wici-info-nr23

Page 1

ISSN 1895-0264

KIELCE NR 23 GRUDZIEŃ 2007

WiCI.inFo ISSN 1895-0264


spis treści wydarzenia 2. 9.

Na razie ostatni

REDAKCJA

16.

Co tydzień gramy premierę

www.wici.info

24.

email: redakcja@wici.info Naczelny i Artystyczny Rafał Nowak

30.

Internetowy Sergiusz Pawłowski

Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 601 077 830 www.fundacja.wici.info Okładka Kamil Mroczkowski

Komediant

z wolnymi bajtami miasto

Sekretarz Redakcji Agnieszka Kozłowska-Piasta

Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62

Plan centrum Kielc 41. Życie jest piękne

36.

44.

Użyteczne media się integrują świętokrzyskie 50.

Najstarszy pojazd kołowy świata

Cenne, a niedoceniane 52.

56. 58.

www.bazazbozowa.wici.info

Cygańskie życie ludzie

kulturalny informator

Współpraca Justyna Giemza, Bożena Pawłowska, Radek Nowakowski, Katarzyna Gritzmann, Jerzy Kapuściński, Rafał Zamojski, Marian Rumin, Marek Kozłowski, Michał Kaczkowski

Kalendarz

Układ

Świąteczne. gotowanie...

62.

Spis artykułów


wydarzenia

Grudzien 2007

K a l e n darz

Wielka Gala Wolontariatu

pełny kalendarz wydarzeń znajdziesz na naszej stronie internetowej www.wici.info

legenda festyny, dla dzieci imprezy klubowe imprezy taneczne

sport i rekreacja spotkania, inne targi, giełdy

sobota 01.12

Aleksandra Makowska - grafiki i pastele

Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00

Nonsakrum, Nemrod, Antithesis, Life Will Kill You, Brainwashed, Repossession

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00

Don Juan i zabawa z Mikołajem

Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 16:00

Mehehe, Kielce ul. Bodzentyńska 18, g. 21:00 niedziela 09.12

Nieznośne słoniątko

Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a, g. 19:30

DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00

Symphony i Infiniface Firmament Festival 2007

Tunel, Kielce, ul. Duża 7, g. 19:00

Instynkt - DKF - „seanse Z sensem”

Carpe diem

After BreakBeat Firmament

Before Party - Liquid Jungle

Terry Man

czwartek 06.12

Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00

Kiermasz Bożonarodzeniowy w Chęcinach

Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 17:00

muzyka poważna

wystawy

Dubska / Paraliż Band / Jafia Namuel

Bajka o Czerwonym Kapturku

koncerty

teatr

Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 17:00

niedziela 02.12

kino

piątek 07.12

Finał IV Konkursu „Skecz na Scenę”

Dziurka, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:30

Chillout Club, Kielce, ul. Hipoteczna 2, g. 21:00

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 17:00

Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00

NuJazz After Party - Piekni Chłopcy 2

Firmament Festival 2007

Filmowa Noc w kinie Moskwa Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 23:00

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 17:00

poniedziałek 03.12

Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 16:00

środa 05.12

Filmowe Mikołajki

Muzeum Zabawek i Zabawy, Pl. Wolności 2, g. 09:00

Wieczór z Bułatem Okudżawą

sobota 08.12

Wystawa prac uczniów PSSP Oratorium Świętokrzyskie, Kielce, ul. 1-go Maja 57, g. 17

Upiór w Orkiestrze

Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00

Kielecka Giełda Kolekcjonerska g. 08:00 Kiermasz Świąteczny

Chillout Club, Kielce, ul. Hipoteczna 2, g. 21:00

Świętokrzyska Potrawa Świąteczna Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 10:00

DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00


wydarzenia PolishFunk - Soul Service

piątek 14.12

Kiermasz ozdób choinkowych

sobota 15.12

Waldemar Malicki ‘’Rockowa Filharmonia Dowcipu’’

7

czwartek 20.12

Czarny kot, biały kot - DKF - „seanse Z sensem”

6 Hala Widowiskowo Sportowa, Kielce, ul. Żytnia 1, g. 18:00

Mehehe, Kielce ul. Bodzentyńska 18, g. 21:00 poniedziałek 10.12

„Zima” - malarstwo

Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 17:00 środa 12.12

Akcja charytatywna „Studenci Dzieciom”

Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 20:00 c zw a r t e k 1 3 . 1 2

Bartek Radosz - malarstwo, rysunek

Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2, g. 10:00

Promocja Tomiku Poetyckiego Karoliny Górniak

Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 15:00

Porównania 16 - wystawa zbiorowa Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 17:00

Barwalipen - Fotoprojekt - Michał Kaczkowski

DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00

Kinoplex, Kielce, ul. Świętokrzyska 20, g. 23:00 niedziela 16.12

Śpiąca królewna

Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00

Świąteczny kiermasz

Dworek Laszczyków, Kielce, ul. Jana Pawła II nr 6, g. 12:00

Drupi i Katarzyna Skrzynecka

Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00 poniedziałek 17.12

Opozycja i opór społeczny w regionie świętokrzyskim 1975-1989 Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00

Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00

Wielki Błękit - DKF - „seanse Z sensem”

Oratorium Świętokrzyskie, ul. 1-go Maja 57, g. 17:00

Arcydziła Symfoniki

Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

wtorek 18.12

Kolory Nałęczowa

Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2, g. 10:00

Koncert Bożonarodzeniowy

Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00

Oratorium Świętokrzyskie, Kielce, ul. 1-go Maja 57, g. 17 piątek 21.12

Koncert Bożonarodzeniowy Sceny Autorskiej Studio Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00

środa 26.12

Królowa Śniegu

Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00 niedziela 30.12

Baśń o Emilianie” + sylwestrowe spotkanie z „Kubusiem” Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00

poniedziałek 31.12

Wielka Gala Sylwestrowa Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00

Sylwester pod gwiazdami Plac Konstytucji, Kielce, g. 20

Nasz kalendarz wydarzeń współredagowany jest przez internautów odwiedzających serwis internetowy www.wici.info Jeśli wiesz o ciekawej imprezie lub sam jesteś organizatorem powiadom nas o tym. zapraszamy do samodzielnego redagowania Kalendarza. Wydarzenia dodane przed 20 dniem poprzedniego miesiąca będą opublikowane w wersji papierowej informatora Wici.Info email: kalendarz@wici.info

Aktualny kalendarz znajdziesz na stronie internetowej

www.wici.info Redakcja nie bierze odpowiedzialności za zmiany


Czarno-białe drzewa

8

„Ars Lignum” to tytuł pierwszej autorskiej wystawy Arii Milewskiej którą od 13 grudnia będzie można oglądać w Domu Środowisk Twórczych – Pałacu Zielińskiego. Prezentowane prace to rysunki węglem i monotypie przedstawiające... drzewa, pnie, jakby przeniesione z naszej Puszczy Jodłowej. Milewska jest absolwentką dwóch kierunków studiów: germanistyki i pedagogiki z plastyką. Dyplom z malarstwa obroniła w 1999 roku w pracowni Małgorzaty Bieleckiej kieleckiego WSP.

Kolory Nałęczowa

Redakcja gazety studenckiej „Pressik” jak co roku organizuje mikołajkowo-świąteczną akcję charytatywną. Całkowity dochód z dwudniowej akcji zostanie przekazany na zakup niezbędnych zabawek, pomocy naukowych dla dzieci z Dziennego Ośrodka Socjoterapii „Rafael” w Kielcach. Impreza odbędzie się 12-13 grudnia w kinie Moskwa. Pierwszego dnia rozpocznie się o godz. 20, drugiego o 18:30. W programie jest m.in. pokaz filmu „Niewinni czarodzieje”, koncerty: Piotra Resteckiego i Marka Tercza oraz Artystów ze Sceny Autorskiej Studio. Wejściówki na każdy dzień imprezy kosztują tylko 5 złotych, a wśród uczestników akcji zostaną rozlosowane płyty, książki i inne sympatyczne upominki od firm wspierających akcję „Pressika”.

Od 8 lat jest związana z edukacją – pracuje w szkole podstawowej i gimnazjach, jednocześnie publikując swoje ilustracje w tomikach wierszy i czasopismach (m.in. tomików wierszy Barbary Sierakowskiej „Piszę sangwiną” 1997 i Romana Toboły „Nidą płynie śryż” 1999, ilustracje wierszy w miesięczniku „Teraz”). Jest dojrzała matką i dojrzewającym pedagogiem. Jej motto życiowe to słowa Leonarda da Vinci „Największym nieszczęściem jest, gdy twoje poglądy wyprzedzają twoje prace” i pewnie dlatego do tej pory tak niewiele o niej słyszeliśmy.. Wernisaż wystawy odbędzie się 13 grudnia o godz. 17. Czarno-białe drzewa można oglądać w Galerii Promocji Pałacyku Zielińskiego do 7 stycznia.

Piękne meble, prace wikliniarskie, kostiumy, a przede wszystkim zabawki będzie można obejrzeć na wystawie w Galerii Dziecięcej „Abrakadabra” Muzeum Zabawek i Zabawy. Wystawa zostanie otwarta 18 grudnia i potrwa do końca lutego przyszłego roku.

Akcja charytatywna StudenciDzieciom

Organizatorami imprezy obok „Pressika” są: kino Moskwa i Cafe Pasja. Grono współpracujących firm i grup stale się powiększa. Na razie są to: MeNoMini,, Bruno Schulz, Piotr Restecki, Scena Autorska Studio, Świat Książki, Kieleckie Centrum Bilardowe i drogeria „A Propos”.Patronat medialny nad akcją objęli: Radio Kielce, Centrum Informacji Studenckiej i Wici.Info. Wszystkich serdecznie zapraszamy. To jedyna okazja aby za niewielką opłata nie tylko łyknąć odrobinę niezłej kultury i sztuki, ale także, a może przede wszystkim, pomóc potrzebującym dzieciakom.

Ola Makowska w Windzie Kielczanka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu na Wydziale Grafiki. W 1999 r. obroniła dyplom z grafiki warsztatowej (w technice mezzotinty) oraz projektowania graficznego (książka unikatowa) zrealizowany pod kierunkiem, prof. Jacka Szewczyka, Chrisa Nowickiego i prof. Eugeniusza Smolińskiego. Dwa miesiące temu prezentowała swoje bajkowe pastele w Galerii Factoria. Teraz upomniała się o nią Galeria Winda. Swoje prace – grafiki i pastele zaprezentuje w przestrzeni Kieleckiego Centrum Kultury. Mowa oczywiście o Aleksandrze Makowskiej, która obecnie zajmuje się ilustracją, projektowaniem graficznym, a przede wszystkim małą formą graficzną i rysunkiem. Jej prace można oglądać także w wydanym niedawno tomiku poezji„Antrakt” Agaty Soboty. Prezentacja w Galerii „Winda” to kolejna indywidualna wystawa artystki. Swoje prace pokazywała m.in. we Wrocławiu, Brzegu, Lubinie, a także kilkakrotnie w Kielcach. Wernisaż odbędzie się 1 grudnia o godz. 18. Wystawa będzie czynna do 31 grudnia.

Wszystkie prace przyjadą do muzeum z Liceum Plastycznego im. Chełmońskiego w Nałęczowie. To jedyna artystyczna szkoła średnia w Polsce, która kształci uczniów na kierunku zabawkarstwo. Wśród prezentowanych prac będą meble ogrodowe, kostiumy Mikołaja, klocki, lalki i wiele innych ciekawych, bardzo starannie wykonanych zabawek. Będą już znane gry w ciekawej formie, jak warcaby, w których funkcje pionków spełniają... owieczki. Pojawią się nowe pomysłowe układanki, miękkie sofy i kanapki w kształcie zwierzątek, worki z dziwnymi stworzonkami. Nie brakuje lalek charakterystycznych i inncych dziwnych pluszowych i drewnianych zabawek. Wszystkie poza świetnym wykonaniem, bezpieczeństwem i starannością mogą pochwalić się walorem edukacyjnym. Liceum w Nałęczowie co roku organizuje aukcję prac dyplomowych, a jej absolwenci zasilają szeregi firm meblarskich, zabawkarskich. W ubiegłym roku Liceum z Nałęczowa otrzymało Puchar Prezydenta Kielc w konkursie „Zabawka Przyjazna Dziecku”. Warto poznać nowoczesny design zabawek, mebli, autorstwa młodych, dopiero kształtujących się artystów i porównać go z krzykliwą i plastikową ofertą polskich sklepów zabawkarskich.


Na razie ostatni Dobiega końca drugi pełny rok działalności „Wici.Info”. Oddajemy do waszych rąk 23. numer naszego czasopisma. Jest to numer „na razie ostatni”, przerywamy wydawanie papierowej wersji naszego informatora. Nadal znajdziecie nas w internecie, a od Nowego Roku zaskoczymy Was unowocześnioną stroną www. wici.info.

10

Wielu z Was pewnie zapyta, dlaczego rezygnujemy z wydawania czasopisma. Przecież niedawno pytaliśmy, co o nas sądzicie i prosiliśmy o wypełnienie ankiety. No cóż, miało na to wpływ wiele czynników. Po pierwsze: brak czasu – informator jest tylko jedną z form działalności Fundacji Kultury Wici, a niestety ze względu na miesięczny tryb wydawniczy stał się formą główną, najważniejszą. Po drugie: mimo dwuletniej działalności nie udało nam się stworzyć sporej grupy współpracowników, która pomogłaby nam redagować Wici.Info. Po trzecie: opieramy się na współpracy z samorządem i instytucjami kultury. Niestety, ta współpraca nadal – mimo upływu lat - pozostawia wiele do życzenia. Chcecie dowodów? Ankietę na temat naszego informatorka wysłaliśmy także do kilkudziesięciu znanych i ważnych kielczan: dyrektorów, urzędników, władz, mediów. Odpowiedziało tylko kilka osób. Być może e-maile zaginęły gdzieś w wirtualnej przestrzeni, być może brak czasu spowodował, że mało kto mógł nam odpowiedzieć. A być może – po prostu nie uznano za stosowne, aby nam odpowiadać. Działamy trochę w próżni – poza informacjami od znajomych, którzy czytują „Wici. Info”, chwalą i ganią nasze teksty – nie do końca wiemy, co myślą o nas ci wszyscy, fot. Marcin Michalski

którzy biorą gazetkę z jakiegoś stojaczka i czytają. Polemiki pojawiają się rzadko, a emocje wzbudzają głównie imprezy mniej kulturalne, a bardziej rozrywkowe. Aby podsumować ponad 2 lata naszej pracy, poprosiliśmy Was o wypełnienie ankiety. Mogliście zaznaczać po kilka odpowiedzi. Oto jej wyniki: Dostaliśmy 42 wypełnione ankiety. Z tego 32 osoby przyznały, że czytają papierowy informator Wici.Info. O tym, że wydajemy Wici.Info nie wiedziały tylko 2 osoby spośród wszystkich ankietowanych. Inni przyznają, że trudno go dostać (6 osób), ściągają z internetu (1 osoba) lub wolą czytać naszą stronę (1 osoba). Chcieliśmy się także dowiedzieć, co najczęściej czytacie w naszym informatorze –. Największą popularnością cieszą się informacje o imprezach (71 proc. ankietowanych) i innych ciekawych miejscach i wydarzeniach (67 proc.). Wywiady czytuje 24 proc ankietowanych, a recenzje 36 proc. Naszą gazetkę oceniacie bardzo dobrze. Zdaniem 33 proc. ankietowanych jest to ciekawe pismo, 50 proc. uważa je za przewodnik po imprezach, a aż 57 jest zadowolonych z tego, że informator się ukazuje. Pojawiały się także uwagi krytyczne, że niektóre numery bywały nudne, że mogłoby pojawiać się więcej recenzji i wywiadów i to na wyższym poziomie. Wolicie, aby „Wici.Info” nadal było bezpłatne (86 proc.). Zwykle bierzecie go ze stojaczka z pubów (60 proc.), lub pożyczacie od znajomych (19 proc.). Na naszą ankietę odpowiedziało więcej kobiet (73 proc). niż mężczyzn (27 proc.), głównie w wieku 20-30 lat (60 proc.). Pojawiały się także wypowiedzi młodszych (28 proc.) i starszych (12 proc.).


