STROMĄ ŚCIEŻKĄ - Opowieść o życiu św. Jana od Krzyża - Marie-Dominique Poinsenet OCD

Page 1

Marie-Dominique Poinsenet

Stromą ścieżką Święty Jan od Krzyża Przełożyła Ilona Augustynowicz

1991 Wydawnictwo O O . Karmelitów Bosych 31-510 Kraków, ul. Rakowicka 18


'rytu! or\ginału Par nu senłicr ii /?.*>. Saim Jean il<: U, ( '/-.- »/y Redaktor merytoryczny

O. <. /'A:. Si A W (¡¡i i )0) Ri(Liut(»i .hn » . h O. h' M inki i> 1 l \

;)

Projekt okładki

S. Hi;l I !S Hit,Si \i)!• c ka 'k n/.!.

lmprimi pote.si

O. BENIGNES JÓZEK W A NA. i OCi). PR O W i MA' Ar Warszawa, dnia 20 czerwca 1990 i\

Imprimatur

-KAZIMIERZ GÓRNY. WIK. GEN. Kraków dnia 18 września 1990 i . Nr 3239/90


R O Z D Z I A Ł III

PROSTA, PEWNA D R O G A

Poznałem pewne drogi Po k oj u, n a b ożn ości, W drodzem nie uczuł trwogi Wśród słodkiej samotności (P VIII, 2).

W roku 1562, pragnąc zadośćuczynić Bożym wymaganiom, Teresa postanowiła założyć klasztor św. Józefa w Avili. W rzeczywistości był to jednak zaledwie początej reformy karmelitańskiej. Teresa wie, „jak wiele ją to kosztowało trudów i utrapień". Przywrócić kobietom poczucie tego, czym jest życie zakonne, życie bez półśrodków i kompromisów - to było już zadanie nie lada! Dać im przy tym autentyczną możliwość prowadzenia takiego życia w ubóstwie, ciszy i modlitwie, zakładając w tym celu od podstaw klasztory , to również nie była łatwa praca. Matka z każdym dniem lepiej sobie z tego zdawała sprawę. Niewiele kobiet odważyłoby się na przedsięwzięcie' po ludzku mówiąc, tak śmiałe. A przecież reforma karmelitów kosztować miała matkę Teresę o wiele więcej niż fundacje klasztorów karmelitanek! Ludzie ci niemal od stu lat prowadzili życie zakonne zgodne z tym, które zatwierdził Jego Świętobliwość Papież Eugeniusz IV. Nakłonić ich, by powrócili do wszystkich wymagań reguły pierwotnej, której absolut odstraszał już całe pokolenia zakonników - czyż takie pragnienie to nie kpina ze zdrowego ludzkiego rozsądku? Teresa zdaje sobie również sprawę, że jest tylko biedną, słabą kobietą, niczym więcej. Nie łamie sobie jednak głowy podobnymi rozważaniami. Nic nie jest w stanie jej powstrzymać, gdy chodzi o chwałę Boga. Trzeba bowiem wiedzieć, że taki właśnie jest cel jej zaskakująco rozległych planów. Ze strony Teresy nie jest to bynajmniej potrzeba ubijania interesów, ani tym bardziej skrywane prag-


