Zaklinaczka koni

Page 1

22 ï Zaklinaczka koni

SYGNA£Y CIA£A

Komunikacja międzyludzka składa się – czego przeważnie nie jesteśmy świadomi – w 80% z języka ciała. Samy Molcho, mim i ekspert w dziedzinie form wyrazu i sygnałów ciała, omawia w swojej książce Mowa ciała15 możliwości oraz interpretacje tego języka. Nawet najdrobniejsze gesty, grymasy mimiczne, postawa i ruchy tworzą indywidualny ogólny obraz i cechują każdą, nawet najmniejszą akcję czy reakcję jednostki. Język ciała jest najdawniejszą formą komunikacji. Ciało, nie słowo, odgrywa tutaj główną rolę. Od tysiącleci, niezależnie od różnic kulturowych i wiekowych, podstawowe sygnały ciała są u ludzi takie same. W toku swego rozwoju język ciała zaczął przybierać różne formy wyrazu, w zależności od wyuczonych wzorców, środowiska i warstwy społecznej. Języka tego można się nauczyć, można go wyćwiczyć. Całe życie, podobnie jak wszelka komunikacja, opiera się na interakcji. Jest to nieustający proces wymiany, w którym codzien15 S. Molcho, Körpersprache, Monachium: Wydawnictwo Mosaic, 1996, polskie wydanie: Mowa ciała, przekł. M. Skalska, Warszawa: Świat Książki, 1998.


Sygna≥y cia≥a ï 23

nie bierzemy udział. W większości sytuacji nieświadomie odtwarzamy wzorce zachowań, do których przywykliśmy. Dlatego też nie zauważamy, że w nastawieniu świata zewnętrznego do naszej osoby zawsze mamy też do czynienia z odpowiedzią, z reakcją, z efektem sprzężenia zwrotnego. Doskonałym przykładem jest tutaj stwierdzenie: „To ten drugi tak się zachowuje, ja niczym nie zawiniłem”. Usuwamy ze świadomości własne wzorce zachowań, ponieważ przestajemy je dostrzegać. Przestajemy tym samym widzieć, że zachowanie drugiej strony to nie tylko akcja, ale też reakcja – na nas. Z tej często niedostrzeganej wzajemności Samy Molcho wyciąga następujący wniosek: „Zmień swoje nastawienie w stosunku do innych ludzi, a oni zmienią swoje nastawienie w stosunku do ciebie”16. Czy w ogóle zdajemy sobie sprawę z tego, że wciąż wysyłamy sygnały, na które reaguje nasze otoczenie? Czy zdajemy sobie sprawę, że nieustannie jesteśmy uczestnikami interaktywnej gry w akcję i reakcję, w odczytywanie i odpowiadanie? To, co dotyczy komunikacji niewerbalnej pomiędzy ludźmi, daje się też przenieść na grunt interakcji pomiędzy człowiekiem a koniem. Koń, będąc uważnym obserwatorem gestów i ruchów, pojmuje nasz język ciała – i odpowiednio nań reaguje. Kto jako pierwszy wysyła bodziec, a kto reaguje? Gdzie zaczyna się ta gra? Kto na kogo wywiera wpływ? Faktem jest, że to, co postrzegam, niekoniecznie odpowiada świadomemu zamiarowi drugiej strony, nie musi być tym, co druga strona chce mi zakomunikować, i to zarówno w pozytywnym, jak i w negatywnym sensie. Jeżeli ktoś zaczyna się wobec mnie agresywnie zachowywać, to może nie jest to jego zła wola, ale nieświadoma reakcja na wysyłane przeze mnie sygnały. Ton głosu zmienia się w ułamku sekundy, z grzecznej prośby robi się nachalne żądanie. Jak często swoim zachowaniem zmuszamy drugą stronę do wejścia w rolę, której wcale nie chce odgrywać i której nigdy odgrywać nie zamie16

