Ć Ś O R I A T K S INIA IS
wrzesIE
Warszaw a Kraków Trójmias to Łódź Poznań Wrocław Katowice
Ń
159/2012 Made with
QRHacker.c
om
„AKTIVIST” na iPada ściągnij Z: APP.AKTIVIST.PL
„AKTIVIST” na iPada:
Wrzesień to wciąż lato, prawda? Takie może trochę mniej, bo wieczory jakieś chłodniejsze, a dni krótsze, ale nadal funkcjonują sezonowe miejscówki pod gołym niebem i tylko kocyki mają większe wzięcie. Żeby się rozgrzać, zawsze można pograć w bike polo z ładnymi chłopakami. Trzeba tylko uważać, żeby nie nabić sobie siniaków, chociaż podobno w tym sezonie są seksi. Więc jesień nie zawsze oznacza dół (podobno). Są tacy, którzy nawet ją lubią. Więc postaramy się dostrzec plusy... No tak... Plusy. No powiedzmy... Tak. No. Więc może inaczej. Oby ta nasza jesień była taka, jak jesień życia bohaterek tekstu o modnych staruszkach – piękna, pogodna i mocno wykręcona. PS Przy okazji namawiam – ściągajcie na swoje iPady „Aktivista” w wersji elektronicznej, którą wzbogacać będziemy o dodatkowe materiały. Nie musicie biegać od klubu do klubu, żeby nas dopaść. Jesteśmy teraz jeszcze bliżej was – w odległości kilku klików. Sprawdźcie. Klik, klik. Sylwia Kawalerowicz redaktor naczelna
Nasza okładka Chłopaki lubią trzepaki. Z naszej okładki zerkają na was Muchy. Najnowsza, trzecia już płyta zespołu zatytułowana „Chcecicospowiedziec” ukaże się 18 września nakładem Universal Music Polska. znika... acy powoli e miejsce pr ow as cz ch Nasze doty
Foto: Wojtek Owczarzak
...a my z niepokoje m czeka my redakcji. na nową siedzib ę
Ilustracja: Katarzyna Księżopolska (www.ksiezopolska.com)
Nasz człowiek
Foto: Katarzyna Ogonowska
Paweł Sky
Grafik komputerowy z zawodu i animator kultury z powołania. Swoje wielopłaszczyznowe doświadczenia zawodowe związane z kreacją graficzną oraz produkcją eventową i muzyczną nieustająco przekuwa w kolejne spontaniczne przedsięwzięcia artystyczne, m.in. z kolektywem terenNowy, którego główna idea to nieskrępowana improwizacja. W „Aktiviście” zastępuje naszą dotychczasową graficzkę, która porzuciła nas dla innego projektu – małego człowieczka o imieniu Adam. Adam urodził się w czerwcu i jak dorośnie, będzie bardzo niegrzeczny. Już my się o to postaramy.
ał z r t s n e Jed
iaka. ter zmarłego ps o n w a d i fotograf Pe k o c g ie je o m w ie s ł N y . ojej zdjęcia . zobacz przez lata sw baczyli jego o j fotce R.E.M ”, z e re k u ta g ja s o , a „V m n y ty y z d c tone” nym po łez, kie ”, „Rolling S imkolwiek in in ruszył się do k z z z a w y g c e a p M ra ti it p S e z l e pex”, „Z Micha pa. gnowali zy Salt-n-Pe ftwerk zrezy dyków, jak „S c o , ra ri K th e u p ie h Yo w ic o ic k k n n Czło seya, So acji dla ta any z publik l J-a, Morris o n z o C r, e L h L c o tt d e . Bo m.in tem strzelał pracy z apara
Foto: Alec Luhn
ck / foto o r / tota Pros
LL Cool J Guns N’ Roses Shane MacGowan Miles Davis
Jedna rzecz nie dawała mi spokoju, kiedy w połowie lipca wsiadałem na pokład samolotu do Kolonii. Wystosowane przez fundację Initiative Music i Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec zaproszenie do zapoznania się z ichnią sceną muzyczną to propozycja nie do odrzucenia. Mimo to zamiast przez tydzień zwiedzać studia i kluby naszych zachodnich sąsiadów wolałbym spędzić kilkadziesiąt minut w świecie robotów – w końcu Kraftwerk to legenda, nie zespół, a każdy z ich występów może powiedzieć więcej o historii niemieckiej myśli muzycznej niż jakakolwiek wycieczka. Koncert formacji, zorganizowany w ramach Ultra Music Festivalu na warszawskim Torze Służewieckim, miał się niestety odbyć w trakcie mojego pobytu za granicą. Całe wydarzenie zostało jednak odwołane, a ja podczas wizyty za Odrą poznałem człowieka, który jako jedna z niewielu osób ma pełen dostęp do ludzi stojących za wciąż owianą mgiełką tajemnicy übergrupą.
Gwiazda się kiwa
Peter Boettcher, urodzony i wychowany w Kolonii, w połowie lat 80. po raz pierwszy skierował obiektyw swojego aparatu w stronę muzyków. Od kiedy magazyn „Spex” opublikował zdjęcia jego autorstwa przedstawiające schlagerowego giganta Herberta Grönemeyera, lista artystów, z którymi miał okazję pracować, zaczęła się wydłużać z dnia na dzień. LL Cool J, Morrissey, Sonic Youth i Salt-n-Pepa – wszyscy trafili na okładkę największego niemieckiego miesięcznika o tematyce muzycznej właśnie za sprawą kolońskiego fotografa. Wszyscy oni zerkają też ze ścian galerii podczas jego
Kraftwerk
retrospektywnej wystawy „Pop Life – Portraits 85-05”, która gościła na klatce schodowej biurowca IHK i którą zwiedzaliśmy w towarzystwie samego Petera Boettchera. – Jedynym ze wszystkich fotografowanych artystów, z którym naprawdę nie dało się dogadać, był Axl Rose – ujawnia oprowadzający mnie po kolejnych salach Peter. – Sesja miała miejsce chwilę po sukcesie „Appetite for Destruction” i świeżo upieczony gwiazdor rocka co chwilę dopytywał swojego managera o to, dla jakiej gazety musi się prężyć przed obiektywem. Nie mógł ścierpieć tego, że głowę zawraca mu fotograf niezależnego magazynu o nakładzie 10 tys. egzemplarzy, więc po tym, jak pstryknąłem kilka fot, bez słowa opuścił plan – opowiada fotograf. Boettcher jest jednak przyzwyczajony do pracy w ciężkich warunkach i z każdej sesji stara się wynieść choć jedno dobre zdjęcie. Kadr z koncertu Milesa Davisa w Kolonii wymagał od niego cierpliwości, gdyż trębacz przez dwie godziny występu stał tyłem do widowni i dopiero pod koniec odwrócił się na krótką chwilę. – Udało mi się uchwycić ten moment i jest to jedyna klatka, którą zostawiłem z całego filmu – wspomina. – Do pojedynczych udanych zdjęć należy też to, które zrobiłem Shane’owi MacGowanowi z The Pogues. Enfant terrible irlandzkiego folku był, jak zwykle zresztą, tak pijany, że trudno mu było ustać na nogach. Musiałem więc przypierać go do ściany, żeby się na mnie nie przewrócił. Głowy niestety nie mogłem mu trzymać, więc tylko jedno ujęcie z całego filmu wyszło ostre – opowiada Boettcher.
Tęsknota za analogiem
W 1991 r. znany już w środowisku fotograf spotkał się po raz pierwszy z członkami Kraftwerk. – Pierwsze zdjęcia robiliśmy jeszcze w ich starych studiach w Düsseldorfie. Kiedy je zobaczyli, zaproponowali
mi współpracę. Nie gadaliśmy wtedy zbyt wiele, ale okazało się, że myśleliśmy o tym samym. Mamy podobne podejście do obrazu. Najbardziej lubimy czystość i prostotę – zaznacza fotograf zespołu, od tej pory oficjalny. – Mam oczywiście sporo prywatnych zdjęć członków Kraftwerk, z prób czy backstage’u, ale raczej nie doczekają się one szybkiej publikacji. Uzgodniliśmy między sobą, że portrety robimy tylko i wyłącznie robotom. Nawet w kwestii dokumentowania koncertów obowiązują pewne ustalenia, których staram się trzymać. Zajmuję miejsce dokładnie naprzeciwko środka sceny i nie ruszam się stamtąd przez cały występ. Czekam tylko na dobry kadr. Na moment, w którym na ekranie pojawi się symbol autostrady lub konkretne słowo widoczne na wizualizacjach – opowiada. Wszystkie zdjęcia zaprezentowane na wystawie są analogowe, nie były też obrabiane ani kadrowane. – Kiedy im się teraz przyglądam, znów mnie kusi, by sięgnąć po stary aparat. Niestety proces wywoływania z roku na rok nastręcza coraz większych trudności. Uwielbiam jednak tę gamę barw i faktur, które dają zdjęcia analogowe. Cyfra może być bardziej cool, ale analog jest dużo głębszy – stwierdza fotograf, który zarabia głównie jako autor zdjęć czysto komercyjnych. – Jest sztuka i jest biznes. Staram się tego nie łączyć. Bardzo mocno rozdzielam to, co robię z pobudek komercyjnych, od tego, co robię z pasji. A muzyka jest moją pasją. Zaczynałem z małym aparatem, naturalnym światłem i staram się tego trzymać do tej pory. Interesuje mnie chwytanie chwil, a nie konceptualne projekty i spektakularne sesje – dodaje Petter Boettcher, kiedy opuszczamy wystawę. Spotkamy się pewnie przy okazji następnego koncertu Kraftwerk w Polsce. Z tego, co mówił, wynika, że Niemcy bardzo lubią występować nad Wisłą. Tekst: Filip Kalinowski, foto: Peter Boettcher, Alec Luhn
A N W DRE K E Ł A W A K Y N WSPÓL
/ obcy a d o m / blat
Common table, zwany u nas stołem integracyjnym, socjalnym albo po prostu wspólnym, w ostatnim czasie robi furorę. Obok świeżego pieczywa i weekendowych brunchów staje się wizytówką modnych kawiarni. Z założenia ma integrować, dawać poczucie wspólnotowości, być pretekstem do nawiązania znajomości z osobą siedzącą obok. Pytanie, czy jesteśmy na to gotowi? Pierwszym lokalem w stolicy, gdzie pojawił się common table, jest słynna Charlotte na placu Zbawiciela – modne miejsce znane z ładnych kelnerów oraz bułki tartej sprzedawanej za siedem złotych. Kilka dni po otwarciu o wielkim kawale drewna (nota bene zaprojektowanym przez Tomka Rygalika) mówili już wszyscy. Od tamtej pory niczym grzyby po deszczu zaczęły powstawać nowe miejsca, w których większość przestrzeni zajmuje drewniany mebel. Tylko w ostatnich miesiącach otwarto ich sześć. W ślady stolicy idzie Kraków, gdzie otwarto filię Charlotte. Pytanie, czy faktycznie jest to coś, czego naprawdę nam potrzeba, czy po prostu wynika to z chwilowej mody? A jeśli nie wiadomo,
o co chodzi, to może chodzi o kasę? Bo przekonani o fenomenie wielkiego stołu managerowie po cichu liczą, że osiągną nie mniejszy sukces niż lokal na warszawskim placu Zbawiciela?
Elementy pięknej układanki
– Otwierając wspólnie z siostrami Charlotte, chciałyśmy przemycić rodzinno-przyjacielski klimat, jaki panuje w naszym domu, i podzielić się nim z innymi. Pomysł zrodził się spontanicznie, postanowiłyśmy przenieść kulturę wspólnej celebracji posiłku do przestrzeni publicznej. Zależy nam na integracji ludzi, którzy na co dzień nie mieliby okazji porozmawiać. Początkowo bałyśmy się, jak klienci na to zareagują. Na szczęście wszystko przebiegło w sposób naturalny, nikogo nie musiałyśmy uczyć, jak się zachowywać. Prośba o podanie słoika z czekoladą to dobry pretekst do rozpoczęcia rozmowy z osobą siedzącą obok – opowiada współwłaścicielka lokalu Justyna Kosmala. Nie jest to jednak nowy koncept. Jedną z pierwszych tego typu restauracji jest słynna kalifornijska Chez Panisse istniejąca od 1971 r. Tamtejszy stół jest niski, z pięknego litego drewna. Nikt nie ukrywa, że przychodzi się tam po to, by się polansować. Szukanie początków common table w tradycji rodzinnej wydaje się więc trochę przesadzone – korzenie tej koncepcji łatwiej znaleźć w zwyczajach środowisk dyplomatycznych i artystycznych. Po zakończeniu części oficjalnej nieznający się bliżej ludzie zapraszani są przez organizatorów na uroczystą kolację i zajmują wyznaczone miejsca przy wielkim wspólnym stole. Chcąc nie chcąc, ze względu na obowiązującą etykietę zmuszeni są do rozmowy.
Bierny Polak przy stole
– Wciąż się zastanawiam, czy common table sprawdzi się w Polsce. Faktycznie w niektórych lokalach duży stół często jest pusty. Nie jesteśmy narodem, który rozmawia z obcymi – twierdzi Aga Kozak, kulturoznawczyni śledząca najnowsze trendy
w kulinariach. – Kiedyś chętniej wdawaliśmy się w pogawędkę z sąsiadami, z panią z warzywniaka… Później zaczęliśmy się odgradzać. Odzwyczailiśmy się od kontaktu z drugim człowiekiem, boimy się odezwać do osoby w pociągu, autobusie czy w poczekalni – dodaje. – Poza tym Polacy są bardzo spiętym narodem, dbamy o to, co pomyśli o nas druga osoba. Zasiadanie przy common table jest trochę jak wystawianie się na pokaz. Nie ma intymności, dlatego wiele osób wciąż wybiera odseparowane od siebie stoliki. Takiej możliwości nie będą mieli goście Socjalu, innej warszawskiej knajpki, która poszła o krok dalej w integrowaniu bywalców. Wewnątrz lokalu jest tylko jeden duży stół. Latem w ogródku znajduje się drugi oraz kilka małych stolików. Na razie klienci chętniej zajmują miejsca na zewnątrz. Wielkim sprawdzianem otwartości warszawiaków ma być więc październik, gdy życie przeniesie się do środka. – Początkowo musieliśmy nauczyć naszych gości, jak się zachowywać, pomóc w przełamaniu barier. Pomagali w tym kelnerzy i atmosfera samego miejsca. Mamy otwartą kuchnię, a wysokie stołki zwrócone w stronę kucharza sprawiają trochę wrażenie, że bierze się udział w show. Jesteśmy świadomi swojej decyzji, ryzyko jest duże. Jeśli jednak ktoś nie chce dzielić najbliższej przestrzeni z innymi i szuka odosobnienia, to na pewno gdzieś znajdzie coś dla siebie – mówi współwłaściciel restauracji Rafał Kunysz. Czy po raz kolejny ulegliśmy modzie, która niekoniecznie leży w naszej naturze? Sprowadzanie kultury common table do funkcji integracyjnej jest wyidealizowane. Owszem, tworzy się pewnego rodzaju wspólnota, ale jest ona chwilowa. Nie ma mowy o wspólnym biesiadowaniu czy dzieleniu się. – Siedzimy, ale tylko biernie, nie czynnie – przyznaje Kozak. Być może musi minąć trochę czasu, aby kolejna nowość stała się codziennością. Inaczej z wielkiego kawałka blatu trzeba będzie zrobić kilka mniejszych blacików. Tekst: Iza Smelczyńska Foto: Piotr Bartoszek (nazarty.tumblr.com)
DIY Zębatka /
/ Gol
opolo r e Row ch młotków. y n ia n w re d t a. amias miast trawnik arciarskich z a n z y w n ó e k s ij a k b z e e Kij zczon boją li, którzy nie st koni. Opus ie ia z m rd a z a y tw r e h w c Ro dziwy ort dla praw p s a to lo o p e Bik raczej odpad m a li il W ę ż Ksią się siniaków.
Odkąd dwa i pół roku temu zostałam przez przypadek bikepolową WAG (skrót od wives and girlfriends – przyp. red.), polo otworzyło mi drzwi do wielu niesamowitych doświadczeń. W Nowym Orleanie mieszkaliśmy we francuskiej dzielnicy u Daniela, który miał największą kolekcję kijków (i tatuaży) na świecie. Berlin od podszewki poznaliśmy dzięki Adamowi i Rikowi (z Barcelony!), dwóm najzabawniejszym gościom i świetnym zawodnikom. Adam odwiedził nas później w Krakowie, a wkrótce znów spotkamy się na kolejnym turnieju. W Lipsku gracze zabrali nas na ognisko, pokazali świetne podmiejskie jezioro, a kilka miesięcy później wpadli w odwiedziny do Polski. Lowcostowy i superprzyjemny pobyt w Nowym Jorku ułatwiła polokoleżanka, która bez najmniejszego problemu pożyczyła nam swój rower. Bo choć wydaje się, że w bike polo chodzi o wbicie piłeczki do bramki, to tak naprawdę gra toczy się o inną stawkę – przynależność do społeczności.
3, 2, 1, polo!
Polo? Wiadomo. Goście na koniach, rodzina królewska na trybunach, równo przycięta trawa i fikuśne kapelusze dystyngowanych obserwatorek. Nie zawsze
jest jednak tak pięknie. Zwłaszcza jeśli w polo chcemy zagrać na rowerach. Koncepcja gry wywodzi się z nieprzemijającej fascynacji możliwościami roweru i jest o wiele starsza, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Pierwszy udokumentowany mecz na rowerach rozegrano w Irlandii w 1890 r. Jednak w ciągu następnych stu lat takie sytuacje zdarzały się sporadycznie. Współczesne bike polo narodziło się dopiero pod koniec lat 90. w Seattle. To tam po raz pierwszy padła komenda startowa „3, 2, 1, polo!”, po której trzyosobowe drużyny rowerzystów z kijkami zakończonymi wyprofilowaną końcówką ruszyły w kierunku postawionej na środku boiska piłki z zamiarem wbicia jej do bramki przeciwnika. Po 2000 r. moda na rowerowe polo zaczęła obejmować Europę, ominęła jednak lekkim łukiem jej wschodnie rubieże. Na Litwie czy Białorusi do tej pory dyscyplina ta nie istnieje w ogóle. Za to Łotwa gra coraz więcej, postępy robi też Ukraina – w lipcu w Kijowie zorganizowano nawet międzynarodowy turniej. Nieźle radzą sobie Węgry, bike polo rozwija się też w Czechach. Na całym świecie gra się obecnie w około 300 miastach w ponad 30 krajach. Gra Honolulu, Buenos Aires, Bangkok i Pekin, Melbourne, Timaru, Guadalajara i Bogota. Przyjmuje się, że w Polsce grać zaczęto trzy lata temu w Krakowie, i to właśnie tu bike polo jest najbardziej popularne.
W naszym kraju jest kilka mocnych ośrodków – radę daje stolica, dobrzy zawodnicy są też w Poznaniu. Rozgrywki organizowane są również we Wrocławiu, Trójmieście, Piotrkowie, Bydgoszczy, Lublinie, Rzeszowie i Olsztynie. Jednak tylko stolice – ta obecna i ta dawna – nieprzerwanie od kilku lat oferują chętnym regularne spotkania na wysokim poziomie.
Pimp my bike
Podstawa to rower, jego wybór to kwestia upodobań. – Właściwie nadaje się każdy model. Na świecie gra się i na wyposażonych w cieniutkie opony „szosach”, i na masywnych góralach. Bardziej niż typ liczy się rozmiar – za duży rower negatywnie wpływa na sterowność, dlatego musi być dobrze dopasowany do wzrostu zawodnika – tłumaczy Sabrina Staniewska, która w polo gra od trzech lat. Gra się zwykle dziesięć minut lub do pięciu goli. Zawodnicy nie mają stale przypisanych funkcji – wciąż zmieniają się na pozycjach bramkarza, napastnika i rozgrywającego. Dlatego sprawne manewrowanie jest koniecznością, na leniwe pitu-pitu nie ma czasu. Konieczne są mocne hamulce, by móc swobodnie poruszać się i kontrolować tempo i rytm jazdy. Ponieważ w jednej ręce zawodnicy trzymają kijek, którym prowadzą piłkę, układ hamulcowy musi być zmodyfikowany, tak by nadawał się do obsługi jedną ręką – linki od przodu i tyłu ujęte w jedną manetkę czy też inne
|
further exploration was given primarily to the first sol clear readability and endless possible applications. Se also offers an array of variations which do not inhibit i however the vertical angle to the “Reebok� word mar Integrity of the brand.
Tu się gra:
samemu wymyślone patenty mające maksymalizować ostrość hamowania są na porządku dziennym. Charakterystycznym elementem roweru do polo są kolorowe osłony na koła (nazywane „ghetto spoke”), które chronią szprychy przed wygięciem, niwelując jednocześnie możliwość wkręcenia w nie kija czy utkwienia między nimi piłeczki. Można nimi odbić piłkę albo osłonić ją przed przeciwnikiem. Jeśli chodzi o piłki, najchętniej wykorzystywane są te fluorescencyjne, zaprojektowane do hokeja. Z kolei kijek wykonuje się z jak najlżejszego kijka narciarskiego, do którego przytwierdza się końcówkę z odpowiednio przyciętej polietylenowej rurki. Bike polo to DIY w najczystszej postaci. Trudno znaleźć dwa tak samo przygotowane rowery – każdy z nich jest wizytówką właściciela, manifestacją jego charakteru. – Spotkania z innymi graczami na turniejach to nie tylko rywalizacja sportowa, ale możliwość podzielenia się doświadczeniami i podpatrzenia, jakie nowe rozwiązania i usprawnienia wymyślili koledzy z innych krajów – mówi Staszek Barański z Krakowa, obecnie grający w Warszawie.
Siniaki są seksi
Co prawda polo to nie boks, ale bezpośredni kontakt z przeciwnikiem jest jego zasadniczym elementem. Upadki czy zderzenia wliczone są w koszty. Ale po pierwsze – siniaki są seksi. Po drugie – nie ma czego się bać. Poważne kontuzje zdarzają się niezmiernie rzadko i zazwyczaj wynikają ze złego przygotowania do gry, np. braku ochraniaczy. Na zawodach zwykle obowiązuje zestaw zasad mających maksymalizować bezpieczeństwo jazdy. Oczywistością jest kask. W codziennej, rekreacyjnej grze nie zawsze używany, na turniejach, gdy gra toczy się o wysoką stawkę, jest obowiązkowy. Co ważne, sam rower też nie może zrobić nikomu krzywdy, ani temu, kto na nim jedzie, ani innym. Koniecznie trzeba zasłonić zębatkę, bo ostre krawędzie bywają złośliwe. Zakazana jest zawinięta kierownica typu bycze rogi, wystające
Kraków: opuszczony teren basenów Polfa ul. Eisenberga 2 wtorki i czwartki od 17.00 www.facebook.com/bikepoloclubkrakow www.bikepolokrakow.blogspot.com Warszawa: boisko szkolne, ul. Foksal 3 lodowisko Stegny, ul. Inspektowa 1 (poza sezonem łyżwiarskim) www.facebook.com/amatorskiebikepolo www.ghettocourt.blogspot.com Poznań www.bike-polo.blogspot.com Łódź/Piotrków www.bikepolohardteam.blogspot.com Lublin www.bikepolo.bo.pl Śląsk www.ostryslask.blogspot.com
druciki, kabelki, odsłonięte ostre części. Zdarza się, że zawodnicy zakładają ochraniacze na zęby. Otoczenie, w jakim rozgrywane są mecze, też sprzyja urazom. Brak profesjonalnych boisk (idealnie: 20 x 30, supergładka nawierzchnia i 30-centymetrowa banda z zaokrąglonymi brzegami) sprawia, że gracze szukają lokalizacji w przestrzeni miejskiej. Gra się np. w opuszczonym basenie (Kraków), starym hangarze czy na torze łyżwiarskim (Warszawa), na skwerze przed muzeum (Paryż) czy w parkowej niecce (Barcelona). Można jednak podejrzewać, że więcej jedynek stracono, usiłując otworzyć zębami piwo niż podczas zabawy w bike polo. Opinię tę potwierdza Janek Barański, brat Staszka, także gracz: – To bezpieczny sport, nawet w warunkach ostrej rywalizacji, na zawodach. Wszystko dzięki ochraniaczom, które raczej wszyscy nosimy. A jeżeli ktoś nie ma kasku i nabije sobie guza... cóż, może mieć pretensje wyłącznie do siebie.
W jedności siła
Środowisko bike polo przypomina couchsurfing. To na tyle nietypowa zajawka, że automatycznie staje się kluczem do zdobycia zaufania pozostałych członków społeczności. Podczas dużych wydarzeń powszechne jest przyjmowanie całkiem obcych graczy u siebie w domu, pomaganie im w poznaniu miasta, pożyczanie sobie sprzętu. Zawodnicy z całego świata dyskutują na forach internetowych, konsultując szczegóły organizowanych imprez z wirtualnymi kolegami z daleka. A kiedy w trakcie gry gnie się obręcz koła lub pęka dętka, natychmiast pojawia
się las rąk chętnych do pomocy. Współpraca, która jest jedną z podstawowych idei dyscypliny, przenosi się także poza boisko. Polo wymaga zaangażowania, wytrwałości i prawdziwej, płynącej z serca zajawki. A także twardych czterech liter – pozerzy, których skusiła moda, wykruszają się bardzo szybko. Jednocześnie nie dziwi całe zainteresowanie, bo otoczka niepokornej alternatywy okazuje się bardzo atrakcyjna. Łatka hipsterstwa bywa niesprawiedliwa, ale też przydatna, kiedy trzeba poszukać sponsorów na kolejny turniej czy wyjazd. Doskonale wiadomo, że ładne rzeczy lepiej się sprzedają. Sami gracze to często także malownicze postaci. Uwagę zwracają pomysłowe tatuaże, charakterystyczne ubrania i niepokorny styl bycia. Ale odgórnie narzuconych wymagań brak: polo to wyjątkowo demokratyczny i otwarty sport. Grają więc młodsi i starsi, bez względu na wykształcenie, zasobność portfela czy status społeczny. Grają squatterzy, informatycy, rzemieślnicy i etnologowie. Oczywiście grają także dziewczyny. Szczególnie wysoki poziom reprezentują laski z Anglii i USA – w tych krajach rozgrywane są już duże zawody tylko dla płci pięknej. Ale i w Polsce coraz chętniej panie próbują swoich sił na boisku. Ewentualne siniaki bez pudła tłumaczy naklejka, którą jedna z koleżanek wozi na ramie: „bike polo is my abusive boyfriend”. Tekst: Anna Tatarska, foto: www.bikepolove.blogspot.com
07-09.09 Kraków
3. Mistrzostwa Polski w Bike Polo
www.mpbp2012.pl
29-30.09 Warszawa
2. Warsaw Open
www.warsawopen.wordpress.com
/ Berlin to s ia m e Moj
I R A F A S BERLIN ivki Olivii Anny L i k w ó c js ie ie m ne berlińsk czyli ulubio
Filharmonia Berlińska To najbardziej fascynujący i najpiękniejszy budynek Berlina – bardziej w środku niż na zewnątrz. Polecam fanom labiryntów, którzy lubią błądzić wśród białych ścian i przejść o surrealnych kształtach – odradzam klaustrofobikom. Ten budynek to architektura maniakalna, pełna pięknych detali i asymetrycznych szczegółów. Sala koncertowa zbudowana jest jak arena gladiatorów (scena pośrodku), która przy brutalnym Rachmaninowie wydaje się budzić – wszystkie ściany i sufit grają. Genialna akustyka. Filharmonia znajduje się blisko chłodnych, „papierowych” budynków placu Poczdamskiego, gdzie królują korporacje. Ale tylko na pierwszy rzut oka, bo mieszczą się tam też Galeria i Biblioteka Narodowa oraz Berlińskie Centrum Sztuki Filmowej.
Filharmonia Berlińska
Foto: Geor
Kto szuka berlińskiego street artu, sceny klubowej, politycznej złości oraz barów, kawiarenek i restauracji wegetariańskich, powinien się przejść po tej dzielnicy. Na Cuvrystraße znajduje się jedno z najbardziej monumentalnych dzieł streetartowych. Ogólnie warto tu mieć oczy otwarte – polecam np. wybrać się na street art safari. Poza tym na Kreuzbergu znajdziecie niektóre z najważniejszych indieklubów, m.in. Magnet i Lido. Oraz wielu kreatywnych ludzi (w zakamarkach fabrycznych budynków kryją się liczne firmy mediowe).
Slickers
Kreuzberg
Kreuzberg
Yaam/Maria am Ufer Yaam to oficjalna berlińska stolica dancehallu i reggae. Pomysłowo wykorzystana ruina (ściany bez dachu, w środku dzika trawa, prowizoryczna scena, skate space i pomalowany kamień), w której cały rok jest lato. Tylko parę kroków dalej (na końcu ulicy skręcamy w lewo) znajdziecie klub Maria am Ufer. Na pierwszy rzut oka to tylko duży kontener na śmieci schowany między krzakami. Nocą zamienia się jednak w bardzo fajny klub, w którym za didżejką oprócz gwiazd (jak np. Peaches) pojawiają się różni dziwacy, m.in. Mark E. Smith z The Fall. Tam właśnie moje ukochane dziewczyny z Sleater-Kinney, portlandzkiej legendy prawie już zapomnianej ery Riot Grrrl, grały swój – jak się później okazało – ostatni koncert.
Zeughauskino (na Unter den Linden) Pewnego bardzo deszczowego dnia wybrałam się na „Podwójne ubezpieczenie” Billy’ego Wildera. Autobusem dotarłam aż do imponującej, pseudorenesansowej ulicy Unter den Linden, gdzie w Muzeum Historycznym kryje się Zeughauskino. Najpiękniej jest tu, gdy woda litrami płynie z nieba na ulice, a niebo ciemnieje. Z tego właściwie niekinowego pomieszczenia widać rzekę, filmowe emocje są więc intensyfikowane przez otoczenie.
Olivia Anna Livki
Pół Polka, pół Niemka, której samodzielnie nagrany i wydany album „The Name of This Girl Is” podbił nasze serca w listopadzie zeszłego roku. Teraz nakładem EMI Music Poland ukazuje się jego wzbogacona o trzy numery reedycja. Z tej okazji Olivia opowiada nam o Berlinie, w którym mieszka i poluje na winyle.
Yaam
Flohmarkty i Velodrom Miejsca, w których można grzebać w unikatach i dziwadłach, podążać za łowczym instynktem winylomana i muzycznego freaka. Flohmarkty to targi na wolnym powietrzu, na których prywatne osoby, manufaktury i handlarze wszelkiego typu sprzedają absolutnie wszystko. W Berlinie są ich dziesiątki, a może setki. Godzinami można krążyć wśród stoisk i rozmawiać z ludźmi. Warto pójść też na targ płytowy, mój ulubiony to Velodrom. Odbywają się tam koncerty wielkich zespołów, np. Radiohead, ale parę razy w miesiącu za kilka euro za wstęp można tu polować na płyty.
