Charlaine Harris
PUŁAPKA NA MARTWEGO
Przełożyła Ewa Wojtczak
Wydawnictwo MAG Warszawa 2013
Tytuł oryginału: Deadlocked Copyright © 2012 by Charlaine Harris Copyright for the Polish translation © 2013 by Wydawnictwo MAG Redakcja: Joanna Figlewska Korekta: Urszula Okrzeja Ilustracja na okładce: Wojciech Zwoliński Opracowanie graficzne okładki: Piotr Chyliński Projekt typograficzny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń ISBN 978-83-7480-299-4 Wydanie I Wydawca: Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa tel./fax 22 813 47 43 e-mail: kurz@mag.com.pl www.mag.com.pl Wyłączny dystrybutor: Firma Księgarska Olesiejuk Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz. tel. 22 721 30 00 www.olesiejuk.pl Druk i oprawa: drukarnia@dd-w.pl
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Panował upał niczym w najgorętszym kręgu piekła, nawet tak późno wieczorem, a ponieważ przez cały dzień było dużo pracy w barze, nie miałam najmniejszej ochoty na siedzenie w zatłoczonym lokalu i oglądanie własnego kuzyna, w dodatku golusieńkiego. Tyle że była to noc tylko dla pań w klubie „Hooligans”, zaplanowałyśmy tę wyprawę wiele dni temu, a bar był pełen gwiżdżących i pokrzykujących kobiet, które postanowiły się dobrze bawić. Po prawej stronie miałam Tarę, moją przyjaciółkę w bardzo zaawansowanej ciąży, po lewej – Holly, która tak jak ja i Kennedy Keyes pracuje na co dzień w barze Sama Merlotte’a. Kennedy i Michele, dziewczyna mojego brata, zajmowały miejsca po drugiej stronie stołu. – Sookie! – zawołała Kennedy i wyszczerzyła do mnie zęby w uśmiechu. Kilka lat temu zdobyła tytuł pierwszej wicemiss Luizjany i mimo czasu spędzonego w więzieniu do dziś zachowała spektakularną urodę; na dodatek była niezwykle zadbana, aż po zęby, których biel mogłaby oślepić kierowcę nadjeżdżającego autobusu. 7
– Cieszę się, że postanowiłaś przyjść, Kennedy – odparłam. – Danny nie ma nic przeciw temu? Poprzedniego popołudnia głośno i długo się zastanawiała. Byłam wtedy pewna, że zostanie w domu. – Hej, chcę zobaczyć paru nagich przystojniaków, ty nie? – odparła była miss. Przyjrzałam się pozostałym dziewczynom. – O ile czegoś nie przeoczyłam, każdej z nas udaje się regularnie widywać nagich facetów – zauważyłam. Chociaż wcale nie próbowałam być zabawna, moje przyjaciółki zareagowały hałaśliwym wybuchem śmiechu. Były po prostu we frywolnym nastroju. A przecież mówiłam samą prawdę. Ja od jakiegoś czasu spotykam się z Erikiem Northmanem, związek Kennedy i Danny’ego Prideaux stał się ostatnio sprawą całkiem poważną, Michele i Jason praktycznie razem mieszkają, Tara – na litość boską! – jest ciężarną mężatką, a Holly zaręczyła się z Hoytem Fortenberrym, który niemal już nie bywał we własnym mieszkaniu. – Na pewno jesteś przynajmniej ciekawa – wytknęła mi Michele, podnosząc głos, żeby przekrzyczeć panujący wokół nas zgiełk. – Nawet jeśli zdarza ci się widywać Claude’a w domu przez cały czas. To znaczy w ubraniu, niemniej... – Kiedy właściwie jego dom będzie gotowy i Claude się od ciebie wyprowadzi? – spytała Tara. – Ile czasu może zajmować wymiana hydrauliki? Z tego, co wiedziałam, instalacja wodno-kanalizacyjna w domu Claude’a w Monroe była w jak najlepszym porządku. Ale opowieść o wymianie instalacji wydawała się 8
