45
# k u lt u ra 1895 -0264 ISSN • 2012 ień wiec Kielc e, Marz ec-K
fo rm ln y in
a to r
Reklamuj się z kulturą bezpłatne pocztówki portal www.wici.info drukowany informator
reklama@wici.info
Przedspis treści www.wici.info kulturalny informator Naczelnik Rafał Nowak Internetowy Sergiusz Pawłowski Sekretarz Grzegorz Rolecki Współpraca Bożena Pawłowska, Agata Majcher, Andrzej Szczodrak, Radosław Nowakowski, Weronika Mojecka, Żaneta Lurzyńska, Aneta Pawłowska, Karol Kępa, Marcin Białek, Joanna Klich, Zofia Korzeńska, Magdalena Mius, Katarzyna Ziębińska Okładka Piotr Krupa Druk Drukarnia im. A. Półtawskiego Kielce, ul. Krakowska 62 Wydawca Fundacja Kultury Wici Baza Zbożowa, 25-416 Kielce, ul. Zbożowa 4 tel. 041 3441177, 601 077 830 redakcja@wici.info, www.wici.info Czasopismo wydawane jest dzięki współpracy z Prezydentem Miasta Kielce
„Zagraj to jeszcze raz, Sam” - Humphrey Bogart wcale nie wycedził tego zdania w „Casablance”. To tylko parafraza i tytuł sztuki Woody’ego Allena oddającego hołd romansowi, musimy użyć tego słowa, wszech czasów. Musimy, bo czas, a dokładniej czas miniony, jest cichutkim bohaterem czasu teraźniejszego i zarazem 45. numeru Wici.info. Na każdym kroku mamy bowiem hołdy i podróże w przeszłość („Artysta”, „Dallas ‘63”, nowy Cohen!), tęsknotę za przeszłością (nasza akcja „Kwiatki w betonie”), obrazy przeszłości (Kielce wczoraj i dziś), stare książki w obiegu (bookcrossing) oraz wreszcie historie z przeszłości - wszystko jakby w ucieczce przed obecnymi niepokojami (ACTA). Znaczy kiedyś było lepiej? A skąd! To tylko najtańsza odpowiedź na pytania codzienności. Z pomocą na szczęście przychodzi wiosna, galerie, nowe trendy, nowa filharmonia i nowy numer Wici. Miłej lektury i wicimy się w maju, Redakcja
Bodzentyn. Typowe drzwi w bramach starych gospodarstw rafanoo.com.
84
03
W poszukiwaniu wystaw
Ludojad optymista
Galering - Buszujemy po kieleckich galeriach. Pilotuje Marcin Białek.
Grabek - Rolecki poznaje skrzypka z Poznania i pyta o skrzypiące winyle.
#
45
Treści Kalendarz 6 wystawy 14 Grabek: Ludojad optymista 30 Wojciech Niemczyk: W domu waria36 tów... Marian Rumin: Sztuka na metry 40
Plan miasta 44 Adresy kultury 46 Galering, czyli gdzie szukać wystaw 48 Kielce wczoraj Kielce dziś 52 Concerto Paradiso 56 Gdzie to jest? 58
zz 60
66
3 słowa o mediach w Kielcach
Kamienie milowe na świętokrzyskiej osi czasu
Niezwyczajne zwyczaje wielkanocne - Bożena Pawłowska o tym, gdzie się w Świętokrzyskiem bziuka i tarabani.
Baza Muzyki - Co ten Szczodrak wypisuje o Fireflower i Lily of the Valley?
Niezwyczajne zwyczaje wielkanocne 60 O cisowskim diable. Legendy prawie zapomniane 62 Artretura jedzie do Mediolanu 65 Baza Muzyki: Brzmienie o kwiecistej wymowie 66
Pomarańczowa alternatywa 70 Zeświruj na punkcie…78 Bookcrossing, czyli książka uwolniona 82 Moje Państwo Mapa 84 Gibraltar 90 Zalewajka i zmiocarz. Kuchnia regio94 nalna
wici.info | kalendarz
kalendarz w internecie na stronie
www.wici.info
Ka l enda rz marzec 2012 czwartek 08.03
Mój przyjaciel Harvey Dzień Kobiet Swingująco do wiosny
Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 19:00
Jarek Śmietana w Imosówce
Znaki mojego świata - Józef Grzegorz Michałek
GOKiS Masłów, g. 18:00
Marek Wawro Incydent Cube
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:30
Centrum Kultury, BuskoZdrój, ul. Mickiewicza 22, g. 18:30
Attenberg Superczwartek
Galeria BWA Piwnice, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00 Busko-Zdrój, g. 19:00
Zespół „Łzy” na Dzień Kobiet Ultra Violet, Kielce, ul. Sienkiewicza 33, g. 21:00
piątek 09.03
Bezpłatny egzamin na kartę motorowerową Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 10:00
Mirosław Rydzak - rysunek, rzeźba Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 17:00 Kino Moskwa, Kielce, ul. Staszica 5, g. 18:45
Witraż Adama Wolskiego po renowacji
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
Alosza Awdiejew Odruchy optymizmu
Ivan Komarenko dla Kobiet
Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 18:00
Kpiny i kpinki
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 17:00
MGOK, Stąporków, ul. Piłsudskiego 103, g. 17:00
Kabaret Hrabi - „Co jest śmieszne”
Recital Emiliana Kamińskiego Kino Etiuda, Ostrowiec Św., Al. 3 maja 6, g. 17:00
Aleksandra i Bogusław Dobrowolscy - ceramika Galeria BWA Na Piętrze, Kielce, ul. Leśna 7, g. 18:00
Dzieła Mistrzów Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 19:00
sobota 10.03
V Ogólnopolski Turniej Szaradziarski MCK, Skarżysko-Kamienna, ul. Słowackiego 25, g. 10:00
Kolacja dla głupca Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00
Scenariusz dla trzech aktorów - 10 lat Teatru Ciut Frapującego
Powróćmy jak za dawnych lat Kazimierski Ośrodek Kultury, ul. 1 Maja 16, g. 15:00
Cyganeria Jacka Cygana - Wiosenna Trzydniówka Poetycka DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Recital Ireny Santor Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 17:00
Maraton Piosenki Poetyckiej DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00 SCK, Pińczów, ul. Piłsudskiego 2a, g. 18:00
Mężczyzna wart zachodu Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
Power of TrinityLoccomotiv Tour 2012
Ciemno - 10 lat Teatru Ciut Frapującego Pińczowskie Samorządowe Centrum Kultury, Pińczów, ul. Piłsudskiego 2a, g. 18:00
Misterium „Droga Krzyżowa - muzyczne obrazy i impresje”
wtorek 13.03
XXII Slam Poetry DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
środa 14.03
Zemsta Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00
„Tajemnice wirtualnego świata” - spektakl szkolny Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 11:00
czwartek 15.03
Mały Tygrys Pietrek Teatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 09
Akademia Melomana - Muzyka Paryża Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
Grupo Carranca
Hotel Kongresowy - Exbud, Aleja Solidarności 34, g. 18
donGURALesko Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 20:00
poniedziałek 12.03
Robale Cukier - Klubokawiarnia, ul. Wesoła 9, Kielce, g. 21:00
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
piątek 16.03
Targi Agrotech, LasExpo Targi Kielce, Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 09:00
Tranzyt Wenus Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 19:00
Lata 70/80 Semafor, Skarżysko Kamienna, g. 19:00
niedziela 11.03
Robale
Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 18:00
Teatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 9
Hunter Wspak, Kielce, ul. Śląska 11a, g. 19:30
wici.info | kalendarz
Sztywny Pal Azji w Imosówce zobacz info, g. 20:00
Marika & Ras Palma & Jahdas
Desperados, Kielce, Bodzentyńska 21, g. 21:00
DAgADAnA + Dj Jesus Boy
Scenariusz dla trzech aktorów SCK, Pińczów, ul. Piłsudskiego 2a, g. 18:00
Mężczyzna wart zachodu
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
Blueszcz Band w Imosówce Busko-Zdrój, g. 19:00
Mehehe, Kielce ul. Bodzentyńska 18, g. 21:00
Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 10:00
Świętokrzyska Wiosna Jazzowa
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00
poniedziałek 19.03 Teatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 9
niedziela 18.03
Być jak Pipi
Kobiece komórki - Anna Musiałówna, Barbara Sokołowska, Jolanta Rycerska Galeria Fotografii ul. Planty 7, g. 18:00
wtorek 20.03
Zemsta Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 11:00 Teatr Kubuś, ul. Duża 9, g. 11:00
Koncert familijny
Ławeczka - Ostrowieckie Prezentacje Teatralne
Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 11:00
Kino Etiuda, Ostrowiec Św., Al. 3 maja 6, g. 19:00
AudioFeels - Dzień Kobiet na bis
środa 21.03
Tajemnice wirtualnego świata - spektakl szkolny
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Nie umiem myśleć o kimś źle...
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Cukier - Klubokawiarnia, ul. Wesoła 9, Kielce, g. 21:00
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 09:00
Warsztaty stepowania
Największe Kochanki Opery Francuskiej
Być jak Pipi
Giełda Minerałów i Skamieniałości
Miedziana Góra - Tor wyścigowy, g. 09:00
SCK, Pińczów, ul. Piłsudskiego 2a, g. 18:00
Instant Pleasure
sobota 17.03
III Kryterium Toru „Kielce” SuperOES
Ciemno - 10 lat Teatru Ciut Frapującego
Centrum Kultury, Jędrzejów, Al. J. Piłsudskiego 3, g. 10:00 Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 18:00
11 Ja, Don Giovanni - film Carlosa Saury
Runda Drugiej Szansy - Shemat
Targi Stom-Tool, StomBlech, Control-Stom
Hamlet
Targi Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 09:00
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00 Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 19:00
piątek 23.03
Wiosna Literacka Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kamienna, ul. Słowackiego 25, g. 08:00
Kpiny i kpinki
niedziela 25.03
Kielce, g. 10:00
Robale Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 11:00
Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 15:00
„Salon Bezsenność” z Ireną Eris Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
Jaskułke&Wyleżoł Duo Dram DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Komedia „Kibice”
sobota 24.03
Kpiny i kpinki Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 17:00
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 11:00
Carmen - wersja estradowa Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 18:30
środa 28.03
Być jak Pipi
GA-GA Zielone Żabki
Cukier - Klubokawiarnia, ul. Wesoła 9, Kielce, g. 21:00
Żywoty świętych osiedlowych - Międzynarodowy Dzień Teatru
Targi Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 09:00
Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 19:00
Bluestonosz & Michał Zapała
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 09:00
XVII Targi Edukacyjne
Barwy Romantyzmu
Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
Robale - Międzynarodowy Dzień Teatru
Rekonstrukcja „Odprawy kieleckiej zmiany załogi na Westerplatte” z 1939 roku
Chór Alexandre Poustovalov
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
wtorek 27.03
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:00
Miejsko Gminny Ośrodek Kultury, Stąporków, g. 19:00
poniedziałek 26.03
Robale Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 09:00
Kibice - Ostrowieckie Spotkania Teatralne Kino Etiuda, Ostrowiec Św., Al. 3 maja 6, g. 18:00
Teatr Kubuś, Kielce, ul. Duża 9, g. 09:00
czwartek 29.03
Kasi Gartner przyjaciele Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 18:00
Foto - Grafika Ziemowit, Kielce, ul. Mieszka I 79, g. 18:00
13 Teatr Sensacji Kobra DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 19:00
Zespół Mech w Imosówce
Pasja
piątek 30.03
Teatralia 2012 Miejsko Gminny Ośrodek Kultury, Stąporków, g. 09:00
Finał XIV edycji Festiwalu „Scena Dla Ciebie 2012” Wojewódzki Dom Kultury, ul. Ściegiennego 6, g. 17:00
Busko-Zdrój, g. 19:00
sobota 31.03
Kiermasz Wielkanocny
Pałacykowe Improwizacje Kabaretowe
Miejsko Gminny Ośrodek Kultury, Stąporków, g. 10:00
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
Miejsko Gminny Ośrodek Kultury, Stąporków, g. 15:00
Dieta Cud
Raz Dwa Trzy
Wierszowisko 2012
Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 18:00
Propabanda - koncert Prima Aprilisowy DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 18:00
poniedziałek 02.04
57. Ogólnopolski Konkurs Recytatorski - eliminacje powiatowe Kazimierski Ośrodek Kultury, ul. 1 Maja 16, g. 10:00
Pasja - spektakl szkolny Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 11:00
wtorek 03.04 Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kamienna, g. 18
Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 19:00
XV Ogólnopolskie Targi Pracy
Moja Abba - spektakl przedpremierowy
Moja Abba - premiera
Targi Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 08:00
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
Requiem Filharmonia Świętokrzyska, ul. Żeromskiego 12, g. 19:00
Artrosis
Teatr im. S. Żeromskiego, ul. Sienkiewicza 32, g. 19:00
kwiecień 2012
Słoneczko, Kielce, ul. Romualda 3, g. 17:00
piątek 06.04 niedziela 01.04
Kiermasz Wielkanocny Dworek Laszczyków, ul. Jana Pawła II nr 6, g. 10
Wystawa prac Edwarda Dwurnika Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
Koncert Wielkanocny
Galeria Winda, Kielce, pl. Moniuszki 2b, g. 18:00
Anima Mundi 23. Festiwal Muzyki Organowej i Sakralnej czytaj na str. 18
Ewa Latkowska - Żychska „papier czerpany” Galeria BWA, Sandomierz, Rynek 11, g. 17:00
poniedziałek 09.04
Metal Feast 2
Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
środa 11.04
Hanna Żebrowska w Galerii Promocji
Farben Lehre/ Swobodna
Woor, Kielce, pl. Wolności 1, g. 19:00
Metalowa Trasa Roku Klub Lapidarium, Sandomierz, ul. Rynek 1, g. 19:00
sobota 14.04
Klimakterium... i już Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kam., g. 18:00
Metalowa Trasa Roku DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 17:30
czwartek 12.04
Targi Rehabilitacji, Terapii i Pielęgnacji Chorych Targi Kielce, ul. Zakładowa 1, g. 09:00
Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 10:00
Ziemowit, Kielce, ul. Mieszka I 79, g. 18:30
piątek 20.04
Maryla Rodowicz Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 18:30
Alkimja - koncert Justyny Steczkowskiej
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 16:00
50-tka Piotra Bałtroczyka Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
sobota 21.04
Projekt Grechuta
Plagiat 199
Bezpłatny egzamin na kartę motorowerową
Warsztaty malowania na tkaninie
niedziela 15.04
Ziemowit, Kielce, ul. Mieszka I 79, g. 18:30
piątek 13.04
Baza Zbożowa, Kielce, ul. Zbożowa 4, g. 18:00
Klub cmentarny
Warsztaty malowania na tkaninie
Semafor, Skarżysko Kamienna, ul. Towarowa 2, g. 19:00
Otwarcie klubu Kotłownia - Tomasz Stańko
Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 18:00
czwartek 19.04
Festiwal Filmowy Miejskie Centrum Kultury, Skarżysko-Kam., g. 08:00
15 lat Teatru Pegaz Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 17:00
Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 18:00
niedziela 22.04
IV Kryterium Toru „Kielce” SuperOES Miedziana Góra - Tor wyścigowy, g. 09:00
15
Kazimierski Ośrodek Kultury, ul. 1 Maja 16, g. 18:00
czwartek 26.04
Prace Wojciecha Siudmaka Pałac Biskupów Krakowskich, pl. Zamkowy 1, g. 18
piątek 27.04
XXII Międzynarodowe Warszty Tańca Jazzowego
por tal z kulturą
Spektakl komediowy „Andropauza”
o f n i . i c i w . w ww
wtorek 24.04
Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 12:00
„Salon Bezsenność” z Agatą Passent
Nasz kalendarz współredagowany jest przez internautów odwiedzających serwis internetowy www.wici.info Jeśli wiesz o ciekawej imprezie lub sam jesteś organizatorem, powiadom nas o tym. Zapraszamy do samodzielnego redagowania Kalendarza. Wydarzenia dodane odpowiednio wcześniej będą opublikowane w wersji papierowej informatora WiciInfo email: kalendarz@wici.info
Aktualny kalendarz znajdziesz na stronie internetowej
Kieleckie Centrum Kultury, pl. Moniuszki 2b, g. 19:00
XII Festiwal Tańca
Kielecki Teatr Tańca, Kielce, Plac Moniuszki 2 b, g. 19:30 czytaj na str. 17
sobota 28.04
Majówka w skansenie Skansen, Tokarnia, g. 10:00
Kukiz i Piersi Hala Widowiskowo Sportowa, ul. Żytnia 1, g. 18:00 czytaj na str. 17
niedziela 29.04
Leon Hendrix Band
DŚT - Pałac T. Zielińskiego, ul. Zamkowa 5, g. 19:00
wydarzenia lu dzie miasto
www.wici.info
Redakcja nie bierze odpowiedzialności za zmiany
Jeśli chcesz otrzymywać regularnie informacje o wydarzeniach kulturalnych prosto do swojej skrzynki e-mail - załóż konto na stronie www.wici.info
wici.info | kalendarz
wystawy Moment Sandomierz do 11-03-2012
Ogrody polskie, ogrody japońskie
Malarstwo Zenona Windaka
BZ WBK Press Photo Galeria Fotografii ZPAF-BWA do 19-03-2012
Portrety Ziemowit do 26-03-2012
Nasz Bursztyn Sandomierz do 30-03-201
„Nastroje” Wacława Jagielskiego
Znaki mojego świata - Józef Grzegorz Michałek DŚT - Pałac T. Zielińskiego do 31-03-2012
Made of china - porcelana chińska epoki Qing
Wieża sztuki do 16-03-2012
Moje czary
Galeria Winda do 30-03-2012
Galeria BWA, Ostrowiec Św. do 30-03-2012
Kielecka Szkoła Krajobrazu Pałac Biskupów Krakowskich do 01-04-2012
Muzeum Zabawek i Zabawy do 18-03-2012
„Lata osiemdziesiąte” – fotografie Wiktora Bednarczuka Miejsko Gminny Ośrodek Kultury, Stąporków do 30-03-2012
Muzeum Okręgowe w Sandomierzu do 01-04-2012
17
Karolina Zdunek - Malarstwo
Aleksandra i Bogusław Dobrowolscy - ceramika
Hanna Żebrowska
DŚT - Pałac T. Zielińskiego 11 04, środa do 11-05-2012 Galeria BWA Na Piętrze do 01-04-2012
Kobiece komórki - Anna Musiałówna, Barbara Sokołowska, Jolanta Rycerska
Wystawa prac Edwarda Dwurnika
Muzeum Historii Kielc do 01-04-2012
Mirosław Rydzak - rysunek, rzeźba
Galeria Winda 01 04, niedziela do 15-05-2012 Galeria Fotografii ZPAF-BWA 19 03, poniedziałek do 16-04-2012
Barwa Forma Punkt
Foto - Grafika Galeria BWA, Sandomierz do 01-04-2012
Marek Wawro - Incydent Cube Galeria BWA Piwnice do 01-04-2012
Klub Ziemowit 29 03, czwartek do 23-04-2012
Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku do 20-05-2012
Ewa Latkowska - Żychska „papier czerpany”
Miasto Staporków
Galeria BWA, Sandomierz 06 04, piątek do 29-04-2012
Klub Ziemowit 26 04, czwartek do 25-05-2012
Marian Czapla malarstwo
więcej informacji o aktualnych wystawach na stronie internetowej www.wici.info
Ekspozycja Muzealna do 30-04-2012
wici.info | wydarzenia
XX Świętokrzyskie Dni Muzyki
XX Tydzień Kultury Języka
W dniach 12–27 kwietnia w Międzynarodowym Centrum Kultur, czyli nowej siedzibie Filharmonii Świętokrzyskiej, odbędzie się 20. edycja Świętokrzyskich Dni Muzyki.
W dniach 12–17 marca w Kieleckim Centrum Kultury i Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej odbędzie się 20. edycja Tygodnia Kultury Języka.
Podczas trzech koncertów symfonicznych zaprezentowane zostaną utwory takie jak: II koncert fortepianowy Wojciecha Kilara i koncert fortepianowy Józefa Wieniawskiego w wykonaniu młodego pianisty Wojciecha Kamieniaka. Dwa koncerty kameralne wypełnią projekty z pogranicza muzyki i teatru instrumentalnego.
Impreza obfitować będzie w spotkania z ekspertami poświęcone m.in. konfrontacji stereotypu kielczanina z rzeczywistością, analizie języka internetu i literaturze kształcącej język współczesnej inteligencji. Wezmą w nich udział chociażby Ernest Bryll, prof. dr hab. Józef Rurawski i doktor Agnieszka Rosińska-Mamej.
