PHILIP JOSÉ FARMER
CZARODZIEJSKI LABIRYNT
PRZEŁOŻYŁ ROBERT WALIŚ
WYDAWNICTWO MAG WARSZAWA 2012
Tytuł oryginału: The Magic Labyrinth Copyright © 1980 by Philip José Farmer Copyright for the Polish translation © 2012 by Wydawnictwo MAG Redakcja: Paweł Matuszek Korekta: Magdalena Górnicka Ilustracja i opracowanie graficzne okładki: Irek Konior Projekt typograficzny, skład i łamanie: Tomek Laisar Fruń ISBN 978-83-7480-260-4 Wydanie I Wydawca: Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa tel./fax 22 813 47 43 e-mail: kurz@mag.com.pl http://www.mag.com.pl Wyłączny dystrybutor: Firma Księgarska Jacek Olesiejuk spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Maz. tel. 22 721 30 00 www.olesiejuk.pl Druk i oprawa: drukarnia@dd-w.pl
Książkę dedykuję Harlanowi Ellisonowi, Leslie Fielder i Normanowi Spinradowi, najbardziej żywym spośród żywych
Rozsądek to jedyny sędzia Życia, jedyna wskazówka w czarodziejskim Labiryncie... Gdzie człowiek ujrzy w całości to, co na Ziemi jest przed nim częściowo zakryte... The Kasîdah of Hâjî Abdű Al-Yazdi
PRZEDMOWA AUTORA Oto dobiega końca seria o Świecie Rzeki, a wszystkie nitki fabuły zostają związane w węzeł gordyjski, który opiera się ostrzu miecza, wszystkie ludzkie tajemnice zostają ujawnione, a miliony kilometrów Rzeki oraz liczne wyprawy, wliczając tę najważniejszą, znajdują swój kres.
CZĘŚĆ PIERWSZA Tajemniczy Nieznajomy
1 „Każdy powinien lękać się tylko jednej osoby – samego siebie”. Było to jedno z ulubionych powiedzeń Operatora. Ponadto Operator wiele mówił o miłości, twierdząc, że osoba, której najbardziej się boimy, powinna również być przez nas najbardziej kochana. Jednak mężczyzna, niektórym znany jako Tajemniczy Przybysz bądź Tajemniczy Nieznajomy, nie stanowił dla siebie głównego obiektu miłości ani lęku. Istniały trzy osoby, które kochał bez porównania bardziej. Swoją żonę, dziś już nieżyjącą, także obdarzał miłością, jednak nie tak silną jak pozostałą dwójkę. Swoją macochę oraz Operatora kochał z równą mocą, a przynajmniej tak mu się niegdyś wydawało. Macocha znajdowała się w odległości wielu lat świetlnych i nie musiał się nią przejmować, ani teraz, ani być może już nigdy. Gdyby wiedziała, co robi, bardzo by się zawstydziła i zasmuciła. Z kolei jego martwiło, że nie może jej wyjaśnić, dlaczego tak postępuje, i w ten sposób chociaż częściowo się usprawiedliwić. Operatora również kochał, lecz jednocześnie nienawidził. Teraz czekał – czasem cierpliwie, a czasem niecierpliwie bądź z gniewem – na owiany legendą, lecz prawdziwy parostatek. Nie udało mu się wsiąść na pokład Reksa Grandissimusa. Jego jedyną nadzieją pozostawał Mark Twain. Jeżeli nie wejdzie na ten statek... Nie, ta myśl była niemal nie do zniesienia. Musiał to uczynić. Jednak kiedy mu się uda, możliwe, że znajdzie się w największym niebezpieczeństwie, jakie kiedykolwiek napotkał, nie licząc 11
jednego przypadku. Wiedział, że Operator jest w dole Rzeki. Odczytał jego położenie z powierzchni rogu obfitości. Jednak była to ostatnia informacja, której dostarczyła mu jego mapa. Satelita namierzał pozycje Operatora, Etyków – nie licząc jego samego – oraz agentów w Dolinie Rzeki, przekazując dane do jego rogu obfitości, który był czymś więcej niż źródłem pokarmu. Kiedy mapa znikła z szarej powierzchni, Tajemniczy Nieznajomy domyślił się, że satelita został uszkodzony. Od tamtej pory Operator, agenci i inni Etycy mogli go zaskoczyć. Dawno temu podjął pewne kroki, by móc kontrolować położenie wszystkich mieszkańców wieży i podziemnych komór. W tajemnicy zainstalował w satelicie mechanizm śledzący. Oczywiście pozostali