Spis treści Kalendarz •4 Pocztówka z Kielc •11 Recenzje •22 Dorota Miśkiewicz: Czasem bywam rozbawiaczem •30 Marcin Kotwica: Nie myślę o sprzęcie •34 Sex, Drugs and
Rock&Roll • Po co pytać, po co? •44 Nagie posągi •56 Co z tymi Kielcami? •58 Traktat o ławce •60 Piórem po regionie •62
Życie w Silnicy – absurd czy prawda?
40
•64 Ostrowiec Świętokrzyski •78 Oblęgorek grunt to wdzięczność •80 Historia z kanarem i milicyją... •84 Bukareszt •86 Lizbona… •88 W świecie serów •92
Marek Cecuła - Defragmentacje czytaj na str. 16
Kalendarz L Listopad2009 wici.info | kalendarz
Wernisaż wystawy Magdaleny Piskorskiej
Czesław Śpiewa, Gaba Kulka, Dick4Dick Galeria DeK, Miejsko-Gminny Dom Kultury, Końskie, ul. Mieszka I 4, g. 18:00
środa 04.11
Studencka Jesień Żakowska
91. rocznica odzyskania niepodległości
Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a c zw a r t e k 0 5 . 1 1
Festiwal Sztuki Współczesnej - Człowiek i jego sztuka 05-07.11.2009 Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4
Persona - spektakl teatru Ecce Homo
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 19:00
Off Fashion: Śmierć Gianni Versace
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00 Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00
piątek 06.11 Off Fashion: pokazy półfinałowe Targi Kielce, ul. Zakładowa 4, g. 16:00
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 usłyszeć będzie można: L. van Beethoven – V Koncert Es-dur op. 73 oraz I. F. Dobrzyński – I Symfonia op. 11
Abracadabra Gothic Tour 2009
Mundo Hard Rock, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 zagrają: ChillOud oraz Closterkeller sobota 07.11
Gry i Zabawy Świata
Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2
W salonie muzyki kameralnej - koncert chóru belgijskiego Pro Cantare
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Off Fashion: Gala finałowa
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
poniedziałek 09.11
V Przegląd Pieśni Patriotycznych i Legionowych
Pogodno, L.Stadt, Sorry Boys
Kino Etiuda, Ostrowiec Św., Al. 3 Maja 6, g. 09:00 wtorek 10.11
Wirtuozi Gitary - dzień polski
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 w programie: B. Budzyński – Partita concertante de Wratislavia, A. Tansman – Musique de cour, M. Pasieczny – Concierto Polacco, J. Zenamon – Concierto de Wrocław
Mundo Hard Rock, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 piątek 13.11
Sputnik nad Rosją - festiwal filmowy
T.Love, Arythmia & Magister Ninja 13-19.11.2009, szczegóły na www.wici.info Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 16:00 czwartek 12.11 Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a niedziela 08.11
XX Dni Muzyki Organowej i Kameralnej im. Stefana Ratusińskiego
Kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Starachowice, ul. Jana Pawła II, g. 19:00
Wirtuozi Gitary - dzień klasyczny
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 w programie: T. Moraitis – Amsterdam Concerto, E. Cordero – Concierto Antillano, B. J. Hagen – Koncert lutniowy A-dur w opracowaniu na gitarę, J. Rodrigo – Concierto para una fiesta
Kabaret Skeczów Męczących
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00 sobota 14.11
Gry i Zabawy Świata
Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2
Zaduszki jazzowe
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00 zagrają: Vibraslap, Kinior ti 100-nka
wici.info | kalendarz
Grzegorz Turnau
Koncert zespołu „Bracia”
czwartek 19.11
XV Międzynarodowy Festiwal Piosenkarzy Dziecięcych i Młodzieżowych
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 12:00 Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
L
Nurt 2009: Spotkanie z Jerzym Stuhrem
niedziela 15.11
Zaduszki jazzowe
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00 wystąpią: Krzysztof Dys i Maciej „Kocin” Kociński oraz String Connection
Pod Krechą, Kielce, ul. 1000lecia Państwa Polskiego 7, g. 20:00 wtorek 17.11
Ankh + Jelonek - koncert
poniedziałek 16.11
Nurt 2009:
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 12:00
Pokaz filmów nagrodzonych na Nurcie 2008 Aula UHP im. Jana Kochanowskiego, Kielce, ul. Żeromskiego 5, g. 16:00
Wernisaż wystawy „Pola Negri - legenda kina”
Mundo Hard Rock, Kielce, Plac Wolności 1, g. 19:00
piątek 20.11
Nurt 2009:
Uroczyste otwarcie - g. 19 I Nocny Pokaz Specjalny „Szokujący świat” - g. 22:00 Kieleckie Centrum Kultury, Kielce, pl. Moniuszki 2b środa 18.11
Nurt 2009:
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Pokaz specjalny filmu „Pierwszy krzyk” - g. 19:00 II Nocny Pokaz Specjalny „Szokujący świat” - g. 22:00 Kieleckie Centrum Kultury, Kielce, pl. Moniuszki 2b
Nurt 2009:
Seminarium warsztatowe z Krzysztofem Miklaszewskim - g. 09:00 O kinie azjatyckim - Piotr Kletowski - g. 16:00 Uroczyste zakończenie g. 19 Kieleckie Centrum Kultury, Kielce, pl. Moniuszki 2b
Szczepan Siudak - Rzeźba
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 18:00
Koncert zespołu Dwootho
Koncert na gitarę i wokal - Agnieszka Lipińska i Wojciech Lipiński DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
sobo ta 28.11
Pamięci twórców Kabaretu Starszych Panów
poniedziałek 23.11 DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00 sobota 21.11
Gry i Zabawy Świata - Finał
Chopin 2010 - recital fortepianowy
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 W programie m.in.: Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22, Nokturn Esdur op. 55 nr 2, Etiuda F-dur op. 10 nr 8, Ballada g-moll op. 23, Scherzo E-dur op.54 piątek 27.11
Infernal War, Bestial Raids etc. Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2
niedziela 22.11
Zakochany Paryż
niedziela 29.11
Koncert familijny
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 17:00
grudzień czwartek 03.12
Wieczór romansów rosyjskich
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Domu Kultury im. W. Gombrowicza, Ćmielów, g. 09:00
Akademia Melomana - Mikołajki w Filharmonii Mundo Hard Rock, Kielce, Plac Wolności 1, g. 18:00
Jubileusz Kai Danczowskiej
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 w programie m.in.: Suita orkiestrowa „Piękna i Bestia”, Bajki J. Brzechwy i J. Tuwima piątek 04.12
Poetycka Poczta 2009 - wystawa Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 17:00 Kieleckie Centrum Kultury, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 16:00 i 19:00
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Spotkanie z Aloszą Awdiejewem
Rozstrzygnięcie konkursu fotograficznego „Życie jest piękne” Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00
Zdarzyło się w Jeruzalem
Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kamienna, ul. Słowackiego 25, g. 18:00
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 niedziela 06.12
The Car Is On Fire
Mundo Hard Rock, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 sobota 05.12
Recital Krzysztofa Daukszewicza
III Ogólnopolski Przegląd Piosenki Kąśliwej
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00 wystąpią: Artur Andrus, Krzysztof Daukszewicz, Tomasz Jachimek, Adam Kulisz, Marek Majewski, Stanisław Zygmunt, III Oddech Kaczuchy
Muzyka z klasą
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 w programie: C. Chaminade – Concertino op. 107, A. F. Doppler – Andante i Rondo op. 25
Another Time
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00 piątek 11.12
Festiwal Firmament
11-13.12.2009 mpythtlu{
Kieleckie Centrum Kultury, Kielce, pl. Moniuszki ê ê ê2b r ±ê ¡¡¾¡£ê ê ¢ªª©
II Wojewódzki Przegląd Twórczości Jacka Kaczmarskiego
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 12:00
Kobieta Pierwotna
środa 09.12
Skecz na scenę
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 17:00 DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kamienna, ul. Słowackiego 25, g. 18:00
Portret kompozytora - Feliks MendelssohnBartholdy
Porównania 18
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 18:00
Rootwater
Mundo Hard Rock, Kielce, Plac Wolności 1, g. 20:00 Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 sobota 12.12
niedziela 20.12
Zenon Laskowik i Waldemar Malicki
Jeśli wiesz o ciekawej imprezie lub sam jesteś organizatorem powiadom nas o tym. Zapraszamy do samodzielnego redagowania Kalendarza. Wydarzenia dodane odpowiednio wcześniej będą opublikowane w wersji papierowej informatora WiciInfo
Aktualny kalendarz znajdziesz na stronie internetowej
Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 18:00
www.wici.info
Redakcja nie bierze odpowiedzialności za zmiany
poniedziałek 14.12
Muzeum Zabawek i Zabawy, Pl. Wolności 2, g. 15:30
Nasz kalendarz współredagowany jest przez internautów odwiedzających serwis internetowy www. wici.info
email: kalendarz@wici.info
Premiera Jazz Dance Back and Forth
Promocja albumu „Dzieje pewnych zabawek”
piątek 18.12
Hala Sportowa - Boczna, Kielce, ul. Boczna 15, g. 18:00
The Analogs
wtorek 15.12
Chopin 2010 - recital fortepianowy
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 w programie m.in.: Nokturn H-dur op. 62 nr 1, Polonez fis-moll op. 44, Etiuda a-moll op. 25 nr 11, 3 Mazurki, Sonata h-moll op. 58.
Tunel, Kielce, ul. Duża 7, g. 20:00 czwartek 31.12
Sylwester w Filharmonii Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ reklama@wici.info
G
IX FESTIWAL TAナイA KIELCE 2009
firmament F
E
nowa
Kielce,
S
T
I
W
A
L
muzyka
nowe
media
11-13
grudnia
2009
www.fir mament.wici.info
11
Pocztówka z Kielc Chcesz, by twoje zdjęcie wędrowało pocztą po całym świecie? Irytują cię schematyczne wzory na pocztówkach? Już dziś możesz to zmienić! W rękach mieszkańców los kieleckich pocztówek. Teraz każdy może zaprojektować widokówki, które w przyszłości będą wysyłać turyści odwiedzający nasze miasto.
Do nośnika zawierającego prace powinna być dołączona zaklejona koperta opatrzona tym samym godłem, wewnątrz której na karcie zgłoszenia należy podać imię, nazwisko, adres, telefon, email i wykaz nadesłanych prac (tytuł i miejsce wykonania). Przewidziana pula nagród to 10 000 złotych.
Zapraszamy do udziału w konkursie fotografów, grafików, malarzy i innych twórców pracujących w technikach dających przełożyć się na papier w formie karty pocztowej.
Gotowe projekty należy składać w formie elektronicznej na płycie CD, DVD lub innym nośniku do 30 kwietnia 2010 roku na adres:
Forma graficzna jest dowolna – od grafiki komputerowej, przez kolaż po klasyczne zdjęcie. Muszą one jednak przedstawiać i kojarzyć się z naszym miastem i jego charakterystycznymi elementami. Warunki techniczne prac: rozdzielczość min. 300 dpi, długość krótszego boku – min. 1500 pikseli, formaty plików – TIF, PSD lub nieskompresowany JPG.
Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa Ul. Zbożowa 4 25-416 Kielce Z dopiskiem „Pocztówka z Kielc”
Niewidzialne miasto Kielecka odsłona projektu fotograficznego pt. „Niewidzialne miasto” dobiega końca. Jego zwieńczeniem jest wystawa oraz wydawnictwo w postaci katalogu podsumowującego obserwacje kielczan udokumentowane na zdjęciach. - Kielczanie nadesłali blisko setki zdjęć, to całkiem niezły wynik, a i zaobserwowane elementy miasta mogą zaskoczyć – ocenia Tomasz Siudak, koordynator projektu. Zdjęcia ukazują oddolną, twórczą działalność mieszkańców miasta. Wśród zgłoszeń, które nadeszły do Wici, znalazły się między innymi fantazyjne wykorzystania plastikowych butelek w ogrodnictwie czy samochody zamykane na łańcuch i kłódkę. Te i inne pomysły twórcze kielczan będzie można obejrzeć 30 listopada o godzinie 18.00 na wernisażu wystawy w Galerii Lakiernia w kieleckiej Bazie Zbożowej.
13
wici.info | kalendarz
wystawy Marek Cecuła - „Fragmentacje” instalacje ceramiczne Marcin Kotwica - „Odarte z lukru” - fotografia Marcin Norbert Michalski - „W tle rodzinnych historii”
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7 do 8 listopada
Muzeum Historii Kielc, Kielce, ul. Św. Leonarda 4 do 3 listopada Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4 do 7 listopada
Wystawa fotografii - prac członków FGT Ostrowiec Św. Malwa, Ostrowiec Św., Oś. Stawki 45 do 6 listopada
Agnieszka KowalskaOwczarek - Całuny
Magdalena Cywicka - malarstwo
Galeria BWA Na Piętrze, Kielce, ul. Leśna 7 do 8 listopada
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11 do 15 listopada
15 Niewidzialne miasto - wystawa fotografii
Szczepan Siudak - Rzeźba
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11 od 20 listopada do 13 grudnia
Porównania 18
Poetycka Poczta 2009 - wystawa Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11 od 18 grudnia do 10 stycznia 2010
Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4 do 28 listopada
„Retrospekcje” - wystawa fotografii „Wodociągi Kieleckie - historia i tradycja”
Muzeum Historii Kielc, Kielce, ul. Św. Leonarda 4 do 15 stycznia 2010
Hotel Kongresowy, Kielce, Aleja Solidarności 34 do 30 listopada
Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4 od 11 do 31 grudnia
wici.info | wydarzenia
Marek Cecuła debiutuje w Kielcach Światowej sławy artysta ceramik na stałe związany z naszym miastem po raz pierwszy udostępnił kielczanom swoje prace. Wystawę pt. „Fragmentacje” można oglądać w Piwnicach Biura Wystaw Artystycznych przy ulicy Leśnej 7. Przedstawione na wystawie prace w większości powstały w Kielcach. Odnoszą się między innymi do religii, poruszając kwestię relacji chrześcijaństwa, buddyzmu, judaizmu i islamu – każdą religię reprezentuje jedna grupa instalacji wykonanych ze złomu porcelanowego. Marek Cecuła jest cenionym na całym świecie, jednym z najwybitniejszych polskich artystów ceramików. Urodził się w 1944 roku w Kielcach. W dorosłym życiu mieszkał i pracował w Izraelu, Brazylii i Stanach Zjednoczonych, by w końcu wrócić do rodzinnego miasta. Jego pierwszą kielecką wystawę oglądać będzie można do 8 listopada 2009.
17
19
Poetycka Poczta2009 Zgłoszenia do Poetyckiej Poczty zamknięte. Dziesiątki zgłoszeń, setki wierszy i zdjęć - tak, w krótki i zwięzły sposób, można podsumować tegoroczną edycję. Efekty całorocznej pracy artystów, którzy nadesłali do nas swoją twórczość, oglądać będzie można w specjalnym, już trzecim, wydaniu naszej antologii artystycznej. Wydawnictwo dostępne będzie dla wszystkich chętnych i - jak zawsze - za darmo w wybranych instytucjach kultury w Kielcach oraz w Bazie Zbożowej (przy ulicy Zbożowej 4). Premiera Poetyckiej Poczty 2009 odbędzie się w trakcie Festiwalu Firmament (11-13 grudnia 2009), który również organizowany jest przez Fundację Kultury Wici. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do Kieleckiego Centrum Kultury podczas trzech festiwalowych dni.
Dodatkowo efekty pracy artystów oraz podsumowanie trzech lat działalności podziwiać będzie można na specjalnej wystawie przygotowanej w Galerii Lakiernia już od połowy grudnia. Poetycka Poczta wydawana jest co 12 miesięcy na przełomie roku. Tegoroczne wydanie będzie jest trzecią jej odsłoną. Jak do tej pory na naszych łamach zaprezentowało się ponad 100 artystów z całej Polski. Wydawnictwo ukaże się dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego Jeśli chcesz zobaczyć poprzednie wydania, wejdź na stronę internetową: www.poetyckapoczta.wici.info
ce t ó r k w
Zaduszki Jazzowe Z każdą kolejną imprezą Kielce udowadniają, że śmiało mogą być nazywane miastem jazzu. Po znakomitym festiwalu Memorial to Miles, za jazz zabiera się Dom Środowisk Twórczych i 14-15 listopada organizuje Zaduszki Jazzowe.
Nurt 2009 Jubileuszowa, piętnasta edycja Ogólnopolskiego Niezależnego Przeglądu Form Dokumentalnych NURT 2009 odbędzie się w dniach 16-20 listopada w Kieleckim Centrum Kultury. W trakcie festiwalu będzie można obejrzeć wszystkie zgłoszone do niego w tym roku filmy. Jednym z gości honorowych festiwalu będzie w tym roku wybitny aktor Jerzy Stuhr. Do tej pory na poprzednie edycje Nurtu zgłaszano zwykle około 150 propozycji filmowych. W tym roku organizatorzy spodziewają się większej ilości. Rosnące zainteresowanie wynika z otwartego charakteru regulaminu konkursu. NURT nie stawia i nie stawiał nigdy żadnych barier, a jego regulamin sprzyja debiutom i odkryciom – zaznacza jego pomysłodawca, Krzysztof Miklaszewski. Szczegółowy program festiwalu dostępny będzie już niebawem na stronach: www.wici.info oraz www.nurt.kck.com.pl
Sobota to koncerty dwóch grup: Vibraslap - autorski projekt wibrafonisty Miłosza Rutkowskiego i basisty Tomasza Grabowego. Program zespołu złożony jest głównie z autorskich kompozycji Rutkowskiego i Grabowego, w których można usłyszeć zarówno elementy afrykańskie, brazylijskie jak irish music i bluesa. Po nich przyjdzie czas na kielecki akcent – wystąpi grupa Kinior i 100-nka z naszym multiinstrumentalistą, Włodzimierzem Kiniorskim na czele.