Festiwalowi towarzyszyć będą wystawy oraz filmy. 18 kwietnia pokazani zostaną „Wrzeszczący faceci”, a tydzień później „Rytm to jest to”.
W ramach „Tygodnia” odbywać się będą także „Dni Korczaka”, turniej krasomówczy, konkurs recytatorski „Cudna kraina Juliana Tuwima”, zabawy z ortografią dla dzieci i spektakl Sceny Autorskiej STUDIO pt. „Nie umiem myśleć o kimś źle…”.
Festiwal Świętokrzyskie Dni Muzyki powstał w 1964 roku z inicjatywy ówczesnego dyrektora Filharmonii – Karola Anbilda. Od 2002 roku Świętokrzyskimi Dniami Muzyki kieruje Jacek Rogala.
Głównymi organizatorami projektu są Świętokrzyskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i KCK. Wstęp wolny.
19
Kasi Gärtner – przyjaciele 29 marca o godzinie 18 w kieleckiej Hali Widowiskowo-Sportowej odbędzie się koncert charytatywny poświęcony Katarzynie Gärtner. Kompozytorka, od wielu lat związana z kielecczyzną, w niedawnym pożarze straciła dorobek swojego życia. Na dziś swój udział w koncercie potwierdzili Zbigniew Wodecki, Andrzej Rybiński, Ryszard Poznakowski Band, Halina Frąckowiak, Bronisław Opałko, Janusz Laskowski, Bartek Gärtner i Elwira Sibiga, zespół Arianie, Bogusław Nowicki z Dorotą Lanton oraz Trubadurzy. Całość poprowadzi dziennikarka muzyczna Maria Szabłowska. Katarzyna Gärtner jest polską kompozytorką, pianistką, aranżerką i autorką takich utworów jak słynna „Małgośka”, „Eurydyki tańczące” oraz „Wołaniem wołam cię” . Współpracowała m.in. z Agnieszką Osiecką, Ernestem Bryllem i Marylą Rodowicz.
XII Festiwal Tańca Kielce 2012 W dniach 27–30 kwietnia odbędzie się organizowany przez Kielecki Teatr Tańca XII Festiwal Tańca Kielce 2012. W ramach imprezy odbędą się także XXII Międzynarodowe Warsztaty Tańca Jazzowego prowadzone przez mistrzów hip hopu, modern jazzu i innych. W piątek, 27 kwietnia, wystawiony zostanie spektakl KTT pt. „Tranzyt Wenus” (chor. Stacy Boeddeker i Ricky Palomino) i „Święto Wiosny” Polskiego Baletu Narodowego („chor. Emanuel Gat). Dzień później wytańczona zostanie „Balladyna” w wykonaniu zespołu „AKT” działającego w Szkole Tańca KTT oraz „Antyrama” Teatru Tańca Sortownia z siedzibą w Gminnym Ośrodku Kultury „Sezam” w Tarnowie Podgórnym. W niedzielę zobaczymy tańce spiskie i tańce Beskidu Żywieckiego Zespołu Pieśni i Tańca „Nowa Huta” oraz tańce cygańskie autorstwa Rada Dance Art.
wici.info | wydarzenia
NAT PATRO
AudioFeels i Piersi 18 marca w kieleckiej Hali Widowiskowo-Sportowej w ramach „Dnia Kobiet na bis” wystąpi zespół Audiofeels. 10 dni później, 28 kwietnia, w tym samym miejscu zagra Paweł Kukiz i Piersi. 18 marca na scenie wystąpią także tancerze z grupy BadBoys Dawida Ozdoby, tancerze Go4Dance i zespół Pozytywka. Audiofeels to wokalny oktet wykonujący muzykę w stylu vocal play, w której głos wykorzystywany jest także do naśladowania instrumentów muzycznych. Grupa powstała 5 lat temu w Poznaniu. Bilety – 25 złotych. Piersi to zespół założony w 1984 roku w Jarocinie. Ma na koncie sześć płyt studyjnych, z których ostatnią jest „Piracka płyta” (2004). Band wykona utwory zarówno własne, jak i te z większości projektów muzycznych Pawła Kukiza („Skóra”, „O nic nie pytaj”, „Rowerek”, „Całuj mnie”). Bilety – 50 złotych.
Anima Mundi 2012 W dniach 6–22 kwietnia w Kieleckim Centrum Kultury odbędzie się 23. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Sakralnej „Anima Mundi 2012” Festiwal rozpocznie się Wielkopiątkowym Czuwaniem w wykonaniu chóru „Sabbaton” w kościele w Bielinach. 10 kwietnia odbędzie się koncert Luz Del Alva, przygotowywany przez międzynarodową grupę La Morra. W planach także dwa koncerty organowe w wykonaniu Stefano Manfredini oraz Filipe Verissimo. 15 kwietnia można będzie wysłuchać ukraińskiego chóru „Oreya” z Żytomierza, wystąpi też znana austriacka formacja chóralna Mozart Knabenchor Wien. Festiwal zakończy się uroczystą „Wielką Mszą c-moll” Mozarta. Festiwal „Amima Mundii” powstał w Kielcach z inicjatywy nieżyjącego już prof. Jerzego Rosińskiego, organisty katedralnego, kompozytora i działacza.
21
Moja Abba 31 marca o godzinie 19 w kieleckim Teatrze im Stefana Żeromskiego odbędzie się premiera spektaklu „Moja Abba” Tomasza Mana w reżyserii autora sztuki. Na scenie zobaczymy: Dagnę Dywicką, Joannę Kasperek, Mirosława Bielińskiego i Wojciecha Niemczyka.
Wystaw prac Edwarda Dwurnika
Abba jest symbolem, etykietą, wręcz legendą. Jest międzypokoleniowym łącznikiem matki i córki. Ale przede wszystkim jest produktem. Podobnym produktem, jak się zdaje, chcieliby być bohaterowie sztuki. Stąd też ich groteskowe dążenia do sławy, ich przerysowanie, skontrastowane z jakby niedorysowaniem – pisze w swojej recenzji Tomasz Majta (www.teatrzeromskiego.com.pl)
Dwurnik twierdzi, że prawdziwie „swój” temat odnalazł podczas strajków w ’68 roku („Zachwycenie tłumem”, „Robotnicy” z lat 80.). Później malował także cykle apolityczne (np. „Błękitne”).
Tomasz Man jest reżyserem i dramatopisarzem. Napisał m.in. „Katarantkę”, „3x2”, „Świat jest skandalem” oraz „Dobrze”. Jako reżyser ma na swoim koncie sztuki takie jak: „Balladyna”, „Dzień świra” i „Plotka”.
1 kwietnia w kieleckiej Galerii Winda odbędzie się wernisaż wystawy prac Edwarda Dwurnika, polskiego malarza i grafika. Ekspozycja potrwa do 15 maja.
„Nie znajdziemy w jego obrazach żadnych literackich inspiracji, tematycznych odniesień, ilustracyjności, chociaż wiele z jego postaci świetnie znalazłoby swe miejsce wśród bohaterów Konwickiego czy Białoszewskiego. (…) Ale też Dwurnik wydaje się jedynym partnerem tych pisarzy. Cechuje go podobny „dystans wobec świata nie wykluczający współczucia” – pisała Maria Poprzęcka w książce „Dwurnik. Malarstwo. Próba retrospektywy”.
wici.info | wydarzenia
STAŃKO NA OTWARCIE KOTŁOWNI 19 kwietnia w kieleckiej Bazie Zbożowej odbędzie się otwarcie klubu muzycznego „Kotłownia”. Uświetni je koncert trębacza jazzowego Tomasza Stańki z zespołem. Od początku inicjatorem, pomysłodawcą i opiekunem projektu jest muzyk Włodzimierz „Kinior” Kiniorski, który ma nadzieję na to, że „Kotłownia” będzie inwestycją długoterminową i wreszcie uda się stworzyć w Kielcach utrzymujące nieustannie wysoki poziom zagłębie dla fanów dobrej muzyki. Mający wystąpić dla nich Tomasz Stańko jest reprezentantem free jazzu. Zaczynał m.in. w zespole Krzysztofa Komedy, by później współpracować z Janem Garbarkiem czy Cecilem Taylorem. Ostatnim wydawnictwem jazzmana jest podwójnie platynowa płyta „Dark Eyes”. Remont Bazy rozpoczęto już w ubiegłym roku. Odnowiono małą halę i galerię w przejściu pomiędzy halami.
Świętokrzyska Wiosna Jazzowa W dniach 17–18 marca w kieleckim Domu Środowisk Twórczych odbędzie się IX Świętokrzyska Wiosna Jazzowa. Pierwszego dnia, który upłynie pod hasłem „Między tradycją a bluesem” wystąpi zespół Old Timers w – tym razem – sześcioosobowym składzie. Następnie na scenie pojawi się uznany harmonijkarz młodego pokolenia Bartosz Łęczycki (m.in. „Koledzy”). Wieczór zamknie Janet Robin – amerykańska gitarzysta i wokalistka rockowo-bluesowa oraz była uczennica samego Randy’ego Roadsa. Drugi dzień wygrywany pod szyldem „Klasycznie i nieklasycznie” należeć będzie do liczby trzy. Wystąpi Triogenic z brzmieniem akordeonu, trio gitarzysty jazzowego Norberta Pajka oraz trio pianisty Andrzeja Jagodzińskiego. W poprzednich latach na minifestiwalu zagrali m.in. GG Amos, Włodzimierz Nahorny oraz Jan Ptaszyn Wróblewski. Karnet – 30 zł.
23
Wiosenna Trzydniówka Poetycka
Kino Konesera w Heliosie
W dniach 11–13 marca w kieleckim Domu Środowisk Twórczych odbędzie się Wiosenna Trzydniówka Poetycka.
Kieleckie kino Helios po raz kolejny przygotowało smakowity kąsek dla miłośników klasyki i nowości niekoniecznie okupujących listy przebojów.
Pierwszy dzień rozpocznie Maraton Piosenki Poetyckiej z udziałem Basi Stępniak-Wilk, która ma na swoim koncie sześć płyt i współpracę m.in. z Grzegorzem Turnauem, oraz Oli Kiełb – byłej członkini Starego Dobrego Małżeństwa. Wstęp 10 złotych.
Na święto pań (8 marca) kino sprezentuje widzom francuską komedię „Kobiety z 6. piętra” – świadectwo siły słabej płci, czyli przybyłych do Paryża namiętnych Hiszpanek topiących stereotypy kierujące ich sąsiadem.
W poniedziałek, 12 marca „Cyganeria Jacka Cygana”, czyli spotkanie poetycie z udziałem tekściarza i poety Jacka Cygana oraz Jerzego Filara, znanego z zespołu Nasza Basia Kochana, autora piosenek takich jak „Samba Sikoreczka”, „Stara-nie” i „Cienie”. Trzydniówka zwieńczona zostanie XXIII Slam Poetry, czyli pojedynkiem na wiersze, w którym oprócz treści liczy się sposób przekazu. Wstęp na oba wydarzenia wolny.
15 marca znów zatańczymy i znów trafimy do stolicy Francji tym razem w „Ostatnim tangu w Paryżu”. Głównym bohaterem jest Amerykanin Paul (wielka rola Brando) opętańczym seksem próbujący wyleczyć się z praw rządzących życiem. Kolejne propozycje to pachnące Polańskim „Musimy porozmawiać o Kevinie” (22 marca) z nominowaną do Oscara rolą Tildy Swinton i demaskujące niesmaczną kuchnię polityki „Idy marcowe” (29 marca) George’a Clooney’a.
AT
Zapowiedział: Grzegorz Rolecki
PATRO N
wici.info | wydarzenia
Rebeka
Alternatywa alternatywy Pisząc tego typu wspomnienia, zawsze najpierw szuka się powiązań liczbowych. Że to już okrągła 10. edycja „Firmamentu”. Że prawie równa dekada. Że strzały w dziesiątkę i przybijmy piątkę. Ale tak naprawdę najistotniejsze nie są cyfry, ale gromada wariatów i zapaleńców biorących udział w tym festiwalu. 16 grudnia wystąpił dla nich duet Rebeka, a właściwie, razem z chrumkającą świnką, trio Rebeka. Usłyszeliśmy świetny głos o rockowej barwie i energetyczne kompozycje. Miloopa zaprezentowała niebanalne kompozycje z „Optici” i „Unicode” - ofertę do klaskania i do zastanawiania. Wisienką na torcie była oczywiście uwodzicielska Natalia Lubrano w znakomitej formie wokalnej. Zestaw 17-grudniowy także wysoko zawiesił poprzeczkę. Grabek (wywiad na str. 30) kupił sobie nas w całości, dzięki ciarkotwórczemu koncertowi (to chyba jakiś nowy
związek chemiczny - Ciarczan Grabku) i przesympatyzmowi za kulisami. Igor Boxx zaprezentował porażające dźwiękiem i obrazem „Breslau” - opowieść, której nie da się przekartkować. Widz nie wie, czy ma tańczyć, jak na ostatniej zabawie w Breslau, czy przeżywać w grobowym milczeniu? Nie zawiódł wreszcie „Połomski alternatywy”, czyli Włodzimierz Kiniorski z muzykami Izraela. Reaggowa soczystość w połączeniu z rockowym pazurem to połączenie wybuchowe, a „Złota ryba” to już w ogóle ballada jedyna w swoim rodzaju. Właściwie jedynym minusem koncertów były uwarunkowania małej sali KCK-u, która nie pozwala na pełne szaleństwo w rytm dobrej muzy. Jak co roku mieliśmy ciekawe wystawy (Kardynał, Jurga, Siudak, Bętkowski), ale także pierwszy w historii festiwalu, poprowadzony przez naszego konferansjera Wojtka Rokickiego (Radio Planeta)
25
Dyskusja. Na scenie od lewej: S. Zacharko, W. Lubawski, W. Kiniorski, J. Jurga, J. Żukowska i J. Braun
KinorSky Orchestra
panel dyskusyjny pt. „Manipulacja sztuką a sztuka manipulacji” z udziałem sześciu reprezentantów świata polityki i kultury (Lubawski, Braun, Zacharko, Żukowska, Jurga, Kiniorski). Rozmawiano m.in. o świecie internetu, nierozerwalnej więzi artysty z mediami („artystę prezentuje światu krytyk”) a także o tym, jak zlikwidować prowincjonalną łatkę Kielc poprzez rozbudowę infrastruktury i znalezienie własnej niszy.
„Dziennikarze wrzucają mnie do szuflady alternatywnej, bo nie ma innej”- stwierdził podczas dyskusji Włodzimierz Kiniorski. Tak też jest i z całym „Firmamentem”. Nie oznacza to jednak, że tkwimy w permanentnej opozycji. Mamy własny rząd, który, miejmy nadzieję, będzie coraz pewniej uzyskiwał wotum zaufania. Publika w tym roku dopisała, ale liczymy na więcej. Do zobaczenia w grudniu! Grzegorz Rolecki, zdjęcia Marcin Białek
wici.info | recenzje
FILMY
Artysta Oscarowe zwycięstwo francuskiego croissancika, tj. niemego filmu Michela Hazanaviciusa, jest raczej dowodem słabości zarówno kina amerykańskiego, jak i starzejącej się Akademii, która w tym roku wolała nagrodzić własną autobiografię; pocztówkę śliczną, ale widzianą już setki razy. Hollywood w czasach kryzysu wyraźnie zatęskniło za własną złotą epoką, wzorem bohatera innego nagrodzonego tytułu – „O Północy w Paryżu”. To jednak droga donikąd. Teraźniejszości i filmom takim jak „Wstyd” prędzej czy później trzeba będzie stawić czoła. Tymczasem niczym Scarlett z „Przeminęło z wiatrem”, pomyślimy o tym jutro. Nie zmienia to oczywiście faktu, że „Artysta” jest technicznym majstersztykiem i formalnym cacuszkiem. Stylowo ubranym, perfekcyjnie wystylizowanym na galaktykę lat 20. i przede wszystkim znakomicie zagranym – głównie przez pieska Uggie i Jeana Dujardina, zrobionego tu na Douglasa Fairbanksa
z nazwiskiem pożyczonym od Valentino. Zakochany w przeszłości reżyser już wcześniej kręcił podobne hołdy z podobnymi aktorami (vide średnio udane pastisze filmów szpiegowskich w serii o agencie OSS 117), ale dopiero teraz udało mu się wyważyć zgrywę z tonacją serio, spacerek po konwencji z czymś autentycznie emocjonalnym. „Artysta” jest bowiem opowieścią o człowieku nieradzącym sobie ze zmieniającą się rzeczywistością, która nagle strąca go z piedestału. Mamy w tym filmie piękną scenę, w której Peppi, wtulając się w wiszącą na wieszaku marynarkę George’a, ożywia ją, oddaje się iluzji. Sens tego niemego obrazku zrozumie absolutnie każdy widz, niezależnie od narodowości. To powrót do czasów sprzed budowy kinowej wieży Babel i dowód na to, że magia bibelotów wciąż ma niezwykłą siłę. Ale błagam, nie kręćcie kontynuacji.
27
Spadkobiercy
To bowiem wciąż charakterystyczna dla tego reżysera opowieść o facecie (przekonująco zapuszczony Clooney) postawionym na rozdrożu, w sytuacji ekstremalnej. Jak sobie z tym poradzić? Rzucić wszystko w cholerę i popłynąć na drugą półkulę? Raczej nie. Ostatnia scena filmu zdradza, że tam też nie jest łatwo. Lepiej przełknąć gorzką pigułę losu i naprawić to, co jeszcze da się naprawić. W końcu „spadkobiercami” przeszłości jesteśmy w równym stopniu, co budowniczymi przyszłości. Jedno może stać się oparciem, kiedy drugie maluje się w niehawajskich barwach.
Róża Dotychczasowe festiwale okrucieństwa Smarzowskiego były krwiste, soczyste i ładnie obrzydliwe, ale dopiero w „Róży” do swojego antydekalogu dokleja coś, co sprawia, że mamy do czynienia z czymś więcej niż „tylko” świetnym filmem. To niespotykany dotąd u tego reżysera promyk nadziei przestrzeliwujący zgniłe konary mazurskich drzew. Główni bohaterowie targają tu swój krzyż, ale nie chcą wydłubać nim oczu drugiemu. Pomimo koszmarnego brzemienia, chcą pokochać jeszcze raz. Ten pierwiastek wyrywa nam kliszę wypełnioną obrazami ponurej groteski z poprzednich dzieł. Dorociński z Kuleszą grają, jakiego tu słowa użyć, dogłębnie poruszająco, a Smarzowski to jakiś mistrz zupełny kina gatunkowego. Mógłby spokojnie nakręcić western w stylu „Prawa pięści” Hoffmana, któremu najnowsza epopeja zdecydowanie nie wyszła.
Zrecenzował: Grzegorz Rolecki
Alexander Payne ma na swoim koncie filmy o wiele bardziej wartkie, jeśli chodzi o dawkę ironii. W „Spadkobiercach” mamy już głównie do czynienia z niespiesznym tempem prozy życia skontrastowanym z poezją hawajskich krajobrazów, co nie okazuje się szczególną wadą.
wici.info | recenzje
Breslau Porażające dance macabre wytańczone na didżejskiej konsoli podczas Firmamentu 2011 każe przypuszczać, że najnowsza wizualno-muzyczna opowieść Igora Boxxa, ex-członka duetu Skalpel, jest projektem głównie scenolubnym. Obscenicznie brutalne obrazy w połączeniu z obezwładniającą, taneczną wręcz, muzą nie są propozycją dla każdego. Jedni wychodzili z sali dziwnie oczyszczeni ściekającym ze sceny brudem, a drudzy opuszczali ją w połowie koncertu. Nie ma się co dziwić – intensywność tej elektronicznej suity nieźle sobie igra ze zdolnościami percepcyjnymi odbiorcy. Impresja z grabionego powojennego Wrocławia, jądra ciemności i zepsucia, na szczęście broni się także przy słuchaniu w domu, tj. niebyciu obryzganym krwią, potem, spermą i łzami. Cisza, wbrew pozorom, czasem pozwala usłyszeć więcej.
Kisses on the bottom „Ludzie znają moją biografię dużo lepiej ode mnie” – wyznał z szelmowskim uśmieszkiem Paul McCartney w programie Davida Lettermana. Ostatnio nawet wydał płytę z piosenkami, które wielu wykonuje lepiej od niego. Nadal jednak nie można odmówić im charakterystycznej dla byłego żuka lekkości i uroku. Na albumie znajdziemy tylko dwie premierowe kompozycje – wyciszoną balladkę „My Valentine” i orkiestrowe „Only our hearts”. Reszta to już profesjonalnie wygrany przez Dianę Krall z zespołem, Erica Claptona i Stevie’ego Wondera zbiór standardów jazzowych, które ojciec Paula zwykł wykonywać na domowym pianinie. McCartney, jak to nie on, bruździ gdzieniegdzie swoim śpiewem, ale brzmi i starzeje się przekonująco. Chociaż z drugiej strony, to kompozycje tak doskonałe, że trudno je popsuć. Niemniej – miła płytka.
