Biuletyn Informacji Kulturalnej

Page 1




młodzi aktorzy zza granicy Jerzy Rochowiak

Ponad stu młodych aktorów uczestniczących w pracy polskich zespołów teatralnych działających w szkołach i stowarzyszeniach kulturalnych na Białorusi, Litwie i Ukrainie rozpoczęło letnie ferie na Kujawach. Przyjechali do Włocławka na Wakacyjny Festiwal Teatrów zza Granicy zorganizowany po raz siódmy przez Teatr Impresaryjny im. Włodzimierza Gniazdowskiego i DobrzyńskoKujawskie Towarzystwo Kulturalne. W programie Festiwalu znalazło się osiem przedstawień konkursowych: siedem zaprezentowały zespoły zagraniczne i jeden z naszego regionu. Były to widowiska z udziałem dzieci oraz młodzieży. Ponadto sześć spektakli zostało pokazanych podczas wieczorów gospodarzy. Teatr Źródełko z Piasków na Białorusi pokazał Królową Śniegu według Hansa Christiana Andersena. W kolorowych strojach dzieci opowiedziały baśń o Gerdzie, Kaju i złej Królowej, stylizowanej na carycę. Było tu sporo odniesień do współcze-

Małe zbrodnie małżeńskie Fot. Jerzy Rochowiak

sności, jakby do rzeczywistości przeniknęła baśń. Dzieci w swoim pokoju układały puzzle, a gdy w oko Kaja trafiły kawałki rozbitego lustra, chłopiec zburzył układankę… Udał się do tytułowej Królowej. Zlitowały się nad nim trolle… Oczywiście, wszystko skończyło się dobrze. Grające w widowisku dzieci śpiewały, żywiołowo odgrywały poszczególne sceny… Granicę między rzeczywistością a baśnią przekraczali bohaterowie spektaklu Baba Jaga i… Teatru Przyjaciele z Porzecza na Białorusi. Tytułowa Baba Jaga uciekła z Bajlandii i trafiła do domu, w którym Babcia opiekowała się Wnuczką… W pogoni za nią przybył tajemniczy Agent. Wskutek zamieszania tytułową bohaterkę zastąpiła w Bajlandii dziewczynka i, jak się okazało, wprowadziła tam okropne zamieszanie. Naturalnie, i w krainie bajek, i w otoczeniu Babci i Wnuczki, udało się zaprowadzić porządek… Dzieci grały z werwą, dowcipnie, prześlicznie mówiły po polsku… Ciekawie zainscenizowana komedia byłaby na pewno zabawniejsza, gdyby nie nadmiar tekstu. Teatr Promyczek z Grodna zagrał Romea i Julię w realiach współczesnych, z odniesieniami do Szekspira, Norwida, Mickiewicza, Kochanowskiego… Był tu dramat, był i uśmiech, i śmiech… Chyba jednak kochankowie z Werony nie odnaleźli się w dzisiejszym świecie… Przyjaciele z Podbrzezia na Litwie zainscenizowali Kopciuszka. Wierszowana bajka została zagrana w skromnych dekoracjach, barwnych kostiumach; szkoda że nadto śpiesznie. Teatr Zgoda z Borysławia na Ukrainie bawił publiczność Nigdy nie zagraną bajką o Czerwonym Kapturku, czyli kabaretem o smoku. Dzieci były na scenie radosne, wesoło śpiewały: bawiły się. W pewnej chwili wyznały, że to przedstawienie jest o niczym. Może i takie było, ale dzięki werwie młodych aktorów, urodzie skromnej inscenizacji, było bardzo sympatyczne. I jednak nie można powiedzieć, że było pozbawione przesłania: ujawniało iluzyjność teatralnej rzeczywistości, pociągało przewrotnością. Smok, wzbudzający strach, okazał się wyobrażony… Jaką ziemię pozostawi człowiek swoim dzieciom? Takie pytanie zadał Teatr Maska ze Lwowa w widowisku Sen. Śniły dzieci, zatroskane o środowisko naturalne, o planetę


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

Ziemię. Przedstawiały swój sen w scenach pantomimicznych i tanecznych, w dialogach, jakby w dwóch planach: na przedzie i z tyłu sceny, za zasłoną z tiulu. Śliczne roztańczone kwiaty zostały osaczone przez ciemnych oprawców z pejczami… Gdzieś w oddali głośne piły powaliły las. Świat przemienił się w pogorzelisko, śmietnisko… Co więc będzie z naszą planetą? Przygotowane i zagrane bardzo starannie, z dbałością o najdrobniejsze szczegóły widowisko zalecało się urodą plastyki scenicznej i plastyki ruchu, które zostały wykorzystane dla skonstruowania i zaprezentowania klarownej opowieści. Młodzieżowy Teatr My ze Lwowa wystawił Serenadę Sławomira Mrożka. Miejscem gry były okolice kurnika – jakby wzniesienia pokrytego tkaniną (patchworkiem). Powabne, zalotne, głupawe Kury przypominały panienki z lupanaru, a Kogut ich szefa, zbyt ufnego w ich posłuch. Lis był oczywiście bezwzględnym spryciarzem nad spryciarzami, udatnie kreującym się na artystę; w spektaklu grał na wiolonczeli elektrycznej. Spektakl – precyzyjnie poprowadzony, dopracowany, grany z uwzględnieniem psychologicznych niuansów, z dbałością o dramaturgiczne napięcie i prawdopodobieństwo zdarzeń w obrębie przedstawianego świata – chwilami zdawał się komedią charakterów. Każda z postaci była wyrazista, niejednoznaczna, poza Kogutem może, prostolinijnym, niezbyt roztropnym, zadufanym. Twórcy przedstawienia kierowali się wskazówkami autora, chyba zbyt skrupulatnie. Skoro bowiem wydarzenia rozgrywały się nocą, miejsce gry było oświetlone skąpo; w kontekście konsekwentnie i raczej subtelnie realizowanego zamysłu inscenizacyjnego pomalowane w finałowej scenie krwiście-czerwono usta i policzki aktora grającego Lisa, kogucie pióra wokół niego i Kury w żałobie wydawały się znakami nadto dosadnymi… Ósmym konkursowym przedstawieniem był Mieszczanin szlachcicem Teatru Otium z Lubania (o spektaklu pisałem w poprzednim Biuletynie). To nie przypadek, że w konkursie uczestniczy zespół z kraju: zagraniczni goście wyrazili życzenie, by umożliwić im konkurowanie z zespołem z Polski. Jury – Jan Polak, Mieczysław Synakiewicz i autor tego tekstu – przyznało główną nagrodę Teatrowi My za Serenadę, dwie drugie nagrody Teatrowi Przyjaciele za Babę Jagę i… oraz Teatrowi Maska za Sen. Wyróżnieni zostali: za pracę nad słowem w przedstawieniu Baba Jaga i… Irena Malafejewa, za inscenizację spektaklu Serenada Walerij Sobetsky, za adaptację Mieszczanina szlachcicem Janusz Szałek.

Teatralne dzieci i młodzież – uczestnicy Festiwalu są ciekawi teatru. Dlatego ważne są dla nich, poprzedzające każdą konkursową prezentację, próby na scenie, z którą u siebie mają kontakt jedynie jako widzowie; pracują przecież w szkołach, ośrodkach kultury. Ważne są wieczory gospodarzy, podczas których oglądają spektakle włocławskich zespołów. W tym roku były cztery takie wieczory. Pierwszy wypełniły trzy jednoaktówki przygotowane przez Grupę Warsztatową Teatru Impresaryjnego we Włocławku: Miłość George`a Washingtona Miro Gavrana, Gdy śmierć zastuka Woody`ego Allena i Tektonika uczuć Érica-Emmanuela Schmitta. Wyreżyserował je pracujący z Grupą Paweł Drzewiecki. I jego samego można było obejrzeć na scenie: w Małych zbrodniach małżeńskich według Érica-Emmanuela Schmitta; ten spektakl wyreżyserował i w nim grał – z Anetą Krauze. Przedstawienie można uznać za ascetyczne: na scenie stał nakryty czarnym aksamitem stolik; dwoje aktorów – ona w białej spódnicy i czarnej bluzce, on w czarnych spodniach i białej koszuli – posłużyło się kilku rekwizytami: butelkami, książkami. Aktorzy skoncentrowali się na sobie, na swojej grze i grze, którą prowadzili bohatero-

Dwoje Fot. Jerzy Rochowiak

3


4

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

wie spektaklu. Oświetlali czy naświetlali to, co się zdarzyło, co się działo: on wskutek nieszczęśliwego upadku stracił pamięć, ona przypomina mu – wmawia? – że jest jego żoną. Okazuje się, że nie stracił pamięci, wie, że trafił do szpitala, bo ona uderzyła go butelką. Jest pisarzem, m.in. autorem książki Małe zbrodnie małżeńskie. Czym ona się zajmuje, nie wiadomo; jest alkoholiczką. Oboje kłamią, czy raczej nie mówią prawdy, po to, by… dojść do prawdy o sobie, swoim związku, swoim życiu. Problemem jest nie tylko wskazanie prawdy. Problemem jest także co oni z tą prawdą zrobią. Na tym, na pokazaniu niejednoznaczności zachowań, uczuć, relacji obu postaci skupił uwagę Paweł Drzewiecki, reżyserując przedstawienie. Drugoplanowe pozostawały pytania zawarte w tekście Schmitta. Uwagę widza zwracali – i przez ponad godzinę przyciągali – aktorzy: powściągliwi, wyraziści. Kobieta, którą gra Aneta Krauze jest ciepła, wzbudza sympatię urodą, ładnym głosem; dziwi, że pije. Mężczyzna, którego gra Paweł Drzewiecki jest chłodny, zaciekawia swoją osobowością. Różni, zdają się pozostawać w jakiejś symetrii… Również dwuosobowe przedstawienie wypełniło ostatni wieczór gospodarzy, podczas którego było prezentowane przedstawienie Dwoje Jana Polaka w jego reżyserii. Grało dwoje aktorów Teatru Ludzi Upartych: Ewa Krupińska i Filip Różański. Inspiracją sztuki był dramat Williama Gibsona Dwoje na huśtawce. Spotyka się dwoje ludzi, Gizella i Jerry; są to osoby tak różne, że spotykają się dwa światy, co zostało uzewnętrznione na scenie: po jednej stronie był fragment pokoju Gizelli, po drugiej Jerryego; w pewnej chwili – i tylko na chwilę – te dwie rzeczywistości zdają się łączyć w jedną. Gizella jest śliczną dziewczyną, pogodną i godzącą się na los, jakikolwiek by był; jest krawcową, chce być tancerką, nie wiedzie się jej zbyt dobrze, co nie za bardzo ją martwi. Jerry jest zamożnym prawnikiem, rozwodzi się; wciąż interesuje się żoną, troszczy się o nią. Choć Gizella i Jerry się kochają i mogliby być razem, pobrać się, to za najwłaściwszy wybór uznają rozstanie. Jerry wróci do żony, Gizella zostanie sama. Pozostaną przyjaciółmi? Jan Polak pokazał piękno w tych postaciach, w tym, co jest między nimi. Urzeka w nich dobroć i wzajemna szczerość. Ewa Krupińska i Filip Różański są na scenie naturalni. Są skupieni na dialogu, na kreowaniu postaci, na pokazywaniu ich relacji. Scena po scenie, sekwencja po sekwencji dookreślają postacie i to, co dzieje się między nimi. Cenna jest w ich aktorstwie swoboda, z jaką są obecni na scenie. Są tak przekonujący, że zaciekawia rozwój uczuć Gizelli i Jerry`ego, że nie dziwi decyzja o ich roz-

staniu – wynika z ich charakterów. Wydaje mi się, że reżyser zaufał aktorom – i dzięki temu to oni są w przedstawieniu pierwszoplanowi, wraz z ich postaciami i działaniami tych postaci; nie tylko skłaniają widza do namysłu, ale i wzruszają, co uważam za bardzo ważne. Zarówno Małe zbrodnie małżeńskie, jak i Dwoje ujmują bezpośredniością, prostotą. Wraz z widowiskami Grupy Warsztatowej te spektakle były kierowane do starszych uczestników Festiwalu. I ich, i młodszych usatysfakcjonowało – i to bardzo, jak się okazało – przedstawienie Teatru Skene: Ludwiczek w reżyserii Mieczysława Synakiewicza. Reżyser jest też autorem tekstu inspirowanego amerykańskim serialem telewizyjnym Świat według Ludwiczka. To zabawne widowisko należy określić jako farsę. Dominował tu dowcip słowny, ale śmieszyły też zachowania postaci, sytuacje, w których ujawniały się ich charaktery. O życiu amerykańskiej rodziny opowiada ośmioletni tytułowy Ludwiczek, a głównym bohaterem jest jego ojciec Andy: niewiarygodny sknera, pozer, zakochany w swoim starym samochodzie. Jest błyskotliwie inteligentny, przewrotny; drażni swoją postawą i rozbawia tym, co mówi. Dopiero pod koniec przedstawienia objawia cechy, dzięki którym mógłby zyskać sympatię: pokazuje, że potrafi nie tylko narzekać, że tak naprawdę lubi innych, no i przyznaje się do kłamstw. Miejscem działań scenicznych jest salon w domu niezbyt zamożnej rodziny. Gra liczna grupa młodych ludzi, świetnie bawiących się na scenie. Grają w sposób właściwy dla farsy; czasem dla efektu komediowego przerysowują postacie. Wprawdzie Andy – ujmowany satyrycznie, chwilami groteskowo – jest nieznośny, to jednak pozostałe postacie są z nim skontrastowane. Szanują go, rozmawiają z nim… Wierzą, że jest w nim coś, czego nie dostrzega widz… Chyba o wyrozumiałości jest ten spektakl: jasny, z rozmachem zainscenizowany, wzbudzający uśmiech i śmiech… Zarówno przedstawienia konkursowe, jak i pokazywane podczas wieczorów gospodarzy były przedmiotem rozmów uczestników Festiwalu z organizatorami, a także licznymi wolontariuszami zaangażowanymi w opiekę nad zagranicznymi zespołami. Kilkudniowemu teatralnemu spotkaniu dodaje uroku przynoszenie przez widzów jako „biletów wstępu” książek. Wzbudziły one spore zainteresowanie Polaków zza granicy. Chyba każdy z młodych aktorów wyjeżdżał z Włocławka z pozycjami, które uzupełniły domowe biblioteczki. Festiwal odbył się dzięki środkom Senatu RP, Urzędu Miasta Włocławek, Teatru Impresaryjnego we Włocławku oraz wsparciu kilku włocławskich firm.


kujawskie malowanie słowem Jerzy Rochowiak

W numerze 1-2/2012 Biuletynu Informacji Kulturalnej przedstawiałem książkę Kujawy słowem malowane… Materiały literackie nagrodzone i wyróżnione w Powiatowym Konkursie Wiedzy o Regionie pod redakcją Marii Eznarskiej i Barbary Rolirad uczących w Miejskim Zespole Szkół w Radziejowie, który wespół z radziejowską Miejską i Powiatową Biblioteką Publiczną im. Franciszka Becińskiego organizuje Powiatowy Konkurs Wiedzy o Regionie. W czerwcu tego roku Konkurs odbył się w Bibliotece po raz jedenasty. Po raz szósty był to Konkurs Krasomówczy Kujawy słowem malowane. Uczestniczyli w nim uczniowie szkół podstawowych – po raz pierwszy także klas najmłodszych – z Morzyc, Osięcin, Radziejowa i Topólki, gimnazjów z Osięcin, Radziejowa i Witowa; wystąpiła jedna uczennica ze szkoły średniej – Zespołu Szkół Rolniczych w Przemystce. Kilka uczennic reprezentowało Grupę Literacką przy Parafii Najświętszej Marii Panny w Radziejowie. Wystąpiło blisko trzydziestu młodych opowiadaczy. Laureaci Konkursu – informuje kierująca Biblioteką Danuta Wielgosz – reprezentują powiat radziejowski w eliminacjach wojewódzkich Ogólnopolskiego Konkursu Krasomówczego w Golubiu-Dobrzyniu i Ogólnopolskiego Konkursu Krasomówczego Dzieci i Młodzieży w Legnicy. A zatem w Radziejowie obowiązują zasady podobne do określonych w regulaminach krasomówczych konkursów ogólnopolskich. Kryteriami oceny są: zgodność prezentacji z tematyką konkursu, poprawność językowa i bogactwo języka, dykcja, sugestywność wypowiedzi, kontakt ze słuchaczami, a także dostosowanie tekstu do wieku mówiącego, konstrukcja wypowiedzi, prezentacja tematu – zachęca się do indywidualnego sposobu prezentacji tematu. Zalecana jest powściągliwość w szafowaniu gestem scenicznym, w posługiwaniu się rekwizytami. Czas prezentacji nie powinien przekraczać pięciu minut. W Radziejowie ściśle jest określona tematyka konkursu: historia, legendy kujawskich miejscowości, sylwetki ludzi zasłużonych dla regionu, zabytki kultury materialnej (kościoły, dwory), pomniki przyrody, walory turystyczno-krajoznawcze regionu, zwyczaje, obrzędy i tradycje kujawskie. W tym roku uczestnicy Konkursu opowiadali o kujawskich zwyczajach, m. in. prezentując baśnie Reginy Zaleskiej-Wojciechowskiej ze zbioru A wiatr hula po opłotkach, fragmenty Kujaw Oskara Kolberga, teksty ze wspomnianego zbioru Kujawy słowem malowane… Mówili o wyjątkowości i dziejach regionu, o ciekawych postaciach, m. in. o Marii z Wodzińskich Orpiszewskiej. Zarówno występujący, jak i słuchający mogli sporo dowiedzieć się o Kujawach, upewnić się, że ten region jest wyjątkowy: jego dzie-

je łączą się z wydarzeniami ważnymi dla historii Polski, barwne są tutejsze legendy, może zachwycać kujawski krajobraz, ciekawe – i gdzieniegdzie wciąż żywe – są kujawskie obrzędy, zwyczaje, tradycje. Poznając Kujawy, można być dumnym, że się stąd pochodzi i tutaj mieszka. Ta kujawska duma zdaje się naturalna, i oczywiste się wydawało, że niektórzy uczniowie występowali w ludowych strojach kujawskich. Prezentowane teksty były różne: baśnie, opowieści, biografie. Czasem pojawiała się gwara. Pojawiał się językowy i sytuacyjny dowcip. Większość tekstów można określić jako utwory literackie, ale i były jakby podręcznikowe noty. Jeśli tekst był młodemu opowiadaczowi bliski, to i prezentacja była żywa i ciekawa. Wtedy miało się wrażenie, że „mówi od siebie”, że jest to indywidualny sposób prezentacji tematu, a nie przedstawienie – odtworzenie z pamięci – tekstu wyuczonego. Niektóre prezentacje sprawiały takie wrażenie, jakby forma prezentacji była podporządkowana regułom recytacji, a nie zasadom sztuki opowiadania. Wtedy brakowało swobody w mówieniu, trudno było mówiącemu nawiązać kontakt ze słuchaczami – i ich zaciekawić, oczarować światem kreowanym przez kilka minut… A już zgoła niemożliwe było zachwycenie, jak to określono w regulaminie: pięknym i sugestywnym wypowiadaniem myśli, prezentowaniem barwnym i bogatym językiem zdarzeń, faktów nierozerwalnie związanych z regionem kujawskim. Oczywiście, recytowanie i opowiadanie to posługiwanie się słowem i głosem, jednak o ile recytator wybiera tekst, i mu się podporządkowuje, to opowiadacz go opracowuje, tworzy. W inny sposób nawiązuje kontakt ze słuchaczami. Opowiadając, mając swobodę konstruowania wypowiedzi, decyduje o dramaturgii, nastroju. Może improwizować, nie tyle, gdy uleci z pamięci fragment tekstu, ale kiedy stwarza taką potrzebę kontakt ze słuchaczami… Krasomówstwu jest więc bliska sztuka opowiadania (storytellingu). Można chyba powiedzieć, że recytowanie wywodzi się z tradycji scenicznej prezentacji tekstu, a krasomówstwo z ustnej opowieści, gawędziarstwa. Nauczyciele i rodzice, z niemałym wysiłkiem przygotowując do prezentacji młodych słuchaczy, powinni to uwzględniać. Myślę, że temperamentowi i wyobraźni dzieci i młodzieży bliższe jest opowiadanie, aniżeli recytowanie. Opowiadaniu bliskie jest widowisko narracyjne – i takie obejrzeli uczestnicy czerwcowego Konkursu. Była to prezentacja klechdy Jak Bartłomiejowi żur gotowała – najczęściej w tym roku podejmowanego kujawskiego tematu.


teatralne ćpanie w kanie Agnieszka Piasecka

Dwudniowe majowe spotkanie w projekcie Teatr PLUS MINUS było poświęcone pracy teatralnej z osobami uzależnionymi od substancji psychoaktywnych. Warsztaty poprowadziły aktorki szczecińskiego Teatru Kana: Bibianna Chimiak (z wykształcenia również muzykoterapeutka) i Marta Giers (uprawiająca prócz aktorstwa zawód psychoterapeutki, współpracująca także z bezdomnymi, z dziećmi z domu dziecka oraz z trudną młodzieżą z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego dla Dziewcząt w Szczecinie). Spotkanie miało charakter teoretyczno-praktyczny, a towarzyszyło mu premierowe wystawienie spektaklu Bajki angielskie w wykonaniu aktorów Teatru Maska z Torunia – grupy złożonej z pacjentów Ośrodka Terapii Odwykowej Uzależnień i podopiecznych Warsztatów Terapii Zajęciowej Arkadia. Spektakl wyreżyserowały Dorota Niedźwiecka i Renata Kwiatkowska – absolwentki obydwu poprzednich edycji rocznych projektów edukacyjnych WOAK – Teatr PLUS i Teatr PLUS 2.0.

Ośrodek Monaru w Babigoszczy Pierwszego dnia Bibianna Chimiak i Marta Giers zaprezentowały projekty społeczne realizowane z powodzeniem przez Stowarzyszenie Teatr Kana od 2003 roku, a dotyczące przede wszystkim współpracy artystów z Ośrodkiem Monaru w Babigoszczy. W ośrodku w Babigoszczy przebywają uzależnione od narkotyków niepełnoletnie osoby z całej Polski. Najmłodsza pacjentka miała 11 lat, gdy trafiła do Ośrodka, a była już wówczas od trzech lat uzależniona. Wśród pacjentów ośrodka są dzieci z rodzin bogatych, przeciętnych i patologicznych: pełen przekrój społeczeństwa... Ośrodek jest zamknięty. Działa na zasadzie społeczności. Leczenie odbywa się także przez pracę. Pacjenci – czyli dzieci i niepełnoletnia młodzież – sami gotują, sprzątają, piorą itp. [Podobno najgorzej sprawa wygląda z jedzeniem przygotowywanym przez uczących się dopiero gotowania pacjentów. Bywa naprawdę niesmaczne, ale łatwo sobie wyobrazić, że budzi to też konkretne refleksje i motywacje…] Opiekunami nowicjuszy stają się pacjenci będący po kilku miesiącach terapii. Mieszkańcy zachowują abstynencję, izolację od środowiska, z którego przyjechali, nie mają nawet własnych ubrań, które mogłyby kojarzyć im się z życiem, z którym chcą zerwać. Zwykłe, jednakowe „służbowe” ubranie (koszula, spodnie) stanowi symbol odarcia z czasu, z którego przyszli młodzi pacjenci. Pacjentów jest około 30, leczenie trwa rok, ale pacjenci przychodzą i odchodzą w różnym czasie. Liderem w przedstawionych projektach był Piotr Pakuła, terapeuta związany ze Stowarzyszeniem Teatr

Kana od początku lat 90. Piotr Pakuła sam był kiedyś narkomanem i wychowankiem Marka Kotańskiego.

