wici-info-nr10

Page 1

��������������

������������ ����� ��� �� ��������������� �������������������� �����


słowo na wstępie

spis treści

Halo halo tu Baza z nowego miejsca na kulturalnej mapie Kielc oddajemy w Wasze ręce wakacyjny numer Wici.Info... a więc pieszo, rowerm czy samochodem odkrywajmy świętokrzyskie... Wszystkim udanych wakacji życzy...

REDAKCJA

Wici.Info

świętokrzyski informator kulturalny

www.wici.info

email: redakcja@wici.info Naczelny Sergiusz Pawłowski

wydarzenia

Kalendarz 4. Kultura na wakacje 2.

Festiwale 25 x Słonne 12. Recenzje 14. Kakao, zielona herbata i podpłomyki 18. Tsunami na Telegrafie 10.

ludzie

Foto-obrazy i szczęście 26. Indiańskie ryty czy wizerunki kosmitów?

Artystyczny Rafał Nowak

20.

Sekretarz Redakcji Agnieszka Kozłowska-Piasta Współpraca Paweł Pierściński, Rafał Zamojski, Justyna Giemza, Stanisława Zacharko, Jerzy Kapuściński, Lilka Kulińska, Bożena Pawłowska, Radek Nowakowski, Katarzyna Gritzmann, Marian Rumin, Marek Kozłowski Okładka: Tadeusz Wróbel Aksonometryczna mapa Kielc

miasto 28. 38.

wydanie wspiera Świtętokrzyski Urząd Marszałkowski

Wzgórze Zamkowe w Kielcach świętokrzyskie

Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62 Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 602 603 403

Plan centrum Kielc

46.

Rowerem przez

Góry Świętokrzyskie 50.

Nie tylko Sandomierz 56.

Perły Ponidzia

Gar, czyli dużo dobrego jedzenia

62.


wydarzenia

l i p i e c - s i e r p i e ń 2006

Kalen d a r z

Róży”, pamięci osiemnastolatki, zamordowanej w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. 29.07 g. 20

pełny kalendarz wydarzeń znajdziesz na naszej stronie internetowej www.wici.info

legenda festyny, dla dzieci imprezy klubowe imprezy taneczne kino koncerty muzyka poważna sport i rekreacja spotkania, inne targi, giełdy teatr wystawy

11.07, g. 12

XXXIII Harcerski Festiwal Kultury Młodzieży Szkolnej

Korowód festiwalowy przejdzie ulicami miasta. Na festiwalu zaprezentuje się 30 zespołów tanecznych, cztery folklorystyczne, 10 wokalnych i wokalno-instrumentalnych, 36 solistów i dwa zespoły teatralne. 14.07, g. 20

Ethno Show,, Scena Letnia KCK.

Znany z niekonwencjonalnych pomysłów muzycznych Sambor Dudziński zaprasza do odbycia etnicznej podróży po magicznym, rytualnym, a niekiedy zwariowanym i komicznym świecie różnorakich kultur i dźwięków. Wstęp wolny

4

Wakacyjne Depeche Mode Party, Cockney Club

15.07

Świętokrzyska Liga Rowerowa, Edycja I – Suchedniów. Zielony Maraton Szlakami Puszczy Świętokrzyskiej. Świętokrzyskie Stowarzyszenie Kolarstwa Górskiego MTB CROSS w Kielcach zaprasza wszystkich amatorów kolarstwa górskiego oraz turystyki rowerowej. 16.07, g. 20

Jankiel Band, Scena Letnia KCK.

Koncert łódzkiego zespołu, grającego muzykę z elementami progresywnego rocka, jazzu i muzyki etnicznej, cygańskimi i hiszpańskimi klimatami. od 21.07,

Mój Święty Krzyż – obrazy Mariana Czapli BWA, Kielce

od 21.07

Christine Steuernagel grafika i collages. BWA Piwnice, Kielce 23.07, g. 20

„Kuglarze”, spektakl plenerowy teatru Gry i Ludzie. Plac przed KCK.

Katowicki teatr próbuje w tym spektaklu odtworzyć atmosferę średniowiecznych widowisk jarmarcznych. Grupa kuglarzy przybywa na miejski rynek i burzy dotychczasowy spokój. Popisy akrobatów, linoskoczków i wędrownych poetów wnoszą w miejskie mury radość, żywiołową zabawę, niezależność i swobodę. Spektakl powstał na podstawie „Żywych kamieni” Wacława Berenta. Wstęp wolny. 28.07, g. 20

Noc grajków i poetów, Scena Letnia KCK.

Na program wieczoru złożą się fragmenty recitalu Ilony Sojdy „Kadish dla

W programie dużo muzyki Depeche Mode w najróżniejszych wersjach plus the best of electro and synth. Do tego jeszcze sporo konkursów z nagrodami. 29.07 XII Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej, Klasztor Cystersów, Jędrzejów. Duet: Georgij Agratina z Kijowa (fletnia Pana) i Robert Grudzień z Radomia (organy). Wstęp wolny. Od 4.08

Kapliczki - plener artystyczny, Klonów (gmina Łączna)

12.08

Świętokrzyska Liga Rowerowa Edycja II

Milenijny Maraton z okazji 1000-lecia Klasztoru na Św. Krzyżu 23.08

Otwarcie wystawy rysunku satyrycznego Zbigniewa Jujki.

Spotkanie z Artystą, Galeria BWA „Na Piętrze”

Wielka Akcja Plastyczna, Muzeum Zabawek

25.08

„Przybyliśmy”, Galeria Fotografii ZPAF-BWA

Wystawa zdjęć studentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej

w Łodzi.

11.08, g. 9.00

25.08

XXV Jubileuszowe Świętokrzyskie Zawody Spadochronowe na celność lądowania. W konkursie wezmą udział zawodnicy z Polski, Czech i Słowacji.

Mert Alas i Marcus Piggott to fotografowie o światowej sławie specjalizujący się w portretach kobiet. 29.08, g. 10

Projekt skierowany jest do osób dorosłych zainteresowanych działaniami warsztatowymi w zakresie rysunku, malarstwa, rzeźby i innych - własnych technik plastycznych.

Zawody Spadochronowe, Lotnisko Masłów

5

Kalendarz Pirelli 2006, Galeria Fotografii ZPAF-BWA Jeden z najbardziej ekskluzywnych kalendarzy świata tym razem został przyozdobiony zdjęciami angielsko-tureckiego duetu

i Zabawy, pl. Wolności 2 Dzieci wspólnie z instruktorami wykonają dużą instalację plastyczną z prac i zabawek wykonanych podczas warsztatów plastycznych, które trwały całe wakacje. Wstęp wolny. Do 31.08

Kielce Inaczej

25 prac składa się na wystawę „Kielce Inaczej”, pokłosie konkursu fotograficznego organizowanego przez Fundację Kultury Wici. Prace można oglądać przez całe wakacje w oranżerii DŚT.


wydarzenia Kultur a n a waka c j e Festiw a l e

Teatr: 12.07-15.07

VII Międzynarodowy Festiwal Artystów Ulicy, Szczecin

Organizowany przez Teatr Kana ze Szczecina festiwal odbywać się będzie pod hasłem „Spoiwa kultury”. W programie warsztaty teatralne (m.in. prowadzone przez Stowarzyszenie Chorea, które gościło w Kielcach w listopadzie ubiegłego roku), spektakle teatrów wywodzących się z różnych kultur, m.in. z Czech, Rosji, Norwegii. Niewątpliwą atrakcją będzie zespół Cie Coulers Mecaniques z Francji ze spektaklem “Re-Bond 007” - czyli unikalny, mistrzowski pokaz akrobacji na specjalistycznych pneumatycznych szczudłach. www.kana.art.pl

6

12.07 – 16.07

15.07 – 12.08

X Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych Feta - Gdańsk

Ars cameralis. III Letni Festiwal Opery Kameralnej, Kraków.

Kilkadziesiąt zespołów teatralnych z całego świata (m.in. z Australii, Danii, Holandii, Włoch, Niemiec, Rosji i oczywiście Polski) będzie występować na ulicach, placach i boiskach centrum Gdańska w ramach 10. jubieluszowego festiwalu FETA. Dziennie będzie odbywać się od 6 do 8 przedstawień teatralnych. Nie zabraknie najlepszych zespołów polskich: Biuro Podróży pokaże „Carmen Funebre”, a Teatr Ósmego Dnia „Arkę”. www.feta.pl

W programie m.in. Stabat Mater A. Vivaldiego/G. B. Pergolesiego, koncert pieśni żydowskich „Grajcie i śpiewajcie klezmerzy”, dawne pieśni w języku jidisz „Zapomiane bramy”, oraz opera komiczna „Don Pasquale” Gaetana Donizettiego. www.kok.art.pl

13.07 – 16.07

XIX Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych, Kraków

Jeden z najstarszych tego typu festiwali teatralnych w Europie. Pokazy spektakli odbywają się zwykle na Rynku w Krakowie. Organizatorzy – Teatr KTO wybierają tylko najcenniejsze, najlepsze prezentacje teatrów ulicznych. www.teatrkto.pl

organizatorzy zapraszają dwa profesjonalne teatry uliczne. Uzupełnieniem programu są wieczory poetycko-muzyczne przy kawiarni “Panorama”, a także “Potupajka pod gwiazdami” czyli folkowa zabawa taneczna. Finałem BLT jest pokaz warsztatowy międzynarodowych uczestników BLT tradycyjnie na rynku w centrum miasta. Stałymi elementami BLT stały się również widowiska plenerowe lub uliczne w wykonaniu uczestników warsztatów i mieszkańców Barlinka. www.barlinek.pl

w ubiegłym sezonie przez teatry poszukujące, alternatywne czy po prostu offowe. Festiwal po raz pierwszy odbędzie się w siedzibie Teatru Druga Strefa (dawnym warsztacie samochodowym) w Warszawie przy ul. Magazynowej 14A. www.teatr2strefa.com

VII Letnia Akcja Teatralna, Warszawa.

14.08-19.08

Impreza ta ma sprawdzoną już formułę i stale rosnące grono zwolenników. Bierze w nim udział 5-8 teatrów amatorskich. Zespoły prezentują 8-12 spektakli w sali widowiskowej, w kawiarni lub w plenerze oraz biorą udział w warsztatach. Dla popularyzowania sztuki teatralnej

10.07-16.07

W tym roku wystąpią między innymi: Teatr PILIGRIM (Rosja), Le Collectiff Theatral La Craie Noire (Francja), Teatr Usta Usta (Polska), Teatr Patrz Mi Na Usta (Polska-Niemcy), Teatr Stajnia Pegaza (Polska), Teatr Zielony Wiatrak (Polska), Arti Grabowski (Polska). Przez 10 dni widzowie będą mieli szansę zobaczyć jedne z ciekawszych spektakli zrealizowanych

12.07-16.07

Wakacyjne Kadry, Cieszyn

Konkursowy przegląd aktualnej polskiej twórczości filmowej i telewizyjnej. W programie festiwalu znajdą się zarówno filmy

Kino:

16.08-27.08

XIV Barlineckie Lato Teatralne, Barlinek

7

12. Festiwal Filmowy i Artystyczny “Lato Filmów” , Toruń.

W programie: premiery filmów, które trafią do polskich kin jesienią 2006 roku oraz prezentacja obrazów spoza rodzimej dystrybucji, dodatkowo bloki tematyczne, pokazy specjalne, prezentacje kina offowego Festiwal od dwóch lat w Toruniu, wcześniej przez 10 lat był organizowany w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. www.latofilmow.pl

fabularne jak i filmy dokumentalne oraz animowane. Wstęp na festiwalowe pokazy będzie wolny. By wziąć w nich udział trzeba się wcześniej zarejestrować. Rejestracji będzie można dokonać drogą elektroniczną, poprzez Internet lub sms, oraz osobiście. Uczestnicy Festiwalu zagłosują nie tylko na najlepszy film, najlepszy debiut filmowy, aktora czy aktorkę, ale również przyznają nagrodę “Złotych Nożyczek” najlepszemu montażyście filmu fabularnego i dokumentalnego. Tuż po projekcjach, na sali kinowej będą odbywać się spotkania “Twarzą w Twarz”, na których twórcy będą bronić swoich dzieł i przekonywać festiwalową publiczność do głosowania właśnie na ich filmy. www.wakacyjnekadry.pl


9 20.07-30.07

6. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty. Wrocław.

do tej pory nie prezentowane w Polsce. Retrospektywy: Elo Havetty (Słowacja), Aleksandra Petrovicia (Serbia), Pritta Parna (Estonia), Paula Driessena (Belgia) i Jana Jakuba Kolskiego. Warsztaty, koncerty, wystawy. www.ilf.stopklatka.pl

Lubomierz.

Komedie w zawodowym i offowym kinie. Na festiwalowej scenie w rynku rozdawane będą cenne, lubomierskie “Granaty” dla najlepszych i najśmiesz-

5.08 – 15.08

7. Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu. 11 dni uczty dla kinomanów, 200 filmów z ponad 40 krajów. „ERA NOWE HORYZONTY jest festiwalem wizjonerów kina, artystów bezkompromisowych, którzy mają odwagę iść obraną przez siebie drogą wbrew panującym modom i opowiadać o rzeczach najważniejszych swoim niepowtarzalnym językiem. Roman Gutek - dyrektor festiwalu www.eranowehoryzonty.pl 4.08-13.08

XXXIII Ińskie Lato Filmowe.

Panorama Kina Czeskiego:

ok. 30 najważniejszych filmów zrealizowanych podczas kilkunastu ostatnich lat, w przeważającej części

8

W programie: retrospektywy Satjadżita Raya - hinduskiego mistrza kina; Josa Stellinga - ojca “nowej fali” holender-

niejszych w ostatnim sezonie kinowych zawodowców. W klimatycznej scenerii Galerii Za Miedza wręczane będą zaś równie wartościowe “Zawleczki” tym, dla których filmowa twórczość jest ważną część życia, nie koniecznie zaś portfela. www.sami-swoi.com.pl

6.07-8.07

Heineken Music Open’er Festival, Gdynia Lotnisko Babie Doły

Trzydniówka muzyczna organizowana przez jeden z browarów. W programie m.in.: Fisz Emade i Goście, Myslovitz, Masala Sound System, Scissor Sisters, Electricity, Placebo, Kanye West I inni. www.heinekenmusic.pl 11.07

Erykah Badu, Amfiteatr w Parku Sowińskiego, Warszawa,

10.08 -13.08

Festiwalu Filmów Komediowych „Sami Swoi”,

W programie m.in. gwiazdy: Jamie Cullum, Herbie Hanckock, Paco de Lucia.

Union of Rock, Festiwal Rockowy, Węgorzewo

Około 30 zespołów pojawi się na tegorocznym festiwalu rockowym w Węgorzewie. Będą to m.in. Róże Europy, Acid Drinkers, Proletaryat, Myslovitz, Strachy na Lachy, Coma, Kobranocka, Ira. www.rock.wegorzewo.pl

Erykah Badu to niezwykłe zjawisko muzyczne. Piękna, utalentowana, charyzmatyczna wokalistka, obdarzona zniewalającym głosem. W muzyce soul obecnie nie ma sobie równych. Ma na swoim koncie 4 solowe albumy i wiele prestiżowych nagród i wyróżnień. Jej debiutancki album „Baduizm” ukazał się w 1997 roku i sprzedał się w nakładzie ponad 3

(Polska) 3moonboys (Polska), Pytki Doś (Polska), Milczenie Owiec(Polska), ex Tlen (Polska). W programie także warsztaty, projekcje filmów, galerie, występ teatrów, scena klubowa i experiment cafe. www.slot.art.pl 21.07-22.07

Soundtropolis, Ogrodzieniec

19.07- 23.07

W tym roku zagrają: Armia (Polska), Habakuk (Polska), Lampshade (Dania/Szwecja), October Light (ex-Seekers Planet/Chorwacja), Huinca (Chile), Ocean (Polska), Namur (Szwecja) Frühstück (Polska), Supervision (Wielka Brytania) Hariasen (Polska) Naaman

24.06-01.08.2006

Warsaw Summer Jazz Festival, Warszawa

13.17 – 15.07

Slot Art Festival, Lubiąż koło Wrocławia.

Muzyka: skiej”, Grzegorza Królikiewicza - polskiego klasyka awangardy filmowej, cykle: Sacrum i Profanum - poświęcony problemom wiary we współczesnym świecie, Planeta Cyrk o magii najnaiwniejszej ze sztuk i Przegląd filmów piwnych.

milionów kopii, w ciągu kilku zaledwie kilku miesięcy od ukazania się. Support: Sistars

Trzecia edycja dwudniowego festiwalu elektronicznej muzyki tanecznej w ciekawej scenerii ruin zamku w Ogrodzieńcu. www.soundtropolis.pl 28.07-29.07

XII Przystanek Woodstock, Kostrzyń nad Odrą.

