Biuletyn Informacji Kulturalnej nr 11-12/2012

Page 1




25 lat chóru męskiego copernicus Jerzy Rochowiak

W sobotę 20 października w Sali Wielkiej toruńskiego Dworu Artusa odbył się uroczysty koncert, którym Chór Męski Copernicus, od siedmiu lat będący amatorskim zespołem artystycznym Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu, świętował swój jubileusz dwudziestopięciolecia. W programie jubileuszowego koncertu znalazły się m. in. utwory: De revolutionibus (Elegia o Mikołaju Koperniku) Jerzego Kołaczkowskiego, Walc Johannesa Brahmsa, pieśń Franka z opery Flis Stanisława Moniuszki, polonez z opery Halka Stanisława Moniuszki, chór pielgrzymów z opery Tannhäuser Richarda Wagnera, aria Falstafa z operetki Wesołe kumoszki Otto Nicolai, Pamięć z musicalu Koty Andrew Lloyda Webera w opracowaniu Michała Czaposkiego, Sunset, sunrise z musicalu Skrzypek na dachu Jerry`ego Bocka w opracowaniu Piotra Jończaka – z solowymi partiami Zbigniewa Stolińskiego i Wiesława Szareckiego, Tę uliczkę znam z musicalu My Fair Lady Frederica Loewe w opracowaniu Bogdana Bzowskiego, Wizja szyldwacha z muzyką Charlesa Helmera w opracowaniu P. Malinowskiego. Bisując

Chór wykonał m. in. Echa z gór Jana Rolanda Pasierba, chór żołnierzy z opery Faust Charlesa Gounoda z solową partią Zbigniewa Stolińskiego. Gościnnie śpiewali z zespołem soliści: Wiesław Raczkowski, który m. in. w duecie z Wiesławem Szareckim zaśpiewał piosenkę Droga (My way) Jacques`a Revaux i Claude`a Francois i Dominik Sierzputowski, który zaśpiewał arię torreadora z opery Carmen Georga Bizeta. Aczkolwiek podczas koncertu – entuzjastycznie przyjętego przez publiczność; z owacją na stojąco – zespół zaśpiewał zaledwie kilkanaście utworów ze swojego bogatego repertuaru, to jednak ukazał swój bardzo ciekawy artystyczny wizerunek. W czasie jubileuszowej uroczystości pamiątkowymi dyplomami dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu zostali uhonorowani chórzyści najdłużej związani z zespołem – od początku jego działalności: Robert Chaciński, Medard Fiugajski, Tadeusz Lau, Czesław Musiał, Jan Nowak, Jerzy Przeczewski, Józef Roszak, Zbigniew Stoliński, Wiesław Szarecki, Ryszard Szramka i Zbigniew Stoliński, a także dyrygent Paweł Jan Jankowski.

Koncert jubileuszowy Chóru Męskiego Copernicus w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego w Toruniu Fot. Stanisław Jasiński


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

Na ręce prezesa Chóru Bogumiła Marczewskiego i dyrygenta Pawła Jana Jankowskiego pamiątkowe upominki przekazali zespołowi: Marzanna Olszewska z Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego wraz z okolicznościowym dyplomem Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotra Całbeckiego, Zbigniew Derkowski – Dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego wraz z dyplomem Prezydenta Miasta Torunia Michała Zaleskiego, Michał Jakubaszek – radny Rady Miejskiej Torunia wraz z dyplomem Przewodniczącego Rady Mariana Frąckiewicza. Wśród składających życzenia byli przedstawiciele Chóru Lutnia, który co tydzień spotyka się na próbach w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Toruniu, założyciel Chóru prof. Roman Grucza. Chór Męski Copernicus utworzył we wrześniu 1987 roku Roman Grucza; był on również jego pierwszym dyrygentem. Jak powiedział podczas uroczystości jubileuszowej, w zespole znaleźli się śpiewacy (nieistniejącego już) Chóru Dzwon, do których dołączyli inni chórzyści; i był to Reprezentacyjny Chór Męski Miasta Torunia. Jego pierwszy koncert – dla rodzin śpiewaków – odbył się 9 marca 1988 roku w sali toruńskiego Domu Rzemiosła. W następnym miesiącu zespół wyruszył w pierwszą podróż zagraniczną – na I Festiwal Miast Hanzeatyckich w Oldenzaal w Holandii. Jak mówił założyciel zespołu, zaproszenie na ten Festiwal, nadesłane pod adres toruńskich władz, było główną inspiracją do utworzenia Chóru Copernicus, który w Oldenzaal zdobył jedną z głównych nagród. W kolejnych latach swej działalności Chór Copernicus koncertował w Toruniu i innych miastach w Polsce, a także za granicą: w Austrii, Finlandii, Francji, Holandii, Niemczech, Norwegii, Szwajcarii, na Litwie, we Włoszech. Zdobył wiele znaczących nagród na konkursach i festiwalach krajowych i zagranicznych. W 1989 roku Chór otrzymał główną nagrodę w X Wojewódzkim Konkursie Chórów o Puchar Wojewody Toruńskiego i puchar Prezydenta Torunia dla najlepszego chóru męskiego, a także drugą nagrodę i wyróżnienie za najlepsze wykonanie pieśni kaszubskiej na XII Ogólnopolskim Festiwalu w Wejherowie. W następnym roku Copernicus zdobył nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Chórów w Montreux w Szwajcarii. W 1989 roku Chór Copernicus uczestniczył w przygotowaniu oratorium w pięciu aktach Misterium Christi z muzyką ks. dr. Antoniego Chlondowskiego i tekstem ks. dr. Franciszka Harazima. Premiera oratorium odbyła się 18 lutego 1989 roku w toruńskim kościele św. Józefa. Do 19 marca Misterium Christi zaprezentowano dwadzieścia razy. Podczas podróży na Sardynię w marcu 1989 roku Chór uczestniczył w audiencji generalnej na Placu

Soliści: Wiesław Szarecki i Wiesław Raczkowski Fot. Stanisław Jasiński

św. Piotra w Watykanie; gdy Ojciec Święty Jan Paweł II wspomniał o toruńskim Chórze Copernicus, zespół wykonał Hymn Pomorza Zygmunta Moczyńskiego. Tego samego dnia wieczorem toruńscy chórzyści śpiewali na mszy św. w bazylice św. Piotra, a 29 marca zostali przyjęci przez Jana Pawła II na audiencji w Sali Klementyńskiej. W maju 1990 Roman Grucza zrezygnował z prowadzenia Chóru. Przez kilka tygodni zespołem dyrygował Zbigniew Maryks, od końca maja Chór Copernicus występował pod kierownictwem Jana Lacha. Od września 1991 roku zespołem dyrygował Janusz Heyka.

Dyrygent Chóru Męskiego Copernicus Paweł Jan Jankowski Fot. Stanisław Jasiński

3


4

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

Solista: Dominik Sierzputkowski Fot. Stanisław Jasiński

Ważnym przedsięwzięciem artystycznym było wykonanie w listopadzie 1993 roku Mszy koronacyjnej Wolfganga Amadeusza Mozarta wespół z Chórem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Toruńską Orkiestrą Kameralną. Ostatni wspólny występ z toruńskimi kameralistami odbył się 20 listopada 2005 roku – chórzyści śpiewali pieśni z oper Stanisława Moniuszki, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Giuseppe Verdiego, Carla Marii von Webera. W maju 1995 roku dyrygenturę przejęła Renata Szerafin-Wójtowicz. Od września 2003 roku Chórem dyryguje Paweł Jan Jankowski. Z zespołem współpracuje pianista Michał Czaposki. Od 2004 roku prezesem Chóru jest Bogumił Marczewski. W 2009 roku Chór Copernicus występował na XII Europejskim Festiwalu Muzyki Organowej Silesia

Solista: Zbigniew Stoliński Fot. Stanisław Jasiński

Sonans w Jeleniej Górze. Uczestniczył też w V Warszawskim Festiwalu Chóralnym Varsovia Cantus w Warszawie i Krakowskim Międzynarodowym Festiwalu Chóralnym. W roku 2010 zespół współorganizował z Wojewódzkim Ośrodkiem Animacji Kultury w Toruniu XVII Ogólnopolskie Spotkanie Chórów Męskich, odbywające się co roku w innym mieście. Ponad dwustu chórzystów wystąpiło w toruńskim Dworze Artusa; żywiołowo oklaskiwany koncert trwał ponad trzy godziny. Chór Copernicus chętnie przyjmuje zaproszenia na koncerty w placówkach kultury, szpitalach, szkołach, kościołach i innych miejscach. Niezmiennie gorąco są oklaskiwane coroczne styczniowe koncerty kolęd Chóru w salach Ratusza Staromiejskiego, Dworu Artusa, Młodzieżowego Domu Kultury, a także świątyniach Torunia. Nierzadko podczas tych koncertów nie starcza dla publiczności siedzących miejsc, zawsze publiczność wyraża swoją satysfakcję owacją na stojąco. Podniosły charakter mają, nierzadko wzruszające, koncerty okolicznościowe z okazji świąt państwowych, a także uświetniające uroczystości religijne. Bogaty repertuar pieśni patriotycznych i wojskowych pozwala zawsze dostosować program koncertu okolicznościowego do charakteru występu. Chór Męski Copernicus współpracuje z toruńską Orkiestrą Wojskową, którą dowodzi kpt. Dominik Sierzputowski. Zespoły koncertują wspólnie w Bydgoszczy, Toruniu i w innych ośrodkach województwa kujawsko-pomorskiego, wykonując różnoraki repertuar. Obecnie zespół liczy trzydziestu śpiewaków. W repertuarze ma utwory z różnych epok, dzieła wybitnych kompozytorów. Są to przede wszystkim polskie pieśni patriotyczne, wojskowe, religijne, pieśni operowe, utwory operetkowe i musicalowe, a także z kręgu muzyki rozrywkowej. Repertuar jest nieustannie wzbogacany. Piękne brzmienie męskich głosów niezmiennie zachwyca słuchaczy, żywo zainteresowanych muzyką chóralną; podziw wzbudzają partie solowe. Koncerty Chóru Męskiego Copernicus należy uznać za wyjątkowe artystyczne zdarzenia – dla śpiewaków każdy występ jest jedyny, niepowtarzalny, wyjątkowy. Artystyczną pasję i miłość toruńskich chórzystów do śpiewu, szacunek, jaki żywią do muzyki dzielą z nimi słuchacze.


40 lat orkiestry dętej chełmińskiego domu kultury Orkiestra Dęta Chełmińskiego Domu Kultury powstała z inicjatywy władz miejskich i dyrekcji Młodzieżowego Domu Kultury w Chełmnie w roku 1972. Już rok wcześniej grupa młodych osób, wśród których byli także obecni członkowie zespołu, utworzyła zespół fanfarzystów, który dzięki zaangażowaniu pracowników MDK, a szczególnie dyrektora – Zygfryda Piotrowskiego – został rozwinięty i przekształcony w Orkiestrę. Od chwili powstania aż do 1990 roku dyrygentem i duszą zespołu był Czesław Roszyk. W 1992 roku batutę przejął człowiek, podobnie jak jego poprzednik, całym sercem oddany zespołowi – Józef Lica. Dzięki pracy kapelmistrza i instruktorów: Wiktora Dąbrowskiego i Leszka Witka, Orkiestra dalej dynamicznie się rozwijała, prezentując swoje umiejętności na licznych koncertach, konkursach i przeglądach w kraju i za granicą. W okresie 40 lat Orkiestra odniosła wiele sukcesów. Niespełna dwa lata po rozpoczęciu działalności, czyli już w 1974 roku, została wyróżniona nagrodą główną na Przeglądzie Młodzieżowych Orkiestr Dętych w Inowrocławiu, otrzymując Puchar Ministra Oświaty i Wychowania, a w 1975 r. Puchar Kuratorium Okręgu Szkolnego w Bydgoszczy. Na Festiwalach Orkiestr Dętych Pomorza Środkowego w Sławnie zespół zdobył Złotą (1980) i trzykrotnie Srebrną Buławę (1984, 1985, 1995) oraz kilkakrotnie nagrodę publiczności, a w 1981 roku Szarfę Tambourmajora. Duże sukcesy zespół odnosił na Przeglądach Orkiestr Dętych o Puchar Wojewody, zdobywając I miejsce w latach 1977, 1990, 1994, 1996. Od 1996 roku ozdobą Orkiestry jest dziewczęca grupa taneczna Mażoretek, towarzysząca jej podczas przemarszów i koncertów. Twórcą grupy, która do dnia dzisiejszego wzbudza podziw i uznanie na koncertach, jest Leszek Witek. Swoje umiejętności muzycy z Chełmna prezentowali wielokrotnie również poza granicami kraju, m.in. w Bułgarii, Wielkiej Brytanii, Czechach, Niemczech, na Węgrzech i Litwie. W 1996 roku Orkiestra, jako jedyna z Polski, otrzymała zaproszenie na II Międzynarodowy Festiwal Młodzieżowych Orkiestr Dętych w Szehestehervar (Węgry) i za wyjątkowe wykonanie utworów narodowych została wyróżniona złotym medalem. W 1999 Orkiestra zdobyła I miejsce i Puchar Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. W 2001 roku, decyzją dziesięciu kapelmistrzów – uczestników IV Festiwalu Orkiestr Dętych w Chełmnie – otrzymała nagrodę główną Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. W roku 2000 z powodzeniem brała udział w Międzynarodowych Dniach Muzyki w Decinie (Czechy) organizowanych wspólnie przez Zarządy Główne Polskiego Związku Chórów i Orkiestr Polski, Niemiec i Czech. W 2001 roku zespół nawiązał kontakty partnerskie z bliźniaczą orkiestrą w Unlingen (Niemcy), czego wynikiem był udział w festiwalu Muzyka nie zna granic. W roku 2002 podobny festiwal odbył się w Chełmnie,

a gościem honorowym był zespół z Unlingen. Również w tym roku Orkiestra uroczyście obchodziła XXX rocznicę powstania. W maju 2003 roku zespół uczestniczył w międzynarodowym festiwalu na Litwie Pieśń znad Solczy w Solecznikach. W roku 2004 Orkiestra ChDK gościła zespół z partnerskiego miasta Hann Munden. Rewizyta miała miejsce już w sierpniu 2005 roku. Także w tym roku nasi muzycy potwierdzili, że zasługują na najwyższe wyróżnienia, zdobywając Nagrodę Główną i Grand Prix na VII Konkursie Orkiestr Dętych Województwa Kujawsko-Pomorskiego w Lipnie w 2005 roku oraz Puchar Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego na VIII Festiwalu Amatorskich Orkiestr Dętych w Chełmnie. W 2007 roku podczas Konkursu Orkiestr Dętych Województwa Kujawsko-Pomorskiego O Puchar Marszałka Województwa w Nieszawie Orkiestra potwierdziła swój wysoki poziom, zdobywając Grand Prix i nagrodę główną. Także Józef Lica, kapelmistrz zespołu, został wyróżniony tytułem najlepszego dyrygenta Festiwalu. Sukces ten jest tym ważniejszy, że przypadł w okresie obchodów 35-lecia Orkiestry Dętej ChDK. Z okazji jubileuszu wydano płyty DVD i CD z prezentacją zespołu. W 2010 roku Orkiestra Dęta Chełmińskiego Domu Kultury razem z zespołem Mażoretek brała udział w Międzynarodowym Festiwalu Orkiestr Dętych FEDO 2010 w Czechach. W tym samym roku zespół otrzymał kolejną nagrodę w konkursie Show Parada na 42. Festiwalu Orkiestr Dętych w Sławnie. Rok 2011 i 2012 przyniósł udział Orkiestry w Międzynarodowym Festiwalu Orkiestr Dętych w Letovicach. Festiwalowe koncerty i wymiany zespołów z Polski i Czech stały się początkiem przyjaźni pomiędzy zespołami z Chełmna i Letovic. Już w 2011 roku muzycy z Czech gościli w Chełmnie. Do dnia dzisiejszego pracują w Orkiestrze osoby, które są w niej od początku lub przystąpiły do zespołu niedługo po jego powstaniu. W historię zespołu wpisały się również małżeństwa zawarte dzięki wspólnym zainteresowaniom. W zespole nie brakuje również muzykujących rodzin. Od 1997 roku Orkiestra Dęta Chełmińskiego Domu Kultury jest gospodarzem Ogólnopolskiego Festiwalu Amatorskich Orkiestr Dętych w Chełmnie. Obecnie grupa koncertowa liczy około 50 osób. Repertuar Orkiestry jest bogaty i zróżnicowany. Od czterdziestu lat zespół wzbogaca życie kulturalne zarówno mieszkańców Chełmna i okolic, jak i całego regionu; swoimi występami urozmaica imprezy miejskie, uroczystości państwowe, lokalne i kościelne. Dając możliwość rozwijania zainteresowań i talentów artystycznych, kształtuje wrażliwość i smak estetyczny młodzieży. (Tekst został opracowany na podstawie materiałów nadesłanych przez Chełmiński Dom Kultury w Chełmnie.)


żywa tradycja bizancjum Kamil Hoffmann

Jesienią 2012 roku w województwie kujawsko-pomorskim odbył się 50. Bydgoski Festiwal Muzyczny i Międzynarodowy Festiwal Musica Antiqua Europae Orientalis. Kilka koncertów odbyło się w Toruniu, jednym z nich był występ chóru monasteru Wałaam pod kierunkiem Michaiła Ruzanowa. Jubileuszowa edycja festiwalu odbywała się pod hasłem Wschodnie i zachodnie wpływy na tożsamość kulturową Europy. Muzyka Kościoła prawosławnego – szczególnie w pierwszym tysiącleciu – kształtowała się jednak bardziej pod wpływem kultur wschodnich niż Cesarstwa Zachodniorzymskiego czy ludów germańskich. Wśród najistotniejszych źródeł wyróżnia się grecką tradycję antyczną, muzykę żydowską i perską. Z połączenia tych nurtów w Bizancjum narodziła niezwykła kultura muzyczna, która za sprawą cerkiewnej liturgii jest do dziś żywa. W ósmym wieku św. Jan Damasceński zredagował jedną z podstawowych ksiąg liturgicznych, zwaną Oktoich, czyli Księgę ośmiu tonów. Zawiera ona teksty i muzykę nabożeństw sprawowanych w ciągu ośmiu tygodni – na każdy tydzień jeden ton. Cykl Oktoichu powtarza się co osiem tygodni. Tony odpowiadają starogreckim i gregoriańskim modusom: ton I odpowiada doryckiemu (re), ton II – frygijskiemu – (mi), ton III – lidyjskiemu – (fa), ton IV – miksolidyjskiemu – (sol), ton V (lub I plagalny) – hipodoryckiemu – (la), ton VI (lub II plagalny) – hipofrygijskiemu – (si), ton VII (lub III plagalny) – hipolidyjskiemu – (do) i ostatni ton ósmy (lub IV plagalny) – hipomiksolidyjskiemu – (re). Henryk Paprocki, teolog prawosławny, podkreśla mistyczny charakter bizantyjskiej harmonii: Podział melodii na osiem tonów nawiązuje do symboliki dnia ósmego, dnia zmartwychwstania Chrystusa, który jest już poza kalendarzem i kieruje naszą myśl ku wieczności. Od tradycji zachodniej muzykę cerkiewną odróżnia przede wszystkim jej wyłącznie wokalny charakter. W świątyniach prawosławnych nie używa się żadnych instrumentów muzycznych, gdyż według tradycji mogą one rozpraszać uwagę uczestników nabożeństw. Natomiast śpiew – pochodzący zdaniem św. Jana Złotoustego „z serca” – sprzyja skupieniu i pomaga zrozumieć treści śpiewanych psalmów i hymnów. Dlatego w cerkwiach często usłyszeć można znakomicie przygotowane i prowadzone chóry męskie lub mieszane.

Wałaam to największa wyspa na jeziorze Ładoga, znajduje się rosyjskiej Karelii – około 50 km od granicy fińskiej i około 150 km na północny wschód od Sankt Petersburga. Początki Monasteru Przemienienia Pańskiego na tej wyspie zbiegają się najprawdopodobniej z początkami chrześcijaństwa na Rusi. Jako oficjalną datę założenia podaje się jednak 1407 rok. Strategiczne położenie sprawiało, że mnisi wałaamscy dotkliwie odczuwali skutki przetaczających się co jakiś czas wojen, ale przeniesienie stolicy kraju do pobliskiego Sankt Petersburga przyczyniło się do wzrostu znaczenia monasteru. W okresie sowieckim mnichów zmuszono do opuszczenia wyspy, klasztorne budynki niszczały. Odrodzenie monasteru datuje się na 14 grudnia 1989 r. Tego dnia do brzegów wyspy przybiła łódź z czterema zakonnikami i dwoma nowicjuszami. W niedługim czasie dołączyli do nich kolejni mnisi, dzięki czemu w ciągu kilku lat udało się przywrócić dawną świetność Monasteru Przemienienia Pańskiego. Równie szybko zaczęto przywracać tradycję śpiewu cerkiewnego na wyspie. Chór obecnie noszący nazwę Wałaam powstał w 1990 roku w Sankt Petersburgu (wówczas Leningradzie). Dawna stolica Rosji do dziś pozostaje główną siedzibą zespołu. Od 1993 roku kierownikiem artystycznym chóru jest Michaił Ruzanow, absolwent Sankt-Petersburskiego Państwowego Konserwatorium im. Mikołaja Rimskiego-Korsakowa i Szkoły Chóralnej im. Michaiła Glinki. Również od roku 1993 chór związany jest z odrodzonym monasterem wałaamskim i stanowi jedną z jego wizytówek. Jest to jednak zespół specyficzny, gdyż tworzą go osoby świeckie: wybitni śpiewacy, absolwenci najsłynniejszych rosyjskich konserwatoriów, ale żaden z nich zakonnikiem nie jest. Wszyscy chórzyści mają jednak bogate doświadczenie śpiewu liturgicznego i cerkiewnego. Przed Ruzanowem i jego zespołem postawiono trudne zadanie odnowienia tradycji śpiewu chóralnego na wyspie Wałaam. Jak mówi Michaił Ruzanow: To właśnie tutaj w letnim okresie, zaznajamiając pielgrzymów i turystów odwiedzających klasztor z charakterystyczną lokalną tradycją śpiewu kościelnego, sami równocześnie stajemy się uczestnikami tej tradycji, nasycamy się i oświecamy się nią. Nabożeństwa w monasterze odbywają się bez skracania czasu, a starożytne pieśni, śpiewane na jeden lub dwa głosy, nadają nabożeństwom


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

szczególną rytmiczność i uspokojenie, przez co słowa modlitwy docierają do głębi serca. Chór bardzo często występuje też poza karelskim monasterem. Śpiewacy z Wałaamu koncertowali na wszystkich kontynentach. Wszędzie zachwycali, skłaniali do zadumy i namysłu. Podczas koncertu w ramach festiwalu Musica Antiqua Europae Orientalis pięcioosobowy zespół wykonał kilkadziesiąt pieśni najsłynniejszych kompozytorów rosyjskich: Pawła Grigoriewicza Czesnokowa, Wasilija Kalinnikowa, Aleksandra Greczaninowa, Nikołaja Kiedrowa ojca i Nikołaja Nikołajewicza Kiedrowa syna, Siergieja Trubaczewa. W programie koncertu znalazły się też tradycyjne pieśni religijne z Rosji i innych krajów prawosławnych. Niewielki liczebnie zespół zachwycił bogactwem brzmienia i różnorodnością głosów: od kontratenoru do basu. Wymagające znakomitego porozumienia i współpracy śpiewaków utwory wielogłosowe zabrzmiały szczególnie podniośle, ale koncert pozostawił pewien niedosyt. W programie nie znalazły się niestety tradycyjne utwory bizantyjskie i nawiązujące do nich utwory rosyjskie, bułgarskie i serbskie. Repertuar Wałaamu obejmuje bowiem liczne hymny śpiewane – zgodnie z wczesnochrześcijańską tradycją – unisono. Co prawda na stronie internetowej Monasteru Przemienienia Pańskiego znajdują się nagrania chóru, ale nie zastąpią one prezentacji na żywo. Przed laty śpiew cerkiewny obecny był w Toruniu znacznie częściej. Po wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku w Toruniu funkcjonował obóz internowania dla jeńców wojennych. Wielu z nich nie chciało wracać do Związku Radzieckiego i po opuszczeniu obozu osiedlili się w Polsce. W Toruniu schronienie znaleźli też Rosjanie i Ukraińcy uciekający na zachód przed bolszewickim terrorem. Jak pisze ks. Mikołaj Hajduczenia, obecny proboszcz toruńskiej parafii prawosławnej: Przeważała inteligencja wywodząca się często z wysokich rodów, nierzadko posiadająca wyższe stopnie oficerskie, np. płk Gulcew, płk Kabanow, płk Głuszkow. W Toruniu mieszkała córka gen. Wrangla, słynny skrzypek Jełagin, prof. Bielajew, księżna Uzusowa i wielu innych. Osoby te stworzyły trzon toruńskiej parafii prawosławnej, którą powołano w latach 20. ubiegłego wieku. Oprócz kilkuset (różne źródła podają od 250 do 1500 osób) cywilnych wiernych do cerkwi mieszczącej się w dawnym zborze ewangelickim na Rynku Nowomiejskim uczęszczali stacjonujący w Toruniu i okolicy żołnierze. Przy parafii działały dwa chóry: cerkiewny (tzw. kliros) i chór świecki. O tamtych chórach dziś niewiele wiemy, gdyż księgi parafialne z lat 1930-1939 się nie zachowały.