Kana zaufana Aktorzy Kany zrealizowali kilka społecznych projektów teatralnych wspólnie z Ośrodkiem Monaru w Babigoszczy, włączając także – jako partnerów – uczestników z innych środowisk i krajów. Te projekty łączyły pracę teatralną przypominającą regularny trening aktorski z procesem terapeutycznym, który przebiegał równolegle do treningu. Wymienić należy projekty: Ćpanie sztuki, Poszerzony umysł, Odwaga tworzenia. Kana, współpracując z Narodową Agencją Programu Młodzież, do kulturalnej wymiany zapraszała młodzież z Niemiec, Litwy, Ukrainy, Rosji, Portugalii. Bibianna Chimiak i Marta Giers podkreśliły, że teatralne działania z młodzieżą aktorzy zawsze zaczynali od nauki zaufania uczestników do siebie i do innych, a także od nauki integracji i odpowiedzialności za partnera na scenie. Proponowali dużo ćwiczeń fizycznych na początku każdego projektu, a potem inspirowali do realizowania etiud, zarówno zbiorowych, jak i indywidualnych. W odpowiednim momencie następowała wreszcie rozmowa o temacie spektaklu – o czym pacjenci chcieliby zrobić spektakl. Co jest dla nich ważne, o czym chcieliby powiedzieć ludziom. Bo choć Bibianna Chimiak podkreśliła, że za każdym razem zależało jej bardzo – jako instruktorce – na tym, by zrealizować spektakl, po którym widzowie klaskaliby nie z litości, a dlatego, że przedstawienie było świetne, to przyznała też, że najważniejszy w każdym projekcie był proces teatralny, w trakcie którego pacjenci zmieniali się, otwierali, w niewerbalny sposób mówili o swoich problemach. Z doświadczeń Piotra Pakuły wynika, że miesiąc teatroterapii był równoważny 3-4 miesiącom „klasycznej” terapii. Marta Giers podkreśliła rolę samego spektaklu, który zawsze stanowił zwieńczenie rocznej pracy nad sobą, własnego rozwoju… Projekty były realizowane pod koniec okresu terapii większości osób przebywających w ośrodku w Babigoszczy, a więc spektakl kojarzył się uczestnikom z ich bliskim wyjściem do domu. Dla nowicjuszy to był „dobry start”. W ciągu kilku tygodni odbywały się tylko działania warsztatowe – bardzo intensywne, aby „nie było czasu na myślenie”. To miało zasadnicze znaczenie dla tych, którzy byli na początku swojej terapii. [Oczywiście bywało, że proces teatralny musiał zostać przerwany w jednej chwili, gdy ”bicie w dzwon” oznajmiło wszystkim, że ktoś potrzebuje wsparcia, pomocy,


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

rozmowy, i wszystkie inne aktywności (gotowanie, sprzątanie, praca, warsztaty teatralne) należy automatycznie przerwać, aby rozpocząć „społeczność”.

Od rapu i hip hopa do klasyki W wyniku pierwszego projektu wymyślonego przez muzykującego Piotra Pakułę powstał spektakl Akademia Rapu. Praca nad nim to była terapia rapem/hiphopem – uczestnicy sami pisali tekst. Z uczestnikami współpracowali: znany szczeciński raper Łona, didżej Twister, zawodowi muzycy. Temat muzyczny dopasowany został do potrzeb młodzieży, a nie odwrotnie. Dzięki wolności autoekspresji pacjenci mogli odreagować swoje napięcia, swoje emocje. Paradoksalnie w leczeniu pomagało to, że teksty raperskie i hip-hopowe często mówią o ćpaniu… Przypominają o obecności narkotyków… Według słów Bibianny, pacjenci zyskiwali poprzez ten proces świadomość, że narkotyki niestety były i będą na wyciągnięcie ręki i… uczyli się jak z tą świadomością żyć. Uczyli się od podstaw nowego życia. Uczyli się jak sobie w życiu radzić bez sięgania po narkotyk. Część spektakli realizowanych w ramach projektów była plenerowa. Aktorzy wprowadzali do nich szczudła – jeden z elementów teatru ulicznego, który okazał się także „terapeutyczny”. Bowiem, choć nie jest łatwo nauczyć się chodzić na szczudłach – co dostrzegły aktorki w trakcie warsztatów z młodzieżą – to szczudła wyzwalały w podopiecznych „motywację”, stawały się „motorem” dalszych działań. Prowokowały do podjęcia ryzyka, do podjęcia pracy nad własnymi słabościami. Determinacja, chęć udowodnienia sobie i innym, że „potrafię” – to tylko niektóre czynniki, mające wpływ na to, że monarowska młodzież z problemami opanowuje sztukę poruszania się na szczudłach (również do tyłu) znacznie szybciej niż przeciętni adepci tego rodzaju aktywności. O tym, że Teatr Kana nie bał się wyzwań, świadczy także chociażby to, że do jednego z projektów organizatorzy zaprosili Japończyka, profesjonalnego tancerza butoh. Tancerz zachęcił młodzież do udziału w obcym jej rodzaju sztuki. Mimo hermetyczności japońskiej sztuki tańca powstał ciekawy spektakl – impresja na temat butoh. Wszyscy z dużym zaangażowaniem uczyli się koncentracji, gdyż zaintrygowała ich idea tańca butoh oraz zafascynowała filozofia „spojrzenia kruka”. [Tancerze butoh wierzą, że gdy patrzy się w dal przed siebie bardzo długo, koncentrując się na spojrzeniu, to wzrok patrzącego okrąża kulę ziemską i tancerz ma szansę „ujrzeć” tył własnej głowy…] Muzyka klasyczna także zaistniała w projektach teatralnych, a to dzięki Bibiannie Chimiak, która tę drogę sama opisała (cytat z nagrania audio wykonanego 12.05.2012, opracowanie Agnieszka Piasecka): Uczono mnie, że klasyka to jest rzecz piękna. Osobiście uwielbiam klasyczną muzykę, czerpię wiele przyjemności z pracy z nią. Wiem, że Mozart jest taki „uporządkowany”, że dobrze się przy nim uczy mate-

matyki i angielskiego. Jednakże proszę sobie wyobrazić że przychodzę do ośrodka, gdzie wszyscy słuchają techno, tudzież hip-hopu i puszczam im Mozarta – totalna porażka. Nie zadziałałoby to, więc musiałam znaleźć jakichś wytrych. Osiągnęłam tutaj maluteńki sukcesik. Najpierw przyniosłam muzykę rozrywkową, folkową – ale ilustracyjną. Taką, przy której, gdy zamykam oczy, „widzę obrazy”. Chodziło mi o to, by nauczyć ich że można mieć „fazę” czy „odlot” dzięki muzyce a nie przez „ćpanie”. Przynosiłam utwory Dikandi , gasiłam światło, pacjenci kładli się na ziemi i słuchali tylko tego utworu, po czym przychodzili do mnie i mówili: Wiesz, widziałem że Indianie mnie gonią, przywiązany do pala jestem. Opowiadali mi „swoje” historie. Chciałam dojść do klasyki – więc potem przynosiłam klasyczne utwory w rockowym wykonaniu. Potem odwrotnie: rockowe w klasycznym. Powoli, powoli zaczęłam przynosić utwory klasyczne, które mnie mocno wzruszają. Było ciężko, ale zaczęli się oswajać. Takim momentem radości wewnętrznej było to, że w przerwie puściłam Requiem Mozarta, które uwielbiam i jeden czy dwóch chłopców podeszło do mnie i powiedziało: To świetne jest, przegraj mi to, rewelacja! Cieszę się, że trafił do nich inny rodzaj muzyczny.

Wreszcie synku jesteś Liderowi projektów teatralnych realizowanych w Ośrodku Monaru w Babigoszczy, Piotrowi Pakule, bardzo zależało na właściwej „oprawie” spektaklu, odpowiedniej muzyce, świetle, miejscu prezentacji. Na uzyskaniu czegoś w rodzaju „magii spektaklu”. W pewnym momencie przestawał więc wystarczać plener w Babigoszczy. Spektakle zaczęto prezentować przed szeroką publicznością na szczecińskim festiwalu Spoiwa Kultury – organizowanym przez Teatr Kana. I to okazało się strzałem w dziesiątkę. Zarówno lider, jak i aktorzy zauważyli, jak olbrzymie znaczenie dla końcowego efektu terapeutycznego miało stworzenie sytuacji artystycznej, w której aktorzy poczuli się „jak prawdziwi artyści”. Bo podczas pokazu stanęli w świetle profesjonalnych reflektorów punktowych, bo towarzyszyli im z żywą muzyką zawodowi muzycy (często charytatywnie, przekonani do idei terapii przez teatr i wykazujący empatię w stosunku do tworzących sztukę outsiderów). Była to gratyfikacja dla pacjentów i uwieńczenie ciężkiej pracy. Aktorzy – pacjenci mieli poczucie, że są ważni, że mają coś do ofiarowania innym, że uczestniczą w czymś, za co są odpowiedzialni od początku do końca, mogą się sprawdzić, mieć udział w sukcesie, wreszcie że nie są „skreśleni z życia”. Na pokazy przyjeżdżali rodzice dzieci uzależnionych. Miały miejsce niezapomniane, bezcenne momenty dla wszystkich biorących udział w projektach. Zdarzały się wzruszające sytuacje: gdy matka, która wyrzuciła dziecko z domu, ponieważ wynosiło jej sprzęty i ćpało – przytuliła je i powiedziała: Wreszcie synku jesteś.

7


kana zaufana w teatrze Agnieszka Piasecka

Drugiego dnia spotkania z Teatrem Kana ze Szczecina Bibianna Chimiak i Marta Giers-Sanecka poprowadziły w 15-osobowych grupach kilkugodzinne autorskie zajęcia teatralne. Dzięki temu uczestnicy projektu Teatr PLUS MINUS otrzymali świetne narzędzia do pracy ze swoimi podopiecznymi, poznali – sprawdzone na sobie – innowacyjne ćwiczenia, metody i techniki pracy teatralnej. Warsztaty Marty Giers-Saneckiej miały spokojny, dramowy charakter, a zajęcia Bibianny Chimiak – intensywny i fizyczny, warto było wziąć udział w obu rodzajach warsztatów! Dzięki zgodzie autorek na publikację, umieszczam w Biuletynie Informacji Kulturalnej zwięzły opis poszczególnych ćwiczeń, które opracowałam po warsztatach. Jednocześnie zastrzegam, że nie jest to poradnik metodyczny i każdy instruktor, zainteresowany przeprowadzeniem wymienionych poniżej ćwiczeń, powinien je dostosować do własnej wiedzy, umiejętności i kwalifikacji, a także potrzeb i możliwości zespołu, z którym pracuje. Marta Giers-Sanecka prowadzi warsztaty teatralne na pograniczu treningu interaktywnego i kreatywności. Wskazuje na potrzebę i pożytek płynący z: • dostrzegania i rozpoznawania przyczyn; • wyrażania negatywnych uczuć i stanów emocjonalnych; • uczenia się rozumienia siebie i innych ludzi; • budowania poczucia własnej wartości i silnej osobowości; • rozwijania umiejętności rozwiązywania konfliktów i pogłębiania relacji między ludźmi; • rozwijania umiejętności postrzegania, zaufania i współpracy; • rozwijania umiejętności wizualizacji, psychodramy, burzy mózgów; • rozwijania umiejętności interpersonalnych (ciekawość poznawcza, potrzeba naprawiania, motywacja); • rozwijania zdolności: abstrahowania, dokonywania skojarzeń, rozumowania dedukcyjnego, indukcyjnego i metaforyzowania, a także twórczej samooceny i osłabiania wewnętrznej cenzury. [M. Giers-Sanecka, materiały nadesłane, red. autorka tekstu.] Prowadząca rozpoczęła od ćwiczeń rozluźniających, rozgrzewkowych, integracyjnych, otwierających. Chodzimy po całej sali w różnych rytmach, zgodnie z poleceniem prowadzącego. „Zamarzamy” na hasło „stop” (lub klaśnięcie czy inny wybrany dźwięk, na przykład gongu). Pamiętamy o skupieniu wzroku w jednym punkcie – pierwszym napotkanym w momencie „zamarzania”; ćwiczenie powtarzamy kilka razy. Chodzimy po całej sali w różnych rytmach, zgodnie z poleceniem prowadzącego i nawiązujemy kontakt wzrokowy z innymi uczestnikami; zatrzymanie

kontaktu następuje na hasło „stop” lub inny sygnał prowadzącej. Chodzimy po całej sali w różnych rytmach, na hasło zatrzymujemy się i zwracamy do najbliższej osoby tworząc parę, nawiązując z tą osobą kontakt wzrokowy oraz werbalny, wypowiadając zdanie: „Cześć, mam na imię…”. Chodzimy po całej sali w różnych rytmach, na hasło zatrzymujemy się i zwracamy do najbliższej osoby, tworząc parę, nawiązując z nią kontakt wzrokowy oraz werbalny, wypowiadając zdanie: „Dziękuję ci za….” (każdy uczestnik wymyśla, za co dziękuje). Po spotkaniach z kilkoma osobami zmieniamy kwestię na „Przepraszam za…” i działamy dalej. Wyobrażamy sobie, że jesteśmy roślinami - każdy inną – i „przechodzimy” cykl rozwoju rośliny od kiełkowania z gleby, aż do powrotu do gleby w postaci ściółki, a później etap odrodzenia się w ciele innej rośliny. Ważne jest przygotowanie narracji przez prowadzącego. Wypowiadając kolejne kwestie, np. ”jestem drzewem, które traci liście z nadejściem zimna”, „jestem drzewem, które gnie się albo nawet łamie pod naporem wichury, burzy,” „jestem rośliną, która przyjemnie odczuwa wiosenny deszczyk, letni zefirek”- prowadzący zachęca uczestników do myślenia, co jako rośliny mogą odczuwać. Odczucia zaś prowokują konkretny ruch i etiuda „sama się dzieje”. Uczestnikom spodobały się także kolejne ćwiczenia z emocjami, improwizacje. Pracujemy w parach ustawionych w dwuszeregu, zwróceni twarzami do siebie; wyobrażamy sobie, że jesteśmy bardzo źli, totalnie wkurzeni na partnera. Wymyślając konkretną sytuację, na hasło prowadzącego urządzamy tej osobie awanturę. Kłócimy się jednocześnie w swoich parach i w całej grupie, co ułatwia nam ekspresję i łatwo pozbywamy się negatywnych emocji. Pamiętamy, że nie należy dotykać partnera (nie może dojść do rękoczynów…), nie używamy wulgaryzmów, ale wykorzystujemy gest psychologiczny, mowę ciała, mimikę. W tej samej konfiguracji na znak prowadzącego przepraszamy partnera za cokolwiek, wyobrażając sobie, że bardzo zależy nam na wybaczeniu, angażujemy się więc w akt przeprosin całym sobą. Następnie tej samej osobie dziękujemy, wyrażamy głęboką wdzięczność za coś, a także cieszymy się ze spotkania dawno nie widzianej osoby, z którą łączą nas miłe wspomnienia, itd. Wszystkie pary pracują równocześnie, oprócz języka posługując się mową ciała; ważne są: wyraz twarzy, intonacja, siła, barwa głosu. W tym ćwiczeniu ważniejszy jest przekaz emocji niż komunikaty werbalne. W parach na zmianę próbujemy rozśmieszyć partnera w niewerbalny sposób. Partner usiłuje jak najdłużej zachować powagę.


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

Wyciszyło nas ćwiczenie na koncentrację. Uczestnicy ustawieni w kręgu, trzymają się za ręce i przekazują sobie „puls” (bardzo delikatny uścisk dłoni – staramy się, by był on niezauważalny dla innych). Prowadzący po przekazaniu „pulsu” w jedną stronę może przekazać „puls” w drugą, a potem kolejny. Może się zdarzyć, że uczestnik otrzyma do przekazania „puls” jednocześnie z jednej i drugiej strony oraz raz za razem. Ważne jest, aby w skupieniu przekazać „puls” dalej. Prowadzący jest jedyną osoba, która może „puls” zatrzymać, poczekać aż z kilku „pulsów” zostanie jeden, itp. Tak przygotowani, rozpoczęliśmy pracę nad etiudami improwizowanymi. Oto propozycje zadań, które mogą stanowić poszczególne etapy pracy lub pojedyncze zadania. Prowadzący określa miejsce akcji etiudy – „Przedział w pociągu”, lub „Przystanek autobusowy”, itp. Uczestnicy dzielą się na kilkuosobowe grupy i otrzymują role przygotowane przez prowadzącego zajęcia – na przykład znanej artystki podróżującej z pieskiem, mężczyzny, który właśnie został ojcem, siostry zakonnej, itp. Wszyscy otrzymują polecenie, aby w ustalonej lub dowolnej kolejności pojawiali się na scenie i grali, improwizowali, wchodzili w dialog, starając się doprowadzić scenkę do pointy. Zarówno miejsce akcji, jak dookreślenie postaci zależą od inwencji prowadzącego. Prezentacje – czyli improwizacje z udziałem widzów odbywają się bez uprzedniego przygotowania, można ewentualnie przeznaczyć chwilę na zastanowienie się. Po prezentacjach następują omówienia. W następnym zadaniu prowadzący może ustalić tylko miejsce akcji, a określenie postaci pozostawia uczestnikom, którzy nie zdradzają kim są, zanim nie znajdą się na scenie czy w interakcji. Może się zdarzyć, że w dialogu jakaś postać „rozpozna” w drugiej kogoś i tym samym w improwizacji ją dookreśli. W kolejnym zadaniu prowadzący pozostawia grupie zarówno wybór ról, jak też wymyślenie ogólnego scenariusza. Jeśli mamy dużo czasu, to z zaprezentowanych historii możemy spróbować zbudować jedną mega historię. Warsztaty Bibianny Chimiak poświęcone były ekspresji ruchu i twórczemu myśleniu. Aktorka okazała się popularyzatorką idei rozwoju osobistego poprzez ekspresję ruchu oraz dzięki badaniu możliwości własnego ciała, nie w sensie czysto fizycznym, ale poznawczym. Jej warsztaty obejmują zagadnienia: • umiejętności poszukiwania możliwości wyrażania emocji poprzez ciało, uczenia się krok po kroku jak je rozumieć, czuć i kontrolować; • rozpoznawania reakcji na bodźce wewnętrzne i zewnętrzne; • przełamywania barier i zahamowań; • otwarcia na drugiego człowieka; • wykorzystywania ćwiczeń ruchowych w celu zaufania sobie, partnerowi i grupie, a także w celu integracji; • odnajdywania wspólnej energii i rytmu;

• odnajdywania w sobie odwagi wyrażania siebie; • twórczego myślenia; • kształtowania umiejętności słuchania, współpracy w grupie, właściwego krytykowania, komunikatywnego przekazywania myśli, wychodzenia poza schematy myślowe, rozwijania wyobraźni i fantazji; • uświadamiania swoich twórczych możliwości, odblokowywania spontanicznej aktywności.[B. Chimiak, materiały nadesłane, red. autorka tekstu] Prócz typowej rozgrzewki aktorskiej wzmacniającej świadomość ciała, prowadząca zaproponowała szereg ćwiczeń. Teatr wyobraźni. Pracujemy siedząc z zamkniętymi oczami, wsłuchując się w muzykę „ilustracyjną”, starając się nawiązać z nią kontakt, jakby była uczestnikiem zajęć i chciała nam coś przekazać, a my jej – odpowiedzieć, oczywiście w wyobraźni. Dialog dłoni. Chodząc z zamkniętymi oczami, spotykamy się dłońmi z innymi uczestnikami zajęć. „Rozmawiamy dłońmi z innymi dłońmi”. Ćwiczenie na koncentrację i szybkość reakcji. Stoimy w kole i nawiązujemy kontakt wzrokowy z wybraną osobą. Po nawiązaniu kontaktu zamieniamy się z tą osobą miejscami. Ćwiczenie w parach na zaufanie. Jedna osoba stoi z zamkniętymi oczami, zwrócona tyłem do drugiej. W wybranym przez siebie momencie pada plecami w ramiona partnera, który ma za zadanie złapać i utrzymać partnera, zapewniając mu poczucie bezpieczeństwa. Ćwiczenie powtarzamy, zmieniając odległość pomiędzy ćwiczącymi. Czasem jest to długość dłoni, czasem całych ramion… Ćwiczenie na zaufanie w grupie: „wahadło”. Uczestnicy tworzą niewielkie koło. Jedna z osób staje w środku, z zamkniętymi oczami. Stara się mieć wyprostowane plecy i nie odrywa stóp od podłoża. Osoby w kręgu kołyszą osobę w środku, podają ją z rąk do rąk, tak by osoba w środku czuła się bezpiecznie i mogła zrelaksować się. Podnoszenie osoby leżącej na podłodze (z zamkniętymi oczami) przez całą grupę, chodzenie z nią po sali w ciszy ewentualnie kołysanie – zgodnie z sugestiami „zawiadowcy ruchu”, czyli prowadzącej zajęcia. W drugiej części zajęć działaliśmy podzieleni na kilkuosobowe grupy. Nasze zadanie polegało stworzeniu z siebie tylu zastygłych w bezruchu rzeźb (żywych obrazów, stop-klatek), ile było osób w grupie. Każdy uczestnik był reżyserem jednego z obrazów. Obrazy zaś miały przedstawiać jakieś gwałtowne wydarzenie. Podczas prezentacji widzowie z innych grup zgadywali co obraz przedstawia, kto jest jaką postacią. Następne zadanie polegało z kolei na tym, że każda grupa tworzyła ze swoich pojedynczych obrazów możliwie zrozumiałą i logiczną historię obrazkową. Można było dowolnie ustawiać kolejność obrazków, zamieniać się w obrębie danych postaci, ale zachowując oryginalny kształt scenek.

9


20 lat programu edukacji kulturalnej w wojewódzkim ośrodku animacji kultury Alicja Usowicz

Pojęcie edukacja kulturalna jest rozmaicie definiowane przez różnych autorów, w zależności od konkretnych przedsięwzięć realizowanych przez placówki oświaty, instytucje kultury i organizacje pozarządowe. Jako element przygotowania uczniów do świadomego uczestnictwa kulturalnego edukacja kulturalna stwarza warunki do udziału dzieci w różnorodnych zjawiskach kultury. To zaś jest podstawą, jak zauważa Andrzej Tyszka do przyswajania treści kultury, używania dóbr kultury, podlegania jej normom i wzorom oraz tworzenia nowych wartości w oparciu o poznawanie i przekształcanie wartości dotychczasowych (A. Tyszka, Uczestnictwo w kulturze, Warszawa 1971, s. 54). Proces edukacji kulturalnej umożliwia odbiorcom kontakt z dziełem sztuki, twórcami, sprzyja poznawaniu zjawisk artystycznych, a co najważniejsze – zachęca dzieci do podejmowania samodzielnych prób twórczości. Edukacja kulturalna ma wpływ na rozbudzanie dziecięcej wyobraźni, rozwój zainteresowań, zamiłowań i stymulowanie twórczych zdolności uczestników. Dzierżymir Jankowski zwraca uwagę na fakt, że indywidualne uczestnictwo w kulturze łączyć

powinno zarówno proces enkulturacji, czyli wrastania ludzi w kulturę społeczeństwa w okresie całego życia, jak też proces akulturacji polegający na wprowadzaniu człowieka w świat wymiany kulturalnej i konfrontowania odmiennych systemów kulturowych. Te czynniki wpływają na świadomość kulturalną i przekładają się na indywidualną aktywność kulturalną i społeczną (D. Jankowski, red., Edukacja kulturalna. Szkoła i rodzina, Kalisz 1993, s. 5-7). Jubileuszowy XX Program Edukacji Kulturalnej realizowany przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu odbywał się w tym roku od marca do czerwca. Uczestniczyło w nim 163 uczniów klas piątych ze szkół podstawowych z województwa kujawsko-pomorskiego: z Bieganowa i Płowiec, Świedziebni, Stolna, Zelgna, Piechcina oraz Bądkowa. Zajęcia realizowane w ramach Programu przybliżają dzieciom wiedzę z zakresu plastyki, teatru, muzyki, fotografii, tańca i plastyki ruchu, folkloru i historii kultury. Formuła warsztatowa sprawia, że uczniowie zdobywają wiedzę w sposób aktywny, wyrabiając własne poczucie estetyki i samodzielnie tworząc dzieła sztuki. W bieżącym roku Muzeum Okręgowe w Toruniu przygotowało zajęcia Ciche życie przedmiotów, które uwrażliwiały na odbiór dzieła sztuki oraz dały okazję do samodzielnego tworzenia martwych natur i malowania pastelami. Muzeum Etnograficzne zaprosiło do prowadzenia warsztatów Wycinanki, wystrzyganki Grażynę Gładką, twórczynię ludową z Łowicza, która w przystępny sposób zapoznała dzieci z tradycją i funkcjami wycinanki łowickiej. W drugiej części zajęć uczniowie własnoręcznie zdobili jajka, nieodłączny element wielkanocnego stołu. Warsztaty plastyczne Światło w Galerii i Ośrodku Plastycznej Twórczości Dziecka wprowadziły uczniów w zagadnienia związane z pojęciem, rolą i roZajęcia plastyczne w Galerii i Ośrodku Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu dzajami światła jako zjawiska fiFot. Stanisław Jasiński


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

zycznego, światła w malarstwie, światła jako mei zabawy rozgrzewkowe z zakresu świadomotafory. ści ciała, rytmiki i pracy w grupie oraz elementy Muzycy Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej podstawowego treningu aktora. Podsumowaniem i para taneczna w strojach kujawskich zabrali cyklu spotkań teatralnych było realizowanie etiud uczniów w muzyczną podróż pod hasłem Wielteatralnych na wybrane przez dzieci tematy na kanoc na Kujawach, przypominając zwyczaje warsztatach Ekspresja teatralna. i obrzędy wielkanocne, połączone z nauką tańca Improwizacji, kreacji i swobodzie ruchowej poi przyśpiewek. Zajęcia te wyzwoliły w dzieciach święcone były warsztaty Plastyka ruchu z elemenekspresję ruchową i dostarczyły wielu radosnych tami tańca prowadzone przez Martę Zawadzką. przeżyć. Uczniowie poznawali swoje możliwości ruchowe, Teatr Lalek Zaczarowany Świat zapoznawał język tańca, doskonalili koordynację poruszania uczniów z teatrem przedmiotu, poprzedzając zaróżnych części ciała, „oswajali” przestrzeń sceniczjęcia twórcze oglądaniem spektaklu lalkowego, ną, tworzyli etiudy ruchowe. przybliżając podstawowe pojęcia (animacja poInną propozycją były spotkania fotograficzne średnia i bezpośrednia, funkcja aktora lalkarza, poprowadzone przez Stanisława Jasińskiego Podteatr przedmiotu) i osoby tworzące teatr (reżyser, stawowe zasady kompozycji fotograficznej oraz Czy scenograf, scenarzysta, choreograf, akustyk, chafotografowanie jest malowaniem światłem. Uczniorakteryzator, inspicjent, aktor lalkarz). Uczestnicy wie zdobyli na nich elementy wiedzy o kompozycji pod okiem aktorów Zaczarowanego Świata praw fotografii, roli światła, i o tym czym jest fotogracowali nad wybranymi scenariuszami, wykonyfia artystyczna. wali lalki i elementy scenografii do etiud teatralMonika Bojarska przybliżyła dzieciom podstanych o tematyce zwierzęcej, uczyli się kwestii wy technik rysunkowych, zaś uczniowie próbowali mówionych. Kilka wybranych scenek w wykonaswych sił w rysowaniu węglem martwej natury. niu uczniów z Piechcina, Świedziebni, Bieganowa Różnorodność kontaktów ze sztuką była dla i Płowiec pokazano 26 czerwca w Muzeum Etnouczestników Programu Edukacji Kulturalnej graficznym podczas uroczystego podsumowania szansą poznania ciekawych zjawisk kulturowych, Programu. wzbogacenia wiedzy ogólnej oraz tworzenia właWojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Tosnych wizji otaczającego świata przy wykorzystaruniu przygotował dziewięć warsztatów z zakresu: niu teatru, muzyki, technik plastycznych, fotogramuzyki, teatru, plastyki, fotografii i tańca. fii, języka ciała. Erwin Regosz podczas zajęć Moje życiowe role. Zabieram głos skupiał uwagę uczniów na odkrywaniu i kreowaniu wartościowych społecznie wzorców komunikacyjnych oraz tworzeniu i wykorzystywaniu świadomych zachowań dźwiękowych w relacji z mimiką i gestyką. Te zajęcia pomagają młodym ludziom kształtować relacje międzyludzkie, wyrabiają umiejętność prowadzenia dialogu i świadomość ról odgrywanych w życiu. Komunikacji pozawerbalnej poświęcone było pierwsze teatralne spotkanie Ja, ty, my – nasze ciała prowadzone przez Krystiana Wieczyńskiego. Uczniowie poznawali zasady obowiązujące w komunikacji międzyludzkiej i podstawowe pojęcia: gest, mimika, grymas, postawa i mowa ciała, a także budowali etiudy ruchowe na określony temat. Zajęcia teatralne w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Toruniu Podczas drugich warsztatów Fot. Stanisław Jasiński dzieci praktykowały ćwiczenia

11


historia fotografii i historia narzędzi fotograficznych Stanisław Jasiński

Piktorializm O historii fotografii można pisać na wiele sposobów. Jednym z nich jest spojrzenie na artystów fotografii poprzez typy narzędzi fotograficznych, których używali lub używają. Używanie narzędzi zmienia nie tylko nasze otoczenie; dążenie do perfekcji w posługiwaniu się nimi przyczynia się do ewolucji świadomości każdego z nas. Około 1839 r. nawet wybitni artyści przy pierwszym kontakcie z nowym wynalazkiem przerazili się wiernością w odtwarzaniu przez fotografię szczegółów i wieszczyli śmierć malarstwa czy grafiki. W początkowym okresie rozwoju fotografia artystyczna była pod silnym wpływem dotychczas poznanych technik przedstawiania rzeczywistości na płaszczyźnie obrazu. Studiowanie malarstwa czy grafiki polega między innymi na kopiowaniu dzieł i stylu dawnych mistrzów, zanim uzyska się styl własny. Nie inaczej musiało stać się z fotografią artystyczną – była, jest i zapewne będzie silnie związana z pokrewnymi jej kierunkami rozwoju sztuki nowoczesnej, tym bardziej, że znaczna liczba fotografów swoją edukację artystyczną rozpoczynała od studiowania malarstwa czy rysunku. W wypowiedziach o dziejach fotografii artystycznej spotykamy się z manierą lekceważącego wyrażania się o historycznych stylach w rozwoju tej dziedziny sztuki. Ujmując historię fotografii

Kodak Brownie Model D ok. 1918 Fot. Stanisław Jasiński

z uzasadnionym skrótem: bez jakże ważnej lekcji piktoralizmu nie byłoby pragnienia kolejnych poszukiwań bardziej bezpośredniego przedstawiania rzeczywistości przy pomocy fotografii. Piktorializm narodził się około 1889 r. w Anglii, po mniej więcej pięćdziesięciu latach od dokonania wynalazku. Jako styl osiągnął apogeum w pierwszych latach XX wieku w Europie [Peter Henry Emerson (1856-1936), Anglia; Frederick Evans (1853-1943), Anglia; Robert Demachy (1859-1936), Francja; Constant Puyo (1857-1933), Francja; Léonard Missone (1870-1943), Belgia] oraz w Ameryce Północnej. Inspiracje piktorialistów stanowiły: impresjonistyczne malarstwo, głównie francuskie, także twórczość amerykańskiego malarza i grafika, aktywnego głównie w Anglii, Jamesa Abbotta McNeilla Whistlera (ur. 10 lipca 1834 w Lowell, Stany Zjednoczone, zm. 17 lipca 1903 w Londynie), w mniejszym stopniu inne style sztuki przełomu XIX i XX wieku. Fotografia piktorialna polegała na ingerencji zarówno w negatyw, jak i pozytyw, przyniosła niepowtarzalne opracowanie każdego fotogramu przez artystę. Fotografowanie w studio bądź plenerze było zaledwie początkiem procesu tworzenia autonomicznego dzieła sztuki. Artysta fotografii piktoralnej stosował szeroką gamę przetworzeń w technikach specjalnych, nazywanych najczęściej szlachetnymi, głównie były to: guma, olej, bro-

Kodak Brownie Model D ok. 1918, tylna ściana Fot. Stanisław Jasiński


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

molej i przetłok. Wykorzystywano specjalne filtry i zmiękczające nasadki na obiektywy. Fotografie piktoralne miały upodobnić się do obrazu olejnego, rysunku czy grafiki. Większość czarno-białych zdjęć była barwiona po zakończeniu procesu przetwarzania, najczęściej sepiowana. Określenia: piktorializm i piktorialista weszły w użycie na początku XX wieku. W Stanach Zjednoczonych głównym przedstawicielami tego stylu byli Edward Steichen (18791973) oraz Alfred Stieglitz (1864-1946). Stieglitz założył w 1905 r. Galerię 291 oraz zaczął wydawać pismo poświęcone fotografii piktorialnej Camera Work. W 1910 r. Albright Gallery, jako pierwsza w USA, zakupiła 15 fotogramów Alfreda Stieglitza, tym samym fotografia uznana została za sztukę, a nie tylko wytwór rzemiosła. Dominacja piktoralizmu w fotografii artystycznej podważana była po 1914 r., kiedy pojawiły się postulaty sztuki modernistycznej. Do 1939 r. większość uznanych artystów fotografii na świecie w ten czy inny sposób nawiązywała do tradycji piktorialnej z przełomu XIX/XX wieku. W międzywojennej Polsce był to dominujący nurt fotografii artystycznej, piktorialistami byli m.in.: Łukasz Dobrzański, Władysław Umiński, Henryk Mikolasch, Janina Mierzecka, Jan Bułhak, Tadeusz Wański, Marian Dederko, Bolesław

Gardulski, Piotr Śledziewski oraz Edward Hartwig. Styl ten zamarł po 1945 r., zwłaszcza w Europie Wschodniej, poddanej ciężkiej próbie [pseudo-] realizmu socjalistycznego, a więc z przyczyn ideologicznych, nie artystycznych. Wraz z erą aparatów cyfrowych i komputerowego przetwarzania obrazu, piktorializm odradza się po 1999 r., a jego nowe odgałęzienia – to new pictorialism w Europie i Stanach Zjednoczonych, w Polsce modern piktorializm (2008 - Pitorialiści.pl) a ostatnio nawet neopiktorializm (Stanisław Woś, Tomasz Sikora).

Edward Weston między piktorializmem a rzeczowością Podstawowym narzędziem pracy fotografa jest kamera, nazywana w Polsce aparatem fotograficznym, czyli narzędzie pośrednie do wykonywania fotogramów, część większego zespołu narzędzi do wykonania fotografii artystycznej. Tym większym zespołem czy mechanizmem jest zbiór przyrządów i technologii fotograficznych wykorzystywanych przez jednego artystę. Mimo postępującej automatyzacji wszystkiego, nie ma na świecie dwóch fotografów, którzy by identycznie używali tego samego modelu aparatu fotograficznego i w ten sam sposób jakiegokolwiek powszechnie znanego przepisu

Kamera Seneca z ok. 1935 r Fot. Stanisław Jasiński

13


14

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

fotochemicznego, albo też programu cyfrowego. Każdy z właścicieli narzędzi na swój sposób latami dochodzi do perfekcyjnego ich poznania. Tylko nieliczni potrafią przetworzyć perfekcjonizm technologiczny w wybitne dzieła sztuki fotograficznej. Takim perfekcjonistą kamery fotograficznej był Edward Weston. Urodził się w Highland Park w stanie Illinois w 1886 r., niemal równocześnie z jego przyjściem na świat pojawił się piktorializm w sztuce fotografii. Edward Weston był synem położnika i aktorki teatralnej. W prezencie na szesnaste urodziny ojciec podarował mu prostą kamerę Kodaka No.2 Bulls-Eye. Była to jedna z bardzo wczesnych konstrukcji amatorskich aparatów firmy Kodak, sprzedawana od 1896 r. Przypomina małą skrzynkę, wykonaną z drewna. Posiadała pojedynczą soczewkę jako obiektyw i prostą migawkę obrotową, uruchamianą dźwignią w górnym narożniku płyty czołowej, z dwoma czasami otwarcia migawki: 1/60 oraz B – na czas dowolny. Aparat został zaprojektowany na film zwojowy o kwadratowym polu obrazu 3,5 x 3,5 cala (~ 9 x 9 cm). Nastoletni E. Weston zabrał swoje Bycze oko na wakacje na Środkowym Zachodzie USA, a gdy wrócił do domu, jego zainteresowanie fotografią wzrosło na tyle, aby skłonić go do zakupu używanej kamery 5 x 7”. Zaczął fotografować parki w Chicago i podmiejskie gospodarstwo należące do ciotki. Później wspominał, że nawet w tak wczesnym wieku jego prace wykazywały wyraźne wartości artystyczne. Powiedział: Czuję, że moje najwcześniejsze prace z 1903 r. – choć niedojrzałe – bardziej były zapowiedzią, zarówno w zakresie techniki, jak i kompozycji, późniejszych

Obiektyw miękkorysujący Graf Fot. Stanisław Jasiński

dojrzałych prac, niż kilka moich zdjęć z lat 1913/20, z okresu, w którym próbowałem uczestniczyć w ówczesnej fotografii artystycznej. E. Weston uległ modnej w tym czasie fotografii piktorialnej, dzisiaj jego zdjęcia z lat 1913-1920 r. mają przede wszystkim wartość historyczną; najbardziej cenione są te jego fotogramy, które obrazują zmaganie artysty z wzorcem artystycznym poprzedniego pokolenia. Dwa zdjęcia Westona: akt z 1925 roku i studium aktu z 1927 roku, należą do najdroższych fotografii, jakie sprzedano w 2010 roku. W 1922 r. w Nowym Jorku poznał Alfreda Stieglitza, zaprezentował mu swoje zdjęcia, zapowiadające odejście od piktorializmu w USA. Najwybitniejszy przedstawiciel piktorializmu nowojorskiego powiedział mu wtedy: Twoja praca i postawa przekonują mnie. Pokazałeś mi co najmniej kilka fotografii, które dały mi wiele radości. I mogę powiedzieć, że jak rzadko w fotografii. Fotografowie o ambicjach artystycznych posługiwali się w tym czasie ciężkimi, studyjnymi aparatami, które ze względu na swoją wagę kilkunastu, a nawet dwudziestu kilku kilogramów i duże gabaryty niezbyt nadawały się do pracy w terenie. Na przełomie XIX/XX wieku wielu z nich opuszczało duszne atelier, toksyczne opary ciemni i hałaśliwe miasta, by znaleźć się bliżej natury i fotografować. Konstruktorzy kamer fotograficznych wyszli naprzeciw ich potrzebom i zaczęli tworzyć lżejsze aparaty, o tych samych wymiarach negatywu. Dzięki portretom, wykonanym przez przyjaciół fotografów znamy kilka modeli aparatów, którymi pracował E. Weston. Początkowo używał kamery na negatyw formatu 4 × 5” (~10 x 12,6 cm) nieznanego producenta, najdłużej dwóch kamer 8 x 10” (~20 x 25 cm): Seneca oraz Universal z potrójnym wyciągiem miecha, z obiektywami Turner–Reich amerykańskiej firmy Ernst Gundlach Optical lub niemieckim Protarem Zeissa; umożliwiały zarówno zdjęcia grupowe, jak i makrofotografię. Kamera fotograficzna Seneca była cenionym narzędziem do zdjęć plenerowych w USA, reklamowanym przez wytwórcę jako składany aparat do przenoszenia w plecaku, jednym z najlżejszych aparatów formatu 8 x 10”, jakie kiedykolwiek powstały. Solidna konstrukcja z mahoniu pokrytego czarną farbą, z okuciami z poniklowanego mosiądzu, po złożeniu mierzyła 12” x 14” x 5 1/2” (~ 30 x 35 x 15 cm). Składane prowadnice miecha wysuwały się na szynach (saniach) o długości 16” (~ 40 cm). Zarówno przednia jak i tylna ściana aparatu mogła być odchylana od pionu, co umożliwiało prostowanie krzywizn, np. przy fotografowaniu architektury. Wyposażono ją w obrotowy panel matówki, pozwalający na wykonywanie zdjęć w formacie poziomym lub pionowym bez ko-


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

nieczności obracania całego aparatu na statywie. E.Weston stosował do niej dwa obiektywy miękkorysujące, Graf i Wollensak Verito, lub ostrorysujący obiektyw Rapid. Producentem obiektywu Graf była monachijska firma Linhof, dziś znana przede wszystkim z obiektywów o najwyższej rozdzielczości i kamer Linhof Technika. Użytkownik obiektywu Graf mógł w dowolny sposób zmiękczyć obraz już na etapie fotografowania. Przednia soczewka Grafa osadzona była w ruchomym pierścieniu, można było ją obracać, stopniując w ten sposób zmiękczanie lub wyostrzanie rysunku na wielkoformatowej matówce. W latach trzydziestych XX wieku E.Weston zaczął coraz częściej używać kamery 3 ¼ × 4 ¼” Graflex z obiektywem f/4.5 Tessar najbardziej znanej niemieckiej firmy Carl Zeiss z Jeny. Graflexy w latach 1930-1960 były produkowane jako seria lustrzanek jednoobiektywowych o formacie negatywu od 2 x 3 do 5 x 7”. Najczęściej był używany obiektyw anastygmatyczny o świetle f/4.5 i ogniskowej 7 ½” (190 mm), standardowe wyposażenie wszystkich kamer Graflex 4 x 5” używanych przez marynarkę USA. Wszystkie modele mają podobny wygląd zewnętrzny i zbliżoną funkcjonalność i są wspólnie określane jako kamery Graflex, w przeciwieństwie do powszechnie użytkowanych w tym czasie w USA reporterskich Speed Graphic. Fotografowanie Graflexem dawało pełny podgląd ostrości obrazu, wyraźnie obserwowanego na dużej matówce. Migawka szczelinowa Graflexa miała szeroki zakres ekspozycji od czasu B do 1/1000 sekundy. Lustro podnosiło się automatycznie przed ekspozycją, co ułatwiało pracę przy dłuższych czasach naświetlania, bez obawy otrzymania obrazów poruszonych. Aparat nie wymagał statywu i mógł być noszony na pasie na szyi, umożliwiał też fotografowanie z wysokości pasa. Podstawowa drewniana kaseta na negatyw umożliwiała zamocowanie dwóch błon ciętych z każdej strony. E. Weston zawsze zabierał z sobą kilka takich kaset. Jedynym utrudnieniem w jego pracy była konieczność znalezienia pokoju bez okien, aby wyładować naświetlone negatywy z kaset do szczelnego fotograficznego worka i załadować je świeżym materiałem światłoczułym. W plenery woził ze sobą specjalny namiot wykonany z gęsto tkanego płótna, który pełnił funkcję prowizorycznej ciemni. Mimo dużych rozmiarów kamery, E. Weston zapewniał, że w dwie minuty i dwadzieścia sekund mógł: ustawić statyw, przykręcić do niego aparat, dołączyć czołówkę z obiektywem do kamery, otworzyć pełen otwór migawki w celu ustawienia ostrości, zamknąć otwór migawki, założyć kasetę, ustawić właściwe parametry przysłony i czasu otwarcia migawki, wyjąć zaślepkę z kasety, aby wykonać zdjęcie, a następnie naświetlić negatyw, włożyć zaślepkę do kasety, odłączyć ją i załadować kamerę drugą kasetą. Przed 1921 r. E. Weston używał czarno-białych

ortochromatycznych błon ciętych, po 1921 r. wyłącznie ciętych błon panchromatycznych. Jak wskazują poczynione przez niego przy ekspozycjach notatki, ich czułość w przybliżeniu była równa 16 stopniom na dzisiejszej skali ISO. To wymagało długich czasów ekspozycji, gdyż stosował maksymalną przysłonę f/64; od 1 do 3 sekund podczas fotografowania krajobrazu, a nawet do 4 ½ godziny przy fotografii martwych natur, takich jak papryka czy muszle. Tylko raz, w 1946 r., dał się namówić na zdjęcia barwne, wykonując siedem diapozytywów na Kodachrome 8 × 10” dla kampanii reklamowej Kodaka. E. Weston, perfekcjonista artystycznego wykorzystania wielkoformatowej kamery fotograficznej, współtwórca najbardziej znanej amerykańskiej grupy fotograficznej f/64, wykonywał makrofotografie muszli i owoców papryki, zdjęcia rozległych krajobrazów, dzieł meksykańskiej sztuki ludowej. Najbardziej chyba znane są jego akty Charis Wilson. Niezależnie od tematyki, wszystkie fotografie E. Westona budzą dziś zachwyt historyków fotografii i są przedmiotem pożądania muzeów i kolekcjonerów. Od początku po niemal koniec kariery zawodowej sam wykonywał odbitki swoich negatywów. Używał głównie chlorobromowych i bromosrebrowych papierów fotograficznych Kodaka, ale w Meksyku zaczął korzystać z technik specjalnych: platynotypii i palladotypii, pracując na importowanych angielskich papierach fotograficznych. Po powrocie do Kalifornii, porzucił platynotypię i palladotypię ze względu na rosnące ceny surowca do ich wyrobu, tj. platyny. Wykonywał zawsze odbitki stykowe, jego prace miały dokładnie taki sam rozmiar jak negatywy. Kiedy chciał wyko-

ObiektywTessar Carl Zeiss f 4,5 Jena z migawką Compur Fot. Stanisław Jasińsk

15


16

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

nać powiększenie fragmentu negatywu, używał powiększalnika do tworzenia kopii pozytywowej, którą następnie kopiował na nowy negatyw. Następnie ten nowy negatyw był kopiowany stykowo na papier, dając fotogram wystawowy. Oryginalne fotogramy E. Westona mają najczęściej format 8 x 10” (~20 x 25 cm).

Henri Carier-Bresson – Decydujący moment Edward Weston umarł w swoim domu – pracowni fotograficznej na Wildcat Hill koło San Francisco w Nowy Rok 1958. W 1952 roku światowej sławy fotoreporter Henri Cartier-Bresson, współtwórca grupy fotoreporterów Magnum, wydał we Francji album Images à la sauvette, którego wydanie angielskie nosiło tytuł The decisive moment [pol. Moment decydujący]. Album zawierał 126 jego zdjęć z wielu zakątków świata. We wstępie CartierBresson zacytował wypowiedź kardynała de Retz z XVII wieku: Nie ma nic na tym świecie, co nie posiada decydującego momentu. Cartier-Bresson adaptował teologiczną w gruncie rzeczy refleksję na określenie własnego stylu fotograficznego. Powiedział: Fotografia to jest jednoczesne i natychmiastowe zarejestrowanie faktu, a zarazem rygorystyczna

Kamera Graflex z instrukcji US Navy z 1940 r. Fot. Stanisław Jasiński

kompozycja postrzeganych form, które przedstawiają i oznaczają ten fakt. Przekonanie to stało się niemalże pierwszym przykazaniem fotoreporterów na całym świecie, w istotnym stopniu wpłynęło na estetykę fotografii artystycznej drugiej połowy XX wieku. Henri Cartier-Bresson urodził się w 1908 r. w Chanteloup-en-Brie w środkowej Francji, w rodzinie zamożnego producenta tekstylnego. Podobnie jak E. Weston, jako młody chłopiec posiadał jeden z najprostszych aparatów świata Brownie Box Kodaka, używał go do robienia zdjęć z wakacji, później eksperymentował z składaną kamerą mieszkową 3 × 4”. Brownie to nazwa długiej serii prostych i niedrogich aparatów amatorskich produkowanych przez Eastman Kodak. Pierwszy Brownie, wprowadzony w lutym 1900, był bardzo prostym kartonowym pudełkiem z pojedynczą soczewką jako obiektywem, na film zwojowy, ze zdjęciami o formacie kwadratowym 2 ¼” (~ 6 x 6 cm). Za cenę 1 dolara każdy mógł sobie na niego pozwolić. Brownie reklamowano przewrotnym hasłem: Ty naciśnij przycisk, my zajmiemy się resztą. Niestety, większość początkujących fotografów do dzisiaj uważa, że taki slogan może być prawdą! Do 1930 r. sprzedano ponad 127 milionów aparatów fotograficznych Brownie. Henri Cartier-Bresson ukończył prestiżowe Condorcet Lycee w Paryżu. W 1927 roku, w wieku 19 lat, zaczął uczęszczać do prywatnej szkoły artystycznej Lhote Academy, prowadzonej w paryskim studio przez kubistycznego malarza i rzeźbiarza André Lhote. Ambicją Lhotego było zintegrowanie podejścia kubistów ze sposobem ujmowania rzeczywistości przez zwolenników klasycznych form artystycznych. Chciał połączyć tradycję malarstwa francuskiego, od Nicolasa Poussina po Jacques-Louisa Davida z modernizmem. Później Cartier-Bresson uznał Lhotego za nauczyciela fotografii bez kamery. Zbliżył się do surrealistów francuskich, dla których szczególne znaczenie miało połączenie podświadomości i automatycznego zapisu jej wytworów. Uważali oni, że fotografia może być znakomitym narzędziem w rękach artystów (myśląc o surrealistach). Cartier-Bresson był świadomy znaczenia pojęć i teorii głoszonych przez grupę André


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

Bretona, ale nie mógł znaleźć sposobu wyrażania ich w swoich fotografiach. Sfrustrowany efektami swoich eksperymentów, zniszczył większość wczesnych dzieł. W latach 1928-1929 roku studiował sztukę i literaturę angielską na Uniwersytecie w Cambridge i stał się dwujęzyczny, co miało fundamentalne znaczenie dla jego dalszej kariery. W 1930 roku odbył obowiązkową służbę w armii francuskiej, stacjonował w Le Bourget pod Paryżem. Wspominał: był to dla mnie dość ciężki czas, z Joycem pod pachą i karabinem Lebel na ramieniu. W 1931 r. po burzliwym romansie z żoną amerykańskiego przyjaciela uciekł do Francuskiej Afryki Kolonialnej, gdzie utrzymywał się z polowań. Pod koniec tego roku wrócił do Francji, surrealistów i fotografii. Już w Marsylii nabył pierwszy ze swoich aparatów marki Leica, z którym nie rozstawał się do 1939 r. Małoobrazkowy aparat Leica spowodował jeden z największych przełomów w historii fotografii. Nazwa pochodzi od nazwiska właściciela zakładów: Leitz oraz od słowa camera: Leitzcamera – stąd Leica. Prototyp tego aparatu skonstruował Oskar Barnack w 1913 roku. Nowatorskim pomysłem konstruktora było użycie w aparacie fotograficznym około dwóch metrów perforowanej taśmy kinematograficznej, w celu uzyskania 40 klatek negatywów na jednym odcinku błony, zamkniętym w metalowej kasecie wielokrotnego użytku. Format negatywu małoobrazkowego 24x36 mm powstał z podwojenia klatki kinowej 18x24 mm. Produkcję seryjną aparatów marki Leica rozpoczęto w 1925 roku w zakładach E. Leitz Optische Werke w Wetzlar. Od lat trzydziestych XX wieku niemal w każdej drogerii na świecie można było kupić kasety z negatywem małoobrazkowym do Leiki, produkowane przez kilkaset fabryk fotochemicznych. Kasetę tę można było założyć do aparatu i wyjąc przy świetle dziennym. Każdy rzemieślniczy zakład fotograficzny mógł wywołać ten negatyw i wykonać powiększenia negatywów do dowolnego formatu. W maju 2011 r. na aukcji w Niemczech aparat fotograficzny firmy Leica z 1923 sprzedano za 1,32 miliona euro. Aparat ten pochodził z serii liczącej zaledwie 25 egzemplarzy. Tylko jeden miał wygrawerowany napis Germany. Leitz starał się o dopuszczenie aparatu do obrotu handlowego w USA i załączył go do wniosku patentowego przesłanego do Nowego Jorku. Solidnie wykonany, lekki, metalowy aparat Leica można było włożyć do kieszeni marynarki. O jego powodzeniu nie tylko wśród amatorów, ale przede wszystkim reporterów, zadecydował doskonale skorygowany obiektyw 50 mm. W ciemni fotograficznej można było odciąć pojedyncze klatki negatywu, natychmiast wywołać i wykonać powiększenia. Do chwili obecnej fir-

ma Leitz produkuje najlepsze i najdroższe aparaty analogowe i cyfrowe oraz znakomite obiektywy do nich: od szerokokątnych po długoogniskowe. Co więcej design najnowszych typów aparatów cyfrowych nawiązuje obecnie do funkcjonalnego kształtu Leiki z lat 30 XX w. Cartier-Bresson wykorzystywał wyłącznie małoobrazkowe aparaty fotograficzne Leica z dalmierzem optycznym zamocowanym nad wizjerem aparatu, później dalmierzem wbudowanym w korpus oraz obiektywem 50 mm i tylko sporadycznie używał obiektywów szerokokątnych do fotografowania krajobrazów. Chromowany korpus aparatu często owijał czarną taśmą wokoło, aby uczynić go mniej widocznym. Używał wysokoczułych czarnobiałych filmów i jasnych obiektywów, co pozwalało mu fotografować prawie ukradkiem ulotne zdarzenia. Za niewygodne uznawał dwuobiektywowe aparaty średniego formatu 6 x 6 cm niemieckiej firmy Rolleiflex oraz miniaturowe aparaty na błonę 16 mm. Nigdy nie fotografował z lampą błyskową, uważał tę praktykę za przyjście na koncert z pistoletem w dłoni. Swoje zdjęcia komponował ostatecznie w wizjerze aparatu. Niemal wszystkie jego fotografie, powiększane tylko z pełnej klatki negatywu, były całkowicie wolne od manipulacji w ciemni. Jego powiększenia nie zostały przycięte, pozostawił pierwsze milimetry wyraźnie niedo-

Kodak Brownie Junior Six-20 z lat 1930-1933 Fot. Stanisław Jasiński

17


18

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

świetlone przy czarnej ramce wokoło pozytywu. Cartier-Bresson pracował wyłącznie w czerni i bieli. Nie cenił chemicznego dopracowywania negatywów, ani nie powiększał ich osobiście. Powiedział: Nigdy nie byłem zainteresowany procesem fotograficznym, nigdy, nigdy… Od samego początku fotografia z tak małą kamerą, jak Leica, to jest dla mnie natychmiastowy rysunek. W 1934 roku Cartier-Bresson spotkał młodego polskiego fotografa o nazwisku David Szymin, który został przez niego przezwany Chim, ponieważ jego nazwisko było trudne do wymówienia przez Francuza; Szymin zresztą później zmienił nazwisko na David Seymour. Cartier-Bresson dzięki Chimowi poznał węgierskiego fotografa Endrego Friedmanna, który z kolei zmienił nazwisko na Robert Capa. Założyli wspólne studio na początku 1935 r. i Capa stał się mentorem Cartier-Bressona: Odrzuć etykietkę surrealistycznego fotografa. Bądź fotoreporterem, jeśli nie chcesz wpaść w manierę. Nie obawiaj się! Idź do przodu! Pierwszym fotoreportażem Cartier-Bressona, który został opublikowany, są zdjęcia z koronacji króla Jerzego VI w 1937 roku, dla francuskiej tygodnika Regards. Nie wykonał zdjęcia monarchy, skupił się na tłumach zalegających ulice Londynu. Swoje zdjęcia podpisywał Cartier, nie chciał używać nazwiska rodowego. We wrześniu 1939 r. jako kapral armii francuskiej stawił się w jednostce

z własnym sprzętem fotograficznym. W czerwcu 1940 roku w St. Die w Wogezach został schwytany przez żołnierzy niemieckich i spędził 35 miesięcy w wojennych obozach pracy przymusowej dla jeńców. Dwukrotnie próbował zbiec, jego trzecia ucieczka się powiodła, nawiązał kontakt z francuskim ruchem oporu i zdobył fałszywe dokumenty, które pozwoliły mu podróżować po Francji. Pracował dla podziemia, wspomagając innych uciekinierów. W 1943 r. wykopał ukochany aparat Leica z ziemi uprawnej w rejonie Wogezów, ukryty tam przez niego w czerwcu 1940 r. Wiosną 1947 r. Cartier-Bresson, Robert Capa, David Seymour, William Vandivert i George Rodger założyli Magnum Photos. Pomysł utworzenia firmy był autorstwa Capy. Stała się ona agencją fotograficzną, spółdzielnią będącą własnością jej członków. Rodger, który po zakończeniu II wojny światowej odszedł z redakcji magazynu Life w Londynie, objął Afrykę i Bliski Wschód. Chim, który władał większością języków europejskich, miał działać w Europie. Cartier-Bresson został przypisany do Indii i Chin. Vandivert również opuścił Life i miał pracować w Ameryce, a Capa miał działać w miejscach, które podpowie mu reporterska intuicja. Maria Eisner kierowała Biurem Magnum w Paryżu, zaś Rita, żona Vandiverta, zarządzała nowojorskim biurem i została pierwszym dyrektorem firmy Magnum.

Aparat Leica II z celownikiem lunetowym z ok. 1939 r. Fot. Stanisław Jasiński


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

Misją Magnum było czuć puls czasu, wykorzystywać fotografię w służbie ludzkości, niezależnie od represji, mogących dotknąć jej fotoreporterów. Cartier-Bresson osiągnął międzynarodowe uznanie za zdjęcia z pogrzebu Gandhiego w Indiach w 1948 r. i końcowego etapu chińskiej wojny domowej w 1949 r. Sfotografował ostatnie sześć miesięcy Kuomintangu i pierwsze sześć miesięcy maoistowskiej Chińskiej Republiki Ludowej: zarówno ostatniego żyjącego eunucha cesarskiego w Pekinie, jak i miasto niszczone przez komunistów. Przekraczał granice i robił zdjęcia w Indonezji, w Chinach i Meksyku, w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, w Indiach, w Japonii oraz w wielu innych krajach, w tym w Polsce. Stał się pierwszym zachodnim fotografem, który mógł „swobodnie fotografować” w stalinowskim Związku Radzieckim. W 1966 roku Cartier-Bresson wycofał się z Magnum jako zleceniobiorca. Agencja nadal rozpowszechniała jego fotografie z lat 1937-1966. Zmarł w 2004 r. w Montjustin koło Alpes-de-Haute-Provence w wieku 95 lat. Fotografia nie jest jak malowanie – powiedział Cartier-Bresson w wywiadzie dla Washington Post w 1957 r. – Nie ma czasu na twórczy namysł w ułamku sekundy podczas robienia zdjęcia. Twoje oczy muszą zobaczyć kompozycję lub wydarzenie, które samo życie Ci oferuje i trzeba wiedzieć, kiedy z wyczuciem sytuacji należy nacisnąć spust migawki. To jest moment, w którym fotograf jest kreatywny. Oop! Moment! Przegapić, to jest stracić coś na zawsze. Do najbardziej znanych zdjęć Cartier-Bressona należy fotografia skoku mężczyzny przez kałużę przy bulwarze Saint Lazare z 1932 r. To obraz z codziennego życia miasta, pozornie nieistotny moment uchwycony, zanim stał się przeszłością. Na teorię decydującego momentu największy wpływ miały doświadczenia II wojny światowej, zwłaszcza okres od ucieczki z obozu pracy do czasu wyzwolenia Francji spod okupacji nazistowskiej. Przegapienie decydującego momentu mogło wówczas oznaczać utratę życia. Nawet doświadczenia jeńca – intelektualisty zmuszanego do niewolniczej pracy przyniosły pozytywne efekty w biografii Cartier-Bressona, który natychmiast dostrzegał i fotografował wszelkie objawy zniewolenia słabszego przez silniejszego na całym świecie. Istota jego fotografii nie polegała na osiąganiu perfekcji technologicznej w pracowni i ciemni fotograficznej, ale na kształtowaniu umiejętności patrzenia, dostrzegania i rejestrowania tego, co nieprzemijające w przemijaniu. Było to możliwe dzięki Leice – będącej najlepszym narzędziem fotoreportera. Od roku 1923 po dzień dzisiejszy. Leica jest nie tylko kultowym narzędziem fotograficznym, stała się jednym z symboli cywilizacyjnych XX wieku.

Annie Leibowitz między fotoreportażem a kreacją Oscar Barnack i jego Leica są protoplastami rozległej rodziny małoobrazkowych aparatów fotograficznych, które zdominowały rynek fotograficzny drugiej połowy XX wieku. O ile w wieku XIX najlepsze konstrukcje kamer i obiektywów fotograficznych były dziełem niemieckiej myśli technicznej, w drugiej połowie XX wieku coraz większego znaczenia zaczęły nabierać konstrukcje japońskie. Na progu XXI wieku mamy kolejny etap rozwoju narzędzi fotograficznych: japońskie aparaty cyfrowe Sony i Panasonic wyposażane są w obiektywy zmiennoogniskowe Leica. Najlepsze konstrukcje analogowych aparatów małoobrazkowych, japońskich i niemieckich powstawały w latach 19601970. Po dzień dzisiejszy najlepsze konstrukcje cyfrowych aparatów fotograficznych to: Leica, Canon, Nikon, Pentax i Olympus. Diametralnie zmienił się sposób, w jaki narzędzia te użytkują dzisiaj artyści fotografii. Najczęściej nie używają oni jednego typu aparatu fotograficznego, ale kilku, zależnie od wymogów powiększenia narzucanych przez zleceniodawcę. Zdjęcia nie są wytworem samotnika, zmagającego się w ciemności z tajemnicą fotografii. Zdjęcia tworzy zespół pracujący dla jednego fotografa. Niemal do końca XX wieku bycie fotografem było domeną mężczyzn. Nikły procent fotografów stanowiły kobiety, choć niejedna z nich, tak jak np. Julia Margaret Cameron (1815-1879), współcześnie uznana została za artystkę fotografii. Sama siebie uważała za miłośnika fotografii, czyli amatora, w słownikowym rozumieniu tego terminu. Dobrze sytuowana materialnie, bliska piktorializmowi portrecistka i autorka inscenizowanych scen religijnych, nie traktowała swojego zajęcia zarobkowo. Dobrym przykładem przemian w sztuce fotografii po 1970 r. jest twórczość Annie Leibowitz. Anna-Lou Leibovitz urodziła się 1949 r. w Waterbury w stanie Connecticut, jako trzecie z sześciorga dzieci. W tym roku Edward Weston zaprzestał fotografowania ze względu na postępy choroby Parkinsona, a Henri Cartier-Bresson znalazł się u szczytu kariery. Rodzicami Annie-Lou byli: Sam Leibowitz, podpułkownik lotnictwa USA i Marilyn, nauczycielka tańca, potomkowie osadników amerykańskich pochodzenia żydowskiego z Europy Wschodniej. Rodzina często przenosiła się z ojcem do różnych baz wojskowych. Annie wykonała swoje pierwsze zdjęcia polaroidem, kiedy ojciec stacjonował na Filipinach podczas wojny wietnamskiej w 1967 r. Uzdolnienia artystyczne ujawniała w szkołach średnich, zaczęła pisać i grać na instrumentach muzycznych. Od 1967 r. uczęszcza-

19


20

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

ła do San Francisco Art Institute, gdzie studiowała malarstwo. Tam zainteresowała się fotografią, znalazła się pod wpływem stylu fotoreportażu Roberta Franka i Henriego Cartier-Bressona. W 1970 roku rozpoczęła karierę w ekipie fotografów nowego magazynu Rolling Stone. Leibovitz fotografowała zespół The Rolling Stones w San Francisco w 1971 i 1972 r. i podczas tournee Rolling Stones Tour of the Americas‘75. W 1973 r. wydawca Jann Wenner mianował Leibovitz głównym fotografem pisma Rolling Stone; swoją pozycję utrzymywała przez dziesięć lat. Pracowała dla tego magazynu aż do roku 1983. Wykonała 140 zdjęć na okładkę tego pisma, dzisiaj jest to katalog artystów popkultury, głównie muzyków amerykańskich. Annie Leibowitz wykonywała również zdjęcia dla kompanii reklamowych znanych amerykańskich firm. Spotkała się Richardem Avedonem (1923-2004), który wpłynął na jej sposób portretowania. Przekonał ją, że można pracować dla magazynów i jeszcze zrobić autorskie prace, które dla niego były najważniejsze. W dniu 8 grudnia 1980 r. Leibovitz miała sesję zdjęciową z Johnem Lennonem dla magazynu Rolling Stone, z zamiarem zrobienia zdjęcia na okładkę płyty duetu Lennon/Yoko Ono. W pewnym momencie John zdjął ubranie i zwinął się obok Yoko w pozycji prenatalnej. Leibovitz wspomina: On wyglądał tak, jak gdyby był przywiązany do niej [pępowiną – S.J]. Myślę, że to było niesamowite, oglądać z nimi próbną odbitkę z Polaroida. Oboje byli bardzo podekscytowani. John powiedział: Sfotografowałaś istotę naszego związku. Obiecaj mi, że to zdjęcie będzie na okładce. Leibovitz była ostatnią osobą, która wykonała artystyczny portret Johna Lennona. Został zastrzelony pięć godzin później. Odważny styl Leibovitz – ostentacyjne lekceważenie norm zachowań amerykańskiej klasy średniej, stosowanie kontrastowego oświetlenia, odważnych zestawień kolorystycznych i swobodnych póz modeli – przyniósł jej po 1980 r. mocną pozycję w magazynie Vanity Fair. Leibowitz zaczęła fotografować gwiazdy filmowe oraz celebrytów. W 1991 roku Leibowitz miała wystawę indywidualną w National Portrait Gallery. Była pierwszą przedstawicielką nowego stylu portretu fotograficznego i pierwszą kobietą, która tam wystawiała. W tym samym roku Leibovitz otrzymała Commandeur de l’Ordre des Arts et des Lettres, przyznany przez rząd francuski. 16 stycznia 1998 r. odbył się wernisaż indywidualnej wystawy fotografii Annie Leibovitz w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie z udziałem autorki. Najważniejsza retrospektywa prac Leibovitz odbywała się w Brooklyn Museum w Nowym Jorku, trwała od października 2006 do stycznia 2007 r. Retrospektywie towarzyszył album autorski Annie Leibovitz:

A Photographer live 1990-2005 (Fotograf życia, ale także Życie fotografa 1990-2005). Umieściła w nim wiele ze swoich zawodowych fotografii, a także liczne prywatne fotografie swojej rodziny, dzieci i partnerki życia – Susan Sontag. Pokaz zawiera 200 fotografii. Podczas otwarcia wystawy Leibovitz powiedziała, że nie miała dwóch dróg w życiu: drogi kariery i przeżyć osobistych, ale jedną biografię, w której obowiązki zawodowe i prywatne są częścią każdej z jej prac. W lutym 2009 r. wystawa ta została przeniesiona do Berlina. W październiku 2011 r. Leibovitz wystawiała w Moskwie. W 2007 r. fotografka została zaproszona do Anglii, do realizacji filmu dokumentalnego dla BBC, pokazującego Rok z królową. Promocyjny trailer do filmu pokazał, jak królowa reagowała na sugestie Leibovitz, mówiąc z przekąsem: to mało eleganckie ujęcie, na propozycję zdjęcia diademu z jej głowy. W innej scenie królowa spaceruje korytarzem i mówi do kamerdynera: Ja nie będę nic zmieniać. Dość już takiego ubierania, dziękuję bardzo. Leibovitz twierdzi, że nigdy nie polubi słowa Celebrity – celebrytka, celebryta: Zawsze byłam bardziej zainteresowana tym, co robią, aniżeli tym, kim są. Mam nadzieję, że moje zdjęcia odzwierciedlały to. Próbuję pokazać ułamek każdej osobowości na moich zdjęciach. 25 kwietnia 2008 r. amerykańskie media ujawniły, że piętnastoletnia piosenkarka Miley Cyrus brała udział topless w sesji zdjęciowej dla Vanity Fair. Na zaprezentowanym zdjęciu Cyrus była bez biustonosza, miała odsłonięte nagie plecy, biodra i nogi przesłonięte prześcieradłem. Autorką sesji zdjęciowej była Annie Leibovitz. Rodzice amerykańskich nastolatek wyrazili oburzenie na taki charakter fotografii. Rzecznik prasowy Disneya pisał, że sytuacja ta została stworzona po to, aby świadomie manipulować piętnastolatkami w celu zwiększenia sprzedaży czasopisma. Już 27 kwietnia Cyrus wydała oświadczenie: Brałam udział w sesji zdjęciowej, która miała być „artystyczna”, a teraz, widząc zdjęcia i czytając komentarze, czuję się zakłopotana. Nigdy nie miałam zamiaru urazić kogokolwiek i przepraszam moich fanów, których dotknęło to tak głęboko. Zaś Leibovitz wydała komunikat o treści: Przykro mi, że mój portret Miley został błędnie zinterpretowany. Ta fotografia jest prostym, klasycznym portretem, makijaż jest dyskretny i myślę, że to zdjęcie jest bardzo piękne. Makijaż był dyskretny… Annie Leibovitz utrzymywała ścisły związek partnerski z Susan Sontag (1933-2004), pisarką i filozofką, należącą do grona najlepszych krytyków światowej sztuki fotografii. Po raz pierwszy spotkały się w późnych latach osiemdziesiątych, gdy Leibovitz wykonała portret na ostatnią stronę okładki książki Susan. Uzupełniały się: Susan była


człowiekiem słowa, Annie obrazu fotograficznego. Nigdy nie zamieszkały razem, ale miały mieszkania drzwi w drzwi. Leibovitz nie ukrywała, że Sontag była jej mentorem i konstruktywnym krytykiem jej pracy. Annie Leibovitz ma trzy córki: najstarsza, Sarah Cameron Leibovitz, urodziła się (w październiku 2001), gdy Leibovitz miała 51 lat. Jej bliźnięta, Susan i Samuelle, urodziły się z matki zastępczej w maju 2005 r. W 2006 r. zakończono produkcję filmu dokumentalnego Annie Leibovitz. Life Through A Lens (Annie Leibovitz - życie w obiektywie). O jej osobowości i twórczości opowiadają w nim m.in.: Whoopi Goldberg, Demi Moore, Yoko Ono, Julia Roberts, George Clooney, Arnold Schwarzenegger i Richard Nixon. Film ten ujawnia kulisy warsztatu fotograficznego Annie Leibowitz. W latach siedemdziesiątych używała wyłącznie aparatów małoobrazkowych Nikon z obiektywem szerokokątnym 35 mm. Z takim obiektywem nie można było podejść zbyt blisko, ze względu na deformacje twarzy i sylwetki osoby fotografowanej. Zawsze nosiła drugi aparat z obiektywem 105 mm, ale i tak większość zdjęć zrobiła w tym czasie obiektywem 35 mm. Firma Nikon powstała 25 lipca 1917 roku w Tokio jako Nippon Kogaku Kogyo Kabushiki Gaisha, kiedy to trzech wiodących producentów optycznych połączyło swoje siły, tworząc nową, kompleksową markę. Firma produkowała szkła optyczne, obiektywy, soczewki i mikroskopy. W 1932 r. obiektywy Nippon rozpoczęto nazywać Nikkor, która to nazwa przetrwała do dziś. W tym samym roku zaprojektowano i wybudowano pierwsze prototypy obiektywu małoobrazkowego Nikkor. Podczas II Wojny Światowej firma produkowała dla japońskiego wojska lornetki, peryskopy i kamery do zdjęć szpiegowskich. W 1948 r. wypuściła na rynek pierwszy aparat fotograficzny Nikon I (wyprodukowano jedynie 739 sztuk), a od sierpnia 1949 roku produkowano już kolejny model pod nazwą Nikon M, nieróżniący się niczym od poprzednika. Konstrukcja i wygląd zewnętrzny pierwszego aparatu Nippon Kogaku wzorowane były na dwóch przedwojennych konstrukcjach aparatów niemieckich: Leica III oraz Contax II. Kamery te zyskiwały coraz większe uznanie wśród fotoreporterów amerykańskich i europejskich od czasów wojny koreańskiej (1950-1953), gdyż w 1950 r. Nikona S wyposażono w dalmierz optyczny. Od 1957 r. sprzedawano pierwszy w pełni profesjonalny

aparat dla zawodowców – Nikon SP. Od 1959 r. pojawiała się cała seria modeli lustrzanek oznaczonych symbolem Nikon F. Seria ta była najchętniej wykorzystywana przez kolejnych trzydzieści lat przez zawodowych fotografów na całym świecie i wyparła pozostałe wiodące marki. W modelu Nikon F3 wprowadzono po raz pierwszy na świecie elektroniczne sterowanie migawki, natomiast F4, F5 i F6 posiadały już wbudowane silniki napinające migawkę i przesuwające film oraz automatyczny dobór ostrości – autofokus. Nikon wprowadził system modułowy aparatu, czyli aparat z wymiennymi obiektywami oraz wizjerami, elektroniczne sterowanie migawki, wbudowany napęd silnikowy, zintegrowany pomiar światła, wielostrefowy pomiar światła i zewnętrzny silnik przesuwający film. W 1963 r. Nikon wkroczył w świat fotografii podwodnej, wtedy to do sprzedaży trafiły Nikonos I i II, które stały się monopolistami na tym rynku. W 1991 r. NASA zleciła Nikonowi stworzenie aparatu do specjalistycznych zadań w przestrzeni kosmicznej. Wkrótce powstał Nikon D1 – pierwsza cyfrowa lustrzanka jednoobiektywowa na świecie. W 2005 r. zaprzestano produkcji analogowych aparatów fotograficznych i akcesoriów produkowanych do nich na rzecz aparatów cyfrowych. Wyjątek stanowi jednak małoobrazkowa profesjonalna lustrzanka F6, nadal produkowana w małych seriach dla koneserów. Annie Leibowitz, podobnie jak większość profesjonalistów na świecie, korzystała z kolejnych modeli aparatów Nikon, w miarę pojawiania się ich na rynku. Film o niej z 2006 r. ukazuje nam, jakich narzędzi fotograficznych używa obecnie. Podczas jednej sesji posługuje się kilkoma aparatami, z negatywem lub diapozytywem w formacie ma-