po prostu lepsza niż powiedzenie: „Mój kuzyn jest z rodu wróżek, a ponieważ przebywa na wygnaniu, potrzebuje bliskości innych istot ze swojego gatunku. Poza tym Dermot, mój stryjeczny dziadek, półwróż, który wygląda jak wierne odbicie mojego brata, zjawił się u mnie także, dla cholernego towarzystwa”. Wróżki bowiem, w przeciwieństwie do wampirów i wilkołaków, pragną utrzymać fakt własnego istnienia w głębokiej tajemnicy. Również założenie Michele, że nigdy nie widziałam Claude’a gołego, było błędne. Chociaż zjawiskowo przystojny wróż był moim kuzynem (a ja oczywiście zawsze chodziłam po domu w ubraniu), miał do nagości stosunek naprawdę bardzo swobodny. Ze swymi długimi czarnymi włosami, zamyśloną twarzą i naprężonymi mięśniami brzucha, wydawał się niesamowicie apetyczny, tak apetyczny, że aż ślinka leciała... póki nie otworzył ust i nie przemówił. Dermot też ze mną mieszkał, on jednak był mężczyzną znacznie skromniejszym... może dlatego, że powiedziałam mu wprost o swoich zasadach dotyczących krewnych biegających z gołymi tyłkami. Dermota lubiłam o wiele bardziej niż Claude’a. Wobec tego drugiego miałam mieszane uczucia. I żadne z tych uczuć nie wiązało się z seksem. Zupełnie niedawno – i niechętnie – pozwoliłam kuzynowi wrócić do mojego domu, ponieważ wcześniej się pokłóciliśmy i go wyrzuciłam. – Nie mam nic przeciw temu, że u mnie mieszkają – wyznałam słabym głosem. – Ogromnie mi pomogli. – A Dermot? Czy on również wykonuje striptiz? – spytała Kennedy z nadzieją w głosie. 9
– Nie, jest tutaj tylko kierownikiem. Jego striptiz byłby dla ciebie czymś niesamowitym, co, Michele? – spytałam. Dermot to przecież sobowtór mojego brata, który jest mocno związany z Michele od długiego czasu – długiego w rozumieniu Jasona. – Tak, nie mogłabym tego oglądać – odparła. – No, chyba że dla celów porównawczych! Wszystkie się roześmiałyśmy. Podczas gdy moje przyjaciółki dalej rozprawiały o mężczyznach, ja rozejrzałam się po klubie. Nigdy wcześniej nie byłam w „Hooligans”, kiedy panował tu taki ruch, i nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w żadnym wieczorku tylko dla pań. Zauważyłam wiele szczegółów godnych przemyślenia – na przykład, kwestię personelu. Opłatę za wstęp uiściłyśmy niezwykle dorodnej młodej kobiecie, która cechowała się... błonami między palcami. Kiedy odkryła, że się na nią gapię, posłała mi uśmiech, pozostałe dziewczyny jednak nawet na nią nie spojrzały. Gdy weszłyśmy do środka, do naszego stolika zaprowadził nas elf imieniem Bellenos, który – kiedy widziałam go po raz ostatni – oferował mi głowę mojego wroga. Dosłownie. Także w Bellenosie żadna z moich przyjaciółek najwyraźniej nie dostrzegła niczego odmiennego – dla mnie jednak nie wygląda on jak normalny człowiek. Jego głowa okolona czupryną kasztanowych włosów jest okrągła, twarz porośnięta czymś w rodzaju sierści, jego piegi są większe niż u ludzi, a szeroko rozstawione oczy – skośne i ciemne. Teraz czubeczki ostrych jak igiełki, długich na ponad trzy centymetry zębów błyskały w przyćmionych światłach na widowni. Podczas naszego pierwszego 10
spotkania Bellenos nie był w stanie udawać człowieka. Teraz już się tego nauczył. – Życzę przyjemności, drogie panie – rzucił typowym dla siebie głębokim głosem. – Zarezerwowaliśmy dla was ten stolik. Odwracając się od nas, obdarzył mnie szczególnym uśmiechem. Miałyśmy stolik tuż obok sceny. Ręcznie wykonany napis na środku obrusu głosił: „Grupa z Bon Temps”. – Mam nadzieję, że zdołam podziękować Claude’owi naprawdę osobiście – zadumała się zmysłowo Kennedy. Tak, bez wątpienia toczyła z Dannym jakieś walki. Michele zachichotała i szturchnęła