Po wojnie do Torunia przybyła kolejna fala uciekinierów ze wschodu – zazwyczaj repatrianci z terenów zaanektowanych przez ZSRR. Część z nich była wyznania prawosławnego. Wśród przybyłych znalazł się urodzony w Baranowiczach (obecnie Białoruś) Bazyli Szydłowski, który podjął się trudu odbudowy chóru parafialnego w toruńskiej cerkwi. Za sukces uznać należy już samo uformowanie chóru w parafii liczącej 191 osób – według oficjalnych danych przytoczonych przez Kazimierza Urbana w książce Kościół prawosławny w Polsce 1945-1970. Niewiele o tym chórze można dziś powiedzieć. Ci, którzy pamiętają czasy powojenne, wspominają piękny śpiew i jego wysoki poziom. W latach świetności nagrano w cerkwi kilka pieśni, ale taśma najprawdopodobniej zaginęła. Jak wspomina Paweł Bertholdt, syn jednej z chórzystek: chór składał się przeciętnie z 6-10 osób, w pewnych okresach z przewagą niewiast. Próbując przypomnieć sobie osoby chórzystek i chórzystów, wymienia nazwiska: Uspienski, Kuryłas, Dimow, Nilipowicz, Kudriawcew i Karpow. Głównym zadaniem chóru był udział w niedzielnych i świątecznych liturgiach sprawowanych w toruńskiej cerkwi przy ul. Podgórnej. Czasem jednak zespół …wyjeżdżał do świątyń, w których chóru nie było. Kilka osób często uświetniało ceremonie pogrzebowe sprawowane na toruńskich cmentarzach. Próby chóru odbywały się w niedziele przed liturgią, a także – w razie potrzeby – w ciągu tygodnia. W pewnym sensie chór ten można uznać za zespół amatorski, chociaż potrzeba twórczości i artystycznej ekspresji przeplata się w przypadku klirosu cerkiewnego z duchowym wymiarem muzyki i samego śpiewu. Na pozór nie można również porównywać chóru z parafii św. Mikołaja Cudotwórcy i zespołu Wałaam. Ten drugi jest wszak gościem najważniejszych festiwali muzycznych na świecie, ma w swoim dorobku kilka płyt nagrywanych w profesjonalnych studiach Sankt Petersburga lub na żywo podczas koncertów. Jednak wszystkie zespoły cerkiewne łączy wielowiekowa tradycja śpiewu, który – szczególnie w formie bizantyjskiej – jest jednym z istotnych elementów europejskiego dziedzictwa kultury. Za pośrednictwem hymnografów z pierwszego tysiąclecia możemy sięgnąć do muzyki antyku: greckiej, perskiej i żydowskiej. Ta żywa tradycja brzmi w wielu świątyniach prawosławnych w Polsce każdej niedzieli, zaś najbardziej aktywne zespoły sięgają po trudniejszy repertuar, odkrywają różne aspekty tradycji i dziedzictwa Kościoła Wschodniego i dzielą się swoim śpiewem podczas Hajnowskich Dni Muzyki Cerkiewnej, festiwalu który odbywa się od ponad trzydziestu lat.

7


biesiada lalkarzy w nowem Jerzy Rochowiak

W Centrum Kultury Zamek w Nowem w sobotę 13 października odbyła się – jubileuszowa, już dwudziesta – Biesiada Lalkarska. Te coroczne spotkania lalkarzy-amatorów z województwa kujawsko-pomorskiego zainicjował wybitny artysta teatru lalek Stefan Gełdon (tu przeprowadził się ze Strzelec Opolskich po przejściu na emeryturę; jego sylwetkę i pracę twórczą przedstawiałem w Biuletynie nr 12/2009). Pierwsza Biesiada w Nowem odbywała się 9 kwietnia 1994 roku. Biesiada z teatrem lalek – wyjaśnia Stefan Gełdon – to jedna z form kontaktowania się lalkarzy i sympatyków teatru lalek. Lalkarze-amatorzy spotykają się, by odnowić swą przygodę z lalką teatralną, a temat każdej Biesiady jest pretekstem do rozmów o sztuce i roli amatorskiego teatru lalek. I dodaje, że Biesiada to przyjacielski zjazd interesujących zespołów lalkowych, instruktorów i miłośników teatru lalek, to wspólne oglądanie lalkowych przedstawień i życzliwe rozmowy o spektaklach, to uczestnictwo w lalkarskich pokazach multimedialnych i warsztatach teatru lalek. Jubileuszowe spotkanie w Nowem skłoniło Stefana Gełdona do przygotowania publikacji dokumentującej historię Biesiad. Autor przypomina lalkarskie biesiadowanie na Opolszczyźnie. Pierwszy raz lalkarze spotkali się w listopadzie 1967 roku w Leśnicy Opolskiej. Dwadzieścia trzy kolejne Biesiady odbyły się w Strzelcach Opolskich. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego wieku można było mówić nie tylko o lalkarzach-amatorach, ale o amatorskim ruchu lalkarskim. Amatorskim teatrem lalek zajmowało się wiele osób, działało wiele zespołów, które i konkurowały ze sobą, i współdziałały. Jak wspomina Stefan Gełdon, na piątą Biesiadę lalkarską (11. 09. 1969) zjechali się lalkarze chyba z całej południowej Polski. Wtedy obecnością zaszczyciło nas 150 amatorówlalkarzy i działaczy Związku Teatrów Amatorskich. Przybył Teatr Lalek Ludas Matyi z Debreczyna na Węgrzech i pokazał piękne widowisko oparte na węgierskich motywach ludowych Święto Buśo w Mochasc. Biesiadę otworzyła relacja Henryka Ryla – wówczas przewodniczącego Polskiego Ośrodka Międzynarodowej Unii Lalkarskiej POLUNIMA z IX Kongresu tej organizacji. W trakcie Biesiady jej uczestnicy podjęli uchwałę wzywającą zarząd Polskiego Ośrodka Lalkarskiego do utworzenia sekcji zrzeszającej instruktorów teatrów lalkowych oraz amatorskie teatry lalek działające w Polsce. W dwudziestej Biesiadzie w Nowem wzięło udział kilkanaścioro instruktorów. Uczestnicy i widzowie z Nowego obejrzeli cztery przedstawienia. Pierw-

sze – Czerwonego Kapturka Jiřego Středy w reżyserii Stefana Gełdona – pokazało Studio Dziecięce Teatru Lalek Baśniowy Świat z Centrum Kultury Zamek w Nowem. Drugie – scenki pantomimiczne Zbliżenia, także w reżyserii Stefana Gełdona – pokazała Scena Młodzieżowa tego Teatru. Trzecie przedstawienie – Baśń o prawdziwej miłości Barbary Rogalskiej w reżyserii Violetty Artka-Pasternak – pokazał Teatr Bajlandia z Zespołu Szkół nr 8 w Toruniu, czwarte – Smoka podwawelskiego Joanny Gutowskiej w reżyserii Julity Derzewskiej – zaprezentował Teatr Lalek Cuda i Dziwy z Zespołu Szkół nr 2 w Nowem. Statuetkami Piotrusia za wspieranie i propagowanie amatorskiego teatru lalek Kapituła tej nagrody uhonorowała Barbarę Sobotkę – kierującą pracownią teatralno-literacką w Wojewódzkim Ośrodku Kultury i Sztuki w Bydgoszczy oraz Zygmunta Chlebowskiego – dyrektora Zespołu Szkół nr 8 w Toruniu. Przez dyrektora Centrum Kultury Zamek w Nowem Andrzeja Gappę grawiurą został uhonorowany Stefan Gełdon za skuteczne promowanie sztuki teatru lalek. Tematem rozmów lalkarzy, którzy w tym roku spotkali się w Nowem były problemy lalkarzy-amatorów. W jakim kierunku ewoluuje teatr lalek – ochotniczy teatr lalek? – pytał Stefan Gełdon, przywołując słowo ochotniczy, które określało teatr amatorski; ochotniczy, a więc tworzony wyłącznie z chęci zajmowania się teatrem, z ochoty. Tworzywo, w którym teatr lalek realizuje wypowiedź artystyczną – stwierdzał Stefan Gełdon – jest szczególnie bogate i różnorodne. Składa się na nie tekst dramaturgiczny, aktorskie środki wyrazu, obejmujące słowa i gest (animacja) oraz ruch sceniczny, realizowane są za pośrednictwem przedmiotu – lalki, oprawa plastyczna widowiska, tzn. lalki i dekoracje, oraz oprawa muzyczna. Zadaniem amatorskiego teatru lalek jest wykorzystanie tych wszystkich środków wyrazu w taki sposób, by złożyły się one na jednolitą, a także konsekwentną wypowiedź, co stanowi istotę działania, przed którym stoi ochotniczy teatr lalek. Decyduje to o roli i randze artystycznej realizowanego widowiska. Jednocześnie ta złożoność działania teatralnego otwiera ogromne możliwości poznawcze i wychowawcze, ma też wpływ na rozwój członków zespołu, ma wpływ na rozwijanie różnorodnych zainteresowań i uzdolnień. Nauczyciele i instruktorzy, którzy od lat przygotowują spektakle w technikach lalkowych, pozostają wierni tej dziedzinie sztuki scenicznej. Jednak nie poszerza się grono reżyserów amatorskich zespołów lalkowych. W naszym regionie działa kilkanaście dziecięcych i młodzieżowych teatrów lalek. Wyszczególnia je Barbara Sobotka w najnowszym numerze wydawanego


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

przez bydgoski WOKiS pisma Miłośnik teatru lalek, którego najnowszy – szesnasty – numer otrzymali uczestnicy Biesiady w Nowem. W piśmie znajdujemy m. in. kontynuację cyklu opracowań Stefana Gełdona Technika teatru lalek. Tym razem przedstawiona została Szopka – z lalkami szopkowymi. Przedstawione zostały Wojewódzkie Konfrontacje Teatrów Dziecięcych Teatr bez granic, które bydgoski WOKiS organizuje w Świeciu nad Wisłą. Zamieszczony

został program i protokół Rady Konsultantów XLIV Ogólnopolskich Spotkań Lalkarzy w Puławach. Publikowane są kolejne hasła Małego słownika teatru lalek redagowanego przez Stefana Gełdona i Jasełka na Boże Narodzenie Stanisława Ścierki. Uczestnicy Biesiady otrzymali także część jedenastą publikowanego przez Wojewódzki Dom Kultury w Lublinie Poradnika lalkarza autorstwa Stefana Gełdona – Teatr przedmiotu, teatr rzeczy.

głos w teatrze – teatr w głosie Agnieszka Piasecka

Jeżeli ludzie plują na ziemię, opluwają samych siebie. Jedno wiemy. Ziemia nie jest własnością człowieka, to człowiek należy do Ziemi – to wiemy. Wszystko jest ze sobą złączone jak krew, co wiąże jedną rodzinę. (…) To nie człowiek przędzie tkaninę życia, on jest w niej tylko małą nitką. Cokolwiek uczyni tkaninie, uczyni samemu sobie. Mowa Wodza Indian Seattle z 1854r. (fragment), cyt. za: H. Smith, T. Perry, A. Kowalska-Owczarek Agnieszka Kowalska-Owczarek, wszechstronna i niezależna artystka z Łodzi, po raz pierwszy prowadziła zajęcia w Toruniu – w ramach projektu Teatr Plus Minus. Podjęła zagadnienia oddechu i głosu w kontekście szeroko pojętego humanizmu, otwartości na różnorodność i multidyscyplinarność twórczości artystycznej. Prowadzącej warsztaty można doprawdy pozazdrościć talentów, nagród i wykształcenia – zarówno formalnego, jak i nieformalnego. Agnieszka Kowalska-Owczarek jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi, Wydziału Projektowania Tkaniny i Ubioru oraz Teatrologii na kierunku Kulturoznawstwo Uniwersytetu Łódzkiego. Od kilkunastu lat śpiewa i komponuje, współtworząc zespół Agnellus. Jest aktorką, performerką, redaktorem graficznym kwartalnika Arterie, wykładowcą. Dzięki Agnieszce Kowalskiej-Owczarek uczestnicy warsztatów Głos w teatrze – teatr w głosie nauczyli się rozpoznawać twórcze możliwości, jakie oferuje głos ludzki, badać przestrzeń, którą można określić i zbudować za pomocą głosu. Wykonywali ćwiczenia oddechowo-emisyjne, odkrywali rezonatory – czyli miejsca w ciele, wzmacniające dźwięk głosu i kształtujące jego barwę. Przeprowadzali ćwiczenia budujące świadomość ciała niezbędną nie tylko do wykształcenia umiejętności posługiwania się rezonatorami, ale również do autoprezentacji.

Być może najważniejsze okazały się ćwiczenia związane z ruchowo-głosowym byciem wobec różnych wyobrażonych przestrzeni. Wykonując proste zadania aktorskie zorientowane na przestrzeń i komunikację, uczestnicy odkryli mechanizmy związane z emisją głosu i towarzyszącymi im naturalnymi gestami psychologicznymi, innymi w zależności od liczby słuchaczy, wielkości sali, usytuowania barier dźwiękowych etc. Usłyszeli, zobaczyli i doświadczyli jak różnie może brzmieć i wyglądać osoba, mająca do wykonania kilka kolejnych zadań: nie zmieniając miejsca „pobytu” spróbować skomunikować się najpierw z wyobrażoną osobą znajdującą się wysoko ponad sufitem, następnie nisko pod podłogą, potem daleko za ścianą stojącą za plecami (bez odwracania się), i kolejno daleko na wprost, daleko za oknem, daleko za boczną ścianą itp. Uczestnicy warsztatów poznali metody pracy z głosem, którego możliwości bywają słabo i nieodpowiednio wykorzystywane w artystycznych działaniach amatorskich. Agnieszka Kowalska-Owczarek zdążyła również zachwycić wszystkich jako wokalistka piosenki literackiej, artystycznej i eksperymentalnej. W krótkim koncercie zaprezentowała wielobarwność swojego głosu podporządkowując jego możliwości interpretowanym tekstom. Nawiązała tym samym do różnych relacji, które tworzą nadawca i odbiorca w zależności od wzajemnego usytuowania w przestrzeni i czasie… Wydaje się, że jest to jeden z ważnych kierunków twórczych poszukiwań artystki, choćby w przypadku instalacji, tkanin, prac wielopłaszczyznowych: Relacja jaką stworzą obraz i widz zależy od kąta oglądania i światła, które wydobywa faktury poszczególnych płaszczyzn. (B. Hanuszkiewicz, recenzja z archiwum A. Kowalskiej-Owczarek, fragment). Prace plastyczne, fotografie i instalacje wideo, wiersze i książki artystyczne, kompozycje muzyczne, interpretacje wokalne, performance i spektakle

9


10

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

teatralne wywołują u odbiorcy osobiste skojarzenia i refleksje, prowokując do nawiązania relacji zarówno z utworem, jak i twórczynią. Wiele z tych skojarzeń związanych jest z Ziemią, która także stanowi wspólny mianownik jej twórczości. Jej utwory artystyczne wskazują na poczucie jedności i bliskości z Ziemią – matką, organizatorem życia (instalacja Ziemia przygotowana na XII Międzynarodowe Triennale Tkaniny). Szczególne zastanowienie w artystce budzi fenomen śmierci jako przemiany. Zagrany przez Agnieszkę Kowalską (…) „Przyjdź” jest spektaklem równie wstrząsającym ponieważ jest rozmową żywych ze zmarłymi. Postać grana przez aktorkę teatru Officium zdaje się być medium, przy pomocy którego zmarli mogą do nas przemówić (...). Ich językiem jest język zaczerpnięty z „Kołysanki” Samuela Becketta. Modulując w charakterystyczny sposób głos, wymawiając słowa w monotonnym rytmie, gdy przemawia przez nią zmarła kobieta, aktorka sprawia wrażenie „kogoś innego”. Wprowadzona w trans przez graną na żywo, na różnych instrumentach muzykę staje się „obca”, nieobecna, nie-żywa. Kiedy na końcu spektaklu aktorka staje na tle dużego białego ekranu, a jej suknia zlewa się z nim, obrazy płynące z projektora multimedialnego tworzą piękne skomplikowane wzory na obu tkaninach (...), które towarzyszą ostatniej wędrówce pamięci tej, która „powiedziała sobie, bo komu innemu, czas już kończyć” (Joanna Grabowiecka, Teatr żywy, www.rybnik.com.pl) Agnieszkę Kowalską-Owczarek najlepiej charakteryzują jej własne słowa. Ballady i transe to zbiór moich osobistych wyznań. Światy, w których lubię

przebywać. Niepokojące dźwięki, mol moich tęsknot. Niespełnienie, które samo w sobie jest piękne i trudne. Jak przygarnąć zgubionych, zatraconych, a zarazem i siebie, zmienić kobietę w silną i piękną istotę, spełnić miłość, która nie może znaleźć wspólnego miejsca i czasu. Jak być wiedząc o tym, że można istnieć obok siebie i mijać się „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Chcę opowiadać o tym, że można czekać na miłość, na życie, czekać z otwartymi ramionami zarazem nie o c z e k u j ą c niczego, nie żądając niczego, nie ponaglając. O tym jak wspaniale jest BYĆ razem choćby to była tylko chwila. Jak zachwycić się czymś codziennym i prostym, własnym czekaniem na miłość. Wrócić do świata dzieciństwa, choć przez chwilę wyłapać z pamięci świat dziwów, który sami wtedy tworzyliśmy wokół. Przypomnieć barwy, smaki i nastroje, które nam towarzyszyły. Opowiadać o własnej niemożliwości, o braku słów, o skracaniu się wewnątrz, składaniu samego siebie w kostkę; o tym, co nas przerasta i trwoży, o własnym zapętleniu, własnej bezradności, o śmierci i strachu przed przemijaniem; o tym, że wszystko wokół się zmienia i nie daje nam czasu. O tym jak horyzontalna potrzeba dobra zamienia się w wertykalną słabość. O tym, że wszystkie nasze dobre chęci działań, spotkań bardzo łatwo mogą zmienić się w niechęci – ze strachu albo przez nieuwagę, albo ze zmęczenia. O pragnieniu spokoju. Opowiadać o tym, że chcemy czuć iskrę bożą i spłonąć, o tym, że mały podmuch wystarczy, aby nas rozgrzać i wznieść ku górze, jak drewienko z ognia. O tym, że chcemy przyczyny i skutku, chcemy być tu lub gdzie indziej, ale nigdy pomiędzy, choć właśnie tam przebywamy. A kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, chcemy krzyczeć, a ciało nasze rozpada się.

wietrzychowice: wehikuł czasu 2012 Stanisław Jasiński

O tym, że festyn archeologiczny Wehikuł czasu w Parku Kulturowym w Wietrzychowicach koło Izbicy Kujawskiej, co roku na początku września organizowany przez niestrudzonego Adama Myrtę, kierującego izbickim Miejsko-Gminnym Ośrodkiem Kultury, na trwale wpisał się w kalendarz imprez kulturalnych województwa kujawsko-pomorskiego najlepiej w niedzielę 9 września tego roku świadczyła ilość autokarów i samochodów osobowych zaparkowanych po obu stronach wąskiej w tym miejscu drogi, ale i na parkingach wydzielonych na polach miejscowych rolników. Nic w tym dziwnego – dzisiejsi gospodarze są dumni z tego, że mogą

powoływać się na sięgające pięciu tysięcy lat tradycje uprawy roli i hodowli bydła na Kujawach. Dla przyjezdnych, niekiedy z daleka, gigantyczne megalityczne grobowce kultury pucharów lejkowatych, porównywane do młodszych o tysiąc lat egipskich piramid, są niezapomnianym przeżyciem. Wielu z nich pojawia się później wielokrotnie w czasie Europejskich Dni Dziedzictwa na corocznym festynie archeologicznym Wehikuł czasu. W tym roku wśród gości byli zarówno: Sławomir Kopyść, członek Zarządu Województwa, radni Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego, jak i archeolodzy z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, a także leśni-


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

cy z Nadleśnictwa Koło, opiekuna zespołu leśnego w Wietrzychowicach, strażacy i policjanci, mieszkańcy okolicznych gospodarstw. Ocenia się, że w festynie wzięło udział około 5 tys. osób. Na tegorocznym festynie oczekiwały na zwiedzających liczne stanowiska, na których archeolodzy, zafascynowani rekonstruowaniem życia sprzed tysięcy lat, prezentowali rzemiosło i codzienne czynności. Pokazywano m.in. obróbkę rogu, bursztynu, tkactwo, wyrób ubiorów ze skóry. Na jednym ze stanowisk dokonywano rekonstrukcji chaty z neolitu, o konstrukcji szkieletowej z pni sosnowych, ścianach wyplatanych z wikliny, o trzcinowym dachu. Na innym wytwarzano dziegdź, który służył zarówno jako klej przy osadzaniu krzemiennych grotów strzał, siekier i sierpów oraz jako lekarstwo, stosowane również współcześnie. Można było spróbować swoich sił przy wyrobie naczyń glinianych, mieleniu mąki na żarnach, przyjrzeć się tajemnicy wytwarzania narzędzi z buły krzemienia, demonstrowanej z cierpliwością i odpornością na pytania przez jednego z archeologów eksperymentalnych. Równie wielkie zaciekawienie wzbudziły: rekonstrukcja dłubanki z użyciem toporów krzemiennych, łódź z gałęzi i skóry żubra, stanowisko neolitycznego rybaka. Zaś dzieci mogły zabawić się w archeologów, odko-

pując plastikowymi łopatkami przedmioty ukryte w piaskownicy nieopodal megalitów. Dopełnieniem była impreza towarzysząca – kampania Zdrowa ryba, uświadamiająca zwiedzającym korzyści płynące ze zmiany polskiej diety, obfitującej w tłuszcze zwierzęce. W tym roku największe zaciekawienie wzbudziła wieść o rezultatach wykopalisk, przeprowadzonych przy północnowschodniej granicy Parku Kulturowego, w Osieczu Małym oraz nad jeziorem Karaśnia w miejscowości Śmieły. Na niewielkiej głębokości, 30 – 60 cm, tuż pod warstwą ziemi ornej, archeolodzy z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi pod kierownictwem dr. Piotra Papiernika odnaleźli liczne dowody ciągłości osadnictwa na tym obszarze od mezolitu aż do średniowiecza. Znaleziono kilka tysięcy zabytków, najwięcej z nich pochodzi z neolitycznej kultury pucharów lejkowatych (37001900 pne). Badania archeologiczne są kolejnym przedsięwzięciem kierującym uwagę ku Parkowi Kulturowemu w Wietrzychowicach, budzącemu oczywiście zainteresowanie nie tylko podczas wrześniowych festynów – i wymagającemu ogromu pracy, by znalazł należne mu miejsce w procesie edukacji kulturowej i na turystycznej mapie regionu.