Więce w „Aktiv j iście” na iPad a APP.AKT
IVIST.PL
mias to /
city
foto
/ ch wila
mom
To są citym zdjęcia. M ome nt@a y je zrob iliśm ktivis y. Pr t.pl zyśli jcie n am s woje ! Wy
Foto: redakcja i przyjaciele
ent je zr óbci e.
je z n e rec
żety d a g ci / / nowoś
Frank Ocean „Channel Orange” Universal Music
MUZYKA
Od ghostwritera do milionera
RZECZ
Ubieraj odpowiedzialnie
Zbieranie pokrowców na iPhone’y to trochę takie kolekcjonowanie karteczek 2.0 (jeśli jeszcze ktoś oprócz mnie pamięta, o co chodziło w ich zbieraniu). Wybór jest nieskończony, kolekcja nigdy nie będzie kompletna – swojego iPhone’a możecie ubrać we wszystko: psychodeliczne koty, hamburgera, całą galaktykę, dowolną flagę lub postać z kreskówki. Na naszym podwórku specjalizują się w tym dziewczyny z Local Heroes (www.localheroes.bigcartel.com). Ale, drogie dzieci, ubierajcie odpowiedzialnie. Z iPhone’ami jak w życiu – im fajniej, tym ryzykowniej. Jako osoba straumatyzowana roztrzaskaniem ekranu ukochanego telefonu („chronionego” ładnym pokrowcem) ostrzegam: wybierajcie swoje etui mądrze. Bo po iPhonie nie ma życia bez iPhone’a. Serio. [wiech]
„Czuję się teraz jak dupek” – tak Frank Ocean zaczął swoje oświadczenie o odwołaniu trasy koncertowej po Europie, w tym także warszawskiego występu (powodem była utrata głosu). Jeśli chodzi o śmiałe deklaracje, 25-latek jest w tym dobry – debiutancki album zaczyna od wyznania na temat swojej pierwszej miłości do mężczyzny. Homoseksualne wątki są dla środowiska r’n’b dość nietypowe, dlatego artysta od razu zainteresował media. Do tego stopnia, że niektórzy recenzenci obawiali się, iż tego typu zwierzenia mogą odciągnąć uwagę od muzyki. Nie ma się jednak czym przejmować – „Channel Orange” to album doskonały! Frank zaczynał jako ghostwriter m.in. Justina Biebera. Na szczęście nie poprzestał na tym i szybko wyszedł z cienia innych, by zabłysnąć na albumie „Watch the Throne” Jaya-Z i Kanyego Westa. Prawdziwy hajp zaczął się jednak wraz z autorskimi produkcjami. I nie był bezpodstawny. Wystarczy posłuchać chociażby 10-minutowego utworu „Pyramids”, żeby dostrzec geniusz młodziutkiego Amerykanina. Ocean jest często porównywany do Prince’a i coś w tym jest – jego muzyka ma podobny rodzaj płynności, melodyki i wrażliwości. A każdego, kto nawet nie lubi tego typu grania, przekona jego głos (który miejmy nadzieję niebawem odzyska). Obowiązkowa pozycja na jesienne chłodne wieczory. [Aleksandra Żmuda]
W drodze („On the Road”) reż. Walter Salles obsada: Sam Riley, Garrett Hedlund, Kristen Stewart, Kirsten Dunst Francja/Wielka Brytania/USA/ Brazylia 2012, 137 min Gutek Film, 14 września
FILM
I tylko bitu brak
Przełożyć „W drodze” Kerouaca na język filmu to według wielu zadanie równie karkołomne, co ewentualna próba zekranizowania „Ulissesa”. Jaki jest więc efekt pracy Waltera Sallesa, który o możliwość dokończenia tego projektu walczył z niezwykłą determinacją od lat? Jest zmysłowy, piękny, perfekcyjnie zrealizowany i świetnie zagrany. I tylko bitu – tego niedefiniowalnego rytmu, melodii, która niesie czytelnika podczas lektury biblii bitników – mu brak. Salles podszedł do tematu niezwykle metodycznie, tak jakby nie chciał z kultowego tekstu uronić ani kropelki. W efekcie wielowątkowa opowieść, którą snuje reżyser, jest niezwykle stężona, czasami nie sposób pojąć co, jak i gdzie. To dlatego można odnieść wrażenie, że film jest przegadany. Wewnętrzne monologi Sala Paradise’a (w roli literackiego alter ego pisarza zjawiskowy Sam Riley, znany z roli w „Control”) choć magnetyczne, wylewają się z ekranu trochę zbyt szerokim strumieniem. Twarze kolejnych znajomych i nieznajomych, które na trasie przez nieznane napotyka Sal, Dean (w książkową wersję Neala Cassady’ego wciela się świetny Garrett Hedlund) i Marylou (Kristen Stewart), przestają być rozpoznawalne, giną w natłoku wrażeń. Być może wynika to też ze zmiany odbiorcy – dla współczesnego widza nie wszystkie wskazówki są oczywiste, a postaci rozpoznawalne. „W drodze” jest jednak wyśmienicie sfilmowane i w iście epicki sposób oddaje hołd amerykańskiej przestrzeni. Realizacja dźwięku zwala z nóg. To także jeden z lepiej obsadzonych i poprowadzonych aktorsko filmów od dawna. Garret Hedlund po prostu jest Deanem – aktor stworzył zniuansowaną, intrygującą, melancholijną postać, od której trudno oderwać wzrok. Reszta nie pozostaje w tyle – nawet Kristen Stewart jest nieco mniej drewniana niż zwykle. „W drodze” to film, od którego ma się prawo bardzo dużo wymagać. Nie wszystkie oczekiwania zostaną spełnione. To przesycona kolorami, zapachami i dźwiękami podróż do przeszłości, podróż, w której bardziej niż cel liczy się sama droga. [Anna Tatarska]
Droga 66 Dorota Warakomska Wydawnictwo W.A.B.
KSIĄŻKA
Podróż „Drogą Matką”
Route 66 to taki drogowy odpowiednik The Beatles. Powstała w 1926 r., połączyła Chicago z Los Angeles i aż do skreślenia z listy autostrad w 1985 r. dzielnie służyła wszystkim przemieszczającym się z Zachodu na Wschód i z powrotem. Obecnie przejechanie nią prawie 4000 km to cel tysięcy ludzi, którzy co roku decydują się na taką wyprawę. W „Drodze 66” dziennikarka Dorota Warakomska opisuje swoje przygody podczas podróży przez osiem stanów. Poznajemy nie tylko specyfikę samej drogi, ginącej często w plątaninie wielopasmowych autostrad, lecz także niezwykłe historie ludzi wciąż żyjących wzdłuż Głównej Ulicy Ameryki, która przez te wszystkie lata stała się ważnym elementem ich egzystencji. Można wyłapać kilka wpadek edytorskich (szczególnie zabolało mnie przekręcenie nazwy autorów hitu „Hotel California” z The Eagles na The Eagels), ale nie zmienia to faktu, że „Droga 66” to wciągająca lektura nie tylko dla planujących podróż przez Stany. [Mateusz Adamski]
Kiki z Montparnasse’u scenariusz: Jose-Louis Bocquet rysunki: Catel Kultura Gniewu 2012
Passion Pit „Gossamer”
MUZYKA
Nadmierna ekscytacja
KOMIKS
Kiki totalna
Świat zapamiętał Alice Prin jako Kiki z Montparnasse’u. Była modelką, aktorką, muzą i kochanką największych twórców paryskiej bohemy lat 20. i 30. XX w. Pozowała Modiglianiemu, Soutine’owi, Cocteau, Kislingowi i wielu innym. Sekstaśmy, odwyki i inne skandale dzisiejszych celebrytów bledną przy jej biografii. Już 100 lat temu ta kobieta zmieniała facetów, upijała się, wciągała kokę i sypiała z kobietami. Śpiewała sprośne piosenki i pozowała nago w wieku, w którym gwiazdki Disneya ciągle są dziećmi i od wrzucania swoich gołych fotek na Tweetera dzieli je jeszcze parę dobrych lat. Kiki to dla wielu jedna z pierwszych kobiet wyzwolonych. Nic więc dziwnego, że scenarzysta Jose-Louis Bocquet i rysownik Catel sięgnęli po historię jej życia. Udało im się stworzyć komiks barwny i wciągający. Album nie rzuca jednak na kolana. Ale nic w tym złego, bo „Kiki z Montparnasse’u” to komiks biograficzny – czytelnik dostaje pełniejszy i głębszy obraz bohaterki, a nie tylko rozrywkową historię, w której umknęłaby prawda o tej kobiecie. Graficznie utrzymany jest w stylistyce autorskiego realizmu, która świetnie pasuje do tego rodzaju opowieści. Kadrowanie jest dynamiczne i zróżnicowane, a historyczne postaci można dość łatwo rozpoznać. Koneserzy sztuki mogą zaś tropić kadry, nawiązujące do obrazów i rzeźb, do których pozowała Kiki, lub też całe sceny, które pokazują proces powstawania głośnych dzieł. Biografia bohaterki została tak zaprezentowana, by pokazać kluczowe dla jej życia momenty i rolę, jaką odegrała w paryskiej bohemie. Autorzy komiksu poszli krok dalej, pokazując modelkę jako człowieka, a nie tylko symbol i ikonę. Z szalonych imprez, licznych związków, alkoholu i kokainy, modelingu, występów w filmie i kabarecie wyłaniają się dwa oblicza Kiki. Z jednej strony to hedonistka, która dzięki urodzie, talentowi i szczęściu nie została prostytutką, lecz muzą artystów. Z drugiej to zagubiona i samotna kobieta, która szuka miłości i stara się jakoś przeżyć. Biografia Kiki to historia dziewczyny, która weszła na szczyt i która się z niego stoczyła. Przegapiła bowiem moment, w którym buntownicy stają się klasykami. Stała się przeterminowaną imprezowiczką, której znajomi albo ustatkowali się, albo przedwcześnie odeszli. Jednocześnie jednak jej życie było totalne i konsekwentne. A my możemy ją podziwiać na płótnach mistrzów w największych galeriach świata. [Łukasz Chmielewski]
„Gossamer” powstawał przez prawie trzy lata, a sprzęt użyty do jego nagrania kosztował ponad 300 tys. dolarów. Robi wrażenie? No właśnie, nie. Michael Angelakos, lider Passion Pit, obiecuje więcej, niż jest w stanie zrobić. Większość piosenek charakteryzuje rzemieślnicza solidność, ale na całej płycie nie ma dźwięku, którego nie znalibyśmy z debiutu. Pełna fajerwerków produkcja i bogate brzmienie zwyczajnie nie są w stanie zrekompensować braków w songwritingu. Nagrywaniu nowego albumu towarzyszyło psychiczne załamanie Angelakosa, którego echa odnaleźć można w tekstach, przez co zwyczajnie gryzą się one z ekstatycznymi podkładami. „Gossamer” jest więc albumem pełnym sprzeczności, a po ich konfrontacji zostaje tylko rozczarowanie. Wśród histerycznych, polukrowanych kompozycji znalazło się na szczęście miejsce dla bardzo dobrych „Mirrored Sea” i „Cry Like a Ghost”. Ich obecność niestety podkreśla rażącą przeciętność pozostałych utworów. Do zobaczenia za trzy lata. [Cyryl Rozwadowski]
Pod wezwaniem archanioła Gabriela, czyli rozmowa z Chrisem Keatingiem z Yeasayer Yeasayer „Fragrant World” Mute
MUZYKA
Dłubanina
Psychodeliczna podróż cyberhipisów z Yeasayer wkroczyła w trzecią fazę, nie mniej interesującą niż dwie pierwsze. Jednak wszyscy, którzy liczyli na chwytliwe satelity w rodzaju „One” czy „Ambling Alp”, będą na pewno zawiedzeni. Zamiast „robić hita” wzorem Roberta M. (zajmuje to przecież tylko kilka minut, o czym wiedzą ci, którzy widzieli ten arcyzabawny filmik autorstwa naszego rodzimego, ekhm, producenta) miesiącami cyzelowali dźwięki i składali misterną konstrukcję, którą rozpięli na przeróżnych częstotliwościach, jakby chcieli zagospodarować najdalsze zakątki pasma. Wybrawszy na patrona Petera Gabriela, do syntetycznych brzmień pieczołowicie dobrali etniczne instrumenty. Ale nie tylko – pełno tu przecież hiphopowej stopy rodem z produkcji Timbalanda, co w połączeniu z emocjonalnymi, wręcz nawiedzonymi wokalami daje odpowiedź na pytanie, dlaczego zawartość „Fragrant World” sam zespół określił jako „demented r’n’b”. Ta płyta da wam czystą przyjemność obcowania z dźwiękami – jeśli tylko wybaczycie jej brak indie-chart-topperów. [Rafał Rejowski]
To, co najbardziej przykuwa uwagę na „Fragrant World”, to produkcja, nad którą pracowaliście wspólnie z Abe’em Seiferthem, odpowiedzialnym za brzmienie wielu nagrań z kultowego labelu DFA. Jaki był jego wkład w powstanie płyty? Abe pracował z nami jako inżynier dźwięku przy dwóch utworach, „Blue Paper” i „Reagan’s Skeleton”, i rzeczywiście mają one w sobie coś z brzmienia DFA. Wyobraź sobie, że te dwa nagrania od początku zwróciły moją uwagę. Zastanawiałem się, dlaczego to „Henrietta” znalazła się na singlu, a nie któryś z nich – przecież są bardziej chwytliwe? Tak, „Henrietta” zdecydowanie nie jest łatwym w odbiorze kawałkiem, ma nietypową budowę, a-b-c. To jedna z najbardziej interesujących piosenek na „Fragrant World”, wydawało nam się, że fajnie przedstawić ją słuchaczom, zanim usłyszą cały album. Zainspirowała ona też powstanie wielu innych utworów na płycie. Dlatego pomyśleliśmy, że będzie to interesujący, może nawet zaskakujący wybór, a na pewno bardziej subtelny i nie tak oczywisty w kontekście singla. Kiedy myślę o waszej muzyce, wyobrażam sobie doskonałą kombinację futurystycznych dźwięków hi-tech wymieszanych z mocno organicznymi elementami. Przypomina mi to trochę sposób, w jaki podchodzi do swojej muzyki Peter Gabriel. Oczywiście, uważam, że Gabriel tworzy bardzo interesującą muzykę. Sposób, w jaki używa syntezatorów i samplerów, w jaki łączy technologię z naturalnymi dźwiękami, jest bardzo inspirujący. Nie wszystko, co nagrał mi się podoba, ale mam kilka jego płyt. Mój ulubiony kawałek na płycie to „Glass of the Microscope”. Jest prosty, ale angażujący emocjonalnie, aranżacyjnie przypomina mi trochę późne Talk Talk. Tak, taki był też zamysł, to miał być prosty numer, z bardzo oczywistą linią melodyczną, w którym jednocześnie wiele się dzieje… Kto zaprojektował okładkę płyty i czym jest ten dziwny obiekt, który na niej zamieściliście? Okładka to dzieło Yoshiego Sodeokiego, nowojorskiego designera, z którym znamy się od jakiegoś czasu i którego projekty bardzo nam się podobają. Kiedyś wpadła nam w ręce interesująca fotografia tańczącej kobiety – ten obiekt to jakby hybryda, połączenie różnych faz ruchu jej ciała. To, co z tego powstało, wydało nam się bardzo interesujące – kształtem przypomina trochę drzewo, na pewno coś organicznego.
Muchy „Chcecicospowiedziec” Universal Music Polska
Razem z płytą premierę będzie miał zatytułowany tak samo film dokumentalny o zespole w reżyserii Grześka Lipca (Sky Piastowskie). 17 września przedpremierowo pokażą go Multikina w 13 miastach Polski. Zdjęcia pochodzą z całego okresu nagrywania płyty: – Film obejmuje fragmenty jesieni i zimy 2011, kiedy to rozpoczynaliśmy nagrania w Srebrnej Górze, a także lipcowy koncert przed Faith No More w Poznaniu – opowiada Michał Wiraszko. – W lipcu miasta akademickie pustoszeją i zwalniają, mogliśmy je przyspieszyć i zapełnić. Poznań latem jest zupełnie inny niż w pozostałe pory roku... Mamy więc do czynienia z zapiskami kronikarsko-sentymentalnymi z życia zespołu pracującego nad płytą, a że jest to praca specyficzna, widać już od pierwszego kadru – komentuje. Możecie już oglądać teledysk autorstwa Bartosza Gajki, który powstał na bazie zdjęć Lipca – teledysk ten jest więc właściwie zwiastunem dokumentu.
MUZYKA
Jest wymownie
Wbrew temu, co próbuje mi wmówić reszta członków redakcji, nie jestem groupie zespołu Muchy. Moje uwielbienie dla nich ani nie jest obsesyjne, ani nie opiera się na pozamuzycznych przesłankach. Serio. Serio... Ja po prostu szczerze, zdrowo i bezinteresownie uwielbiam zespół, który robi muzykę, jakiej mi w Polsce brakowało. Dość proste – ale ani przez sekundę nie prostackie – charakterystyczne gitarowe brzmienia; świetne teksty, pełne niuansów, smaczków i wieloznaczności, ale możliwie jak najdalej od tej nieszczęsnej „głębi” à la Paulo Coelho czy Coma; do tego wokal. Ach, wokal! Z gatunku tych, którym chce się wtórować na cały głos do tego stopnia, że gdy robi się to jadąc samochodem, ludzie w stojących na światłach sąsiednich autach zastanawiają się, czy przypadkiem nie dostałam jakiegoś ataku i czy nie powinni wezwać pomocy. No więc Muchy, uporawszy się ze zmianą składu, wytwórni i z własnymi demonami (przynajmniej na razie), wydały właśnie trzecią płytę zatytułowaną wymownie „Chcecicispowiedziec”. Więcej tu nerwu, nieco mniej nonszalanckiej maniery/manierycznej nonszalancji, którą tak u nich uwielbiam; brzmienie jest bardziej rockowe (czasem najbanalniejsze określenia wydają się najwłaściwsze), a teksty nadal bezbłędne („W ostatniej planszy chcę dobrą pracę i psa. I pieniądze”). Melodie i słowa wolniej wbijają się w mózg, ale gdy już tam dotrą, zamieniają słuchacza w zombie, które potrafi już tylko powtarzać „jest tak niebiesko” (rewelacyjny pierwszy numer). Muchy trzymają formę i przetrwają jeszcze niejedną zimę. [Olga Wiechnik]
Raj: Miłość („Paradies: Liebe”) reż. Ulrich Seidl obsada: Margarete Tiesel, Peter Kazungu, Inge Maux Austria/Niemcy 2012, 120 min Against Gravity, 7 września
FILM
All inclusive
Lazurowe wody oceanu. Piękna piaszczysta plaża. Palmy, w których cieniu można odpocząć. Kenia to urlopowy raj na ziemi. Czy na pewno? Na stojących w rzędzie łóżkach plażowych leżą nieruchomo blade ciała turystów. Kilka metrów dalej, za sznurkiem, wzdłuż którego chodzi uzbrojony żołnierz (czy może ochroniarz), stoją wpatrzeni w nich młodzi Kenijczycy – sępy szukające ofiary, której mogłyby coś sprzedać. Takich wymownych obrazków w filmie Ulricha Seidla jest z czasem coraz więcej. Jednak austriacki reżyser przygląda się bezlitośnie nie tylko społeczeństwu Zachodu (reprezentowanemu tu przez seksturystki), z cynizmem wymuszającego podległość – dostaje się obu stronom postkolonialnego układu sił, które wzajemnie się wykorzystują. Satyryczna diagnoza przedstawiona przez Seidla nie jest może odkrywcza, ale warta uwagi. Twórca „Import/Export” jak zwykle nie darzy swoich bohaterów zbytnią sympatią – by nie powiedzieć dosadniej. W filmie „Raj: Miłość” (pierwsza część planowanej trylogii o ironicznych podtytułach, kolejne to „Wiara” i „Nadzieja”) obserwujemy perypetie 50-letniej Teresy, która wyrusza na wakacje do kenijskiego kurortu. Z początku zawstydzona, wkrótce za namową koleżanki staje się jedną z tzw. sugar mamas – dojrzałych Europejek szukających towarzystwa gotowych na wszystko beach boysów. Niedowartościowane, samotne kobiety łudzą się, że w ramionach chłopaków odnajdą miłość. Tak naprawdę dają się, czy też po prostu chcą się dać, omamić kolejnymi komplementami i kłamstwami. Brzydota obwisłych brzuchów i piersi kontrastuje z „pachnącymi kokosem” ciałami młodych Afrykańczyków. Seks w ciasnych pokojach, których ściany obłażą z farby, nie ma w sobie nic zmysłowego. Kupowane uczucie to marny ersatz. [Piotr Guszkowski]
Ariel Pink’s Haunted Graffiti „Mature Themes” 4AD
The Gaslight Anthem „Handwritten” Universal Music Polska Kalifornizacja Bartek Koziczyński In Rock 2012
MUZYKA
MUZYKA
„Tworząc tę płytę, pracowaliśmy pod olbrzymią presją, chyba największą od czasu debiutu” – tak o „Handwritten” mówią muzycy The Gaslight Anthem. Wygląda na to, że faktycznie się spięli, bo czwarty album Amerykanów spokojnie można uznać za jeden z lepszych w ich dorobku. Chociaż rewolucji muzycznej tu nie uświadczymy, to chłopaki nadal grają niczym Bruce Springsteen czy Tom Petty na dopalaczach. Znów udało im się napisać przebojowe piosenki, których trochę brakowało na poprzednim krążku zatytułowanym „American Slang”. Singlowy „45”, „Keepsake” czy „Here Comes My Man” stoją w jednym szeregu z „Old White Lincoln” i „Great Expectations” – hitami z najlepszego albumu grupy, „The ’59 Sound”. The Gaslight Anthem chcieli nagrać płytę maksymalnie prostą i jak najbardziej zbliżoną do własnych korzeni. „Przypadkiem” wyszedł im album, który nie tylko w przeważającej większości zbiera bardzo dobre oceny w prasie, lecz także zapewnił im największą trasę koncertową w dotychczasowej karierze. Szkoda, że bez Polski… [Mateusz Adamski]
Ariel Pink przez lata wyrabiał sobie opinię największego ekscentryka amerykańskiego indie. Najpierw na tanim sprzęcie nagrywał solo, używając beatboxu zamiast prawdziwych bębnów, by w końcu na doskonałym „Before Today” sprzed dwóch lat ukazać swoje w pełni wypracowane i oszlifowane brzmienie. Oczekując „Mature Themes”, trudno się było jednak spodziewać bezpośredniej kontynuacji tego kierunku. Pink, z wrodzoną sobie przekorą, porzucił obraną drogę i stworzył hybrydę całej swojej dotychczasowej twórczości. Pozornie niestrawna mieszanka radiowego popu lat 60., post punku i awangardy spod znaku Klausa Nomi okazuje się zaskakująco spójna i satysfakcjonująca. Pink razem z Haunted Graffiti stworzył ścieżkę dźwiękową do swojej wyimaginowanej, sprośnej kreskówki. Melancholijna, a miejscami nawet depresyjna atmosfera jego wczesnych dzieł minęła bezpowrotnie, ustępując miejsca jajcarstwu i czystemu absurdowi. „Mature Themes” jest więc dziełem niemal kompletnym, ale wymagającym od słuchacza otwartości i dystansu. [Cyryl Rozwadowski]
Na dopalaczach
KSIĄŻKA
Kalifornizacja młodzieży
Dziennikarz Bartek Koziczyński, guru wszystkich długowłosych nastolatków czekających na wkładkę z Yes, Slade i Kiss w „Teraz Rock”, ma już na koncie całkiem ciekawą publikację o Toolu, a „Kalifornizacja” to rozszerzona wersja książki wydanej kilka lat temu. Pierwsze wrażenie: brzydka jak każda pozycja wydana na toaletowym papierze przez In Rock. Do jej powstania miała przyczynić się rozmowa, jaką autor odbył z muzykami w Berlinie. Niestety, kontakt na linii RHCP – Koziczyński na tej, jak podejrzewam, kilkuminutowej rozmowie się skończył i braki te są wyczuwalne. Kolejne strony wypełniają cytaty „kserowane” z innych książek, jak chociażby z „Blizny” (biografii Kiedisa), i wywiady z ludźmi niekoniecznie związanymi z zespołem, przykładem frontman Slipknota. Jednego Koziczyńskiemu nie można zarzucić – naprawdę się napracował, odtwarzając całą historię i wyszukując ciekawostki, których nie sposób znaleźć w głównym obiegu. Na ponad 400 stron składa się nie tylko biografia, ale też suplement z dyskografią i informacjami o innych projektach muzyków. Wszystko napisane językiem przystępnym dla 14-latka, który właśnie odkrywa zespół i z wypiekami zaczytywać się będzie w fantastycznych przygodach RHCP. Starszy czytelnik tym emocjom może nie podołać. [Alek Hudzik]
Tylko dla dorosłych
Prace McKeana pojawiły się na ponad 150 okładkach płyt i singli.
Pictures That Tick Dave McKean Egmont 2012
KOMIKS
Pracownia brytyjskiego mistrza
Właściwie nie ma dziedziny sztuki, którą Dave McKean by się nie zajmował. Rysuje komiksy, ilustruje książki i magazyny, kręci filmy, fotografuje, maluje, ma wytwórnię płytową i sam jest jazzowym pianistą. Ten brytyjski artysta na początku lat 80. XX w. wraz z innymi rodakami (Alanem Moore’em, Grantem Morrisonem i Neilem Gaimanem) podbił amerykański rynek komiksowy. Jego kariera zaczęła się od „Drastycznych przypadków” (ze scenariuszem Gaimana) – jednej z pierwszych powieści graficznych, czyli pozycji dla dorosłego i wyrobionego odbiorcy. Artysta i pisarz często wracali do współpracy, m.in. przy sztandarowej serii „Sandman”, „Czarnej orchidei” i „Wilkach w ścianach”. McKean zilustrował także głośny komiks „Batman: Azyl Arkham” (scenariusz Granta Morrisona) i stworzył cenioną autorską powieść graficzną „Cages”. Jego prace pojawiły się na ponad 150 okładkach płyt, w tym Alice’a Coopera czy Paradise Lost. Pracował także z Larsem von Trierem, Rolling Stonesami i Stephenem Kingiem. Ceniony jest przede wszystkim za ekspresyjny, pełen rozmachu malarski styl, wyczucie języka medium, jakim się posługuje, i eksperymenty formalne. Artysta bardzo często łączy malarstwo z fotografią i rysunkiem, sięga po różnego rodzaju kolaże. „Pictures That Tick”, antologia autorskich prac McKeana, pokazuje potencjał i odwagę tego twórcy. Wprawdzie nie wszystkie prace zachwycają (dotyczy to zwłaszcza tych opartych na fotografii), za to obrazy, ilustracje i komiksy robią duże wrażenie. Album bardziej spodoba się osobom szukającym ciekawych rozwiązań wizualnych z pogranicza różnych sztuk i technik niż komiksowym ultrasom. [Łukasz Chmielewski]
Innowacyjny szampon przeciwłupieżowy likwiduje objawy łupieżu zwalcza przyczyny łupieżu odżywia i pielęgnuje włosy
Polscy klienci uznali Pirolam® szampon za najlepszy w swojej kategorii!