Ale dość tych cyferek. Oddajemy głos samym ankietowanym. Nie podpisujemy opinii, gdyż ankieta była anonimowa:

12

„Czytając informator Wici.Info przekonuję się, że w Kielcach – wbrew pozorom – dzieje się dużo i ciekawie (że jest wiele osób, którym „chce się”). Lubię zapowiedzi tego, co wydarzy się w Kielcach oraz relacji z ciekawych koncertów, festiwali, wydarzeń. Podoba mi się, że są one napisane bez „zadęcia”, przystępnym językiem””. „Gdy po raz pierwszy dowiedziałem się o informatorze Wici wyobrażałem go sobie jako wydawnictwo na słabej jakości papierze, bardzo dużego formatu. Tymczasem informator jest wygodny, poręczny, kolorowy, atrakcyjny w formie i treści. Pokazuje takie obszary działalności różnych kieleckich instytucji i środowisk, o których inne media: dzienniki czy tygodniki milczą. Brakuje mi trochę konkursów i możliwości wypowiedzenia się czytelników na łamach, ale ta sonda jest chyba ruchem w dobrym kierunku”. „Jest to dobra wizytówka Kielc, na dodatek darmowa (a to ma duże znaczenie w przypadku osób starszych, często niezamożnych; pozostałe kieleckie informatory czy miesięczniki kulturalne nie są darmowe). Ponadto jest to dobra pamiątka z Kielc, jako kielczanin cieszę się, że, gdy ktoś mnie odwiedza mogę dać mu na pamiątkę egzemplarz Wici”. „Żadne podobne pismo nie rzuciło mi się w oczy, więc mogę chyba uznać, że nawet jeżeli jest, to nie cieszy się zbytnią sławą. Natomiast informator kulturalny WICI mógłby być bardzo popularny przy większym nagłośnieniu jego istnienia”. „Jeśli za coś nie płacę mam o wiele mniejsze wymagania, co w tym przypadku nie jest Waszą krytyką, ale stwierdzeniem fak-

tu. Jeśli coś jest za darmo, biorę, czytam i myślę: fajną rzecz zrobili, że też im się chciało... Jeśli muszę za to płacić, moje wymagania i poziom krytycyzmu wzrastają. Czy Wici są aż tak dobrym produktem, że te wyższe wymagania im nie zaszkodzą? Tego nie wiem. Innym, moim zdaniem też bardzo ważnym, aspektem jest wizerunek, jaki tworzycie wokół siebie jako grupa ludzi, która robi „to” za darmo. Waszymi odbiorcami w dużej części są ludzie młodzi, dla których ten wizerunek „pozytywnych zapaleńców” bardzo dużo znaczy. Z drugiej strony, jeśli pomysł jest dobry i „chwycił” na rynku, to dlaczego go nie skomercjalizować? Pytanie tylko, czy wtedy ludzie nie ograniczą się do Wici w wydaniu internetowym, które, moim zdaniem, już w tym momencie jest podstawowym sposobem korzystania z Waszego informatora, a wydanie papierowe to dodatek, wartość dodana, niemal fajny gadżet. No, ale to rzecz jak najbardziej normalna dla czasów, w których żyjemy”. „To jedyny, bardzo rzetelnie przygotowany informator kulturalny w Kielcach, który ma wysoki poziom. Jest świadectwem, że mieszkanie na prowincji nie skazuje mnie na życie w ciemnogrodzie. Dzięki niemu czuję, że jestem obywatelem świata, a nie zadupia”. „Jak się komuś z kimś nudzi np. w knajpie to może sobie poczytać”. Przepraszamy wszystkich tych, którzy sądzili, że ankieta ma nam pomóc zmienić wizerunek naszego pisma. Dziękujemy za Wasze opinie. Są dla nas niezwykle cenne. Dzięki temu wiemy, że ktoś poza garstką naszych znajomych nas czytał i wyrobił sobie o nas jakieś zdanie. Nie mówimy ostatniego słowa. Na razie przestajemy wydawać Wici.Info, ale wiemy, że taka ga-

zetka jest potrzebna – jednogłośnie pisaliście o tym w naszych ankietach. Będziemy o tym pamiętać. Być może nie tylko Wy, czytelnicy i my – redakcja – zauważymy brak informatora kulturalnego w naszym mieście.

Pozdrawiamy serdecznie Redakcja Wici.Info PS. Specjalne podziękowania dla wszystkich ważnych kielczan, którzy wypełnili naszą ankietę.

kultowy już wiciowóz


Pora na dobranoc „Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci…” – śpiewał miś Uszatek na zakończenie każdego odcinka dobranocki. Teraz prawdziwy filmowy Uszatek razem ze swoim pokoikiem i mebelkami mieszka w holu Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach.

YZh`V WVga^cZX`V dgoZX]

[ESPXF [ OBUVSZ 9Zh`V WVga^cZX`V ¨|Xon l hdW^Z lhoZa`^Z oVaZin jèni`dlZ! oYgdldicZ ^ ZhiZinXocZ cVijgVacZ\d hjgdlXV! _V`^b _Zhi YgZlcd#

?Z_ bdciVè _Zhi Yjèd egdhihon! honWhon ^ Xonhihon c^è j` VYVc^Z oln` Z\d eVg`^Zij# Id edY¨d\V! `i gV hiVcdl^ ^YZVac| YZ`dgVX_ Ydbj# 9o^ `^ jc^`Vacnb l¨VÑX^ldÑX^db YgZlcV! WVgYod edoninlc^Z le¨nlV cV oYgdl^Z ^ hVbdedXojX^Z b^Zho`V²X l#

l l l# W V g a ^ c Z ` # X d b

To prawdziwa lalka, która grała w filmach animowanych. Miś ma towarzystwo: w pokoiku Uszatka są także goście: Prosiaczek, Króliczek i Zajączek. Jest słynne Uszatkowe łóżeczko, ława, krzesełka, a przede wszystkim lampa gaszona przez misia na koniec każdego odcinka. Uszatka można odwiedzać od 25 listopada do 8 stycznia w holu Muzeum Zabawek i Zabawy.

Miś Uszatek ma już ponad 45 lat. Jego twórcami są poeta i bajkopisarz Czesław Janczarski oraz ilustrator Zbigniew Rychlicki. Początkowo Miś Uszatek gościł przede wszystkim w pisemku dla dzieci „Miś”, a po jakimś czasie stał się bohaterem dużej ilości książeczek. Od 1975 do 1987 roku Studio Małych Form Filmowych SE-MA-FOR w Łodzi, we współpracy z Telewizją Polską wyprodukowało 104 filmowe odcinki przygód misia. Tytułowa piosenka z dobranockowego serialu stała się przebojem śpiewanym przez dzieci. Miś Uszatek bawi już trzecie pokolenie polskich dzieci, a SE-MA-FOR planuje nakręcić nowe odcinki o Misiu Uszatku...

Muzeum Zabawek i Zabawy 25-367 Kielce, pl. Wolności 2 Tel. 0-41-34-440-78 www.muzeumzabawek.eu


bwa

Biuro Wystaw Artystycznych w Kielcach

N

O

W

Y

ul. Leśna 7, tel. 041 3444942 www.bwakielce.wici.info

zaprasza na wystawę malarstwa

R

O

K

N O W E

WICI zobacz

na

www.wici.info

-

od

1

stycznia

2008

Zbigniewa Porębskiego wystawa czynna

od 30.11. do 31.12.2007

Sztuka Zbigniewa Porębskiego jest jednorodnym, spójnym światem, choć artysta łączy w jej obszarze wiele elementów. W indywidualny sposób stylizuje motywy z rzeczywistości, ale i w czytelny sposób odwołuje się do twórczości innych artystów i estetyki wybranych nurtów sztuki wizualnej. Być może dlatego, że dzieła innych, bardzo różnych, artystów są stałym elementem jego życia – poprzez wieloletnią pracę w galerii sztuki współczesnej, studia plastyczne i własne zainteresowania. Ale przede wszystkim dlatego, że trudno świadomie opisywać współczesny świat, nie odnosząc się do konwencji wypowiedzi artystycznych, które same z czasem stały się specyficznymi i nośnymi środkami wyrazu. Najbardziej bliski predyspozycjom twórczym Zbigniewa Porębskiego wydaje się być język abstrakcji geometrycznej, ale istota jego sztuki nie wyraża się tylko poprzez czysto formalne rozwiązania. Podstawą jego artystycznych rozważań zawsze jest, mniej lub bardziej konkretna, treść – intuicyjnie wybrany problem, sformułowany w tytule, związany z obserwacją świata zewnętrznego lub świata sztuki – także i muzyki, uzupełniony o własne, wewnętrzne przeżycia, emocje i przemyślenia. ...Analizuje zarówno pojedyncze kształty jak i ich wzajemne relacje, przestrzeń wokół, barwy, układ świateł i cieni wybranego motywu. Rozkłada je niejako na czynniki pierwsze, upraszcza i sprowadza do płaskich form złożonych z połączeń podstawowych figur geometrycznych: prostokątów, kwadratów, trójkątów, wycinków koła... Potem precyzyjnie składa je wszystkie w nową całość – efektownej, malarskiej, rytmicznej kompozycji, i nową jakość – wieloznaczeniowego dzieła, funkcjonującego w obszarze świata sztuki. (...) Stanisława Zacharko


18

Barwalipen

fotoprojekt c Michał Kaczkowski

Cygańskie życie „Barwalipen” to po romsku bogate życie. To także tytuł foto-projektu realizowanego przez Michała Kaczkowskiego. Wystawę fotografii przedstawiających życie polskich Romów będzie można obejrzeć w holu KCK podczas Festiwalu Firmament (7-9 grudnia 2007 roku), potem wystawa trafi do galerii Lakiernia na Bazie Zbożowej. - Dzięki wsparciu Jarosława Orłowskiego, pomysłodawcy Festiwalu Kultury Romskiej w Ciechocinku mogłem wejść

do domów naprawdę ważnych Romów. Chciałem poznać sam romski świecznik: baronów, królów wójtów i artystów, takich jak Don Wasyl – tłumaczy Kaczkowski. Fotografował m.in. dom Henryka Kozłowskiego zwierzchnika Romów w Polsce, króla Cyganów Polskich, mieszkającego w Nowym Dworze Mazowieckim. - To on dał mi t na robienie zdjęć we wszystkich odwiedzanych przeze mnie domach – dodaje Michał. Dzięki projektowi Kaczkowski poznał nieco życie Romów, był zapraszany na obiady, imprezy, uczestniczył nawet w cygańskim weselu. – Fascynuje mnie ich radość życia, luz. Oni nie żyją wczoraj, ani jutro, żyją dziś. Mimo przepychu ich domów nie są przywiązani do rzeczy materialnych: dla nich ważniejsze jest na przykład napisanie dobrej piosenki, czy ugoszczenie rodziny – tłumaczy autor „Barwalipen”. – Nie traktują tego, co mają jako czegoś stałego i niezmiennego. Słyszałem historię budowy pewnego cygańskiego domu. Po zakończeniu prac właściciel uznał, że wieżyczka jest ze złej strony. Wezwał robotników i... przestawił wieżyczkę na drugą stronę domu – dodaje. Romowie żyją we własnej społeczności, nie często przyjmując do niej innych. - Chciałem spróbować, czy bez towarzystwa Jarka Orłowskiego uda mi się wejść do jakiegoś domu. Nic z tego. Tylko Jarek mógł otworzyć przede mną co bardziej „ważne drzwi” – wyjaśnia Kaczkowski. Te ważne to nie zawsze były drzwi potężnych willi, domków. Niektóre ze zdjęć z wystawy zostały zrobione w mieszkaniach w blokach. Jak mieszka król Romów? W jakich kuchniach gotują? Jak się ubierają, bawią, odpoczywają, spotykają? Michał przekonywał się o tym przez dwa lata. Tyle trwał jego autorski projekt, w całości przez niego finansowany. Część odbitek podarował Romom, na wspomnianym weselu zrobił młodej parze zdjęcia ślubne. Czy

zamierza portretować inne społeczności? - Myślę o diasporze żydowskiej. Michał Kaczkowski, kielczanin z pochodzenia, obecnie mieszka niedaleko Ujazdu, był m.in. fotoedytorem magazynów „CKM”, „Aktivist”, „Fotopozytyw” oraz dyrektorem artystycznym magazynu „Fluid” Wcześniej pracował w warszawskiej Zachęcie. Autor kilku wystaw fotograficznych w Łodzi. oraz cyklu promującego 5-ty Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Łodzi.


MUZEUM W S I K I E L E C K I E J 25-025 Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. 041 34492-97 fax 041 34450-08 www.mwk.com.pl email poczta@mwk.com.pl

ZAPRASZA

Codziennie w godz. 9.oo-17.oo do dworku Laszczyków w Kielcach, ul. Jana Pawła II 6 na wystawy czasowe Zapraszamy na wystawę

Zwyczaje i obrzędy weselne

16.12.2007r. zapraszamy do Dworku Laszczyków na „Świąteczny kiermasz i degustacje dań wigilijnych i świątecznych”

Do Parku Etnograficznego w Tokarni k. Chęcin

Park Etnograficzny w Tokarni to jeden z najpiękniejszych zakątków Kielecczyzny, położony w malowniczym zakolu Czarnej Nidy. Zgromadzone na jego terenie zabytkowe obiekty to najciekawsze i najcenniejsze przykłady drewnianej architektury dawnych wsi i miasteczek naszego regionu. Ekspozycja: dwór z Suchedniowa, spichlerz dworski ze Złotej z 1719 r. z wystawami: Meble, które mają duszę.

Meblarstwo ludowe na Kielecczyźniestolarze, warsztaty, wyroby oraz Chłopskie narzędzia rolnicze Regionu Świętokrzyskiego, barokowy kościół p.w. Matki Bożej Pocieszenia z Rogowa n. Wisłą z 1761r. Ponadto zwiedzający może obejrzeć: wnętrza XIX w. chałup i warsztatów rzemieślniczych, wnętrza XIX w. apteki, sklepiku i pracowni krawcowej z okresu międzywojennego prezentowane w organistówce z Bielin, ekspozycję szkoły wiejskiej z okresu międzywojennego w chałupie ze Starej Słupi, wystawę stałą Ocalić od zapomnienia. Jan Bernasiewicz - twórca ogrodu rzeźb, kuźnię z Radoski, wiatrak z Grzmucina z wystawą Miele się pszeniczka... Wiatraki i młynarstwo wietrzne na Kielecczyźnie. Park Etnograficzny w grudniu czynny od wtorku do niedzieli w godz. 9.00 – 15.00. Wejście ostatnich zwiedzających na godzinę przed zamknięciem ekspozycji. Bilety w cenie 6,- zł i 3,- zł. W dniach 24, 25, 26 grudnia 2007 skansen nieczynny.

Proponujemy: - organizację spotkań integracyjnych w zabytkowych salach spichlerza ze Złotej i w miejscu piknikowym, - organizację tradycyjnych i współczesnych ślubów i przyjęć weselnych, - bogatą ofertę lekcji muzealnych, - pokazy tradycyjnych rzemiosł, - ogniska i kuligi.


wydarzenia 23

22


24

ARCYDZIE£A SYMFONIKI 14 grudnia 2007, pi¹tek, godz. 19.00, sala koncertowa

RYSZARD GROBLEWSKI altówka

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII ŒWIÊTOKRZYSKIEJ

JACEK ROGALA dyrygent

W programie: G. BIZET – II Suita Arlezjanka; W. WALTON – Koncert altówkowy; O. RESPIGHI – Tryptyk botticelliañski


ludzie

Co tydzień gr am y premierę

26

z dyrektorem Filharmonii Świętokrzyskiej, Jackiem Rogalą rozmawiała Justyna Giemza. zdjęcia: Marcin Boruń

{ www.marcinborun.com

ludzie Kto przychodzi na koncerty do Filharmonii? - Najczęściej melomani. Ponieważ jesteśmy jedyną taką muzyczną instytucją w regionie, staramy się tak układać program, żeby zaspakajać różne gusta muzyczne i potrzeby odbiorców. To znaczy, że gramy nie tylko klasyczny, „konserwatywny” repertuar filharmoniczny, ale pojawia się również odrobina jazzu, akcenty operowe, operetkowe, czasem muzyka rozrywkowa. W ślad za tym przychodzą różni odbiorcy. Jest jednak stała liczba melomanów, którzy bez względu na rodzaj propozycji, są obecni na wszystkich naszych koncertach: symfonicznych, kameralnych, edukacyjnych.

Podobno największą hańbą dla muzyka jest, kiedy publiczność zupełnie nie reaguje na koncert. Czy to prawda? - Hm…, brak reakcji może być sygnałem dla artystów, że coś jest nie tak. Bo jakaś reakcja powinna nastąpić – na tak lub na nie. Obojętność wobec sztuki rzeczywiście jest więc chyba najgorszym zjawiskiem. Czasem czuje się, że na początku koncertu publiczność jest chłodna, jakby spięta, oszczędna w reakcjach. Ale bywa i tak, że przekaz ze sceny, czy estrady sprawia, że ludzie nieomal przestają oddychać, że „słychać ciszę”, i to wcale nie świadczy o obojętności, tylko o niesamowitym wrażeniu, wielkim skupieniu, jakby coś zawisło w powietrzu.