Wykopaliska archeologiczne w Wietrzychowicach Fot. Stanisław Jasiński

11


namalować niewidzialną energię Kamil Hoffmann

W październiku w Galerii U Chopina w Gminnym Ośrodku Kultury w Obrowie była prezentowana wystawa malarstwa Patrycji Bezrudczyk. Ukrywająca się pod pseudonimem PatiBeri artystka maluje od sześciu lat, chociaż bliski kontakt ze sztuką ma od najmłodszych lat – jest córką Michała Kokota, fotografika, członka cenionej w całej Polsce toruńskiej grupy artystycznej Zero-61. Patrycja Bezrudczyk uprawia głównie malarstwo i ceramikę, prowadzi również zajęcia plastyczne dla dzieci i młodzieży Spotkania ze sztuką w Szkole Podstawowej w Osieku nad Wisłą. Prezentacja w galerii w Obrowie była jej pierwszą wystawą autorską i obejmowała prace z całego okresu twórczości. Artystka od kilku lat mieszka w Osieku nad Wisłą i jest bardzo silnie związana z lokalnym środowiskiem tej miejscowości. Angażuje się w działania społeczne mieszkańców Osieka i okolic. PatiBeri dystansuje się od sztuki ludowej, ale – podobnie jak twórcy ludowi – szuka inspiracji dla swojej twórczości przede wszystkim w najbliższym otoczeniu: przyrodzie i codzienności. Dlatego nie dziwi, że szczególną uwagę odwiedzających wystawę przyciąga obraz Stary Osiek przywołujący widok głównej ulicy Osieka nad Wisłą w latach 50. Opracowana na podstawie dostępnych źródeł, zachowanych

Patrycja Bezrudczyk i Kamil Hoffmann podczas wernisażu wystawy w Galerii U Chopina Fot. Stanisław Jasiński

dokumentów i wspomnień mieszkańców rekonstrukcja znakomicie oddaje nie tylko dawny pejzaż tej dobrzyńskiej wsi, ale również jej charakterystyczny i niepowtarzalny klimat. Oglądający przystają przed tym obrazem z zaciekawieniem. W niektórych budzi wspomnienia, dla młodszych jest lekcją historii rodzinnej okolicy. Stary Osiek oraz Osiek Plebanka to jedyne obrazy stricte realistyczne wśród blisko dwudziestu prezentowanych przez PatiBeri prac. Pozostałe mieszczą się w szeroko pojętym malarstwie figuratywnym, ale z realizmem zrywają. Patrycja Bezrudczyk malować zaczęła – jak sama mówi – z potrzeby wyrażenia myśli o Bogu, dlatego swój pierwszy obraz podpisała hymnem Pochwała Mądrości z biblijnej Księgi Mądrości. Dzieło – będące abstrakcją geometryczną porządkowaną przez rytm i powtarzalność – jest co prawda pierwszą w pełni świadomą wypowiedzą artystyczną PatiBeri, ale musi być oglądane w kontekście całej jej twórczości. Harmonia świata, którą Patrycja Bezrudczyk starała się oddać w tej pracy, ma wymiar nie tylko ewangelizacyjny, ale w równym stopniu służyć ma porządkowaniu myśli zarówno artystki, jak i oglądających obraz. Uwagę przyciągają cztery prace z cyklu Wilowajdy oraz kilka innych obrazów inspirowanych kwiatami. Bogata paleta barw i częste zestawianie obok siebie kolorów dopełniających pokazują przyrodę jako świat dynamiczny, pełen i sił życiowych. Tak namalowane kwiaty przyciągają uwagę i intrygują. Cechą wyróżniającą jest także kompozycja tych prac – bardzo staranna i przemyślana. Artystka świadomie wyklucza zbędne detale, każdy element jest istotny, ma znaczenie i znajduje się na swoim miejscu. Malując Wilowajdy Patrycja Bezrudczyk wypracowała swoją własną stylistykę, która pozwala jej w twórczy sposób zmierzyć się ze skomplikowaną materią przyrody i jej współbrzmienia ze światem metafizycznym. Najbliższe prawdy wydaje się stwierdzenie, że jej obrazy powstają z twórczego połączenia syntetycznego ujmowania rzeczywistości z osobistymi wrażeniami i przeżyciami autorki. O ile jednak podejście osobiste jest typowe dla większości współczesnych artystów, to umiejętność syntetycznego ujmowania otaczającej rzeczywistości to cecha wyróżniająca jej prace. Można odnieść wrażenie, że to nie wygląd zewnętrzny obiektów czy postaci został namalowany, lecz pewna głębsza idea, metaforycznie pojmowana dusza świata lub energia natury. Inny wyraz ma jedna z najnowszych prac PatiBeri: Pejzaż. Bardzo dynamiczny sposób kładzenia farby, sugerujący pośpiech malowania kontrastuje w pierwszej chwili z jednorodną i subtelnie niuansowaną paletą barw. Z czasem wszystkie te pozorne sprzeczności znikają. W obrazie udało się artystce uchwycić nastrój bardzo specyficznej, krótkiej chwili, gdy refleksy zawieszonego tuż nad horyzontem słońca podkreślają, a nawet wydobywają harmonię i spokój uśpionego na zimę lasu. W nieco podobnym nastroju utrzymany jest Portret. Chociaż istotnie bo-


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

Patrycja Bezrudczyk, Stary Osiek

haterką pracy jest dziewczynka, tytuł obrazu wydaje się przewrotny. Przede wszystkim dlatego, że dziecko siedzi tyłem, zapatrzone w widok za oknem i nie poznajemy jego twarzy. Poza tym praca ta w niczym nie przypomina pozowanych portretów dzieci. Mimo to właśnie w Portrecie PatiBeri wyraziła istotę swojej twórczości, w jej malarstwie kluczowa jest bowiem relacja człowieka z otoczeniem. Nie wygląd świata, ale jego niewidzialna wewnętrzna energia, która nawet jeśli czasem spowalnia, cały czas buduje harmonię świata. Energię tę można rozumieć wielorako: teologicznie bądź ekologicznie – gdyż sama artystka nie ukrywa, że bardzo dla niej jest inspirująca twór-

czość i postawa życiowa Friedensreicha Hundertwassera – architekta, performera i aktywisty ochrony środowiska. Bez względu na przyjęty punkt widzenia nie zmienia się jednak odczytanie obrazów Patrycji Bezrudczyk, które pokazała na pierwszej swojej wystawie w Galerii U Chopina – obrazów mówiących równie dużo o miejscu i o artystce w tym miejscu mieszkającej i tworzącej. W tekście wykorzystane zostały fragmenty wstępu do katalogu wystawy PatiBeri w Galerii U Chopina.

Patrycja Bezrudczyk, Stary Osiek - Plebanka

13


święci pańscy w tradycji ludowej Jerzy Rochowiak

W Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie jesienią była prezentowana wystawa Święci Pańscy w tradycji ludowej, którą przygotowała Krystyna Pawłowska we współpracy z kierującym placówką Andrzejem Szalkowskim. Ekspozycja była i spójna, i zróżnicowana. Jednolitość nadawało wystawie podporządkowanie – starannie dobranych eksponatów, w większości z ziemi dobrzyńskiej – tytułowej tematyce. Zróżnicowaną, bogatą czyniło tę wystawę skomponowanie jej z rzeźb i obrazów z czterech stuleci, od osiemnastego do dwudziestego pierwszego, dopełnionych chorągwiami, feretronami, starymi książkami – Żywotami świętych Piotra Skargi i Nieśmiertelnymi świecznikami narodu polskiego Adama Kompfa – oraz Litanią do Wszystkich Świętych i zwięzłymi żywotami bohaterów ekspozycji, dopełnianymi opisem ich roli w ludowej tradycji. Aranżacja plastyczna autorstwa Jacka Palińskiego i Andrzeja Szalkowskiego kierowała uwagę ku każdemu z obiektów, a zarazem pozostawiała wrażenie, iż eksponaty były bajecznie kolorowe – choć część rzeźb to prace monochromatyczne bądź ze znikomymi pozostałościami polichromii. Takie były pochodzące z parafii Świętej Trójcy w Rypinie stare figury świętych: Walentego (z XVIII w.), Jana Nepomucena i Jana Chrzciciela, przypominającego… antycznego boga. Patrząc na kędzierzawą brodę, długie, gęste kręcone włosy, szatę przerzuconą przez lewe ramię niczym toga, trzeba było zawierzyć podpisowi, że to wielki prorok znad Jordanu. Jako dziecię, tulą-

Św. Stanisław Kostka Fot. Stanisław Jasiński

ce się do baranka Jan Chrzciciel został przedstawiony na dziewiętnastowiecznej grafice według Bartolomé Estebana Murilla. W większości święci byli przedstawiani z identyfikującymi ich atrybutami, w sytuacjach czy strojach określających ich tożsamość, czasem zaznaczaną podpisem czy napisem. W kolekcji prezentowanych rzeźb przeważały współczesne – charakterystyczne dla poszczególnych autorów dzieła twórców ludowych, głównie z ziemi dobrzyńskiej i Kujaw. Były też figury z kościołów, kapliczek. W kolekcji malarskiej przeważały oleodruki, popularne w środowiskach wiejskich jeszcze przed kilkudziesięciu laty; i dziś można je spotkać w niejednym domu. Były też obrazy olejne, niektóre niemałej urody. Wyróżniały się obrazy Eugeniusza Marca z Rypina. Surrealistyczna wyobraźnia artysty nadała im charakter ilustracji fantastycznej baśni. W istocie niektóre nader oryginalnie ilustrowały związane ze świętymi porzekadła, zapisane jako tytuły obrazów: Św. Łucja dnia przyrzuca, Na św. Grzegorza idzie zima do morza. Wystawa unaoczniała estetyczne upodobania mieszkańców wsi, ludową pobożność, a także inspirowaną tą religijnością twórczość artystów. Mogła też skłaniać do namysłu nad świętością, sakralizowaniem codzienności. Z pewnością część obrazów i rzeźb to dzieła stworzone z artystycznej i religijnej wewnętrznej potrzeby autorów. One ujmowały pięknem. Część zaś to obrazy i figury odpowiadające zapotrzebowaniu tych, którzy je kupowali i umieszczali w kościołach, kapliczkach czy domach, nie tylko ku ozdobie. Jak we wstępie do katalogu wystawy napisała Krystyna Pawłowska, Święci Pańscy (…) byli źródłem religijnej refleksji, wytchnieniem w trudach życia, prawdziwym ratunkiem w nieszczęściach i niewątpliwie także radością dla zmęczonego oka. Ich wizerunki, otoczone kwiatowymi girlandami, ozdobione odpustowymi pamiątkami, stanowiły, zwłaszcza u najbiedniejszych, najładniejsze akcenty wnętrza. Będąc w codzienności ludzkiej, przynależeli jednak do innego, sakralnego świata, do przestrzeni duchowej, za którą człowiek nieustannie tęsknił i do której od kołyski, aż po śmierć zdążał. Autorka zaznaczyła, że Święci Pańscy, którzy na trwałe zadomowili się w tradycji ludowej, zaczynali w niej funkcjonować w oderwaniu od swych żywotów. Ich wspomnienia ulokowane w różnych momentach roku liturgicznego wskazywały konkretne pory roku czy przełomowe dla kalendarza rolniczego okresy. Wspomnienia świętych w liturgii bądź związane z nimi uroczystości były miarą czasu, służyły datowaniu zdarzeń. Ściśle połączone z rytmem prac w polu, obrosły porzekadłami, przysłowiami, a także zwyczajami. Niektóre porzekadła czy zwyczaje były sposobem utrwalenia obserwacji, określenia porządku w przyrodzie. Przeniknęły do


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

innych obszarów kultury niż ludowa. Ot, i dziś można usłyszeć: Od świętej Anki zimne wieczory i ranki, Barbara po wodzie, to Boże Narodzenie po lodzie. Obserwacje na ogół były trafne i wiedząc czego należy się spodziewać, można było się przygotować… Jeśli dziś porzekadła się zdewaluowały, to chyba dlatego, że aura jest nieprzewidywalna, bo… zmienił się klimat. Obecność Świętych Pańskich w figurach czy obrazach dawała poczucie spokoju, bezpieczeństwa. Kult świętych i cześć oddawana „świętym wizerunkom”, choć na pewno wzmacniały wiarę w Boga wyznawaną w Symbolum Apostolorum, to jednak czasem zbliżały się do zabobonu czy magii. Patrząc na obrazy czy figury, zanoszono prośby, oczekując albo bezpośredniej pomocy, albo wstawiennictwa. Ba, jak podaje Krystyna Pawłowska, kiedy święty nie sprawił się jak oczekiwano, jego wizerunek wynoszono na deszcz… Ale i czczono świętych bezinteresownie, dla ich piękna. Czegóż oczekiwano od św. Franciszka, którego figury wkomponowały się w nasz krajobraz? Otuchy? Bliskości? Uprzytomnienia przesłania, które zawierało się w jego życiu? Ale już jego zakonnego

Św. Jan Chrzciciel, rzeźba z kościoła p.w. Świętej Trójcy w Rypinie Fot. Stanisław Jasiński

współbrata, św. Antoniego Padewskiego, proszono – i wciąż się prosi – o pomoc w odnalezieniu zguby, a czasem i czegoś, co gdzieś zaniknęło, a jest warte odnalezienia… Wystawa Święci Pańscy w tradycji ludowej pokazywała sztukę inspirowaną przeżyciami religijnymi i wytwory, które ku takim przeżyciom skłaniały. Pokazywała konteksty religijne, artystyczne i obyczajowe. W muzealnych salach na przedmioty kultu patrzyło się jak na obiekty estetyczne o religijnej proweniencji, nie zapominając wszakże o duchowości, o szczerej wierze i życiu, w którym trudno było obyć się bez tej wiary. Wystawa została przygotowana ze zbiorów Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku, Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie, parafii św. Jadwigi Śląskiej w Nieszawie, parafii św. Trójcy w Rypinie i kolekcji prywatnych.

Św. Jan Nepomucen, rzeźba z kościoła p.w. św. Trójcy w Rypinie Fot. Stanisław Jasiński

15


grafiki - tradycyjne techniki i eksperymenty Jerzy Rochowiak

Ponad trzynaście tysięcy grafik nadesłali młodzi artyści z całego świata – z 44 krajów – do Galerii i Ośrodka Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu na zorganizowane w tym roku po raz osiemnasty Międzynarodowe Biennale Grafiki Dzieci i Młodzieży. Każda praca została wykonana z ogromną starannością i wysłana do Torunia z nadzieją, że zostanie zauważona i doceniona, pokazana na pokonkursowej wystawie, a może nawet wyróżniona lub nagrodzona. Międzynarodowe jury – Snejina Bisserowa z Bułgarii, Jarmila Kováčová ze Słowacji, Sophie Mosiadz-Samarro z Francji, Ivana Sýkorová z Czech oraz Marek Basiul i Dariusz Delik z Polski – do prezentacji na wystawie pokonkursowej zakwalifikowało 1139 grafik z 36 krajów, przyznało 41 wyróżnień, 39 nagród oraz nagrodziło dwa ośrodki nadsyłające prace – z Czech i Meksyku. Jak stwierdzali jurorzy, oglądanie nadesłanych grafik podczas obrad w czerwcu tego roku było ogromną przyjemnością, dokonywanie wyboru spośród nich do pokazu, przyznanie nagród i wyróżnień zadaniem trudnym i wyczerpującym. Ileż to przepięknych linorytów, papierorytów, kolografii, litografii, serigrafii, akwafort i akwatint przewinęło się przed ich oczami w ciągu tych trzech czerwcowych dni – pisze w katalogu pokonkursowej wystawy dyrektor Galerii Dariusz Delik. – Jakież bogactwo środków, tematów, rozwiązań plastycznych. Swobodna ekspresja i precyzyjnie przemyślane kompozycje. Spokojna równowaga czerni i bieli oraz kolorystyczne fajerwerki. Tradycyjne szlachetne techniki i graficzne eksperymenty. Wielkie formaty i kilkucentymetrowe miniatury. A w tym wszystkim to, co najważniejsze, czyli cała sfera (…) uczuć, przeżyć emocji towarzyszących powstawaniu tych prac. Niezwykłą przygodą jest oglądanie pokonkursowej wystawy. Już techniki, którymi posłużyli się młodzi twórcy czynią ekspozycję różnorodną. Na sposób wykonania grafik nakładają się cechy kultur, które kształtują autorów, właściwości ośrodków plastycznych czy szkół, w których dzieci i młodzież rozwijają swoje uzdolnienia plastyczne. Być może na wiele prac miała wpływ nie tylko osobowość autora, ale i jego artystycznego opiekuna. Przebogatą czyni wystawę zróżnicowanie tematów. Są tu inspiracje najbliższym otoczeniem młodych artystów, zaobserwowanymi scenami czy zdarzeniami, fascynacjami krajobrazem, lekturami, są rozmaite fantazje… Oczywiście, można grupować eksponowane prace: wyodrębnić monochromatyczne i barwne, zestawić przedstawiające przedmioty, zwierzęta, pejzaże, ludzi… Jednak w każdej z grafik wybranych przez jurorów do pokonkursowej wystawy najważniejsze się zdaje coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, uzewnętrzniającego świat doznań i przeżyć autora. Naturalnie, pokazywane są prace najbardziej udane. Zaciekawiają, frapują, wzruszają…

Konkursowe prace wzbogacą zbiory Galerii i Ośrodka Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu. A jest ich – nadsyłanych na Międzynarodowe Biennale Grafiki Dzieci i Młodzieży, Międzynarodowy Konkurs Plastyczny dla Dzieci i Młodzieży Zawsze zielono, zawsze niebiesko oraz inne konkursy międzynarodowe, ogólnopolskie i regionalne, a także powstających w pracowniach Ośrodka – grubo ponad pół miliona. Owszem, spoczywają w archiwum, ale i są pokazywane na licznych wystawach tematycznych, zarówno w salach ekspozycyjnych Galerii, jak i w wielu ośrodkach w kraju i za granicą. Pokonkursowa wystawa może zaciekawiać, podobać się, wzbudzać szacunek dla plastycznych umiejętności młodych autorów. Ich wysiłek można docenić, obejrzawszy zamieszczone na płycie towarzyszącej katalogowi filmy, które pokazują powstawanie linorytu, kolografii, akwaforty, akwatinty i litografii. Techniki te ze znawstwem i urzekającą pasją prezentują artyści pedagodzy: Maria Reszkiewicz – linoryt, Katarzyna Skrobała – kolografię, Marek Zajko – akwafortę i akwatintę oraz Tomasz Barczyk – litografię. Omówiona i pokazana została każda czynność, którą trzeba wykonać, aby powstała grafika. To przystępny instruktaż, którego nie mógłby zastąpić najprecyzyjniejszy opis. Filmy są kierowane przede wszystkim do osób podejmujących żmudną i czasochłonną pracę, której celem jest wykonanie odbitek form plastycznych stworzonych na matrycach. Tłem prezentacji jest związek wyobraźni plastycznej i procesu twórczego, który się zdaje i rzemiosłem, i jakąś alchemią… Pozornym ułatwieniem okazuje się użycie komputera – i tworzenie grafik komputerowych. Wymaga to perfekcyjnego opanowania programów graficznych, a także wyobraźni, umiejętności rozwiązywania problemów plastycznych. Te umiejętności okazują się niezwykle ważne, gdy młodzi twórcy eksperymentują, wprowadzając innowacje do klasycznych technik, łącząc je, wykonując matryce w niekonwencjonalnej materii czy poszukując własnych technologii. Jedno pozostaje niezmienne: skończonym dziełem jest odbitka uzyskana z matrycy. Adeptom grafiki filmy mogą pomóc w opanowaniu czy doskonaleniu warsztatu, a osobom tylko zainteresowanym sztukami pięknymi pozwalają poznać tajniki poszczególnych technik. Że stworzenie grafiki nie jest łatwe, wiadomo, ale jak jest złożone, można docenić po zapoznaniu się z tymi filmami. Artyści prezentujący poszczególne techniki wskazują, jakie efekty plastyczne osiąga się stosując każdą z nich. To zaś może okazać się cenne, gdy ogląda się grafiki – może pomóc w zrozumieniu źródła własnego zachwytu. I zrozumieć dlaczego w katalogu Dariusz Delik tradycyjne techniki określa jako szlachetne. Grafiki w nich wykonane dominują na pokonkursowej wystawie.


sukces marzenia Kamil Hoffmann

Dwunastego października w Kinie-Galerii Tumult w Toruniu odbył się przegląd Film zorganizowany w ramach XXI Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu. Jury, któremu przewodniczył Yach Paszkiewicz, a pozostałymi członkami byli Remigiusz Zawadzki i Jędrzej Bączyk, główną nagrodę przyznało autorom filmu Marzenie: Dominice Grochowskiej i Ryszardowi Duczycowi oraz cztery wyróżnienia: Dariuszowi Landowskiemu za film Podnieść się by nie upaść, Marcelowi Woźniakowi za film Caissa, Damianowi Noszkowiczowi za film mówiMY oraz Natalii Oliwiak za film Kręgi czasu. Nagrodzony film – Marzenie w reżyserii Dominiki Grochowskiej i Ryszarda Duczyca – to opowieść o realizowaniu marzeń, niekiedy nawet za wszelką cenę. Można co prawda autorom zarzucić, że według nich młodzi ludzie marzyć mogą jedynie o zostaniu artystą, ale z drugiej strony dzięki temu dwoje bohaterów ukazanych zostało jako tzw. bratnie dusze. Marzenie wśród innych filmów przeglądu wyróżniało się konsekwentnie prowadzoną fabułą. Brak zbędnych wątków pobocznych ułatwił śledzenie opowieści i nie rozwodnił jej. Twórcom scenariusza pogratulować trzeba dobrej decyzji, gdyż zamiar powiedzenia wszystkiego w jednym dziele często przyczynia się do chaosu, z którego nic nie wynika. Yach Paszkiewicz zwrócił uwagę na dobrze przeprowadzony casting do tego filmu; istotnie aktorzy zostali trafnie obsadzeni a ich grę trzeba ocenić wysoko – nie zapominając, że mamy do czynienia z amatorami. Wykreowane postaci były wiarygodne, chociaż o ich psychologii nie dowiedzieliśmy się więcej, niż to niezbędne dla śledzenia wątku. Film nic jednak nie stracił ze swej wiarygodności. Największym atutem tego filmu jest konsekwentne opowiadanie poprzez pokazywanie. Słowa pojawiają się wtedy, kiedy są niezbędne, dominuje obraz. Ciekawie pokazano toruńskie plenery: nie narzucając się, dopełniały treść filmu. Również wnętrza filmowane były w sposób przemyślany – wiedzieliśmy o nich tyle, ile wymagała fabuła. Marzenie jest z pewnością wyrazem tęsknot osób bardzo wrażliwych i w ten sposób trzeba na ten film patrzeć. Tęsknoty i marzenia te są przez pokolenia niezmienne, dlatego można obraz uznać za – w pewnym sensie – ponadczasowy. Dwoje nagrodzonych twórców to artyści pomimo młodego wieku dojrzali. Dowodzi tego konsekwencja w realizowaniu własnego zamysłu artystycznego, przede wszystkim unikanie modnych dziś animacji, nietypowych sposobów montażu dostępnych za sprawą technologii cyfrowej. Autorzy Marzenia świadomie wykorzystują dostępne im środki techniczne, ale nie zachłystują się każdą nowinką oferowaną przez producentów oprogramowania do montażu filmów. Pozostaje żywić nadzieję, że nagroda na Konfrontacjach jest pierwszą, którą ten tandem autorski otrzymuje. Zapewne bliżej im do Sundance niż do Oskarów, ale prezentowana przez nich ascetyczna forma podobać się może nie tylko wytrawnym krytykom, lecz również widzom,

czego dowiódł aplauz w toruńskim Kinie-Galerii Tumult w piątkowy wieczór, 12 października. Wyróżniona przez jurorów niemal pełnometrażowa fabuła Podnieść się by nie upaść to dzieło Dariusza Landowskiego z Bydgoszczy - przejmująca historia pełnej wzlotów i upadków miłości dwojga alkoholików w średnim wieku. Każde z nich to osoby po przejściach – rozwiedziona businesswoman, której odebrano dziecko po spowodowanym przez nią pod wpływem alkoholu wypadku i nieprzewidywalny artysta. Autor Podnieść się by nie upaść wykreował wiarygodne postacie, o pogłębionej i złożonej psychice. Bohaterowie wymykają się skrótowym charakterystykom, są niejednoznaczni i wielowymiarowi. Autor filmu unika prostych ocen. Nawet jeśli nie identyfikujemy się, nie empatyzujemy z uczestnikami fabuły ani z ich wyborami życiowymi, próbujemy poznać motywację ich zachowania. Obraz Landowskiego ukazuje świat skomplikowany i nieoczywisty, dzięki niedopowiedzeniom intrygujący i w jakimś stopniu fascynujący. Film Podnieść się by nie upaść jest bardzo bydgoski nie tylko ze względu na osobę twórcy. Dariusz Landowski znakomicie pokazał jesienno-zimowe pejzaże swojego miasta, poza tym do współpracy przy budowaniu atmosfery filmu zaprosił kilka młodych bydgoskich zespołów rockowych. Co prawda Yach Paszkiewicz zarzucił autorowi nieco pospieszny – przez co chaotyczny – montaż pod koniec filmu (Landowski tłumaczył się koniecznością dotrzymania terminu zgłoszeń), ale na ów mankament można z powodzeniem przymknąć oczy. Pogratulować

Laureaci XXI Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu w dziedzinie filmu: Dominika Grochowska i Ryszard Duczyc. Fot. Katarzyna Koźlikowska


18

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

natomiast trzeba Dariuszowi Landowskiemu – i całej ekipie – filmu, który przez ponad godzinę trzyma w napięciu, intryguje i nie popada w banał. Wyróżniony film Caissa to również jedna z ciekawszych projekcji przeglądu, ale zarazem obraz najtrudniejszy do rozszyfrowania. Marcel Woźniak jako scenarzysta wykreował wielowątkową opowieść, której nadał motto Życie jest partią szachów. Tytuł filmu to imię bogini gry w szachy, a nawiązania szachowe co chwilę się w filmie powtarzają. Można jednak odnieść wrażenie, że ów koncept nie jest do końca uzasadniony, gdyż w wielu miejscach zamiast gry w szachy mógłby z powodzeniem pojawić się brydż, poker a nawet golf lub baseball. Prowadzone w opowieści równoległe wątki splecione są zbyt luźno, przez co niekiedy trudno odczytać wielopoziomowe metafory, zarówno te nawiązujące do gry w szachy, jak i do klasyki kina: Siódmej pieczęci i Ostatniego samuraja. Poza tym za sprawą licznych retrospekcji fabuła staje się jeszcze bardziej zagmatwana, momentami wręcz nieczytelna, mówiąc potocznie „przekombinowana”. Mimo to za sprawą znakomitej, dojrzałej i świadomej reżyserii Caissa Marcela Woźniaka jest filmem bardzo dobrym. Reżyser w swoich decyzjach na planie jest bardzo konsekwentny. Akcja ma równe tempo, montaż filmu podporządkowany został toczącej się akcji. W obsadzie Caissy znaleźli się aktorzy bardzo doświadczeni, a młody reżyser w pełni wykorzystał ich potencjał, co dowodzi jego dużego talentu. Marcel Woźniak świadomie żongluje konwencjami i stylistykami, łączy animację i żywy plan, stosuje cytaty z klasyki filmu; część zdjęć jest czarno-biała, część w kolorze. Mimo to cały film jest spójny, chociaż za sprawą mętnego scenariusza aż za bardzo postmodernistyczny. Wśród wyróżnionych twórców znalazł się również Damian Noszkowicz. Pokazał widzom film dokumentalny mówiMY zrealizowany dwa lata temu, ale wciąż aktualny. Autor rozmawiał ze swoimi rówieśnikami o ich tęsknotach i marzeniach. Zadawał im pytania banalne: kim chcieliby być i filozoficzne: czym jest miłość. Wypowiedzi maturzystów zostały w przemyślany sposób zmontowane i układają się w ciekawą opowieść o pokoleniu autora – ludziach urodzonych na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Damian Noszkowicz stawia się na pozycji obserwatora. Widzowie przyglądają się jego przyjaciołom oczami kamery, ale w żaden sposób nie naruszają intymności bohaterów, nie wkraczają w sferę prywatną. Sam autor przyznał, że już dziś obraz mówiMY ma wartość dokumentalną i z pewnością wartość ta będzie rosła z każdym rokiem. Co istotne, chociaż film został zmontowany z nakręconych wcześniej spontanicznych wypowiedzi, ani przez chwilę nie pojawia się w nim przypadek czy chaos. Kręgi czasu Natalii Oliwiak to praca dyplomowa na kierunku Plastyka intermedialna. Film przystosowany do projekcji na kopule toruńskiego Planetarium, na płaskim ekranie być może wiele stracił, ale i tak zrobił na jurorach duże wrażenie. Całkowicie abstrakcyjna animacja urzekała czystością formy. Wielobarwne kręgi przesuwały się przed oczami widzów, pączkowały i dzieliły się niczym obrazy z kalejdoskopu. Yach Paszkiewicz zwrócił uwagę na muzykalność filmu. Synteza animowanej abstrakcyjnej formy plastycznej i muzyki wolna była od jakichkolwiek oczywistych znaczeń, ale ani przez chwilę nie nudziła.

