# k u lt u ra -0264 Kielc e, Luty 2010 • ISSN 1895
34
fo rm ln y in
a to r
Spis treści www.wici.info kulturalny informator Naczelnik Rafał Nowak Internetowy Sergiusz Pawłowski Sekretarz Andrzej Piskulak Współpraca Bożena Pawłowska, Jakub Wątor, Magdalena Kołodziej, Sylwia Gawłowska, Olga Adamus, Justyna Giemza, Wiktor Franko, Magdalena Wach, Kinga Matałowska, Agata Majcher, Grzegorz Świercz, Łukasz Król, Radosław Nowakowski, Karol Krzyczkowski, Weronika Mojecka Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62 Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 601 077 830 redakcja@wici.info Okładka Sztuka Sżycia Czasopismo wydawane jest dzięki współpracy z Prezydentem Miasta Kielce
Kalendarz
4
Marek Cecuła w Windzie 14 Hunter w Kielcach Aukcja na Walentynki 15 Wawro na parkingu Ozon w kinieWDK 16 Artur Barciś w Salonie Bezsenność Młoda grafika w BWA 17 Tym w Pałacyku
Pocztówka z Kielc 18 Spinacz 19 Festiwal Firmament 2009 27 Fisz: Darłem mordę na gitarze... 34 Anna Ciszek Żeby było ciepło! 40 Letkie rozmowy o życiu 46 Informator 54 Co to jest tetrapod i ile miał nóg? 56 Lodowy plener 58 MMA 62 Narty w cieniu Łysicy 64 Tetrapod w świętokrzyskim zaczęło się życie 70 Sandomierski „Ojciec Mateusz” 74 The Great Escape 78 Cmentarz 84 Kair 86 Kapusta.. samo zdrowie 92
Marek Cecuła - Defragmentacje czytaj na str. 16
KalenL Luty2010 wici.info | kalendarz
poniedziałek 01.02
Przegląd filmów Francoisa Ozona
niedziela 07.02
Salon Bezsenność - Artur Barciś - One man show
Strauss Ensemble
Koncert kameralny
Pałacykowy Salon Muzyki Kameralnej Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Filharmonia Świętokrzyska, Kielce, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 W programie: A. Piazzolla, F. Kreisler, E. Elgar, A. Dvořák, J. Brahms
poniedziałek 08.02
Art-Eko Zdynia 2009 - wystawa fotografii Galeria Fotografii ZPAFBWA, Kielce, ul. Planty 7
„Czas, który pozostał” g. 18:00 „Ricky” g. 20:00 Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6
piątek 12.02
Dooms Night
koncert, support: Bullshit Baby, g. 19:00 Ibiza, Kielce, ul. Wesoła 51
Kino kobiet: Krystyna Janda w Kinie WDK
Projekt Pralka
„Tatarak” g. 18:00 „Rewers” g. 20.00 Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6
Rosyjskie pejzaże Filharmonia Świętokrzyska, Kielce, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 W programie: M. Bałakiriew, D. Szostakowicz, M. Musorgski
Samotnie z plecakiem do Santiago
Pożegnanie z filmem w kinie WDK: „Hańba”
Spotkanie z Bogdanem Gumowskim Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00 i 20:00
Walentynki w Filharmonii
Kino kobiet: Krystyna Janda w Kinie WDK
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 „Tatarak” g. 18:00 „Rewers” g. 20.00 Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6
Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00 i 20:00
środa 17.02
Poślizg Kontrolowany Automobilklub Kielecki, Oddział w Skarżysku
czwartek 18.02
Wystawa malarstawa Luby Radomskiej
piątek 19.02
Semafor, Skarżysko-Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 20:00 wystąpią: Fokus & Rahim + DJ Bambus (Pokahontaz), DJ Ramone, EWK
niedziela 14.02
Kino kobiet: Krystyna Janda w Kinie WDK
sobota 06.02
„Rewers” g. 18:00 „Tatarak” g. 20.00 Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6
Kwiaciarnia, Kielce, ul. Piekoszowska 98a, g. 17:00 czytaj str. 95
Pożegnanie z filmem w kinie WDK: „Hańba”
Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3, g. 17:00
12-13.02.2010 U Ducha, Zagnańsk
parking wielopoziomowy, II piętro Kielce, Pl. Konstytucji, wejście od ul. Leśnej
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5
Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
Skarlandzka Hip-Hop fiesta 4
Toy Story 3D premiera
„Nine”, „Randka w ciemno”
The Bill - koncert
Hala Sportowa, Kielce, ul. Boczna 15, g. 16:00
piątek 05.02
Kinoplex, Kielce, ul. Świętokrzyska 20
poniedziałek 15.02
Vive Targi Kielce vs. Rhein Neckar-Lowen
Kieleckie Centrum Kultury, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00
Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 20:00
sobota 13.02
Marek Wawro - „Interior Cube” - environment
czwartek 04.02
Hunter
Walentynki w Kinie Moskwa
wtorek 09.02
Muzyczna podróż w czasie - koncert familijny Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 11:00 w programie utwory m.in.: J. S. Bacha, W. A. Mozarta, J. Straussa, G. Gershwina
Aukcja dzieł sztuki Z miłości do sztuki Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Anna Wojdała-Markowska: malarstwo, tkanina, kolaż Waldemar Kozub grafika komputerowa Małgorzata Strzelec – malarstwo Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00
Premiery w Kinie Moskwa: „Parnassus”, „Zakładnik” Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5
Jacek Świgulski malarstwo Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11
Kabareton
niedziela 28.02
Kino Etiuda, Ostrowiec Świętokrzyski, Al. 3 maja 6, g. 18:00
Stanisław Tym - Kobieta z widokiem na taras
Arcydzieła Symfoniki Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 W programie: M. Ravel, R. Maciejewski, J. Brahms
Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
marzec 2010
sobota 20.02
Vive Targi Kielce vs. RK Gorenje Velenje
środa 24.02
Idil Biret - Chopin 2010 Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
poniedziałek 01.03
Do trzech razy Hrebejk w kinie WDK:
piątek 26.02
Hala Sportowa, Kielce, ul. Boczna 15
Marek Cecuła: Twórczość ceramiczna 1980-2010
Chłodne lato 53-go Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:30
czwartek 04.03
niedziela 21.02
Romeo i Julia William Szekspir „Romeo i Julia” przekład Jerzy Sito reżyseria Julia Wernio scenografia Elżbieta Wernio opracowanie muzyczne Marzena Ciuła-Szczerska ruch sceniczny Elżbieta Szlufik-Pańtak
Bogdan Łazuka Za kulisami kabaretu
OJCIEC LAURENTY – Paweł Sanakiewicz BALTAZAR – Marcin Brykczyński GRZEGORZ – Artur Słaboń APTEKARZ – Ewa Józefczyk PANI MONTEKI – Teresa Bielińska PANI KAPULETI – Joanna Kasperek-Artman JULIA – Dagna Dywicka/Zuzanna Wierzbińska NIANIA – Ewelina Gronowska-Ośka
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 18.00
CREE i Sebastian Riedel
Chopin 2010 Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Depeche Mode Party Alibi Club, Kielce, ul. Bodzentyńska 10 , g. 20:00 Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
premiera styczeń 2010 ESKALIS - Andrzej Cempura PARYS - Adam Molak MONTEKI - Edward Janaszek KAPULETI – Janusz Głogowski ROMEO – Maciej Pesta MERKUCJO – Wojciech Niemczyk BENWOLJO – Michał Węgrzyński TYBALT – Łuksz Pruchniewicz
„Pupendo” g. 18:00 „Do Czech razy sztuka” g. 20:00 Wojewódzki Dom Kultury, Kielce, ul. Ściegiennego 6
MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ
reklama@wici.info
sobota 27.02
Vive Targi Kielce vs. HC Bosna Sarajevo Hala Sportowa, Kielce, ul. Boczna 15, g. 12:00
Pampeluna - koncert Semafor, Skarżysko-Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
koncert akustyczny Pałac T. Zielińskiego, Kielce, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Akademia melomana Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00 W programie: M. Moszkowski, G. Bottesini, W. A. Mozart
wici.info | kalendarz
11
wystawy
Wystawa malarstaw Luby Radomskiej Art-Eko Zdynia 2009 - wystawa fotografii
Ewa Prisner - malarstwo Lise Kjaer - Beginings Galeria xs, Kielce, ul. Podklasztorna 117 do 12 lutego
Galeria Fotografii ZPAFBWA, Kielce, ul. Planty 7 od 8 do 22 lutego
Małgorzata Strzelec – malarstwo
Katarzyna Krzykawska - wystawa AB Rh+ Muzeum Regionalne, Pińczów, ul. Piłsudskiego 2a do 7 lutego
Ewa Konieczna-Pilachowska - malarstwo
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b do 11 lutego
Marek Wawro - „Interior Cube” - environment
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11 od 19 lutego do 14 marca
Galeria xs do 12 lutego
Grand Prix Młodej Grafiki Polskiej Kraków 2009
Historia krzemienia
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7 do 14 lutego
Muzeum Narodowe, Kielce, ul. Orla 3 do 28 lutego
Monika Hartman - malarstwo
Fiński epos „Kalevala” w ilustracjach Adama Korpaka
Miejska Biblioteka Publiczna, filia nr 8, Kielce, ul. Barwinek 31do 15 lutego
Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3 od 18 lutego do 12 marca
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7 od 19 lutego do 14 marca
Marek Cecuła: Twórczość ceramiczna 1980-2010 Galeria BWA, Sandomierz 24-01-2010 17:00
Waldemar Kozub grafika komputerowa
Doroczna Wystawa Twórczości Artystów Kieleckiego Środowiska Plastycznego
Galeria Zielona, Busko Zdrój, al. Mickiewicza 7 do 20 lutego
Droga - Judyta Bernaś - wystawa grafiki
Anna WojdałaMarkowska: malarstwo, tkanina, kolaż
Galeria BWA Na Piętrze, Kielce, ul. Leśna 7 od 19 lutego do 14 marca
Muzeum Narodowe, Kielce, Rynek 3/5 do 28 lutego
parking wielopoziomowy, II piętro Kielce, pl. Konstytucji, wejście od ul. Leśnej od 8 do 12 lutego
Jacek Świgulski malarstwo
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7 od 19 lutego do 14 marca
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b od 26 lutego do 30 marca
wici.info | wydarzenia
Wielka Orkiestra „od kuchni” 10 stycznia po raz osiemnasty w Polsce rozbrzmiał finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Po raz kolejny z Orkiestrą Jurka Owsiaka zagrało też Stowarzyszenie Centrum Wolontariatu w Kielcach. O tym, jak wygląda przygotowanie sztabu, czyli o Orkiestrze „od kuchni” opowiedziały Iwona Napora i Joanna Dyczko, prowadzące sztab przy Stowarzyszeniu Centrum Wolontariatu w w Kielcach – To nasz kolejny Finał. Jako Centrum Wolontariatu gramy od 2005 roku, wcześniej sztab prowadzony był przez Świętokrzyskie Centrum Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Przygotowania do styczniowego Finału zaczynają się już wrześniu, kiedy pierwsi chętni zgłaszają chęć kwestowania. Już wtedy trzeba przewidywać liczbę wolontariuszy, która później kierowana jest do siedziby Fundacji WOŚP. Zgłoszenia sztabów w Warszawie przyjmowane są od października, natomiast chętni wolontariusze pojawiają się miesiąc wcześniej – wyjaśnia Iwona, głównodowodząca sztabu.
Chętnych nie brakuje, dlatego potrzebna jest selekcja wśród zgłaszających się wolontariuszy. – W tym roku trafiło do nas ponad dwieście osób, jednak mogliśmy wybrać jedynie 120. Przy takim wyborze pomagają nam „dane historyczne”, tzn. sięgamy do ubiegłorocznych statystyk, szukając w nich osób, które mają już doświadczenie w zbiórkach Orkiestry. Jeśli ktoś z wolontariuszy pojawia się po raz pierwszy, prosimy o zaświadczenie ze szkoły lub zakładu pracy – tłumaczy Iwona.
łową niedzielę rozpoczyna pracę o godzinie 11. Już około południa pojawiają się kwestujący, aby rozgrzać się przy gorącym napoju i zjeść coś słodkiego – opowiada Joanna. – Po południu, około godziny 15 trafiają do sztabu pierwsze puszki, wtedy rozpoczyna się wielkie liczenie. W trakcie samego finału trwa ono do północy, jednak ostateczny wynik można poznać dopiero po kilku dniach, kiedy wszyscy wolontariusze oddadzą swoje puszki – dodaje.
Przed Finałem wolontariusze wypełniają nadesłane z Fundacji WOŚP dokumenty, otrzymują opieczętowane identyfikatory i specjalne puszki. Z takim ekwipunkiem w drugą niedzielę stycznia mogą wyruszyć zbierać pieniądze. Tradycją stało się już, że sztab prowadzony przez Centrum Wolontariatu ma swoją siedzibę w kieleckim Kinie Moskwa. Tam w trakcie Finału wolontariusze mogą się rozliczać. Sztab w fina-
13
Rekordzistką w tym roku okazała się harcerka, która przyniosła ponad 1500 zł. Zdarzają się jednak również takie przypadki, że puszki zostają okradane przez samych kwestujących, których wówczas trudno nazwać wolontariuszami.
– W takiej sytuacji sprawa zgłaszana jest policji, a osoba, która próbowała „zarobić” może być pewna, że nigdy już nie otrzyma puszki Wielkiej Orkiestry w żadnym sztabie – mówi Iwona. Na koniec szefowa sztabu podsumowuje tegoroczny wynik, uzyskany w sztabie – W tym roku zebraliśmy kwotę 29 176 zł, razem z walutami obcymi. To wynik lepszy od ubiegłorocznego o ponad trzy tysiące. – Dziewczęta zgodnie przytakują na pytanie, czy w przyszłym roku Orkiestra w Kielcach razem z Centrum Wolontariatu zagra ponownie. – Zagramy za rok, będziemy grać do końca świata i o jeden dzień dłużej! notował Grzegorz Świercz
wici.info | wydarzenia
IX FESTIWAL TAŃCA KIELCE 2009
Anna Ciszek - Sztuka Sżycia miekkie formy do przytulania... Galeria Lakiernia, Kielce 14 - 31 stycznia 2010 rozmowa z Autorką - str. 40
15
wici.info | wydarzenia
Aukcja na Walentynki
Marek Cecuła w Windzie
Po sukcesie wystawy w kieleckim BWA, światowej sławy artysta ceramik Marek Cecuła zaprezentuje swoją twórczość w Galerii Sztuki Współczesnej „Winda”. Miłośnicy sztuki będą mieli okazję poznać drogę Cecuły od początku jego poszukiwań artystycznych, czyli działania w studiu ceramicznym Soho w Nowym Jorku, aż po najnowszy etap w jego karierze w pracowni Ceramika Nova w kieleckiej Bazie Zbożowej. Początki działalności kieleckiego artysty to poszukiwania w nowatorskiej idei unikatów, form pół-użytkowych. Mimo sukcesu tej koncepcji, z czasem tendencje twórczości Cecuły ewoluowały w stronę tworzenia przedmiotów bardziej przystępnych i funkcjonalnych w życiu codziennym. W „Windzie” obejrzymy dzieła zarówno z jednego, jak i drugiego etapu drogi artystycznej Cecuły. Nie zabraknie również krótkich serii produktów użytkowych „Studio Line”. Wernisaż prac Marka Cecuły odbędzie się 26 lutego o godzinie 19.
Hunter w Kielcach
Nietypową propozycję na święto zakochanych przygotowała Galeria Sztuki Współczesnej „Winda”. 14 lutego zakochani w sztuce będą mieli okazję powalczyć w otwartej aukcji o nowe dzieła do swych kolekcji.
4 lutego w Kielcach zagra jedna z najważniejszych grup heavymetalowych. W Klubie Ibiza zagra Hunter, a w jego składzie kielczanin Michał Jelonek – jeden z najlepszych skrzypków w Polsce. Grupa zaprezentuje swoje największe hity, a także utwory z ostatniej płyty zatytułowanej „Hellwood”. To właśnie ten krążek oceniany jest przez znawców jako suma wszystkiego, co w Hunterze najlepsze. Moc, magia, mistyka – tych elementów na pewno nie zabraknie na koncercie w Kielcach. Fanów zespołu czeka nie lada gratka. Przed koncertem, o godzinie 16, muzycy Huntera spotkają się ze swoimi wielbicielami w salonie Empiku przy ulicy Warszawskiej. Organizatorzy nie zapomnieli o miłośnikach Huntera z innych miejscowości. Dla wszystkich spoza Kielc podstawione zostaną specjalne busy, które rozwiozą ich do miejscowości w całym województwie. Szczegóły na portalu Wici.Info
To już kolejna odsłona aukcji dzieł sztuki w „Windzie”. Tym razem organizatorzy, oprócz wymienionej dwójki klasyków, zaoferują na aukcji dzieła między innymi: Alfreda Wierusza-Kowalskiego, Jacka Yerka, Wandy Chełmońskiej, Tadeusza Cybulskiego czy porcelanę firm Miśnia, Rosenthal, Limoges i KPM Berlin. Z pewnością jednak największym zainteresowaniem będą się cieszyć dzieła dwóch wielkich mistrzów: Witkacego i Franciszka Starowieyskiego. Zapowiada się pasjonująca licytacja. Aukcja rozpocznie się w walentynkowy wieczór o godzinie 19.