www.pirolam.pl
Mala „Mala in Cuba” Brownswood Recordings
Sleeping Dogs Cenega Polska Xbox 360/PS3/PC
MUZYKA
GRA
Słodka ironio. Chwilę przed napisaniem tej recenzji rozmawiałem z pozostałymi członkami redakcji o tym, że mam problem z opisywaniem wydarzeń dubstepowych. Moim zdaniem jedyne słuszne określenie dla tego gatunku to „rak powolnie trawiący żywe tkanki muzyki”. Dziwacznie to brzmi, biorąc pod uwagę fakt, że najnowsze wydawnictwo legendy dubstepu uważam za coś niesamowitego. Wystarczyła jedna podróż na Kubę z Gilles’em Petersonem, aby Mala – członek duetu Digital Mystikz – jak wielu przed nim zakochał się w muzycznych tradycjach tego kraju. Mala przechodzi samego siebie. Wrodzone wyczucie ułatwiło mu pogodzenie miłości do dubowych soundsystemów z kubańskimi rytmami. Nie spodziewałem się jednak, że artysta potrafi stworzyć harmonie opierające się na jazzie i dołączyć do nich genialne brzmienie trąbek, nie rezygnując jednocześnie z miażdżącego basu. Ten album nie jest, jak można by podejrzewać, PR-owym zagraniem desperata, który udając miłość do egzotycznego kraju, próbuje sprzedać słabą płytę. To oda do dubstepu, takiego, jakim mógł (i powinien) on być, gdyby obrał inną drogę. Drogę inteligentnej, przemyślanej muzyki łączącej gatunki całego świata, czerpiącej z jazzu, bluesa i brzmień latynoskich. Wybraliśmy jednak tępe wiertary zabijające w nas jakiekolwiek przemyślenia na temat jakości muzyki. Matko, chyba właśnie znaleźliśmy lekarstwo na raka! [Kacper Peresada]
W „Sleeping Dogs” gracz wciela się w pracującego pod przykrywką policjanta, którego zadaniem jest infiltracja jednej z najbardziej niebezpiecznych grup przestępczych na świecie – legendarnej Triady. Aby osiągnąć cel może strzelać, kraść samochody i kopać tyłki komu i kiedy tylko chce. W przeciwieństwie do np. „GTA” w „Sleeping Dogs” właśnie ta ostatnia umiejętność jest najważniejsza. Walka w stylu „Batman: Arkham City” sprawia gigantyczną frajdę, zwłaszcza gdy w trakcie rozgrywki uczysz się nowych specjalnych ruchów i jesteś w stanie robić rzeczy, o których Jackie Chan może tylko pomarzyć. Wielką zaletą gry jest możliwość używania stołów, a nawet budek telefonicznych do walki z przeciwnikami. Jeśli tylko uda ci się złapać wroga, możesz np. wrzucić go do kosza na śmieci czy wepchnąć do wentylacji. „Sleeping Dogs” to świetna gra. Piękne miasto, ciekawa historia i klimat żywcem wzięty z filmów Johna Woo. Czego chcieć więcej? A, i jest też hazard. Walki kogutów – FTW! [Kacper Peresada]
Lek na raka
My Cock is the Best
WIEDŹMA WOJNY („Rebelle”) reż. Kim Nguyen obsada: Rachel Mwanza, Serge Kanyinda Kanada 2012, 90 min Against Gravity, 21 września
FILM
Dzieci wojny
Środkowa Afryka. Oddział rebeliantów wkracza do wioski. 12-letnia Konoma dostaje do rąk karabin – albo szybką serią zastrzeli swoich rodziców, albo czeka ich długa i bolesna śmierć zadana maczetą. Dziewczynka zdaje egzamin, w nagrodę wstępuje do armii. Przemierzając dżunglę, uczy się wojennego rzemiosła od starszego o kilka lat albinosa zwanego Magikiem. W końcu postanawiają razem uciec. Chociaż polski tytuł kanadyjskiego filmu o dziecięcej partyzantce mimowolnie przywołuje na myśl „Dziecko wojny”, debiut Andrieja Tarkowskiego sprzed 60 lat, to reżyser Kim Nguyen zmienia jednak perspektywę, nadążając za duchem współczesności. Dzieci nie są już przypadkowymi ofiarami, które dostają się w tryby wielkiej historii pisanej przez wielkich dorosłych, lecz stały się, przynajmniej w niektórych częściach świata, głównym elementem tej machiny. To one, tresowane w obojętności i otępione narkotykami, są mięsem armatnim, wypełniającym polecenia wojskowych bonzów. W jednym z wywiadów Nguyen zdradził, że do pracy nad scenariuszem zainspirował go news przeczytany w gazecie, na szczęście film nie ma nic z publicystycznej doraźności. Mimo baśniowej konwencji – główna bohaterka widzi duchy, dzięki czemu może przewidzieć ataki rządowych oddziałów – Kanadyjczyk ukazuje tę rzeczywistość bez złudzeń i naiwności zafascynowanego „surowością” i „magią” Czarnego Lądu człowieka Zachodu. Cel prowadzonej przez partyzantów wojny nie ma znaczenia, ani razu nie padają tu hasła wolności czy demokracji, za pomocą których próbowano by sankcjonować przemoc. Zamiast iluzji ideałów – film z van Damme’em między kolejnymi potyczkami. Podczas tegorocznego festiwalu w Berlinie wcielającej się w tytułową rolę Rachel Mwanzie przyznano nagrodę dla najlepszej aktorki. Jak najbardziej zasłużenie, chociaż w decyzji jury można też dostrzec coś dwuznacznego – tak jakby swoją autentyczność kilkunastoletnia dziewczyna, znaleziona przez kanadyjską ekipę na ulicy Kinszasy, zawdzięczała intuicyjnym zdolnościom aktorskim, a nie przede wszystkim szkole życia. [Mariusz Mikliński]
SHED „The Killer” 50 Weapons Jesteś Bogiem reż.: Leszek Dawid obsada: Marcin Kowalczyk, Dawid Ogrodnik, Tomasz Schuchardt Polska 2012, 110 min Kino Świat, 21 września
FILM
Bogowie z pustymi kieszeniami
Leszek Dawid długo walczył o to, by scenariusz Macieja Pisuka przełożyć na język filmu. Dopiero po opublikowaniu go przez wydawnictwo Krytyki Politycznej w 2008 r. fundusze się znalazły i wstrzymywana od lat produkcja mogła ruszyć. Opowieść skupia się na działalności Paktofoniki – od rozpadu Kalibra 44 aż do momentu samobójczej śmierci Magika. Kamera zagląda na osiedla i do mieszkań chłopaków, przygląda się ich pracy. Film nie pretenduje do miana diagnozy ówczesnych społecznych bolączek, nie jest też specjalnie zaangażowany społecznie. To nie opowieść o legendzie, kulcie czy o herosach polskiego hip-hopu, lecz raczej historia o trzech chłopakach ze Śląska, którzy w codziennej beznadziei znaleźli wspólną pasję i sens. Znaleźli muzykę i słowa – tubę, przez którą mogli obojętnemu światu wykrzyczeć, kim są. Dawid pokazuje też, jak bezlitośnie wykorzystana została ich całkowita nieznajomość ekonomicznych realiów. Magik, Rahim i Fokus, o których dziś mówi się jak o gwiazdach, mieli wówczas puste kieszenie. W „Jesteś Bogiem” jest jakaś moc, która zaciera niewielkie scenariuszowe niedociągnięcia, zagłusza kilka pytań, na które film nie odpowiada, i po prostu przyciąga wzrok widza do ekranu. Od dawna nie było tak dobrze obsadzonego polskiego filmu. Marcin Kowalczyk jako Piotr „Magik” Łuszcz, Dawid Ogrodnik wcielający się w Sebastiana „Rahima Salberta i Tomasz Schuchardt w roli Wojciecha „Fokusa” Alszera. Oni nie grają – oni po prostu są. W każdym geście, oddechu, spojrzeniu – tak bardzo, że aż trudno uwierzyć, że na ekranie widzimy aktorów, a nie prawdziwe postaci. Tym większy podziw budzi fakt, że ta rola to debiut Kowalczyka. „Jesteś Bogiem” to hołd złożony Paktofonice i tej części polskiej rzeczywistości, którą reprezentują losy zespołu. [Anna Tatarska]
Zakładki do książek to lekki przeżytek, skoro większość rodaków i tak książek nie używa. Ale Jungle Bookmark mogą służyć też jako designerski gadżet – w większej liczbie ozdobią półkę z książkami (jeśli ją mamy) i posłużą jako wygodne chwytaki, gdyby trzeba było sięgnąć po nową książkę. No i zawsze mogą być po prostu zakładką, bo wiecie, książkę można też przeczytać. [wiech]
MUZYKA
Follow the leader
Człowiek, którego ksywa wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z architekturą zagrodową, chciał swego czasu zerwać z przeszłością. Kiedy w 2008 r. ukazał się jego debiutancki album „Shedding the Past”, historia zakpiła sobie z niego, a on sam został okrzyknięty zbawicielem techno. Zrodzony w latach 80. najstarszy gatunek muzyki klubowej doczekał się w ostatnich dekadach niejednego nekrologu, jednak, jak zauważył Wolfgang Voigt, choć techno umarło już nieraz, to nie ma nic, co mogłoby zająć jego miejsce. Posługujący się kilkunastoma aliasami René Pawlowitz wyciągnął wnioski z dźwiękowych dziejów ludzkości. Wie, że trendy przemijają, moda zaślepia, a najciekawsze, co zdarzyło się w tempie 4/4, miało swój początek w Detroit i Berlinie. Z ruin postindustrialnego miasta motorów wyniósł szacunek dla groove’u, natomiast stolica Niemiec nauczyła go rygoru, precyzji i tego, jak obchodzić się z niskimi częstotliwościami. Głośnik widniejący na okładce trzeciej płyty Sheda potrzebowałby więc sporego wzmacniacza, żeby wydobyć wszystkie niuanse jego produkcji. Bezlitosne, marszowe tempo niknie w ambientowych przestrzeniach, a syntezatorowa ornamentyka nie ucieka od harmonii i melodii. Wszechobecny soniczny brud przypomina natomiast o tym, że techno nie powstało jako podkład pod beztroskie tańce. [Filip Kalinowski]
MISIACZEK („Teddy Bear”) reż. Mads Matthiesen obsada: Kim Kold, Elsebeth Steentoft Dania 2011, 93 min Aurora Films, 7 września
FILM
Mama i ja
On waży ponad sto kilogramów, ona dwa razy mniej, w zanadrzu jednak ma zaciętą minę i karcące spojrzenie. Dennis jest kulturystą: w siłowni zna każdy kąt, czuje się pewnie, gdy przed lustrem metodycznie unosi hantle, i tylko jednego ciężaru nie potrafi udźwignąć. Zaborcza matka ze strachu przed samotnością kontroluje każdy jego krok i oczekuje, że syn będzie dzielił z nią samotność przed telewizorem. Nic więc dziwnego, że 39-latek okłamuje ją, gdy umawia się na randki. Z kobietami też zresztą wiedzie mu się nie najlepiej – wielki, chorobliwie nieśmiały mięśniak, który dorabia jako ochroniarz, a w okolicznościach romantycznych traci rezon, niekoniecznie jest w typie zadowolonych z siebie bywalczyń fitness clubów. Jaką receptę ma dla niego debiutujący w długim metrażu Mads Matthiesen? Podróż do Tajlandii, gdzie kobiety są jeszcze niewyemancypowane i marzą o europejskim raju, gorącej wodzie w każdym kranie i zasobnych portfelach. Duńczyk nie miał jednak ambicji analizowania zjawiska kupowania żon w Azji czy seksturystyki, nowej form kolonializmu – w końcu Dennis ma czyste intencje i wielkie serce. Nie jest to także, co już bardziej zaskakuje, typowy skandynawski komediodramat, w którym każdą życiową tragedię łagodzi się porcją dobrodusznego humoru. Nawet jeśli Matthiesen za wszelką cenę dąży do happy endu, to „Misiaczek” pozostaje filmem dziwnie surowym, jak poorana zmarszczkami twarz grającej matkę Elsebeth Steentoft, a przez to bardziej ludzkim. Niezależnie od efektu wyprawy Dennis – zakładam, że to zamysł reżysera, a nie ograniczona ekspresja Kima Kolda – się nie zmienia. Kamera zatrzymuje się na jego ciele – groteskowym, innym, barierze, za pomocą której bohater próbuje się odgrodzić od świata. Misiaczek nie ma w sobie nic z Hulka Hogana. [Mariusz Mikliński]
Aktivist poleca Co miesiąc polecamy wam dwa filmy z przepastnej oferty iplex.pl, dostępnej pod specjalnie przygotowanym adresem aktivist.iplex.pl. Czasem są to nieoczywiste nowości, czasem ukochane klasyki, czasem nieznane perełki.
LA COKA NOSTRA „Masters of the Dark Arts” Fat Beats
MUZYKA
MUZYKA
Skajowe poszycia kupionych na kredyt kanap trzeszczą, kiedy amerykańska klasa średnia drży przed islamskim terrorem. Dopóki benzyna jest tania, kubełki z KFC wystarczająco duże, a Fox News donosi o sukcesach polityki zagranicznej miłościwie im – i tylko im – panującego rządu, stateczni citizensi nie martwią się jednak niczym. Nawet to, że ich pociechy kochają kokę, nie budzi w nich żadnego niepokoju. Przecież to zespół, nie narkotyk, a te wszystkie czaszki i pistolety na ich koszulkach to pewnie nawiązanie do „Piratów z Karaibów”. Żyjąc w błogiej nieświadomości, nie wiedzą, że La Coka Nostra to więcej niż zespół. To marka, której możesz ufać. Wszechobecne w ich insygniach gnaty odnoszą się do metod radzenia sobie z wrogami, których Ill Bill, Slaine, Danny Boy i DJ Lethal mają na pęczki. Na szczęście Czarna Panienka czuwa nad każdym ich krokiem. Rozstanie z wciąż chyba lepiej czującym się w stylistyce country Everlastem rozluźniło ich więzy z rapowym showbizem, a zamiast Snoopa i Cypressów gościnnie za mikrofony chwyta czołówka ulicznych MCs z Vinnie Pazem i Seanem Price’em na czele. Podniosłe produkcje Sicknature, Statika i Premiera stanowią żyzny grunt dla hektolitrów jadu, które wylewają z siebie zaprawieni w bojach nawijacze. Młodzi Amerykanie tymczasem ostrzą już maczety na nadejście rewolucji. Bo gdzie, jak nie w kraju zbudowanym na przemocy i mordzie, dźwiękowa agresja ma szansę wpływać na poczynania jej słuchaczy. [Filip Kalinowski]
„This is real!” – tako rzecze The Gaslamp Killer o płycie Eproma i nakazuje ludowi, by słuchał i pobierał nauki. Producent z San Francisco, kojarzony z kilku glitchhopowych bangerów, to kolejna postać, która dorzuca swoje trzy bity do bogatego portfolio kalifornijskiej sceny nowobrzmieniowej. Alexander Dennis jako Eprom wydaje od pięciu lat, a recenzowany tu debiutancki LP jest kwintesencją jego producenckich umiejętności i zainteresowań futurystyczną muzyką miejską. „Metahuman” skrzy się glitchowymi bleepami i szmerami, a wykorzystane w utworach basowe tła zręcznie omijają mielizny popstepu. Masywne bity oraz rapowe sample zdradzają fascynację hip-hopem. Z drugiej strony – co charakterystyczne dla postdubstepowego środowiska – Eprom potrafi oczarować lekkością wokalnych sampli z pogranicza nowego soulu i r’n’b. Dostarczając numery didżejom z najróżniejszych środowisk, muzyk przede wszystkim doskonale się bawi. [Michał Karpa]
Maczety rewolucji BLUE VALENTINE / reż. Derek Cianfrance, USA, 114 min
Drugi film Dereka Cianfrance’a, w 2010 r. świetnie przyjęty w Sundance i w Cannes, jakimś cudem ominął ekrany naszych kin. Najwyraźniej odtwórcy głównych ról nie byli gwarancją sukcesu. Ryan Gosling dopiero za rok miał stać się nocnym driverem, choć dyskusje o wyższości uroku Goslinga nad innym, większym atrybutem Michaela Fassbendera wisiały już w powietrzu. Z kolei w Michelle Williams nie widziano jeszcze przyszłej Marilyn Monroe. „Blue Valentine” to film skrojony pod nich. Brawurowo wcielają się w parę, która zalicza wszystkie punkty kontrolne małżeństwa: od zakochania przez stagnację na kanapie po (auto)destrukcję. Aktorzy bezbłędnie wygrywają momenty graniczne w związku, gdy oryginalność partnera staje się infantylnością, a zdrowy rozsądek czepialstwem. W teorii – wszystko po staremu, w praktyce – „zacznijmy pakować walizki (ale ja biorę dom)”. Czyli urządźmy sobie piekło? Tak, z tym że nigdy wcześniej nie przyjęło ono na ekranie tak atrakcyjnego oblicza. Choć Derek Cianfrance reżyserskiego fachu uczył się od jednego z najważniejszych twórców awangardowych, Stana Brakhage’a, to sam z materią filmową nie eksperymentuje. Za to z wprawą nieco bezwzględnego psychiatry stopniowo odkrywa karty scenariusza, utrudniając tym samym opowiedzenie się po którejś ze stron.
Baroness „Yellow and Green” Relapse 80 MILIONÓW / reż. Waldemar Krzystek, Polska 102 min
Lata 80., Dolny Śląsk. Grupa młodych działaczy Solidarności postanawia w słusznej sprawie wyprowadzić związkowe pieniądze z banku. Waldemar Krzystek jak mało kto u nas opanował umiejętność łączenia lokalnej historii z kinem gatunków. W 2008 r. „Małą Moskwą” z powodzeniem reanimował polski melodramat, z kolei „80 milionów” to sprawnie zrealizowany buddy movie. Są kumple i schwarzcharakter, który ma w sobie coś z... Jokera (świetny Piotr Głowacki), jest suspens i niezdarni esbecy. PRL w duchu kina nowej przygody.
Eprom „Metahuman” Rwina Records
MUZYKA
Baronowa prosi do tańca
Metamuzyka
Pisaliśmy już o płaszczu przeciwdeszczowym, który po zakopaniu w ziemi rozkłada się i wyrasta z niego pomidor. Teraz czas na ołówek z nasionkiem (do wyboru m.in.: bazylia, koperek, kolendra, mięta, rzodkiewka, a nawet bakłażan). Gdy wypiszemy już taki ołówek do ogryzka, sadzimy go w doniczce, a znajdująca się na końcu kapsułka z nasionkiem pod wpływem wody rozpuści się i pozwoli roślince wyrosnąć. Wyobraźcie sobie cały zestaw kredek z takim ekobajerem! www.kickstarter.com [wiech]
Rozważania na temat tego, kiedy muzyka metalowa straciła swój pierwotny styl, są równie trudne co analiza sytuacji polskiej piłki nożnej. Jak by nie liczyć, ostatnim dobrym albumem w tym nurcie było przedśmiertne, nagrane prawie przed dekadą wydawnictwo zespołu Superjoint Ritual. Aż tu nagle w opozycji do wyznawców szatana, pogromców smoków i wielbicieli szerokich spodni, którzy konsekwentnie odstraszali mnie od cięższego grania, pojawili się Baroness! Czwórka z Savannah długo walczyła w undergroundzie, konsekwentnie budując swój wizerunek na podstawach stonerrockowej estetyki, aby w tym roku odpalić petardę, która z wielkim hukiem wprowadzi ich do gitarowych kronik. Dwupłytowe „Yellow and Green” to album, na jaki wiele osób czekało od lat. Choć umiejętności techniczne nie zawsze idą w parze z prawdziwym talentem kompozytorskim, to ta niespełna godzinna jazda bez trzymanki dostarcza nam jednego i drugiego. Znani z wystrzałowych solówek i połamanych rytmów baronowie stwierdzili nagle, że do swojego arsenału dołożą melodie – i stało się! Internet huczał od komentarzy poruszających kwestię preferencji seksualnych członków zespołu i „pójścia na komercję” (swoją drogą, jakie to piękne stwierdzenie). Problem w tym, że album w zielonożółtych barwach jest jedną z najlepszych propozycji fonograficznych tego roku, co staje się jasne już w pierwszych minutach po naciśnięciu „play”. Koncert grupy na tegorocznym Off Festivalu udowodnił, że nowe numery mają potencjał iście dyskotekowy, dzięki czemu przeciwnicy pogo w końcu będą mogli bawić się wraz ze swoimi długowłosymi kumplami. [Michał Kropiński]
Eliwer Roboty Ręczne
mod a/c iuch y/s tyl
str itsta mod jl a@ak tivist .pl
Zakupy
Miejskie plażowanie
Indian summer, babie lato, wszystko byle nie słowo na „j”. Jeśli więc chcemy zignorować zbliżającą się zmianę w kalendarzach, ale nie pierwsze chłodniejsze wieczory, musimy zaopatrzyć się w coś, co poprawi nie tylko komfort termiczny, ale i samopoczucie. Np. w piękny sweterek i szorty w wersji dzierganej, które wyszły spod rąk matczyno-córczanego tandemu Roboty Ręczne (www.robotyreczne.com). Do tego jesienna skórzana torba od dziewczyn z Loft37 (www.loft37.com), które stały się znane dzięki ręcznie robionym butom. A do tego – jak znalazł – eliwerowy pióropusz (www.eliwer.blogspot.com), żeby życie było po prostu trochę lepsze.
Roboty Ręczne
Loft37
MUZYKA
W cudzych butach Reebok wspiera muzyków – od jesieni w ramach nowego projektu także w Polsce. Reebok Classic Trax, bo o tym projekcie mowa, będzie labelem promującym współpracę między artystami z różnych muzycznych światów w klasycznych, ponadczasowych aranżacjach. Platforma Reeboka ma za zadanie umożliwić współpracę najbardziej utalentowanym beatmakerom z już uznanymi, doświadczonymi artystami, bez względu na gatunki, jakie reprezentują. Premierowy utwór dla Reebok Classic Trax wydadzą Natalia i Paulina Przybysz z Sistars i Hush Hush Pony, trójka przebojowych, inspirujących się brudnym stylem Londynu didżejów i producentów z Wrocławia. Już we wrześniu spotkają się w studiu, aby stworzyć specjalny, premierowy utwór w ramach projektu Reebok Classic Trax. Dzięki multimedialnemu charakterowi labelu będziemy mogli śledzić nie tylko wspólną pracę sióstr i Hush Hush Pony, ale i rezultaty sesji zdjęciowych w klubach, wywiady i specjalne materiały wideo. Każdemu kolejnemu wydawnictwu Classic Trax towarzyszyć będzie konkurs na remiks – udział w nim umożliwi wszystkim specjalna aplikacja na Facebooku.
Natalia i Paulina z Sistars oraz Michał, Tomek i Marek z Hush Hush Pony (od lewej) ubrani są w ciuchy z najnowszej jesienno-zimowej kolekcji Reebok Classics. Więcej (i o muzyce, i o modzie) już wkrótce na: facebook.com/ReebokClassics
h c owany s aawan z na a Mod
/ lans lki e d o m / staruszki
t jest yba że bere h c o N . m te bere moherowym z ię s ga ć y z r odowego blo musi koja m ie ą n k r i n te a a p h a o st b starsz staruszka je że w XXI w. a , , ię ie s n o je z u e z s a Ok rze w j trendy kolo ie z d r a cieni do oczu i różu do policzków. To było zimą 2011 r., jb a n w O blogu Advanced Style napisały wszystkie liczące się nowojorskie gazety, porównując go szczodrze do Sartorialista. Na stronie prowadzonej przez 28-letniego Ariego Setha Cohena zobaczymy ekscentryczne nakrycia głowy, odważne kolory i printy, przepiękną biżuterię… i nic nie różniłoby tego bloga od pozostałych, gdyby nie to, że modelki są grubo po sześćdziesiątce. – Zawsze zwracałem uwagę na osoby starsze. Z modowego punktu widzenia są one o wiele ciekawsze – w takim wieku nie musisz już nikomu imponować i możesz zakładać to, na co naprawdę masz ochotę – tłumaczy swoją pasję na łamach „New York Timesa” Cohen. Jest tylko jeden problem. – Spróbuj wytłumaczyć starszym osobom, czym jest blog – śmieje się.
Rebelia starszych pań
Bloger doskonale wstrzelił się ze swoim pomysłem w aktualne zapotrzebowanie świata mody – teraz w cenie jest osobowość, a tę niewątpliwie posiadają jego bohaterki. Kiedy przeglądamy strony Advanced Style, natrafiamy np. na zdjęcie najstarszej modelki świata. Ma na sobie czarno-białe espadryle, złotą biżuterię i piękną kolorową sukienkę od projektantki Fanny Karst, która stworzyła kolekcję „The Old Ladies Rebellion”, skierowaną do starszych pań, w których żyłach wciąż płynie odrobina rock’n’rolla. Daphne Selfe ma 83 lata i nadal występuje w sesjach zdjęciowych. Ba, jej kariera rozwija się o wiele lepiej, niż gdy była młoda. Jest szczupła, stylowa i energiczna, a jej twarz nie została nigdy tknięta przez skalpel czy strzykawkę. – Botoks to strata pieniędzy – mówi Selfe. – Wszystkie modelki, które spotykam, i tak mówią, że chciałyby wyglądać tak jak ja w moim wieku – dodaje z dumą. Podobny los, czyli ponowny rozkwit kariery „na stare lata”, przypadł w udziale innej pani. China Machado jest o rok młodsza od Selfe i ponoć była najlepiej opłacaną modelką lat 60. 82-latka z impetem wróciła do świata mody – podpisała kontrakt z agencją IMG, dzięki czemu w kanadyjskim „Fashion Magazine” możemy oglądać niezwykle stylową sesję z jej udziałem. Kiedy przyjrzymy się bliżej światu mody, okazuje się, że takich kobiet jest znacznie więcej. Ot, z reklamy kosmetyków MAC patrzy na nas Iris Apfel. Ta amerykańska bizneswoman, dekoratorka wnętrz i przede wszystkim ikona stylu ma obecnie 91 lat. Jeden z największych potentatów rynku kosmetyków poprosił ją o stworzenie własnej kolekcji szminek,
Wiesław Godzic
Mamy Rock
a już wiosną 2012 Iris wystartowała z kolejną kolekcją – torebek dla firmy Extinctions. Jeśli myślicie, że to zachowawcze projekty idealne dla starszej pani, jesteście w dużym błędzie. Apfel poszła na całość i zaprojektowała czarne i czerwone włochate torby, obok których nie sposób przejść obojętnie. Trudno też nie zwrócić uwagi na sesję „Stunning Old Lass” w magazynie „Ponystep”. Na pierwszy rzut oka wszystko jest jak należy – najnowsze kolekcje Prady, Miu Miu czy Lanvin, stylowe dodatki, tylko modelki w niczym nie przypominają Anji Rubik. Ratka Mayor, Vivien Bridson i Edna Mathieson już dawno zdmuchnęły 70 świeczek, ale wyglądają wciąż doskonale i mają to, co jest potrzebne, by dobrze prezentować modę – charakter! W ten trend wpisała się także słynąca z kontrowersji marka American Apparel. Latem tego roku wystartowała z reklamą „Advanced Basics”, w której udział bierze Jacky O’Shaughnessy. Jacky ma siwe włosy do pasa, niedawno przeprowadziła się do Nowego Jorku, a kampania dla amerykańskiej sieciówki jest jej debiutem w roli modelki. Wszystkie media obiegło jedno ze zdjęć, na którym kobieta w „zaawansowanym” wieku siedzi w rozkroku, eksponując kolorowe body, a przy okazji tzw. camel toe. Tym razem zamiast głosów oburzenia można było raczej usłyszeć zadowolenie z przełamania typowego dla American Apparel schematu, który zwykle miał coś wspólnego z pokazującą sutki 16-latką. Ten marketingowy patent zdecydowała się chwilę później wykorzystać inna duża marka – Lanvin. W kolekcji na jesień 2012 r. dyrektor kreatywny firmy, Albert Ebaz, postawił na zwykłych ludzi i to ich, zamiast profesjonalnych modelek, uczynił bohaterami kampanii reklamowej. Wśród wybranych z castingu osób znalazła się 82-letnia tancerka z Harlemu. Jacquie Tajah Murdock niesamowicie wygląda w zielonej garsonce, nonszalancko ciągnąc po ziemi sztuczne futerko w tym samym kolorze.
Trochę brejkor
Nie tylko w Nowym Jorku staruszki mają werwę i fantazję i pragną życia pełną piersią. Obecność „pozytywnie zakręconych” starszych ludzi ma taką siłę rażenia, że w ciągu jednej nocy film z ich udziałem może stać się hitem internetu. Przekonali się o tym organizatorzy Original Source Up to Date Festival w Białymstoku. W viralowym filmiku reklamującym poprzednią edycję imprezy został zastosowany genialny w swej prostocie chwyt – młodzi, złapani na ulicy ludzie nie mieli zielonego
medioznawca i socjolog. Prorektor ds. dydaktycznych i studenckich w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Starsi ludzie zdobyli – nie chcę powiedzieć: wywalczyli sobie – obok niepełnosprawnych prawo do przebywania na agorze, wspólnym miejscu społeczeństw, i zabierania głosu. Mają jednak obowiązek poznania języka i środków komunikowania się tych młodszych od nich – bo tylko w ten sposób mogą nawiązać kontakt i czuć się wartościowymi dla innych. Popkultura jest podszyta młodzieńczością, więc pozornie nie ma tu miejsca dla tych starszych. Staruszkowie są jednak potrzebni popkulturze – kto nie wierzy, niech prześledzi skecz Monty Pythonów o złośliwych staruszkach-chuliganach! Daje sporo do myślenia! Są potrzebni w jeszcze innym sensie. To właśnie oni mogą okazać się autentyczni, co też lubi (niezbyt często) popkultura. Od nikogo nie zależą (emerytura!), mają doświadczenie (wprawdzie pozasieciowe, ale bardzo cenne). To oni – zakręceni, odlotowi, ale w dobrze rozpoznanych granicach – mogą zamówić lot balonem i nad posiadłością znienawidzonego szefa rozwiesić baner: Tu mieszka najgorszy szef świata! Życzmy sobie takich staruszków, pomóżmy im znaleźć swoje miejsce, czyli za chwilę i nasze.
pojęcia o występujących podczas eventu artystach, za to starsi brylowali, na swój niepowtarzalny sposób, wiedzą na ich temat. – Pomysł po prostu pojawił się w naszych głowach. Duża w tym zasługa dziennikarza Polskiego Radia Białystok, to on podchodził do przypadkowych ludzi na ulicy i każdego był w stanie zachęcić do mówienia – opowiada o okolicznościach powstania reklamówki „To może się zdarzyć tylko w Białymstoku” Czarek Chwicewski, organizator festiwalu, który w tym roku odbędzie się w dniach 21-22 września. – Parę starszych osób odmówiło, ale większość bardzo chętnie nam pomogła. To była improwizacja – powtarzaliśmy im tylko kilka razy nazwę artysty i wykonywany przez niego gatunek, resztę wymyślali sami – tłumaczy Czarek. No i wymyślili – cytat „trochę biesiadnie, trochę brejkor” królował przez wiele tygodni na fejsie, z którego zresztą o festiwalu dowiedziała się ostatnia bohaterka filmu („bo na Grono już dawno nie zagląda”). – Na koniec babcia prowadzącego zaprosiła nas do domu. Kiedy film w trzy dni
osiągnął pół miliona wyświetleń, ona była akurat na pielgrzymce i nie miała pojęcia, że stała się gwiazdą internetu – smakowitą anegdotą kończy swoją wypowiedź Chwicewski.
Na imprezie u wnuka
Data w dowodzie nie ma znaczenia. Tę tezę udowodnili w swoich teledyskach przedstawiciele modnego dubstepu. Po pierwsze, mamy klip Rusko do piosenki „Somebody to Love”. Widzimy w nim starszą panią, która szykuje się na wielkie wyjście. Okazuje się, że tą okazją jest set Rusko w wielkiej hali wypełnionej roztańczonym tłumem. Bohaterka klipu wydaje się tym zupełnie niezrażona – podchodzi do baru, zamawia drinka w plastikowym kubeczku i wtedy dostrzega… jego, eleganckiego starszego pana. Finału możecie się domyślać – miłość od pierwszego wejrzenia i tańce do białego rana. Podobny pomysł miała kapela Modestep. W teledysku do utworu „Sunlight” trójka staruszków daje się ponieść szaleństwu i organizuje niezłą imprezkę. – Idea
zrodziła się, kiedy wujek wysłał nam wideo naszej babci tańczącej w basenie do naszej piosenki. Uznaliśmy, że to jest świetne! Postanowiliśmy więc nakręcić klip, w którym grupa starszych ludzi zachowuje się tak jak my, kiedy wychodzimy zabalować. W ich znalezieniu pomogła nam agencja specjalizująca się w pracy ze starszymi osobami. Zamknęliśmy ludzi w pokoju i kazaliśmy im go rozwalić. Tych, którzy zrobili to najlepiej, możecie oglądać w naszym klipie – opowiadał zespół w wywiadzie dla „Aktivista”. Po obejrzeniu teledysku już nikt nie będzie miał wątpliwości, że to nie metryka, ale młody duch ma znaczenie. Jak imprezować, wie także Ruth Flowers, najstarsza didżejka świata, która podbiła międzynarodowe kluby, mając 69 lat. Brytyjka ukrywająca się pod ksywką Mamy Rock tak opowiada o początkach swojej muzycznej fascynacji: – Wszystko zaczęło się od imprezy mojego wnuka. Kiedy przyszłam do klubu, bramkarze uznali, że trafiłam w złe miejsce, ale zapewniłam ich, że nie mogłam lepiej wybrać. Kiedy weszłam do środka… to było prawdziwe piekło – mnóstwo ludzi i bardzo, bardzo głośna muzyka. Spodobało mi się! Stwierdziłam, że sama mogłabym coś takiego robić. Czy opisane zjawisko zasługuje na miano „boomu na staruszka”? Od dłuższego czasu w modzie są wiarygodność i prawda. A co jest bliższe prawdziwemu życiu niż 60-letnia pani z całym bagażem doświadczeń i wszystkimi zmarszczkami oraz dużą dawką finezji, na którą może sobie pozwolić właśnie dlatego, że w pewnym wieku wszystko już wolno. Można wciąż być aktywnym zawodowo, ubierać się z pomysłem, realizować pasje, na które za młodu nie było czasu i po prostu bawić się. Tekst: Aleksandra Żmuda, foto: Spoa, Marjory Curty
e i r to his nne kuche 7
8
W prowadzonej przez państwa Szpilowskich Dziurce od klucza byliśmy już nieraz. Pięknie urządzona maleńka włoska knajpka schowana jest w jednej z wąskich, jednokierunkowych uliczek warszawskiego Powiśla. Mocną pozycją w menu są kolorowe makarony robione na miejscu (jednym z bardziej urokliwych elementów wystroju są suszące się nad ladą różnokolorowe nitki), a wszystko pachnie, wygląda i smakuje świetnie.
