# k u lt u ra -0264 1895 ik 2010 • ISSN Kielc e, Wrze sień- Paźd ziern
38
fo rm ln y in
a to r
Spis treści www.wici.info kulturalny informator Naczelnik Rafał Nowak Internetowy Sergiusz Pawłowski Sekretarz Andrzej Piskulak Współpraca Bożena Pawłowska, Magdalena Kołodziej, Sylwia Gawłowska, Wiktor Franko, Magdalena Wach, Agata Majcher, Grzegorz Świercz, Łukasz Król, Radosław Nowakowski, Marzena Słowik, Weronika Mojecka, Żaneta Lurzyńska, Karol Kępa, Marcin Białek, Joanna Klich, Julita Sochanowska, Andrzej Szczodrak Okładka Adam Rojek Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62 Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 601 077 830 redakcja@wici.info, www.wici.info Czasopismo wydawane jest dzięki współpracy z Prezydentem Miasta Kielce
Kalendarium 2010 4 Powidoki Walkiewicza 20 28 BF Memorial 2010 4 Chopin jazzowo-taneczny 34 KAMP!: Walka nie jest skończona 36 ZANUSSI: Należy się bić! 40 ŁÓDŹ KALISKA: Jak Kielce, to... 44 BROJEWSKA: Staram się żyć aktywnie 50 ŁUKOMSKA: Moje obrazy są hołdem dla ludzi 52 STRZYCKA: Jestem muzycznym maniakiem 56 64 Sztuka Reklamy 66 Kielecka Panorama Teatralna Dziewczyna z ringu 68 72 „Jaga” zaczepia... przyczepę 74 „żwawy spacer przez Łysogóry” Jarocin po latach 84 Szafiarki detronizują dyktatorów mody!!! 86 88 Wyprawa na Elbrus TYBET JEST NASZ 93 Słów kilka o papryce 94
Kalen-
wici.info | kalendarz
Kalendarium 2010
sobota 04.09
Piknik górniczy Miedzianka 2010 Chęciny, g. 10:00
Finał Family Cup 2010
WRZESIEŃ
niedziela 05.09
III Świętokrzyski Turniej Brydżowy zobacz info, g. 00:00
„O Janku Wedrowniczku”
Telegraf, Kielce, ul. Narciarska 6, g. 10:00
środa 01.09
Program edukacyjny „(Nie)wygodna szkoła”
Zajęcia ze „Słoneczkiem”
Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego., Kielce, ul. Jana Pawła II 5 , g. 10:00
Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3, g. 12:00
Turniej Warmachin
Spotkanie Klubu „Nad Silnicą” Pałac Biskupów Krakowskich, pl. Zamkowy 1, g. 12:00
piątek 03.09
Wystawa Józef Teliga 1914-2007
Muzeum Historii Kielc, ul. Św. Leonarda 4, g. 10:00
Europejskie Centrum Bajki, Pacanów, g. 12:00
Spektakl „Trzy kultury” Bodzentyn, g. 19:30 Muzeum Historii Kielc, ul. Św. Leonarda 4, g. 12:00
g. 17:00
Kino Etiuda, Ostrowiec Św., Al. 3 maja 6, g. 19:00
Euro Etno Festiwal „Folk z demoludów”
„Kobieta na Marsie, mężczyzna na Wenus”
Otwarcie Klubu Vena Vena, Kielce, ul. Sienkiewicza 14, g. 20:00
Kino WDK, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 20:00
Z muzyką przez wieki Pałac Biskupów Krakowskich, Kielce, pl. Zamkowy 1, g. 13:30
„Różyczka”
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
środa 08.09
„Dom zły”
poniedziałek 06.09
„Co nas kręci, co nas podnieca”
Amfiteatr Kadzielnia, Kielce, Al. Legionów, g. 18:00
Hala Widowiskowo Sportowa, Kielce, ul. Żytnia 1, g. 19:00
czwartek 02.09
XIV Zamkowe Spotkania z Muzyką w Mniowie
Plac Artystów, Kielce, Kielce, Pl. Artystów, g. 13:00
Sabat Czarownic na Kadzielni
Koncert Top-One, Papa Dance Moja rodzina podczas wspólnej zabawy konkurs fotograficzny
Miejsko Gminny Ośrodek Kultury, Stąporków, ul. Piłsudskiego 103, g. 16:00
Podwórkowa Arena Absurdu w Kielcach Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2, g. 10:00
Muzeum Zabawek i Zabawy, Kielce, Pl. Wolności 2, g. 12:00
Niedziela z Folklorem
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Zostań przewodnikiem Muzeum Narodowego w Kielcach
Pamiątki z czasów dawnej szkoły
Wolna Grupa Bukowina
Widnokrąg Dobrego Kina Kino WDK, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 19:00
Filmowy Klub Seniora w kinie WDK ul. Ściegiennego 6, g. 15:00
Z bielizną przez XX wiek - Od pantalonów do stringów Muzeum Historyczno-Archeologiczne, ul. Świętokrzyska 37, Ostrowiec Św., g. 16:00
czwartek 09.09 Kino WDK, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
Wystawa fotografii Pawła Suchanka DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:30
Malarstwo Mariana Żywczyka
Wystawa Malarstwa Prof. Czesława Rzepińskiego oraz jego uczniów
Caruso Kierownicy 2010 - IV Eliminacja + Finał
Don Kichote - Sanktpetersburski Teatr Baletu Borisa Ejfmana
Uwierz w ducha... Ducha wyobraźni!!! Pałac Biskupów Krakowskich, pl. Zamkowy 1, g. 14:00
poniedziałek 13.09
Spotkanie Klubu Turystów Pieszych Przygoda
Santo Subito! Fundacja Kultury Wici g. 17:00 w Chęcinach Chęciny, g. 15:00
zaprasza na
„Samotny mężczyzna” Kino WDK, Kielce, Piosenka Lwowska w święto WDKkultury hiphopowej ul. Ściegiennego 6, g. 20:00 Galeria Zielona, Busko-Zdrój, al. Mickiewicza 7, g. 18:00
Szkoła Muzyczna swojemu miastu Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
VI Dni Muzyki w Ostrowcu Świętokrzyskim Miejskie Centrum Kultury, Ostrowiec Św., Ostrowiec Św., ul. Siennieńska 54, g. 19:00
Dni Muzyki w Ostrowcu Świętokrzyskim g. 19:00
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00
„Samotny mężczyzna” Kino WDK Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
„Bracia”
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
„Kiedy Króla boli ząb”
„Białe noce” Fiodora Dostojewskiego
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Sportowy Konkurs Sprawnościowy Młodego Kierowcy
„Samotny mężczyzna”
Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kamienna, ul. Słowackiego 25, g. 10:00
Jarmark Opatowski 2010 Opatów, g. 11:00
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Don Kichote - Sanktpetersburski Teatr Baletu Borisa Ejfmana
piątek 17.09
Laserowa Noc
Park Jurajski, Bałtów 8a, g. 12
„Bracia” Kino WDK, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 20:00
Ostrowiec Św., g. 10:00
Warsztay wokalne „Uwolnić głos”
środa 15.09
„Zero”
Widnokrąg Dobrego Kina Kino WDK, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 19:00 Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
sobota 11.09
piątek 10.09
Koncert Magdy Piskorczyk i Billy Gibsona
IV Świętokrzyski Piknik Jurajski
Kino WDK, ul. Ściegiennego 6, g. 20:00
Regaty o Puchar Prezydenta Miasta Kielce 2010
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 16:00
Miedziana Góra - Tor wyścigowy, Miedziana Góra k/Kielc, g. 10:00
niedziela 12.09 Zalew, Cedzyna, k. Kielc, g. 09:00
Jazda Sprawnościowa z Przyczepą Skarżysko Kam., g. 10:00
Kino WDK, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
Dożynki Gminy Wąchock Wąchock. g. 12:00
Z muzyką przez wieki Pałac Biskupów Krakowskich, pl. Zamkowy 1, g. 13:30
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Otwarcie Centrum Kultury w Jędrzejowie Dom Kultury, Jędrzejów, Al. J. Piłsudskiego 3, g. 19:00
„Bracia” Kino WDK, Kielce, ul. Ściegiennego 6, g. 20:00
Amfiteatr Kadzielnia, Kielce, Al. Legionów, g. 18:00
Przedwiośnie 2010 Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00
wici.info | kalendarz
11 Kariera Nikodema Dyzmy
Inauguracja sezonu w Filharmonii Świętokrzyskiej
„Lourdes” środa 22.09
„Galerianki”
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa
sobota 25.09
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
Młodość, Talent, Tradycja Centrum Kultury, Busko-Zdrój, ul. Mickiewicza 22, g. 19:00
Ogólnopolski Festiwal Kabaretowy Opatowski Ośrodek Kultury, ul. Partyzantów 13 B, 27-500 Opatów, g. 12:00
Wystawa form złotniczych STFZ. EKO Muzeum Okręgowe w Sandomierzu, ul. Zamkowa 14, g. 12:00
Światowy Dzień Choroby Alzheimera
Memorial to Miles 2010 - Festiwal Jazzowy
czwartek 23.09
Wystawa poplenerowa „Iłża i Chęciny”
Okręgowy Zlot Zakończenie Sezonu Caravaningowego 2010
Od pomysłu do przemysłu Świętokrzyskie Święto Zalewajki Tor wyścigowy, Miedziana Góra k/Kielc, g. 10:00
Nasze sandomierskie – kulinaria regionalne
Jarosław Goś Malarstwo
wtorek 21.09
„O Janku Wędrowniczku” Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 09:00
„Amalia. Królowa Fado” pożegnanie z filmem w kinie WDK, g. 18:00 i 20:15 ul. Ściegiennego 6,
Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00
„Las”
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00 Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 16:00
„Amalia. Królowa Fado” Widnokrąg Dobrego Kina Kino WDK, ul. Ściegiennego 6, g. 19:00
Ania z Zielonego Wzgórza
czwartek 30.09
Bobrza, gmina Miedziana Góra, g. 12:00
Muzeum Okręgowe w Sandomierzu, ul. Zamkowa 14, g. 14:00
Filmowy Klub Seniora w kinie WDK ul. Ściegiennego 6, g. 16
poniedziałek 27.09
piątek 24.09 Skansen, Tokarnia, Tokarnia 303, k. Chęcin, g. 00:00
Kieleckie Inaczej - wystawa pokonkursowa
Spektakl Teatru NieboPiekło
Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3, g. 17:00
sobota 18.09 Tor wyścigowy, Miedziana Góra k/Kielc, g. 10:00
zobacz info, g. 12:00 Widnokrąg Dobrego Kina Kino WDK, ul. Ściegiennego 6, g. 19:00
środa 29.09
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 20:00
XI Pielgrzymkowy Rajd Świętokrzyski
niedziela 19.09
Superoes IX Runda
Filmowa Noc Jazzowa
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 12:00
Y viva Espana w Filharmonii Świętokrzyskiej Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Pożegnanie z filmem w kinie WDK ul. Ściegiennego 6, g. 18, 20:15
„Smakołyki ciotki Klotki”
wtorek 28.09 Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
niedziela 26.09
„Córka Króla Smoka” Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Targi Metalu, Targi Aluminium & Nonferment, Targi ControlTech Targi Kielce ul. Zakładowa 1, g. 10:00
Ania z Zielonego Wzgórza
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 09:00
wici.info | kalendarz
październik piątek 01.10
„Odmiany stroju ludowego na Kielecczyźnie”
13 sobota 09.10
Powidoki - Wojciech Walkiewicz - wystawa fotografii
Koncert formacji Closterkeller
Muzeum Narodowe - Rynek, Kielce, Rynek 3/5, g. 12:00
niedziela 03.10
Koncert Votum
Dary Jesieni w Tokarni Skansen, Tokarnia 303, k. Chęcin, g. 12:00
wtorek 05.10
Koncert Kameralny Chopin 2010 Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
środa 06.10
Targi Transexpo Targi Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 10:00
piątek 08.10
Tor wyścigowy, Miedziana Góra k/Kielc, g. 10:00
Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 12:00
Europejskie Centrum Bajki, Pacanów, g. 17:00
środa 20.10 Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00
Targi Log-Expo, Targi Topgum, Targi EuroLift, Targi Rotra
piątek 15.10
Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
niedziela 10.10
Koncert familijny „Dominobajki” Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 11:00
Galeria Lakiernia, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 12:00
Wincenty Kućma - rzeźba
Hubertus Świętokrzyski
Opatowski Ośrodek Kultury, ul. Partyzantów 13 B, g. 10:00
Desdemona Tour Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
wtorek 26.10
Pałac Biskupów Krakowskich, pl. Zamkowy 1, g. 12:00
Galeria Zachęta, 25-514 Kielce, ul. Orla 3, g. 12:00
Warsztaty fotograficzne – „Czas i przypadek”
sobota 23.10
Ogólnopolski Festiwal Piosenki „Talenty”
Malarstwo z kolekcji Jerzego Krogulca
Wystawa „Z ceramiką przez wieki”
Budka Suflera i Perfect Amfiteatr Kadzielnia, Kielce, Al. Legionów, g. 18:00
Superoes X Runda Finał
niedziela 17.10
Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a, g. 12:00
piątek 22.10
Miedzynarodowe Triennale Grafiki
Świętokrzyskie czaruje Chopinem - koncert podsumowujący
Koncert symfoniczny Chopin 2010 Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
sobota 16.10
Targi Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 12:00
Recital fortepianowy Jerzego Godziszewskiego
Skansen, Tokarnia 303, k. Chęcin, g. 12:00
piątek 29.10
Requiem Verdiego
czwartek 14.10
Zdarzyło się w Jeruzalem
Malarstwo Jerzego Sukowa
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3, g. 17:00
Kanon Polihymnii Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00
Jeśli wiesz o ciekawej imprezie lub sam jesteś organizatorem, powiadom nas o tym. Zapraszamy do samodzielnego redagowania Kalendarza. Wydarzenia dodane odpowiednio wcześniej będą opublikowane w wersji papierowej informatora WiciInfo email: kalendarz@wici.info
Aktualny kalendarz znajdziesz na stronie internetowej
www.wici.info
Redakcja nie bierze odpowiedzialności za zmiany
czwartek 21.10
XXIX Międzynarodowy Festiwal Jeunesses Musicales Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 17:00
Nasz kalendarz współredagowany jest przez internautów odwiedzających serwis internetowy www. wici.info
Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 19:00 Filharmonia Świętokrzyska, pl. Moniuszki 2 b, g. 18:00
Jeśli chcesz otrzymywać regularne informacje o wydarzeniach kulturalnych prosto do swojej skrzynki e-mail - załóż konto na stronie www.wici.info
wici.info | kalendarz
w
ystawy
15
Janusz Baran - Grafika, instalacja, obiekty
„Dziecko” - pokonkursowa wystawa fotografii
Wystawa Malarstwa Prof. Czesława Rzepińskiego oraz jego uczniów
Przedwiośnie 2010 Powidoki - Wojciech Walkiewicz - wystawa fotografii
Galeria Fotografii ZPAF-BWA 25 sierpień 2010 - środa do 15-09-2010
Galeria BWA, Sandomierz 22 październik 2010 - piątek do 14-11-2010
Staropolski Okręg Przemysłowy w obiektywie Pawła Pierścińskiego Wojewódzka Biblioteka Publiczna 31 sierpień 2010 - wtorek do 15-09-2010
Galeria BWA, Sandomierz 27 sierpień 2010 - piątek do 19-09-2010
Wystawa „Stefan i majonez” - Łódź Kaliska
Zamek Sandomierski na starej pocztówce - wystawa
Galeria Winda 10 wrzesień 2010 - piątek do 30-09-2010
Malarstwo Mariana Żywczyka
Wystawa „Nauki dawne i niedawne” Muzeum Zabawek i Zabawy 15 lipiec 2010 - czwartek do 30-09-2010
Wystawa fotografii Pawła Suchanka
Z bielizną przez XX wiek - Od pantalonów do stringów Galeria BWA Piwnice 17 wrzesień 2010 - piątek do 10-10-2010
Wystawa poplenerowa „Iłża i Chęciny”
Muzeum Okręgowe w Sandomierzu 11 czerwiec 2010 - piątek do 30-09-2010
Słoneczko 23 wrzesień 2010 - czwartek do 10-10-2010 Galeria Zielona 09 wrzesień 2010 - czwartek do 02-10-2010
Kieleckie Inaczej - wystawa pokonkursowa
Galeria Lakiernia 14 październik 2010 - czwartek do 29-10-2010
Portrety z kolekcji Popielów z Kurozwęk - wystawa Muzeum Okręgowe w Sandomierzu 18 marzec 2010 - czwartek do 31-10-2010
Malarstwo Jerzego Sukowa
Wystawa „Archeolog na probostwie”
Słoneczko 14 październik 2010 - czwartek do 05-11-2010
Muzeum Narodowe - Rynek 12 sierpień 2010 - czwartek do 16-09-2010
Galeria Lakiernia 29 wrzesień 2010 - środa do 12-10-2010
Wincenty Kućma - rzeźba
Wystawa Józef Teliga 1914-2007
Jarosław Goś - Malarstwo
Galeria BWA Piwnice 15 październik 2010 - piątek do 14-11-2010
Muzeum Historii Kielc 03 wrzesień 2010 - piątek do 18-09-2010
Grafika Stowarzyszenie Miedzynarodowe Triennale Grafiki
DŚT - Pałac T. Zielińskiego 09 wrzesień 2010 - czwartek do 30-09-2010
Muzeum Narodowe - Rynek 20 lipiec 2010 - wtorek do 10-10-2010
Galeria BWA, Sandomierz 24 wrzesień 2010 - piątek do 17-10-2010
Muzeum Historyczno-Archeologiczne, Ostrowiec Św. 05 wrzesień 2010 - niedziela do 15-11-2010
„Odmiany stroju ludowego na Kielecczyźnie” Muzeum Narodowe - Rynek 01 październik 2010 - piątek do 28-11-2010
Wystawa form złotniczych STFZ. EKO Muzeum Okręgowe w Sandomierzu 18 wrzesień 2010 - sobota do 10-12-2010
wici.info | wydarzenia
17
Kieleckie Inaczej w fotografii Pokonkursowa wystawa VI Konkursu Fotograficznego „Kieleckie Inaczej 2010” odbędzie się 29 września br. w galerii Lakiernia w Bazie Zbożowej w Kielcach Organizatorem jest Fundacja Kultury Wici. Ogłoszony w czerwcu br. konkurs jest otwarty dla wszystkich fotografujących. Uczestnicy konkursu mają za zadanie przedstawić Kielce lub region świętokrzyski w niebanalny sposób. Fotografie mają przekazywać własne, osobiste spojrzenie i odczucia. Wręczenie nagród i wyróżnień oraz otwarcie wystawy wybranych przez jury prac odbędzie się 30 września. Oprócz pokonkursowej wystawy utworzona zostanie wirtualna galeria internetowa na stronie konkursu www.kieleckieinaczej. wici.info. Wydany będzie również katalog wystawy. Celem konkursu jest upowszechnianie i popularyzacja fotografii jako formy ekspresji oraz promocja i dokumentacja walorów krajobrazu Kielc i regionu. Prace należy nadsyłać do 10 września. Pula nagród finansowych wynosi 3000 zł.
Konkurs „Film z komórki” Do 15 października br. można nadsyłać filmy na konkurs „Film z komórki” pod hasłem „Moje miejsce mnie kręci, ja kręcę moje miejsce”. Prace konkursowe w formacie DVD, nagrane na płycie kompaktowej należy składać w Ośrodku Kultury Ziemowit lub nadesłać pocztą. Konkurs adresowany jest do dzieci i młodzieży ze szkół podstawowych, gimnazjów oraz młodzieży ponadgimnazjalnej i dorosłych. Organizatorzy konkursu oczekują na filmy traktujące o miejscach, ludziach i zdarzeniach szczególnie bliskich bądź ważnych dla autorów filmów. W konkursie mogą brać udział filmowcy-amatorzy. Zgłaszać należy filmy nakręcone telefonem komórkowym. Maksymalny czas trwania konkursowego obrazu to 3 minuty.
IŁŻA i CHĘCINY JAK Z OBRAZKA Laserowa noc Laserowa Noc w Kielcach już 17 września. Impreza odbędzie się w amfiteatrze Kadzielnia. Organizatorem tego wydarzenia jest Dom Środowisk Twórczych Pałac Zielińskego. W ramach tej wyjątkowej nocy nie zabraknie rockowych brzmień. Wystąpią takie zespoły jak: Hey, IRA oraz Tymon Tymański z zespołem Transistors. Ogrom niezapomnianych wrażeń gwarantowany, gdyż fantastyczne koncerty to nie jedyne atrakcje przygotowane przez organizatorów. Prócz czołowych polskich zespołów będzie można zobaczyć także widowiskowe pokazy multimedialne oraz taneczne fire-show przygotowane specjalnie na tę okazję. Nigdy wcześniej w Kielcach nie było tak kolorowego i tak dużego pokazu laserowego.
