Neal Stephenson
PEANATEMA Przełożył Wojciech Szypuła
Wydawnictwo Mag Warszawa 2009
Moim rodzicom
Peanatema (1) W protorthyjskim: poetycka lub muzyczna inwokacja do Naszej Matki Hylaei, która od czasów Adrakhonesa jest szczytowym momentem codziennej liturgii (stąd skrócona forma fluksyjska pean, oznaczająca pieśń o wielkim ładunku emocjonalnym, zwłaszcza taką, która zachęca słuchaczy do wspólnego śpiewania). Uwaga: W tym znaczeniu p. jest słowem przestarzałym i używanym wyłącznie w kontekście rytualnym, kiedy nie zachodzi ryzyko pomylenia ze znacznie powszechniejszym znaczeniem 2. (2) W noworthyjskim: ryt, w którym niereformowalny fraa lub niereformowalna suur zostają usunięci z matemu, a ich prace trafiają do spisu ksiąg zakazanych (stąd skrócona forma fluksyjska anatema, oznaczająca potępienie poglądów i idei uważanych za niemożliwe do zaakceptowania). Patrz także: Odrzucenie. – SŁOWNIK, wydanie czwarte, 3000 p.r.
Do czytelnika
J
eżeli lubisz czytać fantastykę i samodzielnie rozgryzać wszystkie zagadki, pomiń ten wstęp. W przeciwnym razie powinieneś wiedzieć, że akcja książki toczy się nie na Ziemi, lecz na planecie o nazwie Arbre, która pod wieloma względami jest do Ziemi podobna. Wskazówki odnoszące się do wymowy: Arbre wymawia się Arb z małym dodatkiem na końcu; zapytaj kogoś, kto zna francuski, na pewno coś ci doradzi, ale dla uproszczenia wystarczy samo Arb. Dwie kropki nad samogłoską to tak zwana diereza, oznaczająca, że samogłoska zasłużyła na swoją własną sylabę. I tak na przykład Deät wymawia się De-at, a nie Diit. Miary stosowane na Arbre zostały przełożone na ich ziemskie odpowiedniki. Opowiedziana w książce historia toczy się blisko cztery tysiące lat po tym, jak mieszkańcy Arbre ustalili wspólny system miar, który dziś wydaje im się stary i zużyty – dlatego w przekładzie zastosowany został stary układ ziemski (stopy, mile itd.) zamiast bardziej nowoczesnego metrycznego. We wszystkich tych wypadkach, gdy kultura orthyjska przyswoiła słownictwo swoich dawniejszych poprzedniczek, starałem się ukuć nowe słowa w oparciu o stare języki ziemskie. Pierwszym i najbardziej oczywistym przykładem takiego zabiegu jest peanatema, połączenie słów pean i anatema, wywodzących się ze starożytnej greki i łaciny. Orthyjski, który na Arbre jest językiem klasycznym, ma inną leksykę, w której słowa pean, anatema i peanatema brzmią zupełnie inaczej, nadal jednak są powiązane podobnym ciągiem skojarzeń. Zamiast uciekać się do słowa orthyjskiego, które dla ziemskich czytelników byłoby pozbawione znaczenia i z niczym by się nie 7
kojarzyło, wolałem wymyślić jego przybliżony odpowiednik, który pozwoliłby zachować chociaż część orthyjskiego charakteru oryginału. Ten sam zabieg, mutatis mutandis, zastosowałem w wielu innych sytuacjach. Niektóre arbryjskie rośliny i zwierzęta zostały przedstawione jako ich ziemskie odpowiedniki, dlatego postaci występujące w książce mówią o marchewce, ziemniakach, psach, kotach i tak dalej – co jednak wcale nie oznacza, że na Arbre występują dokładnie te same gatunki. Arbre ma własną faunę i florę, a ziemskie ekwiwalenty pozwoliły mi uniknąć dygresji, w których musiałbym na przykład szczegółowo opisywać fenotyp arbryjskiej marchwi. Załączam skrócony chronologiczny spis najważniejszych wydarzeń z historii Arbre. Dopóki