wyTWÓRCY - Zakładamy Uprawę Konopi

Page 1

nr 01 magazyn ludzi konstruktywnych

Zakładamy uprawę konopi Własny Piec rakietowy crowdfunding | Ogrodowa partyzantka | tynki gliniane | sojusz miasta i wsi


cze ść!

witajcie 3

bądź /dobrze zorganizowaną/ zmianą autor: paweł sroczyński

Pojawienie się tego magazynu w przestrzeni wirtualnej to symptom bardzo szerokiego frontu zmian, które dotykają dzisiaj wielu obszarów ludzkiej organizacji życia. Ponad 7 lat temu, kiedy powstawały zręby organizacji, jaką jest dzisiaj Cohabitat, nie zdawaliśmy sobie sprawy z istnienia tego trendu, a tym bardziej z głębokości jego oddziaływania. Upowszechnianie wiedzy o technikach budowania domów z materiałów naturalnych doprowadziło szybko

do odkrycia bardzo licznej grupy różnorodnych osób, która pragnie ją implementować. Spotykaliśmy się dwukrotnie na festiwalu Cohabitat Gathering w Łodzi w 2011 i 2012 roku, gdzie stało się oczywiste, że chodzi o dużo więcej. W niespełna 3 lata środowisko to urosło z liczby kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy osób. Poszerzył się też znacznie zakres świadomych poszukiwań. Dzisiaj już wiemy, że nie chodzi tylko o naturalny dom, ale również o zdrową żywność, ekonomię w ludzkim wymiarze, suwerenność energetyczną, otwartość w dzieleniu się innowacjami, efektywną wpółpracę, demokratyzację produkcji dóbr materialnych… i wiele innych. Rozwój internetowych sieci oraz środków produkcji dały nam dzisiaj szansę uczynienia wielkiego ewolucyjnego skoku z przetrwalnikowej postaci bezkrytycznych konsumentów do w pełni rozwiniętej formy wytwórców potrzebnych nam w życiu wartości. Powstają m.in. pierwsze Fab-Laby gdzie możliwe staje się produkowanie przedmiotów, centra edukacji demokratycznej, partnerstwa między miastem i wsią (RWSy), które owocują zdrową żywnością i lokalnym przepływem kapitału, modele ekonomii

współpracy gdzie każdy może wnieść do rynkowego obrotu wartości, którymi dysponuje oraz kultura open-source hardware, demokratyzująca dostęp do istotnych technologicznych innowacji. To wszystko składa się niezwykłą bioróżnorodność mozaiki zmian, które w krótkim czasie zmienią nasz świat nie do poznania. Dobrą wiadomością jest fakt, że są to transformacje wrażliwe na potrzeby nie tylko ludzi, ale również całego ekosystemu i że dawno przekroczony już został próg odwracalności tego procesu. Kto nie wierzy niech odwiedzi odbywający się pod hasłem „age of communities” festiwal Ouishare w Paryżu, gdzie zjeżdżają się innowatorzy z całego świata. Magazyn wyTwórcy powstaje w autentycznym, oddolnie inicjowanym procesie. Ludzie tworzący to pismo to Ci, którzy mają odwagę brać sprawy w swoje ręce i będą oni nie tylko relacjonować te fascynujące zjawiska, ale również aktywnie je kreować. Oddajemy w ręce czytelników pierwszy kawałek dużej układanki.


spis treści 00. OD REDAKCJI 2-5 6-7 72-73 96-97

O WYTWÓRCACH POLECAMY Promo OD WYDAWCY

01. WYTWÓRCZOŚĆ 10-19 20-25

weronika siwiec wizja i nadzór graficzny nad numerem, koordynacja pochłonęło mnie budownictwo naturalne, jestem współautorką projektu budujemy dom, a całe lato spędziłam z cudownymi ludźmi na budowie w ramach programu build and play.

SAMI ROBIMY PIEC RAKIETOWY CZĘŚĆ 1 Odświeżony Ul

Kasia Breczko skład, łamanie, ilustracje, koordynacja Marzy mi się praca ze wspaniałymi ludźmi na rzecz dobrych idei.

DANIEL STAŃCZYK skład, łamanie, redakcja Zajęcia przy komputerze odreagowuję z młotkiem i cęgami.

PAWEŁ SROCZYŃSKI pomysłodawca, team building, wybór tekstów Chcę żyć w społeczeństwie, które daje każdemu pełne możliwości wzrastania dzięki otwartej wiedzy i technologii.

Daga Ponikiewska skład, łamanie, ilustracje JESTEM TU, BO WIERZĘ, ŻE PARTYCYPACYJNA ZMIANA SPOŁECZNA, JEST MOŻLIWA, DZIĘKI TAKIM INICJATYWOM JAK COHABITAT.

Agnieszka „Mizuu” Gorońska Korekta tekstów, redakcja Mała, pedantyczna wredota, która chce całe życie przejść na ustach z epitafium z nagrobka Hilberta: „Musimy wiedzieć, dowiemy się.” („Wir mussen wissen, wir werden wissen.”)

Iga wojtkowiak Korekta tekstów, redakcja Naturalny rytm, minimalizm, medytacja, joga, weganizm, wolontariat, wolność, flow. Wszystko to wpakowane do realnego życia rodzinnego. Da się.

Ada Rybka skład, łamanie Daję przedmiotom drugie życie. Zapraszam do zabawy w ratowanie świata.

Agata Holcer Ilustracje Szukam, poznaję, cieszę się, próbuję ulepszyć otaczający mnie świat.

bartek bębenista skład, łamanie Studiuję na Łódzkim ASP Wzornictwo. Projektuję myśl życia, która wykreuje nowe wartości.

Renata milanowska skład, łamanie Lubię robić coś z niczego, staram się, aby mój świat był eko.

poznaj ekipę wytwórców

05. rozmowa 52-57 88-95

agata Kaźmierczak redaktorka numeru, korekta, koordynacja Eksperymentuję z cohousingiem, ekowioskami i naturalnym rytmem. MarzĘ o zbilansowanym rozwoju w „duchu ruchu”, którego podstawą jest kooperatyzm i szacunek do przyrody.

WYTWÓRNIA MAKER’ÓW jacek gałązka

Kasia Modlińska korekta Lubi wspierać ważne inicjatywy. Pomaga nie tylko w Cohabitacie ale również Fab Lab Łódź.

02. EKONOMIA 28-37

ROLNICTWO WSPIERANE PRZEZ SPOŁECZNOŚĆ. SOJUSZ MIASTA Z WSIĄ

03. PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ 38-39

CROWD FUNDING. OD PRAKTYKI DO TEORII CZęść 1

06. ROLNICTWO 60-71

SAMI ZAKŁADAMY UPRAWĘ KONOPI

07. OGRODNICTWO 76-87

MIEJSKIE OGRODNICTWO W KAŻDEJ SKALI

Tomasz Niemiec skład, łamanie, redakcja Studiowałem wzornictwo na wrocławskiej ASP, interesują mnie procesy i idee zachodzące na linii człowiek – przedmiot.

04. SAMI ROBIMY 42-51

SAMI ROBIMY TYNK GLINIANY

Bartek Bartosiński obróbka zdjęć Lubię, jak coś powstaje grupowo, wierzę w efekt synergii, zajmuję się sztukami wizualnymi i designem.


co się dzieje 6 artykuł dział

Aktualizacje i wieści o programie

www.buildandplay.strikingly.com facebook B&P

habitat

startup kit

Cohabitat rozpoczyna tej jesieni przygotowania do projektu Zoe-Campus. Będzie to permakulturowa farma przystosowana do prowadzenia działań edukacyjnych i badawczych z m.in. aulą wykładową, warsztatem fabrykacji i prototypowania (farm-lab), zapleczem noclegowym i dużą kuchnią. Kampus ma być dostępny dla aktywnej społeczności Cohabitat przez większość dni w roku. Budowa kampusu prowadzona będzie w systemie „Build&Play” stworzonym przez Organica i Cohabitat w 2014 r. Oznacza to, że przez cały okres trwania budowy realizowane będą pracowarsztaty, badające prototypowy proces profesjonalnego wznoszenia nowoczesnych, eksperymentalnych budynków, maszyn lub ekosystemów z pomocą osób nie będącymi profesjonalistami. Jednym z najważniejszych punktów tego programu jest realna zmiana w przepisach prawa budowlanego w Polsce. We współpracy z OSBN Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Budownictwa Naturalnego chcemy doprowadzić do wykonania pełnych aprobat technicznych wraz z normą stosowania techniki strawbale. Pozwoli to na projektowanie również budynków użyteczności publicznej, tj. szkół, przedszkoli, hoteli i urzędów w materiałach naturalnych. Szczegóły opisane zostaną w artykule w jednym z następnych wydań magazynu wyTwórcy.

Jest już dostępna pełna wersja publikacji Habitat StartUP KIT przy której tworzeniu brało udział ponad 30 osób. W jednym miejscu zebraliśmy wiodących aktywistów z obszaru architektury i budownictwa naturalnego, cohousingu i autonomii energetycznej. W sumie ponad 120 stron w języku polskim. Załącznikiem jest zestaw kilku projektów open-hardware – turbiny wiatrowej, zgazowarki, dwóch domów, silnika stirlinga, które wkrótce dołączą do całości opracowania. Do pobrania tutaj: http://bitly.com/AutonomiaDIY http://bitly.com/ProjektyOpen Budowanie z gliny jest znowu aktualne: Dążenia do budowania domów z poszanowaniem środowiska oraz chęć posiadania zdrowego mieszkania doprowadziły do rozważań nad powrotem do tego używanego i sprawdzonego przez tysiące lat materiału. W dniu dzisiejszym budowanie z wykorzystaniem gliny wraca do łask, prowokując jednocześnie wykonawców do udoskonalania tej technologii budownictwa. W tej książce, będącej podręcznikiem i jednocześnie poradnikiem, pokazano różnorodne możliwości stosowania materiału budowlanego jakim jest glina oraz przedstawiono specyficzne dla niej właściwości i parametry fizyczne. Informacje te pochodzą z gruntownych badań laboratoryjnych oraz praktyki budowlanej z wielu stron świata. Zestawienie różnorodnych danych i wyników badań oraz praktyki uzupełniają opisy oraz zdjęcia obiektów zbudowanych z gliny jak również doświadczenia zdobyte przez autora podczas planowania i realizacji wielu budynków powstałych na całym świecie. Dzięki tej książce: • Poznasz właściwości oraz zastosowanie gliny lekkiej, glinobitki, cegieł glinianych • Dowiesz się o specyfice użycia gliny i pochodnych materiałów jako konstrukcji, wypełnienia i wykończenia ścian, do budowy podłóg, stropów, dachów, pieców • Poznasz parametry i sprawdzone receptury mieszanek tynków, naturalnych impregnatów, tradycyjne sposoby poprawy właściwości gliny oraz bezpieczne metody naprawy elementów glinianych i remontów zabytkowych budowli

Podręcznik budowania z gliny Gernot Minke

Od początku lata prowadzimy z przedsiębiorstwem Organica program praktyk z budowania naturalnego Build&Play. Pojęcie to oznacza sytuację, w której uczestnik przyjeżdża na budowę uczyć się i praktykować, jest jednak zatrudniony w zespole w którym praca jest dla niego przyjemnością i realizacją pasji. Zgłosiło się ponad 180 chętnych, również z zagranicy. Ze względu na ogromną popularność tej formuły zdecydowaliśmy się rozszerzyć program nawiązując współpracę z innymi przedsiębiorstwami w Polsce. Już wiosną będzie można praktykować na kilku budowach. Najlepsi zostaną włączeni do elitarnego zespołu wędrujących budowniczych Diggers&Dreamers.

autonomiczne mikro-miasteczko edukacyjne Cohabitat

BIBLIOTEKA DESIGN / BUILD

Gernot Minke Benjamin Krick

Podręcznik

budowania ze słomy Podstawy • Rozwiązania konstrukcyjne • Przykłady

Znajdź nas na: www.facebook.com/Bramawiedzy

www.facebook.com/Bramawiedzy

Znajdź nas na:

Domy z gliny lekkiej

Klasyczny poradnik w nowym wydaniu Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego udostępnił na swoich stronach klasyczną i kultową już pozycję o samodzielnym budowaniu z gliny lekkiej. Poradnik pobrać można w formacie PDF z tego linka: http://bitly.com/PoradnikGlina Przy okazji warto obejrzeć wystąpienie współautora publikacji z 2011 r.: http://vimeo.com/23128219

Podręcznik budowania ze słomy. Zapowiedź.

Podstawy • Rozwiązania konstrukcyjne • Przykłady

wych budowli elementów glinianych i remontów zabytkości gliny oraz bezpieczne metody naprawy tów, tradycyjne sposoby poprawy właściwomieszanek tynków, naturalnych impregna• Poznasz parametry i sprawdzone receptury stropów, dachów, pieców nia i wykończenia ścian, do budowy podłóg, nych materiałów jako konstrukcji, wypełnie• Dowiesz się o specyfice użycia gliny i pochodlekkiej, glinobitki, cegieł glinianych • Poznasz właściwości oraz zastosowanie gliny Dzięki tej książce: powstałych na całym świecie. czas planowania i realizacji wielu budynków nież doświadczenia zdobyte przez autora podzdjęcia obiektów zbudowanych z gliny jak rówbadań oraz praktyki uzupełniają opisy oraz Zestawienie różnorodnych danych i wyników lu stron świata. laboratoryjnych oraz praktyki budowlanej z wieInformacje te pochodzą z gruntownych badań ficzne dla niej właściwości i parametry fizyczne. go jakim jest glina oraz przedstawiono specymożliwości stosowania materiału budowlanecześnie poradnikiem, pokazano różnorodne W tej książce, będącej podręcznikiem i jednogii budownictwa. wykonawców do udoskonalania tej technologliny wraca do łask, prowokując jednocześnie W dniu dzisiejszym budowanie z wykorzystaniem przez tysiące lat materiału. powrotem do tego używanego i sprawdzonego go mieszkania doprowadziły do rozważań nad niem środowiska oraz chęć posiadania zdroweDążenia do budowania domów z poszanowa-

Budowanie z gliny jest znowu aktualne:

ynilg z ainawodub kinzcęrdoP

build & play

zoe campus

ekniM tonreG

polecamy warsztaty, spotkania, książki

co się dzieje polecamy 7

budowania ze słomy

Podręcznik Po sukcesie wydawniczym Podręcznika budowania z gliny, który rozszedł się w 1000 sztuk w ciągu nieco ponad roku, przygotowujemy kolejną porcję twardych danych na temat budowania naturalnego - tym razem będzie to techniczny Podręcznik budowania ze słomy. Planujemy wydać go w przedsprzedaży w ilości kopii, które zostaną zamówione. Szczegóły rozesłane zostaną w newsletterze. Benjamin Krick Gernot Minke

BIBLIOTEKA DESIGN / BUILD


01.wytwórczość

piec rakietowy, część 1. /odświeżony ul


10 piec rakietowy wytwórczość

wytwórczość piec rakietowy 11

prawie wszystko o:

piecach rakietowych autor: robert błaszczyk

Uczestnicy warsztatów „Sami budujemy piec rakietowy” w akcji Fot. cohabitat

Mówi się o niezwykle wydajnym sposobie ogrzewania naszych mieszkań, o 80-procentowo wyższej wydajności w porównaniu z innymi piecami, o prostocie wykonania oraz znikomym koszcie części z jakich można go zbudować. Chodzi oczywiście o piec rakietowy.

Od jakiegoś czasu docierają do naszego kraju informacje na temat tajemniczego pieca, posiadającego niemal magiczne zdolności. Mówi się o niezwykle wydajnym sposobie ogrzewania naszych mieszkań, o 80-procentowo wyższej wydajności w porównaniu z innymi piecami. Wspomina się o niskiej emisyjności zanieczyszczeń, o braku dymu z komina, czy też wreszcie o tym, iż w ogóle komina ów tajemniczy piec nie potrzebuje. Dodatkowym atutem, który się wymienia ma być prostota wykonania oraz znikomy koszt części z jakich można go zbudować. Chodzi oczywiście o tzw. piec rakietowy, którego nazwa jest równie tajemnicza jak wspomniane wcześniej jego zalety. Czy sugeruje nam ona, że mamy do czynienia z technologiami rodem z NASA? Czy faktycznie wcześniej wymienione jego cechy są zgodne z prawdą, czy może mamy do czynienia z kilkoma mitami, które powstały


12 piec rakietowy wytwórczość

wytwórczość piec rakietowy 13

w procesie tzw. „głuchego telefonu”? Niniejszy artykuł jest próbą odpowiedzi na owe pytania oraz ma na celu usystematyzowanie i przedstawienie w skondensowanej formie podstawowych faktów na temat pieców rakietowych, ich genezy oraz historii ich rozwoju do czasów obecnych.

HISTORIA

W trakcie budowania klasycznego paleniska Ianto Evansa na warsztatach organizowanych przez Fundację Cohabitat Fot. cohabitat

Budowa pieca według projektu Winiarskiego jest bardzo prosta. Podstawowe założenie to pionowa komora spalania, która jest zaizolowana. Dzięki temu utrzymuje wysoką temperaturę, a to podstawowy czynnik umożliwiający proces czystego spalania.

Zacznijmy zatem naszą historię od samego początku. Mamy początki lat 80. Znajdujemy się w Stanach Zjednoczonych w Oregonie, na terenie organizacji Aprovecho Research Center. Organizacja ta zajmuję się rozwojem wydajnych, prostych i tanich w budowie pieców kuchennych na potrzeby krajów trzeciego świata. W większości przypadków mieszkańcy owych krajów gotują swoje posiłki na otwartym ogniu i borykają się z dwoma głównymi problemami. Pierwszym jest trudność w pozyskaniu materiału opałowego. Drugim są choroby oczu, a nawet zgony powodowane zadymieniem. Aby rozwiązać owe problemy prowadzone są prace w instytucie Aprovecho nad projektem prostego pieca, który będzie wydajny i nie będzie zużywał tak dużo opału jak do tej pory, na dodatek będzie spalał czysto i bezdymnie. Larry Winiarski, techniczny dyrektor w Aprovecho opracowuje model takiego pieca inspirując się głównie rozwiązaniami jakie zastosowano w lampie naftowej. Jak wiadomo, lampa taka bez klosza dymi, a po nałożeniu pionowego szklanego klosza dymić przestaje. To rozwiązanie wykorzystuje w swym projekcie Larry Winiarski, i jego też uznać należy za ojca pieców rakietowych. Budowa pieca według jego projektu jest bardzo prosta. Podstawowym założeniem jest

pionowa komora spalania, która jest zaizolowana dzięki czemu utrzymuje wysoką temperaturę, co jest podstawowym czynnikiem umożliwiającym proces czystego spalania. Dodatkowo magazynek opału jest tak umiejscowiony, że pod spodem zapewnia dopływ powietrza wtórnego, który również przyczynia się do spalania bezdymnego. Winiarski wraz z ekipą Aprovecho i wolontariuszami zaczyna jeździć po krajach trzeciego świata aby prezentować swój wynalazek. Prowadzi wiele kursów i stara się wyedukować jak największą liczbę osób, tak aby projekt mógł trafić do jak najszerszego grona odbiorców. Dodatkowo celem Aprovecho staje się stworzenie miejsc pracy w krajach trzeciego świata oraz sieci małych przedsiębiorców, którzy jako produkt oferować będą piec Winiarskiego. Tak też się dzieje i po wielu latach miliony piecyków używanych jest w ponad 60 krajach na całym świecie. Jednocześnie w instytucie projekt pieca jest rozwijany i adaptowany do wielu zastosowań. Powstają piece do pieczenia chleba i pizzy, do podgrzewania wody oraz pomieszczeń w instytucie. Wszędzie daje się zauważyć duża efektywność i dość małe zużycie opału. Prace instytutu zyskały uznanie i w roku 2006 Larry Winiarski odbiera nagrodę Ashden Awards (organizacja promująca rozwój zrównoważony w sektorze energetycznym) za swoją pracę w Afryce oraz ponownie, w roku 2009 za pracę w chińskiej fabryce nad masową produkcją wydajnych pieców kuchennych na potrzeby krajów rozwijających się.

RAKIETOWY PIEC AKUMULACYJNY Pora przedstawić kolejną ważną osobę, jaka odegrała rolę w dalszym rozwoju i promocji pieca rakietowego na świecie. Jest nim przyjaciel

Winiarskiego, który również przez pewien czas pracował w Aprovecho. Ianto Evans, bo o nim mowa, architekt, ekolog oraz permakulturowiec promujący tanie i ekologiczne budownictwo w 1989 r. przeprowadza się do pierwszego domu wybudowanego wraz z Lindą Smiley (w technologii cob). Zakładają tu szkołę naturalnego budownictwa „North American School of Natural Building” i promują budownictwo ze słomy, gliny i piasku. Później ich technika znana będzie pod nazwą „Oregon Cob”. Na potrzeby ogrzewania swoich budynków Ianto rozwija projekt pieca rakietowego. Wykorzystuje pomysł zaizolowanego paleniska dokładając do niego podajnik grawitacyjny na drewno. Na wierzch zaizolowanej rury nakłada beczkę, która służy jako wymiennik ciepła na zasadzie znanej nam „kozy”, a spaliny prowadzi rurami obudowanymi gliną tworząc coś w rodzaju zapiecka, na którym można się położyć. Ciepło spalin ogrzewa dużą masę termiczną, która później powoli oddaje ciepło. Paliwem jest drobno porąbane drewno czy też chrust, dzięki czemu nie trzeba ścinać całych drzew a możliwe jest używanie chrustu czy też systemu odroślowego. W ciekawy sposób paliwo podawane jest do podajnika, gdyż ustawia się gałązki pionowo, a siła grawitacji przesuwa je powoli w dół. Palą się tylko końcówki gałązek na podobieństwo ogniska Indian amerykańskich, co dodatkowo wpływa na wydajność pieca. Po wielu latach doświadczeń w budowaniu pieców, Ianto w 2006 r. wydaje swoją książkę, w której opisuje zasady projektowania i budowania akumulacyjnych pieców rakietowych. To w niej pojawiają się informacje o 80% oszczędności w porównaniu do innych pieców. Informację tę Ianto podaje porównując ilość drewna jakie w ciągu zimy spala jego sąsiad


14 piec rakietowy wytwórczość

do ilości jakie on sam zużywa w swoim piecu rakietowym. Warto nakreślić trochę kontekst kulturowy i geograficzny, gdyż to zawsze powinniśmy brać pod uwagę przyglądając się technologiom, które przychodzą do nas z zagranicy. Otóż, w Stanach piecami nagminnie stosowanymi do ogrzewania domów były piece metalowe, takie metalowe „kozy”. W porównaniu do tego rodzaju pieców Ianto uzyskiwał tę 80-procentową oszczędność, przede wszystkim z powodu faktycznie większej wydajności spalania w palenisku rakietowym oraz dzięki dodatkowej funkcji akumulacji ciepła w masie termicznej. Piece kaflowe czy też profesjonalne piece zduńskie nie były w Stanach popularne. Barierę dla ich rozwoju stanowiła niezwykle wysoka cena jaką w tamtych rejonach za taki profesjonalny piec należałoby zapłacić. Były to kwoty rzędu 15-30 tysięcy dolarów i bardzo często były poza zasięgiem przeciętnego Amerykanina. W takich okolicznościach pojawienie się pieca rakietowego, który można było zbudować samemu i to przy użyciu materiałów odpadowych, przyjęto z entuzjazmem. Głównie w środowiskach permakulturowych, budowniczych naturalnych czy ekowioskowych. Istotne jest także położenie geograficzne w jakim narodził się akumulacyjny piec rakietowy. Otóż dom Ianto Evansa znajduję się w Oregonie niedaleko brzegu Pacyfiku. Najniższe temperatury notowane zimą to 1°C. W tych warunkach grube ściany domów z COB-u same w sobie przez lato akumulowały wystarczającą ilość ciepła aby w środku w zimie czuć się komfortowo. Inaczej sprawa wyglądała w rejonach nieco zimniejszych. Do ciekawych wniosków doszli użytkownicy pieców rakietowych na innych kontynentach. Zaczęły się dalsze badania nad rozwojem i usprawnieniem konstrukcji pieców rakietowych, zwłaszcza

wytwórczość piec rakietowy 15

na potrzeby odpowiadające klimatowi w jakim były używane.

