytanie, w jakich wcześniej beczkach przechowywano whisky, zanim zaczęto je sprowadzać ze Stanów, nasz ekspert odpowiada krótko: nie przechowywano. – Na początku whisky nie była starzona w beczkach, była białym napojem, jak nasza wódka, tylko produkowanym z innego zboża. Konsekwencją ustawy z XVII w. regulującej produkcję whisky była konieczność płacenia podatku. Niektórzy producenci, aby uniknąć komornika, przelewali to, co już wytworzyli, do beczek, pakowali je na wozy, osiołki, konie i wywozili. Komornicy deptali im po piętach, zdarzało się więc, że ścigani porzucali w pośpiechu beczki wypełnione whisky – wówczas jeszcze białą – ukrywali je w lesie bądź w grotach i uciekali, żeby uniknąć podatku. Po jakimś czasie wracali, ale nie zawsze udawało im się od razu odnaleźć
miejsca, w których beczki w pośpiechu, często nocą, porzucili. Gdy je odnajdywali, okazywało się, że to, co do tej beczki kiedyś wlali, złagodniało, nabrało aromatu, koloru i smaku. Aby to bogactwo będące efektem tak wielu subtelnych czynników z whisky wydobyć, warto pić ją z odrobiną wody. Rozcieńczając wodą, uwalniamy estry zapachowe, które kryją się w tym trunku. Do takiej formy smakowania whisky zachęca też Bartek Denis, barman w klubie Goryl we Mgle, w którym byliśmy gośćmi. Dla nas jednak przygotował coś specjalnego. Autorski koktajl barmanów Goryla nazywa się Son of Rwanda i – oprócz whisky – zawiera włoski likier orzechowy Frangelico, świeży sok z cytryny i bitter czekoladowy. – W tej kompozycji chodzi o to, żeby wydobyć bogactwo smaku whisky. Czekolada świetnie komponuje się z whisky, cytryna nadaje świeżości, a Frangelico dodaje delikatnej słodyczy – tłumaczy Bartek. O tym, jak smakuje Son of Rwanda, może przekonać się każdy, kto odwiedzi Goryla we Mgle. A odwiedzić go warto! Mieszczący się w praskiej kamienicy lokal w okolicy rozwijającego się w tej części miasta nowego klubowego zagłębia to miejsce zaskakujące oryginalnością tak wystroju, jak oferowanych atrakcji. Po trwającym blisko rok generalnym remoncie (budynek od wielu lat stał pusty, a jego stan był fatalny) i kolejnych kilku miesiącach poświęconych na dekorację tego niezwykłego wnętrza Goryl oferuje m.in. cykliczne imprezy, klubowe kino (wygodnie umoszczeni na wielkich pufach goście będą mogli odpocząć, oglądając wyświetlane podczas imprez filmy), działającą całą noc kuchnię (oferującą m.in. zupy podawane w probówkach), oddzielne pomieszczenie, w którym imprezowicze będą mogli urządzić sobie własne YouTube party (dotykowy ekran podłączony do głośników), nasłonecznione patio. Wyjdźcie poza schemat, przyjdźcie do Goryla i spróbujcie whisky serwowanej na nowe ciekawe sposoby!
delit.
Subiektywny przewodnik po najnowszej literaturze niemieckojęzycznej SłAWA LISIECKA
Odmiany ZNIEWOLENIA
Głośniej od bomb
ORgany pod strażą
Anna Theiss
Monika Powalisz
Hanna Rydlewska
Adam Radecki
o roli przypisu w duchowym życiu tłumacza
o niewolnictwie kobiet i paradoksach polityki
o niechęci do myślenia i zgrozie emocji
o tajemnym życiu wnętrzności Franza Kafki
I INNI
Wybraniec na Capri Zainteresowania niemieckiej poezji wydają się niezmienne: Imperium Rzymskie, gładka fraza, figura Wybrańca. Nic podobnego! U Grünbeina mamy do czynienia z klasycyzmem bez Boga i światem, w którym są tylko turyści W Rimini, oprócz gromad polskich i rosyjskich nastolatków, spotyka się nieprzeliczone chmary niemieckich turystów. Jak przypuszczam, są to głównie: mechanicy z Bielefeldu, kierowcy autobusów z Mannheim z żonami, urzędniczki niskiego szczebla z Bawarii, hydraulicy z Drezna, którzy za sprawą ogólnoniemieckiego dobrobytu mogą pozwolić sobie na wczasy nad Adriatykiem w trzygwiazdkowych hotelach, gdzie dwa posiłki wliczone są w cenę pobytu, a woda w basenie nigdy nie przekracza 26 stopni. Chodzą głównie nadmorską promenadą, gdzie tłum jest tak gęsty jak w Kalkucie, a swoje ciężko zarobione euro zostawiają u pochodzących z Bałkanów i Senegalu sprzedawców wszelakiego badziewia. Zaiste malownicza jest to grupa. Wystarczy jednak pójść kilkaset metrów w głąb lądu, minąć nasyp kolejowy i odbić na Północ w stronę cmentarza, na którym spoczywa Fellini, by na kamiennym moście Tyberiusza spotkać Dursa Grünbeina, wybitnego poetę – jak to się brzydko mówi – średniego pokolenia. „Strugi błota” „ku morzu się wiją w bólach” w skwarze południa, a „pantera w cyrku odgryza ludziom ręce”, gdy Grünbein na wspomnianym moście Tyberiusza, na tych łączących cywilizacje „pięciu kamiennych paszczach” przerzuconych nad dwoma tysiącami lat, samotnie wypatruje „krwawego zarania” i „przyszłości mrocznej”. Na styku cywilizacji, jak i w czasach przełomu, powstaje najciekawsza i najbardziej niepokorna poezja. Wtedy to szuka się nowego języka dla tego, co jeszcze nie zostało opisane, albo zwraca się w stronę klasycznych wzorców, by odpowiedzieć na kilka pytań współczesności. Poezja Grünbeina należy do tej drugiej kategorii – jest na wskroś klasyczna, ale nie staromodna. „Ten późny wnuk dzikusów, którzy [Rzymianom] nie szczędzili strapień u granic imperium” w dialogu z antykiem znajduje klucz do swoich doświadczeń. Dokonuje reinterpretacji antyku, wpisując się tym samym w długą tradycję niemieckiej poezji, której najjaśniejszymi gwiazdami byli Goethe i Hölderlin. Nie ma u niego bałwochwalczego zachwytu nad starożytną kulturą ani tęsknoty za harmonią klasycznego świata. Jest za to szaleństwo, „dymanie”, „pierdzący starcy” w publicznych latrynach.
To, co go najbardziej interesuje, to początek końca Imperium Rzymskiego. Z jednej strony mamy więc chrześcijan, którzy od środka, jak gangrena zaczynają rozkładać cesarstwo, z drugiej zaś – stojących u bram barbarzyńców. Mnóstwo tam też pazerności i nieroztropności rzymskiej plutokracji, ale i cesarzy, którzy nie usłuchali rady będącego na łożu śmierci „sędziwego Augusta”, aby nie wywoływać już „żadnej wojny o nowe ziemie” i zachować „skromność w granicach imperium”. To „Nowemu, Tyberiuszowi, pod rozwagę dawał, ów wynalazca /Pokoju na świecie, że nie warto igrać wielkością Rzymu/ W sporach o prowincje”. Klasycyzm Grünbeina to klasycyzm bez Boga. Jego poezja rozgrywa się na styku światów: pogańskiego, chrześcijańskiego i rzymskiego. Panuje w niej metafizyczne bezkrólewie, dzięki czemu na pierwszy plan wysuwa się człowiek. Jej bohaterami są ludzie pochodzący z najrozmaitszych światów – od cesarzy i artystów, przez senatorów, poetów, obdartych chrześcijan, aż po dzikusów i barbarzyńców. Dzięki tej szerokiej perspektywie twórczość Grünbeina staje się nadzwyczaj aktualna. W niedookreślonym świecie, którego nie spaja już żadna większa idea, człowiek staje się jedyną metafizyką. W tym miejscu pojawia się figura Wybranego – tak bardzo charakterystyczna dla niemieckojęzycznej literatury. Wybranym był Faust, jak i Hans Castorp, Ulrich z „Człowieka bez właściwości”, jak również Józef K. Wybranym jest ten, który niesie w sobie rozterki i pytania epoki. Wybrany jest zawsze skazany na śmierć. W „Mizantropie na Capri” Wybranym jest tytułowy Tyberiusz, następca wielkiego Oktawiana Augusta, cesarz o palcach „długich i kościstych” jak „zeschłe konary”, którymi „je krewetki i drażni dzieciaki”. To właśnie na moście jego imienia widzę Grünbeina, który „wmarzył się” w upał – a znad morza dochodzą do mnie krzyki „krnąbrnych przodków”, „moich rodaków”, „nomadów z rodzinami”, „pustych czach”. Podczas gdy mizantropi samotnie milczą na wyspach. delit.
Kasper Bajon playboy i sportsmen, autor dwóch tomów poezji i dwóch powieści
Durs Grünbein „Mizantrop na Capri. Historie. Wiersze” tłum. Andrzej Kopacki słowo/obraz terytoria 2011
Durs Grünbein został laureatem nagrody literackiej „Europejski Poeta Wolności 2012”. Uhonorowano także tłumacza książki Andrzeja Kopackiego.
delit.
Adam Radecki publicysta, dramaturg, związany z Nowym Teatrem Krzysztofa Warlikowskiego
Adam Lipszyc „Rewizja procesu Józefiny K. i inne lektury od zera” Sic! 2011 „Nienasycenie. Filozofowie o Kafce” (antologia pod red. Łukasza Musiała i Arkadiusza Żychlińskiego) Ha!art 2011
Organy, którym się przyglądam KAFKA NIE ŻYJE JUŻ JAKIŚ CZAS, ALE MA SIĘ DOBRZE! Dowody są jasne: nowe tłumaczenia dzieł pisarza, wcześniej niepublikowane teksty jego autorstwa i liczne publikacje dotyczące jego samego. Jest ich mniej więcej tyle, ile narządów w ludzkim ciele. Dlatego też zainteresowaliśmy się osobistym stosunkiem do wnętrzności sprawcy całej afery.
