nr 27 kielce LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2008
spistreści www.wici.info kulturalny informator Naczelny i Artystyczny Rafał Nowak Internetowy Sergiusz Pawłowski Sekretarz Redakcji Grzegorz Świercz Współpraca Agnieszka Sadowska, Bożena Pawłowska, Radek Nowakowski, Olga Adamus, Monika Zielińska-Kozieł, Agnieszka Kozłowska-Piasta, Łukasz Sokołowski, Karol Krzyczkowski, Jakub Wątor, Dorota Kurpios, Kuba Juszyński, Kinga Matałowska Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62 Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 601 077 830 redakcja@wici.info Okładka Kamil Mroczkowski Czasopismo wydawane jest dzięki współpracy z Prezydentem Miasta Kielce
4. 16. 20. 28. 30. 34. 38. 44.
Kalendarz GaleriazFasonem Firmament WarsztatywBazie recenzje
JanKobuszewski
Wojnaśnimisiędodzisiaj Starydrukarz,najegorękach kolorytęczy… Całyczas
szukamy 48. Nowe
pomysły wstarych przestrzeniach 56. 62. 64. 66. 68. 74. 78. 87. 92.
WzgórzeZamkowe UlicamiKielc Na Starym Rynku Łagów
GryMiejskie
Wkrainieczterechmórz… Tradycja ofgnóttrauđursalalak „Pieczyste”...achjakiesoczyste!
wici.info | kalendarz
L Listopad2008 niedziela 02.11
XXI Depeche Mode Party Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 12:00
Alibi Club, Kielce, ul. Bodzentyńska 10, g. 20
niedziela 0 9.11
Świetliki
Koncert Familijny - Pieśni Legionowe Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 11:00
Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kamienna, ul. Słowackiego 25, g. 19:00 Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 19:00
Wystąpią: Andrzej Jagodziński Trio Tomasz Mucha Trio Oleg Kireyev Quartet - Rosja
Arcydzieła Symfoniki
W programie: F. Chopin – I Koncert fortepianowy e-moll op. 11 G. Mahler – I Symfonia D-dur Tytan
Moje życie, mój świat - spotkanie filmowe Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 10:30
Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4
Koncert zespołu Affabre Concinui
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 16:00
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
sobota 08.11
Zaduszki Jazzowe
Wystąpią: OM Art Formation - Bułgaria Artur Lesicki Trio
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Puchar Jesieni Superoes
Gaelforce Dance
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Lao Che
Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 20:00
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 niedziela 16.11 Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 12:00
Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3, g. 17:00
Superczwartek Błękitny Anioł
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 18:00
WDK – miastu
Coma
Wirtuozi Gitary
W programie: J. Świder - Koncert na gitarę i kwartet smyczkowy M. Olak – Impressions na gitarę, kontrabas, perkusję i smyczki M. Walawender – Koncert na
Targi Kielce, Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 12:00
W klubie podróżnika - Rowerem po Portugalii DŚT - Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Dom Kultury, Jędrzejów, Al. J. Piłsudskiego 3, g. 12:00
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 12:00
40. Krajowa Wystawa Psów Rasowych
Wieczór poezji pt. ‘’13-tego...’’
Tor wyścigowy, Miedziana Góra k/Kielc, g. 12:00
Święto Niepodległości Polski
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
piątek 07.11
Kremlowskie Kuranty
Filharmonia Świętokrzyska, pl.. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Wystąpią: Teatr Nicoli z Krakowa Teatr Krzyk z Maszewa Teatr Rondo ze Słupska Teatr Ecce Homo z Kielc
wtorek 11.11
Zaduszki Jazzowe
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 18:00
sobota 15.11
Off Fashion Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00
środa 05.11
Superczwartek - Metropolis
VIII Przegląd Teatrów Alternatywnych
gitarę i małą orkiestrę A. Tansman – Concertino na gitarę i orkiestrę
czwartek 13.11
Dyspensa, Kielce, ul. Rynek 8, g. 17:00
czwartek 06.11
poniedziałek 10.11
Warsztaty teatralne
VI spotkanie z cyklu Obiady Czwartkowe
Zaduszki jazzowe
Dubska i Cała Góra Barwinków
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 19:00
poniedziałek 17.11
XIV Ogólnopolski Przegląd Form Dokumentalnych NURT 2008
piątek 14.11
II Targi Mody i Wzornictwa - Kielce Fashion
Targi Kielce, Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 12:00
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 12:00
wici.info | kalendarz
Zofia Nasierowska - fotografia
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00 środa 19.11
Vespa
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00
L
Elżbieta Kardamasz-Cieszyńska - malarstwo
W górach jest wszystko co kocham
Marzena Balewska
Hunter
Żanna Biczewska
Zakochany Paryż
Galeria BWA Na Piętrze, Kielce, ul. Leśna 7, g. 12:00
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00
czwartek 20.11
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 wtorek 25.11 Spektakl przywołujący klimat paryskich uliczek i kafejek, gdzie tworzą artyści, gdzie rodzi się miłość, gdzie życie smakuje lepiej. To nastrojowe piosenki „paryskiego słowika” Edith Piaf, to ironiczne spojrzenie na świat Georgesa Brassensa, to emocje i prawda bezkompromisowego Jacquesa Brela.
Świętokrzyska kraina w barwach jesieni - fotografia Ziemowit, Kielce, ul. Mieszka I 79, g. 17:00
Superczwartek - Gabinet Doktora Caligari
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00 Kongresowy - Exbud, Kielce, Al. Solidarności 34, g. 19:00 sobota 22.11
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 18:00
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
czwartek 27.11
Superczwartek - 400 batów
Festiwal Dźwięku FLAPART
piątek 21.11 Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 18:00
Dedykacje - Minifestiwal Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 12:00
piątek 28.11
Wystawa fotograficzna - Portrety
Dom Kultury, Jędrzejów, Al. J. Piłsudskiego 3, g. 12:00
Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 17:00
Fason - wystawa fotografii
Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00
Międzynarodowy Festiwal Piosenkarzy Dziecięcych i Młodzieżowych im. Henryka Morysa
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 12:00
Grudzien
niedziela 30.11
Eastwest Rockers
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 19:00
Maraton piosenki poetyckiej
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Sami o Sobie...
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00 sobota 29.11 Dzień z Herbertem
Koniec Świata, Zabili Mi Żółwia
Grudzień środa 03.12
Akcja charytatywna Studenci - Dzieciom – Chillin
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00
czwartek 04.12
Akademia Melomana
G
piątek 05.12
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 sobota 06.12
Czas Prezentów - koncert estradowy
Dom Kultury, Jędrzejów, Al. J. Piłsudskiego 3, g. 12:00
Acid Drinkers
Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 12:00
Anna Maria Jopek „ID - w poszukiwaniu tożsamości”
Recital Fortepianowy
Jurij Portnyj (Ukraina) – fortepian w programie: Ludwig van Beethoven – Sonata Es-dur op. 27 nr 1 quasi una fantasia Johann Brahms – Trzy intermezza op. 117 Siergiej Prokofiew – Mimolotnosti (Visions fugitives) op. 22 nr 3. Allegretto nr 10. Ridicolosamente nr 11. Con vivacità nr 16. Dolente - Sonata nr 6 A-dur op. 82.
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 środa 10.12
Mój Raj na Ziemi - Blisko Mnie Ziemowit, Kielce, ul. Mieszka I 79, g. 11:00
czwartek 11.12
Moje życie, mój świat - spotkanie filmowe
www.filharmonia.kielce.com.pl
INAUGURACJA SEZONU ARTYSTYCZNEGO 2008/2009
W programie Piotruś i wilk – nagrodzony Oskarem film animowany z muzyką Sergiusza Prokofiewa oraz inne niespodzianki filmowe Studia SE-MA-FOR
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
wtorek 09.12
Akcja charytatywna Studenci - Dzieciom - maraton filmowy Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 18:00
odpalacze.com
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 niedziela 07.12
Zakochany Paryż
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 10:30
Tadeusz Paszko wystawa malarstwa
Ogólnopolski Kiermasz Świąteczny
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 10:00
Stare Dobre Małżeństwo Galeria BWA, Ostrowiec Św., ul. Siennieńska 54 , g. 18:00
Baśniowe Podróże Muzyczne
W programie: C. Humperdinck – Uwertura do opery Jaś i Małgosia M. Bruch – I Koncert skrzypcowy g-moll op. 26 P. Czajkowski – Muzyka z baletów Dziadek do orzechów, Śpiąca królewna, Jezioro łabędzie
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Aukcja Dzieł Sztuki
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Jelonek
piątek 12.12
Festiwal Firmament 2008
poniedziałek 08.12
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
Nasz kalendarz współredagowany jest przez internautów odwiedzających serwis internetowy www. wici.info Jeśli wiesz o ciekawej imprezie lub sam jesteś organizatorem powiadom nas o tym. Zapraszamy do samodzielnego redagowania Kalendarza. Wydarzenia dodane odpowiednio wcześniej będą opublikowane w wersji papierowej informatora WiciInfo email: kalendarz@wici.info
Zakochany Paryż
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
ul. Złota 2/4 otwarte: 14.00 - 22.00
11
sobota 13.12
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 16:00 Czytaj str. 20
Aktualny kalendarz znajdziesz na stronie internetowej
www.wici.info
Redakcja nie bierze odpowiedzialności za zmiany
wici.info | wydarzenia
Edna Mazya „Zabawy na podwórku” reżyseria Julia Wernio, scenografia Elżbieta Wernio
piątek 19.12 niedziela 14.12
Perfect symfonicznie
Promocja nowej płyty Filharmonii Świętokrzyskiej
W programie: M. Ravel – Moja matka gęś F. Poulenc – Koncert na dwa fortepiany i orkiestrę K. Szymanowski – Cztery tańce polskie M. Małecki – Koncert na dwa fortepiany i orkiestrę
niedziela 2 1.12
Świąteczny kiermasz i degustacja dań wigilijnych i świątecznych
Hala Sportowa - Boczna, Kielce, ul. Boczna 15, g. 18:00 Dworek Laszczyków, ul. Jana Pawła II nr 6, g. 12
poniedziałek 15.12
Moscow City Ballet - Jezioro Łabędzie
The Analogs Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Plebania Tunel, Kielce, ul. Duża 7, g. 20:00
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b
sobota 27.12
wt o r e k 1 6 . 1 2
Big Fat Mama
Moscow City Ballet - Dziadek do Orzechów Kieleckie Centrum Kultury, Kielce, pl. Moniuszki 2b
Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00
Występują: Aneta Wirzinkiewicz, Hubert Bronicki, Bogusław Kudłek, Artur Słaboń, Michał Węgrzyński Mundo Cafe, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00
Teatr im. S. Żeromskiego w Kielcach www.teatr-zeromskiego.com.pl
wici.info | kalendarz
wystawy Podając dłoń tradycji - nowa ceramika świętokrzyska
Franciszek Maśluszczak – Akwarela
Zofia Nasierowska – fotografia
Galeria Winda Kielce, pl. Moniuszki 2b od 17 do 26 listopada
Galeria Zielona Busko-Zdrój, Mickiewicza 7 do 15 listopada
Widok z okna wystawa mail-art.
Galeria Winda Kielce, pl. Moniuszki 2b do 15 listopada
Trzy Gracje – malarstwo
Krzysztof Jackowski – malarstwo
Galeria BWA Na Piętrze Kielce, ul. Leśna 7 do 9 listopada
Galeria Lakiernia Kielce, ul. Zbożowa 4 do 14 listopada
Anna Fankanowska - haft gobelinowy
Galeria Uwaga Schody Ostrowiec Św., ul. Siennieńska 54 do 15 listopada
Maciej Jabłoński „Grafikiksiążki-obiekty”
Roderick Murray malarstwo
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11 do 16 listopada
Wystawa fotografii Agaty Maziarz Galeria BWA Piwnice Kielce, ul. Leśna 7 do 9 listopada
Słoneczko Kielce, ul. Romualda 3 do 15 listopada
Marzena Balewska – malarstwo
15
Galeria BWA, Sandomierz Rynek 11 od 21 listopada do 8 grudnia
Elżbieta Kuraj malarstwo
Galeria BWA Piwnice Kielce, ul. Leśna 7 do 9 listopada
‘’Dedykacje - Minifestiwal’’ - Zbigniew Warpechowski i zaproszeni goście
Grota di Ghiacco Jędrzejów, ul. Kościelna 4D do 19 listopada
Marian Porada rzeźba, malarstwo
Muzeum Narodowe - Rynek Kielce, Rynek 3/5 do 23 listopada
Sami o Sobie...
Galeria Winda Kielce, pl. Moniuszki 2b od 28 listopada do 10 grudnia
Fason - wystawa fotografii
Galeria BWA Piwnice Kielce, ul. Leśna 7 od 21 listopada do 14 grudnia
Wojciech Naczelnik malarstwo
Mój Raj na Ziemi - Blisko Mnie
DŚT - Pałac T. Zielińskiego Kielce, ul. Zamkowa 5 do 27 listopada
Ziemowit Kielce, ul. Mieszka I 79 od 10 do 22 grudnia
Elżbieta Dzikowska Ziemia z bliska
Tadeusz Paszko wystawa malarstwa
Wojewódzka Biblioteka Publiczna, ul. Ściegiennego 13 do 30 listopada
Galeria Lakiernia Kielce, ul. Zbożowa 4 do 10 grudnia
Świętokrzyska kraina w barwach jesieni fotografia
Elżbieta Kardamasz-Cieszyńska – malarstwo
Ziemowit Kielce, ul. Mieszka I 79 od 20 listopada do 4 grudnia
X Międzynarodowy Jesienny Salon Sztuki
Galeria BWA, Ostrowiec Św., ul. Siennieńska 54 do 7 grudnia
Galeria BWA Na Piętrze Kielce, ul. Leśna 7 od 21 listopada do 14 grudnia
Galeria BWA, Ostrowiec Św., ul. Siennieńska 54 od 12 grudnia do 15 stycznia 2009
wici.info | wydarzenia
to nie tylko szansa innego odczytania utworu Herberta, ale także kontakt z innym teatrem, nie opartym na psychologii postaci i odgrywaniu „ról”.
Filmy w Ziemowicie
Prezentacje odbędą się w Kinie Moskwa w dniach 7 listopada oraz 11 grudnia. Podczas dwóch spotkań zaprezentowane zostaną filmy Marka Maldisa oraz Andrzeja Barańskiego.
Chryzantemy i folia malarska, czyli Baśnie Herberta
Spotkania mają na celu pokazanie młodzieży obrazu współczesnego świata, istotnych spraw i problemów widzianych oczami dokumentalistów, oraz przygotowanie młodzieży do świadomego uczestnictwa w kulturze i inspirowanie do twórczej aktywności
Czy dzieci potrafią zrozumieć twórczość Zbigniewa Herberta? Muzeum Zabawek i Zabawy szuka odpowiedzi na to pytanie, realizując cykl warsztatów „Baśnie Herberta”. Jest on dofinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Herbert.
Może być to pomoc w odnalezieniu się młodzieży w dokonującym się obecnie przełomie socjologiczno – kulturowym, poprzez świeżość spojrzenia na rzeczywistość i jej twórczą interpretację w prezentowanych filmach.
Sala konferencyjna muzeum: trzaskają drzwi, zapalają się reflektory teatralne, słychać głośną muzykę, pachną żółte chryzantemy. Młodzież gimnazjalna z Zespołu Szkół Katolickich prezentuje „Wilka i owieczkę” – utwór Herberta z tomu „Hermes, pies i gwiazda”, w reżyserii prowadzącego warsztaty aktora i reżysera Grzegorza Artmana.
W programie: Marek Maldis - „Lekcja angielskiego”, „Jak Czarniecki...” oraz „Warszawa - Londyn – Wembley” (7.11.2008). Andrzej Barański – „Wypracowanie”, „Edukacja sentymentalna”, „Książka skarg i wniosków” oraz „Warzywniak” (11.12.2008).
»
Szczegółowych informacji udziela Ośrodek Kultury Ziemowit - Kielce, ul. Mieszka I 79, tel. (41) 345 20 63, http://www.ziemowit-kielce.pl
patronaty
patronaty
Zapraszamy na spotkania filmowe pod nazwą „Moje życie, mój świat”, organizowane przez Dom Kultury „Zameczek” oraz Ośrodek Kultury „Ziemowit”.
17
- Czy musisz mnie zjeść? – pyta zalękniony Olek. – Niestety muszę – odpowiada Ludwik, jeden z hordy wilków. Bo to już nie Herbert i jego przewrotna, dowcipna bajka, ale studium przemocy i okrucieństwa. Dla młodych ludzi była
Folia malarska była głównym tworzywem i rekwizytem drugiej grupy warsztatowej prowadzonej przez aktora z kieleckiego Teatru Kubuś, Andrzeja Kubę Sielskiego. Dzieci z grupy teatralnej szkoły „Groch z kapustą” próbowały zrozumieć, czym jest poezja. Dostrzegały ją w falującej folii, olbrzymich latawcach, bańkach mydlanych i dymie. Dzieci dyskutowały także z prozą Herberta. Choć ten twierdził, że „przedmioty martwe są zawsze w porządku..”, dzieci uważały inaczej, opowiadając o czapkach porwanych przez wiatr, ułamanych uszkach w ulubionych kubkach. Swoje spostrzeżenia zaprezentowały na pokazie zatytułowanym „W drodze do Zbigniewa Herberta”. Przygody plastyczne z twórczością Herberta jeszcze trwają. Grupa prowadzona przez Artura Ptaka wykonuje figurki z masy papierowej, a ilustracje powstają w grupie prowadzonej przez Oliwię Hildebrandt-Ryczek w Młodzieżowym Domu Kultury. Jaki jest Herbert widziany oczami dzieci, przekonamy się w listopadzie w Muzeum Zabawek i Zabawy, na wystawie dokumentującej cały projekt. Agnieszka Kozłowska-Piasta www.muzeumzabawek.eu
wici.info | wydarzenia
patronaty
Galeria zFasonem Zapraszamy na wystawę poświęconą portretom i fotografii mody. W Galerii Lakiernia swoje prace zaprezentuje pięciu fotografów: Marcin Boruń, Wiktor Franko, Leszek Kowalski, Artur Świerczyński i Wiktor Taszłow.
Jak opowiedział nam Artur Świerczyński: - Bardziej niż portretami społecznymi interesuję się zdjęciami typu „beauty”. Klasyczne piękno znacznie łatwiej odnaleźć w modelce niż u hutnika, dlatego mam nadzieję dalej iść w takim kierunku. W fotografii zależy mi na kompozycji i równowadze zawartej w obrazie. Zdaniem Artura najważniejsze w fotografii portretowej jest to, by nie powielać innych pomysłów, a iść własną droga i być szczerym wobec siebie, co wymaga całych lat poszukiwań. foto Leszek Kowalski
foto Wiktor Taszłow
Otwarcie wystawy nastąpi 22 listopada w Galerii Lakiernia. W tych samych pomieszczeniach Fundacja Kultury Wici poprzez organizację warsztatów daje młodym adeptom fotografii możliwość spotkania z artystami już uznanymi, a samym fotografom pozwala skonfrontować różne spojrzenia na studio, portret i styl. Mamy nadzieje, że to właśnie dzięki takim przedsięwzięciom poziom fotografii będzie się podnosił.
