O szczęściu artystycznie
Projekt realizowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Zadanie dofinansowane przez Samorząd Województwa Kujawsko-Pomorskiego
Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu www.woak.torun.pl; woak@woak.torun.pl
W roku 2014 Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu zrealizował projekt edukacyjny Ja to mam szczęście. Moje życiowe role. Szczęście – wzorzec społeczno-kulturowy w aspiracjach młodzieży gimnazjalnej, który miał formę zamkniętego cyklu warsztatów artystycznych z różnych dziedzin twórczości: teatru, filmu, muzyki, teatru tańca, fotografii i dziennikarstwa. Mottem projektu były słowa Johna Lennona: Kiedy miałem 5 lat, mama mówiła mi, że szczęście jest kluczem do prawdziwego życia. Gdy poszedłem do szkoły, spytali mnie kim chcę być, gdy dorosnę. Odpowiedziałem, że chcę być szczęśliwy. Powiedzieli mi, że nie zrozumiałem pytania. Ja im powiedziałem, że nie rozumieją życia. Bycie szczęśliwym we współczesnym świecie utożsamiane jest z realizacją celów życiowych, zwraca na to uwagę prof. Hanna Liberska w wywiadzie publikowanym na kolejnych stronach. Słowa Lennona zmuszają do innego spojrzenia na szczęście, w tej koncepcji szczęście zostaje uznane za klucz do prawdziwego życia i można powiedzieć, że tylko szczęśliwy człowiek żyje prawdziwym życiem. Autorem projektu Ja to mam szczęście jest Erwin Regosz – muzyk, kompozytor i instruktor muzyki pracujący w WOAK. Jego zdaniem podjęta przez uczestników projektu próba odpowiedzi na pytanie, kim jest szczęśliwy człowiek może stanowić dla nich początek procesu odkrywania swojego „prywatnego” modelu dobrego życia i kreowania związanych z nim wartościowych społecznie wzorców zachowań, zarówno
w stosunku do siebie, jak i do świata. Może w tym pomóc konkretny żywy przykład osoby/osób, które na miano Mistrza Sztuki Życia zasługują. Temu też będzie służył cykl warsztatów i związanych z nimi działań artystycznych prowadzących do powstania spektaklu teatralnego, tanecznego, koncertu muzycznego, filmu i wystawy fotograficznej, publikacji, których tematem przewodnim będzie – Szczęśliwy Człowiek. Projekt trwał pół roku. W tym czasie gimnazjaliści z Torunia i okolic uczestniczyli w warsztatach muzycznych, teatralnych, filmowych, tanecznych, dziennikarskich i fotograficznych. Pracę warsztatową poprzedziły spotkania z psycholożkami z bydgoskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego prof. Hanną Liberską i mgr Klaudią Boniecką oraz ze Sławomirem Wierzcholskim – bluesmanem, wirtuozem harmonijki ustnej, dziennikarzem i popularyzatorem bluesa, ale – przede wszystkim – „człowiekiem spełnionym”. Celem tych spotkań było wprowadzenie w problematykę projektu – rozmowa o szczęściu, życiowych rolach i poszukiwaniu własnej drogi. W projekcie uczestniczyło siedem grup gimnazjalistów oraz grupa międzypokoleniowa, którą tworzyli podopieczni Domu Rodzinnego państwa Rzewuskich i uczestnicy spotkań Centrum Aktywizacji Seniorów. Każda grupa wybrała swojego Mistrza Życia i przygotowała pod kierunkiem instruktora formę artystyczną, którą pokazała ósmego listopada podczas uroczystości podsumowującej projekt Ja to mam szczęście w toruńskim Teatrze Baj Pomorski. Każdy prowadzący skupiał się na innej dziedzinie sztuki, ale miał też inną – swoją osobistą wizję szczęścia. Poszczególne grupy doświadczyły zatem z bliska różnych form aktywności artystycznej, ale też na różne sposoby zastanowili się nad tym, czym jest szczęście.
