TAJEMNICE CIERPIEŃ CHRYSTUSA - Jerzy Zieliński OCD

Page 1

-HU]\ =LHOLèVNL 2&'

tajemnice FLHUSLHè &KU\VWXVD

w serii Z SRV]XNLZDQLX SHæQL

:\GDZQLFWZR .DUPHOLW¤Z %RV\FK È .UDN¤Z


Wstęp

Przechadzając się wąskimi uliczkami krakowskiej starówki, niemal automatycznie rozpoznajemy, że otaczające nas zabudowania i ich przestrzenny układ nie są dziełem współczesnych budowniczych. Ich niepowtarzalny klimat przenosi nas w czasy dawnej stolicy państwa polskiego, w czasy królów i wybitnych uczonych Akademii Krakowskiej. Z samego przyglądania się zabytkom nadwiślańskiego grodu sporo można się dowiedzieć. Jest to jednak tylko kropla w morzu tajemnic spowijających to wiekowe miejsce. Jeśli ktoś chce je głębiej poznać, musi postarać się o przewodnika. Może nim być książka lub kompetentna osoba, dzięki której pytania: „dlaczego?”, „jak?” i „po co?” otworzą drzwi do wiedzy, jakiej z murów, rzeźb i obrazów nie sposób zdobyć. Z tajemnicą cierpień Chrystusa rzecz ma się podobnie. Patrząc na Jego Ciało przybite do krzyża, zwłaszcza wówczas, gdy rzeźba lub obraz ukazują je sugestywnie, dostrzeżemy liczne rany. Można bez trudu odgadnąć, co je spowodowało: gwoździe, bi-

5


cze, korona cierniowa, rzymska lanca. Najświętsze Ciało Zbawiciela pokryte ranami to jakby otwarta księga, z której niejedno można wyczytać na temat miłości Stwórcy do swojego stworzenia. Ta księga nie powie nam jednak wszystkiego. Największe skarby skrywa Serce Jezusa, dlatego tylko jego właściciel może opowiedzieć o tym, jakich doświadczało udręczeń, o czym myślało i czego pragnęło w godzinach zbawczej męki. Są to historie spotkań ludzkiego grzechu z odwieczną Miłością. Przesłanie Chrystusa przekazane w publicznym objawieniu i zawarte w nauczaniu czterech Ewangelistów wystarczy do zbawienia każdemu człowiekowi. Nie oznacza to jednak, że w zbawcze prawdy nie można wchodzić głębiej. Odsłania je i objaśnia sama Jezus, a czyni to z motywów, jakie wskazał polskiej mistyczce i służebnicy Bożej siostrze Leonii Marii Nastał (1903–1940) ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. „Żyjąc na ziemi, głosiłem naukę zbawienia. W Ewangelii zawarte jest wszystko, co może dusze uświęcić i doprowadzić je do nieba. Moja dobroć jednak w różnym czasie, w różny sposób rozjaśnia poszczególne prawdy, by przez nie przemówić czulej i serdeczniej, z bliska niejako, a nie poprzez odległość wieków”1.

1

6

S. Leonia Nastał, Uwierzyłam miłości. Dziennik duchowy i wybór listów, WAM, Kraków 2015, s. 107.


Ludzkość od dawna wiedziała o Bożym miłosierdziu rozlewającym się na wszystkie człowiecze serca, ale pomimo tego Chrystusowi spodobało się wprowadzić nas głębiej w arkana tego boskiego przymiotu nauczaniem podyktowanym świętej Faustynie Kowalskiej (1905–1938). Niemało wiedziały pierwsze pokolenia chrześcijan o modlitwie głębi, ale pomimo tego Chrystus postanowił iść z nami jeszcze dalej w prawidła tej świętej czynności, przekazując stosowne wyjaśnienia przez reformatorkę Karmelu świętą Teresę od Jezusa (1515–1582). Istnienie czyśćca, w którym dokonuje się dopełnienie naszego oczyszczenia przed wejściem w wieczność Najświętszej Trójcy, stanowi nieodłączny element nauczania Kościoła. Dobroci Bożej spodobało się jednak powiedzieć nam coś więcej na ten temat w pięknych tekstach spisanych przez świętą Katarzynę z Genui (1447–1510). Oto kilka przykładów rozjaśniania przez Chrystusa różnych prawd wiary, których treści nie są obowiązkowe do wierzenia. Są jednak cennym darem Jego Najświętszego Serca dla wszystkich tych, którzy rozumieją, że gdzie ma miejsce głębsze poznanie, tam otwiera się droga do większej miłości. W niniejszej książce czytelnik znajdzie zwierzenia Chrystusa na temat duchowych i fizycznych cierpień, przez jakie przyszło Mu przejść, by zbawić człowieka. Mówił o nich różnym świętym, jednak my skupimy się na pouczeniach skierowanych do