1
Po prezentacji w Galerii Lakiernia wystawa Fason będzie prezentowana w Mundo Cafe.
»
www.fason.wici.info
2
21
wici.info | wydarzenia
patronaty
Upominki możecie przynosić do biura „Presika” (ul. Leśna 16, p. 34) w każdą środę od 16:00 do 18:00 lub w wyznaczony dzień, kiedy będziemy je zbierać na Waszych wydziałach.
Studenci - Dzieciom Drodzy studenci! Los biednych dzieci jest w Waszych rękach! Zachęcamy Was serdecznie do wzięcia udziału w naszej akcji charytatywnej, którą organizujemy już po raz trzeci. Wystarczy tylko odrobina fantazji i dobrej woli. Nasza akcja adresowana jest przede wszystkim do studentów Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, choć będzie nam miło, gdy dołączą do niej też inne osoby. Z Waszą pomocą chcemy zorganizować Mikołajki dzieciom z Dziennego Ośrodka Socjoterapii „Rafael” przy ul Skibińskiego 8. Zbieramy zabawki, słodycze i wszystko to, co 6 grudnia może sprawić im radość.
Ponadto na początku grudnia zapraszamy wszystkich studentów na koncert charytatywny i maraton filmowy. Wtedy też możecie przynieść upominki. Szczegóły wkrótce na plakatach. Plan akcji: 03.12.2008 – koncert zespołu Chillin w Mundo Cafe, g.18.00 04.12.2008 – maraton filmowy w Kinie Moskwa, g. 18.00 Bardzo liczymy na Waszą pomoc.
Przegląd Teatrów Alternatywnych Stowarzyszenie Artystyczne Ecce Homo zaprasza wszystkich miłośników teatru na Przegląd Teatrów Alternatywnych. Impreza odbędzie się w dniach 10-11 listopada 2008 w Bazie Zbożowej. W planach występy teatrów: Nicoli z Krakowa, Krzyk z Maszewa, Rondo ze Słupska i Ecce Homo z Kielc. Inicjatorką tej imprezy jest Anna Kantyka-Grela. Pomysł pojawił się przy okazji Międzynarodowego Dnia Teatru w 2000 roku. Ideą przedsięwzięcia jest skupienie się na wolności w teatrze, z nadzieją, że będzie to wydarzenie inspirujące i wskrzeszające młodzieńczy zapał i niepokój w naturze, a także rodzaj tygla mistrzów alternatywy w teatrze poszukującym i niezależnym. Tegoroczny Przegląd będzie już ósmą edycją. W dotychczasowych edycjach wystąpiły między innymi: Teatr Idolum Diabolicum z Krakowa, Cieszyńskie Studio Teatralne, Terminus a Quo z Nowej Soli, Scena Plastyczna KUL, Teatr Wiczy z Torunia, Teatr Zielony Wiatrak z Sopotu, Teatr Academia z Warszawy czy Stara ProchOFFnia. Gorąco polecamy i zapraszamy!
wici.info | wydarzenia
festiwal
Firmament
W tym roku już po raz siódmy Fundacja Kultury Wici zaprasza na Festiwal Firmament. Przez trzy grudniowe wieczory na kameralnej scenie KCK oraz w kilku kieleckich klubach królować będzie nowa muzyka i nowe media. Czeka nas ogromna porcja świeżych dźwięków, okraszona oryginalnymi wizualizacjami. Współorganizatorem Festiwalu jest Kieleckie Centrum Kultury. 12 grudnia będzie dniem uczty dla oka. Na małej scenie KCK Firmament zainaugurują warsztaty poświęcone trudnej sztuce produkcji wizualizacji – vj-ingu. Swoje doświadczenia przedstawi Piotr Domagała – JNAtheAnimal. Ten dobrze znany na kieleckiej scenie klubowej osobnik zajmuje się vj-ingiem od 2004 roku. Ma na swoim koncie współpracę z wieloma DJami sceny polskiej i europejskiej. Największym sukcesem Piotra jest zajęcie II miejsca na Live Performance Meeting w 2008 roku w Rzymie. Jego fascynacja miksowaniem video przerodziła się w chęć tworzenia amatorskich filmów (w tej dziedzinie też już odnosił sukcesy). JNA jest jednym z założycieli formacji KiO, która zajmuje się organizacją imprez, happeningów i performance’ów. Po części warsztatowej będzie można obejrzeć projekcje video art, przygotowane przez Pracownię Działań Multimedialnych Instytutu Sztuk Pięknych UJK oraz pracownie multimedialne innych krajowych ośrodków akademickich.
23
Klubową część Festiwalu w Gabinecie otworzy występ grupy Letko wraz z zaproszonymi gośćmi. Letko pochodzi z Kielc, a tworzą go muzycy od dawna grający w różnych formacjach, mających korzenie w bardzo odmiennych trendach muzycznych. W skład zespołu wchodzą: Monika Bożyk - vocal, seqencer, Mikołaj Macek - bas, instrumenty klawiszowe, Grzegorz Degejda - perkusja, sequencer. Muzyka Letko to najogólniej łagodne brzmienia z pogranicza trip hopu, ale w rzeczywistości określana jest mianem avant pop. Są to lekko transowe utwory o specyficznym niszowym brzmieniu. Podczas koncertu w Gabinecie z pewnością usłyszymy utwory z nowej płyty zespołu, zatytułowanej „Many Things”. W Mundo Cafe będzie można zobaczyć wystawę fotografii zatytułowaną „Fason”. Swoje zdjęcia zaprezentuje pięciu fotografów, zajmujących się portretem i modą: Artur Świerczyński, Wiktor Franko, Marcin Boruń, Leszek Kowalski oraz Wiktor Taszłow. Część koncertową na scenie Kieleckiego Centrum Kultury rozpocznie w sobotę 13 grudnia
festiwal
wici.info | wydarzenia
Nejmano. Pod tym pseudonimem kryje się absolwent Gdańskiej Akademii Muzycznej Maciek Nejman. Jego muzyka to mieszanka stylów - od eksperymentalnego ambientu, aż po noise. Można ją określić jako „zupę dźwiękową”, która za każdym razem może być słyszana i odebrana zupełnie inaczej - jak sam twierdzi, stara się odnaleźć w muzyce harmonię pomiędzy melodią, a hałasem. Nejmano miał okazję zaprezentować się szerszej publiczności na festiwalach w całej Polsce oraz poza granicami naszego kraju. Niebawem ukaże się jego debiutancka płyta. Drugim punktem sobotniego programu będzie prezentacja projektu emiter_franczak - audio video performance. Duet tworzą Marcin Dymiter i Ludomir Franczak. Ich pomysł na pracę z dźwiękiem i obrazem polega na użyciu powszechnie dostępnych przedmiotów, kreatywnym przekształcaniu, „recyklingu” rzeczywistości w przestrzeni dźwiękowej i wizualnej. Działają na materiale powszechnie uznawanym za zakłócenia.
Emiter to muzyk - improwizator, artysta dźwiękowy, który porusza się w obszarze elektroniki, muzyki improwizowanej i elektroakustycznej. Eksperymentuje z brzmieniem, przetwarzaniem dźwięków towarzyszących naszemu życiu. Tworzy instalacje dźwiękowe, słuchowiska radiowe, muzykę do filmów, spektakli, przestrzeni publicznych. Ludomir Franczak porusza się na wielu płaszczyznach sztuki: teatru, performance, designu, grafiki, malarstwa, instalacji przestrzennej oraz sztuki video. W swych działaniach łączy doświadczenie wielu dyscyplin, starając się znaleźć wspólny język z widzem.
bodnej i nietypowej obserwacji ludzkiej cywilizacji, tutejszych zwyczajów i mechanizmów społecznych w typowych dla siebie stylach: L.U.C swym połamanym, abstrakcyjnym, nieraz sarkastycznym językiem, Rahim zaś kontrastuje konkretem, prostotą i bezpośredniością.
Gwoździem programu tego wieczoru będzie występ duetu L.U.C i RAH w projekcie pod tajemniczą nazwą Homoxymoronomatura. Dwie wyjątkowe osobowości polskiej fonografii – L.U.C (Kanał Audytywny) i Rahim (Paktofonika, Pokahontaz, Maxflo) połączyły swe siły, aby stworzyć precedensowy projekt, wyznaczający nowe kierunki dla konceptualnej sztuki scenicznej. Artyści wcielają się w nikomu nieznane bliżej postaci, które przybywają do układu słonecznego z innego systemu, by dokonać obdukcji ludzkości, w związku ze złamaniem przez cywilizację homo sapiens tajemnego, intergalaktycznego 4 paragrafu Centralnego Ośrodka Sterującego Wszystkim. Jako zdystansowani kronikarze, dokonują dość swo-
Homoxymoronomatura stała się zbiorem dość obiektywnych spostrzeżeń na temat ludzi jako drobnej koloni, miniwirusa widzianego z większej perspektywy. W trakcie koncertu L.U.C. i Rahim namalują rymami wizerunek współczes-
25
nego człowieka i co ciekawszych zjawisk: hiperkonsumpcji, migracji, kłamstwa, wojny romantyzmu z racjonalizmem, telekomunikacji i techniki, materializmu etc... Homoxymoronomatura to triphopowa próba zwolnienia tempa współczesnej cywilizacji, która według autorów popadła w kompletny amok i chaos. To próba odnalezienia sensu i celu ludzkiej egzystencji. To bunt i reakcja na wyścig szczurów, zanik etyki, szał informacyjno-multimedialny i komercyjną jednosezonowość. L.U.C to lider, założyciel, współproducent muzyczny, wokalista i autor tekstów Kanału Audytywnego, alternatywnego projektu nominowanego do wielu polskich nagród kulturalnych. To także autor i współautor kilkunastu wideoklipów. Od pierwszego nakręconego teledysku L.U.C co roku otrzy-
muzycznego uzyskał status ponadczasowego, podbijając polski rynek
27
festiwal
Po tragicznej śmierci Magika, Rahim wraz z Fokusem założyli projekt Pokahontaz, który istnieje do dziś.
muje nominację na festiwalu polskich wideoklipów w Trójmieście, w roku 2007 zdobył Yacha za kreację aktorską w teledysku do utworu Pukagastrofazy Godzina. W roku 2007 wraz z Kanałem Audytywnym skomponował eklektyczną muzykę m.in. do spektaklu C-Aktiv opartego na tekstach S. Witkacego, która połączyła najrozmaitsze style skupiając na jednej scenie różnorodnych artystów.
bitnego, lirycznego hip-hopu, prekursor i admirał polskiego psychorapu. Karierę rozpoczął w 1995 wraz z zespołem 3-XKlan, z którym zadebiutował na „Księdze tajemniczej” Kalibra 44, a w 1997r. wydał album „Dom pełen drzwi”. W 1998 połączył swe siły z Magikiem (ex. K44) oraz Fokusem (ex. Kwadrat Skład) i po 2 latach światło dzienne ujrzał ich album „Kinematografia” sygnowany nazwą Paktofonika. Projekt odniósł ogromny sukces i naprawiając wizerunek tego gatunku
Jego ostatni solowy album - Haelucenogenoklektyzm, za swą bezkompromisowość, nowatorskość, odwagę, i połączenie 4 galaktyk sztuki (muzyki, liryki, filmu i grafiki), zdobył szacunek i uznanie u wielu dziennikarzy, a co za tym idzie, doskonałe recenzje. RAHIM to kultowa postać am-
26
Na tym jednak nie koniec. Po koncertach w Kieleckim Centrum Kultury zapraszamy na after party. W Mundo Cafe zagra zespół Lesbollah. Grupa zaprezentuje nowe spojrzenie na rap, trip-hop i d’n’b, poprzez elektroniczne brzmienia w konfrontacji z saksofonem. Zespół tworzy trzech muzyków: KyTech (instrumenty elektroniczne), Geba (saksofon) oraz Karaz (rap). Istnieją od grudnia 2007 roku. Są tematycznie ironiczni, groźni, czasem nawet wstrętni. Jednak mają klimat, który ciężko porównać do czegokolwiek innego... i to ich siła.
Przez długie lata grał obok takich postaci światowej sceny muzyki elektronicznej jak: Rainer Truby, King Britt, Afronaught, Joseph Malik, Kyoto Jazz Massive US 3, Gotan Project. Wspólnie z Envee tworzył projekt „Niewinni Czarodzieje” – otwartą grupę artystów, połączonych wspólną ideą tworzenia nowej muzyki na bazie soulu, jazzu i innych klasycznych gatunków, wpisanych we współczesny kontekst.
Dla odmiany w Gabinecie na after party wystąpi Dj Maceo. To prawdziwy człowiek renesansu w sferze muzycznej. Karierę rozpoczynał od rezydentury w legendarnych warszawskich Filtrach w 1992. Przez 5 lat mieszkał w Nowym Jorku organizując eventy muzyczne i prowadząc dział Nowych Brzmień w sklepie płytowym HMW na Broadwayu. Po powrocie do kraju rezydował w kultowym łódzkim klubie Forum Fabricum, współpracując z Antonim Gralakiem i Tomaszem Stańko, jednocześnie przygotowując podkłady muzyczne do pokazów fotografii Krzysztofa Millera i Marii Zbąskiej.
Trzeci dzień Firmamentu w Kieleckim Centrum Kultury rozpocznie Minoo - muzyczny projekt Pawła Pruskiego, skupiający się głównie wokół dźwięków eksperymentalnej elektroniki, jazzu oraz muzyki akustycznej. Będzie to swoista fuzja różnych gatunków, przedstawiających jedną spójną wizję muzyki. Jego debiutancki album „Material Spirit” w większości oparty jest na brzmieniach żywych instrumentów, ocierających się o jazzowo-elektroniczną konwencję. Minoo szuka wolności w muzyce, przekracza stylistyczne bariery i łamie schematy. Ma za sobą występy między innymi na War-
saw Summer Jazz Days, Festiwalu Nowa Muzyka, Warsaw Electronic Festival, FreeFormFestival. Jako drugi na scenie pojawi się zespół Automatik, inicjatorzy Festiwalu, weterani sceny muzyki elektronicznej. Trzon zespołu tworzą Rafał Nowak i Andrzej Rajski, stale współpracujący z Antonim Gralakiem, Piotrem Pawlakiem, Zbigniewem Brysiakiem i mC glennSKii’m. Swoją muzykę określają jako eksperymentalny elektroniczny trans z elementami jazzu i współczesnych trendów w muzyce tanecznej, wzbogacony brzmieniem
instrumentów akustycznych. Zespół jest laureatem Grand Prix RFI Electronic Music Award w roku 2004. Do tej pory wydali dziewięć płyt. Koncertują w kraju i poza jego granicami, ostatnio wystąpili na Polnishes Musikfestival w Berlinie. Podczas tegorocznej edycji Firmamentu zaprezentują materiał określony wdzięczną nazwą „Hard Chaos”. Niewątpliwie atrakcją Festiwalu będzie występ duetu Lady Aarp. To spotkanie muzycznych osobowości Kasi Kolbowskej i Sebastiana Witkowskiego oraz harmonia
niezwykłych instrumentów - harfy celtyckiej i komputera; mariaż wirtuozerii, pasji, wyobraźni i alchemii brzmień. Zespół powstał w 2004 roku. Dzięki magicznemu połączeniu jednego z najstarszych instrumentów świata z syntetycznym narzędziem przyszłości, zespół jest zjawiskiem unikatowym, pionierskim, w swej istocie nowatorskim i rewolucyjnym.
merka. Obrazy generowane przez nią z komputera porywają odbiorcę strumieniem transowych animacji, uzupełniają i wzmacniają się z muzyką. Wizualizacje dodają koncertom energii i magicznej aury. Powstaje niezwykłe, multimedialne przedstawienie.
Muzyka Lady Aarp wprowadza w nastrój odrealnienia, medytacji i transu. Można odnaleźć w niej gorące rytmy podzwrotnikowych misteriów, antycznych rytuałów i powiew krystalicznego spokoju kojarzącego się z duchowością Wschodu, a także elementy industrialnego zgiełku i dubową pulsację. Tym, co spaja bogactwo tych pozornie odległych kulturowo elementów jest odwieczne poszukiwanie piękna w jego uniwersalnym wymiarze. Podczas koncertu do duetu dołączy Pani K – artystka video i perfor-
29
Na zakończenie siódmej edycji Festiwalu Firmament na scenie wystąpi warszawski duet Polpo Motel. Ich oryginalny sposób na muzykę to połączenie klasycznego śpiewu z awangardową elektroniką. Ich piosenki powstają w wyniku starcia skrajnie odmiennych doświadczeń. W różnych konfiguracjach łączą awangardę, dziwaczną elektronikę, dziecięce melodyjki, depresyjny jazz, a momentami nawet barokową koloraturę. Połączenie klasycznego śpiewu z awangardową elektroniką robi niesamowite wraże-
nie. W ich muzyce z oparów absurdu wyłaniają się infantylność, mrok i groteskowy estetyzm. Duet Polpo Motel tworzą Daniel Pigoński i Olga Mysłowska, oboje już znani z warszawskiej sceny muzycznej, a w zasadzie z jej dwóch różnych końców: alternatywnego i klasycznego. Daniel Pigoński grał wcześniej na klawiszach w tak uznanych zespołach jak Pustki i Elektrolot. Sopranistka Olga Mysłowska jest klasycznie wykształconą śpiewaczką specjalizującą się w muzyce baroku (m.in. zespół wokalny Praeter Rerum Seriem). Więcej informacji na stronach www.wici.info oraz w w w.fir mament.wici.info opracowanie: Grzegorz Świercz
Warsztaty wBazie Fundacja Kultury Wici zaprasza na kolejną odsłonę Otwartego Warsztatu. W ciągu nadchodzących tygodni wszyscy chętni będą mieli szansę uczestniczyć w zajęciach dziennikarskich, perkusyjnych oraz audiowizualnych.
DZIENNIKARSTWO Na warsztaty dziennikarskie zapraszamy do Bazy Zbożowej. W dniach 17-18 listopada (godz.16-19) zajęcia poprowadzi Agnieszka Sadowska, kiedyś związana z redakcjami m.in. Słowa Ludu i dziennika Życie, oraz redakcją internetową Echa Dnia, obecnie współpracuje z Wici.Info. W ramach warsztatów będzie można poznać podstawy dziennikarstwa prasowego i internetowego.
19 listopada zapraszamy na spotkania z legendą polskiego dziennikarstwa – Danielem Passentem. Nadarza się niepowtarzalna
31 POEZJA
okazja, by wysłuchać dziennikarskich rad mistrza, dowiedzieć się, co myśli na temat dzisiejszych i dawnych mediów oraz osobiście zadać mu pytanie. Spotkanie odbędzie się o godzinie 17:00 w siedzibie współorganizatora warsztatów - Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej przy ulicy Ściegiennego 13. Daniel Passent od kilkudziesięciu lat publikuje artykuły w „Polityce”, był m.in. korespondentem podczas wojny wietnamskiej. Znany jest ze swojego nienagannego warsztatu pisarskiego i analitycznego stylu pisania. Jest autorem kilku tysięcy felietonów, kilkunastu książek, wielu tekstów do Kabaretu Dudek i Kabaretu Pod Egidą oraz internetowego blogu „En passant”. Ze związku z Agnieszką Osiecką ma córkę Agatę Passent.
29 listopada, podczas Dnia z Herbertem w Bazie Zbożowej zaprezentowane zostaną wyniki sierpniowych warsztatów kreatywnej poezji pod nazwą „Herbert czy Herbata?”. Poza tym - rozstrzygnięcie konkursu „Pudełko zwane wyobraźnią”, spektakl w wykonaniu teatru Ecce Homo oraz warsztaty plastyczne pod patronatem Stowarzyszenia ProArte.
MUZYKA Od 10 do 12 grudnia w Bazie Zbożowej odbędzie się kolejna część warsztatów. Tym razem będą one poświęcone muzyce. Tajniki gry na instrumentach perkusyjnych zdradzać będzie Andrzej Rajski - muzyk perkusista (Andrzej Piaseczny, YeShe, Automatik, Futro, VooVoo, Fiolka), nauczyciel muzyki i producent muzyczny (WYP3, The Car Is On Fire, Robert Gawliński). Tymczasem na Małej Scenie Kieleckiego Centrum Kultury, 12 grudnia będzie można uczestniczyć w warsztatach poświęconych tworzeniu wizualizacji. Poprowadzi je Piotr Domagała, znany jako JNAtheAnimal, od kilku lat z powodzeniem działający na scenie vj-ingu.
W dniach 20-21 listopada (godz. 17-20) wracamy do Bazy Zbożowej. Tym razem zajęcia prowadzić będzie Agnieszka Kozłowska-Piasta, związana z redakcjami e-Teatr, Nowej Siły Krytycznej, Teraz oraz Wici.Info. Na spotkaniach będzie można dowiedzieć się, na czym polega pisanie recenzji oraz zmierzyć się ze specjalnie na tę okazję przygotowanym testem dla redaktorów.
30
Zgłoszenia na warsztaty prosimy nadsyłać pocztą elektroniczną na adres warsztaty@wici.info, podając dane osobowe i kontaktowe (telefon, email), oraz opis swoich doświadczeń i oczekiwań odnośnie warsztatów. Ilość miejsc ograniczona. Więcej informacji na stronach www.wici.info oraz www.otwartywarsztat.wici.info. Zapraszamy!
wici.info | recenzje
Rockprzezpalce-JedynaMaść
manii”, w „Marii Awarii” przekształcił się w hedonizm mistyczny.
Trudno umieścić projekt Marii w szufladce jakiegokolwiek nurtu muzycznego. Wskazówką może być osoba Andrzeja Smolika, który płytę wyprodukował. Artystka chciała wyrazić emocje, co jej się skutecznie udało. Drugim nadrzędnym celem przyświecającym projektowi była chęć odczarowania języka miłości, jakim posługuje się popkultura: nie wydaje mi się, żeby cel ten został zrealizowany. I dobrze. Popkultura mówi o miłości, używając zwrotów wulgarnych i niewyszukanych, na płycie takie nie występują, a słynne już napletki i wzwody zostały wprzęgnięte w miłe uchu metafory, przez co straciły swe pierwotne znaczenie i zyskały nowe - metafizyczne, czego zdają się nie zauważać krytycy, wgniatający wydawnictwo w ziemię. Sama artystka zdaje się potwierdzać moją opinię, tłumacząc, że wulgaryzm magiczny towarzyszący „Miasto-
muzyka
„Maria Awaria” – Marii Peszek to dobra płyta, która chyba jednak nie jest tak nasycona seksualizmem, jak chciałaby to widzieć sama artystka.
Na pewno nie wszystkie proponowane utwory są doskonałe niektóre wydają mi się nieco zbyt monotonne - ale nie brakuje na płycie dźwięków już ulubionych, do których niejeden raz wracać będę z przyjemnością. Do moich faworytów należą „Ładne słowa to...” - ze względu na piękną aranżację muzyczną i zaskakująco dobrane, wymienione w tekście słowa ładne i brzydkie, „Rozpuda” (pisownia oryg.) - za tekst ociekający intymnością, „Marznę bez ciebie”... za całokształt, „Muchomory” za narkotyczną zupę i słynny już, doskonały muzycznie „Hujawiak” z genialną grą słów, zaczerpniętych z potocznego języka ulicy. Trudno mi ocenić, czy „Maria Awaria” dorównała „Miastomanii”, bo płyty są skrajnie różne. Na pewno o kochaniu się więcej myślałam słuchając tej drugiej, ale gdy odpalam „Awarię”, w myślach klecę rymy oscylujące wokół pewnego napletka, co wcale nie wydaje mi się czymś nagannym. KiniaMa
33
Jak wyglądać może „Historia rokędrola”? Po odsłuchaniu płyty Jedynej Maści nie mam wątpliwości, że musi być ona sarkastyczna, wyraźnie ludyczna, podszyta niepokojem i depresją... przede wszystkim zaś, komiczna.
Miloopa-Unicode
recenzje
muzyka
MariaAwarianiepeszy!
Opowiadając o projekcie, Maria nie wspomina o wpisanych weń zabawach słownych, o bogatej, prostej w interpretacji metaforze i rymach częstochowskich. Nie wiem czemu. Być może wydaje jej się to zbyt oczywiste, ale gdybym miała polecić płytę osobie nie znającej dorobku Peszek, na to właśnie zwróciłabym jej uwagę.
muzyka
We wszystkich piętnastu utworach czuć ducha punkrocka, z jego najważniejszymi wyróżnikami muzycznymi. Ale siła tej płyty tkwi nie w muzyce, lecz w tekstach. Utwory gloryfikujące rocka, albo opowiadające o doświadczeniach znanych każdemu człowiekowi, takich jak przeczucie zbliżającej się śmierci czy starość i zmęczenie życiem, zyskują zupełnie nowy wydźwięk, ze względu na ich kabotyński charakter i muzyczną aranżację, które nie pozwalają brać ich na poważnie. Jedyna Maść śpiewa o przeczuciu śmierci wynikającym z kłucia w kości, o tym, że ludziom trzeba „pomusz”. „Historia Rokędrola” spodoba się fanom klasycznego rocka i jego wrogom, przede wszystkim zaś sprawi frajdę ludziom nie biorącym otaczającego ich świata na poważnie. KiniaMa
W 2005 zadebiutowali świetnym albumem „Nutrition Facts”. Rok później wydali ep’kę „Come’n’get Me”, z której na „Unicode” trafiły dwa utwory. Z ósemką innych tworzą one wybuchową mieszankę połamanych beatów, żywych instrumentów i wokalu. To, co wyróżnia zespół to eklektyczność - mieszają brzmienia drum’n’bassu, ocierają się o breakbeat, hip-hop, soul. Natalia Lubrano i Monter na vokalach idealnie wkomponowują się w i tak już gęsto zaaranżowane utwory. Na płycie, oprócz syntetycznych brzmień znajdziemy także trąbkę, a na samym końcu smyczki. Warto wspomnieć, że w produkcji pomagał Roli Mosimann, współpracownik Bjõrk czy New Order. PM
wici.info | recenzje
JosephMurphy –„Potęgapodświadomości”
Już pierwsze dźwięki strojenia instrumentów miały w sobie coś dziwnego, ale zaskakująco ciekawego. Przyciągnęły mnie one pod samą scenę. Trzech panów i dwie panie wywołali ogromne owacje. Widać było, że na koncercie niewiele jest takich jak ja – przypadkowych.
Teraz jednak wiem, że kiedy przyjdzie mi iść na kolejny koncert tej grupy, dołączę się do gromkich braw na przywitanie. Żywiołak gra muzykę ludową, ale niezwykle psychodeliczną. Zwykłe instrumenty: skrzypce, bębny i bas wraz z dwoma kobiecymi wokalami tworzą jakąś mistyczną mieszankę. Do tego wszystkiego grzechotki, czy niespotykana lira korbowa. Para kłębami ulatująca ze sceny, głośne śmiechy wokalistek, niestworzona mimika, ruchy ciała i czuję się niczym bohaterka „Dziadów”, jakbym stała w starej kaplicy podczas ludowych obrzędów wzywania duchów.
To wszystko razem sprawia, że po całym ciele przebiegają ciarki. Dla mnie tej muzyki nie trzeba klasyfikować, choć zespołowi przyporządkowywane jest wiele gatunków, nie muszę znać ich kawałków, żeby świetnie się bawić na koncercie. Szczerze mówiąc nawet nie wiem o czym śpiewają, choć tego można się domyślać. Zespół Żywiołak jest niesamowicie oryginalny (choć nie jedyny w tym, co robi). Polska scena muzyczna reprezentowana jest głównie przez miłosne piosenki o zdradach i nienawiści, takie z depresyjną muzyką, albo te na zagranicznym poziomie, dorównującym muzyce zza Odry. Żywiołak przełamuje te granice. Kiedy wszytko biegnie do przodu, do wciąż rozwijającego się Zachodu, Żywiołak nadciąga ze słowiańskimi wierzeniami, baśniami i ludowymi rytmami, podanymi w magiczny, choć trochę demoniczny sposób. Olga Adamus
książka
koncert
Żywiołak
Bóg, fatum czy wolna wola? To pytanie nurtuje ludzkość od tysięcy lat. Wiele osób ma własne teorie na temat tego, kto bądź co kieruje sznurkami, przywiązanymi do ludzkich kukiełek. Stuprocentowej odpowiedzi nie da nam nikt, a skoro nie dowiemy się prawdy, to dlaczego nie próbujemy złapać na smyczy własnego losu? Do tego właśnie przekonuje Joseph Murphy w swym bestsellerze „Potęga podświadomości”. Główna dewiza tej pozycji literackiej brzmi: „uwierz w siebie; jesteś tym, o czym myślisz”. Autor przedstawia krok po kroku ruchy, jakie należy wykonać, by nasze życie stało się lepsze. Cała siła tkwi w podświadomości, która działa tak, jak jej podpowiemy. Największy jednak problem pojawia się w momencie owej podpowiedzi - potrzeba tu bowiem ogromnej wiary w to, co się mówi, robi i myśli. Podświadomość podporządkowuje się naszej świadomości, a więc to, co uznamy za fakt, podświadomość również uznaje za pewnik i przetwarza go w rzeczywistość.
35 Książka podzielona jest na rozdziały, stopniowo wprowadzające czytelnika w tajniki kierowania swoim życiem. Autor podaje rady, tłumaczy działanie owego procesu, a także przedstawia przykłady z życia wzięte, które dowodzą działania potęgi ludzkiego umysłu. Irytującymi mogą być powtarzane do bólu wskazówki na końcu każdego rozdziału. Służą one jednak wtłoczeniu czytelnikowi przyzwyczajeń sugerowanych przez Murphy’ego. Pozytywne myślenie musi stać się nawykiem. Człowiek musi być w pełni przekonany o słuszności i skuteczności tego nawyku. Książka godna polecenia dla wszystkich zmagających się z życiowymi rozterkami. Warto wprowadzić w swoim myśleniu nieco optymizmu. Warto poddać się terapii, proponowanej przez Murphy’ego, choćby z samej ciekawości – a efekty z pewnością zaskoczą niejednego z czytelników. Jakub Wątor
Wyślij swoją recenzję na www.wici. info. Najlepsze teksty nagradzamy podwójnymi zaproszeniami do kina, filharmonii itd... Zostań kulturalnym reporterem!
37
wici.info | ludzie
Czy miał Pan poczucie, że zmienia bieg historii? W swojej karierze zdarzały się Panu sytuacje, które mocno zadziałały na władzę. Na przykład występ w „Dziadach” u Kazimierza Dejmka.
Jan Kobuszewski Długie toto jak Don Kichot przynajmniej, chude, gęba pociągła i mizerna, nos orli niestety, uszy odstające - napisał kiedyś sam o sobie. Publiczności kojarzy się z Kabaretem Olgi Lipińskiej, PRL-owskimi „Bajkami dla dorosłych” i znakomitą grą aktorską już od ponad 50 lat. Z aktorem, komikiem, legendą Kabaretu Dudek, Janem Kobuszewskim rozmawiał Jakub Wątor. Zdjęcia: Mariusz Ptasiński.
»
cały wywiad jest dostępny na stronie: www.homodict.pl
Trudno to powiedzieć. Ja nigdy nie kryłem swoich poglądów. Musiałem pracować po to, żeby żyć, ale moje poglądy były zawsze jednakowe. Oczywiście „Dziady” dejmkowskie to było wielkie wydarzenie. Również niektóre nasze występy w Kabarecie Dudek były w jakimś sensie znaczące, niemniej jednak najważniejszą sprawą była dla mnie uczciwość w tym, co robiłem. Jeżeli mogę się pochwalić, to muszę powiedzieć, że zawsze byłem uczciwy w tym, co robię.
Wojnaśni misiędo dzisiaj
Piotr Fronczewski powiedział kiedyś, że grając, aktor oszukuje publiczność i samego siebie. Czym jest w takim razie ta aktorska uczciwość? Aktorska uczciwość charakteryzuje się tym, że aktor, choćby grał nie wiem jak idiotyczną rolę, coś zupełnie surrealistycznego, to musi w to wierzyć. To jest ta uczciwość i wtedy się nie oszukuje publiczności. Jeżeli ja w to wierzę, to publiczność też uwierzy i w związku z tym bardzo ryzykowne sceny, które byłyby zagrane bez prawdy, nie trafiałyby w sedno. Prawda jest podstawowym warunkiem gry aktorskiej – jak się umiera na scenie, to się umiera naprawdę; jak się człowiek
>>
śmieje, to się musi śmiać do rozpuku; nawet jak bierze udział w idiotycznie komicznych sytuacjach, to musi w to wierzyć. Wtedy, kiedy cała gra aktorska jest poparta prawdą, to jest to uczciwe. Oczywiście Piotruś też ma rację, bo nawet wierząc w to, co robi, to oszukuje, bo to jest fikcja, ale aktor musi w to wierzyć. Po Powstaniu Warszawskim Pańska rodzina została wysiedlona i trafiła na ziemie świętokrzyskie. Między Wodzisławiem, Jędrzejowem, a Sędziszowem trafiliśmy do wioski Krzcięcice, która do dzisiaj istnieje. Byli tam wspaniali ludzie, którzy przyjęli nas z otwartymi rękami. Z Warszawy wyszliśmy 12 października 1944 roku, od razu po powstaniu, a do Krzcięcic trafiliśmy pod koniec października. Moje siostry wróciły wcześniej do stolicy, bodajże w marcu, a ja z mamą na początku maja. Doskonale pamięta wszystkie daty.
Pan
te
Czasami te wcześniejsze daty zapadają w pamięć bardziej, niż to, co się wydarzyło wczoraj lub przedwczoraj. Czego nauczyła Pana II Wojna Światowa?
powstanie odcisnęło wielkie piętno. Niejednokrotnie wspominam, że po powstaniu miałem 11 lat, ale już byłem takim małym starcem. Moje dzieciństwo i młodość wracało bardzo powoli. Gdy tylu przyjaciół, znajomych, kolegów moich i moich sióstr zginęło, to o tym nie można zapomnieć. To są rzeczy, które już zostają na całe życie. Do tej pory mi się to jeszcze śni – strzelaniny, przechodzenie pod barykadami, cała ta atmosfera powstania. To była cudowna, patriotyczna młodzież. Uważam, że gdyby AK nie wydało rozkazu o rozpoczęciu powstania 1 sierpnia, to i tak to powstanie by wybuchło.
dommody zapraszamy
Kielce, Sienkiewicza 6 Kielce, pl. Wolności 10
W perspektywie takich przeżyć, stan wojenny i sytuacja Polski z lat 80-tych XX wieku chyba nie były dla Pana takie straszne? Przeciwnie. W czasie wojny to była walka z okupantem, a w latach 80tych walka Polaków z Polakami. To było straszne. Zawsze usprawiedliwiam wybuch Powstania Warszawskiego, natomiast stanu wojennego nie rozumiałem, nie rozumiem i nie zrozumiem. Moim zdaniem był to wielki błąd. Dziękuję serdecznie za wywiad. Dziękuję, proszę koniecznie wszystkich pozdrowić.
Na umyśle dziecka cała okupacja i
38
wici.info | ludzie
Jak się zaczęła pana przygoda z haiku? Interesował się pan wcześniej kulturą Japonii?
Starydrukarz, najegorękach kolorytęczy …
„Każdy wiersz haiku jest obrazkiem - szkicem, który notuje aktualny stan jakiegoś wycinka świata w sposób najpełniejszy, ponieważ oddaje jego barwę, muzykę, nawet zapach i całą otaczającą go atmosferę, działającą na uczucia poety i czytelnika.„
Z Jackiem Margolakiem rozmawiała Olga Adamus, zdjęcia - Marcin Boruń.
(fragment przedmowy do tomiku „Haiku” (Ossolineum 1983) autorstwa Agnieszki Żuławskiej-Umedy).
Cała przygoda zaczęła się dość prozaicznie. Dostałem w prezencie od siostry książeczkę, która nazywała się „Haiku”, były to tłumaczenia Czesława Miłosza. Znajdowały się tam haiku zarówno japońskich mistrzów, klasyków, jak i twórców współczesnych, głównie amerykańskich. Wcześniej zajmowałem się tradycyjną poezją, zamieszczałem czasem coś na forum, a od tej książeczki zaczęła się przygoda z japońską kulturą. Nie interesowałem się jakoś szczególnie kulturą Japonii, choć lubiłem japońskie sztuki walki, siostra robiła origami. Po lekturze próbowałem pisać sam, wzorując się na oryginałach, choć był pewien problem – Miłosz nie znał japońskiego, tłumaczył więc wtórnie, a żeby dotrzeć do sedna trzeba właśnie tłumaczyć z oryginału. Druga moja książka z haiku była już tłumaczona bezpośrednio z japońskiego. Na jednej stronie są oryginalne wersje, a na drugiej – polskie odpowiedniki.