Popleneorwa wystawa malarska pt. „Ilża i Chęciny 2010” zorganizowana przez Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych odbędzie się 23 września w Osiedlowym Klubie „Słoneczko” w Kielcach. Ekspozycji towarzyszyć będzie promocja debiutanckiego tomiku wierszy JulianaBartosika pt. „Pozdrawiam cię Iłżo”. Julain Bartosik jest pedagogiem, naukowcem, artystą malarzem, a także poetą. Ma 86 lat. Pochodzi z Iłży. Jest abslowentem Wydziału Przyrodniczo-Geograficznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi. Posiada tytuł doktora geografii fizycznej na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Łódzkiego. Był organizatorem kierunku geografii Wyższej Szkoły Nauczycielskiej w Kielcach. Jest autorem kilkudziesięciu rozpraw naukowych, artykułów i dziewięciu patentów. Był uhonorowany trzykrotnie nagrodą wojewody kieleckiego i dwukrotnie nagrodą prezydenta miasta Kielc. Posiada tytuł „Bene Meritus”.
wici.info | wydarzenia
Halloweenowa wystawa w Lakierni W niedzielę 31 października o godzinie 18.00 w Galerii Lakiernia w Bazie Zbożowej w Kielcach odbędzie się wernisaż halloweenowej wystawy Moniki Sachajko-Siudak pt. „Noc duchów”. Prezentowane fotografie są dokumentacją konkursu przebrań i halloweenowej parady, która odbyła się w amerykańskim miasteczku Rockville Centre położonym w okolicach Nowego Jorku. Na zdjęciach autorka uwieczniła wiele interesujących chwil z tak wyjątkowego wydarzenia. Kolorowe przebrania, dynie ze światełkami i ogrom halloweenowych emocji czeka na wszystkich odwiedzających Lakiernię. Zapraszamy!
19
– wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów, która nie boi się eksperymentowania z muzyką. Także drugiego dnia festiwalu o godzinie 21 zaprezentuje się wybitny perkusista Tomasz Grochot. Gwiazdą koncertu będzie amerykański trębacz jazzowy i kompozytor – Eddie Henderson.
Dobre kino w WDK Po sukcesie wakacyjnego cyklu filmowego Kino WDK zaprasza na nowy przegląd - „Widnokrąg Dobrego Kina”. Nowy cykl przypomina tytuły, do których zawsze warto wrócić raz jeszcze, które mówią o sprawach i zjawiskach ważnych dla widzów. Począwszy od września kino WDK zaprasza na jeden specjalny seans w wybranym dniu tygodnia. We wrześniu zobaczymy najciekawsze filmy polskie ostatnich sezonów: ekranizację młodej literatury polskiej - „Wojna polskoruska”, studium narodowych przywar - „Dom zły”, analizę samotności w wielkim mieście - „Zero”, problem nieletniej prostytucji - „Galerianki” i niezwykłą plastyczną wizję mistrza polskiej animacji - „Las”. Program przeglądu na wrzesień na stronie www.wici.info
Jazz Festiwal Memorial to Miles
Ostatni dzień rozpocznie o godzinie 20 koncert niezwykle utalentowanej wokalistki z Nowego Jorku – Siggy Davis. Wraz z nią wystąpi
W dniach 24-26 września odbędzie się kolejna edycja organizowanego przez Kieleckie Centrum Kultury Targi Kielce Jazz Festiwal Memorial to Miles. Pierwszego dnia o godzinie 20 odbędzie się filmowa noc jazzowa. Następnego dnia o godzinie 18 koncert rozpocznie jeden z najbardziej cenionych polskich pianistów jazzowych z zespołem – Artur Dutkiewicz Trio. Artysta zabierze uczestników koncertu w świat muzyki Czesława Niemena czy Jimiego Hendrixa. O 19.30 na scenie pojawi się Mika Urbaniak
kontrabasista Stan Michalak oraz pianista Stefan Gąsieniec. Gwiazdą na zakończenie festiwalu będzie francuski trębacz jazzowy Eric Truffaz. Wraz z nim od 2002 roku występują: Marc Erbetta, Marcello Guilliani oraz Patrick Muller. Muzyka proponowana przez nich to kombinacja jazzu, rocka, rapu, drum’n’bassu czy popu. Wstęp na festiwalowe koncerty jest bezpłatny.
wici.info | wydarzenia
Opatowskie atrakcje kulturalne Na wrzesień i październik Opatowski Ośrodek Kultury przygotował wiele wydarzeń kulturalnych, m. in. : Jarmark Opatowski, Ogólnopolski Festiwal Kabaretowy oraz Ogólnopolski Konkurs Piosenki. Tradycje regionalne 10-12 września to okazja, by przyjrzeć się ginącym już zawodom, poznać lokalne obrzędy i skosztować regionalnych potraw. To wszystko w ramach Jarmarku Opatowskiego. Festiwal kabaretowy 18 i 19 września odbędzie się Ogólnopolski Festiwal Kabaretowy. Widzowie będą mieli okazję oglądać a grupy kabaretowe prezentować cały wachlarz kabaretowych pokazów, począwszy od skeczów, przez piosenki i monologi na parodiach kończąc.
21
Warsztaty fotograficzne 15 16 oraz 17 października w galerii Lakiernia w Bazie Zbożowej w Kielcach odbędą się fotograficzne spotkania warsztatowe z Wojciechem Walkiewiczem. Zajęcia odbywać się będą w godzinach 12:00-16:00 pod hasłem „Czas i przypadek”. Wykorzystując swoje aparaty i „wynalazki” artysta zaprezentuje nam swoje podejście do fotografii. Wojciech Walkiewicz zajmuje się tworzeniem filmów dokumentalnych, teledysków oraz programów telewizyjnych. W Kielcach zagości, ponieważ 14 października także w Lakiernii odbędzie się wernisaż jego wystawy pt :”Powidoki”. Jest to niebywała okazja, by porozmawiać i nauczyć się czegoś od takiego artysty. Wstęp na warsztaty bezpłatny. Zapisy pod adresem: redakcja@wici.info. Zapraszamy!
Piknik Jurajski
Weterani rocka w Kielcach
W dniach 11-19 września 2010 r. w Bałtowie odbędzie się IV Świętokrzyski Piknik Jurajski. Organizatorem jest Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „Krzemienny Krąg” w porozumieniu z partnerami lokalnymi tj. Stowarzyszeniem „Delta” i „BAŁT” oraz Urzędem Gminy Bałtów.
„Autobiografia”, „Nie płacz Ewka”, „Bal wszystkich świętych”, czy „Takie tango” zabrzmią już 3 października o godzinie 18 w nowym amfiteatrze na Kadzielni. Pod hasłem „Giganci rocka dla świętokrzyskiego” zagrają Budka Suflera oraz Perfect.
W Pikniku udział wezmą zaproszone do udziału muzea oraz liczne inne instytucje prowadzące działalność związaną z tematyką pikniku. Jak informuje organizator, w ramach tego wydarzenia odbędą się prelekcje o tematyce geologicznej, archeologicznej oraz przyrodniczej, giełda rzemiosła i rękodzieła artystycznego, kiermasz „Skarby Ziemi” oraz warsztaty plastycznopaleontologiczne, garncarskie, wikliniarskie i archeologiczne. Podczas pikniku zostaną także zainaugurowane światowe obchody Dnia Paleontologa. Odbędą się także dwa zróżnicowane tematycznie koncerty. Będzie to „Jura Pop Party” oraz „Jura Rock Party”. Wystąpią: Zbigniew Wodecki, Wawele, Krystyna Giżowska, Bogusław Mec, T-Love, Amia, Izrael, Proletariat, Wc, Wańka Wstańka & The Ludojades.
Posłuchanie weteranów polskiego rocka to nie jedyne atrakcje przygotowane przez organizatorów. W przerwie koncertu odbędzie się konkurs dla publiczności. Pytania dotyczyć będą regionu świętokrzyskiego oraz struktury samorządu terytorialnego. Do wygrania wyjątkowe nagrody. Bilety w cenie 40 złotych są dostępne w biurze Omni oraz w Orbisie.
wici.info | wydarzenia
23 Zobaczyć można będzie fragmenty dwóch cyklów, które zostały zrealizowane w ciągu ostatniego roku. Fotografowane miejsca, czyli Zaborze pod Kielcami oraz Siekierki w Warszawie zostały wybrane nieprzypadkowo. Z wsią Zaborze artysta związany jest od najmłodszych lat, ponieważ właśnie tam spędzał w dzieciństwie wakacje u dziadków. Siekierki natomiast, to jego ulubiony zakątek Warszawy. Jak sam stwierdził, metoda, jaką obrał, wydawała mu się prosta, a efekt na dłuższą metę nudny. Wyszedł od tego, jak zbudowany jest współczesny negatyw barwny.
Powidoki Walkiewicza 14 października o godzinie 18.00 w galerii Lakiernia w Kielcach rozpocznie się wernisaż wystawy fotografii Wojciecha Walkiewicza. Kielczanin z pochodzenia, na co dzień twórca filmów dokumentalnych, teledysków i programów telewizyjnych, powraca do fotografii bardzo osobistą wystawą„Powidoki”. Wernisaż uświetni koncert projektu One
„W uproszczeniu: składa się on z trzech warstw światłoczułych, każda uczulona na inną barwę światła: czerwone, zielone, niebieskie. Suma tych świateł daje biel. Zazwyczaj, podczas fotografowania, naświetlamy jednocześnie wszystkie trzy warstwy. Ich połączenie, przy prawidłowym naświetlaniu i obróbce, pozwala osiągnąć poprawne odwzorowanie barw. Ale używając odpowiednich filtrów barwnych, mogę, jak malarz, nakładać na emulsję światłoczułą kolejne kolory. Każdy kolor osobno.” – opowiada Wojciech Walkiewicz. Artysta przekonał się, że mimo precyzyjnych notatek nie da się na sto procent przewidzieć efektu końcowego. Dostępne na rynku aparaty mają zadziwiające możliwości. Wojciech Walkiewicz używa jednak starych, kilkudziesięcioletnich aparatów. 6x9: Zeiss Ikon i Fotokor z obiektywem Schneider. Z ich pomocą
artysta zapragnął na pojedynczej, nieruchomej klatce przedstawić proces obserwacji krajobrazu trwający kilka lub kilkanaście minut. „W tym czasie moje oczy nawet na chwilę się nie zatrzymują. Skaczą. To, co najszybciej przyciąga mój wzrok i czego podświadomie szukam, kiedy patrzę na nieruchomy pejzaż, to ruch. Natomiast nie każdy zauważam. Dużo umyka. Nie dostrzegam powolnych, niewielkich zmian, albo bardzo szybkich. Ale też, jeżeli nie spieszę się, mam czas na kontemplację, to odkrywam mnóstwo ruchu w pozornie statycznym krajobrazie.” – opowiada artysta. „Co z tego zapamiętam? Pozostają te najmocniejsze doznania, wspomnienia, powidoki. Można jedną klatkę negatywu eksponować raz, na długim czasie. Zapiszemy ruch. Jeżeli ten sam czas ekspozycji podzielimy na kilka-, kilkadziesiąt cząstek i tyle razy wyzwolimy migawkę, zapiszemy zmiany. Ja zmieszałem obydwie te metody. Taki „open flash” bez flesza. Kolejne warstwy światłoczułe emulsji barwnej naświetlałem osobno, używając najgęściejszych, jakie udało mi się zdobyć, filtrów: czerwonego, zielonego i niebieskiego. Filtry miały różną gęstość, co wyrównywałem długością i ilością ekspozycji. Między pierwszym a ostatnim naciśnięciem migawki upływało od kilku do kilkudziesięciu minut. Końcowy efekt, to nałożenie na siebie na jednej klatce negatywu tych wielokrotnych, na różnych czasach robionych, osobnych ekspozycji trzech
warstw światłoczułych. Odseparować je od siebie mogłem tylko zaznaczając kolorem. Efekt estetyczny to wartość dodatkowa.”– stwierdza na zakończenie swojej opowieści o metodzie. Dodatkową atrakcją wernisażu będzie koncert ONE, nowego projektu muzycznego Urszuli Degejdy, tym razem przy współpracy tercetu smyczkowego w składzie: Aleksandra Mikołajczyk, Anna Paluch i Magdalena Sikorska. Ich muzyka to połączenie elektroniki z klasycznąj barwą instrumentów smyczkowych. Daje to bez wątpienia oryginalną mieszankę ambientu i minimalu. Gościnnie z kwartetem na trąbce zagra Rafał Gęborek. Zapraszamy Julita Sochanowska
25
wici.info | recenzje
Zmierzch kina! 30 czerwca br. odbyła się premiera kinowa kolejnej, trzeciej już serii sagi „Zmierzch: Zaćmienie”, stworzonej na podstawie powieści Stephenie Meyer. „Zaćmienie” to kontynuacja losów Belli i Edwarda. Tym razem na wampirzym podrywaczu chce się zemścić niejaka Victoria, próbując zabić Bellę. Ponadto cały czas jesteśmy świadkami romansu wcześniej wymienionych postaci i jednego wilko-człeka Jacoba. W główne role wcielili się Kristen Stewart (Bella): dziewczyna bez polotu i jakiejkolwiek ekspresji aktorskiej, Robert Pattinson (Edward): tego pana, ani na krok, niezależnie od wyrażanych uczuć nie odstępował szczękościsk, nie wspominając o bełkotliwej wymowie. Warto chyba jedynie wspomnieć o Dakocie Fanning jedynej małoletniej, choć doświadczonej aktorce. Niestety, na ekranie pojawiła się 2-3 razy. Cały film wydaje się jedną wielką kopią poprzednich części, schematycznie przeniesioną do nowych wątków. Agata Majcher
Tylko mnie poproś do tańca W Kielcach odbył się X Festiwal Tańca organizowany przez Kielecki Teatr Tańca. Oprócz spotkań z trenerami i spektakli, do dyspozycji mieliśmy plenerowe zabawy w kubańskim stylu. W środku tygodnia, wieczorową porą na placu przy fontannach, zebrało się wielu pasjonatów muzyki a na scenie zespól Hawana Dreams z gwiazdą Jose Torresem, gorącymi dźwiękami salsy porwał publiczność do tańca. Pierwszą część festiwalu zakończył wieczór tańców różnych narodów m.in.: mongolskich, japońskich, nepalskich i chińskich w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Tańce polskie prezentowane były przez Cracovia Danza. Samira zatańczyła klasyczny taniec orientalny w stylu egipskim, zaś Romany Agnel cygański. Samba w wykonaniu zespołu Axe Bahia porwała wszystkich do tańca, natomiast Egipcjanin Kimo zaprezentował hipnotyczny taniec derwiszów. Joanna Klich
Magiczna Wenecja Kolskiego Świat zamknięty w jednym spojrzeniu, magii miejsca i marzeń o innych miejscach, obraz tęsknot dziecięcej wrażliwości. Tak pokrótce można opisać najnowszy film Jana Jakuba Kolskiego pt. ,,Wenecja”. Jest to historia 11-letniego Marka, rozgrywająca się czasie II wojny światowej. Oparta na motywach trzech opowiadań Włodzimierza Odojewskiego „Cyrk przyjechał, cyrk odjechał”, „Koń pułkownika” i „Sezon w Wenecji”. Młody bohater wychowuje się wśród kobiet: babci, cioci, Liliany, Zuzi, Karoliny oraz Frosi. Jesteśmy świadkami procesu dorastania, pierwszych zauroczeń, fascynacji oraz zderzenia brutalnej rzeczywistości z niewinnością dziecka. Wszystko to rozgrywa się nad Sanem w aurze starego dworu. Okrucieństwo wojny zestawione
jest z niezwykłością „wodnego świata” wykreowanego przez dziecięcy umysł. Tytułowa Wenecja to odtworzone przez chłopca miejsce w piwnicy domu, w którym mieszka. Jest to oaza spokoju w czasie wojennej zawieruchy, która wkrótce także dopadnie naszego bohatera. Malownicze zdjęcia i muzyka tworzą zmysłowe piękno, a gdy dodać do tego młodych, zdolnych aktorów, otrzymamy ciekawie skrojony produkt. W głównych rolach występują: Magdalena Cielecka, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Grażyna Błęcka-Kolska, Agnieszka Grochowska. Na szczególne wyróżnienie zasługuje odtwórca głównej roli, czyli Marcin Walewski. Joanna Klich
27
wici.info | recenzje
Poetycka wizja świata Barbary Koceli Tom wierszy „Panaceum” Barbary Koceli (Ston 2, Kielce 2010) to dojrzały artystycznie debiut książkowy Autorki. Od wielu lat spotykaliśmy jej wiersze w prasie literackiej. Była też laureatką konkursów poetyckich. Autorka świetnie radzi sobie z językiem, wykazując się bogactwem słownictwa, niezwykłą zwartością wypowiedzi, klarownością i niemal aforystycznym formułowaniem myśli. Zaskakuje w tej poezji ciekawa i bogata metaforyka, dzięki której Poetka osiąga m.in. syntetyczność wypowiedzi oraz obrazowość. Ten niewielki zbiorek cechuje również bogactwo tematyczne (wspomnienia z dzieciństwa i młodości, zachwyt nad przyrodą, przemijanie, refleksje na tematy egzystencjalne, jak poszukiwanie miłości, przyjaźń, refleksje o bolesnych wydarzeniach w świecie, jak wojny, głodowanie dzieci w krajach zacofanych).
Jeszcze jedna charakterystyczna cecha zwraca uwagę – to dar poetycko-filozoficznego postrzegania świata przez Autorkę: specyficzne, „inne” widzenie wycinków rzeczywistości. Najbardziej wyrazistym tego przykładem jest ostatni wiersz „Metrum”. Autorce świat jawi się w nim jako zbiór rytmicznie pulsujących elementów rzeczywistości. Według niej miarą (metrum) żywotności świata jest rytm. Uniwersum otrzymuje w tej wizji impuls od gwiazd, które „wysyłają miarowy trans || falującym ciałom || w rytm muzyki bębnów”. I tak: „Matka usypia dziecko | śpiewną kołysanką | kobieta przędzie nici w rytmie kołowrotka [...] || Morze tańczy | posłusznym przypływem odpływem || Działa puls serca | nieprzerwanie || Zegar biologiczny | odmierza czas | snu i czuwania [...] || geny zegarowe | kodują białka życia | które jest | rytmem | drganiem | pulsowaniem” – fascynuje nas swoją wizją Poetka. Zauważmy jeszcze, że cykle wierszy pt. „Panaceum” i „Spotkania”, odnoszące się do okresu dzieciństwa i młodości (matka, ojciec, przyjaźń, rodzinna przyroda), tchną jakąś pogodą, nadzieją, dobrem. W ostatnim cyklu pt. „Metrum” opiewającym współczesność, dochodzi do głosu niepokój i zło (choroby, wojny, zamachy, śmierć itp.).
Pozytywka Paleolityczna muzyka Świętokrzyska kapela Natural Beat Band wydała ostatnio nową, neolityczną płytę „Stripet Flint”. Pomysł na krążek i stworzenie tak specyficznej muzyki, z jaką mamy do czynienia, był wyraźnie zaskakujący. Zleceniodawcą było Muzeum Krzemienia Pasiastego w Krzemionkach Opatowskich. Plan dyrekcji muzeum był prosty: należy zwiedzającym wypełnić ciszę neolityczną i paleolityczną muzyką! Pomysł dość karkołomny.
Zachęcam Czytelników do sięgnięcia po ten ciekawy zbiorek kieleckiej poetki-eskulapki, a Autorkę do dalszej twórczości.
Specyfika tego materiału to przede wszystkim eksperymentowanie na dźwiękach. Rytm wydobyć można praktycznie ze wszystkiego – kamienia, deski, patyka! Na płycie dość zgrabnie zmiksowane „naturalne instrumenty” z bębnami senegalskimi, czuringą, djambe, itp. dają mocno egzotyczny efekt. Całość jest psychodeliczna i transowa niczym mantra.
Zofia Korzeńska
Agata Majcher
Pozytywka to kielecki band powstały na początku 2009 r. Składa się z siedmiu zawodowych muzyków i jednej wokalistki Marty Szaromy. Do mojego odtwarzacza trafiła właśnie ich nowa, sześcioutworowa epka. Na samym początku zauważalnie dobre, są energetyczne, pozytywkowe aranżacje. Mamy do czynienia z pełną sekcją instrumentów dętych. Gitara, saksofon, klawisze, puzon, trąbka, bas, bębny tworzą barwne i ciekawe klimaty muzyczne z całą paletą brzmień. Pozytywkę ciężko jest sklasyfikować gatunkowo. To na pewno pop z soft rockowym zacięciem, a dzięki specyficznej lekkości i sprężystości rytmu niemal odrobinę swingujący. Pozytywkę czeka długa droga do wyklarowania konkretnego stylu i umocnienia swojej pozycji, ale zapowiada się ciekawie Agata Majcher
29
wici.info | recenzje
Incepcja
The Runaways
„Incepcja” to doskonałe widowisko, pełne zaskakujących efektów i wartkiej akcji. Po sukcesach dwóch części Batmana Christoper Nolan dostał od producentów duży „finansowy” kredyt zaufania i jak zwykle nie zwiódł.
