Kontakt psychiczny w małżeństwie i rodzinie

Page 1



Kontakt psychiczny w małżeństwie i rodzinie

Elżbieta Sujak



Spis treści Słowo do Czytelnika ................................................................. 5 O świadome kształtowanie wspólnoty rodzinnej .................... 6 Kontakty międzyludzkie ......................................................... 10 Znaczenie form kontaktu wyniesionych z dzieciństwa ......... 16 Kontakt i słowo ...................................................................... 19 Dojrzewanie psychiczne w zakresie życia seksualnego i uczuciowego ...................................................................... 24

Seksualizm dziecięcy ............................................................... Właściwy okres dojrzewania .................................................. Znaczenie uświadomienia

26 29

i pierwszych doświadczeń seksualnych ............................... 33

Wstrzemięźliwość przedmałżeńska ........................................ Człowiek wobec swej płodności .............................................. Przygotowanie do małżeństwa ............................................... Odrębność psychiczna kobiety i mężczyzny ...........................

38 42 49 63


Wybór partnera ...................................................................... 69 Potrzeby ludzkie a małżeństwo ............................................... 77 Miłość młodych ...................................................................... 83 Losy miłości w małżeństwie ................................................... 89 Rozwój miłości w małżeństwie ............................................... 95 Współżycie seksualne jako kontakt osobowy ...................... 107 Wierność małżeńska a zazdrość .......................................... 111 Rodzice i teściowie ................................................................. 115 Rodzina jako szansa rozwoju i twórczości ........................... 120 Macierzyństwo i ojcostwo .................................................... 127 Kontakt w wychowaniu ....................................................... 130 Dziecko – istota nieznana .................................................... 136 Higiena psychiczna w życiu rodzinnym ............................... 150 Rodzina wielka jako środowisko ........................................... 157 Kobieta w okresie przekwitania .......................................... 161 Dorosłe dzieci ....................................................................... 166


Słowo do Czytelnika Książkę, którą oddaję do rąk Czytelników, można nazwać zbiorem spostrzeżeń, rozważań i doświadczeń z pracy w poradnictwie rodzinnym. Nie jest ona natomiast pracą naukową ani popularnonaukową, nie przedstawia bowiem dorobku określonej dziedziny nauki, choć zawarte w niej przemyślenia opierają się na danych wypracowanych przez medycynę i psychologię. Materiał zawarty w książce zrodził się ze starania o uchwycenie i nazwanie tego, co najistotniejsze w życiu małżeństwa i rodziny, co konieczne, aby wspólnota losu ludzi związanych z sobą wyborem, miłością, więzami krwi była ich wspólną drogą rozwoju i – choć nie sielanką – to jednak życiem bez tragicznych powikłań i bolesnych rozdźwięków. Bezradne „dlaczego?” stawiane przez ludzi, którym bez ich świadomej winy wymyka się z rąk to, co w życiu rodzinnym najcenniejsze: rozumiejący, ufny kontakt, zmusiło mnie do poszukiwań, studiów i rozważań, których ślady znalazły się na tych kartkach. Może staną się one pomocą dla szukających odpowiedzi na swoje pytania? Autorka