nie wczytasz się choć trochę w książkę, będzie on dla ciebie bezużyteczny, potem jednak może okazać się przydatny jako dodatkowe źródło porządkujące informacje. -3400 do -3300: W przybliżeniu – era Cnoüsa oraz jego córek: Deät i Hylaei. -2850: Adrakhones, ojciec geometrii, buduje świątynię nazwaną Oritheną. -2700: Diax przepędza entuzjastów, tworzy aksjomatyczne podwaliny teoryki i nadaje jej tę nazwę. -2621: Erupcja wulkanu niszczy Orithenę. Rozpoczyna się okres Peregrynacji. Wielu teorów ocalałych z katastrofy gromadzi się w Ethras. -2600 do -2300: Złoty Wiek Ethras. -2396: Egzekucja Thelenesa. -2415 do -2335: Życie Protasa. -2272: Ethras zostaje przemocą wcielone do Cesarstwa Bazyjskiego. -2204: Założenie Arki Bazyjskiej. -2037: Arka Bazyjska staje się religią państwową Cesarstwa Bazyjskiego. -1800: Szczyt potęgi Cesarstwa Bazyjskiego. -1600 do -1500: Liczne porażki militarne powodują dramatyczne skurczenie się Cesarstwa Bazyjskiego. Teorowie wycofują się 8
-1472: -1150: -600: -500: -74: -52: -43: -38: -12: -5: 0: +121:
+190 do +210:
+211 do +213: +214:
+297:
z życia publicznego. Saunta Cartas pisze Saeculum, zapoczątkowując w ten sposób Starą Epokę Matemową. Upadek Bazu. Spalenie biblioteki bazyjskiej. Piśmienni obywatele cesarstwa chronią się w klasztorach bazyjskich i cartaskich matemach. Pojawienie się mistagogów. Odrodzenie. Czystka mistagogiczna. Otwarcie Ksiąg. Rozwiązanie matemów. Epoka eksploracji, odkrycie praw dynamiki, stworzenie nowoczesnej teoryki stosowanej. Początek Epoki Praksis. Pierwszy Zwiastun. Drugi Zwiastun. Proc zakłada Krąg. Halikaarn odrzuca dokonania Proca. Trzeci Zwiastun. Straszliwe Wypadki. Rekonstrukcja. Pierwszy konwoks. Stworzenie nowego systemu matemowego. Wprowadzenie Księgi Dyscypliny. Publikacja pierwszego wydania Słownika. Deklaranci z Koncentu Saunta Mucostera dzielą się na dwie grupy, syntaktyków i semantyków, które zakładają zakony – odpowiednio – proceński i halikaarnijski. Liczba dalszych zakonów szybko rośnie. Deklaranci z Saunty Baritoe dokonują za pomocą wyrafinowanych technik syntaktycznych znaczących postępów w dziedzinie nukleosyntezy. Powstaje nowomateria. Pierwsza Łupież. Zwołany po Łupieży konwoks zakazuje stosowania większości form nowomaterii. Wprowadzenie Poprawionej Księgi Dyscypliny. Z łona proceńczyków wyodrębnia się zakon faanów. Od halikaarnijczyków oddziela się zakon evenedryków. Saunt Edhar zakłada własny zakon, wybierając jego członków spośród evenedryków. 9
+300:
Podczas apertu okazuje się, że od roku dwusetnego niektóre stuletnie matemy popadły w obłęd („dostały setki”). +308: Saunt Edhar zakłada koncent nazwany jego imieniem. +320 do +360: Postępy w praksis manipulacji genetycznych w licznych koncentach, często wynikające z owocnej współpracy faanów i halikaarnijczyków. +360 do +366: Druga Łupież. +367: Konwoks po Łupieży. Zakaz manipulacji genetycznych. Wytyczenie ostrzejszej granicy między zakonami syntaktycznymi i semantycznymi. Rozwiązanie zakonu faanów. Wprowadzenie Nowej Poprawionej Księgi Dyscypliny. Usunięcie urządzeń syntaktycznych ze świata matemowego. Powołanie instytucji itów, do których dołączyło wielu eks-faanów. Powołanie Inkwizycji mającej nadzorować przestrzeganie nowych praw. Wprowadzenie Regulatorów do wszystkich koncentów. Stworzenie