Uczniowie toruńskiego Gimnazjum nr 2 pracowali pod kierunkiem Ryszarda Giedrojcia. Za swojego mistrza życia uznali pana Kazimierza Wacha. Nad sprawnym przebiegiem kolejnych etapów czuwała pani Ryszarda Rochowczyk. W Gimnazjum nr 11 w Toruniu utworzone zostały dwie grupy: teatralną prowadziła Dorota Nowak, taneczną – Marta Zawadzka. Mistrzami życia uczniów „jedenastki” wybrani zostali Karolina Michałek i Piotr Biegalski. Koordynatorem projektu z ramienia szkoły była Katarzyna Terek. W Gimnazjum w Górsku powstał pod kierunkiem Jerzego Włodzimierza Afanasjewa i Krystiana Wieczyńskiego film, a tytułem mistrza życia gimnazjaliści zdecydowali się obrać Tomasza Budziaka. Koordynatorem z ramienia szkoły była Anna Napierska. W Pluskowęsach gimnazjaliści zgłębiali tajniki fotografii pod kierunkiem Volki Kuś, za swoją mistrzynię życia uznali dyrektor szkoły – Hannę Antkowiak. O to, żeby wszystkie warsztaty artystyczne przebiegały sprawnie, zadbały koordynatorki z ramienia Gimnazjum: Beata Niedziałkowska i Elżbieta Piotrewicz. Dwie grupy wziął pod swoje skrzydła Erwin Regosz. Uczniowie Gimnazjum nr 2 w Toruniu oraz Gimnazjum nr 10 w Toruniu. Efektem kilkumiesięcznych działań jest piosenka, która została wykonana podczas finałowego pokazu w Teatrze Baj Pomorski. W Domu Rodzinnym Państwa Rzewuskich w tajniki teatru wprowadzała Magdalena Jasińska. Wielopokoleniowa grupa tworzona przez podopiecznych Domu Rodzinnego oraz uczestników spotkań Centrum Aktywizacji Seniorów przygotowała słuchowisko Bajka o szczęściu Izabeli Degórskiej. Członkowie tej grupy za mistrzów życia uznali państwa Helenę i Krzysztofa Rzewuskich.
Szczęście to konstrukcja własnej psychiki O szczęściu i młodzieży biorącej udział w projekcie rozmawialiśmy z dr hab. Hanną Liberską, kierownikiem Zakładu Psychologii Społecznej i Badań nad Młodzieżą UKW. Projekt Ja to mam szczęście otwierały zajęcia z panią profesor oraz z panią Klaudią Boniecką. Czy w trakcie tych spotkań uczzestnicy szukali odpowiedzi na pytanie, kim jest szczęśliwy człowiek? Oczywiście były takie próby. Uczestnicząca w spotkaniach młodzież mogła znaleźć podstawy do rozumienia szczęścia, ale okazało się, że to wcale nie jest takie proste. Po spotkaniu z Klaudią Boniecką, która prowadziła pierwsze zajęcia, niektórzy mieli już jakiś pomysł i w przybliżeniu mogli wskazać swoje wyznaczniki szczęścia. Poszukiwali ich na ogół w obszarze celów życiowych. Czasem były to cele podstawowe, czyli: znaleźć pracę, mieć bliską osobę, znaleźć miłość, ale też dobrze funkcjonować w rodzinie, cieszyć się akceptacją rodziców czy rówieśników. Niektórzy odwoływali się do religii i wskazywali, że ich zdaniem szczęście to życie zgodne z przykazaniami, chociaż niekoniecznie bardzo dostatnie. Formułowane przez młodych ludzi wyznaczniki szczęścia były na pewno bardzo zróżnicowane.
Podczas spotkania z panią profesor młodzież kreśliła mapy marzeń. Każdy swoją własną. Jak te mapy wyglądały? Każdy uczestnik tworzył ją według własnych wyobrażeń czy pomysłów. Starałam się nie narzucać, jak ona ma wyglądać, ale musiałam zaproponować najpierw jakieś wskazówki, ponieważ młodym ludziom tworzenie mapy marzeń sprawiło wiele trudności. Mapa marzeń jest próbą wyrażenia marzeń w formie graficznej. Stworzone przez młodzież rysunki na ogół pokazywały pojmowanie szczęścia poprzez bieg życia. Być może to jeszcze zbyt wczesny etap, żeby uświadamiać im, że szczęście to konstrukcja własnej psychiki, umiejętność radzenia sobie z dobrymi i złymi doświadczeniami. Taka refleksja pojawia się u osób dojrzałych, doświadczonych, niekiedy bardzo boleśnie. Doświadczenie życiowe młodych ludzi jest siłą rzeczy skromne. Oni patrzą do przodu i swoje szczęście, zahaczają na celach, do których dążą. Jak długo zajmuje się pani badaniami nad młodzieżą? Od początku mojej pracy naukowej, czyli już ponad 30 lat. Fot. Stanisław Jasiński
Czy można wskazać jakieś cechy, które w istotny sposób odróżniają dzisiejszą młodzież o tej sprzed ćwierćwiecza? Jedno spostrzeżenie sprawiło, że poczułam się zaniepokojona. Sporą grupę dzieci odebrałam jako bardzo zagubione i nieszczęśliwe istoty. Wcześniej oglądałam radosną młodzież, teraz dostrzegłam sporo zagubienia. Wiąże się to z kondycją rodziny a także z aktualnym tłem społeczno-ekonomicznym. Na przykład wyraźna prostota celów, czyli celem staje się mieć jakąkolwiek pracę, a nie praca ambitna, dająca szansę na rozwój czy poszerzenie horyzontów. Chociaż muszę zaznaczyć, że często zależało to od środowiska. Pewna grupa młodzieży była z kolei nadmiernie podkręcona. Przy czym mieli bardzo zewnętrzne wyobrażenie szczęścia. Szczęście miał im dać fantastyczny zawód, wcześniej równie idealne świadectwo czy studia na wymarzonej uczelni. Wszystko musiało być fantastyczne i najlepsze. Te dzieci pod względem ambicji i motywacji przypominały młodzież sprzed kilkudziesięciu lat różni ich jednak to zagubienie, zaobserwowałam w nich lęki i stresy. Oni nawet do zajęć artystycznych, otwartych, gdy nie ma żadnego pilnującego nauczyciela, który wystawi ocenę, podchodzą w sposób prestiżowy, jakby cały czas byli oceniani. Można zatem powiedzieć, że pojawia się silna rywalizacja?
Nie wiem, czy można to nazwać rywalizacją. Jeśli tak, to bardziej przenośnie. Oni nie rywalizowali pomiędzy sobą, ale z wyśrubowanymi oczekiwaniami albo własnymi, albo zaproponowanymi przez otoczenie. Oczywiście w samych oczekiwaniach nie ma nic złego. Jeśli tylko uda im się je zrealizować, będą mieli dobry zawód, szansę na znalezienie ciekawej pracy i zapewne dobre zarobki. Młodzież z jednej grupy nie konkurowała raczej pomiędzy sobą. Każdy znalazł obszar dla siebie: jedna z uczestniczek spotkania chciała zostać wybitną tancerką, inna – malarką, ktoś lekarzem, ktoś inny filologiem czy architektem. Nie wchodzili sobie w paradę, nie spoglądali kto z nich będzie szybszy, lepszy. Moją uwagę zwróciło natomiast rozumienie szczęścia jako osiągania wysokich standardów. Owszem, ta młodzież była bardzo zdolna i zapewne wielu osobom uda się osiągnąć nawet więcej niż sobie wymarzyli. Jednak w grupie najzdolniejszej młodzieży, rozwijającej się w najkorzystniejszych warunkach szkolnych, rodzinnych i środowiskowych było widoczne rozdygotanie, napięcie. Była też młodzież, która miała mniej wyśrubowane oczekiwania. Ich pojęcie szczęścia było prostsze, ale wyraźnie niedopracowane. Nie bardzo wiedzieli i nie potrafili sprecyzować, jak sobie wyobrażają szczęśliwe życie. W toku rozmów z Klaudią Boniecką i ze mną uznali, że dobrze jest mieć pracę, dobrze mieć rodzinę, jakiś dach nad głową. Kiedy jednak zaczynałyśmy rozmawiać
o szczegółach, okazywało się, że nie wiedzą, jakie wykształcenie muszą zdobyć, żeby podjąć tę czy inną pracę. W związku z tym pojawiały się nierealistyczne oczekiwania. To jest inny wyraz tego zagubienia. Ani rodzina, ani środowisko rówieśnicze nie ułatwiają tej grupie pracy nad budowaniem koncepcji siebie i koncepcji świata. Patrząc z punktu widzenia psychologii pozytywnej, to możemy przyjąć, że niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia. Szuka go w sobie: …może nie jestem piękny, nie za mądry, ale cieszy mnie to. Psychologia pozytywna mówi, że jeśli ktoś znajduje zadowolenie w tym, co ma, cieszy go to, to znaczy że jest zaadoptowany do warunków życiowych. Tutaj wkraczamy jednak na obszar dyskusyjny i ryzykowny. Pojawiają się dylematy, jak pracować z młodzieżą. Czy powinno się ją adaptować do status quo – pochodzisz z rodziny ubogiej, bezrobotnej i tu znajdujesz swoje szczęście, czy też podnosić aspiracje młodych ludzi i budować w nich potrzebę odbicia się, pójścia dalej – nawet jeśli pochodzisz z rodziny o dobrym statusie społecznym, staraj się, aby twój status był wyższy. Taka grupa będzie napędzać kulturę, gospodarkę, ale ta druga też istnieje. Być może część z nich ma pomysł na swoje życie, ale w kontakcie z większością, która tego pomysłu nie ma, chroni go, chowa dla siebie. Jednak, żeby dotrzeć do tej chronionej sfery potrzeba by nam było więcej czasu, bliższy kontakt z takimi osobami. Zajęcia prowadzone w ramach projektu mogą zaowocować
refleksją, skłonią młodzież do zastanawiania się nad tym, kim chciałaby być, ale też do poszukiwania szczęścia w sobie. Artyści często podkreślają, że możliwość tworzenia czyni ich szczęśliwymi ludźmi. Czy można zatem przyjąć, że sztuka – szerzej – kultura – jest źródłem szczęścia? Pytanie jest podstawowe, ale zarazem bardzo trudne. Zacznijmy od tego, że kultura jest wytworem człowieka. W myśl koncepcji psychologicznych dopiero angażując się w kulturę w pełni stajemy się człowiekiem. Przy czym nie chodzi tylko o twórczość artystyczną. W równym stopniu zaangażowanie to dotyczy tych, którzy – jak się dziś mówi – konsumują kulturę, uczestniczą w różnych jej przejawach, ponieważ odbiorca wcale nie musi być bierny. Recepcja sztuki i wszystkich form artystycznych przebiega na różnych stopniach zaangażowania, ale jeśli tylko przekaz trafia do widzów, słuchaczy, czytelników itp. Może – chociaż wcale nie musi – być przez nich w przepracowany i przełoży się ich życie. Kultura to naprawdę ogromny obszar do rozważań. Wszyscy w mniejszym czy większym stopniu ją tworzymy, wszyscy z niej korzystamy, chociaż nie zawsze sobie to uświadamiamy. Jeśli natomiast chodzi o samą twórczość artystyczną, doskonale widać to było podczas zajęć prowadzonych w ramach projektu. Młodzi ludzie
na początku podchodzili podejrzliwie i niepewnie, ale gdy udało im się zaangażować w rysowanie mapy marzeń, to z czasem zadanie ich wciągało i było widać, że spadają z nich negatywne emocje, pojawiła się radość, zaczęli rozmawiać, niektórzy wykrzykiwali. Nie muszą powstawać wybitne dzieła, ale właśnie ci młodzi ludzie są przykładem, ile radości może dać praca artystyczna. Rozmawiał Kamil Hoffmann
***** Na następnej stronie: collage Indywidualnych Map Marzeń wykonanych przez uczestników projektu Ja to mam szczęście! podczas zajęć z prof. Hanną Liberską.
Fot. Mateusz Rzewuski
Dobrym początkiem rozważań o szczęściu było spotkanie ze Sławomirem Wierzcholskim, który często podkreśla, że jest osobą spełnioną i szczęśliwą. Postawiony w roli mistrza życia chciał w prosty sposób przekonać o tym, jak ważną rolę ma w życiu pasja. On sam swoją niespożytą aktywność w na scenie bluesowej – i nie tylko – tłumaczy prosto: trzeba mieć pasję i robić to, co się lubi. Sławomir Wierzcholski jest bowiem nie tylko bluesmanem i wirtuozem harmonijki ustnej. To również popularyzator bluesa, dziennikarz i animator życia kulturalnego. – Zastanawiałem się, jak ich „podejść” – wspomina Wierzcholski. Pomysł był prosty. Bluesman zwrócił uwagę gimnazjalistów na kilka faktów: skoro przeciętna długość życia wynosi 75 lat, uczniowie gimnazjum prawie 1/3 mają już za sobą. Z tego, co zostało 1/3 trzeba poświęcić na sen, 1/3 na pracę zawodową i okazuje się, że na przyjemności zostaje naprawdę mało czasu. – Może warto spróbować w jakiś sposób odzyskać tę 1/3 przeznaczoną na pracę? – zadał pytanie Wierzcholski. Jeśli ktoś jest pasjonatem tego, co robi, łączy przyjemne z pożytecznym. Taka zmiana perspektywy sprawia, że życie staje się znacznie ciekawsze i daje więcej szczęścia. – Wierzę, że gdyby każdy robił to, co chce, świat byłby szczęśliwszy – podkreśla Sławomir
Życie z pasją
Fot. Mateusz Rzewuski
Wierzcholski. Podczas spotkania była oczywiście okazja do muzykowania i rozmów nie tylko o szczęściu, ale też o bluesie. – Niektóre pytania były bardzo szczegółowe, świadczące o znajomości tematu – wspomina muzyk. Ale zdarzały się też bardziej dowcipne, np. jak obszerna jest jego kolekcja harmonijek ustnych. Wśród innych wątków rozmów ze Sławomirem Wierzcholskim pojawiały się często temat podróży. Ponieważ w ciągu ćwierćwiecza aktywności twórczej muzyk zdążył zwiedzić wiele ciekawych zakątków świata, podzielił się wspomnieniami ze uczestnikami projektu. Muzyk sprzeciwia się też potocznemu postrzeganiu muzyki bluesowej jako twórczości smutnej. Tadeusz Nalepa i Bogdan Loebl wykreowali w Polsce pewien styl bluesa, ale również u nas bardzo popularny był film Blues Brothers, w którym blues pokazany jest jako radosna, afirmująca życie i pełna energii muzyka taneczna, rozrywkowa. Wierzcholski zauważył też, że bluesman może być szczęśliwy. – Nawet jeśli gra tę najbardziej smutną odmianę muzyki, ale tak mu „w duszy gra” i w ten sposób się spełnia, to jestem przekonany, że jest szczęśliwy – podsumowuje. Fot. Mateusz Rzewuski
„Niekochane emocje” na scenie
Grupę teatralną z Gimnazjum nr 11 w Toruniu prowadziła Dorota Nowak. W grupie tej znalazły się tylko dziewczyny i w znacznej mierze zdeterminowało to podejmowaną podczas spotkań tematykę. – Postanowiłam, że zajmiemy się tzw. „niekochanymi mocjami”, np. złością czy lękiem – mówi Dorota Nowak. Podczas spotkań uczestniczki projektu odgrywały scenki, w których pojawiały się owe „niekochane emocje”, które następnie byłby poddawane analizie i w konsekwencji – oswajane. Spojrzenie na szczęście od tej strony zaowocowało etiudą teatralną, która została pokazana podczas zakończenia projektu. Jednym z motywów, które pojawiły się w toku pracy twórczej były najbardziej nielubiane (a może nawet
Fot. Stanisław Jasiński
znienawidzone) zdania, które młodzież słyszy od dorosłych. Każda uczestniczka zajęć miała wypisać je na kartce. Okazało się, że w większości relacji pojawiają się te same lub bardzo podobne frazy. W programie zajęć prowadzonych Dorotę Nowak znalazły się także ćwiczenia aktorskie. Zdobyte umiejętności zostały wykorzystane w pracy nad spektaklem, który toczy się w przestrzeni szkolnej klasy i opowiada o kwestiach, które dotyczą bezpośrednio dziewczyn w wieku gimnazjalnym. Jedną z inspiracji dla spektaklu było opowiadanie Grzeczna norweskiej pisarki Dahle Gro.
Fot. Stanisław Jasiński
Szczęście do słuchania Zupełnie inny kształt miała grupa wielopokoleniowa sformowana przez podopiecznych Domu rodzinnego państwa Rzewuskich oraz uczestników spotkań Centrum Aktywizacji Seniorów. Grupę tę w tajniki teatru wprowadzała Magdalena Jasińska. – Kilka spotkań poświęciliśmy na integrację grupy – mówi instruktorka. – Rozmawialiśmy o tym, kim jest mistrz życia, jakie drogi prowadzą do szczęścia, jakimi wartościami kierujemy się w życiu. Starałam się położyć na to nacisk, ponieważ uważam, że jest to ważny temat, o którym każdym z nas ma coś innego do powiedzenia. Podczas kolejnych spotkań Magdalena Jasińska prowadziła warsztaty, które miały formę zabaw teatralnych. Ich zakres byl bardzo szeroki, począwszy od pracy z głosem poprzez naukę poczucie przestrzeni w sposób teatralny po pracę z ciałem i poczucie partnera na scenie. Owocem pracy warsztatowej jest słuchowisko Bajka o szczęściu Izabeli Degórskiej. Jak przyznaje instruktorka, wszystkie osoby mogły się w niej odnaleźć. Niektórzy sprawdzili się jako aktorzy, inni okazali się mistrzami od dźwiękowych „efektów specjalnych”. Fragment słuchowiska zaprezentowany został podczas uroczystego zakończenia projektu Ja to mam szczęście! Fot. Mateusz Rzewuski
Fot. Mateusz Rzewuski
Z filmowym happy-endem
W Gimnazjum w Górsku sformowana została grupa filmowa. Pierwsze zajęcia w ramach projektu prowadził Jerzy Włodzimierz Afanasjew, którego po wakacjach zastąpił Krystian Wieczyński artysta z Teatru Wiczy. Przygotowany przez Afanasjewa program zajęć zakładał naukę podstaw pracy z kamerą: kadrowanie, kompozycja obrazu, praca na planie oraz inne elementy filmowego rzemiosła. Wyposażeni w tę wiedzę gimnazjaliści przystąpili do realizacji krótkometrażowego filmu fabularnego ¿Szczęście?, którego tematem są – rzecz jasna – różne aspekty szczęścia.
Fot. Stanisław Jasiński
– Wraz z Jerzym Włodzimierzem Afanasjewem młodzież stworzyła kanwę filmu – mówi Krystian Wieczyński. Pokazana w filmie historia jest prosta, ale nie jest banalna: jedna z uczennic nagle zachorowała na chorobę nowotworową i po skutecznej chemioterapii wraca do swojej grupy. Ów moment powrotu jest właśnie pokazany w filmie. Bohaterka jest w pewnym stopniu przez swoich rówieśników wyróżniona, staje się kolorowym ptakiem. – Oczywiście jest happy end – podkreśla Krystian Wieczyński. Praca na planie przebiegała bardzo sprawnie. Dzięki zdobytym wcześniej umiejętnościom, za kamerą stawali nie tylko instruktorzy prowadzący warsztaty, ale również sami gimnazjaliści. Ponieważ dialogi powstawały bezpośrednio na planie filmowym, sceny są naturalne, pozbawione sztuczności czy patosu. Światową prapremierę film miał podczas uroczystości zakończenia projektu.
Fot. Stanisław Jasiński
Fotografia afirmująca Podczas prowadzonych przez Violkę Kuś zajęć młodzież poszukiwała szczęścia w sobie. Opisując swój pomysł artystka temat zajęć zdefiniowała jako Afirmacja siebie przy użyciu medium fotograficznego – wizualizacja oparta na zagadnieniach kompozycji w obrazie, z elementami inscenizacji. Uczniowie Gimnazjum w Plusko-węsach skupili się na fotografii kreacyjnej: inscenizowali plan zdjęciowy pozowali, w którym poprzebierani pozowali. Violka Kuś uważa, że najlepiej sami opowiedzą o tym, co dały im prowadzone przez nią warsztaty artystyczne. Podczas zajęć, w ramach projektu nauczyłam się , jak dobrze zrobić zdjęcie, a także tego, że można współpracować całkiem nieźle z ludźmi o różnych charakterach i że ta współpraca może dawać dużo satysfakcji. [Weronika Ulatowska] Najciekawsze dla mnie były zajęcia, kiedy pracowaliśmy nad portretem. [Mateusz Cichy] Podczas zajęć miło spędziłam czas, dobrze się bawiłam. nauczyłam się robić dobre i profesjonallne zdjęcia. Pani fotograf okazała się być bardzo miłą, sympatyczną osobą. Dużo się śmialiśmy i żartowaliśmy. Szkoda, że to już koniec… [Kasia Florek] Najbardziej na tych zajęciach podobała mi się miła atmosfera, fajnie można było spędzić czas. Nauczyłem się robić zdjęcia, jak operować przy nich światłem. Żałuję, że te zajęcia już się kończą. [Bartosz Maćkowski] Robiąc zdjęcia nauczyłam się cierpliwości i dbałości o szczegóły. Zobaczyłam, jak ważna jest technika i precyzja przy kadrowaniu i pomysłowość. Pani inspirowała nas do wielu ciekawych działań. Przebieraliśmy się i mogliśmy być tym, kim chcemy. [Daria Grędzicka] Lubię się przebierać i mogłam to robić na zajęciach. Dowiedziałam się bardzo dużo o fotografowaniu, co jest bardzo cenne, gdyż lubię robić zdjęcia, jest to wręcz moim ulubionym zajęciem. Nauczyłam się dobierać kolory, fotografować przez filtry, wydobywać kontrasty. [Natalia Dębska]
Fot. Violka Kuś
Fot. Stanisław Jasiński
Dyskusje o szczęściu na Świecie
Społeczny wymiar szczęścia poddany został analizie w ramach warsztatów dziennikarskich prowadzonych przez Ryszarda Giedrojcia, redaktora, dziennikarza i publicystę. – Punktem wyjścia do naszych zajęć był co roku publikowany „Raport o stanie szczęścia na świecie” – mówi Giedrojć. Dokument prezentuje badania prowadzone na Uniwersytecie Columbia pod kierunkiem Jeffreya Sachsa. Raport zawiera ranking poziomu zadowolenia z życia w poszczególnych krajach. – Zastanawialiśmy się podczas zajęć, dlaczego nie ma prostej zależności
Fot. Stanisław Jasiński
pomiędzy zamożnością danego społeczeństwa i deklarowanym poczuciem szczęścia – mówi Giedrojć. Wskaźnik poziomu szczęścia w danym kraju obliczany jest na podstawie wyników ankiet, które wypełniają dobrani zgodnie z zasadami badań statycznych obywatele. Kwestionariusze zawierają różne pytania odpowiadające kolejnym aspektom odczuwania swojego życia jako szczęśliwego. – Na podstawie tych tych pytań zrobiliśmy ranking, co jest według nas ważne dla poczucia szczęścia. Poszczególne punkty były omawiane po kolei w ten sposób, że grupa dzieliła się na przeciwników i zwolenników danego punktu widzenia. Dyskusja była tak burzliwa, że czasem doprowadzała do ostrych zwarć, chociaż bywały też sytuacje zabawne.
Prowadzący warsztaty zwraca też uwagę na zmiany w dostępie do informacji, które zaszły w ciągu ostatnich lat. Gimnazjaliści bez trudu docierają do odpowiedniej wiedzy w internecie, by wykorzystać ją w dyskusji. Podczas warsztatów Ryszard Giedrojć przeprowadził ćwiczeń przydatnych nie tylko w pracy dziennikarza. Uczestnicy nauczyli się wyrabiania sobie poglądu na dany temat w myśl zasady nie wszystko jest takie jak wygląda. Ćwiczenie o nazwie test świadka polega na inscenizowaniu jakiegoś wydarzenia po to, aby później obejrzaną scenkę opisać. – Jak się okazało na ponad dwadzieścia osób nie zdarzyło się, żeby dwie osoby napisały to samo – mówi Giedrojć. Poszczególne relacje różniły się w wielu szczegółach.
