ISSN 1895-0264
KIELCE NR 14 LUTY 2007
spis treści wydarzenia 2.
Kalendarz
8. Pinter czyli ...
Polecamy 16. Kieleckie inaczej 12.
ludzie
REDAKCJA
Karnawał, czyli świat na opak 24.
świętokrzyski informator kulturalny
www.wici.info
email: redakcja@wici.info Naczelny Sergiusz Pawłowski Artystyczny Rafał Nowak Sekretarz Redakcji Agnieszka Kozłowska-Piasta Współpraca Paweł Pierściński, Rafał Zamojski, Justyna Giemza, Stanisława Zacharko, Jerzy Kapuściński, Lilka Kulińska, Bożena Pawłowska, Radek Nowakowski, Katarzyna Gritzmann, Marian Rumin, Marek Kozłowski, Barbara Baradziej, Rafał Piwowarczyk, Angelina Kosiek Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62
• projektowanie serwisów www • hosting - serwery www, e-mail • rejestracja domen • pozycjonowanie stron www • sklepy internetowe
poczta@rafainternet.eu www.rafainternet.eu
Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 601 077 830
Kinga, Paweł & Design
28.
Patent na wszystko...
32.
38.
Wege story miasto
Plan centrum Kielc 48. Poetycka poczta
42.
49. Galeria Wici - Maszkarony 50. Pustelnia Złotego Lasu 52.
Świętokrzyskie jazdy
54. Komórka z wodotryskiem, czyli o gadżetach słów kilka
MOJE PAŃSTWO (2) 60. Wreszcie wybierzmy najlepszych 62. Makaron „inaczej” czyli smaki świata. 58.
wydarzenia luty 2007
K a l e n darz pełny kalendarz wydarzeń znajdziesz na naszej stronie internetowej www.wici.info
legenda festyny, dla dzieci imprezy klubowe imprezy taneczne kino koncerty muzyka poważna sport i rekreacja spotkania, inne targi, giełdy teatr wystawy
p i ą tek 02.02
Arcydzieła Symfoniki
W programie: F. MendelssohnBartholdy - Uwertura koncertowa Hebrydy op. 26, P. Czajkowski I Koncert fortepianowy b-moll op. 23, A. Dvořák - VII Symfonia d-moll op. 70.
czwartek 01.02
U Ducha, Zagnańsk, g. 20:00 sobota 03.02 Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6,
The Bill + W.K.G. + Defraudacja
niedziela 04.02
Superczwartek: W poniedziałek rano
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5
poniedziałek 05.02
Andersen - Baśnie
"Pożegnanie z wystawą Gwiazdozbiór czyli Sienkiewicz a środowiska artystyczne”
Widowisko Pastorałkowe „Gdzie jest nasze Betlejem”
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 środa 07.02
Scena Dla Ciebie
Eliminacje wokalistów do IX Festiwalu „Scena Dla ciebie”.
czwartek 08.02
Pałac Biskupów, Kielce, pl. Zamkowy 1, g. 12:00
Jubileusz 100-lecia urodzin hm. Juliana Hendlera
Karczówka, Kielce, Klasztor Księży Pallotynów, g. 12:00
Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2, g. 10:00 czytaj str. 14
Kino konesera- Leonard Cohen: I’m your man
MGOK Końskie, g. 12:00
Warsztaty będą prowadzili kolejno: Kamil Barański, Marek Raduli, Wojciech Pilichowski, Tomasz Łosowski oraz Elżbieta Zapendowska.
piątek 09.02
Koncert Walentynkowy
Z okazji Walentynek w Filharmonii Świętokrzyskiej nietypowy koncert, podczas którego wystąpi... Anna Jurksztowicz. Orkiestrą będzie dyrygować Krzesimir Dębski.
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 sobota 10.02
Giełda Kolekcjonerska
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 08:00
Nieznośne słoniątko i zabawa karnawałowa Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Warsztaty muzyczne
Śnieżny SUPER OES
Miedziana Góra Tor wyścigowy, g. 12:00 Kinoplex, Kielce, ul. Świętokrzyska 20
Superczwartek: Pochwała miłości
Wojewódzki Przegląd Zespołów Kolędniczych Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 14:00
Przegląd „Kieleckie Spotkania z Piosenką Żeglarską”
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 15:00
XI Depeche Mode Party
VOO VOO wtorek 06.02
Slam Poetry 10, czyli pojedynek na wiersze
Widowisko w wykonaniu słuchaczy Studia Wokalnego WDK i zespołu „Uśmiech”.
Kościół św. Józefa Robotnika ul. Turystyczna 3, g. 11:00
Koncert Kameralny
Zameczek, Kielce, ul. Słowackiego 23, g. 12:00
W.K.G. + Nonsakrum + Defraudacja
Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
Kinoplex, Kielce, ul. Świętokrzyska 20
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Bal Chrześcijański Kino Konesera: Leming
Nieznośne słoniątko
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Koncert Michała Bajora
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
W turnieju każdy poeta ma trzy minuty na zaprezentowanie swojej twórczości i zainteresowanie nią widzów. Punkty przyznaje jury wybierane spośród publiczności przez prowadzącego. Zgłoszenia: Redakcja „Teraz”, ul. Zamkowa 5 (Pałacyk), Kielce, tel. (041) 344 76 75, e-mail: teraz.kielce@post.pl
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5
Koncert zespołu Fok Cockney Club, ul. Orla, g. 19:30 niedziela 11.02
Rodzina zastępcza CKM, Kielce ul. Bodzentyńska 2, g. 20:00
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
wydarzenia Muzeum dla dzieci
Muzeum Narodowe - Rynek, Kielce, Rynek 3/5, g. 12:00
Lidia Kopania
czwartek 15.02
Artee, czyli esencja młodej sztuki w Polsce
3 Yearz of HCC.SC /Big Party
czwartek 22.02
Cudzoziemcy w Kielcach
Czesław Machnicki malarstwo,rysunek,grafika
Zwyciężczyni ubiegłorocznego festiwalu Top - Trendy w Sopocie. Porównywana przez dziennikarzy do Celine Dion i Barbary Streisand, Lidia Kopania od 2003 roku koncertuje po Europie z zespołem „Kind of Blue”.
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 18:00 poniedziałek 12.02
Kinoplex ul. Świętokrzyska 20
Superczwartek: Jedwabna opowieść
ENEX
U Ducha, Zagnańsk, g. 21:00
ENEMEF
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Kino Konesera: Transylwania
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 23:30 czytaj str. 14 niedziela 18.02
EKOTECH
Rodzina zastępcza
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Galeria BWA Na Piętrze, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00
Wacław Jagielski malarstwo Kinoplex, ul. Świętokrzyska 20
Superczwartek: Dzika niewinność Kino Moskwa, ul. Staszica 5
wtorek 20.02 Kino Moskwa, ul. Staszica 5
Sztuka Kochania
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
Młodzieżowy Dom Kultury, Kielce, ul. Kozia 10a, g. 12:00
KAKADU koncert
Premiera za premierą
środa 14.02
Scena Dla Ciebie
Zameczek, Kielce, ul. Słowackiego 23, g. 12:00
Chmielnickie Centrum Kultury, , ul. Starobuska 8, g. 19:00
piątek 16.02
Artee, czyli esencja młodej sztuki w Polsce Galeria BWA Na Piętrze, Kielce, ul. Leśna 7, g. 17:00
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00 czytaj str. 6
Pasje i Talenty
Impreza ta ma na celu wyłonienie młodych talentów tanecznych, plastycznych, wokalnych i instrumentalnych, popularyzację różnych form tanecznych, plastycznych, muzycznych i wokalnych, wymianę pomysłów i doświadczeń między uczestnikami i nauczycielami. Szczegóły dotyczące imprezy, regulamin oraz karta zgłoszeniowa na stronie MDK.
Targi Kielce, Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 09:00
Pałac Biskupów, Kielce, pl. Zamkowy 1, g. 12:00
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 18:00 czytaj str. 13
Filharmonia Świętokrzyska, , pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
Kino Konesera: Śniadanie na Plutonie
Niedziela w Muzeum Kabaret Łowcy B.
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 17:00
Akademia Melomana 6
7
Zameczek, Kielce, Słowackiego 23, g. 12:00
Kanon Polihymni piątek 23.02
CKRock Fest 2007
Pierwsza edycja festiwalu muzyki rockowej w Kielcach. Wystąpi legendarny już zespół punkowy z Pionek- The Bill. Oprócz The Billa, zagrają zespoły wytypowane przez użytkowników serwisu www.ckrock.pl: W.K.G, Epidämia, Defraudacja, Nonsakrum, Brainwashed, Skafander Faso.
Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a, g. 16:30
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 niedziela 25.02
Zimowa Jazda Sprawnościowa
Nasz kalendarz wydarzeń współredagowany jest przez internautów odwiedzających serwis internetowy www.wici.info Jeśli wiesz o ciekawej imprezie lub sam jesteś organizatorem powiadom nas o tym. zapraszamy do samodzielnego redagowania Kalendarza. Wydarzenia dodane przed 20 dniem poprzedniego miesiąca będą opublikowane w wersji papierowej informatora Wici.Info email: kalendarz@wici.info
Aktualny kalendarz wydarzeń znajdziesz na stronie internetowej
www.wici.info
Starachowic, , g. 10:00
Królowa śniegu
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Redakcja nie bierze odpowiedzialności za zmiany
bwa
Biuro Wystaw Artystycznych w Kielcach ul. Leśna 7, tel. 041 3444942 www.bwakielce.wici.info
zaprasza na wystawę malarstwa
Wacława Jagielskiego Wacław Jagielski urodził się 20 sierpnia 1965 roku w Lubaniu Śląskim. Ukończył Studium Konserwacji Wyrobów Artystycznych i Dzieł Sztuki w Tarnowie. Autor kilkudziesięciu wystaw indywidualnych w kraju i za granicą obecnie prowadzi własną Pracownię Konserwacji Dzieł Sztuki w Tarnowie. Prace artysty będzie można oglądać od 23 lutego 2007 r. w Galerii BWA „Piwnice”, Kielce ul. Leśna 7
Malarstwo Wacława Jagielskiego bez względu na temat, motyw czy emanujący z płótna rodzaj nastroju, pulsuje silną energią. Rasowy kolorysta, klasyczny „wrażliwiec” czujnie rejestrujący najbardziej nawet subtelne niuanse światła i oboczności konturu, prawie za każdym razem kreuje rodzaj lirycznej syntezy zjawisk. Jagielski, znakomity majster i precyzyjny warsztatowiec jakby rozbrajał w trakcie tworzenia wszystkie swoje „wiem” i „potrafię”. Schodzą bowiem one na drugi plan, świadomie tłumione, kontrolowane, trzymane na dystans. W hierarchii wartości najwyżej stawia światło i czułą otwartość. Spontaniczną, nagą, wręcz dziecięcą... Stąd właśnie ta uwodząca najbardziej wyrafinowanych krytyków łagodna i harmonijna płynność form. Maciej M. Szczawiński
D
awno, dawno temu, w czasach, gdy nie było wielkich fabryk zabawkarskich, zabawki dla dzieci wykonywali rzemieślnicy. Jedni specjalizowali się w zabawkach drogich: robili duże lalki z biskwitowymi główkami w perukach z naturalnych włosów przeznaczone dla dzieci z zamożnych domów. Inni woleli tańsze technologie produkcji lalek. Do tego celu używali mosiężnych matryc, jak ta na zdjęciu. Proces produkcji był prosty. Na negatyw kładziono rozmoczoną warstwę masy papierowej, a na to kawałek tkaniny. Następnie dociskano to matrycą-pozytywem. Tak formował się kształt maski: policzki, nosek, czoło. Kiedy warstwy wyschły wyjmowano spójną całość z formy i ręcznie malowano różowe albo czarne buźki (tzw. negry lub mulatki – bardzo lubiane przez dziewczynki). 100 lat temu rodzice z niezbyt bogatych domów kupowali taką twarzyczkę od rzemieślnika, a potem mamy doszywały resztę lalki z gałganków. Każda dziewczynka mogła zdecydować, jakie ubranko, rączki i nóżki będzie miała jej lala. Dzięki temu każda zabawka, mimo podobnych twarzy, była jedyna i niepowtarzalna...
Muzeum Zabawek i Zabawy 25-367 Kielce, pl. Wolności 2 tel. 0-41-344-40-78 www.muzeumzabawek.kielce.pl
Muzeum Zabawek i Zabawy ma ponad 1000 lalek, w tym około 100 historycznych. Dodatkowo w zbiorach są: 53 maski wykonane z masy papierowej i płótna lub (późniejsze historycznie) z celuloidu oraz 4 matryce do wyrabiania główek.