W zupełnie innej konwencji utrzymane były dwie inne konkursowe prace Natalii Oliwiak. Mostowa 13 to pastisz horroru z czasów kina niemego. Akcja toczy się w kamienicy w pewnym nadwiślańskim mieście. Demoniczny hrabia zwabia do siebie kolejne ofiary, które poddaje operacjom plastycznym i wciela do swojej świty pokracznych potworów. Dobry pomysł, świadome operowanie groteską i pastiszem uzupełnia biegłość warsztatowa autorki. Elementy te złożyły się na ciekawy (choć zaledwie kilkudziesięciosekundowy) filmik o drastycznym sposobie na zabicie nudy i pozbycie się dekadenckiego spleenu. Pomiędzy nagrodzonymi Kręgami czasu – filmem w pełni abstrakcyjnym – i Mostową 13 – pastiszem kina niemego sytuuje się trzeci konkursowy film Natalii Oliwiak. Retro-film to dwuminutowa animacja, w której spotykamy się z przedwojennymi mieszkańcami Warszawy, Krakowa i innych miast. Ożywione dzięki technice komputerowej zdjęcia i rysunki ukazują wielokulturowość społeczeństwa II Rzeczpospolitej. Trzy filmy Sebastiana Kwidzińskiego: Kierownik swój człowiek, Winda i Dzień z życia św. Mikołaja to dowcipne etiudy, które w zabawny sposób komentują ludzkie przywary i słabości. W filmie Kierownik swój człowiek pojawiają się naiwni robotnicy, spędzający sporo czasu na piciu wódki. Sebastian Kwidziński wytyka im naiwność i obawę przed zmianą, ale w równym stopniu krytykowany jest tytułowy kierownik, który okazuje się nie swoim człowiekiem, lecz osobnikiem dwulicowym i skorumpowanym. Winda to metaforyczna podróż do piekła. W drodze bohaterowi towarzyszy zbrodniarz i pijak, ale okazuje się, że to na pozór porządny obywatel uznany zostaje za największego grzesznika, zesłanego do najgłębszych czeluści. Jego przewiny to obojętność na ludzką krzywdę i ucieczka przed odpowiedzialnością za rodzinę. Krótka, oparta na jednym koncepcie, etiuda Dzień z życia św. Mikołaja pokazuje jak trudno nam przyjąć do wiadomości prawdę, gdy od lat wtłaczane są nam do głów bajki… Dzięki nieoczywistym i dowcipnym puentom wszystkie trzy etiudy pozostają na długo w pamięci, wprowadzając w dobry nastrój. Nakręcone przez Sebastiana Kwidzińskiego filmy łączy osoba aktora Piotra Mankiewicza. Pomimo młodego wieku jest on już na tyle doświadczony w pracy przed kamerą, że udało mu się wykreować trzy ciekawe – i zupełnie różne – osobowości. W konwencji humorystycznej etiudy utrzymany jest również film laureata ubiegłorocznych Konfrontacji – Piotra Waśniewskiego. Jego Pitu-pitu to krótka satyra na scenarzystów telenowel, którzy zmuszani przez okoliczności uśmiercają w najbardziej wymyślne sposoby swoich bohaterów. Oprócz wyróżnionego obrazu mówiMY w programie przeglądu znalazło się kilka innych filmów dokumentalnych. W obrazie Wszystko jest magią Beaty Kastner, Piotra Sawistowskiego i Michała Taraszkiewicza poznajemy młodego iluzjonistę, który od dzieciństwa pielęgnuje swoje hobby – ćwiczy kolejne triki, doskonali umiejętności, dążąc do perfekcji. Film zrealizowany został tak, aby reżyserzy jak najbardziej pozostawali w cieniu, dzięki czemu postać młodego adepta sztuki iluzji staje się wyrazistsza, a zarazem jeszcze bardziej sympatyczna. Nawet nie zawsze udane pomysły autorów filmu (np. ostre światło ustawione


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

w kontrze) nie przeszkadzają i dokument pozostaje ciepły i sympatyczny, nie tracąc nic ze swych walorów poznawczych. Natomiast Gdzie jest Mickiewicz? Anny Caban i Barbary Standke to film, który sam w sobie jest formą happeningu. Autorki przepytują osoby przypadkowo napotkane w okolicy toruńskiej ulicy Mickiewicza o postać jej patrona. Niektórych przechodniów proszą nawet o przeczytanie na głos Ody do młodości. Wielkie zdziwienie budzi różnorodność reakcji na pytanie, kim był Adam Mickiewicz: od pełnej skrępowania próby wymigania się od odpowiedzi, poprzez niepewne docieranie do zakamarków pamięci, po odpowiedzi w miarę wyczerpujące i pełne. Przechodnie poproszeni o przeczytanie fragmentu poezji również reagują różnie. Niektórzy są skrępowani, inni mamroczą jedynie pod nosem Mickiewiczowskie wersy, jeszcze inni niespodziewani odkrywają w sobie zacięcie artystyczne, albo co najmniej duszę showmana. Dzieło sztuki filmowej nie może niestety rządzić się prawami happeningu. O ile w działaniu opartym na interakcji z przypadkowymi uczestnikami wydarzenia happenerskiego spontaniczność jest w cenie, tak od filmu wymagać trzeba przemyślanej i spójnej koncepcji, której efektem jest dzieło skończone i nieprzypadkowe. Znakomity pomysł zarówno na wydarzenie, jak i na film wykorzystany został jedynie częściowo. Oparcie się na spontanicznym filmowaniu rzeczywistości nie wystarczyło na ciekawy film. Nieludzki dom Roberta Nowaka to czterominutowa etiuda inspirowana marzeniami sennymi, autor prowadzi nas przez mroczne zakamarki zniszczonej kamienicy niczym przez równie mroczne zakamarki ludzkiej duszy. Co prawda Robert Nowak zaliczył swoją pracę do kategorii film dokumentalny, ale z powodzeniem mógłby on być uznany za wideoklip. Nieludzki dom dowodzi, że autor potrafi wykorzystać technologię cyfrową do stworzenia ciekawej animacji. Umiejętności warsztatowe poparte są umiejętnością opowiadania obrazem i dlatego jego film był tak inspirujący. Wśród prezentowanych podczas finału tegorocznych Konfrontacji filmów znalazło się również kilka wideoklipów. Przegląd otworzył teledysk Atomowy bit do utworu młodego rapera Galla Anonima. Niestety próba bezrefleksyjnego naśladowania amerykańskich wzorów zawiodła. Tak jak Gall Anonim to nie Chuck D, tak twórca wideoklipu Marek Makarewicz nie jest Spikiem Lee. Najlepszym rozwiązaniem dla każdego filmowca jest odkrywanie własnego języka, kreowanie własnej wrażliwości plastycznej i fabularnej. Kserokopie zawsze będą gorsze od oryginału, zwłaszcza jeśli powstają w całkowicie różnym kontekście kulturowym. Jednak Marek Makarewicz dowiódł, że potrafi zrealizować ciekawy teledysk. Jego drugi konkursowy film Zabij nudę III to w gruncie rzeczy typowy crossover z pogranicza dokumentalistyki i wideoklipu. Obraz powstał podczas imprezy sportowej w Bartoszycach o nazwie właśnie Zabij nudę III i miał najprawdopodobniej pełnić funkcje promocyjne. Zdjęcia wykonywane były w różnych planach w zależności od tego, czy tematem był taniec hip-hopowy, koszykówka, skateboard czy karkołomne ewolucje na rowerach BMX. Zawsze jednak obraz był prawidłowo skomponowany i skadrowany – co jest przecież trudne w przypadku obiektów (i osób) tak ruchliwych. Sportowy wymiar dokumen-

towanego wydarzenia podkreśla dynamiczny montaż, który – co równie istotne – idealnie komponuje się z podkładem muzycznym. Charakter filmu wymusza na autorze eksponowanie logotypów sponsorów, nie są one jednak pokazywane nachalnie, ale i tak są czytelne. Docenić zatem trzeba umiejętność korzystania z techniki product placement. Film Marka Makarewicza układa się w spójną całość, która nie nudzi. Widzowie Konfrontacji obejrzeli również w części konkursowej teledysk ADHD zespołu Banau zrealizowany przez Bartek Film Studio i członków zespołu. Autorzy sprawnie operowali humorem sytuacyjnym i z pewnością znakomicie bawili się na planie teledysku. Ponieważ sam utwór utrzymany jest w konwencji rockowo-kabaretowej, dowcipna fabuła klipu koresponduje z muzyką. Podsumowując tegoroczną edycję przeglądu Film, który odbywał się w ramach XXI Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu, jeden z jurorów przyznał: …nie zdawałem sobie sprawy, że tyle ciekawych filmów powstaje w naszym regionie. Gratulując wszystkim uczestnikom zaapelował również: …róbcie filmy o sobie, o tym, co kochacie i… rozwijajcie się. Jurorzy próbowali również zdefiniować pojęcie twórczości amatorskiej. Yach Paszkiewicz przypomniał, że słowo to przede wszystkim określa miłośnika i wielbiciela, czyli osobę zajmującą się czymś dla przyjemności. Na inny aspekt zjawiska zwrócił natomiast uwagę Jędrzej Bączyk. Jego zdaniem …amatorom więcej wolno. Oczywiście przymykanie oczu (i uszu) na niedoskonałości też ma swoje granice, co przypomniał Paszkiewicz. Podkreślił on, że znakomity sprzęt projekcyjny i nagłośnieniowy w Kinie-Galerii Tumult bezlitośnie obnażył wszystkie błędy autorów. Przewodniczący jury szczególnie krytycznie odniósł się do jakości udźwiękowienia filmów prezentowanych w ramach konkursu. Istotnie, niektóre projekcje raziły wręcz niedoskonałością ścieżki dźwiękowej, lecz wydaje się, że jest to mankament większości polskich produkcji, nawet tych określanych mianem superprodukcji. Yach Paszkiewicz przypomniał też uczestnikom Konfrontacji, że internet stworzył nowe kanały dystrybucji twórczości filmowej. Oprócz YouTube są też inne portale, wśród nich szczególnie Vimeo daje możliwość umieszczania filmów w jakości HD. Zdaniem jurora warto się prezentować, warto oglądać, co robią inni, konfrontować, porównywać i oceniać. Przegląd Film w ramach XXI Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu odbył się w tym roku po raz drugi. Na konkurs wpłynęło 29 filmów zrealizowanych przez dwadzieścioro twórców z całego województwa kujawsko-pomorskiego. Do projekcji finałowej w sali Kina-Galerii Tumult organizatorzy zakwalifikowali 17 prac, które pokrótce zostały omówione powyżej. Grand Prix zdobyli Dominika Grochowska i Ryszard Duczyc za film Marzenie. Oni też otrzymali Nagrodę Prezesa fundacji Tumult, Marka Żydowicza. Ponadto jury przyznało cztery wyróżnienia: Natalii Oliwiak, Dariuszowi Landowskiemu, Marcelowi Woźniakowi, Damianowi Noszkowiczowi. Jury wyróżniło również profesjonalizm Sebastiana Kwidzińskiego, pochwałę swoją zapisując w protokole. W głosowaniu publiczności zwyciężył natomiast film Damiana Noszkowicza MówiMy.

19


fotografia inscenizowana w perspektywie historycznej Stanisław Jasiński

Inscenizowanie planu zdjęciowego było praktykowane od początków tworzenia fotografii. Niska światłoczułość pierwszych materiałów fotograficznych wymagała długich czasów ekspozycji, co wymuszało ułożenie przemyślanej i statycznej kompozycji elementów przyszłego zdjęcia. Od początków poznawania fenomenu tego wynalazku tworzyły się dwie podstawowe opcje pojmowania nowego zjawiska cywilizacyjnego i kulturowego. Jedna zakładała, że fotografia jest jakoby lustrem rzeczywistości i wiernym odwzorowaniem na płaszczyźnie wszystkich elementów znajdujących się przed obiektywem, druga przekonywała, że fotografia daje możliwości tworzenia obrazów, które choć zawierają cytaty z rzeczywistości, to jednak wytworzony z nich obraz należy już do rzeczywistości wyobrażonej przez fotografującego. Przez dziesięciolecia dopisywano kolejne przymiotniki przy rzeczowniku fotografia. Uznawano ją za werystyczny, obiektywny i realistyczny, dokumentalny ślad rzeczywistości. Fotografię określano też jako artystyczną – subiektywną, kreacyjną, estetyczną, poetycką. W kolejnych dziesięcioleciach historii fotografii raz dominował pierwszy sposób myślenia o jej artyzmie, innym razem drugi. W latach 70. XX w. artystyczna przygoda z racjonalistycznym konceptualizmem nie ominęła fotografii artystycznej. Należało się spodziewać, że w kolejnym dziesięcioleciu pojawi się nurt, będący próbą zanegowania konceptualizmu. Wg najnowszej wersji internetowej Encyklopedii PWN fotografia inscenizowana to: nurt w fotografii światowej dominujący w 2. połowie lat 80. i 90. XX w.; związany z załamaniem się modernizmu i ekspansją postmodernizmu. Od połowy lat 90. XX w. coraz częściej w polskich tekstach krytycznych powtarzał się kolejny przymiotnik fotografii artystycznej: inscenizowana. Inscenizowanie planu zdjęciowego przez wielu fotografów na całym świecie stało się na tyle powszechne, że nurt ten uznano za dominujący w tym okresie, zarówno w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych. Określano nim twórczość tak odmiennych stylistycznie fotografów, że z dystansu niemal już 20 lat można powiedzieć, że fotografia inscenizacyjna to artystyczna fotografia kreacyjna, estetyzująca, poetycka… Dalsze przymiotniki można by jeszcze długo dodawać. Jedna jednak wyrazista cecha różni fotografie

inscenizowane od połowy XIX wieku od fotografii powstałych pod koniec XX wieku: te ostatnie realizacje najczęściej są inscenizowaniem fotografii na podstawie wybitnych obrazów znajdujących się dzisiaj w muzeach, nie tylko sztuki najnowszej. Te obrazy, które fotografia inscenizowana przywołuje, to fotografie, kadry filmowe i dzieła malarstwa, a także grafiki. Inscenizowane są zarówno utwory fotograficzne uważane dotąd za należące do nurtu werystycznego, dokumentalnego, obiektywnego fotoreportażu, jak i obrazy kreacyjne i estetyzujące. Dlatego nurt inscenizacyjny w fotografii artystycznej końca XX wieku można by nazwać fotografią obrazów, znanych głównie z reprodukcji fotograficznej. Fotografia inscenizacyjna nie jest więc polowaniem na obraz i oczekiwaniem na decydujący moment, jak tego chciał Henri Cartier-Bresson. Jej powstanie poprzedzają studia nad ideą obrazu z muzeum fotografii. Idea obrazu prowadzi fotografa do przekonania, że jakieś dzieło z muzeum obrazów jest na tyle inspirujące, że warto do niego powrócić i przypomnieć je odbiorcy. Nie bez znaczenia jest także i to, że nasilenie zainteresowania fotografią inscenizowaną przypada na okres poprzedzający odejście od fotografii analogowej w kierunku fotografii cyfrowej – na czas postmodernizmu. Jest to okres stale powiększającego się obszaru sztuki wirtualnej, sztuki obrazu oddalającej od materialnej rzeczywistości i zmierzającej w stronę wartości wyobrażonych; to czas budowania fundamentów świata nierzeczywistego, układanego z coraz trudniej rozpoznawalnych cytatów, przetworzonych z realnie istniejących obiektów. Nie można w krótkim tekście przywołać wielu jakże interesujących twórców fotografii inscenizowanej, zwłaszcza brytyjskich i niemieckich. Patrząc na proces tworzenia się opozycji dokument – kreacja w fotografii światowej warto przypomnieć kilka przynajmniej postaw z długiej listy autorów oraz etapy ewolucji fotografii inscenizacyjnej.

OSCAR GUSTAVE REJLANDER Jednym z pierwszych twórców fotografii inscenizacyjnej był Oscar Gustave Rejlander, z pochodzenia Szwed, brytyjski fotograf epoki wiktoriańskiej (1813-1875). Uczył się malarstwa


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

i litografii w Rzymie; na kontynencie zapoznał się z dziełami dawnych mistrzów malarstwa, następnie przeniósł się na stałe do Anglii. Fotografią zainteresował się w latach 1852-1853, a poświęcił się jej od roku 1855. Najbardziej znany jest jako autor scen rodzajowych i alegorycznych, w których jako jeden z pierwszych posługiwał się techniką fotomontażu. Około 1850 r., zaledwie dwadzieścia lat po ogłoszeniu wynalazku, rozgorzała na Wyspach Brytyjskich dyskusja nad tym, czy fotografia może być sztuką. Rejlander świadomie posługiwał się w fotografii regułami kompozycji zaczerpniętymi z estetyki malarstwa, aby w ten sposób zbliżyć fotografię do sztuk plastycznych. Jego realizacje spotykały się z pozytywnymi opiniami współczesnych mu krytyków. Najbardziej znane zdjęcie w dorobku Rejlandera Dwie drogi życia z 1857 r. jest fotomontażem o rozmiarach 80 × 40 cm, na który złożyły się kopie pozytywowe trzydziestu negatywów, wykonanych w dość długim okresie. Inspiracją był fresk Szkoła Ateńska, malowidło ścienne, znajdujące się w Pałacu Watykańskim, stworzone przez Rafaela, na zlecenie papieża Juliusza II, w latach 1509–1510. Rafael ukazał na nim spotkanie wielkich filozofów starożytności, które nie mogło się wydarzyć naprawdę. W centrum stoją Platon i Arystoteles. Platon, z twarzą Leonarda da Vinci, pokazuje palcem niebo jako źródło wszystkich inspiracji i idei. Arystoteles wskazuje ziemię, przyrodę. Starzec leżący na schodach to Diogenes, a opierający się o blok kamienny Heraklit ma twarz Michała Anioła. Na malowidle pojawiają się także: Pitagoras, Sokrates, Euklides. Nie brakuje tu sofistów i stoików. Autor umieścił także swój autoportret przy prawej dolnej krawędzi fresku. Przedstawienie różnych szkół filozoficznych niosło przekaz renesansu o odrodzeniu filozofii świata śródziemnomorskiego. Jest to droga, która wiedzie: do Prawdy poprzez Rozum. Kompozycja Rafaela Santi została uznana za arcydzieło, nie tylko renesansu. Rejlander spróbował się z nim zmierzyć, tworząc dziewiętnastowieczny obraz fotograficzny. To również alegoria przedstawiająca odwieczną walkę pomiędzy dobrem i złem. Dwóm młodym mężczyznom, stojącym w centrum kompozycji, ukazane są dwie drogi życiowe: apollińska droga uczciwości i pracy oraz dionizyjska droga grzechu i lenistwa. Kompozycję tę zakupili dla siebie królowa Wiktoria i książę Albert, jako egzemplifikującą moralność wiktoriańską. Mimo czytelnego przesłania zdjęcie wywołało oburzenie ze względu na obecność na nim aktów. Dlatego zasłonięto nagość podczas prezentacji dzieła w 1858 roku.

Rafael znał osoby, których portrety umieścił na swoim fresku jako zwolenników określonych doktryn filozoficznych. Leonardo i Michał Anioł byli wówczas osobami żyjącymi. Natomiast Rejlander wprowadził do swej kompozycji zdjęcia ciał „żyjących obok” anonimowych kobiet z półświatka. Całość fotografii Dwie drogi życia jest obrazem pewnej idei etycznej, natomiast zawiera elementy, które pruderyjni odbiorcy potraktowali w 1857 r. jak pornografię. Werystycznie oddane akty kobiece i męskie pozostawiła po sobie klasyczna sztuka grecka, do ich przedstawiania powrócono w nowożytnej sztuce europejskiej. Niemal natychmiast po ogłoszeniu wynalazku fotografii w 1839 r. zaczęto wykonywać pierwsze zdjęcia pornograficzne, dzięki którym powstał nowy rodzaj fetyszyzmu seksualnego – fetyszyzm fotograficzny. Wierność oddawania szczegółów anatomicznych przez fotografię długi czas niepokoiła wrażliwych odbiorców.

BENEDYKT TYSZKIEWICZ W latach 1894-1897 fotografię inscenizowaną uprawiał pierwszy znany w Europie polski pasjonat fotografii: Benedykt Henryk hrabia Tyszkiewicz, zamieszkały w Paryżu i wystawiający tam swoje fotografie od 1876 r. Urodził się pod Wilnem w roku 1852; jako dziesięciolatek wyjechał do Francji; uczony był przez prywatnych nauczycieli. Dziedzic pokaźnej części majątku Tyszkiewiczów po 1863 r. nie powrócił na Litwę, dużo podróżował po świecie, także własnym jachtem. Swoją fortunę ulokował w banku, którego dyrektorem był Robert Demachy, wybitny artysta fotografii oraz prezes Photo-Club Paris. Benedykt Tyszkiewicz na przedmieściu Paryża posiadał niekomercyjne studio i laboratorium fotograficzne, w magazynach na zapleczu zgromadził znaczne zbiory kostiumów i strojów z różnych epok, bucików, kapeluszy itd… – jak wspominał jego syn. Osiągnął znaczące sukcesy fotoreportażami ze swoich podróży po Francji i USA; wykonywał interesujące portrety. Fotografować przestał po spaleniu jego willi koło Saint Nazare podczas I wojny światowej, gdzie przechowywał swoje zbiory fotografii. Zmarł w 1935 roku w Mentonie. Jego twórczość była dobrze znana w Polsce, ale zachowały się zaledwie dwie reprodukcje jego prac, opublikowane w warszawskim Tygodniku Ilustrowanym. W 1894 r. ukazał się tam fotogram zatytułowany Berenice, nawiązujący do legend Egiptu faraonów, być może inspirowany także twórczością literacką Bolesława Prusa. Benedykt Tyszkiewicz

21


22

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

oryginalnie upozował tragiczną postać Bereniki na kobietę-wojownika. Nagą modelkę ubrał w hełm i metalowy napierśnik, a szyję, ramiona i biodra ozdobił klejnotami o staroegipskich wzorach, znanych z wykopalisk archeologicznych. Natomiast jego Pallas Atena z 1897 r. to inscenizacja inspirowana klasyczną rzeźbą grecką; przedstawia modelkę jako boginię siedzą na tronie, stojącym na skórze lamparta. Atena ubrana jest w suknię grecką, w prawej dłoni trzyma włócznię, na głowie ma hełm, obok jej tronu spoczywa tarcza. Obydwa fotogramy wskazują, że Benedykt Tyszkiewicz nie dbał aż tak bardzo o wierność szczegółów historycznych: hełm na głowie Bereniki nie wydaje się egipskim hełmem, współczesne autorowi krzesło, które służy za tron Atenie nie jest starogreckim tronem, a jej tarcza nie wydaje się być tarczą grecką a rzymską. O ile jego Berenika jest interesującym portretem kobiety z końca XIX w. o wyjątkowej urodzie, o tyle statyczna kompozycja Pallas Ateny razi sztucznością pozy. W 1903 r. w lwowskich Wiadomościach Fotograficznych ukazał się list Stefana Kulikowskiego, który sam uprawiał fotografię artystyczną: Ten rodzaj fotografii pomiędzy amatorami ma bardzo wielu zwolenników, i słusznie. Sztuczne układanie scen rodzajowych z kostiumowych modeli w wygodnym oświetleniu altany nie jest alfą i omegą sztuki fotograficznej, tym bardziej naśladowanie mistrzów pędzla. Pewnie, że B.T. jest arcymistrzem w tym kierunku, ale bądź co bądź to specjalność nie obejmująca całokształtu sztuki fotograficznej, zamknięta, ograniczona ramami altany i dekoracji.

