Tak Je Miasto

Page 1

tak je miasto



Miasto, kuchnia i my

Kulinarne przygody prowadzą nas

różnymi ścieżkami. Czasami trafiamy do wykwintnych restauracji, kiedy indziej po prostu siadamy na krawężniku, żeby zjeść frytki z ulicznego okienka. Wiosną rozkładamy koc na trawniku i ze znajomymi bawimy się w komponowanie wyszukanego śniadania z tego, co każdy z nas akurat miał w lodówce. Podglądamy Włochów i zamiast podwieczorku organizujemy z przyjaciółmi popołudniowe apperitivo, zaglądamy w talerze Hiszpanom i podczas kolacji podjadamy sobie nawzajem z talerzy tapasy. Jedzenie to najlepszy pretekst do tego, by spotkać się, porozmawiać, pożartować albo wspólnie przegadać codzienne problemy.

Jemy i pijemy coraz bardziej świadomie. Nie zadowalamy się byle czym. Chętniej niż dawniej eksperymentujemy i jesteśmy otwarci na nietypowe połączenia. Czasami zachwyci nas wykoncypowane danie kuchni molekularnej, potrafimy jednak docenić proste i nieprzekombinowane jedzenie. Zapraszamy na wyprawę tropem najrozmaitszych kulinarnych inspiracji. Poznajcie nasze pomysły na to, jak jeść i pić, by zapewnić sobie sytość brzucha i błogi stan umysłu. Przepisy przygotowały specjalnie dla nas dwa warszawskie lokale: Słony oraz Między Ustami. Smacznego!

3


Marta Rut

reastauratorka, wielbicielka dobrego jedzenia, właścicielka Między Ustami Tapas & Craft bartending. Z wykształcenia technolog żywienia, przez lata pracowała w agencji reklamowej. Po urlopie macierzyńskim nie wróciła do pracy w agencji, zaangażowała się za to w prowadzenie restauracji sto900. Od półtora roku prowadzi własną restaurację.

4


Podjadanie jest fajne

O dzieleniu się jedzeniem, zaskakujących efektach łączenia dobrze znanych smaków i o tym, czy w Warszawie może być jak w Barcelonie, opowiada właścicielka restauracji Między Ustami Marta Rut. Między Ustami specjalizuje się w tapas. Warszawiacy polubili taką formę posiłków? Tak, i to mnie mile zaskoczyło. Okazuje się, że warszawiaków zainteresowała taka forma, bo mają możliwość skosztowania wielu potraw naraz. Dzięki temu przedłuża się czas, który spędzają przy stole. Nie muszą się spieszyć i martwić, że posiłek wystygnie. Nie męczą się też, jeśli im nie smakuje. Tapasy to różnorodne podjadanie, czyli coś, co bardzo lubimy, ale w dzieciństwie nas za to karcono. Tapasy je się wyłącznie wieczorem? Zazwyczaj tak. Często goście wpadają do nas na bifor przed większą sobotnią imprezą. Między Ustami to rozmowy, smakowanie, zmysły… Chodzi o to, aby jeść i mieć pretekst do wspólnego spotkania z przyjaciółmi. Tapasy to wieczór wśród znajomych, drinki i dzielenie się jedzeniem. Przekąski podawane są na małych talerzykach, więc każdy może spróbować wszystkiego. Tworząc lokal, chciałam, żeby panowała w nim atmosfera dzielenia się. Za dużo jest miejsc, gdzie każdy przywiązany jest tylko do swojego talerza. Co znajdziemy w waszym menu? Karty są dwie. Jedna zawiera opisy zestawów tapasów, a druga kilka przystawek, dań głównych, sałatek. Jeśli chodzi o tapasy, to serwujemy zestawy rybne, mięsne i wegetariańskie. Każdy z nich składa się z sześciu-siedmiu talerzyków. Kto woli konkret, może wybrać steka, risotto czy krewetki. Nie staramy się wyznaczać trendów. Zwykłe przekąski sprawdzają się najlepiej. A do nich najbardziej pasuje wino. Tak, i mamy aż 60 etykiet. A odpowiednie wino pomaga dobrać nasza sommelierka. I jak ktoś zamówi białe wino do steka, to sommelierka odradza? Raczej tak, ale jeśli ktoś się uprze… Foodpairing jest w końcu jednym z trendów w kuchni.

z cynamonem. Dzisiaj foodpairing uprawiają zarówno wyszkoleni kucharze, jak i amatorzy sztuki kulinarnej. Jedzeniem można się przecież bawić. Skoro mowa o trendach, to w co inwestują teraz właściciele knajp? Wróciliśmy do craft bartendingu, czyli tradycyjnej sztuki barmańskiej. Polega ona na tym, że wszystkie składniki koktajli przygotowujemy sami. Mamy kartę z autorskimi drinkami, ale też znajdziesz w niej klasyki, tj. old fashioned czy bronx. A słynne mojito i cosmopolitan, które kiedyś tak chętnie zamawiały fanki Jessiki Parker? Na szczęście coraz mniej jest tych fanek… Często goście podchodzą do baru i mówią, na jakie smaki mają ochotę. Czasami barmani pozwalają sobie na nutkę szaleństwa, ale przede wszystkim słuchają gościa. Nie od dziś wiadomo, że barman jest jak psycholog. Siadasz przy barze i prędzej czy później nawiązuje się rozmowa – o wszystkim i o niczym. Między Ustami mieści się na jednej z najmodniejszych warszawskich ulic – Mokotowskiej. Na brak konkurencji nie możecie narzekać. Nie będę opowiadała historii o tym, jak robimy sobie na złość i konkurujemy ze sobą. Takie rzeczy naprawdę nie mają miejsca. Wręcz przeciwnie, razem z naszym sąsiadem Marcinem Kochem, właścicielem Bazaru Kocha, rozpoczęliśmy projekt Mokotowska Kulinarnie. Chodziliśmy od knajpy do knajpy i namówiliśmy wszystkich do wspólnej inicjatywy: Przegryź, Słodki-Słony, Słony, Bistro la Cocotte, Ale Wino, Lukullus, M49, Montenegro, 6 Cocktail, Maneki Sushi, Pola Concept, no i my. Wszyscy razem strzelamy do tej samej bramki. Już w maju zorganizujemy przy okazji święta ulicy Mokotowskiej podróż kulinarną. Każda z restauracji przygotuje to, co ma najlepsze. Do tego odbędą się degustacje, pokazy, koncerty. Chcemy, aby ludzie wędrowali od drzwi do drzwi, smakowali i dobrze się bawili. Chcemy działać razem i stworzyć wspólnotę. Zapraszamy między 20 a 22 maja.

Foodpairing? To nic innego jak sztuka łączenia smaków. Foodpairing sprawia, że dobrze znane produkty połączone ze sobą w niecodzienne zestawy mogą przynieść zaskakujący efekt na naszych talerzach i na podniebieniach. Czyli Barcelona ma swoją To metoda na przełamywanie utartych La Rambla, Warszawa – Mokotowską. schematów. Jeszcze niedawno nikt nie Taka nam przyświecała idea. Przemyślał o połączeniu wołowego mielonego chadzając się jedną z najsłynniejszych

ulic w Barcelonie, wiesz, że znajdziesz tam coś dobrego do jedzenia. To, co proponujemy, ma być przejrzyste i zwalczać mit hermetycznej Mokotowskiej. Pamiętam czas, kiedy na Mokotowskiej nie można było zjeść lunchu za mniej niż 35 złotych. Dzisiaj za 20 złotych zjesz zupę i drugie danie. Nie poddaliście się modzie na minimalistyczny wystrój, rządzą tu ciemne, ale ciepłe kolory. Kilka mebli chyba jest z odzysku? Tak, celowo nie zatrudniłam projektanta wnętrz, bo chciałam, żeby to miejsce było moje. Góra lokalu jest ciemniejsza, odpowiednia na wieczorne spotkanie, piwnica paradoksalnie jest jaśniejsza i dlatego serwujemy tam lunche. Od 1946 r. mieścił się w tym miejscu SARP. W latach 80. miejsce zostało zaniedbane. Największym wyzwaniem był remont. Starałam się, aby 5 w wykonanie projektów zaangażować lokalnych rzemieślników. Kowale z Pragi zrobili okucia baru, półki, balustradę, stelaż do sofy, lampy wyrobił z blachy drykier. Podłoga jest z odzysku. Panowie, którzy robili remont w innej kamienicy na Nowym Świecie, zadzwonili do mnie, czy nie chcę przypadkiem dębowej podłogi, bo właśnie ją zdejmowali i poszłaby na śmietnik. Oczywiście ją przygarnęłam. To zamiłowanie do jedzenia jest u ciebie rodzinne? Śmieję się, że prowadzenie restauracji jest jak praca w gabinecie psychoterapii. Żeby działało, trzeba rozmawiać z ludźmi i reagować na ich potrzeby. Mam to szczęście, że pochodzę z rodziny, która ma długie tradycje kulinarne. Babcia kończyła l'école Le Cordon Bleu i zaszczepiła we mnie miłość do jedzenia. Mieszkaliśmy w przedwojennym domu, w którym najważniejszym miejscem była kuchnia. Dużo też podróżowałam z rodzicami, poszukując nowych smaków. Kiedy byłam dzieckiem, moi koledzy dziwili się, że jem na obiad ryż z kurczakiem i rodzynkami w sosie cytrynowym. Dla nas było to normalne, a przecież taki obiad wcale nie kosztuje więcej niż rosół i schabowy. Cały czas powtarzam, że dobre jedzenie nie musi być drogie. Babcia zainspirowała mnie także do stworzenia cordiali, które są charakterystyczne dla naszego baru.


6

Absolutnie czysta Szwecja – kraj najczystszych strumieni, dziwnych potraw ze śledzi, zapierających dech w piersi widoków, świetnego dizajnu i najbardziej znanej wódki świata. Aż trudno się zdecydować, co z arsenału atrakcji oferowanych przez naszych północnych sąsiadów jest najbardziej intrygujące.

Nasz najbliższy zamorski sąsiad to raj dla

miłośników przyrody. Krystalicznie czyste wody i spektakularne krajobrazy przyciągają kajakarzy, wędkarzy i rowerzystów. Wiele ścieżek i szlaków prowadzi do Åhus, znanego kurortu nad Morzem Bałtyckim. Znaki rozpoznawcze Åhus i jego okolice znane są z połowów węgorza, którego przyrządzanie jest miejscową specjalnością i stanowi atrakcję turystyczną. Ale niejedyną – to tutaj także znajduje się słynna rozlewnia wódki Absolut, która produkowana jest w tych okolicach od XIX wieku. To tutaj, z głębinowych studni pobierana jest krystalicznie czysta woda, tu także uprawiana jest pszenica ozima – siana jesienią, rośnie pod śniegiem, rozwijając twarde ziarna. Nic dziwnego, że Szwedzi właśnie tutaj zdecydowali się rozwijać produkcję słynnego trunku. W 1879 r., Lars Olsson Smith opracował proces ciągłej destylacji, dzięki któremu powstał Absolut Rent Brännvin (szw. absolutnie czysta wódka). Zamiast popularnej destylacji trzy- lub czterokrotnej, wódkę destylowano nieskończoną ilość razy. Pomysł okazał się trafiony – a „zaprojektowana” przez niego wódka stała się jednym ze szwedzkich znaków rozpoznawczych. Dobrze zaprojektowane Znakiem rozpoznawczym Szwedów jest także dizajn. Proste bryły, surowe wnętrza, wysokie sufity, jasne barwy to symbol rozpoznawalnego na całym świecie skandynawskiego stylu. Tę prostotę wykorzystano


Obszary objęte ochroną w Szwecji, czyli m.in. 28 parków narodowych i 2378 rezerwatów, stanowią łącznie 6330 km2.

Przysłowiowy stół szwedzki tak naprawdę ma niewiele wspólnego z tym, co serwują nasi zamorscy sąsiedzi.

m.in. przy projektowaniu butelki Absoluta: żadnych bajerów, minimalistyczny dizajn I cóż, że z jeżyny tradycyjnej butelki aptecznej, wzorowaświeże jeżyny nej na XVIII-wiecznej flaszce znalezio- –– 3-4 sok z cytryny nej w sztokholmskim sklepie z antykami. – syrop z czarnego bzu W takich butelkach sprzedawano w apte- – woda gazowana kach wódkę jako lekarstwo na wszelkie – Absolut Vodka możliwe przypadłości. Mimo upływu lat w szejkerze jeżyny tak, aby wydobyć nadal była wyjątkowa, elegancka, skromna zUgnieć nich jak najwięcej soku. Dodaj sok z cytryny, i jednocześnie bardzo w swej stylistyce syrop z czarnego bzu i Absolut (wedle szwedzka. To jej kształt był inspiracją do upodobania). Zmieszaj dokładnie wszystkie stworzenia kultowej butelki Absolut Vodka. składniki i przelej przez pojedyncze sito. Dolej Szwedom w wielu dziedzinach życia przy- wody gazowanej. Podawaj z kostką lodu. Syrop z czarnego bzu znajdziesz w sklepach świeca zasada „im mniej, tym lepiej”, dla- ze zdrową żywnością. Maj i czerwiec to pora, tego zaprojektowali butelkę, która w pełni kiedy popularna „hyćka” rozkwita, więc warto oddaje ducha minimalizmu. Krystaliczne to wykorzystać i zrobić samemu syrop, który szkło ozdobione delikatną niebieską ety- sprawdzi się nie tylko jako dodatek do drinka. kietą mogłoby być przykładem dla studen- Jak to zrobić? Wymieszaj w garnku kwiaty bzu z syropem cukrowym w stosunku 1:1. Zagotuj tów wzornictwa. i odczekaj chwilę, aż syrop wystygnie. Stół szwedzki Popularny bufet czy też stół szwedzki związany jest z… Polską! Legenda głosi, że w 1656 r. król szwedzki, Karol X Gustaw, chcąc skłonić Jana Sobiepana Zamoyskiego do oddania Zamościa, wprosił się do niego na posiłek. Nasz ordynat przyjął Szweda poza murami miasta przy suto zastawionym stole, ale – chcąc urazić jego ambicję – nie sprowadził krzeseł. I tak oto przyjęcia na stojąco od tamtej pory nazywano „stołem szwedzkim”. Przysłowiowy stół szwedzki tak naprawdę ma niewiele wspólnego z tym, co serwują nasi zamorscy sąsiedzi. Choć kuchnia Szwedów jest stosunkowa młoda, to zdążyła zdobyć uznanie nie tylko wśród Skandynawów. Podstawą są oczywiście ryby, w każdej postaci – w sosach i zalewach, podawane

jako sałatki, marynowane śledzie i wędzone łososie. Jednym z najsłynniejszych przy- 7 smaków jest lutfisk, czyli ryba suszona i moczona w ługu, przygotowywana już 9 grudnia na święta Bożego Narodzenia. Chyba nie musimy rozpisywać się, jak pachnie taki przysmak. My pewnie byśmy jej nie tknęli, ale czy Szwedzi od razu przekonali się do naszych polskich kiszonych ogórków i podrobów? Na sąsiedniej półce obok lutfiska, leży surströmming. Zanim pojawi się na stole, przechodzi bardzo długą drogę. Złowiony w kwietniu i maju śledź najpierw jest dokładnie oczyszczany (zostaje w nim jednak ikra). Później trafia na kilkanaście tygodni do beczki z solanką, gdzie ulega fermentacji. Na stole pojawia się dopiero w sierpniu w towarzystwie Absoluta. Do tego serwowane są janssons frestelse, czyli zapiekane ziemniaki w mleku lub śmietanie, z cebulą i anchois. Skål! Obiady czwartkowe Jeśli zamierzacie odwiedzić Skandynawię, zapamiętajcie kilka tamtejszych zwyczajów. Każdy posiłek rozpoczyna się od śledzia. W czwartki jada się grochówkę z mięsem wieprzowym, zagryzając ją knäckebrödem, prasowanymi sucharami. Odwiedzając szwedzki dom, spodziewajcie się, że dostaniecie mocno przesłodzoną herbatę. To pozostałość dawnych zwyczajów. W tradycyjnej kuchni szwedzkiej używano dużej ilości cukru. Słodzono dosłownie wszystko, począwszy od mięsa aż po chleb. Dzisiaj dzięki restrykcyjnym przepisom szwedzka żywność należy do najczystszych w Europie. Smaklig måltid!


tak je miasto Niektórzy kupują magnesy w miejscach, które odwiedzają. Inni zakreślają miejsca na globusie. My z każdego miasta przywozimy przepisy na pyszne streetfoodowe przekąski. Wbrew pozorom street food nie jest

wynalazkiem generacji millenialsów. Przekąski przygotowywane do spożycia na ulicach lubili już starożytni Grecy i Rzymianie. Pierwsi zajadali się suszoną rybą, drudzy – zupą z ciecierzycy podawaną z pieczywem i makaronem. Popularny dziś kebab ifrytki znajdowały się już w XIX-wiecznym menu ulicznych sprzedawców. W Stanach natomiast w tym czasie królowały ciastka i słodkie przekąski. I choć w dawnych czasach street food traktowany był jako gorsza forma posiłku, to współcześnie uliczne stoiska przyciągają zarówno małolatów na deskorolkach, jak i dobrze ubranych biznesmenów. W takich miejscach można poczuć jak smakuje miasto. Jest szybko, tanio, smacznie i świeżo. Street food dostosowuje się do tempa życia mieszkańców największych stolic. Nieważne, czy jesteśmy w Berlinie, Warszawie, Nowym Jorku czy Sztokholmie 8 – w końcu trafimy na smacznego burgera, hummus albo falafela. Bez nadęcia, przed imprezą i po niej. My, trochę na przekór panującej modzie, ale zainspirowani street foodem, przenieśliśmy się z ulicy do domu i przygotowaliśmy kilka przekąsek i wiosenny drink na bazie Absolut Vodka (przepis podaliśmy na poprzedniej stronie).

Ziemniaki w soli – 1 kg małych ziemniaków – 1/2 kg soli morskiej – 40 ml oleju Ziemniaki myjemy i osuszamy. Nacieramy oliwą i solą i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni na 50 min. Można podawać z ulubionym sosem.

Kanapka z piklami z cebuli i majonezem cytrynowym – – – – – – –

2 kromki chleba wiejskiego tuszka śledzia w soli 1 cebula czerwona majonez domowy cytrynowy 30 ml octu winnego 1 łyżeczka cukru pudru pieprz młotkowany

Na chlebie układamy obranego śledzia, smarujemy majonezem. Cebulę kroimy w piórka, dodajemy przyprawy, cukier puder i kropimy octem. Nakładamy na kanapkę.


Pieczarki na hummusie – – – – – – – – –

4 duże pieczarki 1 puszka cieciorki sok z jednej cytryny 60 ml oliwy łyżeczka sezamu 2 ząbki czosnku sól jeden pęczek natki pietruszki kromki świeżego pieczywa

Cieciorkę blendujemy na gładką masę z oliwą, sokiem z cytryny, łyżeczką sezamu i czosnkiem. Smarujemy kromki chleba. Na górę kładziemy przesmażone pieczarki z natką. Doprawiamy solą.

9

Tuszki śledzia w occie z cytryną i rozmarynem – – – – – – – –

10 małych tuszek śledzia w occie 1 gałązka świeżego rozmarynu 1 cytryna 20 ml octu winnego 150 ml wody przegotowanej, ostudzonej sól i pieprz cukier 1/2 łyżeczki ziela angielskiego mielonego

Śledziki układamy w słoiku, przekładając je rozmarynem i kawałkami cytryny. Ocet winny mieszamy z przyprawami i wodą. Zalewamy śledziki i odstawiamy na dwa dni do lodówki.

Oliwa szczypiorkowa – 200 ml oliwy – 1 pęczek szczypiorku – 2 ząbki czosnku Szczypiorek wrzucamy do wrzątku na cztery minuty, a następnie do zimnej wody z lodem. Do wysokiego naczynia wlewamy oliwę, dodajemy szczypiorek i czosnek, następnie blendujemy. Oliwę możemy serwować z kawałkami szczypiorku i czosnku lub przelać przez drobne sito, aby uzyskać czystą, zieloną oliwę.


Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś. Namówiliśmy naszych znajomych do zwierzeń. Zdradzają nam swoje największe grzechy i sekrety kulinarne. Jedni wolą schabowego, inni bardziej wyrafinowane klimaty i w knajpie zamawiają ceviche. Gotując, nucą nieśmiało pod nosem. Czasami zagapią się i przypalą nawet wodę na herbatę.

Hubert Grupa

10

Eliza Dunajska

dziennikarz muzyczny, wiceredaktor naczelny portalu Brand New Anthem. Prowadzi autorską audycję w jednej z poznańskich rozgłośni radiowych, od czasu do czasu wciela się w rolę didżeja.

niepraktykująca architektka, pracująca art directorka. Dziewczyna od scenografii i konceptów. Razem z Maksem Zielińskim przygotowała sesje zdjęciowe do magazynu, który właśnie trzymacie w ręku.

•U lubiona potrawa:

•U lubiona potrawa:

Brownie z kieliszkiem rieslinga, w zasadzie to czekolada w każdej postaci

•K najpa, do której zaprowadziłbyś znajomych: Je Sus na ulicy Taczaka w Poznaniu

•K najpa, w której najczęściej bywasz:

Jacek Budny

organizator imprez i manager młodych zespołów, m.in. Agi Brine, Pola Rise, Fair Weather Friends

Cafe La Ruina na poznańskiej Śródce

•U lubiony drink:

dość konwencjonalnie – Glenlivet bez dodatków

•U lubiona przekąska na mały głód: baaanan!

•T woje najnowsze odkrycie kulinarne: twarożek ze słonecznika

•P ierwsza potrawa, którą ugotowałeś: ratatouille

•O statnia rzecz, którą ugotowałeś: cytrynowe risotto z łososiem

•M uzyka, której słuchasz podczas gotowania: polski jazz

•R zecz, która ci w kuchni nie wyszła:

pierwsza pomidorowa robiona na studiach, o której żarty do dziś bawią moich ówczesnych współlokatorów i każdego, kto usłyszy historię przygotowania tego wyrafinowanego dania

•U lubiona potrawa serialowa / filmowa:

A damn fine cup of coffee z „Twin Peaks”

•U lubiona piosenka o jedzeniu:

The Beatles „Strawberry Fields Forever”

sałata z wołowiną smażoną z Toan Pho na Chmielnej

•K najpa, do której zaprowadziłbyś znajomych: Coolcat na Solcu

•K najpa, w której najczęściej bywasz: Toan Pho

•U lubiona potrawa:

•U lubiony drink:

•K najpa, do której zaprowadziłbyś znajomych:

•U lubiona przekąska na mały głód:

•K najpa, w której najczęściej bywasz:

•T woje najnowsze odkrycie kulinarne:

schabowy z Warsa Dos Tacos Po Prostu

•U lubiony drink: jack z colą

różowy i z brokatem

awokado z cytryną, solą i pieprzem

ceviche - ośmiornica w cytrynie i kolendrze, która jest ekstra, pomimo że nie lubię kolendry. Oczywiście ja tego nie przyrządziłam. Odkryła to dla mnie moja przyjaciółka Aga.

•U lubiona przekąska na mały głód:

•P ierwsza rzecz, jaką ugotowałaś:

•T woje najnowsze odkrycie kulinarne:

•O statnia rzecz, którą ugotowałaś:

•P ierwsza potrawa, którą ugotowałeś:

•M uzyka, której słuchasz podczas gotowania:

•O statnia rzecz, którą ugotowałeś:

•R zecz, która ci nie wyszła:

snickers

shipud z jagnięciny

gzik

szakszuka

•M uzyka, której słuchasz podczas gotowania: Milky Wishlake

•R zecz, która ci nie wyszła: comber z dzika

•U lubiona potrawa serialowa / filmowa: nie mam

•U lubiona piosenka o jedzeniu: Limp Bizkit „Eat You Alive”

coś na kształt pomidorowej woda na kawę

Nie słucham, bo nie gotuję

Najbardziej spektakularnie porażka kulinarna jaką pamiętam, to przygoda mojej mamy, która kupiła mikrofalówkę i robiła ciasto zgodnie z przepisem. Wyglądało bardzo ładnie ale w środku całe było z węgla.