nienie ludzkiego sukcesu. W roku 1562 fundatorka napisała te oto słowa, wiele mówiące komuś, kto umie zrozumieć zawartą w nich siłę: „Jakież to utrapienie dla biednej duszy, która osiągnąwszy ten stopień zjednoczenia (z Bogiem) musi wrócić do obcowania z ludźmi i skazana jest na oglądanie kiepskiej farsy, jaką jest życie!1* „Kiepska farsa!" Gdy się przegląda wyłącznie na planie historycznym to, co można nazwać „aktami" reformy karmelitów, wydaje się, że rzeczywiście chodzi tu o „kiepską farsę". W tym nieprawdopodobnym zamieszaniu, trwającym ćwierć wieku, nieporozumienie goni nieporozumienie. Z jednej i z drugiej strony fałszywe kroki, podjęte często w najlepszej wierze, prowadzić będą na skraj przepaści, o włos od katastrofy. Gdybyż jeszcze ludzkie namiętności, które nieuchronnie mieszają się z najbardziej nawet nadprzyrodzonymi przedsięwzięciami, nie zaogniały jak oliwa dolana do ognia tych nieuniknionych konfliktów! Jest zresztą ktoś, komu aż za bardzo zależy na tym, by wykorzystać dla siebie i tak skomplikowaną już grę tych drugorzędnych czynników. Ten ktoś to szatan. On to przeszkadza osiągnięciu wielkich bogactw i przyprawia o straty te drogie Bogu dusze i ceni to wyżej niż zepsucie wielu innych dusz. Jakże więc wątpić, że ten, który wszystko, co jest wysokie widzi - jak mówi Job, tzn. widzi duchową wysokość dusz, by ją zwalczać (ZPM 111,64), użyje najbardziej przemyślnych środków, by uniemożliwić, czy choćby zagrodzić drogę „dziełu reformy, która przynieść ma tyle dobrego?" Nic więc dziwnego, że w takiej walce, w którą wciągnięci zostaną jego bracia, Jan od Krzyża, „kamień węgielny" reformy będzie musiał znieść więcej ciosów niż ktokolwiek innv. A przecież zaczęło się najzwyczajniej w świecie, aż chciałoby się powiedzieć: najbardziej legalnie pod słońcem. Przełożony generalny Karmelu, Przewielebny Jan Chrzciciel Rubeo z Rawenny, już w roku 1566 otrzymał od nowo obranego Ojca świętego brewe zobowiązujące go, by ze wszystkich sił pracował nad odnowieniem swego zakonu w Hiszpanii. Nowy papież nosi imię Piusa V. Zanim przywdział purpurę kardynalską w kościele Santa Maria sopra Minerva i wstąpił na tron Piotrowy był dominikaninem w klasztorze w Bolonii. Filip II, władca katolickiej Hiszpanii, poczynił w Stolicy Apostolskiej pierwsze starania, by w jego królestwie wprowadzono w życie orzeczenia Soboru Trydenckiego. Wszak zagrożone są właśnie kastylijska i andaluzyjska prowincja karmelitów. Słabnie w nich coraz bardziej życie zakonne, zanika duch ożywiający niegdyś pierwszych oj39


et)w zakonu. Czyżby złagodzenie reguły, wprowadzone przez papieża Eugeniusza IV ze względu na klęski poprzednich wieków, zatarło tu bardziej niż gdzie indziej ideał Karmelu? Przewielebny ojciec Rubeo jest zaniepokojony. Pisze w tym czasie: „Z głęboką boleścią widzimy, że winnica Karmelu nie przynosi obfitego owocu. Pragnęlibyśmy, by wszyscy zakonnicy należący do tego zakonu byli jak jasne zwierciadła, płonące lampy, promieniejące gwiazdy, by mogli oświecać i prowadzić tych, c.o pielgrzymują na tym świecie. Z tej też przyczyny naszym najgorętszym pragnieniem jest, by oddawali się nieustannemu i zażyłemu qbcowaniu z Bogiem, a poprzez modlitwę i święte rozmyślania starali się z Nim połączyć... " Jak się więc zdaje wielebny ojciec Generał i matka Teresa zgadzają się ze sobą doskonale. Wszak odkrycie niewielkiego klasztoru św. Józefa w Avili, w którym „zachowywano pierwotną regułę w całej jej surowości, podczas gdy wszystkie pozostałe klasztory zakonu zachowywały regułę złagodzoną", wzbudziły w ojcu Rubeo szacunek i głęboką radość. Ci, których ten sam ideał pociąga do Absolutu, stworzeni są wprost do tego, by się nawzajem rozumieć. Na pierwszx rzut oka zdawać się może, że żadne nieporozumienie nie jest w stanic ich rozdzielić, że wspólne pokonywanie trudności powinno złączyć ich nierozerwalnym węzłem. Zapewne też z wielką radością wielebny ojciec przekazuje Teresie 16 sierpnia 1567 roku list upoważniający ją do rozciągnięcia reformy, wprowadzonej wcześniej wśród karmelitanek z klasztoru św. Józefa w Avili, na samych karmelitów. I tak w niespełna rok od spotkania z Janem od św. Macieja w Medinie del Campo, Mądre może już myśleć o założeniu pierwszego klasztoru karmelitów bosych. Ma już teraz, jak to dowcipnie obwieszcza swym córkom, półtora zakonnika i nędzną chatkę, którą jej właśnie podarowano. Półtora zakonnika... Myliłby się jednak ktoś sądząc, że ta połowa to brat Jan od św. Macieja. Rzeczywiście jest on bardzo niewielki wzrostem, ale Teresa wielce go sobie ceni. „Moim zdaniem stworzony jest wprost do naszego trybu życia i nie wątpię, że Bóg powołał go do tego właśnie dzieła... Wielce jest też oddany modlitwie, a przy tym umysł ma trzeźwy". Tyle jest w nim zalet - o czym chciała się przekonać wystawiając go nieco na próbę, że ona, święta Mądre, która wkrótce skończy 53 lata, jak sama mówi, więcej mogłaby się od niego nauczyć niż on od niej. Poufale nazywa go swoim małym Seneką, Seneąuita, tak bardzo, jej zdaniem, „pełen jest mądrości. Tak, tak - powtarza - zdaje mi się, że dobry mamy początek". 40


Kobieca intuicja i przenikliwość nadprzyrodzonego spojrzenia każą jej przeczuwać, że jeżeli reforma karmelitów ma się dokonać, stanie się to z pomocą i za przyczyną tego młodego zakonnika, tak już gorliwego, a zarazem tak powolnego Duchowi Świętemu. Co zaś do „połowy", to bez niczyjej obrazy, jest nią wielebny ojciec Antonio de Heredia, były przeor klasztoru św. Anny w Medinie del Campo. I on również pełen jest dobrej woli, by podjąć dzieło reformy, a nadto ma za sobą dwadzieścia lat przeoratu! Więcej zatem doświadczenia! Być może. Czas to pokaże... W każdym razie Teresa nie waha się między byłym przeorem a młodym profesem. Jana „Pan w widoczny sposób podtrzymuje swym ramieniem". Mądre dodaje jeszcze: „Wielkiej mi dodaje odwagi duch, którym Pan go ożywia i cnoty, jakich dał dowód w wielu okolicznościach". Latem 1568 roku, jadąc na fundację do Valladolid zabrała go ze sobą - skończyły się właśnie wykłady w Salamance. Już od pierwszego jego spotkania z zakonnicami Mądre nie zawahała się powierzyć mu duchowego kierownictwa świeżo powstałego klasztoru. A przecież ten mały karmelita, który przy pierwszym spotkaniu opowiedział jej tylko o samotności, ciszy i ogołoceniu, których pragnie po to, by móc zabiegać o „jedyną prawdziwie niezbędną rzecz", wcale na to nie wygląda. Dwadzieścia sześć lat, cztery lata po ślubach, rok kapłaństwa. Bardzo niski, niespełna metr pięćdziesiąt pięć centymetrów, blada cera, której zawdzięcza przezwisko „niedojrzała dynia"... Żadnych zaszczytnych stosunków. Nic szczególnego dla kogoś, kto zatrzymuje się na tym, co zewnętrzne - ale matka Teresa oceniała go z większą dozą zdrowego rozsądku i nadprzyrodzoną przenikliwością. W tym niepozornym Janie od św. Macieja była już niezwykła przejrzystość. Jego spojrzenie, czyste jak spojrzenie dziecka, miało przejrzystość górskiego źródła: odkrywało się w nim Boga. A klasztor? Klasztor to nędzna chata zbudowana nie wiadomo kiedy i byle jak w maleńkiej wiosce Duruelo, liczącej nie więcej niż dwadzieścia domów, a leżącej jakieś pięć mil od Avili. W lecie, gdy Teresa przyjechała ją obejrzeć, obozowali tam żniwiarze z całym swoim bałaganem, który bynajmniej nie dodawał uroku zaniedbanej casicie. „Portal (czyli sień o stropie z belek i prowadzące do niej dwuskrzydłowe drzwi) dość przyzwoity, izba z alkową i poddaszem, niewielka kuchnia - oto cały nasz klasztor. Moja towarzyszka, choć o wiele ode mnie lepsza i wielce miłująca umartwienia, nie mogła znieść myśli, bym zakładała tu klasztor. Mówiła do mnie: Zapew41


niam cię, Matko, że nawet najgorliwsza dusza tego nie zniesie. Proszę cię, porzuć tę myśl!" Tak oto sama Teresa opisuje „stajenkę betlejemską". „Dlatego tak ją nazywam - pisze - bo, moim zdaniem, pierwsza godn;i jest tej drugiej". Wreszcie jednak wszyscy doszli do porozumienia - ubogi dom w Duruelo miał stać się pierwszym klasztorem reformy. Mądre troszczy się o stronę formalną, rozmawia z ofiarodawcą, przełożonymi zakonu i prowincji, Jana od św. Macieja wysyła tymczasem na miejsce, by doprowadził dom do porządku. I tak Jan zamienił sukienną tunikę otrzymaną w klasztorze św. Anny, gdzie panowała reguła złagodzona, na tunikę z samodziału, przypominającą strój pierwszych synów Matki Bożej z Góry Karmel, a utkaną przez karmelitanki od św. Józefa, na bose nogi włożył plecione sandały i z radością poszedł przygotowywać stajenkę betlejemską. Do pomocy dano mu mularczyka i oto teraz razem, na wzór biedaczyny z Asyżu w jego kaplicy św. Damiana, piłują deski, noszą kamienie, chwytają za kielnie i młotek, ku radosnemu zdumieniu mieszkańców Duruelo. Trzeba zakasać rękawy i wziąć się do ciężkiej pracy. Jak najszybciej! Chałupa musi być czysta i nadawać się do zamieszkania. Dochody? Nie ma żadnych dochodów. Jeśli chodzi o posiłki, wystarczyć musi jałmużna znoszona przez sąsiadów. Mieszkańcy wioski nie sypiają jednak na złocie. Po ciężkiej pracy czeka więc często bardzo skromny posiłek. Raduje to Jana: jeśli ubóstwo staje się czasami dotkliwe - tym lepiej! „Zapewniam cię, ojcze - opowiadał z wielkim przekonaniem już w wiele lat później - te kawałki chleba, będące pierwszym posiłkiem w Duruelo, tak mi smakowały, jakbym zajadał bażanty". Dni mijają, urządzanie domu posuwa się naprzód. Poddasze zmienia się w chór dla zakonników. Co prawda, żeby tam wejść, trzeba się mocno zgiąć. Nawet Jan musi się mocno pochylić, by nie uderzyć głową o belki stropu. Ale to nic, stojąc na środku można się wyprostować, a to wystarczy do odmawiania oficjum. W dwóch kątach chóru, które doprawdy są już zbyt niskie, Jan urządził dwie cele: można w nich uklęknąć przy maleńkim okienku wychodzącym na sień przemienioną na kaplicę, można się w nich dowolnie modlić w samotności. Można też usiąść na ziemi, by czytać i pracować, można wreszcie spać na wiązce siana. Tam właśnie mieszkać będą przeor i mistrz nowicjatu. Sypialnia nowicjuszy znajduje się w dolnej izbie. Kuchnię przedzielono ścianką i tak powstał refektarz. Skoro wszystko gotowe, na cóż dłużej czekać? Również i Mądre skończyła już rozmowy. 28 listopada 1568 roku dokonano więc ka42