17
Wawro na parkingu Obrazy, rysunki i fotografie autorstwa Marka Wawro składają się na wystawę „Interior”, którą będzie można oglądać w przestrzeniach nowego parkingu przy ul. Leśnej w Kielcach. Autor przedstawia w nich codzienność i czasy minione. Jak jednak zaznacza, jego twórczość nie jest próbą podsumowania, lecz zdystansowanego spojrzenia na to, co już było. Ponadto w trakcie wystawy emitowany będzie także film „Interior nomadyczny (mały)”, który został nakręcony przez artystę w trakcie jego podróży z Kielc do Buska i z powrotem. Wystawie towarzyszy katalog będący przewodnikiem po artystycznych ścieżkach Marka Wawro. Marek Wawro urodził się w 1953 roku w Busku Zdroju. Uprawia malarstwo, grafikę, rysunek i fotografię. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków.
wici.info | wydarzenia
Ozon Barciś w kinieWDK Artur w Salonie Bezsenność
Młoda grafika w BWA
Przez 4 dni, do 1 lutego w Kinie WDK będzie można podziwiać twórczość młodego francuskiego reżysera Francoise’a Ozona.
W czasie przeglądu widzowie obejrzą 5 filmów Ozona. „Ricky” to opowieść o niezwykłym dziecku, z miłością od pierwszego wejrzenia w tle. Bohaterką „Basenu” jest znana autorka powieści kryminalnych, której wenę twórczą potrafi zakłócić rozbrykana nastolatka. Kolejną opowieścią o miłości jest film „5x2” - para głównych bohaterów staje w obliczu rozwodu, jednak w tym właśnie momencie zaczynają się dziać rzeczy wyjątkowe, każące spojrzeć na bohaterów z zupełnie innej perspektywy... Wyjątkowym obrazem jest musicalowy kryminał „8 kobiet”. W pewnym domostwie na odludziu dochodzi do zbrodni, w którą uwikłanych jest osiem różnych kobiecych charakterów. Każda z nich ma motyw, każda ma też swoje sekrety, mogące zmienić bieg wydarzeń. Która jest winna? Zaś „Czas, który pozostał” to opowieść o tym, co dzieje się z człowiekiem, gdy nagle dowiaduje się, że jego życie wkrótce się urwie...
Kulisy życia aktorskiego, zabawne wpadki, anegdoty, historyjki z planu wzięte. Krótko mówiąc, w najbliższym Salonie Bezsenność publiczność zobaczy i usłyszy to, do czego przyzwyczaili już ich organizatorzy. Salon Bezsenność charakteryzuje się swoim na wpół oficjalnym charakterem. Przyjeżdżające do Kieleckiego Centrum Kultury gwiazdy zdradzają nieco szczegółów ze swojej kariery zawodowej, a także prezentują na scenie swoją twórczość. Tym razem w roli głównej wystąpi znany aktor Artur Barciś.
Wystawę Grand Prix Młodej Grafiki Polskiej Kraków 2009 można zwiedzać do 14 lutego br. w Biurze Wystaw Artystycznych przy ul. Leśnej 7 w Kielcach. Ekspozycja jest pokłosiem ubiegłorocznego konkursu zorganizowanego w Krakowie.
Spektakl „One Night Stand – Artur Barciś Show” odbędzie się na Scenie Kameralnej KCK 5 lutego o godzinie 18. Bilety w cenie 40 zł do nabycia w kasach KCK.
19
Prezentowane w Kielcach grafiki rywalizowały z 579 pracami 174 młodych artystów. Grand Prix zdobyły grafiki Mateusza Dąbrowskiego z Warszawy. Nagrodę im. Lucjana Mianowskiego otrzymała Ewelina Małysa z Krakowa. Nagroda Prezesa ZPAP przypadła Rafałowi Pytelowi z Krakowa. Organizatorem konkursu od trzech lat jest Stowarzyszenia Międzynarodowe Triennale Grafiki w Krakowie. Od samego początku cieszy się on prestiżem wśród młodych polskich grafików. Prace nadesłane na konkurs po wystawie w Krakowie są prezentowane w innych miastach Polski. (a)
W niedzielę 28 lutego o godz. 17 znany aktor i satyryk Stanisław Tym zaprezentuje w Domu Środowisk Twórczych kieleckiej publiczności swój program pt. „Kobieta z widokiem na taras”.
Tym w Pałacyku Stanisław Tym po raz pierwszy pojawił się na ekranie w 1959 roku. Przełomem dla niego był „Rejs” Marka Piwowskiego, wcielił się tu w pasażera na gapę, który zostaje mylnie wzięty za „kaowca”. W 1976 roku napisał pierwszy scenariusz dla Stanisława Barei do filmu „Brunet wieczorową porą”. Przy „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” był już nie tylko autorem historii, ale też drugim reżyserem. Podobnie było przy kultowym „Misiu” z 1980 roku oraz „Rozmowach kontrolowanych” z 1991 roku.
21
Spinacz Pocztówka z Kielc Dla najlepszych autorów kart pocztowych o tematyce kieleckiej przewidziana jest pula nagród 10 000 złotych. Fundacja Kultury Wici zaprasza do udziału w konkursie fotografów, grafików, malarzy i innych twórców. Celem konkursu jest, by zaprojektować widokówki, które w przyszłości będą wysyłać turyści odwiedzający Kielce. Honorowy Patronat nad nim sprawuje Prezydent Miasta Kielce Wojciech Lubawski.
W regulaminie konkursu organizatorzy zapisali, że forma graficzna może być dowolna – od grafiki komputerowej, przez kolaż, grafikę, malarstwo po klasyczne zdjęcie. Nadesłane prace muszą jednak przedstawiać Kielce i kojarzyć się z jego charakterystycznymi elementami. Warunki techniczne, jakie mają spełniać, to: rozdzielczość min. 300 dpi, długość krótszego boku – min. 1500 pikseli, formaty plików – TIF, PSD lub nieskompresowany JPG. Do nośnika zawierającego prace powinna być dołączona zaklejona koperta opatrzona tym samym godłem, wewnątrz której należy podać imię, nazwisko, adres, telefon, e-mail i wykaz nadesłanych prac (tytuł i miejsce wykonania). Gotowe projekty należy składać w formie elektronicznej na płycie CD, DVD lub innym nośniku do 30 kwietnia 2010 roku na adres: Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, ul. Zbożowa 4, 25-416 Kielce, z dopiskiem „Pocztówka z Kielc.
zrewolucjonizowany newsletter Czytelnicy zalogowani na naszym portalu Wici.Info i będący subskrybentami dotychczasowego newsletter’a kulturalnego już wkrótce otrzymają go do swojej skrzynki mailowej pod nazwą „Spinacz Wici. Info”. Newsletter kulturalny w nowej szacie graficznej jest czytelny, łatwy w nawigacji i przyjemny dla oka. Czytelnicy znajdą w nim oprócz dotychczasowych zapowiedzi imprez kulturalnych i wydarzeń artystycznych, także ilustrujące je fotografie i grafiki. Będą też mieć możliwość łatwego przejścia m.in. do aktualności, wydarzeń i pozostałych zakładek naszej strony internetowej. Przypominamy również o tym, że użytkownicy, którzy napiszą dla Wici recenzję filmu, spektaklu, książki, koncertu itp. mają pierwszeństwo przy otrzymaniu bezpłatnych zaproszeń na interesujące ich imprezy kulturalne i artystyczne.
20
wici.info | recenzje
23
Nowe wcielenie HEY Wydana 23 października minionego roku płyta „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” zespołu HEY odsłania nowy wizerunek grupy. Styl będący syntezą rockowego i elektronicznego brzmienia oraz gatunkowa mieszanka (rock, trip-hop, folk, jazz) z pewnością szokować może jej wiernych fanów. Wydaje się, jakoby HEY wstąpił na ścieżkę lirycznej melancholii i nastrojowości - wytyczoną przez solową twórczość Nosowskiej (płyty „UniSexBlues” czy „N/O”). MURP zachwyca i niepokoi poetyką neologizmów charyzmatycznej tekściarski - wokalistki, a pełen wykrzyknień tytuł to wyraźna sugestia interpretacyjna. MURP to wyraz artystycznej dojrzałości i nieustających muzycznych poszukiwań działającego od siedemnastu lat zespołu. Płyta dla smakoszy słów udziwnionych i eksperymentalnych brzmień. Sylwia Gawłowska
Zespół powstał w 1992 w Szczecinie z inicjatywy gitarzysty Piotra Banacha. W pierwszym składzie znaleźli się ponadto: Katarzyna Nosowska, Marcin Żabiełowicz, Robert Ligiewicz oraz Marcin Macuk. Ten ostatni szybko został zastąpiony przez Jacka Chrzanowskiego. Grupa największą popularnością cieszyła się w latach 1993–1995. W ich ówczesnej twórczości można doszukiwać się wpływów i brzmień zespołów spod znaku grunge. Ich debiutancka płyta Fire rozeszła się w ponad 200-tysięcznym nakładzie. Hey jest laureatem ośmiu Fryderyków, Kasia Nosowska dodatkowo jedenastu, za twórczość solową. Zespół HEY dostał też nagrodę „Eska Music Awards” (Gala odbyła się 25 kwietnia 2008) w kategorii „Najlepszy Rockowy Album Roku”. www.wikipedia.org
Wyślij swoją recenzję na www.wici. info. Najlepsze teksty nagradzamy podwójnymi zaproszeniami do kina, filharmonii itd... Zostań kulturalnym reporterem!
film
muzyka
Hey
Ciemna strona Sherlocka Holmesa Gdy usłyszałam o powstaniu filmu o Sherlocku, pomyślałam, że będzie to niewypał. Angielski detektyw kojarzył mi się z nieprzeciętnym umysłem, nudną wręcz grzecznością, sztywnymi zasadami, przyjaźnią z jeszcze nudniejszym doktorem Watsonem. Pomyślałam, jak w świecie filmu akcji, w którym królują szybkie samochody, adrenalina i nieustraszeni umięśnieni bohaterowie, poradzi sobie flegmatyczny detektyw w trenczu i z fajką w dłoni. Ale gdy reżyserią zajął się Guy Ritchie, wiedziałam, że Sherlock będzie niegrzecznym chłopcem… Nie myliłam się. Jak się okazuje twórca, detektywa - Arthur Conan Doyle - stworzył Holmesa jako człowieka wykorzystującego w śledztwach umiejętności obserwacji i znajomości psychologii, chemii, geologii, balistyki, matematyki. Ale bohater miał też ciemną stronę osobowości – był uzależniony od bijatyk, kokainy, lubił popijać. I właśnie takiego Holmesa przedstawił reżyser.
Dzięki brawurowej wręcz roli Roberta Downeya Jr – Holmes jest jedną z najciekawszych „bohaterskich” postaci, jakie dane mi było obejrzeć ostatnio w kinie. Bije osobowością Indianę Jonsa, Jamesa Bonda i wielu innych herosów kina akcji. Jego Holmes jest barwny, ekscentryczny i nieprzewidywalny, niesamowicie inteligentny i równie podatny na używki. Drugą wspaniałą rolę odegrał Jude Law jako Doktor Watson – bardziej stonowany i trzymający się zasad, ale również uzależniony od adrenaliny i tajemniczych zagadek. Przyjaźń Holmesa i Watsona przypomniała mi inny wspaniały duet stworzony w serialu Dr House - przyjaciele House i Wilson (ciekawa zbieżność) pracują razem, odbywają setki interesujących dla widza rozmów podszytych złośliwościami i przekomarzaniem się, są jak ogień i woda, co stwarza kilka zabawnych sytuacji. Z przyjemnością oglądałam duet Downeya Jr- Law, niesamowicie naturalnie zagrane role. Podobała mi się też rola Rachel McAdams, która pokazała portret silnej, niezależnej i niebezpiecznej kobiety. Żaneta Lurzyńska
wici.info | recenzje
Współredaktorem pierwszego tomu jest prof. Mirosław Wójcik z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu HumanistycznoPrzyrodniczego Jana Kochanowskiego w Kielcach. Profesor był w ubiegłym roku przewodniczącym Społecznego Komitetu Obchodów 90. Rocznicy Urodzin Gustawa Herlinga-Grudzińskiego.
„Dzieła zebrane” Herlinga-Grudzińskiego trafiły do księgarń Tom pierwszy „Dzieł zebranych” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Literackiego na początku stycznia br., zawiera artykuły i recenzje z lat 1935-1946. Liczący 760 stron wolumen, rozpoczyna XIV-tomową edycję. Obejmie ona całość twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego: oprócz tekstów znanych już polskiemu czytelnikowi znajdą się w niej utwory rozproszone, artykuły, wywiady, a także zdjęcia pochodzące z archiwum Pisarza. Dzieła zebrane będą ukazywać się w kilkunastu obszernych tomach w latach 2010-2019. Zakończenie edycji w roku 2019 uświetni setną rocznicę urodzin Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Przedsięwzięcie realizowane jest ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Redaktorem całości jest prof. Włodzimierz Bolecki.
Gustaw Herling-Grudziński urodził się w 1919 roku w Kielcach. Zadebiutował jako nastolatek artykułem „Świętokrzyżczyzna” na łamach pisma „Kuźnia Młodych” Po klęsce wrześniowej został aresztowany przez NKWD i skazany na pobyt w jednym z łagrów w okolicach Archangielska. Literackim świadectwem pobytu Gustawa Herlinga-Grudzińskiego w łagrach stała się wydana w 1951 roku książka „Inny świat” - najbardziej znany utwór pisarza, który rozpoczął jego karierę literacką. „Dziennik pisany nocą” to drugie jego literackie świadectwo minionego stulecia. W 1941 r. wstąpił do armii Andersa; walczył w jej szeregach pod Monte Cassino i pod Anconą. Po wojnie pozostał na Zachodzie. Był współtwórcą miesięcznika „Kultura”, współpracował z londyńskimi „Wiadomościami” i Radiem Wolna Europa. W 1991 roku odebrał tytuł honorowego obywatela Kielc. Rodzinne miasto odwiedził jeszcze w 1997 roku. Zmarł 4 lipca 2000 roku w Neapolu. (Apis)
Przeprowadzono lekcje składania papieru- „Origiami”. Ania „Oti” Kmicik 13 stycznia opowiedziała o charakterystycznym na rynku azjatyckim nurcie seriali zwanych Dramami Azjatyckimi. Nie zabrakło takich tytułów jak Kuraido, Black and white, You are beautiful i Witaj moje słonko.
Manga & Anime – kultura i zwyczaje japońskie W kieleckim kinie „Moskwa” 2 stycznia rozpoczął się kolejny cykl warsztatów poświęconych mandze i Anime, ale nie tylko. Oprócz wykładów dotyczących gównie sztuki eksportowej Japonii, omówiono kulturę, tradycję, zwyczaje i preferencje narodu japońskiego. Wykłady potrwały do końca stycznia. Oczywiście, tak jak ich pierwsza edycja, były w pełni darmowe. Warsztaty rozpoczęły się wernisażem prac przygotowanych przez fanów M&A, które przez cały styczeń można było oglądać na piętrze kina Moskwa. Wszyscy chętni oddawali głosy na wybraną przez siebie pracę. Już 6 stycznia Konrad Staszkiewicz, Adrian Rycerz, Michał Biłejszys i Marcin Dziób przedstawili widzom tajniki japońskiego kina klas od B do F. Naturalnie, nie mogło zabraknąć sylwetki najbardziej znanego zmutowanego, prehistorycznego gada, którego powołały do życia podmorskie próby z użyciem broni jądrowej, czyli Godzili.
Joanna „Guzie” Łabęcka zaprezentowała mity i religie Japonii. Japonia to kraj, w której różnorodność religii jest naturalna. Gdyby przeprowadzić wśród Japończyków ankietę dotycząca wyznania, to większość odpowiedziałaby, że są zarówno, sintoistami, jak i buddystami. Dla większości Japończyków normą są śluby sintoistyczne, pogrzeby buddyjskie i coroczne obchodzenie Bożego Narodzenia. Widzowie usłyszeli również o Kojiki, czyli księdze dawnych wydarzeń i mitach związanych z powstaniem kraju oraz legendarną górą Fuji. Piotr Kolarski przedstawił Japonię od zupełnie innej strony, jako naród zakochany w M&A, pracy i tradycji, choć nie zabrakło tandetnych programów telewizyjnych z Hard Gayem na czele (tego pana polecam koniecznie obejrzeć na You Tube), dopychaczy w metrze i fetyszy erotycznych, krwi i przemocy. Całość zakończyła się 30 stycznia Filmową Nocą Anime, na której przedstawiono Casshern, Appleseed i Shinobi. Agata Majcher
wici.info | recenzje
27
przemieszane z „God Rest Ye Merry Gentlemen” uderza kontrastem dwóch duchowości, energią i tym pierwiastkiem życia, który gdzieś diabli wzięli w ostatnich produkcjach świątecznych.