„Przed kilku laty dużo czasu spędzałem w małej wywrotowej łódce na Wełtawie, wiosłowałem pod prąd, a potem – całkiem wyciągnięty – płynąłem z prądem, pod mostami. Z powodu mojej chudości z mostu musiało to wyglądać bardzo komicznie” / Franz Kafka „Kto nie śmieje się do rozpuku, czytając Kafkę, ten naprawdę nie rozumie jego literatury” / Gilles Deleuze
RECENZJA Adam Radecki o oporze przeciwko samemu sobie
Elias Canetti, „Sumienie słów. Eseje” tłum. Irena Krońska, Maria Przybyłowska Wydawnictwo Literackie 2011
Tom „Sumienie słów” prezentuje eseje Canettiego z lat 1962-1974 w kolejności ich powstawania. To rodzaj duchowej drogi samego autora, próba rozliczenia się z własnym sumieniem poprzez słowa innych, w których Canetti rozpoznał własne życie. Być może dlatego mamy do czynienia z ogromną liczbą cytatów, wybranych naprawdę po mistrzowsku. Czytając „Sumienie słów”, ma się wrażenia, że w tych esejach i poprzez nie zaczyna się artykułować osobowość pisarza, że rodzą się z jakiegoś prywatnego oporu. Pięknego oporu przeciwko sobie. Bezcenna lektura.
2
delit.
Rozległy horyzont oskarżeń. Franz Kafka nosi w sobie winę. Swój beznadziejny proces prowadzi – pisząc. Właściwie całe jego pisarstwo jest próbą obrony; niemożliwym gestem uchylenia się od wyroku. Wyrok jednak nieuchronnie przychodzi: gruźlica atakuje krtań, Kafka przestaje przyjmować pokarm, nie może dłużej gwizdać, lekarze zalecają mu, by nic nie mówił, w końcu milknie, umiera. Miał niespełna 41 lat. „Nie znosił, kiedy ktoś wbrew oczekiwaniom i woli okazywał mu litość”. W jego świecie kara zakładana była z góry: cały proces w istocie sprowadzał się do wyroku. „Wszystko przecież należy do sądu”. Wszystko: stosunki familiarne: „Ty jesteś sędzią”, pisał w liście do Ojca, ale i niedoszłe życie małżeńskie (życie w ogóle): „Co prawda, siedziała Pani w Askańskim Dworze nade mną jak sędzia, było to ohydne dla Pani, dla mnie, dla wszystkich”. Tak pisał w liście do Grety Bloch, przyjaciółki Felicji, z którą zerwał zaręczyny w holu monumentalnego hotelu. Odbył się „trybunał sądowy w hotelu”. A jednak mamy do czynienia z życiem niesłychanie produktywnym; to historia Osobowości. Walter Benjamin w swojej książce o Kafce zauważa, że kiedy ten był już przekonany o swojej ostatecznej porażce (być może zawsze?), „wszystko po drodze poszło mu jak z płatka”. Ten nigdy niekończący się ból, jaki powoduje wina, i nierówny stosunek do świata, jaki ta wypracowuje w jednostce, pozwoliły temu Nie-Żydowi tworzyć literaturę jedyną w swoim rodzaju, cudownie wykorzenioną, graniczną, pisaną jakby po zewnętrznej stronie urwiska. Kafka pisał zza pleców całej wielkiej literatury europejskiej. Pisał nocą. Jedynie w nocy mógł zebrać myśli i usiąść do pisania. Gdybyśmy pomyśleli, że to prosta konsekwencja faktu, że był człowiekiem zajętym i w ciągu dnia po prostu brakło mu czasu – wtedy wszystko byłoby zbyt proste i śmiechu warte, ale przede wszystkim niezgodne z najsilniejszym przymusem, a zarazem najtrudniejszym obowiązkiem Franza Kafki: „Mogę pisać jedynie w nocy”. Tylko w nocy, samotny i szczęśliwy, mógł przyglądać się swoim organom, wsłuchiwać się w ich zawsze wątłą pracę i wyciągać wnioski. Podobnie jak postaci na płótnach Francisa Bacona mogły występować tylko pojedynczo, bo malarz nie znalazł jeszcze sposobu, by umieścić na obrazie więcej niż jedną, tak Kafka musiał w jedynej naprawdę ważnej dla siebie pracy być zupełnie sam. Samotność piszącego Kafki to radykalna samotność Baconowskich figur-ciał. Canetti pisze: „Czuł, czego mu potrzeba: pewności na odległość, źródła siły, które by nie mąciło jego wrażliwości przez kontakt zbyt bliski, kobiety, która nim żyje, ale nie żyje z nim, która nie oczekuje od niego więcej jak tylko jego słów, rodzaju transformatora, którego ewentualne usterki techniczne tak dobrze znał i opanował, że mógł je listami od razu usuwać”. Bo literatura Kafki w najgłębszym sensie pochodzi z jego wnętrza,
z jego wnętrzności pokrytych mrokiem. Nosił w sobie winę tak samo, jak nosił w sobie liczne organy, których funkcjonowanie nieustannie sprawdzał i analizował. Zrozumieć stosunek Kafki do fizjologii to zrozumieć jego pisarstwo. Kafka całe życie miał obsesję na punkcie chudości swojego ciała, która była dla niego motorem najgłębszego lęku i dlatego właśnie była na wskroś komiczna. „Jestem najchudszym człowiekiem ze wszystkich ludzi, jakich znam, a to coś mówi, bo dużo już przebywałem w sanatoriach”, powtarzał. „Ja wyglądam w kąpieli jak chłopiec z sierocińca”, tłumaczył. „Jest rzeczą pewną, że główną przeszkodą w moim rozwoju stanowi mój stan fizyczny. Z takim ciałem nie można niczego osiągnąć (…). Moje ciało jest zbyt długie w stosunku do swojej słabości, nie ma w nim ani odrobiny tłuszczu do wytworzenia błogiego ciepła”, tłumaczył sam przed sobą. „Jak ty mogłaś nabrać zaufania do czegoś tak chudego i długiego jak ja, to pozostanie dla mnie na zawsze niepojęte”, pisał do Felicji. Kafka, wychodząc od swojej chudości, doszedł do niewzruszonego przeświadczenia o swojej biologicznej słabości. Odpowiedź na pytanie, czy naprawdę był tak słaby, nie jest tak istotna, może w ogóle nie ma znaczenia. Ważne jest tylko to: Kafka myślał o sobie jako o człowieku słabym z natury. Z czasem, a pisze coraz lepiej i więcej, zaczyna się zajmować coraz intensywniej swoimi organami. Przybiera postać Świętego Hipochondryka; to rodzaj jego przemiany – powolnej i stopniowej. A jak zauważył Canetti, hipochondria jest trwogą rozmienioną na drobną monetę; jest trwogą, która dla rozrywki szuka sobie różnych imion i je znajduje. Ostatecznie organy noszą nazwy własne. Kafka w swoich rozpoznaniach dotyczących ciała jest na antypodach myśli Antonina Artauda. Artaud był wszak schizofrenikiem. Dla niego całe ciało było wyłącznie głębią, która wciąga wszelkie rzeczy-organy w głąb otchłani, jaką jest ciało. Pierwszą schizofreniczną oczywistością jest to, że powierzchnia jest pęknięta, że wszystko zasysa, a rzeczy same tracą powierzchnię. Kafka natomiast cierpiał na hipochondrię, najprawdopodobniej w postaci paranoidalnej, i dlatego stopniowo rozwijał w sobie szczególną wrażliwość na działanie każdego organu z osobna, aż w końcu każde z tych osobliwych miejsc znalazło się pod osobną strażą. Miał na to dużo czasu, bo cierpiał na bezsenność i w czasie tych bezsennych nocy rozpadał się na swoje organy, jak pisał Canetti, śledząc ich sygnały, zastanawiając się nad ich poruszeniami. Najpewniej szukał w tym metody, by nadać swojemu ciału jedność. Obwiniał się, bo był nie najlepszym symptomatologiem. Jego maleńki pokój był mu schronieniem, tak samo jak skóra stanowiła powłokę ochronną dla jego cennych wnętrzności. Odwiedziny w jego pokoju były dla niego nie do zniesienia. W rezultacie wszystko stało się jasne: „do miłości należy ciężar, w grę wchodzą ciała”. delit.
Franz Kafka „Proces” w nowym przekładzie Jakuba Ekiera Świat Książki 2008 Franz Kafka „Listy do rodziny, przyjaciół, wydawców” tłum. Robert Urbański WAB 2012 Bernd Neumann „Franz Kafka: Aporie asymilacji. Rekonstrukcja tryptyku powieściowego” tłum. Sebastian Mrożek Atut 2012
„
ZRozumieć stosunek Kafki do fizjologii to zrozumieć jego pisarstwo. kafka całe życie miał obsesję na punkcie chudości swojego ciała
“
recenzjA Adam Radecki o intelektualnym tripie
Walter Benjamin, „O haszyszu” tłum. Ewa Drzazgowska Wydawnictwo Aletheia 2010
Walter Benjamin: człowiek, który chciał opisać wszystko. I powinniśmy żałować, że żył tak krótko. Oto przed nami jedna z najciekawszych dokumentacji doznań narkotycznych, jaka powstała. Jednak to nie tylko opis dragowych lotów wybitnego intelektualisty, ale istotny przyczynek do XX-wiecznych badań nad świadomością i poszerzaniem jej granic. Zobaczcie, co miał w głowie Walter Benjamin, i spróbujcie to udźwignąć. Polecam!
delit.
3
delit.
Hanna Rydlewska zastępczyni redaktora naczelnego naTemat.pl, prowadzi program Hanibal w Chilli ZET
W.G. Sebald „Wojna powietrzna i literatura”, „Wyjechali”, „Czuję zawrót głowy”, „Pierścienie Saturna”, „Austerlitz” tłum. Małgorzata Łukasiewicz WAB
„
Zmowa milczenia, o którą oskarżał mieszkańców Europy, doprowadzała Sebalda do szaleństwa. Szczególnie pisarz łajał swoich rodaków
“
recenzja Adam Radecki o nieproszonym spóźnieniu i alianckich bombach
Głośniej od bomb Nadmiar emocji może obciążyć nawet mistrzów. O najnowszej prozie publicystycznej W.G. Sebalda. Cisza nad storpedowaną ziemią trwa. Niemieckie miasta, zmiażdżone przez alianckie bomby w trakcie II wojny światowej, zostały ostatecznie pogrzebane w niemieckiej literaturze. Tożsamość Niemiec zbudowana została na pełnych trupów piwnicach i gigantycznym wyparciu. Tak przynajmniej twierdził W.G. Sebald, który w „Wojnie powietrznej i literaturze” w swej krzykliwości oraz napastliwym podejściu do narodowych symboli zbliżył się do austriackiego antyproroka, Thomasa Bernharda. Sebald przez całe życie walczył o jedno: chciał wyjąć knebel z ust historii. Zmowa milczenia, o którą oskarżał mieszkańców Europy, doprowadzała Sebalda do szaleństwa. Szczególnie pisarz łajał swoich rodaków, mimo że z Niemiec wyemigrował w młodym wieku. „Ludzka zdolność do zapominania o tym, o czym nie chce się wiedzieć, odwracania wzroku od tego, co leży przed oczyma, rzadko wystawiona bywała na lepszą próbę niż wtedy w Niemczech”, powiedział Sebald w ramach swoich wykładów zuryskich, wygłoszonych w 1997 roku, które stały się podstawą świeżo wydanej w Polsce książki „Wojna powietrzna i literatura”. „Wtedy”, o którym mówił Sebald, to czas alianckich nalotów na Niemcy. Milion ton bomb, zrzuconych przez samą Royal Air Force na terytorium upadającej Trzeciej Rzeszy, trudno upchnąć pod dywan. A jednak. „Ocierający się o nie-ludzkość brak moralnej wrażliwości” pozwolił uniknąć szaleństwa tym, którzy przetrwali. W ramach wykładów Sebald ze zgrozą przytacza przykład mieszkańców obrzeży storpedowanego niemieckiego miasta, którzy raczą się na balkonie herbatą i podziwiają wojenne powidoki. Upiorne „five o’clocki”. Nikt nie chce płakać. Nikt nie chce myśleć. Sebald uważał, że od myślenia, co gorsza, samowolnie zwolnili się również pisarze. Twierdził, że spośród wielkich niemieckich autorów praktycznie żaden nie zmierzył się z tak palącym tematem. „Obok Heinricha Bölla, którego mroczna powieść ruin, »Anioł milczał«, przez ponad 40 lat pozostała nieopublikowana, właściwie tylko Hermann Kasack, Hans Erich Nossack i Peter de Mendelssohn pisali u schyłku wojny o zburzeniu miast i przetrwaniu w zrujnowanym kraju”. On, post factum, nadrabia zaległości krajanów. O ruinie ojczystych miast opowiada z epickim rozmachem. Z zacięciem chłopca wychowanego na filmach przygodowych. Z nutką sensacji. Z wiązką neurozy. Dlaczego Niemcy milczeli? – zastanawia się Sebald. Dlaczego próbowali ukryć własną historię sami przed sobą? Tutaj pisarz nie
daje jednoznacznej odpowiedzi. Nawet gdy zastanawia się nad burzliwą recepcją swojego dzieła w Niemczech, uderza w tony bardziej płaczliwe niż racjonalne. Wykłady zuryskie wywołały owszem falę, ale oburzenia. Sebald skalał własne gniazdo tak, jak notorycznie czynił to Bernhard, jak robi to przeklęta dla wielu noblistka Elfriede Jelinek. Czyżby Niemcy milczeli, bo uznali, że inicjatorom wojny nie wolno płakać nad własnymi ofiarami? Czy wiedzieli, że Zachód w formie reperacji sowicie zapłaci im za milczenie, wygodne dla wszystkich? Czy – rękami aliantów – Niemcy uwolnili się, w sensie namacalnym i metaforycznym, od rusztowań Trzeciej Rzeszy? I odetchnęli głęboko, widząc, że ziemia jest „czysta” i czeka na „nowe”? Ziemia oj-czysta. „Wojna powietrzna i literatura” nie jest czołowym dokonaniem Sebalda. Daleko tej książce do majstersztyków à la „Wyjechali” czy „Austerlitz”. Ton erudyty, charakterystyczny dla pisarza, tutaj załamuje się. Brakuje momentów olśnienia, w których pisarz (a my wraz z nim) dostrzega niepokojącą logikę wszechświata. Sebald, jak Proust, potrafił zamknąć kosmiczną energię w jednej scenie. Wyprowadzić nas – zapatrzonych w jakiś element pejzażu – z wiejskiego kościoła do muzeum: w szkiełku z witraża, zaprojektowanego przez pośledniego artystę, zobaczyć odprysk światła z obrazu flamandzkiego mistrza. Takich momentów w „Wojnie…” nie ma. Czytając „Wojnę…”, myślałam o – również wydanej niedawno w Polsce – „Niemieckiej jesieni” Stiga Dagermana. To cykl reportaży z podróży po Niemczech, napisany przez korespondenta szwedzkiej gazety, wysłanego do kraju, by opisać krajobraz po upadku Trzeciej Rzeszy. Książka do polskich czytelników dotarła po 60 latach. Proste zdania, jakimi dzisiaj wśród reportażystów operuje Wojciech Tochman, budują obrazy mocne i… piękne. Dagerman wiedzie narrację, unikając frazesów, pozornie bez emocji. Sebald tej lekcji nie odrobił, chociaż Dagermana czytał – odwołuje się nawet do niego w „Wojnie…”. Najsłabszy element książki to zjadliwy portret Alfreda Anderscha, który Sebald serwuje nam jako nietypowe posłowie. Tak puentuje opowieść o szemranym koledze po fachu (i całą książkę): „Wszędzie prześwieca kiepska podszewka”. A to akurat, dla Sebalda, zbrodnia ostateczna. Estetyczna i etyczna. W.G. Sebald, jak głoszą biogramy – jeden z najwybitniejszych prozaików drugiej połowy XX wieku – na podszewce skupiał się bardziej niż na materii zewnętrznej. Był staromodnym krawcem słów. delit.
Stig Dagerman, „Niemiecka jesień” (ze wstępem Elfriede Jelinek, tłum. Elżbieta Kalinowska) tłum. Irena Kowadło-Przedmojska Czarne 2012
„Niemiecka jesień” to książka w najpełniejszym sensie nieproszona – przywodząca obrazy i wspomnienia „ponad miarę”, ale mimo wszystko opisująca zdarzenia, do których wielu wraca niechętnie, korzystając z cudownego mechanizmu wyparcia. I dlatego właśnie jest to pozycja tak bardzo oczekiwana. Musieliśmy czekać na to arcydzieło światowego reportażu aż 60 lat. Oto jest. Przed nami zbombardowane przez wojska alianckie Frankfurt, Kolonia, Hamburg roku 1947 – miasta, „w których lepiej było upaść, niż pójść na dno”. Lektura obowiązkowa, chociaż brzmi to śmiesznie.
4
delit.
LĘKAM SIĘ TYLKO SŁÓW O czymś całkowitym, sprawiedliwym i równomiernym. Czyli o zmaganiach Ingeborg BachmANN z materią języka. „Trzeba kontynuować, nie mogę kontynuować, trzeba kontynuować, trzeba wypowiadać słowa takie, jakie są; trzeba je wypowiadać, aż do momentu, kiedy mnie odnajdą, kiedy to one mnie wypowiedzą. Dziwne to cierpienie, dziwny brak. Trzeba iść dalej. Być może to już się stało, być może słowa już mnie wypowiedziały, być może przywiodły mnie do progu mojej historii, przed bramę, która otwiera tę historię. Zdziwiłoby mnie, gdyby miała się ona otworzyć”. Te słowa wypowiedziane przez Michela Foucaulta w roku 70, a więc rok przed wydaniem „Maliny” autorstwa Ingeborg Bachmann, zdają się doskonale oddawać wysiłek, jaki pisarka podjęła, by dojść do głosu we własnej powieści. Ale i geniusz. Nie bez powodu Thomas Bernhard pisał o Bachmann, że to najbardziej inteligentna i najwybitniejsza poetka, jaką wydała Austria w XX stuleciu. I powinniśmy mu wierzyć, bo, jak wiemy, pozytywne komentarze w jego ustach mają solidną podstawę. „Malina” to powieść na wskroś nowoczesna. To rodzaj węzłowatej opowieści, która stawia sobie za cel odzyskanie pamięci. Ta heroiczna próba, bo pamięć można jedynie próbować odzyskać, może się dokonać tylko w języku i poprzez język. „Malina” to proces rekonstrukcji utraconego języka, który nieustannie wymyka się z ust i traci swój sens. Ta opowieść może być rozumiana jako piętrowa historia o nierozumieniu własnego życia – nierozumieniu zasad i praw, które pozwalają nam je doświadczyć i zapamiętać. Jak można mówić, kiedy nic się nie pamięta (o ile w ogóle cokolwiek można pamiętać?), być może nawet tego, jak korzystać z samego języka? „Kłamstwo i podłość, niemal wszędzie”, jak pisał Paul Celan; tak bardzo obecny w „Malinie”. „Wszystko przeszkadza mi we wspominaniu. Nie mogę mówić dalej, przepraszam”, powtarza bohaterka. W tym wysiłku jest niezwyciężona: mówi do końca, nawet kiedy mowa niepostrzeżenie zamienia się w bełkot za sprawą niekontrolowanych powtórzeń i coraz to bardziej dojmującego jąkania. A przecież jąka zawsze – się. Trzeba jednak kontynuować. Trzeba mówić dalej. I mówi, w pełni świadoma możliwych niepowodzeń i niebezpieczeństw: „Zdradzę panu straszną tajemnicę: mowa jest karą. Wszystkie rzeczy muszą w nią wejść i przeminąć w niej wedle swojej winy i jej rozmiarów”. „Malina” jest też przejmującym świadectwem samotności. W języku zawsze jesteśmy przecież sami. Ostatecznie bohaterka żyje tak cicho, prawie nigdy
nie podnosi głosu, a jej katastrofy wydarzają się tak głęboko w niej, że właściwie na powierzchni pojawiają się jedynie echa, majaczące sobowtóry bólu. To wszystko. To wszystko jest tak niedramatyczne, tak mało histeryczne i tak bardzo mądre. W kontekście „Maliny” prędzej niż o wątkach histerycznych czy depresyjnych powinniśmy mówić o tropach lamentacyjnych. Bo książka Bachmann to dla mnie wielka przestrzeń lamentacji, na miarę tej, którą udało się wypracować Owidiuszowi w jego „Heroidach”. To wszystko jest po prostu „piekielnie trudne”, jak lamentowała silna Dydona. Posiadająca paszport austriacki narratorka pisze: „Szanowny Panie Schöntal, już od lat, a trwa to często tygodniami, nie potrafię podejść do drzwi własnego mieszkania lub podnieść słuchawki i zadzwonić do kogoś, jest to dla mnie niemożliwe i nie wiem, jak można mi pomóc, prawdopodobnie już nie można. Nie potrafię też zupełnie już myśleć o rzeczach, które zmuszają mnie do myślenia, o terminach, o pracy, o umówionych spotkaniach, o szóstej rano nie ma nic, co byłoby dla mnie wyraźniejsze niż ogrom mojego cierpienia, ponieważ niekończący się ból całkowicie, sprawiedliwie i równomiernie godzi w każdy nerw, o każdej porze”. O „Malinie” mówi się często jako o książce-błaganiu. Tylko po co? To język pełen godności i uważnego smutku. delit.
