wiosna nr 14/2011
o pięknym dzieciństwie gagamagazyn wiosna 2011
o pięknym dzieciństwie Cena 10 zł (w tym 8% VAT)
temat numeru
Urszula Dudziak
JAZZMAMA
numer indeksu:
ISSN 1899-0045 24693X
5 historii o adopcjach
10 zł
Numer obcy Jak wiemy z filmów science fiction (które kochają dzieci i redakcja, ale najbardziej Franco Brambilla – au-
A
A G
tor kosmicznej galerii na str. 76), obcy to wróg. Przy spotkaniu, po odczekaniu kilku chwil dla przyzwoitości, należy wyciągnąć największą armatę i strzelać. Jeśli obcy wydaje się mało agresywny, to można przyjąć alternatywną strategię znaną nam już bardziej z polityki zagranicznej mało demokratycznych państw, czyli: schwytać, uwięzić i wykorzystać do brudnej roboty. Z własnego doświadczenia mogę dodać, że jest jeszcze trzecia opcja stosowana przez dzieci – przybysza z odległej Polski można dręczyć psychicz-
G
nie, odmawiając mu członkostwa w klasowym stadzie. Bez względu jednak na to, czy pochodzi z innego kraju, czy z innej planety, obcy zarówno fascynuje, jak i przeraża, i te wątki przeplatają się w popkulturze równie często, mimo całej poprawności politycznej, którą nasza cywilizacja obrasta. W tym wydaniu
o
a
W
GAGI postanowiliśmy wyłamać się z tych klasycznych form niegrzecznościowych wobec obcych i zająć się zapoznawaniem z nimi i kochaniem ich. Zapraszam więc do lektury naszego reportażu o adopcji we
i
s
współczesnej Polsce (str. 52). Zajmujemy się też poznawaniem rodzajów i wyczynów obcych w naszych
n
ciałach w tekście Ani Niesterowicz o pasożytach (str. 48). Przyglądamy się egzotycznej egzystencji rodzinnej na surferskiej meksykańskiej plaży (str. 42) oraz dowiadujemy, jak pięcioletni Leopold toleruje kompletną obcość Indii (str. 58). W końcu w Albumie Rodzinnym Marty Pruskiej pokazujemy, jakie to może być piękne, gdy zakochujemy się w obcym. Życzymy wam miłego obcowania z numerem, a na kolejne wydanie GAGI zapraszamy już, UWAGA, pod koniec czerwca!
Zuzanna Ziomecka redaktor naczelna
2
ganek
a
autorzy
U
T
o
R
Z
Y
Anna Dobrydnio
Łukasz Kaniewski
sekretarz redakcji GAGI
redaktor naczelny „Czarodziejskiej Kury”
Szczęśliwe dzieciństwo spędziła daleko od stolicy, bo
Redaktor naczelny „Czarodziejskiej Kury” i kierownik działu
u babci na wsi, i do dzisiaj ma po tym pamiątkę
techniki miesięcznika „Focus”. Dzieciństwo spędził, biegając
w postaci żużlu pod skórą. Pamięta, że to ona
z haclówką po placach budowy na warszawskim Ursynowie.
czytała bajki rodzicom. A kiedy zostawała
Dyslektyk z wadą wzroku i wymowy oraz bez prawa jazdy. Gra
sama, nagrywała autorskie słuchowiska
na gitarze surf-rocka, ubiera się w lumpeksach. Tata Marianny
na kasety taty z jego największymi prze-
i Leopolda. W tym numerze zabiera czytelników GAGI w po-
bojami, cięła firanki oraz swoją grzywkę,
dróż po tajemnicach kosmosu, wyjaśnia bardzo skomplikowa-
a nawet rozpalała ognisko w przedpoko-
ne kwestie z życia gwiazd – tych na niebie oczywiście.
ju ku rozpaczy mamy. Reprezentantka pokolenia gumy Donald i Turbo, Vibovitu, wafelków Kuku Ruku, napoju Ptyś oraz gry w gumę. Od sześciu lat mieszka w Warszawie z ukochaną starszą siostrą i, mimo iż bardzo szybko się usamodzielniła, ciągle czuje się dzieckiem. Dziennikarka, redaktorka, debiutująca autorka – dla nas napisała sylwetkę Danuty Mikulskiej.
Sebastian Siębor fotograf Wychowywał się w prehistorycznej dolinie Wisły, na wsi. Dzieciństwo spędził na obmyślaniu planów budowy podziemnego systemu korytarzy i pomieszczeń schowanych pod pobliskim lasem. Nieodzowny wpływ miała na to lektura „Dzieci z Bullerbyn” oraz baczne obserwa-
Ewa Maria Dados piarowiec Lublinianka z urodzenia. Jej beztroskie dzieciństwo naznaczyły jedynie, zdobyte
cje sąsiadów kretów. Mimo że w pobliżu była stajnia taty,
w licznych walkach Indian blizny, które
nigdy na poważnie nie myślał o zostaniu kowbojem; z wy-
dumnie nosi do dziś. Przeszkadzały jej
jątkiem krótkiego okresu, gdy zauroczyła go piękna ama-
tylko nuda podczas treningów piłki
zonka. Uwielbiał wydawać dźwięki motocykla i wchodzić
nożnej, na które zabierał ją ojciec, i co
w pokrzywy. W trosce o jabłoń nie chciał wpuścić koparki
roku to samo przebranie na balach
na plac budowy domu rodzinnego. Razem z Alą Wesołow-
karnawałowych (za Czerwonego Kap-
ską zrobił dla nas kosmiczną sesję zdjęciową.
turka!). Jej ulubieni bohaterowie literackich opowieści z tego okresu to Mała Mi i bracia Lwie Serce. Wspomina też łapanie
Ala Wesołowska fotografka Córka marynarza. Uwielbiała występy na szafce, gdy tata puszczał przywiezione z rejsu kasety Boney M. Chodziła po suficie za pomocą lustrzanego odbicia i miała dres z Mickey Mouse, w którym robiła mostek na fotelu. Pamięta lewitowanie i moment, kiedy lewa noga zamieniła się miejscem z prawą. Od zawsze uwielbia banany i truskawki. Miłośniczka drobnych przyjemności i lata. Mieszkała i mieszka w kilku miejscach naraz, ale bliskich ludzi stara się mieć zawsze przy sobie.
żab do słoików u babci na wsi, a w mieście trzepak i wielogodzinne „zamawianie na niby” produktów z kolorowych katalogów z RFN. Gdy dorosła zmieniła Ochotę na meksykańską mekkę surferów Puerto Escondido, gdzie jej mąż prowadzi pierwszą polską szkołę surfingu Surf-Mex, i styl wychowywania dzieci w tym miejscu opisała dla GAGI. Aktualnie znowu przebywa w kraju, gdzie cieszy się ze zmiennej pogody i pozwala synkowi Tytuskowi animować kolejne przygody.
4
ganek
s
spis treści
P
i
s
T
E
R
Ś
C
i
Ganek
8
8 Galimatias W naszych kolażach prezentujemy piękne przedmioty rodem z kosmosu oraz inspirowane innymi kulturami, a także garść informacji o nowych ciekawych produktach dedykowanych rodzicom i dzieciom
28
28 Sylwetka Możemy być dumni, gdyż to nasza rodaczka wymyśliła błyskotliwy sposób komunikacji z przybyszami z innej planety, którzy nagle zjawiają się w naszych domach. Mowa oczywiście o naszych bobasach i bobomigach – języku, dzięki któremu można porozumiewać się nawet z kilkumiesięcznymi dziećmi
30
Gawędy 30 Gwiazda z nieba
38
Urszula Dudziak zabrała nas w kosmiczną, pełną magii podróż do świata swojego dzieciństwa w dzikie lasy koło Gubina, w lata 60., gdy stawiała pierwsze kroki na scenie obok Krzysztofa Komedy, oraz do Nowego Jorku lat 80., gdzie przyszły na świat i wychowywały się jej córki
38 Zabierz mnie w kosmos Jeśli dzieciaki wypytują was o to, co to są czarne dziury, antymateria, molestują pytaniami w rodzaju: „Skąd wziął się księżyc” czy: „Ile żyją gwiazdy” – poszukajcie podpowiedzi w tym tekście
48 Podróżnicy na gapę Obcy, lokatorzy na gapę w naszych ciałach, to prawdziwa zmora współczesnych rodziców. Odrobaczać? Nie odrobaczać? I my postanowiliśmy zmierzyć się z tym dylematem...
52
52 Obcy, ale najbliżsi Adopcja – temat trudny, ale i niezwykle wzruszający. O doświadczeniach pięciu rodzin, które przygarnęły dzieci, czytajcie w naszym reportażu!
Gablotka 68 Pozdrowienia z przyszłości
48
Artysta Franco Brambilla zauroczył nas nie tylko swoimi futurystycznymi wizjami, które perfekcyjnie wkomponowują się w vintage’owe obrazki, ale też swoją bezpośredniością i prawdziwie włoską serdecznością
88 gogaga.pl Gogaga poleca miejsca na ziemi, w których chociaż trochę można poczuć kosmos!
68
6
ganek
nóżka
Prenumerata
Chcesz zamówić PRENUMERATĘ
Standardowa
Superprenumarata
6 wydań pocztą za 54 zł
12 wydań pocztą za 99 zł
Oszczędzasz 1/6 ceny okładkowej!
Oszczędzasz 1/3 ceny okładkowej!
lub SUPERPRENUMERATĘ? Wystarczą dwa proste ruchy! 1. Podając swoje imię i nazwisko w tytule przelewu, wyślij pieniądze na konto: PL 71 1090 1014 0000 0001 0494 6059
Dla pierwszych
2. Wyślij mailem lub faksem swoje dane.
dziesięciu nowych
W tym: imię, nazwisko, adres wysyłki, nazwę prenumeraty, wiek dziecka oraz numer telefonu
Superprenumeratorów
na adres: prenumerata@gagamag.pl.
mamy film „U” od
faks: +48 22 639 85 69
Małego Gutka
Wszyscy nowi Superprenumeratorzy dostaną płytę dla dzieci „Bajki o dobrym wilku” wydaną przez WWF. Czytają m.in.: Reni Jusis, Urszula Dudziak, Maciej Orłoś
Valkea Media SA 01-747 Warszawa ul. Elbląska 15/17 tel.: 022 639 85 67-8 633 27 53 633 33 24 633 58 19 faks: 022 639 85 69 Dyrektor Zarządzająca Monika Stawicka [mstawicka@valkea.com]
Zdjęcie: gettyimages.com
Wydawca i Redaktor Naczelna Zuzanna Ziomecka [zziomecka@valkea.com] Redaktor Prowadząca Monika Brzywczy [mbrzywczy@valkea.com]
Sekretarz redakcji Anna Dobrydnio Dyrektor Artystyczna Magdalena Piwowar [mag.piwowar@gmail.com] Fotoedycja Daria Ołdak [doldak@valkea.com] Korekta Jacek Bławdziewicz Współpracownicy: Sylwia Chutnik, Ewa Dados, Agata Dudek, Łukasz Kaniewski, Mateusz Kołek, Katarzyna Księżopolska, Jakub Mielnik,
Natalia Mleczak, Agata Nowicka, Marta Pruska, Anna Sańczuk, Ewa Szabłowska, Ala Wesołowska i Sebastian Siębior, Aleksandra Woldańska Dział Prenumeraty prenumerata@gagamag.pl
Agnieszka Łochocka [alochocka@valkea.com] Agnieszka Michalik [amichalik@valkea.com] Druk: Taurus
Księgowość Elżbieta Jaszczuk [ejaszczuk@valkea.com] Dyrektor Biura Reklamy Beata Miciałkiewicz [bmicialkiewicz@valkea.com] Key Account Agata Druślewicz [adruslewicz@valkea.com]
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść publikowanych ogłoszeń redakcja nie odpowiada.
24
ganek
gadka tatki
Spotkałem niedawno jednego takiego na treningu piłkarskim mojego
OBCY
w
Ś
O
Ó
D
R B
syna. Nawet zabawne wydają mi się te ziemskie plemienne rytuały. Skoro eksplorujemy tę planetę na poważnie, nie widzę powodu, by odmawiać synowi przepychanek w szatni i uganiania się za piłką z kumplami. Poszliśmy więc na pierwszy trening.
C
C Y
Chłopaków ponad dwudziestu, na ławkach kilku ojców, część na sto procent kosmici, ale są też i miejscowi. Miejscowi zachowują spokój. Spod T-shirtów wyłażą im kibolskie tatuaże, ale oni siedzą
H
sobie spokojnie na ławce i obserwują synów uganiających się za napompowanym workiem ze skóry. Za to niektórzy obcy, najwyraźniej zmęczeni udawaniem biurowca, dla odreagowania
traktują tę piłkę zdecydowanie zbyt poważnie. Jest tam taki jeden, Jakub Mielnik Aleksandra Woldańska
Obcy, jak wiadomo, biorą się z kosmosu. Ja z rodziną ląduję zawsze
który maszeruje na trening energicznym krokiem jak na wojnę, poga-
gdzieś wśród ruin, na bagnach albo w jakichś gęstych, kolczastych
niając dzieciaki do szatni. To jeszcze pół biedy, bo chłopcy są niesforni
krzaczorach, gdzie mało kto zagląda.
i potrzebują nieco ojcowskiej dyscypliny. Najlepsze zaczyna się jednak
Melinujemy nasz pojazd. Niedawno dla niepoznaki poobijaliśmy go
na boisku. Synowie karnie biegają w tę i z powrotem umundurowa-
nawet, żeby wyglądał jak stary rdzewiejący traktor. Jest zawsze tro-
ni w getry, szorty i koszulki, ale facet, zamiast wyluzować się i ba-
chę zamieszania z rozpakowywaniem w gęstwinie, no i PKS-em trze-
wić w najlepsze, truchta wzdłuż linii bocznej i drze się wniebogłosy.
ba do miasta podjechać, ale to i tak lepsze niż udawanie biurowca.
Ochrypłym rykiem instruuje grających, strofuje trenera i rozstawia po
Udawanie biurowca to bardzo kosztowna i czasochłonna, ale często
kątach inne, mniej zaangażowane w grę dzieciaki.
jedyna dostępna metoda parkowania. Trzeba z dużym wyprzedze-
– Eee, uspokój się! – woła w końcu do niego jakby od niechcenia inny
niem zacząć markować prace budowlane i bawić się w mnóstwo nie-
ojciec, ten, który ma wytatuowane szwabachą słowa „Legia” i „God-
potrzebnych formalności. Potem też się trzeba strasznie naudawać.
ność”. Zdyszany entuzjasta potulnie uspokaja się nieco, ale dopada
Ileż w tym nudy, zbijania bąków, klikania znajomych na fuckbooku, to
mnie i dalejże zachwalać zalety gier zespołowych. OK, tylko dlaczego
głowa mała. Jedyna zaleta jest taka, że można ustawić w dowolnym
on się do cholery tak tym wszystkim ekscytuje? – Oj, kochany – rzuca
miejscu sporych rozmiarów pojazd kosmiczny i przyjmować dowolne
mi protekcjonalnie – zobaczysz, co się dzieje, jak pojedziemy na tur-
liczby gości bez zbędnego zwracania uwagi. Stajemy sobie wtedy
niej, tam to ja jestem spokojny i kulturalny w porównaniu z innymi
przed wejściem i popalamy bezczelnie te wasze śmieszne, zabójcze
ojcami, ostatnio omal nie pobili sędziego, który odgwizdał niespra-
papieroski. I co? I nic! Nikt się nawet nie zająknie: o kurde, ale obcy!
wiedliwie rzut wolny – klaruje mi entuzjasta, a ja już widzę się ocza-
Przeciwnie, przyklaskują nam i czczą nasze ulizane klony, które paja-
mi wyobraźni w czasie ustawki z ojcami dzieci przeciwnej drużyny.
cują w telewizji. Tam przecież też, jak wszędzie, parkujemy.
Pociesza mnie tylko to, że wytatuowany fan Legiuni będzie po naszej
Bo to parkowanie zrobiło się naprawdę nieznośne. Ci, którzy tu przy-
stronie.
lecieli wcześniej, mogą liczyć na bezterminowy abonament. W Paryżu mamy już od ponad stu lat zaparkowaną międzygalaktyczną rakietę, którą wcisnęliśmy w centrum miasta przy okazji wystawy Expo. I ciągle podczepiamy się pod duże międzynarodowe imprezy. Teraz montujemy w Warszawie liniowiec, którym ściągniemy na Euro 2012
Jakub Mielnik Dziennikarz, mięsożerny, ojciec Toli i Ludwika, mąż Ewy, syn Barbary, Ludwika i Zenona.
tysiące obcych. Niektórzy już się zaczęli pojawiać. Nie bardzo tylko wiem, jak tu trafiają. W znanych mi ruinach, bagnach i stertach zeschłych badyli mój upozowany na pordzewiały traktor pojazd kosmiczny jest ciągle jedynym parkującym egzemplarzem. Może ci obcy teleportują się wprost na planetę, omijając opłaty parkingowe? Po prostu pojawiają się i są.
26
ganek
gadka matki
Jak małe dziecko, we mgle, w niewiadomej. Moment, w którym sunia
e
p i
Ł
e s
Sylwia Chutnik Agata Dudek
K
A
J A
zrozumiała, że już nigdy nie wróci, to moment zerowy, kiedy mózg małego zwierzęcia wyłapał odpowiednie sygnały z reszty organizmu. Halo, centralo, rozwalamy się wraz z całą maszyną. Nasze kości i skó-
K
ra stają się częścią kosmosu, tej wielkiej czarnej mazi, którą widać na niebie, jak się z imprezy wyjdzie na szluga i stanie przed klubem. Człowiek ledwo się na nogach trzyma, bo jak patrzy w górę, to stan
Chodziłaś sobie, biedna suniu, po moskiewskich ulicach. Miałaś wiele
nieważkości natychmiast włącza się i nieznośnie dominuje. A nad
kolegów i koleżanek, z którymi tworzyłaś watahę. Wąchałaś sobie
nami krążą gdzieś cząstki pieska bestialsko wystrzelonego ku uciesze
śmietniki, z puszek półotwartych wylizywałaś resztki i piłaś wodę
zwariowanych naukowców. Na ołtarzu nauki złożyli kundelka.
z kałuży. Aż tu nagle dziwny samochód zajechał ci drogę, drzwi otwo-
I żeby to Łajka ich usatysfakcjonowała, żeby to na niej poprzestali.
rzył i smaczne mięsko na przynętę pokazał. Chodź do nas, suniu, my
Ale nie, mizoginicznie brnęli w te psy płci żeńskiej. Trzy lata później
się tobą zajmiemy. Mamy smakołyki, mamy kosteczki do obgryzania
zwerbowali Biełkę i Striełkę. Odpalili je z kosmodromu Bajkonur, lecz
po rosole i ciepły kocyk. Cóż było robić, tylko jakiś durny piesek by nie
bajka to nie była dobra, bo mogła skończyć się równie źle, co lot po-
skorzystał z takiego losu nagłego, acz słusznie zesłanego.
przedniczki. Na szczęście wyszło lepiej i po dobie latania bez sensu
Wskoczyła więc ufnie bidula do wołgi i machała ogonem hau hau.
wte i wewte pieski wróciły, i tylko Biełka nie wytrzymała i zwymio-
Lecz zamiast wujków łaskawych oczom ukazał się człowiek w ska-
towała na siebie. A koleżanka za jakiś czas została mamą i potem
fandrze, dziwnej kuli na głowie i butach zimowych. Zaśmiał się zło-
jedna z jej córek powędrowała do córki prezydenta USA. Mój Boże, co
wieszczo i z piskiem opon ruszył od razu pod Instytut Medycyny Lot-
za prezent. W każdym razie obie panie po śmierci zostały wypchane
niczej ZSRR. A tam już czekała maszyneria eksperymentalna i dalejże
i można się było na nie pogapić w różnych muzeach.
w kołowrotki psinę wirować, w nieważkość wprowadzać i do wyprawy
Zanim człowiek postawił pierwszy krok na Księżycu (mały, lecz duży
przysposabiać. Uciekaj, piesku, co sił w nogach, ale piesek przywiąza-
dla ludzkości, oczywiście), musiały poświęcić się psy. Czy tego chcia-
ny rurkami niczym kundel przy budzie. To już koniec, niewola, mogiła.
ły? Czy od dzieciństwa marzyły o locie w kosmos? Plakaty z gwiaz-
Na ekranie wyświetlają każdy ruch i każde drgnienie mięśnia. Sunia
dami wieszały przy budzie? Niestety, nie. A może tak Łajka, Biełka
kuli ogon i zamienia się w oczekiwanie.
i Striełka chciały być milusimi pupilkami jakieś bogatej pani, wylegi-
Nagłówki gazet zapowiadają cud techniki – lot w kosmos pierwszej
wać się legalnie na sofie i jeść z brylantowej miseczki? Może nawet
żywej istoty. Ku pokrzepieniu serc i dla eksperymentu. Już wkłada-
wolałyby wałęsać się bez celu po niebezpiecznych ulicach, zdobywać
ją psinę do kapsuły, jeszcze obłudnie pocieszają „Łajka, a dobraś ty,
jedzenie i lizać rany po kolejnym potrąceniu przez samochód? Kto wie.
a łagodnaś”. I cóż z tego, jak między sobą szepczą, że chyba zapo-
Nie każdy chce od razu wylatywać w ciemną przestrzeń.
mnieli wymyśleć powrót i właściwie może by tak wszystkie kundle
Po akcji z psami polecieli ludzie. A potem się zaczęło: „Star Trek”
wałęsające się po ulicach w przestworza wystrzelić. I ten rumor, i ten
i „Star Wars”. I „E.T.”, a pomiędzy tysiące Lemów i Ursuli Le Guin.
zgiełk. Silniki odpalili, sunia liże sobie łapkę i niepewnie merda ogon-
I miliony chłopców piszących do Świętego Mikołaja o teleskop pod
kiem. Już ty sobie nie polatasz swobodnie wśród gwiazd, już ty do
choinkę. Teleskop do patrzenia się w kosmos, do wypatrywania wi-
słońca pewniej dolecisz niż do legowiska.
rujących części Łajki, które raz na jakiś czas układają się na niebie
Ubranie pętało ruchy przez cały lot, lekka kamizelka z łańcuszkami
w dziwne konstelacje. A przecież te pieski to jak nasze dzieci – wysła-
Sylwia Chutnik
pozwalała tylko stać, siedzieć i leżeć, ewentualnie przesunąć się nieco
ne w niewiadomą, w ciemną grozę Życia. Pamiętajmy o tym.
Kulturoznawczyni, absolwentka Gender Studies, prezeska fundacji MaMa, członkini Porozumienia Kobiet 8 Marca, jako przewodniczka miejska po Warszawie oprowadza po autorskich trasach śladami wybitnych kobiet. Pisarka, laureatka Paszportu „Polityki” w 2008 r. za książkę „Kieszonkowy atlas kobiet” . Mama 6-letniego Bruna.
do przodu lub do tyłu. Ale mi spacerek, ale mi możliwość aportowania,
Także to, że kiedy wychodzisz z imprezy na zimne powietrze i zadzie-
nie ma co. I słychać odliczanie: dziesięć, dziewięć i tak dalej, Łajka ma
rasz głowę do góry, wydmuchując dym z papierosa, to nie wypatruj
już suchy nos ze zdenerwowania, wygląda sobie przez okrągłe okien-
Wielkiej Niedźwiedzicy, Wozu czy Drogi Mlecznej. Spróbuj odnaleźć
ko, a tam na dole dzieci machają flagami i pozdrawiają przyjaźnie psi-
wizerunek suni radzieckiej, która wiruje nad nami i cichutko skomli.
nę. Para w ruch, wszystko buch do góry i nie ma już z nami zwierzaka,
Takie to były początki tej przygody, a teraz wszyscy tylko pamiętają
i być nie będzie. Wszystko po to, aby przetrzeć szlaki i żeby ludzie na
o wymyślonych postaciach z kultowych filmów. A trzy pieski, się py-
ziemi mogli za chwilę przenieść się wyżej, dalej, za daleko.
tam, o trzech pieskach to nie łaska?
Cadet
Galeon
Dock
Jak wybrać wózek? Chcąc kupić odpowiedni wózek, trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników, tak by posługiwanie się nim nie było udręką, ale pozwalało na chwilę relaksu podczas spaceru z dzieckiem. Przed wizytą w sklepie warto zastanowić się, jakie są nasze potrzeby, w jakiej mieszkamy okolicy, gdzie najczęściej będziemy spacerować. Dla noworodka i niemowlęcia, które jeszcze nie siedzi samodzielnie, najodpowiedniejszy jest wózek głęboki, o tradycyjnym kształcie, z obszerną gondolą. Wśród wielu dostępnych modeli są i takie, w których regulowana jest wysokość materacyka. Świetnym przykładem jest gondola Navington Genua z możliwością zmiany pozycji za pomocą regulowanego oparcia. Profilowane dno daje możliwość używania gondoli jako kołyski, zapewniając dziecku spokojny sen. Bardzo pomocna okazać się może konstrukcja Dock, na której można bezpiecznie zapiąć gondolę. Wózki głębokie dobrze sprawdzają się w czasie jesieni i zimy, chroniąc przed zimnem, wiatrem i deszczem. Spacerówki są przeznaczone dla dzieci, które siedzą już samodzielnie, gdyż umożliwiają im obserwowanie świata podczas jazdy. Zakup spacerówki możemy rozważać od szóstego miesiąca życia dziecka. Regulowane oparcie i podnóżek spacerówki pozwalają dziecku wygodnie spać lub obserwować świat. Rozkładana budka zabezpiecza przed słońcem i wiatrem. Spacerówka Navington została zaprojektowana tak, by chronić malca podczas spacerów. Ma wyjątkowo wygodne siedzisko z możliwością zapinania przód – tył. Dodatkowym atutem jest to, iż do transportu, w przypadku spacerówki Spinaker, oparcie można złożyć między podłokietniki. Wózek nie jest tylko pojazdem jeżdżącym, od czasu do czasu trzeba go również przenieść i przewieźć. Navington pozwala zapiąć na wybranej ramie zarówno gondolę Genua, fotelik, jak i siedzisko spacerówki. Navington Connection System uwzględnia nieprzewidziane okoliczności, w jakich mogą znaleźć się rodzice – szybkie zakupy czy wizytę przyjaciółki z dzieckiem. Niezastąpiona może okazać się rama Finn. Łatwo ją przenieść i złożyć, zmieści się w każdym bagażniku. Jako alternatywę proponujemy model Cadet by Navington. Ten uniwersalny wózek typu 3 w 1 ma nowoczesną, aluminiową ramę, do której można zapiąć gondolę, fotelik lub siedziko spacerówki. To pozwala na używanie go od narodzin do trzeciego roku życia dziecka. Ma wszystkie cechy dobrej spacerówki: lekkość, łatwość składania i prowadzenia oraz kompaktowość po złożeniu. Pamiętajcie, by sprawdzić, w co wyposażony jest wybrany wózek, a za co trzeba dodatkowo zapłacić. Na pewno przydatny będzie obszerny kosz na zakupy, osłona przeciwdeszczowa zarówno do gondoli, jak i spacerówki, moskitiera, dopinana poręczna torba. Na chłodniejszą porę roku będzie potrzebna osłona na nóżki i ciepły śpiwór.
Caravel
Finn
28
ganek
sylwetka
sekrety
na migi
Nowo narodzone dziecko jest jak przybysz z innej planety – nie umie mówić ani wyrazić, czego potrzebuje. A jednak zanim nauczy się języka społeczności, w której przyszło na świat, można się z nim porozumieć – za pomocą Bobomigów. Przedstawiamy sylwetkę Danuty Mikulskiej – twórczyni tej metody komunikacji.
Koko – biznes rodzinny W tym samym czasie Danuta zaczęła interesować się językiem migowym w kontekście niemowląt. W jej rodzinie akurat urodziło się kilkoro dzieci, więc razem z siostrą Joanną Kołodziejską przeprowadziły badania pilotażowe. – Migałyśmy do naszych dzieci, a potem profesor Świdziński dał się namówić, żebym pisała doktorat właśnie na ten temat. To wszystko zawdzięczam więc właściwie sześcioletniej dziś Lence...
Anna Dobrydnio
z archiwum bohaterki
Danuta wspomina, że kiedy ogłosiła nabór do grupy badawczej, marzyła o 20-30 osobach, a zgłosiło się aż 320! – Moja skrzynka w ogóle nie była przyszykowana na taki odzew, zaprzęgłam
Bobomigi zakładają, że dziecko od razu jest rozumne i ma coś do powiedzenia, posiada swoje odczucia, preferencje
Historia Bobomigów to wynik poszukiwania życiowej pasji. Kiedy
całą rodzinę do czytania maili i odpowiadania na nie. Stąd poja-
Danuta nie dostała się na upragnione kierunki studiów (reżyseria
wił się pomysł na miejsce, w którym rodzice mogliby nauczyć się
dźwięku i dziennikarstwo), wylądowała na awaryjnej polonistyce. Nie
migania ze swoimi maluchami. – Poza tym chciałam zacząć prak-
była zachwycona, penetrowała kolejne zakątki wydziału, dopóki nie
tykować metodę nie tylko w ramach badań, ale też żeby pokazać
trafiła na profesora Świdzińskiego i Zakład Językoznawstwa Kompu-
ludziom, jak korzystać z tego bardzo pomocnego narzędzia do wy-
terowego. Nagle, jak mówi, okazało się, że polonistyka nie musi być
chowywania dziecka – mówi. Tak zrodziła się koncepcja Klubu Koko
literacka, grzeczna, wnikająca w metafory i poetykę, ale że są w niej
(klubkoko.pl), który założyła z bratową Magdaleną Jakubowską
też takie działy, w których do spraw podchodzi się bardziej nauko-
i siostrą Asią. Efektem jest miejsce pracy, które kochają. – Codziennie
wo, wręcz matematycznie. Siedziałaby zapewne w tym zakładziku,
przychodzimy do pracy, która ma sens, mamy poczucie, że są perspek-
w którym wielkimi oczami oglądała, jak się bada języki, gdyby na
tywy i że przełamujemy pewne stereotypy. Poza tym wzruszamy się
uniwersytecie nie zaczęło szumieć o języku migowym. – Jego polska
bardzo, gdy nasi kursanci opowiadają nam – czasami ze łzami w oczach
wersja (Polski Język Migowy – PJM) nie była jeszcze opisana i trzeba
– o tym, co maluchy mówią do nich i w jakich sytuacjach. Dzieci są bar-
było to zrobić – wspomina. – Zebrało się więc kilku przyjaciół na zasa-
dzo mądre i zazwyczaj to jednak my się od nich uczymy – dodaje.
dzie: dobra, chcemy się tego nauczyć. Sądziliśmy, że to będzie krótka robota, ale oczywiście badania trwają do dzisiaj. Na tym pewnie by
Powrót do pierwotnego
się skończyło, gdybym na początku studiów doktoranckich nie zaszła
Bobomigi zakładają, że dziecko od razu jest rozumne i ma coś do po-
w ciążę – opowiada.
wiedzenia, posiada swoje odczucia, preferencje. Kiedy przychodzi na
gaga wiosna
29
Sara i Lena, córki Danuty Mikulskiej
świat, który jest dla niego obcy, my stajemy się jego przewodnikami i szukamy kontaktu. Niemowlak ma mnóstwo różnych sposobów wyrażania siebie, tylko my utraciliśmy umiejętność rozumienia ich! Miganie jest powrotem do posługiwania się niewerbalnymi sposobami
jętność pozostaje. Moja sześcioletnia córka do dzisiaj używa migania
komunikacji – korzystamy, z czego się da: z twarzy, rąk, ciała, oczu.
w różnych sytuacjach, kiedy chce pokazać mi coś w tajemnicy, np. jak
Podczas kursów – opowiada Danuta – często przywołujemy sytuację
występuje, że się boi, albo po cichutku, że chce siusiu – śmieje się Da-
pobytu w kraju, którego języka kompletnie nie znamy. Gdy czujemy
nuta. Nie jest prawdą, że miganie opóźnia umiejętność mówienia. Nie
się naprawdę obco, wracamy do pierwotnych sposobów komuniko-
ma takiej możliwości, żeby dziecko zostało na poziomie migania, jeśli
wania. Obserwujemy, czy ktoś uniósł brwi, jaki zrobił grymas, jakie
technicznie może mówić, chyba że ma poważniejszy problem, np. jest
są ruchy jego ciała. Przy Bobomigach trzeba odświeżyć tę zatraconą
głuche albo nie ma wykształconego czegoś w aparacie mowy.
umiejętność. Patrzymy sobie w oczy i interpretujemy, czy to było pytanie, czy negacja.