W STRONĘ MAKSYMALNEJ WYDAJNOŚCI Wieści na temat niezwykłej wydajności pieców rakietowych rozeszły się po świecie. Jak do tej pory można było sprawdzać ją jedynie organoleptycznie. W pewnym momencie informacje na temat „rakieciaka” dotarły do Holandii, do domu emerytowanego inżyniera Petera van den Berga. Na potrzeby ogrzewania swojego domu wykorzystywał już własnoręcznie wykonywane piece kanałowe oraz fińskie „contraflow”. Zafascynowany wieściami na temat pieca rakietowego zaczął eksperymentować z projektami Evansa. Peter prawdopodobnie jako pierwszy podszedł do zagadnienia od strony techniczno-naukowej. Wyposażony w wiedzę oraz profesjonalny analizator spalin zaczął mierzyć parametry konstrukcji Evansa. Głównie zainteresowany był efektywnością spalania, poziomem tlenku węgla oraz współczynnikiem nadmiaru powietrza. Dzięki odczytom z analizatora mógł dokonywać poprawek w projekcie i faktycznie obserwować czy przynoszą one pożądany efekt. I tak po wielu próbach w 2011 r. ­zaproponował kilka podstawowych zmian w klasycznym palenisku Evansa (tzw. J-Tube). Wyprofilował sam kształt paleniska tak, aby na końcu stworzyć łagodne podbicie wymuszające utrzymanie strumienia gazów w środku dopalacza. Na samym początku paleniska zastosował drobne wypukłości, które rozbijają przepływ laminarny gazów i wymuszają turbulencję, dzięki czemu gazy mogą się dobrze mieszać z powietrzem i całkowicie dopalać. Przy podajniku dołożył szczelinę, która podawała powietrze wtórne, dzięki czemu udało mu się wyeliminować problemy z cofaniem

się dymu, czy też niepożądanym zapłonem patyków w samym podajniku. Sam dopalacz wykonał z płyt wermikulitowych, dzięki czemu uzyskiwał bardzo szybko wysoką temperaturę potrzebną do całkowitego dopalenia gazów. Konstrukcję paleniska opracował na zasadzie elementów odlewanych z betonu żaroodpornego, gdzie ścianki miały grubość 3 cm. Dzięki temu samo palenisko może rozgrzać się do wysokich temperatur bardzo szybko i osiągać czyste spalanie po 5 minutach od odpalenia. Średnia sprawność odnotowana zostaje na poziomie 93%, a poziom tlenku węgla (CO) w spalinach bardzo szybko spada utrzymując się na średnim poziomie 150 ppm. Są to niesamowite wyniki i niewiele konstrukcji może się takowymi poszczycić. Jego osiągnięcia są entuzjastycznie przyjęte w Stanach i zostaje mu zaproponowany wykup licencji na wyłączność. Od tej pory przez najbliższe dwa lata projekt nie będzie upubliczniony, a firma Dragon Heaters, która wykupiła ową licencję wprowadziła do sprzedaży wysyłkowej zestawy do samodzielnego montażu oparte na palenisku autorstwa Petera. Wprowadza to pewien niepokój w środowiskach rakietowców, gdyż jak dotąd projekty pieca były dostępne na zasadzie open source. Teraz trzeba będzie odczekać aż wygaśnie licencja i projekt będzie upubliczniony.

KOMU BIJE DZWON? Skoro mamy już palenisko, które spala drewno w bardzo efektywny sposób, dobrym pomysłem byłoby maksymalnie wydajne zmagazynowanie i wykorzystanie ciepła jakie to palenisko nam dostarcza. Jak do tej pory w klasycznej konstrukcji Evansa wymiana ciepła odbywała się przy pomocy rur rozmieszczonych w ławie, obklejonych

Piec wykonany przez grupę warsztatowiczów. Prosta forma oparta na projekcie Ianto Evansa. organizacja warsztatów Fundacja Cohabitat. prowadzenie: Robert Błaszczyk Fot. cohabitat

Skoro mamy już palenisko, które spala drewno w bardzo efektywny sposób, dobrym pomysłem byłoby maksymalnie wydajne zmagazynowanie i wykorzystanie ciepła jakie owo palenisko nam dostarcza.


16 piec rakietowy wytwórczość

wytwórczość piec rakietowy 17

Uczestnicy warsztatów budowy pieca rakietowego wraz ze swoim dziełem Fot. cohabitat

Jak to zwykle bywa w przypadku projektów „open source” jeden pomysł stymuluje drugi, prowadząc do dalszego rozwoju.

Fabryka w chinach produkująca na szeroka skalę piece według projektu Winiarskiego fot. na licencji cc

gliną z piaskiem. Sposób ten określamy w świecie zduńskim jako system kanałowy. Takie rozwiązania mają jednak swoje minusy i już dawno temu zaproponowano w alternatywny, znacznie wydajniejszy sposób. Jest to system komorowy (z ang. Bell - czyli dzwon) oparty na teorii hydraulicznego ruchu gazów. System ten opracowany został w Rosji przez profesora Grzymajłę i rozwijany był kolejno przez Podgornikowa i Kuzniecowa. W Polsce dużo na ten temat pisał inżynier Szrajber i warto byłoby przyjrzeć się jego konstrukcjom kiedyś nieco bliżej. Podstawową różnicą w tym systemie jest to, że zamiast kanałów, którymi wędrują spaliny palenisko obudowuje się otwartymi komorami. Tak jakbyśmy przykryli nasz piec dużym dzwonem. Ława również skonstruowana może być w ten sposób co znacznie ułatwia i przyśpiesza pracę w porównaniu do masywnej ławy z COB-u. Wylot spalin umieszczany jest na dole pieca, dzięki czemu na zewnątrz wydostają się już ochłodzone spaliny, a ciepłe pozostają w górnych partiach pieca dłużej. Inną zaletą tego systemu jest zwiększona wydajność wymiany cieplnej, gdyż spaliny mają kontakt z masą termiczną na dużo większej powierzchni niż w przypadku systemu kanałowego. Te informację rozeszły się na forum pieców rakietowych i od tej pory zaczęto eksperymentować i wymieniać się doświadczeniami z powstawania różnych konstrukcji. Między innymi ciekawe rozwiązanie wprowadził niejaki Matt Walker, który wykorzystał beczki przecięte na pół i oblepiał je gliną (half-barrel system).

Z WIDOKIEM NA OGIEŃ Zazwyczaj piece rakietowe kojarzone są głównie z projektem Evansa, czyli z beczką oraz z otwartym paleniskiem, z którego pionowo

wystają patyki. Główne wady takiej konstrukcji to potrzeba stałej uwagi, potencjalne zagrożenie wypadnięcia rozżarzonych patyków czy też problem z cofaniem się dymu. Aby rozwiązać owe problemy zaczęto eksperymentować z zaprojektowaniem paleniska poziomego z drzwiczkami tak, aby można było załadować większą ilość drewna, podpalić i swobodnie odejść od pieca. Oczywiście palenisko powinno nadal posiadać wysoką sprawność spalania. Jak to zwykle bywa w przypadku projektów open source, jeden pomysł stymuluje drugi i prowadzi do dalszego rozwoju. Kiedy wspomniany wcześniej przez nas Peter van den Berg został zainspirowany próbami kolegów zza oceanu postanowił opracować projekt kolejnego paleniska. Po wielu próbach i analizach przy pomocy

specjalistycznych narzędzi, opublikował swoje wyniki i przedstawił projekt paleniska poziomego „Batch box”. Prototyp tego paleniska Peter wykonał z odlewanego betonu żaroodpornego, dołączył dopływ powietrza wtórnego i opisał proporcje w jakich powinno się konstruować takie palenisko. Testy wykazywały wysoką sprawność spalania rzędu 92%. Palenisko ma również większą moc w porównaniu do poprzedniego „J-tube” oraz umożliwia dołączenie drzwiczek z szybką umożliwiającą obserwację płomienia. Po opublikowaniu swojego wynalazku w in-­ ternecie pojawiać zaczęły się projekty wykonanych pieców, które wyglądem i estetyką nie odbiegały już od klasycznie wykonywanych pieców zduńskich. Piec rakietowy przeszedł długą drogę w swym rozwoju i zaczął wzbudzać


18 piec rakietowy wytwórczość

wytwórczość piec rakietowy 19

Schemat modyfikacji ­paleniska J-tube ­dokonanych przez Petera van den Berga (Dragon Heaters)

zainteresowanie wśród środowisk profesjonalnych zdunów. Zaczęto zadawać pytania, czy różni się w swej efektywności od współczesnych konstrukcji, nad którymi pracowano już od wielu lat. W końcu przecież teoria czystego spalania nie została wynaleziona przez Larrego Winiarskiego.

WNIOSKI KOŃCOWE Aby móc odpowiedzieć na powyższe pytania na temat wyższości pieców rakietowych nad innymi konstrukcjami potrzebne będą jeszcze profesjonalne testy wykonane na większej liczbie modeli oraz porównanie ich z innymi modelami pieców. Autor niniejszego opracowania postara się jednak dla Czytelników dokonać pewnego podsumowania popartego kilkuletnim doświadczeniem oraz głębokim dociekaniem natury

naukowej. Oddajmy zatem naszemu narratorowi głos i pozwólmy wypowiedzieć się w pierwszej osobie. Jak do tej pory wybudowałem kilka pieców rakietowych, odwiedziłem kilku ekspertów w tej dziedzinie oraz przeanalizowałem dane z pomiarów dokonywanych analizatorem spalin Testo-330/2LL. Udało mi się dotrzeć do kilku danych dostarczonych przez Petera van den Berga. Średnia efektywność spalania wynosiła 92–93% a poziom tlenku węgla był bardzo stabilny na średnim poziomie 450 ppm. Przez większość czasu poziom ten był bardzo niski, około 100 ppm. W porównaniu z innymi konstrukcjami (m.in. dość znany piec modułowy produkcji polskiej) są to bardzo dobre wyniki. Ostatnio będąc w Danii studiowałem konstrukcję pieca u Larsa Helbro. Bardzo prosta konstrukcja oparta na palenisku szamotowym, obudowana czerwoną cegłą.

Piec Larsa również charakteryzował się wysoką sprawnością, rzędu 92%. Jednak potrzebował troszkę więcej czasu aby te sprawność osiągnąć. Grube palenisko z szamotu musiało się dłużej nagrzewać. Piec rakietowy znacznie szybciej osiąga maksymalna wydajność, a to za sprawą dopalacza wykonywanego z materiałów izolacyjnych. Pozwolę sobie zatem na przedstawienie kilku moich osobistych wniosków: dobrze wykonany, profesjonalny piec zduński będzie miał lepsze parametry od źle wykonanego pieca rakietowego, dobrze wykonany piec rakietowy będzie miał wyższą sprawność od średniej jakości pieców zduńskich, dobrze wykonany piec rakietowy będzie miał porównywalną sprawność do dobrze wykonanego pieca zduńskiego, może jednakże szybciej osiągać spalanie bezdymne i będzie miał niższą emisję tlenku węgla, konstrukcja paleniska rakietowego może wymuszać pewne kompromisy, a zwłaszcza przy piecach kuchennych, gdzie wysokość dopalacza determinuje wysokość płyty kuchennej i często okazuje się być odrobinę za wysoko. Palenisko takiego pieca będzie umieszczone dość nisko i aby nałożyć drewna trzeba będzie się przed naszym piecem pokłonić, podstawowe wersje pieca rakietowego są stosunkowo proste i można je wykonać samemu przy użyciu materiałów odpadowych. Trzeba się jednak liczyć z krótką żywotnością takiej konstrukcji.

ZAKOŃCZENIE Na zakończenie chcielibyśmy podzielić się jeszcze podsumowującymi spostrzeżeniami. Jest w piecu rakietowym jakaś magia, którą trudno

wytłumaczyć przy pomocy narzędzi pomiarowych. Każdy, kto zbudował i wykorzystywał taki piec wie, że potrafi on być bardzo wydajny. Kilka patyczków nagrzewa beczkę do czerwoności i wystarcza, by zagotować wodę czy przygotować posiłek. Ostatnio testowaliśmy nawet konstrukcję pieca do wypału ceramiki. W kilkanaście minut osiągnęliśmy temperaturę 1160°C, zużywając przy tym niewielką ilość drewna. Doświadczeni ceramicy byli pod dużym wrażeniem. Dźwięk jaki wydaje piec rakietowy również ma w sobie coś pociągającego. To właśnie od tego dźwięku piec nasz zawdzięcza swoją nazwę. Można siedzieć i słuchać go godzinami. Mamy nadzieję, iż ten artykuł zachęci Was, czytelników, do poznania tematu pieców rakietowych nieco głębiej. Z całkowitym przekonaniem możemy Wam ten temat polecić.

autor: robert błaszczyk Jeden z najbardziej ­zaangażowanych twórców z dziedziny ­permakultury i budowy pieców rakietowych w Polsce. Od kilku lat zdobywa wiedzę u ekspertów z całej Europy poszukując najefektywniejszych rozwiązań w ­dziedzinie zduństwa. Prowadzi intensywne działania popularyzatorskie i warsztatowe w naszym kraju. Jego marzeniem jest zaprojektować i zbudować zintegrowany ekosystem życia człowieka.


20 ule wytwórczość

wytwórczość ule 21

ul dla

majsterkującego nowicjusza autor: Tomasz Niemiec

Powstaje sporo projektów uli do samodzielnego złożenia. Na świecie popularność zdobył projekt Open Source Beehives, a w polsce zaczynają się tematem interesować młodzi projektanci z zacięciem majsterkowicza. Modułowa rozbudowa ula projektu małgorzaty czekajło umożliwia rozpoczęcie pszczelarstwa osobie niedoświadczonej

www.opensourcebeehives.net

Pszczoły są głównymi owadami zapylającymi. Bez procesu zapylania około jedna trzecia roślin uprawnych musiałaby być zapylana w inny sposób. Tak jest już teraz w Chinach, w powiecie Hanyuan w Syczuanie. Każdego roku na wiosnę, gdy grusze pokrywają się kwiatami, rolnicy, korzystając z pędzli, ręcznie zapylają drzewa. Dawniej robiły to pszczoły, ale od lat ich tam nie ma. Miejsce i sam przypadek zostały dokładnie zbadane i opisane w 2003 roku przez przedstawicieli Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Przewiduje się, że bez naturalnego procesu zapylania jedna trzecia roślin uprawnych musiałaby być zapylana w inny sposób, w przeciwnym razie produkcja żywności w oparciu o nie, znacząco by zmalała, a spadek wydajności produkcji roślinnej sięgnąłby nawet 75%. Populacja owadów zapylających maleje, natomiast na całym świecie rośnie liczba upraw od nich zależnych.


22 ule wytwórczość

wytwórczość ule 23

Jednym z najprostszych sposobów odtworzenia populacji pszczół jest propagowanie pszczelarstwa Na całym świecie, głównie w Ameryce Północnej i Europie, zaobserwowano wymieranie pszczół miodnych i innych owadów zapylających. W ubiegłych zimach śmiertelność rodzin pszczelich w Europie wynosiła przeciętnie 20%. Do przyczyn wymierania pszczoły miodnej należą: zatrucie neonikotynoidami i funigicydami stosowanymi we współczesnym rolnictwie, wpływ promieniowania elektromagnetycznego, stosowanie antybiotyków w hodowli pszczół, uprawa roślin modyfikowanych genetycznie. Wszystkie wyżej wymienione czynniki wpływają na spadek odporności owadów. Jednym z najprostszych sposobów odtworzenia populacji pszczół jest propagowanie pszczelarstwa oraz powrót do naturalnych, nieinwazyjnych metod gospodarki pasiecznej. We współczesnym mieście rozwija się trend pszczelarstwa miejskiego. Coraz więcej mieszkańców miast posiada własne roje pszczół – na podwórkach, w ogrodach, na balkonach czy

dachach. Nie jest to zjawisko nowe, świeże. Były pracownik opery paryskiej trzyma pszczoły na dachu budynku już od 1985 roku. Pewien były kierowca autobusów od 15 lat hoduje i opiekuje się pszczołami na dachach nowojorskich drapaczy chmur. Ciekawostką pozostaje jednak fakt, że w Berlinie ule miały się znajdować na dachu domu poselskiego już od czasów Republiki Weimarskiej. Obecnie pszczelarstwem miejskim i naturalnym zachwycają się aktywiści, młodzi ludzie i sympatycy pszczelarstwa. Trend został wyzwolony przez działaczy, którzy swoimi projektami chcieli uwrażliwić możliwie dużą liczbę ludzi na zjawisko wymierania pszczół i zabiegali o ich większe poszanowanie jako owadów użytkowych. Obecnie ule znajdują się w Berlinie, Frankfurcie, Monachium i Hamburgu. Można je też uświadczyć w Warszawie, na dachu hotelu Hyatt. Można je znaleźć w publicznych parkach i prywatnych ogrodach, na cmentarzach i zarośniętych nieużytkach, balkonach i dachowych

Opis projektu ula 1. Wkręty 2. Ramki umieszczone w nadstawce, umożliwiające zbiory miodu podczas całego sezonu pszczelarskiego (miejsce magazynowania miodu), 3 Snozy, przetrzymywane w głównym korpusie (część gniazdowa ula), 4. Przeszklona powierzchnia umożliwiająca obserwację pszczół, 5. Izolacja ścian z materiału roślinnego,

6. Stalowe zaczepy utrzymujące drewnianą konstrukcję na metalowym stelażu, 7. Elementy zabezpieczające korpus, 8. Dach obity ocynkowaną blachą, 9. Metalowe uchwyty, 10. Ściany nachylone pod kątem 25°, 11. Otwór obserwacyjny, zaślepiony drewnianą powierzchnią mocowaną na zawiasy, 12. Metalowy stelaż wykonany z giętych prętów (śr. 12 mm), 13. Stopki zabezpieczające stelaż przed zapadaniem się w podłoże.


24 ule wytwórczość

wytwórczość ule 25 ruchome Ramki z nadstawki, umożliwiają zbiory miodu podczas całego sezonu pszczelarskiego

tarasach, gdzie rośliny kwitną o różnych porach roku, dzięki czemu pszczoły mogą znaleźć wystarczającą ilość pożywienia od wiosny po jesień. Wielu ludzi zaczyna swoją przygodę z pszczelarstwem. Co nimi kieruje? Często są to wspomnienia z dzieciństwa, tęsknota za kontaktem z naturą, chęć aktywnego działania na rzecz środowiska naturalnego – powody do zostania pszczelarzem są różnorodne. Żeby zostać adeptem sztuki pszczelarskiej potrzebne są odkład, ul, różnego rodzaju narzędzia, ubranie ochronne, podkurzacz pszczelarski do rozprowadzania dymu, który odwraca uwagę pszczół. Powinno się również pójść na kurs, który nauczy teorii. Wiele stowarzyszeń oferuje początkującym pszczelarzom możliwość wypróbowania się w roli hodowcy. Można również wynająć ul na rok, po czym podejmuje się decyzję, czy chce się przejąć dany ul, czy też nie. Podczas roku próbnego młodym pszczelarzom towarzyszą doświadczeni pszczelarze w roli patrona, opiekuna. Organizowanych jest coraz więcej spotkań

UL miejski Zaprojektowany przez Artura Goska

i szkoleń dla osób rozważających zajęcie się pszczelarstwem. Takie spotkania odbywają się m.in. w Warszawie gdzie działa inkubator pszczelarstwa — pasieka położona na osiedlu domków fińskich na Jazdowie. Warsztaty i opiekę nad ulami oferuje również warszawskie Pszczelarium wraz ze Służewskim Domem Kultury, gdzie powstanie ogólnodostępna pracownia pszczelarska. Temat pszczelarstwa został także zaadaptowany przez projektantów. W ostatnim czasie powstały dwa projekty uli, które odpowiadają dwóm środowiskom: naturalnemu i miejskiemu. Pierwszym jest projekt autorstwa Małgorzaty Czekajło, której intencją przy wyborze tematu pracy licencjackiej było popularyzowanie pszczelarstwa w skali lokalnej. Drugi ul powstał podczas programu „Zrób sobie mebel”, w którym Artur Gosk zaprojektował ul miejski we współpracy z Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Zaprojektowany przez Artura ul wpisuje się stricte w zagadnienie pszczelarstwa miejskiego. Pszczeli dom nawiązuje w swojej formie do współczesnej, minimalistycznej architektury, nie zapominając jednak o ergonomii i funkcjonalności klasycznego ula. Projekt jest również ukłonem w stronę Piotra Szackiego, twórcy magazynu rzemiosł i gospodarki podstawowej, który część swojej muzealnej pracy poświęcił pszczelarstwu. Projekt Małgorzaty Czekajło odnosi się do wzoru tradycyjnego ula kenijskiego, który poznała bliżej zapoznając się z historią pszczelarstwa podczas researchu, który miał przynieść odpowiedź, w którą stronę pójść. Finalnie zdecydowała się na typ ula leżakowego, który gwarantuje doskonały dostęp do wszystkich plastrów składowych. Sama konstrukcja została dostosowana do polskich warunków klimatycznych, ul jest

ocieplony suszonym mchem i paprociami. Oszklona, zaślepiona kawałkiem drewna powierzchnia umożliwia szybki, dość powierzchowny wgląd do wnętrza. Pszczelarz ma okazję do krótkotrwałej kontemplacji pracy pszczół bez zbędnego niepokojenia owadów. Ul został zaprojektowany z użyciem naturalnych materiałów, drewna sosnowego zaimpregnowanego mieszanką oleju lnianego i terpentyny. Dwuspadowy dach obity cynkowaną blachą chroni wnętrze ula przed wilgocią. Sam ul jest ulokowany na stelażu, dzięki czemu możemy go łatwo przenieść w wybrane miejsce, co ułatwiają również uchwyty zainstalowane po bokach ula. Zastosowanie wyłącznie naturalnych materiałów zapewnia pszczołom komfortowe warunki bytowe, a to procentuje dobrą kondycją pszczelej rodziny i jej wysoką wydajnością. Zastosowanie prostych form i konstrukcji umożliwia produkcję ula przez małe zakłady rzemieślnicze, a nawet osoby niewykwalifikowane. Ul został zaprojektowany tak, by umożliwić rozpoczęcie uprawiania pszczelarstwa osobie niedoświadczonej. Projekt sprzyja odbudowie malejącej populacji pszczół i niezależności ekonomicznej poprzez ekologiczną gospodarkę

rolną. Dzięki użyciu ekologicznych materiałów i prostocie konstrukcji wpisuje się on w ideę zrównoważonego rozwoju. Autorzy obu projektów kierują się troską o rozwój rodzin pszczelich. Projekty są skierowane do dwóch środowisk: miejskiego i naturalnego. Są one przemyślane i gotowe do wdrożenia, być może podczas warsztatów czy zajęć dla przyszłych pszczelarzy.

autor: Tomasz Niemiec Studiował wzornictwo przemysłowe na ASP w Katowicach i Wrocławiu, projektuje obiekty codziennego użytku, kierując się myślą o docelowym użytkowniku. Miłośnik designu oraz architektury, dobrych książek i muzyki. Interesuje się wszystkim co naturalne, materiałami i rzemiosłem.


dział artykuł 27

02.ekonomia

Akceptujemy warzywa, które dostajemy, ponieważ właśnie takie rosną w Polsce w danym momencie sezonu.


