PIERWSZY
PIERWSZY
Originally published in the USA under the title: First, by Rich Froning Wydanie oryginalne opublikowano w USA pod tytułem First (Rich Froning) Copyright © 2013 by Rich Froning Polish edition © 2014 by Galaktyka sp. z o.o. with permission of Tyndale House Publishers, Inc. Wydanie polskie © 2014 by Galaktyka sp. z o.o. za zgodą Tyndale House Publishers, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved. Galaktyka Sp. z o.o. 90-562 Łódź, ul. Łąkowa 3/5 tel. +42 639 50 18, 639 50 19, tel./fax 639 50 17 e-mail: info@galaktyka.com.pl; sekretariat@galaktyka.com.pl www.galaktyka.com.pl ISBN: 978-83-7579-325-3 Przekład: Piotr Cieślak Przekład cytatów z Biblii pochodzi z Biblii Tysiąclecia (Pallotinum: http://biblia.deon.pl/) Zdjęcie okładkowe: Stephen Vosloo, Copyright © by Tyndale House Publishers, Inc., All rights reserved. Zdjęcia z wnętrza stanowią własność ich właścicieli, wszelkie prawa zastrzeżone. Zdjęcia z CrossFit Games 2011 i 2012 użyte za pozwoleniem organizacji CrossFit, Inc.; pływanie i bieganie – © Sevan Matossian, decydujące zwycięstwo – © Brian Sullivan/Triune Media; trening w garażu – Stephen Vosloo © Tyndale House Publishers, Inc. Pozostałe zdjęcia pochodzą z prywatnych zbiorów autora i zostały użyte za jego pozwoleniem. CrossFit jest zarejestrowanym znakiem towarowym organizacji CrossFit, Inc. w Stanach Zjednoczonych i/lub innych krajach. Copyright © 2011–2013 CrossFit, Inc. Konsultacja: Paweł Zaremba Redaktor prowadzący: Marek Janiak Redakcja: Bogumiła Widła Redakcja techniczna: Marta Sobczak Korekta: Monika Ulatowska Adaptacja projektu okładki do wydania polskiego: Artur Nowakowski Skład: Garamond, Łódź Druk i oprawa: Drukarnia na Księżym Młynie
Księgarnia internetowa!!! Pełna informacja o ofercie, zapowiedziach i planach wydawniczych Zapraszamy www.galaktyka.com.pl e-mail: info@galaktyka.com.pl; sekretariat@galaktyka.com.pl Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez pisemnej zgody wydawcy książka ta nie może być powielana w częściach ani w całości. Nie może też być reprodukowana, przechowywana i przetwarzana z zastosowaniem jakichkolwiek środków elektronicznych, mechanicznych, fotokopiarskich, nagrywających i innych.
Spis treści
PRZEDMOWA.....................................................................................................9 PROLOG............................................................................................................. 11
1 ZWYCZAJNA ROBOTA.................................................................................. 13 2 FRONING DOJRZEWA.................................................................................. 19 3 PIERWSZE SZLIFY.........................................................................................23 4 NA ŻYWIOŁ.................................................................................................29 5 POCZĄTKI CROSSFITU.................................................................................33 6 MÓJ NAJWIĘKSZY SKARB...........................................................................39 7 Z SZOPY NA MISTRZOSTWA........................................................................43 8 WITAMY NA MISTRZOSTWACH..................................................................53 9 LINA............................................................................................................69 10 POKŁOSIE................................................................................................... 75 11 BOLESNE STRATY.........................................................................................83 12 W POSZUKIWANIU WEWNĘTRZNEGO SPOKOJU.......................................96 13 KOLEJNE MISTRZOSTWA.......................................................................... 105 14 RICH BIERZE ODWET.................................................................................. 112 15 POWTÓRKA Z ROZRYWKI.........................................................................125 7
16 BARDZO DŁUGI DZIEŃ.............................................................................. 136 17 PONAD WSZELKĄ WĄTPLIWOŚĆ.............................................................. 143 18 WYGRAĆ Z GŁOWĄ.................................................................................. 158 19 CZYSTY SPORT...........................................................................................167 20 KLUB Z MISJĄ.............................................................................................171 21 ZYSKAJ FORMĘ.......................................................................................... 177 22 TAJEMNICA ZWYCIĘSTWA....................................................................... 184 PODZIĘKOWANIA........................................................................................... 193 CROSSFIT: CZĘSTO UŻYWANE TERMINY......................................................... 195 CROSSFIT: CZĘSTO UŻYWANE SKRÓTY...........................................................200 CROSSFIT: KLASYCZNE ZESTAWY ĆWICZEŃ...................................................202 CROSSFIT: ZESTAWY ĆWICZEŃ KU PAMIĘCI BOHATERÓW.............................204 SPIS NAZWISK................................................................................................. 207
