TUI T. SUTHERLAND
SKRZYDŁA OGNIA KSIÊGA SZÓSTA: PRZEBUDZENIE PEŁNI Przeło¿yła Małgorzata Strzelec Wydawnictwo MAG Warszawa 2019
Tytuł oryginału: Wings of Fire. Book Six: Moon Rising Copyright © 2014 by Tui T. Sutherland Copyright for the Polish translation © 2019 by Wydawnictwo MAG Redakcja: Urszula Okrzeja Korekta: Magdalena Górnicka Ilustracja na okładce: Joy Ang Opracowanie gra�czne okładki: Piotr Chyliński Mapy i ramki: Mike Schley Ilustracje smoków: Joy Ang Projekt typogra�czny: Phil Falco Skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń ISBN 978-83-66065-04-8 Wydanie I Wydawca: Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa tel./fax 22 813 47 43 www.mag.com.pl Wyłączny dystrybutor: Firma Księgarska Olesiejuk Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz. tel. 22 721 30 00 www.olesiejuk.pl Druk i oprawa:
ROZDZIAŁ 1 – Nie chcę, żebyś mnie tu zostawiła – powiedziała Pełnia. Idealnie mieściła się pod skrzydłem matki, jakby to miejsce zostało ukształtowane specjalnie dla niej. To był znak – tu właśnie powinnaś się znajdować. Pozostać tam na zawsze. Z pewnością nie powinnaś pozwolić, żebym matka porzuciła cię na tym wietrznym szczycie, w którym dosłownie roiło się od obcych smoków. Znalazły sobie miejsce pod drzewem, skąd mogły obserwować główne lądowisko przed szkołą. Może nie był to najlepszy pomysł, bo Pełnia nabrała przekonania, że zobaczyła z tysiąc różnych rodzajów smoków, a wszystkie one były zdecydowanie zbyt głośne. Cofnęła się, kiedy dwa Błotoskrzydłe przebiegły galopem obok nich, krzycząc i się śmiejąc. Były takie duże. I takie hałaśliwe. Jak miała się tu czegokolwiek nauczyć, kiedy w każdej chwili groziło jej stratowanie przez szkolnych kolegów? A jeśli ją znienawidzą? Nie musiała nawet zrobić niczego złego (chociaż było to okropnie prawdopodobne, że uda jej się coś sknocić). Znienawidzą ją po prostu za to, że jest Nocoskrzydła; wszyscy tak czuli poza Nocoskrzydłymi, które nienawidziły ją za to, że nie jest dostatecznie Nocoskrzydła. – Naprawdę, ale to naprawdę nie chcę tu zostawać – powtórzyła Pełnia. 33
– Wiem – odpowiedziała łagodnie matka – ale musisz. I dobrze ci to zrobi. Myślę, że będziesz lepiej się tu czuła niż w wiosce Nocoskrzydłych, przekonasz się. Przynajmniej Jadeitowa Góra nie jest pełna Nocoskrzydłych, dodała w myślach. – Lubię być tam, gdzie ty – powiedziała Pełnia. – A inne Nocoskrzydłe nie przeszkadzają mi aż tak bardzo. – Większość z nich jest okropna i sama to wiesz – odpowiedziała Powierniczka Sekretów. Obie pomyślały o spojrzeniach, szeptach, otwartej zazdrości i wrogości, kiedy Powierniczka Sekretów przyprowadziła zdrowe, wykarmione smoczę do plemienia. Doszło do tego sześć miesięcy temu, po tym, jak wulkan zniszczył ich wyspę i wszystkie Nocoskrzydłe przeniosły się do lasu deszczowego. Królowa Gloria o�cjalnie wybaczyła jej złamanie zasad plemienia, ale to nie znaczyło, że tak samo zrobili wszyscy współplemieńcy Powierniczki Sekretów. – Tutaj znajdziesz się wśród znacznie milszych smoków. Takich jak Słonko i Gwiezdny Lotnik. Pamiętasz, jak ich poznałaś i polubiłaś? – Chcę być z tobą – odpowiedziała Pełnia. To nie było w porządku: wreszcie