11
Pint e r
czyli czteroaktówka
a’la N o w i n k i 10
W drodze powrotnej z Warszawy w 2001 r. w przydrożnym barku, na lewo od asfaltowej arterii zatrzymał się na parkingu, aby wypić kawę, Harold Pinter. Niektórzy głoszą, że nie tylko kawę, ale serdelka z musztardą nawet zamówił. Nie spożył. Nie zapłacił, tylko odjechał w dal siną. Jak to pisarz, żeby obmyślać dramaty kolejne. Na wieść o tym w Nowinkach powstało zamieszanie. I wszyscy gromkie „WOW!!!” v Wow! po raz pierwszy, czyli trochę historii Nowinki – ok. 2,3 tys. mieszkańców, pow. Mińsk Mazowiecki, przemysł głównie spożywczy i chemiczny. Prawa miejskie od 1752. Najważniejsze zabytki: kościół późnobarokowy z połowy XVIII w., renesansowa studnia na rynku i unikalne fragmenty kostki brukowej ze spalonej w XII w. w trakcie najazdu Tatarów większej osady oraz „perpetuus mobilne” – słynna instalacja awangardowego artysty polskiego pochodzenia Adama Konopki. Najwybitniejsi obywatele miasta, to Zbig(-niew) Nowak, wynalazca i współwłaściciel koncernu farmaceutycznego „New Pharmcy Ideal” oraz Jagna Berezko, poetka ludowa i koronczarka. Mieszkańcy Nowinek trudnią się głównie rzemiosłem ludowym, pracą w rolnictwie i sadownictwie, wytopem gliny i pobieraniem zasiłków z pomocy społecznej. Najważniejszym ośrodkiem kultury jest Gminny Ośrodek Twórczości, 8 coma 7 populacji Nowinek przebywa na emigracji za-
robkowej. W ostatnich wyborach Nowinki demonstracyjnie i gremialnie głosowały na Polską Partię Emerytów i Rencistów. W ubiegłym roku lub raczej pod jego koniec, w drugiej połowie dokładnie. Tak, dokładnie przez dziwne zaniedbanie w GOT-ie pojawiły się projekty wspierania oświaty i kultury. Występy hafciarek, konkursy przyśpiewek i grania na trombicie. Także „zapoznawania ludności z najwybitniejszymi dokonaniami kultury i sztuki lokalnej”. A, że lokalnej jakoś nie znaleziono. Lub inaczej – dogadać się ze sobą nie mogła, więc światowej. I przypomniano sobie ten parking przydrożny i kawę i noblistę. I stąd Pinter czterokrotny. Wow! po raz drugi, czyli Nowinki stają się medialne W Nowinkach wydawane jest „Echo Nowinek”, popularny dawniej dziennik, a obecnie drukowany co trzy dni w tygodniach parzystych i co cztery w nieparzystych. „Echo Nowinek” zastanawiało się długo nad Pinterem i w końcu stwierdziło, że to przybliża i jest wybitne. Z czym w pełni się zgadzamy. Na papierze jest to wybitne. Wow! po raz trzeci, czyli emigracja Aktor znany z wielu wybitnych ról, pierwszy amant naszej sceny – wyemigrował. Wszyscy podobno płaczą. W „Echu Nowinek” ukazać się ma składkowy nekrolog. Czwórpak Pintera wybitnie zyskał na tej emigracji. Jednak, nie przesadzajmy, że tak bardzo. Wow! po raz czwarty, czyli trochę techniki Mieszkańców Nowinek i okolicznych, podejrzewamy, że przypadkowych przyby-
szów zamknięto demonstracyjnie zaraz po rozpoczęciu. Nad drzwiami napis, jak powiedział nasz ksiądz, człowiek uczony, znany mu kronik filmowych o koncentracyjnych obozach. I tylko nauczyciel się skrzywił, że to trywialne. Może i trywialne, ale mieszkańcy Nowinek są do swej grzędy przywiązani i to, że chodzili od antresoli do zaplecza, od małej sceny do dużej i panowie smutni im pałkami pokazywali, gdzie mają chodzić to im się podobało. Jeden „ucony” u nas to nie wyrocznia. A wspomnienia, że tak już było i przy jakimś Irlandczyku i przy jakimś Żydzie z Pragi (tej czeskiej), to wrażenia nie robi. Super było pochodzić. Pomysł genialny. Jak Nowinki, Nowinkami, to czegoś takiego nie było. A jak było, to najstarsza koronczarka tego nie pamięta. Wow! po raz piąty, czyli o czym to – temat znaczy My w Nowinkach biedni jesteśmy i księgarnię mamy jedną tylko, co ledwie podręczniki i poradniki sprzedaje. Pintera nikt tu nie czyta. A jak czyta – dajmy na to taki nauczyciel albo ksiądz, to przyznawać się nie będzie. Czyli czwórpaka nikt nie zna. Więc tak: pierwsze o przesłuchaniu było, straszna świnia ten, co przesłuchiwał i to świnia pijana i niedobra bardzo. I ciekawie grała, tzn. nie świnia tylko aktor. A nazywało się „Jednego na drogę”. Dwa następne to z więźnia takie historie, że prześladują, że nie pozwalają w swoim języku mówić, że baby płaczą, że biją. Strażnik to takie chucherko był i piszczał, a więzień to chłop taki wielki. W telewizorze w Nowinkach też takie historie widzieliśmy. Życiowe te dwa kawałki były bardzo. A czwarty to być wybitny musiał, bo nikt się nawet nie zająknął. Jeden aktor krzyczał, drugi chyba lewitował i tak sobie pogadali. To nazywało się „Dwo-
rzec Victoria”. Co te trzy do tego jednego miały, to nikt w Nowinkach nie wie. Pewnie w programie napisali, ale papierka z królem to się u nas tak łatwo nie wydaje. Wow! po raz szósty, czyli o idei Grymasił strasznie ten nasz nauczyciel z gminnej podstawówki, że to ważne było ze dwadzieścia lat temu, a teraz to nijakie jakieś. Ale on zawsze marudny. Ksiądz podjął ten czwórpak nawet w niedzielnym kazaniu jako obraz, przykład i unaocznienie zbrodni – tych zaszłych, tych teraźniejszych, tych przyszłych. Czyli jako ostrzeżenie wielkie. W uniwersalnym wymiarze. Katharsis i aktualny wielce problem. Wow! po raz siódmy, czyli co z tego wynika Gimnastyki nigdy dość. Po schodach warto chodzić, za kulisy biegać. W Nowinkach przez te reklamy, chipsy i inne świństwa dużo nam grubasów przybyło. Znaczy się - spektakl zdrowotny. Plotki, że GOT podpisać ma umowę stałą z telewizją publiczną na transmisje są mocno przesadzone. Jak zwykle ktoś powiedział, że w nurt obowiązujący się wpisali. To świnie złośliwe. A ten nauczyciel, nasz mądrala znowu nosem kręci. Niech kręci. Spokój panuje w Nowinkach. Odgłosy z Nowinek na temat „Nowego ładu świata” Harolda Pintera spisał PILON (polecane wraz z lekturą felietonu z „Echa Nowinek” – „Dwoistość widzenia baby” – tekst znajdziecie na stronie www.wici.info) W numerze następnym „Echa Nowinek” zapowiadana jest polemika nauczyciela ze szkoły powiatowej. Zamieszkałego, co być może ważne w Nowinkach lewobrzeżnych.
13
PLAN IMPREZ
Luty 2007
Luty 2007 Program imprez
04.02 g.18.00 Koncert VOO VOO kultowej formacji Wojciecha Waglewskiego
Wojewódzki Dom Kultury im. J. Piłsudskiego w Kielcach, ul. Ściegiennego 2 www.wdk-kielce.pl prowadzi zapisy na zajęcia:
• Szkolenie taneczne dla nauczycieli,
choreografów oraz pracowników instytucji kultury z zakresu: tańca ludowego, tańca narodowego, tańca współczesnego, tańca nowoczesnego • Kwalifikacyjny kurs dla instruktorów tańca w specjalności taniec współczesny • Gimnastyka kondycyjno-odchudzajaca • Gimnastyka taneczna. W programie: salsa, latino aerobik, dance aerobik • Zajęcia plastyczne dla dzieci • Kurs tańca towarzyskiego dla dorosłych i młodzieży. Oferta specjalna dla grup zorganizowanych i maturzystów – w programie również nauka poloneza • Zespół Pieśni i Tańca „Kielce” – zapisy do chóru i grupy tanecznej • Zespół Akrobatyczno-Rewiowy „Trzpioty” • Zespól Inscenizacji Tanecznych „Małe Kielczanki” Studio Piosenki WDK • Chór WDK • Studio Teatralne • Lekcje folklorystyczne dla dzieci Szczegółowe informacje WDK : tel: 361-27-37
4.II., godz. 18.00 - Koncert Michała Bajora 4.II., godz. 14.00 – Wojewódzki Przegląd Zespołów Kolędniczych (Mąchocice-Scholasteria). W Przeglądzie biorą udział tradycyjne i stylizowane zespoły kolędnicze, zarówno dziecięce, młodzieżowe, jak i dorosłych
fot. Jerzy Bednarski
3.II - Bal Chrześcijański
06.02 g. 17.00 Slam Poetry 10, czyli pojedynek na wiersze 11.02 g. 18.00 Lidia Kopania - koncert muzyki soul, laureatki festiwalu TopTrendy
4.II, godz. 11.00 - Widowisko Pastorałkowe „Gdzie jest nasze Betlejem” (Kościół pw. Św. Józefa Robotnika w Kielcach). Wykonawcy: Studio Wokalne WDK i Zespół „Uśmiech”
22.02 g. 18.00 Cudzoziemcy w Kielcach Spotkanie poprowadzi Włoch - Paolo Cozza 25.02 g. 18.00 Kabaret Łowcy. B Laureaci Paki w 2003 roku. Prezentują absurdalny humor z przewagą pantomimy nad komunikatami werbalnymi.
10.II., godz. 8.00-13.00 – Giełda Kolekcjonerska (Dziedziniec WDK, Sala Sportowa WDK) 10.II., godz. 15.00 - Przegląd „Kieleckie Spotkania z Piosenką Żeglarską” (Sala Widowiskowa) 14.II, godz. 18.00 - „Sztuka Kochania” - spektakl (Sala Widowiskowa) Informacje tel: 361-27-37
Dom Środowisk Twórczych Pałac Tomasza Zielińskiego 25-590 Kielce, Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53, 368-20-54 http://www.kielcedst.net
17.03 g. 17.00 Świętokrzyska Wiosna Jazzowa doroczny przegląd najciekawszych zjawisk na scenie jazzowej.
miasto
Po l e camy KOBIETA I MĘŻCZYŹNI Manuela Gretkowska
Skandalizująca, prowokująca Gretkowska znowu daje znać o sobie. Po propozycji założenia Partii Kobiet (zainteresowane odsyłam: www.polskajestkobieta. org), przyszła pora na pierwszą od kilku lat powieść, która trafi do księgarń już w lutym. „Kobieta i mężczyźni” to bezkompromisowy portret Polski i Polaków w chwili odejścia Papieża. Książka opowiada o losach dwóch par 40-latków. Bezdzietny związek Klary i Jacka niszczy pogłębiająca się depresja męża. Gdy Jacek wyjeżdża, Klara zaczyna spotykać się z pewnym biznesmenem. Nieoczekiwanie rozpada się też wzorowe małżeństwo ich przyjaciół Joanny i Mar14 ka, rodziców trojga dzieci. Z opowieści o dwóch różnych związkach, które pękają od środka bez względu na wyznawane zasady, mógłby powstać zgrabny melodramat. Gretkowska opowiada tę historię bez minoderii i czułostkowości. Z jednej strony prowokuje do pytań o sprawy najważniejsze, o miłość, wierność, potrzeby ciała i ducha oraz życie w zgodzie ze sobą samym. Z drugiej – sytuuje rzecz całą konkretnie tu, nad Wisłą, bezwzględnie rozprawiając się z polską polityką, katolicyzmem, czy „sadomasochistyczną” rodzinnością. BaH
WIELKA CISZA 19 lat czekał Philip Gröning na pozwolenie, które umożliwiło mu realizację filmu o życiu mnichów w klasztorze Grande Chartreuse w Alpach Francuskich. „Wielka cisza” to niezwykły dokument, który w swej formie bliski jest spokojnemu, medytacyjnemu życiu w klasztornych murach. Bez muzyki, jedynie z klasztornymi śpiewami, bez wywiadów, bez komentarzy, bez dodatkowych materiałów. W lutym film trafi do polskich kin.
Grande Chartreuse należy do zakonu kartuzów, bractwa o jednej z najbardziej ścisłych reguł w kościele rzymskokatolickim. Odizolowani od świata, turystów, odwiedzających mnisi żyją wedle starych reguł i nakazów. Aby zrealizować dokument Gröning przez kilka miesięcy wiódł życie pustelnicze, tak jak bohaterowie jego filmu. Poprzednie zdjęcia z Grande Chartreuse pochodzą z roku 1950. Po wizycie ekipy, przez co najmniej 7 lat nikt z kamerą nie przestąpi progu klasztoru. Jest duże prawdopodobieństwo, że to jedyny film dokumentalny z życia zakonników. Co chronią kartuzi? Spokój, swoje oddanie Bogu, głęboką wiarę? Jak żyje się w całkowitym odosobnieniu? Może warto choć na kilka chwil zajrzeć do innego świata... BaH
15
RYŚ Ryszard Ochódzki, główny bohater filmów „Miś” (1980) Stanisława Barei i „Rozmów kontrolowanych” (1991) Sylwestra Chęcińskiego wraca na duży ekran.
ŁOWCY. B „...jeszcze niedawno kultura owa była szeroko rozumiana jako wybryki ananasów, jednakże teraz jest po prostu fajna” www.lowcyb.pl
„Ryś” jest kontynuacją kultowego „Misia”. Ochódzki - prezes Klubu Sportowego Tęcza tym razem musi zdobyć 2 mln euro, aby oddać je szefowi mafii Kredzie. Wychowany na PRL-owskich machlojkach Rysiek musi kombinować, ale na sposób już nowy: kapitalistyczny. Spróbuje swoich sił w sprzedaży nieruchomości, postanowi zrobić szwindel bankowy, a potem trafi w ławy poselskie. Dodatkowo na jego życie dybie...płatny zabójca Dukan. Na szczęście prezes ma oddanych pracowników, a zwłaszcza trenera drugiej klasy Jarząbka, więc z pewnością uratuje skórę i pozycję. W filmie zobaczymy: Jerzego Turka, Krzysztofa Kowalewskiego, Zofię Merle, Janusza Rewińskiego, Danutę Stenkę, Marka Kondrata. W postać głównego bohatera wcieli się oczywiście Stanisław Tym, który jest także autorem scenariusza i reżyserem filmu. Miejmy nadzieję, że po premierze „Rysia” narodzi nam się jakaś nowa świecka tradycja i nie zmienimy zdania, że wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, nawet jeśli nie przemycają półlitrówek czystej w słomianych misiach.
25 lutego w Pałacyku Zielińskiego wystąpi cieszyński kabaret Łowcy. B. Ekipa studentów z Uniwersytetu Śląskiego od kilku lat daje o sobie znać. Wygrywają, nagrody zbierają i rozśmieszają. W 2003 roku zdobyli 1. miejsce w krakowskim Przeglądzie Kabaretów PAKA, dając się pokonać jedynie kabaretowi Ani Mru Mru z Lublina. Są laureatami Tytułu Świra, nagród publiczności i wielu wyróżnień na różnych przeglądach, konkursach a nawet kabaretowych olimpiadach. Łowcy B. są wyjątkowym zjawiskiem na polskiej estradzie. Bazują na absurdzie, wolą pantomimę od żartów słownych. Nie można ich zamknąć w jakieś ramy, nie powtarzają schematów, nie są po prostu kolejnym kabaretem żartującym z sytuacji politycznej. Zespół tworzą: Bartosz Góra „Góra”, Bartosz Gajda „Prymus”, Sławek Szczęch „Zlew”, Paweł Pindur „Zakleszcz”, Maciej Szczęch „Maćkowy potwór”, Mariusz Kałamaga „Basen”.
miasto
Po l e camy
ENEMEF – Noc Taneczna Noc lekka, łatwa i przyjemna, w sam raz na smutne, ciemne wieczory w lutym i – jak na karnawał przystało - cztery przebojowe filmy, które łączy jedno - porywający taniec. Pięknie zatańczona i zaśpiewana humoreska na niemoralny show biznes, urocza historia o tym, jaką rolę może pełnić taniec w życiu i dwie historie miłosne z tańcem w roli głównej - każdy fan tańca i muzyki odnajdzie w tych filmach cząstkę siebie. Pełny przegląd tanecznego kina - od ulicznego hip-hopu, przez gorące la16 tynoskie tańce do klasycznych utworów i układów musicalowych. Kochasz taniec i muzykę? Ta noc jest idealna dla Ciebie! Zatańcz z nami na tym ENEMEF-ie! W repertuarze: • Step Up – Taniec zmysłów • Dirty Dancing 2 • Zatańcz ze mną • Chicago. Noc Taneczna odbędzie się 16 lutego (piątek) w kinie Moskwa w Kielcach. Start, jak zawsze o 23:30, koniec nad ranem około 6:00.
BAŚNIE ANDERSENA Byłoby dobrze, gdyby bajka chciała przyjść wtedy, kiedy się ją wzywa, ale to wielka dama, przychodzi tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę. H. Ch. Andersen „Bzowa babuleńka” Ilustracje do baśni Hansa Christiana Andersena można od lutego oglądać w Galerii Dziecięcej „Abrakadabra” Muzeum Zabawek i Zabawy. Prace powstały na XXI Plenerze Ilustratorów w Krasnobrodzie w 2005 roku, a są własnością BWA Galerii Zamojskiej. Na wystawie plastyczne wizje tajemniczych, często smutnych opowieści Andersena - nie tylko tych znanych, jak „Królowa śniegu”, ale także tych mniej pamiętanych z dzieciństwa.
Wśród autorów prac są: Stanisław Pasieczny, Franciszek Maśluszczak, Wanda Orlińska, Ewa Salamon, Anna Sędziwy i Jerzy Tyburski. Na wystawie nie brakuje także znanych ilustracji do baśni genialnego Duńczyka: Janusza Stannego, Marcina Szancera, Stasysa Eidrigeviciusa. Pracom towarzyszą cytaty z baśni oraz kilka „eksponatów” – czerwone trzewiczki Karen, potłuczone lustro, które wpadło do oka Kaja, ołowiany żołnierzyk. Zapraszamy w Świat Baśni. Taka podróż przyda się nie tylko dzieciom...
10 LAT „Charakterów” Gdy w lutym 1997 roku ukazał się pierwszy numer „Charakterów”, niewielu wierzyło, że będą istnieć dłużej niż rok. Nie było wcześniej na rynku popularnonaukowego miesięcznika poświęconego psychologii. Jedynym psychologiem w zespole redakcyjnym był Bogdan Białek – pomysłodawca, twórca i redaktor naczelny pisma. Gdy zaczynaliśmy, znawcy rynku prasowego przekonywali, że nakład 5 tys. będzie dużym sukcesem.