S. Molcho, Körpersprache, Monachium 1996, s.18.


24 ï Zaklinaczka koni

rzała? Tworzymy scenariusz, w którym partnerowi nie pozostaje nic innego, jak reagować na wysyłane przez nas bodźce i sygnały. Samy Molcho przytacza przykład znakomicie ilustrujący taką sytuację. Jeżeli jakiś człowiek bez konkretnego powodu odczuwa lęk, wówczas jego zmysły są w najwyższym stopniu wyczulone. Kiedy jego poziom adrenaliny jest podwyższony, a tętno przyśpieszone, to w każdym zbliżającym się do niego człowieku prędzej dopatrzy się zagrożenia, niż miałoby to miejsce w przypadku, gdyby sam czuł się spokojny i odprężony. Jeżeli w jakiejś kobiecie tkwi głęboko zakorzeniona nieufność do mężczyzn, wówczas w każdym geście zbliżenia i sympatii ze strony mężczyzny będzie doszukiwać się negatywnych zamiarów („on chce mnie sobie podporządkować”, „chce mnie od siebie uzależnić”). Z góry powstaje negatywne nastawienie do ewentualnego związku, które skazuje na klęskę każdy rodzaj pozytywnej i szczerej komunikacji. Sławny mim wie, że nawet drobne ruchy ciała potrafią blokować, zmieniać lub tworzyć uczucia. Działają one na drugą stronę jak bodziec, jeszcze zanim sami je sobie uświadomimy. To, co dotyczy naszego partnera, dotyczy też nas samych. Ma tu znaczenie ów przysłowiowy punkt widzenia, zarówno w sensie psychicznym, jak i fizycznym17. Nawet niewielka zmiana mojego punktu widzenia – w sensie fizycznym – stymuluje powstanie nowych bodźców, idei i myśli. Jeżeli natomiast moje myśli zaczną „gonić w piętkę”, zamiast iść naprzód, wówczas często bardzo korzystne okazuje się fizyczne ruszenie z miejsca, w którym do tej pory staliśmy. Także wtedy, kiedy chcę inną osobę odwieść od jej – merytorycznego – punktu widzenia, muszę spróbować najpierw skłonić ją do ruszenia się w sensie przestrzennym. Ruch ciała powoduje ruch myśli. Poniższy wiersz Williama S. Cohena podkreśla, jak komunikacja niewerbalna przenika każde ludzkie działanie: 17

Tamże: s. 90.


Sygna≥y cia≥a ï 25

Słowo niewypowiedziane Nie pozostaje niewysłuchane. Pozostaje w oku, W ugięciu brwi. Ruch ręki Jest wymowniejszy niż słowa, Jego echo spoczywa w sercu Jak drewno wyrzucone przez fale na piasek, Wygładzone przez czas, Aż zmurszeje lub na nowo połyskiem zalśni. Słowo niewypowiedziane Porusza nas, jak muzyka Porusza duszę18 Zawarte w wierszu obserwacje można w pewnym zakresie odnieść do stosunków pomiędzy człowiekiem a koniem. Zwierzę może nam przekazać informacje o naszym języku ciała, może zapoczątkować proces uczenia się, a nawet samopoznania. Przesłanką tego jest jednak nasza gotowość zarówno do bycia uczciwym w stosunku do samego siebie, jak i do całkowitego zaangażowania się w komunikację z koniem, do bezwarunkowego otwarcia się przed obcą istotą.

18

Wiersz w tłumaczeniu Barbary Szymczak (przyp. tłum.).


26 ï Zaklinaczka koni

PRAWA NATURY I J ZYK CIA£A

Komunikacja niewerbalna, która wyklucza wszelką przemoc, opiera się na założeniu, że istnieje możliwość wyboru. Jeżeli chcemy, by koń zachował się w określony sposób, wówczas po prostu postępujemy tak, aby łatwo mu było zrobić to, co „właściwe”, a trudno to, co „niewłaściwe”. Pamiętajmy: reakcje konia jako zwierzęcia, które zawsze szukało ratunku w ucieczce, bazują w większości na instynktownych i fizjologicznie uwarunkowanych wzorcach zachowań, które umożliwiły temu gatunkowi przetrwanie. Zdumiewa, że wielu koniarzy bardzo niewiele wie na temat tych głęboko zakorzenionych w naturze konia instynktów i jak wiele bierze się stąd antropomorfizujących i przeważnie błędnych interpretacji. Monty Roberts powiedział o swojej pracy: Nie wymyśliłem swoich koncepcji treningowych, ja tylko odkryłem to, co w naturze już istnieje. Podstawą jego, a także i mojej pracy są prawa przyrody, które nauczyliśmy się rozumieć i które pozwalają nam nawiązać porozumienie z końmi. Pojmowanie natury koni leży u podłoża wszystkich naszych metod treningowych i niewerbalnej komunikacji pomiędzy człowiekiem a koniem.