15 POWTÓRKA Z ROZRYWKI Co robisz, gdy po raz pierwszy zdobywasz mistrzostwo w crossficie?
Jeśli jesteś synem Richa i Janice Froningów, od razu zabierasz się do przygotowań do następnych zawodów. Z tym zastrzeżeniem, że jeżeli wcześniej odłożyłeś swój prawdziwy miesiąc miodowy, to na tydzień wyjeżdżasz z żoną powylegiwać się na plaży. Zasadnicze pytanie polegało na tym, czy przygotowania do mistrzostw i miesiąc miodowy można jakoś pogodzić. Po turnieju bardziej potrzebowałem odpoczynku psychicznego niż fizycznego. Pod względem fizycznym muszę się ruszać. Jestem człowiekiem, który nie potrafi usiedzieć spokojnie w jednym miejscu. Bez przerwy obracam coś w dłoniach; wciąż muszę mieć zajęte palce. Hillary czasami ma mnie dość, bo nie potrafię długo wspólnie oglądać telewizji. Nie mija wiele czasu, a mnie już nosi, staję za kanapą, opieram się o krzesło – wtedy znów mogę chwilę popatrzeć. Ten niespokojny duch daje o sobie znać także podczas treningów. Gdy nie ćwiczę, czuję się beznadziejnie. Mój pomysł na rozwiązanie problemu polega na kontynuowaniu ćwiczeń także po turniejach. Po mistrzostwach robię sobie jeden cały dzień wolny od ćwiczeń, ale to wszystko. Regeneruję się w taki sposób, że w porównaniu z przygotowaniami do mistrzostw, zdecydowanie ograniczam intensywność treningów. Po zawodach ćwiczę najwyżej dwa razy dziennie, czasem raz. Ale aby dać sobie trochę psychicznego wytchnienia, nie zmuszam się do osiągania konkretnych rezultatów. Po straszliwym kotle, jakim są mistrzostwa, treningi mają sprawiać mi przyjemność – w przeciwnym razie nie będzie mi się chciało ich robić. Wróćmy jednak do kwestii miodowego miesiąca. Ponieważ z góry założyłem, że nie dam rady zupełnie zrezygnować z ćwiczeń, postanowiłem im125
prowizować. Gdy Hillary szła pod prysznic, ja robiłem szybki trening – tylko dla podtrzymania aktywności. W hotelowym apartamencie miałem kettlebell, a kiedy Hillary się kąpała, w pokoju albo na tarasie robiłem wymachy i przysiady, trzymając ciężar przed sobą. O ile wiem, Hillary nie zdawała sobie sprawy z tego, że ćwiczę podczas naszego miodowego miesiąca. Być może dowie się o tym, dopiero gdy przeczyta tę stronę… Dla świeżo upieczonych małżonków zwycięstwo w mistrzostwach miało jedną fantastyczną zaletę, a mianowicie wiązało się z możliwościami podróżowania, wynikającymi z mojego kontraktu z firmą Reebok. Przed mistrzostwami w 2010 roku nigdy nie byłem na zachód od Teksasu. Całe moje wojaże ograniczały się do wypadów do rodzinnego domu w Michigan, ferii na Florydzie i jednej rozmowy o pracę u mojego taty, w Teksasie. Tymczasem jesienią po zwycięstwie w mistrzostwach wraz z żoną odwiedziliśmy Europę, Koreę Południową i Meksyk, aby promować firmę Reebok oraz crossfit. Podczas mistrzostw miałem okazję spotkać się z rywalami z zagranicy. Byłem wręcz zafascynowany tym, jak wielu ludzi w odwiedzanych krajach pasjonuje się crossfitem. Już wcześniej zdawałem sobie sprawę, że jest to zjawisko o globalnym zasięgu, ale te podróże otworzyły mi oczy: uświadomiłem sobie, jak bardzo upowszechniła się ta dyscyplina. Dzięki wycieczkom miałem okazję poznać swoich potencjalnych, przyszłych konkurentów – na całym świecie byli ludzie zamierzający zdobyć tytuł, który przypadł mi w udziale. Z własnego doświadczenia wiedziałem, że w ciągu zaledwie kilku miesięcy może mi wyrosnąć konkurent do mistrzowskiej korony, który objawi się na kolejnym turnieju. Jesień to dla mnie