1 minute read

KRÓTKA FORMA

Next Article
DEBIUT POEZJA

DEBIUT POEZJA

ANNA RAU I IWONA BOLIŃSKA-WALENDZIK

Olsztyńskie „ikony” – URANIA

Advertisement

Ze snu przenosimy się na jawę. Olsztyńską architekturę czasami można opisać, wyśpiewać, wynaturzyć i przepoczwarzyć. Zróbmy to!

Mam imię po najpoważniejszej i najbardziej zamyślonej z sióstr – po tej z oczami wiecznie wzniesionymi ku górze, bynajmniej nie w modlitwie. Imię mam greckie. Moje imię czci boga nieba Uranosa, choć wznieśli mnie i niedawno rozbili mieszkańcy Ziemi. Byłam kulą. Byłam sferą niebieską. Byłam Ziemią z Biegunem Północnym. Byłam piłką z dźwiękiem trąbki wokoło. Byłam pajetą na sukni tancerki. Byłam okiem – rybim, białym na tle zielonego terenu. Byłam bryłą śniegu w środku lata. Byłam sypialnią dla mew. Byłam guzikiem naciskanym przez palec nieba. Byłam czapką z otokiem z betonowego futra. Byłam kryształem cukru – gładkim, łamanym, nieciosanym. Byłam perłą. Byłam jeziorem ze szkła. Jestem koloseum.

Jestem akweduktem.

Jestem kołem roztańczonych ramion w greckim tańcu. Nade mną rosną łuki, pną się jak grube, sztywne pnącza łoziny, będące początkiem koszyka. Skłaniają się ze mnie ku mnie nieruchome gałęzie betonowych drzew bezlistnych. Rosną we mnie wyciągające się ku sobie ramiona okaleczonych ośmiornic. Czy ktoś wie, czym będę...? Boję się

Anna Rau

Fot. Marcin Jermolonek, Właśnie Olsztyn Panem et circenses

Chleba i igrzysk, wołali Rzymianie. Nic się do dziś nie zmieniło, ciągle potrzeba nam rozrywki i strawy. No, może budowle krócej wytrzymują, ale i budulec gorszy. Rzymskie Koloseum służyło igrzyskom blisko 450 lat, olsztyńska Urania już przed pięćdziesiątką wymagała generalnego remontu. Podczas modernizacji prawie przestała istnieć, gdyż zawalił się jej dach. Przez moment wyglądała jak kamienny krąg w Stonehenge. Po usunięciu zwaliska kopuły zostały same filary konstrukcyjne połączone żelbetonowym kręgiem. Hala widowiskowo-sportowa powstała – jak wiele inwestycji w Olsztynie – przy okazji planowanych Centralnych Dożynek. Oddano ją do użytku 1 września 1978 r. – tuż przed imprezą, dla której zmieniło się chyba pół miasta. Jej charakterystyczny, kosmiczny kształt pasował do stojącego nieopodal planetarium i wpisywał się w panujący trend lądujących w różnych miastach spodków. Strome schody widowni przyprawiały o zawrót głowy, a kotara przysłaniająca cześć trybun oszałamiała wielkością. Taka była w czasach swej świetności. Odbywały się tu ważne mecze, koncerty, turnieje, wystawy. Potem straciła trochę na powadze i sprzedawano w niej mydło i powidło. Czasowe zamknięcie może się przedłużyć, ale nie za długo, bo igrzysk potrzebujemy prawie tak samo jak chleba.

Iwona Bolińska-Walendzik

This article is from: