L ekko Intensywnie Naturalnie
LIN
to dla wielu z nas wędkarzy spełnienie niecodziennej pasji, która spędza sen z powiek. Ryba będąca symbolem piękna.
Zielono oliwkowe ciało, krępa i umięśniona budowa ciała, drobne łuski zupełnie inne jak u pozostałych podwodnych towarzyszy. Gruba warstwa delikatnej skóry z obfitym śluzem, jednak nie tak frustrującym jak u leszczy i krąpi. Piękne wachlarzowate płetwy. Ryba przystosowana do życia w mocno zarośniętych miejscach, gdzie roślinność wodna blokuje możliwość przebicia promieni słońca do partii wodnych głębin. Występuje prawie wszędzie tam gdzie natura rządzi się swoimi prawami nadając wodom swoje dziewicze i niezmienione kształty. Warto wiedzieć, że liny żyją w stadach liczących kilka sztuk, jedynie duże osobniki, powyżej 2 kilogramów) stają się samotnikami. Gromadzenie się w grupy dużych wypasionych osobników, związane jest z trałem
LIN
to osobnik, który potrafi zjeść i lubi zjeść. Często są to przynęty pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego w obfitej ilości.
Latem głównym pożywieniem lina stanowią chruściki, larwy ochotek i ważek. Nie przepłyną obojętnie zauważając na swojej drodze pijawki, kijanki czy szczątki smakowitych roślin. Szczególnym rarytasem w menu stawią ślimaki, które ryby sprytnie odrywają pyskiem od łodygi cmokając.
Mając więc na względzie jadłospis naszej wspominanej ryby, znamy więc jej potencjalne miejsca występowania. Zatem latem lin unika otwartej wody, przebywa w strefie przybrzeżnej. Lubi towarzystwo roślin zarówno zanurzonych jak i wynurzonych. Fot. od lewej larwa ważki, żaby i ślimak wodny. Od góry larwa chruścika.
LIN
Skryty towarzysz naszych wypadów uwielbia podczas, żerowania mieć zielony parasol nad głową – warto o tym pamiętać
Fot. Rdestnica, potencjalne miejsce bytowania i żerowania linów.
Liny lubią gościć wśród strzałki wodnej, rogatka i rdestnicy. W płytkim łowisku bywają chimeryczne oraz kapryśne, często zmieniają pory skutecznego żerowania. Większość brań będziemy mieli od świtu do godzin późno rannych a więc myślę do 10:00. Wtedy możemy liczyć na pojedyncze brania linowe, jednak wieczór znów warto spędzić nad wodą i zostać do zachodu słońca.
LIN
- naprawdę owiany taką tajemnicą? Czy naprawdę tak trudno wypracować pewną zasadę łowienia tej pięknej ryby?
Wielu z nas wędkarzy ma swoje własne wypracowane teorie połowu tego gatunku, które się sprawdzają, bądź przynoszą porównywalne regularne skuteczne wyniki. Literatura wskazuje jako pierwsze spotkanie z linem oczekiwanie na to aż liście grążeli dotkną powierzchni wody, aż na brzegu pojawi się narybek buszujący na płyciznach. Czytałem też o lekko parującej wieczorem wodzie, która jest zwiastunem nadchodzącego pięknego czasu aktywności linów. Wszystko jednak odnosi się do odpowiedniej temperatury wody. Fot. Piękne widoki porannej mgiełki, nie zawsze mogę okazać się doskonałym przepisem na wędkarski sukces.
LIN
chimeryczny i kapryśny łakomczuch o pięknych pomarańczowo – czerwonych oczach jak blask zachodzącego słońca…
Liny to ryby ciepłolubne ich aktywność niewątpliwie wzrasta wraz z temperaturą wody. Są jednak bardzo wrażliwe na zmianę warunków pogodowych. Źle reagują na nagłe spadki ciśnienia i temperatury. Jednak skupiając się podczas swoich zasiadek na tym gatunku można zauważyć pewną zależność: gdy po gorącym upalnym dniu w nocy temperatura spada o kilkanaście stopni, powodując poranne zamglenie łąk i wód – wówczas liny na łowisko nie wpływają. Natomiast słoneczny dzień kończy się stosunkowo ciepła nocą to decyzja o wyprawie na liny może nam przynieść wspaniałe emocje.
