Dla tych, którym dzieciństwo zostało skradzione. Bez względu na to, w jakim jesteście wieku, nigdy nie jest za późno, byście je odzyskali. Wierzcie w niewiarygodne, ponieważ świat, w którym żyjemy jest magiczny.
Czyń swą powinność! – Hrabia Monte Christo, Aleksander Dumas
PROLOG ROK 1998
Dom sąsiadów Jasona był dużo fajniejszy niż jego własny. U siebie słyszał jedynie krzyki, płacz lub ciszę. Wszystko, co czuł, to ból i pięści ojca uderzające w przeróżne części jego ciała. Pewnego dnia na podwórzu za domem zaprzyjaźnił się z córką sąsiadów. Była najładniejszą dziewczynką, jaką w życiu widział. Lubił jej towarzystwo, ponieważ na jej twarzy nieustannie gościł uśmiech pełen szczęścia i idealnych, białych zębów. Chciał uchwycić tę emocję, skraść jej kawałek dla siebie. Czasami, kiedy jego ojciec był daleko, w pracy, czuł coś podobnego do szczęścia. Byli wtedy we troje, on, mama i jego brat, Jack. Kochał ich tak bardzo, iż czuł, że zrobiłby dla nich wszystko. Śmiali się i bawili w ogrodzie, a wtedy zapominał, że za kilka godzin, wraz z powrotem ojca, wróci również przemoc. Dziewczynka z sąsiedztwa przynosiła Jasonowi i jego bratu jedzenie. Musiała czuć, że są głodni, jakoś wiedziała, że ich ojciec racjonował wszystko, a matka nie była w stanie go powstrzymać. Ojciec 9
był duży i silny, mama drobna i słaba. A to podobało się jego ojcu. Ulubioną rzeczą Jasona u sąsiadów był telewizor. Nie wolo im było go oglądać we własnym domu. Było to wbrew zasadom taty. Słyszeli tylko dochodzący z odbiornika dźwięk, kiedy wieczorem ojciec wracał z pracy, a oni byli wysyłani do łóżek. U sąsiadów Jason mógł oglądać telewizję bez końca. Nie istniały tam żadne ograniczenia. Tamtego wieczora czekał w starej szopie w ogrodzie, wiedząc, że ojciec pije alkohol i wróci do domu na rauszu. Jason planował go tym razem powstrzymać. Zrobiłby wszystko, co w jego mocy, by nie pozwolić mu krzywdzić brata i matki, nawet jeśli oznaczałoby to dla niego porządne lanie. By zabić czas, który spędzał, siedząc w szopie, a także by odciągnąć myśli od bólu, który go czekał, wyciągnął kulki i talię kart, po czym zaczął ćwiczyć sztuczki, które wcześniej wymyślił. Zawsze cieszyło go pokazywanie ludziom trików, podobało mu się zdziwienie na ich twarzach, kiedy przedstawiał im swoje umiejętności. W szkole on i jego najlepsza przyjaciółka, Jessie, byli nie do pokonania. Jessie zbierała zakłady, a Jay bez patrzenia zgadywał, którą kartę wyciągają z talii jego koledzy. Była to jedna z najprostszych sztuczek, ale zawsze rzucał sobie wyzwanie, by wykonywać znacznie trudniejsze. Najznamienitsze, które zachwycałyby ludzi i wzbudzałyby ich szacunek. 10
Było już po północy, gdy usłyszał wracającego ojca. Trzasnęły drzwi wejściowe, po czym na schodach zabrzmiały kroki, gdy rodzic wchodził na górę. Jason wiedział, że jego nieobecność zwróci uwagę taty, który pójdzie go szukać, trzymając się tym samym z dala od Jacka i matki. Kiedy wyjrzał przez okno, zauważył światło w oknie sypialni rodziców. Słyszał cichą rozmowę, po czym światło zgasło. Nastała cisza. Jason głęboko westchnął. Być może będzie to ta rzadka chwila, kiedy ojciec nie będzie chciał się wyżyć. Przed powrotem do domu postanowił odczekać dwadzieścia minut. Tata powinien do tego czasu zasnąć, nie będzie więc słyszał jego kroków. Czekając, usłyszał niedaleko siebie stłumione głosy. Wyjrzał ponownie przez okienko i zauważył trzech mężczyzn w ciemnych ubraniach, skradających się w kierunku tylnych drzwi ich domu. Kryli się w mroku, więc Jason nie był w stanie dostrzec ich twarzy. Zamarł, gdy zobaczył jak jeden z nich rozbija szybkę w drzwiach. Mężczyzna sięgnął przez dziurę i otworzył je od wewnątrz. Serce Jasona biło jak szalone. To byli źli ludzie, być może nawet gorsi niż jego ojciec. Czuł to. Włamywali się do jego domu, więc musiał ich powstrzymać. Pobiegł do drzwi i wpadł do kuchni, gdzie zastał wpatrzonych w niego dwóch zakapturzonych mężczyzn, podczas gdy trzeci chodził po salonie i oblewał wszystko benzyną. 11
