nr 5/6 (5), luty 2012 cena 6,99 zł (w tym 8% VAT)
X BAL DOBROCZYNNY
Anny i Rafała Dutkiewiczów JAK NA NOWO ROZKOCHAĆ W SOBIE MĘŻCZYZNĘ
O karnawale:
TOMASZ RACZEK PIOTR GALIŃSKI JUSTYNA SZAFRAN ANNA POPEK
Dlaczego Polki przepraszają za bałagan? KARMICZNA HISTORIA MACIEJA OSIKI
SEGRETI DI FAMIGLIA – KADRY ZBRODNI nr indeksu 277983 ISSN 2083-5795
9
772083
57900
02
1
Wielki
Gatsby
OSKAROWE KREACJE BOGDANA ZIENIEWICZA
listy Czekamy na Wasze e-maile: listy@wowmagazine.pl oraz na listy: ul. Kolarska 12c, 53-013 Wrocław
Ludzie listy piszą... upss… obecnie jednak częściej e-maile. Forma rozmachu dowolna – liczymy na Wasz kontakt z nami. Opublikujemy równie¿ wpisy na facebooku WOW! Temat? Z życia wzięty, z codzienności miasta i jego mieszkañców. Czekamy na Wasze inspiracje, sugestie i pytania. Liczymy na dyskusje i opinie o przeczytanych artyku³ach.
Cieszymy się, że staliśmy się natchnioną inspiracją dla wrocławskiego artysty Piotra Kmity, który zamieścił na naszym facebooku świątecznego mema. Autorka opublikowanego listu otrzymuje zestaw kosmetyków ufundowany przez firmę AVON.
ŁOS ROZSĄDKU
Vanite hair and body Salon fryzjersko-kosmetyczny ul.Zielonogórska 12/2u 53-617 Wrocław tel: 713431669 kom: 510126972 www.vanite.pl
Dziękuję za artykuł „Projekt Święta” – mocny głos rozsądku przemawiający do kobiet dających się tłamsić nadmiarem obowiązków pełnionych w domu i celny argument dla negocjacji z rodziną na polu ich współdzielenia. Czas świąt to przecież idealny moment wykazania dobrej woli przez całą rodzinę – a nie tylko przez żonę i matkę, która nie urodziła się z trzema parami rąk przeznaczonych do roboty. Traktuję zatem ten artykuł jako manifest, uważam bowiem, że zaproponowany projekt zarządzania domem, w którym współdziałają wszyscy członkowie rodziny, może się, jak najbardziej, spełniać na co dzień. Skoro lubimy być postrzegani jako cywilizowani ludzie, to dlaczego nie korzystamy z jej kulturowych wzorców?
Kamila K.
Anna Dutkiewcz i jej bal na 700 par
WrocWOW S6 Karmiczna historia Macieja Osiki
S60
Kawka na Kanapie S2 S70 S72 S73
Listy do redakcji Nowości i zapowiedzi Horoskop Modne adresy
TRUE BLOOD
– edytorial w siedmiu aktach
S36
S5 Opary absurdu według Agaty G S32 Wielki Gatsby, czyli klasa Bogdana Zieniewicza S63 Wrocławski backstage
Męskie gry S30 Moda na art inwesting
Styl Życia S14 Mieć dobrą żonę – dlaczego Polka przeprasza za bałagan? S29 Jak na nowo rozkochać w sobie mężczyznę?
Dreshion&Fashion S50 Sugar & Love, czyli kolorowe walentynki S46 Wrocławianka w Paryżu – Gaudemalion
Kulinaria S64 Grzegorz Sobel proponuje: „Karnawał w dawnym Wrocławiu“ S16 S35 Gitarowy świat Pauliny Mróz
Eco Trendy S55 Torby i torebeczki od Katsu
Segreti di famiglia – kadry zbrodni
Redakcja: tel. 71 343 70 20, faks: 71 343 70 21 Adres: ul. Kolarska 12 c, 53-013 Wrocław
Redaktor naczelny: Beata Łańcuchowska Sekretarz redakcji: Leokadia Kowara Dyr. artystyczny: Magda Lewicka Dyr. marketingu i PR: Anna Zielińska Projekt graficzny: Sylwia Lutkiewicz Skład: Bartosz Kwarta Fotoedytor: Paweł Kozioł
Felietoniści: Agnieszka Wolny-Hamkało, Grzegorz Sobel Dziennikarze: Ewa Gil-Kołakowska Dział reklamy i sprzedaży: Maciej Janeczko – dyrektor Michał Piechowiak
www.wowmagazine.pl, info@wowmagazine.pl
znajdź nas na
WOW! Fashion&Dreshion Magazine! Rej PR 2943 Wydawca: Spupens Sp. z o.o. Firma wpisana do Krajowego Rejestru Sądowego pod nr KRS 0000298445, prowadzonego przez Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Fabrycznej we Wrocławiu, VI Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego. Wysokość Kapitału zakładowego 50.000,00 zł REGON: 020642600 NIP: 8971737316 Wrocław 53-013, ul. Kolarska 12 c, tel. 71 343 70 20 Druk: KENGRAF Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i fotografii oraz zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych materiałów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam. Znak towarowy WOW! Fashion&Dreshion Magazine! pod względem słownym, jak i graficznym jest chroniony prawnie i używanie go w celu oznaczenia własnego produktu przez kogokolwiek bez porozumienia z Wydawcą jest bezprawne. Przedruki z miesięcznika WOW! dozwolone są wyłącznie za uprzejmą pisemną zgodą Wydawcy. Wydawca czasopisma ostrzega P.T. sprzedawców, że sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów czasopisma po innej cenie niż wydrukowana na okładce jest działaniem na szkodę Wydawcy i skutkuje odpowiedzialnością karną i cywilną.
Od Redakcji
Słowo na luty Czasami świat staje na głowie. Zanim doczekamy się śniegu tegoż roku, bo prawdopodobnie spadnie dopiero w maju, w międzyczasie nastanie wiosna. A wiosna, jak wiadomo, to nowy sezon mody. Mody, która niczym spóźniony zimą śnieg, sypie nam na wybiegi kreacje nie zawsze spełnionych talentów. Mówi się, że prawdziwego artystę poznajemy po jego dziele. W myśl tej zasady, kreacje projektantów powinny bronić się same. Dlaczego jednak w oceanie polskiej mody, od lat utrzymują się na powierzchni kolekcje miałkie, niewyróżniające się spośród innych? Medialna orkiestra wciąż im gra, a one niczym Titanik, nadal śmiało dryfują z jednego pokazu na kolejny. Nudny anturaż, ewidentny brak talentu, kolekcje z „kradzionymi“ pomysłami, torebki naśladujące te markowe – pseudomoda. Len, bawełna, wszechobecny jersej. Głośny tupot (raczej tupet) substytutów, które sławę osiągają chyba tylko dzięki patronatom medialnym. Zdaję sobie sprawę, że każdy artysta potrzebuje promocji swoich dzieł, by mógł rozwinąć skrzydła. Tym bardziej ten, który tworząc na „prowincji“ ma małe szanse zagościć na „salonach“. Przecież mamy w kraju wielu zdolnych ludzi, młodych artystów pracujących z pomysłem i zapałem. Mamy projektantów tworzących unikatowe kolekcje, które zachwycają strukturą, tkaniną i kolorem. Tych twórców, jako pismo regionalne, zamierzamy wspierać i romować. W szczególności zaś tych, którzy tworzą tu i teraz, nie zabiegając o nadmierny rozgłos Wielkiego Miasta. Prowincjonalne nie znaczy gorsze! Chcemy, by rozgłos dosięgał tych, którzy na to zasługują! Dlatego zwracam się do wszystkich młodych i zdolnych projektantów: zgłaszajcie się do nas, przesyłajcie zdjęcia, rysunki i propozycje. Będziemy Was pokazywać, chwalić i nagradzać!
Beata Łańcuchowska, redaktor naczelny
4
wowmagazine.pl
Opary absurdu według Agaty G. Witam, mam do zaoferowania profesjonalne studio foto-video z pełnym wyposażeniem, w centrum Wrocławia. Nasze fashion studio znajduje się w okolicy Szczepin, który jak wiadomo, jest znaną i cenioną stolicą mody. Studio jest świeżo odnowione ołowiową farbą z TESCO w znakomitej cenie 2,90 zł za cysternę. Metraż to 3x2 metry, aczkolwiek w pełnym jego rozkładzie. Jest więc w pełni przestrzenne. Posiada nawet okno, które po umyciu wygląda nawet jak szklane, a nie betonowe. Delikatnym mankamentem jest trzymetrowa szafa, wykonana najprawdopodobniej z poliuretanu, z niedomykającymi się pięciometrowymi drzwiami, które przez wbudowane weń czujniki ruchu, subtelnie okładają po tzw. pysku, każdego śmiałego przechodnia. Oprócz tego: dwie komody wyższe niż sufit, oraz tapczan, w zestawie ze stale przebywającym na nim chłopaku. Chłopaku jest cichy, czysty, pachnący i szczepiony – ma książeczkę, nie będzie przeszkadzał. Jeśli chodzi o sprzęt w naszym profesjonalnym laboratorium cyfrowym, mamy do dyspozycji pełen pakiet potrzebny do stworzenia sesji zdjęciowej Twoich marzeń: • aerodynamiczny obiektyw (50 mm f 1.8) – nie działa, bo upadł i ma 600 lat, jest zrobiony jeszcze z drewna, aczkolwiek może służyć jako gadżet bądź popielniczka, • eksploracyjny obiektyw (50 mm f 1.4) w fantastycznym stanie, światło napisane na obiektywie to 1.4, ale dociąga do 0.8. Sam robi zdjęcia oraz nagrywa do 4 000 klatek (schodowych) na sekundę, • profesjonalny odmechacor (odkulkowywator) do czyszczenia ubrań – sprawi, że każda kreacja będzie wyglądała jak od Versace, • profesjonalny, przenośny system zawieszenia tła: dwie pleksy oraz profesjonalne prześcieradło – rozprasza światło tak świetnie, że
nie będziesz potrzebować żadnego dodatkowego oświetlenia, by uzyskać efekt kalifornijskiego słońca, • profesjonalny taboret z serii „glamour”, odkrycie amerykańskich naukowców – poprzez ergonomiczny kształt dostosowujący się do sylwetki, wyszczupla i sprawia, że każda modelka wygląda na nim jak Lara Stone, • profesjonalny set makijażowy, niezbędny każdej kosmetyczce (tusz do rzęs oraz krople Visin) – sprawią, że oczy modelki zabłysną księżycowym blaskiem niczym miliony monet, • dynamiczny zestaw oświetleniowy: latarka oraz pokrywka z glamourus garnka – pozwalają na uzyskanie niesamowitych efektów świetlnych 3d, niezbędnych w każdym szanującym się porfolio. Technologia NASA. W zestawie również fantastyczna lampa błyskowa Nikon, która do niczego nie pasuje i spala się niczym Bob Marley, • lampa z softboxem – niestety, nie jest własnością studia, ale można ją wypożyczyć za dodatkową opłatą, • zestaw osprzętowy video: monopod w zebrę oraz statyw znanej i cenionej firmy SILK z ułamaną głowicą. Brak głowicy pozwoli na większą kontrolę operowania aparatem, mianowicie na trzymanie go w rękach, dzięki czemu można poruszać aparatem na wszystkie strony. Nowość! Oprócz tego, zgadzamy się na korzystanie z ubikatora oraz przestronnego aneksu kuchennego. Proszę o przesyłanie jedynie poważnych ofert. Możliwy także wynajem studia na godziny, sekundy bądź wiorsty na dwa tygodnie.
Pozdrawiamy, zarząd foto-video studia „ Diamond” (czyt. dajmond)
www.qevents.pl
FASHION FOTO SESSION POKAZY MODY
modeling service wybiegi oświetlenie i nagłośnienie backstage scenografie d
PROFESJONALNA ORGANIZACJA IMPREZ
WROCWOW
ejOsikaMaciejOsikaMaciej ikaMaciejOsikaMaciejOsik Z przeprowadzeniem wywiadu z Maciejem Osiką wiąże się wręcz karmiczna historia. Już podczas pracy nad pierwszym numerem WOW zabiegaliśmy o rozmowę z tym cenionym fotografikiem. Z nie do końca jasnych dla nas przyczyn, wywiad z Maciejem wciąż nie dochodził do skutku. Po jakimś czasie, zadzwoniła do mnie moja znajoma reporterka i zaproponowała zrobienie „świetnego materiału z cudownym artystą”. I okazało się, że jest nim… Maciej. Dałam jej więc zielone światło, niestety, tym razem wywiad się nie nagrał. Fatum, czy co? Ponieważ nie poddaję się jednak tak łatwo, to w końcu nasze drogi przeznaczenia spotkały się z tym oto finałem: 6
wowmagazine.pl
WROCWOW
jOsikaMaciejOsikaMaciejO kaMaciejOsikaMaciejOsika Beata Łańcuchowska: Czym są dla Ciebie emocje?
Maciej Osika: Emocje są dla mnie podłożem do tego, by tworzyć. Im więcej będę miał ich w sobie, a później wypowiem je dzięki temu co robię, tym staną się one bardziej wartościowe. Z emocjami jest jak z wodą na pustyni – muszę je bardzo oszczędzać. Wolisz przemawiać sztuką, nie słowem?
Z tego powodu zacząłem robić sztukę. Mam umiejętność kreowania obrazu, ale uważam się również za osobę sprawną językowo. Jeżeli okazałoby się, że muszę zostać mówcą, to pewnie zostałbym politykiem; wtedy miałbym możliwość opowiadania bzdur. Dokonałem jednak wyboru i stwierdziłem, że obraz jest
dla mnie lepszą formą wypowiedzenia samego siebie.
oddając się przemyśleniom, patrząc na zachód słońca.
Wyrażanie się poprzez sztukę jest bardziej prawdziwe?
Jaki był początek Twojej artystycznej wypowiedzi?
Zależy, co chce się osiągnąć. Tworzenie sztuk i zapew nia autorow i zachowanie większej intymności. Po stworzeniu dzieła, twórca kończy osobiste obcowanie z widzem; odbiorca patrzy na dzieło i żeby je zrozumieć, niekoniecznie musi rozmawiać z jego autorem. Nie ma straty twórczej energii, która magazynowana jest w dziele. Jeśli dotykamy już tematu energii, to przy założeniu, że proces tworzenia oznacza jakąś dozę jej utraty, to naturalnie później trzeba ją nadrobić, choćby czytając,
Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to próżnie, ale mogę powiedzieć o sobie, że urodziłem się, by być artystą. Zawsze taki byłem i nie widzę siebie innego. Pamiętam, że zanim poszedłem jeszcze do przedszkola, to jedyną rzeczą, którą tak naprawdę lubiłem robić, to było rysowanie i malowanie. Poza tym, bardzo wcześnie zdałem sobie sprawę z potencjału własnej emocjonalnej świadomości. A im szybciej kontestujemy ten fakt, tym szybciej dojrzewamy. Mając zaś dodatkowo talent, możemy te emocje świadomie przekazać do świata zewnętrznego.
wowmagazine.pl
7
WROCWOW zacznę go używać. Gdzieś w środku serca tęsknię za godzinami kreskowania cieni, za ubabraniem się po łokcie robiąc rzeźbę. Ten etap już przeszedłem, teraz zajmuję się sztuką robiąc fotografię. A tak przy okazji: jestem daltonistą. Swój daltonizm ujmujesz metaforycznie?
Nie. Wprawdzie nie jestem daltonistą z definicji, ale mam problem z rozpoznawaniem, nazywaniem kolorów. Myślę, że sukces mojej kolorowej fotografii polega właśnie na tej ułomności mojego oka. Wrażliwości na niuanse i odbicia barw, które zestawiasz?
Innej szufladki percepcji. Wiesz kiedy się o tym zorientowałem? – na zajęciach z rysunku i malarstwa. Facet, który mnie uczył, powiedział: „Panie Osika, pan wszystko maluje na zielono. Pan maluje Wielkanoc, wszystko jest albo zielone albo czerwone” – a ja chciałem zobaczyć te kolory, zobaczyć o co w nich chodzi. To było jak dążenie kogoś niekochanego do poznania wymiaru miłości absolutnej. Mam talent do przekazywania emocji i mimo problemu odbioru kolorów, robię przepiękne kolorowe zdjęcia. Uświadomiłem sobie, że właśnie w tej ułomności tkwi dar od Boga. Twoja aura człowieka i artysty jest bardzo eteryczna.
To, co robię, jest bardzo magiczne. Za każdym razem, gdy ludzie obcują z moją sztuką, to tak naprawdę odbierają przekaz energetyczny, który w nią włożyłem. Niezależnie od poziomu postrzegania przeze mnie kolorystyki, uświadomiłem sobie, że emocje zawarte w dziełach i te włożone w ich stworzenie, ostatecznie sprawiają, że sztuka jest taka piękna. Można urodzić się artystą, jednak droga doświadczenia przesądza o wyborze aktualnie uprawianej techniki. Skąd zainteresowanie fotografią?
Przez całe życie skłaniałem się bardziej ku sztukom pięknym, takim akademickim: rysunkowi, malarstwu, rzeźbie. Tylko to robiłem. Mam dokumentację swoich rysunków, malunków i rzeźb od 3 roku życia – choć niekompletną – bo w porywach furii artystycznych, wiele z tych rzeczy, niestety, wyrzucałem. A z fotografią, to rzeczywiście,
8
wowmagazine.pl
była ciekawa historia: w momencie, kiedy uświadomiłem sobie, że umożliwia szybkość przekazywania myśli i emocji, to mój wybór padł na aparat. Sam siebie nie nazywam jednak fotografem.
Wychodzisz z twórczej pasji i wracasz do twardego świata, który wymaga mocnych łokci. Jak odnajdujesz się w normalnym życiu?
Mam oczywiście odpowiedź na to pytanie, ale chyba nie nadaje się ona do druku.
Tylko…
W świetle społecznym określam siebie jako artystę, nie fotografa. Dzisiaj do tworzenia sztuki używam aparatu, ale jeżeli cywilizacja stworzy inne medium, pozwalające szybciej uzewnętrzniać emocje, to z pewnością
Dlaczego? Sam powiedziałeś: „Ecce homo”.
To jest dość głęboka rzecz. Można sobie wyobrazić, że żyję w swoim świecie i wszystko, co jest na zewnątrz, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. W dużej mierze tak jest – nie
WROCWOW uzależniam swojego szczęścia od czynników zewnętrznych. Gdybym miał milion dolarów, to pewnie bym się cieszył, w sytuacji jego braku jestem tak samo szczęśliwą osobą. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że żyję też w świecie zewnętrznym, powiem więcej: w stosunku do ludzi i świata mam mnóstwo dobrych intencji. Ale poza tym, uważam że moja obecność rekompensuje również oczekiwania świata zewnętrznego w stosunku do mnie. Jeśli nawet nie zarabiam na sztuce pieniędzy, to i tak zawsze myślę o tym, co stanowi wyższą wartość niż pieniądze. Jeżeli podejmuję decyzję o zrobieniu czegokolwiek, to interesuje mnie jakie będą płynęły z tego emocje. Myślę też o emocjach darowanych ludziom. Zrobiłem karierę wyłącznie dla innych ludzi i spotkałem się z niesamowitym odzewem świata zewnętrznego.
momencie popularności, miałem wystawy w najlepszych muzeach i galeriach – ktoś, kto patrzył na to z zewnątrz, mógł stwierdzić, że po prostu postradałem rozum. Wiesz co? – ja postradałem rozum robiąc to wszystko. I gdybym wtedy nie wyjechał, nigdy więcej już bym nic nie zrobił. Musiałeś na nowo odnaleźć siebie?