mogła spędzać z matką tyle czasu, ile chciała, wreszcie mogła być z nią o każdej porze dnia i nocy, a nie tylko przez kilka skradzionych godzin parę razy w tygodniu, i właśnie teraz jej to odbierano. – Będę cię odwiedzać – zapewniła ją matka. – Będziesz ciągle mnie widywać. I jestem pewna, że znajdziesz tu sobie przyjaciół. W każdym razie taką mam nadzieję, mój dziwny diamenciku. – Nie jestem dziwnym diamencikiem – zaprotestowała Pełnia. Powierniczka Sekretów przykucnęła i ujęła pyszczek córki w przednie łapy. – Musisz przestać to robić, zapomniałaś? – szepnęła. – Jeśli słyszysz coś tylko w głowie, nie reaguj. Nikt nie może się dowiedzieć 34
o twoim przekleństwie. Wszyscy myślą, że Nocoskrzydłe nie mają już takich mocy. Nie wiedziałabym, co z tobą zrobić, gdyby się dowiedzieli. I nie wiem, jak zdobędziesz przyjaciół – zamartwiała się w myślach – jeśli ciągle będziesz zgadywała ich myśli, przez co nie będą się czuli przy tobie swobodnie. – Poza tym mogą ci nie uwierzyć i znienawidzą cię za kłamstwa. Nie pozwól, żeby się dowiedzieli, dobrze? – Wiem – odpowiedziała Pełnia. – Ukryj się. Bądź czujna. Uważaj na siebie. Po wielu latach udawania, że są telepatami, Nocoskrzydłe zaczęły naprawdę bać się tego, że ktoś rzeczywiście mógłby czytać w ich myślach. Zamilkła na chwilę. – Czy to znaczy, że tu jest niebezpiecznie? – zapytała w końcu. – Co się stanie, jeśli popełnię błąd w miejscu, gdzie przebywa tyle różnych rodzajów smoków? – Nie popełnisz. Będziesz uważać – zapewniła ją stanowczo Powierniczka Sekretów. – Wiem, że to okropne mieć takie moce jak ty, ale zachowasz je w tajemnicy, będziesz miała normalne życie. Nikt nie musi wiedzieć, że nie jesteś normalnym smokiem. Rozumiesz? Jesteś gotowa wejść do środka? – Na razie nie. Możemy popatrzeć jeszcze przez chwilę? Powierniczka Sekretów westchnęła. – Pewnie. Ona ciągle tak się denerwuje. Ja na pewno nie byłam taka nerwowa jako smoczę. Pełnia nastroszyła się, zerkając na matkę. Cieszyła, że czytanie myśli odbywa się tylko w jedną stronę, ale czasem – właśnie w takich chwilach jak ta – chciałaby odkrzyknąć w myślach: „A nie uważasz, że może nie bez powodu jestem taka nerwowa?”. – Och, spójrz – powiedziała Powierniczka Sekretów z błyskiem w oku. Wskazała niebo, z którego opadały ku nim niebieskie 35
i zielone skrzydła. – Morskoskrzydłe! Widzisz tego smoka ze sznurami pereł? Myślę, że to ich królowa! – Królowa Korala – wyrecytowała Pełnia. Jedna rzecz, którą potra�ła, a która nie wywoływała podejrzliwych spojrzeń innych smoków i nie kończyła się jej gafami, to uczyć się. Dlatego bardzo intensywnie uczyła się, przygotowując się przed Akademią na Jadeitowej Górze. – Te dwie to muszą być jej córki, ponieważ nigdy nie spuszcza z nich oka. Nie wiem, kim jest czwarty smok. – Pamiętaj, żeby się nie popisywać – upomniała ją matka. – Oczywiście dziękuję, że mi to mówisz, ale innym smokom może się nie spodobać, że zawsze znasz wszystkie odpowiedzi. Pełnia wbiła wzrok w szpony. Z myśli matki ewidentnie wynikało, że znacznie bardziej martwi się tym, czy inne smoki polubią Pełnię, niż czy Pełnia je polubi. Tą drugą sprawą Powierniczka Sekretów najwyraźniej w ogóle się nie