Rozdział I
NA PODBÓJ MIŁOŚCI
T
eresa Martin, inaczej ubrana, żyjąca w innych czasach oraz w innych warunkach społecznych, mając piętnaście lat, przypomina najlepszą część dzisiejszej młodzieży i młodych ludzi wszystkich czasów. Jest otwarta i rozsądna, pełna życia i ładna, serce ma bogate i wrażliwe. Kocha piękno i ludzi, a przy tym jest w niej naturalny pęd ku wierności obranemu ideałowi. Jest stworzona do przyjaźni. Przywodzi na myśl pąk kwiatu na powierzchni wody, ujmujący świeżością i bardzo obiecujący. Trudno sobie wyobrazić, by nie rozwinął się jak najpomyślniej. Ponadto Teresa pod względem materialnym może pozwolić sobie na wiele rzeczy, bo jej rodzina jest zamożna. Może podróżować, mieszka w pięknym domu. Jej wejście do towarzystwa małego miasteczka byłoby wydarzeniem: „…cieszyłyśmy się życiem najmilszym, o jakim mogą śnić młode dziewczęta; wszystko wokół nas odpowiadało naszym upodobaniom, posiadałyśmy największą, jaką można mieć swobodę; mogę powiedzieć, że życie nasze było Ideałem szczęścia na ziemi” (Rps A 49v).
16
Conrad de Meester Z pustymi rękami
1. PRZEBUDZENIE Teresa ma miły charakter, ale nie zawsze tak było. Przedwczesna śmierć matki wprowadziła ją w stan głębokiej frustracji5. Stała się płaczliwa, przewrażliwiona, a przez to wewnętrznie przejęta sobą i na sobie skupiona. Przez jakiś czas nawet dręczyły ją skrupuły. Dużo cierpiała, ale ciągły wysiłek, żeby wyplenić wady charakteru, zahartowały jej silną wolę i już nie porzucała dla byle czego sprawy, której się podjęła. Od Bożego Narodzenia 1886 roku wszystko się zmieniło. W trudnej sytuacji udało jej się zapanować nad sobą, stać się panią siebie (por. Rps 45r)6. W ten sposób dokonał się ostateczny przełom: tysiące daremnych wysiłków z przeszłości krystalizuje się w stan wytrwałej siły woli, co przeobraża jej życie w krótkim czasie. Koniec z kręceniem się dokoła siebie samej. Skończył się czas „ciasnego kręgu, w którym się obracała, nie wiedząc, jak się z niego wydostać” (Rps A 46v). Prawie natychmiast rozkwita do pełnego życia, do tego, co jest poza nią: do świata, który czeka na odkrywanie. Opisuje to uwolnienie od nadwrażliwości jako nagłą zmianę, która zaszła „w jednej chwili” (Rps A 44v), zerwanie z dzieciństwem. Ten przełom jest początkiem trzeciego i ostatniego okresu życia, „najpiękniejszego spośród wszystkich” (Rps A 45v). Miłość i przyjaźń stają się rozległymi dziedzinami, których możliwości rozszerzają się bez kresu.
5
6
Kiedy Zelia Martin umarła na raka, Teresa miała cztery i pół roku (przyp. red. pol.). Teresa szczegółowo opowiada o tym, jak po powrocie z Pasterki zareagowała pogodnie, czyli inaczej niż zwykle, na pełną znużenia, cierpką uwagę ojca, kiedy miała wyjąć z bucików przy kominku prezent gwiazdkowy (przyp. red. pol.).