5



Właściwy okres dojrzewania D

opiero następna faza dojrzewania, określana jako właściwy wiek dojrzewania, przynosi uderzające zmiany psychiczne, równoległe z wystąpieniem drugorzędnych cech płciowych oraz rozpoczęciem się właściwych funkcji narządów płciowych (miesiączki, polucje). U tak poprzednio rzeczowego młodego człowieka, który swoją potrzebę przeżywania własnej wartości zaspokajał rosnącą sprawnością i siłą zarówno fizyczną, jak i intelektualną, pojawia się w nastroju podstawowym element nowy: wewnętrzny niepokój. Harmonia między światem zewnętrznym a własnym przeżywaniem zostaje zakłócona. Własne „ja” staje nagle w centrum przeżywania. O ile poprzednio w życiu, nawet niełatwym, uwaga dziecka skierowana była na przyczynę smutku lub radości, tak teraz uwaga koncentruje się na samym smutku, niepokoju lub radości. Zresztą te proste określenia nie są już w stanie oddać nastroju, który coraz częściej staje się nieokreślony, zabarwiony przeżyciem, które najlepiej oddaje słowo: tęsknota, jeśli nie obejmuje ona żadnego określonego przedmiotu. W stosunku do dorosłych dominuje drażliwość, przesadny krytycyzm, poczucie niedostatecznego zrozumienia. Rodzi to konflikty domowe, ostre spięcia i niekiedy gwałtowne sceny, w których trudno ostać się autorytetom domowym. Po raz pierwszy w życiu młody człowiek, rozwijający się choćby w najbardziej prawidłowych warunkach rodzinnych, uświadamia sobie potrzebę miłości, której nie jest w stanie zaspokoić nawet najczulsza matka, gdyż potrzeba ta z reguły pomija najbliższych i wybiega poza dom. Może ją zaspokoić na jakiś czas bardzo gorąca przyjaźń, wyłączna i zazdrosna, manifestująca się zachłannością i potrzebą bliskości, której

29


charakter tak jest bliski erotyzmowi, że obserwatorzy i badacze dojrzewania ludzkiego dopatrują się w niej pewnych cech homoerotycznych, jakimi wyraża się niedojrzały erotyzm człowieka. Z tym okresem życia dojrzewających zbiega się możliwość uwiedzenia homoseksualnego przez dorosłych homoseksualistów (płci obojga), którzy mogą wykorzystać zaangażowanie uczuciowe młodych dla ich rozbudzenia seksualnego. Potrzebę miłości może na pewien czas zaspokoić bezkrytyczna fascynacja kimś wybitnym z otoczenia młodego człowieka. Niekiedy na przedmiot uczuć wybierani są nauczyciele czy bohaterowie współcześni, artyści filmowi, aktorzy estradowi, piosenkarze. Nieśmiałe i przeważnie zakończone niepowodzeniem próby kontaktu z uwielbianym człowiekiem nie zrażają młodych, którym wystarczają fotosy, filmy, drobne pamiątki i przede wszystkim marzenia. Ten okres dojrzewania psychoseksualnego człowieka przebiega wśród dużego przewrażliwienia uczuciowego, w którym dominuje ogromna potrzeba uznania i zainteresowania, wraz z chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Charakterystyczne dla tego wieku wyostrzenie i wysubtelnienie zmysłów wysuwa w wartościowaniu na pierwszy plan ocenę estetyczną. Stąd problem urody, studiowanie w lustrze własnej postaci i związane z wynikiem tego studium poczucie brzydoty czy urody. Poczucie to nadaje całej osobowości pewien szczególny rys, utrwalający się w niej przeważnie już na zawsze. Ważnym staje się strój, fryzura, sposób ruszania się, przepisy zachowania się w towarzystwie. Przyczyną gorzkiego smutku staje się odkrycie nie dość foremnego nosa lub brak wymarzonego szczegółu modnej garderoby, docinki kolegów. Również ocenianie innych opiera się głównie na wartościach estetycznych. W opisanym zakresie dojrzewanie chłopców i dziewcząt przebiega podobnie, choć wydaje się, że dziewczęta ujawniają omówione cechy wcześniej