25 stycznia 2007 do sprzedaży trafiło 121 wydanie „Charakterów” w nakładzie 50 tys. Sprzedaż ostatnich wydań (listopadowego i grudniowego z 2006) wyniosła blisko 34 tys. egzemplarzy. Cieszymy się, że zdobyliśmy zaufanie zarówno psychologów, jak i tych, którzy chcą się czegoś dowiedzieć o sobie i otaczającym ich świecie.
Pierwszym wydawcą było Wydawnictwo Naukowe PWN, które przez kilka lat wspierało i życzliwie interesowało się pracą przy kolejnych wydaniach magazynu. Od roku 2001 samodzielnym wydawcą miesięcznika, a także innych tytułów prasowych i książek, jest firma „Charaktery”. Kolejną inicjatywą prasową było wydanie specjalne „Charaktery. Psychologia Dziś” (wrzesień 2006). Prezentowaliśmy w nim najnowsze osiągnięcia neuronauk i psychologii w badaniach wyjaśniających sposób działania mózgu. 12-tysięczny nakład rozszedł się w 90 procentach! Drugie wydanie specjalne „Charaktery. Psychologia dziś” ukaże się 8 lutego 2007. Tym razem przybliżamy największe eksperymenty psychologiczne. Do numeru dołączyliśmy płytę VCD z filmem „Cicha furia”, opisującym słynny eksperyment więzienny Philipa Zimbardo. Nakład 16,5 tys. 14 lutego 2007 roku do sprzedaży trafi następny tytuł: „Style i Charaktery” – kwartalnik poświęcony psychologii życia codziennego. W tworzeniu tego pisma korzystamy z bogatego, 10-letniego archiwum „Charakterów”. Każdy numer będzie poświęcony jednemu tematowi. Promować będziemy zdrowie psychiczne rozumiane jako harmonia osobowości, harmonia ze środowiskiem społecznym, dobre samopoczucie, zdolność do pracy, miłości i twórczej działalności. Pierwszy zeszyt poświęcony jest miłości – bo ona przecież jest najważniejsza... Pismo jest wysmakowane pod względem edytorskim, drukowane na satynowanej kredzie. Nakład – 15 000 egzemplarzy. Wszystkie inicjatywy są dziełem pięcioosobowego zespołu redakcyjnego. Mamy swoje studio graficzne i własny dział marketingu i reklamy. W wydawnictwie pracuje 17 osób.
18
KIELECKIE i n a c z e j konk u r s 2
0
fo to gra fi c z ny 0
7
„Ach Kieleckie, jakie cudne, gdzie jest taki drugi kraj” – tej piosenki uczyliśmy się wszyscy w szkole. Czy nasz region naprawdę jest piękny? Sądząc po rosnącej liczbie turystów, którzy wracają do nas co roku, tak. Najstarsze góry w Europie, piękna rzeźba terenu, wspaniałe i unikatowe jaskinie, wąwozy, roślinność. A czym jest „Kieleckie” dla nas? To przede wszystkim tło naszego codziennego życia: tu mieszkamy, żyjemy, robimy zakupy, załatwiamy sprawy itp. Z pewnością każdy z nas ma swoje ulubione miejsca, budynki, ludzi, do których chętnie wraca chociażby myślami. Chcemy zobaczyć „Kieleckie” tak, jak Wy je widzicie.
„Kielce nocą”, fot. Grzegorz Gruszka
Fundacja Kultury Wici już po raz trzeci ogłasza konkurs fotograficzny „.... Inaczej”. Tym razem nie chcemy ograniczać się do samych Kielc. Możecie przysyłać do nas zdjęcia z całego województwa. Czekamy na fotografie, które w ciekawy artystycznie i dokumentacyjnie sposób pokażą nam nasze miasto, nasz region.
Tematem prac może być architektura, krajobrazy, przyroda, a także mieszkańcy naszej okolicy. Chcemy poznać „Kieleckie” poprzez przesłony waszych aparatów fotograficznych, które przefiltrują uczucia, sentymenty, ulotne wrażenia. Mamy nadzieję, że zdjęcia pokażą, to, co w naszym regionie inne, najcenniejsze, niepowtarzalne.
fot. Marcin Marcisz
„Złota jesień”, fot. Rafał Jurkowski
To nie jedyna nowość naszego konkursu. W tym roku łączymy konkurs z akcją charytatywną na rzecz Domu Dziecka nr 2 w Kielcach. Cały dochód z imprezy zostanie przekazany na konto tej placówki. Planujemy aukcję zwycięskich i wyróżnionych prac, zbiórkę pieniędzy podczas wernisażu. Czekamy też na sponsorów i inne ciekawe propozycje wsparcia dla dzieciaków z Domu Dziecka. Na razie pora na Was, właścicieli aparatów fotograficznych. Na Wasze prace czekamy do 30 maja. Każdy z uczestników konkursu może przysłać do 5 niepublikowanych wcześniej prac, lub cykli (na cykl może składać się maks. 5 zdjęć). Fotografie można nadsyłać lub przynosić osobiście do Domu Środowisk Twórczych – Pałacu Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, 25-009 Kielce (z dopiskiem „Kieleckie Inaczej 2007”). Ogłoszenie wyników konkursu i wernisaż wystawy odbędzie się w ogrodzie DŚT podczas tegorocznego Święta Kielc (2324 czerwca 2007 roku). www.kieleckieinaczej.wici.info
20
***, Robert Kaniszewski, II nagroda Kielce Inaczej 2006
E E T R A
czyli esencja młodej sztuki
22 www.artee.bwakielce.wici.info
#4
Sztuka wideo Prezentacje multimedialne MICHAŁ BRZEZIŃSKI
Krytyk sztuki - kolekcja sztuki współczesnej
WIDEO-TOŻSAMOŚĆ 15 luty 2007
OVER-SIGNED 16 luty 2007
od godz. 17.00 w galerii Biura Wystaw Artystycznych ul. Leśna 7, Kielce
MICHAŁ BRZEZIŃSKI urodzony w 1975 roku. Artysta i teoretyk wideo, którego głównymi mediami są media ekranowe: telewizja, internet, DVD. Prowadzi warsztaty, produkował dla telewizji program poświęcony wideo. Jego prace łączą tradycję sztuki wideo i filmu eksperymentalnego. W katalogu „Polska Sztuka Wideo” opublikowanym w czerwcu 2006 jest wymieniany wśród najbardziej reprezentatywnych polskich artystów wideo.
MUZEUM WSI KIELECKIEJ 25-025 Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. 041 34492-97 fax 041 34450-08 www.mwk.com.pl email MWK_Kielce@wp.pl
http://michal.brzezinski.net WIDEO-TOŻSAMOŚĆ: Tożsamość jest dziś rozumiana w zawężonych kontekstach, zawłaszczonych przez politykę - lewica mówi o tożsamości seksualnej, prawica o narodowej. Główne siły polityczne toczą wojnę o nasze umysły i aby pozostać poza tego rodzaju kontekstami chciałbym doprowadzić do konfrontacji prac artystów z różnych krajów, o różnych optykach i koncentrujących się na podmiocie w szerszym kontekście. OVER-SIGNED: Jest medialną medytacją na temat relacji między tożsamością a tradycją narodową i religią. Nawiązuje do nomadyzmu jako powszechnego zjawiska, z którym mamy do czynienia w mniejszej, lub większej skali. Zbiór jest transcendentalnym poszukiwaniem podmiotu poza przedmiotowymi definicjami - poza determinującą go tożsamością, którą cechuje stale produkowany nadmiar znaczeń, doprowadzający do eksplozji i oczyszczenia. Dwuznaczna gra językowa ma odzwierciedlać stan egzystencji podmiotu w narracji, jaką jest PRZEZNACZENIE.
ZAPRASZA do Dworku Laszczyków w Kielcach ul. Jana Pawła II 6 na wystawę Przyszliśmy tu po kolędzie... Polska szopka kolędnicza - zjawisko i tradycja.
ce z Bielin, ekspozycję szkoły wiejskiej z okresu międzywojennego w chałupie ze Starej Słupi, wystawę stałą „Ocalić od zapomnienia. Jan Bernasiewicz-twórca ogrodu rzeźb”, kuźnię z Radoski, wiatrak z Grzmucina z wystawą „Miele się pszeniczka... Wiatraki i młynarstwo wietrzne na Kielecczyźnie” oraz wystawę czasową „Jak Antoni z Siekierna robił widły, pługi i traktory. Samorodna technika wiejska, a wyposażenie narzędziowe rolnictwa” w spichlerzu ze Złotej. Park Etnograficzny czynny jest od wtorku do niedzieli w godz. 9.oo-14.3o. Bilety w cenie 6- zł i 3,- zł. Proponujemy: organizację spotkań integracyjnych w zabytkowych salach spichlerza ze Złotej i w miejscu piknikowym, organizację tradycyjnych i współczesnych ślubów oraz przyjęć weselnych, organizację ognisk, organizację Mikołajek dla firm i klientów indywidualnych i bogatą ofertę lekcji muzealnych. Ponadto zapraszamy do zwiedzania Zabytkowej zagrody Czernikiewiczów w Bodzentynie, Bodzentyn, ul. 3 Maja 13 - stała ekspozycja etnograficzna – wnętrza mieszkalne od 1809 do 1920 r. czynna codziennie oprócz poniedziałków i świąt w godz. 9.oo – 17.oo.
Zapraszamy do Parku Etnograficznego w Tokarni k. Chęcin. Ekspozycje: dwór z Suchedniowa, spichlerz dworski ze Złotej z 1719 r., barokowy kościół p.w. Matki Bożej Pocieszenia z Rogowa n. Wisłą z 1761r. Ponadto zwiedzający może obejrzeć: wnętrza XIX w. chałup i warsztatów rzemieślniczych, wnętrza XIX w. apteki, sklepiku i pracowni krawcowej z okresu międzywojennego prezentowane w organistów-
Pomnika Mauzoleum w Michniowie, 26-130 Suchedniów, tel. (0-41) 254-5162- czynne codziennie w godz.10.oo16.oo; w soboty i niedziele zwiedzanie po uprzedniej rezerwacji telefonicznej. Stałe ekspozycje poświęcone martyrologii wsi polskiej oraz wystawy czasowe.
25
R ec en z je
Borat
Lost - zagubieni
Rozbitkowie wpadają w panikę, ale muszą połączyć swe siły, aby stawić czoła wszechmocnym siłom natury i nieprzyjaznemu środowisku. Nocą tropikalną dżunglę przeszywa dojmujący skowyt tajemniczych stworzeń, który budzi we wszystkich rozbitkach paniczny lęk.
Nadzieja odradza się, gdy przywództwo nad grupą przejmują rezolutny Jack i trzeźwo myśląca Kate. Ale nawet ci bohaterowie mają skrzętnie skrywane tajemnice, które wyjdą w końcu na światło dzienne....
Nie wiem, jak ona to robi Powieść Alison Person, opowiada o życiu młodej kobiety, która wciąż liczy minuty. Główna bohaterka Kate Reddy to osoba goniąca za karierą zawodową. Praca w dużym funduszu inwestycyjnym wymaga od niej perfekcjonizmu, a przede wszystkim całkowitego oddania się pracy. Ciągłe wyjazdy w interesach sprawiają, że coraz bardziej traci kontakt z dziećmi i oddala się od męża. Rozpaczliwie usiłuje pogodzić pracę na wysokim stanowisku z rolą matki i żony. Mimo że się dwoi i troi, zaniedbuje rodzinę. Wmawia sobie i innym, że panuje nad sytuacją, ale prawda jest inna.
Imperium Wilków Film „Imperium Wilków” w reżyserii Chrisa Nahona oglądałem pełen nadziei, że wreszcie po wielu latach niezbyt udanych produkcji rodem z Francji, będę mógł przed tą kinematografią pochylić czoła. I nie zawiodłem się… Oglądałem ten film z zapartym tchem, będąc niezmiernie ciekaw zakończenia zagmatwanej historii. Jej początek to opowieść o Annie, kobiecie, która w niewyjaśniony sposób straciła pamięć i własną tożsamość. Anna zaczyna podejrzewać własnego męża o spowodowanie urazów...
Kiedy Katie jest w delegacji, mąż wyprowadza się z domu, zostawiając dzieci pod opieką wynajętej opiekunki. Kate w końcu przyznaje, że musi coś zmienić w swoim życiu. Jednak rola „kury domowej” kompletnie jej nie odpowiada.
Telewizja akcji AXN jako pierwsza w Polsce pokaże trzecią serię serialu „Lost: Zagubieni”. Widzowie stacji będą mogli śledzić dalsze losy Kate, Sawyera, Jacka, Locka oraz innych rozbitków, którzy przetrwali wyspie. Kolejne odcinki serialu będą emitowane od lutego 2007.
Autorka w swojej książce stara się odpowiedzieć na pytanie, czy w dzisiejszym świecie możliwe jest osiągnięcie sukcesu zawodowego i jaką cenę trzeba za niego zapłacić. Skłania również czytelnika do zastanowienia się nad sobą i czuwania nad własnym postępowaniem. Nie sposób nie wspomnieć o zabawnych sytuacjach, które tworzą niesamowity klimat książki.
magdzioHa
Agnieszka Bęben
Historia Anny przeplata się z kryminalnym wątkiem z udziałem Jeana Reno w roli tajemniczego Schiffera, pomagającego policji wytropić seryjnego mordercę. Tajemniczego, bo nikt tak naprawdę nie wie, po czyjej stronie walczy i dlaczego tak mu zależy na wytropieniu mordercy.
Pełne recenzje na www.wici.info
Niewątpliwie jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, serial wszechczasów!!! Pasażerowie samolotu linii Oceanic AIR rozbijają się na tajemniczej wyspie. Poszczególne odcinki kolejnych trzech sezonów ukazują losy dorosłych ludzi wystawionych na próbę przez wyspę i jej tajemniczych mieszkańców - „innych”.
To historia kazachstańskiego reżysera wyruszającego do USA, by nakręcić film dokumentalny o dniu dzisiejszym największego mocarstwa na świecie. Na miejscu zakochuje się w bohaterce „Słonecznego patrolu” Pameli Anderson i chce zdobyć jej serce. (...)
Te dwa całkowicie odrębne na pozór wątki zazębiają się w końcowych scenach filmu, w niezbyt klarowny sposób. Z jednej strony dostajemy silną dawkę emocji, a także niezłą łamigłówkę. Zaraz potem scenariusz staje się „łopatologiczny”: widzowi na siłę wmawia się pewne kwestie. Na własne nieszczęście przekonujemy się, że to jednak... nieprawda. bambi
... Liczne podteksty nie służą jednak niczemu. Nie należy szukać w tym filmie drugiego dna, bo go po prostu nie ma. (..) Myślę, że „Borat” jest tak durny i prostacki, bo jest zrobiony zgodnie z oczekiwaniami „większości” widzów, którzy połykają ten kicz i tandetę. Film zrobiony pod każdego widza, który idzie do kina, sam nie wiedząc, po co, który śmieje się z każdego przygłupiego tekstu tylko dlatego, że reszta ludzi na sali też to robi. Trochę to smutne, lecz prawdziwe. Nie zmienia to jednak faktu, że warto go obejrzeć, choćby po to, by zobaczyć kilka naprawdę dobrych scen, jak miedzy innymi śpiewanie hymnu Kazachstanu przez głównego aktora. Moje słowa mogą kogoś urazić, jednak, gdy sami zobaczycie „Borata” zgodzicie się ze mną. Pantyna
ludzie
27
K arnaw ał, ł ł, czyli ś w i a t n a o p a k 26 „...w pewnej porze roku chrześcijanie dostają wariacyj i dopiero jakiś proch sypany im potem w kościołach na głowy leczy takowe”. (relacja tureckiego posła Sulejmana Wspaniałego, przytoczona za Encyklopedią Staropolską Zygmunta Glogera)
Kiedyś fraki, długie suknie, diademy, orkiestra grająca na żywo. Teraz dyskoteki, imprezy klubowe i ciągle jeszcze popularne prywatki – tak zwykle bawimy się w karnawale. Bale przebierańców modne są najczęściej wśród przedszkolaków, o korowodach w maskach nikt nie słyszał, a jedyny prawdziwy karnawał kojarzy się z półnagimi tancerkami w Brazylii na Sambodromie. Czy słusznie? Zabawy i uciechy karnawałowe mają bardzo długa tradycję, także w Polsce.