•U lubiona potrawa serialowa / filmowa: milk szejk z „Pulp Fiction”

•U lubiona piosenka o jedzeniu: nie mam


Kuba Wojtaszczyk

pisarz i kulturoznawca. W 2014 r. debiutował powieścią „Portret trumienny”. Druga książka „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Akurat.

•U lubiona potrawa:

Pizza z owocami morza. Zdecydowanie. Najgorsze jednak jest to, że w takiej pizzy jest czosnek, a czosnek to najgorsze, co można zjeść.

•K najpa, do której zaprowadziłbyś znajomych:

Warzywniak na ulicy Żydowskiej w Poznaniu. Wspaniałe miejsce, które prowadzą świetni ludzie z pasją do gotowania. Króluje tutaj falafel z magicznym sosem, sałatą, ryżem i ogórkami kiszonymi – nieprzeciętny miks. No i ciasta – sernik wymiata!

Ania Nicz

dziennikarka. Pisze o muzyce w Gazecie Magnetofonowej i Red Bull Muzyka.

•U lubiona potrawa:

Jednej ulubionej brak, a nawyki zmienne jak pory roku. Teraz np. stawiam na bezmięsne potrawy. Dużo ryżu i rukoli.

•K najpa, do której zaprowadziłbyś znajomych: Znajomych zabieram do Państwa Miasta, bo względnie cicho i zawsze można przekąsić coś smacznego.

•K najpa, w której najczęściej bywasz:

Rzadko bywam, przeszkadza mi hałas i gwar, ale jeśli już, to wyżej wymienione Państwo Miasto

•U lubiony drink:

Jeszcze sprawdzam.

•U lubiona przekąska na mały głód: jabłko, gruszka, baton zbożowy.

•T woje najnowsze odkrycie kulinarne: niestety brak

•P ierwsza rzecz, którą ugotowałaś:

Nie pamiętam, ale mógł to być makaron.

•O statnia rzecz, którą ugotowałaś: risotto z pieczarkami.

•M uzyka, której słuchasz podczas gotowania: W kuchni jestem raczej statyczna, zatem i muzyka musi być spokojna, taka, przy której mogę powyć razem z wykonawcą, np. Sharon Van Etten.

•R zecz, która ci nie wyszła:

Na szczęście nie pamiętam!

•U lubiona potrawa serialowa / filmowa:

Fish & chips na wynos, w papierku, które wcinają bohaterowie „Broadchurch".

•U lubiona piosenka o jedzeniu:

„Coffee & TV” zespołu Blur jako piosenka z kawą w tytule i treści liczy się?

•K najpa, w której najczęściej bywasz:

W Poznaniu wspomniany Warzywniak. W Warszawie zazwyczaj chadzam do Kulturalnej z podobnych względów, no i na makaron z kurczakiem, bo tam jest najlepszy.

Cukierki

Jedyny zespół, który rozdaje publiczności cukierki, efekt wspólnego wysiłku Mateusza Rusina i Przemka „Dreda” Pietrzaka.

•U lubiony drink:

porządnie schłodzone, wytrawne białe wino

•U lubiona przekąska na mały głód:

Białe wino? Albo niech będzie – mieszanka orzechów + żurawina.

•T woje najnowsze odkrycie kulinarne:

Moja przyjaciółka przygotowała tortille z pesto, warzywami i wędzonym tofu – zdecydowanie nic nowego, ale było przepyszne.

•P ierwsza potrawa, którą ugotowałeś:

To na pewno musiało być spaghetti – mięso mielone, sos ze słoika i makaron. To nie jest aż tak trudne.

•O statnia rzecz, którą ugotowałeś: j.w.

•M uzyka, której słuchasz podczas gotowania: Tak rzadko gotuję, że trudno mi sobie przypomnieć. To pewnie musi być jakiś smutny jazz albo rozdzierająca serce muzyka klasyczna.

•R zecz, która ci nie wyszła:

Zazwyczaj nic mi nie wychodzi, bo gotować nie umiem i nie lubię.

•U lubiona potrawa serialowa / filmowa:

W latach 90. wychowywałem się w supermałej mieścinie i oglądałem „Przyjaciół”. Bohaterowie bardzo często zamawiali pizzę. Oczywiście w mojej supermałej mieścinie nie było to możliwe. Do tej pory pamiętam to pragnienie, że chcę być jak oni.

•U lubiona piosenka o jedzeniu:

Alanis Morrisette „Ironic”. Śpiewa tam: „It’s a black fly in your Chardonnay. It’s a death row pardon two minutes too late”. To ładne, aż chcesz sięgnąć po kieliszek. Następnie włączam „Punky's Dilemma" duetu Simon & Garfunkel.

•U lubiona potrawa:

lasagne własnej roboty (Dread); racuchy własnej roboty (Rusin)

•K najpa, do której zaprowadziłbyś znajomych:

Będzie bardzo skrajnie, ale w Warszawie to „chińczyk” na końcu Hali Mirowskiej (Dread); Uwielbiam Państwo Miasto, niezwykła atmosfera (Rusin).

•K najpa, w której najczęściej bywasz: Resort. Absolutnie (Rusin)

•U lubiony drink:

Jack Daniel’s z colą (Dread); whisky (Rusin)

•U lubiona przekąska na mały głód: Beef Jerky (Dread); jabłko albo dwa (Rusin)

•T woje najnowsze odkrycie kulinarne:

kuchnia hinduska (Dread); kuchnia meksykańska. Testuję granice ostrości potraw. Na razie wygrywam (Rusin).

•P ierwsza rzecz, jaką ugotowałeś:

spaghetti bolognese (Dread); Mały byłem. Nie pamiętam (Rusin)

•O statnia rzecz, którą ugotowałeś:

spaghetti bolognese, robiłem wczoraj! (Dread); smażone naleśniki. Nie gotowałem ich (Rusin).

•M uzyka, której słuchasz podczas gotowania:

Raczej nie słucham muzy, tylko włączam sobie seriale (Dread)

•R zecz, która ci nie wyszła: dieta (Dread)

•U lubiona potrawa serialowa:

burgery z Bob’s Burgers (Dread); popcorn i arbuz (Rusin)

•U lubiona piosenka o jedzeniu:

„I Just call to say I love you” (Dread); Manu Chao „Bongo Bong" (Rusin)

11


Czym Irlandia bogata Odcięci od świata wyspiarze nie poddają się trendom. Z dumą pielęgnują swoje tradycje i chętnie o nich opowiadają. Najchętniej w pubie i przy szklaneczce dobrej whiskey.

W irlandzkich barach kwitnie życie towarzyskie. Szklaneczka whiskey czy kufelek piwa to pretekst do spotkań, rozmów i poznania nowych ludzi.

12

Niesamowity Park Narodowy Kil-

larney i najwyższe klify na świecie – Klify Moherowe są scenerią niczym z „Władcy Pierścieni”. To właśnie tutaj możecie odbyć podróż szlakiem The Dark Hedges – jedną z najpiękniejszych dróg nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i w całej Europie. „Mroczny szpaler” otacza naturalny tunel stworzony przez 200-letnie buki. Z pozoru niegościnne tereny przyciągają każdego roku ogrom turystów, zwłaszcza tych zainteresowanych historią. Kamienne fortece, wieże i warownie na klifach pochodzą jeszcze z czasów barbarzyńskich. Irlandzki must see to wyspy Aran, gdzie znajduje się jedna z najbardziej okazałych twierdz w Europie. Darujmy sobie dalsze opisy, bo żadne słowa nie oddadzą tego, jak tam jest naprawdę. Trzeba to po prostu zobaczyć. Jeśli czegoś możemy zazdrościć Irlandczykom bardziej niż przyrody, to byłaby to ich pogoda ducha, otwartość i radość w oddawaniu się życiu towarzyskiemu. Skupionemu oczywiście w lokalnych pubach. Kolejka dla wszystkich

W zasięgu wzroku znajdziesz ich co najmniej cztery. To tu kwitnie życie towarzyskie – od wczesnego popołudnia aż do późnych godzin nocnych. W Irlandii wypad na szklaneczkę Jamesona czy kufelek piwa to pretekst do spotkań, rozmów i specyficznych żartów – w tym Irlandczycy dorównują swoim sąsiadom, Anglikom. Nie martwcie się więc, jeśli początkowo nie zrozumiecie ich humoru. Kilka chwil w pubie i na pewno znajdziecie wspólny język, a może nawet zagracie z nimi w ulubioną grę


wyspiarzy, czyli rzutki. Zanim na dobre włączycie się do konkretnego towarzystwa, koniecznie postawcie wszystkim kolejkę, np. Jamesona. To znana tradycja i zarazem swoista forma wkupienia się w łaski towarzystwa. Przed wyjściem sprawdźcie wyniki ostatniego meczu, bo sport to najczęściej poruszany temat w pubach. A jeśli wolicie oddać się bardziej rubasznym rozrywkom, możecie przyłączyć się do tzw. „craic”, czyli grania, słuchania, picia alkoholu i flirtowania. W irlandzkich pubach króluje ciemne piwo, cydr i oczywiście whiskey. Szczególną estymą cieszy się produkowany tu od ponad dwóch stuleci Jameson – pije się go soute, jest dodawany do klasycznej kawy po irlandzku. Jednym z rarytasów jest też robiona na bazie słynnej whiskey marmolada. Choć na Zielonej Wyspie działają zaledwie trzy destylarnie, whiskey w nich produkowana należy do najlepszych na świecie. W przeciwieństwie do szkockiej irlandzka whiskey jest destylowana trzy, a nie dwa razy, dzięki czemu jest delikatniejsza w smaku i łagodniejsza dla podniebienia.

Z pozoru niegościnne tereny, przyciągają każdego roku ogrom turystów, zwłaszcza tych zainteresowanych historią.

Do pełna Prawdziwych Irlandczyków poznaje się przy jedzeniu. Chociaż wyspiarska kuchnia nie jest szczególnie wysublimowana, nie można narzekać na brak charakterystycznych smaków. Irlandia jest znana ze swego śniadania Full Irish Breakfast. Jak sama nazwa wskazuje, jest tak duże, że niektórym spokojnie wystarcza aż do kolacji. Na najważniejszy posiłek dnia składają się plastry grillowanego bekonu, jajka sadzone,

W irlandzkich barach króluje ciemne piwo, cydr i oczywiście whiskey. Szczególną estymą cieszy się produkowany tu od ponad dwóch stuleci Jameson.

smażone kiełbaski, czarny pudding, fasolka w sosie pomidorowym, smażone pomidory 13 i hash brown (podobne do naszych placków ziemniaczanych). Tradycyjne scones podawane z masłem i marmoladą to alternatywa dla mniejszych żołądków. Obiad na mieście to oczywiście fish&chips. W domach często serwowana jest zupa chowder na bazie bekonu, ryb i owoców morza. Koniecznie z chlebem sodowym. Na drugie beef and guinness stew – duszona baranina z ziemniakami i cebulą w wywarze z „czarnego złota”, czyli ciemnego piwa – albo coddle – gotowane parówki, bekon i plasterki ziemniaków i cebuli w sosie własnym. Pamiętajcie o tym, żeby po wejściu do czyjegoś domu nie zamykać za sobą drzwi. W porze obiadowej zwykle są otwarte po to, aby każdy przechodzień mógł wejść i dołączyć do posiłku. Gościnność to cecha, która nas z Irlandczykami łączy. A co na kolację? Chyba już nie mamy na nią miejsca… Ale nie będziemy narzekać. W Irlandii nie wypada. W końcu nie bez powodu na pamiątkach często znaleźć można przypowieść obrazującą irlandzkie podejście do życia: „Są tylko dwa powody do zmartwień: albo jesteś zdrów, albo chory. Jeśliś zdrów, nie ma się co martwić. Jeśli chory, są dwa powody do zmartwień: albo wyzdrowiejesz, albo umrzesz. Jeśli wyzdrowiejesz, nie ma się co, martwić. Jeśli umrzesz, są tylko dwa powody do zmartwień: albo pójdziesz do nieba, albo do piekła. Jeśli pójdziesz do nieba, nie ma się co martwić. Jeżeli do piekła, będziesz tak zajęty witaniem się z kumplami, że nie będziesz miał czasu, żeby się martwić. To po co się martwić?”. Bierzmy przykład z Irlandczyków!


zamawiaj bez strachu

Z whisky jest trochę tak, że każdy ją widział, ale nie każdy wie, z czym to się je, a zwłaszcza pije. My wpadliśmy na dobry trop, śledząc Agenta 007 i zwiedzając Irlandię.