Parnassus niespożyta wyobraźnia Od śmierci hollywoodzkiego gwiazdora - Australijczyka Heatha Ledgera minęło dokładnie dwa lata, i właśnie teraz wchodzi na ekrany kin jego ostatnie, można by rzec pożegnalne dzieło – The Imaginarium of Doctor Parnassus. Pierwszy raz od bardzo dawna reżyser – niezwykle kreatywny, Terry Gilliam (jedyny Amerykanin w grupie Monty Pythona), sam napisał filmową historię. Jego wcześniejsze dzieła zazwyczaj były adaptacjami książek. Każdy film Gilliama jest olśniewający pod względem wizualnym, duża w tym zasługa wyobraźni reżysera, który z wykształcenia jest plastykiem. Parnassus to kompendium wszystkiego, co zachwyca reżysera – magiczne lustra, niespożyta wyobraźnia, więzy rodzinne, śmiertelność i nieśmiertelność, zakłady z samym diabłem. Zaangażował do filmu same sławy: wspomnianego wcześniej Heatha Ledgera (Mroczny Rycerz, Tajemnica Brokeback Mountain czy Królowie Dogtown), Christophera Plummera (Plan Doskonały, Skarb Narodów czy Piękny Umysł), popu-
larną modelkę Lily Cole czy Toma Waitsa. Film opowiada o tysiącletnim starcu Dr Parnassusie, który zawarł pakt z diabłem: w zamian za nieśmiertelność musi oddać mu swoje pierworodne dziecko: 16-letnią córkę Valentinę. W momencie gdy dziewczyna ratuje życie tajemniczemu samotnikowi –Tony’emu, świat wędrującej trupy magików zmienia się… To nie jest dzieło dla poszukiwaczy „zgrabnej fabuły”, logiki i sensu, ponieważ ten film odbiera się przede wszystkim „oczami” i wyobraźnią. Wielkim plusem filmu jest wspomniana wcześniej obsada: idealistyczny mędrzec, który ma zamiłowanie do hazardu i adrenaliny zagrany przez Christophera Plummera, najciekawsza postać moim zdaniem w wykonaniu Toma Waitsa – diabeł, który kusi i irytuje, nie stwarza zła tylko je prowokuje, piękna i niewinna Lily Cole oraz wisienki na torcie, czyli Heath Ledger, Johnny Depp, Jude Law oraz Colin Farrell. Takiej obsady się nie zapomina. Żaneta Lurzyńska
Sting zimową nocą Po jednokrotnym przesłuchaniu słychać, że „If On A Winter’s Night” Stinga to nie odrzępolone kolędy w ramach akcji „Wszyscy mają świąteczny album, mam i ja”, ale naprawdę przemyślana płyta, zasobna w cieszące ucho detale. Jeżeli powiem, że jest to moje pierwsze zetknięcie z pełnometrażowym Stingiem (nie liczymy singli puszczanych w rozgłośniach), to najprawdopodobniej zostanę zjedzony żywcem przez jego fanów. Podobnie rzecz będzie się miała z przeciwnikami twórczości Anglika. Postanowiłem dać jednak szansę i sobie, i Stingowi, i... przyznam, porwało mnie. Były Policjant świetnie się odnalazł w zimowo-kolędowej stylistyce, prezentując nam przegląd przez cały chyba możliwy anglosaski folklor. O ile bowiem „Gabriel’s Message” jeszcze nie zapowiada jakiegoś rewelacyjnego albumu, o tyle „Soul Cake” (gwoli przypomnienia - Duchociasto, gdyby mówić językiem Pratchetta, jest wyrobem typowo listopadowym)
Reszta albumu zresztą też sobie nieźle radzi - o ile ballady typu „There Is No Rose Of Such Virtue” czy klasyczne „Balulalow” zawierają po prostu dobrą realizację pomysłu, o tyle inne utwory wręcz kipią odwołaniami. A to się pojawią barokowi twórcy („Now Winter Comes Slowly”), a to z kolei przypomni nam się atmosfera angielskiego wybrzeża gdzieś na północy („Christmas At Sea”)... Całość jednak klamrą spaja i wybija się znów na wyżyny wirtuozerii cover - „Hurdy Gurdy Man”. Sting funduje nam na „If On A Winter’s Night” podróż nie tyle przez święta, co przez zimową scenerię starej, dobrej Anglii. I dziękujmy mu za to - album jest wyraźnym pociągnięciem niektórych elementów z „Songs From The Labirynth” przede wszystkim mam na myśli tu liczne inspiracje muzyką dawną. Co prawda Stinga męską odmianą Loreeny McKennitt nazwać jeszcze się nie da, ale trzeba przyznać, że tytuł „sir” nadano mu nie od parady - on naprawdę czuje atmosferę dworu. I doskonale wyprowadza ten dwór na wieś, wprowadzając go zarazem w świąteczny nastrój. Normalnie chyba się zakochałem w tym albumie. Mateusz Kowalski
wici.info | wydarzenia
29
Festiwal Firmament 2009
Dziewiąta edycja festiwalu organizowanego przez Fundację Kultury Wici okazała się wielkim sukcesem. Zainteresowanie publiczności przerosło nasze oczekiwania. Festiwal obejmował koncerty, wernisaże, happeningi, a nawet premierę wydawnictwa – Poetycka Poczta 2009.
31
Inauguracja w Gabinecie
Kielecka ofensywa na scenie
Klub przy placu Wolności dawno chyba nie gościł tak dużej liczby znakomitych postaci. Pojawiło się wielu koneserów muzyki elektronicznej, ale i wielu muzyków zawodowych. Dariusz Makaruk przyjechał prosto z Warszawy. Antoniego Gralaka, który akompaniował Automatikowi na koncercie, przedstawiać nikomu nie trzeba.
Drugi dzień Festiwalu Firmament dozował przyjemności kolejnej grupie widzów - rozpoczęliśmy projekcją filmowych etiud, pokazaliśmy zdjęcia kieleckich zakamarków, a na koniec zaserwowano nam elektroniczne danie.
Koncert Automatika rozpoczął się o godzinie 22. Perkusyjne popisy Andrzeja Rajskiego, Antoni Gralak na trąbce i Rafał Nowak w swoim żywiole podnieśli publiczność ze stołków. Przejść do baru? Nie ma siły! Po występie grupy, za sprzętem stanął Dj Papa Zura, który jeszcze bardziej podgrzał atmosferę. Impreza trwała długo i na pewno na długo zapadnie w pamięć.
Sala KCK zaczęła się zapełniać od godziny 19.00, a trzydzieści minut później już pękała w szwach. O 19:30 rozpoczęła się projekcja filmów autorstwa studentów Instytutu Sztuk Pięknych UJK w Kielcach. Młodzież uniwersytecka zaprezentowała nam pełną różnorodność talentów i możliwości w kilkuminutowych etiudach. Po zaspokojeniu filmowych pragnień publiczności, zaprezentowaliśmy zdjęcia nadesłane do
projektu Fundacji Kultury Wici pt. „Niewidzialne miasto”. Zdjęcia miały przedstawiać nietypowo wyglądające elementy Kielc (przydomowe ogródki, ozdoby w oknach, drzwi i bramy, ogrodzenia, innowacyjne wynalazki i pojazdy). Publiczność przyjęła pokaz z zaciekawieniem i humorem. Mogła się wreszcie nadziwić, jak wiele rzeczy zostaje przez nas niezauważonych. Trzeba przyznać, że fotografie zaprezentowały szeroką skalę wartości artystycznej – od zera do bohatera. Kielecki debiut, czyli najlepszy dres w tym mieście Pierwsze dwa punkty programowe nakryły do stołu przed muzyczną ucztą (ale nie biesiadą). O 20:30 na scenę wyszedł zespół Drum&Dres, czyli kielecko-starachowicka formacja, debiutująca na scenie na-
szego miasta. Powitały nas klimaty drum`n`bassu, groove`u i improwizacji jazzowej. Muzyka zaskoczyła piątkową publiczność żywiołowością. Pierwsze skrzypce w formacji gra ewidentnie saksofon (Marcin Gęborek), który czasem schodzi na drugi plan, by gitara (Łukasz Malinowski) dodała swoje (bardzo potrzebne) trzy grosze. W skrócie występ zespołu można określić jako liryczną grę na tle mocno akcentowanych perkusyjnych wyścigów. Po jakimś czasie wsłuchiwania się w muzykę, instrumenty perkusyjne stają się może zbyt nachalne, ale przecież przed nami był jeszcze długi wieczór; ktoś musiał ożywić zmęczoną po całym tygodniu publikę. Podsumowując, dres może lśnić stylowo, choć agresja zawsze będzie mu towarzyszyć.
33
Elektroniczna symbioza O 21:30 przyszła pora na lekką zmianę, bo oto na scenie pojawiło się Letko, czyli – można by rzec – gwiazda wieczoru. Zakończyliśmy więc męskie wyścigi, a powitaliśmy głos miejskiej, zmysłowej kobiecości. Widzowie Firmamentu otrzymali od zespołu niespodziankę w postaci występującej gościnnie, tajemniczej Faustyny i jej białej broni rażenia – czyli dźwięku skrzypiec. Muzyce, wpisującej się w konwencję avant popową (o trip hopowym rodowodzie), towarzyszyły wizualizacje godne najszczerszego uznania. Mogliśmy przestudiować więc dwuwymiarowy model letkości. Bynajmniej nie przydała nam się do tego fizyka, a jedynie zmysły i wrażliwość.
Zapalmy papierosa, czyli to jeszcze nie koniec Podczas przerw programowych widzowie mogli podziwiać wystawę nieformalnej grupy designerskiej MamMao. I tak po raz pierwszy dokumentacja osiągnięć nie była tylko nudną formalnością, ale stała się sztuką. Kulminacyjna sobota Sobotnią podróż po kulturze rozpoczęliśmy we foyer Małej Sceny. Pierwszym etapem był happening Piotra Pasiewicza, który stworzył obraz na pionowej płaszczyźnie papieru. W tym samym czasie widzowie mogli zapoznać się z trzecim już wydaniem „Poetyckiej Poczty”, czyli przewodnikiem po krajowych i lokalnych talentach poetyckich (i nie tylko), wydanego przez Fundację Kultury Wici.
Spięcia w przestrzeni O godzinie 19:30 rozpoczęliśmy oglądanie kolejnej porcji filmowych dokonań studentów Instytutu Sztuk Pięknych UJK. W tym samym czasie za sceną szykował się już Emiter - improwizator, który zapewnił widzom dawkę elektronicznych dźwięków i zakłóceń. Na sali stopniowo gromadził się tłum, który wkrótce miał przewyższyć nasze wszelkie oczekiwania. O 20:30 koncert dobiegał już końca i wielkimi krokami zbliżaliśmy się do punktu ostatecznego, przed którym z wrażenia drżało wielu kielczan. Gdzie ci mężczyźni Przyszła kolej na kosmiczną eksplozję, czyli projekt zatytułowany Fisz Emade Tworzywo. Tej gwiazdy nikomu nie trzeba było przedstawiać. Koncert rozpoczął się o godzinie 21:30 z powodu opóźnień wyni-
kających z problemów technicznych. Tym samym przepraszamy za wszelkie utrudnienia. Jako Fundacja Kultury Wici pragnęliśmy, aby każdy kielecki fan występujących zespołów miał okazję uczestniczyć w festiwalu. Wiązało się to z opanowaniem dużej liczby osób goszczących w progach KCK. Wszystkiego udało się jednak dopilnować i w nagrodę dostaliśmy prawdziwie gwiazdkowy prezent – koncert braci Waglewskich z zespołem. W naszej podróży dotarliśmy do skrzyżowania wielu nurtów muzycznych, a wszystko oczywiście w rytm bitu, szaleńczo wybijanego przez pana Emade. Na scenie zagościł hiphopowy charakter z rockową energią i jazzującym sercem. Kielecka publika została zauroczona neurotycznym głosem Fisza i swobodną grą jego brata. Uwielbienie rozszerzyło się również na pozostałych członków zespołu, czyli Mariusza Obijalskiego na kla-
zdjęć pt. „Strefy ciszy”prezentuje wyjątkowe miejsca na ziemi, bez ludzi, cywilizacji i techniki. Warto zauważyć, że wrażenia fotograficzne publiczność przyjmowała w towarzystwie zapachu żywej choinki i blasku święcących na niej lampek. O oprawę muzyczną zadbali Dj Moulas oraz Dj Lizamonanegra. Zaś na sam koniec wieczoru i zarazem Festiwalu Firmament 2009, kielecka wokalistka Agnieszka Kowalczyk przygotowała wyjątkową, świąteczną niespodziankę. Wraz ze swoim zespołem wokalistek i gitarzystów zaśpiewała kilka najpopularniejszych kolęd świątecznych. wiszach, pod kolor czarno-białych krawatów i koszul artystów, Piotra Gajewskiego wśród niskich dźwięków basu i Michała Sobolewskiego z nieograniczonymi możliwościami gry na gitarze. Koncert trwał półtorej godziny, ale już po 10 minutach słuchacze podnieśli się z miejsc. Zostań VJ’em W niedzielę na Małej Scenie KCK swoimi umiejętnościami podzielili się vj’e z całej Polski. Pokazali chętnym podstawy tworzenia wizualizacji na żywo do wszystkich typów muzyki. JNAtheAnimal podpowiedział, jak produkować loopy. Zaś Luminator opowiadał o wpływie otoczenia na obraz i obrazu na otoczenie. Po warsztatach, vj’e zaprezentowali swoje umiejętności na półgodzinnych setach.
Święto fotografii Ostatnim dniem Festiwalu Firmament 2009 było spotkanie wszystkich miłośników sztuki w Galerii Lakiernia w czwartek, 17 grudnia 2009. Tego dnia odbyły się aż trzy wernisaże! Dzięki serii portretowych zdjęć prosto z Londynu autorstwa Wiktora Franko kielczanie po raz kolejny mogli przekonać się, jak różnorodna jest kultura Zachodu, a jednocześnie jak normalne, zwykłe i nie budzące zdziwienia są osoby o oryginalnych fryzurach, ubiorach czy innego koloru skóry. Rafał Nowak również zaprezentował zdjęcia z podróży – życie codzienne mieszkańców Lizbony wzbudziło duże zainteresowanie wśród oglądających. Z kolei trzeci z fotografów, Leszek Kowalski, postanowił odkryć przed publicznością miejsca, w których odnajduje spokój i natchnienie. Jego seria
Tegoroczny Firmament obfitował w masę wrażeń. Z naszej strony nie zabrakło nerwów i stresów, które jednak na koniec przerodziły się w radość i satysfakcję z udanego festiwalu. Dziękujemy Wam za wspólną zabawę i zapraszamy już w grudniu 2010 roku. Magdalena Kołodziej i Jakub Wątor zdjęcia: Marcin Białek, Kamil Smuga i Bartek Bogucki
Festiwal Firmament nowa muzyka nowe media
Organizator Fundacja Kultury WIci Współorganizator Kieleckie Centrum Kultury Dofinansowanie: Urząd Miejski w Kielcach Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego Patronat Honorowy Prezydent Miasta Kielce Wojciech Lubawski Partnerzy
Wici.Info, Independent.pl, Gazeta. pl, Teraz, Kub Gabinet, Mehehe, Bratek Poligrafia, Purpose.pl, Radio Plus, Electro Clash, Fan.pl
35
wici.info | ludzie
Jak ci się podobała atmosfera na koncercie?
Fisz: Darłem mordę na gitarze...
Najważniejsza jest wymiana energii - udało się to świetnie uzyskać. Poza tym to jest bardzo dobre miejsce na koncert. Klimat jakiejś kameralnej imprezy i takie teatralne światła. Mnie to bardzo pasuje. Na początku wszyscy widzowie, którzy mogli siedzieli. Oczekiwaliście, że z każdym numerem ludzie będą wstawali i zacznie być bardziej klubowo niż kameralnie? Nie, nie zastanawiamy się nad tym, co się stanie. Nie mamy czasu na myślenie w czasie koncertów – to, co się wydarzy zawsze jest dla nas wyzwaniem i jest ciekawe. Jakby ludzie siedzieli, też by było przyjemnie.
fot: Łukasz Król
Nowa płyta nawiązuje do waszych fascynacji metalem. Potem był tradycyjny hip-hop. Jak wyglądało to przejście z tak różnych gatunków muzycznych? Fascynacja metalem była kiedy mieliśmy po 15 lat. Wydaje mi się, że pierwszym zespołem heavy metalowym, który wystąpił z Public Enemy był zespół Anthrax. Ich utwór „Bring The Nosie” był bardzo mocnym połączeniem, wydawałoby się, totalnie innych brzmień, ale wyszło im to wyśmienicie. Ostatnio gdzieś nawet Kazik mówił o tym utworze, że też go bardzo zainspirował, jeśli
37
chodzi o tworzenie muzyki na żywo. Heavy metalu słuchaliśmy jako nastolatkowie. Później słuchaliśmy zespołów takich jak Pixies, a z drugiej strony Beastie Boys czy Public Enemy. Muzyka jest zawsze jakąś taką eklektyczną sytuacją, że można słuchać wszystkiego i się cieszyć. Mimo że to fascynacja sprzed lat, chętnie do niej wracasz? To są zjawiska, które moim zdaniem z jednej strony przetrwały typu: Slayer czy Sepultura. Zespoły naprawdę świetne. Jest cała taka scena, ocierająca się o muzykę noisową, chociażby Napalm Death. No i są to zespoły, które bez heavy metalu by nie istniały, a są dla mnie ważne cały czas. Chociażby zespół Primus, który chyba ma zamiar powrócić. Czy spodziewałeś się takiej pewnej kontrowersji po wydaniu płyty? Pojawiły się opinie fanów heavy metalu, że z tego się nie wyrasta, że albo hip-hop, albo hevy-metal. Kiedy robię płytę niczego się nie spodziewam, robię to przede wszystkim dla siebie. Ja z tego zupełnie wyrosłem. Kiedy słuchałem heavy metalu to też wydawało mi się, że słuchanie Faith No More to jest zdrada, bo występują z klawiszowcem i Mike Patton często rapuje. Z takich podziałów trzeba wyrosnąć.
