Przez niego zginę

Page 1





Dla Sarah Cantin za wskazówki, za cierpliwość i magię, którą władasz, dzierżąc pióro redaktora



PROLOG MAGGIE 23.12.2015

Nadgarstki palą. Godziny spędzone na próbach uwolnienia rąk z liny związanej za moimi plecami sprawiły, że moja skóra jest otarta i poraniona. Jestem pewna, że zostaną mi brzydkie blizny. Nie żeby miało to jakiekolwiek znaczenie, gdy będę martwa. Zaczęłam przyzwyczajać się do tej myśli mniej więcej w tym samym czasie, w którym odpuściłam sobie trzymanie pełnego pęcherza. Teraz, przemarznięta na kość, po prostu leżę w kałuży moczu i wymiocin, a zęby bolą mnie od zaciskania na każdym wyboju drogi. Próbuję ignorować ciemność, walcząc jednocześnie z ogarniającą mnie paniką. Lęk dosłownie mnie dusi. On o tym wie. Teraz to wykorzystuje. To właśnie musi być to – odkrywa twoje tajemnice, obawy, słabości – po czym obraca je przeciwko tobie. Zrobił to Celine. 7


Teraz robi to mnie. Właśnie dlatego zamknął mnie w ciasnym bagażniku, gdzie moje płuca pracują ponad swoje możliwości, korzystając z ograniczonych ilości tlenu, podczas gdy moja dzika wyobraźnia podsuwa scenariusze tego, co może mnie czekać na końcu tej drogi. Rozpędzone do granic serce gotowe jest wybuchnąć. Samochód wpada w wyjątkowo głęboką dziurę, aż grzechoczą mi kości. Już tak długo jestem tu uwięziona. Godziny. Dni. Nie mam pojęcia. Wystarczająco długo, by odtworzyć w głowie każdy popełniony błąd. To, jak mu zaufałam, jak dałam się nabrać na jego urok, jak uwierzyłam w jego kłamstwa. Jak ułatwiłam mu to wszystko. Jak ułatwiła mu to Celine, pozwalając mu się zbliżyć. Zanim ją zabił. Jak zabije i mnie.


ROZDZIAŁ 1 MAGGIE 30.11.2015

Promienie popołudniowego słońca sączą się przez wąskie okno, rzucając ciepły blask na kwiatową kołdrę Celine. Byłby to przyjemny widok, gdyby nie fakt, że trzynaście dni temu w tym samym łóżku znaleziono jej ciało. – Maggie? – Tak? – odpowiadam, nie odwracając się, a mój wzrok błądzi po niewielkiej sypialni. Nigdy nie byłam fanką Nowego Jorku i tych jego drogich dzielnic. Zbyt głośny, zbyt zatłoczony, zbyt pretensjonalny. Weźmy na przykład to mieszkanie na Lower East Side, znajdujące się na drugim piętrze, w ciągu budynków pochodzących z dziewiętnastego wieku, z chwiejnymi, metalowymi schodami przeciwpożarowymi na tyłach oraz z kiczowatą kawiarnią z przodu. Miesięczny czynsz jest wyższy niż rata kredytu hipotecznego, który spłaca przeciętny Amerykanin. 9


A Celine je uwielbiała. – Gdybyś mnie szukała… jestem pod czterysta dziesięć. W końcu obracam się do zarządcy budynku – kasztanowłosego Anglika, na oko koło trzydziestki, z niewielkim zarostem na policzkach, ubranego w wyblakłe niebieskie jeansy – zmierzającego do drzwi. Biorąc pod uwagę, że mieszkanie ma niecałe pięćdziesiąt metrów kwadratowych, dotarcie do nich nie zajmuje mu dużo czasu. Chyba podał mi swoje imię, ale nie słuchałam. Zamieniłam z nim dwa słowa przed mieszkaniem Celine, uzbrojona w stos kartonowych pudeł i worków na śmieci. Kolekcja miękko tykających zegarów twierdzi, że było to prawie pół godziny temu. Od tamtej pory po prostu tu stoję, wpatrując się w ściany z cegły, zastawione sięgającymi do sufitu regałami, wypełnionymi imponującą kolekcją skarbów, które Celine gromadziła przez niemal dwadzieścia osiem lat, i zbliżające się do mnie. Jednak czuję, że muszę się odezwać. – To ty wpuściłeś policję? – Celine nigdy nie brała wolnego w pracy, nigdy się nawet nie spóźniała. Właśnie dlatego, gdy dwa dni z rzędu się w niej nie zjawiła, nie odbierała telefonu i nie otwierała drzwi, jej współpracowniczka w końcu zawiadomiła policję. Zarządca kiwa głową. – Widziałeś ją? 10