LIN
owej opowieści ciąg dalszy…
Wiadomą rzeczą, że nie tylko lin pływa w naszych wodach, dlatego też nęcę bez użycia sypkiej zanęty. Taka taktyka spowodowana jest tym, że nie chcemy drobnicy w swoim polu nęcenia. Grube frakcje jak ziarna czy pellety są dobrym wyborem. Bardzo tradycyjnym rozwiązaniem jest pocięta rosówka, której aromat powoduje, że przepływający prosiaczek nie może się oprzeć. W skład takiej zanęty wchodzi popularna kukurydza, łubin, groch oraz wyka i przede wszystkim konopie. Te ostatnie posiadają wielką moc a ich aromat może sprowadzić nie tylko liny ale i piękne płocie. Fotu góry przykładowa mieszanka do nęcenia i piękny okaz lina
Warto wspomnieć jeśli nasze łowisko nie jest oblegane przez naszych współtowarzyszy – to można pokusić się o wstępne zanęcenie łowiska tuż przed planowaną zasiadką. Sądzę, że nie ma tu mowy o tym aby nasze ryby się przejadły. Istnieją bowiem naprawdę udokumentowane relacje, w których sprawni łowcy linów są przekonani, że ta ryba ma apetyt i lubi dobrze zjeść. Fot piękne stadko wygłodniałych linów
Lin jest odmiennym żarłokiem jak nasz karaś czy karp, który zachowuje się jak odkurzacz, zjadając wszystko na dywanowym zanęconym polu. Ważne jest jednak w tym wszystkim aby zarówno nasz zestaw oraz wcześniej posłane ziarna do wody usytułowane były możliwe w jedno miejsce a samo łowienie opierało się na zasadzie trafiania w punkt.
LIN
owy sposób feederowy – czyli o zestawie słów parę
Choć mojego pierwszego zielonego księcia złowiłem u mojego wujka w 2 hektarowym stawie na tradycyjny zestaw spławikowy – to sercem zawsze jestem bliżej do drgającej szczytówki. Choć zwolennicy spławika mogą powiedzieć, że nie ma nic prostszego, niż napchanie koszyka i wrzucenie rybie pod sam pysk – to właśnie delikatnie uginająca się drgająca szczytówka powoduje niesamowite emocje i pobudza do aktywnego działania. Jak dla mnie feeder jest nie do pobicia.
Od zawsze łowie na lekko. Odchudzam możliwe swoje zestawy o ile pozwalają na to warunki nad łowiskiem. Przeważnie łowię na żyłkę główną 0,18 mm max. 0,20. Przypon, to żyłka stanowiąca odcinek 30-50 cm 0,14 mm. Wielu twierdzi, że lin i tak nie widzi z czego składa się zestaw i coraz bardziej przechodzi się na grubsze żyłki, jak to ma miejsce w popularnej method feeder. Jednak najważniejsze jest to aby łowić tym co się lubi. Mimo, że lin jest silną, waleczną rybą do samego końca, to wybór lekkich i delikatnych zestawów warunkuje posiadania pod ręką długiej sztycy z koszem lub zwykłego długiego podbieraka. Do połowu używam dwóch feederów o długości 10 ft i 12 ft – ciężar wyrzutu do 45 gram z szczytówkami o możliwie najbardziej delikatnej OZ. Nie napinam mocno żyłki, przez co potencjalny zielony, staje się mniej podejrzliwy, nie natrafia na opór zestawu, który może spowodować wyplucie zestawu.
Można łowić na cienkie zestawy ale wówczas podstawą jest precyzyjne wyregulowany hamulec w kołowrotku, który po większości udanych zacięć szybko usłyszymy jego dźwięk. Sam koszyk w moich zestawach nie przekracza 30 gram + zanęta. Ciężki koszyk w naturalnych stanowiskach lina pod roślinnością wodną może zapadać się pod duża warstwą resztek organicznych czyli mułu. Haczyk to zazwyczaj rozmiar 12 ja lubię z oczkiem – szybko się wiąże, również rozmiar 14 i 16 w przypadku, kiedy brania nie są regularne należy aktywnie zmieniać zestawy jak i same przynęty. Fot płoć jako wspaniałe urozmaicenie – przy zanęceniu z użyciem konopi i kukurydzy takie bonusy to norma.