INSCENIZOWANE ZDJĘCIA RZEMIEŚLNICZE Na przełomie XIX i XX wieku Oscar Rejlander i Benedykt Tyszkiewicz znaleźli licznych naśladowców wśród rzemieślników-fotografów, widzących źródło zysku w inscenizowaniu scen moralizatorskich i religijnych, fotografowanych w atelier i sprzedaży na jarmarkach i odpustach. Fotografowali współczesnych sobie ludzi w studio na tle historycznych panoram Jerozolimy czy Rzymu. Tak powstało dewocyjne monidło, z modelami ubranymi w historyczne stroje i wyposażonymi w atrybuty świętych Pańskich, wzorowane na malarstwie religijnym. Większość rzemieślniczych zakładów zaopatrywano wówczas w tła, malowane przez malarzy, przedstawiające np. krajobraz wiejski i sielski, romantyczny ogród albo Kopiec Kościuszki. Niektórzy z fotografowanych pojawiali się w renomowanym zakładzie fotograficznym po raz pierwszy i ostatni. Starannie przygotowywali

uczesanie i ubiór. Klient siadał w ozdobnym fotelu, jak na tronie, w dłoni trzymał książkę, choć nie zawsze umiał czytać. Był to rodzaj ceremonii, profesjonalnie zainscenizowanej przez fotografa. Zdarzały się wypadki zaginięcia większości zdjęć rodzinnych w efekcie klęski żywiołowej czy działań wojennych. Wówczas przemyślny rzemieślnik wykonywał fotomontaż - portret małżeński z dwóch dowolnych zdjęć małżonków, powstałych w różnych miejscach i czasie. Zdjęcia oprawiano w passe-partout sugerujące solidną, pozłacaną ramę i wieszano zwykle nad małżeńskim łóżkiem, często okolone dewocyjnymi fotograficznymi monidłami.

STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ Pierwszym polskim artystą, który miał świadomość znaczenia i ról medium fotograficznego dla dalszego rozwoju sztuki XX wieku był Stanisław Ignacy Witkiewicz (1885-1939). Aparat fotograficzny otrzymał w 1899 r. od ojca – Stanisława Witkiewicza, artysty malarza i krytyka sztuki, który również fotografował, m.in. kilkuletniego syna. Według ojca nauka fotografii była jednym z ważnych elementów edukacji Stanisława Ignacego, który nigdy nie chodził do szkoły, a kształcony był przez nauczycieli prywatnych, często będących niepodważalnymi autorytetami w swoich dziedzinach. Witkacy zaczął od fotografowania Zakopanego i krajobrazów tatrzańskich oraz lokomotyw parowych, reprodukowania swoich prac graficznych i malarskich, niezbędnych w korespondencji ze schorowanym ojcem, przebywającym w sanatorium w chorwackiej Lovranie. W „okresie zakopiańskim” trwającym do 1914 r. fotografował również inscenizowane przez siebie sceny z udziałem przyjaciół i znajomych lub był przez nich fotografowany, najczęściej jego aparatem (np. Ja z Foką i rewolwerem z 1899 r. – owa Foka była kotem domowym Witkiewiczów). Jednym z pierwszych cykli fotografii inscenizowanych są Miny z ok. 1910 r. – seria wczesnych autoportretów Witkacego. Innym rodzajem fotografii inscenizowanej jest portret Eugenii Dunin Borkowskiej z 1912 lub 1913 r., w nakryciu głowy stylizowanym na bliskowschodnią chustę. Inscenizowane są „portrety psychologiczne” Tadeusza Langiera z tego samego okresu, z charakterystycznym dla Witkiewicza „demonicznym” sposobem fotografowania, opierającym się na dużym zbliżeniu twarzy modela w silnym górnym świetle, które wypełnia cały kadr. Nie mamy pewności czy Witkacy samodzielnie wykonał swój Autoportret wielokrotny w lustrach


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

w Petersburgu w latach 1915-1917. Z pewnością go zainscenizował, niemniej na nim odwrócony jest plecami do centralnie ustawionego aparatu fotograficznego. Po powrocie z Rosji sowieckiej fotografował mniej, częściej był fotografowany. W dwudziestoleciu międzywojennym stał się inscenizatorem scen, których inspiracją były jego własne utwory literackie, dramaty i powieści, bieżące wydarzenia polityczne oraz oglądane filmy, gdyż był pasjonatem kina, szczególnie niemego. I tak np. Roman Jasiński fotografował w Zakopanem ok. 1924 r. inscenizowane scenki z udziałem Witkacego, jego żony Jadwigi, Antoniego Słonimskiego, Heleny i Jerzego Rytardów. W 1931 r. Józef Głogowski wykonał cykl autoportretów Witkacego zatytułowanych Wujcio z Kalifornii. Cykl ze stycznia 1932, sfotografowany przez Władysława Jana Grabskiego, zatytułowany jest Sceny improwizowane i przedstawia Witkacego ucharakteryzowanego na wschodnioeuropejskiego drania w towarzystwie zmysłowej Janiny TurowskiejLeszczyńskiej. W tym samym okresie powstają: Nieznana fotografia nieznanego aktora kinowego Carlfaldo Ricci; Potwór z Dusseldorfu; Drań, którego dotąd nie było i wątpliwem jest, czy będzie. Jeden z najlepszych cykli fotograficznych Scen imaginowanych, inspirowanych dramatami Witkiewicza, z udziałem Janusza de Beauraina oraz Neny Stachurskiej, powstał w latach 1930. w Warszawie. Jego uwieńczeniem jest autoportret Witkacego zatytułowany Wielki odtwórca Wielkiego Mogoła Stanley Ignatio Witkacy w scenie „Sąd nad partaczami”. Inscenizacje fotograficzne Witkacego miały niekiedy posmak makabryczny, jak np. fotografia z ok. 1931 r. zatytułowana Towariszcz Pieresmierdłow patrzący na egzekucję mienszewików, wspomnienie scen widzianych w Rosji w czasie rewolucji bolszewickiej, w rzeczywistości jego autoportret za stołem ze szklanką herbaty w dłoni, sugerujący owego towarzysza z kolejną szklanką wódki. Z tego roku pochodzi również kolejna seria Min – Witkacy fotografowany przez Józefa Głogowskiego parodiuje Włodzimierza Majakowskiego z filmu Chuligan i panna z 1918 r. Fotografie inscenizowane Stanisława Ignacego Witkiewicza były nowatorskim eksperymentem, zabawą w sztukę traktowaną przez autora z dystansem. Tego rodzaju fotografii nie uprawiał w Polsce wtedy nikt. Podobne inscenizacje urządzali w tym czasie jedynie surrealiści francuscy, dla których zdjęcia wykonane podczas spotkań grupy były przede wszystkim dokumentem efemerycznego zjawiska, które przeminęło.

JAN ALOJZY NEWMAN W Polsce międzywojennej w interesujący sposób, odległy od demonizmu Witkacego, inscenizował swoje zdjęcia Jan Alojzy Newman (1902-1941) artysta fotografii i publicysta, członek Fotoklubu Polskiego. Uczeń, później asystent artysty fotografii dr. Henryka Mikolascha na Politechnice Lwowskiej posiadał głęboką wiedzę teoretyczną i znajomość specjalnych technik fotograficznych, takich jak guma wielowarstwowa, bromlej, przetłok barwny, izohelia. Wykonywał również nowatorskie fotomontaże. Nie wystarczało mu jednak kopiowanie wspaniałości tego świata; na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX w. tworzył inscenizowane kompozycje, realizowane z ogromnym nakładem pracy i wysiłkiem reżyserskim. Najbardziej znane jego prace to: Na Zachodzie bez zmian z 1930 r., inspirowana powieścią Ericha Marii Remarque`a pod tym samym tytułem oraz 1914-1918. Zobrazował tragizm I wojny światowej; fotogramy przyniosły artyście sławę, reprodukowała je prasa całego świata. Fotogram Na Zachodzie bez zmian wykonany został jako trójbarwny przetłok, a użyte barwy są w nim istotnym elementem obrazu, przedstawiającego twarz młodego żołnierza, zamarłą w zasiekach z drutu kolczastego.

POLSKIE POWOJENNE INSCENIZACJE FOTOGRAFICZNE Po 1945 r. na Zachodzie nastąpiły zmiany. Nikt nie inscenizował nazistowskich parad z bębnami i pochodniami tylko po to, aby je sfotografować i powielić w milionach gazet albo sfilmować. Fotografię zdominowały realistyczny fotoreportaż oraz inscenizowana fotografia reklamowa. Na Wschodzie próbowano zaszczepić tzw. realizm socjalistyczny. Wielu wybitnych artystów fotografii zostało zmuszonych do wykonywania fotografii w tym grząskim nurcie „dla chleba”, zwłaszcza w okresie stalinowskim. Większość z nich była inscenizowana przez specjalistów od propagandy komunistycznej, a fotograf jedynie rejestrował sceny przedstawiające robotników i chłopów, którzy nie chcieli żyć głodno i chłodno w ruinach. Nad poprawnością ideologiczną tak rozumianej roli fotografii czuwali partyjni cenzorzy. W Polsce sytuacja ta uległa zmianie po 1956 r. i przyniosła wspaniałe dziesięciolecia polskiej fotografii artystycznej w latach sześćdziesiątych – subiektywnej i poszukującej, jednak nie tak często inscenizowanej.

23


24

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

FOTOREALIZM Około 1965 roku w Stanach Zjednoczonych pojawił się hiperrealizm, superrealizm lub fotorealizm – kierunek w malarstwie XX wieku, którego celem jest przedstawianie rzeczywistości z jak największą precyzją. Termin ten po raz pierwszy zastosował Daniel Abadie w odniesieniu do twórców amerykańskich odtwarzających na płótnach fotografię. Wkrótce eksportowano go do Europy. Już w XIX w. malarze powszechnie stosowali fotografię, traktując ją jako jeden z serii szkiców pomocniczych wykonywanych samodzielnie lub zamawianych u fotografów. Jednakże dość długo to ukrywali, w przeciwieństwie do hiperrealistów. Współcześnie sytuacja wydaje się bardziej skomplikowana – graficy komputerowi masowo kopiują fotografie z internetu i natychmiast zapominają o imieniu i nazwisku autora zdjęć lub w ogóle do tych danych nie docierają. Momentem triumfu hiperrealistów była wystawa sztuki documenta 5 w Kassel w 1972 r. Wśród wystawianych tam prac fotorealizm cieszył się największym zainteresowaniem. Ale już po kilku latach zainteresowanie tym kierunkiem osłabło. Malarze fotorealistyczni twierdzili bowiem, że odtwarzają nieprzekłamaną rzeczywistość, a nie zdjęcia. Tematami ich prac stały się wystawy sklepowe, samochody, przyczepy kampingowe, motocykle lub ich fragmenty, zdjęcia paszportowe itp. Większość malarzy na stałe wprowadziła do swych pracowni rzutnik i rzutowała wykonane przez siebie fotografie na płótno, kopiowała szkice i malowała obraz według wyświetlanego zdjęcia. Niezbędne stały się aeroskop i pistolet natryskowy, ale najważniejsza była perfekcja warsztatowa. Mimo to hiperrealistów oskarżano o wykonywanie mechanicznej pracy i odtwórczość, gdyż porzucili fascynację kolorem i abstrakcją niegeometryczną, tak wyraźną u starszych kolegów. Hiperrealizm był kontrpropozycją dla minimal artu, suprematyzmu i wszystkich kierunków w sztuce, które sprowadzają treść obrazu do absolutnego minimum, a od malarza nie wymagają praktycznie żadnych umiejętności technicznych. W niedługim czasie wielu artystów zrezygnowało przy tym z malarstwa olejnego na rzecz farb akrylowych, lepiej nadających się do wielokrotnego pokrywania detali, jak to czynią lakiernicy samochodowi; często pojawiającym się u superrealistów motywem stały się pojazdy. Np. Don Eddy w 1970 r. pracował nad cyklem grafik przedstawiających karoserie i zderzaki samochodów. Podobne obrazy malował David Parrish. Niektóre ich dzieła są niemal nie do odróżnienia od fotografii;

ich twórcy naśladowali nawet rozmycia planów, głębie ostrości charakterystyczne dla optyki fotograficznej. Charles Close przedstawiał na swoich obrazach silnie powiększone czarno-białe zdjęcia paszportowe. Richard Estes fotografował i malował w 1967 r. Kabiny telefoniczne. Lowell Nesbit przedstawił w 1970 r. Start - rakiety kosmicznej. Edward Kanowitz jedną ze swoich prac zatytułował w 1971 r. wprost: Rzutowana scena uliczna, a Ben Schonzeit na obrazie Po huraganie z tego roku skopiował kilka odbitek fotograficznych. Stąd już tylko krok do fotografii inscenizowanej, ale przenoszonej później na płótno: John Clem Clarke w 1970 r. stworzył obraz Amerykański Vermeer, a w 1972 r. Damy dworu (wycinek z Velazqueza). Amerykański krytyk i teoretyk sztuki J. Ch. Amman, wyróżnił 6 kryteriów hiperrealizmu: - prawie zawsze wzorem obrazu jest zdjęcie lub diapozytyw; - tradycyjną kompozycję malarską zastępuje wybrany wzór fotograficzny, przenoszony przez projekcję na powierzchnię obrazu; - specyficzne cechy indywidualnego warsztatu twórczego są niemal całkowicie odrzucone; - przedstawiany przedmiot jest ukazany precyzyjnie i zgodnie ze wzorem; - tematy i motywy są czerpane z życia codziennego lub otoczenia artysty; - fotografia nie jest traktowana jako środek pomocniczy, ale jako świadomie wybrana droga do obrazu malarskiego. Hiperrealizm był śmiertelnym ciosem zadanym zwolennikom teorii o dokumentalnej wierności fotografii. Skoro rzecz można namalować tak precyzyjnie, jak sfotografować – weryzm fotografii jest mitem. Wszystkie te doświadczenia skłaniały do uzasadnionego twierdzenia, że głównym medium sztuki jest światło, plama barwna i kontur, co skwapliwie podchwycili później fotomedialiści.

GRUPA ŁÓDŹ KALISKA Wybuch stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. spowodował istotne zmiany polskiej fotografii artystycznej. Część artystów przestała wystawiać w państwowych galeriach, zaczęła organizować się w grupy niezależne i wystawiać w mieszkaniach prywatnych i kościelnych podziemiach. Do najciekawszych grup, które znalazły alternatywne wyjście z ówczesnej sytuacji zdawałoby się bez wyjścia należy Łódź Kaliska – postmodernistyczna grupa artystyczna, powstała w 1979 roku. Tworzy ją pięciu artystów. Marek Janiak, ur. w 1955 r. w Łodzi, architekt i artysta fotograf, doktor habilitowany,


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

wykładający fotografię i projektowanie wnętrz w Politechnice Łódzkiej, w Akademii Sztuk Pięknych oraz Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. Od 1991 roku jest prezesem Zarządu Fundacji Ulicy Piotrkowskiej. Andrzej Kwietniewski, ur. w 1949 r. w Łodzi, studiował biologię na Uniwersytecie Łódzkim, działał w Fundacji Ulicy Piotrkowskiej. Adam Rzepecki, ur. w 1950 r. w Krakowie, studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracował jako majster zmianowy w Zakładach Wodociągów w Krakowie. Andrzej Świetlik, ur. w 1952 r. jeden z najciekawszych polskich artystów fotografii, członek ZPAF, mieszkający w Warszawie, wykonawca większości obrazoburczych fotografii grupy Łódź Kaliska. Andrzej Wielogórski (pseudonim Makary), ur. 1952 r. w Łodzi, od 1973 r. pracuje na Uniwersytecie Łódzkim, członek ZPAF oraz prezes Stowarzyszenia Artystycznego Łódź Kaliska. Łódź Kaliska powstała we wrześniu roku 1979, w kilka dni po wyrzuceniu jej przyszłych członków z pleneru zorganizowanego przez ZSMP w Darłówku na Pomorzu środkowym. Od początku lat 80. Łódź Kaliska tworzyła tzw. Kulturę Zrzuty, później tzw. Kulturę Żenującą. Organizowała prowokacyjne happeningi i performance. Neoawangarda, neodadaizm, skandal, przewrotność, prowokacja – to określenia, które towarzyszyły działalności grupy Łódź Kaliska, najbardziej prześmiewczego i anarchistycznego ugrupowania artystycznego w polskiej sztuce. Krytykowana przez oficjalnych krytyków, czasem ośmieszana przez kolegów po fachu, wywoływała i nadal wywołuje skrajne reakcje – od wykluczania po entuzjazm. Przez dziesięciolecia przeciwstawia się utartym prawdom o sztuce i stereotypom myślenia o istocie dzieł artystycznych. Od drugiej połowy lat 80. XX w. artyści grupy tworzą fotografię inscenizowaną. Są autorami aranżowanych pastiszów najsłynniejszych dzieł sztuki, głównie z zakresu malarstwa europejskiego. Do inscenizowanych zdjęć pozowali początkowo członkowie grupy, wcielając się w wyznaczone role, później zaczęli wynajmować modelki i modelów. Fotografie, które są zapisem inscenizacji z długim czasem otwarcia migawki aparatu fotograficznego wykonywał Andrzej Świetlik. W ten sposób powstały poruszone i poruszające „żywe wersje obrazów” (m.in.: Niesienie krzyża Hieronima Boscha, Mona Lisa Leonarda da Vinci i Marcela Duchampa, Ostatnia wieczerza Leonarda da Vinci, Narodziny Wenus Sandra Botticellego, Ślepcy Piotra Breughla, Wolność wiodąca lud na barykady Eugène`a Delacroix, szereg wariantów Śniadania na trawie Edwarda Maneta i Alaina Jacqueta,

Bitwa pod Grunwaldem (na Karowej) i Batory pod Pskowem Jana Matejki). Prace te otwarcie kpiły z malarzy i malarstwa, ironizowały na temat historii sztuki. Nieodłącznym elementem działalności Łodzi Kaliskiej jest deklarowana przez nią postfuturystyczna antymuzealność i przewrotny stosunek do tzw. zjawisk muzealnych. Konsekwentnie od lat negują oni wszystkie formy sztuki, zarówno awangardowej, jak i tradycyjnej, stawiają na zabawę i przekraczanie istniejących barier estetycznych i etycznych, jako jedyny słuszny model uprawiania anty-sztuki. Twórczość prezentowali w latach osiemdziesiątych w niezależnych galeriach – najważniejszy był łódzki Strych: galeria, pracownia i atelier zdjęciowe w jednym, na strychu kamienicy przy ulicy Piotrkowskiej. Do ok. 1990 r. atakowali i wyśmiewali socjalistyczne realia oraz malarstwo Nowych Dzikich i patriotyczno-mistyczną sztukę przy Kościele. W rysunkach, kolażach, fotografiach szydzili z wartości magicznych i transcendentalnych w sztuce. Kultura Zrzuty wydawała niezależne bruliony artystyczne Tango; pojedyncze egzemplarze miały około setki stron wykonywanych ręcznie. Rozdawali je przyjaciołom i krytykom, organizowali spotkania, dyskusje. Na łódzkim Strychu odbyły się też tak ważne filmowe przeglądy, jak Nieme kino w latach 1983-1985. Od początku działalności Łódź Kaliska ogłasza manifesty, w których na bieżąco odnosi się do sztuki i do otaczającej rzeczywistości. Zawsze jej działaniom towarzyszyła fotografia – inscenizowana wizualizacja refleksji, niekiedy dokumentująca kolejne, zaaranżowane akcje. W 1988 r. Łódź Kaliska wzięła udział w oficjalnej wystawie Polska fotografia intermedialna lat 80-tych, na której pokazała m.in. erotyczne inscenizowane zdjęcia i film Freiheit, neine danke! W 1989 r. grupa zmieniła nazwę na Muzeum Łodzi Kaliskiej; obecnie przy ulicy Piotrkowskiej 102 w Łodzi działa pub, który jest galerią ich prac i jednocześnie siedzibą Stowarzyszenia Artystów Łódź Kaliska. Od 2000 r. Łódź Kaliska propaguje New Pop, odwołujący się do amerykańskiego popartu. Charakterystyczne dla duetu JaniakKwietniewski erotyczno-seksualne prace w style New Pop wyśmiewają współczesną liberalną i skomercjalizowaną rzeczywistość, wykorzystując mechanizmy reklamy i nowoczesnych mediów elektronicznych do tworzenia fotografii inscenizowanych. Głośną akcją była sesja fotograficzna wykonana dla Playboya w 2004 r., na której naga modelka z rozpostartymi ramionami stała na czerwonych plastikowych kontenerach

25


26

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

coca-coli naśladując orła – nasze godło państwowe. Dwukrotnie, w 2004 i 2009 roku, grupa Łódź Kaliska wystąpiła do łódzkiego konserwatora zabytków z pisemnym wnioskiem o wpisanie jej do rejestru zabytków ruchomych miasta. Wniosek pozostał bez odpowiedzi. Najnowszy projekt Łodzi Kaliskiej nosi tytuł Stefan i Majonez - dokonali w nim zderzenia dwóch symboli Kielc, wywodzących się z całkowicie różnych dziedzin i epok - Stefana Żeromskiego i majonezu kieleckiego. Te dwa przewodnie motywy, przewrotnie zestawione ze sobą, świadomie odwołują się do do obrazów mistrza popartu, ukazujących puszki zupy Campbell czy butelki coca-coli. Zwielokrotnione na wielkoformatowych serigrafiach przedstawienie portretu i słoika wykreowano na podstawie pojedynczej fotografii i przetworzono w rodzaj ikony. Dziś prace Łodzi Kaliskiej wchodzą w skład wielu muzealnych kolekcji sztuki nowoczesnej, m.in. Muzeum Sztuki w Łodzi i Muzeum Narodowego we Wrocławiu, a grupa bierze udział w najważniejszych wystawach sztuki współczesnej w kraju i zagranicą. Grupa Łódź Kaliska była swoistym zaworem bezpieczeństwa sztuki polskiej od połowy lat osiemdziesiątych, a jej twórcy należeli do najzabawniejszych grabarzy nadętych ceremoniałów sztuki uległej. Ich sukces przyczynił się do powstania szerokiego nurtu fotografii inscenizowanej w Polsce. Współcześnie fotografia inscenizowana jest przedmiotem zajęć w uczelniach artystycznych i fotograficznych, ogłoszenia o różnych formach kursów fotografii inscenizowanej bez trudu można odszukać w internecie. Jednakże uprawiana jest w odmiennych realiach polityczno-gospodarczych, które przyniosły nowe wyzwania i odmienne akcje artystyczne, gdyż znaleźliśmy się: między inscenizacją a manipulacją.