Podróż była dla mnie bardzo ważna – wyjechałem, by wrócić do korzeni. By wrócić
do momentu, w którym kiedyś podjąłem decyzję, by robić coś dla ludzi. Kiedy intencje były czyste, niewinne, kochane, nie skażone św iatem zewnętrznym. Wtedy miało to największy oddźwięk – odziane w społeczne „ubrania” straciły dla mnie cały czar. Zdobywając popularność zyskiwałem przekonanie, że mogę osiągnąć w życiu cokolwiek zechcę – myśl ta jest realna – i był moment, że przestraszyłem się sam siebie.
Zdobyłeś uznanie publiczności i krytyków sztuki.
Jestem daleki od poklasku i sławy, ale przyznaję, że w przeciągu sześciu lat, od momentu gdy zacząłem robić zdjęcia, osiągnąłem tyle, ile artysta zdobywa przez około 20 lat, a przeciętny człowiek w toku całego życia. W wieku 15 lat moje emocje dojrzały do poziomu 25 lat, teraz mam lat 30, a czuję jakbym miał 55 lat. Ale nie wybierasz się chyba na emeryturę?
Nie. Po prostu czuję się tak dojrzały emocjonalnie. Zastanawiam się, co będzie jak osiągnę wiek 40 lat. (uśmiecha się) Co spowodowało, że wyjechałeś z kraju?
Cała moja aktywność artystyczna była przyczyną do wyjazdu. Mam taką naturę, że jakakolwiek zmiana kojarzy mi się ze zmianą fizyczną. Chciałem wyjechać, oderwać się od znanego obrazu rzeczywistości. Odbyłem podróż sentymentalną, czyli słownikowo: podjąłem próbę wybicia się z przyczynowo-skutkowego biegu zdarzeń, na który nie miałem już wpływu. Zacząłem robić sztukę mając dobre intencje, ale zdobywając popularność bardzo szybko zacząłem „bawić się” w ten świat zewnętrzny: ja jestem artystą, a kim ty jesteś? Ja jestem obecny w leksykonach, publikacjach, w telewizji, więc ty daj mi spokój – nagle okazało się, że stałem się osobą, którą nigdy nie chciałem być. Osobą, którą nigdy wcześniej nie byłem. Wyjeżdżałem z kraju w szczytowym
wowmagazine.pl
9
WROCWOW Sytuacja zaczęła Cię przerastać?
Przestraszyłem się, że mogę sprzedać diabłu duszę. Jak długo byłeś w Nowym Jorku?
Cztery lata. Przez dwa lata nie tworzyłem, to pozwoliło mi oderwać się od tych niepotrzebnych emocji. Później zacząłem robić
zdjęcia. Uświadomiłem sobie całą wartość, którą dotychczas stworzyłem. Zewnętrzne „wielbienie” świata zawsze mnie dotykało. Mam w sobie dobrą energię, która przyciąga do mnie ludzi i sprawia, że zawsze odnoszę sukces. Myślę, że jest to prezent od Boga i z szacunku do tego daru zdecydowałem się na powrót. Poczułem, że właśnie tego chcę
– powrotu do Polski – żeby zrobić dużą wystawę, podsumować 10 lat pracy, rozpocząć również nowe projekty. Co uderzyło Cię najbardziej po powrocie do Wrocławia?
Zaskoczyło mnie jak zmienił się Wrocław – wypiękniał. Będąc w N.Y. śledziłem na bieżąco wieści z kraju, dowiadywałem się o zmianach, a po powrocie – naprawdę byłem zachwycony zmianami w mieście. Rozczarowali mnie ludzie. Odniosłem wrażenie jakbym nigdzie nie wyjeżdżał – ludzie, których tutaj zostawiłem, nie zrobili ze swoim życiem nic. A życie przecież nie polega tylko na gromadzeniu dóbr! Z mijających lat należy wyciągać jakieś wnioski, odbywać podróże w głąb siebie – dla mnie jest to bardzo ważne. Odnalezienie, czy kroczenie własnym topos każdy przeżywa sam. Nie wszyscy potrzebują wyjazdu, by zdobyć nową energię i zmieniać swoje życie.
Dla mnie nabranie dystansu do życia, rzeczywiście, kojarzyło się z fizycznym oddaleniem, wyjazdem gdzieś bardzo daleko. Nie żałuję niczego, co zrobiłem. Podczas mojej nieobecności w kraju, kiedy myślałem, że to już koniec moich sukcesów związanych z dotychczasową twórczością, one nadal się pojawiały. Odbywały się kolejne wystawy moich dzieł, które ugruntowały moją pozycję w polskiej historii sztuki i fotografii. A nie trzymałem na tym bezpośrednio łapy! To był kolejny sygnał od świata, żeby wracać – że moja sztuka ma wartość i muszę ją nadal tworzyć. Twój fotograficzny cykl autoportretów w przewrotny sposób ukazuje wizerunek płci. Kontrowersyjny zamysł pobudził dyskusję na temat granic budowania obrazu własnej tożsamości.
Robiąc te zdjęcia nie przebieram się za kobietę, nie charakteryzuję się na czyjś wzór. Ja chcę wydobyć ze swojego wnętrza piękno i tę ideę przelewam na papier. Chodzi o to, żeby spojrzeć na siebie w inny sposób, odbiegający od schematu utartego w społeczeństwie. Żeby ludzie zobaczyli piękno w sobie, jakkolwiek ono wygląda ubrane w zewnętrzną cielesną powłokę. Chcę dać ludziom taką możliwość – żeby docenili siebie i poczuli się piękni, kochani i choć przez moment wyjątkowi. Moje zdjęcia ukazują świat doskonały, w którym wszystko jest ułożone, spokojne, obecna jest miłość. A z czym kojarzy się miłość? – z czymś pięknym. Jak robię sztukę
10
wowmagazine.pl
WROCWOW – nie ważne, czy rysuję czy robię zdjęcia – to myślę o miłości. A że pokazuję to w takiej formie i jest to przy okazji ładne… cóż, wszyscy pragniemy piękna w swoim życiu. Potrzeba piękna jest u ludzi podświadoma. Estetyka nas uwzniośla, odkryli to już starożytni Grecy. Wykorzystałem archetyp piękna, by przywołać na myśl miłość i samoakceptację. I myśl, że można być tym, kim się chce. I to chcę powiedzieć. Teoria w sztuce zakłada zamknięcie roli artysty w jego dziele. Dopóki nie napisze manifestu i nie ukierunkuje odbioru dzieła, nie powinien mieć wpływu na odczucia widza.
Po zrobieniu zdjęć napisałem taki manifest. Była to właściwie moja pierwsza duża publikacja, w której napisałem skąd wzięły się moje intencje. Zrobiłem to, żeby ludzie przestali się zastanawiać czy na zdjęciach jest mężczyzna i dlaczego tak pięknie wygląda. Artykuł odnosił swój skutek przez lata i w wielu innych publikacjach mnie cytowano. Ja poczułem się silny, bowiem od punktu wyjścia, czyli stworzenia obrazu, szła za tym myśl zawarta w słowach. Później jednak znalazły się osoby bardziej mądrzejsze od autora i ubrały to w zupełnie inną konwencję, dopasowali kategorię. Wtedy zacząłem odnosić wrażenie, że moja myśl, łatwa do zinterpretowania przez prostego odbiorcę, nagle została ubrana w anturaż historii sztuki i przestała być czytelna. Została sklasyfikowana z narzuconym mianem gejowskiej, genderowej. A kiedy była „wolnym, latającym piórkiem”, tym stendhalowskim „zwierciadłem przechadzającym się po dziedzińcu”, można było się w niej przejrzeć. Wyrzucona „do kuchni” rozmyła swoje oblicze i pojawił się sceptycyzm. Znalazłeś swoje miejsce w panteonie polskich artystów współczesnych.
Z tego powodu jestem z siebie dumny, to był mój cel. I już teraz wiem, że na krytykę nie mam wpływu. Mając 30 lat znalazłem swoje miejsce w współczesnej polskiej historii sztuki. Z pokolenia 70’, 80’ niewielu artystów zajmuje się tematem gender. Uświadomiłem sobie, że w Polsce osiągnąłem już wszystko: wystawy w najważniejszych galeriach, włączając w to Muzeum Narodowe w Warszawie, publikacje, noty w leksykonach, książkach historii sztuki współczesnej. Nadal, oczywiście, będę robił wystawy, bo cieszy mnie ich dobry odbiór publiczności. I teraz... Europa, świat.
Mówisz o planach na przyszłość?
Jest to naturalny krok i kolejność działań typu akcja-reakcja. I ja to muszę zrobić. Jestem dobrej myśli, choć odnoszę wrażenie, że większość ludzi w tym kraju jest pozbawiona wszelkiej wrażliwości, nie tylko w stosunku do twórczości. Prawie bezmyślna, pozbawiona
prawdziwych racji egzystencji. Jeśli z tym, co robię, udało mi się osiągnąć sukces tutaj, to równie dobrze mogę zaistnieć na świecie. Tym zdaniem zamkniemy ten wywiad. ROZMAWIAŁA: Beata Łańcuchoska OPRACOWANIE: Leokadia Kowara
wowmagazine.pl
11
WROCWOW
12
wowmagazine.pl
WROCWOW
Maciej Osika urodził się w 1981 roku we Wrocławiu. Ukończył Wydział Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego na Akademii Sztuk Pięknych w rodzinnym mieście. Ma w swoim dorobku wystawy indywidualne m.in. w galeriach: „Entropia” we Wrocławiu, „Zakręt” w Warszawie (2003), „Oko” w Krakowie (2004), Klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu (2005). Brał udział w wystawach zbiorowych, m.in. Art Poznań &#8211 (2005), Biennale Fotografii w Nancy, „Miłość i demokracja” w Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” w Gdańsku (2006), 5. Biennale Fotografii w Poznaniu i Festiwalu Fotografii w Krakowie (2007), „Ars Homo Erotica” w Muzeum Narodowym w Warszawie (2010). Otrzymał 2. nagrodę w ogólnopolskim konkursie fotograficznym „Moje prowokacje” im. Edwarda Hartwiga w Lublinie w 2002 roku. Jego zdjęcia znajdują się m.in. w Kolekcji Sztuki Grażyny Kulczyk w Poznaniu i Dolnośląskim Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. Tematykę, którą porusza w swoich fotografiach to szeroko pojęta tematyka płci, która wciąż jest tematem nowym we współczesnej sztuce polskiej, a sposób przedstawienia przez artystę tego problemu, to wcielanie się w wizerunki ikon piękna, powszechnie panujących i uznanych w naszej kulturze. Ten zabieg ma na celu przyciągnięcie uwagi widza i odczytania symboliki w fotografiach, które odwołują się do stylistyki malarstwa barokowego, hollywoodzkiego wizerunku gwiazd filmowych czy popularnej w latach 90 tych, fotografii reklamowej.
wowmagazine.pl
13
MIEĆ DOBRĄ Styl ŻycIA
ŻONĘ Czy poświęcanie czasu na rzecz domu i dzieci to praca? Czy lepiej mówić o "pracy domowej kobiet" czy o "pracy domowej mężczyzn i kobiet", czy może po prostu o "pracy domowej"? Dlaczego polska gospodyni przeprasza za bałagan? Czy wykonywanie codziennej pracy na rzecz innych bez umowy, ubezpieczenia i wynagrodzenia jest fajne? TEKST: Marta Lupa „Niejedna kobieta marzy o tym, aby mieć dobrą żonę” – stwierdziła w jednym ze swoich felietonów Kinga Dunin. Dobra żona to super bohaterka naszych czasów. Jest perfekcyjna we wszystkim, co robi. Sprawdza się jako matka, gospodyni domowa oraz pracownica. w pracy chce udowodnić, że jest dobrze zorganizowana i można na niej polegać, a w życiu prywatnym, że praca zawodowa nie przeszkadza jej w prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci. Większość współczesnych kobiet pracuje zatem na dwa etaty, ale tylko jeden z nich jest płatny. Ten drugi – domowy – to bycie żoną, gospodynią i matką. Kampanię na rzecz zauważenia i docenienia pracy domowej kobiet w roku 2000 zainicjowała Fundacja „Zadbać o świat”. Nazwano ją „ZROBIONE-ZAPŁACONE czyli Praca Domowa Kobiet – jak ją wynagradzać?” Od sierpnia 2006 r. kampania jest prowadzona przez Instytut Spraw Obywatelskich, któremu udało się pozyskać wsparcie fi nansowe Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
14
wowmagazine.pl
Na ulotce fundacji możemy przeczytać: „Ekonomiści szacują, że średnia wartość miesięcznej kobiecej pracy domowej wynosi w Polsce tyle, ile średnia pensja krajowa, czyli około 2 tysięcy miesięcznie. Gdyby 6 milionów polskich kobiet, które pracują tylko w domu, zażądało pensji, trzeba by im zapłacić 144 miliardy złotych rocznie. Kolejne 6 milionów kobiet, pracujących zarówno w domu i poza domem, mogłoby zażądać następnych 72 miliardów. Ponieważ kobiety pracują w domu za darmo, rok po roku ofi arowują gospodarce narodowej darowiznę większą od budżetu, który wynosi około 160 miliardów”. Wycena ta ma być lekiem na frustrację tysięcy polskich kobiet, które wykonują wszystkie męczące, monotonne, bezsensowne prace bez umowy, bez wynagrodzenia i ubezpieczenia. Praca domowa to sprzątanie, gotowanie, wychowywanie dzieci, zakupy – wszystkie żmudne obowiązki, które w polskich domach zwykle wykonują kobiety. Plus logistyka tych
zajęć, dlatego byłabym skłonna nazwać współczesne gospodynie domowe – domowymi menadżerkami. Jak obliczyła Fundacja MaMa: kobieta wykonuje około 200 czynności domowych dziennie. Najnowszy raport Głównego Urzędu Statystycznego donosi, że sytuacja polskich kobiet nie zmienia się od lat, a aktywne zawodowo Polki poświęcają na zajęcia domowe 4 godziny 45 minut dziennie. Mężowie Polek przeznaczają na pracę w domu 2 godziny i 22 minuty. Mężczyzn wciąż postrzega się jako tych, którzy swoim żonom „pomagają”, a nie aktywnie uczestniczą w prowadzeniu domu czy w procesie wychowywania dzieci. Jak taki stan rzeczy zmienić? Zanim przejdziemy do rozważań nad zmianami systemowymi, wprowadzeniem nowego ustawodawstwa, czy pomysłów jak modernizować podstawy programowe w szkołach, zacznijmy od rzeczy, na które same mamy wpływ i które potrafimy zmienić. Koło Gospodyń Miejskich działające przy Fundacji MaMa, w listopadzie
Styl ŻycIA Oczywiście byłoby idealnie, gdyby do tych małych, prywatnych zmian dołączyły zmiany systemowe. Mam tu na myśli: nielimitowany dostęp do publicznych żłobków i przedszkoli, krótsze i płatne proporcjonalnie do zarobków sprzed urodzenia dziecka urlopy wychowawcze (część z tych urlopów przeznaczona tylko dla ojców) oraz obecność kampanii społecznych promujących równy podział obowiązków domowych między partnerami. Inne, istotne i konieczne zmiany to: zapobieganie dyskryminacji w pracy, równe płace i szanse na zawodowy awans obu płci, elastyczne godziny pracy i możliwość wykonywania pracy z domu. a ponadto: zmiany w szkolnych podstawach programowych – zerwanie ze stereotypowym wizerunkiem obu płci, promowanie postaw równościowych. Ale póki co, zastanówmy się, na co my same mamy wpływ. Co możemy zmienić, co ulepszyć i w jaki sposób podzielić się odpowiedzialnością oraz obowiązkami związanymi z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci.
zeszłego roku zainaugurowało kampanię społeczną, która ma na celu promowanie równego podziału obowiązków domowych w rodzinie. Przygotowana ulotka informująca o sposobach ustalenia podziału domowych obowiązków dostępna jest w warszawskich szkołach rodzenia. Określenie podziału zadań wykonywanych w domu to rodzaj rodzinnych mediacji. Mają one polegać na stworzeniu z partnerem listy czynności domowych. Przede wszystkim: zadeklarowaniu, co lubi się robić w domu, np.: ona woli prasowanie, a on pranie; a na końcu podzieleniem się resztą obowiązków, których nikt nie wybrał jako tych preferowanych. Pozwólmy mężczyznom sprzątać i gotować – oni wcale nie są „z natury upośledzeni porządkowo”. Kobiety biorą na siebie cały ogrom domowych obowiązków, ponieważ uważają, że wykonują je lepiej, szybciej i skuteczniej niż mężczyźni, a kiedy partner bierze się do jakiejś pracy, często instruują go, w jaki sposób ma być ona wykonana. Wspierajmy się i współpracujmy. Dobrym tego przykładem są tzw. „banki czasu”, czyli bezgotówkowa wymiana usług. Uczestnicy
tej n iefor ma l nej instytucji samopomocowej ofer ują swoje umiejętności, cz y też swój czas, i w ymieniają na potrzebne im świadczenia i usługi. Rodzice mogą się na przykład wymieniać opieką nad dziećmi. Pamiętajmy, że najważniejsze jest, by porozumieć się z partnerem/mężem, w jakim związku chcemy żyć i jaki model małżeństwa chcemy realizować – tradycyjny czy partnerski. Zaprzestańmy wojny między matkami pracującymi zawodowo a matkami, które pracują na rzecz domu i rodziny. Te pierwsze pogardliwie określa się nowoczesnymi „karierowiczkami”, które troskę o własny rozwój zawodowy przedkładają nad dobro swoich dzieci. Kobiety oddane obowiązkom sprawowanym w domu nazywane są leniwymi i konserwatywnymi gospodyniami domowymi. Powstrzymujmy się od oceniania czyichś wyborów i nie porównujmy dwóch, jakże odmiennych, życiowych sytuacji.
