Lwów - legenda zawsze wierna

Page 1

R.J. Czarnowski

R y s z a r d J aRn y sC zz aa rr dn oJ w an s k Ci z a r n o

l e g e n d a z al w e gs ez ne dwa i ze ar nwas z e w i legenda zawsze wierna ~ 465 ~


© Tekst Ryszard Jan Czarnowski Projekt okładki: Garamond, Łódź Redaktor: Krystyna Kostarska Zdjęcia: Ryszard Jan Czarnowski, Jakub Czarnowski Konsultacja: prof. Czesław Partacz Skład: Garamond, Łódź Korekta: Zespół Wydawnictwa Galaktyka Druk i oprawa: Drukarnia Read Me Koordynacja projektu: Marta Sobczak

Ilustracje pochodzą ze zbiorów autora. © Galaktyka Sp. z o.o., Łódź 2010 90-562 Łódź, ul. Łąkowa 3/5 tel.: 042 639 50 18, tel./fax: 042 639 50 17 e-mail: galak@galaktyka.com.pl www.galaktyka.com.pl ISBN: 978-83-7579-145-7

Księgarnia internetowa!!! Pełna informacja o ofercie, zapowiedziach i planach wydawniczych Zapraszamy www.galaktyka.com.pl e-mail: galak@galaktyka.com.pl; sekretariat@galaktyka.com.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez pisemnej zgody Wydawcy książka ta nie może być powielana ani częściowo, ani w całości, z wyjątkiem cytowania niewielkich fragmentów w przeglądach i recenzjach. Nie może też być reprodukowana, przechowywana i przetwarzana z zastosowaniem jakichkolwiek środków elektronicznych, mechanicznych, fotokopiarskich, nagrywających i innych. Uwaga W niektórych miejscach odstąpiono od słownikowej zasady stosowania wielkich i małych liter, co umożliwiło wyrażenie emocji i odczuć autora (np. sowieta zamiast Sowieta).


Spis treści

Zamiast wstępu. ............................................................................................. 7

Część I. DZIEJE MIASTA. ................................................................ 9 Rozdział 1. Lwów książęcy. ................................................................... 11 Rozdział 2. Lwów królewski.................................................................. 17 Rozdział 3. Niewola. Radości i smutki................................................ 57 Rozdział 4. Obrona Lwowa 1918. Kalendarium dzienne............... 86 Rozdział 5. Lwów oblężony i wyzwolenie. ....................................... 111 Rozdział 6. Ostatni rozkwit miasta. ................................................... 121 Rozdział 7. Obrona Lwowa – wrzesień 1939. Pierwsza okupacja sowiecka. ......................................... 129 Rozdział 8. Kolaboracja......................................................................... 142 Rozdział 9. Koniec okupacji sowieckiej, okupacja niemiecka. Brygidki, Wzgórza Wuleckie........................................... 154 Rozdział 10. Okupacja niemiecka i koniec wojny............................. 171 Rozdział 11. Ruch oporu we Lwowie. ................................................. 177

Część II. Żywi i spiżowi. ............................................................. 197 Rozdział 12. Jan III z Wałów. ................................................................. 199 Rozdział 13. Pomnik Adama Mickiewicza.......................................... 205 Rozdział 14. Pan Aleksander.................................................................. 212 Rozdział 15. Zaklęty w Kopcu............................................................... 217 Rozdział 16. Figura Matki Boskiej z placu Mariackiego.................. 224 Rozdział 17. Lwowscy Kościuszkowcy. ............................................... 227


Rozdział 18. Pomnik, którego nie było................................................ 229 Rozdział 19. Kornel od chorału.............................................................. 232 Rozdział 20. Nobel, który zabrała wojna............................................ 233 Rozdział 21. Kamienny hetman. ........................................................... 236 Rozdział 22. Metropolita Andrzej Szeptycki....................................... 238 Rozdział 23. Profesor Mieczysław Gębarowicz i próby ratowania polskiego dziedzictwa kulturowego po wojnie........... 250 Rozdział 24. Dzieje pewnego pomnika................................................ 261

Część III. Dwa Panteony. ........................................................ 263 Rozdział 25. Łyczakowska nekropolia................................................. 265 Rozdział 26. Cmentarz Obrońców Lwowa. ....................................... 315

Część IV. lwowska nauka i kultura....................... 343 Rozdział 27. Uniwersytet Jana Kazimierza......................................... 345 Rozdział 28. Politechnika Lwowska..................................................... 354 Rozdział 29. Ossolineum......................................................................... 360 Rozdział 30. Biblioteka Baworowskich................................................ 368 Rozdział 31. Teatr Wielki........................................................................ 373 Rozdział 32. Powszechna Wystawa Krajowa (1894). Panorama Racławicka..................................................... 388

Część V. Trzy katedry. ............................................................ 403 Rozdział 33. Katedra Łacińska.............................................................. 405 Rozdział 34. Katedra Ormiańska.......................................................... 434 Rozdział 35. Katedra św. Jura................................................................ 443 Indeks wybranych nazwisk...................................................................... 451 Bibliografia................................................................................................... 459