28 rws ekonomia

ekonomia rws 29

budując sojusz między miastem a wsią

rolnictwo wspierane przez społeczność autorzy: claudia ciobanu, piotr trzaskowski zdjęcia: Sara Meissner

rws w praktyce

Aby rws powstał musicie się poznać, porozmawiać i zbudować zaufanie

Trzy typy sałat (rzymska, lodowa i czerwona), pół kilograma fasolki w strąkach, cukinia, kilogram pomidorów, kilogram ogórków, odrobina rukoli, natka selera, natka pietruszki, papryka i kilogram jabłek na soki lub dżemy – to jedna z cotygodniowych paczek, które odbieramy w lecie ze Smolnej 14 w centrum Warszawy. My i członkinie RWS Świerże Panki. W każdy czwartek, dwie osoby z różnych gospodarstw domowych mają za zadanie pomóc w dostawie. Jedna idzie na Smolną rano, by pomóc Sonii i Tomkowi, naszym rolnikom, którzy na zmianę przywożą warzywa do Warszawy. Wspólnie wypakowujemy skrzynki z samochodu do pomieszczenia udostępnionego nam przez Stowarzyszenie Mieszkańców Ulicy Smolnej. Później jest czas na wyliczenie ile warzyw każde z nas zabierze do domu na koniec dnia. Wieczorem, w czasie odbioru, kolejna osoba z RWS-u pomaga przychodzącym w ważeniu oraz sprząta miejsce

po całej akcji tak, by wszystkie warzywa znalazły nowy dom. W ubiegłym roku w grupie mieliśmy 23 gospodarstwa domowe. W tym roku ma być nas więcej. Są wśród nas rodziny z małymi dziećmi, młodzi single z pasją do gotowania, grupy osób mieszkających wspólnie w jednym domu, a nawet dwoje przyjaciół dzielących się jedną paczką mimo, że nie mieszkają razem. Przez 20 tygodni od czerwca do października przychodzimy na Smolną między godziną 18 a 19, sprawdzamy listę, by dowiedzieć się, co tym razem przypada na paczkę. Odważamy nasz przydział, pakujemy i ruszamy do domu zastanawiając się, co tym razem ze świeżych produktów przygotować. Pierwsze w kolejce są sałaty, bo najszybciej się psują, mimo że już nauczyliśmy się jak najlepiej się z nimi obchodzić: włożyć jak kwiaty do wody, a potem wstawić do lodówki. Im bliżej kolejnego czwartku, tym więcej w nas kreatywności. Z natki selera i pietruszki robimy pesto, z obitych jabłek szarlotkę.


30 rws ekonomia

Są dwie złote zasady, których ciągle się uczymy. Akceptujemy warzywa, które dostajemy, ponieważ właśnie takie rosną w Polsce w okolicach Warszawy w danym momencie sezonu. Nie marzymy o egzotycznych awocado, lecz uczymy się jak pomysłowo i pysznie gotować z tego, co mamy. I niczego nie wyrzucać. Tych zasad nauczyliśmy się rozmawiając z naszymi rolnikami, odwiedzając ich gospodarstwo i pomagając w nim co roku przez dwa dni. Jak tam przyjeżdżamy uczymy się pielić, kopać, siać, budować szklarnię, oczyszczać drzewa z martwych gałęzi. Robimy wszystko, co jest właśnie w gospodarstwie do zrobienia. Słuchamy wtedy opowieści o tym jak uprawiać warzywa, jak je siać i sadzić, które są dobrymi sąsiadami, a które się nie lubią oraz o tym, jak stworzyć naturalny nawóz i środki owadobójcze. Sonia i Tomek mają gospodarstwo ekologiczne, więc używają tylko naturalnych metod. Praca na farmie oraz zrozumienie sezonowości zbiorów są istotnymi doświadczeniami uczestnika RWS-u. Kluczowym wkładem jest natomiast opłata finansowa, której dokonujemy na początku sezonu. W ubiegłym roku było to 700 zł na gospodarstwo domowe, płacone od razu lub w dwóch ratach. Z tej kwoty finansowane są inwestycje w gospodarstwie, pokrywane koszty wody oraz wynagrodzenie rolników. Pieniądze przychodzące na raz na początku sezonu pozwalają im kupić nasiona i wszystko inne, czego potrzeba do obsadzenia i obsiania warzywniaka bez konieczności pożyczania pieniędzy od znajomych albo z banku. Pieniędzy nie dostaniemy z powrotem nawet wtedy, gdy pogoda będzie fatalna, a my otrzymamy połowę zapowiadanej ilości lub produkty gorszej jakości niż te ze sklepu. Takie wypadki zdarzają się rzadko, ale kiedy

ekonomia rws 31

się zdarzą, rolnicy nie będą musieli obawiać się popadnięcia w długi. Natomiast my uczymy się rozumieć, że sukces upraw zależy od pogody, a nawet szczęścia. W końcu chcemy, by rolnicy kontynuowali swoją pracę, bo po każdym złym roku przychodzi dobry. Chcemy też by małe ekologiczne gospodarstwa rolne wciąż działały w naszym kraju oraz by z roku na rok było ich więcej. RWS to jednak coś więcej niż spełnianie roli społecznej, którą chcemy odgrywać, czyli wsparcie dla drobnego rolnictwa rodzinnego. To więcej niż wszystko czego uczymy się o warzywach, sezonowości i gotowaniu. Chodzi o tą małą wspólnotę, którą razem tworzymy. Cieszymy się na spotkania, które czasem organizujemy poza dniami odbioru. Zbieramy się by jeść, rozmawiać i dzielić wspólny sekret. Ten o małych, trochę wybrakowanych buraczkach ze Świerży Panków, które może nawet pomogliśmy zasiać. Najsłodszych buraczkach na świecie.

O wyjątkowości modelu RWS Pomysł na tak bliską współpracę z rolnikami może wydawać się egzotyczny. Nie jest jednak odosobniony. Coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że sam rynek nie rozwiąże wszystkich naszych problemów i nie zaspokoi wszystkich potrzeb. W Polsce od kilku lat dynamicznie rozwija się ruch na rzecz przedefiniowania sposobu w jaki kupujemy żywność i traktujemy rolników. Nowe inicjatywy, takie jak kooperatywy spożywcze, targi żywności ekologicznej, komercyjne paczki od rolnika lub oferty typu vege-box mają bardzo różną formę, lecz łączy je chęć skrócenia łańcucha pośredników i zbliżenia odbiorców żywności z jej producentami.

O wyjątkowości RWS-ów na mapie tych inicjatyw decyduje zażyłość kontaktu między obiema grupami. W największym skrócie RWS nazwać można takim modelem współpracy, gdzie odbiorcy żywności biorą na siebie część ryzyka prowadzenia gospodarstwa rolnego. Tym samym zmieniają się z biernych „konsumentów” na osoby biorące odpowiedzialność za losy gospodarstwa rolnego oraz współdecydujące o jego losie. Głównym narzędziem przeniesienia odpowiedzialności jest przedpłata lub wykup udziału w produkcji gospodarstwa. Zwykle przybiera formę wpłaty na początku sezonu, kiedy rolnicy potrzebują pieniędzy na nasiona, maszyny i inne inwestycje. Jest to opłata za udział w produkcji, niezależnie czy w trakcie sezonu jest ona mniejsza czy większa, niż początkowo planowana. Wraz z wzięciem na siebie odpowiedzialności przychodzi współdecydowanie. Rozmawiając z rolnikami, odbiorcy wywierają wpływ na to, co i w jakich warunkach jest uprawiane. W RWS -ach takie spotkania przeważnie mają miejsce na koniec sezonu upraw, by podsumować rok oraz przed kolejnym sezonem, by lepiej zaplanować następny. Dzięki dialogowi i wzajemnemu poznawaniu się, oczekiwania członków i członkiń RWS nie wychodzą poza to, co możliwe w lokalnych warunkach klimatycznych i środowiskowych, a oferta gospodarstwa lepiej trafia w gusta konsumentów. Zasady działania całej grupy spisywane są w porozumieniu akceptowanym przez wszystkie strony RWS-u. Od strony prawnej umowa taka jest po prostu umową sprzedaży bezpośredniej produktów wytworzonych przez gospodarstwo. Taka formuła pozwala uniknąć nie tylko marży pośredników, ale także gwarantuje brak opodatkowania zastrzeżonego dla tego typu sprzedaży. Powyższy opis dotyczy klasycznego typu RWS-ów, po angielsku nazywanego producer-led CSA. Istnieje

jednak inny, nieobecny jeszcze w Polsce wariant RWS, tzw. consumer-led CSA. Pojawia się on wtedy, gdy to grupa odbiorców wychodzi z inicjatywą założenia upraw, uzyskuje dostęp do ziemi, wspólnie planuje i inwestuje, a następnie pracuje w gospodarstwie lub zatrudnia osoby do takiej pracy. Tak jak w zasadach spółdzielczości: każdy udział ma tą samą cenę, a każda osoba ma równe prawo do decydowania. Taki model działalności wymaga od członków RWS większej inicjatywy i determinacji oraz wiedzy niż w przypadku, w którym porozumiewamy się z istniejącym gospodarstwem. W zamian dostaje się pełniejszą kontrolę nad inicjatywą, dogłębne zrozumienie ekonomii i ekologii rolnictwa oraz prawdziwie demokratyczną formułę zarządzania.

Na jakie wyzwania odpowiadają nowe modele dystrybucji żywności? Pierwsze RWS-y powstały w Japonii z inicjatywy matek, które obawiały się wpływu na ich dzieci


32 rws ekonomia

ekonomia rws 33

Członek węgierskiego RWS-u sprawdza wzrost warzyw

chemikaliów coraz powszechniej używanych w rolnictwie. Od tamtych czasów system kontroli jakości i bezpieczeństwa żywności stał się o wiele bardziej wyrafinowany, jednak problemy nadal nie zniknęły. O skali niepewności co do jakości jedzenia może świadczyć zeszłoroczny skandal z podrabianiem mięsa wołowego, który wybuchł w styczniu w Irlandii. Tamtejszy urząd ds. bezpieczeństwa żywności ogłosił, że w mrożonych kotletach do hamburgerów sprzedawanych jako mięso wołowe, znaleziono znaczne ilości koniny oraz wieprzowiny. Hamburgery sprzedawane na Wyspach w sieciach takich jak Tesco czy Lidl wyprodukowała francuska firma Comigel, która sprzedawała je do supermarketów w całej Europie. Wkrótce, w co najmniej 17 kolejnych krajach UE wycofano z półek żywność różnych marek. Czasem zawartość koniny w „wołowinie” sięgała 100%. W połowie lutego wielkie testowanie produktów mięsnych dotarło na Daleki Wschód, gdzie z obrotu w części sklepów Hong Kongu wycofano lazanię. Czy zamiana wołowiny na koninę to taka wielka heca? Nie dla wszystkich. Skandal ujawnił jednak coś znacznie bardziej niepokojącego. Sklepy przyznają,

że nie wiedzą, co zawierają ich produkty, my nie wiemy co kupujemy, a żadna władza tego nie kontroluje. Postępowi technologicznemu, który ułatwia kontrolę, towarzyszy wydłużenie i coraz większe skomplikowanie łańcucha dostaw. Natomiast instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności nie są już w stanie wypełniać swojego zadania, gdyż osłabiono je na skutek neoliberalnych reform zmierzających do zniesienia kontrolnej roli państwa. Budowanie krótszego łańcucha dostaw żywności opartego na osobistej znajomości producentów i odbiorców pomaga obejść ten problem. Dbałość o rolników, będąca w centrum modelu RWS, nie wiąże się jedynie z chęcią dotarcia do zdrowej żywności. Znaczenie rolnictwa sięga dla nas o wiele dalej. Postulowana przez wielu komentatorów zmiana struktur polskiego rolnictwa na wzór zachodnioeuropejski czy amerykański, to znaczy w stronę wielkich towarowych gospodarstw i niewielkiego zatrudniania w tym sektorze, będzie miała tragiczne skutki społeczne i dla środowiska naturalnego. Są to wyludnienie wsi wraz z zanikiem jej kultury oraz zastępowanie zróżnicowanych upraw monokulturami. Już w latach 2002–2010 liczba gospodarstw rolnych w Polsce spadła o 400 tysięcy z 1,95 do 1,56 miliona, a ich średni obszar wzrósł z 7,4 ha do 8,6 ha. Firmy inwestujące w wielkie gospodarstwa rolne zwykle traktują ziemię jako zasób, który w jak najkrótszym czasie ma przynieść możliwie szybki dochód. Długoterminowy wpływ tego typu produkcji na jakość gleby, wód i różnorodność biologiczną nie jest przy tym brany pod uwagę. W przyszłości ani inwestorzy i menedżerowie, ani ich dzieci, nie będą musieli polegać na urodzaju gleby, na której teraz zarabiają oraz na jakości miejscowego środowiska naturalnego. Jeśli skutki okażą

się poważne, po zniszczeniu miejscowych zasobów naturalnych, kapitał przeniesie się w inne miejsce lub do innego sektora. RWS ma pomóc odwrócić trend zaniku drobnych gospodarstw rolnych i zastępowania ich przemysłową produkcją żywności. Tym samym służy on zachowaniu kulturowej i biologicznej różnorodności polskiej wsi.

Historia RWS. Na Świecie i w Polsce RWS Świerże Panki uznajemy za pierwszy polski RWS. Założony został wiosną 2012 roku, kiedy jeden z autorów tego artykułu Piotr Trzaskowski spotkał rolników-aktywistów: Sonię Priwiezienciew i Tomasza Włoszczowskiego. Okazało się, że obie strony już wcześniej znały model RWS. Tak narodził się pomysł założenia grupy w Warszawie. Kilka lat wcześniej Sonia i Tomek, działający w organizacjach ekologicznych tj. Społecznym Instytucie Ekologicznym oraz Fundacji Agrinatura, kupili 6-hektarowe gospodarstwo w miejscowości Świerże Panki 120 km od Warszawy. Eksperymentowali tam z ekologiczną produkcją żywności na własne potrzeby. Natomiast Piotr, który należał wtedy do Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej, wraz z Wojtkiem Mejorem z tej samej organizacji, szukali nowych sposobów dostarczania warzyw do miasta. Latem 2012 roku RWS Świerże Panki wystartował z pierwszym, pilotażowym sezonem. Zaczęło się od współpracy z 15 gospodarstwami rolnymi, by w 2013 roku dodać kolejne 8. W tym roku jest plan, by grupę odbiorców warzyw powiększyć do 27 gospodarstw domowych. Sonia i Tomek marzą nawet, by w kolejnych latach liczba ta wzrosła do 100.

W 2014 roku RWS Świerże Panki po raz pierwszy nie będzie jedynym RWS-em działającym na terenie Polski. Rodzina Kembłowskich, która ma gospodarstwo w Dobrzyniu nad Wisłą, startuje z bezpośrednią sprzedażą dla grupy w Warszawie, według modelu RWS. Również Małgosia i Sławek Dobrodzieje, uprawiający ekologiczne warzywa w województwie zachodniopomorskim, założyli dwa nowe, liczące po 25–30 gospodarstw domowych RWS-y w Poznaniu i Szczecinie. ­RWS-y Dobrodziejów zostały założone z pomocą uczestników RWS Świerże Panki, ale już RWS Dobrzyń nad Wisłą powstał niezależnie, zainspirowany działalnością RWS Świerże Panki. Miejmy nadzieję, że na tym nie koniec. Rozwój RWS-ów w Polsce jest częścią globalnego trendu konsumentów szukających alternatywnych sposobów dotarcia do świeżej, ekologicznej żywności, bezpośrednio od rolników, pomijając przy tym system żywnościowy zdominowany przez rolnictwo przemysłowe i supermarkety. Pierwsze znane przykłady RWS-ów pojawiły się w Japonii w latach 70. XX wieku wraz z narastającymi obawami związanymi z użyciem środków chemicznych w rolnictwie. Grupy te początkowo składały się gównie z pań domu, które umawiały się z lokalnymi rolnikami na sprzedaż ryżu i innych podstawowych produktów. Japońskie RWS-y nazywają się teikei (提携, wym.teekee), co tłumaczymy jako „przymierze” lub „sojusz”. Istnieją i rozwijają się do dziś, przybierając najróżniejsze formy organizacyjne. Model RWS jest współcześnie najlepiej rozwinięty w USA, Austrii i Francji, gdzie nazywa się go AMAP (Association pour le Maintien d’une Agriculture Paysanne), czyli Stowarzyszenie na rzecz Zachowania Rolnictwa Chłopskiego. Setki AMAP-ów, które licznie powstały we Francji


34 rws ekonomia

od roku 2000 istotnie przyczyniły się do uchronienia przed bankructwem wielu gospodarstw ekologicznych. Natomiast grupy z USA zaczęły niedawno ciekawe eksperymenty z udzielaniem wsparcia rodzinom w potrzebie, tak by mogły pozwolić sobie na zdrowe jedzenie. Przyjmuje się, że w USA, gdzie ruch rozpoczął się w połowie lat 80-tych działa obecnie ponad 2.500 RWS-ów. Szacunki dotyczące Europy mówią o 4000 gospodarstw rolnych i 400 tysiącach odbiorców. Trend nie ominął również Europy Wschodniej. Co najmniej 10 grup RWS istniało w 2013 roku w Czechach, a kolejne były w trakcie tworzenia. W Rumunii RWS-y działają w sześciu miastach. W stolicy tego kraju – Bukareszcie – powstaje właśnie już trzeci RWS. Niektóre z gospodarstw rolnych zatrudniają osoby z grup zagrożonych społecznym wykluczeniem. Choć przybierają różne formy, RWS-y istnieją już w praktycznie wszystkich krajach naszego regionu, będąc reakcją na wzrastające uprzemysłowienie produkcji żywności. Część z nich powstała na skutek działań promocyjnych Urgenci, międzynarodowej sieci wsparcia RWS-ów.

RWS w Polsce. Co dalej? W roku 2014 są już w Polsce 4 grupy używające określenia RWS na opis zasad w oparciu o które działają. Przystąpienie do nich w trakcie sezonu, może się jednak okazać trudne. W końcu jednym z celów RWS-u jest zapewnienie rolnikom stabilnego zbytu. Dlatego też zwykle wraz podpisaniem umów RWS-owych ustala się ostateczny skład grupy na cały sezon. Dopiero po jego zakończeniu na wolne miejsce przyjmowane są nowe osoby. Jeśli możesz poczekać, skontaktuj się z istniejącymi RWS-ami i poproś o wpisanie cię na listę osób rezerwowych. Jeśli nie masz

ekonomia rws 35

z nimi bezpośredniego kontaktu, użyj formularza kontaktowego ze strony www.rws.waw.pl . Postaramy się pomóc. Cztery grupy, to rzecz jasna, mało na 40 milionowy kraj z 1,5 mln gospodarstw rolnych. Może więc chcesz postarać się o założenie nowej grupy? Od czasu wydania w bieżącym roku pierwszego polskojęzycznego przewodnika na ten temat, zadanie jest sporo łatwiejsze – „Rolnictwo Wspierane przez Społeczność: partnerstwo między rolnikami a konsumentami. Praktyczny przewodnik”. Do założenia każdego RWS-u, potrzeba kilku nieodzownych elementów: rolników, grupy zorganizowanych i zmotywowanych konsumentów, ziemi, wizji współpracy, planu działania, czasu na zawiązanie współpracy. Kolejne kroki zależą od tego, które z powyższych elementów masz już zorganizowane. W trakcie sezonu RWS działa bardzo sprawnie, bez konieczności zarządzania nim, jednak założenie grupy wymaga kilku tygodni pracy. Tylko w wyjątkowych wypadkach, kiedy mamy zarówno zorganizowaną grupę, jak i rolników gotowych rozpocząć współpracę, można zakończyć całość w dwa tygodnie. Najlepszym okresem na zakładanie RWS-u jest czas przed obsianiem pól, czyli zima. Jednak, jeśli znajdziecie producenta, który uprawia interesujące was produkty, to nawet w środku lata możecie się umówić na próbne kilka tygodni działania RWS-u. W następnym roku zaplanujecie już uprawy wspólnie pod kątem potrzeb osób z RWS-u.

Szukając rolników Do RWS-u trzeba dwojga, dwóch stron, odbiorców warzyw oraz rolników. Dla osób z miasta znalezienie tych drugich to często duże wyzwanie. W końcu niewielu miastowych spotyka na co

ogród RWS, mosman, Australia fot. na licencji cc

dzień rolników lub ma ich wśród znajomych na Facebooku. Są jednak sposoby na poradzenie sobie z tym problemem. Najlepiej rozpocząć poszukiwania od rozeznania się, czy w twojej okolicy są już rolnicy, którzy prowadzą sprzedaż bezpośrednią przyjeżdżając do miasta z produktami. Będą już mieli grono zaufanych odbiorców oraz samochód, którym produkty dowożą. Takich producentów można też poszukać na bazarach i targowiskach. Im szerszą ofertę mają już dziś, tym łatwiej będzie Wam skomponować wystarczająco zróżnicowane paczki dla RWS-u. Rolników możesz też znaleźć poprzez istniejące organizacje rolnicze, np. Ekoland, który ma oddziały w wielu częściach Polski. Możesz również spotkać się ze słuchaczami szkół i uczelni rolniczych. Jeśli zależy ci na dotarciu do certyfikowanych rolników ekologicznych, to możesz ich znaleźć przez strony internetowe jednostek odpowiedzialnych za przyznawanie certyfikatów rolnictwa ekologicznego.

RWS jest w Polsce pomysłem nowym, więc przygotuj się na to, że będziecie musieli wytłumaczyć jak działa ten nietypowy sposób współpracy. Wysłanie e-maili raczej nie wystarczy, szczególnie, że wielu rolników nie korzysta z nich na co dzień. Zacznij od telefonu. Potem przyjdzie czas na spotkanie. Aby RWS powstał musicie się poznać, porozmawiać i zbudować zaufanie. Dla większości rolników najmocniejszym argumentem będzie pewność zbytu jaką możecie zaoferować oraz jego skala. Pomóc może skontaktowanie ich z rolnikami z istniejących RWS-ów.

Szukając odbiorców warzyw Grupa RWS działa najlepiej wówczas gdy wszystkie strony dobrze się znają i lubią. Dotyczy to nie tylko relacji z rolnikami, ale również stosunków wewnątrz grupy odbiorców. Rolnik chętny spróbowania modelu RWS, powinien więc szukać grupy odbiorców przez istniejące instytucje i grupy nieformalne, np. organizacje o profilu


36 rws ekonomia

ekonomia rws 37

ekologicznym, stowarzyszenia młodych matek czy ośrodki kultury. Jeśli już uda się znaleźć jedną, dwie osoby z miasta, którym model RWS się spodoba, będziecie na dobrej drodze. Osoby te staną się liderami, którzy uruchomią własne sieci kontaktów społecznych, aby zebrać grupę. Dobrym sposobem na zidentyfikowanie takich osób jest zainicjowanie otwartego spotkania na temat modelu RWS. W zorganizowaniu go mogą pomóc lokalni liderzy, szkoły lub organizacje społeczne. Aby lepiej się poznać i zbudować zaufanie, rolnik może zaprosić osoby chętne na wizytę w gospodarstwie. Pomóc mogą też istniejące RWS-y. W 2014 dwie osoby z działającego w Warszawie RWS Świerże Panki (Julia Olszewska oraz autor tego artykułu) pomogły rolnikom z okolicy Szczecina zbudować nowe grupy RWS w Szczecinie i Poznaniu.