Autorka tekstu prowadzi blog o nieodpłatnej domowej pracy kobiet – alebalagan. blox.pl
wowmagazine.pl
15
FASHION&DRESHION Na zdjęciu od lewej: Eleonora: Sukienka: D&G Vintage Etola: Né Comme Ça Biznesmen: Koszula: Vistula Krawat: Vistula Spodnie: własność stylistów Starsza córka: Koszula: Né Comme Ça Spodnie: Né Comme Ça Biżuteria: Dominika Majkowska Matka Sukienka: Né Comme Ça Biżuteria: własność stylistów
SCENARIUSZ: BEATA ŁAŃCUCHOWSKA/SEBASTIAN SZRAJBER ZDJĘCIA: KAMIL MAJD STYLIZACJA: BEATA ŁAŃCUCHOWSKA/SEBASTIAN SZRAJBER PRODUKCJA: WOW M
Córka starsza: JULIA WOJCIECHOWSKA Córka młodsza: NINA ZIELIŃSKA Syn: PIOTR T 16
wowmagazine.pl
Biznesmen: MARIUSZ DAJCZAK Eleonora/p
FASHION&DRESHION Ojciec Koszula: Né Comme Ça Marynarka: Né Comme Ça Syn Koszula: Né Comme Ça Sweter: własność stylistów Spodnie: Né Comme Ça Młodsza córka Sukienka: Le Group Etola: Jakubczak
JDAŃSKI MACE UP: SEBASTIAN SZRAJBER FRYZURY: ANETA HYBSZ/SANDRA KALETA MAGAZINE WYSTĘPUJĄ: Matka: ANNA JANKOWSKA Ojciec: MIŁOSZ KOZŁOWSKI T/OLSI MODELS Kamerdyner: KAMIL KSIĄŻCZAK Pokojówka: IWONA ADAMKIEWICZ BĄK
przyjaciółka domu: ALEKSANDRA KASAREŁŁO
wowmagazine.pl
17
FASHION&DRESHION
18
wowmagazine.pl
Kamerdyner Koszula: Né Comme Ça Smoking: Hugo Boss Mucha: Twins Pokojówka Sukienka: Wekkend by Max Mara
FASHION&DRESHION Biznesmen Koszula: Spodnie: Né Comme Ça Buty: własność stylistów Pokojówka Sulkienka: Wekkend by Max Mara Fartuszek: Le Group Buty: Buty.pl Eleonora Sukienka: D&G vintage Buty: Butyk.pl
wowmagazine.pl
19
FASHION&DRESHION
20
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
Biznesmen Koszula: Spodnie: Né Comme Ça Buty: własność stylistów Ojciec Koszula: Né Comme Ça Marynarka: Né Comme Ça Starsza córka Jedwabna koszula: Né Comme Ça Spódnica: Né Comme Ça Buty: Aldo
wowmagazine.pl
21
FASHION&DRESHION
22
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
Matka Szlafrok: Sonia Rykiel dla H&M Gorset: Vollers Majtki: Gatta Biznesmen Spodnie: Né Comme Ça Eleonora Żakiet: Né Comme Ça Biżuteria: własność stylistów Buty: Aldo
wowmagazine.pl
23
FASHION&DRESHION
Pokoj贸wka Sulkienka: Wekkend by Max Mara Fartuszek: Le Group Buty: Aldo Matka Szlafrok: Sonia Rykiel dla H&M Gorset: Vollers Majtki: Gatta Buty: Butyk.pl
24
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
Eleonora Żakiet: Né Comme Ça Biżuteria: własność stylistów Buty: Aldo Córka starsza Spódnica: Né Comme Ça Koszula jedwabna: Né Comme Ça Młodsza córka Sukienka: Le Group Baleriny C&A
wowmagazine.pl
25
FASHION&DRESHION Syn Koszula: Né Comme Ça Sweter: własność stylistów Spodnie: Né Comme Ça Buty: Kazar Pokojówka Sulkienka: Wekkend by Max Mara Fartuszek: Le Group Buty: Aldo Kamerdyner Koszula: Né Comme Ça Kamizelka: Hugo Boss Spodnie: Hugo Boss Mucha: Twins
26
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
wowmagazine.pl
27
Matka: Sukienka: Le Group Biżuteria: własność stylistów Młodsza córka Sukienka na ramiączkach: Le Group Ojciec Koszula: Né Comme Ça Marynarka: Né Comme Ça Starsza córka Sukienka: Monika Idzikowska Kamerdyner Koszula: Né Comme Ça Kamizelka: Hugo Boss Spodnie: Hugo Boss Mucha: Twins Pokojówka Sulkienka: Wekkend by Max Mara Fartuszek: Le Group Koszula: Né Comme Ça Sweter: własność stylistów Spodnie: Né Comme Ça
Styl Życia
(na n
Jak owo)rozkochać w sobie mężczyznę? Twój mężczyzna. Masz go. Zdobyłaś.Teraz, właściwie, wypadałoby już tylko się cieszyć i triumfować...Ale nie. Niestety, moje drogie panie – o ile do tej pory było trudno, to teraz zaczyna się prawdziwie ciężka praca.A konkretnie – praca nad tym, aby utrzymać zauroczenie w jakim oboje byliście na początku, a nawet ten stan pogłębić. Tekst: Kinga Łakomska, psycholog, coach, trener NLP www.Szkolanlpwroclaw.pl" Jeżeli seks z nim nie spowodował jeszcze, że zgłupiałaś do końca, to zachowuj się tak, jak do tej pory. Bądź taka, jak przed pierwszą razem spędzoną nocą. Jeśli jednak Twój związek wkroczył w kolejny etap, nie martw się – coś jeszcze da się z tym zrobić. Umiejętność spojrzenia z dystansem na swojego mężczyznę – to wartość nie do przecenienia. Jeżeli nadal potrafisz to robić, naucz się też z nim nie walczyć: doceniaj, chwal, wspieraj i bądź po jego stronie. Mężczyzna chce być z kobietą, z którą dobrze się bawi i z którą może się zrelaksować. Jednocześnie z dbałością o niego, nie zapominaj o sobie. Realizuj swoje marzenia. Wychodź z domu. Mów o tym, czego chcesz, mów – nie obrażaj się, mów – dawaj możliwości. Wyglądaj na kobietę zadbaną! Nie ubieraj się jak wamp. Zainwestuj w swoją skórę i ciało, dbaj o swoją higienę, dietę i zdrowie. Pamiętaj, że mężczyzna wchodzi w związek z kobietą która jest interesująca, nie z taką, która jest doskonała. Pamiętaj również o tym, że jeżeli będziesz obok niego „leżeć jak kłoda” – nie uwiedziesz go ani za pierwszym razem, ani ponownie. Jak mówi Stephen Gilligan: „Zapewne Twoja matka wiele razy powtarzała Ci, jeżeli coś Ci nie wychodzi,
zrób to inaczej”. Z tej zasady skorzystała moja znajoma, która będąc w związku już dłuższy czas, w pewnej chwili zrozumiała, że jej mężczyzna zaczął ją traktować jak element przestrzeni, w której sam przebywa. Zaczęła się więc malować, ubierać się inaczej niż do tej pory, spędzać czas poza domem ze znajomymi i angażować się w działania poza domem. I… zgadnij co się stało? Jej facet zaczął zwracać na nią uwagę, zainteresował się nią na nowo i tym co robi. Zasada „Zrób coś, czego ta druga strona się nie spodziewa” jest sprawdzona. Działa na facetów. Moja przyjaciółka zaczęła chodzić na zajęcia z tańca erotycznego i robi piorunujące wrażenie na swoim chłopaku. Pamiętaj jednak, że nic na siłę. Jeżeli coś nie działa, po prostu odpuść. Kiedy zwracasz uwagę tylko na problem, nie zauważasz pozytywów. Mężczyźni najbardziej kochają te kobiety, na które naprawdę mogą liczyć, i które, po prostu, przy nich są. Gdy
zrozumiesz, że w Twój związek wkrada się nuda, przerwij rutynę – zmiana zachowań i przyzwyczajeń ożywi związek. Być może oglądałaś film „Closer”, w którym jedna z bohaterek, Alice (Natalie Portman), pyta Dana (Jude Law) czy kocha fotografkę (Julia Roberts) dlatego, że odniosła sukces? Na to Dan odpowiada: „Nie. Dlatego, że ona mnie nie potrzebuje.” Zwróć uwagę na to, że to działa w obie strony. Zapraszam Cię do eksperymentu: Usiądź i zamknij oczy, „wypośrodkuj się”. Pomyśl o tym, czego chcesz. Pomyśl, co takiego robisz, że nie zachowujesz się tak, jakbyś chciała. Zapytaj część siebie, która jest odpowiedzialna za takie zachowanie – jaka jest jej intencja. Usłysz odpowiedź i zaakceptuj ją. Włącz ją do swojej tożsamości. Oddychaj z nią i daj sobie kilka chwil na doświadczenie uczucia akceptacji i otwartości. Następnie poproś swoją podświadomość, aby podsunęła Ci Twoje zasoby. Bądź ciekawa co może się pojawić, jakie wspomnienia, myśli, obrazy, może ktoś bardzo konkretny. Zrób wdech-wydech i pozwalaj, żeby się wydarzało... Odnajdź w sobie siłę do tego, aby żyć w szczęściu i miłości. Życzę Ci wiele ciekawości i otwartości na to, co się pojawi.
wowmagazine.pl
29
Moda na Art Inwesting
Moda na Art Inwesting wciąż nabiera rozpędu, a wszelkie prognozy inwestycyjne wskazują na umocnienie tendencji wzrostowej. Przygoda biznesu z intelektualnym wyzwaniem to wyrafinowany sposób na pomnażanie własnych pieniędzy. Nie trzeba być jednak milionerem, by tę przygodę rozpocząć. Kolekcjonowanie dzieł sztuki nie opiera się tylko na wiedzy – potrzeba do tego instynktu, smykałki do biznesowych interesów, a nade wszystko woli do inwestowania w materialne dzieła o unikalnej i trwałej wartości. Nie od razu trzeba kupować obraz olejny, można ulokować swoje pieniądze w akwarele, rysunki, choćby te sygnowane przez Nowosielskiego. Są to dzieła bez wątpienia oryginalne, a z uwagi, że dostępne są na rynku w większej liczbie, można je nabyć za niższą cenę. Samodzielne inwestowanie w sztukę wymaga czasu, śledzenia rynkowych trendów, odwiedzania galerii i karkołomnych wyborów w bezmiarze artystycznych dokonań. Korzystając z porad specjalistów, którzy dysponują szeroką wiedzą dotyczącą rynku sztuki, zyskuje się pewność, iż obszar inwestycji zostanie nam trafnie wskazany. Dzięki ich wsparciu – nakreśleniu kierunków i możliwości inwestycyjnych – możemy liczyć na udane transakcje. Beata Łańcuchowska: Czy do inwestowania w sztukę potrzebna jest pasja?
Przemysław Nowak: Inwestowanie w sztukę jest bardzo specyficzną formą inwestycji. Każdy z niej może skorzystać szukając idealnego sposobu na pomnażanie własnych finansów. Formy inwestycji znane Polakom to przede wszystkim lokaty bankowe; słyszeli coś o grze na giełdzie, coś o funduszach. Inwestowanie w sztukę kojarzy się im z koniecznością posiadania ogromnych pieniędzy i wymogiem znajomości rynku dzieł sztuki. Pojawiają się zasadne pytania, typu: czy muszę znać się na sztuce, żeby w nią inwestować? Często zdarza się, że inwestycja wymusza poznanie realiów danego rynku. W przypadku inwestowania w sztukę, w grę wchodzi raczej rodzaj atrakcyjnego bodźca, który prowadzi wręcz do rozbudzenia zainteresowania przedmiotem inwestycji. Idea inwestycyjnego bogacenia się połączona jest z bezpośrednim obcowaniem ze sztuką i jej
pięknem. Korelacja tych dwóch aspektów jest nie do przecenienia. Jaka jest zatem rola waszej firmy?
Definicja sztuki jest szeroka. Możliwość poznania jej w pełnym wymiarze przez osobę, która nigdy nie miała z nią do czynienia, jest mniej więcej taka, jak dryfowanie łódką na środku oceanu. My, jako firma specjalizująca się w doradztwie, pokazujemy takiej osobie cele i wybrane kierunki, do których może dopłynąć. To jest naszym zadaniem. W każdym przypadku inwestycji w sztukę, ostateczną decyzję pozostawiamy klientowi. Najważniejsze jest pokazanie trendów i kierunków, tego, co dzieje się na światowym rynku sztuki – nie tylko w malarstwie, rzeźbie czy artystycznych dokonaniach – ale również w produktach, które są oparte bądź zbudowane w oparciu o dzieła sztuki. Takie produkty istnieją obecnie na rynku i od nich można zacząć swoją przygodę inwestycji na polu sztuki.
Czy kupowanie dzieł sztuki należy postrzegać tylko jako inwestycję?
Wymierny zysk z inwestycji to tylko jeden z pozytywów wynikających z kolekcjonowania dzieł sztuki. Walorem pozafi nansowym jest także tworzenie prestiżowego wizerunku osoby kolekcjonującej dzieła sztuki, posiadającej rzeczy unikatowe i o nieprzemijającej wartości. Inwestycja może być zaspokojeniem pierwiastka indywidualizmu, który da początek wspaniałej przygodzie kolekcjonerskiej. Jeżeli zdecydujemy się na zainwestowanie swoich środków, to ile z naszego portfela inwestycyjnego powinniśmy przeznaczyć na inwestycję w sztukę?
Budowanie portfela inwestycyjnego jest indywidualną sprawą, zależną od możliwości finansowych każdego z nas. Jestem przekonany, że około 15% ogółu wartości portfela inwestycyjnego możemy przeznaczyć na inwestycję alternatywną, czyli lokatę w dzieła sztuki. Lokata w dzieła, które są namacalnym, materialnym obiektem inwestycji, stanowi nie tylko wartość finansową, ale również prestiżową i sentymentalną. Nawet w skrajnym przypadku, jeżeli dzieło sztuki zakupione za kwotę powiedzmy 20 000 złotych, za rok wyceniane będzie taniej, zawsze będziemy posiadali przedmiot będący dla nas wartością w wymiarze osobistym – stanowiącym nierzadko znacznie wyższą wartość niż materialna. Równie dobrze wartość takiego dzieła po pięciu latach może znacząco wzrosnąć w stosunku do zainwestowanej w nie kwoty.
Oczywiście, i dlatego osobiście jestem zdania, że powinniśmy inwestować w rzeczy namacalne, o fi zycznej postaci. Ostatnio istnieje moda na tzw. rynek foreksowy, czyli rynek walutowy, który jest tak naprawdę handlem obiektów wirtualnych – kupując coś, nie nabywamy żadnego namacalnego dobra. Nabywając akcje kupujemy kawałek przedsiębiorstwa, które fi zycznie istnieje, mamy z tego tytułu jakieś prawa, choć obowiązki również. Czy w przypadku kupna akcji danego przedsiębiorstwa, musimy znać się np. na szczegółach technologicznych? Nie – powinniśmy znać przede wszystkim reguły, które obowiązują na danym rynku. Firma Nord BG pokazuje możliwe formy inwestowania. I w tym celu organizujemy
różnego rodzaju spotkania: konferencje, sympozja, seminaria, na których przedstawiamy wszystko to, co jest związane z rynkiem, który nas dotyczy. Chcemy pokazać klientowi, że takie możliwości na rynku istnieją. Reasumując: jeżeli przyjdę do firmy Nord BG z moim portfelem inwestycyjnym, to wskażecie mi różne produkty, różne możliwości inwestowania, i jeżeli postanowię zainwestować w sztukę, to doradzicie mi gdzie i w jaki sposób to mogę zrobić?
Z coraz większym zainteresowaniem spogląda się na rynek sztuki jako atrakcyjną formę inwestycji, która oprócz zysku, niesie ze sobą całą paletę dodatkowych wartości. Chcąc przybliżyć Państwu możliwości tego rynku, zapraszamy na konferencję:
INWESTYCJE ALTERNATYWNE W CZASACH KRYZYSU
Absolutnie tak. Zdecydowanym klientom jesteśmy w stanie wskazać domy aukcyjne, galerie, jak również nazwiska artystów, w których dzieła warto zainwestować. Zainteresowana osoba może jechać z nami do galerii, gdzie wybierze dla siebie konkretny obraz, może też otrzymać od nas prezentacje dzieł i dokonać wstępnej weryfikacji zanim udamy się do galerii.
Sztuka jako szczepionka na rynkowe zawirowania
Niebawem organizujecie konferencję, której uczestnik otrzyma wszelkie wskazówki i odpowiedzi związane z możliwościami inwestycyjnymi.
15% upustu dla gości wrocławskiego Balu Prezydenckiego
Tak. Uczestnicy konferencji poznają obszar inwestycji związanych ze sztuką. Jeżeli ktoś nie posiada o tym żadnej wiedzy i słyszał, że taka inwestycja możliwa jest tylko dla ludzi z zasobnym portfelem, to jest to błąd. Można budować swoją kolekcję zaczynając od nabywania dzieł za niewielkie kwoty. Współpracujemy z licznymi ekspertami związanymi z rynkiem dzieł sztuki, którzy pomogą nakreślić kierunek w jakim może rozwijać się kolekcja klienta. Oprócz wiedzy merytorycznej, uczestnikom konferencji pragniemy przekazać również pasję z tym związaną. Rynek inwestycji w sztukę w Polsce jest rynkiem dosyć młodym, ale bardzo rokującym i mającym tendencję zwyżkową.
Przemysław Nowak
Absolwent Politechniki Wrocławskiej. Przedsiębiorca. Od kilkunastu lat aktywny inwestor giełdowy w Polsce oraz w Stanach Zjednoczonych. Organizator wielu seminariów, konferencji i szkoleń. Zaangażowany w szerzenie wiedzy finansowej, gospodarczej i inwestycyjnej wśród Polaków.
Konferencja odbędzie się
2 marca 2012 w Pałacu Borowa
Aby zapoznać się ze szczegółami konferencji zapraszamy na stronę:
www.nordbg.pl tel: 602 690 181 faks: 71/77 60 700 mail: konferencja@nordbg.pl Udział w tym wydarzeniu wprowadzi Państwa w świat inwestycji w dzieła sztuki. W trakcie konferencji znakomici eksperci przedstawią Państwu trendy na globalnym i polskim rynku. Analizując krok po kroku mechanizmy rządzące rynkiem, zaprezentują sprawdzone narzędzia inwestowania. Będą mieli Państwo doskonałą okazję, aby na bazie doświadczeń innych, ocenić korzyści i ryzyka alternatywnych inwestycji. Każdy z uczestników otrzyma zastrzyk praktycznej wiedzy z zakresu inwestowania w sztukę, która umożliwi biznesowe eksplorowanie rynku.
Uczestnikom zapewniamy transport!
WROCWOW
Wielki
Gatsby Bogdan Zieniewicz – twórca firmy Twins, luksusowej marki garniturów szytych na miarę… oskarowych nazwisk. W garniturach Twins od lat lansują się m.in. Roger Moore, Anthony Hopkins, Steven Seagal, David Beckham i Gerhard Schroeder. Zwany przez przyjaciół jako Gatsby, jest na co dzień miłośnikiem wysmakowanego życia, pięknych kobiet i… wybornych cygar.