Rozdział 1

Lwów książęcy

N

ie ma Lwów legendy ani podania związanego z powstaniem grodu, a potem miasta. Żelaznym Wilkiem szczyci się Wilno, Smokiem i dzielnym szewcem Dratewką Kraków, syrenką stolica… Wymieniać można by bez końca. Pełno takich legend w Rzeczypospolitej, ale o Lwowie nie ma nic. Żadne żelazne wilki nie kołysały go do snu mitologicznym wyciem – napisał o początkach grodu Józef Wittlin, bez pamięci zakochany we Lwowie, a młodszy z Mackiewiczów – Cat, który kpił ze wszelkich cudownych podań, do tego miasta nie mógł mieć zastrzeżeń. Powiecie: „Są przecież lwy, które niejako łączą w sobie całe jestestwo Miasta!”. Tak, lecz te lwy nie są mitologiczne, jak np. we francuskim Lyonie. Lwa do herbu Miasta wprowadził książę Lew, a właściwie jego ojciec Daniel. Pierwszą historyczną wzmiankę o interesującej nas krainie znajdujemy u kronikarza ruskiego, Nestora, który napisał: w 981 roku po narodzeniu Chrystusa wyprawił się kniaź Włodzimierz na Lachów i zajął ich grody: Przemyśl i Czerwień wraz z pomniejszymi okolicznymi. Nie, nie będę Was nudził wypisami ze starych kronik. Chciałbym jedynie w ten sposób podkreślić, że z XII-wiecznej kroniki kijowskiej dowiadujemy się, że tereny dorzecza Bugu, zamieszkiwane przez pokrewny Polanom szczep Lędzian (po którym w nazewnictwie pozostał widoczny ślad – Lengyel w węgierskim, Lachy w ruskim czy też ukraińskim), znajdowały się pod jurysdykcją polską. Niestety, późniejsze zaszłości – a więc dwustuletnie wasalstwo Polski wobec Cesarstwa Niemieckiego po wygnaniu Bolesława Śmiałego, ostatniego koronowanego Piasta przed Łokietkiem – nie sprzyjały odzyskaniu tych ziem. Tym bardziej że w XII wieku dołączyły do wszelkich nieszczęść najazdy Tatarów z Ordy Kipczackiej. Najenergiczniej w tych mrocznych czasach działał Kazimierz Sprawiedliwy, który na krótki czas zhołdował sobie księcia halickiego Romana Mścisławowicza. ~ 11 ~


I tu mamy początek krwawych stosunków polsko-ruskich. A fakty historyczne zaplątują się w niezły węzeł gordyjski, którego w żaden sposób przeciąć się nie da, i trzeba żmudnie, po kolei je przedstawiać, by w gąszczu drogi nie zgubić. Kazimierz Sprawiedliwy, siedzący na stolcu w Sandomierzu, angażował się we wszelkie możliwe awantury. Jedna z nich – konkretnie któraś z pomniejszych wypraw krzyżowych – zakończyła się dla niego tragicznie. Co ciekawe i z perspektywy stuleci zaskakujące, po śmierci Kazimierza pretensje do sandomierskiego krzesła zgłosił… jego wasal, książę halicki Roman. Jak bajkowa żona rybaka, nie znał granic swej zachłanności. Z hufcami zbrojnymi zapędził się aż do Wisły i pod Zawichostem został usieczony przez wojów Leszka Białego i Konrada II Mazowieckiego. Działo się to w 1199 roku. W historii (szczególnie naszej) wielokrotnie udowadniano tezę, że tam, gdzie kilku się bije – obcy korzysta. Król Węgier Andrzej ogłosił się opiekunem małoletnich synów Romana. Gdy pięć lat później Daniel osiągnął pełnoletniość, zasiadł na tronie halickim. Wskutek kolejnych walk, Andrzej Węgierski jeszcze raz zajął tron, osadzając na nim swego syna Kolomana, ale dalsze plany zrujnował wielki najazd tatarski. Co ważne, z tego faktu Austria Habsburgów, jako dziedziczka tronu węgierskiego, wywodziła swe prawa do Rusi Czerwonej podczas pierwszego rozbioru Polski w 1772 roku i potem u schyłku I wojny światowej. Swoją drogą – nazwa Galicja i Lodomeria dosyć rzadko w rozmaitych pracach znajduje etymologiczne wyjaśnienie. Spieszę w skrócie wyjaśnić, że tytuł Rex Galiciae et Lodomeriae wziął się z latynizmów określających Ziemię Halicką (Księstwo) – Galiciae i Włodzimierską – Lodomeriae. Używali go królowie węgierscy po Ludwika Andegaweńskiego (Węgierskiego), następcę Kazimierza Wielkiego na tronie polskim i ojca św. Jadwigi – królowej. Tytuły dosyć bezprawnie przywłaszczyli sobie Habsburgowie, ale jest to temat na osobną rozprawę. Po najeździe tatarskim Daniel Mścisławowicz zajął się odbudową grodów, a także wznosił nowe, aby były stanicami obronnymi przed skośnookimi najeźdźcami. Głównym bastionem miał zostać Lwów. Pierwszą wzmiankę o grodzie znajdujemy w latopisach kroniki wołyńsko-halickiej z 1256 roku. Opisany jest tam pożar, który objął gród w Chełmie, a był widoczny aż ze Lwowa. To nieprawdopodobne, gdyż odległość pomiędzy miastami wynosi ponad 100 km. Pewne jest natomiast, że kniaź Daniel gród założył i w wilię Bożego Narodzenia oddał go we władanie swemu pierworodnemu o imieniu Lew. Stąd powstały nazwy miejsca: Lwi Gród, Lwów czy po rusku Lwiw lub Lvihorad. ~ 12 ~


Gród – jeszcze nie miasto – rozwijał się bardzo prężnie. Wkrótce przeniesiono tu siedzibę księcia z Halicza. W szybkim czasie miejsce stało się ośrodkiem ożywionych wymian handlowych. Lwów pośredniczył między Wschodem a Zachodem, leżąc dokładnie na linii granic zlewisk mórz Bałtyckiego i Czarnego. Właśnie w tym położeniu, na granicy dwóch światów o odrębnych korzeniach kulturowych, tkwiła przyczyna rozkwitu. Jakież zrównoważone musiały być relacje i stosunki międzyludzkie w mieście zamieszkiwanym jednocześnie przez Niemców i Żydów, Ormian i Rusinów, Rosjan i Wołochów, Polaków i Węgrów, Greków i Holendrów. Po śmierci ojca kniaź Lew, powodowany w swych działaniach ciągłym zagrożeniem tatarskim, począł szukać związków z Polską. W tym celu poślubił Konstancję, rodzoną siostrę naszej św. Kingi. Ponieważ ziemia, której Lwów miał się stać stolicą, od czasów Włodzimierza wchodziła w skład dzierżaw ruskich, podlegała automatycznie Cerkwi prawosławnej. Lew jednak związany coraz bardziej z Polską, począł wydawać zezwolenia na wznoszenie świątyń katolickich. Papież Innocenty IV nadał jego ojcu tytuł królewski za obietnicę wyznaniowej unii z Rzymem. Lew liczył na podobny gest Rzymu, lecz się nie doczekał. Dla swej żony Konstancji polecił wznieść kaplicę – kościółek pw. Jana Chrzciciela. Najstarsza świątynia Lwowa stoi do dziś, ale w znacznie zmienionej postaci.

Kościół św. Jana – najstarsza świątynia Lwowa ~ 13 ~


Księżna Konstancja oddała świątyńkę dominikanom, którzy już wcześniej, za rządów Daniela, przybyli do Lwowa (kierując się do Kijowa) w celach misyjnych. Przewodził im wówczas św. Jacek. Właśnie patron świątyni wyraźnie świadczy, że kościółek miał charakter misyjny. Dominikanie nieśli ze sobą poparcie dla żywiołu niemieckiego, dlatego rozmaici historycy, chcący wykreślić ze Lwowa jak najwięcej śladów polskich, podają, że kościółek powstał dla Niemców licznie zamieszkujących Lwów i z ich funduszy. Nie zmienia to faktu, że była to najliczniejsza grupa narodowościowa grodu i przez stulecia nie podlegała w sprawach mniejszej wagi sądom książęcym, lecz własnym. Część stoków Wzgórza Zamkowego należała do Niemców. Po przeciwnej stronie osiedlili się Grecy, Ormianie, Węgrzy, Czesi, Polacy. Tu z kolei przybyli franciszkanie i wznieśli pierwszy kościół o charakterze parafialnym – mianowicie świątynię Matki Boskiej Śnieżnej. Co ciekawe, budowę tego kościoła finansowali Niemcy. Jak widać, mieli chrapkę na te tereny. Zapewne chcieli być również odróżniani od całych rzesz Żydów ciągnących z Zachodniej Europy – migrujących do Polski z powodu prześladowań i pogromów. Przez wieki Niemcy skupili w swych rękach gros władzy. Genius loci Lwowa spowodował, że z czasem się spolonizowali, a po siedmiu stuleciach część ich potomków zapłaciła najwyższą cenę, bo nie chcieli podpisać volkslist. Wiele nazwisk weszło do staropolskiej tradycji. Powiedzenie uczta u Marchołta przywołuje XIII-wiecznego, lwowskiego restauratora rodem z Bawarii, którego prawnuki nie znały już nawet języka niemieckiego. Prężny rozwój miasta został zatrzymany wielkim najazdem tatarskim w 1287 roku. Prawosławni bojarzy niezbyt przyjaźnie patrzyli w stronę katolickiej Polski. Gdy książę Lew zmarł, dążyli do powrotu pod skrzydła Kijowa. Wkrótce padł otruty najstarszy syn Lwa – Jerzy. Podobnie zginął Lew II i Andrzej, a tron opustoszał, gdyż zabrakło potomków po mieczu. Marię (córkę księcia Jerzego) wydano za Trojdena Mazowieckiego rezydującego w Czersku i Jazdowie. Urodziła Trojdenowi trzech synów. Najstarszy – Bolesław Trojdenowicz – ożenił się z piękną Eufemią Giedyminowiczówną, rodzoną siostrą Aldony, żony Kazimierza Wielkiego. W rezultacie Bolesław, jako najstarszy potomek książąt halickich (po kądzieli), odziedziczył tron lwowski i ponownie zbliżył księstwo do Korony. Mam nadzieję, że nie czujecie się Państwo zdezorientowani i na deser jedynie dodam, że Bolesław, chcąc udobruchać bojarów, przechrzcił się na prawosławie i przyjął imię Jura (Jerzy) II. Początkowo wszystko szło dobrze, lecz na zjeździe w Wyszehradzie popełnił fatalny błąd. ~ 14 ~


Ogłosił tam, że gdyby nie doczekał się męskich potomków, po jego śmierci na tronie zasiądzie Kazimierz Wielki – mąż siostry żony, a ponadto przyjaciel… Wśród bojarów zawrzało. Umyślili sobie, że podsuną księciu inną żonę, bo, jak słusznie chyba podejrzewali, obecna w ogóle nie była zdolna powić potomka. Dalej potoczyło się jak w ponurym powieścidle historycznym. „Nieznani sprawcy” napadli w okolicach Zawichostu na orszak księżnej i utopili ją w Wiśle. Ot, „wypadek” przy przeprawie. Jerzy dowiedział się jednak o prawdziwej przyczynie zgonu żony i zadrżał o swe życie. Czym prędzej wysłał zaufanego do Krakowa z prośbą o pomoc. Kazimierz przedsięwziął wyprawę, lecz nie zdążył. Jerzy II alias Bolesław padł otruty, 7 kwietnia 1340 roku. Nazajutrz zorganizowano tumult. Rozwydrzony tłum palił, plądrował i gwałcił. „Gniew ludu” dosięgał domów Polaków, Niemców, Ormian i Żydów. Cesarz Niemiec poparł wyprawę Kazimierza dwoma hufcami jazdy i 16 kwietnia król stanął u zawartych już bram grodu. Bojarzy odmówili wpuszczenia posłańców. Nastąpił skuteczny szturm. Gród spalono, kilka bojarskich głów spadło, lecz Dymitr (Detko), który obroną dowodził, szybko zmienił orientację i ukorzył się przed królem. Mianowany został za to tymczasowym zarządcą... zgliszcz zwanych grodem. Król udał się na Wielkanoc do Krakowa. Całą wyprawę zwieńczyły łupy, jakie dostały się w ręce polskie. W skład zdobyczy wchodziły zbierane przez wieki precjoza, wśród nich korony książęce i wielki krzyż, który ponoć mieścił w sobie wielką część Krzyża Chrystusowego. Dymitr, jak można było się spodziewać, długo w wierności przyrzeczeniom nie pozostawał i król już w czerwcu musiał gotować kolejną wyprawę. Tym razem nie zatrzymał się we Lwowie i dotarł z hufcami aż pod Trembowlę, gdzie na pamiątkę tego wydarzenia kazał wznosić twierdzę. Dymitr (czy Detko, jak kto woli) zbiegł ze Lwowa z niejakim Danyłą i zawiązał pierwszy w dziejach Rusinów sojusz z Tatarami. Chan Uzbek podjął łupieżczą wyprawę, niestety tak skuteczną, że wyciął większość polskich załóg w nowych stanicach i stanął aż pod Krakowem. Działo się to w latach 40. XIV stulecia, a fakt ten dokumentuje hejnał, co godzinę wygrywany z wieży kościoła Mariackiego, od wieków przypominający bolesne oblężenie starej stolicy. Wyprawa Uzbeka nie na żarty przeraziła Europę. Papież Benedykt II ogłosił krucjatę przeciw Azjatom. Gdy pyszny chan zginął w jednej z bitew, najazdy na moment ustały. Król Kazimierz ponownie zhołdował sobie Detkę i w nagrodę dał mu namiestnictwo lwowskie. Wydaje mi się, że zbytnia pobłażliwość naszych władców wobec zdrajców (oprócz innych naszych grzechów) stała się jedną z przyczyn upadku Rzeczypospolitej Narodów. ~ 15 ~