Prawa natury i jÍzyk cia≥a ï 27

Koń stara się w swoim życiu zrealizować dokładnie dwa cele: przeżyć i rozmnożyć się. Wszystkie jego działania i reakcje są podporządkowane tym dwóm nadrzędnym sprawom. Konie są przy tym indywidualistami. Każde zwierzę ma własną osobowość, zdolności i swój niepowtarzalny poziom wrażliwości. Obroną konia przed zagrażającym mu niebezpieczeństwem, jakie przedstawia sobą drapieżnik, jest ucieczka. Różni się w tym od człowieka, który sam raczej przypomina drapieżnika i którego obroną jest często walka. Koń zawsze decyduje się na walkę dopiero wtedy, gdy nie ma żadnej możliwości ucieczki. Walka to ostatnia opcja, jaką wybierze dążący do przeżycia koń. Człowiek jest pod tym względem odmienny – instynkt walki jest zakorzeniony w jego naturze. Gdy tylko napotyka na swojej drodze jakąś przeszkodę lub opór, walka jest najczęstszym sposobem rozwiązania problemu, to niemal naturalny odruch człowieka. Monty Roberts, analizując kontakty pomiędzy człowiekiem a koniem, przyjął założenie, iż celem procesu komunikacji jest, aby koń porozumiał się z drapieżnikiem, który porzuci właściwe dla niego zachowania. Największym szczęściem dla konia jest bezpieczna i spokojna egzystencja. Natura koni, ich budowa i fizjonomia dostarczają wyjaśnienia licznych wzorców zachowań, które znamy z codziennego obcowania z końmi. Dlaczego na przykład koń płoszy się w jakimś miejscu hali, gdy tylko zmienimy kierunek jazdy, mimo że poprzednio już wiele razy tamtędy przejeżdżał, tyle że w przeciwnym kierunku? Przyczyna często leży w anatomii układu nerwowego i oczu konia. Oczy konia znajdują się po bokach głowy, co umożliwia mu widzenie w polu o promieniu 350 stopni. Jednakże tylko to, co leży w polu o promieniu około 70 stopni przed koniem, jest postrzegane jednocześnie obojgiem oczu. Każde oko odbiera więc „na swój rachunek” mnóstwo informacji, które jednak tylko w około 20% przekazywane są do drugiej półkuli mózgowej. Dlatego właśnie zmiana kierunku jazdy powoduje dla konia znaczną zmianę warunków i może doprowadzić do tego, że będzie się płoszyć – zachowanie to służy też uzyskaniu