29
PŁY T Y
Old Ideas to dla „łajdaka w garniturze” zawsze możemy zrobić wyjątek, bo płytę nagrał znakomitą. Dwunasty studyjny krążek klonowego poety jest jeszcze bardziej wyciszony niż dwa poprzednie – „Ten New Songs” i „Dear Heather”. Wypełniony oszczędnym, mniej sterylnym, bo żywym instrumentarium (gitara, skrzypce, fortepian, organy) sięga do najgłębszych korzeni. Wszystkie pociągnięcia smyczka i dotknięcia klawisza sprawiają wrażenie zasłyszanych wcześniej, ale ich, przyprawione autoironiczno-melancholijnymi tekstami (78-latkowi nie wypada już śpiewać o mistycznych erotyzmach), wykonanie sprawia, że nadal brzmią świeżo. Poczynając od bluesowego „Darkness” i na delikatnie gospelującym „Show me the place” kończąc. Cohen na dodatek rzucił palenie, przez co głos obniżył mu się już do poziomu studni bez dna. Wskakujmy z nadzieją na lekkie zadrapanie.
Zrecenzował: Grzegorz Rolecki
Dziesiąt lat temu, będzie już ponad czterdzieści, Leonard Cohen w windzie słynnego nowojorskiego hotelu Chelsea spotkał „mówiącą tak odważnie i słodko” pewną niezwykle popularną wokalistkę. Powiedziała mu wtedy, że co prawda preferuje przystojnych facetów, ale dla niego może zrobić wyjątek. Tak oto skończyli w jednym z pokoi, romansując na niepościelonym łóżku. Po wszystkim, kobieta ubrała się i powiedziała: „jesteśmy brzydcy, ale przynajmniej mamy swoją muzykę”. Później Cohen opisał wszystko, łącznie z pikantnymi szczegółami, w hicie „Chelsea Hotel”, wyjawiając przy okazji tożsamość bohaterki piosenki – samej Janis Joplin. Dziś jest mu głupio i ogromnie żałuje wyjawienia tylu detali. Najnowszą płytą wypełnioną starymi pomysłami podszeptuje jednak słuchaczowi, że w swoim życiu niczego by nie zmienił. I mimo że na świecie znajdziemy wielu bardziej utalentowanych wokalistów,
wici.info | recenzje
KSIĄŻ
KI
Dallas ‘63 Najnowszy King nie jest Kingiem najbardziej rozpowszechnionym w świadomości popkultury. Pozwolę sobie zatem stać się na ułamek sekundy ekspertem ds. świadomości popkultury i wyjaśnić, że w „Dallas” na próżno szukać nawiedzonych terenów zabudowanych i ich niematerialnych mieszkańców. To inna odsłona Stephena Kinga – ta, czytywana już wcześniej, mniej paranormalna i niezaprogramowana na wywoływanie gęsiej skórki. Autor „Miasteczka Salem” napisał tym razem ociekający nostalgią i chwilami naprawdę zabawny thriller (nostiller?) o podróżach w czasie i efekcie motyla. Jake Epping trafia do Ameryki epoki króla Elvisa przez króliczą jamę mieszczącą się na tyłach króla dzisiejszych czasów, czyli baru z fast foodem. Chce dzięki temu załatwić kilka własnych spraw, które mogły potoczyć się inaczej, a później szczęśliwie zapobiec zabójstwu prezydenta Kennedy’ego,
będącego dla ówczesnego pokolenia tym, czym dla obecnego jest trauma World Trade Center. Nic prostszego, prawda? Po drodze King zostawił nam przyjemnie do wyławiania rozmaite smaczki w rodzaju Jake’a objaśniającego płytę Rolling Stonesów, która ukaże się dopiero za kilka lat. Siłą tej pierwszorzędnej powieści drugorzędnej są przede wszystkim opisy amerykańskich mieścin tamtego czasu – idyllicznych krain mlekiem i burbonem płynących, będących jednocześnie zagłębiami najobrzydliwszego rasizmu, uprzedzeń i ostentacyjnego purytanizmu. Powieść uwodzi także tym uwielbianym przez wszystkich smutnym chichotem nad fatalizmem miłości romantycznej i bezradnością człowieka wobec losu. „Dallas” to wreszcie oda do czasów, w których wszystko wydawało się prostsze. Albo nam się tylko zdaje, że było.
31
Tajny Dziennik Michał Witkowski zapewniał w wywiadach, że ma chwilowo serdecznie dość groteskowego stylu uprawianego od „Lubiewa” po „Margot”. Nie dziwi zatem ucieczka w ciasne ramy kryminału, w którym każdy najdrobniejszy element fabuły musi się ze sobą zgadzać. Ucieczka niezwykle udana – zwłaszcza po nieznośnej „Margo”. Umiejscowiony w posezonowych Międzyzdrojach świetnie skonstruowany kryminał naigrywa się z kryminału. Główny autoironiczny bohater Michał Witkowski („tyjący pedzio na diecie” i kolekcjoner lujów wszelakich) przez dłuższy łazi sobie bez celu po miejscu akcji w poszukiwaniu materiału do prozy. Uzależniony od antydepresantów neurotyk ma na szczęście oko do detalu (istotną rolę grają tu rozmaite zapachy i gęby), dlatego wspólnym papierowym „Rejsem” nie nudzimy się ani przez moment.
Przeżywamy istny potop zapisków wyjętych z szuflady ścisłej elity polskiej literatury. Mrożek, Iwaszkiewicz, a teraz „Tajny Dziennik” Białoszewskiego. Czy dowiadujemy się o Mironie czegoś, o czym nie wiedzielibyśmy wcześniej? Zależy, czego chcieliśmy się dowiedzieć. W „Tajnym Dzienniku” da się wyraźnie odczuć mniejszą niż u pozostałych dozę artystycznej kreacji, nawet jeśli autor doskonale zdawał sobie sprawę, że piszę do kogoś a nie do biurka. Pierwsza część jest dokumentacją salonowego gwaru, w którym widzimy Mirona – człowieka a nie Mirona – autora „Chamowa”. Dopiero później ujawnia się jako poeta i prozaik, kończąc dziennik poruszający wierszem „Choroba”. Nie brakuje oczywiście głosów zawodu nietajnością „Tajnego Dziennika”, ale niektóry rzeczy dla dobra nas samych winny pozostać w ukryciu.
Zrecenzował: Grzegorz Rolecki
Drwal
wici.info | ludzie
Grabek: Ludojad optymista Człowiek śmiertelnie poważny z wyjątkiem momentów, kiedy żartuje. Głośny mim na scenie, cichy klaun między nutami. W garderobie, po koncercie rozmawiam z dwoma Grabkami – pierwszy siedzi naprzeciwko, twarz drugiego odbija się w lustrze. Który jest który? Grałeś kiedyś wesołe piosenki? Nigdy. Wesoły, a gra smutne piosenki. Wentyl bezpieczeństwa. Poza nim jestem klaunem. Chyba muszę
przestać mówić podczas koncertów. Czasami żartuję o dupie Maryni, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo kontrastuje to z moimi piosenkami. Tata klauna pochodził z Kielc. Właściwie pochodził z Radomia, ale z Kielcami był bardzo mocno związany. Tu spędził znaczną część dzieciństwa i później zaczynał karierę aktorską, kończąc Studio Aktorskie Byrskich przy Teatrze Żeromskiego. Sam przed chwilą zagrałem w Sali Kameralnej im. Byrskich, więc zatoczyłem naprawdę niezłe kółeczko.
33 Ale ma Cię Poznań, nie my. Dlatego, że pojechałem studiować tam filologię duńską. Takie obrałem kryterium. Jakbyście oferowali skandynawistykę, na pewno byłbym scyzorykiem. Mieszkałeś w Siemianowicach Śląskich, Katowicach, Poznaniu, a teraz próbujesz podbić cały świat. Jeszcze w międzyczasie był Olsztyn. Przeprowadziliśmy się, kiedy miałem dwa lata, bo ojciec podpisał kontrakt w teatrze. I dopiero teraz cały świat. Tułałeś się z tatą? Tułaliśmy się całą rodziną. Pamiętam występy olsztyńskiej orkiestry, w której grała moja mama, skrzypaczka. Wlazłem na scenę podczas jej koncertu w filharmonii. Na widowni ludzie w garniturach słuchający muzyki poważnej podziwiali trzylatka przemykającego na czworakach między muzykami. Bardzo chciałem się dostać do pana grającego na kotłach. Stąd pewnie taką ważną rolę w mojej muzyce odgrywają bity. (śmiech) Bity od dzieciństwa. Dokładnie. Mama mi na dodatek opowiadała, że jako dwuletni berbeć, to musiał być 78-79 rok, siedziałem z rozdziawionym pyskiem na dywanie i zahipnotyzowany oglądałem w telewizorze koncert Henryka Mikołaja Góreckiego. Nie wiedziałem, kto to jest, ani co to
w ogóle jest. A dziś jego minimalistyczny styl można usłyszeć w moich utworach. Mama jest z Zamościa, tata z Radomia. Jak to się stało, że się spotkali? Spotkali się na imprezie, na której mój ojciec wypadł z okna będącego balkonem. To znaczy nie wychodził oknem, ale drzwiami balkonowymi będącymi oknem. Po prostu wyszedł na fajkę i nie wiedział, że nie ma balkonu. To było w krakowskiej kamienicy, w której przed wojną obcięto balkony, bo naprzeciwko stał budynek Abwehry. Zleciał z pierwszego piętra i mama się w nim zakochała. Spadł jej z nieba. Jaki ojciec, taki syn. O jeden krok za daleko. Też chciałeś być aktorem? Chciałem, ale ojciec powiedział, że po jego trupie. Nie cierpiał środowiska aktorskiego, uważając je za zepsute i zajadłe wobec siebie. Dla mnie, nierozumnego małego człowieczka, jego zdanie było najważniejsze. Ale kino kochasz. Do szaleństwa, łykam wszystkie filmy! Też pewnie po ojcu. To pytanie zawsze rodzi wyrzuty sumienia, ale – jakie filmy? Różne, różniste. Bardzo na przykład lubię kino duńskie. Von Triera ostatnio niezbyt, ale...
Gang Olsena! Genialny! Albo taki film, jak „Zieloni rzeźnicy” czy niektóre „Dogmy”. Kino mainstreamowe też, tj. wszystkie Coppole, Quentiny Tarantino, Woody Alleny.
Masz tak, jak bohaterowie ostatniego filmu Allena? Wpadasz w nostalgię, odbierając kulturę? Czarno-biały film, winylowa płyta. Im coś starsze, tym lepsze? Absolutnie nie. Winyli nie słucham i nie rozumiem tego szału. To ok-
35 Ja też nie. Skręca mnie, kiedy słyszę o „tej głębi”. Nasłuchałem się o tym tyle bzdur: że jest nie do podrobienia, że jest unikalna. Ludzie przekonują się nawzajem „ale słuchaj, ale ten analogowy dźwięk, ten niepodrabialny dźwięk Mooga”. A później słyszę wirtualnego Mooga brzmiącego dokładnie tak samo. Mam jeszcze inny kompleks. Czytałem artykuł próbujący opisać Twoją twórczość dziesięcioma ładnie brzmiącymi nazwami gatunków i nie wiem, o co chodzi. Dostałem ataku śmiechu, kiedy w kwietniu wyszła moja płyta. Znalazłem się w jazzie, metalu, trip hopie, w muzyce klubowej, popie, indie, w rocku i elektronice. We wszystkim. Ale nie przeszkadza mi to – segregowanie jest konieczne. Z niektórych łatek bardzo się cieszę, bo Thom Yorke i Radiohead to moi niekwestionowani idole. Na okładce swojej płyty wyglądasz jak mój idol, Hannibal Lecter. Coś w tym jest. Wielu ludziom się tak kojarzy. Fajne, ale niezamierzone. ropnie trzeszczy, jest niewygodne i trzeba zmieniać stronę. Bezsens. Mam kompleks głuchego, bo wszyscy zachwycają się „cieplejszą barwą dźwięku”, której nigdy nie słyszę.
Najpierw myślałem, że ta tytułowa ósemka ma jakieś mityczne znaczenia, np. wielki symbol nieskończoności postawiony do pionu. Wybacz, ale to rzeczywiście tylko wynik dodawania – 7 kobiet, które miały wziąć udział w projekcie plus
ja. W ostateczności pomysł ten nie został zrealizowany, ale nazwa pozostała. Coś jednak musi być na rzeczy, bo w 2011 roku ukazały się aż trzy płyty zatytułowane „8”. Nosowskiej, Hansa Solo i Grabka. A kiedy „8 i pół”? „Duality” ukaże się mniej więcej na przełomie I i II kwartału 2012 roku. Nowa płyta będzie zwięzła i bardziej poukładana. Less is more. Mam już 10 szkiców. Odbyła się radiowa prapremiera singla i bardzo się spodobał. Krótko mówiąc, usłyszycie fajne wokale i krótkie piosenki – Lady Grabek. (śmiech) Grabek się sprzedał. Bardzo bym się z tego cieszył. „Uprawiam” muzykę po to, żeby jak najwięcej ludzi ją usłyszało i jak najwięcej kupiło. Jestem w wieku, w którym trzeba być szczerym i otwarcie przyznawać się do tego, że z czegoś rachunki trzeba płacić. Wcześniej powiedziałeś, że mamy kryzys wychodzenia z domu. Sytuacja jest taka, że ludzie albo nie mają nawet 10 złotych na bilet, albo im się po prostu nie chce. Widzę to po sobie. Mi też się nieraz nie chce. Kiedyś było lepiej? (śmiech) Kiedyś byłem młodszy. A na poważnie – zakończyłem trasę i widzę, że różni ludzie, pod względem wieku i gustu, przycho-
dzą na moje koncerty. Zwłaszcza w małych miejscowościach da się odczuć głód kultury. W Olecku czy Dobrym Mieście pojawiły się tłumy. Sale pękały w szwach, część ludzi nie weszła. W dużych miastach mamy z kolei ogromną ofertę kulturalną. Może więc chce nam się wyjść z domu, natomiast nie bardzo wiemy gdzie iść. Trzeba znaleźć swoją niszę. Mama próbowała grać na twoich niszowych skrzypcach? Próbowała. Po 50 latach grania jest o niebo lepszym skrzypkiem ode mnie. Przy okazji – możesz zatytułować ten wywiad stwierdzeniem „nie jestem wirtuozem skrzypiec”. To właśnie mama, kiedy miałem 6 lat, wepchnęła mnie do szkoły muzycznej. Skończyłem podstawówkę skrzypiec i zacząłem średnią, ale nie chciało mi się już więcej ćwiczyć. Byłem cholernie zdolny, ale strasznie leniwy. Ludzie mówili, że gdybym się przyłożył, to mógłbym coś zrobić w kierunku klasycznych skrzypiec. A wytrwałem tylko do czternastki. A teraz grasz na „transgenicznej kuszy” z akrylu autorstwa Teda Brewera. Ted prowadzi małą angielską manufakturę, która wypłynęła na szerokie wody, kiedy instrument u nich zamówiła Vanessa Mae. Ja szukałem skrzypiec niekoniecznie tak odjazdowych jak Vivo 2, które ostatecznie kupiłem. Nie zależało mi na funkcjach typu świecenie i inne bzdety. Rolę grał przede
37 wszystkim fajny dźwięk, w miarę podobny do barwy skrzypiec akustycznych. Najpierw znalazłem NS Design, potem Jordana robiącego kilka egzemplarzy rocznie, ale to półki cenowo nieosiągalne dla początkującego muzyka. Trafiło na Teda. Własnoręcznie przez niego zrobione Vivo 2 nie mają pudła rezonansowego, czyli łatwiej je nagłośnić. Poza tym w ogóle nie wiem jak działają. Wiem, że świecą. (śmiech) Były jakieś kompromisy podczas nagrywania „8”? Żadnych. Za mądry? Albo za głupi. Kompromisowo podchodzę tylko do żony i córki. A w Tobie jest znowu trochę mamy i trochę taty. Co jest Twoje? Ja jestem mój. Rozmawiał: Grzegorz Rolecki Pełną wersję wywiadu można przeczytać na www.wici.info.
Grabek Solowy projekt Wojtka Grabka, multiinstrumentalisty łączącego ostre bity z dźwiękami zapętlonych skrzypiec i wokali. Projekt narodził się pod koniec 2008 roku. Zaraz potem ukazała się EPka „mono3some”. Wydany własnym nakładem minialbum utorował artyście drogę do występów w Polsce i zagranicą, również takich jak Heineken Open’er Festival 2009, Free Form Festival czy Transvizualia. W kwietniu 2011 roku wydał płytę „8”. W 2012 kolejna – „Duality”.
wici.info | ludzie
Wojciech Niemczyk: W domu wariat贸w...