Genialny gotowiec Jest jeszcze jeden aspekt Bobomigów – społeczny. Wykorzystujemy
Jeden albo piętnaście
autentyczne znaki języka migowego – PJM, czyli mimochodem uczy-
Dziecko miga znak dopiero wtedy, kiedy jest na to gotowe. Im bardziej
my języka głuchych, którzy są obcymi wśród słyszących. – Czy mo-
dorosły pcha dziecko do sukcesu, tym dalej do niego – tłumaczy Da-
żemy opracować autorski system znaków? Teoretycznie tak, ale jest
nuta. Jeżeli ktoś przychodzi na Bobomigi z nastawieniem, że to jest
to wyważanie otwartych drzwi. Mistrzami komunikacji migowej są
pierwszy uniwersytet, pierwsza inwestycja w wykształcenie, która
niesłyszący. To są pokolenia, wieki migania, te znaki dotyczące komu-
szybko się zwróci, dostaje kubeł zimnej wody już na samym wstę-
nikacji z dzieckiem są przetestowane na pokoleniach dzieci, które się
pie. W Koko istnieją pewne ograniczenia: nie można uczyć naraz zbyt
rodziły w rodzinach głuchych. Oni dokładnie wiedzą, które znaki są
wielu znaków. Trzeba być dobrym obserwatorem, bo każde dziecko
niemalże samorodne i naturalne. Jak można zamigać znak „jeść” ina-
ma inne tempo. Tak jak ze wszystkim w rozwoju, to jest sinusoida,
czej, niż wkładając rękę do buzi? Te znaki mają swoje etymologiczne
są różne fazy. Czasami dziecko zamiga pierwszy znak, a potem długo,
uzasadnienie. Myślę, że człowiek, który nie jest wprawny w miganiu,
długo nic. Albo na przykład nie miga pierwszego znaku wcześnie, ale
nie wymyśli znaków aż tak znakomitych, często superikonicznych. Nie
za to za trzy miesiące miga od razu 15. Najbardziej odpowiedni do
polecałabym tego, zwłaszcza że w dobie internetu znaki migowe są
rozpoczęcia przygody z miganiem wiek to sześć miesięcy, Koko nie
powszechnie dostępne (bobomigi.com.pl). Oczywiście nic się nie sta-
przyjmuje zresztą młodszych dzieci. Trzeba wyczekać moment. Pew-
nie, jeśli samemu wymyślimy kilka znaków, ale lepiej jest korzystać
nych spraw rozwojowych się nie przeskoczy. Tak samo jak z siedze-
z gotowca, który jest genialny.
niem czy chodzeniem. Jeśli dziecko samo nie stanie na nogach, to nie da się go nauczyć chodzenia. Czasami maluch machnie ręką i to jest
Miganie na imprezie i w samolocie
początek znaku. I jak rodzic nie jest wnikliwy, to tego nie zauważy.
– Tyle razy bobomiganie uratowało mi życie – rozczula się Danuta.
Trzeba chcieć wiedzieć, co dziecko ma nam do powiedzenia, a nie tylko
– I rozśmieszało, i pomagało, a czasami... przeszkadzało, bo rzeczywi-
mówić dziecku, jak ma być – dodaje.
ście wygodniejsze jest wychowanie dziecka bez wnikania w to, czego ono chce. Kiedy na przykład szłam z dzieckiem na imprezę i chciałam
Już lepiej machać językiem
na niej zostać, a Lena, siedząc jeszcze w foteliku, migała: dom, dom,
Bobomigi wykorzystujemy przez jakiś czas, zanim wyrosną zęby
dom, dom, to rzeczywiście chciało się tego nie zauważyć. Lub na wa-
i dojrzeją wiązadła głosowe oraz wszystkie potrzebne mięśnie języka
kacjach, przez cały pierwszy tydzień, od razu: do domu, do domu. Tyle
i twarzy. Dzieci zwykle nie migają dłużej niż do drugiego roku życia,
kosztował wyjazd nad morze, a dziecku się nie podoba. Co robić? Ży-
potem słowa samoistnie wypierają tę formę komunikacji. Mowa jest
cie ratowało zwłaszcza w samolocie, kiedy Danuta migała całe bajki.
bardziej ekspresowa, bardziej nośna, bardziej ekonomiczna, poza tym
Bawiła się z córką w rymy migowe, dwuręczne miganie, kiedy ręka
wszyscy dookoła mówią, to jest taki trochę subkod rodzinny. – Gdybym
rodzica i dziecka budują jeden znak. O rękach mówi, że to najtańsze
miała teraz to wszystko przemigać, to siedziałybyśmy tutaj dwa razy
zabawki świata, a przy okazji bardzo eko.
dłużej – wyjaśnia Danuta. – Już lepiej machać językiem! Ale umie-
Mistrzami komunikacji migowej są niesłyszący. To są pokolenia, wieki migania, te znaki dotyczące komunikacji z dzieckiem są przetestowane na pokoleniach dzieci, które się rodziły w rodzinach głuchych. Oni dokładnie wiedzą, które znaki są niemalże samorodne i naturalne
30
gawędy
gwiazda z nieba
gaga wiosna
31
Z a
a Z
J
A
M
m
Gdybyśmy nie miały już rodziców, wybrałybyśmy na mamę adopcyjną Urszulę Dudziak, jazzmenkę o światowej renomie i mamę dwóch dorosłych już córek, która zaczarowała nas swoim ciepłym luzem, mądrością życiową i zaraźliwą pogodą ducha. Ula była obca wielokrotnie w swoim życiu – jako nastolatka w Warszawie pod opieką muzyczną Krzysztofa Komedy, jako żona Michała Ubraniaka na obczyźnie najpierw w Niemczech, a następnie w Nowym Jorku, gdzie urodziła dwie córki. W końcu, już jako kobieta świata i sukcesu, Ula została przewodnikiem po swoim kraju pochodzenia dla córek, z którymi w wielkiej przyjaźni powoli osiada w Warszawie na stałe. Monika Brzywczy i Zuzanna Ziomecka
Pierwszy zapamiętany moment twojego życia?
Krzysztof Opaliński oraz zdjęcia z archiwum rodzinnego Urszuli Dudziak
strasznie wtedy rozrabialiśmy, biegaliśmy po opuszczonych
bardzo wracają... Gubin był bajkowy, choć też niebezpiecz-
Miałam może z półtora roku, weszłam do domu naszych
poniemieckich willach... Brat miał wiatrówkę, ja łuk, czuli-
ny, bo leżał w strefie przygranicznej. Jedna koleżanka na-
znajomych i na ścianie wisiał taki naszyjnik z kryształków.
śmy się jak na wojnie. Miałam wtedy jakieś pięć-sześć lat.
depnęła na minę i ją rozerwało na strzępy. Kiedy przyszło
Był piękny! Pani – nie wiem, kto to był – zdjęła go ze ściany i założyła mi na szyję. Sięgał aż do stóp. Zawsze gdy widzę kryształki, przypomina mi się ten moment, ta scena.
wojsko, pozbierało wszystkie niewypały, włożyło je do O ile starszy był Leszek?
jednego czołgu i chciało zdetonować. Przyszli nas ostrzec,
O cztery lata. Ja byłam średnia, mam jeszcze siostrę
żebyśmy otworzyli wszystkie okna, bo szyby powypadają.
młodszą o sześć lat, Danusię, która zresztą często bywa
Otworzyliśmy, a i tak powypadały. Gdy miałam sześć lat,
Ewidentna słabość do błyskotek od kołyski! Twoje dzie-
ze mną mylona. Zdarza się, że za mnie rozdaje autogra-
przenieśliśmy się do Zielonej Góry, następnie na chwilę do
ciństwo to ciągłe przeprowadzki. Ze Straconki, dziś dziel-
fy (śmiech)! No więc z Leszkiem potrafiliśmy wrzucać do
Nowej Soli. A potem już na dobre osiedliśmy w Zielonej
nicy Bielska-Białej, wyprowadziliście się, kiedy miałaś
ogniska niewypały, jakieś rakiety. I jak to wszystko pew-
Górze. Tam przeżyłam moje najważniejsze lata – podsta-
cztery lata, do Gubina, stamtąd do Nowej Soli, a potem do
nego dnia strzeliło, to aż straż graniczna przyleciała...
wówka, liceum. Trafiłam na superszkołę, świetnych na-
Zielonej Góry. Nie tylko ten okres, ale i całe twoje później-
Wtedy jedyny raz w życiu dostaliśmy od ojca lanie pasem.
uczycieli, z wyjątkiem jednej pani...
sze życie było nomadyczne. Czy to jest cecha genetyczna,
Kończę teraz pisać biografię i te wspomnienia do mnie O, tak, takich się zapamiętuje najlepiej...
czy nawyk nabyty w dzieciństwie? I czy było coś, co dawało ci poczucie stałości?
Pani Winiarska – nigdy nie zapomnę jej nazwiska! Hi-
Moi rodzice po wojnie byli rzucani w różne miejsca Polski.
storyczka, to ona sprawiła, że musiałam powtarzać rok. To
Byłam przyzwyczajona do tego, że cały czas podróżujemy.
była ósma klasa, w której potwornie wszystko zawaliłam.
Nie było to podyktowane jakimś widzimisię, tylko ojciec
Na pierwszy okres sześć dwój, na drugi podobnie. Latałam
uciekał przed aresztowaniami, bo był antykomunistą.
za chłopakami, już zaczynałam interesować się muzyką,
Czasami oczywiście dziwiłam się, dlaczego wyjechaliśmy
chodziłam do szkoły muzycznej, której zresztą nienawi-
z Gubina, z tej pięknej poniemieckiej willi z oknami we-
dziłam, bo kazali te gamy ćwiczyć, a ja chciałam grać bo-
neckimi położonej u podnóża malowniczej, choć niebez-
ogie-woogie. Zawsze byłam wywrotowcem... Więc same dwóje, wybroniłam się tylko dzięki mojej wspaniałej kole-
piecznej Góry Śmierci. Tam był front, zostały miny, ale też sady, kwitnące łąki. Z Leszkiem, moim starszym bratem,
Mała Ula z rodzicami i bratem Leszkiem
żance Jadzi Korcz, celującej uczennicy, która przygotowała
32
gawędy
gwiazda z nieba
mnie do poprawek. Historia została na koniec, pamiętam,
za szkaradę. Gdy przyjechałam do Nowego Jorku, zasłania-
że o 12 miała być rada pedagogiczna, my rano z Jadzią na
łam twarz włosami, na koncertach nie mogłam się docze-
lekcji błagamy panią, żeby mi dała szansę, żeby przepyta-
kać, kiedy zacznę śpiewać, żeby uzasadnić moją obecność
ła. A ona twardo, że nie, że już za późno. Popłakałam się,
na scenie. Tak było do czasu, aż Jerzy Kosiński w latach
wzięłam teczkę i w las. Siedziałam, pamiętam, nad takim
80. w Nowym Jorku, kiedy siedzieliśmy naprzeciwko siebie,
jeziorkiem, gdzieś daleko od domów. A Jadzia w tym cza-
dotknął mojej twarzy i powiedział: „Masz najpiękniejszą
sie pobiegła po mamę, ściągnęła ją do szkoły i namówiły
szeroką twarz na świecie! Tycjanowskie piękno!”. Od tam-
panią Winiarską, by mnie przepytała. Co z tego, skoro nikt
tej pory znowu lubię siebie. 36 lat musiałam czekać, żeby
nie wiedział, gdzie jestem. Cała szkoła mnie szukała, bez
się znowu poczuć jak Shirley Temple!
powodzenia. Musiałam zimować. Mama przeniosła mnie Gdzie grałaś na tym akordeonie?
do innej szkoły. Rozpacz tylko, że już nie byłam z Jadzią w jednej klasie, ławce. Ten buntowniczy charakter odziedziczyłaś po kimś z rodziny? Po mamie, tacie, babci? Mama w domu rządziła. Trzymała kasę. Tatuś niewiele miał do powiedzenia, ale były takie momenty, że się bardzo buntował. Z wykształcenia był inżynierem, ale prace miał różne, nawet był przez jakiś czas kierowcą stara, którym woził truskawki. Numery rejestracyjne jego samochodów pamiętam do dziś, bo wiele razy wypatrywałam, czy już wraca. I po numerach poznawałam, czy to on. Pamiętam, że w niedzielę uciekaliśmy razem na
Gdy dostałam akordeon, stałam się Shirley Temple Gubina! W małym palcu miałam repertuar piosenek partyzanckich. Miałam rolkę, czyli lok nad czołem, na nim białą kokardę. Byłam ślicznym dzieckiem…
W Gubinie po wojnie stacjonowało mnóstwo wojska, bez przerwy były jakieś akademie, uroczystości. I my z bratem braliśmy w nich udział. On deklamował, a ja grałam. To był duet słynny na cały Gubin, żadna uroczystość nie mogła się bez nas odbyć. Już wtedy miałam to parcie na szkło, uwielbiałam występować. Była jakaś nazwa tego duetu? Nie, raczej po prostu Ula i Leszek, dzieci Dudziaków. Jak dalej rozwijała się twoja muzyczna kariera? To w ogóle było tak, że najpierw muzyki uczyła mnie
żużel. Ojciec był sędzią na wyścigach i często mnie zabie-
mama. Ona sama zaczęła grać na pianinie, kiedy była ze
rał. A mama się wściekała, bo chciała, żeby z nią czas spę-
mną w ciąży. Co prawda tata zawsze wypominał jej, że jak śpiewa w kościele, to strasznie fałszuje. „Ciszej, mój gołą-
dzał, do kościoła poszedł, bo cały tydzień go nie było. dzenie chorowałam na szkarlatynę. Leżałam w łóżku i naAle to ciebie zabierał, nie brata?
beczku, ciszej” – upominał ją.
gle mama z tatą weszli do pokoju z dużym pudłem, z któreA kim mama była z zawodu?
No właśnie, ciekawe. Ale zdaje się, że to ja byłam uko-
go wyjęli Klejnot – piękny czerwony akordeon z klawiszami
chaną córeczką tatusia. Dla niego nawet pokochałam ten
białymi jak śnieg. I od razu zagrałam „Wśród nocnej ci-
Krawcową. To dłuższa historia. Ona miała trzynaścioro
żużel. Do dzisiaj jeżdżę na te zawody, Falubaz – drużyna
szy...”. Tatuś spojrzał na mamę i powiedział: „Gołąbeczku,
rodzeństwa. A dziadkowie mogli pozwolić sobie na wyedu-
żużlowców z Zielonej Góry – jest zresztą wicemistrzem
mamy zdolną córkę!”.
kowanie tylko jednego dziecka. I była rywalizacja między ciocią Renią i mamą. Ciocia wygrała. Została inżynierem,
Polski. 15 tysięcy ludzi, emocje, wszyscy skandują, wracam do dzieciństwa, fajne uczucie.
Ale skąd pomysł na taki prezent? Moja mama mówiła, że w każdym domu muszą być dwie rze-
Czyli mama była na co dzień, a tata od święta?
wykładała na uniwersytecie w Bielsku. Mama płakała dzień i noc, w końcu wysłali ją do szkoły krawieckiej.
czy – biblioteka i instrument, najlepiej pianino. I rzeczywi-
Nauczyła się szyć, ale tego nienawidziła. U nas w domu
Dokładnie! I tatuś się buntował, bo mama wszystko wie-
ście one zawsze u nas były. Tatuś zawsze potrafił załatwić
zawsze grało się w brydża, mama przygotowywała piękne
działa i wszystko musiało być tak, jak ona chciała. Mój
pianino. Muzyka na pewno była im bliska... I słuchajcie, gdy
kolacje, rodzice mieli przyjaciół sędziów, lekarzy. Ale mama
brat jest taki jak mama, a ja przypominam ojca. Zawsze
dostałam ten akordeon, stałam się Shirley Temple Gubina!
cierpiała, że nie ma wykształcenia, dlatego oczywiście nas,
po swojemu widziałam wszystko, wszystkiemu się dzi-
W małym palcu miałam repertuar piosenek partyzanckich,
swoje dzieci, koniecznie chciała wysłać na studia. Sama
wiłam i właściwie to nadal się dziwię. Jestem totalnym
typu (Ula śpiewa): „Siekiera, motyka, bimber, szklanka” czy
zarabiała, szyjąc, no i zajmowała się nami. W domu było
zdziwieniem...
„Rozszumiały się wierzby plączące...”. Miałam rolkę, czyli
zawsze dużo muzyki, mama grała na pianinie, tata na gita-
lok nad czołem, na nim białą kokardę... Byłam ślicznym
rze, mieli patefon, masę płyt z muzyką klasyczną i dancin-
dzieckiem wtedy, co z czasem ustąpiło, potem już raczej
gową. Wszystkie płyty Ordonki, Fogga... A potem Leszek
ją podsunął?
brzydkie kaczątko: zajady, duży nos, krzywe zęby. Bardzo
zaczął grać na basie, na perkusji, i to on mi zaczął pusz-
Pamiętam, że gdy miałam może cztery lata, w Boże Naro-
długo miałam o sobie okropne wyobrażenie, uważałam się
czać muzykę Presleya, Beatlesów. Przy okazji musztrował
A muzyka była twoim pomysłem czy ktoś z rodziny ci
gaga wiosna
33
Rodzice tak puścili, bez problemu?
mnie i Danusię strasznie. Ona zresztą też poszła do szkoły
później Zosia Komedowa opowiadała mi, jak bardzo się
muzycznej, teraz śpiewa w chórze w Szwecji. To było coś
Komedzie nie chciało wstać na to przesłuchanie. Ja oczywi-
No, to była dziesiąta klasa, więc miałam 16-17 lat. Brat
– dostać się do takiej szkoły, w Zielonej Górze było dzie-
ście trzęsłam się jak osika, zaśpiewałam trzy utwory. A on
ze mną pojechał.
sięć osób na miejsce. Ale mi ta klasyka się nie podobała,
posłuchał i zapytał: „Co robisz w wakacje?”. A mnie się
więc wzięłam czesne – to było, zdaje się, 30 złotych – i za-
nogi ugięły, bo już wiedziałam, co się kroi. „To przyjedź do
miast zanieść nauczycielce, kupiłam cukierki i rozdawałam
mnie do Warszawy, będziesz ze mną śpiewała przez miesiąc
Ja u Zosi Komedowej, Leszek u jakiegoś kolegi. Zosia się
dzieciom. Kiedy po dwóch miesiącach się wydało, mama
w piwnicy pod Hybrydami”. I tak się stało, pojechałam...
mną zajęła, od razu zarządziła, że powinnam ściąć włosy.
A gdzie mieszkaliście?
się strasznie zdenerwowała, kablem po nogach dosta-
„Wyglądasz okropnie, co to za fryzura!”. Wtedy były mod-
łam. Pamiętam, jak Danusia wokół nas skakała i prosiła:
ne Jean Seberg czy Françoise Sagan, które miały króciut-
„Mamo, nie bij Uli, nie bij!”.
kie, chłopackie uczesania. Wzięła mnie do Bristolu i ścięłyśmy moje długie włosy. Usiłowała też nadać mi pseudonim
A kiedy pojawił się jazz?
artystyczny. Mówiła: „Urszula Dudziak? Szwabskie imię
No właśnie przez Leszka... Miałam ze 14 lat, jak usły-
masz, co to za nazwisko?”. Ja się wystraszyłam. „Dorota
szałam jazz, to pomyślałam: Ojej, to jest moja muzyka,
Cedro będziesz się nazywać”. Ale się okazało, że jest taka
i oszalałam zupełnie. Mam pamiętnik z tego okresu, bo ja
pływaczka polska. Więc potem była Urszula May. I taki
zawsze coś sobie notowałam. Na jednej stronie narysowa-
plakat: „Wielkie odkrycie wokalistyki polskiej Urszula
łam trio i siebie z podpisem: „Chciałabym zostać wokalist-
May”. Ale w końcu po kilku występach wróciłam jednak
ką jazzową. Może wrócę na tę stronę po latach i pomyślę
do Urszuli Dudziak.
– nie ma rzeczy niemożliwych”. Uważam, że każdy powiMiałaś już ten swój charakterystyczny sposób śpiewa-
nien to sobie powtarzać.
nia wokalizą? A wcześniej miałaś jakieś inne plany, kim chcesz zostać,
Ależ skąd! Starałam się wtedy śpiewać jak Ella. Uwielbiałam
czy od razu pojawił się ten wokal?
ją, znałam wszystkie piosenki, no i udawałam, że śpiewam
Czasami, ale to chyba już później, bardzo mi imponowa-
po angielsku. Tatuś przyniósł z pracy, pożyczył taki japoń-
li lekarze, że mogą pomagać ludziom. Ale scena była od
ski magnetofon, który miał mikrofon, i ja do podkładów
zawsze, od kiedy miałam cztery lata. Jestem urodzoną ekstrawertyczką, lubię przyciągać, popisywać się, uwiel-
różnych, np. Counta Basiego czy Duke’a Ellingtona, nagryUla maturzystka, 1963 rok
wałam. Jak było kino letnie w Zielonej Górze, to siadałam
biam tę sceniczną energię. To był zresztą jedyny moment,
pod wejściem, bo jeszcze nie miałam 18 lat, więc mnie nie
kiedy występowałam, gdy muzyka otwierała tę prawdziwą
wpuszczali, i śpiewałam filmowe utwory, np. „Serenadę
mnie, która mi się podobała. Bo na co dzień miałam dużo kompleksów, taki syndrom „chciałabym, lecz się boję”. Chowałam się, uciekałam, ale jak już mnie wyciągali i zaczynałam śpiewać, było ekstra. Dosyć szybko udało ci się wejść w to najciekawsze w naszym kraju środowisko jazzowe. Mając 16 lat, już występowałaś z Komedą! Tak, jestem w czepku urodzona! Byłam w dziesiątej klasie, kiedy do Zielonej Góry przyjechał Teatrzyk Tingel-Tangel, któremu akompaniował zespół Krzysia Komedy. I po spektaklu wszyscy udali się na kolację do restauracji Piastowska, gdzie przygrywał miejscowy zespół zielonogórski. Pianista podszedł do Komedy i powiedział, że zna dziewczynę, która świetnie śpiewa jazz, i że Komeda powinien ją, czyli mnie, przesłuchać. Umówiliśmy się na 11 na następny dzień. Oczywiście oni balowali do rana. Już
Miałam ze 14 lat. Mam pamiętnik z tego okresu. Na jednej stronie narysowałam trio i siebie z podpisem: „Chciałabym zostać wokalistką jazzową. Może wrócę na tę stronę po latach i pomyślę – nie ma rzeczy niemożliwych”. Uważam, że każdy powinien to sobie powtarzać
w Dolinie Słońca”. Wszystko znałam na pamięć! Jaki był ten pierwszy występ, miałaś wielką tremę? Na pewno, zwłaszcza że jak weszłam na scenę, zauważyłam, że przy barze siedzą rzędem: Wanda Warska, Andrzej Kurylewicz, Leopold Tyrmand i Roman Waszko! Czworo groźnych, to zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Jak wyglądały te pierwsze dni, tygodnie w Warszawie? Co robiłaś? Pamiętam, że często chodziłam do perkusisty Andrzeja Zielińskiego „Synka”, który miał kolekcję płyt zachodnich, w tym moich ukochanych wokalistek: Billie Holiday, Elli, Nancy Wilson, Carmen McRae, Peggy Lee, Anity O’Day. Słuchałam ich godzinami. Mało pamiętam z tego okresu. Musiałam się skupić na śpiewaniu, codziennie były próby, bez Zosi raczej nigdzie nie chodziłam.
34
gawędy
gwiazda z nieba
A sama Warszawa?
podstawówki moja koleżanka Czesia Pieprzyk miała w swo-
tam często na wakacje. Był bajkowo położony, w Beskidzie
Była wtedy dla mnie jak Nowy Jork: światła, sklepy, ulice.
im pokoiku na strychu ściany wylepione plakatami. Tam ucie-
Żywieckim. Z pierwszego piętra widok na sad. Czereśnie,
Zarobiłam trochę, akompaniując dzieciom do jakiejś gim-
kałyśmy na wagary, popalałyśmy, czasem coś wypiłyśmy.
porzeczki, agrest, łany zboża, ściernisko, gdzie latałam na
nastyki. Kupiłam rodzicom prezenty. Pamiętam, że mamie
Zachwycałam się Mariną Vlady, Danielle Darrieux, Simone
bosaka. Poczucie beztroski. Jak miałam trudne momenty
torebkę, bo nie miała. Zawsze o nich myślałam.
Signoret, Brigitte Bardot. A potem też Ritą Hayworth. To
w życiu, to wracałam do Straconki. To było dla mnie za-
był wieki świat Hollywoodu, przepięknych aktorek. To były
wsze takim wentylem bezpieczeństwa.
Pewnie ciężko było wrócić do Zielonej Góry?
moje ideały. Realnych raczej nie pamiętam. Ale jednak wyjechałaś, najpierw do Szwecji, potem
Jasne. Musiałam jeszcze zdać maturę, ale wiedziałam, że to początek mojej drogi w świat. Leszek już wtedy studio-
Byłaś kochliwa?
do Stanów.
wał prawo we Wrocławiu, więc w XI klasie często do niego
Oj, tak. Pamiętam, jak w pierwszej klasie zakochałam się
Nie tak od razu. Po Szwecji do Niemiec, gdzie przez dwa
jeździłam, chodziliśmy razem na koncerty jazzowe. On za-
w takim starszym chłopcu, koledze Leszka. I ponieważ już
lata bazę mieliśmy w Ramstadt, potem mieszkaliśmy
rabiał wtedy, jedząc szklanki...
umiałam pisać, naskrobałam do niego list. Że chętnie bym
w Szwajcarii, w Alpach też wynajmowaliśmy dom, a po-
wyszła za niego za mąż, ale boję się ciąży (śmiech)...
tem był Nowy Jork.
Co?! Zjadał szkło dla pieniędzy? Ależ wy jesteście kreatywną rodziną!
Och, rzeczowo podeszłaś do sprawy!
Jeszcze raz udowodniłaś, że jesteś człowiekiem drogi.
Wystarczy dobrze pogryźć. A potem przerzucił się na kufle.
Bo widziałam, jak się moja siostra rodzi! Siedzieliśmy
Jak te przeprowadzki, to ciągłe zmienianie miejsca na cie-
A ja nauczyłam się gasić papierosy na języku...
z Leszkiem na orzechu, a stamtąd był widok prosto do
bie wpłynęło?
sypialni rodziców. Mama na łóżku rozkraczona, a doktor
Nie ma nic piękniejszego niż podróżować, poznawać ludzi.
Kunicki kleszczami wyciągał główkę Danusi. Zaczęliśmy
Dzięki temu uczysz się tolerancji, zrozumienia dla innych
To fakt. Miałam okres wielkiej fascynacji cyrkiem. Chciałam
krzyczeć. Wtedy zasłonili okno, ale wystarczająco zoba-
ludzi, dla innych kultur, zwyczajów. To pozwala przeżyć
zostać cyrkówką, gimnastyczką. Pamiętam, że w Zielonej
czyłam, żeby wiedzieć, że to boli. Zresztą powtarzała mi
fajniej życie. Człowiek się wyczula na wiele rzeczy. To jest
Górze było takie podwórko, jakby arena. I Leszek tam cho-
to też mama. Więc ja pomyślałam, że skoro to tak boli,
jak różnica między introwertyzmem a ekstrawertyzmem,
dził ze mną i, tak jak lwa, tygrysa – tresował. Mówił: „Teraz
to ja nigdy za mąż nie wyjdę. Więc niech on, ten chłopak,
ciemno – jasno, zimno – gorąco.
fiknij koziołka, teraz salto”. I ja to robiłam. Przechodzili
w którym się kocham, nie robi sobie nadziei! (śmiech)
No po prostu cyrkowcy! David Copperfield!
Ale w którymś wywiadzie powiedziałaś, że największy
ludzie i patrzyli, co my wyprawiamy. A obok rozbijał się prawdziwy cyrk, na zmianę z karuzelą. A kto był dla ciebie wzorem kobiecości, mama? Raczej francuskie aktorki. Pamiętam, że pod koniec
Miałaś wiele domów w dzieciństwie. Który z nich
wpływ na ciebie miała jednak Ameryka...
najbardziej zapamiętałaś?
Na pewno. Pojechałam tam za Michałem. Sama nigdy bym
Chyba ten w Straconce, w którym się urodziłam, dom
się nie odważyła, miałam za dużo kompleksów. Ja się po
dziadków, który opuściliśmy tuż po wojnie. Ale wracałam
prostu załapałam. Zobaczcie, rodzice mi dali akordeon
gaga wiosna
35
Zdjęcie po lewej: Urszula z Michałem Urbaniakiem i Wojciechem Karolakiem Obok: z mamą w Nowym Jorku
– załapałam się, Leszek powiedział jazz – załapałam się. Poznałam Urbaniaka – powiedział Nowy
tylko samochód trochę mnie drasnął... Ale nic się
Jork. Załapałam się. Ja nie wymyślałam rzeczy, ja
nie martw”. Okazało się, że miała złamaną nogę,
chwytałam to, co się pojawiało.
tylko nie chciała, żebym się przeraziła. No i dalej leżałyśmy we dwie, Michał musiał koło nas skakać.
Ale trzeba mieć odwagę, żeby się chwycić tego, co
Przychodził do mnie polski doktor Victor Reyniak, który
nieznane!
powtarzał ciągle, dotykając brzucha: „Ej, Kaśka, Kaśka,
Aaa, dziękuję! Nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób.
nie śpiesz się. Daj mi miesiąc. Półtora”. I już ta Kaśka
A to racja!
została. A Joy to ja wymyśliłam. Bo początkowo „Papaya” miała się nazywać „Bucket of Joy”.
Jakie było wasze zetknięcie z Ameryką? Pierwszy raz zostałaś mamą, mając 35 lat. Późno,
Onieśmieliła mnie, ale w ogóle mi się nie podobała. To był początek lat 70. Nowy Jork był brudny, były morderstwa, narkomani. W ciągu paru pierwszych tygodni widzieliśmy na ulicach poharatanych, pociętych ludzi, zastrzelonego policjanta. W hotelu zostaliśmy natychmiast okradzeni. Zanim przyszedł Giuliani, Nowy Jork był przerażający. No i wszystkiemu się dziwiłam. Że kobiety starsze, czterdziestoletnie w minisukienkach, że się uśmiechają do mnie, zagadują... Jak John Wilson, taki świetny recenzent, przyszedł do mnie po koncercie i zaczął mówić: „Miss Dudziak, you are incredible, fantastic, I’ve never heard something
Musiałam leżeć przez trzy miesiące z nogami do góry i codziennie pić butelkę czerwonego wina. Codziennie! A nie lubiłam i nie lubię wina do dziś!
„No, no, no, I’m just a begginer, I know nothing, I’m not
akurat wtedy poznał. Akurat. Ale tak się uparł, że zostało
that good”. A on się na mnie patrzył jak na wariatkę...
Michelle. Kocham Beatlesów, ale „Michelle” nienawidzę! A że Kasia nie umiała wypowiedzieć tego imienia, to została Mika.
Poszliśmy od razu do Columbia Records z dwoma płytami, które nagraliśmy w Niemczech. Ba, nawet wysłaliśmy do
No, my we trzy z Anią Horowitz i Elą Swierszcz założyłyśmy taki klub bezdzietnych. Bo po co nam dzieci – mówiłyśmy do siebie. Byłyśmy takie wyemancypowane. No i kariera... Ale wyłamała się Ela, potem Ania, na końcu ja. Zaniepokoiło mnie, że gdy przechodziłam obok sklepu z ubrankami dziecięcymi, to uciekałam, wypierałam. Gdyby było mi to zupełnie obojętne, nie byłoby tych emocji. Trochę też interweniowała mama Michała, mówiąc, że ja trochę za bardzo się w zespole wybijam, mam duże brawa, że kiedyś może Michała przerosnę i to się może źle odbić na małżeń-
like that...”. Oczywiście rozumiałam, ale odpowiadałam:
Mieliście od kogoś wsparcie?
zwłaszcza jak na tamte czasy...
stwie, a dzieci w takich sytuacjach bardzo scalają... No i wycofują kobiety z życia, kariery na jakiś czas… Niezła strategia! No właśnie. A my już wtedy byliśmy razem 14 lat.