32
wowmagazine.pl
Beata Łańcuchowska: Czy zdarza Ci się być zaczepionym na ulicy bądź w towarzystwie pytaniem: „Ma pan świetny garnitur. Gdzie go pan nabył?“ Bogdan Zieniewicz: Tak, zdarzyło mi się parę razy. I co odpowiadasz? Że sam jesteś producentem? Tak. Mówię, że sam sobie go zrobiłem i jeśli chce tak samo wyglądać, to zapraszam do firmy Twins. (śmieje się) Rozdajesz wizytówki i przychodzą? Tak. Rozdaję i przychodzą. Nie dziwię się. Garnitury Twinsa to klasa i wyszukany styl. Jeszcze do niedawna, pokazując ludziom naszą ekstremalnie wysoką jakość krawiectwa, nie znajdowaliśmy zrozumienia. Ludzie byli sceptycznie nastawieni, bo nie wiedzieli, co im proponujemy. Skoro nigdy nie mieli na sobie dobrego garnituru, nigdy go dla siebie nie uszyli, to skąd mieliby to wiedzieć? Tradycja szycia odzieży na miarę skończyła się w latach 70-tych. Wcześniej tradycja ta była wciąż żywa – istniały pracownie krawieckie – szło się do krawca, kupowało się materiał, a krawiec proponował dodatki. Krawiec edukował swoich klientów, niezależnie od tego, kim byli: panem dyrektorem czy prezesem, inżynierem czy doktorem. Wskazywał co jest modne, mówił jak trzeba się nosić. W latach 70-tych wszystkie zakłady rozwalono. Powstały molochy typu: Bytom, Vistula, Torpo i inne,
WROCWOW które zaczęły robić masówkę, czyli garnitury klejone. I następne pokolenie klientów zachowywało się już jak dzieci we mgle: przychodzili do sklepu, przymierzali garnitury duże, małe i... w nich wychodzili. Duże firmy obecnie zrobiły już postęp, zaczęły robić coraz lepsze garnitury – i ludzie zaczynają mieć skalę porównawczą – a do niedawna tego nie było. Ogólnie dostępne garnitury nigdy nie dorównają tym szytym na miarę. To jest tak, jak z samochodami: ktoś zaczyna jeździć Toyotą, a później chce mieć lepszy, bo widzi, że są inne, lepsze. I z czasem przeskakuje o klasę. A nasz produkt był na poziomie Rolls-Royce‘a. Czy facet jeżdżący Toyotą myśli o Rolls-Roysie? Robi to facet, który najpierw przejdzie do klasy mercedesa i dopiero wtedy zaczyna rozglądać się za Rollsem. Wcześniej Rolls jest dla niego tylko abstrakcją. Kiedy zacząłeś zajmować się męskimi garniturami? To musi być pasja, bo przecież nie jesteś projektantem. Już podczas studiów. Dobre ubranie i dobre garnitury zawsze były moją pasją. Jak kończyłem AWF – wtedy wszyscy chodzili w swetrach – ja zawsze pojawiałem się w dobrej marynarce albo w dobrym garniturze. Z tegoż powodu, i porównania mnie do bohatera filmu The Great Gatsby, dostałem nawet pseudonim – Wielki Gatsby. Dzisiaj większość moich kolegów może czasem nie kojarzyć mnie z nazwiska, ale jeśli ktoś powie: Gatsby, to wiadomo, że chodzi o mnie. (śmieje się) Już wtedy myślałeś, że stworzysz swoje imperium? Wykorzystasz lukę na polskim rynku odzieżowym? To było jeszcze w końcówce lat 80-tych, na początku 90-tych. Mieszkając wtedy w Oslo zastanawiałem się nad biznesem w Polsce. Chciałem połączyć przyjemne z pożytecznym – robić to, co lubię i na tym zarobić. Moim konikiem była zawsze jakość. Wystartowaliśmy z odzieżą sportową, a produkcję rozpoczęliśmy wspólnie z firmą SWIX, potentatem w odzieży sportowej. Ubraliśmy m.in.: reprezentację Norwegii podczas olimpiad w Alberville i Lillehammer. Cała rodzina królewska wystąpiła w naszych strojach sportowych. Lepszej reklamy nie trzeba było... Tak. Król Norwegii wręczał medale w naszych strojach. Firma się rozwijała, ale myśląc o przyszłości firmy, zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy robić produkt wysoko
kwalifikowany, żeby nie odszedł dalej na Wschód. Jeszcze jak byłem w Norwegii jeden guru powiedział mi: „Bogdan, zrobienie kurtki sportowej to jak wrzucenie materiału do dżungli, z drugiej strony wylatuje małpa z gotową kurtką – to łatwo zrobić. Zrobić marynarkę i garnitur – to jest wyższa szkoła jazdy – nie każdy to potrafi! Wbiłem sobie to do głowy i zacząłem pracować nad tym, jak robić dobre marynarki. I wtedy właśnie pomyślałeś, że czas zacząć szyć garnitury? Wtedy na horyzoncie pojawiła się niemiecka firma Regent, która chciała produkować garnitury w Polsce. Jeździli po całym kraju w poszukiwaniu firmy, z którą mogliby rozpocząć współpracę. Firma Regent to jest oczywiście firma top class, która produkuje ręcznie szyte garnitury. Poszukując poważnego i doświadczonego partnera, który niejako rozumie filozofię produktu, nie znaleźli żadnej, która spełniałaby ich oczekiwania. Jeden z jej agentów zaproponował sprawdzenie nas. Byli już tak rozczarowani, że się opierali, więc agent namawiał ich przynajmniej na wypicie u nas przysłowiowej kawy. Przyjechali, zaczęliśmy rozmawiać i rozpoczęliśmy współpracę. A my z samego dołu wskoczyliśmy na sam szczyt. Trwało to, oczywiście, dość długo – trzeba było nauczyć ludzi precyzyjnej pracy i jakości. Jako że my tę jakość przećwiczyliśmy na odzieży sportowej, było nam łatwiej. Niektórzy ludzie przychodzący do nas do pracy, uciekali – nie byli w stanie szyć tak dokładnie! Bo każdy paseczek, każda kratka, każda pepitka, musiała być dokładnie zszyta i dokładnie spasowana. Często ludzie, którzy przychodzili z innych zakładów produkcyjnych mówili: „Nie, dziękuję. Ja się do tego nie nadaję”.
W
pięciu lat i wiadomość, że Regent produkuje marynarki w Polsce u nas, rozeszła się po całej Europie. Później Regent odszedł, a my zaczęliśmy już pracować na własny rachunek. Zaczęły się wyjazdy na targi tkaninowe i modowe. Wystawialiśmy się wielokrotnie na Munich Fashion Fair. Kontakty, które zawieraliśmy, poczta pantoflowa i moje spotkania z różnymi kontrahentami zaowocowały tym, że dowiedziały się o nas butiki europejskie i zaczęto zamawiać u nas garnitury. Europa i świat o Was wie, a Polska nie bardzo.
Polska nie bardzo, chociaż dużo ludzi z pierwszych stron gazet ubiera się u nas. Odczuliście skutki kryzysu?
Kryzys nas nie dotknął, wręcz przeciwnie – zamówienia się zwiększyły. W czasach kryzysu ludzie kupują rzeczy dobrej jakości. Lepiej przecież zainwestować w jedną dobrą rzecz niż kupować dwa razy tanią. W dobrej jakości garniturze zawsze będzie się dobrze wyglądać. Jak ktoś raz kupi tego typu garnitur, to nigdy nie będzie chciał już niczego innego. Mój znajomy z Niemiec zwykł mówić: „Jestem za biedny, by tanio kupować!“ – i to jest bardzo dobra maksyma!
czasach kryzysu ludzie kupują rzeczy dobrej jakości.
Narzuciliście za wysoki poziom?
Tak. A ponadto wymagaliśmy włożenia w nasz produkt dużo energii i serca. Bo te marynarki mają duszę! A jak dowiedział się o Was świat? Wiem, że celebryci szyją sobie garnitury u Was. Słyszałam o Davidzie Beckhamie...
Tak, ostatnio Jason Statham. Poczta pantoflowa?
Tak. Współpracowaliśmy z Regentem około
Czy nadal wystawiacie się na targach?
Tak. Teraz pokażemy się na Munich Fashion Fair, w czerwcu będziemy na Pitti Uomo we Florencji. A żeby się tam dostać, trzeba być zaproszonym.
Takie zaproszenie jest formą nobilitacji. Czy myślicie o ponownym otwarciu butiku we Wrocławiu?
Tak, otwieramy nowy butik, ale będzie on w formie show roomu. W bardzo dobrym, prestiżowym miejscu. Będzie otwierany po wcześniejszym umówieniu się na wizytę. Chcemy poświęcić jak najwięcej czasu indywidualnemu klientowi. Kiedy planujecie otwarcie?
Jeszcze w tym półroczu. Do lata na pewno będzie otwarty. Czy mógłbyś mi powiedzieć, co odróżnia Wasz garnitur od przeciętnego? Co jest w nim wyjątkowego?
Po pierwsze, jest to technologia produkcji oparta na tradycyjnych metodach krawiec-
wowmagazine.pl
33
WROCWOW kich. Dzisiaj jest to już połączenie nowoczesnych technologii z pracą ręczną. Krawiec pracujący w normalnych warunkach, nie jest w stanie wyprodukować takiego garnituru jak my. Wspomagamy się maszynami i urządzeniami. Mamy np.: specjalne prasowalnice i specjalne prasulce, które sprowadzane są do poszczególnych modeli – formują dany garnitur nadając mu trzeci wymiar. A clou tkwi w tym, że nasz garnitur nigdzie nie jest sklejony, tylko jest zszyty. W konstrukcji garnituru używamy wkładów z płócien lnianych, kamelowych i z końskiego włosia. Zastosowanie zaś wkładów klejonych sprawia, że garnitur przemysłowy jest nadmiernie usztywniony. Do produkcji naszych garniturów używamy najwyższej jakości tkanin, które niejednokrotnie wykonane są z bardzo cienkich przędz, wymagających w obróbce wyspecjalizowanych umiejętności – można je bardzo łatwo zepsuć. Ale dzięki temu, produkt, który nosimy, jest bardziej komfortowy, przewiewny i naturalny. Skąd bierzecie modele i formy? Współpracujecie z jakimś projektantem?
FOTO: Paweł Kozioł
Nie, kwoty za nie nie są horrendalne. Kiedyś dobry garnitur kosztował jedną, dobrą pensję. Obecnie, w zasadzie, jest podobnie. Ceny naszych garniturów zaczynają się od 3 500 złotych do... Proszę zauważyć, że przeciętny garnitur, dużo gorszej jakości, kosztuje dzisiaj około 2 000 złotych. Relacja cen podobna, ale pod względem jakości – te garnitury są absolutnie nieporównywalne. Cena, za jaką można kupić nasz garnitur za granicą rozpoczyna się od 1 500 euro, a za garnitury, które sprzedajemy na Savile Row w Londynie – od 3 500 funtów. I taka jest relacja cen, z której większość naszych potencjalnych polskich klientów nie zdaje sobie sprawy. Będąc za granicą mogą sobie je porównać. Czy w takim razie jest sens szyć dla polskiego odbiorcy? Chyba, że polskie garnitury uszyte są z mniej kosztownych tkanin?
Czy nie korci Cię czasami, żeby powiedzieć znajomemu: „Kup u mnie garnitur, żebyś dobrze wyglądał?“
Rozumiem, że te tkaniny sprowadzacie. A czy szyjecie z tkanin produkowanych w kraju?
Częstokroć to mówię. Czasami nawet dotykam czyjejś czułej struny, bo przecież komuś może być przykro z tego powodu. Ale robię to specjalnie, żeby go na to uczulić i żeby jednak zamówił sobie dobry garnitur.
Polskich producentów już nie ma! Bardzo byśmy chcieli i bylibyśmy dumni mogąc szyć z polskich tkanin, ale niestety – takich już nie ma. Polski przemysł tekstylny, w zasadzie, dzisiaj już nie istnieje. W Polsce zniszczono wielką gałąź przemysłu przynoszącą ogromne pieniądze w eksporcie. Inne kraje, takie jak: Portugalia, Hiszpania, Anglia, a przede wszystkim Włosi, utrzymały gałęzie przemysłu tekstylnego i nadal produkują te wszystkie guziki, zamki, nici, podszewki i inne dodatki. W Polsce tego już nie ma i dlatego polskie firmy krawieckie nie mogą być konkurencyjne na rynku – wszystko muszą sprowadzać z zagranicy. Nie jesteśmy już konkurencyjni jak kiedyś, a szkoda.
Wystarczą trzy, ale dobre.
wowmagazine.pl
Wasze garnitury są jak jajka Faberge – pieczołowicie dopracowane i wypieszczone – prawdziwe dzieła sztuki krawieckiej. Czy z ich zakupem wiąże się jakaś ogromna suma?
Przez lata współpracowaliśmy z Antonio Pasarella, projektantem włoskim, który współpracował z takimi firmami jak: Brioni i D‘Avenza, dwoma czołowymi producentami z tej samej ligi. Teraz, jeżeli szyjemy garnitur dla indywidualnego klienta, robimy indywidualną formę. U nas każdy garnitur przygotowany jest na miarę. Zanim garnitur trafi do klienta, często robimy dwie przymiarki.
Ile garniturów powinien posiadać elegancki mężczyzna?
34
śmiesznie, wręcz pokracznie. Mężczyzna w naszym garniturze wygląda niewątpliwie lepiej – i to widać! Widać, że jest ubrany w garnitur szyty na miarę!
Jeździsz po świecie, bywasz na targach, znasz aktualne trendy. Jak oceniasz modę wrocławian, w szczególności panów?
Jest tu parę osób ubranych dobrze, natomiast cała reszta – aż przykro to powiedzieć – wygląda fatalnie! Przede wszystkim: panowie noszą za duże garnitury, słabej jakości, źle dopasowane do sylwetki, zza długimi nogawkami. Sprawia to, że wygląda się dość
Garnitury za 3 500 funtów szyte są z podobnych gatunkowo tkanin. W przypadku garniturów droższych, używamy tkanin których metr kosztuje około 1 000 euro! Bo ceny wełny 200 czy super 250 zaczynają się od 1 000 euro za metr.
ROZMAWIAŁA: Beata Łańcuchoska OPRACOWANIE: Leokadia Kowara
Mogła grać wszędzie, w Krakowie, Warszawie – wybrała wrocławski klub „Pod Kolumnami”. Paulina Mróz, pasjonatka gry na gitarze, muzyczną pasję wyniosła z rodzinnego domu, a swoją życiową przygodę z gitarą rozpoczęła już w wieku 7 lat. Mieszkając w małej miejscowości pod Tarnowem marzyła o muzycznych studiach i konsekwentnie dążyła do wyznaczonego celu. Wybrała Wrocław, bo jak sama przyznaje: „Tutaj mogę realizować swoją największą pasję, którą jest muzyka! Wrocław to przecież Miasto Gitary!”. Wielokrotnie brała udział w festiwalu Azoty International Jazz Contest, tam też brała udział w warsztatach muzycznych, a nawet pełniła funkcję spikerki na przeglądzie jazzbandów. Z przyjemnością grywała na wieczorach autorskich poetów, m.in. Szczęsny Wrońskiego, Anny Kajtochowej i Joanny Bąk. Grając w kwintecie gitarowym, w 2009 roku zdobyła z zespołem wyróżnienie w konkursie ''Wokół Vivaldiego'' w Kielcach oraz I miejsce w międzynarodowym przeglądzie zespołów kameralnych w Białej Cerkwi na Ukrainie (2011 r.).
Obecnie uczy się w szkole muzycznej II stopnia im. Ryszarda Bukowskiego we Wrocławiu i jest uczennicą Anny Pietrzak. Lekcje mistrzowskie pobierała m.in. u prof. Marka Zielińskiego, Rocha Modrzejewskiego, Jarka Śmietany, Roberto Assuella. Gra na gitarze (klasycznej) lutniczej Jerzego Wysockiego, na elektrycznej gitarze lutniczej Ernesta Malinowskiego z Dębicy i na gitarze elektroakustycznej firmy Takamine. Podczas wrocławskich recitali koncertuje z klasycznym repertuarem, jednak najbardziej pasjonuje ją muzyka jazzowa, bluesowa, rockowa oraz electro. Przyznaje się do wielu muzycznych inspiracji, wymieniając m.in. Pata Metheny’ego, Carlosa Santane, Steva Vai, z gatunku elektro – Infected Maschrooms. Marzy o projekcie, który połączy elementy elektroniki ze wstawkami instrumentalnymi gitary elektrycznej z efektem i basem, które nagra sama. Na wiosnę planuje zagrać kilka koncertów w kameralnej atmosferze.
OPRACOWANIE: L.K. FOTO: Wiktor Chrzanowski
FOTO: archiwum artystki
Paulina Mróz
FASHION&DRESHION
TRUE BLOOD TRUE BLOOD TRUE BLOOD TRUE BLOOD TR
36
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
Modele: Mona Saad Mariusz Dajczak Bartosz Satora Piotr Hanisz Kolekcja: Né Comme Ça
TRUE BLOOD
Serdeczne podziękowania dla Hotelu Monopol we Wrocławiu
Zdjęcia: Grymuza Makijaż/ stylizacja: Sebastian Szrajber
RUE BLOOD TRUE BLOOD TRUE BLOOD TRUE BLOOD TRUE
wowmagazine.pl
37
FASHION&DRESHION
38
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
wowmagazine.pl
39
FASHION&DRESHION
40
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
wowmagazine.pl
41
FASHION&DRESHION
42
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
wowmagazine.pl
43
FASHION&DRESHION
44
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
wowmagazine.pl
45
Wrocławianka w paryżu TEKST: Marta Klimaszewska
Jeden z najlepszych współczesnych twórców obrazu nazywany też często chirurgien d’image przenosi nas w swój egzotyczno-demoniczno-dynamiczno-bajkowy świat. Retrospektywa dzieł artysty bawiącego się od 40 lat obrazem pozwala na poznanie zarówno słynnych, jak i nie do końca znanych zbiorów rysunków, rzeczy, fotografii oraz filmów stworzonych przez Gaude’go. Jego artystyczny dorobek eksponowany w chronologiczny sposób, od dzieł współczesnych po czasy pierwszych inspiracji, daje możliwość zrozumienia genezy ich tworzenia oraz dociekania autorskich pomysłów i koncepcji.
audemalion Jean-Paul Gaude une retrospective
Muzeum Les Arts Decoraties w Paryżu przedstawia pierwszą retrospektywiczną ekspozycję twórczości Jean-Paula Gaude’go – od mody do fotografii, od reklamy po żyjące spektakle.