7


świętej Faustyny Kowalskiej i siostry Leonii Marii Nastał, naszych rodaczek. Zwierzenia Zbawiciela pomagają bardziej ukochać Jego osobę, bo z bezinteresownej miłości do każdego z nas przecierpiał mękę krzyża. Otwierają ponadto ludzkie serca na bardziej świadome i święte przeżywanie codziennych krzyży, ponieważ droga, jaką się wchodzi do nieba, jest wąska i wyboista.



Miłość otwarta na bezmiar cierpienia

A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca. (Flp 2, 7–11)

Z tajemnic cierpień Chrystusa niewiele pojmie ten, kto zbliża się do nich z linijką w ręku. Przysłowiowe oko ziemskiego mędrca i jego szkiełko niczego tutaj nie odmierzą. Chociaż Zbawiciel nie był jedynym ukrzyżowanym człowiekiem w historii ludzkości, to jednak próby porównań Jego przedśmiertnych zmagań z dramatami innych skazańców muszą wziąć pod uwagę czynnik, który przychodzi nam na myśl rzadko albo nigdy. Chodzi o skalę cierpień. Dla Najświętszego Serca Jezusa, w którym dokonało się to, co w dziele odkupienia najważniejsze, takiej skali po prostu nie ma, bo jest to Serce

11


bosko-ludzkie. Zbawiły nas nie tyle fizyczne cierpienia Ciała Chrystusa, chociaż bez wątpienia bardzo wielkie, co przede wszystkim skryta w Jego Sercu ofiarna miłość względem człowieka: „Ojcze Święty, [...] za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie” (Łk 17, 19). Tak jak uczył, tak też sam czynił: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Chrystus ma Serce prawdziwie ludzkie. Liczni świadkowie Jego ziemskich dni – szczególnie Apostołowie, którym codziennie dane było przyglądać się Nauczycielowi – zaświadczają o postawach, jakie rodziły się w Jego Sercu: modlił się i doświadczał rozradowania, tęsknił i wyczekiwał, cierpiał i płakał, nauczał i przestrzegał przed skutkami grzechu, obiecywał i spełniał obietnice, pocieszał i podnosił na duchu, uważnie obserwował i poznawał sekretne głębie człowieczych dusz. Serce Chrystusa jest także boskie, gdyż Ten, który nosił je w swej piersi, jest Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego, Odwieczną Światłością z Odwiecznej Światłości. Jednym słowem, nie odnoszą się do tego Serca żadne ograniczenia. Wszystko w nim posunięte jest do nieskończoności. To Serce jest „tak przepastną głębiną tajemnic” – tłumaczył Jezus siostrze Leonii – „że nigdy na ziemi nie będzie poznane takie, jakie ono jest”2. W tym Sercu ma swoje siedlisko wiedza o każdym człowieku, 2

Tamże, s. 54.

12


jaki chodził po tej ziemi, żyje obecnie czy pojawi się w przyszłych wiekach. Właśnie dlatego Jezus nie potrzebował świadectwa o kimkolwiek, bo jako prawdziwy Bóg wiedział o wszystkim, co kryje się w ludzkiej duszy. Boskim spojrzeniem przenikał „wszelkie duchy rozumne, czyste i najsubtelniejsze” (Mdr 7, 23). Choć w pełni ludzkie, Serce Jezusa żyje boską bezgraniczną miłością. Przybiera ona formę duchowego ognia o nieskończonym natężeniu. Ogień ten zdolny jest pochłonąć i obrócić w nicość całe wszechświaty. To, że mimo jego mocy istniejemy, jest dowodem niezwykłej delikatności Stwórcy względem każdego z nas. Udzielając niektórym świętym łask mistycznych, Bóg dostosowywał moc ognia swej miłości do ograniczeń, jakim podlegało ich ludzkie ciało. „Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem” (Ps 103, 14) – zaświadcza Psalmista. Podobnie jak wielkie pożary karmią się powiewami wiatru, tak Serce Jezusa żyje pragnieniem miłowania, przebaczania i uszczęśliwiania powołanych do istnienia ludzi. Jest to sztorm o boskich rozmiarach, który chce podbijać i rozogniać nowe ludzkie serca, jeśli tylko te, mając wolną wolę, otworzą swe podwoje. „Czym jest oddech dla człowieka, tym dla Mnie udzielanie siebie ukochanym moim”3 – mówił w obrazowy sposób Jezus do siostry Leonii. 3

Tamże, s. 227.