Król Kazimierz, jak wiadomo, tam gdzie tylko mógł, starał się likwidować na drodze dyplomatycznej zagrożenia dla państwa polskiego. Nie udawało się to niestety z Litwinami, którzy co i raz najeżdżali Wołyń i Ziemię Halicką. Nie pomogła mediacja Ludwika Andegaweńskiego. Poganie z Północy z Lubartem na czele starli Lwów z powierzchni ziemi. Działo się to w 1353 roku. Ludność ruska, jak się wówczas wydawać mogło, przekonała się, że siła bojarów z dalekiego Kijowa nie wystarcza. W Kazimierzu Wielkim poczęto upatrywać obrońcę i pana. I oto katastrofa, która dotknęła Lwów, otworzyła mu wrota do całkowicie nowej epoki. Obok zgliszcz ruskiego grodu miało powstać polskie miasto o innym charakterze i wyglądzie (każdy, kto do Miasta przybywa, to zauważa) nijak nieprzystającym do ortodoksyjnych, wschodnich wzorców. Walki z Litwą zakończył rozejm wieczysty w 1366 roku (prawie 20 lat potem modyfikowany unią krewską), a Ruś Czerwona na wieki stała się częścią Korony. Z czasem zlała się tak mocno z trzewiami Rzeczypospolitej, że zaczęto ją nazywać Małopolską Wschodnią.

Zamek Wysoki za czasów staropolskich

Nowe miasto, budowane według ścisłych wzorców zachodnioeuropejskich, powstawało w zupełnie dziewiczym miejscu. Stare, zniszczone podgrodzie było trudne do obwarowywania z powodu dominującej nad nim góry (Zamkowej). Kiedy król przybył wraz ze swym zaufanym arcybiskupem Bogorią Skotnickim, zobaczył całkiem nowe miasto, dla którego wzorem stały się Kraków i dopiero co utracony Wrocław. Miasto wytyczone u brzegów rozlewającego się leniwie potoku, zwanego szumnie rzeką Pełtwią, pozornie bezbronne, zaprojektowano i ufortyfikowano tak, że stało się na wieki niezdobytym bastionem Rzeczypospolitej.


Rozdział 2

Lwów królewski

K

ról Kazimierz przybywał do Lwowa co rok i nadzorował wznoszenie nowego miasta. Gdy tylko rynek i przylegle do niego ulice nabrały realnych kształtów, ostatni z Piastów oglądał gród ze wzgórza górującego nad wielkim placem budowy. Ku zaskoczeniu Rusinów nakazał wznosić zamek. Oznaczało to niechybnie, że traktował ich już jak krajan i nie bał się nowych buntów. Zaraza morowa i głód za nią idący stanęły u wrót Lwowa w 1362 roku. Czarna śmierć – przekleństwo wieków średnich – dotarła i tutaj. Król nakazał natychmiast otworzyć spichlerze zbożowe. Przy pomocy heroldów zwoływał włościan do miasta. Ci, którzy z darowanego ziarna zostawili trochę na zasiew przyszłoroczny, przeżyli. Od tych wydarzeń Kazimierza Wielkiego przezwano Królem Chłopów, a czasy te barwnie opisał Józef Ignacy Kraszewski w powieści pod takim tytułem. Wiele głodujących rodzin włościańskich włączyło się w prace budowlane i na zawsze osiedliło się we Lwowie. Zamek powstawał w błyskawicznym tempie. W przeciwieństwie do Zamku Niskiego, przeznaczonego na siedzibę starostów, górny otrzymał nazwę Castrum Maius, czyli Zamek Wysoki. Z zasad Kościoła katolickiego wynika, że rozrzucone po prowincjach zgromadzenia wiernych (parafie) nie mogą działać bez zwierzchnika. Biskupa, oczywiście. Pierwszym biskupem łacińskim Rusi był (jeszcze za czasów Daniela) Gerard z Opatowa. Potem różnie się działo, w czym „zasługa” wcześniej wspomnianych bojarów. Król Kazimierz, ze względów oczywistych, stanu pełnej anarchii tolerować dłużej nie mógł i w 1363 roku zwrócił się do stolicy apostolskiej z dwoma prośbami. Pierwsza dotyczyła nadania Akademii Krakowskiej rangi uniwersytetu, druga zaś ustanowienia tytularnej siedziby biskupiej we Lwowie. Sprawa była o tyle pilna, że Kijów, bardzo już energicznie organizował własne, prawosławne biskupstwo w Haliczu. ~ 17 ~