Pamiętasz jeszcze ten stan, kiedy byłaś w ciąży z Kasią, Jakim tatą był Michał?
nich telegram, żeby prezydent tej wytwórni przyjechał po
Miką, jak to było?
nas limuzyną na lotnisko! Wszyscy się śmiali, ale potem
Zaczęłam rodzić Kasię w piątym miesiącu! I to był dramat,
Po prostu oszalał na punkcie dzieci. Nie przypuszczałam
szybko mieliśmy tam świetne układy. Dwa lata wcześniej
pojechaliśmy na sygnale do szpitala. Najpierw dostałam
nigdy, że będzie tak zaangażowanym ojcem. Noc w noc
Michał został najlepszym solistą europejskim na festi-
morfinę, potem dożylnie alkohol...
wstawał, kiedy ćwiczył, wkładał je do nosidła i grał z nimi śpiącymi na piersi. Wszyscy mi zazdrościli.
walu w Montreux, dostał stypendium do Berklee School. Ale nie chciał go, powiedział, że my wiemy swoje, że to
Żartujesz! Co to za metoda?! Jak wyglądało to rodzicielstwo w samym sercu Man-
od nas będą się uczyć. Skorzystaliśmy tylko z biletu lot-
Dziś nie do pomyślenia, ale wtedy, trzydzieści lat temu,
niczego ufundowanego przez Coca-Colę. Pojechaliśmy pro-
tak działano. Chodziło o to, by przerwać połączenie między
hattanu, spacerowaliście w Central Parku?
sto do Nowego Jorku, do Columbii z gotową płytą. To był
przysadką a macicą. Bo to przysadka wysyła sygnały do
Tak, ale też kiedy o zmroku zamykano park, chodziłam uli-
master plan Michała. Zadziałał. Okrzyknięto nas Rolling
macicy, uaktywnia skurcze. Potem musiałam leżeć przez
cami – miałam taką stałą trasę: 58. ulicą do Madison Ave
Stonesami jazzu.
trzy miesiące z nogami do góry i codziennie pić butelkę
i z powrotem 57. szłam i szłam, oglądając witryny skle-
czerwonego wina. Codziennie! A nie lubiłam i nie lubię
pów. Dużo też jeździliśmy.
Przedstaw swoje dzieci....
wina do dziś! Przyjechała moja mama, żeby mi pomagać.
I wszędzie targaliśmy dzieci ze sobą. Jak Kasia się urodzi-
Catherine Joy Urbaniak i Michelle Marta Urbaniak.
I regularnie chodziła do Central Parku na dwie godziny,
ła, to zabieraliśmy ją w takim nositku na turnieje tenisowe
Myślałam, że Michała zabiję za to Michelle, które wy-
żeby pooddychać świeżym powietrzem. I raz nie wracała
US Open czy Forest Hills. A potem w trasy koncertowe po
myślił podczas jakiegoś przyjęcia, gdy ja byłam w ciąży.
podejrzanie długo, my się martwiliśmy, bo park był już za-
całym świecie, Europa, Kanada, Azja. Mika na Frankfurt,
Oczywiście udawał, że nie chodzi wcale o analogię do jego
mknięty, było ciemno. Nagle telefon! Mama zadzwoniła ze
w którym często się przesiadaliśmy mówiła „Kwanturt”!
imienia, tylko o jakąś małą, słodką dziewczynkę, którą
szpitala i cichutko zaszeptała: „Uleczko, nic się nie stało,
A na Monachium – „Miuniachium”!
36
gawędy
gwiazda z nieba
Czy to się spotykało ze zrozumieniem, czy
Wychowywaliście je na Amerykanki czy na
było raczej szokujące dla ludzi?
Polki?
Nawet nie wiem. Inaczej sobie nie wyobraża-
Chciałam w jakiś bardzo naturalny sposób
łam. Zostawić dzieci? Wyjechać? Nigdy.
zmobilizować je do tego, żeby mówiły po polsku, nie terroryzować, zastraszać, nie na siłę. Jak
Mieliście nianię?
nauka muzyki w szkole Suzuki. Zabawą. Ja spro-
Nie. Tylko w kontraktach było zawarte, że na czas
wadzałam przeźrocza z bajkami, płyty winylowe,
występów musi być opieka do dzieci. Albo dziewczynki
czytałam im polskie książki. A najbardziej lubiły, jak
szły z nami do klubu. Mikę czasami kładliśmy w barze. My
im opowiadałam przygody o sobie, o tym, jak byłam małą
graliśmy głośną elektryczną muzykę, a one spały w najlep-
dziewczynką. Co ja wymyślałam! Żałuję, że tego nie spi-
sze, jedna w łóżeczku, druga w nositku. I tak było, dopóki
sywałam! No i w domu mówiliśmy po polsku, a potem, jak
nie poszły do szkoły. Miały podobne temperamenty jako dzieci? One się biły i kochały. Bardzo rywalizowały ze sobą, ale bez siebie żyć nie mogły. Śpiewałaś im kołysanki, gdy były małe? Jakie? Improwizowałam! „Malutka Kasiunia, malutka lalunia, cudowny kwiatuszek, malutki paluszek” (Ula śpiewa...). Czasem to były kolędy. Jak to jest z talentem muzycznym u dzieci? Albo się ma,
Bycie rodzicem to jeden z najtrudniejszych zawodów. Trzeba być tak czujnym! Mieć i wiedzę, i instynkt. Byłam bardzo ciekawa, jak moje dzieci znajdą się w muzyce. Nigdy ich do niczego nie zmuszałam. Ale od małego były otoczone dźwiękami
poszły do szkoły, to one nas zaczęły poprawiać. Mama, nie mówi się Makdonald, tylko McDonalds! Jesteś pierwszym rodzicem, z którym rozmawiamy, którego dzieci są już zdecydowanie dorosłe, dysponujesz zatem dystansem, którego nie mieli inni nasi bohaterowie. Opowiedz nam z tej perspektywy, jakie były najtrudniejsze momenty twojego macierzyństwa. Pamiętam, jak miały 13-14 lat i o północy, o pierwszej jeszcze ich nie było w domu. Ciężko to przeżywałam. Zdarzało mi się dzwonić na policję... A Kasia po latach opowiadała: „Największe wrażenie na nas robiło, jak mama była bardzo
albo nie? Czy można to jakoś wypracować?
smutna. Jej smutek był porażający. Wolałybyśmy, żeby na
Oj, bycie rodzicem to jeden z najtrudniejszych zawodów!
nas krzyczała, żeby nas biła”.
Trzeba być tak czujnym! Mieć i wiedzę, i instynkt. Byłam Tylko partnerstwo i przyjaźń pozwalają zostawić dzie-
bardzo ciekawa, jak moje dzieci znajdą się w muzyce. Nigdy ich do niczego nie zmuszałam. Ale od małego były otoczo-
ciom tyle wolności...
ne dźwiękami. Kiedy zauważyliśmy, że Kasia ma talent, że
Racja. Ale w tych najgorszych momentach zastanawiałam
śpiewa bardzo czysto i lubi to – zaproponowaliśmy jej grę
się, czy nie przesadziłam z tym koleżeństwem. Ciężko mi
na skrzypcach. Miała wtedy pięć lat. Posłaliśmy ją do szko-
było tupnąć nogą, wrzasnąć, oznajmić: ja tu rządzę i nie
ły Suzuki, która jest naprawdę świetna. Grała, cieszyła się,
wolno ci wracać tak późno do domu. To były takie klasyczne
wszystko było dobrze. Po paru miesiącach zabraliśmy ją na
momenty próby, sprawdzania, jak daleko można się posu-
koncert. Michał grał z gitarzystą Larrym Coryellem. Kiedy
nąć. I ja byłam w nich bezradna. Wpadałam w rozpacz, nie
wróciliśmy do domu, Kasia wzięła skrzypce i powiedziała:
umiałam sobie poradzić. Potem w wieku 16 lat Kasia uciekła
„Mama, ja nie umiem grać tak jak tatuś”. Zaczęliśmy jej
z domu. Przeprowadziła się kilka domów dalej do swojego
tłumaczyć, że tak nie było od początku, że Michał się też
chłopaka. Co ja miałam zrobić? Przywiązać ją za nogę? Na
uczył. Ale ona się uparła. Chcę tak i koniec. A jeśli nie, to
szczęście miałam kontakt z jego rodziną. Kasia jest bardzo
nie chcę grać na skrzypcach. Nie dała się przekonać. Nie
zdolna i bardzo uparta, jak zdecydowała się na zmianę szko-
było siły. Potem zmienialiśmy instrumenty, przez chwi-
ły z bardzo renomowanego college’u, po którym bez trudu
lę grała na harfie, ale to też nie było to. Zraziła się i od
można się było dostać na Harvard czy Yale, na taką zwykłą
tamtej pory nie miała nic wspólnego z muzyką. Potem
państwową szkołę City as School ABC w midtown, nie było
Mika zaczęła grać na pianinie, klasykę. Miała prywatną
odwrotu. Byłam załamana, rwałam sobie włosy z głowy, że
nauczycielkę, była w szkole, ale też ją przerwała. I znowu
ona marnuje taką szansę. Ale na negocjacje szans nie było. Tylko Ewa Głowacka mnie rozumiała, że nie zmuszam jej,
nie naciskałam. Co potem mi wypomniała: „Szkoda, że nie dopilnowałaś, teraz wiedziałabym więcej”.
Z córkami Kasią i Miką
nie napieram. Reszta towarzystwa była zbulwersowana, że
pozwoliłam jej się przenieść. Potem raz żałowała tego Harvardu, ale dziękuje mi za to, że nie obcięłam jej skrzydeł, że byłam po jej stronie. I bądź tu mądry! Szukałaś jakiejś pomocy? Musiało ci być ciężko, dwie córki, ty w roli matki i ojca... Tak. Do 1991 r., dopóki moi rodzice żyli, jeździłyśmy do nich na wakacje do Szwecji... Dziadek był kochany, ale moja mama ewidentnie faworyzowała Mikę. Kasia jej za to nie znosiła. Pamiętam, jak mama kiedyś powiedziała: „Kasia, jakie ty masz wysokie czoło! Ula, powinnaś jej zrobić przeszczep”. Kasia do dziś nie może jej tego zapomnieć. Jak dziewczynki przeżyły rozstanie z Michałem? Kiedy to nastąpiło? Miały pięć-sześć lat. Było ciężko. Przez rok byłam w depresji, prawie nie wychodziłam z domu. To była rozpacz, zazdrość, duże emocje. A po roku postanowiłam, że muszę się otrząsnąć, że idę dalej. Koniec. Z perspektywy czasu – co byś zmieniła, udoskonaliła? Trochę żałuję, że nie skończyły studiów, tu może trochę dałam ciała... Nie naciskałam, nie zmuszałam. Masz jakąś radę dla innych, młodszych rodziców? Tylko taką, żeby być bardzo czujnym. Obserwować dziecko. Słuchać. Skupiać się na dobrych, twórczych stronach. Nadawać na tych samych falach. Oczywiście nie cały czas, bo to przegięcie, tak się nie da i to jest niezdrowe. Ale dużo, często. I dawać doświadczyć trochę kantów, trudności. Ja miałam tego trochę za mało – tak czasami myślę. Czy jesteś już gotowa, by być babcią, namawiasz swoje córki do macierzyństwa? Absolutnie nie! Ja nie mam tego typu marzeń, tęsknot. Jest mi tak dobrze, jestem taka spełniona, radosna, szczęśliwa. Potrafię sobie wszędzie znaleźć miejsce. Noszę to w sobie. Niech one robią sobie, co chcą, wychodzą za mąż, nie wychodzą... Chociaż... Uważam, że powinny jednak się zdecydować (śmiech). Byłam taka jak one. Długo czekałam. Tak. Muszę im powiedzieć, że warto mieć dzieci.
Urszula Dudziak, ur. w 1943 r. w Straconce koło Zielonej Góry. Wybitna wokalistka jazzowa, która stworzyła unikalny, charakterystyczny sposób śpiewu. Współpracowała m.in. z Krzysztofem Komedą, Michałem Urbaniakiem (jej były mąż), Gilem Evansem, Archiem Sheppem, DJ Vadimem czy Lesterem Bowiem. Autorka słynnego Papaya Dance, w rytm którego tańczy nawet filipińska armia (sami zobaczcie na YouTubie!). Wiele lat mieszkała w Nowym Jorku, gdzie na świat przyszły jej dwie córki Kasia i Mika. Ostatnio jurorka w „Bitwie na głosy”.
38
gawędy
Planeta Energii przedstawia
Życie gwiazd Gwiazdy, podobnie jak ludzie i zwierzęta, rodzą się i umierają. Najpierw są obłokami złożonymi z gazu, głównie wodoru i helu. Te obłoki zapadają się w sobie, gęstnieją, rozgrzewają się i stają się kulami ognia. Podczas swojego życia gwiazdy zmieniają wielkość i kolor. Na przykład Słońce, które teraz jest pomarańczowe, za pięć miliardów lat, kiedy wyczerpie się w nim zapas wodoru, zmieni kolor na czerwony i gwałtownie spuchnie. Stanie się czerwonym olbrzymem. Po kolejnym miliardzie lat odpadną od niego zewnętrzne warstwy i stanie się białym karłem. Życie innych gwiazd może wyglądać inaczej. Na przykład znacznie większe od Słońca gwiazdy, błękitne nadolbrzymy, mogą nagle wybuchnąć i zmienić się w bardzo dziwne i tajemnicze obiekty – czarne dziury.
Antymateria Stół, samochód, twoja ręka, rzeka, gwiazda, wszystkie rzeczy, zwierzęta i rośliny, wszystko to zbudowane jest z pierwiastków, czyli różnych form materii. Z materii zbudowany jest cały świat. Ale oprócz materii we wszechświecie istnieje też antymateria, czyli przeciwieństwo materii. Kiedy cząstka materii spotka się z cząstką antymaterii, obie przestają nagle istnieć, znikają, jakby się nawzajem zjadły. Na szczęście antymateria jest w świecie niezwykle rzadka i na pewno nie dopadnie nas nagle na ulicy. Ale naukowcy pewnie woleliby, żeby było inaczej. Bo z ich obliczeń wynika, że materii powinno być tyle samo co antymaterii, a tu nie ma jej prawie wcale! Jest jej tak mało, że aby ją badać, muszą ją sami wytwarzać, a robią to w olbrzymich tunelach zwanych akceleratorami, które są bardzo drogie, często się psują i mnóstwo z nimi problemów.
b
Z
i
a n
m w k
e
o
s
r
e i o
m
s
Ogrom kosmosu fascynuje dzieci. Ale czasem i przeraża. Można im powiedzieć, że nie mają się czego bać, bo przecież stamtąd właśnie pochodzą – z gwiazd. I że kiedy dorosną, same polecą na orbitę. Łukasz Kaniewski
Mateusz Kołek
z
gaga wiosna
Turystyka kosmiczna Co należy zrobić, żeby polecieć w kosmos? Jeżeli jesteś dzieckiem, to wystarczy, że po prostu poczekasz. Jeszcze niedawno w kosmos latali tylko kosmonauci, ale teraz bilet na taki lot może już kupić każdy. Są one wprawdzie bardzo drogie, ale na pewno będą tanieć i gdy dzisiejsze dzieci dorosną, będą kosztować, powiedzmy, tyle co mały samochód. W Stanach Zjednoczonych powstał już kosmodrom, z którego startować będą niewielkie statki kosmiczne. Wznosić się będą na wysokość stu kilometrów, skąd widać wyraźnie, że ziemia jest kulista jak globus. Ośmiu pasażerów szybować będzie przez dwie minuty w stanie nieważkości, potem wrócą na ziemię. Czy taka wycieczka jest warta ceny samochodu? Czy może samochód jest lepszy? Dzieci mają jeszcze dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić.
39
40
gawędy
Planeta Energii przedstawia
Planety pozasłoneczne Wokół Słońca krąży osiem planet: Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun. Życie istnieje tylko na jednej z nich, na Ziemi. Ale nie znaczy to, że poza
Czarne dziury
Ziemią nie ma żadnych organizmów. Są przecież inne gwiazdy i wokół nich też krążą
To, że czarne dziury noszą taką właśnie
planety. Astronomowie znaleźli na razie tych planet niewiele ponad 500, ale wyliczyli,
nazwę, to nieporozumienie i niesprawiedliwość.
że jest ich mnóstwo, w samej naszej Galaktyce miliardy lub setki miliardów. Możliwe,
Dziura jest przecież pustym miejscem, a w czarnych dziurach jest mnóstwo upakowanej, bardzo mocno ściśniętej materii. Gdyby całą Ziemię zgnieść do rozmiarów piłeczki
że na którejś z tych planet jest życie. Ale wcale nie musi ono wyglądać tak jak to na Ziemi. Może życie narodziło się na planecie, gdzie są inne gazy w atmosferze i inne ciecze w rzekach? Wtedy mogłyby tam powstać zupełnie inne rośliny i zwierzęta,
pingpongowej, nie byłoby tam jeszcze tak ciasno jak w czarnej
a może też nawet jakieś inne organizmy, które nie są ani roślinami, ani zwierzętami?
dziurze. Tak naprawdę nie są też wcale czarne, jest w nich mnóstwo
Spróbuj sobie wyobrazić, jak by mogły wyglądać!
światła. Tylko że grawitacja w nich jest tak silna, że nic się z ich środka nie może wydostać, nawet światło. To ona powoduje, że czarne dziury wsysają wszystko, co znajduje się w ich otoczeniu. Ale my nie mamy się czego obawiać. Najbliższa czarna dziura jest tak daleko od nas, że nawet gdyby ktoś chciał do niej wpaść, nigdy by tam nie doleciał żadną, choćby najszybszą rakietą.
Gwiazdy jak fabryki Gwiazdy nie tylko świecą i migocą. Tak naprawdę gwiazdy robią wszystko. Dzięki nim powstał świat, który widzisz dokoła. I my, ludzie, też od nich pochodzimy. Gwiazdy to olbrzymie fabryki, w których wytwarzane są pierwiastki, czyli malutkie cegiełki, z których zbudowane są wszystkie rzeczy. Kiedy wszechświat był młody, istniały tylko dwa pierwiastki, wodór i hel. Z samego wodoru i helu nie mogłoby powstać ani życie, ani nawet kamienie. Ale powstały z niego gwiazdy i w nich wodór i hel przemieniały się w inne pierwiastki, których jest ponad 90. To w gwiazdach powstał tlen, którym oddychamy, i węgiel, który jest najważniejszym składnikiem organizmów żywych.
gaga wiosna
Skąd się wziął Księżyc Księżyc powstał dzięki wielkiej katastrofie. Cztery i pół miliarda lat temu, kiedy Ziemia była jeszcze młoda i nie było na niej życia, uderzyła w nią inna planeta, wielkości Marsa. Thea (tak się nazywała ta planeta) w wyniku zderzenia rozpadła się na kawałeczki. Z tych kawałeczków oraz z fragmentów, które oderwały się od Ziemi, powstał Księżyc. Ale to nie koniec. Bo oto dzięki Księżycowi Ziemia trochę się przechyliła. A to przechylenie powoduje, że planeta nie nagrzewa się za bar-
Teoria względności Kiedy naukowcy badają wszechświat, wymyślają bardzo dziwne teorie. Takie jak teoria względności Alberta Einsteina. Mówi ona, że materia (czyli wszystkie rzeczy, planety, gwiazdy) zakrzywia przestrzeń. W takiej zakrzywionej przestrzeni promienie światła nie leciałyby prosto, ale skręcały. Kiedy teoria względności została ogłoszona,
dzo w żadnym punkcie ani się nie przesadnie nie oziębia. Klimat jest łagodniejszy. I dzięki temu możliwe się stało życie na lądzie. Gdyby nie Księżyc, życie pewnie na zawsze pozostałoby w oceanach i nigdy nie powstalibyśmy my – ludzie.
wydawała się tak dziwaczna, nierozsądna i trudna do zrozumienia, że wielu naukowców w nią nie uwierzyło. Na szczęście można było ją potwierdzić obserwacjami. Wzory Einsteina przewidywały, że tak olbrzymi obiekt jak Słońce musi mocno zakrzywiać tor światła gwiazd, które są za nim. Pomiary podczas zaćmienia Słońca potwierdziły te przewidywania. I wtedy od razu wszyscy uwierzyli Einsteinowi, niezależnie od tego, czy rozumieli jego teorię, czy nie.
Partnerem tekstu jest www.planetaenergii.pl Wejdź i pomóż energoludkom ratować ich planetę!
41
42
gawędy
temat numeru
mali Surferzy
Z
Puerto Puerto Escondido to kameralny kurort nad Pacyfikiem, w stanie Oaxaca w Meksyku. Raj surferów, którzy odkryli w małej rybackiej wiosce, w latach 70. ubiegłego stulecia, jeden z najlepszych na świecie spotów surfingowych, Zicatelę. Od tamtego czasu zakochani w falach ściągają tu z całego świata. Wielu z nich odnajduje tu swój dom i wychowuje dzieci. Podobnie miało być z nami. Ewa Maria Dados
Surfing śnił mi się po nocach przez lata. W końcu stać mnie było na kurs, w Google wpisałam „surfing Polska” i tak trafiłam do Surf-Mexu i Puerto Escondido. To była miłość od pierwszego ślizgu, Puerto okiełznało mnie swoją urodą. Marcin, właściciel szkółki, zachowywał profesjonalny dystans, jak na dyplomowanego na warszawskim AWF-ie trenera przystało. Polski „Włóczykij” po latach pracy na spotach całego świata kupił dom i osiadł w Puerto, by pływać i sadzić palmy w ogródku. Jak tylko nadarzyła się okazja, wróciłam tam ponownie. Kiedy przestałam być kursantką, oschły trener zmienił nieco podejście. Wybuchła miłość przypieczętowana odciskami kciuków w miejscowym USC. Przy ulicy Paraiso czekaliśmy na dziecko, snując lukrowane wizje, jak surfuje i babrze się w piachu. Nie mieliśmy pojęcia, co w praktyce oznacza rodzicielstwo. Los okazał się przewrotny i dla naszego Tytusa Puerto okazało się za trudne. Dzieci z raju W Meksyku dzieci uznawane są za talizman, cud, błogosławieństwo. Przynoszą szczęście rodzinie, są jej dumą i wróżą pomyślną przyszłość. Moim wielkim białym dzidziusiem zachwycali się nastoletni wyrostkowie i staruszki. W supermarkecie tworzyły się zbiegowiska,
gaga wiosna
a na każdym spacerze towarzyszył nam orszak umorusanych i rozkrzyczanych dzieci. Miejscowe maluchy są prześliczne. Ciemnookie, z porażająco białym uśmiechem, wesołe, żwawe i psocące. To potomkowie prawdziwych Indian. Oaxaca, ze względu na górzyste tereny i trudno dostępne położenie, utrzymała największą czystość rasową podczas konkwisty (która miejscowi lubią wypomnieć każdemu Europejczykowi). W mieście często można spotkać przybyszy z górskich wiosek, którzy używają dialektu brzmiącego jak magiczna melodia. Ich ciemna skóra, grube włosy i drobna budowa dają im doskonałe przystosowanie do życia w tym wilgotnym i gorącym klimacie. Miejscowe dzieciaki błyskawicznie uczą się zaradności i zasad życia społecznego. Są dumne z historii swojego kraju i miejsca urodzenia. W końcu to dzieci mieszkające w raju.
43
Dla jednych rodzin Puerto czyła siedzenie workami na śmieci, zaparła się nogami o okno Escondido to wyrok i fotel. W kilkanaście minut urodziła dziewczynkę. Jeszcze w aulosu, dla innych cie ojciec dziecka odciął pępowinę! Mała ma dzisiaj sześć lat, świadomy wybór. a mój mąż do tej pory blednie, opowiadając tę historię. Oznacza to też różnice Jak widać, poród jest tu traktowany nader naturalnie. Zdarza w statusie majątkowym, się, że kobiety rodzą w domach. Kilka kilometrów od Puerto co sprawia, że Escondido mieszka partera (hiszpańskie „parto” – poród), czydzieci codziennie li akuszerka, która nie narzeka na brak klientów. W miasteczku spotykające się na funkcjonuje publiczny ośrodek zdrowia, gdzie za niewielką opłatą tej samej plaży żyją można skorzystać z porady lekarskiej, również ginekologicznej, ale w zupełnie różnej jest też wiele lekarskich praktyk prywatnych. Dyplomy lekarzy nie rzeczywistości zawsze jednak są wiarygodne, czasem na jednym przyjmują trzy posynek, a na tylnym siedzeniu… trwał poród. W połowie drogi kobieta kazała zatrzymać samochód. Mężczyźni wysiedli, a ona zabezpie-
Rodzina
kolenia! W ofercie prywatnych gabinetów jest też prowadzenie ciąży
Miejscowi zwykle pobierają się młodo, 20-letnia panna to rzadkość,
i przyjęcie porodu. Wyglądają elegancko, obsługa jest miła, mają inku-
a kawalerzy są niewiele starsi. Dzieci pojawiają się tuż po ślubie. Sek-
bator i ktg. Ceny, które dyktują (ok. 3 tys. dol. za poród i dzień pobytu
sualność w ogóle nie jest tu tematem tabu, jest traktowana bez za-
w szpitalu z noworodkiem), sprawiają, że z ich usług korzystają tylko
dęcia, jako naturalny element ludzkiej kondycji. Od porządnej kobiety
najzamożniejsi. No i zawsze jest ryzyko, że akurat oba inkubatory lub
oczekuje się wierności mężowi, ale romanse zdarzają się tak często
ktg będą zajęte, a doświadczona lekarz prowadząca wyjedzie z wizytą
jak w każdym innym miejscu na ziemi. Do rozwodów dochodzi rzad-
do klientki na odległe ranczo. Gdy zaszłam w ciążę, pierwsza ginekolog,
ko. Nikt nikomu jednak nie zagląda w papiery. Jawnie lub w tajemnicy
którą odwiedziliśmy (w eleganckiej i drogiej klinice), przepisała mi lek
funkcjonuje wiele różnych typów związków nieformalnych, zarówno
zabroniony dla kobiet w ciąży! Przerażeni, dzięki poleceniu znajomych,
wśród miejscowych, jak i przyjezdnych. Z racji specyfiki Puerto coraz
trafiliśmy do doktor Florentiny Lopez Toledo, szykownej i wykształco-
więcej jest par mieszanych. To często udane związki, w których stro-
nej lekarki. Opiekowała się początkami mojej trudnej ciąży. Jej decyzje
na meksykańska pielęgnuje i przekazuje miejscowe tradycje, a strona
pokrywały się z wytycznymi polskiego profesora. Moje przyjaciółki ro-
napływowa zwykle dysponuje wyższym statusem materialnym, co
dziły w jej klinice w godnych warunkach, a ich dzieci przyszły na świat
daje lepsze warunki bytowe potomstwu. Dzieci mają tu więc trojakie
całe i zdrowe. Najbliższy publiczny szpital położony jest 60 km od Pu-
pochodzenie: rdzenne, mieszane lub obce. Dla jednych rodzin Puerto
erto – to skromny budynek plus duża palapa z hamakami jako hotel
Escondido to wyrok losu, dla innych świadomy wybór. Oznacza to też
dla rodzin chorych. Tam też rodzą się dzieci, jednak pionowe, wielkie
różnice w statusie majątkowym, co sprawia, że dzieci codziennie spo-
blizny po cesarskim cięciu i mrożące krew w żyłach opowieści kobiet
tykające się na tej samej plaży żyją w zupełnie różnej rzeczywistości.
nie pozostawiają wątpliwości co do warunków i praktyk lekarskich rodem z naszych lat 50.
Poród Pewnego wieczora do mojego męża, wtedy jeszcze kawalera, przybiegł
Mama zamiast przedszkola
zdyszany sąsiad, nie mogąc wykrztusić słowa. Jego żona właśnie
W naszej dzielnicy przeciętna rodzina liczy sześcioro dzieci. Kultura
zaczęła rodzić drugie dziecko, więc prosił o podwiezienie do Centro
machismo, wbrew europejskim wyobrażeniom, nie oznacza, że wy-
de Salud. Marcin kierował garbusem możliwie szybko i ostrożnie po
łącznie mężczyzna utrzymuje rodzinę. Pracują chyba wszystkie kobie-
wyboistych, glinianych drogach. Obok niego siedział ojciec i starszy
ty, jakie znam. Niektóre to prawdziwe biznesmenki, prowadzą pralnie,
m
44
gawędy
dzieci świata
Starsze restauracje, sklepy. Inne sprzedają to, co same wytworzą: chleb, kurczaki swojego chowu, ozdoby, jedzenie. Odchowanie dzieci też w prakdzieciaki tyce należy do nich. Przeciętny ojciec w naszej kolonii (dzielnicy) to bardzo wcześnie rybak albo murarz pracujący poza domem. Wszystkie dzieci, które nie zaczynają chodzą do szkoły, są ciągle z mamą. Najmniejsze nosi ona na rękach, pomagać, mają a jeśli akurat jest zajęta, dziecko spoczywa w hamaku, gdzieś obok obowiązki, lub w objęciach starszej siostry. W odczuciu Europejczyka często z których wygląda to tak, jakby potomstwu nie poświęcano zbyt wiele atenpodstawowym jest cji. Tutaj dzieci raczej dostosowują się do sytuacji i czekają na opieka nad młodszym uwagę dorosłych. Większość z nich do szóstego roku życia, czyli rodzeństwem. do czasu, kiedy idą do szkoły, spędza czas z rodzicami i rodzeńPięcioletnia stwem, bo na przedszkole (płatne osiem dolarów za tydzień) dziewczynka wielu rodzin po prostu nie stać. dźwigająca rocznego bobasa to tutaj norma Turysto, pożycz pięć peso!
że nie można powiedzieć, by ubóstwo zmuszało w Puerto dzieci do pracy. Akurat tutaj nikt nie chodzi głodny. Każdy, nawet najbiedniejszy, może pójść na plażę i złapać rybę, nawet w ręce! Albo podnieść owoce, które spadły z drzewa. Nawet nie trzeba się bardzo wysilać. A żeby chodzić po plaży i sprzedawać orzeszki, to już tak. Podejrzewam, że jest to raczej przejaw charakterystycznej dla Meksykanów przedsiębiorczości i sprytu oraz upodobania do zysku. Dzieci pracują jako sprzedawcy, na przykład napojów na plaży, pomocnicy w knajpach czy na budowach, łowią ryby, naprawiają deski, sprzedają wszelkie rękodzieło, jak bransoletki, wisiorki, roznoszą ulotki, a przede wszystkim naganiają klientów. Mnie codziennie dwunastolatka Weronika pytała, czy zatrudnię ją do pomocy przy Tytusku.
Wózek to luksus Bardzo ładnym obrazkiem, powszechnym w Puerto, jest tata niosą-
Starsze dzieciaki bardzo wcześnie zaczynają pomagać, mają
cy swoje dziecko. Kiedy rodzina się gdzieś wybiera, załatwia coś na
obowiązki, z których podstawowym jest opieka nad młodszym ro-
mieście, dzieci, które nie są niemowlętami, lądują zwykle na rękach
dzeństwem. Pięcioletnia dziewczynka dźwigająca rocznego bobasa to
u ojców. Robią to z wyraźną dumą. Wózki są tu ciągle luksusową no-
tutaj norma. Na ulicach bawią się bandy dzieciaków uśmiechniętych
wością. Moje mutsy było jedyne na kolonii. Wzbudzaliśmy zaintereso-
od ucha do ucha, zwykle biegających boso i robiących dużo zamiesza-
wanie, śmiech i zazdrość. Każde nasze wyjście kończyło się wożeniem
nia. Każda rodzina ma swój odcinek ulicy, którego „pilnują” jej dzieci...
gromadki dzieci, na doczepkę. Codziennie dziękowałam opatrzności za
razem z nieodłącznymi psiakami. Tutaj życie płynie w naturalnym
to, że mam ten wózek, bo gliniane drogi, szczególnie w porze desz-
rytmie. Rano i wieczorem wszyscy spotykają się na ulicy. W środku
czowej, wymagają naprawdę dobrego sprzętu. Dawał radę i na plaży,
dnia, w największy upał wychodzą głównie turyści. Dzieci są bardzo
chociaż trudno to było nazwać przyjemnym spacerkiem. Od niedawna
posłuszne rodzicom i grzeczne, ale też bardzo sprytne. Obozują wo-
w supermarkecie można dostać tandetne chińskie spacerówki, których
kół lokalnego sklepu, wiedząc, że turystę można naciągnąć na chipsy
wytrzymałość jest podobna jak wózków dla lalek. W Puerto, gdzie
czy colę. Bardziej przedsiębiorcze wprost proszą o „pożyczenie” pięciu
chodniki są tylko w niektórych dzielnicach, taki sprzęt nie wytrzyma
peso (50 centów), co wystarczy na grę wideo albo lizaka.
jednego spaceru. Tam tylko ręce lub nosidło, a najlepiej taczka-wózek.