Skąd wziął się karnawał? Jest z pewnością związany z kalendarzem liturgicznym. Okres swawoli i uciech trwa bowiem od Święta Trzech Króli (6 stycznia) do Środy Popielcowej. Po drodze mijamy znany wszystkim z długich kolejek przed cukierniami Tłusty Czwartek. Skąd nazwa? Źródłosłów jest prawdopodobnie włoski lub jeszcze starszy, łaciński. Dla jednych badaczy karnawał pochodzi od łacińsko włoskiego słowa carnavale, którego człony caro - mięso i vale – bywaj, oznaczają w sumie pożegnanie mięsa. Dla innych karnawał wziął się od carrus navalis (wóz w kształcie okrętu). Taki wóz, zazwyczaj prowadził parady w czasie rzymskich Bachanalii, czy greckich Dionizji na cześć boga płodów i wina. Kolebką europejskich zabaw karnawałowych są kraje śródziemnomorskie. W średniowieczu z obchodów karnawałowych znana była przede wszystkim Wenecja. Maski karnawałowe: bogato
zdobione, błyszczące, bajkowe można kupić tam do dziś. Zachował się pochodzący z 1286 roku wenecjański kodeks dotyczący dozwolonych i zakazanych uciech w karnawale. Nie wolno było: nosić broni, grać w „jaja”, a także grać w karty na pieniądze. Maska – zakrywająca twarz człowieka, zwalniała z odpowiedzialności, dlatego bezeceństwa, jakie wyprawiano w tamtych czasach w karnawale były znacznie gorsze. Od 1458 roku mężczyźni w kobiecych przebraniach... nie mogli „odwiedzać” damskich zakonów, zakaz ten powtórzono w 1602 roku. Nieprzestrzegających przepisów mogła spotkać zupełnie niekarnawałowa kara: 2 lata więzienia na strychu pod ołowianym dachem Pałacu Dożów, półtora roku na galerze ze skutymi nogami, przepędzenie rózgami, a nawet stanie pod pręgierzem. Szaleństwa śródziemnomorskie szybko rozprzestrzeniały się na całą Europę: najpierw zaraziły się nimi Hiszpania, Portugalia i Francja, potem Bałkany, Rosja i Niemcy oraz inne kraje Europy. Najstarsze opracowanie poświęcone karnawałowi polskiemu pochodzi z XVII w. Jest to komedia mieszczańska nieznanego autora zatytułowana „Mięsopust albo Tragicocomedia” wydana drukiem w 1622 r. Polski karnawał nazywano zapustami, a ostatnie trzy dni, podczas których działo się najwięcej nosiły miano mięsopustu, ostatków czy kusych dni (od kusy – diabeł, a nie od zbyt krótkiego odzienia). Szlachta, możnowładztwo i inni panowie bawili się na balach, poczęstunkach, redutach (balach kostiumowych), kuligach, czyli sannach od dworu do dworu, od zastawionego stołu do następnego. Bawiono się wedle możliwości finansowych: obfite posiłki, suto zakrapiane najprzeróżniejszymi trunkami. To nie mogło podobać się księżom, którzy trąbili z ambon o ogniu piekielnym i twierdzili,
że nawet czterdziestodniowy post nie pomoże i trzydniowych hulanek z końca karnawału nie da się odpokutować. Inny w charakterze był karnawał chłopski. Wszelkim zabawom i harcom karnawałowym towarzyszyły magiczne praktyki, wróżby i zaklęcia, które miały spowodować obfite plony, zamążpójście czy inne pomyślne dla gospodarstwa wydarzenia. Jako że chłopi nie mogli sobie pozwolić na kilkutygodniowe zabawy, swoje karnawałowe zabawy ograniczali do ostatniego tygodnia. Zaczynali już w Tłusty Czwartek. Tego dnia nigdzie nie mogło zabraknąć smażonych na tłuszczu słodkich racuchów, blinów i pampuchów oraz lepszych i delikatniejszych ciast, pączków i chrustów (zwanych faworkami). Pączki są znane w Polsce od XVII wieku. Skąd przywędrowały – nie wiadomo - podejrzany jest Wiedeń i Turcja. Tego dnia poza tłustym obżarstwem przeprowadzano szereg zabaw, głównie kobiecych. Celowały w nich... krakowskie przekupki, które mściły się na wszystkich przedstawicielach płci męskiej. Przechodniów zaprzęgały do kloca, ściągały z nich palta, stroiły w słomkowe wieńce tak długo, aż ci wykupili się jakąś monetą. Polskiemu ludowi znane były także bale przebierańców. W ostatnie trzy dni karnawału po polach, gościńcach i gospodach biegały poprzebierane postacie. Nie brakowało zwierząt: kozy, turonia, niedźwiedzia i konika, a także bociana i żurawia, które miały zwiastować nadejście wiosny. Najwięcej było jednak diabłów i mężczyzn przebranych za kobiety, którzy przechodniów smarowali sadzą, ściskali i zmuszali do tańca. Oczywiście można się było wykupić jakimś brzęczącym datkiem. Nic tak nie denerwowało naszych chłopów jak staropanieństwo. Ci, którzy w karnawale – mimo słusznego wieku -
nawet się nie zaręczyli – byli zaprzęgani do ciężkiej drewnianej kłody, zwanej kłodą popielcową. Panienka, czy kawaler szydzeni i wykpiwani przez wieś musieli na dodatek... postawić gorzałkę swoim oprawcom w najbliższej karczmie. Na Kujawach i w Wielkopolsce panienki tańczyły podkoziołka. Zbierały się w karczmie, opłacały muzykę i tańczyły ze sobą, podczas każdego tańca rzucając pieniądze na talerz ustawiony w pobliżu orkiestry, na beczce z piwem, pod umieszczoną na niej figurką drewnianą, wyobrażającą chłopca lub kozła (symbol męskości i płodności), czyli „pod koziołka”. Mówiono, że dają w te sposób swój podkoziołek - czyli okup za uciechy wolnego stanu, ale także i okup składany w intencji swego przyszłego, 28 możliwie szybkiego zamążpójścia. Na Ziemi Sandomierskiej i Lubelskiej popularne były Bachuski. Chłopiec ubrany w słomę lub słomiana kukła obwożona na wozie to był Bachus, któremu należało wrzucić jakiś pieniążek. Zebrane w ten sposób grosiwo wystarczało na niezły dzban dobrego trunku w karczmie. Tego dnia wszyscy przebierańcy mieli nieograniczony wstęp do każdej z chałup, a wręcz ich oczekiwano. Wizyty karnawałowych diabełków miały zapewnić urodzaj i pomyślny rok oraz szybkie nadejście wiosny. Bardzo ciekawy zwyczaj przetrwał w Jedlińsku pod Radomiem. Jego główną bohaterką jest śmierć, sądzona za zgubienie kosy, a następnie zabijana na jedlińskim rynku. Martwa kostucha trafia do trumny, na wóz, a cały korowód udaje się... na posterunek policji. Tam kat zeznaje, jak to ze śmiercią Śmierci było, potem ksiądz odnotowuje wydarzenie w księ-
główne miejsce w codziennym jadłospisie. W bogatszych domach (głównie szlacheckich i mieszczańskich) oznaką nadchodzącego postu była późna maślana kolacja, zwana podkurkiem, bo spożywana przed pierwszym pianiem koguta, złożona ze śledzi, ryb, nabiału i pieczywa. Czasem w półmisku z podkurkiem ukrywano żywego wróbla. Gdy pan domu zdejmował pokrywę - ptak ulatywał. Był to znak, że wraz nim na całe sześć tygodni odlatują sute poczęstunki i zabawy.
dze parafialnej. Gdy wszystkie papierki są już wypełnione, korowód wywozi Śmierć w trumnie poza granice miasta, aby potem wrócić do miasta i świetnie się bawić. Całemu wydarzeniu towarzyszy wielki hałas: tona diabełków wali w wieko trumny, terkocze terkotkami i kołatkami. Śmierć to nie jedyna postać pozbawiana życia podczas ostatnich karnawałowych dni. W Krakowie na Rynku do połowy XIX wieku ścinano słomkową kukłę Mięsopusta, na Kujawach o północy na taczkach wywożono i „skazywano na śmierć” jednego z grajków z orkiestry. W rzeczywistości ograniczano się jedynie do „powieszenia” na drzewie części garderoby grajka. Nadejście postu symbolizowało także inne jedzenie. O północy ostatniego dnia karnawału do karczmy, w której jeszcze balowano, wnoszono garnek z żurem, śledzia na patyku, rybi szkielet lub nawet śledzia wyciętego z papieru. Znaczyło to, że nastał już Wielki Post, a cienki żur i śledź zajmą
Po co ludziom karnawał? Przecież bawić się można właściwie zawsze. Śmiech karnawałowy, bale, przebieranki, swawole był usankcjonowanym wentylem bezpieczeństwa. W średniowieczu, tak restrykcyjnie traktującym ludzkie dusze, namawiającym do ascezy i ciągle przerażającym ogniem piekielnym, była to jedyna szansa prawdziwej zabawy. Na dodatek zabawy pozbawionej konsekwencji, w której swoją tożsamość i głupie dowcipy można było schować za odmieniającym człowieka przebraniem i maską. Po prawdziwym szaleństwie „zrelaksowani”
przedstawiciele klas niższych wracali do codzienności poważnej, oficjalnej, łatwiej znosząc jarzma nad swoimi głowami. Z drugiej strony karnawał był od zawsze zabarwiony krytycyzmem. Śmiech z pana, który żądał coraz większych danin, był czymś w rodzaju współczesnej pokojowej demonstracji, na dodatek zabawnej, dowcipnej, często bardzo pomysłowej. Znamy takie przykłady i współcześnie: zwierzątka doprowadzane ministrom po ich niefortunnych wypowiedziach, prowokacje dziennikarskie, kukły niesione w pochodach i demonstracjach. Protestujący w Serbii w 1996 roku studenci i intelektualiści, sprowokowani anulowaniem i sfałszowaniem wyborów do lokalnych miast wyszli na ulice. Zamiast strzelać obrzucali gmachy rządowe jajkami, papierem toaletowym, blokowali ulice „zepsutymi” samochodami, które próbowali naprawiać przy pomocy lekarskich stetoskopów, o jednej porze wychodzili na ulice ze swoimi psami na paradę zwierząt domowych (ci, co nie mieli żywych czworonogów, mogli przyjść na paradę z jakimś pluszakiem). Po co używać przemocy? Może wystarczy karnawał, a świat zaraz wyda nam się normalniejszy i piękniejszy? Agnieszka Kozłowska-Piasta
ludzie
31
& Des i g n King a , Paw e ł
30
Młodzi artyści - ciekawy i długi temat. Ludzi, którzy podobno mają talent, jest mnóstwo. Ludzi, którzy podobno nie mają się gdzie pokazać, jest drugie tyle. Ale w przypadku Kingi Kardynał i Pawła Nowaka aka Drno, słowo „podobno” nie istnieje. Oni są, działają i dlatego można trafić na ich prace.
>>>>>>>>
Aranżacja garażu... Warsztaty Firmament czerwiec 2006 Baza Zbożowa, Kielce
Po raz pierwszy można było zobaczyć, co i jak robią podczas Otwartego Warsztatu Firmament w czerwcu na Bazie Zbożowej. 32 Zarówno garaż, w którym zrobili wystawę zdjęć, jak i wizualizacja Drno&The AnimalMen robiły wrażenie. Po raz drugi pojawili się na Festiwalu Firmament. Pokazali 2 wizualizacje: podczas piątkowego koncertu Letko oraz w niedzielę w Chillout Clubie. „Koncertowy” filmik był zapisem ich wycieczki po mieście – Kinga fotografowała, a Paweł kręcił. Jak z dumą przyznaje Kinga - To była pierwsza wizualizacja, jaką kiedykolwiek zrobiłam! Druga, jaką się może pochwalić ta młoda dziewczyna, została nazwana „Szpitalną”, bo została nakręcona w… szpitalu i jego podziemiach. Bez krwawych scen, zbyt wielu szokujących widoków, ale jednak pomysł ciekawy… Wizualizacja w Mefisto nie do końca wyszła im tak, jak powinna – przeszkodziło oświetlenie i niedogranie z zespołem. Drno opowiada – Nawet nie wiedzieliśmy, ile czasu i co mają grać. Przez to postrzega się nas inaczej, bo wiele rzeczy się nie zgrywało. Problem byłby rozwiązany, gdyby tworzyli wizualizacje na żywo, dlaczego
więc tego nie robią? Kinga argumentuje - Do tego trzeba mieć specjalny sprzęt, odpowiednie programy. W domu można swój filmik bardziej dopracować. Ale tworzenie na żywo jest niesamowite – nigdy nie zapamiętasz danej kombinacji obrazków. Taka wizualizacja jest niepowtarzalna. Za to Pawłowi się to po prostu - jak na razie - nie podoba: – Jeśli nie robisz wizuali na żywo, wygrywasz pomysłem. Zresztą dopóki nie jestem w czymś dobry, to nie wychylam się z tym. W Polsce rzadko można zobaczyć dobre rzeczy, szczególnie w CK. Kinga przygotowała także wystawę swoich zdjęć. Była prezentowana w klubie Chillout i nosiła tytuł „Odkąd mieszkasz tu”. Pomysł zrodził się z miłości do robienia zdjęć we wszelkich miejscach i okolicznościach. Kinga mówi – Wszystkie zdjęcia są z Kielc lub Krakowa. Jednak są tak odrealnione, że wiele osób pyta się gdzie je zrobiłam! A to są po prostu fotografie ciekawych miejsc, starałam się, żeby nie wyglądały tradycyjnie. Ta młoda artystka kończy właśnie kieleckie Liceum Plastyczne. Zgłębia tam tajniki grafiki, ale od pewnego czasu jej pasją
jest fotografia. Mimo młodego wieku i niezbyt dużego doświadczenia została dostrzeżona w konkursie „Kielce Inaczej”. Czy fakt, że obraca się codziennie w kręgu artystów ją motywuje? – Dziwi mnie, że jest tak wiele osób w tej szkole, które narzekają, że nic się nie dzieje. A przecież jest chociażby Wici.Info, gdzie można dowiedzieć się: co, gdzie i kiedy. Nie widzę zresztą zbyt wielu znajomych na ciekawych imprezach, nawet tych darmowych… Zresztą to środowisko jest bardzo zazdrosne - mówi Kinga. Paweł, który też kończył „Plastyka” dodaje – Mam wrażenie, że mój rocznik ’82, był ostatnim twórczym rocznikiem. Zawsze nam powtarzano pół żartem, że chodzimy do szkoły specjalnej, ale tak właśnie było! Teraz wszyscy chcą być bardzo undergroundowi, tak bardzo w podziemiu, że nawet nie widzą światła! Drno zajmuje się grafiką na co
dzień, pracuje w drukarni i robi projekty. Ale najwięcej wspólnego miał jednak zawsze ze sztuką ulicy, a nawet z komercyjnym jej wykorzystywaniem. Robił graffiti, plakaty, vlepki, szablony, malował kluby, ma na koncie także 2 teledyski: dla Karaza pt. „Wybór” i Patentu pt. „Babilon”. Gdzie widzą swoją przyszłość? Mówią z ironią, że co najmniej w Hollywood, cameringu i w pieniądzach. I choć Kinga się śmieje na te słowa, to mówi, że Drno jest niemalże jej menedżerem. – To w sumie zabawne, bo nie uważam się za jakiegoś znawcę, a Kinga pyta się mnie czasem, które zdjęcia są dobre. Ja muszę dokonać wyboru, choć niekoniecznie się na tym znam. Gdyby zostawić decyzję Kini, to na przykład tej wystawy w Chilloucie by nie było! – opowiada ze śmiechem Paweł.