Wkrótce z Awinionu (ówczesnej siedziby papieży) przyszły decyzje; dla Polski korzystne jedynie połowicznie. Oto Akademię Krakowską w prawach szkoły wyższej zatwierdzono, lecz Lwów pośrednio oddano w ręce Habsburgów, bowiem nowe biskupstwo podporządkowano metropolii magdeburskiej. Kazimierz Wielki wykazał się niezwykłą odwagą. Narażając się na papieską anatemę, decyzję tę najzwyczajniej oprotestował i odrzucił. Tylko pozornie okoliczności mu sprzyjały. Antypapieży było w tym czasie bez liku, a jednocześnie Kijów wszczął gwałtowne ruchy przeciw łacinnikom. Tron polski uniknął anatemy, lecz niestety król wkrótce zmarł (1370 r.). Gdy odchodził na wieczne czasy pod tumbę dłuta Wita Stwosza, pozostawiał Polskę murowaną, czego koronnym przykładem stał się Lwów. Kościół parafialny, farny (czyli miejski), za króla projektowany z rozmachem, tylko czekał na przekształcenie go w katedrę. Stały kamienice rynkowe, większość pobliskich uliczek, zamek i obwarowania. Budowały się lub były kończone siedziby i świątynie zgromadzeń zakonnych. Żydzi i Ormianie mieli prawo wznosić własne świątynie i już główne postawili, myśląc o następnych. Podobnie prawosławni Rusini. Lwów był urbanistycznie kompletny, a króla słusznie ogłoszono założycielem miasta. Siedemnastowieczny burmistrz, poeta i dziejopis lwowski, Bartłomiej Zimorowic, napisał między innymi: Jako przez króla Kazimierza żywią Lwowianie, tako przez Lwowian niechaj zawżdy żywie król Kazimierz. Kronika Zimorowica przetrwała zabory, nie przetrwała, niestety, sowieckiej okupacji. Można mieć jedynie nadzieję, że kiedyś się odnajdzie w przepastnych rosyjskich muzealnych magazynach, pełnych dzieł zrabowanych z całej Europy. Wróćmy jednak do XIV-wiecznego Lwowa. Pieczę nad miastem, na mocy królewskiego edyktu, sprawował wójt wybierany na miejscu przez zgromadzenie ławników i radnych. Miał obowiązek ścigania przestępców po całym obszarze Rusi Czerwonej. Wójtowi podlegał bezpośrednio burmistrz, również wybierany spośród radnych. Starosta zaś był mianowany przez króla. Pełnił rolę reprezentanta dworu, przyjmował przysięgi na wierność Koronie oraz co roku składał szczegółowe raporty finansowo-gospodarcze na ręce Kanclerza Koronnego. Rusini, Ormianie, Żydzi i Niemcy nie podlegali władzy sądowniczej ratusza w zakresie przestępstw niezagrażających interesom miasta i Państwa Polskiego. Gdy ostatni z koronowanych Piastów przedwcześnie zmarł, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami władzę w Polsce przejął Ludwik Andegaweński, czasem zwany Węgierskim. ~ 18 ~


Król ów cierpiał na nieuleczalną, wstydliwą, lecz śmiertelną chorobę (dr Fleming dopiero w XX wieku znalazł na nią antidotum w postaci penicyliny) i nie lubił ruszać się z Pesztu. Jednakże wymyślił sobie, że przyłączy Ruś Czerwoną do Węgier. Na domiar złego czynnie pomagali mu w tym Habsburgowie, wiedzący o zdrowotnym przekleństwie rodu. Ponieważ byli przez mariaż skoligaceni, to oni dziedziczyli tron. Namówili Ludwika, by zarządcą Rusi, z siedzibą we Lwowie, mianował młodego, lecz całkowicie zniemczonego Piasta śląskiego – Władysława Opolczyka. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Opolczyk, poprzez wzmacnianie żywiołu niemieckiego we Lwowie, ściągał tu niebagatelne majątki. Rozwijając mennicę lwowską (założoną jeszcze przez Kazimierza) dla bicia własnej, półgroszowej monety, wzmocnił i rozwinął wymianę handlową w mieście. Ponadto, co najważniejsze, obdarował Lwów prawem składu. Był to przywilej wyjątkowy; w ciągu zaledwie dziesięciolecia skutkujący ustanowieniem Lwiego Grodu monopolistą w tym regionie Europy w handlu ze Wschodem. Przywilej ów zasadzał się na obłożeniu każdego z kupców udających się na Wschód lub Zachód obowiązkiem zatrzymania się we Lwowie i wystawiania przewożonych towarów na organizowanych tu jarmarkach i targach. Dopiero po 14 dniach każdy z nich mógł niesprzedane towary wieźć dalej. Opolczyk zapisał się jednak w historii Polski czynem, na który współcześni nie zwrócili uwagi i którego nie docenili. Oto w czasie jednej z inspekcji ziem prowincji lwowskiej (prawdopodobnie gdzieś w okolicy Bełza) z dymiących zgliszcz kościółka spalonego przez Tatarów wydostano obraz – ikonę, która bardzo księciu przypadła do gustu. Tak się wówczas składało, że paulini zapragnęli mieć swą siedzibę we Lwowie. Dominikanie i franciszkanie energicznie przeciw temu protestowali, bo utraciliby część dochodów z datków od parafian. Opolczyk wybrał rozwiązanie salomonowe. Paulinom lokacji odmówił, ale w ramach zadośćuczynienia obdarzył braciszków w jasnych habitach obrazem Matki Boskiej, który wywieźli pod Częstochowę. Od koloru habitów zakonników właśnie to miejsce poczęto nazywać Jasną Górą. W 1375 roku papież ustanowił wreszcie metropolię rzymską, ale w Haliczu, nie we Lwowie. Pierwszym arcybiskupem mianował Węgra, Matiasa z Egeru. Ten jednak nakazał stawiać własną rezydencję pod numerem dziewiątym na rynku lwowskim. I to wszystko, co o nim wiemy, poza tym jeszcze, że był popierany przez Habsburgów. Więcej powiedzieć można o jego następcy, niemieckim Bernardzie, który po 1382 roku wdał się w spory z radą miasta. Bezprawnie po~ 19 ~