9
Sałatka z malinami Miks sałat, pomidorki koktajlowe, łosoś, ser kozi i maliny. Wbrew pozorom kryteria doboru składników nie były czysto estetyczne – maliny okazały się składnikiem idealnym, doskonale komponującym się z resztą. Pyszne sałatki podawane są tu z różnymi sosami balsamico (m.in.: truflowy, truskawkowy, pomarańczowy i z suszonych pomidorów). I choć do obsesyjnie dbających o linię nam daleko (tak mentalnie, jak wagowo), to tę sałatkę moglibyśmy jeść niemal codziennie. Maczaron z owocami morza Nie, to nie jest literówka (nasz korektor nie ma sobie równych), to jest maczaron. Czyli czarny makaron robiony na miejscu w Dziurce od klucza. Podano nam go z owocami morza – choć bardzo się broniłyśmy, bo robaków nie jemy z zasady, to wylądowały przed nami vongole, mule, krewetki i ośmiorniczki (duszone w pomidorach z kaparami). Sporo wysiłku kosztowało nas przezwyciężenie obrzydzenia i zjedzenie tej ostatniej. Ale jak to zwykle ponoć w życiu bywa – opłaciło się. Ośmiorniczki były przepyszne – o jakby korbaczkowej (nie jest to eufemizm na gumiaste, bo gumiaste nie były na pewno) konsystencji i trudnym do określenia smaku. Do tego gęsty, aromatyczny sos i pyszny czarny makaron. I tylko te nieszczęsne skorupiaki zostawiłyśmy nietknięte. Ale było ich tyle, że amatorzy owoców morza na pewno oszaleją na punkcie tego dania. Tiramisu limoncello Na podstawie z biszkoptów – nasączonych sokiem z cytryny, pomarańczy i włoskiego likieru limoncello – warstwa kremu. Na warstwie kremu – z dziesięciu żółtek i 1,5 kg mascarpone – nasączone biszkopty. A na biszkoptach znowu krem. Pyszny słodko-kwaskowaty deser.
1
10
2
5
4
3
Przetworowo
Wrzesień to czas robienia zimowych zapasów. Bardzo smacznym pomysłem jest dżem słodzony sokiem jabłkowym (Łowicz, 1, 2) lub jagodowy i morelowy z amaretto (Marks & Spencer, 3, 4). Wszystkie przetwory przyrządzamy w dużym garnku z kamionki, obowiązkowo używając przy tym kolorowej rękawicy kuchennej (DUKA, 5, 6). O poparzeniu nie ma mowy! Ogórki, grzybki i marynaty warto opatrzyć ładniutkimi samoprzylepnymi etykietami (Pan Tu Nie Stał, 7). Rozwiązaniem na pierwsze jesienne chłody jest zaś herbata z syropem malinowym, np. w towarzystwie dżemu truskawkowego z żubrówką (Krakowski Kredens, 8, 9). Suszone owoce wrzucamy do szklanego słoika (DUKA, 10) i jesteśmy gotowi na atak zimy.
6
Ravioli nadziewane orzechami
Przepis autorstwa Stanisława Szpilowskiego prowadzącego razem z żoną restaurację Dziurka od klucza: Tak jak makaron, ravioli robione jest ręcznie: dwie szklanki mąki pszennej, jedna szklanka semoliny (mąki gruboziarnistej), trzy jajka, oliwa, sól, woda (do uzyskania odpowiedniej konsystencji). Wyrabiamy ciasto (proporcje dla czterech osób), chowamy na pół godziny do lodówki, wałkujemy na dwa płaty (ok. 40 x 20 cm każdy) o grubości ok. trzech milimetrów. Na jeden płat nakładamy farsz w dwóch rzędach (smażone orzechy włoskie, zmielone z ricottą, mascarpone i parmezanem), a wolne miejsca smarujemy ubitym jajkiem. Nakrywamy drugim płatem i przekuwamy wykałaczką miejsca, w których zbiera się powietrze. Wykrajamy pierożki radełkiem lub nożem. Gotujemy mniej więcej siedem minut. Na patelni rozpuszczamy trochę masła, dodajemy ok. 130 gr gorgonzoli, pół szklanki śmietany 30%, sól, pieprz – gotujemy aż do osiągnięcia kremowej konsystencji. Ravioli polewamy sosem i podajemy z winogronami. Zjadły, zanotowały i sfotografowały: Sylwia Kawalerowicz i Ola Wiechnik, kuchnia@aktivist.pl
tylne wyjście Miejskie będzie jarać. b lu ło ra ja , ra as ja my o tym, co n psze rzeczy e e z jl a is P n . e ż rk z a p ra ) o jt j, he ie niej, tym dziwn hype (a czasem iw y z jn d y c im k a e d ż , re m li y ie Cz ow ię – wiadomo b przed nami s je y ł z m a la z a ic n n z h ra g yc jom Nie o , że ktoś ze zna o g te la d ię s je znajdu
Loiter Squad
Nigdy nie miałem okazji oglądać amerykańskiego kanału Adult Swim. Ilekroć jednak trafiam na logo nocnego zmiennika Cartoon Network, cieszę się, że nie jest dostępny na polskich platformach. Nie dość, że musiałbym kupić telewizor, to jeszcze cierpiałbym na brak snu. Rola, jaką program dla dorosłych dzieciaków odegrał w promocji niezależnych kreskówek, japońskiej anime i wszelkiej maści alternatywnych programów rozrywkowych, jest nieoceniona. Na dodatek włodarze stacji mają świetny gust muzyczny, ciut zwichnięte poczucie humoru i poprawność polityczną w głębokim poważaniu. Któż inny wpadłby na genialny w swej prostocie pomysł oddania reality show w ręce Tylera the Creatora i spółki? Stado kalifornijskich młodych wilków na warsztat wzięło formułę „Jackassa”, czego efekt był trudny do przewidzenia. Jestem wielkim fanem Johnny’ego Knoxville’a, jednak dopiero doprawienie skate’owych wygłupów sporą dawką abstrakcji, szczyptą hiphopowej bezczelności i efektami specjalnymi rodem z kina klasy Z złożyło się na genialność 11-odcinkowej serii „OFWGKTA”. Na wskroś współczesne, pełne odniesień i aluzji żarty enfants terribles statecznej middle class rzadko kiedy zniżają się do poziomu wycieranej własną twarzą obsikanej podłogi. Animowane przerywniki przywodzą na myśl „cyrkowe” prace Terry’ego Gilliama, telewizyjne parodie skąpane są w rasowym kontekście, a uliczne prowokacje podkopują fundamenty fasadowego amerykańskiego snu. A więc mordujcie, palcie, pieprzcie i... oglądajcie „Loiter Squad”, póki Bill O’Reilly nie dobierze się szefostwu Adult Swim do skóry. [Filip Kalinowski]
Bunkier party
Byliście kiedyś w Szczecinie? Nie, to nie nad morzem i nie, nie jedzie się tam 100 lat. Szczecin to fajne miasto z trudną przeszłością i wieloma ciekawymi miejscami. Mieliśmy niedawno okazję poznać niektóre z nich – na zaproszenie władz miasta wybraliśmy się tam na weekend. Szczecin reklamuje się hasłem „pływający ogród” i w pierwszej chwili złapaliśmy się za głowę na myśl, że katowicka zaraza niedorzecznych haseł sięgnęła tak daleko. Szybko jednak przekonaliśmy się, że o ile Katowice miastem ogrodów nie są (i być nie powinny, bo nie w ogrodach tkwi ich ogromny turystyczny potencjał), o tyle Szczecin faktycznie jest pływającym ogrodem. Prawie połowę terenu miasta zajmuje woda: jeziora, rzeka Odra i jej dopływy, liczne kanały i zatoki. I właśnie od wody zaczęliśmy zwiedzanie. Podczas rejsu katamaranem podziwialiśmy portowe zabudowania – trochę straszne, trochę piękne. Duże wrażenie zrobił na nas betonowiec, czyli statek o kadłubie z betonu. Zbudowany przez Niemców (wobec braku stali właśnie z betonu budowali statki), zatopiony na podszczecińskim jeziorze Dąbie, dziś służy jako atrakcja turystyczno-muzyczna. Na pokładzie odbywają się bowiem koncerty, m.in. podczas szczecińskiego festiwalu Boogie Brain. Inną niezwykłą atrakcją Szczecina okazały się podziemne korytarze, tunele i bunkry. Niektóre z nich tak stare jak samo miasto, po I wojnie światowej rozbudowane zostały o setki podziemnych schronów.
Codziennie o 12 z przejścia między peronami Dworca Głównego (prawie jak w „Harrym Potterze”!) można wybrać się na wycieczkę z przewodnikiem po największym z bunkrów. Do wyboru są dwie opcje: na poważnie, trasą II wojny światowej, i na „wesoło” (o ile komuś pod tonami betonu może być do śmiechu), trasą zimnej wojny. My zaliczyliśmy obie i było to naprawdę niezwykłe przeżycie. Choć przewodnik próbował podchodzić do tematu na wesoło – w bunkrach można organizować „imprezy okolicznościowe”: urodziny dla dziecka (sic!), imprezy integracyjne, konferencje, ponoć także wieczory panieńskie i kawalerskie – to nam jego nastrój udzielił się raczej w formie czarnego humoru. Zwłaszcza że Niemcy pomyśleli o wszystkim – w schronie znalazł się nawet oddzielny pokój dla dzieci. Do tego farba fluorescencyjna na suficie i fragmentach ścian, która po awarii zasilania wskazywałaby zbunkrowanym drogę w ciemności... Całość budziła naprawdę upiorne wrażenie, ale sama wycieczka była fascynująca. Część zimnowojenna to już zdecydowanie inna, bardzo absurdalna bajka. Dekoracje jak z „Misia”, meblościanki, pokój dyrektora, pocztówki ze Złotych Piasków, stare magazyny i jeszcze więcej masek przeciwgazowych. Jeśli szukacie pomysłu na alternatywne zwiedzanie miasta, to bardziej alternatywnie się nie da. Wniosek? Zawsze warto wejść w miasto głębiej. [Ola Wiechnik]
REDAKCJA NIE ZWRACA MATERIAŁÓW NIEZAMÓWIONYCH. ZA TREŚĆ PUBLIKOWANYCH OGŁOSZEŃ REDAKCJA NIE ODPOWIADA.
Dyrektor Zarządzająca
Monika Stawicka (mstawicka@valkea.com)
Valkea Media S.A. 01-747 Warszawa ul. Elbląska 15/17
tel.: 022 639 85 67-68 022 633 27 53 022 633 58 19 022 633 33 24 faks: 022 639 85 69 Druk Elanders Polska Sp. z o.o.
Dystrybucja 4Business Logistic
Warszawa
Redaktor Prowadzący Kacper Peresada [kperesada@valkea.com]
Kraków
krakow@aktivist.pl
Łódź
lodz@aktivist.pl
Redakcja Miejska Bartosz Badowski warszawa@aktivist.pl
Poznań
Wydania miejskie
trojmiasto@aktivist.pl
Redaktor Prowadzący Kacper Peresada [kperesada@valkea.com]
poznan@aktivist.pl
Trójmiasto Wrocław
wroclaw@aktivist.pl
Redaktor Naczelna
Sylwia Kawalerowicz (skawalerowicz@valkea.com)
Zastępca Redaktor Naczelnej Ola Wiechnik [owiechnk@valkea.com]
Redaktorzy
Film: Bartek Pulcyn Muzyka: Filip Kalinowski
Menedżer ds. promocji i informacji miejskiej
Maja Duczyńska (majka.duczynska@aktivist.pl)
Dział Graficzny Paweł Sky
Fotoedycja / Grafika Daria Ołdak (daria.oldak@aktivist.pl)
Korekta
Mariusz Mikliński
Dział Finansowy
Elżbieta Jaszczuk (ejaszczuk@valkea.com)
Dystrybucja
Krzysztof Wiliński (kwilinski@valkea.com)
Reklama Senior Menedżer Działu Reklamy „Aktivist” Zuzanna Partyka, tel. 501 987 389 (zpartyka@valkea.com) Ewa Dziduch, tel. 664 728 597 (edziduch@valkea.com) Paulina Synowiecka, tel. 502 275 080 (psynowiecka@valkea.com) Menedżer Działu Sprzedaży Lokalnej Karolina Janowska, tel. 790 867 200 (kjanowska@valkea.com) Bartek Prus, tel. 664 761 324 (bprus@valkea.com)
Współpracownicy: Mateusz Adamski Piotr Bartoszek Andrzej Cała Łukasz Chmielewski Bartek Filipowicz Jakub Gralik Piotr Guszkowski Aleksander Hudzik Łukasz Iwasiński Urszula Jabłońska Michał Karpa Łukasz Knap Michał Kropiński Paweł Lachowicz
Agata Michalak Kalina Mróz Rafał Rejowski Julia Rogowska Cyryl Rozwadowski Karolina Sulej Anna Tatarska Aleksandra Żmuda Iza Smelczyńska
Projekt graficzny magazynu
Magdalena Piwowar
www.akademiafotografii.pl
STUDIUM FOTOGRAFII
DZIENNE ZAOCZNE WIECZOROWE
REKRUTACJA 29 WRZEŚNIA
fot: Piotr Andruszkiewicz
partner główny:
nasi partnerzy:
Red Hot Chili Pe
Madonna
ppers
giery / off a l z s / y n o Ik Więcej ” w „Aktiviście na iPada .PL APP.AKTIVIST
o ł a m i Mało
Tekst: Hudzik, Kalinowski, Rejowski, Seremak, Wiechnik Foto: Sarama
W ostatni lipcowy weekend na lotnisku Bemowo zagościł mały Open’er. Podczas Impact Festivalu koncerty grano to na małej, to na dużej scenie, pomiędzy którymi było mnóstwo miejsca do wylegiwania się – idealna sceneria na ciepły dzień. Kasabian, guru młodzieżowego rocka spod znaku radiowej Trójki, zagrał lepiej, niż można było się spodziewać. Chociaż kawałki z nowej płyty brzmią jak części tej samej przydługiej piosenki, to przeplatane wcześniejszymi hitami stworzyły bardzo energetyczny set. Po nim przyszedł czas na RHCP – zaskoczeń nie było, redakcyjna frakcja Red Hot ultras dobrze wiedziała, co usłyszy, bo razem z portalem Setlist.fm na bieżąco psuła sobie zabawę. Zaczęło się tak jak na wszystkich koncertach tegorocznej trasy: od „Monarchy of Roses”. Pozycje obowiązkowe zostały odegrane – w końcu na zespoły „z lat dziecięcych” przychodzi się właśnie po to, żeby po kilku piwach ze wzruszeniem odśpiewać hity. Josh Klinghoffer uwijał się jak mógł, czarując na gitarze, Flea stawał na rękach i zagajał, Chad Smith popisywał się rekordowo wysokimi wyrzutami pałeczek. Anthony Kiedis jak zwykle nawet się nie przywitał, ale w porównaniu z innymi koncertami z tej trasy zachowywał się nad wyraz żywiołowo. Największe szaleństwo towarzyszyło oczywiście zgranym szlagierom z płyty „Blood Sugar Sex Magic” i nieśmiertelnemu coverowi Steviego Wondera, „Higher Ground”. Sporym zaskoczeniem był cover piosenki „Warszawa” Davida Bowiego, który Flea zaanonsował słowami: „This is our little baby gift, written by someone else”. Tak właśnie zdobywa się publiczność, a za to szacunek! Redhoci zagrali regulaminowo długo i energicznie, słowem, tak jak mieli zagrać.
W prawie dwugodzinnym show Madonny za mało było natomiast typowo tanecznych numerów, za to (przynajmniej na początku) za dużo syntezatora. Były przeboje z nowej płyty oraz stare, dobrze znane hity: „Vogue”, „Human Nature” czy „Like a Virgin” w wolnej, zmysłowej/agonalnej wersji. Zdania są podzielone, ale przeważa takie, że jeszcze nigdy niedostatki wokalne Madonny nie bolały tak bardzo. Poza tym ta ostatnia piosenka naprawdę nie ma drugiego dna, więc po co się go doszukiwać? Był też
mashup „Express Yourself” i „Born This Way”
Lady Gagi – z wyraźną wbitą pod jej adresem. „She’s not me” powtarzane przez Madonnę kilkakrotnie podczas śpiewania numeru Gagi do tego plastikowo-słodka oprawa wizualo-choreograficzna, bardzo kontrastująca z wcześniejszymi, dla niektórych pewnie szokującymi inscenizacjami – to wszystko złożyło się na dość jasny komunikat. Do mocnych momentów można zaliczyć np. „Gang Bang”, podczas którego Madonna odstrzeliwała po kolei wszystkich tancerzy, czemu towarzyszyły dość realistyczne rozbryzgi krwi na przeogromnym telebimie. Na wizualizacjach, oprócz fragmentów mózgu, pojawili się Lil Wayne, M.I.A. i Nicki Minaj, a na scenie mężczyźni w szpilkach znani jako Kazaky. Madonna nie rusza się już jak dawniej, ale i tak blisko 55-letnia artystka jest w lepszej formie niż większość 30-latek. Całość na bogato. Bogate są też nasze wrażenia z Off Festivalu – pełną ich wersję znajdziecie na naszej stronie,
blogu (poglos.aktivist.pl) oraz w wersji iPadowej, a tu wymuszony nierozciągliwością
papieru skrót. Kwartet The House of Love niestety nie był w formie. Dla tych z nas, którzy wiele obiecywali sobie po wizycie zespołu Guya Chadwicka, ten występ okazał się druzgocącą konfrontacją sentymentów z rzeczywistością. Co prawda set wypełniły w co najmniej 1/3 utwory z podszytej postpunkowym nerwem debiutanckiej płyty, ale na żywo były one równie oklapłe, smętne
ki, a te festiwale ia śn ie w to ci o h ed , trafi śpiewać, R ie, a i tak chodzi w to y ib n i, k Madonna nie po ta i łup mało! ce. A człowiek g rozo, ciągle mu zg są takie męczą o I, ! a b o d o p i mu się jeździ, słucha –
i niezgrabne jak kondom z wodą wyrzucony przez okno szkolnej łazienki. Z przykrością opuszczaliśmy Scenę Namiotową, tymczasem za rogiem, na Scenie Leśnej, The Antlers już gotowali się do wysłania nas na orbitę. W zasadzie to im się udało – otwierający set numer „Rolled Together” w wersji live to nie tylko wywołujący mrowienie okolic kręgosłupa falset Petera Silbermana, ale też akcenty rytmiczne, karkołomnie wyhamowujące utwór, i przeszywająca gitara. Potem niestety nasi dzielni piloci wyraźnie obniżyli pułap i z okolic zarezerwowanych dla ISS zeszli na wysokość przelotową samolotów pasażerskich – powiało nudą, a gęstymi oparami elektroniki i hałaśliwymi sprzęgami nie było im łatwo zatuszować kompozycyjnych niedostatków. Niemniej jednak uduchowione pląsy Antlersów, którzy każdym centymetrem swych ciał przeżywali wykonywane kawałki, to obrazek wart zobaczenia. Gdy gremialnie skierowaliśmy swe kroki w kierunku sceny eksperymentalnej, by zmierzyć się z muzyką obolałej po rozstaniu z Thurstonem Moore’em Kim Gordon, odstające ucho redaktora Rejowskiego wprawnie wychwyciło soczysty ejtisowy klawisz i wysoki czarny wokal – to Dam Funk przygotowywał się do występu na Scenie Leśnej. Część z nas zrobiła więc w tył zwrot. W zasadzie od pierwszych sekund Dam Funk z zespołem rozbujali publiczność, pokazując, jak w XXI w. powinien brzmieć funk. Ocierając się o disco i fusion, skopali nam tyłki rewelacyjnym kombosem perkusji i basu, a sam Damon G. Riddick przeszywał nas to wokalem, to klawiszowymi szaleństwami. Miażdżący występ. Jak mogłaby brzmieć współczesna muzyka gitarowa, gdyby nie była tak leniwa, pokazali natomiast Battles. Nowojorskie trio przy pomocy dosyć klasycznego instrumentarium zgłębia te rejony muzycznej mapy, od których stronią i mainstreamowcy, i eksperymentatorzy. Taneczny rytm potrafią złamać jazgotliwym solo, matematyczną wręcz strukturę połączyć z melodyjnym wokalem, a nawet zatrzeć różnice między wesołą piosenką a pieśnią wojenną. Na koniec zabili nas Swans. Zamykający główną scenę występ nowojorskich weteranów, raz po raz zakłócany przez pilnującą czasu ekipę techniczną, to jeden z najlepszych koncertów, jakie widzieliśmy w życiu. Balansujący
na granicy fizycznej wytrzymałości i psychicznej równowagi muzycy nie wiedzą,
co to rutyna czy kompromis. Nieustannie napędzając się w opętańczym transie, Swansi ocierali się o metafizykę. Dobrze, że grali pod koniec ostatniego dnia festiwalu. Tego, czego dokonali w trakcie swojego brutalnie przerwanego występu, nie byłoby w stanie przebić nic innego.
Na koniec bardzo okrojona relacja z Nowej Muzyki (dzięki ci, Polski Busie za wifi). Wizytówką Taurona jest oczywiście nowa elektronika – i tu na największe oklaski zasłużył Red Bull Tour Bus, na którym niesamowite sety zagrali m.in. duet Nguzunguzu i legendarny DJ Spinn. Odetchnąć mogliśmy natomiast na koncercie Beach House’u, który pozwolił publiczności rozmarzyć się dzięki swoim nowofalowo-dreampopowym piosenkom, zdecydowanie wyłamując się z głównego nurtu festiwalu. Umieszczone za plecami artystów wielkie wentylatory, stanowiące część scenografii, cięły smugi światła, jak zegary niespiesznie odmierzające rytm dostojnych, nastrojowych utworów Amerykanów. Zawieść nie miał również prawa Hot Chip. Intensywny set, zagrany na charakterystycznym dla nich przyjaznym luzie, ułożony był prawie w całości według klucza: hit – kawałek z ostatniej płyty – hit, a każde z nagrań pojawiło się w odmiennej, mocno live’owej aranżacji. Wplecione w końcówkę setu „Everywhere” Fleetwood Mac było jak zawadiackie puszczenie oka – trudno się nie uśmiechnąć.
awa tivist.pl warszsz awa@ak ea.com IEJSKA ow M i | war A ada@valk J sk awa C K ad B a | kperes 47 Warsz ad REDA es Bartosz er rP /17 | 01-7
wa a z s r a Ń / w RZESIE W
a 15 Kacpe . Elbląsk kalendarium zącY Aktivist ul redaktor prowad adres do korespondencji
) Cyryl (croz Rafał (rar)
dek) Kuba (wło
Julia (jul)
b) Bartosz (b
p) Kacper (k
Filip (fika)
atad) Mateusz (m
Ola (oz)
redaktor Smelczyńska poleca:
Zmiany, zmiany
Henrik Schwarz jest jedną z największych legend muzyki elektronicznej, jakie pojawią się w tym miesiącu w Warszawie. Jego koncert, podczas którego zagra z z jazzmanem Bugge’em Wesseltoftem, może być dla mnie najważniejszym wydarzeniem drugiej edycji festiwalu Przemiany. Inteligentna elektronika rozłożona na czynniki pierwsze – to najlepiej opisuje to, czym zajmują się organizatorzy tego wydarzenia. Podczas festiwalu występują artyści, którzy decydowali o tym, co działo się w muzyce popularnej w ciągu ostatnich 30 lat. Ponadto przygotowane zostały panele dyskusyjne z ekspertami, którzy zajmują się promocją muzyki na całym świecie. Rok temu rozmawialiśmy z twórcami internetowego giganta promocyjnego – Soundcloud. Teraz od Arthura Bakera dowiemy się, jak wpadł na pomysł wyprodukowania utworu „Planet Rock” dla Afrika Bambaataa – przez lata wyznacznika hiphopowego brzmienia. A wszystko to w przepięknej przestrzeni Centrum Nauki Kopernik. Czego chcieć więcej? [kp]
01-09.09
Centrum Nauki Kopernik ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 20 www.przemianyfestiwal.pl
09-17.09
Sacrum Profanum w Krakowie Nie mogę się zdecydować, na którym koncercie zależy mi najbardziej, dlatego pewnie wybiorę się na wszystkie. W finale na jednej scenie zagrają Sigur Rós i Kronos Quartet. Nic dodać, nic ująć.
21-29.09
Warszawska Jesień Muzyka współczesna to coś, co się kocha albo nienawidzi. Ja należę do tych pierwszych. Prawdziwa ucieczka od rzeczywistości.
22.09
„Miasto snu” podczas festiwalu Warszawa Centralna Premiera spektaklu odbyła się, gdy nie było mnie jeszcze na świecie. Teraz już jestem i na pewno nie ominę tego wydarzenia.
Dirty Beaches
Henrik Schwarz Yeasayer
Brudny śnieg Cyberhipisi
Recenzję świeżutkiej trzeciej płyty Yeasayer „Fragrant World”, jak również krótki wywiad z Chrisem Keatonem możecie przeczytać w tym numerze „Aktivista” – być może to wystarczająca rekomendacja, by wybrać się na występ nowojorczyków. Zachęcać natomiast nie trzeba tych, którzy widzieli ich na Open’erze – czy to w tym roku, czy dwa lata temu – albo pamiętają, jaki ogień buchał ze sceny, kiedy zagrali w wypełnionym do ostatniego miejsca Palladium. Ale czy można sobie wyobrazić lepszą receptę na szaleństwo niż połączenie tanecznej elektroniki i szamańskich folkowych rytmów? Yeasayer lubią u nas występować i często podkreślają, jak wyjątkowa jest polska publiczność. Obstawiamy, że i tym razem się nie zawiodą. [rar]
15.09 Palladium ul. Złota 9 start: 21.00 – wstęp: 100 PLN www.alterart.pl
Gdyby Tom Waits szukał godnego naśladowcy, bez wahania powinien przekazać pałeczkę Dirty Beaches. Pochodzący z Tajwanu, obecnie mieszkający w Montrealu 30-letni Alex Zhang Hungtai to podróżujący po świecie „artysta bez domu”. Może dlatego jego twórczość tak silnie związana jest z bluesem, muzyką niedoli. Hungtai brutalnie jednak szarga bluesową tradycję, poniewierając ją huczącą produkcją, dźwiękowym brudem, elektronicznym szaleństwem i maniakalnymi rytmami. Wszystko doprawia niewyraźnymi zaśpiewami i szamańskim zawodzeniem. Pewne jest jedno – by grać tak nawiedzoną muzę, musiał podpisać z diabłem cyrograf. I to nie w zimnym Montrealu, ale na polnych rozstajach dalekiego Południa. Za swój wydany w zeszłym roku niepokojący debiut dostał nominację do kanadyjskiej Polaris Music Prize. Może więc zostanie w Kanadzie na dłużej? Tymczasem możemy go zobaczyć na dwóch koncertach w naszym kraju. [rar]
24.09
Cafe Kulturalna pl. Defilad 1 start: 21.00
miasto nocą UWAGA, UWAGA!