Film The Runaways opowiada historię kontrowersyjnego zespołu muzycznego The Runaways, który w latach 70. określany był jako największe odkrycie po The Beatles. Nie ma się czemu dziwić, skoro tworzyło go pięć zbuntowanych, nieletnich dziewcząt, które nie miały zamiaru stać w kącie, chciały grać muzykę ostrzejszą niż mężczyźni i tak samo ostro imprezować.
Film jest nienagannie zrealizowany pod względem technicznym, ma znakomitą obsadę aktorską – co najważniejsze – posiada ciekawą i głęboką historię. Nolan znany ze swej mroczności i głębokiego psychologizmu, bawi się bohaterami, pokazując złożoność umysłu, którym rządzą sny i przeczucia. „Incepcja” to jeden z tych filmów, o których nie zapomina się wychodząc z kina, do którego się wraca i który chce się pokazać znajomym – wspaniały wizualnie, pełen akcji i efektów, ze znakomitym aktorstwem i z ideą – która zostaje w Tobie i nie chce odejść. Można powiedzieć, że Christoper Nolan zaszczepił we mnie ideę, by nie skreślać wszystkich filmów, które wychodzą w wakacje.
Film pokazuje historię o dojrzewaniu w trasie, jak hotelowe życie, narkotyki i alkohol oraz przygodne romanse niszczą psychikę pozostawionych bez opieki, niedojrzałych dziewczyn. Fabuła filmu jest dość przewidywalna (w końcu wystarczy przeczytać biografię zespołu), ale obraz ratuje klimat ciężkiego punkowego grania – pokazany jest fascynujący świat dziewczyn, które chciały się wyłamać i miały w sobie dużo buntu i strachu. Niektóre z nich mając silną psychikę parły do przodu, te zagubione i wrażliwe, jak wokalistka zespołu, pragnęły wrócić do normalności.
Żaneta Lurzyńska
Żaneta Lurzyńska
Cieślak i Księżniczki
Desperado Stańko
„Cieślak i Księżniczki” to nowy projekt legendy polskiej muzyki alternatywnej Macieja Cieślaka – założyciela i wokalisty zespołu Ścianka, a także producenta muzycznego wielu znakomitych polskich płyt.
W liczącym ponad 500 stron wywiadzie-rzece pt. Desperado”, udzielonym przez Tomasza Stańkę Rafałowi Książkowi, dowiadujemy się o tym, że wybór trąbki miał związek z harcerstwem, że decyzja o graniu jazzu nastąpiła po przełomowym koncercie Dave`a Brubebecka. Ponadto można przeczytać m.in.: o współpracy z Komedą, która rozsławiła Stańkę, o związkach z kobietami i trudnej miłości do córki Anny.
Tym razem Cieślak proponuje nam akustyczną gitarę, której akompaniują Księżniczki – dwie wiolonczelistki oraz skrzypaczka. Jest to muzyka przepełniona metafizyką – proste melodie o delikatnych dźwiękach w połączeniu z anglojęzyczną liryką mocnego głosu Cieślaka dają efekt nieczęsto na rodzimej scenie spotykany. „Cieślak i Księżniczki” to nie tylko muzyka, którą warto znać ze względu na „ważność” twórcy, to muzyka, którą warto znać dlatego, iż pozwala nam rzeczywiście ją odczuwać, a to przecież najważniejsze. Płyta lada dzień pojawi się w sklepach. Patryk Kanarek
„Desperado” to nie tylko kawał historii polskiego i światowego jazzu, to przede wszystkim zapis uzależnionego od alkoholu i narkotyków mężczyzny, który kilkadziesiąt lat żył nad przepaścią. „Zawsze lubiłem skrajne emocje, doświadczenia. Dlatego tytuł mej biografii »Desperado« trafnie mnie opisuje” – mówi Stańko. W książce poznajemy jego drogę do sławy i międzynarodowych festiwali, aż po samo dno spowodowane wyniszczeniem przez nałogi Żaneta Lurzyńska - www.mystic.bloblo.pl
wici.info | wydarzenia
BF Memorial 2010 pamięci Piotra „Wembleya” Nowaka
31
W dniach 13-14 sierpnia 2010 roku w Bazie Zbożowej i ogrodzie Pałacyku Zielińskiego odbyła się trzecia edycja święta kultury hiphopowej BF Memorial 2010. Wydarzenie to poświęcone jest pamięci zmarłego w 1997 roku Piotra „Wembleya” Nowaka - wielokrotnego mistrza Polski w tańcu electric boogie, malarza graffiti, założyciela grupy Broken Glass, która w tym roku obchodzi 20-lecie istnienia. Na imprezę przybyli b-boye z całej Polski, zaczynając od Olsztyna przez Warszawę, Kraków na Kielcach kończąc a graficiarze dotarli nawet z Monachium. Mimo takich odległości połączyła ich wyjątkowa, ciepła wręcz rodzinna atmosfera.
Zwycięzcami turnieju breakdance zostali w poszczególnych kategoriach: 2vs2 b-boys: Misjonarze Rytmu; electric boogie: Bienio – Keep It Funky Crew; footwork: Vasquez – Broken Glass 2; powermove’s: Mliko.
Pierwszego dnia Memoriału odbyły się eliminacje w kategoriach: 2vs2 b-boys, footwork oraz poznaliśmy zwycięzcę w kategorii pawermove’s. Piątek trzynastego okazał się zdecydowanie szczęśliwym dniem dla zwycięzcy w tej kategorii – Kamila „Mliko” Marczyka z Radomska. Zwycięzca był bardzo zadowolony a jeszcze bardziej zaskoczony. Odbierając nagrodę nie krył radości. Wszyscy zawodni-
cy byli w świetnej formie a swoje ciała wyginali pod bity wybierane przez Dj Fima. Popisy uczestników oceniało jury w składzie: Igor, Rudy oraz Kornel. Zachwycające i odważne figury prezentowane przez b-boyów publiczność miała okazję oglądać w środku w Bazie Zbożowej. Był to ogrom szczególnych wrażeń i nikt się nie spodziewał, że coś może zaskoczyć jeszcze bardziej. A jednak... na zewnątrz można było zobaczyć ponad 30 graficiarzy, którzy tworzyli fenomenalne dzieła na ścianach. Ten akcent pokazuje jak bardzo BF Memorial się rozwija z roku na rok. Z każdą minutą graffiti nabierało kolorów i gabarytów. Jak twierdzi graficiarz Peres, który zajął się sprawami związanymi z tegorocznym jamem: – Moim zdaniem poziom był bardzo wysoki. Starałem się zaprosić takich graficiarzy, którzy coś sobą reprezentują. Najfajniejsze jest to, że ludzie malujący i tańczący mogą się spotkać w jednym miejscu o jednym czasie. Efekt końcowy można samemu ocenić odwiedzając Bazę Zbożową. Wśród uczestników wydarzenia znaleźli się ludzie, którzy byli związani z Piotrem „Wembleyem” Nowakiem oraz tacy, którzy go nie znali. Mieli okazję co nieco się o nim dowiedzieć. Wyświetlane były o nim filmy, które wywarły na oglądających wielkie wrażenie. Chwile dziecięcej radości mieszały się ze wzruszeniem. Ci, którzy pamiętali Piotra opowiadali o nim w taki sposób, że nikt nie miał wątpliwości jak bardzo wyjątkowym był on człowiekiem.
Drugiego dnia Memoriału odbywały się taneczne finały w kieleckim Domu Środowisk Twórczych. Finał footworka, turniej electric boogie oraz na deser pozostawiony finał 2vs2 b-boys. Rywalizację w kategorii footwork wygrał Michał „Vasquez” Plewniak z kieleckiego Broken Glass 2.
Electric boogie to niewątpliwie coś, na co wiele osób czekało, ponieważ Piotr „Wembley” Nowak specjalizował się właśnie w nim. Tancerze nie zawiedli. Występy dosłownie elektryzowały, a publiczność nie kryła zachwytu tym, jak bardzo wysoki był poziom. W electric boogie sędziowali Igor, Bioły oraz Decu. Mieli oni niewątpliwie twardy orzech do zgryzienia. Poziom był dość równy, zaś wachlarz wiekowy pokaźny, ponieważ najmłodszy uczestnik miał 10 lat. Publiczność przyjęła Rafała, bo to o nim mowa, bardzo gorąco. Na koniec turnieju electric boogie Rafał razem z komisją sędziowską zaprezentował widowiskowy łańcuch elektryczny. Złapali się za ręce i przekazywali sobie nawzajem energię, wykonując solówki. Był to widok, który zapewne na długo utkwi uczestnikom w pamięci. Finał w tej kategorii wygrał Damian „Bienio” Bieńkowski z olsztyńskiego Keep It Funky Crew.
Następna część to coś, na co wiele osób czekało od dawna. Koncert Karaza wraz z live bandem The Tors, w skład którego wchodzą: Piotr „Funek” Fuczyk, Adam „Dab” Dabek, Piotr „Krakers” Klesyk i Mikołaj Macek. Miejmy nadzieję, że to był ich powrót na scenę. W czasie koncertu Karaza z The Tors odbył się finał 2vs2 b-boys. Widzowie mieli nie lada gratkę, gdyż zobaczyli występ na bardzo wysokim poziomie
oraz wysłuchali fenomenalnej muzyki w jednym czasie. Finał rozegrał się miedzy krakowskimi Misjonarzami Rytmu a kieleckim Broken Glass 2. Wynik do ostatnich chwil nie był oczywisty. Potrzebna była dogrywka. Chwila ciszy... i wszystko było jasne. Po raz trzeci wygrali Misjonarze Rytmu – Piotr „Cydrek” Skrobacz i Piotr „Pleśniak” Marek. Patronat honorowy nad imprezą objęli: Prezydent Miasta Kielce, Marszałek Województwa Świętokrzyskiego oraz Wojewoda Świętokrzyski. Patronat medialny: Radio Planeta, Magazyn Teraz, Break.pl, Grafwizje.pl oraz Wici.info. Sponsorami były: Targi Kielce, Społem, Brukbet, Zemax, sklepy Komfort i Montana oraz Karczma Korbowa Koliba z Sukowa. (w następnym numerze relacja z jamu graffiti !!!) Julita Sochanowska, zdjęcia: Rafał Nowak
wici.info | wydarzenia
35 w Kielcach oraz nowo powstałym placówkom muzealnym w Szydłowie i Pińczowie. Dzięki temu wielki dorobek tego niepospolitego Człowieka stał się własnością ogólnospołeczną – użyteczną dla nauki i kultury.
Archeolog na probostwie Ziemia świętokrzyska słynie z pięknych krajobrazów, ale przede wszystkim jest ciekawa pod względem archeologicznym. Ks. Stanisław Skurczyński był jednym z wielu, którzy interesowali się archeologicznymi znaleziskami. Jemu właśnie poświęcona jest wystawa „Archeolog na probostwie” w Kamienicy pod Trzema Herbami Muzeum Narodowego Kielcach. Eksponaty pochodzące ze zbiorów muzealnych odzwierciedlają działalność człowieka w różnych okresach geologicznych, od paleolitu schyłkowego po wczesne średniowiecze włącznie. W latach 60. prawie całą swą kolekcję archeologiczną, liczącą ponad 100 tys. zabytków, ks. Skurczyński przekazał Muzeum Świętokrzyskiemu
Do najznaczniejszych jego znalezisk należą zespoły z okresu wpływów rzymskich, jak np. grób książęcy z situlą jako popielnicą i bogatym wyposażeniem ze Stawian (pow. pińczowski), dwa groby kowali z Szańca (pow. buski) i Korytnicy (pow. jędrzejowski), zawierające bogaty inwentarz narzędzi żelaznych oraz groby wojowników. Oprócz wymienionych odkrył wiele innych cennych stanowisk, w tym parę dużych cmentarzysk kultury łużyckiej (Balice, Janowice), grobów kloszowych (Korytnica, Rzeszutki), osadę ze starszej fazy wczesnego średniowiecza w Borkach pod Kielcami, czy wreszcie grodzisko w Gnojnie. Ks. S. Skurczyński urodził się w Pińczowie, od najmłodszych lat interesował się archeologią, prowadził wiele badań terenowych. Odkrył wiele cennych stanowisk archeologicznych w ponad stu miejscowościach południowej i zachodniej części Kielecczyzny. Odznaczał się wyjątkową wręcz intuicją odkrywczą. W czasach międzywojennych wygłaszał wiele pogadanek z zakresu pradziejów Kielecczyzny, dużo pisał m.in. do „Dawnej Kultury”, „Z otchłani wieków” oraz do „Pamiętnika Kieleckiego”. Joanna Klich
Wodociągów Kieleckich – Markowi Pokutyckiemu, DŚT w Kielcach – Antoniemu Myśliwcowi, ZPSP w Kielcach – Markowi Wawro. Nagrodę Świętokrzyskiego Miesięcznika Kulturalnego „Teraz” – dla młodego twórcy otrzymał Tomasz Suszczyński. Statuetką „Przedwiośnie 33” nagrodzony został projekt Sławomira Micka.
Rozstrzygnięte XXXIII Przedwiośnie Konkurs, który jest też przeglądem twórczości artystów głównie z regionu świętokrzyskiego, został rozstrzygnięty 17 lipca. W tym roku nadesłano 223 prace 77 autorów. Do wystawy pokonkursowej zakwalifikowano 93 prace 51 autorów. Jury w składzie: prof. Jerzy Fober, prof. Wojciech Kujawski, prof. Tomasz Psuja, dr Piotr Rosiński, prof. Jacek Rykała, prof. Krzysztof Tomalski przyznało następujące nagrody: Marszałka Województwa Świętokrzyskiego – Stanisławie Zacharko-Łagowskiej, Wojewody Świętokrzyskiego – Henrykowi Królikowskiemu, Prezydenta Miasta Kielce – Arturowi Bartkiewiczowi, Rektora UJK w Kielcach – Marcie Lipowskiej, Prezesa Targów Kielce – Jarosławowi Pajkowi, Urzędu Miasta i Gminy Busko Zdrój – Wojciechowi Domagale, Dyrektora
Tak przedstawiają się sprawy formalne związane z corocznym konkursem. Miałem okazję obejrzeć część prac, które zostały nagrodzone i zakwalifikowane do wystawy. Zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Wśród nich jest wiele ciekawych, świeżych pomysłów. Główną nagrodę otrzymał w tym roku zestaw fotografii, który prezentuje się na prawdę ciekawie. Moim zdaniem, zwycięstwo tego cyklu pokazuje pewne tendencje w sztuce i to, jakie miejsce obecnie zajmuje w niej fotografia. To, co można zauważyć w kolejnych edycjach konkursu, to fakt, że artyści nagrodzeni w poprzednich edycjach zdobywają kolejne nagrody. Chociaż pojawiają się na szczęście też i nowe nazwiska. To, jaki postęp zrobili artyści przez cały rok pracy, to, co ich w tym roku inspirowało, a także, kto nowy pojawił się w środowisku będzie można zobaczyć już 17 września o godzinie 18 na wernisażu w Galerii BWA przy ulicy Leśnej. Marcin Białek
wici.info | ludzie
37 Radek: Bardzo długo koncepcyjnie walczyliśmy, jak podejść do płyty, jak w ogóle ją ugryźć. Michał: Walka nie jest skończona. Radek: Właśnie, walka nie jest skończona, ale jesteśmy na dobrej drodze. Byłeś na próbie to pewnie słyszałeś – graliśmy właściwie tylko nowe kawałki, chcemy sprawdzić jak działają na ludzi. Jest to trochę stresujące, ale sprawia też dużą radochę. Dostaliście może jakieś zaproszenie na zagraniczny festiwal? Zespół: (Śmiech)
Walka nie jest skończona Z muzykami zespołu Kamp! rozmawia Patryk Kanarek
Zacznę od pytania, chyba najważniejszego, pracujecie nad płytą?
Kamp! to trzy osoby: Radek, Michał i Tomek. Mają oni świadomość swojej pozycji i tego, na jakim etapie się znajdują oraz jak wiele jeszcze mają do zrobienia.
Tomek: Pracujemy nad pierwszą płytą. Na razie nie jesteśmy nawet w połowie drogi, ale czekamy na swój dobry moment, kiedy przyjdzie lato, kiedy będziemy mieli mniej koncertów i więcej czasu, żeby przysiąść nad materiałem. Chłopaki macie coś do powiedzenia?
Michał: Ale mamy zaproszenie na dwa zagraniczne występy, na 90% lecimy w maju do Brighton na Great Escape. Radek: I mamy zaproszenie, na niefestiwal. Jedziemy do Szanghaju na Expo, jako reprezentant Polski, pod koniec maja. Nie wiem, co tam będziemy robić, boimy się, że nam heroinę podłożą i taki będzie finał. A zagraniczne festiwale…, kto wie, zobaczymy. Czy myśleliście, aby pójść drogą remiksów zagranicznych wykonawców, zdobycia w ten sposób popularności w świecie, a potem na tym wypromować własny album? Michał: Tak myśleliśmy, natomiast z wielu powodów skupiamy się na longplay`u. Remiksów dla zagra-
nicznych wykonawców nie robiliśmy, ale za to nam zrobiono. Odahl zrobił świetny remiks. To jest taki producent ze Szwecji, którego nikt nie zna, ale my go znamy (śmiech). Warto się z nim zapoznać, bo „Breaking…” w jego wykonaniu był jednym z najlepszych. Tomek: Myśleliśmy o takich remiksach i na pewno pójdziemy w tą stronę, natomiast chcielibyśmy zrobić to w ramach promocji nowego materiału, czyli zrobić swoje rzeczy, a potem je wypromować na zasadzie remiksowania naprawdę fajnych kolektywów i myślę, że to się uda. Kamp! stał się popularny na krajowej scenie alternatywnej, ale polskie realia często są jak sole trzeźwiące. Gracie praktycznie, co tydzień. Rozczarowanie nie wkracza często, da się normalnie funkcjonować, także finansowo? Michał: Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach (śmiech). Radek: Nie narzekamy, ale o kredycie zapomnij. Także tak to wygląda, zobaczymy, może po płycie będzie lepiej. Ale na razie trzymamy się ziemi i nie chcemy fantazjować. Tomek: I normalnie pracujemy. Michał: Natomiast nic się nie zmieniło w naszym podejściu do życia. Tomek: Nie czujemy, że blogosfera nas zmieniła, może ewentualnie działa to w ten sposób, że będąc
39 świadomi, że to, co wrzucimy na nasz myspace, może zostać opisane w różnych miejscach, jesteśmy bardziej wstrzemięźliwi niż byliśmy na początku. Dłużej debatujemy, czy coś udostępniać, zresztą to widać, po „Breaking…”, oprócz remiksów jeszcze nic nie wrzucaliśmy. Nie dlatego, żeby robić z tego tajemnicę – chcemy, aby było to naprawdę dobre. Wasza muzyka zaczyna wychodzić poza granicę naszego kraju, ostatnio wasz kawałek znalazł się na mixtape`ie Flavewire. Na pewno załapanie się do jakiegoś zagranicznego labelu napędziłoby waszą karierę, nie obawiacie się, że postawienie na własny label – Brennnessel może w jakiś sposób to ograniczyć? Michał: To nie jest tak, że my się tylko zamykamy na swój label. Brennnessel powstał, bo chcieliśmy wystartować jako instytucja, a nie jako zespół, który udostępnia muzykę gdzieś tam w sieci. Chcieliśmy, żeby to było dobrze opakowane, trochę tu zdradzamy nasz szatański plan, ale taki był cel. To, że mamy netlabel wcale nie znaczy, że jeżeli ktoś z Francji albo Anglii zaproponuje nam współpracę, to z tego zrezygnujemy, bo stwierdzimy, że tu Polsce mamy swoje i nam to świetnie hula. Radek: Co tam Modular… (śmiech) Michał: To też jest tak, że my działamy zupełnie bezpłatnie, to jest typowy netlabel, który ma działać
tylko na zasadzie promocyjnej. Radek: Ja zdecydowanie chciałbym wydać płytę, oni nie chcą, a ja ich bardzo namawiam. Fajnie, że mamy na świecie jakichś fanów, pisano o nas na kilku znanych blogach, ale tak naprawdę potrzebne są kontakty, żeby pojechać tu i tam, pokazać się i może coś z tego będzie. Teraz jest tak, że ani my nie mamy kontaktów, ani za bardzo w Polsce nie ma ludzi, którzy je mają. Michał: Bardzo dobrze powiedziane! To jest bardzo smutne, ale okazuje się, że jeżeli szukasz takiej osoby, to masz problem. Nie ma w Polsce osób, które mogłyby nas wypromować, skutecznie zadziałać na zachodzie i powiedzieć, mam takie kontakty, znam tego i tego. Chociaż może ich nie znamy… Pytanie do ciebie Radek, w sprawie projektu Le Visage… Czy planujesz dalszy rozwój, słyszałem że zsamplowałes Bergmana? Radek: Najpierw pojawiła się EP „Persona”, wydana w netlabelu Chilllabel, później ukazała się „Bergmanorama”, to było 11 kawałków inspirowanych twórczością Bergmana, mnóstwo dialogów z filmów z bałaganiarską elektroniką w tle. To był rok 2006, zaraz po projekcjach jego filmów. Ja też chodziłem na te projekcie, Bergman to gigantyczny bagaż psychologiczny.