Czołówka kamery Seneca 8x10 i Nikon FM z 1972 r. Fot. Stanisław Jasiński


22

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

łoobrazkowym i średnim. Fotografuje małoobrazkową Leicą M6, Canonem EOS Mark II, średnioformatowymi: Mamiyą 645 na format 4,5 x 6 cm oraz Mamiyą RB67 na format 6 x 7 cm – aparatem modułowym, do którego można dołączyć kasetę z negatywowo-pozytywowym materiałem Polaroid. Jest wierna swojej młodzieńczej, typowo amerykańskiej fascynacji Polaroidem. To jest negatyw polaroidu 6 x 6,5 cm – mówiła w wywiadzie z Anną Beatą Bohdziewicz 16 stycznia 1998 r. – Widać nawet rogi polaroidu, to doskonały negatyw, ma bardzo małe ziarno i przypomina mi stare, analogowe negatywy. Zdjęcia wykonane Polaroidem nie są podobne ani do fotografii srebrowej, ani cyfrowej. W 1947 r. firma Polaroid wprowadziła na rynek aparat fotograficzny zdolny do błyskawicznego wywoływania zdjęć o nazwie Land Camera, przy pomocy którego można było wykonywać zdjęcia czarno-białe na miejscu, w aparacie i otrzymać negatyw i odbitkę w trzy minuty. Była to odmienna linia rozwojowa fotografii, polegająca na wykorzystaniu właściwości niektórych tworzyw plastycznych – folii polaryzacyjnej opartej na polialkoholu winylowym domieszkowanym jodkiem potasu. W 1963 r. wprowadzono na rynek technologię Polacolor, która umożliwiła błyskawiczne wykonywanie zdjęć kolorowych. W 1972 r. wypuszczono na rynek pakiety Systemu SX-70, które umożliwiły zastosowanie fotografii błyskawicznej do aparatów lustrzankowych średniego formatu. Pakiety można było zamontować w miejscu wymiennej kasety na tyle korpusu aparatu. W 2001 r. ogłoszono bankructwo przedsiębiorstwa Polaroid. Jeszcze w 1998 r. Annie Leibowitz wypowiadała się z dystansem o możliwościach artystycznych fotografii cyfrowej. Film z 2006 r. ujawnia jak wiele narzędzi elektronicznych używa obecnie podczas sesji dla Vanity Fair. Po raz pierwszy fotografowała cyfrówką w 2004 r. Susan Sontag, umierającą w łóżku szpitalnym na nowotwór szpiku kostnego. Doskonale wie, że inny obraz otrzyma z negatywu, odmienny z diapozytywu, inne możliwości dają Polaroid i aparat cyfrowy. Współcześnie Annie Leibowitz wsiada w samolot, leci z Nowego Jorku do Paryża na sesję zdjęciową, podczas której towarzyszą jej: inscenizator planu zdjęciowego, kostiumolog, fryzjer, wizażystka, oświetleniowiec; technik podaje jej aparaty, inny mierzy oświetlenie światłomierzem, jeszcze inny przetwarza zdjęcia analogowe w kopie cyfrowe. Całość ekipy mieści się w trzech samochodach dostawczych. Ale celebryci chcą być fotografowani przez A. Leibowitz, która namówiła brzemienną Demi Moore do pozowania nago na okładkę magazynu Vanity Fair. Ostatnie fotografie Annie Leibowitz dalekie są od zdjęć z lat siedemdziesiątych. Najwięcej czasu

zajmuje jej dopracowanie szczegółów inscenizacji planu zdjęciowego, gdyż obecnie zajmuje ją nie fotoreportaż, ale fotografia inscenizacyjna. Zaawansowanie narzędzi i technologii fotograficznych oraz budżet przeznaczony na sesję pozwalają jej na pełną swobodę tworzenia. Ale współczesna fotografia artystyczna Annie Leibowitz, pełnymi garściami czerpiąca z bajek Disneya, hollywoodzkich mitów i arcydzieł malarstwa, zmierza w kierunku nowej formy piktorializmu – to bardzo kolorowe obrazki. Tenże piktorializm czasów obecnych ufundowany jest na możliwościach Photoshopa i programów pokrewnych, przed którymi tak długo się broniła. Każde przetworzenie świata przez programy obróbki zdjęć, edycji i możliwości współczesnych drukarni coraz bardziej oddalają obraz fotograficzny od rzeczywistości. Pojedyncza odbitka wykonana własnoręcznie przez Edwarda Westona wisi na ścianie Muzeum Fotografii lub konesera, takich oryginalnych powiększeń nie wykonywał Henri Cartier-Bresson, fotografie Annie Leibowitz wykonywane są po to, aby niemal natychmiast zostały powielone w czasopismach i na plakatach, bądź w albumach. E. Weston dość długo dochodził do perfekcji w fotografii, prowadząc rzemieślniczy zakład fotograficzny, Henri Cartier-Bresson i Leibowitz od samego początku korzystają z usług profesjonalnych laboratoriów fotograficznych. Większość procesów obróbki negatywów i pozytywów została niemal w pełni zautomatyzowana i szanujący się właściciel nie zaryzykuje utraty zleceniodawcy. Współczesna fotografia artystyczna przestała być działaniem pojedynczego twórcy, zamkniętego za życia bez światła w ciemni, zawsze jest efektem pracy wielu profesjonalistów. Dzisiaj artysta fotografii jest przede wszystkim autorem myśli – pomysłu na zdjęcie, które wiele zawdzięcza doświadczeniom zdobytym wcześniej. Amerykańscy krytycy twierdzą, że Annie Leibowitz nie zmienia stylu i nadal pozostaje wierna zauroczeniu Henri Cartier-Bressonem. Ale świat zmienił się z politycznego i komercyjnego show lat siedemdziesiątych w reality-show około roku 2005. Granice między rzeczywistością a fantastycznym światem wirtualnym stają się coraz bardziej nieostre, jak we śnie narkotycznym. I takie są ostatnie zdjęcia inscenizowane przez Annie Leibowitz. Fotograf niekoniecznie powinien oceniać zachowania innych, może dzięki temu uda się mu uchwycić puls współczesnego życia, co przecież było hasłem grupy Magnum. Równie fantastyczne są już dzisiaj zdjęcia muzyków w lat siedemdziesiątych – długowłosych, w opaskach na czole, z bokobrodami, w koszulach w kwiatki i obcisłych spodniach w paski, w butach na wysokim obcasie. Kiedyś takie stroje nosili cyrkowcy.


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

Hasło: Mniej sprzętu, więcej talentu – wymyślili profesjonaliści, artyści z wieloletnim doświadczeniem. Wiedza zdobyta dzięki codziennej praktyce pozwala im na wykonywanie znakomitych zdjęć stosunkowo prostymi narzędziami fotograficznymi, które poznali dogłębnie. Od swoich początków w 1839 r. fotografia artystyczna ewoluowała w oparciu o technologie czarno-białego procesu fotograficznego. Po 1950 r. coraz powszechniej stosowana były technologie barwnego procesu fotograficznego. Po 1991 r. pojawiły się pierwsze aparaty do fotografii cyfrowej i do dnia dzisiejszego trwa stan oszołomienia możliwościami komputerowej obróbki obrazu fotograficznego. Potencjał twórczy tkwiący w fotografii cyfrowej dopiero jest odkrywany, w czym nic dziwnego – to zaledwie dwadzieścia lat w przeszło 170-letniej historii fotografii. Dwa czynniki pozostały niezmienne, więc najważniejsze: jakość używanych obiektywów i jakość nośnika obrazu. Można używać przypadkowego aparatu fotograficznego i przypadkowego filmu, kupionego w kiosku z gazetami na rogu ulicy. Można cieszyć się z przypadku, który dał artystyczne efekty. Nie może to być metoda dla wszystkich pasjonatów fotografii artystycznej na świecie. Profesjonalista nie może liczyć tylko na przypadek. Profesjonalista stara się ograniczyć do minimum wszystkie zdarzenia, które mogą mu przeszkodzić w uzyskaniu pełni satysfakcji ze zrealizowania swojej autorskiej wizji. Najwyższa rozdzielczość obiektywów pozwala na zapisanie satysfakcjonującego go obrazu, z którym może później postępować podobnie jak to czynili piktorialiści: zachować niezmieniony lub przetwarzać go w dowolny sposób. Aby obraz fotograficzny został najlepiej zapisany, potrzebuje najlepszego z możliwych nośników. Nośnikiem może być zarówno kawałek gazety pokryty substancją światłoczułą, jak i najlepszy materiał negatywowy czarno-biały czy barwny. Nośnikiem mogą być matryce aparatów cyfrowych, które już tak się różnią od siebie, jak aparat Kodak Brownie od kamery studyjnej Linhof Technika. Sytuacja ta, ze względu na ceny profesjonalnych narzędzi fotograficznych, nie powinna zrażać najmłodszych pasjonatów fotografii artystycznej. Jest czas na przewagę talentu nad sprzętem, przyjdzie czas na sprzęt po wykazaniu talentu. Prawdziwe zagrożenie dla młodych twórców jest inne: to nachalna obecność fotografii użytkowej, która wypiera ambitne projekty artystyczne, celowe i świadome upraszczanie obrazu świata po to, aby starał się przypodo-

bać coraz mniej wybrednym odbiorcom. Ale to już temat na zupełnie inne pytania o miejsce fotografii artystycznej we współczesnym świecie. Źródła:

Życie i tak jest dość dziwne... Z Annie Leibovitz rozmawia Anna Beata Bohdziewicz, Magazyn Fototapeta 19 stycznia 1998, wersja internetowa; 10 maja 2012 r. Henri Cartier-Bresson, Photofile, album fotografii, Paryż, niedatowany (ok. 2005 r.) Annie Leibowitz, A Phographer live, pol.: Fotograf życia 1990-2005, katalog wystawy fotografii, Brooklyn Museum New York 2006 r. Annie Leibovitz: Life Through A Lens, polska wersja: Annie Leibovitz: Życie w obiektywie (2006), film dokumentalny, biograficzny, USA 2006, reż. Barbara Leibowitz Eloquent Nude. The Love and Legacy of Edward Weston & Charis Wilson, pol. wersja: Inteligentna nagość, film dokumentalny, biograficzny USA 2007, reż. Ian McCluske

Zdjęcia pochodzą z prywatnego zbioru aparatów fotograficznych Stanisława Jasińskiego.

Rolleicord V z ok. 1950 r. Fot. Stanisław Jasiński

23


w sztuce najważniejsza jest osobowość Z Michałem Kokotem, fotografikiem, jurorem konkursu fotograficznego Dzieciństwo organizowanego w ramach Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu rozmawia Kamil Hoffmann W tym roku uczestnikom Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu w kategorii Fotografia zaproponowaliśmy temat Dzieciństwo. Czy pańskim zdaniem nie był to temat zbyt trudny? Dzieciństwo jest bardzo niebezpiecznym tematem. Moim zdaniem jest to jedno z najtrudniejszych zadań dla fotografika – wielka pułapka, gdyż na pozór wydaje się proste, a przecież nastręczyło uczestnikom KATAR -u wiele trudności. Zacznijmy od kategorii dorosłych. Myślę, że warunki, w jakich autor się urodził i wzrastał wpływają na jego postrzeganie takiego tematu. Może trochę przesadzam, ale uważam, że inaczej będzie fotografował dzieci jedynak, inaczej będzie fotografował człowiek z rodziny wielodzietnej. Inaczej będzie fotografował człowiek, który w dzieciństwie żył we w miarę dobrych warunkach, inaczej ktoś, kto doznał biedy. To wszystko przecież kształtuje człowieka jako artystę i uwrażliwia go na różne zjawiska. Podejmując temat dzieciństwa, dorosły fotograf będzie – świadomie albo podświadomie – szukał podobnego sobie dziecka, będzie wchodził z powrotem w sytuacje, które kojarzy ze zdarzeniami ze swojej młodości. Nie znaczy to, że człowiek, który wyrósł w dobrobycie, chodził do kina, miał dodatkowe zajęcia pozalekcyjne nie będzie artystą sięgającym po takie tematy. On może być przecież równie wrażliwy. Przeczyta książkę, obejrzy film i też będzie w stanie wiele odczuwać. Poza tym każdy ma historię z dzieciństwa, którą sam przeżył albo widział, obserwując dolę rówieśników i pamięć tej historii staje się impulsem nieustannie ładującym akumulatory w pracy twórczej. Jednak według mnie twórcy, których los gorzej na co dzień traktował, podchodzą do swojej twórczości z większą odpowiedzialnością. Najpierw analizują temat i dopiero gdy go przemyśleli, konsekwentnie realizują. Niestety dzisiejsza – jak ja to nazywam – cukierkowatość zabija sztukę, szczególnie w tematach dotyczących człowieka, tematach socjologicznych. Inaczej do tematu Dzieciństwo powinni podchodzić uczestnicy z grupy młodzieżowej. W tym wypadku dużą rolę powinien odgrywać instruktor zajęć fotograficznych. Przed konkursem powinien wziąć albumy, zabrać grupę do muzeum i pokazać jak były malowane dzieci i przede wszystkim jak dzieci były fotografowane – od początku fotografii, od Jana Bułhaka po Leonarda Sempolińskiego i Zofię Rydet. Jak podchodzili do dzieci artyści z Torunia: Alojzy Czarnecki, Janina Gardzielewska, Olgierd Gałdyński czy też cała

nasza Grupa Zero-61. Te zdjęcia trzeba najpierw omówić: jak dziecko było przedstawiane przez różnych fotografów, na jakim tle, w jakim otoczeniu, jak dany artysta wykorzystywał różne środki artystyczne. Potem jest czas na ćwiczenia oparte na omówionych zdjęciach. Tu nie trzeba niczego wymyślać, lepiej po prostu przenieść pewne schematy artystycznego ujmowania tematu. Młody człowiek, jeśli tylko jest wrażliwy plastycznie, w swojej indywidualności i tak zrobi całkiem nową pracę. On dopiero odkrywa swoje możliwości i potrzebuje wsparcia, wzorów i edukacji. Inaczej nie odkryje się talentów. Inną jeszcze kwestią jest sam warsztat. Najważniejsza jest osobowość, bez wrażliwości i indywidualności nic się w sztuce nie osiągnie. Jednak tematem konkursu nie było dziecko tylko Dzieciństwo, w założeniu miał to być znacznie szerszy temat. I to by było właśnie podejście zerowe. W Grupie Zero-61 zawsze tak traktowaliśmy tematy. Na przykład: robimy zdjęcie staruszki wspominającej dzieciństwo, opowiadającej swoją historię i łączymy to ze zdjęciami z jej albumu. Mamy pracę w temacie Dzieciństwo, ale nie fotografowaliśmy dziecka. W portrecie są ważne dodatki, one wiele mówią o osobie. Jeżeli robimy zdjęcie dziewczynki trzymającej pieska, to możemy tak skadrować ujęcie, żeby to ten piesek wyszedł na pierwszy plan i mamy portret psa. Zatytułować zdjęcie można nadal prowokacyjnie: portret dziewczynki. Przesunięcie akcentów, inne zakomponowanie często zmienia cały obraz i daje zarazem oglądającym szansę na inne myślenie, wyjście poza schematy i proste rozwiązania. W temacie zostało zasugerowane szerokie podejście: nie dziecko, ale rola dziecka, sytuacja – lub można powiedzieć – los dziecka w relacji z otoczeniem. W pracach konkursowych zagubiono całkowicie dziecko w otoczeniu rodziny, czyli dzieciństwo nie zostało osadzone. Oczekiwałem, że uczestnicy konkursu ustosunkują się do rzeczywistości, ale dzisiejszy blichtr i powierzchowność, które są przecież w każdej dziedzinie sztuki, w piosence, w pseudo-bajeczkach telewizyjnych i książeczkach nie kształtują wrażliwości artystycznej. Współczesne dzieci są nieszczęśliwe, one tylko pływają po powierzchni, a wmawia się im, że wszystko wiedzą. To jest konkurs dla amatorów. Nie oczekiwałem arcydzieł, ale chciałem zobaczyć, że autorzy dotyka-


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

ją sztuki, to znaczy pogłębiają temat, pokazują swoją wrażliwość, ale też oczekiwałem, że zdjęcie będzie skomponowane z zachowaniem zasad dominanty, złotego podziału odcinka, wydobyciem światła, nastroju. Prace, które ocenialiśmy jako jurorzy często wyglądały na zbyt przypadkowe. Odniosłem wrażeniem, że powstały one trochę na zasadzie pofotografuję sobie i zobaczę, co z tego wyjdzie. Zabrakło mi w tych zdjęciach emocjonalnego wyjścia do tego dziecka. Czysta forma może być zaskakująca, ale nic nie mówi o drugim człowieku. Jednak cieszę się, że tyle fotografii zostało zgłoszonych, bo na pewno podjęcie tematu Dzieciństwa wymaga niesamowitej odwagi. Czy uważa pan w takim razie, że fotografowanie osób dorosłych, ludzi z jakąś historią życia jest łatwiejsze? Zawsze trzeba się przygotować do tematu. Dopiero wtedy powstają ciekawe rzeczy. Robiąc zdjęcia, musimy poznać historię życia danego człowieka, rozmawiać z nim. Patrząc poprzez jego los, dostrzegamy, jak ciekawe ma on ręce, ciekawą fizjonomię. Dowiadujemy się, dlaczego i zaczynamy go budować po swojemu. Na początku najlepiej schować aparat. Nie można od razu z nim wybiegać. Najpierw obserwujemy, dopiero potem wyciągamy aparat i tak robimy zdjęcia, jakby nas nie było. Zawsze trzeba spokojnie wejść w klimat. Dobrze też przejść się najpierw do biblioteki, do archiwum. Poczytać o danej miejscowości, poznać historię miejsca i mieszkańców. Rewolucja technologiczna sprawiła, że każdy dziś fotografuje. Jak pana zadaniem technologia wpływa na sztukę fotografii? Przy komputerach twórcy gubią swoje możliwości, zatracają swoją duszę, w takim znaczeniu, że jako artyści boją się metafor, przenośni i symboli. Komputer zabija indywidualność, a dokładniej samotność przy komputerze zabija indywidualność. W Toruniu brakuje mi pracowni twórczych, takich jak były kiedyś: Szymona Szumińskiego, Kotlarczyków, Tymona Niesiołowskiego. Oni tam nie tylko tworzyli, w tych pracowniach spotykali się artyści, odbywały się dysputy do białego rana. Uczestniczyli w nich też krytycy, bywały osoby interesujące się sztuką. Takie miejsca pobudzały całe środowisko i bardzo mi ich teraz w Toruniu brakuje. Wiem, że są inne czasy, wkroczyła komercja i pieniądz; dziś sztuka działa na innej zasadzie, zwłaszcza jeśli chodzi o fotografię. Pracownie zostały zastąpione przez komputery. Technika kompu-

terowa spowodowała, że twórca się izoluje. Ta samotność komputerowa jest faktem i to szkodzi sztuce. Kiedyś oglądało się skończone dzieła i można było się o nie wykłócać. Czy są dobre, czy złe. Czy to dzieło akceptujemy, czy nas rozgniewało albo czy uradowało. Ono musi oddziaływać emocjonalnie. Młodzi fotograficy nie wykańczają prac, chowają wszystko w komputerze. Narodził się głupawy wstyd, bo trzeba odwagi, żeby komuś pokazać swoje indywidualne podejście. Musi nastąpić powrót do śmiałego wieszania prac w pracowni albo w domu artysty. Nie wstydzić się, tylko pokazywać w całości skończone dzieło, tak jak powinno wyglądać. Na KATAR-ze też to było widać. W tych zdjęciach przede wszystkim brakowało mi koncepcji. Jeżeli budujemy cykl, to potrzebna jest jakaś klamra: albo wybieramy podejście reportażowe, albo budujemy wszystko wokół tematu, albo decydujemy się na przykład na jeden plan i fotografujemy w detalach, w zbliżeniach, w półzbliżeniach lub w planie pełnym. Nie było takich koncepcji. Kiedy twórca ma coś pokazać, łapie byle co i byle co podaje. Jest to nieprzemyślane. Nie ma dyskusji, nie ma rozmowy. Tymczasem gdyby on w mieszkaniu dany cykl powiesił i zaprosił sąsiadów, ludzi, którzy się interesują fotografią, to by od razu się dowiedział, co jest słabe, co jest gorsze, czego nie dawać. Trzeba się obnażyć. Jeżeli jesteś twórcą, musisz być gotowy na wszystko. Dziękuję za rozmowę. Chciałbym jeszcze podziękować za zaproszenie do pracy w jury. Może w niektórych wypadkach trochę za ostro podchodziłem, ale musiałem być sprawiedliwy wobec siebie. Nie zjadłem wszystkich rozumów, jednak doświadczenie, które mam, pozwala mi pewne rzeczy posegregować i przez sito przepuścić.

Sylwia Nowak na tle swoich fotografii Fot. Stanisław Jasiński

25


26

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

XXI Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu KATAR 2012 Konkurs Fotograficzny pod hasłem Dzieciństwo Na konkurs fotograficzny XXI Konfrontacji Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu zorganizowany przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu – w ustanowionym przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej Roku Janusza Korczaka i w ustanowionym przez Sejmik Województwa Kujawsko-Pomorskiego Roku Praw Dziecka – pod hasłem Dzieciństwo napłynęło 48 zestawów zdjęć: 31 w kategorii wiekowej do 18 roku życia oraz 17 w kategorii powyżej 18 roku życia. Jury – w składzie: historyk sztuki, autorka projektów graficznych Monika Bojarska, studentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, laureatka ubiegłorocznych Konfrontacji fotograficznych Marta Oparkowska i artysta fotografik Michał Kokot – po zapoznaniu się z nadesłanymi pracami konkursowymi przyznało w kategorii do lat 18 trzecią nagrodę Sylwii Nowak z Pałacu Młodzieży w Bydgoszczy za cykl zdjęć. Jury przyznało również w kategorii do lat 18 wyróżnienia: Antoninie Foryś z Torunia za zdjęcie Trala la, Paulinie Gawińskiej z Technikum Fototechnicznego w Bydgoszczy za zdjęcia opatrzone numerami 6 i 8, Zuzannie Hebestreit z Chełmży za zdjęcie I kończy się dzień – nowy zachód słońca, pięknie tu zobacz…, Aleksandrze Wawrowskiej z Brodnicy za zdjęcie 3969, Jakubowi Jackowi z Grębocina za zdjęcie Zawsze razem. W kategorii powyżej 18 lat jury przyznało wyróżnienia: Aleksandrze Przybylskiej z Torunia za zdjęcia Janek, Oleńka, Dziecko, Sylwii Skupniewskiej z Sępólna Krajeńskiego za zdjęcie opatrzone numerem 10, Aleksandrze Słomskiej z Torunia za zdjęcie Chłopcy ulicy w Lusace, Aleksandrze Stępień-Furyk z Inowrocławia za zdjęcia: cukierki, huśtawka, kredki, lód, Lechowi Koziełowi z Torunia za zdjęcia 0945, Jest woda, Samolot, Jackowi Melerskiemu z Osieka nad Wisłą za zestaw zdjęć. Laureatką nagrody Przewodniczącej Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego Doroty Jakuty została Sylwia Nowak z Pałacu Młodzieży w Bydgoszczy. Ponadto jury do udziału w wystawie pokonkursowej zakwalifikowało prace następujących autorów: Dominiki Brzykcy z Bydgoszczy, Soni Dąbek z Łysomic, Justyny Drążek z Torunia, Karoliny Mściszewskiej z Sępólna Krajeńskiego, Natalii Pawlaczyk z Torunia, Doroty Rakowskiej z Serocka, Anety Różańskiej z Torunia, Marzeny Samborskiej z Mełna, Agnieszki Trawczyńskiej z Bydgoszczy, Katarzyny Zelmańskiej z Kowalewa Pomorskiego, Macieja Bielińskiego z Bydgoszczy i Jakuba Grabowskiego z Torunia. Wystawa pokonkursowa była prezentowana w gmachu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego w Toruniu.