W niedzielę zagrają: Krzysztof Dys na fortepianie, Maciej Kociński oraz grupa String Connection. W szeregach tej grupy występują między innymi wybitni muzycy: Krzesimir Dębski i Krzysztof Ścierański. Miłośników jazzu na pewno nie trzeba przekonywać do tych nazwisk. Karnety na imprezę w cenie 25 zł.
21 Off Fashion – Jesień 2009 Hasłem i inspiracją do jesiennych spotkań z modą off jest „Carska Rosja” – niepowtarzalna kraina, pełna sprzeczności, przepychu i do końca nieodgadniona. Jak świadczą prace, które wpłynęły na konkurs – temat ten wykorzystany został przez projektantów z wyobraźnią i magiczną wręcz fantazją.
VI edycja Off Fashion zacznie się jednak w nieco innym klimacie. 5 listopada (godz. 19:00, Scena Kameralna KCK) pokażemy bowiem doskonały film dokumentalny „Śmierć Gianni Versace” w reżyserii Jamesa Kenta. Obraz ten opowiada nie tylko o kulisach śmierci wybitnego projektanta, ale także ukazuje (często w sposób brutalny) kulisy świata mody. Wstęp wolny.
21
6 listopada to dzień półfinałów. Tradycyjnie już pokaz półfinałowy zaprezentowany zostanie poza Kieleckim Centrum Kultury – tym razem specjalnie przygotowana scena ustawiona będzie w Targach Kielce na Hali A. Prace oceniać będzie jury w składzie: Barbara Hanuszkiewicz, Agnieszka Migoń, Dorota Wróblewska, Tomasz Ja-
cyków, Marcin Paprocki, Mariusz Brzozowski, Mariusz Przybylski, Wojciech Grzybała. Początek konkursu – godz. 16:00. Wstęp wolny. Wybrane przez jurorów do finału kolekcje zaprezentowane będą podczas Gali Off Fashion – 7 listopada, Duża Scena Kieleckiego Centrum Kultury, godz. 19:00. Oczywiście Gala to nie tylko finaliści, choć to oni będą najważniejsi. Jak zawsze Off Fashion zapewnia godziny pełne niespodzianek. Wieczór rozpocznie pokaz kostiumów operowych inspirowanych Carską Rosją, muzyczną gwiazdą wieczoru będzie Justyna Steczkowska a Galę zakończy zaskakujący i niezwykle atrakcyjny Finał. Galę poprowadzą: Karolina Malinowska i Tomasz Jacyków. Cena biletów na Galę – 30 zł.
książka
Anais Nin Wpadła mi w ręce ostatnio biografia kobiety będącej inspiracją wielu legend o miłości, muzą artystów, której imieniem nazwano perfumy domu mody Cacharel. Ponad pięćset stron sczytałam za jednym zamachem, o czym zadecydowały zarówno skandaliczne szczegóły życiorysu, jak i przystępny język, jakim książkę napisano. Anais. Życie erotyczne Anais Nin, pióra Noela Rileya Fitcha. O udanej biografii moim zdaniem decydują spójność, uporządkowanie faktów, sięganie przez autora do wielu źródeł, oraz – przede wszystkim – barwne życie bohatera. Nin: początkowo pruderyjna katoliczka w dzieciństwie wykorzystywana seksualnie przez ojca, z zakodowanymi w sobie oporami nie pozwalającymi jej skonsumować pierwszego małżeństwa. Artystka życia, która w jego toku „otworzyła się”, co zaowocowało bigamią, stosunkami seksualnymi z setkami partnerów i partnerek, seksem z własnym ojcem, który miał ją rzekomo wyzwo-
lić, przynieść ukojenie i prawdziwą wolność. Autorka „Dzienników”: ponad 35 000 stron nasyconych impresyjnymi strumieniami świadomości – barwny życiorys jest. O spójności i uporządkowaniu faktów w przypadku książki Fitcha zadecydowało głównie chronologiczne uporządkowanie miliona wydarzeń, podzielenie rozdziałów na podrozdziały i płynne przechodzenie między poszczególnymi etapami rozwoju wewnętrznego pisarki. Fitch odnosi się do wielu źródeł zewnętrznych, przede wszystkim konfrontując suche fakty z notkami dziennika, który Nin tworzyła przez całe swoje życie: no właśnie. Biografia demistyfikuje autoportret Anais, od początku do końca przez nią wykreowany. Pokazuje, że za maską kokieterii, wyzwolenia i pewności siebie nosiła w sobie rany z okresu dzieciństwa oraz czysty lęk, połączone z niemożnością przeżycia fizycznej pełni: to właśnie dla tych wniosków polecam książkę uwadze Czytelnika. Anais żyła lata temu, a jej psychologiczne kalki nadal niestety zaludniają miasta i miasteczka. Ona sama okaleczona przez życie, do śmierci udzielała rad kobietom z podobnymi do jej problemami: kwoka z amputowanymi skrzydłami zwykła mówić o nich „kulawe kurczęta”. Kinga Matałowska
recenzje
wici.info | recenzje
23 Galerianki
Główna bohaterka Alicja niedawno przeniosła się do nowej szkoły. Czuje się samotna, odstaje od koleżanek z klasy, rodzice nie interesują się córką, starsza siostra z nią nie rozmawia… Grupka dziewczyn, postanawia pokazać Alicji, co oznacza „życie na poziomie”. „Szlaufy” trzymają się kilku zasad - „miłość w naszych czasach nie istnieje, trzeba robić melanż i się nie przyzwyczajać”. Polują na sponsorów w galeriach i klubach, a ich tajną bronią jest twarz lolitki, białe kozaczki i miniówka. Alicja już nie czuje się samotna, z szarej myszki przeistacza się w pewną siebie „kobietę”, dla której zmysłowość jest narzędziem władzy i manipulacji.
Plusem filmu jest prawdziwość. Gorzej, że jest to wspaniały „film instruktażowy” dla młodych dziewczyn, które nie zdają sobie sprawy, jaką cenę zapłacą za wpasowanie
film
Czekałam na ten film dość długo i wiele po nim oczekiwałam - czy „Galerianki” Katarzyny Rosłaniec spełniły oczekiwania? Szczerze mówiąc, nie wiem.
się w środowisko. Katarzyna Rosłaniec oskarża za taki stan rzeczy rodziców i nauczycieli, którzy nie są autorytetami do naśladowania oraz konsumpcyjny świat, w którym liczą się tylko modne ciuchy i „bajeranckie” komórki. W filmie jest za mało emocji, a kreacje bohaterów są „papierowe”. Oglądając pierwowzór, czułam powagę sytuacji, dramat postaci, samotność, brak zrozumienia. Film został „podrasowany”, dużo w nim gadżetów, grepsów, większość widzów zamiast przejąć się „galeriankami”, po prostu wybuchała śmiechem… Katarzyna Rosłaniec podjęła się ciekawego tematu i sądząc po wywiadach jakich udziela, dalej będzie podążać drogą filmu społecznego. Przymknę więc oczy na niedociągnięcia, życząc młodej reżyserce następnych filmów, które pokażą nasze „polskie podwórko”. Żaneta Lurzyńska
książka
wici.info | recenzje
Gwałt intelektualny Elfriede Jelinek, obecnie 63-letnia laureatka literackiej nagrody Nobla z 2003 roku, debiutowała w latach siedemdziesiątych awangardową powieścią „Jesteśmy przynętą kochanie”. Od niedawna książka Jelinek za sprawą wydawnictwa W.A.B. pojawiła się w polskich księgarniach. Ciężko jest streścić, o czym powieść Austriaczki mówi. To niesamowity kolaż, powieść pop, miksująca komiksowe postacie z celebrytami, historyczne persony z porno gwiazdami i tak dalej. Czytelnik nie znajdzie tu jednego wątku, konkretnych bohaterów i ich losów. Całość miesza się, łączy, dzieli, aby znowu stworzyć kompletnie niezrozumiałą strukturę. Mamy na przykład postać niejakiego Otto, który co chwila pojawia się jako zupełnie inny człowiek. Czytający ma wrażenie, jakby co 10 sekund przerzucał kanał w telewizji, a wszystkie odbierane obrazy łączyły się w chorą całość.
Jest to niewątpliwie eksperyment, może i nawet gwałt na świadomości odbiorcy. Czytelnik stawiany jest w sytuacji ofiary. To, co niesamowite w tej szalonej i niełatwej lekturze stanowi sam przekaz. Nie wyniesiemy go z treści książki, gdyż ta jest jedną wielką papką, której strawienie stanowi męczarnie! Najistotniejszy i najwięcej mówiący jest sam wstęp „instrukcja obsługi”. Autorka była w 1970 roku w trakcie ostrej depresji. Jedyne, czym się zajmowała ( prócz pisania) to nieustanne oglądanie telewizji. Swoim tworem dała upust przerażającej samotności, faktowi ogłupiania obywateli przez masowe media za pomocą pornografii, przemocy i zapychania świadomości fikcją. Wszystko to powolnie dąży do jednego końcowego wniosku, którym jest autodestrukcja. Ciekawi też sama budowa książki. Elfriede Jelinek ignoruje wszelkie zasady interpunkcji. Jedynym znakiem przystankowym jest kropka. Specyficzny styl prozy zmusza do ciągłego i maksymalnego skupienia na bezsensownej treści, co nawet najbardziej wytrwałych wykończy nerwowo. Podsumowując, jest to powieść koszmarna, lecz jednocześnie genialna. Pomimo upływu prawie 40 lat od jej wydania, wciąż dostrzeżemy jej aktualność w zmasowanym wymiarze. To idealne podsumowanie ogłupiałego, samotnego i zmagdonaldyzowanego społeczeństwa XXI wieku. Nie życzę miłej lektury, bo taka z pewnością nie będzie. Agata Majcher
25 Villa dei Misteri
recenzje
Nie ukrywam, że trudno mi pisać o obrazie bez sentymentu: w poetycki sposób opowiada on bowiem o „Hotelu pod Aniołem” - spektaklu, który do tej pory drzazgą siedzi mi gdzieś w głębi serca i który dużo zmienił w moim życiu kilka lat temu. Film jest niszowy, a jego odbiór zależy od wrażliwości widza. „Fabularnie” – jeśli można mówić w jego przypadku o jakiejkolwiek fabule – opowiada o podróży, jaką Grzegorz Artman i Joanna Kasperek odbyli po naszym regionie ze spektaklem „Hotel pod Aniołem” w reżyserii Piotra Cieplaka. Chmielnik, Sandomierz, Michałów, Skoroszyn. Nieteatralne wnętrza i scena w plenerze, nieobyty widz i teatr nagradzany na wysokiej rangi festiwalach. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Kadry pokazujące reakcje widzów, to, co dzieje się wokół zaimprowizowanej sceny: rżące konie, młokosów na pobliskim rynku, ludzi przy pracy. Montaż: poszczególne sceny „wywoływane” przez obrazy Nowosielskiego, który inspirował również spektakl „Hotel pod Aniołem”. Tej warstwie filmu zarzucić mogę nieregularne pojawianie się obrazów malarskich: na początku filmu, potem długo ich nie ma, i nagle – znowu występują częściej, co moim zdaniem zakłóca spójność. W filmie ciekawie rozwiązano
film
9 października w kinie Moskwa miałam okazję obejrzeć pokaz filmu Grzegorza Artmana i Armanda Urbaniaka „Villa dei Misteri”. Wrażenia?
kwestię dźwięku, który – nie ukrywam – na początku mnie drażnił, a gdy przestałam zwracać uwagę, zlał się z obrazami, dopełnił je. W trakcie całej projekcji nie padają żadne istotne dla fabuły słowa. Pojawiają się dźwięki towarzyszące życiu na prowincji, niejako „nałożone” na obraz aktorów i kadrów pokazujących życie tejże prowincji. Urzekła mnie ich mozaikowość, ułożenie ich w opowieść nie tylko o spektaklu, a raczej o ludzkich emocjach towarzyszących zarówno aktorom jak i widzom. Po raz pierwszy w życiu napisać muszę w recenzji o czymś tak „technicznym” jak korekta barwna (Małgorzata i Krzysztof Ptak), która fantastycznie podkreśla nastrój dzieła. Podsumowując, „Villa dei Misteri”: hermetyczny, niszowy, zaciemniony film. Nie powtórzy kasowego sukcesu „Batmana”. Ale urzeknie widza wrażliwego na piękno, któremu zależy na emocjonalnym odbiorze tylko i wyłącznie atmosfery prowincji, ludzkich emocji. Doceni go widz, który nie boi się zobaczyć konfrontacji niszowego teatru z materią filmu. Kinga Matałowska
Industriale w Bazie Zbożowej „Wędrujące przedmioty”, „Elementy” i „Struktury architektury” to trzy cykle zdjęciowe, które w ramach wspólnej wystawy pt. „Industriale” zaprezentowali w Bazie Zbożowej Magdalena Wolff, Paweł Chmielewski i Tomasz Kozłowski. Ciekawie wygląda interpretacja tytułu wystawy przez trójkę fotografów. Paweł Chmielewski zdecydował się na obserwację nieczynnych terenów złomowiska i sieci opuszczonych magazynów. Tomasz Kozłowski osiągnął wysoki stopień umiejętności w nazywaniu swoich fotografii. Tytuły jego zdjęć w zestawie z samym obrazem są poezją. W tym przypadku jedno bez drugiego straciłoby wiele na swej wartości. Najbardziej minimalistyczną formę przyjęła Magdalena Wolff, która oddaje obserwatorowi same zdjęcia, jedynie numerowane, ale za to ukazujące z ciekawych perspektyw niby zwykłe elementy życia codziennego.
płyta
wystawa
wici.info | recenzje
Zaprojektuj własny wszechświat Holenderska Epica jakoś nie miała na początku szczęścia – pierwsze dwa albumy co prawda były niezłe, ale gatunkowo dość wtórne. Dopiero „Divine Conspiracy” pokazało, że grupa ma dobre i całkiem świeże pomysły. A teraz dostaliśmy prawdziwą machinę zniszczenia – „Design Your Universe”. Zacznijmy od tego, że album jest o wiele bardziej złożony niż poprzednik – i mimo mniejszej ilości growli – cięższy. A to dopiero wierzchołek góry lodowej – Simone śpiewa mniej operowo, a bardziej melodycznie, natomiast chórom dano oddzielne partie, zaśpiewane na modłę gregoriańską (genialne „Martyr of the Free World”). Jeśli do tego dorzucimy „Kingdom of Heaven”, którego początek brzmi prawie jak Behemoth oraz kontynuację historii z „Consign to Oblivion” – „A New Age Dawns”, to otrzymujemy album świeży i doskonały. Album roku bezapelacyjnie. Mateusz Kowalski
recenzje
27 Onirycznie na parkingu
Udział w spektaklu wzięli mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej, członkowie grupy teatralnej „Studio Magellana” i młodzież z Zespołu Szkół Katolickich Diecezji Kieleckiej. Wszystkimi kierował Grzegorz Artman i Joanna Kasperek-Artman.
wystawa
Mimo problemów (związanych z pogodą), 25 października doszło do skutku wystawienie przedstawienia ”Quasi-polityczny kabaret oniryczny”. Nietypowe w tym przedsięwzięciu było w zasadzie wszystko...
Odarte z lukru Dużym sukcesem okazał się wernisaż wystawy fotografii Marcina Kotwicy pt. „Odarte z lukru”. 16 października w Galerii Lakiernia pojawiły się tłumy chcące zobaczyć fotografie. przybyło wiele osób związanych z kieleckim środowiskiem fotograficznym, z panem Pawłem Pierścińskim na czele. Tytuł wystawy ilustruje sposób ukazania przez autora rzeczywistości - obiektów ogólnie przyjętych jako piękne, ale pozbawionych tej całej, chwytliwie przyciągającej wzrok, otoczki. Wystawę oglądać będzie można do 7 listopada 2009 roku.
Współpraca na scenie seniorów z Domu Pomocy Społecznej i ambitnej młodzieży wzruszyła zapewne niejednego widza - a tych przybyło kilkudziesięciu. Nietypowa również była sceneria wydarzenia. Trzecie piętro nowo wybudowanego parkingu Galerii Echo nie gościło jeszcze nawet samochodów, a już wkroczyli na nie pomysłowi artyści.
Marcin Kotwica udzielił nam odpowiedzi na kilka pytań. Zapis rozmowy znajduje się na stronie 34.