nowoczesnego systemu hierarchów, który w niezmienionej postaci przetrwa co najmniej trzy kolejne tysiąclecia. +1000: Pierwszy konwoks milenijny. +1107 do +1115: Odkrycie niebezpiecznej asteroidy (zwanej „Wielką Bryłą”) zmusza państwo sekularne do zwołania nadzwyczajnego konwoksu. +2000: Drugi konwoks milenijny. +2700: Nasilająca się rywalizacja proceńczyków z halikaarnijczykami doprowadza do powstania i rozpowszechnienia się podań o retorach i inkanterach. +2780: Podczas apertu państwo sekularne odkrywa niezwykłe wytwory praksis, będące dziełem retorów i inkanterów. +2787 do +2856: Trzecia Łupież prowadzi do wyludnienia wszystkich koncentów. Tylko Trzy Nieskalane pozostają nienaruszone. 10
+2857:
+3000: +3689:
Konwoks po Łupieży przeprowadza reorganizację koncentów. Zakaz posiadania fund. Podjęcie różnych środków mających na celu ograniczenie rzekomych luksusów matemowego życia. Zmniejszenie liczby zakonów i rozproszenie pozostałych w celu ustanowienia „równowagi” poparcia dla proceńczyków i halikaarnijczyków. Wprowadzenie Drugiej Nowej Poprawionej Księgi Dyscypliny. Trzeci konwoks milenijny. Początek naszej opowieści.
Część 1
CERTYFIK
Extramuros: (1) W starorthyjskim: dosłownie „poza murami”. Często używane w kontekście otoczonych murami miast-państw z tego okresu. (2) W średniorthyjskim: świat nie-matemowy, niestabilna rzeczywistość po upadku Bazu. (3) W Epoce Praksis: rejony geograficzne i klasy społeczne, które nie zaznały jeszcze dobrodziejstwa mądrości świata matemowego. (4) W noworthyjskim: znaczenie podobne do (2), ale często używane w odniesieniu do osiedli bezpośrednio otaczających mury matemu, stosunkowo zamożnych, stabilnych itd. – SŁOWNIK, wydanie czwarte, 3000 p.r.
C
zy wasi sąsiedzi mają w zwyczaju palić swoich wrogów żywcem? W ten sposób fraa Orolo zaczął rozmowę z mistrzem Flekiem. Wprawił mnie w zakłopotanie. Zakłopotanie odczuwam bardzo namacalnie, jak zaschnięte błoto ściągające mi skórę pod włosami. – Czy wasi szamani chodzą na szczudłach? – Fraa Orolo czytał z arkusza, który, sądząc po stopniu zbrązowienia, musiał liczyć sobie co najmniej pięć stuleci. Podniósł wzrok i dodał tytułem wyjaśnienia: – Nie wiem, może nazywacie ich pastorami albo czarownikami... Moje zmieszanie doznało gwałtownego przyspieszenia i szerzej rozlało mi się po głowie. – Czy modlicie się, kiedy zachoruje wam dziecko? Składacie ofiary malowanym słupom? Zwalacie winę na starą kobietę? Zawstydzenie spłynęło mi na twarz ciepłą falą, przytkało uszy, sypnęło piaskiem w oczy. Ledwie usłyszałem następne pytanie: – Czy wierzycie, że w przyszłym życiu spotkacie swoje zdechłe psy i koty? Orolo poprosił mnie, abym towarzyszył mu w roli koncypienta. Brzmiało to imponująco, więc się zgodziłem. Dowiedział się skądś, że do nowej biblioteki wpuszczono cieślę z extramuros, aby wymienił nadpróchniałą belkę stropową, której my z naszych przykrótkich drabin nie mogliśmy dosięgnąć, a ponieważ dopiero niedawno ją zauważyliśmy, nie zdążylibyśmy wybudować porządnego rusztowania przed apertem. Orolo zamierzał porozmawiać z rzemieślnikiem i chciał, żebym spisał relację z tego spotkania. 15