czas łagodnych – rzecz jasna względnie – treningów, ale w gruncie rzeczy ćwiczę przez cały rok; na ogół kilka razy dziennie. Z tego względu, mając na uwadze konsekwencje wygranych mistrzostw, musiałem jakoś wpleść treningi w harmonogram podróży. Jedną z zalet crossfitu jest możliwość wykonywania ćwiczeń niemal wszędzie. Nawet w delegacji, gdy nie ma do dyspozycji miejsca wyposażonego w stosowny sprzęt, można wykonać wiele ćwiczeń niewymagających akcesoriów, a nawet przeprowadzić kompletny trening. Łatwo się domyślić, że jednym z moich obowiązków podczas zagranicznych wojaży było uczestnictwo w treningach w stowarzyszonych klubach crossfitu. To było niesamowite: podróżowałem, żeby ćwiczyć! Do dziś nie mogę wyjść ze zdumienia, że trenowaniem zarabiam na życie. Jako aktualny czempion crossfitu z amerykańskim rodowodem, byłem obiektem zainteresowania innych miłośników tego sportu, ciekawych tego, 126
jak ćwiczę – chętnie rozmawiali na ten temat. Jak już wspomniałem, publiczne wystąpienia nie są moją mocną stroną. Nie boję się wysokości, potrafię ujeżdżać byki (żywe, nie mechaniczne), skakałem ze spadochronem, a jako strażak nie wahałem się wbiegać do płonących budynków. Kiedy byłem dzieckiem, zlazłem z siedmiometrowego urwiska, trzymając się ogrodowego węża… Ale stanąć przed ludźmi i coś powiedzieć? Nie, dziękuję. No cóż, szybko musiałem pokonać ten lęk. Kolejna sytuacja, w której nie czuję się komfortowo, to wykonywanie ćwiczeń przed publicznością. Trening z kolegami z siłowni to jedna sprawa, ale ćwiczyć ze świadomością tego, że inni po prostu stoją i na mnie patrzą – to coś zupełnie innego. Nie wiem dlaczego, ale obecność postronnych obserwatorów wydaje mi się dziwnie niewłaściwa. Dotyczy to także rodziny. Ale podobnie jak w przypadku publicznych wystąpień, musiałem wyjść poza swoją strefę komfortu i przywyknąć do obecności audytorium podczas treningów. Nauczyłem się patrzeć na publiczne ćwiczenia i wystąpienia tak, jakby w ogóle mnie nie dotyczyły. Wszystko to traktowałem jako metody promowania crossfitu i firmy Reebok, ale w pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że jest to dla mnie okazja do opowiedzenia ludziom, kim jestem: nie Richem Froningiem, mistrzem crossfitu, ale Richem Froningiem, chrześcijaninem. Pomagał mi w tym tatuaż odwołujący się do Listu do Galatów. Przypomniałem sobie historię futbolisty Tima Tebowa, który na namalowanych czernidłem pod oczami paskach – gdy był zawodnikiem uniwersytetu Florydy – wypisał sobie słowa „John 3:16”12. Podczas telewizyjnych transmisji meczów hasło „John 3:16” było jednym z najczęściej wyszukiwanych w Google. Początkowo tatuaż odwołujący się do Listu do Galatów (6:14) zrobiłem tylko z myślą o sobie, ale ponieważ podczas turnieju napis był dobrze widoczny, często o niego pytano. Nic dziwnego; jest znacznie słabiej znany niż wspomniany fragment z Ewangelii wg św. Jana. Cieszyły mnie te pytania, bo dzięki nim mogłem mówić o tym, jakie te słowa mają dla mnie znaczenie. Zabawna historia: podczas jednego z wywiadów, jakich udzieliłem na mistrzostwach, a konkretnie w trakcie relaksujących ćwiczeń na ergometrze wioślarskim po jednej z konkurencji, ktoś zapytał mnie, co to za g a l a k t y c z n y tatuaż. Zachichotałem i wyjaśniłem, że nie chodzi o galaktykę, tylko o Galatów. 12 Chodzi o werset z Ewangelii wg św. Jana; za Biblią Tysiąclecia: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (przyp. tłum.).
127
– To werset z Biblii. Powinieneś się z nim zapoznać – powiedziałem. Jakoś podczas wyprawy pod auspicjami firmy Reebok do Meksyku kupiliśmy z Hillary nasz pierwszy dom w Cookeville. Wszystko zaczęło się od tego, że natknęliśmy się na zajętą przez komornika posiadłość wystawioną na sprzedaż – mieszkaliśmy wtedy w trzypokojowym mieszkaniu. Zgłosiliśmy ofertę, ale nie została przyjęta, a potem dom zlicytowano. Termin aukcji został wyznaczony na dzień, kiedy byliśmy w Meksyku, poprosiliśmy więc mojego tatę, aby uczestniczył w licytacji za nas i zastrzegliśmy, by pod żadnym pozorem nie przebijał stawki 140 tysięcy dolarów. Skalkulowaliśmy wszystko i uznaliśmy, że więcej absolutnie nie jesteśmy w stanie zapłacić. W Meksyku musieliśmy pożyczyć telefon komórkowy od jednego z przedstawicieli firmy Reebok, który miał wykupiony roaming. Podczas aukcji ja i Hillary non stop wymienialiśmy z ojcem esemesy, ale nagle straciliśmy połączenie. Kiedy znów znaleźliśmy się w zasięgu, dotarł do nas esemes od taty z pytaniem, czy jesteśmy skłonni dać 145 tysięcy. Uznaliśmy, że nie mamy wiele czasu na dyskusje, więc w te pędy odpisaliśmy, że tak. „Za późno” – odpisał ojciec. „Już to zrobiłem”. Dom był nasz.
Kochanie, to jest Dan Niedługo po zakupie domu Dan Bailey, jeden z moich rywali z poprzednich mistrzostw, przyjechał na politechnikę stanową Tennessee w Cookeville na rozmowę kwalifikacyjną z Chipem Pughem, w sprawie pracy jako młodszy asystent. Dan pracował w klubie Rogue Fitness w Columbus, w Ohio – i właśnie tam wraz z Thomasem Coxem po raz pierwszy spotkaliśmy go na eliminacjach regionalnych do mistrzostw drużynowych, w których uczestniczyliśmy jako zespół CrossFit Faith. Podczas turnieju zamieniłem z Danem tylko kilka słów, ale Thomas bardzo się z nim zaprzyjaźnił – obaj byli członkami organizacji Athletes in Action i mieli wiele wspólnych zainteresowań. Thomas, asystent trenera na politechnice Tennessee, prowadził modlitwy w drużynie futbolowej, a po eliminacjach regionalnych zapytał Dana, czy mógłby któregoś dnia zajrzeć do Cookeville i poprowadzić modlitwę u nas. 128
Podczas odwiedzin Dana w kampusie udało nam się spotkać i porozmawiać w trójkę wraz z Chipem. Dan powiedział Chipowi, że chętnie przyjąłby stanowisko młodszego asystenta, gdyby pojawiła się taka możliwość, bo chciał dokończyć studia magisterskie. Niedługo po powrocie Dana do Columbus jedno ze stanowisk asystenckich rzeczywiście się zwolniło. Dan przyjechał do Cookeville na rozmowę wstępną z Chipem i został przyjęty. Po pomyślnej rozmowie kwalifikacyjnej Dan zatrzymał się u nas w domu. Zapytałem, gdzie zamierza mieszkać. Odparł, że nie miał jeszcze czasu rozejrzeć się za lokum, ale Thomas zaproponował, aby pomieszkał u niego, aż znajdzie coś dla siebie. Poinformowałem Dana, że Thomas i jego żona mają dwoje dzieci: trzylatka i noworodka. – Nie wiem, czy to jest dobry pomysł – zasugerowałem. Dodałem, że mamy na piętrze dwa pokoje i że może zostać z nami, dopóki nie znajdzie własnego kąta. I tak w następny weekend Dan przeprowadził się do nas. Miał ze sobą nadmuchiwany materac, krzesło ogrodowe i komputer. To był listopad 2011 roku. Gdy piszę te słowa, Dan nadal u nas mieszka, oczywiście tymczasowo, dopóki nie znajdzie własnego lokum! Ludzie często pytają mnie o Dana. Najwyraźniej uważają, że to dość dziwne, iż dwóch rywali z mistrzostw mieszka pod jednym dachem. W serwisie crossfitu ukazał się też sympatyczny film o Danie, mnie oraz o wspólnej wierze. Oprócz tego, że Dan jest światowej klasy zawodnikiem, z którym mogę ćwiczyć, jego przeprowadzka wiązała się z innymi, specyficznymi korzyściami. Dan