Zgłoszenia imprez do kalendarium do 15. dnia miesiąca! Zgłoszenia przyjmujemy pod adresem: warszawa@aktivist.pl patronaty
01.09 Sobota Analog Klub 5. edycja Plug and Play Diabot Green Rose / Jartym Jan Zielke start: 22.00, wstęp: 10 PLN Balsam DJ Ossito start: 20.00 Barometr Open Mic Nite start: 20.30, wstęp: 5 PLN Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Dekada Happy Warsaw DJ Mcda start: 21.00, wstęp: 20-30 PLN Harenda We Love R’n’B Hip-Hop DJ Sam start: 22.00, wstęp: 15 PLN Hydrozagadka Japandroids support: Karate Free Stylers after: Teresa i Tygrysy start: 20.00 wstęp: 25-35 PLN Jerozolima Oblast Showcase Live Music Video Act... Fashion Photography & Video Exhibition Elroy / Miimo / Mo / Mia Twin Kacper Bogacz / Balkoi Studio & Mo start: 22.00 wstęp: do 23.00 – wstęp wolny, po 23.00 – 10 PLN Lemon Club Everybody Dance start: 20.30 wstęp wolny Lorelei Dook Disco Sound DJ Dook start: 21.00 wstęp wolny Mathew Johnson
Miejska Rzeźba Wodna Popołudnie z grami planszowymi start: 16.00 wstęp wolny Opera Club Back to the Oldschool DJ Maximillien & DJ Tofu Dominik Chmurski (skrzypce) start: 21.00 Organza Cream DJ Lazy start: 22.00 wstęp: 10 PLN Panorama Bar & Lounge Insomnia start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Vancover start: 21.00 wstęp wolny Progresja Koncert charytatywny dla Szymona Tides from Nebula & Antigama + goście start: 19.00 wstęp: 35 PLN Ring the Bell Latin duo start: 20.30 Room 13 Club The One and Only… DJ Pitu / DJ Nobis start: 21.00 wstęp: 10 PLN Salon Gier Luszjano Rafentaf prowadzi do szkoły start: 21.00, wstęp: 5 PLN Sen Pszczoły – dół Muzyka taneczna start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Antyposiadówka start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Soho Factory Akcja Soho! Mathew Jonson Łukasz Napora / Leon Easy Decoy / Beach Boys Tron Pierce / Glasse start: 21.00 wstęp: 30 PLN Szlafrok Czas Na Relaks DJ Cnr start: 20.00, wstęp wolny
Za Kulisami: Muszla – Park Praski After party start: 20.00 Znajomi Znajomych DJ Maja (no team) start: 21.00 wstęp wolny
Flogging Molly
02.09 Niedziela Cafe Roskosz Garażówka start: 10.00 Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Kościół św. Anny 19. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej Roberto Marini (Włochy) start: 16.30 Lemon Club Celebrate Next Special Sunday DJ Yoora / DJ Zaks start: 20.30 wstęp wolny Organza Gastroparty DJ Lex start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Zibi szanty start: 21.00 wstęp wolny Pomnik Fryderyka Chopina Koncert chopinowski Jan Simon start: 12.00 wstęp wolny Karolina Nadolska start: 16.00 wstęp wolny Sen Pszczoły Pożegnanie lata – podwórko dla Bzzzyka start: 14.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Kapela Praska – potańcówka start: 17.00
03.09 Poniedziałek Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00, wstęp wolny
Na końcu tęczy
Flogging Molly to po The Pogues najsłynniejszy zespół grający punk rock zabarwiony tradycyjną muzyką irlandzką. Zespół nie powstał jednak na Zielonej Wyspie, ale w Los Angeles, dokąd jego lider Dave King wyjechał w celach zarobkowych. Przepełniony tęsknotą do ojczyzny, postanowił dać wyraz miłości do kraju Guinessa. Grupa zaczerpnęła nazwę od baru Molly Malone’s, w którym panowie na początku kariery co tydzień występowali. Teraz przyjadą, by promować swoje piąte wydawnictwo „Speed of Darkness” – możecie być przygotowani na potężną dawkę charyzmatycznego folk punku. [croz]
06.09 Proxima
ul. Żwirki i Wigury 99a start: 20.00 – wstęp: 99-115 PLN www.go-ahead.pl
Mocca Music Club Feed Your Ear: Marcin Skaba (skrzypce) 30Ton / Zaix / Tom La Roue start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Palladium Blues Brothers Band start: 19.00 Panorama Bar & Lounge Klubowe poniedziałki DJ Didi start: 20.00, wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Łysy Band start: 21.00, wstęp wolny
04.09 Wtorek
Ale jak to
Naprawdę nie wiem, kiedy muzyka elektroniczna stała się tak popularna, a jednocześnie tak nieznana. Kiedy właściwie nastąpiła ta zmiana, dzięki której przeciętny student zaczął słuchać elektroniki zamiast hip-hopu, a clubbing zaczął rozumieć jako szansę zobaczenia gwiazdy. Nie chodzi już o sam taniec, wszystko jedno do czego. Czy sądzicie, że Spółka Akcyjna odpowiedzialna za festiwal Audioriver chociaż trochę przyłożyła do tego rękę? Nam wydaje się, że tak. Z drugiej strony to chyba straszne, że gdybyśmy napisali „Mathew Johnson w Polsce”, 75% z was nie zwróciłoby uwagi na tę ramkę? Zgadzacie się, że tak by było? Jeśli nie, to widzimy się w Soho. Wystąpią dwie gwiazdy muzyki elektronicznej – Mathew Johnson i Troy Pierce. [kp]
01.09
Soho Factory
ul. Mińska 25 start: 13.00 część dzienna – wstęp wolny część nocna – 30 PLN
Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Hard Rock Cafe Pepsi Rock Battlefield 2012 (etap 2., bitwa 3.) support: None start: 21.00 wstęp wolny Harenda Blues Session Bartosz Łęczycki start: 20.00 wstęp wolny Lorelei Warsaw Language Experience start: 20.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Jazz After Dark start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Back Up start: 21.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – dół Stand Up start: 20.00 wstęp: 15 PLN Za Kulisami: Muszla – Park Praski Wieczór filmowy start: 20.00
05.09 Środa Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Dekada DJ McDa start: 21.00 wstęp: 10 PLN Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00 wstęp wolny Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Luzztro 2 Night – Deep & D’n’B Party Sound Rebellion / Rootshot Paik / Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Organza Disco Fever DJ Alex start: 20.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Sounds Like Summer start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub MC Gyver Band start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club Blackroom SI DJ start: 21.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – dół Wiata Grindhouse – Double Feature start: 19.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – góra Funk Dat Bee start: 21.00 wstęp wolny
Za Kulisami: Muszla – Park Praski Pan Romek i gitara start: 20.00 Znajomi Znajomych Queer + Culture start: 20.00
06.09 Czwartek BarKa Lado w Mieście Marcin Masecki Kazuhisa Uchihashi start: 21.00 wstęp wolny Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Dekada Ladies Night DJ Coki Teno start: 21.00 wstęp: 10 PLN Klubokawiarnia Chłodna 25 After Planete+ Doc start: 20.00 wstęp: 10 PLN Lemon Club Old Hits & Commercial Beats start: 20.30 wstęp wolny Lorelei Headz Elements DJ MesBrutah start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Weekend Celebration start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Gang Bang start: 21.00, wstęp wolny Progresja Awakening Sun / Licorea Minerva start: 19.00 wstęp: 12-20 PLN Proxima Flogging Molly start: 20.00 wstęp: 99-115 PLN
miasto nocą Function
Ring the Bell Karol Jasiński start: 20.30 Room 13 Club Shake the Music DJ Anix start: 21.00 Sen Pszczoły – dół „Duch” – niemy film z muzyką na żywo start: 21.00 wstęp: 10 PLN Sen Pszczoły – góra Mashupownia DJ Many start: 21.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski JAM-owa sala dla palących start: 20.00
07.09 Piątek
Sześć stóp pod ziemią
Jedna z legend undergroundowego techno już wkrótce odwiedzi naszą stolicę. Dave Summer, znany również jako Function, siódmego września zagra w 1500 m² do Wynajęcia. Nagrywający od 15 lat Amerykanin przeprowadził się ostatnio do Berlina, gdzie współtworzy label Sandwell District. Wytwórnia przez wielu jest uznawana za mekkę sceny techno, a wybór granych przez Functiona tracków przyprawi was o zawrót głowy. Jeden z naszych ulubionych klubów zaczyna sezon z przytupem. Do końca roku w każdy kolejny weekend będą się w nim pojawiali genialni artyści. Nie można przegapić! [jack]
07.09
1500 m² do Wynajęcia ul. Solec 18 start: 22.00 – wstęp: 20-25 PLN
1500 m² do wynajęcia Sandwell District pres. Function live Auricom / Function / Bshosa Tom Encore / Essence / Dtekk start: 22.00 wstęp: 20-25 PLN Absurd228 Muzyczne piątki start: 20.00 wstęp wolny Balsam DJ Bumi Phillips / Radio Roxy start: 20.00 Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Dekada Weekend DJ Jay Rogers start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Lemon Club Let’s start the Weekend start: 20.30, wstęp wolny
Lorelei Green Rose start: 21.00 wstęp wolny Mocca Music Club No Control – Heavy Bass Bash Gangzsteppaz / BC / Kwazar Rootshot / Paik / Insect Bombcia start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Opera Club B4n Autumn Edition DJ Malakai & DJ Kuki & DJ Windmill start: 21.00 Organza We Love Organza DJ Alex start: 22.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Into the Night start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Knockout start: 21.00 wstęp wolny Regeneracja Taneczne piątki w Rege DJ Variat start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club Lost in Dance DJ Energy start: 21.00 wstęp: 10 PLN Salon Gier Urodziny Dorki i Mateusza Marika / Tisztelet / Malik Dancehall Masak-rah KCZ / Splendid Massive Controller 6Ts club start: 21.00
Sen Pszczoły – dół You Look Good on the Dancefloor start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra This Is a Man’s World start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Szlafrok Fiesta Branca DJ Ed Szynszyl start: 20.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Szybki montaż start: 19.00 Znajomi Znajomych Mash Up Downtempo City Funk Erka 100 & Tutti Frutti start: 21.00 wstęp wolny
08.09 Sobota Balsam Fotoz Muz / Jasna Liryka start: 20.00 Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Dekada Happy Warsaw DJ Spooky Kid start: 21.00, wstęp: 20-25 PLN Harenda We Love R’n’B Hip-Hop DJ Sam start: 22.00, wstęp: 15 PLN Hydrozagadka Let’s Dance vs. Holly Kitty start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN In Decks Music Club London Massive – UK Broken Beat Night Rootshot / Patologic / Dope Worx start: 21.00 wstęp: 5 PLN
Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00 wstęp wolny Lemon Club Everybody Dance start: 20.30 wstęp wolny Nowy Fort Kozmic Blues 2012 Natu start: 21.00 wstęp: 25-30 PLN Opera Club Young & Famous DJ Pasqual & DJ Prince Witold Grzegorz Rytka (saksofon) start: 21.00 Organza Cream DJ Lazy start: 22.00 wstęp: 10 PLN Panorama Bar & Lounge Insomnia start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Kompania start: 21.00 Progresja Faces of Rage Tour Northern Plague & Materia start: 19.00 wstęp: 10-15 PLN Regeneracja Tygrysilla puszcza disco start: 21.00, wstęp wolny Room 13 Club The One and Only start: 21.00 Salon Gier Do tego się tańczy Mr. Cherry Pop & Srogo start: 21.00, wstęp: 5 PLN
Robodrom
Idzie nowe
Wiele jest festiwali i konkursów, które promują początkujących, nieznanych jeszcze szerszej publiczności artystów. Problem w tym, że takie wydarzenia niekoniecznie cieszą się dużą frekwencją, bo zwykli zjadacze chleba wolą słuchać tego, co ich ucho już dobrze zna z Eski albo Zetki. Poza tym komu chce się wybierać do ciasnego klubu na przedmieściach tylko po to, aby zobaczyć zestresowanych wykonawców? Trudne są początki kariery... Wielu się o tym przekonało i zrezygnowało już na starcie. Wybawieniem okazuje się projekt Uruchomucho galerii Kordegarda. Po ubiegłorocznym sukcesie także tego lata będziemy mogli usłyszeć dobrze zapowiadające się zespoły. Cykl trzech koncertów wzbogacony zostanie o panel dyskusyjny, podczas którego uczestnicy będą mogli poznać sekrety branży muzycznej. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zachęcić do niedzielnych spacerów po Krakowskim Przedmieściu. Dłuższy przystanek przy Kordegardzie obowiązkowy! [is]
09, 16, 23.09 Galeria Kordegarda
ul. Krakowskie Przedmieście 15/17 wstęp wolny www.kordegarda.org
Sen Pszczoły – dół Don’t Fuck with Disco start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Burn Reynolds start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Szlafrok Disko szatanisko DJ Macq start: 20.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Afro start: 17.00 Znajomi Znajomych Trio znajomych Bert / d’art / Michał Margański start: 21.00 wstęp wolny
09.09 Niedziela Cafe Roskosz Kiermasz rękodzieła start: 10.00 wstęp: 10 PLN Centrum Nauki Kopernik 3. Festiwal Przemiany Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00, wstęp wolny Klubokawiarnia Towarzyska Muzyka na harfie celtyckiej Barbara Karlik start: 20.30, wstęp: 10 PLN Kordegarda Uruchomucho – galeria muzyki The Phantoms / Dog Whistle Forma start: 14.30, wstęp wolny
Kościół św. Anny 19. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej Fabrice Pitrois (Francja) start: 16.30 Lemon Club Celebrate Next Special Sunday DJ Yoora / DJ Zaks start: 20.30 wstęp wolny Organza Gastroparty DJ Lex start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Zibi szanty start: 21.00 wstęp wolny Pomnik Fryderyka Chopina Koncert chopinowski Andrey Shibko start: 12.00 wstęp wolny Maria Gabryś start: 16.00 wstęp wolny Progresja Artist 4 Alien NoNe / 52 Dębiec Ametria / Deriglasoff Faust Again The Old Cinema start: 13.00 wstęp: 30 PLN Sen Pszczoły – dół Steel Fire support: Rocket start: 20.00 wstęp: 10 PLN Za Kulisami: Muszla – Park Praski Deski z wodzirejem start: 18.00
10.09 Poniedziałek Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00 wstęp wolny Lorelei Quiz Night – wielki powrót prowadzenie: Sascha i Conrad start: 19.30 wstęp wolny Mocca Music Club Feed Your Ear – Marcin Skaba (skrzypce) 30Ton / Zaix / Tom La Roue start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Panorama Bar & Lounge Klubowe poniedziałki DJ Didi start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Tomek Różycki start: 21.00
11.09 Wtorek Barometr Absurdustra – próba Norwida Sikora Proniuk Duo start: 20.30 wstęp: 10 PLN Hard Rock Cafe Pepsi Rocks! presents Poluzjanci support: None start: 21.00 wstęp: 45-55 PLN Harenda Blues Session Bartosz Łęczycki start: 20.00 wstęp wolny
Lorelei Warsaw Language Experience start: 20.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Jazz After Dark start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Back Up start: 21.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Wieczór filmowy start: 20.00
Junior Boys
12.09 Środa 1500 m² do wynajęcia Junior Boys start: 21.00 wstęp: 40-60 PLN Dekada DJ Spooky Kid start: 21.00 Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00 wstęp wolny Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Luzztro 2 Night – Deep & D’n’B Party Sound Rebellion / Rootshot Paik / Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Organza Disco Fever DJ Alex start: 20.00, wstęp wolny
Wiecznie młodzi
Po zeszłorocznych, świetnie przyjętych występach w Warszawie i Poznaniu Junior Boys wracają do naszego kraju przed zapowiadaną przerwą w koncertowaniu. Kanadyjski duet (na żywo wspomagany przez perkusistę) będzie kończył w ten sposób trasę promocyjną albumu „It’s All True”. Ich minimalistyczne, taneczne, okraszone głosem Jeremy’ego Greenspana kompozycje zjednały sobie serca wielu fanów. W Polsce chłopaki są wyjątkowo rozpieszczani i dlatego regularnie do nas wpadają. Tym razem pojawią się w 1500 m² do Wynajęcia – miejscu dla nich stworzonym, w którym często można usłyszeć kawałki Junior Boys w różnych DJ-setach. Nie przepuśćcie więc okazji, by usłyszeć „In the Morning” czy „Bellonę” na żywo. [croz]
12.09
1500 m² do wynajęcia ul. Solec 18 start: 21.00 wstęp: 40-60 PLN
miasto nocą Panorama Bar & Lounge Sounds Like Summer start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub MC Gyver Band start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club Blackroom DJ FM start: 21.00 Sen Pszczoły – dół Wita Grindhouse – Double Feature start: 19.00, wstęp wolny Sen Pszczoły – góra Funk Dat Bee start: 21.00, wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Praski slalom poetycki start: 20.00
13.09 Czwartek Dekada Ladies Night DJ Praktyczna Pani start: 21.00 Klubokawiarnia Chłodna 25 After Planete+ Doc start: 20.00 wstęp: 10 PLN Lemon Club Old Hits & Commercial Beats start: 20.30 wstęp wolny Lorelei Headz Elements DJ MesBrutah start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Weekend Celebration start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub No i dobrze start: 21.00 wstęp wolny Progresja Chinese Bootboys on Tour 2012 MiSanDao / Ziggie Piggie Skadyktator / Robert Brylewski start: 19.00 wstęp: 27-35 PLN Proxima Woven Hand start: 20.00 wstęp: 70-80 PLN Ring the Bell Echo start: 20.30 Room 13 Club Shake the Music DJ Zaks start: 21.00 Sen Pszczoły – dół Bag Funk start: 20.00 Sen Pszczoły – góra Mashupownia DJ Many start: 21.00, wstęp wolny Martyn
Za Kulisami: Muszla – Park Praski Klasyka ściemy – JAM start: 20.00 Znajomi Znajomych Wernisaż plakatu start: 19.00 wstęp wolny
Woven Hand
14.09 Piątek 1500 m² do wynajęcia Turbo Recordings Night presents Martyn / Sei A / BLCKSHP start: 23.00 wstęp: 20-25 PLN Absurd228 Muzyczne piątki Ola Bieńkowska start: 20.00 wstęp wolny Balsam DJ Arqsh start: 20.00 Dekada Weekend DJ Coki Teno start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Hydrozagadka Double Trouble start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Lemon Club Let’s start the Weekend start: 20.30 wstęp wolny Lorelei DJ Stare start: 21.00 wstęp wolny Mocca Music Club No Controll – Heavy Bass Bash I:Gor – Deatchant / Pandemonium Insect / Kwazar / RootShot PLH / Paik start: 21.00 wstęp: 10-15 PLN Opera Club Essence of Rhythm DJ Yoora Marcin Kania (saksofon) start: 21.00 Organza We Love Organza DJ Alex start: 22.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Into the Night start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Knockout start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club Lost in Dance DJ Yura start: 21.00, wstęp: 10 PLN Salon Gier 6Ts Club (plus najlepsi goście) All Nighter – soul, reggae, funk start: 21.00, wstęp: 5 PLN
Ręka Boga
Czerwcowy koncert Woven Hand w Warszawie miał być spełnieniem wieloletnich marzeń fanów grupy dowodzonej przez Davida Edwardsa. Niespodziewane okoliczności sprawiły jednak, że zorganizowana w środku sezonu ślubnego impreza została (ku uciesze części redakcji) przełożona na wrzesień. Teraz jednak nic nie powinno stanąć na przeszkodzie, aby uszczęśliwić rzeszę wielbicieli jednej z największych gwiazd alternatywnego folku i country. Ostatni projekt Davida Edwardsa to propozycja dla tych, którzy poszukują w muzyce liryzmu Dylana, mroku Cave’a, a także odrobiny Boga... Edwards mistrzowsko łączy tradycyjne gitarowe gatunki i obudowuje je masą klimatycznych sztuczek, a wszystko to dopełnia religijnym przekazem. Nawet jeśli waszą jedyną wiarą jest wiara we własne możliwości, to po przesłuchaniu jednego z albumów Woven Hand z pewnością poczujecie tę niesamowitą atmosferę, która bliższa jest pustyniom Palestyny niż Arizony. Co ważne, amerykański kaznodzieja zaraża swoim zapałem z wprawą filmowego pastora, a nie oazowego okularnika. Jedno z najważniejszych must see tej jesieni, nie tylko dla bywalców Pikniku Country. [mk]
13.09 Proxima
ul. Żwirki i Wigury 99a start: 20.00 – wstęp: 70-80 PLN www.pwevents.pl Sen Pszczoły – dół Gramy kapsle start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Rubin robi raban start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Szlafrok Och! Lovin DJ Good Lovin start: 20.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski PM Faber – Happy Hippie start: 20.00 Znajomi Znajomych Festiwal komedii niezamierzonej start: 19.00 wstęp wolny
15.09 Sobota 1500 m² do wynajęcia The Jillionaire: Major Lazer start: 22.00 wstęp: 15-20 PLN Agrykola ECCO Walkathon start: 22.00, wstęp: 20-25 PLN
Balsam DJ Bary start: 20.00 Capitol Treasure Fingers start: 21.00, wstęp: 10 PLN Dekada Happy Warsaw DJ Jay Rogers start: 21.00, wstęp: 20-25 PLN Harenda We Love R’n’B Hip-Hop DJ Sam start: 22.00, wstęp: 15 PLN Hydrozagadka Oldschool Disco Party start: 21.00 wstęp: 5-9 PLN Klub 55 Gerry Read start: 21.00 wstęp: 15 PLN Kordegarda Uruchomucho start: 16.00 wstęp wolny Kosmos Kosmos Full Tandeta Soulsystem start: 19.00 wstęp wolny
Podwójne uderzenie
Pierwszy z nich pochodzi z Holandii i można było go usłyszeć na Audioriverze. Martyn, bo o nim mowa, po raz kolejny zagra w Polsce – tym razem w 1500 m² do Wynajęcia. Kilka lat temu kojarzony głównie z drum’n’bassem i dubstepem, teraz przyjeżdża z zupełnie nowym materiałem. Druga gwiazda wieczoru to Szkot Sei A, równie utalentowany, w muzycznym biznesie od 2003 r. House z najwyższej półki, techno w najdziwniejszych odmianach – tego możecie się spodziewać. [jack]
14.09 1500 m² do Wynajęcia ul. Solec 18 start: 23.00 wstęp: 20-25 PLN
miasto nocą
REKLAMA
29 września do Hulakula powraca cykl imprez Discogirls, na których grają dla was najpiękniejsze i najbardziej uzdolnione europejskie didżejki! Tym razem wystąpi DJane Anndra, której muzyka to mieszanka mocnych i energetycznych brzmień electro oraz tech house’u. Nie może was tam zabraknąć. Djane Anndra na Discogirls 29.09, godz. 20.00 Hulakula, ul. Dobra 56/66 www.discogirls.pl
Soulfly
Na Maxa!
Kto z nas nie zna zespołu Sepultura? Słynne logo brazylijskiej grupy zdobiło niejedną „kostkę”, koszulkę, a nawet ramiona fanów ciężkich brzmień. Dziś po kultowym składzie pozostały tylko sprane ślady markera i masa wstydu, jakiego panowie narobili sobie po odejściu jednego z ojców założycieli – Maxa Cavalery. Sam Maksio począwszy od lat 90. radzi sobie świetnie i znów przyjeżdża do Polski. Założony tuż po opuszczeniu Sepultury Soulfly to jeden z najważniejszych zespołów metalowych pierwszej dekady XXI w. Po dziesięciu latach jest równie utytułowany, co inne składy występujące w kanarkowych barwach i chyba powoli zaczyna zwalniać miejsce młodszym, o czym świadczy zaproszenie na tegoroczną trasę dwóch zespołów dowodzonych przez synów muzyka. Rodzinna imprezka na ostro? Czemu nie! [mk]
15.09 Progresja
ul. Kaliskiego 15a start: 17.30 – wstęp: 80-99 PLN
Lemon Club Everybody Dance start: 20.30 wstęp wolny Lorelei ¡Hola! DJ Kim DJ H108 start: 21.00 wstęp wolny Plac Wilsona, Park Żeromskiego, Centrum Kultury Nowy Fort Sokolnickiego 2. urodziny placu Wilsona start: 11.00 wstęp wolny Opera Club University of Sound DJ Amaletto A.Rec (saksofon) start: 21.00 Organza Cream DJ Lazy start: 22.00 wstęp: 10 PLN Palladium Yeasayer start: 19.00 wstęp: 100 PLN Panorama Bar & Lounge Insomnia start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Vancover start: 21.00 wstęp wolny Progresja 9. urodziny Progresji Soulfly Tim Ripper Owens Incite Lody Kong start: 17.30 wstęp: 80-99 PLN
Regeneracja Zamknięcie ogródka Czarne Motyle start: 20.00 Psychodelic Circus Burn Reynolds & Papa Zura start: 21.00 Room 13 Club The One and Only Johny W. / Chriss Jaxx start: 21.00 wstęp: 10 PLN Salon Gier Salonowcy – na potańcówkę proszą Risky & Dook start: 21.00 wstęp: 5 PLN Sen Pszczoły – dół Hhm start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Stare piosenki start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Szlafrok Roku w Szlafroku DJ Roku start: 20.00 wstęp wolny Warszawskie Centrum EXPO 21 Blair Singer seminarium start: 10.00 wstęp: 2000-3600 PLN Za Kulisami: Muszla – Park Praski Tango milonga Edyta Jaroszewicz start: 18.00 Znajomi Znajomych Festiwal komedii niezamierzonej start: 19.00 wstęp wolny
16.09 Niedziela Cafe Roskosz Giełda rowerowa start: 10.00 Harenda Musaic Karolina Brodniewicz start: 20.00 wstęp: 10 PLN Kordegarda Uruchomucho – galeria muzyki Baasch / Robodrom Vermones start: 14.30 wstęp wolny Kościół św. Anny 19. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej Józef Kotowicz start: 16.30 Lemon Club Celebrate Next Special Sunday DJ Yoora / DJ Zaks start: 20.30 wstęp wolny Organza Gastroparty DJ Lex start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Zibi szanty start: 21.00, wstęp wolny Pomnik Fryderyka Chopina Koncert chopinowski Claire Huangci start: 12.00 wstęp wolny Filip Wojciechowski start: 16.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – dół Poszukiwacze zaginionego rulonu – potańcówka praska start: 20.00 wstęp: 10 PLN
Za Kulisami: Muszla – Park Praski Folk francuski start: 18.00 Znajomi Znajomych Festiwal komedii niezamierzonej start: 19.00 wstęp wolny
17.09 Poniedziałek Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00 wstęp wolny Mocca Music Club Feed Your Ear – Marcin Skaba (skrzypce) 30Ton / Zaix Tom La Roue start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Panorama Bar & Lounge Klubowe poniedziałki DJ Didi start: 20.00, wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Łysy Band start: 21.00, wstęp wolny
18.09 Wtorek Hard Rock Cafe Pepsi Rocks! presents Virgin Snatch support: None start: 21.00 wstęp: 20-39 PLN Harenda Blues Session Bartosz Łęczycki start: 20.00 wstęp wolny Kosmos Kosmos Cross Stitched Eyes start: 21.00 wstęp: 20 PLN
Gerry Read
I jeszcze raz
Gerry Read miał pojawić się w Warszawie niecałe trzy miesiące temu. Jednak z nieznanych przyczyn impreza się nie odbyła. Na szczęście organizatorzy nie schowali głowy w piasek, lecz zaczęli pracować nad przygotowaniem próby numer dwa, która już na 100% wypali. Gerry przez wiele angielskich gazet i portali muzycznych został uznany za producenta, któremu trzeba się przyglądać w tym roku. I nie da się ukryć, że brytyjscy dziennikarze się nie mylili. Mimo że muzyk ma niewiele ponad 20 lat, nagrał już 11 wydawnictw w czterech różnych labelach. Warto zobaczyć narodziny wielkiej gwiazdy. [kp]
15.09 Klub 55
ul. Żurawia 32/34 start: 21.00 – wstęp: 15 PLN
The Jilionaire
w klubokawiarni Grawitacja ul. Browarna 6, blisko BUW-u
Ten drugi
Kojarzycie Major Lazer? Na pewno. To ten duet producencki, w którym jest Diplo i... ten drugi gość. Taki wysoki, czarny, z afro. Wiecie który? Nie. Nie przejmujcie się i tak najważniejszy jest Diplo. Dlatego pisząc o imprezie z The Jillionaire’em, zawsze trzeba dodać w nawiasie: Major Lazer. Akurat tak się złożyło, że to właśnie on pojawi się 15 września w Warszawie. Czego można się spodziewać? Wszystkiego. Jego sety niewiele różnią się od szaleństw, jakie didżej urządza ze swoim siwym znajomym. Oczywiście oprawa solowych występów jest skromniejsza o jakieś 90%, uznając, że tancerki to 50% show, Diplo to 10%, a pozostałe 30% zjada ego tego ostatniego. Jednak nie łamcie się. The Jillionaire naprawdę nie jest czereśniakiem, który nie wie, co robi. Jeśli usłyszycie tego pana, nie wyjdziecie z klubu do końca imprezy. [kp]
15.09
Ambasada amerykańska w Warszawie i klubokawiarnia Grawitacja zapraszają na cykl wydarzeń poświęconych kulturze amerykańskiej, który rozpocznie się 24 sierpnia i potrwa do 21 września. Stany Zjednoczone to jeden z największych, najbardziej zróżnicowanych i przez to też najciekawszych krajów na świecie. Wybierz się z nami w podróż po USA, zrealizuj swój własny amerykański sen. Patronat honorowy nad wydarzeniem objął burmistrz Dzielnicy Śródmieście Miasta Stołecznego Warszawy. Partnerem projektu jest Ośrodek Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego oraz dystrybutor filmowy Best Film.
1500 m2 do wynajęcia ul. Solec 18 start: 22.00 wstęp: 15-20 PLN www.illegalbreaks.com Treasure Fingers
Disco-Midas
Na dwa występy do Polski przyjedzie Ashley Jones, znany pod pseudonimem Treasure Fingers. Mody na różne gatunki muzyki klubowej pojawiają się i znikają, a Jones wciąż utrzymuje się na topie. Reprezentant wytwórni Fool’s Gold musi dobrze wspominać imprezy w Polsce, bo po raz kolejny do nas wraca. To jeden z najbardziej rozchwytywanych didżejów w branży – rozgrzewa parkiet zarówno doskonałymi autorskimi bangerami, jak i znakomitymi remiksami, chociażby dla Avicii, Chromeo, Empire of the Sun, Kida Cudiego, Lykke Li, Theophilusa Londona czy Ladyhawke. Ze swoimi setami przemierzył świat wzdłuż i wszerz, popularyzując radosne nu disco. Podczas wizyty w Polsce Treasure Fingers uświetni urodziny Capitolu. Towarzyszyć mu będzie nasz rodzimy duet Last Robots. [matad]
03.09, godz. 20.00
kino Grawitacja: „Simpsonowie: wersja kinowa”
spotkanie dotyczące edukacji w USA i studiów amerykanistycznych w Warszawie
koncert zespołu Los Sietes de Warszawa
piknik sportowo-rodzinny (z udziałem Warsaw Spartans)
spotkanie dotyczące wielokulturowości i LGBT w USA
kino Grawitacja: „The Candidate”
spotkanie dotyczące systemu wyborczego w USA
05.09, godz. 19.00
08.09, godz. 20.00 09.09, godz. 12.00
10.09, godz.20.00 kino Grawitacja: „Obywatel Milk” 12.09, godz. 19.00 17.09, godz. 20.00 19.09, godz. 19.00
15.09 Capitol
ul. Marszałkowska 115 start: 22.00 wstęp: 10 PLN
Ponadto wystawy „USA w twoim obiektywie” oraz „America on Screen”, kuchnia amerykańska, konkursy z nagrodami i wiele więcej!