Fot. Stanisław Jasiński
Świadomość ciała w przestrzeni sceny Marta Zawadzka wzięła pod swoje skrzydła grupę gimnazjalistów z toruńskiej „jedenastki”. Młodzież pod kierunkiem instruktorki zgłębiała tajniki teatru tańca i przygotowała performans, który został pokazany podczas zakończenia. – Podczas pierwszych spotkań ćwiczyliśmy świadomość ciała i współdziałanie w grupie – mówi Marta Zawadzka. – Kolejne warsztaty upłynęły nam na przygotowaniu pokazu, który został pokazany ósmego listopada. Warsztaty, które zaproponowała instruktorka w mniejszym stopniu skupiały się na technice tanecznej. Większy nacisk położony został na świadomość ciała, uwrażliwienie na partnera, na jego ruch. Istotnym elementem były też ćwiczenia, które uczyły umiejętności współdziałania w przestrzeni scenicznej. Taneczny performans przygotowany przez grupę jest próbą pokazania tego, czego podczas zajęć z Martą Zawadzką doświadczyli gimnazjaliści z „jedenastki” i tego, jak dzięki nim zaczęli pojmować szczęście.
Fot. Stanisław Jasiński
Fot. Kamil Hoffmann
Wykrzyczeć śmiech Pod skrzydła Erwina Regosza, trafiły dwie grupy muzyczne. Jedną tworzyli uczniowie Gimnazjum nr 2 w Toruniu, drugą – Gimnazjum nr 10. – Podczas pierwszych spotkań wyczuwalna była nieufność ze strony młodzieży – wspomina Regosz. Szczęście okazało się bowiem tematem bardzo intymnym i rozmowa o nim przychodziła z trudnością. Rozmowy o szczęściu toczyły się równolegle z warsztatami muzycznymi. Grupy połączyły swoje siły i uformowały chór, który podczas uroczystego zakończenia projektu wykonał wiersz Zaklęcie śmiechem rosyjskiego futurysty Wielimira Chlebnikowa. Wszystkie użyte w nim słowa i rzeczowniki, i czasowniki zawierają w sobie rdzeń śmiech. Erwin Regosz przypomina, że napisał kiedyś do tego wiersza muzykę i pierwotnie chór miał zaśpiewać właśnie tę piosenkę, ale pojawił się inny pomysł. – Za moją nieśmiałą namową uczniowie stworzyli post-punkowy „Chór Wrzeszczących Dzieciaków” – mówi Erwin Regosz. Jak przyznaje wzorował się na fińskim projekcie Wrzeszczący faceci. Ekspresyjna formuła chóru bardzo się uczniom spodobała: – uwiodło ich to. Osiągnąłem dokładnie to, co chciałem osiągnąć i tak, jak sobie wymarzyłem – dodaje Regosz.
Fot. Stanisław Jasiński
Fot. Stanisław Jasiński
Busola będzie działała dalej Każdy z prowadzących patrzył na temat zajęć z innej perspektywy. Pojmowanie szczęścia jest kwestią bardzo indywidualną, wynikającą z sumy doświadczeń życiowych. Każdy z nich jest także artystą lub – jak Ryszard Giedrojć – dziennikarzem. Pytanie, jak być szczęśliwym? to motyw wielokrotnie podejmowany przez twórców. Wydaje się, że każde spotkanie z artystycznym przetworzeniem tego motywu pomaga w odkrywaniu własnej, osobistej ścieżki do szczęścia. – Dobrze się stało, że każdy podszedł do tematu szczęścia inaczej – przyznaje Erwin Regosz, pomysłodawca i autor projektu Ja to mam szczęście! Nie ma przecież jednej recepty
na szczęście i – co równie istotne – nie jest to stan, który bez przerwy. – Cieszę się też, że prowadzący zajęcia nie mieli w sobie zadęcia pedagogicznego rodem z XIX wieku – dodaje. Według Erwina Regosza bardzo istotnym elementem zajęć było tworzenie Indywidualnej Mapy Marzeń. Powstawały one na początku projektu, ale taka forma refleksji nad swoim ja mogłaby być modyfikowana, powtarzana wielokrotnie przez całe życie – czasem zmiany muszą być nanoszone już po kilku tygodniach. – Jestem przekonany, że taka „busola wewnętrzna”, którą udało się nam pobudzić w uczestnikach będzie działała dalej – kończy pomysłodawca projektu.
projekt okladki: Monika Bojarska tekst i opracowanie graficzne: Kamil Hoffmann Toruń 2014 Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Toruniu www.woak.torun.pl; e-mail: woak@woak.torun.pl