to dobra dusza, ale jest z niego straszliwy bałaganiarz. Zostawia zapalone światła, rozrzuca po całym domu ciuchy i wszystko inne… Muszę za nim chodzić i zbierać. Gościć Dana to jak mieć w domu małe dziecko. Czasem odnoszę wrażenie, że on przygotowuje mnie i Hillary na czas, kiedy zostaniemy rodzicami. Przez swoje bałaganiarstwo Dan był dla mnie wymarzonym wręcz kozłem ofiarnym. Jeśli zrobiłem w domu coś, o czym z góry wiedziałem, że nie przypadnie Hillary do gustu, zawsze mogłem powiedzieć: „To robota Dana!” – i kłopot z głowy. Albo przynajmniej część kłopotu. Oczywiście Hillary po jakimś czasie przestała się już na to nabierać, ta taktyka nie jest już więc równie skuteczna jak kiedyś. Hillary poznała Dana w dniu, w którym się do nas przeprowadził. Powiedziałem jej, że Dan nie ma gdzie mieszkać, a cały jego dobytek składa się z materaca, krzesła i komputera. 129
– Oczywiście, że powinien tu zostać – powiedziała. Hillary i Dan polubili się od pierwszego dnia, a z czasem zżyli się ze sobą do tego stopnia, że są niczym rodzeństwo, a ich wieczne utarczki sprawiają mi mnóstwo radości. Nie jest to może główny powód, dla którego lubię mieszkać z Danem, ale bezsprzecznie ważny.
Jeśli coś działa, to… Przed mistrzostwami w 2012 roku nie zmieniłem swojego planu przygotowań. Skoro w 2011 roku ta strategia okazała się skuteczna, to po co ją na siłę ulepszać? Położyłem większy nacisk na rozwijanie siły poprzez podnoszenie ciężarów, ale poza tym zostałem przy tych samych zasadach – czy też raczej ich braku. Także moja motywacja nie uległa zmianie. Triumf w 2011 roku w niczym nie umniejszył mojej chęci wygranej rok później. Podczas jednego z wywiadów dziennikarz nie mógł uwierzyć, że mogę być równie głodny zwycięstwa w 2012 roku, co w ubiegłym. Udzielałem tego wywiadu w trakcie treningu i muszę przyznać, że pytania trochę zbiły mnie z tropu. Ale z dzisiejszej perspektywy mogę wyjaśnić, że paradoksalnie moje nastawienie wynikało z tego, iż sama wygrana nie była ostatecznym celem ani w 2011 roku, ani rok później. Moją misją numer jeden było wysławianie Boga poprzez uczestnictwo w zawodach. To zaś mogłem osiągnąć zarówno jako czempion, jako powtórny wicemistrz, czy też plasując się w pierwszej dziesiątce. Przypuszczam że człowiek, któremu udzielałem wywiadu, miał zupełnie inne spojrzenie niż ja na to, czym są dla mnie mistrzostwa. Niezależnie od pobudek pragnąłem wygrać tak samo jak rok wcześniej. Dave Castro powiedział, że nikt dwa razy nie sięgnie po tytuł mistrza CrossFit Games. W dzieciństwie byłem fanem Detroit Lions i oglądałem Barry’ego Sandersa, znakomitego futbolistę, jednego z wielu wybitnych napastników z sali sław NFL. Jedną z wielu cech Barry’ego, jakie robiły na mnie niesamowite wrażenie, była jego skromność: choć wybitny, nigdy swoim zachowaniem nie dawał do zrozumienia, że jest lepszy od jakiegokolwiek innego gracza w zespole. Barry wolał mówić o drużynie niż o sobie. Nie przesadzał z celebrowaniem po udanym zagraniu, a kiedy zaliczał przyłożenie, zamiast robić zwariowany taniec na polu punktowym, po prostu podawał piłkę sędziemu. O Barrym mówiono, że gdy dobiega do pola punktowego, zachowuje się, jak130