Więc teraz przez pryzmat swoich doświadczeń jesteś wstanie zrozumieć tych, co uważają, że elektronika to nie muzyka? Nie, zupełnie nie. Większość twoich utworów to współpraca z bratem. „Męska muzyka” była płytą jeszcze bardziej rodzinną - bo z ojcem. Czy podczas przygotowań, nagrań był dla was mentorem czy kompanem? Na tej płycie wszystkie kompozycje, melodie są ojca. Na początku występowaliśmy z Emade troszkę jako muzycy sesyjni, ale z czasem zaczęliśmy też występy koncertowe. W tym, co się wydarzyło na płycie jest troszkę nas. Na razie nic się nie zapowiada, żeby ten projekt ruszył na nowo. Może jeszcze zagramy kilka koncertów, ale nie planujemy nowej płyty. Z drugiej strony, cała ta przygoda przypomniała mi, jak się gra na gitarze basowej i zatęskniłem za tym. Nagrałem więc sobie płytę, na której gram na basie.
tak naprawdę jakimś takim buntem wobec tego, czego się nasłuchaliśmy w domu. Nie chcieliśmy grać na gitarach, mimo że słuchaliśmy muzyki gitarowej.
fot: Łukasz Król
39
Czy ten bunt przełożył się na muzyczną współpracę z bratem? Wynikło to z przebywania pod jednym dachem i tak zostało w muzyce, czy po prostu pewnego dnia stwierdziliście musimy grać razem. To było naturalne, bo wszystkie zespoły, które powstawały u nas w pokoju to byliśmy my. Tak było najłatwiej, nie trzeba było nikogo zapraszać na kolacje, tylko Piotrek walił w bębny, a ja darłem mordę na gitarze i tak już ostało do dzisiaj. Młodsze rodzeństwo często inspiruje się starszym. Czy tak jest u was, jeśli chodzi o sferę muzyki?
Więc „Męska muzyka” miała wpływ na „Heavi metal”. A czy w ogóle ojciec miał duży wpływ na to, co teraz robicie? Była jakaś presja z jego strony? Chciał żebyście byli muzykami?
Myślę, że nie ma takiej inspiracji, bo gdzieś tam traktujemy się poważnie, na tym samym poziomie. Gdyby tak nie było, pewnie takie rodzinne granie byłoby ciężkie. Z pewnością byłoby bardzo ciężko. A my mamy taki partnerski układ. Oczywiście napędzamy się jakimiś różnymi pomysłami, ale z tego samego poziomu.
Nie, zupełnie nie chciał, żebyśmy byli muzykami. Wszystko to, co robiliśmy na samym początku było
Kiedy razem nagrywacie płytę, to ty przychodzisz z tekstami, czy brat - z muzyką, czy siadacie
wspólnie i myślicie? Wcześniej trochę rozmawiamy o płycie i każdy się zamyka u siebie, coś robimy, potem to odsłuchujemy, jak stwierdzamy, że jest dobre to kontynuujemy, jeśli złe - odrzucamy. To jest taki etap konfrontacji. Każdy ma do siebie zaufanie i robi to u siebie. Twoje teksty mają w sobie nutkę pesymizmu, ironii. Unosząc się te 30 centymetrów ponad chodnikami widzisz tylko szarość, zło i smutek? Czy to może specyfika Warszawy tak na ciebie wpływa? Nie wiem, nigdy nie mieszkałem dłużej gdzie indziej. Nie próbowałem
nigdy mieszkać gdzie indziej. Teraz Warszawa jest takim miejscem, gdzie trudno tak naprawdę znaleźć rodowitego warszawiaka. Dużo ludzi tam napływa, przyjeżdża i dlatego jest to miasto bardzo bogate, ale i podzielone zarazem. Bogate, jeśli chodzi o środowiska, różne pomysły na życie. No i dlatego trochę słychać tę Warszawę w muzyce. Ale nie, to chyba nie z tego wynika, to wynika z tego, że kilku rzeczy nie lubimy, ale są wszędzie. Nie tylko w Warszawie, nie tylko w Polsce. A czy jesteś sfrustrowany patrząc na tę „warszawkę” - elity, grupy, o których się mówi, celebrytów, którzy są w centrum zainteresowania. Osoby, które nie robią nic
konkretnego, tylko po prostu są. Na kanałach muzycznych widzimy piosenkarki, którym piszą proste teksty i chwytliwą muzykę, przerabiają głosy i ciała. Co myślą muzycy, obserwując taki atak popkultury? Z jednej strony na pewno mnie to dotyka, działamy cały czas na własną rękę, bo wydaje nas przyjaciel. Mamy swoją publiczność i mamy gdzie grać - koncerty, różne festiwale. Z jednej strony to nie przeraża, a z drugiej jest to smutne. Oglądaliśmy ostatnio koncert Nirvany. Zespół ten był kiedyś wielką popową gwiazdą, która wyprzedziła ze sprzedażą płyt Michaela Jacksona.
Nie myślałeś, żeby oprócz muzyki poświęcić się bardziej malarstwu?
Takie rzeczy są teraz niemożliwe. Nie taka muzyka się sprzedaje w MTV. Stacja, która promowała Nirvanę, w tym momencie nie zajmuje się muzyką w ogóle. Ale myślę, że w końcu będzie przesyt w tym wszystkim. Poza tym mamy Internet, w którym ludzie szukają całkiem innych rzeczy, niż tych, które funduje im telewizja. Nie macie więc czasem dosyć tworzenia muzyki? Chcemy tworzyć i chcemy grać. Oczywiście, fajnie byłoby mieć więcej pieniędzy, żeby żyć, żeby móc się łatwiej rozwijać. Ale nam się póki co jakoś udaje, nie narzekamy.
Fisz
Nie, zupełnie nie. To jest pasją, na którą nie mam czasu. To jest wcześniejszy pomysł na życie, który sobie gdzieś tam wymyśliłem, bo lubię rzeczy ładne i ciekawe. Nie wydaje mi się jednak, że można robić dwie rzeczy naprawdę dobrze, a niedzielny malarz mnie w ogóle nie interesuje.
Styl Fisza nie mieści się w jednym gatunku muzycznym. Na początku był członkiem hip-hopowego warszawskiego zespołu RHX Skład. Na pierwszym solowym albumie Polepione Dźwięki, nadal ocierał się o hip-hop . Później rozpoczął eksperymenty muzyczne między innymi z jazzem na płycie F3, by wrócić do swoich hiphopowych korzeni na płycie Piątek 13.
Po koncercie w trakcie Festiwalu Firmament 2009 z Fiszem rozmawiała Olga Adamus.
Pisze teksty, zwykle oparte na zabawie słowem. Zajmuje się także malarstwem. Aktualnie razem z ojcem (Wojciechem Waglewskim) prowadzi audycję „Magiel Wagli” w Programie Trzecim Polskiego Radia. Jest synem muzyka Wojciecha Waglewskiego i starszym bratem Piotra Waglewskiego (Emade, DJ MAD). Żona Marta prowadzi galerię sztuki „Białko”. Studiował na Europejskiej Akademii Sztuk. Fisz zdobył 8 nominacji do Nagrody Akademii Fonograficznej Fryderyk. www.wikipedia.org
fot: Bartek Bogucki
40
wici.info | ludzie
14 stycznia w galerii„Lakiernia” odbyła się wystawa pod tytułem „Sztuka sżycia”autorstwa Anny Ciszek. Absolwentka Uniwersytetu Jana Kochanowskiego specjalizująca się w malarstwie sztalugowym stworzyła MasKoty przekazujące wszelakie emocje w misiach i kotkach ukryte. Zacznijmy od rozmowy na temat Twojej wystawy. Dlaczego zdecydowałaś się na tworzenie MasKotów?
Żeby było ciepło! Z Anną Ciszek rozmawia na temat wystawy „Sztuka Sżycia”, sztuki, piękna i estetyki Agata Majcher
42
Dlaczego maskotki? Przez zrządzenie losu i przypadek! Kiedyś porwały się moje ukochane rybaczki, które były zrobione z bardzo fajnego materiału. Postanowiłam je jakoś zrecyclingować i tak powstał pierwszy kot! Na początku tulanki były bardziej ozdobne, sympatyczne. Z czasem nabrały charakteru. Zaczęłam powoli dołączać do nich teksty. Te przekazy stawały się coraz bardziej osobiste. Same maskotki też zaczęły stawać się dla mnie medium, którym wcześniej był blejtram czy karton. Myślę, że przejęły funkcję mojej wypowiedzi artystycznej, na którą nie mogłam znaleźć formy przez ostatnie lata. Zawsze lubiłam łączyć rzeczy pozornie sprzeczne, trudne do pogodzenia, kontrastowe, lubiłam wywracać sensy. Stąd poniekąd te „miękkie formy”
dla ukazania niekiedy trudnych tematów. Czym mają one być dla potencjalnego odbiorcy? Hm? Trudne pytanie pani redaktor! Czym one mają być? Te, które są na wystawie chciałabym, aby stanowiły jakiś punkt do refleksji. Natomiast te sprzedawane w galeriach internetowych jako anaci (nick internetowy Anny Ciszek – przyp. red.) są dowcipem, czymś zabawnym, nadają się na prezent itp. Jednak nie mówmy o nich. Skupmy się na tym, co znajduje się na wystawie. Te propozycje dobrze jeśli prowokują do przemyśleń, budzą emocje, niekoniecznie te łatwe i przyjemne, w końcu mówią też o takich sprawach jak śmierć, inność. W zapowiedzi wystawy można było przeczytać o maskotkach posiadających funkcje nośnika osobistych myśli, przekonań, potrzeb i emocji. Czy są to osobiste, twoje emocje? Czy może bardziej swoiste apele do odbiorców? Kolejne trudne pytanie! Myślę, że są i tym i tym. W cyklu powstałym na „Przedwiośnie” są prace, wyrażające moje osobiste frustracje, ale są też takie które są , jak to nazwałaś, apelem. Na przykład miś z hasłem „ a gdzie tu sztuka krytyczna, konceptualizm, sztuka video”. Takich
prezentacji brakuje mi w środowisku kieleckim. Maskoty to odrobina tęsknoty za dzieciństwem. Czym w twoim życiu obajwia się ta tęsknota, i jaki ma ona wpływ na twórczość? Tak, są tęsknotą! Ta tęsknota chyba najmocniej ujawnia się w potrzebie bliskości, przytulania, opieki, jak również w potrzebie beztroskiej zabawy, prostoty, byciu bezpośrednim, szczerym. Co jednocześnie przekłada się na formę moich prac. Czym w życiu Anny Ciszek jest sztuka, piękno i estetyka? Sztuka jest na pewno czymś, co nas porusza. Fajnym kryterium sztuki jest fizjologia, czyli jeżeli masz ciarki na plecach oznacza to, iż wszystko działa jak należy. Piękno to także coś poruszającego, a estetyka to prostota.
44
Mówisz, że bliski jest ci nurt sztuki krytycznej. Co cię w nim inspiruje? Ukazywanie tego, co marginalne, odrzucone, trudne, bolesne, schowane... To teraz pytanie egzystencjalne. Jaka jest rola młodego artysty w dzisiejszej Polsce? Nie odpowiem na to pytanie. Ja tylko tworzę misie i tyle! Może porozmawiamy o prowokacjach. Co sądzisz o sztuce agresywnej, szokującej widza, atakującej go. Jak odnosisz się do artystów balansujących na różnych skrajnych granicach? Mówimy teraz o różnych artystach. Jeżeli dostałabym takie pytanie w odniesieniu do konkretnej pracy, to wówczas mogłabym odpowiedzieć, czy to ma sens, czy nie. Ważną rzeczą jest to, aby taka praca nie krzywdziła, nie niszczyła innych, nie sprawiała bólu. Choć to też problematyczna kwestia, bo nigdy nie wiemy, co kogo może zaboleć.
A kiedy artysta posługując się terapią szokową, próbując odbiorcy coś uświadomić, z premedytacją używając bólu, ma do tego prawo? Czy ty zdecydowałabyś się kiedyś na takie posunięcie? Prawo ma na pewno, jesteśmy wolnymi ludźmi, ale musi liczyć się z konsekwencjami, jakie mogą go spotkać w naszym kraju i w naszym społeczeństwie. Ja bym się zastanowiła przed wystawieniem, jakie emocje może dana praca wzbudzić i czy jestem w stanie to „ udźwignąć” (procesy, oskarżenia, protesty, odrzucenie) . K. Kozyra - z tego co mi wiadomo - „Piramidę zwierząt” przypłaciła silną depresją. Ja bym chyba nie dała rady pokazać takiej pracy, żeby obnażyć hipokryzję społeczeństwa w kwestii mordowania zwierząt. Za słaba jestem, mogłabym nie umieć jej obronić. Zwłaszcza, że mentalność pewnych środowisk nie zawsze sprzyja działaniom artystów.
Jakie Anna Ciszek ma artystyczne autorytety? Wiesz, ja chyba nie mam autorytetów. Zwyczajnie lubię twórczość niektórych artystów. Na cyklu z „ Przedwiośnia” pojawiły się takie nazwiska jak: Dawicki, Kozyra, Wójcik. Dawickiego lubię za dowcip, za ironię, w pracach Julity Wójcik podoba mi się lekkość, z kolei K. Kozyra to dla mnie pewien symbol, ujawniania w twórczości tego co trudne, podejmowania tematów związanych z tożsamością, przemijaniem, ciałem, śmiercią itd. Ponadto chętnie oglądam prace Jadwigi Sawickiej. Lubię też obrazy Bettiny Bereś za prostotę i bezpretensjonalność. Cenię też tzw. sztukę naiwną, za szczerość wypowiedzi. Jakie emocje towarzyszyły ci podczas dzisiejszej wystawy? Zdenerwowanie, bo zastanawiałam się, kiedy wreszcie przyjdą moi znajomi. Na zakończenie, co chciałabyś powiedzieć kielczanom? Żeby było ciepło! W atmosferze i w relacjach .
47
wici.info | ludzie
49 Rafał Gęborek: O czym będziemy rozmawiać? O życiu?
Letkie rozmowy o życiu Z zespołem Letko w składzie : Monika Bożyk, Grzegorz ‘Dege’ Degejda, Rafał Gęborek oraz Mikołaj Macek, po Firmamencie rozmawiała Sonja.
Tak, będzie też o życiu, ale zacznijmy od Firmamentu – jak Wam się podobał festiwal? Rafał: Było fajnie. Dege: Widziałem swój koncert, Drum&Dress i Automatik, więc jeżeli mam oceniać na podstawie tych trzech, to spoko. Monika: Ja nie widziałam tylko koncertu Emitera, ale było Ok. Trochę zamieszania. A jakie macie wrażenia z Waszego koncertu na Firmamencie? Monika: Odbył się (śmiech). Dege: Ja jestem zadowolony, ale ta sala nie nadaje się do takich koncertów. Mikołaj: Okazuje się, że sala (Mała Scena w KCK – przyp. red) nie ma zbyt dobrej akustyki. Nam się bardzo dobrze grało, komfortowo. Ale podobno część osób z widowni słyszała dobrze, część źle. Z tego co wiemy, na tej sali zupełnie inaczej słychać muzykę na środku, a inaczej trzy rzędy dalej. Monika: Część osób słyszała tylko skrzypce, inni nie słyszeli ich w ogóle.
Skąd pomysł na to, żeby JNA wam towarzyszył z wizualizacjami, które zresztą były bardzo dobre? Dege: Z JNĄ współpracujemy już od około roku i wizualizacje są jego pomysłem, jeśli chodzi o tematykę. Wszystko, co zrobił, zgadza się z naszą muzyką. Mikołaj: Jest naszym kolegą i dobrze nam się współpracuje, dlatego chętnie to robimy. Nikt mu niczego nie narzuca i myślę, że dla niego jest to komfortowe, że może robić wizualizacje pod wpływem muzyki – takie jakie chce. Wyraża siebie i swoje odczucia. Rafał: Ma pełną dowolność, zgadzamy się na wszystko, co robi. Ostatnio zabrał nas w niedzielę do lasu (śmiech). Efekty było widać na koncercie. Monika: Kazał nam długo i mozolnie wchodzić pod górę (śmiech). W Letko przez lata były zmiany personalne i współpracowaliście z wieloma osobami. Jak to wygląda – w wyniku układów koleżeńskich spotykacie kogoś i mówicie „chodź, zagraj z nami”?
