Szalenstwo elfow

Page 1


Karen Marie Moning

SZALEŃSTWO ELFÓW

Przełożył Anna Studniarek

Wydawnictwo MAG Warszawa 2012


Tytuł oryginału: Fae Faefever Copyright © 2008 by Karen Marie Moning Copyright for the Polish translation © 2012 by Wydawnictwo MAG Redakcja: Urszula Okrzeja Korekta: Magdalena Górnicka Ilustracja na okładce: Irek Konior Opracowanie graficzne okładki: Piotr Chyliński Projekt typograficzny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń ISBN 978-83-7480-261-1 Wydanie I Wydawca: Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa tel./fax 228 134 743 e-mail: kurz@mag.com.pl www.mag.com.pl Wyłączny dystrybutor: Firma Księgarska Olesiejuk Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz. tel. 227 213 000 www.olesiejuk.pl Druk i oprawa: drukarnia@dd-w.pl


Ta jest dla Moning Maniacs – najlepszych fanów, jakich może sobie życzy ż ć pisarz.


„A pokażę tobie coś, co różni się zarówno Od cienia, który rankiem kroczy poza tobą, Jak i od cienia, co o zmierzchu wstaje, by Cię spotkać: Strach ci pokażę w garstce prochu”. – T.S. Eliot Ziemia jałowa ł łowa (tłum. Krzysztof Boczkowski) „Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy... Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy”. – Dylan Thomas Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy (tłum. Stanisław Barańczak)


CZĘŚĆ PIERWSZA PRZED ŚWITEM


„Wciąż liczę, że się obudzę i odkryję, że to wszystko było złym snem. Alina będzie żyła, Ja nie będę się bała ciemności, Potwory nie będą chodzić ulicami Dublina, I nie będę się tak potwornie bała, Że świt po prostu nie nadejdzie”. – Dziennik Mac


PROLOG

„Dla niego bym umarła”. Nie, chwila... to nie tak miało się zacząć. Wiem. Ale gdyby pozostawić mnie samą sobie, wolałabym pominąć wydarzenia następnych kilku tygodni i przenieść was przez te dni ze świstem, ujawniając jedynie kilka wygładzonych szczegółów, które pokazują mnie w lepszym świetle. Nikt nie wygląda dobrze w najmroczniejszej godzinie. Jednakże to właśnie te godziny czynią z nas tych, którymi jesteśmy. Stoimy wyprostowani albo się kulimy. Wychodzimy z nich zwycięscy, zahartowani przez próby, jakimi zostaliśmy poddani, albo ze skazą, która pozostanie z nami na zawsze. Kiedyś nie myślałam o rzeczach w rodzaju najmroczniejsze godziny, próby i skazy. Niegdyś moje dnie wypełniało opalanie i zakupy, praca barmanki w „The Brickyard” (zawsze bardziej przypominała imprezę niż pracę, i to właśnie lubiłam w swoim życiu), jak również wymyślanie sposobów, by skłonić mamę i tatę do kupienia mi nowego samochodu. W wieku lat 9


dwudziestu dwóch wciąż mieszkałam z rodzicami, bezpieczna w swoim zacisznym świecie, usypiana przez leniwie obracające się wentylatory głębokiego południa Stanów i przekonana, że jestem jego środkiem. A później moja siostra, Alina, została brutalnie zamordowana podczas studiów w Dublinie, a mój świat zmienił się w ciągu jednej nocy. Paskudny był już fakt, że musiałam zidentyfikować jej okaleczone ciało i patrzeć, jak moja niegdyś szczęśliwa rodzina ulega dezintegracji, ale rozpad mojego świata nie zakończył się w tym miejscu. Aż w końcu dowiedziałam się, że niemal wszystko, co sądziłam na swój temat, jest nieprawdą. Odkryłam, że moi starzy nie są moimi prawdziwymi rodzicami – razem z siostrą zostałyśmy adoptowane; a mimo powolnego, nierzadko przesadzonego akcentu wcale nie pochodziłyśmy z Południa, tylko wywodziłyśmy się ze starożytnego celtyckiego rodu widzących sidhe, ludzi, którzy widzą elfy – przerażającą rasę istot z innego świata, które przez tysiące lat żyły pośród nas, spowite kłamstwem i iluzją. I to były te łatwe lekcje. Trudne miały dopiero nadejść, czekały na mnie na pełnych craic ulicach dublińskiej dzielnicy Temple Bar, gdzie patrzyłam, jak ludzie umierają, i uczyłam się zabijać; gdzie poznałam Jericho Barronsa, V’lane’a i Wielkiego Pana; gdzie podeszłam do stolika jako jeden z ważniejszych graczy w morderczej rozgrywce, w której stawką był los świata. Dla tych, którzy dopiero do mnie dołączają – nazywam się MacKayla Lane, w skrócie Mac. Moje prawdziwe nazwisko być może brzmi O’Connor, ale pewności nie mam. Jestem widzącą sidhe, jedną z najpotężniejszych, jakie żyły. 10