– Kurwa! To dzieciak McCabe’a – zaklął najwyższy z trójki. – Zajmij się nim – powiedział szorstko ten z benzyną, przechodząc do następnego pokoju. Wysoki facet złapał Jasona, jednak chłopiec walczył, gryzł i kopał. Kiedy tylko zaczął krzyczeć, mężczyzna wcisnął mu ścierkę w usta, uniemożliwiając mu wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Nie przestawał walczyć, ale w pewnym momencie poczuł z tyłu głowy otępiający ból. To była ostatnia rzecz, którą zapamiętał, nim się obudził. Dym i płomienie zamazywały mu obraz. Jego dom stał w płomieniach, a cała jego rodzina nadal spała na górze. Wstał chwiejnie, przygotowując się, by pobiec ich obudzić, jednak w tym samym momencie usłyszał, jak ktoś krzyczy do niego, by się nie ruszał. Strażak złapał go i przerzucił sobie przez ramię. Wyrywał się, ale trzymający go mężczyzna był zbyt silny. Chwilę później, gdy znalazł się na zewnątrz, strażak posadził go na noszach w karetce. – Moja rodzina! Muszę ich obudzić! – protestował histerycznie, ale sanitariusz go przytrzymał. Poczuł żółć podchodzącą do gardła, nie był w stanie przezwyciężyć nudności i zwymiotował do wiadra. – Ma wstrząs mózgu. – Usłyszał czyjeś słowa. Nigdy w życiu nie czuł się bardziej bezradny, niż kiedy wpatrywał się w swój dom trawiony przez ogień. Tak bardzo starał się zapamiętać, jak wyglą12
dali ci trzej mężczyźni, jednak ich twarze rozpływały się w jego umyśle. W szpitalu ładna pani doktor zajęła się nim troskliwie. Zmarszczyła czoło, gdy zauważyła siniaki na jego żebrach, po czym zapytała, skąd je ma. Powiedział, że spadł z roweru. Nie wyglądała, jakby mu uwierzyła. Czas wydawał się ciągnąć lub upływać zbyt szybko. Nie potrafił tego stwierdzić. Za każdym razem, gdy pytał o mamę czy Jacka, nikt nie chciał mu nic powiedzieć. Do jego sali przyszedł łysy mężczyzna w okularach, by przy nim być. Znajdowało się tu mnóstwo zabawek dla małych dzieci, jednak jako dwunastolatek Jason stwierdził, że już go nie interesują. W oczach mężczyzny Jason dostrzegł, że nie przynosi dobrych wieści, a to go zabolało. Złapał do ręki kilka resorówek i zaczął rzucać nimi po pokoju. Nie chciał słuchać tego, co łysy człowiek miał do powiedzenia. Wiedział, że sobie z tym nie poradzi. Kilka godzin później dowiedział się, że z Ameryki jedzie po niego wujek, z którym miał zamieszkać. Jason słyszał kiedyś o tym człowieku, ekscentrycznym bracie matki, ale nigdy go nie poznał. Tymczasowo zaopiekowali się nim sąsiedzi. Stanęli w drzwiach szpitalnej sali: mama, tata i ich córka. Dziewczynka miała wielkie, niebieskie oczy. Jego ulubione. Byli doskonałą rodziną, jego własna już nie istniała. 13
Nie miał już celu. Jaki był sens jego życia, jeśli nie musiał już chronić mamy i Jacka? Zaczął drżeć, gdy łzy spłynęły mu po policzkach. Dziewczynka podbiegła do niego, zarzuciła mu chude rączki na szyję i mocno go przytuliła. Szepnęła, że wszystko będzie dobrze i że zostanie z nimi przez kilka najbliższych dni, aż do przyjazdu jego wujka. Dużo czasu upłynęło, nim przestał płakać, a kiedy tak się w końcu stało, sąsiedzi zabrali go do domu. To właśnie u nich spędził najsmutniejsze trzy dni swojego życia. Kiedy przyjechał wuj, zakomunikował mu oschle, że jego rodzina nie żyje, po czym zabrał go do świata, który był taki sam, a jednocześnie zupełnie inny od tego, który pozostawiał za sobą. Każdego dnia Jason myślał o zakapturzonych mężczyznach, o matce i bracie, których nie mógł ochronić, a te myśli niezmiennie prowadziły do tego samego miejsca. Zemsty.