13



Za każdego z osobna

Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. (Ga 2, 20)

Bywa, że studentowi mającemu problemy z poukładaniem wiedzy w logiczną całość wykładowca przypomina sentencję: najpierw las, a potem drzewa. Chodzi o to, by wpierw spojrzał na całość zagadnienia i właściwie je nazwał, a dopiero później zajął się szczegółami, z których się składa. To dwojakie spojrzenie można odnieść do zbawczej męki Chrystusa. Patrząc na nią jakby z oddali, zobaczymy Jego miłość do ludzkości. Ludzkość nie ma twarzy, ponieważ jest zbiorowością, ale to dla niej przyszedł na świat i dobrowolnie przyjął śmierć. Podczas nowenny do Bożego Miłosierdzia Jezus poprosił świętą Faustynę, by w pierwszym dniu przyprowadziła do Jego Serca właśnie całą ludzkość:

21


„Dziś sprowadź Mi ludzkość całą [...] i zanurzaj ją w morzu miłosierdzia mojego”9. Spojrzenie z dystansu na cierpienia Jezusa jest dla wielu ludzi wygodne, ponieważ nie angażuje ich serc. Dostrzegając ludzkość jako adresata Jego męki, nie zauważają odniesienia do własnej osoby. W krzyż Chrystusa można jednak wchodzić niczym w las, a wówczas pojawiają się drzewa, czyli konkretni ludzie. Jednym z nich jest drzewo twojego życia. Okazuje się bowiem, że cierpienia Zbawiciela mają odniesienia indywidualne. Można w nich dostrzec twarze poszczególnych ludzi wszystkich epok. Na tę tajemnicę swej zbawczej męki zwrócił Jezus uwagę siostrze Leonii, wyjaśniając: „Ogromu moich cierpień nikt nie zmierzy, bo Ja cierpiałem za wszystkich i za każdego z osobna [...]. Pod postacią Hostii spełniam cichą ofiarę za ludzkość całą, za każdą duszę z osobna [...]. Każda dusza jest jakby jedynym moim dzieckiem, bo za każdą z osobna oddałem życie, dla każdej Krew swą przelałem. Czegóż nie uczyniłbym dla niej, by ją tylko zbawić?”10. Jezus umierał „za każdego z osobna”, a to oznacza, że w Jego śmierci zakorzeniają się twoje osobiste dzieje. Obojętne przejście obok tej prawdy byłoby wielką niegodziwością wobec odwiecznej miłości, jaką kocha Zbawiciel. Obdarowując istnieniem, nie zamierzał postawić cię gdzieś w pobliżu swego obli9 10

Św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, nr 1210. S. Leonia Nastał, Uwierzyłam miłości, s. 141, 155, 366.

22


cza, na podobieństwo sługi, ale w bliskości właściwej dla umiłowanego dziecka. To Jego nastawienie względem ciebie wyraziło się najpiękniej w niezgłębionym miłosierdziu mającym swe źródło w boskim „łonie”, które jest symbolem czułości i przylgnięcia Stwórcy do swojego stworzenia. Na mocy tego przylgnięcia Chrystus oznajmia każdemu człowiekowi: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość” (Jr 31, 3). Odpowiadając na Jego miłość, należy wyznać za Apostołem Narodów: „Życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20). Podobnie jak za świętego Pawła, także za ciebie Jezus wydał swoje życie, a zatem na Jego cierpienia i krzyż trzeba ci patrzeć z bardzo osobistej perspektywy. Nie jest to perspektywa wyłącznie historyczna, sprzed dwóch tysięcy lat, ale rzeczywistość dziejąca się tu i teraz. Dla ciebie, żyjącego w dniu dzisiejszym, Jezus wciąż cierpi. Jak to jest możliwe, skoro chwalebnie króluje w niebie wraz z Ojcem, gdzie nie ma cierpienia? Dziwiła się temu siostra Leonia, dlatego Jezus jej wyjaśnił: „Ja cierpieć nie mogę, ale żyjąc na ziemi, przeżyłem ten ból miłości odnośnie do każdej duszy i dopóki dusza żyje na świecie, jest dla niej ten ból aktualny, toteż zadaniem duszy wiernej jest przynosić Mi ulgę, pociechę, osłodę”11.

11

Tamże, s. 83.