„Urzęduję po zmroku”, Kinga Kardynał fotografia wyróżniona w konkursie „Kielce Inaczej 06”
Patent na wszyst k o . . .
O pierwszej płycie projektu Patent i pomysłach na muzykę z Egze - Igorem Wilkońskim i Zajką - Michałem Łakomcem (WYP3) rozmawiała Sonja. Płyta „Ludzie w tonacji Mol” została wydana 4 grudnia 2006 roku przez S.P. Records, 34 krążek promuje singiel „Babilon”. - Uważasz się za legendę? Zajka: Legenda, pionier… to są totalne głupoty. Absolutnie legendą nie jestem. Robię to, co robię i dopóki mi to będzie sprawiać przyjemność – będę to robić. Mam z tego frajdę, chociaż pieniędzy nie. Niestety takie są realia tego kraju, że nie da się zarobić na muzyce. Jednak są muzycy, którzy udowadniają, że się da… Zajka: Może są bardziej sprytni i umieją sobie pozałatwiać sponsoringi itp. Ja tego nie umiem. Nie myślałeś, żeby zaangażować się w jakiś komercyjny projekt hip-hopowy dla kasy? Ostatnio sporo takich na polskim rynku… Zajka: Nie wiem właściwie, czy bym to potrafił. Jakąś panią wsadzić, ułożyć banalną do kwadratu historyjkę… Jeśli by to miała być komercha, to musiałaby być na naprawdę dobrym poziomie, żeby się
za bardzo przy tym nie „uflogać”, żeby mnie później nie wyzywali. Tak właśnie jest w hip-hopie - albo masz albo grasz. Ja jestem od tego niezależny, mam pracę – nie muszę tego robić zarobkowo. Słuchacie polskiego rapu? Zajka: Słucham starych płyt, z przełomu lat 80-tych i 90-tych. To jest to, na czym się wychowałem. Ale ostatnio nic mnie nie zachwyciło. Nie śledzę tego, co się dzieje na rynku muzycznym. Zresztą nie lubię się czymś sugerować, kiedy nagrywam. Wolę dostać muzykę od Igora i kombinować. Igor: Podoba mi się Fisz, ale to podobno nie jest rap. Poza tym Poe czyli Emade i O.S.T.R., ale też Sokół, Łona i oczywiście Zajka. Mam wrażenie, że problemem współczesnego rapu jest wszechobecna „manierka” w rapowaniu. Co o tym myślicie? Zajka: Wszystko jest bardzo nadęte. Trzeba z tego uciekać, mnie się wydaje, że nie tędy droga.
.
ludzie
- Wspominasz jeszcze czasy, kiedy grałeś z Wzgórzem YaPa 3? Zajka: Oczywiście, bo to były fajny momenty w życiu. Okres, który trwał prawie 10 lat. Na forach o polskim hip-hopie wciąż pojawiają się pytania, kiedy reaktywacja WYP3, ale też kiedy pojawi się Twoja płyta… Zajka: Jak na razie nie ma pomysłu, żeby wrócić do grania ze Wzgórzem. A nigdy nie udzielałem się zbyt często w solowych nagraniach, bo nie umiałem pisać całych piosenek. Specjalizowałem się min. w 16 linijkach i refrenie - tak jak było potrzeba w zespole. Płyta Patentu była dla 36 mnie wyzwaniem, bo trzeba było napisać całe kawałki, a tych kawałków powstało ok. 30. Podobają się Wam „Ludzie w tonacji Mol”? Zajka: Tak, jestem z tej płyty zadowolony. Była gotowa już w 2003 roku, ale firma nie miała wtedy w planach wydawniczych tego materiału. W tamtym czasie byłaby dużym zaskoczeniem. Igor: Mi też się podoba, chociaż nie jestem obiektywny. Teraz jestem nią zmęczony. Teksty i muzyka na Waszej płycie to zwierzenie, jakaś opowieść? Zajka: To osobiste historie. Miałem wcześniej pomysł na płytę - czego nie zaakceptowali w wytwórni, żeby każdy numer był stanem emocji, np. złość, miłość. Ale wydawca chciał zbiór piosenek, przez co płyta jest trochę chaotyczna. Traktuję ten materiał jako demo – wstęp do tego, co możemy zrobić. Igor: Muzyka jest o osobistym życiu Zajki. Ta płyta to wypadkowa bitów, które ro-
biłem latami i utworów, które Zajka pisał latami. Dlatego ten materiał nie jest spójny. Następna płyta będzie lepsza. Wiem, ze gdybyśmy zaczęli dzisiaj robić „Ludzi w tonacji Mol”, brzmiałoby to zupełnie inaczej. Skąd pomysł na współpracę? Zajka: Kiedyś spotkałem Igora w knajpie, dał mi swoją płytę, spodobała mi się jego muzyka. Pomyślałem wtedy jak by połączyć moje rapowanie z jego pomysłami. On na tej płycie niejako uczył się robić rap. Ja brałem jego podkłady, które mi pasowały i rapowałem do nich. Igor: Odkąd pamiętam, kiedy sięgałem po polski rap, wybierałem Wzgórze, kiedy słuchałem WYP3, to przede wszystkim Zajki. Bardzo lubiłem jego przekaz, dla mnie zawsze wybijał się ze składu. Kiedy go wreszcie spotkałem, pomyślałem, że warto zapytać, czy nie porymowałby do moich bitów. To bardziej płyta bardziej Igor i Zajka, czy Zajka i Igor? Zajka: Pół na pół. Nie ingerowałem w muzykę Igora, brałem to, co mi się podobało i to, co on chciał, żebym wziął. Jeśli podobał mi się jakiś podkład, a Igor nie chciał żebym to wziął, to ok – rezygnowałem z tego. Jemu też czasami nie podobały się moje rymy, wtedy je zmieniałem. Jednak na wielu stronach internetowych znalazłam zapowiedź płyty... Zajki pt. „Ludzie w tonacji Mol”… Zajka: Jestem w tej chwili bardziej rozpoznawalny, ale może bity Igora się spodobają i to on będzie bardziej widoczny. A robi tak dobre rzeczy, że na pewno znajdzie się ktoś z tzw. „wierchuszki”, kto będzie chciał z nim nagrywać. (śmiech) A co to wierchuszka? Igor: To taki gang najważniejszych ludzi z Warszawy - gorących cykaczy. Wier-
fot. Rafał Piwowarczyk
Dlatego właśnie nagrywam z Igorem, bo on jest z „innej beczki”, on nie zna tego warszawskiego towarzystwa wzajemnej adoracji, czyli światka hip-hopowego. Igor tworzy fajną muzykę.
37
ludzie
Dlaczego płyta nosi tytuł „Ludzie w tonacji Mol”? Zajka: Bo my jesteśmy smutnymi ludźmi. To melancholijna płyta. Igor: To było tak, Zajka mówił: „Dobra Igor, robimy wesoły numer. Piszę o miłości fajny, radosny kawałek!”. Robiłem bit i w połowie ręce mi opadały, przychodził Zajka, coś rymował i okazywało się, że należy nacisnąć przycisk delete na klawiaturze. To nie jest nasza bajka. Zajka: Może jak zaczniemy grać mnóstwo koncertów to nam będzie weselej i powstanie płyta „Ludzie w tonacji Dur” (śmiech). Igor, ale gdy ostatnio rozmawialiśmy też
38 mówiłeś dużo o smutku…
Igor: Ja jestem tak wesołym człowiekiem na co dzień, że muszę być smutny chociaż w muzyce. (śmiech) Jesteś dobry w breakcore, hardcore, IDM-ie, teraz przyszedł czas na rap? Igor: Wyobraź sobie, że jestem właścicielem 2 wytwórni: ADHD i Pandemonium. Płyta d’n’b z mojego labela jest na listach przebojów, min. Juno. Jesteś maszynką produkcyjną? Igor: Nie, ale mam tak ogromną ilość pomysłów na muzykę w głowie, że muszę dawać temu upust. Gdybym się skupił na jednym stylu, to pewnie bym oszalał! Czerpię inspirację z wielu stylów muzycznych, robię ich fuzje, mieszam, dodaję, odejmuję itp. Zajka: Jest wampirem muzycznym! (śmiech) Wysysa coś z jednego gatunku i przenosi to do drugiego. Igor: Tak naprawdę nie robię wielu stylów. Breakcore i d’n’b to podobne sobie
gatunki. IDM jest pochodną breakcore’u, tylko, że jest bardziej delikatny, ale struktura breakbeatowa jest taka sama. Jak się zabierałem za rap, myślałem, że jest prostszy, że wiem, o co w tym chodzi. Jednak najczęściej to, co najprostsze jest najtrudniej zrobić. Chcesz być polskim Timbalandem, Igorze? Igor: Nie, absolutnie! Mówi się, że rap Wzgórza YaPa 3 był jedynym rapem w Polsce, którego nie należy się wstydzić. Czy z Waszą płytą też tak jest? Zajka: Podoba mi się, mimo, że ma pewne mankamenty techniczne, np. to, że nie można było zrobić masteringu studyjnego. Czasem okazuje się, że po masteringu płyta pójdzie w zupełnie inną stronę. Pierwsza płyta WYP3 przed obróbką studyjną była totalnie drętwa, dopiero znaleźliśmy profesjonalistę i wyszło dobrze. Igor: Są ludzie, którzy zajmują się tylko masteringiem. Ja potrafię zrobić prostą obróbkę, ale mastering studyjny to inne urządzenia i inne pieniądze na to idą. Te urządzenia „wytłuszczają” muzykę, robi się tłusty bit. Był singiel „Babilon”, czy będą kolejne? Zajka: Następny będzie „U mnie pod blokiem”. Jest tam mowa o tzw. Jamajce. To rejon osiedla Sady – tak nazywają go małolaci. Od 14 roku życia palą jointy pod blokiem, a młode matki, których mężowie wyjechali za granicę – bawią się z nimi. Nie oceniam, tylko obserwuję. Macie grupę docelową tej płyty? Igor: Będę szczęśliwy, jak tej płyty posłucha 14-, 15-latek. Ale mamy świadomość, że to dla ludzi powyżej 20-stki. To muzyka dla inteligentnych ludzi? Igor: Muzyka jest w ogóle dla inteligentnych ludzi. Zajka: A ja powiem, że nie mnie to oceniać.
Więc jaka powinna być muzyka? Igor: Nie chcę się zapędzić, ale powiem, że nie lubię prostych rzeczy, maksymalnego upraszczania wszystkiego. Ale rap z założenia jest prosty! Zajka: Muzyka niekoniecznie, za to tekst musi być prosty. Komunikat do ludzi musi być czytelny. Teraz dużo mc robi tzw. „bragadaccio”, czyli ubarwiania, ozdobniki. Ja dążę do uproszczenia. Igor: Zajka nie lubi po prostu siedzenia ze słownikiem wyrazów obcych, żeby szukać zamienników (śmiech). Zresztą teraz jest tendencja do wymyślania zupełnie nowych wyrazów, żeby słuchacz musiał się domyślać, o co chodzi. Skąd nazwa projektu? Na co macie patent? Zajka: To jest patent na życie, żeby wydawać swoje płyty. A jak się spotkamy, to możemy wydać jako np. Patent. Już nie naprężam się tak, jak ze Wzgórzem, bo to nie jest moje zarobkowe zajęcie. Igor: Robimy to, co lubimy. Nie ograniczamy się, nie musimy mówić: „Zrób teraz gorący cykacz, bo tak jest modnie” albo „Nawiń teraz o osiedlowych akcjach”. Naszym patentem jest, żeby nie płynąć z prądem, ale pod prąd. Tak sobie założyliśmy. A co to jest gorący cykacz? Igor: To są baunsy. Zajka: Taki styl z południowej Ameryki. Igor: Kręć pupą kręć, bo na to mam chęć.(śmiech) Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dominik Góral Przygody Eugeni i Zbysi
chuszka to inaczej tzw. stolyca, czyli Warszawa. Zajka: Warszawa - Pępek świata – Radom Europy. (śmiech)
39
Wege stor y by Sonja
41 Dla mnie istnieją 2 rodzaje niejedzenia mięsa: dla lansu i z wewnętrznej potrzeby serduszka czy żołądka. Można być wegetarianinem, bo wzrusza nas cierpienie zwierzątek, „rzeź niewiniątek” itp. itd. Można też opowiadać „na salonach”, jakim to się jest wrażliwym typem z klasą, który muchy nie skrzywdzi, a już na pewno zwierzaczka nie zje, pójdzie na manifestację, żeby się pokazać i popozować do zdjęć… Bo wegetarianizm od jakiegoś czasu jest modny, co ciekawe – zaobserwowałam to za granicą, gdzie zmanierowana młodzież szumnie zaczyna być „wege” (taki żargon jarski ;)), za to już bardziej po cichu zaczyna z powrotem jeść mięsko po kilku tygodniach. Nie inaczej jest w Polsce – znam wege ludzi, którzy ze łzami w oczach patrzą na kiełbaskę na grillu czy kawałek schabowego. Znam też takich, którzy bardzo chętnie opowiadają o byciu wegetarianinem, ale np. parówkę to chętnie zjedzą. I po co? Masz ochotę na kawał martwego zwierza? A zjedz - na zdrowie. Smacznego. Wegetarianizm to nie tylko niejedzenie mięsa (w tym ryb oczywiście też nie). To także dbanie o środowisko, interesowanie się żywnością, takie eko-życie. Ale, ale.. niech wam nie staje przed oczami nawiedzony działacz zawsze gotowy przykuć się do drzewa, który chodzi boso i żywi się światłem. Jedna z internautek na forum o wegetarianizmie mówi, że - Dla mnie wegetarianizm wiąże się z ideologią. Nie kupuję skórzanych rzeczy, myję się „niezwierzęcym mydłem”, staram się unikać produktów testowanych na zwierzętach. Zrezygnowałam z jedzenia mięsa ze względu na zwierzęta. Później czytając o wege zrozumiałam, że wyjdzie mi to również na zdrowie. Bycie wege to styl życia. Potwierdza to ankieta jednego z największych serwisów o wegetarianizmie
Droga Sonju, (www.wegetarianie.pl) – 92% osób na pytanie „Czym jest dla Ciebie wegetarianizm/weganizm?”, odpowiedziało, że stylem życia właśnie. To wege święta, wege imprezy, ubieranie się w naturalne materiały, korzystanie z second handów, a nawet – jak twierdzi internautka z forum nienoszenie „tipsów”. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, ma to jakieś przełożenie w rzeczywistości, choć wyjątki potwierdzają regułę. Zresztą całkiem niedawno wyżej wymieniony portal zorganizował wybory… najseksowniejszego wegetarianina i wegetarianki! Przyznam, że jest w czym wybierać… Różnorakie badania i doniesienia ze świata nauki dowodzą, że mięso nie jest wcale takie niezbędne. Zresztą niemal ciągle słyszy się o „mięsnych aferach” – a to zwie42 rzaki były chore, a to warunki produkcji niedopuszczalne, a to warunki przechowywania skandaliczne. Czy mięsożerców to nie przeraża? Paweł ma na ten temat swoje zdanie - Nie boję się skutków ubocznych mięsnych uciech. Mięso jadłem, jem i będę jadł w dużych ilościach. Wiem że zjadam zwierzątka, więc gdyby to mięsko miało oczka to prawdopodobnie bym nie zjadł. Na szczęście nie muszę zabijać tych zwierzaczków, więc mam częściowo czyste sumienie. Próbowałem kiedyś jeść zieleninę i ryby, ale po tygodniu nie wytrzymałem - mięsko zdecydowanie dodaje mi energii. Pozdrawiam wszystkich mięsożerców! Ja też pozdrawiam i aktywnych działaczy z marchewką w oczach, i lansiarskich typów, co to miesiącem bez mięska będą się szczycić kolejnych kilka lat, i cichych „niejadaczy” zwierzaczków. W końcu chodzi o zdrowie. Pozostaje jednak pytanie: dlaczego w Kielcach nie ma wege barów,
green-barów, a pytając chociażby o kebaba wegetariańskiego wciąż spotykam się z głupkowatym spojrzeniem? Czemu idąc coś zjeść na mieście muszę kombinować, zamawiając pizzę muszę się nagimnastykować przestawiając składniki, a obsługa knajp najczęściej po zapytaniu o coś wegetariańskiego proponuje mi coś z kurczakiem? Ech… ciężkie jest życie warzywkożercy w Kielcach… Machając pęczkiem warzyw na pożegnanie, Jarska Sonja (bo rybki to sobie czasem zjem, i owszem)
Wierzę, że są tacy wegetarianie, którzy z prawdziwym przekonaniem nie tkną niczego, co kiedyś było żywym zwierzątkiem. Ich zbójeckie prawo. Zdaję sobie sprawę, że wkładają wiele wysiłków i pieniędzy w to, aby zdrowo się odżywiać i mieć higieniczno-ekologiczny tryb życia. Ale czy na pewno przez to są zdrowsi? Na polecanej przez Ciebie stronie są informacje o komórkach rakowych, karmionych sztuczną karmą zwierzętach i chorobach, na jakie zapadają prawie wszyscy wielbiciele mięsa. A środki chemiczne, nawozy sztuczne, i wiele wiele innych technologicznych nowinek umożliwiających lepszą produkcję warzyw? Człowiekiem naiwnym jest ten, kto uważa, że w tej dziedzinie postęp cywilizacyjny nie poczynił wielu szkód. Wystarczy spojrzeć na równiutkie marcheweczki, czerwone bezsmakowe pomidorki czy sałaty, jakie leżą w naszych sklepach. Okropieństwo, pełne chemii i innych wynalazków. Zanieczyszczenie środowiska także ma znaczenie. Kto wie, czy te jabłuszka, czy ogóreczki nie rosły przy ruchliwej drodze (popatrz na Grójec i sady położone przy E-7). Wegetarianizm daje jego wyznawcom przede wszystkim poczucie swojej wyjątkowości, poczucie „zadbania o siebie”, o swoje zdrowie i wygląd, a przecież to jedna z najmodniejszych we współczesnym świecie rzeczy. W dzisiejszym zunifikowanym przez masową produkcję świecie, inność jest najbardziej atrakcyjna. Nie jem mięsa, jestem inny – dodam, że lepszy od całej masy hamburgerojadów. Gdyby sytuacja wyglądała odwrotnie: wszyscy jedli owoce i warzywa, wielu wege przerzuciłoby się na mięso. Właśnie po to, aby nadal być innym. Wegetarianizm daje zainteresowanie: trzeba wytłumaczyć cioci na imieninach, dlaczego nie zjem mielonego, trzeba przekonać kelnerów, aby podali zieloną kartę dań.