Tarę w ramię. Cóż, w końcu na coś mi się przydała znajomość z kuzynem-wróżem. – Sookie, ten rudzielec, który wskazał nam stolik, uważa, że jesteś bardzo atrakcyjna – oznajmiła Tara niespokojnym tonem. Wiedziałam, że pomyślała w tym momencie o moim chłopaku i wampirzym mężu, Ericu Northmanie. Wyobraziła sobie, że nie byłby zbytnio zadowolony, wiedząc, że jakiś nieznajomy pożera mnie wzrokiem. – Był jedynie uprzejmy, bo jestem kuzynką Claude’a – wytłumaczyłam jej. – Akurat, cholera! Gapił się na ciebie jak na lody czekoladowe – mruknęła. – Jakby chciał cię zjeść. Byłam całkiem pewna, że mówiąc to, Tara ma rację, ale nie w znaczeniu, o jakie jej chodziło; nie w tym rzecz, że umiem czytać Bellenosowi w myślach, nie bardziej niż innym istotom nadnaturalnym... Jednakże elfy, jeśli 11
chodzi o jedzenie, naprawdę nie potrafią nad sobą zapanować. Miałam nadzieję, że Claude całkowicie kontroluje grupę rozmaitych duszków, które zgromadziły się tutaj, w „Hooligans”. Tymczasem Tara narzekała, że podczas ciąży jej włosy zrobiły się strasznie cienkie i rzadkie, a Kennedy doradziła jej kurację odżywczą w salonie Immanuela w Shreveport. – Raz przycinał mi włosy – wtrąciłam się, a one wszystkie popatrzyły na mnie ze zdumieniem. – Przypominacie sobie? Gdy mi się przypaliły? – Kiedy ktoś wrzucił do baru bombę zapalającą – podsunęła Kennedy. – To był Immanuel? No, no, no! Sookie, nie wiedziałam, że go znasz. – Troszeczkę – odparłam skromnie. – Zastanawiałam się, czy nie zrobić sobie pasemek, ale wtedy akurat wyjechał z miasta. Chociaż salon nadal działa. – Wszyscy utalentowani ludzie opuszczają nasz stan – zauważyła Holly. Roztrząsały dalej tę kwestię, ja natomiast się wierciłam, usiłując usadowić tyłek w wygodnej pozycji na składanym metalowym krześle, na którym tkwiłam wciśnięta pomiędzy Holly i Tarę. Ostrożnie się pochyliłam i wsunęłam torebkę między stopy. Kiedy rozejrzałam się wokół i popatrzyłam na wszystkie te podniecone kobiety, zaczęłam się odprężać. Pewnie mogłabym mieć choć trochę przyjemności z tego wieczoru, prawda? Przecież od mojej ostatniej wizyty tutaj wiedziałam, że klub jest pełen duszków skazanych na swego rodzaju banicję. Teraz byłam z przyjaciółkami, a one 12
wszystkie chciały się dobrze bawić. Chyba mogłam sobie pozwolić na dobrą zabawę razem z nimi? Claude i Dermot są moimi krewnymi i z pewnością nie pozwolą, żeby mi się przytrafiło coś złego. Prawda? Zdołałam się uśmiechnąć do Bellenosa, kiedy podszedł i zapalił na naszym stoliku świeczkę, roześmiałam się też z nieprzyzwoitego żartu, który Michele opowiadała, gdy kelnerka podbiegła przyjąć od nas zamówienia na drinki. Wtedy jednak mój uśmiech osłabł. Pamiętałam tę dziewczynę z mojej poprzedniej bytności w klubie. – Jestem Gift i będę was obsługiwała dziś w nocy – odezwała się najradośniejszym tonem, jaki można sobie wymarzyć. Miała jasne włosy i była bardzo ładna. Ja jednak, jako że jestem po części wróżką (z powodu pewnego poważnego grzechu, którego dopuściła się moja babcia), potrafiłam dostrzec coś więcej niż tylko śliczną powierzchowność blondynki. Nie miała skóry opalonej na miodowo, jaką widzieli wszyscy inni. Była blada, bladozielona! A jej oczy nie miały źrenic... a może raczej jej źrenice i tęczówki były identyczne, czarnego koloru. Kiedy nikt nie patrzył, Gift zerknęła na mnie i zatrzepotała powiekami. Chyba miała po dwie. To znaczy powieki. Dwie na każdym oku. Zdążyłam to dostrzec, ponieważ pochyliła się nade mną i jej twarz była bardzo blisko. – Witaj, siostro – szepnęła mi do ucha, a potem się wyprostowała i obrzuciła pozostałe dziewczyny promiennym uśmiechem. – Czego sobie życzycie dzisiejszego wieczoru? – spytała z idealnym luizjańskim akcentem. 13