Wyślij swoją recenzję na www.wici. info. Najlepsze teksty nagradzamy podwójnymi zaproszeniami do kina, filharmonii itd... Zostań kulturalnym reporterem!
wici.info | recenzje
Przerwane objęcia Dawno już nie widziałam tak dobrego filmu jak „Przerwane objęcia” Almodóvara. Ciekawa historia, piękne obrazy, charakterystyczna muzyka, miłość, intrygi i tak uwielbiane przez reżysera tajemnice i ludzkie słabości – znalazłam w nim wszystko, co kocham w kinie – wzbudził we mnie emocje. Pedro Almodovar przedstawia nam historię miłosnego trójkąta osadzonego w świecie filmu. Piękna Magdalena pod wpływem przeciwności losu staje się luksusową prostytutką, a później kochanką wpływowego milionera, który opętany miłością i zazdrością zrobi wszystko, by była jego na zawsze. Kobieta ma jedno marzenie: zostać aktorką. Na przesłuchaniu poznaje Mateo, cenionego reżysera, który po kilku udanych dramatach postanawia zrobić film komediowy. Miedzy reżyserem i aktorką wywiązuje się namiętny romans, wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, marzenia bohaterów się spełniają , ale koło fortuny się odwraca…
Film jest pełen emocji, można by sądzić, iż Pedro Almodovar zrobił rachunek sumienia. Nie tylko umieścił w filmie niewidomego reżysera (wątek autobiograficzny), ale zaprosił do współpracy swoje muzy z lat 80. - Chus Lampreave i Rosse de Palma. Oglądając film, miałam wrażenie, iż Almodovar nie chce już szokować, wzbudzać kontrowersji. Zarówno „Volver” jak i „Przerwane objęcia” ukazują nam ludzkie uczucia, słabości, miłość (tak namiętną, iż skazaną na tragiczne zakończenie), pasje, zdradę, zazdrość, kłamstwa, tajemnice i sekrety kumulowane przez cale życie. Zaś na końcu katharsis i akceptację… Główny bohater na samym początku filmu mówi: „Mnie się już wszystko przydarzyło. Teraz mogę cieszyć się życiem” – czyżby to wyznanie samego Almodovara… Nie szokować, tylko cieszyć się tworzeniem filmów pełnych emocji, nie skandalizujących… „Przerwane objęcia” to wybuchowa mieszanka thrilleru, dramatu, komedii i wielki ukłon w stronę muzy reżysera Penelope Cruz. Aktorka gra wspaniale, śmiem twierdzić, iż tylko Almodovar potrafi wydobyć z niej tak genialną grę aktorską. Jak przeczytałam w pewnej recenzji - „mistrz europejskiego kina wraca do swoich początków i spowiada się widzowi z największej namiętności – kina” – ciężko się z tym nie zgodzić. Żaneta Lurzyńska
Z obłoków do Kielc Kieleckie Centrum Biznesu, w ramach ‘Jesiennego Salonu Muzycznego Z Gwiazdą’ gościło w swych progach niekwestionowaną legendą polskiego kina i teatru - Jana Nowickiego. Artysta prezentował autorski spektakl poetycko-muzyczny „Z obłoków na ziemię”, którego scenariusz bazował na tekstach Twardowskiego,
Leśmiana, Jana Pawła II i samego reżysera. W asyście trójki wybitnych muzyków: Marka Stryszowskiego (saksofon, śpiew, flet prosty), Cezarego Chmiela (instrumenty klawiszowe, syntezatory) oraz Krzysztofa Bodzonia (kontrabas elektroniczny), Nowicki słowami księdza Twardowskiego próbował rozmawiać z Panem Bogiem. Jednokierunkowy dialog nie miał charakteru wadzenia się ze Stwórcą, a raczej stanowił próbę pojęcia sensu przemijania, miłości, prawdy. Nowicki swobodnie operując przestrzenią sceniczną i skromną, lecz sugestywną dekoracją (naścienny krzyż, biurko, klęcznik) stworzył kilka kreacji - był zarówno pokornym, „przytakującym” Bogu klechą, grzmiącym na ambonie kaznodzieją, zamyślonym nad kondycją i jako-
ścią wiary współczesnego człowieka poetą. Oprawa muzyczna spektaklu, która powinna była tworzyć jego integralną część - wydała się być z zupełnie innej bajki. Rozrywkowe, syntezatorowe brzmienia, nachalne beat’y w zderzeniu z liryką subtelną, krążąca po orbicie Sacrum wywoływały efekt karykaturalny. Być może - w zamierzeniu reżysera to właśnie kategoria ostrego kontrastu, rozdźwięku między słowem, a muzyką miała zaskoczyć odbiorcę? I jeśli postrzegać słowo i dźwięk w takim spektrum, to w spektaklu Nowickiego słowo tożsame byłoby z obłokiem, zaś dźwięk z ziemią. Mankamentem spektaklu był również brak operowania światłem. Kielecka publiczność, ku mojemu zaskoczeniu, przyjęła propozycję Nowickiego niezwykle entuzjastycznie - kilkuminutową burzą oklasków na stojąco. Organizatorzy zadbali nie tylko o uciechy dla dusz. Po spektaklu widzowie mogli podzielić się estetycznymi przeżyciami przy lampce wytrawnego wina w restauracji Patio. Sylwia Gawłowska
wici.info | ludzie
Dorota Miśkiewicz: Czasem bywam rozbawiaczem Skrzypaczka i wokalistka. Córka słynnego saksofonisty, Henryka Miśkiewicza. Przez wiele lat śpiewała w chórkach Ewy Bem, Kayah i Anny Marii Jopek. Współpracowała m.in. z Włodzimierzem Nahornym, Nigelem Kennedym i Grzegorzem Turnauem. A może, zamiast wymieniania nazwisk innych, należy po prostu powiedzieć: Dorota Miśkiewicz?
Miles 2009. Zaskakuje swoją normalnością i zdrowym podejściem do pracy. Między jednym, a drugim kęsem szarlotki Dorota Miśkiewicz opowiada o tym, co było, co jest i co mogłoby się zdarzyć.
Rozmawiamy na kilka godzin przed koncertem w ramach Targów Kielce Jazz Festiwal Memorial to
Nic bym nie zrobiła! Muzyka jest istotna, ale nie aż tak, żeby w ostatni dzień świata myśleć o niej. Mało
Jutro jest koniec świata, a Dorota Miśkiewicz chce jeszcze coś zdziałać w muzyce. Co byś zrobiła w takiej sytuacji?
tego – jeśli ten koniec miałby nastąpić, to chyba nikt z nas nie chciałby o tym wiedzieć. Gdyby jednak zjawił się u mnie anioł i obwieścił, że to koniec oraz dodał: „nie panikuj, to na nic się nie zda”, pojechałabym pewnie na działkę i tam sobie spokojnie czekała w cieniu przyrody, na pewno z jakimiś dobrymi, bliskimi ludźmi, żeby nie być samą. Być może pośpiewalibyśmy wszyscy razem, ale ja na pewno nie marzyłabym wtedy o występie z gwiazdą. Najważniejszy byłby wtedy dla mnie aspekt bycia razem z najbliższymi. W Twoich utworach często słychać etniczne naleciałości. Czy myślałaś kiedyś o wykorzystaniu polskiego folkloru? Lubię polski folklor, ale nie znam go na tyle, żeby wykorzystywać jego elementy. Poza tym dużo z folkloru czerpie Ania Jopek. Nie widzę sensu w powielaniu tego schematu. Tak czy owak wiele osób zarzuca mi, że jestem zbyt podobna do Ani. Byłby to chyba tylko kolejny pretekst dla złośliwych. Często można Cię usłyszeć w duetach. Czy któryś z nich wrył Ci się szczególnie w pamięć? Na pewno duet z Cesarią Evorą. Śpiewanie z nią nie należy do codzienności. Niestety, nie widziałyśmy się na nagraniu… Szkoda, że miało ono miejsce osobno, później tylko zostało wysłane pocztą elektroniczną i zgrane na komputerze. Przede wszystkim spotkanie Cesarii
31
na scenie było czymś niezwykłym. Nie chodzi tylko o nią samą, ale także o jej zespół i egzotykę całego przedsięwzięcia. To coś zupełnie odmiennego od naszej muzyki; ci muzycy grają inaczej, niekonwencjonalnie z mojego punktu widzenia. Fajnie było mieć z nimi do czynienia. A jak wspominasz współpracę z Grzegorzem Turnauem? To przygoda, która chyba wciąż trwa? Bardzo lubię naszą współpracę, podoba mi się, jak brzmią razem nasze głosy. W ogóle obcowanie z nim wzbogaca i inspiruje mnie. Nie wiem, jak wyglądałoby moje życie muzyczne, gdybym go nie spotkała na swojej drodze. To było bardzo ważne i przełomowe wydarzenie w przebiegu mojej tzw. kariery. Ciekawym okazał się również duet z Grzegorzem Markowskim. To jest coś jeszcze innego – spotkanie dwojga różnych postaci. Poprosiłam go, żeby zaśpiewał w balladzie, dzięki czemu ujawnił swoje łagodniejsze oblicze i niezwykłą muzykalność. W jednym z wywiadów powiedziałaś, że lubisz śpiewać piosenki, do których muzykę skomponował Jerzy Wasowski. Przychodzi mi na myśl angielska wersja „Dla ciebie jestem sobą”, czyli „I Am The Way You Want Me” z albumu Twojego Taty. Czy w Twoich planach pojawił się pomysł nagrania piosenek z Kabaretu Starszych Panów?
Wielu ludzi już to zrobiło przede mną. Żyjemy w świecie, w którym wszyscy oczekują czegoś oryginalnego. Nie wiem, czy umiałabym znaleźć nową formułę na te piosenki. Zresztą uwielbiam je w tej klasycznej formie i na pewno będę je śpiewać tu i ówdzie. Kiedyś Jan Borkowski z Programu Trzeciego Polskiego Radia wpadł na pomysł: mianowicie uznał, że utwory Jerzego Wasowskiego powinny mieć angielskie teksty. Dzięki temu można by pokazać je światu, a polska publiczność dostrzegłaby ich jazzowy charakter. Tak m.in. powstało „I Am The Way You Want Me”. To byłby chyba ciekawy projekt...? Tych tłumaczeń jest więcej. Jerzy Siemasz napisał teksty angielskie, które zostały wykonane przez różnych wokalistów. Być może Polskie Radio podejmie się wydania materiału, bo całość już jest nagrana. Dziś, kiedy wszyscy wykonawcy stawiają na oryginalność i charakterystyczność, Ty zdajesz się iść inną drogą – pełną banalnej radości życia. Czy nie jest to droga trudniejsza? Nie zastanawiam się nad tym. Każdy robi to, co mu w duszy gra. Staram się być w jakimś sensie oryginalna, ale ma to zupełnie inny wymiar. Żeby zaskoczyć brzmieniem, zaprosiłam do współpracy brazylijskiego perkusistę Guello. Dzięki temu album „Caminho” nabrał trochę niecodziennego charakteru. Próbuję
łączyć dwie rzeczy: radość z muzyki, którą mogę przekazywać innym, oraz nutę melancholii. Czasem bywam rozbawiaczem, ale lubię również utwory skomplikowane – takie, nad którymi słuchacz się zaduma, zastanowi. Te dwa nurty często przeplatam ze sobą. A czy to jest trudne, czy proste – nie wiem. Pogdybajmy. Temat Twoich koligacji rodzinnych już chyba został wyczerpany. A gdybyś urodziła się w innej rodzinie i w innym miejscu, też zajęłabyś się muzyką? Nie mam stuprocentowej pewności. Faktycznie, wyrastałam w takim domu, w którym trudno było nie zostać muzykiem, gdzie każda minuta wypełniona była muzyką albo rozmową o niej. Być może, gdybym urodziła się w innej rodzinie, nie śpiewałabym i nie grała. No i miałabym inne geny. W jednym z programów telewizyjnych rozmawiałaś na temat przyjaźni. Czy coś takiego ma szansę istnieć w show biznesie? Chyba nie przyjaźnię się z nikim z show biznesu, ale utrzymuję dobre, koleżeńskie stosunki z wieloma osobami. Myślę, że jest tam miejsce na przyjaźń, jest też sporo zazdrości, szczególnie w świecie śpiewających pań. Możliwe, że to taka kobieca cecha. Nie masz wrażenia, że to raczej cecha ogólnopolska?
33
Tak, zawiść to nasza cecha narodowa. Muszę jednak zaznaczyć, że na przykład w czasie festiwalu w Opolu, w kuluarach następuje takie zjednoczenie artystów, które przywraca wiarę w ludzi i show biznes w ogóle. Wróćmy do „Caminho”. O czym jest ten album? Nie ma jednego tematu, który jest tam obecny. Pojawiają się piosenki o miłości – spełnionej i niespełnionej; humorystyczne, czyli „Magda, proszę” albo „Jeśli chcesz spokojnie życie przejść”. Wszystkie, może poza „Magdą…”, są przepełnione jakąś tęsknotą za tym, czego być może nigdy nie zdobędziemy. „Caminho” wydano rok temu. Masz już za sobą trasę promującą album. Co dalej?
To takie pytanie, na które nigdy nie odpowiadam. Dopóki nie mam zrobionego i nagranego materiału, boję się zapeszać. Pomysłów wpada do głowy dużo, ale żaden nie jest konkretny. Myślę o nagraniu płyty DVD – mogłabym pokazać ludziom siebie nie tylko taką, jaką bywam w studiu, ale i na żywo. Stojąc nieruchomo przy mikrofonie, ze słuchawkami na uszach nie potrafię się przemóc i pokazać pazura, a na koncercie jest to prostsze. Marzy mi się to, tak samo jak nagranie starszych, znanych i lubianych utworów – nie wiem jednak, czy się zdecyduję na którąś z tych opcji. Daję sobie jeszcze rok na przemyślenie sprawy. Dziękuję za rozmowę! Rozmawiała: Magdalena Wach Zdjęcia: Adam Wlazły
wici.info | ludzie
\ Nie myślę o sprzęcie Późny październikowy wieczór. Wbiegam zziajana do „Gabinet Clubu”, gdzie odbywa się after party po „Odarte z lukru” - wernisażu wystawy fotografii Marcina Kotwicy. Marcin, zodiakalny rak, bez zająknięcia oddaje mi ostatnie krzesło przy stoliku pod ścianą i ważąc każde słowo, opowiada o swojej fotograficznej pasji.
34 foto: Rafał Nowak | www.rafanoo.com
Jakiego pytania dotyczącego fotografii jeszcze nikt Ci nie zadał? Nie wiem. To trudne pytanie. Z wieloma osobami rozmawiałem choćby dzisiaj i chyba żadna nie zapytała mnie o to, dlaczego fotografuję. Ok, jestem pierwsza: dlaczego robisz zdjęcia? A dlaczego nie? Dobra odpowiedź. W Lakierni od dzisiaj oglądać możemy cykl
Twoich portretów. Czy do zrobienia udanego portretu potrzebna jest tylko ładna buzia? Portrety dzielimy chyba na siedem grup, o zaklasyfikowaniu fotografii do danej grupy decydują szczegółowe wytyczne. Osoba oglądająca zdjęcia skupia się na modelce i jej twarzy. To ona ma być tym obiektem, który zainteresuje, przyciągnie uwagę patrzącego. Portret musi być spójny, wszystkie jego elementy muszą się dopełniać. O ile klasyczny portret zasadniczo nie powinien zbyt wychodzić poza obrys twarzy,
36
to rzeczą szczególnie istotną w fotografii plenerowej jest „współgrające” z fotografowaną osobą tło.
z Twojego punktu widzenia, czy wierne oddanie psychiki modelki?
Ale co uważasz za najistotniejszy element dobrego zdjęcia portretowego?
Zdjęcia powstają w trakcie sesji zdjęciowej, która z reguły przynosi wiele fotografii: dlatego potem trzeba dokonać selekcji, wybrać ten „najlepszy” kadr. Czasem mój wybór zaskakuje modelkę. Jej podoba się inne ujęcie, wolałaby żebym wybrał zdjęcie gdzie ma taki, a nie inny wyraz twarzy , a ja wybieram właśnie to, które przemawia do mnie.
W kadrach które komponuję, staram się zawrzeć odbicie wnętrza modelki. Dla mnie najbardziej liczą się oczy, bo to one są zwierciadłem duszy. Ważniejsze dla Ciebie jest wykreowanie zdjęcia doskonałego
Czyli to Ty masz decydujący głos.
Narzekała kiedyś która na efekt końcowy? Hmm… Nie przypominam sobie. [śmiech] Drugim tematem, który z Tobą kojarzę, są odwiedzane przez Ciebie miejsca. Zdradź proszę klucz do zrozumienia tych fotografii. Dużo fotografuję w górach. Nie jestem typowym „łazikiem”, bywam w Bieszczadach, w Sudetach - ale najbardziej lubię odwiedzać Tatry. Odwiedzam je nawet siedem razy w roku, zawsze z aparatem: nie jeżdżę w tamte rejony tylko dla fotografii. Góry to też ludzie, znajomi których poznałem w trakcie swoich wielokrotnych podróży. No coś Ty! Przecież w Tatrach widoki zasłaniają turyści! Wszyscy tak mówią, a to nieprawda: no chyba, że wybierzesz się tam w środku sezonu. Chociaż ludzie w górach to też temat. W lipcu, na Kasprowym zrobiłem wreszcie zdjęcia pokazujące turystów tłumnie go nawiedzających, czekających w kolejce po coś do jedzenia i dziwiących się, że w „okienku” nie ma popcornu... Zasadniczo wystarczą dwa dni niepogody i można śmiało ruszać na szlak, kilka tygodni temu znowu pojechałem w Tatry i jakichkolwiek ludzi spotkałem dopiero na Kasprowym. Co tam robili?
Zdjęcia. Ja też im zresztą zrobiłem. A potem nieco się oddaliłem i nagle zrobiło się pusto… Podobały Ci się te fotografie które zrobiłeś? Tak, były takie, jak lubię. Ja już nie umiem pstryknąć zdjęcia ot, tak sobie. Może rozwinąłem w sobie widzenie fotograficzne i gdy trzymam aparat w dłoniach, odruchowo komponuję kadry w interesujący mnie sposób... Te górskie fotografie są ciemne, brakuje w nich ludzi, kojarzą mi się ze spokojem… Fotografie gór według mnie obnażyć mają ich grozę, a pogoda pomaga mi w budowaniu takiego nastroju. To właśnie fascynuje mnie najbardziej, ta tatrzańska zmienność. W Tatrach te same miejsca inaczej wyglądają pod wpływem zmian atmosferycznych, które następują tam błyskawicznie. „I tylko przez chwile wróbelek zasłonił swoim cieniem katedrę” – te słowa napisał kiedyś Niemen i one idealnie oddają to, co w górach jest fotograficzną codziennością. Fotografowane „obiekty” inaczej wyglądają wczesnym rankiem, inaczej wieczorem, inaczej w niepogodę, a jeszcze inaczej, gdy świeci nad nim słońce. Tak w deszczu chodzisz po górach? Co z Twoim aparatem? Gdy fotografuję, nie myślę o sprzęcie. I coś w tym ewidentnie jest, bo
39
jeszcze nigdy nie udało mi się go zamoczyć. A zdjęcia „miejskie”? Też takie ciemne. Też. I statyczne, rzadko kiedy pojawiają się na nich ludzie, żeby uniknąć chaosu, który wprowadziłyby ich postacie. Czy jest jeszcze coś, o co nie zapytałam? Albo coś może chciałbyś dodać do tego, co już powiedziałeś?
Hmm… Dawniej fotografia wymagała pewnego trudu, była sztuką – bo tak chyba bez zająknięcia możemy ją nazwać – bardziej elitarną. Najpierw robiło się zdjęcia, potem poddawało je skomplikowanej obróbce w ciemni, by z kliszy przenieść obraz na papier. Dzięki aparatom cyfrowym fotografia stała się ogólnodostępna i dostrzegam potrzebę dokonywania selekcji, by przez to w pewnym sensie ją uszlachetnić. Chociaż uważam, że każde zdjęcie zasługuje na nasza uwagę. Kinga Matałowska
Sex, Drugs and
Rock&Roll Acid Drinkers, legenda polskiego thrashmetalu i szeroko pojętego heavy. Działają już równe 20 lat. Z tej okazji największe polskie Kwasożłopy wystąpiły przed kielecką publicznością 2 października w klubie Mundo Hard Rock. Na prawie trzy godziny scena zapłonęła doprowadzając do awarii elektryczności! Po koncercie rozmawialiśmy z dwoma gitarzystami zespołu Wojciechem „Jankielem” Moryto i Dariuszem „Popcornem” Popowiczem.
40
Jesteście Panowie tuż po koncercie z trasy ku chwale 20-lecia istnienia Acid Drinkers. Czy mogę prosić o krótką retrospektywę waszej twórczości? Wszystkie wzloty, upadki, znaki zapytania? Popcorn: Od czasu, kiedy zagraliśmy pierwszy koncert nic się nie zmieniło. Nie ma żadnych wzlotów, ani upadków przez 20 lat jest dokładnie tak samo. Czyli genialnie! Jankiel: Dokładnie, potwierdzam. Dużo o tym słyszałem! Od wielu lat jesteście uznawani za najbardziej jajcarską kapelę, ale trudnicie się metalem. Czy ten gatunek jest adekwatnym do robienia sobie żartów i komentowania rzeczywistości? P: Metal w ogóle nie jest adekwatnym gatunkiem, co do śmiesznostek, żartów czy szerzenia dystansu do świata. Więc widocznie nie jesteśmy metalową kapelą. Chyba… nie wiem, jaką kapelą jesteśmy. J: Może ja odpowiem. Oni, znaczy się my, jesteśmy metalowcami. Tyle, że śmiertelnie poważnymi. Nie nasza wina, że nikt tego nie dostrzega! P: Z tym dystansowaniem to też jest różnie. Nie mamy dystansu do siebie!
ni, a co za tym idzie odbieracie śmiertelnie poważne nagrody, jak na przykład Fryderyki. To jednak masowe, popularne wyróżnienia. Jak do nich podchodzicie? Są to ciekawostki przyrodnicze, czy może liczą się dla waszego ego? P: Wbrew pozorom są to dla nas bardzo ważne nagrody. Jest to jakiś medal za odwagę, w zawodach lekkoatletycznych zwanych rynekiem muzycznym. Na potwierdzenie tego, iż jest to ważny moment, zawsze na galę wkładam garnitur. J: Przede wszystkim są to nagrody branży. Więc nikt nie głosuje, nie wysyła smsów, czy innych takich. Oceniają to ludzie znający się na muzyce. Przejdźmy do czegoś milszego. Jak Kwasożłopy ustosunkują się do kluczowego hasła każdego szanującego się muzyka „Sex, Drugs and Rock&Roll? Jak ono objawiało się w waszym życiu? J: O, ja odpowiem bardzo chętnie! A więc sex i drugs zawsze i wszędzie. Rock&Roll też jest konieczny, bo stanowi najłatwiejszy sposób na płacenie za sex i drugs. P: Podzielam zdanie kolegi, tym wyjątkowym razem. J: Bywa, że się zgadzamy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o sex!
J: Mów za siebie gburze. Zdania mamy niestety podzielone jak tyłki!
P: Najważniejszy w życiu jest sex.
OK. Jesteście śmiertelnie poważ-
J: Potem drugs!
P: A ponad wszystkim jest Rock&Roll. Zawsze tak było i będzie. Nikt nas nie naprostuje na dobrą stronę mocy. J: Czasami bardziej ćpamy, niekiedy mocniej kochamy, ale zawsze przy tym gramy! P: Aczkolwiek w ostatnim czasie pojawił się w branży nurt XXX, który wyznaje ideę zero prochów, alkoholu i seksu! W ich wykonaniu też Rock&Roll jakiś taki spaczony. J: Tyle, że oprócz Darka nikt o nich nie słyszał. Na szczęście! Grzeszycie ostro. Nie boicie się posądzenia o demoralizację? Czy bycie rockandrollowcem musi oznaczać chlanie, ćpanie itp.? P: Ten proceder nie działa tylko na Rock&Roll. Mamy z tym styczność prawie wszędzie. Moje zdanie jest takie, jeśli coś robi ci dobrze, to się tego trzymaj, a jeśli nie i masz z tym problemy, musisz to rzucić. Zasada stara i prosta. Niektórzy potrafią korzystać z życia i zabawy, inni nie! To się dzieje wszędzie. O spójrz tam, w stronę baru. Jak skomentujecie dzisiejszy koncert? W trakcie były małe problemy. J: Gorąco, a nawet i bez światła, ale bardzo dobrze. P: Koncert genialny! Chyba najdłuższy, jaki w życiu graliśmy, myślę, że trzy godziny na pewno.
43
Jakie więc macie plany na przyszłość? Skwasicie się, czeka was przyszłość zdziadziałych starców? J: Plan jest taki: grać następne 20 lat, a potem jeszcze 10 pod kroplówką i z balkonikami. Po 50 latach zastanowimy się, czy to ma sens? P: Nigdy w życiu nie zdziadziejemy! No, może z wyjątkiem mnie, ja już się dziadem urodziłem i tak mi zostanie. J: To prawda. On już się urodził stary i brzydki. Natomiast ja jestem piękny i młody. Natura jest podła! Dzięki za rozmowę. Jeśli chodzi o autoryzację…? P: Autoryzujemy z góry wszystko. Zróbcie z nas psycholi, ćpunów i alkoholików. Włóżcie nam w usta wszystko, czego nie powiedzieliśmy! J: Tylko porządnie! RozmawiałA: Agata Majcher Zdjęcia: Łukasz Sokołowski
wici.info | ludzie
Po co pytać, po co? Krystyna i Radosław Nowakowscy założyli właśnie wydawnictwo autorskie Liberatorium. Co w nim znajdziemy, dla kogo jest przeznaczone i w ogóle czym jest książka opowiada Radek Nowakowski. Rozmawia Jakub Wątor.
foto: Wiktor Franko | www. wiktorfranko.com
45
wici.info | ludzie
Kurs wolnego czytania, wydawnictwo Liberatorium, seria Liberatura – szykuje pan dla kielczan mnóstwo atrakcji wydawniczych w najbliższym czasie. Ale do kogo konkretnie kieruje pan swe działania? Być może to duży błąd, ale zupełnie obce jest mi działanie marketingowe… Obce, czyli nieznane czy niechciane? Oczywiście niechciane. W zasadzie od zawsze myślałem o wydawnictwie, ale rozbijało się to o sprawy
formalne i finansowe. Ostatnio pojawiła się możliwość otrzymania unijnej dotacji. To był impuls, żeby wreszcie zdecydować się na założenie wydawnictwa. Z drugiej strony, żeby dostać tę dotację, trzeba było napisać „biznesplan”, a w nim określić „target”. My zwracamy się do wszystkich. Nie jesteśmy wielką firmą, którą stać na przeprowadzenie badań rynkowych, żeby dokładnie określić grupę odbiorców, w którą uderzymy kampanią reklamową. My jesteśmy maciupeńcy i nasze możliwości promocyjne są maciupeńkie. Poza tym charakter naszego produktu jest kompletnie inny, niż na przykład telefonów, opon zimowych czy brykietu opałowego. Tak
naprawdę robimy rzeczy kompletnie nikomu niepotrzebne. W takim razie po co to? To jest właśnie to wspaniałe pytanie, którego staramy się sobie nie zadawać. Równie dobrze można pytać, po co żyjemy. Żyjemy i nic na to nie poradzimy. W nauce omija się pytanie „po co” jako pytanie kompletnie bezsensowne, bo można je mnożyć w nieskończoność – po co to, po co tamto. Nie bez powodu zahaczam tu o naukę, bo takie jest też moje podejście do sztuki. Robię coś, bo czuję, że powinienem to zrobić. Pasja naukowca polega na tym, że on coś odkrywa, ale nie zadaje sobie pytania, co się potem z tym odkryciem stanie. Ale co z książkami? Moje książki są wbrew czytelnikowi, wbrew wszystkiemu. Ale takie muszą już być i ja nic na to nie mogę poradzić. Jeśli mam być uczciwy względem siebie i tego, co robię, to muszę je robić takie, jakie są – z całym ryzykiem, że może czasami są kiepskie, niestrawne, hermetyczne itd. Ale po prostu czuję, że mam obowiązek zrobienia ich właśnie w ten sposób. Czuję, że to jest dziewiczy teren, który nie został do końca spenetrowany i ktoś tam musi zajrzeć, musi tam wejść. Może ktoś, opierając się na mojej pracy, stworzy kiedyś dużo lepsze dzieła. W sztuce i nauce często bywa tak, że zanim ktoś dokona wspaniałego odkrycia, najpierw musi być wy-
47
konana olbrzymia, żmudna praca przez masę ludzi. Dopiero potem ktoś genialny, syntetyczny, potrafi zebrać te doświadczenia, zobaczyć w całości to, czego tamci nie widzą i postawić kropkę nad „i”. Wszystko ma strukturę piramidy. Na szczycie jest Bach, ale żeby on mógł tam być, to najpierw musiała być cała armia organistów, którzy pitolili na organach w parafialnych kościołach. I nic nie poradzisz na to, jakie miejsce zajmiesz w tej piramidzie. Czy będziesz podstawą, czy środkiem, czy staniesz na szczycie, to ograniczeń własnego talentu i tak nie przeskoczysz. Wróćmy do fundamentalnego pytania, ale odwróćmy je. Po co czytelnicy mogą sięgnąć w pana twórczości? Dawno temu zadałem sobie bardzo podstawowe pytanie – jaki jest ten świat. Sztuka jest doskonałym narzędziem do jego poznawania. Być może ktoś sięgając po moją książkę też sobie to pytanie postawi, a może nawet znajdzie na nie jakąś odpowiedź. Sztuka nie tylko służy rozrywce. To również wysiłek intelektualny, czasami ogromny; dowiedzieć się czegoś o sobie, o świecie – to nie takie proste. Zresztą sztuka ma różne funkcje, nie tylko estetyczne, czy poznawcze, także rytualno-religijne. Na przykład w Papui Nowej Gwinei artystą jest ten, kto się rodzi z pępowiną owiniętą wokół szyi, a nie ten, który ma talent. Narodził się w sposób wyjątkowy, więc jest predestynowany do robienia rzeczy wyjątkowych.
Taka predestynacja jest olbrzymim ograniczeniem. Tak sobie wymyślili i tak mają. Tu się pojawia problem klatki własnej kultury, własnego języka, w której żyje każdy z nas nie zdając sobie z tego sprawy. To wszystko determinuje postrzeganie świata. W latach 30-tych XX wieku dwaj amerykańscy lingwiści sformułowali hipotezę znaną jako hipoteza Sapira-Whorfa. Doszli do wniosku, że to nie język jest taki, jaki świat, który widzimy. To my widzimy świat w taki sposób, w jaki nasz język pozwala nam go widzieć. Tego typu pytania pojawiają się w moich książkach. Jeśli ktoś chce się zagłębić w takie niezwykłości, to może taką podróż odbyć. Juliusz Verne napisał książkę o wyprawie do wnętrza ziemi, ja zrobiłem książkę o wyprawie do wnętrza pojęcia. Jaka była kolejność – najpierw dostrzegł pan to więzienie kulturowe i zaczął w związku z tym podróżować, czy może dopiero po wojażach wywnioskował pan to zamknięcie? Ta świadomość przyszła później. Całkiem niedawno znalazłem pierwszą książkę, jaką napisałem – jeszcze na studiach, w roku 1976. Miała to być opowieść, która płynie niczym strumyk. Okazało się, że lepiej tę płynność można oddać, gdy kartki zszyje się u góry i gdy odwraca się je do góry, jak w kalendarzu ściennym. Pisałem to na maszynie, więc z konieczności lewy margines był równy, a prawy był poszarpany. Nie chciałem, żeby moja rzeczka
miała jeden brzeg wyregulowany, a drugi nie. W związku z tym przesuwałem wałek tak, żeby i lewy brzeg był szarpany. Już wtedy czułem, że struktura przestrzenna tego dziełka jest niezwykle istotna. Musi wesprzeć całe opowiadanie. To był dobry pomysł, ale wtedy nie potrafiłbym wytłumaczyć, dlaczego akurat w ten sposób ją napisałem, dlaczego łamała konwencje książki kodeksowej. Może wzięło się to stąd, że studiowałem architekturę i podświadomie uważałem książkę za rodzaj budowli o określonej strukturze przestrzennej. Od początku zaczęło mi się to
48
wszystko układać w sposób naturalny. To nie był wynik spekulacji, lecz intuicji. Dopiero po ponad 20 latach, w Sztokholmie, w Instytucie Polskim, przygotowując wystawę Polskiej Sztuki Książki, otworzyła mi się klapka w głowie i uświadomiłem sobie, dlaczego moje książki są takie, a nie inne. Opisałem to w formie wykładu, który nazwałem „Traktatem kartkograficznym”. Piszę w nim o tym, co można jeszcze z książki wycisnąć, ile w niej tkwi jeszcze potencjału. Bo przecież wydawało się, że kodeksowy format książki jest wyeksploatowany do granic możliwości.
Wcale nie. Można jeszcze wiele rzeczy wymyślić, tylko wymaga to przede wszystkim świadomości, że książka to nie tylko tekst. To mnóstwo innych elementów, których można użyć. To wszystko wymaga innego patrzenia na książkę, ale i na cały świat. Książka jest w pewnym sensie modelem całego świata. Trzeba myśleć o książce w sposób całościowy. Jeśli dowiesz się, jaka jest książka, to być może uchylisz rąbka tajemnicy na temat tego, jaki jest świat. I te pisane-rysowane ręcznie oprawione księgi będą dostępne w wydawnictwie...
Chcemy przybliżyć czytelnikowi ideę książki, która jest czymś więcej niż tylko pojemnikiem na tekst, a jeszcze na dodatek może być też pięknym, niezwykłym przedmiotem. Chcemy też oswoić czytelnika z tym, że książka, której wszystkie elementy, zarówno tekstowe jak i poza lub okołotekstowe biorą udział w opowiadaniu danej historii i są ze sobą maksymalnie zintegrowane tworząc nierozerwalną całość, to nie jest coś hermetycznego, czego nie da się przeczytać – bo tak właśnie myśli wiele osób. Z całą pewnością da się taką książkę czytać. Lecz trzeba ją czytać wolno. Nie tylko w sensie tempa, ale także w sensie uwalniania się od konwencji i stereotypów. Na szczęście jest też trochę osób, które już potrafią wolno czytać, o czym może świadczyć fakt, że „Ulica Sienkiewicza” była swojego rodzaju bestsellerem. No, może raczej bestsellerkiem.
sunek z każdej mojej książki może stać się początkiem następnej książki. Opowieść hipertekstowa o Emeryku jest rozwinięciem jednego króciutkiego akapitu z „Hasy rapasy”, a „Ulica Sienkiewicza” jest wielokrotnym powiększeniem jednej linijki z pierwszej części „Nieopisania świata” sprzed dwudziestu kilku lat. Tak samo jest w świecie: jedna rzecz łączy się z następną, a ta z kolejną i tak dalej. W życiu wszystko jest jednym gigantycznym hipertekstem, gdzie wszystko jest połączone ze wszystkim nieprawdopodobnym gąszczem linków. Internet to poniekąd bardzo udany model świata. Książka to nie tylko sam tekst. Książka jest jak świat – składa się z mnóstwa elementów. One wszystkie powinny współgrać. I ja takie właśnie książki staram się tworzyć.
Mimo swojej nietypowości… Kiedyś w prasie napisano, że jest to monografia ulicy Sienkiewicza, że narysowałem każdy dom i opowiadam jego dzieje. A to nieprawda. Pierwotnie miała być druga strona, na których miałem opisać, co się dzieje w tych domach. Oto bowiem ulicą idzie sobie Australijczyk, a z drugiej strony jest kompletnie inny świat, dzieje się zupełnie co innego, przechodniem nikt się nie interesuje. Książki inne niż wszystkie...
Radosław Nowakowski – pisarz, podróżnik, tłumacz i muzyk zespołu Osjan. Jego książki charakteryzują się współgraniem tekstu, obrazu i formatu. Zwykle pisze je w trzech językach: polskim, angielskim i esperanto. W każdym numerze Magazynu Wici.Info publikuje kolejną część swojego projektu „Liberlandia”. Więcej o jego książkach i sposobie ich nabycia można dowiedzieć się na stronie www.liberatorium.com
Każde słowo, każdy znak, każdy ry-
50
miasto
P l an centrum Kielc legenda
Łódź
ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy kawiarnie, puby, kluby handel, usługi
Częstochowa
2
24
2 5 1
1 8
15 18
8
6
9
3
7 3 19
8
6
Krakó w
1 17
12
Wa rs z awa 17
22 23
25
21 1
2
11
Lublin
4 16 14 20 9
18 1
Ta rn贸w
plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.wydawnictwo-jp.kkf.pl
informator Galerie 1
B WA P i w n i c e B WA N a P i ę t r ze
Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info 2
G a l e r i a Fo to g r a f i i Z PA F - B WA Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71
3
G a l e r i a Ws p ó ł c ze s n e j S z t u ki S a kr a l n e j Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02
4
Galeria Winda
KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b 5
G a l e r i a Zachęta Kielce, ul. Orla 3
Muzea 6
M u ze u m L at S z ko l nyc h S te f a n a Że ro m s ki e g o Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92
7
M u ze u m N a ro d owe
Kielce, plac Zamkowy 1 tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net 8
M u ze u m Ws i K i e l e c ki e j D wo re k L a s zc z y ków Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. +41 344 92 97
9
M u ze u m Z a b awe k i Z a b aw y Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78 www.muzeumzabawek.kielce.pl
10
S k a r b i e c K ate d r a l ny Kielce, pl. Panny Marii 3, tel. +41 344 63 07
11
Muzeum Historii K ielc
19
Kielce, ul. Św. Leonarda 4 tel. +41 340 55 20 12
Muzeum Geologiczne Kielce, ul. Zgoda 21 tel. +41 361 25 37
Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net 20
Teatr L alki i Aktora „Kubuś ” Kielce, ul. Duża 9 tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl
14
15
K ielecki Teatr Tańc a Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 361 27 46 www.ktt.pl
16
21
22
Kina 17
K inoplex
18
Moskwa
23
Po d K re c h ą
24
M ł o d z i eżow y D o m Ku l t u r y
25
Ws p a k
2
18
Wojewódzki Dom Kultur y Kielce, ul. Ściegiennego 6 tel. +41 361 27 37, 361 24 10 www.wdk-kielce.pl
Dom Kultur y Z ameczek Kielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31
25-514 Kielce, ul. Kozia 10a tel. +41 34-434-23, 34-364-20 http://www.mdkkielce.pl Kielce, ul. Śląska 11a
Urząd Miasta
Kielce, Rynek 1 Kielce, ul. Szymanowskiego 6 Kielce, ul. Strycharska 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl
U r z ą d M a r s z a ł kows ki Wo j ewó d z t wa Św i ę to kr z ys ki e g o Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl
Ośrodki Kultury 17
Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. +41 342 44 24
Urzędy 1
Kielce, ul. Świętokrzyska 20 tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl Kielce, ul. Staszica 5 tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl
B a z a Z b ożowa
Kielce, Zbożowa 4, tel. +41 344 11 77 www.bazazbozowa.eu
Filharmonia Świętokr z ysk a im. Osk ar a Kolberga Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl
S ł o n e c z ko
Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80
Teatr im. S tefana Żeromskie g o Kielce, ul. Sienkiewicza 32 www.teatr-zeromskiego.com.pl
Kieleckie Centrum Kultury
Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, +41 344 40 33 www.kck.com.pl
Te a t r y 13
D Ś T Pa ł a c y k Z i e l i ń s ki e g o
2
Św i ę to kr z ys ki U r z ą d Wo j ewó d z ki Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 1333 www.kielce.uw.gov.pl
w i ę c e j w i n fo r m ato r ze n a s t ro n i e i n te r n e towe j w w w. w i c i . i n fo
wici.info | miasto | sonda
Nagie posągi na Placu Artystów 21 posągów nagich mężczyzn autorstwa Zbigniewa Frączkiewicza stanęło 10 października na Placu Artystów. Wystawa wzbudza ogromne zainteresowanie kielczan. Jedni się oburzają, inni z ciekawością doglądają detali anatomicznych posągów. Co sądzą o tym młodzi mieszkańcy Kielc?
Nina, lat 20: Uważam, że to bardzo nowoczesna i sympatyczna wystawa. Te posągi kojarzą mi się ze Spartanami, czyli tymi prawdziwymi, silnymi facetami. Nie wiem jedynie, co ma oznaczać ten jeden nagi pan na ciągniku rolnym?
57
Winona, lat 20: Niestety nie miałam jeszcze okazji obejrzeć wystawy, ale mam zamiar zrobić to w najbliższym czasie. Słyszałam, że jest ciekawa - tak przynajmniej twierdzi większość moich znajomych.
Krystian, lat 21: Widziałem, że dla dwóch posągów zabrakło materiału na stworzenie zadu... Sama wystawa, mimo że szokująca, to sprawia dobre wrażenie. Ludzie są zainteresowani, a to najważniejsze. Jestem jak najbardziej za takimi inicjatywami. W końcu do tego służy Plac Artystów.
Mateusz, lat 21: Fajna sprawa, wbrew wszystkiemu. Może i faceci byli goli, ale to przecież nic złego. Uważam to za kawał dobrej roboty i niezłą, kontrowersyjną sztukę. A kościół może być i przeciwny, ale co z tego?
Agnieszka, lat 21: Ciekawa, bardzo pomysłowa i prowokująca wystawa. Dostrzegam jednak jeden minus - jest chyba nieco monotonna. Najbardziej intryguje mnie to, ile dni jeszcze minie, zanim z posągów zaczną znikać pierwsze części ciał. Notowała: Magdalena Wach Zdjęcia: Marcin Białek
wici.info | miasto
Co z tymi Kielcami? Tym razem na nasze pytania odpowiadają Andrzej Mochoń i Jarosław Skulski.
Ulubione miejsce w Kielcach Po pierwsze las na stadionie. Blisko miasta, a bloków nie widać! I dużo tras do roweru i spaceru. Poza tym Kadzielnia - i w dzień, i wieczorem. I ten widok z niej na Karczówkę... A może odwrotnie, może jednak to Kadzielnia jest dla mnie pierwsza?
W Kielcach brak... Starówki. Ale to moje zboczenie z uwagi na miejsce urodzenia (Jarosław), gdzie starówka była (i jest) i miejsce studiowania (Wrocław), gdzie była (i jest) tym bardziej. Brakuje mi też jakiegokolwiek życia studenckiego. Studenci niby są, ale ich w mieście nie widać. Po prawdzie kadry akademickiej też nie nazbyt. A może ja nie bywam tam, gdzie oni bywają...
Kielecki autorytet
AndrzejMochoń
Doktor geologii. Do Kielc przyjechał w 1980 roku. Wykładał na WSP. Zakładał jedną z pierwszych niepublicznych szkół wyższych w mieście - dzisiejszą Wyższą Szkołę Administracji Publicznej. Jest jednym z twórców Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego, sztandarowej imprezy targowej w Kielcach. Od stycznia 2006 roku pełni funkcję prezesa Targów Kielce.
To zależy, w jakiej dziedzinie. Np. w przedsiębiorczości i sportach samochodowych - Michał Sołowow, w piłce ręcznej – przynajmniej chwilowo - Bogdan Wenta, we flap style (i paru innych) Włodek Kiniorski...
Słowo do mieszkańców Kielc Nic nie powiem, bo mam tendencję do wymądrzania się. No może jednak: kielczanie, uśmiechajcie się do siebie!
59
Ponadto - Kadzielnia (także nocą!) i okolice Karczówki. A także zalesione okolice Alei Legionów i Stadionu - świetne miejsce na rowerowe szaleństwo.
W Kielcach brak...
JarosławSkulski
Organizator przeglądów kina niezależnego, współpracownik tygodników „Cooltura” i „Nowy Czas” w Londynie, w Kielcach - Świętokrzyskiego Miesięcznika Kulturalnego „Teraz”. Pracownik Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach gdzie jest głównym instruktorem ds. edukacji filmowej. Od września 2008 r. nadzorował pracę nad ponownym uruchomieniem stacjonarnego kina w WDK, otwarcie, którego miało miejsce 19 grudnia tego samego roku.
Wbrew temu co czasem usiłuje się wmawiać mieszkańcom - moim skromnym zdaniem, miasto ciągle jeszcze nie leży na przecięciu ważnych szlaków kulturalnych (wymowny jest przykład miesięcy letnich, kiedy to w całej Polsce dzieje się dużo, a u nas niekoniecznie) a szkoda - i nie należy tutaj mylić wydarzeń ludyczno-festyniarskich ze znaczącymi i wartościowymi wydarzeniami kulturalnymi
Kielecki autorytet W życiu codziennym staram się sam dla siebie być kimś na kształt autorytetu, co jest trudne, jako że nie ma ideałów. Jednakże próbuję i nie szukam dalej.
Słowo do mieszkańców Kielc Ulubione miejsce w Kielcach Kielce są ładnym, pełnym uroczych miejsc miastem, które warto pokazywać ludziom z zewnątrz - najlepiej organizując duże, kilkudniowe, interesujące wydarzenia kulturalne, tak aby ewentualni goście mogli sami przekonać się o urokach naszego miasta. Ostatniego lata często wracałem w nocy przez centrum - i byłem pod wrażeniem ulicy Wesołej, Bodzentyńskiej.
Cytując Kapuścińskiego - kultura jest najcenniejszą wartością, symbolem i treścią człowieczeństwa, dlatego też drodzy mieszkańcy - gorąco zachęcam do snobowania się na sztukę, ale ze zdrową dozą krytycyzmu, wynikającą z umiejętności podważania „niepodważalnych” sądów, no i wiedzy. Naprawdę warto! Notował Jakub Wątor
wici.info | miasto
Traktat o ławce Koncepcja Ławka jest przejawem małej architektury, mającym jasne i jednoznaczne zastosowanie: służy do siedzenia. Dzięki temu wpływa na społeczne relacje i interakcje. Na ławce stojącej na podwórku, przy ciągach komunikacyjnych spotykają się sąsiedzi, mamy z dziećmi, staruszkowie, młodzież, dorośli posiadający podobne zainteresowania lub mający podobne sposoby spędzania czasu. Na ławce można spokojnie wypalić papierosa, zjeść kanapkę, pozwolić odpocząć nogom zmęczonym chodzeniem, przepakować zakupy i inne bagaże. Siedząc, miło się rozmawia. Siedzenie podnosi komfort konsumpcji. Ławka stanowi doskonałe centrum obszaru, jaki rodzic pozwala penetrować dziecku. Na ławce można uciąć sobie drzemkę, kiedy leżenie na trawie z jakichś powodów budzi naszą niechęć. Tam, gdzie ławek brak, są one zastępowane, bo potrzeba ich istnienia jest wspólna dla większości ludzi. Siada się więc na pniach drzew, schodach, barierkach, wysokich krawężnikach. Uświadomione pożytki z istnienia ławek prowadzą do szukania w otoczeniu ich substytutów.
Konstrukcje Właściwie są tylko dwie: z oparciem lub bez. Oczywiście każda z nich ma wielość wariantów, zarówno w odniesieniu do siedziska jak i oparcia. Z uwagi na społeczne znaczenie ławki warto jeszcze zauważyć dwa warianty jej umieszczenia w konkretnym kontekście. Są to ławki na stałe przypisane do konkretnego miejsca i ławki, które da się przenosić. Pierwsze rozwiązanie można osiągnąć poprzez przypięcie jej łańcuchem do innego stałego elementu otoczenia,
Wygląda jak zabytek plemienny, ale to prosta, incydentalna konstrukcja, całkiem świeża inwestycja lokalna.
wkopanie i zabetonowanie podstawy, albo też wykonanie podstawy z tak ciężkiego elementu konstrukcyjnego, by była ona teoretycznie nie do ruszenia. Teoretycznie, bo determinacja, inwencja twórcza albo silna potrzeba jej przemieszczenia to czynniki, wobec których jakakolwiek stałość instalacji jest bez szans.
Kontrowersje Tak wielu z nas z przyjemnością przysiada na napotkanych ławkach, czy więc w ich istnieniu jest
coś złego? Owszem, tak. Jest to właśnie ich stałość dająca oparcie naszym ciałom. A może nie tyle naszym, ale tym innym. W ciągu dnia ławka jest pożądanym elementem otoczenia, wieczorem i w nocy już nie, szczególnie jeśli znajduje się nieopodal naszych okien i balkonów. Ławka jest częścią przestrzeni
A oto ławka przy osiedlowej przychodni zdrowia. Partyzanckie odtworzenie sytuacji sprzed lat.
wspólnej i akceptujemy ją, dopóki tę przestrzeń jesteśmy w stanie kontrolować. Kiedy tracimy nad nią kontrolę, a może akurat przejąć ją ktoś inny, wówczas wolelibyśmy by w tej przestrzeni ten inny znalazł jak najmniej punktów oparcia. Takich punktów jak ławka. Dlatego staruszkowie, rodzice z dziećmi cieszą się w dzień, jeśli mają gdzie przysiąść – i ławka wtedy jest fajna, ale wieczorem, gdy ławkę zajmuje pełna energii młodzież, ekspresyjna, spontaniczna, wówczas ławka już nie jest taka fajna. Bo to dzięki niej młodzieńcza ekspresja znajduje ujście akurat w tym miejscu. Utrata kontroli, choć jedynie okresowa, bywa tak dojmującą dawką stresu, że emocje biorą górę i niebezpiecznie łatwo rezygnuje się z korzyści, jakie ławka daje za dnia.
61
A oto samodziałowa śliczność. Ludzie potrafili zrobić coś takiego dla innych ludzi
To doświadczenie znane mieszkańcom wszystkich blokowisk: łatwiej zaakceptować brak ławki po zmuszeniu lokalnej administracji do jej likwidacji, niż czasową utratę kontroli nad przestrzenią, która choć wspólna, to jednak wydaje się nam być naszą. Gdzieś niebezpiecznie blisko historii koszy na śmieci – o ileż łatwiej wywiesić setki plakatów o karach za śmiecenie, niż postawić kilka koszy. To doświadczenie ma także pokrzepiający aspekt: ławki pojawiają się tam, gdzie ktoś ich potrzebuje, często jako zadziwiające amatorskie konstrukcje, już jako samowola, partyzantka wręcz – wówczas jako oficjalnie nieistniejące są tak samo łatwe do zlikwidowania, ale nie jest to już działanie dla ludzi, a przeciw nim. Ci, którzy sami niegdyś domagali się likwidacji oficjalnych ławek, często potem sami korzystają z tych konstrukcyjnych dziwotworów. Bo – ławki są potrzebne. I już. Wojciech Wytrych.
wici.info | miasto
Piórem po regionie W poprzednim numerze Wici.Info przedstawiliśmy kilka kieleckich fotoblogów. Tym razem czas polecić strony internetowe, których autorzy z zacięciem dziennikarskim opisują lokalną rzeczywistość.
Anna Krawiecka Z kielecką prasą związana od początku lat siedemdziesiątych. Specjalizuje się w regionalnych kronikach towarzyskich, które regularnie publikuje na http://annakrawiecka. redblog.echodnia.eu/
Andrzej Piskulak Dziennikarz związany z kilkoma kieleckimi redakcjami, prowadzi swoją wirtualną działalność na kilku frontach. Stronę http://piskulak.blogspot.com/ określa kroniką dziennikarską. Znaleźć tu można jego przemyślenia, obserwacje i oceny rzeczywistości. Z kolei dodając w adresie „dwójkę” po nazwisku: http://piskulak2.blogspot.com/ dostaniemy się na BAI, czyli na Bloggerową Agencję Informacyjną. Tutaj red. Piskulak upublicznia informacje prasowe – za darmo, do wykorzystania przez wszystkich, ale z zaznaczeniem źródła.
Co ważne, red. Krawiecka przemyca czytelnikom plotki w sposób luźny, bez atakowania kogokolwiek, za to zwykle z ciekawą pointą w formie językowego kalamburu.
Historie kieleckie Na http://historiekieleckie.blox. pl/ znajdziemy mnóstwo tekstów zarówno opisujących przeszłość, jak i teraźniejszość. Autor, opisując
63
historie, sięga nawet lat 80-tych, co jest rzadkością w przypadku Kielc. I nie są to historie zbliżone do badań naukowych, a raczej do luźnych wspomnień opowiadanych przy piwie. Podane w przyjemnej formie, często okraszone zdjęciami czy wycinkami z gazet, sprawia, że blog ten staje się jednym z ciekawszych „kieleckich miejsc” w internecie.
Trois Vierges – Metal, Folk i Alternatywa
HomoDicit.pl Autorem tej strony jest nasz redakcyjny kolega, Jakub Wątor. Na HomoDicit znajdziecie wszystkie przeprowadzane przez niego wywiadu, które znaleźć można również w wydaniach Wici.Info. Specjalnością Kuby są rozmowy z gwiazdami z pierwszych stron gazet – zapraszamy na stronę!
Założony przez kielczanina oraz mieszkańca okolic Krosna blog z recenzjami (www.3vierges.wordpress.com) wpasowuje się poniekąd w niszę rynkową. Albumy, które trafiają na warsztat to przede wszystkim muzyka z szeroko pojętego metalu, rocka, alternatywnego popu, gotyku oraz różnych odmian folku i muzyki klasycznej. Znajdziecie tam takie nazwy jak Therion, Armia, Pati Yang, Lacrimosa, Loreena McKennit, Qntal czy Hesperion XXI. Recenzje cechuje lekkość pióra, ironia i brak tolerancji dla wpadek. Oprócz nich pojawia się nieregularnie cykl „Imaginarium of dr Parnassus”, czyli przewodnik po świecie dźwięków. Serdecznie zapraszamy!
wici.info | miasto
Życie w Silnicy – absurd czy prawda? Wiele razy dziennie przechodzimy obok Silnicy. Idąc do pracy, szkoły lub na spacer nie zastanawiamy się nad tym, jak bogatym ekosystemem dysponuje ten ciek wodny. Na pytanie „Czy coś tam żyje” pewnie większość z was odpowiedziałaby, że to niemożliwe: a jednak! Ichtiofauna w rzece od paru lat intensywnie się rozwija. Według legendy nazwa „Silnica” pochodzi od syna Bolesława Śmiałego, który po wypiciu wody z jej źródła odzyskał siły utracone podczas polowania. Jej źródło wypływa z Pasma Masłowskiego na wysokości 360 m n.p.m. przecinając Kielce z północy na południowy zachód, by niedaleko fabryki pomp na Białogonie ujść do rzeki Bobrzy. Silnica w biegu górnym (od źródła do zalewu kieleckiego) przypomina górski potok, powoli przeistaczający się w spokojnie płynąca rzeczkę. W jej korycie w okolicy Pasma Masłowskiego żyje kiełż zdrojowy. Ten niewielki skorupiak dorastający do 1 cm jest bardzo ważnym składnikiem diety ryb pływających w Silnicy. Najwyższy bieg rzeki to świetne
miejsce na spotkanie z tym coraz rzadziej występującym stworzeniem, a szukać go z powodzeniem można pomiędzy kamieniami i pod butwiejącymi kawałkami drewna na szybko płynących odcinkach rzeki. Kiełże żerują na padlinie i obumarłych szczątkach roślin, czyszcząc w ten sposób dno zbiornika. W okolicach Dąbrowy, w rzece tworzą się małe bystrzyny i niewielkie dołki, w których obejrzeć można pierwsze ryby. Dno na tej wysokości składa się z drobnego piasku i niewielkich kamieni, a woda przemyka pomiędzy zwalonymi korzeniami drzew. Na tym odcinku wypatrzymy coraz rzadszą w naszych wodach strzeblę potokową. Strzebla to niewielka rybka stadna, tworząca małe ławice, które możemy podziwiać w Silnicy. W piasku rzeki żyje też inne ciekawe stworzenie. Choć nie jest rybą, dorosły osobnik wyglądem bardzo ją przypomina. Minóg strumieniowy jest bezżuchwowcem z rodziny minogowatych i wykształcił ciekawy sposób rozmnażania. Dorosłe osobniki wybierają piaszczyste łachy w płytkiej wodzie, jako miejsca do złożenia jaj. Samica składa je i zagrzebuje w podłożu. Wykluwają się z nich dwudziestocentymetrowe larwy, które żyją w piasku ok. 5-6 lat, aby potem przeobrazić się w dorosłego osobnika i zginąć po odbytym tarle. Niedaleko zalewu kieleckiego brzegi Silnicy porastają gęste drzewa i krzewy. Jej koryto coraz bardziej się pogłębia, a prąd wody jest
65
wici.info | miasto
trochę słabszy: oprócz strzebli i minoga spotkamy tam kiełbia krótkowąsego, bardzo popularnego w naszych wodach. Kiełb lubi przebywać w pobliżu dna, preferuje wody płynące. Ryba ta nie ma znaczenia gospodarczego, wędkarze kieleccy często odławiają ją nad kieleckim zalewem. W głębszych odcinkach rzeki wypatrzeć można pięknie ubarwionego przedstawiciela polskich drapieżników, okonia. Ta drapieżna ryba odznacza się nietuzinkowym ubarwieniem, na ciemnooliwkowym ciele posiada 6-9 ciemnych pręg. Z tymi stonowanymi kolorami pięknie kontrastuje czerwień płetw brzusznych i płetwy odbytowej. Charakterystycznym elementem budowy okonia jest także kolczasta płetwa grzbietowa. W miejscu, gdzie Silnica wpływa do zalewu, ryby mają świetne warunki do tarła. Ostoje w jej korycie znajdują między innymi szczupaki i ławice sumów karłowatych, które, żerując, przypominają małe rybie tornado. Przy tamie woda spiętrza się i pogłębia. W tym miejscu wypatrzyć można uciekinierów przedostających się przez zaporę akwenu, na przykład jazia. Dalej rzeka przepływa przez kieleckie osiedle Sady. Leniwie przecina zaaranżowany tam pas zieleni, dając schronienie wielu gatunkom płazów. Wiosną na zalanych traw-
nikach gody odbywają rzadkie ropuchy zielone, żaby moczarowe, a nawet rzekotki drzewne. Silnica to w tym miejscu płytka rzeka z kamienisto-piaszczystym dnem, gdzie pojawia się druga rzadka ryba, śliz pospolity. Śliz żyje pod kamieniami i przez tryb życia oraz brunatny kolor, prawie przez cały dzień pozostaje niewidoczna. Najlepiej szukać jej na dnie w ciepłe, letnie dni. Ryba ta może osiągnąć 20 cm długości, ale zwykle jej długość nie przekracza 10 cm. Jej ubarwienie zależy od zanieczyszczenia wody (im brudniejsza, tym śliz jest ciemniejszy). Na tym odcinku rzeki w dołkach tworzonych przez kanały burzowe pojawiają się również kiełbie. Dalej Silnica nie zmienia swojego oblicza aż do osiedla Pakosz, gdzie przechodzi w wąską bystrzynę i staje się rajem dla ślizów, których szczególnie dużo występuje za domkami przy ulicy Krakowskiej: ślizy w tym miejscu mają jasne ubarwienie, co oznacza, że woda tam jest czystsza, niż było to wcześniej. W okolicy mostu przy Żytniej, kilka lat temu - jako młody pasjonat - spotkałem jedną z ciekawszych polskich ryb, a mianowicie piskorza. Ryba kształtem ciała przypomina węża z pięknymi pomarańczowobrązowymi kolorami układającymi się w podłużne pasy. To, co sprawia, że ryba dalej jest zagadką dla naukowców, jest jej zachowanie, zaobserwowane na kilka godzin
67 przed letnimi burzami. Piskorz wykazuje wtedy wyraźne pobudzenie, wychodzi z dziennych kryjówek i niespokojnie pływa pod powierzchnią wody. Do dziś nie jest wyjaśniona ta dziwna właściwość piskorzy, ale dzięki niej ryby te często nazywane są meteorologicznymi, bo nigdy nie mylą się w wyczuwaniu burz. Inna ciekawostka - kiedy dany akwen wysycha lub brakuje w nim pokarmu, piskorze potrafią przepełznąć po lądzie nawet do kilometra w poszukiwaniu nowych zbiorników wodnych. Inną ich właściwością jest możliwość oddychania powietrzem atmosferycznym. Ponieważ często przebywają w wodach o niskiej zawartości tlenu, wykształciły możliwość pobierania go przez silnie pofałdowaną śluzówkę jelita. Do dziś monitorując Silnicę widuję długie rynienki wyryte w piasku, świadczące o obecności piskorzy.
Nasza wyprawa kończy się przy ujściu Silnicy do rzeki Bobrzy. Jest to nieduże rozlewisko z piaszczystymi łachami, gdzie drobne ryby z Bobrzy wpływają, szukając schronienia. Występuje tam narybek prawie wszystkich opisanych wyżej gatunków, a miejsce wyróżnia koza złotawa, wpisana na listę gatunków zagrożonych. W Polsce z roku na rok przez zanieczyszczenia i przegradzanie rzek giną dziesiątki z naturalnych środowisk bytowania kozy. Bardzo możliwe, że ujście Silnicy jest jednym z nich, obecność tej ryby trudno stwierdzić z powodu maskującego ubarwienia i nawyku zagrzebywania się w piasku. Dawniej hodowano ją w akwariach, dziś niewiele osób o niej pamięta. Silnica jest na dobrej drodze do przeobrażenia w piękną, górską, czystą rzekę i dlatego warto o nią zadbać.
Poniżej Pakosza rzeka przepływa przez łąki przy ulicy Krakowskiej. Jej koryto jest wąskie i często zmienia swój bieg: rzeka staje się coraz bardziej dzika. Pojawiają się rośliny wodne, a ilość ryb zwiększa się.
Autor: Maksymilian Przybylski
Na Białogonie Silnica się pogłębia i można tam złowić całkiem niezłe okazy ryb. Poza wcześniej wymienionymi, pod korzeniami siedzą szczupaki, w bystrzynach z powodzeniem można łowić jelce, na tzw. muchę. Gdzieniegdzie pojawiają się klenie, a zakres drobnicy poszerzają chronione w Polsce słonecznice, ukleje i płocie.
ZdjęciE: TOMASZ SIUDAK
wici.info | fason
69
foto: ナ「kasz Krテウl | www.lukaszkrol.eu
Ogrodnik, kucharka i dziewka uwijają się w ukropie podobnym do tego, z jakim słońce bije promieniami w jej policzki. Ciepło i poranne serenady ptaków zza okiennic wprawiają w sentymentalny nastrój. Myśli biegną do Warszawy, miasta młodości, gdzie została jej rodzina i przyjaciele…
Gdy tak rozmarzyła się nad powrotem do Warszawy, przez pokój przemknął mąż. Jak zwykle zabiegany, rozemocjonowany, z jakimś rysikiem i kartką. Zniknął nagle w sali z kolekcją dzieł sztuki... Żeby on tak, choć raz na mnie spojrzał jak na te swoje okazy - westchnęła Teofila, żona Tomasza Zielińskiego.
71
Modelka: Monika Stodulska Wizaż: Monika Zielińska-Kozieł Fryzura i stylizacja: Ewa Żurowska Asysta i stylizacja: Michalina Rolnik Zdjęcia: Łukasz Król Podziękowania: Dyrekcja DŚT Pałac Zielińskiego Mateusz Kowalski Wiktor Taszłow
wici.info | miasto
Tym razem Eliza i Jarek debatują na temat ponad stuletniej willi przy ulicy Słowackiego, w której obecnie mieści się Ośrodek Kultury „Zameczek”. Eliza [02 Październik, 2006 @ 11:59 AM] Dlaczego ja nigdy tego zameczku nie widziałam? Jarek [02 Październik, 2006 @ 06:33 PM] Widziałaś, tylko może nie kojarzysz... Eliza [04 Październik, 2006 @ 09:34 AM] Pewnie był kiedyś szary i obrypany....Niestety nie wiem już, która to Słowackiego :( Jarek [04 Październik, 2006 @ 01:51 PM] Niedaleko Żeromskiego, przy ulicy Prostej... Ale Zameczek zawsze był jest Cool!
Eliza [07 Październik, 2006 @ 10:31 PM] A ten kamyczek po prawej stronie też tam zawsze sobie stał? Jarek [09 Październik, 2006 @ 08:29 AM] Nie, akurat z kolegą zwanym Rufio, rodem z Uroczyska dziesięć lat temu przytargaliśmy go z kamieniołomu Wietrznia... Eliza [09 Październik, 2006 @ 08:19 PM] Musieliście być bardzo znudzeni w tym dniu.... Jarek [10 Październik, 2006 @ 07:01 AM] Akurat tego dnia kolega Rufio, rodem z Uroczyska zakupił ekskluzywny pojazd towarowo-osobowy
marki Tarpan. Chcieliśmy zatem zbadać jego możliwości przewozowe... Eliza [11 Październik, 2006 @ 12:21 AM] Taki ekskluzywny pojazd stał też na podwórku na Żeromskiego... A pamiętam go tak doskonale, bo podobała mi się strasznie ta nazwa... Pamiętam nawet, że postanowiłam, że jeżeli kiedyś kupię konia to właśnie tak go nazwę... Tarpan.... Ale to było dawno temu... Jarek [11 Październik, 2006 @ 10:29 AM] Tarpany jakiś czas temu wyszły z mody... Aczkolwiek jako pojazdy rekreacyjno-rozrywkowe były nawet niezłe. Jakiś rok temu imprezobus marki Tarpan parkował sobie (więcej stał niż jeździł) na ulicy Słowackiego naprzeciw „Zameczku”. Ale zdaje się, że już zasilił trzewia pieca hutniczego. Po zimie już go tam nie widziałem... Eliza [11 Październik, 2006 @ 10:13 PM] A tak na marginesie, to skąd pochodziła marka Tarpan? Jarek [12 Październik, 2006 @ 08:34 AM] Wybrano ją w plebiscycie „Głosu Wielkopolskiego”, kiedy w Poznaniu uruchamiano produkcję tych sympatycznych skądinąd pojazdów... Ale - Tarpany, Tarpanami, ale zameczek jest ciekawym obiektem w Kielcach! ... :-) Eliza [15 Październik, 2006 @ Cudniutki :) jak z bajeczki...
11:16 PM]
Jarek [16 Październik, 2006 @ 07:04 AM] W „Zameczku” jest między innymi
73
zespół teatralny... Czasem odgrywają tam bajeczki!... Eliza [16 Październik, 2006 @ 08:27 AM] Także w środku jesteś dosyć często ;) Jarek [16 Październik, 2006 @ 09:03 AM] Akurat zbyt często tam nie bywam... :-( Eliza [16 Październik, 2006 @ 09:12 Czyżbyś nie lubił bajeczek?
AM]
Jarek [16 Październik, 2006 @ 09:43 AM] Lekko wyrosłem z tego typu rozrywek... ;-) Eliza [16 Październik, 2006 @ 03:06 PM] A ja nie... Bardzo chętnie oglądnęła bym sobie sztukę o Ferdynandzie Wspaniałym... Do tej pory jest moim wielkim idolem ;) Jarek [17 Październik, 2006 @ 08:16 AM] Też można! :-) Oprócz „Zameczku” nawet niezłe bajki odstawia w Kielcach Teatr Lalkowy „Kubuś”. Zapraszamy! Eliza [20 Październik, 2006 @ 12:32 AM] Dziękuję... Jeżeli zdążę to odwiedzę wszystkie te miejsca. Najbliższy jest mi jednak teatr na Sienkiewicza. Tam bywałam bardzo często... Jarek [20 Październik, 2006 @ 07:12 AM] Jeden mój znajomy pracował w tym teatrze w charakterze tapicera. Też często tam bywałem... ;-) Eliza [20 Październik, 2006 @ 01:19 PM] Ciekawe czy Ferdynanda jeszcze czasami grają...
wici.info | pasje
Kochane Dzieciaczki Jest w Górach Świętokrzyskich pewne miejsce - bardzo specjalne, gdzie dzieją się rzeczy przedziwne. Miejsce, w którym spotkać można ludzi na co dzień niespotykanych, różniących się zupełnie od tych mijanych na ulicach miast, którzy w swoim śmiesznym, dorosłym pośpiechu zdają się Was, Dzieciaczki, nawet nie zauważać. Miejsce, w którym ci serdeczni ludzie żyją w zgodzie z baśniowymi stworami, a jedni i drudzy dumają nad sprawami Dzieci, ponieważ Wasze dobro niezmiennie, od lat leży na ich sercach, bijących zgodnym rytmem z dobrym sercem Matki Natury. W tym właśnie niezwykłym miejscu - Dąbrowie Dolnej, leżącej u stóp Gór Świętokrzyskich, mieszka w gościnnej, drewnianej leśniczówce wujek Krzysztof, a wraz z nim jego żona - ciocia Daria. Prowadzą oni życie podporządkowane prawom, które obowiązują wszystkie istoty zamieszkujące Puszczę Świętokrzyską. Życie jakiego Wy, kochane Dzieciaczki, na pewno nie znacie. Chciałabym teraz trochę Wam o nim opowiedzieć.
Otóż w Puszczy Świętokrzyskiej nie ma sklepów z zabawkami, kina, ani bawialni, jakie znacie z miasta. Jest za to wielki, huśtający się na gałęzi drzewa domek, sympatyczny muzyk, który uczy dzieci śpiewać piosenki i grać na perkusji albo gitarze, a także mnóstwo świetnych, super tajemnych kryjówek. Jest wielka przestrzeń do zabawy z innymi Dziećmi, które zjeżdżają tutaj z najdalszych zakątków świata. Jednym słowem żadne Dziecko nigdy się jeszcze u wuja Krzysztofa i cioci Darii nie nudziło.
Są też inne niespotykane gdzie indziej obyczaje. Na przykład: w sklepie nie ma mleka. Nie żartuję. Po prostu nie ma i już. Ani w kartonie, ani w butelce, ani waniliowego, ani czekoladowego. Żadnego. Po mleko chodzi się do krówki, która mieszka we wsi i chętnie daje mleczko wszystkim dzieciom; również tym, których nie zna. Co dziwne samochodu używa się tam z rzadka. I tutaj również z pomocą spieszą zwierzątka. Ileż radości dają Dzieciom koniki, wożąc je drabiniastym wozem. Sama widziałam całe mnóstwo uśmiechniętych, smaganych pachnącym wiatrem dziecięcych buzi.
75
Chociaż trudno Wam to sobie będzie wyobrazić, zdradzę Wam, Dzieciaczki, pewną tajemnicę. U cioci i wujka nie ma telewizora(!), a zamiast niego jest teatrzyk dla Dzieci. Wuj z ciocią dbają, by ich teatrzyk był teatrzykiem najwyższej próby. Nie spotkacie tutaj brzydkich kreskówkowych potworów ani tandetnego, kolorowego plastiku. Piękne drewniane laleczki zabiorą Was w opowieści wujka Krzysztofa. W podróż do tajemniczego świata leśnych stworów - Gałązenów, będących efemerydami drzew i zwierząt. Niewiele ludzi miało możliwość poznać te cudowne istoty - dawno temu postanowiły one nie mieszać się w sprawy ludzi.
Gałązeni wiedzą jednak, jak wiele dobra zamieszkuje dziecięce serca i czasem odwiedzają drewnianą leśniczówkę. Więcej już nie zdradzę, by swoją niedyskrecją nie zdenerwować Ducha Gór. Wszystko, o czym opowiedziałam, widziałam na własne oczy i przysięgam, że to prawda. Mam nadzieję, że zechcecie przekonać się o tym sami, gdy wiosną ciocia Daria i wuj Krzysztof znowu zaproszą wszystkie Dzieci na ten niezwykły spektakl. Pozdrawiam Was serdecznie, Ciotka Spinka Zdjęcia: Marcin Białek
Radosław Nowakowski
MOJE PAŃSTWO (21)
Wolność Ach, wolność! Ech, wolność! Jakże wspaniale wzdycha się do wolności. Jakże wspaniale rozmawia się o wolności. Marzy się o wolności. Zabiega o wolność. Walczy o wolność. Przynosi się wolność. Broni się wolności. Wolność – wartość nad wartościami. Cudna jest teoria wolności. Zniewalająca. Zapierająca dech w piersiach. Te niekończące się rozmowy, te poematy, te pieśni... Paskudna jest praktyka wolności. Bowiem wolny człowiek to ten, który może sobie wybrać niewolę, a jeszcze wolniejszy jest ten, który pozostaje w tym zniewoleniu, w którym został zrodzony. A jeśli ludzie nie mogą być wolni, to może książki mogą? Czyż to nie zadziwiające, że w języku łacińskim słowo liber znaczy zarówno książka jak i wolny? Jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że w innych językach taka zbieżność nie występuje. Co prawda można by się upierać, że wolne książki czyta się wolno, a „free books not always are for free”, ale są to zbieżności zupełnie innego rodzaju, innej wagi. Da z tego wyciągnąć, jak zwykle, dwa skrajne wnioski: albo że to czysty przypadek, albo że łacina jest językiem absolutnie
wyjątkowym, niezwykłym, natchnionym, świętym. Jak zwykle też to, co określamy bardzo mglistym, niejasnym słowem prawda leży pośrodku, albo nawet zupełnie gdzie indziej, poza, na innej linii łączącej inne ekstrema. Nie ma języków świętych, jak też nie występują w nich absolutnie przypadkowe zbieżności. Bardzo interesujące i zadziwiające jest też to, że chociaż książka ma ogromne zasługi w walce o wolność słowa, a tym samym o wolność człowieka, sama tkwi w niewoli niezliczonych reguł i konwencji: a to poetyka czegoś wymaga, chce i zabrania, a to składnia, a to interpunkcja, a to typografia, a to drukarnia, a to krytyka, a to wydawca, a to introligatornia, a to reguły kompozycji... Sytuacja książki przypomina trochę sytuację architektury oplątanej gąszczem przepisów budowlanych, wymogów funkcjonalnych, konstrukcyjnych, technologicznych i materiałowych, stylów, ideologii, upodobań... Kiedy niemal trzydzieści lat temu odkryłem (jak zwykle przez przypadek, którym był brak papieru i konieczność pisania na maszynie po obu stronach kartki), że mogę robić książkę sam, wartość tego odkrycia polegała na tym, że stanąłem przed szansą twórczego wykorzystania wszystkich etapów powstawania książki – teraz pisanie książki kończyło się dopiero wtedy, kiedy gotowy egzemplarz stał na półce i był to taki egzemplarz, którego wszystkie części składowe miały jakąś wartość semantyczną świadomie przeze mnie im nadaną, brały mniejszy lub większy udział w opowiadaniu historii w tej książce przedstawionej. Energię, siły i czas zaoszczędzone na bezowocne przekonywanie redaktorów i wydawców zapłotnych, że wielokropek może mieć różne ilości kropek w zależności od tego jakiej długości zawieszenie chciałbym osiągnąć, lub że strony muszą się otwierać tak jak otwiera się okno, albo że powinny być z pewnych oczywistych dla mnie i dla książki względów trójkątne, mogłem zainwestować w uwalnianie książki od krępujących ją mentalnych stereotypów ...... niech więc będą książki dowolnych, najdzikszych nawet kształtów, niech się otwierają na wszelkie możliwe sposoby, niech się rozkładają we wszystkie strony, niech litery płyną, skaczą, lecą, idą, toczą się i czołgają, niech strony mienią się kolorami rozkwitających na wiosnę łąk, niech zdania plączą się niczym winorośl ..... niech książka będzie jak świat, niech książka będzie światem ...... Lecz nawet gdybym naiwnie przyjął, że taka książka, absolutnie w całości wychodząca z jednego umysłu, jest książką wolną, albowiem została ukształtowana całkowicie bezkompromisowo (kompromisy technologiczno-materiałowe pomijam dla ułatwienia i większego efektu tego końcowego zdania) pozostaje jeszcze wielce istotne i niewygodne pytanie: jak te moje wolne książki uwolnić ode mnie?
wici.info | świętokrzyskie
Zwiedzić warto
Ostrowiec Świętokrzyski Historia Ostrowiec Świętokrzyski to jedno z trzech miast należących do tzw. Trójmiasta nad Kamienną. Leży w północno-wschodniej części województwa i jest drugim, co do wielkości miastem województwa. Od wielu lat jest ono rozpoznawane jako duży ośrodek przemysłowy. Szczególnie za czasów PRL-u prężnie rozwijały się tu huty żelaza, zakłady metalurgiczne, materiałów ogniotrwałych, przemysł chemiczny, poligraficzny i drzewny. Ostrowiec to miasto pamiętające prehistorię. Najdawniejsze znaki stałego osadnictwa pochodziły z epoki kamienia. Ślady swojej bytności pozostawiły tu ludy kultur: lendzielsko - palgorskich, pucharów lejkowatych i amfor kulistych. To właśnie dzięki nim powstały na terenie miasta pierwsze kopalnie krzemienia, wykorzystywanego do produkcji narzędzi.
Ostrowieckie miasto to idealny punkt wycieczek wszystkich weekendowych podróżników. Znaleźć można tu wiele interesujących zabytków: kolegiatę p.w. Św. Michała Archanioła z początku XVII wieku, w stylu neobarokowym, pałac myśliwski hrabiów Wielkopolskich przy ulicy Kuźni, dworzec kolejowy z końca XIX w., pozostałości cmentarza żydowskiego na wzgórzu parkowym, czy dawny zajazd pocztowy z przełomu XVIII i XIX w.
Kultura Witold Gombrowicz urodził się i mieszkał przez pierwsze 7 lat życia w Małoszycach, niewielkiej wsi w powiecie opatowskim. To właśnie z tego powodu od 2003 roku w Ostrowcu organizowane są Pikniki Gombrowiczowskie. Ogólnopolska impreza kulturalna skupia się na twórczości pisarza przez wystawianie sztuk jego autorstwa. W trakcie pikniku wyświetlane są filmy fabularne i dokumentalne o jego życiu. Organizowane są wystawy artystyczne, spotkania dyskusyjne, rajd „Szlakiem Gombrowicza” oraz happeningi. Kolejną charakterystyczną i znana postacią pochodząca z okolic Ostrowca Świętokrzyskiego jest Mira Kubasińska. Na jej cześć powstał Festiwal Bluesowo-Rockowy „Wielki Ogień”. Pierwsza edycja festiwalu miała miejsce całkiem niedawno, bo w 2007 roku. Celem przeglądu jest upowszechnienie
79
dorobku muzycznego artystki, ale też wspieranie i promocja nowych wykonawców, umożliwienie im wymiany doświadczeń artystycznych ze znanymi zespołami bluesowymi i rockowymi. W ramach festiwalu organizowany jest Konkurs Młodych Wykonawców i warsztaty muzyczne, prowadzone przez znanych artystów. W tym roku na koncercie inauguracyjnym wystąpił zespół Kult, a w konkursowym jury zasiedli Martyna Jakubowicz, Piotr Nalepa i Robert Lubera. W listopadzie już tradycyjnie Ostrowiec gra jazz! W hotelu Gromada odbywają się Zaduszki Jazzowe. Wówczas występują w mieście najlepsi artyści tego gatunku. W zeszłym roku imprezę odwiedził wybitny, amerykański saksofonista Bill Evans, a prócz niego wystąpili jeszcze Darek Ziółek - jeden z najlepszych gitarzystów basowych w kraju, PaCoRa TRIO i inni. Prócz tych imprez, co roku Ostrowiec organizuje Dni Ostrowca, Ziemi, Muzyki, prezentacje teatralne, Kabaretony, spotkania szantowe, czy Wiosnę Muzyczną w klubie Perspektywy. Istotnymi i prężnie dzia-
łającymi ośrodkami kultury są: Miejskie Centrum Kultury, Biuro Wystaw Artystycznych, Muzeum Historyczno Archeologiczne i kino Etiuda.
Młodzi działają Opisując kulturalne meandry Ostrowca Świętokrzyskiego nie można zapomnieć o Stowarzyszeniu Nie Z Tej Bajki. Grupa kulturotwórcza działa od prawie 3 lat, jej członkowie to głównie studenci lub absolwenci ASP, ale nie tylko. W szeregach stowarzyszenia znajdzie się też miejsce dla każdego zdolnego entuzjasty sztuk plastycznych. Bo chodzi głównie o to, aby działać. O „Nie z tej bajki” zrobiło się głośno, gdy powstał „Mural na Hucie”: fantazyjne malowidło rozciągające się na murze o powierzchni 160m, przy rondzie Republiki Ostrowieckiej. Mural powstał w maju 2008 roku, przy finansowym wsparciu ostrowieckiego MCK-u. Autorem projektu jest Norbert Rusiński, który jednocześnie przewodniczył kilkunastoosobowej grupie malarzy. Agata Majcher
wici.info | świętokrzyskie
Oblęgorek grunt to wdzięczność „Oblęgorek oczarował mnie zupełnie. Mało jest w Królestwie wiosek tak pięknie położonych Drzewa bardzo porosły, park jest ogromny, kwiatów mnóstwo, a jabłonie, grusze, śliwy gną się literalnie pod ciężarem owoców. Dom jest duży i wygodny” [H. Sienkiewicz]
Każdy Polak, wyposażony w elementarne wykształcenie historyczno-literackie, ideę „ku pokrzepieniu serc” kojarzy z pisarskim stylem Henryka Sienkiewicza. W tym samym kierunku podążają nasze skojarzenia z wsią Oblęgorek – położoną w gminie Strawczyn (18 km od Kielc w stronę Łodzi). Wbrew tak silnie zakorzenionym w świadomości społecznej skojarzeniom – sam noblista niewiele miał wspólnego z Kielecczyzną... A jedynym punktem wspólnym pozostaje ów słynny dar wdzięczności rodaków. Półprzypadkiem, pół-wyborem Sienkiewicz właśnie na świętokrzyskiej ziemi posiada swoje sanktuarium. Pomysł podarowania światowej sławy pisarzowi majątku ziemskiego zrodził się w 1899 roku, kiedy to prasa zaapelowała do społeczeństwa o składki na ten cel. Pisarzowi przedstawiono propozycje różnych posiadłości, z których najbardziej przypadł mu do gustu zaprojektowany przez Hugona Kuderę, pałacyk w Oblęgorku. Autor finansował jego utrzymanie – gdyż dworek był zadłużony, jednak sam Sienkiewicz bywał w nim sporadycznie. Na świętokrzyskiej ziemi gościł jedynie latem lub w przerwach między zagranicznymi podróżami – przyjeżdżał z rodziną, gościł przyjaciół z całego świata. Zgodnie z zamierzeniem majątek ofiarowany pisarzowi miał być idealnym miejscem pracy literackiej. Ale „natchnienie” opornie sadowiło się w podkieleckiej rezydencji, toteż powstały tu niezbyt rozbudowane fragmenty dzieł pisarza m.in.: powieści historycznych „Na polu chwały”, ,Legio-
81
ny” oraz tłumaczenie „Pochwały życia wiejskiego Horacego”. Pierwszym utworem napisanym tu w całości była nowela „Dwie łąki”. Po raz ostatni Sienkiewicz odwiedził Oblęgorek pod koniec lipca 1914 roku - dwa lata przed śmiercią. Zgodnie z testamentem majątek stał się własnością rodziny Sienkiewiczów – osieroconych dzieci i żony Marii. Od 1958 roku ów „dar narodowy” stał się Muzeum Henryka Sienkiewicza. Tym sposobem słowo stało się ciałem - spełniło się społeczne życzenie wyrażone dziesięć lat wcześniej w „Radostowej”: powinno powstać coś, co byłoby dowodem, że uczucia płonące w sercach fundatorów nie wygasły i w sercach współczesnego pokolenia. W muzeum zobaczyć można gabinet, jadalnię, salon, palarnię i sypialnię pisarza. W wnętrzach znajdują się meble, galeria portretów rodziny pisarza, liczne zbiory biblioteczne (rękopisy, monografie), a także poświęcona Sienkiewiczowi wystawa bigraficzno-literacka. Sylwia Gawłowska
Kominek odziera zezłudzeń W ostatnim półroczu w dużym tempie wzrosła popularność blogów. Określane one są już jako piąta władza. Najpopularniejszymi blogerami zajęła się nawet prasa tradycyjna. Warto wobec tego mieć rozeznanie, kto rządzi w polskiej blogosferze.
Król jest tylko jeden – Kominek. Kilkanaście dni temu obchodził swoje czwarte urodziny swojego bloga. A wszystko zaczęło się na platformie blox.pl. Początkowo Kominek umieszczał na blogu głównie skany rozbieranych zdjęć gwiazd z pism dla dorosłych – to ściągnęło do niego czytelników. Następnie autor stopniowo niwelował wpisy z nagimi kobietami, a wyspecjalizował się w tekstach dotyczących każdej sfery życia. Seks, uczucia, relacje ludzkie – to tylko niektóre z poruszanych przez niego tematów. A porusza je zawsze w sposób odmienny i oryginalny, czym
wzbudza zainteresowanie i nierzadko wzburzenie czytelników. Mimo tego Kominek zdobył tak duże zaufanie, że czytelnicy regularnie zgłaszają się do niego z własnymi problemami, zwykle sercowymi. Do legend internetowych przeszły już także relacje Kominka z jego licznych podróży. Kilka miesięcy temu autor otworzył drugiego bloga – KominekTV, na którym zajmuje się głównie życiem publicznym. Media, blogosfera, reklama to główna tematyka nowego bloga. Zaglądają tu jego stali, wierni czytelnicy, ale także ludzie profesjonalnie związani z tymi branżami, bo ze zdaniem Kominka dziś liczy się każdy. Kominek już na stałe zapisał się w krajobrazie polskiego Internetu. Dobrze jest przynajmniej kojarzyć jego twórczość. Jednak nie polecam jego blogów wszystkim, bo – jak ostrzega sam Kominek – „to nie jest miejsce dla ciebie, jeśli twoje życie składa się ze złudzeń”.
Adresy: www.kominek.in – od tego bloga wszystko się zaczęło, Kominek o uczuciach i sprawach okolicznych www.kominek.tv – blog o mediach, reklamie, blogosferze, życiu publicznym Jakub Wątor
83
Wici TV
Ruszył oficjalny kanał telewizyjny Wici.Info w serwisie YouTube. Od teraz będzie można na bieżąco oglądać relacje filmowe z najważniejszych wydarzeń kulturalnych naszego regionu. WiciTV za priorytet stawia sobie przedstawianie twórczości lokalnych artystów i działań lokalnych instytucji. Nie znaczy to jednak, że nie znajdą się na naszym kanale relacje z imprez z gwiazdami krajowego formatu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Na początek w kanale WiciTV udostępniliśmy utwory wykonywane podczas letnich koncertów Sceny Autorskiej Studio w Kieleckim Centrum Kultury przez Ilonę Sojdę, Sylwię Gawłowską, Martę Solecką i Justynę Łysak. Kolejne relacje dodawane będą na bieżąco. Zapraszamy do oglądania! www.youtube.com/user/wiciTV
wici.info | podróże
Historia z kanarem i milicyją, czyli współczesny „bareizm” Byliśmy na Pomorzu i było fajosko, ale niestety trzeba było wrócić do domu. Kupiliśmy więc bilety na pociąg pospieszny Szczecin – Kleryków, oczywiście na klasę drugą. Trzeba było zachować czujność, bo tylko 4 ostatnie wagony jechały do Kielc i w jednym z nich właśnie udało mi się znaleźć pusty przedział, klasa druga, dla niepalących. Bagaże na górę i kimono. Z tego błogostanu wyrwał nas główny bohater tej opowieści, sprawdzający bilety pracownik PKP z identyfikatorem o numerze 77578 zwany dalej kon-
duktorem a przedstawiony na zdjęciu obok. Po otrzymaniu biletów zażądał okazania dopłaty do klasy pierwszej, pomimo iż jechaliśmy w klasie drugiej – oznaczenia klasy widniały przy wejściu do każdego przedziału, na szybach drzwi zamykających korytarz i na zewnątrz wagonu – wszędzie „2 Kl”.
Pan konduktor jednak nie jest tępy i dobrze widzi, co ma zapisane w swoim kapowniku – klasa pierwsza. Myślę sobie: czeski film, pewnie ukryta kamera, ale brnę dalej, pytając, gdzie jest oznaczenie, że to klasa pierwsza, bo ja widzę same dwójki. I tu miałem deja vu – kto oglądał, jak szatniarz w barejowym „Misiu” pokazuje napis ukryty za drzwiami, ten wie, jak ten trik działa: drzwi trzymane są w pozycji otwartej, by nie przeszkadzały podróżnym, a widok jest jak powyżej, zresztą dwójki są namalowane na zewnątrz wagonu i przy wejściu do każdego przedziału. Szczęka mi opadła, gdy zobaczyłem oznakowanie, które konduktor przedstawił mi jako klasę pierwszą…
85
Na białej kartce, bez jakiejkolwiek pieczątki czy podpisu, brązową kredką ktoś namalował “1 KL”, co traktować należałoby jako żart dowcipnych podróżnych, ale nasz pan konduktor nie miał wątpliwości – to JEST pierwsza klasa. Jest godzina 3.30, jesteśmy gdzieś za Koninem, wagon ma oznakowanie zrobione przez bratanicę klozetbabci, ale ponieważ jestem człowiekiem ugodowym, zaproponowałem, że wskutek zaistniałej pomyłki opuścimy rzekomą pierwszą klasę i się przesiądziemy do trzeciej, to znaczy drugiej. Tu konduktor eksplodował radością ubeka, bo ZŁAPAŁ NAS i teraz to za późno, nie ma dopłaty, nie ma przesiadania się, za to będzie mandat po 300 zł od osoby… No i przebrała się miarka (proszę zwrócić uwagę, że nie używam tu słów niecenzuralnych, podobnie było w pociągu, choć wiele mnie to kosztowało), odmówiłem przyjęcia mandatu, pan konduktor zadzwonił po policję: „jedzie pierwszą klasą, bilet ma na drugą, nie ma dopłaty i mówi, że nie zapłaci mandatu”. Zrobiłem dla udokumentowania tej szopki powyższe zdjęcia, bo przecież nikt normalny by mi później nie uwierzył. Tu konduktor utoczył
nieco piany z ust o nieznanych dotąd zakazach fotografowania i że już ja zobaczę, co on z tym zrobi. Około 4 rano na dworzec w Kutnie dotarło dwóch funkcjonariuszy policji. Zobaczyli „dwójkę” na wagonie i lekko się zmieszali. Zaprosiłem ich do środka, gdzie pokazałem pozostałe dwójki i tę śliczną brązową jedyneczkę… Przemilczę to, co powiedzieli panu konduktorowi, bo też bym się zdenerwował, gdyby ktoś w środku nocy wyrwał mnie z dyżurki bez dania racji. Nie chcieli ode mnie dokumentów, przeprosili za zamieszanie, oddali nam bilety i kazali wracać do przedziału. Konduktor chyba wsadził sobie mandat tam, gdzie mu kazali, bo poczerwieniał na licu, zamilkł i wysiadł z pociągu bez słowa, chociaż przez niego pociąg stał godzinę w Kutnie a później, jako opóźniony, musiał przepuszczać wszystkie rejsowe nieopóźnione pociągi. Następne drużyny konduktorskie też przebąkiwały, że to jedynka, ale już nie miały ochoty wzywać policjantów ani sokistów. Jeśli napiszę sobie kredką na czole „jestem koniem”, to uwierzy w to tylko osioł, nie? Ale jak mnie ktoś spyta „jak minęła podróż?”, odpowiem „naprawdę, PIERWSZA KLASA!“. Bartek Bogucki
Więcej na: www.brulionman.wordpress.com
wici.info | podróże
Bukareszt
Przeszukując Internet pod kątem haseł „turystyka” i „Bukareszt”, nie spodziewajmy się imponujących wyników... Lecąc do Bukaresztu w samolocie miałem różne wyobrażenia tego miasta. Z jednej strony – Rumunia, góry, morze, mistyka, klimat. Z drugiej – stolica, ruch, gwar, beton. Pierwsze wrażenie nietypowe. Różnica temperatury pomiędzy Warszawą a Bukaresztem podobno wyjątkowo wyniosła ponad 15 stopni. O odbiór z lotniska najle-
piej poprosić znajomych. Autobus do centrum jeździ mniej więcej co godzinę. Taksówek nie polecam z uwagi na dość niejasne układy i ceny, o czym przy okazji kolejnego pobytu przekonałem się niestety na własnej skórze. Jadąc przez śródmieście, mijamy zaciszne parki obok betonowych molochów oraz nowe budynki obok mniej lub bardziej stylowych ruin. Przeczytałem gdzieś, że w przeszłości Bukareszt nazywany był „Drugim Paryżem”. Skojarzenie
87
to odżyło w mej głowie, gdy mijaliśmy ogromny łuk triumfalny, pod którym błyskały aparaty fotografów robiących sesje ślubne. Miejscem spotkania z innymi znajomymi był dworzec kolejowy Gara de Nord - największy w stolicy. W skrócie: dwa zadaszone pasaże, duży gwar i wiele torów rozjeżdżających się w różne strony. Stamtąd udaliśmy się do oddalonego o około kilometr hostelu. Zagłębiając się w mniejsze uliczki Bukaresztu, często natrafiamy na inny świat. Niewielkie domki wprost kipiące od architektonicznych detali. Niestety często popadają w ruinę, również przez nieudolne remonty. Jedną z większych atrakcji miasta jest pusty już budynek parlamentu. Drugi pod względem wielkości budynek świata, nieużywany z powodu nierentowności utrzymania go. Dla miłośników zakupów w samej stolicy znajduje się kilka hipermarketów z większymi lub mniejszymi galeriami handlowymi. Ceny są porównywalne do polskich zależnie od tego, według jakiego kursu uda nam się wymienić walutę. W Kielcach rumuńskie leje nie są popularne, dlatego ich ceny mogą być wyższe. Nie polecam też wymiany na lotnisku, gdzie przelicznik często jest podwójną wartością normalnej ceny. Rzeczą urzekającą w Bukareszcie są rozległe i dobrze utrzymane parki. Można w nich spacerować do woli dniami i nocami. Jeżeli jesteśmy w temacie nocy, to w Bukareszcie o tej porze kwitnie życie – wiele
kawiarni, pubów, restauracji i dyskotek otwiera swoje podboje. Poruszać po Bukareszcie możemy się za pomocą autobusów, tramwajów, trolejbusów, metra i taksówek. Rzeczą rzucającą się w oczy dla podróżnych są wszechobecne kable wiszące na słupach w ilości momentami przesłaniającej niebo. Bukareszt jako miasto ma to „coś” w sobie. Warto go odwiedzić, mimo dość dużej odległości. Na pewno każdy znajdzie tam coś dla siebie. Nieważne, czy lubisz zaciszne uliczki, czy gwarne place – Bukareszt powinien znaleźć się na twojej liście miejsc wartych odwiedzenia. Na mojej jest już odhaczony. Jakub Juszyński
wici.info | podróże
Lizbona… Miasto otwarte, twarzą zwrócone ku oceanowi, z którym od początku jest nierozerwalnie związana. Położona w ujściu Tagu Lizbona rozwijała się szybko jako ważny ośrodek handlu od czasów Fenicjan, potem jako stolica rzymskiej prowincji. Wczesne średniowiecze to czasy mauretańskie trwające do czasu chrześcijańskiej rekonkwisty. Złoty okres w dziejach Lizbony to czas wielkich odkryć geograficznych (odkrycie drogi morskiej do Indii, kolonizacja Brazylii). W tym okresie miasto jest najważniejszym portem Europy, ośrodkiem rozwijającej się dzięki hojności władców sztuki. Złotą epokę Lizbony kończy wielkie trzęsienie ziemi w 1755 roku, które dziesiątkuje ludność stolicy i niszczy większość zabudowy miasta. Zapraszam na spacer słonecznymi dzielnicami rozrzuconymi na wzgórzach, średniowiecznymi uliczkami tętniącymi gwarem codziennego życia, dźwiękami fado...
91
wici.info | sprawdzone smaki
W świecie serów
Ser produkuje się poprzez wytrącenie z mleka tłuszczu i białka w postaci skrzepu, które zostają poddane dalszej obróbce. Obecnie na świecie produkuje się około 4 tys. rodzajów sera. W Polsce wytwarza się ich ok. 90 gatunków. Dzieli się je pod różnymi względami, na przykład: gatunku mleka, zawartości tłuszczu, konsystencji, procesu produkcyjnego i czasu dojrzewania. Dodatkowo sery mogą być poddawane procesowi wędzenia i innym rodzajom obróbki. Technologią produkcji serów zajmuje się serowarstwo. Początki produkcji datuje się na prawdopodobnie około 10 tys. lat temu, kiedy to pasterze mezopotamscy wynaleźli ser ze zsiadłego mleka. Rozwój ich produkcji ściśle związany jest z udomowieniem i hodowlą zwierząt. Większość naj-
starszych znanych nam serów rozpoczęto wytwarzać około XIV w. a zajmowali się tym głównie mnisi. Pierwsza produkcja przemysłowa ruszyła 3 lutego 1815 w Szwajcarii. Do Polski serowarstwo dotarło zza Karpat, z terenów Wołoszczyzny, gdzie produkowano sery z owczego mleka. Najlepszymi serami i wspaniałą tradycją kulinarną związaną z nimi mogą się pochwalić Francuzi, Włosi, Szwajcarzy i Holendrzy. Sery są bogatym źródłem wapnia, białka i witaminy B12. Zawierają też wysokiej jakości tłuszcze, co przyczynia się do ich wyśmienitego smaku. Ale pamiętajmy, że pomimo tych zalet, zaleca się umiar w ich jedzeniu ze względu na cholesterol, kaloryczność i nasycone kwasy tłuszczowe. Dlatego sery powinno się łączyć z warzywami i owocami, które są niskokaloryczne oraz zawierają witaminę C i beta – karoten.
93
Te zaś chronią przed miażdżycą i chorobami serca. Na szczęście sery doskonale się z nimi komponują. Do serów podajemy wino, które dobieramy, albo na zasadzie podobieństwa albo kontrastu smakowego. Coraz częściej pija się do nich też piwo.
mniej lub bardziej grzybowy smak. Najbardziej znane gatunki to roquefort, gorgonzola, bleu d’Auvergne, bleu de Bresse, rokpol, cambozola, dor Blu, danish Blue. Sery te podaje się po posiłku na desce serów, oraz używa do zup, past, zapiekanek, tart, podaje się je z owocami.
A oto krótka prezentacja serów i ich zastosowania.
Sery półtwarde
Sery świeże Do ich produkcji używa się mleka koziego, owczego, bądź krowiego, do którego dodaje się kwasu mlekowego. Do najbardziej znanych zaliczamy twaróg, serek wiejski, ser kremowy, feta, mascarpone i mozzarella. Sery miękkie ze skórką pleśniową lub „mytą” Twardawa, pokryta białą pleśnią skórka i miękkie, „płynące” wnętrze - to brie, camembert, neufchatel. Często bywają otoczone pieprzem, orzechami włoskimi lub ziołami. Te z „mytą” skórką mającą połysk i kolor (od żółtego do pomarańczowego) livarot i munster. Sery pleśniowe niebieskie Kiedy mówimy o serze pleśniowym, to mamy przed oczami właśnie niebieski ser pleśniowy. Sery te są produkowane z mleka krowiego, a użyte w procesie produkcji gatunki pleśni rozrastają się w miąższu sera, tworząc charakterystyczne niebieskie nitki i nadając mu pikantny,
Dzięki specjalnej technologii ser uzyskuje charakterystyczną, sprężystą konsystencję. Tego typu serów używa się do dań smażonych, zapiekanych, sałatek i pieczywa. Najbardziej znane to cantal, cheddar, edam, gouda, mimolette. Sery twarde Od poprzednich różnią się dłuższym okresem dojrzewania i twardością. Ich przedstawiciele to: ementaler, appenzeller, beaufort, comte, gruyere, parmezan. Sery twarde są niezbędnym składnikiem zapiekanek, sufletów, founde i sosów, dodatkiem do sałatek i kanapek. Sery kozie Sery o charakterystycznym, mocnym smaku, wyrabiane z mleka koziego lub koziego z dodatkiem krowiego. Podajemy je z pieczywem lub zapiekane w pizzy lub w tostach. Sery owcze Jedynym serem tego typu, który znamy, jest nasz rodzimy oscypek. Sery takie produkują również inni
górale w całej Europie a ich przedstawiciele to m.in. Amon z Francji, szkocki Barac, Niolo z Korsyki oraz włoski Pecorino romano. Młody, niepoddany obróbce ser owczy, który można kupić w sezonie wiosenno-letnim w naszych polskich bacówkach, to „bunc” – polecam. Sery topione Jak wskazuje nazwa, sery topione uzyskuje się stapiając jeden lub kilka rodzajów sera. Sery topione często zawierają zioła, warzywa, wędliny lub inne składniki nadające im pożądany smak i aromat. Najczęściej podawane z pieczywem, czasem dodajemy je do gęstych sosów i zup.
Przepisy A oto parę moich pomysłów na miejsce sera w codziennej diecie, a także kilka ciekawostek, które być może zachęcą Was do poznawania nowych smaków serowych. Ser biały znają wszyscy od wczesnego dzieciństwa: naleśniki, makaron z serem, twarożek itp. Ja polecam pasty serowe, których wykonanie nie wymaga specjalnych umiejętności kucharskich. Do ich przygotowania potrzebny jest: biały ser, odrobina śmietany lub gęstego kefiru oraz dodatki smakowe typu: wędzony łosoś, szynka, warzywa, zielenina, świeże zioła, jaja na twardo itp. oraz sól, biały pieprz i ewentualnie inne
przyprawy wg uznania. Ser dokładnie rozdrabniamy widelcem, dodajemy dodatki (bardzo drobno pokrojone bądź posiekane) komponując je według ulubionych smaków, doprawiamy przyprawami i starannie mieszamy. Dodajemy odrobinę śmietany lub kefiru i wyrabiamy tak, by był gęsty. Podajemy z pieczywem wszelakiego rodzaju, albo z krakersikami. Ser żółty to drugi w kolejności goszczący w polskiej kuchni. Ja polecam ser smażony, czyli taki, który udaje schabowego. Plastry sera centymetrowej grubości obtaczamy w jajku i panierce (jak kotleta schabowego) i rzucamy na rozgrzany tłuszcz. Można smażyć na patelni lub we frytkownicy. Smażymy z obu stron, aż panierka się zarumieni na złoty kolor. Podawać z frytkami i surówką jako drugie danie (można taki ser polać żurawiną). Halloumi to bardzo ciekawy ser, który produkowany jest tylko na Cyprze. Wytwarzany jest z mleka owczego z dodatkiem koziego i krowiego. Podaje się go z sałatkami, daniami z makaronu oraz grilowany lub smażony. I właśnie ta wersja na gorąco jest wyjątkowo smaczna (pod wpływem temperatury zyskuje dodatkowe aromaty). Obecnie w Polsce ciężko jeszcze go kupić ale ponoć pojawił się w dużych miastach w marketach Tesco. Jeżeli uda Wam się go zdo-
być (może ktoś przywiezie z zagranicy) to polecam przygotowanie pity serowej. Potrzebujemy kostkę sera, opakowanie pit (do kupienia w marketach), 2-3 pomidory, cebulę, dowolną sałatę lub kapustę pekińską oraz majonez. Ser kroimy na grube plastry, układamy na blaszce i podgrzewamy w piekarniku do momentu, aż zacznie się rumienić. W tym czasie kroimy pomidory i cebulę na półplastry, rozdrabniamy sałatę. Kiedy ser jest gorący, podgrzewamy placki pity wg instrukcji na opakowaniu. Następnie smarujemy środek majonezem, wkładamy odrobinę sałaty, pomidora i cebuli a na to porcję gorącego sera i ponownie porcję warzyw. Danie to wydajemy do bezpośredniego spożycia. Polecam, bo zaskakuje smakiem i jest bardzo syte. Oscypek - nasz ukochany jest już do kupienia nie tylko w górach, ale i w całej Polsce. Ostatnimi czasy jemy go już nawet w wersji grilowanej. Można go podać również w postaci prażonego na patelni. Kupujemy oscypka w postaci grubego walca, kroimy go na centymetrowe plastry, które wrzucamy na teflonową patelnię. Prażymy je przez chwilę na każdej ze stron na średnim ogniu. Wyjmujemy na talerz, polewamy żurawiną i podajemy z bułeczkami. Kilka innych pomysłów na ser znajdziecie w moich wcześniejszych propozycjach – sałatka grecka z fetą, sałatka włoska z mozzarellą, koreczki z żółtego sera (na stronie
Wici).
95
O serach można pisać dużo i długo. Ser to tysiące gatunków, faktur i smaków. Jedna z największych rozkoszy podniebienia i dlatego warto się nią delektować. W naszych marketach są już do zakupienia sery sprowadzane z całej Europy. Warto, zatem kupić kawałek bliżej nam nieznanego jeszcze sera, wypróbować jego smak i stworzyć swoje własne dania serowe. Życzę Wam drodzy czytelnicy mnóstwa serowych rozkoszy. Wasza Frog!
Ps. Zbliżają się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia a zaraz potem karnawał. O specjałach na te okazje pisałam już we wcześniejszych wydaniach. Są one też dostępne na stronie Wici w dziale „Kuchnia”. Polecam!
+IELCZANIE Z ALBUMÐW RODZINNYCH 7YJ TKOWY ALBUM JU W SPRZEDA Y
8ZEBXOJDUXP v+FEOPžŗw VM +BOB 1BX B ** OS ,JFMDF E[JB TQS[FEBƒZ UFM JOGPMJOJB XXX KFEOPTD DPN QM