Gazeta Aleksandowska nr 16 (2008)

Page 1

Petent Do Urzędu Miejskiego przychodzi od kilkunastu lat. Codziennie!

15 lat działalności str. 7-10

Chór „CANTUS CORDIS” Mińskiego Oddziału Związku Polaków na Białorusi wystąpi 17 sierpnia o godz. 8.00 w kościele pw. Wspomożenia Wiernych oraz o godz. 10.00 w kościele pw Przemienienia Pańskiego w Aleksandrowie Kujawskim.

Czytaj str. 4 i 5

Czytaj str. 11

M i e s i ę c z n i k IN F O R M A C Y J N O - P U B L IC Y S T Y CZN Y

Przeczytaj „Gazetę” w internecie Odszukaj siebie na zdjęciu Czytelnicy, którzy chcą sięgnąć do dawnych egzemplarzy „Gazety Aleksandrowskiej” mogą to zrobić bez kłopotów. Są one dostępne w wersji elektronicznej. Niedawno uruchomiliśmy stronę internetową.

Adres strony: www.kujawy.media.pl Pod tym adresem Czytelnicy znajdą także dużo ciekawych zdjęć z różnych imprez organizowanych w mieście i okolicy. Wielu Czytelników zapewne odszuka siebie, swoich najbliższych i znajomych. Czekamy na komentarze. Ciekawsze propozycje uwzględnimy, aby strona była interesująca.

www.kujawy.media.pl ISSN 1897-8908

ALEKSANDRÓW KUJAWSKI

sierpień 2008

nr 16 (II rok)

Cena 0 zł

Zrobię bukiet W sali konferencyjnej Urzędu Miejskiego w Aleksandrowie Kujawskim odbył się kurs podczas którego uczestnicy zdobywali kwalifikacje zawodowe w zakresie opieki nad osobami starszymi, opieki nad dzieckiem oraz bukieciarstwa. Na ten cel Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, będący organizatorem przedsięwzięcia otrzymał z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na lata 2007 - 2013 aż 90 tys. zł. Zajęcia prowadzili fachowcy zatrudnieni przez Akademię Zdrowia z Łodzi, filia w Bydgoszczy, którzy zaprezentowali ciekawe i nowoczesne metody pracy uwzględniające potrzeby i oczekiwania uczestników. Niektóre prace wykonane przez kursantów, jak na przykład bukiety, można było zobaczyć na wystawie w holu Urzędu Miejskiego.

Lato 2008’ Nie brakuje atrakcji podczas tegorocznego lata. Uczestnicy Warsztatu Terapii Zajęciowej przebywali nad jeziorem koło Giżycka, gdzie niektórzy wzięli udział w kursie żeglarskim. Stowarzyszenie „Równe Szanse” zorganizowało warsztaty plastyczne dla niepełnosprawnych dzieci, a w MCK i u Salezjanów odbywały się półkolonie. Nadal organizowane są zajęcia sportowe. Festyn na pożegnanie lata odbędzie się 30 sierpnia.

ż str. 14

Czytaj te

II Aleksandrowski Międzynarodowy Festiwal „Dwóch Ceszarzy” W dniach 21-23 sierpnia odbędzie się II Aleksandrowski Międzynarodowy Festiwal „Dwóch Cesarzy”. Honorowym patronat objął marszałek województwa kujawsko-pomorskiego.

Co dzień odbywać się będą koncerty z udziałem czołowych śpiewaków i muzyków. Podczas ubiegłorocznej podobnej imprezy cieszyły się one ogromnym zainteresowsaniuem mieszkanców miasta i okolic. Integralną częścią Festiwalu będzie nabożeństwo ekumeniczne, połączone z odsłonięciem tablic pamiątkowych i poświęceniem krzyża upamiętniającego niewinne ofiary niemieckie zmarłe na terenie Aleksandrowa Kujawskiego i okolic w 1945 roku (w sąsiedztwie byłego młyna parowego, znajdującego się

Spotkanie integracyjne

Zaczarują świat

przy obecnej ul. Wojska Polskiego). Odbędzie się też konferencja popularno-naukowa pod nazwą „6 narodów... 5 kultur...1 miasto...wspólne losy”. Impreza została dofinansowana przez Urząd Marszałkowski, nie odbyła by się bez wsparcia ze strony Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz lokalnych firm: BIN, Grados, restauracja TARA, Salon Meblowy YORK, sklepu Miś, Geoskali, Kliniki Uzdrowiskowej „Pod Tężniami”, Teatru Impresaryjnego im. Włodzimierza Gniazdowskiego we Włocławku. Szczegółowy program II Aleksandrowskiego Międzynarodowego Festiwalu „Dwóch Cesarzy” podajemy na str. 2.

(s)

Na kolejne spotkanie integracyjne „Tacy sami” zaprasza Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej oraz Miejskie Centrum Kultury w Aleksandrowie Kujawskim. Impreza odbędzie się 3 września (środa) w MCK przy ul. Parkowej 3, podczątek godz. 10.00. Zaplanowano otwarcie wystawy twórczości, zajęcia sportowo-rekreacyjne, występy artystyczne uczestników, konkurs plastyczny „Zaczarowany świat”. Na zakończenie przygotowana zostanie pyszna grochówka.

Policyjne awanse

Liliana KruśKwiatkowska awansowała na podinspektora policji

(p)

Wtorki w Urzędzie Miasta

Od 7 lipca zmieniono czas pracy Urzędu Miejskiego w Aleksandrowie Kujawskim. Od tej pory urzędnicy przyjmują interesantów w każdy dzień, od poniedziałku do piątku, w godzinach od 7.30 do 15.30. Zmiana dotyczy zatem tylko wtorku. Do tej pory urząd pracował we wtorki do godz. 16.00, ale rozpoczynał o 8.00. Wtorek jest nadal dniem przyjęć interesantów.

Czytaj str. 12


Wydarzenia

www.kujawy.media.pl

Konferencja

Wspólne losy Miejska Biblioteka Publiczna, Burmistrz Miasta i Polskie Towarzystwo Historyczne są organizatorami Konferencji Popularnonaukowej pt. „6 narodów...5 kultur...1 miasto...wspólne losy”, która odbędzie się 23 sierpnia (sobota) w hali sportowej dworca PKP. Początek godz. 12.00. Konferencja zorganizowana jest przy wsparciu finansowym Urzędu Marszałkowskiego Województwa KujawskoPomorskiego. Godz. 12.00. Powitanie gości przez dr Andrzeja Cieślę, burmistrza Aleksandrowa Kujawskiego; Godz. 12.10-12.25. „Mniejszości narodowe w regionie w dwudziestoleciu międzywojennym” (dr Tomasz Łaszkiewicz, PAN Toruń); Godz. 12.25-12.45. „Dzieje osadnictwa żydowskiego na Kujawach. Zarys problematyki ze szczególnym uwzględnieniem Aleksandrowa Kujawskiego okolic” (dr Tomasz Kawski, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy); Godz. 12.40-12.55. „Z dziejów prawosławia na Kujawach Wschodnich do 1939 roku” (dr Tomasz Dziki, Archiwum Państwowe w Toruniu, oddział we Włocławku); Godz. 12.55-13.10. Przerwa.

Program 21-24 sierpnia

II Aleksandrowski Międzynarodowy Festiwal „Dwóch Cesarzy” 21 sierpnia (czwartek), godz. 20.00 (Dworzec PKP) Koncert Inauguracyjny 3 Tenorów 3 Narodów. Tenorzy: Piotr Czajkowski (Polska), Hartmut Huhn (Berlin), Anfrej Kalinin (Rosja), Lubuska Symfonietta. W programie: utwory Puciniego, Verdiego, Stolza, Straussa, Lehara

22 sierpnia (piątek), godz. 20.00 (taras przy MCK) Koncert Plenerowy – „Muzyka i Humor Żydowski”, Bronisław Krzystek (Polska) – klarnet, Jacek Zienkiewicz (Polska) – aktor, Zespół – Freylachs Ensemble. W programie: utwory Bacha, Haendla.

23 sierpnia (sobota) godz. niczne.

10.30. Nabożeństwo EkumeOdsłonięcie tablic pamiątko-

nr 16, sierpień 2008

wych i poświęcenie krzyża upamiętniającego niewinne ofiary niemieckie zmarłe na terenie Aleksandrowa Kujawskiego i okolic w 1945 roku ( w sąsiedztwie byłego młyna parowego, ul. Wojska Polskiego) godz. 12.00. Konferencja popularno-naukowa „6 narodów... 5 kultur...1 miasto... wspólne losy” (dawna sala rewizyjna na dworcu PKP). godz. 20.00. Kościół Parafialny pw. Przemienienia Pańskiego. Koncert Stabat Mater - Pergolesiego Iwona Kowalkowska (Polska)-sopran, Irina Potamenko (Rosja) - alt, polsko-niemiecki zespół instrumentalny. W programie: utwory Bacha,Haendla, Pergolesiego

Fot. Wydział Promocji UM

2

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

24 sierpnia (niedziela) Kościół pw. NMP Wspomożenia Wiernych, godz. 16.00 Wirtuozowska Kaskada. Suzanne Erhardt (Berlin) – flety, Martin Hess (Sonderhausen) – klawesyn. W programie utwory dawnych mistrzów: Vivaldiego, Ortiza, Eycka. KONCERT GALOWY, godz. 20.00 (Kościół Parafialny pw. Przemienienia Pańskiego) Chopin String Trio (Polska) GWIAZDA FESTIWALU Kevin Kenner – fortepian. W programie utwory Fryderyka Chopina. Impreza została sfinansowana m.in. przez Urząd Marszałkowski oraz Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej.

Obwodnica wokół Aleksandrowa Kujawskiego, modernizacja dworca PKP oraz pomoc przy remoncie MCK – to sprawy będące tematem rozmowy marszałka województwa Piotra Całbeckiego, Sławomira Kopyścia - szefa komisji budżetowej Sejmiku, Tomasza Marczewskiego - dyrektora departamentu infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego, Lotfiego Mansoura - radnego powiatu oraz burmistrza Andrzeja Cieśl. Z uzgodnień wynika, że są szanse na pomoc samorządu województwa w sfinansowaniu tych trzech, najważniejszych inwestycyjnych zadań dla miasta. Na zdjęciu: goście przed dworcem PKP.

Emeryci w górach

Godz. 13.10-13.25. „Ewangielicy niemieccy na terenie powiatu nieszawskiego w okresie międzywojennym” (dr Tomasz Krzemiński, PAN Toruń); Godz. 13.25-13.40. „Relacje polsko-niemieckie w Aleksandrowie Kujawskim i okolicach” (dr Andrzej Cieśla, Aleksandrów Kujawski); Godz. 13.40-13.55. „Aleksandrów Kujawski w historii mojej rodziny” (dr Gustav Bekker); Godz. 13.55-14.10. Dyskusja.

Moje 3 grosze Jeszcze miasto oficjalnie nie przejęło dworca kolejowego, a już rośnie grupa ludzi niezadowolonych z tej decyzji. Są to ci sami, którzy wcześniej narzekali, dlaczego załatwienie sprawy tak przewleka się, dlaczego władza jest tak opieszała. Dziś coraz głośniej mówią , a po co miasto ma brać na swój karb tak zaniedbany obiekt, budżetu nigdy nie będzie stać na remont więc lepiej, aby o budynki nadal martwiła się PKP. Mówią to często ludzie, którzy obojętnie co by się nie działo będą niezadowoleni z innych. Z pewnością przejęcie dworca, a mówi się także o stadionie miejskim będzie dla władz miejskich wielkim wyzwaniem, zwłaszcza finansowym. Ci, którzy tak krytycznie patrzą niech zadadzą sobie pytanie, czy jeśli miasto nie podejmie ryzyka to obiekty na którym wszystkim zależy będą w lepszym stanie, czy gorszym? Ja twierdzę, że w gorszym, więc wybór jest tylko jeden.

Stanisław Białowąs

Urzędnicy z Wydziału Komunikacji Starostwa Powiatowego w Aleksandrowie Kujawskim wprowadzili nowatorską metodę ułatwiania życia interesantom. Jeśli ktoś chce zarejestrować pojazd, to musi się z urzędnikiem umówić. Najlepiej zrobić to osobiście z samego ranka, kiedy urząd zaczyna pracę, czyli o godz. 7.30.

Zarząd Rejonowy Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Aleksandrowie Kujawskim organizuje co roku kilkudniowe wyjazdy wypoczynkowe dla swoich członków. Najczęściej wybierane są góry i morze. W tym roku 43-osobowa grupa wypoczywała w miejscowości Sucha koło Zakopanego. Podczas ośmiodniowego pobytu zwiedzano Zakopane oraz atrakcyjne miejsca wokół miasta, jak Zalew Czorsztyński, Bukowinę Tatrzańską, Nidzicę itp. Na zdjęciu: uczestnicy wyjazdu na tle obiektu „Gorolka” w Suchej.

Gabinet Weterynaryjny lek. wet.

Daria Misiura

Aleksandrów Kujawski ul. Sajezjańska 14 tel. 509-843-507

Gabinet Weterynaryjny „ROSVET” s.c. ul. Słowackiego 59 Aleksandrów Kuj. tel. 602-262-463 Czynny: Pn-Pt 8.00-18.00, Sob. 9.00-13.00

„GAZETA ALEKSANDROWSKA” Wydawca: Wydawnictwo „Kujawy” www.kujawy.media.pl

Adres redakcji: Słowackiego 8, 87-811 Aleksandrów Kujawski e-mail:gazeta.aleksandrowska @wp.pl Redaktor naczelny Stanisław Białowąs tel. (0-54) 237-05-05, 0600-15-68-05 e-mail:stanislaw.bialowas@wp.pl


nr 16, sierpień 2008

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Historia

www.kujawy.media.pl

Nie depczmy przeszłości ołtarzy dr Andrzej Cieśla Od kilku lat w środowiskach dziennikarzy i historyków przewija się kwestia ofiar cywilnej ludności niemieckiej na tle aleksandrowskiego parowego młyna. Dyskusja ta ma miejsce również wśród mieszkańców Aleksandrowa Kujawskiego, którzy jak się okazuje - mają na ten temat podzielone zdania. Zapewne wynika to z różnych powodów, których nie chciałbym tu dociekać.