ZBIGNIEW LIBERA Fotografia była, jest i będzie manipulowana dla potrzeb politycznych, np. poprzez zainscenizowanie przełomowego zdarzenia historycznego, ale po pewnym czasie od jego zaistnienia. Jako przykład może posłużyć zdjęcie Jewgienija Chałdeja (19171997), oficera Armii Czerwonej, pracującego dla agencji TASS, przedstawiające moment umieszczenia sowieckiego czerwonego sztandaru na szczycie budynku Reichstagu w Berlinie w pierwszych dniach maja 1945 r. Fotografia była zainscenizowana. Pierwszą flagę 30 kwietnia 1945 r. około

godziny 22.40 zatknął 23-letni żołnierz radziecki Michaił Minin. Została ona zdjęta przez grupę niemieckich nazistów w nocy, po krótkotrwałym odbiciu ruin Reichstagu. Chałdej wzorując się na zdjęciu amerykańskiego fotografa Joe Rosenthala, przedstawiającym moment zatknięcia flagi przez żołnierzy amerykańskich na wyspie Iwo Jima, zorganizował niewielką grupę żołnierzy. Powtórnie sztandar umieścili 2 maja 1945 Gruzin Meliton Kantaria i Rosjanin Michaił Jegorow. Jewgienij Chałdej, aby zdobyć odpowiednią flagę do zdjęcia, udał się po nią samolotem do Moskwy. Wykonał całą serię inscenizowanych zdjęć. Jedno z nich wybrała moskiewska cenzura, która usunęła niemiecki zegarek z ręki radzieckiego żołnierza wzniesionej w geście triumfu. Sam autor w celu pogłębienia dramaturgii dodał dymy nad płonącym Berlinem. Podobnych przypadków manipulacji/inscenizacji zdjęć w historii politycznej XX wieku po obu stronach szczęśliwie nieistniejącej Żelaznej Kurtyny mamy tak wiele, że można by było ułożyć z nich kilkusetstronicowy album. Manipulacje polityczne spowodowały trwałe zmiany w świadomości artystów wyczulonych na tu i teraz. Jednym z najistotniejszych wystąpień w historii fotografii artystycznej i sztuki współczesnej początku XXI wieku są Mistrzowie i pozytywy Zbigniewa Libery z lat 2002-2003. Ten wybitny artysta odważył się wyszydzić pojmowanie fotografii jako niepodważalnego zdaniem niektórych dokumentu. Nie przeprowadzał żmudnej analizy fotografii w świetle innych historycznych dokumentów, nie śledził wypowiedzi świadków wydarzeń. Dokonał pastiszu zdjęć oraz celowej prowokacji wobec tych, którzy ufają mediom masowym. W lutym 2004 r. przedstawił w galerii Atlas Sztuki, mieszczącej się w dawnych jatkach (!) przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi cykl inscenizowanych fotografii, które wywoływały protesty i jednocześnie smutną refleksję nad czasem, w którym żyjemy. W 2002 r. sfotografował m.in. inscenizację, zatytułowaną Mieszkańcy. Przedstawia ona uśmiechniętych przebierańców w różnym wieku, odgrodzonych od widza rzędami rozciągniętych sznurków. Całość wygląda jak kadr z planu filmowego, ale budzi niepokój, gdyż z świadomości większości dawnych i aktualnych uczniów wywołuje fotografię więźniów jednego z hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Na innej inscenizacji fotograficznej zatytułowanej Kolarze zaprezentował grupę ludzi ubranych w stroje i hełmy kolarzy szosowych, którzy podtrzymują słup z napisem STOP, przecięty piłą. I tym razem jest to pastisz historycznego zdjęcia, przedstawiającego łamanie polskiego szlabanu granicznego przez nazistowskich żołnierzy 1 września 1939 r. Obecnie


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

wiemy, że to zdjęcie zostało zmanipulowane i wykonane w kilka godzin po agresji na Polskę. Jest to jakby rodzaj usprawiedliwienia prowokacji: skoro Goebbels i Mołotow mogli, to Libera też może. W 1942 r. Dmitrij Baltermanc wykonał Rozpacz, przetworzone graficznie czarno-białe zdjęcie, przedstawiające kobiety poszukujące swoich bliskich wśród zamordowanych przez nazistów w okolicach Kercza koło Krymu. W fotografii inscenizowanej Libery to Porażka w przełaju z 2003 r. – jakby przefotografowany fragment rosyjskiej gazety z barwnym zdjęciem grupy młodych ludzi na brzegu morza, w strojach ni to plażowych, ni to sportowych. Zbrodnia była prawdziwa i w Kerczu, i w obozach koncentracyjnych, Armia Czerwona zdobyła Berlin w 1945 r. Zaś Che. Następny kadr z 2003 r. to brodaty mężczyzna leżący na noszach i palący cygaro, zdjęcie tylko trochę podobne do zdjęcia pośmiertnego Guevary, które obiegło światową prasę. Następny kadr to byłaby egzekucja rannego Che wykonana 9 października 1967 r. w Boliwii. Libera manipuluje także tekstami, zamieszczanymi pod inscenizowanymi zdjęciami. W czarnobiałej pracy Nepal z 2003r. widzimy fragment zrujnowanej drogi, może pasa lotniska, co sugerują ubiory rozbawionych motolotniarzy, gdy po przekątnej obrazu przebiega dwoje roześmianych nastolatków. Dziewczyna w środku kadru jest naga. I tym razem ze świadomości wyłania się inne zdjęcie z lat siedemdziesiątych – dziewczynka, dziecko oparzone napalmem, z płaczem biegnące wietnamską szosą. Okrutna gra słów: napalm – Nepal. Mistrzowie i pozytywy Zbigniewa Libery to cykl przemyślany i konsekwentny, w 2003 r. powstał Sen Busha jako okładka czasopisma Przekrój, na której dziewczyna ubrana w muzułmańską chustę tuli się do „białego” żołnierza. Ten odwrócony jest plecami, dzięki czemu widzimy dwie pary rąk ludzi inscenizujących tę fotografię. W prawym górnym rogu okładki Libera umieścił dwa zdania: To nie zdarzyło się naprawdę! To tylko odważna prowokacja polskiego artysty.

ANDREAS MŰLLER-POHLE I VILÉM FLUSSER Andreas Müller-Pohle, urodzony w 1951 roku w Brunszwiku, jest rówieśnikiem członków grupy Łódź Kaliska. W latach 1973-1979 studiował ekonomię i teorię komunikacji na uniwersytetach w Hanowerze i Getyndze. Niezależny artysta fotografii, wystawia od 1974 r. Publicysta i wydawca, redaktor magazynu Fotografia Europejska, wydawanego w Getyndze i Berlinie od 1980 roku. W 1981 ������������������������������������������������� r.������������������������������������������ poznał����������������������������������� i zaprzyjaźnił się z filozofem Vi-

lémem Flusserem, redagował jego pisma i wydawał magazyn Ku filozofii fotografii. Od 1980 roku Müller-Pohle był wykładowcą fotografii i komunikacji wizualnej w Europie i USA, a latach 1997-2004 profesorem komunikacji wizualnej w Wyższym Instytucie Sztuk Pięknych w Antwerpii, w Belgii. Obecnie mieszka i pracuje w Berlinie. Vilém Flusser (12 maja 1920 - 27 listopada 1991) to filozof, pisarz i dziennikarz, urodzony w Pradze, w rodzinie żydowskiej. W 1938 r. rozpoczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Karola w Pradze, w 1939 wyemigrował do Londynu z Edith Barth, przyszłą żoną i jej rodzicami, tam kontynuował studia w Londyńskiej Szkole Ekonomii i Nauk Politycznych. Ojciec zginął w Buchenwaldzie w 1940 roku, a dziadkowie, matka i siostra zostały przywiezione do Auschwitz, a następnie do Theresienstadt, gdzie zmarli. W 1941 r. wyemigrował do Brazylii, mieszkał w São Paulo i Rio de Janeiro, wkrótce otrzymał obywatelstwo brazylijskie. Swoje prace opublikował w kilku językach. Wczesne prace Flussera powstawały pod wpływem myśli Martina Heideggera, egzystencjalizmu i fenomenologii. Fenomenologia odegrała znaczącą rolę w przejściu do późniejszej fazy jego twórczości, w której zwrócił uwagę na filozofię komunikacji i produkcji artystycznej. Sformułował własną doktrynę dychotomii historii: okresy kultu obrazu przeciwstawił okresom kultu tekstu. Była to doktryna wyważona i optymistyczna, gdyż w myśl jej wykładni możliwy jest okres zrównoważenia kultu słowa i obrazu. Począwszy od 1950 roku wykładał filozofię i pracował jako dziennikarz, aż do czasu opublikowania w 1963 roku jego pierwszej książki Lingua e realidade (Język i rzeczywistość). W 1960 roku rozpoczął współpracę z brazylijskim Instytutem Filozofii w São Paulo i publikował w Revista Brasileira de Filosofia. Dużo pisał i nauczał w wielu szkołach w São Paulo, będąc wykładowcą filozofii nauki w Escola Politecnica Uniwersytetu w São Paulo i profesorem filozofii komunikacji w Escola Superior de Cinema w São Paulo. Współpracował z organizatorami prestiżowego międzynarodowego Biennale de São Paulo, uczestniczył w brazylijskim życiu kulturalnym. W 1972 roku zdecydował się demonstracyjnie opuścić Brazylię, ze względu na przęjecie władzy przez reżim wojskowy. Zamieszkał w Niemczech, później na południu Francji. Do końca swojego życia był bardzo aktywnym pisarzem i wykładowcą teorii mediów. Zginął w 1991 roku w wypadku samochodowym, podczas wizyty w rodzinnej Pradze, gdzie miał dać wykład o swojej filozofii. Dzięki docieraniu do naszych bibliotek najpoważniejszego niemieckiego magazynu o współ-

27


28

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

czesnej fotografii European Photography, przemyślenia Flussera były znane w Polsce. Książka Ku filozofii fotografii, wydana w Katowicach dopiero w 2004 r., przyniosła Flusserowi światową sławę w latach osiemdziesiątych. Swoje rozważania zaczyna od filozoficznej analizy fotografii jako aktu komunikacji, a kończy systematyzacją technik kulturowych. Można tę publikację potraktować jako klucz, a zarazem swego rodzaju wprowadzenie do opisu współczesności w świetle postępujących procesów medializacji, dokonującej się za sprawą nowej kategorii narzędzi ludzkich – aparatów, z których szczególne znaczenie ma najczęściej używany dzisiaj aparat fotograficzny. Apparatus, przyrząd występujący w roli narzędzia poznania, jest podstawową kategorią, do której odwołuje się filozof mówiąc o społeczeństwie postindustrialnym. Apparatus jest oczywistym fetyszem okresu kultu obrazu. Ta najważniejsza, klasyczna już pozycja z dziedziny analizy fenomenu fotografii powinna się znaleźć w bibliotekach wszystkich, którzy zajmują się fotografią artystyczną i sztuką mediów. W 1988 r. zaprezentowana została w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie i Poznaniu wystawa niemieckiej fotografii artystycznej zatytułowana Inscenizacje, będąca prezentacją w Polsce fotografii inscenizowanej przez Piddera Aubergera, Gerda Bonferta, Gottfrieda Jägera, Karla Martina Holzhäusera, Verenę von Gagern, Loni Liebermann, Tilla Jonasa, Dörtę Eissfeldt oraz Ulricha Tillmana i stanowiąca celny wybór indywidualnych dróg tworzących ten nurt. W katalogu wystawy znajduje się wstęp autorstwa Andreasa Müller-Pohlego, zatytułowany Fotografia inscenizacyjna. Autor tekstu, artysta fotografii, praktyk i wydawca oraz wykładowca, przyjaciel jednego z najważniejszych filozofów fotografii XX wieku dokonuje w nim precyzyjnego opisu fotografii inscenizowanej, który nic nie stracił na aktualności po niemal 25 latach od opublikowania tłumaczenia polskiego dokonanego przez profesora Stefana Wojneckiego. Proces fotografowania opisać można jako współdziałanie czterech elementarnych czynników: podmiot obchodzi się z przyrządem [apparatus] w ten sposób, że zachodzi transformacja światła odbitego od obiektu w obraz. Traktując powyższe elementy jako odniesienie, można rozróżnić pięć rodzajów inscenizacji: - inscenizacja podmiotu, czyli samoaranżacja fotografa przed kamerą (autoportret, performance, body art); - inscenizacja aparatu (fotograficznych hardi software) w sensie jego zastosowania skierowa-

nego przeciwko zaprojektowanej funkcji aparatu (instrukcji obsługi), albo poprzez sprzężenie z innymi przyrządami, jak np. komputer lub laser (wizualizm, fotografia generatywna); - inscenizacja obiektu – konstrukcja, produkcja, aranżacja przedmiotu lub sytuacji celem wykonania zdjęcia (martwa natura, fabricated to be photographed i inne); - inscenizacja światła poprzez zastosowanie alternatywnych źródeł światła lub korzystanie z rozszerzonego widma elektromagnetycznego (photographis interruptus, fotografia rentgenowska i inne); - inscenizacja obrazu jako takiego, czyli przemiana właściwego obrazu w metastrukturę sposobami fotograficznymi (sekwencja, tableau, montaż, obiekt fotograficzny), lub poprzez działania multimedialne (kolaż, fototekst, fotografia w malarstwie i inne); chodzi tutaj o proces wielostopniowy. Inscenizacyjną swobodę działania fotografii należy więc ująć szerzej niż jest to przyjęte zwyczajowo, gdy słowo inscenizacja rozumie się wyłącznie jako inscenizację przedmiotu. Fotografia inscenizowana nie jest więc tylko fotografią teatralną, co jest pierwszym skojarzeniem większości odbiorców. Inscenizacje fotograficzne mają umożliwić nam dotarcie do istoty fenomenu fotografii wieloma różnymi drogami i sposobami, obnażyć sposoby funkcjonowania fotografii we współczesnej kulturze i cywilizacji. Wybór źródeł: Kuryluk Ewa, Hiperrealizm – nowy realizm, Warszawa 1979 Płażewski Ignacy, Spojrzenie w przeszłość polskiej fotografii, Warszawa 1982 Franczak Ewa, Stefan Okołowicz, Przeciw nicości. Fotografie Stanisława Ignacego Witkiewicza, Kraków 1986 Andreas Müller-Pohle, Fotografia inscenizująca, wstęp do katalogu: Inscenizacje. Współczesna fotografia w Republice Federalnej Niemiec, Warszawa 1988 Krzysztof Jurecki, Fotografia polska lat 80-tych, Łódź 1989 Janiak Marek, Kwietniewski Andrzej, Rzepecki Marek, Świetlik Andrzej, Wielogórski Andrzej; Bóg zazdrości nam pomyłek. Łódź Kaliska Muzeum, Łódź 1999 Zbigniew Libera, Mistrzowie i pozytywy, w: Atlas Sztuki nr 3, Łódź 2004 Vilém Flusser, Ku filozofii fotografii, Katowice 2004


odpowiednie dać obrazom - słowa

dydaktyka i fotografia inscenizowana klaudii winiarskiej Stanisław Jasiński

Ponad wszystkie wasze uroki, Ty! Poezjo, i ty Wymowo, Jeden – wiecznie będzie wysoki: Odpowiednie dać rzeczy – słowo! Cyprian Kamil Norwid, Za wstęp (Ogólniki) z tomu Vademecum (1866, wyd. 1947) Dla pokolenia dwudziestolatków, wychowanych od dzieciństwa w stałej obecności narzędzi elektronicznych, fotografia stała się podstawowym medium sztuki, internet głównym miejscem komunikowania się. Nawet ci, którzy nie zetknęli się z filozofią fotografii Viléma Flussera wiedzą, że nadszedł kolejny okres kultu obrazu, nieco odmiennego, bo obrazu cyfrowego. Około 1990 roku nie sposób było przewidzieć skutków dynamicznego rozwoju doniosłego wynalazku cywilizacyjnego – komputera osobistego. To zaledwie jedno pokolenie, ale aż jedno pokolenie myślące i działające inaczej od poprzednich. Internet umożliwił im kontakt „bezosobowy” – zezwolił na anonimowość na nieznaną wcześniej skalę. Internetowa zasłona daje ludziom wrażliwym i zwykle przy tym nieśmiałym większe możliwości otwarcia się na innych, ale też stwarza nieznane dotąd możliwości nadużyć tym wszystkim, którym daje okazję do zaspokajania nie zawsze zdrowych potrzeb. A każde nadużycie jest patologią, także reklamy przesyłane bez mojej zgody na moje prywatne konto internetowe. Internetowa anonimowość nie oznacza wcale internetowej intymności, nie daje więc pełni kontaktu człowieka z człowiekiem. Może do niej prowadzić, ale... Ludzie, nie tylko młodzi, coraz mniej czytają i piszą, chociaż codziennie spotykamy czytających w autobusach, tramwajach i pociągach. Coraz więcej z nas komunikuje się przy pomocy obrazu, najczęściej fotografii cyfrowej przetwarzanej w komputerach w serię znaków graficznych – powszechnie rozpoznawalnych tatuaży cywilizacyjnych, takich jak np. dżinsy, pepsi cola, mcdonalds, czy bodaj fura i komóra, plus własne podobizny inscenizowane na idolów muzyki czy filmu. Cyfrowy aparat fotograficzny, a niemal każdy z nich umożliwia już dzisiaj nagrywanie filmów, jest dobrym, nowym narzędziem, internet daje nowe, dobre możliwości komunikowania się. Obrazowi towarzyszy zwykle komentarz: jedno krótkie zda-

nie o nieskomplikowanej budowie. Internetowa bezosobowość przyniosła już widoczne efekty: uczeń polskiego gimnazjum czy liceum staje przed swoimi koleżankami i kolegami z klasy i zazwyczaj nie potrafi wykrztusić z siebie kilku zdań autoprezentacji: Nazywam się…; Mieszkam w….; Uczę się w…, Interesuje mnie…; Chcę studiować…; Nie chcę studiować, bo… Internetowa anonimowość staje się przekleństwem nowego wieku, gdyż oddala młodych ludzi, zamiast ich zbliżać do siebie. Na progu XXI wieku zamiast dynamicznego rozwoju sztuki i kultury, czego można by się spodziewać dzięki nowym narzędziom, mamy internetowy nadmiar niespójnych, ubogich semantycznie komunikatów na tle elektronicznego monidła. Nie sposób rozróżnić, które z komunikatów przekazywanych przez internet mogą być wiarygodne, a które niewiarygodne. Życie społeczne nie zna próżni, taki zastój kulturowy nie może potrwać zbyt długo, pewnie nie dłużej niż jedno pokolenie pionierów elektronicznego okresu kultu obrazu. Większość użytkowników narzędzi elektronicznych jest już przekonana, że mogą być one użyte sensowniej niż dotychczas. Wiele zależy od tego, w jakim celu, z jakim zamiarem po nie sięgamy. Dowodzą tego inicjatywy artystyczne i dydaktyczne, które usiłują głębiej spenetrować możliwości narzędzi okresu kultu obrazu elektronicznego, przewidzieć ich szersze, humanistyczne wykorzystanie. Interesującą propozycją jest realizowany od 2008 r. fotoprojekt Klaudii Winiarskiej, zatytułowany Inspiracje – Imaginacje – Interpretacje. Autorką jest dr nauk humanistycznych, germanistka i artystka fotografii, pracuje w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu. W swojej praktyce dydaktycznej odważyła się połączyć nauczanie języka obcego z wykonywaniem fotografii inscenizowanych. Uczestnikami projektu są: jej mąż Stanisław, germanista, zarazem grafik komputerowy i fotograf, nauczyciele NKJO: Izabela Dąbrowska (język angielski), dr Małgorzata Kaczmarek (język francuski), studenci, absolwenci, pracownicy techniczni, pracownicy administracji. Do tej pory w tym fotoprojekcie wzięło udział ok. 350 osób. W 2005 r. Klaudia Winiarska poznała Anke Merzbach, która w Niemczech nazywana jest malarką – Bildmacherin (pol. tworząca obrazy), choć nie używa płótna i pędzli; tworzy i fotografuje inscenizowane obrazy pełne wieloznacznych odwołań do kultury i sztuki XX wieku, ze szczególnym


30

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

upodobaniem do surrealizmu. Jest przekonana, że: W tym teatrze wszystko jest wyreżyserowane, ale emocje są prawdziwe. Jej teatr fotografii to spotkanie realnego z nierealnym, jawy ze snem, liryzmu i tragedii, groteski z melancholią. Wystawiała w Niemczech, we Włoszech, w Izraelu, opublikowała dwa albumy autorskie, prowadzi warsztaty z fotografii inscenizowanej. Znajomość przyniosła wymianę doświadczeń na temat fotografii inscenizowanej i przyjaźń. Dziś Klaudia Winiarska swoje działania artystyczno-dydaktyczne określa jako fotomalarstwo, a siebie nazywa fotomalarką. Również i ona z udziałem studentów inscenizuje

Klaudia Winiarska inscenizacje fotografuje aparatem cyfrowym, a zdjęcia przetwarza w graficznych programach komputerowych. Często jeden obraz „końcowy” składa się z wielu zdjęć, wykonanych podczas jednej sesji fotograficznej lub obraz złożony jest ze zdjęć powstałych w różnych miejscach i czasie. W efekcie tworzy dzieło, które nie jest tylko fotografią osób i przedmiotów widzianych przez obiektyw, ale staje się przedstawieniem pól interpretacyjnych wyobraźni i literatury, z arsenałem symboli kulturowych, głównie z lat 1850-1950. Zainscenizowane i przetworzone fotoobrazy wiesza na ścianach Kolegium Języków

Melancholia Fot. Stanisław Winiarski

wieloznaczne obrazy, zanurzające się w – a zarazem wynurzające się z – wyobraźni. Inspiracją do ich powstawania są zarówno zwykłe ludzkie sprawy dnia powszedniego, jak i motywy literackie, zaczerpnięte z lektury Christine de Pisan, Kartezjusza, Jana Jakuba Rousseau, Françoisa Renégo de Chateaubrianda, Wiktora Hugo, Fryderyka Nietzschego, Tomasza Manna, Franza Kafki, Kabira, a nawet haiku. Studenci nie piszą rozprawek z historii literatury, cytują dzieła mistrzów po to, aby wypowiadać się o swojej obecności tu i teraz.

Obcych, prezentuje w polskich oraz międzynarodowych galeriach internetowych. Wielkoformatowe wydruki cyfrowe pokazane były dotychczas na kilku wystawach, m. in. dwukrotnie w toruńskim klubie Melisa i Jazz (2008), w toruńskiej Książnicy Kopernikańskiej (2008), w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej w Toruniu (2011) oraz w Gdańsku (2012). Celem projektu Inspiracje – Imaginacje – Interpretacje jest zainspirowanie słuchaczy do twórczego rozwoju osobowości oraz do twórczego działania


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

– również w ramach zdobywanych kompetencji obcojęzycznych – pisze o swojej działalności Klaudia Winiarska - Odpowiedź na pytanie: Po co w szkole, która kształci nauczycieli języków obcych tworzymy oraz interpretujemy obrazy? – jest prosta: Ponieważ język obrazów jest najstarszym językiem człowieka i nadal (również we współczesnym świecie!) najbardziej porusza wyobraźnię, czyli tę niezwykłą siłę w ludzkiej psychice, bez której nie sposób zbudować osobowość inspirującą również innych do aktywności twórczej. W myśl powyższych założeń nasze wspólne dzieła (fotoobrazy) służą nam we wszystkich trzech sekcjach

guje przy tym fakt, że autorami wielu tekstów są nasi słuchacze. Klaudia Winiarska jest przekonana, że: Obrazy, podobnie jak sny, są szczególną formą dialogu nieświadomości ze świadomością. Odczytanie znaczenia obrazu może odbywać się co najmniej na czterech poziomach psychiki – na poziomie świadomości i nieświadomości – w wymiarze indywidualnym i kolektywnym. Jeżeli obraz (sam w sobie) nie zawiera wszystkich czterech wymiarów psychiki, mogą one zostać odsłonięte w procesie interpretacji, a ten najczęściej przybiera formę werbalną. Ten jakże naturalny mechanizm psychiczny można więc niezwy-

Koncentracja Fot. Klaudia Winiarska

jako niekonwencjonalny materiał dydaktyczny, i to nie tylko na zajęciach z praktycznej nauki języków obcych, ale także na zajęciach z literatury i innych przedmiotów. Materiał ten inspiruje słuchaczy do wielowymiarowych interpretacji, które stają się punktem wyjścia do rozmów i dyskusji, i to nie tylko na zajęciach, lecz także poza salami wykładowymi, a nawet poza szkołą. Do obrazów w wirtualnej galerii załączamy teksty literackie w różnych językach (angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim oraz polskim). Na uwagę zasłu-

kle twórczo wykorzystać, rozwijając sprawność pisania – zarówno w języku ojczystym, jak też w języku obcym. Język obcy poszerza zakres wyrażania siebie, staje się nowym zasobem środków wyrazu. Jednakże, jak dodaje Małgorzata Kaczmarek: obrazy nie powinny więc być jedynie mimetycznymi przedstawieniami dzieł literackich. (…) Wizualizacja może oczywiście pozostać w naszym umyśle, ale o ileż będzie bardziej skuteczna jako „katalizator objawień interpretacyjnych”, jeśli znajdziemy ją na papierze, płótnie czy też ekranie komputera, bądź