Załzawionymi oczami patrzyłem na leżący przede mną arkusz. Był równie pusty jak moja głowa. Nie szło mi najlepiej. Powinienem jednak notować przede wszystkim słowa cieśli, który na razie jeszcze się nie odezwał. Kiedy go zagadnęliśmy, przeciągał niedostatecznie ostrym przedmiotem po płaskim kamieniu; teraz gapił się bez słowa na Orola. – Czy znasz kogoś, kto został rytualnie okaleczony, ponieważ przyłapano go na czytaniu książki? Flec zamknął usta – pierwszy raz od dłuższej chwili. Widziałem po nim, że kiedy znów je otworzy, będzie miał coś do powiedzenia. Skrobnąłem mały bohomaz na marginesie, żeby sprawdzić, czy pióro mi nie wyschło. Fraa Orolo milczał, wpatrując się w rzemieślnika jak w okular teleskopu, po którego drugiej stronie znajduje się nowo odkryta mgławica. – Nie moglibyście po prostu zaszpilować? – zapytał mistrz Flec. – Zaszpilować... – powtórzył Orolo, żebym zdążył zanotować. Próbowałem jednocześnie pisać i mówić, więc artykułowałem pakietami: – Kiedy zjawiłem się... to znaczy, kiedy zostałem kolektantem, mieliśmy... właściwie oni mieli tutaj... coś takiego, co nazywali szpilem... ale nie mówiliśmy o szpilowaniu, tylko o wycieczce na szpil. – Przez wzgląd na cieślę mówiłem po fluksyjsku, dlatego moje na wpół pijane niby-zdanie nie brzmiało nawet w połowie tak beznadziejnie, jak musiałoby zabrzmieć, gdybym sformułował je po orthyjsku. – To były takie... – Ruchome obrazy – dokończył Orolo po orthyjsku. Przeniósł wzrok na Fleca i przeszedł na fluksyjski: – Domyślamy się, że szpilowanie oznacza obcowanie z jakimś powszechnym wytworem praksis, czyli po waszemu „techniki”, umożliwiającym oglądanie ruchomych obrazów. – Ruchome obrazy... – powtórzył Flec. – Śmiesznie brzmi. Wyjrzał przez okno, jakby miał przed sobą szpilowy dokument historyczny, i zaśmiał się bezgłośnie. – To praksyczny orth, dlatego cię śmieszy – powiedział fraa Orolo. – Dlaczego nie nazwiecie rzeczy po imieniu? – Masz na myśli szpilowanie? – No przecież. 16
– Dlatego, że kiedy stojący obok mnie fraa Erasmas przed dziesięcioma laty przybył do naszego matemu, nazywaliśmy to wycieczką na szpil, a kiedy ja się zjawiłem trzydzieści lat temu, mówiliśmy o długoskierkach. Deklaranci, którzy żyją po drugiej stronie tego muru i obchodzą apert raz na sto lat, znają ruchome obrazy pod jeszcze inną nazwą. Nie mógłbym się z nimi porozumieć. Mistrz Flec przestał słuchać, odkąd usłyszał o długoskierce. – Długoskierka to zupełnie co innego! Nie da się oglądać długoskierek na szpilu, trzeba je skonwertować, zreformatować... Fraa Orolo był tymi wyjaśnieniami tak samo znudzony jak Flec opowieściami o setnikach, toteż konwersacja wyhamowała z łoskotem, co dało mi czas na jej zapisanie. Moje zakłopotanie ulotniło się niepostrzeżenie jak czkawka. Flec uznał rozmowę za zakończoną i przeniósł wzrok na rusztowanie, które jego pomocnicy wybudowali pod osłabioną belką. – Wracając do twojego pytania... – odezwał się Orolo. – Jakiego pytania? – Tego, które przed minutą zadałeś: dlaczego, jeśli interesuje mnie życie extramuros, po prostu nie zaszpiluję? – Ach tak... Flec był wyraźnie zaskoczony pamiętliwością Orola. Ja mniej, bo Orolo z upodobaniem mawiał, że cierpi na „zespół nadmiaru uwagi”, tak jakby było w tym coś zabawnego. – Przede wszystkim nie mamy urządzenia do szpilowania. – Urządzenia do szpilowania? Orolo zamachał niecierpliwie rękami, jakby rozganiał chmury lingwistycznego pomieszania. – Nie wiem, jak nazywacie taką maszynę. – Wystarczyłby stary rezonator długoskierkowy. Mógłbym wam przynieść nieużywany konwerter, który marnuje się u mnie w graciarni... – Rezonatora też nie mamy. – No to sobie kupcie. Orolo się zawahał. Instynktownie wyczuwałem, że w głowie kłębią mu się następne krępujące pytania: „Myślisz, że mamy pieniądze? Że państwo sekularne chroni nas, ponieważ siedzimy na górze skarbów? Że nasi 17
milenaryści umieją przemieniać pospolity metal w złoto?”. Opanował jednak żądzę ich zadania i odparł: – Dopóki przestrzegamy Dyscypliny Cartaskiej, mamy do dyspozycji tylko kredę, atrament i kamień. Ale jest i inny powód. – Tak? Niby jaki? – spytał mistrz Flec, rozdrażniony dziwaczną manierą fraa Orola, który miał w zwyczaju obwieszczać, co za chwilę powie, zamiast po prostu powiedzieć. – Trochę trudno to wyjaśnić, ale moim zdaniem samo nakierowanie urządzenia rejestrującego, komory długoskierkowej czy jak wy to tam nazywacie... – Szpilołap. – ...na jakiś obiekt nie wystarczy, aby utrwalić to, co dla mnie jest najważniejsze. Potrzebuję kogoś, kto będzie chłonął interesujące mnie zjawisko wszystkimi zmysłami, przemieli to doświadczenie w głowie, a następnie przekuje w słowa. – Słowa... – powtórzył cieśla jak echo i powiódł niechętnym wzrokiem po półkach z książkami. – Jutro nie przyjdę, przyślę Quina – oznajmił i dodał tytułem wyjaśnienia: – Muszę skontrafazować nowe rekompensatory claneksu. Moim zdaniem drzewo warkoczowe zaczyna się brzydko sklejać. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz – przyznał Orolo. – Nieważne. Quin odpowie na wszystkie wasze pytania. Ma gadane. Trzeci raz w ciągu trzech minut Flec zerknął na wyświetlacz swojego piszczka. Uparliśmy się, żeby wyłączył wszystkie funkcje komunikacyjne urządzenia, ale nadal służyło mu jako zegarek. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że z okna doskonale widać wysoką na sto pięćdziesiąt metrów wieżę z zegarem. Postawiłem kropkę na końcu zdania i odwróciłem się w stronę regału, bałem się bowiem, że na mojej twarzy maluje się rozbawienie. Powiedział „Jutro nie przyjdę, przyślę Quina” w taki sposób, jakby zdecydował o tym w ułamku sekundy. Fraa Orolo z pewnością też to zauważył. Gdybym popełnił błąd i spojrzał na niego, ja bym parsknął śmiechem, a on nie. Zegar zaczął wybijać certyfik. – Czas na mnie – powiedziałem i zwróciłem się do rzemieślnika: – Przepraszam, muszę nakręcić zegar. – Tak się zastanawiałem, czy... 18
Ze skrzynki z narzędziami wyjął poliplastową torbę, zdmuchnął z niej opiłki, otworzył zapięcie (nigdy takiego nie widziałem) i wyciągnął ze środka srebrną rurkę rozmiarów męskiego palca. Spojrzał wyczekująco na fraa Orola. – Nie wiem co to jest i nie mam pojęcia czego ode mnie chcesz – zastrzegł się Orolo. – Szpilołap! – Aha. Słyszałeś o certyfiku i korzystając z okazji, chciałbyś go zobaczyć i zarejestrować ruchome obrazy? Rzemieślnik pokiwał głową. – To się da zrobić, pod warunkiem, że staniesz, gdzie ci każą. Nie, nie włączaj go jeszcze! – Fraa Orolo zasłonił się rękami. – Jeśli Regulatorka się o tym dowie, wyznaczy mi pokutę. Zaprowadzę cię do itów. Oni ci wskażą miejsce. Ciągnął jeszcze przez chwilę w podobnym duchu, ponieważ na Dyscyplinę składa się wiele reguł, a my zamąciliśmy Flecowi w głowie już wtedy, gdy pozwoliliśmy mu wejść na teren matemu dziesięcioletniego. ***