większył swą działkę w rynku, a gdy rajcy zaprotestowali, nakazał zawrzeć bramy kościołów parafialnych w mieście. Nie odprawiano mszy, nie udzielano ślubów, chrztów, komunii. Konfliktowy był niezmiernie i mocno poróżnił się nawet z dominikanami – też Niemcami. Gdy odmówił pogrzebania zasłużonego dla miasta niejakiego Konrada, działkę swą na cmentarzu oddali dominikanie. Wówczas arcybiskup wyklął braciszków. Tego było papieżowi Urbanowi IV za dużo i obłożył anatemą arcybiskupa. Mieliśmy przez trzy lata niezłe qui pro quo, ponieważ i miasto, i arcybiskup, i zakonnicy obłożeni byli klątwą. Kijów i wyłaniająca się z mgieł niebytu Moskwa z radością zacierały ręce. Mimo to zdjęty przez papieża Bernard dalej sprawował swój urząd, nic sobie z tego nie robiąc. Sytuacja zmieniła się po śmierci Ludwika Andegaweńskiego. Miał on dwie córki, starsza – Maria – pozostała na Węgrzech, młodszą zaś – Jadwigę – przeznaczono na tron polski, choć była zaręczona z księciem Wilhelmem Habsburgiem. Stąd istniało realne niebezpieczeństwo, że na polskim tronie zasiądzie Niemiec. Całe jednak szczęście, że wroga dotąd Litwa, w obliczu krzyżackiego zagrożenia, skłaniała się w stronę Polski. Mądrość polskiej szlachty i kanclerza oraz zgoda na powitanie w Krakowie nieokrzesanego poganina zażegnały niebezpieczeństwo. Młody litewski kniaź na chrzcie (prawdopodobnie w katedrze wawelskiej) przyjął imię Władysław. Zanim to nastąpiło, Jadwiga ze swym orszakiem, po drodze z Węgier, stanęła pod murami Lwowa. Niestety, załogę miasta stanowili wierni Opolczykowi stronnicy Habsburgów. Długo trwały targi, aż wreszcie bramy otwarto. Działo się to 9 marca 1387 roku. Wjazd Jadwigi okazał się wielkim triumfem. Z miejsca zaskarbiła sobie serca mieszczan, a na dowód swej sympatii pozostawiła pierścień, jako dar dla katedry. Ponadto odwołała wszelkich królewskich urzędników niemieckich, a na ich miejsce powołała Polaków. Starostą został dotychczasowy wojewoda sandomierski – Jan Tarnowski. Niewątpliwie, decyzje przygotowywano wcześniej: były to posunięcia mistrzowskie. Rok potem opuścił Lwów arcybiskup Bernard. Wyjeżdżał po cichu, samotnie, chyłkiem i choć próbował jeszcze z poparciem Habsburgów odzyskać urząd, nic nie wskórał. Papież Bonifacy IX zachwycony pozyskaniem nowego państwa (Litwy) płacącego świętopietrze, tym razem trzymał stronę Polaków i w 1390 roku mianował na opuszczone stanowisko Jakuba Strepę herbu Strzemię, dotychczasowego zwierzchnika franciszkanów na Rusi. Strepa natychmiast zmniejszył obciążenia miasta na rzecz metropolii. Umierając (1409 r.), cały swój majtek przepisał katedrze i na jałmużny dla ubogich. ~ 20 ~


Wkrótce po koronacji do Lwowa zajechał Władysław Jagiełło. Dzięki swym zaufanym znał oczekiwania lwowian, dlatego ogłosił specjalny edykt o wiecznym związku grodu Leopolis z Koroną Polską. W ten sposób rozwiał wątpliwości dotyczące ewentualnych pretensji Litwinów do Lwowa (vide: wcześniejsze wyprawy Lubarta). Ponadto utworzono województwo ruskie, które istniało do I rozbioru w 1772 roku. Z polecenia króla, Jan Tarnowski począł rozbudowywać Zamek Wysoki. Miasto zaś sfinansowało utrzymanie stałej zbrojnej załogi, pisanej w dokumentach, jako familia zamkowa. Załogantów nazywano drabami, bo, dobierani według postury, wyróżniali się w mieście. W Zamku Wysokim urządzono również więzienie.

Dokument Władysława Jagiełły

Wiosną 1410 roku, kiedy wojna z zakonem była już pewna, król przybył do Lwowa, by radzić o taktyce. Przywiózł ze sobą nowo mianowanego abpa Mikołaja Trąbę. Miasto, bez specjalnych zachęt króla, uzbierało 5000 srebrnych groszy i ufundowało hufiec jazdy. Mikołaj Trąba długo czekał na potwierdzenie nominacji z Rzymu, lecz zanim doszło do konsekracji, zmarł abp gnieźnieński Mikołaj Kurowski i Trąba został wybrany prymasem. Jego nazwisko wpisano jednak na listę arcybiskupów lwowskich, podobnie jak nazwisko dziejopisa – Jana Długosza, któremu z kolei przedwczesna śmierć oraz opieszałość papieża nie pozwoliła, kilkadziesiąt lat później, zasiąść na kościelnym stolcu. Po bitwie grunwaldzkiej król docenił wkład Lwowa i część zdobytych krzyżackich chorągwi nakazał umieścić na stałe w katedrze. Na specjalnie zorganizowanej uroczystości ponownie rzucali je pod nogi króla jeńcy komturowie, zanim na zawsze powieziono ich do lochów ~ 21 ~