39 Kiedy byłem małym chłopcem… Chciałem zostać strażakiem. Przez wiele lat jeździłem na wakacje na wieś do dawnego województwa kieleckiego. Tam miałem dużą rodzinę. Wujek był komendantem ochotniczej straży pożarnej i praktycznie wszyscy mężczyźni z tej rodziny należeli do OSP. Zawsze mnie to fascynowało. Pewnej nocy zobaczyłem jako pierwszy pożar stodoły u sąsiada i obudziłem wujka, który z kolei zaalarmował całą wieś. Ależ byłem z siebie dumny! Niestety, nie udało się jej uratować. A potem? Potem chciałem zostać hokeistą, piłkarzem albo mistrzem sztuk walki, ale szybko przejrzałem na oczy – w polskich klubach nie było pieniędzy na nic. To była trudna decyzja, ale postanowiłem iść do zwykłego liceum. Dlaczego kierunek humanistyczny? Kompletnie nie wiedziałem, co będę robił. To było trochę na przekór wszystkim dookoła, bo większość jednak wybierała technikum. Kilku moich kolegów również poszło do liceum, ale oni chcieli iść na politechnikę. Ja nie. Potem gdzieś pojawiła się archeologia. Zawsze lubiłem historię. Archeologię zacząłeś, ale nie skończyłeś. Bo, dzięki splotowi zdarzeń związanemu z pewną osobą, zacząłem
myśleć o szkole teatralnej. Pomyślałem, że mogę spróbować. Co mi szkodzi? Zwłaszcza, że styczność ze sceną miałem za sprawą pięcioletniej gry w zespole rockowym. No i się udało! A jak się udało, to już nie zastanawiałem się, co by było gdyby. Wtedy ostatecznie postawiłeś na teatr? Tak. Kompletnie nie wiedziałem, co to jest szkoła teatralna. Kojarzyłem ją ze szkołą baletową. Podejrzewałem, że spotkam tam wielu zniewieściałych chłopców i ładne dziewczyny. Pamiętam do dzisiaj mój egzamin. Zobaczyłem tych ludzi – śpiewających i krzyczących na korytarzu. Czułem się bardzo skrępowany. Paliłem papierosa za papierosem, nie mogłem sobie z tym poradzić. Jak oni mogą być tak porąbani? To znaczy wiedziałem, że mogą nawet bardziej, tylko nie widziałem żadnego sensu w pokazywaniu tego wszystkim wokół. „Nie wiem, czy chcesz żebym cię przytulił czy walnął w łeb? Tylko łazisz i hałasujesz.” – pomyślałem. Dom wariatów! (śmiech) A jak przebiegała sama nauka w szkole? Nie byłem najpokorniejszym uczniem. Szybko zaprzyjaźniłem się ze starszymi kolegami z 4. roku i z moją obecnością na zajęciach bywało różnie. Uwielbiałem zajęcia praktyczne – sceny, wiersz. Niekoniecznie pociągała mnie rytmika o 8 rano, czy zajęcia z obyczajów, gdzie pani próbowała nas nauczyć,
jak się poprawnie je banana nożem i widelcem. Nie obyło się też bez kilku poprawek z wymowy i rytmiki. Na szczęście napotkani ludzie i atmosfera spowodowały, że cztery lata minęły w mgnieniu oka. Mam ambiwalentny stosunek do szkoły w każdej postaci. Lubię, jak coś odbywa się w atmosferze przyjaźni i współpracy, a nie nakazu i rozkazu. Jak trafiłeś do kieleckiego teatru? Przez pierwszy rok po szkole pracowałem między innymi w kinie albo pakowałem elektrody, żeby zarobić na wakacje. Na szczęście kontakt ze sceną dawała mi gra w egzaminach reżyserskich na wydziale reżyserskim w Krakowie. Później trafiłem do teatru w Radomiu, bo tamtejszy nowo wybrany dyrektor budował zespół i szukał młodych aktorów. Pomyślałem, że to dobry moment i najwyższy czas na to, by skonfrontować się z teatrem w pełnym tego słowa znaczeniu. W Kielcach natomiast pracował mój przyjaciel ze szkoły, Hubert i dużo opowiadał mi o teatrze Żeromskiego. Przyjechałem i umówiłem się z dyrektorem Piotrem Szczerskim na spotkanie. Po godzinie miłej rozmowy zrobił mi casting na dużej scenie. Spodobałem się! Po jakimś czasie rozwiązałem umowę w Radomiu i przyjechałem do Kielc. Pamiętasz moment castingu? Pamiętam bardzo dobrze. Doskonale wiedziałem, że dyrektor
Szczerski jest specjalistą od Becketta, a ja akurat na ostatnim roku szkoły między dyplomem a dyplomem pracowałem nad „Końcówką” Becketta w reżyserii Marysi Kwiecień. Wybór był zatem oczywisty. Przygotowałem monolog Clova. Swoją drogą tęsknię za tą naszą „Końcówką”. To był naprawdę świetny, intensywny czas pracy. W czym u nas debiutowałeś przed czterema laty? „Nocą na pewnym osiedlu”. To była dobra zabawa i miła praca, bo sam Piotrek Sieklucki jest bardzo miłą osobą. Na dodatek zespół przyjął mnie bardzo ciepło. Zawsze masz takie wyobrażenie, że przyjdziesz do garderoby i atmosfera będzie spięta, bo jesteś nowy. A tu każdy od razu podszedł, podał rękę, uśmiechnął się i powiedział „mówmy sobie na ty”. A późniejsze sztuki? „Joanna Szalona Królowa” – genialne doświadczenie, totalne poczucie wolności, poszukiwanie nowego języka dla siebie, przede wszystkim teatralnego, kreowanie teatru na oczach widza, fascynujące dla mnie jako aktora. „Białe małżeństwo” to z kolei spotkanie z perfekcyjną, przeinteligentną postacią Weroniki Szczawińskiej, która pomimo swojego młodego wieku mogłaby się znaleźć w grupie największych humanistów tego kraju. „Hamlet” Radka Rychcika…tu nic nie powiem. Smutno mi, bo przyjechałem tylko na ostatni tydzień pracy i zawsze żałuję czasu
41 niespędzonego na pracy z Radkiem. To dobry przyjaciel i wybitny reżyser obierający niesamowity kierunek, w którym reżyser przede wszystkim czerpie z ciebie. Takie spektakle potwierdzają moje przeświadczenie, że w teatrze najważniejsi są przede wszystkim ludzie tworzący całość. „Cyrograf” to spektakl, który istnieje tu chyba od początku i jest fantastyczną zabawą. Pomysł z opisaniem historii Kielc i województwa, jakże zresztą bujnej, jest trafiony w dziesiątkę nie tylko ze względu na najmłodszych widzów. Poza teatrem grałeś epizody w serialach i jedną z głównych ról w filmie. Nie ukrywam, że czuję się bardzo niespełniony w tej kwestii, bo chciałbym się jeszcze niejednokrotnie spotkać z kamerą. To coś zupełnie innego niż bycie na scenie. Specyficzna praca w serialu jest z kolei czymś innym niż praca w filmie. Siedemdziesiąt procent czasu na planie siedzisz i czekasz na wejście, które trwa kilka chwil. Nie ma czasu na dochodzenie do emocji. Masz być gotowy tu i teraz na klaps! Najciekawsze dla mnie są role charakterystyczne, na przykład nożownik z „Pierwszej miłości”. Czysta frajda! „Z Miłości” Ani Jadowskiej to znowu mój debiut na dużym ekranie. Gram w nim niedojrzałego ojca i męża. Niełatwy film. Takie wyzwania są dla mnie bardziej interesujące niż granie amanta, którym nie jestem! (śmiech) Rozmawiała: Magdalena Mius
Wojciech Niemczyk Ur. 1982. W 2007 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. L. Solskiego w Krakowie. Od czterech lat aktor Teatru Żeromskiego w Kielcach. Na jego deskach zadebiutował w spektaklu „Nocą na pewnym osiedlu” Piotra Siekluckiego. Gra m.in. Dealera w „Samotności pół bawełnianych” i Merkucja w „Romeo i Julii”. Człowiek wielu zainteresowań – poczynając od gitary i aparatu fotograficznego oraz kończąc na desce snowboardowej i gotowaniu.
wici.info | ludzie
Marian Rumin: Sztuka na metry O kolorowaniu szarości Polski Ludowej marchewką i pietruszką, o mondrianowskim dachu MOSiR i sgraffito na „Żeromszczaku” oraz o pięknie i zjawiskach chałturopodobnych Małgorzata Chmiel rozmawia z Marianem Ruminem, byłym dyrektorem BWA w Kielcach.
Skąd w PRL-u wziął się pomysł, by na gotową już architekturę nanosić zdobienia? Panowała wówczas pewna unifikacja architektoniczna. Blokowiska czy wcześniej architektura bez ozdób, która wynikała z propozycji międzywojennej awangardy artystycznej, była powszechnie stosowana. I to ona wymuszała na ludziach potrzebę jakiegoś dodatkowego piękna, przyozdobienia chociażby. Między innymi dlatego masowo na nowych osiedlach powstawały
43 maleńkie ogródki warzywne, kwiatowe, w których obok czteropiętrowych pięciokondygnacyjnych bloków po prostu uprawiało się marchewkę, pietruszkę i kwiatki. Był to też czas migracji ludzi ze wsi do miasta. W jakim stopniu miało to wpływ na przestrzeń? Ludzie osiedlali się w nowym miejscu ze swoimi pojęciami o pięknie, ze swoimi potrzebami estetycznymi. Wielu z nich poczucie piękna przenosiło ze swoich środowisk w takiej mierze, w jakiej było to zakodowane w ich mentalności, często wiejskiej czy małomiasteczkowej, czego wyrazem były między innymi kwiatki uprawiane przez mieszkańców pod oknami wieżowców. A jak na tę szarą rzeczywistość reagowali artyści? Myślę, że artyści, którzy przecież kończyli różne uczelnie, byli najbardziej świadomi i wyczuleni na piękno, szukali sposobu upiększenia i wprowadzenia tego piękna w przestrzeń miejską. Był to też sposób zarabiania na życie, pozwalający połączyć ładne z użytecznym, a jednocześnie z tego żyć. I o tej właśnie formie twórczości użytkowej między innymi w architekturze najczęściej mówiono jako o zdobieniu. Czy owo zdobienie wszystkim odpowiadało? Ten sposób dekoracji przestrzeni
był odbierany często jako nie do końca pozytywny, bo z istoty, w teorii sztuki wówczas panującej, zdobnictwo było trochę takim kwiatkiem do kożucha. Obawiano się go, gdyż najczęściej prace były wtórnie przylepiane do już istniejących realizacji. Nie wynikały z istoty projektowania, kiedy to od początku artyści mogli współpracować z architektami. Stąd sceptycyzm? Próbowano to przełamać. Między innymi czynili to: Adam Wolski, Andrzej Grabiwoda, Zbigniew Moralski, Henryk Papierniak i inni, kiedy na etapie projektowania próbowano przewidzieć ewentualność zaistnienia form rzeźbiarskich, malarskich, ceramicznych. Z tego co pamiętam, kiedy projektowano nowe osiedla mieszkaniowe, to na etapie projektowania inwestycji zastrzegano prawnie pewien procent kosztów inwestycji na poprawienie estetyki poprzez wprowadzanie różnych form tak zwanej estetyzacji. Pojawiło się pojęcie estetyzacji osiedli, budynków. Najczęściej zajmowali się tym artyści plastycy, rzadziej architekci. Gdyby dziś chcieć znaleźć pozostałości owej estetyzacji, gdzie należałoby szukać? Na terenie miast, miasteczek. Rzadziej na wsiach. Im większa miejscowość, tym większe szanse na znalezienie tego typu prac. Zdobiono głównie budynki użyteczności publicznej: admini-
stracji państwowej, domy kultury, kluby, świetlice, zakładowe domy kultury – chociażby Dom Kultury KZWP w Niewachlowie, w Masłowie. Jeszcze żyją ludzie, którzy tam pracowali i je współtworzyli.
formami jak sgrafitto. Dla przykładu Kazimierz Grodziski szczycił się, że jego sgrafitto, które zrealizował na „Żeromszczaku”, przetrwało kilkadziesiąt lat. Bardzo sobie to cenił.
W Polsce zdarzały się takie przypadki, że podczas remontu, po zdjęciu ocieplenia budynku nagle okazywało się, że na ścianie pojawiało się malowidło sprzed kilkudziesięciu lat. Czy jest szansa, by coś podobnego mogło zdarzyć się w Kielcach?
Jak odbierano te prace wówczas, a jak teraz? Niektórzy mówią o nich jak o chałturach.
Ja wiem, że takie dekoracje były np. na wieżowcu ściany przy Hali Widowiskowo-Sportowej w Kielcach. Tam była malarska ściana szczytowa, czyli wiele pięter w formie mondrianowskich geometrycznych podziałów i niezwykle radykalnych barw nie do końca zgodnych z ideą Mondriana. Jako abstrakcja geometryczna wywoływała bardzo różne reakcje. Architektonika budynku też była z podziałami geometrycznymi. To jeszcze bardziej pogłębiało surowość i chłód architektury, bo nie zmiękczało jej formy w żaden sposób. Czyli praca nie była udana? Można powiedzieć, że idea była chybiona, ale przecież nikt tej pracy nie zamalowywał. Często tego typu dekoracje okazywały się nie do końca trwałe, tak jak nie były trwałe ówczesne farby oraz tynki, więc prace ulegały degradacji. Może poza takimi
Przykładowo: istniał płot z malowanych przez artystów płyt wzdłuż Grunwaldzkiej na wysokości Społem, który przesłaniał niezbyt estetyczną niską zabudowę szopopodobnych obiektów. Była to ewidentnie chałtura. Płaciło się przecież od malarskiej powierzchni i to na podobnej zasadzie jak za dzieła sztuki. Nie rozróżniano sztuki czystej od użytkowej, więc jak z metra się płaci, a ma się setki tych metrów, no to jest to ewidentny przykład chałtury lub chałturopodobnego zjawiska. Adam Wolski w procesie budowy teatru, dziś będącego Kieleckim Centrum Kultury, już na etapie projektowania włączył się ze swoimi wizjami. Miały stać się częścią architektury mającej współgrać z całym budynkiem. A na zewnątrz budynków? Oprócz już wyżej wymienionej trwałej techniki sgraffitto, jakie jeszcze realizowano formy zdobnicze? Przede wszystkim jeśli chodzi o zewnętrzną stronę budynków, to poszukując owej trwałości, bardzo upowszechniła się w latach 60. mozaika ceramiczna. To
45 znaczy różnie wtórnie użyte formy ceramiczne w postaci płytek ceramicznych. Tłuczono stare talerze czy też wykorzystywano odpady ceramiczne z fabryk. Były wielobarwne, miały wzory, najczęściej w formie kalkomanii, ale też były w miarę trwałym elementem zdobniczym poprzez szkliwa, które powodowały, że można było z nich układać trwałe kompozycje, różne obrazy, które mogły estetycznie oddziaływać. Takie ceramiczne obrazy były na zewnątrz hotelu centralnego (dziś Łysogóry), na zewnątrz szkoły przy ulicy Prostej.
jak chcemy, żeby była ciągłość narodowa, tak powinna być zachowana ciągłość kulturowa. Dlatego nie niszczmy przeszłości ołtarzy jak mawiał poeta, choć sami mamy doskonalsze wznieść. Dopóki jednak nie wzniesiemy tych doskonalszych, wznośmy je obok, a nie na gruzach tego, co inni wznosili. Rozmawiała i fotografowała: Małgorzata Chmiel
Czy wiele podobnych ozdób może jeszcze istnieć w Świętokrzyskiem? Myślę, że gdyby pojeździć po różnych miejscowościach i pooglądać albo popytać właścicieli, to może udałoby się część z nich odnaleźć. Może przetrwało bogato zdobione metaloplastyczne „rycerskie” wnętrze autorstwa Władysława Łydźby w restauracji we Włoszczowie? Ale czy taka praca może zachwycić współczesnych? Dzisiaj ten sposób zdobienia niekoniecznie by nam odpowiadał, ale jest to kulturowy ślad dawnych sposobów tworzenia i poczucia piękna, dlatego bardzo sobie chwalę, że budując stadion narodowy w Warszawie, jedną z rzeźb lekkoatletów z lat 50. zostawiono jako relikt ciągłości kulturowej. Uważam, że tak
Marian Rumin (ur. 1946 w Marchocicach) krytyk sztuki, realizator wystaw i były dyrektor Biura Wystaw Artystycznych, któremu przewodził 35 lat. Ukończył historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorem ponad pięciuset tekstów w zakresie krytyki artystycznej i realizatorem kilkuset wystaw sztuki współczesnej w Polsce i zagranicą. Członek m.in. Stowarzyszenia Historyków Sztuki, Kieleckiego Towarzystwa Naukowego, Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych i Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej.
Plan centrum Kielc
Łódź Plan miasta
legenda
ścieżka rowerowa szlak turystyczny galerie muzea teatry kina ośrodki kultury urzędy
Częstochowa
2
5
2
1
1 15 18
7 3 19
8
6
K raków
1 17
12
Wa rs z awa 17 6
22
23
25
21
11
Lublin
4 14 20 9
16
18 1
Ta rn贸w
plan miasta: Agencja Wydawnicza JP www.jp.ziemiaswietokrzyska.net
1
BWA Piwnice BWA Na Piętrze
Kielce, ul. Leśna 7 tel. +41 344 63 19, 344 49 42 www.bwakielce.wici.info 2
3
Galeria Fotografii ZPAF - BWA Kielce, ul. Planty 7 tel. +41 344 76 36, 366 29 71
Galeria Współczesnej Sztuki Sakralnej Kielce, ul. Zamkowa 5/7 tel. + 41 360 00 02
4
Galeria Winda
KCK, Kielce, pl. Moniuszki 2b 5
Galeria Wieża
Kielce, plac Niepodległości 1A 6
Galeria Lakiernia Kielce, ul. Zbożowa 4 www.lakiernia.wici.info
informator
Adresy kultury
Galerie
Muzea 6
Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego Kielce, ul. Jana Pawła II 25 tel. +41 344 57 92
Muzeum Narodowe
7 Kielce, plac Zamkowy 1
tel. +41 344 23 18 www.muzeumkielce.net
8
Muzeum Wsi Kieleckiej Dworek Laszczyków Kielce, ul. Jana Pawła II 6 tel. +41 344 92 97
9
Muzeum Zabawek i Zabawy Kielce, pl. Wolności 2 tel. +41 344 40 78 www.muzeumzabawek.kielce.pl
M u ze u m D i e c e z j a l n e
10 Kielce, pl. Panny Marii 3,
tel. +41 344 63 07
11
Muzeum Historii Kielc
18
Dom Kultury Zameczek
Muzeum Geologiczne
19
DŚT Pałacyk Zielińskiego
Kielce, ul. Św. Leonarda 4 tel. +41 340 55 20
12 Kielce, ul. Zgoda 21
Kielce, ul. Zamkowa 5 tel. +41 368-20-53 www.kielcedst.net
tel. +41 361 25 37
Teatry Teatr Lalki i Aktora „Kubuś”
20
Kielecki Teatr Tańca
21
Słoneczko
22
Baza Zbożowa
23
Pod Krechą
14 Kielce, pl. Moniuszki 2b
tel. +41 361 27 46 www.ktt.pl
15
Teatr im. Stefana Żeromskiego
Kielce, ul. Sienkiewicza 32 www.teatr-zeromskiego.com.pl 16
Filharmonia Świętokrzyska im. Oskara Kolberga
Młodzieżowy Dom Kultury
25
Wspak
Urząd Miasta Kielce, ul. Szymanowskiego 6 Kielce, ul. Strycharska 6 tel. +41 36 76 000 www.um.kielce.pl
Moskwa
tel. +41 344 47 34 www.kinomoskwa.pl
tel. +41 365 51 48
Ośrodki Kultury 17
Wojewódzki Dom Kultury Kielce, ul. Ściegiennego 6 www.wdk-kielce.pl
Kielce, ul. Śląska 11a
1 Kielce, Rynek 1
18 Kielce, ul. Staszica 5
Kino WDK
25-514 Kielce, ul. Kozia 10a tel. +41 34-434-23, 34-364-20 http://www.mdkkielce.pl
Urzędy
17 Kielce, ul. Świętokrzyska 20
19 Kielce, ul. Ściegiennego 6
Kielce, Zbożowa 4, www.baza-zbozowa.eu
24
Helios
tel. +41 332 13 30 www.kinoplex.pl
Kielce, ul. Romualda 3 tel. +41 341 66 80
Kielce, ul. 1000-lecia Państwa Polskiego 7 tel./fax. +41 342 44 24
Kielce, ul. Żeromskiego 12 tel. +41 368 11 40 www.filharmonia.kielce.com.pl
Kina
Kieleckie Centrum Kultury Kielce, pl. Moniuszki 2b tel. +41 344 40 32, +41 344 40 33 www.kck.com.pl
13 Kielce, ul. Duża 9
tel. +41 344 58 36 www.teatr-kubus.pl
Kielce, ul. Słowackiego 23, tel. +41 361 39 31
2
Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego
Kielce, ul. IX Wieków Kielc 3 tel. +41 342 15 49 www.sejmik.kielce.pl
wici.info | miasto
Galering, czyli gdzie szukać WYSTAW PLASTYCZNYCH Każdego roku przybywa nam kolejnych kulturalnych miejsc na mapie Kielc. Możemy się też pochwalić coraz większą liczbą ośrodków prezentujących wizualne medium. Ponieważ galerii ciągle przybywa, postanowiłem zrobić krótki przegląd tego, gdzie można zobaczyć lub zorganizować ciekawe wystawy.
ulicy Planty 7. Nową siedzibą BWA będzie budynek po nieistniejącym już przedszkolu przy ulicy Kapitulnej. Co będzie się mieściło przy Leśnej, tego jeszcze do końca nie wiadomo. W BWA wystawy mają przede wszystkim członkowie ZPAP i ZPAF. Odbywają się one regularnie co 3-4 tygodnie. http://www.bwakielce.art.pl
Muzeum Narodowe w Kielcach
BWA w Kielcach W tym roku w Biurze Wystaw Artystycznych w Kielcach będziemy
Główną siedzibą muzeum jest pałac z XVII w., należący niegdyś do biskupów krakowskich. Oddziałem Muzeum Narodowego jest także Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego przy ulicy Jana Pawła II oraz Muzeum Dialogu Kultur przy Kieleckim Rynku.
mieć dużo zmian. Poczynając od zmiany na stanowisku dyrektora, aż do zmiany siedziby. Do tej pory BWA posiadało trzy galerie w Kielcach – Galerię „Piwnice” oraz „Na piętrze” przy ulicy Leśnej 7 oraz Galerię Fotografii BWA/ZPAF przy
Działalność muzeum jest bardzo szeroka. Organizowane są liczne wystawy czasowe oraz prowadzona jest działalność edukacyjna. Muzeum posiada bogate zbiory, które można oglądać na wystawach stałych. http://mnki.pl/
51
Muzeum Historii Kielc Jest to młoda placówka, która mieści się w XIX-wiecznej kamienicy przy ul. Św. Leonarda 4. Na wystawie stałej można w ciekawy sposób poznać historię naszego miasta. Zachęca do tego multimedialny system prezentacji zgromadzonych eksponatów. W muzeum odbywają się też regularnie wystawy czasowe związane głównie z regionem lub też prezentujące twórczość artystów z niego pochodzących. Muzeum często wychodzi z wystawami poza mury swojej siedziby, co jest niewątpliwie warte pochwały.
rakteryzuje się ciekawymi wnętrzami i klimatem. Odbywają się w niej regularne wystawy czasowe sztuki współczesnej. Oprócz tego organizowane są także spotkania autorskie, dyskusje, projekcje filmów i pokazy mody. Jest to stosunkowo młoda galeria, jednak zdążyła już zaprezentować dzieła naprawdę wybitnych twórców. Wnętrza można dostosowywać do potrzeb każdej wystawy. Powierzchnia oraz ich kubatura pozwalają prezentować dzieła dużego formatu i o dużym formacie. http://www.galeriawinda.pl
Dom Środowisk Twórczych Pałacyk mieści się przy ulicy Zamkowej w Kielcach, działalność DŚT w zakresie kultury jest bardzo szeroka, między innymi prowadzi
http://www.muzeumhistoriikielc.pl
Galeria Winda Galeria mieści się w kompleksie Kieleckiego Centrum Kultury. Cha-
Galerię Sztuki Współczesnej i Galerię Współczesnej Sztuki Sakralnej - Dom Praczki, w której trzy sale parteru zajmuje zebrana przez Leszka Mądzika wspaniała kolekcja sztuki sakralnej, którą naprawdę warto zobaczyć. Na poddaszu organizowane są wystawy czasowe, odbywają się spotkania oraz promocje. Pałacyk jest miejską insty-
wici.info | miasto
tucją kultury. W galerii mieszczącej się w oranżerii prezentowane są prace zarówno znanych twórców, jak i młodych utalentowanych ludzi, którzy dopiero rozpoczynają swoją działalność w dziedzinie sztuki. http://www.palacykzielinskiego.pl
Galeria Sztuki Jackowscy Najmłodsza galeria otwarta w grudniu 2011 roku. Prowadzona przez rodzinę Jackowskich, mieści się przy ulicy Sienkiewicza 10/12A.