Ingeborg Bachmann „Malina” tłum. Sławomir Błaut Wydawnistwo a5 2011 Ingeborg Bachmann Paul Celan „Czas serca. Listy” tłum. Małgorzata Łukasiewicz Wydawnictwo a5 2010
KONKURS To już 3. wydanie delit., w którym staramy się przybliżyć wam literaturę niemieckojęzyczną w polskim tłumaczeniu. Chcemy pisać o książkach radykalnie. Czy się nam to udaje, oceńcie sami. Piszcie krótko, które z artykułów, wywiadów czy recenzji wydały się wam szczególne, zaskakujące, inspirujące. Pierwsze trzy odpowiedzi zostaną nagrodzone książkami opisywanymi w tym numerze i biletami wstępu na Warszawskie Targi Książki (10-13 maja). Więcej na Facebooku „Aktivista”.
Katarina Bader, „Życie po ocaleniu. Testament Jurka” tłum. Michał Antkowiak Świat Książki 2011 / również jako E-BOOK
Czytając książkę Bader, nie mogłam przestać myśleć o komiksie „Maus” Spigelmana. Jest w tych wspomnieniach wiwisekcyjna odwaga, subtelność i poczucie humoru, których tak często brakuje w publikacjach na temat więźniów Auschwitz, traktowanych nie jak ludzie, ale jak „świadkowie historii”. Biografia Jerzego Hronowskiego, tytułowego Jurka, to próba zachowania pamięci o człowieku właśnie – odgrzebania jej spośród cudzych wspomnień i jego własnych kreacji. Pracę tę wykonuje autorka, Katarina, jego niemiecka przyjaciółka, młodsza o 60 lat, która dla tej przyjaźni zmieniła całe swoje życie. To pełen meandrów, eseistyczny, szalenie osobisty reportaż młodej dziewczyny, która konfrontuje się naraz z historią swojej rodziny i cudzą, ze swoją historią i polską, ze swoim dojrzewaniem oraz cudzym przemijaniem i dzięki tym konfrontacjom uczy się żyć.
delit.
Adam Radecki publicysta, dramaturg, związany z Nowym Teatrem Krzysztofa Warlikowskiego
5
recenzja Karolina Sulej o różnicy wieku
delit. TRZY ODMIANY ZNIEWOLENIA Najświeższa niemiecka dramaturgiA kobieca mówi tyle: kobiety nadal są więźniami świata.
Monika Powalisz dramatopisarka, reżyserka i scenarzystka (w tym komiksów)
Dirk Laucke, T. Walser, R. Schimmelpfennig, K. Schmitt, T. Staffel, F. Zeller „Niemcy 3.0” tłum. M. Borowski i M. Sugiera Panga Pank 2011 Anne Habermehl „Ostatnie terytorium.” tłum. Karolina Bikont. W: „Antologia. Współczesne sztuki młodych autorów niemieckich. T. II Końce świata” Agencja Dramatu i Teatru 2010
recenzja Kasper Bajon o mężczyznach, kobietach i ślepocie
Lektura najnowszych, świeżo przełożonych na polski dramatów takich autorek, jak Katharina Schmitt, Anne Habermehl czy Felicja Zeller, otwiera przed czytelnikiem nowy, zaskakujący trop interpretacyjny: sztuki współczesnych niemieckich dramatopisarek łączy podskórna warstwa tematyczna, która ujawnia się podczas symultanicznej lektury. Wszystkie autorki dotykają problemu współczesnych odmian zniewolenia: od seksualnych układów po przymus ekonomiczny.
ODMIANA PIERWSZA: NIEWOLNICY UMÓW Katharina Schmitt w dramacie „W futrze”, na motywach kanonicznej noweli Sacher-Masocha „Wenus w futrze”, odtwarza schemat zachowań pary głównych bohaterów: Severin von Kusiemski i Wanda von Dunajew, tak jak w pierwowzorze, zawierają półroczną umowę, w ramach której mężczyzna staje się niewolnikiem kobiety. O ile w biograficznej noweli Masocha chodziło o opisanie seksualnego eksperymentu, który do tej pory nie miał swojej reprezentacji w literaturze, a tym bardziej zakorzenienia w języku (słowo masochizm narodziło się dzięki seksuologowi i psychiatrze Richardowi von Krafft-Ebingowi, który upowszechnił je w książce „Psychopathia Sexualis” w roku 1886), o tyle autorka zrywa z naturalizmem samego eksperymentu, zawieszając tym samym jego autentyczność: „żadnego naturalizmu w dekoracjach i kostiumach. Żadnego naturalizmu w sposobie używania języka, żadnego dialektu czy naśladownictwa codziennej mowy. Rytm: seriami. Przyspieszenie”. Owo sytuacyjne i językowe zerwanie redukuje sens czynów bohaterów i sprowadza wszelkie działania sceniczne jedynie do realizacji umowy pomiędzy bohaterami: „istota miłości polega na dokładnej umowie”, podkreśla von Kusiemski. „Umowa to przede wszystkim kamień węgielny naszej formacji społecznej, obok prawa do własności i konkurencji, to źródło każdej gospodarki rynkowej”. To, co w pierwotnym założeniu Sacher-Masocha było szczere i autentyczne, u Schmitt jest już tylko usługowe i merkantylne („Każde państwo ma własne regulacje prawne, lecz futro nigdy nie wychodzi z mody”). W finale Wanda von Dunajew „odporna na świat”
Wilhelm Genazino, „Dobry Boże, spraw żebym oślepł” tłum. Maciej Ganczar Agencja Dramatu i Teatru 2011
Czytając dramaty Wilhelma Genazino, trudno nie pomyśleć o Ibsenie czy Strindbergu. To oni jako pierwsi ukazali piekło relacji międzyludzkich, opuścili ciepłe pielesze XIX wieku i wdarli się w sam środek damsko-męskich tragedii – i tym samym wprowadzili dramaturgię w wiek XX. To, co jednak na początku zeszłego stulecia wydawało się przenikliwe i rewolucyjne, dziś może zostawiać niedosyt. Genazino zdaje sobie z tego sprawę, ale jego próby, by teatr koncentrujący się na wyniszczającej sile związków międzyludzkich uczynić bardziej współczesnym, niestety nie zawsze są udane. Lektura „Dobry Boże, spraw, żebym oślepł” sprawia przyjemność (niektóre obserwacje są naprawdę celne), ale przyjemność ta nie jest oczywista.
6
delit.