41
Później znalazłem forum poetyckie, które miało kącik haiku. Publikowałem tam swoje utwory, ale zauważyłem, że istnieje tam podział na dwie grupy piszących. Jest grupa ortodoksyjna, która przedkłada oryginalną kompozycję nad całą resztę, czyli 17 głosek w trzech wersach w układzie 5+7+5. Dla reszty haiku stanowiło
głównie przekaz, zawartość pewnych nieodzownych elementów. Pani moderator była właśnie taka ortodoksyjna. Na początku byłem więc sceptyczny, bo do mnie bardziej przemawiała ta reszta elementów. Przecież nie każdy wiersz, który ma 17 sylab jest haiku. Ja nikomu nie bronię tych 17 sylab, ale nie w tym rzecz. Nawet większość obecnie piszących, znanych twórców haiku nie stosuje się do tych wytycznych. Najważniejsze jest bowiem to, co się przekazuje. Te wszystkie elementy składowe. No właśnie, a co wyróżnia haiku od zwykłego wiersza czy sentencji, jeśli nie oryginalna kompozycja? Dobre haiku to takie, kiedy czytając go dochodzimy do wniosku,że żadnego z wyrazów nie możemy się już pozbyć. To jest minimalizm. Niekoniecznie musi mieć tych 17 sylab, ale zwykle tej granicy się nie przekracza. W zależności od zapisu, niektóre japońskie haiku są jednowersowe, ale i w nich można odszukać ten tradycyjny podział na dwa obrazy, na dwie części, czyli kire. To może być w zapisie myślnik, zawieszenie głosu. Musi też pojawić się słowo zwane kigo, które odnosi się do pory roku. Obowiązkowa jest też jedność czasu, no i prostota. Brak wydumanych rzeczy, metafor to podstawa, w dobrym haiku nie powinno to występować. Dlaczego? Dlatego, że samo haiku powinno być metaforą.
>>
wici.info | ludzie
A czy jako osoba mająca wcześniej doświadczenie z tradycyjną poezją, nie miał pan ochoty czegoś jeszcze dopowiedzieć? Dopisać jeszcze kilku wersów? No właśnie… właśnie nie! Tamto zawsze wydawało mi się zbyt przegadane. Haiku jest więc proste i krótkie, gdzie tu zawrzeć jakąś filozofię, emocje? Tym, czym przemawia haiku do czytelnika, są proste obrazy. Wszystko jest oparte na zmysłach, piszemy o tym, co możemy zobaczyć, poczuć, dotknąć. Zawsze opis odnosi się do natury. Ale jest też bardzo ważne drugie dno, którym jest warstwa metaforyczna. Im więcej warstw tym lepszy utwór. Najważniejsza jest symbolika. Przez haiku można przekazać wszystko, nie jest to poezja negatywna. Nawet pisząc o rzeczach smutnych staramy się odnaleźć w nich coś dobrego. W ogóle to jest poezja, która z zasady ma przekazywać pozytywne emocje. Ktoś, kto pierwszy raz czyta haiku widzi często sam opis przyrody, ale przecież jesień może oznaczać przemijanie. Jeżeli czytelnik odnajduje te kolejne warstwy, znaczenia - wciąga się w to.
42
Co więc odnajdziemy w haiku, oprócz zwykłego opisu przyrody?
Obrazy związane są z tym, co nas otacza, ale bazują na przeżyciach tak czytelnika, jak i poety. Czytając dobre haiku ktoś myśli: „też tam byłem, też to widziałam, to samo kiedyś czułem”. Pisanie haiku sprawiło, że zacząłem zauważać rzeczy, których wcześniej nie widziałem. Zdecydowanie poezja haiku uwrażliwia piszących i czytających. Jak wygląda kondycja haiku w Polsce? W Polsce haiku jest niszowe. Bardzo mało osób zna tę poezję, niewiele ją tworzy. Sprawa wygląda zupełnie inaczej w krajach byłej Jugosławii, w Rumunii, Bułgarii czy Chorwacji. Zachód wręcz oszalał na ich punkcie, w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie ludzie uwielbiają haiku. Denerwowało mnie to, że przeglądając wyniki konkursów nie widziałem żadnego Polaka. Stwierdziłem, że tak nie może być, że to niemożliwe, że w Polsce nikt nie pisze dobrego haiku. Dlatego między innymi zacząłem rozsyłać swoje wiersze w świat. Musiałem się nauczyć angielskiego. Moje pokolenie wychowało się na rosyjskim, więc sam od podstaw przyswajałem sobie ten język. Sam tłumaczyłem swoje haiku, ale też mogłem więcej się uczyć, czytać, bo w Polsce jest mało materiałów o tej poezji. Stwierdziłem też, że aby wiedzieć czy jestem dobry, musi to ocenić ktoś obiektywny, kto się na tym dobrze zna. Okazało się, że moimi haiku interesują się ludzie, że to >>
im się podoba. Zaczęły się publikacje, pierwsza była w japońskiej gazecie The Mainichi Daily News. Wtedy też poszerzyłem swoje zainteresowanie tą poezją o inne jej rodzaje – haigę i haibun. Haiga to połączenie haiku z obrazem, które przyszło z Japonii – wędrowni poeci za gościnę pisali na obrazie gospodarza swój wiersz. Natomiast haibun to połączenie haiku z prozą, to poetyczny opis pokazujący moment, impuls, który sprowokował nas do napisania haiku. Jak powstają Pana haiku? Godziny pracy, czy właśnie taki przebłysk? Jestem pasjonatem, natchnieniem są dla mnie najdrobniejsze sprawy. Stare pamiętniki, wcześniejsze wiersze też są źródłem do pracy. Haiku jest poezją, która pokazuje piękno rzeczy małych, ale subiektywnie ładnych. Każdemu podoba się coś innego. To mnie wciągnęło. Jest pan na co dzień poligrafem. To chyba trochę mało poetyckie? No trochę tak, chociaż i tam można znaleźć natchnienie. Czasem coś mi przyjdzie do głowy i muszę odejść od pracy i zapisać. We wszystkim można znaleźć jakąś poezję. Cóż, różne są koleje losu. Mój umysł był zawsze bardziej
humanistyczny, ale wiadomo, że jakoś trzeba żyć. Z perspektywy czasu wolałbym politologię czy dziennikarstwo. No a praca jest po prostu zapewnieniem bytu. Haiku jest pasją. A jak ze sławą? Założył pan blog, ale nie ma w nim żadnych konkretnych informacji o panu. Nie staram się o sławę samego siebie, staram się mówić głównie o haiku. To jest ważniejsze, żeby zarazić jak największą grupę ludzi, żeby pisali i czytali. Mój starszy syn zaczyna publikować swoje haiku, w tym roku był wyróżniony w dwóch konkursach. Wygrał między innymi konkurs w Kanadzie w swoim przedziale wiekowym. Zresztą młodszy też już coś tam próbuje. Czyli szykuje się konkurencja? Nie staramy się brać udziału w tych samych konkursach, jeśli nie ma przedziału wiekowego. Takie konkurowanie byłoby śmieszne. Na pana blogu można wyczytać o dziesiątkach wygranych konkursów, wyróżnionych utworów, wielu publikacjach. Które z sukcesów są dla Pana najważniejsze? Jako drugi Europejczyk mam swój kamień w Nowej Zelandii. W pewnym pięknym miejscu, właśnie w Nowej Zelandii, wyznaczona jest ścieżka, szlak, gdzie ciekawe
miejsca są oznaczone kamieniem z wyrytym haiku opisującym je. Znajduje się tam jakieś 20 kamieni, a na nich kilka haiku klasyków, większość amerykańskich, nowozelandzkich twórców no i dwa europejskie: Anglika i moje. To chyba największe moje osiągnięcie i wyróżnienie twórczości. Dla zainteresowanych: Książki, z którymi warto się zapoznać. ”Antologia polskiego haiku” wybór i opracowanie Ewa Tomaszewska „Haiku” - zbiór klasycznych wierszy haiku, przełożyła Agnieszka Żuławska-Umeda ”Gwiazda za gwiazdą: Antologia haiku europejskiego”, pod red. Piotra W Lorkowskiego, Ewy Tomaszewskiej „Haiku” wybór i tłumaczenie: Czesław Miłosz ”Cień mgły: Antologia haiku północnoamerykańskiego” wybór i przekład Andrzej Szuba Adresy for poświęconych poezji haiku:
»
http://abc.haiku.pl/forum/ http://www.poezja.org/debiuty/
45
Haiku to krótki wiersz mający swe początki w Japonii. Tradycyjna forma haiku to: siedemnaście sylab, trzy wersy, brak rymów. Zwykle nawiązuje do natury, która symbolizuje proste uczucia i przeżycia. W Polsce jest bardzo mało rozwinięta, polskim odpowiednikiem haiku było słowo „okruszynka”, które się jednak nie przyjęło.
wici.info | ludzie
Jakie są Wasze cele, ale też nadzieje po ukazaniu się albumu? GD: Nadzieje mamy takie, że ta płyta trafi do wielu słuchaczy. MB: W ogóle to mamy nadzieję zaspokoić wiele osób, które od bardzo długiego czasu pytały o płytę, dziwiły się, że jej nie ma. Ja jestem w dość dużym procencie zadowolona z tej płyty, ale myślę, że następna będzie jeszcze bardziej trafna.
Całyczas
szukamy
Mówicie o starych słuchaczach, a co może znaleźć na „Many things” taki nowy, potencjalny odbiorca?
z kielecką grupą muzyczną Letko rozmawiał Jakub Wątor
Dlaczego Wasza płyta wyszła tak późno?
A co było złego w tych starych utworach?
Grzegorz Degejda: Z bardzo prostego powodu – w międzyczasie zmienił się skład zespołu, trwały poszukiwania. Pojawiło się kilku muzyków, z którymi graliśmy i doszliśmy do wniosku, że najlepiej jest w takim składzie, jaki był, czyli układ: bębny, sequencer i bas. Trwało to mniej więcej półtora roku.
GD: Nie byliśmy do nich przekonani, nie czuliśmy ich. Pojawiły się one w takim dość dziwnym momencie naszego życia i nie do końca to było to, czego szukaliśmy.
Monika Bożyk: Poszukiwaliśmy też jakichś brzmień. W międzyczasie nagraliśmy parę utworów, które wyrzuciliśmy do kosza.
MB: Ja osobiście liczę na takich niszowych odbiorców. Może to głupie z mojej strony, ale najbardziej mnie cieszą właśnie tacy ludzie. Natomiast nie wiem, czy trafimy do szerokiego grona. Mnie cieszy każdy odbiorca, a głównie ten, który siedzi w podobnych nurtach. GD: Fajne jest to, że gdy tydzień przed premierą puszczono w Trójce dwa utwory z tej płyty, to rozdzwoniły się telefony, maile od ludzi, których kompletnie nie znamy. Mówili, że to na pewno jest fajna płyta i pytali skąd wzięła się taka muzyka w Kielcach. Bardzo nas to połaskotało.
Teraz odnaleźliście już ten swój klimat? GD: Raczej cały czas szukamy, ale obecne utwory są nam bliższe niż te, które wcześniej robiliśmy i wyrzucaliśmy.
47
Teraz koncerty w Krakowie, Warszawie… Można to nazwać rozwojem?
GD: Cały czas montujemy trasę. W listopadzie mamy już kolejne propozycje, czekamy tylko na „przyklepanie” terminów. Ciągle coś się dzieje. Czyli jednak płyta jest mocnym motorem napędowym? GD: Właściwie mieliśmy to szczęście, że zawsze graliśmy sporo koncertów. Nawet przed wydaniem płyty mieliśmy taki okres, że w ciągu roku graliśmy około 60 koncertów. To jest dużo dla zespołu w ogóle nieznanego. I graliśmy nie tyle w swoim rodzimym mieście, co w całym kraju, a nawet poza jego granicami. Zaplanowaliśmy trasę, wydanie płyty, staramy się tego trzymać i trafiać do jak największej liczby odbiorców. Propozycje koncertów przychodzą same? GD: Nie zdarzyło się na razie tak, żeby po tej płycie ktoś do nas zadzwonił i powiedział: „słuchajcie, nagraliście świetną płytę, chcę wam zorganizować koncert,”. Raczej to jest tak, że my docieramy do ludzi, dajemy im płytę, a oni mówią: „super, nie wiedzieliśmy, że jest coś takiego”. Przede wszystkim działa to na zasadzie poczty pantoflowej. Bywało tak, że zagraliśmy cztery koncerty w Warszawie, a nagle zrobiło się z nich kolejne cztery w innym mieście, bo ktoś nas zauważył. MB: Wiadomo, że gdy płyta docie- >>
ra do większych mas, wtedy odzew jest dużo mocniejszy. Chcecie przekazać coś swoją muzyką, czy jest to bardziej sztuka dla sztuki? MB: Jeżeli ktoś sobie tłumaczy nasze teksty, to dostrzeże, że przekazują coś swojego. 90 procent to naprawdę bardzo osobiste teksty, reszta jest może luźna, ale na pewno chcemy coś przekazać. Dlaczego teksty są napisane po angielsku? MB: W tej chwili łatwiej przychodzi mi pisanie po angielsku. Kiedyś pisałam po polsku i myślę o tym, by coś znów napisać w naszym języku. Prawda jest taka, że w momencie, gdy utwory powstają dosyć szybko, to bardzo łatwo jest napisać angielski tekst, pomimo tego, że nie jest on banalny. To nie jest pisane na odczep się. Po prostu było mi łatwiej. Jeżeli chodzi o polskie teksty, wymaga to poświęcenia większej ilości czasu. Nawet myślałam, żeby napisać alternatywną wersję płyty z polskimi tekstami, ale wszystko rozbijało się o czas, którego nie wystarczało. Myślę, że polskie teksty na pewno się pojawią, choć akurat nowe kawałki, które mamy też są po angielsku. GD: Kiedyś mieliśmy większość tekstów po polsku. Jakoś tak wyszło, to nie było planowane, by teraz nagle pisać po angielsku.
MB: Wraz ze zmianą muzyki, bardziej pasują do niej angielskie teksty – to druga sprawa. Trzecia sprawa – nie chodzi o to, by trafić do jakiegoś anglojęzycznego słuchacza. Nie wiem, czy Polakom chce się tłumaczyć teksty, ale jeżeli ktoś się pokusi o to, to może coś ciekawego usłyszeć.
ten tekst. Nie uważam, by to było jakąś dużą barierą. MB: Faktem jest, że łatwiej przyswajalny jest język polski, bo słuchacz nie zastanawia się nad nim, a nad angielskim trzeba chwilę się zastanowić, by go przetłumaczyć. GD: To jest chyba też tak, że zrobiliśmy coś, czego nie powinniśmy byli zrobić. To znaczy napisaliśmy na płytę teksty w języku angielskim, a tak się nie robi, skoro chcemy zaistnieć w Polsce.
GD: To jest również jakieś ułatwienie, bo graliśmy koncert w Berlinie, w Rzymie i wtedy te teksty trafiały do dużej ilości osób. Mając płytę w ręku, można zobaczyć dziwny tekst na wewnętrznej stronie okładki. To jest tekst utworu „Many things” w języku szwedzkim. Mamy przyjaciół w Szwecji, którzy uwielbiają ten utwór i poprosiliśmy ich, by przetłumaczyli go na szwedzki. Brzmiało to bardzo dziwacznie.
Czy myśleliście o współpracy w sferze wokalnej? GD: My w ogóle jesteśmy otwarci. Współpracujemy na przykład z Rafałem Gęborkiem. Wcześniej nie chciałem słyszeć trąbki w zespole, ale teraz mi się to bardzo podoba. Cały czas się rozwijamy, przewijają się różni ludzie przez zespół. Ostatnio na imprezie Memorial to Miles grał z nami Igor Przebindowski – człowiek, który gra na wibrafonie. Nie zamykamy się na ludzi. Nie trafiliśmy nikogo, z kim chcielibyśmy zrobić materiał wokalny, ale jeżeli ktoś taki się znajdzie, to oczywiście bardzo chętnie podejmiemy współpracę.
MB: Nawet chciałam się pokusić o zaśpiewanie tego po szwedzku, ale jest to dla mnie niewykonalne. Udało mi się kiedyś zaśpiewać fragment po norwesku i nie było to trudne, natomiast szwedzki jest dużo bardziej skomplikowany. A może jeszcze jakieś inne języki? MB: Jak najbardziej. Francuskiego kiedyś próbowałam, ale to nie było jeszcze w Letko. Po rosyjsku, po niemiecku – lubię eksperymentować. GD: Większość młodych ludzi zna język angielski i myślę, że tak czy inaczej, to jednak trafia do nich
Gabinet – nowy lokal założony przez Ciebie, Moniko, to projekt zupełnie oddzielny, czy mający coś wspólnego z klimatem Letko?
48
MB: Na pewno można natrafić na klimat Letko. Staram się tam pro-
mować tego typu muzykę, choć nie będę próbowała robić czegoś na siłę. Będzie tam muzyka taka, jaką ja lubię i jakiej słucham. Często leci tam Letko, mamy zamiar zagrać w Gabinecie koncert. Nie jest to ściśle związane z zespołem, ale mam nadzieję, że uda mi się stworzyć tam klimat podobny do Letko. Są już pewne osoby związane z zespołem, które przychodzą do Gabinetu i liczę na rozwój tego pomysłu. Gdzie można kupić Waszą płytę? GD: Można ją kupić na cztery sposoby. Albo przez naszą stronę internetową www.letko.fan. pl, albo przez profil na MySpace: http://www.myspace.com/wwwmyspacecomletko, w sklepie muzycznym Fan, albo w Gabinecie. Mamy mały nakład płyty, tysiąc sztuk. Nie chcieliśmy jej dawać do żadnej dystrybucji, bo to nie miałoby sensu. Nasza płyta posiada prywatnych sponsorów i w tym miejscu należą się podziękowania dla firmy m’adam deco. Jest to nasz dobry przyjaciel i wielkie dzięki dla niego. Część płyty sfinansowaliśmy sami za kasę z koncertów, szczególnie tych granych za granicą, bo niestety w Polsce nie zarabia się na koncertach zbyt wiele. Mikołaj Mącek: Ale trzeba zaznaczyć, że płyta jest wydana przez nas, nie stoi za tym żadna wytwórnia.
wici.info | ludzie
Łatwo robić w Kielcach coś innego niż większość? - Bardzo trudno. Czasem aż ciężko uwierzyć, że z tej energii, którą wkłada się w realizację jakiegoś projektu nic do człowieka nie wraca. Może to dlatego, że to miasto w znacznej części powstało „na bagnach”? I te bagna jednak wiele dobrych rzeczy z ludzi zabierają. Ale się nie poddajesz. - No nie, jestem pewna, że rzeczy które robię w BWA, jak choćby ostatnio Artee, są warte wysiłku. Zawsze miałaś tę pewność? - W pewnym sensie tak, ponieważ podejmując się realizacji nowego projektu, tysiąc razy to przemyślam. Mało tego, wyjechałam na rok do Anglii, i nawet ta przerwa nie zabrała mi pewności, że to, co robię w BWA ma sens. Jak tam trafiłaś?
Nowe pomysły
- Ze stażu z urzędu pracy. Akurat kogoś szukali, a ja po powrocie ze studiów w Toruniu szukałam zajęcia.
wstarychprzestrzeniach
Marzyłaś o pracy w poważnej placówce?
Z Natalią Łakomską rozmawia Agnieszka Sadowska zdjęcia - Rafał Nowak
51
- Marzyłam o pracy, w której mogłabym realizować swoje pomysły. Gdyby BWA mi to uniemożliwiało, na pewno już by mnie tam nie było. Ale jestem i mogę robić rzeczy, które uważam za sensowne,
jak choćby ostatnio mój autorski program edukacyjny „Spotkania ze sztuką” dla uczniów ze szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych, a ostatnio także przedszkolaków. Okazało się, że zajęcia z przedszkolakami bardzo się spodobały. Właściwie powinnam się była tego spodziewać. W końcu w Europie takie zajęcia są czymś oczywistym, tylko u nas brakuje edukacji tego typu. A gdyby powiedziano Ci, że nie możesz tego robić? - To pewnie wymyśliłabym coś innego, choć szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w BWA. Wszystko co tam robię, odbywa się dzięki aprobacie dyrektora Mariana Rumina. To on przyjął mnie do pracy i zrobiłby chyba wszystko, żebym została. Aż tak mu zależy? - Widzi efekty tego, co robię, więc trudno, żeby mu nie zależało. Ty też widzisz te efekty? - Zazwyczaj tak, choć czasem się załamuję. Bo przyszło za mało ludzi, bo media nie napisały, bo nie było takiego zainteresowania, jakbym się spodziewała… I co wtedy? - Nic, robię swoje. Zwłaszcza, że zazwyczaj realizuję kilka projektów, robię parę rzeczy naraz. Jeśli w jakiejś kwestii nie widzę możli- >>
wości działania, zostawiam ją na jakiś czas, pozwalam sobie spojrzeć na nią z dystansu, rozgryźć ją. To tak jak z mięsem, które trzeba przyprawić i zostawić na jakiś czas, by nabrało właściwego smaku. Ponoć wzięłaś się za reaktywację Kieleckiego okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków? - Tak, chcę go odświeżyć, wprowadzić do niego nową jakość. Działacze Ci na to pozwolą? - Już pozwolili. W końcu zaproponowali mi współpracę, a to oznacza, że mam pozwolenie na wprowadzenie tam swoich wizji. Poza tym związek nie ma się czego bać, ponieważ podczas projektów, które realizuję, ja niczego nie niszczę, wprowadzam jedynie nowe pomysły w stare przestrzenie. I w ten sposób powstaje coś
przedszkoli w Kielcach, aby ich wygląd zewnętrzny i wewnętrzny nie odpychał, tylko przyciągał dzieci (projekt „Korzenie miejsca”). W BWA odkopała katalogi z lat 60, 70, 80, 90, i wszystkie przekazała do bibliotek publicznych i do innych placówek kultury. Akcja nazywała się „Edukacja, edukacji”, a stworzona została po to, aby więcej osób spróbowało ocenić, co zrobiło BWA przez 35 lat funkcjonowania dla środowiska plastycznego Kielc i nie tylko. Poza tym razem ze swoim chłopakiem DJ Molasem realizuje projekt „Trzecie oko”, związany z kulturą trans: podczas imprez psy-trance tworzy ekspozycje prac plastycznych, które obrazem nawiązują do muzyki; obok tradycyjnego malarstwa sztalugowego zajmuje się instalacją. Oprócz tego pół roku poświęciła projektowi Inkubatory Sztuki, do realizacji którego nie doszło, przynajmniej na razie, ale jak mówi Natalia „tego projektu nie wyrzuciłam do kosza, tylko czekam na lepszą atmosferę”. Prywatnie wytrwale remontuje mieszkanie oraz zajmuje się dwójką swoich dzieci.
innego, nowatorskiego, a na tym zależy mi najbardziej.
Natalia Łakomska – ma 31 lat, urodziła się w Kielcach, tutaj skończyła liceum plastyczne. Studiowała malarstwo na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Po powrocie do Kielc dostała staż w Biurze Wystaw Artystycznych, gdzie obecnie pracuje, m.in. realizując swój projekt „Artee, czyli esencja młodej sztuki w Polsce”. W międzyczasie uczyła wiedzy o kulturze w LO im. Słowackiego, przez rok pracowała w Anglii sprzedając biżuterię, na Akademii Świętokrzyskiej (obecnie Uniwersytet J. Kochanowskiego) prowadziła zajęcia z malarstwa w przestrzeni publicznej, których uczestnicy zajmowali się m.in. modernizacją
»
Zapraszamy na spotkanie z cyklu ARTEE
Kamil Kuskowski
malarstwo w przestrzeni multimedialnej
15 listopada 2008 godz. 18.00 Galeria „Na Piętrze” Kielce ul. Leśna 7 www.artee.wici.info
więcej na stronie www.natka.wici.info Biuro Wystaw Artystycznych w Kielcach
52
dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Program Operacyjny: Promocja twórczości
miasto
P l a n centrum Kielc legenda
Łódź
Warszawa 17
ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy kawiarnie, puby, kluby handel, usługi
22 23
Częstochowa
2
24
2
1
1
25
21
5 2
1 8
15 18
3
4 16 14 20
7 3 19
Lublin
8
11
6
9
8
9
6
K raków
18 1
17
12
Tarnów
plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.wydawnictwo-jp.kkf.pl
in f o r m a t o r
11
Galerie 1
B WA P i w n i c e B WA N a P i ę t r ze
Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info 2
12
13
Galeria Winda
14
15
G a l e r i a Zachęta Kielce, ul. Orla 3
16
M u ze u m L at S z ko l nyc h S te f a n a Że ro m s ki e g o Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92
7
8
9
M u ze u m Z a b awe k i Z a b aw y Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78 www.muzeumzabawek.kielce.pl
10
S k a r b i e c K ate d r a l ny Kielce, pl. Panny Marii 3, tel. +41 344 63 07
Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 361 27 46 www.ktt.pl
21
18
M o s kwa
22
23
Po d K re c h ą
24
M ł o d z i eżow y Dom Kultur y
25
Ws p a k
Wo j ewó d z ki D o m Ku l t u r y
18
D o m Ku l t u r y Z a m e c ze k
Kielce, ul. Ściegiennego 6 tel. +41 361 27 37, 361 24 10 www.wdk-kielce.pl Kielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31
Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. +41 342 44 24 25-514 Kielce, ul. Kozia 10a tel. +41 34 434 23, 34 364 20 http://www.mdkkielce.pl Kielce, ul. Śląska 11a
Urzędy 1
2
U r z ą d M i a s ta
Kielce, Rynek 1 Kielce, ul. Szymanowskiego 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl
U r z ą d M a r s załkowski Wo j ewó d z t wa Świętokr z yskiego Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl
Ośrodki Kultury 17
B a z a Z b ożowa
Kielce, Zbożowa 4, tel. +41 344 11 77 www.bazazbozowa.eu
Kielce, ul. Świętokrzyska 20 tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl Kielce, ul. Staszica 5 tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl
S ł o n e c z ko
Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80
Fi l h a r m o n i a Św i ę to kr z ys k a i m . O s k a r a Ko l b e rg a
K i n o p l ex
Kieleckie Centrum Kultury
Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, +41 344 40 33 www.kck.com.pl
Te at r i m . S te f a n a Że ro m s ki e g o
17
M u ze u m Ws i K i e l e c ki e j D wo re k L a s zc z y ków Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. +41 344 92 97
20
Kina
M u ze u m N a ro d owe
Kielce, plac Zamkowy 1 tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net
K i e l e c ki Te at r Ta ń c a
Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl
Muzea 6
Te at r L a l ki i A k to r a „ Ku b u ś ”
Kielce, ul. Sienkiewicza 32 www.teatr-zeromskiego.com.pl
KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b 5
Kielce, ul. Zgoda 21 tel. +41 361 25 37
Kielce, ul. Duża 9 tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl
Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02 4
M u ze u m G e o l o g i c z n e
D Ś T Pa ł a c y k Z ielińskiego Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net
Te a t r y
G a l e r i a Fo to g r a f i i Z PA F - B WA G a l e r i a Ws p ó ł c ze s n e j S z t u ki S a kr a l n e j
19
Kielce, ul. Św. Leonarda 4 tel. +41 340 55 20
Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71 3
M u ze u m H i s to r i i K i e l c
2
Św i ę to kr z yski Ur ząd Wojewódzki Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 1333 www.kielce.uw.gov.pl
w i ę c e j w i n formator ze na stronie i n te r n e towe j w w w.wici.info
58
wici.info | miasto
Wzgórze Zamkowe
Działalność biskupów, a szczególnie Szaniawskiego i Sołtyka spowodowała, że o ile niemal wszystkie inne miasteczka w wyniku wyniszczających wojen zaraz podupadały i traciły na znaczeniu (z Sandomierzem na czele), Kielce zaczęły coraz bardziej na znaczeniu zyskiwać. Pierwszym tego symptomem - jeszcze przed upaństwowieniem i rozbiorami - było to, że ostatni sejmik województwa sandomierskiego (1785 r.) nie odbył się tradycyjnie w kolegiacie opatowskiej, ale w kolegiacie w Kielcach.
Po upaństwowieniu Kielc władze świeckie szybko dostrzegły możliwość wykorzystania pobiskupiego potencjału. Na początku rozbiorów Kielce były pod zarządem austriackim – przeniesiono wtedy z Chęcin władze powiatu, utworzono okręg górniczy i powołano po raz pierwszy diecezję kielecką, podnosząc kolegiatę do godności katedry. Gdy przyszły władze rosyjskie, a z nimi Stanisław Staszic, Kielce na dobre zaistniały na mapie Polski. Diecezję co prawda przeniesiono do Sandomierza, ale Kielce postanowiono uczynić
siedzibą władz województwa krakowskiego (Kraków po kongresie Wiedeńskim uzyskał status wolnego miasta). Utworzono w nich z inicjatywy Staszica Akademię Górniczą - pierwszą wyższą uczelnię techniczną na ziemiach polskich oraz Główną Dyrekcję Górniczą (były to lata 1816-18). Ten okres prosperity nie trwał długo, bo po śmierci Staszica, czyli po 10 latach, Akademię i Dyrekcję przeniesiono do Warszawy. Skok jednak został uczyniony – Kielce stały się jedną z dwóch stolic regionu dawnej ziemi sandomierskiej. Innymi słowy, o czym nie wszyscy wiedzą, kariera Kielc jako miasta wojewódzkiego zaczęła się 190 lat temu (województwo krakowskie zostało później przemianowane według nazewnictwa rosyjskiego na gubernię krakowską, a następnie na gubernię kielecką).
W pałacu pobiskupim umieszczono Akademię Górniczą i (po śmierci pierwszego biskupa kieleckiego Wojciecha Górskiego, który był ostatnim biskupem, lokatorem części pałacu), Główną Dyrekcję Górniczą. Dyrekcja Górnicza przejęła też spichlerz, starostwo, stajnie i wozownie, rajszulę, ogród kuchenny. W domu prepozyta umieszczono Biuro Obwodu Kieleckiego. Władze województwa krakowskiego (Komisja Wojewódzka) zostały ulokowane w 1818 r. poza Wzgórzem Zamkowym – w wybudowanym przez bp. Sołtyka tzw. Gmachu Leonarda (który miał być pierwotnie, jak wspomniałem wcześniej, szpitalem i klasztorem sióstr Miłosierdzia – upaństwowienie Kielc nie pozwoliło na zrealizowanie tych planów). Pozostałe urzędy umieszczono >>
w wydzierżawionych kamienicach w „mieszczańskiej” części miasta. Zburzono mur oddzielający plac Zamkowy od miasta i część ganków prowadzących z pałacu do zespołu szkolnego. Dwukrotnie – w 1809 i 1812 r – płonął budynek szkoły (został odbudowany w 1820 r.).
mieszkania. Na terenie ogrodu kuchennego urządzono park miejski. Pałac zajęły Trybunał Cywilny i biura Naczelnika Powiatu. Nieco później w zabudowaniach browaru oraz dawnego domu pisarza prowentowego i praczki urządzono magazyny solne (stąd nazwa ulicy Solnej).
Wcześniej, bo w 1800 r. w czasie wielkiego pożaru, który strawił niemal całą mieszczańską część Kielc, spłonęło kilka domów kościelnych znajdujących się na granicy obu części miasta tj. kustodia i dwie kanonie przy ulicy Kapitulnej oraz kantoria przy pl. NMP.
W 1845 r. zmniejszono liczbę guberni i Kielce na 22 lata utraciły status miasta gubernialnego/wojewódzkiego. To był jedyny okres (nie licząc okupacji hitlerowskiej), kiedy Kielce były „pod Radomiem”. Mimo zastoju w inwestycjach i przyroście liczby ludności nie był to jednak zły czas dla Kielc. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że naczelnikiem powiatu została bardzo nietuzinkowa postać.
Po przeniesieniu w 1827 r. Dyrekcji Górniczej i Akademii do Warszawy, kompleks starostwa oraz stajni i wozowni zajęły Sąd Kryminalny i więzienie, które dotąd było w Chęcinach. W rajszuli powstały
artystów – mieszkając wcześniej w Warszawie skupił wokół swego domu największy mieszczański salon artystyczny ówczesnego Królestwa Polskiego. Ten artystyczny salon towarzyski przeniósł się za nim do Kielc. Zieliński wydzierżawił w 1847 r. dawną rajszulę i rozbudował ją w piękny neoromantyczny kompleks pałacowy, który stanowił oprawę dla jego bogatych zbiorów. Zieliński miał ambicję zainicjowania swoją kolekcją powstania muzeum narodowego. Jego zbiory ustępowały tylko zbiorom magnackim i w odróżnieniu od nich były dostępne dla wszystkich chętnych. Naczelnik powiatu, carski urzędnik, wyznawał jednak przy realizacji swych pasji zasadę „cel uświęca środki” i powiększał swoją kolekcję w nie zawsze uczciwy sposób. Miał dobry układ z radomskim gubernatorem (który był również kolekcjonerem) i długo łapownictwo uchodziło mu na sucho. Pod koniec życia sprawy jednak zaczęły się Zielińskiemu wymykać spod kontroli. Naczelnik zaczął mieć kłopoty, a także popadać w długi. M.in. dlatego wspaniała kolekcja 10 lat po śmierci Zielińskiego została rozproszona – rozprzedana przez spadkobierców.
Tomasz Zieliński, bo o nim mowa – zapalony kolekcjoner i mecenas
61
Zieliński bardzo dbał o miasto, jego zasługą były marmurowe chodniki, regulacja stawu miejskiego, sprowadzenie do parku rzeźb Św. Jana Nepomucena z Jędrzejowa (które prawdopodobnie dzięki temu się zachowały – było to po kasacie klasztoru cystersów).
Zieliński mając świadomość jak cenny to zabytek, uzyskał pieniądze na remont jedynej pozostałości XVI-wiecznych Kielc – Bramy Krakowskiej oraz – co najważniejsze – uchronił Pałac Biskupi przed planowaną znaczną przebudową! Pałac, w którym ok. 100 lat później urządzono jedno z kilku w Polce muzeów o randze narodowego (w tej chwili jest 9 takich muzeów). W 1867 r. przywrócono gubernię kielecką, co rozpoczęło spory boom inwestycyjny w mieście. Jednocześnie był to okres po Powstaniu Styczniowym – władze carskie mocno nasiliły rusyfikację i mściły się na kościele katolickim. Poza częstymi kasatami zakonów (co dotknęło też Bernardynów na Karczówce) następowały wywłaszczenia terenów należących do duchowieństwa, w Kielcach też okresowo zamykano Seminarium. Władze rosyjskie postanowiły zatem, że odtąd nad miastem będzie górować przede wszystkim cerkiew. W 1868 r. zbudowano ją obok katedry, na wywłaszczonych terenach dwóch kanonii czyli dzisiejszym skwerze Żeromskiego. Aby nie zasłaniać widoku na cerkiew zburzono nie tylko pozostałą wzdłuż ulicy część ganków prowadzących do kompleksu szkolnego, ale również wyremontowaną 6 lat wcześniej Bramę Krakowską oraz zlikwidowano hełmy na wieżach pałacu pobiskupiego. Z wnętrz pałacu wyłamano też kilka portali i wstawiono je w nowej cerkwi. >>
Poza tym zlikwidowano figury posłów moskiewskich i szwedzkich na frontonie pałacu. XVIII-wieczny spichlerz seminaryjny przebudowano na sąd (dzisiejszy budynek NFZ), na miejscu kolejnej kanonii zbudowano dom dyrektora gimnazjum, rozbudowano więzienie. Tym razem rząd gubernialny znalazł swoją siedzibę w pałacu (Gmach Leonarda, zgodnie z wcześniejszymi planami został wykorzystany jako lazaret). Ciekawą postacią tamtych lat był kolejny Polak – carski urzędnik: architekt gubernialny Franciszek Ksawery Kowalski (pełnił tę funkcję od 1867 do 1897 r. – przed utworzeniem guberni, od 1864 r. był budowniczym powiatu kieleckiego). Był on autorem projektu cerkwi i przebudowy wież pałacowych. Z drugiej strony jako Polak i katolik rok później tak zaprojektował przebudowę katedry, żeby niespotykanie wysoka sygnaturka była jeszcze wyższa niż cerkiew. Takie to były czasy – pod wieloma względami Królestwo Polskie i PRL były do siebie bardzo podobne. Kowalski był dobrym architektem i zostało po nim wiele budowli – właściwie niemal wszystkie ważniejsze kieleckie budynki z II poł. XIX w. są jego autorstwa (w końcu sam projektował i sam sobie te projekty zatwierdzał) – m.in. nowa dzielnica „gubernialna” z nowym rynkiem (czyli dzisiejszym placem Wolności), rozbudowa kościoła pw. Św. Wojciecha, teatr... Stare granice polskich diecezji zupełnie nie przystawały do sytuacji
Polski pod zaborami. W dodatku granice między zaborcami zmieniły się po Kongresie Wiedeńskim. W efekcie w XIX w. kolegiata kielecka dwa razy stawała się katedrą. Po raz pierwszy papież wydał bullę powołującą diecezję kielecką w 1805 r. (w miejsce zniesionej diecezji tarnowskiej), gdy Kielce były w granicach zaboru austriackiego. Bulla ta została ogłoszona w Kielcach dopiero 2 lata później, tym samym kolegiata stała się po raz pierwszy katedrą w roku 1807. Gdy Kielce weszły w skład zaboru rosyjskiego nastąpiła kolejna zmiana – w 1818 r. zniesiono diecezję kielecką przenosząc ją do Sandomierza. Kielce znów weszły w skład diecezji krakowskiej. W 1833 r., po Powstaniu Listopadowym, car tereny leżące w granicach Królestwa Polskiego wyłączył spod zwierzchnictwa Krakowa. W Kielcach został mianowany oddzielny administrator kościelny. W 1842 r. wprowadzono dla znajdującej się na terenie „kongresówki” części diecezji krakowskiej nazwę „diecezja kielecko-krakowska”. W 1849 ks. M. Majerczak został przez nuncjusza mianowany w Kielcach administratorem apostolskim. Potem, mimo braku diecezji ks. Majerczak otrzymał sakrę biskupią.
Obok probostwa, na rogu Dużej i dzisiejszej ulicy Czerwonego Krzyża stał dom Maksymiliana Strasza, który przybył do Kielc w 1837 roku, by objąć stanowisko inżyniera gubernialnego guberni kieleckiej. Dom ten Strasz sam sobie zaprojektował (był też autorem niezrealizowanego projektu nowego gmachu rządu gubernialnego). Dom został zbombardowany w czasie II wojny światowej – na jego miejscu wybudowano tuż po wojnie siedzibę PZU. W 1844 r. M. Strasz przeprowadził się do Warszawy, przeszedł jednak do historii dokonaniami z okresu kieleckiego. Latem 1839 roku (a zatem tuż po ogłoszeniu przez J. M. Daguerre wynalazku dagerotypu) wykonał w Kielcach pierwszą polską fotografię! Potem
Wreszcie, po raz drugi diecezja kielecka została ogłoszona w 1883 r. W ten sposób w ciągu swego życia obchodziłem już zarówno 100lecie diecezji w 1983 r., jak i 200lecie obchodzone w roku 2005 r.
63
opublikował pierwszy polski podręcznik dla fotografów „Fotografia, czyli opisanie środków obecnie używanych do zdejmowania obrazów za pomocą światła, przy użyciu kolodinu, złożone podług najnowszych dzieł”. Został przez historyków nazwany „Ojcem polskiej fotografii”. Rafał Zamojski
»
www.galeriaswietokrzyska.wici.info
wici.info | miasto
64
Będąc przy bogactwach naturalnych, przenieśmy się na drugi koniec miasta Kielce. U stóp Karczówki, w pięknych okolicach, położone jest osiedle Podkarczówka. Tutaj królują ulice, z nazwami pochodzącymi od skał i minerałów. Spotkać się możemy z całą paletą tychże nazw. Dla przykładu wymienię tylko kilka, spośród naprawdę wielu uliczek: Gipsowa, Malachitowa, Fosforytowa, Kruszcowa, Kryształowa, Krzemionkowa i tak dalej, i tak dalej. Jako kierowcy, gdy usłyszymy nazwę pochodzącą od skał i minerałów, śmiało możemy kierować cztery koła swojego samochodu w stronę Podkarczówki.
Ulicami Kielc Jakub Wątor
Nazewnictwo ulic kieleckich czasem zaskakuje, czasem szokuje, a czasem zadziwia – zadajemy sobie potem pytanie „a gdzie to jest?” i w tym samym momencie budzi się w nas podziw dla kieleckich taksówkarzy. Wbrew pozorom orientacja w terenie wcale nie musi być dla Kielczan taka trudna. Istnieją bowiem pewne rejony, które charakteryzują się specyficznymi nazwami ulic... Szydłówek jest jedną z najstarszych dzielnic naszego miasta. Jej nazwa pochodzi od położonych niedaleko terenów bogato zasianych przez matkę naturę, dawniej zwanych Wzgórzami Szydłówkowskimi. Genezę nazwy i piękno dawnych terenów zielonych przypominają nam dzisiaj ulice Szydłówka. Cechują się one nagromadzeniem przymiotników odrzeczownikowych, związanych z różnymi gatunkami drzew. Mamy więc na Szydłówku ulicę Bukową, Wiśniową czy Kasztanową. Całość od strony zachodniej i południowej okalają odpowiednio: ulica Klonowa i Jesionowa. Zaznaczyć należy również o bliskim położeniu Zalewu Kieleckiego. Najstarsi mieszkańcy Szydłówka do dzisiaj zaznaczają, że zalew zdecydowanie jest częścią ich osiedla, co jest powodem do chwały. Po drugiej stronie ulicy Jesionowej zaczyna się obecnie osiedle Sady, na które również zagalopowało się kilka ulic z charakterystycznym nazewnictwem szydłówkowskim. Jest to spora grupa ulic i w zasadzie można uznać, że Sady kontynuują „drzewiaste” nazwy. Oto na początku dzielnicy Sady spotykamy ulice: Wierzbową, Jarzębinową, Dębową, Akacjową czy Topolową.
65
Blisko spokrewnione z Podkarczówką, pod względem nazewnictwa ulic, jest osiedle Związkowiec – położone na północy miasta, za ulicą Orkana. Jest to osiedle domków jednorodzinnych, na którym prym wiodą nazwy pochodzące od pasm górskich. Tatrzańska, Pienińska, Beskidzka, Karkonoska czy Sudecka znajdują się właśnie na Związkowcu. Pomiędzy tymi ulicami zawieruszył się, wspomi-
nany w jednym z poprzednich artykułów z cyklu „Ulicami Kielc”, Franciszek Loeffler. Na pobliskim Uroczysku natknąć się możemy na kilka postaci z pogranicza literatury i polityki, takich jak choćby Zofia Nałkowska, Andrzej Strug czy Władysław Orkan. Przy tym ostatnim warto wspomnieć, że Orkan to tylko pseudonim. W rzeczywistości ten tworzący w okresie Młodej Polski nazywał się... Franciszek Szmaciarz. Wróćmy jednak w strony Szydłówka, a właściwie dawnej jego części. Po drugiej stronie ulicy Warszawskiej znajdują się osiedla: Bocianek i Słoneczne Wzgórze. Historyczne mapy wskazują, że część tych terenów dawniej nazywana była również Szydłówkiem. Bocianek i Słoneczne Wzgórze okazali się gościnni dla panteonu polskich pisarzy. Na tych osiedlach zadomowili się między innymi Stanisław Wyspiański, Cyprian Kamil Norwid, Konstanty Ildefons Gałczyński czy Maria Konopnicka (Bocianek), a także Gabriela Zapolska i Eliza Orzeszkowa (Słoneczne Wzgórze). Oto krótka charakterystyka kilku kieleckich osiedli. Po lekturze na pewno na myśl przyjdzie nam stwierdzenie „no tak, to przecież takie oczywiste”, ale w rzeczywistości nie zastanawiamy się raczej nad tak charakterystycznym zgrupowaniem poszczególnych ulic. A warto to wiedzieć, by nie musieć pytać przechodniów o ulice znajdujące się we własnym mieście.
66
wici.info | miasto
tam wypić kawę i zjeść słodkie ciastko.
NaStarym Rynku Ruszają prace na kieleckim Rynku, z którego zniknie rondo i trochę niefortunnie umieszczony tam basen przeciwpożarowy, a samo miejsce przynajmniej częściowo odzyska swoje pierwotne funkcje. Fakt ten cieszy, zwłaszcza, że jest to jedna z najstarszych i najciekawszych części Kielc. Rynek powstał pod koniec XIII wieku. Początkowo był jedynie placem ograniczonym ciągami komunikacyjnymi, przebiegającymi między osadą przy kościele św. Wojciecha, a kolegiatą.
Pierwszy Ratusz ufundował bp Jan Konarski. Wybudowano go w XVI w. Był piętrowy, murowany, w środku mieścił więzienie, strażnicę i archiwum, a także wzorce miar i wagę. Te ostatnie chyba ze
względu na wtorkowe jarmarki i otwarty przez cały tydzień bazar, ulokowany przed budynkiem. Ratusz spłonął podczas pożaru w 1800 r. i nigdy nie został odbudowany w dawnym miejscu i kształcie. Do 1759 r. większość zabudowy miasta była drewniana, zmienił to dopiero bp Szaniawski, który wydał nakaz budowy domów murowanych, z podcieniami: 30 lat później tylko 4 spełniały te wymogi. Najstarsza budowla nie tylko przy Rynku, ale i w całych Kielcach to kamienica nr 2, na rogu Rynku i ulicy Koziej, dziś znajduje się w niej market „Groszek”. Odbudowano ją po pierwszym pożarze miasta w 1800 r i stoi po dziś dzień, poniekąd spełniając swoje dawne funkcje: niepozorny budynek powstał na miejscu starej oberży, w której według podań biesiadował sam król szwedzki, Karol XII. Zaraz za tą kamienicą znajdują się podsienia, z których tylko część pochodzi „z epoki” duża ich część powstała podczas
II wojny światowej. Pod numerem 3 i 4 rezyduje Muzeum Narodowe, w kamienicy z II połowy XVIII w., należącej niegdyś do rodziny Dobrzańskich (właśnie przy niej podcienia pobudowali Niemcy). „Piątka” to dawna własność rodziny Kosterskich. Powstała w tym samym czasie co i tamte, dziś mieszczą się w niej sklepy odzieżowe i Delikatesy Społem. Ciekawostką jest, że przed tą kamienicą do wybuchu II wojny światowej działała giełda pracy tymczasowej dla mężczyzn, którzy wystawali w tym miejscu z siekierami, wózkami albo zaledwie z dwoma wolnymi rękami, już od szóstej rano. Analogicznym miejscem przeznaczonym dla kobiet był wschodni bok rynku, gdzie faktorki tradycyjnie rekrutowały dziewczęta do służby domowej. „Dwunastkę” nazywano Wujostwem, bo od zawsze była mieszkaniem wójta kieleckiego. „Szesnastka” należała do Józefa Jaworskiego, a „osiemnastkę” powszechnie uważa się za dom biskupa Kajetana Sołtyka, choć miała innego właściciela. To chyba najładniejsza kamienica w Rynku. Niegdyś mieściła się w niej znakomita ponoć winiarnia, dziś można
Po wspomnianym już pożarze w 1800 roku trzeba było wybudować nowy obiekt dla rajców. Przez krótki czas urzędowali oni w Wujostwie, ale wkrótce przenieśli się do nowej siedziby. Ten ratusz również spłonął (w 1873 r.) i znów trzeba było myśleć o innym budynku: w 1876 r. nastąpiła przeprowadzka do odbudowane-
go, ale niewykończonego Urzędu Miejskiego, prace przy nim trwały jeszcze wiele lat. Nie wiem, czym brukowany był kielecki Rynek. Odkryłam za to mnóstwo podań, a nawet legend, związanych z tym miejscem. Chyba warto się nim zająć. Może wtedy wróci okruch tej dawnej atmosfery, która gdy ją poznaję, szczerze mi się podoba! Tekst: Kinga Matałowska Na podstawie ksiązki Jerzego Jerzmanowskiego „W starych Kielcach”.
wici.info | świętokrzyskie
Łagów Jadąc z Kielc trasą w kierunku Lublina, trudno po 40 kilometrach nie zauważyć Łagowa. Zdarzają się miejscowości, które mijamy niezauważone, lecz nie w tym wypadku. Busy i autobusy przywożą nas na rynek miasteczka, gdzie rozpoczynamy naszą wędrówkę.
Historyczne wzmianki o Łagowie pojawiają się już w XI wieku. W samym Łagowie na uwagę zasługuje kościół parafialny z XV wieku, znajdujący się w północnej części rynku. Pierwszym wartym odwiedzenia obiektem poza centrum, jest Jaskinia Zbójecka, położona w Wąwozie Dule. Po około 20 minutach marszu od rynku, znajdujemy się w zupełnie innej scenerii. Drogę asfaltową zastępuje polna, domy ustępują miejsca drzewom i krzewom, a w koło pojawiają się łąki i pola. Przez Wąwóz Dule prowadzi ścieżka turystyczna. Z tablic możemy dowiedzieć się wiele o znajdujących się tam obiektach. Jaskinia Zbójecka, leżąca we
69
wschodniej ścianie wąwozu spogląda swym wejściem na turystów z góry. Mając latarkę, można wejść w początkową część otworu, natomiast dalsza eksploracja wymaga chociażby specjalnego ubioru. Niestety, z powodu dostępności jaskini jest ona miejscem częstych spotkań i „imprez”, po których w środku i przed tym ciekawym miejscem można znaleźć różne „skarby”. Zobaczywszy Wąwóz Dule polecam wycieczkę na tereny położone na południe od Łagowa. Wąwóz Prągowiec k.Barda zachwyca swoim położeniem, a dla uważnych poszukiwaczy oferuje ciekawe skamieniałości z okresu syluru. Okolice wąwozu niewiele ustępują mu urokiem. Za każdym razem odwiedzając go możemy
odkrywać na nowo okoliczne lasy, pola, łąki. Wąwóz jest tak interesującym miejscem, że nawet wychodzące od czasu do czasu z podziemi śmieci nie burzą jego uroku. W okolicy Łagowa znajduje się ponadto Cisowsko-Orłowiński Park Krajobrazowy oraz Świętokrzyski Park Narodowy z widocznym z wielu miejsc klasztorem na Świętym Krzyżu. Kiedy następnym razem pojawi się u Was pytanie, gdzie pojechać na krótką wycieczkę „regionalną”, to odpowiedź powinna być prostsza. Dość regularnie jeżdżące busy i dobra baza noclegowa tylko nam to ułatwi. Kuba Juszyński
wici.info | pasje
GryMiejskie Miasto. Metropolia. Przestrzeń życia, nauki i odpoczynku. Nierozerwalnie związana z naszą codziennością i naszymi przyzwyczajeniami. Spróbuj sobie wyobrazić miasto jako jedną, wielką, tętniącą życiem planszę do gry. Pełną ludzi, nieokiełznaną, nieprzewidywalną, a przez to fascynującą i stawiającą kolejne wyzwania. Nie, to wcale nie jest trudne. Zrób to, jeśli potrafisz.
70
>>
Amsterdam przywitał nas ładną pogodą. O 9:00 zbieramy się na Damm, głównym placu miasta. Jest nas blisko 30 osób, w tym tylko 5 Holendrów. Będą dbali o to, żeby gra przebiegła bez zakłóceń. Reszta to międzynarodowa mieszanka z różnych części Europy. Szybko dzielimy się na sześcioosobowe grupy, tak, aby w żadnej nie było osób z tego samego kraju. Nie do końca to wyszło, bo Polaków była siódemka. Jestem w jednej grupie z Renatą. Dostajemy kopertę z listą zadań do wykonania, mapą, biletami na tramwaj, plakatem Loesje, kartką, długopisem i awaryjnym numerem telefonu. Doeko, który prowadzi całą grę, wyjaśnia wszystkie szczegóły związane z przepisami porządkowymi w Holandii i zaczyna się gra. Do 16 mamy być z powrotem, najlepiej z wykonanymi zadaniami. Otwieramy kopertę.
i zdjęcie z kawiarni. Iść do Vogelpark, znaleźć grupę Holendrów grających w piłkę, rozegrać z nimi mecz, wygrać, zamienić się z jednym z nich na koszulki. Najlepiej, żeby dostać pomarańczową. Przejechać do galerii handlowej i wymienić plakat na dowolną rzecz w dowolnym sklepie, zrobić sobie grupowe zdjęcie z jak największą ilością pozujących ludzi. Przyjmujemy wyzwanie, ruszamy w miasto.
Zadanie pierwsze. Kupić najtańszą pamiątkę związaną z Holandią, jako dowód zachować pamiątkę i paragon. Drugie – znaleźć dzielnicę czerwonych latarni, wejść do niej i przynieść trzy dowody na to, że się tam było. Kolejne jeszcze bardziej pokręcone. Znaleźć muzeum Ann Frank, policzyć ludzi w kolejce. Na dowód liczenia zrobić listę zawierającą imię, nazwisko, kraj pochodzenia i podpis liczonej osoby. Znaleźć dowolną łódź mieszkalną na Amsterdamskich kanałach, zrobić grupowe zdjęcie z właścicielem, wyciągnąć go na kawę, zatrzymać paragon z kawy
W gry miejskie nie da się niestety grać samemu. Są one układane przez osoby, które pilnują później jej przebiegu, przez co nie uczestniczą bezpośrednio w gonitwie po mieście. Zadania wyznaczane zespołom lub osobom uczestniczącym w grze mogą być różne, ale z założenia nie powinny łamać norm i przepisów. Oczywiście uczestnicy powinni je poznać dopiero w chwili rozpoczęcia samej gry. To, że niektóre zadania są dziwne wynika z założenia, że gra ma wymagać od uczestników rzeczy, których nigdy by sami z siebie nie zrobili. Dzięki temu łatwiej zmotywować ich do poko-
To przykład gry miejskiej, która miała nam przybliżyć kulturę Niderlandów, oraz pokazać nam Amsterdam i otwartość jego mieszkańców. W podobne gry można grać wszędzie tam, gdzie znajdzie się osoby chcące w ten sposób spędzać wolny czas. Wygodniej jest jednak nie być związanym z miejscem, w którym toczy się gra. Jest wtedy znacznie ciekawsza.
73
nywania swoich barier i do wejścia w interakcje z otoczeniem. Jeśli zawsze obawialiśmy się podejść i porozmawiać z kimś nieznajomym, to możemy być pewni, że gra nas do tego prędzej czy później zmusi. Rodzaj zadań zależy od kreatywności twórców. Każde jest odpowiednio punktowane. Drużyna, która zdobyła najwięcej punktów i zmieściła się w wyznaczonym czasie wygrywa. Jedynym problemem jest znalezienie kogoś, kto poświęci swój czas i taką grę zorganizuje. Kupienie pamiątek nie stanowiło problemu. Jako przedstawiciele Europy Wschodniej negocjowanie mamy we krwi, szczególnie z Chińczykami, będącymi jedyną nacją sprzedającą pamiątki w tym mieście. Zbiliśmy cenę za małe
porcelanowe chodaki związane holenderską flagą do 1 euro. Dzielnica czerwonych latarni stworzyła nam parę problemów, bo nie można w niej robić zdjęć. Jako dowody wzięliśmy paragon ze sklepu, bilet do muzeum erotyki, które zwiedziliśmy, oraz ulotkę ze słupa ogłoszeniowego. Po dotarciu do muzeum zrozumieliśmy, o co chodziło z kolejką. Muzeum Anny Fran jest jednym z najbardziej obleganych punktów Amsterdamu. W kolejce było około 80 osób. Nasza lista skończyła się na 23 osobach, bo nie chciało nam się tracić czasu, który nieubłaganie uciekał. Rekordziści mieli ponad 40 podpisów. Znaleźliśmy właścicielkę łodzi. Zrobiła sobie z nami zdjęcie, ale nie udało nam się jej wyciągnąć na kawę. Tymczasem pogoda się >>
wici.info | pasje
załamała i zaczęło kropić. Vogelpark był pusty. Wróciliśmy do centrum tramwajem i weszliśmy do metra. Zaraz po wejściu za bramkę zatrzymał nas kontroler. Nasz bilet okazuje się źle skasowany. Mamy już przed oczami perspektywę kary za przejazd bez ważnego biletu, a tymczasem koleś pyta się, skąd jesteśmy i płynną angielszczyzną tłumaczy, jak działa cały system biletowy w mieście. Kasuje bilet jeszcze raz za nas i życzy miłej podróży. Przeżyliśmy szok kulturowy.