zamkowych. Stanowczy sprzeciw zazdrosnego Krakowa spowodował, że chorągwie przewieziono na Wawel. Z perspektywy stuleci widać, że dobrze się stało, bo gdyby pozostały, być może zdobiłyby dziś petersburski Ermitaż czy moskiewski Kreml. Trzeba również podkreślić, że zwycięstwo grunwaldzkie uratowało Ruś Czerwoną dla Polski. Król Zygmunt Węgierski zawarł z Ulrichem von Jungingenem układ, w którym po zwycięskiej wojnie „oddawał” Ruś Węgrom. W kwietniu 1415 roku Władysław Jagiełło ożenił się po raz trzeci. Uroczystość odbywała się we lwowskiej katedrze, a mszę koncelebrował bp Jan z Rzeszowa. Nowa królowa, Anna Granowska, nie za bardzo przypadła lwowianom do gustu. Świadczy o tym podarunek ślubny od miasta – 300 cytryn. Obawiano się potem reakcji króla, lecz ten odwagę mieszczan docenił i wcale kwaśno się nie uśmiechał. Więcej – odtąd miasto miało otrzymywać trzecią część pokotu z królewskich polowań organizowanych w pobliskich puszczach. W okolicach Gródka znajdowała się główna królewska stanica łowiecka. Ostatni raz Jagiełło wybierał się do Lwowa po polowaniu urządzonym w pierwszych dniach maja 1434 roku. Niespodziewanie zrobiło się lodowato i spadł śnieg. Król okrutnie się przeziębił, wdało się zapalenie płuc. W ciągu dwóch dni odszedł. Od tamtego tragicznego dnia tytuł miejsca zmieniono na Gródek Jagielloński. Nazwa obowiązywała do listopada 1939 roku, gdy sowieci zakazali jej używania. Strategiczne znaczenie Lwiego Grodu po raz kolejny doceniono już w kilka lat po śmierci pierwszego Jagiellona. Tatarzy Krymscy, zachęceni łatwymi zdobyczami Turków, ruszyli na Ruś. I mimo że ich ataki były nieustannie powtarzane, przez ponad dwa wieki za każdym razem rozbijały się o mury miasta, leżącego, jak mówiono, w paszczęce tatarskiej. To określenie nie było w żadnej mierze przesadzone, ponieważ w grodzie nad Pełtwią krzyżowały się trzy szlaki wychodzące z Krymu: czarny, kuczmański i wołoski. Lwów stał się strażnicą ostrzegawczą dla całej Europy. Młody następca Jagiełły, również Władysław, przybył do Lwowa zaraz po koronacji. Porywczy, lecz rycerski król z miejsca zjednał sobie sympatię mieszczan. W 1436 roku odebrał przed ratuszem hołd od hospodara wołoskiego, Eliasza. W 1444 roku, tuż przed wyprawą pod Warnę, w ostatnim swym edykcie, nazwał Lwów Clipeus et Murus contra Poganissimus – Mieczem i Tarczą przeciw pogaństwu. Gdy dotarła wiadomość o straszliwej klęsce i śmierci króla, nie dano jej wiary. Starosta za zgodą rady wyasygnował z kasy miejskiej olbrzymią wówczas kwotę 48 złotych talarów węgierskich na sfinansowanie ekspedycji mającej odnaleźć króla. Kiedy najgorsze się potwierdziło, Lwów ogłosił żałobę. ~ 22 ~


Następcą Warneńczyka został Kazimierz Jagiellończyk, który koncentrował się na walce z Zakonem i zaniedbywał południe Rzeczypospolitej. Rozzuchwaleni Tatarzy i Turcy zdobyli Białogród i odcięli tym samym kupców lwowskich od rynków wschodnich. Dziś mało kto kojarzy nazwę Białogród, natomiast wryła się Polakom w pamięć turecka nazwa tego miejsca. A to dzięki Sonetom krymskim Adama Mickiewicza: Tam z dala błyszczy obłok? Tam jutrzenka wschodzi? To błyszczy Dniestr, to wzeszła lampa Akermanu. Straty próbował dość nieporadnie naprawić Jan Olbracht. W roku 1487 zwolnił wiele miast, w tym Lwów, z większości podatków, chcąc zdobyć przychylność dla planów wielkiej wyprawy. Po klęsce bukowińskiej załamany, po cichu przybył do Lwowa i na długie tygodnie zamknął się w Zamku Wysokim. Jeden z najwierniejszych przyjaciół króla, wojewoda ruski Mikołaj Tęczyński, zmarł tu od ran. Następstwa klęski określanej znanym powiedzeniem – za króla Olbrachta wyginęła szlachta – nie dały na siebie długo czekać. Tatarzy, Wołosi i Turcy panoszyli się w Rusi bezkarnie. Wśród ogólnego zniszczenia i zgliszcz ocalał jedynie Lwów. Wkrótce jednak hospodar wołoski, Stefan, lennik Turcji, otrzymawszy posiłki i fundusze z Konstantynopola, stanął pod Lwowem (13 maja 1498 roku). Mimo zniszczenia części murów, w tym Bramy Halickiej (okolice stojącego do dziś klasztoru bernardynów), miasta nie zdobył. Zawrócił, ale w lipcu przyprowadził Tatarów. Akcja okazała się równie bezskuteczna. W listopadzie pogoda pomogła miastu pokonać Turków. Zacytujmy fragment kroniki Marcina Bielskiego: Wysiłki tureckie sam Bóg pohamował, albowiem przyszły srogie zimna i śniegi na nich spadły. (…) Samych ludzi u nich więcej niż 40 tysięcy od zimna zdechło i wiele ich potem jeszcze znajdowano, którzy zaszlachtowawszy konie i inne zwierzęta w brzuchy ich rozprute przed wielkim zimnem wleźli i tam pomarzli. Tak oto stolica Rusi jednego roku przeszła trzy krwawe chrzty i wytrzymała wszystkie oblężenia. Kolejny niezwykle mocny najazd odparł Lwów w 1509 roku. Bohdan, syn Stefana, ponownie wzmocniony przez Turków, przez tydzień szturmował mury. Tym razem Polacy przedsięwzięli odwet. Ogniem i mieczem spustoszono Mołdawię, która już nigdy się nie podniosła. Wydawało się, że tak wspaniale bronionego miasta nic nie może skruszyć. Lwów wewnątrz murów prezentował się imponująco. Nad wszystkimi zabudowaniami świeckimi dumnie wznosiła się wieża ratuszowa, drewniana wprawdzie, ale ozdobiona wielkim zegarem, świadczącym o zamożności miasta. Lwi Gród dzielił się na cztery kwartały – odpowiednio ~ 23 ~