ucieka z futrami. Umowa-zlecenie została wykonana: współczesny usługobiorca von Kusiemski, aby zaspokoić swoje potrzeby, musi znaleźć nowego usługodawcę; podpisać kolejną umowę, której żelazne ramy czynią z niego współczesnego niewolnika. ODMIANA DRUGA: GNIECIECKIE ZNIEWOLENIE OBUSTRONNE „Rozmowy z astronautami” Felicji Zeller dotykają z kolei innej odmiany współczesnego zniewolenia: zniewolenia poprzez pracę i język (ten, kto zna język, ma przewagę; jest po stronie informacyjnej wygranej). Ale w sztuce Zeller niewolnicami są wszyscy bohaterowie dramatu: zarówno opiekunki do dzieci ze Wschodu (nie znają języka, dopiero się go uczą), jak i niemieckie matki (uzależnione od taniej siły roboczej, którą chcą od siebie uzależnić, zniewolić, przywiązać finansową pętlą). Zeller doprowadza schemat językowego i społecznego zniewolenia do absurdu: konstrukcja sztuki wykorzystuje strukturę lekcji języka niemieckiego dla obcokrajowców. Uczniowie zza wschodniej granicy nieustannie kaleczą, przekręcają „gnieciecki”. Powtórzenia i brak przyporządkowania fraz konkretnym postaciom („To jest nieważki tekst, w którym nikt nigdzie nie ma swojego domu”) wprowadzają i nadbudowują językowy chaos dramatu. Autorka stosuje też parodię: Ukraina to Okaryna, Kazachstan to Kałachstan, Chorwacja-Szmatłacja, bawi się też i kpi z niemieckiej składni, tworząc piętrowe neologizmy, które przerażają każdego, kto miał kiedykolwiek styczność z tym językiem: „telefon (Anruf). Telefoniczna sekretarka (Anrufbeantworter). Przewód telefonicznej sekretarki (Anrufbeantworterkabel). Plątanina przewodów elektronicznej sekretarki (Anrufbeantworterkabelsalat)”. Na umowność tekstu i sytuacji pozwala przy tym sama autorka: „wszyscy odtwórcy ról są w zawieszeniu (między rodziną a pracą), (między Gniemcami a innymi krajami)”. Tekst dryfuje i pozwala się strukturyzować na wielu poziomach inscenizacji. Natomiast z tego niewątpliwego chaosu językowego wyłania się gorzka prawda o niemieckim społeczeństwie. Opiekunki z Okaryny, Szmatłacji czy Mękolii są traktowane jak niewolnice: mieszkają w suterenach, nie mogą dzwonić do rodziny, odmawia im się prawa do wolnego czasu, życia osobistego, intymności. Niemki zastawiają na nie „wyrafinowane” pułapki: „Klasyczna pułapka na służącą: rozkładamy cenne przedmioty. Ja zaś muszę zbierać dowody, że ktoś mi się dobiera do wódy. Stawiam więc kreski na butelkach, żeby zaznaczyć poziom alkoholu”. Upokarzają je, nie cofają się także przed okrucieństwem: „Oblałam jej rękę gorącą wodą, naprawdę gorącą, wrzącą, żeby zauważyła, jak to boli, jeśli się przez sekundę nie uważa!”. Niemieckie gospodynie potrzebują współczesnych niewolnic, aby móc wyzwolić się z opresyjnego schematu społecznego. To dzięki Irinom,
Olgom, Maszom mogą kontynuować karierę, posiadać dzieci, nie angażować się w obowiązki domowe („zalecałabym to wszystkim kobietom, lepiej tak niż trwać w pokręconych strukturach rodzin na tradycyjną modłę (…) Ja się wyzwoliłam, to prawdziwa alternatywa, abstrahując od tego, że jest to sposób tworzenia nowych miejsc pracy”). Przewrotność „Rozmów z astronautami” polega na tym, że pozorny podział na zniewalających i zniewalanych przebiega wzdłuż gniecieckiej granicy. W rzeczywistości wewnątrz samych Gniemiec wyrasta kolejne piętro zniewolenia: czy bardziej zniewolone nie są owe Helgi, Konstancje, Gabriele, Mareny, które w finale proponują: „Irino! Odkąd tu w Gniemczech pary jednopłciowe mogą brać śluby, myślę o tym, żeby się za ciebie wydać (…) wszystko stoi czarno na białym: prawa i obowiązki”. Gniecieckie zniewolenie ma zatem charakter samozaciskającej się pętli. Wyzwoleńcze ruchy każdej ze stron przypominają jedynie nieudolne podrygi niewolników na współczesnym targu o nazwie wolny rynek. ODSŁONA TRZECIA: PARADOKS NIECHCIANEGO NIEWOLNIKA W dramacie „Ostatnie terytorium” Anne Habermehl przedstawia Niemcy jako wymarzony kraj, który staje się celem peregrynacji algierskiego emigranta, Mehdiego: „Chcę się dostać do Niemiec/ Niemcy mnie nie odeślą/ Mają naszą ropę, nasz fosfat”. Naiwność Mehdiego, jego wiara w istnienie lepszego terytorium, terytorium klasy pierwszej, zderza się z bezlitosnymi procedurami, przepisami, które w ogóle wykluczają jego obecność na terenie Niemiec: „Za Europę Zachodnią zbiera się dwa punkty/ za Wschodnią jeden/ za Afrykę zero”. System prawny stawia Mehdiego jeszcze niżej w hierarchii przydatnych niewolników niż bohaterki dramatu Zeller: „Niemcy chętnie płacą, żeby oczyścić swoje sumienie/ Dają zwłaszcza na Ruandę/ Niestety Mehdi, konkurencja jest bezwzględna”. Bohater dramatu Habermehl od początku skazany jest na klęskę. Nie zna języka, procedur, wreszcie ma niewłaściwy odcień skóry („Skóra jest jak przydomek/przezwisko, którego już się nie pozbędziesz”). Może jedynie podzielić los setek innych emigrantów, których tak dobrze rozpoznajemy: to czarnoskórzy sprzedawcy podrabianych, markowych toreb, handlujący nimi na wszystkich placach europejskich stolic. „Ostatnie terytorium” to nie tylko Niemcy, to praktycznie cała współczesna Europa, która dopuszcza i toleruje tylko tych niewolników, którzy są jej niezbędni; dzięki którym udaje się sprawić, że tkanka łączna naszego dobrego samopoczucia i względnej równowagi jeszcze przez jakiś czas pozostanie nienaruszona. delit.
Bertolt Brecht, „Jak egoista Johann Fatzer poszedł na dno” tłum. Mateusz Borowski, Małgorzata Sugiera Panga Pank 2011
Ta niewielka książeczka ma doniosłe znaczenie. Nie tylko literackie, co podkreśla Heiner Müller, ale jak zawsze w przypadku Brechta, przede wszystkim – polityczne. „Fatzera”, jak przyjęło się mówić o tym dramacie, można (i powinno się) traktować jako element wielkiej i nieładnej gry o nazwie Zimna Wojna. To przypowieść o RAF-ie. RAF w swoim czasie był najbardziej interesującym tematem z Zachodu. Finałowa kwestia terrorysty Kocha: „Nie bądźcie aroganccy, bracia/ Lecz pokorni i zabijcie to/ Nie aroganccy, lecz: nieludzcy!” O tej podejrzanej mieszance pokory i zabijania traktuje właśnie tekst Brechta. Uważajcie, to mieszanka wybuchowa, która rodzi obraz wroga!
delit.
7
„
NIEMIECKIE GOSPODYNIE POTRZEBUJĄ WSPÓŁCZESNYCH NIEWOLNIC, ABY MÓC wyzwolić się z opresyjnego schematu społecznego
“
recenzja Adam Radecki o pokorze i zabijaniu
delit.
Anna Theiss publicystka, autorka tekstów o sztukach wizualnych, współpracuje z (kolorowymi) pismami i szwajcarską fundacją Valsuani Art
Trzeba wszystko sprawdzać Sława Lisiecka za „dzieło życia” została laureatką prestiżowej nagrody translatorskiej, przyznawanej przez Fundację Sztuki Nordrhein-Westfalen oraz Europejskie Kolegium dla Tłumaczy w Straelen. Bachmann, Bernhard, Hesse, Jelinek, Muschg, Härtling, Benn, Johnson, Heidegger, Nietzsche – to tylko skromna lista nazwisk nieskromnych autorów w dorobku wybitnej tłumaczki. Sława Lisiecka jest pierwszą osobą z Polski, a trzecim obcokrajowcem wyróżnionym tą nagrodą. W uzasadnieniu jury podkreślało „szczególne językowe zdolności i nadzwyczajne zrozumienie dla niuansów i środków ekspresji”. A my odważyliśmy się naciąć delikatnie mózg tłumaczki kilkoma pytaniami.
Gottfried Benn „Nigdy samotniej i inne wiersze (1912-1955)” tłum. S. Lisiecka, J. Buras, Z. Jaskuła, A. Kopacki i T. Ososiński Biuro Literackie 2011
To, co zwróciło moją uwagę przy pierwszej lekturze „Mózgów”, to – oprócz potoczystości języka i pięknego użycia pauzy – ogromnie rozbudowane przypisy – ponad 30 stron. Chciałabym więc skupić się w naszej rozmowie na kwestii przypisów.
No właśnie, sprawa niby drobna, ale w pewien sposób frapująca. Obecnie wydawnictwa, poza edycjami o charakterze naukowym, unikają dawania przypisów w dziełach literatury pięknej, co kiedyś
było częste, zwłaszcza w przypadku utworów tłumaczonych. To była kopalnia wiedzy. Sama się wiele z takich książek nauczyłam. Czy przed pracą nad tłumaczeniem Benna wiedziała Pani, co znaczy „karpa” i „zgłębnik rowkowy”? Co czuje tłumacz, kiedy napotyka w oryginale takie słowa?
Oczywiście, że nie wiedziałam. Ale tłumacz ciągle musi się uczyć. Kiedy pracowałam nad powieścią Nadolnego o Johnie Franklinie, musiałam poznać budowę okrętów i mieć jakieś pojęcie o żegludze. Nie obyło się bez konsultacji z inżynierami, kapitanami żeglugi wielkiej, geografami. Innym razem, przy książce Ransmayra, rozpaczliwie wydzwaniałam do kamieniołomów. Trzeba powiedzieć, że zawsze spotykałam się z życzliwością. Ludzie lubią dzielić się swoją wiedzą, zwłaszcza pasjonaci niszowych dziedzin. Czy w czasie lektury widzi Pani i rozpoznaje wszystkie odniesienia kulturowe – cytaty z Nietzschego, Goethego?
recenzja Anna Theiss o wojnie i rozpadzie Ja
Gottfried Benn, „Mózgi” tłum. Sława Lisiecka Państwowy Instytut Wydawniczy 2011
Ręka do góry, kogo ominęła fascynacja charme’em i umysłem Doktora House’a oraz wdziękami Meredith Grey z „Grey’s Anatomy”. Nadciąga bardziej wyrafinowana alternatywa dla tych nieco przykurzonych sentymentów. Doktor Werff Rönne, porte-parole samego Benna, nie wierzy ani w realność świata, ani w możliwość jego poznania, a siebie widzi jako dynamiczną konstrukcję, nieustannie rozpadającą się tożsamość. Faktom zewnętrznym i wewnętrznym przygląda się z medyczną, a nawet chirurgiczną uwagą, komentując je z polotem i bardzo nowocześnie. Zbiór kapitalnych nowel, o dziwo, z lat 1914-1916.
8
delit.
Czy tego trzeba szukać?
Nasza wiedza jest ograniczona. Wiele odwołań, cytatów może zatem umknąć uwadze tłumacza, zwłaszcza kiedy są mocno przetworzone, świadomie przekształcone, skontaminowane, co jest częste w naszej postmodernistycznej epoce. Dlatego trzeba wszystko sprawdzać. Dziś, w dobie internetu, bywa to łatwiejsze, choć nie zawsze jest to źródło wiarygodne i kompletne. Kiedyś całe dnie spędzałam w bibliotekach polskich i niemieckich, by dotrzeć do tej czy innej informacji. Było to bardzo żmudne zajęcie. W przypadku książki Benna, jakie kryteria zastosowała Pani, kwalifikując do przypisów różne terminy? Skąd pomysł, że trzeba je objaśnić innym?