Znam wiele osób, szczególnie młodych, które chciałyby pójść do filharmonii, ale trochę się boją – nie wiedzą jak się ubrać, jak zachować… - Niepotrzebnie się boją. Prowadzimy akcję edukacyjną, którą nazywamy Akademią Melomana i od kilku już lat, co półtora miesiąca organizujemy koncerty z tego cyklu, adresowane przede wszystkim – choć nie tylko – do ludzi młodych. Oprócz tego Prezydent Kielc funduje szkołom pulę biletów na każdy koncert abonamentowy. I ta młodzież odwiedza nas co piątek. Oni na początku też zapewne nie wiedzieli jak się zachować, ale teraz są wytrawnymi melomanami, którzy czują się tu swobodnie. Wiem, że jest wiele osób, które filharmonię czy teatr traktują jako świątynię wysokiej sztuki – i słusznie, do której trzeba podchodzić na kolanach – a to już niesłusznie. Ludzie powinni czuć się w Filharmonii swobodnie. Fakt, że naszych artystycznych produkcji słucha się w ciszy, to zupełnie inna kwestia, ale to nie powód, by czuć się nieswojo. Publiczność może przecież po wysłuchaniu utworu reagować spontanicznie: oklaskami, gwizdami, tupaniem, okrzykami, jak chce!

Kiedy Pan dyryguje i skupia się na orkiestrze, jest Pan w stanie usłyszeć reakcje publiczności? - Oczywiście, i ja i muzycy słyszymy wszystko. Publiczność również jest współtwórcą atmosfery na koncercie. Niedawno graliśmy koncert w Warszawie, gdzie publiczność usytuowana jest o wiele bliżej wykonawców. Graliśmy specyficzny repertuarowo, długi koncert – trwał ponad 3 godziny, który tak był zaplanowany, że różnie rozkładały napięcia. Słyszeliśmy więc, kiedy publiczność zamierała, ale też kiedy zaczynała się niecierpliwić. To są istotne sygnały, które oddziałują i na nas. Ostatnio coraz częściej można zobaczyć i usłyszeć orkiestrę filharmonii, która „wychodzi” do ludzi, np. przy okazji Off Fashion, Gali Siatkówki. To forma zachęcenia i oswojenia ludzi z muzyką klasyczną? - W moim myśleniu, jako szefa instytucji, oprócz ambicji artystycznych, zapraszania wybitnych solistów czy dyrygentów, rozwijania możliwości orkiestry, cały czas pojawia się potrzeba poszukiwania i pozyskiwania nowych słuchaczy. Metody mogą być różne. Ja się nie boję wystę-

27


pować w kościele, w parku czy w hali fabrycznej. Oczywiście nie są to koncerty odbywające się codziennie – to raczej incydenty, ale mają za zadanie dotarcie do tych, którzy z jakichś powodów nie wybrali się do nas do sali koncertowej. I nawet jeśli po koncercie zagranym np. w parku tylko jedna z tych osób ulegnie urokowi i zechce przyjść do filharmonii na cotygodniowy piątkowy koncert, to uważam, że warto było to zrobić. A jeśli ten człowiek będzie chciał później przychodzić tu regularnie, to mielibyśmy pełen sukces. Mam poczucie, że w ciągu kilku lat mojej pracy, ilość słuchaczy nam wzrosła. To oznacza, że tego typu przedsięwzięcia mają sens i spełniają swoje zadanie. Jak Pan ocenia sześć lat swojej pracy na stanowisku dyrektora Filharmonii Świętokrzyskiej? - Czuję, że to nie jest pytanie do mnie! 28 Od tego, żeby dokonywać takich ocen, są melomani, są Ci, którzy mnie zatrudniają, dziennikarze, krytycy, współpracownicy… Zatem zapytam inaczej. Czy dobrze się Pan czuje w Kielcach, piastując to stanowisko? - Gdybym czuł się źle, to już by mnie tu nie było. Wierzę, że dostrzegalne są postępy w rozwoju orkiestry, jest perspektywa budowy własnej siedziby filharmonii i są konkretne, codzienne wyzwania, które – mam nadzieję – z powodzeniem realizujemy: nagrania płytowe, zamówienia kompozytorskie, festiwale, akcje edukacyjne i bieżąca działalność koncertowa. Często ludziom tłumaczę, porównując filharmonię np. do teatru operowego czy dramatycznego, że my co tydzień gramy premierę. Zatem dla nas w każdym tygodniu wydarza się coś istotnego, niepowtarzalnego, każdy tydzień jest nowym wyzwaniem. Jednocześnie myśli się, planuje na rok, dwa lata do przodu, a efekty tych

wszystkich działań przychodzą jeszcze później. Trzeba więc być ciągle twórczym, odważnym, kreatywnym. I równocześnie zadawać sobie pytania: czy swoimi pomysłami trafiam, czy ludziom to odpowiada? Co powinien zrobić młody, czy trochę starszy muzyk, który chce się dostać do filharmonii? - Odpowiem anegdotą: idzie sobie człowiek przez centrum Warszawy i pyta drugiego: „Jak trafić do filharmonii?”, ten drugi odpowiada: „Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć!”. Mówiąc poważnie – artystę muzyka przygotowuje się u nas do wykonywania zawodu przez co najmniej 17 lat: od pierwszej klasy podstawówki do chwili, gdy dostaje tytuł magistra sztuki. A i potem trzeba codziennie ćwiczyć, bo każda przerwa powoduje natychmiastowe obniżenie poziomu gry. Poza tym jest to zawód konkursowy, więc gdy ktoś kończy studia, nie może przyjść do dyrektora filharmonii i powiedzieć: „od jutra będę tu grać”. Do orkiestry trzeba zdać egzamin, a często jest tak, że na jedno miejsce jest kilku chętnych. Do największych orkiestr świata o jedno miejsce stara się nawet kilkuset muzyków. Jest to jednocześnie praca fizyczna i umysłowa, trzeba być „wrażliwcem”, w dobrej dyspozycji zdrowotnej. Ile razy zdarza się, że ktoś zaniemógł pod koniec tygodnia, ale gra koncert, gdyż wie, że po serii prób nikt go „w biegu” zastąpić nie może. Trzeba też być odpornym na stresy, bo muzyk nieustannie poddawany jest ocenie – nie tylko podczas koncertu, ale także na każdej próbie, przez kolegów, dyrygenta. Co jest największą bolączką muzyka? - Zbyt małe zarobki. W skali kraju muzyków jest niewielu, bo to zawód, który – jak już powiedzieliśmy – wymaga szczególnych predyspozycji. Najczęściej wymaga też zainwestowania w instrument dużej wartości. Nam udało się kupić dla muzy-

ków część niezbędnych instrumentów, ale wielu gra na własnych. Do tej pory co jakiś czas powraca pytanie, dlaczego artyści mają większe koszty uzyskania przychodu – otóż m.in. właśnie dlatego, że sami inwestują w swoje stanowisko pracy – wnoszą ze sobą swoje prywatne instrumenty, których zakupu, z powodu niskich zarobków nie uda im się zrefundować przez dziesięciolecia. Jeśli zatem wziąć pod uwagę stresogenność tej pracy, jej wyjątkowość, predyspozycje

doceniana przez odbiorców, obserwujemy wzrost szacunku do artystów. Jednak wciąż nie odczuwają oni odpowiedniego docenienia w sferze finansowej. Są oczywiście także inne bolączki, np. warunki, w jakich się pracuje. Nie bez powodu staramy się o nową siedzibę filharmonii. Za granicą niemal każde 50-tysięczne miasto ma swoją salę koncertową. W Kielcach takiej nie ma. Dobra sala, z dobrą akustyką przysparza o wiele więcej radości słuchaczom, ale też i muzykom. Niedawno gra-

artysty, fakt że przygotowuje się do zawodu od najmłodszych lat i nie może, jak w wielu innych wypadkach, po pracy zapomnieć o niej, bo musi ćwiczyć i grać w „świątki-piątki i niedziele”, to problem niedoszacowania zarobków, a co za tym idzie – pozycji społecznej, jest poważny.

liśmy w radiowym Studio Koncertowym imienia Lutosławskiego w Warszawie i to była sama przyjemność pracy i zdziwienie, jak wszystko brzmi. Przy dobrej akustyce i oświetleniu, które nie warczy, gdy na próbę nie trzeba zakładać płaszczyków, bo jest dobra klimatyzacja i odpowiednia temperatura. To wszystko ma znaczenie także dlatego, że instrumenty muzyczne różnie się zachowują w nieodpowiedniej temperaturze. Mogą ulec uszkodzeniu, co jest tragedią dla muzyka. Ważne są

Brzmi smutno, a przecież mówimy o pracy w kulturze, wydawałoby się, że tak hołubionej… - Hołubionej, ale nie w tym wymiarze. Jest


także garderoby i to, ilu muzyków z nich korzysta, bo przecież każdy musi się przebrać, rozpakować instrument, poćwiczyć, odpocząć. A polska muzyka klasyczna na świecie? Podobno w Japonii bardzo lubią polską muzykę, a także brzmienie polskiego języka! - Japończycy uwielbiają przede wszystkim Chopina, zbudowali nawet kopię jego pomnika z warszawskich Łazienek. Kształcą setki tysięcy pianistów i starają się, by nie tylko technicznie zagrać nuty napisane przez Chopina, ale też wydobyć z nich oczywisty dla nas przekaz duchowy. Kochają polską muzykę w sposób nieprawdopodobny. Z drugiej strony, nasi muzycy są świetnie przygotowani do pracy, nie ma chyba na świecie orkiestry, w której nie grałby jakiś Polak, a nawet kilku. Nieco trudniej idzie nam z promocją polskiej 30 twórczości. Dziwne jest to, że dopiero 70 lat po śmierci Karola Szymanowskiego, świat odkrywa, że to świetny kompozytor. Ale jeszcze dziwniejsze, że dopiero teraz odkrywamy to my – Polacy! Garstka muzykologów wiedziała o tym od dawna, ale to Brytyjczycy musieli zrobić parę nagrań, żeby odkryć, że jest to coś wspaniałego, co powinno znajdować się w światowym kanonie repertuarowym. Powinniśmy hołubić naszą muzykę w kraju, budować filharmonie i cenić artystów, bo to świadczy o tym, na jakim poziomie jest elita intelektualna, świadomość społeczna, sztuka. Filharmonia Świętokrzyska, gdy już „zamieszka” w nowym budynku, będzie wizytówką, dumą miasta i regionu. Kiedy zostanie wybudowana nowa siedziba filharmonii? - Mamy nadzieję, że najpóźniej w 2011 będziemy grać tam koncerty. Oczywiście cały czas coś się dzieje w związku z tym projektem. Mamy już trzecią część potrzebnej dokumentacji, cały czas staramy

się pozyskać więcej środków, bo tych jak zawsze jest za mało. Trwają też prace nad akustyką sali. Jeszcze wiele przed nami, ale już od 5 lat intensywnie działamy. Jest Pan prezesem Polskiego Towarzystwa Muzyki Współczesnej, i na tym

stanowisku następcą wielkich kompozytorów, m.in. Karola Szymanowskiego, Witolda Lutosławskiego. Czuje Pan z tego powodu ciężar odpowiedzialności? - Jeśli się czegoś podejmuję, staram się to robić na 100 procent. Jeśli więc chciałbym podchodzić do tej funkcji na zasadzie: „O Boże, wcześniej prezesem był Szymanowski...”, paraliżowałoby mnie to i nie byłbym w stanie zrobić nic. Nie skupiam się na tym, staram się zaproponować coś od siebie. Poza tym takie porównania nie mają sensu, bo tamci wielcy żyli w innym okresie. Szymanowski zakładał to Stowarzyszenie w latach 20. ubiegłego wieku. Lutosławski był prezesem w okresie, kiedy Towarzystwo działało w ukryciu, w strukturach Związku Kompozytorów Polskich, gdyż odmawiano mu zgody na sądową rejestrację. Dziś działamy przy otwartej przyłbicy, ale kłopotem jest brak środków. Ta dziedzina kultury stanowi taką niszę, że bardzo trudno jest pozyskać pieniądze od sponsorów. PTMW od lat organizuje na przykład konkurs młodych wykonawców. Okazuje się, że wielu laureatów robi potem dużą karierę, czyli jest to dla nich trampolina i warto fundować im stypendia, które są nagrodą. A dla mnie walorem dodatkowym jest to, że poznaję przy okazji znakomitych wykonawców, których później zapraszam do Kielc. Bardzo jest mi miło, kiedy po koncercie słyszę, że „to była dobra flecistka”, a ja ją dostrzegłem jeszcze jako studentkę i wiedziałem, że kiedyś będę chciał ją tutaj zaprosić.

cje turystyczne i przyrodnicze. Wystarczy kwadrans jazdy samochodem, żeby na nie się natknąć. To niesamowite walory, a jeśli uda się połączyć je z dobrą kulturą, dobrą edukacją i dobrym skomunikowaniem z innymi miastami, będzie super.

A jak Pan postrzega Kielce? - Jestem tu siódmy rok i, choć dom i rodzinę mam w Warszawie, czuję się w pewnym stopniu kielczaninem. Widzę, że dużo się zmienia, miasto się rozwija, pięknieje. Wszystko to dzieje się dość szybko, czego być może nie zauważają ludzie mieszkający tutaj. Zawsze uważałem, że to bardzo interesujący region ze względu na atrak-

A plany na 2008 rok? - Planujemy z tak dużym wyprzedzeniem, że teraz już tylko dopinamy szczegóły koncertów w nadchodzącym roku. Moglibyśmy więc mówić o planach na lata 2009 i 2010…, a to chyba materiał na osobny wywiad.

Co się Panu najbardziej w Kielcach podoba? - Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Może to, że żyje się tu trochę spokojniej niż w Warszawie? Że ludzie się do siebie uśmiechają, że nie trzeba tyle stać w korkach. Mimo wszechobecnego narzekania, że to prowincja, udaje się tu zrobić niesamowite rzeczy. Rzuca się pomysł i okazuje się on możliwy do zrealizowania. Na przykład czymś wyjątkowym jest bliska współpraca Filharmonii z Kieleckim Teatrem Tańca. W Polsce są tylko trzy takie zespoły, nam udało się zrobić już wspólnie dwie premiery, planujemy dwie następne. Inne filharmonie nie mają takiej możliwości. W Kielcach dużo przedsięwzięć realizuje się zapałem ludzi, tym, że chcą. Świetnie oceniam swoich współpracowników – zebrała się grupa ludzi, którym właśnie się chce, którzy nie są zblazowani. To też dotyczy instytucji, z którymi współpracujemy. Dla przykładu: gdy 2 lata temu robiliśmy koncert w hali fabrycznej Vive, nasi przyjaciele wyłożyli płytkami miejsce, gdzie graliśmy, zatrzymali pracę przedsiębiorstwa na trzy dni, zamontowali specjalne oświetlenie. Gdzie indziej potrzebny byłby na to gigantyczny budżet, a tu udaje się zrobić coś razem.