Czuli się niewinni Fakt jest oczywisty, że w lutym 1945 roku w aleksandrowskim młynie parowym przy ul. Wojska Polskiego zgromadzono dużą grupę (zapewne około 120 osób) cywilnej ludności niemieckiej z terenu miasta i okolic. Podkreślić trzeba, co czyniłem wielokrotnie, że nie były to osoby związane

z hitlerowskimi władzami okupacyjnymi i czując się niewinne nie spodziewały się jakiegokolwiek dla siebie zagrożenia wraz z nadejściem frontu. Nie utożsamiając się z polityką hitlerowską, żyli zgodnie z polskimi sąsiadami, a nawet spotykali się z represjami za m.in. nie podpisanie Volkslisty, ostrzeganie Polaków przed wywózką na roboty do Niemiec, czy pomoc aprowizacyjną. Niemcy powiązani z okupacyjnym terrorem zdołali uciec przed linię frontu. Cywilna ludność pochodzenia niemieckiego przetrzymywana w młynie parowym traktowana była jednak jak jeńcy wojenni. Przygotowywana zapewne od początku do repatriacji, wykorzystywana była do prac porządkowych na terenie miasta: oczyszczania ulic i rowów, zasypywania okopów, rozbiórki baraków przy ul. Narutowicza, a w

Na początku 1940 roku ojciec mój miał być wywieziony do Niemiec na roboty przymusowe. Mama, która pracowała u państwa Woyków, jako pomoc domowa i opiekunka ich dwunastoletniej córki zwróciła się z prośbą do pana Henryka Woyke, który był komornikiem sądowym, aby uprosił u niemieckich władz okupacyjnych by wstrzymały wysyłkę ojca na roboty do Rzeszy, gdyż w maju ja miałem się urodzić. Pan Woyke załatwił sprawę pozytywnie. Ja pojawiłem się na świat 24 maja, a ojca wywieziono trzy miesiące później.

Alicja uciekła Mieszkaliśmy na ul. Sienkiewicza 7 na poddaszu (pokój plus ciemna kuchnia). Na utrzymaniu bezrobotnej matki został noworodek i troje dzieci w wieku 2, 5 i 7 lat. Przeżyliśmy dzięki pomocy państwa Woyków, którzy szczególnie po wywiezieniu ojca pomagali nam przez cały okres trwania wojny, tj. do 1945 roku. Rok 1945 to okres radości wyzwolonych spod hitlerowskiego jarzma. Nie wszystkim dane było się cieszyć. Nawet tym, którzy po zakończeniu wojny nie uciekli z wycofującymi się wojskami, lecz pozostali, bo nie czuli się odpowiedzialni za zło, jakie hitlerowscy wyrządzili Polakom.

późniejszych miesiącach do prac polowych. Eskortowanym do tych prac malowano (zgodnie z zaleceniami władz bezpieczeństwa) kredą swastyki na ubraniach. Część Niemców uczestniczyła w ekshumacji grobów Polaków zamordowanych prze Niemców w czasie okupacji przy ul. Granicznej.

Ich sprawiedliwość Straż nad uwięzionymi w młynie trzymali głównie miejscowi milicjanci. To oni dopuszczali się zbrodni i gwałtów fizycznych i psychicznych w młynie. Wydawali samodzielne wyroki i je wykonywali, kierowani najdzikszymi pobudkami, żądzą zemsty, odwetu, rabunku mienia. Tak miała w ich mniemaniu wyglądać sprawiedliwość dziejowa. W sumie, uwzględniając szacunkowe dane, oparte na relacjach i szczątkowych

dokumentach, liczbę ofiar w parowym młynie można określić na około 60-70 osób. Pozostali przy życiu z końcem 1945 roku w większości zostali przetransportowani do obozu przejściowego w Potulicach. Tyle fakty w największym skrócie. Przez wiele lat zbrodnie w parowym młynie były tajemnicą poliszynela. We współczesnej Europie i europejskich narodach nie może być mowy o celowym przemilczeniu niewygodnych faktów. Trzeba je ukazywać i mówić o nich, by lepiej poznawać historię i wyciągać z niej właściwe nauki, a przez to budować społeczeństwo obywatelskie otwarte na inne narody, mądrzejsze od poprzednich pokoleń i świadome własnego patriotyzmu oraz nie zatracające swojej tożsamości i dumy narodowej. Dzisiejsze pokolenie mieszkańców Aleksan-

drowa Kujawskiego nie ponosi i nie może ponosić odpowiedzialności za zbrodnie milicjantów w parowym młynie. Ale nie może też udawać, że jej nie było i niczego o tamtych faktach nie wie. Takie przemilczenie byłoby ewidentną obłudą i oszukiwaniem samych siebie. Oczywiście nie możemy zapomnieć też o ofiarach represji hitlerowskich podczas okupacji w wymiarze lokalnym, ogólnopolskim i europejskim.

Symbol pojednania Kwestie relacji polsko-niemieckich będą z pewnością przez wiele lat przedmiotem poszukiwań badawczych. Dziś dysponując określoną wiedzą w obecności żyjących jeszcze świadków tamtych wydarzeń powinnyśmy zmierzać do lepszego poznania historii naszego miasta, budowy

3

wzajemnego zrozumienia i zaufania między narodami. Planowana na 23 sierpnia modlitwa ekumeniczna połączona z uroczystością odsłonięcia tablic pamiątkowych i poświęceniem krzyża będzie miała symboliczny wymiar. Udział duchownych różnych wyznań, Polaków i Niemców (rodzin zamordowanych w młynie) ma sprzyjać duchowi pojednania. Nie jest okazją do imiennego wskazywania winowajców i ich osądzania. Jest to jednak w moim przekonaniu odpowiedni czas, by uczcić pamięć niewinnych cywilnych ofiar niemieckich spoczywających na aleksandrowskiej ziemi. Symbolem tego pojednania ma być podanie rąk przez panią Irenę Cerak (córkę Mateusza Pawlakakomendanta miejscowej milicji w latach 1945-1946) oraz Gustawa Bekkera , który jako 10-latek przebywał w młynie wraz z ojcem, którego zastrzelono.

Jestem przekonany, że potrafimy uszanować przeszłość ołtarzy, na których spoczywają ofiary i oddać im należytą cześć.

Przeżyliśmy dzięki pomocy państwa Woyków

To byli porządni ludzie Milicja aleksandrowska zabrała mieszkających blisko nas, na ulicy Narutowicza państwa Henryka i Helenę Woyków. Ich siedemnastoletnia wówczas córka Alicja wybiegła z domu i ukryła się w naszym mieszkaniu. Należy dodać, że Woykowie sprowadzili się do Aleksandrowa z Nieszawy. To że bardzo czuli się Polakami, świadczyć mogą choćby ich imiona. Alusia była pod opieką mojej mamy, pan Woyka przebywał w młynie prawym (później PZGS), a pani Woyke w obozie (były to wówczas baraki) na ulicy ówczesnej Kordonowej, obecnie Narutowicza. Była bradzo źle traktowana. Pamiętam, że na noc przychodziła do nas spać. Mama wówczas opatrywała jej rany. W dzień nosiłem do obozu na Kordonowej obiad, który przygotowywała moja mama. Podawałem posiłek w komplecie i wiem, że nie zawsze w komplecie do niej docierał. Moja matka chrzestna Helena

Kacprzak z domu Płoszaj pracująca w cegielni załatwiła pani Woykowej przyjęcie do pracy. Z tego bardzo ucieszyła się. Jednak po jakimś czasie zabrała ją z cegielni umundurowana (prawdopodobnie) Rosjanka i zaprowadziła do Urzędu Bezpieczeństwa. Widziałem ją jeszcze raz podczas ekshumacji zwłok Polaków zamordowanych przez Niemców na ul. Granicznej. Była to makabryczna scena. Przybiegłem do domu zapłakany z informacją, że widziałem panią Woykę, jak odkopywała zabitych Plaków. Jej córka Alusia też się rozpłakała, a później rozchorowała. Lekarze z trudem ją uratowali.

Nie żyli Wkrótce dotarła do nas wiadomość, że pan Woyke nie żyje, a kilka dni później umarła na UB pani Woyke. Przez pewien czas przychodzili do nas cywile, nawet sąsiedzi i grozili mojej mamie: - Ty Szafrańska, nie ukrywaj tego niemieckiego bękarta, bo

pożałujesz. Po pewnym czasie, gdy Alusia Woyke powróciła do zdrowia, odwiedził nas pan Białkowski, który pracował później przez wiele lat w drogerii na ul. Słowackiego. Był dobrym znajomym państwa Woyków. Długo rozmawiał z mamą, o czym dowiedziałem się później, gdy Alusi już u nas nie było. Otóż dowiedziałem się od mamy, że pan Białkowski i jeszcze jeden nieznany mi mężczyzna postanowili wywieźć Alicję do Wrocławia. I tak się stało. Pewnej nocy mama spakowała Alusię, która pożegnała się z nami i opuściła mieszkanie z panem Białkowskim. Z Wrocławia po kilku dniach przysłała przez maszynistę kolejowego kartkę, że jest tam u Niemców i wkrótce zostanie przeprowadzona do Niemiec. Konspiracja musiała być skuteczna, bo po kilku tygodniach mama otrzymała list z Niemiec. Informowała, że dotarła do Berlina, a następnie do Kolonii. Tam też pozostała. Moi rodzice

otrzymywali listy od Alusi pisane po polsku do 1991 roku. Później korespondowała z moją siostrą Jadwigą, aż do 1998 roku, kiedy w lutym Alicja Woyke , po mężu Hurtgen zmarła. Pozostawiła syna i córkę. We wszystkich listach pisanych do mamy zwracała się do niej „Kochana Mamusiu”. Spośród zapamiętanych przeze mnie nazwisk niemieckich, które często w swoich opowiadaniach wymieniali moi rodzice byli: Woyke, Kruger, Weber (ojciec mojej koleżanki z liceum Krystyny Dorendy z domu Weber, mieszkającej obecnie w Łodzi), Brandt, Hack, Grass, Pankratz (miał piekarnię na ul. Sienkiewicza), Kapez, Langner, Tober (syn Zygmunt mieszka przy ul. Sienkiewicza), nauczycielka Wizmur, rzeźnik Kieler, Pretwitz, Kemnitz, Denis, Gibert, Ruprecht. Wszyscy byli dobrymi ludźmi. Nie pamiętam, aby ktoś skarżył się na kogoś z nich.

Marian Szfrański


4

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

nr 16, sierpień 2008

Ludzie

www.kujawy.media.pl

Czy wrócą palmy do kolejowego holu?

Życie na dworcu Całe życie Ireny Kokowicz związane jest z aleksandrowskim dworcem. Jest prawdziwą, chodzącą historią tego obiektu. Pochodzi z rodziny kolejarskiej. Już, jako dziewczynka spędzała dużo czasu na aleksandrowskim dworcu. Dojeżdżała z rodzinnego Turzna Kujawskiego do Szkoły Podstawowej nr 2 w Aleksandrowie Kujawskim. Wiele godzin spędziła w dworcowej świetlicy dla młodzieży szkolnej. Często odrabiała tam lekcje, warunki były bardzo dobre, a i o pomoc można było poprosić panią tam pracującą, wspomina pani Irena. Świetlica znajdowała się w pomieszczeniach dzisiejszej siłowni, było w niej 15 stolików. Jednak z tego okresu Irena Kokowicz najbardziej zapamiętała ogromne palmy, które stały w donicach w przestronnej hali dworcowej.

W 1967 roku pani Irena podjęła pracę w dworcowym bufecie prowadzonym przez Powszechną Spółdzielnię Spożywców. Kiedy miała 30 lat, została jego kierowniczką. Najpierw bufet był w oddzielnym pomieszczeniu, ale szybko został połączony z poczekalnią – wspomina. Można było obserwować wszystkich, którzy tu przebywali. Zaopatrzenie, jak na tamte czasy było bardzo dobre. Serwowano dużo wędlin; były parówki, salcesony i szynki. Przez długie lata w bufecie sprzedawano piwo. Ruch był duży, a mimo tego dworzec był czysty. Cztery sprzątaczki codziennie o godzinie szóstej rano paliły w piecach, a później sprzątały budynek i perony, które były zadaszone. Służba ochrony dworca pełniła stałe dyżury. Była obecna wszędzie, dlatego było spokojnie i bezpiecznie. Dużo działo się w hali sportowej, odbywały się tu mecze i różne uroczystości. - Pamiętam Edwarda Stachurę, który nieraz całe noce przesiedział na dworcu – mówi pani Irena

Zdzisław KULPA na dworcu mieszka pół wieku, dokładnie od września 1959 roku, odkąd się tu wprowadził. Pracował na kolei najpierw jako ślusarz, później był kierownikiem Oddziału Napraw Lokomotyw w Toruniu. Mieszkanie dostał od PKP. W pomieszczeniach na parterze, gdzie cztery okna wychodzą na park państwo Małgorzata i Zdzisław Kulpowie wychowali dwóch synów - Krzysztofa i Janusza oraz córkę Marzenę. - Dworzec był wtedy piękną, zadbaną budowlą – mówi Zdzisław Kulpa (na zdjęciu obok). – Remonty robiono na bieżąco. Podróżni mogli odpoczywać w ogromnej, pięknej poczekalni, w której bufet był czynny całą dobę. Stały tam wspaniałe cztery piece kaflowe ogrzewające salę, było ciepło i przytulnie. Jak się szło do kas biletowych, to miało się wrażenie, że jest się w ogromnym słonecznym lokalu.

Zadaszenie rozebrano Ściany miały inne kolory niż dzisiaj. Przeważały brązy i purpura. Białe ornamenty były dobrze wyeksponowane. Zawsze było

- Zawsze miał przy sobie zeszyt, gitarę i kapelusz. Zawsze siedział w tym samym miejscu, przy stoliku obok dużego pieca kaflowego, który stał blisko wyjścia. Często coś czytał, albo pisał. Był bardzo miły, miał duże poczucie humoru. Jak sokiści sprawdzali ważność biletów, bo bez tych nie wolno było przebywać na

dworcu, Stachura przenosił się z miejsca na miejsce, na peron, na ławeczkę w parku i znowu do poczekalni. Na początku 1991 roku PSS zlikwidowała bufet. Wtedy Irena Kokowicz wzięła go w ajencję i dalej prowadziła samodzielnie aż do 1998 r. Później miała na dworcu minibarek z zimny-

mi napojami czynny całą dobę. Jednak trudno było go utrzymać i dlatego po jego zamknięciu, otworzyła kiosk LOTTO, który do dziś funkcjonuje. Przychodzi tu sporo osób, próbując szczęścia. Całe życie pani Ireny nierozerwalnie związane jest z aleksandrowskim dworcem. Tu poznała

swojego męża – kolejarza, zaprzyjaźniła się z wieloma rodzinami, które mieszkały na dworcu. - Dzisiaj wiele z tych osób już nie żyje - wspomina. – Chodziłam na ich pogrzeby, to smutne. Dobrze poznałam środowisko kolejarzy. Po wielu ludziach pozostały tylko zdjęcia, ale i te zaginęły. Pamiętam, że jeszcze piętnaście lat temu w sali na piętrze stał wielki karton, w którym były czarno– białe zdjęcia sportowców i kolejarzy, których znałam. Niestety, pudło ze zdjęciami zniknęło, tak samo jak fortepian, który stał w tej sali, i piękne, duże żyrandole. Nie wiem, co się z tym wszystkim stało. Wielka szkoda, że dworzec niszczeje, a jeszcze bardziej żal, że nikt nie dba o zachowanie historii tego wspaniałego obiektu, nie pamięta się o ludziach, którzy spędzili tu swoje całe życie.