przejmowała. Ciemnoniebieski Morskoskrzydły wybiegł z wejścia do jaskini, kiedy nowo przybyłe smoki wylądowały. – Jesteście! – zawołała radośnie. Rozłożyła skrzydła i objęła starszą córkę, która była jasna i biało-różowa jak wnętrze muszli. Mniejsza córka, która nie miała jeszcze roczku, podskakiwała wokół nich, pokrzykując i próbując się wepchnąć między siostry. Królowa trzymała ją na długiej uprzęży, która ciągle plątała jej się pod łapami i ją podcinała. – Naprawdę nie jestem przekonana do tego pomysłu – oznajmiła królowa Korala dudniącym głosem. Miała łuski w tym samym odcieniu błękitu co Morskoskrzydła, na którą właśnie rzuciło się młodsze smoczę. Pełnia domyślała się, że to matka i córka. Och, ale ze mnie omułek, pomyślała. To na pewno Tsunami. Słynna Morskoskrzydła księżniczka z przepowiedni przebywała przez jakiś czas w lesie deszczowym, ale Pełnia nie poznała jej przed jej wyjazdem na Jadeitową Górę, gdzie zajęła się przygotowywaniem Akademii. 36
– Będzie wspaniale – zapewniła królową Tsunami. – Zaopiekuję się Ukwiał, obiecuję. – Uśmiechnęła się szeroko do siostry. – Ja też, ja też! – wrzasnęło małe smoczę. – Ja też chcę do szkoły. Rzuciło się na swoją uprząż, przydusiło ją do ziemi i warknęło. – Jesteś zdecydowanie za mała – odpowiedziała surowym tonem Korala. Podniosła małą księżniczkę. – Nie mogę ryzykować, że coś ci się stanie, zwłaszcza kiedy Ukwiał znajdzie się daleko poza domem. – Może w przyszłym roku, Alko – pocieszyła malucha Tsunami. Małe smoczę rozpromieniło się z nadzieją. Królowa spojrzała chmurnie na Tsunami. – Pozwalałam na to tylko dlatego, że Ukwiał wierciła mi dziurę w brzuchu na ten temat, odkąd dostała twoją wiadomość dotyczącą szkoły. Ale możesz wrócić do domu, kiedy tylko zechcesz, rozumiesz? Jeśli poczujesz się zagrożona, samotna, przepracowana albo zmęczona... – Nic mi nie będzie – odpowiedziała Ukwiał, wyplątując się z objęć matki. Pełni opadły skrzydła. Dlaczego Powierniczka Sekretów nie chciała zatrzymać jej tak blisko siebie? Dlaczego nie wygłosiła mowy o powrocie do domu, kiedy tylko Pełnia poczuje się samotna? Czy to dlatego, że matka uważa ją za przeklętą? Może Powierniczka Sekretów chciała odsunąć Pełnię jak najdalej od siebie. Jej myśli nigdy czegoś takiego nie zdradziły, ale matka nauczyła się blokować niektóre z nich w ciągu czterech lat... I ciągle się martwiła z powodu telepatii Pełni. Pełnia nie była pewna, czy chciała być normalna, jeśli to oznaczało gderanie i snucie tylko własnych myśli, głównie poświęconych własnej osobie, jak to wyglądało w przypadku większości 37
Nocoskrzydłych. Matka jednakże sprawiała wrażenie święcie przekonanej, że to uczyniłoby jej córkę szczęśliwszą. Może zdoła się tutaj nauczyć, jak zachowują się normalne smoki. – Kto to? – zapytała Tsunami, odwracając się do ostatniego smoka, który siedział za królową Koralą z cierpliwym wyrazem pyska. Wyglądał na rówieśnika Pełni, był ciemnozielony jak szmaragd ukryty w jaskini z rozbłyskami jaśniejszej zieleni na spodnich łuskach i drobinkami złota w oczach. Był nieco pulchny, miał uroczo zaokrąglony pyszczek i ramiona, a płetwiaste łapy trzymał rozłożone, jakby się obawiał, że wiatr może go