A co, jeśli mama pracuje poza domem? Dokładnie to samo. Dzieciaki
Dzisiaj optymalnym rozwiązaniem dla mnie jest nosidło z oddycha-
towarzyszą jej na targu, w sklepach, w restauracjach, podczas handlu
jącego materiału. Miejscowe kobiety wbrew pozorom rzadko noszą
na plaży czy w porcie przy połowie ryb. Nikogo to nie dziwi, nikomu
dzieci w chustach, najczęściej w zwykłych, trójkątnych, odpowiednio
nie przeszkadza. Robi wrażenie to, jak spokojnie i dzielnie się zacho-
dużych szalach przewiązanych przez ramię.
wują. Siedzą sobie grzecznie, bawią się w grupkach, a kiedy tylko są wystarczająco duże… zaczynają pomagać. Tu dochodzimy do kwestii,
Pierwsze słowo: aqua
która dla Europejczyków nie jest łatwa do zaakceptowania. Wiele
Puerto to istna wieża Babel. Króluje hiszpański. Dzieci przyjezdnych,
dzieci nie tylko pomaga, ale też pracuje. Czasem z własnej woli, chcą
które tutaj uczą się mówić, najpierw naturalnie przyswajają język ro-
sobie na coś zarobić, częściej niestety, by zwiększyć domowy budżet,
dziców, a równolegle hiszpański. Zaraz potem angielski do porozumie-
za aprobatą lub nakazem rodziców. Teoretycznie jest to w Meksyku
wania się z turystami. Pięciolatki, które mówią w czterech językach,
nielegalne, ale w praktyce funkcjonuje powszechnie. Zastanawiające,
płynnie przeskakując z jednego na drugi, to tutaj norma. Pierwszym
gaga wiosna
słowem mojego syna było hiszpańskie „aqua”, czyli woda. Początkowo
Nisko na biodrach
byłam zawiedziona, że nie „mama”, ale to logiczne, biorąc pod uwa-
Noworodki ubierane są bardzo ciepło: przy 36 stopniach w cieniu
gę temperaturę i otoczenie. Dzieci miejscowych uczą się angielskiego
widziałam dzieci w polarowych pajacach. Starsze na co dzień noszą
w szkole oraz od kolegów na plaży i wiele z nich mówi bardzo dobrze.
cokolwiek, biegają bardzo często na bosaka rozkosznie umorusane. To
Jeśli ktoś chce dobrze tutaj sobie radzić i czuć się jak u siebie, dobrze,
dotyczy zarówno dzieci lokalesów, jak i przyjezdnych. Jest tak gorąco,
żeby nauczył się hiszpańskiego. Jednak wielu przyjezdnych, szczegól-
że najchętniej chodziłyby na golaska. To niebezpieczne ze względu na
nie z USA i Kanady, podchodzi do sprawy arogancko. Bazują na angiel-
agresywne słońce. W przypadku Tytusa stosujemy codziennie blokery
skim i nie chcą się uczyć. Miejscowym to nie przeszkadza. Przeciwnie,
słoneczne, zawsze pamiętamy o nakryciu głowy, unikamy najwięk-
sprytnie wykorzystują niewiedzę, jeśli okazja temu sprzyja, na przy-
szego słońca. Co do biegania na bosaka, też mimo kuszącej wygody
kład na targu inne ceny dyktując anglojęzycznym, inne tym, którzy mó-
lepiej tego unikać – w ciągu dnia ziemia jest zwyczajnie za gorąca,
wią po hiszpańsku. Sami uczą się szybko, lecz w zakresie, jaki jest im
a rankiem i wieczorem można nadepnąć stworzonko, którego lepiej
niezbędny. Czyli zwykle ograniczają się do podstawowego słownictwa
nie spotykać bez ochrony podeszwy (na przykład węża). Zdecydowa-
przydatnego przy sprzedaży, naganianiu klientów i liczeniu pieniędzy.
nie mniej wydaje się tu na ubranka, są jednak potrzebne, głównie po to, by chronić skórę przed słońcem, otarciami i owadami.
Słoiczki z chilli
Kiedy dziecko rośnie, kwestia ubioru na pewno nabiera innego znacze-
Niemowlaki w większości karmione są piersią. W sklepach moż-
nia. Surfing to również specyficzny sposób noszenia się – trochę spor-
na kupić różne mieszanki, ale raczej mało kto decyduje się na taką
towy, trochę nonszalancki. Na naszym domowym spocie każdy chce
rozrzutność. Nie widziałam, żeby jakaś kobieta karmiła publicznie.
się wyróżnić – koszulką, oryginalnym nakryciem głowy. To element
Wodę podaje się już kilkumiesięcznym niemowlakom. I dzieci, i doro-
kultury tego sportu i samego Puerto. Temu trendowi ulegają równie
śli piją wodę butelkowaną. Pierwszym stałym posiłkiem są banany,
chętnie przyjezdni i miejscowi, można godzinami gapić się na orygi-
występujące tu w tylu odmianach co w Polsce jabłka. Są smaczne
nalne stylizacje. O tę odrobinę lansu dbają już najmłodsze dzieciaki.
i mają odpowiednią konsystencję. Dzieci dostają również gotowaną
Wybiegiem jest plaża i dla dzieciaków to bardzo ważne, w czym tam
marchewkę i chayote – warzywo przypominające naszego ziemniaka.
się pokażą. Zrozumiałe, bo w szkole obowiązują mundurki.
I, tak jak w Polsce, caldo de pollo, czyli rosół. Z czasem menu maluszka
Charakterystyczne dla surferów płci męskiej z Puerto, tych małych
poszerza się o kolejne owoce. Pierwsze mięsko w diecie dzieci znad
i tych większych, jest noszenie spodenek bardzo nisko na biodrach.
Pacyfiku to ryby, które pochodzą z czystej wody, są zdrowe, pyszne
Tak nisko, że widać rowek pupy. U dorosłych to nie zawsze estetycz-
i występują w wielkiej różnorodności. Cielęcina, wołowina, drób, rza-
ne, w przypadku małych chłopców wygląda uroczo.
dziej wieprzowina podawane są później niż u nas, dopiero dzieciom, których stan uzębienia i umiejętność żucia pozwalają na samodzielne
Padrinos, czyli chrzestni
jedzenie. Sięgając po tamtejsze słoiczki, byłam zupełnie zaskoczona
Meksykanie są sprytni i kreatywni, również w życiu społecznym.
tym, że były solidnie doprawione, cukrem, solą, a te dla starszych
Przykładem jest instytucja padrinos, czyli rodziców chrzestnych,
dzieci nawet łagodnym chilli. Ma to swoje uzasadnienie w tradycji
którzy są wybierani są nie tylko przy okazji chrztu, ale każdego wy-
kuchni meksykańskiej, gdzie dodawanie ostrych przypraw ma walor
darzenia w życiu dziecka i młodego człowieka. Zaszczytnego zapro-
smakowy i prozdrowotny, ponieważ zabijają one wiele zarazków. Po-
szenia do zostania padrino nie wypada odrzucić. Bywa to kłopotliwe,
dobnie limonka, której sok dodaje się właściwie do każdego produktu
ponieważ zadaniem padrino jest przede wszystkim uczestnictwo
(sól z limonką, majonez z limonką) i wielu potraw. Dzieci uwielbiają
w wydatkach związanych z daną okazją. Rozpoczęcie roku szkolnego
te wyraźne smaki. Bardzo często widzi się kilkulatków z buteleczkami
– zrzutka na książki. Zakończenie roku szkolnego – prezent dla
popularnej przyprawy Tajin (różne rodzaje chilli, cukier i sól), którą wci-
ucznia. Przyjęcie urodzinowe – tort. Wesele – alkohol czy orkiestra.
nają jak u nas Vibovit – na sucho.
Oczywiście do tego w pakiecie wsparcie moralne dla podopiecznego.
45
Pięciolatki, które mówią w czterech językach, płynnie przeskakując z jednego na drugi, to tutaj norma. Pierwszym słowem mojego syna było hiszpańskie „aqua”, czyli woda
46
gawędy
dzieci świata
W zamian padrino uczestniczy w wyżej wymienionych uroczysto-
tłoczno jak w supermarkecie. Czasem po prostu wypada się pokazać.
ściach: urodzinach, weselu, oficjalnych szkolnych imprezach (część
Tam nawiązują się przyjaźnie, dochodzi do rywalizacji.
oficjalna jakby z peerelowskich apeli, artystyczna kolorowa i głośna w meksykańskiej tradycji, gości obowiązują stroje galowe, czyli blisko
Surfing zamiast szkoły
„Dynastii”). Padrino występuje u boku głównego bohatera i otrzymu-
Surfing może być trampoliną do lepszego standardu życia, może
je publiczne, imienne podziękowanie. Teoretycznie na padrinos wybie-
otworzyć świat. Z Puerto pochodzi wielu światowej sławy zawodni-
ra się osoby godne i zamożne, w praktyce często chodzi o kogoś, kto
ków. Prowadzą tu swoje szkoły, ale też pilotują programy wspierające
Surfing to nie odmówi i dorzuci się choć trochę. wyjątkowa Piętnastka jak ślub płaszczyzna W Puerto Escondido jak w całym Meksyku bardzo ważnym momenłącząca tutejszą tem w życiu dziewczynki są 15. urodziny. Quinsannerra, czyli piętspołeczność. nastka, to echo rytualnych obrzędów związanych z osiągnięciem przez Spotykają się dziewczynkę dojrzałości płciowej. Symbolizowały jej gotowość do tu Meksykanie, małżeństwa i rodzenia dzieci. Były sygnałem dla zalotników, że przyjezdni i turyści. panna jest na wydaniu. Padrino miał w tym wypadku za zadanie Wśród nich są wybrać najlepszego kandydata i w przeszłości przysługiwało mu mistrzowie, średniacy prawo pierwszej nocy. Dzisiaj te urodziny to wyczekiwany przez i ci, którzy lubią sobie nastolatki moment debiutu towarzyskiego i oficjalnych (wozwyczajnie posiedzieć bec rodziców i społeczności) stosunków męsko-damskich. To na desce, by spojrzeć również gigantyczny przemysł, który można porównać do na plażę z innej ślubnego. Sprzedawane są specjalne suknie balowe (koszmarki!), wydawane magazyny o tym, jak zorganizować przyjęcie, strony
młodych utalentowanych surferów. Niekwestionowana gwiazda na-
wybrać muzykę i wystrój sali. Wyprawienie piętnastki to punkt ho-
w obowiązku szkolnym okazała się nie do przyjęcia. Czy Sebastian
noru dla rodziców. Zamożni wydają fortuny na lokal, kreację dla córki,
to geniusz, który ma szczęście się spełniać, czy dziecko okradzione
orkiestrę, wynajęcie tancerzy. Mniej zamożni poprzestają na muzyce
z dzieciństwa i prawa do wyboru własnej drogi? Czas pokaże…
szego spotu Melkiades (zwany El Negro, zawsze w modnym nakryciu głowy) ma pod swoją opieką grupę dzieciaków w wieku od siedmiu do kilkunastu lat, które bezpłatnie szkoli. Pod egidą jego Negro Club odbywają się zawody, a sąsiedzi zrzucają się na atrakcyjne nagrody. Ostatnio głównym trofeum była piękna deska wykonana w miejscowym zakładzie. Surf-Mex, czyli nasza szkoła, też dorzuca się do puli. Zdarza się też, że rodzice decydują, by dziecko skupiło się wyłącznie na surfingu. Sebastian cały swój czas poświęca na pływanie. Mieszka w oddalonej od cywilizacji wiosce, gdzie ma do dyspozycji jeden z najlepszych spotów w okolicy. Jego ojciec jest surferem, a chłopak od małego wykazywał wyjątkowe predyspozycje. Nie chodzi do szkoły, nie ma dostępu do typowych atrakcji nastolatków i nie ma wolnego czasu. Za to pływa jak nikt. Jego imponujące wyczyny można obejrzeć na YouTubie, wpisując: „Sebastian surfing”. Sponsorzy już biją się o kontrakty, jednak najpoważniejszy z nich się wycofał, ponieważ luka
z taśmy i przyjęciu dla kilku dziewcząt w domu lub na podwórku. Ale impreza musi się odbyć. Gwoździem programu jest taniec jubilatki
Eden pełen pułapek
z wcześniej wybranym partnerem. Czasem jest to kolega, a czasem
Poza centrum i wybetonowaną dzielnicą amerykańskich domów
profesjonalny tancerz w odpowiednim wieku.
Puerto to duża meksykańska wioska, gdzie ulice są gliniane, a przyroda na wyciągnięcie ręki. Tak jest i w naszej dzielnicy, gdzie dwie trze-
Życie na desce
cie domostw to obejścia miejscowych, na których jedynym budynkiem
Surfing jest w Puerto Escondido najważniejszy. Niewtajemniczonym
jest zbudowana z pustaków i pokryta papą murowana sypialnia. Życie
wytłumaczę, że chodzi o ślizganie się na desce po przełamanej tafli
toczy się bezpośrednio na łonie natury.
fali. Dorastający w pobliżu oceanu mają ten sport we krwi. Chodzi
W Puerto są dwie pory roku – sucha i wilgotna. Podczas pierwszej
o radość, dlatego większość dzieci zakochuje się w tej dyscyplinie lub
przyroda jest zachwycająco piękna, nasycone kolory roślin, szmarag-
jej pokrewnych, takich jak bodyboarding, czyli ślizganie się na krót-
dowy ocean, temperatury do 35 stopni. Można w naturze podziwiać
kiej desce, na brzuchu, z płetwami, którymi można rozpędzić się do
kolibry, flamingi, pelikany. W wodzie delfiny i orki. Po ogrodzie biegają
szalonej prędkości. Ci, którzy ściągnęli tu dla fal, od małego oswajają
iguany, w palapie (strzesze z liści palmy) naszego domu mieszkają
swoje dzieci z oceanem i deską. Dolna granica wieku nie istnieje. Na-
pożyteczne nietoperze, ptaki wiją gniazda, a po ścianach i sufitach
uka pływania rozpoczyna się równolegle z nauką chodzenia. Miejsco-
bezszelestnie tańczą przyjazne gekony, małe jaszczurki, które zjada-
wi pływają jak ryby, podziwianie ich sprawia ogromną przyjemność.
ją komary. Kiedy zaczyna padać, najpierw delikatnie w maju, powoli
Tradycyjnym, od czasów sprzed napływu surferów, zajęciem w Puerto
wzrasta temperatura i wilgotność. Z czasem, przy 45 stopniach w cie-
jest rybołówstwo. Od znajomości praw oceanu zależy więc byt i bez-
niu i 90 procentach wilgotności, ciężko oddychać, chodzić, robić cokol-
pieczeństwo. Oczywiście z niemowlakiem do oceanu można wejść
wiek. To czas, kiedy dotkliwie dociera do nas komunikat, że jesteśmy
tylko w odpowiednim miejscu. Ciężko jest mówić o klasycznym tapla-
tu gośćmi. Miejscowi, genetycznie przystosowani, znoszą to dużo
niu w wodzie kilkulatków, ponieważ fale są zbyt duże. Dzieci uczą się
lepiej. Kiedy ze mnie i z Tytusa pot leje się strumieniami, oni są nie-
szybko respektu dla wody. I tego, że cudownie morska i ciepła (tem-
naganni, pachnący, w dżinsach i długich rękawach. Pada mocniej, naj-
peratura minimum to 24 stopnie) daje mnóstwo przyjemności.
pierw po dwa, trzy dni. Wszystko rośnie na naszych oczach. Bambusy
Surfing to wyjątkowa płaszczyzna łącząca tutejszą społeczność. Na
po 20 cm na dobę. Ponieważ większość powierzchni domu to zadaszo-
plaży i w wodzie, na deskach spotykają się Meksykanie, przyjezdni
ny taras, przyroda dosłownie wdziera się w naszą codzienność. Mąż
i turyści. Wśród nich są mistrzowie, średniacy i ci, którzy lubią sobie
co tydzień wycina sisol – rodzaj pnącza, które rozrasta się jak szalone,
zwyczajnie posiedzieć na desce, by spojrzeć na plażę z innej strony.
wbijając się w ściany i okna. Ogród karczuje dwa razy w tygodniu, aby
Surfing to sport dla towarzyskich indywidualistów, na falę czeka się
nie zamienił się w dżunglę. Ujawniają się dotąd niewidoczni lokatorzy
wspólnie. Kiedy warunki są najlepsze, na popularnych spotach jest
– pająki, szczury. Kiedyś nad naszym łóżkiem znaleźliśmy jadowitego
gaga wiosna
skorpiona. Pada częściej i dłużej, mnoży się robactwo. Tytus ma nową
się trzęsienia ziemi, czasem słabo wyczuwalne, czasem kołyszące
ulubioną zabawę, wyszukuje je na podłodze i próbuje złapać. To już
domem. Aby zapobiec ich skutkom, wiele domów w Puerto, w tym
jest bardzo niebezpieczne. Pod każdym kamieniem może czekać wąż.
nasz, jest zbudowanych na podwójnych zbrojeniach. Oczywiście
O puszczeniu dziecka na trawkę nie ma mowy. Codziennie rano ścieram
nikt nie da gwarancji, że siła któregoś z kataklizmów tutaj nie
stół w kuchni z grubej warstwy różnych żyjątek zwabionych nocą świa-
dotrze. Dlatego między innymi miejscowi oszczędnie inwestują
tłem lampy. W dzień towarzyszy nam milion rodzajów much i mrówek,
w swoje domostwa, mając poczucie, że każdego dnia mogą znik-
wśród nich szczególnie groźne i kąśliwe mrówki ogniowe. Utrzyma-
nąć z powierzchni ziemi. Ten brak poczucia stabilizacji owocu-
nie jako takiej higieny w takich warunkach staje się bardzo trudne.
je u nich umiejętnością cieszenia się z każdego dnia i każdej
Marcin urządza fumigację, z plecakowym rozpylaczem w kombinezo-
chwili. Wszyscy uśmiechają się do siebie, korzystając z tego,
nie ochronnym traktuje cały dom toksycznymi substancjami przeciw
co tu i teraz, i nie zastanawiając nad niewiadomym jutrem.
owadom. Dla nas oznacza to wakacje u sąsiadów. Z czasem pada co-
W takiej atmosferze dorastają tu dzieci.
47
Miejscowe dzieciaki od małego uczą się, która żaba jest toksyczna, i że nie kapie się w oceanie, kiedy jest zanieczyszczony wodą z opadów
raz dłużej bez przerwy. Nic nie schnie, mimo codziennych zabiegów Marcina grzyb rozwija się wszędzie, obawiamy się reakcji alergicznych,
Tytus
kaszlemy. Jak okazało się w Polsce, słusznie, ponieważ oboje z Ty-
Podczas swojego pierwszego lotu przez Europę, nad oceanem i kawał-
tolem byliśmy od wewnątrz, co tu kryć, „zagrzybieni” wskutek prze-
kiem Meksyku nasz synek miał trzy miesiące. Pierwsze dwa tygodnie
bywania w takim środowisku. Na najniższych terenach kolonii tworzą
aklimatyzacji były koszmarne. Różnica temperatur z -20 do +30 stopni
się bajora wody, idealne środowisko dla rozmnażania chmar komarów.
bywa trudna i dla dorosłych. Tytus chorował, a wizyty u lekarzy nie-
Niestety, również tych roznoszących zagrażającą życiu gorączkę krwo-
wiele dawały, bo wśród wielu wspaniałości, jakie oferuje Puerto, bra-
toczną denga, na którą nie ma szczepionki. Indianie mają w swojej krwi
kuje solidnego zaplecza medycznego. Miesiąc po przyjeździe sytuacja
ciałka sierpowate, które chronią ich w razie przechodzenia tej choroby.
się ustabilizowała, mały pocił się i płakał, ale racjonalizowaliśmy to
My, Europejczycy, jesteśmy ich pozbawieni. Trwa więc walka o to, żeby
– kto nie poci się w Puerto? Które dziecko nie płacze? Czas pokazał, że,
chronić dziecko przed ugryzieniami komarów. Władze przeprowadzają
niestety, niesłusznie ignorowaliśmy rodzicielską intuicję. Większość
fumigacje ulic tam, gdzie doszło do zachorowań, ale to musztarda po
czasu spędzaliśmy w domu, wynurzając się rankiem i wieczorem, kiedy
obiedzie. To zupełnie inny obraz Puerto, eden pełen pułapek, szczegól-
słońce nie było tak groźne. Tytus łapał się dziwnie za uszy, ale tam-
nie dla wszędobylskiego dziecka. Miejscowe dzieciaki od małego uczą
tejsi pediatrzy nie stwierdzili żadnych nieprawidłowości. Kiedy przyje-
się, która żaba jest toksyczna, i że nie kąpie się w oceanie, kiedy jest
chaliśmy w odwiedziny do dziadków, postanowiłam również skonsul-
zanieczyszczony wodą z opadów. Jeśli dochodzi do wypadków, trakto-
tować jego niepokojące gesty. Okazało się, że miał przez wiele miesię-
wane są naturalnie. Brutalnie rzecz ujmując, śmierć czy wypadek jed-
cy, nierozpoznane i nieleczone, wysiękowe zapalenie uszu. Diagnoza
nego z szóstki dzieci jest przestrogą dla pozostałych. Dla mnie, mamy
nastąpiła w polskiej izbie przyjęć, gdzie zawiozłam go z potwornym
jedynaka, która nie będzie mogła więcej mieć dzieci, stres związany
wyciekiem ropy. Wiele tygodni szpitala, bakterie odporne na antybio-
z zagrożeniami pory deszczowej jest naprawdę silny. Wszechobecna
tyki, operacje, poważny niedosłuch, trudności w nauce mówienia, na-
i nieokiełznana, pierwotna siła przyrody powoduje, że bezpieczne od-
wracające ostre zapalenie uszu. Aby miał szansę prawidłowo słyszeć
chowanie malutkiego dziecka jest tu dużo trudniejsze.
i mówić, wymaga stałej kontroli lekarskiej, leczenia i rehabilitacji, co w Puerto jest niemożliwe. Dodatkowo latanie w jego stanie może pro-
Zagrożeni, szczęśliwi
wadzić do poważnych komplikacji, z utratą słuchu włącznie. Najważ-
Dodatkową atrakcją są nieustanne komunikaty o zagrożeniach tsu-
niejsze jest jego zdrowie. Zasypia na poduszce, z pozytywką, o dźwię-
nami i tornadami z rejonów Pacyfiku, które od 12 lat szczęśliwie
ku oceanu. Kiedy wyzdrowieje, będzie duży i silny, pojedziemy na naszą
omijają Puerto Escondido, port ukryty w zatoce. Regularnie zdarzają
plażę i będziemy surfować. Razem. Długo i szczęśliwie.
48
gawędy
temat numeru
Odrażające, wstrętne i winne całemu złu, które spotyka nasze dzieci – groźne pasożyty to dziś główny postrach rodzicielskich forów internetowych. Odrobaczenie jest niezbędne – przekonują ci, którzy już ulegli obsesji tropienia „obcych” zasiedlających nasze organizmy. My przyglądamy się temu modnemu zdrowotnemu trendowi z nieco innej perspektywy. Anna Niesterowicz
Katarzyna Księżopolska
gaga wiosna
Każde dziecko wcześniej czy później złapie jakiegoś niechcianego
przyjacielskie i bardziej skore do przygód erotycznych, a mężczyźni no-
lokatora, robaka, glistę, lamblię, owsika, wesz – taki przekaz płynie
siciele więcej ryzykują, łamią zasady, są bardziej zazdrośni, podejrz-
z poradnikowych portali. A nic tak nie przeraża rodzica jak niewidzial-
liwi i asocjalni. Badania czeskich naukowców wykazały zwolnienie
ny potwór w brzuszku jego malucha. Na szczęście to stwierdzenie do-
reakcji związane z zakażeniem i, co za tym idzie, większą podatność
tyczy przede wszystkim dwóch ostatnich „robaków”. Dzieci przynoszą
na wypadki samochodowe. Jeśli te obserwacje się potwierdzą, okaże
je z przedszkoli i ze szkół, niezależnie od poziomu higieny i elitarności
się, że toksoplazmoza może odgrywać znaczącą rolę w naszym spo-
placówek edukacyjnych. Są łatwe do wykrycia i łatwe do zlikwido-
łecznym zróżnicowaniu.
wania, stały się niemalże częścią systemu edukacyjnego. Wszy towarzyszą nam od czasów, kiedy byliśmy bardzo owłosieni, a badania
Pasożyt albo alergia
nad ich ewolucją pomagają zrozumieć naszą, są więc utrapieniem, ale
Słowem parasitos, od którego wywodzi się nazwa pasożytów, w sta-
i pomocą naukową. Specjaliści od robaków nie zostawiają złudzeń
rożytnej Grecji określano tych, którzy ucztowali za darmo, a za jedze-
– nie pozbędziemy się tych dwóch gatunków, zagęszczenie i masowa
nie zabawiali gospodarza rozmową i żarcikami. Obecnie to słowo ma
edukacja to dla nich gwarancja trwania.
czysto pejoratywne znaczenie, ale nauka przynosi pasożytom dobre wieści. Okazuje się, że pasożyty są nam potrzebne, by być zdrowym!
Błyskotliwa kariera lamblii
Większość ludzi ma atawistyczny wstręt do robaków, glist, małych
Pasożytem, który robi obecnie karierę w internetowym świecie igno-
żyjątek z mnogimi odnóżami. Słusznie, bo choroby, które mogą wy-
rancji jest lamblia. Ale ten 10-mikronowy pierwotniak żyje częściej
wołać, są straszne, często śmiertelne. Ale coraz więcej badań, także
w wyobraźni przerażonych forumowiczek niż w jelitach ich dzieci.
klinicznych, zaczyna potwierdzać pewne ciekawe hipotezy. Ogłoszona
Typowe badania sanepidu nie wykrywają jaj w próbkach pobranych
w 1989 r. przez epidemiologa Davida Strachana „hipoteza higieny” i jej
z nocniczków, ale magicznym trafem wykrywają je sprytne prywat-
rozwinięcie, czyli „hipoteza starych przyjaciół” opublikowana przez ze-
ne laboratoria, żądając oczywiście odpowiedniej opłaty. Cysty lamblii
spół Grahama Rooka w 2003 r., pokazują zależności między powszech-
niewiele różnią się pod mikroskopem od odrobinek brudu, których peł-
ną higieną i zmniejszeniem się kontaktów z pasożytami, bakteriami
no w odchodach, i dopiero specjalistyczne badania z użyciem immuno-
oraz wirusami a wzrostem zachorowań na choroby autoimmunologicz-
fluoroscencji, czyli chemicznego sposobu na zabarwienie cyst, mogą
ne (takie, w których układ odpornościowy nas atakuje). Te przewlekłe
uwiarygodnić podejrzenie zakażenia. W ciągu ostatnich dwóch lat
schorzenia to plaga krajów uprzemysłowionych, ale są praktycznie nie-
Zakład Parazytologii Uniwersytetu Warszawskiego, używając tej me-
znane w tzw. Trzecim Świecie pełnym nosicieli „życia na gapę”. Rozre-
tody na próbkach dostarczanych z Centrum Zdrowia Dziecka potwier-
gulowany system odpornościowy atakuje niegroźne dotąd substancje,
dził jeden (!) przypadek obecności lamblii. Liczby straszą głównie na
jak pyłek kwiatowy czy koci łupież (alergie) albo, co gorsza, własny
stronach internetowych firm sprzedających ziołowe suplementy do
organizm, wywołując takie nieuleczalne choroby, jak stwardnienie
domowego odrobaczania. 2349 zdiagnozowanych zakażeń w 2010 r.
rozsiane czy chorobę Crohna, bo, ujmując
(dane za Narodowym Instytutem Zdrowia) ma się nijak do 80 proc. za-
to humorystycznie, nudzi się, nie ma nic
każonej populacji Polski, o której trąbi internet. To dotyczy też innych
do roboty! To brzmi pewnie obrazoburczo
chorób pasożytniczych – i tak w zeszłym roku bąblowicę (tasiemca)
dla wierzących w moc „wszechobecnych pasożytów”, ale logika i fakty
zdiagnozowano i leczono u 36 osób, włośnicę (włosień kręty) – u 51.
mówią za siebie: astma, alergie i inne choroby autoimmunologiczne
Niewiele w porównaniu ze strasznymi wizjami sklepów zielarskich.
są praktycznie nieobecne w biednych, zarobaczonych społeczeństwach Afryki czy wśród żyjących w „dziczy” plemion Indian Ameryki Połu-
Mysz, która nie boi się kota
dniowej, a tam, gdzie rozpoczęto masowe odrobaczanie, zaczynają się
Takie wysokie procenty dotyczą, niestety, obecności cyst
pojawiać! My wyczyściliśmy ten kawałek bioświata i zachwialiśmy mi-
toksoplazmozy w surowym mięsie. Szacuje się, że nosicielami jest około
sterną strukturą, za co przychodzi nam płacić wysoką cenę.