Tekst i zdjęcie

Jolanta Pijaczyńska

Kiedyś wisiały żyrandole bardzo czysto. Dworca pilnowali sokiści, nikt bez ważnego biletu nie mógł wejść. Na zewnątrz, od strony peronów było zadaszenie oparte na rzeźbionych filarach. Rozebrano je w latach siedemdziesiątych. Od tego czasu budynek zaczął szybko niszczeć. Na stacji, od strony parku były jeszcze dwa tory. Kursowały po nich pociągi relacji Ciechocinek Toruń. Linię zamknięto w latach 1965 -1970, a tory rozebrano. Budynek dworca był ogrodzony. Pan Zdzisław z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy na dworcu obchodzono Dzień Kolejarza, świętowano Dzień Dziecka, organizowano ,,choinkę” dla maluchów lub bale dla dorosłych. Wtedy dworzec tętnił swoim niepowtarzalnym życiem. Imprezy odbywały się w dużej sali sportowej, w świetlicy, która dziś jest zamknięta lub w części carskiej. Ludzie bawili się wspaniale, nie było pijaństwa i awantur, zapewnia Z. Kulpa. - Sala w części dobudowanej

przez cara Aleksandra II Romanowa wyróżniała się ogromnymi, piętrowymi żyrandolami rozświetlającymi pomieszczenie – mówi pan Zdzisław. - Wszystko przepadło, nie wiadomo, kto i gdzie je wywiózł. Pamiętam, że policja zainteresowała się zaginionymi żyrandolami dopiero po roku od ich zniknięcia.

Nadzieje w samorządzie Nie wyjaśniono sprawy, co uważam za karygodne. Wątpię, aby znajdowały się obecnie w prywatnym domu, bo były za duże. Nadają się tylko do bardzo wysokiego pomieszczenia. Ciekawe, czy kiedy dowiemy się dokąd zostały wywiezione. Skoro interesowała się zgubą policja to musi oznaczać, że ktoś nielegalnie musiał je zabrać. Kulpowie, tak jak inni mieszkańcy, czekają na przejęcie dworca przez miasto. Rozmawiali w tej sprawie z burmistrzem Andrzejem Cieślą. Są przekonani, że

samorządowcy zajmą się obiektem lepiej niż PKP. Samorząd zatroszczy się także o warunki życia mieszkańców. Kolej regularnie pobiera czynsz za mieszkanie, w zamian nic nie dając. - Za dwupokojowe mieszkanie (78 mkw) płacimy miesięcznie 237 złotych - mówi Kulpa. Oczywiście opłata nie obejmuje ogrzewania i energii elektrycznej. O remoncie budynu i mieszkań nie słyszałem. Jak na warunki, w jakich mieszkamy - rozlatujące się okna i drzwi, niemalowana od lat klatka schodowa, odpadające tynki i przeciekający dach – to opłata jest niemała. Ostatni remont elewacji budynku wykonano na początku lat osiemdziesiątych. Obecnie stoi jedynie prowizoryczne ogrodzenie, które ma chronić przechodniów przed odpadającymi fragmentami elewacji budynku.

J.P.


nr 16, sierpień 2008

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Ludzie

www.kujawy.media.pl

Zygmunt Sowiński: - Mam satysfakcję, gdy to, co robię podoba się rodzinie i przyjaciołom, a szczególnie wnuczkom i wnukom.

Uśpione świątki

u kolejarza Zygmunta Sowińskiego w ciepłe letnie dni można spotkać w parku obok aleksandrowskiego dworca. Pogodny, miły pan często siedzi na ławce z kawałkiem drewna w dłoniach i kompletem małych dłutek rzeźbiąc figurki świątków. Jak wiele kolejarskich rodzin, Zygmunt Sowiński wraz z żoną Jadwigą mieszka w pomieszczeniach dworca w Aleksandrowie Kujawskim. Dzieci - córka Izabela i synowie Zygmunt i Ryszard dawno dorosły i założyły własne rodziny. - Całe życie spędziłem w lokomotywach, najpierw parowych, później spalinowych, z daleka od ludzi – mówi pan Zygmunt. - To była ciężka, wręcz katorżnicza praca. Ten etap życia mam już za sobą. Jak przeszedłem na emeryturę, przez

krótki okres pracowałem na portierni, wtedy zacząłem rzeźbić postaci moich kolegów z pracy. Po zmianie zostawiałem im figurki w prezencie. To był taki niewinny żart. Później zacząłem rzeźbić świątki, postaci Matki Boskiej i Jezusa na krzyżu. Jestem samoukiem, amatorem, nie wzoruję się na nikim, sam wymyślam i komponuję. Wyrzeźbiłem około 300 figurek. Została z nich połowa, resztę rozdałem. Lato jest najlepszą porą na rzeźbienie w plenerze. Sowiński kocha przyrodę, całe dnie mógłby przebywać w lesie, z daleka od ludzi i zgiełku. Poza tym, jak mówi, podczas pracy na

zewnątrz nie brudzi się w domu. Nie chce sprawiać żonie kłopotu ze sprzątaniem wiórów. Gdy przechodnie zbytnio interesują się i zaglądają przez ramię, pan Zygmunt przenosi się trochę dalej, na ubocze, gdzie cisza, spokój i tylko słychać szum drzew i śpiew ptaków. - Aby powstała rzeźba, najpierw trzeba wybrać materiał – opowiada pan Zygmunt. - Najczęściej rzeźbię małymi dłutkami w drewnie lipowym. Drewno musi być dobrze przeschnięte. Mam komplet ośmiu dłut, to cały mój warsztat pracy. Obecnie coraz trudniej pozyskać drewno lipowe. Próbowałem z innymi gatunkami, takimi jak olcha i brzoza, ale ta ostatnia jest bardzo twarda, trudno się pracuje. Po wykonaniu, na niektóre figurki nakładam bejcę lub lakier, ale wiąże się to z kosztami, więc wiele figurek jest naturalnych. Z czasem, od pierwszych, jeszcze nieporadnych prac, rzeźby Sowińskiego

stawały się coraz lepsze. Szkoda tylko, że zarówno te duże, okazałe i te małe leżą schowane w kartonach, jak uśpieni rycerze. Nawet w mieszkaniu, oprócz trzech wyrzeźbionych sów, znaku rodowego Sowińskich nie ma innej rzeźby. Przecież pasowałyby jak ulał do wystroju wnętrza przytulnego i zadbanego mieszkania, tym bardziej, że pan Zygmunt lubi na nie popatrzeć. - Nigdy nie zabiegałem o rozgłos – wyznaje Sowiński. - Wystarcza mi radość tworzenia. Z natury jestem nieśmiały, nie nadaję się do tego, aby wystawiać, czy sprzedawać swoje prace. Mam jednak satysfakcję, gdy to, co robię podoba się rodzinie i przyjaciołom,

a szczególnie wnuczkom i wnukom. Moje figurki rozjechały się po świecie. Dałem je swoim znajomym, którzy mieszkają w Szwecji, Anglii i Chile. Sporo rzeźb jest w Bośni-Hercegowinie, gdzie mieszka córka z rodziną. W ubiegłym roku Zygmunt Sowiński dał się namówić Marii Polaszek, kustoszowi muzeum miejskiego w Aleksandrowie Kujawskim na zorganizowanie pierwszej profesjonalnej wystawy swoich rzeźb. Wystawę zatytułowano ,,Pośród świątków i przedstawień kultowych”, cieszyła się sporym zainteresowaniem. Wcześniej Sowiński pokazywał swoje prace podczas uroczystości Dnia Działkowca w ogródkach działkowych w Aleksandrowie Kujawskim i w Szkole Podstawowej w Ostrowąsie. Niewiele, jak na dwanaście lat dłubania w drewnie. Może, dlatego, że jak sam napisał w wierszu ,, szukałem ukojenia wśród szumu wody, traw i drzew, uciekałem przed sobą, przed myślami – gdzieś- jak zbieg”, a może, dlatego, że wszyscy ci, którzy zajmują się kulturą i sztuką nie dostrzegli twórczej wyobraźni kolejarza.

Tekst i zdjęcia: Jolanta Pijaczyńska

5

Dworzec w roli głównej ...dworzec miasto Laksandrów miało prima. Cacy. Piękny, wielki, elegancki z wysokimi rzeźbionymi plafonami, z długą, szeroką elegancką promenadą, wzdłuż peronów krytą dachem na stylistycznych słupach...

Edward Stachura „Cała Jaskrawość”

Dawniej i dzisiaj historia Aleksandrowa Kujawskiego toczy się wokół dworca. Miasto swój rozwój zawdzięcza Towarzystwu Kolei Żelaznych, które w 1959 r. przystąpiło do budowy linii kolejowej łączącej Bydgoszcz z Warszawą. Wraz z budową drogi żelaznej w Aleksandrowie wybudowano dworzec, który oddano do użytku w 1860 roku. Pierwotny budynek dworca był znacznie mniej okazały niż ten dzisiejszy. Połączenie kolejowe uruchomiono w 1862 roku. Oficjalne oddanie drogi kolejowej nastąpiło w 1865 r. Kilka lat później, w 1875 roku otwarta została tutaj Międzynarodowa Stacja Kolejowa i Telegraficzna. Poza instytucjami kolejowymi, salonami dla pasażerów i gości na dworcu znajdował się telegraf i biuro pocztowe oraz przeniesiona tu ze Służewa komora celna i straż graniczna.

Tajna korespendencja Na dworcu w Aleksandrowie miały miejsce dwa ważne wydarzenia historyczne. W lutym 1863 r. głośnym echem odbił się międzynarodowy incydent wywołany przejęciem tajnej korespondencji dotyczącej wspólnego, rosyjsko-pruskiego zwalczania powstańców styczniowych. Tekst tajnej korespondencji dyplomatycznej przejęli zaangażowani w powstańczą konspirację Jan Karłowicz oraz pracownik komory celnej Konstanty Adamowicz. Drugim istotnym zdarzeniem było spotkanie koronowanych głów. Car Aleksander II, 3-4 września 1879 roku podejmował tutaj cesarza niemieckiego Wilhelma I. Od tego czasu Aleksandrów stał się bardzo ważnym miejscem dla Królestwa Polskiego i Rosji. Zmieniono nazwę na Aleksandrów Pograniczny, aby oddać cześć carowi Aleksandrowi II i zaznaczyć położenie miasta między dwoma zaborami rosyjskim i pruskim. Ranga Aleksandrowa wzrosła, zaczął się intensywnie rozwijać, stan taki można było obserwować aż do I wojny światowej. W latach osiemdziesiątych XIX wieku budynek dworca został rozbudowany w stylu neorenesansu francuskiego. Dobudowano wówczas okazałe południowe skrzydło, zaś w północnym umieszczono komnaty dla dostojnych gości tzw. „carskie pokoje”, które luksusowo wyposażono. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski dekretem z dnia 4 lutego 1919 r. nadał prawa miejskie o zmienionej nazwie miasta na Aleksandrów Kujawski.

Tylko podpis ministra Dzisiaj dworzec w Aleksandrowie Kujawskim znów jest w centrum uwagi. Szary, zaniedbany budynek straszy brudną halą, odpadającymi tynkami, przeciekającym dachem. Ogólny stan techniczny dworca wymaga podjęcia natychmiastowych działań remontowych. Na ten remont czeka przede wszystkim 28 rodzin, które mieszkają w budynku dworca. Właściciel obiektów PKP, które doprowadziły obiekt do stanu zagrażającego życiu mieszkańców i pasażerów nie mają żadnej możliwości i pieniędzy na jego remont i modernizację. Przekazanie dworca samorządowi miejskiemu jest tylko kwestią czasu. Zgodę na przekazanie miastu całego zespołu kolejowego i to bezpłatnie podpisał już dyrektor Generalnej Dyrekcji PKP. Teraz tylko potrzebny jest pod umową podpis ministra transportu.

Jolanta Pijaczyńska


6

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

nr 16, sierpień 2008

Rozmaitości

www. kujawy.media.pl

1 września

W każdy czwartek w MCK

Zawyją syreny 1 września w Aleksandrowie Kujawskim znowu zawyją syreny. Tradycyjnie już w rocznicę wybuchu II wojny światowej, podczas składania przez delegacje wieńców pod Pomnikiem Lotników sygnałem uczci się pamięć pomordowanych oraz walczących z hitlerowskim okupantem. Ostatni raz syrenami uczczono 64 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, które jak wiadomo rozpoczęło się 1 sierpnia 1944 roku o godz. 17.00 . Uroczystościom od kilku lat nadaje się ogólnopolski charakter. - Był to jednocześnie sprawdzian funkcjonowania syren alarmowych w mieście – przypomniał Wiesław Świątkowski, inspektor do spraw wojskowych i obrony cywilnej Urzędu Miejskiego w Aleksandrowie Kujawskim. Syreny włączane są drogą radiową z centrum dowodzenia znajdującego się w między innymi Urzędzie Miejskim.

(p)

fot. Stanisław Białowąs

Do grupy na rozmowę

Ostatnio mieszkanki Aleksandrowa Kujawskiego i okolic mogły zbadać się w czerwcu

Mammograf znowu przyjedzie Znany jest kolejny termin bezpłatnego badania mammograficznego piersi. Odbędą się one w dniach 21 i 22 października w specjalnym pojeździe, jaki przyjedzie do Aleksandrowa Kujawskiego. W badaniach tych mogą uczestniczyć kobiety w wieku 50-69 lat, które w ciągu ostatnich dwóch lat nie korzystały z profilaktycznej mammografii opłacanej przez NFZ. Podstawą wykonania ba-

dania jest dowód osobisty oraz ważny dokument ubezpieczeniowy. Wyniki badań zostaną dostarczone pocztą na adres domowy. O zakwalifikowaniu się do badania decyduje kolejność zgłoszeń. Przyjęto, że zapisy przyjmować będzie, jak zwykle, Wydział Promocji i Rozwoju Urzędu Miejskiego. W przyszłym wydaniu napiszemy kiedy rozpoczną się zapisy. (p)

Z listów do redakcji

Wielcy miasta oświatowo-wychowawczy kształcący setki uczniów w różnych zawodach.

Wystawa w Izbie Historycznej „Wielcy ludzie małego miasta” cieszyła się zainteresowaniem mieszkańców Ekspozycja fotografii i biogramów w aleksandrowskiej Izbie Historycznej zainicjowana przez Miejskie Centrum Kultury pod tytułem „Wielcy ludzie z małego miasta” jest wydarzeniem ważnym i godnym kontynuacji oraz szerszego upowszechnienia, głównie wśród młodszych mieszkańców miasta.