Im więcej sytuacji publicznych, w których spowiadasz się ze swojego niejedzenia mięsa, tym więcej twoje bycie jaroszem jest jak superciuch z niezłej firmy. Wszyscy o nim wiedzą i każdy wegetarianin liczy, że przez to podziwiają. W rzeczywistości jest kulą u nogi: ciocia nie wie, co ci przygotować na obiad, sama spędzasz godziny na klejeniu kotletów z soi i innych ekologicznych „ziarenek”, w knajpie też nie znajdziesz nic smacznego, ostatecznie frytki na oleju. Czy życie jest po to aby jeść, czy je się po to, aby żyć? Jedzenie dla wegetarianina jest chyba najważniejszą rzeczą w życiu. Na dodatek przez swój zdrowy tryb życia, czują się lepsi i uprawnieni do obrzydzania innym jedzenia. Teksty, od jakich roi się na forach wegetarianów: „robi mi się niedobrze, jak widzę (tu wstaw dowolną wędlinę lub kotleta)”... są chamskie i nie na miejscu. Sam nie żryj, ale innym nie obrzydzaj! Nie przekonują mnie także informacje, ze jedzenie warzyw nie powoduje cierpienia w naturze. A jeśli marchewki i pomidorki też czują, tylko jeszcze o tym nie wiemy? Skoro niektóre roślinki lepiej rosną przy muzyce, to jest duża szansa, że takie wyrywanie pietruszki z ziemi musi być dla niej wielkim szokiem... Może – wyprzedzając naukę - wegetarianie nie powinni jeść rośliny wyrywanych za czuprynki, albo odcinanych od krzaka? Tylko wtedy, pozostałoby im życie samym powietrzem... Co do zielonych barów – masz stuprocentową rację. z przyjemnością zjadłabym pierogi z soczewicą czy inną wymyślną sałatkę. Ale tylko wtedy, gdy będę miała na nie ochotę, a nie dlatego, że nie jem mięsa. Mięsożerna Agape
miasto
P l a n centrum Kielc legenda
Warszawa 18
ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy kawiarnie, puby, kluby zdrowie handel, usługi
22 23
2
Częstochowa
25
Łódź
24
2 21
5 1
5
1 8
15
4
17 6
9
1 3 19 11
8
4 16 14 20
2
7
Lublin
7
9
6
44
K raków
18 17
1
12
Tarnów
plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.wydawnictwo-jp.kkf.pl
in f o r m a t o r
11
Galerie 1
B WA P i w n i c e B WA N a P i ę t r ze
Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info 2
12
Galeria Winda
Kielce, ul. Duża 9 tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl 14
15
16
Muzea 6
M u ze u m L at S z ko l nyc h S te f a n a Że ro m s ki e g o Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92
7
Kielce, plac Zamkowy 1 tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net 8
M u ze u m Z a b awe k i Z a b aw y Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78 www.muzeumzabawek.kielce.pl
10
17
K i n o p l ex
18
M o s kwa
M u ze u m Ws i K i e l e c ki e j D wo re k L a s zc z y ków Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. +41 344 92 97
9
Kina
M u ze u m N a ro d owe
S k a r b i e c K ate d r a l ny Kielce, pl. Panny Marii 3, tel. +41 344 63 07
21
22
23
Wo j ewó d z ki D o m Ku l t u r y
18
D o m Ku l t u r y Z a m e c ze k
Kielce, ul. Ściegiennego 6 tel. +41 361 27 37, 361 24 10 www.wdk-kielce.pl Kielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31
Po d K re c h ą
Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. 041/ 34 24424 24
M ł o d z i eżow y Dom Kultur y 25-514 Kielce, ul. Kozia 10a tel. +41 34-434-23, 34-364-20 http://kielce.um.kielce.pl/mdk/
25
Z i e m ow i t
Kielce, ul. Mieszka I, tel. +41 345 20 63
Urzędy 1
Urząd Miasta
2
U r z ą d M a r s załkowski Wo j ewó d z t wa Świętokr z yskiego
Kielce, Rynek 1 Kielce, ul. Szymanowskiego 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl
Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl
Ośrodki Kultury 17
B a z a Z b ożowa
Kielce, Zbożowa 4, tel. +41 344 11 77 www.bazazbozowa.wici.info
Kielce, ul. Świętokrzyska 20 tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl Kielce, ul. Staszica 5 tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl
S ł o n e c z ko
Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80
Fi l h a r m o n i a Św i ę to kr z ys k a i m . O s k a r a Ko l b e rg a Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl
Kieleckie Centrum Kultury
Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, 344 40 33 www.kck.com.pl
Te at r i m . S te f a n a Że ro m s ki e g o Kielce, ul. Sienkiewicza 32 , www.teatr-zeromskiego.com.pl
G a l e r i a Zachęta Kielce, ul. Orla 3
20
K i e l e c ki Te at r Ta ń c a Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 361 27 46 www.ktt.pl
KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b 5
Te at r L a l ki i A k to r a „ Ku b u ś ”
D Ś T Pa ł a c y k Z ielińskiego Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net
Te a t r y 13
Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02 4
M u ze u m G e o l o g i c z n e Kielce, ul. Zgoda 21 tel. +41 361 25 37
G a l e r i a Fo to g r a f i i Z PA F - B WA G a l e r i a Ws p ó ł c ze s n e j S z t u ki S a kr a l n e j
19
Kielce, ul. Zamkowa 3/5
Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71 3
Wi ęz i e n i e K i e l e c ki e 1939 - 1956
2
Św i ę to kr z ys ki Ur ząd Wojewódzki Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342-13-33 www.kielce.uw.gov.pl
w i ę c e j w i n formator ze na stronie i n te r n e towe j w w w.wici.info
25-302 Kielce, ul. Mała 4
8
2
tel. +41 343 02 05 9
Anty kwar i at Nau kow y 6 Andrzej Metzger
1
Zapraszamy: 10-18, soboty 10-14 Kielce, ul. Sienkiewicza 13 tel./fax +41 343 25 44, www.antyk.kielce.pl
4
5
Gabinet Stomatologiczny
Jolanta Gębska CitiPark
7
Kielce, ul. Paderewskiego 4A/9 tel. +41 368 18 99, +41 345 08 33 +602 666 001
Poetycka poczta Wici.Info Piszesz do szuflady? Marzysz o tym, aby ktoś Cię wreszcie wydrukował? Chciałbyś podzielić się z innymi swoimi spostrzeżeniami, zamkniętymi w magiczną formułę wierszy? Ten konkurs jest dla Ciebie. Wydawnictwo Fabryka Wici ogłasza nieustający konkurs poetycki. Najlepsze prace zostaną wydrukowane w informatorze „Wici.Info”, pojawią się na stronie www.wici.info w specjalnie utworzonym kąciku poetyckim, a także „ruszą w miasto”. Fabryka Wici planuje bowiem wydanie specjalnej serii pocztówek o nazwie „Poetycka poczta Wici.Info”. Wasze wiersze w formie poetyckiej pocztówki mogą trafić na stojaki
Wici, znajdujące się w najbardziej uczęszczanych miejscach Kielc (centrach kultury, pubach, kawiarniach, hotelach). W konkursie poetyckim może wziąć udział każdy, kto uważa, że potrafi pisać. Mile widziani kreatywni, otwarci i odważni twórcy. Przygotujcie swoje wiersze i przyślijcie je do nas. Uwaga! Jeśli chcecie trafić na pocztówkę, nie przysyłajcie do nas długich tekstów!!! Tematyka prac – dowolna. Prace i wszelkie pytania dotyczące konkursu prosimy nadsyłać mailem na adres: konkurs@wici. info lub pocztą na adres: Fabryka Wici, Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 z dopiskiem „Poetycka poczta Wici.Info”
Galeria Wici Dominik Góral / Maszkarony www.doomson.wici.info
świętokrzyskie
Puste l n i a Złoteg o Lasu Rytwiany - to miejscowość położona nad rzeką Czarną, wśród pięknych lasów staszowskich, stanowiących niegdyś naturalną granicę między ziemią sandomierską a wiślicką. Rytwiany należały do Kurowskich, a wzmiankowano o nich już w XIV wieku. Około 1420 roku dobra rytwiańskie odkupił od Mikołaja z Kurowa biskup krakowski i kanclerz wielki koronny, od 1423 r. arcybiskup gnieźnieński Wojciech Jastrzębiec. Nowy właściciel już wkrótce zbudował na wyniosłym brzegu rzeki Czarnej zamek, przy którym postawił drewnianą kapliczkę Św. Wojciecha i Krzysztofa. Niewielkie fragmenty zamku zachowały się do dzisiaj po środku wsi. Są to ruiny baszty – jedyna pozostałość po
52
trzykondygnacyjnej gotyckiej budowli. Przez wiele lat wieś była ważnym ośrodkiem kulturalnym. Bywali tu między innymi Jan Kochanowski i Jan Andrzej Morsztyn. Miejscowość szczyciła się jedną ze wspanialszych jak na owe czasy bibliotek. W XVI wieku Rytwiany przeszły na własność Kurozwęckich, następnie Łaskich, aż pod koniec stulecia - Tęczyńskich. Z fundacji wojewody krakowskiego Jana Magnusa Tęczyńskiego wybudowano w Rytwianach erem - Pustelnię Złotego Lasu. Była to druga, po podkrakowskich Bielanach, polska pustelnia kamedulska. 1 maja 1621 roku biskup krakowski Marcin Szyszkowski położył kamień węgielny pod budowę klasztoru, usytuowanego na niewielkim wzniesieniu, pośrodku wspaniałych lasów, kilka kilometrów na zachód od rytwiańskich zabudowań. Urokliwe miejsce od lat kusi turystów, pielgrzymów i filmowców. W Pustelni kręcono niektóre sceny do serialu „Czarne chmury”. Serce Pustelni to kościół zbudowany z kamienia piaskowego. Przed kościołem
stoją na postumentach dwie figury z 1748 roku przedstawiające święte: Barbarę i Agatę. Z prawej strony głównych drzwi wznosi się wieżyca pokryta blachą miedzianą. Okazały fronton kościoła ma wielkie, półokrągłe okno, poniżej mniejsze, okrągłe, przez które wpada światło do dość mrocznej nawy. Równolegle do nawy głównej i prezbiterium od północy przylegają kaplice chrztu Pana Jezusa i Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Od południa: kaplica świętego Romualda i zakrystia. Ściany głównej nawy i sklepienie ozdabiają kosztowne sztukaterie i malowidła, przedstawiające sceny z życia Pana Jezusa i wizerunki świętych. Przed okazałym, złoconym ołtarzem głównym postawiono balustradę z mosiężnych słupów. Centralne miejsce ołtarza zajmuje obraz dużych rozmiarów pędzla przeora kamedułów Venanto da Subiaco „Zwiastowanie N.M.P”. W ołtarzu po stronie Ewangelii umieszczono relikwie św. Dygnacjana, św. Jana i Suplicjusza. W kryptach pod kościołem znajdują się groby zakonników, w kapitularzu gro-
53 bowiec rodziny Radziwiłłów, a w podziemiach kaplicy p.w. św. Romualda sarkofag Stanisława Łukasza Opalińskiego. W kaplicy nad grobem Opalińskiego znajduje się wmurowany w ścianę marmurowy pomnik, w górnej części ozdobiony portretem zmarłego między dwiema alegorycznymi postaciami. Po środku kaplicy - marmurowy sarkofag Opalińskiego, zniszczony przez Moskali, szukających tutaj skarbów. Osobliwością klasztoru jest także ukryta w jednej z szaf unikatowa w skali kraju figura woskowa (pośmiertna maska), Anny Dziulanki – pół-Włoszki niskiego stanu, wybranki Opalińskiego, który stracił dla niej głowę, narażając na szwank reputację jednego z najznaczniejszych rodów ówczesnej Rzeczpospolitej. W samych Rytwianach znajdziemy także inne zabytki: XIX - wieczny pałac, otoczony starym, zadbanym parkiem, dawniej siedziba reprezentacyjna księcia Artura Radziwiłła. Dziś pałac jest luksusowym hotelem i ośrodkiem wypoczynkowo rehabilitacyjnym. Na terenie gminy znajdziemy zabudowania dawnego przemysłu rolno – spożywczego: m. in. gorzelnię, wciąż czynną cegielnię, młyn wodny w Grobli. Rytwiany to nie tylko miejscowość, ale także okoliczne tereny. Wśród rozległych lasów, otaczających wioskę zachowały się miejsca o wyjątkowych wartościach przyrodniczych. Jednym z nich jest leśno – wodny rezerwat przyrody „Dziki Staw”, w skład którego wchodzi jezioro potorfowe o pow. 2,9 ha i głębokości około 2 m. Otoczony jest dzikimi, podmokłymi łąkami z bardzo rzadkimi gatunkami roślin (paproć salwina pływająca) i zwierząt oraz pięknym, 120-letnim modrzewiowym lasem. Można tu spotkać kormorany, perkozy, czarne bociany, czaple, wydry i borsuki. Tekst: Jerzy Kapuściński Red. Agnieszka Kozłowska-Piasta Foto: Rafał Piwowarczyk
świętokrzyskie wie-Godowie. Wyciąg miał zostać przeniesiony za darmo z Sudetów, a koszty zjazdów dla narciarzy - sporo niższe niż w wypadku komercyjnych stoków. Jak na razie nic nie wiadomo, czy inwestycja została zakończona. Czas pokaże, czy stok nad zalewem Wióry, w pobliżu eremów rekolekcyjnych będzie miejscem nie tylko modlitwy i zadumy, ale również zimowych szaleństw. Kolejny zjazdowy pomysł to... stok na górze nad Bociankiem, czyli w parku Adolfa Dygasińskiego. Miałaby to być szkółka narciarska z małym wyciągiem przeznaczona głównie dla dzieci. Czy pomysł zostanie zrealizowany, zobaczymy wkrótce.