Kiedy rolnik spotka grupę odbiorców Kiedy uda się już zbudować grupę, która będzie miała swojego rolnika, przechodzimy do finałowej części tworzenia nowego RWS-u: ustalenia warunków współpracy. Kluczowe będzie tu sformułowanie oferty, czyli określenie jakie produkty rolnik ma zamiar dostarczać oraz ile to

będzie kosztowało. Najlepiej jak taka propozycja powstanie w wyniku dyskusji obu stron na temat potrzeb, możliwości produkcji oraz zasobności grupy odbiorców. „RWS nie opiera się na produkcji jak najtańszej żywności. Mimo że jego celem jest zapewnienie tańszej niż z innych źródeł żywności, chodzi w nim również o jej jasną i sprawiedliwą wycenę. Głównym celem rolników jest długoterminowe utrzymanie gospodarstwa, a nie maksymalizacja zysku w krótkim terminie. Cena, którą rolnicy wspólnie ustalają z konsumentami, ma pokryć koszty utrzymania gospodarstwa i pracy włożonej w uprawę i dowóz żywności”. Kolejnym ważnym elementem tworzenia ­RWS-u jest ustalenie miejsca i czasu odbioru. Pamiętajcie, by zająć się tym możliwie wcześnie, gdyż niektóre miejsca lub zakres czasowy odbioru nie będą akceptowalne dla wszystkich. Od tego zależy ich uczestnictwo w grupie. Wiele RWS-ów podsumowuje wszystkie te ustania podpisując umowę lub formułując regulamin grupy. Pozwala to uniknąć wielu nieporozumień. Kilka RWS-ów już w Polsce istnieje. Warto skorzystać z ich doświadczeń, użyć dokumentów już przygotowanych, czy zapytać o sposoby przezwyciężenia napotkanych trudności. Zaproszenie na spotkanie

czego potrzebujesz

rolnicy

grupa zorganizowanych i zmotywowanych konsumentów

ziemia

wizja współpracy i plan działania

czas na zawiązanie współpracy

Farma organiczna RWS na wyspie Szentendre, Węgry

kogoś z doświadczeniem działania w takiej formule, może być sposobem na zainteresowanie innych modelem RWS i zainicjowanie nowej grupy.

Nie całkiem zakończenie Dwa lata po tym jak w Polsce powstał pierwszy pilotażowy RWS, jesteśmy w ekscytującym momencie. Coraz więcej ludzi dowiaduje się o modelu i jest zainteresowanych eksperymentowaniem z nim. Przy tym RWS-y to tylko fragment dynamicznej i powiększającej się sceny aktywistów zajmujących się tematyką żywności. Kontekst działalności tego ruchu jest jednak trudny. Sektor rolniczy w Polsce i całej Europie Środkowo-Wschodniej dryfuje w stronę przyszłości stojącej pod znakiem dominacji farm przemysłowych, monokultur i towarzyszącemu jej zanikowi rolnictwa rodzinnego. Raczej nie zdołamy zachować wszystkich gospodarstw rodzinnych, lecz z pewnością będziemy się starać!

autorzy: claudia ciobanu, piotr trzaskowski

Claudia Ciobanu jest ­niezależną reporterką z Warszawy, która pisze o aktualnych problemach środowiska naturalnego i ruchach społecznych dla międzynarodowych mediów. Pracuje również w sektorze NGO.

Piotr Trzaskowski jest aktywistą na rzecz suwerenności żywnościowej. Działa w Warszawskiej Kooperatywie Spożywczej. Brał udział w tworzeniu pierwszej w Polsce grupy działającej według modelu Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność: RWS Świerże Panki, a później grup RWS w Poznaniu i Szczecinie. Jest członkiem partii politycznej Zieloni 2004.


38 crowdfunding przedsiębiorczość

crowdfunding

przedsięborczość crowdfunding 39

od praktyki do teorii Artykuł w pełnym wydaniu wytwórców autor: paweł sroczyński


04.SAMI ROBIMY

W większości przypadków glina, niezależnie od tego skąd pozyskana, będzie nadawać się na tynk.


42 tynk gliniany sami robimy

sami robimy tynk gliniany 43

SAMI ROBIMY

tynk GLINIANY autor: piotr maćkowiak

glina jest używana jako Materiał budowlany od tysięcy lat. jest dostępna, łatwa w formowaniu i obróbce.

Glina jest używana jako materiał budowlany od tysięcy lat. Za korzystaniem z tego materiału przemawia jego dostępność prawie w każdym miejscu na Ziemi, co sprawia, że transport budulca na miejsce budowy nie pochłania dużej ilości energii. Jest to również materiał łatwy do formowania, niewymagający skomplikowanego procesu obróbki. Glinę często wykorzystuje się jako materiał do tynkowania ścian, mieszając ją z piaskiem oraz dodatkami organicznymi. Współcześnie można kupić gotowe mieszanki tynkarskie na bazie gliny lub wykonać je samemu. Oferowane na polskim rynku gotowe tynki gliniane są dość kosztownym rozwiązaniem w porównaniu z tynkami najbardziej rozpowszechnionymi: cementowo-wapiennymi czy gipsowymi. Wyższa cena często stanowi barierę dla prywatnych inwestorów budujących lub remontujących własny dom. Okazuje się jednak, że wykonanie

tynku glinianego na własne potrzeby jest możliwe przy niewielkim nakładzie kosztowym. Szczególnie, że złoża gliny na terenie Polski można zaliczyć do największych w Europie.

Dlaczego tynki gliniane Glina jest materiałem o różnorodnych zaletach zdrowotnych. Poprzez właściwość wchłaniania i oddawania wilgoci reguluje wilgotność w pomieszczeniu (efekt jest tym lepszy im grubsza warstwa tynku oraz im więcej czystej gliny w mieszance tynkarskiej), przyczyniając się do stworzenia zdrowego klimatu wnętrza. Utrzymana na stałym poziomie wilgotność pomieszczenia zapobiega wysychaniu błon śluzowych oraz redukuje ilość kurzu1, co sprawia, że tynki gliniane są idealnym rozwiązaniem dla alergików. Glina jest materiałem ciężkim, kumulującym ciepło w swojej masie. Dzięki temu ciepło wytworzone w pomieszczeniu na długo pozostaje zmagazynowane w warstwie tynku (w tym przypadku również im grubszej, tym lepiej).

POZYSKIWANIE GLINY Z racji szerokiej dostępności gliny możliwe jest pozyskanie jej z własnej działki, np. z wykopu pod fundamenty lub przydomową oczyszczalnię ścieków (w przypadku budowy własnego domu). Jest to wtedy materiał całkowicie darmowy i lokalny. Jeżeli na własnej działce nie posiada się gliny, można ją otrzymać z robót ziemnych prowadzonych w najbliższej okolicy. 1. Minke G., Podręcznik budowania z gliny, tłum. Bieliński Z., Brama Wiedzy, Siemianowice Śląskie 2013.

Tynk gliniany na ścianie izolowanej prasowanymi kostkami słomy. fot. na licencji Cc,


44 tynk gliniany sami robimy

sami robimy tynk gliniany 45

Zestawienie dostępności gliny w wybranych cegielniach

występowanie glin Koszt gliny nieprzerobionej, prosto z wykopu lub z hałdy, waha się w granicach 50-150 zł/ tona. W tej formie można otrzymać glinę w prawie każdej istniejącej cegielni. Miejsc gdzie można kupić glinę przesianą jest stosunkowo niewiele. Lokalizacje te wraz z zestawieniem cen i kolorystyki przedstawia tabelka po prawej stronie.

CZY KAŻDA GLINA NADAJE SIĘ NA TYNK?

Objaśnienie glina

Przy tym sposobie pozyskiwania sam materiał jest zwykle darmowy (lub prawie darmowy), należy doliczyć jedynie koszty transportu (tym mniejsze, im bliżej budowy występuje glina). Najbardziej popularnym miejscem, w którym można zaopatrzyć się w glinę są istniejące cegielnie. Można tam otrzymać glinę w różnej formie: nieprzerobionej (prosto z wykopu), częściowo przerobionej (w formie niewypalonych cegieł) lub przemielonej, przesianej i zapakowanej w worki o masie 20–25 kg. Im większy stopień przetworzenia jej w cegielni, tym mniej pracy trzeba włożyć w przygotowanie materiału na miejscu budowy. Równocześnie jednak wraz ze stopniem modyfikacji rośnie cena.

W większości przypadków glina, niezależnie od tego skąd pozyskana, będzie nadawać się na tynk. Należy jednak szczególnie uważać na glinę: zawierającą cząstki organiczne (zapach świeżej ziemi); ponieważ mogą one sprzyjać rozwojowi pleśni, pochodzącą z niewypalanych cegieł; w niektórych cegielniach dodaje się do cegieł żużli i popiołów pochodzących z wypału, pochodzącą z recyklingu; dzięki swoim właściwościom glina wchłania nieprzyjemne zapachy niwelując je w pomieszczeniu. Jest to duża zaleta, jednak podczas stosowania gliny z recyklingu należy sprawdzić czy nie ma ona nieprzyjemnej woni, która utrzyma się po ponownym jej użyciu (np. glina pochodząca ze starych pieców, kuchni, pralni).

Przygotowanie mieszanki Wykonując samemu tynk gliniany, należy pamiętać o podstawowych właściwościach gliny – tłustości i kurczliwości. Zbyt tłusta mieszanka będzie pękać po wyschnięciu, natomiast zbyt chuda nie będzie przyklejać się do podłoża lub będzie osypywać się po wyschnięciu. Tłustość mieszanki reguluje się poprzez dodawanie piasku – im tłustsza glina tym więcej piasku należy

lokalizacja

firma

cena

kolorystyka

kontakt tel

Lubusko

Ceramik

1200 zł/tona

żółta

600 816 447

Kłodzko

Cegielnia Leszczyna

200 zł/tona

oliwkowa

(41) 373 53 51

Radoszyce

Cerabud

250 zł/tona

ceglana

(41) 373 53 51

Jaroszewo

Jaro S.A.

bd

biała, szara

(74) 554 98 15

Kowale Oleckie

Cerambud - cegielnia

220 zł/tona

jasny brąz

502 510 668 (87) 523 86 20

Dąbrówka

Cegielnia Zawadzk

bd

jasny brąz

509 220 909

Żarki Częstochowa

Cegielnia Łąka

250 zł/tona

czarny

500 396 459

dodać. Zakres proporcji mieszanek wynosi 1:0,5 – ok. 1:4 (glina:piasek)2. Mieszanka o dobrych proporcjach i konsystencji powinna bez problemu zsuwać się z kielni (zbyt tłusta mieszanka nie będzie odklejać się od narzędzia, co znacznie utrudni pracę). Kurczliwość tynku jest spowodowana odparowaniem wody zarobowej, koniecznej do nadania mieszance odpowiedniej plastyczności3. W efekcie na powierzchni tynku pojawiają się pęknięcia. Można zminimalizować ryzyko nadmiernego skurczu poprzez zmniejszenie ilości dodawanej wody lub przez optymalizację uziarnienia dodawanego piasku. Glina jest materiałem niejednorodnym co powoduje, że materiał pozyskany z różnych miejsc może mieć inne właściwości. Z tego względu przed przystąpieniem do tynkowania należy przetestować na reprezentatywnej

powierzchni (najlepiej na tym samym podłożu, które będzie tynkowane) mieszanki o różnych proporcjach gliny do piasku i obserwować zachowanie tynku podczas wysychania. W tym celu najlepiej wykonać próbki o wymiarach ok. 30x30 cm i grubości 1 cm. Proces schnięcia próbek może trwać do 2 dni. Po wyschnięciu należy zwrócić uwagę na: spękania spowodowane nadmierną kurczliwością gliny, przyczepność do podłoża, osypywanie się tynku spowodowane zbyt dużym dodatkiem piasku.

DODATKI DO TYNKU GLINIANEGO

2. Twórca tynków glinianych, kurs, Stowarzyszenie F.A.L., Niemcy.

Poza podstawowym komponentem tynku glinianego, można również stosować dodatki organiczne, takie jak: sieczka słomiana (najczęściej ze słomy żytniej lub rzepakowej), wrzos pospolity, plewy (szczególnie jęczmienne), trociny, włókna lniane i konopne, chińska trzcina, trawa, igły, celuloza4.

3. Minke G., Podręcznik budowania z gliny, tłum. Bieliński Z., ­Brama Wiedzy, Siemianowice Śląskie 2013.

4. Twórca tynków glinianych...


46 tynk gliniany sami robimy

sami robimy tynk gliniany 47

do przygotowania zaprawy

góra: Glinianka w cegielni Czacz, fot. Piotr Maćkiewicz dół: Gruda gliny, glinianki w Mosinie, fot. Piotr MaĆkiewicz

Najczęściej stosowanym dodatkiem organicznym z powyżej wymienionych jest sieczka słomiana. Stosuje się ją w proporcjach 10%–100% objętości mieszanki 5. Wypełniacze organiczne zmniejszają ciężar tynku oraz stanowią jego zbrojenie. Dzięki temu można zapobiec niepożądanym pęknięciom na powierzchni tynku. Dodatki organiczne działają na mieszankę tynkarską odchudzająco, wobec czego kluczowe jest odpowiednie zrównoważenie składu mieszanki (glina, piasek, sieczka słomiana). Aby uzyskać odpowiednie efekty estetyczne można dodawać do tynku glinianego pigmentu. Należy pamiętać jednak aby nie przekroczyć wartości 3% objętości mieszanki podczas stosowania pigmentów naturalnych oraz 1% używając pigmentów sztucznych6. W przeciwnym wypadku pigment będzie się wytrącał, co spowoduje pylenie tynku. Inne dodatki, stosowane głównie w wykończeniowej warstwie tynku (o grubości do 0,5 mm), to7: granulat kamienny i ceramiczny, mączka marmurowa (10–20% objętości), mika, masa perłowa (0,5–1% objętości), słoma jęczmienna, wióry konopne (3–20% objętości), wióry żelaza, kawałki wapna (0,5–1% objętości).

RODZAJE TYNKÓW Tynki gliniane można stosować wewnątrz oraz na zewnątrz budynku. Przy stosowaniu tynków glinianych zewnętrznie należy pamiętać o odpowiednich dodatkach stabilizujących – same tynki gliniane nie są odporne na działanie wilgoci.

Ze względu na grubość tynków można wyszczególnić8: tynki jednowarstwowe. Nakładane jako tynk surowy, rapówka, bez zacierania lub wygładzany pacą, gąbką. tynki dwuwarstwowe. Składają się z dwóch warstw – spodniej (obrzutki) i wierzchniej (narzutu). tynki trójwarstwowe. W ich skład wchodzą dwie podstawowe warstwy takie same jak w tynkach dwuwarstwowych i dodatkowo trzecia warstwa, którą stanowi gładź.

Przygotowanie POWIERZCHNI DO TYNKOWANIA Przed przystąpieniem do tynkowania należy odpowiednio przygotować powierzchnię. Dobrze przygotowane podłoże powinno zapewniać dobrą przyczepność zaprawy, zatem musi być trwałe, sztywne i równe (wszelkie nierówności wymuszają konieczność pogrubienia tynku)9. Przygotowanie powierzchni do tynkowania przebiega etapowo10. Najpierw oczyszczamy ją z kurzu i pozostałości innych zapraw, klejów itd. Następnie wszelkie dziury i ubytki muszą zostać naprawione, najlepiej tym samym materiałem, z którego wykonane lub którym zaszpachlowane jest podłoże. Elementy niejednorodne w podłożu (np. nadproża w ścianie) nakrywa się siatką lub matą trzcinową. Powierzchnie wchłaniające wodę należy przed otynkowaniem nawilżyć. Zagruntowanie płaszczyzny przeznaczonej do otynkowania zaprawą glinianą odbywa się poprzez nałożenie szero-

5. Ibidem

8. Widera J., Roboty tynkarskie i okładzinowe. Poradnik majstra budowlanego, Wydawnictwo Arkady, Warszawa 1996.

6. Ibidem

9. Ibidem

7. Ibidem

10. Twórca tynków glinianych...

mieszadło ręczne

betoniarka Przeciwbieżna

wiadra 10-20 litrów

sito do przesiewania suchej gliny

do przygotowania powierzchni

pędzel do nawilżania

spryskiwacz do zwilżania

szpachelka do łatania dziur

gwoździarka


48 tynk gliniany sami robimy

sami robimy tynk gliniany 49

do narzucania tynku

kim pędzlem szlamu glinianego, czyli mocno rozwodnionej gliny o konsystencji śmietany.

agregat tynkarski pistolet

trójkątna lub trapezowa kielnia

do obróbki narzuconego tynku

paca

paca grzebieniowa

paca z zaokrąglonymi narożnikami

kielnia japońska

łata do wyrównania

gąbka nadająca ziarnistość

PODSTAWOWE NARZĘDZIA TYNKARSKIE Narzędzia związane z pracami tynkarskimi można podzielić na kilka grup: Narzędzia do przygotowywania zaprawy: mieszadło do ręcznego mieszania niewielkich ilości zaprawy glinianej, szlamów glinianych. Mieszadła ręczne powinny mieć wydajność > 1200 W11, betoniarka przeciwbieżna o pojemności 150–300 litrów do mieszania dużej ilości zapraw, szlamów glinianych, wiadra o pojemności 10–20 litrów do przenoszenia zaprawy, sito stacjonarne do ręcznego przesiewania suchej gliny. Narzędzia do przygotowania powierzchni pod tynk gliniany: pędzel do nawilżania ściany lub poprzedniej warstwy tynku oraz do nakładania szlamu glinianego, spryskiwacz do nawilżania ściany lub poprzedniej warstwy tynku, szpachelka do łatania dziur w podłożu, gwoździarka (lub deska nabita gwoździami) do zarysowania powierzchni w celu poprawienia przyczepności tynku. Narzędzia do narzucania tynku: agregat tynkarski w formie pistoletu do maszynowego narzucania zaprawy, kielnia trójkątna lub trapezowa do ręcznego narzucania zaprawy na ścianę. Narzędzia do obróbki narzuconego tynku: paca do zacierania tynku drewniana, stalowa lub plastikowa do obróbki narzuconego tynku, paca grzebieniowa do nadawania faktury tynku przed położeniem kolejnej warstwy (aby poprawić przyczepność) lub jako efekt dekoracyjny, paca do wygładzania tynku z zaokrąglonymi

narożnikami, kielnia japońska stalowa lub plastikowa do wygładzania tynku wykończeniowego oraz nadawania połysku, łata do wyrównywania tynku na ścianie, gąbka (lub paca gąbczasta) do nadania efektu ziarnistości tynku.

NAKŁADANIE TYNKU Glinianego Przy tynkowaniu dużych płaszczyzn pracę należy zacząć od wyznaczenia powierzchni tynku12. W tym celu wykorzystuje się listwy tynkarskie stanowiące prowadnice dla tynków. Po nałożeniu warstw można zdemontować listwy i zatrzeć tynk, tak aby nie było widać miejsc montażu listew. W przypadku wykonywania tynków wielowarstwowych, jako pierwszą warstwę stosuje się obrzutkę z rzadkiej zaprawy. Grubość obrzutki wynosi 3–4 mm na ścianach i 4 mm na suficie.13 Po wyschnięciu i stwardnieniu obrzutki na ścianie wykonuje się narzut – drugą warstwę tynku. Przed położeniem narzutu, warstwę obrzutki należy nawilżyć. Grubość warstwy narzutu wynosi 8–15 mm14. Po naniesieniu narzutu wyrównuje się go łatą. W narożnikach do wyrównywania narzutu używa się pac w kształcie kątownika. Możliwe jest także wyrównywanie za pomocą szklanych butelek lub rur PCV, jeśli zamierza się uzyskać efekt wyoblenia w narożniku. W wyoblonych narożnikach, ze względu na miejscowe pogrubienie warstwy tynku, należy pamiętać o dodatkowym zbrojeniu (np. mata trzcinowa, siatka lub dodatek sieczki słomianej w mieszance). Po wyschnięciu warstwy narzutu można wykonać gładź. W tym celu używa się rzadkiej 12. Widera J., Roboty tynkarskie... 13. Ibidem

11. Twórca tynków glinianych...

14. Ibidem

góra: 3. Montaż maty trzcinowej pod pierwszą warstwę tynku glinianego, fot. Marta Adamska dół: Dobór składu mieszanki tynkarskiej - matryca próbek. fot. Marta Adamska


50 tynk gliniany sami robimy

sami robimy tynk gliniany 51

na zdjęciu Weronika, autorka projektu ­graficznego tego magazynu – bierze udział w warsztatach Build&play fot. Mateusz Szwagierczak

zaprawy z drobnym piaskiem, przesianym przez sito o oczkach 0,25–0,5 mm15. Zaprawa powinna być tłustsza niż w przypadku narzutu. Gładź wykonuje się w grubości 1–3 mm. Można ją narzucać kielnią lub ręcznie i rozprowadzać pacą po powierzchni ściany. Po wstępnym przeschnięciu, stężeniu zaprawy zaciera się ją przy użyciu pacy stalowej, plastikowej lub drewnianej. Gładź z połyskiem można uzyskać przy użyciu japońskiej kielni. Nie zawsze jednak efektem docelowym jest uzyskanie idealnie gładkiej ściany. Tynki gliniane, dzięki swojej plastyczności i podatności na kształtowanie, dają możliwość stosowania różnorodnych faktur. Można je uzyskać poprzez specjalny dobór składników mieszanki (np. zastosowanie grubszej frakcji żwiru) lub przez obróbkę powierzchni za pomocą narzędzi.

Obróbka detali Newralgicznymi miejscami przy tynkowaniu są wszelkie łączenia i styki różnie pracujących powierzchni. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na styki sufitu ze ścianą oraz ściany z podłogą.

W miejscach styku tynku glinianego na ścianie z tynkiem na suficie można zastosować następujące rozwiązania: wykonać szczelinę dylatacyjną odcinającą ścianę od sufitu, wykonać spojenie przy użyciu profilu metalowego lub plastikowego, zamontować gotowy profil wykończeniowy. W miejscach połączenia ściany z podłogą stosuje się listwę przyścienną, zabezpieczającą dół ściany przed uszkodzeniami.16

przyczyna

Nieregularne spękania w kształcie pajęczej sieci

Nadmierna kurczliwość mieszanki tynkarskiej spowodowana przez: położenie tynku zbyt grubo nadmierną tłustość mieszanki pęcznienie podłoża pod wpływem wody nałożenie kolejnej warstwy tynku na niewyschniętą poprzednią warstwę.

Regularne i proste spękania

Źle przygotowane podłoże: elementy niejednorodne w ścianie, pozostające bez zabezpieczenia siatką lub matą trzcinową zbyt cienka warstwa tynku położona na matę trzcinową niezabezpieczenie elementów konstrukcyjnych w ­ścianie – poprzez pracę konstrukcji powstają pionowe lub ­poziome pęknięcia.

Proste pęknięcia na połączeniu powierzchni ścian, sufitów, skosów

Brak szczeliny dylatacyjnej

Piaszczenie, osypywanie się tynku

Niewłaściwe proporcje mieszanki – zbyt duża ilość ­piasku w stosunku do gliny, źle dobrana granulacja kruszywa (zbyt gruby piasek do cienkowarstwowego tynku, zbyt drobny do grubej warstwy)

Zagrożenia W procesie tynkowania gliną występuje wiele zagrożeń mogących prowadzić do błędów. Niepożądane efekty i ich przyczyny zestawione są w tabeli po prawej stronie.17

Podsumowanie Tynk gliniany jest połączeniem naturalnych, nieprzetworzonych materiałów dostępnych lokalnie. Wykonując go samodzielnie można znacznie obniżyć koszty budowy lub remontu. 16. Twórca tynków glinianych...

15. Ibidem

nieporządany efekt

17. Ibidem

Ze względu na swoją niejednorodność glina jest materiałem, który przed użyciem każdorazowo należy przetestować, aby wyeliminować potencjalne błędy wynikające z niewłaściwego doboru mieszanki. Obecnie w różnych częściach Polski można wziąć udział w szkoleniach z tynkowania gliną. Kursy i szkolenia odbywają się regularnie m.in. na terenie Poznania, Warszawy czy Łodzi.

autor: piotr maćkiewicz architekt, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej, członek Stowarzyszenia Wędrownych Architektów, doktorant na Wydziale Budownictwa Politechniki Poznańskiej. Badawczo i projektowo zainteresowany naturalnymi i tradycyjnymi technikami w budownictwie. Prowadzi działalność ­edukacyjną w zakresie ­budownictwa naturalnego. piotr.mackiewicz@wedrowniarchitekci.pl


rozmowa Wytwórnia Maker’ów – zakład 53

na zdjęciu Ekipa założycieli zakładu

Fajne jest to, że można obserwować jak powstają nowe projekty, kiedy to specjalista z jednej dziedziny spotyka się z innym specjalistą i zaczynają rozmawiać o pomyśle, projekcie, który razem mogą zrobić. Agata z Wytwórni Maker’ów – Zakład

Makerspace, coworking, hackerspace, fablab – pod tymi pojęciami kryje się industrialna przestrzeń Poznańskiego Zakładu. Ten świeżutki projekt Fundacji Animatornia oraz przyjaciół zachęca do wyjścia z domu oraz czerpania radości z tworzenia i współdziałania z drugim człowiekiem. O etapach powstawania Zakładu i jego działalności opowiadają: Paweł Janowski, Żaneta Przepiera, Zosia Machowiak, Agata Pakieła i Paulina Kuntze – założyciele Fundacji Animatornia. Paweł: Pierwsze pomysły stworzenia nowej formy działania padły we wrześniu 2013 roku. Wtedy też intensywnie zaczęliśmy obserwować to co się dzieje w Łodzi, jak działa Cohabitat.

W internecie znaleźliśmy informacje o innych takich miejscach i tak trafiliśmy na Betahaus w Berlinie, TechShop w Stanach. Zaobserwowaliśmy, że jest zapotrzebowanie na tego typu projekty… Pomyśleliśmy, że może warto spróbować i coś takiego założyć tutaj. Czyli pojawił się pomysł, a potem szukaliście odpowiedniej przestrzeni? Żaneta: Może trochę inaczej jeszcze… Wiedzieliśmy, że chcemy działać społecznie i jednocześnie chcieliśmy mieć do tego przestrzeń. Do tej pory działaliśmy mocno na ulicy i pojawiła się w nas potrzeba posiadania swojego miejsca. Nazwa Zakład wzięła się z tego właśnie miejsca, z tej przestrzeni.


54 Wytwórnia Maker’ów – zakład rozmowa

rozmowa Wytwórnia Maker’ów – zakład 55

Tu się spotyka dużo ludzi zupełnie różnych, różne emocje, pomysły, umiejętności. Inspirujemy się wzajemnie. Paweł: Ta przestrzeń nas trochę zainspirowała, jest na tyle unikatowa, że jak tylko tu weszliśmy i poczuliśmy ten postindustrialny klimat, to zobaczyliśmy możliwości jakie nam daje. Czym dla was jest Zakład? Agata: Drugim domem! [śmiech] Zosia: Dla mnie duże znaczenie ma to, że to miejsce jednoczy ludzi. Paulina: Tak, racja. Tu się spotyka dużo ludzi zupełnie różnych, różne emocje, pomysły, umiejętności. Inspirujemy się wzajemnie. Dla mnie to proste, jeśli ludzie tu przychodzą, to oznacza, że atmosfera jest pozytywna do tworzenia. Zosia: Przychodzą tu ludzie z tak różnymi zajawkami, o których istnieniu nawet bym nie pomyślała i to właśnie tu poznaję te wszystkie rzeczy, które w życiu można robić. Paweł: Dla mnie jest to przestrzeń, gdzie można nabrudzić, nabałaganić, nahałasować i nie martwić się tym, że zaraz przybiegną sąsiedzi czy, że w chacie będzie armageddon. Tu można spróbować swoich sił. Zatem dla kogo jest Zakład? Kto tu może przyjść i kto się odnajdzie? Paweł: Myślę, że jest dla wielu ludzi, począwszy od majsterkowiczów, którzy chcieliby z czymś poeksperymentować, zrobić coś dla siebie (np. do domu), po osoby, które zajmują się tym profesjonalnie i poszukują przestrzeni na swoją jednoosobową działalność. Jest to również miejsce dla osób, które niekoniecznie chcą coś robić, ale chcą zdobyć nową

wiedzę i nowe kontakty, np. ktoś chce coś zmajstrować z drewna i wie, że tu są ludzie, którzy zajmują się stolarstwem. Zosia: Na potrzeby takich ludzi odpowiadają też nasze warsztaty. Są one skierowane dla osób, które dopiero zaczynają twórcza przygodę. Przychodzą, uczą się czegoś i potem mogą zostać tu na dłużej korzystając z przestrzeni oraz nowych umiejętności. Obecnie Zakład wypełniony jest różnymi urządzeniami i narzędziami. Jak je pozy­­­ skaliście? Paweł: Część sprzętów jest nasza, tzn. udało nam się je bardzo okazjonalnie odkupić. Są to często stare sprzęty, ale jednocześnie niezwykle solidne, już w tej chwili takich się nie robi. Sporo osób również zgłaszało się do nas z informacją, że mają u siebie maszyny i narzędzia, które zalegają im na strychu czy w piwnicy i że chcieliby przekazać je Zakładowi, bo pragną by maszyna pracowała, a ludzie z niej korzystali. Jakie urządzenia dały Wam najwięcej radości z tych które się już pojawiły? Paulina: Lutownice! Żaneta: Chyba najwięcej radości dałaby nam maszyna dziewiarska, gdyby dało się ją uruchomić. Paweł: Dla mnie plotery. Mamy ploter Roland z 1984 roku, który służył do robienia rysunków technicznych. Świetna zabawa była przy jego naprawie. Jest jeszcze ploter do winylu, na którym można wycinać różnorakie szyldy

i wielki ploter z lat 90’, który próbujemy odpalić i myślimy, że lada chwila nam się to uda. Dodatkowo zaczęliśmy składać drukarkę 3D i to mnie również bardzo cieszy. Żaneta: Mamy także fajną maszynę do sitodruku! Tylko trzeba ją jeszcze ogarnąć, ale też będzie sympatycznie jak zacznie działać. Paweł: Właśnie! To jest też super maszyna! Półautomat do sitodruku. Tylko mamy problem z przestrzenią trochę, żeby ją zainstalować, bo Zakład jest na piętrze i nie bardzo jak możemy tę maszynę przetransportować.

Wiele starych maszyn udało wam już naprawić, a co pozamaterialnego napełnia was dumą i radością? Agata: Dla mnie ważne było spotkanie na otwarciu. Przyszło mnóstwo ludzi i z wieloma rozmawialiśmy, ale…może od początku. Dwa tygodnie po rozpoczęciu działalności Zakładu zaprosiliśmy mieszkańców Poznania na spotkanie organizacyjne po to, by poznać ich potrzeby i zainteresowania. Odwiedziło nas wtedy ponad 50 osób! Następnie było

wytwórnia Maker’ów – zakład


56 Wytwórnia Maker’ów – zakład rozmowa

rozmowa Wytwórnia Maker’ów – zakład 57

otwarcie, gdzie znów frekwencja dopisała. Zaprezentowaliśmy im wtedy też krótkie zajawki w formie stanowisk z: druku 3D, stolarki, recyklingu mebli, architektury i innych takich. Ludzie faktycznie byli zainteresowani, co potem odbiło się na późniejszych warsztatach. Zdarzało się, że brakowało miejsc. Paulina: Są czasem takie warsztaty, gdzie jest mniejsza grupa jak np. było w przypadku „Pierścionka ze srebra”. Wtedy jak się stanie obok i posłucha w jaki sposób ludzie ze sobą rozmawiają, wymieniają się doświadczeniem oraz pomysłami, a także umawiają gdzieś po Zakładzie – to mnie to bardzo cieszy. Czuję radość, jak ludzie wychodzą stąd z nowymi przyjaźniami. Agata: Fajne jest to, że można obserwować jak powstają nowe projekty, kiedy to specjalista z jednej dziedziny spotyka się z innym specjalistą i zaczynają rozmawiać o pomyśle, projekcie, który razem mogą zrobić. Opowiedzieliście o rzeczach, które was uskrzydlają, a teraz powiedzcie o tym co jest trudne w tego typu działaniu? Paweł: Często miałem problem z tym, że ktoś przychodził na zajawce, był chętny do pomocy, a potem, gdy na coś konkretnego się umówiliśmy – znikał, bez żadnej informacji. To nam dużo rzeczy zawaliło po drodze. Agata: My mamy ewidentne podejście społeczne, od tego się wywodzimy, a teraz widzimy, że aby to rozkręcić, potrzebujemy więcej informacji i umiejętności ze sfery biznesowej. Wsparcie mentora byłoby mega przydatne. I kasa. Nie oszukujmy się, ledwo nam starcza na czynsz. wytwórnia maker’ów zakład

Zatem jakie plany na przyszłość, czego sobie życzycie? Żaneta: Chciałabym, żeby ktoś nam zapłacił czynsz (śmiech). Może choć rok? Zosia: Większej przestrzeni! Która jednocześnie nas nie zrujnuje. Agata: Ludzi. Więcej ludzi którzy chcą się czegoś nauczyć, a także chcą się podzielić wiedzą. Tych zarówno ze starszego pokolenia, jak i młodszego. Paulina: Starszych ludzi, którzy mają doświadczenie w rzemieślniczych zawodach. Paweł: Pusta przestrzeń nic tu nam nie da. Chciałbym, żebyśmy mieli 50 abonamentowiczów. Wtedy to miejsce mogłoby się spokojnie rozwijać dalej. Wytwórnia Maker’ów – Zakład z założycielami Animatorni rozmawiała Malina Poszytek Jak znaleźć zakład? ul. Wawrzyniaka 39 60-502 Poznań

link

AUTORKA: malina poszytek absolwentka PWSFTviT, pasjonatka mediów, kierownik produkcji, współwłaścicielka firmy We Make Vids wspierającej młodych twórców.


dział artykuł 59

05.rolnictwo

rzadko która roślina jest tak łatwa w uprawie


60 KONOPIE ROLNICTWO

ROLNICTWO KONOPIE 61

zakładamy uprawę

konopi przemysłowych autorzy: Małgorzata górska, jakub gajewski

Przed rozpoczęciem należy po pierwsze – zebrać przydatne informacje dotyczące formalizacji zasiewu. Po drugie – nabyć wiedzę dotyczącą sposobu uprawy i zbioru. Po trzecie – odpowiedzieć sobie na pytanie: po co nam te konopie?

Konopia siewna (Cannabis sativa) to jednoroczna roślina zielna z rodziny konopiowatych rodzaju Cannabis. Według Linneusza istnieje tylko jeden gatunek – konopie siewne, który dzieli się na odmiany botaniczne: konopie dzikie, uprawne, indyjskie oraz olbrzymie. Nowsza systematyka mówi o dwóch gatunkach: Cannabis sativa i ­Canabis indica. W artykule zajmiemy się konopiami siewnymi, w obrębie których wyszczególnić można dwa podgatunki: uprawne oraz dzikie. Pośród konopi uprawnych (Cannabis sativa ssp. culta) znajdziemy tylko grupy ekologiczne: północne, środkowoeuropejskie, południowe oraz azjatyckie. Są to rośliny jare i wiatropylne, ich żeńskie odmiany nazywamy głowaczami, natomiast męskie płaskoniami (możemy to odróżnić dopiero podczas kwitnienia). Aktualnie w Polsce w Rejestrze Krajowym COBORU znajduje się sześć odmian konopi wyhodowanych przez Instytut Włókien Naturalnych w Poznaniu. Są to:


62 KONOPIE ROLNICTWO

ROLNICTWO KONOPIE 63

Białobrzeskie, Beniko, Silesia, Tygra, Rajan, Wojko. Należą one do form środkowoeuropejskich, a zatem okres wegetacji mają dostosowany do polskich warunków klimatyczno-glebowych. To odmiany jednopienne, typowo włókniste, zawierające mniej niż 0,2% substancji psychoaktywnych (Δ9THC). Uprawa ich jest bezpieczna i nie stanowi zagrożenia narkotycznego. Pod względem wysokości plonów słomy, których poziom waha się od 7 do 15 t/ha rocznie, niewiele różnią się od siebie. Zmienia się natomiast zawartość i jakość włókna, którego zawierają od 27,2% do 29,5%. Polskie odmiany dają wysokie i stabilne plony nasion (w zależności od kierunku uprawy i techniki zbioru 0,3–1,0 t/ha).

Efekt prac warsztatowych Fot. małgorzata górska

Konopie w rolnictwie

Jest odporna na przymrozki Po posianiu praktycznie możemy o niej zapomnieć, aż do zbiorów.

Konopie w rolnictwie mają m.in. znaczenie chwastobójcze – przy ich uprawie praktycznie nie stosuje się herbicydów. Odstraszają też niektóre szkodniki (stonka ziemniaczana, bielinek kapustnik), warto więc siać je przy

Zastosowanie konopi Konopie są roślinami o szerokim zastosowaniu w różnych gałęziach przemysłu, są to m.in.: włókiennictwo, papiernictwo, budownictwo, przemysł spożywczy, samochodowy i petrochemiczny.

Włókiennictwo Konopie siewne wykorzystuje się do produkcji włókien bardzo wysokiej jakości. Są one lekkie, przewiewne, oddychające, wytrzymałe i mają świetne właściwości termiczne. Można z nich produkować m.in.: nici, tkaniny, liny, sznurki, worki i namioty. Szczególnie cenione są do wyrobu materiałów żeglarskich, ponieważ dobrze reagują na wilgoć. Ich wysoka odporność na rozkład biologiczny w warunkach częstego kontaktu z wodą sprawia, że używane są również do produkcji

węży strażackich, nici chirurgicznych oraz papieru filtracyjnego. Wykonuje się z nich maty i geowłókniny, gdyż będąc puste w środku, mają właściwości termoizolacyjne. Jako tekstylia gwarantują stałą temperaturę zarówno w chłodne jak i cieplejsze dni. Używane do celów odzieżowych mają właściwości antyalergiczne. Ciekawostką jest, że pierwsze LEVIS-y oraz pierwsza flaga USA, były wykonane z konopi, natomiast słynni malarze (np. Vincent van Gogh) tworzyli na płótnach konopnych swoje arcydzieła.

ziemniakach i kapuście. Liście konopi mogą być również wykorzystywane do celów pastewnych i produkcji kompostu. Dzięki korzeniowi palowemu (który sięga nawet do 2,0 –2,5 m) oraz korzeniom bocznym (rozrastającym się w promieniu ­0,6–0,8 m) struktura gleby ulega polepszeniu. Ten rozwinięty system korzeniowy po zbiorze ulega rozkładowi, zapewniając dobre przewietrzanie i zaopatrzenie w próchnicę. Konopia wytwarza także ogromną ilość zielonej masy, doskonale ocieniającej ziemię podczas wegetacji. Jako „nowa” uprawa po dziesięcioleciach przerwy, zwiększa też różnorodność biologiczną terenów rolniczych. Jeśli nie drżymy o każde ziarno, to możemy być pewni, że nasze poletko będzie cieszyć się dużą atrakcyjnością wśród ptaków. Rzadko która roślina jest tak łatwa w uprawie. Nie ma specjalnych wymagań klimatycznych, rośnie prawie na każdym terenie i jest bardzo odporna na działanie szkodników. Stanowi doskonały przedplon do zasiewu zbóż ozimych . Sama zwykle nie potrzebując przedplonu. Jest odporna na przymrozki – znosi temperaturę nawet do -5 st. C. Po posianiu praktycznie możemy o niej zapomnieć, aż do zbiorów.

Rozpoczęcie własnej uprawy konopi krok po kroku Przed rozpoczęciem należy po pierwsze – zebrać przydatne informacje dotyczące formalizacji zasiewu. Po drugie – nabyć wiedzę dotyczącą sposobu uprawy i zbioru. Po trzecie – odpowiedzieć sobie na pytanie: po co nam te konopie? Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii, konopie włókniste można hodować jedynie na potrzeby przemysłu włókienniczego, chemicznego, celulozowo-papierniczego, spożywczego,

kosmetycznego, farmaceutycznego oraz budownictwa i nasiennictwa. Inne przeznaczenie tych roślin jest zabronione. Uprawa konopi w Gospodarstwie Ekoturystycznym „Na Karczaku” jest prowadzona na cele nasienne. To dobre rozwiązanie dla tych, którzy oprócz zysku ze sprzedaży nasion, chcą we własnym zakresie wykorzystać łodygi konopi, np. na włókno lub paździerz. Bowiem po sprzedaży nasion pozostałe części rośliny zostają do dyspozycji rolnika. Inaczej byłoby, gdyby uprawę przeznaczono np. na cele włókiennicze. Wtedy całą masę (a raczej objętość) łodyg trzeba przekazać do zakładu przerabiającego je na włókno i paździerze, a nam pozostają do użycia nasiona. Druga, bardzo istotna sprawa, to dostępność gruntów ornych. Wiele osób zainteresowanych uprawą konopi jest mieszkańcami miast, a nie rolnikami. Niegdyś, aby zostać plantatorem konopi trzeba było posiadać status rolnika, czyli prowadzić gospodarstwo rolne o powierzchni co najmniej 1 ha. Dzisiaj obostrzenia są już łagodniejsze i status rolnika nie jest wymagany. Inaczej kwestia legalizacji uprawy rozkłada się w przypadku firm prowadzących działalność rolniczą, ale w tej kwestii nie mam doświadczenia. Jeśli już mamy gospodarstwo rolne i wiemy po co nam te konopie, to trzeba wykonać kolejne kroki. Jesienią należy przygotować pole pod przyszłoroczną uprawę (orka i nawożenie) oraz rozpocząć procedurę legalizacji uprawy, o czym będzie mowa w dalszej części artykułu. Trzeba też przemyśleć sposób zbioru i wyposażyć się w odpowiedni sprzęt, taki jak np. kombajn, kosiarka i odziarniarka. Jeśli uprawa jest niewielka, jak na Karczaku, konopie możemy ścinać i przerabiać ręcznie. W naszym gospodarstwie


64 KONOPIE ROLNICTWO

W polsce legalne jest wysiewane wyłącznie konopii jednopiennych z nasion posiadających atest. zdecydowaliśmy się na tradycyjną uprawę i wykorzystanie dawnych narzędzi do przetwórstwa włókna.

Formalizacja zasiewu Do zakazu upraw przyczyniło się rozpowszechnienie narkotyku produkowanego z konopi indyjskiej – marihuany. Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii obecnie traktuje konopie podobnie jak mak, czyli roślinę, która podlega specjalnemu nadzorowi, nawet jeśli wysiewane są odmiany ze śladowymi ilościami substancji narkotycznych. Ostre przepisy prawne ostatecznie przyczyniły się do zaprzestania wysiewu na taka skalę jak niegdyś. Rygor ten jest zdecydowanie zbyt surowy jak na roślinę, która nie zawiera substancji odurzających. W Polsce zabroniona jest hodowla narkotykowych odmian, zawierających ponad 0,2% THC. Do uprawy dopuszczone są natomiast odmiany o zawartości THC poniżej 0,2%, nie nadające się do produkcji marihuany czy haszyszu. Kuriozalnie brzmi nakaz przekazywania słomy konopnej do uprawnionych zakładów przerobu, gdyż nawet w narkotykowych odmianach konopi, THC kumuluje się w kwiatostanach, a nie łodygach. Wiatro- i obcopylność konopi sprawia, że uprawa może być również ściśle kontrolowana w kierunku wykluczenia chemotypu narkotycznego. W naszym kraju legalne jest wysiewane tylko z nasion znanego pochodzenia, posiadających atest i będących wyłącznie konopiami jednopiennymi. W celu założenia uprawy należy wykonać kilka prostych kroków formalnych. Trzeba natomiast pilnować terminów, gdyż rejestracja możliwa jest tylko raz w roku. Jesienią, roku

ROLNICTWO KONOPIE 65

poprzedzającego wysiew, składamy do urzędu gminy informację o zamiarze uprawy konopi włóknistych w kolejnym sezonie (np. na początku listopada 2014 r. informujemy gminę o zamiarze uprawy w 2015 r.). Informacja ta jest potrzebna gminie do rozeznania się jakie jest zainteresowanie uprawą konopi na ich terenie oraz do zgłoszenia pożądanego areału w urzędzie marszałkowskim. Sejmik województwa podejmuje bowiem uchwałę o powierzchni i lokalizacji upraw, przykład: Link . Na tej podstawie gmina wyraża zgodę na poszczególne przedsięwzięcia. Zwykle decyzję otrzymujemy na wiosnę. Dodatkowo do gminy składamy wniosek o zezwolenie na uprawę konopi wraz z oświadczeniem o niekaralności. Formularze można znaleźć na stronie internetowej projektu „Szlak lnu i konopi” Link . Ponadto, w listopadzie poprzedzającego uprawę roku, należy również skontaktować się z dostawcą certyfikowanych nasion konopi (np. Instytut Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich w Poznaniu) i ustalić odmianę do uprawy. Można przy okazji dopytać tam o szczegóły związane z sianiem. Gdy mamy zgodę z gminy, wówczas kupujemy nasiona w IWNiRZ i zawieramy z nimi umowę kontraktacji słomy lub nasion (w zależności od celu wysiewu). Warto też z własnej inicjatywy i „na wszelki wypadek” – choć nie jest to wymagane – poinformować lokalny posterunek policji o naszej legalnej uprawie. Lepiej, żeby nie wzbudziła ona sensacji i niepotrzebnych problemów, gdy ktoś postronny poinformuje władze o namierzonej plantacji. Zdarzały się bowiem niemiłe incydenty, takie jak zniszczenie uprawy czy zła prasa dla rolnika. Kwity załatwione, nasiona kupione, to siejemy! Nie ma obowiązku oznakowywania ani ogradzania uprawy. My jednak stawiamy przy poletku

tablicę informującą o fakcie, że nasze konopie nie zawierają substancji narkotycznych. Ma to znaczenie dla gości naszego Gospodarstwa Ekoturystycznego „Na Karczaku” jak i może stać się istotną informacją dla osób zainteresowanych innym użytkowaniem. W ubiegłych latach byliśmy kontrolowani przez policję, sprawdzono kluczowe dokumenty i obejrzano uprawę. Nie było natomiast żadnych problemów czy nieprzyjemności. Policjant nawet doradzał co zrobić, aby konopie lepiej rosły. Rok temu mieliśmy uprawę przeznaczoną na nasiona (zakontraktowane z IWNiRZ). W takim przypadku zachowujemy słomę jako „odpad”, którego los nikogo nie interesuje. Opadłe liście i korzenie pozostaną na polu do wzbogacenia gleby w substancje organiczne. Z włókna natomiast uprzędziemy nici, z paździerzy też coś wymyślimy. Nasiona sprzedamy – o ile jak w ubiegłym roku – nie zjedzą ich dzwońce. Nie mieliśmy im

tego za złe, bo z założenia traktujemy konopie jako roślinę pożyteczną… dla wszystkich.

Wybór miejsca pod uprawę i przygotowania W warunkach klimatycznych Polski, suma opadów atmosferycznych na ogół wystarcza konopiom do prawidłowego rozwoju. Ułatwieniem jest to, że ich system korzeniowy sięga głęboko, pozwalając na pobieranie wody także z głębszych warstw gleby i przetrwanie okresów suszy. Pomimo sporego zapotrzebowania na wilgoć, źle znoszą wysoki poziom wód gruntowych. Na glebach mineralnych nie powinien on być wyższy niż 80 cm. Nasiona kiełkują przy temperaturze 8–10°C w ciągu 8–12 dni. Młode rośliny znoszą przymrozki do -6°C, co umożliwia stosunkowo wczesny zasiew, pozwalający na osiągnięcie dojrzałości biologicznej nie później niż w połowie września.

Zastosowanie konopi

Włókna konopne Fot. na licencji CC

Papiernictwo Słoma konopna zawiera 25–30% włókna, w którym znajduje się ponad 70% celulozy. To czyni ją doskonałym surowcem do produkcji papieru. Roczny przyrost celulozy wyprodukowanej przez konopie przekracza 2,5 razy przyrost celulozy uzyskanej z drzew. Taki papier jest trwalszy i lepszy jakościowo niż drzewny. Włókno konopne może być też stosowane jako dodatek przy recyklingu makulatury oraz jako element poprawiający jakość papieru. Zastosowanie konopi do produkcji papieru daje także korzyści ekologiczne w postaci ochrony lasów. Drzewo musi rosnąć kilkadziesiąt a nawet kilkaset lat, natomiast konopie niespełna 120 dni.

Budownictwo Paździerze konopne bardzo często są wykorzystywane do wyrobu płyt budowlanych i betonu konopnego (np. technologia hempcrete). Z surowej słomy pozyskuje się natomiast włókno, które służy jako wypełniacz do kabli, tworzywo do wyrobów tapicerskich oraz materiał izolacyjny. Inne zastosowanie to wyrób farb, lakierów oraz rozcieńczalników. Olej konopny szybko wysycha i pozostawia cienką, elastyczną warstwę na powierzchni.


66 KONOPIE ROLNICTWO

ROLNICTWO KONOPIE 67

Najodpowiedniejsze są dla nich ziemie żyzne, bogate w próchnicę, azot i wapń o odczynie obojętnym lub lekko zasadowym. Konopie uważane są za rośliny dolin rzecznych i nizin. Najodpowiedniejsze są dla nich ziemie żyzne, bogate w próchnicę, azot i wapń o odczynie obojętnym lub lekko zasadowym. Unikać powinno się lekkich gleb piaszczystych i ciężkich ilastych jak również terenów stale podmokłych. Dobre warunki rozwoju znajdują na nowinach (terenach po raz pierwszy przeznaczonych do użytku rolnego), dodatkowo oczyszczając je z chwastów. Ze względów ekologicznych zdecydowanie odradzamy uprawę konopi w dolinach

rzecznych i na mokradłach – tam rządzić powinna roślinność półnaturalna (łąki i pastwiska). Wykonana w Instytucie Włókien Naturalnych w Poznaniu analiza warunków klimatyczno-glebowych Polski i wymagań konopi w tym zakresie wykazała, że uprawa jest możliwa niemal w całym kraju. Konopie wyróżniają się bardzo dobrą samotolerancją. Oznacza to, że przy odpowiedniej żyzności gleby i właściwym nawożeniu można je uprawiać wielokrotnie na tym samym stanowisku (tzw. konopisku) bez strat plonu. Jednak należy wtedy pamiętać o sprzyjających warunkach do szerzenia się chorób grzybowych i nasileniu pchełki ziemnej (drobnych owadów należących do chrząszczy). Najlepiej więc nie siać konopi co roku na tym samym miejscu, lecz robić przerwę od 4 do 5 lat. Przy wyznaczaniu właściwego stanowiska w zmianowaniu musimy pamiętać o następujących dodatnich cechach konopi:

Zastosowanie konopi

Ciastko z nasionami konopii Fot. na licencji CC

wprowadzenie konopi do zmianowania można traktować jako zabieg odchwaszczający, gdyż wytwarzając duże ilości biomasy zagłusza chwasty; zapewnia dobre przewietrzenie gleby i wzbogacenie jej w próchnicę, w wyniku rozkładu głębokiego i rozwiniętego systemu korzeniowego; to świetny przedplon dla innych roślin (np. dla zbóż), gdyż ocieniając i osłaniając glebę pozostawia ją w dobrej strukturze; Podstawowym zabiegiem uprawowym jest jesienna orka głęboka (25 cm), pozwalająca na zmagazynowanie wody z opadów jesienno -zimowych. Wiosenna uprawa pola powinna zmierzać do spulchnienia wierzchniej warstwy gleby, przykrycia nawozów, zniszczenia kiełkujących chwastów oraz utrzymania gruzełkowatej struktury gleby. Wiosną stosujemy włókę, bronę i czasem kultywator w zależności od potrzeb konopi. Niewskazana jest orka wiosenna.

Zasiew i pielęgnacja uprawy Odżywianie Orzeszki (nasiona) konopi posiadają cenne wartości odżywcze. Zawierają wszystkie podstawowe aminokwasy oraz nienasycone kwasy tłuszczowe Omega 3, 6 i 9 w doskonałych dla człowieka proporcjach. Są również bogate w sole mineralne (zwłaszcza cynk), witaminy (A, D, E i K), lecytynę, substancje śluzowe, związki białkowe i inne. Dawniej olej konopny stosowano jako dodatek do wystawnych dań wigilijnych, podobnie same ziarna używane były do przygotowania tradycyjnej zupy siemieniotki. Mączka z nasion konopnych ze względu na wysoką zawartość białka może też stanowić świetny dodatek do innej mąki, np. orkiszowej lub pszennej.

Leczenie i pielęgnacja ciała W medycynie konopie stosowane są w przypadku raka, choroby Alzheimera, sklerozy, bólu, oparzeń i problemów z trawieniem. Nasiona zawierają fitynę, dzięki czemu znajdują zastosowanie w leczeniu histerii, neurastenii, krzywicy i niedokrwistości. Zaleca się je dla osób osłabionych, wyniszczonych chorobą, cierpiących na awitaminozę. Używane są również jako środek przeciwbólowy, nasenny oraz moczopędny. Tłoczy się z nich olej konopny wykorzystywany także w celach kosmetycznych, np. do produkcji kremów, emulsji, olejków i mydła.

Konopie nie są wrażliwe na przymrozki i nie należy ich traktować jako rośliny późnego siewu. Początek siewu powinien następować pod koniec siewu zbóż jarych. W Polsce południowej optymalny termin przypada w I i II dekadzie kwietnia, w Polsce środkowej w II i III dekadzie, a na północy wydłuża się do połowy maja. Przedwczesny wysiew do zimnej gleby sprawia, że kiełkowanie odbywa się dłużej i wzrasta procent zaniku roślin, z kolei opóźnienie skraca okres wegetacji i obniża wysokość oraz jakość plonu. Dla przykładu: konopie, które zasiejemy na początku lipca dojrzewają niewiele później niż te z początku kwietnia, ale dają znacznie niższe plony słomy, zwłaszcza włókna i nasion.

góra: Młode konopie włokniste, fot. Małgorzata Górska DÓŁ: Prezentacja konopnych produktów podczas Zielonego tygodnia w Brukseli, fot. Małgorzata Górska


68 KONOPIE ROLNICTWO

ROLNICTWO KONOPIE 69

150–180 kg/ha K2O; na glebach zakwaszonych ­15–20 q/ha CaO.

Zbiory

„Na Karczaku”, podczas warsztatów tkactwa ludowego dla początkujących Fot. małgorzata górska

Siejemy tylko kwalifikowany materiał siewny. Optymalna gęstość siewu konopi zależy przede wszystkim od przeznaczenia plonu i warunków klimatyczno-glebowych. Na plantacjach nasiennych zaleca się wysiew 10 –15 kg/ha i rozstawę rzędów 50 cm. Na plantacjach przemysłowych stosujemy rozstawę rzędów 7,5–15 cm, natomiast ilość wysiewu zależy od celu uprawy i waha się od 40 do 70 kg/ha: 30–40 kg/ ha – biokompozyty, celuloza; 60–70 kg/ha – cele włókiennicze. Z uwagi na silny wzrost konopi i konkurencyjność w stosunku do chwastów, zabiegi pielęgnacyjne mogą okazać się zbyteczne, zwłaszcza przy uprawie na włókno. Istnieje opinia, że konopie tylko w niewielkim stopniu albo wcale nie wymagają stosowania środków ochrony roślin. Jednakże wraz z rozpowszechnieniem uprawy i koncentracji plantacji konopi należy liczyć się z możliwością wystąpienia szkodników (np. pchełka chmielowa i omacnica prosowianka) oraz chorób (np. zgorzel siewek, szara pleśń, zgnilizna twardzikowa). Zalecane w czystym składniku dawki nawozów N-P-K to: 90–120 kg/ha N; 70–100 kg/ha P2O5;

Zbiory odbywają się w miesiącach sierpień – wrzesień. W wyborze daty istotne jest to, na co chcemy przeznaczyć nasze plony. Gdy gotowe są już nasiona w środkowej części wiechy, wówczas zbieramy plantacje nasienne. Jeśli zaczniemy zbyt późno, to możemy się spotkać z silnym osypywaniem nasion, stratami związanymi z żerowania ptaków oraz występowaniem chorób. W tym czasie otrzymujemy plony włókna nieco gorszej jakości. Po odczekaniu 1–2 tygodni po okwitnieniu zbieramy już mocne włókno. Dwa tygodnie wcześniej uzyskujemy natomiast delikatne włókno przędzalnicze. Osobniki męskie różnią się od osobników żeńskich krótszym okresem wegetacji oraz tym, że wytwarzają nieco inny rodzaj włókna. Głowacze zostawia się dłużej na polu, aż do dojrzałości owocu, którym jest mały orzeszek tzw. siemię konopne. Przy uprawie na włókno kosi się konopie wtedy, gdy płaskonie po przekwitnięciu pożółkną i zrzucą liście, a łodygi jeszcze nie zdążą zaschnąć. Z głowaczy – jeszcze zupełnie zielonych – opadają wówczas dopiero liście. Zbierając je w tym stanie dojrzałości nie otrzymuje się owoców. W uprawie dwustronnej (na włókno i nasiona) zbiór konopi przeprowadza się, gdy orzeszki w dolnej części wiechy ciemnieją lub szarzeją, są twarde i tkwią jeszcze w listku przysadki. Wcześniejszy zbiór jest niewskazany ze względu na niższy plon włókna. W uprawie na nasiona plony powinno zbierać się później, gdy ziarna w środkowej części

wiechy dojrzewają. Z łodyg konopi uzyskuje się wówczas wysoki plon włókna nieco gorszej jakości oraz plon nasion, które są materiałem przemysłowym i nie powinny stanowić materiału siewnego. Konopie kosi się na wysokości 10 cm, można to wykonywać ręcznie na małych poletkach (jak na Karczaku). W dużych uprawach używa się sprzętu mechanicznego: kosiarek, żniwiarek, wiązałek, odziarniarek itd.

Konopie w tkactwie Konopie po ścięciu i oddzieleniu nasion (na Karczaku robimy to też ręcznie używając dawnych narzędzi drewnianych jak do odziarniania lnu, podobnych do widelca czy grzebienia) są moczone lub roszone. Następnie suszy się je ustawiając

Zbiory odbywają się w sierpniu i wrześniu. W wyborze daty istotne jest, na co przeznaczymy nasze plony. związane pęki pionowo w stożek, szczelnie łącząc ze sobą wierzchołki. Następnie oddziela się od włókna zewnętrzne, twarde części łodygi (paździerze). Tradycyjnie wykorzystywana była do tego drewniana międlica (wstępne łamanie łodyg) i cierlica (dokładne łamanie łodyg). Następnie włókno było czesane na specjalnej szczotce, by oczyścić je z resztek paździerzy i ułożyć

Zastosowanie konopi Przemysł samochodowy W przemyśle motoryzacyjnym konopie używane są do produkcji desek rozdzielczych, opon i innych elementów samochodów.

nasiona konopii Fot. na licencji CC

Przemysł petrochemiczny Mieszanka oleju z konopi i metanolu to zamiennik dla oleju napędowego w silnikach diesla. Jego spalanie produkuje o 70% mniej sadzy niż w przypadku oleju z ropy naftowej, a przy tym nie wprowadza do biosfery szkodliwych substancji z zewnątrz. Hodowla zwierząt Wytłoczki powstałe przy przeróbce nasion są najczęściej przerabiane na paszę. Paździerze sprawdzają się natomiast jako ściółka dla zwierząt i podłoże w uprawach szklarniowych.

Niektórzy nasion konopi używają jako karmę dla ptaków. Ekologia Kolejnym zastosowaniem rośliny jest rekultywacja skażonych gleb poprzez wychwytywanie z nich kadmu i ołowiu. Plony z takiej uprawy co prawda nie nadają się na cele spożywcze, ale można przeznaczyć je do produkcji papieru, płyt paździerzowych, farb itp. Ostatnio realizowany jest projekt „Nowa metoda rekultywacji terenów zdegradowanych w rejonie Kopalni Węgla Brunatnego Konin z zastosowaniem uprawy konopi włóknistych”. Dla wielu osób ważne jest, że 1 hektar uprawy konopi wiąże około 2,5 tony CO2 przyczyniając się do ograniczenia efektu cieplarnianego.


70 KONOPIE ROLNICTWO

ROLNICTWO KONOPIE 71

równolegle. Ostatnim etapem było przędzenie nici na kołowrotku (z delikatniejszych włókien) i kręcenie z gorszych włókien powrozów i lin na tzw. „kluczkach”. Z nici konopnych – które nie są tak delikatne jak np. len – częściej niż tkaniny odzieżowe tkano na krosnach płachty i worki.

„Szlak lnu i konopi” próbki lnu i jedwabiu barwione naturalnymi barwnikami fot. Małgorzata Górska

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ Benetowa S., Konopie w wierzeniach i zwyczajach ludowych, Warszawa 1936, Link Gajewski J., Uprawa konopi siewnej – stan obecny i perspektywy rozwoju uprawy tej rośliny - praca inżynierska, Sulechów 2006, Link Ustawa z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii, Link Wikipedia o konopiach http://pl.wikipedia.org/wiki/Konopie_siewne www.lenikonopie.zielonewrota.pl www.konopie.info www.ekocentrycy.pl www.hampa.pl

Niektóre uprawy konopi nawiązują do ginącej tradycji tkackiej, którą z pewnością warto ocalić od zapomnienia. Kiedyś niemal w każdym gospodarstwie uprawiano na własne potrzeby rośliny włókniste, takie jak len i konopie. Przetwarzano łodygi na włókno i paździerze, tkano na krosnach materiały na odzież i worki, a także kręcono sznury i powrozy. Aby ożywić tę tradycję, na Podlasiu kilka lat temu zrealizowany został przez Stowarzyszenie na rzecz Ekorozwoju „Agro Group” projekt pod hasłem „Szlak lnu i konopi”. Zainteresowane gospodarstwa agroturystyczne zostały przeszkolone w temacie dopełniania formalności, zasad uprawy polowej oraz przetwórstwa włókienniczego. Został odtworzony ręczny ciąg technologiczny przygotowywania włókna, taki jaki był tradycyjnie stosowany w gospodarstwach wiejskich (grzebienie, międlice, cierlice, kołowrotki, krosna, itd.) oraz do dziś prowadzone są warsztaty tkackie i barwienia włókien naturalnymi barwnikami. Umiejętności nabyte przez właścicieli gospodarstw agroturystycznych są również wykorzystywane do organizacji czasu wolnego turystów, którzy spędzają urlop na wsi. Mogą oni nie tylko obejrzeć tradycyjne uprawy lnu i konopi, ale także nauczyć się przygotowywania przędzy, tkania i barwienia.

Ekoturystyka „Na Karczaku” Dzięki projektowi „Szlak lnu i konopi” w Gospodarstwie Ekoturystycznym „Na Karczaku”

(okolice Biebrzańskiego Parku Narodowego) działa pracownia tkacka, gdzie osoby bez dotychczasowego doświadczenia tkackiego stawiają pierwsze kroki w sztuce włókienniczej. Warto też wspomnieć, że „odkryte” w gospodarstwie agroturystycznym uprawy konopi przez zaskoczonych turystów przekładają się na reklamę takiego miejsca. Wszak w dzisiejszych czasach nie jest łatwo obejrzeć legalną uprawę konopi i poznać wszechstronne walory tej rośliny. W Gospodarstwie Ekoturystycznym „Na Karczaku” znajduje się cały „ciąg technologiczny” do lnu i konopi poczynając od uprawy polowej tych roślin, przez dawny sprzęt, jak np.: grzebienie do odziarniania, międlice i cierlice, szczotki i kijanki do czyszczenia włókna, kluczki do skręcania powrozów, kołowrotki do przędzenia nici, snowadła i krosna tkackie. Latem prowadzone są tu kameralne warsztaty tkackie dla osób zupełnie początkujących: www.karczak.pl Można na nich samodzielnie przygotować osnowę (czyli nici idące równolegle wzdłuż wytwarzanej tkaniny), nauczyć się zakładać ją na krosno (jednocześnie przechodząc test osobowości pod kątem cierpliwości, staranności i konsekwencji), a na koniec utkać własną tkaninę i zabrać ją do domu. Zwykle jest to chodnik typu „szmaciak”. Na jego przykładzie najłatwiej poznać zawiłości techniki tkackiej, a jednocześnie poddać recyklingowi stare materiały (np. pościel) i pozyskać nowy ładny przedmiot będący własnym rękodziełem. Technika tkania materiału jest bowiem identyczna jak w przypadku takiego chodnika. Kto chciałby spróbować własnych sił za krosnem – serdecznie zapraszam na Karczak.

w dzisiejszych czasach nie jest łatwo obejrzeć legalną uprawę konopi i poznać wszechstronne walory tej rośliny autorzy: małgorzata górska, jakub gajewski

Małgorzata Górska zawodowo związana z ochroną przyrody. Wraz z mężem – swoim kochanym „Góralem” – prowadzi na Podlasiu w sąsiedztwie ­Biebrzańskiego Parku Narodowego – Gospodarstwo Ekoturystyczne „Na Karczaku” (­ link ). Ich wyzwaniem jest turystyka ekologiczna, czyli taka, która nie tylko promuje cenne przyrodniczo obszary (jak bagna biebrzańskie), ale także odpowiedzialny, ekologiczny styl życia, podróżowania oraz pielęgnowanie lokalnych walorów przyrodniczych i kulturowych. Brali udział w projekcie pt. „Szlak lnu i konopi”, a teraz prowadzą pracownię tkacką i latem organizują warsztaty tkackie dla osób początkujących. Uprawiają konopie włókniste i inne dawne gatunki roślin użytkowych. Jako rolnicy produkują głównie „różnorodność biologiczną”. e-mail: karczak@karczak.pl

Jakub „Siou Yo” Gajewski architekt krajobrazu, aktywista. Założyciel i wiceprezes ruchu Wolnych Konopi. Współtwórca i organizator wielu projektów m.in. gazet, sklepów, płyt muzycznych, marszy wyzwolenia konopi, Otwartej Pestki, Wolne Konopie w Sejmie i innych. Wolontariusz, od zawsze działał dla idei legalizacji konopi. Większość życia poświęcił na studiowanie tematu konopi i uświadamiania ludzi w tym zakresie. Reprezentant Ruchu w mediach oraz uczestnik debat o polityce narkotykowej. Wydał opracowanie o perspektywach rozwoju upraw konopi w Polsce. Praktykował w Instytucie Włókien Naturalnych pod okiem profesor Lidii Grabowskiej. E-mail: jakub.gajewski@wolnekonopie.org


72 PROMO Ursa Maior

Tam, gdzie niedźwiedzie piwo warzą! Autorzy: Marian Struś, Andrzej Czech

W Bieszczadach, tuż za Leskiem, w miejscowości Uherce Mineralne, powstał niedawno obiekt, któremu nadano niebanalną nazwę „Ursa Maior”, czyli „Wielka Niedźwiedzica”. Znalazła się tam trzypoziomowa sala koncertowa, sklep z produktami regionalnymi „Esencja Karpat” oraz browar „Bieszczadzka Wytwórnia Piwa”.

URSA MAIOR PROMO 73

Przybysze mogą spróbować doskonałych i świeżych piw prosto z browaru, wziąć udział w degustacjach, imprezach, nabyć książki traktujące o regionie oraz wyroby lokalnych rolników, rzemieślników i artystów. Więcej informacji: www.ursamaior.pl biuro@ursamaior.pl +48 13 492 79 69 +48 791 146 277


05. ogrodnictwo

Projektant to każdy człowiek, który prowadzi do zmiany zaistniałej sytuacji na lepszą


76 miejskie ogrody ogrodnictwo

ogrodnictwo miejskie ogrody 77

Miejskie ogrodnictwo

w każdej skali autor: magdalena garczarczyk

Jeżeli można poprawić przestrzeń publiczną choćby na sekundę, lepiej to zrobić niż nie robić nic. Problem – współczesne miasta

Murawy w mieście nie zawsze muszą stanowić równo przystrzyżone trawniki. fot. na licencji cc

Szybki rozwój miast związany ze stopniowym zagęszczeniem zabudowy powoduje, iż zmniejsza się powierzchnia terenów zieleni. Miasto zaś powinno być tak zaplanowane i wybudowane, aby mieszkańcy mogli znaleźć w nim miejsca do zamieszkania, pracy i wypoczynku oraz mieć możliwości dogodnego przemieszczania się. Z tego powodu publiczne tereny zieleni spełniają istotne funkcje i to nie tylko klimatotwórcze czy estetyczne, ale stanowią też ważny element środowiska regeneracyjnego. Kontakt z przyrodą umożliwia bowiem regenerację sił życiowych i zdrowia, niszczonych poprzez codzienny stres i pośpiech. Mieszkańcy miast coraz silniej odczuwają potrzebę kontaktu z naturą i to nie tylko ze względu na rosnące tempo życia. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż mieszkając w mieście (zwłaszcza w dużej aglomeracji) do 80% swojego czasu dobowego spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach – w domu, środkach komunikacji,

pracy. Namiastką przyrody staje się wówczas zieleń znajdująca się w pobliżu miejsca zamieszkania, na trasie z domu do pracy, czy nawet rosnąca na balkonie lub parapecie. W przestrzeni modernizowanych centrów miast coraz trudniej znaleźć miejsce do posadzenia drzew i krzewów. Ulice często tracą charakter alei, gdyż ze względu na gęstą sieć uzbrojenia podziemnego niemożliwe jest – bez całkowitej przebudowy sieci podziemnych – wprowadzenie w ich obrębie nowych nasadzeń. Co roku wycina się dodatkowo drzewa, których stan zdrowotny uległ pogorszeniu w wyniku m.in. zimowego utrzymania dróg, uszkodzeń mechanicznych np. w wyniku parkowania oraz nadmiernego zagęszczenia gruntu w obrębie systemu korzeniowego. Nie bez znaczenia dla kondycji zieleni publicznej są także zmiany klimatyczne, które co roku coraz wyraźniej dostrzegamy (m.in. długotrwałe susze letnie i gwałtowne zjawiska pogodowe).


78 miejskie ogrody ogrodnictwo

Zieleńce, skwery, parki, ogrody publiczne są przestrzenią prawdziwie demokratyczną, w której każdy dobrze się czuje niezależnie od wieku, poziomu sprawności, wykształcenia czy zasobności portfela.

Przy okazji modernizacji tras tramwajowych przestrzenie miedzy torami są zazieleniane. Torowiska typu trawiastego czy rozchodnikowego nie tylko przyczyniają się do ograniczenia hałasu ale również powiększają powierzchnię biologicznie czynną w ścisłym centrum miasta, poprawiają jakość powietrza w sąsiedztwie oraz zwiększają retencję wodną. fot. na licencji cc

ogrodnictwo miejskie ogrody 79

W polityce przestrzennej miast niestety zauważa się marginalizację terenów zieleni, co przejawia się głównie ograniczaniem powierzchni istniejących układów, zabudowywaniem klinów nawietrzających czy przekształcaniem ogrodów działkowych w tereny mieszkaniowe. Coraz silniejsza staje się również presja deweloperów dążących do zabudowania istniejących jeszcze otwartych terenów, nierzadko położonych w atrakcyjnych częściach miast. Dla nich roślinność pozostaje często jedynie reklamowym dodatkiem do nazw nowo powstałych inwestycji. Bez odpowiednich dokumentów zawierających szczegółowe kierunki rozwoju systemu przyrodniczego czy rekreacyjnego miast dalsza degradacja zieleni, niestety, może postępować; podobnie jak bez zaangażowania mieszkańców. Stan zieleni zależy bowiem także od nas, poszczególnych mieszkańców i codziennie podejmowanych przez nas decyzji dotyczących m.in. wyboru środku transportu, miejsc parkowania czy chęci współpracy z sąsiadem. To czy publiczne tereny zieleni będą dopasowane do naszych potrzeb, zadbane i atrakcyjne zależy również od naszego aktywnego udziału w projektach, konsultacjach, debatach. Godny polecenia jest projekt „Licz na Zieleń” realizowany przez Fundacje Sędzimira, w ramach którego m.in. zbierane są opinie mieszkańców Warszawy, Łodzi, Poznania i Krakowa na temat terenów zieleni. Opinie mieszkańców tych miast, jak też lokalnych aktywistów, przedstawicieli organizacji pozarządowych, stanowią cenną bazę danych, która umożliwi nie tylko waloryzację terenów zieleni, ale także przyczyni się do skuteczniejszego kształtowania i utrzymania zieleni przez zarządców. Na zieleń w mieście można też spojrzeć przez pryzmat kształtowania przestrzeni publicznej i rozwiązań jakie proponuje m.in. PPS. Zieleńce,

skwery, parki, ogrody publiczne są przestrzenią prawdziwie demokratyczną, w której każdy dobrze się czuje niezależnie od wieku, poziomu sprawności, wykształcenia czy zasobności portfela. Mieszkańcy zapytani przez badaczy PPS czego potrzebują, by chcieć w danym miejscu przebywać, wymieniali m.in. miejsca do siedzenia (co niekoniecznie oznacza ławki), dbałość o daną przestrzeń i bezpieczeństwo, elementy charakterystyczne lub pozostające w pamięci (nawiązujące do historii danego terenu, obiekty artystyczne, elementy o wysokiej jakości itp.), deptaki, ale również kontakt z naturą, miejsca oferujące sprzyjający do odpoczynku mikroklimat. Zatem przestrzeń przyjazna ludziom to taka, w której każdy czuje się swobodnie i ma możliwość spotkania się z drugim człowiekiem oraz wzbudzająca pozytywne wrażenie. Jan Gehl wspominał, iż „dobre miasto jest jak dobre przyjęcie – goście zostają tam godzinami”. Zdając sobie sprawę z wagi problemu, społecznicy starają się uczulać decyzyjnych urzędników czy inwestorów na istotną rolę zieleni w codziennym życiu mieszkańców. Wielu z nich podkreśla również to, iż zieleń może stanowić element integracji społeczności lokalnej, gdyż wspólnymi staraniami założona wymaga również wspólnych wysiłków by ją utrzymać. Jednak nie jest problemem urządzenie terenu i posadzenie roślin, ale systematyczna pielęgnacja. Przekonała się o tym również autorka niniejszego artykułu w trakcie realizacji projektu „Odmień swoje podwórko”. Mieszkańcy, o ile chętnie przyłączali się do prac związanych z zaprojektowaniem zieleni na podwórkach, o tyle mniej byli zainteresowani stałym jej podlewaniem, odchwaszczaniem itd. Bez lidera, który zaktywizuje innych sąsiadów, utrzymanie zieleni często jest skazane na niepowodzenie.

Projektanci, architekci krajobrazu, ogrodnicy, architekci coraz częściej starają się wprowadzać zieleń pomimo trudności technicznych czy lokalizacyjnych. Dzięki wykorzystaniu nowych technologii możliwe staje się lokalizowanie m.in. drzew w wąskiej przestrzeni chodników, a także roślinności na dachach czy fasadach budynków. Realizacja tego typu założeń wymaga często odpowiednich kwalifikacji zarówno od projektantów jak i wykonawców, uzyskania szeregu dodatkowych uzgodnień oraz zwiększenia nakładów finansowych. Inwestorzy decydujący się na takie przedsięwzięcia zyskują w zamian zwracające uwagę, nietuzinkowe pod względem estetycznym obiekty. Roślinność stosowana jest nie tylko na terenach zieleni, ale także do oswajania silnie zurbanizowanych przestrzeni miejskich, czyniąc je bardziej przyjaznymi w odbiorze. Coraz większą rolę, obok głównego nurtu działań, odgrywają aktywiści adaptujący przestrzenie na potrzeby upraw ogrodniczych, zieleńców czy miejsc przyjaznych. Miejscy partyzanci ogrodniczy wykorzystują bomby kwiatowe, sadzonki oraz nasiona do zazieleniania terenów zaniedbanych. Działania takie mają na celu przede wszystkim zwrócenie uwagi mieszkańców na degradację przestrzeni publicznej. Ponieważ są one prowadzone bez zgody właścicieli gruntów, niestety często mają charakter tymczasowy i krótkotrwały. Na długotrwały efekt działań liczą zaś miejscy ogrodnicy skupiający się m.in. przy tworzeniu ogrodów społecznych. Ogrody takie to nie tylko wspólne uprawy ogrodnicze, ale przede wszystkim miejsca integracji społecznej łączące wydarzenia kulturalne z programem edukacyjnym. Przykładem mogą być ogrody Prinzessinengarten stworzone przez lokalną społeczność w Berlinie czy Trädgård på spåret w Sztokholmie. W Poznaniu podobną


80 miejskie ogrody ogrodnictwo

ogrodnictwo miejskie ogrody 81

inicjatywę rozpoczął Kolektyw Kąpielisko dążący do przywrócenia mieszkańcom Łazarza zamkniętej przestrzeni letniego kąpieliska i terenów z nim sąsiadujących. Przyglądając się współczesnym polskim miastom trzeba zauważyć, iż paradoksalnie z jednej strony nie docenia się roli terenów zieleni zaś z drugiej podejmuje trud, by wprowadzać roślinność w miejscach, w których bez odpowiednich rozwiązań nie mogłaby zaistnieć. W nowo powstałych realizacjach z zakresu architektury granica pomiędzy naturą a budownictwem zaczyna się bowiem zacierać. Należałoby zatem zadać sobie przewrotne pytanie: czy to zieleń istnieje w przestrzeni miast czy też miasto zaczyna przyoblekać się w zieleń? I czy odpowiedzią na owy dysonans nie są oddolne inicjatywy wpisane w nurt miejskiego ogrodnictwa? Działania ogrodnicze często zakładają spontaniczny udział mieszkańców. Na zdjęciu efekt wspólnego sadzenia cebul wraz ze spotkanymi na ulicy przechodniami, w trakcie „Zielonego Targu” na Wildzie, realizowanego przez grupę TASAK.

czy to zieleń istnieje w przestrzeni miast czy też miasto zaczyna przyoblekać się w zieleń?

Zieleń w mieście Tereny zieleni powinny być tak kształtowane, aby umożliwić ludziom realizację m.in. ich potrzeby kontaktu z przyrodą. Richard Louv w książce „Ostatnie dziecko lasu” definiuje syndrom deficytu kontaktu z naturą u dzieci. Choć nie od dziś wiadomo o kojącym wpływie natury na naszą psychikę, coraz więcej dzieci żyjących w miastach ma ograniczony dostęp do swobodnej zabawy w naturalnym środowisku. Dawniej dzieci tworzyły, kreowały, obserwowały, doświadczały i miały intymny kontakt z przyrodą bawiąc się w ogrodzie, na polu, łące, w sadzie, lesie czy nad rzeką. Autor książki podkreśla zaś rolę jaką fitoterapia może odegrać we wspomaganiu leczenia ADHD, poprawianiu koncentracji oraz koordynacji ruchowej. W badaniach społecznych zrealizowanych w Poznaniu mieszkańcy podkreślali, iż walory

przyrodnicze stanowią dla nich główny element, jaki zachęca ich do rekreacji i odwiedzania parków czy skwerów. W przeprowadzonych konsultacjach ulicznych wyrażali także swoją troskę o jakość zieleni ogólnodostępnej. Rodzice, którzy brali udział w badaniach dotyczących dostosowania placów zabaw do potrzeb małych dzieci, zwracali przede wszystkim uwagę na brak zieleni na ich terenie, a jednocześnie podkreślali, iż zieleń powinna być istotnym elementem w miejscach zabaw. Zainteresowaniem cieszą się naturalistyczne miejsca zabaw stworzone z naturalnych materiałów, roślinności, umożliwiające kreatywną i swobodną zabawę, intymny kontakt dziecka z przyrodą, a także realizujące zasadę wielozmysłowego oddziaływania: kolorem, fakturą liści, różnorodnością naturalnych materiałów, zapachem, dźwiękiem, urozmaiconym ukształtowaniem terenu itp. Tereny zieleni odpowiednio zaaranżowane dają również możliwości popularyzowania form aktywnego wypoczynku dla całych rodzin. Od kilku lat coraz większym zainteresowaniem wśród mieszkańców cieszą się m.in. miejsca do gry w bulle (pétanque), polany do ćwiczeń plenerowych (np. joga, tai-chi, capoeira, siłownie), piknikowania, trasy do biegania, spacerów oraz nordic walking. Miejsca zabaw mogą być kształtowane tak, aby umożliwiały zabawę nie tylko dzieciom, ale również ich opiekunom, czyli rodzicom, dziadkom, itd. Istotna rolę ogrywają również tereny „dzikiej, nieurządzonej przyrody”, często są to obszary pozostawione samym sobie lub opuszczone ogrody działkowe. Wielość gatunków roślin i zwierząt bytujących na tych terenach powoduje, że możemy je traktować jak prawdziwe rezerwaty przyrody w mieście.

dowiedz się więcej Literatura godna polecenia dla każdego ogrodniczego aktywisty Gehl J., Życie między budynkami. Użytkowanie przestrzeni publicznych, Wydawnictwo RAM, Kraków 2009 Klanten R., Rhmann S., Bölhofer K., My Green City. Back to Nature with Attitude and Style, Gestalten 2011 Louv R., Ostatnie dziecko lasu, Wydawnictwo Relacja, Warszawa 2014 Mergler L.,Pobłocki K., Wudarski M., Antybezradnik przestrzenny : prawo do miasta w działaniu, Biblioteka Res Publiki Nowej, Warszawa 2013; Link Pełka K., Gołębiowska E., Dizjan w przestrzeni publicznej. Partycypacja, Zamek Cieszyn (w ramach projektu Design Silesia), Cieszyn 2011, Link Pełka K., Kozina I., Mońka B., Urban Gardening, Zamek Cieszyn, Cieszyn 2013, Link PPS, Przetworzyć miejsce. Podręcznik kreowania przestrzeni publicznych; Link Praca zbiorowa, Dzieło-działka, Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli w Krakowie, Kraków 2012 Praca zbiorowa, Niewidzialne miasto, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2012 Pokorski J., Siwiec A., Kształtowanie Terenów Zieleni, WSiP, Warszawa 1998 Reynolds R., On guerilla gardening: A handbook for gardening without boundaries, Bloomsbury 2008 Szczepanowska H. B., Drzewa w mieście, Hortpress, Warszawa, 2001


82 miejskie ogrody ogrodnictwo

Miasto w zieleni Z drugiej strony, silnie zurbanizowane centra miast uniemożliwiają wprowadzenie w ich przestrzeń terenów zieleni. Zieleń przyuliczna rośnie w warunkach całkowicie różnych od ich naturalnego środowiska i narażona jest na wpływ szeregu niekorzystnych czynników, tj.

ogrodnictwo miejskie ogrody 83

zanieczyszczenia powietrza, zasolenie podłoża, uszkodzenia mechaniczne itp. W ciągu kilkunastu lat stale odnotowuje się ubytek drzew przyulicznych, które stanowiły do tej pory charakterystyczny element krajobrazu miejskiego. W miejsce usuwanych ze względu na ich zły stan zdrowotny, w miarę możliwości, wprowadzane

są nowe nasadzenia. Jednak nowo sadzone drzewa często charakteryzują się słabym rozwojem. Głównym powodem tej sytuacji jest ograniczenie wolnej przestrzeni przeznaczonej dla ich bytowania oraz zagęszczenie gruntu w ich otoczeniu. Zielone dachy oparte o nowoczesne technologie stosowane są na szeroką skalę od kilkunastu lat. O ich zaletach świadczy choćby fakt, iż na Wyspach Owczych czy Szetlandach stanowią tradycyjne pokrycie dachów regionalnej zabudowy. Obecnie systemy tzw. zielonych dachów powszechnie stosowane są tam, gdzie ze względu na intensywność zabudowy nie ma innej możliwości wprowadzenia zieleni. Mieszkańcy często nie zdają sobie sprawy z tego, że oglądane przez nich nasadzenia założone zostały na stropach podziemnych parkingów, budynków czy nawet torowisk. Interesującą alternatywą dla zielonych dachów są ogrody wertykalne stanowiące pokryte roślinnością pionowe ściany, fasady budynków. Jednym z prekursorów takich rozwiązań jest francuski botanik Partic Blanc, który opracował system montażu oraz pielęgnacji roślinności. Zielone ściany, cieszące się coraz większym zainteresowaniem, powoli zaczynają zastępować w przestrzeni miejskiej drzewa, dla których coraz częściej brakuje już miejsca. Choć nie są w stanie zrekompensować ich starty dla środowiska przyrodniczego.

Projektant, czyli Ty Ogrody jadalne dają możliwość kontaktu dzieci z naturą. To też świetny sposób na naukę nowych umiejętności, edukację przyrodniczą oraz promocję zdrowego trybu życia. Można je stworzyć nawet na balkonie.

W tym miejscu należałoby zacytować Herberta Simsona, który napisał, iż „projektant to każdy człowiek, który prowadzi do zmiany zaistniałej sytuacji na lepszą”. Choć noblista nie był projektantem, a ekonomistą, jego wypowiedź często jest przytaczana w podręcznikach dotyczących dizajnu i traktujących o projektowaniu nakierowanym na potrzeby użytkowników. W ten sposób

rozumiany dizajn może stać się narzędziem wykorzystywanym do poprawy jakości przestrzeni publicznej, a także stwarzającym warunki do współdziałania z innymi. Moda na ogrodnicze działania przybrała znaczące tempo wraz z działaniami Richarda Reynoldsa, który spopularyzował wykorzystanie bomb nasiennych. Jest on także autorem podręcznika ogrodnictwa partyzanckiego. Swoje działania zaczął zaś od założenia klombu przed domem. W Polsce miejska partyzantka w ciągu ostatnich lat stała się popularna w większych miastach. Można wymienić działania m.in. Kwiatuchi, Żolibuh, Grupy Pewnych Osób, Kwiatki Bratki, Mint&Lavender, inicjatywę Się-je w mieście itp. W ostatnich latach, ideą sadzenia w mieście roślin jadalnych oraz przywracania zaniedbanych miejsc uprawom ogrodniczym, zajmowali się m.in. Juliette Delventhal i Pawel Kruk, tworząc ogród warzywny przed Laboratorium CSW. Zainteresowaniem cieszą się ogrody społeczne zakładane w ramach Generatora Malta czy inicjatywy Nieużytki Sztuki. Działania te mają na celu poprawę jakości przestrzeni, choć nie zawsze dotyczą one jedynie kwestii związanych z samą zielenią, np. inicjatywy Ulepsz Poznań czy Miejskiej Partyzantki Reklamowej. Aktywistów miejskich jest znacznie więcej, wielu z nich działa jednak nie ujawniając swoich nazwisk. Oczywiście można się zastanawiać czy aktywności o tymczasowym charakterze mają wpływ na środowisko przyrodnicze miast i na ile trwale aktywują lokalnych mieszkańców? Jeden z czołowych architektów krajobrazu – Martha Schwartz – zapytana o tymczasowość niektórych jej projektów odpowiedziała: „Jeżeli można poprawić przestrzeń publiczną choćby na sekundę, lepiej to zrobić niż nie robić nic”.


84 miejskie ogrody ogrodnictwo

ogrodnictwo miejskie ogrody 85

Coraz większym zainteresowaniem cieszą się warsztaty ogrodnicze w trakcie których można zdobyć nowe kompetencje, ale także wspólnie stworzyć nową jakość przestrzeni publicznej w lokalnym wymiarze. (fot. Kalina Michocka, tytka.com.pl)

Miejskie ogrodnictwo

od czego zacząć?

Nie wszystkie podejmowane przez mieszkańców ogrodnicze działania okazują się sukcesem. Czasem problemy związane były z niewłaściwie dobranymi do miejsca roślinami, wadliwą pielęgnacją nasadzeń, wynikającą nie tyle z zaniechania, co z niewystarczającej wiedzy ogrodniczej. Podane poniżej zasady, stworzone w trakcie warsztatów Projektu Zieleniak, mają na celu zasygnalizowanie na co warto zwrócić uwagę rozpoczynając swoją przygodę z ogrodnictwem na parapecie, balkonie czy w ogrodzie. Każdy może do niej dopisać swoje własne uwagi i przesłania.

Poobserwuj miejsce przeznaczone dla roślin przez kilka dni i określ jakim dysponujesz stanowiskiem. Na balkonach blisko domu często występują skrajne warunki (np. przeciągi, krótki okres nasłonecznienia, ale w okresie górowania słońca, trwały półcień). Dostosuj gatunki do ilości światła – czynnika, na który masz najmniejszy wpływ. Dbaj o życie w glebie – gleba jest organizmem żywym, warto postarać się o odpowiednią gruzełkową strukturę, nawet jeśli stosujesz rośliny jednoroczne. Nie kupuj mieszanek z torfem wysokim, gdyż poprawiają strukturę gleby na krótko. Dodatkowo możesz przyczynić się do ograniczenia niszczenia naturalnych siedlisk. Dobra jakościowo ziemia z dodatkiem kompostu to trwała inwestycja. Przy podlewaniu roślin kieruj się zasadą, iż lepiej podlać rzadko, a obficie, niż często, a mało. Oszczędzaj wodę wykorzystując deszczówkę oraz wodę po myciu warzyw, owoców itp. Powierzchnię pod roślinami przykrywaj ściółkami z kory, słomy, liśćmi, siana, zrębków. Ściółka ogranicza rozrost chwastów i nadmierną utratę wilgoci z gleby. Gdy masz mało miejsca, uprawiaj mniejsze rośliny o mniejszych wymaganiach pokarmowych. Zwróć uwagę, aby zastosowane sadzonki miały małe bryły korzeniowe. Stosując profilaktykę, ekologiczne metody walki ze szkodnikami oraz chorobami, preparaty przygotowane w domu, będziesz mógł zrezygnować ze stosowania chemicznych środków ochrony roślin. Ostatecznie wykorzystuj gotowe preparaty ekologiczne. Wykorzystuj nawozy organiczne oraz środki zwiększające naturalną żyzność gleby. Przeanalizuj możliwości produkcji własnego

kompostu w ogrodzie, na balkonie czy nawet w domu. Ograniczysz tym samym wyrzucanie odpadów kuchennych do śmietnika. Jeśli rozpoczynasz swoją przygodę z ogrodnictwem, zacznij od uprawy łatwych gatunków i stosowania sadzonek. Przeanalizuj czy warto kupować je na dużych giełdach, na których sprzedawane są często te importowane, produkowane w sposób intensywny i masowy. Zaglądając na targowiska, gdzie sprzedają mniejsi producenci, masz szanse znaleźć sadzonki uprawiane lokalnie, z wykorzystaniem mniejszej ilości chemicznych środków. Wymień się sadzonkami z sąsiadem lub znajomymi. Nie kupuj nasion zaprawianych chemicznie, F1. Może w najbliższej okolicy są ludzie chętni do wymiany nasion? Nie zrażaj się! Poszukaj grup ogrodników-amatorów – sporo znajdziesz w internecie. Zaprzyjaźnij się z sąsiadem – będzie najlepszym zabezpieczeniem twoich upraw, gdy wyjedziesz na wakacje. Wielu miejskich ogrodników stawia sobie również na celu stworzenie miejsc bliższych naturze, w których w szerokim zakresie wykorzystane zostaną prawa i zasady ekologii, jak np. wzajemna zależność szaty roślinnej i siedliska. Po zaprzestaniu stosowania syntetycznych nawozów, pestycydów, intensywnych prac pielęgnacyjnych, żmudnego pielenia oraz usuwania obumarłych części roślin, na miejskie tereny powraca życie i mnogość gatunków. Dając szansę naturze można się przekonać zatem o słuszności zasady: robiąc mniej – ma się więcej (także czasu wolnego). Tak ukształtowane przestrzenie są miejscem żerowania dla ptaków i małych ssaków. Stają się częścią naturalnego środowiska, a dzięki temu okazują się łatwiejsze w pielęgnacji.

Zaproś ptaki – skutecznie ograniczą rozwój niektórych szkodników, a koncerty otrzymasz gratis. Zrezygnuj z wykaszania trawnika „do czysta”. Fragmenty z wyższą trawą to miejsce m.in. żerowania ptaków, wędrówki małych ssaków. Zaoszczędzisz czas i może wreszcie uda ci się dokończyć czytać książkę?

Ogród to niewyczerpana inspiracja do wspólnych działań dla dzieci i rodziców. Podczas warsztatów na Zielonym Jazdowie dzieci zachowywały smaki i zapachy lata, tworząc smakowe oliwy. (fot. Martyna Baran)


ogrodnictwo miejskie ogrody 87

86 miejskie ogrody ogrodnictwo

Na zdjęciu dzieci z jednej z kamienic na Chwaliszewie, które aktywnie przyłączyły się do sadzenia zieleni przy placu zabaw w trakcie realizacji projektu „Odmień swoje podwórko” (fot. Ewelina Gutowska)

Załóż kompostownik – zmniejszysz ilość wyrzucanych odpadków organicznych i stworzysz świetny dodatek do uprawy warzyw i owoców. Pamiętaj – kompost to złoto ogrodników! Nie wygrabiaj liści spod krzewów. Przed zimą przysyp je warstwą kory i starterem do kompostu – na wiosnę uzyskasz powierzchniowo kompost, który zasili krzewy. Pozostaw miejsce na pokrzywę – może stać się siedliskiem dla jeży oraz składnikiem wzmacniających zup i herbat. Gnojówka z pokrzywy to skuteczny środek odstraszający szkodniki i organiczny nawóz w jednym. Zbieraj deszczówkę – ograniczysz zużycie wody z wodociągów. Używając wody z sieci stosuj filtry z ceramiką, aby odwapnić często bardzo twardą wodę. Załóż eko-warzywniak, zielnik, rabatę owocową – będziesz mieć 100% lokalne, 100% sezonowe i 100% ekologiczne produkty, które możesz wykorzystywać w kuchni. Nie bój się „chwastów” – dzikie rośliny stanowią pożywienie dla zapylaczy, „ukrywają”

rośliny ozdobne, warzywa czy zioła przed atakiem „szkodników”. Często są też jadalne. Posadź rośliny miododajne. Pamiętaj, że ogrodnictwo to jedyna forma fitness, dzięki której możesz mieć gratis warzywa. Zaproś sąsiadów/przyjaciół/rodzinę na obiad. Celebruj chwile.

Ogród

przyjazny dzieciom Ogród, teren wokół bloku, balkon, mogą stać się również naturalnym miejscem zabaw dla dzieci, zachęcającym je do aktywności i uwrażliwiającym na przyrodę, a dodatkowo także sposobem na przekonanie ich do jedzenia warzyw i owoców. W przypadku tworzenia takich ogrodów jadalnych warto pamiętać o kilku zasadach: Zadbaj o bezpieczeństwo (w przypadku balkonu zabezpiecz go tak, aby dziecko nie mogło z niego wypaść!). Jeśli masz bardzo małe dziecko, spójrz na przestrzeń z jego perspektywy.

Zastosuj rośliny jadalne, przyjazne dla alergików. Posadź rośliny w podniesionych rabatach czy pojemnikach. Na balkonie zastosuj donice umożliwiające zmianę ustawienia aranżacji (np. na kółkach). Dzięki temu szybko dostosujesz balkon do potrzeb malucha (by wstawić miskę z wodą, kaszą, rozstawić sztalugi itp.). Wykorzystuj elementy wielofunkcyjne – kosz może być donicą, siedziskiem czy pojemnikiem na zabawki. Balkon czy ogród to idealne miejsce na „brudną” i „ekspansywną” zabawę np.: przelewanie, przesypywanie, pierwsze próby malarskie, składzik „zabawek” z lasu lub hipermarketu budowlanego. To także idealne miejsce do budowania kryjówek, schronów i rozwijania nieskrępowanej działalności dzieci. Pamiętaj, iż dzieci uwielbiają oberwać świat na zewnątrz, a obserwując z góry uczą się też pojęcia skali, odległości itp. Dając dziecku taką możliwość zadbaj o jego bezpieczeństwo. Kup hamak. W małych przestrzeniach możesz go wykorzystać jako huśtawkę – łatwo podwiązać ją, kiedy nie będzie już potrzebna. Oznacz rośliny etykietami ze zdjęciami dojrzałych owoców/warzyw, miesiącami w których owocują itp. Dziecko samo będzie mogło kontrolować czy zbiory są już gotowe, doświadczać smaków i tego, czym jest cierpliwość. Pamiętaj, że dzieci, które hodują rośliny, chętniej też je jedzą. Blisko roślin zawieś lupę – niech dziecko może swobodnie obserwować świat przyrody również w mikroskali, ucząc się przy tym pojęcia skali, odległości itp. Zaproś dziecko do wspólnego gotowania. Wróć do świata smaków i zapachów jakie Ty pamiętasz z dzieciństwa.

ZAMIAST PODSUMOWANIA W podręcznikach dotyczących architektury krajobrazu, jeden z pierwszych rozdziałów dotyczy funkcji, roli i znaczenia terenów zieleni. Funkcja definiowana jest jako zadanie, które dany teren spełnia, ale także wzajemny stosunek zjawisk zachodzących np. między terenem zieleni a obszarem zabudowanym czy między człowiekiem a zielenią. Rola to zadania stawiane terenowi przez grupy decydentów, w celu odniesienia realnego zysku, np.: podkreślenia reprezentacyjnego charakteru fragmentu miasta. Znaczenie zaś jakie mieszkańcy im nadają jest związane z osobistym doświadczeniem, wartościowaniem czy subiektywną oceną. Znaczenie, choć trochę bagatelizowane jako nietrwale i zmienne, z punktu widzenia poszczególnych mieszkańców jest tym czynnikiem, który wyraża stopień związania z terenem. Roberto Verganti w swojej książce o innowacyjności napisał, iż dizajn oznacza „nadawanie rzeczom znaczenia”. Większość wyżej opisanych aktywności to nic innego jak nadawanie swojego znaczenia przestrzeni publicznej, oswajania jej. To także proces, w którym możemy uczestniczyć my wszyscy, projektując dobrą przestrzeń.

autorka: małgorzata garczarczyk architektka krajobrazu, projektantka publicznych terenów zieleni, inspektorka, edukatorka ogrodniczy w ramach „Projektu Zieleniak”


rozmowa jacek gałąska 89

Marzy mi się samowystarczalne mini-osiedle. Ludzie żyjący w harmonii z innymi i samymi sobą. Taka odtrutka na współczesną, zdegradowaną przestrzeń. arch. jacek gałąska

Cześć Jacku. Dziękuję, że zgodziłeś się na wzięcie udziału w naszym blogowym talk show. Witam. Jest mi bardzo przyjemnie. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudzę. Jacku jesteś nietypowym architektem i urbanistą, bo zajmujesz się budownictwem naturalnym. Twoja pracownia architektoniczna jest jedną z pierwszych zajmujących się w Polsce ekologicznymi technologiami budowania: pierwsze polskie projekty katalogowe w technologii strawbale, budynki indywidualne w technologiach: strawbale, glina lekka, ziemia ubijana, sandbags i inne. Co sprawiło, że na pewnym etapie swojej kariery zwróciłeś się w stronę naturalnych technologii i od jak dawna projektujesz domy z gliny i słomy? Pierwszy prawdę mówiąc nie byłem, ale możliwe, że najbardziej wytrwały. Chociaż nie. Doprowadził mnie do tego szereg szczęśliwych zbiegów okoliczności :) Tylko teraz już wiem

na pewno, że coś takiego jak zbieg okoliczności nie istnieje . W roku 2000 natknąłem się w nieistniejącym już piśmie „Magazyn Budowlany” na krótki artykuł pt. „Architektura bioklimatyczna w budownictwie amerykańskim”. Tytuł nie brzmiał może zachęcająco, ale zobaczyłem tam pierwszy raz budynki z worków wypełnianych piaskiem tzw. „suradobe”. Przeglądałem ten artykuł wiele razy i nadziwić się nie mogłem prostocie tego rozwiązania. Mimo swojej topornej formy, pomysł wydał mi się genialny. Później o nim zapomniałem na jakieś trzy, może cztery lata. Ale idea została gdzieś w mojej podświadomości i, nim się obejrzałem, wylądowałem w Przełomce na warsztatach u Jaremy Dubiela i Pauliny Wojciechowskiej z Earth Hands & Houses. Tam zetknąłem się ze słomą i gliną – strawbale, no i kapitalnymi ludźmi. Spodobało mi się do tego stopnia, że zacząłem w tych dwóch technologiach projektować. Najpierw do szuflady, nie planując nawet gdzieś dalej z tym wychodzić. Jednak tak to zazwyczaj bywa, że jeśli zaczynasz się czymś bardzo interesować, to nagle absolutnie „znikąd” pojawiają się ludzie, którzy popychają cię we właściwym kierunku. Niektórych z tych ludzi poznawałem na forach zupełnie nie związanych z budownictwem i nigdy nie poznałem ich na żywo, ale dzięki nim zostałem skontaktowany z innymi zapaleńcami, takimi jak ja. Tak poznałem Janusza Świderskiego z Biobudownictwa, czy Pawła z Cohabitatu. Dzięki Januszowi skontaktowałem się z pierwszymi inwestorami chcącymi budować w technologii strawbale. Poprzez Pawła poznałem Was, a w zasadzie Arka. Później poszło już z górki:


90 jacek gałąska rozmowa

rozmowa jacek gałąska 91

Wierzę w to, że zaczną powstawać w pełni autonomiczne osady, które przywrócą zdrowie również Polskiej urbanistyce.

Roztocze, Budujemy z Gliny, Wykonawstwo – Anna Szewczyk i Arek Bochen fot. Budujemy z Gliny

Nowe Miasto Lubawskie, wykonawstwo – Piotr Kaczmarek fot. Piotr Kaczmarek

skompletowałem zespół, zacząłem współpracę z Transformacją Łukasza Nowackiego i innymi kreatywnymi ludźmi. Przyznam, że od początku projektowanie budynków ze słomy i gliny sprawiało mi ogromną przyjemność, mimo że to w naszym kraju ciągle przecieranie szlaków, porównywalne do przedzierania się przez dżunglę z maczetą. Na szczęście udało się już dojść dosyć daleko. Jakiś czas temu zaprojektowałeś budynki również dla nas w technologii gliny lekkiej. Powiedz jaki procent projektowanych przez Ciebie budynków stanowią te w technice glina lekka w szalunku? Tak. Jak już wspomniałem, w pewnym momencie pojawił się Arek z ideą Waszego siedliska – osady. To było coś bardzo inspirującego. Pomysł z dużym potencjałem. W zasadzie pierwsza tego typu inwestycja w Polsce. No i teraz, mimo że minęło kilka lat, mam przyjemność oglądać jej realizację. Co do gliny lekkiej ubijanej w szalunku to ciągle jesteście pionierami. Robiłem później projekty w technologii gliny lekkiej, ale to były bloczki. Dzięki Waszej realizacji mam nadzieję, że ta technologia się rozpowszechni. Czym się inspirujesz projektując? Dziś inspiruję się wszystkim, co mnie otacza. Ale kiedy kończyłem studia byłem pod silnym wpływem architektury neomodernistycznej – jak zresztą większość studentów. Wiesz, takie betonowe, minimalistyczne klocki spod znaku Le Corbusiera i jego naśladowców. W zasadzie nie było wtedy szans uciec od takich wzorców. Dopiero po latach zdałem sobie sprawę, że jego

jedna z nielicznych realizacji w organicznej formie - Kaplica Notre-Dame du Haut w Ronchamp idealna byłaby w technologiach gliniano-słomianych. Jak się okazało, nie tylko ja miałem takie skojarzenia :) To zabawne, ale z perspektywy czasu wszystko zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Zanim jednak uzmysłowiłem sobie sztuczność betonowych fasad, musiałem przejść dość długą drogę. Dziś na architekturę patrzę zupełnie inaczej. Chociaż do dziś, zawsze w pierwszej kolejności dbam o funkcjonalność i prostotę budynku. Czegoś się jednak na studiach nauczyłem:) Reszty nauczyło mnie życie. Jaki naturalny dom, którego jeszcze nie miałeś okazji zaprojektować, chciałbyś zaprojektować w przyszłości? Jaki jest Twój wymarzony do zaprojektowania budynek? Możliwości jest nieskończenie dużo i muszę powiedzieć, że powoli udaje mi się realizować każdą z nich. Bo przypadków przecież nie ma:) Marzy mi się mini-osiedle, samowystarczalne pod każdym względem, ze wspaniałą wspólnotą je zamieszkującą. Ludzie żyjący w harmonii z innymi i samymi sobą. Taka odtrutka na współczesną, zdegradowaną przestrzeń. Co do architektury, to jak dotąd nie udało mi się zrealizować budynku w formie kopuły, ale pracuję nad tym. Jeśli uda się poskładać wszystkie elementy i zjawi się odpowiedni inwestor, to taki dom również powstanie. Do tej pory praca nad jakim projektem sprawiła Ci najwięcej radości? Oczywiście oprócz projektu dla nas :) Z jakiego projektu ze swojej kolekcji jesteś dumny najbardziej?

Zawsze najbardziej ekscytujący jest ten ostatni projekt, który robię. Ale też wiele radości sprawia mi przyglądanie się, jak te budynki powstają. To jest zupełnie nowa jakość. Jak przeniesienie się do innego wymiaru, w którym materializują się myśli. Niezwykle miło jest też patrzeć jak te budynki zmieniają świadomość ludzi. Wtedy wiem, że moja praca jest potrzebna i że „przedzieranie się przez dżunglę z maczetą” ma sens. Nad czym obecnie pracujesz i w jakie projekty jesteś zaangażowany? W tej chwili projektuję jeden dom pod Warszawą i jeden w Łodzi. To były regiony, które najdłużej się opierały mojemu projektowaniu:) Ale i na nie przyszła pora. Chyba jeszcze tylko w okolicach Gdańska niczego nie robiłem, chociaż były tam szanse na pierwszy w Polsce dom z ubijanej ziemi – rammed earth. No i północno-wschodnia cześć kraju się trochę opiera. Ale chyba już niedługo, bo potencjalni inwestorzy ciągle się pojawiają. Ostatnio udało się zatknąć chorągiewkę nad wybrzeżem morza Bałtyckiego. Wcześniej były chorągiewki w górach. Ekspansja domów naturalnych postępuje. Jesteś wielkim fascynatem architektury. ­Jakie widzisz możliwości rozwoju architektury i urbanistyki opartej na ekologicznych technologiach? Możliwości są bardzo duże, bo budownictwo naturalne to ciągle jest dziedzina niszowa. Ale z drugiej strony nie jest to wcale taki łatwy rynek. I nie należy tego w tych kategoriach rozpatrywać. To coś o wiele głębszego, bo architektury naturalnej nie da się rozpatrywać z pominięciem


92 jacek gałąska rozmowa

rozmowa jacek gałąska 93

Ten aspekt najbardziej mi się podoba w postępie cywilizacji – wzrost świadomości i zupełnie inne spojrzenie na rzeczy ogólnie znane. całego jej kontekstu, mimo że prawie wszędzie ją można zastosować. Taka pozorna sprzeczność. Bo to nie jest kwestia funkcji czy formy, a świadomego użycia materiału w celu transformacji przestrzeni. Najpierw przestrzeni wewnętrznej, a później całego otoczenia. To pociąga za sobą całą masę konsekwencji i wiąże się ze zmianami w sposobie życia i myślenia. Myślenia bardziej pozytywnego, myślenia bardziej twórczego. Wierzę w to, że zasięg budownictwa naturalnego zwiększy się w końcu na tyle, że zaczną powstawać w pełni autonomiczne osady, które przywrócą zdrowie również polskiej urbanistyce. I chociaż to może być długi proces, to chciałbym mieć w tym swój udział. Jak według Ciebie wzrost świadomości społecznej wpływa na zainteresowanie naturalnym budownictwem w Polsce. Jak myślisz, czy ma ono szansę stać się u nas modne w dobrym tego słowa znaczeniu? Mody przychodzą i odchodzą, a budownictwo naturalne zostaje. I nawet jeśli przez lata niezauważane, to ciągle było (gdzieś w tle) i ciągle jest. Jak skóra na organizmie. Nie da się jej zastąpić niczym sztucznym bez poczucia dyskomfortu. Przecież ostatnie kilkadziesiąt lat właśnie tego próbowano i w niektórych dziedzinach nadal się próbuje. Wykorzenić z życia człowieka to, co naturalne. Wprowadza się kolejne mody na plastik. Ale mody, jak już powiedziałem, przychodzą i odchodzą. Taka jest ich natura. To co prawdziwe, zostaje. Nawet jeśli powrót budownictwa odbędzie się pod płaszczykiem mody to przekonany jestem, że to będzie powrót trwały, bo w pełni świadomy. Ten aspekt najbardziej mi się podoba w postępie cywilizacji – wzrost

świadomości i zupełnie inne spojrzenie na rzeczy ogólnie znane. Porozmawiajmy teraz o inwestorach. Jakiego rodzaju ludzie się do Ciebie zwracają? Co ich wyróżnia? Inwestorzy, którzy do mnie przychodzą to zazwyczaj ludzie niezwykle świadomi swoich wyborów. Zazwyczaj mają bardzo konkretną wizję tego, jak chcą żyć i tego, jak chcą mieszkać. To ogromna przyjemność pracować dla takich ludzi. Oni zmieniają rzeczywistość i to nie tylko swoją, ale również większości ludzi, którzy mieli z nimi kontakt. Bez nich tego wszystkiego by nie było. Jak dotąd z większością inwestorów udało mi się nawiązać bardzo dobry kontakt. O co najczęściej pytają Cię inwestorzy i jakie było najzabawniejsze pytanie jakie kiedykolwiek Ci zadano w związku z domem z gliny? Ci zdecydowani doskonale wiedzą czego chcą i zazwyczaj nie mają żadnych wątpliwości bo wcześniej zdobyli całkiem sporą wiedzę. Od niektórych w trakcie rozmowy również dużo się uczę, więc korzyść jest obopólna. Ci niezdecydowani natomiast zadają różne pytania, czasem zabawne. Kiedyś spotkałem się np. z pytaniem czy krowa nie wygryzie w ścianie dziury? No cóż – nie wygryzie. Tynki naturalne są dość odporne. Zresztą nie widzę powodów, dla których krowa miałaby się przegryzać przez tynk żeby się dostać do sprasowanej słomy. Czasem zdarzają się pytania o myszy lub ogólnie o gryzonie. Ściany przeciwko nim zabezpiecza się siatką podtynkową. Przed wchodzeniem polnych myszy do wnętrza budynku przydaje się też kot (wystarczy jego zapach – polne myszy go

nie lubią). Pamiętać jednak należy, że problem gryzoni dotyczy również budynków murowanych. Niektóre z gryzoni uwielbiają np. jeść styropian. Ponadto wełna mineralna czy styropian jako ochrona przed zimnem są równie atrakcyjne – jeśli nie atrakcyjniejsze dla gryzoni niż słoma. Zdarzają się też pytania o odporność ogniową słomy. Odpowiedź jest dość prosta, chociaż jak się okazuje, nieoczywista. Sprasowana w kostki słoma działa podobnie jak złożona książka telefoniczna. Wcale nie łatwo ją zapalić. Pali się tylko tam, gdzie jest swobodny dostęp powietrza. Między złożonymi kartkami książki powietrza jest tak mało, że spali się tylko okładka. Podobna ilość powietrza znajduje się w sprasowanej słomie, tak że wewnątrz kostki słoma się pali bardzo niechętnie. Natomiast po otynkowaniu dostęp luźnego powietrza do słomy jest całkowicie odcięty i słoma się nie pali. W przypadku pożaru słomiane, otynkowane gliną ściany mogą być jedyną rzeczą, która zostanie nietknięta przez ogień. Podobnie zresztą zachowuje się styropian. Niepalny jest dopiero po otynkowaniu. Podejmowanie jakich decyzji przychodzi inwestorom najtrudniej? To zależy od inwestora. Ale zazwyczaj jest to balansowanie między oczekiwaniami np. dotyczącymi powierzchni domu a posiadanymi środkami finansowymi. Czasem potencjalni inwestorzy nie zdają sobie sprawy z kosztów wybudowania budynku i myślą, że jeśli technologia jest tańsza niż technologie murowane, to jest prawie za darmo. A za darmo nic nie ma. Bo wszystko kosztuje – nawet własna praca, a co dopiero praca wykonawców zewnętrznych czy projektantów. Technologie naturalne są wprawdzie trochę tańsze w budowie

Nowe miasto lubawskie – największy budynek strawbale w polsce Wykonawstwo – Biobudownictwo – janusz świderski – w trakcie realizacji fot. janusz świderski

Okolice Wrześni – projekt katalogowy T01P, Wykonawstwo – Słomaglinadom strawbale, fot. Słomaglinadom strawbale


94 jacek gałąska rozmowa

rozmowa jacek gałąska 95 Siecino gm Ostrowice – projekt katalogowy T01 Wykonawstwo – Dariusz Zakała fot Dariusz Zakała

niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni, a praca przy nich przyjemniejsza, ale i tak trzeba w nie zainwestować swój czas i pieniądze. Projektowanie natomiast jest nieco droższe, bo wymaga np. specjalistycznego projektu konstrukcji drewnianej, o innych opracowaniach nie wspominając. Inwestorzy, którzy nie zdają sobie z tego sprawy pozostają nimi często tylko w sferze potencjalnej. Kto jednak odważy się zainwestować w budowę naturalnego domu realnie, na pewno dostanie w zamian budynek niezwykle oszczędny w eksploatacji, zdrowy, a zarazem niepowtarzalny. I nie są to tylko slogany. Budynki naturalne posiadają parametry zbliżone do budynków pasywnych. Ocieplenie grubości 40 cm słomy, odpowiada mniej więcej tej samej grubości płycie styropianowej. Budynki te są przyjazne dla alergików, w ich wnętrzu panują warunki optymalne pod względem wilgotności i temperatury dla ludzkiego organizmu. Oprócz tych zalet możliwe jest (a nawet wskazane) łączenie budownictwa naturalnego z systemami wolnej energii, przetwarzania odpadów czy autonomiczności żywieniowej. Przy odpowiednim gospodarowaniu tymi systemami możliwe jest stworzenie gospodarstwa domowego, które nie dość, że nie produkuje żadnych opadów, to jeszcze poprawia stan środowiska wokół, przy równoczesnym wytwarzaniu własnej energii ze źródeł odnawialnych. Żeby to osiągnąć wystarczy

się skupić na wykorzystaniu naturalnych procesów zachodzących w przyrodzie. Do wykorzystania jest nie tylko energia słońca i wiatru, a przede wszystkim ogromna energia biomasy, której w naszym kraju jest pod dostatkiem. Z łatwością można z niej produkować nie tylko energię cieplną, ale i biogaz, czy pośrednio energię elektryczną. Dzięki temu można by z łatwością ograniczyć wykorzystanie do produkcji energii paliw kopalnych. Możliwe to jest tak na poziomie przemysłowym, jak również i przydomowym (przy całkiem niewielkim nakładzie środków). Oprócz projektowania domów, staram się wdrażać również i takie rozwiązania wraz z moim zespołem projektowym oraz z niezależnymi specjalistami z różnych dziedzin. A wbrew temu, co mogłoby się wydawać, takich ludzi jest w naszym kraju dość dużo, tylko że nie zawsze się słucha ich głosu. A szkoda! Powiedz nam, czym się interesujesz poza pracą? Nie jestem chyba jakoś szczególnie oderwany od rzeczywistości :) Interesuje mnie to, co dzieje się w Polsce i na świecie, chociaż mój punkt widzenia jest bardzo indywidualny. Z drugiej strony, gdyby taki nie był, nigdy nie odważyłbym się projektować domów naturalnych i z tym wiązać swoją przyszłość. Do tego potrzeba „upartości” :) Z doświadczenia wiem, że kiedy ktoś zaczyna iść pod prąd utartych ścieżek często wokół

niego tworzy się sztab „życzliwych” mu osób, który dla jego „dobra” próbuje go z obranej drogi zawrócić. To dość częsty scenariusz. Wsparcie bliskich w takiej sytuacji to rzecz niezwykle rzadka, a więc bezcenna. Częściej niestety przychodzi wykazywać się uporem i determinacją. Ale z perspektywy czasu muszę przyznać, że warto nie rezygnować ze swoich celów. Przydaje się też odskocznia. Poza pracą, dla relaksu od czasu do czasu udaję się do kina, bo prywatnie zawsze byłem kinomanem. Chociaż ostatnio coraz trudniej znaleźć na to czas. Prowadząc działalność projektową na życie prywatne pozostaje bardzo niewiele czasu. Taka jest cena niezależności.

co mogłoby się wydawać, praca ta jest bardzo przyjemna.

Jakie masz plany na przyszłość? W jakich kierunkach chcesz się rozwijać i gdzie widzisz siebie za 20 lat? Za jakiś czas widzę siebie przed własnym domem (oczywiście naturalnym), w osadzie składającej się z innych takich domów, wśród znajomych ludzi tam mieszkających. Widziałbym też siebie projektującego inne tego typu założenia urbanistyczno-architektoniczne. Co do dalszej przyszłości, to jeśli w międzyczasie nie pogrzebie nas (jako ludzkości) ślepa technicyzacja lub nie zgubią politycy, to za 20 lat taki ekologiczny styl życia będzie normą. Uważam, że harmonijna egzystencja – rozwój zrównoważony – jest jedyną możliwą drogą rozwoju człowieka. Tyle, że rozwój ten musi następować na drodze ewolucji, nie rewolucji. Każdy człowiek sam, indywidualnie ma do tego dojść. Żadne odgórne dyrektywy „unijne” tego nie zmienią. Mamy więc, jako ludzie dość dużą pracę do wykonania. Pocieszające, że wbrew temu

Jeśli powyższy wywiad zaciekawił Ciebie tak bardzo jak mnie, zerknij na stronę Jacka by dowiedzieć się więcej : link

Czego możemy Ci życzyć na najbliższą przyszłość? Realizacji planów i pogody ducha. Tej ostatniej nigdy za wiele. Jacku, dziękuję serdecznie raz jeszcze za Twój czas, było mi bardzo miło gościć Ciebie u nas na blogu. Dziękuję również i życzę Wam powodzenia w propagowania budownictwa naturalnego. No i miłej oraz twórczej egzystencji w Waszym siedlisku.

AUTORKA: anna szewczyk autorka bloga „Budujemy z Gliny”, którego celem jest informowanie, inspirowanie, a także dobra zabawa związana z budownictwem naturalnym i stylem życia z nim związanym. Wraz z partnerem Arkiem buduje gospodarstwo eko-turystyczne na Roztoczu o nazwie „Zielona Perspektywa (systemem gospodarczym w technologii glina lekka w szalunku) www.budujemyzgliny.blogspot.com


jesteś wytwórcą? projektujesz? robisz coś ciekawego i chcesz o tym opowiedzieć? fajnie piszesz i umiesz rozmawiać z ludźmi? a może lubisz pracę w redakcji? napisz do nas! wytworcy@cohabitat.net


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.