28 ï Zaklinaczka koni

ostrości widzenia (prawidłowego zogniskowania obrazu na soczewce oka). W zależności od ustawienia głowy konia pojawiają się w jego polu widzenia tak zwane martwe pola. Obszar niedostępny dla postrzegania obejmuje na przykład przestrzeń od czoła do ok. 1,80 metra przed koniem, a także tworzy pole o szerokości około pięciu stopni w okolicy rzepu ogonowego. Kolejny obszar sięga od podbródka do ziemi oraz od uszu w górę. 285 stopni pola widzenia to strefa, którą koń postrzega płasko, dwuwymiarowo, więc nawet niewielki cień na ziemi może uznać za głęboką dziurę. Nocą koń widzi lepiej niż człowiek, ponieważ najwięcej miejsca w jego oku zajmuje źrenica, która pozwala na wnikanie maksymalnej ilości światła. Struktura końskiego oka, odmienna od oka ludzkiego, sprawia, że przedmioty wydają się koniowi o połowę większe. To powód, dla którego nawet najmniejsze nieznane przedmioty mogą spowodować spłoszenie się lub ucieczkę. Obawa przed nowymi rzeczami, skłonność do płoszenia się i reakcji lękowych jest naturalnym instynktem konia jako zwierzęcia, które ratunku zawsze szuka w ucieczce. Także strach przed niebezpieczeństwem atakującym z góry odgrywa niemałą rolę: przypuszcza się, że przodkowie konia sprzed milionów lat byli znacznie mniejsi niż dzisiejsze osobniki, a olbrzymie ptaki drapieżne należały do ich naturalnych wrogów. Unikanie zagrożenia pochodzącego z góry jest zachowaniem wrodzonym, które nadal dochodzi do głosu u koni udomowionych. Na instynkcie opiera się także zmysł orientacji w terenie, w czym konie znacznie przewyższają człowieka. Wielu jeźdźców opowiada o sytuacjach, kiedy całkowicie zgubili się w obcej okolicy i tylko dzięki koniowi trafili z powrotem do domu. Na swobodzie koń przemieszcza się wolno, trzyma się w stadzie, oszczędza energię, aby w razie konieczności móc szybko uciekać. Naturalna odległość, na którą koń ucieka, wynosi od 400 do 600 metrów. Ponieważ żołądek konia jest niewielki, zwie-


Prawa natury i jÍzyk cia≥a ï 29

rzę musi od 18 do 22 godzin dziennie poświęcić na jedzenie, aby utrzymać niezbędny poziom energii. Jeśli wziąć pod uwagę, że pozostałe godziny dnia konie wykorzystują na pielęgnowanie sierści i odpoczynek, staje się jasne, że nie zostaje im zbyt wiele czasu, aby w razie konieczności pobrać przez paszę dodatkową porcję energii. To dodatkowo uzasadnia tezę, że koń to zwierzę oszczędzające energię. Konie nie posiadają umiejętności myślenia strategicznego ani zorientowanego na przyszłość, to samo dotyczy ich pamięci. Ich myślenie polega na kojarzeniu, potrafią zapamiętać sytuacje jako ciągi obrazów. Zwierzęta nie mają zdolności myślenia perspektywicznego ani całościowego pojmowania. Cała sztuka podczas pracy z trudnymi końmi polega na znalezieniu właściwego obrazu, który uruchamia negatywne skojarzenia i wywołuje negatywne reakcje. Ponieważ konie chcą przede wszystkim oszczędzać energię, zawsze wybiorą linię najmniejszego oporu, jeśli tylko emocje i fizjologia im na to pozwala. Jeśli poprzez połączenie uda mi się pozyskać zaufanie konia, trening polega na tworzeniu możliwości wyboru: sprawiam, że to, czego chcę, jest dla konia wygodne, a to, czego nie chcę, powoduje dyskomfort. Nadrzędną zasadą jest przy tym zawsze rezygnacja z użycia przemocy. Pracujemy i porozumiewamy się z psychiką konia, z jego duszą, pracujemy w atmosferze zaufania. Dla zwierzęcia, którego ratunkiem jest ucieczka, zachowujący się jak drapieżnik człowiek jest prawdopodobnie naturalnym wrogiem. Podczas połączenia proszę konia, aby ocenił mnie na podstawie tego, co robię, a nie na podstawie tego, kim jestem lub mogłabym być, czyli drapieżnikiem. Kiedy koń zauważa, że moje zachowanie jest przewidywalne, że go nie rozczaruję, wówczas składa w moje ręce swoją duszę i swoje niemało ważące ciało, a zatem całe swoje życie. Oddaje mi przywództwo, zaś ja w zamian zapewniam mu ochronę i bezpieczeństwo. Koń w swoim naturalnym otoczeniu szuka spokoju i bezpieczeństwa. Wymagające dużego nakładu energii zachowania, ta-