umieścili tam podobne urządzenie, które miało na celu namierzenie jego samego, ale przyrząd zniekształcający aurę oszukał ten mechanizm, a także pozwolił mu okłamywać Radę Dwanaściorga. Teraz był równie nieświadomy i bezbronny jak pozostali. Jednak jeśli ktokolwiek z tego świata ma zostać zaokrętowany przez Clemensa, to będzie to właśnie Operator, nawet w przypadku braku miejsca na statku. Wystarczy jedno spojrzenie i Clemens zatrzyma bocznokołowiec, po czym zaprosi mężczyznę na pokład. A kiedy nadpłynie Mark Twain i on, Tajemniczy Nieznajomy, również stanie się członkiem załogi, będzie musiał unikać Operatora, aż do chwili, gdy będzie mógł go zaskoczyć. To przebranie, choć wystarczająco dobre, aby oszukać nawet drugiego samotnego Etyka, nie zmyli tak potężnego umysłu. Operator od razu go rozpozna, a wtedy nie pozostanie mu żaden wybór. Owszem, jest silny i szybki, ale Operator przewyższa go także pod tym względem. Ponadto Operator ma przewagę psychologiczną. Stojąc twarzą w twarz z istotą, którą kocha i której nienawidzi, Tajemniczy Nieznajomy będzie skrępowany i zapewne nie zdoła rzucić się na przeciwnika z wystarczającą furią i energią. Dlatego będzie zmuszony zaatakować od tyłu, mimo że to odrażające tchórzostwo. Jednak odkąd sprzeciwił się pozostałym, 12
popełnił wiele godnych potępienia czynów, mógł więc tego dokonać. Chociaż od wczesnego dzieciństwa wpajano mu nienawiść do przemocy, nauczono go także, że jest ona usprawiedliwiona w sytuacji zagrożenia życia. Na jego postawę nie miała wpływu przywracająca do życia siła, która z praktycznych względów uczyniła wszystkich mieszkańców Świata Rzeki niezniszczalnymi. Wskrzeszenia ustały, lecz także przedtem musiał się zmuszać do agresywnych zachowań. Pomimo tego, co mawiali jego mentorzy, cel rzeczywiście uświęca środki. Poza tym wszyscy ci, których zabił, nie mieli pozostać martwi. Tak przynajmniej uważał. Jednak tej sytuacji nie przewidział. Etyk mieszkał w chatce krytej liśćmi bambusa, na prawym brzegu, patrząc w górę Rzeki. Przebywał tam od niedawna. Teraz siedział na gęstej, niskiej trawie, która porastała równinę w pobliżu brzegu. Wokół siebie miał około pięciuset innych osób, z którymi czekał na porę obiadową. Kiedyś w tym miejscu gromadziło się siedemset osób, jednak od czasu, gdy ustały wskrzeszenia populacja uległa przerzedzeniu. Większość zgonów była spowodowana wypadkami, głównie spotkaniami z olbrzymimi rzecznymi smokami – rybami, które pożerały ludzi i roztrzaskiwały łodzie – a w dalszej kolejności samobójstwami i morderstwami. Niegdyś największe spustoszenia powodowały wojny, ale w tej okolicy od wielu lat nie zdarzały się zbrojne konflikty. Ludzi marzących o podbojach stracono, a w obecnej sytuacji nie było zagrożenia, że pojawią się w innych miejscach, by ponownie sprawiać kłopoty. Także rozprzestrzenianie się nauk Kościoła Jeszcze Jednej Szansy, nichirenitów, sufich oraz innych pacyfistycznych religii i filozofii odegrało istotną rolę w zaprowadzaniu pokoju. W pobliżu tłumu wnosił się obiekt w kształcie grzyba, zbudowany z czerwono nakrapianego granitu. Nazywano go kamieniem obfitości, choć tak naprawdę wykonany był z silnie przewodzącego metalu. Składał się z szerokiej podstawy półtorametrowej wysokości oraz górnej części o średnicy około piętnastu metrów. Na jej powierzchni znajdowało się siedemset zagłębień. W każdym 13