Wieża Sztuki
Ambicją właścicieli jest uzyskanie w tym miejscu unikalnego klimatu – atmosfery sprzyjającej dialogowi, jakim sztuka jest sama w sobie. Kawiarnia, która została stworzona w przestrzeni galerii, stawia na wykwintność smaku. Aromatyczna kawa, regionalne piwa oraz wino serwowane w tym lokalu ożywiają zmysły, otwierając na odbiór sztuki. Galeria prowadzi sprzedaż prac oddanych w komis, jednak będzie to także miejsce wystaw czasowych, spotkań autorskich, koncertów, warsztatów i tym podobnych. http://galeriajackowscy.pl
Galeria prowadzona przez Arkadiusza Latosa znajduje się przy głównym dworcu PKP. Kiedyś pełniła funkcję klatki schodowej do zamontowanej nad torami kładki dla pieszych. Przestrzeń ekspozycyjna jest jednak niewielka. Moim zdaniem jest to miejsce przeznaczone do prezentowania głównie małych form; ciekawe też dla młodych ludzi pragnących zaprezentować swoją twórczość. „Wieża sztuki” ma być także miejscem spotkań z artystami oraz przestrzenią, w której będzie się rozmawiało o sztuce. Mają się tam odbywać przeznaczone dla dzieci i młodzieży warsztaty artystyczne. Na parterze mieści się sklep z artykułami dla plastyków, a część prac prezentowanych w galerii można zakupić.
53
Galeria Sztuki ZPAP „Tycjan” Galeria okręgu kieleckiego ZPAP. Mieści się przy ulicy Sienkiewicza 29 w Kielcach. W Galerii sporadycznie mają miejsce wystawy czasowe członków ZPAP. Działalność Galerii to głównie sprzedaż prac artystów zrzeszonych w ZPAP.
Galeria Lakiernia Galeria mieszcząca się w Bazie Zbożowej przy ulicy Zbożowej 4, prowadzona przez Fundację Kultury WICI. Undergroundowa, można powiedzieć, galeria jest miejscem wystaw czasowych, a także warsztatów dla dzieci i młodzieży. Przekrój prac prezentowanych w galerii jest bardzo zróżnicowany. Industrialny klimat sprawia, że jest to niezwykle charakterystyczne miejsce na ekspozycję. http://www.lakiernia.wici.info
Dom Kultury „Zameczek” „Zameczek” mieści się w Kielcach przy ulicy Słowackiego 23. Prowadzi bardzo szeroką działalność związaną z rozwojem kultury wśród dzieci i młodzieży. Wystawy organizowane przez ten Dom Kultury to głównie wystawy prac adeptów sztuki, wychowanków, wystawy powarsztatowe oraz pokonkursowe. Taką samą działalnością zajmuje się filia „Zameczku” – Ośrodek Kultury „Ziemowit” przy ulicy Mieszka I nr 79 oraz Ośrodek Kultury „Białogon” przy ulicy Pańskiej 1A. Marcin Białek
wici.info | miasto
Kielce wczoraj Kielce dziś
Projekt „Kielce wczoraj. Kielce dziś” łączy w sobie dawny wizerunek miasta zapisany na starych kartach pocztowych lub fotografiach, w połączeniu ze zdjęciem z dzisiejszych czasów tworzy tzw. porównanie. Celem tych porównań, jest ukazanie zmian naszego miasta które na przestrzeni ponad 200 lat w niektórych miejscach zmieniło sie nie do poznania. Autorem pomysu i fotografii jest Michał Janyst.
55
wici.info | miasto
O kieleckich rajcach... Fragmenty książki Zbigniewa Moskwy „O kieleckich rajcach, pannach nadobnych, oszustach i szpiegach”.
Zagrożone Województwo Pośród zmartwień młodej kieleckiej Rady Miejskiej nie brakowało i takich, o których na sesji 20 października 1919 r. tak mówił radny Dobrzański: „Co w Rosji nazywało się gubernją, co we Francji nazywa się departamentem u nas nazywać się będzie województwem. Miasto Radom czyni starania u władz przez delegacje, żeby siedzibą województwa były nie Kielce, a Radom. A wtedy Kielce stałyby się miastem takim, jak Stopnica lub Chmielnik”. Rozpoczęto zabiegi o utrzymanie rangi miasta, co uwieńczone zostało sukcesem i zapewniło ojcom grodu spokój chociaż na kilkanaście lat. Ale ambitni i energiczni radomianie nie myśleli ustępować. Sprawa secesji odżyła w 1937 r., kiedy rozeszła się fama o podziale województwa.
Mimo, że marszałek sejmu Stanisław Car rozwiewał obawy dotyczące zniesienia czy podziału województwa, grupa posłów i senatorów reprezentujących Kielecczyznę wyłoniła komisję pod przewodem posła Wojnar-Byczyńskiego z zadaniem obrony jego niepodzielności. Interweniowano, gdzie się dało. M.in. minister Beck, który był honorowym obywatelem Kielc, uspokajał 28 kwietnia 1937 r. pisemnie Radę, że nic mu nie wiadomo o takich planach. Na wszelki wypadek wykorzystano pobyt marszałka Rydza-Śmigłego w mieście w dniu 16 października 1937 r., aby przeprowadzić kuluarowe rozmowy w tej sprawie. Marszałek uspokoił radnych... W latach pięćdziesiątych niewiele brakowało, a Radom by się usamodzielnił. Co nastąpiło ćwierć wieku później.
57
Ignacy Paderewski
Kontakty oficjalne Ignacy Paderewski po objęciu urzędów premiera i ministra spraw zagranicznych, 1 lutego 1919 r. przesłał do władz Kielc telegram: „Tyloma pamiątkami dziejów i świetną tradycją bogate Kielce staną dzisiaj, nie wątpię, w pierwszym szeregu obywatelskiego uczucia i patriotycznych czynów, jakich od każdego Polaka wymaga dziś Ojczyzna. Z wyżyny patrzą Kielce na całą sławną Małopolskę. Nie wątpię ani na chwilę, że duch obywatelski Kieleckiego dorasta do tej wyżyny i że w nich żyje wielkość przeszłości Polski. Tą przejęty ufnością ślę staremu grodowi i całej ziemi Kieleckiej, braterskie pozdrowienia, a z niemi gorące dzięki za Ŝyczenia jakieście mi przesłać raczyli”. Władze miasta od początków niepodległości nawiązywały bliskie kontakty nie tylko z najwyższymi dostojnikami państwowymi, lecz również żywo reagowały na wydarzenia międzynarodowe, nie pomijając także co ważniejszych rocznic. I tak 5 maja 1921 r. Kielce bardzo
uroczyście obchodziły stulecie śmierci cesarza Napoleona. Kiedy zaś zmarł Ferdynand Foch, marszałek Francji i Polski, 23 marca 1929 r. postanowiono przemianować ul. Czystą na Focha (potem Buczka, obecnie Paderewskiego) i wysłano depeszę kondolencyjną do ambasadora Francji. 15 października 1921 r. Rada Miejska podjęła uchwałę nadającą Naczelnikowi Państwa Józefowi Piłsudskiemu honorowe obywatelstwo Kielc. Pięć dni później nastąpiło uroczyste wręczenie dyplomu marszałkowi, który przyjechał do kieleckiego magistratu. Kolejny marszałek, Edward Śmigły-Rydz, a także minister spraw zagranicznych Józef Beck, w latach trzydziestych również zostali obdarzeni tytułami honorowych obywateli miasta. W myśl panujących w owym czasie zwyczajów, dostojnikom państwowym wysyłano pompatycznie dziś brzmiące telegramy z życzeniami imieninowymi czy w związku z jubileuszami, podejmując w tym celu specjalne uchwały. Nie można powiedzieć, żeby adresaci nie odwzajemniali się władzom miejskim, o czym świadczą składane przez nich wizyty w Kielcach. Np. 16 października 1937 r. miasto podejmowało Edwarda Śmigłego-Rydza, który odwiedził m.in. Magistrat, a w spotkaniu brał udział także dowódca 4 pp Leg. płk Zygmunt Behrling (pisownia ze stenogramu; poprawnie: Berling). Kontakty te niejednokrotnie owocowały pomocą w rozwiązywaniu nabrzmiałych problemów, z jakimi borykało się miasto.
wici.info | miasto
Concerto Paradiso „To nie jest koniec i kropka, to trzy kropki i początek nowej drogi. Mam nadzieję, że będą Państwo nam w niej towarzyszyć.” – tak witał przybyłych gości dyrektor Filharmonii Świętokrzyskiej Jacek Rogala. 19 stycznia otwarto Międzynarodowe Centrum Kultur będące zarazem nową siedzibą dla orkiestry. Chłodny wieczór spóźnionej zimy był oficjalnym końcem 10-letniej odysei związanej z budową domu dla świętokrzyskiej orkiestry, ale i inauguracją kolejnego, zupełnie nowego rozdziału. Imponująca sala główna (jedna z dwóch) może pomieścić 522 osoby, natomiast estrada – aż do 300 muzyków. Umożliwia to wystawienie oper i spektakli. Ruchome, jakby przycinane, ściany zapewniają dobrą akustykę koncertów, a dynamiczne oświetlenie odpowiednie akcenty logiczne podczas występu. Rozwijany z sufitu ekran potrafi prze-
mienić centrum w kino, w którym widzowie oglądać będą transmisje na żywo zza oceanu, prosto z nowojorskich filharmonii. Według niektórych gości jedyną rzeczą, do której przyzwyczajenie się zajmie więcej czasu są fotele na widowni. Twarde, przypominają nieco szkolne. Ale przynajmniej uniemożliwią zaśnięcie nawet na nudnym występie – śmiali się goście. 19 stycznia nudno zdecydowanie nie było. Padło wiele wzajemnych podziękowań m.in. ze strony prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego, marszałka województwa Adama Jarubasa, wojewody Bożentyny Pałki-Koruby, wszystkich wykonawców projektu oraz samego Jacka Rogali – głównego, poza orkiestrą, bohatera wieczoru i dzień wcześniej uhonorowanego przez ministra kultury brązowym medalem Gloria Artis.
59 – Dziękuję wszystkim, którzy byli związani z tym przedsięwzięciem. Było niezwykle trudne, kosztowało mnie wiele nerwów, dlatego często wracałem do domu podminowany – szczerze wyznał dyrektor Rogala. – Za umiejętność rozminowania dziękuję obecnej na sali rodzinie, mojej żonie i dwóm córkom. Projekt rzeczywiście był niezwykle skomplikowany w realizacji, bowiem plac budowy mieścił się w zatłoczonym centrum miasta. W trakcie wznoszenia centrum ruch samochodowy na pobliskich ulicach nie został wstrzymany ani razu. – Budowa centrum w tym miejscu była świetną decyzją – podkreślał prezydent Lubawski. Później, między utworami, wyświetlony został film dokumentujący budowę, od podpisania odpowiednich dokumentów poczynając, przez pierwszy wbity kilof – 3 listopada 2009 roku – i wreszcie niedawną wizytę regionalnych mediów. Gwoździem programu nie był jednak ani film, ani przemowy w języku polskim. Były nim nuty, instrumenty i dźwięki. – Muzyka jest specyficznym językiem – mówił prowadzący galę dziennikarz Polskiego Radia Piotr Matwiejczuk. – Przenosi nas w miejsca, do których na co dzień nie mamy dostępu, na drugą granicę wyobraźni.
Sześć premierowych utworów skomponowanych specjalnie na okazję otwarcia Międzynarodowego Centrum Kultur było podróżą w przeszłość i celebracją chwili jednocześnie. Zagrano nawiązującego do muzycznych tradycji regionu „Poloneza świętokrzyskiego” Adama Sławińskiego, „Lata” Lidii Zielińskiej, „Taniec na Łysicy” Macieja Małeckiego, „Harmony – Kielce ‘11” Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, „Małą uwerturę uroczystą” Łukasza Wosia i najdłuższe, bo ponad 13-minutowe dzieło Krzesimira Dębskiego pod tytułem „Sarabanda con episodi”. Jej melodii przewodzi motyw z „Romea i Julii” Franco Zeffirellego. Sam Dębski mówi o swojej kompozycji następująco: „Opowiada o moim dzieciństwie spędzonym w Kielcach przy ul. Żeromskiego – dziwnym zbiegiem okoliczności w pobliżu wybudowanej obecnie Filharmonii. Wspomnienia z tego okresu bliskie są nastrojami z filmem G. Tornatore Cinema Paradiso, z tym że moim ukochanym kinem było milicyjne kinko Bajka, w którym oglądałem np. Burta Lancastera w Karmazynowym piracie.” Filharmonia Świętokrzyska też ma wreszcie swój zarówno filmowy, jak i koncertowy raj. Oby tylko potrafiła zachęcić do przyjścia i skłonić do pozostania w niej kieleckich melomanów, którzy na razie zapełniają salę główną, idąc z falą ciekawości. W końcu otwarcie było jedynie preludium. Muzyka nie ma końca. Grzegorz Rolecki
wici.info | miasto
Gdzie to jest?
KONK U
RS
Myślisz, że znasz Kielce jak własny scyzoryk? Do kubka grajka na Sienkiewce trafisz z zamkniętymi oczami? W takim razie na pewno nie będziesz mieć problemu z odgadnięciem, w którym miejscu naszego miasta „pływa” sobie ten konik morski. Najszybszy i najbardziej spostrzegawczy czytelnik Wici.info otrzyma podwójne zaproszenie do kina Helios. Spieszcie się nim odpłynie, pisząc na adres: redakcja@wici.info
Fundacja Kultury Wici
Oferuje usługi w zakresie: Poligrafia: Projektowanie i druk materiałów reklamowych Fotografia Internet: Strony www, hosting Informacje: Tel. 601077830 Email: reklama@wici.info
wici.info | świętokrzyskie
oraz w bitwach do przekazywania rozkazów. Strażacy z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej najpierw idą bębnić przed plebanią, aby obudzić księdza. Następnie przez godzinę przed grobem Je-
Niezwyczajne zwyczaje wielkanocne Kiedy słyszymy Wielkanoc, skojarzenia nasuwają się szybko: jajka, pisanki, baranek, króliczki, zajączki… A tarabanienie i bziukanie? Te znają tylko mieszkańcy dwóch świętokrzyskich gmin: Iwanisk i Koprzywnicy, gdzie kultywowane są prawdopodobnie nieznane nigdzie indziej w Polsce zwyczaje.
Tarabany W Iwaniskach w Wielka Sobotę od północy rozlegają się dźwięki bębnienia w taraban – duży, bęben używany w dawnych wojskach do nadawaniu taktu w marszu
zusa w miejscowym kościele pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej wybijają na tarabanie specjalny od dawien dawna niezmienny rytm. Potem miejscowi kawalerowie chodzą z tarabanem po Iwaniskach i aż do porannej rezurekcji bębnią pod domami panien. Tradycja tarabanienia była podtrzymywana w Iwaniskach także w okresie II wojny światowej i w czasie stanu wojennego, kiedy do użycia bębna potrzebne były specjalne zezwolenia władz. Instrument od pokoleń przechowywany jest w miejscowej remizie. Mieszkańcy Iwanisk nie wiedzą, kiedy pojawiła się tradycja wielkanocnego tarabanienia. Pewne jest natomiast, że to obyczaj szczególny i warty kontynuacji, bo z całą pewnością integruje lokalną ludność zarówno w sensie religijnym, jak i społecznym.
63
Bziukanie Mieszkańcy Koprzywnicy też nie są do końca pewni, skąd wziął się praktykowany od pokoleń zwyczaj wielkanocnego bziukania. Choć słowo to, jak mówi Kazimierz Gorycki, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Koprzywnicy, jest stosunkowo nowym określeniem. Strażacko-religijny obyczaj zwany bziukami polega na puszczaniu przez kilku strażaków słupów ognia na chwałę Zmartwychwstałego Jezusa. Niezwykłe widowisko można zobaczyć tylko w Koprzywnicy i tylko raz w roku, w Wielką Sobotę. Bziukacze kroczą wtedy w procesji rezurekcyjnej, trzy razy okrążając kościół pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej. Bo w tej miejscowości msza rezurekcyjna odbywa się właśnie wieczorem w Wielką Sobotę. Jak mówią mieszkańcy, bez strażaków trudno sobie wyobrazić koprzywnickie uroczystości wielkanocne. Ale na rynku stawiają się wieczorem nie tylko członkowie OSP, wozami bojowymi przybywają strażacy z okolicznych jednostek, paradują ubrani w galowe mundury i z pocztami sztandarowymi. Strażacy do bziukania zbierają się w remizie, zabezpieczają butelki z naftą, zapinają pasy bojowe, na głowy wkładają lśniące hełmy i tak wyposażeni wychodzą na procesję. Bziukanie polega na tym, że nabiera się w usta nafty, a następnie wydmuchuje się i podpala od niesionej pochodni strumień pary. Daje to efektowny słup ognia. Oczywiście jest to zajęcie zarówno niezdrowe, jak
i niebezpieczne. Nafta szkodzi zębom, a w przeszłości zdarzały się też przypadki poparzeń. Dla przeprowadzenia dezynfekcji jamy ustnej, jak opowiadają bziukacze, najlepsza jest wódka, bo zabija smak nafty. Komendant koprzywnickiej OSP zapewnia, że do bziukania rwą się młodzi chłopcy i tradycja na pewno nigdy nie wygaśnie. Skąd wzięło się bziukanie i sama jego nazwa – tego nikt nie wie. Wyjaśnienia swego zwyczaju mieszkańcy Koprzywnicy szukają w czasach przedchrześcijańskich, w pogańskich obrzędach. Tu gdzie teraz stoi kościół, była kiedyś pogańska świątynia, gdzie czczono ogień. Podobno pierwsze bziukanie odbyło się po upadku powstania styczniowego, gdy władze carskie zabroniły salw podczas wielkanocnych procesji. Właśnie te płomienie były bezgłośnymi strzałami. Komendant Gorycki podkreśla, że udział w koprzywnickiej procesji rezurekcyjnej jest wyjątkowym przeżyciem, w którym warto uczestniczyć. Spisała: Bożena Pawłowska, foto: Parafia Iwaniska i OSP Koprzywnica
wici.info | świętokrzyskie
Ziemia świętokrzyska też takowe opowieści posiada. To z nich wiemy, skąd wzięło się gołoborze, jak powstały Kielce, kim byli Madej i Kak. Niektóre z nich są już powszechnie znane, bo często opowiadane w szkole i na wycieczkach przez przewodników. Ale jest też kilka pięknych legend mniej znanych, które chcemy Wam, mieszkańcom ziemi świętokrzyskiej, przypomnieć, a turystom odwiedzającym nasz region opowiedzieć. W kolejnych numerach naszego informatora w cyklu „Legendy prawie zapomniane” opowiemy o cisowskim diable, o czarcim młynie w gałęziach, o górniku z Karczówki i dzielnej Judycie z Sandomierza. Cykl ten powstał we współpracy z portalem www.swietokrzyskie.org.pl, który publikuje te legendy na swoich stronach.
O cisowskim diable. Legendy prawie zapomniane Każdy region ma swoje legendy o wydarzeniach z zamierzchłej historii. Najczęściej nie mają one wiele wspólnego z faktami. Są raczej opowieściami ludowymi przekazywanymi w formie ustnej z pokolenia na pokolenie. Przechodziły różne modyfikacje. Ubarwiano je aż do momentu, kiedy ktoś pokusił się, aby je spisać i wówczas stały się legendą.
W zamierzchłych czasach mała wioska Cisów znajdująca się wśród przepięknych świętokrzyskich borów przyciągała swym urokiem i zasobem leśnym wielu możnych panów z Krakowa, którzy polowali tu na zwierzynę. Wraz z nimi przyjeżdżało duchowieństwo z krakowskimi biskupami na czele. Mieli oni problem z odprawianiem mszy świętej, ponieważ najbliższy kościół był, z jednej strony, w Rakowie, a z drugiej strony, w Daleszycach. Dlatego też postanowili ze swej fundacji wybudować mały kościółek, który stoi po dziś dzień. Legenda mówi, że budowniczowie mieli nie lada problem z budową kościółka, bowiem „złemu anio-
65 łowi” miejsce to, z niewiadomych przyczyn, nie odpowiadało. Tak też, to co murarze wybudowali w dzień, „zły” nocą obracał w gruzy. Budowniczowie zostawiali na noc stróżów, ale pomimo tego mury były w nocy burzone. Po naradzie księży, biskupów i tamtejszej ludności postanowiono przenieść budowę w inne miejsce położone kilkadziesiąt metrów wyżej. Dopiero tam spokojnie i bez przeszkód dokończono budowę. Na pamiątkę tych wydarzeń postanowiono umieścić obok ołtarza figurę diabła, która znajduje się tutaj po dziś dzień. Jest ona wielkości 2-letniego dziecka, znajduje się w pozycji leżącej, a nad nią usadowiony jest Michał Archanioł dzierżący miecz na znak zwycięstwa. Z cisowskim diabłem wiążą się inne historie. Pewnego razu podczas malowania kościoła jeden z malarzy dla żartu pomalował diabłu ogon. Od tego dnia diabel straszył malarza co noc. Po pewnym czasie dowcipniś zrozumiał, co jest przyczyną nocnych strachów. Poszedł do kościoła i zmył farbę z ogona prześladowcy. Od tego momentu artysta odzyskał spokój. Jeden z proboszczów stwierdził, że nie przystoi, aby diabeł znajdował się w kościele wśród świętych figur. Kazał usunąć go ze świątyni i umieścił tymczasowo na plebanii. Od tego czasu w mieszkaniu księdza zaczęły się dziać dziwne, niewytłumaczalne rzeczy. Wiadomo, że ksiądz jako osoba duchowna odporny jest na strachy i duchy,
jednakże po pewnym czasie diabeł „wymusił” na proboszczu powrót na swoje miejsce do kościoła. Mieszkańcy Cisowa zadowoleni są z posiadania diabła w świątyni, która stała się sławna i przyciąga turystów. Kolejni proboszczowie martwią się jednak zachowaniem gości, którzy zwiedzając zabytkowy kościół najpierw pytają o diabła i od razu do niego kierują swoje kroki, jakby to jemu chcieli oddać hołd. Legendę opracował i zamieścił na portalu dla turystów www.swietokrzyskie.org.pl Tadeusz Dąbrowa. Tyle legenda, a teraz fakty. Cisów to wieś położona w gminie Daleszyce, otoczona lasami CisowskoOrłowińskiego Parku Krajobrazowego. Obok wsi znajduje się Rezerwat Przyrody Cisów im. prof. Zygmunta Czubińskiego. Rezerwat chroni pierwotny las mieszany. We wsi znajduje się zabytkowy kościół pw. św. Wojciecha ufundowany przez biskupa krakowskiego w 1758 roku a konsekrowany przez kieleckiego biskupa Wojciecha Górskiego w 1817 roku. W tymże kościele rzeczywiście, jak mówi legenda, znajduje się figura diabła, nad którą góruje Michał Archanioł z mieczem. Warto zatem wybrać się do Cisowa, aby podziwiać tę malowniczą okolicę z jej piękną przyrodą i aby sprawdzić, czy legenda przetrwała, choćby wśród okolicznej ludności. Bożena Pawłowska
wici.info | design
9 marca rusza nasza akcja społeczna „Kwiatki w betonie” zachęcająca wszystkich wrażliwych na otaczającą ich przestrzeń ludzi do dokumentacji fotograficznej pozostałości po rozmaitych miejskich dekoracjach i architekturze epoki PRL-u. Pragniemy dowiedzieć się, co dzieje się z pracami plastycznymi, które ozdabiały budynki w czasach PRL-u? Czy ceramiczne kwiatki lub malowane na elewacjach dekoracje geometryczne wciąż mogą nas zachwycać? Straciły wyraz czy stały się bardziej interesujące? O tym chcemy porozmawiać. Podstawowym sposobem uczestnictwa w akcji jest współtworzenie dokumentacji fotograficznej wciąż istniejących prac: mogą to być murale, witraże, freski, sgraffita i inne.
Część nie oparła się próbie czasu, inne niestety zostały zburzone. Czasy betonowej, szarej rzeczywistości PRL-u nie zniszczyły jednak w ludziach potrzeby piękna. Realizowano ją za pomocą różnego rodzaju zdobień na elewacjach budynków oraz w ich wnętrzach. Na tle szarych przestrzeni miasta zaczęły pojawiać się małe przyblokowe ogródki kwiatowo–warzywne, freski, murale, ceramiczne kwiatki oraz prace należące do nurtu abstrakcji geometrycznej. Tematyka nie jest tu istotą. Sednem jest dekoracja w architekturze. Pisz i wysyłaj nam swoje kwiatki. Małgorzata Chmiel
kwiatkiwbetonie@gmail.com
67
Artretura jedzie do Mediolanu Design Centrum Kielce swoją pierwszą autorską kolekcję „Artetura” zaprezentuje na wystawie podczas prestiżowego Tygodnia Designu w Mediolanie. „Artetura” to projekt grupy wzorniczej Design Centrum Kielce, będący wynikiem współpracy pomiędzy DCK a firmą Cersanit, producentem płytek i ceramiki sanitarnej. Celem działania jest stworzenie nowego produktu z wykorzystaniem istniejącej produkcji płytki ceramicznej. Jest to nadanie nowego przeznaczenia płaskim elementom poprzez użycie materiału konstrukcyjnego do formowania obiektów 3D. Szkliwione i pocięte ‘water-jetem’ płyty ceramiczne dają optymalne możliwości zbudowania dużych, wolnostojących obiektów geome-
trycznych oraz małych tac i talerzy stołowych. Tydzień Designu w Mediolanie to wyrocznia stylów. Tutaj rodzi się moda i najważniejsze trendy wzornicze, tu przewiduje się przyszłość i określa, co z prezentowanych innowacji za kilka tygodni trafi do salonów sprzedaży. To także miejsce debiutów, pokazów eksperymentalnych. To właśnie w Mediolanie największe marki ogłaszają swoje premiery, a firmy poszukują nowych talentów. Informacja: DCK Team
wici.info | pasje
Baza Muzyki: Brzmienie o kwiecistej wymowie Uwaga: nazwy gatunków muzycznych zostaną w niniejszym tekście poprzedzone ujętym w nawias pytaniem „co ten Szczodrak wypisuje?!”. Zdanie to będzie się pojawiało w reakcji na duże różnice zdań wokół nurtów takich jak darkwave, atmospheric rock, rock gotycki, metal gotycki, obrzeża power metalu czy metal symfoniczny. W efekcie tych sporów dość popularną strategią jest wypisywanie „na wszelki wypadek” dużej liczby kierunków muzycznych przy prezentowaniu jednego zespołu. A nuż się trafi. Postanowiłem iść inna drogą. Zamiast twierdzić, że opisywane przeze mnie grupy grają goth-metal-darkambient-disco-rock-dream-pop umieszczę w artykule wspomniany już element samokrytyki. Czynię to, aby oszczędzić Czytelnikom wysiłku wpisywania podobnych zdań w komentarzach na naszej stronie internetowej - www.wici.info
Lily of the Valley Nazwa Lily of the Valley nie oznacza „lilii z doliny” a konwalię – silnie działającą na organizm bylinę. Z jednej strony nawet woda, w której stały konwalie ma właściwości trujące, z drugiej – od starożytności znane jest lecznicze działanie tej rośliny.
Zespół Lily of the Valley zaczynał swą działalność w 2007 roku jako solowy projekt Emmanueli „Arachny” Robak. Artystka, która sama siebie określa jako „zakochaną w muzyce kobietę renesansu”. Gra na instrumentach klawiszowych, śpiewa oraz pisze teksty. W wywiadzie dla Adalberta z portalu Altergothic. pl „Arachna” stwierdziła, że jedną z głównych inspiracji jest dla niej założona przez niemieckiego multiinstrumentalistę Tilo Wolfa grupa Lacrimosa. Zespół ten bywa nazywany „gotyckim” (co ten Szczodrak wypisuje?!), choć osoby uważające za wyznacznik „gotyckości” projekt Fields of the Nephilim powiedziałyby raczej, że Lacrimosa reprezentuje darkwave (ctSw?!). Pierwszym nagranym przez Lily of the Valley utworem była pochodząca z repertuaru zespołu Tilo Wolfa „Liebesspiel”. Jako solistka „Arachna” opierała swą muzykę na mocnym elektronicznym brzmieniu połączonym z subtelnym głosem. Dowodem tego, że może ona śmiało prezentować nawet twórczość z początkowego okresu działalności jest umieszczenie coveru „Liebesspiel” na dostępnej legalnie w internecie płycie „Shadow Places” wydanej w 2011 roku przez ekipę portalu Altergothic.pl. W 2008 roku do Lily of the Valley dołączył znany m.in. z punkowego WKG gitarzysta Ireneusz „Kiras” Kalwat. Na stronie zespołu w portalu Myspace znaleźć można deklarację, iż twórczość duetu to „muzyka środka, sukcesywnie łącząca w sobie style «goth», «electro» oraz
69
Lily of the Valley
gitarowe granie” (ponieważ to cytat, wyjątkowo pozwolę sobie nie umieścić zdania, którego występowanie w tekście zapowiedziałem na początku). Debiut koncertowy nastąpił na organizowanej przez ekipę z portalu Altergothic.pl imprezie sylwestrowej w Fort Colomb kończącej 2009 rok. W 2010 roku wytwórnia Halotan Records wydała płytę duetu zatytułowaną „Sounds of the moments”. Znaleźć można na niej utwory gitarowe z elementami brzmienia elektronicznego - m.in. „Oblivion” i „This moment forever” oraz takie jak finałowy „A gdyby”, w których dominują klawisze i syntezatory. Uwagę zwraca barwa głosu będącej wokalnym samoukiem Arachny. Po ukazaniu się albumu, w październiku 2010 roku zespół zagrał w klubie „Wspak” przed legendą polskiej sceny rocka gotyckiego (ctSw?!) -
Closterkellerem, którego wokalistką jest Anja Orthodox. W listopadzie odbył się koncert Redemptis i Lily of the Valley w pubie Tunel. Utwory kieleckiej grupy pojawiają się na cyklicznie wydawanych składankach Halotan Records - tzw. Samplerach. Wytwórnia wspólnie z Teamem Industrial Unleashed zorganizowała również festiwal pod nazwą Halotan Unleashed. Impreza, w której uczestniczył także zespół Lily of the Valley odbyła się w Bydgoszczy 22 stycznia 2011 roku. Niedługo po tym występie, 12 lutego 2011 roku premierę miał pierwszy oficjalny teledysk Lily of the Valley - „Winter in paradise” zrealizowany przez Grave Films. Obecnie zespół pracuje nad drugim albumem. Już we wrześniu 2011 roku półmrok (gotycki odpowiednik światła dziennego) ujrzał wideoklip do utworu „Recognise”. W zrealizowanym przez właściciela Grave Films - Jacka Tomaszewskiego tele-
dysku zobaczyć można nawiązania do klimatu baśniowego oraz „Alicji w Krainie Czarów”. Istotną rolę odgrywają też żelowe misie. Nakładem Halotan Records ukazał się także singiel „Recognise” zawierający tytułowy utwór w wersji oryginalnej oraz w remiksach tworzonych przez reprezentujących scenę dark independent artystów z Polski (Sthilmann, Controlled Collapse, Monolight, Bodycall) i z Białorusi (Kaltherzig). Od listopada 2011 roku Lily of the Valley jest tercetem. Na koncertach miejsce za klawiszami zajęła Ewa Karyś, która uczestniczy również w ubarwiających występy grupy performance’ach.
FireFlower Innym mającym „w CV” występ u boku grupy dowodzonej przez Anję Orthodox oraz obecność na płycie „Shadow Places” zespołem jest FireFlower. Ten działający od 2008 roku kwintet (wcześniej sekstet z keyboardzistą Mateuszem Łukowcem) łączy gitarowe brzmienia i kobiecy wokal. Moim zdaniem do twórczości FireFlower pasuje przywołane niegdyś przez wokalistkę zespołu Moonlight określenie „atmospheric rock” (co ten Szczodrak wypisuje?!), choć usłyszeć w niej można także mocniejsze, metalowe brzmienie (ctSw?!). Jak twierdzą członkowie FireFlower, ich twórczość „łączy w sobie żywiołowość ognia i delikatność kwiatu”. Zespół zaczął odnosić sukcesy już
w 2009 roku. Pierwszym z nich było wyróżnienie na organizowanym przez Wojewódzki Dom Kultury przeglądzie „Czysty Akord”, kolejnym – pierwsze miejsce w „Muzycznych Scyzorykach” w kategorii rock/metal. Pod koniec udanego roku wydano minialbum – tzw. EPkę. Znalazły się na niej utwory „Odd One Out”, „Pro-Eco”, „By Your Side”, „Illusion”, „Me-To-Be”, „Oneirocritic” i „On The Waterfront”. W 2010 roku pierwszy z nich pojawił się na playliście brytyjskiej internetowej stacji radiowej Music Not For the Masses. Trzeci rok działalności zespołu był też pełen wrażeń konkursowych. FireFlower zagrał na finałowych koncertach festiwali takich jak Rockowe Ogródki (impreza, która wypromowała m.in. Negatyw i Kombajn do Zbierania Kur Po Wioskach), Widzewska Jesień Muzyczna (na której FireFlower wystąpił jako jedyny zespół z wokalistką), Around The Rock czy Piecowisko. Festiwal Rock na Murawie przyniósł FireFlower podwójne zwycięstwo: nagrodzony został cały zespół oraz wokalistka Justyna Jaszczyk. Kolejna wygrana edycja Muzycznych Scyzoryków wiązała się z umieszczeniem utworu „Me-To-Be” na płycie Scyzorykomania. W 2011 roku kompozycja „Odd One Out” znalazła się na wspomnianym już albumie „Shadow Places”, a sam zespół wziął udział w ogólnoświatowym konkursie dla wykonawców bez kontraktu – The Peoples Music Awards, docierając do drugiej, półfinałowej rundy. Eksperci zestawiali FireFlower z uchodzącego za emorockowy (ctSw?!) Paramore, choć
71
FireFlower
moim zdaniem kierowali się w tym tylko kwestiami wizerunkowymi. W muzyce kieleckiego zespołu wyraźnie słychać gitary. Pojawiają się też solówki – choćby w utworze „By your side” czy w promującym płytę „Unsatisfied”. Tymczasem twórczość Paramore straciłaby według mnie niewiele gdyby Hayley Williams śpiewała a capella (zresztą podobny jest mój pogląd na Evanescence). Wyraziste gitary i wokalistka umiejąca zarówno łagodzić brzmienie, jak i „zaatakować” budzą we mnie skojarzenie z, niestety słabo znanym w Polsce, niemieckim Die Happy, choć w muzyce FireFlower nie znajdzie się tylu „mrugnięć okiem do słuchacza” charakterystycznych dla zespołu zza naszej zachodniej granicy. Choć dominują utwory „na serio”, poczucie humoru jest w twórczości FireFlower obecne, o czym świadczy choćby przeróbka piosenki Katy Perry „I kissed the girl”.
18 lutego 2012 roku w klubie Woor miała miejsce premiera płyty „Welcome” nagranej w składzie: Justyna Jaszczyk – wokal, Jakub Badel – gitara, Tomasz Jasiewicz – gitara, Jacek Aniołek – bas, Piotr Mondzik – perkusja. Warto trzymać kciuki za oba projekty, choć fakt, że należnej mu popularności nie zdobył świetny warszawski Dive3D oznacza, że grupom łączącym „ogień” z delikatnością nie jest łatwo. „Bazowe” zespoły z kwiatami w nazwie wykazują się w swej twórczości szacunkiem dla wrażliwości słuchaczy, co warto podkreślić na przekór dość często spotykanej tendencji do szokowania. Aby kwieciście zakończyć powinienem więc przeprosić za epatowanie swym nazwiskiem, które jak można sprawdzić w zielniku jest też nazwą niezłego ziółka. Andrzej Szczodrak
wici.info | pasje
Pomarańczowa alternatywa Przyozdobione nieśmiałymi spojrzeniami pierwsze spotkanie organizacyjne grupy „Drim Tim” w Bazie Zbożowej już za nami. Nie zapominajmy jednak o tym, że organizujemy się bez przerwy, a debiutancki wyjazd integracyjny planowany jest dopiero na połowę kwietnia. Każdy, kto nie zdążył zorganizować się do końca lutego, może jeszcze zostać „aktywnym z pasją”.
DRIMIT Bohater tytułowy filmu „Iluzjonista” doskonale wiedział, że osamotnione drzewko pomarańczowe, wspomagane zwykłymi siłami natury, nie urośnie tak szybko, jak wymaga tego dramaturgia spektaklu. Pomógł więc roślince korzystając z magii i czarów. Błyskawicznie przekartkował życiowy cykl, niczym przeciętny uczeń streszczenie „Nad Niemnem”. Dzięki temu malutkie drzewko mogło wzbić się ku górze na oczach zdumionej publiczności. Kuglarska sztuczka? Czary mary po przecenie? Niekoniecznie. W końcu magia jest zjawiskiem, w które wie-
rzy się „pomimo” a nie „ponieważ”. Jest marzeniem, które pomaga uciec od papierościernych realiów, ale zarazem uśmierzyć ból funkcjonowania w ich centrum. W warsztatach „Drim Tim – aktywni z pasją” o żadnym bólu mowy być nie może. Istotne będą jedynie marzenia. Zorganizowaliśmy zespół dla młodych i młodszych uczniów, studentów i bezrobotnych absolwentów (dokładniej od 15 do 30 lat) lubiących wzbogacać swoją rzeczywistość i poznawać całkiem inne galaktyki. Stawiając na cztery najpopularniejsze formy wyrazu, czyli dziennikarstwo, taniec, muzykę i fotografię, tworzymy grupę nieprzypadkowych ludzi nie przypadkiem zakochanych w swoim hobby. Grając na gitarze w piwnicy, pisząc do szuflady, tańcząc w szafie i robiąc zdjęcia do lubienia na Fejsie, tylko się przeziębisz, zrobisz bałagan, wpadniesz na lwa w Narni i popsujesz sobie wzrok. Lepiej nie czekać do momentu, aż coś się gładko nawinie albo ktoś szczęśliwie cię zauważy. Nie zauważy, nie-
73 stety, bo wzrok ma popsuty przez Fejsa. O wiele przyjemniejszym i zarazem rozsądniejszym, co rzadko chodzi ze sobą w parze, wyborem jest rozwijanie swoich umiejętności wśród osobników twojego gatunku. Samotny rozwój prowadzi po pewnym czasie do stanu, w którym niczego więcej już się o sobie nie dowiemy, zabijając gradem komplementów lub samokrytyki. Przeglądnijmy się w lustrze czyjegoś oka, nawet jeśli odbicie nie będzie od razu idealne. Rozwój dyktowany rytmem wspólnej zabawy i własnej kreatywności jest szybszy - zupełnie jak w przypadku wspomnianego na początku drzewka pomarańczowego. Bujda? Kuglarska sztuczka? Niekoniecznie.
MIT DRIM TIM Na pomysł warsztatów w ramach europejskiego programu „Młodzież w działaniu” wpadliśmy w wakacje 2011 roku wspólnie z szefową projektu Sylwią, dziennikarzem Grześkiem, fotografem Kubą i specjalistką od tańca Magdą. Żeby zdążyć przywitać tegoroczną wiosnę „Drim Timem”, musieliśmy nadesłać wniosek o dofinansowanie do dnia 1 września 2011. Dwa miesiące później mogliśmy odetchnąć z ulgą, bo „Aktywni z pasją” otrzymali upragnioną dotację. Teraz pozostaje już tylko bohaterskie siłowanie się z mechaniczną pomarańczą mające na celu dopięcie budżetu na ostatni guzik. Mamy wlepki i plakaty, grupę na Facebooku oraz stronę internetową. Każdy uczestnik warsztatów bierze udział w jej tworzeniu poprzez zamieszczanie napisa-
nych przez siebie tekstów, zrobionych zdjęć, nagranych kawałków albo wytańczonych kroków. Mile widziana będzie także współpraca z portalem i informatorem Wici. info. 23 osoby, które zjawiły się na pierwszym z pierwszych spotkaniu wypełniły dodatkowo specjalne ankiety dotyczące preferowanej formy zajęć. Kalendarz otwieramy kwietniowym warsztatowym wyjazdem integracyjnym idąc później przez dalsze drimeetingi aż do kolejnej wycieczki w sierpniu. Nawiasem mówiąc, możecie nam pomóc wybrać miejscowości docelowe, bo wybór jest duży a ojcowie-założyciele mogą nigdy nie dojść do porozumienia i w konsekwencji rozpaść się wzorem Beatlesów (tyle że bez własnego „Klubu Sierżanta Pomarańczy”). Wymarzone warsztaty drużyny marzeń zamkniemy październikową wystawą, koncertem i publikacją „Drim Tim” . W grudniu ma z kolei nastąpić zapowiadana od lat apokalipsa. Proszę bardzo. Niech sobie następuje. „Drim Tim” przynajmniej będzie potrafił śpiewająco opisać, zatańczyć i sfotografować piosnkę o końcu świata. Zorba przy nas wymięka. Tych, którzy chcą dołączyć zapraszamy 2 kwietnia o godz. 16:30 na spotkanie do Bazy Zbożowej Info: www.drimtim.wici.info Loguj się i wrzucaj! Timothy Drimarańcza, foto: Adrianna Domagała
wici.info | poetycka poczta
Wiersz w porcelanie Kasia Macios urodziła się w 1987 roku w Kielcach. Zajmuje się naprawdę mnóstwem rzeczy, ale można zaryzykować twierdzenie, że jest przede wszystkim poetką i rzeźbiarką. Rok temu ukończyła Instytut Sztuk Pięknych UJK na specjalizacji małych form rzeźbiarskich. Lepi konkretną ceramikę, uprawia poezję konkretną i uczy się arteterapii, czyli leczenia sztuką. Nierzadko nasyconym ironią słowem próbuje przekopać się do tego, co kryje się za nim. „Rozcinam dialogi i staram się wyłuskać emocje. Znaki interpretuję dość swobodnie, widząc - czasem
w zabawie, w żarcie, w pozornie nieczytelnych kompilacjach - szansę na zaczarowanie świata.” Wielbicielka, wszystko na to wskazuje, undergroundu. W końcu nie przypadkiem zrymowała sobie zwycięstwo w trzech Slamach Poetyckich z 2010 i 2011 roku. Jest też laureatką II Prezentacji Młodej Sztuki „Spodziemia”. Jej wiersze możemy przeczytać w „Cogito”, „Filipince” i „Radostowej”. Instalacja dyplomowa postoi do 20 maja na wystawie „Barwa Forma Punkt” w oblęgorskim Pałacyku Henryka Sienkiewicza. Grzegorz Rolecki
75
DO JASKÓŁKI, KTÓRA CZAIŁA SIĘ NA MOJEJ SKRONI Stłukłaś mi lustro czarna franco Już nie mam pretekstów do podtruwania jabłek Teraz wymyślaj je sama Wyrwałam ci piórka Byś miała większą wygodę w pisaniu O sprawach bardziej przyziemnych . Nie zapomnij o okruchach chleba Co twardnieją na parapecie Szara linia osadu na misce przypomina Dokąd sięgała woda
NA SŁUCHAWKACH Niepokoi chęć pisania o twoich biodrach W ciemno określam je talerzami Ciągnąc po linii ośliniony palec dziecka Nie zakropiłam Cię sokiem z cytryny i czekam aż zrobi się ciemno Zawieś na szyi ozdobny sznur z podziałką Napnij płaskości, zwilżyłam łepek szpilki By wtargnąć w ciebie punktem Zadrżyj na kneblu Kręgi same rozejdą się na słomkowym jeziorku wokół twoich stóp
RÓŻANY (ALLA PRIMA) Przedwczoraj miałeś w zwyczaju topić gumowe Okręty, wkładałeś palec do mokrego Oka cyklonu - zwinięty w ciasny świder Wciągał twoje włosy w głębokie gardło . Dzisiaj zarost masz siwy i na twardo boksujesz Brzuch by wejść w elastyczny kostium herosa Co jutro strzeli na Tobie jak gadzia wylinka Uśniesz, przykryty wskazówką która już nie staje
„NA ŚMIERĆ JANA” Wikary ręką plecioną jak sznur Zabujał się na amen w sercu dzwonu Nie skąpi potu duszy Jana, który Zapomniał choćby umrzeć skromnie Zostawił po sobie starty naskórek Palców i składzik starych narzędzi. Ksiądz ospale ziewnął, zapełnił dziurę W aktach parafii, by nie męczyć pamięci Odpędził stado much sprzed nosa W imię ojca i syna cała litanię Żywot pamięci chwalił pod niebiosa zalśnił portret Jana w porcelanie
wici.info | 4x4 foto
Z kulturą do dzieci
Fotomigawki z Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach.
Kolorowy świat marzeń. Za chwię sala wypełni się żywo regującą widownią.
77
Przy kasie tłok. Na dzisiejszy spektakl nie dla wszystkich maluchów wystarczyło miejsca
Drzwi otwarte. Szturm na salÄ™
79
Kierownik zespołu aktorskiego Kuba Sielski w pełnej gotowości. Zaczynamy.
wici.info | pasje
Zeświruj na punkcie… Świat zmienia się w szybkim tempie, a my, by być na czasie, musimy na nowo kreować rzeczywistość wokół nas. Inspirujące pomysły szybko docierają do wszystkich za pomocą internetu i portali społecznościowych. Projektanci czerpią inspiracje z ulicy, a inni wymyślają całkiem nowe pomysły, żeby ciekawiej spędzić wolny czas. Oto kilka ciekawych pomysłów tego sezonu, które z powodzeniem możemy wprowadzić do naszego codziennego życia.
Kultura w kapciach Byłam zachwycona, czytając o pomyśle wspólnego gotowania. Znajomi umawiają się na „wieczór hiszpański”, przynoszą składniki i gotują wspólnie pyszną kolację. Jeszcze lepsza jest idea „restauracji w domu”. Na specjalnej stronie wpisujesz swój adres oraz podajesz temat przewodni gotowania (kuchnię włoską, owoce morza bądź sushi) i po wcześniejszym umówieniu spotykasz się u siebie z miłośnikami danej kuchni. Nadeszła także nowa era wystaw jedno-
81 dniowych w prywatnych mieszkaniach. Jeżeli masz przestronny strych albo miejsce w kuchni, łazience czy nawet przedpokoju, możesz urządzić wystawę fotografii lub malarstwa. Historia wystaw jednodniowych zaczęła się w Paryżu. Zazwyczaj przychodzi na nie kameralne grono składające się z 20–30 osób. Prace można kupić, a właściciel mieszkania zawsze może liczyć na prezent od autora prac. Najbardziej bezcenny jest kontakt z nowo poznanymi ludźmi, którzy mają taką samą pasję, jak Ty.
Marzenia w sieci Głośno też, jest o finansowaniu marzeń – crowdfundingu – czyli o specjalnych portalach, na których przekonujesz internautów do zainwestowania w Twój pomysł. Może to być na przykład wycieczka do Afryki w celu nakręcenia dokumentu o safari albo nagranie debiutanckiej płyty. Oczywiście nie wystarczy tylko przedstawić swoje marzenia i czekać aż inni spełnią je za Ciebie. Musisz zaprezentować szczegółowy plan wyprawy, jej cele i dotychczasowy materiał. Jeżeli komuś się spodobasz, to może on zostać sponsorem Twojego przedsięwzięcia i brać udział w zyskach z projektu. Jeżeli masz szalony pomysł, zajrzyj na stronę www. gofundme.com. Jeśli poszukujesz sponsora płyty – www.sellaband. com i http://www.megatotal.pl/. Sam zainwestuj w marzenia i pokaż je światu. Możliwe, że ktoś Cię doceni, pomagając w ich realizacji.
Uszyj to sam Ileż razy miałam w głowie wymarzony projekt ubrania i po odebraniu od krawcowej rozczarowywał mnie końcowy efekt... Gdybym miała odpowiednie umiejętności i mistrza czuwającego nad moją pracą, mogłabym osiągnąć wszystko. Okazuje się, że to nie tylko moje pragnienie. W Paryżu pod okiem znanego designera można stworzyć własną kreację. Wystarczy zapisać się na weekendowy warsztat projektowania. Przynosisz projekt i materiał, a mistrz zanalizuje przy stole krawieckim Twój projekt, zdradzi sekrety udanego wykroju, szycia oraz końcowych poprawek. Zajęcia trwają dwie i pół godziny, jednak by zrealizować projekt w pełni, trzeba wykupić ich znacznie więcej. To dość kosztowna inwestycja, bo jedne zajęcia kosztują 50 euro, ale masz możliwość obcowania z profesjonalistą. Na początku do Bastiena de Almeida, który stworzył pomysł „szycia u mistrza”, przychodziło parę kobiet. Teraz nie mieszczą się w pracowni. Czasem przy stołach krawieckich i maszynach pracuje po 30 osób. Nie tylko szycie przyciąga panie, ale atmosfera jaką wytwarza właściciel opowiadający o tajnikach sztuki krawieckiej. Ja nie miałabym nic przeciwko, by uczyć się u Gosi Baczyńskiej czy Agnieszki Maciejak. Czekam aż moda na szycie wkroczy do Polski.
Z rączki do rączki Przeprowadzasz się i nie wiesz, co zrobić z niezniszczonymi rzeczami, które nie pasują do nowego mieszkania? Potrzebujesz wiertarki, ale jest za droga, by kupować ją na jeden raz? Dziś wszystko można załatwić. Wystarczy znać odpowiednie strony w internecie. Zaczęło się od portalu www.freecycle.org, na którym codziennie zamieszczana jest listę dostępnych za darmo przedmiotów wystawionych przez ludzi z Twojej okolicy. W ten sposób możesz błyskawicznie wymieniać się z sąsiadami. Oczywiście przedmiot musi być w dobrym stanie i nie może pochodzić z nielegalnego źródła. Na specjalnych portalach ludzie wypożyczają przedmioty na godziny. Potrzebujesz roweru, wymienionej wcześniej wiertarki albo aparatu fotograficznego? Wystarczy go wypożyczyć i oddać w nienaruszonym stanie. Wszystko za darmo!
Everybody savoir vivre Zaczęło się od programów, w których strażniczki dobrych manier uczyły „niegrzeczne dziewczynki” eleganckiego zachowania. Weekendowych szkół etykiety w całej Europie pojawiło się w ostatnim czasie zaskakująco dużo. Do tego wszelkie poradniki poruszające ten temat cieszą się niesłabnącą popularnością. Co sprawiło, że nagle wszyscy chcą być kompetentni
w sprawach dobrego wychowania? Ingie Wolff, autorka książek o etykiecie, podsumowuje to następujący sposób: Wielu z nas, wychowując dzieci, nie ma pojęcia o dobrych manierach. Chcemy jednak, by wyrosły na dobrze wychowanych ludzi. Na dodatek w czasach prywatnego handlu każdy z nas chce efektownie wypaść podczas eleganckich biznesowych spotkań. Dlatego też kursy cieszą się rekordową popularnością. Jedni chcą uczyć się konwersować z klasą, drudzy nauczyć się prawidłowego posługiwania się wszelkimi dostępnymi sztućcami, jeszcze inni wymagań etykiety i dobrych manier wymaganych w rożnych zakątkach świata. Nie mam nic przeciwko, żeby te i jeszcze inne trendy jak najszybciej zawitały do naszego kraju. Wszystko, co nas rozwija, uczy kreatywności i ułatwia życie, jest jak najbardziej w cenie. Żaneta Lurzyńska www.mystic.bloblo.pl
10
wici.info | pasje
Bookcrossing, czyli książka uwolniona Wyobraźmy sobie prostą sytuację. Siadamy na ławce w parku, a koło nas leży niepozorna książeczka. Pierwszą myślą, jaka przychodzi do głowy jest to, że ktoś ją zgubił. Rozglądnąwszy się dookoła, otwieramy książkę. Na jej pierwszej stronie widnieje napis: Witaj, jestem uwolnioną książką, weź mnie ze sobą, jeśli chcesz, jestem za darmo. Przeczytaj mnie i porzuć tu albo w innym miejscu, tak bym mogła zostać przeczytana przez jak najwięcej osób.
Wizja niemożliwa? Ale prawdziwa! Tego typu zdarzenia mają miejsce niezwykle często. Cały proceder to właśnie bookcrossing polegający na „uwalnianiu książek”. Pomysł powstał 11 lat temu w USA. Był na tyle ciekawy, że bardzo szybko zadomowił się również w Europie. Idea jest bardzo prosta. Uznano, że w dzisiejszych czasach trudno jest zmusić ludzi do czytania. Księgarnie są odwiedzane coraz rzadziej, a przestrzeń bibliotek i czytelni nie jest dla wielu osób atrakcyjna. Korzysta z nich garstka zainteresowanych. Co zrobić, aby ludzie czytali?
85 Dać im książki za darmo! Umieścić je w przestrzeni, z której korzystają na co dzień – w parkach, kawiarniach, na przystankach. Przypadkowy przechodzień może natknąć się na różne wydawnictwa. Jeśli tylko ma ochotę, zabiera je ze sobą i czyta. Potem podaje dalej. Oprócz przypadkowych spotkań, tworzy się półki i stoliki bookcrossingowe. Leżą tam książki przeznaczone do wędrowania. Możemy je bez obaw zabierać i czytać, a następnie odłożyć na podobną półkę lub przekazać komuś innemu. Do Polski bookcrossing zawitał w październiku 2003 roku. Najpierw uruchomiono dwa portale bookcrossingowe. Jeden z nich (www.bookcrossing.pl) stworzony przez Macieja Ślużyńskiego i Lechosława Gawrońskiego działa po dziś dzień. Drugi, wspierany przez „Gazetę Wyborczą”, nie przetrwał próby czasu. Na tym istniejącym fani książek uwolnionych mogą wymieniać się informacjami dotyczącymi najnowszych współrzędnych interesującej ich wolnej pozycji, umówić się na spotkanie czy przekazać adres nowej półki bookcrossingowej. W 2003 także wiele placówek państwowych i kulturalnych podjęło próbę oficjalnego zarażania Polaków książkami uwolnionymi. Uczniowie XXX LO im. Ignacego Krasickiego z Łodzi uwolnili ponad 400 książek. Od 2004 roku obchodzimy Ogólnopolskie Święto Wolnych Książek, podczas którego organizowane są happeningi, marsze i akcje zachęcające do czytania i uwalniania książek.
Mimo tych akcji, wielu nie ma pojęcia o istnieniu bookcrossingu. Sporo osób nadal nie może zrozumieć, że dostają książkę nieobarczoną księgarską ceną ani bibliotecznymi terminami zwrotu. Naprzeciw czytelnictwu wyszły Kielce wraz z Wojewódzkim Domem Kultury i internetowym Radiem Free. W siedzibie radia w WDK-u znajduje się półka z książkami oczekującymi na swoich potencjalnych czytelników. Przy kasie Kina WDK stoi stolik, na którym pracownicy radia stale zostawiają kilka propozycji. Każda z uwolnionych książek posiada swój numer identyfikacyjny. Gdy dotrze ona do nas, powinniśmy wpisać daną pozycje na stronie www.bookcrossing. pl, by inni mogli śledzić jej losy. W Kielcach książki zostały uwolnione dopiero 3 października 2011 roku. Jest ich niewiele, ale wciąż można przekazywać te już nam „niepotrzebne”. Obecnie na świecie krąży ponad 5 milionów 600 tysięcy uwolnionych książek. W Polsce do ruchu bookcrossingowego należy blisko 15 tysięcy czytelników. Miejmy nadzieję, że idea się przyjmie, a Kielce powiększą zarówno swoje zbiory, jak i liczbę miejsc, w których będzie można z nich skorzystać. W końcu jest to działanie społeczne – zależy tylko od chęci i dobrej woli społeczeństwa. Agata Majcher
Radosław Nowakowski
Mapa
MOJE PAŃSTWO (33)
Każde państwo powinno mieć mapę. Ot, chociażby po to, żeby obywatele mogli swoje państwo zobaczyć w całości. Normalnie, na co dzień, widzą przecież tylko kawalątek kraju, w którym żyją. Nawet gdyby się wspięli na najwyższą górę, to też nie zobaczą go w całości... no chyba że kraj jest wystarczająco mały, a powietrze tego dnia jest wystarczająco przejrzyste... O nie, nawet to nie wystarczy. Musieliby jeszcze mieć oczy dookoła głowy. A nie mają. Więc obracają się, a wtedy zawsze jakiś fragment swojego państwa mają za plecami. Wspinanie się na góry jest dosyć uciążliwe, choć bywa przygodą wspaniałą. Wjeżdżanie windą na niebotyczne wieże jest mniej uciążliwe, pod warunkiem, że nie musimy tego robić za każdym razem, gdy chcemy sprawdzić jak dojechać do znajomych, którzy właśnie się przeprowadzili, lub na koncert, który ma się odbyć w mieście, w którym nigdy przedtem nie byliśmy, albo którędy jeździ autobus numer ileś tam po zmianie trasy. Rozłożenie mapy jest znacznie łatwiejsze. Poza tym po mapie możemy wędrować palcem – kładziemy palec na papierze i jedziemy! nic nam nie przeszkadza, wszędzie docieramy, wszędzie jesteśmy... a na pejzażu palca położyć się nie da, dotknąć wzgórz porośniętych gęstym lasem też się nie da... Mapy są piękne i tajemnicze. Bardzo piękne i bardzo tajemnicze. Choć przecież za zadanie mają odsłaniać tajemnice krainy, którą odwzorowują – lecz one te tajemnice wchłaniają w siebie niczym bibuła kleksy. Mapy są rysopisami. To ciekawe, że słowo rysopis odnosi się głównie (może nawet wyłącznie) do osób, zaś sam rysopis nie ma nic wspólnego z rysowaniem i rysunkiem, jest bowiem czystym opisem. Rysopis powinien być połączeniem rysunku z opisem. Rysopis osoby nie jest połączeniem rysunku z opisem. To co nazywamy rysopisem osoby wcale nie jest rysopisem. Rysopis osoby ma być odwzorowaniem wyglądu tej osoby, lecz tylko wyglądu zewnętrznego, nigdy wewnętrznego – ciekawe dlaczego... ale tak już jest, tak się przyjęło... Prawdziwym rysopisem, rysopisem w pełnym tego słowa znaczeniu jest mapa. Zatem do sporządzenia mapy potrzebny jest ołówek. Bo ołówkiem można i pisać, i rysować Aparat fotograficzny nie jest potrzebny, ponieważ aparatem fotograficznym nie można ani rysować, ani pisać. Zdjęcia nie są rysopisami. Zdjęcia są tylko zdjęciami i pokazują jedynie to, co widać, zaś nie pokazują tego, czego nie widać, podczas gdy mapa, każda mapa, pokazuje i jedno i drugie. W różnych proporcjach oczywiście. A to, co
niewidoczne, co ukryte, jest bardzo ważne. Zdjęcie, na przykład satelitarne jakiegoś państwa, pokazuje jak to państwo wyglądało w momencie zrobienia tego zdjęcia. Mapa tego państwa pokazywałaby nie jak to państwo wygląda, lecz jakie ono jest w tej chwili i jakie było w tamtej chwili i jakie może być za chwilę, za wiele chwil. Oczywiście w przybliżeniu. Nie w zbliżeniu, lecz w przybliżeniu. Mniej więcej. Raz mniej raz więcej. I to jest ogromny problem mapy. Mógłbym więc spróbować połączyć zdjęcie, rysunek i opis. Co bym otrzymał? Zdjęrysopis? Zdrysopis? Jak widać łączą się niechętnie. Co zrozumiałe. Bowiem mapa jest także swojego rodzaju wyobrażeniem. Fantazjowaniem na temat obszaru, który przedstawia. Opowieścią do pewnego stopnia realistyczną i do pewnego stopnia zmyśloną. Jest też baśnią. Legendą. Poematem i eposem. Mogłaby być nawet kryminałem. Lecz przede wszystkim jest powieścią przygodową... Bo mogę na mapie zaznaczyć miejsca ukrycia skarbów. Mogą sporządzić mapę ścieżek, którymi podążali ci, którzy tych skarbów szukali. Lecz mogę też nanieść na taką mapę szlaki, którymi podążają motyle, które nie szukają tych skarbów, bo szukają zupełnie innych skarbów ukrytych zupełnie gdzie indziej, jak i miejsc, w których żerowały, kiedy były jeszcze gąsienicami, którymi w ogóle skarby nie były w głowie, bo głów nie miały, były bowiem niezapychalnymi żołądkami. Mogę narysować granice zasięgu pokrzyw i zaznaczyć obszary nakrapiane zółtymi mleczami. Mogę też zaznaczyć miejsce, w których gromadzą się wieczorową porą południce, choć nie jest do końca jasne, ani ciemne, czy one nie rodzą się tuż przed południem i tuż po południu umierają. Co innego mamuny... Mógłbym też przekopiować zawiłe rysunki na zmrożonym śniegu tworzone bezwiednie przez bażanty nieustannie szukające zamarzniętych jabłek, których nie zdążyły zamienić w błoto jesienne słoty... No i oczywiście wykreślić splątane trajektorie czarownych lotów na miotłach i drapieżnych szybowań na szeroko rozpostartych skrzydłach... Zatem będę rysował i pisał. Lecz zanim zacznę mapę mojego państwa rysopisować, najpierw muszę zdecydować, z której strony. Najpowszechniejsze są mapy rysopisane z góry, niejako z lotu ptaka. Właściwie innych map nie ma. Chyba nie ma. Tak jakby widok z góry zawierał w sobie wszystkie inne widoki, widoki ze wszystkich innych stron. Co przecież ani nie jest prawdą, ani też nie jest możliwe... To znaczy może i jest możliwe, lecz rezultat nałożenia na siebie różnych widoków mógłby okazać się nieczytelnym bełkotem. Niemniej kusi sporządzenie mapy, która byłaby widokiem z boku... Kusi, lecz oprę się kuszeniu. Temu kuszeniu, bowiem ulegnę innemu. Sporządzę mapę taką jak należy – z góry. Każda mapa ma jednak to do siebie, że ma drugą stronę. I na tej drugiej stronie sporządzę mapę taką jak nie należy – z dołu. Z pełzu kreta... Ach, gdyby tu było morze, albo jakieś jezioro, to bym to zrobił z pływu ryby...
wici.info | komentarz
ACTA – bój o rozsądek
od oryginałów) lekami oraz problemy z rozpowszechnianiem poprzez internet dzieł prawnie chronionych, czyli piractwo medialne.