Na podbój miłości
17
Co się dzieje w sercu tej nad wiek dojrzałej dziewczyny? Coś niezwyczajnego, przeciwnego pierwszym odruchom kogoś odkrywającego życie. Normalnie w tym wieku pociąga wszystko i nic – byle co jest warte zachwytu. Dla Teresy, przeciwnie, wiele rzeczy posiada wartość względną. Wszystko ogniskuje się wokół jednego punktu, który zdobył wartość absolutną. Teresa już znalazła centrum, skupia się przy jednym biegunie, jej serce jest pochwycone przez wielką miłość. Otwarcie najgłębszych pokładów jej duszy zostało zdeterminowane. W porównaniu z większością młodych osób, przedwczesna dojrzałość jej miłości wyróżnia się tym, iż jest to miłość już ostatecznie ukierunkowana. Jednak to ją z nimi łączy, że żywi marzenia bezgraniczne. Ideał, który porwał najmłodszą z córek państwa Martin, to nie żadna ideologia ani przedmiot. To jest istota ludzka, ale inna niż wszystkie. Teresa pragnie z całej mocy kochać Jezusa. Życie uważa za dar Jezusa, który ma być użyty dla Niego. Wie, że jest wezwana przez twórczą miłość, i chce na nią odpowiedzieć pełnym darem z siebie. Jezus nie jest dla niej osobą daleką, historyczną. Jest obecny teraz. Później niewiele będzie mówić o zmartwychwstaniu Jezusa: jest to dla niej oczywiste, jak nie mówi się o powietrzu, które nas otacza i którym się oddycha w każdej chwili. Lecz będzie żyć ze Zmartwychwstałym. On stanowi jej „boskie środowisko”. Obecność Jezusa, przeżywana w wierze, jest w niej źródłem radości, staje się doświadczeniem niemalże dotykalnym. Wszędzie widzi Jego ślady, a ziemia jest dla niej przejrzysta: jest wszechświatem Umiłowanego.
18
Conrad de Meester Z pustymi rękami
Pisząc o okresie młodzieńczym, Teresa cytuje wiersz św. Jana od Krzyża noc ciemna, w którym podkreśla bardzo mocno, jak wiara może wskazywać drogę: „…Nie miałam innego przewodnika ani światła prócz tego, które płonęło w moim sercu; ono prowadziło mnie pewniej niż światło południa na miejsce, gdzie mnie oczekiwał Ten, który znał mnie doskonale” (Rps A 49r). „Droga, po której postępowałam, była tak prosta, tak jasna, że nie potrzebowałam innego przewodnika oprócz Jezusa…” (Rps A 48v). „Ten, który podczas swego ziemskiego życia zawołał w uniesieniu radości: «Wysławiam Cię, Ojcze, żeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i przewidującymi, a objawiłeś je najmniejszym z małych», chciał, by zajaśniało we mnie Jego miłosierdzie; ponieważ byłam mała i słaba, schylił się do mnie i pouczał tajemnie o sprawach swej miłości. Ach! gdyby tak uczeni, poświęcający całe życie na zdobywanie wiedzy, przyszli mnie zapytać, byliby niewątpliwie zdumieni, widząc, jak czternastoletnie dziecko pojmuje tajemnice doskonałości, tajemnice, których cała ich wiedza nie jest w stanie odkryć, bo aby je posiąść, trzeba być ubogim w duchu!…” (Rps A 49r).
Teresa coraz lepiej rozumie, że wszystko rozpoczyna się od inicjatywy, która płynie ku niej. Czuje, że Bóg ogarnia ją miłością i jest przepełniona jej ogromem. Objawienie zawarte w Biblii staje się autentycznym, żywotnym, osobistym doświadczeniem. Oczywiste jest dla niej, że jej dalsze życie upłynie pod znakiem tej miłości. Wszystko będzie przez nią pochłonięte. Teresa zna jeszcze drogi, by się jej
Na podbój miłości
19
wymknąć, a przecież tak naprawdę już je porzuciła. Odnosi do siebie słowa proroka Ezechiela: „Przechodząc koło mnie, Jezus spostrzegł, że nadszedł czas, by mnie umiłował; zawarł ze mną przymierze i stałam się Jego… rozciągnął na mnie swój płaszcz” (Rps A 47r).
Nie można porównywać przemiany wewnętrznej Teresy z dojrzałością innych nastolatków. Bardzo wcześnie zaczyna intensywnie przeżywać swoje chrześcijaństwo. Mając dziewięć lat, dobrowolnie wybiera ideał świętości. Wkrótce potem uświadamia sobie konieczność cierpienia i to przyjmuje. Jest radykalna: „wybiera wszystko” i „nie chce być świętą połowicznie” (Rps A 10r). Jej pierwsza Komunia święta w wieku 11 lat jest spotkaniem długo przygotowywanym, „zjednoczeniem” z Panem (Rps A 35v). To wstęp do wielkich łask eucharystycznych, które ją naznaczą szczególnym umiłowaniem cierpienia. Cierpienie bowiem nadchodzi samo w powątpiewaniu oczyszczającym moralną wartość jej uczynków, w nadwrażliwości zmuszającej do ciągłego kierowania się dobrą wolą, która jednak pozostawała bezsilna i bezowocna aż do „łaski Bożego Narodzenia” w 1886 roku. Dopiero wówczas zostaje uwolniona od siebie samej, a przez to psychicznie zdolna lepiej odkrywać innych: Boga i ludzi. „…uczułam wielkie pragnienie, by pracować nad nawróceniem grzeszników […] w serce moje wstąpiła miłość połączona z pragnieniem zapomnienia o sobie, by innym sprawiać przyjemność, i od tej chwili poczułam się szczęśliwa!…” (Rps A 45v).
20
Conrad de Meester Z pustymi rękami
W maju 1887 roku wpada jej w ręce książka ks. Arminjona. Przegląda ją. Jest nią zachwycona, pochłania ją od razu. Znajduje w niej przedziwną radość. „Lektura ta stała się jedną z największych łask mego życia […], a wrażenie, jakie wówczas odniosłam, jest zbyt wewnętrzne i zbyt słodkie, bym mogła je wyrazić… Wszystkie wielkie prawdy religijne, tajemnice wieczności, przepełniały moją duszę nadziemskim szczęściem. Przenikałam już (nie wzrokiem ludzkim, ale oczyma serca), co Bóg zachował dla tych, którzy Go miłują, a widząc, że nagroda nie pozostaje w żadnej proporcji do małych ofiar życia, chciałam kochać, namiętnie kochać Jezusa, dawać Mu, póki jeszcze mogę, niezliczone dowody miłości…” (Rps 47v).
Prawdziwą łaską dla Teresy była możliwość rozmawiania o tych sprawach z kimś zupełnie swobodnie. W dialogu pewne intuicyjne przeczucia nabierają większej jasności. Jej powiernicą stała się Celina, starsza od niej o cztery lata. Celina to więcej niż siostra, jest ona „drugim moim ja” (LT 90), jak pisze do niej Teresa. Znajduje w Celinie echo, wobec niej może być sobą. Żywa inteligencja, wielka wrażliwość duchowa, a także rozwinięty zmysł wiary czynią z Celiny towarzyszkę zdolną iść z Teresą. „Jezus […] połączył nasze serca więzami silniejszymi niż więzy krwi; uczynił nas siostrami wedle ducha” (Rps A 47v). „Bardzo lekko biegłyśmy drogami Jezusa […]. Jakże słodkie rozmowy prowadziłyśmy co wieczór w belwederze! […] Zdaje mi się, że otrzymywałyśmy łaski na miarę tych, które były udziałem wielkich świętych. […] Dobry Bóg […] «łagodnie osłonięty cienia-
Na podbój miłości
21
mi i figurami». W taki to sposób raczył udzielać się naszym duszom, ale jakże przejrzystą i lekką była owa zasłona, która ukrywała Jezusa przed naszym spojrzeniem!… Wątpliwość była niemożliwa, Wiara i Nadzieja przestawały być konieczne, miłość sprawiała, że znajdowałyśmy na ziemi Tego, którego szukałyśmy” (Rps A 48r).
2. WEZWANIE Gdy w Teresie budzą się małżonka i matka, wie, że powinna zachować te możliwości wyłącznie dla Pana. W tym kontekście nastąpiło zdarzenie, które miało ogromne znaczenie. Można je nazwać odkryciem głębin istoty ludzkiej. Teresa z powodu nadwrażliwości była mimowolnie mocno skupiona na sobie samej. Właściwie nie miała okazji spotykania bliźnich poza obrębem Buissonnets. Szkolne kontakty zawiodły, a szkołę musiała porzucić przed jej ukończeniem. Jednak począwszy od lata 1887 roku słowo „bliźni” nabiera o wiele większego znaczenia − bowiem ogromnie wzrosła w niej miłość Boga. Wprawdzie Teresa nadal nie utrzymuje wielu kontaktów poza domem, nie szuka ludzi, ale dla tych, z którymi żyje w domu czy potem w klasztorze, jest uosobieniem dobroci i poświęcenia. Nawet w kontaktach z ludźmi jej powołanie pozostaje kontemplacją. Pewnej niedzieli spogląda na wizerunek Chrystusa ukrzyżowanego. Ten obraz budzi w jej sercu żywe pragnienie, by dopomagać ludziom, za których umarł Jezus. Jego słowo: „Pragnę” stale w niej rozbrzmiewa.
22
Conrad de Meester Z pustymi rękami
„…moje pragnienie ratowania dusz wzrastało z każdym dniem; zdawało mi się, że słyszę Jezusa mówiącego do mnie jak do Samarytanki: «Daj mi pić!». Była to prawdziwa wymiana miłości; duszom dawałam krew Jezusową, a Jezusowi ofiarowywałam te same dusze ożywione Boską rosą […]; im więcej dawałam Mu pić, tym bardziej wzrastało równocześnie pragnienie mojej biednej małej duszy, a to żarliwe pragnienie dawał im On, jako najsłodszy napój swej miłości” (Rps A 46v).
Widać tu wyraźnie, jak nawet w jej spojrzeniu na człowieka dominuje wymiar kontemplacyjny. Wszystko się w niej harmonizuje. Ostatecznie wszystko prowadzi ją w jednym kierunku do Jezusa: do Jego osoby i Jego sprawy. W Nim kocha wszystkich innych, we wszystkich zmierza tylko ku Niemu. W powołaniu kontemplacyjnym jej miłowanie ludzi polega na pomaganiu im w dążeniu do Boga. Pociąga ją działalność misjonarska, ale w tym względzie uważa za bardziej owocne realizowanie swej miłości do ludzi w modlitewnej rzeczywistości Karmelu. W żadnym razie nie uważa tego za ucieczkę od świata. Wybiera tę drogę w pełni dobrowolnie, bo odkrywa tu więcej okazji do uczynienia daru z siebie dla Kościoła „w monotonii surowego życia” (RW I)7, „nie widząc żadnych owoców swego trudu” (RW I)8. Nie uważa tego bynajmniej za zdradę człowieka, gdyż cały świat niesie w sobie. Dla niej wstąpienie do klasztoru to właśnie rzucenie się w szeroki świat, by zgłębić jego wymiar wewnętrzny. Odtąd oczywiście postrzega świat inaczej, ale nie traci go z oczu. Zapomina, ale i nie zapomina. Jednym i tym samym tchnieniem modli się, by święciło się imię Boże i aby przyszło do nas króle7 8
Pisma, s. 320. Tamże, s. 350.
Na podbój miłości
23
stwo Boże. W chwili wstąpienia do klasztoru jej ambitne aspiracje mają także cel społeczny: „Przyszłam ratować dusze, a przede wszystkim modlić się za kapłanów” (Rps A 69v).
Określenie „dusze” zamiast „ludzie” to nie tyle kwestia sposobu mówienia, ile ukierunkowania na sferę, w której pragnie działać. Rzeczywiście, Teresa zbliża się do ludzi na poziomie duszy, „ducha”, w tym miejscu bezpośredniej interwencji Bożej. Pisze: „Jezus kocha nas miłością tak niepojętą, że chce, abyśmy współpracowały z Nim w dziele zbawienia dusz. Nie chce nic uczynić bez nas. Stworzyciel wszechświata czeka na modlitwę jednej biednej, małej duszy, by zbawić inne dusze, odkupione, jak i ona ceną wszystkiej Jego krwi” (LT 135).