46
wowmagazine.pl
Już od samego początku zwiedzania zyskujemy świadomość, że czeka nas pełna wrażeń przygoda – bo czyż wielka, kilkumetrowa ruchoma postać tajemniczej kobiety w czerni, ustawiona na samym środku holu wejściowego wystawy, nie obiecuje czegoś tajemniczego? Podobnie następny obraz – jakby chciał przypomnieć widzowi, a wręcz wykrzyczeć, że rzeczy, które będzie miał okazję obejrzeć, są rzeczami WIELKIMI! Przechodząc do kolejnych muzealnych sal naszym oczom ukazują się przepyszne obrazy Gaude’go. Każde wystawione dzieło uświadamia nam jak bogate wnętrze posiada ich autor i jak różne od wszystkiego co nas otacza, są jego artystyczne dokonania. Odmienne, a zarazem niezmiernie znajome i fascynujące. I choć niejednokrotnie odnajdujemy obrazy widziane wcześniej w telewizji, kinie czy na plakatach, to mimo wszystko, przedstawione w formie zbiorowej kolekcji, wywierają na nas ogromne wrażenie. Obok przypomnienia znanych obrazów, choćby tych z kampanii reklamow ych Chanel czy
Foto: archiwum autorki
Wrocławianka w paryżu
Galeries Lafayette, geniusz artysty możemy podziwiać również w pracach poświęconych portretom. W tej serii eksponowane są doskonałe, przedstawione wręcz z chirurgiczną precyzją przekształcenia wizerunku ludzkiego. Przykładem tych metamorfoz są portrety znanej francuskiej
modelki Laetitii Casty jako przystojnego młodzieńca. Podczas wystawy mamy też okazję zajrzeć do „mechanicznego” świata twórcy obrazów. Pierwsza sala z dziełami tego cyklu poświęcona jest porom dnia… a może przemijaniu? Silne wrażenie wywierają obrazy poświęcone
relacjom ludzkim, a może raczej kobieco-męskim? Odczuwa się też odwieczny przekaz na temat człowieczeństwa, ulotności uczuć i zjawisk. Bardzo poruszające obrazy… Jean-Paul Gaude jest mistrzem iluzji, sugestii, podtekstów i zakodowanych przekazów. Skłania
do myślenia i głębokich refleksji. Jego dzieła mogą niektórych widzów jednak szokować. Wystawa godna jest uwagi każdego miłośnika sztuki i jeśli tylko ktoś ma okazję znaleźć się w najbliższym czasie w Paryżu, nie wolno jej przegapić.
Wystawa „Gaudemalion. Jean-Paul Gaude une retrospective” trwa od 11 listopada 2011 do 18 marca 2012 w paryskim Les Art Decoraties.
Karnawał w dawnym KULINARIA
Grzegorz Sobel
Wrocławiu Ledwie powitano Nowy Rok, ledwie cichły echa hucznych zabaw sylwestrowych, ledwie podnoszono zmęczone powieki po wyczerpującej nocy i witano pierwszy noworoczny poranek, a już przychodziło myśleć wrocławianom o sezonie karnawałowym. O balach maskowych, o tańcach, o wyszukanych kreacjach, o suto zastawionych stołach, zwłaszcza zaś o pączkach! Powiadano zresztą dawniej w grodzie nad Odrą, iż wieczór sylwestrowy jest nie tylko końcem starego roku, ale też początkiem karnawału. A ten nie należał do udanych bez dobrego jadła i picia. Początki zabaw k arnawałowych we Wrocławiu sięgają XIV-XV wieku, a praktykowane wówczas przedstawienia błazeńskich parodii ukazujących „świat na opak” – gdy plebejusz stawał się rycerzem, a król pastuchem – przeniknęły nad Odrę z południowych Niemiec (Augsburg, Norymberga) dzięki licznym kontaktom handlowym. Karnawałowe przebieranki, towarzyszące zabawom obżarstwo i pijaństwo, swawolne tańce, a także rytuały hańby, gdy na taczkach wywożono symbolicznie tych, których powszechnie nie darzono sympatią, znajdowały surowe potępienie duchownych. Dawne obyczaje karnawałowe znalazły odbicie m.in.: w zdobieniach górnego fryzu południowej elewacji wrocławskiego ratusza. Zabawy karnawałowe we współczesnym pojęciu pojawiły się we Wrocławiu na przełomie XVII i XVIII w. i miały związek z rozwojem miejscowej gastronomii. Organizowane w salach
48
wowmagazine.pl
redutowych bale maskowe przyciągały mieszczaństwo, wojskowych zwłaszcza zaś szlachtę, także śląską. W styczniu 1741 r. zaproszenie pani Locatelli na bal maskowy przyjął nawet król pruski Fryderyk II Wielki, który bawił nad Odrą tocząc właśnie pierwszą wojnę o Śląsk z cesarzową austriacką Maria Teresą. Podpisany z radą miasta układ o neutralności pozwolił pruskiemu władcy wkroczyć z wizytą do miasta nie wzbudzając tym jakiegokolwiek zaniepokojenia w jego mieszkańcach. Z końcem XVIII w. zabawy karnawałowe były już wizytówką całego miasta. Gdzie tylko gospodarz lokalu dysponował miejscem do tańców, zapraszał na bal maskowy. Nie wypadało przyjść na bal bez maski, a ich sprzedaż stała się dla wielu wrocławian dochodowym biznesem. Kto nie miał podczas karnawału ochoty na tańce – w tej grupie lokowali się zwykle ubożsi mieszkańcy miasta – przesiadywał w gospodach, karczmach czy kawiarniach, jedząc i pijąc więcej niż zwykle. Takie było bowiem prawo wrocławskiego karnawału. Zresztą nikt nie śmiał zapraszać na tańce, nim nie ogłosił, iż nie poskąpi jadła i picia podczas zabawy. Organizujący bale restauratorzy, dzierżawcy redut i kasyn oferowali więc obiad gratis za wynajęcie sali. Dawano też często flaszeczkę wina gratis każdemu dziesiątemu przebierańcowi w masce, byle tylko sprosić gości na zabawę! Kończono tańce gradem cukierków ku uciesze roztańczonych par. Szkoda tylko, że dzieci były nieobecne…
D u ż y m p owo d z en iem c ie szyły się organizowane przez Josepha Krolla bale karnawałowe w Og rodzie Z i mow y m (Wintergarten). Już pierwszy bal w 1838 r. przerósł oczekiwania gospodarza – przyszło więcej gości niż mógł pomieścić lokal (dysponował 1000 miejsc). Wchodzące na salę damy K rol l w itał osobiście, częstując wszystk ie f il i żanką gratisowej herbaty. W roku następnym bal karnawałow y w ogrodzie Krolla stał się najwa ż n iejsz y m w yd a r zen iem rozrywkowym, elektryzującym całe miasto. Podczas balu – utarł się termin „Maskenball á la Kroll” – uczestnicy ściągali maski z twarzy podczas jednego z tańców na znak dany przez dyrygenta orkiestry, co było jego cechą wyróżniającą. Ku szczególnemu zadowoleniu płci pięknej gospodarz częstował, nie skąpiąc, szampanem. Hitem balu 1839 r. była miniaturowa kolejka parowa poruszająca się dookoła sali po drewnianej rynnie. „Pierwsze kółko – pisał redaktor wrocławskiego dziennika teatralnego „Theater-Figaro” potęgując wrażenia – szła żwawo, z siłą tak dużą, że mogłaby zmieść z drogi wszystko, co stanęłoby jej na przeszkodzie. Ale drugie toczyła już niemrawo”. Ku zadowoleniu wszystkich gości, z usytuowanej wewnątrz Ogrodu Zimowego fontanny tryskało podczas zabawy wino. W 1876 r. Carl George, właściciel lokalu Colloseum w kamienicy Pod Rosyjskim Cesarzem, anonsował w prasie swój bal następująco:
Precz ze smutkiem i zmartwieniem, Precz ze wszelkim utrapieniem! Niechaj radość w sercach gości, Niechaj serca drżą z radości! I do Colosseum spieszcie – Czas zabawy nastał wreszcie![...] Niech weseli nas zabawa – Takie karnawału prawa! Zatem przyjdźcie do mnie licznie, A ugoszczę Was magicznie! Ja George ręczę głową, Aurę mam karnawałową!!! O północy przerywano zwykle wszelkie tańce i zasiadano tradycyjnie do stołów do obiadu. Tak, tak, do obiadu, bowiem posiłku o północy nie nazywano podczas balów karnawałowych kolacją. Na stołach królowały najczęściej pieczone szynki z kiszoną kapustą, pieczone gęsi, gotowane golonki z chrzanem i kiełbasy w sosie polskim. Pito bez umiaru poncze i grogi, wina reńskie i piwa. Najlepsze poncze przygotowywano oczywiście na szczecińskim rumie. Nocne obiady podczas ostatków kończono tradycyjnie pieczonymi rybami, by przypomnieć o bliskiej już środzie popielcowej i rychłym poście. Od przełomu XVII i XVIII w. symbolem stołu wrocławskiego karnawału była sławna Bratwurst (pieczona kiełbasa). Ale można też było posilić się w tym czasie
niemalże po pańsku. Niezawodny Johannes Sanftleben, autor kilku unikalnych utworów o wrocławskiej gastronomii, podaje w utworze „Wohlverdientes Ehren-Lob Derer Breßlauischen Wein- und Wasser-Schencken” z 1732 r., iż pieczeń cielęca z kiszoną kapustą „smakowała wybornie” podczas karnawału, nie drenując sakiewek wrocławian. Jak pisał, „w tych dniach tylko nieliczni karczmarze wyciągają ręce po pieniądze”. Z kolei sławne wrocławskie Knackwursty, pisał Sanftleben w innym utworze, rozwożono w ostatki, „gdy błaźni tańczą i stają na głowach” – w ilości „po sto łokci”, nie tylko do śląskich miast. I dodawał: „Wszystkie kiełbasy świata by tak chciały!”. I jeszcze o kiełbasie. Popularna anegdota pochodząca z przełomu XVIII i XIX w. wiązała wrocławską obyczajowość czasu karnawału z wyrobami rękodzieła bolesławieckiego. Zgodnie z tradycją organizowali wrocławianie z początkiem karnawału świniobicie w lokalu na Kępie Mieszczańskiej, podczas którego przygotowywano długą kiełbasę. Powiadano, że sięgała ratusza. Do ugotowania tak długiej kiełbasy, arcydzieła sztuki wędliniarskiej, potrzebny był równie duży kocioł. W czasach użytkowania w kuchni naczyń ceramicznych mieli wrocławianie
zamówić w Bolesławcu w zakładzie Gottlieba Joppe gar wysoki na ponad 2 metry, liczący przeszło 4 metry w obwodzie. Trzymany i użytkowany na Kępie Strzeleckiej, nie tylko z okazji karnawału, miał zostać rozbity przez wycofujących się z miasta Francuzów w 1813 r. Wrocławskim zwyczajem do kiełbasy podawano obok piwa precle z kminkiem (Karbestrietzel), które na co dzień piętrzyły się na wrocławskim rynku „poukładane w piękne piramidy” (Sanftleben). Urodzeni wrocławianie nie przegryzali precli, a łamali je w rękach – trzask pękającej skórki, pryskające na bok ziarnka soli i kminek były dowodem znajomości miejscowej tradycji i kultury. Jeszcze z końcem XVIII w. wypiekano we Wrocławiu na ostatki precle w kształcie błaznów. W XIX stuleciu królem wrocławskiego karnawału stały się pączki. Tradycyjnym nadzieniem był mus śliwkowy, ale nadziewano też pączki konfiturą brzoskwiniową, porzeczkową, malinową, ananasem, a także puddingiem ponczowym. Do najbardziej „luksusowych” należały pączki smażone w maśle. Równie chętnie sięgano po kupowane na wagę sękacze. W czasie karnawału prasa rozpisywała się ze swadą o pączkach i – było nie było
– o wielkim na nie apetycie całego miasta. Ledwie minęła zabawa sylwestrowa, pisano w 1868 r. w jednym z tytułów prasowych, a już „nastawał czas panowania pączków. Dla wielu ludzi, jak głoszą stare porzekadła, specjał nad specjały dla podniebienia. Lecz w rzeczywistości koronę przywdziało właśnie rozpoczęte wraz z karnawałem dzieło ruiny naszych żołądków. W tej rozmiarów pięści, wypieczonej na brązowo bryle ciasta mieści się chytra pułapka do bomby podobna. Wpierw rozpływa się beztrosko przed naszym wzruszeniem […], lecz ledwie napoczęta, zaczyna nas uciskać jak nieznośny kredyt hipoteczny i przypomina bez szczególnej trudności nastrój Środy Popielcowej, zwłaszcza w towarzystwie obowiązkowego ponczu z rumu szczecińskiego”. Na koniec zajrzyjmy na salony, by choć trochę podejrzeć, jak bawiły się elity. W 1892 r. w budynku Starej Giełdy na Placu Solnym balowali członkowie kilku miejscowych związków. Wśród nich członkowie towarzystwa bicyklowego – jeżdżenie na dwóch kółkach było w tym czasie zajęciem jak najbardziej elitarnym. Z okazji owego balu przygotowano liczne utwory rymowane, odnoszące się do wrocławskiej kultury stołu podczas karnawału i nie tylko.
FASHION&DRESHION
zdjęcia: stylizacja: makijaż: modele: fryzury:
miejsce:
Karolina Kosowicz Magda Rajchelt Ola Topczewska Ola Topczewska Ola Myskena, Tomek Myskena Joanna Dziedzic Krzysztof Domalaczny/ Salonik Fryzjerski dla Pań i Panów Słodkie Czary Mary
sugar
& love
50
wowmagazine.pl
FASHION&DRESHION
wowmagazine.pl
51
FASHION&DRESHION
Sukienka: vintage Szpilki: New Look Marynarka: House Koszula: własność stylisty Spodnie: H&M Cylinder: własność stylisty Buty : Vagabond
52
wowmagazine.pl
Bluzka: New Look Majtki: Kapp Ahl Szpilki: New Look Pasek: własność stylisty Spodnie/marynarka: House Spodnie: H&M
Spódnica :Spunk!reDesign Torebka: New Look Szpilki: New Look Marynarka: Sonia Rykiel Vintage Koszula: Cubus Spodnie: H&M
Ona: Spódnica: Spunk!reDesign Naszyjnik: Spunk!reDesign Szpilki : New Look Bransoletki: własność stylisty On: Spodnie: H&M Buty: Vagabond Koszula: własność stylisty Marynarka: Wallies
FASHION&DRESHION
wowmagazine.pl
53
FASHION&DRESHION Ona: Spódnica: Spunk!reDesign Naszyjnik: Spunk!reDesign Szpilki : New Look Bransoletki: własność stylisty On: Spodnie: H&M Buty: Vagabond Koszula: własność stylisty Marynarka: Wallies
54
wowmagazine.pl
www.qevents.pl INTEGRACJA TEAM BULDING INCENTIVE
Idea Katsu oznaczająca w kulturze buddyjskiej ekspresyjny okrzyk prowadzący do stanu oświecenia, doprowadziła firmę do jasno sprecyzowanego credo – „Chcemy, żeby nasze prace krzyczały!”
ziemia powietrze woda
d
Torby Katsu powstające w wyniku łączenia filcu ze skórą i doprawione odpowiednią dawką koloru, dają niepowtarzalny efekt. Inspiracje nowoczesnego designu toreb mogą znajdować się wszędzie, i to właśnie pokazują projekty Katsu. Poręczna torba w rozmiarze XXL z wizerunkiem kota albo sowy, małe torebki na ramię i do ręki w kształcie auta, telefonu, świnki, trampka, pikowanego serca oraz wybór torebek na biodro i saszetek przyciąga niesamowitym zestawieniem form, kolorów i niecodziennością wyrazu. Torebki Katsu mają jasno wyznaczony cel – bawić, rozjaśniać szarość ulicy i sprawiać, że każda stylizacja stanie się wyjątkowa! Ofertę toreb i akcesoriów Katsu można przejrzeć na stronie:
www.katsu.pl
PROFESJONALNA ORGANIZACJA IMPREZ
,,
SONDA karnawałowa
Nie lubię przymusu zabawy i świętowania. Męczy mnie to po prostu i nudzi.
M
Muszę powiedzieć, że już samo słowo karnawał czy bal, brzmi dla mnie mocno anachronicznie. Pamiętam, że moi rodzice chętnie ulegali karnawałowej atmosferze i byli w tym okresie częstymi bywalcami warszawskich dancingów. Moim zdaniem, w obecnych czasach w Polsce, nie istnieje coś takiego jak atmosfera karnawału, czy bale karnawałowe. Ci, którzy powołują się na starą tradycję, robią to z rozpędu, starają się reanimować świat, którego już nie ma. Ferie zimowe skutecznie osłabiły wolę karnawałowego szaleństwa – nikt nie myśli o zabawach i balach, bo wszyscy wyjeżdżają na narty. Jeśli już słowo karnawał ma mi się z czymś kojarzyć, to przede wszystkim z karnawałem w Rio de Janeiro. Z najsłynniejszą ulicą Brazylii – Sambodromo i z półnagimi, przyozdobionymi „tu i ówdzie” w pióra tancerkami, kołyszącymi się w rytm samby na barwnych, niczym filmowe dekoracje, platformach. Trwająca pięć dni zabawa, to największe światowe szaleństwo karnawałowe. Zmysłowa radość w tym szaleńczym transie wirujących ciał jest bardzo fotogeniczna, ale mnie ona nie przekonuje. Nie trafia w mój gust. W ogóle nie przepadam za balami, tańcami, przebierankami. Nie lubię przymusu zabawy i świętowania. Męczy mnie to po prostu i nudzi. Dlatego traktuję tego typu zabawy bardzo umownie lub domagam się dyspensy i wcale się nie przebieram. Dziś trudno mi w to uwierzyć, ale był taki czas, kiedy czynnie uczestniczyłem w różnego typu zabawach, dancingach, balach przebierańców i potańcówkach. A w dodatku – sam je prowadziłem. Była to cena, którą godziłem się płacić za spełnienie swoich dziecięcych marzeń – bycia marynarzem. Od dziecka bowiem śniłem o wypłynięciu w dalekomorski rejs, ale nie jako pasażer, tylko jako członek załogi. Kiedy więc tylko nadarzyła się okazja, zaciągnąłem się na statek pasażerski „Stefan Batory” w roli oficera rozrywkowego. To był rok 1987, ostatni rok funkcjonowania tego transatlantyka w Polskich Liniach Oceanicznych. Na szczęście, zdążyłem jeszcze zrealizować na nim moje dziecięce marzenie. Każdy dzień pracy na „Batorym” rozpisany miałem
56
wowmagazine.pl
Tomasz Raczek – krytyk filmowy, publicysta, wydawca
na kwadranse i ciągle musiałem coś robić. Prowadziłem bibliotekę, wyświetlałem filmy, organizowałem koncerty i bale, udzielałem się jako konferansjer, prowadziłem grę w bingo oraz wyścigi konne. Zachęcałem do lekcji tańca towarzyskiego i aerobicu. Ogólnie mówiąc – organizowałem pasażerom rozrywkę, można nawet powiedzieć – życie kulturalne. Mimo mojej niechęci do balów, musiałem je codziennie organizować. Każdy bal musiał mieć jakąś myśl przewodnią. Największą popularnością cieszyły się bale piratów i bale piżamowe. Gdy wypływaliśmy z Aten czy Stambułu, organizowałem popisową imprezę oficera rozrywkowego, czyli… bal futer i kożuchów, w które masowo zaopatrywały się w tych portach wszystkie panie ze statku. W wielkim salonie dancingowym odbywał się pokaz iście królewskiej kolekcji i wybór najpiękniejszego futra. O tytuł ten konkurowały kurtki z jenotów syberyjskich, etole z norek i futra z psów pustynnych i srebrnych lisów o wyszukanych nazwach „Marzenie Pireusu” czy „Wieczór w Operze”. Moja przygoda oficera rozrywkowego w końcu się jednak skończyła. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że najlepsze bale w jakich uczestniczyłem, ale już w charakterze pasażera, odbywały się właśnie na statkach. Statki pasażerskie, według mnie, są takim skansenem minionej kultury i wydaje mi się, że bal jest tam jak najbardziej na miejscu. Ponieważ potrzeba „pływania po morzach i oceanach” nie minęła mi z wiekiem, często wyruszamy z Marcinem w kolejne rejsy. Zdarzyło nam się nawet, że witaliśmy kiedyś Nowy Rok właśnie na statku, obserwując pokaz sztucznych ogni na Maderze. Wyspa stała się na tę chwilę sceną, a widownią były pokłady statków, których dziesiątki zacumowały wokół niej. To było przepiękne widowisko, prawdziwie magiczne chwile. Gdy pokaz się zakończył, wszystkie statki włączyły swoje syreny okrętowe i rozległo się przeciągłe „buuuuuu”, które niosło się jeszcze długo, długo po oceanie… Tekst: Ewa Gil-Kołakowska
J
,,
SONDA karnawałowa
Jestem wprost urodzonym balowiczem – kocham wielkie bale, małe potańcówki i wszelkie karnawałowe szaleństwa!