do stron świata i pierzei rynkowych. Zachodni i wschodni zamieszkiwał patrycjat lwowski, głównie Polacy i Niemcy. Północny i południowy zajmowali Ormianie, Rusini, Żydzi oraz różnoraka biedota miejska. Liczne świątynie zapraszały otwartymi od świtu do nocy wrotami. Ze wszystkich zgromadzeń zakonnych, najpopularniejsi byli bernardyni, a to dzięki płomiennemu kaznodziei – Janowi z Dukli. Postać ta przez wieki była patronem Lwowa, a szanowali ją zarówno Ormianie, jak i Rusini. Jana z Dukli wyniósł na ołtarze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Jan Paweł II. Nie sposób pisać historii Lwowa, nie przeglądając jednocześnie pocztu królów polskich. Wszystkie królewskie wizyty stawały się znaczącym wydarzeniem zarówno dla miasta, jak i gościa. Lwów każdorazowo organizował wielkie uroczystości i podkreślał wierność Koronie. Franciszek Jaworski, pisząc historię miasta w końcu XIX stulecia, użył między innymi takich oto słów: Był to obraz piękny i czarowny, obraz miasta, które całą swą istotą, każdym kamieniem w murach, krwią swych najlepszych i majątkiem swoim wierne było królom polskim, aż do ostatniego tchu w piersiach i do ostatniego grosza w kasie. Jednocześnie należy dodać, że rządzący Polską na ogół zdawali sobie sprawę, iż w zamożności mieszczan i potędze Lwowa kryje się sekret skutecznej obrony południowo-wschodnich rubieży Rzeczypospolitej. *** Nadeszło upalne lato 1527 roku. W gorzelni, czy też warzelni piwa, koło Bramy Krakowskiej, zgromadzono wielkie zapasy, suchego jak pieprz, jęczmienia. Iskra? Nieostrożność pachołka? Podpalenie? Nie dowiemy się tego nigdy. Pogoda była wietrzna. Ogień błyskawicznie przeniósł się na drewniane zabudowania wokół bramy, a z nich, gnany wiatrem, pobiegł po drewnianych dachach do centrum i opanował całe miasto. Tuman iskier poszedł w górę tak, że kryta gontem wieża Zamku Wysokiego stanęła w płomieniach. Musiał to być zaiste apokaliptyczny widok. Po kilku godzinach pożaru pozostały jedynie tlące się gotyckie mury i zgliszcza. Brzmi to paradoksalnie, ale na miasto spadła iskra, która rozpaliła chęć wzniesienia jeszcze piękniejszego i potężniejszego grodu. Efekty możemy podziwiać do dziś w wielu miejscach Starego Miasta. Znikły z architektury naleciałości dalekowschodnie, a odcięcie od rynków wschodnich nie wymagało odbudowy setek niezbyt estetycznych przybytków handlowych. Teraz już każdy przybywający do Lwowa nie był postrzegany jako kupiec. To niewątpliwie pewien rodzaj nobilitacji miasta. Nastała epoka niezwykle natężonej asymilacji ~ 24 ~


całkiem obcych Polsce rodów, zamieszkujących wcześniej Lwów, jak i przybywających do niego. Dotychczas wiele z nich szczyciło się obcym pochodzeniem. Teraz starały się o to, by postrzegano ich jako Polaków. Często najgoręcej zabiegali o coraz ściślejsze wiązanie Lwowa z Koroną. Prof. Janusz Tazbir, w swoich Studiach nad kulturą staropolską, pisze: Kultura polska stanowiła pomost ułatwiający komunikację cywilizacyjną między środkowo-wschodnią Europą a innymi regionami kontynentu. Aż do czasów Piotra Wielkiego byliśmy jedynym oknem Rosji na świat. Jej polonizacja stanowiła wstępny etap europeizacji, do której w końcu musiało dojść. Nie do końca się z Panem Profesorem zgadzam, zwłaszcza co do owej europeizacji Rosji i dodam, że zjawisko polonizacji we Lwowie dotyczyło przeważnie przybyszów z Zachodu. Do tej kwestii wielokrotnie będę wracał na dalszych stronach. Na początek dwa przykłady lwowskich dzielnic – „parafii”, nazwanych od nazwisk całkowicie spolonizowanych rodzin: Kulparków – dawny Goldberghof, czy też Zamarstynów – dawny Sommersteinhof. Z coraz większym nasileniem wkraczał język polski do domów niemieckich i żydowskich. Początkowo przynosiła go służba, wołając dzieci „z polska”. Potem same dzieci wołały „przezwiskami”. Wschodnie imiona przekształcały się w sposób naturalny: Pieszko zamieniał się w Piotra, Jura w Jerzego, Jakusz w Jakuba. Z kolei hebrajski Jekiel nabierał półrusińskiego brzmienia – Jakło. Purpuraci, głównie już Polacy, z pomocą dygnitarzy świeckich starali się wyprzeć ze świątyń dominujący język niemiecki. W tym celu za czasów Zygmunta Starego w katedrze ulokowano dwie ambony – jedną dla polskiego, a drugą dla niemieckojęzycznego kaznodziei. Pojawienie się obrazoburczego Marcina Lutra, sekularyzacja i inne zagrożenia skruszyły opór Rzymu, bezustannie popierającego i popieranego przez dwór cesarski. ~ 25 ~


Lwów – miasto legenda, położone na siedmiu wzgórzach jak wieczne miasto Rzym. Jedna z czterech stolic kulturalno-politycznych Rzeczypospolitej, obok Warszawy, Krakowa i Wilna. Brama Polski na Wschód. (…) O wielkości i polskości tego grodu świadczy ginący Cmentarz Łyczakowski. Każdy kamień świadczy o polskiej tradycji i kulturze Lwowa. Szczerze polecam książkę Lwów – legenda zawsze wierna! To dzieło napisane z sercem dla duszy wszystkich Polaków, nie tylko ekspatriantów ze Lwowa czy Kresów Wschodnich. Prof. dr hab. Czesław Partacz

ISBN: 978-83-7579-145-7

Patroni medialni:


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.