Bardzo dziękuję za rozmowę.


ludzie

K omediant z wolnymi bajtami

32

z Andrzejem Kubą Sielskim, aktorem Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” rozmawiała Agnieszka Kozłowska-Piasta

- Jak to się stało, że zostałeś aktorem? - Przypadkowo. Najpierw zainteresowała mnie dramaturgia, ten magiczny sposób zapisywania. Lubiłem czytać dramaty. Interesowała mnie także plastyka, mimo to wybrałem szkołę o profilu zawodowym, uczyłem się obrabiania materiałów metalowych. Miłości do pisania, dramaturgii i plastyki to jednak nie zagłuszyło i natrafiłem na teatr lalek, który idealnie łączył te wszystkie sfery, a na dodatek doskonale się we mnie wpisał. Nigdy nie chciałem grać Hamleta, w życiu nie wystąpiłem na żadnej akademii, nie recytowałem. Chodziłem do studia teatralnego w MDK. Potem zostałem adeptem teatru lalek. Z czasem – ponieważ to podobne środki wyrazu, pojawiła się pantomima, której wcześniej nie znałem. W Kielcach nie było możliwości oglądania takich przedstawień. Od czasu do czasu w telewizji pojawiał się Marcel Marceau. Wiedziałem niewiele: że maluje twarz na biało, że nic nie mówi i jak gra, to wszyscy go rozumieją. I to było fascynujące. - Czyli zacząłeś pracować w teatrze, niewiele wiedząc o nim. Zdawałeś do szkoły teatralnej? - Odkąd zacząłem pracować w teatrze lalek, miałem szajbę, znałem wszystkich kolejarzy. Wsiadałem w pociąg około południa, jechałem do Krakowa lub Warszawy i oglądałem spektakle w teatrze, a potem w nocy wracałem do Kielc. W krótkim czasie zobaczyłem dużo wielkich spektakli. Zafundowałem sobie uniwersytet. Próbowałem zdawać do szkoły teatralnej, ale uznano, że nie potrafię śpiewać. Dwukrotnie byłem tuż pod kreską. To nieśpiewanie okazało się nieprawdą. Teraz śpiewam i nikt sobie włosów z głowy nie rwie. Ale to zaważyło na moim życiu: wpędzono

mnie w kompleksy, z których długo nie potrafiłem się wyzwolić. Dużo czasu minęło, nim odważyłem się zaśpiewać. - Co zauroczyło Cię w teatrze lalek? - Cała poetyka teatru animacji, że można zagrać wiatr, ogień. Nadać kształt, życie, ruch, charakter czemuś, co jest magiczne. Po czterech latach pracy zrozumiałem, że to mi nie wystarczy i zacząłem szukać innych środków wyrazu. W 1984 roku z Witkiem Parkitą założyliśmy teatr - Gabinet Prób Generalnych. Spektakle graliśmy w domu kultury „Merkury” przy Źródłowej. Najpierw zaczął ze mnie wyłazić miłośnik dramaturgii. Zacząłem pisać sztukę o miłości. Skończyło się tak, że ten spektakl stał się mimodramem, gdzie się nie mówi, ani jednego słowa. Przez 2 lata zrobiliśmy 9 etiud, z czego 4 grane były kilka lub kilkanaście razy. To była harówa. Kończyliśmy jedną etiudę i zaczynaliśmy drugą. To, w czym się czuję kompletny to jest animacja. To jest trochę jak jazda na rowerze. Jak się złapie, to się nie zapomni. Cokolwiek bierzesz do ręki, to zaczyna żyć, tylko wystarczy temu nie przeszkadzać. - Jak wspominasz lata pierwszego Gabinetu Prób Generalnych? - To był fajny okres. Nauczyłem się teatru, zwłaszcza pod względem organizacyjnym. Gabinet nie było dotowany, wiec robiliśmy spektakle „domowym” sposobem. Farby, klej kupowaliśmy za własne pieniądze. Trochę pomagał nam PSS Społem. Co prawda księgowy spadał z krzesła jak dostawał rachunek na 150 m żółtej gumkokoronki. Wtedy pojawiły się te moje linie, przecięcia, przestrzeni i zdalna animacja, które widziałaś we „Fragmentach i okruchach” (spektakl pokazany na Przeglądzie Teatrów Alternatywnych – red.).

33


- O czym robiliście przedstawienia? - O miłości. Po jakimś czasie także o niedopasowaniu. To dość popularny temat w sztuce. Mój bohater miał zawsze poczucie winy wobec innych, że coś spieprzył, że z nim coś jest nie tak, a nie ze światem. Nigdy nie przychodzi mi do głowy aby oskarżać świat, ludzi. Mam duszę typowo polską: żeby wziąć się do roboty, muszę się trochę poszturchać, nie zachwycam się sobą, nie prę do przodu... - Kto przychodził na te spektakle? - Głównie młodzież. Na owe czasy byliśmy świetni jeśli chodzi o marketing. Byliśmy pierwsi, którzy wieszali duże plakaty na płotach remontowych. Przy spektaklu „Oczy mokre.. od deszczu” do płachty materiału doczepiliśmy łzy z folii, które sobie powiewały. Wtedy wszyscy się dziwili, że można się tak reklamować. Mówili o nas w Trójce, pisały o nas lokalne gazety. Mał34 gorzata Iskra ze Słowa Ludu nazwała nas trzecią kielecką sceną. Bywał także obecny prezydent, Wojciech Lubawski. Wspomniany spektakl doczekał się także recenzji z ust samych państwa Ireny i Tadeusza Byrskich, którzy akurat w tym czasie odwiedzili swoją wychowankę, panią Redlińską. Pan Tadeusz po spektaklu powiedział, że to grafomania i stracił czas. Pani Irena przyznała, że chyba nie wszystko jest dla niej jasne, ale jej zdaniem nie trzeba rozumieć wszystkiego, aby przyjemnie spędzić czas. To była wspaniała recenzja i na dodatek z ust tak zasłużonej dla teatru osoby. - Czy Gabinet wyjeżdżał z Kielc? - Chyba zabrakło amerykańskiej wiary w siebie. Wystąpiliśmy na Studenckim Festiwalu Teatrów Debiutujących, „Start”, pojawiły się wzmianki w prasie ogólnopolskiej. W tym czasie jako teatr offowy nie mieliśmy szans. Cały teatr stał wtedy na polityce, jak jej nie było, to nie miało to sensu. My robiliśmy spektakliki z muzyczką na żywo, z animacją, światłami.

- Jak to się stało, że Gabinet zaczął odwiedzać osiedla, wsie? - Pod koniec działalności Gabinetu zrobiliśmy spektakl dla dzieci, który wymagał kontaktu z publicznością, trochę improwizowaliśmy i okazało się, ze mi to nawet wychodzi. Właśnie wtedy powstawała baza do tego, co robię dzisiaj. W spektaklu publiczności dawaliśmy zadania: ludzie grają dworzan, mają szeptać, śmiać się i płakać. Graliśmy to dla kilkunastu, a nawet kilku tysięcy osób. Po festiwalu w Jeleniej Górze nasze drogi z Witkiem się rozeszły. Po przerwie zacząłem go robić sam. Próbowałem nowe rzeczy, choć trzon spektaklu się nie zmieniał. Zmontowałem nowy zespół: ze Zdzichem Reczyńskim i moją żoną Małgosią, też aktorką. Pomogły nam media, trochę pieniędzy dały władze miasta. Zagraliśmy to na kieleckich letnich, nudnych osiedlach. Chcieliśmy z tym jechać na wieś. Niestety, graliśmy w miejscach, które wybierali wójtowie, czyli takich, co to wstydu nie będzie. Przez takie wsie, w których nic nie ma, tylko przejeżdżaliśmy. Władze wspierały nas krótko, a przecież dokładać do tego nie mogliśmy. Dlatego idea ciągle czeka na realizację. Byle tylko miejsca wybierały Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej, a nie wójtowie. - Jesteś aktorem poszukującym. Poza etatową praca w Kubusiu grasz własny spektakl, angażujesz się w inne przedsięwzięcia, chociażby „Wesele od nowa” w Dąbrowie, pokazałeś fragmenty swojego spektaklu na Przeglądzie Teatrów Alternatywnych. „Kubuś” nie wystarcza? - Bardzo cenię swoją pracę w Kubusiu i w pełni mnie ona satysfakcjonuje. Ale ciągle mam jeszcze wolne bajty i mogę je wykorzystać. Staram się pracować inaczej, tak, jak w Kubusiu nie mam możliwości. Nie powielam swojej pracy w teatrze. Robię inne rzeczy. Nie ten repertuar, nie ta forma, nie ten adresat.

- Czy to znaczy, ze nie umiesz żyć bez sztuki? - Kiedyś na ulicy zaczepił mnie dziennikarz i zapytał, co sądzę o kieleckiej kulturze. Tłumaczyłem, że nie mogę odpowiedzieć, bo ja tę kulturę tworzę. Niech ludzie, odbiorcy, wieszają na niej psy. Ale wtedy poczułem się współwinny. Coś tam robię, ale w niektórych rzeczach jestem za cienki. Nie mogę się poświęcić sztuce. Mam rodzinę, obowiązki. Z wiekiem coraz lepiej idzie mi to układanie. Najpierw robię jedno, potem drugie. Nie do końca się to udaje, ale są już pierwsze efekty: mam prawie wyremontowane mieszkanie i zaczyn spektaklu, córki się świetnie uczą, są mądre i piękne. No i moja żona Małgosia częściej się uśmiecha. - Chyba jako jedyny aktor w Kielcach fascynujesz się pantomimą, arlekinami, klaunami. - Moja pantomima jest raczej imitacją pantomimy, nie stosuję klasycznej pantomimy, ani według Marceau, Barraulta, Decroux czy innych. Można za to powiedzieć, że wykorzystuję sposób komunikowania się z widzami bez użycia słów. Myślę, że jestem jedynym w okolicy aktorem, który ma za sobą doświadczenie wyjścia na ulicę. To jest etos, romantyzm, a nie masochizm czy poszukiwanie adrenaliny. Tego się człowiek w szkole nie nauczy. W teatrze jest inaczej, bezpieczniej, lepiej. Po ciężkim lecie, gdy gram wiele razy, z przyjemnością wracam jesienią do garderoby. - Pracujesz samodzielnie. Czy łatwo jest robić spektakl bez reżysera, bez osoby z boku, która to ocenia podczas powstawania? - Konfrontuję swoją pracę głównie z widownią. Umawiam się np. w przedszkolu, idę gram i już wiem, czy to wyszło. Gdy nie wychodzi, porzucam i próbuję dalej. Pożytkuję swoje doświadczenia i uczę się


na błędach. Napisałem tekst „Narodził się jak roślina”, którego fragmenty pokazałem na przeglądzie w październiku. Na razie się z tego wycofuję, ale wiem że do tego wrócę. Tekst wyciągnąłem z szuflady po kilkunastu latach i uznałem, że nadal mi się podoba. Teraz chcę opowiedzieć te moje doświadczenia kuglarskie. Bo kim jest kuglarz? Nadal aktorem, komediantem, który gra koło śmietnika. To jest człowiek niskiego stanu, mimo, że nadal jest artystą. W każdym miejscu, gdzie się gra, czy to jest impreza, otwarcie supermarketu, czy spektakl uliczny, mam przed sobą publiczność, na dodatek trudniejszą, bo nie przyszła do teatru, tylko jest w danym miejscu albo przypadkowo, albo znalazła się tutaj w innym celu. - Czy masz jakiegoś mistrza mimu, kuglarstwa? - Jan Kacper Deburau (1796-1846) to ważna postać w moim życiu. Legenda głosi, że na jego grobie jest napisane: ”Oto leży tutaj ten, co powiedział wszystko, chociaż nigdy nie przemówił”. To on stworzył Pierrota, ale nie tego kiczowatego z butików łezką w oku, tylko człowieka z krwi i kości, który potrafi oddać, bić się, jeść i kochać na zabój. Deburau odrzucił nieszczęsną kryzę: w teatrze było oświetlenie dolne, więc kryza zasłaniała mu twarz, którą bardzo dużo grał. Był czas, że występował po 8 razy dziennie w teatrze bulwarowym

36

zdjęcia: Marcin Boruń

{ www.marcinborun.com

Théâtre des Funambules. Oglądał go Wiktor Hugo, George Sand, prawdopodobnie Chopin i Słowacki. Publiczność go kochała, ściągał całą elitę Paryża na swoje spektakle. Został wierny teatrzykowi bulwarowemu, mimo, że miał lepsze propozycje. Grał niemalże do śmierci, publiczność nie dała mu zejść ze sceny. Jego syn przejął po nim schedę i tak z mistrza na ucznia, sztuka mimu dotarła do czasów współczesnych. Stworzył podwaliny pod sztukę mimu, bez niego nie byłoby ani Chaplina, ani nawet Jima Carreya. - A o czym marzysz? - Dla mnie cały ważny, inny świat zaczął się w Kubusiu i nadal trwa. Szalenie sobie cenię granie dla dzieci. Wyobrażam sobie, jak już jako emeryt, kupuję gazetkę, wchodzę do teatru, witam się z bileterkami, idę do garderoby, zaparzam sobie rumianek lub melisę i wychodzę na scenę tylko na moment: jako król w scenie finałowej. To miłe marzenia. Ale zagram też kiedyś na ulicy, zbierając do kapelusza.


miasto

P l a n centrum Kielc legenda

Łódź

Warszawa 18

ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy kawiarnie, puby, kluby zdrowie handel, usługi

22 23

Częstochowa

2

24

2

1

5

1 8

15

25

21

5

4

17 6

9

1 3 19 11

8

4 16 14 20

2

7

Lublin

8

9

6

38

K raków

18 17

1

12

Tarnów

plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.wydawnictwo-jp.kkf.pl


in f o r m a t o r

11

Galerie 1

B WA P i w n i c e B WA N a P i ę t r ze

3

G a l e r i a Fo to g r a f i i Z PA F - B WA Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71

G a l e r i a Ws p ó ł c ze s n e j S z t u ki S a kr a l n e j Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02

4

12

5 22

Kielce, ul. Duża 9 tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl 14

15

16

Kielce, ul. Zbożowa 4

M u ze u m L at S z ko l nyc h S te f a n a Że ro m s ki e g o

7

8

Kina 17

K i n o p l ex

18

M o s kwa

M u ze u m N a ro d owe

Kielce, plac Zamkowy 1 tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net

M u ze u m Ws i K i e l e c ki e j D wo re k L a s zc z y ków Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. +41 344 92 97

Kielce, ul. Staszica 5 tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl

22

9

Wo j ewó d z ki D o m Ku l t u r y

10

S k a r b i e c K ate d r a l ny

18

D o m Ku l t u r y Z a m e c ze k

Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78 www.muzeumzabawek.kielce.pl

Kielce, ul. Ściegiennego 6 tel. +41 361 27 37, 361 24 10 www.wdk-kielce.pl Kielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31

B a z a Z b ożowa

Kielce, Zbożowa 4, tel. +41 344 11 77 www.bazazbozowa.wici.info 23

Po d K re c h ą

Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. 041/ 34 24424 24

M ł o d z i eżow y Dom Kultur y 25-514 Kielce, ul. Kozia 10a tel. +41 34-434-23, 34-364-20 http://kielce.um.kielce.pl/mdk/

25

Ws p a k

Kielce, ul. Śląska 11a

Urzędy 1

Urząd Miasta

2

U r z ą d M a r s załkowski Wo j ewó d z t wa Świętokr z yskiego

Kielce, Rynek 1 Kielce, ul. Szymanowskiego 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl

Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl

Ośrodki Kultury 17

S ł o n e c z ko

Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80

Kielce, ul. Świętokrzyska 20 tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl

M u ze u m Z a b awe k i Z a b aw y

Kielce, pl. Panny Marii 3, tel. +41 344 63 07

21

Fi l h a r m o n i a Św i ę to kr z ys k a i m . O s k a r a Ko l b e rg a Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl

Kieleckie Centrum Kultury

Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, 344 40 33 www.kck.com.pl

Te at r i m . S te f a n a Że ro m s ki e g o Kielce, ul. Sienkiewicza 32 , www.teatr-zeromskiego.com.pl

Kielce, ul. Orla 3

Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92

20

K i e l e c ki Te at r Ta ń c a Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 361 27 46 www.ktt.pl

Muzea 6

Te at r L a l ki i A k to r a „ Ku b u ś ”

D Ś T Pa ł a c y k Z ielińskiego Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net

Te a t r y 13

G a l e r i a Zachęta G a l e r i a Lakiernia

M u ze u m G e o l o g i c z n e Kielce, ul. Zgoda 21 tel. +41 361 25 37

Galeria Winda

KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b

19

Kielce, ul. Zamkowa 3/5

Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info 2

Wi ęz i e n i e K i e l e c ki e 1939 - 1956

2

Św i ę to kr z ys ki Ur ząd Wojewódzki Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342-13-33 www.kielce.uw.gov.pl

w i ę c e j w i n formator ze na stronie i n te r n e towe j w w w.wici.info


miasto

25-302 Kielce, ul. Mała 4

43 8

2

tel. +41 343 02 05 9

Anty kwar i at Nau kow y 6

Życie jest piękne

Andrzej Metzger

Zapraszamy: 10-18, soboty 10-14 Kielce, ul. Sienkiewicza 13

1

tel./fax +41 343 25 44, www.antyk.kielce.pl

4

lep 67 2, e-mail: sk

@

O Za praw pro a sze obr nia azó .S œlu w ie n bn ki e 34 wicz e tel. 41 a 42 ,

w. ww

15

bo hem a.fan.p l

u³y w tyk kó Ar lasty p dla

l n.p .fa

ce Kiel

l ,u

Gabinet Stomatologiczny

Jolanta Gębska CitiPark

8

Kielce, ul. Paderewskiego 4A/9 tel. +41 368 18 99, +41 345 08 33 +602 666 001

5

25 listopada na budynku Kieleckiego Centrum Kultury odsłonięto i oświetlono 12 najlepszych zdjęć, nagrodzonych w konkursie fotograficznym „Życie jest piękne”. Spośród 900 prac, które wpłynęły na konkurs z kraju i zagranicy, jury wyłoniło 24 zdjęcia nominowane do nagrody, które uznać można za osobiste spojrzenie artystów na otaczającą ich rzeczywistość. Drugi etap konkursu pozwolił wybrać dwunastu fotografików: Wojciecha Gepnera, Małgorzatę Rosolak, Bogdana Szczupaja, Dominika Śmiałowskiego, Zygmunta Kozimora, Piotra Filutowskiego, Joannę Mikulską, Mariusza Niechwedowicza, Joannę Jarząbek, Artura Radeckiego, Olgę Grabiwodę i Adama Gryczyńskiego, którzy zaprezentowali bardzo różnorodne technicznie i tematycznie prace, opowiadające o pięknie i otaczającego nas świata we wszystkich jego przejawach: od rozwibrowanej w tańcu kobiecej postaci rodem z obrazów Cezanne’a, poprzez zamkniętą w dłoni dorosłego człowieka stópkę niemowlęcia - aż do uśmiechniętej starszej pani z dmuchanym kołem ratunkowym pod pachą.