Świę t o k r z y s k i e jazd y Pod koniec stycznia doczekaliśmy się zimy. Spadł śnieg, leży od dobrych kilku dni, a mróz trzyma. Narciarze mogą wreszcie wyciągnąć swoje kombinezony, nasmarować narty i ruszać na stoki. Gdzie się wybrać? Tym razem polecamy nowe miejsca: Bałtów i Bodzentyn.
54
Stok w Bałtowie już działa. Do użytku oddano dwie trasy narciarskie: o długości 340 i 570 metrów. Stok może pochwalić się 65-metrową różnicą poziomów. To doskonałe warunki dla narciarzy, którzy już trochę potrafią. Zjazd ma szerokość od 50 do 70 metrów, trasa jest regularnie utwardzana i ratrakowana. Wzdłuż trasy stoją 2 wyciągi orczykowe, oba o przepustowości 1500 narciarzy na godzinę. W Bałtowie nie zapomniano także o początkujących: krótszy wyciąg o długości 100 m został przystosowany specjalnie dla potrzeb szkółki narciarskiej. Stok jest sztucznie naśnieżany i odwaniany, ma oświetlenie. Przygotowano także
punkt gastronomiczny z ciepłymi posiłkami i napojami oraz wypożyczalnię sprzętu narciarskiego. A poza tym, coś, czym nie może się pochwalić żaden inny wyciąg na świecie: trasa zjazdowa z widokiem... na dinozaury. Stok w Bodzentynie ruszy prawdopodobnie w lutym. To duża inwestycja, która ciągnie się już kilka lat. Jest już przygotowana około 600-metrowa trasa, ale w pierwszym roku działalności stoku nie będzie sztucznie naśnieżana. Ruszy wyciąg: orczyki o przepustowości 700 osób na godzinę. W tej chwili trwają prace nad wymianą liny do wyciągu. Stok będzie miał powierzchnię 4-ech hektarów. W przyszłości będzie to kilka tras zjazdowych z bogatą infrastrukturą. W listopadzie było głośno jeszcze o dwóch miejscach dla narciarzy. Zapowiadano utworzenie stoku narciarskiego z widokiem... na sanktuarium w Kałko-
Nim to się jednak stanie, wielbiciele narciarstwa mogą korzystać już ze znanych i sprawdzonych stoków: Kielce Telegraf, Stadion –Pierścienica, Tumlin-Podgród, Krajno-Zagórze, Radostowa i Widełki (dwa ostatnie stoki nie mają sztucznego naśnieżania). Świętokrzyskie zaprasza także wielbicieli nart biegowych. Dwie trasy przygotowano już w ubiegłym sezonie w okolicach Bielin. Szlak trudniejszy zaczyna się w Lechowie i biegnie przez grzbiet Wału Małacentowskiego, zboczem góry Drogosiowej w kierunku Huty Nowej, a następnie przez górę Chełmy. Dalej ze wzgórza prowadzi w stronę Skały. Przełom ten jest jednym z bardziej widokowych w Górach Świętokrzyskich. Po lewej stronie można podziwiać pasma Cisowsko-Orłowińskie, Daleszyckie i Brzechowskie, a z prawej strony pasmo Łysogórskie z majestatycznie wyglądającym z tego miejsca Świętym Krzyżem. Trasa kończy się przy drodze wojewódzkiej. Ma długość około 10 kilometrów, a znaki oznaczone są kolorem zielonym na pomarańczowym tle. Łatwiejsza trasa, zaczynająca się w Hucie Szklanej podzielona jest na odcinki, któ-
55 re w sumie mają prawie 13 kilometrów. Ścieżka od Huty Szklanej do Bartoszowin jest bardzo malownicza. Pod Bartoszowinami trzeba zawrócić - dalej szlak biegnie w kierunku Podlesia, skąd znów można podziwiać piękną scenerię świętokrzyskiej krainy. Ze ścieżki wznoszącej się w kierunku lasu, roztacza się rozległy widok na Łysiec, Przełęcz Hucką i na pasma Bielińskie i Orłowińskie. Dalej szlak biegnie w kierunku szkoły w Porąbkach i drogą „porąbcańską” do Bielin. Narty to zimowe szaleństwo. Miłość do dwóch desek wymaga dobrej kondycji, czasu i ... sporo pieniędzy. Mimo to z roku na rok zwolenników tej formy rekreacji przybywa. Mam nadzieję, że proporcjonalnie do wzrostu liczby stoków, z każdym sezonem rosnąć będzie grupa turystów wybierających nasze Góry Świętokrzyskie do uprawiania sportów zimowych.
Informacje o stokach i wyciągach znajdziecie na stronach: Kielce Telegraf, Stadion–Pierścienica www.rekreacja.kielce.pl Tumlin-Podgród www.narty.pl/index.php?id=376 Krajno-Zagórze www.sabatkrajno.fm.interia.pl/ Radostowa www.radostowa.ikielce.pl/ Widełki www.narty.pl/index.php?id=1117 Bałtów www.parkjurajski.pl
Kom ó r k a z w o d o t r y s k i e m . . . czyli o g a d ż e t a c h słów k i l k a
56
Malutkie, nowoczesne urządzenia, bez których dziś nie wyobrażamy sobie życia. Często niepotrzebne, zbędne, ot takie nic. A jednak nosimy je ze sobą, pokazujemy swoim znajomym, ogólnie musimy je mieć. Mowa oczywiście o gadżetach, kiedyś nazwanych duperelami i pierdółkami.
W internecie temat gadżetów traktowany jest ze śmiertelną powagą z jednej strony przez jej posiadaczy lub ludzi pożądających kolejnych pierdółek, z drugiej przez dziennikarzy biznesowych, teoretyków i praktyków reklamy. W programie TVN Turbo jest nawet program o takim tytule. Doświadczeni dziennikarze testują nowinki techniczne, a widzowie na forach podpowiadają, co jeszcze warto omówić w programie. Gadżet - zobacz, co daje połączenie wyobraźni, wiedzy i technologii. To nowy magazyn, który prezentuje najnowsze zdobycze techniki ułatwiające i umilające nam życie. Przetestujemy wszystko, co jest na topie!!! Od prostych urządzeń do zaawansowanej technologii rodem z filmów science-fiction. Ciekawe pomysły, sprytne rozwiązania, jednym słowem - solidna dawka nowinek, które przydadzą się każdemu!!! – zapowiada TVN na swojej stronie.
nowoczesną maskotką stanie się... prehistoryczny dzik z kłami jak mamut. Swoich „idealnych gadżetów’ poszukują galerie, muzea narodowe i inne ośrodki kultury, których o wspieranie gadżeciarstwa z pewnością byśmy nie podejrzewali.
W swoich peregrynacjach cyfrowych trafiłam na szereg rad o tym, jak dobrze wypromować swoją firmę i że absolutnie nie uda się to bez... reklamowych gadżetów. Specjaliści od reklamy udzielają szeregu rad o określaniu grupy docelowej, krytykują tak popularne swego czasu długopisy z nadrukami i kubki ze zdjęciami czy logo danej firmy. Znawcy ostrzegają właścicieli firm przed zbyt kosztownymi, ale i zbyt tanimi gadżetami reklamowymi. Ich zdaniem, zbyt drogie doprowadzą firmy do ruiny, a zbyt tanie zniechęcą klientów.
Czy mówimy o nowym telefonie komórkowym, smyczy, maskotce czy łyżeczce do jogurtu, najważniejsza staje się oryginalność, niepowtarzalność przedmiotu oraz fakt, że można go używać w miejscach publicznych. Gadżet bowiem spełniać funkcje społeczne. Posiadacz danej dupereli, pokazuje używając jej w miejscu publicznym, że należy do określonej grupy, najczęściej ludzi dążących, goniących za modą, ludzi nowoczesnych, na czasie i... często bogatych.
Podróżując po internetowym świecie gadżetów można natknąć się także... na konkursy na projekt gadżetów. Jeden z nich ogłosiły właśnie władze Kielc. Prezydent czeka na dziecięce projekty maskotek, które mogłyby zareklamować nasze miasto. Konkurs nazywa się „Kiełek” i nieprzypadkowo został ogłoszony przy pomniku dzika stojącym na placu Artystów. Można podejrzewać, że władze miasta liczą, że zamiast znanej od wieków Baby Jagi, naszą
Ale powróćmy do naszych kochanych pierdółek. Dlaczego zbyt tani gadżet ma zniechęcić klienta? I czym naprawdę jest gadżet? Zgodnie ze słownikiem wyrazów obcych PWN, gadżet to przyrząd, mechanizm, urządzenie, zazwyczaj małych rozmiarów, będące nowością techniki, służące z reguły zaszokowaniu, rozbawieniu kogoś. Z drugiej strony tak modne ostatnio smycze nie są nowościami techniki, tylko kawałkiem kolorowej tasiemki. Na dodatek gadżety mają swoją modę. Podobno smycze są już passe, a świat reklamy stawia na silikonowe bransoletki i maskotki.
Temu celowi służą coraz to nowocześniejsze telefony komórkowe z coraz większą ilością funkcji, absolutnie bezużytecznych i takich, bez których z pewnością moglibyśmy się obejść. Ale skoro już je mamy, to dlaczego z nich nie korzystać. Samo posiadanie komórki już nie wystarcza, bo mają ją prawie wszyscy. Należy gonić za coraz nowszym telefonem komórkowym, coraz dziwniejszym dzwonkiem, wbudowanym lepszym aparatem fotograficznym, radiem czy bardziej kolorowym wy-
świetlaczem. Już nie mogę się doczekać komórek z wodotryskiem, które ochładzałyby ich posiadaczy w dniach wielkich upałów.
58
W celu demonstrowania należności do określonej grupy modnych, nowoczesnych ludzi, coraz więcej osób decyduje się na laptopy. Można go uruchomić wszędzie: na małym stoliku w kawiarni, ławce w parku, w pociągu. Na dodatek zajmuje mało miejsca i jest nasz, osobisty, jak szczoteczka do zębów czy bielizna. Przestaje mieć znaczenie, czy przenosimy się z miejsca na miejsce w pracy, czy pracujemy w podróży. Jak już mamy taki laptop, to zawsze możemy to zrobić, a na dodatek wszyscy inni zauważają, że go mamy. A o to nam przede wszystkim chodzi. Nie będziemy zapraszać obcych, aby zaprezentować im nasz domowy wypasiony komputer. To my wyjdziemy do nich z naszym małym cudem technologicznym. Czasami nie trzeba nawet pokazywać tego cuda. Wystarczy tajemnicza laptopowa teczka kryjąca bliżej nieokreśloną zawartość. Dość popularne stają się także aparaty
cyfrowe. Prawdziwy fotograf używa swojego sprzętu tylko wtedy, gdy pracuje. Jest dla niego zbyt cenny, aby narażać się na kradzież czy rabunek. Poza tym wie, jak go używać, po co i jakie zdjęcie wyjdzie, gdy naciśnie migawkę. Gadżeciarze z aparatami noszą je na szerokich smyczach na szyjach, na ramieniu w bajeranckich torbach, pełnych znaków towarowych. Zmyślam? Ileż to razy podczas wakacyjnych podróży widzieliście takich panów czy panie, ustawiających swoje towarzystwo na tle cennych budynków, zabytków czy ciekawostek i pstrykający typowo pamiątkowe zdjęcia jakimś wypasionym sprzętem? Ileż to razy widzieliście takie odbitki, czy pliki na komputerze, które w niczym nie różnią się od zwykłych zdjęć robionych idiotkami czy małpkami, a prezentujący je autor opowiada o możliwościach technicznych swojego sprzętu. Szkoda, że te miliony pikseli, rozdzielczości i obiektywy i inne duperele nie przekładają się na jakość zdjęcia. MP trójki i czwórki to namiętność współczesnych nastolatków. Słuchanie własnoręcznie wgranej muzyki czy obejrzenie filmu to standard i wręcz konieczność. Pal licho, że na ekraniku niewiele widać, ale można go używać wszędzie: w szkole, na przerwie czy w drodze do domu. Moje pokolenie wybierało walkmany i disckmany, a gdy nie mieliśmy na to pieniędzy, wystarczyły same słuchawki noszone na szyi pod swetrem. Z czasem małe oszustwa wychodziły na jaw, wywołując śmiech odkrywców mistyfikacji, a piloty do sprzętu umieszczone na kabelkach słuchawkowych ostatecznie położyły kres próbom zbajerowania ludzi. Gadżeciarstwo nie jest wymysłem naszych czasów, ale współcześnie rozprze-
strzenia się bardzo szybko. Obrastamy więc w przedmioty, których nie do końca potrzebujemy, które momentami nas męczą (obciążone szyje aparatami fotograficznymi, wyciągnięte ręce od teczek z laptopami, dzwoniące w kinach komórki itp.), ale bez nich nie czulibyśmy się tak wartościowi i wyjątkowi. Dodatkowo gadżet można w stu procentach kontrolować. Nie pogniewa się, jak obrażona głupim żartem przyjaciółka, będzie wiernie służył, a my możemy się nim opiekować i o niego dbać. Miłość do gadżeciarstwa jest wieczna, ale miłość do gadżetów niestała i krótkotrwała. Przy obecnym postępie technologicznym i cywilizacyjnym, to, co dziś jest modne i nowoczesne, za kilka miesięcy staje się powszednie i zwyczajne. Prawdziwy gadżeciarz w takim momencie zaczyna poszukiwać nowej zabawki: wymienia telefon na nowocześniejszy, sprzedaje stary aparat i kupuje nowy, wymienia MP na wyższy numer, zmienia kolor, kształt smyczy, dowiesza nową maskotkę do swojego plecaka, rzucając w kąt poprzednią. Znowu jest na czasie i znowu o pół kroku wyprzedza resztę. Przyszłość należy do gadżetów. Dopóki wszystko to, co zewnętrzne będzie miało dla nas znaczenie, dopóty producenci będą wymyślać nowe gadżety. Być może za kilkadziesiąt lat okaże się, że to, co dziś uważamy za śmieszne i bezsensowne, jak posiadanie otwieracza z elektronicznym licznikiem otwieranych kapsli, elektronicznego krokomierza, liczącego naszą drogę do najbliższego sklepu czy knajpy okaże się sprawą niezwykle poważną i zajmującą cały naród. Wtedy okaże się, że gadżety nas pokonały i ogłupiły. Może warto zawczasu temu zapobiec? Agnieszka Kozłowska-Piasta
Radosław Nowakowski
MOJE PAŃS T WO ( 2 ) Granica
Moja pierwsza wizyta zagraniczna nie odbyła się z powodu pogody. Rozpadało się, a moja wizyta miała mieć charakter wybitnie roboczy. Nie miałem wygłaszać wielce górnolotnej mowy pełnej niezrozumiałych słów i niejasno zdefiniowanych lub zupełnie nieokreślonych pojęć w rodzaju wolność, człowiek, i tak dalej. Miałem przynieść mleko. Liberlandia nie produkuje mleka, produkuje za to dużo trawy, którą chętnie zjadają cudzoziemskie krowy (to w ramach międzypaństwowej wymiany agrokulturalnej). Oczywiście drugim warunkiem i to warunkiem koniecznym do przekroczenia granicy jest jej istnienie. Otóż to. Podobno państwo musi mieć granice. Podobno bez granic państwo ginie, niknie, rozpływa się, rozmywa. Granice to bardzo ważny problem. Niezwykle istotny. Fundamentalny. Problem wagi państwowej. Oczywiście najlepszym, jedynym skutecznym i definitywnym rozwiązaniem tego problemu byłoby zniesienie granic. Brak granic = brak problemu granic. Wydaje się to oczywiste. Lecz tylko wydaje.