Jest w pełni świadoma swojej odpowiedzialności za uświęcenie człowieka i nie czuje się niepotrzebna. Pod koniec życia ta świadomość, połączona z troską o bliskie osoby, nabiera w niej ogromnej intensywności. Tymczasem piętnastoletnia Teresa Martin płonie zapałem. Trawi ją niecierpliwe pragnienie, by już bez przeszkód oddać się służbie Bogu, i to w formie najbardziej radykalnej, jaką zna. To ją uodparnia na wszelkie zarzuty i przychylne rady. Od lat żyje w niej wezwanie do życia kontemplacyjnego jako pewność, jako przekonanie odporne na wszelkie sprzeciwy (por. Rps A 26r). Teraz sądzi, iż nadszedł czas zasadniczej odpowiedzi:
24
Conrad de Meester Z pustymi rękami
„Tym miejscem był Karmel. Zanim «odpoczęłam w cieniu Tego, którego pragnęłam», musiałam przejść przez wiele doświadczeń, jednak wezwanie Boże było tak naglące, że choćby mi przyszło przedzierać się przez płomienie, zrobiłabym to, by pozostać wierną Jezusowi” (Rps A 49r).
Miłość Boga uważa Teresa za absolutny imperatyw. W ukochanym rozdziale Naśladowania zatytułowanym O miłowaniu Jezusa ponad wszystko (II, VII, 2) mogła wyczytać: „Taki już jest ten twój ukochany, że nic innego nie pragnie, tylko twego serca, aby w nim zasiąść jak król na tronie”9.
Z miłością jako jedynym ideałem – prawie jedynym „bagażem” – 9 kwietnia 1888 r. staje przed furtą Karmelu w Lisieux. Przekracza próg z radością w sercu. Czy jest gotowa na ten krok? Mając lat piętnaście, posiada z pewnością dojrzałość dziewczyny dwudziestoletniej. Ponadto w głębi duszy prowadzi ją potężne oświecenie wewnętrzne, a radość miłości ogromnie dodaje sił. Teresa porównuje swój entuzjazm młodzieńczy do dobrego wina, które rozwesela serce, czyni je lekkim i „sprawia, że nikną nam sprzed oczu rzeczy przemijające” (Rps A 48r). Żyje w siódmym niebie miłości – jej „niebem” jest Miłość, jak mówi – i czuje, że nic i nigdy nie będzie mogło odłączyć jej od Boga, który ją oczarował (por. Rps A 52v). A przecież doskonale wie, co ją czeka: 9
Tomasz a Kempis, O naśladowaniu Jezusa Chrystusa, przekł. A. Kamieńska, Warszawa 1981, s. 135. (Por. Rps A 50v).
Na podbój miłości
25
„Szczęście [Teresy] nie było przelotne, nie miało się rozwiać wraz «ze złudzeniami pierwszych dni». Złudzenia… z łaski Bożej nie miałam ŻADNYCH, wstępując do Karmelu; życie zakonne znalazłam takim, jakim je sobie wyobrażałam; nie dziwiła mnie żadna ofiara” (Rps A 69v).
Cóż za realizm! Jest wystarczająco dojrzała, żeby zrobić ten krok. Musi jeszcze dojrzewać, ale ma na to czas! Jest rzeczą niewątpliwą, iż pomimo tak jasnych przewidywań, cierpienie wniesie od czasu do czasu poprawki bardzo dotkliwe. Jednak w ten sposób się wzrasta. Czy osobowość jej siostry Pauliny (Agnieszki od Jezusa), już wtedy karmelitanki, odegrała jakąś rolę w decyzji Teresy? Oczywiście, to jest możliwe, a nawet trudno byłoby temu zaprzeczyć. Agnieszka jest jej drugą „Mamą” (por. Rps A 13r). Prawdopodobnie pewną rolę odegrał czynnik psychologiczny, współdziałając z łaską Bożą, jednak w ostatecznym rozrachunku to wola wypełnienia planu Bożego doprowadziła Teresę do tak trudnego przedsięwzięcia. I właśnie tak postrzega to ona po latach, wypowiadając osąd głęboko oczyszczony przez bliskość Boga: „Istotnie, tylko miłość do Jezusa pozwoliła mi przezwyciężyć te trudności” (Rps A 53v).
3. PUSTYNIA Karmel – co dla niej znaczy to słowo? W dzieciństwie pewnego dnia Teresa oznajmiła, że chce żyć samotnie, odejść daleko, daleko na pustynię. Kiedy później wytłu-