W środku zimy zawrzało. Na ulicach rozróby, w polityce zamieszanie, media sieją zamęt. Wszystko to przez cztery litery – ACTA. Budzą one coraz większy popłoch społeczny. Ale co to takiego? Słuchając wypowiedzi protestujących, naprawdę rzadko spotyka się sensowne argumenty. Może się nawet wydawać, że ludzie nie do końca rozumieją, czym jest ACTA i przeciwko czemu protestują. Nie oznacza to wcale, że są buntownikami bez powodu. Znajdziemy wielu przeciwników ACTA mających w ręku konkretny argument, a nie ogólnikowy transparent.
Czy nastąpi sytuacja, w której nie udostępnimy na Facebooku żadnego teledysku? W której tworząc filmik na YouTube, nie będziemy mogli skorzystać z żadnego podkładu muzycznego? W której nie zapytamy lekarza, czy może nam przepisać tańszy zamiennik antybiotyku, bo będzie on nielegalny? W której nasza prywatna poczta internetowa będzie sprawdzana pod kontem przekazywania treści pirackich? Spokojnie. To wizja najskrajniejsza ze skrajnych. Trzeba jednak podkreślić, że w razie ratyfikacji umowy i po wejściu jej w życie może ona generować wiele skrajnych przypadków przy osądzaniu potencjalnych piratów. Prośby o rozsądek władz kierowane przez internautów są bardzo proste – ACTA narusza konstytucyjną wolność słowa, ingerując w sferę cyfrową. Może też znacznie hamować rozwój innowacyjnych rozwiązań, takich jak wolne oprogramowania. Pojawiają się pytania, czy unowocześnione prawo nie zacznie sprzyjać tylko i wyłącznie dużym koncernom i korporacjom. Sami twórcy oraz ochrona ich dzieł staną się wartością n-torzędną. Teorie spiskowe mówią, że ACTA to tylko wierzchołek góry lodowej mający doprowadzić do możliwości ścisłej kontroli obywatela w internecie.
Anti-Counterfeiting Trade Agreement to umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi. ACTA powstała w celu ujednolicenia międzynarodowych przepisów zwalczających handel towarami podrabianymi. Miała w skuteczny sposób ukrócić piractwo. Przedmiotami chronionymi przez tę umowę międzynarodową są wszystkie podrabiane dobra. W grę wchodzą też zasady handlu zamiennymi (zazwyczaj tańszymi
W efekcie całego konfliktu powstały obozy będące za i przeciw, składające się nie tylko z polity-
89 ków, ale także artystów. Z biegiem czasu ciśnienie społeczne zaczęło urastać do ogromnych rozmiarów. Spontaniczne demonstracje w całej Polsce nie zawsze odbywały się pokojowo. Kielce w dniu 25 stycznia 2012 r. pojawiały się we wszystkich mediach w kraju z powodu ogromnych zamieszek, jakie zostały wywołane po początkowo pokojowej demonstracji przed Urzędem Wojewódzkim. Artyści również pozostali podzieleni. Kiedyś gitarzysta, dziś głównie telewizyjny wokalista, Zbigniew Hołdys w programie Tomasza Lisa skomentował ACTA w sposób następujący: Chodzi o to, by skasować przemysł nielegalny. Żebyśmy kupując iPhona czy iPada wiedzieli, że to prawdziwe rzeczy, a nie kłamane. No i znowu rozgorzała burza, a sam Hołdys został przez internautów zmasakrowany. Ciekawe podejście do umowy ma drugi najczęściej piratowany artysta w Polsce Krzysztof Grabowski, muzyk Pidżama Porno i Strachy Na Lachy: Jestem przeciw. Nawet za cenę zgody na kradzież mojej własności w tym miejscu. Skoro taka ma być cena za wolność – jestem gotów za nią zapłacić. Wolność w tym wypadku jest wartością nadrzędną. Wokalistka Kora Jackowska: Wiemy doskonale, że ACTA to nie jest ochrona interesów twórców, że zawsze na zapleczu jest poważna polityka – i my tego nie chcemy, niezależnie od tego, jak dalece to może nam gdzieś zaszkodzić. Nie chcemy być po prostu inwigilowani.
Jak więc zdroworozsądkowo podejść do ACTA? Jak określić, czym tak naprawdę jest plagiat? Obecnie naprawdę trudno być twórczym, bo wszystkie dziedziny sztuki zataczają koło. Tworząc, za każdym razem bazujemy na rzeczach wymyślonych już wcześniej. Podkreślił to w swojej bijącej rekordy popularności grafice reżyser Jim Jarmusch, pisząc: „Nothing is original…” Inni zaczęli cytować w sieci podobne słowa Picassa – „Dobrzy artyści kradną, źli pożyczają”. Powstaje też podstawowe pytanie, czy dotychczasowe prawo jest na tyle niewydolne, że ACTA powinna dojść do skutku? Dyskusja trwa. Obecnie perspektywa wprowadzenia spornego dokumentu w życie znacznie się oddaliła. Premier Tusk posypując głowę popiołem, przyznał, że wprowadzenie ACTA nie zostało do końca przez rząd przemyślane. Nie zmienia to jednak faktu, że prawo autorskie należy w końcu dostosować do zmieniającej się multimedialnej rzeczywistości. Wie o tym każdy dziennikarz, którego tekst kopiowany jest do innego serwisu i wie o tym każdy fotograf bez żadnego problemu znajdujący swoje „pożyczone” i niepodpisane zdjęcia na wielu stronach internetowych. Jedno w tym wszystkim jest pewne – należy zachować zdrowy rozsądek. Powinni się nim kierować zarówno politycy, twórcy, jak i protestujący. Agata Majcher
wici.info | fason
Każdy sezon ma swoją wiodącą barwę – w tamtym roku modny był pomarańcz, dziś na piedestał wkracza żółty i jego odmiany. Cytryna z limonką mają nas ożywić w czasach kryzysu, poprawiając przy tym samopoczucie. Żółty noście z dodatkiem bieli, która złagodzi ostrość koloru. Jeśli nie przepadacie za tym kolorem, postawcie na limonowy pasek albo cytrynowe koturny. Nadal zatrzymujemy modne w tamtym sezonie białe ubrania. Jak co roku w sezonie wiosna-lato króluje mała biała – tym razem z białymi dodatkami.
Wicieki z trendów na wiosnę i lato 2012 Nasz wiciowy przewodnik po najciekawszych trendach nadchodzącego sezonu pomoże Ci dokonać szybkiej selekcji tego, co w Twojej szafie zostawić, a co lepiej z niej wyrzucić. Nurkujemy! Kiedyś trendy dyktowane przez projektantów były dla fashionistek niczym dekalog. Teraz dyktatorzy mody zaczęli zauważać modę ulicy głównie za sprawą blogów stylizacyjnych – i tym razem to my ich inspirujemy. Oryginalność, różnorodność jest w cenie, dlatego zachęcam was do wybrania tylko tych trendów, które naprawdę wam pasują. Wystarczy parę akcesoriów, by bez zbędnych wydatków odświeżyć szafę!
Za sprawą Louisa Vuittona tej wiosny będziemy nosić pastele – kolory landrynek, waty cukrowej i syropu miętowego dodadzą nam uroku słodkiej dziewczyny. Pastelowe kolory najlepiej wyglądają w parach, czyli na przykład do pudrowej różowej spódnicy dołączamy delikatny limonowy T-shirt. Jeżeli wybieracie pastele, postarajcie się kupować ubrania o ciekawych krojach lub dodajcie jakiś ekstrawagancki dodatek, by uniknąc stylizacji à la dzidzia-piernik. Pastele łącz z modnym kosmicznym połyskiem. Na wiosennych tkaninach królować będą printy. Tym razem świat mody zawojowały wzory oceaniczne. Muszelki, rozgwiazdy, perły w stylu Chanel oraz oczywiście morskie sukienki i spódnice zalane nadrukami à la sztorm. Zwiewne spódnice, sukienki z linią morskiej fali, perełki naszyte na ubrania – to wszystko będzie modne w nadchodzącym sezonie. Jeżeli nie lubicie wody, wybierzcie się
91 na Karaiby i printy morskie zastąpcie nadrukami w egzotyczne kwiaty, owoce a nawet zwierzęta. Do modnej skórzanej ramoneski wybierzcie wtedy hawajską sukienkę w palmy. Wciąż szalenie modny jest motyw kosmosu – lśniące srebrne garnitury, spódnice układanki, legginsy zdobione srebrzystymi cekinami, futurystyczne faktury. Jeżeli nie lubicie zwracać na siebie uwagi, załóżcie srebrne szpilki, które zostały w spadku po karnawale albo zróbcie modny srebrny manicure. Drugim trendem trwającym już od dłuższego czasu są frędzle. Tym razem zaszalejmy – frędzle mogą być różnej długości, nawet do samej ziemi, i występować wszędzie, choćby na zwykłym białym T-shircie (świetny pomysł na DIY). Możecie pofantazjować z fakturą i krojem. Wszystko, co dotyczy frędzli jest w tym sezonie możliwe. Mam złą wiadomość dla wszystkich leniuchów stroniących od aktywności fizycznej. Marsz na siłownię! Nadchodzący sezon promuje bowiem krótkie topy, eleganckie szorty, a także spódnice krótkie z przodu i długie z tyłu. Topy tym razem nie będą nam się kojarzyć z odkrytym pępkiem, bo ten w nadchodzącym sezonie zakrywamy długą ołówkową spódnicą albo eleganckimi spodniami z wysokim stanem. Bardzo modne jest pokazywanie tylko i wyłącznie talii. Pamiętajcie – w tym zestawieniu zawsze wybieramy krótką górę i dłuższy dół. Tylko wtedy nasza sylwetka będzie wyglądać sexy.
Szorty tracą swój sportowy sznyt, ale stają się za to eleganckie i nonszalanckie za sprawą materiałów: jedwabiu, satyny czy szyfonu. Dla elegantek mam dobrą wiadomość. Powraca moda na lata 20., a najbardziej rozchwytywanym materiałem będzie gruba satyna. Czym charakteryzuje się moda w stylu lat 20.? Przede wszystkim błyszczącymi sukienkami z obniżonym stanem i dodatkami art deco (torebki kuferki, buty na złotej szpilce). Moda powróciła za sprawą poprawionej wersji „Wielkiego Gatsby’ego” z Leo Di Caprio w roli głównej. Płaszcze, kurtki i spódnice zostaną z kolei zdominowne przez matową satynę. Jeśli chcecie być podwójnie trendy, wybierajcie matową satynę w pastelowych kolorach. Pamiętajcie również o tym, że w sezonie letnim modne będą awangardowe i ekstrawaganckie buty (im bardziej szalony obcas, tym lepiej) oraz torebki-kuferki. To do butów i torebek dobieramy resztę stroju, a nie odwrotnie. Wymyślne dodatki i skromny strój to połączenie, które niewątpliwie się teraz opłaci. Życzę Wam udanych zakupów! Żaneta Lurzyńska, www.mystic.bloblo.pl
wici.info | podróże
Gibraltar
Widok na cieśninę gibraltarską
93 Większą część Gibraltaru zajmuje wapienna skała wznosząca się do wysokości 426 m n.p.m., od północy stromo, niemal pionowo, po stronie południowej łagodniej opada w stronę Morza Śródziemnego. „The Rock” ciągnie się na długości ponad 4 km. Jest to jedyne w Europie miejsce występowania małp – Magotów, którymi opiekuje się armia brytyjska m. in. szczepiąc i nadając imiona, nowonarodzonym zwierzętom. Ze względu na strategiczne położenie dające możliwość kontrolowania cieśniny łączącej Morze Śródziemne i Ocean Atlantycki Gibraltar posiada bogata historię. Od drugiego tysiąclecia przed naszą erą miejsce kontrolowali kolejno Fenicjanie, Grecy, Kartagińczycy, Rzymianie i Wizygoci. W 710 r n. e. wylądowali tu Arabowie z zamiarem podbicia Europy. Dla upamiętnienia przeprawy 12-tysięcznej armii miejsce to nazwano imieniem wodza Dżebel el-Tarik (nazwa w zmienionym brzmieniu funkcjonuje do dziś). W 1462 Gibraltar odbijają chrześcijanie podczas rekonkwisty. W 1702 zajęty przez wojska angielskie. Gibraltar oddziela od kontynentu strefa neutralna szeroka na „więcej niż odległość dwóch strzałów armatnich między Hiszpanami, a Brytyjczykami”. Obecnie Gibraltar to ważny ośrodek turystyczny, a przede wszystkim port pasażerski i handlowy. Rafał Nowak, www.rafanoo.com
Meczet i gibraltarska skała
95
Latarnia morska na Europa Point
wici.info | sprawdzone smaki
Zalewajka i zmiocarz. Kuchnia regionalna Kuchnia regionalna to istotny element tradycji i kultury, a także ważny wyróżnik tożsamości regionu. Nasza świętokrzyska kuchnia była prosta, bo biedna. Podstawą były ziemniaki, kapusta, kasze i mleko. Dania codzienne różniły się od odświętnych tylko okrasą zrobioną najczęściej ze słoniny, rzadziej z boczku. Najbardziej popularna na Kielecczyźnie była i jest zupa nazywana zalewajką. Ugotowane, pokrojone w kostkę ziemniaki, z których nie odlewało się wody, zalewano żurem. Codziennymi potrawami w regionie świętokrzyskim były też: parzybroda, garus, goły, zmiocarz, kućmok, kugiel, pasternocek, pokrzywianka, kasioki.
Te nazwy zapewne nic Wam nie mówią, albo nawet jeśli słyszeliście, to nie wiadomo „z czym się to je”. I na pytanie, gdzie można ich posmakować, odpowiedź jest trudna. W naszych domach gości tylko ewentualnie zalewajka. Pozostałych można czasami skosztować na festynach, gdzie panie z kół gospodyń wiejskich przygotowują je dla gości, a czasem podawane są jako atrakcja w gospodarstwie agroturystycznym. Warto zatem zadbać, aby te potrawy nie odeszły w zapomnienie. Sprzyjają temu publikacje związane z kuchnią regionalną, coraz częściej ogłaszane przez włodarzy naszego regionu konkursy kulinarne, a także „moda”
na kuchnię regionalną. Jeżeli zatem zaciekawiły Was, drodzy Czytelnicy, nazwy tych potraw, to będziecie mieć okazję, aby je przygotować i ich zasmakować. Na łamach kolejnych numerów Wici.info przedstawię kilka przepisów. Zrobiłam wywiad środowiskowy: przepytałam kobiety, które pamiętają te potrawy. Później sama je przygotowałam i sfotografowałam. Zaskakująca jest prostota ich wykonania i smaki, które zaskakują tym bardziej. Dziś część pierwsza: zalewajka i zmiocarz.
Zalewajka świętokrzyska Historia zalewajki wiąże się z ziemią łódzką, jak donoszą pierwsze pisane wzmianki z XIX wieku. Jednakże najbardziej popularna była na Kielecczyźnie, skąd za sprawą migracji ludności powędrowała w inne regiony Polski. W biednych czasach powojennych gospodynie gotowały ją już z samego rana, aby nakarmić mężów idących w pole. Bo to jest zupa prosta w przygotowaniu, tania, a jednocześnie syta. Obecnie gości na stołach wielu regionów, choć w każdym nieco się różni. Składniki: 4 duże ziemniaki szklanka żuru 2–3 liście laurowe kilka ziaren ziela angielskiego 2 ząbki zmiażdżonego czosnku kawałek słoniny lub wędzonego boczku 1 posiekana cebula
Wykonanie: Ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę a następnie gotujemy w osolonej wodzie (około 1,5 litra) z dodatkiem liścia i ziela. W tym czasie kroimy słoninę lub boczek w drobną kostkę i wysmażamy na patelni. Dodajemy cebulę i na małym ogniu doprowadzamy wszystko do zarumienienia. Gdy ziemniaki będą miękkie, wlewamy zakwas i gotujemy na małym ogniu przez 2–3 minuty. Dodajemy okrasę, czosnek i ponownie zagotowujemy, doprawiamy do smaku solą i pieprzem – gotowe. Istotą zalewajki jest dobry żur, który albo robimy sami w domu, albo kupujemy gotowy w butelce, ale oczywiście sprawdzony – najlepiej w zaprzyjaźnionym warzywniaku na osiedlu. Można dla złagodzenia dość kwaśnego smaku zabielić ją śmietaną, aczkolwiek właśnie ten kwaśny smak jest dla wielu największym atutem zalewajki.
Zmiocarz Pochodzenie tej potrawy jest mało znane. Zmiocarz nazywany jest też pasztetem z ziemniaków, bo ziemniaki są podstawowym produktem, a sposób podobny do przygotowania pasztetu. Zapewne bieda świętokrzyskich wsi była powodem powstania takiej odmiany pasztetu. Bo wiedzieć trzeba, że potrawy mięsne gościły na wiejskich stołach tylko od wielkiego święta.
Składniki: 2 kg ziemniaków 2 cebule 2 łyżki mąki ziemniaczanej 2 łyżki mąki pszennej sól, pieprz 2 jajka tłuszcz (olej albo smalec) Wykonanie: Ziemniaki obrać, umyć i zetrzeć na tarce, tak jak na placki ziemniaczane. Starte ziemniaki przełożyć na sitko i dobrze odcisnąć z nadmiaru wody. Następnie dodać sól, pieprz, pokrojoną w małą kosteczkę cebulę, wbić jajka i wszystko razem dokładnie wymieszać. Przygotowaną brytfankę posmarować tłuszczem, włożyć do rozgrzanego do około 200 stopni piekarnika i piec około 2 godziny. Porcja mieści się dosko-
nale w keksówce, czyli blaszce prostokątnej o długości 25 cm. Podajemy na gorąco z chlebem lub kaszą, a w wersji bogatszej polany sosem grzybowym lub mięsnym. I te dwa dania stanowią już pełny, tradycyjny obiad rodem z świętokrzyskiej wsi. Smaczny, bo domowy, tani, bo z podstawowych produktów a równocześnie odmienny od współczesnych, często wymyślnych dań. Może to być również doskonały pomysł dla wegetarian. Warto zatem wrócić do dawnych pomysłów i je wykorzystać w naszej kuchni, gdzie zbyt często zaczyna gościć przemysłowa i niezdrowa żywność. Zapraszam do gotowania i czekam z niecierpliwością na wasze opinie. Piszcie na adres redakcja@wici.info. Wasza Frog!
notes
czasopismo
bezpłatne
więcej na www.w
ici.info