Wernisaż wystawy Dzieciństwo w gmachu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego w Toruniu Fot. Stanisław Jasiński


miejsce i czas na fotografiach jacka malerskiego z osieka nad wisłą Stanisław Jasiński

tografię artystyczną. Źródłem jego silnych inspiracji Niewiele jest na mapie Polski miejscowości tak akjest rodzima ziemia, to, co na niej znajduje i przetywnych artystycznie jak Osiek nad Wisłą. Wystarczy twarza, fascynacja sztuką i kulturą ludową Ziemi 25 minut jazdy podmiejskim autobusem z Torunia, Dobrzyńskiej. Od dziesięciu mniej więcej lat buduaby znaleźć się w świecie zupełnie odmiennym od je w osieckim kościele wielkanocne Groby Pańskie gotyckiego miasta. Po przekroczeniu Drwęcy, niemal i szopki bożonarodzeniowe. Co roku jego realizacje niezauważalnie wkraczamy w krajobraz kulturowy zaskakują, np. cztery lata temu ustawił potężny krzyż Ziemi Dobrzyńskiej, odmienny od krajobrazów Ziez dwóch kłód, niegdyś obrobionych, później porzumi Chełmińskiej. Jeszcze sto lat temu przebiegała conych, nasączonych deszczem, zamarzających zimą tędy granica oddzielająca zaborców, która miała być i suszonych w skwarze lata na wiślanym brzegu. Jest kordonem między kulturami zachodniej i wschodniej jednym z nielicznych mieszkańców gmin Obrowo Europy. Tak się nie stało, niemniej różnice w rozwoi Czernikowo, którzy zdecydowali się odrestauroju gospodarczym po obu stronach Drwęcy dają znać wać niemal zapomniane cmentarze menonickich o sobie nawet dzisiaj. Na zachodnim brzegu wyrosła i ewangelickich sąsiadów chaty we Włęczu i na Łęgu pruska twierdza i wiodący ośrodek przemysłowy reOsieckim. Niepokoją go losy jednej z ostatnich na gionu. Wschodni wita nas tysiącami odcieni zieleni, Ziemi Dobrzyńskiej drewnianych chałup krytych pełną paletą jesiennych barw czy monochromatyczstrzechą we Włęczu. Martwi się losem Osieckiej Izby nymi przestrzeniami zimy. Ziemie przy ujściu DrwęRegionalnej; zarówno budynek, jak i ocalone w nim cy do Wisły na wschodzie są niezbyt żyzne, gdyż spozabytki wymagają pilnych interwencji fachowców. rą część zajmują obszary zalewowe tych dwóch rzek. Uczestniczy w codziennym życiu wsi, jak każdy jej Podmokłe łęgi nadają się na pastwiska, wydobywa mieszkaniec oczekuje kolejnych świąt, dożynek, czy się tu torf, jednak od wieków rolnicy ryzykują: orzą i edycji Festiwalu Kapel Weselnych w Osieku. Wypada obsiewają pola zbożem. Na nieużytkach sadzi się sojeszcze dodać, że jest najlepszym kompanem fotograsny. Rosną tu wierzby, brzozy oraz nieliczne dęby. ficznych wypadów poza miasto i plenerów, podczas Do Osieka nad Wisłą (w gminie Obrowo), wsi których niejednokrotnie zaskakiwał łatwością nawiąpołożonej wśród lasów i pól, najpełniej przylega pozywania bliskich kontaktów z napotkanymi ludźmi, jęcie małej ojczyzny, gdzie pojęcie tradycja nie jest znajomością historii i realiów teraźniejszości swojej niedzielnym sloganem. Zmiany krajobrazu następują małej ojczyzny. żywiołowo, coraz więcej osiedla się tutaj zamożnych W Gminnym Ośrodku Kultury w Obrowie, uciekinierów z okolicznych miast, powstają nowe w Galerii u Chopina, 15 czerwca odbył się wernisaż domy i całe ich ulice. pierwszej indywidualnej wystawy fotografii Jacka Wielu spośród zakorzenionych tu mieszkańców Melerskiego. Przedstawił na niej siedemdziesiąt fozajmuje się sztuką z potrzeby serca, a nie tylko z racji ukończenia jednej z licznych obecnie szkół artystycznych. Jednym z nich jest Jacek Melerski, mieszkający niemal od urodzenia w Osieku. Już jako uczeń miejscowej szkoły podstawowej, gdzie dziś pracuje, zaczynał od wyplatania koszy, koszyków i koszyczków z wikliny i korzeni sosnowych. Wkrótce zaczął rzeźbić, ujawniając obrazy własnej wyobraźni ukryte w kształtach pni i korzeni, znalezionych w lesie, czy nad Wisłą. Wtedy, jakieś pięć lat temu z okładem, poznaliśmy się u Michała Kokota, artysty fotografika, malarza, muzyka, animatora życia artystycznego tego niezwykłego miejsca. Jacek Melerski jest spokojnym, zrównoważonym i zawsze uśmiechniętym człowiekiem, życzliwym i uczynnym. Połączyły nas zamiłowania fotograficzne. Od lat podziwiam jego zdjęcia, ujawniające niezwykłą wrażliwość na formę, a przede wszystkim Od lewej: Andrzej Wieczyński, wójt gminy Obrowo, Jacek Melerski światło. Ma on wiele talentów, niespożytą i Michał Kokot podczas wernisażu wystawy w Galerii U Chopina energię i trzy pasje: rzeźbę, instalacje i foFot. Stanisław Jasiński


28

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

togramów. Dominowały wśród nich krajobrazy oraz portrety, zarówno indywidualne, jak i grupowe. Krajobrazy to przede wszystkim bliskie nam pejzaże, z Wisłą jako dominującym motywem zdjęcia, ujęte w czterech porach roku, od świtu do zmroku. Jacek Melerski fotografuje w ułamku sekundy, ale jego wybory nie są przypadkowe. Uważnie obserwuje świat, poszukuje obrazów. Wykonał setki zdjęć wiślanego brzegu, tylko niektóre z nich znalazły się na wystawie, tworząc przemyślaną kompozycję na jednej ze ścian galerii. Na przeciwległej ścianie znalazły się portrety mieszkańców gminy Obrowo, zarówno dzieci, jak i dorosłych: wójta gminy Andrzeja Wieczyńskiego podczas dożynek, księdza Jana Anklewicza, zmarłego niedawno wieloletniego proboszcza osieckiego, podczas procesji Bożego Ciała w 2008 r., strażaków z Ochotniczej Staży Pożarnej z feretronami, muzyków Osieckiej Kapeli Ludowej, kobiet w kalifornijskich kapeluszach z gwiazdą szeryfa na kamizelce, starszej pani przy kwitnącej jabłoni – symbolu pamięci, dziadka, bawiącego się z wnukiem, uroczych nastolatek, panien i młodych mężatek z małymi dziećmi w ramionach, swojego ojca z pokaźnym amurem, złowionym na wędkę… Mieszkańcy gminy pokazani zostali w ich naturalnym otoczeniu, podczas wykonywania codziennych zajęć, np. w czasie rodzinnej rozmowy w kuchni, uroczystości rodzinnej czy oczekiwania z pączkami i chruścikami na gości. Nic zatem dziwnego w tym, że niewielką galerię odwiedziły tego dnia całe rodziny, poszukując zdjęć swoich bliskich na wystawie. Ujawniła się i tym razem skłonność Jacka Melerskiego do instalacji: pośrodku galerii ustawił obiekt sugerujący słup ogłoszeniowy, zwieńczony różnokolorowym parasolem. Niegdyś podobne słupy pojawiły

się niemal w każdej wsi, umieszczano na nich urzędowe, gminne ogłoszenia i ostrzeżenia. Na słupie Jacka Melerskiego znalazły się zdjęcia jego radosnych, rozbawionych, a tylko niekiedy melancholijnych sąsiadów. Trzecią ścianę galerii zajmowały eksperymenty fotograficzne autora, zdjęcia o niebanalnej kompozycji, grafizacje i fotomontaże, zapowiadające być może kolejną wystawę indywidualną Jacka Melerskiego. Wzbudziły one zainteresowanie licznie przybyłych koleżanek i kolegów fotografów, ale sąsiedzi i znajomi autora poświęcali im mniej uwagi, w czym nic dziwnego – wystawa więcej mówiła o małej ojczyźnie i jej mieszkańcach. Całość prezentacji oscylowała między humanistycznym fotoreportażem a kreacyjną fotografią autorską. Sięgając po aparat fotograficzny i wykonując zdjęcia, fotograf powinien mieć wyraziście sformułowany kierunek poszukiwań twórczych. W przypadku Jacka Melerskiego zamiarem była chęć i potrzeba zobrazowania własnego miejsca i ludzi mieszkających obok niego. Najpełniej do jego fotografowania przylega łacińska formuła hic et nunc – w języku polskim: tu i teraz. Odtąd zdjęcia z wystawy zaczną żyć własnym życiem, w pamięci ludzi lub na ścianach ich siedzib. W procesie odrywania się dzieła od autora tkwi głęboki sens organizowania takich wystaw, w miejscu ich powstania, dla „swoich” i tych, którzy tutaj przybędą, zaciekawieni niezwykłym miejscem na ziemi. Nie do końca jest prawdą mówienie, że robimy fotografie do szuflady, dla siebie lub innych fotografów. Fotograf fotografuje dla ludzi. To jego mowa, komunikat, rodzaj listu. Im więcej ludzi chce poznać jego fotografie, tym pełniejszy sukces. Szczególnie na obecnym etapie rozwoju technologii fotografii, kiedy to codziennie powstają miliony zdjęć.

Jacek Melerski, Zielona Kępa, fotografia


obrazy malowane z artystyczną pasją Jerzy Rochowiak

Słuchacze Sekcji Plastycznej Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w czerwcu prezentowali swoje prace w Galerii Spotkań Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu – w bramie, na dziedzińcu i w holu będącej siedzibą Ośrodka kamienicy przy ul. Szpitalnej 8, gdzie co tydzień uczestniczą w zajęciach, które prowadzi Maria Serwińska-Guttfeld. Blisko pięćdziesięciu artystów pokazało ponad dwieście obrazów. Wystawa była zatem różnorodna: przyciągała uwagę bogactwem technik plastycznych, form i tematów, a także wyraźnie zaznaczającymi się artystycznymi osobowościami autorów. Pokazywane były rysunki, linoryty, batiki, obrazy malowane farbami olejnymi, akwarelowymi, akrylowymi, temperami. Pokazywane były wizerunki ludzi i zwierząt, przede wszystkim koni, krajobrazy, ujmowane w szerokich planach, a także zbliżenia i detale. Podejmując się próby wskazania tematycznych zainteresowań artystów, można pośród eksponowanych prac wymienić: tak zwane martwe natury, przede wszystkim kwiaty, pejzaże, zarówno widoki przedstawiające przyrodę, jak i architekturę, zwłaszcza inspirowane zabudową Torunia, portrety, także akty, nawiązania do znanych dzieł malarskich, przede wszystkim stylizacje na sztukę okresu międzywojnia, dzieła impresjonistów, malarskie metafory, a nawet żarty. Były też kopie mistrzów malarstwa. Katalog motywów i tematów zdaje się nieograniczony, tak jak i sposób przedstawiania rzeczywistości. Niektóre obrazy zaciekawiały dynamiką, inne kontemplacyjnym spokojem… Pomimo zróżnicowania prac wystawa sprawiała wrażenie spójnej, zapewne dlatego, że każdy obraz zdawał się unaocznieniem artystycznej pasji autora. W każdym zaznaczało się dążenie do warsztatowej biegłości czy nawet perfekcji, zarówno w sferze wyboru i sposobu przedstawienia tematu, kompozycji, podejmowania i rozwiązywania problemów plastycznych, jak i posługiwania się stosowanymi technikami, staranności wykonania. To prace rzetelne; każda miała u początku ciekawy zamysł kompozycyjny, konsekwentnie rozwijany, finalizowany z dbałością o nienaganność przedstawienia tego, co skłoniło twórcę do artystycznej kreacji. Źródłem inspiracji bywają osoby, zwierzęta, przedmioty, widoki, sytuacje przestrzenne, obrazy, fotografie, które zaciekawiły, wzbudziły zachwyt i nadzieję lub przekonanie, że mogą poddać się twórczemu opracowaniu. Najczęściej pomysły na rysunki i obrazy autorzy znajdują w uważnym obserwowaniu rzeczywistości, niekiedy we wspomnieniach…

Te źródła inspiracji, jak się zdaje, są nieobojętne uczuciowo czy choćby emocjonalnie; każdy obraz to splot wyborów artystycznych, niemałego wysiłku, dającego wiele przyjemności. Czuje się w tych obrazach radość tworzenia – i pokorę wobec plastycznej materii. Ta radość wydaje się szczera, i to na pewno jeden z powodów zainteresowania tymi pracami: eksponowane w Galerii Spotkań wzbudzały duże zaciekawienie – i uznanie dla twórców. Można o tych obrazach powiedzieć, że łączą autorów i widzów w pięknej przygodzie, jaką jest uprawianie sztuki i bycie z nią. Spełniają one więc intencje autorów: są malowane z nadzieją, że będą oglądane, że będą się podobały, że będą zbliżały do ludzi, że będą formą spotkania. Są nią! Słuchacze Sekcji Plastycznej Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku przed kilkunastu laty spotkali się w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury w Toruniu z Marianem Nicewiczem – malarzem i instruktorem plastyki. Nawiązawszy współpracę, uczyli się od niego jak rysować i malować. Doskonalili umiejętności, stopniowo opanowując podstawy rysunku, akwareli, pastelu, malarstwa olejnego, a także batiku jako techniki malarskiej – którą Marian Nicewicz opanował w stopniu doskonałym. Poznawali i poszerzali swoje możliwości kreowania plastycznej rzeczywistości, podejmowali się rozwiązywania coraz trudniejszych problemów plastycznych. Pracowici i sumienni, zgłębiali tajniki technik graficznych i malarskich. Cierpliwy i życzliwy Marian Nicewicz podpowiadał jak radzić sobie z nowymi zadaniami i wyzwaniami, zachęcał do wysiłków i starań. Wspólnie z nim – z szacunkiem nazywanym profesorem – adepci sztuk pięknych opanowywali warsztat i odkrywali czym jest sztuka; z osób z artystycznymi zamiłowaniami stawali się plastykami. Pokazywali na wystawach obrazy, i okazywało się, że – ciekawe, nierzadko piękne – przyciągają uwagę. Marian Nicewicz zmarł we wrześniu 2006 roku. Po jego śmierci zajęcia prowadzili Dariusz Delik i Edmund Kłosowski, a od kilku lat prowadzi je Maria Serwińska-Guttfeld. Każda z tych osób jest odrębną indywidualnością twórczą i pedagogiczną, inaczej wprowadza swoich studentów w świat sztuki. Każda jest życzliwa i stara się, by zdobywali i rozwijali oni umiejętności warsztatowe oraz kształtowali swoje artystyczne osobowości. Zapewne właśnie dlatego każdy z uczestników zajęć nie tylko tworzy ciekawe obrazy, ale i przeżywa piękną artystyczną przygodę.


30

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

Ponieważ najważniejsza jest radość tworzenia – mówi Maria Serwińska-Gutfeld – staram się, by uczestnicy zajęć znajdowali jak najwięcej przyjemności nie tylko w rysowaniu i malowaniu, ale i w naszych cotygodniowych spotkaniach. Cieszy mnie miła atmosfera, swoboda podczas zajęć. Oczywiście, proponuję program zajęć, który umożliwiałby poznawanie i doskonalenie warsztatu, a także poszerzanie wiedzy o sztuce. Konieczne jest przecież poznanie zasad rysunku, technik graficznych, technik malarskich, konieczna jest umiejętność rozwiązywania problemów plastycznych. Program edukacyjny staram się dostosowywać do oczekiwań uczestników. Proponuję na przykład rozwiązywanie problemów plastycznych poprzez rysowanie czy malowanie martwych natur. Przeglądamy albumy, rozmawiamy o wystawach. A przede wszystkim omawiam rysunki i obrazy. Powstają one w domach, w plenerze, a także podczas zajęć. Ich uczestnicy są pracowici, a ja wspieram ich w odkrywaniu możliwości twórczych, które posiadają. Podczas korekt nietrudno mi wskazywać osiągnięcia, postępy, wskazywać to, co dobre. Każdego artystę staram się zachęcać do szukania własnej drogi, do rozwijania własnej indywidualności. Radość tworzenia przeżywamy wspólnie. Obecnie w Wojewódzkim Ośrodku Animacji Kultury przy Szpitalnej 8 w Toruniu spotykają się trzy grupy słuchaczy Sekcji Plastycznej Toruńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Jest to grono osób mogących – wreszcie – rozwijać zamiłowania i zainteresowania, na które brakowało czasu, gdy wypełniały go obowiązki zawodowe, rodzinne. Są to osoby różnych profesji. Miały różne związki ze sztuką – na pewno nigdy nie była im obca. Teraz się okazuje, że jest obszarem, w którym mogą uzewnętrzniać swoje przeżycia, doświadczenia – uzewnętrzniać siebie. Mogą i przedstawiać, i kreować rzeczywistość, jaką widzą, jaką chcą widzieć. W większości są skromni, cieszą się z każdego dokonania, z każdej chwili, gdy barwnymi plamami na papierze czy płótnie powołują do istnienia światy, którymi chcą dzielić się z innymi. Jak zróżnicowane są osobowości artystów, tak zróżnicowane są ich rysunki, grafiki, obrazy: kopie mistrzów, świadczące o opanowaniu warsztatu, nawiązania do znanych dzieł malarskich, będące swoistym dialogiem ze sztuką, przedstawienia przedmiotów, krajobrazów, ludzi. Większość artystów zrzeszonych w Sekcji Plastycznej Uniwersytetu Trzeciego Wieku maluje: akwarele, obrazy olejne. Wciąż atrakcyjna pozostaje technika batiku. Niektórzy rysują: ołówkiem, pastelami. Ujmująca jest bezpośredniość spotykających się w kamienicy przy Szpitalnej 8 plastyków amatorów w kreowaniu świata na płaszczyźnie obrazu, wrażliwość. Szacunek wzbudza rzetelność ich malarstwa – nieustanne doskonalenie warsztatu,

praca, która służy przekraczaniu ograniczeń. Urzeka ich wzajemna życzliwość i skromność, w której zawiera się pragnienie dzielenia się radością tworzenia. Spełnianiem tego pragnienia są liczne wystawy plastyków amatorów ze Szpitalnej 8 – eksponowane w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej i Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu, w Ośrodku Chopinowskim w Szafarni i innych ośrodkach ekspozycyjnych, nie tylko w regionie kujawskopomorskim. Wernisaż wystawy 2 czerwca łączył się ze spotkaniem z malarzem i profesorem na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Marianem Stępakiem. W wykładzie Prawda artysty pokazał on proces kształtowania (wypracowywania) formy malarskiej: od realistycznego przedstawiania rzeczywistości po charakterystyczne ujmowanie płaszczyzny obrazu. Omawiał twórczość Pieta Mondriana (jak w Historii sztuki w zarysie pisał Karol Estreicher, ostatecznie doszedł do obrazów przedstawiających kwadraty i czarne linie) i Władysława Strzemińskiego (który doszedł do koncepcji unizmu, jak sam pisał: jednozgodności wszystkich elementów obrazu z jego danymi przyrodzonymi). Wykład okazał się bogato ilustrowaną opowieścią o uprawianiu sztuki, o tworzeniu; był pięknym wskazaniem, iż twórca powinien w uprawianej sztuce szukać swojej prawdy. Ba, był wskazaniem jak można ją znajdować… Trudne byłoby wskazanie obrazów najciekawszych, dających oglądającemu najwięcej zadowolenia. Na uwagę zasługuje – i przyciągał ją – każdy z nich. Na odrębne przedstawienie zasługują dokonania każdego z artystów, na czerwcowej wystawie zaledwie zaznaczone kilku pracami. Lepszą ku temu sposobnością na pewno byłyby indywidualne prezentacje każdego z artystów, do organizowania których gorąco zachęcał ich prof. Marian Stępak. Oglądając czerwcową wystawę, można było pomyśleć, że w wielkim świecie sztuki twórczość artystów amatorów – a za takich uważają się autorzy eksponowanych obrazów – zajmuje czy może zajmować istotne miejsce. Tym ważniejsze, że pokazuje ona szacunek do tradycji, do warsztatu, ciekawe podejście do konwencji malarskich, a wreszcie uzewnętrznia warte namysłu pojmowanie świata… Ktoś nawet powiedział, że taką wystawę można by oglądać nie tylko w surowej przestrzeni kamienicy przy Szpitalnej 8, ale i w przestronnych wnętrzach toruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej. Dlaczego nie? Czcze wydają się – możliwe przy takiej sposobności – dywagacje o sztuce amatorskiej i profesjonalnej. A to dlatego, że twórczość amatorska okazuje się jednym z wielu obszarów współczesnej sztuki, wcale nie marginalnym.


KUjawskie i dobrzyńskie sanktuaria i twórcze inspiracje Jerzy Rochowiak

Do końca wakacji w Muzeum im. Stanisława Noakowskiego w Nieszawie – oddziale Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku jest pokazywana przygotowana przez Krystynę Pawłowską, wystawa Sanktuaria Kujaw i ziemi dobrzyńskiej źródłem duchowej siły i twórczych inspiracji. Bezpośrednio nawiązuje ona do prezentowanej w ubiegłym roku we włocławskim Muzeum – w Muzeum Etnograficznym wystawy U Maryi stóp. Sanktuaria Kujaw i ziemi dobrzyńskiej, wciąż pamiętanej, ba, cieszącej się znacznym rozgłosem za przyczyną tak samo zatytułowanej książki Krystyny Pawłowskiej i Michała Kwiatkowskiego, zarazem autorów włocławskiej ekspozycji. Książka wzbudza zainteresowanie, nawet zyskuje popularność, i jest źródłem wiedzy o sanktuariach w naszym regionie (omawiałem ją w Biuletynie Informacji Kulturalnej nr 3-4/2012), niektóre nawet odkrywa. Owszem, nie tylko w regionie znane są maryjne sanktuaria w Markowicach, Oborach, Pieraniu, Skępem (nazywanym w przeszłości drugą Częstochową) czy Kalwaria Pakoska (nazywana polską Jerozolimą). Jednak mniejsze sanktuaria – w Błennej, Brdowie, Osieku Rypińskim, Ostrowąsie, Ostrowie koło Gniewkowa, Skulsku i Studziance nie są tak powszechnie znane. Popularyzuje je rzetelne, bogato ilustrowane opracowanie Krystyny Pawłowskiej i Michała Kwiatkowskiego, składające się z dwunastu monografii ośrodków kultu religijnego na Kujawach i ziemi dobrzyńskiej. Początkiem podróży do tych miejsc świętych może być obejrzenie nieszawskiej wystawy, na której

Józef Glanc z Góry koło Inowrocławia, Krucyfiks, początek XX w. Fot. Jerzy Rochowiak

przedstawiono każde z dwunastu sanktuariów: znaleźć można zwięzłe opisy, elementarne informacje, fotografie, wybrane zabytki. Na mapie zaś zaznaczono, gdzie są usytuowane. Przedstawione zostały święte figury i obrazy, które w tak zwanej ludowej (masowej) pobożności są otaczane czcią. Sanktuaria to miejsca pielgrzymkowe, licznie odwiedzane podczas patronalnych świąt (odpustów). Peregrynowano do nich nie tylko w pielgrzymich grupach z poszczególnych miejscowości (parafii), ale i indywidualnie, dla uproszenia łask. Zgromadzone w sanktuariach wota dowodzą, że żarliwe modlitwy nie były nadaremne. Jak włocławska, tak i nieszawska wystawa pokazuje piękno wiary, tak silnej, że kształtuje los… Ta wiara nierozerwalnie łączyła się z codziennością, zwłaszcza z pracą w gospodarstwie i na roli, poszerzając przestrzeń sacrum – dodając życiu piękna, uświęcając je. Zaakcentowane w tytule wystawy źródło duchowej siły oznacza, że ufność w Bożą opatrzność i modlitwy w sanktuariach czy przy przywiezionych z nich pamiątkach wspierały w zmaganiach z różnorakimi przeciwnościami, z cierpieniem. Ponadto ogromny był udział ośrodków kultu religijnego w kształtowaniu postaw patriotycznych. Wystawa w Nieszawie kieruje uwagę ku twórczym inspiracjom, jakie w cudownych obrazach lub figurach, wokół których ogniskuje się w sanktuariach kult, znajdowali artyści. Jak powiedziała podczas wernisażu Krystyna Pawłowska, eksponowane w Nieszawie zabytki akcentują kulturotwórczą rolę miejsc świętych, ich wpływ na sztukę ludową i nieprofesjo-