Wbrew pozorom to nie „wstrzą-

śnięte, niemieszane” jest ulubionym napojem Bonda. Fani Agenta 007 prześledzili, że w całej serii książek Iana Fleminga, aż 317 razy Bond sięgał po whisky. Albo whiskey, w zależności od tego, gdzie akurat alkohol mu serwowano. No właśnie, już sama nazwa przysparza wielu problemów. Zasadniczo wszędzie zamówicie whisky, jednak w Irlandii i czasami w USA – whiskey. Zatem gdy na butelce zobaczycie napis 14 whiskey, możecie być pewni, że pochodzi z Zielonej Wyspy albo zza oceanu. Według legendy jako pierwszy whiskey wydestylował sam Święty Patryk. Początkowo alkohol traktowany był jako środek na wiele dolegliwości. Wierzono nawet, że tajemnicza mikstura jest w stanie przedłużyć życie. Wtedy jeszcze złoty trunek określano jako „uiskie”. Niemal tysiąc lat później przekształciła się w „whiskie”. Współczesna nazwa utrwaliła się dopiero w 1736 r. Różnice pomiędzy whisky a irlandzką whiskey dotyczą nie tylko w zapisu. W Szkocji słód jęczmienny (główny składnik trunku) dojrzewa w dębowych beczkach przynajmniej przez trzy lata, Amerykanom wystarczają dwa lata, Irlandczycy natomiast podzielają zdanie swoich sąsiadów, różni ich jednak to, że irlandzka whiskey destylowana jest trzy, a nie dwa razy. Jedną z najsłynniejszych whiskey z Zielonej Wyspy jest Jame- Five o’clock son. Pierwszą szklaneczkę wypito w 1780 r. – whiskey Jamson w Dublinie. Była to jedna z pierwszych – 4 torebki herbaty typu earl grey whiskey produkowanych w stolicy Irlan- – 1 torebka mięty dii. Obecnie wytwarza się ją w Midleton – 3 gałązki werbeny cytrynowej w hrabstwie Cork. Na każdej butelce znaj- – 2 gałązki mięty dziecie motto rodziny Jamesonów „Sine – sok z cytryny metu”, to znaczy „bez strachu”. Jame- – 250 ml wrzątku son to odmiana typu blended malt, czyli Najpierw przygotuj kordial z herbaty trunku słodowego pochodzącego z co naj- earl grey z werbeną cytrynową i gałązkami mniej dwóch destylarni. Blended wykorzy- mięty. Do wrzącej wody wrzuć torebki stuje się do większości koktajli. To także herbaty i mięty. Dodaj gałązki werbeny i mięty. gotuj około 10 minut i przelej do najważniejszy składnik kawy po irlandzku, Wszystko pojemnika. Poczekaj, aż wystygnie. Przelej czyli mocnej „małej czarnej” z dodatkiem kordial do szejkera, dolej whiskey Jameson bitej śmietany. Do szklaneczki whiskey i sok z cytryny. Zamieszaj i przelej przez możecie zamówić także pyszny irlandzki podwójne sito. deser – apple pie lub banoffe pie z bananami i toffu. Slainte!


Wytrawne gofry z plastrami karkówki miodowej – – – – – – –

8 plastrów karkówki 10-12 łyżek oliwy 4 łyżki miodu 6 łyżek musztardy np. sarepskiej 2 łyżki musztardy ziarnistej łyżka suszonego tymianku sól, pieprz

Karkówkę rozbijamy na cienkie plastry. W misce mieszamy oliwę, miód, obie musztardy i tymianek. Wkładamy plastry mięsa tak, aby były dokładnie przykryte marynatą. Wstawiamy je do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Grillujemy.

Ciasto na gofry – – – – – – –

2 szklanki mąki pszennej 1/2 szklanki mleka 1/2 szklanki oleju 1/2 szklanki wody, może być gazowana 2 jajka 1 łyżeczka proszku do pieczenia 1/3 łyżeczki soli

Do miski wlewamy mleko, olej i wodę. Dodajemy sól, jajka oraz mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Wszystkie składniki dokładnie miksujemy. Ciasto powinno być gęste. Rozgrzewamy gofrownicę i pieczemy złociste gofry. Czas pieczenia zależy od gofrownicy. Po upieczeniu studzimy na kratce.

15


16

Słodkie Zycie

Zabytki, morze, góry, pyszne jedzenie – niby wszystko to samo co w Polsce, ale jednak we Włoszech wyglądają zupełnie inaczej. To pewnie kwestia słońca i ludzi, którzy są ciągle uśmiechnięci.

Do kraju o kształcie buta można jeź-

dzić co roku i zawsze odkryjemy tam coś nowego. Żądni przygód mogą wejść pod Wezuwiusza – wciąż aktywny wulkan ciągle oddycha i któregoś dnia może obudzić się z głębokiego snu. Do zdobycia są także szczyty Dolomitów – górskie szlaki będą wyzwaniem zarówno dla wprawionych turystów, jak i niedzielnych piechurów. A może wolelibyście odwiedzić państwo w państwie? Jedźcie do San Marino, którego ozdobą są trzy fortece na szczytach stromych skał. Jak już znudzą was piesze wycieczki i zwiedzanie przez szybę samochodu, możecie przesiąść się do gondoli i przepłynąć Wenecję – miasto od wieków inspirujące artystów. Historyków fascynuje z kolei przede wszystkim nieśmiertelny Rzym, a pątników Watykan i Asyż.


17

Jak romans, to najlepiej w Weronie. Oby tylko nie skończył się dramatycznie. Jeśli wolicie nie ryzykować życia dla niespełnionej miłości, kupcie lepiej bilet do Florencji albo Mediolanu. Tam wszystko się udaje.

włoskiej marki Alessi przez samego Philippe’a Starcka. Ten prosty przedmiot jest już klasyką włoskiego dizajnu, doskonale łączącego prostotę z elegancją. Choć od premiery produktu minęło prawie 25 lat, wciąż jest on jednym z najlepiej sprzedaDobrze zaprojektowane jących się gadżetów nie tylko we Włoszech, ale i w całej Europie. – Muszę przyznać, że Włosi wiedzą, że nic tak nie zdobi czło- jest to najbardziej kontrowersyjny wyciwieka, jak uśmiech. Radość z życia nie tylko skacz stulecia, ale też jeden z najzabawniejmają wypisaną na twarzach, ale także ema- szych projektów, jakie zrobiłem w mojej nuje ona z przedmiotów, które wychodzą karierze – mówił Philippe Starck. spod ich ręki. Eleganckie garnitury od topowych projektantów, dizajnerskie dodatki – Dystans i nonszalancja choć mają przede wszystkim spełniać funkcje użytkowe – cieszą oko i przeciwstawiają Wyciskarka na pewno się też przyda podsię nudzie. Włosi potrafią się śmiać nawet czas przyrządzania przepysznych koktajli popijając sok z cytryny, a to za sprawą na bazie prosecco. Innym włoskim hitem słynnej wyciskarki zaprojektowanej dla jest kultowa już Vespa. Nie trzeba być

znawcą motoryzacji, żeby pokochać skuter sygnowany charakterystycznym napisem. Ten nieśmiertelny symbol włoskiej kultury powstał prawie 70 lat temu według projektu inżyniera Corradino D’Ascanio. Mieszkańcom europejskiej stolicy mody można pozazdrościć dystansu do wielkich logotypów. Tutaj nonszalancja oznacza umiejętność połączenia torebki po babci z sukienką od młodego projektanta, eleganckiej marynarki z t-shirtem z postacią z kreskówki. Mokasynom ze skarpetami, podobnie jak Włosi, mówimy „nie”, „tak” natomiast delikatnym i stylowym dodatkom. A kuchnia i wino? Nie, nie zapomnieliśmy o nich. Co z czym łączyć, o jakiej porze, i gdzie najlepiej? Przewróćcie kolejne kartki naszego magazynu i dowiecie się wszystkiego.


Bąbelki italiano

Z kija albo w butelce, w barze czy na pikniku. Wpadliśmy w prosecco jak śliwka w kompot. Delikatne bąbelki szturmem zdobyły nasze serca i bary.

Naleśniki z jeżynami – – – – – –

2 jajka łyżka mąki 150 ml wody 100 ml oleju szczypta soli jeżyny

Jajka łączymy z mąką, wodą i doprawiamy do smaku solą. Na koniec dodajemy 50 ml oleju, a resztę używamy do smarowania patelni. Ciasto wylewamy na rozgrzaną patelnię. Podajemy na gorąco lub w temperaturze pokojowej ze świeżymi owocami.

Ten tekst mógłby zacząć się od słów: „Amerykańscy naukowcy odkryli, że…”. Nie trzeba jednak mieć dyplomu Stanforda czy Harvardu, aby stwierdzić, że delikatne bąbelki prosecco wprawiają w stan euforyczny. Kto choć raz próbował tego włoskiego wina musującego, ten wie, co mamy na myśli. Najczęściej jest słomkowożółtej barwy i mieni się złotymi refleksami. Wrażliwy nos wyczuje w nim aromatyczny bukiet z nutą owoców; 18 w smaku jest odświeżające i lekko słodkie. No dobrze, ale co tak naprawdę prosecco odróżnia od jego największego konkurenta z Francji? To pierwsze przechodzi proces naturalnej fermentacji w hermetycznie zamkniętych zbiornikach, natomiast szampan – w butelce. Później, pod ciśnieniem, Włosi przelewają trunek do butelek tzw. metodą Charmata, która jest o wiele tańsza niż metoda „szampańska” i znacznie mniej czasochłonna – cały proces zajmuje ok. 15–20 dni, a wina zyskują świeży i bardziej owocowy aromat. Dzięki temu prosseco zrobiło tak błyskawiczną karierę. Pite jest zarówno na wiosennych piknikach, jak i podczas wieczornych rozmów w gronie przyjaciół. Świetnie będzie pasować także do słodkiego śniadania, np. naleśników z jeżynami albo kanapki z delikatnym kozim serem i gruszką. Początki włoskiego wina musującego sięgają 1865 r. Wówczas Koktajl truskawkowoHouse of Gancia wydało na świat pierwsze -melonowy włoskie wino musujące, stając się jedno- – 6 truskawek i 3 ćwiartki melona cześnie prekursorem w tej dziedzinie. Jeśli – top-up, czyli dopełnienie koktajlu chcecie się cofnąć w czasie i spróbować (np. sok z grapefruita, woda) historycznych bąbelków, spróbujcie Gancia – Gancia Prosecco Prosecco. Nie szukajcie na etykiecie rocz- – 200 g świeżej bazylii nika, bo w przypadku prosecco powiedze- – 250 ml syropu cukrowego nie „im starsze, tym lepsze” wcale się nie Przygotuj syrop: bazylię zmiksuj z syropem sprawdza. Wręcz przeciwnie, w przypadku cukrowym i przecedź kilkakrotnie przez sito, win robionych metodą masową obowiązuje a następnie przez gazę. Następnie zmiksuj zasada „im szybciej, tym lepiej”. Zazwyczaj truskawki i ćwiartki melona w blenderze. Uzyskany mus dwukrotnie przefiltruj przez prosecco pijemy „sauté”, ale nie zapomnij- drobne sito. Wlej do szejkera i, w zależności cie, że te delikatne bąbelki wyśmienicie od upodobań, dolej soku albo wody. Na końcu sprawdzą się jako składnik koktajli. dolej Gancię i delikatnie zamieszaj łyżką

barmańską. Do wysokiego kieliszka wlej kilka kropel syropu z bazylii. Delikatnie dodaj zawartość szejkera. Nie zapomnij o kostce lodu!

Grzanki z kozim serem i gruszką – – – – – – –

2 kromki chleba żytniego 4 plastry rolady koziej 2 gruszki 2 łyżki cukru brązowego oliwa do pieczywa świeże zioła pieprz

Kromki chleba opiekamy na suchej patelni. Kiedy lekko się zarumienią, zdejmujemy je i każdą kroimy na dwie części. Skrapiamy oliwą, układamy kawałki gruszki, a na górę kładziemy ser posypany cukrem i opiekamy palnikiem. Na koniec można dodać świeże zioła i grubo mielony pieprz.