Nie tylko widzę elfy, ale też mogę zrobić im krzywdę, a uzbrojona w jedną z ich najświętszych Relikwii – Włócznię Luina, inaczej Przeznaczenia – mogę nawet zabijać te nieśmiertelne istoty. Nie siadajcie wygodnie na krześle i nie rozluźniajcie się. Nie tylko mój świat jest w niebezpieczeństwie, wasz także. To się dzieje właśnie w tej chwili, gdy wy siedzicie, coś sobie pogryzacie i przygotowujecie się, by uciec w świat fikcji. Wiecie co? To nie fikcja, a ucieczka jest niemożliwa. Mury między światem ludzi a elfów walą się – i bardzo przykro mi to mówić, ale oni wcale nie przypominają Dzwoneczka. Jeśli te mury całkowicie runą... cóż, lepiej, żebyście mieli nadzieję, że tak się nie stanie. Na waszym miejscu zapaliłabym wszystkie światła. Wyjęła kilka latarek. Sprawdziła zapas baterii. Przybyłam do Dublina z dwóch powodów – żeby odnaleźć zabójcę mojej siostry i żeby się zemścić. Widzicie, jak łatwo mi to teraz powiedzieć? Chcę zemsty. Zemsty przez duże Z. Takiej ze zmiażdżonymi kośćmi i mnóstwem krwi. Chcę, żeby jej zabójca zginął, najlepiej z mojej ręki. Wystarczyło kilka miesięcy tutaj, a zrzuciłam z siebie całe lata starannie wykształconej południowej uprzejmości. Wkrótce po tym, jak zeszłam z pokładu samolotu z Ashford i postawiłam zadbaną stopę na irlandzkiej ziemi, najprawdopodobniej umarłabym, gdybym nie trafiła przypadkiem do księgarni prowadzonej przez Jericho Barronsa. Nie mam pojęcia, kim on jest. Ale posiada wiedzę, której ja potrzebuję, a ja mam coś, czego on pragnie, i to czyni nas niechętnymi sojusznikami. 11


Kiedy nie miałam gdzie pójść, Barrons przyjął mnie, nauczył, kim jestem, otworzył mi oczy i pomógł przetrwać. Nie zrobił tego w miły sposób, ale mnie nie obchodzi, w jaki sposób zapewniam sobie przetrwanie, jak długo żyję. Wprowadziłam się do księgarni, ponieważ było tam bezpieczniej niż w moim tanim pokoju w pensjonacie. Wszelkiego rodzaju zaklęcia chronią ją przed większością moich wrogów. Budynek stoi jak bastion na granicy tego, co nazywam Mroczną Strefą – okolicą przejętą przez Cienie, bezkształtnych Unseelie, którzy rozkwitają w ciemnościach i wysysają z ludzi życie. Razem walczyliśmy przeciwko potworom. Dwa razy uratował mi życie. Wspólnie posmakowaliśmy niebezpiecznego pożądania. On poluje na Sinsar Dubh – liczącą miliony lat księgę najmroczniejszej magii, zapisaną przez samego Mrocznego Króla, w której znajduje się klucz do władzy nad światem elfów i ludzi. Ja pragnę ją zdobyć, ponieważ umierająca Alina kazała mi ją odnaleźć i ponieważ podejrzewam, że kryje się w niej klucz do uratowania naszego świata. On twierdzi, że pragnie ją mieć, bo zbiera książki. Jasne. V’lane to zupełnie inna kwestia. Jest księciem Seelie i elfem seksualnym zabójcą, o których więcej wkrótce. Elfy dzielą się na dwa wrogie sobie dwory, z których każdy ma swoje królewskie rody i charakterystyczne kasty – Dwór Jasny albo Seelie i Mroczny albo Unseelie. Nie dajcie się przy tym nabrać na rozróżnienie „jasny” i „mroczny”, oba są zabójcze. Jednak Seelie uznali Unseelie za tak niebezpiecznych, że ich uwięzili, w przybliżeniu przed siedmioma 12