Nieco starsi i najstarsi aleksandrowianie mogliby poszerzyć wiedzę o prezentowanych „wielkich ludziach” oraz zaproponować kolejnych zasłużonych dla miasta jego obywateli... Nie ulega wątpliwości, że obok wspaniałego i zasłużonego pedagoga Kazimierza Zwierzykowskiego powinno znaleźć się nazwisko Kazimierza Włodarskiego bez reszty oddanego dydaktyce

i wychowaniu, wieloletniego dyrektora Szkoły Podstawowej nr 2, inicjatora działalności oświatowej w przedwojennej i powojennej rzeczywistości miasta. Na liście wybitnych pedagogów nie powinno zabraknąć Władysława Mirskiego, który przez kilkadziesiąt lat kierował Szkołą Drzewną i Zespołem Szkół Zawodowych. Z małej szkółki zawodowej stworzył kombinat

Wśród zasłużonych dla miasta warto wymienić Franciszka Pawelca, tytana pracy, dydaktyczno-wychowawczej w szczególności. Pawelec to Kazimierz Wielki Technikum Ogrodniczego, szkoły która nie miała szczęścia do dyrektorów, do czasu, gdy tę funkcję objął nauczyciel mechanizacji rolnictwa. Jego dynamiczne i skuteczne działanie przemieniło upadającą szkołę, wręcz umierającą w Zespół Szkół Ogrodniczych. Powstała nowoczesna baza dydaktyczna, nowy internat, dom nauczyciela, odrestaurowano rozpadający się pałacyk, uratowano unikatowe drzewa i krzewy w parku przy szkole. Wielkie zasługi dla lecznictwa w mieście położył Antoni Świerkowicz, przez kilkadziesiąt lat dyrektor Szpitala Powiatowego. Był inicjatorem rozbudowy bazy i form lecznictwa. Dokonywał rzeczy niemożliwych, jeśli chodzi o wyposażenie placówki, poszerzenie usług

Grupa Wsparcia dla Rodzin z problemem uzależnienia od narkotyków swoich najbliższych spotyka się co czwartek o godz. 17.00 w Centrum Profilaktyki Uzależnień działającym przy Miejskim Centrum Kultury. Spotkania prowadzą specjaliści z Torunia o długoletnim stażu pracy w tej dziedzinie. Gdy z najbliższym dzieje się coś niedobrego warto skorzystać z wiedzy, jaką oferuje Grupa Wsparcia. Bardzo często trudno poznać objawy uzależnień. Na pewno należą do nich unikanie rozmów, kłopoty z nauką, rozdrażnienie, znikanie z domu na wiele godzin, brak apetytu, znikanie pieniędzy z domu lub wartościowych przedmiotów. Objawów zachowania najbliższego, które powinny budzić przynajmniej zastanowienie jest oczywiście dużo więcej. Warto w takich sytuacjach poradzić się kogoś bardziej doświadczonego.

leczniczych i zatrudnienia wybitnych lekarzy. Największy, dostrzegalny rozwój Aleksandrowa i powiatu nastąpił w okresie po II wojnie światowej. W okresie, gdy przewodniczącym Prezydium Powiatowej Rady Narodowej (obecnie starostwo) był Michał Walenta powiat aleksandrowski wyróżniał się w Polsce budową dróg lokalnych i gminnych ośrodków kultury. Pierwszy Wiejski Dom Kultury w Polsce wybudowano i oddano w 1952 roku w Bądkowie. Kolejne powstały w Aleksandrowie Kujawskim, Nieszawie, Służewie, Konecku, Lubaniu, Zakrzewie, Raciążku. Wśród wielkich i zasłużonych synów tej ziemi wymienić należy Zdzisława Szafrańskiego (1933-1989), magistra wychowania fizycznego, trenera klasy krajowej i międzynarodowej. Ukończył gimnazjum salezjańskie, Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Był zawodnikiem Kolejowego Klubu Sportowego „Orlęta”, AZS Poznań, KKS Stella Gniezno. Olimpię Poznań wprowadził do I ligi. Stoczył ogółem 166 walk, z których 8 przegrał i 5 zremisował. Grał w „Orlętach” w hokeja na lodzie, koszykówkę, piłkę nożną, uprawiał lekkoatletykę.

(p)

Współpracował ze znanymi trenerami, jak np. Stammem. Nie sposób nie wymienić kolejnego wybitnego syna tej ziemi Czesława Paczkowskiego. Ukończył w Aleksandrowie Kuj. Szkołę Rzemiosł Różnych w zawodzie stolarz. Po II wojnie wszystkie urlopy wypoczynkowe wykorzystywał przez kilkadziesiąt lat na prace społeczne przy odbudowie, a potem rozbudowie Warszawy, za co otrzymał liczne odznaczenia. W dowód uznania otrzymał w stolicy mieszkanie, ale regularnie odwiedzał rodzinne miasto – Aleksandrów Kujawski. Moim zdaniem warto napisać o Amelii Karskiej z Drążkowskich – śpiewaczce operowej, Janie Hałaniewiczu – atlecie i ciężarowcu, Ryszardzie Zientarskim, Mieczysławie Adamcu, Stefanie Paczkowskim, Zdzisławie Stannym, Michalinie Kowalczyk, Ryszardzie Ciarkowskim, Adamie Zarembie i jego żonie Ewie z domu Olgińskiej. Interesujące i mało znane są związki wybitnej aktorki Poli Negri z Aleksandrowem Kujawskim.

Marian Szafrański


nr 16, sierpień 2008

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Gospodarka

www.kujawy.media.pl

7

15 lat aleksandrowskiego zakładu GRADOS

Wysoko ustawiona poprzeczka wymagań W tym roku aleksandrowski GRADOS obchodzi 15-lecie. Dziś zakład należy do liczących się firm nie tylko w regionie, ale i w kraju. Spółka produkuje wysoko przetworzone półprodukty dla przemysłu cukierniczego, lodowego i rzemiosła cukierniczego. Odbiorcami produktów są hurtownie oraz duże zakłady przemysłowe w kraju i za granicą. Firma specjalizuje się w produkcji nadzień i kremów owocowych oraz wysokiej jakości nadzień czekoladowych, tofii itp. Historię zakładu GRADOS i jego problemy przedstawiają właściciele: Mieczysław GRADOWSKI i Krzysztof WOJCIECHOWSKI. Mieczysław Gradowski: - Historia aleksandrowskiej spółki GRADOS rozpoczęła się piętnaście lat temu, dokładnie 13 sierpnia 1993 roku, kiedy to wspólnie z Krzysztofem Wojciechowskim podpisaliśmy akt notarialny zakupu zakładu „Malta”. Należał on do Spółdzielni Pracy Przemysłu Spożywczego „Malta” w Bydgoszczy, która od pewnego czasu była postawiona w stan likwidacji. Formalnie działalność gospodarczą rozpoczęliśmy 1 września 1993 roku.

Zaczynali w siódemkę Krzysztof Wojciechowski: - Niektórych urządzeń nie sprzedanych broniła garstka pracowników. Spotkaliśmy się na początku z dużą życzliwością i przychylnością komornika pana Garczyńskiego, który uratował dla nas jeden z dwóch kotłów parowych. Urządzenie było nieodzowne do rozpoczęcia niemal z dnia na dzień produkcji, co było dla nas wielkim wsparciem. Z dawnej załogi zatrudniliśmy siedem osób, z których Mirosława Rybarczyk, Zofia Bratkowska i Halina Jędrczak pracują do dzisiaj, a Anna Lewandowska i Grażyna Brzezińska przeszły z naszego zakładu na emeryturę. M.G.: - Zaczynaliśmy od produkcji przetworów owocowo-warzywnych, które wcześniej tutaj wytwarzano. Głównymi produktami były ogórki konserwowe, sałatki warzywne, dżemy. Produkowaliśmy również keczupy. W pierwszych miesiącach głównym odbiorcą była Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa w Radziejowie, którą kierował Henryk Niewęgłowski. To dzięki tym zleceniom udało nam się ruszyć z miejsca i łagodnie wejść na inne rynki. K. W.: - Z ponownego uruchomienia przetwórni zadowoleni byli także okoliczni rolnicy, którzy dostarczali niezbędne surowce

do produkcji. Z trudem zdobywaliśmy rynki i odbiorców naszej produkcji. Mieliśmy często do czynienia z nierzetelnymi kupcami. Gdy udało się zdobyć zamówienie na produkcję 26 ton marmolady dla toruńskiego „Kopernika” to wydawało nam się, że chwyciliśmy pana Boga za nogi. M.G.: - Już 13 listopada 1993 roku, a więc zaledwie dwa miesiące od rozpoczęcia działalności nawiązaliśmy współpracę z Fabryką Ciast w Chrzanowie „Dahli Kuchen Polonia”. W owym czasie była ona własnością niemieckiego przedsiębiorcy. Nawiązanie współpracy uważaliśmy za duży sukces, gdyż oznaczało to, że nasze nadzienia do ciast znalazły uznanie w ich oczach. Postawiło to przed nami poprzeczkę wymagań bardzo wysoko. Zarówno w samej produkcji jak i w logistyce musieliśmy zapewnić transport nadzień w zbiornikach aseptycznych. K.W.: - Współpraca z tą fabryką spowodowała, że mogliśmy zaproponować sprzedaż nadzień do ciast innym firmom. Naszymi odbiorcami stały się takie firmy jak Kovis z Kotunia koło Siedlec lub Anja Cake w Bydgoszczy. W ten sposób staliśmy się wiodącym dostawcą nadzień owocowych. Wkrótce do grona naszych klientów dołączyli producenci wyrobów czekoladowych, jak „Solidarność” z Lublina lub producenci lodów – Lodmor, Nordis, Augusto itp.

Silni z mocnymi M.G: - Z myślą o rozwoju i wejściu na nowe rynki zakupiliśmy urządzenia do produkcji w systemie aseptycznym. W 1996 roku rozpoczęliśmy produkcję preparatów owocowych dla przemysłu mleczarskiego, głównie dodatków do jogurtów. W związku z rozwojem współpracy z zakładami przemysłowy-

MIECZYSŁAW GRADOWSKI

KRZYSZTOF WOJCIECHOWSKI mi zrezygnowaliśmy z produkcji na rzecz rynku detalicznego. Małe słoiki służące do pakowania dżemów i ogórków zostały zastąpione zbiornikami ze stali nierdzewnej o pojemności 800,1000 litrów. K.W.: - Przełomowym dla spółki „Grados” okazał się 1998 rok, kiedy doszło do kryzysu na rynku rosyjskim. Wielu naszych klientów eksportujących na Wschód zmuszonych było do zmniejszenia swojej produkcji, co w konsekwencji sprawiło, że i my mieliśmy dużo mniej zamówień. M.G.: - Ta sytuacja skłoniła nas do wejścia na rynek zaopatrzenia rzemiosła cukierniczego. Przedsięwzięcie okazało się nie takie łatwe, ponieważ w tym czasie działały już na tym rynku inne firmy od lat obsługujące ten sektor. Przygotowana przez nas oferta dla rzemiosła zawierała wiele nowych, nieznanych do tej pory produktów. Powoli zdobywały one uznanie klientów i dystrybutorów. Duże zasługi w zdobywaniu tego rynku wniosła Grażyna Wasielewska, ówczesna dyrektor handlowa, przebywająca obecnie na emeryturze. K.W. : - Możemy z satysfakcją powiedzieć, że w ciągu dziewięciu lat obecności na rynku zaopatrzeniowym rzemiosła cukierniczego Grados zdobył pozycję niekwestionowanego lidera w branży, jeśli chodzi o jakość i atrakcyjność produktów. Naszą wizytówką, z której jesteśmy dumni są owoce prażone. M.G.: - Od wielu lat sprzedaje-

my nasze produkty za granicą. Wejście Polski do Unii Europejskiej w znaczący sposób ułatwiło kontakty handlowe i współpracę z naszymi dystrybutorami w takich krajach jak Litwa, Estonia, Łotwa, Słowacja, Węgry, Niemcy. Bogata oferta produktów jest ustawicznie modyfikowana, dostosowywana do oczekiwań i wymagań klientów. Ciągłe doskonalenie procesów produkcyjnych, zdobywanie coraz większej wiedzy technologicznej pozwala dzisiaj firmie na podejmowanie współpracy z globalnymi firmami, takimi jak Danone, Kraft, dla których najważniejszą cechą produktu jest jego jakość.

Bezpłatna nauka Do porządnej jakości dochodziliśmy przez minione lata krok po kroku, modernizując zakład, instalując niezbędne maszyny i urządzenia, wyposażając laboratorium w nowoczesne urządzenia i aparaturę pomiarową itp. Przede wszystkim jednak inwestowaliśmy w pracowników. Kadra zarzą-

dzająca ma możliwość dokształcania się zarówno na studiach wyższych, jak i podyplomowych. Koszty związane ze studiami pokrywa Grados.

Jakość przede wszystkim M.G.: - Współpraca z dużymi firmami przynosi wiele korzyści pozwalających na wprowadzanie nowych technologii, a przede wszystkim przyczynia się do zagwarantowania wyrobom dobrej jakości. Dążeniem naszym jest trwałe zapewnienie wysokiej jakości i bezpieczeństwa zdrowotnego. W 2006 roku uzyskaliśmy certyfikat systemu zarządzania jakością ISO 9001, a w rok później, jako jedna z pierwszych firm w Polsce certyfikat ISO 22000. Konkurencja jest ogromna, więc musimy ciągle iść z postępem i być o krok przed innymi. Poprzeczka wymagań jakościowych jest zatem stale podnoszona, co jest zauważane i dobrze oceniane przez naszych klientów.

Not. St. B.

Dziękujemy wszystkim, którzy swoją pomocą i zrozumieniem, szczególnie w początkowym, trudnym okresie istnienia przyczynili się do sukcesu spółki GRADOS. Dziękujemy pracownikom, zwłaszcza z długoletnim stażem, za wspólną, efektywną pracę na rzecz naszej firmy.

Mieczysław Gradowski Krzysztof Wojciechowski


I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Pomieszczenia socjalne budzą podziw

Dla załogi Do porządnej jakości wytwarzanych produktów „Grados” dochodził przez minione lata krok po kroku, modernizując zakład, instalując niezbędne maszyny i urządzenia, wyposażając laboratorium w nowoczesne aparaty itp. Przede wszystkim jednak inwestował w pracowników. Kadra zarządzająca ma możliwość dokształcania się zarówno na studiach wyższych, jak i podyplomowych. Koszty związane ze studiami pokrywa Grados. Konieczność poprawienia warunków pracy i ochrony środowiska spowodowała, że kiedy w mieście powstawała oczyszczalnia ścieków, „Grados” wybudował na własny koszt ponad 1.060 metrowej długości kolektor w ulicach miasta, do którego podłączyły się także inne zakłady oraz liczne domostwa. W trosce o poprawę warunków pracy zmodernizowaliśmy całe zaplecze socjalne dla załogi. Pomieszczenia te budzą podziw gości wizytujących zakład, w tym również gości z zagranicy. W nowych warunkach pracuje dział technologiczny, laboratorium i kierownictwo produkcji. Wszystkie pomieszczenia są klimatyzowane.

Domowe wypieki z „Gradosem” Multikremowa rolada biała czekolada z maliną Biszkopt na roladę. 250g multikremu biała czekolada, 100g multikremu malinowego, 250g śmietany tortowej, 20g żelatyny + 75g wody. Na biszkopt nałożyć ubitą śmietanę połączoną z żelatyną i multikremem biała czekolada Następnie wyszprycować cienki pasek z multikremu malinowego, około 5 cm od brzegu rolady. Zwinąć biszkopt i schłodzić. Całość wykończyć cukrem pudrem lub polewą.