zrzucić ze szczytu. W przeciwieństwie do Ukwiał i Alki nie nosił pereł i klejnotów. Miał jedynie złotą przepaskę na ramieniu wysadzaną połyskującymi czarnymi kamieniami. – To jeden z twoich braci – wyjaśniła królowa Korala. – Usłyszał o tej szkole i też zapragnął tu przylecieć. Którym synem dokładnie jesteś? – Nazywam się Żółw – odpowiedział, rzucając Tsunami przyjazny uśmiech. – Jeden z moich braci? – powtórzyła Tsunami. – Nie miałam pojęcia... Znaczy wiedziałam, że jaja ze smokami przeżywały za każdym razem, gdy posąg Orki niszczył te ze smoczycami, ale nawet nie pomyślałam o tym, że mam braci. – Jest nas ze trzydziestu – odpowiedział Żółw ze wzruszeniem ramion. – Trzydziestu?! – krzyknęła Tsunami. – Mam TRZYDZIESTU BRACI? – Trzydziestu dwóch – uściślił. Zauważył spojrzenie Pełni i zmarszczył z rozbawieniem pysk. – Dlaczego nie wspomniałaś o tym wcześniej? – zapytała Tsunami, odwracając się gwałtownie do matki. – A kto by się nimi przejmował? – żachnęła się Korala. – Nie mogą odziedziczyć tronu. 38
Pełnia przechyliła głowę w stronę Żółwia, spodziewając się jakiejś reakcji, i zdała sobie sprawę, że nie słyszy jego myśli. Niczego nie wychwytywała, tylko cichy szmer, niemal kojącą pustkę. To było dziwne. Pełnia spotkała jedynie kilka smoków, które potra�ły ukrywać myśli, ale nawet one robiły to tylko czasem, nie wiedząc nawet, że to potra�ą. Niektóre z Nocoskrzydłych osłaniały swoje sekrety ciernistymi mentalnymi tarczami, ale najlepsza z nich była królowa Gloria. Nie osłaniała umysłu celowo przed telepatami, ale za każdym razem, gdy była skrępowana, instynktownie wznosiła mur wokół umysłu. To samo robiła z łuskami, nie pozwalając im ujawniać swoich emocji. To było niepokojące, ale zarazem szczerze intrygowało Pełnię. Co ukrywali? Czy ich umiejętności osłaniania umysłu to coś, co odziedziczyli, czy też coś, co instynktownie wykształcili? Żółw nie był taki jak Gloria albo tamte Nocoskrzydłe; jego umysł nie wydawał się ciernistą ścianą wysyłającą przekaz: „Mam sekrety, nie zbliżaj się”. Był po prostu... pogodnie nieruchomy. W jaki sposób tak doskonale ukrywał swoje myśli? Sprawiał wrażenie dobrodusznego i zupełnie zwyczajnego. Z drugiej strony jak na razie Pełnia odkryła jedno: nikt nie wydaje się zwyczajny, gdy widzi się go od środka. Tsunami przewróciła oczami. – Ogromnie się cieszę, że mogę cię poznać, Żółwiu – powiedziała. – I cieszę, że wstępujesz do naszej szkoły, bo będę mogła lepiej cię poznać. – Chcę najpierw wszystko tu obejrzeć – zapowiedziała królowa Korala. Pełnia wychwyciła bliźniacze strużki irytacji u Tsunami i Ukwiał, ale starsza córka tylko skinęła głową. – Oczywiście. Wejdźcie, proszę. Kiedy Morskoskrzydłe wchodziły do jaskini, Żółw obejrzał się na Pełnię raz jeszcze i Nocoskrzydłej nagle zakręciło się w głowie. Miała wrażenie, że góra raptem pochyliła się ku niej. Ciemność 39
rozbłysła i przed jej przed oczami pojawił się dziwny obraz – urywki i kawałki większej całości zawirowały razem. Plaża. Światło słoneczne. Żółw, który przyszpilił Ukwiał do piasku. Biało-różowe smoczę wiło się z bólu. A potem wszystko przepadło i kiedy Pełnia zamrugała, rodzina Morskoskrzydłych też już zniknęła.