z nich tkwił walec z szarego metalu, urządzenie, które przetwarzało energię uwalnianą przez kamień obfitości w pokarm, napoje alkoholowe i różne przedmioty. Pojemniki te zapobiegały śmierci głodowej mieszkańców Świata Rzeki, których liczbę szacowano niegdyś na trzydzieści pięć do trzydziestu sześciu miliardów. Chociaż posiłki dostarczane przez kamienie i rogi obfitości można było uzupełniać rybami, chlebem z żołędzi oraz końcówkami młodych pędów bambusa, produkty te nie wystarczały do wykarmienia ludzi zamieszkujących wąską Dolinę, którą płynęła długa na ponad szesnaście milionów kilometrów Rzeka. Ludzie zgromadzeni wokół kamienia gawędzili, śmiali się i żartowali. Etyk nie rozmawiał z osobami, które siedziały najbliżej; pochłaniały go jego własne myśli. Przyszło mu do głowy, że być może awaria satelity nie nastąpiła samoistnie. Mechanizm namierzający został zaprojektowany tak, by sprawnie działać przez ponad tysiąc lat. Czy zepsuł się dlatego, że Piscator, Japończyk, który niegdyś nosił nazwisko Ohara, przestawił coś we wnętrzu wieży? Teoretycznie powinny go zabić rozmaite pułapki, które on, Tajemniczy Nieznajomy, rozmieścił w wieży, lub powinno go powstrzymać pole siłowe zainstalowane przez Operatora. Jednak Piscator był sufim, więc mógł dysponować inteligencją i zdolnościami percepcji, które umożliwiły mu uniknięcie tych przeszkód. To, że zdołał dostać się do wnętrza wieży, dowodziło jego etycznego zaawansowania. Mniej niż jeden na pięć milionów kandydatów, wskrzeszonych Ziemian, zdołałby pokonać wejście na szczycie budowli. Z kolei o wejściu na dole, które przygotował Tajemniczy Nieznajomy, wiedziały tylko dwie osoby, aż do czasu, gdy dotarła tam wyprawa starożytnych Egipcjan. Znalezienie ich ciał w tajnym pomieszczeniu zaskoczyło go i zdenerwowało. Wtedy jeszcze nie wiedział, że jeden z Egipcjan uciekł, a następnie utonął i z powrotem pojawił się w Dolinie. Dopiero później usłyszał opowieść ocalałego, częściowo zniekształconą poprzez wielokrotne przekazywanie z ust do ust. Najwyraźniej agenci zbyt późno usłyszeli tę historię i nie przekazali jej w porę Etykom w wieży. 14
Teraz martwił się, że jeśli Piscator faktycznie odpowiada za przypadkowe spowodowanie awarii systemu namierzania, to mógł on także w jakiś sposób przywrócić Etyków do życia. A jeżeli to uczynił... wtedy Tajemniczy Nieznajomy był zgubiony. Popatrzył ponad równiną na pogórze, które porastała trawa o długich źdźbłach oraz różne gatunki drzew, na cudownie kolorowe kwiaty na pnączach drzew żelaznych, a następnie dalej na niedostępne góry, które okalały Dolinę. Strach i frustracja ponownie wprawiły go w gniew, ale szybko pozbył się tego uczucia dzięki specjalnym umysłowym technikom. Uwolniona energia na kilka sekund podniosła temperaturę jego ciała o jedną setną stopnia. Poczuł ulgę, choć wiedział, że ponownie wpadnie w gniew. Niestety, zastosowana technika nie usuwała źródła złości. Wiedział, że nigdy się go nie pozbędzie, chociaż przed swymi mentorami udawał, że tego dokonał. Osłonił oczy i zerknął w stronę słońca. Za kilka minut kamień wyrzuci z siebie błysk i huk, podobnie jak miliony pozostałych obiektów na obu brzegach Rzeki. Odsunął się od kamienia i włożył czubki palców do uszu. Hałas będzie ogłuszający, a nagłe wyładowanie, mimo że spodziewane, i tak nim wstrząśnie. Słońce stanęło w zenicie. Rozległ się potężny ryk, a w górę żarłocznie wystrzelił błękitno-biały ładunek elektryczny. Na lewym brzegu, ale nie na prawym. Już raz, w przeszłości, kamienie na prawym brzegu nie zadziałały. Ludzie po tej stronie Rzeki czekali z napięciem, a następnie z rosnącym strachem, kiedy kamienie nie uwolniły energii również w porze kolacji. A gdy ponownie zawiodły w porze śniadania, konsternacja i niepokój zmieniły się w panikę. Następnego dnia wygłodniali ludzie przeprowadzili masowy atak na lewy brzeg.