Ciasto truskawkowo-bezowe z multikremem truskawkowym SKŁADNIKI: - multikrem truskawkowy - 300g, śmietana tortowa 36 proc. 200g, - woda 50g, - żelatyna 20g, - małe bezy, - polewa czekoladowa. SPOSÓB WYKONANIA. Na biszkopcie rozsmarować cienką warstwę multikremu truskawkowego (100g). Ubić śmietanę, w końcowej fazie dodać multikrem truskawkowy (200g). Następnie dodać wcześniej przygotowaną żelatynę i lekko wymieszać. Przygotowaną masę rozłożyć na ciasto, wyrównać i schłodzić. Po schłodzeniu ciasto przyozdobić bezami i polewą czekoladową.

KARPATKA z multikremem waniliowym

SKŁADNIKI: - multikrem waniliowy 600g, - śmietana tortowa 36 proc.600g, - spirytus 50g, - dwa blaty ciasta parzonego 40x20cm. SPOSÓB WYKONANIA. Ubić śmietanę, w końcowej fazie dodać multikrem waniliowy i spirytus. Połączyć w jednolitą masę i równomiernie rozłożyć na cieście parzonym. Przykryć drugim blatem i odłożyć do schłodzenia. Po schłodzeniu posypać cukrem pudrem.

(opr. p)

nr 16, sierpień 2008

Gospodarka

www.kujawy.media.pl

Za jakość odpowiada każdy pracownik

Firma z dwoma

certyfikatami Od dwóch lat „Grados” posiada certyfikowany system zarządzania jakością ISO 9001 a od roku – system zarządzania bezpieczeństwem żywności ISO 22000 w zakresie produkcji owocowych i nieowocowych półproduktów. W firmie obowiązuje zasada, że za jakość odpowiedzialny jest każdy pracownik. W dzisiejszych czasach o sukcesie na rynku decyduje wysoka jakość produktów oraz świadczonych usług. Czasy, kiedy priorytetem była ilość, a nie jakość, minęły bezpowrotnie. Wymagania klientów w sposób ciągły rosną, a ten kto wymagania te potrafi spełnić w jak najwyższym stopniu – wygrywa. Dzisiaj nie ma już miejsca na bylejakość.

Jakość to sukces Firma GRADOS sprawy jakości zawsze traktowała jako najistotniejsze. Zostało to odzwierciedlone w wydanej przez prezesa K. Wojciechowskiego polityce jakości firmy, która głosi m.in. że jakość realizowana jest w zakładzie poprzez stałe doskonalenie organizacji przedsiębiorstwa, jego wizerunku wobec klienta, stałe doskonalenie stanu sanitarnego i higieny produkcji, systematyczne badanie i analizę potrzeb i oczekiwań klientów oraz szybkie reagowanie na nie, zatrudnianie kompetentnej, wysoko wykwalifikowanej i stale podnoszącej kwalifikacje kadry pracowniczej. „Jakość, a zwłaszcza bezpieczeństwo zdrowotne, stanowi dla nas czynnik decydujący o sukcesie, dalszym rozwoju i pozycji naszej firmy na rynku” – napisał prezes. Dzięki położeniu przez zarząd spółki dużego nacisku na sprawy szeroko pojętej jakości, zostały wdrożone dwa systemy zarządzania jakością ISO 9001 i ISO 22000. Praca i zaangażowanie wszystkich

jest do dostawcy. Następnie kontroli podlega cały proces produkcyjny. Wychwycenie nieprawidłowości na tym etapie daje możliwość ich usunięcia, co zapobiega powstaniu wyrobu niezgodnego z normą. Nadzorowane są także procesy pakowania, magazynowania i dystrybucji. Dodatkowo produkt przed dopuszczeniem do sprzedaży poddawany jest szczegółowej ocenie przez zakładowe laboratorium kontroli jakości. Zawsze jednak ostatecznym weryfikatorem jakości produktu jest klient.

Ciągłe doskonalenie Anna JANICKA, pełnomocnik zarządu do spraw jakości: - Myli się ten, kto myśli, że skoro mamy system jakości potwierdzony certyfikatami to wszystko obecnie odbywa się samoczynnie. pracowników organizacji doprowadziły do pozytywnej certyfikacji obu systemów. - Jesteśmy dumni z faktu posiadania certyfikatów – mówi Anna Janicka pełnomocnik zarządu ds. jakości GRADOS. – Na tym jednak praca się nie kończy. Zgodnie z zasadą: „planuj, wykonaj, sprawdź, doskonal” ciągle dążymy do poprawy skuteczności i efektywności naszych działań. Każdy pracownik ma określone, ważne zadanie do spełnienia, ponieważ tylko rzetelnie wykonywana praca na wszystkich stano-

wiskach zapewni sukces.

Kontrola na każdym etapie Przed pojawieniem się systemu HACCP i innych systemów zarządzania jakością, skupiano się na kontroli finalnego produktu. Były to działania post factum i ograniczały się do stwierdzenia, czy produkt nadaje się do sprzedaży, czy też nie. Główną ideą obecnego zarządzania jest nie dopuszczenie do powstania wyrobu niezgodnego z normą. - Wysokie wymagania jakościowe stawiane są nie tylko nam, jako dostawcom – przypomina Anna Janicka. - Abyśmy mogli wytworzyć produkt spełniający oczekiwania klienta, wymagania jakościowe musimy przenieść na surowce i kontrahentów, którzy nam je dostarczają. Z surowca złej jakości nie uzyskamy bowiem dobrego produktu. Każdy dostarczony towar podczas przyjęcia do zakładu podlega szczegółowej kontroli i jeżeli nie spełnia ustalonych norm, podobnie jak marchewka w słynnej reklamie, zwracany

Oczekiwania klientów stale się zmieniają, a ich wymagania jakościowe rosną. Stanowi to bodziec do poszukiwania nowych rozwiązań technicznych, technologicznych i organizacyjnych. Dlatego wdrożone systemy podlegają ciągłym modyfikacjom.

- W ostatnim czasie wprowadziliśmy zmianę w polityce jakości spółki - mówi Anna Janicka. - Poprzez wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań we wszystkich obszarach działania firmy pragniemy poprawić efektywność naszej pracy. Pozostajemy w stałym kontakcie z ośrodkami naukowo-badawczymi, aby doskonalić jakość oferowanych produktów. Nie jesteśmy również obojętni na sprawy związane z ochroną środowiska. Szczególnie dużą wagę przywiązujemy do systematycznych szkoleń pracowników.

G. Aleksandrowska 8-9 k

8


nr 16, sierpień 2008

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Gospodarka

www.kujawy.media.pl

Zofia BRATKOWSKA jest jednym z najstarszych stażem pracowników spółki „Grados”. Związana jest z firmą od jej powstania.

Produkcja pod czujnym okiem Kierownik produkcji Zofia BRATKOWSKA jest jednym z najstarszych stażem pracowników spółki „Grados”. Związana jest z zakładem od jego powstania. Od kwietnia 2008 roku kierownikiem produkcji jest Zofia Bratkowska. Przez poprzednie pół roku pełniła obowiązki kierownika. Szefową najważniejszego działu została nie przypadkowo. Była jedną z kilku osób, które pracowały w poprzednim zakładzie „Malta”, gdzie zaczęła pracę w 1981 roku i przeszła do spółki „Grados”. Wlaściciele docenili jej zdolności organizacyjne i dążenie do stałego podnoszenia kwalifikacji zawodowych. - Przeszłam wszystkie

Przy kontroli technolog

szczeble hierarchii zawodowej – wspomina Zofia Bratkowska. - Pracowałam jako pomoc w magazynie, byłam magazynierem, mistrzem produkcji. Zakład niby ten sam, ale jak się wspomni co tu kiedyś było i jak jest teraz to można powiedzieć, że zmiany są ogromne. Początki w „Gradosie” były bardzo trudne. Produkowaliśmy wyroby, takie jakie wytwarzała „Malta”. Z roku na rok przybywało nowych maszyn i urządzeń, zmieniała się technologia produkcji. Wraz z pozyskiwaniem nowych odbiorców rosły wymagania. W dziale produkcji pracuje 86 osób. Zastępcą kierownika jest Przemysław Błaszczyk, a mistrzami: Halina Jędrczak, która rów-

urządzeń Julia Marzec, główny

9

Fachowiec na pracę

nie czeka

Od początku roku obserwuje sie w spółce większą niż w przeszłości stabilizację załogi. Jest to zapewne efekt ogólnego wzrostu płac w zakładzie. Przeciętne wynagrodzenie zwiększyło się w ostatnim czasie aż o 28 procent. Mimo, że w powiecie aleksandrowskim bezrobocie jest znaczne, to jednak okazuje się, że o fachowców wcale nie tak łatwo.

Z uprawnieniami Od pewnego czasu „Grados” szuka elektryka z uprawnieniami. Oczywiście powinien też mieć doświadczenie. Jeśli jednak takiego nie znajdzie się, rozważa się możliwość zatrudnienia kogoś, kto ma chęć do zdobywania nowych kwalifikacji. W „Gradosie” czeka praca na specjalistę do spraw marketingu. Potrzebna jest nie tylko osoba o wykształceniu specjalistycznym i mająca pewne doświadczenie zawodowe, ale także biegle władająca językiem angielskim i niemieckim.

Kierownik działu produkcji, Zofia Bratkowska mieszka w pobliskim Łazieńcu. Ma dwóch dorosłych synów, a mąż Czesław pracuje w PKP w Toruniu. nież pracuje w „Gradosie” od początku, Monika Malawska, Ewa Różańska, oraz p.o. mistrza Małgorzata Gotowicz. Do zadań mistrza należy takie zorganizowanie produkcji, aby wszyscy z liczącej 24 osób zmiany, jak najlepiej wypełniali swoje obowiązki zawodowe. W dziale produkcji praca trwa sześć dni w tygodniu, na trzy zmiany. Piece wygasza się tylko na niedzielę. Praca tu trudna. Panuje wysoka temperatura, bo współczesne przetwórstwo

polega w dużej mierze na obróbce termicznej. - „Grados” znany jest ze swojej innowacyjności. Co jakiś czas wprowadzane są nowe produkty, bo zmieniają się potrzeby klientów. Raz zdobyta wiedza nie wystarcza. Wciąż musimy szkolić się, a dotyczy to nie tylko kadry kierowniczej, ale również szeregowych pracowników – mówi kier. Zofia Bratkowska.

Kobiet najwięcej Zatrudnienie w „Gradosie” z roku na rok wzrasta, ale jest to wynik jedynie wzrostu produkcji i rozwoju firmy. Bardzo często korzysta się z ofert powiatowego biura pracy, ale kandydatów szuka się wykorzystując także inne formy. Najwięcej zatrudnionych mieszka w Aleksandrowie Kujawskim i okolicznych miejscowościach. Część pracowników dojeżdża z Torunia i Włocławka. Dotyczy to osób na stanowiskach specjalistycznych. W firmie dwie trzecie załogi stanowią kobiety. Wynika to z charakteru pracy wymagającej zdolności manualnych. Powszechnie uznaje się, że kobiety są sprawniejsze, cierpliwsze. Opinia ta w „Gradosie”potwierdza się. (p)

Tekst i fot. St.B.

Malta 15 lat temu

Grados dzisiaj


I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Pożyczki nieoprocentowane

Fundusz na zapomogi Z odpisów funduszu socjalnego udzielane są najbardziej potrzebującym pożyczki . Pieniądze muszą być przeznaczone na remont mieszkania. Jak wiemy z doświadczenia, potrzeby zgłasza każda rodzina. Pożyczki są nieoprocentowane więc cieszą się dużym zainteresowaniem.

nr 16, sierpień 2008

Gospodarka

www.kujawy.media.pl

Piknik na jubileusz

- Na tym nie kończy się pomoc na jaką mogą liczyć zatrudnieni w naszym zakładzie – mówi Izabela Józefowicz, zajmująca się sprawami kadrowymi w „Gradosie” - Dofinansowujemy też koszty ponoszone na wczasy. Mamy opracowany regulamin, który reguluje zasady przyznawania środków na ten cel. Pomoc kierowana jest do najbardziej potrzebujących. Na pomoc mogą też liczyć pracownicy mający niepełnosprawne dzieci, wymagające rehabilitacji. Przed Świętami Bożego Narodzenia w „Gradosie” wydawane są bony towarowe. Ta forma dorocznej pomocy skierowana jest do wszystkich zatrudnionych. Wprawdzie na pomoc może liczyć każdy pracownik, ale wysokość pieniężna bonu uzależniona jest głównie od stażu pracy. Środki na ten cel pochodzą oczywiście z odpisów funduszu socjalnego.

Odznaczeni Złotą Odznaką

GRADOS

W „Gradosie” wprowadzono zakładowe odznaczenie dla zasłużonych pracowników, którzy przepracowali minimum 10 lat. W 2004 roku otryzmali je: Mirosława RYBARCZYK, Grażyna BRZEZIŃSKA, Zofia BRATKOWSKA, Anna LEWANDOWSKA, Halina JĘDRCZAK, Grażyna WASIELEWSKA, Krzysztof WOJCIECHOWSKI, Mieczysław GRADOWSKI, zaś w 2006 roku: Anna JANICKA.

Spotkania te mają na celu przekazanie niezbędnych informacji o wytwarzanych produktach, ich zastosowaniu, posiadanych cechach itp. Spotkania te spełniają też różne funkcje integracyjne. W roku bieżącym zorganizowane były dwa spotkania szkoleniowe dla handlowców oraz jedno dla właścicieli firm dystrybucyjnych współpracujących z Gradosem. Są one ważnym instrumentem polityki prowadzonej przez zakład.

Dotąd imprezy integracyjne odbywały się w różnych miejscach zakładu. Raz spotkano się w magazynie, innym razem w zakładowym parku. Przy okazji wręczano zasłużonym pracownikom nagrody pieniężne oraz odznaczenia zakładowe. Z okazji 15-lecia właściciele zaprosili załogę firmy GRADOS na przyjęcie jubileuszowe do Zajazdu „Białe Błota”. Będzie okazja w miłej atmosferze, przy lampce wina i grillu do wspomnień oraz miłego spędzenia wolnego czasu. Podczas spotkania odbędzie się uroczystość wręczenia wzorowym i wyróżniającym się pracownikom nagród i odznaczeń zakładowych.

Systemowi oceny podlegają wszyscy pracownicy

Premie od sprzedaży Premie i nagrody to dobrowolne świadczenia ze stosunku pracy. Pracodawca może je zagwarantować w regulacjach firmowych, ale nie musi.

Odpowiedni system nagród motywuje pracowników, przyczynia się do poprawienia jakości i wydajności ich pracy, ułatwia osiąganie coraz lepszych wyników. Taki system jest też niezbęd-

Spotkania informacyjne Przedstawiciele spółki Grados systematycznie spotykają się ze swoimi dystrybutorami oraz ich przedstawicielami handlowymi.

Stało się już tradycją, że co jakiś czas, z okazji różnych okolicznościowych rocznic organizowane są w Gradosie spotkania z udziałem pracowników zakładu.

ny, aby zmotywować personel do efektywnej pracy oraz związać go na trwałe z organizacją. Premie jako system motywacji i oceny pracy istnieją w „Gradosie” niemal od początku funkcjonowania spółki. Zmieniły się jedynie zasady jej udzielania. System obejmuje wszystkich pracowników, bo efekty pracy zależą od zaangażowania. Jednym z warunków uzyskania premii jest

osiągnięcie planowanego poziomu sprzedaży. - Premia dzielona jest procentowo między działy – informuje kadrowa Izabela Józefowicz (na zdjęciu obok ). - Premię otrzymują ci, których praca przyczyniła się do efektów końcowych. Ostatecznie o wysokości premii decyduje szef działu. W „Gradosie” działa także system oceny pracowników. Podlega

mu każdy zatrudniony. Ocena jest podstawą awansu, podniesienia wynagrodzenia, daje jasny obraz przebiegu pracy zawodowej. Oczywiście zainteresowani są zapoznawani z oceną.