To właśnie te fotografie w podświetlonych gablotach zobaczyć można na murach KCK, powyżej foyer przed Dużą Salą. Oprócz galerii na świeżym powietrzu, nagrodzone prace złożą się na kalendarz, który - wzorem słynnego kalendarza Pirelli – rozesłany zostanie do najważniejszych osób w naszym kraju, 24 dzieła nominowane do nagrody, prezentowane będą w galeriach na terenie całego kraju. Najlepsze dwanaście fotografii wyeksponowano na zewnątrz, będzie je można oglądać przez rok, aż do następnej edycji konkursu. Wydaje się, że to trochę za długi okres czasu: plenerowa galeria średnio po trzech miesiącach powinna zmienić ekspozycję, bądź zniknąć zupełnie. Zdjęcia zdążą się znudzić, staną się przezroczyste nawet dla największych pasjonatów fotografii. Pod koniec przyszłego roku, nikt już nie skojarzy wiszących na ścianach prac z inicjatywą artystyczną niezwykle przecież cenną nie tylko w skali regionu, ale i kraju, która powinna znaleźć kontynuację w przyszłości, by wpisać się w krajowy rejestr wydarzeń wartościowych. kiniaMa zdjęcie: Hajti


wróżyłyby Kielcom bogactwo, pierścionki – może nowe pomniki, cukierki – może nowe cukiernie i kawiarnie…

Podrzucanie kutii

Interesująca wróżba świąteczna związana jest z kutią, czyli utartym makiem z miodem, bakaliami i pszenicą. Kutię nabiera się na łyżkę i podrzuca do góry. Jeżeli kutia przyklei się do sufitu, wróży to pomyślny rok. Oczywiście, przed podrzuceniem łyżki z kutią warto o pozwolenie zapytać gospodarzy... Wszystkim włodarzom naszego miasta życzymy sufitów w czarne, słodkie kropki... Michał Dobrołowicz

Wyczytane z siana Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Poza choinką, prezentami, wypatrywaniem pierwszej gwiazdki i dzieleniem się opłatkiem, Święta są także czasem wielu wróżb, które pozwalają nam przewidzieć, jakie będą najbliższe miesiące. Warto spróbować, a przy wróżbach nie zapominajmy o Kielcach. Naszemu miastu życzymy pewnie (w większości) jak najlepiej: chcemy, aby Kielce się rozwijały, dawały coraz więcej możliwości nie tylko pracy, ale i rozrywki. Czy tak będzie? Możemy to sprawdzić, wykorzystując choćby następujące wróżby:

Skarby pod obrusem 44

W wielu rejonach Polski pod obrus, w czasie wigilijnej wieczerzy, wkłada się różne przedmioty: cukierki, pieniądze, pierścionki. Po kolacji domownicy sięgają pod obrus i wyławiają skarby, interpretując ich znaczenie. Co możemy wywróżyć naszemu miastu? Pieniądze oczywiście

Siano pod obrusem

Popularna świąteczna wróżba głosi, że pod obrusem należy obowiązkowo położyć trochę siana lub słomy. Po kolacji warto pomyśleć sobie życzenie (w dawnych czasach dotyczyło ono przede wszystkim wyjścia za mąż, dla Kielc – możemy pomyśleć o lotnisku lub uniwersytecie) i wyciągnąć jedno źdźbło spod obrusa. Jeśli źdźbło jest zielone, oznacza to pomyślność i rychłe spełnienie marzenia. Źdźbło żółte oznacza, że na spełnienie marzenia trzeba będzie trochę poczekać. Czarne lub szare – niestety, życzenie pozostanie w sferze marzeń.

Święto Yule

Mało znanym, a popularnym dawniej świętem pogańskim było Yule, obchodzone przez kilka dni około 21 grudnia, podczas przesilenia zimowego. Święto to symbolizuje ponowne narodziny boga Słońca, gdyż od tego momentu dzień zaczyna być coraz dłuższy. Dla powitania światła, zapalało się wtedy ogniska, świece. Wszyscy cieszyli się, oceniali szanse na przyszłość, robili postanowienia. Wszystkiego Dobrego w realizacji planów w 2008 roku dla Kielc i wszystkich jego mieszkańców!


Wysiłek umysłowy tak wycieńczył uczestników, że jedynym rozwiązaniem był kolejny wspólny posiłek, po którym odbyły się zajęcia w grupach. Marcin zaprosił fotografów, by w schronisku poddać konstruktywnej krytyce wszystkie pstryknięte prace. Sonja wspólnie z dziennikarzami

U ż y t e c z ne m e dia s i ę i nt e gr u j ą Nowa Słupia 3-4 XI 2007

46

3 listopada, 8 rano, dworzec PKP w Kielcach – stąd ruszamy zdobyć Nową Słupię, Św. Krzyż, a przy okazji oficjalnie się zintegrować. My, czyli niemal cała grupa warsztatowa projektu „Użyteczne media – Pierwszy krok. Budujemy lokalny patriotyzm”, uzbrojona w sprzęt fotograficzny, notatniki, długopisy i masę niepotrzebnych rzeczy. Żądnych przygód młodych ludzi ugościł opiekun Szkolnego Schroniska Młodzieżowego „Pod Pielgrzymem”. Obiekt okazał się idealnie przystosowany do naszych potrzeb i wymagań, emanował turystycznym duchem, porządkiem i świetnym zorganizowaniem. Kiedy rozdzieliliśmy pokoje, zasiedliśmy do śniadania. Wspólny posiłek wzmocnił ekipę, więc kiedy pojawiło się słońce, któremu nadaliśmy kryptonim „dobre światło sponsorujące” pobyt w Nowej Słupi, pełni werwy ruszyliśmy na Święty Krzyż – jedni w celu utrwalenia obrazów, inni po to, by sprawdzić znajomość świętokrzyskich legend wśród turystów. Co z tego wyszło, okaże się zapewne niebawem. Na górę uczestnicy docierali stopniowo. Kiedy grupa dziennikarska poznawała hi-

storię skamieniałości w Muzeum, Marco zmagał się z kamerą, a Żwirek z dobrym światłem. Inni, którym kondycja, a raczej jej brak, nie pozwalała dotrzeć na szczyt, zaklinali los, słońce i wszystkie możliwe duchy Puszczy Jodłowej. W końcu wszyscy zawitaliśmy do podziemnego lokalu w klasztorze, w którym serwowany był bigos i inne smakołyki dodające krzepy, a także nielimitowane ciepełko, które pozwalało ogrzać ręce i nosy. Wydawać by się mogło, że uczestnicy zdążyli się już poznać do tej pory, ale nic bardziej mylnego! Dlatego inicjatorzy – „Bolki i Lolki” w osobach m.in. Oli, Marco, Sonji i Wojtka podjęli odpowiednie kroki ku temu, by zintegrować uczestników projektu, poprzez ogólne pomieszanie i dotykanie swoich fryzur, odpowiadanie na dziwne pytania i zabawy, których przebieg opisać nie sposób. Następnie klimat zmienił się diametralnie. Po powrocie do schroniska trzeba było wytężyć umysły i opracować „Kontrakt”, czyli spis praw i obowiązków uczestników projektu. I choć skupienie było trudne po rozluźniających grach – udało się. Wszyscy podpisali umowę, co – mam nadzieję – oznaczać będzie owocną współpracę.

udała się do gospody, gdzie przeprowadzała wywiady na każdy temat. Pracę trzeba było dość szybko zakończyć, gdyż jak się okazuje w lokalu nie było gorączki sobotniej nocy, za to przenikliwe zimno, a ubikacje znajdowały się na zewnątrz budynku (o zgrozo!). Wieczór upłynął ciekawie i przeciągnął się do późnych godzin nocnych. Dlatego nastąpiło pewne rozluźnienie atmosfery, spowodowane zmęczeniem i innymi obiektywnymi czynnikami. Wtedy też dały się słyszeć kuchenne opowieści dziwnej treści, dokonywała się bliższa integracja w gronach pokojowych i inne rzeczy, których upubliczniać nie należy…Sen zmorzył jednak w końcu nawet najwytrwalsze gaduły. Przez noc Bolki i Lolki przygotowali dla uczestników projektu mordercze zadania. Ranek był czasem na ich realizację. Każdy dziennikarz w asyście fotografa udał się z misją poszukiwania śladów PRL w Nowej Słupi, wychwycenia supertajnych informacji na temat sposobów spędzania wolnego czasu na wsi, tamtejszej kultu-

ry bądź odnalezienia ciekawych miejsc, których jeszcze nie znają turyści. Fotografowie, którzy nie zostali przydzieleni reporterom otrzymali za zadanie wybrać jeden z tematów dla par dziennikarsko – fotograficznych lub działać nowatorsko, a przede wszystkim iść w teren! Kiedy już niemal każdy mieszkaniec Nowej Słupi i każdy dom został sfotografowany, a dziennikarze zebrali wystarczająco dużo materiałów, czas było wracać do schroniska. Szybki posiłek, pakowanie bagaży, czułe pożegnanie z opiekunami schroniska i… stało się – wyruszyliśmy w podróż, lecz tym razem powrotną. Jednak ta podróż to zupełnie inna historia… Do następnego razu! [much vs sonja]


global village news EUROPEJSKI ZNAK INNOWACYJNOŚCI W Pałacu Kazimierzowskim w Warszawie odbyła sić uroczystość wręczenia certyfikatów laureatom konkursu „European Language Label” („Europejski Znak Innowacyjności w zakresie nauczania języków obcych”). Wśród laureatów tego najcenniejszego w Unii Europejskiej wyróżnienia za działania na polu nauczania obcych języków jest „Global Village”. W liście gratulacyjnym, który otrzymaliśmy można m.in. przeczytać: „Państwa działania na polu nauczania języków obcych zostały uznane za bardzo oryginalne i nowatorskie, mające europejski wymiar. Państwa praca jest przykładem dobrej praktyki godnej naśladowania.” Dyplom „European Language Label dla nowatorskich inicjatyw w nauczaniu języków obcych” dla Global Village podpisali: Minister Edukacji Narodowej prof. zw. dr hab. Ryszard Legutko i Komisarz Unii Europejskiej ds. Wielojęzyczności Leonard Orban.

48

SŁÓWKO NA DZIŚ W studiu GRAM Polskiego Radia Kielce odbył się finał konkursu przeznaczonego dla słuchaczy „Słówka na dziś”. Juz od blisko roku Radio Kielce nadaje codziennie te mini audycje,

przygotowane przez GV. Eliminacje konkursu „Słówko na dziś Londyn z Radiem Kielce” trwały przez dwa ostatnie tygodnie października. 10 listopada dyktando przygotowane przez Urszulę Szczepańczyk, a odczytane przez Chrisa Govendera wyłoniło laureatów. Prezes kieleckiej rozgłośni p. Janusz Knap wręczył

pierwszą nagrodę - wycieczkę do Londynu - p. Dorocie Sabat. Dwa następne miejsca premiowane były odtwarzaczami mp3 z nagraniem „Słówka na wakacje”, a wszyscy finaliści otrzymali drobne upominki ufundowane przez Polskie Radio, Global Village i wydawnictwo Express Publishing.

GLOBAL VILLAGE SZKOŁY JĘZYKÓW OBCYCH tel. 041343-05-97, 041362-13-93

www.gv.edu.pl

Użyteczne media

Kultura a kult gbura

- relacja z pobytu w Nowej Słupi. Główną atrakcją Nowej Słupi jest górujący nad nią Święty Krzyż. Im wyżej, wraz z kolejnymi stacjami ukazującymi niedolę Chrystusa, tym przyjemniej. Coraz dalej od zgiełku i blichtru Kielc, od odrażających ludzi, więzień z betonowych płyt i dławiącego dymu papierosów. Tu, na Świętym Krzyżu, cisza i spokój. Azyl na łonie natury. Niestety, poszukując życia kulturalnego Nowej Słupi, miałem obrać kierunek odwrotny od Chrystusowej gehenny... Wyprawę po Nowej Słupi zaczęliśmy przy tablicy informacyjnej (przyozdobionej deklaracjami miłości analnej do policji i miejscowości Rudki). Za tablicą znajduje się Gminna Biblioteka Publiczna oraz Dom Opata z XVIII w. Obydwa lokale były zamknięte. Należy jednak zaznaczyć, że byliśmy tam w niedzielę, a więc jest to w pewnym stopniu usprawiedliwione. Zniechęceni tym faktem, wkroczyliśmy na teren prywatny. W gościnnym gospodarstwie spotkaliśmy 76-letnią panią Halinę. Wspomniała o uroczystości otworzenia 14 nowych kapliczek Drogi Krzyżowej w połowie października i o „głównym gwoździu kultury w Nowej Słupi, czyli Dymarkach”. Podążając dalej natknęliśmy się na kościół, który był tak przepełniony ludźmi, że nie dało się wejść do środka. Idąc w stronę Rynku spotkaliśmy Marcina, jednego z wielu młodzianów, którzy kręcili się po okolicy. Wyznał nam, że młodzi nie mają się gdzie bawić, bo w Nowej Słupi są tylko 2 knajpy, ale się nie nadają. Dlatego mieszkańcy okolicy szukający mocnych imprezowych wrażeń wybierają się do pobliskich Rudek lub Baćkowic, gdzie funkcjonują dwie znane dyskoteki.

Odwiedziliśmy jedno ze wspomnianych przez Marcina miejsc. Bar piwny stylizowany na lata świetności naszych rodziców, a w nim trzech mocno pijanych gości. Na półkach baru dumnie stoi: Wisienka – wino owocowe. 0,9 litra plus szklaneczka (no, bo przecież nie będziemy ładować z gwinta!) za 3,50 zł. Win takich są 3 różne rodzaje i przysłaniają najbardziej znane marki polskiego piwa w podobnej cenie. Oto gust smakoszy z prowincji. W drodze powrotnej wreszcie na własne oczy ujrzeliśmy rozrywkę tubylców. Wszystko dzięki psu, który głośno zaskomlał po tym, jak dostał śrutem. Z bramy jednego z budynków miejscowi pijaczkowie celowali do niego z wiatrówki. Strzał śrutem przyozdobiony był stertą obelg w kierunku zwierzęcia, które pospiesznie uciekało z pola strzału. Na koniec zajrzeliśmy do Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego, gdzie pani Lucyna Spelak opowiedziała nam o kilku przedsięwzięciach Urzędu Gminy, m.in. planie budowy centrum archeologiczno – kulturowo – sportowego. Przy okazji pani Lucyna dokonała ekscentrycznego porównania pana Gosiewskiego do… króla Jagiełły, który pomaga, przyjeżdża i sprawuje pieczę. Podobną opinię o byłym wicepremierze usłyszeliśmy tego dnia od kilku różnych osób... I tak o to, zaczynając ten artykuł od Jezusa, skończyłem na Gosiewskim. Nie wiem, czy to jakiś znak. Wolę o tym nie myśleć. Po prostu trzymajmy kciuki za Nową Słupię, która ma olbrzymi potencjał, a póki co wciąż niczym niemowlak - osiągnęła dopiero pierwszy etap rozwoju. Autor: Jakub Wątor.


świętokrzyskie

50

„Święty Krzyż 595” to wystawa wielkoformatowych zdjęć autorstwa Krzysztofa Pęczalskiego, prezentujących pobenedyktyński klasztor, zamieszkały współcześnie przez oblatów. Zdjęcia prezentują historię Świętego Krzyża, jego uroki i otoczenie Gór Świętorzyskich. Wystawa w formie wielkoformatowych prac wędruje po całej Polsce: Lublinie, Opatowie, Wrocławiu. Prezentowano ją także w Budapeszcie. Gdy wróci na Święty Krzyż, stanie się stałą ekspozycją. Wydano także album z tekstem Jerzego Daniela.