by to było coś najoczywistszego w świecie. Podobało mi się to i zawsze chciałem naśladować jego wyważoną, spokojną pewność siebie. Nie jestem gadułą (rozkręcam się tylko podczas spotkań z kuzynami, ale w rodzinnym gronie to co innego!). Nie przepadam też za byciem na celowniku, nie chciałem więc zwracać na siebie uwagi buńczucznymi deklaracjami. W żaden sposób nie skomentowałem przewidywań Dave’a o tym, że nikomu nie uda się dwa razy zatriumfować w CrossFit Games. Nie wypowiadałem się też obszernie na ten temat w mediach. Jednak uwaga Dave’a była dla mnie skutecznym bodźcem. W 2012 roku po raz kolejny zmieniły się reguły mistrzostw: przez kwalifikacje musieli przejść wszyscy, nie mogłem się więc jak poprzednio cieszyć wolnym wstępem do finałów. Innymi słowy – tak jak każdy inny zawodnik musiałem przejść pięciotygodniowe eliminacje Open, trwające od końca lutego przez cały marzec, aby zakwalifikować się do turnieju regionalnego (region środkowo-wschodni USA), zaplanowanego na maj. Co więcej, liczba uczestników zawodów w 2012 roku była ponad dwukrotnie większa niż poprzednio! Na potrzeby poszczególnych zadań kwalifikacyjnych ludzie z CrossFit HQ organizowali trening z jednym lub dwoma uczestnikami poprzednich mistrzostw i nagrywali film z ćwiczeniami danego tygodnia, aby zademonstrować prawidłowy sposób ich wykonania, zgodny z wymogami sędziów. W drugim tygodniu eliminacji Dan i ja także wzięliśmy udział w takim pokazowym filmie. Został nagrany na siłowni na politechnice Tennessee. Wraz z Davem Castro, ubranym w T-shirt z napisem CrossFit Faith, wykonaliśmy 10-minutowe zadanie typu AMRAP (każde z pięciu zadań eliminacyjnych polegało na wykonaniu jak największej liczby powtórzeń), składające się z serii rwań: najpierw 30 powtórzeń sztangą o masie 34 kg, potem 30 powtórzeń sztangą o masie 61 kg, 30 kolejnych sztangą 75-kilogramową i wreszcie sztangą ważącą 95 kg – ale już nie 30, lecz najwięcej, ile się da do końca wyznaczonego czasu. Realizatorzy ustawili nas z Danem naprzeciwko siebie, w odległości dwóch, może dwóch i pół metra. Szliśmy łeb w łeb aż do ostatniej minuty. Ja zrobiłem 98 powtórzeń, tylko trochę więcej niż Dan. Ten wynik okazał się najlepszym spośród zarejestrowanych w tym tygodniu przez wszystkich uczestników z całego świata biorących udział w otwartych kwalifikacjach. Zająłem miejsca w pierwszej trójce w czterech spośród pięciu zadań kwalifikacyjnych – we wszystkich z wyjątkiem pierwszego, które polega131
ło na zrobieniu jak największej liczby burpee w ciągu siedmiu minut. W tej konkurencji byłem trzydziesty czwarty, z wynikiem 141 powtórzeń. Moim zdaniem to znakomicie, że 33 ludzi z całego świata mogło się pochwalić, iż w tej konkurencji pokonali aktualnego mistrza CrossFit Games. Kiedy opadł kurz i podliczono wyniki, okazało się, że ukończyłem eliminacje Open na pierwszym miejscu, zapewniając sobie w ten sposób pewny start na szczeblu regionalnym.
„Rozgrywki” przed właściwymi rozgrywkami Między eliminacjami Open a turniejem regionalnym otrzymałem z firmy BSN Supplements propozycję podpisania kontraktu wizerunkowego, który mógł się stać zarzewiem konfliktu na mojej politechnice. Otóż stowarzyszenie NCAA, zrzeszające akademickie drużyny sportowe, przestrzega – słusznie zresztą – bardzo ścisłych reguł dotyczących stosowania dopingu i różnego rodzaju suplementacji, zarówno legalnych, jak i niedozwolonych. Suplementy, które miałbym promować – i których zresztą sam używałem – były absolutnie w porządku, ale ponieważ byłem trenerem, zdawałem sobie sprawę, że będzie to drażliwy temat. Miałem do wyboru: opuścić politechnikę albo nie zawrzeć kontraktu. Wynagrodzenie zaproponowane przez BSN dwukrotnie przekraczało moją akademicką gażę, postanowiłem więc zrezygnować z dotychczasowej pracy. Zastrzyk pieniędzy z kontraktu pozwolił mi też na tyle ograniczyć trenerskie obowiązki, że nie musiałem dopasowywać swoich treningów do prowadzonych zajęć. Region środkowo-wschodni okazał się twardym orzechem do zgryzienia. Zawody zorganizowano w Columbus, w Ohio. Tam mieszka Graham