Coroczna, organizowana przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy dwudniowa impreza muzyczna: wiele zespołów, jeszcze więcej niespodzianek i doskonała zabawa. www.wosp.org.pl


11 12.08

18-20.08

Hunterfest, Szczytno

OFF Festival, Mysłowice

Potwierdzony jest przyjazd: Napalm Death (GB), Sick Of It All (USA), Born from Pain (HOL), Maroon (D) Fear Factory /USA/, Amorphis /FIN/, Decapitated, Virgin Snatch, Ypsy-

Dyrektorem artystycznym imprezy jest Artur Rojek z Myslovitz. Na kąpielisku Słupna zagra czołówka polskiej sceny alternatywnej, ponad 30 kapel w tym: Skalpel, Pustki, Cracow Klezmer Band, Oszibarack, Kanał Audytywny, Łąki Łan, Robotobobibok, The Car Is On Fire, Mitch &

lon, TSA, Frontside, Farben Lehre, Arakain /CZ/, Molly’s Gusher /SWE/, Happysad, Coma, None, Ametria, Habakuk oraz gospodarz imprezy Hunter. www.hunterfest.pl 17-19.08

Jarocin Festival

Zwieńczeniem jarocińskiego festiwalu i powrotem do dawnych klimatów będzie sobota. Najpierw zagra zwycięzca drugiej edycji Bis Listy, zespół Bunkier, potem laureat nagrody publiczności i nagrody jury z Małej Sceny, po nich kapela punkowa Acapulco a na koniec stały bywalec dobrych jarocińskich festiwali – Paweł Kukiz – zaprosi zaprzyjaźnione kapele. Zagrają: Fort BS, Ramona Rey, Made in Poland, Sexbomba, Proletaryat, Aya rl oraz Paweł Kukiz i Piersi. www.jarocinfestiwal.pl

10

Swoje przybycie zapowiedzieli min. Bakshish, Maleo Reggae Rockers, Tumbao, Habakuk, Vavamuffin, Duberman, Wszystkie Wschody Słońca, Lion Vibrations feat. Mercedes oraz projekt pod nazwą Polish Stars. www.positive.pl 25.08-28.08

Reggae Dub Festival 2006, Bielawa. Mitch, Silver Rocket, Apteka, T.Love, Lech Janerka, John Porter i Nieprzyzwoity Zespół, Hurt, Strachy Na Lachy i Maria Peszek. Będzie rock, punk, reggae, folk, avant-pop, alt-country, trip-hop i nu-jazz. www.off-festival.pl

Wystąpią m.in. Gentleman & The Far East Band (Germany), House of Riddim & Ganjaman (Germany), Dubians (Francja), The

18.08-20.08

Ostróda Reggae Festiwal.

Na trzech scenach wystąpi kilkudziesięciu artystów z całego świata min. Steel Pulse (JAM/GB), Culture (JAM), Yellow Umbrella (DE), Dub Incorporation (FR), Jah Tiger (JAM). Oczywiście nie zabraknie tam polskich wykonawców.

Skatelites (Jamajka), Jamal (Polska), Habakuk (Polska) Vavamuffin (Polska), Duberman (Polska), Dusza & Mercedes (Polska). www.regalowisko.pl opracowanie Agape


13

Biuro Wystaw Artystycznych w Kielcach ul. Leśna 7, tel. 041 3444942 www.bwakielce.wici.info

25 x S ł o n n e

Słonne to mała wioseczka nad Sanem, gdzie co roku, od 25 lat, zawsze we wrześniu przemyska Galeria Sztuki Współczesnej organizuje Międzynarodowe Konfrontacje Plastyczne. Pomysłodawcą, organizatorem i kuratorem pleneru jest Janusz Jerzy Cywicki – obecny dyrektor GSW w Przemyślu. To miejsce dla zapraszanych tu artystów tak szczególne, że wielu z nich wraca tu wielokrotnie. W sumie, w ciągu tych 25 lat, przez plenery w Słonnem przewinęło się ponad 200 artystów. Co roku, każdy z nich zostawia w darze Galerii swoją pracę. Stanowią one trzon znakomitej kolekcji dzieł sztuki. Część z nich, autorstwa pięćdziesięciu „słonneńskich” artystów składa się na prezentowaną w galerii „Piwnice” wystawę. Są to prace niezwykle różnorodne – z założenia na plener bowiem są zapraszani artyści z Polski, oraz zza wschodniej i zachodniej granicy naszego kraju. We wspaniałej atmosferze mają możliwość poznać swoją sztukę - plener obfituje w pokazy, prezentacje i wykłady - wymienić spostrzeżenia i doświadczenia, podyskutować – i po prostu się zaprzyjaźnić. Plener w Słonnem ma swój rytm, swoje rytuały powtarzane corocznie, swoich stałych bywalców, zakochanych w tym miejscu, w twórczym klimacie, jaki tworzą wspólnie przebywający tu artyści. Echa słonneńskich inspiracji odnajdują się w twórczości wielu z nich – także tych przybyłych z daleka – z Hiszpanii, Niemiec, Anglii - a nawet z Indii. Wiele z działań natury ulotnej: akcji plastycznych, performance’ów, instalacji odbywa się na miejscu – zachowały się w starannie kompletowanej dokumentacji.

PLAN IMPREZ - WAKACJE 2006

Kielecka publiczność ma możliwość zapoznać się z częścią „posłonneńskiej” kolekcji – z dziedziny malarstwa, grafiki, kolażu. Ich znakomity poziom artystyczny określa poziom i wartość pleneru. Wartość także wymierną – w postaci cennych dzieł sztuki.

Z cyklu „Koncerty w ogrodzie” 02.07, g.20 „Paganini gitary”- Jacek Polak 09.07, g.20 – „Gitarowa uroda zdarzeń czyli autorskie piosenki tendencyjne” w wykonaniu Pawła Szymańskiego, wieloletniego laureata RAWA BLUES

fot. Jerzy Bednarski

bwa

Autorzy wystawy (50): Tadeusz Błoński / SK, Istvan Burai / H, Wolfgang Brenner / D, Vlado Broniszewski / SK, Janusz Jerzy Cywicki / PL, Łukasz Cywicki / PL, Oleg Dergaczow / UA, Wiktor Dżochowski / PL, Antoni Fałat / PL, Jan Ferenc / PL, Maryla Ferenc / PL, Ryszard Gancarz / PL, Helen Ganly / GB, Stanisław Górecki / PL, Vanco Hristov / BG, Marek Janicki / PL, Konrad Jarodzki / PL, Zbigniew Karaszewski / PL, Leonard Konopelski / USA, Stanisław Kortyka / PL, Antoni Kowalski / PL, Piotr C. Kowalski / PL, Sandra Kruisbrink / NL, Barbara Kuciapska / PL, Jurek Lis / PL, Barbara Lis / PL, Jerzy Matuszewski / PL, Grzegorz Mazurek / PL, Leon Michna / PL, Iwona Miśkiewicz / PL, Grażyna Niezgoda / PL, Tadeusz Nuckowski / PL, Andrzej Płoski / S, Erzsebet Palotai / H, Vinay Sharma / Indie, Jerzy Szot / PL, Dariusz Sobociński / PL, Janusz Szpyt / PL, Rosa Tarruella / ESP, Kazimierz Wiśniak / PL, Wiesław Wodnicki / PL, Renata Wota Cywicka / PL, Marzanna Wróblewska / PL, Antonia Vila / ESP, Bara Vioara / RO, Francesc Vila Sole / ESP, Grażyna Zając Sowa / PL, Stanisława Zacharko / PL, Andrzej Załecki / PL, Roman Żygulski / PL.

16.07, g.20 – Spotkanie z muzyką klasyczną Trio Con Dynamico 23.07, g.20 koncert piosenki żeglarskiej i szantowej Grupa Klang – a’capella 30.07, g.20 – „Kakadu” 06.08, g.19 – koncert standardów muzyki pop, rock, country 13.08, g.19 - Kwartet Puzonowy 20.08, g.19 Anna Treter z zespołem 27.08, g.19 Jary Band - akustyczny koncert zespołu byłego wokalisty Oddziału Zamkniętego Krzysztofa Jaryczewskiego

Dom Środowisk Twórczych Pałac Tomasza Zielińskiego 25-590 Kielce, Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53, 368-20-54 http://www.kielcedst.net

03.09, g. 19 Los Trabantos - jedyny polski żeński zespół prezentuje melodyjny punck – rock


Skazany na bluesa Ryszard Riedel, lider Dżemu, nie potrafił być zwykłym człowiekiem. Miał wrażliwość i psychikę dziecka, żyjącego w świecie własnych marzeń i iluzji. Można by go nawet nazwać “Piotrusiem Panem”, który nie stąpał jak inni po ziemi, tylko unosił się z wdziękiem nad nią, odwiedzając, kiedy było mu to na rękę, swoją “Nibylandię”. Dopóki nie zaczęła go brutalnie przyciągać ziemska grawitacja. Wtedy sięgnął po dodatkowy środek dopingujący - narkotyki... Na film “Skazany na bluesa” składają się realne zdarzenia połączone ze sobą odrobiną iluzji. Postacie występujące w filmie są wzorowane na prawdziwych ludziach, którzy żyli z bohaterem w emocjonalnych i intymnych związkach. Ograniczony czas narracji wymusił konieczność zmiany chronologii niektórych wydarzeń, tak aby materia filmu dała się lepiej udramatyzować w ramach filmowej opowieści. (...) Film pokazuje też dramatyczne próby zerwania z nałogiem, opowiada o konfliktach w zespole, rozpadzie więzi między Riedlem i jego żoną, o cierpieniu jego dzieci. A także o heroicznej próbie zmiany swego życia. Powiem szczerze, że wcześniej nie słuchałem “Dżemu”. Po tym filmie zupełnie inaczej patrzę na dorobek artystyczny R. Riedla i jego kolegów z zespołu. Polecam gorąco ten film... bambi

15 Za ile mnie pokochasz?

Ci, którzy znają świat “Silent Hill”, będą urzeczeni surrealizmem, poczuciem strachu oraz zagrożenia. Wygląd demonów, zwłaszcza “piramidogłowego” po prostu zachwyca. Zresztą tak samo jak design całego miasteczka. Dopełnieniem całości jest świetna muzyka, bazująca niemalże w całości na konsolowej serii “Silent Hill”, co zdecydowanie zaliczyć trzeba na plus tej produkcji.

... to w pewnym sensie komediowa wersja ‘’Niemoralnej propozycji’’ z tym, że w wydaniu francuskim. Samo pytanie dramatyczne (jak można sądzić z tytułu) jest podobne jak w filmie Adrian’a Lyne’a: za ile można kupić kobietę? (albo za jaką kwotę kobieta skłonna jest “pokochać” nieznanego sobie mężczyznę?). W filmie Bertranda Bliera chodzi o Danielę (Monica Bellucci), która jest elegancką i drogą prostytutką. François (Bernard Campan) prowadzący życie niepozornego, starego kawalera postanawia kupić Danielę. Jednak nie bardzo wiadomo, dlaczego. (...) Akcja filmu toczy się powoli, aktorzy mówią bardzo mało, niezbyt naturalnie, bez emocji (z wyjątkiem krzyków Danieli) i wcale się nie uśmiechają! Sporo jest fragmentów muzycznych np. smętnego brzdąkania na pianinie (kawiarnia, gdzie pracuje Daniela) oraz muzyki operowej, niezbyt dobrze dobranej do scen, które miała ilustrować.

Komizmu w tej komedii jak na lekarstwo... Zabawnie wypada kilka postaci: lekarz, który jest przyjacielem François i ciągle mierzy mu ciśnienie (które skacze na widok Danieli...) i przestrzega przed wszelkimi wzruszeniami, wysiłkiem fizycznym, a nawet makaronem (Daniela jest Włoszką!); sąsiadka, która z ponurej, starej panny przekształca się w zmysłową i pełną energii kobietę.... Marta Szczecińska

Silent Hill – mroczny surrealizm Niemalże jednocześnie do polskich kin weszły dwie bardzo wyczekiwane ekranizacje - kontrowersyjny “Kod da Vinci” oraz “Silent Hill”. Wątpię by o tym pierwszym filmie ktoś z was nie słyszał, zwłaszcza po szumie medialnym, jaki towarzyszył i nadal mu towarzyszy. Z “Silent Hill” sytuacja wygląda już mniej różowo - choć tytuł ten ma w Polsce wielu fanów, przeciętnemu obywatelowi nic raczej nie mówi, a szkoda...

Pełne recenzje na www.wici.info

R e c e n z je

Projekt “Silent Hill”, chyba najbardziej znana i kultowa obecnie gra z gatunku survival horror, zadebiutował pierwszej konsoli firmy Sony. To gra, która ustanowiła nową jakość, stała się wyznacznikiem dla innych twórców, zdobywając miliony fanów na całym świecie. I to właśnie oni (w tym także i ja) już od lutego niecierpliwie zacierali rączki. Wtedy to właśnie na światło dzienne “wypełzły” pierwsze trailery pokazujące przedsmak tego, co miało już niedługo nadejść.

“Silent Hill” nie jest typowym horrorem. To raczej inteligentna opowieść o zemście, strachu, demonach i ludzkich słabościach. Fani serii zakochają się w mnogości licznych smaczków czekających na uważnego obserwatora. Co jednak z osobami, którym przyszło zmierzyć się z filmem bez wcześniejszego przygotowania? Cóż, brak pewnej wiedzy może utrudnić odbiór - pojawią się pytania, część rzeczy może zostać źle zinterpretowana. Mimo to “Silent Hill” nadal powinien się spodobać osobom szukającym mocnych wrażeń, ciekawej fabuły oraz niesamowitego klimatu. Bo właśnie nastrój jest największym atutem tego filmu. Dla mnie pozycja obowiązkowa - na pewno znajdzie się w mojej domowej kolekcji ;-) mroczny_pazurek ^_^

info. dwój.wici. www dzamy po i na a n nzję agra a, teatru j rece zje n Wyśli ne recen mi do kin lcach. a ia Wici Kie r Wyb aproszen wane w rterem z o o nymi y organiz ym rep ez aln impr ultur ń k Zosta Info.


Kaka o, zielo n a h e r b at a i pod p ł o m y k i

Cały dzień rozcinałem jutowe worki. W cieniu cichutko szepczącego jesionu. W nieustannym świergocie ptaków. Dziki leżał obok i było mu gorąco. Mnie też było gorąco, ale trochę mniej – nie mam przecież takiego gęstego futra. Nie mam też nogi w gipsie tak jak on, bo to jego pogryzły psy a nie mnie.

tekst: Radosław Nowakowski foto: Rafał Nowak 17

16


Wydawało mi się, że uporam się z tym szybko, bo przecież nie ma nic skomplikowanego w rozcinaniu worków, tym bardziej, że wcale nie musiało być to jakieś specjalne rozcinanie dające w efekcie skomplikowane figury, ale nie udało mi się rozciąć wszystkich. Czyli stu dwóch. Sto dwa rozcięte worki dadzą dwieście cztery płachty metrowej długości. Na stu dziewiętnastu zostanie namalowana na każdej stronie jedna litera – na jednej biała, na drugiej czarna, a jeśli nie czarna to może szara. Zaś w siedemdziesięciu pięciu zostaną wycięte litery – w każdej jedna. Zostanie dziesięć płacht. I dobrze. Mogę się przecież pomylić i napisać nie tę literę co trzeba. Wszystkie te płachty zostaną podwieszone do kratownicy dachowej ogromnej, pustej hali – prawie tak samo szerokiej jak długiej, ale wcale nie wysokiej. Siedem rzędów po siedemnaście płacht z namalowanymi literami, a pomiędzy nimi sześć rzędów płacht z wyciętymi literami – płachty z wyciętymi literami będą ustawione prostopadle do płacht z literami namalowanymi. A wszystkie będą wisiały tuż nad głową... Chmura liter nad głową... Żeby odczytać zdanie utworzone z białych liter trzeba będzie przejść wzdłuż pierwszego rzędu od lewej strony do prawej, a potem wzdłuż drugiego od prawej do lewej i tak dalej aż do końca rzędu siódmego. JAKA SZKODA ŻE CHMURY NIE SĄ Z MLEKA A KROPLE DESZCZU ZIARNAMI KAKAO – WTEDY BŁOTO BYŁOBY ZAPEWNE CZEKOLADĄ LUB DESEREM LODOWYM Z OWOCAMI NIEBA. Po drugiej stronie ostatniej płachty z białym A będzie czarne lub szare J. Znowu trzeba będzie przejść wzdłuż rzędów od lewej do prawej i od prawej do lewej, czyli bustrofedonem. JAK TO DOBRZE ŻE CHMURY NIE SĄ Z MLEKA A KROPLE DESZCZU ZIARNAMI KAKAO – WTEDY BŁOTO NIE UDAJE CZEKOLADY A Z NIEBA SYPIE SIĘ NA GŁOWĘ SZKLISTY GRAD. Nato-

18

miast wycięte litery w rzędach pomiędzy będą układały się na przemian w słowa ZACHMURZENIE oraz PRZEJAŚNIENIE. Bardzo to skomplikowane. Dlatego zastanawiam się, czy narysować na podłodze strzałki wskazujące kierunek chodzenia-czytania. Musiałbym jednak gdzieś umieścić też strzałkę wskazującą te strzałki. No i strzałkę wskazującą tę strzałkę. I tak dalej. To już może lepiej niech sobie chodzą-czytają jak chcą. Jedni z głowami w chmurach, a drudzy z chmurami nad głowami. I żadnych pretensji do czytelników – należy pisać normalnie i na kartce papieru, a nie na chmurze i to do tego starogreckim bustrofedonem. Rozbolał mnie kciuk. Juta jest o wiele grubsza niż lniane płótno. Znacznie też cieplejsza w odcieniu. Trochę jak słabe kakao, chociaż bardziej żółtawa. Skąd ta juta? Na każdym worku nadruk: produit de Cote d’Ivoire CACAO. Lecz nie przywieziono mi w nich czterech ton kakao, tylko cztery tony brykietu z trocin. Nie jestem aż tak szalony, żeby ogrzewać dom kakaowym ziarnem. Aczkolwiek bardzo chętnie ogrzewałbym siebie. Lubię kakao. Bardzo lubię... Te worki są inne niż poprzednie. Tamte też były jutowe, lecz materiał miał ciaśniejszy splot. Chyba z Indii. Na pewno poherbaciane. Co wcale nie znaczy, że kupiłem na zimę kilka ton herbaty. Lubię herbatę. Jakże często ogrzewam i studzę swoje ciało i umysł herbatą. Szczególnie zieloną. Przede wszystkim zieloną. Bardzo lubię zieloną herbatę... Nie wiem co się stało z tamtymi workami. Chyba zamokły i zgniły. Trochę ich uratowałem. Ufarbowałem na bardzo ciemną zieleń i głęboką czerwień. Robię z niego okładki. Są bardzo ładne, ale trzeba się przy nich namęczyć, bo juta jest gruba, trudno się zagina i niechętnie klei. Ta nowa jest zbyt rzadka. Nie nadaje się. Szko-

da, bo niedługo wyczerpią się zapasy tamtej. To wtedy ufarbuję zwykłe szare lniane płótno i okładki będą tradycyjne jak innych moich książek. Jeśli oczywiście za tradycyjne można uznać okładki, na których nie ma żadnych informacji poza tymi jakie niesie ze sobą kolor i faktura lnu... Pewien mój znajomy, specjalista od turystyki źródeł, powiedział kiedyś, że przyjeżdżając tu, w Łysogóry, rzuca się w oczy brak idiomu kulturowego. Nawet jeśli kiedyś było tu coś typowego, coś rozpoznawalnego od razu, to teraz już tego czegoś nie ma. Pomyślałem, że może jednak nie jest to powód do rozpaczy. To raczej szansa, by zaproponować coś nowego. Cóż to jednak miałoby być? Cóż ja mógłbym zaproponować mając w głowie nieustannie chmurę liter? Fruwające wiersze pisane bustrofedonem? Trójkątne książki? Hasę rapasę z Monodrumem? Przecież to margines marginesu, ekstremalna ekstremalność nie mająca szans w starciu z płotami odlewanymi z betonu. To już Dziki lepiej da sobie radę w kwestii patriotyzmu jutra, choć przybył tu dwa miesiące temu z odległego Syriusza - wszak pije z miski białej, a je z czerwonej. Nie wiadomo jednak czy będzie to patriotyzm polski, indonezyjski czy japoński. Nieprzeniknione są chmury w głowie Dzikiego.

Kakao, K a k a o, z i e l o n a herbata zielona h e r b at a i podpłomyki podpłomyki

Cała nadzieja chyba w podpłomykach pieczonych na kaflowej kuchni w starej leśniczówce. Szczególnie w tych z dodatkiem dzikiej mięty lub pokrzywy. I podawanych z gorącym kakao. „Chmura liter” zawisła w wielkiej hali na Bazie Zbożowej podczas Otwartego Warsztatu Firmament. Nadal wisi... Zapraszamy do lektury.


ścienica, nie wierzymy własnym oczom, wieża się lekko kołysze, zrywa się wiatr a powietrze zmienia zapach, to zapach lasu, wilgoci.

Tsuna m i na Te l e g r a f i e

Dotychczasowa cisza zmienia się w szum lasu, przez który przedzierają się drobinki wody gnanej powietrzem. Totalna szarość, nie widać nic przed nami ani za nami, Duch, który wcześniej chyba fotografował (chyba, nie wiem, tak mnie zaabsorbowało to zjawisko), w tej chwili stoi ze mną na balkonie, a aparat trzyma przez okno wewnątrz budki. Ja filmując coś krzyczę, adrenalina i radość “hehe, inni śpią, a ja tu takie rzeczy przezywam”. To chyba koniec zdjęć na dziś, gdyż ledwo widać ziemię, na której stoi wieża.

To był piątek 23 czerwca 2006 roku. O godz 0:45 kładę się spać, godz 3:30 pobudka, trzepanie zębów o umywalkę, kamasze na nogi, fotoplecak na grzbiet i wio.... godz. 3:45 Razem z Duchem jedziemy do południowej części Kielc, parkujemy na Kawetczyźnie i wbijamy się prędko na Telegraf, bo wschód słońca zbliża się wielkimi krokami, a my jak na złość wybraliśmy najkrótszą noc w roku. godz. 4:05 Wychodząc wieżą obserwacyjną, powyżej koron drzew trafiamy do największej mleczarni na świecie. Zdawać by się mogło, że łyknęliśmy właśnie jakiś kilkutysięcznik, caaaaała okolica aż po horyzont tonie we mgle. Spod tego białego morza wystają jedynie 60 piętrowy komin elektrociepłowni, oddalona o 20 km Łysica i oczywiście maszt Telegraf. Widoczność super, komary mniej super. Na szczęście po naszej stronie są jaskółki, które piszcząc w szalonym pędzie koszą zaspane o tej porze insekty maści latającej. Mimo znacznej wysokości dosłownie zero wiatru, jest przyjemnie, cicho, mgła niesie odgłos jadącego pociągu i ciężarówek mknących na Tarnów. (...) godz. nie_wiem_która Wschód naprawdę słabiej niż przeciętny: słońce od początku przesłonięte chmu-

rami, jakby nie miało ochoty zabrać kołderki ze świętokrzyskiej ziemi. Powietrze stoi w miejscu, a my stoimy dwadzieścia kilka metrów nad ziemią, może trzydzieści. Powoli pojawia się grzbiet Pasma Masłowskiego i Pierścienicy, mgła trzyma się dziarsko, słońce za chmurami. Po około godzinie oczekiwania na rozejście się mgieł zauważamy ze na zachodzie dzieje się cos dziwnego. Mgła wariuje tworząc wulkany, bałwany, grzbiety, kłębi się i wzbija na znaczne wysokości. Powstają jakby grzyby atomowe. Z czasem widać coś, jakby biały front mgły, który rozpościera się na całym zachodnim horyzoncie i powoli się zbliża.

Duch pakuje się przez okno do budki, ja przecieram okulary gdyż od nawietrznej wszystko jest w rosie. Nagle nos czuje zmiany, powietrze staje się suche i cieplejsze, zmienia się jego zapach, a mgła od zachodu się rozmywa, aż wreszcie wiatr całkiem cichnie. Patrzymy w kierunku wschodnim, szara fala, w której przed chwilą tonęliśmy, odsuwa się, ciągnąc za sobą opieszały welon mgieł, zaczepiający się o iglasty las Patrzymy na siebie - szok, obydwaj banany na gębie od ucha do ucha “tyyyy

Fala powodziowa mgły jest blisko, teraz możemy ocenić, że jest znacznie wyższa, niż sądziliśmy. Wielka ściana szarości rośnie i zbliża się, zakrywa kolejne szczyty Patrolu, Słowika. Teraz mgła jest już 500 m od nas, olbrzymia szara chmura kroczy tyralierą i zdaje się grozić nam, że ją początkowo zlekceważyliśmy, uznając za “wygłupy na zachodzie”. Górna część uformowanej w wał mgły prawie się nie rusza, wali na nas jak prasa na Janasa, zaś dolna część wysuwa białe jęzory które zalewają szczyty, drzewa, znika Pier-

widziałeś to?” Całkiem jak mali chłopcy których na moment nakryła wielka fala w morzu. Tymczasem to nie koniec, z zachodu nadciąga kolejna fala i to jest kosmos - w chwili gdy nadchodząca i ustępująca fala są w tej samej odległości, od nas a miasto nadal przykrywa biała kołdra, przez ten jeden moment czuję się jak Mojżesz - gość stuknął laską w skałę i rozstąpiło się morze. Ja stuknąłem ze zdziwienia szczęką o balkon i rozstąpiło się mleko - dosłownie przed (i za) nami biała równina, a po bokach dwie szare ściany mgły. Warto było się nie wyspać? Mam ciarki na plecach i wszystkie włosy na baczność. Kolejna fala, nadchodzi...Staliśmy tak oniemiali, że z początku żaden z nas nie zrobił nawet jednego zdjęcia, fotoreporterzy z nas marni. Kolejne fale miały minimalne przerwy, aż w końcu mgła zadomowiła się na cacy. godz. 6:40 Zeszliśmy z wieży i przez zamglony baśniowy las poturlaliśmy się do samochodu. Trzeba jeszcze się ochlapać, przebrać, zjeść śniadanie, zatańczyć z żelazkiem i na 8 do arbeitu. Mmmm... naładowanie akumulatorów psychicznych: dziesięć! Dobrze, że ten spontan się zmontował akurat tego dnia! No, to się wyspałem przed Firmamentem, nie ma co!) tekst: Bartek Bogucki foto: Paweł Paduch więcej zdjęć znajdziesz na www.wici.info

20


23

Foto- o b r a z y i szcz ę ś c i e ze Stanisławą Zacharko rozmawiała Agnieszka Kozłowska-Piasta - Gratuluję Pani obu otrzymanych ostatnio nagród: 3. miejsca na 29. Przedwiośniu za fotografie z cyklu „Echa równoległych światów”, i nagrody Urzędu Miasta dla ludzi działających w instytucjach kultury. Jak Pani łączy swoją pracę zawodową i artystyczną? - Same się łączą - ponieważ jedna wynika z drugiej. Istotą fotografii jest wybieranie: najpierw tego, co się chce sfotografować, a potem wybieranie tych najlepszych zdjęć spośród wielu zrobionych, łączenie w zestawy…. To, co zamknięte już w kadrze, to jest właściwie obraz. A ja jestem krytykiem - umiem wybierać obrazy, także te, które widzę wokół siebie, w zwykłej, „nieartystycznej” rzeczywistości. Na takiej zasadzie fotografuję. Gdy coś przykuje moją uwagę zatrzymuję się i robię zdjęcie. Komponuję je, decydując o proporcjach między poszczególnymi elementami, wybieram element porządkujący całość, nadający jej sens, operując zoomem, określam przestrzeń tła, większą, czy mniejszą. I w ten sposób zwykłe dla innych strupy na murze, ślady destrukcji czy dewastacji, zmieniają się w obrazy. - Przepięknie się zmieniają... Pani w niesamowity sposób łączy dwie różne techniki wypowiedzi plastycznej: fotografię i malarstwo... - To w sumie nic obcego czy dziwnego. Większość z nas najwybitniejsze dzieła malarskie zna przecież z reprodukcji – fotografii właśnie. Dlatego fotografie takie jak moje działają jak reprodukcje

22

współczesnych obrazów – i tą furtką wślizgują się do świadomości odbiorców. Świadomie to wykorzystuję…W dodatku wszyscy mamy poczucie proporcji wypracowane zgodnie z kanonami z naszego świata: kręgu kultury śródziemnomorskiej. A najpiękniejsze proporcje, ustalane przez teoretyków od czasów starożytności, wynikają z proporcji ciała ludzkiego. Tak jest od tysiącleci. W kulturze starożytnej harmonia w muzyce, czy w plastyce była tym samym: dążeniem do doskonałości w znalezieniu właści-

wych proporcji pomiędzy poszczególnymi elementami dzieła i w ten sposób scalenia ich w jedność. To nadal jest jedną z najważniejszych zasad w sztuce. I nadal to wyczuwamy, mimo że w naszych czasach nadmiar wiedzy, sztuki, techniki, środków masowego przekazu sprawia, że zalewani informacjami i obrazami, nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Dlatego instynktownie - mimo świadomości, że fotografia jest przecież kliszą z rzeczywistości – widząc w kadrze elementy uporządkowane i we


właściwych proporcjach – rozpatrujemy taki fotograficzny „obraz” w kategoriach dzieła sztuki. To również świadomie wykorzystuję…Rzeczywistość jest zmienna i niepowtarzalna. Często fotografuję ulicę Grochową, którą codziennie o tej samej porze chodzę do pracy. Mała, brzydka uliczka. Ale czasami jest zjawiskowa! Światło, nastrój, układ postaci ludzkich, jakiś akcent: samochód, a może chmura. Jeżeli wtedy szybko zrobi się zdjęcie, to stworzy się kadr prosto ze świata sztuki. Rzeczywistość jest zmienna i różna, ale można ją przyłapać w chwili, kiedy robi się absolutnie doskonała. - W obrazie łatwo jest zawrzeć emocje. W fotografii znacznie trudniej. Jak przekazać uczucia, które towarzyszą przy robieniu zdjęcia? - Różni fotograficy różnie to robią… Ja lubię śledzić ślady emocji innych ludzi. Gdy ktoś coś pisze na murze, myśli tylko o tym, aby coś wyrzucić z siebie. To jego czysta reakcja, spontaniczność, nasączona mocną nieraz ekspresją. Nie zastanawia się nad kompozycją, proporcjami, estetyką. Ale ten napis może mnie poruszyć: jego sens, forma, charakter pisma. Może być elementem mojej kompozycji, grać z murem, na którym został napisany, może zostać odpowiednio skadrowany i to już są moje emocje. Jeżeli spotykam na ścianie np. słowo KULT, to oczywiście wiem, że autorowi chodziło o nazwę zespołu muzycznego. Ale dla mnie to słowo ma też inne znaczenia. Jeżeli zdejmę to słowo ze ściany fotografując je – zrobię odbitkę i powieszę w galerii na wystawie - przeniosę je w inny wymiar i zacznie działać zupełnie inaczej. Przecież samo słowo „kult” niesie z sobą treści, które kojarzą z zupełnie czymś innym niż zespołem muzycznym. A to, że ktoś je z siebie wyrzucił, napisał na ścianie, też ma swój sens. Każde dobre dzieło sztuki ma to do siebie, że budzi różne uczucia i wywołuje

24

różne interpretacje. I te interpretacje są jego wartością. Fotografia chyba szczególnie zmusza do prób jej zrozumienia, bo jest przecież odbitką z rozpoznawalnej rzeczywistości. Malarstwo jest wymyślone. Można i należy je interpretować - ale wymaga to większego wysiłku i wiedzy. W fotografii każdy wiedząc, że patrzy na rzeczywistość, próbuje się czegoś doszukać, a odgadując interpretuje.

- Podnosi Pani do rangi obrazów miejsca, ściany, faktury, które najczęściej są stare, zniszczone, zaniedbane. Nie ma w pani fotografiach nowoczesnych budynków, szklanych ścian. Dlaczego? - To kwestia dotknięcia czasu – przecież wszystko się zmienia. Świeża, błyszcząca farba jest niewątpliwie piękna, ale ściana „przegryziona przez czas” dzięki swojej strukturze, fakturze, ma walory pla-

styczne jak materia malarska – to jest dla mnie ważne. Można zrobić szereg kompozycji z nowoczesnych szkieł, fragmentów ścian: każda z nich jest znakomita, wręcz doskonała. Póki co, mnie to jeszcze nie pociąga. Chodzę śladami ludzi. Większość moich zdjęć z cyklu „Z kolekcji znalezionych obrazów” powstała pomiędzy domem a pracą. Większość z tych „obrazów” już nie istnieje albo została

zabazgrana. Już nie są ładne, nie są takie dobitne. Ale były, pojawiły się na chwilę, aby zniknąć, aby resztę zatarł czas. „Echa równoległych światów” to podtytuł kompozycji, których głównym elementem są słowa - ponieważ autorami napisów są ludzie z różnych „światów”: piszą na murze kibice, fani różnej muzyki - nawet jazzu. Mam też zdjęcie z napisem „Twórz poezję”. Wolę mówić o człowieku po-

przez ślady, które ten człowiek zostawia, niż stykając się bezpośrednio z człowiekiem. - Czyli nie chciałaby Pani poznać ludzi, którzy zostawiają te napisy na murze? - Pewnie niektórych mijam na ulicy…Ale nie, nie mam takich reporterskich potrzeb… To dość naturalne. Przecież żyjemy w świecie rzeczy, które wykonali anonimowi ludzie. Jesteśmy ubrani w rzeczy, które ktoś zaprojektował, uszył, używamy przedmiotów, które ktoś wykonał. W każdym jest czyjaś myśl techniczna, plastyczna, dotyk czyichś rąk. Wybieramy je dlatego, że nam się one podobają – nie zastanawiając się, czy podobałaby nam się osoba, czy osoby, które je wykonały. Lubimy jakiś wazon, a przecież nawet nie mamy pojęcia, kto go ulepił. Wazon jest nam z jakichś powodów bliski. Prawdopodobnie, gdybyśmy poznali autora tego dzbana, także byłby nam bliski, to jest intuicyjne, każdy w swoich dziełach przekazuje cząstkę siebie, swojej energii, osobowości. Takie nadawanie na tej samej fali… Dlatego jednemu podoba się taki wazon, a drugiemu zupełnie inny. Tak samo jest z dziełami sztuki. - Żyjemy w świecie obrazków. Fotografia jest najłatwiejszym i najdostępniejszym sposobem „uprawiania sztuki”. Wystarczy dobry aparat, programy graficzne i już każdy właściwie może poczuć się twórcą. Czy pani obrazy są „poprawiane komputerowo”? Czy uważa Pani, że programy graficzne i komputer sprzyja rozwojowi sztuki? - Wielu ludzi korzysta z tych programów naprawdę z sensem i pomysłem. Komputer to też narzędzie. Jeśli ktoś ma potrzebę wychodzenia od rzeczywistości, a potem na jej bazie tworzenia czegoś nowego, to jestem jak najbardziej za. Oczywiście, czasami fascynacja samym narzędziem powoduje, że przekaz


jest bezsensowny. Widać opanowanie programu komputerowego, a nie widać niczego dodanego od autora. To bardzo łatwo wciąga, komputerowo bardzo łatwo poprawiać świat, i ciągle chce się jeszcze poprawiać, i jeszcze. Ja nie chcę tego robić i nie poprawiam swoich zdjęć. Nie dosycam kolorów, choć to przecież można zrobić jednym kliknięciem myszki. Chcę w moich pracach, które są w gruncie rzeczy abstrakcyjne, zachować element rzeczywistości. Po to się chyba uprawia fotografię? Na tych schodach ze zdjęcia leży patyk. Mogę go usunąć komputerowo. Ale doszłam do wniosku, że skoro tam leżał, niech zostanie. Chociaż drażni, ale w tym drażnieniu jest coś poruszającego. Czasami wydaje mi się, że lepiej nie dotykać rzeczy, o których nie wiemy, po co i dlaczego są. Skoro już są - a nie szkodzą - to może lepiej się z nimi pogodzić? Nie wiemy wszystkiego o świecie, w którym żyjemy, i często nie zauważamy, że nie jest to tylko nasz świat…Taki patyk może inspirować do pomyślenia o tym – o, i już jest sens jego drażniącej obecności! - Pani zdaniem fotografia to odzwierciedlenie rzeczywistości i nie wolno zbytnio ingerować? - Ależ można! To jest najpiękniejsze w sztuce, że można wszystko! Nikt nie może niczego zabronić, bo przecież nikomu nie robi się tym krzywdy… Każdy ma swoją indywidualność i potrzebę pełnego wypowiedzenia się w jakiś sposób. Graficzne programy komputerowe są narzędziami genialnymi. Być może kiedyś zacznę ich używać. Na razie jestem zachwycona, zafascynowana tym, co widzę, bez przerabiania. Dla mnie polowanie na okruchy rzeczywistości to taka myśliwska rozrywka! Taka radość i zachwyt, że udał mi się kolejny fotograficzny obraz. Ja w ogóle zaczęłam fotografować z powodu ciągłego poczucia straty. Ciągle

widziałam obrazy - piękne sytuacje, światła, układy form. I ciągle miałam świadomość, że je tracę, że coś bezpowrotnie znika, umyka i nigdy się nie powtórzy - a ja chciałabym jeszcze na to - Co jest najcenniejsze w fotografowaniu? Bezpieczeństwo wypowiedzi artystycznej? Dokumentowanie chwil, momentów, miejsc? A może nieingerencja w świat, odgrodzenie się poprzez obiektyw od rzeczywistości? - Fotografia daje mi poczucie bezpieczeństwa w moim tworzeniu, a jednocześnie nie uzewnętrzniam się aż tak bardzo, jak musiałabym, na przykład, przy malowaniu. Zresztą w moim malowaniu także się chowam - za iluzją rzeczywistości, wiernością w odtwarzaniu tego, co maluję. Chyba mam takie predyspozycje…Fotografia to technika, która daje mi psychiczny komfort: z jednej strony obiektyw, z drugiej odbitka, w środku – temat. To jak mówienie o sobie w trzeciej osobie... No ale, wbrew pozorom, krytyk nie tylko wybiera - poprzez wybory odpowiednich prac, odpowiednich artystów, w jakiś sposób wypowiada się, kreuje swoją własną estetykę. Żeby napisać dobry tekst krytyczny, tekst o czyjejś sztuce, trzeba ją naprzód zinterpretować – napisać o swoich odczuciach, zrozumieniu. Czyli – opowiedzieć o sobie. Jeśli ktoś nie ma własnego, podobnego artystom świata, to nic nie powie. - Kiedy będziemy mogli obejrzeć Pani prace, pomijając internetową galerię na stronie Wici? - Zostaną pokazane we wrześniu na pokonkursowej wystawie „Przedwiośnie 29”. W październiku w Busku Zdroju w Galerii Zielonej będę mieć indywidualną wystawę fotografii. - A czego by Pani sobie życzyła? - Żeby fotografowanie i inne tworzenie

sprawiało mi taką przyjemność, jak do tej pory! Realizuję się w wielu dziedzinach swojego życia. Stworzyłam sobie i swoim trzem synom ciepły, piękny i tradycyjny dom z ogródkiem…na balkonie – w komunalnym mieszkaniu zresztą…( śmiech). Synów wychowałam na fajnych, wrażliwych ludzi, z którymi już da się porozmawiać…Realizuję się także w pracy krytyka. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki – i pracuję w najwspanialszym dla mnie miejscu - galerii. W domu też mam prawie galerię – to rezultaty wielu artystycznych przyjaźni. Czuję się spełniona we wszystkich dziedzinach mojego życia. Na dodatek wszystkie te dziedziny ze sobą się zazębiają: moja praca to moje hobby, moje wykształcenie pokrywa się zarówno z predyspozycjami i zainteresowaniami jak i pracą, moi przyjaciele to artyści. Jestem szczęśliwym człowiekiem, który nie musi odrywać się od nie lubianej pracy i otoczenia aby

wieczorem poświęcić się swojej pasji. Nawet problemy mam chyba na swoja miarę, bo sobie z nimi dość dobrze radzę… To chyba dary od Boga…Dużo dostałam – ale i dużo zrobiłam i jestem zadowolona z mojego życia. - To wspaniale spotkać kogoś, kto tak myśli i czuje. - To nie przyszło samo. Szczęściu trzeba pomagać… Ale nie do przecenienia jest to, co dostałam od losu. Każdy dostaje, szkoda, że niektórzy to marnują. Ale przecież okoliczności są różne i życie ciska nas po różnych kątach… A niektórzy dostają, nie wiadomo dlaczego, samo zło i cierpienia…Wydaje mi się, że ja dobrze wykorzystuję to, co dostałam - a na dodatek sprzyjają mi okoliczności, o, na przykład taka – nikt do mnie nie strzela… Po prostu mam szczęście! - Bardzo dziękuję za rozmowę.


Indi a ń s k i e ryt y c z y wiz e ru n k i kos m i t ó w ? Malutka wioska Kontrewers w gminie Mniów jest miejscem, które dzieli badaczy. Wszystko zaczęło się w 1988 roku gdy pewien gospodarz odkrył na swoim gruncie na skraju lasu głaz z dolnojurajskiego piaskowca z dziwnymi rytami. Na kamieniu widać było dwie postacie – jedną prawdopodobnie męską – z wyraźnym penisem, drugą być może żeńską, o czym świadczy półksiężyc (dawny symbol kobiecości) pod jej nogami. Wyglądały jakby grały na flecie czy na rogu, na głowach rosły im różki, czułki, na dodatek na plecach miały coś dziwnego: ni to garb, ni to torba, ni skrzydełka. Przeprowadzone badania nie stwierdziły w okolicy obecności żadnych innych śladów człowieka pochodzących z tego samego okresu, a w niepublikowanym sprawozdaniu naukowcy podali, że prawdopodobnie są to średniowiecz-

28

ne wyobrażenia diabełków, które miały znaczenie rytualne lub magiczne. Do malutkiej wioski zaczęli jednak zjeżdżać wielbiciele Dänikena – oni mieli własne wyjaśnienie znaczenia rysunków - byli pewni, że są to wizerunki Obcych. Nie bardzo wiedziano co z kamieniem zrobić, a zostawienie niezabezpieczonego groziło jego zniszczeniem lub kradzieżą więc ... zakopano go. Doktor Gerard Gierliński z Państwowego Instytutu Geologicznego ogłosił w 2005 roku nową interpretację znaleziska. Według niego są to wyobrażenia kokopelli, czyli dobrych duszków z mitologii północnoamerykańskich Indian Hopi. Kokopelli to uczłowieczone cykady z workiem nasion na plecach, których muzyka topi lody, przynosi wiosenne ocieplenie i pobudza rośliny do wzrostu. Symbolizują płodność i dobrobyt. Kontrewers jest jednak trochę daleko od Ameryki. Skąd wzięłyby się one w Polsce? Wbrew pozorom istnieją podstawy dla takiego twierdzenia. Co prawda kokopelli znajduje się przede wszystkim na terenie Stanów Zjednoczonych Ameryki, jednak podobne znaleziska odkrywano też w innych miejscach świata. Kilka lat temu taki sam rysunek odkryto na Syberii, potem w Skandynawii, a teraz jeszcze w świętokrzyskim Kontrewersie. Wiemy, że ludzie żyjący w czasach neolitu (młodszej epoce kamiennej) czcili duchy opiekuńcze, które opiekowały sie klimatem. Gdzie jednak miałoby znajdować się centrum kultury, która oddawała cześć uczłowieczonym cykadom? Nie wiemy. Być może kultura ta obejmowała lud, który 10 tysięcy lat temu przeprawił sie z Azji na kontynent amerykański przez cieśninę Beringa? Może pewna jego część powędrowała na zachód zamiast na wschód? Badania genetyczne potwierdzają, że wielu Europejczyków

i Indian ma wspólną mutację genów. Sugeruje to, że wywodzą się z tej samej populacji ludzi. Praindianie, którzy zawędrowali do Ameryki północnej i autorzy rytów w Polsce mogli pochodzić, z tego samego kręgu etnicznego. Doktor Gierlinski wyklucza współczesne fałszerstwo, jednak datowanie naskalnych rytów jest niełatwe. Wokół nie znaleziono innych zabytków archeologicznych, a na samym kamieniu nie ma śladu barwnika, którym zwykle nasi przodkowie pokrywali podobne rysunki. Użyta symbolika i sposób wykucia wskazuje, że głaz pochodzi z 5 – 3 tysięcy lat p. n. e.

Dlaczego nie ma w Polsce innych, podobnych znalezisk? Prawdopodobnie ryty uległy erozji, a może po prostu jeszcze ich nie znaleźliśmy? W Kontrewersie mieliśmy szczęście, bo w piaskowcu tkwiła domieszka żelaza, która utleniła się i utworzyła na rysunku twardą warstwę ochronną z getytu (uwodnionego tlenku żelaza). Wizerunkom kokopelli bardzo często towarzyszą...odciski łap dinozaurów. Nie inaczej było z Kontrewersem. Doktor Gierliński natknął się na kamień, badając pobliskie ślady dinozaurów. Tropy dinozaurów i dziwne ryty dzieli wiele milionów lat, jednak wydaje się, że są w jakiś niezrozumiały dla nas sposób powiązane. Prawdopodbne jest, że ówcześni ludzie widząc tropy dinozaurów, nie potrafili dopasować ich do współczesnych im zwierząt, dlatego nadawali im znaczenie magiczne. Pewnie dlatego rysowali przy dziwnych odciskach wizerunki opiekuńczych duchów, aby kokopelli chroniły przed złymi mocami, które owe ślady zostawiły. Nie ma w tym nic dziwnego, przecież jeszcze niedawno brano ślady dinozaurów za odciski czarcich łap. A co z kamieniem? O wyjątkowe znalezisko walczyła gmina i muzeum w Kielcach. Ostatecznie wygrał Mniów. Tajemniczy obiekt zostanie w swoich stronach, a gmina zobowiązała się opracować i zrealizować plan ochrony obiektu. Na razie jednak kamień nadal zostaje zasypany dwudziestocentymetrową warstwą ziemi. Może wkrótce gmina wywiąże się ze zobowiązania i sami zobaczycie dziwne ryty. Wtedy zdecydujecie co przedstawiają: kosmitów, średniowieczne diabły a może jednak .... kokopelli? Tekst: Katarzyna Gritzmann


P l a n centrum Kielc legenda

Łódź

59

Warszawa

17

ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy hotele restauracje kawiarnie, puby, kluby zdrowie zakupy inne

24 40

22

Częstochowa

60

39

48

2 36

61 43

56

47

33

55

53

27 16

1 12 31 34

42

58

46 38 3 19 11

59

45 4 50 14 20 26

29

7 10 8

28

37 45 56 9

6

Lublin

41

51

32 13

52 25

23

35

21

49

Kraków

18 17

21 21

5

30

44

Tarnów

plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.wydawnictwo-jp.kkf.pl


inform a t o r

Muzeum Zabawek i Zabawy 9 Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78

Skarbiec Katedralny Kielce, pl. Panny Marii 3, tel. +41 344 63 07

Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info

Kielce, ul. Zamkowa 35

Te a t r y

Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71

Te a t r i m . S t e f a n a Żeromskiego 12

Galeria 3 Współczesne j Sztuki Sakra l n e j

Kielce, ul. Sienkiewicza 32 tel. +41 344 75 00 www.teatr-zeromskiego.com.pl

Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02

Galeria WINDA

4

KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b

Galeria ZACHĘTA Kielce, ul. Orla 3

62

Muzea Muzeum Geo l o g i c z n e Kielce, ul. Zgoda 21 tel. +41 361 25 37

5

Muzeum Lat Szkolnych S t e f a n a Żeromskiego 6 Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92

7

Muzeum Wsi Kieleckiej 8 Dworek Lasz c z y k ó w Kielce, ul. Jana Pawła II tel. +41 344 92 97

32

Te a t r L a l k i i A k t o r a „Kubuś” Kielce, ul. Duża 9

13

tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl

K i e l e c k i Te a t r Ta ń c a Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 361 27 46

14

Filharmonia 50 Świętokrzyska im. Oskara Kolberga Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl

Kinoplex

Kielce, ul. Świętokrzyska 20 15 tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl

Moskwa

Kielce, ul. Staszica 5 tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl

16

23

Kielce, ul. Ściegiennego 6 tel. +41 361 27 37, 361 24 10 www.wdk-kielce.pl

Dom Kultury Zameczek

18

Kielce, ul. Słowackiego 23 tel. +41 361 39 31

DŚT Pałacyk Zielińskiego

19

Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net

24 31

KIELECKIE CENTRUM 20 KULTURY Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, 344 40 33 www.kck.com.pl

SŁONECZKO

Kina

Muzeum Naro d o w e Kielce, plac Zamkowy 1 tel. +41 344 23 18

10

Więzienie Kieleckie 1939 - 1956 11

Galeria Foto g r a f i i ZPAF - BWA 2

Ośrodki Kultury W o j e w ó d z k i Dom 17 Kultury

Galerie BWA Piwnice 1 BWA Na Pięt r z e

28

HOTELE

RESTAURACJE

Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80

32

POD KRECHĄ

Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. 041/ 34 24424

Urzędy Urząd Miasta

21

Kielce, Rynek 1 Kielce, ul. Szymanowskiego 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl

RESTAURACJA

Nefertiti

kuchnia arabska, egipska, indyjska i polska Kielce, ul. Żytnia 8

rezerwacja tel. 41/ 335 80 01

WESOŁA KAWKA Kielce, ul. Wesoła 50 tel. +41 344 64 37

25 34

22 Urząd M a r s z a ł k o w s ki Województwa Ś w i ę t o k r z y s k iego

Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl

PUBY

K AW I A R N I E

29 26

Korepetycje z matematyki tel. 600 310044


APTEKI

K L U B Y, D Y S K O T EKI

ZAKUPY

APTEKA MELISA

51

Kielce, Orkana 11 tel. +41 331 00 73 35

45

Apteki

37

“Na Wzgórzu”

Kielce, ul. Orzeszkowej 51c tel. 330-11-29 33

“Sady” Możliwość rezerwacji stołów Kielce, ul. Sienkiewicza 16 wejście od ul. Wesołej tel. 41 343 13 86 58 Zapraszamy od godz. 14.00

Kielce, ul. Wojewódzka 2 tel. 343-51-07

“Słoneczna” tel. 366-42-53

“Parkowa”

38

41

Kielce, ul. Słoneczna 24

46 59

42

TABAKIERA

Kielce, ul. Żytnia 6

tytonie • papierosy • papierośnice

tel. 368-30-33, 347-83-30

39

cygara • tabakiery • fajki • tutki

Kielce, ul. Sienkiewicza 14 w godz. 10-19 w sob. 10-16

S T O M AT O L O G I A

40

47 59

56

43

Najbliższy Sklep z Muzyką

60

www.fan.pl 36

K a n c e l a r i e 49 Adwokackie i Radcowska Lekarz Komputerów tel. 604 231 739

Marek, Tomasz Stanisław Klesykowie Kielce, ul. Żeromskiego 18, tel. 362 15 19, 361 83 26

61 44 48


52

45

53

Torby Reklamowe od 35 groszy za sztukÄ™

www.master.wici.info


MUZEUM W S I K I E L E C K I E J 25-025 Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. 041 34492-97 fax 041 34450-08 www.mwk.com.pl email MWK_Kielce@wp.pl

czych, wnętrza XIX w. apteki, sklepiku i pracowni krawcowej z okresu międzywojennego prezentowane w organistówce z Bielin, ekspozycję szkoły wiejskiej z okresu międzywojennego w chałupie ze Starej Słupi, wystawę stałą Ocalić od zapomnienia. Jan Bernasiewicz-twórca ogrodu rzeźb, kuźnię z Radoski, wiatrak z Grzmucina oraz wystawy czasowe. W lipcu Park Etnograficzny czynny od wtorku do niedzieli w g. 10.oo-18.oo. Bilety w cenie 10,-zł i 5,-zł.

ZAPRASZA do Dworku Laszczyków w Kielcach

Proponujemy: organizację spotkań integracyjnych w zabytkowych salach spichlerza ze Złoteji w miejscu piknikowym, organizację tradycyjnych i współczesnych ślubów i przyjęć weselnych, organizację ognisk, bogatą ofertę lekcji muzealnych,

ul. Jana Pawła II 6 na wystawę Damy z dawnych lat. Fotografia kobieca w zbiorach Muzeum Wsi Kieleckiej Codziennie w godz. 9.oo-17.oo Bilet normalny 2,-zł ulgowy 1,-zł

Ponadto zapraszamy do zwiedzania

Zapraszamy do Parku Etnograficznego w Tokarni k. Chęcin Ekspozycje: dwór z Suchedniowa, spichlerz dworski ze Złotej z 1719 r., barokowy kościół p.w. Matki Bożej Pocieszenia z Rogowa n. Wisłą z 1761r. Ponadto zwiedzający może obejrzeć: wnętrza XIX w. chałup i warsztatów rzemieślni-

38

Zabytkowej zagrody Czernikiewiczów w Bodzentynie, ul. 3 Maja 13 - stała ekspozycja etnograficzna – wnętrza mieszkalne od 1809 do 1920 r. czynna codziennie oprócz poniedziałków i świąt w godz. 9.oo – 17.oo. Pomnika Mauzoleum w Michniowie, tel. (0-41) 254-51-62 - czynne codziennie w godz.10.oo-16.oo; w soboty i niedziele zwiedzanie po uprzedniej rezerwacji telefonicznej. Stałe ekspozycje poświęcone martyrologii wsi polskiej oraz wystawy czasowe.

global village news TOPPING Wielu słuchaczy ,,Glogal Village” uczestniczyło w tym roku w programie motywacyjnym TOPPING. Zdobywali punkty za czytanie książek, pisanie wypracowań i recenzji z filmów, uczęszczanie na ,,słuchanka” i wykonywanie angielskojęzycznych projektów. W trakcie trwania programu otrzymali setki nagród: smycze i torby GV, słowniki i bilety do Kinoplexu. 22 czerwca trzynaścioro najlepszych (na zdjęciu) wzięło udział w losowaniu nagród głównych programu. Pierwszą, przenośny odtwarzacz DVD, wylosowała Beata Kubalska (na zdjęciu). Beata jest tegoroczną maturzystką, do GV trafiła jako uczennica II klasy gimnazjum. Ostatnio zdawała egzamin Cambridge Advanced English. Życzymy jej powodzenia na studiach lingwistycznych, na które się teraz wybiera. LOLIPOP W Uniwersytecie Santiago de Compostela odbyło się kolejne kilkudniowe spotkanie konsorcjum pracującego w ramach unijnego programu ,,Socrates

– Lingua” nad projektem ,,Lolipop – Europejskie Portfolio Językowe Online”. Jest to obecnie największy projekt UE dotyczący nauczania języków obcych. Jego koordynatorem z ramienia Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Jakości Nauczania Języków Obcych PASE jest Zbigniew Szczepańczyk z GV. Wersja beta e-Portfoio jest już gotowa. ,,Lolipop” nadaje się do użytku, jest jednak jeszcze bardzo ,,techniczny”, więc teraz główny nacisk zostanie położony na jego uatrakcyjnienie oraz lokalizację, czyli przygotowanie wersji językowych krajów uczestniczących (oprócz Polski są to: Austria, Francja, Hiszpania, Irlandia, Łotwa, Niemcy i Norwegia). Po akceptacji przez Komisję Europejską e-Portfolio winno zostać przetłumaczone także na pozostałe języki UE. www.gv.edu.pl Portal internetowy Global Village cieszy się sporą popularnością. 22 czerwca po południu padł rekord: jednocześnie strony GV przeglądały 123 osoby. Wiele z nich to zapewne słuchacze GV – ze stron www można dostać się do Centrum Obsługi, kursu jęz. Angielskiego ,,GV Online”, poczty oraz Wirtualnego Otoczenia Edukacyjnego ,,Moodle”

GLOBAL VILLAGE SZKOŁY JĘZYKÓW OBCYCH tel. 041343-05-97, 041362-13-93

www.gv.edu.pl


miasto

Wz g ó r z e Zam k o we w K i e l c a ch Niewiele wiemy o sięgających X-XI w. początkach Kielc. Wiadomo tylko, że były znaczącą lokalnie osadą, o czym świadczy obecność parafialnego modrzewiowego kościoła Św. Wojciecha (ufundowanego wg tradycji przekazanej przez Jana Długosza w roku 1084). „Pewna”, a więc znana ze źródeł historia Kielc związana jest z nadaniem książęcym z wieku XII, na mocy którego stały się one własnością biskupów krakowskich (pierwsze znane z daty wydarzenie to śmierć w Kielcach w 1142 r. biskupa krakowskiego Radosta). W roku 1171 na pobliskim wzgórzu biskup Gedka ufundował murowany kościół (jego budowa trwała około 40 lat!) i ustanowił przy nim kapitułę kolegiacką. Wokół kolegiaty (do której przeniesiono

40

parafię z kościoła Św. Wojciecha) zaczęło powstawać „miasto księży” – delegatura władzy biskupiej na rozległe połacie północnej części diecezji krakowskiej. Od tego czasu aż do upaństwowienia Kielc, które nastąpiło w roku 1789 (czyli przez 6 wieków), miasto składało się z dwóch współegzystujących ośrodków: mieszczańskiego i kościelnego. „Kielce mieszczańskie” to przez większość swych biskupich dziejów ubogie drewniane miasteczko - lokalny ośrodek targowy w powiecie chęcińskim egzystujący poza głównym nurtem dziejowych wydarzeń. Zyskało na znaczeniu i zaczęło się przeobrażać dopiero w wieku XVI, gdy zaczęli doń ściągać górnicy (wtedy to wybudowano ratusz, bramy miejskie, kaplicę Św. Leonarda). Do końca XVIII w. „miasto mieszczańskie” pozostało jednak osadą drewnianą. W 1800 roku miasteczko strawił wielki pożar. Najważniejszą rolę w tamtych czasach spełniało administracyjne centrum władzy biskupiej. To znalazło swoje odbicie w architekturze. Skupiające najznaczniejsze

budowle i przeobrażające się przez stulecia „miasto kościelne” przybrało ostatecznie w wieku XVIII kształt zwartego, wielofunkcyjnego, samowystarczalnego kompleksu, nieprzystającego niejako do ubogiego miasteczka „mieszczańskiego”. Dziś, szczęśliwie zachowana większość zespołu „miasta kościelnego” jest perłą Kielc i stanowi niezwykle cenny zabytek jako całość. Istniejący od przełomu XII i XIII wieku, skupiony wokół kieleckiej kolegiaty kościelny ośrodek zaczął przybierać znany nam obecnie architektoniczny kształt w I połowie wieku XVII. Szczególną rolę odegrał tu jeden biskup – Jakub Zadzik. Ten duchowny, będący też jednym z najbardziej wpływowych ówczesnych polityków, postanowił wznieść w Kielcach rezydencję będącą jednocześnie pomnikiem jego dokonań. Dzieło powierzył włoskim mistrzom: Tomaszowi Ponciniemu i najprawdopodobniej Janowi Trevano, którzy z zadania wywiązali się znakomicie. O tego momentu możemy mówić o Wzgórzu Zamkowym.

41 Wybudowana w latach 1637-44 manierystyczna budowla, choć jest pałacem, nazywana była potocznie zamkiem. Przybrała formę „pałacu w zamku” tzn. pałacu otoczonego murami, które, choć sprawiały wrażenie obronnych, pełniły przede wszystkim rolę „dekoracyjną”. W obrębie murów znajdowały się 3 baszty (jedna z nich tzw. Prochowa – od strony ul. Staszica – zachowała się, drugą – od strony ul. Kapitulnej – odtworzono 2 lata temu, pozostałości trzeciej odkryto w tym roku przy okazji remontu ul. Zamkowej). Powstało dzieło wybitne – pałac na planie zbliżonym do kwadratu, z czterema zwieńczonymi hełmami wieżami na narożnikach, z charakterystyczną trójdzielnością fasady nawiązującą do dogmatu Trójcy Świętej. Biskup Zadzik chciał w ten sposób podkreślić swój sprzeciw wobec herezji arianizmu odrzucającej wiarę w trójosobowego Boga (doprowadził ostatecznie do wypędzenia arian, co zostało uwiecznione na znajdującym w pałacowym apartamencie słynnym plafonie „Sąd nad arianami” pędzla Tomasza Dolabelli). Pałac został


także „nasycony” symboliką i ikonografią gloryfikującą osobę fundatora, który jednak... nie zdążył w nim zamieszkać. Inwestycjami towarzyszącymi budowie pałacu były m.in.: murowana kuchnia („wchłonięta” następnie przez wybudowane w XVIII wieku północne skrzydło pałacu – jej pozostałością jest studnia wewnątrz budynku, którą możemy podziwiać zwiedzając Galerię Malarstwa Polskiego) oraz parterowy pierwotnie dom gościnny zwany później Austerią „Pod Krakowiakami” – pierwszy kielecki hotel (dziś, po XVIII i XIX-wiecznych rozbudowach mieści się w nim siedziba kieleckiej Caritas). Przestrzeń między pałacem a murami zajął malowniczy, dekoracyjny ogród typu włoskiego. Trzeba dodać, że pałac nie był pierwszą XVII-wieczną kielecką inwestycją krakowskich biskupów. Niedługo przed nią tj. w latach 1624-31 biskup Marcin Szyszkowski, wypełniając swe złożone przed Bogiem śluby, na odległym o 2,5 km wzgórzu Karczówce ufundował kościół i klasztor bernardynów jako wotum dziękczynne za uchronienie Kielc przed zarazą. W efekcie Wzgórze Zamkowe utworzyło z Karczówką piękną barokową oś widokową, podkreśloną dodatkowo czternastoma stacjami kalwarii łączącej oba wzgórza. Nie zachował się materialny ślad pierwotnej drogi krzyżowej, istnieją jednak do dzisiaj 4 kapliczki kalwarii późniejszej - XVIII-wiecznej (od strony klasztoru). Reszta kapliczek została

odtworzona w ostatnich latach staraniem Towarzystwa Przyjaciół Karczówki. Wróćmy jednak na Wzgórze Zamkowe. Prawie 50 lat przed budową pałacu,w roku 1583, pierwotna dwuwieżowa romańska świątynia, dzięki staraniom biskupa Piotra Myszkowskiego, została powiększona o nawę wydłużającą kościelny korpus w kierunku zachodnim. W 1629 r. członkowie kieleckiej kapituły kolegiackiej zdecydowali o poszerzeniu owej nowej części kościoła o nawy boczne i wybudowaniu chóru muzycznego. Tuż przed budową pałacu – w latach 1632-35 kolegiatę, znajdującą się w bardzo złym stanie, wyremontowano i przebudowano. Etapy inwestycji zakończono wmurowaniem dwóch marmurowych portali z wyrytymi datami: 1632 i 1635. Zaraz po ukończeniu budowy pałacu, w latach 1644-46 pojawiła się w obrębie „miasta kościelnego” następna ważna budowla – ufundowany „sumptem różnych dobrodziejów” kameralny kościół p.w. Świętej Trójcy. Powstał w miejscu wcześniejszej kaplicy szpitalnej. Szpital w tamtych czasach oznaczał przytułek dla biednych. Po bokach kościoła wystawiono nowe murowane budynki szpitala (przytułku) i probostwa szpitalnego (od południa mieściła się w nich „izba wielka babska” oraz „kuchnia wielka”, od północy zaś „izba dziadowska przestronna” oraz „izba proboszczowska”). Architektura kościoła nawiązuje z jednej strony do tzw. renesansu lubelskiego, z drugiej - do wczesnobarokowych świątyń Krakowa. Ostatnią inwestycją z połowy XVII wieku była murowana dzwonnica wybudowana obok kolegiaty na miejscu wcześniejszej drewnianej. Warto wspomnieć w tym miejscu o jednym z najwybitniejszych kielczan tamtego okresu – Stanisławie Czechowskim. Był on jednocześnie starostą, czyli za-

42

Stanisława Czechowskiego w pozycji klęczącej. Interesujący „pomnik” zachował się, ale obecnie nie jest eksponowany. Starosta wsławił się wreszcie czynem nie byle jakim – w 1655 r., podczas potopu szwedzkiego urządził wraz z mieszczanami zasadzkę na Szwedów w okolicach Słowika. Od tego czasu rzeka Bobrza nazywana jest w tym miejscu Trupieniec… I połowa XVII wieku była zatem pierwszym wyjątkowym okresem „prosperity” w historii naszego miasta - Kielce diametralnie zmieniły swoje architektoniczne oblicze w ciągu zaledwie 20 lat. Następnym takim okresem były dopiero czasy biskupa Felicjana Szaniawskiego, czyli I połowa wieku XVIII.

rządcą dóbr biskupich oraz żupnikiem gór kieleckich stojącym na czele utworzonego w Kielcach w 1601 r. Urzędu Górniczego. Nadzorował budowę pałacu biskupiego, co zostało zaznaczone na niedawno odnalezionej tablicy fundacyjnej. Ufundował rzeźbę NMP w kieleckiej kolegiacie z jednej z trzech legendarnych brył galeny (samorodków ołowiu), wydobytych w 1646 r. na Karczówce przez górnika Hilarego Malę. Był również fundatorem nieistniejącej już dzisiaj kaplicy Zaśnięcia MNP przy kościele Św. Trójcy. W tej to kaplicy znajdowała się marmurowa rzeźba przedstawiająca

Trudno się dziwić tej 80-letniej przerwie, gdyż na Kielce, tak jak i na całą Polskę przyszły ciężkie czasy. Cały kraj zaczął odczuwać nieuchronne konsekwencje wcześniejszej głupoty, prywaty, trwonienia gospodarczego bogactwa, rozprzężenia moralnego (to ostatnie również w naszym mieście. Wybitny duchowny tamtych czasów kardynał Jerzy Radziwiłł po wizytacji Kielc w 1598 r. nie zostawił pod tym względem na kielczanach – ze szczególnym uwzględnieniem miejscowych księży – suchej nitki. Zresztą sami przeczytajcie: http://www.galeriaswietokrzyska.wici.info/archiwum/garbacik-wizytacja.pdf)... Co prawda Kielce nie zostały zniszczone podczas potopu szwedzkiego, jednakże najpierw mocno nadwerężyła je kontrybucja ściągnięta w 1655 r. przez wojska Karola Gustawa, a 7 lat później całkowicie zrujnowała swoista okupacja miasta przez 12 tysięcy (!) żołnierzy Związku Święconego (skonfederowane wojska domagające się zapłaty zaległego żołdu), który akurat Kielce wybrał sobie na siedzibę. Przywleczona przez żołnierzy zaraza dopełniła dzieła zniszczenia, zmniejszając ludność miasta o połowę – z 1250 osób mieszkających


świętokrzyskie w Kielcach (w 250 domach) w roku 1645, pozostało w roku 1673 tylko 623 osoby… Jeszcze na początku XVIII w. do Kielc powracało „morowe powietrze”. Ze źródeł wynika, że aż do końca okresu biskupiego morale mieszczan było w kryzysie: kopalnie i huty wokół były zrujnowane, rozwijające się wcześniej rzemiosła podupadły, a kielczanie zajęli się głównie uprawą roli. Tym większe zatem znaczenie miała działalność biskupa Szaniawskiego – światłego doktora obojga praw (rzymskiego i kościelnego), który ostatecznie przekształcił „miasto kościelne” w monumentalne założenie przestrzenne. Nie architektura była tu jednak najistotniejsza, ale charakter inwestycji: ponadlokalny, edukacyjny, kulturo- i miastotwórczy. Najważniejszymi z nich były szkoła i seminarium p.w. Św. Stanisława wybudowane w latach 1724-26 po obu stronach kościoła Św. Trójcy (seminarium „wchłonęło” wcześniejsze budynki szpitalne). Jak napisał sam fundator, uczynił to „dla pożytku kościoła kolegiackiego i ozdoby naszego miasta Kielc”. Naukę w nich rozpoczęto w roku 1727, rok później erygowanie szkół potwierdził bullą papież Benedykt XIII. Zarząd nad szkołami biskup powierzył księżom komunistom (Instytutowi Księży Świeckich Wspólnie Żyjących), zwanych od imienia swego założyciela bartoszkami. Seminarium było czwartym w diecezji – po krakowskim, lubelskim i sandomierskim. Szkoła, której kontynuatorką jest dzisiejsze LO im. Stefana Żeromskiego, zmieniała charakter kieleckiej świeckiej edukacji (przejmując pałeczkę po „wysłużonej”, działającej od XIII wieku szkole kolegiackiej) z lokalnej na regionalny. Budynki szkolne były jednopiętrowe, a na przedłużeniu pierzei obok seminarium stanął murowany spichlerz oraz nowy drewniany szpital. Szczególnym rozwiązaniem architek-

44

tonicznym było połączenie budynków szkolnych z pałacem biskupim w jedną całość. Biskup Szaniawski wybudował południowe skrzydło pałacu biskupiego oraz – na jego przedłużeniu – murowane piętrowe ganki pozwalające przejść pod dachem do kolegiaty (w budynku katedralnym widoczny jest ślad po zamurowanym wejściu na wysokości I piętra) i dalej, nad XVI-wieczną Bramą Krakowską, aż do budynków szkolnych. Kolejną inwestycją biskupa „zamykającą” kompleks szkolny od północy był wybudowany ok. 1728 r. murowany parterowy wikariat usytuowany prostopadle do budynku szkoły, zajmujący przestrzeń między nią a dzisiejszą ulicą Wesołą. Warto dodać, że idea wybudowania w tym miejscu wspólnego domu dla wikariuszy czekała na swą realizację ponad 200 lat. Plac ten został przekazany wikariuszom przez kieleckiego prepozyta już w 1512 r. Historyczna wartość budynku okazała się niestety współcześnie bez znaczenia - kilkanaście lat temu parafia katedralna w nieprzemyślany sposób zdecydowała o zburzeniu dawnego wikariatu, by zrobić miejsce dla domu parafialnego i kaplicy akademickiej… Biskup Szaniawski dokończył ponadto w roku 1728 rozpoczętą 9 lat wcześniej przez bpa Kazimierza Łubieńskiego przebudowę kolegiaty. Zburzono ostatecznie romańską XIII-wieczną część kościoła, w tym wieże „wielce różniące się starożytnością” i, wykorzystując do budowy kamienne ciosy pozostałe po rozbiórce, ujednolicono wygląd kościoła dostosowując część wschodnią budowli do nowożytnego przedłużenia wybudowanego 130 lat wcześniej. Z fundacji biskupa Szaniawskiego postawiono ponadto dwie kamienne bramy cmentarza przykolegiackiego oraz nadbudowano dzwonnicę zwieńczając ją hełmem i przyozdabiając zegarem z „kwadransowym cymbałem”

(czyli kurantem). Prawdopodobnie, też z 1729 r. pochodzi stojąca dziś obok katedry na marmurowej kolumnie figura Św. Jana Nepomucena. Wnętrze kolegiaty uzyskało jednolity barokowy wystrój z warsztatu Antoniego Frączkiewicza (z ołtarzem głównym i częścią ołtarzy bocznych). Dotychczasowy ołtarz główny przeniesiony onegdaj do Kielc z katedry wawelskiej, trafił do Bodzentyna (tam też do dzisiaj można go podziwiać). Kolejną fundacją biskupa Szaniawskiego był zespół przypałacowych budynków gospodarczych: zbudowane na planie podkowy obszerne murowane stajne i wozownie biskupie wraz z mieszkaniem masztalerza (przebudowane w XIX w. na więzienie – do dziś w zespole powięziennym zachowały się m.in. sklepione pomieszczenia masztarni), a także dom koniuszego oraz dom pisarza prowentowego i praczki z 1732 r. Jego zasługą są też najpiękniejsze architektonicznie ele-

45 menty kościoła na Karczówce – hełmy wieży i sygnaturki oraz okazałe dekoracyjne schody i brama. Najprawdopodobniej kieleckie budowle projektował dla biskupa Szaniawskiego architekt Kacper Bażanka. Warto wiedzieć też, że z woli biskupa powstała w Kielcach licząca sześciu muzyków kapela kolegiacka, a w szkole funkcjonował teatr. Dzięki jego darom Kielce wzbogaciły się m.in. o rzeźbę ukrzyżowania, 12 ksiąg liturgicznych, 16 sreber oraz 197 tkanin. W skarbcu kolegiackim, pałacu i seminarium mieściły się biblioteki. Nie dziwi zatem, że na północnym filarze katedry znajduje się dziś wielkie marmurowe epitafium z portretem biskupa Szaniawskiego, ufundowane po jego śmierci przez wdzięczną kielecką kapitułę kanoniczą. Dzieło biskupa Szaniawskiego kontynuowali jego następcy. Kolejnymi XVIII-wiecznymi inwestycjami na Wzgórzu


47 Zamkowym były: - północne skrzydło pałacu (1745 r.) dochodzące do domu gościnnego i nieistniejącej już dzisiaj kordegardy (dziedziniec, czyli dzisiejszy plac Zamkowy, był zamknięty murem z bramą przy kordegardzie), - murowany dom starosty oraz kuźnia obok stajni i wozowni (w XIX w. włączone do kompleksu więziennego, dziś w znacznie przebudowanym dawnym domu starosty mieści się m.in. studio fotografii artystycznej), - wielki murowany spichlerz biskupi z 1752 r. (przy ul. Zamkowej) z zachowaną do dzisiaj marmurową tablicą fundacyjną biskupa Załuskiego, - rajszula czyli ujeżdżalnia koni z 1752 r. (przebudowana po 100 latach stanowi główny korpus pałacu Tomasza Zielińskiego), - kaplica ogrójcowa oraz figura NMP (1760 r.) na cmentarzu przykolegiackim oraz balkon dla muzyków na dzwonnicy (1774 r.) - browar biskupi i dom pisarza browarnego z 1777 r. (browar stojący wzdłuż ul. Staszica został zburzony w latach 50-tych XX w.; przebudowany dom pisarza browarnego został rozebrany w ostatnich latach – na zachowanych fundamentach znajduje się obecnie malownicza Cafe Galery, zachowały się przy zamkowych murach piękne obszerne XVIII-wieczne piwnice browarne). Trzeba zaznaczyć, że każdy z kolegiackich kanoników (a było ich w XVIII w. czternastu) z wyjątkiem archidiakona miał w obrębie Wzgórza Zamkowego własny dom. Z dwoma wyjątkami były to domy drewniane. Żadna z drewnianych kanonii nie zachowała się, istnieje jednak do dzisiaj identyczny z nimi modrzewiowy dom ostatniego starosty biskupiego Jaworskiego z 1788 r. (dziś zwany od nazwiska kolejnych właścicieli dworkiem Laszczyków). Jedyne dwie murowane kanonie to: kano-

nia Tumlin z 1754 r. (dziś Sąd Biskupi) oraz dom najważniejszego spośród kanoników czyli prepozyta, będącego niejako kolegiackim proboszczem, zastępującym na co dzień biskupa. Zachowany obecnie, stojący na wprost katedry dom prepozyta (dzisiejsza kuria biskupia) ma co najmniej XVIII-wieczną metrykę. Prawdopodobnie prepozyt mieszkał w tym miejscu (na początku wspólnie z pozostałymi kanonikami) od samego początku tj. od XII/XIII w. Ostatnim budynkiem mającym dawną metrykę jest obecne probostwo katedralne przy placu NMP. Początki kilkukrotnie rozbudowywanego w XIX i XX wieku budynku to przebudowanie w 1820 r. czterech domów sług kościelnych w jeden parterowy budynek (domy sług kościelnych były na tej działce stawiane od dawna – dom organisty odnotowano tu już w źródłach z XVI w.). Tam też mieściła się niegdyś szkoła kolegiacka. Wyjątkowym zabytkiem końca XVIII w. jest wmurowana w ścianę katedry, ufundowana przez abp Michała Poniatowskiego jedyna w swoim rodzaju marmurowa tablica, na której wyryte są alfabet, cyfry, wzory miar, wag, podstawowe wyznanie wiary czyli innymi słowy „co każdy wiedzieć powinien”. Warto też nadmienić, że kolorytu miastu dodawało wygrywanie przez kolegiacką kapelę z balkonu dzwonnicy fragmentów pieśni kościelnych zwanych hejnałami. „Swoją muzykę” mieli także żołnierze biskupiej gwardii. Wśród mieszkańców „miasta kościelnego” nie brakowało księży utalentowanych. To dzięki jednemu z nich – malarzowi ks. Brygierskiemu możemy zobaczyć, jak wyglądało nasze miasto w ostatnim okresie ery biskupiej – w zbiorach Muzeum Narodowego znajduje się XVIII-wieczna veduta Kielc jego autorstwa. Choć przez stulecia Kielce nie znaczyły wiele na mapie Rzeczypospolitej, bi-

skupie władztwo „przygotowało grunt” pod późniejszy awans miasta na stolicę regionu. Bez wątpienia trwałość struktur kościelnych i stały mecenat kolejnych biskupów sprawiły, że Kielce zostały uchronione, „przechowane” przez trudne zawieruchy dziejowe i nie podzieliły losu wielu podobnych im miasteczek zmarginalizowanych np. po klęskach potopu szwedzkiego. Ostatecznie też, to właśnie posiadane przez miasto budowli ufundowanych przez biskupów (a przede wszystkim pałacu biskupiego wraz zespołem zabudowań gospodarczych oraz klasztoru sióstr Miłosierdzia wybudowanego z fundacji bp Sołtyka przy kościółku Św. Leonarda) zaważyły na wyborze miasta w 1816 r. na siedzibę władz wojewódzkich województwa krakowskiego. Od tego momentu zaczyna się nowy, współczesny rozdział historii Kielc. Jak widać, określenie „Kleryków” wcale nie musi kojarzyć się pejoratywnie… :) Tekst: Rafał Zamojski Podstawowym źródłem do tego tekstu była książka Jana Leszka Adamczyka „Wzgórze Zamkowe w Kielcach” (Kielce, 1991)


świętokrzyskie

Rowerem przez Góry Ś w i ę t o k r z y s kie

Góry Świętokrzyskie, najstarsze góry w Polsce, położone w rozwidleniu dwóch rzek, Wisły i Pilicy to niesłychanie ciekawa geograficznie, turystycznie i przyrodniczo kraina. Choć nie ma tu szczytów pokrytych wiecznym śniegiem są takie miejsca, gdzie można poczuć się jak w wysokich górach. Nie brakuje obszarów szczególnie chronionych. Oprócz Świętokrzyskiego Parku Narodowego, znajduje się tutaj 8 parków krajobrazowych, 51 rezerwatów przyrody żywej i nieożywionej, ponad 300 pomników przyrody a także wiele akwenów wodnych. Lasy, góry, czysta woda i zdrowe powietrze to walory, z których słynie ziemia świętokrzyska. Dodatkowo jest to doskonały region do uprawiania turystyki rowerowej. Wielbiciele dwóch kółek z pewnością będą mile zaskoczeni: malowniczo przebiega-

48

jące szosy, boczne drogi i leśne bezdroża, wygodne, płaskie doliny, i nad wyraz strome zjazdy, zachwycające punkty widokowe i nieskażona przyroda: wszystko to możemy napotkać podczas niemalże każdego kilometra rowerowej wędrówki. Przekonać się o tym bardzo prosto. Przedstawiam projekt dwudniowej trasy rowerowej przez samo serce Gór Świętokrzyskich, wokół pasma górskiego Łysogóry. Jest to dość łatwy szlak, prowadzący po drodze asfaltowej poprzez jedne z najbardziej atrakcyjnych turystycznie miejscowości regionu. Wycieczkę rozpoczynamy od dworca PKP w Kielcach, skąd kierujemy się przez centrum ul. Sienkiewicza na północno-wschodnie obrzeża miasta. Na miejskiej części trasy napotkać możemy liczne zabytki, z których nie do ominięcia wy-

daje się unikatowy na skalę światową barokowy Pałac Biskupów Krakowskich. Kiedy dotrzemy do granic miasta, w okolicach osiedla „Świętokrzyskie” oraz „Na Stoku” obieramy kierunek na Masłów. Warte odwiedzenia jest tu przepięknie położone lotnisko, siedziba Aeroklubu Kieleckiego. Możemy trafić na ćwiczenia pilotów w akrobatyce lotniczej, starty paralotniarzy z pobliskich stoków Pasma Masłowskiego, a nawet loty miniaturowych modeli samolotów, pilotowanych z ziemi przez modelarzy. Będąc w Masłowie nie można zapomnieć o malowniczo usytuowanym kościele oraz panoramie północno-wschodniej części Kielc, jaką ujrzymy stojąc pod murami tej budowli. Dla wytrwałych polecam również szczyt Góry Klonówki. Wyjeżdżamy z Masłowa w kierunku Mąchocic i Ciekot. Ten odcinek naszej przejażdżki wiedzie poprzez przepiękny przełom rzeczny na wysokości 270 m.n.p.m. rozdzielający dwie góry: Dąbrówkę (473 m n.p.m.) i Radostową (451 m n.p.m.). Szumiący strumień, wiosną stający się rwąca rzeką, stwarza wyjątkowy klimat. Trudno przejechać obojętnie, nie zatrzymując się na którymś z licznych drewnianych mostków, pozwalających przejść na druga stronę do podnóża Góry Radostowej. Przemierzając kolejne kilometry doliną rzeczną, docieramy do Ciekot. Tutaj znajdziemy idealne miejsce na odpoczynek w cieniu konarów drzew, pamiętających czasy Stefana Żeromskiego. Mowa tu o specjalnie chronionym obszarze miejscowości zwanym „Żeromszczyzną”. To w tej miejscowości pisarz spędził lata dziecięce i młodzieńcze. W miejscu rodzinnego dworku Żeromskich stoi obelisk z wyrytym cytatem z „Puszczy jodłowej”: „…każda trudna, duża i ciężka praca mierzy się w mej wyobraźni na wysokości góry Radostowej. Jestem oto u jej podnóża i widzę już mój kres, mój cel, rodzinny dom…”. Szczególne walory i romantyzm tego miejsca

49 można odkryć przebywając tu o zachodzie letniego słońca, oświetlającego całą wyżynę złocistą poświatą. Spotkanie z górską scenerią i klimatem „Żeromszczyzny” pozwoli zrozumieć, skąd pisarz czerpał natchnienie. W pobliżu znajduje się także zalew i pole biwakowe. Kolejny etap naszej wycieczki to Święta Katarzyna, wieś na skraju Doliny Wilkowskiej, u podnóża Łysicy górującej nad okolicą. Jest to miejscowość stanowiąca bazę wypadową w najwyższe partie Łysogór. Warto się zastanowić nad możliwością zakwaterowania w jednym z wielu gospodarstw agroturystycznych lub pensjonatów, aby temu miejscu poświęcić więcej czasu. Należy tu zobaczyć szczyt Łysicy (najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich, 612 m n. p. m.) wraz z unikatowym zjawiskiem geologicznym, jakim jest gołoborze. Warto spędzić kilka chwil przy kapliczce, gdzie widnieje wyryty na ścianie własnoręczny podpis Żeromskiego, mogiłach powstańców, kapliczce i legendarnym źródełku św. Franciszka, zwiedzić okoliczne szlaki nadające się tak do wycieczek pieszych jak i rowerowych. Niewątpliwa atrakcję stanowi również zabytek jakim jest klasztor sióstr bernardynek z kościołem fundowanym w 1471 r. Ze Św. Katarzyny wyjeżdżamy do Nowej Słupi, drogą przez Górno i Bieliny. Są to dość duże wiejskie miejscowości, w których szczególną uwagę trzeba zwrócić na zabytkowe obiekty sakralne. Jadąc tą częścią trasy po lewej stronie towarzyszy nam monumentalny widok Łysogór, a następnie za Bielinami dochodzi do tego malownicza kraina roztaczająca się do Pasma Jeleniowskiego usytuowanego po prawej stronie na horyzoncie. Wjeżdżając coraz wyżej docieramy w końcu do Nowej Słupi. Jest to turystyczna miejscowość położona na wschodnim skraju Świętokrzyskiego Parku Narodowego.


Słynie z „Dymarek Świętokrzyskich”, imprezy corocznego wytopu żelaza metodą stosowaną 2000 lat temu. Z Nowej Słupi prowadzi Królewski Trakt na szczyt Łysej Góry. Legendy mówią, że w pradawnych czasach odbywały się tutaj sabaty czarownic. Faktem historycznym jest natomiast, że w IX w. było to miejsce kultu pogańskiego, dlatego też zaraz po chrzcie Polski powstał tam (ok. XI w.) pierwszy kościół. Rozbudowywany przez wieki, zwany Świętym Krzyżem, stanowi obecnie jeden z cenniejszych zabytków tej klasy w Polsce i Europie. Niegdyś nad budynkiem wznosiła się wieża, jednak wysadzona została w powietrze przez wycofujących się w 1914 r. Austriaków. Jej szczątki do dziś dnia leżą wokół całego kompleksu, przypominając o burzliwej polskiej historii. Niszczony przez wojny, przebudowywany w czasach świetności naszego państwa jest atrakcją, którą trzeba zobaczyć. Godne polecenia są też wnętrza klasztoru, relikwie z Krzyża Świętego, freski, podziemia, eksponaty z wypraw misyjnych, zabytkowe wnętrza, obrazy. W tym samym budynku znajduje się również Muzeum Przyrodniczo-Leśne Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Elementem charakterystycznym dla Świętego Krzyża jest także wieża z nadajnikiem telewizyjnym o wysokości 140 m. Podobnie jak na Łysicy również tutaj możemy zobaczyć gołoborze, a scho-

dząc w zachodnią stronę malowniczo usytuowany pomnik krzyży katyńskich. Po zwiedzeniu Świętego Krzyża proponuję udać się na zasłużony odpoczynek. W Nowej Słupi nie brakuje kwater prywatnych, pensjonatów jak i gospodarstw agroturystycznych, gdzie gospodarze powitają nas z prawdziwą radością. Pierwszy etap drugiego dnia naszej wycieczki to podróż z Nowej Słupi do Bodzentyna. Droga ta prowadzi przez krainę przepięknych krajobrazów świętokrzyskich. Po lewej stronie towarzyszy nam szczyt Świętego Krzyża i pasmo Łysogór, szumiące lasy i pola pełne kojącej, jakby zapomnianej przez cywilizację przyrody. W Bodzentynie powinniśmy obejrzeć ruiny zamku biskupów krakowskich z XV w. oraz kościoła Świętego Ducha z XVII w. Z zabytków sakralnych należy odwiedzić ponadto gotycki kościół parafialny na górnym Rynku z połowy XV w. z renesansowym ołtarzem, który miał pierwotnie zdobić katedrę na Wawelu. Nie trzeba dodawać, że Bodzentyn jest przepięknie położoną miejscowością z wieloma bajkowymi widokami na okoliczne wzniesienia. Z Bodzentyna jedziemy przez wzgórza Sieradowickiego Parku Krajobrazowego, miejscowość Siekierno w kierunku Wykusu i Wąchocka. Po drodze napotkamy na

50

pomnikowe drzewa – dęby, lipy i wiązy, stanowiska archeologiczne starożytnego górnictwa i hutnictwa. W tej części drogi towarzyszyć nam będzie również „głos” prastarej puszczy świętokrzyskiej z konarami drzew, ongiś świadkami polowań, na które przybywali w te knieje polscy królowie. Dojeżdżamy do rezerwatu leśnego

Wsiadając w Wąchocku do pociągu możemy zakończyć nasza rowerową podróż krainą świętokrzyską, cudownym obszarem pełnym czarujących miejsc, pięknych krajobrazów, legend i historycznych zdarzeń. Jeżeli jednak zdobędziemy się na niewielki wysiłek możemy dojechać do Starachowic, aby zobaczyć tamtejszy zalew i zabytki przemysłu.

Wykus. Znajdujemy tu m.in. kapliczkę poświęconą oddziałom „Ponurego”. Miejsce to jest swoistym sanktuarium Armii Krajowej. Dosłownie za kilkanaście minut dojedziemy do Wąchocka – znanego w całej Polsce głównie z dowcipów dotyczących sołtysa tej miejscowości. Wąchock może się pochwalić także wspaniałymi zabytkami: opactwem Cystersów z pierwszej połowy XIII w., kościołem późnoromańskim pod wezwaniem NMP i św. Floriana, przebudowanym w stylu gotyckim i barokowym. W kościele znajduje się urna z prochami dowódcy zgrupowań partyzanckich majora Jana „Ponurego” Piwnika. Z kościoła możemy przejść do krużganków najstarszej części zespołu klasztornego, w której usytuowany jest romański kapitularz (sala obrad), karcer dla zakonników, refektarz (jadalnia). W obiekcie tym znajduje się muzeum, a w okolicy - warte odwiedzenia bajkowo wyglądające kamieniołomy czerwonego piaskowca.

Rower to doskonały środek transportu do zwiedzania regionu świętokrzyskiego. Ciekawy, pofałdowany krajobraz, wspaniała przyroda, wiele interesujących miejsc – wszystko to, co tak łatwo przegapić podróżując samochodem, z perspektywy dwóch kółek jest jeszcze piękniejsze i wspanialsze. Ziemia świętokrzyska to także miejsce wielu niezwykłych zabytków, często ukrytych w małych miejscowościach, niedocenianych, nieznanych, których nie sposób opisać w jednym artykule. Góry Świętokrzyskie naprawdę warto poznać, zwiedzić, a może nawet pokochać? tekst: Marcin Chłodnicki www.mtb.kielce.pl fot. Paweł Bodzioch


świętokrzyskie

Ni e tylko Sandomierz O urokach i zabytkach Sandomierza wiedzą chyba wszyscy. To miasto znajduje się na trasach wielu zorganizowanych i indywidualnych wycieczek turystów z Polski i zagranicy. W kilkunastokilometrowym promieniu od Sandomierza znajduje się także wiele innych cennych i ciekawych turystycznie miejsc. Jednym z nich jest niewątpliwie

Zamek Krzyżtopór.

52

Zamczysko wzniesione zostało z fundacji wojewody sandomierskiego Krzysztofa Ossolińskiego w I połowie XVII w. przez znanego nam już budowniczego Wawrzyńca Senesa. Przed powstaniem Wersalu, Ujazd był największą budowlą pałacową w Europie. Zajmował pow. 1,3 ha, o długości osi 120 x 95 m, a jego kubatura wynosi 70.000 m3. Ujazd niewątpliwie świadczył o bogactwie fundatora i wpisał na trwałe jego imię w historię kraju. Budowla olśniewała i przysparzała Ossolińskiemu sprzymierzeńców do realizacji planów i zamierzeń. Symbolizując trwanie w czasie rodu Ossolińskich miała mieć: tyle okien, ile dni w roku, tyle komnat, ile tygodni, tyle wielkich sal, ile miesięcy, tyle baszt, ile pór roku. Konie w stajniach jadały z marmurowych żłobów, przeglądając się w kryształowych lustrach. W jednej z sal rolę sufitu spełniało akwarium, w którym pływały egzotyczne rybki. Wieżę z salą akwariową zbudowano nad źródłem, z którego do dziś wypływa woda. Umieszczona na ścianach pałacu galeria przodków i osób spokrewnionych z Ossolińskimi, świadczyła o potędze rodu i jego zasługach w rozwój i bezpieczeństwo Ojczyzny. Wielka szkoda, że zamek nie dotrwał do naszych czasów i w Ujeździe możemy podziwiać tylko ruiny. Zachowało się ok. 90% pierwotnych murów i niestety tylko ok. 10% sklepień. Pierwszych zniszczeń dokonali już Szwedzi w czasie potopu, następnych konfederaci barscy, po których zamek pozostał niezamieszkały. Mimo prowadzenia od 1972 r. prac konserwacyjnych, nadal część murów nie jest należycie zabezpieczona. Należy zachować ostrożność przy zwiedzaniu, starając się wędrować wyznaczonymi ścieżkami. Po zaopatrzeniu się w bilety (w kasie możemy kupić także wydawnictwa o zamku i okolicy), podchodzimy do suchej fosy, która odcina skalisty cypel wzniesienia wznoszący się

53 nad zabagnionymi wąwozami. Właśnie na tej skalnej wysepce zbudowano na planie pięcioboku twierdzę (z bastionami na narożach), broniącą dostępu do oryginalnego pałacu. W portalu bramy wjazdowej zwracają uwagę okazałe płaskorzeźby przedstawiające krzyż (symbol religijnych przekonań fundatora) i topór (herb Ossolińskich). To od nich wywodzi się nazwa zamku – “pałacu w fortecy” Krzyżtopór. Przez most nad fosą i bramę w wieży zegarowej wchodzimy na główny dziedziniec zamkowy. Ograniczają go z prawej i lewej strony zabudowania gospodarcze, rozciągające się między basztami, a na wprost trzypiętrowy budynek pałacu. Jego fasadę zdobią powtarzające się motywy łuku triumfalnego z oknami i wnękami. W 40 okrągłych i czwórlistnych wnękach umieszczone były podobizny przodków Krzysztofa Ossolińskiego i przedstawicieli rodzin z nim spokrewnionych. Do dziś zachowały się tylko podpisy w tynku, m.in. na II piętrze druga wnęka od lewej: WOJE. WI (LENSK.) Y HETMANOWI (W.X. LIT.) KAROLOWI CHODKIEWICZOWI STRYJOWI MEMU (1621) W HONOR DOMU IEGO Y PAMIĘCI. Dodatkowo fasadę ożywiały, umieszczone w kwadratowych wnękach postacie alegoryczne. Aż trudno uwierzyć, że wysokość pięter sięga 8 m, a okien 5 m. Dalszy spacer proponujemy odbyć wzdłuż głównej osi założenia. Wchodzimy korytarzem (szyją), rozcinającym główną fasadę pałacu. Korytarz przypomina głęboki wąwóz i prowadzi nas na wewnętrzny dziedziniec pałacu w kształcie elipsy. Całość otaczają sklepione galerie, przez które na parterze przejeżdżały karoce (przy fasadzie zachowały się kamienne odbojnice). Z dziedzińca schodzimy pochyłym tunelem tylnego skrzydła pałacowego. Nad nami widoczna jest dwukondygnacyjna, reprezenta-


świętokrzyskie

cyjna sala z resztkami lóż i arkadowymi prześwitami do galerii dziedzińca. W ten sposób docieramy do zbudowanej na źródle 8-bocznej wieży. To w niej znajdowało się pomieszczenie, z sufitem w formie akwarium. Powracając pod wieżę zegarową, możemy zejść pochylnią tunelową do dawnych stajni w północno-wschodnim skrzydle gospodarczym. Pomieszczenie ma doskonałą akustykę: możemy usłyszeć osoby rozmawiające w odległości kilkudziesięciu metrów. Z dawnych piwnic zamkowych odgruzowana jest tylko jedna kondygnacja. Legendy głoszą, że jednym z podziemnych korytarzy kursowały karoce z Ujazdu do odległego o kilkanaście kilometrów zamku w Ossolinie. W czasie II wojny światowej w piwnicach partyzanci z oddziału “Jędrusiów” przestrzeliwali broń, a ludność przesiedlona z terenów przyfrontowych szukała w nich schronienia. Wędrując przez pomieszczenie i skręcając na jego końcu w lewo (UWA-

54

GA: idziemy wzdłuż muru z lewej strony - z prawej zagłębienie!) wychodzimy na jeden z wewnętrznych dziedzińców. Kierując się z niego w prawo, przecinając północne obwodowe skrzydło, wychodzimy na wzmocniony murem ziemny bastion (B), skąd rozciąga się rozległy widok. Poniżej znajduje się zasilany wodą ze źródła pod wieżą staw, za nim aleja lipowa doprowadzająca do Planty gdzie stał dwór, w którym mieszkali ostatni właściciele Krzyżtoporu (do 1945 r. rodzina Orsettich). Od tej strony przylegały do zamku wspaniałe ongiś ogrody. Na horyzoncie widoczne są Góry Świętokrzyskie, m.in. zwieńczony wieżą przekaźnika RTV masyw Świętego Krzyża, a przed nim Pasmo Jeleniowskie. W tym miejscu, gdzie cypel opada stromo, wysokość murów dochodzi do 15 m. Na wzniesionych bastionach ustawiano armaty, których ogień nie dopuszczał dział przeciwnika w pobliże fortecy. Pole ostrzału we wszystkich kierunkach zapewniało ułożenie bastionów w formie

gwiazdy. Dalszą wędrówkę odbywamy wzdłuż zewnętrznych murów fortecy, kierując się w stronę 8-bocznej baszty. Przez bastiony A, E, D dochodzimy do wieży zegarowej, przed którą kierując się w lewo, schodzimy pochylnią na dziedziniec główny. Jeśli mamy czas, możemy pospacerować po już odrestaurowanych pomieszczeniach południowo-wschodnich zabudowań gospodarczych, podziwiając zarazem ogrom założenia. Opuszczając zamek, możemy z bramy wejść do pomieszczeń (z lewej) gdzie wyeksponowane są detale kamieniarskie świadczące o bogactwie architektonicznym obiektu. Warto także powędrować pod ośmioboczną wieżę, by z zewnątrz zobaczyć umocnienia fortecy. Po wyjściu na asfaltową drogę skręcamy w lewo i schodząc z niej pierwszą drogą w lewo, obchodząc bastiony, dochodzimy do strumienia zasilanego ze źródła pod wieżą.

55

Zwiedzający tamte okolice nie powinni zapominać o Opatowie, jednej z najstarszych miejscowości w regionie. Pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą już z XII wieku. Najcenniejszym zabytkiem Opatowa jest kolegiata romańska pod wezwaniem św. Marcina z XII wieku. We wnętrzu przykuwa uwagę potężny nagrobek kanclerza wielkiego koronnego, Krzysztofa Szydłowieckiego i jego syna, Zygmunta. W nagrobku w kolegiacie opatowskiej wyróżniają się wyraźnie trzy kondygnacje, oddzielone profilowanymi gzymsami. Najwyższą część stanowi płasko rzeźbiona płyta z leżącą postacią dziecięcą Zygmunta. Centralną częścią nagrobka jest skośnie nachylona płyta z leżącą wyprostowaną postacią Krzysztofa, przedstawioną bardzo starannie w zbroi, z mieczem, proporcem z herbem Odrowąż i hełmem. Poniżej na cokole znajduje się tzw. „lament opa-


towski” – długa, grawerowana płyta. To wspaniałe renesansowe dzieło wykonane zostało z fundacji zięcia kanclerza, Jana Tarnowskiego w latach 1533 – 1541. Płasko rzeźba przedstawia wielofiguralna scenę opłakiwania Krzysztofa Szydłowieckiego przez rodzinę, przyjaciół i dworzan. Wśród doskonale sportretowanych postaci znajduje się i król Zygmunt Stary. Każda z tych 41 postaci, zgrupowanych za stołem i po bokach, w inny sposób wyraża swój żal, każdy ma inny wyraz twarzy. Na ścianie kościoła, prostopadłej do okazałego nagrobka Krzysztofa, znajduje się nagrobek jego córki – Anny Szydłowieckiej. Pochodzi on z 1536 roku i został wykonany z marmuru węgierskiego. Centralną częścią nagrobka jest skośnie nachylona płasko rzeźbiona płyta z leżącą postacią. Wyjątkowo pięknie i kunsztownie została opracowana twarz zmarłej. I ten nagrobek został opatrzony herbem Szydłowieckich - Odrowąż. W kolegiacie opatowskiej można spo-

56

tkać jeszcze szereg innych nagrobków i epitafiów. Poza kolegiatą w Opatowie warto obejrzeć także Bramę Warszawską z XVI wieku, jedyny zachowany fragment dawnego systemu obronnego miasta. Dla tych, którzy mają sporo czasu, mamy jeszcze jedną propozycję: blisko 500-metrową podziemną trasę turystyczną, prowadzącą przez dawne piwnice kupieckie pod opatowskim rynkiem. Opatów może się też poszczycić wspaniałym kirkutem, zaliczanym obok cmentarzy w Lesku i na krakowskim Kazimierzu do największych i najpiękniejszych nekropolii żydowskich w Polsce. Tekst: Ryszard Garus - fragmenty „Przewodnika dla zmotoryzowanych Kielce-Sandomierz-Góry Świętokrzyskie” Wydawnictwo „Agencja J.P.” S.C., Kielce 2005. oraz Jerzy Kapuściński Foto: Jacek Korczyński Red: Agnieszka Kozlowska-Piasta


świętokrzyskie rej urodził się ksiądz Piotr Ściegienny. W Piasecznej Górze zjeżdżamy w Dolinę Czarnej Nidy, do miejscowości Morawica, w której na wzgórzu możemy zwiedzić neogotycką kaplicę z XIX wieku. U stóp góry znajduje się zespół podworski z I połowy XIX wieku z pozostałością parku, zajęty obecnie przez szpital psychiatryczny. Jedną z pereł Ponidzia jest z pewnością Pińczów, (zdjęcie niżej) miasto z XIV-wieczną tradycją, posiadające prawa miejskie od 1429 roku. Pińczów był ongiś własnością wielkich magnackich rodzin: Oleśnickich, Myszkowskich i Wielopolskich . Założone przez Zbigniewa Oleśnickiego, położone jest na lewym brzegu Nidy u podnóża malowniczych wzniesień Garbu Pińczowskiego. Od połowy XVI wieku Pińczów stał się głównym ośrodkiem reformacji, a także centrum nauki i kultury polskiej. Miasto nazywano „Sarmackimi Atenami”. W końcu XVI wieku w Pińczowie powstały manufaktury kamieniarskie produkujące detale

Perły Poni dzia 58

Ponidzie to piękny region naszego województwa. Na terenie oddalonym od Kielc zaledwie o ok. 40-50 kilometrów możemy natknąć się na ciekawe miejscowości, wspaniałe zabytki i przepiękne krajobrazy. Zabytki z terenu Ponidzia stanowią pełen przekrój architektury od stylu romańskiego po klasycyzm. Są tu również zabytki z początków osadnictwa: grodziska i kurhany. Aby dostać się w malowniczą krainę pięknych pól, pagórków i wijącej się rzeki, należy wyruszyć z Kielc na południowy wschód, ul. Ściegiennego lub Tarnowską. Po drodze mijamy Bilczę, niewielką wioskę, w któ-

59 architektoniczne rozprowadzane po całej Polsce. Kierował nimi znany architekt Santi Gucci. W mieście możemy obejrzeć zabytkową fontannę pośrodku rynku, datowaną na 1593 rok. Zachowały się również domy z XVII – XIX wieku, barokowy portal z zamku z około 1630 roku, zespół popauliński z XV wieku – kościół i klasztor – pierwotnie gotycki, po przebudowie w XVII wieku wczesnobarokowy. Budynek poklasztorny pełni obecnie funkcję Domu Kultury w którym mieści się Muzeum Regionalne. Przed budynkiem postawiono pomnik „piewcy Ponidzia”, Adolfa Dygasińskiego. Na dawnej granicy Pińczowa i Mirowa – miasteczka należącego dawniej do Myszkowskich stoi wczesnobarokowy kościół i klasztor reformatów z XVII wieku, a tuż za nim kamienica z przełomu XVI i XVII wieku zwana „ariańską drukarnią”, w której obecnie mieści się archiwum państwowe. Na terenie miasta jest także renesansowa synagoga z końca XVI wieku, klasycystyczny pałacyk Wielopolskich z końca XVIII wieku, renesansowa baszta ogrodowa. Na Górze Klasztornej górującej nad miastem, znajduje się późnorenesansowa kaplica św. Anny. Zwiedzając Ponidzie powinniśmy zajrzeć także do Chrobrza – wymienianego po raz pierwszy w XII wieku, od końca XVI wieku do drugiej wojny światowej stanowiącego ośrodek ordynacji pińczowsko-chroberskiej, należącej początkowo do rodziny Myszkowskich następnie rodziny Wielopolskich. W Chrobrzu znajduje się kościół gotycko – renesansowy z 1550 roku z późniejszymi kaplicami, wewnątrz znajdują się nagrobki renesansowe. W północno-zachodniej części Chrobrza jest duży, lecz zaniedbany park z klasycystycznym pałacem według projektu Henryka Marconiego, zbudowany w 1850 roku dla Aleksandra Wielopolskiego.


świętokrzyskie Niezwykle modną ostatnio miejscowością Ponidzia są Pełczyska. A to za sprawą sensacyjnych wyników wykopalisk prowadzonych przez pracowników Uniwersytetu Warszawskiego. Archeolodzy odnaleźli w Pełczyskach osadę kultury celtyckiej, a oprócz tego cmentarzyska i osady należące do innych kultur. Wykopaliska na terenie Pełczysk prowadzone są od... 1938 roku. Wtedy to robotnicy sadzący drzewka owocowe w sadzie ówczesnego właściciela majątku p. Libiszewskiego natrafili na dwa naczynia brązowe oraz żelazne elementy uzbrojenia z pierwszej połowy I w. po Chr. Najbogatsze w odkrycia są jednak dopiero ostatnie lata prac archeologicznych. Najbardziej starym i bogatym w zabytki miasteczkiem Ponidzia jest oczywiście Wiślica (zdjecie obok). Położona w Dolinie Nidy na gipsowym wzgórzu wśród podmokłych łąk, znana jest z rewelacyjnych odkryć archeologicznych. Odkryte tutaj grodzisko datuje się na przełom X i XI wieku. Wiślica uzyskała prawa miejskie w 1326 i była wtedy potężnym i ważnym ośrodkiem życia społecznego, politycznego. Odbywały się tutaj liczne zjazdy rycerstwa Małopolski, to w tej miejscowości powstała pierwsza w Polsce kodyfikacja obowiązujących praw zwyczajowych, czyli Statuty Wiślickie. Już w 1528 roku Wiślica doczekała się systemu wodociągów. Upadek Wiślicy nastąpił po najeździe szwedzkim. Mury miejskie i resztki zamku rozebrano po roku 1766. Najcenniejszym zabytkiem Wiślicy jest kolegiata ufundowana przez Kazimierza Wielkiego, zbudowana około 1350 roku, z kamienną rzeźbą Matki Boskiej (tak zwana Madonna Łokietkowa), datowaną na lata 1260-1280. Przy kolegiacie stoi dzwonnica w stylu gotyckim (lata budowy 1460–70) ufundowana przez Jana Długosza. Na wschód od kolegiaty w specjalnym pawilonie można

60

oglądać odkryte w 1958 roku fundamenty kościoła romańskiego z przełomu X-XI wieku, przy ruinach kościółka słynna misa chrzcielna. Pod kolegiatą znajduje się bezcenna pamiątka romańska, czyli płyta wiślicka: zdobiona, gipsowa podłoga krypty. Około czterech km od Wiślicy w kierunku Buska-Zdroju znajduje się miejscowość Chotel Czerwony, w której na gipsowym wzgórzu stoi gotycki kościół fundowany przez Jana Długosza w latach 1440-50. Wewnątrz gotyckie rzeźby z XV wieku,

tablica erekcyjna z 1450 roku, obok kościoła znajduje się wychodnia gipsów gdzie kryształy osiągają wysokość ponad 2,5m. Kolejnym ważnym miejscem Ponidzia jest Busko-Zdrój, kurort od 1824 roku. Pierwsza wzmianka o miasteczku pochodzi z Buli papieskiej z roku 1180. Najbardziej cennymi zabytkami Buska są: domy z XVIII i XIX wieku, kościół parafialny budowany w latach 1592-1621 z fragmentami gotyckimi i licznymi epitafiami. Przy drodze wyjazdowej do

61 Pińczowa znajduje się drewniany kościółek cmentarny św. Leonarda z 1699 roku z resztkami polichromii. Doskonałym miejscem relaksu i spacerów jest oczywiście częśc zdrojowa Buska-Zdroju, rozpoczynająca się piekną bramą wejściową do parku założonego w 1836 roku. W południowej stronie parku znajduje się klasycystyczny gmach łazienek zbudowany w latach 1836-38 według projektu Henryka Marconiego. Nie możemy zapomnieć o Michałowie, położonym nad rzeką Mierzawą malowniczo wpisany w krajobraz otaczających pól i widniejących w dali wzgórz ze ścianami lasów stanowiących otulinę Kozubowskiego Parku Krajobrazowego. We wsi Michałów znajduje się kościół parafialny p.w. Św. Wawrzyńca, zbudowany według zachowanych dokumentów jako kościół drewniany około 1375 roku, zastąpiony murowanym w 1470 roku. Ten, który możemy podziwiać obecnie, wzniesiono w latach 1852-53, według planów Felicjana Frankowskiego. Jest to kościół murowany, jednonawowy, tynkowany, w stylu późnoklasycystycznym, pokryty dachem czterospadowym, z wieżą z dzwonem z XVI wieku. Ołtarz główny i dwa ołtarze boczne w stylu barokowym. W ołtarzu głównym – obraz przedstawiający śmierć św. Franciszka, z II połowy XVIII wieku, zaś w bocznych obrazy – Męczeństwo św. Wawrzyńca i późnobarokowy obraz z wizerunkiem św. Jana Nepomucena. Na cmentarzu kościelnym znajduje się krzyż kamienny klasycystyczny, z 1816 roku . We wsi jest także rokokowa kamienna figura św. Jana Nepomucena z 1753 roku. Michałów to także najsłynniejsza w Polsce stadnina koni, gdzie hoduje się konie czystej krwi arabskiej już od ponad 50 lat. To największa w Polsce, jedna z większych w Europie i na świecie stad-


62

nina koni tej rasy. Posiada około 400 koni czystej krwi arabskiej, w tym ponad 110 klaczy matek. W stadninie możemy zobaczyć konie maści tarantowatej, kuce szetlandzkie oraz... bardzo oryginalne krowy rasy jersey. Stadnina może pochwalić się licznymi prestiżowymi nagrodami i wyróżnieniami oraz... rekordowymi cenami uzyskanymi na aukcjach krajowych i za-

jaskinia gipsowa w Polsce - Jaskinia Skorocicka. Stanowi ona przykład podziemnego korytarza rzecznego, którym także obecnie płynie Potok Skorocicki.

granicznych. Ponidzie to niezwykle ciekawy region nie tylko pod względem historycznym, ale krajoznawczym. Na tym terenie znajdziemy około 10 rezerwatów przyrody ożywionej i nieożywionej, m.in. rezerwat „Skorocice” w pobliżu wioski Skorocice (w niewielkiej odległości od Buska-Zdroju) został założony w 1960r. jako rezerwat przyrody nieożywionej i florystyczny. Zajmuje on powierzchnię 7,7 ha, a może poszczycić się interesującymi zjawiskami krasowymi występującymi w gipsie. Teren rezerwatu obejmuje wąwóz gipsowy podzielony na dwie części ryglem skalnym, tzw. Wysoką Drogą. Obszar rezerwatu jest ponadto miejscem występowania owadów ciepłolubnych m.in. motyla modraszka gniadego i pazia królowej. W obrębie rezerwatu znajduje się najdłuższa

pagóry gipsowe. Dnem doliny leniwie toczy swe wody rzeka Nida tworząc niezwykłe malownicze meandry, zwłaszcza w okolicach: Jurkowa, Szczytnik i Ostrowa. Dodatkowa piękna rośliność, ciekawa rzeźba terenu, wykształcona szachownica pól z mozaiką różnych barwnych upraw, zmieniających swój wygląd w zależności od pory roku sprawia, że Ponidzie jest wspaniałą, niezwykle interesującą krainą, niestety niedocenianą pod względem turystycznym.

Dolina rzeki Nidy obejmuje szeroką, płaską i miejscami zabagnioną powierzchnię. W dnie doliny występują fragmenty starorzeczy oraz wznoszące się ponad jej dno

Tekst: Jerzy Kapuściński Fotografie autorstwa Andrzeja Pęczalskiego i Krzysztofa Pęczalskiego (z albumu”Ponidzie”). Redakcja: Agnieszka Kozłowska-Piasta


65

Gar, c z y l i d u ż o dobre g o j e d z enia

Podstawą potraw z gara są ziemniaki i biała kapusta. Reszta składników jest dowolna i zależy od gustu przyrzadzającego potrawę czyli “co kto lubi”. Zasada przygotowania polega na układaniu war-

i pokrojonych w dość grube talary ziemniaków. Nstępnie układamy boczek, świeżą cebulę w plastrach, paprykę pokrojoną w prążki i całość posypujemy przyprawami typu pieprz, papryka, mieszanka do grila itp. Polecam czubrycę (ale wtedy nie solimy jednej z warstw ziemniaków). Następna warstwa to znów ziemniaki na które układamy paprykę, cebulę i brokuły w różyczkach, przyprawiamy i kolejna warstwa ziemniaków itd. Pamiętajcie, w miarę układania warstw należy boki gara obficie okładać liśćmi kapusty, jak również nakryć nimi wypełniony gannek, który przykrywamy pokrywką i wstawiamy do ogniska na którym już jest dużo żaru. Gar trzymamy nad żarem lub w mały ogniu około 45 minut, do godziny. Kiedy zobaczycie, że pokrywa lekko podskakuje i ulatnia się z pod niej para, należy ją zdjąć i sprawdzić, czy kapusta się nie przypala. Jeśli jest mocno palalona należy ograniczyć ogień lub przewiesić gar wyżej. Pamiętajcie! Zewnętrzna warstwa liści kapusty zawsze się przypali, gdyż

Potrawa, którą dziś prezentuje jest prosta, tania, zawsze smakuje i można nią wykarmić sporą gromadkę. Jedyna trudność to inwestycja polegająca na zakupie żeliwnego garnka. Jest to gar wyglądem przypominający wiaderko z przykrywą o pojemności 6, 8, a nawet 10 l pojemności. Można go kupić w Tesco, bywał tez w Macro – pamiętajcie tylko, by był z żeliwa. Kiedy już spróbujecie przyrządzonego w nim dania na pewno nie będziecie żałować zakupu, tym bardziej, że jest to inwestycja na całe życie.

stwami ziemniaków naprzemiennie z dodatkami. Może to być kiełbasa, boczek, mięso skrojone w kostkę i przesmażone wcześniej z cebulką, ale także pieczarki, papryka, marchewka, brokuły, kalafior i... Wszystko zależy od waszej inwencji i gustów smakowych. Można przyrządzić wersję mięsną ale i w wersji dla jaroszy potrawy są równie wspaniałe. A oto jedna z wielu możliwych wersji: Gar smarujemy wewnątrz olejem, wykładamy dno oraz boki gara liśćmi świeżej kapusty. Na liście kapusty układamy pierwszą warstwę obranych, posolonych

taka jest ich rola. Ale jeżeli ułożycie grube (ok. 1 cm) warstwy liści - to te wewnętrzne nieprzypalone będą wspniale smakować. Dla wegetarian polecam przekładanie ziemniaczanych warstw przeróżnymi kombinacjami warzywnymi szczególnie, że o tej porze roku mamy bardzo duży wybór warzyw. Trudno jest precyzyjnie podać ilości poszczególnych składników, gdyż decyduje o tym zarówno pojemność gara jak i grubość układanych warstw (na początek proponuję 3 warstwy). Na pewno będzie nam potrzebna duża główka kapusty, co najmniej 3 kg ziemniaków, 0.5 kg cebuli, papryki, z kilogram kiełbasy, boczku lub zamiennie innych składników (Proporcje na gar 8 l). UWAGA - każdy gar to niespodzianka, zawsze smakuje inaczej ale zawsze cudownie zaskakuje. Życzę smacznego. Wasza Frog fot. Paweł Bodzioch



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.