Brania samego lina bywają różne. Wielu z nas doświadczyło długotrwałej ceremonii smakowania naszej przynęty jak i zupełnie odmiennego natychmiastowego, zdecydowanego połknięcia. Moment jednak samego zacięcia pozostaje ten sam. Gdy szczytówka naszej wędki ugnie się płynnie i mocno, wtedy należy zdecydowanie ciąć. Uważam, że energiczne podniesienie wędki jest skuteczne, bez siłowego mocnego szarpnięcia. Jeśli mamy ostry hak, to z pewnością dostatecznie wbije się rybie w pysk, bez potrzeby siłowego wyrwania z warg, raniąc tym samym pysk tej szlachetnej rybie. Zazwyczaj łowię na jedną wędkę, więc rękę cały czas trzymam na dolniku, czekając na odpowiedni moment. Zaznaczam również, że w przypadku połowu tej pięknej ryby ważne jest aby zachować cisze i spokój. Niepotrzebne hałasy mogą odstraszyć naszą potencjalną zdobycz. Fot Warto tak umieścić swoje stanowisko aby wszystko było pod ręką, by naszym ruchem czy hałasem nie płoszyć ryby.
Hak. To bardzo istotna sprawa. Od niego w dużej mierze zależy pomyślność naszego holu. Jego odpowiedni dobór i ostrość wykluczy spinki czy puste zacięcia. Nie zawsze tylko hak jest przyczyną, że coś poszło nie tak. Jednak warto się jemu przyjrzeć. Zazwyczaj wybieram te z oczkiem – zawsze miałem do nich sentyment, bo szybko i idealnie pozwalają na zawiązanie przyponu. Wybieram te z szerokim kolankiem i dużym łukiem. Rozmiar powinien być przyjęty do wielkości przynęty. Na haczyk zazwyczaj zakładam 4-6 sztuk białych robaków albo dwa ziarna kukurydzy. Na moim łowisku zestawy z push-stopem nie przynoszą wyników. Natychmiastowa zmiana na tradycyjny zestaw zakończony haczykiem daje wskazania. Podczas łowienia nie wrzucam wielkich kul do wody, by wielki plusk nie odstraszył gromadzących się linów. Strzelam z procy kukurydzą, białymi oraz konopią. Łowię stosunkowo blisko na 20 metrach od brzegu około metr, dwa metry od skupiska roślinności wodnej – więc proca w zupełności wystarczy aby regularnie donęcać przyjęte stanowisko. Fot Jedne z moich ulubionych haków Preston PR C1
LIN
owy przegląd przynętowy
Od zeszłego sezonu znalazłem śródleśne łowisko, na którym złapałem wielokrotnie lina. Wiedziałem już wtedy, że poświęcę tej rybie następny sezon. W tym roku, mimo wielu obowiązków – praca – dom – rodzina – udało mi się aż 4 razy odwiedzić wspominaną wodę. Zakończenie łowienia ryb zawsze wpisywało na konto piękne liny, które zawsze wpuszczałem do wody. Darzę wielką sympatią białego robaka. Choć u mnie w regionie biały robak jest tylko w kolorze białym – krwisto czerwona odmiana kolorystyczna jest niedostępna, to mimo to jakoś sobie radzę i dla mnie jest to numer 1. Druga na podium jest kukurydza z puszki. Bardzo wydajna i niezawodna w wielu przypadkach – nawet jak główny bohater artykułu nie bierze, to możemy zadowolić się piękną płocią. Trzecie miejsce zajmuje rosówka. Przyznam się, że nie zawsze mam ją ze sobą ale jak już jest, to nałożona na haczyk w miejscu siodełka (jasnej barwy pierścienia) przedłuża jego żywotność i zwiększa atrakcyjność przez wydzielanie żółtej cieczy o mocno wabiącym zapachu smakowitym dla linów.
Od popularnych przynęt dobrze spisuje się groch oraz pasty, ciasta, chleb i znany z dziada pradziada ziemniak. Uważam, że lin to przede wszystkim tradycjonalista lubiący swojskie specjały. Miejscowa populacja odporna jest na trendy przynętowe i wykazuje dużą wybredność w stosunku do żółtych ananasowych dambelsów, czy pomarańczowych smakowicie unoszących się kulek. Ważne jest w tym wszystkim aby trafić w samo sedno kulinarnych upodobań naszych zielonych podopiecznych.
LIN Serdeczne podziękowania dla Was koledzy za poświęcenie chwilki i przeczytaniu tego, krótkiego artykułu. Zamieszczone w nim treści są mojego autorstwa powstałego podczas przemyśleń, gdy nad wodą nie bierze nic… Zdjęcia natomiast w całości nie są mojego autorstwa i nie przypisuje sobie ich autorstwa. Pochodzą z innych stron o tematyce wędkarskiej.