świętokrzyskie

Najstarszy pojazd kołowy świata Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym kto wynalazł koło? Jak to się stało, że ludzie zaczęli używać wozów kołowych? Gdzie dokonano najgenialniejszego wynalazku w dziejach ludzkości? Stare powiedzenie mówi, że potrzeba jest matką wynalazku. Trzeba więc zastanowić się, kiedy oraz gdzie koło zaczęło być ludziom potrzebne. W czasach gdy nasi przodkowie zajmowali się głównie łowiectwem, po prostu podążali przez las za zwierzyną, a las dawał im wszystko czego potrzebowali. W chwili, gdy pojawiło się rolnictwo, ludzie zaczęli mieszkać w osadach, do których trzeba było zwozić większą ilość płodów rolnych. Razem z osiadłym trybem życia pojawiło się też bogactwo: gromadzenie cennych przedmiotów. Gdy przyszło zmienić miejsce pobytu, by przetransportować te dobra, potrzebny był wóz.

52

Dlaczego wóz kołowy nie pojawił się najpierw w Egipcie, który przecież słynie z wielu wspaniałych osiągnięć w tym z wysoce rozwiniętego rolnictwa? Dlaczego do Egiptu wóz zawędrował dopiero tysiąc lat po tym jak go wynaleziono? Powodem jest najprawdopodobniej Nil i żegluga rzeczna, które łączyły wszystkie ważne dla starożytnych Egipcjan miejsca i zapewniały dogodny transport towarów.

scyzoryk”, ok. 3500 r. p.n.e. ozdobił naczynie wizerunkiem czterokołowego wozu. Pojazd widziany jest z lotu ptaka, jedzie sobie dróżką między poletkami, obok których płynie strumień. Bronocicki garnek badano na wiele sposobów, a wnioski publikowano w naukowych czasopismach - niestety tylko naukowych. Co więc stwierdzili naukowcy? Ich zdaniem jest to najstarsze znane odwzorowanie wozu kołowego, starsze od piktogramów z Uruk o około 300 lat.

Koło z pewnością również nie znalazłoby zastosowania na pustyni, na skutej lodem północy czy na terenach bardzo grząskich. Powszechnie za „ojczyznę” wozu kołowego uważa się Mezopotamię. Odnalezione zabytki wskazują, że był on tam znany w III a nawet w IV tysiącleciu przed naszą erą. W mieście Uruk znaleziono w latach trzydziestych XX wieku piktogramy (znaki pisma obrazkowego) przedstawiające wóz, datowane na 3100 - 3050 r. p.n.e. W północnej Hesji znaleziono ryt na kamieniu grobowym przedstawiający pojazd dwukołowy ciągniony przez parę wołów także liczący sobie około 5000 lat. Wszystko wskazuje na to, że wóz kołowy znany był w tych czasach także na terenach dzisiejszej Polski. IV tysiąclecie p.n.e. to czas kultury pucharów lejkowatych. Jej nazwa pochodzi od kształtu naczyń glinianych z baniastym brzuchem i szeroko rozchylonym kołnierzem ukształtowanym jak lejek. W ponidziańskich Bronocicach, na lessowym płaskowyżu nad rzeką, odkryto ogromną neolityczną osadę, którą zamieszkiwała społeczność rolników. W szczytowym okresie rozkwitu zamieszkiwało ją jednocześnie pół tysiąca osób. Właśnie jeden z przedstawicieli tej kultury, „świętokrzyski

Osada w Bronicicach zajmowała teren około ok. 52 hektarów i była stolicą państewka zajmującego około 300 km kwadratowych, zamieszkanego przez około 6000 osób. Osada zaś stanowiła centrum tego rejonu i skupiała wokół siebie, w promieniu kilku kilometrów, parę mniejszych osiedli. Jak doszło do odkrycia osady z Bronocic? Zawdzięczamy go... Gierkowi. W latach siedemdziesiątych XX wieku Stany Zjednoczone dostarczały do Polski zboże. Polacy zamiast je spłacić mieli przeznaczyć część należności na program naukowy obojętny ideologicznie. Wybrano prehistorię i w ten sposób do Bronocic przyjechali naukowcy z Buffalo w USA i Krakowa (prof. Kruk). Fakt zaangażowania Amerykanów w badania tłumaczy częściowo, dlaczego to niezwykłe odkrycie jest tak słabo znane - ówczesnym władzom nie zależało na tym, by rozgłaszać fakt zaciągnięcia pożyczki u kapitalistów. Rządy zmieniły się już dawno, jednak o wazie z Bronocic nadal wiedzą jedynie naukowcy, a większość publikacji na ten temat to niestety dzieła angielskojęzyczne. Z promocją polskiej nauki nigdy nie było różowo i nawet jeżeli coś zostało odkryte lub wymyślone, to ginęło w czeluściach gabinetów i laboratoriów. Taki sam los spotkał niestety wazę z Bronocic. Gdyby

53 odnaleziono ją pod Paryżem, Wiedniem czy Londynem wiedzielibyśmy o tym wszyscy, a TVP kupowałaby filmy prezentujące ten niesamowity i zastanawiający, posklejany garnek, który stawia na głowie dotychczasowe teorie. A co dzieje się z samą wazą? Profesor Kruk wywiózł ją do Krakowa i teraz jest przechowywana w sejfie Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Krakowie. O jej wypożyczenie zabiegało wiele muzeów na świecie, jednak waza nigdy nie opuściła metalowej szafy. Po co napawać się dumą z neolitycznego praprzodka, który jako pierwszy ozdobił ulepione przez siebie naczynie wizerunkiem wozu? Wygodniej przecież tradycyjnie upierać się przy tezie, że kolebką wozu kołowego była Mezopotamia. Katarzyna Gritzmann Wazą z Bronocic fascynują się także Polacy na emigracji. Mieszkający w Nowej Zelandii fizjolog roślin, prof. Zbigniew Antoszewski na swojej stronie www.antoranz. ne przedstawił poważną- naukową (http:// www.antoranz.net/CURIOSA/ZBIOR7/ C0709/20070918-QZE02075_Bronocice1. HTM) opowieść o wazie. Dzięki niej poznamy m.in. wspaniały obrazek odkopywania wazy z Bronocic, dowiemy się, co to jest łunochod i komu wzór na wazie skojarzył się z tym terminem, poznamy także opis badań określających wiek wazy. Prof. Antoszewski stworzył także mityczną opowieść o wazie, z której dowiemy się, że wzór ozdobny na naczyniu zawdzięczamy... ufoludkom. http://www.antoranz.net/CURIOSA/ ZBIOR7/C0707/20070712-QZE01003_ UFO.HTM. (red.)


świętokrzyskie

Cenne, a nied o c e n i a ne zabytki romańskie województwa świętokrzyskiego.

54

Na terenie naszego województwa zachowało się stosunkowo dużo budowli ze średniowiecznych początków państwowości polskiej. Tamte czasy kojarzą się ze strachem, ascezą, ciemnotą, niewiedzą i całkowitą wiarą w Boga. Wydaje się, że styl romański, który panował wtedy w sztuce i budownictwie, trafnie podkreśla te wyobrażenia. Główne cechy w budownictwie romańskim to: wrażenie przysadzistości budowli, grube mury, sklepienia kolebkowe i krzyżowe, małe okna i wąskie drzwi, prostota, surowość. Podstawowym materiałem do budowy był kamień ciosowy, a później także cegła, której używali do budowy Dominikanie. Sztuka romańska w Polsce rozwijała się od połowy XI wieku do połowy wieku XIII. Architektura polska tego okresu kształtowała się pod wpływami niemieckimi i czeskimi, ale największe zasługi miało budownictwo realizowane przez zakon Cystersów. Na terenie obecnego województwa świętokrzyskiego powstały wtedy liczne siedziby tego zakonu, sprowadzonego z Marimond we Francji. Przybyli mnisi przystępowali bezzwłocznie do budowania opactw. Wiele z nich zachowało się do dnia dzisiejszego, choć w późniejszych okresach uległy licznym przebudowom. Nie sposób zwiedzić w jeden dzień wszystkich miejsc z pozostałościami budowli romańskich i dlatego proponuję rozłożyć ich oglądanie na kilka tras. Jedną z ciekawszych będzie zapewne wyprawa z Kielc przez Jędrzejów, Wiślicę, Koprzywnicę, Sandomierz, Goźlice do Opatowa. Wyruszamy z Kielc drogą na Kraków, podziwiając wspaniałe widoki m.in. wzgórza chęcińskiego, skansen w Tokarni i piękne tereny leśne. Kiedy już dojedziemy do Jędrzejowa, mijamy rynek i skręcamy

w drogę na Katowice. Bez trudu znajdziemy budynki klasztorne. Jędrzejowski klasztor jest najstarszym tego typu obiektem w Polsce. Zakonników sprowadzili do Brzeźnicy (obecnie tereny Jędrzejowa) bracia Jan i Klemens herbu Świeboda, czyli Gryf. Po przybyciu w 1140 roku Cy-

stersi rozpoczęli budowę trzynawowej bazyliki na wzór opactwa Morimond we Francji. Zbudowany wtedy kościół pozbawiony był wież (wg zasad cysterskich) i zwrócony prezbiterium ku wschodowi. Bryła budynku zakończona była gładkimi szczytami, w oknach umieszczono bezbarwne witraże, a kościół posiadał tylko jedno wejście w fasadzie zachodniej. Nie ozdabiano wtedy wnętrz rzeźbami i malowidłami, więc mnisi modlili się w surowych murach. Cystersi zorganizowali osadę dla ludności, którą później nazwali Jędrzejowem (Andreovia). Nazwa prawdopodobnie pochodzi od imienia patrona Wschodu św. Andrzeja Apostoła. Uroczystej konsekracji nowego kościoła poświęconego Wniebowziętej NP. Marii, patronce zakonu cysterskiego, dokonał

w 1210 roku biskup krakowski Wincenty Kadłubek. Ten pierwszy polski historyk ostatnie lata swego życia (1218-1223) spędził w tym klasztorze i być może tutaj pisał swoją kronikę. Po śmierci pochowano go przed głównym ołtarzem. Wnękę grobową nakryto, zgodnie z obowiązującym wtedy nakazem zakonnym, płaską płyta nagrobną. W kaplicy przylegającej do północnej nawy znajduje się obecnie sanktuarium bł. Wincentego Kadłubka, który był prawdopodobnie pierwszym polskim zakonnikiem cysterskim. Mimo że później przebudowywano kościół, do czasów współczesnych nie zmienił on pierwotnego rozplanowania typowej świątyni cysterskiej. Trzeba też nadmienić, że jędrzejowskie Opactwo Cystersów jest jednym z nielicznych, które funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Będąc w tym urokliwym miasteczku możemy zwiedzić również Muzeum Zegarów im. Przypkowskich, które mieści się w jednej z kamienic przy Rynku (warto, choć nie ma to związku z budowlami romańskimi). Z Jędrzejowa udajemy się do Wiślicy położonej na Ponidziu, na lewym brzegu Nidy. Jest to jedna z najstarszych miejscowości w Polsce, która powstała jeszcze za czasów Wiślan. Tu przecinały się ważne szlaki handlowe i to właśnie przyczyniło się do rozwoju Wiślicy jako miasta o znaczeniu gospodarczym, politycznym a nawet religijnym. Obecnie jest wsią, w której znajdują się liczne zabytki, a wśród nich te najcenniejsze – pozostałości budowli romańskich. W latach 1958-63 w tamtejszej gotyckiej kolegiacie pw. Narodzenia N M Panny prowadzone były prace badawcze. Wyniki tych badań okazały się prawdziwą rewelacją. Pod gotycką posadzką odnaleziono relikty dwóch romańskich kościołów z XII i XIII wieku oraz tzw. płytę wiślicką. Pierwszy kościół był jednonawową budowlą z kryptą pod prezbiterium. Posadzką tej krypty była pięknie zdobiona płyta, którą datuje się na rok 1170. Jest

55

to unikat w skali europejskiej. Badania archeologiczne prowadzone w tym czasie odsłoniły kolejny cenny relikt. W północno-zachodnim narożu Placu Solnego znaleziono fundamenty romańskiego kościoła św. Mikołaja z cmentarzyskiem i tzw. misą chrzcielną. Kościół ten istniał od drugiej połowy XI do końca XIII wieku i uznawany jest za jeden z najstarszych w Małopolsce. Misa chrzcielna ma kształt owalu uformowanego z gipsu i gliny. Czas powstania i jej przeznaczenie są przedmiotem zaciekłych dyskusji wśród badaczy, ale niewątpliwie może świadczyć o wczesnej chrystianizacji tej osady. Oprócz walorów historycznych, Wiślica ma niewątpliwie walory krajoznawcze. Otaczający ją Nadnidziański Park Krajoznawczy i bliskie sąsiedztwo z uzdrowiskiem Busko-Zdrój sprawiają, że warto się tam wybrać. Kolejną miejscowością na naszym szlaku budowli romańskich jest Koprzywnica, jedna z najstarszych osad w regionie sandomierskim. W 1185 roku książę Kazimierz Sprawiedliwy sprowadził tu Cystersów i ufundował opactwo. Dzięki zakonowi miasto przeżywało duży rozkwit. Obecnie, leżące nad rzeką Koprzy-


56

wianką miasto jest atrakcją turystyczną. W sąsiedztwie niewielkiego zalewu Danusia wznosi się dawny zespół klasztorny Cystersów. W skład jego wchodzą kościół pw. Św. Floriana zbudowany w latach 1207-1240 z późniejszymi rozbudowami, a także przylegające do kościoła późnoromańskie wschodnie skrzydło klasztoru oraz znajdujące się nieopodal zabudowania przyklasztorne. Szczególną uwagę należy zwrócić na piękny kapitularz z przełomu XII i XIII wieku ze sklepieniem wspartym na dwóch kolumnach. Kiedy już zwiedzimy cysterskie budowle i odpoczniemy nad urokliwym zalewem, powinniśmy udać się do Sandomierza, który jest jednym z najstarszych i najważniejszych miast historycznych Polski. Początki osadnictwa w tym rejonie sięgają najdawniejszych czasów. Świadczą o tym dokonane w obrębie miasta i okolic liczne odkrycia archeologiczne. Miasto usytuowane jest na lessowym wzgórzu nad Wisłą. Zachowało się tu ponad 120 zabytków architektonicznych z różnych okresów. Do najwyższej klasy zalicza się średniowieczny układ urbanistyczny miasta oraz kościół św. Jakuba. Zespół klasztorny Dominikanów przy tymże kościele zbudowany został w 1226 roku i zachował typowy układ przestrzenny budowli romańskiej. Jest najstarszym i najcenniejszym zabytkiem Sandomierza, a jednocześnie jednym z pierwszych w Polsce kościołów wzniesionych z cegły. Zalicza się do wąskiej grupy zabytków najwyższej klasy w Europie. Na szczególną uwagę zasługuje późnoromańska dekoracja ceramiczna elewacji, a zwłaszcza portal północny uznawany za jeden z piękniejszych w Polsce. Sandomierz został umieszczony na liście „Wycieczek edukacyjnych do miejsc pamięci narodowej”. Na liście ogłoszonej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej wśród wielu zabytków znajduje się również kościół św. Jakuba wraz z klasztorem Dominikanów.