30


i jaskrawiej, silniej angażują się uczuciowo w porównaniu z chłopcami, którzy w mniejszym stopniu rezygnują ze swych wcześniej nabytych zainteresowań technicznych czy sportowych, a w przyjaźniach ujawniają mniej ekspresyjności. W samym przeżywaniu seksualnym, drogi rozwoju chłopców i dziewcząt na tym etapie rozchodzą się zdecydowanie. Jeżeli za start do życia płciowego uznamy u dziewcząt pierwszą miesiączkę, a u chłopców pierwszą polucję, to trzeba wyraźnie zaakcentować odrębność przeżyć z tymi zjawiskami związaną. Miesiączka jest dla dziewczyny przeżyciem przykrym, nierzadko bolesnym, uprzykrzającym życie, a uzyskana wiedza o życiu seksualnym nie przemilcza konieczności doznania bólu przy pierwszym stosunku – wyobraźnia raczej zjawisko to wyolbrzymia aniżeli łagodzi. Pierwsze polucje chłopca stanowią przeżycie istotnie seksualne, gdyż zarówno treść marzeń sennych, jak i samo doznanie nie przynosi przykrości. Odtąd młody mężczyzna posiada już świadome życie seksualne, choć w jeszcze niepełnej i niedojrzałej postaci. Przeważnie potrafi uświadomić sobie własne podniecenie i pożądanie seksualne oraz odrębność tych przeżyć od uczuciowej miłości. W pewnym momencie swego życia może dążyć do stosunku seksualnego dla samego przeżycia zmysłowego albo jako doświadczenie własnej męskości, niejednokrotnie świadomie bez zaangażowania uczuciowego. Ta dwutorowość przeżywania stanowi specyfikę dojrzewania męskiego, trwa przeważnie znacznie dłużej aniżeli sam proces dojrzewania, a niekiedy utrzymuje się przez całe życie, utrwalona przedwczesnym startem do życia seksualnego. W życiu młodego człowieka ta dwutorowość jest świadoma, sprawia, że chłopiec zupełnie inaczej traktuje przedmiot swojej miłości, który często otacza rycerską opiekuńczością, aniżeli przedmiot swego pożądania, którego bliskość wyzwala w nim agresywność seksualną. Mowa tu oczywiście o dojrzewaniu

31


prawidłowym, w którym pojawiły się w ogóle potrzeby miłości erotycznej, gdyż zdarza się, że młody człowiek utożsamia miłość z przeżywaniem seksualnym i zna tylko jedno znaczenie słów „miłość” i „kochać”, które wtedy oznaczają wyłącznie zachowania seksualne. Punkt dojścia w dojrzewaniu seksualnym młodego mężczyzny stanowi połączenie się w jedno przeżywania miłości i pożądania, stabilizacja uczuć, zdolność do wyboru stałej partnerki i wreszcie, przeważnie o wiele później niż u dziewczyny, pragnienie przekazania życia, pragnienie ojcostwa. W życiu młodych dziewcząt przez dłuższy czas dziedzina doznań seksualnych pojawia się jako uogólnione podniecenie, pragnienie fizycznej bliskości. Kontakt towarzyski z młodym mężczyzną zadowala dziewczęce poczucie własnej wartości, sycone podziwem i uznaniem, a nawet manifestacjami pożądania, które przyjmowane bywają i rozumiane jako szczególnie jaskrawa forma uznania ich uroku, albo wyraz bardzo upragnionej miłości. To co w kontakcie młodych w oczach dorosłego jest wyraźnym erotyzmem lub nawet podnieceniem seksualnym, dla dojrzewającej młodej dziewczyny jest romantycznym nastrojem, czasem nieokreślonym, głuchym niepokojem lub stanem napięcia psychicznego, znajdującym wyładowanie w tańcu, w pocałunkach, w sprzeczce lub w przelanych w samotności łzach. Dopiero powoli w miarę dojrzewania, a zwłaszcza pod wpływem młodzieńczych pieszczot podejmowanych z inicjatywy chłopca, przeżywanie seksualne wyodrębnia się z całości życia uczuciowego. Hamulcem staje się wtedy lęk przed ciążą, jak i wstydliwość, która stanowi biologicznie celowy element psychiczny, bo powstrzymuje niedojrzałych – szczególnie dziewczęta – przed przedwczesnym podjęciem stosunków seksualnych. Kiedyś dojrzałe potrzeby seksualne kobiety okażą się silniejsze od hamującego działania emocjonalnej wstydliwości. Tylko potrzeba miłości zostaje przyjęta

32


i zaakceptowana przez dziewczynę – a z nią to wszystko, co stanowi tej miłości wyraz: słowa, gesty, pieszczoty. Dopiero wśród pieszczot stopniowo wyłaniają się przeżycia seksualne jako wyraz miłości i jej szczytowe przeżycie. Tak więc dojrzewanie potrzeb erotyczno-seksualnych dziewczyny jest jednotorowe: z przeżyć uczuciowych, erotycznych stopniowo wyłaniają się seksualne, ściśle z przeżywaniem uczuciowym związane. Skoncentrowane na jednym trwałym obiekcie miłości i pożądania, dojrzewanie osiąga swój punkt dojścia w pragnieniu macierzyństwa, obdarzenia kochanego człowieka dzieckiem jako owocem miłości. Potrzeba macierzyństwa pojawia się wcześniej u kobiety i niekiedy staje się silniejsza niż potrzeby erotyczne.