NoMeansNo
Jak nie, jak tak
Kanadyjscy weterani punk rocka, którzy swoją nazwę zawdzięczają kampanii przeciw gwałtom, wiedzą, że mają w naszym kraju oddaną publiczność. Zaglądają do nas często, zostają na dłużej. W swojej ponadtrzydziestoletniej karierze bracia Wright posmakowali chyba każdego pokrewnego punkowi gatunku. Zajęli się przede wszystkim jego ostrzejszą odmianą, nie stronili przy tym od mathrockowych zadań z całkami i progresywnych gmatwanin. Nieobca jest im również elektronika, czego dowodem ostatnia, wydana na winylu EP-ka „Remix”, na której znalazły się starsze, niekiedy wręcz zapomniane nagrania Kanadyjczyków w remiksach współczesnych elektronicznych producentów. Właśnie to wydawnictwo bracia Wright będą promować podczas kilku koncertów w naszym kraju. Powiedzcie im „tak”. [rar]
18.09
Powiększenie
ul. Nowy Świat 27 start: 20.00 – wstęp: 55-65 PLN www.wetmusic.pl
Więcej informacji na naszych stronach: www.klubgrawitacja.com http://polish.poland.usembassy.gov/
oraz na Facebooku: www.facebook.com/USEmbassyWarsaw www.facebook.com/Klubokawiarnia.Grawitacja
miasto nocą Lorelei Warsaw Language Experience start: 20.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Jazz After Dark start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Back Up start: 21.00 wstęp wolny Powiększenie NoMeansNo start: 20.00 wstęp: 55-65 PLN Za Kulisami: Muszla – Park Praski Wieczór filmowy start: 20.00
19.09 Środa Dekada DJ Jay Rogers start: 21.00 wstęp: 10 PLN
Klubokawiarnia Grawitacja Amerykański miesiąc w klubokawiarni Grawitacja start: 12.00 wstęp wolny Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Luzztro 2 Night – Deep & D’n’B Party Sound Rebellion Rootshot / Paik / Patologic + goście start: 22.00 wstęp: 5 PLN Miejska Rzeźba Wodna Jak ożywić przestrzeń? start: 18.00 wstęp wolny Organza Disco Fever DJ Alex start: 20.00 wstęp wolny
Panorama Bar & Lounge Sounds Like Summer start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub MC Gyver Band start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club Blackroom SI DJ start: 21.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – dół Wiata Grindhouse – Double Feature start: 19.00, wstęp wolny Sen Pszczoły – góra Funk Dat Bee! start: 21.00, wstęp wolny Stadion Narodowy Coldplay support: Marina and the Diamonds / Charli XCX start: 16.00 (otwarcie bramek) wstęp: 165-825 PLN
Mimo że wydany w 2011 r. album „Mylo Xyloto” wzbudził mieszane uczucia, to promująca go trasa święci triumfy na całym świecie. Właśnie w jej ramach na swój drugi koncert w Polsce dotrze Coldplay. Grupa kierowana przez Chrisa Martina przebyła długą drogę od prostych akustycznych piosenek z debiutu do rozdmuchanych, patetycznych pieśni kojarzących się z U2. Ich koncerty to jednak wciąż znakomite widowiska, dla których można nawet przełknąć potężną łychę patosu. Jeśli nawet kogoś nie przekonuje twórczość gwiazdy wieczoru, to być może zechce wybrać się na Stadion Narodowy ze względu na supporty. Wystąpią bowiem Charli XCX oraz Marina and the Diamonds. [matad]
19.09
Stadion Narodowy
ul. Poniatowskiego 1 start: 16.00 (otwarcie bramek) wstęp: 165-825 PLN www.alterart.pl www.livenation.pl
UNS_Aktivist.pdf
1
8/24/12
4:50 PM
Za Kulisami: Muszla – Park Praski Pan Romek i gitara start: 20.00 Znajomi Znajomych Watch Docs na spacerze start: 20.00 wstęp wolny
Lacrimosa
20.09 Czwartek Dekada Ladies Night DJ Coki Teno start: 21.00 wstęp: 10 PLN Hydrozagadka Devil Sold His Soul support: Sight to Behold start: 20.00 wstęp: 39-49 PLN Kosmos Kosmos Płyny start: 19.00 Lemon Club Old Hits & Commercial Beats start: 20.30 wstęp wolny Lorelei Headz Elements DJ MesBrutah start: 21.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Weekend Celebration start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Gang Bang start: 21.00 wstęp wolny Regeneracja SzaZaZe i filmy Themersonów start: 20.00 wstęp wolny Ring the Bell Marcin Czyżewski start: 20.30 Room 13 Club Shake the Music DJ Anix start: 21.00 Sen Pszczoły – dół Sorry Sluts start: 20.00 wstęp: 10 PLN Sen Pszczoły – góra Mashupownia DJ Many start: 21.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski JAM-owa sala dla palących start: 20.00 Znajomi Znajomych RaRe & Kush projekt muzyczny producenta Michała Kusha i Radka Rejsla start: 20.00 wstęp wolny
Gra cieni
Jedna z moich znajomych spędziła kilka dni na Castle Party i po powrocie (ku przerażeniu niektórych) zaczęła słuchać gotyckiego metalu. Wiecie, o co chodzi. Blade postaci ubrane na czarno, które wyją w pompatyczny sposób do muzyki gitarowej. W ten klimat idealnie wpisuje się istniejący już od 22 lat zespół Lacrimosa. W 2010 r. duet wydał płytę podsumowującą dwie dekady istnienia, która nosiła tytuł „Schattenspiel”. Podczas dwóch koncertów w Krakowie i Warszawie formacja będzie promować swoje ostatnie wydawnictwo „Revolution”. Jeśli potrzebujecie więcej mroku w waszym życiu, nie może was tam zabraknąć. [kp]
23.09 Progresja
ul. Sylwestra Kaliskiego 15a start: 20.00 – wstęp: 89-100 PLN www.go-ahead.pl
21.09 Piątek 1500 m² do wynajęcia Evidence (Dilated Peoples) Włodi / Evidence start: 21.00 Absurd228 Muzyczne piątki start: 20.00 wstęp wolny Balsam DJ Gris start: 20.00 Cafe Kulturalna Slowcoaches support: Dolfinz / Tania Odzież start: 21.00 Dekada Weekend DJ Spooky Kid start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Klubokawiarnia Towarzyska Weekend z wytwórnią SlowDown Records Maciej Trifonidis Solo start: 20.30, wstęp: 10 PLN Lemon Club Let’s Start the Weekend start: 20.30, wstęp wolny Lorelei Friday Funk Radio Show WtymSęk / Cez14 start: 22.00, wstęp wolny Opera Club Alternative Dance DJ Nobis / Snake (gitara) start: 21.00
Organza We Love Organza DJ Alex start: 22.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Into the Night start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Knockout start: 21.00 wstęp wolny Progresja Festiwal Muzyki Eleganckiej Pożegnanie lata z Braćmi Figo Fagot + goście znani i lubiani start: 19.00 wstęp: 30 PLN Radio Roxy z Miasta Bad Cat Jungle Night Rootshot Greenhouse Effect – Szyms / Syntopa Sound start: 22.00 wstęp: 5-7 PLN Room 13 Club Lost in Dance DJ Energy start: 21.00 wstęp: 10 PLN Sen Pszczoły – dół Rastamaniek start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Sinatra Party start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN
Szlafrok I Can Funk Cpt. Sparky start: 20.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Szybki montaż start: 19.00 Znajomi Znajomych Move Move Cyryl / Imidi / Olateks Antz i goście start: 21.00 wstęp wolny
22.09 Sobota 1500 m² do wynajęcia Rodriguez Jr. Chmara Winter / Lookleft & Bearight / Tika Milano / Kaj start: 22.00 wstęp: 15-20 PLN Balsam Shake Your Buty start: 20.00 Boiska przy metrze Wilanowska And1 Basket Tour 2012 start: 10.00 Dekada Happy Warsaw DJ Mcda start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN Harenda We Love R’n’B Hip-Hop DJ Sam start: 22.00 wstęp: 15 PLN Hydrozagadka Ddr Party start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Klubokawiarnia Towarzyska Weekend z wytwórnią SlowDown Records SlowDown Improwizacje start: 20.30, wstęp wolny
Lemon Club Everybody Dance start: 20.30 wstęp wolny Lorelei Tripple De DJ Thebad start: 21.00 wstęp wolny Miejska Rzeźba Wodna Odkrywanie na nowo zapomnianego miasta start: 15.00 wstęp wolny Opera Club Music Make Us Loose Control DJ Monky & DJ Arczi Marcin Gańko (saksofon) start: 21.00 Organza Cream DJ Lazy start: 22.00 wstęp: 10 PLN Panorama Bar & Lounge Insomnia start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Vancover start: 21.00 wstęp wolny Powiększenie Screenagers w Powiększeniu Naphta / Kuba Ambrożewski Sun Miguel Ronika start: 21.00 Regeneracja Break da funk DJ Ojciec Karol start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club Grand Opening Tofu / Moondeck + Nuno start: 21.00 wstęp: 10 PLN
Salon Gier 22 pm & goście start: 21.00 wstęp: 10-15 PLN Sen Pszczoły – dół Warsaw Balkan Madness start: 21.00 wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Ptfm start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Szlafrok Sour Beat DJ Sorbee start: 20.00, wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski After party start: 20.00 Znajomi Znajomych Abc of Funk MC Frenchy / Wiosna Marcin Gańko / Seb Skalski start: 21.00, wstęp wolny
23.09 Niedziela Agrykola 2. Wyścig Mydelniczek Red Bull start: 10.00 Cafe Roskosz Kiermasz rękodzieła start: 10.00, wstęp: 10 PLN Kordegarda Uruchomucho – galeria muzyki Łagodna Pianka / Skubas Space Buzz start: 14.30, wstęp wolny Lemon Club Celebrate Next Special Sunday DJ Yoora / DJ Zaks start: 20.30, wstęp wolny Namiot Festiwalowy przed PKiN Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur Legendy Wschodu: Mugham i Duduk Jivan Gasparyan / Alim Qasimov start: 19.00, wstęp: 25 PLN
Organza Gastroparty DJ Lex start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Zibi szanty start: 21.00 wstęp wolny Piwnica pod Harendą Mój Staszewski Jacek Bończyk start: 19.00 wstęp: 30 PLN Pomnik Fryderyka Chopina Koncert chopinowski Justyna Galant start: 12.00 wstęp wolny Karolina Marchlewska start: 16.00 wstęp wolny Progresja Lacrimosa start: 20.00 wstęp: 89-100 PLN Sen Pszczoły – dół Teraz Poliż Band start: 21.00 wstęp: 10 PLN Sen Pszczoły – góra Warsztaty kreatywnego pisania Loesje start: 16.30 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Disco polo Playback Show start: 17.00 Zamek Królewski – Sala Wielka Muzyka Kresów Wschodnich start: 19.30 Znajomi Znajomych Dni otwarte sztuki start: 12.00 wstęp wolny
Rustav
17.10. 18.10. 20.10. 22.10. 23.10. 24.10. 25.10. 27.10. 9.11. 11.11. 15.11. 16.11. 17.11. 18.11.
Orientalna alternatywa
Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur jest wydarzeniem obowiązkowym dla osób spragnionych alternatywnych brzmień. To już ósma edycja – wszystkie obfitowały w różnego rodzaju eksperymenty. Niekiedy poziom abstrakcji był znacznie wyższy niż na Open'erze, Offie i Sacrum Profanum razem wziętych. Aby przekonać się, jak bardzo my, Europejczycy, jesteśmy ograniczeni muzycznie, wystarczy wybrać się chociażby na koncert japońskiej grupy Ondekoza, która słynie z biegających bębniarzy. Jeśli ktoś ma ochotę przyszpanować w towarzystwie znajomością trudnych słów, niech zapamięta dwa – khomus i duduk. Wbrew pozorom nie są to nazwy orientalnych przypraw, lecz instrumentów. Poza tym w programie utwory gruzińskiego chóru Rustavi, koreańskiej śpiewaczki Ahn-Sook-sun i twórcy muzyki sufickiej Razy Khana. Naprawdę warto wybrać się na któryś z koncertów. Przy tym festiwalu wymięka nawet Hipsteriada. [is]
23-29.09
Namiot festiwalowy przed PKiN
start: 19.00 – wstęp: 25 PLN (pojedynczy), 120 PLN (karnet) www.festival.warszawa.pl
22.11. 23.11. 24.11.
miasto nocą Namiot Festiwalowy ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl 24.09 Poniedziałek Cafe Kulturalna Dirty Beaches start: 21.00 Lorelei Quiz Night – wielki powrót prowadzenie: Sascha i Conrad Hawk and the Hacksaw start: 19.30, wstęp wolny Mocca Music Club Feed Your Ear – Marcin Skaba (skrzypce) Marcin Skaba / 30Ton / Zaix Tom La Roue start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN
przed PKiN Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur Zbudzone głosy Azji Ayarkhaan / Rustavi start: 19.00, wstęp: 25 PLN Panorama Bar & Lounge Klubowe poniedziałki DJ Didi start: 20.00, wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Tomek Różycki start: 21.00
Za Kulisami: Muszla – Park Praski Wieczór filmowy start: 20.00
26.09 Środa
maj
Sen Pszczoły – dół Wiata Grindhouse – Double Feature patronaty start: 19.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – góra Funk Dat Bee start: 21.00 wstęp wolny Teatr Dramatyczny 3. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Warszawa Centralna Za Kulisami: Muszla – Park Praski Wolny mikrofon start: 20.00
REKLAMA
Dekada DJ Spooky Kid start: 21.00 Hydrozagadka Xerxes / The Tidal Sleep Hands Resist start: 20.00, wstęp: 25-35 PLN Lorelei Couchsurfers Meeting start: 20.00 wstęp wolny Hard Rock Cafe Fu Manchu Luzztro Pepsi Rocks! presents Crimfall 2 Night – Deep & D’n’B Party (Finland) & Krusher (PL) Dekada Sound Rebellion / Rootshot support: None Ladies Night Paik / Patologic + goście start: 21.00 DJ Praktyczna Pani Dla wielu osób pierwszy kontakt ze słowami Fu Manchu musiał się start: 22.00 wstęp: 30-45 PLN start: 21.00 kojarzyć z jedną z najsłynniejszych postaci w historii kiczu i kryminału wstęp: 5 PLN Harenda Lemon Club Dwie wystawy kuratorskie i kilkanaście indywidualnych, – chińskim przestępcą ożywionym na kartach powieści Saxa Namiot Festiwalowy Blues Session Old Hits & Commercial Beats przegląd szkół fotograficznych, mnóstwo wydarzeń Rohmera. Inni wiedzą jednak, że Fu Manchu to również nazwa jednego Bartosz Łęczycki start: 20.30, wstęp wolny przed PKiN towarzyszących i niezwykła atmosfera twórczego spotkania gitarowych zespołów lat 90., który obok Kyussa z najważniejszych start: 20.00 Lorelei Warszawski Festiwal – tak zapowiada się tegoroczny Fotofestiwal w Łodzi. Centralnym edukował sporą rzeszę nadwiślańskich małolatów. Założony w 1985 r. wstęp wolny Headz Elements Skrzyżowanie Kultur punktem będą wspomniane dwie ekspozycje:skład „Outna of stałe Life” wkradł oraz się do świadomości stonerrockowej publiki. Lorelei DJ MesBrutah Opowieści Tygrysa Out of Mind”. Obydwie poruszają temat przekraczania barier, o deskorolkach i kosmitach piosenki idealnie Ich opowiadające Warsaw Language Experience start: 21.00, wstęp wolny Ahn Sook-sun / Ondekoza opowiadają o funkcji i sposobach tworzenia alternatywnych pasowały do wizerunku zmęczonego cierpiętniczym grunge’em start: 20.00, wstęp wolny Namiot Festiwalowy start: 19.00, wstęp: 25 PLN Off Club, czyli przystawka przed gotującym się już Off Festivalem, zmienia formułę i w tym roku potrwa aż trzy dni. rzeczywistości, o granicach, jakie stawia człowiek między nastolatka i kontrastowały z romantycznymi propozycjami rywali zza Namiot Festiwalowy Organza przed PKiN Organizatorzy przygotowali audiowizualne danie dla ambitnych odbiorców. Zaproszeni artyści każdego wieczoru będą grać na żywo tym, co wykreowane, a tym, co rzeczywiste. Wśród wydarzeń pustynnej miedzy. Po wielu latach modłów i trzymania kciuków grupa Disco Fever Warszawski Festiwal przed PKiN muzykę do wybranych filmów. Na początek Barn Owl, amerykański duet specjalizujący się w psychodelicznym ambiencie, zaprezentuje towarzyszących znajdziecie też niezwykły projekt „Energia odwiedziła w końcu Polskę, aby rok temu zaprezentować we Wrocławiu DJ Alex Skrzyżowanie Kultur Warszawski Festiwal ścieżkę dźwiękową Anki i Wilhelma Sasnalów, „Opróczstart: tego20.00 nie ma nic”. W sobotę lubujący się w bałkańskich czasu. Archiwum Dalkii”. To nieprezentowanyswój do tej pory zbiórshow. Jakoryginalną energetyczny widać, musiało im się spodobać,do nowego filmu Suma tradycji Skrzyżowanie Kultur A Hawk the Hacksaw zadbająEnergia o soundtrack „Cienie zapomnianych przodków” koncert Siergiejamistrzów warsztatów: zdjęć powstałych w Łodzi w latach 1922-1940, bodokumentujących nie upłynęło 365 dni, a Fubrzmieniach Manchu odpali swoje and wzmacniacze wolny Orientu do radzieckiego filmuwstęp zamknie występ guru drone’u i ambientu Tima Heckera, który zmierzy z kultową „Fata morganą” Wernera dynamicznie rozwijające się miasto i przebudowę elektrowni.Cóż rzec? Paradżanowa. w Hydrozagadce. Jeśli w liceum zWydarzenie pogardą patrzyliście Panorama Barsię & Lounge Aleksey Arkhipovskiy Al Kindi Ensemble Herzoga. Szykuje się doznanie estetyczne na wielu W programie pojawi się także kolejna edycja na sprane Fabryki Fotografii koszulki z Cobainem, marząc równocześnie o wycieczce Sounds Like Summer start: 19.00, wstęp: 25 PLN start:płaszczyznach. 19.00, wstęp: 25 [croz] PLN – przeglądu szkół, tym razem zorganizowanado Palm w wyjątkowych Desert, to po prostu nie możecie przegapić tej imprezy! [mk] start: 20.00 Panorama Bar & Lounge Panorama Bar & Lounge przestrzeniach zabytkowej szkoły na łódzkim Księżym Młynie. wstęp wolny Weekend Celebration Jazz After Dark Katowice [jul] Patrick’s Irish Pub start: 20.00, wstęp wolny start: 20.00, wstęp wolny Kino Światowid MC Gyver Band Patrick’s Irish Pub Patrick’s Irish Pub ul. 3 Maja 7 start: 21.00, wstęp wolny Kompania Back Up Hydrozagadka łódź start: 19.00 Room 13 Club start: 21.00 start: 21.00, wstęp wolny ul. 11 Listopada 22 www.fotofestiwal.com wstęp: 30-40 PLN (jeden dzień) Blackroom Ring the Bell Sen Pszczoły – dół start: 20.00 – wstęp: 55-65 PLN www.off-festival.pl DJ FM Natalia Przybysz Megitza www.pwevents.pl start: 21.00 start: 20.30 start: 21.00, wstęp: 10 PLN
Out Of mind
25.09 Wtorek
W gabinecie doktora Fu Manchu
Off w wersji demO
11-13.05
Foto: Ricardo Carles
10-20.05
28.09
® Fińska natura FiNlaNdia FrOsT
W lipcu dzięki zaproszeniu Finlandia Vodka mogliśmy na chwilę oderwać się od codzienności i zgłębić fińską filozofię życia, która opiera się na poszanowaniu przyrody i docenieniu jej potęgi
dOskONałOść w wielu wymiaraCh
Fińska przyroda jest nie tylko magiczna i piękna, lecz także nieprzewidywalna i surowa. Dla tegorocznych uczestników Summer Experience okazała się Cenisz swoją wolność. Biegniesz przez życie, jednak wyjątkowo łaskawa. Nie zabrakło słońca, które odbijało się w lśniącej aby nie zostać w tyle teraźniejszością. tafliza krystalicznie czystych wód. W takim właśnie otoczeniu powstaje Finlandia Vodka. Swój niezwykły zawdzięcza zarówno sześciorzędowemu Nie tracisz energii na oglądanie się smak za siebie. jęczmieniowi, bez pośpiechu dojrzewającemu w promieniach północnego Pragniesz tego, co słońca, nowoczesne, jak i wodzie,oryginalne. leniwie przepływającej przez naturalny filtr, jakim są moreny polodowcowe. Finlandia Vodka jest czysta i naturalna jak kraj, z którego pochodzi. Nie dajesz się zaszufladkować w schemacie
„myślę jak większość”. Otaczasz się tym, Podczas trzydniowego pobytu mogliśmy oderwać się od codzienności i poznać co nieszablonowe, możePółnocy: wyróżnić cię przyrodę, z tłumu. dobrodziejstwa Krainyco Dalekiej dziewiczą fińskie zwyczaje, kulturę i wspaniałą kuchnię, słynącą z ryb i leśnych owoców. Na wyspie Norkulla mogliśmy zanurzyć się w błogiej ciszy Chłoniesz świat wszystkimi zmysłami. Twój idealny i podziwiać piękno fińskiej jasnej nocy podczas ogniska Midnight Sun. Kuchnia skandynawska od dawna miks to swoboda wyboru zachwyca smakoszyi zwolność całego świata, my również byliśmy pod wrażeniem – o nasze podniebienia zadbał
fiński mistrz Tommi Laurila. Serwował pachnące warzywa i zioła wprost ze swojego ekologicznego ogrodu, a zapach siekanej przez niego kolendry roznosił się po całym domu. Wśród serwowanych potraw nie zabrakło takich smakołyków jak mięso renifera czy owoce morza. Wszystkie dania, począwszy od Taka właśnie jest nowa Finlandia® Frost. Gotowe do spożycia koktajle przystawki, a skończywszy na deserze, powstały z dodatkiem Finlandia Vodka. Jej wersja czysta posłużyła w prawdziwie fińskim stylu łączą intensywną świeżość owoców do marynowania mięs, natomiast odmiany smakowe w postaci oryginalnych atomizerów stanowiły z czystością Finlandia® Vodka. Limonka, grapefruit oraz żurawina doskonałe, aromatyczne wykończenie potraw. Uczestnicy Summer Experience mieli również okazję to lekkie i orzeźwiające smaki twoich ulubionych, perfekcyjnie sprawdzić się w roli degustatorów. O tajnikach smakowania wódki, poszczególnych komponentach, które skomponowanych drinków, zamknięte w designerskich puszkach wpływają na jakość, smak i aromat alkoholu, opowiadał gościom Markku Raittinen. z grafikami czołowego fińskiego designera Klausa Haapaniemiego. Idealnie zbalansowana kompozycja Finlandia® Frost gwarantuje Na koniec naszej wyprawy zwiedzaliśmy tętniące życiem Helsinki – Światową Stolicę Designu 2012. niezmienną jakość i zawsze te same doznania smakowe. Otwórz się Podczas naszego pobytu całe miasto żyło wystawami i pokazami, a my mogliśmy podziwiać niezwykłe i bądź FROST – niezależnie od okoliczności. dziedzictwo Finlandii – wzornictwo, sztukę użytkową oraz design.
27.09 Czwartek
Room 13 Club Shake the Music DJ Zaks start: 21.00 Sen Pszczoły – dół Silent Disco start: 21.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – góra Mashupownia DJ Many start: 21.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski JAM-owa sala dla palących start: 20.00
28.09 Piątek 1500 m² do wynajęcia Redshape Pol_On / Mo / Mic Ostap Piotr Bejnar start: 23.00 wstęp: 15-20 PLN Absurd228 Muzyczne piątki start: 20.00, wstęp wolny Balsam DJ Gris start: 20.00 Dekada Weekend DJ Chris Dts start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN Hydrozagadka Fu Manchu support: The Shrine start: 20.00, wstęp: 55-65 PLN Kosmos Kosmos Paula i Karol start: 19.00 Lemon Club Let’s Start the Weekend start: 20.30, wstęp wolny
Lorelei Echo Roots DJ MesBrutah / Fx Jahu start: 21.00 wstęp wolny Namiot Festiwalowy przed PKiN Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur Świątynie dźwięku Titi Robin / Raza Khan start: 19.00, wstęp: 25 PLN Opera Club Groove Me Baby DJ Sunny & DJ Styki Włodzimierz Antoniw (klarnet) start: 21.00 Organza We Love Organza DJ Alex start: 22.00 wstęp wolny Panorama Bar & Lounge Into the Night start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Knockout start: 21.00 wstęp wolny Regeneracja Święto naszych starych DJ Stare start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club Lost in Dance DJ Yura start: 21.00 wstęp: 10 PLN Sen Pszczoły – dół Green Jesus start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Andrzej bez Hemoroids start: 22.00, wstęp: 5-10 PLN
Szlafrok Nieznośna lekkość bitu DJ Mellowman start: 20.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski SuperMagda – Why start: 20.00 Znajomi Znajomych Nmls & STRU start: 21.00, stęp wolny
29.09 Sobota 1500 m² do wynajęcia Photek pres. Modus Operandi Blckshp start: 22.00 Amfiteatr Bemowo w Parku Górczewska YES’t Festival Ryszard Rynkowski prowadzący: Zbigniew Zamachowski Balsam Back to the 90s Projekt Siostry start: 20.00 Dekada Happy Warsaw DJ Coki Teno start: 21.00 wstęp: 20-30 PLN Harenda We Love R’n’B Hip-Hop DJ Sam start: 22.00 wstęp: 15 PLN Hydrozagadka Oldschool Disco Party start: 21.00, wstęp: 5-9 PLN Kosmos Kosmos Duży oldschool Wieże Fabryk / Tanzkommando Untergagng / Cult of Youth start: 19.00
Redshape
Człowiek w czerwonej masce
Jeśli nie interesuje was, jak wygląda ani jak naprawdę się nazywa artysta, którego muzyki słuchacie, a do tego jesteście fanami mrocznej elektroniki, koniecznie musicie wybrać się na występ Redshape’a. Ubrany w czerwoną maskę przedstawiciel berlińskiego minimalu 28 września zagra w klubie 1500 m² do Wynajęcia. Niemiecki producent znany z psychodelicznych numerów, takich jak „Seduce Me”, „Coffe and Cigarettes” czy „The Land”, w listopadzie ma wydać kolejną płytę. Być może coś z niej zagra w Warszawie i nieopatrznie zdejmie maskę? Warto się przekonać. Jeśli jednak do tego nie dojdzie, to przynajmniej zaliczycie dobrą imprezę. [włodek]
28.09
1500 m² do wynajęcia ul. Solec 18 start: 23.00 wstęp: 15-20 PLN
miastoZAPRASZA nocą www.go-ahead.pl
6.09 Proxima / Warszawa
GALLOWS 29.09 Pod Minogą / Poznań 30.09 Hydrozagadka / Warszawa
9.10 Hydrozagadka / Warszawa
TEAM ME
18.10 Łykend / Wrocław 19.10 Hydrozagadka / Warszawa 20.10 Pod Minogą / Poznań
28.10 Stodoła / Warszawa
5.11 Torwar / Warszawa
10.11 Pod Minogą / Poznań 11.11 Hydrozagadka / Warszawa
22.11 Torwar / Warszawa
24.11 Hydrozagadka / Warszawa
27.11 Teatr Łaźnia / Kraków 28.11 Stodoła / Warszawa 29.11 Parlament / Gdańsk 01.12 MTP Hala numer 2 / Poznań
DEVIN TOWNSEND PROJECT + FEAR FACTORY 4.12 Progresja / Warszawa 5.12 Eskulap / Poznań W Y B O R C Z A . P L
Bilety do nabycia: go-ahead.pl, Ticketpro.pl oraz ebilet.pl Zapraszamy na www.facebook.com/agencjagoahead
Lemon Club Everybody Dance start: 20.30 wstęp wolny Lorelei She Invited You No 3 Basia Polańska Wolly Wombat start: 21.00 wstęp wolny Namiot Festiwalowy przed PKiN Warszawski Festiwal Skrzyżowanie Kultur Kierunek Afryka Boubacar Traoré Dobet Gnahoré start: 19.00, wstęp: 25 PLN Opera Club Opera Loves Imports Zaks / MagnetiG (skrzypce) Special Guest: Shena start: 21.00 Organza Cream DJ Lazy start: 22.00 wstęp: 10 PLN Panorama Bar & Lounge Insomnia start: 20.00 wstęp wolny Patrick’s Irish Pub Vancover start: 21.00 wstęp wolny Progresja Chainsaw / Dragon’s Eye / Frost Commander start: 19.00 Regeneracja Tisztelet Soundsystem Luszjano Rafentaf / Earl Jacob start: 21.00 wstęp wolny Room 13 Club The One and Only Tofu / Amaletto start: 21.00, wstęp: 10 PLN Salon Gier Massive Controller start: 21.00 wstęp: 5 PLN Sen Pszczoły – dół Full Tandeta Soundsystem start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Sen Pszczoły – góra Fuzz for Cats start: 21.00, wstęp: 5-10 PLN Szlafrok Love Machine Madame Tinto start: 20.00 wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski 5. Rap Festiwal Praski start: 14.00
Gallows
Udany transfer