Tadeusz Frąckowiak z Wietrzychowic, Matka Boska Siewna, 1991 Fot. Jerzy Rochowiak


32

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

nalną. Właśnie dzieła twórców ludowych i nieprofesjonalnych, głównie rzeźby, zdają się w nieszawskiej ekspozycji pierwszoplanowe. Są to przede wszystkim ludowe wersje świętych wizerunków. Są to, jak mówi Krystyna Pawłowska, modlitwy w drewnie. Bohaterami wystawy są trzej rzeźbiarze związani z Nieszawą. Najstarszym z nich był urodzony w 1870 roku, zmarły w 1955 roku Feliks Błaszczyk. W 1913 roku urodził się i zmarł w 1999 roku Jan Centkowski. Trzecim był urodzony w 1917 roku i zmarły w 1997 roku Karol Ziomko, który na Kujawy przybył z rodzinnego Wołynia i zamieszkał w Michalinie koło Nieszawy. To wybitne osobowości twórcze. Właśnie zindywidualizowanie ich prac – mających te same w gruncie rzeczy źródła inspiracji – uwypukla ekspozycja. Feliks Błaszczyk – pisała Wanda Wasicka – przystępując do pracy najpierw prosił Boga o pomoc. Następnie przyglądał się kawałkowi drewna, aby określić, co można by z niego zrobić. Rzeźby swoje malował farbą olejną, akwarelami, stosował także „sykatywę” używaną do podłóg, którą mieszał z brązem lub złotem. Najbardziej lubił rzeźbić Matkę Boską Skępską, ale też Matkę Boską Niepokalaną i Wniebowziętą. często podejmowanym tematem był Chrystus Ukrzyżowany, św. Józef, św. Antoni. (…) Feliks Błaszczyk tworzył nie tylko rzeźby. (…) Scyzorykiem wyczarowywał zabawki, laski, skrzypce bukowe, fujarki „z besu”, wiatraki, klekoty drewniane, łapki na myszy i szczury, sidła na wróble i szczygły, płuta z kory sosnowej do sieci (nazwa gwarowa pływaków do sieci), baty plecione z konopi, tabakierki z rogu bydlęcego, cygarniczki, solniczki, łyżki, saneczki i wózeczki do zabawy dla dzieci, grzechotki, stoły, krzesła, ptaszki z rozpostartymi skrzydłami, zrobionymi z jednego kawałka drzewa, postacie Żydów, łopatki do soli, szczotki, drewniane dna do misek. Twórczość Jana Centkowskiego – pisała Krystyna Pawłowska – inspirowana wszystkim, co rzeźbiarza bezpośrednio dotykało, była kompensacją nieprzysto-

Jan Centkowski z Nieszawy, Matka Boska Skępska, 1953, 1957, 1969 Fot. Jerzy Rochowiak

sowania do świata, ale też niejednokrotnie źródłem radości, zwłaszcza gdy pochwały pochodziły od ludzi, których szczególnie cenił. Oryginalność prac, lapidarna forma przysparzały mu wielu splendorów w postaci nagród i wyróżnień, które otrzymywał na tak często organizowanych w latach powojennych konkursach i festiwalach twórczości ludowej. (…) Godzinami podpatrywał zwierzęta, ptaki, a z tych obserwacji powstał m.in. cykl Ptasich gniazd umieszczonych w konarach drzew. Obok nich pojawiły się postaci świętych, o których opowiadał na swój sposób, najpiękniej o św. Franciszku, do którego wracał w swej twórczości. szczególne miejsce zajmowała w niej również Matka Boska, wyobrażana najczęściej jako Skępska, ale też Fatimska, Ostrobramska, Piekarska czy Madonna z Dzieciątkiem. (…) Jan Centkowski należał do najwybitniejszych twórców ludowych okresu powojennego. Karol Ziomko – pisała Krystyna Pawłowska – był artystą, który wypracował własny styl w rzeźbie i płaskorzeźbie. Jego rzeźby pełne to formy lapidarne, oszczędne, twarze postaci stylizowane, zawsze jednak dokładnie wykończone i wzbogacone delikatną snycerką. Ziomko kochał samo drewno, jego naturalną urodę, dlatego też nie malował swoich prac. Był bowiem przede wszystkim snycerzem. Rzeźbił świętych: Piotra, Pawła, Józefa, Matkę Boską w wielu postaciach, jako Ostrobramską, Częstochowską, Niepokalaną, ale najczęściej Skępską. Poznał ten temat na Kujawach, lecz bezpośredni kontakt z „cudowną” figurą w Skępem odcisnął swoje piętno na twórczości Karola do końca życia. Tematykę sakralną, a zwłaszcza biblijną, o szerszej narracji, przedstawiał w płaskorzeźbach, które nazywał obrazami. Równolegle z nią podejmował tematy świeckie. Rodziły się one powoli, z refleksji nad dawnym życiem na Kresach, niedolą tamtejszych chłopów i trudów codziennego dnia. Powstawały więc specyficzne zapisy rzeczywistości, które bliższe są makietom aniżeli rzeźbom. Pokazywane są również dzieła sakralne innych artystów ludowych i nieprofesjonalnych. Warto zwrócić na drewnianą niepolichromowaną Matkę Boską Siewną Tadeusza Frąckowiaka z Wietrzychowic. Postać przypomina zwykłą wiejską kobietę siejącą zboże. Wprawdzie na wystawie nie są eksponowane, ale były pokazywane i we Włocławku, i w Nieszawie – mające charakter sakralny, odnoszące się bowiem do uświęconej powszedniości – rzeźby przedstawiające ludzi podczas pracy. Kiedy patrzy się na eksponowane dzieła, ujmuje, urzeka ich szczerość. To bezcenna wartość tych prac! Wystawa została klarownie zaaranżowana, jakby dla zaznaczenia wspólnego obszaru piękna i sacrum. Nieszawska wystawa odnosi się do inspiracji, które w sanktuariach znajdują artyści, ale inspiracje czerpali z nich nie tylko ludzie zajmujący się sztuką. Wiele nieartystycznych dokonań – urzeczywistnionych przedsięwzięć, spełnionych marzeń – ma swój początek w miejscach świętych… A wreszcie czy możliwa byłaby świętość tych miejsc, gdyby nie głęboka wiara, religijność i szczera pobożność mieszkańców Kujaw i ziemi dobrzyńskiej? Wernisaż poprzedziła uroczysta msza św. w kościele pod wezwaniem świętej Jadwigi Śląskiej, a otwarcie wystawy odbywało się w ramach obchodów święta patronki miasta – świętej Jadwigi Królowej.


poezja śpiewana we włocławku Jerzy Rochowiak

nansowane było przez Ministerstwo Kultury i DzieNa przełomie maja i czerwca w salach włocławskiedzictwa Narodowego, Narodowe Centrum Kultury, go Teatru Impresaryjnego im. Włodzimierza GniazSamorząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego dowskiego odbywało się finałowe spotkanie Turniei Gminę Miasta Włocławek. ju Poezji Śpiewanej 57. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego zorganizowane przez Włocławski Ośrodek Edukacji i Promocji Kultury i Zarząd Główny Towarzystwa Kultury Teatralnej. Finałowe spotkanie śpiewających poezję i recytujących teksty literackie rozpoczął 30 maja wieczór gospodarzy: koncert Pauliny Brzozowskiej, laureatki Turnieju Poezji Śpiewanej Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w 2009 r. i innych konkursów i festiwali, obecnie studentki wokalistyki jazzowej w bydgoskiej Akademii Muzycznej. Następnego dnia odbywały się warsztaty, które prowadziły Katarzyna Winiarska i Elżbieta Zapendowska. Dzień kolejny to poprzedzone próbami koncerty konkursowe. Na włocławskiej scenie wystąpiło 23 uczestników Turnieju – laureatów eliminacji wojewódzkich. Oceniali ich: Teresa Drozda, Renata Przemyk, Konrad Mastyło, Andrzej Poniedzielski i Lech Śliwonik. Jury przyznało dwie równorzędne pierwsze nagrody Justynie Gajczak z Targanic i Pawłowi Ruszkowskiemu z Kościerzyny, który także został rekomendowany do udziału w Zamkowych Spotkaniach Śpiewajmy Poezję w Olsztynie. Jemu także swoją nagrodę przyznała publiczność Turnieju. Wśród osób wyróżnionych znalazła się Dominika Dobrosielska, mieszkająca w Ciechocinku i ucząca się w I Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Turniej przebiegał w miłej atmosferze, uczestnicy współpracowali z sobą, nie tylko konkurowali. WażLaureaci pierwszej nagrody Turnieju Poezji Śpiewanej nym wyróżnieniem był dla nich udział w finałowym 57. OKR Paweł Ruszkowski i Justyna Gajczak spotkaniu – mówi Jan Jabłoński kierujący WłocławFot. Łukasz Daniewski skim Ośrodkiem Edukacji i Promocji Kultury. – Poziom artystyczny tegorocznego Turnieju należy uznać za wysoki. Jak każdego roku, włocławskie finałowe spotkanie Turnieju Poezji Śpiewanej OKR zakończył koncert galowy – Dobry Koncert. Prócz tegorocznych laureatów wystąpili laureatka pierwszego miejsca podczas ubiegłorocznego Turnieju Anna Hnatowicz z Włocławka, laureatka wielu konkursów wokalnych Natalia Młodzik z Radziejowa i laureat drugiej nagrody na ubiegłorocznm Turnieju Jakub Pawlak. Gwiazdą koncertu była Katarzyna Groniec. Finałowe spotkanie Turnieju Poezji Śpiewanej 57. OKR odbywało się pod patronatem Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego PioWyróżniona w Turnieju Poezji Śpiewanej 57. OKR Dominika Dobrosielska tra Całbeckiego i Prezydenta Miasta Fot. Łukasz Daniewski Włocławek Andrzeja Pałuckiego; fi-


sławek wierzcholski z dziećmi Jerzy Rochowiak

Sławomir Wierzcholski, znany przede wszystkim jako bluesman, wirtuoz harmonijki ustnej, nagrał płytę dla dzieci – z dziećmi. Wśród jedenastu znajdujących się na niej piosenek dziewięć jest z jego muzyką; jedną skomponowała do jego tekstu Ewa Miller, jedną skomponował Andrzej Kuryło. Słowa dziewięciu są autorstwa Sławomira Wierzcholskiego, poza tym do jego muzyki są teksty Piotra Müldner-Nieckowskiego i Jerzego Debesa. Aranżacji instrumentalnych dokonał Wiesław Kryszewski, który również w zespole nagrywającym muzykę gra na gitarze basowej i bębnach; wraz z nim grają: na instrumentach klawiszowych Igor Nowicki, na saksofonie Waldemar Zaborowski, na akordeonie Przemysław Łosoś, na banjo Ryszard Pietraszyński, na harmonijce ustnej oczywiście Sławomir Wierzcholski. Aranżacje wokalne są autorstwa Czarka Kubackiego, który również prowadzi w Rypinie dziecięcy zespół Korniki, śpiewający wszystkie piosenki. Nazwa zespołu dała tytuł płycie: Korniki. Dzieci z zespołu śpiewają wspólnie, wykonują też partie solowe. Dla uzupełnienia opisu należy dodać, że nagrań dokonano w toruńskim Studiu Eden, a wydawcą płyty jest Polskie Radio. Piosenki są jednolite stylistycznie, ale mają zróżnicowany charakter, nastrój, rytm. Wyraźna jest współzależność tekstów i muzyki. Piosenki są wesołe. Wiele w nich humoru, żartu, dowcipu. Jest w nich odrobina ironii, przekory, zdarza się przewrotność. Są proste, niosą wiele ciekawych myśli. Mam wrażenie, że na czas pracy nad płytą Sławek Wierzcholski stał się dzieckiem, jakby żył w świecie dzieci, posiadł ich wyobraźnię, z nimi my-

Fot. Stanisław Jasński

ślał i odczuwał. (Korniki to nie pierwsza jego przygoda z twórczością dla dzieci.) Ostatnia na płycie Stójka na głowie, która za przyczyną teledysku, zyskała sporą popularność, jest apologią dzieciństwa, przeciwstawionego dorosłości, skierowaną do dzieci zachętą, by wbrew temu, co im każą dorośli, były po prostu dziećmi… Namową do dawania wiary swoim możliwościom, sprzeciwu wobec uwag, że nie warto, bo i tak się nie uda jest Orzeł. Jak przezwyciężać samotność, podpowiada bożonarodzeniowa w nastroju Niezwykła gwiazda. Kilka piosenek odnosi się do szkolnych przeżyć i – trudnych – doświadczeń. Wakacje od dziś i Szkolna pszczoła rozprawiają się z uczniowską mordęgą. Kłopoty z ortografią są tematem Przerażającego jeża. Jak ważny jest uśmiech – niemożliwy, gdy nie dba się o zęby – pokazują Małe robaczki. Zachętą do ruchu, sportu – choć tak miłe jest siedzenie przed ekranem komputera lub telewizora – jest piosenka Pływaj żabką. Nostalgią za innym niż pospieszny światem jest piosenka Nie ma jak koń. Jest sympatyczny obrazek o psie, który niemiłosiernie psoci, ale i tak nikt na niego się nie gniewa – Dobrze jest być psem. Są żarty O kocie odwrocie i Potem jestem kotem. Korniki śpiewające piosenki Sławka Wierzcholskiego to sympatyczny muzyczny uśmiech, to płyta dla dzieci i z dziećmi, której słuchanie może być nie tylko przyjemnością dla dorosłych… Ludzie bardzo młodzi zaś mogą nie tylko posłuchać, ale i piosenki śpiewać, a więc z płyty mogą skorzystać śpiewające dzieci, wzbogacając swój repertuar o niebanalne utwory.


Otrzymaliśmy zaproszenia Do Ośrodka Chopinowskiego w Szafarni • na 20. Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina dla Dzieci i Młodzieży w dniach 11-13 maja oraz recital fortepianowy Alberto Nosé w Sali Wielkiej Dworu Artusa w Toruniu 10 maja. Do Brodnicy • na wydarzenia w ramach Ogólnopolskiego Festiwalu Kultury Leśników i Myśliwych organizowanego przez Brodnickie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne, m. in. Konkurs Krasomówczy Opowieści z mchu i paproci, wystawę Dary lasu, VI Międzynarodowy Festiwal Sygnalistów Myśliwskich, VI Turniej Fanfar i Hejnałów w dniach 19-27 maja. Do Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Ustawicznego w Gronowie • na festyn Wiosna w Gronowie i drzwi otwarte szkoły 22 maja. Do Galerii Małej w Zespole Placówek Młodzieżowych Bursa w Grudziądzu • na otwarcie wystawy poplenerowej (pleneru zrealizowanego przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu) Menonici w krajobrazach Dolnej Wisły 22 maja. Do Galerii Autorskiej w Bydgoszczy • na spotkanie z Gizelą Chmielewską Adresy wypominki (i krótki spacer po Bydgoszczy z Kresami w tle) oraz otwarcie wystawy fotografii Jakuba Kaji 24 maja, • na otwarcie wystawy obrazów Jacka Solińskiego Aniołowie domu 21 czerwca, • na otwarcie wystawy obrazów Włodzimierza Bykowskiego Niekończąca się opowieść w 4 aktach z prologiem oraz spotkanie z Krzysztofem Derdowskim Aneks pozytywny; teksty autora czytał Mieczysław Franaszek 12 lipca. Do Galerii Wspólnej Miejskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy i Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Bydgoskiego w Bydgoszczy • na otwarcie wystawy akwarel Zbigniewa i Adama Papke Ojciec i syn. 50 + 20 – 24 maja. Do Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku • na prezentację Przeszłość, współistnienie, kultura, religia, teraźniejszość przez pryzmat sylwetek Włocławian przygotowaną przez uczniów Zespołu Szkół Elektrycznych we Włocławku w ramach Ogólnopolskiego Projektu Młody Obywatel organizowanego przez Centrum Edukacji Obywatelskiej w Warszawie 25 maja, • na otwarcie wystawy pokonkursowej II Międzynarodowego Biennale Miniatur dla uczniów szkół artystycznych Zygmunt Krasiński. Włocławek 2012 – 30 maja, • na otwarcie wystawy uczestników XXXI Pleneru Malarskiego Dzieci i Młodzieży z cyklu Włocławek w malarstwie i rysunku 2 czerwca, • na XVI Jarmark staroci i rękodzieła ludowego 10 czerwca, • na festyn folklorystyczny z cyklu Z życia dawnej wsi pt. Kolorowych jarmarków i odpustów czar 24 czerwca,

• na otwarcie wystawy Leon Płoszay. Opowieści rylcem i pędzlem pisane 29 czerwca. Do Parku Solankowego w Inowrocławiu • na XL Ogólnopolski Festiwal Orkiestr Dętych Inowrocław 2012 w dniach 25-27 maja, • na koncert carillonowy 18 czerwca, • na II Kujawski Festiwal Pieśni Ludowej oraz obrzędy Nocy Świętojańskiej 23 czerwca, • na koncert Brodski Beatles Show w wykonaniu Vadim Brodski Baltic Band oraz kwartetu smyczkowego Pro Arte 13 lipca. Do Grudziądza • na uroczystości jubileuszowe z okazji 100-lecia Pomorskiego Związku Kół Śpiewaczych organizowane przez Polski Związek Chórów i Orkiestr – Zarząd Oddziału Pomorskiego w Toruniu, Centrum Kultury Teatr w Grudziądzu i Urząd Miejski w Grudziądzu – 27 maja. Do Muzeum Okręgowego w Toruniu • do Kamienicy pod Gwiazdą na XVI Dni Kultury Japońskiej, w programie m.in. warsztaty plastyczne W Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotkanie z kulturą i sztuką Japonii, Martwa natura z japońską laleczką, warsztaty literacko-plastyczne Obraz świata, który przemija, spotkanie Opowieści z Kraju Wschodzącego Słońca, inscenizację Momotaro – Brzoskwiniowy Chłopczyk 30 maja – 1 czerwca, • na otwarcie wystawy Sport w sztuce XX wieku – ze zbiorów własnych 1 czerwca, • do Domu Kopernika na obserwację letniego przejścia (tranzytu) Wenus przed tarczą słońca 6 czerwca, • na otwarcie wystawy Zapomniane oblicza. Motyw twarzy na zabytkach archeologicznych z ziem polskich od IV tysiąclecia p.n.e. do XVII w. n.e. – 15 czerwca, • na wernisaż wystawy Plastyka Torunia 1920 - 1939. Konfraternia Artystów w Toruniu. Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych 22 czerwca. • na otwarcie wystawy Fascynacje. Sztuka japońska w polskich kolekcjach prywatnych 13 lipca. Do Muzeum Etnograficznego w Toruniu • na XLIII Wieczór Europejski Uczenie się przez całe życie, organizowany przez Międzynarodowe Centrum Zarządzania Informacją 31 maja, • na XXXI Dziecięcy Przegląd Folkloru Wiejskiego w wykonaniu dzieci w wieku przedszkolnym Gąski, gąski do domu! – 2-3 czerwca. Do Galerii Wozownia w Toruniu • otwarcie wystawy Iwony Chmielewskiej Czytać obrazy oglądać teksty 1 czerwca, • wykład Bolesława Stelmacha Projekty i realizacje: Struktura a warunki. Prace architektoniczne 2001 – 2011 w dniu 4 czerwca, • na wystawę Anne Peschken i Marka Pisarskiego (Urban Art.) Globalpix 22 czerwca, • na wystawę Tomáša Džadoňa Deadline 22 czerwca, • na wystawę Marty Pogorzelec W cieniu światła 29 czerwca. Do Galerii Sztuki Współczesnej we Włocławku • na otwarcie wystawa malarstwa Magdaleny BezatMajeranowskiej 1 czerwca,


36

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

• na otwarcie wystawy malarstwa Stanisława Mazusia Z paletą przez życie 6 lipca.

mantycznej z oferty Wydawnictwa Naukowego UMK i Muzeum Romantyzmu w Opinogórze 12 czerwca.

Do Muzeum im. Władysława Łęgi w Grudziądzu • otwarcie wystawy pokonkursowej Euro 2012 – 1 czerwca, • na otarcie wystawy Leon Wyczółkowski. Wrażenia z Pomorza 2 czerwca, • na otwarcie wystawy Wacław Szczeblewski. Artysta z Pomorza z okazji dziewięćdziesiątej rocznicy założenia Pomorskiej Szkoły Sztuk Pięknych 15 czerwca, • na warsztaty rodzinne Od haftu do graffiti towarzyszące wystawie Kaszuby dawniej i dziś 16 czerwca, • na wykład Ines Wąsowskiej Dobre słowo otwiera serce 19 czerwca, • na święto muzyki i spotkanie z kulturą Kaszub oraz koncert Promocja Młodych 22 czerwca, • konferencję popularnonaukową Góra Zamkowa w Grudziądzu oraz promocję książki Zamek w Grudziądzu w świetle badań archeologiczno-architektonicznych. Studia i materiały 26 czerwca, • Wakacje w Muzeum, cykl imprez w czerwcu, lipcu i sierpniu br., • na otwarcie wystawy malarstwa Marka Fijałkowskiego Sacrum Profanum 6 lipca.

Do Galerii i Centrum Plastycznej Twórczości Dziecka w Toruniu • na Ogólnopolski Przegląd Dziecięcych Filmów Animowanych Halo echo w kinie Tumult 12-13 czerwca, • do obejrzenia wystawy prac wykonanych w pracowniach plastycznych Galerii w roku szkolnym 2011/2012 Święto Galerii w dniach 18-31 lipca.

Do Gminnego Ośrodka Kultury w Gostycynie • na Wojewódzkie Spotkanie Teatrów Obrzędu Ludowego organizowane wespół z Wojewódzkim Ośrodkiem Kultury i Sztuki w Bydgoszczy 2 czerwca. Na obchody Święta Województwa Kujawsko-Pomorskiego 2012 • w Toruniu, Bydgoszczy, Włocławku, Inowrocławiu, Grudziądzu, Radziejowie, Nieżywięciu, Przysieku, Lubostroniu, Grucznie k/ Świecia, Chrystkowie k/Świecia, Grzmięcej k/Brodnicy, Czarnym Bryńsku k/Górzna, Kowalu, Dębniakach k/Kowala, Więcborku, Sępólnie Krajeńskim, Kruszwicy, Osiu, Tucholi, Jabłonowie Pomorskim, Ciechocinku w dniach 2 – 24 czerwca. Do Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zdzisława Arentowicza we Włocławku • na otwarcie wystawy Magdaleny Kolanowskiej i Adama Zapory Włocławek 5 czerwca. Do Pałacu Lubostroń w Lubostroniu • na CL Koncert Pałacowy oraz otwarcie wystawy z okazji trzeciej rocznicy działalności Niezależnej Galerii Sztuki Korytarzyk w Szubinie 5 czerwca, • na XVIII Konkurs Pojazdów Konnych 17 czerwca • na VIII Festyn Noc świętojańska nad Notecią – w programie: barwny pochód na Wyspę Festynów, opowieści o zwyczajach i obrzędach związanych z Nocą Kupały, śpiewy przy ognisku, konkurs na najładniejszy wianek, puszczanie wianków na Noteci, fireshow, warsztaty plastyczne dla dzieci 23 czerwca. Do Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy • na otwarcie wystaw KidARTbus, kotłownia i Mój świat – przegląd twórczości dzieci i młodzieży z Miejskiego Centrum Kultury i Warsztatów Artystycznych Ośrodka Terapii Uzależnień i Profilaktyki BORPA w Bydgoszczy 5 czerwca, • na otwarcie wystawy Anny Kutery Postgazetowa miłość 10 lipca. Do Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu • na wystawę poświęconą Zygmuntowi Krasińskiemu w dwusetną rocznicę śmierci i kiermasz książki ro-

Do Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu • na otwarcie wystawy Agnieszki Kurant Widmowy kapitał 15 czerwca, • na odsłonięcie tablicy pamiątkowej Nieistniejącej Przytakującej Galerii TAK, Instytutu Badań Obojętnych przy Nieistniejącej Przytakującej Galerii TAK, Die Gaskammer Der Kunst, Muzeum of Histerics 22 czerwca. Do Galerii Sztuki U Chopina w Gminnym Ośrodku Kultury w Obrowie • na otwarcie wystawy fotografii Jacka Melerskiego 15 czerwca. Do Młodzieżowego Domu Kultury w Toruniu • na koncert jubileuszowy z okazji 60-lecia MDK 15 czerwca. Do Galerii Domu Muz w Toruniu • na wernisaż wystawy malarstwa Tadeusza Gapińskiego Cztery pory roku 15 czerwca. Do Teatru Miejskiego w Inowrocławiu • na koncert Dla Ciebie w wykonaniu Chóru Kameralnego Canto 17 czerwca. Do Sali Wielkiej Dworu Artusa w Toruniu • na galę wręczenia nagród Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego 20 czerwca. Do Toruńskiego Parku Technologicznego w Toruniu • na konferencję Kultura – Kreatywność – Biznes 20 czerwca. Do Galerii Tymczasem w Inowrocławiu • na kolejne spotkanie z cyklu Porozmawiajmy o…, w nim: prelekcję Szymona Puchały z PTTK Turystyczny zawrót głowy, czyli jak aktywnie wypoczywać z rodziną oraz prezentację nowości wydawniczych przez Marlenę Sobczyńską z Biblioteki Miejskiej 21 czerwca, Do filii nr 13 Biblioteki Miejskiej w Grudziądzu • na otwarcie wystawy fotograficznej Krzysztofa Krzemienia Cyfrowe wymiary 21 czerwca. Do Fotogalerii Domu Muz w Toruniu • na wernisaż wystawy fotograficznej Justyny Drążek Dzieciaki 21 czerwca. Na Rynek Staromiejski w Toruniu • na koncert inaugurujący Międzynarodowy Festiwal Europa – Toruń. Muzyka i architektura organizowany przez Toruńską Orkiestrę Symfoniczną 22 czerwca, Do Radziejowa • na sejmik województw kujawskich: brzeskiego i inowrocławskiego do kościoła farskiego i na rynek radziejowski 23 czerwca.