Dege: Teoretycznie tak, ale i tak wszystko wychodzi na próbach. Rafał: Czasem to wychodzi z kompozycji – ostatnio Dege użył brzmienia smyczków i stwierdziliśmy, że przydałby się żywy instrument… Monika: Okazało się, że jest Faustyna (skrzypaczka – przyp. red.) Dege: Faustyna nigdy wcześniej nie grała takiej muzyki – jej domeną jest muzyka klasyczna– ten koncert był dla niej nowym doświadczeniem. Mikołaj: Wydaje mi się, że Letko zawsze było i będzie otwarte na różnego rodzaju eksperymenty. A to że w Kielcach środowisko muzyczne jest takie, że wszyscy się znamy powoduje, że kolega zaprasza kolegę. To naturalna kolej rzeczy. Klimat małego światka muzycznego w Kielcach pomaga? Rafał: Klimat jest na pewno (śmiech) Mikołaj: Musiałbym porobić muzykę w innym środowisku, wtedy miałbym porównanie. Dege: Myślę, że na każdym gruncie można znaleźć ludzi, z którymi się dobrze współpracuje. Niekoniecznie musi to być klimat kielecki, ale tu mieszkamy, tym powietrzem oddychamy i z tymi ludźmi współpracujemy. Fajne jest to, że są tu ludzie, którzy chcą w tym uczestniczyć.
Ile lat istnieje Letko?
Zespół ewoluuje?
Monika: 7 lat.
Monika: Na pewno! Pamiętam nasze pierwsze spotkania w chatce. Realizował nas Darek Makaruk, wszystko na żywo. Inne brzmienia. Dege: Jak słucham nagrań z 2002 roku i obecnych, to słyszę dużą różnicę. Ostatnio zdarzyła się taka sytuacja, że sięgnęliśmy do utworu z 2004 roku pt. „Flower”. Monika: Jest całkowicie zmieniony, gdybyś Dege nie powiedział mi, że to ten kawałek, to bym go nie rozpoznała. Są takie kawałki, które mają krótki żywot, ale fajnie jest do nich wrócić.
Mam wrażenie, że zespół istnieje o wiele dłużej! Mikołaj: Prawda? Od zawsze – mam tak samo. Letko i Automatik istnieją od zawsze (śmiech). Jakim sposobem Letko przetrwało tyle lat? Monika: Jesteśmy pasjonatami tego, co robimy. Ludzie przychodzą i odchodzą, a trzon zostaje – ja i Dege. Dege: Zespół jest jak małżeństwo – są burze, jest słońce. Jeżeli ludzie się lubią i chcą ze sobą coś zrobić mimo wszystko, to przetrwają. To, że były zmiany personalne, nie było spowodowane jakimiś zgrzytami, ale głównie życiowymi sytuacjami. Monika: Na przestrzeni lat niektórym się urodziły dzieci, niektórzy się zestarzeli, inni odmłodnieli. Mikołaj: I teraz zostali sami bezdzietni. Rafał: Dziecko wyklucza z zespołu automatycznie (śmiech). Dege: Nowi ludzie, to nowe pomysły. Na Firmamencie zagraliśmy w 6-osobowym składzie: z Ulą (instrumenty klawiszowe) i Faustyną, które też wniosły coś nowego.
A czy nie jest też tak, że zdołaliście przetrwać, bo nie utrzymujecie się z muzyki? Nie macie takiego ciśnienia, że musicie odnieść sukces, zarabiać na graniu dużo kasy? Mikołaj: Jakbym miał możliwość tylko z tego żyć i tak zarabiać pieniądze, to oczywiście miałbym wtedy więcej możliwości. Każdy z nas ma inne zajęcie, które mu przynosi dochody. Niby jest ok., możemy to robić dla siebie i dla pasji, nie warunkują nami sytuacje zewnętrzne. Czasowo nie jest to łatwe do ogarnięcia, bo cały dzień pracujemy, jesteśmy zmęczeni i robimy muzykę w pewnym sensie po nocach. Dege: Po premierze naszej płyty pojawiły się komentarze, czemu żaden koncern płytowy jeszcze się nami nie zainteresował, czemu nie
50
mamy menadżera, który by tym wszystkim kręcił. Nie znalazł się jeszcze taki człowiek, który chciałby tym wszystkim zakręcić. Dlatego też robimy coś innego. Monika: Można powiedzieć, że jesteśmy nocnymi muzykami. Nasze morale się podnosi, jak jedziemy na profesjonalny koncert, gdzie są jakieś gratyfikacje, kiedy nie narzekamy, że jest słabe nagłośnienie, słaby klub itd. Obecnie promuje się coraz młodszych artystów, a wy jesteście już dojrzałymi muzykami. Monika: Myślę, że nie jesteśmy ukierunkowani w tą stronę, bo chyba nie o taki sukces nam chodzi. Dege: Nisza muzyczna ma wiele twarzy. Przykładem jest Fisz, który nie gra muzyki komercyjnej, ale jest profesjonalnie zrealizowany, sprzedany w sposób komercyjny. Można robić więc rzeczy w niszy i nadal być komercyjnym. Mikołaj: W takiej muzyce, jaką my robimy, wiek absolutnie nie ma żadnego znaczenia. My nie mamy się podobać wizualnie. Chodzi mi bardziej o nastawienie na sukces, bo jednak każdy z nas z wiekiem robi się coraz bardziej zmęczony – takie mamy obecnie szalone tempo życia. Dege: Szczególnie, że przychodzą
młodzi ludzie, niczym nieskażeni, którzy mają otwarte umysły. Są w stanie zrobić coś, na co my byśmy nie wpadli. W ubiegłym roku zagraliście koncert na Heineken Opener Festiwalu. Czy coś się po tym koncercie zmieniło dla Was, jako zespołu? Dege: Nie, ja nie słyszałem o żadnych propozycjach związanych z Heinekenem. Dalej robimy to, co robiliśmy. Woda sodowa nam nie uderzyła do głowy (śmiech). To był koncert na scenie Young Talents, otwieraliśmy ostatni dzień festiwalu. Na pewno fajne jest to, że mogliśmy się pokazać szerszej publice. To było zderzenie z bardzo profesjonalnym podejściem do organizacji. Mikołaj: Dla nas to był kolejny koncert i szansa zagrania na naprawdę profesjonalnej scenie. Myślę, że to nieczęsto się zdarza w Polsce, szczególnie zespołom robiącym muzykę niekomercyjną. I możemy sobie to wpisać w CV (śmiech). Monika: Cały czas coś się dzieje i robimy nowe rzeczy, powstały nowe utwory. Jak powstają Wasze utwory? Potrzebny jest specjalny klimat, że powstały właśnie takie brzmienia? Monika: Zalążki oczywiście powstają wcześniej. Zwykle jest tak, że
ktoś przynosi pomysł – ostatnio najczęściej Dege, każdy coś swojego dorzuca i z tego powstaje kawałek. Klimat tego miejsca (sala prób w KCK – przyp. red) na pewno pomaga. Myślę, że gdybyśmy grali w sali w rozświetlonymi żarówkami, nasza muzyka byłaby zupełnie inna.
Monika: Chyba będę musiała zacząć inaczej wyglądać na koncertach, żeby bardziej podkreślić ten erotyzm (śmiech). Mikołaj: Chodzi o to, żeby takie brzmienia były również w pewnym sensie zmysłowe. Takie mieliście nastawienie przy tworzeniu płyty?
Ktoś napisał o Was, że robicie „muzykę, w której niewiele się dzieje”, ale jednocześnie jest przyjemna do słuchana – nieabsorbująca.
Monika: Tak się po prostu dzieje. A plany Letko na najbliższy czas? Dege: Na razie zaczyna z nami grać
Monika: Ja słyszałam, że nasza muzyka jest „samochodowa”. Mikołaj: To tylko opinia. Ludzie przychodzą na koncerty, słuchają tej muzyki, więc jest zapotrzebowanie. Wszystko zależy od tego, czy odbiorca się wsłuchuje w muzykę, czy nie. Dege: Taka opinia nie ma w ogóle sensu, bo my tworzymy piosenki, a nie tylko muzykę. Już sama warstwa tekstowa powoduje, że coś się dzieje. Z drugiej strony, aż roi się od komentarzy, że Wasza płyta jest erotyczna… Monika: Też o tym słyszeliśmy! Niektórzy mówią, że na naszych koncertach jest bardzo seksownie. Moniko, to ty jesteś chyba za to odpowiedzialna przez swój erotyczny głos…
52
Ula – zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nagrywamy też nową płytę, więc szukamy pomysłów. Byle nie grać do kotleta? Monika: A czemu nie, to mogłoby być całkiem przyjemne – do wegetariańskiego oczywiście. Kotletko? Letko: (śmiech) Coś takiego. Dziękuję za rozmowę. foto: łukasz Król
miasto
P l a n centrum Kielc
Łódź
Warszawa
legenda
17
ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy kawiarnie, puby kluby handel, usługi
6
22
23
Częstochowa
2
24
2
1
1
1
8
15
25
21
5 2
18
3
4 16 14 20
7 3 19
Lublin
8
11
6
9
8
9
6
K raków
19 18 1
17
12
Tarnów
plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.wydawnictwo-jp.kkf.pl
Galerie 1
BWA Piwnice BWA Na Piętrze
Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info 2
3
Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71
Galeria Współczesnej Sztuki Sakralnej
informator
DŚT Pałacyk Zielińskiego
Teatr Lalki i Aktora „Kubuś” tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl
Kielecki Teatr Tańca
Galeria Zachęta
15
Kielce, ul. Sienkiewicza 32 www.teatr-zeromskiego.com.pl
Galeria Lakiernia 16
7 Kielce, plac Zamkowy 1
Kina tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl
Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78 www.muzeumzabawek.kielce.pl
S ka rb i e c Ka t e d ra l ny
10 Kielce, pl. Panny Marii 3,
tel. +41 344 63 07
22
23
24
Młodzieżowy Dom Kultury
25
Wspak
Ośrodki Kultury 17
Wojewódzki Dom Kultury Kielce, ul. Ściegiennego 6 www.wdk-kielce.pl
25-514 Kielce, ul. Kozia 10a tel. +41 34-434-23, 34-364-20 http://www.mdkkielce.pl Kielce, ul. Śląska 11a
Urzędy Urząd Miasta
1 Kielce, Rynek 1
Kielce, ul. Szymanowskiego 6 Kielce, ul. Strycharska 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl
tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl
ttel. +41 361 27 37, 361 24 10
Pod Krechą
Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. +41 342 44 24
Moskwa
Kino WDK
Baza Zbożowa
Kielce, Zbożowa 4, www.bazazbozowa.eu
18 Kielce, ul. Staszica 5
19 Kielce, ul. Ściegiennego 6
Słoneczko
Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80
17 Kielce, ul. Świętokrzyska 20
Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. +41 344 92 97
Muzeum Zabawek i Zabawy
21
Kinoplex
tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net
Muzeum Wsi Kieleckiej Dworek Laszczyków
Filharmonia Świętokrzyska im. Oskara Kolberga
Kieleckie Centrum Kultury Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, +41 344 40 33 www.kck.com.pl
Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl
Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego
Muzeum Narodowe
20
14 Kielce, pl. Moniuszki 2b
Teatr im. Stefana Żeromskiego
Kielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31 Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net
13 Kielce, ul. Duża 9
Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92
9
19
tel. +41 361 27 46 www.ktt.pl
Muzea
8
Muzeum Geologiczne
Teatry
Kielce, ul. Zbożowa 4 www.lakiernia.wici.info
6
Dom Kultury Zameczek
Galeria Winda
Kielce, ul. Orla 3 6
18
Kielce, ul. Św. Leonarda 4 tel. +41 340 55 20
tel. +41 361 25 37
KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b 5
Muzeum Historii Kielc
12 Kielce, ul. Zgoda 21
Galeria Fotografii ZPAF - BWA
Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02 4
11
2
Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl
wici.info | miasto | sonda
Co to jest tetrapod i ile miał nóg? Nowy rok zaczął się dla Kielc wyjątkowo hucznie, a to za sprawą najnowszego odkrycia geologicznego. Okazuje się, że tetrapod, czyli najstarsze czworonożne stworzenie, mieszkał gdzieś w okolicach dzisiejszych Gór Świętokrzyskich. Kielczanie pękają z dumy? Okazuje się, niektórzy nawet nie kojarzą nowej maskotki miasta z prehistorią. Zapytaliśmy mieszkańców Kielc: Co to jest tetrapod i ile miał nóg? Ten, kto uważał na chemii lub uczył się łaciny, z drugim pytaniem nie miał problemów. Ale sam tetrapod? Wiadomo, najprostsze pytania z oczywistymi odpowiedziami rodzą najwięcej wątpliwości. Skutek? Naszej sondzie towarzyszyły wybuchy śmiechu, kiedy tłumaczyliśmy ankietowanym, czym jest rzeczone stworzonko. A jak brzmiały odpowiedzi, przekonajcie się sami!
59
Ania, 23 lata: Nie mam pojęcia, co to jest tetrapod. Drugi człon mi się źle kojarzy – z potem... Nie, zdecydowanie nie wiem, co to jest.
Adam, 15 lat: Nie wiem, co to jest. Jakieś narzędzie, coś takiego, jakiś przyrząd do czegoś.
Sylwester, 25 lat: Pierwszy raz słyszę o czymś takim. Kojarzy mi się z jakimś gadem prehistorycznym.
Krzysztof, 55 lat: Tetrapod? To jest to stworzonko, którego ślady znaleziono pod Kielcami. Ma cztery nogi.
Kamil, 20 lat: Tetrapod kojarzy mi się z Tatrą i polem. Pewnie ma cztery nogi.
Marta, 23 lata: Nie mam zielonego pojęcia. Ten wyraz kojarzy mi się z antypodami ze względu na to „-pod”, a „tetra-” – z pieluszkami tetrowymi.
Wioletta, 20 lat: W ogóle nie wiem, o co chodzi. Nie słyszałam o czymś takim, ale myślę, że to może być jakiś dinozaur. No i miał cztery nogi. Notowała: Magdalena Wach Zdjęcia: Marcin Białek
wici.info | miasto
61
Lodowy plener Na kieleckim placu Artystów pojawiły się wzbudzające zainteresowanie kielczan rzeźby i witraże wykonane w lodzie. Stworzyli je członkowie Związku Polskich Artystów Plastyków oraz uczniowie i studenci. Pomysłodawcą całej akcji był Sławomir Micek, szef Świętokrzyskiego ZPAP. Nagrodzone zostały m.in.: lodowy tron, rzeźba pt. „Wygnani z raju” oraz lodowe sanie. Fundatorami nagród byli: prezydent Kielc Wojciech Lubawski i prezes Wodociągów Kieleckich Henryk Milcarz.
Tekst: Marcin Białek Zdjęcja: Marcin Białek, Kuba Pańkowski
Był to interesujący pomysł kieleckiego artysty rzeźbiarza Sławomira Micka. W tworzeniu lodowych prac plastycznych mogli brać udział wszyscy, którzy stawili się na Placu Artystów podczas pleneru.