Znaczenie uświadomienia i pierwszych doświadczeń seksualnych O

uświadomieniu seksualnym dzieci i młodzieży pisze się wiele, z dużym zaangażowaniem piętnując fatalną praktykę przemilczania w wychowaniu spraw seksualnych, pozostawianie dzieci na pastwę przypadkowych, nie zawsze dobrej woli informatorów. Już dawno dostrzeżono, że wiele w życiu człowieka zależy od tego, kiedy, przez kogo i jak został przygotowany do życia seksualnego.

33


Uświadomienie własnej przynależności płciowej zdobywa dziecko bardzo wcześnie, gdy uczy się pojęć: chłopiec, dziewczynka, gdy przejmuje określony sposób mówienia o sobie, wzorując się bądź na ojcu, bądź na matce. Dobrze, gdy dziecko nigdy nie miało wątpliwości co do własnej płci, gdy nie było przebierane w strój płci przeciwnej dla uciechy dorosłych, gdy nie uświadomiło sobie, że ma płeć różną od tej, jakiej sobie życzyli jego rodzice. Bardzo wcześnie bowiem kształtuje się poczucie własnej płci, a utrwalone błędnie może spowodować później zaburzenia tożsamości seksualnej. Wykazuje to analiza rozwoju psychoseksualnego ludzi, którzy zwracali się do lekarzy i władz, domagając się prawnej czy chirurgicznej zmiany wbrew oczywistym i prawidłowo ukształtowanym cechom swej płci. Stopniowo obok świadomości własnej płci rozwija się świadomość własnej roli wobec płci przeciwnej, a wiek dojrzewania wzbogaca o przeżycia określające kobiecość czy męskość (miesiączka, polucje), o zainteresowanie przedstawicielami płci przeciwnej. Ten rozwój świadomości może przebiegać spontanicznie, jednak i w tym rozwoju konieczna jest pomoc dorosłych, aby na przykład dziewczyna nie przeżywała pierwszej miesiączki jako groźnej choroby budzącej poczucie zagrożenia i lęku, a chłopiec zaskoczenia i poczucia winy moralnej w związku z pierwszą polucją. O istotnych funkcjach płciowych młody człowiek powinien otrzymać informację słowną, musi więc w ogóle zdobyć zasób właściwych słów i pojęć. Człowiek łatwo tworzy i przyjmuje słowa i pojęcia nazywające przedmioty i zjawiska dokonujące się poza nim. Znacznie trudniej natomiast przychodzi mu nazywanie własnych doznań fizjologicznych, a najtrudniej subtelnych relacji międzyludzkich. Jakże charakterystyczne, że młodzież dojrzewająca, nabywając umiejętności nazywania swych uczuć, początkowo grawituje między określeniami skrajnymi: kocham, nienawidzę, uwielbiam, gardzę, lekceważę. Ubóstwo języka ogranicza różnicowanie, a więc i poznawanie.