(p)

Zatrudnienie rosło systematycznie Jednym ze wskaźników obrazujących rozwój każdej firmy jest zatrudnienie.

W „Gradosie” w minionym piętnastoleciu liczba zatrudnionych stale rosła. W roku utworzenia spółki pracowało siedem osób, nie licząc właścicieli. Już po roku pracowało tutaj 21 osób (dane te dotyczą średniorocznego zatrudnienia). W 1998 roku było ich już 50. Nastał jednak trudny czas dla zakładu, kiedy to nastąpił krach w Rosji i wiele firm tam eksportujących wyroby cukiernicze zmniejszyła zamówienia w Gradosie. Zatrudnienie spadło do 45 osób. Od 2001 r. znowu wzrastało, bo też rosła produkcja. Obecnie w „Gradosie” pracują 164 osoby. Większość stanowią kobiety.

G. Aleksandrowska 7-10 k

10


nr 16, sierpień 2008

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Petent Ludzie

www.kujawy.media.pl

Stanisław Białowąs

D

o Urzędu Miejskiego przy ul. Słowackiego w Aleksandrowie Kujawskim przychodzi codziennie. Wchodzi do sekretariatu, aby zostawić pismo, przyjdzie na rozmowę do naczelnika Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, stanie rano i w południe przy okienku do kasy, pytając czy są dla niego pieniądze? Raz na tydzień, w dniu przyjęć interesantów ustawi się w kolejce do burmistrza. Gdy z jakichś powodów nie może przyjść do urzędu, wcześniej usprawiedliwia swoją nieobecność. I tak dzieje się od 14 lat!

. Kiedy dokładnie po raz pierwszy pojawił się w Urzędzie Miejskim w Aleksandrowie Kujawskim, nikt dziś już nie pamięta. - Będzie już na pewno dwanaście lat temu, a może i więcej – mówi Krystyna Pieniążek-Bołotowicz, sekretarz miasta. - Początkowo żądał wymeldowania kilku lokatorów mieszkających w nieruchomości, której jest współwłaścicielem. Dzisiaj domaga się między innymi wysokiego odszkodowania.

Wymeldować Jak wiadomo, przed laty zasiedlaniem budynków także prywatnych zajmował się państwowy kwaterunek. Po 1989 roku przydziały kwaterunkowe nadal obowiązywały. Nie dla Petenta. Zażądał wymeldowania lokatorów, bo to jego dom. Tłumaczenia, że mają prawo nadal mieszkać nie trafiały do przekonania. Przychodził ze swoimi żądaniami codziennie, sądząc że zmęczy urzędników. Z roku na rok zmieniały się żądania, ale sposób ich przedstawiania pozostał taki sam. - Z Petentem spotkałem się jako naczelnik wydziału budownictwa Starostwa powiatowego – wspomina Józef Skonieczny, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Urzędu Miejskiego. - Już wtedy codziennie obchodził kilka pokoi, a jak kogoś nie było, cierpliwie czekał na przyjście urzędnika. Od czasu, kiedy przeszedłem do pracy w Urzędzie Miejskim, stał się codziennym moim gościem. Wiem, że każdego dnia zostawia w sekretariacie pismo, w którym przedstawia swoją

da Petent sia na ia n d o g e Każd zekając ku kasy, c przy okien , a później zadaje ie jej otwarc jest coś dla mnie? y z c : ie pytan sprawę. Rozmawia też z innymi pracownikami urzędu. Tematem rozmów są te same sprawy nie możliwe do załatwienia przez urząd. Do Petenta to nie dociera. Początkowo żądał wykwaterowania najemców z budynku, którego jest współwłaścicielem. Problem rozwiązał się sam. Wszyscy lokatorzy poumierali. Natychmiast pojawiła się nowa sprawa. Petent żąda od Urzędu Miejskiego, aby zakazał przechodzenia przez jego podwórko lokatorom sąsiedniego domu oraz wymeldowania mieszkających w nim ludzi. Z żądaniami poszedł dalej. Od pewnego czasu domaga się odszkodowania pieniężnego, które urząd powinien wypłacić za to, że sąd zakazał mu remontowania domu oraz za wieloletnie wizyty w urzędzie. Z tego powodu budynek z roku na rok popada w ruinę, bo nie może wykonywać żadnych napraw. Tytułem odszkodowania za poniesione straty urząd powinien zapłacić Petentowi kilkaset tysięcy złotych. O pieniądze te pyta codziennie, tak jak codziennie składa w sekretariacie pismo. Kasa mieści się na parterze urzędu, tuż obok punktu obsługi interesantów. - Otwierana jest codziennie dwa razy: o godz. 9.00 i 13.00 – mówi Tomasz Jarecki, zatrudniony w punkcie obsługi interesantów. - Petent przychodzi już rano, często bardzo wczesnym rankiem, kiedy urząd jeszcze jest zamknięty. Siada przy okienku i cierpliwie czeka na otwarcie kasy. Kiedy okienko otwiera się, zadaje tylko jedno pytanie, czy są dla niego pieniądze. Później z regularnością zegarka pojawia

się ponownie około godz. 12.30. Sytuacja się powtarza. Gdyby kasa była czynna w sobotę, to na pewno przychodziłby do urzędu także tego dnia. Pracuję w punkcie obsługi interesantów trzy lata i przez ten okres widziałem go niemal codziennie.

W oryginale Pisma do rozpatrzenia przez burmistrza składane są w sekretariacie każdego dnia. Swego czasu poprzedni burmistrz zwrócił Petentowi uwagę, aby przynosił pisma do urzędu w oryginale, a nie w kopi, jak to przez jakiś czas robił. Do tej uwagi Petent dostosował się. Kiedyś powiedział jednemu z urzędników, że własnoręczne napisanie podania składającego się z czterech kartek maszynopisu zajmuje mu dziennie blisko trzy godziny. - Nikt nas tak nie pilnuje, jak Petent – mówi naczelnik Józef Skonieczny. - Jak nie zastaje mnie w biurze, to zaraz idzie do sekretariatu i pyta, czy to prawda że jestem w terenie i kiedy wrócę. Nasza rozmowa polega na tym, że muszę przez kilka, a nawet kilkanaście minut wysłuchać go. I nie ma znaczenia, czy mi się to podoba czy nie, czy jestem zajęty inną sprawą. Nieraz nie wytrzymuję i mówię zdecydowanie zgodnie z prawdą, że ja jego sprawy nie mogę załatwić, więc niepotrzebnie przychodzi. Takie słowa go nie zrażają, na drugi dzień sytuacja się powtarza. Mówi to samo, więc uzbrajam się w cierpliwość i wysłuchuję tego co setki razy słyszałem. Petent nie przyjmuje do wiadomości, że sprawa choć-

by dotycząca wykwaterowania kogoś w sąsiedniej kamienicy leży w gestii sądu, a nie urzędu. Do Petenta trzeba nadludzkiej cierpliwości. Przyszedł do urzędu ze swoją sprawą nawet w dniu pogrzebu swojej żony. - Petent ma prawo przychodzić do urzędu i składać pisma – mówi sekretarz Krystyna Pieniążek-Bołotowicz, która najlepiej sprawę pominęłaby milczeniem. - My z kolei mamy obowiązek odpowiadania na pisma, więc co jakiś czas Petent otrzymuje oficjalne odpowiedzi, w których rzetelnie odnosimy się do poruszonych przez niego spraw. Petent jest wobec mnie grzeczny, nie słyszałam, aby awanturował się. Nieraz tylko pisze skargi na pracowników. Dziś rano mówię mu, aby nie przychodził do mnie, bo idę od piątku na urlop i przez dłuższy czas mnie nie będzie. Do burmistrza też niech nie przychodzi, bo go w piątek również nie będzie. A on na to z oburzeniem w głosie, że w takim razie nikt urzędem nie będzie kierował! Zostają naczelnicy i skarbnik – tłumaczę cierpliwie, bo co mam robić. Do urzędu trafiło już nieskończenie wiele pism, które składane są w segregatorach. W pismach przewija się zarzut Petenta, że sąd zabronił mu wykonywania pracy na jego posesji. Urząd zwrócił się więc do Sądu Rejonowego z pytaniem, czy taki zakaz wydał. Z odpowiedzi wynika, że nic takiego nie miało miejsca. Nie ma też sądowego zakazu remontowania budynku, którego Petent jest współwłaścicielem. Tymczasem ten wciąż powołuje się na taki zakaz, więc posesja z roku na rok niszczeje coraz bardziej.

Nie ma podstaw A co do odszkodowania, burmistrz Andrzej Cieśla w oficjalnym piśmie i co tydzień ustnie często przypomina Petentowi, że „wypłata jakichkolwiek pieniędzy z tytułu odszkodowania nie jest możliwa. Nie ma żadnych podstaw prawnych, aby wypłata jakiegokolwiek odszkodowania nastąpiła...”. Takie wyjaśnienia nie zrażają Petenta. Przyjdzie następnego dnia. Siądzie przy okienku do kasy i zapyta, jak zawsze: czy jest coś dla mnie.

11

Kronika policyjna

Złodzieje ukradli * Nieustalony sprawca po wypchnięciu okna witrynowego wraz z drzwiami, wszedł do sklepu odzieżowego „Vera” przy ul. Słowackiego w Aleksandrowie Kujawskim, skąd skradł różnego rodzaju konfekcję damską wysokości 1500 zł. * W Ostrowąsie policjanci podczas kontroli drogowej ujawnili, że w polu numerycznym nadwozia samochodu opel ascona ktoś majstrował. Pojazd zabezpieczono do celów procesowych. * Nieznany sprawca z pomieszczenia gospodarczego w Konecku skradł 11.000 zł. . * Z kolei z pomieszczenia biurowego firmy „Chrisko – Staal” przy ul. Przemysłowej złodziej skradł 5.000 zł., 650 euro, komputer, kamery przemysłowe oraz trzy telefony. Firma oszacowała straty na okolo 20.000 zł. * Z zaparkowanego na terenie gospodarstwa rolnego ciągnika rolniczego i kombajnu w Bądkówku złodzieje ukradli 250 litrów oleju napędowego o wartości 1.175 zł. Tego typu kradzieże zdarzają się dość często. (es)

Ogień na polu trawił zboże Od iskry z kombajnu rolniczego, podczas prac polowych w Grabiu (gmina Aleksandrów Kujawski) nastąpił zapłon słomy oraz zboża na polach należących do trzech rolników. Spaleniu uległo 4,5 ha słomy i 5 ha pszenicy o wartości łącznej ok. 15.000zł., 7 ha zboża tj. jęczmienia i pszenicy wartości łącznej 30.000zł. oraz 1 ha słomy wartości 1.000 zł. Wykonujący prace polowe rolnicy. nie zdołali opanować ognia. Akcję gaśniczą przeprowadziło 8 jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej z powiatu aleksandrowskiego i jedna jednostka zawodowej Straży Pożarnej z Inowrocławia.

(p)


12

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I www.kujawy.media.pl

Bezpieczeństwo

nr 16, sierpień 2008

Grupie funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim wręczone zostały awanse na wyższe stopnie zawodowe. Na spotkanie przybyli gospodarze powiatu i gmin ze starostą Zbigniewem Żbikowskim na czele. Zebranych w restauracji „Tara” powitał komendant powiatowy policji mł. insp. Stanisław Hryciuk, po czym wręczył akty nadania. Na stopień podinspektora policji mianowana została Liliana Kruś-Kwiatkowska a na stopień nadkomisarza. kom. Robert Kamiński. Na stopień aspiranta sztabowego awansowali: st. asp. Marian Barczewski, st.asp. Krzysztof Ciarkowski, st. asp. Sławomir Gawinecki, st. asp. Sylwester Kozłowski, st. asp. Wojciech Szafrański, na stopnie aspiranta – mł. asp. Tomasz Bałuk i mł.asp. Piotr Żywiczka, na stopnie starszego sierżanta: sierż. Marcin Jakubowski i sierż. Radosław Pijewski. Młodszymi aspirantami

zostali: st. sierż. Dawid Chojnacki, sierż. Marcoin Durmowicz, sierż. Rafał Jakubczak, sierż. Mariusz Kalota, sierż. Tomasz Kamedulski, sierż. sztab. Wojciech Kocjan, sierż. Paweł Kuliński, sierż. Tomasz Kulpa, sierż. Agata Kurczewska, st. sierż. Krzysztof Machłaj, sierż. Mariusz Nimtsz, sierż. Piotr Zaporski; zaś sierżantami policji: post. Krzysztof Chojnacki, post. Paweł Brzóskiewicz, st. post. Mariusz Czerwiński, st. post. Łukasz Jeliński, st. post. Jacek Kalociński, st. post. Hanna Kamińska-Pietrus, st. post. Radosław Kłonowski, post. Robert Kulpa i st. post. Rafał Ode. Awansowani pracują bezpośrednio w Komendzie Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim oraz w komisariatach w Ciechocinku, Konecku i Nieszawie. Na zakończenie spotkania awansowani i goście zostali zaproszeni na kawę.

G. Aleksandrowska 5-12 k

Policyjne awanse

galeria zdjęć z uroczystości w internecie na www.kujawy.media.pl


nr 16, sierpień 2008

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Samorząd

www.kujawy.media.pl

Z Eugeniuszem KRAWCEM, wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej w Aleksandrowie Kujawskim rozmawia red. Stanisław BIAŁOWĄS

Decyzje radnego - Po głosowaniu zaproponowanych przez zarządcę Miejskiego Centrum Kultury zmian w statucie MCK głosował pan jak większość klubu, którego jest pan członkiem za odrzuceniem zapisu, mówiącego że dyrektora MCK wybiera burmistrz. Głosowaliście więc wbrew przepisom prawa, bo z ustawy wynika że jest to kompetencja burmistrza. .- Skoro mówi o tym ustawa, to dlaczego 12 października 2005 roku wprowadzono zapis, że dyrektora wybiera Rada Miejska? Było to także wówczas niezgodne z przepisami, a jakoś nikt tego zapisu wcześniej nie zmieniał i nie zaskarżał. Taki zapis sprawił, że mimo ostrego zatargu z poprzednim burmistrzem dyrektor MCK pozostał na stanowisku dzięki Radzie Miejskiej. Ostatnia zmiana w statucie, za którą głosowaliśmy na czerwcowej sesji wprowadzała jedynie zapisy dotyczące rozszerzenia działań MCK, nie wprowadzaliśmy zatem żadnych zmian odnoszących się do wewnętrznej organizacji tej instytucji.