90 proc. hodowlanych kurczaków i 10-38 proc. świń. Niedogotowane mięso czy wspólna deska do krojenia warzyw i mięsa są w tej chwili
Robaczana terapia i cygańska szczepionka
najczęstszą drogą kontaktu z tym pasożytem. Niezbyt groźnym, bo
Ludzie ewoluowali razem z różnymi patogennymi mikroorganizmami,
większość ludzi przechodzi zakażenie bezobjawowo i szybko nabywa
pasożyty nauczyły się „wyłączać” nasz system odpornościowy, by móc
odporności, ale tragicznym dla kobiet w ciąży – badania na przeciwcia-
żyć w nas. Wciąż odkrywane są nowe zależności między zarażeniem
ła są obowiązkowe i nie warto ich zaniedbywać. Z toksoplazmozą wią-
konkretnymi pasożytami a zmniejszeniem objawów innych chorób,
że się pikantna ciekawostka – pierwotniak ją wywołujący jak więk-
a w kilku ośrodkach medycznych Europy prowadzone są udane pro-
szość pasożytów ma przemyślany biologiczny mechanizm zmuszający
gramy lecznicze wykorzystujące terapię helmintyczną, czyli leczenie
żywiciela pośredniego do określonego zachowania. W przypadku gdy
robakami. Po wstukaniu w internecie adresu strony opensourcehel-
jest nim mysz, sprawia, że ta nie boi się widoku kota – ostatecznego
minththerapy.org i wejsciu w zakladkę „Studies and Papers” wytrwa-
żywiciela tego pierwotniaka. Naukowcy prowadzili kilka niezależnych
li i znający naukowy żargon mogą przeczytać setki opublikowanych
badań nad wpływem nosicielstwa toksoplazmozy na zachowania
prac z badań nad pozytywnym wpływem robaków na nasz organizm.
ludzkie i doszli do zadziwiających wniosków – w 2007 r. Nicky Boulter
Jedno z pierwszych klinicznych badań prowadził dr David Pritchard
z Sidney zauważyła, że kobiety nosicielki okazują się bardziej otwarte,
z Uniwersytetu Nottingham – w 2004 r. 15 osobom chorym na alergię
49
Astma, alergie i inne choroby autoimmunologiczne są praktycznie nieobecne w biednych, zarobaczonych społeczeństwach Afryki czy wśród żyjących w „dziczy” plemion Indian Ameryki Południowej
50
gawędy
temat numeru
dostawało placebo. Po sześciu tygodniach w grupie zarobaczonej na-
Walczyć z niebezpiecznymi, zaakceptować niegroźne
stąpiło wyraźne zmniejszenie reakcji alergicznych, pasożyty wyciszy-
Pozwalać więc na brud czy nie? Naukowcy zgodnie radzą, by zachować
ły układ odpornościowy, bo znalazły świetne lokum. Przy dziesięciu
zdrowy rozsądek, minimalizować zagrożenia. W przypadku toksokaro-
sztukach w brzuchu pacjenci nie skarżyli się na żadne skutki robaczy-
zy wystarczy podstawowa higiena nasza i zwierząt domowych. Dzieci
cy. Te nowe terapie są obwarowane wieloma zasiekami bezpieczeń-
żyjące na wsi mają mniej uczuleń, rzadziej chorują na astmę i choroby
stwa, wykorzystuje się w nich często robaki, które nie rozmnażają
autoimmunologiczne – ich układ odpornościowy ćwiczył od początku,
Przydatne adresy:
się w człowieku, tak by utrzymać ich stałą liczbę, albo takie, które po
a być może mają też spore towarzystwo na gapę w brzuchu. Wszy-
pzh.gov.pl – Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego, w zakładce „meldunki epidemiologiczne” dane na temat zachorowalności na choroby pasożytnicze
jakimś czasie same giną, gdyż nie jesteśmy dla nich właściwymi ży-
scy jesteśmy nosicielami mikroorganizmów, w każdym z nas żyje ich
wicielami. Naukowcy dążą oczywiście do wyodrębnienia z pasożytów
90 bilionów! Wystawiając dzieci na kontakt z tym ogromem, poma-
konkretnych substancji, by w przyszłości w ramach leczenia można
gamy im nabyć odporność na większość z nich. Zdrowy, dobrze od-
było połykać zgrabne pigułki zamiast roztworu z – wprawdzie niewi-
żywiony człowiek radzi sobie z obcymi, a ci, którzy w nim mieszkają,
docznymi, ale jakże działającymi na wyobraźnię – jajami pasożytów.
wręcz go chronią, tak jak zupełnie nam obce gatunkowo bakterie za-
W ślad za oficjalną nauką ruszył też prywatny biznes i w tej chwili
siedlające nasz układ pokarmowy. Nie chodzi bynajmniej o zerwanie
podano po dziesięć okazów tęgoryjca (Necator americanus), 15 innych
medycynatropikalna.pl – tu znajdziecie dane na temat chorób tropikalnych niezbędne przed egzotyczną podróżą gis.gov.pl – Państwowa Inspekcja Sanitarna, tu można znaleźć informacje na temat zagrożeń epidemiologicznych oraz wyniki wielu przeprowadzonych badań, można też kierować własne pytania...
Dziękuję pani dr hab. Annie Bajer z Zakładu Parazytologii Uniwersytetu Warszawskiego za fachową pomoc przy pisaniu tego tekstu.
można już wybierać między firmami oferującymi robaki do domowych
z higieną, bo to dzięki jej upowszechnieniu żyjemy zdrowiej i dłużej
kuracji. Są one bardzo drogie, ale i tak ta forma leczenia w przypad-
niż w XVIII wieku, ale przesada w rugowaniu braci najmniejszych nie
ku wielu chorób okazuje się tańsza niż tradycyjna. Oczywiście trudno
popłaca. Walczyć należy z takimi, które są naprawdę niebezpieczne,
sobie wyobrazić stosowanie tej terapii u dzieci – ich alergie są często
jak te wywołujące malarię, która zabija rocznie milion osób, czy leisz-
przejściowe, same mijają z wiekiem.
maniozę zwaną białym trądem, na którą choruje ok. 16 milionów ludzi
W 2009 r. mikrobiolożka Mary Ruebush w książce pod znaczącym ty-
na świecie. To są groźne choroby, ale by się na nie natknąć, trzeba wy-
tułem „Dlaczego brud jest dobry” radzi, by nie przesadzać z higieną
brać się w egzotyczną podróż i jeśli taką planujemy, naprawdę warto
u dzieci, pozwalać im wkładać „brudne” do ust, bo to właśnie jest ćwi-
odpowiednio się przygotować, zaszczepić i nastawić na przestrzeganie
czenie układu odpornościowego. To, co ja i wiele moich znajomych ma-
określonych zasad higienicznych. Najpełniejszy serwis takich zaleceń
tek nazywamy niezbyt poprawnie „cygańską szczepionką”, w Stanach,
proponuje Zakład Medycyny Tropikalnej przy Wojskowym Instytucie
gdzie antybakteryjna obsesja sięga groteskowych rozmiarów, brzmi
Medycznym (adres w ramce).
jak objawienie. Wśród antyalergicznych zaleceń ze świata prorobaczej nauki powtarzają się rady, by pozwalać dzieciom biegać boso po tra-
Jeśli się boisz, zrób badania
wie i błotku, lizać psią sierść i niekoniecznie myć ręce przed każdym
Nie jest prawdą, że mieszkają w końcówkach bananów, ale to praw-
posiłkiem. Alergia i inne choroby autoimmunologiczne mają zapewne
da, że kleszcze z Mazur przenoszą groźną boreliozę. Warto się
więcej przyczyn niż tylko sterylizacja naszego otoczenia, swoje robi
przed nimi chronić, co nie jest trudne. Ten sam mit oparty na stra-
też zanieczyszczenie metalami ciężkimi i powszechność centralnego
chu dotyczy bąblowicy, którą przenoszą lisy. Trzeba mieć naprawdę
ogrzewania, co czyni z kaloryferów wylęgarnie roztoczy. Coś się jed-
dużego pecha, by zjeść akurat te jagody, na które wcześniej narobił
nak musiało rozregulować w naszych organizmach, skoro przez wieki
chory lis. To przydarzyło się w 2010 r. 36 osobom. Jeśli to wystar-
żyliśmy z dzisiejszymi alergenami i nie było problemu, a dziś w „czy-
czy, by się bać, musimy zapomnieć o przyjemności jedzenia prosto
stym i bezpiecznym” świecie te choroby to prawdziwe utrapienie.
z krzaczka i myć jagody. Objawy podobne do astmy wywołuje robaczyca w takim stopniu rozwoju, który już rzadko można spotkać
Toksokaroza – choroba z piaskownicy
w zachodnim świecie. Mityczne lamblie żyją głównie na forach dys-
O ile w domu dziecko może jeść z podłogi do woli, o tyle w jordanku
kusyjnych, ale toksokarozą zarażonych jest nawet do 30 proc. psów
w piaskownicy karmić nie radzę. Dane z 2005 r. mówią, że 10 proc.
i 40 proc. kotów, dlatego trzeba odrobaczać zwierzęta i przykrywać na
publicznych piaskownic w Warszawie jest zanieczyszczonych jajami
noc piaskownice. Jeśli widzimy, jak na łące nasz raczkujący człowiek
pasożytów wywołujących toksokarozę – trudną do zdiagnozowania
pcha do ust ubłoconą rączkę, nie wpadajmy w panikę, bo oto na na-
i potencjalnie bardzo groźną chorobę odzwierzęcą. Larwy mogą żyć
szych oczach prawdopodobnie zmniejsza sobie ryzyko późniejszej ast-
w glebie nawet do dziesięciu lat! Nieodrobaczone psy i koty są siewca-
my czy kataru siennego. Ale gdy zjada nas lęk, męczą wizje tasiemców
mi jaj, które po połknięciu uwalniają larwy pasożyta, a te przebijają się
i glist zasiedlających mały brzuszek, zróbmy odpowiednie testy, by
przez ściany jelit, dostają się do krwiobiegu i wędrują do różnych orga-
ten strach okiełznać, a po informacje udajmy się do powiatowych in-
nów. Larwa w oku lub mózgu dziecka, a co za tym idzie, możliwa śle-
spektoratów sanitarnych i meldunków epidemiologicznych sanepidu,
pota czy padaczka to jednak mało, by zachęcić Polaków do sprzątania
a nie na tabloidowe portale dla rodziców czy zarażone manią ciągłych
odchodów po psach, przykrywania plandekami piaskownic i regularne-
odrobaczeń fora dyskusyjne. Warto pamiętać, że terapie antypasożyt-
go odrobaczania zwierząt domowych. Na szczęście większość zachoro-
nicze są dużym obciążeniem dla wątroby i przed ich zaaplikowaniem
wań przebiega bezobjawowo, ale najbardziej narażone są dzieci miesz-
dziecku trzeba się upewnić, czy aby na pewno są konieczne. Poprawa
kające na wsi, gdzie odrobaczanie psów to abstrakcja, a przydomowe
warunków higieny, masowe szczepienia i rosnąca świadomość prawie
ogródki są wszędzie. Nie zmienia to faktu, że dopóki nie zmienią się
zmiotły pasożyty z naszego życia, więc spieszmy się kochać robaki
zwyczaje właścicieli zwierząt, zagrożenie będzie istnieć.
– tak szybko odchodzą!
52
gawędy
temat numeru
B
O A
L E
Y
C N
B
A J
L
i i
S Ż
czyli kilka historii o adopcji Przychodzi gdzieś z obcego, nie zawsze przyjaznego świata i staje się nasze własne, kochane, bliskie. Burzy sztywny podział na „my” i „oni”, czasem całkowicie wywracając życie do góry nogami. Ale na końcu ważne jest to, że adoptowane dziecko wrasta w rodzinę i staje się jej pełnoprawnym członkiem. Co z tego, że innej krwi? Anna Sańczuk
Mówią o sobie „normalna polska rodzina”, tyle że… wyjątkowo kolorowa, bo ciemna skóra ich córki i skośne oczy syna to raczej ewenement w naszym homogenicznym społeczeństwie
Anna Grzelewska
Jest taka piękna bajka „Jeż” Katarzyny Kotowskiej – mądrej kobiety
doświadczenie (frustracja, bezsilność i kolejne kredyty na in vitro).
i mamy adoptowanego Piotrka – o ludziach, których dziecko urodziło
Mówią o sobie „normalna polska rodzina”, i to w zasadzie prawda,
się innym rodzicom, i o ich synku – kłującym chłopcu, którego kolce
tyle że… wyjątkowo kolorowa, bo ciemna skóra ich córki i skośne oczy
pod wpływem miłości stopniowo odpadały. Kolory bajki, z początku
syna to raczej ewenement w naszym homogenicznym społeczeństwie.
zszarzałe, stają się coraz intensywniejsze, by w finale wybuchnąć
Wypełniając w ośrodku ankietę dla rodziców, nie wykluczyli adopcji
feerią barw. To tylko opowiastka, metafora, ale… jakże prawdziwa.
dziecka innej rasy i... tak się to potoczyło. Za drugim razem już sami
Nie ma nic smutniejszego niż samotne dziecko czekające bez końca
poprosili o dziecko „kolorowe”. Poznałam ich na początku ich rodziciel-
na bliską osobę i nic radośniejszego niż to samo dziecko grzejące się
skiej drogi, dziś tamte czasy jawią im się jak życie na innej planecie.
w cieple rodzicielskiej miłości, rozkwitające dzięki niej. To nie zawsze
„Adoptowaliśmy ośmiotygodniowe niemowlęta, różnica była taka, że
jest proste, ale bycie rodzicem, obojętne czy dziecka adoptowanego,
Filip przeszedł przez rodzinę zastępczą, a Karolina czekała w szpita-
czy biologicznego, nigdy takie nie jest. Czas odrzucić krzywdzące ste-
lu. Na początku nie umiała się przytulać, jakby składała się z łokci
reotypy i zacząć traktować adopcję jako jeden z kilku sposobów na
i kolan” – wspomina Michał. Rodzice też musieli się przystosować.
stworzenie pełnej rodziny. Przed tym nie ma ucieczki, bo niepłodność
„Zawsze jest element zaskoczenia, jak to dziecko będzie wyglądało,
osiąga rozmiary cywilizacyjnej epidemii i w Polsce już co piąta para
jakie będzie – mówi Agnieszka. – W końcu bierze się do domu obcą
ma problemy z poczęciem potomstwa. Dzisiejsza adopcja ma zresztą
istotkę, my też jesteśmy dla niej obcy i trzeba się jakoś wzajemnie
inne oblicze niż jeszcze pokolenie wstecz. Ośrodki adopcyjne stawiają
oswoić. U nas poszło szybko. Karolinka błyskawicznie się rozwijała
na jawność, dlatego większość rodzin nie ukrywa tego faktu przed
– wdzięczna, radosna, w ogóle nie płakała. Z Filipkiem było trudniej,
dziećmi i przed otoczeniem. Motyw adopcji pojawia się nawet w se-
miał kłopoty zdrowotne, nie jadł, trafił nawet do szpitala. Ale byliśmy
rialach i na łamach kolorowych pism. I to w pozytywnym aspekcie!
już okrzepłymi rodzicami, więc przyjmowaliśmy to spokojnie”.
Historia pierwsza
Ulubiona broń dziecka
Misja: odczarować adopcję
„Od początku mówiliśmy im, że są adoptowani, czytaliśmy książecz-
Swój udział mają w tym Agnieszka i Michał Damscy, rodzice prawie
ki dotykające problematyki adopcyjnej – »Jeż«, »Mama dla Koko«.
dziesięcioletniej Karoliny i ośmioletniego Filipa: „Kiedy adoptowali-
Kiedyś koleżanka karmiła niemowlaka piersią i Karolka zapytała,
śmy nasze dzieci, o adopcji niewiele się mówiło. Postanowiliśmy ją
czy ja też ją karmiłam. To był pretekst do rozmowy – miała około
propagować – spotykać się z prasą, opowiadać. Po to, żeby odczaro-
trzech lat. Teraz już mniej drąży, natomiast Filip fantazjuje dużo
wać temat i żeby naszym dzieciom było łatwiej”. Damscy działają
na ten temat – jak tamta mama wygląda, gdzie mieszka, jak żyje”.
w stowarzyszeniu Nasz Bocian zajmującym się tematem adopcji i nie-
W wyborze jawności utwierdziło ich spotkanie z kobietą, w rodzinie
płodności. On – informatyk, ona – ekonomistka, która odłożyła na bok
której jej adopcja była tematem tabu: „Tajemnica przydawała złego
karierę zawodową, żeby być z dziećmi. Do adopcji zaprowadziła ich
odium adopcji, odgradzała ją od rodziców – mówi Michał. – Ona ich
sześcioletnia walka o poczęcie, którą wspominają jako bardzo bolesne
kochała, ale straciła do nich zaufanie”. Ich dzieci wiedzą i… korzystają
gaga wiosna
z tego: „Zakładaliśmy, że mogą w pewnym momencie używać jako
że nigdy nie odczuwali problemu nietolerancji związanego z innym
broni faktu, że są adoptowane, ale zaskoczyło nas, że tak wcześnie
kolorem skóry, jedyne sytuacje, to takie, kiedy małe dziecko w skle-
i tak ochoczo!”. Jak opowiada Agnieszka, Filip miał może ze cztery
pie woła: „Mamo, Murzyn!”. Mieszkają w małym środowisku, w pod-
lata, kiedy odmówiono mu czekoladki i zareagował hasłem: „Moja
warszawskiej miejscowości, dzieci chodzą do zwykłej podstawówki:
prawdziwa mama na pewno by mi dała, bo mnie bardziej kocha!”. „Na
„Chronienie dzieci przez oddawanie ich do prywatnych szkół działa
początku byłam w szoku. Potem już nie robiło to na mnie takiego
tylko na krótką metę – uważają – w końcu dziecko musi wyjść w świat
wrażenia. Tłumaczymy, rozmawiamy i to pomaga”. Godzą się z tym,
i zetknąć się z rzeczywistością bez ochrony. Nie ma sensu trzymać go
że dzieci mogą chcieć odnaleźć swoją biologiczną rodzinę, żeby bu-
pod kloszem”. Michał uważa, że jako rodzice adopcyjni mieli ogrom-
dować własną tożsamość – poznać korzenie, dopełnić obraz siebie.
ne szczęście. Mają fajne dzieci, które świetnie się rozwijają, Karolina
„Nasze wsparcie będzie im wtedy bardzo potrzebne, bo to jedna z naj-
jeździ konno, Filip fantastycznie rysuje, dobrze się uczą. Wie, że nie
trudniejszych rzeczy, z jakimi adoptowane dziecko musi się zmierzyć”
zawsze jest tak łatwo, do adopcji trafiają dzieci z różną przeszłością
– mówi Agnieszka, a Michał ma następującą refleksję: „Spotkania
i trzeba mieć tego świadomość.
z dorosłymi adoptowanymi, którzy szukali korzeni, uświadomiły mi, że potencjalnie tak samo dużym problemem to spotkanie może być
Historia druga
dla rodziców biologicznych, którzy np. mają nowe rodziny. I na to też
Rodzina po przejściach
musimy dzieci przygotować”.
Trudniejszą drogę ma za sobą mieszkająca w Łodzi Ewa, która razem z mężem Pawłem adoptowała trzyletniego Bartka (dziś prawie
Nie trzymać pod kloszem
dwunastolatka). „Od początku zakładaliśmy adopcję kilkuletniego
Agnieszka: „Ponieważ działamy w Naszym Bocianie, wokół mamy
dziecka. Nie widziałam siebie w roli matki niemowlęcia, może za dużo
rodziny z dziećmi z adopcji albo z in vitro i naszym dzieciakom nawet
nasłuchałam się o nieprzespanych nocach, kolkach, ząbkowaniu i oba-
do głowy nie przyjdzie, że to coś dziwnego. Jawność adopcji jest nor-
wiałam się, że nie podołam? A może chciałam mieć od razu dziecko,
mą, do tego stopnia, że mamy znajomych, których adoptowana córka
z którym będę mieć lepszy kontakt? Najważniejsze, że mąż podzielał
regularnie spotyka się ze swoją biologiczną siostrą, która trafiła do
moje zdanie”. Czy myśleli o bagażu doświadczeń podrośniętego dziec-
innej rodziny. Zawsze kiedy nas ktoś pyta, mówimy wprost, ale dzieci
ka? „Nie, wtedy myśleliśmy tylko pozytywnie. Chociaż dużo czyta-
się z tym nigdy nie afiszowały. Karolinka stwierdziła, że powie paru
liśmy o dzieciach »po przejściach«, to wizja założenia rodziny była
koleżankom w szkole, zapytała nas, czy może. Jakby czuła, że to nie
tak emocjonująca, że przysłaniała jakiekolwiek obawy!”. Upragnione
jest informacja, z którą trzeba zaraz wyskakiwać”. Zabawne, że mimo
rodzicielstwo przyszło po latach leczenia i nieudanym in vitro: „Ta po-
ewidentnych różnic w wyglądzie dzieci i rodziców wielu ludziom na-
rażka była przełomowa. Zdałam sobie sprawę, że medycyna nie umie
wet do głowy nie przyjdzie, że Filip i Karolina są adoptowani, a nie-
nam już nic zaoferować. Oczywiście mogliśmy przystąpić do kolejnego
którzy nie chcą wierzyć nawet, jak im się powie! „Pytają najwyżej, czy
in vitro, ale byliśmy zadłużeni po poprzednim, a do tego popadłam
ta egzotyczna uroda to po babci” – śmieje się Michał, który twierdzi,
w półroczną depresję. Wtedy mój mąż wypowiedział przełomowe
53
Ponieważ działamy w Naszym Bocianie, wokół mamy rodziny z dziećmi z adopcji albo z in vitro i naszym dzieciakom nawet do głowy nie przyjdzie, że to coś dziwnego
54
gawędy
temat numeru
Miłość i oddanie rodziców dają efekty: „Nie można nie doceniać genów, ale uważam, że ogromne znaczenie ma to, w jakim otoczeniu dziecko się wychowuje, i to, czy rodzice mają dla niego czas”
słowa – że jak już ma wydawać pieniądze, to woli na dziecko, a nie na
rzeczy, trudność sprawia mu zapamiętywanie. Rozpoczęły się wę-
te wszystkie zabiegi!”.
drówki po specjalistach”. Trudy wynagradzało rosnące przywiązanie
Pokonać ograniczenia
się budzić z krzykiem, zanikła nadwrażliwość na dźwięki, stopniowo
Po szkoleniu tylko kilka miesięcy czekali na upragniony telefon
przestał się bać, kiedy musiał zostać z kimś innym niż z mamą, kilka
(średni czas oczekiwania na adopcję to w Polsce trzy lata). „Bartuś
lat zajęło uporanie się z problemem nietrzymania kupki. To nadal nie
przebywał w pogotowiu rodzinnym. Nie mówił. Myśleliśmy, że to
jest sielanka, każdy etap edukacji rodzi trudności, bo system szkol-
z zaniedbania albo trauma. Byliśmy przekonani, że jak tylko z nami
nictwa okazał się nieprzygotowany na dziecko z takimi problemami.
zamieszka, to się szybko zmieni, okazało się, że się myliliśmy. Podob-
Ważne, że Bartek zawsze ma na kogo liczyć, a jego rodzice gotowi są
no matka biologiczna Bartka oświadczyła, że nie piła alkoholu pod-
poruszyć niebo i ziemię, żeby mu pomóc.
dziecka i kolejne pokonywane przez nie ograniczenia. Po roku przestał
czas ciąży, jednak, chociaż nie diagnozowaliśmy go w tym kierunku, jego problemy są naszym zdaniem typowe dla dziecka z FAS (zespół
Terapia miłością
alkoholowy płodu)”. Od początku więc stanęły przed nimi nie lada
Miłość i oddanie rodziców dają efekty: „Nie można nie doceniać ge-
wyzwania. Ewa wzięła urlop wychowawczy: „Spędzałam z Bartusiem
nów, ale uważam, że ogromne znaczenie ma to, w jakim otoczeniu
całe dnie. Byłam tak przejęta, że przygotowywałam dla niego obiad,
dziecko się wychowuje, i to, czy rodzice mają dla niego czas. Czy stara-
a sama zapominałam zjeść. Dużo się z nim bawiłam, zaniedbując przy
ją się stworzyć takie poczucie bezpieczeństwa, że gdy dziecko poczuje
tym mieszkanie. Starałam się stymulować go podczas zabaw, żeby
się zagubione, bez obaw zwierzy się z problemów. Trzeba być bardzo
zaczął mówić, opowiadałam o świecie, czytałam, a nawet zapisałam
uważnym, bo czasami to, o czym dziecko tylko napomknie, może się
go do biblioteki. Był tam najmłodszym czytelnikiem! Babcia z dziad-
okazać niezmiernie dla niego ważne”. Bartek o swoją przeszłość pyta
kiem też bardzo się angażowali. Niestety, mowa nie rozwijała się zbyt
rzadko, Ewa ma wrażenie, że ją wypiera. Kiedyś było inaczej: „W wie-
szybko, zauważyliśmy, że Bartek nie rozumie pewnych oczywistych
ku pięciu lat zapragnął pojechać do swego biologicznego domu. Nie
gaga wiosna
55
przypadkowy. I cały czas, kiedy po nie przyjeżdżam, w duchu dziękuję Bogu, że one są. Cieszę się, że mogliśmy się spotkać”. Małgorzata jest mamą trójki adoptowanych dzieci – dwoje starszych, syn i córka, to już nastolatki (15 i 12 lat), najmłodszy synek ma cztery lata, wszystkie adoptowane były jako niemowlęta. „Pracując jako pielęgniarka w szpitalu, byłam świadkiem, jak kobieta zostawia dziecko do adopcji, i widziałam, jaki przeżywa dramat. To było jej czwarte dziecko i oddawała je z biedy. Pojawiła się myśl – może ja je wezmę. Oczywiście wtedy nie zdawałam sobie sprawy ze skomplikowanej procedury”. Jeszcze przed ślubem pytała męża, czy zgodziłby się na adopcję, i on nie miał nic przeciwko temu, ale może później, jak już będą mieć własne. Los sprawił, że własne się nie pojawiły, a Małgosia po kilku wizytach u lekarzy stwierdziła, że nie chce spędzić życia w poczekalni do gabinetu. „Kiedy adoptowaliśmy pierwsze dziecko, miałam nieco ponad 20 lat, byliśmy trzy lata po ślubie i chcieliśmy być prawdziwą rodziną. Potem za każdym razem impulsem było coś innego. Czuliśmy, że sprawdziliśmy się w roli rodziców, pierwszy syn rozwijał się dobrze, ja byłam w domu. Skoro mamy taką szansę, to czemu nie pomóc kolejnemu dziecku? Świadomie adoptowaliśmy maleństwo z różnymi obciążeniami, wiedzieliśmy, że będzie miało operację, rehabilitację. Trzecia adopcja miała miejsce, kiedy nasze dzieci były na tyle duże, że mogły się w to włączyć. One przeżyły ją jak swoją. To był okres pytań dotyczących ich sytuacji i obserwując cały proces, wiele rzeczy mogły sobie wyjaśnić. Najpierw wszyscy we czwórkę się zastanawialiśmy, potem planowaliśmy, widziały, jak chodzimy na szkolenia, na końcu razem pojechaliśmy po brata. To był piękny moment”.
Nauczyć się dziecka „Pierwszy proces adopcyjny wspominamy wspaniale. Pamiętam, jak wzięłam synka na ręce i – nie wiem, czy to wymyśliłam – on spojrzał na mnie mądrymi oczami, dużo starszymi niż te sześć tygodni. Pomyślałam: dziecko, ty wiesz, jaka to ważna chwila i dla ciebie, i dla mnie! Przez pierwszą noc mąż cały czas sprawdzał, czy mały oddycha. Rano byliśmy skonani, poszłam w piżamie do dużego pokoju, gdzie wiem, skąd w tak małym dziecku zrodziła się ta potrzeba. Może
była moja mama, siadłam na kanapie i ze łzami w oczach wydusiłam:
dlatego, że jeszcze wtedy dużo pamiętał z przeszłości i tęsknił?”.
»Mamo, jaka to jest odpowiedzialność!«”. Na początku Małgosia mia-
Mimo wysiłku, jaki wkłada w rodzicielstwo, Ewa nie ma wątpliwości:
ła tylko jeden lęk: „Bałam się reakcji otoczenia, rodziny. Bo uważam,
„Adopcja nadała sens naszemu życiu” . Nigdy się nie zastanawiała,
że dziecko adoptuje się nie »do małżeństwa«, ale »do rodziny«. Nam
czy inaczej do trudności dziecka podchodzą rodzice adopcyjni niż biolo-
się udało i nasze dzieci mają poczucie wielkiej miłości ze strony dziad-
giczni, ale... „od jednej z ciotek usłyszałam kiedyś, że patrzę na swoje-
ków, kuzynów i absolutne poczucie przynależności”. Małgosia oprócz
go syna przez lupę. Myślę, że mogła mieć rację”. I dodaje: „Bartek jest
własnej historii może opowiedzieć dziesiątki innych – od lat pracuje
ciepłym i wrażliwym dzieckiem. Bardzo ambitnym pomimo dysfunkcji,
w Fundacji Rodzin Adopcyjnych, która w podwarszawskim Otwocku
które posiada, jak trudności z koncentracją i kojarzeniem, problemy
prowadzi Interwencyjną Placówkę Opiekuńczą: „Łatwo jest pokochać
z wymową czy koordynacją ruchową. Dlatego już teraz moją głowę
maleńkie dziecko – czasem to zabiera kilka dni, czasem kilka tygodni,
zaprzątają pytania o jego przyszłość. Jak mu pomóc w wyborze za-
ale z kilkulatkiem sprawa jest trudniejsza. W końcu ono nie jest ge-
wodu, żeby mógł utrzymać siebie i rodzinę? Jak wzmocnić jego samo-
netycznie »moje« – pachnie inaczej, wygląda inaczej, jest po prostu
ocenę nadwątloną słabymi wynikami w szkole i wyśmiewaniem przez
inne. Jest obcym człowiekiem, którego się trzeba dopiero nauczyć”.
rówieśników? Jak przestać go wychowywać pod kloszem, żeby nabrał pewności siebie i nauczył się radzić sobie sam z problemami?”.
Tamta rodzina „Nie ma dnia, nie ma takich urodzin czy świąt, żebym nie myślała
Historia trzecia
o tamtej rodzinie – mówi Małgosia. – Wychowuję dzieci w szacunku
Cieszę się, że mogliśmy się spotkać
dla pierwszych rodziców i sama mam do nich szacunek, bo wykazali
„Często znajduję radość w prostych rzeczach, ciekawa jestem, czy ro-
się pewnego rodzaju odpowiedzialnością, oddając dziecko do adopcji,
dzice naturalni też to czują. Na przykład zawsze dbałam, żebym to
skoro sami nie byli w stanie go wychować”. Nie uważa, że łatwiej
ja była tą osobą, która wozi dzieci do szkoły i je odbiera, a nie ktoś
byłoby zataić przed dziećmi ich pochodzenie: „Nie wyobrażam sobie,
Kiedy adoptowaliśmy pierwsze dziecko, miałam nieco ponad 20 lat, byliśmy trzy lata po ślubie i chcieliśmy być prawdziwą rodziną. Czuliśmy, że sprawdziliśmy się w roli rodziców. Skoro mamy taką szansę, to czemu nie pomóc kolejnemu dziecku?
56
gawędy
temat numeru
Zabawne, że mimo ewidentnych różnic w wyglądzie dzieci i rodziców, wielu ludziom nawet do głowy nie przyjdzie, że Filip i Karolina są adoptowani, a niektórzy nie chcą wierzyć nawet, jak im się powie! „Pytają najwyżej czy ta egzotyczna uroda, to po babci?” – śmieje się Michał
żebym nauczyła moje dziecko prawdomówności, szczerości, poczucia
odcinku ośrodek – rodzic wszystko przebiega książkowo”. Należało
przyzwoitości, kłamiąc mu całe życie! Z rozmów z dorosłymi adopto-
złożyć komplet dokumentów (m.in. zaświadczenie o zatrudnieniu
wanymi wiem, że nawet jeśli się w domu nie mówiło, to się domy-
i zarobkach, zaświadczenie od lekarza ogólnego i psychiatry, referen-
ślali. Jak sprawa wychodziła na jaw, zostawał wielki żal”. Kiedy jest
cje od przyjaciół i rodziny). Potem były wizyty pracownika ośrodka
najlepszy moment, żeby powiedzieć? „To nie jest moment! To proces
w domu, ostatnia – tuż przed rozprawą adopcyjną – miała na celu
dziejący się całe życie, setki rozmów. Najpierw bajeczki, potem py-
zbadanie więzi matki z dzieckiem: „Można to nazwać upokarzającą
tania jak grom z jasnego nieba. Jedziemy samochodem, gra muzyka,
procedurą, bo rodzicom biologicznym robią to najwyżej teściowie, ale
a tu raptem: – Mamo, czemu tamta mama mnie zostawiła?”. To jest
ja dałabym sobie zajrzeć do trzustki, żeby tylko ze mną został!”. Lid-
być może największa trudność adopcji – nie wystarczy powiedzieć, że
ka dobrze wspomina też szkolenia w ośrodku: „Gdyby nie szkolenie,
mama cię zostawiła, a ja cię wzięłam. Trzeba spróbować odpowiedzieć
nie zadałabym sobie pytania np. o korzenie dziecka w nowej rodzinie.
dlaczego. Z kolei na bunty nastoletnie, objawiające się dramatycznym
Jednym z zadań było narysowanie własnego drzewa genealogicznego
stwierdzeniem „Nie jesteś moją prawdziwą mamą!” Małgosia reaguje
i zobaczenie na tym tle adopcyjnego dziecka. Zajęcia prowadziły dwie
spokojnie: „Zwykle nie jest to broń używana w ważnych sprawach,
osoby, psycholog i pedagog z ośrodka, robiły to bez zarzutu, za każ-
tylko wtedy, kiedy rodzic nie chce kupić telefonu albo puścić do kina
dym razem się czegoś uczyłam. Jednak często wracałam roztrzęsio-
– uśmiecha się. Mąż przeżywa to bardziej, ale ja nie odbieram tego
na. Pamiętam np. sytuację, w której jakaś para upierała się, że dziecko
osobiście. Pamiętam, że swojej mamie krzyczałam jako nastolatka:
do roku życia można bić, »bo i tak niczego nie będzie pamiętało«!”.