23



Ciężar i moc krzyża

Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”. (Mt 16, 24–25)

Na krzyż Zbawiciela trzeba patrzyć z głęboką wiarą, ponieważ wszystko, co go stanowi, jest na pierwszy rzut oka sprzeczne z ludzkim szczęściem. Ci jednak, którzy noszą w sobie Bożego ducha, zdolni są zobaczyć i ukochać jego tajemnicę. Jako rzecz materialna krzyż Jezusa to dwie przecinające się belki. Jako rzeczywistość duchowa to ciężar grzechów ludzkości, jaki odcisnął się na Jego Sercu. Jako znak wybrany przez Boga krzyż to po prostu synteza Jego niezgłębionej miłości do człowieka. Jezus powiedział siostrze Leonii, że ciężar krzyża spowodował powstanie na Jego ramieniu bolesnej rany. Nie zobaczymy jej na żadnej pasyjce. Była ona jednak powodem wielkiego fizycznego cierpie-

89


nia w drodze na Golgotę. „Kiedy brałem na swoje ramiona krzyż, a raczej gdy Mi go wtłaczano na ramiona, członki moje przeniknął tak gwałtowny ból, że gdyby nie wyższa siła, byłbym padł na ziemię. Ty wiesz, jaki ból sprawia ucisk rany, a moje ramiona były poszarpane ranami. I na takie żywe, ociekające jeszcze krwią rany wtłoczono Mi ciężar krzyża. Był to nie tylko ciężar gatunkowy drzewa, ale i ciężar grzechów, za które krzyż podjąłem. Ich widok daleko boleśniejszym krzyżem przytłaczał Mi duszę”49. Pod ciężarem niesionego krzyża Jezus upadał. Raz tylko ciężar ten został Mu odjęty, gdy oprawca zauważył, że sytuacja staje się krytyczna i Skazaniec może nie dojść żywy na miejsce ukrzyżowania. Pomógł wówczas przymuszony Szymon z Cyreny. Na pytanie siostry Leonii, dlaczego Szymon niósł krzyż tak krótko, Jezus odpowiedział: „Bo to był krzyż mój. Dla człowieka był on za ciężki. Szymon, jak każdy inny człowiek, mógł nieść tylko swój krzyż. Kiedy wziął na ramiona mój krzyż, podtrzymywałem go – inaczej byłby upadł”50. Z historii Szymona Cyrenejczyka możesz wyczytać dwie ważne dla siebie nauki. Przede wszystkim prawdę o tym, że jak każdy uczeń Jezusa, i ty niesiesz swój własny krzyż, dopasowany do twoich możliwości. Chociaż dźwigasz go z miłości do Zbawiciela, tak naprawdę to on podtrzymuje ciebie, 49 50

Tamże, s. 235. Tamże, s. 242.

90


abyś nie zwątpił, a gdy upadniesz pod jego ciężarem, podnosi cię. Jest jeszcze jedno cenne pouczenie. Nie wolno ci nadmiernie obciążać bliźniego twoim krzyżem, bo on dźwiga przecież swój własny. Krzyż Jezusa jest znakiem naszej wiary. Niektórzy chrześcijanie, kreśląc go na sobie, czynią to tak niedbale, że przestaje być znakiem świętym. Nie pamiętają, że to czynność o charakterze sakralnym, że to skrócona forma wyznania najgłębszej tajemnicy wiary w istnienie Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jednym razem ruch ręki przypomina bicie się w piersi, a innym razem bezkształtne zygzaki. Można powiedzieć, że profanują krzyż, bo nie myślą o tym, co czynią, i nie pamiętają, do jakiej tajemnicy się odwołują. Sięgnięcie palcami do czoła przy słowach „w imię Ojca” powinno wzbudzać w tobie wdzięczną pamięć o Ojcu, którego czułe i wierne miłosierdzie wywiodło twą osobę z nicości do życia. Wszystko, co istnieje, pochodzi z Jego nieskończonej głębi. Pojawiłeś się dzięki Jego stwórczej mocy: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego nam” (Rdz 1, 26). Pomimo licznych burz przemierzasz dni życia dzięki Jego wierności: „Miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju” (Iz 54, 10). W niebie czeka na ciebie wieczne szczęście dzięki Jego zapewnieniu: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy” (Łk 15, 31).

91


Spis treści

Wstęp

..............................................

5

Miłość otwarta na bezmiar cierpienia . . . . . . . . . Za każdego z osobna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Adresaci zbawczej męki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Synowie i córki zatracenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Krople krwawego potu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pocałunek Judasza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . W lochu więziennym . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ciężar i moc krzyża . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Znieważone oblicze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

9 17 25 39 51 57 63 73 81


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.