34


W dziedzinie życia uczuciowego i seksualnego słownik przeciętnego człowieka jest ubogi. Język dziecięcy, pielęgnowany przez dorosłych jako niedrastyczny, wyposaża dziecko w infantylnie zdrobniałe nazwy narządów i ich funkcji. Wiek szkolny i rozmowy z rówieśnikami wzbogacają mowę dziecka w szereg precyzyjniejszych, ale przeważnie wulgarnych pojęć i słów. Język ten wprawdzie określa narządy i funkcje, ale jest obciążony wzgardliwym ładunkiem emocjonalnym, tak że szybko zostaje odrzucony jako niestosowny, gdy do głosu dochodzą uczuciowe pozytywne zaangażowania erotyczne. Po odrzuceniu języka infantylnego jako śmiesznego, a języka wulgarnego jako niestosownego, pozostaje najczęściej pustka werbalna, która sprawia, że brak jest narzędzia pozwalającego na nazwanie i informację dotyczącą istotnych spraw życia płciowego. Brak umiejętności nazywania wyklucza możliwości zakomunikowania, pouczenia, przekazania własnych wiadomości i doświadczeń. Jest to istotny powód, dla którego większość rodziców nie podejmuje się uświadomienia swych dzieci, podczas gdy operujący swobodnie wulgarnym słownikiem koledzy szkolni, z racji swej niedojrzałości uczuciowej, a może w równej mierze na skutek demoralizujących wpływów dorosłych, nie mają oporów. Chętnie i poglądowo objaśniają funkcje płciowe, przekazując oprócz informacji również szereg zabobonów i mitów, jakich wiele szerzy się w prymitywnych środowiskach. Zabobony te często czynią funkcje płciowe miernikami wartości życiowej człowieka, „męskości”. Uzależniają pomyślność życia seksualnego od nieistotnych elementów jak na przykład wielkości narządów itp., wyzwalając u dojrzewających wiele niepokojów i utrwalając błędne przekonania. Dziecko otrzymujące podobne informacje nie jest zdolne odróżnić prawdy od mitu, utrwala je razem w pamięci, często pod wpływem poczucia winy tłumi je aż do pozornego zapomnienia, by kiedyś pod wpływem przypadkowego bodźca odżyły nagle z niezwykłą ostrością, wyzwalając reakcje nerwicowe

35


czy nieuzasadnione obawy. Zresztą tego rodzaju „uświadomienie” traktuje życie płciowe człowieka czysto mechanicznie, jako zupełnie oderwane od życia uczuciowego, a takie słowa, jak miłość czy kochać służą tylko jako cenzuralne synonimy w stosunku do wulgarnie nazywanych czynności seksualnych. W tej sytuacji całą sferę współżycia płci otacza atmosfera „sensacyjnego świństwa”, a postawa uczuciowa młodego człowieka grawituje między wstrętem a zainteresowaniem, potępieniem a pożądaniem. Niekiedy wychowanie świadomie zmierza do wytłumienia sfery zainteresowań seksualnych właśnie przez nacisk negatywnych opinii. Wiemy, że to się nieomal udawało w XIX wieku w stosunku do dziewcząt ze sfer mieszczańskich. Mamy świadectwa w literaturze, że wiele z nich płaciło za to ciężkim nieprzystosowaniem w małżeństwie do tego stopnia, że oziębłość płciową kobiety uważano za stan normalny, jako cechę „anielską”, a same kobiety reagowały poczuciem winy wobec każdego żywszego przeżycia zmysłowego. W tej tak żywotnej dziedzinie życia ogromnie łatwo utrwalają się błędne wartościowania. Przekonanie o tym, jakoby życie seksualne jako takie było czymś złym, a jednak nieuniknionym, naraża na zakwestionowanie zasady etyczne nie tylko dotyczące życia płciowego, wprowadzając element „względności” tych zasad. Różnica między niestosownością (np. rozmów czy dowcipów o treści seksualnej) a złem moralnym powinna być jasna przede wszystkim dla wychowawców, by można było mówić o prawidłowym wychowaniu w tej dziedzinie. Wnikliwie omawia ten temat Józef Augustyn w książce pt. „Integracja seksualna. Przewodnik w poznaniu i kształtowaniu własnej seksualności”, Wyd. M, Kraków 1995, 2004. W stosunku do młodzieńczej masturbacji trzeba przyjąć zasadę, że stanowi ona prymitywne odreagowywanie napięcia seksualnego, którego nieaktywne przeczekanie nie zostało jeszcze przez niedojrzałego człowieka