Holmberg, triumfator z 2010 roku, ja zaś pochodzę z Tennessee, tak więc w jednym regionie spotkało się dwóch byłych mistrzów crossfitu. A po uwzględnieniu jeszcze Dana Baileya było jasne, że spośród 17 regionów na całym świecie, w tym 10 w samych Stanach Zjednoczonych, trzech zawodników z pierwszej szóstki mistrzostw 2011 roku musiało stanąć w szranki w jednym regionie. Dan od początku narzucił rywalizacji ton, który dawał pewne wyobrażenie tego, co miało nas czekać przez trzy dni zawodów – w niesamowitym stylu, w czasie 1:35, pobił rekord świata w dyscyplinie Diane, na którą składa się martwy ciąg sztangą o masie 102 kg i pompki na rękach, wykonywane w cy132
klu 21–15–9 powtórzeń. Ja uzyskałem czas 2:14 – o 39 sekund gorszy od Dana, co jednak wystarczyło do zajęcia piątego miejsca. Bicie rekordów świata podczas eliminacji regionu Central East okazało się normą: nowe najlepsze wyniki osiągnięto w pięciu z sześciu kwalifikacyjnych konkurencji. Ja – dla podkręcenia atmosfery – dokonałem tego w kolejnej. Był to trójbój składający się z wiosłowania na dystansie 2000 metrów, 50 pistoletów i 30 zarzuceń 102-kilogramową sztangą z wysokości pasa. Po inauguracyjnym dniu eliminacji na pierwszym miejscu był Dan z pięcioma punktami, zaś Graham i ja zajmowaliśmy ex aequo drugie miejsce, z wynikiem o jeden punkt gorszym. Tak jak piątek, Dan rozpoczął sobotę kolejnym rekordowym wynikiem: w czasie 3:22 ukończył składającą się z 4 rund konkurencję polegającą na zrobieniu na czas 10 powtórzeń rwania 45-kilogramowego hantla jednorącz oraz krótkiego sprintu przez halę. Graham zajął drugie miejsce, a ja byłem trzeci – w rezultacie do Dana brakowało mi już trzech punktów. Po rozegraniu połowy z sześciu konkurencji nasza trójka miała bardzo dużą przewagę nad resztą stawki, co oznaczało, że wyścig do pierwszego miejsca rozegra się pomiędzy nami. Dla mnie był to zarazem ostatni moment, żeby pokazać, na co mnie stać, co też uczyniłem. Trzy ostatnie konkurencje wygrałem, a w dwóch z nich ustanowiłem nowe rekordy świata. Zaczęło się od czwartego zadania, które było zwariowaną kombinacją przysiadów, podciągnięć i podrzutów sztangi z wysokości klatki piersiowej nad głowę. Konkretnie mieliśmy do zrobienia 50 przysiadów z 61-kilogramową sztangą za głową, 40 podciągnięć, 30 podrzutów tej samej sztangi z wysokości klatki piersiowej nad głowę, 50 przysiadów z 38-kilogramową sztangą z przodu, 40 podciągnięć, 30 kolejnych podrzutów nad głowę sztangą 38 kg, 50 przysiadów z 30-kilogramową sztangą nad głową, 40 podciągnięć i wreszcie 30 podrzutów nad głowę sztangą 30 kg. W tej konkurencji osiągnąłem czas 15:29, co na koniec drugiego dnia eliminacji pozwoliło mi wyjść na prowadzenie z dorobkiem 10 punktów – o trzy większym niż łączny wynik Dana i sześć punktów lepszym od rezultatu Grahama. Dwie niedzielne konkurencje bardzo przypadły mi do gustu; zwłaszcza pierwsza, polegająca na zawodach w rwaniu przeplatanych podwójnymi skokami na skakance. Mieliśmy 50 sekund na zrobienie 20 podwójnych podskoków i wykonanie podrzutu sztangą o stopniowo zwiększanej masie. Początkowo sztanga ważyła 70,5 kg, a jej obciążenie co kolejkę rosło o 4,5 kg, 133