19


włoskie popołudnie Co kraj, to obyczaj. W Polsce jemy podwieczorki, w Hiszpanii – tapas, Anglicy celebrują five o’clock, a Włosi mają aperitivo. Czas na lekcję włoskiego. Na począ-

20

tek kilka wyrazów na pierwszą literę alfabetu. Najlepiej zacząć od allegro, andiamo, i aperitivo. Jeśli wymówicie razem te trzy słowa przy Włochu, to macie pewność, że właśnie zaplanowaliście sobie wieczór, bo pierwsze oznacza „wesoły”, drugie „idziemy” trzecie zaś to pora, w której Włosi udają się do barów, gdzie toczy się całe życie społeczne i kulturalne. To dla nich doskonała okazja, żeby spotkać się ze znajomymi, porozmawiać i posłuchać dobrej muzyki. Wówczas w barach jest gwarno, a w powietrzu unosi się zapach świeżo przyrządzonego jedzenia. Aperitivo składa się z dwóch kluczowych elementów – jedzenia i alkoholu, głównie śródziemnomorskich specjałów. Restauratorzy, szczególnie na północy kraju, przygotowują patatine (czipsy), noccioline (orzeszki ziemne), pizzette (małe kawałki pizzy), verdura fritta (smażone warzywa), affettati (szynka) i wiele, wiele więcej, w zależności od regionu. Zasada polega na tym, że zamawiając trunek, można jeść to, co oferuje bufet. Jednym z najczęściej wybieranych przez Włochów alkoholi jest przy tej okazji pomarańczowy aperol. Swój intensywny kolor zawdzięcza gorzkiej pomarańczy i rabarbarowi, a gorzkawy smak nadają mu zioła. Ulubiony włoski drink to Spritz na bazie prosecco, Aperolu i wody gazowanej. Do kieliszka wkładamy kilka kostek lodu, nalewamy 120 ml prosecco, 80 ml Aperolu i 40 ml wody mineralnej gazowanej. Jeśli wolicie wypróbować nieco słodszą wersję aperitifu, sprawdźcie nasz specjalny przepis na „słodko-gorzką prawdę”. Nie objadajcie się jednak, bo piknik z Aperolem ma tylko pobudzić apetyt. Daniem głównym dopiero będzie kolacja, którą Włosi najchętniej jedzą „a casa”, oczywiście podaną przez kochaną „la mamma”.

Słodko-gorzka prawda – – – – – –

sok lub sorbet z grejpfruta sok z limonki białko 50 g białej czekolady 50-80 ml wody Aperol

Białą czekoladę i wodę zagotuj w garnku. Poczekaj, aż syrop wystygnie, i przelej do butelki. Pozostałe składniki zmieszaj w szejkerze, a następnie przelej przez pojedyncze sito do kieliszka koktajlowego. Dodaj syrop z białej czekolady i… gotowe!

Ziemniaki z pieca – 4 duże ziemniaki – świeże zioła, np. tymianek, rozmaryn, natka pietruszki – 70 ml oleju – sól morska – grubo zmielony pieprz Ziemniaki dokładnie myjemy, kroimy w plastry o grubości 4-5 mm i układamy na papierze do pieczenia. Zioła kroimy drobno, łączymy z olejem i polewamy ziemniaki. Pieczemy 15-20 min w temperaturze 180 stopni. Po wyjęciu doprawiamy solą i pieprzem.

Kanapki z masłem ziołowym i śledziami – – – – – – – –

1 kostka masła sok z jednej cytryny 50 ml oliwy 1/2 pęczku koperku, natki i szczypiorku 1 czerwona cebula 1 łyżka octu winnego (białego) 50 g śledzia w soli lub 4 anchois kromki świeżego chleba

Masło rozpuszczamy, a następnie chłodzimy. Resztę składników drobno kroimy i dodajemy do masła – łącznie z oliwą i sokiem z cytryny. Mieszamy i odstawiamy do ściągnięcia. Smarujemy chleb masłem i kładziemy kawałek śledzia. Pamiętajmy, że śledź sam w sobie jest dosyć słony, dlatego nie ma potrzeby solić wcześniej masła.


21


Najlepsze piknikowe miejscówki w Polsce

Nie trzeba wyjeżdżać z miasta, żeby wypocząć na kocyku. Nawet w największych metropoliach znajdziecie miły skrawek (a nawet skraw!) zieleni. Ale za miastem też jest fajnie. Gdziekolwiek pojedziecie, apelujemy – sprzątajcie po sobie! Dobry piknik, to taki, po którym nie pozostaje ślad.

22


Bieszczady A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Droga wolna. Zapuszczając się w głębokie Bieszczady musicie wiedzieć, że już na początku drogi stracicie 3G. Smartfona zostawcie w domu, analogowy kompas będzie pożyteczniejszy. Opcja bliżej cywilizacji to Chmielowe Kaskady z widokiem na San, albo Siklawa Ostrowskich – jeśli lato nie jest specjalnie suche, spędzicie piknik przy malowniczym wodospadzie. Wody szum, ptaków śpiew…

Rogalin Można zostać w Poznaniu i szukać kępki trawy na zatłoczonej Malcie. Można też wyjechać 20 km za miasto i cieszyć się pustą polaną w Rogalinie, głównej siedzibie rodu Raczyńskich. Można skorzystać z ław piknikowych, albo rozłożyć kocyk w wyznaczonym miejscu. To tutaj spotykają się Lech, Czech i Rus. Nie, nie, to nie bohaterowie z sucharowych dowcipów, ale słynne rogalińskie dęby. Liczą w „pasie” po kolei: 635 cm, 726 cm i aż 926 cm. To chyba przez to, że w Wielkopolsce je się do syta.

Warszawa, Las Młociny Warszawiacy zazwyczaj grillują w Lasku Kabackim, ale my przekornie wsiadamy do metra i jedziemy w drugą stronę na Młociny. Rozkładając kocyk w cieniu pod drzewkiem, szanujcie staruszka, bo właśnie tutejsze drzewostany należą do jednych z najstarszych w granicach miasta. Ponad połowa liczy ponad sto lat.

Przełom Białki

Kraków, Podgórze Nie docierają tutaj rzesze turystów, z których miasto Kraka słynie. Najlepiej schowacie się w Parku im. Wojciecha Bednarskiego. To raj dla dendrologów, a udręka dla alergików, bo w rośnie tutaj ponad 100 gatunków drzew i krzewów: lipy, brzozy, klony, robinie, a także dęby i buki. Las w mieście. Po zachodzie słońca wdrapcie się na łakę widokową i podziwiajcie panoramę Krakowa z kopcem Krakusa i kościołem św. Józefa w tle.

Miejsce dla każdego – historyków, biologów, geologów, archeologów, turystów, filmowców i amatorów słonecznych kąpieli. Kiedyś była tutaj jedna wielka skała, ale niepozorna Białka wydrążyła w niej stumetrową wyrwę i rozdzieliła na dwie części. Przy dobrej pogodzie zobaczycie Tatry, a z drugiej strony Gorce. Przechadzał się tędy neandertalczyk i nie omieszkał zostawić po sobie śladu. Dlatego niech was nie zdziwi obecność grzebiących w skałach archeologów. Podobno Białka to najzimniejsza rzeka w Polsce, ale zarazem najczystsza. Coś za coś. Można się hartować z kubkiem ciepłej herbaty w ręku.

Pustynia Błędowska Jeśli naprawdę macie dosyć zatłoczonego życia, to pozostaje wam tylko wyjechać na pustynie. Może nie od razu na Saharę, pamiętajcie, że w Polsce mamy Pustynię Błędowską. Jeszcze kilka lat temu pikniki tutaj były kompletnym niewypałem. I to dosłownie, bo do 2011 roku roiło się tu od niewypałów, które były wspomnieniem po czasach, gdy miejsce służyło za poligon wojskowy. Wykarczowano krzewy, wytyczono ścieżki, przesiano(!) piasek. Zatem rozkładajcie kocyk. Pora na babkę piaskową.

23


24

Lara Gessler

skończyła socjologię w Collegium Civitas w Warszawie. Przez rok mieszkała w Londynie, gdzie uczyła się gotowania u najlepszych szefów kuchni. Współwłaścicielka restauracji U Fukiera i Słodki Słony, układa i konsultuje menu dla innych restauracji. Jest cukiernikiem. Współzałożycielka bloga

loca-love.pl


Siła w prostocie Z Larą Gessler, właścicielką „Słodkiego” i „U Fukiera”, rozmawiamy o nawykach klientów, przyzwyczajeniach kucharzy, drobnych przyjemnościach i o tym, że proste rozwiązania są najlepsze. Nie tylko w kuchni. Praktykę i wiedzę kulinarną zdobyłaś w szkole w Nowym Jorku. Studiowałaś także socjologię w Polsce. Czy łączysz wiedzę z tych dwóch kierunków w prowadzeniu swojego biznesu? Obserwujesz preferencje klientów jako socjolożka? Do biznesu nie podchodzę z perspektywy badań, choć może czasami powinnam. Trudno było mi się rozstać z socjologią, bo kochałam te studia. Zajmowałam się gerontologią, czyli nauką o procesach starzenia się. Fascynował mnie ten świat, jednak postanowiłam nie robić konkurencji innym socjologom. Miejsc pracy jest mało, socjologów dużo. Obiecuję sobie, że wrócę do książek, tekstów i do badań, ale oczywiście okazuje się, że nie ma na to czasu. A jak mam czas, to zwyczajnie padam na twarz i idę spać – tutaj nie jestem wyjątkiem. Wydaje mi się jednak, że dzięki temu, czego się nauczyłam, widzę lepiej pewne mechanizmy, które zachodzą w „społeczności restauracyjnej” – zarówno wśród pracowników, jak i gości.

których można pójść na co dzień bez obaw o stan portfela i zjeść lunch inny niż falafel i hummus.

Czy naprawdę dobre jedzenie musi być drogie? Absolutnie nie. Dla mnie jedzenie może być proste, byleby tylko było dobre. Są takie miejsca, które za to bardzo podziwiam, np. Przegryź, Bambino. Na Mazurach jest takie miejsce – Gałkowo. Uwielbiam tamtejszą kuchnię. W pewnym momencie Aleksander, właściciel, zapytał, czy bym nie wzięła pod swoje skrzydła części restauracyjnej. Kategorycznie odmówiłam, tłumacząc się, że przecież gdzieś muszę jeść. A oni dzięki temu, że są na Mazurach – odcięci od wszelkich mód – serwują to, co im się podoba. Nie wstydzą się wpisać do menu młodych ziemniaków z koprem i zsiadłym mlekiem albo malin z cukrem pudrem. Niby każdy może to sobie przygotować sam w domu, ale zwykle nikomu się nie chce. Za dużo kosztuje ich pójście do sklepu. Nie chce im się szukać A czy zaobserwowałaś wśród klientów malin i sitka do cukru pudru. Wygrywają jakieś szczególne zachowania? knajpy, które nie kombinują. Brak serwetki Trochę tego jest. Z jednej strony sprawia na kolanach nie wynika z zacofania i promi dużo przyjemności, że jestem w stanie stactwa. Chcemy normalności. Zastąpiliśmy zaobserwować pewne nawyki, z drugiej domową kuchnię fast foodami. Uznaliśmy, – smutne, że tak łatwo popadamy w sche- że to kuchnia dla nas najłatwiejsza. Marmaty. Najczęściej są to snobizmy, bywanie chewkę z groszkiem i mizerię zamieniliśmy w danym miejscu, negowanie dla negowania. na burgery i frytki. Mam wrażenie, że panuje maniera zmęczenia. Wszyscy są bez energii, cierpią na ciągły Zmienia nam się model jedzenia, ból głowy i każdy ma „projekty” i „eventy”. ale także model picia. Martwi mnie brak zachwytu u ludzi. Boimy To prawda. Zaczęliśmy się znać na alkosię kompromitacji, dlatego się nie zachwy- holach i odchodzimy od czystej wódki camy. Zdecydowanie bezpieczniejszą formą zagryzanej śledziem. Koktajl nie pojawia jest zblazowanie. się tylko na imprezach, ale także podawany jest do posiłku. Zapoznaliśmy się z tzw. aperitifem, wiemy, że drink to nie tylko cuba Oprócz tego, że prowadzisz libre i mojito. Nauczyliśmy się spędzać czas dwa znane miejsca w Warszawie przy alkoholu i jedzeniu, polubiliśmy tapas. – Słodki i U Fukiera – doradzasz innym Forma stand up party pozwala nam zgromarestauracjom w doborze menu. Czym się dzić wiele osób na niewielkiej przestrzeni sugerujesz w komponowaniu tego, i ciesząc się wieczorem podjadając przekąco w restauracjach jest najważniejsze? Konsultując menu, trzeba wziąć pod ski i pijąc koktajle. uwagę możliwości zespołu, możliwości przerobowe wnętrza, lokalizację, dostępność produktów, potrzeby rynku. Zmien- Zaczęliśmy też częściej wychodzić nych jest bardzo dużo. Z moich obserwa- z jedzeniem na zewnątrz. cji wynika, że największym problemem jest Wychodzenie i jedzenie na zewnątrz stało zbyt ambitne podejście właścicieli. Czę- się wydarzeniem samym w sobie. Każdy sto uznają proste rozwiązania za policzek. chce coś przynieść, bo przypomina sobie, że Prawda jest taka, że w Polsce mamy bar- w mieszkaniu ma kuchnię. Mam nadzieję, dzo niewiele knajp z średniej półki. Są albo że niedługo zmieni się prawo i picie alkośniadaniokawiarnie, albo fine dining, czyli holu na dworze nie będzie musiało ogranitzw. ekskluzywne restauracje, na które czać się do chowania się z butelką w parku. stać nielicznych. Niewiele jest knajp, do Apelowałabym o rozsądek i odrobinę