Z przekonania, że jeśli nam samym lektura przysparzała trudności, to powinniśmy przyjść też z pomocą bliźnim. W przypadku Benna była to decyzja wspólna, tłumacza i wydawcy. Wspólnie też z redaktorami PIW-u tę część opracowywałam. Bo trzeba tu było zrobić wyjątek od teraźniejszej praktyki edytorskiej. Ta ekspresjonistyczna proza z początku XX wieku jest wręcz naszpikowana najrozmaitszymi odniesieniami do dziejów kultury, do mitologii greckiej, rzymskiej, egipskiej, hinduskiej i innych. Mnóstwo w niej również odwołań do filozofii europejskiej i literatury światowej. Benn z lubością używał także wielu terminów zaczerpniętych z takich dziedzin nauki, jak psychologia, medycyna, fizyka, chemia, które rozwijały się wówczas niesłychanie dynamicznie. Tę rozległą wiedzę, często w opowiadaniach Benna dodatkowo zaszyfrowaną, trzeba było jakoś przybliżyć czytelnikowi, zwłaszcza młodszemu, o siłą rzeczy mniejszej erudycji. Mogliśmy oczywiście mnożyć te przypisy niemal bez końca, zdecydowaliśmy jednak, że tam, gdzie czytelnicy mogą sięgnąć po wyjaśnienia wprost do źródeł encyklopedycznych, nie będziemy ich dawać. Słuszne wydawało się objaśnianie takich terminów, których kulturowe odniesienia nie zawsze są łatwo dostępne. Albo w sytuacjach, kiedy Benn w specyficzny, swoisty sposób ich używa. To jedna strona medalu. A druga?
Druga związana jest z niejednoznacznością nowel Benna, możliwością ich wielorakiego odczytania. Trzeba bowiem powiedzieć, że proza Benna jest w dużej mierze prozą asocjacyjną i daje pole do przeróżnych skojarzeń. Stąd wzięła się potrzeba skorzystania z bogatej literatury przedmiotu, tzn. z licznych opracowań naukowych twórczości Benna. Tu z kolei natrafiłam na rozmaite tropy interpretacyjne. W wielu sytuacjach zwracałam się też do autorów tych prac osobiście, prosząc ich o wykładnie danych fragmentów nowel, co do których nie byłam pewna, czy właściwie je rozumiem. A możliwości często było
wiele. Jedna z prac doktorskich o pewnej dziesięciostronicowej noweli Benna sama miała stron pięćset. A i tak nie dawała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, „co autor chciał przez to powiedzieć”. Łatwo się z tego pytania naśmiewać, dla tłumacza stanowi ono problem. Jeśli mam przełożyć na polski słówko „Sinn”, muszę wiedzieć, czy autor ma na myśli „sens”, czy też „zmysł”, bo jednak to różnica, czy „prysły zmysły”, czy też sensy… A bywa, że kontekst tego nie wyjaśnia. I co wtedy?
Wtedy trzeba się zdać na intuicję. Czy przypisy w „Mózgach” są fakultatywne? Co zmienia lektura książki z nimi i bez nich?
Przypisy i objaśnienia znajdują się na końcu książki. Czytelnik ma więc szansę na samodzielną lekturę i prawo do własnej interpretacji. Zresztą to ostatnie zachowuje nawet po przeczytaniu objaśnień, gdyż nie ze wszystkim musi się godzić. Chodziło tu raczej o ułatwienie samego procesu czytania niż o dawanie jakichś ostatecznych wykładni. Jaka wiedza płynie dla czytelnika z wprowadzenia i historii powstania poszczególnych nowel?
To w dużej mierze wiedza historycznoliteracka, którą czytelnik nie musi się pasjonować. Ale dla kogoś wnikliwszego może stać się punktem wyjścia do głębszych analiz, na przykład dotyczących rozwoju niektórych poglądów samego Benna, umieszczenia go na tle epoki czy też w szerszych kontekstach estetycznych, filozoficznych, naukowych. To autor w Polsce mało znany, jeszcze nieoswojony, ekspresjonizmu również prawie u nas nie było. Dlatego taki historycznoliteracki dodatek wydał się nam konieczny. Czy słuszna jest intuicja, że im starszy utwór literacki, tym więcej przypisów?
To zrozumiałe, z czasem zmienia się choćby sam język. Dziś bez przepisów przeciętny Polak nie zrozumiałby literatury staropolskiej. Ale my tu mówimy przecież o czasach nie tak odległych, wszak Benn to pisarz dwudziestowieczny, piszący współczesną niemczyzną. Zarazem jednak to autor, który stworzył swój własny, sobie tylko właściwy, hermetyczny język. I właśnie tłumacz jest od tego, aby ten język nie tylko przetłumaczyć, ale także wytłumaczyć, objaśnić, sięgając z braku innych możliwości po przypis i komentarz. Inaczej dzieło Benna mogłoby u nas pozostać bezbronne, narażone na odrzucenie przez czytelnika, który nie miałby dość siły, aby się przez nie przedrzeć. delit.
Rozmowy z tłumaczami – www.goethe.de/tlumacze
O czym mówi się na niemieckojęzycznym rynku książki – www.goethe.de/buecher
Książki niemieckojęzyczne w polskich przekładach – www.goethe.de/przeklady
Cykl wywiadów, w których co miesiąc inny tłumacz opowiada o specyfice swojej pracy i zawodu.
Nowa internetowa edycja „Książek, o których się mówi“ jest on-line! Prezentuje ona najważniejsze niemieckojęzyczne nowości literackie, a także eseje i wywiady wideo.
Przegląd przekładów literatury niemieckojęzycznej, które ukazały się w Polsce od 2007 roku, a ponadto artykuły o literaturze polskiej i niemieckiej, wiadomości z życia literackiego i ze świata tłumaczy.
delit.
9
„
Właśnie Tłumacz jest od tego, Aby ten język nie tylko przetłumaczyć, ale także wytłumaczyć, objaśnić, sięgając z braku innych możliwości po przypis i komentarz
“
delit.
Karolina Sulej publicystka, kulturoznawczyni, doktorantka w Instytucie Kultury Polskiej UW
„
mazury są bowiem jak polska luizjana. mroczne i bagniste pustkowia i ziemia niczyja, wysokie traWy, w których schowała się niejedna tajemnica
“
Siegfried Lenz „Muzeum ziemi ojczystej” tłum. Eliza Borg Borussia 2011
CZYSTA KREW Gwałty, rąbanie siekierą, strach i miłość. Czyli strategie przetrwania na Ziemi Mazurskiej Amerykański rycerz nosi kurtkę ze skorpionem, bezbłędnie prowadzi samochód i potrafi rozpłatać twarz obcasem, jeśli coś grozi damie jego serca. Polski rycerz nosi mundur AK, bezbłędnie rozminowuje pole bitwy i potrafi w pojedynkę porąbać siekierą kilku radzieckich żołnierzy. Być może porównanie Tadeusza (arcypolskie imię) do Drivera (arcyamerykański pseudonim) wydaje się abstrakcyjne, a jednak nie jest to jedyne podobieństwo historii znanej z „Róży” Wojtka Smarzowskiego do opowieści z ducha amerykańskiej. Mazury są bowiem jak polska Luizjana. Mroczne, bagniste pustkowia i ziemia niczyja, wysokie trawy, w których schowała się niejedna tajemnica, i głębokie jeziora, w których miejscowi boją się pływać, bo są przekonani, że leżące na dnie trupy chwycą za nogę i pociągną na dno. Jeśli gdzieś miałyby skrywać się polskie wampiry, to właśnie tutaj, między lasami a szarymi polami, po których czołgają się mgły. Wskazówka znajduje się nawet w lokalnej kuchni – najbardziej tradycyjną mazurską potrawą jest czernina – zupa, której bazą jest krew i wnętrzności. Mazurskie wampiry nie odsyłają jednak skojarzeń tylko w stronę Nowego Orleanu. Są przede wszystkim Mickiewiczowskie, jak z „Małej Improwizacji”, nazywanej także „pieśnią zemsty”. Konrad przedzierzga się tam w upiora, którego kły przemienią w wampira każdego, kto stanie mu na drodze. Po Mazurach wciąż snuje się wiele takich upiorów, które nie chcą zapomnieć historycznych krzywd i zemstę uznają za jedyny sens życia. Dla opętanego Konrada to jedyny sposób, żeby okazać miłość ojczyźnie, żeby walczyć o to, w co się wierzy. Zarówno w filmie „Róża”, jak i w powieści „Muzeum ziemi ojczystej” Sigfrieda Lenza kolejni bohaterowie starają się wszystkimi siłami stawić opór upiorom i uniknąć zwampirzenia – uniknąć rozgoryczenia i wiary, że jedynie poprzez cudzą krzywdę może nastać sprawiedliwość. Zygmunt Rogalla, główny bohater „Muzeum...”, żeby nie zmienić się w wampira, w pewnym momencie podpala muzeum etnograficzne Mazur, którym opiekował się całe życie. Pasmo krwawych, naturalistycznie ukazanych starć w „Róży” układa się z kolei w rodzaj ballady lub przypowieści, w której bohaterowie, chociaż mierzą się z konkretnym, wcielonym złem, jednocześnie prowadzą też walkę metafizyczną. Bohater „Róży” do ostatka broni domu swojej ukochanej Róży przed hordami upiorów rozmaitej narodowości. Nie osinowym kołkiem co prawda, a siekierą – również w zgodzie z Mickiewiczowską tradycją, która zalecała rąbanie wroga toporem. Według Mazurów siekiera jest najlepszą bronią „na złe”. Kiedy Tadeusz dopytuje Różę o lokalne zwyczaje pogrzebowe, ta odpowiada, że często zostawia się siekierę w progu – tak na wszelki wypadek, gdyby coś miało przyjść „z drugiej strony”. Zarówno u Lenza, jak i u Smarzowskiego Mazury to przede
10
wszystkim „pieśń pogańska”, niezrozumiała, starożytna i tajemnicza, którą po kolei usiłują przetłumaczyć na swoje języki Polacy i Niemcy. To obszar bez kotwicy, ruchomy jak bagna, które go pokrywają. Granica między tym, co martwe i żywe, tym, co dawne i nowe, jest na Mazurach bardzo cienka. Tak cienka, jakby całe pogranicze, symbolicznie czy też raczej ezoterycznie, pozostawało na granicy świata realnego i nadprzyrodzonego, na granicy dobra i zła, gdzie wszystko jest niczyje, nienazwane. Tutaj odbywają się tajemnicze rytuały, które swoimi korzeniami sięgają jeszcze plemiennych czasów Jaćwingów. Tutaj nikt nie jest u siebie. Mazurzy to snujące się zjawy, zawieszone między Polską a Niemcami. Róża nie chce jednak być zjawą. Róża chce być kobietą z krwi i kości. Chce pozostać sobą, pośród krwawej historii, która przesuwa się po Mazurach jak kolejne zlodowacenie. Nauczycielka Zygmunta Rogalli, czarownica Sonia, na dekoracyjnych kilimach wyszywa tajemnicze symbole, którymi usiłuje zapanować nad coraz trudniejszą wojenną rzeczywistością. Ojciec Zygmunta jest alchemikiem – całe dnie spędza w domu wypełnionym trującymi oparami, które wypełzają potem na łąki. W weekendy jeździ z synem po targach i urządza pokazy – ich główną bohaterką jest żmija Ella, która gryzie Rogallę w ramię. Rogalla następnie wypija wymyślony przez siebie specyfik i natychmiast zdrowieje. Wierzy, że przyczyną wszystkich nieszczęść Mazurów jest jedna jedyna choroba, którą nazywa „wiedźmą” i na którą całe życie poszukuje recepty. Jego syn wierzy, że podobnie jak ukąszenia Elli nie działały na tatę, tak i na niego nie będą działać ukąszenia historii. „Wiedźma” nie zostaje jednak pokonana i Zygmunt zapada na najgorszą chorobę – nieuleczalny smutek, który nie pozwala mu cieszyć się ani jednym muzealnym artefaktem. Czy istnieją szczęśliwi Mazurzy? U Lenza to pytanie zadaje antropolog, który chwilę po wojnie przyjeżdża na mazurską wieś. Znalazł się jeden człowiek, który twierdził, że był szczęśliwy każdego dnia swojego życia. Szczęśliwy Mazur żyje zgodnie z darami dnia – wyjaśnił. Oto przykładowe zalecenia: W poniedziałki nie powinien od rana rąbać drzewa, bo zdarzy się nieszczęście wśród znajomych. We wtorek kto wypędza bydło, będzie zadowolony, gdyż przybierze ono na wadze. W czwartek wszystkie okrągłe przedmioty trzeba zakryć chustką. W piątek kto śpiewa przy wstawaniu, temu galareta nie stanie. Kto w sobotę przędzie, wkrótce znajdzie robaki w sadle. Kogo ochrzczą w niedzielę, ten będzie miał później zdolność widzenia zmarłych. Najważniejsze wydaje mi się jednak jedno zalecenie: W środę kto się przeprowadzi, nigdy już nie będzie musiał opuszczać nowego domu. Mam wrażenie, że Smętek, czyli mazurski diabeł, bardzo pilnował, kiedy Mazurzy osiedlali się na terenie swojego pojezierza, żeby żadnemu z nich nie udało się to w środę. delit.