Mężczyzna zerka na cienką ściankę oddzielającą sypialnię od reszty mieszkania – jej jedynym celem jest umożliwienie właścicielowi budynku pobierania czynszu za dwupokojowe mieszkanie zamiast kawalerki. Nie ma tu nawet wystarczająco dużo miejsca na drzwi. Tak, widział jej ciało. – Wydawała się bardzo miła – mówi ochryple, przestępując z nogi na nogę. Wolałby przetykać muszlę klozetową, niż być tutaj w tej chwili. Nie mam mu tego za złe. – Um… jeśli chcesz, po skończonej pracy możesz wsunąć klucz do szczeliny na listy w moich drzwiach. Wrócę wieczorem, to go znajdę. W innych okolicznościach uznałabym, że ma uroczy akcent. – Zostanę tu na trochę. Marszczy czoło. – Nie możesz… – Tak, mogę – rzucam, przerywając jego sprzeciw. – To mieszkanie jest wynajęte aż do końca stycznia, prawda? Więc nawet nie waż się mówić, że czegoś nie mogę. – Nie będę się spieszyć z opróżnieniem go, aby jakiś głupi zarządca mógł je od razu wynająć i zainkasować podwójny czynsz do własnej kieszeni. – Dodatkowo… – ponownie rozglądam się po salonie – przez chwilę muszę pozostać przy Celine, nawet jeśli jej już tutaj nie ma. – Oczywiście. Chciałem tylko… – Przygryza dolną wargę, jakby powstrzymywał oschłą odpowiedź. 11


Kiedy ponownie się odzywa, jego głos na powrót jest miękki: – Trzeba wymienić materac i pościel. Zrobiłbym to wcześniej, ale stwierdziłem, że decyzja nie należy do mnie. Nakryłem je kocem i wietrzyłem, ale… Wzdycham roztrzęsiona, nerwy spinają moje ciało. To ja tu jestem głupia. – Tak. Przepraszam. – Oddycham głęboko. Odświeżacz powietrza nie do końca maskuje zapach. Jej ciało leżało na tym łóżku przez dwa dni. Była martwa. Zaczynała się rozkładać. – Do czasu dostarczenia nowego materaca będę spała na kanapie. – Będzie luksusem w porównaniu z cienkim śpiworem na podłodze chaty w Etiopii, na którym spałam przez ostatnie trzy miesiące. Mam tu przynajmniej bieżącą wodę i nie dzielę pokoju z dwójką innych ludzi. Na szczęście nie ma tu też szczurów. – Gdybyś chciała, mógłbym tu kogoś podesłać, aby pomógł ci wynieść ten stary – mówi, wkładając ręce do kieszeni i powoli się wycofując. – Dziękuję – mówię z uśmiechem skruszonym głosem, obserwując, jak młody zarządca wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Mój wzrok powraca do niekończących się regałów. Od dwóch lat nie odwiedzałam Celine w Nowym Jorku. Zawsze spotykałyśmy się w Kalifornii, stanie, gdzie się wychowywałyśmy. 12


– Rany, nie próżnowałaś – szepczę. Celine zawsze uwielbiała stare, wyrzucane rzeczy, miała do nich oko. Zapewne każdy odcinek programu o handlarzach antykami widziała ze trzy razy. We wrześniu miała rozpocząć studia magisterskie na wydziale sztuki, aby zostać rzeczoznawcą. Z jakiegoś powodu spóźniła się ze złożeniem dokumentów. Jednak nie powiedziała mi o tym. W zeszłym tygodniu dowiedziałam się tego od jej matki. Jej mieszkanie wygląda raczej jak komis niż miejsce, w którym ktoś mógłby żyć. Przynajmniej rzeczy są poukładane i pogrupowane logicznie. Jedne półki przeznaczone są dla ręcznie malowanych filiżanek, inne dla srebrnych zastaw do herbaty, prawdziwych, ręcznie szlifowanych kryształów, ornamentowanych zegarów, zdobionych zegarków, ręcznie malowanych płytek i tak dalej. Na niewielkich stoliczkach stoją lampki witrażowe, zegary i nieskończenie wiele książek na temat historii sztuki. Na kilku osobnych półkach znajduje się kompozycja przeróżnych bibelotów. Bardzo niewiele rzeczy w tym mieszkaniu nie jest antykami. Na mosiężnym stojaku na butelki można znaleźć wódkę Ketel One, whisky Maker’s Mark, jak i likier ziołowy Jägermeister. Na wysłużonym drewnianym blacie biurka, które przypomina szkolną ławkę, znajduje się jej komputer i kilka książek. Jest tu nawet niemal metrowa sztuczna choinka, której gałązki udekorowane są staroświeckimi ozdobami. 13