Radek: Dokładnie, 10 filmów, które mnie wbiły w ziemię, właśnie pod wpływem owego bagażu, o którym wspomniałeś, zacząłem robić te kawałki. Potem wyszła jeszcze płyta Gato Negro, gdzie pojawiły się m.in. sample ze „Sleepera” Woody’ego Allena. Wyszło to chyba nie najgorzej. Anyway, zakończyła ona pewien okres w mojej muzycznej działalności, właśnie wtedy zaczęliśmy z Kamp! się rozkręcać. Pewnie wrócę do tego projektu, tylko w tej chwili nie mam czasu, trochę robię sobie pomysły do szuflady… Michał: Chyba (śmiech)
na
Dziękuję za rozmowę
emeryturze.
Kamp! To łódzko-wrocławskie trio powstałe w 2007 roku. Ich muzyka to elektroniczny pop inspirowany new wavem lat 80., krautrockiem i francuskim housem. Na swym koncie mają wiele prestiżowych występów zarówno w Polsce (Selector, Heineken Open’er, Audioriver, Tauron Nowa Muzyka), jak i za granicą (EXPO Shanghai 2010, Brighton w ramach „The Great Escape”). Ich debiutanckie Ep „Thales One” (luty 2009) i singiel „Breaking a ghost’s heart” zostały bardzo dobrze przyjęte przez krytykę. Obecnie zespół pracuje nad albumem, parę dni temu poznaliśmy dwa zapowiadające go single: „Heats”oraz „Distance of a modern Hearts” Muzyka grupy łączy fanów alternatywy i muzyki popularnej. Kamp! – to jedna z największych nadziei polskiej muzyki.
wici.info | ludzie
41 Magdalena Kołodziej: W czasach komunizmu tworzył Pan kino moralnego niepokoju . Zastanawia mnie, jak Pan sobie wyobraża filmowe niepokoje XXI wieku? Krzysztof Zanussi: W czasach komuny skupialiśmy się na tym, że ideologia na pozór piękna produkowała społeczeństwo jawnie zdeprawowane. Dzisiaj nikt nie nazwie wolnego rynku piękną ideą, ale deprawacji również nie brak. To nie jest coś, co przeszło z latami siedemdziesiątymi. Te tematy są wieczne i powracają – tematy wyboru. Jak sięgać wstecz, to wszelka sztuka dramatyczna opowiadała zawsze o wyborach człowieka, czyli o tym, jak człowiek realizuje swoją wolność, uwzględniając aspekt moralny. Ta moralność była w tragedii greckiej, ta moralność była u Shakespeare’a i ta moralność jest dzisiaj.
Należy się bić! Z Krzysztofem Zanussim rozmawia Magdalena Kołodziej Stopniowo ze studenta fizyki przeradzał się w prawdziwego humanistę, reżysera-mistrza. Zawsze elegancki i uprzejmy, dla niektórych kontrowersyjny przez stałość poglądów. Podziwiany oraz doceniany na całym świecie. W rozmowie z Magdą Kołodziej opowiada o swoich obawach, najtrudniejszych wyborach oraz pracy w Watykanie.
Elżbieta Grocholska-Zanussi (żona Krzysztofa Zanussiego): Tylko nie ma tej podniety, jaką w czasie komunizmu było bicie się z przeciwnikiem. MK: Przeciwnik zawsze jest… KZ: Ale dlaczego niby z Biedronką się nie bić? Biedronkę można wygonić poza granice miasta, jako przejaw złego kapitalizmu. Przyszła mi na myśl akurat ta firma, chociaż wcale nie jest odosobniona w swoim nagannym działaniu. MK: Ale Pan oprócz postawy niepokornej, postawy buntu,
skupiał się również na kompromisach. Może Pan żałuje jakiegoś kompromisu w życiu? KZ: Och, proszę Pani! Bardzo wielu kompromisów trzeba żałować. Ale te, których żałuję, nie były takie dramatyczne. Wie Pani, jest ogromna różnica między kompromisem, który ma charakter moralny a wyborem, który opiera się czasem na intelektualnym błędzie. Myśmy wszyscy byli w wielkim błędzie, ponieważ nie pamiętam nikogo w najszerszym otoczeniu, kto by przewidywał upadek komunizmu w takim terminie, w jakim on nastąpił. W związku z tym, na pewne kompromisy szliśmy w przekonaniu, że to jest dla dobra społeczeństwa, kraju, nas wszystkich. Tymczasem może gdybyśmy wiedzieli, że system już się sypie, moglibyśmy jeszcze przyspieszyć ten upadek, chociaż o wiele się go przyspieszyć nie dało, bo historia na takie rzeczy nie pozwala. MK: Uważa Pan, że reżyserom wypada się angażować w politykę w dzisiejszych czasach? Wielu z nich poparło jedną lub drugą stronę w kampanii wyborczej… KZ: Nie widzę potrzeby, żeby artysta, ze swoim autorytetem artysty, koniecznie się angażował w dziedzinę, w której jego autorytet jest wątły. A przecież nasz autorytet polityczny jest wątły. Nikt z nas nie jest wybitnym politykiem. Ja osobiście gwałtownie się nie angażuję. Mam swoją opcję, mam swój wybór, wcale nie jestem na sto procent pewny, czy to będzie
43 wybór dobry, więc tym bardziej nie będę nikogo namawiał. Angażować się warto w wybory etyczne, a w normalnej polityce ich nie ma, bo wszyscy chcą dobrze, tylko w różny sposób. MK: Pan za to namawia widza do rozprawienia się z przeszłością. Czy Pana ostatni film był rozliczeniem nie tylko swoich bohaterów, ale również samego siebie? KZ: Może samego siebie najmniej. Ja „wyjąłem” z siebie o wiele więcej bohaterów, których również musiałbym rozliczyć. Dopiero wtedy byłaby to summa. Właściwie „Rewizyta” jest zaproszeniem do refleksji na temat „W co sumuje się nasze życie?”, a także moją próbą dialogu ze złem, które widzę we współczesnej filozofii, we współczesnym sposobie myślenia, czyli z całym nurtem postmodernizmu, który w taki karnawałowy, beztroski sposób obwieszcza upadek wszelkich wartości i wszelkich rozróżnień między dobrem a złem, między prawdą a kłamstwem, między pięknem a szkaradą. Zło postmodernizmu było również motywem, dla którego nakręciłem „Serce na dłoni” – film, z którego jestem szczególnie dumny, mimo że został bardzo źle w Polsce przyjęty, ale na szczęście dużo lepiej na świecie. W swoich dwóch ostatnich produkcjach twierdzę, że wartości nie są względne. Chociaż oczywiście, zastanawiam się nad
tym w obliczu tych, którzy mówią, że podsumowania są niemożliwe. Postmodernizm to dla mnie herezja... MK: Pan jest konsultantem do spraw kultury w Watykanie… KZ: To brzmi przepięknie, dlatego że konsultant to taki człowiek wyniesiony do rangi doradcy, tymczasem świeccy nie mogą być członkami Komisji ds. Kultury, więc nazywają się „consultores”. I w tłumaczeniu rzeczywiście wychodzi z tego doradca. MK: Czy uważa Pan, że Kościół, jako instytucja, broni wartości moralnych, które podupadają, o których mówił Pan przed chwilą? KZ: Wie Pani, wartości podupadały odkąd pamięć ludzka sięga, jeszcze przed narodzeniem Chrystusa, a Kościół z kolei odkąd istniał, zawsze miał bronić pewnego ich porządku, bo one są zawarte w religii, dla której Kościół istnieje. Natomiast dzisiaj mógłbym pytać, czy praktyczne działania, czy jego obecność w świecie publicznym jest wystarczająca i skuteczna, i oczywiście sądzę, że nie jest. Dlatego właśnie radzimy nad tym, co zrobić, żeby to zmienić… MK: I co konkretnie Pan radzi? KZ: Gdybym miał taką prostą doradę, to już bym do papieża Benedykta posyłał sms-y. I to codziennie! (śmiech). Nie ma takich
prostych dorad, ale na pewno intencją Jana Pawła II, który tę komisję powołał do życia, było przede wszystkim zbliżenie Kościoła do świata kultury. Właściwie od czasu utraty Państwa Kościelnego, Kościół popadł w pewien syndrom oblężonej twierdzy. Wielu hierarchów ma poczucie, że są atakowanym kręgiem i w związku z tym są powołani do swojej obrony. Z tego punktu widzenia, wyjście Kościoła naprzeciw świata kultury jest czymś koniecznym, ale do tego trzeba przygotować biskupów, którzy dzisiaj, przeciwnie jak w przeszłości, nie są już ludźmi z pierwszego rzędu kultury i wykształcenia, nie są świadomymi konsumentami kultury. Stykamy się bardzo silnie z tym, że duchowni po prostu i zwykle nie orientują się w dokonaniach „naszego świata”. Nie wiedzą, kim jest Penderecki, czołowy twórca utworów o charakterze religijnym. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, żeby biskup w Europie nie miał pojęcia, kim był Beethoven. MK: Mówimy o dziele Jana Pawła II, a właściwie, jakie jest dzieło Pana życia? Czy to w ogóle film? KZ: To ja na sądzie ostatecznym się dowiem, jak zostanę oceniony i ile mi czyśćca przyłożą (śmiech). Nie umiem tego powiedzieć. To jest trudne zadanie i nie chciałbym nawet sam z sobą prowadzić takiej rozmowy, bo to po prostu mnie przerasta, nie umiem siebie ocenić. MK: To może inaczej, który film by Pan zaprezentował Bogu na
tym sądzie, z którego jest Pan najbardziej dumny? KZ: Też nie mogę powiedzieć. To ciekawe, bo w różnych krajach, różne z moich filmów mają wzięcie. Póki nie czułem tej rozmaitości, miałem swoje preferencje, a potem się okazało, że co innego z moich filmów ceni się w Indiach czy w Rosji, a co innego tu, w Polsce. Więc ja już muszę siedzieć cicho, no bo jak mogę się pokazać ludziom i powiedzieć, że „ja ten film cenię najwyżej”? Oni odpowiedzą: „Nie, Panie! Ten, to nie! Ten drugi nam się podoba!”. No, nie wolno! Więc, proszę Państwa, wykładam cały mój dorobek na stół, czy nawet na stragan. Proszę wybrać, co się Państwu podoba, jak Shakespeare napisał. MK: Podobno powiedział Pan Krzysztofowi Kieślowskiemu w Berlinie, że jego obowiązkiem jest czekać, aż go wygwiżdżą, a nie odchodzić w chwale. Czy Pan doczeka się w ogóle tego momentu, żeby Pana wygwizdali? KZ: Och, proszę Pani, wygwizdują od długiego czasu, ale gwizdali od początku. Już mój pierwszy film „Struktura kryształu” wywołał bardzo negatywne emocje i nawet był moment, w którym one mogły przeważyć. Więc zdaję sobie sprawę, że to jest wieczna walka. Ale, wie Pani, jeśli ręka mi drży, to już nie mogę rysować… Wtedy powiem nie, przestanę. Ale na razie nie mam tego poczucia.
wici.info | ludzie
Jak Kielce, to Żeromski, jak Żeromski, to Majonez Kielecki…
45
Rozmowa z Andrzejem Świetlikiem, której przysłuchiwał się, z prawem do głosu, Andrzej Wielogórski oraz nasza dziennikarka Julita Sochanowska
Andrzej Piskulak: Skąd taki tytuł wystawy „Stefan i Majonez”? Andrzej Wielogórski: Tytuł sami wymyśliliśmy. Dostaliśmy wiadomość, że Muzeum Narodowe z Kielc jest zainteresowane tym, żebyśmy zrobili wystawę związaną z jego zbiorami. Dla nas skojarzenie było proste: jak Kielce, to Żeromski, jak Żeromski, to Majonez Kielecki, jak majonez, to Andy Warhol. O Stefanie wszyscy zapominają, a o majonezie natomiast nie. Inspiracją i łącznikiem dla naszej wystawy jest Andy Warhol. Andrzej Świetlik: Gdy tylko Łódź Kaliska otrzymała propozycję stworzenia w kieleckim muzeum wystawy, to szybciutko pojawił się pomysł sięgnięcia po dwie bardzo czytelne ikony kieleckie, które dzieli od siebie 100 lat. Fantastyczna postać Żeromskiego i Majonez Kielecki. A.P.: Kim dla Łodzi Kaliskiej jest Stefan Żeromski, dlaczego tak naprawdę padł na niego wybór? A.Ś.: Żeromski to pozytywista, ale jego styl jest nostalgiczno-tragiczno- romantyczny. Jak dla mnie, był to facet, który pisał o sprawach aktualnych i to było jego największym plusem. To, że nie został wylansowany na pisarza klasy światowej, to wynikało z tego, że był bardzo narodowy i poza Polską był nieczytelny. I to jest jego tragedia. Tak czy owak, jednak jest on w Polsce, a w Kielcach szczególnie, niezwykłą ikoną pierwszej połowy XX w.
47
49 A.P.: A Majonez Kielecki? A.Ś.: Natomiast ikoną tego czasu, w którym my jesteśmy, jest majonez. Dokonaliśmy zatem konfrontacji tych dwóch ikon. Staramy się je nawet odświeżyć. Zobaczymy więc, kto zwycięży? W cudzysłowie oczywiście… A.P.: Co chcecie z twórczości Żeromskiego konfrontować z majonezem? A.Ś.: Nic! Poszliśmy bowiem tropem, jakim posługuje się popkultura, która nie wnika w treści, tylko w obrazki, czyli w to, jak to wygląda. Stąd jedynie przywołaliśmy wizerunek Stefana, i to wszystko. A.P.: Zapytałem o wątki z twórczości Żeromskiego, gdyż przeczytałem w jednej z wypowiedzi na temat waszej wystawy, że będziecie wykorzystywać fragmenty listów, dzienników, publicystyki autora „Ludzi bezdomnych”… A.Ś.: Owszem, takie sformułowania mogły paść w którejś z wypowiedzi jednego z nas. Chodziło w niej jedynie o to, że choć na wystawie nie przywołujemy treści z twórczości Żeromskiego, to przygotowując się do wystawy, bardzo wnikliwie je analizowaliśmy. Wizerunek pisarza może być obrabiany na milion sposobów. Na milion sposobów, ale w sposób popartowski. W sposób szalenie efektowny, a nawet efekciarski.
A.P.: Popartowski, czyli poprzez serigrafię, multiplikacje, duży format...? A.Ś.: Czyli w sposób, w jaki czynił to Andy Warhol. I to jest bardzo ważne. Żyjemy bowiem w czasach bardzo lichej edukacji artystycznej. Edukacja ta kończy się na sztuce XIX wieku i koniec. Rzadko kto wie więcej o sztuce współczesnej. Nawet taki łatwy popart u nas jest bardzo słabo znany i nieobecny. A.P.: Jest to więc Majonez Kielecki połączony z Żeromskim, ale poprzez Warhola? A.Ś.: Tak. Warhol wpadł na chwilę do Kielc. Przypomnijmy, przecież on także portretował ludzi i w swojej twórczości przywoływał pospolite czynności i produkty, słynną już butelkę coca-coli czy puszkę zupy pomidorowej. A.P.: Co zdaniem Łodzi Kaliskiej, wyniknie ze „spotkania” reprezentanta sztuki wysokiej – Stefana Żeromskiego ze zwykłym, powszednim przedmiotem – słoikiem majonezu? AŚ: Dla mnie jest to konfrontacja ikon, które są przynależne do czasu. W tym czasie ikoną jest coś, co ikoną być nie mogło 100 lat temu. Trudno dziś wykreować ikonę, z kogoś, kto w Kielcach ma nawet ulice, szkoły, towarzystwa i muzea swojego imienia, a jednocześnie znajdą się ludzie, którzy nie mają pojęcia o nim i jego twórczości, bo ich to po prostu nie obchodzi. Smak Ma-
jonezu Kieleckiego zna natomiast o wiele więcej osób. A.P.: Co na wystawie łączy Stefana Żeromskiego z Majonezem Kieleckim? A.W.: Mucha. Odkryliśmy na oryginalnym portrecie, na klapie fotografowanego wówczas Stefana Żeromskiego muchę. Ta mucha „przeżyła” tak długo jak Stefan na tych obrazach. Uznaliśmy, że jest to jakiś znak, który trzeba również powielić. Powielanie jest jednym z elementów sztuki Warhola. A.P.: Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Andrzej Piskulak
Grupa Artystyczna Łódź Kaliska od początku działa w składzie: Marek Janiak, Andrzej Kwietniewski, Adam Rzepecki, Andrzej Świetlik i Andrzej Makary Wielogórski. Powstała w 1979 roku w atmosferze skandalu, jako formacja neoawangardowa, mająca na celu badanie aspektu widzenia i rejestracji o charakterze fotomedialnym, wywodzącym się z tradycji konceptualizmu, przede wszystkim w zakresie fotografii, filmu eksperymentalnego i performance. W latach 1980-81 zmieniła swój program artystyczny na zdecydowanie bardziej dadaistyczno-surrealistyczny (w wyrazie happeningowy i anarchistyczny), atakując i ośmieszając polską formację neoawangardy oraz przedstawiając absurdalność życia w PRL-u.
wici.info | ludzie
51 jury? A co dla Ciebie było najtrudniejsze podczas gali?
O pozytywnym nastawieniu, ciężkiej pracy nad sobą i atmosferze na wyborach najpiękniejszych Polek opowiada Magda Brojewska – Miss Polonia Ziemi Świętokrzyskiej 2010 oraz finalistka wyborów Miss Polonia 2010. Czym na co dzień zajmuje się najpiękniejsza kobieta województwa świętokrzyskiego? Jestem studentką tańca i dziennikarstwa. Staram się żyć aktywnie i nie marnować czasu, dlatego oprócz studiowania pracuję jako instruktorka „Sexy Dance”.