Pole konfliktu - W grudniu kończy się kontrakt z zarządcą MCK i wtedy zapewne Rada Miejska będzie chciała zgodnie ze statutem MCK, wybierać dyrektora. Stanie się to kolejnym polem konfliktu z opozycją. Gdyby do tego doszło, nie trudno przewidzieć, że taka uchwała zostanie zaskarżona do nadzoru wojewody. - Nadzór wojewody do tej pory tolerował poprzedni zapis. Jeżeli teraz nadzór cofnie odnośną uchwałę, a stanie się to na pewno, wtedy na jaw wyjdzie, że wcześniej, za poprzedniej kadencji Rady, przy odmiennej konfiguracji politycznej postąpiono wbrew prawu! Ważne, moim zdaniem jest wskazanie wyborcom, kto i kiedy złamał przepisy. O to nam chodzi. - MCK w waszym ugrupowaniu radnych klubu Przymierze Samorządowe nie ma dobrych notowań. Polem sporu jest rozbudowa, a raczej remont sali widowiskowej. Ostatnio zarządca MCK zwrócił się do Rady Miejskiej z pytaniem, czy ma prowadzić prace,

na które uzyskał środki, czy też czekać na decyzję marszałka województwa, który obiecał finansową pomoc. Jeśli remont zostanie teraz rozpoczęty, to może okazać się, że wykonane prace nie zostaną zaliczone jako wkład własny miasta. Pomocy więc nie będzie. - Uważam ze decyzja w sprawie przeprowadzenia modernizacji sali widowiskowo-kinowej leży w wyłącznej gestii pana burmistrza. Do tego zobowiązuje go uchwała Rady Miejskiej z dnia 16 marca 2006 r. dotycząca zaciągnięcia pożyczki w wysokości 1 miliona złotych. Moim zdaniem tego rodzaju inwestycją zająć się powinna firma, która ma uprawnienia i odpowiedni sprzęt do prowadzenia tych prac a nie pracownicy etatowi MCK tzw. „metodą gospodarczą”. Obietnice pana marszałka czy wojewody dotyczące dofinansowania rozbudowy tego obiektu wydają się iluzoryczne. Społeczność aleksandrowska z niecierpliwością oczekuje na salę widowiskowo-kinową, lecz rozbudowa obiektu nie wydaje się konieczna.

Nie wierzę w pomoc - Tych pieniędzy poprzedni burmistrz nigdy nie uruchomił. MCK był jedyną instytucją w pow. aleksandrowskim, która przedstawiła kompleksowy wniosek o środki

unijne marszałkowi województwa. Obecnie wiemy, że euro nie dostanie, ale mówi się o środkach wojewódzkich, tyle tylko, że nie wiadomo, kiedy decyzja taka zapadnie. Czy w tej sytuacji zarządca powinien przystąpić do remontu, czy czekać na wyjaśnienie jaki los spotkał wniosek do marszałka? - To burmistrz powinien podjąć decyzję, czy przystąpić do remontu, czy czekać na obiecane, a może okazać się, że nierealne pieniądze. Poprzednia rada wyraziła wolę modernizacji sali. Ja osobiście nie wierzę w tę pomoc. Poprzedni rząd deklarował środki na takie cele, ale nowy to zmienił. - Na decyzję rady czeka biblioteka miejska. Jak wiadomo, z dniem 31 grudnia kończy się umowa dzierżawy. - Właściciel zaproponował kupno budynku za 1,5 mln zł plus VAT. Jest to kwota tak duża, że w obliczu sytuacji ekonomicznej miasta w ogóle nie wchodzi w grę. Druga propozycja dotyczy zamiany budynku biblioteki za działki. Moim zdaniem, działki zostały zbyt nisko wycenione, więc ten wariant też odpada. Poza tym nie wiem, czy zamiana działek na budunek jest możliwa z punktu prawnego. Zauważmy, że działki nie są wystawione na publiczny przetarg. - Budowa nowego obiektu na potrzeby biblioteki też nie wchodzi w grę, więc jakiego rozwiązania

pan oczekuje? - Nie wiem dlaczego kiedyś tego budynku za 150 tys. zł nie kupiono? A przecież miasto mogło skorzystać z pierwszeństwa. Nie zadbano o to, aby pozyskać ten budynek od skarbu państwa na potrzeby miasta. Choć trudna sytuacja lokalowa biblioteki była znana doskonale. Na niedawnym spotkaniu z radnymi właściciel budynku mówił, że „nie jest z żelaza”. Według mnie oznacza to, że jest otwarty na nowe propozycje. Budynek biblioteki wbrew temu co mówi jego właściciel nie należy do szczególnie atrakcyjnych. Na bibliotekę nadaje się znakomicie, na biura również, ale wolnych pomieszczeń w mieście na biura nie brakuje. Na cele mieszkaniowe budynek nie nadaje się zupełnie. Nie do końca wierzę w opowieści, że chętni na jego nabycie czekają... - Odnoszę wrażenie, że radni chcą rządzić miastem, ale najchętniej trudnych decyzji by nie podejmowali. A jeśli już to zrobią, to nie chcą odpowiadać za konsekwencje. - Miastem kieruje burmistrz i on musi proponować najlepsze rozwiązania. On też odpowiada za podstawowe kierunki rozwoju miasta. Decyzje jednak powinien konsultować z radnymi.

Brak porozumienie w poprzednich latach Uważam, że burmistrz w niewielkim jedynie stopniu współpracuje z radą w sprawie podziału środków. Mam tu na myśli przede wszystkim budownictwo socjalne czy inwestycje drogowe. A jeśli już mowa o inwestycjach to najlepiej widać zaniechania, czy brak porozumienia w poprzednich latach. Pomimo posiadanej dokumentacji na budowę ulicy Polnej zaniechano rozpoczęcia prac, marnując w ten sposób dokumentację techniczną jak również możliwość uzyskania dotacji na budowę tej ulicy, której mieszkańcy nadal toną w błocie i wylewają wodę z zalanych pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych.

13

Sporny zapis

w statucie

Z wnioskiem o wprowadzenie zmian w statucie Miejskiego Centrum Kultury przez Radę Miejską wystąpił jego zarządca w marcu 2008 roku. Chodzi o rozszerzenie zakresu działania, co w praktyce już nastąpiło oraz dostosowanie statutu do obowiązującego prawa. W starym statucie nie uwzględniano prowadzenia działalności konsultacyjnej i terapeutycznej z zakresu przeciwdziałania alkoholizmowi, narkomanii i innych patologi społecznych; działalności muzealniczej, związanej z upowszechnianiem sportu i kultury fizycznej itp. Bez rozszerzenia zakresu działalności MCK przepadać będą pieniądze z zewnątrz. Taki przypadek już miał miejsce, kiedy starano się o 20 tys. zł. Środki te na wsparcie od Urzędu Marszałkowskiego otrzymano by, gdyby nie brak zapisu w statucie. Po prostu nie można dać pieniędzy komuś na cele, kto ich nie może realizować. Za pierwszym razem Rada Miejska sprawa nie zajęła się. Zmiany wprowadziła dopiero na czerwcowej sesji, ale pominęła punkt dotyczący powoływania dyrektora MCK. W dotychczas obowiązującym statucie zapisane jest, że dyrektora powołuje Rada Miejska, gdy tymczasem takie uprawnienia zgodnie z ustawą samorządową ma tylko burmistrz. Mimo że na tę kwestie zwrócił uwagę radny Stefan Aleksiuk, skierował nawet wniosek, aby zająć się także tym punktem (dostosowującym statut do obowiązującego prawa) to jednak w głosowaniu radni Przymierza Samorządowego wniosek odrzucili. Po głosowaniu radny Aleksiuk na znak protestu opuścił obrady rady, a Klub Radnych POrozumienie skierował do wojewody kujawsko-pomorskiego pismo z prośbą o zbadanie działań Rady Miejskiej dotyczących okoliczności związanych z podjęciem tej uchwały. Zdaniem radnych: Stefana Aleksiuka, Sławomiry Bącalskiej, Grzegorza Dzioby, Tomasza Skibińskiego, Jana Urbańskiego i Wioletty Wiśniewskiej rada dzialała z naruszeniem prawa, co przejawia się „w zaniechaniu legislacyjnym, które przedstawia się w niedopełnieniu obowiązku prawnego w zakresie dostosowania aktów prawnych do obowiązującego porządku prawnego w szczególności dotyczy to celowego nie wprowadzenia zmian w zakresie powoływania i odwoływania dyrektora Miejskiego Centrum Kultury”. Innymi słowy POrozumieniu chodzi, aby wojewoda zbadał, czy w trakcie wprowadzania zmian w statucie Rada Miejska postąpiła bezprawnie, zostawiając przepis niezgodny z prawem.

Ulica po ulewie

Podczas ostatniej lipcowej ulewy część ulicy Granicznej w Aleksandrowie Kujawskim była nieprzejezdna, a woda wlewała się na pobliskie posesje. Kilka samochodów utknęło w wodzie. Znajdująca się tam kanalizacja deszczowa nie odprowadzała nadmiaru wody. Jest nadzieja, że po następnej takiej ulewie woda szybko spłynie. Obecnie trwają tam prace ziemne, mające na celu udrożenienie kanalizacji.

(b)


I GAZETA ALEKSANDROWSKA I www.kujawy.media.pl

Lato 2008’

Grupa na jeziorze Kisajewo koło Giżycka

Na wyjeździe Uczestnicy Warsztatu Terapii Zajęciowej w Aleksandrowie Kujawskim długo będą wspominali tegoroczne lato. Wszyscy wyjechali do Giżycka, gdzie podczas kilkunastodniowego pobytu mogli podziwiać uroki Warmii i Mazur. Pływano po jeziorach, zwiedzano ciekawe miejsca, odpoczywano. Dla niektórych był to pierwszy taki wyjazd w życiu. Pozostanie on więc w pamięci na zawsze. Ze zrobionych podczas wyjazdu zdjęć wynika, że znakomicie bawiono się. Wielką niespodziankę sprawił szef Polskiego Związku Żeglarskiego dla Osób Niepełnosprawnych, Zbysław Zieliński. Mieszkał on kiedyś w Aleksandrowie Kujawskim i chętnie pomaga. Dzięki jego wsparciu kilkanaście osób miało niepowtarzalną okazję poznania tajników żeglarstwa. Wzięli oni bowiem udział w prawdziwym kursie żeglarskim, zakończonym prawdziwym egzaminem. Koszty za część uczestników pokrył PEFRON.

nr 16, sierpień 2008

Wypoczynek Kierowniczka aleksandrowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Danuta Pawlak z zadowoleniem mówi, że dzięki kursowi finansowanemu z unijnych środków udało się przeszkolić kilkadziesiąt pań. Program projektu przedstawiony przez aleksandrowski MOPS został wysoko oceniony. - Na ten cel otrzymaliśmy z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na lata 2007 - 2013 po tytułem „Aktywizacja Zawodowa i Społeczna Klientów MOPS” aż 90 tys. złotych – mówi Marzenna Kurzawa, autor i koordynator projektu MOPS. - Środki te zostały przeznaczone na szkolenie, ale 10 tysięcy z tej kwoty możemy przeznaczyć na zakup różnego sprzętu technicznego, jak kserokopiarki, aparat fotograficzny, drukarki, które będą nam służyły przez dłuższy czas. Celem projektu jest umożliwienie zdobycia nowych kwalifikacji zawodowych w zakresie opieki nad osobami starszymi, opieki nad dzieckiem oraz bukieciarstwa. Zajęcia prowadzili fachowcy zatrudnieni przez Akademię Zdrowia z Łodzi, filia w Bydgoszczy, którzy zapewnili ciekawe i

MOPS kupi sprzęt na potrzeby biura

Po szkoleniu certyfikat unijny

nowoczesne metody pracy uwzględniające potrzeby i oczekiwania uczestników. Koszty oczywiście ponosili organizatorzy szkolenia, a były, jak widać, nie małe. Tutaj kwalifikacje zdobywano za darmo. Mieszkańcy mogli prace wykonane przez kursantów zobaczyć na wystawie w holu Urzędu Miejskiego. Zorganizowanie szkolenia było możliwe także dzięki pomocy burmistrza miasta. MOPS-owi udostępniono bezpłatnie salę konferencyjną, jako wkładu własnego w realizację programu, gdzie odbywały się zajęcia. W połowie września uczestnicy kursu otrzymają certyfikaty potwierdzające zdobyte kwalifikacje zawodowe.

... i w mieście

Galeria zdjęć w internecie www.kujawy.media.pl

Półkolonie pn. „Nudołamacz” trwały w Miejskim Centrum Kultury. Przez dwa tygodnie odbywały się zabawy integracyjne, warsztaty plastyczne, młodzi mieli okazję zaprezentować swoje uzdolnienia i talenty wokalne, taneczne i muzyczne. Na zakończenie półkolonii wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy. Dwutygodniowe warsztaty plastyczne dla niepełnosprawnych dzieci i młodzieży pod nazwą „W Kujawskiej Zagrodzie” zorganizowało Stowarzyszenie Promocji

Zdrowia i Pomocy Rodzinie „RÓWNE SZANSE” we współpracy z Wiolettą Pomianowską ze Stowarzyszenia Niepełnosprawnych „Bądźmy Razem”. Podczas warsztatów odbyły się dwie wycieczki do Muzeum Etnograficznego w Toruniu, które stały się inspiracją dla młodych twórców. Każdemu niepełnosprawnemu uczestnikowi towarzyszyli opiekunowie lub wolontariusze.

fot. Stanisław Białowąs G. Aleksandrowska 2-15

14


nr 16, sierpień 2008

I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Sport

www.kujawy.media.pl

15

O historii klubu, dorobku i planach przekazania stadionu miastu z Pawłem NOWAKIEM, prezesem MZKS „Orlęta” rozmawia red. Stanisław BIAŁOWĄS

Stadion do miasta - Na ostatnim walnym zebraniu Międzyzakładowego Klubu Sportowego „Orlęta” w Aleksandrowie Kujawskim wybrany został pan prezesem. Nie był to wybór przypadkowy. Z klubem związany jest pan od dawna. - Moja piłkarska kariera związana była właśnie z „Orlętami”, gdzie zaczynałem jako trampkarz, później grałem w drużynie juniorów a następnie seniorów. Kiedy skończyłem karierę piłkarską, zaangażowałem się w działalność ogniska TKKF w spółdzielni „Elektron”. Były to dla sportu masowego bardzo dobre czasy. Zakłady pracy nie szczędziły pieniędzy na sport i turystykę. Po likwidacji „Elektronu” związałem się z „Orlętami”, bo nadal chciałem działać w sporcie. Dwukrotnie byłem wiceprezesem, a w ostatniej kadencji przewodniczącym komisji rewizyjnej, więc sprawy klubu są mi znane.