31


32

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

sami ją za pomocą dostępnych środków i możliwości zmaterializujemy. W projekcie Iluminacje… obraz nie zabija wyobraźni, wręcz przeciwnie – pobudza ją. Jeden obraz stymuluje czasem interpretację dwóch różnych utworów literackich, pochodzących z różnych epok, napisanych przez różnych autorów i odwrotnie: kilka, zupełnie różnych od siebie obrazów stymuluje proces interpretacyjny jednego utworu. Projekt spotkał się z dużym zainteresowaniem słuchaczy, gdyż jak napisał to w maju tego roku Krzysztof Miedzianowski, student II roku, specjalność język niemiecki: W czasach, w których przyszło nam żyć, kreatywność zostaje tak intensywnie stłumiona, że w niektórych przypadkach musi odnaleźć swoje ujście w ustach ściśniętych w „dzióbek” odbitych fleszem telefonu komórkowego od toaletowego lustra. W podobnym duchu Krzysztof Kędziorski, w 2010 r. student pierwszego roku, specjalność język niemiecki, skomentował fotoobraz Aparat władzy: Jak hedoniści żyję szczęśliwie, jak nonkonformiści ufam sobie. Bo głupotą jest być zaślepionym ostrzeżeniami i zakazami, ograniczeniami narzuconymi przez coś, czego nawet nie poznaliśmy. Niech kieruje nami zdrowy rozsądek, a nie widok czerwonej lampki symbolizującej nam nakaz spowolnienia. Niech nasze myśli jadą dalej zrzucając z nas ten ochronny hełm. Sami wybierajmy, co dla nas dobre i słuszne, sami za siebie decydujmy. Zaś Klaudia Łukwińska, w 2012 r. studentka drugiego roku germanistyki, dodaje: W szkołach powinno przeprowadzać się różnego rodzaju projekty, które zbliżają do siebie nauczycieli i uczniów. Być może dzięki temu uczniowie będą mieli pozytywne nastawienie do szkoły i nauczycieli, będą postrzegać ich jako ludzi, którzy mają uczucia, a nie tylko jako osoby wpajające im wiedzę. Ale też „anonimowy” uczeń to klęska nauczyciela. Kreatywne projekty dydaktyczne przynosiły, przynoszą i będą przynosić rezultaty nie tylko w postaci kolejnych zaliczeń, czy też ocen z egzaminów. Po latach nie pamiętamy nazwisk wszystkich uczących nas nauczycieli. Czasem urażeni celowo nie przywołujemy niektórych twarzy. Pozostają w nas „na zawsze” ci, którzy choć wysoko stawiali poprzeczkę, to jednak potrafili uzasadnić, dlaczego tak czynili, a nie tylko egzekwować tuczenie wiedzą ilościową, która nie ma w dzisiejszej szkole ani czasu ani możliwości, by zamienić się w wiedzę jakościową. W każdym pokoleniu są jednostki nieprzeciętne, bo talent jest, jak wiadomo, boskim darem. Bywają utalentowani nauczyciele, bywają utalentowani uczniowie: Wystawiłam Życie na sprzedaż. Poukładałam myśli w kartony –

ciasno, jedna przy drugiej. Wytarłam kurz ze smutku i porozwieszałam samotność na ścianach. Zdjęłam pajęczynę z bólu, wypolerowałam własną paranoję. Czekałam z niecierpliwością na kupca. Wskazówki toczyły walkę z mijającym czasem. Zdążyłam wyprasować depresję i przyszedł on. Blask bijący od niego nie pozwalał mi oddychać. Podał mi rękę, przedstawił się jako Szczęście. A więc tak wygląda – pomyślałam. Rozejrzał się po moim życiu i odszedł. Tak po prostu. Wystawiłam swoje życie na sprzedaż. Ponownie. Sandra Zdunkiewicz w 2012 r. studentka trzeciego roku germanistyki. Projekt Inspiracje – Imaginacje – Interpretacje jest zaproszeniem do współtworzenia fotografii i literatury (patrz: François Soulanges, Estetyka fotografii, rozdział: Fotografia i literatura). Przeprowadzone w latach 2008-2012 przez Klaudię Winiarska doświadczenie, a zarazem przygoda artystyczno-dydaktyczna wykazały, że w okresie kultu obrazu elektronicznego można z powodzeniem modyfikować metodykę nauczania języków, biorąc pod uwagę zmiany świadomości uczniów, jakie nastąpiły wskutek rozpowszechnienia się elektronicznych narzędzi komunikacyjnych. Przywykliśmy do tego, że w różnego rodzaju podręcznikach obraz jest ilustracją do tekstu, pełni rolę służebną w procesie przekazywania wiedzy metodą słowo/obraz, czyli od słowa do obrazu. Dla pokolenia zanurzonego od dziecka w świecie obrazów cyfrowych nie jest to już tak oczywiste, gdyż młodzi ludzie przywykli do czerpania większości informacji z tego właśnie, obrazowego i elektronicznego źródła metodą obraz/słowo, od obrazu do słowa i nie można tej fundamentalnej zmiany pomijać w procesie dydaktycznym. Można ją z powodzeniem twórczo wykorzystać w sposób podobny do fotoprojektu Klaudii Winiarskiej w każdej niemal dziedzinie wiedzy, co zresztą już się czyni w ramach szerszych projektów, realizowanych z powodzeniem np. w warszawskim Centrum Nauki Kopernik. Co więcej, tą drogą można pobudzić do samodzielnych poszukiwań poza podręcznikami, nakłonić do czytania, nie tylko podpisów pod zdjęciami oraz wypowiadania i zapisywania swoich spostrzeżeń, a stąd niedaleko do aktywności poznawczej i twórczej, gdyż obraz zawsze domaga się słów, dopóki nie zadomowi się w naszej świadomości na stałe.


Zdarzenia, wydarzenia VII EUROPEJSKIE SPOTKANIA ARTYSTYCZNE W LUBOSTRONIU W Pałacu Lubostroń w dniach 5-7 października odbywały się VII Europejskie Spotkania Artystyczne 2012 – Festiwal Wielu Sztuk organizowane – informuje Karolina Malak z Pałacu Lubostroń – przez Fundację Kalejdoskop Kultury pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego, Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego Piotra Całbeckiego, Ambasadora Unii Europejskiej w Kijowie Jana Tombińskiego. Dyrektorem artystycznym przedsięwzięcia była prof. dr Barbara Marcinkowska, współorganizatorami: Pałac Lubostroń, Akademia Muzyczna im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, Państwowy Zespół Szkół Muzycznych im. Artura Rubinsteina w Bydgoszczy. Program Festiwalu obejmował m. in. wernisaż wystawy malarstwa z kolekcji Alicji i Aleksandra Araszkiewiczów oraz spotkanie z profesorem Aleksandrem Araszkiewiczem, spektakl Fryderyku mój – listy George Sand w wykonaniu Joanny Rawik oraz utwory F. Chopina w wykonaniu Yves`a Henry`ego, koncert kameralny w wykonaniu Alexandre`a Brussilovsky`ego – skrzypce, Barbary Marcinkowskiej – wiolonczela, Yves`a Henry`ego – fortepian, recital Marie Kobayashi z udziałem Agaty Nowakowskiej-Gumiel – fortepian.

WIECZÓR WSPOMNIEŃ. W PIERWSZĄ ROCZNICĘ ŚMIERCI BARTŁOMIEJA KOŁODZIEJA W Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku 12 października odbył się wieczór wspomnieniowy zorganizowany z okazji pierwszej rocznicy śmierci Bartłomieja Kołodzieja – architekta, pedagoga i polityka, miłośnika tradycji i historii Włocławka. Spotkanie rozpoczął krótki koncert muzyczny w wykonaniu pedagogów i uczniów Zespołu Szkół Muzycznych im. Czesława Niemena we Włocławku. W dalszej części były prezentowane ilustrowane wspomnienia przyjaciół. Zbigniew Kawecki przedstawił działalność zawodową Bartłomieja Kołodzieja, dr Agnieszka Kowalewska omówiła jego działalność społeczną i polityczną.

O ZBRODNIACH HITLEROWSKICH W RYPINIE Odebrano im życie, dać im dziś możemy tylko pamięć pod tym hasłem odbyły się w tym roku obchody kolejnej, już 73. rocznicy zbrodni hitlerowskich w powiecie rypińskim – informują organizatorzy uroczystości. – Tradycyjnie w drugą sobotę października barwna procesja wyruszyła spod kościoła Świętej Trójcy w Rypinie, by następnie ulicami miasta w modlitwie dotrzeć na miejsce masowych egzekucji do lasku rusinowskiego. Niewielka polana w lesie rusinowskim ze względu na makabryczne dzieło oprawców hitlerowskich stała się miejscem pamięci narodowej. Pomysłodawcami zintensyfikowania obchodów kolejnych rocznic byli działacze z rypińskiego oddziału Civitas Christiana, których pomysł skutecznie rozwinął i kontynuuje ks. prałat Tadeusz Zaborny. Od kilku już lat głównym organizatorem obchodów jest rypińskie Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej wspierane przez Parafię Świętej Trójcy, Urząd Miasta Rypina, a także przez Urząd Gminy Rypin. Stąd też uroczystego otwarcia obchodów 13 października 2012 roku dokonali wspólnie Burmistrz Paweł Grzybowski i Wójt Janusz Tyburski. Licznie zgromadzeni uczestnicy na wstępie wysłuchali okolicznościowej akademii przygotowanej przez młodzież z Gimnazjum w Radzikach Dużych. Zaangażowanie młodych ludzi z terenu powiatu jest pomysłem dyrektora Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej Andrzeja Szalkowskiego, zainteresowanego, by wiedza na temat zbrodni była jak najszerzej propagowana, by nikt nigdy o tym nie zapomniał. Bo to przecież następne pokolenia zabiorą z sobą i poniosą w przyszłość nasze dziedzictwo, w tym pamięć o zbrodniach na naszych przodkach. W przerwie między akademią a uroczystą mszą świętą uczestnicy usłyszeli historię tych wątków z początków II wojny światowej, gdy kamienica przy Warszawskiej 20 była siedzibą Gestapo i Selbstschutz. Tu w Domu Kaźni mordowano Polaków. Usłyszeli o lasku rusinowskim, lesie skrwileńskim, o boisku sportowym w Rypinie, czy cmentarzu żydowskim, gdzie także mordowano Rypinian. Ks. kanonik Jerzy Drozdowski przewodnicząc celebrze czynionej aż przez dziesięciu księży wielokrotnie podczas mszy odnosił się do pamięci, do historii. Po mszy były przemówienia i mrożący krew żyłach apel poległych. Po nim symboliczne wypuszczono ponad sto gołębi na pamiątkę pomordowanych. Gołębie zamiast salw karabinowych. Bo tu ciszy potrzeba, a miejsce to ma już za dużo wystrzałów w pamięci. Potem wieńce, kwiaty i znicze. I zawołanie abyśmy w przyszłym roku spotkali się równie licznie, a może liczniej. By pamięć nie zagasła. Zawsze w drugą sobotę października, miesiąca pamięci narodowej.

O WKLĘSŁODRUKACH W BYDGOSZCZY W Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy w dniach 18-19 października odbywała się sesja naukowa towarzysząca wystawie Wielość w jedności. Techniki wklęsłodruku w Polsce po


34

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

1900 roku. W programie sesji znalazły się m. in. wystąpienia: Pawła Ignaczaka z Muzeum Narodowego w Poznaniu, Zapomniana twórczość graficzna Bolesława Bałzukiewicza (1879-1935), Agnieszki Salamon-Radeckiej z Muzeum Narodowego w Poznaniu, Ku abstrakcji geometrycznej – techniki metalowe w twórczości Jerzego Hulewicza (1886-1941), Izabelli Powalskiej z Uniwersytetu Łódzkiego, Działalność artystyczna i pedagogiczna Ludwika Tyrowicza w Łodzi, Hanny Kuś-Joachimiak z Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, „Dürery Geta Stankiewicza”. Przykład transpozycji rysunków Albrechta Dürera na matryce miedziorytnicze, Piotra Czyża z Muzeum Narodowego w Warszawie, „Szkoła Łopieńskiego” Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Graficznych, czyli warszawscy akwaforciści pierwszych dwóch dekad XX wieku, dr Katarzyny Kulpińskiej z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Techniki metalowe w twórczości krakowskich artystów dwudziestolecia międzywojennego, Magdaleny Olszewskiej z Muzeum Narodowego w Gdańsku, Grafiki gdańskiej ścieżki niespokojne… Zjawisko powojennej grafiki artystycznej Wybrzeża. Rola i znaczenie technik metalowych, Agaty Rissmann z Muzeum Okręgowego w Toruniu, Grafika toruńska – techniki wklęsłodruku po 1945 roku, prof. Krzysztofa Tomalskiego z Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, Zmysł techniczny – intuicja artystyczna – rytuał, prof. Agnieszki Cieślińskiej-Kaweckiej z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Intaglio – nowoczesne koncepcje artystyczne, Michała Burbickiego z Fundacji im. Mariusza Kazany, Intaglio – współczesny warsztat graficzny (fragment filmu przygotowanego do prezentacji podczas wystawy Transgrafika), dr Anny Manickiej z Muzeum Narodowego w Warszawie, Akwatinta – technika kobieca? O kobietach graficzkach uprawiających techniki metalowe w dwudziestoleciu międzywojennym, dr. Ryszarda Grazdy z Politechniki Krakowskiej w Krakowie, Rotograwiura – czy to już tylko przeszłość?, prof. Jana Szmatłocha z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, Grafika z kręgu Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Techniki metalowe, kolografia, prof. Mariusza Pałki z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, Suchoryt jako paradygmat wklęsłodruku, dr Alicji Habisiak-Matczak z Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, Tożsamość i grafika – pomiędzy Łodzią a Turbino, dr. Krzysztofa Wieczorka z Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, Europejska grafika barwiona a polska grafika współczesna.

O OŚRODKU WZORCUJĄCYM WE WŁOCŁAWSKIEJ FABRYCE FAJANSU W Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku 19 października odbyło się spotkanie z okazji utworzenia we Włocławskiej Fabryce Fajansu Ośrodka Wzorcującego, zwanego Wzorcownią. Ośrodek Wzorcujący – piszą organizatorzy – został powołany w 1952 roku i od samego początku skupiał uzdolnionych artystów projektantów, którzy nadali unikatowy charakter włocławskim fajansom. Pracownikami tego ośrodka byli Elżbieta Piwek-Białoborska, Jan Sowiński, Wit Płażewski i Antoni Bisaga. Z ośrodkiem współpracowali również inni cenieni artyści (projektanci ceramiki), skupieni w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie. Celem spotkania było przypomnienie sylwetek tych artystów oraz wspomnienie „złotego” okresu włocławskiego fajansu. W trakcie spotkania zostały zaprezentowane archiwalne materiały filmowe i fotograficzne.

WYSTAWA ULICE I ZAUŁKI GRUDZIĄDZA W GRUDZIĄDZU W Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi w Grudziądzu 26 października została otwarta wystawa Ulice i zaułki Grudziądza. Aleja 23 Stycznia i okolice. W 1945 roku w trakcie walk o Grudziądz – piszą organizatorzy – zniszczeniu uległa większość budynków przy dzisiejszej alei 23 Stycznia, bezpowrotnie przekształcając ten teren. Z tego też względu prezentujemy wystawę przedstawiającą historię oraz wygląd ulicy, której pamięć zachowała się jedynie na fotografiach, pamiątkach i w pamięci osób starszych, którzy pamiętają ją jako tętniące życiem centrum naszego miasta. Do zakończenia II wojny światowej istniały w tym miejscu dwie ulice, których rozdzielnikiem był wylot ulicy Toruńskiej. W okresie II RP nadano im nazwy związane z ważnymi wydarzeniami w historii kraju i miasta – ulica Trzeciego Maja oraz plac 23 Stycznia. Aż trudno dzisiaj uwierzyć, że w przeszłości cały ten obszar był zabudowany pięknymi kamienicami, w których istniały kina, hotele, restauracje oraz wiele różnych sklepów i zakładów. Przy tej alei znalazły swoje miejsce między innymi Gazeta Grudziądzka (początkowo) oraz fabryka Herzfeld & Victorius (poprzednik firmy HV).

WYSTAWA TAJEMNICZA BYDGOSZCZ W BYDGOSZCZY W Galerii Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i Sztuki w Bydgoszczy była prezentowana wystawa Roberta Nowaka Tajemnicza Bydgoszcz (rysunki, fotografie, prezentacja multimedialna). Tajemnicza Bydgoszcz jest opowieścią o pewnej drodze do dojrzewania i dorosłości – organizatorzy przywołują zdania autora ekspozycji – a tym samym o przemijaniu, czasie, o egzystencji. Rozpoczynając swoją historię, wędrówkę od miejsca swych narodzin, przemierzając bydgoskie ulice niczym odkrywca, ja Krzysztof Kolumb, szukam swego powołania dotykając odrapanych murów starych kamienic. Nadając swym pracom odpowiedni kształt i formę, wciąż wędrując, przeistaczam całun otulający Bydgoszcz do snu, chowający ludzkie dramaty, tworzę własną Wenecję, zachowując się jak Neron, twórca budujący nowy twór ze starych, pozbieranych fragmentów Bydgoszczy,


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

uwalniam żywioły, wodę i czas. Przesuwam budynki, układam Bydgoszcz na własne podobieństwo, tworząc nową formę. Wy tworzycie miasto ludzi i czasu, a ja twórca tworzę was, ludzi i czas. Na murach tworzę, ludzi których już nie ma. Żyją w mych rysunkach skuleni, zdeformowani, przeistoczeni w mych snach, oddychając ceglanymi murami. Tętniące serca, bijące emocje i wielki niemy krzyk, umierający płacz dziecka. Realizując projekt Tajemnicza Bydgoszcz będę opowiadać o moim mieście w formie nie tylko rysunkowo-fotograficznej ale także multimedialnej, połączonej z aranżacją muzyczną, która zepnie go w jedną całość, potęgując i wzmacniając przekaz wystawy, opowieści o egzystencji samego miasta i ludzkim bytowaniu.

JESIEŃ NA WSI W CZERNIKOWIE W Szkole Podstawowej im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Czernikowie 25 października odbywała się konferencja edukacyjna Jesień na wsi z Czyż-nie zorganizowana z okazji 10-lecia powstania Czernikowskiego Stowarzyszenia na rzecz Wspierania Edukacji, Kultury i Sportu Czyż-nie. W programie konferencji znalazły się m. in. warsztaty kulinarne Jesień na wsi połączone z prezentacją i degustacją przetworów domowych, występy zespołów ludowych, chórów i solistów z czernikowskich szkół, pokonkursowe wystawy fotograficzna i malarska, wręczenie nagród w konkurach plastycznym, fotograficznym i literackim, prelekcje Krystyny Pawłowskiej i Aleksandra Błachowskiego o życiu i pracy na wsi oraz obyczajach ludowych na ziemi dobrzyńskiej.

O EDUKACJI REGIONALNEJ WE WŁOCŁAWKU W Kujawsko-Pomorskim Centrum Edukacji Nauczycieli we Włocławku 14 listopada odbyło się seminarium Cudze chwalicie, swego nie znacie na temat edukacji regionalnej. W programie znalazły się: projekcja filmu Matka Boska Skępska – Pani Mazowsza i Kujaw, wykłady: Krystyny Pawłowskiej, Skępe – najstarszy ośrodek maryjny w regionie, Józefa Nowakowskiego, Czy historię w gimnazjum można polubić?, Dariusza Chrobaka, Działania regionalne szkół ziemi dobrzyńskiej na przykładzie Szkoły Podstawowej w Czernikowie.

PROMOCJA ALMANACHU POETYCKIEGO SŁOWIAŃSKA WODA PAMIĘCI W Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej WSG w Bydgoszczy 15 listopada odbyła się promocja almanachu poetyckiego Słowiańska woda pamięci i płyty CD Nadgoplańskie szepty. Almanach – piszą organizatorzy spotkania – to pokłosie konkursu poetyckiego, kwalifikującego do udziału w organizowanych przez Wojewódzki Ośrodek Kultury i Sztuki w Bydgoszczy i Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury w Bydgoszczy wespół z Centrum Kultury i Sportu Ziemowit w Kruszwicy, Miejsko-Gminną Biblioteką Publiczną im. Stanisława Przybyszewskiego w Kruszwicy, Muzeum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu, Kwartalnikiem Artystycznym. Kujawy i Pomorze, Stowarzyszeniem Twórców Ludowych Oddziałem Bydgosko-Toruńskim XXIV Ogólnopolskich Literackich Spotkaniach Pokoleń, które odbywały się od 13 do 16 września 2011 r. w Kruszwicy i Kobylnikach oraz na terenie całej gminy – dzięki lekcjom poetyckim – we wszystkich przedszkolach i szkołach. Od sześciu lat almanachy wydawane są ze środków Urzędu Miejskiego w Kruszwicy. Tematyka wierszy jest zawsze dowolna. Jednak co roku, miłym akcentem są teksty związane z ziemią Popiela i Piasta Kołodzieja. Od kilku lat almanach redagowany jest przez Elżbietę Nowosielską. Projekt okładki przygotował Maciej Maciejewski, a fotografia anioła na okładce i wewnątrz książki poetyckiej jest autorstwa Pawła Wiśniewskiego. Zdjęcia do almanachu zostały wybrane z Konkursu Fotograficznego Gmina Kruszwica w obiektywie. Należy nadmienić, że wiersze osób zakwalifikowanych do udziału w OLSP oceniało jury w składzie: Grzegorz Kalinowski, Dorota Ryst, Krzysztof Myszkowski, Maria Żywicka-Luckner i Mieczysław Wojtasik. Wydawcą almanachu jest Centrum Kultury i Sportu Ziemowit w Kruszwicy, które też wydało płytę CD Nadgoplańskie szepty, na której znajdują się utwory muzyczne do tekstów z almanachów poetyckich 2007-2011.

WYSTAWA 21. OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU TWÓRCZOŚCI WIĘZIENNEJ W BYDGOSZCZY W Galerii Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i Sztuki w Bydgoszczy 22 listopada została otwarta wystawa I mędrca szkiełko i oczko – 21. Ogólnopolskiego Konkursu Twórczości Więziennej. Bydgoski konkurs twórczości więziennej – piszą organizatorzy wystawy – organizowany jest nieprzerwanie od 1992 roku. W jego dwudziestu jeden edycjach wzięło udział kilka tysięcy osadzonych (mężczyzn i kobiet) z prawie wszystkich zakładów penitencjarnych w kraju. Nadesłali oni łącznie około dziesięciu tysięcy prac plastycznych i rękodzielniczych oraz utworów literackich. Celem konkursu jest aktywizacja kulturalna środowiska więziennego oraz promowanie twórczości więziennej jako przejawu społecznie akceptowanej aktywności osadzonych. Bydgoski konkurs, obok sztumskiego, jest najdłużej organizowaną imprezą kulturalną w polskich zakładach penitencjarnych. Przez dwadzieścia jeden lat jego idea była inspiracją do podejmowania wielu nowych i ciekawych inicjatyw kulturalnych przez środowisko osadzonych i administracje zakładów penitencjarnych w całym kraju. W zakładach naszego regionu jest to szczególnie widoczne.

Opr. J.R.

35


Otrzymaliśmy zaproszenia Do Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie • na wernisaż wystawy Święci Pańscy w tradycji ludowej 26 września, • na spotkanie z Jarosławem Ościłowskim na temat: Wczesnośredniowieczne szlaki drogowe na Mazowszu Północnym (wraz ze wschodnią częścią późniejszej ziemi dobrzyńskiej) z uwzględnieniem historii, archeologii i topomastyki 11 października, • na obchody 73. Rocznicy zbrodni Selbstschutzu w Rypinie 13 października. Do Galerii Sztuki Ludowej i Nieprofesjonalnej w Bydgoszczy • na otwarcie wystawy pokonkursowej Okręgowego Klubu Aktywności Twórczej i Kulturalnej przy Polskim Związku Niewidomych - Niewidomi u Leona 26 września, • na otwarcie wystawy rysunku, fotografii oraz pokaz multimedialny Roberta Nowaka Tajemnicza Bydgoszcz 25 października. Do kościoła pw. Świętych Braci Męczenników w Bydgoszczy • na wernisaż wystawy obrazów Jacka Solińskiego Aniołowie powszednich dni, pamięci ks. prałata Romualda Biniaka w święto Aniołów Stróżów 2 października. Do Inowrocławia • na koncerty XXXIII Festiwalu Muzyki Organowej w Bazylice Mniejszej NMP, Sali Koncertowej im. I. Dubiskiej i Sanktuarium Królowej Miłości i Pokoju w Markowicach w dniach 5-26 października, • na koncert symfoniczny z okazji Narodowego Święta Niepodległości w kościele p.w. Św. Jadwigi Królowej 13 listopada • na promocję wydawnictwa Listy z Rzymu (1958-1975) ks. kard. Bolesława Filipiaka w Instytucie Prymasa Józefa Glempa 19 listopada. Do Galerii Sztuki Współczesnej we Włocławku • na otwarcie wystaw: rzeźb Andrzeja Zwolaka Panopticum i malarstwa Walerego Siejtbatałowa 5 października, • na otwarcie wystaw: obrazów Aldony Ołdyńskiej oraz obrazów i rysunków Ewy Karczewskiej i Anny Koper 9 listopada, • na pokaz prac 7. Festiwalu Filmów i Form Jednominutowych 24 listopada, • na zakończenie 18. Ekologicznego Konkursu Malarskiego dla Dzieci i Młodzieży 28 listopada. • na zajęcia edukacyjne Co w trawie piszczy i szumi?; Rozmowa o rzeźbie; Stuki, szmery i szelesty w październiku i listopadzie.