– No cóż, Gift, na początek chcę ci powiedzieć, że większość z nas również pracuje jako kelnerki, więc nie damy ci popalić – odpowiedziała Holly. Tamta w odpowiedzi mrugnęła do niej. – Bardzo się cieszę, że to słyszę – wyznała. – Ale i tak, dziewczyny, nie wyglądacie na osoby, które potrafią dać mi w kość. Uwielbiam pracować w noce tylko dla pań. Podczas gdy moje przyjaciółki zamawiały drinki i koszyczki smażonych panierowanych warzyw lub chipsy kukurydziane, znów rozejrzałam się po klubie, chcąc potwierdzić podejrzenia. Tak, żaden z tutejszych pracowników nie był istotą ludzką. Jedynymi ludźmi były tutaj klientki. Kiedy nadeszła moja kolej, poprosiłam o budweisera light. Gift ponownie pochyliła się nade mną. – Jak się miewa twoje wampirze ciacho, dziewczyno? – spytała. – W porządku – odburknęłam chłodno, chociaż ta odpowiedź była daleka od prawdy. – Jesteś taka fajna! – zauważyła i poklepała mnie po ramieniu, jakby uznała, że powiedziałam coś dowcipnego. – Drogie panie, wszystko w porządku? Pójdę zamówić dla was jedzenie i przyniosę napoje. Kiedy z dużą wprawą lawirowała wśród tłumu, jej jasnowłosa głowa świeciła niczym latarnia. – Nie wiedziałam, że znasz tu cały personel – powiedziała Kennedy. – A co u Erica? Nie widziałam go od pożaru w „Merlotcie”. – Najwyraźniej podsłuchała pytanie Gift. – Naprawdę przystojny z niego facet. – Pokiwała w zadumie głową. 14
Moje przyjaciółki zgodnie potwierdziły. Cóż, atrakcyjności Erica nie sposób było podważyć. Był jednak martwy, co świadczyło przeciw niemu, szczególnie w opinii Tary. Gdy spotkała Claude’a, nie wychwyciła jego odmienności, ale Northman, który nigdy nie próbował uchodzić za człowieka, zawsze będzie na jej czarnej liście. Tara miała wcześniej złe doświadczenia w kontaktach z wampirami i to przeżycie pozostawiło w niej niemożliwy do usunięcia ślad. – Rzadko udaje mu się wyrwać ze Shreveport – bąknęłam. – Ma strasznie dużo pracy. W tym momencie przerwałam. Mówienie o interesach Erica nigdy nie jest mądre. – Nie wściekł się, że idziesz obejrzeć, jak inni mężczyźni zrzucają ciuchy? Na pewno mu powiedziałaś? – spytała Kennedy, szczerząc białe zęby. W związku Kennedy i Danny’ego bez dwóch zdań pojawiły się kłopoty. Och, wcale nie chciałam o nich wiedzieć. – Moim zdaniem Eric jest bardzo pewny, że świetnie wygląda nago, więc ma w nosie, co może się stać, jeśli będę oglądała innego faceta gołego – stwierdziłam. Po prostu oznajmiłam mojemu wampirowi, że idę do „Hooligans” i już. Nie spytałam go o pozwolenie; tak jak Kennedy mówiła o Dannym, Eric Northman również nie był moim szefem. Ale rzeczywiście przemknęło mi przez głowę, że chciałabym zobaczyć reakcję mojego wampira. Od kilku tygodni nie działo się między nami najlepiej. Wolałam nie burzyć naszej dość chwiejnej sytuacji – nie z takiego błahego powodu. 15