Choćby na puszkę farby - Mieszkańcy zarzucają klubowi, że nie dba o stadion, nie przeprowadza remontów, obiekt podupada z roku na rok... - Klub nie jest zakładem pracy przynoszącym dochody. Zrzesza ludzi dobrej woli, którzy chcą coś dla mieszkańców, zwłaszcza młodych zrobić. Kiedyś „Orlęta” mogły liczyć na pomoc zakładów pracy, a dziś chodzimy, żebrzemy o jakąś pomoc. Najczęściej nie chodzi nam o pieniądze, ale jak ktoś podaruje baniaczek farby to możemy natychmiast pomalować jakąś część stadionu. Zakłady uważają, że wspieranie lokalnej społeczności to rozrzutność. - Prywatnych właścicieli interesuje tylko biznes... - To zrozumiałe, ale przecież prowadzą go w konkretnym mieście i powinno im zależeć, aby coś dla tego miasta zrobić. Kiedyś, na przykład, mogliśmy liczyć na pomoc „Drukpaku”, sztandarowego zakładu Aleksandrowa. Szybciej tę puszkę farby otrzymamy od lokalnego, biedniejszego

przedsiębiorcy niż od takiego potentata. W suche lato musimy stale podlewać murawę, by trawa całkowicie nie uschła. Koszty zużycia wody uderzają nas mocno po kieszeni. Byłoby dla klubu wielką ulgą, gdyby wzorem innych miast, na przykład Ciechocinka, „Wodociągi” umorzyły nam jakąś część rachunku za wodę. - Co roku otrzymujecie 70 tys. zł od miasta na działalność sportową, czy to nie jest konkretna pomoc dla klubu? - Oczywiście, że jest. Nie otrzymujemy jednak tych pieniędzy za darmo, lecz na konkretną działalność sportową. Musimy także dbać o bieżące utrzymanie obiektu i dbamy, na ile nas stać. Gdybyśmy nic nie robili, to by ten obiekt dawno stałby się ruiną. Działacze sportowi powinni zajmować się bezpośrednio sportem, a nie utrzymywaniem obiektu. Bez zaangażowania Sławka Gawrońskiego, Zenka Głowackiego, Stanisława Olejnika, Tomka Skibińskiego i wielu innych nic by się tutaj nie działo. - Od dłuższego czasu mówi się o przejęciu stadionu sportowego przez miasto, ale jakoś klub nie kwapił się do oddania obiektu. - Stadion powstał kiedyś ze składek aleksandrowskich zakładów pracy i był wtedy jednym z nowocześniejszych obiektów sportowych w powiecie. Przejął go klub, który rzeczywiście z wielkim oporem i obawami podchodził do propozycji miasta.

Zgoda pod warunkiem Mamy smutne doświadczenia z przeszłości. Chcemy zajmować się organizowaniem sportu, bo na tym się znamy. Mimo wielu obaw na ostatnim walnym zebraniu klubu podjęliśmy decyzję o przekazaniu stadionu miastu, pod kilkoma wszak warunkami. Jako samodzielny klub sportowy musimy mieć zagwarantowane bezpłatne korzystanie z obiektu i mieć wpływ na to co się tam będzie robiło. - W interesie miasta jest

inwestować. - Sami widzicie, że może być tylko lepiej... - Ja jestem za przekazaniem stadionu i zdecydowana większość członków klubu również, ale musimy przewidywać najgorsze warianty. Boję się sytuacji, gdy klub będzie przez niektórych traktowany jako intruz. W Radziejowie klub podpisał z miastem wieloletnią umowę, ma też zapewnienie rocznie z miasta na działalność 70-80 tys. zł.

Przez lata do zrobienia Takie warunki są dla nas do przyjęcia. Dalej chcemy być na stadionie gospodarzami, bo my najlepiej wiemy co trzeba tu robić. Gdyby działalność sportowa przynosiła kokosy, to już dawno byłoby wokół niej pełno biznesmenów wietrzących dobry interes. A wiemy, że tak nie jest. Sport oparty jest na pasjonatach.

Paweł NOWAK, prezes MZKS „Orlęta” w Aleksandrowie Kujawskim ma 57 lat, żona Renata pracuje w sanatorium MSW w Ciechocinku, córka Paulina jest na V roku Pedagogiki UMK. też, aby obiekt nie świecił pustkami, a przecież miasto bezpośrednio nie zajmuje się sportem, tylko realizuje swoje zadania poprzez takie organizacje jak wasza. Skąd te obawy? - Być może dmuchamy na zimne, ale pamiętamy, jak kiedyś odebrano nam budynek przy korcie, w zamian nic nie dając. Nie chcę być grabarzem działalności sportowej, ale też mamy świadomość, że tak dalej być nie może. Słyszałem już głosy, że miasto po przejęciu stadionu przeznaczy to miejsce na sprzedaż. Osobiście w takie bzdury nie wierzę, bo nigdzie samorząd nie pozbył

się stadionu sportowego. Warto przypomnieć, że w tym miejscu stadion już był przed wojną. Przy boisku znajdowała się drewniana trybuna. Gospodarzem był Klub Kolejarski, który miał też hale sportową na dworcu. Stanisław Kokowicz rozbudował stadion, powstała betonowa trybuna dla widzów, ale i ona nigdy nie remontowana została zniszczona. Nie boję się oddania stadionu miastu, bo wszędzie gdzie miasta je przejęły, a tak było na przykład w Radziejowie i Lipnie to klub sportowy na tym skorzystał. Miasto zaczęło w stadion

- Stadion jest tak zaniedbany, że jego remont nieprędko się odbędzie. - Jesteśmy realistami i wiemy, że wszystkiego w ciągu jednego roku nie zrobi się. Zmiany mogą być wprowadzane przez kilka lat, aż będzie tak pięknie jak na stadionie w Kowalu, Kruszwicy, czy wspomnianym już Radziejowie. W pierwszej kolejności musimy zainstalować krzesełka plastikowe, które czekają na montaż w magazynie. Krzesełka te kupiło swego czasu miasto, ale nie mieliśmy pieniędzy, aby zamontować je na trybu-

nach. Wiąże się to bowiem z pewnym remontem. Pilnej naprawy wymaga ogrodzenie, a to można zrobić w pierwszym roku, bo nie chodzi o wymianę całego ogrodzenia, lecz tylko tej brakującej części z frontu. Przy okazji przydałoby się płot pomalować. Uważamy, że niepotrzebny jest wał ziemi usypany po drugiej stronie boiska. Ziemię trzeba rozplanować, betonowe pozostałości po ławkach usunąć. Dzięki temu będzie możliwe poszerzenie bocznego boiska, które w przyszłości powinno mieć sztuczną nawierzchnię. Wtedy mecze można by rozgrywać i prowadzić treningi także zimą. Do tego celu potrzebne byłoby oświetlenie, ale to też nie jest duży wydatek, który natychmiast trzeba ponieść. Kolejna ważna sprawa – sanitariaty. Tutaj remont pomieszczeń jest koniecznością, abyśmy stworzyli zawodnikom normalne, ludzkie warunki. Osobna sprawa to ogrzewanie zimowe. Urządzenia są przestarzałe, więc czeka wymiana kotła węglowego oraz grzejników. Jak widzimy, potrzeb jest wiele, ale powtarzam, inwestycje te można wykonywać stopniowo. Oczywiście stadion musi mieć gospodarza. Wystarczy jedna osoba, która będzie nie tylko pilnowała obiektu, ale zadba o porządek, wykona drobne prace remontowe.

Juniorzy młodsi przygotowują się do nowego sezonu. Jak już informowaliśmy, awansowali do makroregionu. Jest to duży sukces trenera Dariusza Czajkowskiego. Działacze cieszą się, bo potwierdza to wysoką pozycję klubu, ale także martwi. Wzrosną bowiem koszty wyjazdów, bo makroregion obejmuje całe woj. kujawsko-pomorskie. Seniorzy grać będą w lidze okręgowej, czyli popularnej V lidze. Trenerami są Stanisław Olejnik i Sławomir Gawroński. W klubie działają także trampkarze i młodzicy, grający w okręgu włocławskim. Jest też grupa orlików, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w piłkarstwie. Trenuje ich Tomasz Skibiński. W tegorocznych planach jest utworzenie drużyny siatkarskiej dziewcząt. Trzeba jednak uporać się z zapewnieniem miejsca do ćwiczeń.


I GAZETA ALEKSANDROWSKA I

Zgłoszenia do 29 sierpnia

Wkrótce Stachuriada

Tylko do 29 sierpnia Miejskie Centrum Kultury w Aleksandrowie Kujawskim przyjmuje zgłoszenia udziału w Ogólnopolskich Prezentacjach „STACHURIADA”. Prezentacje organizowane są przy udziale aleksandrowskich samorządów: miejskiego i powiatowego oraz Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. Impreza odbędzie się 6 września w sali sportowej aleksandrowskiego dworca PKP. Organizatorzy nie zwracają kosztów przyjazdu. Regulamin pozwala uczestnikom na wykonanie dwóch utworów własnych lub wierszy Edwarda Stachury. Utwory można recytować lub śpiewać, jak kto woli. Nie przewidziano podziału wykonawców na kategorie wiekowe. Ocena zostanie wystawiona przez profesjonalne jury. ZdjęW minionym roku „Stachuriada” miała wyjątkowo urocia z ubiegłorocznej „Sta- czystą oprawę, przypadła bowiem na 70 rocznicę urodzin churiady” na: Edwarda Stachury. W koncercie wzięła udział m.in. Anna www.kujawy. Chodakowska (na zdjęciu po lewej) i Józef Pless (u dołu) oraz liczne grono osób związanych z pisarzem. media.pl

...i Biała Lokomotywa Po raz dziesiąty w Aleksandrowie Kujawskim rusza w podróż ,,Biała Lokomotywa” Edwarda Stachury. Ogólnopolskie Spotkania Poetów pod nazwą ,,Biała Lokomotywa” odbędą się 29-31 sierpnia. W tych dniach będzie można uczestniczyć w wielu wydarzeniach artystycznych takich jak: wieczory poezji, spotkania autorskie, koncert plenerowy, happening teatralny oraz wycieczka do domu rodzinnego poety i pisarza Edwarda Stachury. Będą też wystawy i pokazy multimedialne. Organizatorzy przygotowali również Konkurs Jednego Wiersza oraz otwarty Turniej Poetów. Aby wziąć udział w Konkursie Jednego Wiersza trzeba mieć ukończonych 16 lat i do 20 sierpnia br. nadesłać jeden utwór poetycki (w trzech egzemplarzach) o dowolnej tematyce na adres: Konkurs Jednego Wiersza, X Ogólnopolskie Spotkania Poetów ,,Biała Lokomotywa”, Urząd Gminy, ul. Słowackiego 12, 87-870 Aleksandrów Kujawski.

Pragnę o zachwyt czerpiąc nadzieje Nie widząc początku końca siebie I patrząc z boku na świat o zmroku W katalogu wspomnień przechadzam się myślą Odrzucam lęki udręki porażki wszelkie Co z nich zostało Czy coś przetrwało Kiedy wznieciłem pierwsze marzenia Z uśmiechem w sercu śle do widzenia Nie jestem wstanie powiedzieć pierwsze a drugie i co po trzecie Odkrywam wciąż nowe czy tego chcecie Myśl tu zawarta okienko wyżej jest do mych myśli sprostuje poniżej Marzenia uśpione Marzenia zranione Marzenia skradzione I te cudowniejsze bo te wyśnione I wszelkie przed marzeniem marzenia Bo wszystko się zmienia Bo wszystko się zmienia Nawet marzenia a nad to marzenia Marzenie jedno przeradza się w drugie Drugie już czeka z nadzieją zwleka I tak jedno przy drugim pragnie przestrzeni w zarodku jest światło i coś już się mieni A niech z nas dwoje przemieni się w troje W trójce jest życie i pragną jednego Wzniećmy marzenie powiększmy swe brzemię I tak zapragnęły marzenia wszystkie Bo od jednego marzenia zatrzęsła się ziemia I tak już zostało zapisane w wątku że wszelkie marzenia są do spełnienia Są jedne na końcu a inne w środku i te bez świadomości lecz te na początku .

Wojtek Ruprecht 26 marca 2008 r

nr 16, sierpień 2008

Rozmaitości

www.kujawy.media.pl

Konkurs fotograficzny „FOTO-NATURA 2008”

Wszyscy, którzy lubią fotografować mają szansę wygrania cennych nagród w konkursie „FOTO-NATURA 2008”. Przypominamy, że prace można nadsyłać do 31 sierpnia 2008 r. na adres email: konkurs@fotonatura.com.pl Każdy z uczestników konkursu może przysłać 3 zdjęcia w każdej kategorii (zwierzęta, krajobraz Polski; makro) w formie elektronicznej. Do zdjęć należy dołączyć kartę zgłoszeniową. Konkurs podzielony jest na dwa etapy. W pierwszym etapie zostanie wybranych 40 zdjęć ze wszystkich nadesłanych. Zwycięzcy I etapu zostaną poinformowani drogą elektroniczną lub telefoniczną o przejściu do drugiej tury.

Wyniki drugiego etapu konkursu zostaną ogłoszone w listopadzie 2008 r. podczas wystawy Foto Natura 2008 w Kowalu. Organizatorem konkursu jest Koło Łowieckie nr 7 Bóbr w Kowalu, Gospodarstwo Agroturystyczne Małgorzaty i Henryka Kierzkowskich w Dębowie 38 oraz Miejskie Centrum Kultury w Aleksandrowie Kujawskim. FOTO-NATURA 2008 - nagrody Z nagrodą GRAND PRIX związana jest nagroda 1.000 zł oraz weekendowy pobyt dla dwóch osób w Gospodarstwie Agroturystycznym w Dębowie 38. Ponadto w każdej kategori przewidziano różne nagrody.

Moja pasja O WOJCIECHU RUPRECHCIE z Aleksandrowa Kujawskiego mówią, że ma wielki talent, ale nie został on jeszcze odkryty. Dowodem mogą być jego obrazy, malowane z pasją i znawstwem, ale nigdzie jeszcze nie oglądane na wystawach. Pisze tez wiersze. Zainteresowanie malarstwem miał od najmłodszych lat. Po skończeniu szkoły podstawowej trafił do liceum zaocznego, ale naukę przerwał. Nie stronił od kieliszka i z tym nie krył się. Malować jednak nie przestał. Najbliżsi i znajomi podziwiają jego obrazy, mówiąc że są profesjonalne i czuć w nich duszę artysty. Warunki do tworzenia ma, niestety, siermiężne. Zajmuje pokoik w bloku przy ulicy Spółdzielczej, więc nie trudno wyobrazić sobie brak miejsca i stały rozgardiasz, kiedy trzeba tam trzymać w jednym miejscu sztalugi, farby i wszystko co do twórczości potrzebne. Maluje pejzaże, ludzi oraz własne wizje świata. Ostatnio wysłał na ogólnopolski konkurs plastyczny „Moja pasja” interesującą pracę, której zdjęcie zamieszczamy obok. Zdobyła ona pierwsze miejsce w konkursie polskiego Fan Klubu „Paula Coelho”. - Dzięki konkursowi spełniło się jedno z moich największych marzeń - mówi. - Człowiek który oczarował mnie swoimi książkami, własną osobą i tym co robi dobrego dla świata skierował moje myśli na ten tor, który po czasie musza dokonywać własnych wyborów. Wojciech Ruprecht także pisze wiersze. Marzy o wydaniu ich w tomiku, aby zebrane w całość były świadectwem jego niespokojnej duszy.

G. Aleksandrowska 1-16 k

16


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.