Jestem wprost urodzonym balowiczem – kocham wielkie bale, małe potańcówki i wszelkie karnawałowe szaleństwa! Miłość tę zaszczepiła we mnie znakomita choreografka i trenerka Mariola Felska. Już jako nastolatek szalałem zarówno na eleganckich balach, jak i na balach przebierańców oraz dyskotekach, które organizowała dla nas w olsztyńskim Klubie Tańca „Miraż”. Bardzo lubiłem taneczną elegancję, ale też wszelkie wariackie przebieranki. Pamiętam, że kiedyś wygrałem konkurs będąc przebrany za markietankę. Miałem na sobie wojskowy szynel i kabaretki…a, co? Innym razem, całą noc przetańczyłem jako pingwin! To były wspaniałe, szalone lata. Tworzyliśmy sobie własne „miraże” i na domowych prywatkach bawiliśmy się do białego rana, aż do odwołania godziny policyjnej. Od czasu, gdy zamieszkałem na wsi, w czasie karnawału organizuję u siebie bale tematyczne. Często jednak są to absolutnie spontaniczne spotkania – takie skrzyknięte z dnia na dzień, sąsiedzkie posiadówki, a raczej potańcówki. Lubimy się bawić, zwłaszcza w karnawale! Od wielu lat prowadzę różnego typu imprezy taneczne, w tym również bale sylwestrowe i karnawałowe, nawet takie na 800 par. Nieskromnie powiem, że moje bale są wyjątkowe, zawsze z pomysłem. Starannie się do nich przygotowuję i mam ogromną satysfakcję, gdy po paru minutach nauki, 800 par płynnie sunie po parkiecie w rytm wiedeńskiego walca. Oczywiście, nie czarujmy się – nie da się nikogo nauczyć tańczyć w parę minut czy nawet godzin. Można jednak pokazać kilka najprostszych kroków i spróbować przełamać jego nieśmiałość, by mógł bez zahamowań podporządkować swoje ciało muzyce. Taki podstawowy kurs uczy nie tylko rozróżniania rytmów, ale przede wszystkim uczy otwartości i uwalnia od kompleksów. Nie martwmy się więc o perfekcję wykonania, najważniejsza jest dobra zabawa. Jestem urodzonym animatorem, wodzirejem, kocham ludzi i uwielbiam obserwować, gdy dobrze się bawią. W dzisiejszych czasach, wodzirej to nie jest gość, który organizuje
Piotr Galinski – choreograf specjalizujacy sie w tancu towarzyskim i nowoczesnym,juror w „Tancu z Gwiazdami”
idiotyczne konkursy o butelkę wódki. To ktoś, kto potrafi sprawić, że atmosfera prowadzonego przez niego balu jest naprawdę wyjątkowa. W moich wspomnieniach związanych z karnawałem na zawsze pozostanie niezwykłe przeżycie, którego doświadczyłem jako uczestnik balu w Operze Wiedeńskiej. Był początek lat 90’, pracowałem wtedy w Niemczech jako choreograf, gdy na odbywających się w tym czasie Międzynarodowych Mistrzostwach Świata w Tańcu Towarzyskim, mój zespół zdobył vice-mistrzostwo, a ja, dzięki temu, zaproszenie na Wiener Opernball – najbardziej znany i elegancki bal na świecie. Ten bal nad bale, którego tradycja sięga czasów Kongresu Wiedeńskiego, jest kulminacją sezonu karnawałowego i wielkim wydarzeniem towarzyskim transmitowanym przez telewizję na żywo. Wśród gości spotkać można wiele gwiazd i osobistości życia publicznego z całego świata. Pamiętam jak bardzo ekscytujące i absorbujące było dla mnie już samo przygotowanie się do tego wydarzenia. Zwłaszcza skompletowanie odpowiedniej garderoby, która kosztowała mnie wtedy prawdziwy majątek, właściwie równowartość małego Fiata. To nieprawdopodobne, ale co roku, w samym tylko Wiedniu, od stycznia do początku marca odbywa się ponad trzysta różnych balów. Jest Bal Myśliwych, Bal Oficerski, Bal Kwiatów, Bal Policji, Bal Ludowy, Bal Kominiarzy, Bal Lekarzy, a nawet Bal Azylantów i Bal Bezdomnych. Istne szaleństwo, które jest kontynuowane już od ponad stu lat! Dobre towarzystwo, fajna rozmowa, lekki szum w głowie, super humor, muzyka na żywo i tańce do białego rana – dla mnie są to wyznaczniki udanego balu. Marzy mi się karnawał w Wenecji, ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do karnawałowego szaleństwa w Rio de Janeiro. To, co tam się odbywa, to ekstaza na granicy wszystkiego, co zakazane. Wszystko jest takie „wprost”, takie „obnażone”, pozbawione jakiejkolwiek tajemnicy. To zupełnie nie moje klimaty . Tekst: Ewa Gil-Kołakowska wowmagazine.pl
57
,,
SONDA karnawałowa
Od dłuższego już czasu, z przykrością obserwuję, że tradycja balów karnawałowych w Polsce powoli zamiera.
S
Słyszałam, że bale wymyślono już w XIX w., by mieć pretekst do hucznych towarzyskich spotkań. Mnie bal kojarzy się z piosenką, którą przed laty śpiewał Jerzy Połomski „Był raz bal na sto par, Pan wodzirej wprost szalał po sali...” i kojarzy mi się też z pracą. Odkąd w 1996 r. wygrałam konkurs wrocławskiego Przeglądu Piosenki Aktorskiej, każdy kolejny Nowy Rok zawsze witałam ze sceny. Od dłuższego już czasu, z przykrością obserwuję, że tradycja balów karnawałowych w Polsce powoli zamiera. Prawdziwie szampańska zabawa, balowe długie suknie, smokingi, fantastyczny wodzirej, serpentyny, konfetti, balony i muzyka na żywo – to już prawie historia godna anegdoty literackiej. Mnie wciąż marzy się taki „bal na sto par”. Chciałabym założyć wytworną, długą suknię i tańczyć… tańczyć różne walce i fokstroty, do białego rana! Mistrzynią tańca w parze, niestety, nie jestem. Ale gdyby trafił mi się jednak kiedyś jakiś przystojny nauczyciel, to niewątpliwie dałabym radę opanować tych kilka podstawowych kroków. Póki co, obserwuję innych „balowiczów”... z wysokości sceny. Mój recital jest jednym z punktów karnawałowego wieczoru, zaplanowaną chwilą na oddech, przerwą w tańcu. Trudno jest bowiem „balować” do piosenek Edith Piaf czy Marleny Dietrich, choć i takie zdarzenie miało kiedyś miejsce w hotelu Kasprowy w Zakopanem. Pamiętam, jak z wielkim zaangażowaniem śpiewałam dramatyczne i rozdzierające serce „Padam, padam, padam… Il arrive en courant derrie’re moi”, ale zachłyśnięta tańcem publiczność nie zatrzymała się nawet na moment. Do tamtej chwili byłam przekonana, że do piosenek Piaf nie da się tańczyć, więc przeżyłam mały szok!
58
wowmagazine.pl
Justyna Szafran
– aktorka Teatru Capitol we Wrocławiu
Prawdziwie jednak dramatycznych chwil doświadczyłam w Sylwester 2000/2001, śpiewając na wrocławskim Rynku. Dzisiaj się z tego śmieję i wspominam jako zabawną anegdotę, ale wtedy nie było mi do śmiechu – myślałam, że się popłaczę i ucieknę ze sceny. Wspólnie z kolegami muzykami przygotowaliśmy ambitny projekt, prawdziwą – jak nam się wydawało – perełkę. Pomysł był bardzo fajny i może miałby odpowiednią siłę rażenia, ale na małej scenie i dla mniejszej widowni. A my musieliśmy się zmierzyć z kilkutysięcznym, mocno rozbawionym tłumem na rynku, którego percepcja odbioru ambitnej sztuki po północy, po widowiskowym pokazie fajerwerków i po równie oszałamiającym koncercie Maryli Rodowicz, była już silnie nadszarpnięta. Śpiewałam piękną, liryczną piosenkę o ciszy, ale tłum wcale jej nie oczekiwał – tłum domagał się „Małgośki” i „Kolorowych jarmarków”. Pamiętam jak dziś, że w trakcie tego godzinnego występu cały wrocławski Rynek skandował: „Mary-la!”, „Ma-ry-la!”, „Ma-ry-la!” – a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wytrwałam jednak na scenie do końca. W minioną noc sylwestrową też koncertowałam, były nawet bisy. Sama bawiłam się wyśmienicie aż do dziewiątej rano. To była naprawdę bardzo udana inauguracja karnawału, a ja postanowiłam sobie, że jak już będę nieprzyzwoicie bogata, to przyjrzę się z bliska karnawałowi w Rio. Może nawet zdobędę się na odwagę i sama popróbuję zmysłowo poruszać biodrami… Oczywiście, jeśli tylko wcześniej spotkam jakiegoś przystojnego nauczyciela samby! Tekst: Ewa Gil-Kołakowska
M
,,
SONDA karnawałowa
Marzy mi się tradycyjny bal karnawałowy jak ze starych fotografii.
Mądrze wymyślono, że karnawał jest w zimie. Inaczej pewnie nie udałoby się naszym przodkom przetrwać tych zimnych i ciemnych miesięcy. Ruch, taniec i dobre jedzenie to od stuleci znany sposób na chandrę zimową. Teraz ludzie chętniej wyjeżdżają w ciepłe kraje, kiedyś jednak nie mogli, więc i zabawy były organizowane z większą fantazją i rozmachem. Lubię, gdy wszystko ma swoje miejsce i czas. Dla prawdziwych balów tym miejscem jest wielka i pięknie oświetlona sala, właśnie zimą. Długa, wytworna suknia jest obowiązkowa, podobnie jak porządny garnitur lub frak dla panów. Oficjalnie karnawał zaczyna się w dniu Trzech Króli, czyli 6 stycznia i trwa do środy popielcowej. W tym właśnie czasie następuje u mnie jakaś wybitna mobilizacja. Co tydzień, a czasem i dwa razy w tygodniu, chodzę na imprezę, bardziej lub mniej bal przypominającą. Często bywam na nich z racji obowiązków zawodowych. Od lat marzy mi się tradycyjny bal karnawałowy jak ze starych fotografii. W przedwojennej Warszawie najwspanialsze bale odbywały się w Hotelu Europejskim na Krakowskim Przedmieściu, który w tamtym czasie nosił nazwę – Hotel d’Europe. W hotelu o bogatej tradycji balów sylwestrowych i karnawałowych, hucznie bawiła się cała elita Warszawy – arystokraci, ziemianie, dyplomaci, wojskowi i artyści. W latach świetności hotelu, gościło w nim wiele osobistości, m.in. Artur Rubinstein, Marlena Dietrich, Robert Kennedy czy Indira Gandhi. Niestety, od kilku już lat hotel czeka na remont. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się zatańczyć tam jakiegoś walca… Na razie, mogę tylko wspominać inny wielki bal – Bal Króla Perfum, który miał miejsce w Hotelu Viktoria. Gości obowiązywały oczywiście stroje wieczorowe – długie suknie i smokingi. Wystąpiłam w kreacji pożyczonej od koleżanki – złotej, długiej sukience z gorsetem. Wyglądałam w niej, podobno, bardzo efektownie, a obecna na balu Hanna Bakuła namalowała później mój portret – właśnie w tej złotej sukni. Żałuję, że nigdy nie byłam na balu maskowym. Maska to inna twarz, inne imię, odmienna
Anna Popek
– prezenterka telewizyjna, dziennikarka
osobowość. Kawałek plastiku lub papieru, za którym można się schować, wydobywa z naszego wnętrza ukryte pragnienia. Pozwala, by znów przejęła nad nami władzę dusza małej dziewczynki lub dorastającej panienki sprzed lat. Maska sprzyjająca anonimowości dodaje odwagi, zmysłowości, tajemnicy, erotyzmu. Jako że bal maskowy jeszcze mi się nie trafił, to pozostają mi marzenia. Jedyne karnawałowe szaleństwa związane z maskaradą, dotyczą mojego dzieciństwa. Wtedy to regularnie, na każdą szkolną zabawę, z upodobaniem przebierałam się za Krakowiankę. Uwielbiałam te kolorowe spódnice, czerwone korale i te wszystkie „cuda-wianki” wokół głowy. Żałuję, że nie wypada mi nosić się tak na co dzień, bo uważam, że tego rodzaju strój bardzo dodaje kobiecie urody! Ostatnio, wielką satysfakcję sprawia mi udział w balach charytatywnych, z których dochód przeznaczony jest na jakiś szczytny cel. Jako członek Kapituły, od dwóch lat bywam na Balu Charytatywnym Gwiazd Dobroczynności. Nagradzamy na nim osoby, które angażują się w pomoc innym i nadmiernie się tym nie chwalą. Uczestniczy w nim wiele polskich gwiazd, przedstawicieli biznesu i mediów, którzy w ten sposób okazują swoje wsparcie dla Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce – organizatora balu i konkursu o tytuł Gwiazdy Dobroczynności. Podczas balu odbywa się też aukcja i loteria fantowa, z których dochód zasila Fundusz Wieczysty Gwiazd Dobroczynności „Pozytywka”, wspierający edukację dzieci niepełnosprawnych. Nasz bal odbywa się zawsze po wrocławskim balu prezydenckiej pary – Anny i Rafała Dutkiewiczów. Bal charytatywny we Wrocławiu ma już dziesięcioletnią tradycję, jest zasłużonym liderem i mobilizuje nas do szlachetnej rywalizacji. Jak dotąd, nie udało nam się jednak zebrać większej lub choćby takiej samej kwoty jaką zbierają wrocławianie. Wierzę, że kiedyś jeszcze się to uda. Tegoroczny Bal Gwiazd Dobroczynności odbędzie się 19 lutego – może przyjedzie do nas jakiś szczodry wrocławianin? Zapraszam. Tekst: Ewa Gil-Kołakowska
wowmagazine.pl
59
WROCWOW
Anna
DUTKIEWICZ FOTO: Paweł Kozioł
Pierwsza Dama Wrocławia, organizatorka corocznych Balów Dobroczynnych – ekskluzywnych biznesowych spotkań połączonych z akcją charytatywną, które od lat są największym towarzyskim wydarzeniem w Polsce.
60
wowmagazine.pl
WROCWOW
Anna Dutkiewicz:… i trwa to około godziny. Niektórzy goście, chcąc przekazać nam sympatię, ściskają nam ręce, że aż boli. Ale rozumiem, że jest to przekaz pozytywnych energii.
wypite – znów zostało oddane na przyszły, jedenasty bal. Myślę, że jest najdroższym winem w Polsce. (śmieje się) Ta butelka wina, na aukcji sprzedawana jest oczywiście jako symbol, idea, a nie konkretny trunek. Taka sztafeta dobroczynności.
Chcę im również podziękować za to, że mi ufają. Potrzeb jest bardzo wiele, a nie wszyscy sponsorzy mają po prostu czas na dokonywanie wyborów w odpowiedzi na te potrzeby.
Jubileuszowe spotkanie skłania do podsumowań dotychczasowych balów.
Teraz raczej nikt nie ośmieli się tej butelki nie oddać, skoro obrosła już legendą.
Zawsze zastanawiam się, jakimi słowami otworzyć bal. Tym bardziej przed jego dziesiątą rocznicą. Rafał nie jest osobą, która zabijałaby przemowami jakiekolwiek spotkanie. A dla mnie ważne jest, by powiedzieć choćby jedno sensowne, ważne zdanie niż sto mało istotnych. Ja balowi nadaję kształt i konstrukcję, zaś treścią wypełniają go moi goście dając to wielkie wsparcie. Ten bal to moi goście – to oni dają pieniądze na chore dzieci. To jest najistotniejsze i o tym powiedziałam.
Mieliśmy raz sytuację „niepewności”. Niemiecka firma, która ją wylicytowała, uczestniczyła w balu po raz pierwszy, nie znała zatem naszej tradycji – obawiałam się, że to koniec. Ale inni goście balu podeszli i powiedzieli, że TO wino najlepiej jak najszybciej oddać. I wino zostało przesłane, zresztą w bardzo oficjalny sposób, przed kolejnym balem. Przedstawiciele tej firmy również pojawili się ponownie na balu i są naszymi gośćmi do dziś. Teraz wszyscy ci, którzy weszli w posiadanie tego wina śledzą jego losy. Myślę, że jak skończymy je licytować, to, naprawdę – wmuruję je w ścianę szpitala.
Rozliczenie balu nie jest proste. Trwa, właściwie, rok czasu. Nie dlatego, że trudno się rozliczyć z pieniędzy – mamy na to oddzielne konto. Czas sporządzania formalnych dokumentów w firmach, wymiana dokumentów, podpisanie umów, wreszcie wpłat od sponsora, to wszystko czasami trwa do 5 miesięcy i wydłuża proces finalnego wpływu na nasze konto. Ja rozliczam się z tego, co wpływa na konto i pokazuję ludziom to, co rzeczywiście zebraliśmy. Pieniędzy zwykle jest więcej niż szacujemy. Niektórzy sponsorzy, którzy są pierwszy raz na balu, dołączają z donacją po balu. Decyzje o przekazaniu wpłat, tych poważnych po 50 czy 100 tys., powstają na naradach zarządów firm. I dlatego to trwa. Czas rozliczenia wpłat wyznaczam od balu do balu – wtedy wiem, ile pieniędzy mamy na koncie i publicznie rozliczam się z każdej złotówki przed wszystkimi moimi gośćmi i tymi, którzy chcą zajrzeć na stronę internetową.
Beata Łańcuchowska: Podczas otwarcia balu witają Państwo wszystkich gości…
Bez darczyńców nie byłoby balu.