Każdy mógł zrealizować swój pomysł na lodowy witraż czy rzeźbę. Niektóre z lodowych ekspozycji prezentowały się fantastycznie zarówno w promieniach słońca, jak i w nocnym oświetleniu.
wici.info | miasto
Tabica ku czci Organisty Tablicę ku czci zmarłego przed rokiem profesora Jerzego Rosińskiego odsłonięto w grudniu ub. r. w kieleckiej bazylice katedralnej. Był zasłużonym kompozytorem muzyki chóralnej i organowej, organistą i długoletnim dyrygentem Chóru Katedralnego. Fundatorem tablicy jest prezydent Kielc Wojciech Lubawski. Inicjatorami zaś chórzyści z Chóru Katedralnego. Prof. Jerzy Rosiński pochodził ze znanej kieleckiej rodziny muzycznej. Był absolwentem Akademii Muzycznej w Warszawie, w klasie organów profesora Feliksa Rączkowskiego. Jego ojciec Józef Rosiński był pedagogiem, absolwentem Konserwatorium Muzycznego w Warszawie, w klasie słynnego organisty Mieczysława Służyńskiego i 82 lat temu założył kielecki Chór Katedralny. Kielecki organista koncertował w Polsce i za granicą, w Paryżu, Wiedniu, Berlinie, Sztokholmie, na Ukrainie, w Rosji. Był laureatem wielu nagród. W 2005 roku otrzymał z rąk Jana Pawła II medal papieski za całokształt swojej twórczości. Wychował wiele pokoleń wspaniałych muzyków. Od 1958 roku prowadził Chór Katedralny pod wezwaniem św. Cecylii, a od 1976 Chór Duszpasterstwa Kieleckiego. Profesor brał udział we wszystkich
festiwalach muzyki organowej w Polsce. Grał ze wszystkimi orkiestrami filharmonicznymi w Polsce jako solista organista. Był pomysłodawcą i organizatorem Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Sakralnej w Kielcach. Całe swoje życie poświęcił muzyce i bazylice katedralnej w Kielcach. Wydał m.in. „Śpiewnik Świętokrzyski”. Odsłonięcie tablicy poprzedziła msza św., której przewodniczył ordynariusz sandomierski bp Kazimierz Ryczan. Była tam bowiem uroczyście odsłaniana tablica ku czci ś.p. Prof. Jerzego Rosińskiego. Chciałem sobie trochę postać przy niej i mówiąc w sposób poetycki, trochę pomilczeć z Profesorem. Eucharystii poprzedzającej odsłonięcie tablicy przewodniczył ordynariusz kielecki bp Kazimierz Ryczan, który w homilii przypomniał liczne zasługi Profesora. (pa)
63 Pamięć o Nich trwa Antologia osób zapisanych w świętokrzyskiej historii Pod patronatem Stowarzyszenia Ziemia Świętokrzyska trafiła do kieleckich księgarń opracowana i zredagowana przez Elżbietę Stec poetycka antologia pt. „Pamięć o Nich trwa...”. Jej promocja odbyła się promocja w połowie stycznia w kieleckiej Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Książka ukazała się w końcu 2009 r., nakładem kieleckiego Agencji JP. Finansowo wsparł ją Świętokrzyski Urząd Marszałkowski. Bohaterami opublikowanych wierszy jest 105 osób, które odegrały znaczącą rolę w regionie świętokrzyskim i zapisały się w jego historii. Elżbieta Stec wybrała i przygotowała do druku 277 wierszy 122 autorów. Największą grupę wśród bohaterów wierszy stanowią osoby piszące – pisarze, poeci i publicyści – 40 osób. Drugą pod względem liczebności grupę stanowią ludzie walczący, a są to: wybitni dawni wodzowie, dowódcy oraz uczestnicy powstań narodowo-wyzwoleńczych i wojen światowych, żołnierze i partyzanci, cywilni członkowie ruchu oporu - 33 osoby. Trzecia pod względem liczebności grupa – 11 osób, to wybitni duchowni. Autorami wierszy są zarówno osoby żyjące i wciąż piszące, jak i ci już nieżyjący. Do najdawniejszych należą: Andrzej Trzecieski, Wacław Potocki, Julian Ursyn
Niemcewicz. Najliczniej reprezentowani są poeci XX-wieczni oraz z przełomu XX/XXI w. Z poetek i poetów aktualnie piszących, reprezentujących nasz region, których wiersze zamieszczono w antologii, można wymienić: Władysławę Bożenę Szproch, Andrzeja Piskulaka, Antoniego Dąbrowskiego, Stanisława Nyczaja, Zdzisława Antolskiego, Ryszarda Miernika, Adama Ochwanowskiego, Jana Stępnia, Władysława Wojtasika, Bogdana Pasternaka, i innych. W zakończeniu książki znajduje się również profesjonale wykonany wykaz wykorzystanych materiałów, indeks autorów i ich wierszy oraz indeks przedmiotowy osób – bohaterów wierszy. (pa)
wici.info | pasje
MMA – połączenie boksu, kick-boxingu i jiu-jitsu Sobotnie, mroźne przedpołudnie, mieszkanie w jednej z kamienic w centrum miasta zaaranżowane na salę treningową wypełnia się młodymi mężczyznami. Jedni przebierają się w kimona, drudzy w zwykłe stroje do ćwiczeń. W zimnym pomieszczeniu rozpoczyna się rozgrzewka do treningu brazylijskiego jiu-jitsu, będącego częścią MMA - Mieszanych Sztuk Walki. Mimo niskiej temperatury na twarzach uczestników widać mnóstwo zapału.
Jeden z niewielu zawodowców MMA
Dozwolone tu jest prawie wszystko
Gdyby nie kontuzja kolana, to zapewne wśród ćwiczących znalazłby się 26-letni Paweł Wołowiec, który dziś jedynie przygląda się treningowi. W kieleckim środowisku sportowym jest on doskonale znany jako jeden z niewielu zawodowców MMA, reprezentujących nasz region. Niestety, w Kielcach nie istnieje ani jeden klub, w którego zakres wchodziłyby treningi Mieszanych Sztuk Walki, bo tak tłumaczony jest ten skrót. Dlatego Paweł bazuje na treningach brazylijskiego jiu-jitsu w klubie Copacabana Kielce i kick-boxingu w Sportowym Klubie Kick Boxing Kielce Team Polonica. Dodatkowo przed każdymi zawodami kondycyjnie przygotowuje się w Fitness Klubie „Tao”.
MMA najbardziej podobne jest do realnej walki – odpowiada Paweł, na pytanie: do czego można przyrównać ten sport. Dozwolone tu jest prawie wszystko, a ograniczenia zostały sprowadzone do minimum - wśród nich znalazły się uderzenia poniżej pasa, w szyję, okolice oczu oraz ciosy i dźwignie na kręgosłup. Poza tym MMA w największym skrócie jest połączeniem głównie technik bokserskich i kick-boxingu, na których opiera się część walki w tzw. stójce oraz brazylijskiego jiu-jitsu i submission fighting, skąd zaczerpnięta została formuła walki w parterze, do której dodano jeszcze możliwość uderzeń.
O MMA dowiedział się z Internetu
Trenuje we własnym zakresie Paweł we współpracy z różnymi ludźmi, organizuje sobie treningi MMA we własnym zakresie. Zmuszony jest trenować sam, opierając się na tym, co poznał dotychczas na wszelkiego rodzaju obozach i zgrupowaniach. Współpracuje ponadto z różnymi klubami w Polsce, między innymi katowickim klubem Shidokan EMERS TEAM prowadzącym sekcję MMA, oraz Polską Federacją Shidokan Karate.
64
Paweł z MMA po raz pierwszy zetknął się na obozie Shidokan Karate w 2005 roku, choć przyznaje, że o istnieniu Mieszanych Sztuk Walki dowiedział się z Internetu. Tam też zobaczył pierwszą taką walkę. Jednak zanim w jego życiu pojawił się ten sport, w dzieciństwie, jak większość chłopców w tamtym czasie, miał styczność z karate kyokushin, w liceum zaczął systematycznie uczęszczać na zajęcia kick-boxingu, a na studiach należał do sekcji judo. Obecnie w MMA walczy w klasie „B”- półzawodowej, oprócz niego w Kielcach nie ma ani jednego zawodnika, który może się pochwalić takim
poziomem zaawansowania w tym sporcie.
Na co dzień pracuje w Świętokrzyskim Centrum Onkologii Paweł jest żywym dowodem, że sport nie musi przeszkadzać w karierze zawodowej. Jest magistrem fizyki. Pracuje w Świętokrzyskim Centrum Onkologii, bierze udział w przygotowaniu pacjentów do leczenia promieniowaniem jonizacyjnym. W październiku ubiegłego roku rozpoczął studia podyplomowe, a na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego prowadzi ćwiczenia ze studentami. Na treningach pojawia się tak często, jak tylko może, a jeśli jest to czas poprzedzający zawody, to ćwiczy nawet sześć dni w tygodniu. Imponujące jest to, w jaki sposób godzi ze sobą te wszystkie zajęcia, a sam dochodzi do wniosku, że sport bardzo pomógł mu w życiu. - Posiadanie takiego hobby uczy wytrwałości, dążenia do celu i pewności siebie. Im więcej się ma na głowie, tym lepiej jest się zorganizowanym. A żeby pogodzić ze sobą wiele rzeczy, trzeba być przede wszystkim wymagającym dla siebie – tłumaczy Paweł.
wici.info | świętokrzyskie
67
Narty w cieniu Łysicy Narciarstwo biegowe i wędrówkowe w Świętokrzyskiem Sezon narciarski w regionie świętokrzyskim trwa w najlepsze. Sprzyjają temu znakomite warunki zimowe. Śniegu pod deskami nie brakuje. Miłośnikom narciarstwa nie przeszkadzają nawet siarczyste mrozy, jakie nawiedziły nas w styczniu. Niezmienną popularnością od lat cieszą się stoki m.in. w: Kielcach(Telegraf, Stadion), Niestachowie, Krajnie, Tumlinie, Bałtowie, Bodzentynie i Sandomierzu. Do łask zaczyna powoli wracać - od kilku lat zupełnie zapomniane - narciarstwo biegowe i wędrówkowe.
Mimo, że imprezy narciarstwa biegowego można w Kielcach policzyć na palcach jednej ręki, to wielu mieszkańców naszego regionu indywidualnie startuje w dorocznym Biegu Piastów w Jakuszycach. W Zagnańsku, dzięki nauczycielowi wychowania fizycznego w Technikum Leśnym, Grzegorzowi Hawliczkowi, od wielu lat istnieje drużyna narciarska wyselekcjonowana spośród uczniów oraz drużyna leśników z nadleśnictw: Zagnańsk, Kielce i Suchedniów. Zawodnicy mają na swym koncie liczne sukcesy właśnie w Biegu Piastów.
Gdzie można uprawiać narciarstwo biegowe, czy też narciarstwo wędrówkowe? Jednym z nielicznych znanych przewodników na ten temat jest wydany w 1954 r. przez PTTK „Przewodnik narciarski – Góry Świętokrzyskie”. Nasz region jest wymarzonym rajem dla biegaczy narciarskich i turystycznych. Narciarstwo wędrówkowe na nartach śladowych i rekreacyjno- sportowe na biegówkach można uprawiać praktycznie wszędzie. Jeśli tylko nie brakuje śniegu, to nie trzeba mieć nawet zbyt dużych umiejętności, by samemu przygotować sobie nawet wielokilometrową trasę.
Zdziwienie może wzbudzać to, że szczególnie w naszym regionie zapomniano o turystyce narciarskiej. Pod tym względem wyprzedzają nas Słowacy, Czesi, Ukraińcy, a nawet Białorusini. Wymieniam te kraje na podstawie listy startowo–wynikowej Biegu Piastów. Czesi praktycznie wygrywają wszystkie konkurencje. Dlaczego tak się dzieje, że mimo znakomitych warunków do poruszania się na biegówkach i śladówkach, nie czynimy tego na skalę masową? Znawcy tematu mówią wprost, że nie bez winy za takie jednostronne rozumienie narciarstwa są media. Nic się nie pisze o sprzęcie używanym przez biegaczy i turystów narciarzy, trasach oraz imprezach.
wici.info | świętokrzyskie
Czasami tylko w prasie ukazują się artykuły mówiące o turystyce narciarskiej. W dzisiejszej publikacji pragnę przypomnieć szlaki, które były modne w latach 50. Współcześnie często są odwiedzane ale podczas wędrówek pieszych. Interesującą wycieczką narciarską może być szlak liczący 30 km z Rudy Strawczyńskiej przez Góry – Kuźniacką, Perzową, Baranią, Ciosową, Kamień, Grodową z metą w Tumlinie Węgle. Trasa ta jest wyczynowa nawet dla piechura.
69
Kolejny szlak, który polecają autorzy przewodnika narciarskiego, to ten ze Świętej Katarzyny, przez Łysicę na Święty Krzyż. Jest to 15- kilometrowy fragment czerwonego szlaku. Równie ciekawą trasą może być przedłużenie czerwonego szlaku ze Świętego Krzyża do Gołoszyc przez takie góry, jak Kobyla, Jeleniowska, Szczytniak, Witosławska, Truskolaska. Tylko 24 km do pokonania, a można się spocić bardziej niż w Jakuszycach. Ciekawą trasą może być 27–kilometrowa wiodąca z Łagowa przez Kiełków, Górę Kamionki, Zamczysko, Stołową do Daleszyc.
Z Daleszyc można poślizgać się na nartach prawie 20 km do Kielc przez Brzechów, Niestachów, Mójczę, Górę Telegraf. Z pozostałych 15 tras szczegółowo opisanych w przewodniku można wymieć piękne szlaki m.in. ze Świętej Katarzyny przez Bodzentyn, Psary do słynnego z powodu tetrapoda Zachełmia w Zagnańsku.
Uprawianie narciarstwa turystycznego i biegowego nie wiąże się z koniecznością bardzo drogich inwestycji, takich jak wyciągi, nartostrady i całym zapleczem z tym związanym. Wystarczy mieć tylko chęć, trochę samozaparcia i można poruszać się po malowniczych szlakach leśnych, nawet po głębokim śniegu.
Jeśli chodzi o mnie, to biegam na trasach leśnych tzw. „drogach pożarowych” z Zagnańska w kierunku Suchedniowa lub do Samsonowa i na Świnię Górę.
Andrzej Piskulak
wici.info | świętokrzyskie
71
odprawiona będzie msza św. polowa, którą rozpocznie wspólne odśpiewanie „Bogurodzicy”. Uroczystościom towarzyszyć będą pokazy życia w epoce średniowiecza, występy artystyczne i kiermasz rękodzieła artystycznego. Ustalono, że na zakończenie „Tygodnia Jagiellońskiego” w świętokrzyskim sanktuarium wystąpi z koncertem Filharmonia Świętokrzyska. Planowane są także śpiewy połączonych chórów - Politechniki Świętokrzyskiej i Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
foto: Krzysztof Pęczalski
Świętokrzyskie obchody 600. rocznicy grunwaldzkiej bitwy
Głównym punktem programu obchodów 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem w regionie świętokrzyskim będzie „Tydzień Jagielloński”, zorganizowany pod hasłem „Moc przed bitwą”. Obchody rozpocznie V Jarmark Świętokrzyski. Zasadniczym punktem imprezy będzie rekonstrukcja pielgrzymki króla Władysława Jagiełły na Święty Krzyż. Wstępny scenariusz przewiduje, że po wejściu na Święty Krzyż króla i jego świty na polanie u stop klasztoru
W gminie Dwikozy planowane jest upamiętnienie sławnego Zawiszy Czarnego z Garbowa. W Kijach zaprezentowana będzie inscenizacja wyjazdu związanego z tą miejscowością rycerza Mszczuja na bitwę pod Grunwald. Jak podają źródła historyczne, tryumfalny powrót zwycięskiego woja obwieszczony biciem dzwonów zwieńczony został przekazaniem miejscowej parafii zdobycznego płaszcza krzyżackiego na ornat mszalny. Na początku roku, 8 stycznia, powołana została w klasztorze na Świętym Krzyżu grupa koordynująco – programowa obchodów 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. W jej skład weszli duchowni diecezji sandomierskiej, przedstawiciele samorządów wojewódzkich, powiatowych i gminnych oraz instytucji kultury, nauki z regionu świętokrzyskiego.