36


wypracowane. Psychologicznie biorąc, stanowi przejaw analogiczny do dziecięcej agresji czy domagania się krzykiem spełnienia jakiegoś życzenia. Celem wychowania jest niewątpliwie tak wczesne wypracowanie odpowiedniej sprawności panowania nad sobą, aby nie doszło w ogóle do rozwoju tej prymitywnej formy rozładowywania podniecenia seksualnego. Jednakże trzeba się liczyć z tym, że w wypadku wczesnego uwiedzenia albo znacznej pobudliwości dojrzewanie psychiczne w zakresie opanowania odruchów seksualnych nieco się opóźni, nie pociągając za sobą żadnych zaburzeń osobowości. Trudno natomiast zupełnie zaprzeczyć szkodliwości utrwalonej nałogowej masturbacji. Nie można pominąć zaburzeń głównie dotyczących samego rozwoju psychoseksualnego. Masturbacja jako prymitywna forma zaspokajania popędu jest skrajnie egocentryczna, koncentruje uwagę na samym doznaniu fizycznym, a wyobrażona partnerka ma wszelkie cechy manekina – „robota” spełniającego najfantastyczniejsze życzenia. Ta forma przeżywania utrwala się w przekonaniu uzależnionej osoby jako oczywista i normalna, i gdy później zechce w małżeństwie kontynuować podobny sposób przeżywania, jego partnerka rzeczywista znajdzie się nie tylko w trudnej, ale wręcz nieznośnej sytuacji – bezradna wobec wymagań, traktowana wyłącznie instrumentalnie, zawsze przegrywająca w porównaniu z tworami wyobraźni. Dojrzewanie do prawidłowego współżycia, dającego radość i odprężenie obojgu, będzie bardzo utrudnione, bo zawiedziony mężczyzna (dotyczy to zresztą również, choć rzadziej, kobiety) będzie wolał wrócić do dawnej formy życia seksualnego. Nie jest to wcale tak rzadkie zjawisko, przemilczane przez bezradnych, odtrąconych i zawiedzionych, a jednocześnie zupełnie bezpodstawnie zawstydzonych współmałżonków. Zamiast przystosowania, rozwoju, mamy tu do czynienia z cofaniem się do najbardziej prymitywnej formy życia seksualnego. Zagrożenie jest duże, ponieważ, jak wykazały badania nad powstawaniem i rozwojem form

37


zachowania się człowieka, pierwszy wytworzony model zachowania się człowieka jest najtrwalszy i najsilniej przeżywany. W życiu seksualnym sprawa jest poważna: wchodzi w grę przeżywanie drugiego człowieka. To „prawo pierwszych połączeń” może okazać się wręcz groźne, gdy pierwsze przeżycia seksualne mają charakter patologiczny: molestowanie seksualne w dzieciństwie, inicjacja przez uwiedzenie, stosunki podjęte z partnerką traktowaną jedynie jako przedmiot. Takie skrajnie egoistyczne formy przeżywania seksualnego, nie związanego z uczuciowym zaangażowaniem, z serdecznością i dbałością o drugiego człowieka, bardzo źle przygotowują do małżeństwa. W zawężającym świadomość podnieceniu seksualnym zawsze mogą dojść do głosu pierwsze schematy nabytego zachowania seksualnego. Podobnie utrwalić się może w przeżywaniu dziewczyny lęk zarówno przed aktywnością czy przemocą partnera, jak i lęk przed ciążą, który później utrudni jej w małżeństwie przyjęcie partnera i pełne swobodne oddanie.

Wstrzemięźliwość przedmałżeńska P

ostulowana w chrześcijańskiej nauce o małżeństwie wstrzemięźliwość przedmałżeńska często jest kwestionowana bądź jako zbyt uciążliwa dla młodego człowieka, który ze względów społecznych musi odwlekać zawarcie małżeństwa, bądź też w wulgarnej teorii „kota w worku”, uzależniającej samo małżeństwo od zadowolenia ze sprawności czy atrakcyjności seksualnej.