Staram się żyć aktywnie i nie marnować czasu
Jak odebrałaś przyznanie Ci tytułu Miss Polonii Ziemi Świętokrzyskiej? Spodziewałaś się wygranej? Przyznam, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się tak wielkiego sukcesu i cieszę się niezmiernie, że udało mi się pokonać własne lęki i dotrzeć aż tak wysoko. No właśnie, jakie lęki musiałaś pokonać, bo jak wiemy czasem kandydatki paraliżuje strach przed wejściem na scenę, inne denerwują się pytaniami do
Myślę, że to pytania zadawane przez jurorów kandydatkom spędzały mi sen z powiek. Zawsze zastanawiam się, jak dobrze odpowiedzieć. Zdaję sobie sprawę z tego, że odpowiedź musi być inteligentna i błyskotliwa zarazem. Czy coś się zmieniło w Twoim życiu po zdobyciu korony? Mam teraz troszkę więcej obowiązków, ale cieszy mnie to, bo czuję, że korzystam z życia i się realizuję. Tytuł miss daje wiele korzyści, a czy ma też jakieś gorsze strony? Gorsze strony, hmm…. Ciężka praca nad sobą i odpowiedzialność za reprezentowanie godnie swojego województwa. Bycie miss obliguje mnie do dbania o swój wizerunek i uczy odporności nie tylko psychicznej, ale i fizycznej. Przekonałam się o tym na półfinałach, gdzie nie było czasu na sen a za to dużo wyczerpującej pracy. Jak będziesz się przygotowywała do finału wyborów Miss Polonii? Nastawiam się przede wszystkim na ciężką pracę, bo na półfinałach byłam bardzo zaskoczona intensywnością przygotowań. Muszę popracować nad kondycją, by mieć siłę do stawiania czoła wyzwaniom. Popracuję także nad
dykcją i mam nadzieję, że pomoże mi w tym prowadzenie wyborów Miss Lata, gdzie spełniam się w roli konferansjerki. Studiujesz na dwóch kierunkach, uczysz tańca a do tego startujesz w wyborach? Można powiedzieć, że w organizowaniu czasu masz niezłą wprawę. Jak ci się udaje to wszystko pogodzić? Powiem więcej, wydaje mi się, że mam tego czasu za dużo. Z chęcią zaczęłabym kolejny kierunek studiów, bo jestem osobą ciekawą świata i lubię się uczyć czegoś nowego. Uważam, że jeśli człowiek robi coś z pasją i zaangażowaniem, to jest w stanie wszystko pogodzić i znaleźć na to czas. Ja nie mam z tym większego problemu, bo robie to, co lubię. Moje ostatnie pytanie zainteresuje najbardziej nasze czytelniczki – zdradź proszę, jak uzyskać tak wspaniałą figurę? Moja figura niestety to nie zasługa genów, a ciężka praca nad sobą. Zdrowo się odżywiam, chodzę na siłownię, fitness i co najważniejsze – tańczę. Czasem nie jest łatwo, ale jeśli czegoś pragniemy, to to osiągniemy. W to nie wątpię – jesteś na to najlepszym przykładem. Życzę Ci samych sukcesów i mam nadzieję, że koronę Miss Polonii zdobędzie wreszcie kielczanka. Rozmawiała Żaneta Lurzyńska
wici.info | ludzie
Moje obrazy są hołdem dla ludzi
53 Genowefa Łukomska jest autorką ponad 80 obrazów ukazujących obrzędy i zwyczaje oraz codzienne życie mieszkańców Zachełmia, który zasłynął na cały świat z powodu odkrycia śladów tetrapoda. Pani Genowefa ma 80 lat. Kocha kwiaty. Obrazy maluje od 29 lat. Pokazuje w nich przemiany folklorystyczne na Zachełmiu. W swych pracach malarskich przedstawia pracowitych zachełmian wraz z ich obrzędami i rytuałami… – Zaczęłam malować na starość. Gdy wzięłam do ręki pędzel, to nie zaczynałam od malowania kwiatów i krajobrazów, ale zaraz wzięłam się za folklor ziemi świętokrzyskiej, a konkretnie tej najbliższej mi – zachełmiańskiej – opowiada malarka. – Nie patrzyłam na to, jak maluję, byle szybko, jakby mnie ktoś gonił. Byle szybko, bo nie zdążę. Gdybym to zaczęła robić dzisiaj, to na pewno bez porównania lepiej – dodaje. Genowefa Łukomska jest rodem z Buska Zdroju. Swojego przybycia do Zachełmia nie uważa za przypadkowe. Z perspektywy lat widzi, że musiała tu osiąść. Skończyła Szkołę Ekonomiczno-Handlową. – Byłam planowana przez rodziców do objęcia całego majątku i zarządzaniu nim. Rodzice zawsze mi powtarzali, że artyści żyją biednie i doceniani są najczęściej dopiero po śmierci. Myślę, że tu, na Zachełmiu musiałam być i żyć w trudzie – opowiada pani Genowefa.
55 Jak zaczynam malować, to maluję wszystko. Jeśli coś mnie zafascynuje, zobaczę coś, co uważam za warte uwiecznienia, automatycznie biorę ołówek i rysuję – opowiada. Maluje życie codzienne oraz idące w zapomnienie urządzenia i obrzędy. – Folklor naszego regionu odróżnia się od innych. Surowy a zarazem bardzo fascynujący. Nikt się nim nie interesował, a jest to przecież nasza tożsamość – mówi. Uważa, że pod koniec lat 80. wstąpił w nią jakiś duch i porwał do pracy malarskiej. – Zawsze wydawało mi się, że to, co robię to nie jest na miejscu. Ale przyszło mi coś takiego, jakby mnie ktoś kierował, jakby mi ktoś mówił, co mam malować – próbuje wyjaśniać przyczynę swoich pasji malarskich. – Namalowałam obraz Matki Boskiej i patrzę, a Ona obserwuje mnie i nie spuszcza ze swojego wzroku, niezależnie w której stronie pokoju jestem. Jeszcze Jej nie nazwałam. Jest naszą opiekunką kopalni na Zachełmiu. Uznałam wtedy, że widocznie mam przekaz, aby malować obrazy święte i upamiętniające obyczaje i obrzędy folklorystyczne związane z Zachełmiem – dodaje. Malowanie obrazów zajmuje Genowefie Łukomskiej wiele czasu. Nieustannie towarzyszy jej, jak twierdzi, jakieś przeczucie. – Może to i natchnienie, ale wydaje mi się, że to jednak przeczucie. Niekiedy nie chcę malować nic w danej chwili. Aż tu coś nagle mnie podkusi i łapię za ołówek i kartkę. Mam takie zrywy.
Zdecydowała się pokazać przede wszystkim jednak życie codzienne, urządzenia, jakimi posługiwali się ludzie kilkadziesiąt lat temu. Chodzi jej o to, by przyszłe pokolenia mogły zobaczyć, jakie życie było dawniej. Wszystkie obrzędy i obyczaje były ściśle przestrzegane i stanowią wiejską tradycję. W tradycji tej drzemie potężna siła, nasz duch, który nami kieruje. Charakter zachełmian nie jest łatwy. Ludzie z Zachełmia są bardzo uparci, pracowici i twardzi, chcą mieć coś swojego. Na Zachełmiu zawsze ciężko się żyło. – Jeszcze nie tak dawno, bo jakieś 30 lat temu, kobiety na wioskach zajmowały się przykładowo tkactwem. Jesienią w długie wieczory zbierały się w chatach i tkając, śpiewały lub opowiadały stare legendy i opowieści, przekazywały dawne zachowania i tradycje swoim dzieciom, uczyły historii wsi i rodziny. I to one właśnie stanowią wykładnię dla tej mojej malarskiej pracy – mówi Łukomska.
W swych pracach malarskich, których stworzyła ponad 80, uwiecznia zwyczajne życie, wypełnione pracą według pór roku. Przede wszystkim tę pozorną monotonną zwyczajność: młocki, przędzenia lnu i wełny, darcia pierza, orki i siew, wyganiania bydła, sianokosy i żniwa, jesienne podorywki i kopania ziemniaków, zbieranie plonów z pola, sadu i lasu. Chciała pokazać cały cykl życia, który od zawsze zataczał koło i dawał kolejny początek i kolejny koniec. Drugi cykl, który pokazała, to ten rozgraniczający czas zwykły i różniący się od szarej codzienności, to czas niezwykły, kiedy człowiek idzie do kościoła, by uczcić święta religijne: Wielkanoc i Boże Narodzenie… W domu i gospodarstwie nie tylko ludzie mieszkali i cały czas produkowali. – Nikt nie siedział darmo. Kobiety darły pierze, mężczyźni robili miotły. Każdy coś robił. Wieczór był stale zajęty. Wszyscy pracowali – opowiada. – Długie zimowe wieczory upływały na wykonywaniu różnych czynności domowych, na które nie było czasu wtedy, gdy pilniejsze było wykonanie prac w polu i zagrodzie. Dodatkowo jeszcze były to prace, które przyjemniej i szybciej wykonywało się w towarzystwie innych osób – dodaje… Te obrazy są hołdem dla tych ludzi. Ludzie, których malowałam, nie tylko ciężko pracowali. Lubili się też bawić. Taki „miotlarz” polegał na tym, że kobieta podczas potańcówki w zapasce tańczyła z miotłą. Gdy rzuciła miotłę, to, jeśli ktoś jej nie złapał, to musiał tańczyć z miotłą.
Bardzo fajna zabawa. W noc świętojańską kobiety chodziły z wiankami nad rzekę i je puszczały. Ludzie zbierali się też koło krzyża i radośnie śpiewali pieśni religijne. Postawienie krzyża papieskiego na zboczu Góry Chełmowej miało za zadanie odpędzić biedę z Zachełmia. – Jak on stanął, to faktycznie zaczyna odchodzić od nas bieda. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że znalezisko młodych kieleckich naukowców pochodzące, sprzed milionów lat, może się znajdować w moim sąsiedztwie – opowiada. Genowefa Łukomska wierzy, że tetrapod może zmienić dotychczasowe życie mieszkańców Zachełmia. Na dwóch obrazach pokazała dwie czarownice: jedna to taka, o jakiej powiadają starzy ludzie – na kogucie, druga to współczesna – na tetrapodzie, którego artystka nazwała Pepezalem – Pierwszym Przedpotopowcem Zachełamia. Ale to już inny temat. Andrzej Piskulak
wici.info | ludzie
57 Jesteś kobietą praktycznie od zawsze związaną z muzyką. Jakie jest Twoje spojrzenie na muzykę? Ogólnie patrzę w głąb, nigdy powierzchownie. Wynika to z mojego dość wrażliwego wnętrza, z kierunku studiów i z tego, iż obcowałam od dziecka z muzyką poważną i jazzem. Wiąże się z tym to, że miałam styczność z szeroko pojętą literaturą i poezją. Późną jesienią ma ukazać się Twoja płyta. Co powiesz na jej temat?
Jestem muzycznym maniakiem O swoim muzycznym życiu opowiedziała Julicie Sochanowskiej
Płyta zawierać będzie 13 autorskich piosenek. Każda z nich to prosta wypowiedź muzyczno-liryczna dotycząca spraw zupełnie przyziemnych. Wszystkie utwory utrzymane są w konwencji pop-rockowej z zajawkami soulu, jazzu. Dotykam tematów, które dotyczą każdego z nas. Moim zadaniem jest nieść radość innym. Chciałabym także, by teksty, które piszę pomagały nam – zwykłym ludziom – rozwiązywać problemy dnia codziennego. Po cichutku myślę, że w prostych, łatwych do zrozumienia piosenkach przemycę jakąś misję i pomogę zrozumieć świat tym, którzy sami nie mają na to odwagi. Chcę odkrywać tajniki prostej, życiowej wiedzy tym, którzy nie mogą życia pojąć lub szukają zbyt głęboko. Na płycie prócz autorskich piosenek znajdą się także kompozycje trzech bardzo znanych w kręgach
show biznesu muzyków i wokalistów. To jednak pozostanie niespodzianką. Wszystko po to, by słuchacze mogli się dobrze bawić i zapomnieć o szarej codzienności. Kto zajął się produkcją płyty? Produkcją płyty zajął się Łukasz Stępniewicz, z którym współpracuję od 10 lat i doskonale dogadujemy sie na stopie muzycznej. Zresztą to doskonały gitarzysta, człowiek odpowiedzialny i wrażliwy – stąd tak długa współpraca. Krążek będzie dostępny w Empiku. Jakie masz dalsze plany? Przede wszystkim zimowa trasa koncertowa, na którą już wszystkich zapraszam. Dzięki sponsorowi, który zainteresował się nami możemy się spełniać grając. Od stycznia planujemy trasę koncertową po największych miastach w Polsce przy udziale mediów oraz co najważniejsze – ludzi, dla których istniejemy i chcemy zapewnić im ogromną dawkę znakomitej zabawy. Ukazał się także Twój teledysk do piosenki „Gwiezdny pył”... Tak. Można go oglądać na najważniejszych portalach internetowych. Teledysk powstał przy pomocy managerów, uprzejmości operatora Filipa Kabulskiego oraz montażysty Michała Jaskólskiego. Filip współpracował z wieloma gwiazdami. Między innymi teledy-
ski powierzyła mu Anita Lipnicka. Michał natomiast współpracuje z Agnieszką Chylińską. Rolę łyżwiarza zagrał Maciej Lewandowski – znany z programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Piosenkę napisałam dla mojego zmarłego Taty, stąd nastrojowy i głęboki charakter zdjęć. Ty odpowiadasz za wokal, teksty oraz muzykę, a skoro jesteśmy przy nazwiskach, może przedstawisz resztę swojego zespołu? Pracują ze mną cudowni ludzie, którzy są fenomenalnymi muzykami. Łukasz Stępniewicz odpowiada za gitarę akustyczną i elektryczną, muzykę, aranż oraz produkcję. Łukasz Mazur za piano i bongosy, Maciek Boguta, także za gitary. Do mojego zespołu należy również wspaniały, młody basista Tomek Murawski. Życzę zatem dalej tak owocnej pracy i dziękuję za rozmowę. Dziękuję pięknie.
Edyta Strzycka to młoda wokalistka, która uwielbiła sobie klimaty jazzowe, popowe oraz alternatywne. Od pewnego czasu w sieci można oglądać jej pierwszy profesjonalny teledysk, a jesienią ukaże się jej płyta.
miasto
P l a n centrum Kielc
Łódź
Warszawa
legenda
17
ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy kawiarnie, puby kluby handel, usługi
6
22
23
Częstochowa
2
24
2
1
1
1
8
15
25
21
5 2
18
3
4 16 14 20
7 3 19
Lublin
8
11
6
9
8
9
6
K raków
19 18 1
17
12
Tarnów
plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.jp.ziemiaswietokrzyska.net
Galerie 1
BWA Piwnice BWA Na Piętrze
Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info 2
3
Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71
Galeria Współczesnej Sztuki Sakralnej
informator
DŚT Pałacyk Zielińskiego
Teatr Lalki i Aktora „Kubuś” tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl
Kielecki Teatr Tańca
Galeria Zachęta
15
Kielce, ul. Sienkiewicza 32 www.teatr-zeromskiego.com.pl
Galeria Lakiernia 16
7 Kielce, plac Zamkowy 1
Kina tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl
Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78 www.muzeumzabawek.kielce.pl
S ka rb i e c Ka t e d ra l ny
10 Kielce, pl. Panny Marii 3,
tel. +41 344 63 07
22
23
24
Młodzieżowy Dom Kultury
25
Wspak
Ośrodki Kultury 17
Wojewódzki Dom Kultury Kielce, ul. Ściegiennego 6 www.wdk-kielce.pl
25-514 Kielce, ul. Kozia 10a tel. +41 34-434-23, 34-364-20 http://www.mdkkielce.pl Kielce, ul. Śląska 11a
Urzędy Urząd Miasta
1 Kielce, Rynek 1
Kielce, ul. Szymanowskiego 6 Kielce, ul. Strycharska 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl
tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl
tel. +41 365 51 48
Pod Krechą
Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. +41 342 44 24
Moskwa
Kino WDK
Baza Zbożowa
Kielce, Zbożowa 4, www.baza-zbozowa.eu
18 Kielce, ul. Staszica 5
19 Kielce, ul. Ściegiennego 6
Słoneczko
Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80
17 Kielce, ul. Świętokrzyska 20
Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. +41 344 92 97
Muzeum Zabawek i Zabawy
21
Kinoplex
tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net
Muzeum Wsi Kieleckiej Dworek Laszczyków
Filharmonia Świętokrzyska im. Oskara Kolberga
Kieleckie Centrum Kultury Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, +41 344 40 33 www.kck.com.pl
Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl
Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego
Muzeum Narodowe
20
14 Kielce, pl. Moniuszki 2b
Teatr im. Stefana Żeromskiego
Kielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31 Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net
13 Kielce, ul. Duża 9
Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92
9
19
tel. +41 361 27 46 www.ktt.pl
Muzea
8
Muzeum Geologiczne
Teatry
Kielce, ul. Zbożowa 4 www.lakiernia.wici.info
6
Dom Kultury Zameczek
Galeria Winda
Kielce, ul. Orla 3 6
18
Kielce, ul. Św. Leonarda 4 tel. +41 340 55 20
tel. +41 361 25 37
KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b 5
Muzeum Historii Kielc
12 Kielce, ul. Zgoda 21
Galeria Fotografii ZPAF - BWA
Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02 4
11
2
Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl
wici.info | miasto
KSM w TV O kieleckim Kabarecie Skeczów Męczących coraz głośniej. 10 września rusza telewizyjne show, które wspólnymi siłami poprowadzą Marcin Szczurkiewicz i Karol Golonka, a Michał Tercz i Jarek Sadza będą ich wspomagać. Działają już siedem lat, przez które ciężko pracowali nad swoją pozycją na kabaretowej scenie. W tym przypadku niewątpliwie się ona opłaciła. TVP2 uwierzyła w siłę kieleckich kabareciarzy i zaproponowała im współpracę. Utalentowani i przystojni prowadzący, niesamowite konkurencje, dobra muzyka i ogrom śmiechu - to wszystko czeka na widzów programu „Kabaretożercy”. Każdy program uświetni postać polskiej sceny kabaretowej - informuje Marcin Szczurkiewicz. Dwie drużyny rywalizując ze sobą będą miały za zadanie odgadnąć m.in. kto jest gościem programu oraz zaproponować zakończenie skeczu. Miejmy nadzieję, że program okaże się hitem, bo co do tego że KSM da z siebie wszystko nie ma najmniejszych wątpliwości. Julita Sochanowska
Kielecka załoga na „Złombolu” Kolejna edycja charytatywnej wyprawy, w którą wyruszają ochotnicy w samochodach z czasów PRL – „Złombol” 2010 wyruszy 4.09.2010 z Katowic a zakończy się 7.09 w Istambule. Po raz pierwszy w trzyletniej historii imprezy uczestnicy i ich auta przekroczą granicę Europy. Wśród odległych zakątków, do których już dotarł „Złombol”, były Monte Carlo i Koło Podbiegunowe. Z kolei o ludziach, którzy dostrzegają potrzeby innych, mówi się, iż „mają serce”. Można więc powiedzieć, że „Złombol” to połączenie ludzi z sercem i aut z duszą. Tym bardziej cieszyć może fakt, że wśród biorących udział w tegorocznej edycji tej imprezy załóg znajdzie się ekipa kielecka. Dowodzić nią będzie Paweł „Broda” Skiba za kierownicą zastawy 1100 z 1980 r., zwanej „Brodatą Zosią”. Pracownik firmy Auto-Serwis Kijanka w przygotowaniach do ekspedycji mógł liczyć na swego pracodawcę. ASz
Tańce ludowe dawniej i dziś Tańce ludowe tak, jak inne elementy folkloru, ulegają zapomnieniu. Ubywa wykonawców, którzy pamiętają tańce tradycyjne, umieją wykonywać je zgodnie z formą, stylem i przekazem. Aby ocalić tę wiedzę od zapomnienia i zainspirować nią młodsze pokolenia, powstał projekt wymiany kulturalnej i współpracy ekspertów w dziedzinie tańca i muzyki ludowej Polski i Norwegii. Realizują go: Wojewódzki Dom Kultury im. Józefa Piłsudskiego w Kielcach i Norweska Rada ds. Tradycyjnej Muzyki i Tańca w Trondheim
Zakłada on wspólne prace badawcze, seminarium naukowe, wizyty studyjne powiązane z wymianą doświadczeń, warsztaty folklorystyczne (m.in. naukę tańców ludowych charakterystycznych dla Norwegii i Polski). W ramach projektu odbyło się już Seminarium Ekspertów. Rozmowy uczestników pozwoliły naszkicować obraz sytuacji współczesnego folkloru w działalności instytucji kultury, szkolnictwie i edukacji artystycznej. Kolejnym wydarzeniem towarzyszącym wymianie było uczestnictwo artystów norweskich w Buskich Spotkaniach z Folklorem. Obecność tancerzy i muzyków kultywujących tradycyjne tańce i muzykę Norwegii pozwoliła nawiązać nić porozumienia między artystami oraz wymienić cenne doświadczenia zarówno na polu muzyki i tańca, jak i na temat metod propagowania dziedzictwa ojców wśród kolejnych pokoleń młodych ludzi. Wnioski zaczerpnięte z doświadczeń Norweskiej Rady ds. Tradycyjnej Muzyki i Tańca w Trondheim pozwoliły opracować strategię, która realizowana będzie w ramach projektu „Tańce ludowe dawniej i dziś”. Już latem rozpoczynają się prace badawcze na terenie Polski i Norwegii. Marzena Słowik
wici.info | miasto
65
Sztuka Reklamy
Wpadające w ucho hasło, kolorowy spot, krzykliwy plakat – wszystko, by przykuć wzrok potencjalnego odbiorcy. Dziś copywriterzy, graficy i inni spece od reklamy prześcigają się w pomysłach. A jak wyglądały pierwsze zakusy na klienta? Dawno, dawno temu… w czasach, kiedy rewolucja przemysłowa sprawiła, że na rynku powstała konkurencja, w sukurs wszelkiej maści fabrykantom i kupcom przyszedł jedyny środek masowego przekazu, czyli prasa. Pojawiły się czasopisma ogłoszeniowe. Pierwsze w XVII w. stworzył lekarz Ludwika XIII. W Polsce były „Warszawskie Ekstraordynacyjne Tygodniowe Wiadomości” z 1762 r. A w Kielcach?