Według historyków, Jagiełło nawiedził 100 dni przed bitwą pod Grunwaldem relikwie Drzewa Krzyża Świętego i przez dwa dni modlił się w świętokrzyskim klasztorze. Towarzyszył mu orszak, z którym w drodze powrotnej król miał zejść do Bodzentyna i spotkać się na zamku z książętami pomorskimi. Legenda mówi, że kiedy Jagiełło jechał do Krakowa na koronację jeszcze jako poganin - i wstąpił po drodze na Łysą Górę, poczuł silny ból w ręce, gdy mu w klasztorze pokazano relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Zakonnicy zaopiekowali się dostojnym gościem i natychmiast ozdrowiał. Tak sobie jednak ten fakt zapamiętał, że ilekroć potem podejmował ważne decyzje państwowe, przybywał na Święty Krzyż. Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium. Przechowywane są w nim relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Znajduje się niemal na szczycie zwanym Świętym Krzyżem, Łysą Górą lub Łyścem - 595 m n.p.m. Miejsce położone jest 40 km od Kielc i 60 km od Sandomierza. Opactwo benedyktyńskie założył tu Bolesław Chrobry w 1006 r. Od X w. aż do kasacji opactwa w 1819 r. gospodarzami sanktuarium byli benedyktyni, obecnie opiekę nad nim sprawują Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. W średniowieczu oraz później, aż do kasaty w 1819 r., Święty Krzyż był jednym z najważniejszych ośrodków intelektualnych i kulturalnych w Polsce.
wici.info | świętokrzyskie
73
Tetrapod w świętokrzyskim zaczęło się życie
rys. G. Niedźwiedzki
jąc między innymi hasło regionu, które teraz będzie brzmiało „Świętokrzyskie czaruje - tu zaczęło się życie”. Także marszałek województwa, Adam Jarubas, ogłosił chęć budowania klastra, skupiającego stowarzyszenia naukowe i organizacje gospodarcze, które mają budować swoją ofertę z wykorzystaniem odkrycia w Zachełmiu. Logotyp Świętokrzyskiego Szlaku Archeo-Geologicznego będzie nawiązywał do tetrapoda. W regionie świętokrzyskim wokół tetrapoda, którego ślady sprzed 395 mln lat odkryli i opisali naukowcy z Kielc, natychmiast zogniskowało się życie polityczne, samorządowe, kulturalne, turystyczne, itp. A oto kalendarium wydarzeń, jakie wywołali naukowcy i ich prehistoryczny czworonóg. Na początku roku, 7 stycznia prestiżowe czasopismo „Nature” opublikowało artykuł naukowców Piotra Szreka z Państwowego Instytutu Geologicznego oraz Grzegorza Niedźwiedzkiego
z Uniwersytetu Warszawskiego (absolwentów kieleckiego Technikum Geologicznego), którzy ujawnili i opisali sensacyjne odkrycie, którego dokonał Zbigniew Złonkiewicz w kamieniołomie w Zachełmiu w gminie Zagnańsk. Wynika z niego, że pojawienie się pierwszych kręgowców na lądzie miało miejsce o 18 milionów lat wcześniej, niż do tej pory sądzono. Znalezisko pochodzi z okresu dewońskiego, sprzed 395 mln lat. W piątek, 15 stycznia plany promocyjne ogłosiła Regionalna Organizacja Turystyczna, modyfiku-
Od poniedziałku, 18 stycznia figurę tetrapoda można już oglądać w Bałtowskim Parku Jurajskim. Umieszczenie jej w Bałtowie jest elementem budowy Świętokrzyskiego Szlaku Archeologiczno- Geologicznego. Na jego trasie znajdzie się ponad 20 miejsc, wśród nich Krzemionki Opatowskie, rezerwaty: Wietrznia i Kadzielnia w Kielcach, a także kamieniołom Zachełmie. Na terenie Rezerwatu Archeologiczno-Przyrodniczego w Krzemionkach, w sąsiedztwie wioski neolitycznej, powstanie nowoczesny zespół wystawienni-
czo-konferencyjny połączony z istniejącą już podziemną galerią. To tylko niektóre pomysły, które będą realizowane. We wtorek, 19 stycznia radni Zagnańska podczas nadzwyczajnej sesji zdecydowali o skierowaniu projektu zagospodarowania miejsc atrakcyjnych turystycznie, takich jak były kamieniołom Zachełmie i dąb Bartek do finansowania ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego. W sesji wzięli udział m.in. Piotr Szrek oraz odkrywca śladów tetrapoda - Zbigniew Złonkiewicz. W środę, 20 stycznia premier Donald Tusk wręczając kilkudziesięciu polskim naukowcom doroczne nagrody za rozprawy doktorskie, habilitacyjne i działalność naukową specjalnie wyróżnił Grzegorza Niedźwiedzkiego i Piotra Szreka specjalną nagrodą. Naukowcy zrewanżowali się, wręczając premierowi fragmenty skał z Gór Świętokrzyskich z drobnymi skamielinami oraz egzemplarz tygodnika „Nature” z ich artykułem. Kamieniołom istniejący od XVII w. leży na terenie gminy Zagnańsk w Suchedniowsko – Oblęgorskim Parku Krajobrazowym u podnóża Góry Chełm, zwanej też Chełmową, która wznosi się
na wysokość 399 m n.p.m. W zachodniej części wzgórza powstało rozlegle, pokopalniane wyrobisko w złożu dolomitu o głębokości 20 m. Ogólna powierzchnia wyrobiska wynosi 4, 56 ha. Wydobywany był w nim kamień przeznaczony m.in. do budowy linii kolejowej Radom - Kielce. Po II wonie światowej eksploatację systemem odstrzałów w kopalni „Zachełmie” prowadziła Kopalnia Skalnych Surowców Drogowych w Wiśniówce. Rocznie wydobywano tu do 100 tys. ton kruszywa drogowego. Zasoby oceniano wówczas na ponad 8 mln ton. Jednak wybuchy w kopalni naruszyły stosunki wodne oraz zagrażały stabilności kościoła i linii kolejowej. Pod koniec lat 80. zaprzestano eksploatacji i kamieniołom zamknięto. W 1987 r. ustanowiony został pomnik przyrody pn. „Odsłonięcie geologiczne na Górze Chełm”. Profil skalny o wysokości 20 m i długości. 50 m. przedstawia „zjawisko kontaktu warstw dolomitów ze zlepieńcami i piaskowcami oraz mineralizację skał węglanowych hematytem i barytem”. Trzon „Odsłonięcia” stanowią szare dolomity środkowo dewońskie, tzw. „żywetu dolnego”, uformowane 385 mln lat temu. Natomiast otoczony jest on wiśniowymi piaskowcami i zlepieńcami permsko – triasowymi, które powstały 245 mln lat. Góra Chełm i kamieniołom położone są kilkaset metrów od drogi z Zagnańska do Barczy. Najłatwiej do kamieniołomu i na szczyt dojść ścieżką spod kościoła. (pa)
75
Od prawej - Z. Złonkiewicz, S. Salwa, G. Niedźwiedzki i P. Szrek w czasie zabezpieczania powierzchni ze śladami tetrapodów, fot. K. Zaremba;
wici.info | świętokrzyskie
Sandomierski „Ojciec Mateusz”
Serial „Ojciec Mateusz” okazał się hitem w promocji Sandomierza. W ubiegłym roku do miasta, jak podają statystki miejscowego PTTK, przyjechało o 30 procent osób więcej niż w poprzednim sezonie. – W porównaniu z pierwszą i drugą serią „Ojciec Mateusz 3 i 4” będzie bardziej sandomierski – zapowiada producent serialu Krzysztof Grabowski w rozmowie z redakcją ”Wici.Info”. „Ojciec Mateusz” jest polskim serialem telewizyjnym realizowanym na zamówienie TVP1 w oparciu o włoski format „Don Matteo”, który emitowany od grudnia 2008 r. co niedziela gromadził przed telewizorami ponad 7 milionów widzów. W Polsce akcja serialu rozgrywa się w Sandomierzu i jego okolicach. Każdy z odcinków opowiada odrębną kryminalną historię. W nowych odcinkach serialu podkreślona jest jeszcze bardziej specyfika Sandomierza. Znajdują się w nich odwołania do legend i tradycji sandomierskich, a także przywołane są postaci historyczne związane z tym miastem. - Sandomierz w „Ojcu Mateuszu 3 i 4” będzie bardziej sandomierski w porównaniu z pierwszą serią. Takie założenia przyjęli sobie realizatorzy, a na ile staną się one rzeczywistością, pokaże czas i możliwości finansowe – informuje Krzysztof Grabowski, producent filmowy.. Tegoroczny styczniowy pobyt w Sandomierzu był bardzo pomyśl-
77
ny dla ekipy filmowej, gdyż udało się nakręcić znakomite zdjęcia ośnieżonego Sandomierza. – Ujęcia filmowe ośnieżonej i oświetlonej nocą sandomierskiej starówki są naprawdę rewelacyjne i bajeczne – podkreśla Grabowski. Do urokliwego miasta nad Wisłą przyjechali wszyscy dotychczasowi aktorzy serialu, z Arturem Żmijewskim i Kingą Preis na czele. Pojawili sie także nowi aktorzy, a wśród nich , m.in. Jan Nowicki. Filmowcy przyjęci zostali przez ordynariusza sandomierskiego bp Krzysztofa Nitkiewicza, który jest, jak sam to podkreślał, jest wielkim fanem zarówno „Don Matteo”, jak i jego polskiego następcy. Zdjęcia do trzeciego i czwartego sezonu popularnego serialu o księdzu detektywie (łącznie 26 odcinków) rozpoczęły się 30 listopada ubiegłego roku. Obecnie kręconych jest pierwszych 6 odcinków. Reżyserem jest Maciej Dejczer, a autorem zdjęć - Jarosław Żamojda. Pierwszy odcinek nowego sezonu, czyli 31 całego serialu, wyemitowany będzie we czwartek, 4 marca br. o godzinie 20.20 i powtórzony w niedzielę o 17.20 na antenie TVP1. - Wieczorne premierowe emisje czwartkowe i popołudniowe powtórki niedzielne naszego serialu będą nowością wiosennej ramówki TVP – informuje Krzysztof Grabowski - zadecydowano o nich ze względu na rekordowo wysoką oglądalność „Ojca Mateusza” w sezonie jesiennym.
79 Obsadę reżyserską drugiej części serialu tworzyli: Andrzej Kostenka oraz Maciej Dutkiewicz. Autorami zdjęć byli - Jarosław Żamojda i Adam Bajerski. W realizacji serialu „Ojciec Mateusz” swoją pomocą organizacyjną służy Urząd Miejski oraz Straż Miejska. Andrzej Piskulak
Producent wyraził radość z tego, że zakończona 27 grudnia ub.r. emisja odcinków drugiego sezonu zakończyła się dużym sukcesem. - Niektóre odcinki naszego serialu oglądało nawet ponad 7, 5 mln telewidzów. Cieszy nas bardzo i to, że znaleźliśmy się wśród trzech najchętniej oglądanych seriali w Polsce – powiedział Grabowski Sceny drugiej części filmowcy kręcili m.in. na placu Jana Pawła II, na Rynku Starego Miasta i w Wąwozie Królowej Jadwigi, a także w malowniczych Górach Pieprzowych oraz w porcie rzecznym w prawobrzeżnej części miasta.
Pierwszą część serialu realizowano z prawdziwym rozmachem: zdjęcia z udziałem przeszło 180 aktorów trwały ponad 100 dni zdjęciowych, a kręcono je w ponad 170 obiektach. W drugiej serii do bohaterów z pierwszej części serialu - Artura Żmijewskiego, Michała Pieli, Piotra Polka, Kingi Preis, Łukasza Lewandowskiego Sławomira Orzechowskiego, dołączyli m.in.: Edward Lubaszenko, Robert Rozmus, Wenanty Nosul, Władysław Kowalski, Ewa Szykulska, Weronika Książkiewicz, Joanna Kurowska, Emilia Krakowska.
Zdjęcia ilustrujące niniejszą publikację wykonała Marzena Stokłosa i za zgodą producenta serialu udostępniła w celu opublikowania redakcji „Wici.Info”. Marzena Stokłosa mieszkająca w Warszawie, jest specjalistą ds. kreacji i artystą fotografem. Zajmuje się profesjonalnie m.in. fotografią reklamową, dokumentacyjną i reportażową. W swoim dużym dorobku artystycznym i fotograficznym ma również fotosy m.in.: seriali TV - „Ojciec Mateusz” i „Hotel Pod Żyrafą”, sztuki teatralnej „Poczekalnia” w reż. M. Kowalewskiego oraz filmu fabularnego „Rozdroże Cafe” w reż. L. Wosiewicz.
wici.info | fason
The Great Escape
81
83
//Zdjęcia i stylizacja: Wiktor Franko //Modelka: Monika Sobieśniewska
The Great Escape
84
87
CMENTARZ Jeden wielki cmentarz. Same trupy wokoło. Ogród to wysypisko trupów. A nie widać ich. Śmieci widać, a trupów nie widać. Tylko czasami - jakieś porozrzucane pióra, jakieś niedojedzone mysie flaczki, ślad po dramacie, po niedawnej tragedii, czyli resztki po obiedzie. Za to muszych trupów dużo, na parapecie w pracowni ..... ale pracownia to nie ogród – szkoda, mogłaby być ..... Po co więc jeszcze jeden cmentarz? Jakiś inny, specjalny, jakiś cmentarz w cmentarzu? Spalić się, dać się rozrzucić po pięknej łące, dać się rozwiać pięknemu wiatrowi. Po co te ceregiele? Piękne słowo: ceregiele... A czy ktoś kiedyś widział trupa książki? Książki się rodzą. To oczywiste. To widać. To można prześledzić. To można sfilmować i pokazać w telewizji. Podobno wszystko co się rodzi, umiera. „Podobno” jest tu potrzebne, bo pewności nie mam. Może są takie istoty, które się rodzą (czyli zaczynają istnieć, pojawiają się), a nie umierają (czyli nie przestają istnieć, nie znikają). Albo jeszcze nie umarły – chociaż już żyją (istnieją) miliony lat – umrą (znikną) za miliony lat i nikt tego nie zauważy, ani nie sfilmuje i będziemy trwać w przekonaniu o ich nieśmiertelności (nieznikalności). Nie wszystkie książki, które do tej pory się zrodziły (czyli które napisano i wydano) jeszcze istnieją. Jakaś ich część już nie istnieje. O niektórych wiemy, że były, znamy ich tytuły. O innych nic nie wiemy. Zniknęły. Nie ma ich. Tak jak zniknęły tysiące, miliony motyli. Fruwały, mieniły się w słońcu i zniknęły. Oto ostatni egzemplarz jakiegoś tytułu ginie na przykład w pożarze. I co? I już? I to koniec? Unicestwienie. Śmierć. Nikt już tej książki nie przeczyta. Jeśli nie była interesująca, to nikt o niej nikomu nie opowie, nie będzie jej wspominał z rozrzewnieniem albo ze zgrozą. Nikt potem nie będzie przekazywał o niej żadnych wstrząsających opowieści, żadnych łgarstw ani przesadnych zachwytów. Nikt jej nie będzie żałował, bo nikt o jej istnieniu nie będzie wiedział. Może książka rodzi się, kiedy zaczynam ją czytać, umiera zaś kiedy kończę ją czytać i przeczytaną odkładam na półkę. Wtedy biblioteka byłaby cmentarzem książek... Metafora efektowna, naciągana i pokraczna. Wyobrażam sobie jakąś prześwietną komisję, znakomite konsylium, które po przeprowadzeniu wyczerpujących (zarówno dla przedmiotu jak i podmiotów) badań stwierdza uroczyście i ponad wszelką wątpliwość, że ta oto książka nie nadaje się już do niczego, już się nie da jej czytać, że to co w niej napisane jest tylko rzężeniem godnym miana ostatniego tchu. Oto trup. Teraz należy go pochować. Albo w gustownej trumience. Albo w glinianym naczyniu. Albo w srebrnej szkatułce. Albo spalić na wspaniałym stosie. Albo oddać na makulaturę. Pobrać z niej narządy do transplantacji, do wszczepienia w inne, przewlekle chore książki. W zależności od zasług. I zgodnie z widzimisię prześwietnej komisji.
.............. Książka to cmentarz. Bo każde słowo to ukatrupiona myśl. Spójrz na tekst jak na plan cmentarza. Rzędy grobów, a między nimi alejki. Ponura metafora czy szczera prawda? Nieszczera prawda – to brzmi trochę lepiej, mniej tragicznie, jakaś szansa w tym pobrzmiewa, jakieś złudzenie... .............. Albo wyobraź sobie coś takiego: po przeczytaniu książki wszystkie słowa zsypujemy do ogromnej kadzi, tam mieszamy je i mielimy, a potem na puste strony wysypujemy (wylewamy) zupełnie inny ich układ, inną opowieść. Taka to śmierć książki – takie to narodziny książki. .............. Kiedy umiera słowo: kiedy nikt go już nie używa? kiedy nikt go już nie pamięta? kiedy nie ma go już w żadnym słowniku? Bo jeśli gdzieś w jakimś zakamarku swojej pamięci przechowuje je choćby jedna osoba i w każdej chwili mogłaby je z tego zakamarka wydobyć, to znaczy, że jeszcze się w nim życie tli. Zatem martwe słowa to te, które przestały istnieć, które osiągają status jakby-nigdyich-nie-było. Nie da się określić liczby umarłych słów. Nie da się o nich nic powiedzieć, ani napisać. Nic a nic. Dlatego są martwe. .............. Mogłyby jednak być zebrane w księdze, o której istnieniu nikt by nic nie wiedział. Musiałyby jednak być udzielone (przez kogo?) gwarancje, że taka księga nie zostanie znaleziona, bo znalezienie jej oznaczałoby zmartwychwstanie zapisanych w niej słów. Zaś zmartwychwstanie oznaczałoby tylko tyle, że one nie umarły. Nie mogłoby zatem być choćby najmniejszego podejrzenia, że taka księga istnieje, albowiem takie podejrzenie oznaczałoby możliwość odnalezienia jej, która z kolei oznaczałaby iskierki życia w tych słowach. .............. Nie ma więc cmentarza słów, bo być go nie może. .............. A cmentarz książek mógłby być. Jakże to: martwe książki, a w nich żywe słowa? Nie, nie byłoby przecież książek. Byłyby tylko tytuły. Cmentarz książek byłby tylko katalogiem książek, których już nie ma, których już nie można dostać. Nigdzie. W żadnej bibliotece. W żadnym antykwariacie. Zostałyby tylko recenzje. Tak jak zostają tylko wspomnienia. .............. Jeśli słowo jest grobem myśli, to ten tekst, jak każdy tekst, jest cmentarzem. Można by zatem tu i ówdzie zaglądnąć. To lub tamto ekshumować... Co by tu wybrać? Cokolwiek. Proszę tylko uważać na różnej maści wampiry i zombie. Bo niby dlaczego ta kraina miałaby być od głupoty wolna, skoro takowa jest cmentarzem mądrości, a tu jeden wielki cmentarz przecież? Radosław Nowakowski
wici.info | podróże
89
Ta podróż to niemalże 12 godzin spędzonych w kairskim autobusie
Kair z pewną wewnętrzną wojną odczuć (Korespondencja własna)
Moja obecność w Kairze miała charakter dość przypadkowy i raczej spontaniczny. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to co najmniej śmiesznie „być przypadkowo w Kairze”, ale tym razem tak to właśnie wyglądało. Otóż byłem akurat w służbowej delegacji na kontynencie afrykańskim. Po kilku dniach, mając za sobą już wszystkie formalności, z jakimi tu przyjechałem, postanowiłem starym zwyczajem zwiedzić okolicę. Jako cel podróży obrałem sobie więc odległy o ponad 600 km Kair.