aż do maksimum wynoszącego 133,5 kg. Mnie udało się wykonać ćwiczenie z sztangą o masie 124,5 kg i byłem jedynym, który osiągnął taki wynik. Dan zajął trzecie miejsce, dzięki czemu przed finałową konkurencją moja przewaga nad nim wynosiła pięć punktów, a nad Grahamem – trzynaście. Ostatnia dyscyplina składała się z 3 rund po 7 powtórzeń martwego ciągu (sztanga 156,5 kg) oraz 7 podciągnięć na kółkach gimnastycznych, 3 rund po 21 odbić piłką lekarską od ściany i 21 dotknięć palcami stóp do drążka. Na zakończenie mieliśmy zrobić spacer farmera z dwoma 45-kilogramowymi ciężarami, 28 burpee połączonych ze wskakiwaniem na skrzynkę, jeszcze jeden spacer farmera i 3 podciągnięcia na kółkach gimnastycznych. Jako lider klasyfikacji zostałem ustawiony na torze numer jeden, a Dan ćwiczył obok mnie na torze drugim. Na początku Danowi udało się objąć prowadzenie, a jego niewielka przewaga nade mną utrzymywała się do pierwszej rundy odbić piłką lekarską o ścianę. Do ćwiczenia z dotykaniem palcami stóp drążka przystąpiliśmy niemal równocześnie, zaś po wykonaniu 21 powtórzeń już byłem na czele. Spacer farmera, polegający na przenoszeniu ciężarów, był dla mnie pierwszą okazją do oszacowania skali mojej przewagi. Zobaczywszy Dana, który dopiero przygotowywał się do spaceru z „walizami”, gdy ja już dotarłem do stanowiska, na którym mieliśmy robić burpee i podskoki, poczułem się dość komfortowo. Ale Dan, jak na niego przystało, podczas skoków zaczął powoli zmniejszać dzielący nas dystans. I tak to właśnie wygląda: jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, ale nawzajem się dopingujemy. Komentator na bieżąco podawał liczbę wykonywanych przez nas powtórzeń; różnica między mną a Danem w pewnej chwili stopniała do zaledwie 3 czy 4. Ale tempo, które sobie narzucił, by nadrobić straty, zaczęło dawać o sobie znać mniej więcej w połowie zmagań. Po zakończeniu skoków i podźwignięciu ciężarów, które czekały na ostatni spacer do stanowiska z podciągnięciami, zacząłem sobie ostrzyć zęby na rekord świata w tej konkurencji – najlepszy czas wynosił 13:24 i został ustanowiony przez Bena Smitha. Komentator robił, co mógł, aby porwać publiczność, a gdy zaczął relacjonować czas, już wiedziałem, że mam rekord w kieszeni. Ukończyłem zadanie w czasie 12:22 i jeszcze zdołałem zagrzać do walki Dana, który właśnie zaczął ostatnią serię trzech podciągnięć na kółkach gimnastycznych. Dopingowałem go tym zajadlej, że Dan także miał spore szanse na uzyskanie rezultatu lepszego od dotychczasowego rekordu Bena – i rzeczywiście mu się to udało. Ukończył zadanie w czasie 13:06. 134
Ze względu na klasę zawodników biorących udział w eliminacjach regionu Central East, wygrana w tych zawodach miała dla mnie niemal taki sam ciężar gatunkowy jak zwycięstwo w mistrzostwach. Dan zajął drugie miejsce, Graham był trzeci. Zgodnie z obowiązującymi regułami crossfitu z każdych eliminacji regionalnych do mistrzostw awansuje tylko najlepsza trójka, ale jeśli jedno z premiowanych awansem miejsc zajmie były mistrz, do finału przechodzi także kolejny sklasyfikowany zawodnik. W 2012 roku, ponieważ aż dwóch byłych triumfatorów mistrzostw zajęło miejsca w pierwszej trójce, do finału trafił także Marcus Hendren i Scott Panchik, którzy w klasyfikacji zajęli czwarte i piąte miejsce. Później, podczas CrossFit Games, cała nasza piątka znalazła się w dziesiątce najlepszych… niesamowite! Właśnie dlatego czułem się, jakbym wygrał mistrzostwa, a nie eliminacje.
SŁOWNICZEK CROSSFITU Spacer farmera (farmer’s carry) Spacer farmera to przykład wykorzystania praktycznej umiejętności w treningu crossfit. Zadanie polega na przenoszeniu ciężkich przedmiotów, trzymanych w obydwu dłoniach, na pewną odległość, podobnie jak farmer nosi bele siana albo wiadra z wodą ze stodoły na pole. Zarzut sztangą z wysokości pasa (hang clean) Pozycją wyjściową do wykonania tego ćwiczenia jest trzymanie sztangi na wysokości pasa. Od zarzutu typu power clean różni się ono przede wszystkim tym, że po wykonaniu każdego powtórzenia sztanga nie musi dotknąć podłoża.
PIERWSZY
PIERWSZY