Prekursorem był Michał Goldhaar, kielecki księgarz i założyciel „Gazety Kieleckiej”. Od pierwszego numeru umieszczał obszerne anonse na temat swojej księgarni. I mimo że robił to za darmo, bo w swojej gazecie, to z góry wiadomo było, że w ślad za nim pójdą inni handlowcy. Już kilkadziesiąt lat wcześniej zawyrokował o tym bowiem wieszcz, wspominając co nieco o wspólnych cechach Polaków i niejakiej papugi. Jak grzyby po deszczu pojawiły się więc w prasie liczne anonse. Przede wszystkim zawierały dokładne i niekiedy bardzo obszerne informacje o asortymencie danej firmy oraz spełniały najważniejsze zadanie
– do którego dziś powraca się w reklamie – kreowały markę. Już wówczas stosowano różne zabiegi mające przykuć wzrok odbiorcy: pogrubiano i powiększano czcionkę, robiono obramowania, odwracano tekst do góry nogami. Podobnie jak dziś, często kamuflowano reklamowy charakter tekstu, tak by przypominał zwykły artykuł. Pojawiły się też wkładki reklamowe, np. dołączony w 1906 r. do GK cennik nasion firmy z Miechowa. A kiedy reklamodawcy trafili na podatny grunt, zastosowali też inne „sztuczki” wspomagające sprzedaż. Pierwszy szyld, co z dumą odnotowała GK, pojawił się w Kielcach w 1881 r. przy ul. Pocztowej (dziś Sienkiewicza) i miał kształt trójko-
lorowej chorągwi. Równie duży entuzjazm wzbudzały pierwsze wystawy sklepowe z lat 70. XIX w. – np. witryna zakładu fryzjerskiego, gdzie wystawiono „woskowy biust damski z utrefioną według dzisiejszej mody głową”. Około 1900 r. pojawiły się w Kielcach słupy ogłoszeniowe. Taki słup miał np. znany przed I wojną rzeźbiarz Stanisław Nicpoń. Jak widać, wszystkie wspomniane tu formy przetrwały do dziś. I może na te współczesne reklamy też będziemy kiedyś spoglądać z sentymentalnym uśmiechem, bo są nie tylko sposobem walki o klienta, ale też – mówiąc górnolotnie – świadectwem naszych czasów. Weronika Mojecka
wici.info | miasto
67
Kielecka Panorama Teatralna Proszę Państwa – oto Sztuka. Nie sztuka dla sztuki, tylko Sztuka dla Was i dla mnie. Rodzi się więc pytanie, dlaczego tak mało o niej wiemy? Bo należy samemu do niej dotrzeć. I właśnie takie zadanie postawiłam sobie miesiąc temu. W tym czasie zapoznawałam się z kieleckimi teatrami alternatywnymi. Wynikiem tej pracy jest „Kielecka Panorama Teatralna”. Tak, więc – ujęcie drugie. Na początku było Słowo, a później był…
Teatr Pegaz Pegaz to jedyny w pełni autorski teatr w Kielcach. – Pragniemy budować teorię człowieka poprzez dziedzinę sztuki, w której – jak w soczewce – skupia się wszystko – wprowadza mnie w ideę działalności swojego teatru Andrzej Skorupski, jego reżyser i scenarzysta zarazem.
Aktorzy, czyli studenci i licealiści wyłaniani w castingach, poprzez przedstawienia wprowadzają widza w świat moralnych wyborów. Tych najważniejszych, młodzieńczych: – W moich sztukach młodzież gra siebie. Nie chcę, aby osiemnastoletni chłopak musiał udawać staruszka, bo to byłoby niedorzeczne, nierealne. Dla mnie kluczowe jest tworzenie się tożsamości wśród młodzieży grającej w teatrze – wyjaśnia Skorupski. „Ptaki Młodości”, spektakl zaprezentowany na premierze 24 maja, mocno akcentował rozdźwięk między młodzieńczym idealizmem a rzeczywistością. Zadawał pytania, zwłaszcza młodym odbiorcom, o właściwe ścieżki życia i wymagał od nich jasnej odpowiedzi. – Dzięki Pegazowi potrafimy nie tylko odnaleźć się na scenie, ale także stworzyć postacie, pokazując swoje uczucia. Ponadto próby z profesjonalistami bardzo pomagają uszczypnąć tego, co nazywamy aktorstwem – mówi Maciej Kukiałka, aktor teatru z trzyletnim stażem. Teatr Pegaz jest niewątpliwie najlepiej wyposażonym teatrem alternatywnym w Kielcach. W całosci finansuje go Kieleckie Centrum Kultury, które dla spektakli udostępnia Małą Scenę, profesjonalną obsługę świateł i sceny, specjalnie szyte kostiumy oraz zaproszenia przygotowywane przez plastyczkę Agnieszkę Filipowską. Prace nad ostatnim spektaklem wspierali też choreograf, tancerka Kieleckiego Teatru Tańca – Małgorzata Ziółkowska, scenograf-plastyk KCK Robert Pęczek oraz Mirosław Bieliński – aktor
Teatru Żeromskiego, który pomagał reżysersko Andrzejowi Skorupskiemu. Dzięki temu przedstawienia są urozmaicane o elementy musicalowe, grę świateł, czyli, jak mówi reżyser, jedynie dodatki do słowa, które powinno być święte dla każdego aktora. Pegaz adoruje tę świętość w naszym mieście już 13 lat, co roku pobudząjac widzów do nowych moralnych rozliczeń, a młodzież do angażowania się w działalność kulturalną. – Może to zabrzmieć trochę dziwnie, ale atmosfera tego teatru daje kopa do działania i rozwijania się w tym mieście. To jest w nim najfajniejsze – kończy Maciek Kukiałka, który ze znajomymi z teatru stworzył kabaret „Bruzda”, po raz kolejny wzbogacając artystyczny dorobek Kielc. Magda Kołodziej, zdjęcia Marzena Słowik
wici.info | pasje
Dziewczyna z ringu Niby drobna i krucha, a tak naprawdę silna i twarda. Bardzo dziewczęca i delikatna, ale świetnie sobie radzi w świecie, w którym dominują mężczyźni. Duma Kielc, ale w Kielcach niemalże nierozpoznawana. Na pierwszy rzut oka wygląda na zwyczajną dziewczynę, a ludzie wręcz z niedowierzaniem reagują, gdy dowiadują się, czym zajmuje się na co dzień Sandra Drabik, 22-letnia Mistrzyni Świata w Kick Boxingu: kopie, boksuje, studiuje, tańczy, jeździ na gokartach, skacze na bungee i nigdy nie może usiedzieć na miejscu.
69
71
Wszystko zaczęło się w 2005 r. Daruję sobie wymienianie wszystkich osiągnięć sportowych Sandry, gdyż zajęłoby to zdecydowanie za dużo miejsca. Muszę jednak wspomnieć, że wśród nich najważniejszy jest tytuł Mistrzyni Świata w Kick Boxingu Full Kontakt, wywalczony pod koniec ubiegłego roku we Włoszech. A wszystko zaczęło się w 2005 roku, gdy Sandra trafiła do swojego obecnego trenera – Marka Sobonia. Wtedy to rozpoczęła się jej prawdziwa przygoda z tym sportem – zawodowe walki i pierwsze sukcesy.
Urodzona by… kopać Kopać chciała od zawsze i jak tylko powstała sekcja kick boxingu w Kielcach, to od razu się do niej zapisała. Teraz walczy zarówno amatorsko, jak i zawodowo, swoich sił próbuje też w boksie amatorskim. Dziś z uśmiechem wspomina swoją pierwszą bokserską walkę, gdy podczas sekwencji uderzeń zamachnęła się z przyzwyczajenia nogą, by kopnąć rywalkę. Na szczęście w porę zorientowała się, że w tym sporcie kopać nie wolno, bo za takie zagranie zostałaby z pewnością zdyskwalifikowana.
Wysiłek nie robi wrażenia Na sali treningowej spędza każdego dnia półtorej godziny. Mordercze tempo ćwiczeń nie robi już na niej większego wrażenia. Przez cały czas jest maksymalnie skoncentrowana i ćwiczy równo z mężczyznami.
A gdy staje na ringu, panuje nad emocjami, nie zastanawia się nad tym, czy jej rywalka podbije jej oko czy zrobi cokolwiek innego: – Przed walką myślę, żeby najlepiej wypaść, a nie czy coś mi się stanie – mówi Sandra. – Jak widzę przeciwniczkę, to czuję spokój – dodaje. Natomiast zanim wyjdzie na ring zastanawia się, jak to w zwyczaju mają kobiety, w co się ubrać, żeby ładnie wyglądać, choć przyznaje, że stroje zarówno do boksu jak i kick boxingu nie są zbyt kobiece.
Rozdział pt.„Świętokrzyskie Gwiazdy Tańczą” – Raz dzwoni do mnie kolega z kadry i mówi: „Chciałem pokazać znajomemu jak walczysz, a tu w Youtube wyskakuje jakiś taniec! Ty gdzieś tańczyłaś?” – opowiada ze śmiechem Sandra. A i owszem Mistrzyni Świata w Kick Boxingu pokazała się z zupełnie innej, tej bardziej kobiecej strony, w show „Świętokrzyskie Gwiazdy Tańczą”. I to z całkiem niezłym skutkiem, bo zbierała świetne oceny od sędziów. Ciekawostką jest, że na ostatni odcinek dotarła prosto z mistrzostw Polski w boksie i zatańczyła układ, którego uczyła się zaledwie cztery godziny i był równie dobrze oceniony, jak jej poprzednie występy. I choć przez te dwa roztańczone miesiące straciła nieco formę, to z uśmiechem wspomina swój udział w tym show, przede wszystkim jako świetną przygodę i ciekawe doświadczenie, i nawet do tej pory zdarza się, że koledzy na
wici.info | pasje
73 oczywiście stricte wierne wersje utworów genialnego Polaka, bo w przypadku improwizacji jazzowych nie może być o tym mowy. Chopinowskie motywy łącząc się z dźwiękami wykreowanymi przez Pawlika, tworzyły głębię artystyczną służącą pokazaniu bogactwa pozostałych (oprócz dźwięku instrumentów) środków wyrazu: tańca, ludzkich głosów, animacji i efektów oświetlonej przestrzeni scenograficznej.
Chopin4 jazzowo-taneczny treningu żartują sobie, żeby im coś zatańczyła.
Skromna i dowcipna Jak na tak młodą osobę, Sandra odniosła ogromny sukces i o dziwo wcale nie przechwala się swoimi dokonaniami. Jest bardzo skromna i nie lubi szumu wokół siebie. Kiedyś na imprezie koleżance Sandry wymknęło się, że ta coś trenuje. Oczywiście, nie miała ochoty znów opowiadać o kick boxingu i swoich tytułach. Zatem długo się nie namyślając wkręciła nowego kolegę, że trenuje siatkówkę, a na pytanie czy nie jest za niska (ma zaledwie 165 cm wzrostu), odpowiedziała, że nie, bo gra na pozycji libero.
Dla satysfakcji a nie dla sławy Mistrzyni świata przyznaje, że sport jest jej wielką pasją i trenuje dla własnej satysfakcji, a nie dla sławy, rozgłosu i pieniędzy. Na każdym kroku podkreśla, że indywidualne sporty nie cieszą wielkim zainteresowaniem i nie może porównać swojej popularności chociażby do tej piłkarzy Korony, co jej absolutnie nie przeszkadza. A żeby w to uwierzyć wystarczy zobaczyć Sandrę w swoim żywiole i wtedy wszelkie wątpliwości zostają rozwiane. Aneta Pawłowska, zdjęcia Łukasz Król
Kielce uczciły Rok Chopina w sposób szczególny. W połowie sierpnia (dokładnie 12) w nowootwartej hali E Targów Kielce miało miejsce wyjątkowe widowisko taneczno-muzyczne „Chopin4”. Jego przygotowania podjęli się artyści Kieleckiego Teatru Tańca przy współpracy z tancerzami z baletu amerykańskiego, niemieckiego i Polskiego Baletu Narodowego, Urszulą Dudziak z zespołem Super Band, Agą Zaryan, Chórem Voice Factory. Kierownikiem muzycznym przedsięwzięcia był pochodzący z Kielc pianista jazzowy Włodek Pawlik, który ze swoim Trio spinał całość. Publiczność szczelnie wypełniająca nową halę, służącą organizacji nie tylko wystaw, ale i koncertów, wydarzeń kulturalno-artystycznych i kongresów, wysłuchała kompozycji Chopina w aranżacjach Włodka Pawlika i interpretacji znanych muzyków jazzowych. Nie były to
Zamysł widowiska Chopin4 wyrósł z przewrotności. Po raz pierwszy kompozycje genialnego Fryderyka zostały ułożone zgodnie z nastrojami dopasowanymi do pór roku. I tak na przykład nostalgiczne Preludium e-moll nr 4 op. 28 w wykonaniu chóru Voice Factory kończyło lato – czas beztroski, a kolejny utwór, będący improwizacją tegoż preludium, utrzymany w tonacji durowej już wyraźnie korespondował z jesienią, którą rozpoczynał. Pierwszą wersję jednego Preludium e-moll nr 4 op.28 tańczyło trio reprezentujące Ballet Noir z Nowego Jorku. Podobnie sprawa się miała z inną chopinowską kompozycją, Preludium Des-dur nr 15 op. 28, którą wyśpiewał chór Voice Factory w części jesiennej. Spektakl Chopin4 to rówież opowieść o różnych stanach emocjonalnych, młodzieńczej wrażliwośi, pożądaniu, równowadze, a nawet agresji, bo muzyka Fryderyka Chopina właśnie taka jest. Aneta Lech, foto: Bartek Bogucki
wici.info | pasje
75 podczas rozgrywanych na Miedzianej Górze MPwJSzP. W 2010 roku do organizowanych przez PZM wydarzeń dołączył Młodzieżowy Konkurs Caravaningowy kierowany do osób w wieku od 12 do 18 lat biorących udział w zlotach. Sezon caravaningowy w Polsce trwa z reguły od marca do października.
„Jaga” zaczepia... przyczepę Od 1980 roku przy Automobilklubie Kieleckim działa Koło Caravaningowe „Jaga” (http://automobilklub. kielce.pl/s,62,Historia_Kola_quotJagaquot.html). Powstało siedem lat po pojawieniu się na rynku kamienia milowego polskiego caravaningu – przyczepy Niewiadów N126, którą w założeniach ciągnąć mógł nawet jej imiennik – samochód fiat 126p. W 1984 roku Polski Związek Motorowy (PZM) zaczął organizować Ogólnopolski Konkurs Caravaningowy. W skład konkursu wchodzą jazdy sprawnościowe z przyczepą, pytania z dziedziny kodeksu dro-
gowego i zasad udzielania pierwszej pomocy oraz konkurs wiedzy o zwiedzanym regionie (obejmujący wiedzę przekazaną wszystkim uczestnikom zlotu w materiałach od organizatorów). Po jedenastu latach do konkursu dołączyła druga impreza – Mistrzostwa Polski w Jeździe Samochodem z Przyczepą (MPwJSzP). Konkurencjami mistrzostw są jazda z przyczepą kempingową N126 oraz z przyczepą towarową o masie poniżej 750 kg. Członkowie kieleckiego koła rywalizują w tych imprezach z dużymi sukcesami. W ubiegłym roku wywalczyli wicemistrzostwo Polski
Miłośnicy turystyki z przyczepą lub samochodem wyposażonym w zabudowę kempingową biorą udział także w imprezach międzynarodowych, takich jak: Dahlie Rallye, który w 2010 roku organizowany jest w Czechach. W roku 2009 odbywał się w Polsce – w miejscowości Kamień k. Rybnika. Sztandarową imprezą – ujętą w kalendarzu imprez PZM – organizowaną przez członków Koła „Jaga” jest Ogólnopolski Zlot „Caravaningowe Świętojanki”. W bieżącym roku obchodził on jubileusz – odbywał się po raz trzydziesty (relację można obejrzeć na stronie internetowej automobilklub.kielce.pl – w sekcji „caravaning”).
z Toru Kielce oraz położonych przy nim terenów kempingowych Automobilklubu Kieleckiego. W sezonie kemping przy torze jest miejscem stacjonowania przyczep oraz aut z zabudową kempingową należących do członków koła „Jaga” (na zimę umieszczane są one w pomieszczeniach Automobilklubu). Przewodniczący koła zachęca osoby planujące rozpoczęcie swej przygody z caravaningiem do odwiedzenia kempingu. Ci, którzy się na to zdecydują, będą mogli zapoznać się z jego wyposażeniem, porozmawiać z przebywającymi na nim członkami koła, a nawet obejrzeć stacjonujące tam przyczepy. Według przewodniczącego „Jagi” caravaningowców można porównać do Cyganów, mając na uwadze ich stałą ochotę do wędrówek. Jedynym przeciwwskazaniem do uczestnictwa w ruchu caravaningowym jest brak poczucia humoru, nietowarzyskość i nadmierne wygodnictwo. Pomimo zróżnicowanego wieku, uczestników na zlotach obowiązuje zwyczaj zwracania się do wszystkich po imieniu.
Zazwyczaj rozgrywa się na nim jedną z eliminacji Ogólnopolskiego Konkursu Caravaningowego lub Mistrzostw Polski w Jeździe Samochodem z Przyczepą. W ubiegłym roku rozgrywano tutaj kolejno wszystkie trzy eliminacje MPwJzP.
Pełnoprawnym członkiem koła, biorącym udział w zlotach, można być także bez przyczepy, wówczas korzysta się z namiotu. Wystarczy zapisać się do Automobilklubu w Kielcach przy ul. Słowackiego 16, a następnie do Koła „Jaga”.
Uczestnicy
Andrzej Szczodrak
zlotów
korzystają
wici.info | świętokrzyskie
77 Wysiedliśmy i zapomnianą, obustronnie wysadzaną wielkimi, starymi drzewami drogą posuwaliśmy się naprzód. Żar z nieba, gorąc pól i łąk spowodował, że język wisiał mi prawie do ziemi. Moja Pani w towarzystwie Rafała i Bartka parła naprzód, a ja bawiłam się w turlanie niedojrzałych orzechów laskowych. Psiakrew, jak to „czemu”, przecież jestem beaglem – miłą, łaciatą półtoraroczną suczką!
Rajd pieszy Gołoszyce - Kuźniaki, czyli „żwawy spacer przez Łysogóry”
dzień 1: Gołoszyce – Jeleniów Wyprawa zaczęła się na „drugim” dworcu busowym w Kielcach, gdzie rozminęliśmy się z busem pt. Tarnobrzeg. Przybyliśmy zatem na główną busownię, i mimo złowrogo wyglądającego rozkładu, straszącego brakiem połączeń z Gołoszycami, próbowaliśmy się zalogować do dalekobieżnego busa, bezskutecznie. Dopiero trzecia próba zakończyła się powodzeniem i pomknęliśmy pekaesem na wschód. W autobusie, jak zwykle, strasznie ciekła mi na podłogę ślina, ale obyło się bez afery.