zaufania. Wszędzie się to sprawdza, a Polacy nie są dzikusami. Podczas Euro 2012 świetnie sobie z tym radziliśmy i nikomu nic się nie stało. Niedawno zostałaś ambasadorką Martini. Możesz doradzić nam, z jakimi potrawami najlepiej komponuje się ten wermut? To zależy, o które Martini pytasz. Martini Riserva jest idealne do wszelkich antipasti, tapasów i do dań, które nie są zbyt tłuste. Najlepiej smakuje z potrawami z warzywnymi składnikami o lekko gorzkim lub cierpkim smaku, np. selerem naciowym, cykorią, koprem włoskim, oliwkami. Prosecco z kolei jest najlepsze do lekkich, świeżych dań - owoców, deserów, owoców morza i ryb zrobionych w bardzo prosty sposób, bez ciężkich sosów. Czy są to alkohole przeznaczone 25 na konkretną porę dnia? Prosecco od sniadania do śniadania. Martini Riserva idealne na apetitivo na wieczór. Martini Bianco idealne sprawdzi się jako popołudniowy lub wieczorny drink. Czy wakacje i inne wyjazdy dobierasz według klucza jedzeniowego? Staram się wybierać miejsca, gdzie kultura jedzenia jest rozwinięta. Może dlatego nigdy świadomie nie pojechaliśmy z rodziną do Stanów. Woleliśmy wycieczki do Hiszpanii, Francji czy Portugalii, gdzie kuchnia bazuje na świeżych produktach. Ja w ogóle lubię się żywić nieprzetworzonymi produktami. Nie lubię jedzenia na ciepło, mogłabym jeść przekąski przez całe życie. Śniadanie czy kolacja? Zdecydowanie to pierwsze. Ranek jest moją ulubioną porą dnia. Uwielbiam nie musieć się spieszyć i relaksować chwilą. Czasami oszukuję i jem drugie śniadanie zamiast lunchu. Chciałabym w przyszłości stworzyć coś na kształt Bed and Brekfast, miejsca, w którym śniadania będę podawać przez cały dzień. Mam duszę gospodyni, trochę jak matka Forresta Gumpa. Ludzie mogliby przychodzić z całą rodziną, dziećmi i przesiadywać tak długo, jak na to mają ochotę. Taki rozbudowany couchsurfing. Trochę zamieszania, nikt nikomu czasu nie organizuje, uznajemy, że ludzie są inteligentni i wiedzą, co ze sobą zrobić. Idea jest taka, że mają pościelone łóżko, pachnącą pościel i ręczniki, śniadanie serwowane jest przez cały dzień, a na stole stoi zawsze ciastko.


26


Piwnica tajemnic

To, co najlepsze, Włosi chowają kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Stała temperatura i niezmienny poziom wilgoci chłodzą nie tylko nas, ale przede wszystkim dojrzewające w piwnicach wina. Włochy nigdy nam się nie znudzą.

Wsiadamy na vespę i jedziemy zwiedzać tamtejsze winnice. Pierwszy przystanek – Turyn, który jest otoczony wzgórzami porośniętymi różnymi odmianami winogron. Jesienne ciężkie mgły, mroźne zimy i podmuchy górskiego wiatru sprzyjają dojrzewaniu owoców. Na cześć włoskiego słowa „nebbia” (mgła) nazwano jeden z głównych szczepów tego rejonu, nebbiolo. Na szczęście docieramy tutaj, gdy po zimie nie ma nawet śladu. W Piemoncie, w okolicach Turynu, rosną owoce z których robi się słynne barolo i barbaresco – wina dość cierpkie i mocne – oraz musujące asti. To ostatnie charakteryzuje się łagodnym i słodkim smakiem, a Włosi piją je głównie do deserów. Podczas podróży docieramy do 150-letniej Casa Martini – to właśnie tutaj po raz pierwszy wypito kieliszek słynnego wermutu. Zsiadamy ze skutera i idziemy do piwnic domu Luigiego Rossiego i jego rodziny. Stare mury kryją kolekcję ponad 600 eksponatów, które są świadectwem tego, że kultura winiarstwa trwa tu nieprzerwanie od 700 r. p.n.e. Wzdłuż ścian ułożone są wermuty, które Casa Martini wyprodukowała przez ponad sto lat. To także niezła podróż przez historię wzornictwa przemysłowego. Vintage’owe plakaty i kolekcje butelek często tworzyli tacy artyści jak Andy Warhol czy Armando Trufle białe z malinami Testa. W powietrzu czuć mieszankę ziół, i prosecco przypraw, korzeni i kwiatów, którymi - 380 g białej czekolady Luigi Rossi doprawiał swoją ściśle strze- - 50 ml śmietanki 36% żoną recepturę. Na koniec wycieczki warto - 50 ml prosecco skierować się na Terrazza Martini, gdzie - 15 g miękkiego masła można skosztować tutejszego specjału - skórka otarta z 1 wyparzonej cytryny łyżki pokruszonych mrożonych malin – musującego prosecco. Owoce do produk- -- 2200 g białej czekolady cji tego wina zrywa się ze szczepów glera, a ich smak podkreśla dodawany do trunku W kąpieli wodnej roztapiamy białą czekoladę, tymianek. Warto zwrócić uwagę na samą następnie powoli dodajemy do niej kolejno nazwę wina – prosecco – to od 2009 r. znak otartą skórkę, masło, śmietankę i prosecco. z pary i dodać maliny. Mieszać zastrzeżony i zarezerwowany wyłącznie Zdejmujemy wszystko należy szpatułką, nie trzepaczką, dla win musujących z regionów Veneto żeby nie napowietrzyć masy. Odstawiamy i Friuli. I tak, oddając się kulinarnym przy- do przestygnięcia, następnie wkładamy jemnościom – próbujemy pysznej kuchni do lodówki na 2-3 godziny. Po upływie tego śródziemnomorskiej, owoców morza i wło- czasu formujemy kulki, układamy je na papierze pieczenia i wkładamy na pół godziny skiej szynki z melonem – rezygnujemy do do zamrażarki. Pozostałe 200 g czekolady z dalszej wycieczki. Ulatniające się bąbelki rozpuszczamy. Za pomocą łyżeczki lub prosecco dyktują rytm dnia. rękoma w rękawiczkach zanurzamy kolejno

Przepis i przygotowanie: Lara Gessler

zamrożone kulki, by równo pokryły się czekoladą, i odstawiamy na pergamin. Od razu dekorujemy płatkami kwiatów, malinami, orzechami. Gdy wszystkie trufle są już gotowe, ponownie należy włożyć je do lodówki na minimum 30minut. Kulki z masy czekoladowej mogą zostać w zamrażarce nawet do dwóch tygodni. Można pokryć je czekoladą w dowolnym momencie.

27


28


Makaroniki składniki na ciasto: – 125 g proszku migdałowego (lub zmielonych migdałów) – 200 g cukru pudru – 30 g cukru – barwnik spożywczy – 3 białka jaj składniki na krem: – 150 g serka mascarpone – 1 łyżka cukru pudru – 2 łyżki marmolady Mieszamy proszek migdałowy z przesianym przez drobne sito cukrem pudrem. Białka ubijamy na sztywną pianę. Stopniowo dodajemy cukier i zwiększamy obroty miksera. Pod koniec dodajemy barwnik spożywczy. Odcień barwnika zależy od tego, jaki kolor chcemy osiągnąć. Do masy dodajemy mieszankę proszku migdałowego i cukru pudru. Silikonową szpatułką delikatnie mieszamy wszystkie składniki do uzyskania jednolitej masy. Papierem do wypieków wykładamy blachę, na którą (za pomocą rękawa cukierniczego) wyciskamy krążki o średnicy ok. 2 cm. Odkładamy blachę na ok. godzinę, po czym wsadzamy ją do rozgrzanego do 140 stopni piekarnika (na środkową kratę). Po dwóch minutach uchylamy drzwiczki i pieczemy jeszcze przez 13 minut. Pozostawiamy makaroniki do wystygnięcia. W międzyczasie robimy krem. Miksujemy serek z cukrem pudrem. Dodajemy marmoladę i miksujemy do osiągnięcia idealnej konsystencji. Jeśli makaroniki są już zimne, przekładamy je kremem i wkładamy do lodówki.

29


wiosna w kolorze bianco Slow food na trawie? Zaproście znajomych i urządźcie wspólny wypad za miasto. Niech każdy zaangażuje się w przygotowaniu przekąsek. Jest tylko jedna zasada – ich składniki poznacie dopiero na miejscu.

30


Nareszcie przyszła pora na pikniki.

Zostawiamy samochody pod domem i wsiadamy na rowery. Nie traćcie słonecznego dnia na przygotowanie przekąsek w domu. Zaproście przyjaciół i niech każdy przyniesie to, co akurat ma w lodówce. Wspólne wymyślanie czegoś z niczego to dobry pomysł na kreatywną zabawę i sprawdzenie swojej przyjaźni. Możecie zasugerować się naszą propozycją canapés z gniecionym awokado, miętą i kozim serem albo stworzyć własne wariacje w zależności od tego, co wzięliście ze sobą. Nie zapomnijcie o drinkach. Jeśli w czyimś koszyku pojawi się Martini Bianco, jesteście uratowani. Drink z tym alkoholem w roli głównej można przyrządzić bardzo łatwo i na wiele sposobów. Z tonikiem, lemoniadą, zieloną herbatą, „wstrząśnięte, niemieszane” z oliwką, gazowaną wodą albo po prostu tylko z plasterkiem cytryny. Możliwości jest wiele i to chyba wyjaśnia, dlaczego Martini Bianco jest jednym z najsłynniejszych wermutów. „Biała dama z Pessione” bazuje na winogronach szczepu trebbiano. To druga pod względem rozpowszechnienia na świecie biała odmiana winorośli. Jej krzewy rosną bujnie, grona są liczne, a owoce mają grube skórki i kwaśnawy żółty sok. Królowa wermutów, w przeszłości znana jako bianchissimo, czyli „najbielsza”, zawiera wyczuwalne, delikatne Canapés z gniecionym nuty wanilii i korzenno-kwiatowe dodatki. awokado, miętą i kozim serem Podobno to Hipokratesowi zawdzięczamy – 2 średniej wielkości dojrzałe praktykę dodawania ziół do wina. Ciekawe, awokado - najlepiej czarne co jeszcze chował w swoim piknikowym – 150 g miękkiego sera/twarożku koziego – 2 limonki koszyku. – – – –

około 20 listków mięty świeży pieprz sól bagietka

Awokado kroimy na pół, wyjmujemy pestki, a cały miąższ przekładamy łyżeczką do miski. Rozgniatamy delikatnie widelcem. Dodajemy ser kozi, skórkę otartą z limonek i posiekaną miętę. Całość delikatnie mieszamy, chyba że lubimy gładką konsystencję – wtedy możemy dokładnie, energiczniej mieszać do uzyskania jednolitej pasty. Doprawiamy solą i pieprzem, a w razie potrzeby możemy dodać odrobinę soku z limonki. Bagietkę kroimy na około dwucentymetrowe kromki i delikatnie rumienimy w piekarniku. Na ciepłe pieczywo nakładamy łyżeczką grubszą warstwę pasty. Dekorujemy awokado, miętą, hiszpańską wędzoną papryką lub kuminem. Jeśli chcemy dodać trochę ostrości, wierzch grzanki skrapiamy kilkoma kroplami tabasco.