Klub Miłośników Geologii
Amsterdamie. Doeko dziękuje wszystkim uczestnikom i wręcza symboliczne nagrody, po czym po oficjalnym zakończeniu gry rzuca: „Spróbujcie teraz powiedzieć znajomym, co robiliście w Amsterdamie”…
W korytarzach Kieleckiego Centrum Kultury dość mocno rzuca się w oczy podświetlony napis: „Klub Miłośników Geologii”. To tutaj spotykają się wszyscy jego członkowie, z panią mgr Barbarą Jędrychowską (kierownik klubu) na czele. Wchodząc do pokoju pełnego ludzi, możemy spodziewać się mnóstwa okazów geologicznych i wielu niespodzianek.
Kalor
Do galerii handlowej dojechaliśmy zbyt późno. Większość sklepów była już zamknięta, prawie nie ma, z kim zrobić zdjęcia. Nie udało nam się u nikogo wymienić plakatu, chociaż na mijanych sklepach wisiały już podobne – inne grupy były tu przed nami. Zaczęliśmy żałować, że nie zaczęliśmy biegania od galerii. Trafilibyśmy na lepsza pogodę. O 16 zmęczeni, ale szczęśliwi dotarliśmy do punktu spotkań. Po rozliczeniu się z listy i zrzuceniu zdjęć na laptopa poszliśmy z resztą uczestników na piwo. Inne grupy miały inne problemy. Jedna trafiła tylko na 3 osoby w kolejce i nie znalazła żadnych łodzi, nie dotarli do parku albo do galerii. Najbardziej obrotni zrobili sobie w niej zdjęcie z czterdziestką innych, zupełnie obcych, pozujących osób. Organizatorzy ogłaszają wyniki. Nie jest źle, jesteśmy trzeci na 5 grup buszujących po
Klub Miłośników Geologii powstał w 2005 roku w ramach Geoparku Kielce i obecnie skupia już ponad 50 stałych członków. Wiele osób zada sobie pytanie, co można miłować w geologii? Niejednemu z nas geologia kojarzy się z monotonnymi lekcjami, nudnymi wycieczkami na łono przyrody czy po prostu z „jakimiś kamieniami”. Otóż nie jest to do końca prawda i członkowie klubu ze wszystkich sił starają się to pokazać. Z tychże starań korzystają zarówno mieszkańcy Kielc, jak i całego województwa.
74
Nietrudno znaleźć powody przystąpienia do tego klubu. Otóż
Kielce posiadają specyficzne położenie, sprzyjające rozwojowi tego typu zainteresowań. Znajdując „kamień” zawsze zastanawiałem się, co to jest, czy jest rzadkie, czy pospolite, co ma w środku i z jakiej ery pochodzi. Te i inne informacje można uzyskać na spotkaniach klubowych, odbywających się dwa razy w tygodniu w siedzibie klubu w KCK (wtorki i czwartki od godziny 15). Swoją radą służą specjaliści, a dzięki dostępnym na miejscu narzędziom okaz można przeciąć piłą diamentową, a później własnoręcznie oszlifować. Jeśli posiadacie skamieniałości i minerały, które wymagają wyczyszczenia i wypreparowania to kolejny powód, aby odwiedzić klub. Goszczą w nim całe rodziny, a każda osoba znajdzie coś atrakcyjnego dla siebie. Oczywiście nieodłącznym elementem geologii są wyjazdy terenowe, podczas których można pozyskać minerały i skamieniałości, zrobić zdjęcia oraz lepiej poznać region i „klubowiczów”. Stoisko Klubu Miłośników Geologii można odwiedzić na Wystawach Minerałów, Skamieniałości i Wyrobów Jubilerskich (organizowanych dwa razy do roku w KCK przez Świętokrzyskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk Geologicznych) oraz na różnorodnych imprezach regionalnych. W najbliższym czasie planowana jest wystawa fotografii, o której na pewno jeszcze usłyszycie. Kuba Juszyński
wici.info | podróże
otoczone kilometrami pustki i 40 stopni gorąca. No i 3% kraju leżące w Europie (granica tych kontynentów przebiega w Stambule). Wrażenia z lotu samolotem – bezcenne. Widok chmur pod sobą i Bałkanów pod chmurami w pełni rekompensuje nieprzyjemne doznania, związane ze startem i osiągnięciem pułapu lotu przez maszynę, w której zamknięci trzy godziny przemieszczaliśmy się w kierunku Antalyi. Po wszystkich odprawach paszportowo bagażowych i wyjściu z terminalu uderzyło nas gorąco, które można porównać do nokautującego ciosu. Jednak po kilku godzinach już można było się przyzwyczaić.
Wkrainie czterech mórz…
Od tego orientalnego miejsca dzieli nas aż 1700 kilometrów w linii prostej i zaledwie 3 godziny lotu samolotem, i oto jest – Turcja. Turcja to kraj, gdzie miesza się Europa z Azją. Świetne drogi, nowe budownictwo, wciąż rozwijająca się turystyka, a obok tego palmy, małe chatki na kolorowych polach >>
Dystans z Antalyi do prowincji Kemer, gdzie przyszło nam przez tydzień mieszkać to około 40 kilometrów. Droga prowadzi wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego i masywów gór Taurus. Z morską wodą po jednej stronie kontrastują wszechobecne śmieci u podnóża gór, ewidentnie wyrzucane przez podróżujących z okien samochodów. Niestety widok butelek, pustych opakowań i wszelkiego rodzaju odpadków towarzyszy nam do końca pobytu, niezależnie czy jesteśmy na drodze, czy gdziekolwiek indziej. Niestety wycieczki organizowane z biur podróży są zwykle na zachód kraju, a ta część, mimo że bezpieczniejsza, jest bardziej eu-
77
ropejska. Jest więc wielce prawdopodobne, że wybierając się do małej nadmorskiej miejscowości na miejscu zastaniemy hotel na hotelu. Do takiego kurortu właśnie trafiliśmy. Mieścinka Beldibi, poza sklepami i kamienistą plażą nie ma nic więcej do zaoferowania. W takim przypadku, żeby nie spędzić całego pobytu przy hotelowym basenie, warto wybrać się na własną rękę na wycieczkę do pobliskich miejscowości. Najlepiej przemieszczać się busami (dolmuş) – w ten sposób można objechać całą Riwierę Turecką. Gdziekolwiek by się nie ruszyć, z każdego sklepu, straganu czy kramu obsługa zachęca słowami: „Здравствуйте! Заходите, Рожалуйста!” Kiedy okazuje się, że mają do czynienia z Polakami, z uśmiechem na twarzy wołają: „Dzień dobry! Jak się masz!”. I na tym kończy się ich znajomość polszczyzny. Kiedy powracają do rosyjskiego, z naszej strony zapada milczenie. Jako pokolenie wychowane na języku angielskim, mieliśmy duże trudności w porozumiewaniu się z Turkami. Tureckie sklepy podzielić można na trzy kategorie. Pierwsze oferują skórę, drugie biżuterię, trzecie natomiast – wszystko. Po przekroczeniu progu takiego miejsca można dostać oczopląsu od przeróżnej ceramiki, pamiątek, ubrań, szaliczków i chustek oraz, oczywiście, fajek wodnych.
>>
Punkty obowiązkowe wyprawy do Turcji, oferowane przez wszystkie tamtejsze biura podróży to Pamukkale i Kapadocja. Pamukkale, czyli Bawełniane Tarasy to wapienne zbocza góry Cökelez, wyglądające niczym magiczny śnieg pośród 40-stopniowego upału. Na zboczu góry, wśród nierówności terenu od około 14 tysięcy lat powstają baseny wody termalnej, ukształtowane w formie tarasów.
Po całym rytualnym targowaniu odchodzi się z przeświadczeniem, że udało się maksymalnie zbić cenę, co jest oczywistą bzdurą. Tureccy handlarze nie tracą. Warto na przykład porównać ceny damskich szali: u nich cena wyjściowa to 10 €, u nas na bazarze szal „made in Turkey” kosztuje 10 złotych. Wartość jednego może więc sięgać wartości jakiegoś jednego euro… Walutą, jaką najlepiej posługiwać się w Turcji jest dolar amerykański. Można zapłacić nim wszędzie i za wszystko, po kursie bardziej korzystnym niż turecka lira. Płatność w euro również jest możliwa, ale kurs wymiany oferowany przez handlarzy znacznie mniej opłacalny. Z torbami pełnymi zakupów najlepiej się… zgubić. Turcy są bardzo przyjaźni i pomocni. Pomimo trudności z porozumiewaniem się (większość zna tylko rosyjski) są
skorzy do pomocy do tego stopnia, że po naszej bezowocnej 15minutowej dyskusji rosyjsko-angielskiej, potrafili wyjąć kluczyki od samochodu, rzucić wszelkie aktualne zajęcia i podwieźć do celu. Niestety ze strachu nie skorzystaliśmy. To, co w tym kraju, prócz temperatury może przeszkadzać Polakom, to jedzenie. Mimo położenia kraju nad czterema morzami (M. Egejskie, M. Śródziemne, M. Czarne i M. Marmara) Turcja nie ma tradycji rybołówstwa, więc na owoce morza nie ma co liczyć. Tak samo nie można liczyć na wieprzowinę. Dlatego turyści skazani są na kasze, ryże oraz całą gamę przeróżnych sałatek. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie smak octu i rozmaitych przypraw, które wraz z nadmiarem zielonej pietruszki skutecznie zabijają smak wszystkich potraw. Przyzwyczaić się jest ciężko, z wysoką temperaturą poszło nam znacznie lepiej.
W pobliżu znajdują się ruiny miasta Hierapolis mające jakieś 2000 lat. Robi wrażenie, szczególnie na tych, którzy mieszkają w blokach z wielkiej płyty, rozpadających się po „zaledwie” 50 latach. Kapadocja to natomiast rozległa przestrzeń zabudowana domkami niczym z bajki. Robili je prześladowani chrześcijanie, powstawały poprzez drążenie miękkich skał wulkanicznych. Są tam też skalne kościoły i podziemne miasta. Kapadocja jest na tyle rozległa, że aby ją zwiedzić potrzeba 2-3 dni (i tyle czasu trwają wycieczki zorganizowane). Dla osób spędzających w Turcji 7-dniowe wakacje wykupione z biura jest to trochę męczące i zbyt kosztowne (ok. 100 €). Turcja jest tym bardziej interesująca, kiedy dowiemy się, że jako jedyny kraj nie poparła rozbiorów Polski, może to bardzo sentymentalne i dziś nie na czasie, ale robi swoje…
Duże wrażenie robi też przywiązanie tamtejszej ludności do symboli narodowych. Nie ma miejsca, gdzie nie wisiałaby turecka flaga. Nieważne czy to miejski plac, hotel, dom, sklep, czy dolmuş, którym się przemieszczamy. Dodatkowo niemal boską czcią darzony jest Mustafa Kemal Paşa – Atatürk, zwany Ojcem Turków. Jego podobizna widnieje na wszystkich nominałach tureckich pieniędzy, a pomnik stoi w każdym mieście. Dzięki reformom gospodarczym Atatürka i laicyzacji państwa w latach trzydziestych ubiegłego stulecia, Turcja dziś jest znaczącym państwem na arenie międzynarodowej. Ten bogaty w kolory i zapachy kraj ma do zaoferowania każdemu coś specjalnego. Tu można znaleźć ukojenie w cichych wioskach, odpoczynek na piaszczystych, lub tych bardziej kamienistych plażach. Ale też tutaj zazna się bogatego życia nocnego, smaku szaleńczych zakupów. No i całymi dniami można zwiedzać starożytne miasta, dziwy natury i pachnące bazary. tekst i zdjęcia: Olga Adamus Grzegorz Świercz
81
www.poetyckapoczta.wici.info
Radosław Nowakowski MOJE PAŃSTWO (15)
Tradycja Lubię wstawać rano. Zawsze wstaję rano. Nie pamiętam, żebym kiedyś wstał w południe, albo nawet po południu. Zdarzało mi się wstawać w nocy – to znaczy tak bardzo wcześnie rano, że była to zdecydowanie bardziej noc niż pora określana mianem choćby przedświtu, bo nic nie wskazywało na to, że już wnet głęboka czerń ulegnie spłyceniu i zacznie powolutku przemieniać się w szarość, bardzo gęstą jeszcze, ale jednak szarość (pora roku nie ma tu znaczenia, choć zapewne śnieżne zaspy lub kobierce gnijących żółtobrunatnych liści zapewne jakoś na intensywność tej czerni by wpływały) – na przykład wtedy, gdy musiałem wyruszyć w jakąś podróż, by dotrzeć gdzieś na określoną godzinę. Zdarzało mi się też, że nie wstawałem rano, bo leżałem chory, ale to nie zdarzało się i nie zdarza często. Oczywiście, kiedyś zdarzy się, że w ogóle nie wstanę, ale to na szczęście zdarzy się tylko raz i już się nie powtórzy. To nie jest tak, że codziennie wstaję o tej samej godzinie – codziennie wstaję o inne godzinie, chociaż czasami zdarza się, że przez kilka dni z rzędu budzę się dokładnie o tej samej porze, co do minuty, a może nawet i co do sekundy, ale tego nie mogę stwierdzić z całą pewnością, ponieważ leżący obok łóżka zegarek nie pokazuje sekund. Widocznie coś się w moim wewnętrznym zegarze biologicznym zacina i klinuje, a po kilku dniach znowu ulega naturalnemu rozchybotaniu. Lubię wstawać rano dlatego, że wtedy umysł mam czysty i spokojny, chociaż zdarza się przecież, że tuż przed obudzeniem kłębią się w nim nieprawdopodobne senne historie, lecz to może one właśnie są fusami, mętnym osadem, odchodami świadomości, a otwarcie powiek jest dla nich tym czym uruchomienie spłuczki dopełniające aktu porannego odkupienia... Siadam przy stole (przy niebieskim lub przy białym albo przy tym niemalowanym, starym, okrutnie ciężkim, chyba jesionowym) i wtedy zlatują się słowa. Całe ich chmary. Zewsząd. Kierowane i poganiane jakimś tajemniczym zmysłem pozwalającym im wykryć
pustą głowę, którą niezwłocznie trzeba zapełnić, bo może uda się dzięki niej zamienić w ulotną falę dźwiękową lub przybrać znacznie trwalszą formę dziwacznych zawijasów. Lecz to też nie jest regułą – zdarza się przecież, że nie piszę, a wolę czytać; rano teksty są jakieś niebywale przejrzyste i przezroczyste, nie zasłaniają, ale odsłaniają, stają się lunetą i mikroskopem. Nie sądzę, aby wpływ na to miała zielona herbata. Bywa, że jej nie piję, a słów mnóstwo. Bywa, że ją piję, a słów wcale nie takie mnóstwo. Różnie bywa. A herbatę piję ciągle w tym samym kubku. To chyba bardziej kubek niż filiżanka albo czarka, ponieważ ma kształt walca. Jest jednak mniejszy niż zwykły kubek i nie ma ucha, więc nie wiem czy zasługuje na miano kubka. Prawdopodobnie nie zasługuje na żadne miano, albo jakieś miano musiałbym mu nadać, nazwę bardziej trafną. Albo imię. Lubię bardzo te naczynia, ponieważ są dosyć grube, więc nie nagrzewają się tak szybko jak czarki (a może także dzięki innemu kształtowi). Użyłem liczby mnogiej, bo to już trzeci (niech będzie kubek). Chyba trzeci. Dostałem ich kilka (chyba pięć) od znajomego ceramika mieszkającego po drugiej stronie gór. Ten pierwszy był chyba najładniejszy – miał takie ostre, żółte maźnięcie. Tylko ten – inne są (były) bardziej stonowane, chociaż wszystkie pomalowane tak samo, mocnymi, prostymi pociągnięciami dosyć szerokiego pędzla. Ciekawe, co będzie, kiedy ten ostatni, chyba piąty, wyślizgnie się z czyjejś drżącej dłoni. Zapewne nie przestanę pić zielonej herbaty, bo ją lubię. Może się jednak zdarzyć, że z jakiegoś powodu przestanę pić zieloną herbatę: przestanie mi smakować, albo zacznie szkodzić, albo nigdzie nie będzie można jej dostać, albo nagle zapałam miłością do kawy, co jest raczej mało prawdopodobne, bowiem kawa wpływa na mój organizm wielce dezintegrująco, trzęsę się i grzechoczę jakby wszystkie śrubki i zawiasy nagle się obluzowały. I co się wtedy stanie? Zapewne nic szczególnego, nic co stanowiłoby punkt >>
Z historii przypadkowych klików…
zwrotny w dziejach świata, albo nawet w dziejach mojego państwa, a tym bardziej w dziejach państw zamiedznych i zapłotnych. Może co najwyżej napiszę książkę, albo tylko krótki esej, o nie piciu zielonej herbaty tuż po porannym przebudzeniu, tudzież o przyrządzaniu naparu z suszonych jabłczanych skórek...
Dziennikarstwo dla każdego
Wstaję wcześnie, bo lubię. Lubię wstawać wcześnie, ponieważ kiedy wstaję późno, boli mnie głowa. Po prostu, kiedy śpię za długo czuję się znacznie gorzej, niż kiedy śpię za krótko. Wiem, że są ludzie, którzy mogą spać dowolnie długo, ale ja do nich nie należę. Wydaje się, że do nich mógł należeć mój ojciec. Jeśli co do tego mam pewne wątpliwości, to bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że należał on do miłośników kawy i po jej wypiciu czuł się zawsze znacznie lepiej, niż przed jej wypiciem. Natomiast nie wiem, czy pijał kawę jeszcze przed śniadaniem, tak jak ja zieloną herbatę. Wiem natomiast, że zielonej herbaty nie pijał w ogóle. A jeśli chodzi o dziadków, moja wiedza w tym zakresie jest jeszcze bardziej ograniczona, nie wspominając już o pradziadkach. Wynika z tego, że moje poranne postępowanie ma niewiele, albo zgoła nic, wspólnego z porannymi procedurami ustalonymi (a raczej zapożyczonymi lub narzuconymi im) i przestrzeganymi mniej lub bardziej świadomie przez moich przodków. Na pytanie dlaczego tak postępuję, nie mogę więc udzielić sztampowej i pozornie wszystko wyjaśniającej, a przede wszystkim uwalniającej od uciążliwości zastanawiania się, odpowiedzi „albowiem tak postępowali moi przodkowie”. Mam też nadzieję, że moi potomkowie nie będą niczego bezmyślnie po mnie małpować, poczytując to sobie za zaszczytny obowiązek i uważając za jedyny możliwy sposób życia...