Od pierwszej wizyty Gallows w Polsce minęły dwa lata. Od tego czasu w składzie zespołu zaszła jedna istotna zmiana. Wokalista Frank Curter opuścił szeregi formacji i został zastąpiony przez Wade’a MacNeila, gitarzystę niedawno rozwiązanego Alexisonfire. Fani Brytyjczyków byli na początku oburzeni kontrowersyjną decyzją (poprzedniemu bandowi MacNeila dużo bliżej było do epickiego screamo), ale nowy nabytek nie okazał się gorszy od poprzednika. Gallows rozpoczęli tym samym nowy rozdział i brzmieniowo zbliżyli się do składów pokroju Fucked Up, nie tracąc jednocześnie swojej tożsamości. Efekty tych zmian usłyszymy na ich nowym longplayu zatytułowanym po prostu „Gallows”. Poza tym chłopaki zaprezentują się w Hydrozagadce. W roli supportu wystąpi obiecujący Feed the Rhino. [croz]
30.09
Hydrozagadka
ul. 11 Listopada 22 start: 21.00 – wstep: 49-55 PLN
Znajomi Znajomych Cho Rt & Piroman start: 21.00 wstęp wolny Hyperion vol. 8 start: 22.00
30.09 Niedziela Hydrozagadka Gallows support: Feed the Rhino start: 21.00 wstęp: 49-55 PLN Klubokawiarnia Towarzyska Koncert performatywny Michał Górczyński solo start: 20.30 wstęp: 10 PLN
Lemon Club Celebrate Next Special Sunday DJ Yoora / DJ Zaks start: 20.30 wstęp wolny Organza Gastroparty DJ Lex start: 20.00 wstęp wolny Palladium Queen symfonicznie start: 20.00 wstęp: 80-90 PLN Patrick’s Irish Pub Zibi szanty start: 21.00 wstęp wolny
Pomnik Fryderyka Chopina Koncert chopinowski Artur Haftman start: 12.00 wstęp wolny Krzysztof Trzaskowski start: 16.00 wstęp wolny Sen Pszczoły – dół Bubble Chambers start: 21.00 Szlafrok Beats Friendly DJ Gama start: 20.00, wstęp wolny Za Kulisami: Muszla – Park Praski Panowie z Twardej start: 17.00
Photek
Cinematic Phorchestra
Gdy pierwszy raz usłyszałem Photka, nienawidziłem drum’n’bassu. Była to dla mnie głupia, prosta muzyka oparta na tym samym zsamplowanym breaku. Nie widziałem w niej żadnego sensu. Natomiast gdy zetknąłem się z bitem Ruperta Parkesa, pomyślałem sobie: „to nie jest złe”. Minęło kilka lat. Photek nie zajmuje się już drum’n’bassem, a ja nigdy nie zacząłem słuchać tej „muzyki”. I nigdy nie próbowałem zgłębić twórczości Brytyjczyka. Ostatnio jednak włączyłem sobie „Modus Operandi”, jego pierwszy album, i ciągle nie mogę się pozbierać. Piękne głębokie brzmienie na pograniczu jazzu, nasuwające skojarzenia ze starym dobrym Cinematic Orchestra, przy tym wymyślne i nienachalne. Wystarczyłoby dodać wspomniany amen break i mielibyśmy typowy nujazzowy drum’n’bass, który pałętał się swego czasu po klubach. Na szczęście produkcja Photka jest inna, lepsza i świeża, mimo że od wydania minęło już 15 lat. Chyba po raz pierwszy w życiu dobrowolnie pójdę na imprezę drum’n’bassową. [kp]
29.09
1500 m² do wynajęcia ul. Solec 18 start: 22.00
Foto: Jacek Kołodziejski
W ARSA W GALLERY TOUR
ności, autonomicz j ie je o w s o d we pokolen na o a n z ią ie w n y ś z o r r p j jest o tuta każda z nich rynkowej. T a z ce , a r o im j e tk s n y z z c ws sty olskiej sztu p ty ie r o b a p ie i c s ię ś s d o to ie is szan czyw Różnią się ułatwi poru u i wizji rze y d r ą s tó o k , o S g e P n G w. Oto subiektyw riach w i odbiorcó ó Sztuka polska w weekend r to a wskich gale r a u z k s r , a w w tó h s c ty y z ar s w 17 galerii. 17 lokalizacji w mentalnej a k ik po najcie n d o w i realnej topografii miasta. 17 wystaw e z r p – BWA WARSZAWA
ASYMETRIA
Galeria na straży narodowego dziedzictwa wizualnego. Mieści się na ostatnim piętrze starej kamienicy, które swoimi wystawami zamienia w fotograficzny salon. Zajmuje się sprzedażą polskiej fotografii historycznej i artystycznej XX w. (takich artystów jak Zbigniew Dłubak, Zofia Rydet, Tadeusz Rolke) oraz organizowaniem wystaw wokół unikalnych zbiorów posiadanych przez galerię. Zdjęcia prezentowane są zawsze z dbałością o każdy detal i archiwizowane tak precyzyjnie, że zadowoliłoby to nawet największego neurotyka. Nazwą galeria nawiązuje do słynnego cyklu oraz tekstu Zbigniewa Dłubaka, w którym artysta wyrażał swoje przekonanie, że „świat składa się z rzeczy różnych, niepowtarzalnych, czyli asymetrycznych”. Asymetryczności odpowiada tutaj niemożność skonstruowania jednoznacznej – symetrycznej – wizji rzeczywistości. ul. Jakubowska 16
BOCHENSKA GALLERY
Galeria prowadzona przez Klimę Bocheńską, historyczkę sztuki, wcześniej przez lata współpracującą z Muzeum Narodowym. Podobnie jak poprzednie miejsce pracy założycielki wydaje się lekko przykurzona, ale ujmująca w swojej staroświeckości. Jak na galerię w artystycznej ofensywie – raczej konserwatywna i zachowawcza, i to mimo współpracy ze współczesnymi malarzami tworzącymi w nurcie postawangardy. Lokalizacja za to z rozmachem – przemysłowe przestrzenie Fabryki Wódek „Koneser” to najbliżej nowojorskiego loftu, jak się da. Przestrzeń wystawiennicza robi duże wrażenie. Muszą się z tego cieszyć absolwenci ASP – galeria organizuje im debiutanckie wystawy. ul. Ząbkowska 27/31, Centrum Kulturalne „Koneser”
Piękna willa na Saskiej Kępie i piękny ogród, w którym najlepiej w całej Warszawie rozmawia się o sztuce, pijąc wernisażowe wino. Galeria powstała w styczniu 2011 r. i jest wspólną inicjatywą Justyny Kowalskiej (dotąd kuratorka galerii Le Guern), Michała Suchory (współzałożyciel galerii lokal_30) i Tomasza Platy (redaktora, autora książek, wykładowcy Akademii Teatralnej). Jej nazwa – nawiązująca do socrealistycznego pomysłu pokrycia całego kraju siecią Biur Wystaw Artystycznych – to przewrotne przywołanie czasów, kiedy sztuka była fragmentem utopijnego planu społecznego. Założyciele nadal są do idei utopii bardzo przywiązani, ale tylko jako do pretekstu dla pomysłów, które materializują się często, różnorodnie i za każdym razem przyciągają tłumy. ul. Jakubowska 16/3, Dom Funkcjonalny
CZARNA
Ciekawe połączenie baru z galerią – knajpa ze sztuką albo galeria, w której możesz się napić. Skupia się na młodych artystach, z Polski i nie tylko. Jej prowadzeniem zajmuje się Agnieszka Czarnecka, która z zaangażowaniem organizuje cykliczne wernisaże i imprezy, utrzymuje i rozwija kontakty ze środowiskami artystycznymi za granicą, wyszukuje granty i programy rezydencjalne. Dodatkiem do Czarnej jest Mała Czarna, czyli witrynka w bramie kamienicy, w której mieści się galeria. Przed laty służyła jako ekspozycja usług prowadzonych w parterowej części budynku, teraz jest niezależną przestrzenią, dzięki której artyści mogą wkraczać w przestrzeń publiczną, prowokując do dialogu przechodniów przemierzających każdego dnia ulicę Marszałkowską. ul. Marszałkowska 4/3
CZUŁOŚĆ
„Czułość w swoim założeniu była i jest hipsterska i środowiskowa” – pisał Jaś Kapela w podsumowaniu
w trzy dni. Od 29 do 30 września podczas Warsaw Gallery Weekend stołeczne galerie zjednoczą siły i przypuszczą na nasze zmysły zmasowany atak sztuki. Co będą pokazywać, sprawdźcie na www.warsawgalleryweekend.pl
2011 r. w sztuce. Faktycznie, kto nigdy nie bawił się na jednym z hucznych wernisaży w pięknej willi na Saskiej Kępie, ewidentnie nie ogarnia nocnego życia Warszawy. Jednak za sprawą interesującego programu ekspozycyjnego ta działająca zaledwie od dwóch lat galeria współczesnej fotografii w zawrotnym tempie przeszła ewolucję od offowej akcji w stylu „hipsterzy hipsterom” do rozpoznawalnej i cenionej instytucji sztuki. Oby tak dalej, bo dobrej młodej fotografii na rynku coraz więcej, a dobrego języka krytycznego i patentów kuratorskich niedobór. Najwyższa pora na rewolucję. ul. Dąbrowiecka 1b
FUNDACJA ARCHEOLOGIA FOTOGRAFII
Karolina Lewandowska, prezeska Fundacji, to człowiek instytucja i równa babka. Bez jej uporu, mózgu i wizji praca nad fotograficznymi archiwami w Polsce byłaby w powijakach. To pionierska instytucja zajmująca się wyszukiwaniem, odkrywaniem, zabezpieczaniem i pokazywaniem zbiorów prywatnych archiwów, które przez lata leżały odłogiem w szafkach i biurkach mieszkań. „Archeolodzy” wciąż opracowują standardy archiwizacji fotografii, skrupulatnie digitalizują zbiory i tworzą artystyczne projekty. Jest skrupulatność i polot oraz wiele skarbów do odkrycia. Ta archeologia ma przyszłość. ul. Andersa 13, klatka 7
FUNDACJA GALERII FOKSAL
Jedna z najważniejszych instytucji sztuki współczesnej – top of the pops. Wystarczy wspomnieć, że handluje obrazami Sasnala z Bradem Pittem i Angeliną Jolie. W 1997 r. wykluła się z galerii Foksal, powołana do życia przez Joannę Mytkowską, Andrzeja Przywarę i Adama Szymczyka. Nowatorskość pomysłu polegała na łączeniu celów komercyjnych z wiarą w to, że placówka stanie się enklawą dla młodych artystów. Udało się – dzięki nim polska sztuka chełpi się Althamerem, Sasnalem i Bałką. ul. Wojciecha Górskiego 1a
FUNDACJA PROFILE
Galeria Bożeny Czubak – znanej od lat 80. kuratorki współpracującej z takimi tuzami starszego pokolenia, jak Krzysztof Wodiczko, Zbigniew Libera i Jarosław Kozłowski. Galeria nastawiona głównie na eksponowanie awangardowej sztuki z lat 60. i 70., z Polski i zagranicy. Interesującym aspektem jej działań przy niektórych projektach jest też podejście nie tyle artystyczne, co antropologiczne – skupienie się na kwestiach pamięci historycznej i kulturowych reinterpretacji. ul. Hoża 41/22
GALERIA M2
Malutka galeria prowadzona przez malutką Matyldę Prus, socjolożkę i historyczkę sztuki o wielkiej inteligencji i dobrze skalibrowanym instynkcie artystycznym. Złośliwcy nazywają M2 garmażerią, ale tylko dlatego, że sami chcieliby mieć pod domem takie urocze i kameralne delikatesy. Organizowane tu wystawy są bardzo klasyczne i minimalistyczne. Konsekwentna, spójna i niezmordowana w dbaniu o linię programową galeria skupia się na współpracy z grupą młodych, ale już uznanych artystów. Opiekuje się również wyróżniającymi się studentami, oferując im możliwość zrobienia pierwszych wystaw indywidualnych. Była miejscem debiutów Pawła Dunala, Michała Frydrycha i Róży Litwy. Jest też miejscem spotkań i dyskusji różnych środowisk związanych ze sztuką: artystów, kuratorów, kolekcjonerów, dziennikarzy i marszandów. ul. Oleandrów 6
LE GUERN
Galeria nastawiona na sprzedaż. Jeśli M2 przez krytyków określana jest jako garmażerka, to o Le Guern można by złośliwie powiedzieć, że jest jak Piotr i Paweł. Działalność galerii ma odpowiadać nowym potrzebom związanym z produkcją sztuki i realizacją projektów artystycznych – czyli po prostu unowocześnić
polskie myślenie o urynkowieniu sztuki. Le Guern nie ogranicza się do konkretnej dziedziny, jest otwarta na każdy rodzaj artystycznej ekspresji. Zachęcający zarówno dla artystów, jak i widzów jest mały, ale miły bonus – każdej wystawie towarzyszy publikacja. ul. Widok 8
LETO
Galeria założona przez Martę Kołakowską miała swoją inaugurację w czerwcu 2007 r. Przez ponad trzy lata odbyło się w niej ok. 45 wystaw zbiorowych i indywidualnych. Bogaty międzynarodowy program wykracza poza ścisłe ramy mediów i nurtów, plasując się na granicy sztuki współczesnej i muzyki. Leto lubi wszelkie kolaboracje, kolektywne działania i akcje. Galeria angażuje się więc w działalność animacyjną, współpracuje z wydawnictwami i innymi instytucjami sztuki. Kompleksowo, z konceptem, interdyscyplinarnie i międzynarodowo. Prawdziwie kosmopolityczna galeria w lansiarskich przestrzeniach Soho. ul. Mińska 25, Soho Factory
LOKAL_30
Mała galeria z domową atmosferą i sztuką nieoswojoną. To prawdziwy „dom otwarty” – na niewielkiej przestrzeni, w której mogłaby mieszkać rodzina z dzieckiem i kotkiem, dzieje się multum akcji, performansów, debat i wydarzeń towarzyskich. To, co znajdzie się na ścianach galerii, nigdy nie wystarcza jej szefowej, Agnieszce Rayzacher. Wernisaże najczęściej kończą się posiadówkami na balkonie z widokiem na tyły Nowego Światu. Galerii z atmosferą bliższą domówce nigdzie nie znajdziecie. ul. Foksal 17b/30
KOLONIE
Galeria ta jest jednocześnie domem wydawniczym Wydawnictwa 40 000 Malarzy i przestrzenią wystawienniczą. Zamaszyście sygnowana nazwiskiem Kuby Banasiaka, jednej z najciekawszych postaci w polskim środowisku artystycznym. Niegdyś słynny krytykant, potem wydawca, teraz galernik. Kolonie są właśnie takie, jak sugeruje nazwa – trochę wakacyjne, trochę imperialistyczne, trochę archipelagowe. I otwarte na kolonizatorów. ul. Bracka 23/52
PIKTOGRAM / BLA
Czyli „Piktogram – Talking Pictures Magazine” i jego alter ego, Bureau of Loose Associations. Za granicą takie miejsca jak to określa się mianem project space. Piktogram to magazyn, który jest wystawą, pisze o wystawach i „kuruje” wystawy. Magazyn stał się galerią. Z 2D wyewoluował w 3D i przenosi sposób
myślenia periodyku o sztuce na myślenie o działalności ekspozycyjnej. Piktogramowcy są odpowiedzialni za kilka wystaw międzynarodowych artystów, projekty badawcze i wydawnicze, planowana jest współpraca z kolosem: Muzeum Narodowym. BLA organizuje projekty wystawiennicze i badawcze, imprezy i dyskusje. Działa wówczas jako kolektyw bez artystów, którego hasło przewodnie brzmi: „księgarnia jako wystawa raczej niż wystawa jako księgarnia”. ul. Mińska 25, Soho Factory PROPAGANDA Propaganda powstała w 2009 r. z potrzeby znalezienia nowych sposobów działania w kulturze. Wychodząc od organizacji wystaw i handlu sztuką, jej właściciele zmierzają znacznie dalej. Realizują projekty plasujące się na przecięciu różnych dziedzin: artystyczne, teatralne, filmowe i społeczne, których zadaniem jest poszerzanie zasięgu oddziaływania sztuki współczesnej i wyjście poza ściśle galeryjny kontekst jej prezentacji. W piwnicach lokalu zostały zaś urządzone pracownie dla artystów. Jest tam studio fotograficzne, pracownia wideo, a także maszyna do sitodruku oraz przestrzeń dla sztalug, dłut i innych technik. Pozwala to na prowadzenie programu rezydencyjnego i sprawia, że miejsce tętni życiem. ul. Foksal 11 lok. 1
RASTER
Legenda. Kultowe miejsce na mapie i w sercach wszystkich, nawet jeśli mają sztukę w głębokim poważaniu. Galeria powstała w 2001 r. jako kontynuacja dwóch projektów – magazynu artystycznego „Raster” i garażowej galerii Naświetlarnia – zainicjowanych przez krytyków sztuki, Łukasza Gorczycę i Michała Kaczyńskiego. Z Rastrem współpracują m.in.: grupa Azorro, Agata Bogacka, Michał Budny, Rafał Bujnowski, Oskar Dawicki, Zbigniew Libera, Zbigniew Rogalski, Aneta Grzeszykowska i Jan Smaga, Wilhelm Sasnal. Raster i skupiona wokół niego grupa od wielu lat napędza warszawski światek artystyczny i wszystko wskazuje na to, że nieprędko stracą przyspieszenie. ul. Wspólna 63
STARTER
Galeria Starter powstała w Poznaniu, ale dwa lata temu przeprowadziła się do Warszawy. Przyjemne, przestronne miejsce na pięknym muranowskim placyku, gdzie latem stoją leżaki, na których można siąść z americaną z pobliskiej kawiarni. Wystawy-chwilówki, kameralne ekspozycje artystów „na wznoszącym”, bezpretensjonalny klimat. Blisko Archeologii Fotografii. Podwójne wernisaże przy Andersa to jedne z przyjemniejszych okoliczności przyrody w Warszawie. W czasie Gallery Weekend na pewno spotkacie tam tłumy. ul. Gen. Andersa 13 Tekst: Karolina Sulej
wyda rzeni a AKCJA
Nie będzie kolorowo
Matt Mignanelli, młodziak na artystycznej scenie Nowego Jorku, już przyzwyczaił publikę do kolorowych obrazków i wesołych form. Ci, którzy pamiętają teledysk Björk „Declare Independence”, kojarzą feerię barw, którą wypluwa na płótno automat do malowania (to właśnie obrazy Minganellego). Tyle tych cukierkowych płócien było, że artyście najwyraźniej przejadła się postkomiksowa stylówka. W Artparku dominować będzie czerń i modernistyczna geometria. Czarny nie znaczy nudny, ciekawych odsyłam do twórczości Ada Reinhardta, który całe życie malował jednokolorowe obrazy. Mignanelli to nie tylko artysta z najlepszych nowojorskich galerii, lecz także projektant Marca Jacobsa, Stüssy czy Coach – i tę designerską precyzję widać w jego najnowszych pracach. Będzie czarno, może nieco historycznie, niecierpliwi szybko pewnie powiedzą „to już było”, ale modernizm podobno nigdy nie umiera.(alek)
do 27.09
ARTPARK ul. Pieńkowskiego 2
AKCJA
Odblokować z zapomnienia Rakowiec – to brzmi przerażająco. Trochę jakby był częścią gry „Fallout”. Wydawać by się mogło, że są tam tylko fabryki, rozpadające się domy i ludzie z trzema rękami, ale bez pracy. Na szczęście stowarzyszenie Odblokuj ma inne odczucia. A może kiedyś jego członkowie myśleli podobnie i dlatego postanowili zmienić to, jak postrzegana jest ta dzielnica. W ciągu ponad dwóch tygodni artyści związani z fundacją będą prowadzić wykłady dla dzieci, zorganizują spacery oraz stworzą instalację na terenie osiedla Rakowiec, zainspirowaną teorią formy otwartej i linearnego systemu Oskara Hansena. [kp]
01-16.09
Osiedle Rakowiec wstęp wolny www.odblokuj.org
kadr z filmu „Pożegnania” Wojciecha Jerzego Hasa
WYSTAWA
TEATR
Był sobie terrorysta o nazwisku Kaczyński. Nie, to nie głupi żart. Na imię miał Ted, mieszkał w Stanach. W swojej chorej, ktoś powie genialnej, wyobraźni stworzył organizację Freedom Club. Dziś i Kaczyński, i jego imaginacje przeszły już do kanonu zbrodni. Nawoływanie do przebudzenia się z american dream wcale nie było szaleństwem. Najbardziej widać to w okolicach Detroit, gdzie Radek Szlaga zorganizował swoją wystawę „Freedom Club”. Największą dotychczas instytucjonalną prezentację swojej twórczości artysta rozciąga jak gumę – przewleka przez ocean i umieszcza w podkarpackiej wiosce, gdzie jego antenaci spokojnie pędzili bimber. Jeśli kojarzycie Radka Szlagę z obrazów, to będziecie zaskoczeni. A jeśli widzieliście trailer wystawy, w którym artysta pędzi bimber, to zapewniam, że tym razem będzie jeszcze mocniej. [alek]
– Kim pan właściwie jest? – Ba, sam bym chciał to wiedzieć. – Pan czasem mówi jak poeta. Bez sensu, ale ładnie – tak dyskutowali w tańcu Lidka (Maria Wachowiak) i Paweł (Tadeusz Janczar), a na scenie wokalistka śpiewała piosenkę „Pamiętasz, była jesień”. Od premiery filmu Wojciecha Jerzego Hasa „Pożegnania”, opartego na motywach powieści Stanisława Dygata, minęło ponad 50 lat. Reżyserka Agnieszka Glińska postanowiła przenieść ten tekst na deski teatru; w głównych rolach obsadziła Patrycję Soliman i Marcina Hycnara. „Pożegnania” to historia skomplikowanego związku chłopaka z dobrego domu i fordanserki, a także buntu przeciwko mieszczańskiej obyczajowości i próbie odnalezienia się w trudnej rzeczywistości powojennej Polski. Historycznie i romantycznie. [wlodek]
Freedom Club Polska
07.09-12.11
csw – zamek ujazdowski ul. Jazdów 2 www.csw.art.pl
Fordanserka pozna pana
premiera: 08.09
Teatr Narodowy Scena przy Wierzbowej pl. Teatralny 3 www.narodowy.pl
Foto: Hubert Komerski
Kornél Mundruczó
Marcin Perchuć podczas próby czytania
SPEKTAKL
TEATR
Wszyscy hipsterzy noszą wąsy (jeszcze?), wąsy są przewodnim tematem imprez, powstają książki o wąsach, a Andrzej Wajda kręci film o wąsatym bohaterze Polski (nie o Adamie Małyszu). Teraz wąsy, przystrzyżone i uczesane jak tego nakazuje moda, z dumą wkraczają na teatralne deski Och Teatru. Sztuka „Wąsy” rozgrywa się w równoległej rzeczywistości nad morzem, gdzie wakacje spędzają cztery małżeństwa. Jak twierdzą autorzy, może w niej zagrać każdy, obojętnie jakiej płci, byleby tylko miał wąsy. W Och Teatrze wystąpi ekipa teatru Montownia, w niewąsatym składzie: Adam Krawczuk, Marcin Perchuć, Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki, a twórcą tekstu i reżyserem „Wąsów” jest równie niewąsaty Maciej Kowalewski. I gdzie tu logika? [włodek]
Trudno jest nie być intelektualistą. Wchodzisz na stronę opisującą spektakl, czytasz jego opis i nagle tracisz zainteresowanie. Myślisz, że ktoś przerobił trochę Straussa i będzie miło, a tu niespodzianka. Pytanie, jakie stawia nam „Nietoperz” – spektakl wyreżyserowany przez Węgra Kornéla Mundruczó – brzmi następująco: „Czy i w jakim stopniu wolno nam decydować o własnym istnieniu?”. Nie jestem intelektualistą, dlatego z łatwością mogę udzielić odpowiedzi, bez angażowania w to sztuki. W stu procentach możemy decydować o sobie. Mogę też odnieść się do drugiej kwestii podejmowanej przez twórców: „Jak wygląda śmierć bez Boga?”. Tak samo jak z Bogiem. Jesteś martwy. Za to bardzo rozbawiło mnie to, że ktoś ma „ó” na końcu nazwiska. Nie jestem intelektualistą. [kp]
Niewąsaci o wąsatych
premiera: 20.09 OCH TEATR ul. Grójecka 65 www.ochteatr.com.pl
I tak nie zrozumiem
premiera: 20.09 TR Warszawa ul. Marszałkowska 8
Warszawska Jesień, Les Percussions de Strasbourg
Foto: Karol Piechocki
23.11.12 zdjęcie ze spektaklu „Via Intolleranza II”
TEATR Festiwal
Muzyka ma głos
Poważna, klasyczna? Nie, tak jak sztuka: współczesna, bez fraków i zadęcia. Warszawska Jesień zawita do stolicy już po raz 55. W ciągu dziewięciu dni w salach koncertowych i przestrzeniach jak dotąd niekojarzonych z muzyką usłyszymy zarówno klasykę, jak i kompozycje awangardowe. Wśród najciekawszych propozycji znajdziemy m.in. nową interpretację „Pierrot lunaire” Arnolda Schönberga (w setną rocznicę powstania dzieła) oraz „Inori” Karla Heinza Stockhausena – utwór na taśmę magnetofonową. Jednym z najważniejszych wydarzeń będzie wykonanie „Speakings” Jonathana Harveya. Nieprzypadkowo więc hasło przewodnie tegorocznej edycji to „Warszawska Jesień... z głosem”. Oczywiście nie o głos w muzyce tu chodzi, a o głos muzyki, która w multimedialnej rzeczywistości odnajduje dla siebie nowe miejsce. [alek]
Teatralne mistyfikacje
Niewiele brakowało, aby wydarzenie, dzięki któremu dwa lata temu Teatr Dramatyczny otrzymał nasze Nocne Marki, w tym roku nie doszło do skutku – wszystkiemu winny kryzys i cięcia w kulturze. Na szczęście determinacja organizatorów Warszawy Centralnej opłaciła się i wrzesień ogłoszono miesiącem teatru. W porównaniu z poprzednimi edycjami program został mocno okrojony, co nie znaczy jednak, że jest słabszy. Dowodem tego może być premiera spektaklu „Miasto snu” w reżyserii Krystiana Lupy. Jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń sezonu po 27 latach wraca w nowej odsłonie. Efektem koprodukcji z Malta Festival Poznań jest inscenizacja niewystawianego dotąd w Polsce Christopha Schlingensiefa. Jego ostatnie dzieło „Via Intolleranza II” odwołuje się do współczesnych kwestii nietolerancji i rasizmu. Lato już się skończyło, a na przesiadywanie nad Wisłą jest za zimno. Czas na kulturę wyższą. Do teatru marsz! [is]
22-30.09
21-29.09
www.warszawska-jesien.art.pl
Teatr Dramatyczny pl. Defilad 1 start: 20.00 – wstęp 20-120 PLN www.warszawa-centralna.eu
ŁÓDŹ
ATLAS ARENA Bilety na: Eventim.pl i LiveNation.pl
WWW.MUSE.MU ATLAS Experiment c 2012 CERN
a i n e z r a d y w Foto: Red Bull Content Pool
Dżdżownice autorstwa Izy Gkagkanis
AKCJA
Cegła za cegłą
Pamiętam, że już kilka razy zdarzyło mi się wziąć udział w turnieju streetballowym i zawsze wracałem do domu, uświadamiając sobie z bólem serca, że nie jestem Allenem Iversonem. Dlatego zastanawiam się, czy w tym roku pojawić się na kolejnej odsłonie And1, podczas której będę miał okazję dostać kopa w tyłek od dużo wyższych, silniejszych i sprawniejszych ode mnie mężczyzn. Jeśli należysz do tej właśnie grupy, nie musisz się zastanawiać. W Warszawie pojawi się specjalnie przygotowane miasteczko, które przez 48 godzin będzie żyło koszykówką. Wykonując popisowy rzut kelnerski lub cegłę za trzy, będziesz mógł posłuchać hip-hopu granego wprost z wosku. MC być może zwróci na ciebie uwagę, dzięki czemu dowiesz się czegoś o swoich zaletach lub wadach. Jeśli po tym nie poczujesz się jak w „Above the Rim”, to nie widzę dla ciebie ratunku. [kp]
22.09
boiska przy ul. Wilanowskiej start: 10.00 www.and1.pl
AKCJA
AKCJA
Wyścig mydelniczek to pomysł marki Red Bull, który związany jest z pewnym belgijskim zwyczajem. Dawno, dawno temu mydło w tym kraju sprzedawano w dużych drewnianych skrzynkach, do których wystarczyło przymocować kółka, by wyczarować z nich pojazd. 23 września na Agrykoli możemy się jednak spodziewać „samochodów” o wiele bardziej fantazyjnych niż skrzynka z kołami. Mamy więc trampka, turboślimaka, rozczarowany ołówek, kapsel zmiksowany z zawleczką, banana czy czołg. Warto się wysilić, bo nie dość, że można zbudować niezłe cudeńko i przeżyć przygodę życia, próbując wprawić je w ruch, to jeszcze zwycięska ekipa będzie miała okazję spróbować swoich sił w realistycznym symulatorze bolidu Formuły 1 w Anglii, gdzie trenują najsłynniejsi kierowcy. A kogo nie jara prowadzenie pojazdu, zawsze może popatrzeć. Jesteśmy przekonani, że będzie na co! [oz]
„Na ryby w każdziuteńki wolny dzień”, śpiewali kiedyś Starsi Panowie. A może by tak na grzyby? Rok temu Iza Rutkowska z Fundacji Form i Kształtów zapraszała na „Grzybobranie” w Parku Kultury w Powsinie. Tym razem artystka zaprasza na ryby w ramach projektu „Sieciska”. Sieciska to meble inspirowane sieciami wędkarskimi i przybornikiem każdego wędkarza. Najróżniejsze przynęty, spławiki i podbieraki zainspirują artystów zaproszonych przez Rutkowską (wśród nich m.in.: La Polka, Robert Czajka, Natalia Mleczak, Matylda Sałajewska). Od wędkowania się zacznie, ale nie skończy – inicjatywa ma bowiem pokazać, że design nadaje się do pokazywania w przestrzeni miasta, a ciekawe projekty mogą być dostępne dla wszystkich. [alek]
23.09
23.09
Sztuka jechania trampkiem
Agrykola wstęp wolny – start: 10.00
A może by tak na ryby?