Organizację balu traktuję bardzo odpowiedzialnie i szukam rzeczywistych potrzeb w tym zakresie. Moje decyzje honorowane są przez gości, ale istotą balu jest wielkość wsparcia darczyńców, którzy włączają się w tę akcję. To są te cegiełki, rzeczy wystawione w sklepiku czy podczas cichych licytacji. Podczas licytacji, szczególnie aukcji głośnych, goście balu wspaniale się też bawią. Zdarza się, że licytująca dany przedmiot osoba, włącza go do ponownej licytacji?
Tak. Wino ze stołu Jana Pawła II, ofiarowane przez Macieja Ziembę, dominikanina, który był częstym gościem papieża, od pojawienia się na naszym balu wciąż „pracuje” na dzieci. Na czwartym balu stanęło do licytacji dwukrotnie, a następnie przez siedem razy stanęło pod młotek. Chyba nigdy nie zostanie
Jako muzealny eksponat, który zarabiał przez lata na szpital.
Tak. W tym roku, dzięki pieniądzom Unii Europejskiej, otwieramy nowy pawilon szpitala im. Korczaka. Wszystkim sponsorom, którzy przyczynili się do wyposażenia tego szpitala w nowoczesny i drogi sprzęt, chcemy symbolicznie podziękować. W holu wejściowym pawilonu chcemy umieścić tabliczki, takie cegiełki z nazwiskami sponsorów. Układamy ich listę, nie jest to jednak łatwe. Mamy do czynienia ze sponsorami zarówno rzeczowymi, jak i finansowymi – trudno zważyć, czy porównywać ze sobą wartość donacji. Niewątpliwie jest to świetny pomysł, by uhonorować darczyńców.
W tym roku uzbieraliście Państwo na balu 1,5 mln złotych.
Wiem, że nie prowadzi Pani fundacji.
Nie mam żadnej fundacji, choć większość ludzi myśli, że ją mam. Formalnie, organizatorem balu jest Fundacja „Opieka i Troska”, a ja tylko go przygotowuję. Korzystam z konta fundacji i usług pani księgowej, która ma z nami dużo roboty i kłopotu. Spraw jest wiele i wszystkie trzeba pozamykać formalnie, prawnie. Wielu firmom i osobom należy wystawić zaświadczenia wpłat, bo wsparcie, które od nich dostajemy, można odliczyć od podatku.
wowmagazine.pl
61
WROCWOW Chcę zaznaczyć, że wszyscy, którzy przygotowują bal, pracują nieodpłatnie. Wolontariusze i wszyscy, którzy odpowiadają za poszczególne elementy organizacyjne balu pracują non-profit. Nie mamy funduszu, by wypłacać sobie pieniądze. Jako organizator balu podejmuję się również nieodpłatnej półrocznej pracy, przez trzy miesiące nawet bardzo intensywnej. Jedną z zasad balu, którą przyjęłam, jest zapłata przez każdego gościa – ja również za takowego się uważam – cegiełki-wejściówki. I nie ma dyskusji, czy ma to sens czy nie. Płaci Pani za siebie bilet?
Mąż też płaci. Pracujemy na balu i czujemy się jednocześnie gośćmi. Nie czuję się na balu wyłącznie jak osoba w pracy – przecież przygotowuję sobie kreację, idę do fryzjera – do pracy, jako architekt, czasami idę w kaloszach. Bal to coś innego. Jako gość balu czuję się zobowiązana zapłacić za wejście. Wszyscy sponsorzy płacą za wejście cegiełkę. Rozumiem to tak: firmy wspierają cel, który podaję, a każdego gościa stać na cegiełkę. I pod tym względem, myślę że jest to ewenement na skalę polską. Inne bale są tak ustawione, że sponsor, który coś daje, dostaje ileś wejściówek. Każdy płaci za siebie. Wpływy z biletów idą na koszt organizacji imprezy…
dekoratorzy itd.). Nie każdy zdaje sobie sprawę, że obsługa 130 stolików wymaga zatrudnienia minimum 130 kelnerów, a dodatkowo ok. 20 osób nadzorujących rewiry tej obsługi. Bal wydawany jest na najwyższym poziomie.
W tym roku mieliśmy fantastycznych gości z zagranicy. Okazali się wielkim sponsorem. Podczas licytacji jednej z prac wyraziłam swoje podziękowanie za ich hojność, a oni odpowiedzieli, że najlepszą gratyfikacją będzie dla nich zaproszenie na kolejny bal, ponieważ nigdzie nie bawili się tak dobrze. To jest coś, co wynagradza moje nerwy, stres i pracę.
lepiej
62
wowmagazine.pl
Jaki będzie los balu, gdy skończy się kadencja prezydentury pana Dutkiewicza? Mam nadzieję, że wpisał się tak doniośle w klimat miasta, że jego tradycja będzie nadal trwała.
usłyszeć pięć opinii i zastanowić się, Mogę go oddać w ręce następnej Pani czy mam rację Porozmawiajmy o krePrezydentowej. (uśmieniż raz się acjach balowych. cha się) Ależ proszę Ja się na tym nie znam. Jako bardzo – mogę zdradzić pomylić. architekt, sama wymyślam sobie wszystkie tajemnice jego orróżne rzeczy. Albo… z braku czasu wspomagam się ludźmi, którzy są równie szalonymi jak ja i nie boją się wyzwań. W tym roku absolutnie oddałam się w ręce Ewy Jobko. Jest to osoba z wizją, która jak się do czegoś zobowiąże, to nawet jeśliby się waliło i paliło, zrobi to. I jak było widać – zrobi dobrze.
I osoba nosząca jej kreacje czuje się w nich …a dochód pozyskuje się z licytacji, cegiełek. dobrze. Nie można jej narzucić niczego, ale Bal musi się przecież sfinansować. Każda wystarczy się oddać w jej ręce. Ewa doskonadarowizna jest dla mnie święta i jest przele wie jak do typu sylwetki dopasować rodzaj znaczona na zakup sprzętu. Nie dotykam piemateriału i formę kreacji. Kilka kobiet na niędzy, które zbieram. W żaden sposób. One balu ubrało się u niej i u żadnej z nas nie wpływają na konto i poprzez umowy zakupu można było rozpoznać, że to ta sama ręka sprzętu wypływają z tego konta. Wszystko projektanta – i to jest jej wielkość. Ja, jako odbywa się na podstawie formalnych dokuarchitekt, rozpoznaję pracę innych archimentów. Cieszę się, jeśli cegiełek tektów w wielu różnych miejscach. Ten zostaje jak najwięcej. Podczas jest jednak wielki, który za każdym przygotowań do balu z każrazem tworzy dobrą architeken bal dą firmą dyskutuję o cenie turę, ale trudno poznać, że są produktów, które dostaję na to jego dzieła. Dobre projekty to moi goście bal. Restauracje zaoferowały są do potrzeb i są – to oni dają pieniądze dopasowane nam menu na najwyższym odpowiedzią na zmysł estetyczna chore poziomie, za dużo niższą ny klienta. Tak postrzegam procenę niż jego prawdziwa warjekty Ewy. dzieci. tość. Na naszych balach nigdy Czy zdaniem Pani, kreacje tegorocznego nie brakuje jadła i picia. Sprzęga się balu prezentowały trendy tego sezonu? dobry duch – każdy identyfikuje się z tym, Wiem ze słyszenia, że niektóre panie jeżdżą co robi. Kiedyś policzyłam ilość osób pracupo sukienki do Londynu i Paryża. Wiele pań jących na balu – na jednego gościa przypazamawia kreacje u polskich projektantów. da osoba pracująca przy balu (wolontariuMniej znane nazwiska nie oznaczają jednak sze, kelnerzy, kucharze, barmani, technicy,
T
gorszych kreacji. Nie jestem na tyle biegła w dziedzinie mody, żebym mogła rozpoznać które kreacje są szykiem mody tego sezonu, a które ubiegłego. Bywają panie, które same sobie wymyślają kreacje i takie, które wolą się kogoś poradzić. Myślę, że lepiej usłyszeć pięć opinii i zastanowić się, czy mam rację niż raz się pomylić. W każdej dziedzinie życia.
ganizacji. Nie mam z tym żadnego problemu. Bal kosztuje mnie szalenie dużo emocji – sposób jego organizacji nigdy nie może mieć rutyny. Ważną zasadą naszych balów jest to, że nie zmieniam rzeczy, które dobrze funkcjonują. Poprawiam te, które nie zadziałały najlepiej, albo… drobne wpadki, których goście nawet nie zauważyli. Nasze bale organizowane są dla świata biznesu, kultury. Myślę, że tą inicjatywą trafiłam w niszę – istnieje społeczna potrzeba posiadania imprezy biznesowej połączonej z dobroczynnością. Dzięki naszym balom ludzie podtrzymują i nawiązują kontakty. Nie jest to okazja do rozmów biznesowych, lecz do umówienia się, wymiany wizytówek. Taka jest po części ich rola, warto więc na nich być. Jeśli ktoś chce się pokazać, to bal jest najwłaściwszym do tego miejscem?
Na bal zapraszani są ludzie, którzy mogą sobie pozwolić na wejście – cegiełki są najdroższe w Polsce. Im droższe cegiełki, tym wyższy poziom oczekiwania gości w stosunku do standardu wydarzenia, przez to i wyższe wymagania wobec organizatora. To mnie obliguje do ciągłego podnoszenia standardu balu. Gdziekolwiek jestem, podglądam i uczę się różnych rzeczy, żeby wciąż zaskakiwać swoich gości, żeby zawsze było coś nowego. ROZMAWIAŁA: Beata Łańcuchoska OPRACOWANIE: Leokadia Kowara
BAL
wrocławski Backstage
prezydenckiej pary
Jubileuszowy bal Prezydenckiej Pary to jedna z najważniejszych imprez towarzyskich dziejących się w naszym mieście. Doroczny bal połączony z aukcją dobroczynną gościł aż 1300 osób. Na liście VIP-ów znaleźli się m.in.: Kardynał Henryk Gulbinowicz,Leszek Czarnecki z Jolantą Pieńkowską, ambasador USA Lee Feinstein, senator Jarosław Obremski, prof. Tadeusz Luty i senator Alicja Chybicka. Do licytacji wystawiono wiele cennych przedmiotów m.in. kielich Jana Pawła II, skrzypce z autografem George'a Michaela oraz rękawice bokserskie z autografami Adamka i Kliczko. Hojność darczyńców pozwoliła na zebranie 1,5 mln złotych, z których większość zostanie przekazana na zakup cyfrowego aparatu rentgenowskiego dla dzieci z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Gromkowskiego w e Wro c ł a w i u . Po z o s t a ł a k w o ta uzbieranych pieniędzy trafi do Przylądku Nadziei, czyli nowej Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej, która powstanie przy ul. Borowskiej oraz dla Julii Zakrockiej.
wowmagazine.pl
Foto: Michał Adamski
X Bal Dobroczynny Anny i Rafała Dutkiewiczów, Hala Stulecia, 13 stycznia
63
WROcłAWSkI BAckStAgE
Skrzypce z autografem George'a Michaela osiągnęły podczas licytacji kwotę 250 tys.
W licytacji pomagała Andżelika Ogryzek - Miss Polski 2011 oraz Monika Lewczuk - Miss Supranational 2011.
BALBAL BAL BALBALBALB BALBAL BAL BAL 64
wowmagazine.pl
Uroczyste otwarcie balu
WROcłAWSkI BAckStAgE
Bal upływał pod znakiem Euro 2012 – rozstawiono bramki, a prowadzący zabawę byli przebrani w stroje sędziowskie.
BALBAL BALBALBALBAL BALBAL BALBALB wowmagazine.pl
65
Wiceprezydent Maciej Bluj wręczył Elżbiecie Brach (wyd. słowo/obraz terytoria) Pióro Fredry – główną nagrodę WPDK i tytuł Książki Roku 2011
Paradę miłośników książki poprowadziły Mole Książkowe
FOTO: Paweł Kozioł
WROcłAWSkI BAckStAgE
Wrocławskie Promocje Dobrych Książek, 1-4 grudnia 2011 20 edycja targów książki przyciągnęła do Wrocławia aż 100 wydawców, znamienitych pisarzy oraz tłum wielbicieli literatury. Cztery dni święta książki organizowane w Muzeum Architektury oraz Galerii BWA szczelnie wypełniły promocyjne spotkania autorskie, prezentacje wydawnicze oraz dyskusje literackie. Mole Książkowe były wszędzie. Wśród zaproszonych gości prym wiedli wrocławscy autorzy, nie zabrakło również gości specjalnych – finalistów Angelusa, Literackiej Nagrody Europy Środkowej. Jak co roku rozstrzygnięto edytorski Konkurs na Najlepszą Książkę Roku, który wyłonił pięć równorzędnych nagród oraz nagrodę główną – „Pióro Fredry”. Targom książki towarzyszyły artystyczne warsztaty dla dzieci, gra miejska oraz wystawy fotografii Ryszarda Kapuścińskiego, portretów kobiecych z kolekcji Archiwum Fotografii Ośrodka KARTA oraz wystawa malarstwa Ilony Brożek.
Spotkanie z Wojciechem Tochmanem, finalistą Angelusa poprowadziła Magda Piekarska
Przewodnicząca jury Natalia Gorbaniewska z białoruską pisarką Swietłaną Aleksijewicz, zdobywczynią nagrody Angelusa.
Dyskusja o wznowieniu książki „Gdyby cała Afryka” z udziałem gościa honorowego Swietłaną Aleksijewicz, laureatką Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego Finaliści Angelusa na scenie Teatru Polskiego
66
wowmagazine.pl
WROcłAWSkI BAckStAgE Szwedzka pisarka Maj Sjowall była honorowym gościem festiwalu
Gaja Grzegorzewska, autorka „Topielicy” zdobyła główną nagrodę Wielkiego Kalibru
Potrawy z powieści Camillerego przyrządzał Robert Makłowicz
Strzał z Wielkiego Kalibru Międzynarodowy Festiwal Kryminału, 22-27 listopada
Kryminalną ucztę dla miłośników gatunku przygotowano z wielkim smakiem i rozmachem – odbyło się kilkanaście „sensacyjnych” spotkań, dyskusji panelowych, wykładów z pisarzami, jak co roku odbyły się Kryminalne Warsztaty Literackie oraz wręczono nagrodę Wielkiego Kalibru. Nowością festiwalu była Kryminalna Konferencja Bibliotekarzy.
Spotkanie w Literatce. Od lewej: Marcin Sendecki, Marcin Świetlicki i Marcin Baran
Kopia pożądania FOTO: Paweł Kozioł
Wernisaż Kasi Kmity MUST HAVE IT, BWA Awangarda, 15 grudnia Najnowszy projekt Kasi Kmity okazał się rewizją przemian estetycznych, a nawet kąśliwym komentarzem posiadania dóbr luksusowych i metkowaniem codzienności. Sześć nowych artystycznych obiektów, w tym stylizowane na wielkoformatowe glamourowe fotografie, ukazały podróbki słynnych marek – fetyszy konsumpcjonizmu.
José Manuel Barroso, Przewodniczący Komisji Europejskiej odebrał tytuł doktora honoris causa Politechniki Wrocławskiej. Podczas wizyty we Wrocławiu odwiedził Ossolineum, a na Jarmarku Bożonarodzeniowym skosztował grzanego wina.
Prezydent Czech Vaclav Klaus, przybyły do Wrocławia na zaproszenie prezydenta miasta Rafała Dutkiewicza, promował w Auli Leopoldyna swoją książkę "Gdzie zaczyna się jutro". Półprywatny charakter dwudniowej wizyty pozwolił Gościowi na swobodny spacer po rynku, spotkania z mieszkańcami naszego miasta, przejazd czeskim tramwajem na stadion oraz jazzowy koncert.
grudniowi goście prezydenta wowmagazine.pl
67
WROcłAWSkI BAckStAgE
SYLWESTER 2011/2012
Sylwester dla wielu wrocławian oznaczał szampańską zabawę – feeria barw płynąca ze sceny i wyjątkowe koncerty szybko rozruszały tłumy zebrane na Rynku. Atmosferę rozgrzał Vavamuffin i L.U.C., a później na scenie pojawiły się Gwiazdy podkręcające muzyczne emocje: Zakopower, Brodka, T.Love i Kayah. Imprezę prowadzili Grażyna Torbicka i Hubert Urbański. O północy na scenie pojawili się prezydent naszego miasta i burmistrz San Sebastian, noworoczne życzenia złożył nawet kapitan Wrona.
Jubileuszowe Światełko do Nieba
Angelika Plank, Miss Kosmetyczek
8 stycznia Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała po raz 20. Mimo deszczowej niedzieli, spontaniczny zew niesienia pomocy potrzebującym niestrudzenie rozgrzewał kwestujących wolontariuszy i darczyńców.
Wielką atrakcją imprezy był kwestujący policyjny robot Najpiękniejsze kosmetyczki w gronie jury
Staraliśmy się pobić rekord w naklejaniu serc na tiry Mercedesa.
BLANCHE I MARIE Prapremiera, Teatr Polski, Scena Kameralna, 2 grudnia 2011
Spektakl „Blanche i Marie”, oparty na tekstach Enquista, jest udanym debiutem Cezarego Ibera. Opowieść o kobietach nieustannie poszukujących miłości okazała się wyśmienitą okazją do podziwiania wyśmienitej obsady sztuki. Polecamy!
68
wowmagazine.pl
FOTO: materiały prasowe
PIMP UP!
PiMp Up! Odpicuj się! Mystic Club, 21 listopada
3 edycja popularnego eventu Pimp UP przyciągnęła wielu entuzjastów mody. W klubie Mystic zebrali się znawcy mody, sklepy online, concept story, projektanci, wizażystki, fryzjerzy. Można było kupić oryginalne ubrania, buty, dodatki, zjeść muffinki, zrobić sobie koraliki, skorzystać z porad wizażystek, które oferowały nietuzinkowe makijaże oraz zrobić odjazdową fryzurę. Po warsztatach goście podziwiali show stylizacyjne w wykonaniu marek: Nife, Happin, Pulpashop, Kokilok, Fu-Ku i Kamila Kwiatkowskiego, który zaprezentował stroje unisex. Dawka modowych emocji została rozładowana wspólną zabawą do białego rana.
FOTO: materiały prasowe
Budynek WBK rozświetliły pokazy zaprojektowane przez studentów Wrocławskiej Politechniki
Zwyciężczynią 3. edycji konkursu Miss Kosmetyczek została 23-letnia Angelika Plank z miejscowości Zawadzkie w województwie opolskim. Wręczenie tytułu odbyło się z wielką pompą, na gali pojawili się celebryci, dla których perfekcyjny wygląd odgrywa bardzo ważną rolę. Finalistki konkursu zaprezentowały się w sukienkach koktajlowych i kreacjach wieczorowych projektu Agnieszki Światły.