Kto nie podróżował miejscowymi liniami autobusowymi, nie wie, jaka to przyjemność. A kto narzeka na komunikację miejską w naszym mieście, powinien się w taką podróż wybrać. Do wyboru są dwie linie, dzienna oraz nocna. Pierwsza charakteryzuje się tym, że na zewnątrz panuje temperatura ok. 40°C, wewnątrz samochodu zwykle podobnie, gdyż standardem jest nie działająca klimatyzacja. Otworzenie okna powoduje dopływ powietrza co prawda świeżego, lecz równie rozgrzanego. Ale i tak warto, ponieważ świeże powietrze bardzo się przydaje ze względu na specyficzny mikroklimat, jaki panuje wewnątrz autokaru po kilku
godzinach jazdy w palącym słońcu. Linia nocna ma tę przewagę, że jest chłodniej, lecz z powodu ciemności za oknem człowiek skupia się bardziej na tym co dzieje się wewnątrz autokaru. Miejscowi zwykle oddają się w ręce Morfeusza, a nic tak nie uprzyjemnia podróży nocą jak chrapiący stary arab na siedzeniu obok, zwłaszcza kiedy jego senna głowa co chwilę opada na nasze ramię.
17 – milionowy Kair Teraz trochę danych. Kair leży ok. 160 km na południe od wybrzeża Morza Śródziemnego, w miejscu gdzie rozpoczyna się delta Nilu. Ma powierzchnię ok. 214 km2, a całą aglomerację zamieszkuje ok. 17 mln ludzi, co stanowi 2/3 ludności całego Egiptu. Miasto podzielone jest na 14 dzielnic, starsze leżą
na wschód od Nilu a nowsze bardziej na zachód. Kursują dwie linie metra, a na przedmieściach nawet tramwaje.
nowych, często odrestaurowanych dzielnicach przeznaczonych do zwiedzania dla turystów. A o reszcie jakoś nikt nie mówi.
Pierwsze co zauważamy po wjechaniu do miasta, to rozwarstwienie. Z jednej strony wysokie biurowce i wielopiętrowe hotele z nieskończoną ilością gwiazdek, a z drugiej przypominające slumsy budynki, których konstrukcje często przełamują wszystkie prawa fizyki i zdają się być tak solidne jak domki z klocków. Ciekawym tematem jest architektura, jaką można w Kairze podziwiać. Przez wieki historii miasta wpływ na jego rozwój miały różne kultury i prądy, poczynając od starożytnych Egipcjan, poprzez Rzymian, Turków, Arabów, a w czasach bardziej nowożytnych Francuzów, Anglików i całą współczesną kulturę zachodu. Wpływy tych ostatnich najlepiej widać w
Najstarsza dzielnica Kairu mieści się nieco na wschód od Nilu. Następne dzielnice budowane były w kierunku zachodnim, na terenach z których ta potężna rzeka ustąpiła. W XIX wieku, po zawieruchach wojennych, zamiast odrestaurować stare miasto, podjęto decyzję o budowie nowych dzielnic na zachodnim brzegu rzeki. Ówczesny wicekról Egiptu wyznaczył do tego celu francuskich architektów i to widać. Zachodnie dzielnice pełne są pięknych willi i apartamentów oraz szerokich alei, zieleni i otwartych przestrzeni. Natomiast wschodnie dzielnice wyglądają zupełnie inaczej: gęsta zabudowa, małe kręte alejki często kończące się ślepymi zaułkami.
Chan al-Chalili - dzielnica handlowa Jedna z tych ostatnich dzielnic, którą miałem przyjemność zwiedzić, nazywa się Chan al-Chalili. Jest to dzielnica handlowa, a dokładniej mówiąc jeden wielki bazar. Stragany powciskane są w każdy wolny kąt. Wypełniają wszystkie, zwykle bardzo wąskie uliczki a kupić na nich można prawie wszystko. Gdy wchodzi sięw każdą z takich alejek dech zapiera mnogość towarów wyłożonych na prowizorycznych stołach i zawieszonych nad głowami. Mnie osobiście ten widok przypominał sceny widziane w filmach z Indiana Jones`em lub podobnych pokazujących bazary z początku XX wieku. Na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło... no, może towary tylko bardziej ze wschodu, bo nie
rzadko „made in China”. Zatrzymanie się przed dowolnym straganem skutkuje zwykle bardzo szybką i zdecydowaną reakcją właściciela chcącego wcisnąć nam cokolwiek. A zapytanie o cenę, traktowane jest niemal jak wyrażenie chęci zakupu, jak powiedział mi jeden z nich: „skoro nie chcesz kupić po czemu pytasz ile kosztuje?”. Myślę, że jednak coś w tym jest. Wśród tej masy kramów moją uwagę przykuły zwłaszcza dwa, niemające miejsca w Polsce. Mianowicie stoiska z mięsem i pieczywem. Tak są one i u nas, ale towar leżący na stolikach stojących pół metra od ruchliwej dwupasmowej drogi to obrazek u nas zdecydowanie niespotykany. Że nie wspomnę o dzikich stadach much, jakie można przy tych straganach spotkać.
Dzielnica – Miasto Umarłych Najdziwniejszą, a za razem najstraszniejszą, dzielnicą jest tzw. Miasto Umarłych. Jest to stary cmentarz nieużywany, już co prawda do pochówku, ale za to zamieszkany przez 2 mln ubogich muzułmanów. Pewnie ktoś zapyta, jak można mieszkać na cmentarzu? Otóż recepta jest taka: zwykle jedna rodzina zajmuje niewielki obszar cmentarza zawierający kilka- czasem kilkanaście grobów, ogradza go murem, z czasem pojawia się dach i podłączany prąd. Nagrobki wewnątrz służą jako łóżka, stoły i inne niezbędne meble. Ludzie ci utrzymują się z drobnych prac lub żebraniny. Aktualnie wśród grobów wybudowano drogi, kursują tam autobusy miejskie, funkcjonują szkoły. Turyści zwykle omijają okolicę szerokim łukiem, gdyż dzielnica uchodzi za bardzo niebezpieczną.
Wielkie Muzeum Kairskie Ale są również dzielnice, w których jest spokojnie i w miarę bezpiecznie. Przeznaczone są one dla turystyki i ogólnie turystów. W jednej z nich mieści się wiele wzniosłych i okazałych budynków (w tym także rządowych), ale przede wszystkim jest tu coś, co jest najwspanialsze w Kairze. Tym czymś jest Wielkie Muzeum Kairskie. Mieszczą się w nim skarby, które przez lata zostały odnalezione w piramidach i grobowcach. To tutaj można spojrzeć w oczy Tutenchamonowi, a właściwie jego złotej masce pośmiertnej o przenikliwym spojrze-
93
niu i zagadkowej minie. Obejrzeć, choć niestety tylko przez szybę, złotą biżuterię faraonów. Oraz zobaczyć chyba najpopularniejszy symbol Egiptu, czyli mumie. Gdy ogladamy te eksponaty, nasza wyobraźnia opowiada nam jak starożytni Egipcjanie żyli, mieszkali i pracowali. Muzeum to posiada bowiem w swych zbiorach niemal wszystko: od wielotonowych, wykutych w granicie pomników, przez narzędzia, meble... aż po grzebienie sprzed 4000 lat. To, co mnie zdziwiło a zarazem ucieszyło to fakt, że mniej więcej połowa zwiedzających to Egipcjanie, a ludzi tam było niemało. Okazało się bowiem, że dzień który wybrałem sobie na zwiedzanie, był dniem wolnym od pracy i szkoły. Więc do muzeum przyjechało sporo wycieczek szkolnych, ale były też rodziny i samodzielni „zwiedzacze”. Byli też studenci miejscowej Akademii Sztuki, którzy zawzięcie, siedząc np. przed sarkofagiem Cheopsa, przerysowywali znajdujące się nań ornamenty. Bardzo pocieszające jest zainteresowanie Egipcjan ich własną historią. Nam pewnie przyjdzie jeszcze poczekać zanim rodzice w niedziele będą zabierali swoje dzieci do muzeów i pokazywali im historię, w końcu cywilizacja Egiptu jest starsza od naszej o jakieś 3 tys. lat.
W cieniu Sfinksa i Wielkich Piramid w Gizie Nadszedł wreszcie czas na kolejny symbol Egiptu, czyli Sfinksa i Wielkie
Piramidy w Gizie. I tu moje kolejne zdziwienie lub może nawet rozczarowanie. Podróż do piramid wyobrażałem sobie bowiem przez pustynię, kilka godzin na pustkowiu itp. Okazuje się za to, że Giza to przedmieścia Kairu, a piramidy są tak oddalone od centrum Kairu jak Zamek w Chęcinach od centrum Kielc. Zgadzało się tylko pustkowie, bowiem jadąc od Kairu za piramidami była juz tylko pustynia. Ale wracając do piramid. Widok oszałamiający, zwłaszcza ze znacznej odległości. Im bliżej tym nasza fascynacja widokiem przechodzi w fascynację monumentalnością i kunsztem wykonania. Jest bowiem prawdą, że do dziś nie można pomiędzy ułożone kamienie wcisnąć nawet żyletki. Osobiście to sprawdziłem. Niejako
obowiązkiem dla podróżnika jest też wejście do wnętrza piramidy. Co prawda kosztuje kilka dolarów to i tak polecam każdemu. No może nie każdemu osobom z klaustrofobią zdecydowanie odradzam. Do wnętrza prowadzi bowiem niski, wąski i ciemny korytarzyk. Mimo że cała zawartość piramidy, która tu była, znajduje się w muzeach na całym świecie, to i tak wnętrze robi niesamowite wrażenie. Te polerowane granity i wapienie wewnątrz oraz labirynty korytarzy i komór, dla osób zafascynowanych Egiptem jak ja, na pewno długo pozostaną w pamięci. Tak samo jak zapach, który panuje wewnątrz piramidy, a jest on delikatnie mówiąc mocno niekomfortowy. Tekst i zdjęcia: Karol KĘpa
wici.info | sprawdzone smaki
Kapusta kiszona, czyli… samo zdrowie! Kapusta kiszona jest bardzo zdrowa, tania i dostępna przez cały rok. Wykorzystujemy ją do przygotowania różnych potraw, bez których nie wyobrażamy sobie naszej polskiej kuchni. Ale czy wiecie, skąd się wzięła i jak długo gości na naszym stole? Podaje się, że jej ojczyzną są Chiny lecz nie ma pewności, kiedy ktoś wpadł na pomysł, aby sfermentowaną kapustę spożywać. Pierwsze pisemne wzmianki znajdujemy w pismach Hipokratesa około 400 lat p.n.e. Ale swój okres świetności przeżyła dopiero w XVIII wieku, kiedy doceniono jej wartości zdrowotne.
Kapusta kwaszona zawiera bakterie kwasu mlekowego, które korzystnie wpływają na florę bakteryjną jelit. Usuwa też trujące produkty przemiany materii, ma właściwości przeciwzapalne. W kapuście występuje duża ilość witaminy C oraz fitocydy, które niszczą groźne wirusy i bakterie, jak gronkowiec złocisty czy prątki gruźlicy. Sprawia to, że jest ona doskonałym produktem podnoszącym odporność organizmu. Zawiera również witaminy z grupy B, a także E, K, P i U i liczne sole mineralne. Wszystkie te składniki sprawiają, że kapusta kiszona: • wzmacnia układ odpornościowy, • odświeża umysł, daje uczucie radości, • uodparnia na sytuacje stresowe, • pobudza przemianę materii w komórkach mózgu i nerwów, • przyspiesza wykorzystanie żelaza, • działa odmładzająco, bo pobudza wzrost komórek, • pomaga w budowie tkanki kostnej, • obniża poziom cholesterolu, • wzmacnia mięśnie (głównie mięsień sercowy), • działa witalizująco, dzięki lepszemu wykorzystaniu białek, • przyczynia się do odbudowy zużytej tkanki łącznej. Zatem kapusta kiszona to samo zdrowie i jest doskonałą bazą do wykonania przeróżnych potraw. Dziś szczególnie polecam zupy na zimowe rozgrzewanie - kapuśniak i góralską kwaśnicę.
95
Kapuśniak Składniki: • średnia kość wędzona • 20 dkg kiełbasy • ½ kg kiszonej kapusty • 5-6 sporych ziemniaków • średnia cebula • 2 łyżki koncentratu pomidorowego • ziele angielskie, liść laurowy, Vegeta, pieprz, mielona papryka, kminek • tłuszcz do smażenia • 2 łyżki zasmażki Knorr (można zrobić również samemu) Wykonanie: Kość, parę ziaren ziela, 2-3 listki laurowe i łyżeczkę Vegety zalewamy 2 litrami wody i gotujemy pod przykryciem około 40 min. W tym czasie: • gotujemy w osobnym garnku kapustę – uprzednio kroimy ją na drobno nożem, nie odciskamy soku, • obieramy ziemniaki, kroimy w drobną kostkę, • kiełbasę i cebulę kroimy w drobną kostkę i smażymy na tłuszczu aż się mocno zarumieni.
Obgotowaną kość wyjmujemy, a do wywaru wrzucamy ziemniaki i gotujemy aż zmiękną (czas zależy od gatunku ziemniaków). Wrzucamy obgotowaną kapustę, łyżeczkę kminku, ½ łyżeczki papryki mielonej, przesmażoną kiełbasę z cebulą, skrawki mięsa obrane z kości i doprowadzamy do wrzenia. Skręcamy ogień, dodajemy koncentrat i gotujemy jeszcze przez 10 min. Ewentualnie dolewamy wody jeżeli zupa jest bardzo gęsta, doprawiamy do smaku solą, pieprzem i zasmażką.
Kwaśnica Składniki: 1/2 kg żeberek 20 dkg boczku wędzonego 1/2 kg kiszonej kapusty 4-5 ziemniaków 1 cebula 2-3 ząbki czosnku parę ziaren ziela, 2-3 listki laurowe, łyżeczka kminku, pieprz, papryka mielona, vegeta
Wykonanie: Żeberka, boczek, liść, ziele, czosnek - ugotować do miękkości. Ziemniaki pokrojone w drobną kostkę ugotować osobno w lekko osolonej wodzie. Wyjąć żeberka i boczek a do wywaru dodać kiszoną kapustę (bardzo drobno skrojoną, nie płukać, nie odciskać wody, żeby była kwaśna) i gotować jeszcze przez 15 min. Dodać ugotowane ziemniaki, przyprawy, żeberka pokrojone na porcje, boczek skrojony w drobną kostkę i znów zagotować. Na oleju zeszklić drobno posiekaną cebulkę i dodać do zupy. Przyprawić do smaku i gotować na małym ogniu jeszcze ze 2-3 minutki. Konsystencja zupy musi być gęsta, więc początkowo gotować w niedużej ilości wody. W miarę dodawania składników dolewać ewentualnie wodę.
* sok z kiszonej kapusty jest dobrym sposobem na „kaca”
Kapusta kiszona – ciekawostki!
Życzę Wam zatem zdrowia w nowym roku i ciekawych przygód kulinarnych z kiszoną kapustą.
* najwięcej kiszonej kapusty w bardzo różnych wersjach (nawet na słodko jako deser) zjada się ponoć w Alzacji * w wielu krajach świata obchodzone są święta kiszonej kapusty – w Polsce na początku września takie święto odbywa się w Charsznicy * kapustę kiszoną można zrobić też z czerwonej kapusty, z której robimy surówki
* najcięższą kapustę wyhodowano w Walii – 56 kg * aby kapusta kiszona nie straciła swoich właściwości powinno się ją gotować nie dłużej niż 15 min. O kapuście kiszonej można pisać bardzo dużo, można podać długą listę potraw z jej wykorzystaniem ale „ciekawym” argumentem na przekonanie Was, że warto ją jeść niech będzie moja ostatnia ciekawostka: Starożytni Grecy, którzy wierzyli w jej nadzwyczajne właściwości, leczyli kiszoną kapustą właściwie wszystko. Ponoć razu pewnego, gdy zobaczyli ciężko chorego niewolnika, któryś z medyków stwierdził: „Jak nie pomoże kiszona kapusta, to trzeba go zabić”.
Wasza Frog!
97
+IELCZANIE Z ALBUMÐW RODZINNYCH 7YJ TKOWY ALBUM JU W SPRZEDA Y
8ZEBXOJDUXP v+FEOPžŗw VM +BOB 1BX B ** OS ,JFMDF E[JB TQS[FEBƒZ UFM JOGPMJOJB XXX KFEOPTD DPN QM
notes
czasopismo bezpłatne więcej na www.w
ici.info