Park Moczydło start: 12.00 www.formyiksztalty.pl
www.trwarszawa.pl
nietoperz premiera 20 września 2012 spektakle: 21.pt/19.00; 22.sb/19.00; 23.nd/19.00; 25.wt/19.00; 26.śr/19.00
nowe miej sca
Kajaki Leżaki
Miasto rzeka
Do leżących w sąsiedztwie Miasta Cypla Kajaków Leżaków dotarliśmy dopiero w połowie sierpnia – bijemy się w brodę, plujemy sobie w pierś i planujemy wyrobić wakacyjną normę, wpadając tam we wrześniu tak często jak tylko się da – a czasu mamy tyle, na ile starczy pogody. A czym się tak zachwycamy? Uniwersum Kajaków Leżaków skupia się wokół wyciągniętej na brzeg barki Herbatnik. Po jej imprezowej stronie didżejka, kilka przytulnych stoliczków, zbity z desek parkiet i porozwieszane między gałęziami urokliwe światełka. Czyli coś dla tych, którzy bardzo nie lubią wysypywać sobie z butów ton piasku. Na tych, którym to nie przeszkadza (ja robię to od trzech dni, ale niewielka to cena za czil w Kajakach Leżakach), czeka plaża. Kajaki Leżaki to bowiem najbardziej „nadwodna” miejscówka w Warszawie – siedząc na leżaku na plaży otaczającej bar(kę) Herbatnik, można by spokojnie moczyć nogi w Kanałku Czerniakowskim (gdyby woda była nieco mniej mroczna). Wieczorem tuż nad wodą płonie ognisko, w którym każdy może sobie samodzielnie uprażyć kiełbaskę, a na telebimie ustawionym na tle porastających przeciwny brzeg chaszczy wyświetlane są filmy: w niedziele komedie, w poniedziałki horrory (w nadwiślańskich ciemnościach muszą robić spore wrażenie), a w czwartki cykl „Oko Proroka”, czyli „kino psychoaktywne”, jak określają go organizatorzy. Wstęp jest bezpłatny, można więc więcej wydać w barze czy na stoisku z grillem serwującym – oprócz standardowej kiełbasy – także ryby i wegetariańskie przekąski (ziemniaka akurat nie polecamy, wyjątkowo, jak na tę klasyczną pozycję, nieudany, choć tani: trzy niewielkie sztuki za 3 PLN). W Leżakach mają się też pojawić kajaki – o ile poziom wody będzie większy. No i nie ma sąsiadów (na razie), dlatego można mieć nadzieję, że kordon straży miejskiej nie rzuci się na nas, gdy popijając piwo, postawimy stopę kilka centymetrów za magiczną linią wyznaczającą teren objęty koncesją – jak to się ostatnio dzieje w Warszawie. Jeśli ktoś już w tym sezonie outdoorowym nie zdąży, będzie miał jeszcze szansę – Kajaki Leżaki rozstawią się w Porcie Czerniakowskim także w przyszłym roku. [Olga Wiechnik] Port Czerniakowski barka Herbatnik tel. 509 867 083 godziny otwarcia: pon.-ndz. 14.00-02.00
Pan Ziemniak
Ziemniak po sześć
Chyba żadne miejsce w Warszawie nie może pochwalić się taką różnorodnością lokali gastronomicznych jak Pasaż Muranów. Miłośnicy kebabów, kuchni włoskiej, amatorzy sushi, orientalnych smaków, wielbiciele naleśników, belgijskich frytek, a nawet weganie – każdy znajdzie coś dla siebie. Teraz także fani rodzimej kuchni będą mogli czuć się ukontentowani – w pasażu pojawił się bowiem Pan Ziemniak. Choć nowe miejsce istnieje dopiero od miesiąca, to zdążyło zyskać sporą rzeszę fanów. Nic dziwnego, bo pieczone ziemniaki nadal są rzadkością w stolicy. Jest to bodajże drugi obok Grooli lokal, który z czegoś, co zwykle jest tylko dodatkiem, uczynił prawdziwe danie główne. Pieczone bez tłuszczu, wypełnione masłem i serem kartofle można zjeść z takimi dodatkami, jak twaróg ze szczypiorkiem, łosoś z koperkiem, sos boloński, feta z oliwkami (6 PLN) lub z masłem smakowym. Ciekawym rozwiązaniem jest też lunch (16 PLN) serwowany w godzinach 12-16. Ogólnie palce lizać. To miła odskocznia od tart, suchych kanapek i nudnych sałatek. Jedyne, co da się zarzucić Panu Ziemniakowi, to wystrój, który może zniechęcić klientów topornymi krzesłami, plastikowymi podkładkami na stolikach i przemysłową podłogą. Ale umówmy się, to nie jest miejsce na godzinne przesiadywanie z przyjaciółmi. Tu chodzi o to, aby najeść się i wrócić po jeszcze. A jeśli komuś nie będzie odpowiadał entourage, zawsze może wybrać opcję na wynos. Zatem zgodnie z wiszącą w lokalu maksymą zachęcamy: keep calm and eat potatoes! [Iza Smelczyńska] al. Jana Pawła II 41a, lok. 4 godziny otwarcia: pon.-sob. 11.00-21.00
since 1997
Le Cedre Restauracja Libańska
Le Cedre 61 Al. Solidarności 61 Praga, Vis a vis misiów
Le Cedre 84 Centrum, Vis a vis sąd
Tel 22 670 11 66
Al. Solidarności 84 Tel 22 61 88 999
www.lecedre.pl
Nabo
Skandysadyba
Jako mieszkanka Sadyby, absolutnej knajpianej pustyni, zmuszona jestem emigrować za jedzeniem w inne rejony miasta. Niezbyt to komfortowe. Dlatego wiadomość o otwarciu Nabo – reklamowanej jako pierwsza klubokawiarnia na Sadybie – przywitałam z dużym entuzjazmem. Żoliborz ma, Ursynów ma, wreszcie mamy i my! Tym bardziej że Nabo ulokowana jest w budynku byłego spożywczaka, do którego w dzieciństwie chodziło się po oranżadki w proszku. Z dala od rodziców, którzy grzmieli, że to niezdrowe, mogliśmy na pobliskim skwerku w spokoju smakować zakazanego owocu. Teraz mamy powód, by tu wrócić i też coś przekąsić. Nabo położona jest w uroczym zakątku starej willowej Sadyby (zadrzewiony skwerek, gazowe latarnie), dzięki czemu gościom od razu udziela się spokój okolicy. Wnętrze utrzymane w oszczędnym stylu (plus za zachowaną mozaikową posadzkę z peerelowskiego Samu) wbrew pozorom wygląda dość przytulnie. Dopóki jest ciepło, można też usiąść na zewnątrz na leżaczkach. W skromnym, ale zróżnicowanym menu, jak przystało na skandynawsko zorientowaną knajpkę, dominuje śledź, ale znaleźć także można burgera i stek, i kurczaka, i makaron. My przetestowaliśmy wyśmienitą, pożywną zupę rybną z mulami (mule, łosoś, dorsz, pomidory, koper, serwowana z dwoma małymi bułeczkami, 18 PLN), równie znakomitą sałatkę ze śledzia i ziemniaków z marynowanym patisonem (18 PLN) oraz zestaw czterech kanapeczek (z marynowanym łososiem, wołowiną, śledziem i pasztetem), które trochę nas rozczarowały stosunkiem ceny (26 PLN) do wielkości porcji, szczególnie na tle innych dań. Humor za to od razu poprawiły domowej roboty frytki (z prawdziwych ziemniaków!) – spokojnie mogą one startować w kategorii „najlepsze frytki w mieście”, zwłaszcza że serwowane są z pysznym duńskim sosem remoulade robionym na miejscu. Wieczór zakończyliśmy minideserkiem – placuszkami (typ racuszkowy) podawanymi z gałką lodów i dżemem truskawkowym (8 PLN). W ofercie są też śniadania, które planujemy przetestować przy kolejnej okazji, bo na pewno tu wrócimy! [Sylwia Kawalerowicz] ul. Zakręt 8 tel. 22 842 02 56 godziny otwarcia: pon.-ndz. 08.30-21.30
Klubokawiarnia Wisława
Bliżej
Nad Wisłę jest daleko. A to właśnie tam rozsiały się wszystkie najciekawsze miejscówki pod gołym niebem: Miasto Cypel (bardzo daleko), Kajaki Leżaki (fajnie, ale zaświaty) czy Cud nad Wisłą (daleko, czyli bliżej, ale jednak). Gdy już doczłapiemy na miejsce (myśląc o tym, że w drodze powrotnej trzeba pod górkę), musimy jeszcze odczekać swoje w kolejce po piwo w plastiku za dziesięć złotych. No i powalczyć o leżak lub wolny metr kwadratowy. Nowo otwarta klubokawiarnia Wisława na szczęście jest bliżej – w parku Kazimierzowskim, naprzeciwko Kawki – a oferuje zbliżone atrakcje w plenerze. Drewniany partyzancki pawilon, leżaki, dużo trawy, coś do picia, coś do jedzenia, toi-toi. Jest też oczko wodne, które w porównaniu z tym przy śp. Dolinie Muminków ma jeden decydujący walor – nie śmierdzi. Na miejscu dobrze znany wybór: piwo w kilku odmianach, choć właściciele najwyraźniej przeoczyli modę na lokalne gatunki, cydr by był, gdyby się nie skończył, są za to trunki bezalkoholowe. Do tego drobne przekąski – w Wisławie (u Wisławy?) byłem dość późno, więc na paterze zastałem jeden naprawdę drobny rogalik. Zostawiłem go więc dla kogoś najedzonego. Gdy już uporamy się z wyborem miejsca (pod drzewem, bliżej chodnika, nad wodą... trudne) i rozstawimy leżak, możemy z oddali patrzeć na bywalców Kawki. Tam tłok i harmider, tu spokój i szum z Browarnej, co kto woli. Wisława mieni się klubokawiarnią, ale atmosfera jest tu raczej siedząco-płożąca. Po dwóch piwach/cydrach można decydować co dalej – czy na dół, nad Wisłę, czy na górę, spać. Schodów jednak nie unikniemy. [Mariusz Mikliński] park Kazimierzowski, róg ul. Oboźnej i Browarnej godziny otwarcia: 11.00-23.00
Foto: Ryszard Kapuściński
lska o p a ł a Ń/c ESIE Z WR
„Niedziela Palmowa”
Szekspir pozdrawia Grzyba Zmierzch imperium
Fotografie odnalezione w archiwum mistrza reportażu Ryszarda Kapuścińskiego od września będzie można zobaczyć w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Na wystawę składa się ponad 40 zdjęć, które pisarz zrobił w trakcie podróży po terenach byłego ZSRR. Kapuściński planował zaprezentować je szerokiej publiczności, ale nigdy nie udało mu się zrealizować tego planu. Sam wybrał i wykadrował zdjęcia, po czym schował je w szarych kopertach jako negatywy. Tak przeleżały wiele lat. Część z nich to fotograficzny zapis puczu sierpniowego w Moskwie, inne wykonane zostały podczas wędrówki autora po imperium. Ciekawie będzie spojrzeć na świat oczami legendarnego dziennikarza, tym razem jednak nie poprzez jego słowa, lecz obrazy. [jul]
03-30.09
Prospero i Miranda. Znacie ich? Nie? No to nos w książki, bo nie odrobiliście lekcji. Co gorsza, to uchybienie będzie się za wami snuć, gdy wybierzecie się do krakowskiej galerii Zderzak. Właśnie tam rzeczeni Prospero i Miranda, bohaterowie dramatu „Burza”, będą pozdrawiać Szanowną Osobę. Kim ona jest? Oczywiście samym autorem Ryszardem Grzybem. Poeta, grafik i malarz, zaprawiony w bojach jako członek artystycznej grupy Gruppa, odebrał ostatnio nagrodę Jana Cybisa. O ile nie zawsze warto zwracać uwagę na nagrody przyznawane przez Związek Polskich Artystów Plastyków, o tyle to wyróżnienie naprawdę jest miarodajne. Tytuł wystawy żartobliwie odnosi się do wierszy, które Grzyb traktuje jako alternatywną sferę twórczości. Zainteresowanych tą działką zapraszamy na spotkania z autorem podczas wystawy (11 i 12.10). Tych, którym bliskie są prace Grzyba, zachęcać do wizyty w galerii nie trzeba. [alek]
07.09-13.10
Wrocław Muzeum Narodowe pl. Powstańców Warszawy 5 www.mnwr.art.pl
Kraków Galeria Zderzak ul. Floriańska 3
Sigur Rós
French Fries
Powroty w industrialnych przestrzeniach
Jónsi, lider zespołu Sigur Rós, zdołał już poznać niezwykły klimat festiwalu Sacrum Profanum – dwa lata temu zaprezentował w Krakowie swój solowy projekt. Tym razem przyjeżdża pod Wawel ze współpracownikami. Islandzki band ma w Polsce bardzo liczną i oddaną rzeszę fanów, dlatego też informacja o pojawieniu się SR wywołała duże poruszenie, spotęgowane faktem, że po czterech latach milczenia grupa wydała nową płytę „Valtari”. Kto 15 września wybierze się do hali ocynowni chemicznej, będzie świadkiem jeszcze jednego powrotu – na scenie znów wystąpi duet Skalpel. Podczas festiwalu panowie Marcin Cichy i Igor Pudło zagrają utwory polskich kompozytorów: Pendereckiego, Góreckiego, Kilara i Lutosławskiego, a partnerować im będą koledzy z wytwórni Ninja Tune, m.in. King Cannibal i DJ Food. Ponadto podczas pierwszych sześciu dni w teatrze Łaźnia Nowa zaprezentują się kompozytorzy młodego pokolenia (Zubel, Kupczak, Stańczyk, Nowak, Duchnowski). [włodek]
09-17.09
Kraków www.sacrumprofanum.com
Pozorne frytki
French Fries to jeden z moich ulubionych producentów. Nieważne, czy tworzy bity w 140 bpmach, bawiąc się oldschoolowym dubstepem, czy robi taneczny house, dorzucając do niego vibe prosto z Baltimore. Ten człowiek nie jest w stanie popełnić błędu. Oprócz niego na Pozor! Multi Art Experience pojawi się genialny Bondax, który ma na koncie jedne z najpiękniejszych utworów ostatnich lat. Ich delikatna stylistyka przywodzi na myśl takich producentów, jak Koreless czy Dauwd – co jak co, ale ominięcie występu tego duetu powinno być karane obcięciem ręki. Muzyczna część festiwalu to jednak nie wszystko. Na terenie Pozoru znajdzie się również Fashion Zone. Przez cztery dni będziecie mogli wziąć udział w debatach, odwiedzić showroom z 60 wystawcami czy zjeść trochę artżarcia. Czekają na was też instalacje interaktywne i spotkania ze śmietanką polskiej sceny streetartowej. Mało? No to będziemy mogli wpaść na siebie podczas jamu BMX-owego i przejechać się po sztucznym torze skimboardowym. Do zobaczenia. [kp]
11-15.09
Bielsko-Biała www.pozorfestival.pl
miastoZAPRASZA nocą www.go-ahead.pl
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl patronaty
6.09 Proxima / Warszawa
Multimedialne żądło
GALLOWS
Open Source Art Festival zaprasza do refleksji nad sztuką współczesną, architekturą, ekologią i edukacją w nowych technologiach audiowizualnych. To druga odsłona sopockiego festiwalu, którego tematem przewodnim w tym roku jest zjawisko recordingu – dźwiękowego i wizualnego nagrania terenowego. Impreza potrwa trzy dni, a wśród zaproszonych artystów znalazł się m.in. Scott Monteith – mieszkający w Berlinie kanadyjski muzyk i designer dźwięku, znany fanom elektroniki jako Deadbeat. W Sopocie pojawi się również chicagowski kolektyw Scenic zajmujący się tworzeniem interaktywnych fabuł. Oczywiście nie zabraknie też polskich artystów, m.in. Stefana Wesołowskiego znanego z eksperymentów z tradycyjnymi instrumentami muzycznymi i ambientem. [rar]
29.09 Pod Minogą / Poznań 30.09 Hydrozagadka / Warszawa
9.10 Hydrozagadka / Warszawa
TEAM ME
14-16.09
18.10 Łykend / Wrocław 19.10 Hydrozagadka / Warszawa 20.10 Pod Minogą / Poznań
10.11 Pod Minogą / Poznań 11.11 Hydrozagadka / Warszawa
22.11 Torwar / Warszawa
Mediacje po raz czwarty
„Niepojęte” – obszar niezbadany, niepoznany, kuszący widmem odkrycia – to temat Mediations Biennale 2012. Organizowany po raz czwarty festiwal urasta do rangi wydarzenia totalnego, podczas którego w ciągu jednego miesiąca można uczestniczyć w kilkudziesięciu wystawach, konferencjach czy przedstawieniach. Różnorodność gwarantuje już sam zespół kuratorski: Denise Carvalho, Friedhelm Mennekes, Fumio Nanjo, Tomasz Wendland oraz gościnnie Drorit Gur Arie i Harro Schmidt. Prace 150 artystów pojawią się w kilku poznańskich przestrzeniach wystawienniczych, w tym w Centrum Kultury Zamek, Muzeum Narodowym oraz budynku Międzynarodowych Targów Poznańskich. Spragnionych niebanalnych mediacji między kulturą, nauką i polityką zapraszamy do Poznania. [alek]
Ruch to życie
14.09-14.10
Poznań galeria Art Stations Stary Browar ul. Półwiejska 32
Poznań www.mediations.pl
24.11 Hydrozagadka / Warszawa
27.11 Teatr Łaźnia / Kraków 28.11 Stodoła / Warszawa 29.11 Parlament / Gdańsk 01.12 MTP Hala numer 2 / Poznań
DEVIN TOWNSEND PROJECT + FEAR FACTORY 4.12 Progresja / Warszawa 5.12 Eskulap / Poznań W Y B O R C Z A . P L
Bilety do nabycia: go-ahead.pl, Ticketpro.pl oraz ebilet.pl Zapraszamy na www.facebook.com/agencjagoahead
Sebastian Hempel, „Fatboy Slim”
Foto: dzięki uprzejmości artysty
5.11 Torwar / Warszawa
Mediations Biennale 2010
Foto: Muzeum Narodowe, Poznań
28.10 Stodoła / Warszawa
Deadbeat
Sopot Państwowa Galeria Sztuki pl. Zdrojowy 2 opensourceart.blogspot.com
The Jillionaire
Jeśli w Polsce istnieje kolekcja sztuki na światowym poziomie, to jest nią zdecydowanie zbiór Grażyny Kulczyk. Kolejna jej odsłona, zatytułowana „Moving Is Living”, to refleksja o wszechobecnym ruchu. Temat ten, rozumiany w różny sposób, porusza kilkunastu twórców, których prace zobaczymy w Poznaniu. W zbiorach Kulczyk znalazły się dzieła m.in. legendy op-artu Victora Vasarely’ego czy młodego, ale już docenianego Lorisa Gréauda. Ekspozycja w galerii Art Stations w Starym Browarze udowodni, że żyć znaczy ruszać się. [alek]
13.09-31.12
Ten drugi
Kojarzycie Major Lazer? Na pewno. To przecież duet producencki, w którym jest Diplo i... ten drugi gość. Taki wysoki, czarny, z afro. Wiecie który? Nie. Nie przejmujcie się i tak najważniejszy jest Diplo. Dlatego pisząc o imprezie z The Jillionaire’em, zawsze trzeba wpisać w nawiasie: Major Lazer. Akurat tak się złożyło, że to właśnie on pojawi się 14 września w Sopocie. Czego można się spodziewać po jego występie? Wszystkiego. Jego sety niewiele różnią się od szaleństw, jakie didżej zazwyczaj urządza ze swoim siwym znajomym. Oczywiście oprawa solowych występów jest skromniejsza o jakieś 90%, uznawszy, że tancerki to 50% show, Diplo to 10%, a pozostałe 30% zjada ego tego ostatniego. Jednak nie łamcie się. The Jillionaire naprawdę nie jest czereśniakiem, który nie wie, co robi. Jeśli usłyszycie tego pana, nie wyjdziecie z klubu do ostatniej sekundy jego występu. [kp]
14.09
Sopot Sfinks 700 ul. Mamuszki 1 start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN www.illegalbreaks.com
15.09
WARSZAWA 1500 m2 DO WYNAJĘCIA ul. Solec 18 start: 21.00 wstęp: 20-25 PLN
patronaty
miasto nocą ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl patronaty
Treasure Fingers Minimal Compact
Disco-Midas Generacje czterech kultur
W Łodzi mieszają się cztery kultury – żydowska, rosyjska, niemiecka i polska. Od dwóch lat organizowany jest interdyscyplinarny Festiwal Łódź Czterech Kultur, który w pewnym sensie kontynuuje tradycje Festiwalu Dialogu Czterech Kultur. W tym roku nie tylko kultury będą się przenikać w przemysłowym mieście, lecz także generacje. „Łódź utraciła pamięć o wielokulturowej tożsamości…, dlatego chcemy nawiązać nić porozumienia między pokoleniami” – przekonują organizatorzy. Wszystkie wydarzenia zostały podzielone na sześć kategorii: film, muzyka, literatura, teatr, sztuki wizualne oraz inne (zwiedzanie, warsztaty, wykłady itp.) Czego będzie można posłuchać, a co zobaczyć? W programie m.in. wspólny koncert Urszuli Dudziak i Miki Urbaniak, występ nowofalowego zespołu z Izraela Minimal Compact, spektakle „Hotel Savoy” Michała Zadary i „Merlin Mongoł” Bogusława Lindy, a także filmy przed- i powojennych niemieckich reżyserów żydowskiego pochodzenia, Maxa i Marcela Ophülsów. [włodek]
14-22.09
23.11.12
Łódź www.4kultury.pl
Na dwa występy do Polski przyjedzie Ashley Jones, znany pod didżejskim pseudonimem Treasure Fingers. Mody na różne gatunki muzyki klubowej pojawiają się i znikają, a Jones wciąż utrzymuje się na topie. Reprezentant wytwórni Fool’s Gold musi dobrze wspominać imprezy w Polsce, bo po raz kolejny do nas przyjeżdża. To jeden z najbardziej rozchwytywanych didżejów w branży – rozgrzewa parkiet zarówno doskonałymi autorskimi bangerami, jak i znakomitymi remiksami, chociażby dla Avicii, Chromeo, Empire of the Sun, Kida Cudiego, N.A.S.A., Lykke Li, Theophilusa Londona czy Ladyhawke. Ze swoimi setami przemierzył świat wzdłuż i wszerz, popularyzując radosne nu disco i nie pozwalając tańczącym zejść z parkietu ani na moment. Podczas wizyty w Polsce odwiedzi sopocki klub Czekolada oraz uświetni urodziny warszawskiego Capitolu. Towarzyszyć mu będzie nasz rodzimy duet Last Robots. [matad]
14.09
Sopot Czekolada ul. Bohaterów Monte Cassino 63/6 start: 22.00 wstęp: 10 PLN (po 23.00)
15.09
Warszawa Capitol ul. Marszałkowska 115 start: 22.00
Soulfly
ŁÓDŹ
ATLAS ARENA Bilety na: Eventim.pl i LiveNation.pl
Na Maxa!
WWW.MUSE.MU ATLAS Experiment c 2012 CERN
Kto z nas nie zna zespołu Sepultura? Słynne logo brazylijskiej grupy zdobiło niejedną „kostkę”, koszulkę, a nawet ramiona fanów ciężkich brzmień. Dziś po kultowym składzie pozostały tylko sprane ślady markera i masa wstydu, jakiego panowie narobili sobie po odejściu jednego z ojców założycieli – Maxa Cavalery. Sam Maksio począwszy od lat 90. świetnie sobie radzi i po raz kolejny przyjeżdża do Polski. Założony tuż po opuszczeniu Sepultury Soulfly to jeden z najważniejszych zespołów metalowych pierwszej dekady XXI w. Dzięki featuringom z Fredem Durstem drużyna Cavalery nie tylko podbiła serca byłych fanów, lecz także zdobyła tysiące nowych. Po dziesięciu latach jest równie utytułowana, co inne składy występujące w kanarkowych barwach i chyba powoli zaczyna zwalniać miejsce młodszym. Świadczy o tym zaproszenie na tegoroczną trasę dwóch zespołów dowodzonych przez synów muzyka. Rodzinna imprezka na ostro? Czemu nie! [mk]
15.09
Warszawa Progresja ul. Kaliskiego 15a start: 18.00 wstęp: 80-99 PLN www.pwevents.pl
16.09
Gdańsk Parlament ul. św. Ducha 2 start: 19.00 wstęp: 79-89 PLN
patronaty
miasto nocą
WRZESIEŃ
ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl
patronaty
NoMeansNo
Jak nie, jak tak
Onra
Kanadyjscy weterani punk rocka, którzy swoją nazwę zawdzięczają kampanii przeciw gwałtom, wiedzą, że mają w naszym kraju oddaną publiczność. Zaglądają do nas często, zostają na dłużej. Przez 30 lat bracia Wright posmakowali chyba każdego pokrewnego punkowi gatunku. Szczególną uwagę poświęcili jego ostrzejszej odmianie, nie stronili przy tym od mathrockowych zadań z całkami i progresywnych gmatwanin. Nieobca jest im również elektronika, czego dowodem ostatnia, wydana na winylu EP-ka „Remix”, na której znalazły się starsze, niekiedy wręcz zapomniane nagrania Kanadyjczyków w remiksach współczesnych elektronicznych producentów. Właśnie to wydawnictwo bracia Wright będą promować podczas kilku koncertów w naszym kraju. Powiedzcie im „tak”. [rar]
Na czasie na Podlasiu
WARSZAWA Powiększenie ul. Nowy Świat 27 start: 20.00 – wstęp: 55 PLN
KATOWICE Kinoteatr Rialto ul. św. Jana 24 start: 20.00 – wstęp: 45 PLN
Dobrze wyselekcjonowaną mieszankę hip-hopu i elektroniki będziecie mieli szansę usłyszeć na Up to Date Festivalu w Białymstoku. Tego miasta, na szczęście, nikt już nie nazywa discopolową stolicą Polski. Podczas trzeciej edycji wydarzenia koncertom artystów z Anglii, Ukrainy, Francji i Polski towarzyszyć będą wystawy, działania performerskie i instalacje. Na trzech scenach zagrają m.in.: Evidence (frontman Dilated Peoples), Onra, który w pamięci wielu fanów zapadł po genialnym zeszłorocznym występie w Warszawie, czy Dopplereffekt nagrywający muzykę elektroniczną od niemalże 20 lat. Specjalnie na festiwal reaktywował się Baq Baq To Jest Skład, czyli legendarna obsada Kalibra 44 (Abradab, Joka, DJ Feel-X), wzmocniona przez Gutka i CNE. Oznacza to, że znów będziemy mogli zobaczyć, jak nisko Kaliber upadł od czasu śmierci Magika. Jeżeli chcecie odkryć nowy festiwal, który ma szansę stać się jednym z najważniejszych wydarzeń w Polsce, to nie szukajcie więcej. [jul]
19.09
23.09
21-22.09
18.09
22.09
GDAŃSK Klub Muzyczny Parlament ul. św. Ducha 2 start: 20.00 – wstęp: 40 PLN www.wetmusic.pl
Białystok Magazyn Rezerw Wojskowych ul. Węglowa 8 www.up2d8.pl
WROCŁAW Puzzle Rynek, ul. Przejście Garncarskie 2 start: 20.00 – wstęp: 45-55 PLN
Jesse Cook
Przepis na flamenco
Czy wiecie, po czym poznać gitarzystę flamenco? Z czasów mojej obecności w szkole muzycznej zapadł mi w pamięć widok gitarzystów klasycznych. Długie włosy, dłuższe paznokcie u jednej z rąk i brak paznokci u ręki drugiej. Pedantyczność i irytujące powodzenie u płci przeciwnej. Nie wiem, czy ten opis idealnie pasuje do Jesse’a Cooka. Według legendarnego czasopisma „Acoustic Guitar” jest on najlepszym gitarzystą flamenco po Paco de Lucii. Jego pierwszy longplay trafił do sprzedaży w 1995 r. W ciągu 17 lat kariery artysta dwukrotnie dostał nagrodę „Gitarzysty Roku”. Ma w kolekcji również nagrodę Juno i Gemini. I z jakiegoś dziwnego powodu jest bardzo dumny, że wystąpił w kilku odcinkach „Seksu w wielkim mieście”. W Polsce wystąpi dwa razy. Warto sprawdzić, jak szybkie są jego palce. [dub]
21.09
UNS_Aktivist.pdf
1
8/24/12
4:50 PM
Poznań Centrum Dydaktyczne UMP ul. Przybyszewskiego 37 start: 19.00 wstęp: 90-180 PLN
23.09
Wrocław Hala Stulecia ul. Wystawowa 1 start: 18.00 wstęp: 48-180 PLN
® Fińska natura FiNlaNdia FrOsT
W lipcu dzięki zaproszeniu Finlandia Vodka mogliśmy na chwilę oderwać się od codzienności i zgłębić fińską filozofię życia, która opiera się na poszanowaniu przyrody i docenieniu jej potęgi
dOskONałOść w wielu wymiaraCh
Fińska przyroda jest nie tylko magiczna i piękna, lecz także nieprzewidywalna i surowa. Dla tegorocznych uczestników Summer Experience okazała się Cenisz swoją wolność. Biegniesz przez życie, jednak wyjątkowo łaskawa. Nie zabrakło słońca, które odbijało się w lśniącej aby nie zostać wtafli tyle za teraźniejszością. krystalicznie czystych wód. W takim właśnie otoczeniu powstaje Finlandia Vodka. Swój niezwykły smakza zawdzięcza Nie tracisz energii na oglądanie się siebie. zarówno sześciorzędowemu jęczmieniowi, bez pośpiechu dojrzewającemu w promieniach północnego Pragniesz tego, słońca, co nowoczesne, oryginalne. jak i wodzie, leniwie przepływającej przez naturalny filtr, jakim są moreny polodowcowe. Finlandia Vodka jest czysta i naturalna jak kraj, z którego pochodzi. Nie dajesz się zaszufladkować w schemacie
„myślę jak większość”. Otaczasz się tym, Podczas trzydniowego pobytu mogliśmy oderwać się od codzienności i poznać co nieszablonowe, co może wyróżnić z tłumu. dobrodziejstwa Krainy Dalekiej Północy: dziewiczą cię przyrodę, fińskie zwyczaje, kulturę i wspaniałą kuchnię, słynącą z rybwszystkimi i leśnych owoców. Na wyspie Norkulla mogliśmy zanurzyć się w błogiej ciszy Chłoniesz świat zmysłami. Twój idealny i podziwiać piękno fińskiej jasnej nocy podczas ogniska Midnight Sun. Kuchnia skandynawska od dawna miks to swoboda i wolność wyboru zachwyca smakoszy z całego świata, my również byliśmy pod wrażeniem – o nasze podniebienia zadbał
fiński mistrz Tommi Laurila. Serwował pachnące warzywa i zioła wprost ze swojego ekologicznego ogrodu, a zapach siekanej przez niego kolendry roznosił się po całym domu. Wśród serwowanych potraw nie zabrakło takich smakołyków jak mięso renifera czy owoce morza. Wszystkie dania, począwszy od Taka właśnie jest nowa Finlandia® Frost. Gotowe do spożycia koktajle przystawki, a skończywszy na deserze, powstały z dodatkiem Finlandia Vodka. Jej wersja czysta posłużyła w prawdziwie fińskim stylu łączą intensywną świeżość owoców do marynowania mięs, natomiast odmiany smakowe w postaci oryginalnych atomizerów stanowiły z czystością Finlandia® Vodka. Limonka, grapefruit oraz żurawina doskonałe, aromatyczne wykończenie potraw. Uczestnicy Summer Experience mieli również okazję to lekkie i orzeźwiające smaki twoich ulubionych, perfekcyjnie sprawdzić się w roli degustatorów. O tajnikach smakowania wódki, poszczególnych komponentach, które skomponowanych drinków, zamknięte w designerskich puszkach wpływają na jakość, smak i aromat alkoholu, opowiadał gościom Markku Raittinen. z grafikami czołowego fińskiego designera Klausa Haapaniemiego. Idealnie zbalansowana kompozycja Finlandia® Frost gwarantuje Na koniec naszej wyprawy zwiedzaliśmy tętniące życiem Helsinki – Światową Stolicę Designu 2012. niezmienną jakość i zawsze te same doznania smakowe. Otwórz się Podczas naszego pobytu całe miasto żyło wystawami i pokazami, a my mogliśmy podziwiać niezwykłe i bądź FROST – niezależnie od okoliczności. dziedzictwo Finlandii – wzornictwo, sztukę użytkową oraz design.
patronaty
miasto nocą ups?! a gdzie reszta imprez? pełne kalendarium na www.aktivist.pl patronaty
Dirty Beaches
Lacrimosa
Brudny śnieg
Gra cieni
Jedna z moich znajomych spędziła kilka dni na Castle Party i po powrocie (ku przerażeniu niektórych) zaczęła słuchać gotyckiego metalu. Wiecie, o co chodzi. Blade postaci ubrane na czarno, które wyją w pompatyczny sposób do muzyki gitarowej. W ten klimat idealnie wpisuje się formacja Lacrimosa, istniejąca od 22 lat. W 2010 r. pojawiła się nawet płyta podsumowująca dwie dekady działalności zespołu, która nosiła tytuł „Schattenspiel”. Podczas dwóch koncertów w Krakowie i w Warszawie Lacrimosa będzie promować swoje ostatnie wydawnictwo „Revolution”. Jeśli potrzebujecie więcej mroku w waszym życiu, nie może was tam zabraknąć. [kp]
23.09
Warszawa Progresja ul. Sylwestra Kaliskiego 15a start: 21.00 wstęp: 89-100 PLN
24.09
Kraków Kwadrat ul. Skarżyńskiego 1 start: 19.30 wstęp: 90-100 PLN
Jennifer Lopez ma 42 lata, a figury zazdroszczą jej
Gdyby Tom Waits szukał godnego naśladowcy swych ostatnich dokonań, bez wahania powinien przekazać pałeczkę Dirty Beaches. Pochodzący z Tajwanu, obecnie mieszkający w Montrealu 30-letni Alex Zhang Hungtai to podróżujący po świecie „artysta bez domu”, być może dlatego jego chaotyczna twórczość silnie związana jest z bluesem, muzyką niedoli. Hungtai brutalnie jednak szarga bluesową tradycję, poniewierając ją huczącą produkcją, dźwiękowym brudem, elektronicznym szaleństwem i maniakalnymi rytmami. Wszystko doprawia niewyraźnymi zaśpiewami i szamańskim zawodzeniem. Pewne jest jedno – by grać tak nawiedzoną muzę, musiał podpisać z diabłem cyrograf. Za swój wydany w zeszłym roku niepokojący, długogrający debiut dostał nominację do kanadyjskiej Polaris Music Prize. Może więc zostanie w Kanadzie na dłużej? Tymczasem możemy go zobaczyć na dwóch koncertach w naszym kraju. [rar]
23.09
Kraków Rozrywki Trzy ul. Mikołajska 3 start: 20.00
24.09
Warszawa Cafe Kulturalna pl. Defilad 1 start: 20.00
Gallows
20-latki. Jest modelką, aktorką, piosenkarką, ma własną linię ciuchów i perfum. Ma faceta młodszego o 20 lat i miliony na koncie. Nic dziwnego, że jej potrzeby ograniczyły się do tego, by tańczyć, kochać i... znowu tańczyć, jak śpiewa w swoim najnowszym hicie o zaskakującym tytule „Dance Again”. J.Lo we wrześniu po raz pierwszy odwiedzi Polskę w ramach trasy koncertowej po Europie, podczas której promuje swoją ostatnią płytę. Na koncercie nie zabraknie starych hiciorów, takich jak „Let’s Get Loud” czy „If You Had My Love”, i utworów nowych, których tytułów nie podamy, bo i tak pewnie nie kojarzycie (chyba że znacie ten, no ten kawałek z Pitbullem... wiecie który). Jennifer przywozi ze sobą 20 tancerzy oraz masę scenografii i pięknych kiecek – szykuje się niezły popowy show. [jul]
27.09
Gdańsk PGE Arena ul. Pokoleń Lechii Gdańsk 1 wstęp: 99-699 PLN www.livenation.pl
Udany transfer
Od pierwszej wizyty Gallows w Polsce minęły dwa lata. Od tego czasu w składzie zespołu zaszła jedna istotna zmiana. Wokalista Frank Curter opuścił szeregi formacji i został zastąpiony przez Wade'a MacNeila, gitarzystę niedawno rozwiązanego Alexisonfire. Fani Brytyjczyków byli na początku oburzeni kontrowersyjną decyzją (poprzedniemu bandowi MacNeila dużo bliżej było do epickiego screamo), ale nowy nabytek okazał się wcale nie gorszy od swojego poprzednika. Gallows rozpoczęli tym samym nowy rozdział i brzmieniowo zbliżyli się do składów pokroju Fucked Up, nie tracąc jednocześnie swojej tożsamości. Efektów tych zmian będziemy mogli posłuchać na ich nowym longplayu, zatytułowanym po prostu „Gallows". Poza tym chłopaki zaprezentują swoje prawdziwe oblicze na wrześniowych występach. W roli supportu wystąpi obiecujący Feed the Rhino. [croz]
29.09
Poznań Pod Minogą ul. Nowowiejskiego 8 wstęp: 49-55 PLN www.go-ahead.pl
30.09
Warszawa Hydrozagadka ul. 11 Listopada 22 wstęp: 49-55 PLN