ROZDZIAŁ PIERWSZY MATILDA
Obecnie. Czasami w życiu można się jedynie śmiać. Przez ostatnie kilka dni debiutowałam w niebezpiecznym świecie randek internetowych. W tej właśnie chwili gapię się w ekran komputera, próbując ocenić, czy mój ostatni „konkurent” jest poważny, czy poważnie stroi sobie żarty. Pytacie, jak wygląda? Wiem tylko, że ma na brzuchu naprawdę ładny kaloryfer albo ściągnął z Internetu kilka zdjęć naprawdę ładnego kaloryfera i wykorzystał je na swoim profilu. I czy to oliwka, czy on się tak spocił? Nie potrafię stwierdzić. Tak czy inaczej, jego wiadomość brzmi następująco: Hej, ślicznotko! Kurde bele, jaki jestem podjarany! Twoja focia wpadła mi w oko od razu, jak tu wlazłem. Jesteś taaaka odpicowana. Mam zajebiaszczą nadzieję, że poznamy się lepiej. Obczaj mój profil i odpisz. Jak tego nie zrobisz, to się pochlastam. Steve :–*:–*:–* 15
To złe na tak wielu poziomach, że nawet nie wiem, od czego zacząć. Po pierwsze, muszę przekartkować słownik w poszukiwaniu słowa „podjarany”. Według definicji jest to „gorliwe podniecenie” lub „spora ekscytacja” albo „zaaferowanie, entuzjazm, poruszenie”. Jasne. Steve używający słowa „podjarany” wzbudza we mnie dokładnie odwrotne uczucia. Właściwie mam wielką ochotę skasować jego wiadomość ze skrzynki. Kto w ogóle używa słów „kurde bele”? Z jego profilu wynika, że Steve ma dwadzieścia siedem lat i że urodził się i wychował w Dublinie, gdzie nikt nie używa takich zwrotów. A jeśli używa, to musi obracać się w określonym towarzystwie. Najwyraźniej ktoś tutaj naoglądał się za dużo MTV. A tekst o „pochlastaniu się”? Nie mam słów. W każdym razie moja reakcja na jego zaloty jest stanowczo negatywna. Głównie dlatego, że jego wiadomość trąci wykonaniem „kopiuj-wklej”, co tłumaczy, dlaczego zamiast przywitać się ze mną po imieniu użył zwrotu „ślicznotko”. Mogę się założyć, że wysyła takie wiadomości do każdego Toma, Dicka czy Harry’ego na portalu. Albo raczej powinnam powiedzieć: Tomasiny, Dickiny czy Harrietty, cały podjarany, czekając, aż jakaś niczego niepodejrzewająca kobieta odpisze i da się wkręcić w cyberseks. Mogę się założyć, że Steve już po dziesięciu sekundach wysyła ofiarom zdjęcia penisa. 16
Żyjemy w świecie pełnym zboczeńców. W tym miejscu muszę przeprosić wszystkie kobiety, których rodzice byli na tyle okrutni, że ochrzcili je Dickina. Szybki rzut oka na zegarek mówi mi, że jest ósma czterdzieści pięć. Pozostało jeszcze piętnaście minut do otwarcia biura, więc pospiesznie wylogowuję się z tej otchłani rozpaczy, inaczej znanej jako serwis randkowy, i sprawdzam, czy jestem przygotowana do wszystkich dzisiejszych spotkań. Brandon Solicitors to mieszcząca się w niewielkim, trzypokojowym biurze w centrum Dublina kancelaria prawnicza mojego taty. Odkąd skończyłam szkołę, pracuję tu na pełen etat jako jego sekretarka. Przeważnie mamy do czynienia z małymi sprawami. No wiecie, ludźmi, którzy chcą pozwać miejscowy supermarket, ponieważ coś rozlali i poślizgnęli się na mokrej podłodze. Albo raczej ludźmi, którzy „wywrócili się, bo była tam mokra podłoga”. Proszę, nie przejmujcie się moim sarkazmem w ostatnim zdaniu. Krótko mówiąc, nie jesteśmy prestiżową firmą prawniczą, ale się staramy. Drzwi biura stają otworem i mój tata, Hugh, kulejąc, przechodzi do swojego gabinetu. Jego kuśtykanie jest dziś dość mocno zauważalne, co sprawia, że marszczę brwi. Zapewne nie odpoczywał wczoraj tyle, co powinien. 17