FOTO: materiały prasowe
Wybory Miss Kosmetyczek 2012, Hotel Sheraton, Warszawa, 8 stycznia
wrocławski Backstage
Agnieszka Światły – klasyka w teatrze
Foto: Michał Piechowiak
Wieczorem, 8 grudnia w The Granary Hotel odbył się ostatni w starym roku tematyczny koktajl portalu QBusiness.pl. Spotkanie poświęcone było relacjom zachodzącym pomiędzy gospodarką a rynkami finansowymi. Partnerem wiodącym koktajlu był Nordea Bank Polska, zaś patronem honorowym Loża Dolnośląska BCC. Magazyn WOW po raz kolejny patronował spotkaniu.
Foto: Małgorzata Rakowska
Foto: Małgorzata Rakowska
3 grudnia w Wrocławskim Teatrze Lalek odbył się pokaz najnowszej kolekcji Agnieszki Światły na sezon jesień-zima 2012. W trakcie pokazu projektantka zaprezentowała aż 55 modeli sukienek. Beże, pastelowe róże, stonowane szarości i karmelowe brązy to przewodnie kolory zaprezentowanej kolekcji. Kolekcja była przemyślana i spójna. Zachwycały delikatne peleryny i tweedowe płaszcze. Interesującym akcentem okazały się sukienki w odcieniach czerwieni i mocnego różu.
Spotkanie QBusiness.pl
Nowości i zapowiedzi Jerzy Nowosielski Sztuka po końcu świata. Rozmowy Wybór i układ: Krystyna Czerni Starannie skomponowany przez biografkę artysty wybór wywiadów, w których wątki biograficzne i opowieści o sztuce przeplatają się z głęboko przemyślanymi ideami. Nowosielski, mistrz pędzla − i słowa, przyznaje w rozmowach, że obecność słuchacza w tajemniczy sposób go ożywiała − pobudzała jego myślową kreatywność, wręcz przemieniała go w prowokatora. Jego wyznania na temat idealnej religii, rychłego końca świata, rozważania o tym, dlaczego sztuka współczesna to sztuka schyłku cywilizacji, zdumiewają aktualnością. Są nie tylko znakiem czasów, ale czymś więcej − proroctwami.
Andrea Tornielli, Saverio Gaeta A.D. 2012 Czy nadchodzi koniec świata? tłum. Agata Ferens Klęski żywiołowe, kryzys ekonomiczny, upadek moralności, epidemie, katastroficzne przepowiednie fałszywych proroków. Czy to wszystko jest zapowiedzią bliskiego końca naszych czasów? W ciągu ostatnich dwustu lat wybrane osoby poznały niezwykłe proroctwa dotyczące przyszłości, które wkrótce się sprawdzały. Co zawierają ostatnie przepowiednie Maryi? Tylko dzięki tej książce możesz uzyskać odpowiedź na te i wiele innych nurtujących pytań, nic dziwnego zatem, że książka wywołała tak wielkie poruszenie we Włoszech.
Miron Białoszewski Tajny dziennik Najważniejsze wydarzenie literackie 2012 roku! To dzieło – ze względu na stopień samoobnażenia – mogło zostać wydane dopiero kilkadziesiąt lat po śmierci poety. W swojej „domowej epopei” Białoszewski przygląda się ludziom, znanym i nieznanym. Przygląda się również sobie, odsłania bujne życie towarzyskie, artystyczne, prywatne, erotyczne. Miron opowiada o przygodzie swojego życia trochę jak przybysz, który został „wstawiony w ten świat”. Jawa, sen i wspomnienia – wszystko to, przywołane z niesamowitą wyrazistością, splątane w jeden węzeł tworzy rodzaj wielowątkowej powieści o sobie samym.
Torres Salsa Carnaval LUNA Music Wybuch energii i radości może nieść ze sobą tylko muzyka rodem ze słonecznej Kuby! Utwory, które znalazły się na płycie, zostały zarejestrowane na żywo w czasie Carnaval de Salsa – międzynarodowego festiwalu salsy, organizowanego corocznie przez Izę i Josego Torresów. W nagraniach odnajdziemy niesamowitą dynamikę i ekspresję charakterystyczną dla salsy, ale również momenty liryczne, nawiązujące do klimatu uliczek Hawany znanych z Buena Vista Social Club. Usłyszymy kompilację tradycyjnych kubańskich brzmień i współcześnie brzmiących partii zarówno instrumentalnych, jak i wokalnych.
Frankenstein LUNA Music Musicalowa wersja popularnej historii Doktora Frankensteina i Monstrum, według autorskiego scenariusza i w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. Niezwykły, mroczny klimat budowany dźwiękami, zagrany jest przez imponującą orkiestrę pod dyrygenturą Piotra Dziubka. Znakomite interpretacje piosenek wykonywane przez m.in.: Agnieszkę Oryńską-Lesicką, Justynę Szafran, Justynę Antoniak, Mariusza Kiljana i Cezarego Studniaka sprawiają, że krążek działa na wyobraźnię, wciągając i zabierając słuchacza w podróż po świecie Frankensteina. Nie brakuje na niej utworów, które zakrawają na radiowe przeboje.
70
wowmagazine.pl
Mateusz Krautwurst/The Positive LUNA Music Brzmienie debiutanckiego albumu The Positive zaskoczy nawet najwierniejszych fanów zespołu. Poza funkiem, soulem, popem i jazzem, pozostającymi wciąż największymi inspiracjami formacji, usłyszeć można również zmyślną elektronikę oraz żywe instrumenty w połączeniu z harmonią głosów chóru. Do niespodzianek należą obecne na płycie muzyczne duety z gwiazdami polskiej sceny muzycznej – Natalią Kukulską oraz Urszulą Dudziak. Gościnnie wystąpił również kongijski raper Frenchy (Mavambu Ntsiama Marc). Całość w każdym szczególe dopieszczona jest produkcyjnie przez Marcina Borsa.
Magda Steczkowska & Indigo – Pełnia Universal Music Polska Nowa płyta Magdy Steczkowskiej i zespołu Indigo jest wysmakowaną propozycją różnorodnych, kobiecych melodii oraz rockowych brzmień. Większość tekstów autorstwa Magdy jest przekrojem wszelkich emocji – jest więc pasja życia, wielka miłość, zdrada, a nawet… kobiece spojrzenie na piłkę nożną. Jednym słowem: pełnia – w każdym tego słowa znaczeniu – tak bowiem stara się żyć artystka. Produkcją płyty zajął się ponownie Piotr Siejka, który jest również kompozytorem kilku utworów. Pozostałe kompozycje na płycie przygotował Tomasz Banaś, który ma na swoim koncie wiele hitów.
www.qevents.pl Teatr Polski we Wrocławiu zaprasza: MAYDAY reż. Wojciech Pokora, Scena Kameralna, 1-5, 28-29 lutego POCZEKALNIA.0 reż. Krystian Lupa, Scena na Świebodzkim, 4-5 lutego OKNO NA PARLAMENT reż. Wojciech Pokora, Scena Kameralna, 10-12, 14 lutego SPRAWA DANTONA reż. Jan Klata, Scena na Świebodzkim, 11-12 lutego BLANCHE I MARIE reż. Cezary Iber, Scena Kameralna, 16-18 lutego SZOSA WOŁOKOŁAMSKA reż. Barbara Wysocka, Scena na Świebodzkim, 17-19 lutego PREZYDENTKI reż. Krystian Lupa, Scena na Świebodzkim, 22-23 lutego FARINELLI reż. Łukasz Twarkowski, Scena kameralna, 24-26 lutego TĘCZOWA TRYBUNA 2012, XVIII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi, 25-26 lutego CZYNNE PONIEDZIAŁKI: Magiel teatralny z Krzysztofem Warlikowskim i Piotrem Gruszczyńskim, Scena Kameralna, 6 lutego Magiel literacki z Martinem Pollackiem, Scena Kameralna, 13 lutego Czytanie: MARAT/SADE reż. Sebastian Krysiak, Scena Kameralna, 27 lutego
KONCERTY PIKNIKI artyści technika logistyka atrakcje
d
HANS, DORA I WILK, przedstawienie inspirowane Sigmuntem Freudem, reżyseria i scenografia – Michał Borczuch, dramaturgia – Aśka Grochulska, prapremiera, 10 marca
Wrocławski Teatr Pantomimy zaprasza: MIKROKOSMOS reż. Konrad Dworakowski, Teatr Polski Scena Kameralna,7-9 lutego STAZIONE TERMINI reż. Marek Oleksy, Teatr Polski Scena na Świebodzkim, 15-16 lutego
Wrocławski Teatr Współczesny zaprasza: …NP. MAJAKOWSKI reż. Krystyna Meissner, Duża Scena, 1 lutego TRANS-ATLANTYK wg. W. Gombrowicza, reż. Jarosław Tumidajski, Scena na Strychu, 7-10 lutego BIAŁE MAŁŻEŃSTWO reż. Tadeusz Różewicz, Duża Scena, 9-14 lutego BALLADYNA reż. Krystyna Meissner, Duża Scena,17-19 lutego WEDŁUG BOBCZYŃSKIEGO, na motywach Gogolowskiego „Rewizora”, reż. Agata Duda-Gracz, Duża Scena, 23-24 lutego DAWNO TEMU W ODESSIE reż. Łukasz Czuj, premiera 25 lutego, 2629 lutego
Szanty we Wrocławiu 2012 XXIII Spotkania z Piosenką Żeglarską i Muzyką Folk odbędą się w dniach 1-4 marca. Klub festiwalowy – Łykend. Główne koncerty odbędą się w Stołówce Akademickiej Politechniki Wrocławskiej przy Wybrzeżu Wyspiańskiego 27.
Koncerty w ramach Ethno Jazz Festiwal-Muzyka Świata, luty 2012 FLAMENCO NAMIĘTNIE – spektakl muzyczny w reżyserii Krystyny Jandy (Synagoga Pod Białym Bocianem, 2 lutego) ANNA MARIA JOPEK & KROKE – wspólny projekt polskich gwiazd world music (Synagoga Pod Białym Bocianem, 5 lutego) CAMANE – „PRINCE OF FADO” – koncert najważniejszego męskiego głosu w muzyce fado (Synagoga Pod Białym Bocianem, 18 lutego) LESZEK MOŻDŻER I MOTION TRIO – spotkanie gigantów jazzu (Synagoga Pod Białym Bocianem, 26 lutego) CHARLIE HADEN’S QUARTET WEST, 25th Anniversary Celebration – (C.S.Impart, 27 lutego)
PROFESJONALNA ORGANIZACJA IMPREZ
Kawka na kanapie
BARAN (21.03 – 20.04)
Poczujesz się odważny i zdecydowany, a Twoje problemy wydadzą się dziecinnie proste. Miłość okaże się trwalsza niż myślisz! Miłość: Barany w związkach zaniepokoić może przygasająca miłość. Nie ominą Was trudne tematy i poważne rozmowy. Praca i pieniądze: ciężka praca zaowocuje awansem. Twoja kasa? – bądź spokojny – na pewno nie będzie pusta.
LEW (23.07 – 22.08)
Twoje ambicje będą iść w parze z urokiem osobistym. Możesz teraz wiele zrobić dla innych. Miłość: wolne Lwy będą miały okazję poznać kogoś interesującego. Lwy z obrączką na palcu mogą uważać się za prawdziwych szczęściarzy. Praca i pieniądze: nadchodzi ciężki czas i warto rozejrzeć się za dodatkowym źródłem dochodu. Będziesz wtedy bardziej spokojny.
Horoskop
STRZELEC (23.11 – 21.12)
Możesz brać się za najtrudniejsze sprawy! Szczęście będzie Ci towarzyszyć na każdym kroku, a ludzie staną się wyjątkowo przychylni. Miłość: przestań myśleć o ciągłych zmianach. Partner, z którym dzielisz miłość okaże się tym właściwym i na długi czas. Praca i pieniądze: pilnuj swoich wydatków, żeby nie stracić nad nimi kontroli. Jeżeli szukasz posady, nie martw się, otrzymasz ciekawe propozycje.
PANNA (23.08 – 22.09)
BYK (21.04 – 20.05)
KOZIOROŻEC (22.12 – 19.01)
Pod wpływem nowo poznanych ludzi masz szansę poszerzyć swoje horyzonty i zmienić swoje życie. Zacznij się rozglądać. Miłość: w Twoim otoczeniu znajduje się osoba warta zwrócenia na nią uwagi. Nie przegap tego! Praca i pieniądze: otworzysz się na nowe poglądy. Twoja umiejętność współpracy, negocjacji i stoicki spokój mogą być teraz w cenie.
Oryginalne pomysły wyjdą Ci na dobre. Nie obawiaj się ekstrawaganckich zakupów i śmiałych zmian wyglądu. Miłość: wolne Panny będą miały ochotę na flirtowanie, ale na swoją drugą połówkę muszą jeszcze trochę poczekać. Praca i pieniądze: będziesz teraz tytanem pracy. Twoje pomysły zdobędą uznanie współpracowników, a może nawet i szefa.
Masz w ręku wszystkie atuty, więc graj o najwyższą stawkę. Fortuna wyjątkowo Ci sprzyja. Miłość: nawet jeżeli w Twoim związku nie zawsze jest różowo, wkrótce przekonasz się, że wciąż bardzo się kochacie. Praca i pieniądze: praca stała się dla Ciebie drugim domem, może powinieneś to zmienić? Pomyśl choć o krótkim urlopie.
BLIŹNIęta(21.05 – 21.06)
Nie czekaj na lepsze warunki czy bardziej sprzyjające okoliczności – stwórz je sobie sam! Czas pomyśleć o inwestycji. Miłość: znudzonego Bliźniaka czeka wiele niespodzianek. Będziesz zmuszony zadbać o partnera, żeby go nie stracić! Praca i pieniądze: osoby, które kopią pod Tobą dołki znów dadzą Ci się we znaki. Przyszedł czas, żeby lepiej zadbać o swoją przyszłość.
Spryt, inteligencja i pomysłowość pozwolą Ci pokonać konkuruję. Przygody i ciekawe spotkania zapewnią dobry humor. Miłość: w uczuciach postawisz na szczerość. Jeżeli nie jesteś gotowa na związek, powiedz otwarcie o swoich obawach. Praca i pieniądze: uważaj na wrogów, będą próbować wplątać Cię w poważny konflikt. Wystrzegaj się niepewnych interesów.
Przed Tobą same szczęśliwe dni. Wykorzystaj sprzyjający czas i odważnie spełniaj marzenia – są bardziej realne niż myślisz. Miłość: Twojemu urokowi nikt nie będzie się w stanie oprzeć. Otworzysz się na nowe i ekscytujące doświadczenia. Praca i pieniądze: przesuń urlop na inny termin, teraz musisz byś w firmie i trzymać rękę na pulsie. Będziesz miał nosa do dobrych interesów.
RAK (22.06 – 22.07)
Zrób pierwszy krok w wymarzonym kierunku, a reszta potoczy się sama. Wyjdziesz na prostą i zaznasz szczęścia w czyichś ramionach. Miłość: Twój związek przechodzi trudne chwile, nie obawiaj się – co nie zabija, to wzmacnia. Praca i pieniądze: nareszcie będziesz mieć dość pieniędzy. Twoje pomysły zyskają aprobatę, możesz otrzymać niespodziewany awans.
WAGA (23.09 – 23.10)
SKORPION (24.10 – 22.11)
Będziesz pewny siebie, świetnie zorganizowany i skuteczny. Przyjaciele będą blisko, a fortuna sypnie groszem. Miłość: powodzenie masz zapewnione. Twoja nonszalancja okaże się doskonałym wabikiem. Uważaj jednak, by nie przesadzić. Praca i pieniądze: nie przesadź z lenistwem, unikaj krytyki i najpierw pomyśl, zanim wyrazisz swoje zdanie. Finansowo nie będzie najgorzej.
WODNIK (20.01 – 19.02)
RYBY (20.02 – 20.03)
Będziesz teraz rozdawać karty, więc rób swoje i nie oglądaj się na innych. Pewnie stąpaj po ziemi, to trafisz w czyjeś stęsknione ramiona. Miłość: zrealizujesz swoje plany i postanowisz pójść o krok dalej. Czeka Cię wiele miłych niespodzianek. Praca i pieniądze: w końcu spojrzysz realnie na swoje finanse. Zastanów się, bo nie wszystkie propozycje będą dla Ciebie intratne.
onkurs WOW! Konkurs WOW! Konkurs WOW! Konkurs WOW! Konkurs WOW! Konkurs WOW! Rozwiązanie konkursu z nr 4 WOW! Wszystkim uczestnikom konkursu dziękujemy za interesujące, a niekiedy nawet intrygujące recenzje książek wydawnictwa Znak. Najciekawsze z nich zostaną nagrodzone zestawami książek ZNAK-u, i trafią one do rąk: Justyny Bielskiej (Wrocław), Agnieszki Piotrowskiej (Wrocław) oraz Sylwestra Majchrowskiego (Zabrze).
72
wowmagazine.pl
Dołącz do nas na Wywiad z Magdą Steczkowską Kobieta pod lupą – Hanna Bakuła, Krystyna Tkacz i Elżbieta Wojnowska Świat kobiet kontra świat mężczyzn Idzie wiosna – co będzie modne w tym sezonie Wiosenna pielęgnacja ciała Sortujemy śmieci – ekologia wokół nas Męski świat – super bohater potrzebny od zaraz! Wrocławskie inwestycje
Wejdź na FB i polub profil WOW magazyn czekają na Ciebie liczne nagrody oraz ciekawostki kulturalne i modowe z Wrocławia
A PONADTO: wywiady z gwiazdami, sesje i edytoriale modowe
MODNE ADRESY ART HOTEL **** ul. Kiełbaśnicza 20 50-110 Wrocław www.arthotel.pl
Hotel Monopol **** Ul. H. Modrzejewskiej 2 50-071 Wrocław monopol.wroclaw@hotel.com.pl
RIVER ISLAND Stary Browar, ul. Półwiejska 32, Poznań; CH Arkadia, al. Jana Pawła II 82, Galeria Mokotów, ul. Wołoska 12, Warszawa; CH Renoma, ul. Świdnicka 40 Wrocław www.riverisland.com NEW LOOK al. Jana Pawła II 82, Galeria Mokotów; CH Renoma, ul. Świdnicka 40 Wrocław; CH Klif, ul.Zwycięstwa 256, Gdynia; Galeria Łódzka, al. Piłsudskiego 15/23 Łódź; CH Złote Tarasy, ul. Złota 59 Warszawa www.newlook.co.uk
www.butyk.pl 071 312 46 73 071 312 46 74
Salon Urody Spa Piękna Wrocław , ul. Zaporoska 39 D www: spa-piekna.pl
ALMI DECOR Dom Handlowy Renoma Wrocław, ul. Świdnicka 40 www.almi-decor.com
BED CLUB 50-116 Wrocław, ul. Rynek 60 tel.: 71 372 58 01, 609 669 696 e-mail: biuro@bedclub.pl web: http://www.bedclub.pl Agencja Reklamowa
atsog
skuteczna reklama
Małgorzata Stawicka ul. Poziomkowa 5, 55-010 Żerniki Wrocławskie Tel. 530820692, Fax 71 3502555 www.atsog.pl; biuro@atsog.pl
wroclawfashionweek Coming Soon!