– Wolałabym żyć w domu dziecka niż z tobą, bo na nic mi nie pozwalasz! Jest etap w życiu, kiedy trzeba się zbuntować i po prostu
Kocham go, jakbym go urodziła
rodzice muszą to przetrwać”. Na odchodnym pokazuje mi z dumą
Kiedy Leoś trafił do Lidki z ośrodka opiekuńczego, miał trzy miesią-
SMS-a, którego właśnie odebrała – jej córka dostała się do presti-
ce. Początki były trudne: „Przyjechał z katarkiem, który natychmiast
żowego gimnazjum. „To jest dziecko, o którym lekarze mówili, że nie
przerodził się w zapalenie oskrzeli, a mnie w zapalenie płuc. Pierwsze
wiadomo, czy się nauczy siedzieć, czy będzie się prawidłowo rozwijać
dni upłynęły nam na zastrzykach dwa razy dziennie i przyzwyczajaniu
intelektualnie. A teraz martwimy się, czy starczy nam środków, żeby
do kontaktu z wodą, bo kąpiele go przerażały. Po tygodniu miałam
rozwinąć wszystkie jej wybitne zdolności!”.
kryzys. Dopadło mnie potworne poczucie winy, bo nie czułam, że kocham Leosia. Wiedziałam, że dziewięć miesięcy ciąży też nie daje na
Historia czwarta
to gwarancji, ale i tak wpadłam w czarną dziurę”. Wtedy wsparciem
Najlepsza matka dla dziecka
dla Lidki była bliska osoba, dzięki której przetrwała trudny czas, a po
„Na szkoleniu mówiono, że po uzyskaniu kwalifikacji jest jeden waż-
miesiącu, niepostrzeżenie, ta miłość się narodziła. Teraz czuje się
ny moment. Telefon z ośrodka, który oznacza tylko jedno – propozycję
„szczęśliwa, bogata i potrzebna”. „U mnie ważny jest wątek osobisty
adopcji. Do mnie zadzwonił przed Bożym Narodzeniem. Powiedziano,
– mówi. – Byłam dzieckiem wykorzystywanym psychicznie i bitym.
że jest dziecko z uregulowaną sytuacją prawną i że jest ciemnoskóre.
Mogę mówić o codziennej terapii w domu. Patrzę na swojego synka
Popłakałam się ze szczęścia” – opowiada Lidka, mama półtoraroczne-
i nie wierzę, że można mu chcieć zrobić krzywdę”. Mimo rodzinnych
go Leosia. Adoptowała, co ciekawe, jako samotna matka. W Polsce nie
komplikacji Lidki wokół nich pełno jest serdecznych ludzi – wujków,
zdarza się to często, bo chociaż prawo daje taką możliwość, to insty-
cioć, jest nawet przyszywana babcia. Od pierwszego dnia na pytania
tucje nie zawsze są przychylne. Tym razem było inaczej: „Zapewniano
o syna odpowiada, że jest adoptowany. Bliskim i obcym. Nie dlatego,
mnie, że mam równe szanse z małżeństwami. Przez pierwsze zajęcia
że to widać „czarno na białym”, ale dlatego, że to element jego tożsa-
inni kandydaci patrzyli na mnie spode łba, czuli się lepsi, ważniejsi.
mości. „Uważam, że status dziecka nie ma znaczenia, adoptowane czy
Jednak kiedy się poznaliśmy, ten problem zniknął, wspierali mnie też
biologiczne – mówi dziś Lidka. – Może się to okazać ważne później,
pracownicy, traktując tak samo jak resztę kursantów. Podkreślano, że
kiedy zada sobie to okropne i nieuzasadnione pytanie, »dlaczego mnie
to rodziców dobiera się do dziecka, nie na odwrót. Otrzymałam propo-
mama nie chciała«. Od początku się na to przygotowuję. Kocham
zycję adopcji ciemnoskórego dziecka właśnie ze względu na osobiste
go, jakbym go urodziła – mądrze, odpowiedzialnie i… intuicyjnie, jak
predyspozycje, które określono jako umiejętność obrony własnego
większość rodziców. Nie umiem tego inaczej nazwać, ale czuję się
zdania bez urażania innych, wewnętrzną siłę i umiejętność radzenia
inną osobą, niż byłam przedtem”.
sobie w życiu. Byłam trzecią osobą z grupy, która adoptowała. Miałam silne wrażenie, że zawdzięczam to sobie. Swojej osobowości i deter-
Historia piąta
minacji”. To, że adoptowała dziecko o ciemnej skórze, uważa za wynik
Posklejani
swoich niepokornych życiowych wyborów i prostą konsekwencję adop-
„Wszystko robiłam wcześniej niż inni. Wcześnie skończyłam studia,
cji. Między innymi dla dziecka wyjechała niedawno z prowincjonalnego
młodo wyszłam za mąż, adoptowałam, mając 20 lat” – opowiada psy-
miasta, gdzie kolor skóry Leosia budził czasem niezdrową ciekawość,
cholożka prowadząca agencję reklamową Katarzyna Zimoląg. Od dzie-
i zamieszkała za granicą, w bardziej multikulturowym otoczeniu.
sięciu lat jest mamą adoptowanej Julki, a kilka lat temu urodziła jeszcze dwie dziewczynki (dziś trzy i cztery lata). „Wczesna adopcja miała
Egzamin na rodzica
podłoże wewnętrzne, byłam jedynaczką, a zawsze bardzo chciałam
Chociaż panuje przekonanie, że adoptować w Polsce jest trudno, Lid-
mieć rodzeństwo. Pomagałam w domu dziecka, przywoziłam dzieciaki
ka ma na ten temat swoje zdanie: „Procedura adopcyjna jest prosta
do nas na ferie. Rodzice początkowo byli tym zaniepokojeni, potem
i transparentna. Mamy źle skonstruowane prawo adopcyjne, ale na
się przyzwyczaili”. Kiedy więc po wstępnej diagnozie u lekarza, do
gaga wiosna
którego udali się z mężem, okazało się, że dzieci raczej mieć nie będą,
niestety, dla samej Julki jest to ogromnie trudne: „Nie dość, że każde
decyzja o adopcji wydała się jej całkowicie naturalna. Nie wspomina
dziecko na jej miejscu byłoby zbuntowane, bo maluchy zabierają uwa-
dobrze wstępnych procedur, bo jej młody wiek okazał się minusem
gę rodziców, to jeszcze dochodzi poczucie, że »one są wasze«”. Kasia
dla instytucji: maleńka Julka trafiła do niej już dwa dni po urodzeniu
nie ma prostych recept: „Pracujemy nad tym. Julka od początku wie,
(Kasia zaryzykowała, mimo że prawo daje biologicznej matce sześć
że jest adoptowana. Przekazywaliśmy jej to zawsze jako coś natural-
tygodni na zmianę decyzji). Pierwsze małżeństwo Kasi się rozpadło,
nego, a nie tajemnicę. Były opowiadania o poszukiwaniu naszej Julki,
ale kiedy Julka miała cztery lata, jej mama wyszła ponownie za mąż
o wielkim pragnieniu bycia jej mamą i tatą. Staramy się czasem wy-
i, chociaż wcale tego nie planowała, urodziły się jeszcze dwie córki –
jeżdżać tylko z nią i poświęcać się jej w zupełności. Jesteśmy bardzo
Milenka i Karolinka. Rolę taty w życiu Julki odgrywa obecny mąż Kasi:
wyczuleni, żeby nie odebrała czegoś źle, na swoją niekorzyść. Ostatnio
„Jesteśmy więc taką posklejaną rodziną i staramy się z tych elemen-
wchodzi w okres buntu, zdarza się, że coś przeskrobie i kiedy się na
tów ulepić możliwie najlepszy kształt”.
nią zdenerwujemy, mówimy zawsze: »Jestem teraz na ciebie zły, ale
Rolę taty w życiu Julki odgrywa obecny mąż Kasi: „Jesteśmy więc taką posklejaną rodziną i staramy się z tych elementów ulepić możliwie najlepszy kształt”
nadal cię kocham«. Ciekawe, czy rodzice biologiczni też tak robią”.
Kochać sprawiedliwie Kasia twierdzi, że Julka nigdy nie była dla niej obca: „Miałam w sobie
Zmienić stereotyp
wielkie pokłady opiekuńczości i byłam gotowa na przyjęcie maleń-
Irytują ją zarówno negatywne stereotypy na temat adopcji (dziedzic-
stwa. Moment, kiedy zobaczyłam Julkę, nie różnił się od tego, kiedy
two genów!), jak i reakcje – adoptowałaś, jesteś wielka. „To żaden he-
przyniesiono mi parę lat później kolejne córeczki. Nie wyobrażam so-
roizm, adoptuje się przede wszystkim dlatego, że chce się być rodzi-
bie natomiast adopcji ukształtowanego kilkulatka – pewnie by mnie
cem, robi się to dla siebie. Na nazwanie bohaterami zasługują ludzie,
to przerosło. Bo nawet teraz, mając lat 30 i ukończoną psychologię,
którzy adoptują dzieci chore, niepełnosprawne, z całą świadomością
bardzo ciężko pracuję nad swoim rodzicielstwem! Dziecko nie musi
ich sytuacji, bo oni naprawdę darowują im siebie”. Bardzo chciałaby
być szczególnie obciążone przeszłością, żeby adopcyjne rodzicielstwo
zmienić społeczne nastawienie do adopcji: „Wciąż mamy stereotyp
było trudne, dlatego że trzeba małemu człowiekowi poukładać w gło-
sierotki z domu dziecka, zaniedbanej, z podziurawioną sukienką – tym-
wie. A żeby to zrobić, trzeba najpierw poukładać samemu sobie”. Na
czasem moja Julka to fajna dziewczynka, radosna, ale i bardzo mądra.
początku zakładała, że poprzestanie tylko na jednym dziecku, nawet
Pokażmy, że te dzieci są kolorowe, jeżdżą na deskorolce, śmieją się.
gdyby okazało się, że może urodzić kolejne. Chciała Julce dać całą
Ludzie patrzą na smutne zdjęcia w gazetach i tak to kojarzą”. Jej pu-
swoją miłość, bała się, że mimo najlepszych chęci, by kochać „spra-
enta opowieści o adopcyjnych perypetiach jest następująca: „Adopcja
wiedliwie”, może czuć coś innego – na internetowym forum czytała
to proces, nie rzecz raz na zawsze uklepana. Wiele elementów trzeba
różne historie. Jednak pojawiły się maluchy i... „Rodzice, babcia, wszy-
godzić. Trzeba być bardzo elastycznym, tolerancyjnym. Trzeba mieć
scy w rodzinie kochamy Julkę nadal bezwarunkową miłością. A może
w tym wszystkim zdrowy rozsądek. Adopcja to normalne rodziciel-
nawet, z racji tego, że przez cztery lata była jedynaczką – ta miłość
stwo, a tylko nadawanie jej specyficznego charakteru powoduje, że
jest jeszcze większa, taka pierworodna” – śmieje się Kasia. Natomiast,
w dalszym ciągu jest ono postrzegane inaczej”.
57
Stowarzyszenie NASZ BOCIAN: nasz-bocian.pl Fundacja Rodzin Adopcyjnych: adopcja.org.pl
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione, by chronić ich prywatność
58
gawędy
temat numeru
o
L e y w
r
u
o
s
l
p Z
d
o a
d
i i
n
d
Pewnej szarej i mroźnej zimy wpadliśmy na pomysł wyprawy do Indii. Nasz syn nie bardzo wiedział, co to oznacza. Miał cztery lata i nigdy dotąd daleko nie wyjeżdżał. Wyjaśniliśmy mu, że będzie to piękna, pełna słońca i wyrazistych kolorów podroż; taka, którą na długo zapamięta. Joanna Kowalik, Bartek Hulewicz
i
gaga wiosna
59
Leopold lubił słońce, więc się ucieszył. W Polsce żegnał nas trzaskający mróz. Spakowaliśmy się do jednej torby. Każdy obowiązkowo zabrał klapki. Leopold dostał mały plecak na osobiste rzeczy, który mógł stale nosić ze sobą. W plecaku znajdowały się: pluszowy dalmatyńczyk służący dodatkowo jako poduszka, wielofunkcyjna chusta dla prawdziwych podróżników, okulary słoneczne i mały drewniany zestaw do zabawy w lotnisko – na przewidywane trudne momenty.
Leopold steruje jumbo jetem Poldek to sympatyczny, ale też bardzo żywy chłopiec. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że lot trwał cały dzień. Aby uniknąć stresu na pokładzie, obudziliśmy Leopolda w nocy, dzięki czemu udało się go położyć spać na kilka godzin w ciągu dnia. Był zaciekawiony lotem, ale nie jakoś tak bardzo. Przechadzał się spokojnie po samolocie i nawet poszedł na górę (bo leciał jumbo jetem) zobaczyć, czy stamtąd jest ładny widok. Podobało mu się korzystanie z toalety, ale najbardziej fascynował go rozkładany stolik na sąsiednim fotelu, który był dla niego pulpitem sterującym. Mógł go otwierać i zamykać i w zasadzie
gdzie nawet nie dotknął stopą podłogi, gdyż jego tata nie oswoił się
w ciągu pierwszych 30 minut lotu udało mu się wyprowadzić siedzącą
jeszcze ze standardem tutejszych publicznych WC. Dosyć szybko oka-
przed nim panią z równowagi.
zało się, że dla hinduskich turystów nasz syn jest równie atrakcyjny jak sam XVII-wieczny fort zbudowany z czerwonego piaskowca wraz
Leopold zdobywa fort
z marmurowym pałacem otoczonym ogrodami. Efektem było pozowa-
W Delhi wylądowaliśmy o północy. Do hotelu zawiozła nas klasyczna
nie z grupami indyjskiej młodzieży do wspólnych fotografii. Po kilku-
indyjska taksówka marki TATA Ambasador. To wszystko było na tyle
nastu zdjęciach Leopold stanowczo odmówił współpracy w tym zakre-
interesujące, że Leopold pomimo zmęczenia nie spał. W dzielnicy Pa-
sie, zażądał niesienia na rękach oraz natychmiastowego opuszczenia
harganj na Main Bazaar stały ciężarówki, a gdzieniegdzie paliły się
fortecy. Tata oponował, ale po lamentach, które przyciąg-nęły jeszcze
ogniska, przy których ogrzewali się mężczyźni. Miasto zaatakowało
większą uwagę zwiedzających – skapitulował. Leopold triumfalnie
nas o poranku. Był tam kurz, hałas i masa ludzi. Poldek był zszo-
wyjechał na spoconym tacie z Czerwonego Fortu.
kowany. Na wszelki wypadek postanowił, że najbezpieczniej będzie
Dosyć szybko okazało się, że dla hinduskich maliśmy, jest popularny wśród młodych turystów z szeroko turystów nasz syn jest rozumianego Zachodu, za to prawie nie ma tam turystów indyjrównie atrakcyjny jak skich i dlatego atencja, choć była mu tam okazywana, nie dawała sam XVII-wieczny się Leopoldowi we znaki. Dużo jeździliśmy rikszą, więc tak nafort zbudowany prawdę Poldek nie miał na co narzekać. Poza jedzeniem oczywiz czerwonego ście. Nie będąc dzieckiem wybrednym, przyzwyczajany przez nas piaskowca wraz do różnych smaków, nasz syn nie lubi jednak, gdy wszystko zmienia z marmurowym się naraz. W Indiach prawie każde danie było chociaż trochę ostre. pałacem otoczonym Spośród różnorodnych dhal, raita, samos, pakora, masala Leopold ogrodami mógł jeść ryż, zupę warzywną i wszelkiego rodzaju placki: chapati,
podróżować na rękach mamy lub taty. Nam ten pomysł nie spodobał
Leopold je hinduskie jedzenie
się aż tak bardzo.
Dla wyjaśnienia należy dodać, że Paharghanj, gdzie się zatrzy-
Zostaliśmy tam dwa dni, żeby się zaaklimatyzować. W tym czasie zwiedziliśmy dawny harem zamieniony w targowisko przypraw, sikhijską świątynię Sisganj Gurudwara oraz Red Fort. Leopold szczególnie nalegał na odwiedziny w zamku, w końcu jest przecież rycerzem. Szansa na zobaczenie murów, armat i akcesoriów związanych z wojennym rzemiosłem przypadła mu do gustu. A Czerwony Fort jest naprawdę imponujący. Jego zwiedzanie Leopold rozpoczął od zamkowych toalet,
puri, parantha.
Leopold przestaje być miły Następny na naszej trasie był Bikaner. Pojechaliśmy tam pociągiem. I w dodatku nocą. W pociągu było lodowato, okna się nie domykały, a Leopold był przeziębiony. Owinęliśmy się we wszystko, co mieliśmy, i jakoś dojechaliśmy do celu. Bikaner znajdujący się w Radżastanie leży w zasadzie na pustyni, słynie z eksperymentalnej hodowli wielbłądów, bardzo cenionego w Indiach paradnego oddziału hinduskiej husarii wielbłądziej, pięknych starych haveli oraz nigdy niezdobytego piętnastowiecznego Fortu Junagarh. Są tam mili ludzie, którzy niezbyt często widują turystów, no i… mnóstwo pyłu. Podczas jazdy
60
gawędy
temat numeru
rikszą pył dostaje się do oczu, uszu i nosa, dlatego niezbędna jest
miał już wtedy wszystkiego dość. Na szczęście takie chwile nie trwają
chusta na twarz oraz okulary słoneczne.
długo. Udało nam się znaleźć pokój z tarasem, na ostatnim piętrze
Po Bikanerze przechadzało się co prawda kilku turystów, ale mieliśmy
pięknej haveli. A po zjedzeniu średnio ostrego śniadania postanowili-
nieodparte wrażenie, że z jakiegoś powodu wszyscy miejscowi chcą
śmy zostać tam kilka dni.
dotknąć akurat naszego syna. Na wszelki wypadek Leopold przestał
Poldek polubił czaj, czyli gotowaną na mleku mocną czarną herbatę, której można się było napić wszędzie za kilka rupii. Nie lubił natomiast, kiedy nocą jechaliśmy i nie mieliśmy nawet swojego pokoju
więc być miły dla ludzi, jak to miał dotąd w zwyczaju. Musiał wal-
Leopold zjada pióro i puszcza latawce
czyć o przetrwanie, gdyż zewsząd na niebezpieczną odległość zbliżały
Puszkar to bardzo ważne dla hindusów miejsce kultu. Leży nad świę-
się do niego szeroko uśmiechnięte twarze i wyciągały ręce chcące go
tym jeziorem, do którego przybywają pielgrzymi, aby zażyć rytualnych
uszczypnąć w policzek. Tłumaczyliśmy mu, że to po prostu wyraz sym-
oczyszczających kąpieli. Za opłatą można się tam zaopatrzyć w bło-
patii do niego. Leopold wolał chyba jednak być mniej sympatyczny.
gosławieństwo dobrej karmy. Bramin żądał 1 tys. rupii dla bogów, 1 tys. rupii dla 2,5 tys. braminów w Puszkarze i 1 tys. rupii na świąty-
Leopold śmieje się z mamy
nie. W odpowiedzi na próbę negocjacji powtarzał, że od tego zależy
Za to prawdziwą ucztę dla zmysłów przeżył podczas zwiedzania
nasze zdrowie i szczęście naszej rodziny. Trochę to trwało. Leopold
Fortu Junagarh, w którym znajdują się bogate zbiory uzbrojenia:
bawił się w tym czasie piórem ptaka wyciągniętym ze świętego je-
noże, miecze, halabardy, pistolety, tarcze, karabiny, a nawet dwu-
ziora. A następnie... je zjadł. Zrobiliśmy wokół tego wydarzenia wiele
płatowy samolot, którym latał sam maharadża w brytyjskim
szumu, co Leopold nie do końca rozumiał, gdyż zjadał już wcześniej
lotnictwie podczas I wojny światowej. Zachwyt jego rodziców
wielokrotnie rzeczy z ziemi, np. pety czy drobne papierki. Tym razem
wzbudziły misternie dekorowane haveli, czyli bogate domy
jednak zdenerwowaliśmy się o wiele bardziej, mimo iż przed wyjaz-
kupców marwarskich zbudowane z delikatnie rzeźbionego
dem zaszczepiliśmy go, na co tylko się dało. Jak dla Poldka było tego
czerwonego piaskowca. Kilka takich pięknych i opuszczo-
trochę za wiele – same ograniczenia. Nie dość, że trzeba było używać
nych domów można zobaczyć w tutejszym Old City. W Deshnok obok Bikaneru, w świątyni Karni Mata szczury piły
odkażacza do rąk przed każdym posiłkiem, nie wolno było brać palców do buzi, to jeszcze i to.
mleko z wielkiej misy i trzeba było chodzić na bosaka. Leopold bardzo
W Puszkarze Leopold zafascynował się latawcami. Jeśli wyszło się na
się tam ubawił, gdyż jego mama była jedyną osobą wśród odwiedza-
jakikolwiek dach w mieście, można było zobaczyć chłopców na innych
jących świątynię panicznie bojącą się szczurów, co z kolei wzbudzało
dachach puszczających swoje latawce. Niektóre z nich urywały się
salwy śmiechu wśród Hindusów.
i latały nad miastem. Nasz syn znalazł kilka i z zapamiętaniem puszczał je z tarasu. W Puszkarze było nam bardzo dobrze
Leopold ma już dość
i wygodnie. Wieczorami przesiadywaliśmy na tarasie wśród
Wieczorem, pijąc czaj, długo czekaliśmy na nocny autobus mający nas
palm, popijając herbatę z mięty lub mango. Trzeba było
zawieźć do Puszkaru. Poldek polubił czaj, czyli gotowaną na mleku
jednak ruszyć w drogę. Podróż polega przecież także
mocną czarną herbatę, bardzo słodką i pełną przypraw, której można
na podróżowaniu.
się było napić wszędzie za kilka rupii. Nie lubił natomiast, kiedy nocą jechaliśmy i nie mieliśmy nawet swojego pokoju. Jednak w drodze do-
Leropold choruje
brze się opowiada bajki, a kołysanie też działa usypiająco.
Śmiało można powiedzieć, że to, co nastąpiło potem, przerosło ocze-
Było jeszcze ciemno, gdy dojechaliśmy na miejsce; zmęczeni, przezię-
kiwania naszego dziecka w kwestii niedogodności. My staraliśmy się
bieni i brudni. Chodziliśmy po wąskich, intensywnie pachnących ulicz-
zachować względny spokój. Po pierwsze, Leopold się rozchorował, tak
kach miasteczka, które budziło się do życia. Chyba nie tylko Leopold
porządnie – na żołądek. A ponieważ mieliśmy już kupione bilety na
gaga wiosna
nocny autobus do Ahmadabadu w stanie Gudźarat, ruszyliśmy w tra-
szpital, w drugiej pomieszczono muzeum miejskie oraz hostel. Na
sę, zaopatrzywszy się w zestaw leków w miejscowym punkcie farma-
dachu był taras, z którego roztaczał się cudowny widok na okolicę,
ceutycznym. Autobus był najbrudniejszym i najbardziej hałaśliwym
morze i palmy na plaży. Z uwagi na wspaniały widok i przebywające
środkiem lokomocji, jaki kiedykolwiek widzieliśmy, z dyskotekową
tam towarzystwo podróżników z całego świata postanowiliśmy
muzyką puszczaną przez całą noc przez kierowcę, który chyba był
zostać w St. Thomas Church, bo tak się ten przybytek nazywał.
bardzo śpiący. Nie zmrużyliśmy oka. Leopold, budzony co chwila przez
Po wyspie najlepiej podróżuje się skuterem. Wypożyczyliśmy
dźwięki otoczenia, jęczał, że boli go brzuch. Jego mama, mimo szcze-
więc jeden i, jak typowa hinduska rodzina, ulokowawszy się na
rej chęci popartej ogromną potrzebą, nie dała rady wejść do dworco-
nim we trójkę, pojechaliśmy na Nagoa Beach. Ale tylko obej-
wej toalety. To zresztą jedna z niepojętych dla nas kwestii – Hindusi
rzeć, gdyż ta w zasadzie najpiękniejsza plaża na wyspie jest
w znakomitej większości są bardzo czysto ubrani, często w białych
zawsze oblężona przez brodzących po kolana w wodzie
spodniach z doskonale dobranymi kolorami i ładnie pachnący, za to
i ubranych po szyję hinduskich wczasowiczów. Gdybyśmy
otoczenie nierzadko przytłacza ilością śmieci, brudu; nieczystości kro-
spróbowali się tam opalać, nie opędzilibyśmy się od apa-
wich i ludzkich nie wyłączając. Zmaltretowani, zatrzymaliśmy się na
ratów. Skuterem wyprawiliśmy się też do rybackiej wioski
kolejną noc (a był to 24 grudnia) w Bhawnagarze – odbywając wcze-
Vanakbara, po drugiej stronie wyspy. Jest tam port rybacki i mała
śniej tour, niczym Święta Rodzina po Betlejem, w celu znalezienia
stocznia, gdzie ręcznymi metodami buduje się kutry. Zajrzeliśmy na
godziwego miejsca do spania.
czaj do lokalnej knajpki, gdzie tata wypalił z miejscowymi bidi, a Poldek prawie został wyswatany ze śliczną czarnooką dziewczynką.
Leopold pokazuje język
Nasz syn spędził na Diu wspaniały tydzień, budując zamki na plaży,
Z samego rana pojechaliśmy do Alang. Szczególnie zależało na tym
jedząc ryby i próbując grać w szachy.
Bartkowi, który kocha morze i zobaczenie największej na świecie stoczni rozbierającej statki było dla niego nie lada atrakcją. Przy
Leopold wraca do domu
bramie wjazdowej okazało się, że można wejść do stoczni, ale jest
Podczas trwającego dwa dni powrotu do Delhi przeżyliśmy jeszcze
wymagane pozwolenie od tutejszego urzędu morskiego, który, jak się
podróż luksusowym niemal, wzorowo czystym pociągiem klasy 2, wi-
dowiedzieliśmy, znajdował się w Gandhinagarze oddalonym o jakieś
zytę w aśramie Sabarmati w Ahmadabadzie, gdzie mieszkał i praco-
osiem godzin jazdy. Zobaczyliśmy więc co innego... Ostatnie 10 km
wał Mahatma Gandhi, oraz utratę należącego do Leopolda pluszaka-
przed stocznią zajmują pola, na których handluje się wszystkim, co
-dalmatyńczyka. Gdy dotarliśmy wreszcie do domu, Leopold, po całej
da się wypatroszyć ze statków: meblami, drzwiami, bulajami, wy-
tej wyczerpującej tułaczce, był prawie pewien, że nie chce już nigdy
posażeniem kuchni, zastawą stołową (znaleźliśmy nawet zastawę
nigdzie jeździć. Ale my, wiedząc, jak to jest po powrocie z podróży,
z PŻO – Polskiej Żeglugi Oceanicznej), maszynami, silnikami, sprzę-
nie bardzo się tymi jego zapowiedziami przejęliśmy. Nie zdziwiło nas
tem ratunkowym, linami – koncepcja recyklingu doskonale wpisuje się
też zbytnio, gdy tydzień później rozpoczął jakąś opowieść od: „Jak
w hinduską filozofię transformacji.
pojedziemy znowu do Indii, to...”.
W kolejnym autobusie – dziennym – pasażerowie próbowali umilać Leopoldowi długą drogę. Ujmująca, ale też zaskakująca jest łagodność i życzliwość Hindusów. Na dodatek, co nie jest zwyczajne dla przybywających z kraju nad Wisłą – tubylcy są uprzejmi. Być może wynika to z gęstości zaludnienia. Najbardziej agresywną osobą w Indiach był Leopold. Do wszystkich strzelał albo pokazywał im język. Zresztą zostało mu to do dziś. Mamy nadzieję, że kiedyś minie.
Leopold odpoczywa na wyspie Trzeba jeszcze zaznaczyć, że w tej wędrówce był jakiś cel, i to właśnie on podtrzymywał Leopolda (i nas) na duchu w najtrudniejszych momentach. Jechaliśmy bowiem na wyspę. Czekały na nas plaże, rajskie widoki, rozkosze podniebienia i absolutny relaks. Ponieważ Leopold miał wciąż poważne problemy z żołądkiem, pierwsze kroki na Diu skierowaliśmy do apteki połączonej z punktem medycznym. Obecny tam lekarz zdiagnozował larwy w przewodzie pokarmowym i zalecił skuteczną terapię. Teraz mogliśmy już spokojnie cieszyć się pobytem na wyspie. W miasteczku o bardzo kolonialnych klimatach znajdowały się dwie duże świątynie katolickie z XV wieku. W jednej z nich urządzono
61
Nasz syn spędził na Diu wspaniały tydzień, budując zamki na plaży, jedząc ryby i próbując grać w szachy
Flora – T-shirt Reserved, spódnica vintage / Love Trade, pas FlyAKite
Flora – T-shirt Reserved, spódnica vintage / Love Trade, pas FlyAKite
Ala Wes oł ows ka, Seb asti an S iębo r
Felek – bezrękawnik H&M, spodnie własność prywatna, peleryna Leroy Merlin
Felek i Mikołaj – bluza Cropp, bezrękawnik H&M, czarna kamizelka Hyakinth / Love Trade
Felek – bezrękawnik H&M, spodnie własność prywatna, peleryna Leroy Merlin
Zosia, Felek i Mikołaj we własnych ubraniach
Zosia, Felek i Mikołaj we własnych ubraniach
zdjęcia: Ala Wesołowska, Sebastian Siębor / 76management.com stylizacja: Basia Czyżewska / basiaczyzewska.com makijaż: Marianna Jurkiewicz / mariannajurkiewicz.com scenografia: Natalia Mleczak, asystent Maciek Banasiak
68
gablotka
A
album rodzinny
L
r
u b
m
d o
co-sleeping) i czasu spędzonego z dzieckiem, jak najdłuższe
i z
n n
karmienie piersią, noszenie w chuście itp. P: Moim zdaniem nie mamy z tym problemów. Czym różnicie się od par, w których obie osoby pochodzą
Y
z tego samego kraju, kultury? O: Przez te lata, kiedy jesteśmy razem, wypracowaliśmy własny język, pseudoangielski. Jak ktoś czasem nas po-
W tym numerze Marta Pruska portretuje rodziny, w których różne tradycje i kolory skóry tworzą nowe ciekawe konstelacje. Marta Pruska, www.pruska.flofolio.com
słucha, a zna ten język, to się może tylko z nas pośmiać, ale my się jakoś dogadujemy… P: W naszym domu stykają się dwie zupełnie odmienne kultury. Dlatego musimy dwa razy częściej iść na kompromisy. A na pewno kiedy pojawia się dziecko, trzeba wybrać imię, połączyć różne tradycyjne święta itp. Czy też sam kierunek wakacji – częściej są to
Espresso, latte i cappuccino. Tak w skrócie określają siebie
Dlaczego zdecydowaliście się zamieszkać w Polsce?
Pako (Senegalczyk) i Ola (Polka) wraz z córeczką Sarą.
Ola: Uwielbiam podróżować i mogłabym być cały czas na
Poznali się w Warszawie i tu żyją. Pako jest muzykiem,
walizkach, ale mój dom jest w Polsce. Pako: To było moje
niedawno wydał autorską płytę „Nomad Soul”, a Ola koordynuje prace w pewnej uznanej firmie postprodukcyjnej.
przeznaczenie. Jakiej narodowości są/będą wasze dzieci?
moje rodzinne strony zamiast odkrywania nowych zakątków świata. Czy kultywujecie w waszej rodzinie jakieś zwyczaje z kraju waszych przodków? O: Raczej tworzymy nową jakość. Oczywiście Pako jest ra-
O: Sara jest Polką. Urodziła się i będzie się wychowywać
zem z nami, kiedy obchodzimy Święta Wielkanocne czy Boże
w Polsce. Ale osobiście dopilnuję, żeby miała dobry kontakt
Narodzenie, jednak dla niego te święta mogłyby równie do-
z rodziną z Senegalu. P: Polka senegalskiego pochodzenia.
brze nie istnieć. P: Zasady relacji i bliskości z rodziną. Gene-
Czy różnice kulturowe powodowały jakieś istotne spory między wami dotyczące tego, jak wychowywać? Interesują nas konkretne przykłady.
ralnie ciężko podać konkretne przykłady, gdyż nie jesteśmy specjalnie tradycjonalistami – to już nie to pokolenie. Ile języków znają wasze dzieci?