Moje przypadkowe podróże po Internecie, podczas których przechodzę z jednej strony www na inną klikając w linki, odnośniki i ciekawe filmiki powodują czasem odkrycia stron wartościowych. Może nie zdarza się to bardzo często, ale jednak…
Chyba najbardziej znaną stroną tego typu w Polsce są www.wiadomosci24.pl Znaną i do tego profesjonalną, co widać od razu po wejściu na stronę. Nie wiem nawet, czy nie za bardzo i czy to nie odstrasza potencjalnych dziennikarzy? Z drugiej jednak strony może chodzi właśnie o to, by przyciągnąć tych, którzy piszą wartościowe teksty? W każdym razie polscy internauci coraz częściej tworzą strony dziennikarstwa obywatelskiego. Oprócz tych wspomnianych wyżej, jest jeszcze choćby www.ithink.pl i www.opress.pl
Co ciekawe, moje obecne procedury poranne różnią się od tych sprzed dwudziestu, trzydziestu czy czterdziestu lat, aczkolwiek pamiętam, że zawsze lubiłem budzić się pierwszy i podawać złudzeniu, że cały świat dookoła mnie śpi, że wszyscy pogrążeni są w bezruchu, a tylko ja mogę się ruszać, muszę to jednak robić niebywale ostrożnie i delikatnie, inaczej czar pryśnie. Oczywiście czar pryska bardzo szybko, ale to w niczym nie przeszkadza, ani niczego nie psuje. Wręcz cały ten urok polega na pryskaniu czaru. No więc lubię rano wstawać i już. Nawet teraz, kiedy coraz ciemniej. Chociaż dni skracają się z astronomiczną precyzją, jesień jest chaotyczna i rozchełstana jak zwykle. Jak zima, wiosna i lato, które co roku przychodzą o innej, choć z grubsza tej samej, porze. Spóźniają się lub spieszą. Trwają krócej lub dłużej. I nic się z tego powodu nie dzieje. I nic by się nie stało nawet wtedy, gdyby pewnego razu zima zapomniała przyjść albo w ogóle przestała przychodzić.
tylko, czy każdy się do tego nadaje? No cóż, to już zmartwienie administratorów czy właścicieli takich stron, bo każdy szanujący się serwis dziennikarstwa społecznego ma zespół redakcyjny, który czuwa nad tym, co jest wrzucane na stronę przez użytkowników.
Co ciekawe, o pierwszej takiej wartościowej stronie z tych, o których chcę napisać przeczytałam w gazecie. Nic zresztą dziwnego, bo okazało się, że www.infotuba. pl to serwis stworzony przez AWR Wprost, czyli wydawcę tygodnika opinii „Wprost”. Wracając do www. infotuba.pl bo ona w końcu jest tu ważniejsza niż Wprost – to jeden z wielu w sieci serwis dziennikarstwa obywatelskiego.
84
Co to jest dziennikarstwo obywatelskie? To dziennikarstwo, które uprawiać może każdy. Pytanie
Czy warto do nich pisać? Pewnie tak, choć jak twierdzi mój znajomy sceptyk „i tak nikt tego nie czyta”. Akurat z tym się nie zgadzam. Mało tego, myślę, że np. Wprost tworząc Info Tubę potraktował ją także jako źródło pomysłów, do których być może zza redakcyjnych biurek w Warszawie nigdy by nie dotarł. Choć przyznam, że czasem zaczynam w to wątpić, bo już kilka razy włożyłam tam tekst o działaniach Fundacji Kultury Wici i jak na razie nikt z redakcji Wprost się do nas nie odezwał. Dziwne…(ags)
wici.info | fason | tylko dla kobiet
W blasku zimowego cienia, pojawia się błysk złoty na powiekach, wykonany najlepiej metodą smoke eyes, przy użyciu refleksu świetlnego. Twarz spokojna, bardzo jasna, przyprószona rozświetlonym sypkim pudrem. Usta wołają wina! Czerwień na wargach - do wyboru klasyczna, makowa, ciemna z trwałym satynowym wykończeniem.
szukamy piekna wizaż i kreowanie wizerunku, metamorfozy, stylizacje fryzjerskie, zabiegi kosmetyczne i upiększające
tworzymy z pasja
HU HU HA !!! Monika Zielinska-Kozieł
Gorący trend tej zimy - ORIENTUJ SIĘ! - hasło projektantów, a co za tym przemawia: moc ognistych kolorów i kontrastów w ubiorze. Czasem wystarczy biżuteryjny detal, np. malowane bransolety z drewna, czasem orient wymaga rozmachu - wełniana spódnica, haftowane kozaczki. W makijażu spokój, dyscyplina i powaga.
wykonujemy stylizację - fryzury i makijaże tegorocznych Miss Polonia, uczestniczymy w sesjach zdjęciowych, teledyskach, pokazach mody... wszystko w COCO Brwi wracają do naturalnych, pełnych rozmiarów, wręcz kształtujemy je od nowa, by zawładnęły spojrzeniem. Na policzkach kolor neutralny, aby tylko pokonał zimowe zmęczenie. Ten sezon to powrót upięć - pozawijanych i luźno związywanych w niby-koki. Ważne, aby fryzura, rozpuszczona czy upięta, nie wyglądała na przestylizowaną. To wszystko w stylu nieład kontrolowany...przezimujemy! Czekając na ulubioną wiosnę...
autoryzowanym salonie fryzjersko - kosmetycznym CitiPark Kielce ul. Paderewskiego 4d/3 Telefon +413663929 Zapraszamy 3
www.cococlub.pl foto: www.marcinborun.com
szukaj na planie miasta
ofgnótt rauđur sala lak
wici.info | fason
89
91
Fotograf: Wiktor Franko Modelki: Maria Zając, Anna Sławeta Stylizacja: Wiktor Franko Miejsce: Kielce Centrum, podwórka nieokreślone ;) Strona: www.wiktorfranko.com
wici.info | pasje
Pomaganiebezwychodzeniazdomu.
część1:
„Przepraszam,czyleci znamiE.T.?” Moc do wynajęcia Komputery towarzyszą nam na każdym kroku i są obecne już w prawie każdym domu. Przywykliśmy do nich, jako do podstawowych narzędzi naszej pracy, edukacji i rozrywki. Są coraz mniejsze, coraz bardziej mobilne i coraz szybsze. Właściwie to wręcz za szybkie na nasze potrzeby. Do normalnych zadań, które wykonujemy na naszych maszynach potrzeba zaledwie kilkudziesięciu procent mocy obliczeniowej. A reszta możliwości naszych maszyn? Otóż ona robi po prostu „nic”. Jest możliwa do używania, ale nam - po prostu zbędna. Nawet jeśli jednocześnie słuchamy radia internetowego, piszemy maila, przeglądamy WWW i mamy uruchomione komunikatory, to nie zużywamy więcej niż połowy tego, co może nam dać nasz komputer. A pozostałą połowę możemy zacząć wykorzystywać w pożyteczny sposób.
Działania projektu przeszły najśmielsze oczekiwania, i kiedy liczba aktywnych poszukiwaczy zbliżała się do miliona, projekt przeszedł metamorfozę. Technologia obliczeń rozproszonych, wykonywanych na komputerach wolontariuszy, została udostępniona dla innych. Obecnie nazywa się BOINC i umożliwia korzystanie z komputerów wolontariuszy ponad 60 różnym projektom. Skupiają się one na analizie dużych ilości danych i dotyczą działań naukowych i niedochodowych, które nie mogą być przeliczane przez superkomputery ze względu na wysokie koszty takich operacji. W ramach programu wciąż działa projekt SETI, od którego wszystko się zaczęło.
Sięgnąć gwiazd W ramach rozpoczętego w 1959 roku programu SETI – poszukiwania pozaziemskich cywilizacji – sieć radioteleskopów rozsianych po świecie, przez cały czas prowadzi nasłuch wszystkich częstotliwości. Starają się one wyśledzić każdy sygnał radiowy, który mógłby pochodzić od kosmitów. W praktyce okazuje się, że co sekundę na ziemię spływają miliony bitów informacji, które trzeba przeanalizować i wychwycić ewentualne sygnały od naszych przypuszczalnych sąsiadów. Ogrom tych danych jest niemożliwy do przeanalizowania przez jeden superkomputer, dlatego twórcy systemu rozłożyli te skomplikowaną pracę na komputery wolontariuszy. W 1998 roku The Planetary Society dało wszystkim posiadaczom komputerów możliwość wzięcia udziału w projekcie SETI at home czyli Poszukiwanie pozaziemskich cywilizacji bez wychodzenia z domu. Aby wziąć udział w tym eksperymencie, wystarczyło zgłosić się i pobrać odpowiedni program, który wykorzystywał nieużywane moce naszych komputerów. Każdy ochotnik zapisujący się do projektu, dzięki nieodczuwalnemu dla niego poświęceniu fragmentu mocy obliczeniowej swojego komputera, miał swój udział w poszukiwaniu kosmitów.
Dodatkowo możemy wspomagać chociażby projektyClimateprediction.net symulujący zmiany klimatu na ziemi od 1920 do 2080 roku, albo SIMAP – projekt Politechniki Monachijskiej, prowadzący obliczenia podobieństw między białkami. Znajdź E.T. Aby zacząć swoją przygodę jako wolontariusz, wystarczy zapisać się do projektu, któremu chcemy się poświęcić, pobrać i zainstalować odpowiedni program i dać mu pracować na naszym komputerze. Program będzie dbał o to,
92
93
Jedno z nasuchujcych obserwatoriw SETI
żeby nie przeciążyć naszej maszyny i co najważniejsze, nie przeszkadzać nam w pracy. Pobiera on paczę danych z serwerów danego projektu i zaczyna przetwarzać, pokazując wymagany czas pracy i postęp w obliczeniach. Po zakończeniu odsyła ją przeliczoną i pobiera następną, i tak przez cały czas naszego bycia w projekcie. Dodatkowo jako uczestnik projektu mamy udostępnione statystyki, możemy łączyć się w drużyny z innymi członkami i rywalizować z innymi grupami pod względem ilości i szybkości przeliczonych paczek. W zamian możemy pobrać ze strony projektu certyfikat razem z naszymi danymi i statystykami, wydrukować go i pochwalić się przed znajomymi albo naszym przyszłym lub obecnym pracodawcą. A to wszystko za udostępnienie czegoś, czego i tak nie używamy. Tekst: Kalor The Jedi Alliance SETI@home team
wici.info | sprawdzone smaki
Na pieczyste kupujemy mięso typu: karczek, schab, wieprzowe od szynki, cielęcina, wołowe pieczeniowe (bez kości), boczek surowy, filet z indyka. Do pieczenia mięsa niezbędne jest posiadanie „gęsiarki” (żeliwne lub metalowe naczynie do pieczenia w piekarniku) lub dużego naczynia żaroodpornego. Mięso macerowane w warzywach Doskonale nadaje się tu wołowina, karczek, wieprzowe od szynki lub filet z indyka – potrzebujemy co najmniej 1,5 kg mięsa (kawałek musi zmieścić się w posiadanej przez Was „gęsiarce” lub naczyniu żaroodpornym).
„Pieczyste”... achjakie soczyste!
Składniki na omastę: 1 szklanka oleju marchew, pietruszka, kawałek selera, duża cebula przyprawy: po kilka ziaren ziela angielskiego i jałowca, 3-4 listki laurowe, szczypta pieprzu i mielonej papryki, czosnek w kostce lub mielony Wykonanie:
Zamiast szynki do chleba polecam pieczone w domu mięsa. Mamy na rynku niesamowitą ilość wędlin, ale... często nie wiemy co kupić. A jeżeli już, to okazuje się, że wszystkie szynki smakują podobnie, a inne propozycje wędliniarskie też budzą nasze wątpliwości. Wyobrażamy sobie jaką chemią
bywają nafaszerowane. I tu najlepszym i najsmaczniejszym rozwiązaniem jest własnoręcznie wykonane w domu „pieczyste”, czyli mięso sprawione np. w domowej zalewie, a następnie upieczone, wystudzone i krojone jako wędlina do pieczywa. I zapewniam, że nie jest to proces skomplikowany.
95
Mięso płuczemy w zimnej wodzie i osuszamy ręcznikami kuchennymi. W dużej misce mieszamy olej, cebulę pokrojoną w cienkie pół krążki, warzywa starte na grubej tarce, skruszone liście laurowe, zmiażdżone ziarna ziela i jałowca oraz pieprz i paprykę. Następnie wkładamy mięso, które należy
obtoczyć ze wszystkich stron otrzymaną omastą, przykrywamy miskę i chowamy ją na 2 doby do lodówki. Dwa, trzy razy dziennie należy mięso obrócić. Tak zmacerowane mięso gotowe jest do smażenia. Wyciągamy je z miski, obcieramy ręcznikami kuchennymi ze wszystkich składników, ale nie płuczemy w wodzie! Do gęsiarki wlewamy olej, tak aby pokrył cienką warstwą dno i wkładamy do piekarnika, żeby się rozgrzał. W tym czasie oprószamy mięso ze wszystkich stron vegetą, pieprzem mielonym, sproszkowaną papryką i ziołami. Jeśli chodzi o zioła, to może to być dowolna mieszanka typu majeranek, bazylia, oregano, cząber lub zioła prowansalskie lub tylko majeranek – wszystko zależy od Waszych upodobań smakowych. Wkładamy mięso do rozgrzanej gęsiarki, przykrywamy i pieczemy w piekarniku w temp. 180 st. przez około 1,5 godziny. Mięso trzeba co jakiś czas obracać, aby opiekało się ze wszystkich stron. Należy też podlać je odrobiną wody gdy widzimy, że przywiera do dna. Po godzinie należy oprószyć je kosteczką czosnku. Po kolejnych 15 min. sprawdzamy, czy mięso jest upieczone. Wbijamy widelec, który powinien lekko wejść w mięso – różne gatunki wymagają różnego czasu pieczenia – wołowina dłużej, karczek krócej. Pod koniec pieczenia możemy dolać do mięsa kieliszek czerwonego wina, co podnosi walory smakowe. Po wyłączeniu ognia należy gęsiarkę zostawić w piekarniku na pół go-
dziny i dopiero wyjąć pieczyste na talerz do wystudzenia. Oczywiście tak upieczone mięso można jako gorące podać wraz z otrzymanym sosem jako danie główne. A to, co zostanie wystudzić i kroić w cienkie plastry jak wędlinkę. Mięso z omacki musztardowej Znakomicie pasuje tu schab, cielęcina ale również karczek lub wołowina – również duże kawałki, co najmniej 1,5 kg Składniki na omastę: 4-5 łyżek musztardy (znakomita jest ostra z całymi ziarnami gorczycy) 2 łyżki oleju łyżka ziół (najlepiej mieszane) Wykonanie: Mięso płuczemy jak zawsze w zimnej wodzie i obsuszamy ręcznikami papierowymi. W misce mieszamy olej z musztardą i ziołami, wkładamy mięso, które starannie obtaczamy otrzymaną mazią, przykrywamy i wkładamy na 1 dobę do lodówki. Zawsze staramy się kilka razy dziennie przełożyć mięso na drugą stronę. I podobnie jak poprzednio wyjmujemy mięso z miski, obcieramy ręcznikami, ale nie płuczemy pod wodą! Rozgrzewamy gęsiarkę z olejem, a w tym czasie przyprawiamy mięso. Karczek lub wołowinę w sposób jak wyżej, a schab lub cielęcinę sprawimy pieprzem cayeńskim. Ta rzadko używana u nas
przyprawa znakomicie pasuje do tych mięs, które z natury są mało wyraziste w swym smaku. I tu należy tylko mięso lekko oprószyć solą i tymże pieprzem i już jest gotowe do włożenia do gęsiarki. Pieczemy około godziny, podlewając czasami odrobiną wody i przekładając kilkakrotnie, aby się równomiernie opiekało. Studzimy tak jak w poprzednim przepisie. Rolada boczkowa Jest najszybszą formą pieczystego, gdyż boczek nie wymaga żadnych zabiegów typu zalewa. Potrzebujemy duży płat surowego, cienkiego boczku, trochę przypraw i sznurek do wędlin. Taki sznurek można kupić w supermarkecie na stoisku z gospodarstwem domowym albo w specjalistycznym sklepie wędliniarskim. Płuczemy mięso pod zimną wodą i osuszamy ręcznikami. Jeżeli boczek ma skórę to ją odcinamy. Wierzchnią stronę (tę z mięsem) solimy, przyprawiamy pieprzem, oprószamy ziołami, czosnkiem mielonym (jak zwykle wg uznania), a następnie zawijamy cały płat w roladę. Sznurkiem wiążemy go na całej długości silnie ściągając. Technika jest prosta – długi kawałek sznurka w połowie jego długości umieszczamy na jednym końcu mięsa, krzyżujemy go silnie dociągając, zawijamy na drugą stronę, znów krzyżujemy silnie dociągając, zawijamy na druga stronę i tak do końca rolady w odstępach 2-3 cm. Teraz ponownie oprószamy naszą roladę przyprawami i wkładamy do rozgrzanej „gęsiarki”. Pieczemy
około 1 godziny (w zależności od grubości), przewracając od czasu do czasu. Boczku nie podlewamy wodą, gdyż wytapia się z niego spora ilość tłuszczu, co powoduje, że nie przywiera do naczynia. Wystudzoną i schłodzoną w lodówce roladę obieramy ze sznurka i gotowe. Pieczyste można przygotować również z wykorzystaniem marynat dostępnych w sklepie w torebkach (postępujemy zgodnie z zamieszczonym przepisem). Sprawdziłam – polecam.
97
I jak zwykle możecie eksperymentować. Zasada jest prosta – mięso należy umieścić w zalewie, musi w niej kruszeć w lodówce co najmniej jedną dobę i dopiero jest
gotowe do pieczenia. Takie mięso można przechowywać w lodówce nawet dwa tygodnie i się nie zepsuje (polecam naczynia z odsysaniem powietrza). Pamiętajcie, że przyprawiać możecie na różne sposoby, co da wam za każdym razem inny, ciekawy smak. A na zbliżające się Święta Bożego Narodzenia będzie to zapewne Wasze popisowe danie. Goście z zachwytem zjedzą plastry „pieczystego”, a szynki nie musicie już kupować. Z życzeniami cudownie pachnących świąt – wasza Frog! fot. Artur Świerczynski www.swierczynskiartur.pl
+IELCZANIE Z ALBUMÐW RODZINNYCH 7YJ TKOWY ALBUM JU W SPRZEDA Y
8ZEBXOJDUXP v+FEOPžŗw VM +BOB 1BX B ** OS ,JFMDF E[JB TQS[FEBƒZ UFM JOGPMJOJB XXX KFEOPTD DPN QM