Spaceruję po mieszkaniu, wszystkiego dotykając i sprawdzając. Pociągam szufladę, ale jest zamknięta i nigdzie nie widzę klucza. Muskam palcem skórzany grzbiet Poskromienia złośnicy stojącej na półce. Nie ma ani odrobiny kurzu. Celine nie znosiła bałaganu. Wszystkie rzeczy musiały stać w równej odległości od siebie, poukładane wielkościami, małe z przodu, większe z tyłu, jakby mierzyła je najpierw linijką, po czym nigdy nie przesuwała. Spinam się, stojąc pośrodku tego zorganizowanego chaosu, a może odzywa się moja niezwykle minimalistyczna osobowość. Wzdycham i rzucam torebkę na kanapę. Odkładam telefon, jednak najpierw piszę wiadomość do mojej asystentki Taryn, by poprosić ją o zakup podwójnego materaca i dostawę pod adres Celine. Wyłączam telefon, nim Taryn zdąży zasypać mnie gradem niepotrzebnych pytań. Komórkę mam wyciszoną, odkąd pięć dni temu wylądowałam w San Diego, by pójść na pogrzeb. Nawet przy dwóch asystentkach pomagających mi w sprawach organizacyjnych, gdy muszę uporać się ze śmiercią przyjaciółki, telefon nie przestawał wibrować. Mogą poczekać, gdy będę wymyślać, od czego tutaj zacząć. Wiem, że czeka mnie sporo papierkowej roboty i wizyta u prawnika. Wszystkie wpływy ze sprzedaży powinny trafić do matki Celine, Rosy, choć ta nie chce ani pensa. Postanowiła, że jeśli sprzedam 14


coś, czego nie będę chciała zatrzymać, w imieniu jej córki mam przeznaczyć dochód na moją organizację charytatywną. Wiem, że Rosa nadal jest w szoku, ponieważ z natury lubiła gromadzić rzeczy – Celine miała to po niej – więc zaskoczyło mnie, gdy stwierdziła, że nie chce zatrzymać przynajmniej części skarbów córki. Jednak była nieugięta, a ja nie zamierzałam nalegać. Spakuję kilka drobiazgów, które mogą coś dla niej znaczyć, i wyślę do San Diego. Chociaż, widząc wszystkie te rzeczy w mieszkaniu Celine, wnioskuję, że ich sprzedaż potrwa wieki. Kusi mnie, by spakować wszystko do pudeł, oszacować wartość i wypisać czek. Jednak byłoby to pogwałceniem wszystkich wieczorów i weekendów, które Celine poświęcała na polowania w komisach z antykami i na wyprzedażach garażowych, wykorzystując nieświadomość sprzedawców, jak wielki posiadają skarb. Moją uwagę przyciąga półka z surowego drewna, zawieszona nad fioletową zamszową kanapą, otoczona jedwabnymi zasłonkami, na której w pozłacanych ramkach stoją zdjęcia z dzieciństwa Celine. Na większości jest z mamą. Na niektórych sama. Na czterech jestem też ja. Uśmiecham się, dotykając fotografii przedstawiającej mnie i Celine w zoo w San Diego. Miałam wtedy dwanaście lat, a moja przyjaciółka jedenaście. Nawet wtedy była olśniewająca, z oliwkową, opaloną 15


nad basenem skórą. Przy niej moja jasna walijska karnacja zawsze wyglądała niezdrowo. Poznałam Celine, gdy miałam pięć lat. Matka zatrudniła jej mamę, Rosę Gonzalez, jako gosposię i opiekunkę w zamian za wyżywienie i mieszkanie zarówno dla niej, jak i jej czteroletniej córeczki. Przerabiałyśmy wiele niań, ale mama nigdy nie była zadowolona z ich pracy. Jednak Rosa miała znakomite referencje. Kiedyś podsłuchałam, jak matka mówiła do koleżanki, że bardzo trudno znaleźć dobrą pomoc. Znajome pochwaliły jej hojność w stosunku do Rosy, ponieważ dała schronienie nie tylko imigrantce z Meksyku, ale również jej dziecku. Celine weszła do ogromnego domu moich rodziców w La Jolla, przyglądając się wszystkiemu wielkimi brązowymi oczami. Miała długie ciemne włosy, splecione w warkocze ozdobione niebieskimi kokardami. Ubrana była w biało-niebieską sukienkę i pasujące kolorem skarpetki, przez co wyglądała jak bohaterka Czarnoksiężnika z krainy Oz. Celine wyznała mi później, że była to jej jedyna sukienka, zakupiona w sklepie z używaną odzieżą, zakładana jedynie na wyjątkowe okazje. Rosa i Celine mieszkały z nami przez dziesięć lat. Celine szybko przejęła moje codzienne zwyczaje. W drodze do mojej prywatnej szkoły kierowca wysadzał ją przed szkołą publiczną. Choć jej szkoła była całkiem dobra, błagałam rodziców, by również opłacili Celine prywatną. Wtedy nie do końca rozu16