Z Sandomierza wyruszamy do Opatowa, ale po drodze zatrzymujemy się we wsi Goźlice, w której warto zobaczyć kościół parafialny Wniebowzięcia Marii Panny z początku XIII wieku wykonany z kamienia ciosowego. Oczywiście tak jak i inne kościoły romańskie, był przebudowywany i upiększany w późniejszych epokach. Naszą podróż szlakiem zabytków romańskich kończymy w Opatowie, który położony jest na Wyżynie Sandomierskiej, na wzgórzach o wysokości od 200 do 300 m

n.p.m. Przez miasto przepływa rzeka Opatówka, która rozdziela je na dwie części przecinając głęboką, malowniczą doliną. Najcenniejszym zabytkiem Opatowa jest kolegiata z XII wieku. Nie wiadomo kto był rzeczywistym fundatorem tej świątyni. Jedni twierdzą, że Henryk Sandomierski, syn Bolesława Krzywoustego, który zbudował klasztor dla Templariuszy. Inni przypisują kościół Cystersom lub Benedyktynom, ale niewątpliwie wybudowano go w stylu romańskim. Od strony zachodniej znajdują się dwie wieże, z których południowa wykonana jest z kamiennych ciosów z wyróżniającymi się romańskimi oknami. Druga wieża, wybudowana później, ma prostszą formę. Między nimi znajduje się portal główny, romański z osadzonym na nim gotyckim portalem. Romański portal zachował się również

w kruchcie północnej. Warto wspomnieć, że zbudowano ją z ciosów piaskowca na rzucie krzyża łacińskiego jako świątynię trójnawową. Tu kończymy zwiedzanie tego szlaku, ale pamiętajmy, że w naszym regionie jest jeszcze wiele innych miejscowości, które mogą pochwalić się architekturą romańską. Pozostałości budowli z tego okresu znajdują się również m.in. w Imielnie, Kijach, w Końskich, Skalbmierzu, Zawichoście, Goźlicach, Grzegorzewicach, Mieronicach, Mokrsku Dolnym, Tarczku, i Wąchocku. Oto opisy dwóch z nich. Wąchock słynny jest w całej Polsce przede wszystkim z dowcipów o sołtysie. Szkoda, bo właśnie w tej miejscowości nadal działa drugie opactwo Cystersów. W roku 1179 biskup krakowski Getko sprowadził na rzekę Kamienną zakonników, którzy wybudowali tu klasztor. Znajdujący się tu romański kapitularz przykryty sklepieniem krzyżowo-żebrowym jest jednym z nielicznych w Polsce zachowanych

w idealnym stanie wnętrzem romańskim. Również kościół klasztorny pw. NMP i św. Floriana zachował w niezmiennym kształcie układ budowli cysterskiej. Kościół zbudowano z naprzemiennie ułożonych ciosów czerwonego piaskowca wąchockiego i jasnego - kunowskiego. Czyni go to wyjątkowo ciekawym obiektem, w którym dodatkowo możemy poznać współczesnych zakonników cysterskich. W tym miejscu warto wspomnieć,

że Wąchock jest obok Jędrzejowa i Koprzywnicy, miastem przez który przechodzi po ziemi świętokrzyskiej tzw. Europejski Szlak Cystersów. Tarczek, położony w gminie Pawłów w powiecie starachowickim może pochwalić się kościołem romańskim pw. św. Idziego. Powstał w pierwszej połowie XIII w., podobno kryje w swoich murach pozostałości kościoła z XI w., fundowanego przez Władysława Hermana jako dziękczynienie za narodziny Bolesława

Krzywoustego. Zbudowano go z dokładnie obrobionych ciosów kamiennych i ma kształt połączonych ze sobą prostych brył geometrycznych. Grube mury posiadają małe, wysoko usytuowane otwory okienne (zachowane w pierwotnej formie od strony południowej). Obok kościoła rosną trzy ok. 300-letnie lipy i 200-letnia topola - pomniki przyrody. Ochroną objęty jest również fragment alei z ośmioma 300-letnimi dębami stanowiącymi resztki parku podworskiego. Nasze województwo jest prawdopodobnie drugim w Polsce pod względem liczby zachowanych zabytków romańskich. Są one niezwykle cenne, jako, że powstawały wiele wieków temu. Szkoda, że są tak mało eksponowane i że wciąż zbyt mało turystów z Polski i zagranicy trafia do tych małych, ale jakże cennych historycznie miejscowości. Bozena Pawłowska


Radosław Nowakowski MOJE PAŃSTWO (10)

58

Układ Państwo to układ. Państwo to układ układów. Państwo to układ składający się z mniejszych układów i pozostający w większym układzie. Układ układów w układzie. Tak jest i wygląda na to, że nie może być inaczej. Państwo nie może nie być układem. Ja też jestem układem. Układem układów w układzie. Tak jest i nie może być inaczej. Co wcale nie znaczy, że ja jestem państwem. Na świecie jest mnóstwo rozmaitych układów. Sam świat też jest układem, który jest częścią większego układu zwanego Wszechświatem. Oczywiście można próbować wyobrazić sobie świat pozbawiony układów, który w dodatku sam nie jest układem. To byłby nawet bardzo interesujący eksperyment myślowy. Zapewne nieudany, albowiem jak powszechnie (nie)wiadomo wyobrazić możemy sobie tylko to, co już znamy. Co najwyżej możemy układać ze znanych nam elementów jakieś inne, nieistniejące układy, ale raczej nie wyobrazimy sobie zupełnie nieznanych nam elementów, które układałyby się w coś równie całkowicie nam nieznanego. Dlatego nie wyobrazimy sobie świata, który nie byłby układem, ponieważ znamy tylko świat, który jest układem.

A układy jak to układy: rozkładają się i składają. Kiedy któryś z układów się zacznie się rozkładać, wtedy może stanowić zagrożenie dla funkcjonowania innych układów. Taki psujący się układ należy naprawić. Czasami nawet należy go usunąć, bo może zacząć on psuć i rozkładać inne układy z którymi jest w układzie. Czasami jednak jest to niemożliwe, gdyż usunięcie takiego układu może spowodować rozkład tego większego układu. Można też próbować zastąpić jeden układ drugim. W zasadzie jest to jedyne co można zrobić. Zresztą trudno mówić i pisać o tym w ten sposób, bo to układy same się zastępują, jedne wypierają drugie, natychmiast zapełniają miejsce po tych, które się rozpadły. Nam tu nic do tego. Możemy co najwyżej trwać w złudzeniu, że to wynik naszych przemyślanych, świadomych, konkretnych, celowych i jakichś tam jeszcze działań. Niestety, nie wszystko można wymienić, zastąpić lub usunąć. Można sobie wymienić serce, ale całego układu krążenia już nie. Przynajmniej teraz. Może kiedyś będzie to można zrobić. Można wyciąć sobie żołądek i bez niego żyć. Trudno byłoby jednak żyć bez całego układu pokarmowego. Nerkę prawdziwą możne zastąpić sztuczną, ale jest to ciągle dosyć kłopotliwe. Próchniejącego szkieletu też na razie nie można wymienić na nowy. Bądźmy jednak cierpliwi. A bez państwa da się żyć. Na co wskazują

liczne przykłady ludów bezpaństwowych. Co by znaczyło, że państwo nie jest układem koniecznym i niezbędnym. Państwo jest jak ubranie. Wystarczy przenieść się do ciepłych krajów i można ubranie zdjąć. Albo przynajmniej bardzo je ograniczyć. Zredukować do przepaski z liści. (Bardzo atrakcyjne jest porównanie państwa do ubrania. Można by je rozwinąć w długą i zawiłą dysertację... Nawet gdyby przyjąć, że nie strój zdobi człowieka, to strój na pewno go krępuje, nastraja, zmusza, zachęca, czyli ogólnie rzecz biorąc na człowieka wpływa, bo nie jest obojętny, bo coś znaczy, o czymś świadczy...) A bez skóry już by się żyć nie dało. I tak jak lud poradzi sobie bez państwa, to nie poradzi sobie bez ludowości, bez układu zwanego „lud”, na który składają się pomniejsze układy i układziki. Plemię nie poradzi sobie bez swojej „plemienności”, a rodzina bez „rodzinności”. Bowiem lud, plemię, klan, rodzina wielka i mała, grupa przyjaciół, znajomych czy wtajemniczonych, to wszystko układy zawierane po to, żeby ci, którzy są w tym układzie czerpali z tego korzyści jednocześnie oddając swój zapał, wiedzę, energię, umiejętności temu układowi... Polityka to sztuka układania układów. Sztuka w rozumieniu umiejętności, a nie tworzenia rzeczy i zjawisk sztucznych. Nie ma bowiem nic bardziej naturalnego niż układy. Nie ma bowiem bardziej naturalnego procesu niż układanie. Niekończące

się układanie układanek. Zatem moje państwo to też układ. Układ układów w układzie. Układ drzew w ogrodzie. Układ splątanych, bezlistnych gałęzi w układzie drzew. Układ chylących się ku upadkowi jabłoni, zaciekle i beznadziejnie broniących swych przywilejów przed naporem jesionów, dębów i brzóz... Układ niewidzialnych mysich ścieżek, które może wnet zamienią się w układ podśnieżnych tuneli ujawniający się niekiedy w czasie odwilży... Tajemnicze i niezrozumiałe układy pajęczyn za i pod szafami gdzie muchy zdają się nigdy nie latać. Wredne układy niżów i wyżów oraz frontów zimnych i ciepłych – byle tylko zalać, zatopić, wysuszyć, spalić, przeziębić, przemoczyć, zmrozić... Wszystko ze wszystkim wchodzi w układy. Jedni z drugimi, żeby wypchnąć tych trzecich. Czwarci z piątymi, żeby zgnębić tych szóstych. Niekończące się zawieranie i zrywanie układów. ŻEBY NAM SIĘ LEPIEJ W ŻYCIU UKŁADAŁO. Układam litery w słowa, a słowa w zdania, żeby zapanować nad obezwładniającym mnie układem myśli, doznań, spostrzeżeń. A potem ten układ liter-słów-zdań próbuje obezwładnić moje myśli, doznania, spostrzeżenia. Cóż mogę zrobić? Wyciąć drzewa? Spalić trawę? Wygonić z domu koty i pchły? Wymazać w książkach wszystkie litery i znaki? Cóż to da? Nic to nie da, bo dać nie może. Zawsze coś zostanie. Zawsze zostanie czegoś wystarczająco dużo, by stworzyć nowy układ. A ja w środku tych wirujących układów. W tej sieci. W tym bagnie. W tej rozgwieżdżonej nocy przepełnionej układami gwiazd i galaktyk. Musiałbym więc uczynić Liberlandię krainą pustą. Całkowicie pustą. Niewyobrażalnie pustą. Przepięknie pustą. Tak musiałbym w niej wszystko poukładać, żeby była pusta. Całkowicie pusta. Niewyobrażalnie pusta. Przepięknie pusta.


kąski lub na gorąco jako danie obiadowe. Do tego koniecznie musi być bigos, który należy zacząć gotować na tydzień przed świętami.

Bigos to tradycyjna dla kuchni polskiej

Świąt e c z ne gotowa n i e. . . Święta Bożego Narodzenia są okresem licznych spotkań rodzinnych i nie tylko. W polskiej tradycji nadal towarzyszy im obficie nakryty stół a na nim potrawy, bez których nie wyobrażamy sobie tych świąt. Szykujemy się do tych spotkań z wielka radością ale i z narzekaniem, że tyle przed nami gotowania: śledzie, karp, bigos, pasztet, ciasta ... wymieniać można długo. Zapewniam was Drodzy Czytelnicy, że odpowiednia organizacja prac kuchennych znacznie ułatwi nam te przygotowania. Wiele potraw można, a nawet trzeba, przygotować wcześniej, dzięki czemu nie będziemy zmęczeni a wigilia czy obiad świąteczny przestanie nam się kojarzyć z siedzeniem w kuchni. I tak karpia można zakupić wcześniej, wyczyścić, po porcjować w dzwonki i zamrozić. W wigilię rano wyjmujemy go z zamrażarki i smażymy tuż przed podaniem. Śledzie kupujemy na tydzień przed i wkładamy w zalewę, której przepis podawałam już na łamach informatora. Przed dzień wigilii przyrządzamy je wg ulubionych smaków. Również pierogi można wykonać parę dni wcześniej, lekko obgotować, zamrozić a tuż przed podaniem zagotować, tak jak każdą inną mrożonkę. Przepisy na powyższe dania znajdziecie na stronie Wici w dziale Kuchnia. Mięsa pieczemy na parę dni przed świętami a potem podajemy jako zimne prze-

60

i litewskiej potrawa z kapusty i mięsa, którą prawdopodobnie przywiózł do Polski król Władysław Jagiełło. Źródła historyczne opisują, że król serwował tę potrawę w czasie organizowanych przez siebie polowań.

Sposobów przygotowywania bigosu i jego odmian jest sporo. Wszystkie opierają się na tych samych, zasadniczych składnikach, różniąc się jedynie niektórymi dodatkami. Podstawowymi składnikami bigosu staropolskiego jest drobno szatkowana kapusta kiszona, kapusta świeża, (niekiedy używa się tylko kiszonej), różne gatunki mięsa i wędlin, suszone grzyby, suszone śliwki, cebula i przyprawy. Składniki: - 2 kg kapusty kiszonej - 30 dkg boczku wędzonego - 1/4 kg kiełbasy - kość wieprzowa, - 3/4 kg mięsa różnego rodzaju( mogą być resztki mięs pieczystych i koniecznie kawałek świeżej wołowiny) - 1 garść śliwek - 1 garść grzybów suszonych - liść laurowy, sól, pieprz czarny, ziele angielskie, papryka w proszku, majeranek - 3 cebule - smalec lub olej do smażenia Jak przyrządzić? 1. Kapustę kiszoną płuczemy w zimnej wodzie, a następnie kroimy na krótsze pasma, zalewamy wodą, doprowadzamy do zagotowania, odlewamy ją i ponownie zalewamy wodą . 2. Wrzucamy kość i skórę odciętą z boczku i gotujemy na średnim ogniu.

3. Kroimy dość drobno boczek i kiełbasę. Obsmażamy na patelni. Tak samo robimy z surową wołowiną i wkładamy do gara. Dokładamy liść, ziele, sól wg własnego uznania. Smażymy pokrojoną cebulę i dokładamy do bigosu. Dusimy to na małym ogniu przez 2-3 godziny, mieszając od czasu do czasu i odstawiamy (zimą najlepiej wystawić gar z bigosem za okno i zmrozić). 4. Następnego dnia odgrzewamy całość powoli aż do zagotowania, wkrawamy mięsa pieczone, dodajemy śliwki, grzyby bez namaczania i dusimy na małym ogniu. Pilnujemy aby bigos nie przywierał do dna, w razie potrzeby uzupełniamy wodą. Kość wyjmujemy, obieramy z niej mięso, które wraca do gara. Zaczynamy próbować smak. Przyprawiamy solą, pieprzem, papryką i dodajemy majeranek (2-3 łyżki). Znowu odstawiamy garnek - najlepiej na mróz.

Całość należy dusić tak długo jak się da (czym dłużej, tym smaczniej) najlepiej z przerwami, przez kilka dni. W czasie duszenia można podlewać wytrawnym czerwonym winem, co bardzo podnosi smak bigosu. Potrawa po przyrządzeniu powinna mieć konsystencję „gęstej brei” koloru ciemnego brązu i po podaniu na talerz nie powinna z niej wyciekać woda. Powinna mieć pikantny, lekko kwaskowy (ale nie przesadnie) smak i mieć silną woń wędzonki, śliwek, ewentualnie dziczyzny, jeżeli takową będziemy mogli dodać. Można też podprawić go koncentratem pomidorowym (2-3 łyżeczki). Jak podawać? W głębszym talerzu typu miseczka. Z kawałkiem chleba i kieliszkiem zimnej wódki - jeśli okoliczności na to pozwalają? Bigos można poporcjować i zamrozić, dzięki czemu mamy gorące danie na sylwestra.


Kolejnym przysmakiem świątecznym, który przygotowuję wcześniej jest

pasztet. Przyrządzano go już w starożytnym Rzymie, ale współcześnie używane przepisy pochodzą z Francji. Francuscy pasztetnicy cieszyli się sławą od XVII w i pracowali na dworach królewskich oraz szlacheckich również w Polsce. Jest to potrawa przyrządzana z jednolitej masy przygotowanej z surowego, gotowanego lub pieczonego mięsa, podrobów, drobiu, dziczyzny. Pasztet doprawia się pieprzem, imbirem, gałką muszkatołową, solą. Masę piecze się w kąpieli wodnej, w cieście lub bez. Pasztet podaje się na ciepło lub zimno jako przystawkę lub danie obiadowe, wraz z sosami i marynatami. W języku potocznym pasztetem określa się człowieka brzydkiego i nieschludnego. Ale zapewniam, że mój przepis na pasztet nie ma nic wspólnego z brzydotą, bo oceniany jest jako wyjątkowo dobry. Ja robię go z tzw. resztek. Zbieram w pojemniku w zamrażarce skrawki różnych mięs, zarówno gotowanych jak i pieczonych. Uważam, że wtedy wychodzi najlepszy i zawsze robię go dużo, gdyż kawałki zamrażam i mam jak znalazł na różne niespodziewane okazje lub dla zaspokojenia podniebień moich przyjaciół. Składniki: - około 1,5 kg mięs różnych (może być świeże, gotowane, pieczone każdego gatunku począwszy od drobiu poprzez wieprzowinę, wołowinę a na dziczyźnie skończywszy) - 0,4 kg wątroby wieprzowej - 0,4 kg boczku - 4 duże cebule - 4-5 suchych bułek - 2 łyżki vegety, po łyżeczce ziela angielskie, ziarna jałowca, 5-7 liści laurowych do duszenia

62

- pieprz mielony, gałka muszkatołowa, imbir, sól do doprawienia masy mięsnej - ½ szklanki oleju - tłuszcz do smarowania blachy i bułka tarta do posypania jej Jak przyrządzić? 1. Na rozgrzany olej wrzucić cebulę skrojoną w grube talarki i udusić ją. 2. Dorzucić mięso i wszystko obsmażyć a następnie podlać wodą tak by zakrywała całość składników, dodać liść, ziele, jałowiec i dusić pod przykryciem na małym ogniu około 1 godziny. 3. Dokładamy boczek i wątrobę skrojone w mniejsze kawałki, połamane bułki i dalej dusimy na małym ogniu aż bułki wchłoną wodę i będą się rozpadać w czasie mieszania - około 40 min. 4. Całość wystudzić a następnie przepuścić dwukrotnie przez maszynkę o bardzo drobnym sicie. Mielimy wszystko oprócz liści laurowych i ewentualnych kostek, jeżeli użyliśmy mięsa z kością. 5. Dodajemy gałkę muszkatołową (około 2 płaskie łyżeczki), imbir, pieprz i sól i bardzo starannie wyrabiamy ręką aż do uzyskania jednolitej masy bez grudek. W trakcie wyrabiania próbujemy i ewentualnie dodajemy przypraw wg własnych gustów smakowych. 6. Dużą blachę lub dwie długie, wąskie smarujemy tłuszczem, obsypujemy bułką tartą, nakładamy do nich masę mięsną. Wygładzamy wierzch (najlepiej mokrą ręką), posypujemy bułką tartą. Pieczemy w rozgrzanym do 200 st. piekarniku przez około 2-2,5 godziny w zależności czy lubimy mniej czy bardziej chrupiącą skórkę. Pamiętajmy, że zawartość gara musi być dwa razy przepuszczona przez maszynkę, nawet jeżeli wydaje się wam, że jest luźna. Masa ta musi być potem bardzo dobrze wyrobiona. Te czynności również decydują o walorach smakowych naszego pasztetu.