delit.
10–14 October 2012
PLAY!
WELCOME TO FRANKFURT. Come and see us at the Warsaw Book Fair Stand B257 www.book-fair.com
Guest of Honour New Zealand
delit.
Witek Orski fotograf, filmowiec, współtwórca galerii Czułość
„
ABY NADAĆ SENS KRYZYSOM, TRZEBA SIĘ Z NICH UCZYĆ I DOSTOSOWAĆ MYŚLENIE I DZIAŁANIE DO ŚWIATA, KTÓRY NADCHODZI PO TYM, KTÓRY WŁAŚNIE SiĘ KOŃCZY
“
Claus Leggewie i Harald Welzer „Koniec świata, jaki znaliśmy. Klimat, przyszłość i szanse demokracji” tłum. Piotr Buras Wyd. Krytyki Politycznej 2012 / Seria KROKI H.G. Gadamer „O skrytości zdrowia”, tłum. Andrzej Przyłębski, Media Rodzina 2011
I CZUJĘ SIĘ DOBRZE Współczesny świat dzieli się jeszcze na tych, którzy mogą wszystko, i na całą resztę. Myśl niemiecka szczęśliwie stara się zerwać z tą nieznośną manierą. Realne zagrożenie katastrofą ekologiczną i panujący kryzys gospodarczy, zdaniem ekspertów dużo poważniejszy niż ten w latach 20., to obecnie najbardziej widoczne symptomy końca wesołego świata nowoczesności. Określające naszą współczesność dziedzictwo oświecenia: wiara w nieomylność i samowystarczalność nauk, dążenie do opanowania człowieka i świata przy pomocy technicznie pojętej wiedzy, fetyszyzacja indywiduum i dogmat samokształtującej się jednostki, doprowadziły do załamania kapitalistycznych gospodarek, wyjałowienia ekosystemu i erozji relacji międzyludzkich. I to nie koniec. Wizja podporządkowania świata idealnemu człowiekowi zwróciła się przeciwko realnej ludzkości. Współczesna myśl krytyczna analizowała przyczyny, procesy historyczne oraz nieświadome mechanizmy, które do tego stanu doprowadziły, bardzo rzadko jednak proponując strategie pozytywne mające ten stan przezwyciężyć. Dlatego na szczególną uwagę zasługują książki-projekty, które poza analizą sytuacji oferują spójną wizję alternatywnego modelu zmian. Tak jest w przypadku książek „O skrytości zdrowia” H.G. Gadamera i „Koniec świata, jaki znaliśmy. Klimat, przyszłość i szanse demokracji” C. Leggewie i H. Welzera. Gadamer oferuje alternatywną drogę dla medycyny, zaś autorzy „Końca świata...” nawołują do wspólnego przeciwdziałania ekologicznej zapaści. W zbiorze esejów poświęconych zdrowiu Gadamer dowodzi, że współczesna medycyna, zrywając z antyczną tradycją sztuki leczenia, zatraciła kontakt z ludzkim doświadczeniem. Ciało chorego zaczęto pojmować bardzo wąsko – jako wadliwy biomechanizm, zaś z lekarza zrobiono kogoś w rodzaju mechanika, który nad tego rodzaju cielesną maszyną ma zapanować. Tej wizji Gadamer przeciwstawia koncepcję medycyny starożytnych Greków, gdzie medyk wykorzystywał całą swą wiedzę i kunszt, by towarzyszyć pacjentowi w poszukiwaniu wewnętrznej równowagi opartej na zrozumieniu siebie i własnego ciała w celu osiągnięcia dobrego samopoczucia. Rozwój współczesnej medycyny, nastawionej na ideał obiektywizacji wiedzy o ludzkim ciele, doprowadził do wytworzenia oderwanego od ludzkiego doświadczenia pojęcia zdrowia. Zdrowy nie jest ten, kto po prostu czuje się dobrze, ale ten, którego stan pasuje do obiektywnie ustalonej normy zdrowego człowieka. Paradoks nowoczesnego pojmowania jednostki polega tu na tym, że w ramach modelu fetyszyzującego indywiduum dochodzi do oczyszczenia wiedzy medycznej z jakichkolwiek czynników związanych z osobistym doświadczeniem pacjenta. Ten model zdaniem Gadamera doprowadził człowieka do zerwania więzi z jego własnym ciałem oraz umysłem. Zamiast zgłębić siebie samych i dążyć do dobrego samopoczucia, gonimy za zewnętrznym ideałem zdrowia fizycznego i psychicznego. Motto książki „Koniec świata, jaki znaliśmy” Leggewie i Welzera to tytułowe słowa piosenki „That’s the End of the World as We Know It (and I Feel Fine)” [pl.: to koniec świata, jaki znamy (i czuję się dobrze)] zespołu R.E.M., które znakomicie ilustrują szczególny charakter doświadczanych przez nas współcześnie przemian. Żyjemy w świecie, który w pewnym sensie się kończy, nastał bowiem kres tego, co wydawało się znajome i pewne – rozpadają się rynkowe,
12
demokratyczne, kulturowe i cywilizacyjne struktury definiujące świat, jaki znaliśmy. Leggewie i Welzer zwracają jednak uwagę na to, że zachodząca zmiana, jeśli ją zrozumiemy i jeżeli towarzyszyć jej będzie zmiana sposobu myślenia oraz konstruowania świata – zmiana paradygmatu, może być drogą do uzyskania dobrego samopoczucia. Czy czujemy się dobrze z tym, że bezprecedensowy kryzys ekonomiczny ostatecznie obnażył fikcyjny charakter związku pomiędzy gospodarką liberalną a sprawiedliwością, wykazał przygodność usilnie obiektywizowanych i akademizowanych dogmatów ekonomii? Czy dobrze nam z tym, że katastrofalny w skutkach kryzys klimatyczny (główny przedmiot zainteresowania Leggewie i Welzera) ujawnił to, w jakim stopniu nadużyliśmy naukę, redukując ją z najwyższej formy humanizmu do roli lokaja technologii, produkcji i kapitału? Człowiek lubi czuć się ze sobą dobrze. To rozpoznanie wydaje się nierozerwalnie związane z myśleniem neoliberalnym i niejednokrotnie służyło maskowaniu zachodzących przemian: chcesz poczuć się dobrze podczas kryzysu – nie myśl o tym i konsumuj, niepokoi cię wzrost CO2 – nie myśl o tym i weź na kredyt kolejny samochód. To najbardziej podstawowe pragnienie, a zarazem główną dźwignę kapitalizmu Leggewie i Welzer wykorzystują w sposób genialnie przewrotny. Świadomi, że dogmat samodzielnie wypracowanego dobrego samopoczucia, związany z pogrążonym w gospodarczym i klimatycznym kryzysie modelem neoliberalnym, zaczął zjadać własny ogon (ostatecznie człowiek ścigany przez niespłacalne kredyty i podduszany dwutlenkiem węgla nie będzie miał się świetnie), autorzy uzależniają dobre samopoczucie od udziału w niezbędnej przemianie. Model neoliberalny stracił swój główny oręż – nie może już zagwarantować ludziom dobrego samopoczucia. Leggewie i Welzer sprawę końca świata stawiają jednoznacznie: Zależy ci na dobrym samopoczuciu? To zacznij aktywnie działać dla obrony klimatu i walki z biedą, współcześnie nie ma innej opcji. Aby czuć się w porządku wobec zachodzącej zmiany, należy włożyć wysiłek w zrozumienie siebie samego i otaczającego świata. Aby nadać sens kryzysom, trzeba się z nich uczyć i dostosować myślenie i działanie do świata, który nadejdzie po tym, który właśnie się kończy. Hasła globalnych kampanii reklamowych: „Just do it!” i „Be yourself!” mogą, przy dostosowaniu myślenia do nowych postkryzysowych warunków, odzyskać pierwotny sens i odsyłać do czegoś innego niż tenisówki i lemoniada. delit.