Przepis i przygotowanie: Lara Gessler

31


Niezłe ziółka Szałwia, kolendra, goździki… Te rośliny mogą być nie tylko częścią potraw. Od wieków używano ziół i wysuszonych pąków kwiatowych do robienia nalewek.

32


Zastanawialiście się kiedyś, dla-

czego w tak wielu alkoholach można poczuć smak ziół? Powód jest banalny. Zanim niektóre trunki z procentami zaczęto pić dla przyjemności, wcześniej służyły po prostu jako napój leczniczy. Absynt, symbol francuskiej bohemy, przez wieki był panaceum na wszelkie dolegliwości. Popularna w Niemczech nalewka z rokitnika zawiera siedem razy więcej witaminy C niż cytryna oraz witaminę B12, a kminkowy specjał to najlepszy sposób na bóle brzucha. Być może więk- Pumpernikiel z chutneyem szość skrzywi się na myśl o takim smaku, rabarbarowym i prosciutto ale ten trunek naprawdę potrafił zdziałać – 170 g cukru cuda! Obecnie jednym z najchętniej pitych – 80 ml octu z czerwonego wina ziołowych alkoholi jest wermut, kiedyś – 2 cm posiekanego korzenia imbiru zwanym piołunem. Do dziś podkreśla się – 2 ząbki posiekanego czosnku jego właściwości zdrowotne, bo wytrawne – 1 łyżka ziaren kolendry goździków wermuty podane jako aperitif dzięki piołu- –– 15 700 g pokrojonego rabarbaru nowej goryczce wzmagają trawienie. Tak – 1 posiekana czerwona cebula właśnie działa Martini Riserva Speciale. – 80 g złotych rodzynek lub żurawiny W zależności od odmiany producenci uży- – 1 opakowanie pumpernikla wają tzw. suchych mieszanek, czyli różnych – 12 plasterków prosciutto (około 80 g) rukoli proporcji kwiatowych przypraw. Zanim –– szklanka 6 pomidorków koktajlowych jednak zioła zostaną zmieszane, odpoczy- przekrojonych na pół wają w Piemontese Tino – piemonckich kadziach. Dwa rodzaje Martini Riserva W garnku lub głębokiej patelni o grubym Speciale, Rubino i Ambrato, możecie stu- dnie wymiejszaj pierwsze sześć składników. i trzymaj na małym gazie mieszając diować z zielnikiem w ręku, bo w butelce Zagotuj od czasu do czasu, aż cukier się rozpuści. zostały zamknięte trzy typy bylicy z Pie- Dodaj rabarbar, rodzynki i cebulę. Zwiększ gaz montu, włączając w to piołun, bylicę pon- do średniego. Gotuj do momentu, gdy rabarbar tyjską oraz pospolitą. W Rubino natomiast będzie miękki a cała mikstura delikatnie znajdziecie święty oset włoski i pterokar- zgęstnieje - około 5-8 minut. Zdejmij z gazu. chutney przełóż do słoika lub miski pusa sandałowego – ta egzotyczna roślina Gotowy do schłodzenia. Cztery kromki pumpernikla pochodzi z Indii. W przypadku Ambrato ułóż na sobie i przekrój na trzy równe części do składu mieszanki dodano rumian rzym- tak, by powstało 12 prostokątów. Na każdy ski, korę chinowca żółtego i rzewień chiń- z nich nakładamy dużą łyżeczkę chutney ski. Martini Riserva idealnie sprawdzi się rabarbarowego, plasterek prosciutto, listków rukoli i połówkę pomidorka do wszelkich antipasti i tapasów. Dopełni parę koktajlowego. gorzkie i cierpkie potrawy, np. caponatę, sałatę z fenkuli, pomarańczy, orzechów włoskich i parmezanu. A może pora powrócić do czasów szkolnych i ponownie założyć domowy zielnik?

Przepis i przygotowanie: Lara Gessler

33


Nie bójmy się eksperymentów O nowych trendach w koktajl barach, o misji barmańskiej, sposobach na kaca i najdziwniejszych dodatkach do alkoholu opowiada barman i manager koktajl baru Zamieszanie – Kuba Sienkiewicz.

W Polsce zaczynamy zwracać uwagę na lokalne produkty. Doceniamy miody pitne, wódki, nalewki i likiery.

34


Co będziemy dziś pić? Chyba zaczniemy spokojnie. Espresso! A gdyby było piątkowe popołudnie? Wszystko zależy od nastroju. Nie mam jednego ulubionego koktajlu czy drinka. W słoneczny dzień, taki jak dziś, zaproponowałbym Americano – połączenie campari, słodkiego wermutu i sody. Jest lekkie, słodkawe, z delikatną goryczką. Świetnie orzeźwia. Na początek piątkowego wieczoru zaproponowałbym jednak co innego. Próbowanie! Warto szukać koktajlu, który najbardziej przypadnie do gustu, próbować różnych rodzajów alkoholu.

„Jeśli ktoś poprosi o wódkę z colą – zrób mu wódkę z colą. Ale spraw, że będzie to najlepsza wódka z colą, jaką pił w życiu”. Obserwuję dużą zmianę w podejściu do alkoholu. Mamy prawdziwy wysyp koktajl barów. Ludzie piją coraz bardziej świadomie. Nie boją się próbować nowych rzeczy, wolą spotkać się na jednego bądź dwa dobre koktajle zamiast pić korporacyjne piwo.

Co będzie królować w kieliszkach tego lata? Powrót do korzeni. Drinki, koktajle, które są proste, nieprzekombinowane. Także składniki dobre jakościowo. Powstaje coraz więcej lokali oferujących nie tylko kawę czarną lub białą, ale z konkretnych ziaren z określonych zakątków świata o charakPopróbujemy, pomieszamy, terystycznych aromatach. To samo dotyczy a następnego dnia będzie koktajli, browarów, jedzenia. Nie boimy się bolała nas głowa... Niekoniecznie! Głowa boli, bo organizm próbować. A jeśli już próbujemy, to chcemy, jest wypłukany z minerałów. Oczywiście, by było to coś naprawdę specjalnego, najmoże to wynikać też z tego, że po prostu wyższej jakości. Jeśli chodzi o alkohole, przesadziliśmy z ilością alkoholu. Warto renesans przeżywają wina wzmacniane. pić z głową. Wiedzieć, na co się ma więk- Porto, sherry, madera. W Polsce zaczyszą tolerancję, na co nie. Niektórzy mogą namy zwracać też uwagę na nasze lokalne wypić wiele koktajli na bazie mocnego alko- produkty. Doceniamy miody pitne, wódki, holu i następnego dnia iść na ósmą rano do nalewki i likiery. To też część naszej kultury pracy. Inni po trzech piwach następnego i powinniśmy być z nich dumni! dnia biorą L4 i zostają pod kocem. Każdy z nas ma inną tolerancję na alkohol, to bar- Przychodząc w weekend do koktajl baru, dzo indywidualna kwestia, trzeba do tego raczej trudno się czegoś dowiedzieć dojść samemu. A żeby do tego dojść, trzeba od barmana. Mnóstwo ludzi i kolejka próbować wielu rzeczy. do baru na to nie pozwalają... Dlatego ja jestem zwolennikiem wychoI mieszać. Masz może w takim dzenia na jeden koktajl w tygodniu. Można razie jakąś magiczną receptę na wtedy spokojnie porozmawiać z barmasyndrom dnia następnego? nami, dowiedzieć się czegoś ciekawego Kaca nie będzie, jeśli razem ze spożywa- i popróbować nowych rzeczy. Coraz więnym alkoholem będziemy pić odpowiednią cej ludzi tak robi. Nie bójmy się mówić, co ilość wody. Masz kaca, bo twój organizm się odwadnia. Spróbuj w piątkowy wieczór do koktajlu zamówić wodę. W koktajl barach do każdego koktajlu serwujemy wodę. Brak złego samopoczucia gwarantowany! Picie wody ma też inne zalety – woda oczyszcza nasze kubki smakowe. Przed espresso pijemy wodę, żeby lepiej poczuć aromat kawy. Tak samo dzieje się z alkoholem. Warto pić nie tylko przed, ale także w trakcie, co pozwala nam na odkrywanie nowych smaków i aromatów. Dzięki, spróbuję! Kuba, jak się zaczęła twoja przygoda z pracą za barem? Uwielbiam kontakt z ludźmi, lubię się uczyć. Zaczynałem od pracy w szkockim barze. Polewaliśmy szkocką whisky, a nasi goście zadawali dużo pytań, zaczęło mnie coraz bardziej interesować to, dlaczego coś smakuje tak, a nie inaczej, czym jest wermut, skąd się biorą pewne połączenia. Nie używasz określenia klient, tylko gość. Celowo? My jesteśmy gospodarzami. Każdy, kto wchodzi do baru, jest gościem. Musimy więc dbać o niego, dowiedzieć się, jakie smaki lubi, przygotować coś, co będzie mu smakować, i zrobić wszystko, by wyszedł zadowolony – należycie ugoszczony. A jeśli zamówi piwo z sokiem? Albo wódkę z colą? Należy przekonywać go, by spróbował czegoś innego? Myślę, że należy zaproponować alternatywę, zachęcić do spróbowania czegoś nowego. Jednak musimy pamiętać także o tym, że to nasz gość, to on ma się czuć zadowolony. Usłyszałem kiedyś taką radę:

lubimy – jaki alkohol, smak, każda wskazówka jest cenna. To ważne. Zauważyłem, że ludzie zaczynają wychodzić częściej i piją mniejsze porcje lepszego alkoholu. Zaczynają traktować to po prostu jako spotkanie towarzyskie. Alkohol jest tylko dodatkiem. Dodatkiem do spotkania, dodatkiem do jedzenia... Przypomina mi to włoską kulturę. Coraz chętniej sięgamy po lekki alkohol przed jedzeniem, by delikatnie otworzyć żołądek i pobudzić apetyt. Co innego pijemy podczas spożywania posiłku, by podkreślić smak całej potrawy, a jeszcze inny na zakończenie, tradycyjnie, na trawienie. Masz jakiś sprawdzony przepis na dobry koktajl, który każdy z nas mógłby przygotować na domówce? Poncze są świetnym rozwiązaniem na domowe spotkanie! Cukier lub miód, odrobina cytryny, dowolny alkohol i trochę wody albo naparu z jakiejś herbaty. Wszystko wymieszać i wstawić do lodówki. A jak przypadkowo wyjdzie z tego kociołek Panoramixa? Trzeba zachować umiar i eksperymentować! Poncze świetnie sprawdzają się podczas imprez w większym gronie przyjaciół. Ponadto to dobry sposób na wykorzystanie zapomnianej butelki alkoholu, która stoi i się kurzy! Staramy się budować świadomość problemu, jakim jest niewykorzystywane jedzenie, teraz dołącza do tego ekonomia i ekologia picia. Jakie najdziwniejsze dodatki do koktajli wykorzystujesz? Niektórym nieco dziwne wydaje się wykorzystywanie w koktajlu białka jajecznego. Według mnie to jednak nieodłączny 35 dodatek w koktajlach typ sour, nadaje im odpowiednią teksturę, tworzy charakterystyczną piankę. W Zamieszaniu wykorzystaliśmy do jednego z koktajli kzakwas żytni własnej roboty (bardzo podobny do tego na żurek) zamiast cytryny. Czy cała otoczka, sposób podania koktajlu, flair, podrzucanie butelek, wykonywanie akrobacji przy użyciu sprzętu barmańskiego też mają znaczenie? Jasne, każdy element jest ważny. Specjalistą w dziedzinie flairu nie jestem, ale wielka piątka dla chłopaków i dziewczyn, którzy to robią, bo jest to niesamowicie wymagająca dziedzina, która rozrosła się do niesamowitych rozmiarów! Ostatnio miałem okazję obserwować bardzo ważny konkurs flairowy i bardzo cieszę się, że zwracano uwagę nie tylko na to jakie triki, czy akrobacje wykonują barmani, ale też na to, jak finalnie będzie wyglądał i smakował koktajl. Ważne jest to, żeby animować każdego, kto przychodzi do naszego lokalu. Może to być rozmowa, może to być flair, każdy gość oczekuje czegoś innego. Nasza rola, by to wyczuć i sprawić, żeby gość spędził u nas miłe chwile. Tu chodzi o całościowe pojmowanie baru. O doświadczenia wizualne, smakowe i aromatyczne. Działamy na wszystkie zmysły od momentu przekroczenia naszych drzwi!