30 ï Zaklinaczka koni

kie jak „baranie skoki” czy ściganie się, pojawiają się w naturze tylko jako wyraz radości i nadmiaru energii lub działania obronne w walce z drapieżnikiem. Jeżeli koń po raz pierwszy zrobi „barani skok” – na przykład dlatego, że przestraszył się jakiegoś przedmiotu – a jeździec spadnie, następująca po tym faza „świętego spokoju” może być dla konia sygnałem, że zostaje wynagrodzony za swoje zachowanie. Jeżeli jeszcze dwa czy trzy razy „baranki” poślą jeźdźca na ziemię, koń może zrozumieć: brykanie nagradzane jest fazą spokoju, czyli jest to pożądany z punktu widzenia zwierzęcia wzorzec zachowania. Żyjące na swobodzie konie organizują się w wysoko rozwinięte struktury społeczne. Na czele hierarchii stoi klacz przewodniczka stada. Ona ustala reguły, kontroluje innych członków grupy i dyscyplinuje „łobuzy” w stadzie. Klacz przewodniczka decyduje o tym, dokąd stado wędruje, gdzie odpoczywa, gdzie szuka wody i pożywienia. Zadaniem ogiera przewodnika jest zapładnianie klaczy ze stada i czuwanie nad nimi, aby nie zostały przejęte przez innego samca. Poza tym jego wpływ na stado jest praktycznie żaden. Dobre kierownictwo odgrywa dla struktury stada kluczową rolę i decyduje o szansach przeżycia członków grupy. W naturze można zaobserwować, że w sytuacjach zagrożenia to przeważnie klacz przewodniczka jako pierwsza wykrywa niebezpieczeństwo. To ona podejmuje decyzję, czy podnieść głowy i uciekać, czy pozostać na miejscu, oszczędzając energię na przyszłość. Jej doświadczenie i znajomość rzeczy, wyrażające się też w jej języku ciała, powodują, że inni członkowie stada robią to, co ona, i podążają za nią. Klacz przewodniczka wie, co robić, kiedy pojawia się zagrożenie, i w ciągu ułamka sekundy podejmuje decyzję, która przeważnie przez nikogo nie jest kwestionowana. Mimo to każdy odpowiada sam za siebie i ponosi również konsekwencje swojego działania. Jeżeli wbrew oczekiwaniom któryś z członków stada nie podąży za nią, klacz przewodniczka niemal zupełnie nie zwraca na to uwagi. Jeżeli rzeczywiście do


Prawa natury i jÍzyk cia≥a ï 31

stada podkrada się jakiś drapieżnik, pozostające w odosobnieniu zwierzę może paść jego ofiarą. Zatem bycie samotnikiem zmniejsza szansę przetrwania, natomiast gotowość do podporządkowania się zwiększa możliwość przeżycia i zachowania gatunku. W przeciwieństwie do ludzi konie prawdopodobnie nie mają negatywnych skojarzeń z byciem podporządkowanym. Dzięki temu, że klacz przewodniczka obejmuje przywództwo i decyduje o kierunku i szybkości przemieszczania się stada, każdy z członków grupy doświadcza jej opieki i poczucia bezpieczeństwa. Jest to oparta na wzajemności umowa pomiędzy równouprawnionymi partnerami. Jeżeli zabraknie lidera, konie zwykle stają się nerwowe. Także w relacjach człowiek – koń kwestia przywództwa musi być wyjaśniona. Skoro my go nie obejmujemy, uczyni to zwierzę. Konie wręcz zabiegają o przywództwo i opiekę człowieka, a ten często nie jest w stanie w zrozumiały dla nich sposób przejąć roli przywódcy. Kiedy jednak sprawa ta zostanie rozstrzygnięta, z koni zaczyna promieniować wewnętrzny spokój i opanowanie – nawet w trudnych sytuacjach. Jeżeli poprzez trening zaczynamy wywierać wpływ na wzorzec zachowania konia, wówczas nieodzowne jest przejęcie przywództwa. Ważne jest, aby każdy koń, z którym pracujemy, szukał u nas rad i wskazówek, kiedy otrzymuje jakieś zadanie. Wiele problemów bierze się stąd, że koniowi zadano ból i starano się go przemocą zdominować. Jednak co najmniej tyle samo problemów bierze się z braku przywództwa. (Monty Roberts) Wiele przemawia za tym, że dla konia nie jest problemem zrezygnowanie z rzekomej pozycji siły. Ważne jest jedynie, aby stado przetrwało. Jeżeli ktoś kompetentnie, szybko, spokojnie i zdecydowanie określa kierunek i szybkość poruszania się, podporządkuję się. Jeżeli jednak okaże się, że ja reaguję szybciej i trafniej, to podporządkuje się mój partner. Bezwarunkowo. Niestety, ludzie często podporządkowują się swojemu ego i utratę roli kierowniczej traktują jako klęskę. Ciężko im zaakcep-