W ten oto prosty sposób przygotowaliście większość dań świątecznych. Zostaje Wam czas na kupowanie prezentów, przystrajanie domu, ubieranie choinki i małe SPA „domowe”. A potem tylko radość świąt i miłe spotkania rodzinne, czego Wam drodzy czytelnicy życzę na to Boże Narodzenie. Zaś w nowym roku zdrowia, wszelkiej pomyślności i miłego gotowania. Wasza Frog! Ps. W styczniu zapraszam do wspólnego gotowania na stronę Wici.


Spis artykułów

Ludzie:

zamieszczonych w czasopiśmie Wici.Info w latach 2005-2007

Mc glennSKii - Funky Attack, nr 0 wrzesień 2005 Zdzisław Reczyński - Monodram Alchemika, nr 1 październik 2005 Ravi Coltrane - Muzyka to wiele różnych emocji…, nr 1 październik 2005 Lech Janerka - Lech Janerka, nr 1 październik 2005 Karaz & The Wiggas - Umyj uszy, nr 1 październik 2005 Marek Wawro - Podkładać nogę sztuką...,nr 2 listopad 2005 Julian Hasiej – Chorzy na wariactwo, nnr 2 listopad 2005 Stowarzyszenie Chorea - W labiryntach antyku, nr 3 grudzień 2005 Janusz Stolarski - Zaratustra w czerwonych bucikach, nr 3 grudzień 2005 Igor Wilkoński - I: gor, Adapter, Kernel albo po prostu Igor Wilkoński, nr 3 grudzień 2005 Zbigniew Kurkowski - Wspomnienie, nr 3 grudzień 2005 Jerzy Kapuściński - Sabała Gór Świętokrzyskich, nr 4 styczeń 2006 Wojciech Gepner - Magia fotografii, nr 4 styczeń 2006 Krzysztof Pęczalski - Nie tylko o zdjęciach..., nr 4 styczeń 2006 Kabaret Moralnego Niepokoju - Na zapleczu kabaretu, nr 5 luty 2006 Darek Makaruk - Inny Wymiar Muzyki, nr 5 luty 2006 Irie Treeks Soundsystem - W rytmie gorącej leniwej Jamajki, nr 5 luty 2006 Karolina Zdunek - Malarka na blokowisku, nr 5 luty 2006 Grzegorz Artman - Hotel na Zbożowej, nr 6 marzec 2006 Włodzimierz Pawlik - Myślę uszami, nr 6 marzec 2006 Andrzej „Piasek” Piaseczny - Zostawić po sobie ślad, nr 6 marzec 2006 HCC.SC - Jądro Dźwięku, nr 6 marzec 2006 Elżbieta Szlufik-Pańtak, Grzegorz Pańtak - Wielka Taneczna Pasja, nr 7 kwiecień 2006 Kabaret Skeczów Męczących - Młodzi, przystojni i inteligentni…, nr 7 kwiecień 2006 Paweł Pierściński - W sinusoidzie krajobrazu, nr 8 maj 2006 Włodzimierz Kiniorski - Nie mam żadnej bajki, nr 8 maj 2006 Naturalni Futuryści - NFC - dźwięki przyszłości, nr 9 czerwiec 2006 Andrzej Rajski i Rafał Nowak - Automatik, nr 9 czerwiec 2006 Jacek Nowakowski - Fruwać nie będę, nr 9 czerwiec 2006 Grzegorz Artman - Nie ważne skąd, ważne gdzie, nr 9 czerwiec 2006 NFC – NFC – dźwięki przyszłości, nr 9 czerwiec 2006 Stanisława Zacharko - Foto-obrazy i szczęście, nr 10 lipiec-sierpień 2006 Jerzy Bednarski - Niecierpliwy malarz damskich aktów, nr 11 wrzesień-październik 2006 Wojciech Lubawski - Kulturalny Prezydent, nr 11 wrzesień-październik 2006 Magdalena Szplit - Między bielą a czernią, nr 12 listopad-grudzień 2006 Joanna Kasperek - Jedna z Trzech Sióstr, nr 12 listopad-grudzień 2006 Ambulans - Muzyczna karetka, nr 12 listopad-grudzień 2006 Duet Jamka – Nazywamy to: muzyką elektroniczna, nr 13 styczeń 2007 Jorgos Skolias - Niedokończony film w Tram.waju , nr 13 styczeń 2007 Kasia Justka – Pani od obrazków, nr 13 styczeń 2007 Zenial – Eklektyczne dźwięki Zeniala, nr 13 styczeń 2007 Ania Dąbrowska – Kilka historii na temat Ani Dąbrowskiej, nr 13 styczeń 2007 Kinga Kardynał i Paweł Nowak – Kinga & Paweł Design, nr 14 luty 2007 Igor Wilkoński i Michał Łakomiec – Patent na wszystko, nr 14 luty 2007 Wojciech Waglewski – Stronimy od gadżeciarstwa, nr 15 marzec 2007 Antykanty – Antykanty , nr 15 marzec 2007 Bogdan Białek – Człowiek z charakterem, nr 15 marzec 2007 Krzysztof Grabowski – Zęby Grabaża, nr 16 kwiecień 2007 Andrzej Markowski – Kulturalnie... i po polsku, nr 16 kwiecień 2007 Agnieszka Holland – Niezwykła Agnieszka, nr 16 kwiecień 2007 Łowcy.B – Łowcy pełni skruchy i władzy, nr 16 maj 2007 Andrzej Metzger – Moje miejsce na ziemi, nr 17 maj 2007 Janusz Buczkowski – Żeby zawsze piękne światło było..., nr 18 czerwiec 2007 Darek Czapka – Sklep z FaNtazją, nr 18 czerwiec 2007 Radosław Nowakowski – Słowa żyją własnym życiem, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Krzysztof Tworogowski – Kultura samorządowa, nr 19 lipiec - sierpień 2007 Marian Rumin – Doskonałość to podobno tylko utopia, nr 20 wrzesień 2007

W ydarzenia:

BWA Konkurs „Przedwiośnie” - Plon Przedwiośnia, nr 0 wrzesień 2005 Kielce inaczej – Konkurs fotograficzny, nr 0 wrzesień 2005 II Spektakl „Hotel pod Aniołem” - Teatralny Hotel, nr 1 październik 2005 Spektakl „Missa Pagana” - Wyznania Latarnicy, nr 1 październik 2005 Przegląd Teatrów Alternatywnych - Alternatywnie i za darmo, nr 2 listopad 2005 Świętokrzyskie w obiektywie – Świętokrzyskie w obiektywie – nr 4, styczeń 2006 Otwarcie Galerii Zachęta – Do galerii marsz – nr 5, luty 2006 Kielce Zimą – konkurs fotograficzny, nr 8 maj 2006 Kielce Inaczej #06 – wernisaż wystawy – czerwiec 2006 Wakacje 2006 – Kultura na wakacje , nr 10 lipiec-sierpień 2006 Warsztat Firmament - Otwarty Warsztat Firmament, nr 9 czerwiec 2006 Pokonkursowa wystawa „Kielce Inaczej” - Kielce Inaczej #06, nr 9 czerwiec 2006 Konkurs „Przedwiośnie” – 29. Przedwiośnie, nr 11 wrzesień-październik 2006 Podsumowanie sezonu teatralnego - Z życia korniszonów, nr 11 wrzesień-październik 2006 X Jubileuszowy Festiwal Zabaw, Zabawek i Widowisk - Teatry, Zabawki i Wspinanie, nr 11 2006 Konkurs fotograficzny „Człowiek i jego sztuka” - Człowiek i sztuka, nr 11 wrzesień-październik 2006 Konkurs „Świętokrzyskie w obiektywie” - Fotografujemy świętokrzyskie, nr 11 2006 Warsztaty i idea Loesje - Masz prawo mieć swoje zdanie, więc co o tym myślisz?, nr 11 2006 Prapremiera trzeciego oratorium „Psałterz wrześniowy” - PR-owski majstersztyk czy sztuka?, nr 11 2006 XII Nurt - Zbliżający się NURT, nr 12 listopad-grudzień 2006 Widowisko Terra Heroica w Kamieńcu Podolskim na Ukrainie - Obrona Kamieńca, nr 12 2006 Festiwal Firmament - Nowe media na Firmamencie, nr 12 listopad-grudzień 2006 Firmament Festiwal – Firmament, nr 13 styczeń 2007 XV Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – XV granie Owsiaka, nr 13 styczeń 2006 Premiera w Żeromskim – Pinter, czyli czteroaktówka a’la Nowinki, nr 14 luty 2007 10-lecie miesięcznika „Charaktery” – 10 lat Charakterów, nr 14 luty 2007 Konkurs Kieleckie Inaczej – Kieleckie Inaczej, nr 14 luty 2007 Poetycka poczta Wici.Info – Poetycka poczta Wici.Info, nr 14 luty 2007 Akademickie Spotkania Podróżnicze – Na rozdrożach, nr 15 marzec 2007 Świętokrzyska Wiosna Jazzowa - Świętokrzyska Wiosna Jazzowa, nr 15 marzec 2007 Off Fashion – Off Fashion, nr 15 marzec 2007 Koncert Manufactur – Multiplace, nr 16 kwiecień 2007 Uliczny rytm na Bazie Zbożowej – Uliczny rytm, nr 17 maj 2007 Off Fashion – Kieleckie święto mody, nr 17 maj 2007 II Złota Gala Siatkówki - Promocja za siatkę, nr 17 maj 2007 Juwenalia – Juwenalia 2007, nr 17 maj 2007 Dni Miasta – Święto Kielc, nr 18 czerwiec 2007 Urodziny Wici – 5. urodziny Wici, nr 18 czerwiec 2007 Warsztaty Diastar – Czas na fotografowanie, nr 18 czerwiec 2007 Kieleckie Inaczej – Laureaci, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Otwarcie galerii Lakiernia – Lakiernia dla młodych, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Przegląd filmów Bergmana – Bergman w kinie Moskwa, nr 20 wrzesień 2007 Grupa Teatralna Studio Magellana – Sella Turcica, codzienność podeszłego wieku, nr 20 wrzesień 2007 Poetycka poczta Wici.Info – Poczta w wersji książkowej, nr 20 wrzesień 2007 Wesele od nowa - Magiczna stodoła czyli Wesele w Dąbrowie, nr 21 październik 2007 II Przegląd Teatralny Forma 2007 – Teatr w wielkiej formie, nr 21 październik 2007 VII Przegląd Teatrów Alternatywnych – Skromnie, ale alternatywnie, nr 22 listopad 2007 Świętokrzyskie Dni Muzeów- Muzea szeroko otwarte, nr 21 październik 2007 Off Fasion nr 2 – Off Fashion, nr 21 październik 2007 Projekt Użyteczne media – Użyteczne media, nr 21 październik 2007 Nurt – Popłyń z Nurtem, nr 21 listopad 2007 Firmament – Nowa muzyka nowe media, nr 22 listopad 2007

64


Paweł Grzesik – 1eden człowiek, dwie pasje, nr 21 październik 2007 Jacek Kowalczyk – Nie podchodzę do spraw zbyt urzędniczo, nr 21 październik 2007 Magdalena Kusztal – Odkrywam nowe, nieznane lądy, nr 22 listopad 2007 Artur Wijata – Naładowany energią, nr 22 listopad 2007 Zdzisław Jerzy Adamczyk – Zrozumieć historię z Żeromskim, nr 22 listopad 2007

Miejsca:

Wzgórze Zamkowe - Wzgórze Zamkowe w Kielcach, nr 0 wrzesień 2005 Rezerwat Karczówka - Karczówka, nr 1 październik 2005 Rezerwat Kadzielnia - Kadzielnia, nr 2 listopad 2005 Baza Zbożowa – Baza kultury, nr 2 listopad 2005 Cmentarze w Kielcach – Kieleckie cmentarze, nr 2 listopad 2005 Rezerwat Wietrznia - Wietrznia - najmłodszy rezerwat, nr 3 grudzień 2005 Ślichowice - Ślichowice - osiedlowy rezerwat, nr 4 styczeń 2006 Rezerwat Przyrody na Białogonie - Biesak, nr 5 luty 2006 Dworek przy ulicy Jana Pawła II - Dworek Laszczyków, nr 6 marzec 2006 Święty Krzyż - Pogański Łysiec, nr 7 kwiecień 2006 Ziemia Świętokrzyska - Zabytki techniki, nr 8 maj 2006 Święty Krzyż - Święty Krzyż. Historia chrześcijańska, nr 9 czerwiec 2006 Ponidzie - Perły Ponidzia, nr 10 lipiec-sierpień 2006 Zamek Krzyżtopór - Nie tylko Sandomierz, nr 10 lipiec-sierpień 2006 Góry Świętokrzyskie - Rowerem przez Góry Świętokrzyskie, nr 10 lipiec-sierpień 2006 Wzgórze Zamkowe - Wzgórze Zamkowe w Kielcach, nr 10 lipiec-sierpień 2006 Kamienne znalezisko w Kontrewersie - Indiańskie ryty czy wizerunki kosmitów?, nr 10 2006 Zamek w Chęcinach - Chęcińskie Zamczysko, nr 11 wrzesień-październik 2006 Megalityczne budowle w okolicach Stryczowic - Świętokrzyskie Stonehenge, nr 11 2006 Rydnieńskie złoża hematytu - Rydno, nr 12 listopad-grudzień 2006 Pomniki przyrody – Bartek, Marian i żołędzie, nr 12 listopad-grudzień 2006 Bałtów – Nie tylko dinozaury, nr 13 styczeń 2007 Remont ulicy Sienkiewicza – Wreszcie do deptania, nr 13 styczeń 2007 Rytwiany – Pustelnia Złotego Lasu, nr 14 luty 2007 Stoki narciarskie – Świętokrzyskie jazdy, nr 14 luty 2007 Szydłów – Miasto śliwek i murów obronnych, nr 15 marzec 2007 Dinozaury Ziemi Świętokrzyskiej – Między laguną a otwartym morzem, nr 15 marzec 2007 Jaskinie – Piękno ukrytych skał, nr 16 kwiecień 2007 Stradów – Zapomniane grodzisko, nr 16 kwiecień 2007-11-22 Trasa rowerowa dookoła Kielc, Tour de Kielce, nr 17 maj 2007 Piekoszów – Beczki soli i złoto konfederatów, nr 17 maj 2007 Pełczyska – Celtowie w Pełczyskach, nr 17 maj 2007 Sandomierz -Kopiec Salve Regina, nr 18 czerwiec 2007 Trasy rowerowe – Naturalnie i przemysłowo dla wielbicieli dwóch kółek, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Świętokrzyskie duchy – Wakacje z duchami, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Jaskinie – Piekło i Raj, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Świętokrzyskie kąpieliska – Gdzie się kąpać?, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Atrakcje Turystyczne –The best of Świętokrzyskie, nr 19 lipiec – sierpień 2007 Osiedle Czarnów – Czarnów, nr 20 wrzesień 2007 Jaskinia Zbójecka w Łagowie – Zbój, pająki i zaklinowany biust, nr 20 wrzesień 2007 Góra Grodowa w Tumlinie – Wiedźmin, kasza jaglana i krawężniki, nr 21 październik 2007 Końskie - Końskie – Magnackie dziedzictwo, nr 21 październik 2007 Kalwaria Świętokrzyska – Nie tylko dla pielgrzymów..., nr 22 listopad 2007 Szachy – Sandomierskie szachy, nr 22 listopad 2007

66


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.