O: Byłam dwa razy w Afryce. I za każdym razem urzekło
O: Sara jeszcze nie mówi, ale na początek nauczymy ją
mnie to, że tamtejsze dzieci prawie nie płaczą, a relacje
polskiego i francuskiego. Pewnie w międzyczasie podsłu-
z rodzicami są tam bardzo bliskie i wyjątkowe. Dlatego
cha też angielskiego. A to, czy będzie mówić w wolof, to
już dawno wiedziałam, że swoje dzieci będę wychowy-
już czas pokaże. P: Polski, francuski i być może wolof. No
wała na podobnych wzorcach: dużo bliskości (włączając
i pewnie angielski.
gaga wiosna
Czym różnicie się od par, w których obie osoby pochodzą z tej samej kultury? Magda: Trudno mi dostrzec jakieś różnice... Ot, pewien
69
na kultywowanie jakichkolwiek zwyczajów. Ale chyba byśmy
Magda i Tomoho z córkami Miką (4 lata) i Kiką (9 mie-
chcieli i podejrzewam, że mogłoby się nam podobać.
sięcy). Tomoho jest synem Japończyka i japonistki, część
Czy jeszcze w jakiś sposób wasze rdzenne kultury na
jego rodziny w Tokio od kilkuset lat wykonuje prestiżowy
milczący samuraj i przewrażliwiona Słowianka. Tomoho:
was wpływają?
zawód perukarzy i kostiumografów teatru kabuki. On sam
Różnic jest niewiele. Może taka, że dużo możemy sobie wy-
M: Tomoho zwyczajem Japończyków swoje emocje trzyma
w głębi serca jest rockandrollowcem – z Magdą poznali się
baczyć, różne rzeczy zwalając na relatywizm kulturowy.
głęboko ukryte – ja preferuję w tej kwestii nerwową wy-
na imprezie trzynaście lat temu. W tygodniu żyją trybem
lewność. Rodzina Tomoho, która po naszej przeprowadzce
pracowo-przedszkolnym, wspólnego czasu mają niewiele.
M: Chyba najwięcej w naszej kuchni – a właściwie w kuchni
do wspólnego domu stała się dla nas częścią codzienności,
Ale weekendy upływają pod znakiem spotkań z przyjaciół-
Tomoho, który pośród wielu swych talentów posiadł rów-
jest bardzo japońska. Mama – wybitna tłumaczka poezji ja-
mi. Są jak gąbka – mogą wchłonąć każdą ilość gości.
nież ten do gotowania (ja zawsze robiłam „na zmywaku”).
pońskiej – zna, rozumie i gdzieś jakby nosi w sobie tę jakże
Zasada kuchni Tomoho jest typowo japońska – szybko i pro-
inną od europejskiej, skomplikowaną i piękną kulturę. Ja
sto. Tylko jakoś z wyglądu nie przypominamy tych szczu-
czuję jej emanację. T: Staram się zapożyczać niektóre war-
plutkich Japończyków... T: Podejrzewam, że z perspektywy
tości. Jestem od dziecka wychowany w duchu japońskich
Japończyków nasze życie jest tego pierwiastka całkowicie
sztuk walki. Te wartości są dla mnie bardzo ważne i chciał-
pozbawione. Na ile zaś wpisujemy się w stereotyp o Japonii
bym je stosować w swoim życiu lepiej.
Ile japońskości jest w waszym życiu?
i Japończykach, trzeba by spytać naszych przyjaciół i znajomych. Czasem mam wrażenie, że niektórzy uważają nas za całkowicie japońską rodzinę. Czy widzicie w urodzie waszych córek coś, co mogą za-
Macie jakieś doświadczenia, które pokazują, jaka jest Polska, jeśli chodzi o tolerancję kulturową? M: Prawie wszystkie panie w okienkach urzędów i przychodni, gdy wymawiam imiona naszych córek – a jestem
wdzięczać korzeniom Tomoho?
przy tym trochę spięta – są zaskoczone i zaciekawione,
M: Najbardziej „korzenne” mają imiona; Mika Marianna
ale jednocześnie życzliwe i miłe. To pozytywne obserwa-
i Mei Magdalena. Mika oznacza „dodająca piękna”, a Mei
cje. T: Nauczyłem się, że jest taka część społeczeństwa,
„jasna, promień”. T: Wszystko!!!
która słabo przyjmuje prawdę o poziomie swojej tolerancji.
Czy kultywujecie jakieś zwyczaje z kraju waszych przodków? M: Jeśli chodzi o święta, to raczej obowiązuje kalendarz pol-
Myślę, że to jest temat, na który wielu Polaków nie jest jeszcze gotowych. Ile języków będą znać wasze dzieci?
sko-katolicki. Ale jest też w okolicach 6 marca święto dziew-
M: Myślę, że kilka, ale nie wiem, czy japoński będzie jed-
czynek i wystawianie japońskich laleczek przedstawiających
nym z nich, bo w domu rozmawiamy po polsku. T: Zobaczy-
dwór cesarski. T: Nie kultywujemy. To nie są najlepsze czasy
my, jakie języki będą najważniejsze, kiedy dorosną.
70
gałganek
łapanka
i o k
i
o s
k o
s
k s
o m
s
Gwiazdy, księżyc, galaktyki widać lepiej niż guziki Maciej Margielski, Kalsang Dhondup, Dusan Vlahovic
Sungjoo – 3,5 roku, i Gayeon – 4,5 roku
Metok Jhama, 4 lata
Rodzice: mamy zajmują się domem, a ojcowie są pracownikami koreańskiej firmy Co dzieci mają na sobie? Sungjoo: kapelusz H&M, koszula i buty Polo Ralph Lauren, kurtka Zara, jeansy Levi’s; Gayeon: kurtka Polo Ralph Lauren, spodnie H&M Co to jest kosmos? Sungjoo: kosmos to miejsce, gdzie mieszka Pororo
Rodzice: mama jest nauczycielką, a tata sprzedawcą Co Metok ma na sobie? tradycyjny świąteczny strój tybetański Co to jest kosmos? kosmos to wiatr…
gaga wiosna
Ernesto, 3,5 roku Rodzice: mama pracuje w domu, a tata jest kierowcą Co Ernesto ma na sobie? ubrania po starszym bracie Co to jest kosmos? kosmos to jest tam (pokazuje na niebo)
Malajka, 6 lat, z kolegą
Jeeyun – 3 lata
Rodzice: tata Buju – didżej i mechanik samochodowy, Jamajczyk, mama – plastyczka, prowadzi przedszkole Montessori, Polka Co Malajka ma na sobie? suknię ze szperanta w Alligator Pond Jamajka i korale z Zakopca Co to jest kosmos? kosmos jest czarny i nas otacza. Kosmos to my, gwiazdy, planety i księżyc
Rodzice: prowadzą pensjonat Co Jeeyun ma na sobie? hanbok – tradycyjny strój koreański Co to jest kosmos? kosmosy: uuuuuu
71
72
gablotka
galeria
Jak to się stało i kiedy, że obcy opanowali twoją wyobraźnię? Byłem zakochany w obcych, odkąd pamiętam. Moje pierwsze wspomnienie to wieczór spędzony z dziadkiem, kiedy oglądaliśmy astronautów lądujących na Księżycu w gorące lato 1969 roku. Czy kiedy byłeś mały, często się bałeś? A jeśli tak, to jakiego typu to były strachy, obawy? Nie pamiętam lęku z dzieciństwa. Uwielbiałem odkrywanie dziwnych, obcych miejsc i często bawiłem się w spotkania z ufoludkami i duchami. Jako dorosły i jako ojciec mam o wiele więcej lęków niż jako dziecko. Projekt „Invading the Vintage" istnieje od 2007 roku. Jak go wymyśliłeś? Skąd czerpałeś inspirację? Gdzie szukałeś tego typu prac, które potem mogły zostać zamieszkane przez obcych? Od dzieciństwa zbieram pocztówki retro. Kupuję je ze straganów ulicznych zarówno we Włoszech, jak i za granicą. Wchłonąłem też masę science fiction w postaci zarówno książek, komiksów, jak i filmów. Moim głównym zadaniem jako rysownika jest tworzenie okładek i ilustracji do
gaga wiosna
R
Z
p
E
w d
O
I
I
o
73
A
n
Z p
r
s
Z y
Ł Z
Ś o
C
I
Prace Franco Brambilli fascynują od pierwszego spojrzenia. Retroobrazki z metropolii i kurortów, w których toczy się beztroska egzystencja, zostały przez artystę zaludnione również alienami, statkami kosmicznymi i mechagodzillami. Nieoczekiwane zetknięcie dwóch jakby nieświadomych swojej koegzystencji światów tworzy niepokojące wrażenie, choć nie nie ma tu ani grama przemocy czy walki. Zauważyliśmy, że dzieci są często uczestnikami tych scenek, i postanowiliśmy zapytać ich twórcę o genezę tego typu prac.
włoskiej serii książek science fiction zatytułowanej „Ura-
skończyłem liceum o profilu naukowym. Kocham astrono-
nia". Pracuję nad tym od 1998 roku, robiąc miesięcznie dwie
mię i całą technologię związaną z eksploracją kosmiczną
lub trzy prace w programach 3d. Mój projekt „Invading the
oraz głębinową. Jako znawca tematu powiedz nam więc: czy jest życie
Vintage" to połączenie tych wszystkich pasji – stylistyki retrofuturystycznej, starych programów telewizyjnych
w kosmosie?
i science fiction – pomieszane na końcu ze zbójeckim po-
Musi być! Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy zupełnie sami
czuciem humoru.
w całym ogromnym wszechświecie.
Zauważyliśmy, że dzieci często pojawiają się w twoich
Które opowieści science fiction najbardziej lubisz?
obrazach. Skąd to niepokojące obcowanie – alieny, mecha-
Wow... trudna sprawa, lubie ich tak wiele. Powiedzmy, że
godzille i dzieci?
z książek najbardziej lubię „Hyperion" Dana Simmonsa,
Dzieci uwielbiają potwory i kosmitów! Z jednej strony tro-
a z filmów „Gwiezdne wojny" (oryginalna trylogia), „Obce-
chę się ich trochę boją, ale jednak coś je do nich ciągnie.
go" i „Łowcę androidów". To w takim razie która postać z „Gwiezdnych wojen” jest
Moje na pewno, i mnie też, gdy byłem mały. Jesteśmy pismem dla rodziców, więc musimy spytać cię
the best?
o dzieci! Przedstaw nam swoje i powiedz, czy mają swoje
Han Solo... i Chewbacca. Moje dzieci kochają Yodę, a Dartha
ulubione dzieła z twojego dorobku.
Vadera darzą dziwnym szacunkiem pomieszanym z lękiem.
Mam dwójkę – czteroletnią Adę i półtorarocznego Martino.
opowiem jej dokładnie tak samo za drugim razem, strasz-
Jednak filmu jeszcze nie widziały. Nie pokażę im go, dopóki
Kochają science fiction i moje prace, szczególnie serię „In-
nie się denerwują!
Ada nie skończy sześciu lub siedmiu lat, ale bardzo często
vading the Vinatge" z Mechagodzillą i Ultraguyem w walce
Czy twoja fascynacja gatunkiem science fiction bierze
oglądamy książki ze zdjęciami z filmów. Streszczam im hi-
na brzegu morza. Często pytają mnie o te postacie, więc
się z zainteresowania nauką i kosmosem?
storię i omijam bardziej traumatyczne wątki, a one zapa-
muszę im opowiadać historię z ich udziałem. Jeśli nie
Tak, zanim poszedłem na Akademię Sztuk Pięknych,
miętują nazwę każdej postaci, co mi bardzo imponuje.
74
gablotka
galeria
gaga wiosna
75
76
gablotka
galeria
78
gablotka
rentgen
Gumowe, futrzane, galaretowate, we wszystkich kolorach tęczy, kształtach i rozmiarach – wesołe ufoludki pojawiają się masowo w dziecięcych filmach i książeczkach. Zazwyczaj są elementem kolorowej zgrai z szuflady z zabawkami, kimś pomiędzy nieokreślonym morfologicznie stworkiem a bajkowym zwierzaczkiem. Przybysze z kosmosu, choć pojawiają się często, rzadko mają status Obcego, czyli z definicji kogoś diametralnie innego, budzącego fascynację, ale też lęk i obrzydzenie. Czy wynika to z naszej niepoprawnie idealistycznej, ale tendencyjnie cukierkowej skłonności do przedstawiania dzieciom świata w tonacji pastelowej? Czy wręcz przeciwnie – z przemyślanej politycznie poprawności, w ramach której niwelujemy wszystkie różnice i tworzymy w dziecięcych pokojach i głowach kosmos zaludniony przez stworzenia może różniące się wyglądem, lecz identyczne, jeśli chodzi o zachowanie i przestrzeganie przyjętych norm i wartości? Ufoludki zawsze ładnie mówią: dziękuję, proszę i przepraszam, pomagają słabszym, dzielą się zabawkami. Dzieci od zawsze były modelowymi Innymi, ustawianymi w opozycji do dorosłych. I być może z tego powodu nie ma tak naprawdę w dziecięcej literaturze czy filmach Obcych – przybyszów z innych światów, którzy faktycznie byliby zupełnie od nas, ludzi, różni. Być może geometria takiej sytuacji byłaby na tyle nieeuklidesowa, że nie tylko niezrozumiała, ale również niewychowawcza i przerażająca. Kosmici w literaturze i filmach dla dorosłych zawsze symbolizowali nasze bieżące obsesje i fobie. W amerykańskich filmach z epoki zimnej wojny najeźdźcy byli metaforą zagrożenia przez Związek Radziecki, w latach 80. Obcy był figurą wirusa HIV zalęgającego się w ciele, cicho i podstępnie, a atakującego znienacka. Dzieciom jednak tych obrazów paranoicznego strachu chciano oszczędzić, zresztą słusznie, by nie budować postaw lękowych. Czarnymi charakterami karzącymi za grzeszki
Y W
ALIEN
W o
dzieciństwa byli nadal Wilk, Smok czy Czarownica – towarzystwo
N
bardziej konserwatywne, ale i lepiej rozpoznane.
Bliskie spotkanie trzeciego stopnia
A
Tym bardziej spektakularny wydaje się w tym kontekście „dziecię-
Y
cy film wszech czasów” i jeden z największych sukcesów kasowych w skali globalnej, czyli „E.T.” Stevena Spielberga – opowieść o przyjaźni dziewięciolatka z liczącym 900 lat przybyszem z kosmosu. Choć Spielberg jest autorem megahitów ostatnich 30 lat, takich jak „Lista Schindlera”, „Szczęki”, „Indiana Jones”, „Park Jurajski” – odmieniających dramatycznie co kilka lat oblicze przemysłu filmowego – ni-
Istoty pozaziemskie przybywają na fikuśnych talerzach latających nie wiadomo skąd, zupełnie zielone (dosłownie i w przenośni), ale szybko poddane zostają procesom socjalizacji. Z Obcych stają się Ludźmi (a przynajmniej ludzikami), są żywym, lecz nie namolnym przykładem, z którego można czerpać wzór. Dydaktyczny przekaz jest mniej dosadny, przez co lepiej strawny. Dziecko jest odbiorcą, uczniem, ale i lustrzanym odbiciem Obcego, co doskonale widać na przykładzie najbardziej znanego filmu sci-fi dla dzieci „E.T.”. Ewa Szabłowska
kadr z fimu „E.T."
gdy nie był uznany za reżysera słynącego z psychologicznej finezji. W „E.T.” stworzył jednak arcydzieło dziecięcego science fiction. Ale czy na pewno zostało przedstawione w tym obrazie bliskie spotkanie trzeciego stopnia? Na pewno wziął w nim udział chłopiec, lecz obecność ufoludka jest dyskusyjna. Ma ono miejsce w atmosferze subtelnego niedopowiedzenia i dwuznaczności owiewającej realność wydarzeń, które po sobie następują. Tak jak w „Alicji w krainie czarów” czy „Czarnoksiężniku z krainy Oz” podróż bohaterek dzieciom wydaje się prawdziwa, ale dla dorosłych czytelników jest ewidentnie oniryczna. Sygnały, że spotkanie z E.T. odbyło się w głowie Elliota, rozłożone są w filmie bardzo dyskretnie, są jak mrugnięcie oka do rodzica, w czasie gdy pochłonięte spektaklem dziecko traci czujność.
On ma DNA Pierwsze spotkanie Elliota z Obcym odbywa się pod osłoną nocy. Scena rozpoczyna się od ujęcia chłopca leżącego w łóżku. Potem następuje
gaga wiosna
cięcie i E.T. miga gdzieś w krzakach, a Elliot biegnie za nim. W ogródku
spodziewalibyśmy się po inteligentnej formie życia z kosmosu. Ufolu-
widzi tylko kubeł na śmieci i rozbujaną furtkę. W końcu sceny widzi-
dek całkiem sporo też czasu spędza na interakcji z psem Elliota, kiedy
my chłopca patrzącego w księżyc – czy była to scena rozgrywająca się
jest sam w domu. Kynologiczna teoria tłumaczy też wiele z gapo-
w wyobraźni, sen, czy epizod lunatykowania? Kolejne kadry tym bar-
watości matki Elliota. Najpierw nie widzi go, bo dzieci trzymają
79
dziej sugerują, że spotkanie z Obcym odbywa się w głowie chłopca.
zbłąkanego psa w domu, bez wiedzy i zgody rodziców. Potem
Spielberg nigdy nie
Kiedy Elliot opowiada rodzinie o spotkaniu z E.T., odkręca kran z gorą-
nie zwraca na niego uwagi, gdyż jest tylko psem. Czy hycle
był u psychoanalityka,
cą wodą, ze zlewu wydobywa się gęsta jak mgła para oddzielająca go
nie mogliby w oczach dziecka wyglądać jak szwadron ubra-
wszystkie problemy
od reszty rodziny, a twarz oświetlona księżycem mówi nam, że znów
nych w kombinezony agentów ds. wyłapywania kosmicznych
rozwiązywał poprzez
mamy do czynienia z przejściem z rzeczywistości do wewnętrznego
stworzeń? Najciekawsze są jednak powracające przez cały
kręcenie filmów. A to jest
świata bohatera. Podobne montażowe zabiegi Spielberg stosuje przez
film psie detale: motywy na koszulkach, nadruki na kubkach
jeden z jego najbardziej
cały film. Poza kreującym wrażenie dwuznaczności językiem filmo-
z jedzeniem, psy w telewizji oglądanej notorycznie przez rodzi-
osobistych obrazów
wym są też twarde fakty. Przez cały film dorośli nie wypowiadają ani
nę Elliota – trochę za dużo tych psich aluzji, żeby były niewin-
jednego zdania, które bezpośrednio odnosi się do obecności kosmity
nym zbiegiem okoliczności. Tym bardziej że czworonóg jest obecny,
w ich otoczeniu. O E.T. mówią „on” albo „to”, słowa takie jak stwór,
przynajmniej w tle, we wszystkich kluczowych emocjonalnie scenach.
kosmita, obcy nigdy się nie pojawiają. Pod koniec filmu padają słowa: „On ma DNA”, i to byłoby w zasadzie tyle, jeżeli chodzi o werbalną
E(llio)T
afirmację obcej obecności na Ziemi.
Spielberg mnoży i zaciera tropy, nie mówi jasno, kim jest Obcy, nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy E.T. istnieje fi-
Widzą go tylko dzieci
zycznie, czy tylko w głowie chłopca. Niezależnie od tego, czy przyj-
Równie, a może nawet bardziej zagadkowa jest postawa matki
miemy, że jest niewidzialnym przyjacielem, czy uczłowieczonym
Elliota, która mieszkającego w jej domu kosmity zdaje się w ogóle
w głowie chłopca czworonogiem, jedno jest jasne: w planie psycholo-
nie zauważać. Ciągle go przeocza, bierze za pluszową zabawkę, omija
gicznym E.T. jest nikim innym jak zewnętrzną projekcją uczuć samego
wzrokiem lub myli z odgłosami dochodzącymi z telewizora. Metafora
Elliota. W pewnym sensie E.T. jest Elliotem: chłopcem, który nie radzi
matki ślepej i głuchej na to, co dzieje się pod jej nosem, jest dopro-
sobie z rozpadem rodziny i traumą spowodowaną rozwodem rodziców.
wadzona do skrajności w scenie, gdy odwiedza umierającego Elliota
Zanim w domu pojawi się kosmita, uwaga rodziny koncentruje się wo-
w szpitalu. Zamiast zemdleć lub wrzasnąć w niebogłosy, że jej syn
kół nieobecnego, bo mieszkającego w Meksyku z niejaką Sally ojca.
dzieli łóżko z dziwacznym stworem, którego widzi przecież pierwszy
Jednak jest to temat tak bolesny, że aż trudno go poruszyć. O wiele
raz na oczy, uśmiecha się łagodnie do syna, tak jakby E.T. w ogóle tam
łatwiej znaleźć problem zastępczy, np. przybysza z kosmosu.
nie było. Przerażenie maluje się na jej twarzy dopiero wtedy, gdy El-
W pewnym momencie chłopiec mówi do siebie: „Elliot, zwariowałeś”.
liot mówi o sobie w liczbie mnogiej: „Jesteśmy chorzy”. W rozmowie
I poniekąd ma rację, bo kompletnie nie radzi sobie z uczuciami wyob-
z doktorem kwestia kosmity w ogóle się nie pojawia: „Co jest z Ellio-
cowania, lęku i zagubienia w nowym rodzinnym układzie bez ojca. Jest
tem?” – pyta matka. Wszystko wyjaśnia rozmowa chłopca z siostrą:
to sytuacja tak dziwna i inna mimo pozorów znajomości, że Elliot czuje
„Dorośli go nie widzą, tylko małe dzieci.”
się w tym świecie jak kosmita. Do tego dochodzi tęsknota za ojcem i pojawiający się uporczywie motyw telefonu długodystansowego.
Czworonóg – pies czy kojot?
„E.T. dzwoni dom” brzmi jak rozpaczliwa prośba: „Tata dzwoni dom”.
Czyżby E.T. był niewidzialnym przyjacielem z dzieciństwa ubranym
Elliot i E.T. nie tylko są połączeni niewidzialną więzią empatii, ale
w kostium sci-fi? Takie proste, choć kuszące wyjaśnienie zaczyna się
też jest między nimi nieoczywiste, lecz zasugerowane podobieństwo.
chwiać w ostatniej części filmu, kiedy obecność E.T. jest zdecydowanie
Obaj mają chudziutkie ramionka i długie ręce. Kiedy stają przed lu-
fizyczna. Równie intrygująca wydaje się hipoteza, że E.T., owszem, ist-
strem, E.T. wyciąga szyję tak bardzo, aż są równego wzrostu. W każ-
nieje, lecz jest przyjacielem nieco innego gatunku – czworonogiem.
dej scenie, gdzie E.T. jest owinięty kocem, Elliot nosi kaptur na gło-
Gdy rodzina odkrywa ślady w ogródku, Mike, starszy brat, konstatuje:
wie. Jednak symbiozę E(llio)Ta najlepiej podsumowuje jego brat Mike:
„Mamo, powrócił kojot!”. Potem dzieci zastanawiają się, kim może
„Elliot za niego nie myśli, lecz czuje”. Kiedy E.T. pije piwo, chłopiec
być E.T.: „Może jest małpą, orangutanem lub świnką. Może jakimś
beka, gdy kosmita podupada na zdrowiu, choruje też Elliot.
dziwnym, zdeformowanym dzieckiem albo iguaną”. Wszystko jednak wskazuje, że E.T. to o wiele bardziej swojski gatunek. Po prostu pies!
Fizyczna choroba, na którą zapada E.T., odzwierciedla emocjonalny
Ortodoksom sci-fi taka teoria wyda się może wręcz bluźnierstwem,
kryzys chłopca. Spielberg w wielu wczesnych filmach odwoływał się
jednak Spielberg przez cały film zostawia wskazówki i tropy prowa-
do motywu rozbitej rodziny i nieobecnego ojca jako najważniejszego
dzące do psiej perspektywy. Pierwsze kadry, kiedy widzimy kosmitę,
wydarzenia swego dzieciństwa. „Nigdy nie byłem u psychoanalityka,
szybko przechodzą w sceny pokazujące psa stojącego na dwóch łapach.
wszystkie swoje problemy rozwiązywałem poprzez kręcenie filmów.
Kilkakrotnie też widzimy czworonoga śpiącego na łóżku, skulonego
A to jest jeden z najbardziej osobistych moich filmów. Piekielnie oso-
w kłębek identycznie jak leżący obok chłopiec. Matka instruuje Elliota:
bisty” – mówił Spielberg po sukcesie „E.T.”. I tak najwyraźniej trzeba
„Kiedy zobaczysz to coś raz jeszcze, zadzwonimy, żeby go zabrali”.
spojrzeć na „najsłynniejszy film sci-fi dla dzieci” – jedynym Obcym
„Do hycla?” – dopytuje się Gertie. Co ciekawe, Elliot kilka razy zwraca
jest wyalienowane z życia rodzinnego dziecko, a innych form życia
się do swego kosmicznego przyjaciela jak do psa: „Siad, zostań, do-
pozaziemskiego nie ma. A nawet jak są, to nie ma kompletnie znacze-
brze”. Kiedy indziej natomiast E.T. usiłuje pogryźć samochód Elliota
nia, kim są i skąd przybywają, bo w ostatecznym rozrachunku liczy się
czy rzuca się na kota z telewizora, co nie jest zachowaniem, jakiego
tylko happy end.
80
gablotka
o
recenzje
g
l
Ą
D
A
m
Y Alicja po drugiej stronie lustra Teatr Maska w Rzeszowie Reż.: Jacek Malinowski czas trwania: 55 minut
Podczas Małych Warszawskich Spotkań Teatralnych Teatr Maska z Rzeszowa wyprawił się z nami na drugą stronę lustra, aby spotkać Alicję. Był kot, były królowe i pionki. Była niekończąca się niespodzianka – kto następny wyłoni się zza dekoracji – przegięty kwiatuszek, rycerz krzyczący „ahoj”, pionek do gry w fikuFot.: Ryszard Kocaj
śnej czapie. A dekoracje zacne, przekrzywione, nie wiem tylko, czy po ekranizacji Alicji z Johnnym Deppem każda realizacja nie będzie przypominać tej filmowej. Zresztą, może to i lepiej.
Disney Junior
U
Zaplątani
W sferze fabuły – kto nie czytał, ten nie będzie
nowy kanał telewizyjny
Reż: Grégoire Solotareff,
USA | 2010 | dystrybucja CD Projekt
wiedział, o co chodzi. Na szczęście większość
disney.com
Serge Elissalde
Film na Blu-ray combo i DVD 100 minut
czytała, a jak nie, to będzie podziwiała sobie różne sceny. Reżyser Jacek Malinowski skupił
Francja | 2006 | dystrybucja Gutek Film Firma The Walt Disney Company uru-
75 min
Długowłosa księżniczka, uprowadzona
się na dążeniu Alicji do bycia królową. I właści-
i ukrywana przez 18 lat w niedostępnej
wie po jakimś czasie przestajemy zastanawiać
skierowany do dzieci w wieku od dwóch
Akcja rozgrywa się w wielkim zamku
wieży, marzy o tym, by poznać tajemnicę
się, czemu tak fajnie jest nosić niewygodną
do siedmiu lat i ich rodziców. Platforma
nad morzem, gdzie w smutku i towa-
miliona świecących lampionów, które po-
koronę, ponieważ dziewczynka musi stawać do
ruszy w Polsce 1 czerwca. W ofercie pro-
rzystwie dwóch złośliwych szczurów
jawiają się co roku na niebie w dzień jej
coraz większej liczby zawodów i robić wszystko
gramowej znajdą się uwielbiane przez
żyje księżniczka Mona. Widoku jej łez
urodzin. Wartka akcja przeplatana jest
na opak i wbrew, i sama już nie wie dlaczego.
wszystkich pozycje, takie jak „Klub Przy-
i przygnębienia znieść nie może dziew-
piosenkami – nie ma tu mowy o nudzie
Dla mnie największym plusem przedstawienia
jaciół Myszki Miki”, „Przystanek Dżun-
czynka o imieniu U, wyróżniająca się
i dłużyznach. Film nie epatuje żartami
była scenografia i rekwizyty. I stroje. Cała wi-
gla”, „Złota Rączka” czy „Agent Specjal-
tym, że jej głowę zdobi róg jednoroż-
zrozumiałymi wyłącznie dla dorosłych,
zualna otoczka wprawiała mnie w przyjemny
ny Oso”. Pojawią się również opowieści
ca. U zaprzyjaźnia się z Moną i staje
przekonująco przedstawia historię Rosz-
stan ekscytacji, kiedy zastanawiałam się, co
dla nieco starszych dzieci. Założeniem
się jej największą powiernicą. Mijają
punki i jej złożoną relację z czarownicą
jeszcze wyskoczy za chwilę na scenę i który wą-
Disney Junior jest dostarczanie zabaw-
lata. Księżniczka z dziecka przemienia
podszywającą się pod prawdziwą matkę
tek książki będzie wyglądał najlepiej. Bo sama
nych i wartościowych programów, dopa-
się w smukłą i bezczelną nastolatkę.
księżniczki. Roszpunkę dubbinguje Julia
opowieść nieco się rwała, nieco była snem ja-
sowanych do wieku i poziomu rozwoju
Wtedy w zamku pojawia się beztroska
Kamińska, natomiast Flynnowi – wybaw-
kimś czy złudzeniem onirycznym. Ale mimo
odbiorców. Propozycje Disneya są two-
banda muzykantów-włóczykijów. Rozbu-
cy dziewczyny – polskiego głosu użyczył
wszystko dałabym się skusić na przejście na
rzone przy współpracy z ekspertami ds.
dzą oni uśpione serce Mony i zagrożą przy-
Maciej Stuhr. Na płycie DVD poza filmem
drugą stronę lustra z rzeszowskim zespołem.
edukacji i rozwoju dzieci oraz rodzicami.
jaźni z dzieciństwa. Inteligentny, pełen
znalazło się wiele dodatków: pomysły
(Sylwia Chutnik)
fantazji i poezji film Grégoire’a Solo-
twórców na inny początek filmu oraz
tareffa (jednego z największych fran-
teledysk do piosenki „Każdy chciałby tak
cuskich mistrzów literatury dziecięcej)
mieć” w wykonaniu Julii Kamińskiej. Na
i Serge’a Elissalde’a opowiada widzom,
płytach Blu-ray dodatkowo znalazł się
także dorosłym, o przejściu z dzieciń-
materiał zdradzający kulisy powstawa-
stwa w wiek dojrzewania i o narodzinach
nia filmu „Rozplątywanie Zaplątanych”.
pierwszego uczucia.
Zwiastun filmu można obejrzeć na stro-
chamia kanał telewizyjny Disney Junior
nie disney.pl/zaplatani.