32 ï Zaklinaczka koni

tować, że ktoś potrafi coś lepiej niż oni sami, że ktoś trafniej decyduje, szybciej i lepiej reaguje. Wówczas zaczyna się walka o władzę, której u żyjących w naturze koni się nie spotyka. Od koni można się uczyć, że trafne ocenienie własnych umiejętności i uznanie mocnych stron innych członków grupy oznacza większe bezpieczeństwo i pomyślność dla całego stada czy rodziny. W trakcie pracy z trudnymi końmi można obserwować, jak w ich zachowaniu uzewnętrzniają się gromadzone podczas całego życia doświadczenia. Kto opanuje komunikację niewerbalną – język koni – temu potrafią one opowiedzieć, co przeżyły. Koń niezwykle czujnie reaguje na ruchy swego partnera w procesie komunikacji. Nawet najmniejszy ruch oka nie pozostaje niezauważony. W ten sposób można sprawić, że koń na okrągłym padoku tylko poprzez kontakt wzrokowy odbiera polecenie przejścia z galopu do stępa – i wykonuje je. Round-pen jest to okrągła zagroda o możliwie zabudowanych ścianach, o średnicy ok. 14 do 17 metrów, w zależności od wielkości konia i długości jego fuli w galopie. Mniejsze konie mogą się poruszać swobodnie na mniejszym okręgu, podczas gdy te większe, mocniej w galopie kryjące przestrzeń, potrzebują trochę więcej miejsca. Przez pewien czas praca w round-penie była niewłaściwie rozumiana. Sądzono, że wprowadzamy konia w tę zamkniętą przestrzeń, aby tak długo „płoszyć” go do galopu, aż się podda. Sprawy mają się wręcz przeciwnie. Koń, który wskutek płoszenia lub gonienia zaczyna się bać, stara się uciekać tak długo, aż ucieczka przestaje być rozwiązaniem. Jeżeli wówczas znajdujący się pośrodku padoku człowiek nie będzie w stanie poprzez odpowiednie sygnały i budzące zaufanie gesty – na przykład przez zaprzestanie wywierania presji i spowodowanie, że koń zwolni – sprawić, że zwierzę przestanie odczuwać lęk, obie strony skończą na monologach i nie dojdzie do magicznego momentu połączenia (join-up). My, ludzie, reagujemy fizycznie o wiele wolniej niż konie, w porównaniu z nimi mamy też znacznie bardziej ograniczone


Prawa natury i jÍzyk cia≥a ï 33

pole widzenia. Jeżeli zaprowadzimy konia do hali lub na pastwisko i spróbujemy kompetentnie objąć kierowniczą rolę, wówczas okaże się, że bardzo trudno jest decydować o kierunku i prędkości poruszania się naszego partnera. Jeśli jednak zaprowadzimy go do odpowiedniej zagrody, wówczas uzyskamy warunki do udanej komunikacji. My decydujemy o kierunku i prędkości, a koń jest w stanie dostrzec każdy nasz gest i odpowiednio nań zareagować. Konstrukcja round-penu pozwala człowiekowi utrzymywać u siebie niskie tętno, a dzięki temu emanować spokojem i opanowaniem. Bieganie czy – jeszcze gorzej – gonienie kojarzy się koniowi z pościgiem i podnosi poziom adrenaliny tak u zwierzęcia, jak i u człowieka. W okrągłej zagrodzie można decydować o każdym kroku stępa, kłusa czy fuli galopu, o każdym zwrocie i przyśpieszeniu czy zmniejszeniu tempa, w jakim koń się porusza. To odgrywa kluczową rolę przy obejmowaniu przywództwa, stanowi podstawę zaufania i opierającego się na nim treningu.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.