miałam ideę pieniędzy, ale wiedziałam, że mieliśmy ich dużo, więc było nas na to stać. Powiedzieli mi, że świat tak nie działa. Poza tym, mimo iż Rosa chciała jak najlepiej dla swojej córki, była zbyt dumna, by przyjąć aż tak hojny dar. Nawet przekazywanie Celine moich nienoszonych już ubrań było niekończącą się walką. Bez względu na to, gdzie spędzałyśmy dnie w czasie od przyjścia ze szkoły do pójścia spać, byłyśmy nierozłączne. Wracałam z lekcji gry na fortepianie i uczyłam Celine, jak czytać nuty. Wykorzystywała drugą stronę mojej sztalugi, byśmy wspólnie w oknie mojego pokoju mogły malować ocean. Kibicowała mi przy nurkowaniu i liczyła czas okrążeń naszego basenu, po czym ja robiłam to samo dla niej. W upalne dni siedziałyśmy na leżakach pod palmą, snując plany na przyszłość. W moich oczach Celine zawsze miała być częścią mojego życia. Tworzyłyśmy przedziwną parę. Poczynając od naszego wyglądu, przez różny status społeczny i przeciwne charaktery, chyba nie mogłyśmy się bardziej różnić. Byłam kapitanem kółka dyskusyjnego, Celine natomiast grała romantyczne bohaterki w szkolnych przedstawieniach. W wieku trzynastu lat wspierałam wakacyjną kampanię charytatywną, podczas gdy Celine śpiewała w chórze dla lokalnych seniorów. Regularnie czytywałam „Wall Street Journal”, jak i „Los Angeles Times”, podczas gdy Celine zasypiała z książkami Jane Austen na piersi. 17


Pewnej lipcowej soboty, gdy miałam piętnaście lat, moi rodzice poinformowali mnie o rozwodzie. Wciąż dobrze pamiętam tamten dzień. Podeszli do leżaka nad basenem, na którym się wylegiwałam. Tata ubrany w strój do golfa, mama niosąc talerze zrobionej przez Rosę enchilady. Od miesięcy żyli w separacji, choć nie miałam o tym pojęcia, ponieważ tak naprawdę rzadko widywałam ich razem. Dom w La Jolla miał iść na sprzedaż. Tata kupował mieszkanie blisko lotniska, aby łatwiej było mu podróżować w interesach, podczas gdy matka chciała przenieść się do Chicago, gdzie nasza rodzinna firma, Sparkes Energy, miała swoją siedzibę. Mogłam zdecydować, gdzie chciałabym mieszkać w czasie, gdy nie będę akurat w internacie prestiżowej szkoły w Massachusetts, którą dla mnie wybrali na ostatnie trzy lata liceum. Najgorsze było jednak to, że Rosa i Celine miały iść własną drogą. Rosa, która była dla mnie rodzicem bardziej niż własna matka czy ojciec. Celine… moja przyjaciółka, moja siostra. W ciągu dwóch tygodni obydwie miały zniknąć z mojego życia. Mama powiedziała mi, że zawsze będę mogła do nich dzwonić. Miałam telefon, więc z niego korzystałam. Przez lata każdego dnia dzwoniłam do Rosy i do Celine. Miałam dalekosiężny plan, mimo to wciąż doprowadzałam matkę do szału wysokoś18


cią rachunku telefonicznego, rozżalona, że zostawiła mnie, by zajmować się swoją firmą. Święta wolałam spędzać z Rosą i Celine niż z Melody lub Williamem Sparkesami. Szczerze mówiąc, nie widziałam innej możliwości. Celine i Rosa pozostały stałym elementem mojego życia, przechodząc ze mną przez studia, chłopaków, pracę i prowadzenie organizacji charytatywnej, dzięki której od sześciu lat mieszkałam to w Afryce, to znów w Azji. Aż trzynaście dni temu szloch Rosy popłynął w słuchawce telefonu w wiosce blisko Nekemtie w Etiopii, gdzie wspierałam budowę domów i wodociągu. Po długim, żmudnym dniu na palącym słońcu moje ręce pokryte były zadrapaniami od blachy falistej, a mięśnie bolały od noszenia cegieł, więc głos Rosy mną wstrząsnął. Kalifornia wydawała się być na końcu świata. Z początku myślałam, że mam halucynacje z powodu odwodnienia. Jednak gdy po raz trzeci powiedziała: „Celine popełniła samobójstwo”, w końcu to do mnie dotarło. Chociaż nie miało sensu. Wciąż go nie ma. W podróży towarzyszyła mi pustka – najpierw w autobusach i w wyczarterowanym samolocie, później w liniowych samolotach – aż dotarłam do skromnego domu Rosy na przedmieściach San Diego. 19


20


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.