0-3
3-6
6-9
9-12
12-18
dla dorosłych
dla wszystkich
82
gablotka
G
recenzje
r
a
m
y Tojetakecotaketo MOŁR DRAMMAZ mik.musik.! | 2000 mikmusik.org
Nie znam się jeszcze dobrze z czytelnikami GAGI i chcąc się lepiej przedstawić, polecę płytę, którą stworzyłam wspólnie z bratem Wojtkiem Kucharczykiem/The Complainer dawno, dawno temu… Podtytuł albumu brzmi: „Dzieci śpiewają, dzieci grają, słucha Asia”. I tak też było. Poprosiłam moich uczniów o skomponowanie utworu muzycznego lub jakiejś innej formy dźwiękowej. Odrobili zada-
Soothing Sounds for Baby Vol. 1-3
Palavra Cantada Canções curiosas
Raymond Scott
Eldorado Fonografica | 1998
LP, Epic Records | 1963
palavracantada.com.br
studia. Każdy miał godzinę na nagranie siebie. Pojawiły się utwory instrumentalne, piosenki albo opowieści zmyślone lub z życia wzięte. Najmłodszy twórca miał dwa latka, a najstarsi
GUINEA SENEGAL
CD, Basta Audio – Visuals | 1997 raymondscott.com, bastamusic.com
nie domowe, więc w nagrodę zabrałam ich do
Le chant des enfants du monde vol. 1 Śpiewające dzieci świata vol. 1
Tę płytę dostałam w prezencie od przy-
Arion | 1993
jaciela Randalla Beavera. Zna moje zain-
amazon.co.uk
– nie licząc nas – to 15-letnia młodzież. Co tu dużo pisać: było wesoło! Powstało muzyczne haiku ułatwiające naukę tabliczki mnożenia,
Raymond Scott był innowatorem muzyki
teresowania i swego czasu zaopatrywał
prowokacyjnej oraz jednym z najbardziej
mnie w książki i płyty z nurtu „niby-
Tak. To stara płyta. Ale funkcjonują-
wszechstronnych twórców amerykań-
dziecięcego”. Piosenki Sandry Peres
ca poza czasem, który w afrykańskich
skich. Przy współpracy z Gesell Institute
i Paula Tatit z São Paulo w Brazylii wpi-
krajach biegnie jakby inaczej. Mniej
of Child Development wydał w 1963 r.
sały się w dzieciństwo mojego pierwsze-
zmiennie. To nagrania dokumentalne ze-
trzypłytowy album „Kojące dźwięki dla
go syna. I muszę powiedzieć, że był to
brane w 1990 r. przez Francuza Francisa
bobasów”. Każda płyta przeznaczona
hit! Piosenki po portugalsku na zmianę
Corpataux w Gwinei i Senegalu. Dzieci
jest dla innego okresu niemowlęctwa.
z Elvisem Presleyem pozwalały nam uci-
śpiewają piosenki do pracy, zabawy,
Na okładce czytamy, że nagrania te są
szać malucha. A egzotycznie brzmiące
modlitwy, śmiechu i tańca, o miłości
niezastąpione dla rodziców podczas
słowo „Pindorama” otwierające płytę,
i smutku, a także piosenki-wiadomości,
karmienia, ząbkowania, zabawy, spania
które do dzisiaj ma dla mnie wartość
Sing Message System. Śpiewane życie
i w drażliwych okresach dzieciństwa. Te
zaklęcia, choć to przecież nazwa miasta,
w najczystszej postaci. Niektórzy baga-
„słuchowe zabawki” powstały w prze-
na stałe weszło do użytku domowego
telizują i mówią, że to rutyna, a to prze-
konaniu, że zmysł słuchu maluchów jest
jako hm... zawołanie! „Palavra cantada”
cież rytuały: nasz codzienny rytm. Po-
rozwinięty lepiej, niż sądzimy. Słuchając
znaczy zaśpiewane słowo, a „canções
lecam szczególnie dla najmłodszych, bo
wspólnie z moim 18-miesięczniakiem
curiosas” to ciekawe piosenki. Całość
oni bezbłędnie odczytują te komunikaty.
elektronicznej muzyki Scotta, ponownie
zaśpiewana i zagrana przez dorosłych
Dzieci w mojej rodzinie, stawiając pierw-
utwierdzam się w przekonaniu, że dzieci
i dzieci tak sugestywnie, że zrozumienie
sze kroki, kiwały się przy kolumnach,
są też dużo bardziej wytrzymałe na pi-
słów staje się zbędne, choć same tytuły
usiłując śpiewać utwór nr 6: „N’diaayo
ski, brzdęki i niekończące się pozytyw-
także intrygują i dają pojęcie o innym
– n’diaye” – co ku ich wielkiej radości fo-
kowe ostinata niż ojcowie i matki. Moi
spojrzeniu na twórczość dla dzieci: „Głód
netycznie brzmi ni mniej, ni więcej tylko:
faworyci to „Wesoły Gwizdajło” i „Za-
zjada”, „Postaraj się zrozumieć”, „Pelé”
„Jajo, jajo”! (Asia Bronisławska)
bawkowy Maszynopisarz” – czas 17:44!
– o słynnym piłkarzu – czy „Dzieci nie
(Asia Bronisławska)
działają”... (Asia Bronisławska)
0-3
3-6
elektrotryptyk „Góry, Chiny, Morze” z serii „Globus”, wykłady o dinozaurach w wykonaniu pięciolatki czy miażdżący utwór „Niedźwiedź i wojna”. Jest rapująca swoją biografię Ola i podenerwowany Kuba, który opowiada o tacie psującym piece. I chwila zadumy przy flażoletowej kołysance czy też baśni o rumaku i róży. Nieprzypadkowo piszę o tym wydawnictwie w tym numerze – znajdziecie tu to, co człowiekowi z wiekiem staje się OBCE – szczerość, emocje, prawdę. We wstępie do reedycji w 2006 r. napisałam: „Krzyczą i mówią na ucho. Pochyl się, posłuchaj i usłysz, co w dzieciach piszczy. One opowiadają PRAWDZIWE BAJKI”. (Asia Bronisławska)
6-9
9-12
12-18
dla dorosłych
dla wszystkich
gaga wiosna
Kubuś i przyjaciele
Magic Desktop
gra komputerowa
oprogramowanie edukacyjne
Cena 59,99 zł
upc.pl/magic-desktop
Kubuś Puchatek to bez wątpienia naj-
Zadziwiające, jak przyciągające i atrak-
popularniejszy miś na świecie. Sławę
cyjne są dla naszych dzieci wszelkie-
wymyślonemu w 1926 roku przez A.A.
go rodzaju urządzenia elektroniczne,
Milne’a bohaterowi przyniosły bajki Di-
a zwłaszcza komputery! Znamy to z wła-
sneya. Dziś sławny miś występuje nie
snego doświadczenia, dlatego tak cie-
tylko w książkach i filmach, ale również
szymy się z oprogramowania edukacyj-
w grach komputerowych, w których
nego Magic Desktop, które powstało
gracze mogą przenieść się do Stumilo-
z myślą o najmłodszych. Dzięki tej apli-
wego Lasu i uczestniczyć w przygodach
kacji przygotowanej przez UPC Polska
Kubusia i jego przyjaciół. W kwietniu
dzieci mogą na pulpicie komputera uczyć
do sklepów trafiła nowa gra dla dzieci
się podstaw jego obsługi bez ryzyka
na komputery PC „Kubuś i przyjaciele”,
skasowania danych, samodzielnie i – co
której fabuła oparta została na pełno-
najważniejsze – bezpiecznie bawić się
metrażowym filmie o przygodach przy-
w internecie oraz korzystać z gier edu-
jaciół ze Stumilowego Lasu. Gra jest
kacyjnych. Najnowsza pomoc edukacyjna
propozycją dla najmłodszych dzieci. Nie-
UPC dostępna jest bezpłatnie w wersji
spieszna narracja, łatwe interaktywne
standardowej dla wszystkich rodziców
zagadki i zadania, kolorowanki i oczy-
pod adresem: upc.pl/magic-desktop.
wiście bohaterowie, którzy niezmiennie budzą sympatię. „Kubuś i przyjaciele” to dobra propozycja na pierwsze spotkanie dziecka z komputerem. Starsze dzieci także znajdą tu coś dla siebie – mogą np. czytać razem z Kubusiem. Nie ujmując jednak niczego interaktywnym możliwościom gry, do czytania zachęcamy również w realu – pełnego uroku książek A.A. Milne’a ilustrowanych przez Ernesta H. Sheparda nie odda żaden film ani tym bardziej gra komputerowa.
83
Awal
gra afr
secretl
Awale jedna z cuje się gra się bardzo osiągni złożone siebie (Caesa planszy branie Gracz k ziaren tego z etui: te
84
recenzje
gablotka
C
Z
Y
T
A
m
Y Wiersze dla dzieci Julian TUWiM Rys. Svein NYHUS Wilga | 2011 32 str. | 25 zł
W tym pięknym zbiorze znajdują się utwory znane i uwielbiane w każdym pokoleniu: „Słoń Trąbalski”, „Spóźniony słowik”, „Rzepka”, „Okulary”, „Idzie Grześ”, „Ptasie radio”, „Dyzio marzyciel”, „Zosia Samosia” oraz – oczywiście – „Lokomotywa”. Taki zestaw to podstawa każdej dziecięcej biblioteczki, więc nie wątpimy, że młodzi rodzice czy świeżo upieczeni dziad-
Mała książka o rasizmie
Kanon. Wyprawa galopem
Dzieci z Bullerbyn
Mamadou dioUf
przez piękne podstawy nauki
astrid liNdGReN
Natalie aNGieR
Jung-off-ska | 2011
Prószyński i S-ka | 2008
audiobook | 34,99 zł
Czarna Owca
|
2011
64 str. | 29 zł
kowie pobiegną do księgarni po tę książeczkę. O walorach literackich pisać nie trzeba, to genialna klasyka, która bawi pokolenia, która jest częścią spuścizny narodowej, którą recytować potrafimy ad hoc, w dowolnych momentach
296 str. | 39,90 zł Dzieci z Bullerbyn są szczęśliwe. To po-
Jak wytłumaczyć dzieciom, co to jest rasizm, a na czym polega tolerancja?
„Kanon” to instrukcja obsługi świata,
wód, dla którego kolejne pokolenia czy-
Trudne sprawy, w których po raz kolej-
w którym żyjemy. Książka opowiada
telników sięgają po książkę Astrid Lind-
ny z pomocą przychodzi wydawnictwo
o tym, z czego jesteśmy zrobieni i dla-
gren. Prowadzą zwykłe życie, chodzą do
Czarna Owca z mądrą książeczką z serii
czego nie rozpadamy się na kawałki, jak
szkoły, pomagają rodzicom, przygotowują
„Bez tabu”. Można się z niej dowiedzieć,
powstał nasz dom, Błękitna Planeta,
święta, mają swoje zwyczajne, a przecież
kto wymyślił pojęcie ras i kiedy powsta-
i jak to się dzieje, że suniemy po orbi-
zupełnie niezwykłe przygody. Siła książ-
ła teoria o dominacji białych nad resztą
cie wokół swojej gwiazdy. Synteza nauk
ki Astrid Lindgren tkwi w języku – o życiu
świata, kto chciał mierzyć czaszki i że
przyrodniczych stworzona przez Natalie
w Bullerbyn opowiada siedmioletnia Lisa,
to wcale nie Niemcy wpadli na pomysł
Angier, nagrodzoną Pulitzerem dzienni-
stąd czysty, pełen radości, czasem nieco
eliminacji Żydów i Słowian. Dzieci także
karkę „New York Timesa”, w niczym nie
złośliwy, czasami nieco egzaltowany tok
muszą radzić sobie z odmiennością – je-
przypomina nudnych, niezrozumiałych
narracji, ale zawsze z pazurem i pełen
śli nie swoją, to kolegów z podwórka czy
treści, których nie pamiętamy z fizyki
poczucia humoru. Ich historia może przy-
klasy... Książeczka daje fajne argumenty
czy chemii w szkole. Autorka „Kano-
darzyć się nie tylko w Szwecji, ale też
i wiedzę, by sobie z tymi zagadnieniami
nu” przeprowadziła setki wywiadów
we Francji, w Czechach, Polsce, wszędzie
poradzić, nawet gdy ma się tylko kilka
z naukowcami, przepuściła przez swoją
tam, gdzie są dzieci i sielskie beztroskie
lat. (mb)
erudycję oraz spisała w formie przy-
dzieciństwo. Audiobook „Dzieci z Buller-
stępnej i zabawnej. W wydaniu Angier
byn” w pełnej kolorów interpretacji Edyty
nauka jest piękna i inspirująca, a „Ka-
Jungowskiej dopełnia klimatyczna muzy-
non” to świetna pozycja dla ciekawych
ka Sambora Dudzińskiego, przez co opo-
świata oraz rodziców, którzy chcą mieć
wieść o szóstce dzieciaków z Bullerbyn
w zanadrzu odpowiedzi na pytania „co
staje się minisłuchowiskiem. Polecamy!
to jest prąd?” i „dlaczego rozpuszczają
Z okazji Dnia Dziecka specjalne wydanie
się lody?”. (Joanna Sanecka)
z puzzlami. (ej)
0-3
3-6
życia. Muszę się przyznać, że jedna rzecz jest jednak dla mnie trudna. Jak to w przypadku klasyki bywa, jej obraz mamy zakodowany tak mocno, że „Lokomotywa” czy „Ptasie radio” na zawsze już będą dla mnie tożsame z rysunkami Jana Marcina Szancera, a „Okulary” z pracami Bohdana Wróblewskiego... I mimo że grafiki Macieja Szymanowicza są bardzo sympatyczne, to w mojej głowie wyświetlają się inne obrazki. No, ale młodzi na pewno mogą spróbować klasyki w nowej oprawie. (mb)
6-9
9-12
12-18
dla dorosłych
dla wszystkich
gaga wiosna
85
86
gablotka
a
t
r
o
N
A
t
y
Rys.: Agata Endo Nowicka
P
patronaty
Matki tworzą Projekt fundacji MaMa „Sztuka matek” zwraca uwagę na sprawy pomijane lub wykluczane z tematyki dzieł kultury
Muminki z Krzysztofem Kowalewskim
Cieszący się nieustającą popularnością cykl książek fińskiej
jako te nieistotne. Pokazuje też odwieczne napięcie mię-
pisarki Tove Jansson „Opowiadania Muminków” nareszcie
dzy wypełnianiem funkcji „strażniczki ogniska” i byciem
dostępny jest w wersji do słuchania, w sympatycznej in-
artystką. Tworzenie sztuki jest dla matek marginesem
terpretacji Krzysztofa Kowalewskiego (wyd. Nasza Księ-
wolności i ucieczką od codzienności, jednak bardzo często
garnia). Już 21 maja zapraszamy do kina Muranów na
napięcie między tymi dwoma światami rozładowywane
specjalny pokaz filmu o Muminkach w ramach Poranka
jest poprzez kreatywne ich połączenie. Efekty są bardzo
Rodzinnego z udziałem aktora, który przeczyta fragmenty
interesujące i nie zawsze oczywiste. Zaplecze naszego ży-
książki. Po projekcji animatorzy zapraszają dzieci i rodzi-
cia przenika do polskiej sztuki dzięki artystkom, które nie
ców na warsztaty artystyczne, w trakcie których można
boją się ukazywać codzienności. W projekcie biorą udział
będzie poznać techniki tworzenia małych dzieł z prostych,
m.in.: Agata Endo Nowicka, Cecylia Malik, Ola Wasilkow-
łatwo dostępnych materiałów.
ska. Kuratorką wystawy jest Katarzyna Haber. WARSZAWA | Poranek Rodzinny – Opowiadania MuminWROCŁAW | „Sztuka matek” | wystawa do 13 maja sztukamatek.pl
ków | 21 maja | muranow.gutekfilm.com.pl
© Tove Jansson 1962
gaga wiosna
87
Sztuka opowiadania
Czytaj i baw się!
Dzielne dzieci
Projekt stowarzyszenia Jeden Świat i Pracowni Sztuka
Małych miłośników literatury zapraszamy na Targi Książ-
Międzynarodowa grupa dzieci pochodzących z miejsc do-
Puka „Opowiadacze świata” został zainspirowany bajka-
ki dla Dzieci, w ramach których czeka na nich plac zabaw.
tkniętych klęskami żywiołowymi i konfliktami społeczno-
mi i baśniami różnych kultur przekazywanymi z pokolenia
Oprócz nowości wydawniczych znajdą się tu zabawki, gry
-politycznymi będzie pracować nad wspólnym przedstawie-
na pokolenie przez dziadków, rodziców czy wędrownych
i programy edukacyjne. Z myślą o najmłodszych przygoto-
niem, wnosząc w nie cząstkę siebie i swojej kultury. Poza
gawędziarzy. Poprzez wiele wydarzeń i działań twórczych
wano mnóstwo atrakcji – zwiedzający będą mogli dowie-
wspólnym występem, który zostanie zaprezentowany na fi-
zaplanowanych od marca do grudnia 2011 r. w przestrzeni
dzieć się, jak powstaje książka, jak wymyśla się bohatera,
nale festiwalu, najmłodsi wezmą udział w warsztatach oraz
miejskiej Poznania i w Pracowni Sztuka Puka przybliżona
tworzy ilustracje i ilu osób potrzeba, by od pomysłu dojść
spotkaniach. Będą mogli poznać się nawzajem i porozumieć
zostanie dzieciom, młodzieży i dorosłym sztuka opowia-
do publikacji. Ponadto podczas imprezy mali czytelnicy
w najbardziej uniwersalnym z języków – w języku sztuki.
dania. Można będzie wziąć udział w licznych działaniach
będą mogli obejrzeć bajki, wziąć udział w licznych konkur-
Dopełnieniem tegorocznej edycji będzie seminarium na
twórczych związanych z teatrem, malarstwem, rysunkiem,
sach oraz spotkać swoich ulubionych autorów. Dla rodziców
temat edukacji kulturalnej, w którym udział weźmie m.in.
ceramiką czy rękodziełem. Projekt ma zachęcić rodziców,
przygotowano cykl seminariów poświęconych zachęcaniu
Babar Ali – pochodzący z Indii najmłodszy dyrektor szkoły
dziadków i nauczycieli do kultywowania idei przekazów
pociech do sięgania po lektury oraz przedstawiających al-
na świecie. Zapraszamy do śledzenia projektu na stronie in-
ustnych oraz nauczyć metod wykorzystywania opowieści.
ternatywne formy spędzania czasu wolnego.
ternetowej oraz na koncert finałowy.
POZNAŃ | „Opowiadacze świata" | marzec-grudzień 2011
KRAKÓW | Targi Książki dla Dzieci | 3-5 czerwca
WROCŁAW | Brave Kids | 22 czerwca – 11 lipca
opowiadaczeswiata.org.pl
dzieci.targi.krakow.pl
bravefestival.pl/bravekids
Eugeniusz 1 lipca Fundacja Form i Kształtów wraz z Asią Bronisławską na osiem godzin za-
MY!
P
CA OLE
mienią warszawski Mariensztat w przestrzeń działań twórczych adresowanych do małych koneserów sztuki. Na placu staną instalacje tworzące twarz Inżyniera Eugeniusza, który wspólnie z zaprzyjaźnionymi artystami odkryje przed dziećmi tajemnicę zmysłów. Maluchy będą mogły wejść mu do nosa, pociągnąć go za włosy i podkręcić mu wąs, pomalować usta i sprawdzić, czy dobrze patrzy mu z oczu, by po krótkim odpoczynku w jego wielkich dłoniach wpaść mu do ucha i posłuchać muzyki. W ramach atrakcji na dzieci będą czekały m.in. warsztaty z lomografii, zajęcia muzyczno-teatralne, dla najmłodszych przygotowano bestiarium, czyli przestrzeń, w której maluszki będą mogły brać do ust wszystko, co je zainteresuje. Na rodziców czekać będą pyszności przygotowane przez kucharzy związanych z klubokawiarniami Szczotki i Pędzle, Solec 44 oraz Filtry Café i Ogrodami. Akcję umilą m.in. występy zespołów DVA i Małe Instrumenty. Instalacje w ramach poszczególnych części Eugeniusza zostaną przygotowane przez artystów: Beza Projekt (włosy), Mysikrólik (dłonie), Ola Wasilkowska (Bestiarium), Mothers of Design (oczy i nos). Wydarzeniem zamykającym będzie koncert Asi Miny, która wspólnie z 50-osobową orkiestrą instrumentów dętych wykona utwory z płyty mającej tego dnia swoją premierę. WARSZAWA | Eugeniusz | 1 lipca | eugeniusz.org
88
gablotka
O
G
a
G
a
Fot.: Javier Yaya Tur
G
miejsca
Fot.: Javier Yaya Tur
W tym numerze oprócz tradycyjnych propozycji rodzimych lokali przedstawiamy nasze ulubione zagraniczne miejsca związane z kosmosem, nauką i sztuką.
Miasteczko Sztuki i Nauki w Walencji (Ciudad de las Artes y las Ciencias) Dzielnica przyszłości, jak mawiają Hiszpanie, to kompleks awangardowych budynków zaprojektowany przez jednego z najbardziej znanych hiszpańskich architektów Santiago Calatravę. To nie lada gratka dla zwiedzających w każdym wieku. Na całość składają się liczne atrakcje. W gmachu L'Hemisfèric znajduje się planetarium i kino Imax, gdzie można obejrzeć spektakl laserowy. Prawdziwą atrakcją dla dzieci jest rakieta kosmiczna, w której wnętrzu można poczuć się jak w kosmosie. W oceanarium – największym w Europie – usytuowanych jest 13 ekosystemów światowych mórz i 500 gatunków pływających zwierząt – m.in. rekonstrukcje podziemnych krajobrazów, ogromne delfinarium czy wyspy lwów morskich. W muzeum nauki eksponowane są najnowsze osiągnięcia nauki i techniki, interaktywne wystawy naukowe, możliwe jest branie czynnego udziału w eksperymentach. El Palau de les Arts Reina Sofía to gigantyczna owalna konstrukcja ze scenami zamkniętymi i na wolnym powietrzu, gdzie wystawiane są spektakle, grane koncerty i opera. Nie możemy doczekać się wakacji, by móc tam pojechać! cac.es
Opracowanie notek: Anna Dobrydnio, Marta Zaręba
Fot.: Javier Yaya Tur
gaga wiosna 89
90
gablotka
G
O
miejsca
G
a
G
a La Villette w Paryżu Wiele godzin naukowego szaleństwa czeka na wszystkich, którzy trafią do La Villette. Stojąc przed 300-metrowej szerokości fasadą ze szkła i metalu, zdajemy sobie sprawę, że przed nami prawdziwy muzealny maraton. Możemy wybierać między wystawami poświęconymi motoryzacji lub lotnictwu, wizytą w planetarium (ponad 10 tys. obiektywów!) lub łodzi podwodnej, dowiedzieć się, jak powstają wynalazki, a dla relaksu poobserwować ryby w akwarium. Częścią muzeum są też niezwykłe kina. We wnętrzu wysokiej na 36 metrów lustrzanej kuli Géode panoramiczny ekran zdaje się wciągać widzów do wnętrza rozgrywających się na nim scen, a w gigantycznym symulatorze wirtualną rzeczywistość kreuje trójwymiarowy obraz i ruchome fotele. Dla najmłodszych, w ramach Miasta Dzieci, przygotowano tu dwie oddzielne sale przypominające skrzyżowanie laboratorium z fabryką. W jednej z nich już trzylatki mogą poznać właściwości cieczy, zasady działania maszyn i urządzeń budowlanych czy sposoby wytwarzania energii. Założymy się, że zadania i doświadczenia porwałyby też niejednego rodzica... Po całym mnóstwie wrażeń możemy
Fot.: Etienne Cazin
usiąść na trawniku i trochę odetchnąć. villette.com
Muzeum Nauki w Londynie (Science Museum) Londyńskie Muzeum Nauki jako pierwsze na świecie zorganizowało specjalny dział przeznaczony dla dzieci pod nazwą Children Gallery. Tutaj, w formie zabawy, najmłodsi zwiedzający zdobędą wiedzę o otaczającym ich świecie, a zwłaszcza prawach fizyki. Mogą zobaczyć, jak będą wyglądali za 30 lat, polecieć w wirtualną podróż na Marsa, zmienić płeć czy sprawdzić, jak działają na skórę nowoczesne kosmetyki. Placówka dysponuje mnóstwem inter-aktywnych ekspozycji, a wstęp do tego królestwa nauki jest darmowy. Na stronie muzeum, w zakładce Educators, są do ściągnięcia pliki z pomysłami na aktywności związane ze światem nauki dla dzieci w różnym wieku, a nawet pomoce edukacyjne dla nauczycieli i rodziców. sciencemuseum.org.uk
92
gablotka
G
miejsca
O
G
a
G
Sprawdźcie, gdzie w waszej okolicy można zabrać dzieci i wypić kawę po długim wiosennym spacerze.
Cafe Culca Nazwa tej kawiarni pochodzi z języka rumuńskiego i oznacza „iść spać". Nic dziwnego – panuje tu tak błoga atmosfera, że można poczuć się jak w domu i usnąć. Miejsce sprzyja jednak nie tylko beztroskiemu nicnierobieniu i niezobowiązującym spotkaniom, ale również aktywności. We współpracy z animatorami, magikami, muzykami i aktorami powstała bogata oferta spotkań okolicznościowych, warsztatów dla dzieci i wydarzeń dla całej rodziny. Culca to wreszcie lekka kuchnia. W menu kompozycja sezonowych dań na każdą porę roku. Poza autorskimi przekąskami dla dzieci znajdziemy tu również specjalne menu dla przyszłych mam i mam karmiących piersią, uwzględniające dietę bezbiałkową i bezglutenową. W kawiarence kupimy też akcesoria dla maluchów, zabawki i książki. KRAKÓW | ul. Mostowa 14 | tel. 784 922 971 | cafeculca.pl
a
e Caflca Cu
Plac Zabaw Od rana pachnie tu kawą i domowym ciastem. Wpaść możemy z dzieckiem albo samemu. Na dużych czekają tu wygodne kanapy, wiklinowe fotele i książka. Zimą kominek, latem – hamaki i leżaki w cieniu stuletnich akacji. W ofercie warsztatowej dla małych i dużych znajdziemy m.in. ceramikę, filcowanie, malowanie czy grę na bębnach oraz specjalne warsztaty rozwojowe dla mam. W każdy ostatni piątek miesiąca Plac Zabaw zaprasza na wernisaż w ramach cyklu „Zabawa ze sztuką”. W kawiarni można też kupić ręcznie robioną biżuterię, torby, lampy i zabawki oraz zorganizować urodziny dla swojej pociechy. WARSZAWA | ul. Jeżewskiego 5 | tel. 600 39 57 03 | plac-zabaw.waw.pl
a
Cafe Spokojna 15 W XIX-wiecznym budynku należącym do Akademii Sztuk Pięknych znajduje się kawiarnia i restauracja, którą lubimy za nowoczesne wnętrze i otaczającą ją zieleń. Spokojna 15 zaprasza dzieci z rodzicami na weekendowe atrakcje. Oprócz tradycyjnych rozrywek w postaci piaskownicy czy kącika plastycznego maluchy mogą tu wypiekać ciastka i pizzę z kucharzem! Właściciel zapowiada rozłożenie placu zabaw na okres letni. WARSZAWA | ul. Spokojna 15 | tel. 507 782 652 | spokojna.com
94
gablotka
G
O
miejsca
G
a
G
a nda
a Nal
Nalanda
Tamika
Specjalnie dla dzieci powstała kawiarnia Nalanda. Oprócz
Nowa kolorowa miejscówka na mapie Warszawy. Można tu
bogatej oferty książek, herbat, kaw i ciast można tu zjeść
naprawdę odetchnąć. Do dyspozycji mamy aż 450 metrów
wegetariańskie posiłki. Nie są to jednak zwyczajne dania,
kwadratowych przestrzeni zaaranżowanej z myślą o dzie-
ale wzbogacone pozytywną energią potrawy ugotowane
ciach i dorosłych. Nie sposób wymienić nawet połowy zajęć,
według zasad kuchni Pięciu Przemian. Codziennie inny
na jakie można się tu zapisać. Najciekawsze to zdecydowa-
zestaw obiadowy przygotowany ze świeżych, sezono-
nie pokaz komponowania perfum, warsztaty z malowania
wych produktów, gotowany na ogniu. Nalanda jest także
toreb płóciennych czy te, na których można się dowiedzieć,
księgarnią, jednak nie dla wszystkich. Nie znajdziecie tu
jak zwabić do domu motyle zapachem prawdziwych kwia-
„Zmierzchu...”, twórcom miejsca zależy, żeby każdy z za-
tów! Rodzice mogą tu zostawić pociechę i popracować
mkniętymi oczami mógł wybrać jakąkolwiek książkę z pół-
równolegle w sali obok. Jednak to miejsce spodoba się
ki i powiedzieć: „Zawsze chciałem to przeczytać”!
zwłaszcza łasuchom, dla których pieczone są pyszne ciasteczka, a wyroby czekoladowe wykonywane są ręcznie na
WROCŁAW | pl. Kościuszki 12 | tel. 698 332 521
bazie Valrhony, jednej z najlepszych czekolad na świecie.
pik.wroclaw.pl
W Tamice królują pełnoziarniste mąki, nierafinowane oleje i cukry, wysokiej jakości nabiał, ryby i mięsa wolne od hormonów oraz szeroki wybór kaw fair-trade. Można tu rów-
To nie wszystko! Na gogaga.pl znajdziesz 324 lokale przyjazne rodzinom w Warszawie, 112 w Krakowie, 225 w Trójmieście, 108 w Poznaniu, 141 w Łodzi i 111 we Wrocławiu!
nież zorganizować imprezy okolicznościowe i wynająć sale. WARSZAWA | ul. Wolska 44 | tel. 502 395 627 | tamika.pl
ika
Tam
gaga wiosna
95
Klubodzieciarnia Wszyscy dorośli, którzy na chwilę chcieliby być znowu mali, mogą zapomnieć się właśnie tutaj. Z myślą o rodzicach organizowane są warsztaty pod szyldem „zrób to sam", gdzie można stworzyć autorską biżuterię, własnoręcznie uszyć przytulankę lub nauczyć się techniki decoupage. Na dzieci czekają zajęcia muzyczno-ruchowe, teatralne i plastyczne. W menu kawiarni herbaty, soki, zdrowe przekąski, domowe ciasta, a dla najmłodszych słoiczki z gotowymi obiadkami i deserami. WROCŁAW | ul. Wandy Rutkiewicz 30 | tel. 697 066 774 | klubodzieciarnia.pl
bo-ru l K cia e dzi nia
96
gablotka
niezbędnik
Fot.: Randy Quan
Niezbędnik Carla Honoré czyli bez czego niełatwo być tatą
Książki
Scrabble
Moje dzieci mają 9 i 12 lat, ale wciąż czy-
Jesteśmy rodziną pisarzy, więc słowa są dla
tam im na głos co wieczór. Przykrywam ze-
nas szczególnie ważne. Wciąż rozmawiamy
gar przy łóżku i spędzamy ze sobą czas. To
o języku, a moje dzieci uwielbiają bawić się
jak podróż na magicznym dywanie – reszta
słowami. Scrabble to rodzinny sposób na
świata znika, a my mamy wspaniałe wspólne
relaks, zabawę i wspólną naukę. Dla mnie
przygody. Zatrzymujemy się często i rozma-
to też wyzwanie – córka ostatnio prawie
wiamy o rożnych rzeczach. Siedzimy razem
wygrała!
zgarbieni na podłodze jak dookoła ogniska. Czytanie jest jedną z najwspanialszych form zbliżania się do dzieci.
iPhone Dużo podróżuję w związku z pracą, więc dla mnie to ważne i magiczne móc przycisnąć
Rolki
guzik i włączyć wideorozmowę z dziećmi po
Uczenie dzieci jazdy na rolkach to mój sposób
drugiej stronie świata. Oczywiście to nie to
na pielęgnację naszych kanadyjskich korzeni.
samo co bycie razem, ale wystarcza, by pod-
To wielka radość iść z nimi do parku, słyszeć
trzymać kontakt. Nie są to płytkie rozmowy
ich śmiech i widzieć wiatr w ich włosach.
o tym, co dzieci jadły na obiad, tylko często całkiem długie poważne dyskusje.
Kuchnia Kocham gotować z moimi dziećmi. Jesteśmy jak zgrana drużyna szefów kuchni – kroimy, siekamy, ważymy, mieszamy, próbujemy i śmiejemy się razem. Wspólne gotowanie daje dzieciom wiedzę o jedzeniu, ale też czasem dotyka matematyki czy innych dziedzin ścisłych. Ale ostatecznie jest to dzieło miłości, no i wielka przyjemność.
Carl Honoré – Dziennikarz i publicysta, laureat wielu nagród. Po ukończeniu studiów (historia i italianistyka) na uniwersytecie w Edynburgu pracował z dziećmi ulicy w Brazylii. Pisał na temat Europy i Ameryki Południowej dla „Economista”, „Observera”, „Guardiana”, „Miami Herald”, „Houston Chronicle”, „Time Magazine” i kanadyjskiego „National Post”. Jest jednym z twórców ruchu Slow i jego rzecznikiem na całym świecie. Zadebiutował „Pochwałą powolności”, w której zajął się przymusem pośpiechu i pojawiającą się tendencją wyhamowania tempa życia. Jego kolejna książka „Pod presją” to obraz współczesnych dzieci, które nie mają czasu na dzieciństwo, i ich rodziców zagubionych pomiędzy ambicjami, miłością, poczuciem winy i presją otoczenia. Została przetłumaczona na ponad 30 języków i trafiła na listy bestsellerów w wielu krajach. Właśnie została wydana po polsku przez wydawnictwo Drzewo Babel. Carl mieszka w Londynie z żoną i dwójką dzieci. www.carlhonore.com