Gdzie zamieszać? Pamiętacie słynne rozkładane parasolki i srebrne palemki na wykałaczkach, którymi ozdabiano koktajle? Dzisiaj są już paseé, albo mrugnięciem oka w stronę klienta. Kolorowe drinki to już nie tylko wódka z sokiem. Nasz Top 5 koktajl barów w Polsce to potwierdza.

36

Pies czy suka Warszawa, ul. Szpitalna 8a

Flisiak '76 Gdańsk, ul.Chlebnicka 9/10 W tym roku stuknęła mu czterdziestka. Przeżył wzloty, upadki i kryzys wieku średniego. Niegdyś przyjmował trójmiejską bohemę artystyczną, bo było to jedyne z niewielu miejsc, gdzie można było dobrze zjeść i napić się późną porą piwa. Pomimo zawirowań, ciągle jednak jest wierny jednej rodzinie. Obecnie Flisaka prowadzi wnuk założyciela i zdaje się, w końcu znalazł na niego sposób. Dzisiaj u Flisaka wciąż można napić się piwa, ale my polecamy tamtejsze koktajle. Specjalnością lokalu jest Grog Filsacki, czyli autorski koktajl z ciemnego rumu, syropy cynamonowego, limonki i dodatkiem pszenicznego piwa. Na górze barman kładzie połówkę limonki z nasączoną alkoholem kostką cukru i ja podpala. Musicie tego spróbować.

Przychodząc do Psa czy suki, przygotujcie się na mały wywiad. Podczas krótkiej rozmowy, barman stara się dopasować drinka do preferencji zamawiającego. Nie liczcie też na standardową kartę koktajli, bo kelner podchodząc do stolika wyposażony jest w tablet, na którym pokazuje każdy z dostępnych koktajli. Pierwszego dnia wiosny wypiliśmy tutaj drinka „Szczypior się żeni?”, którego autorem jest Marek Ławrynowicz. Jack Daniel's Tennessee Whiskey + Chartreuse + syrop szczypiorkowy + sok z cytryny + białko i zielone cudo wypełnia kieliszek. Whisky amerykańska z ziołowym francuskim likierem tworzy zgrany duet, a przy akompaniamencie syropu szczypiorkowego - nierozłączne trio. Właścicielami lokalu są Beata i Dawid Konarscy, którzy na co dzień zajmują się designem, projektowaniem wnętrz, aranżacją przestrzeni i architekturą. To miejsce jest ich idealną wizytówką.

Fuego Poznań, Stary Rynek 25-29 „Masło, lizak, rzodkiewka, sok z kiszonej kapusty? Drewno wiśniowe, biała cola, buraki, papryczka chilli? A może drink o smaku popcornu, pierogów leniwych lub Vibovitu? Żaden składnik nam nie straszny, zrobimy cocktail dosłownie na wszystkim” – odgrażają się właściciele lokalu. Szczęście, że w samym sercu Starego Rynku można napić się czegoś więcej, niż tylko wódki zacztery złote. Popisowy Fuego to mikstura ze śliwowicy, ciemnego i jasnego rumu, soczystej pomarańczy i ananasa. Podawana z niezłym ogniem. No i klasyczny Old-Fashioned. Nareszcie smakuje tak, jak powinien.


Główna osobowa Gdynia, ul. Antoniego Abrahama 39 W ciągu dnia można tutaj zjeść pyszne lunche. Miejsce niezobowiązujące, nowoczesne, minimalistyczne i loftowe. Takie, w którym można przyjść na śniadanie, a wyjść dopiero po wieczornym drinku. Obowiązuje wyłącznie menu sezonowe, także w karcie z drinkami. Wiosenne propozycje są lekkie i orzeźwiające, w sam raz do popijania na tutejszym patio. Drinki serwuje tutaj, znany wszystkim trójmiejskim, bywalcom Faroth. W Cuerpo Reviver NO. π %% (przeczytajcie na głos, to zrozumiecie. Punkt za sprytną grę słów!) miesza tequille, limonkę, groszek i świeżego ogórka. Zielony, zielony jest cały.

Old Kuban Katowice, ul. Wojewódzka 26a Miejsce dla miłośników „Piratów z Karaibów”. Nie ma stolików, są za to skrzynki po rumie. Lód do drinków, zgodnie z zasadami, barmani kruszą ręcznie, więc nie zdziwcie się jeśli za barem zobaczycie gościa z tłuczkiem. Karta liczy aż 58 propozycji. Specjalnością lokalu jest słynny Old Cuban i Mai-Tai. Ten drugi podawany jest w kubku z wizerunkiem maski, na początku jest to może trochę dziwnie, bo ciągle na patrzy. To dobre miejsce na większą imprezę ze znajomymi, bo można tutaj zamówić party zestawy (od 80 do 230 zł), w skład których wchodzą różne alkohole lub dzbany drinków. Niestety, przy barze nie spotkaliśmy Johnego Deepa.

37


38


Zamień się na złote

Niegdyś uwielbiane, później wzgardzone, dziś przeżywa swój renesans. Lubi rytuały i ma swoje zasady. Belgijskie witbiery, niemieckie weissbiery, angielskie ale. Polacy nie gorsi, swoje piwo mają. Jeszcze niedawno sezonowe

owoce lądowały w wielkim galonie, w którym w tajemnicy przed babcią, dziadek przygotowywał wino domowej roboty. Dzisiaj, coraz częściej na wielkich naczyniach zalega kurz, bo przerzuciliśmy się na półlitrowe ciemne butelki. W nich właśnie dojrzewa złoty napój, czyli po prostu piwo. Mamy dość piwnej monotonii – wszędzie te same puszki w sklepach, te same smaki w kuflach… Kto nie ma piwnicy, może zaspokoić głód nowych doznań w lokalnych browarach. W szybkim tempie przybywa tzw. browarów rzemieślniczych, czyli warzelni, które proponują robione na miejscu niepasteryzowane piwa. W ich bogatej ofercie można znaleźć piwa na bazie przeróżnych receptur. Często lokale są urządzane tak, aby goście zza szklanej szyby mogli podziwiać prawdziwy spektakl: krzątaninę piwowara, który toczy beczkę albo dosypuje słodu do kadzi. Dziś jednym z ulubionych piw Polaków jest Weizenbier, czyli po naszemu „pszeniczne”, które od jakiegoś czasu przezywa prawdziwy renesans. Jest to piwo górnej fermentacji, co oznacza, że drożdże zbierają się na powierzchni kadzi i fermentują w temperaturze 15-25 stopni (dla porównania drożdże dolnej fermentacji wymagają niższych temperatur, ok. 5-13 stopni). Książęce „Złote pszeniczne” to niefiltrowane złociste piwo warzone ze słodu pszenicznego. Niech was nie zmyli mętność trunku. To efekt naturalnego procesu, za który odpowiadają piwowarskie drożdże. „Złote pszeniczne” będzie smakować tym, którzy szukają w trunku ledwie wyczuwalnej goryczki. Piwo tego rodzaju należy serwować w wysokiej szklance zwężanej w talii, która spowalnia utlenianie dwutlenku węgla, dzięki czemu piana dłużej utrzymuje się na piwie, a krągła korona Krążki cebulowe w cieście szklanki zatrzymuje aromat i uwypukla – 3 duże cebule złocistą barwę. Końcówkę z drożdżowym – 1/4 opakowania drożdży osadem zamieszajcie w butelce i dopiero – 200 ml wody ciepłej wtedy przelejcie na pianę. Pszeniczne – 1 łyżeczka cukru najlepiej komponuje się z rybami, wędzo- – 1 szklanka mąki pszennej nymi serami, grillowanymi warzywami Drożdże rozpuszczamy w wodzie i drobiem. z cukrem i odstawiamy do wyrośnięcia.

Stopniowo dodajemy mąkę i delikatnie mieszamy, aż do uzyskania konsystencji gęstego ciasta naleśnikowego. Cebulę kroimy w plastry, rozdzielamy i moczymy w cieście, następnie smażymy w głębokim tłuszczu.

39

Salsa pomidorowa – – – – – –

2 pomidory 2 ząbki czosnku 1 łyżeczka papryki w proszku 1 łyżka octu winnego 3 łyżki oliwy sól, pieprz

Pomidory kroimy w kostkę, dodajemy czosnek i resztę składników, blendujemy, doprawiamy do smaku, odstawiamy na dwie godziny do lodówki.


Piknik z dodatkiem Stylowy kosz, miękki koc i pełne witamin smakołyki. Nie zapomnijcie też o gadżetach, które umilą czas i zarazem ułatwią piknikowanie z dala od domu.

40

Jednoręki bandyta Bestseller zaprojektowany przez Erika Magnussena w 1977 r. Da się go obsługiwać tylko jedną ręką. W końcu można robić dwie rzeczy naraz.

Zimny jak głaz

Pałacowe sprzęty

Światełka w tunelu

Ciepłe czy zimne, ale rozcieńczone? Z marmurowymi kostkami lodu nie musicie już wybierać. Lodowate kamienie są idealne do whiskey. Szybko się zamrażają i można używać ich wielokrotnie. Szukajcie na www.toys4boys.pl

Piknik w Warszawie? Nie może zabraknąć lokalnych gadżetów, jak choćby młynka do pieprzu albo deski do krojenia w kształcie Pałacu Kultury i Nauki. Oba przedmioty wykonane są z polskiej buczyny, są więc trwałe i odporne na wypaczenia. Sprawdźcie na hellowawa.pl.

Można je zawiesić na gałęziach drzew lub rozłożyć na trawie. Miękkie światło Cotton Ball Lights stworzy romantyczny klimat, gdy piknik przedłuży się do wieczora. Na stronie www.cottonballlights.pl znajdziecie mnóstwo inspiracji oraz kupicie gotowe zestawy.


Kramik z kranikiem Na spadek ciśnienia najlepsza jest kawa. Na pikniku przyda się „espresso maker”. Wystarczy nalać wodę, wsypać kawę, zakręcić, postawić na palniku, podstawić filiżankę, poczekać... i gotowe... Ciśnienie wzrasta.

Bagaż poręczny Dizajnerski grill Mon Oncle w kształcie walizki w stylu retro zajmuje niewiele miejsca i z łatwością można go zabrać na wycieczkę za miasto. Przygotujemy na nim kiełbaski, karkówkę czy warzywa, a po posiłku w prosty sposób go rozmontujemy i wyczyścimy. Dostępny w sklepie rs-barcelona.com.

41

Poławiacze pikników Oryginalne krzesło autorstwa polskich projektantów Marty Niemywskiej i Dawida Grynasza powstało na potrzeby plenerowej imprezy miejskiej „Wędkowanie”, stąd inspiracja rybacką siecią. Lekkie i łatwe w montażu sprawdzi się na niejednym pikniku.

Dopasowane

Piknik w Dolinie Muminków

Porcelanowa miseczka i drewniana łyżka z mokkamint.pl to rozwiązanie dla tych, którzy ciągle wszystko gubią. Po skończonym posiłku łyżkę chowamy do specjalnie wyznaczonego na nią miejsca. Problem z głowy.

Po emaliowane kubeczki i talerze z Muminkami fińskiej marki Muurla Design sięgną nie tylko dzieci. W serii znajdziecie także innych bohaterów – Bobka, Włóczykija, niezniszczalną Małą Mi, a nawet Bukę.


Zdjęcia: Max Zieliński Stylizacja: Eliza Dunajska Produkcja: Milena Kostulska, Ewa Dziduch VALKEA MEDIA S.A. ul. Elbląska 15/17 01-747 Warszawa tel.: 022 257 75 00 faks: 022 257 75 99

42




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.