• na wernisaż projektu filmowego Inne światy Wernera Herzoga w 70-lecie urodzin reżysera 12 października, • otwarcie wystawy Józefa Robakowskiego Moje własne kino 25 października, • otwarcie wystawy Państwo wojny. Prace kolekcji Galerii Wymiany 25 października. Do Muzeum Okręgowego w Toruniu • na otwarcie wystawy Magiczny świat sztuki meksykańskiej 5 października, • na otwarcie wystawy Kaligrafia i wachlarz w Japoni. Sztuka kaligrafii na wachlarzu 19 października. Do Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu • na premierę spektaklu Koncert życzeń 7 października. Na XVIII Toruński Festiwal Książki w Toruniu • cykl spotkań w Domu Muz, Dworze Artusa, Centrum Sztuki Współczesnej, Muzeum Okręgowym w dniach 8-13 października. Do Biblioteki Głównej UMK w Toruniu • na otwarcie wystawy Głos Wolnej Europy 8 października. Do Domu Muz w Toruniu • na otwarcie wystawy Okręgu Toruńskiego Polskiego Związku Fotografów Przyrody 11 października, • na otwarcie wystawy grafiki Tomasza Barczyka Wszyscy piją colę 19 października, • na Zaduszki Jazzowe – wystąpił Eljazz Quintet 2 listopada. Do Galerii Sztuki U Chopina w Gminnym Ośrodku Kultury w Obrowie • na otwarcie wystawy malarstwa Patrycji Bezrudczyk 12 października. Do Galerii Miejskiej w Inowrocławiu • na otwarcie wystawy Pawła Frąckowiaka 12 października. Do Galerii Kontrapunkt w Toruniu • na wernisaż wystawy fotograficznej Beaty Jędruch Buriacja i okolice 13 października. Do Centrum Kultury Zamek w Nowem • na XX Biesiadę Lalkarską 13 października. Do Teatru Baj Pomorski w Toruniu • na XIX Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek Spotkania w dniach 13-19 października.

Do Galerii w Ratuszu w Inowrocławiu • na otwarcie wystawy Joannny Leszczyńskiej Konstrukcja/dekonstrukcja 5 października.

Do Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zdzisława Arentowicza we Włocławku • na otwarcie wystawy Leslau – okupowany Włocławek 14 października.

Do Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Radziejowie • na prelekcję Miłosza Kamila Manasterskiego Bez skarg w roku Skargi 5 października.

Do Świetlicy w Elgiszewie • na XVII Konferencję Historyczną, poświęconą historii gminy Ciechocin 17 października.

Do Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu • na otwarcie prezentacji Thomasa Bayrle`go Po nici do kłębka- i z powrotem oraz Portikus w budowie 5 października,

Do Biblioteki Pedagogicznej w Toruniu • na otwarcie wystawy Najkrótsze felietony świata. Rysunki satyryczne Szymona Kobylińskiego, cz.I – 17 października,


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

• na otwarcie wystawy fotograficznej Jestem… Doświadczam… Tworzę – podsumowanie projektu Klub Integracji Społecznej – (Nie)pełnosprawni w Kulturze zrealizowanego przez Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym i Osobom Potrzebującym Wsparcia w Toruniu Jestem 6 listopada. Do Akademickiego Centrum Kultury Od Nowa w Toruniu • na uroczyste otwarcie obiektu po remoncie i rozbudowie 17 października. Do Fundacji Tumult w Toruniu • na otwarcie wystawy pokonkursowej Galerii i Ośrodka Twórczości Dziecka w Toruniu XVIII Międzynarodowego Biennale Grafiki Dzieci i Młodzieży Toruń 2012 w dniu 18 października. Do Międzynarodowego Centrum Zarządzania Informacją ICIMSS w Toruniu • na konferencję Polskie zbiory w Europeanie 18-19 października. Do Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i Sztuki w Bydgoszczy • na promocję tomiku poetyckiego Ewy Zalewskiej Spod przymrużonych żaluzji 18 października, • na Blues & Folk Festiwal 2012 – koncert Transatlatic Blues Projekt w Sali Malinowej Hotelu Pod Orłem 27 października. Do Czarnego Spichrza we Włocławku • na podsumowanie XIX edycji konkursu Włocławskie impresje 19 października. Do Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku • na wieczór historyczny Z historii fajansu włocławskiego. W 60 rocznicę utworzenia Ośrodka Wzorcującego 19 października, • na otwarcie wystawy Tekstem i obrazem. Reklamy firm włocławskich do 1939 r. w dniu 26 października, • na Zaduszki plastyczne 8 listopada. Do Młodzieżowego Domu Kultury w Inowrocławiu • na spotkanie z Krzysztofem Bendykcińskim i Katarzyną Wachowską na temat Chin 20 października. Do Domu Plastyka w Toruniu • na otwarcie wystawy malarstwa Teresy Grabowskiej Kolor światła 23 października. Do Galerii Małej ZPM Bursa w Grudziądzu • na otwarcie wystawy malarstwa Sekcji Plastycznej Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku 23 października. Do Galerii Autorskiej w Bydgoszczy • na otwarcie wystawy linorytów i obrazów Jacka Solińskiego Wychylenie; wypowiedzi o wystawie Bogdana Chmielewskiego, Hanny Strychalskiej i Roberta Mielhorskiego Cztery miniatury czytał Mieczysław Franaszek, 24 października, • na otwarcie wystawy malarstwa, fotografii i grafiki nieżyjących artystów: Andrzeja Budziaka (1953-1981), Kazimierza Jułgi (1935-2002), Ireny Kużdowicz (19172000), Zbigniewa Lubaczewskiego (1929-1985), Bronisława Zygfryda Nowickiego (1907-1981), Leona Romanowa (1938-2001) i Zofii Rybiańskiej (1925-2003) oraz spotkanie poetyckie z Jarosławem Jakubowskim Słowa z obrazów; wiersze czytał Mieczysław Franaszek 8 listopada.

Do Muzeum w Grudziądzu • na otwarcie wystawy Ulice i zaułki Grudziądza. Aleja 23 Stycznia i okolice 26 października, • na promocję wydawnictwa Twierdza Grudziądz. Ochrona, zarządzanie, zagospodarowanie. Materiały pokonferencyjne 9 listopada, • na wieczór muzyczno-literacki z okazji Narodowego Święta Niepodległości Chopin warszawski 11 listopada, • na otwarcie wystawy Grudziądz w akwarelach Zbigniewa Szczepanka, połączone z promocją albumu Grudziądz miasto niezwykłe 16 listopada. Do Teatru Impresaryjnego we Włocławku • na premierę spektaklu Teatru Ludzi Upartych Ożenek wg Mikołaja Gogola w reżyserii Jana Polaka 26 października, • na premierę spektaklu Teatru Skene Parada Louli Anagnostaki w reżyserii M. Synakiewicza 17 listopada. Do Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy • na otwarcie wystawy wyboru prac z lat 1986-2012 Krzysztofa Grusego Zbiór otwarty 29 października, • na otwarcie wystawy Tomasza Dobiszewskiego Fiksacje 3 listopada. Do Pałacu Lubostroń • na Bydgoskie Listopadowe Spotkania z Kulturą Chrześcijańską – recital fortepianowy Radosławy Jasik i wernisaż wystawy malarstwa Renaty Uzarskiej-Bielawskiej, podczas którego twórczość artystki prezentował Piotr Siemaszko 4 listopada, • na Koncert Nadzwyczajny z okazji Święta Niepodległości, prelekcję dr hab. Jarosława Kłaczkowa Tworzenie się państwa w latach 1918-1922, recital Jerzego Zelnika Co to jest Ojczyzna, recital fortepianowy Marka Wroniszewskiego 11 listopada. Do Galerii Akcent w Grudziądzu • na wystawę zbiorową Toruńskie spacery fotograficzne 8 listopada. Do Młodzieżowego Domu Kultury w Toruniu • na XIII Dni Austrii 9 listopada. Na uroczyste obchody 94. Rocznicy Odzyskania Niepodległości w Toruniu, na kwaterę poległych w latach 1918-1921, do Kościoła Garnizonowego, pod pomnik gen. Józefa Hallera, pod pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego, do Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia 11 listopada. Do Muzeum Stanisława Noakowskiego w Nieszawie • na koncert Wieczór pieśni legionowych z okazji Święta Niepodległości 11 listopada, • na otwarcie wystawy fotografii Jarosława Czerwińskiego Moje drogi 16 listopada. Do Opery Nova w Bydgoszczy • na ceremonię otwarcia XX Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Plus Camerimage 2012 – 24 listopada. Do Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu • na konferencję Dziecko to jutro, zorganizowaną przez Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy im. Janusza Korczaka w Toruniu ora Wydział Nauk Pedagogicznych UMK 22 listopada. Do Skępego • na uroczystość poświęconą rocznicy śmierci prof. Jerzego Pietrkiewicza w Sanktuarium Matki Boskiej Skępskiej 24 listopada.

OPR. s.j.

37


Festiwale, Przeglądy, Konkursy, Warsztaty, Spotkania Warsztaty TEATRALNE tEATR JAKO PLAC ZABAW JAK PRZYGOTOWAĆ PRZEDSTAWIENIE TEATRALNE METODĄ DRAMY Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 8-9 grudnia warsztaty teatralne Teatr jako plac zabaw. Jak przygotować przedstawienie teatralne metodą dramy. Udział mogą w nich wziąć instruktorzy teatralni, nauczyciele, aktorzy amatorzy z grup teatralnych, osoby zainteresowane metodą dramy. Celem warsztatów jest odkrycie przed uczestnikami tajników pracy dramisty, wyposażenie ich w narzędzia niezbędne do samodzielnej pracy z podopiecznymi z grup teatralnych. Program warsztatów obejmuje ćwiczenia związane z wchodzeniem w role i z rozładowywaniem napięcia w sytuacjach dramatycznych, podstawowe elementy wiedzy o teatrze amatorskim i dramie, naukę pracy metodą dramy, rozbudzanie wyobraźni, wykorzystywanie pomysłów do budowania spektakli, sposoby i etapy tworzenia teatru improwizowanego, łączenie gestu ze słowem, podstawy budowy etiudy teatralnej i spektaklu. Zajęcia prowadzi Grażyna Zielińska. Zgłoszenia należy nadsyłać pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: agnieszka.piasecka@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

Warsztaty JAK CIĘ WIDZĄ? jAK CIĘ SŁYSZĄ? TRENING SKUTECZNEJ KOMUNIKACJI Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 15-16 grudnia warsztaty Jak cię widzą? Jak cię słyszą? Trening skutecznej komunikacji. Udział mogą w nich wziąć instruktorzy, animatorzy kultury, nauczyciele oraz wszystkie inne osoby, które z racji wykonywanej pracy kontaktują się z innymi. Program warsztatów obejmuje: strategie (ja wygrywam – ty przegrywasz; ja przegrywam – ty wygrywasz; obaj przegrywamy – obaj wygrywamy), style komunikacji, monolog, dialog pozorny, potakiwanie, dialog, słuchać a słyszeć, czyli zaburzenia komunikacji, sprzeczne cele nadawcy i uczestników komunikacji jako czynniki determinujące konflikt oraz sposoby rozwiązywania konfliktów lub zapobiegania im, zachowania w sytuacjach publicznych, wyrażanie i tuszowanie emocji, poziomy komunikacji: pogawędka, dialog, relacja z wydarzenia, wypowiadanie opinii, żart, anegdota, dzielenie się emocjami, formy komunikacji: werbalna – niewerbalna, ustna – pisemna, bezpośrednia – pośrednia; kreacja i wyrażanie myśli, emocji; zajęcia z kamerą jako bezstronnym obserwatorem zachowań. Zajęcia prowadzą Alicja Usowicz, Erwin Regosz, Krystian Wieczyński. Zgłoszenia należy nadsyłać pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: krystian.wieczynski@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

Warsztaty Jak wzbogacić warsztat pracy z dziećmi i młodzieżą Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 7-9 grudnia warsztaty Jak wzbogacić warsztat pracy z dziećmi i młodzieżą, adresowane do nauczycieli wszystkich typów szkół, przedszkoli, placówek opiekuńczo-wychowawczych, instruktorów domów kultury, wolontariuszy, bibliotekarzy, pracowników muzeów, pracowników socjalnych, katechetów, organizatorów wypoczynku zimowego i letniego poszukujących inspiracji do działań twórczych i preferujących aktywne metody pracy z grupą. Warsztaty są prowadzone metodami aktywizującymi, z elementami organizacji imprez kulturalnych oraz metod pracy z grupą zainteresowań w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, przedszkolach, szkołach, świetlicach i ośrodkach kultury. Program warsztatów obejmuje: metody aktywizowania i integracji grupy przez wspólną zabawę i pracę; rozwijanie zainteresowań wychowanków – metodykę pracy z dziecięcą grupą zainteresowań na przykładzie zabaw cyrkowych; wzbogacanie warsztatu animatora kultury; zdobycie umiejętności tworzenia scenariuszy imprez dla dzieci i młodzieży na dowolny temat oraz realizowania ich. Zajęcia prowadzi Alicja Usowicz. Zgłoszenia należy nadsyłać pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: alicja.usowicz@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

Warsztaty Muzykoterapia Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 8-9 grudnia warsztaty Muzykoterapia, adresowane do terapeutów zajęciowych, nauczycieli muzyki, pedagogów specjalnych i innych osób zajmujących się pracą z dziećmi i dorosłymi, chcących wykorzystać w swojej pracy lecznicze i relaksujące właściwości dźwięku. Program warsztatów obejmuje sposoby ujawniania i rozładowywania zablokowanych emocji i napięć, osiągania integracji w grupie, poprawy komunikacji, naukę odpoczynku i relaksacji, usprawnianie funkcji percepcyjno-motorycznych, uwrażliwienie na muzykę i przyrodę, wzmocnienie i ułatwienie rehabilitacji, procesu leczenia, poprawiania kondycji psychofizycznej, wzrostu pozytywnego nastawienia do życia i sił witalnych. Zgłoszenia należy nadsyłać pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: erwin.regosz@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

WARSZTATY TEATR – MUZYKA – RUCH Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 15-17 marca 2013 r. warsztaty Teatr – Muzyka – Ruch. Program warsztatów obejmuje: zapoznanie z wielkimi reformatorami teatru od Stanisławskiego do


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

Grotowskiego i poszukiwania współczesne; wybór repertuaru i propozycje repertuarowe, wybór koncepcji inscenizacyjno-reżyserskiej, współpraca ze scenografem, dekoracje i kostiumy, metody i etapy pracy z aktorem, dobór obsady, siła i wyrazistość słowa w kreacji aktorskiej; pojęcia cielesności, potencjalnych możliwości ruchowych i ekspresyjnych ciała, wykorzystania ruchu świadomego i nieświadomego w pracy twórczej; przestrzeń teatralną, słabe i mocne punkty sceny, wzajemne ustawienie (relacje) aktorów i oddziaływanie na siebie nawzajem i przez to na widza; rolę dźwięku i sposoby jego wykorzystania w przedstawieniu teatralnym, muzykę ciała, wykorzystanie dźwięku naturalnego w widowisku, piosenkę aktorską. W czasie zajęć uczestnicy pod kierunkiem prowadzącego stworzą oprawę muzyczną do konkretnego fragmentu tekstu. Warsztaty prowadzą: Agnieszka Piasecka, Marta Zawadzka, Erwin Regosz i Krystian Wieczyński. Zgłoszenia należy nadsyłać do 1 marca 2013 r. pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: agnieszka.piasecka@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

WARSZTATY ABC TEATRU W TERAPII Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 30-31 marca 2013 r. warsztaty ABC teatru w terapii. Celem warsztatów jest zapoznanie uczestników z ideą terapii przez teatr, różnymi metodami pracy teatralnej o charakterze terapeutycznym, technikami arteterapii przydatnymi w pracy teatralnej w środowiskach osób wykluczonych, wyposażenie uczestników w narzędzia niezbędne do samodzielnej pracy z podopiecznymi grup teatralnych. Program warsztatów obejmie podstawowe elementy wiedzy o teatrze, teatrze amatorskim oraz teatrze w terapii. Podczas zajęć uczestnicy dowiedzą się, jak pracować metodami teatralnymi, parateatralnymi i z zakresu arteterapii, jak rozbudzić wyobraźnię podopiecznych i wykorzystać ich pomysły w budowaniu spektakli teatralnych; poznają sposoby tworzenia teatru terapeutycznego; dowiedzą się z jakich tekstów warto skorzystać w pracy teatralnej; poznają podstawy budowy krótkiej etiudy teatralnej, a później – spektaklu. Warsztaty prowadzą Jolanta Klauza i Agnieszka Piasecka. Zgłoszenia należy nadsyłać do 16 marca 2013 r. pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: agnieszka.piasecka@woak.torun.pl , www.woak.torun.pl

KURS PEDAGOGIKI CYRKU DZIECIĘCEGO Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w cyklu 6 spotkań Kurs pedagogiki cyrku dziecięcego. Celem cyklu jest zdobycie przez uczestników wiedzy i umiejętności z dziedziny sztuki cyrku dziecięcego i młodzieżowego, metodyki pracy cyrkowej oraz animacji cyrkowej w środowisku lokalnym. W programie kursu: gry i zabawy z rekwizytami, żonglerka, plastyka ruchu, klaunada, akrobatyka z elementami

tańca i zabaw ruchowych, iluzja, ekwilibrystyka (szczudła, rola-bola, chusta wertykalna i trapez, hula-hop, diabolo, reżyseria widowiska cyrkowego). Podczas pierwszego spotkania w dniach 23-24 marca 2013 r. uczestnicy poznawać będą podstawy żonglowania chustkami, piłkami, kółkami; diabolo i talerzyki; gry i zabawy z rekwizytami; metody pracy z dziecięcą i młodzieżową grupą cyrkową. Warsztaty prowadzą Alicja Usowicz, Kamil Jędrzejak. Zgłoszenia należy nadsyłać do 9 marca 2013 r. pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: alicja.usowicz@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

WARSZTATY COACHING PROJEKT Z CONTACT IMPROVISATION Z ELEMENTAMI BODY MIND CENTERING Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 1-3 marca 2013 r. warsztaty Coaching project z contact improvisation z elementami Body Mind Centering. Coaching – metoda poszukiwania własnych możliwości i doskonalenie swoich umiejętności poprzez współpracę z mistrzem, który sugerując sposób i metody pracy powoduje otwieranie nowych możliwości w doskonaleniu własnych umiejętności. Contact improvisation (improwizacja w kontakcie) jest to metoda pracy oparta na używaniu środka ciężkości do pracy w kontakcie z inną osobą, sposobami podnoszeń, ale też współpracy w kreowaniu ruchu. Wszystko odbywa się wyłącznie poprzez improwizację, wyczucie partnera, reakcję na jego działanie i szybką współpracę. Body Mind Centering jest metodą pracy nad świadomością ciała opartą na różnych systemach: skóry, powięzi, kości, mięśni, organów wewnętrznych. Jest to metoda doskonalenia funkcjonowania ciała poprzez ruch, oddech, kontakt. Trening BMC jest bardzo pomocny szczególnie w pracy tancerzy (cenny również dla muzyków, wokalistów, aktorów), wpływa na poprawę postawy i ułożenia ciała, gibkości i siły, poszerzeniu umiejętności ruchowych, improwizacji a także zapobiega kontuzjom lub wspomaga terapię po kontuzjach. Body Mind Centering jest przede wszystkim procesem twórczym, podczas którego uczestnik „bada” własne ciało, pracuje nad nim i swoim umysłem. W procesie tym umysł wyraża się poprzez ciało i ruch. Z tego doświadczenia wnioski dla uczestników wypływają same, nikt im ich nie przekazuje. Warsztaty prowadzi Iwona Olszowska. Zgłoszenia należy nadsyłać do 16 lutego 2013 r. pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: marta.zawadzka@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

WARSZTATY ŚPIEWNIK POLSKI. ŚPIEWAMY POLSKIE PIOSENKI Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 23-24 lutego 2013 r. warsztaty Śpiewnik polski. Śpiewamy polskie piosenki. Udział mogą w nich wziąć

39


40

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 11-12/2012

osoby liczące ponad 10 lat. W programie warsztatów – mających na celu propagowanie i promowanie polskiej kultury muzycznej, tradycyjnej pieśni oraz współczesnej piosenki polskiej – są nauka polskich piosenek współczesnych i pieśni tradycyjnych w wykonaniu zarówno solowym, jak i zespołowym, konstruowanie dwu- i trójgłosu, podstawy aranżacji akompaniamentu na fortepianie i gitarze, elementarne wiadomości związane z naturalną emisją głosu. Zajęcia prowadzi Erwin Regosz. Zgłoszenia należy nadsyłać do 10 lutego 2013 r. pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: erwin.regosz@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

OGÓLNOPOLSKIE WARSZTATY PIOSENKARSKIE DWA GŁOSY – ŚPIEW TRADYCYJNY I ESTRADOWY Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 28-31 marca 2013 r. Ogólnopolskie Warsztaty Piosenkarskie – „Dwa głosy” – śpiew tradycyjny i estradowy. Udział mogą w nich wziąć dzieci powyżej 10 lat, młodzież i dorośli. W programie: nauka śpiewu naturalnym, nośnym, dobrze „postawionym” głosem; wielogłosowe pieśni tradycyjne i śpiew estradowy; dobór repertuaru do możliwości głosowych uczestników; ćwiczenia dykcyjne, intonacyjne, oddechowe, interpretacyjne. Warsztaty prowadzą: Ewa Kossak, Marzena Motyl, Artur Grudziński i Erwin Regosz. Zgłoszenia należy nadsyłać do 14 marca 2013 r. pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 e-mail: erwin.regosz@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

OGÓLNOPOLSKI KONKURS PLASTYCZNY PORTRET ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA KONKURS NA KARTKĘ ŚWIĄTECZNĄ Wąbrzeski Dom Kultury organizuje III Ogólnopolski Konkurs plastyczny Portret Świętego Mikołaja, w którym mogą wziąć udział dzieci w wieku przedszkolnym i uczniowie szkół podstawowych, i Konkurs na Kartkę Świąteczną, w którym mogą wziąć udział dzieci, młodzież i dorośli. Prace konkursowe należy nadsyłać pod adres: Wąbrzeski Dom Kultury ul. Wolności 47 87-200 Wąbrzeźno Informacji udziela Dorota Otręba – kierownik Działu Animacji Kultury i Promocji Miasta – tel. 56 688 17 27, 535 436 071. e-mail: animacja@wdkwabrzezno.pl www.wdkwabrzezno.pl

KONKURS FOTOGRAFICZNY 150 LAT DROGI ŻELAZNEJ WARSZAWSKO-BYDGOSKIEJ Stowarzyszenie Aleksandrowska Kultura z siedzibą w Miejskim Centrum Kultury w Aleksandrowie Kujaw-

skim przy pomocy Miejskiego Centrum Kultury w Aleksandrowie Kujawskim organizuje Konkurs Fotograficzny 150 Lat Drogi Żelaznej Warszawsko-Bydgoskiej. Udział mogą w nim wziąć młodzież i dorośli. Nadsyłać należy przede wszystkim zdjęcia dworców kolejowych na trasie Warszawa – Bydgoszcz. Każdy uczestnik może nadesłać do pięciu zdjęć formatu A4 wraz z ich zapisem elektronicznym. Zdjęcia powinny być opisane (informacje o autorze oraz miejsce, w którym zdjęcie zostało wykonane). Prace należy nadsyłać do 28 listopada pod adres: Miejskie Centrum Kultury ul. Parkowa 3 87-700 Aleksandrów Kujawski Informacji szczegółowych udziela Agnieszka Kraszewska – tel. 54 282 25 25, 668 10 93, e-mail: agnieszkakraszewska.mck@wp.pl.

KONKURS NA SCENARIUSZ FILMU O TEMATYCE ZWIĄZANEJ Z POSTACIĄ FRYDERYKA CHOPINA marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego organizuje Konkurs na scenariusz filmu o tematyce związanej z postacią Fryderyka Chopina. Przedmiotem Konkursu jest scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego o tematyce związanej z postacią Fryderyka Chopina, zawierający wątki kulturowe związane z ziemią dobrzyńską i Kujawami. Scenariusz, oparty na kanwie tradycji chopinowskiej, winien uwzględniać w minimum 25% objętości wakacyjne pobyty młodego kompozytora w Szafarni i okolicach (Toruń, Golub, Sokołowo, Obory, Kikół, Obrowo, Płonne) w latach 1824 i 1825 oraz nawiązywać do kujawskich korzeni jego matki. Treść i przesłanie scenariusza powinny mieć charakter uniwersalny, mogący zainteresować publiczność kinową kraju i zagranicy. Zgłoszenie scenariusza do Konkursu musi zawierać podpisane godłem: trzy jego bindowane egzemplarze do 130 stron (zalecana czcionka Courier New, rozmiar 12 pkt. z interlinią 1,5), maksymalnie dwustronicowe streszczenie fabuły (synopsis), płytę CD lub DVD z tekstem scenariusza i synopsisu w formacie *doc, zaklejoną kopertę zawierającą dane autora (godło, tytuł scenariusza, imię i nazwisko autora, datę urodzenia, adres, telefon i adres e-mail, numer konta bankowego, oświadczenie o zgodzie na przechowywanie i przetwarzanie danych osobowych). Zgłoszenia należy nadsyłać do 30 stycznia 2013 r. pod adres: Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego Departament Kultury i Dziedzictwa Narodowego Plac Teatralny 2 87-100 toruń Informacji szczegółowych udziela – w Departamencie Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego w Toruniu – Janusz Bochenek, tel. 56 646 20 22, 883 359 315, 602 306 291.

OPR. J.R. Więcej informacji o festiwalach, przeglądach, konkursach, warsztatach, spotkaniach w internetowej wersji Biuletynu Informacji Kulturalnej.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.