nonicznej erekcji klasztoru Matki Bożej z Góry Karmel w Duruelo. Ojciec Antonio de Heredia, zwany odtąd Antonim od Jezusa, otrzymał godność przeora. Jan od św. Macieja - od tej pory Jan od Krzyża - zostaje mianowany podprzeorem i mistrzem nowicjatu. Zaraz pierwszego dnia jest już pierwszy nowicjusz - brat Józef od Chrystusa. Ojciec Gonzales, prowincjał Kastylii, sam kierował organizacją i erekcją nowego klasztoru. Świadczy to o serdecznej zgodzie panującej między nowymi karmelitami bosymi a ich braćmi zachowującymi jeszcze regułę złagodzoną. Za wzór konstytucji mających rządzić klasztorem w Duruelo posłużyły konstytucje sióstr od św. Józefa z Avili. Skopiowano je tak wiernie, jak tylko to było możliwe. Matka Teresa przedstawiła je w kwietniu 1567 roku Wielebnemu Przełożonemu Generalnemu, który je w całości zatwierdził. Zaraz też rozpoczyna się życie zakonne. W Duruelo szybko mijają wypełnione po brzegi dni, tygodnie i miesiące. Msza, oficjum, cicha modlitwa, lektura. Prawdziwe życie modlitwy musi się jednak udzielać. Jak to niezwykle jasno tłumaczył trzy wieki wcześniej przełożony generalny karmelitów, Mikołaj Francuz, zakon zawsze pragnął, by to tak obfite bogactwo Bożej zażyłości rozlewało się na inne dusze: „To, co nasi pierwsi Ojcowie słodko zżęli sierpem kontemplacji - czytamy w starej księdze - wytrząsali potem na klepisku przepowiadania i hojną ręką rozsiewali'". Jan zna ten tekst, zna go również matka Teresa. Nie ulegało wątpliwości, że karmelici bosi troszczyć się będą o apostolat: będą spowiadać, nauczać okolicznych mieszkańców katechizmu, odwiedzać ich nawet i głosić Dobrą Nowinę Ewangelii. Czyż, według powiedzenia Dionizego Areopagity, „ze wszystkich rzeczy boskich najbardziej boską nie jest współpraca z Bogiem nad zbawieniem dusz?" Dla Teresy ta prawda stała się w pewnym sensie sprężyną istnienia klasztorów karmelitanek. „Serce się kraje na widok tylu dusz idących na potępienie" - woła Mądre, myśląc zwłaszcza o klęskach duchowych, jakie przyniósł w tym czasie kalwinizm we Francji. „O siostry moje w Jezusie Chrystusie! Pomóżcie mi wybłagać u Pana tę łaskę (nawrócenie grzeszników). Po to On was tu zgromadził, to ma być wasze staranie, do tego zmierzać mają wasze pragnienia... A gdybyście wypełniały wasze modlitwy, wasze pragnienia, umartwienia i posty w innym niż ten zamiarze, wiedzcie, że tym samym nie wypełniałybyście celu, dla którego zgromadził was tu Pan".


Spis

treści

Przedmowa ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ ROZDZIAŁ Kalendarium

I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII XIII XIV XV XVI życia

7 -

W poszukiwaniu szczęścia Boża odpowiedź Prosta, pewna droga Niebezpieczny szlak Głód Boga Wejdźmy w puszcz ostępy cieniste Sedno sprawy W tym świetle czystym i prostym Czym jest miłość Odkupienie świata Woda co tryska i płynie Cały oddany miłości bliźniego Czego pragniesz w zamian Jak łachman By nie odwrócić od siebie upodobania Bożego Zerwana zasłona

.

.

11 24 38 51 61 71 87 101 114 125 137 150 161 174 184 192 203


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.