Pasmo Jeleniowskie to mnóstwo kałuż i bagienek, z których ani jednego nie odpuściłam a napęd na 4 łapy wyciągał mnie zawsze z tarapatów. Po kilku wzgórzach dotarliśmy do Szczytniaka, gdzie zakręciliśmy się jak Stirlitz, czyli weszliśmy wyjściem. Odnalazłszy właściwy kierunek szlaku, podreptaliśmy do przełęczy, na której daaawno temu działał tartak. Ponieważ nie lubimy deszczu a od Wólki Milanowskiej ciągnęła bura chmura – zeszliśmy do Jeleniowa poszukać noclegu. Trafiliśmy do przemiłej niewiasty, która zamiast w znalezionym przez nas garażu dała nam schronienie w swoim drugim, jednoizbowym domku. Kilka kilosow trzeba było przejść zanim dotarliśmy do sklepu, by uzupełnić zapasy żywności. Po drodze trzech lokalnych macho z mego gatunku sprzeczało się o pierwszeństwo w podrywaniu mnie. Całe szczęście, że się tak zacietrzewili, iż walka między sobą wzięła górę nad pierwotnym instynktem rozmnażania i ominął mnie bliski kontakt pierwszego stopnia. Spaliśmy w pokoju pachnącym orzechami włoskimi a w naszej
kuchni dzień wcześniej rozbierano świnkę i nos zaprowadził mnie do kosteczek powbijanych w rzeźniczy pniak, jednak ludzie, jak zwykle, nic nie czuli. Tej nocy spałam jak królowa – we własnym fotelu.
dzień 2: Jeleniów – Św. Krzyż Poranek powitał nas mżawką. By nieco ułatwić sobie wejście na Górę Jeleniowską, połakomiliśmy się na skrót, który z początku wiódł drogami wycinki drzew, wyżlobionymi dość głęboko przez spływające po deszczach strumienie, ale po paru kilometrach, gdy skończyły się drwalnicze szlaki, a zaczął offroad przez bagienka i połamane śniegiem ostatniej zimy drzewa, „ukazał oczom naszym las krzyży”, gdyż wyszliśmy w... Jeleniowie. Stąd asfaltem przez Paprocice i pod górę do Zamkowej Woli – najbliższego (słabiutko zaopatrzonego) sklepu, pod którym dziwnie mówiący Pan, przypominający janosikowego Pyzdrę, przyniósł mi mamałygę i kwaśnawe mleko – pycha! Odpoczynek pod drzewem przerwał nam dziadek i jego opowieści o hitlerowcach i cieleniu się krów. Poczłapaliśmy stromo pod las Kobylej Góry a połknąwszy ją, z Trzcianki wysłaliśmy jednoosobową ekspedycję po żywność. Zostawiliśmy za sobą chłopaka na prawdziwej rometowskiej motorynce i jednego takiego ryżego kundla. Za jezdnią szlak wiódł pod górę, przez wysoki las i wspaniale chłodzący strumień, w którym brykałam jak szalona. Na górze okazało się, że ciut za długo trwały harce w wodzie, ale Pani
79 ogrzała mnie śpiworkiem a braciszkowie z klasztoru nawet podzielili się wrzątkiem na zupę, kisiel, kawę i herbatę. Spaliśmy w namiocie do konsumpcji grochówki, ale co rusz dało się słyszeć odgłosy Puszczy Jodłowej, na które musiałam odpowiadać szczekaniem, więc ta noc nie należała do najspokojniejszych.
dzień 3: Św. Krzyż – Św. Kaśka Jako pies przestrzegam pewnego savoir vivre’u – nigdy nie sikam w domu, a dom jest tam, gdzie śpimy lub robimy postój plus-minus 50 m marginesu dookoła. Moja przezorna Pańcia obudziła mnie o 6.30, żeby „wyprowadzić mnie na siku” poza teren klasztoru, więc ominął mnie bezcenny widok min Panów, których ze snu wyrwało jednoczesne bicie dzwonów i płynące z megafonu „Paaan, kiedyś stanąąął nad brzeeegieeem”. Po porannej kawusi w tutejszym wirydarzu oraz Krówkach Dąbrówkach, sturlaliśmy się do Huty Szklanej opanowanej przez dmuchane topory i plastikowe ciupagi a po przebrnięciu przez hordy małolatów podziwialiśmy już ze szlaku grzbiety naszych przyszłych tras i dalej podreptaliśmy przez Kakonin i polanę Św. Mikołaja – zwaną przez ludzi Łysicą – a na nasze nieszczęście oblężoną przez dzieci z charczącymi hity komórkami. Mnóstwo turystów (nawet padła propozycja matrymonialna dla mnie) wchodzi tu i wraca do Świętej Katarzyny, poszliśmy, więc tam i my.
Wątek edukacji przyrodniczej – nie czytać przy jedzeniu. O tej porze roku przy szlaku unosi się zapach kałowego zagajnika, bynajmniej nie dlatego, że piechurzy „kładą kabel” na trawę tuż przy ścieżce. Odpowiedzialny za ów smród jest pewien sprośny grzyb wyglądający jak dojrzały wzwiedziony fallus średniej wielkości, zwany z racji swego wyglądu sromotnikiem bezwstydnym, choć śmiało mógłbym zwać się Sromotnicus Homosexual, ze względu na czubek upaćkany brązową mazią, jakby dopiero wyjęty z „groty nestle”. Dojrzałe egzemplarze wydzielają zapach zniewalający wszystkie muchy w okolicy, które tłoczą się, oblepiając szczyt i raźnie zajadają nutellę. Takich okazów tego dnia mijamy, niestety, całkiem sporo. Na koniec, wieczorkiem, niewielkie ogniseczko i gawęda towarzyszyły czekaniu na spanko, które było możliwe dzięki gościnności pracowników i dyrekcji tutejszego schroniska; byli oni nieco zdziwieni, że od miękkich łóżek wolimy zadaszoną podłogę wielkiej biesiadnej altany.
dzień 4: Św. Kaśka – Masłów Koszmarnie parny dzień, do tego trasa biegła wśród pól i łąk, gorące, mokre powietrze wlewało się do płuc, odbierając siły i chęci. Nie licząc Św. Kaśki, dopiero tego dnia trafiliśmy na pierwszy dobrze zaopatrzony (kaman, bez specjalnych wymagań, chodziło raptem o pomidory, cebulę czy kiełbasę) sklep na wsi. Upał pozwolił pierwszy raz wysuszyć (a raczej zasuszyć) przepocone koszulki z poprzednich dni. Higiena nie była najmocniejszą stroną naszej wyprawy, ale codzienna zmiana bielizny, koszulki i mycie kilku newralgicznych miejsc wodą lub nawilżanymi chusteczkami było niezbędne. Przynajmniej dla ludzi, mnie wystarczyło, że codziennie wieczorem Pani wyjmowała mi średnio po 5 kleszczy. Posiadany zapas wody nie pozwalał dotrzeć do następnego sklepu przy szlaku (w Masłowie), więc za Wymyśloną zeszliśmy do Ciekot. Już się Pan pytał
o rozkład 10, ale po spożyciu zupy chmielowej, odzyskał wigor a chęć dalszego wędrowania przeniknęła nas wraz z wodami Lubrzanki, w której przełomie chłodziliśmy łapy i nogi. Na bardzo stromym podejściu pod Dąbrówkę, zwaną powszechnie Ameliówką, złapałam trop i szlag mnie trafił na całe 7 min., co wywołało panikę wśród współtowarzyszy, ale na mój widok wyluzowali się, pstryknęli fotkę z Ameliówki na Dolinę Wilkowską i poszliśmy wśród ogromnych, bo miejscami nawet czterometrowych paproci do Diabelskiego Kamienia. Tu postój był dość krótki, gdyż od Starachowic ciągnęła burza, czyli jak podkieleccy gospodarze mawiają „zachmurało się”. Do Masłowa wkroczyliśmy razew z pierwszymi kroplami deszczu, który 5 minut później zmienił się w ulewę. Przeczekaliśmy ją w ośrodku kultury, a później przenieśliśmy się na nocleg pod wiatę... na lotnisko. Po zimnym prysznicu w klubie spado-
wici.info | sprawdzone smaki
81 czenie dogoniło wszystkich, tak że poszliśmy spać ok. 22.00.
dzień 6: Oblęgorek – Kuźniaki
chroniarskim i dłuuugiej gawędzie o kierowaniu jelczem i o łzach krów pod rzeźnickim nożem, zasnęliśmy błogo na płycie lotniska strzeżeni przez dwa „Antki”, pożarniczego „Dromadera” i mojego nowego, choć w sumie bardzo starego kolegę Brutusa – wilczura, wielkości małego niedźwiedzia.
dzień 5: Masłów – Oblęgorek O 7 zbudziły nas pierwsze loty, pod sklepem wsunęliśmy śniadanie i zaatakowaliśmy Domaniówkę (znaną też pod nazwami „Hydrofornia” i „Góra Miłości”), minęliśmy niosącego pełną siatkę prawdziwków grzybiarza i z przybyłym niemalże wprost z Bułgarii Pawłem zrobiliśmy postój w miłej altance, pozwalającej napić się herbaty z dala od wścibskich oczu panów z radiowozu. Dalej błotnistą drogą przecięliśmy obwodnicę i od szczytu kilka
kilometrów szliśmy asfaltem wzdłuż drogi do Zagnańska – zgodnie ze szlakiem aczkolwiek całkiem bezsensownie. Krótki postój pod sklepem w Tumlinie przywrócił nam siły, dalej poszło jak z płatka, choć za torem wyścigowym potrzebny był postój dla schłodzenia stóp w Bobrzy. Wolę, gdy idziemy lasem – mogę wtedy biegać do woli i skakać po krzaczorach a we wsi lub po asfalcie, niestety, trzeba iść na smyczy. Źle wróżyła chmura, która nas nakryła przy podchodzeniu pod Baranią Górę. Towarzyszący jej bardzo silny wiatr zapowiadał burzę, której jednak wymknęliśmy się zrezygnowawszy z przepięknego widoku (ok. 300 stopni dookoła), ale i niepewnego spania pod chmurką. Zeszliśmy na nocleg do Oblęgorka – jakież to przestronne zadaszenia dla turystów stawia tamtejsza gmina, przycupnęliśmy w jednym, tuż obok dworku Sienkiewicza. Zmę-
Niedzielę rozpoczęliśmy pobraniem wody od strażnika muzealnego. Bez śniadania wróciliśmy czarnym szlakiem przez malowniczy wąwóz do właściwej trasy. Na G. Sieniawskiej, pod domem Piaska, postój konsumpcyjny – na aperitif przydrożne jeżyny a później herbatka z rafałowej maszynki turystycznej i kanapki z szynką „wieloowocową”, czyli konserwy wszelakiej maści. Dalsza trasa jak na całym szlaku układała się w znany schemat: podejście – zejście – podejście – zejście, a mimo to urzekający jest ten ostatni odcinek szlaku i niesamowita grota Św. Rozalii w skałach Góry Perzowej. Wreszcie upragnione Kuźniaki – 105 km, nie licząc odbić do sklepów i na noclegi. Wróciliśmy pod las na finalne ognisko i lizanie
ran. Wzajemne napawanie się radością ukończenia całego głównego świętokrzyskiego szlaku przyćmił przebiegający koleżka, który „przeszedł” z Annopola do Kuźniaków (ponad 200 km) w 48 godzin. Szacun! W końcu, według znanego tylko Pani sklepowej rozkładu, przyjechał bus i zgarnął nas, mimo że pachnieliśmy „potem i prerią”. Nauczyłam się jeść, gdy naprawdę jestem głodna, czyli raz dziennie i iść w pobliżu mojej Pani. Jak na beagla z bloku to sporo. Nela wraz z Ulą, Bartkiem, Pawłem i Rafałem, PS
Dwa słowa od Bartka: z cyklu „rzeczy, których nie wezmę następnym razem” przedstawiam: patelnię, latawiec (wiem, wiem) oraz folię malarską 4x5 m, która miała nas chronić przed deszczem w razie srogiej biedy i spania w lesie.
Radosław Nowakowski
MOJE PAŃSTWO (26)
Uniwersytet Założyłem uniwersytet. Jest to uniwersytet ekstremalny. Nie jestem jeszcze pewny czy „ekstremalny” to jedynie epitet, czy też już nazwa. Dla uproszczenia przyjmijmy, że to nazwa tymczasowa, że kiedyś powstanie jakaś lepsza, bardziej adekwatna. Dlaczego ekstremalny? To może budzić niepokój. Ktoś pomyśli, że chodzi tu o nauczanie ekstremizmu. Jeśli tak pomyśli, to niech się nad tą własną myślą zastanowi, ekstremalnie dogłębnie niech ją przeanalizuje. Przecież nie jest to Uniwersytet Ekstremistyczny. Ekstremistyczny to przecież nie to samo co ekstremalny. Dlatego ekstremalny, że chodzi tu o wiedzę ekstremalną. Ekstremalnie głęboką i ekstremalnie rozległą. Także o ekstrema wiedzy. Warto też dodać, że studiowanie na UE jest ekstremalnie proste.
Nie ma tu żadnego rektoratu, dziekanatu, sekretariatu, szatni czy toalet. Nie ma indeksów, legitymacji, zaliczeń i egzaminów. System rekrutacji też jest ekstremalny, albowiem nie ma go wcale. Po prostu studiujesz coś albo nie. Nie ma też podziału na semestry i lata, więc zacząć studiowanie można w każdej chwili i w każdej chwili je przerwać. Lecz uważaj, drogi studencie. Pamiętaj! Znajdujesz się w sytuacji ekstremalnie trudnej: tutaj o wszystkim decydujesz sam. Jeśli poczujesz, że masz dosyć, po prostu zamknij książkę, albo wyłącz komputer i idź do ogrodu, albo za ogród na łąkę, albo za łąkę do lasu, albo za las i za te góry co za lasem... a potem za następny las, aż za siódmy las i siódmą górę, albo jeszcze dalej... Ekstremalnie trudne sytuacje mają ekstremalnie proste rozwiązania. Mógłby też ten uniwersytet być czyjegoś imienia. Czyjego jednak? Może Bouvarda i Pecucheta? Oni by pasowali. Wszak działa na razie tylko jeden wydział (niestety, wszystko ciągle w powijakach, wręcz w wodach płodowych), a mianowicie wydział głupoty. Głupoty? A dlaczegóż by nie? Skoro można studiować geografię lub fizykę, to dlaczego nie można studiować głupoty? W czym głupota gorsza od geografii lub fizyki? Głupota jest powszechna niczym grawitacja, więc dogłębne poznanie głupoty powinno być absolutnym priorytetem dla nauki. Chyba już czas najwyższy opisać ją, sklasyfikować jej odmiany, nauczyć się ją rozpoznawać... Czy jest to jednak możliwe? Zapewne tak, choć bez wątpienia łatwe nie będzie. Wbrew pozorom głupota wcale głupia nie jest. O nie. Jest chytra nad wyraz i przebiegła ponad wszelkie wyobrażenie. (Czy jednak chytrość i przebiegłość można uważać za przejawy mądrości, za jej odmianę? Nader to wątpliwe.) Potrafi nadzwyczajnie się kamuflować. Ma przygotowane niezliczone wręcz maski i zakłada je zręcznie. Równie zręcznie potrafi się przebrać, ba! zmienia nawet kształt, oblicze, wymiary. Ileż tu strategii do zbadania! Ileż technik uników! Ile sposobów ucieczki, metod ukrywania się. Całe szafy czapek niewidek. A jakie zdolności mimikryczne. Łącznie z tą najniezwyklejszą co zamęt w głowie powoduje okrutny: oto bowiem głupota przybiera formę mądrości, jej szaty zakłada, jej mową się posługuje, jej gesty naśladuje wprost idealnie. Co gorsza, nie jest wcale rzadkością, że mądrość brzmi zdumiewająco prostacko, jakby subtelność była jej zupełnie obca. I chociaż wcale nie przebiera się w szaty głupoty, za głupotę bywa uważana. A co najgorsze, mądrość niekiedy po prostu jest głupotą. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że głupotą jest być mądrym – po prostu mądre bywa czasami głupie i tyle. No i jak to teraz
oddzielić? Właśnie, właśnie. Jak widać i słychać jest się nad czym zastanawiać i jest co badać. I o czym pisać prace magisterskie. I doktoraty i habilitacje teş. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, şe uzyskany tytuł, a mianowicie magister głupoty, moşe wydawać się dziwny, wręcz głupi, gdyş głupcom będzie on sugerował, şe mają do czynienia nieomal z mistrzem głupoty, czyli głupcem potęşnym i potwierdzonym pieczęcią, a tak wcale nie jest. Zastanówmy się: magister geografii, to ktoś kto zna się na geografii, kto wie o niej duşo, lecz sam przecieş geografią nie jest. Więc i magister głupoty będzie się tylko znał na głupocie, będzie o niej wiedział bardzo duşo, lecz sam ani głupotą ani głupcem nie będzie. Chyba şe przytłoczy go skala i rozmach poruczonych mu zadań. Na szczęście jednak UE nie nadaje şadnych tytułów (między innymi dlatego, şe uwaşa je za głupotę), więc nie warto sobie tym problemem zawracać głowy.
+IELCZANIE Z ALBUMĂ?W RODZINNYCH 7YJ–TKOWY ALBUM JUÂœ W SPRZEDAÂœY
Zatem do roboty. Czas goni i nagli. Głupota, wbrew temu co moşna by o niej sądzić, wcale nie jest leniwa. O nie. Wręcz przeciwnie. Jest zadziwiająco pracowita. Nie odpuszcza ani na chwilę. Powoli, a moşe całkiem szybko, zdobywa kolejne bastiony mądrości. Trzeba zatem zmobilizować się i przeciwdziałać temu natarciu. Lista tematów wykładów nie jest jeszcze ustalona, więc to co podane nişej, to tylko kilka luźnych propozycji: Pochodzenie głupoty Typologia głupoty Metody rozpowszechniania głupoty Oszałamiająca kariera głupoty Do czego jest nam potrzebna głupota Jak skonstruować detektor głupoty Głupota jako strategia ewolucyjnego sukcesu Nie wiadomo teş, nawet w przyblişeniu, kiedy wykłady się zaczną, więc jeśli, drodzy przyszli studenci, nie będziecie mógł się doczekać, zacznijcie wykładać sami sobie – to wcale nie będzie takie głupie.
8ZEBXOJDUXP v+FEOPŞŗw VM +BOB 1BX’B ** OS ,JFMDF E[JB’ TQS[FEBƒZ UFM JOGPMJOJB XXX KFEOPTD DPN QM
wici.info | pasje
87 grupy i na odwrót. Gdzie się spało? Na klatkach, w ogródkach, rowy melioracyjne i krawężniki również były mile widziane. Nikt nie potrzebował funduszy na przeżycie, wystarczył sprytny pomysł. Kolejna wyjątkowość – to muzyka. Kapele grające na scenie miały prawie boską moc słowa śpiewanego! Bunt, sprzeciw, i gigantyczne pogo! Co pozostało ze „starych festiwali”? Ponoć niewiele! 30-rocznicowa edycja Jarocina dała wiele nadziei na lepszą przyszłość. Była to przede wszystkim najbardziej popularna edycja festiwalu. Szczególnie w sto-
Jarocin po latach O 16 do 18 lipca byliśmy świadkami kolejnej, już 30. edycji Jarocin Festiwal. Impreza ta po raz pierwszy ruszyła w 1980 r. i nosiła nazwę Ogólnopolskiego Przeglądu Muzyki Młodej Generacji. Niektórzy twierdzili, iż był to „wentyl bezpieczeństwa” dla ówczesnych władz. Młodzi dostali odrobinę zachodniego rock&rolla i wolności. Bardzo szybko Jarocin urósł w siłę i legendę. Występ na tym podpoznańskim festiwalu stał się zaszczytem na krajową skalę.
Do Jarocina zjeżdżały wówczas tabuny punków, metali, skinów, hipisów itp. Wyjątkowość Jarocina ukazywana była na różnych płaszczyznach. Przede wszystkim w stylu bycia i ubiorze! W konserwatywnych i komunistycznych latach 80. tłumy punkowych irokezów, skóry, glany, ćwieki i nie tylko straszyły przerażonych mieszkańców. Jak wspomina w tegorocznej „Gazecie festiwalowej” Henryk Dudziak, komendant milicji obywatelskiej: „MO zaszokował ubiór chłopaka, który miał na sobie tylko slipki i był obwieszony kilkoma kilogramami łańcucha”. Specyficzna była również atmosfera. Hasło przewodnie stanowiły słowa peace&love! Skini demonstracyjnie opuszczali koncertowy teren w trakcie występu punkowej
sunku do reaktywacji w 2005 r. A co zostało ze specyficznej kultury festiwalowej? Niestety punks jednak dead. Mimo że wiele dzieciaków dzielnie stara się utrzymywać tradycję, no i nie zabrakło podstarzałych dinozaurów rodem z zamierzchłej epoki. Ciekawie było również muzycznie. Dokonał się wielki, jednorazowy powrót Pidżamy Porno. W dobrym stylu zagrali: Hey, TSA, Dezerter, Acapulco, Kora. Można było przypomnieć sobie stare lata. Jednak na prowokację zdecydowali się jedynie zagraniczni goście. SKAP demonstracyjnie sparodiował głowę Kościoła katolickiego. Pogo nie było tak agresywne jak kiedyś, a atmosfera na koncertach niekiedy przywodziła na myśl rodzinny piknik. Na mieście było równie spokojnie, tabuny kolorowych przechodniów nie epatowały agresją, a raczej błogim spokojem. Komercja trochę przekręciła do góry nogami tradycję Jarocina, wydaje się jednak, że był to proces nieunikniony. Cytując wypowiedz Marka Piekarczyka dla „Gazety Festiwalowej”: „…Jarocin był fenomenem dlatego, że gdzie indziej było beznadziejnie. Teraz wszędzie można zrobić taki festiwal”. Zmieniła się rzeczywistość i zmieniły się polskie gusta razem ze zwyczajami. Choć trzeba przyznać, że rock&roll ma się w Polsce dobrze, tegoroczny Jarocin udowodnił, iż wychodzi na prostą, porzuca stare zwyczaje i zaczyna tworzyć nową, dobrą jakość! Agata Majcher
wici.info | fason
89 13-letnia blogerka Tavi Gevinson, zapraszana jest między innymi na Fashion Week w Nowym Jorku (o Tavi mówi się, że jest nastoletnim wcieleniem Anny Wintour). Szafiarki robią się coraz bardziej popularne i dla niektórych stają się wyroczniami mody.