setkami tysięcy lat. Jeśli jeden elf boi się innego, wy też powinniście się bać. Każdy dwór ma swoje Relikwie, czyli święte przedmioty o ogromnej mocy. Jasne Relikwie to włócznia (którą mam), miecz, kamień i kocioł. Mroczne Relikwie to amulet (który miałam, ale wziął go Wielki Pan), skrzynia, Srebra Przenikania i wielce poszukiwana Księga. Każda z nich ma inny cel. Niektóre znam, w wypadku innych nie jestem pewna. Podobnie jak Barrons, V’lane pragnie zdobyć Sinsar Dubh. Poszukuje jej w imieniu Jasnej Królowej Aoibheal, której jest potrzebna do wzmocnienia murów między krainami ludzi i elfów. Podobnie jak Barrons, uratował mi życie. (Jak również doprowadził mnie do najbardziej intensywnych orgazmów w całym życiu). Wielki Pan to zabójca mojej siostry – ten, który ją uwiódł, wykorzystał i zniszczył. Nie do końca elf, nie do końca człowiek, otwierał portale między krainami, sprowadzając do naszego świata Mrocznych, czyli najgorsze z elfów, uwalniając je i ucząc, jak się wtapiać w nasze społeczeństwo. On chce, żeby mury runęły, by uwolnić wszystkich Unseelie z ich lodowego więzienia. Również szuka Sinsar Dubh, choć nie mam pewności, dlaczego. Sądzę, że być może pragnie ją zniszczyć, by nikt już nie odbudował murów. I oto na scenie pojawiam się ja. Ci trzej potężni, niebezpieczni mężczyźni potrzebują mnie. Nie tylko widzę elfy, wyczuwam też elfie artefakty i Relikwie. Wyczuwam Sinsar Dubh, mroczne, pulsujące serce czystego zła. 13


Mogę ją wytropić. Mogę ją odnaleźć. Tato by powiedział, że to czyni mnie najcenniejszym graczem tego sezonu. Wszyscy mnie pragną. I dlatego utrzymuję się przy życiu w świecie, w którym śmierć każdego dnia stoi na progu. Widziałam rzeczy, od których dostalibyście dreszczy. Zrobiłam rzeczy, od których sama dostaję dreszczy. Nieważne. Liczy się to, by zacząć we właściwym miejscu. Popatrzmy... gdzie to było? Przerzucam kartki swojej przeszłości, jedną po drugiej, mrużąc oczy, żeby nie widzieć zbyt wyraźnie. Wracam, poza tamtą białą mgłę, w której na chwilę znikają wszystkie wspomnienia, poza tamto piekielne Halloween i rzeczy, które zrobił Barrons. Poza kobietę, którą zabiłam. Poza V’lane’a przebijającego mój język. Poza to, co zrobiłam Jayne’owi. Tutaj. Zbliżenie na ciemną, mokrą, błyszczącą ulicę. To ja. Ślicznie ubrana w róż i złoto. Jestem w Dublinie. Jest noc. Idę po bruku Temple Bar. Czuję się pełna życia. Nie ma nic lepszego od otarcia się o śmierć, by poczuć się żywym. Moje oczy błyszczą, a kroki są pełne energii. Mam na sobie zabójczą różową sukienkę i ulubione szpilki, a do tego mnóstwo dodatków, złotych i różowych. Bardzo starannie się uczesałam i umalowałam. Idę na spotkanie z Christianem MacKeltarem, podniecającym, tajemniczym młodym Szkotem, który znał moją siostrę. Dla odmiany czuję się dobrze. 14


Przynajmniej przez krótką chwilę. Przewijam do przodu. Teraz trzymam się za głowę i zataczam po chodniku, wpadam do rynsztoka. Na czworakach. Właśnie zbliżyłam się do Sinsar Dubh bardziej niż kiedykolwiek, a ona wywiera na mnie swój zwyczajowy wpływ. Ból. Otępienie. Już nie wyglądam ładnie, lecz paskudnie. Na czworakach w kałuży, która śmierdzi moczem i piwem, czuję się zmrożona do szpiku kości. Włosy mam splątane, spinka z ametystem odbija się od nosa, płaczę. Brudną ręką odpycham włosy z czoła i szeroko otwartymi oczyma przyglądam się scenie, która rozgrywa się przede mną. Pamiętam tę chwilę. Kim byłam. Kim nie byłam. Zatrzymuję obraz. Tak wiele rzeczy chciałabym jej powiedzieć. Głowa do góry, Mac. Przygotuj się. Nadchodzi burza. Nie słyszysz na wietrze tętentu kopyt? Nie czujesz mrożącego duszę chłodu? Nie wyczuwasz w powietrzu woni przypraw i krwi? Uciekaj, powiedziałabym jej. Ukryj się. Ale sama siebie bym nie posłuchała. Na kolanach, patrząc na to... coś... robiącego to, co robi, znajduję się w morderczym uścisku prądu przyboju. Niechętnie stapiam się ze wspomnieniem, wślizguję w jej skórę.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.