Tak jak się spodziewałam, Eric nie potraktował naszej planowanej babskiej nocy w klubie zbyt serio. Przede wszystkim uważał nastawienie współczesnych Amerykanów do kwestii nagości za zabawne. Sam przeżył tysiąc lat długich nocy i gdzieś po drodze stracił wszelkie zahamowania. Podejrzewałam zresztą, że nigdy nie miał ich zbyt wiele. Nie dość, że mój ukochany spokojnie podchodził do mojej chęci oglądania nagich ciał innych mężczyzn, nie zainteresował go nawet cel naszej wyprawy. Chyba nie brał pod uwagę, że w klubie ze striptizem w Monroe może mi grozić niebezpieczeństwo. Nawet Pam, jego zastępczyni, tylko wzruszyła ramionami, kiedy powiedział jej, co my, ludzkie kobiety, zamierzamy robić dla rozrywki. – Nie będzie tam żadnych wampirów – powiedziała. Zadała mu kilka symbolicznych pytań o moje pragnienie zobaczenia innych mężczyzn na golasa, po czym porzuciła temat. Mój kuzyn Claude przyjmował do „Hooligans” wszystkie rodzaje wygnanych duszków – od czasu, gdy mój pradziadek Niall zamknął portale do świata wróżek. Niall zamknął je pod wpływem impulsu, nagłej i radykalnej zmiany własnej wcześniejszej polityki, innymi słowy, doszedł w końcu do wniosku, że ludzie i duszki nie powinni się jednak swobodnie kontaktować. Nie wszystkie wróżki i inne duszki mieszkające w naszym świecie zdążyły przejść na stronę swojego świata przed zamknięciem portali. Za to bardzo mały portal, umieszczony w lesie za moim domem, pozostał odrobinę uchylony. Od czasu do czasu przechodziły przez niego nowiny. 16
Kiedy Claude i mój stryjeczny dziadek Dermot sądzili, że zostali sami w świecie ludzi, zjawili się w moim domu, chcąc czerpać pociechę z towarzystwa mojej osoby, ponieważ w moich żyłach płynie odrobina krwi wróżek. Pobyt na wygnaniu był dla nich straszny. Prawie równie mocno, jak przedtem znajdowali przyjemność, żyjąc w naszym świecie, tak teraz tęsknili za własnym. Stopniowo do klubu „Hooligans” zaczęły ściągać inne duszki. Od tej pory Dermot i Claude, a szczególnie Claude, nie przebywali już ze mną tak regularnie. Ta ich decyzja rozwiązała wiele moich problemów, gdyż, jeśli dwaj wróże przebywali w moim domu, Eric nie mógł zostawać u mnie na noc – zapach tych istot po prostu odurza wampiry; z drugiej strony, od czasu do czasu naprawdę tęskniłam za stryjecznym dziadkiem Dermotem, którego zawsze uważałam za świetnego towarzysza. Akurat myślałam o Dermocie, gdy dostrzegłam go za barem. Chociaż był bratem mojego dziadka-wróża, nie wyglądał starzej niż na niespełna trzydziestolatka. – Sookie, tam jest twój kuzyn – zauważyła Holly. – Nie widziałam go od przyjęcia, które wyprawiłaś u siebie w domu dla Tary. O mój Boże, jak on bardzo przypomina Jasona! – Rodzinne podobieństwo jest rzeczywiście silne – zgodziłam się. Zerknęłam na dziewczynę Jasona, która z pewnością nie była zadowolona, widząc Dermota. Spotkała go wcześniej, gdy był pod wpływem przekleństwa obłędu. Chociaż wiedziała, że Dermot jest obecnie przy zdrowych zmysłach, 17
nie wyglądało na to, żeby pragnęła rzucić mu się radośnie na szyję. – Nigdy nie zrozumiałam, jaki stopień pokrewieństwa was łączy – wyznała Holly. W Bon Temps wszyscy wiedzą, kim są i z kim są spokrewnieni inni mieszkańcy. – Ktoś był z nieprawego łoża – oznajmiłam oględnie. – Nic więcej nie powiem. Nie odkryłam tego aż do śmierci babci... wiem dopiero teraz, z pewnych rodzinnych dokumentów. Holly popatrzyła ze zrozumieniem, co musiało ją chyba kosztować trochę wysiłku. – Czy znajomość z kierownictwem oznacza, że dostaniemy darmowego drinka albo coś w tym stylu? – spytała Kennedy. – Może ktoś wykona na naszych kolanach taniec erotyczny na koszt lokalu? – Dziewczyno, nie chciałabyś, żeby striptizer usiadł ci na kolanach! – obruszyła się Tara. – Nie wiesz, gdzie wcześniej sadzał dupę! – Zrzędzisz tylko dlatego, że masz wielki brzuch i akurat tobie żaden facet na kolanach nie usiądzie – odparowała Kennedy, a ja natychmiast posłałam jej piorunujące i wymowne spojrzenie, ponieważ Tara jest nadzwyczaj przeczulona w kwestii utraty figury. – Hej – rzuciłam – już przecież dostałyśmy świetny stolik tuż pod sceną. Nie przeginajmy, prosząc o więcej. Na szczęście, w tym momencie Gift przyniosła nam napoje. Dałyśmy jej hojne napiwki. – Mniam – powiedziała Kennedy, upiwszy spory łyk. – Niesamowity appletini. 18