Zawsze wszystko tylko się wydaje. Właściwie to jestem już bliski takiego definitywnego rozwiązania. Od południa Liberlandia częściowo przechodzi niepostrzeżenie w zagraniczny ogród, a częściowo ma tak zwaną granicę naturalną, czyli rzeczkę. Od zachodu miejscami równie niepostrzeżenie staje się cudzoziemskim sadem, lecz w innym miejscu styk mojego sadu i nie mojego pola jest aż nadto wyraźny... A od wschodu niepostrzegalność psuje droga nawet nie polna, ledwie dwie koleiny stopniowo zanikające w trawie - dojazd na łąki, do rzeczki, do pól za rzeczką, do lasu za polami za rzeczką za łąkami. Lecz tak się dzieje nawet nie do połowy, ledwie do jednej trzeciej, jako że dalej sady sczepiają się ze sobą nierozerwalnie, a za nimi łąki. Cóż to jednak za marna niepostrzegalność! Zupełnie marna. Nie trzeba nawet szukać kamieni narożnych wkopanych kilka lat temu - przecież i tak wszyscy wiedzą, która jabłonka jest moja, a która nie, która gałąź, który krzaczek, które źdźbło. Wszyscy obywatele państw ościennych. Zupełnie jakby tam była namalowana biała linia niczym na boisku, albo pozostawiony trwały ślad zapachowy lub też przezroczysta ściana z nietłukącego się szkła łatwoprzenikalnego... A od północy? Od północy jest droga, zwykła droga, jeszcze niedawno pełna wybojów, kurząca białym pyłem kiedy było sucho, teraz wyasfaltowana. Płot, który tam stał rozebrałem. Zostawiłem tylko betonowe słupki i poziome żerdzie; lecz żerdzie zmurszały, spróchniały, rozsypały się, więc je zdjąłem. I miałem nawet pomysł na nowe ogrodzenie, lecz potem wyobraziłem sobie zieloną ścianę: gdyby tak tylko uzupełnić przerwy pomiędzy
ogromną narożną lipą, przycupniępaństwo nie szanuje się zupełnie, tymi pod jej gałęziami wisienkami, dlatego może sobie pozwolić na rozłożystą na wpół dziką śliwką miogłoszenie drukiem i upowszechrabelką, młodym śmigłym klonem i nienie tego, co w szanujących krzaczkami róż rozczochranych . . . się państwach może być przed. . . zielona ściana na której osiadałmiotem jedynie tajnej instrukcji by biały kurz, a kiedy liście opadną ustnej, istnienia której należy - gąszcz gałęzi, sztywna sieć, w którą zaprzeczać jako pozostającej nie wpadałaby ławice ptaków . . . . w sprzeczności z powszechnie . już rosną pierwsze pędy wikliny nieobowiązującymi normami. Wiai wnet rozpocznie się wielkie wydomo bowiem, że normy niespisaplatanie –€“ będzie kiedyś żywa ne są zdecydowanie ważniejsze od ściana, zielona fala . . . . . . tych spisanych. I niech nie zwiedzie A jeśli nie da się nie mieć granic, nas najgorliwsze nawet oburzanie się to przynajmniej winny one być i zaprzeczanie... otwarte. Zatem, moje otwarte granice pozostaOto granice, które łączą miast ją zamknięte dla: dzielić tych przebrzydłych, zupełnie nikomu O tak, zdecydowanie tak. To byłyniepotrzebnych i nie wiadomo po co by piękne granice. się rodzących much, a w szczególności Oksymoroniczne. tych dużych, bardzo włochatych, jak Antylogiczne. również tych w kolorowych pancerzach Niedorzeczne i paradoksalne. o metalicznym połysku - oczywiście dla Lecz przede wszystkim zupełkomarów, również dla czerwcowych nie idiotyczne. przymrozków i majowych też, a przede Oburzająco obłudne czyli norwszystkim dla zimy (jak widać zima zromalne. zumiała) Granica niczym błona komór.......................... kowa, niczym skóra na moim Tak, lista powyższa jest bardzo krótka. ciele, niczym skorupa szczeBędzie uzupełniana. W stosownym czasie żui. Przegroda przepuszczai stosownych komunikatach. Wszak Lijąco-niedopuszczająca... A berlandia jest bardzo młodym państwem. gdyby już nam się udało (Choć wydaje się stara jak świat - jak zwykle odrzucić śmieszność i niewszystko tylko się wydaje). Granice nadal dorzeczność powyższych pozostają otwarte. stwierdzeń, to należałoby Teraz druga odpowiedź. zapytać: co z czym miałaby Co z czym ta granica łączy? Wnętrze z zeta granica łączyć i dla kogo wnętrzem. To co w obrębie tych granic miałaby być otwarta? Po z tym co poza nimi. czym należałoby na te Ach! pytania odpowiedzieć, I jeszcze ta granica łączyłaby to co moje z tym a odpowiedzi wydrukować co nie moje. i upublicznić. We wszystOch! kich szanujących się pańTo ci dopiero karkołomna granica. To wręcz stwach tak się nie robi. granica karkołomności: łączyć moje z nie moim! Dlatego też te państwa Piramidalnie fantastyczne! są tak szanowane. Moje Lecz co to znaczy: moje?
63 Schemat się powtarza. Wszystko zaczyna się od petard i sztucznych ogni. Te cuda mieniące się wszystkimi kolorami tęczy, wieszczą nadejście nowego roku. Na stałe wpisały się w słowiański kalendarz. Zgodnie z tym cyklem w niedługim czasie po przywitaniu nowego roku, wszystkie pisemka, portale internetowe, mniej lub bardziej poważne gazety, będą nam oferować najróżniejsze rankingi i plebiscyty. Przyszedł zatem czas na podsumowania i ogólnonarodowe rachunki sumienia. W tych dniach możemy uhonorować laurem dosłownie wszystkich i wszystko. Potrafię zrozumieć coroczne plebiscyty na najlepszego sportowca czy piosenkę roku. Jeśli Otylia Jędrzejczak sprawiła, że o polskim pływa-
Angelina Kosiek
Wreszcie wybierzmy n a j l e p s z y ch
62
niu zaczęło być głośno, należy jej się wyróżnienie. Podobnie z Ebim Smolarkiem czy Robertem Kubicą. Nie popadajmy jednak w skrajności! Okazuje się bowiem, że każde wydarzenie można gdzieś zaklasyfikować. Mało tego, publiczność się tym zainteresuje, a tym samym weźmie udział w głosowaniu. I oto wśród wydarzeń roku nominowane są: tragedia w Katowicach, seks – afera, zaostrzenie się stosunków polsko – niemieckich. Na koniec zaś – wizyta Benedykta XVI. Co wspólnego mają te wszystkie wydarzenia?
Moim zdaniem nic. Oczywiście poza tym, że miały miejsce w 2006 roku. Jakie kryterium ma wziąć przeciętny Kowalski? Czy da się porównać tragedie wielu rodzin z przyjazdem papieża czy wyborami samorządowymi? Skoro pomysłodawcy zdecydowali się na taki krok, widocznie mieli jakiś pomysł. Szkoda tylko, że nawet nie starali się go uargumentować. Poza napisaniem daty i kilkuzdaniowego opisu, nie ma nic. Na czym polega wina Leo Beenhakkera i Raula Lozano, że wrzucono ich do jednej beczki z Krzysztofem Kononowiczem czy Renatą Beger? Zapew-
ne znowu zastosowano jeden klucz. Wystarczyło tylko to, by w ubiegłym roku o kimś było troszkę głośniej. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, kiedy genialni trenerzy przegrywają z białostockim bezrobotnym, którego jedyną cechą była śmieszność. No i oczywiście to, że obiecywał nam rządy silnej ręki. Skoro już tak daleko poszliśmy w rankingach, plebiscytach i związanych z tym galach, czemu nikt dotąd nie pomyślał o naszych serialach? Ale nie tak oficjalnie! Od lat wszyscy wiemy, że w kraju nad Wisłą najbardziej kocha się „M jak Miłość”. To jest jasne jak fakt, że Słowacki wielkim poetą był. I dlatego można przecież wymyślić ranking na najsympatyczniejszą minę Lucjana Mostowiaka. Albo – aby „Klan” nie czuł się pominięty lub zlekceważony – najradośniejszy okrzyk Rysia do Grażynki. Rankingi cieszą się dużą popularnością. Wzięcie udziału w głosowaniu nie zajmuje dużo czasu, jedyną czynnością, jaką ma wykonać biorący w nim udział, jest kliknięcie w odpowiednim okienku. Potem można się dowiedzieć, czy nasze gusta są podobne do reszty. I pewnie nie byłoby w tym nic złego, gdyby ograniczono ich ilość i przede wszystkim zadbano o jakość. Dajmy na to, że jedna osoba stanie się bohaterem roku w kilku plebiscytach. Biedak nie będzie miał fizycznej możliwości biegać z uroczystości na uroczystość. Ale przecież liczy się tylko to, że go doceniono.
wici Makaron po włosku - równie szybki i łatwy, ale już smakuje inaczej. Do tego dania potrzebujemy: 1 opakowanie makaronu rurki, 40-50 dkg bekonu, 1 opakowanie śmietanki kremówki (250 ml), olej, pieprz biały do smaku. Boczek kroimy w bardzo cieniutkie plasterki 2-3 centymetrowej długości i smażymy na małym ogniu, aż będzie dobrze wytopiony i silnie zarumieniony. Wlewamy powoli kremówkę i dusimy przez 3 – 4 minuty ciągle mieszając. Doprawiamy do smaku pieprzem, nie solimy. Dodajemy ugotowany makaron, mieszamy i jemy. Na pewno zestawienie boczku i śmietany kremówki zastanawia, ale zaręczam - nie pomyliłam się.
Mak a r o n „ina c ze j ” cz y l i s maki św ia t a
Archeologiczne źródła każą wierzyć, że historia makaronu zaczyna się wraz z rozwojem rolnictwa i jest nierozerwalnie związana z początkami wielkich światowych cywilizacji - śródziemnomorskiej, chińskiej i arabskiej. Nie ma zgodności, czyj to pomysł, ale jedno jest pewne, genialnym był człowiek, który wpadł na pomysł, żeby rozmieszać mąkę z wodą, nadać ciastu kształt i wysuszyć je, aby potem w każdej chwili móc je szybko ugotować. Początkowo makaron był daniem biedaków, ale z czasem stał się produktem, który gości na stołach całego świata. Nadano mu przeróżne kształty, a kuchnie świata dodają mu własnego, oryginalnego smaku. Pisałam już o spaghetti - teraz pora na inne formy makaronu. Makaron po hiszpańsku – danie szybkie i łatwe do przygotowania. Potrzebujemy: 1 opakowanie makaronu typu duże muszelki lub świderki, 2 cebule, średni słoiczek koncentratu pomidorowego, olej oraz sól i pieprz,
64
Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu pamiętając, że najlepiej smakuje al dente, czyli ugotowany ale nie rozgotowany. W tym czasie należy drobno zsiekaną cebulę zeszklić na oleju. Przypominam, że cebula musi być całkowicie zalana olejem, a zeszklić znaczy udusić tak, by się nie zarumieniła. Dodajemy koncentrat i przez chwilę dusimy ciągle mieszając. Wrzucamy do tak przygotowanego sosu ugotowany makaron i doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Danie gotowe.
65 Lasagne – to danie, które ciekawi, bo nie wszyscy wiedzą, co to jest a zarazem przeraża, bo niektórzy myślą, że to takie trudne. Dziś poznacie całą prawdę o lasagne. To rodzaj zapiekanki, którą przygotowuje się z makaronu o tej nazwie oraz wszelakiego rodzaju farszów. Co ciekawe, w tym daniu makaronu nie gotujemy, tylko smarujemy sosem beszamelowym, zwanym inaczej białym. Bez problemu kupicie w sklepie gotowy makaron o nazwie lasagne, po prostu makaron w formie prostokątnych płatów. Moja lasagne powstała po wielokrotnych degustacjach w różnych lokalach. Prócz płatów makaronu potrzebujemy: torebka sosu beszamelowego lub inaczej zwanego sosu białego firmy Knorr (można zrobić samemu... nie jest to takie trudne... red.), ½ kg mięsa mielonego, 1 puszka pomidorów bez skórki, 30 dkg żółtego sera w plastrach, mała cebula, 2-3 ząbki czosnku, łyżka oregano, łyżeczka bazylii, sól, pieprz, papryka mielona i olej do smażenia. Drobno zsiekaną cebulę oraz zmiażdżony czosnek podsmażamy na oleju, dodajemy mielone mięso obsmażamy, dodajemy pomidory z puszki razem z sosem, zioła, sól i pieprz do smaku. Dusimy wszystko przez około 20 – 30 minut, mieszając od czasu do czasu aż nasz sos uzyska gęstą konsystencję. Sos biały przygotowujemy wg przepisu z torebki. Do przygotowania lasagne potrzebujemy albo średniej wielkości blachę albo prostokątne naczynie żaroodporne. Dno naczynia smarujemy białym sosem i układamy płaty makaronu jeden obok drugiego, po czym smarujemy je sosem również na wierzchu. Następnie kładziemy warstwę farszu mięsnego i ponownie układamy płaty makaronu,
aby pokryć całą powierzchnię. Te również smarujemy sosem i wykładamy pozostałe mięso. I znów płaty lasagne i smarowanie sosem beszamelowym. Całość przykrywamy żółtym serem w plastrach, posypujemy papryką i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Zapiekamy w temperaturze 180 st. przez około 30 minut. Upieczoną lasagne kroimy w prostokątne porcje, wyciągamy z blachy za pomocą szerokiego noża lub szerokiej, płaskiej łyżki - bo inaczej wszystko nam się rozsypie, układamy na talerzach i gotowe. Polecam podawać na świeżo, bo odgrzewana nie jest już tak smaczna. Zamiast farszu mięsnego możemy przygotować sos jarski z warzyw przyprawiony podobnie jak mięsny. Zachęcam do kulinarnych eksperymentów. A czy Wy drodzy czytelnicy, macie swoje sprawdzone dania z makaronu? Mam nadzieję, że podzielicie się z nami waszymi pomysłami na makaron „inaczej”. Życzę smacznego! Wasza Frog
Wydawnictwo Fabryka Wici oferuje projektowanie i publikację materiałów reklamowych, wydawnictw i innych w formie papierowej i elektronicznej kontakt: fabryka@wici.info tel. 601 077830