Szafiarki detronizują dyktatorów mody!!! Gdzie znajdziemy nowinki ze świata mody, ciekawe trendy i najmodniejsze stylizacje – większość z Was odpowiedziałaby, że w magazynach o modzie, bądź Fashion Tv, ale to nie do końca prawda… Światem mody zaczęły bowiem rządzić szafiarki. One wiedzą, co w modowej trawie piszczy… Szafiarki to społeczność internetowa, która zamieszcza na utworzonych blogach własne stylizacje. Pomysł na prezentowanie w internecie swojej kolekcji ubrań rozpropagowała Amerykanka Cory Kennedy, a u nas w Polsce pierwszy blog stylizacyjny „Szafa Sztywniary” w 2007 roku założyła Ryfka, która jest także autorką określenia szafiarka. Moda na stylizacyjne blogi pochodzi od blogów streetfashionowych
(jak np. Ulice Warszawy czy FaceHunter), gdzie autorzy wychodzą na „ulice” w poszukiwaniu ciekawych stylizacji i równie barwnych osobowości. Można powiedzieć, że szafiarki są udoskonaloną wersją tych blogów. Zamiast czekać na upolowanie ich na ulicy, wzięły sprawy w swoje ręce. Minusem prowadzenia takiego bloga jest przede wszystkim pozbycie się anonimowości i często skazywanie się na niepochlebne komentarze internautów. Ale plusy przewyższają te drobne niedogodności: na świecie, a powoli i w Polsce, szafiarkami interesują się magazyny zajmujące się modą, a także projektanci. Coraz częściej szafiarki pojawiają się też w telewizji z poradami i nowinkami o nadchodzących w modzie trendach, zdarzają się również zaproszenia na pokazy mody (tak jak to zrobił niedawno Maciej Zień). Wiele szafiarek zrobiło oszałamiające kariery w mediach – 17-letnia autorka bloga Sea of Shoes Jane Aldridge zaprojektowała własną kolekcję butów dla Urban Outfitters,
Można więc śmiało stwierdzić, że bloogerki stały się zagrożeniem dla skostniałych i metodycznych magazynów modowych; ich zaletą jest szybkość, świeżość i dostępność. Magazyny o modzie w Polsce mają nakład do 80 tys. egzemplarzy miesięcznie, natomiast blogi szafiarskie zdobywają czasem do 99 tys. odsłon na miesiąc a ich liczba ciągle rośnie. Ale nie tylko dla sławy i korzyści młode i starsze osoby zakładają takie blogi, dla niektórych to leczenie kompleksów dla innych hobby, na wielu blogach znajdziemy skrót DIY – który oznacza „do it yourself”, czyli zrób to sam. Znajdziemy więc też informację, jak z prostego t-shirtu zrobić wystrzałową bluzkę, odnajdziemy także pochwały na temat lumpeksów, w których można znaleźć prawdziwe perełki. Ostatnio słyszałam, że wszystko w modzie, co można było wymyślić już zostało pokazane, ale od kiedy powstały blogi szafiarskie, stwierdzam, że kryzys dotknął tylko dyktatorów, bo szafiarki wciąż mają masę ciekawych pomysłów i wielkie grono fanów, które z radością korzysta z ich wyczucia, smaku, kreatywności.
Sama pod wpływem szafiarskiego boomu otworzyłam takiego bloga wspólnie z siostrą: http://bratniedusze.blogspot.com i dzięki temu wiem, że w takich blogach najważniejsze są: • Ważna jest domena (najlepiej Blogspot oraz Wordpress) i nazwa – krótka, acz oryginalna. • Delikatna szata graficzna, która nie kłuje w oczy a prezentuje ładnie fotografie. Najlepiej jakby układ był przejrzysty i funkcjonalny. Na początek zalecam korzystanie z gotowych motywów. • Zdjęcia – powinny być ostre, jasne i odpowiedniej wielkości, tak by czytelnicy mogli bez wysiłku zobaczyć elementy garderoby. Zawsze możecie poprosić znajomych o zrobienie zdjęcia, robiąc im dodatkową reklamę. Jeżeli nie macie znajomych fotografów, zawsze pozostaje samowyzwalacz, a z tego co wiem, wiele szafiarek z niego korzysta. • Nie zapominajcie o krótkim opisie kreacji oraz źródle jej pochodzenia – możecie podać marki ubrań a nawet przybliżyć cenę zestawu. To, co zamieścicie zależy tylko od was, ale zalecam krótkie teksty oraz dołączanie linków inspirujących was zdjęć. Ważny jest także intrygujący tytuł posta. Żaneta Lurzyńska http://bratniedusze.blogspot.com www.mystic.bloblo.pl
91
wici.info | podróże
Na początku sierpnia miała miejsce ekspedycja na górę Elbrus. Wśród uczestników z całej Polski znalazło się dwóch mieszkańców regionu świętokrzyskiego: Lech Segiet z Kielc oraz Romuald Sadowski z Pierzchnicy. Przypadek sprawił, że znaleźli się w tej samej ekspedycji. Chociaż do podnóża Elbrusu dotarli różnymi środkami transportu, dalszą część drogi pokonywali razem. Górskie wyprawy mają swoich entuzjastów, szaleńców, niektórzy jadą tylko po to, by wejść na szczyt, zaspokoić własne ambicje. Chęć przygody, starcia z własną słabością jest tak silna, że decydują się na drogę pełną trudu, ale jakże piękną. Góra jest jak kobieta, samo zdobywanie, pokonywanie kolejnych etapów, smakuje najbardziej. Sam cel jest ważny, ale droga do niego to cała esencja wyprawy, zawiera to, co upragnione.
Wyprawa na Elbrus
Przejażdżkę pociągiem przez Ukrainę – trwającą 46 godzin – wybrał Lech Segiet. – Było to ciekawe doświadczenie, chociaż bardzo męczące – opowiada. Poza brudem i łapówkarstwem, drodze tej towarzyszyły również chwile miłe, takie jak wymiana poglądów między podróżującymi. Atrakcją na przystankach były „babuszki” sprzedające jedzenie własnej produkcji. To taki miejscowy zwyczaj. Tamtejsi ludzie od lat żyjący w jednym systemie, który nauczył ich tylko jak przeżyć, zatracili już jakiekolwiek poczucie estetyki. Kradzieże są zupełnie normalne, tak samo jak wszelkie oszustwa, nieważne, czy mamy do czynienia z biedotą czy z burżuazją.
Ostatnim wspomnieniem cywilizacji przed wyruszeniem na Elbrus, był hotel Meridian w Azau. Za 50 zł można było przespać się w godziwych warunkach, o których już wyżej w schroniskach można było tylko pomarzyć. Nie tylko to zaskoczyło turystów… kolejka, którą wyjechali na Czegiet była w opłakanym stanie. Miejsce to było pierwszym punktem wysokogórskiej aklimatyzacji, późniejsze etapy to stacja Karabaszi na wysokości 3520 m. Tutaj dopiero zaczęła się cała finezja wyprawy, czyli spanie w tak zwanych beczkach, które kiedyś służyły jako zbiorniki na paliwo lotnicze. W każdej mieściło się po 8 osób. W tym do towarzystwa pojawiły się myszy. Wokół była też góra śmieci. Można pomyśleć, że na tym koniec. Otóż nie. W Prijucie schronisko witało zmęczonych turystów niewyobrażalnym smrodem zepsutego mięsa. Oto Rosja właśnie, kraj piękna i okrucieństwa zarazem, nieoszczędzająca nikogo. A droga daleka i trudna. Deszcz, grad, choroba wysokościowa i wiele jeszcze innych czynników złożyło się na trudy wyprawy. Nagle okazało się, kto, ile może wytrzymać. „Góry to miejsce dla wytrwałych nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, potrzebna jest ogromna siła walki i parcie na szczyt” – opowiada Leszek Segiet. Zupełnie obcy sobie ludzie, różniący się wiekiem, statusem społecznym, poglądami stanęli obok siebie. Połączył ich wspólny cel – Elbrus. Lech Segiet wspomina, że
93 i niższy, wschodni 5621 m n.p.m.) stąd jego nazwa oznaczająca „Piersi dziewicy”. Elbrus jest silnie zlodowacony – znajduje się tu ponad 50 lodowców o łącznej powierzchni ok. 144 km2. Nazywany bywa Małą Antarktydą.
im góry wyższe, tym ludzie lepsi. Na każdym kroku dało się zauważyć życzliwość i bezinteresowność dla drugiego człowieka. Ostatni etap wędrówki załoga pokonała w dwóch grupach, w mrozie i wietrze. Dotarła na tzw. siodło między Małym a Dużym Elbrusem. Po wspięciu się na pionową ścianę cel miał być osiągnięty. Okazało się jednak, że to nie było takie proste. Kilka osób, wycieńczonych długim podejściem, zrezygnowało z dalszej wędrówki. Lech Segiet, jako jeden z pierwszych cieszył się niezwykłym widokiem majestatycznych gór. Ta góra była nieprzewidywalna jak kobieta. Jej zmienność nie pozwalała na proste zdobycie. Wielu śmiałków próbowało po kilka razy i odpadali często na początku drogi. Góry mają swoje prawa, otwierają swe uroki dla wybrańców. Ich oczyszczająca moc, przestrzeń
i wolność rekompensują trudy wspinaczki. Był to rodzaj wyprawy w głąb siebie, gdzie przeszłość została zepchnięta na dalszy plan, a codzienne problemy nie miały tu żadnego znaczenia. Pozostała tylko pozytywna myśl i wiara w to, co najlepsze. Wspinaczka wysokogórska jest niesamowicie wciągająca, jak dalekie podróże, ekstremalne warunki i nowe wyzwania. To wszystko złożyło się na obraz człowieka, o którym Arabowie mówią, że ma „wiatr w podeszwach”. ELBRUS, Oszhomaho (5643m n.p.m.) – to najwyższy szczyt Kaukazu i najwyższy szczyt Rosji. Położony jest w centralnej części łańcucha Wielkiego Kaukazu, 11 km na północ od głównej grani, która stanowi aktualnie granicę z Gruzją. Góra jest wygasłym stożkiem wulkanicznym zbudowanym głównie z andezytu, posiada dwa wierzchołki (wyższy, zachodni 5643 m n.p.m.
Góra jest technicznie łatwa, dlatego też bywa lekceważona. Choć próżno szukać na Elbrusie ścian skalnych, przepaści, eksponowanych podejść, to jednak na turystów wysokogórskich czekają tu inne niebezpieczeństwa. Ponieważ Elbrus „przerasta” okoliczne szczyty prawie o 2 km, charakteryzuje się wyjątkowo zmienną pogodą, bardzo silnymi wiatrami i niskimi temperaturami.
Lech Segiet jest emerytowanym nauczycielem wychowania fizycznego, przewodnikiem PTTK, prezesem reaktywowanego Klubu Górskiego przy Oddziale Świętokrzyskim PTTK, instruktorem samoobrony. Pracuje w Świętokrzyskim Centrum Terapii i Edukacji, między innymi jako pedagog uliczny. Jest on twórcą programów profilaktycznych dla młodzieży. Dwa lata temu razem z Adamem Koczotowskim zdobył Mont Blanc, uczcili w ten sposób stulecie oddziału PTK-PTTK w Kielcach. Myśli już o kolejnych wyprawach, na Kilimandżaro, w przyszłości może nawet na Mount Everest. Joanna Klich
95
wici.info | podróże
Pałacu Potala, dawną siedzibę dalajlamów i rządu tybetańskiego. A w interiorze… Świat się budzi. Dookoła bezmiar przestrzeni i krajobraz niedający spokoju zaspanym oczom. Mkniemy asfaltową drogą, zwaną Frinedship Highway, przez pełną czaru i magii rozległą tybetańską wyżynę.
Flaga na maszt - Tybet jest nasz Pancerny pociąg gładko przecina rozłożystą wyżynę – za oknami właśnie nastał Tybet, kraina odległa, niedostępna, dzika – Dach Świata. Flaga na maszt – Tybet jest nasz, czyli zakazany kraj otwiera swoje wrota. Po obu stronach pociągu ukazuje się zatrważająco piękny krajobraz. Błękitne niebo zasnute śnieżnobiałymi obłokami, których cienie łagodnie spływają na górskie stoki. Góry zaś, wypiętrzone gdzieś na li-
nii horyzontu, pokryte są śniegiem, niczym ciasto posypane cukrem pudrem. Pociąg mija wielkie, turkusowe jezioro. Bezkresny tybetański step nakrapiają stada jaków, kóz i koni. Nad nimi górują drapieżne ptaki, których rozpięte skrzydła odbijają się w niezmąconej tafli wody. Tybet. W zapatrzeniu, w zapomnieniu, w zachwycie wracam na chwilę na mongolski step, nad Wielkie Białe Jezioro pośród majestatycznych gór. Czuję, że obie krainy mają ze sobą wiele wspólnego. Lhasa. Podniebna stolica. Z dachu hotelu widać majestatyczną fasadę
wie nie chowając się za chmurami. Przejrzyste niebo, ostatnie słoneczne promienie i moje wielkie wzruszenie aż po horyzont. Jednak nieubłagalnie nadciąga noc, zimna i rozgwieżdżona tak, że o gwiazdy można zahaczyć nosem... Przede mną Nepal.
Przedziwna to kraina. Ranki otrzeźwiają chłodem, by w krótkim, jak mrugnięcie powieki czasie zamienić się w przedpołudniowy żar, który z biegiem godzin przechodzi w paraliżujący chłód nocy. Wiatr zmienia kierunek, zapach i intensywność. Słońce omiata dobrotliwym spojrzeniem tę niezwykłą ziemię, którą ułożono tuż pod niewyobrażalnie niebieskim nieboskłonem.
Tybet. Cel mojej wewnętrznej podróży, marzenie, które nie dawało spokoju przez długi czas. I oto jestem. I staram się za dużo nie myśleć, poznaję tę krainę sercem. Na ulicy mała Tybetanka krzyczy do mnie „Welcome Tibet!”...a ja tracę głowę dla tego niezwykłego miejsca, dla tej podniebnej i tajemniczej krainy, która wzrusza mnie do granic własnej duszy, że czasem trudno powstrzymać łzy. Właśnie zabrakło mi słów.
Zadzieram nos do góry i wiem, że oto spełniło się jedno z największych marzeń dzieciństwa. Everest pozwala się sfotografować, łaska-
Anna Dąbrowska Zdjęcia: Adam Rojek
wici.info | sprawdzone smaki
W Europie jest znana od XVI wieku dzięki hiszpańskim kupcom, choć na Węgry sprowadzili ją ponoć Turcy.
Słów kilka o papryce Papryka jest jedną z najczęściej używanych przypraw w kuchniach całego świata. Najbardziej jest kojarzona z kuchnią węgierską, meksykańską i indyjską. Od tysięcy lat uprawiano ją w Ameryce Środkowej i Południowej, Indiach Zachodnich i na wyspach Morza Karaibskiego.
Papryka nadaje potrawom niepowtarzalnego smaku i pikantności. Ostry smak nadaje papryce kapsaicyna, która znajduje się głównie w nasionach i skórce. Znanych jest obecnie około 200 odmian papryki. Wykorzystuje się zarówno owoce dojrzałe, czerwone, pomarańczowe, żółte, jak i niedojrzałe zielone. Owoce papryki różnią się znacznie pod względem wielkości, koloru, kształtu i ostrości. Spożywamy ją na surowo, w postaci surówek, jako dodatek do sałatek i potraw warzywnych oraz faszerowaną, pieczoną, duszoną czy marynowaną. Używana jest też do produkcji keczupu i innych sosów oraz do przyprawiania sera. Wysuszona i zmielona ma zastosowanie jako przyprawa. Popularną paprykę w proszku jako pierwsi zastosowali węgierscy bracia Palffy w XIX wieku. Papryka wzmaga odporność organizmu oraz korzystnie wpływ na procesy trawienne. Zawiera witaminę C, a także witaminy z grupy B, beta-karoten. Kupując paprykę trzeba zwrócić uwagę przede wszystkim na to, czy jest świeża – nie może być zmatowiała, zwiotczała i pomarszczona. Świeża dobra papryka ma jędrną i błyszczącą skórkę. Należy pamiętać, że znajdujące się w środku pestki są najpikantniejsze, dlatego usuwamy je przed dodaniem do potrawy.
W kuchni polskiej również zadomowiła się na dobre, choć gościmy ją krótko. Dotarła do nas przez Galicję w czasach zaboru austrowęgierskiego. W mojej kuchni jest od zawsze. Polecam Wam, drodzy czytelnicy, aby jeść ją na surowo, bo zaczął się na nią sezon. Polecam też szybkie i proste dania z papryką w roli głównej.
Leczo Składniki: 4-5 papryk (najlepiej w różnym kolorze) ¼ kg boczku wędzonego 2-3 spore cebule mała cukinia lub kabaczek 3-4 pomidory vegeta, pieprz, chili w proszku olej do smażenia Przygotowanie: Boczek skroić w średniej grubości paski, cebulę w półkrążki. Paprykę przekroić wzdłuż, wydrążyć nasiona, skroić w poprzek w paski. Cukinię lub kabaczka obrać ze skóry, wydrążyć nasiona i skroić w sporą kostkę. Pomidory sparzyć i obrać ze skórki a następnie pokroić w kostkę. Do sporego rondla lub garczka wlać olej (warstwa około 1 cm), dobrze podgrzać, wrzucić cebulę oraz boczek i wysmażyć często mieszając, ale tak, by się cebula nie przypaliła. Dodać pozostałe warzywa, łyżkę vegety, łyżeczkę chili i zalać wszystko wodą do wysokości ¾ składników. Gotować na małym ogniu około ½
godz. mieszając od czasu do czasu. Doprawić ewentualnie solą i pieprzem. O pikantności tego dania decyduje ilość chili, które też jest papryką.
Papryka faszerowana Składniki: 6-8 dużych papryk (mogą być w różnych kolorach) ¾ szklanki ryżu ¼ kg mielonego mięsa łyżeczka vegety, szczypta pieprzu 1 jajko łyżka posiekanej zielonej pietruszki 2 łyżki koncentratu pomidorowego kilka ziaren ziela angielskiego, 3 listki laurowe łyżka mąki pszennej łyżka śmietany Przygotowanie: Ryż ugotować w lekko osolonej wodzie, tak aby był lekko twardawy, odcedzić na sicie. Można użyć gotowego mięsa mielonego, ale to zwykle w połowie tłuszcz. Ja zawsze kupuję mięso i sama mielę – wiem, co jem. Paprykę umyć, odkroić górę i delikatnie wydrążyć nasiona. Ryż, mięso, jajko, vegetę, pieprz i pietruszkę dokładnie wyrobić w misce, tak aby powstała jednolita masa. Tą masą wypełnić papryki i ułożyć je w garze. Zalać wodą, aby zakryć je w całości, dodać liść laurowy i ziele angielskie i gotować około 40 min. na małym ogniu, odwracając od czasu do czasu papryki. Należy robić to delikatnie, bo w miarę gotowania
papryka staje się miękka i łatwo ją uszkodzić. Następnie wyjmujemy je z gara do innego naczynia. Z wody, w której ją gotowaliśmy, wyjąć przyprawy, dodać koncentrat pomidorowy i gotować na małym ogniu. Doprawić do smaku szczyptą cukru, soli ewentualnie sproszkowaną papryką. W tym czasie rozprowadzić w zimnej wodzie mąkę (najlepiej rózgą, ale taką kuchenną) i podprawić nią sos pomidorowy, zagotować, dodać śmietanę i dokładnie wymieszać. Włożyć ponownie do gara papryki i gotować jeszcze przez 5 min. Można podawać z ziemniakami lub pieczywem. Papryka jest doskonałym składnikiem przeróżnych sałatek i surówek, ale o nich już pisałam. Polecam zatem zajrzeć na naszą stronę do działu kuchnia. I jak zwykle namawiam na kuchenne eksperymenty. Smacznej i odpowiednio „ostrej” papryki życzy Frog! PS Kilka paprykowych ciekawostek: • Na Węgrzech papryka obecnie zwana jest „czerwonym złotem”, przynosi bowiem duże dochody z eksportu. • Tabasco to inaczej „wilgotna ziemia” – jest jednej z najostrzejszych odmian papryki. „Sos Tabasco” produkowany jest od XIX wieku przez rodzinę McIlhenny.
• Papryka „Bhut jolo kia” to najostrzejsze warzywo na świecie. W skali Scoville`a (skala do mierzenia poziomu ostrości produktów spożywczych) papryczka ta uzyskała 1 mln punktów. Dla porównania sos tabasco zdobył od 2,5 tys. do 5 tys. punktów. • Pieprz turecki, pieprz Cayenne to nic innego jak inne określenia papryki. • Meksykańskie chili to sproszkowana odmiana papryki, która jest dodawana do niemalże wszystkich potraw w tym kraju. Swą popularność zawdzięcza przede wszystkim starym indiańskim wierzeniom, iż spożywanie jej w dużych ilościach wzmaga potencję seksualną i daje jednocześnie złowrogą moc rzucania czarów na innych ludzi. • To z owoców papryki węgierski biochemik A. Szent-Györgyi wyizolował po raz pierwszy witaminę C i ustalił jej wzór chemiczny.
notes
czasopismo bezpłatne więcej na www.w
ici.info