Zupełnie jakby wypowiedziała zaklęcie, w tej samej chwili światła na widowni zgasły, a równocześnie zapaliły się na scenie, rozległa się muzyka i wyszedł Claude, paradując w błyszczących srebrnych rajstopach, wysokich butach i... niczym więcej. – Dobry Boże, Sookie, ależ on apetycznie wygląda! – zawołała Holly, a jej słowa dotarły prosto do spiczastych uszu wróża. (Claude przyciął sobie kiedyś ich koniuszki chirurgicznie, żeby nie musiał zużywać energii na udawanie człowieka, zabieg ten jednak zupełnie nie wpłynął na jakość jego słuchu). Spojrzał z uwagą na nasz stolik, a dostrzegłszy mnie, wyszczerzył zęby w uśmiechu. Potem poruszył tyłkiem i cekiny na jego rajtuzach zamigotały i rozbłysły w świetle, co sprawiło, że wypełniające klub kobiety zaczęły klaskać, w podnieceniu czekając na ciąg dalszy. – Drogie panie – przemówił do mikrofonu Claude. – Jesteście gotowe na przyjemności „Hooligans”? Jesteście gotowe obejrzeć kilku wyjątkowych mężczyzn prezentujących wam swoje wdzięki? Pogładził się dłonią po imponujących mięśniach brzucha i uniósł brew. Dzięki tym dwóm sztuczkom zdołał przybrać niewiarygodnie seksowny wygląd i nieprawdopodobnie wręcz prowokujący. Muzyka stała się głośniejsza, a z tłumu dotarły do mnie wrzaski i piski. Nawet Tara, mimo zaawansowanej ciąży, dołączyła do entuzjastycznego chóru, gdy kilku roztańczonych mężczyzn pojawiło się na scenie za wróżem. Jeden z nich miał na sobie mundur policjanta (jeśli gliniarze 19
kiedykolwiek postanowią służyć w gatkach obszytych błyskotkami), drugi nosił strój ze skóry, trzeci przebrał się za anioła – tak, ze skrzydłami! A ostatnim w rzędzie był... W tym momencie przy naszym stoliku nagle zapadła totalna cisza. Wszystkie cztery siedziałyśmy teraz, patrząc prosto przed siebie, nie ośmielając się nawet zerknąć na Tarę. Ostatnim striptizerem był bowiem jej mąż, JB du Rone. Ubrał się jak robotnik budowlany. Miał kask, ochronną kamizelkę, stare niebieskie dżinsy i ciężki pas z narzędziami. Zamiast kluczy francuskich i śrubokrętów, w szlufkach jego paska tkwiły takie poręczne przedmioty, jak shaker do koktajli, para futerkowych kajdanek czy inne rzeczy, których po prostu nie potrafiłam rozpoznać. Było nieznośnie oczywiste, że Tara nie miała wcześniej o tym pojęcia. Ze wszystkich chwil, które nazywam „o cholera!”, ta znalazła się na pierwszym miejscu. Cała nasza grupa z Bon Temps siedziała w bezruchu, podczas gdy Claude przedstawiał wykonawców imionami striptizerów (JB był „Randym”). Cóż, jedna z nas musiała przerwać milczenie. Nagle dostrzegłam, jak to się mówi, światełko na końcu tunelu. – Och, Tara – powiedziałam najżarliwiej, jak potrafiłam. – To takie słodkie! Pozostałe kobiety odwróciły się do mnie jednocześnie, a na ich twarzach widniała rozpaczliwa nadzieja, że zdołam im pokazać, jak należy się zachować w tej okropnej chwili. Chociaż potrafiłam usłyszeć, o czym Tara myśli (że wolałaby zabrać JB do przetwórni dziczyzny i kazać rzeźnikowi zmienić mężulka w mięso mielone), zdobyłam się na to. 20