Jeśli zacząłeś zastanawiać się nad „utopiami przyszłości” i zadawać pytanie, czy „kryzys może być szansą?”, zapraszamy na dwie debaty z udziałem prof. Haralda Welzera, wybitnego niemieckiego psychologa społecznego i współautora książki „Koniec świata, jaki znaliśmy. Klimat, przyszłość i szanse demokracji”: w czwartek 10 maja, w godz. 14-17 na Warszawskich Targach Książki (Sala Mickiewicza) oraz tego samego dnia o godz. 19.30 w Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat.
delit.
recenzja Ernst Augustin, „Mama” tłum. Małgorzata Łukasiewicz Państwowy Instytut Wydawniczy 2012 / Seria KROKI
Chirurg, neurolog oraz psychiatra. A w dodatku pisarz. Ernst Augustin to specjalista od literackich wiwisekcji. Na szczęście, niepozbawiony poczucia humoru, które chroni go i czytelników pisanych przezeń książek przed zbiorowym samobójstwem. „Mama” – powieść jak zwykle genialnie przełożona na polski przez Małgorzatę Łukasiewicz – to szczypiąca mieszanka ironii, fantastyki i psychologizmu. Dodajmy: antymieszczańska w duchu. Bohaterem o trzech nabrzmiałych od ambicji głowach Augustin uczynił trojaczki. W ofierze toksycznej mamie Stani, Kulle i Befcio składają zdrowy rozsądek i siebie. Śmiech przez łzy.
Hanna Rydlewska o mrocznych stosunkach z mamą
recenzjA Adam Radecki o końcu Europy i pękniętej narracji
Arno Schmidt, „Republika uczonych” tłum. Jacek Buras Państwowy Instytut Wydawniczy 2011 / Seria KROKI
Pełny tytuł książki Schmidta brzmi: „Republika uczonych. Krótka powieść z obszaru końskich szerokości”. Obszar końskich szerokości? To miejsce wyznaczone przez trzecią wojnę światową, wojnę atomową. Europa nie istnieje. Podobnie jak z czasem nikną dla Schmidta europejskie wzorce literackie, za którymi miałby podążać. „Republika...” to czysta awangarda, ale nie eksperyment pisarski. Narracja prowadzona jest według obliczeń matematycznych, ale cel jest jeden: musi powstać doskonała powieść. I powstała.
recenzjA Klara Sieff o przekraczaniu granic
Katja Lange-Müller, „Wściekłe owce” tłum. Aleksandra Kujawa-Eberharter Wydawnictwo FA-art 2012 / Seria KROKI
Katja Lange-Müller, urodzona w 1951 roku, przedostaje się do Berlina Zachodniego w listopadzie 1984 r. Oto właściwe miejsce, gdzie zaczyna się historia. Bohaterka „Wściekłych owiec”, 39-letnia Sonja, uciekinierka z NRD, poznaje o kilka lat młodszego chłopaka – narkomana zwolnionego warunkowo z więzienia. Historia może się wydać banalna: Jak Sonja poznała Harrego. Tak jednak nie jest. Przekonajcie się sami i zróbcie sobie przy okazji piękną podróż po punkowym Berlinie lat 80.
Więcej o książkach wybitnych autorów obszaru niemieckojęzycznego możecie znaleźć na stronie www.kroki.pl
recenzjA Walter Benjamin, „Ulica jednokierunkowa” tłum. Bogdan Baran Wydawnictwo Aletheia 2011
„Niezbyt mądrze jest pedantycznie medytować nad wyborem przedmiotów”, pisze Benjamin w „Ulicy...”. Bez wątpienia wie, o czym pisze, jest to bowiem formuła, która określa całość genialnej konstrukcji tej książki. To jedyny czysto literacki tekst Benjamina napisany w duchu surrealizmu niemieckiego lat 20. Ma postać montażu niewielkich tekstów z pogranicza literatury, socjologii, psychologii i polityki. To montaż na miarę francuskiej nowej fali, co dowodzi wielkiej przenikliwości autora. Rzecz genialna!
delit.
13
Adam Radecki o surrealistycznym montażu i ulicach
delit. rozmawiała Marta Gąsiorek
Zagrać prozę Christiana Krachta Wywiad z Cezarym Konradem Kęderem, redaktorem książki Christiana Krachta „Tu będę w słońcu i cieniu”, pomysłodawcą projektu „Tu będę” grupy Fantazman i autorem tekstów piosenek, oraz z Sebastianem StIanem Pypłaczem, jednym z muzyków zespołu Fantazman. Cała awantura zaczęła się od Christiana Krachta, więc zacznijmy od pytania: kim jest Kracht?
Cezary K. Kęder: Pisarzem przede wszystkim, naprawdę niezłym pisarzem. Christian Kracht, rocznik 1966, to Szwajcar piszący w języku niemieckim. „Tu będę w słońcu i cieniu” to jego pierwsza książka wydana w Polsce, ale nie pierwsza w dorobku, ma ich kilka, literackich i podróżniczych. Na świecie, zwłaszcza w Niemczech, wyrobił już sobie markę, jest ceniony. Ale też atakowany za różne mniej lub bardziej wyimaginowane przewiny, których dopuszcza się w swojej twórczości. Jest tzw. pisarzem kontrowersyjnym. Interesują go totalitaryzmy, jednak nie tropi faktów, tylko tworzy alternatywne światy i fabuły. Czy może ciągi obrazów, z których czytelnicy wysnuwają fabułę. O czym jest ta książka?
C.K.K.: Pytanie, na które nie ma dobrej, krótkiej odpowiedzi. Bo to chyba zależy od tego, czego szukamy w literaturze. Ta książka „dzieje się” na kilku poziomach. Mnie najbardziej odpowiada tropienie wątków związanych z religią. Naprawdę niebanalnych, zupełnie poza obrabianą w polskiej literaturze triadą katolik-feministka-agnostyk. www.tubede.fa-art.pl
Kristian Kracht „Tu będę w słońcu i cieniu” tłum. Dorota Stroińska FA-art 2011
Jak rozumieć tytuł?
C.K.K.: Już z tytułem jest w tej książce zabawa – nie ma jasnej wykładni w tekście, a zdaje się, że trop podsuwany przez autora w wywiadach, prowadzący do pewnej irlandzkiej ballady, jest jednocześnie i prawdziwy, i mylący. Parafrazując go, moglibyśmy np. otrzymać „Na dobre i na złe” lub „Czekam na ciebie cierpliwie” czy coś w tym duchu. Zatem tytułu nie należy rozumieć, a od razu interpretować. Taka książka, co zrobić.
Jak i kiedy narodził się pomysł stworzenia zespołu Fantazman i projektu „Tu będę”?
C.K.K.: Zanim książka w zeszłym roku pojawiła się fizycznie, zaproponowałem grupie osób, z którymi przygotowaliśmy w Katowicach na wiosnę 2011 roku dwudniową imprezę muzyczną
pod hasłem Nowa Muza Filo(logii), zrobienie kolejnego projektu. Jeszcze bardziej muzycznego i jeszcze bardziej literackiego niż Nowa Muza Filo. Miał być on związany z promocją „Tu będę w słońcu i cieniu”, ale także z promocją sztuki przez sztukę. Kiedy zdecydowała się nam pomóc Fundacja dla Kultury Pro Helvetia, powstał Fantazman i projekt „Tu będę” się ukonstytuował. Czy może lepiej mówić, że „powstaje Fantazman”, bo to jest jednak proces, dzieło w toku. Jaką muzykę gra Fantazman?
Sebastian Stian Pypłacz: Poruszamy się gdzieś na granicy electro popu z elementami gitarowymi. Do tego dodajemy trochę afrykańskich smaczków.
Jak rozumieć wyrażenie „projekt literacko-muzyczny”, którym jest Fantazman? Jaka jest jego idea?
S.S.P.: Chcieliśmy stworzyć projekt muzyczny, który będzie dla powieści tym, czym teledysk jest dla piosenki. Taka korespondencja sztuk w celu ich lepszej promocji.
O czym są teksty? Jak wiele mają wspólnego z książką?
S.S.P.: Dla mnie te teksty są takim spin-offem od głównej fabuły książki. Nawiązują do niej, jednak idą trochę innym tropem fabularnym. Są bardziej transowe i jeszcze bardziej zwięzłe niż słowa Krachta.
C.K.K.: Wspólnego z „Tu będę w słońcu i cieniu” mają naprawdę wiele, myślę, że dla kogoś, kto tę książkę czytał, jest to dobrze widoczne. Ale pisząc je, nie streszczam fabuły, bardziej interesuje mnie potencjał sensotwórczy książki. Słowo „inspiracja” jest w tym wypadku chyba najbardziej odpowiednie. Jednocześnie pisanie tekstów dla Fantazmana nie kręciłoby mnie tak bardzo, gdybym nie opowiadał w tych tekstach swojej historii czy może naszych historii. Takich, które są w miarę jasne dla każdego przytomnego słuchacza, niekoniecznie miłośnika Christiana Krachta. Nie będę wchodził w szczegóły, po prostu „posłuchajcie, poczytajcie”. delit.
Adam Radecki Redaktor prowadzący delit.
Kaja Kusztra Projekt makiety i ilustracje
Monika Lipska Brand manager
Sylwia Kawalerowicz Redaktor naczelna „Aktivista”
Mariusz Mikiliński Korekta
Małgorzata Gmiter Koordynatorka FWPN Zuzanna Partyka Project manager
Marysia Mastalerz Dyrektor artystyczna projektu
Suplement Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej do „Aktivista”, nr 155 Copyright: Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej 2012
delit.