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

Do Muzeum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu • na finał VIII edycji Wojewódzkiego Konkursu Historycznego Zabytki naszego regionu pt. Pamiątka po prababci, pamiątka po pradziadku 15 czerwca, • na III imieniny Jana Kasprowicza 23 czerwca. Do Domu Muz w Toruniu • na akcję artystyczną na Rynku Staromiejskim w Toruniu Sztuka poczty – sztuka komunikacji 29 czerwca. Do Kujawskiego Centrum Kultury w Inowrocławiu • na wystawę malarstwa Leonarda Berendta Dla ciebie w Sali Wystaw Czasowych w Niebieskiej Kamienicy 29 czerwca. Do Muzeum Ziemi Chełmińskiej w Chełmnie • na prezentacje zespołów i sekcji działających w Chełmińskim Domu Kultury Jak co dnia w CHDK-u… 28 czerwca, • na wernisaż III wystawy prac plastycznych słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Chełmnie 29 czerwca, Do Inowrocławia • na Dni Inowrocławia 31 maja – 3 czerwca.

Do Zakładu Przyrodoleczniczego Parku Solankowego w Inowrocławiu • na czwartkowe wieczory z muzyką kameralną Solanki. Lato 2012 w dniach 5-26 lipca. Do Wojewódzkiego Ośrodka Kultury i Sztuki w Bydgoszczy • na otwarcie wystawy prac plastycznych uczestników WarsztatuTterapii Zajęciowej Tęcza Caritas Diecezji Bydgoskiej 6 czerwca, • na spotkanie poetyckie z Łucją Gocek 21 czerwca, • na otwarcie wystawy Intrygująca sztuka pocztówki. Braille`a Ecollage. Apokalipsa 2012 – 26 czerwca, • na XXII Jarmark Świętojański 30 czerwca, • na 5. Międzynarodowe Spotkania Artystów Ulicznych 28-30 czerwca, • na otwarcie wystawy malarstwa na szkle Jana Jachymiaka 5 lipca. Do Soleckiego Centrum Kultury w Solcu Kujawskim • na wernisaż XXII Wystawy Malarstwa Architektów Wisła łączy 8 lipca. Do Galerii w Ratuszu w Inowrocławiu • na wystawę malarstwa Wiesławy Przybyło Cierślik Niebo i Ziemia 16 lipca.

OPR. s.j.

Festiwale, Przeglądy, Konkursy, Warsztaty, Spotkania XXI KONFRONTACJE AMATORSKIEJ TWÓRCZOŚCI ARTYSTYCZNEJ REGIONU TEATR Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 1-2 grudnia XXI Konfrontacje Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu w dziedzinie teatru. Udział mogą w nich wziąć zespoły teatralne, indywidualni twórcyamatorzy oraz amatorskie zespoły teatralne prezentujące własne przedstawienia teatralne, oryginalne pomysły artystyczne łączące teatr z innymi dziedzinami sztuki. Karty zgłoszenia, płyty DVD w formacie DVD Video z zarejestrowanymi spektaklami oraz scenariuszami przedstawień należy nadsyłać do 10 października pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: woak@woak.torun.pl

osób przygotowujących widowiska bożonarodzeniowe, jasełka, wieczory kolęd i inne widowiska. Program warsztatów obejmuje wybór repertuaru i propozycje repertuarowe, wybór koncepcji inscenizacyjno-reżyserskiej, współpracę ze scenografem, dekoracje i kostiumy, metody i etapy pracy z aktorem, rolę dźwięku i sposoby jego wykorzystania w przedstawieniu teatralnym, wykorzystanie dźwięku naturalnego w widowisku teatralnym, muzykę ciała, dobór obsady, siłę i wyrazistość słowa w kreacji aktorskiej, piosenkę aktorską. Podczas warsztatów będzie realizowana sekwencja scenek z udziałem uczestników zajęć, co pozwoli na wykorzystanie zdobytych na kursie wiadomości w indywidualnej praktyce scenicznej. Zajęcia prowadzą: Antoni Słociński i Erwin Regosz. Zgłoszenia należy nadsyłać do 12 października pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: e-mail: erwin.regosz@woak.torun.pl

WARSZTATY TEATRALNO-MUZYCZNE Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach w dniach 27-28 października warsztaty teatralno-muzyczne. Adresowane są do osób, które rozpoczynają swoją przygodę z teatrem, z żywym słowem, do nauczycieli, instruktorów teatralnych, opiekunów artystycznych prowadzących szkolne zespoły teatralne, przygotowujących widowiska muzyczne, programy estradowe, kabaretowe, zespoły poezji śpiewanej, recytatorów, aktorów pracujących indywidualnie,

WARSZTATY SZTUKA OPOWIADANIA Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje 6 października warsztaty Sztuka opowiadania. Udział mogą wziąć w nich osoby prowadzące zajęcia z dziećmi, młodzieżą, dorosłymi w instytucjach kultury, bibliotekach, muzeach, szkołach, placówkach wychowania pozaszkolnego, ośrodkach terapeutycznych, resocjalizacyjnych, parafial-

37


38

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

nych. Udział w warsztatach umożliwi poznanie technik i form opowiadania – wzbogacenie umiejętności, ważnych w pracy z innymi ludźmi, o sztukę opowiadania baśni, bajek i innych opowieści. Umiejętności te są użyteczne tam, gdzie ważne jest nawiązanie bezpośredniego, żywego kontaktu z drugim człowiekiem, innymi ludźmi, przeżywanie przygody, jaką jest opowiadanie – słuchanie opowieści. Program warsztatów obejmuje m. in.: podstawowe umiejętności mówienia w taki sposób, by być słuchanym, posługiwania się głosem (słowem, zdaniem, frazą), modulowania głosu, a także dopełniania głosu ruchem, gestem, mimiką, przygotowywania się do opowiadania, wyboru i opracowywania opowieści, konstruowania struktury – dramaturgii opowieści, zwłaszcza rozwijania dramatycznego napięcia, przyciągania i zajmowania uwagi słuchaczy, zaciekawiania ich fabułą, epizodami, postaciami, przedstawianym światem, tworzenia nastroju. Zajęcia prowadzą: Beata Frankowska i Małgorzata Litwinowicz-Droździel. Zgłoszenia przyjmuje do 26 września: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90 1 e-mail: barbara.planeta@woak.torun.pl www.woak.torun.pl

WARSZTATY PEDAGOGIKA ZABAWY W PRACY Z DZIEĆMI I MŁODZIEŻĄ Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach w dniach 5-7 października warsztaty Pedagogika zabawy w pracy z dziećmi i młodzieżą. Adresowane są do nauczycieli wszystkich typów szkół, przedszkoli, placówek opiekuńczo-wychowawczych, instruktorów domów kultury, wolontariuszy, bibliotekarzy, pracowników muzeów, pracowników socjalnych, katechetów, organizatorów wypoczynku zimowego i letniego poszukujących inspiracji do działań twórczych i preferujących aktywne metody pracy z grupą. Podczas warsztatów uczestnicy poznają w praktyce metody przydatne w animacji grupowej – zabawy ułatwiające wejście w grupę i wzajemne poznanie, tańce integracyjne, techniki dyskusji, zabawy muzyczne i ruchowe, gry dydaktyczne, scenariusze przeznaczone do animacji dużych grup oraz techniki uzyskiwania informacji zwrotnej. Dowiedzą się również o możliwościach wykorzystania pedagogiki zabawy w nauczaniu, zajęciach pozalekcyjnych i przy okazji realizowania imprez okolicznościowych z udziałem małych i dużych grup Omówione będą także teoretyczne podstawy i zasady wykorzystania metod pedagogiki zabawy w praktyce pedagogicznej. Zajęcia prowadzi Alicja Usowicz. Zgłoszenia należy nadsyłać do 20 września pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: alicja.usowicz@woak.torun.pl

RODZINNE WARSZTATY ARTYSTYCZNE ZA-BAWIALNIA ŚWIATŁOCZUŁOŚĆ Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje – w cyklu Rodzinnych Warsztatów Artystycznych Za-bawialnia, czyli sposoby na pogodę i niepogodę dla całej

rodziny – 8 września warsztaty Światłoczułość. W programie rysowanie i malowanie światłem z wykorzystaniem cyfrowych aparatów fotograficznych, latarek, lampek choinkowych, kamery obscura, itp. Dzięki wykorzystaniu znajdujących się w każdym domu źródeł światła można doskonale bawić się z dziećmi w fotografowanie, przybliżając równocześnie w prosty sposób wiedzę i umiejętności z tej dziedziny. Zajęcia prowadzi Natalia Miedziak. Zgłoszenia należy nadsyłać do 24 sierpnia pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: alicja.usowicz@woak.torun.pl

RODZINNE WARSZTATY ARTYSTYCZNE ZA-BAWIALNIA RODZINNA ORKIESTRA Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje – w cyklu Rodzinnych Warsztatów Artystycznych Za-bawialnia, czyli sposoby na pogodę i niepogodę dla całej rodziny – 20 października warsztaty Rodzinna Orkiestra. Uczestnicy wybierają instrument, na którym zagrają w Rodzinnej Orkiestrze. Może to być typowy instrument muzyczny (np. pianino, obój, skrzypce), albo instrument wymyślony, skonstruowany samodzielnie, a nawet przedmiot codziennego użytku (np. łyżki, garnek, grzebień, szklane naczynie, puszka, nożyczki) wykorzystany jako źródło dźwięku. W zależności od stopnia zaawansowania w uprawianiu muzyki uczestnicy wybierają gotowy utwór lub komponują własny i aranżują go z pomocą prowadzącego na zestaw instrumentalny, którym dysponują. Po wybraniu utworu odbywają się próby indywidualne, zespołowe, aż do osiągnięcia zadowalających wyników. Zwieńczeniem zajęć będzie prezentacja przygotowanego utworu przed pozostałymi uczestnikami warsztatów. Zajęcia prowadzi Erwin Regosz. Zgłoszenia należy nadsyłać do 6 października pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: alicja.usowicz@woak.torun.pl

warsztaty Magia głosu – mówić bez zmęczenia – twój dźwiękowy wizerunek Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje w dniach 13-14 października warsztaty Magia głosu – mówić bez zmęczenia – twój dźwiękowy wizerunek. Udział mogą w nich wziąć osoby pracujące głosem i chcące świadomie budować swój dźwiękowy wizerunek, a także z racji wykonywanego zawodu kształtujące wzorce dźwiękowego funkcjonowania w swoim otoczeniu (nauczyciele, urzędnicy, instruktorzy z placówek kultury, przedstawiciele profesji, których uprawianie związane jest z bezpośrednim, werbalnym kontaktem z innymi). W programie warsztatów: odkrywanie wzorców oddechowych, artykulacyjnych i mimicznych; zwierciadło oddechowe, artykulacyjne i mimiczne; przepona i jej rola w procesie oddychania i artykulacji, otwieranie samogłosek; „rozmiar” sylab; akcenty wyrazowe i zdaniowe, transakcentacje; gestyka, przy-


Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

ruchy; pamiętanie siebie; intonacja; ćwiczenia artykulacyjne, dykcyjne; nauka świadomego używania rejestrów i rezonatorów głosowych; pojęcie średnicy głosu i poprawne jej stosowanie; trema i sposoby jej opanowania. Zajęcia prowadzi Erwin Regosz. Zgłoszenia należy nadsyłać do 29 września pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 e-mail: woak@woak.torun.pl, www.woak.torun.pl

WARSZTATY VADEMECUM ANIMATORA KULTURY Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje 22 września warsztaty Vademecum animatora kultury, adresowane do pracowników domów kultury, świetlic, nauczycieli, bibliotekarzy, organizatorów imprez, zarówno kameralnych, tematycznych, jak i masowych. Celem warsztatów jest ułatwienie stworzenia przez uczestników własnego projektu imprezy, wydarzenia kulturalnego. Uczestnicy poznają podstawowe zasady organizacji wydarzeń kulturalnych, m. in. przepisy prawne, zasady bezpieczeństwa, logistykę, zasady promocji, itd. Uzyskają też wiedzę i umiejętności potrzebne do napisania swojego projektu. Program warsztatów obejmuje następujące zagadnienia: jak stworzyć dobry projekt i scenariusz imprezy, jak zdobyć pieniądze i sporządzić kosztorys (sponsoring), jak promować imprezy, jak przestrzegać praw autorskich, czego należy się wystrzegać i jakich błędów nie popełniać organizując imprezę. Podczas warsztatów uczestnicy zdobędą wiedzę i praktyczne umiejętności przydatne podczas organizowania różnego rodzaju imprez kulturalnych (koncerty, festiwale, wystawy, spotkania). Podczas zajęć zaprezentowane zostaną trendy kulturalne, środowiska artystyczne (muzyka, sztuki multimedialne, teatr, kino), najważniejsze wydarzenia kulturalne oraz naukowe opracowania dotyczące poziomu akceptacji sztuki we współczesnym świecie. Zajęcia prowadzi Rafał Kołacki. Zgłoszenia należy nadsyłać do 4 września pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 e-mail: erwin.regosz@woak.torun.pl; www.woak.torun.pl

KONKURS MISTRZ PROMOCJI Biblioteka Miejska im. Wiktora Kulerskiego w Grudziądzu organizuje Konkurs Mistrz promocji. Udział mogą w nim wziąć wszyscy sympatycy czytelnictwa i biblioteki. Nadsyłać można krótkie filmy, plakaty, piosenki, utwory literackie, grafiki komputerowe do 15 września pod adres: Biblioteka Miejska im. Wiktora Kulerskiego ul. Legionów 28 86-300 Grudziądz

I OGÓLNOPOLSKIE WYZWANIE ZAKOCHANI W CHEŁMNIE Gmina Miasto Chełmno ogłasza I Ogólnopolskie Wyzwanie Zakochani w Chełmnie – konkurs na stworzenie metodą scrapbookingu tradycyjnego i cyfrowego pracy promującej

piękno Chełmna, jego zabytki i panującą w nim atmosferę miłości. Wyzwanie jest organizowane w trzech kategoriach. Pierwsza kategoria ATC (Artist Trading Cards) to konkurs na ozdobną kartkę kolekcjonerską w formacie 6,6 x 9 cm , na której elementy ozdobne nie powinny wykraczać poza obręb kartki. Na odwrocie powinny być zawarte dane: data i miejsce wykonania, dane twórcy, adres lub e-mail oaz temat ATC, następnie informacja czy jest jedynym egzemplarzem czy stanowi część serii, np. 1 z 4. TAG, czyli zawieszka z otworem w kształcie prostokąta ze ściętymi ukośnie narożnikami w jednym z węższych boków, ozdobiona metodą scrapbookingu. Druga kategoria Digital Scrapboocing, czyli praca wykonana metoda scrapbookingu cyfrowego przy użyciu programów graficznych, zawierająca udekorowanie cyfrowe zdjęć i pamiątek. Trzecia kategoria Hybryd Scrapboocing, czyli praca zawierająca element scrapboocingu komputerowego (digital scrapboocing) oraz tradycyjnego. Layout, czyli „strap” w rozmiarze ok. 30,5 x 30,5 cm, posiadający opis, zdjęcia, tytuł oraz ozdobne dodatki skomponowane z pamiątkami. Kartka okolicznościowa, ozdobiona dowolną techniką, w formacie 13,5 x 13,5 cm lub 11 x 22 cm (DL). Prace należy nadsyłać do 1 października pod adres: Urząd Miejski Referat Oświaty, Kultury i Promocji ul. Dworcowa 1 86-200 Chelmno Wezwanie Zakochani w Chełmnie tel. 56 677 17 19 e-mail: kultura@chelmno.pl

KONKURS PLASTYCZNY WŁOCŁAWSKIE IMPRESJE 2012 Dobrzyńsko-Kujawskie Towarzystwo Kulturalne we Włocławku organizuje Konkurs Plastyczny Włocławskie impresje 2012, którego celem jest integracja środowiska plastycznego z regionu Kujaw i popularyzacja aktualnego dorobku regionalnego w zakresie sztuk plastycznych. W Konkursie mogą uczestniczyć plastycy o statusie twórcy: absolwenci wyższych uczelni plastycznych, członkowie Związku Polskich Artystów Plastyków i innych związków twórczych oraz poza konkursem (w wystawie pokonkursowej) zaproszeni plastycy nieprofesjonalni. Każdy uczestnik może nadesłać do pięciu prac. Prace konkursowe należy przesyłać do 31 sierpnia pod adres: Dobrzyńsko-Kujawskie Towarzystwo Kulturalne ul. Piwna 4 87- 800 Włocławek Informacji szczegółowych udziela Małgorzata Jaworowicz – tel. 54 236 47 50.

XXI KONFRONTACJE AMATORSKIEJ TWÓRCZOŚCI ARTYSTYCZNEJ REGIONU FILM Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje XXI Konfrontacje Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu w dziedzinie filmu. Udział w Konkursie mogą wziąć osoby amatorsko zajmujące się twórczością filmową. Na Konkurs należy nadsyłać filmy trwające do 25 minut. Dopuszczalne są filmy dłuższe, ale przekraczanie limitu czasu musi być uzasadnione względami artystycznymi. Filmy

39


40

Biuletyn Informacji Kulturalnej Nr 7-8/2012

powinny być zapisane na nośniku typu CD/DVD, nagranym w formatach DVD, VCD, MPEG, MP4 lub AVI, z zastrzeżeniem, że na nośniku może być nagrany tylko jeden film zgłoszony do konkursu. Filmy zgłoszone do konkursu powinny odpowiadać jednej z trzech kategorii: film dokumentalny lub reportaż, film fabularny, wideoklip. Filmy mogą być zrealizowane w konwencji animacyjnej lub żywego planu, bądź łączyć obie te formy. Jeden autor może nadesłać nie więcej niż trzy filmy w poszczególnych kategoriach. Konkursowi towarzyszy przegląd filmów nagranych telefonem komórkowym pod hasłem Kreatywne spojrzenie na rzeczywistość. Prace konkursowe i karty zgłoszenia należy nadsyłać pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: woak@woak.torun.pl

KONKURS FILMOWY NAKRĘĆ ZMIANY Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu przy współpracy z Urzędem Marszałkowskim Województwa Kujawsko-Pomorskiego w Toruniu organizuje, finansowany z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2007-2013, Konkurs Filmowy Nakręć zmiany. Tematem Konkursu jest przedstawienie w formie utworu audiowizualnego – spotu lub filmu informacyjno-promocyjnego – zmian, które zachodzą w województwie kujawsko-pomorskim dzięki realizacji projektów współfinansowanych z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego, a także promocja tych projektów. Lista projektów znajduje się na stronie internetowej promującej fundusze strukturalne w województwie kujawsko-pomorskim: www.mojregion.eu w zakładce Mapa dotacji. Konkurs jest adresowany do wszystkich mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego. Osoby niepełnoletnie mogą uczestniczyć w nim za zgodą rodzica lub opiekuna prawnego. Każdy uczestnik Konkursu może nadesłać nie więcej niż trzy prace konkursowe. Na Konkurs należy nadsyłać: spoty o czasie trwania do 1 minuty oraz filmy informacyjno-promocyjne o czasie trwania do 3 minut, w formacie AVI PAL DV, 720x576, 16:9, zapisane na nośniku typu DVD, z zastrzeżeniem, że na jednym nośniku może być nagrany tylko jeden materiał filmowy. Do każdego materiału filmowego uczestnik zobowiązany jest dołączyć nagrany na tę samą płytę plik tekstowy, zawierający następujące informacje: imię, nazwisko, adres zamieszkania, telefon kontaktowy, e-mail, tytuł spotu lub filmu, nazwę przedstawianego (promowanego) projektu i przez kogo jest/był realizowany, datę i miejsce realizacji spotu lub filmu informacyjno-promocyjnego. Każdy film musi być oznaczony tytułem oraz opisany w wypełnionej Karcie Zgłoszenia. Jeśli uczestnikiem Konkursu jest grupa twórców lub grupa producencka, autorów pracy konkursowej reprezentuje na wszystkich etapach Konkursu lider wskazany w Karcie Zgłoszenia, podpisanej przez współautorów – wszystkie osoby posiadające prawa do spotu lub filmu informacyjno-promocyjnego zgłoszonego do udziału w Konkursie. Regulamin Konkursu wraz z załącznikami do pobrania jest dostępny na stronie internetowej promującej fundusze strukturalne w województwie kujawsko-pomorskim – www.

mojregion.eu i na stronie internetowej Wojewódzkiego Ośrodka Aniamcji Kultury w Toruniu. Prace konkursowe wraz z załącznikami wskazanymi w regulaminie należy nadsyłać w terminie od 1 lipca 2012 r. do 15 października 2012 roku pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: woak@woak.torun.pl

WARSZTATY FILMOWE JAK NAKRĘCIĆ SPOT, FILM INFORMACYJNY, PROMOCYJNY, INFORMACYJNO-PROMOCYJNY? Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje 15 września warsztaty filmowe Jak nakręcić spot, film informacyjny, promocyjny, informacyjno-promocyjny? Udział mogą w nim wziąć osoby zajmujące się amatorsko sztuką filmową i chcące doskonalić umiejętności w realizowaniu krótkich form filmowych: materiałów informacyjnych, promocyjnych, informacyjno-promocyjnych, spotów. Program zajęć obejmuje poszukiwanie pomysłów, opracowywanie hasła reklamowego, tematu i koncepcji spotu oraz filmu informacyjnego, promocyjnego, informacyjno-promocyjnego, dokumentację – gromadzenie materiału, pisanie scenariusza, nagrywanie materiału filmowego, obróbkę nagranego materiału, montaż, elementy prawa autorskiego. Zajęcia będą prowadzili Marek Kilaszewski i Wojciech Budny. Zgłoszenia należy nadsyłać do 7 września pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 www.woak.torun.pl e-mail: woak@woak.torun.pl

WARSZTATY FILMOWO-TELEWIZYJNE NEWS TELEWIZYJNY I REPORTAŻ Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu organizuje warsztaty filmowo telewizyjne News telewizyjny i reportaż. Udział mogą w nich wziąć filmowcy amatorzy. W dniach 20-21 października będzie odbywała się część pierwsza i w dniach 17-18 listopada część druga warsztatów. Program warsztatów obejmuje określenie formy, struktury i budowy newsa telewizyjnego, jego udźwiękowienie, zagadnienia dotyczące praw autorskich, współpracę z operatorem kamery i montażystą oraz realizację reportażu, w tym zajęcia w terenie i montaż. Uczestnicy odwiedzą redakcję toruńską TVP Bydgoszcz oraz będą realizowali reportaż w terenie. Zajęcia będą prowadzili Mariusz Kluszczyński i Wojciech Budny. Karty zgłoszenia należy nadsyłać do 5 października pod adres: Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury ul. Szpitalna 8 87-100 Toruń tel. 56 652 27 55, 56 652 20 27, 56 652 20 28, 56 657 02 90, 56 657 02 91 e-mail: monika.bojarska@woak.torun.pl www.woak.torun.pl

OPR. J.R.




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.