Kiedy miałam osiem lat, do naszego domu włamali się jacyś bandyci i pobili ojca tak mocno, że do dzisiaj kuleje na lewą nogę. Jednak to nie najgorsze, co zrobili. Jeden z nich zastrzelił mamę, gdy próbowała zadzwonić na policję. Widząc jej śmierć wpadłam w histerię, a włamywacz rzucił mną w lustro. Szkło pękło i pocięło mnie, przez co mam brzydką bliznę tuż za uchem, na szyi i pod żuchwą. Tamtej nocy mama zmarła, pozostawiając mnie jedynie z tatą. Policja nigdy nie schwytała tych bandziorów. Byłam dzieckiem, gdy to się wydarzyło, jednak pamiętam mamę i każdego dnia za nią tęsknię. Tata nigdy o tym nie mówi, ale wiem, że również tęskni. Była miłością jego życia i nigdy nie zdecydował się na związek z inną kobietą. – Dzień dobry, Matildo – mówi tata. – Mogłabyś mi przynieść kawę z tej kawiarenki za rogiem? Nasz ekspres się zepsuł. – Oczywiście – odpowiadam radośnie, jednocześnie starając się wyprzeć z głowy straszne wspomnienia. – Jak ci się spało? Krzywi się i spogląda na nogi. – Podejrzewam, że zauważyłaś moje kuśtykanie. – Tak, musisz dłużej odpoczywać – mówię, wyciągając torebkę spod biurka. – Nie spałem pół nocy, pracowałem nad sprawą O’Connella – wyjaśnia. – Tak, no cóż, dzisiaj połóż się wcześniej, dobrze? – nalegam, podchodząc, by cmoknąć go w policzek. 18
Słyszę, jak odpowiada, że oczywiście tak zrobi, po czym wychodzę z biura. Martwię się o zdrowie taty, ponieważ mam na świecie tylko jego. Spiesząc wąskimi schodami do wyjścia z budynku, wpadam na wysokiego mężczyznę z włosami w kolorze złocistego brązu. Normalnie nie zauważam koloru męskich włosów, ale ten facet ma je mocno wystylizowane. Krótko przycięte po bokach i dłuższe na górze, przez co wygląda jak jakiś seksowny czarny charakter z filmu z lat dwudziestych. Patrzę na niego, wytrzeszczając oczy. Ma na sobie bardzo ładny, granatowy garnitur oraz skórzaną torbę przewieszoną przez ramię. Nawet jeśli najpierw zauważyłam jego włosy, to są niczym w porównaniu z arcydziełem, jakim jest jego twarz. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak blisko tak przystojnego osobnika płci męskiej. Dlaczego tacy mężczyźni nie piszą do mnie na portalu randkowym?, myślę z przygnębieniem. Ponieważ tacy faceci nie znają terminu „wycofanie społeczne”, odpowiada mój umysł. Patrzę z poziomu metra pięćdziesięciu z hakiem na jego wysoką na jakiś ponad metr osiemdziesiąt sylwetkę, zastanawiając się: co taka sztuka robi w tym budynku? Właściwie teraz, kiedy na niego spoglądam, wydaje się dziwnie znajomy, ale nie potrafię określić, gdzie go wcześniej widziałam. Pewnie na okładce magazynu mody, ponieważ wygląda dokładnie jak z żurnala. 19
20