38


Niewątpliwie, w atmosferze obyczajowej zawężającej miłość dwojga ludzi do współżycia seksualnego, a współżycie seksualne do atrakcyjnej i reklamowanej rozrywki, postulat ten jest trudniejszy do zrealizowania niż dawniej w okresie dużego społecznego nacisku, gdy dziewictwo było nieomal „wymagane”. Niemniej w świetle poprzednich rozważań postulat wstrzemięźliwości przedmałżeńskiej, wysuwany przecież przez naukę o monogamicznym i trwałym małżeństwie, znajduje swoje istotne uzasadnienie. Znaczna większość młodzieńczych romansów bez względu na to, jak się kończą – nawet jeśli małżeństwo zostaje zawarte ostatecznie nie tylko w wypadku poczęcia czy urodzenia dziecka – opiera się w zasadzie na nieporozumieniu. Akceptowane obyczajowo „chodzenie ze sobą” młodych nie jest jeszcze szukaniem towarzysza życia. Dla dziewczyny „chodzenie z chłopcem” czy „posiadanie” swego chłopca jest potwierdzeniem własnej wartości. Dla chłopca często jest sprawdzianem jego „męskości”. Demonstrowanie pożądania, dążenie do kontaktów seksualnych jest niezależne od uczuć, podejmowane częściej przez mężczyznę. Nawet można powiedzieć, że świadomie szuka on doświadczeń erotycznych z dziewczętami, które mu się tylko podobają. Miłość rzeczywista czyni go raczej nieśmiałym i nie zawsze zdobywczym. Demonstrowane pożądanie dziewczyna przyjmuje jako manifestację miłości upragnionej i wymarzonej, zarówno jako najwyższą wartość życia, jak i szczytowe przeżycie własnej wartości, potwierdzonej miłością mężczyzny. Kokieteria, a nawet pewne prowokacyjne zachowanie jest u dziewczyny wołaniem o miłość – mężczyzna zaś przyjmuje je nieraz jako prowokację lub odpowiedź na swoje pożądanie i upoważnienie do wyłudzenia uległości jako dowodu miłości. Oddanie się mężczyźnie zwiększa poczucie przynależności i miłości u dziewczyny bez względu na to, czy doznała jakiejkolwiek satysfakcji seksualnej, podczas gdy nasycenie pożądania

39


mężczyzny może w wypadku nikłego zaangażowania uczuciowego zmniejszyć jego zainteresowanie partnerką. I tu właśnie zaczyna się dramatyczna komplikacja: dziewczyna dąży do stabilizacji związku w małżeństwie z partnerem nawet niekochanym, młody człowiek zaś stara się tego uniknąć, ponieważ poczucie odpowiedzialności nie obejmuje u niego życia seksualnego z partnerką niekochaną. Jeśli ostatecznie dziewczyna zostanie porzucona bez względu na kontekst, czy to będzie brutalne i cyniczne, czy z zachowaniem pozorów, jej osobowość w tym, co jest zdolnością do miłości, zostanie głęboko zraniona. Zdarzenie to ma uzasadnienie biologiczne. Każde zjawisko życiowe pierwszorazowe (odruch, reakcja, obraz, doznanie zmysłowe) jest najsilniejsze i pozostawia trwały ślad, staje się niejako modelem przeżywania na przyszłość, często stereotypem tak trwałym, że tylko z trudem ulegającym modyfikacji. Jest to tak zwana zasada pierwszych połączeń, „wdrukowania”, opisywana przez fizjologię wyższych czynności nerwowych. Psychologicznie rzecz biorąc, pierwsze przeżycie staje się punktem odniesienia do przeżyć następnych. Przy tym nie chodzi tylko o fragment przeżycia, na przykład sam stosunek płciowy, ale cały kompleks przeżyć związanych z osobą partnera. Tak więc z pierwszym partnerem związuje się niejako na zawsze. Im większe było zaangażowanie uczuciowe, im większe – dosłownie – oddanie, tym głębsza „blizna”, trwały ślad w życiu psychicznym. Mówiąc realnie, raz porzucona dziewczyna będzie miała zawsze lęk przed porzuceniem, niechęć do pełnego oddania się, zaufania, a w samej miłości zmysłowej częste natrętne porównania z pierwszym partnerem. To samo dotyczy mężczyzny. Tak zwane „zepsucie”, jak to język ludowy nazywa, nie stanowi samą tylko sumę doświadczeń, którymi wielu naiwnie się szczyci, a niektórzy usiłują wykazać ich wartość, ale raczej postawę wymagania i oczekiwania partnera

40


idealnego, który zawarłby w sobie walory wszystkich dotychczasowych, natomiast byłby wolny od ich wad. W rzeczywistości jest to wymaganie nierealne, mające coraz mniej szans na zaspokojenie, zaś szukający ma coraz mniej szans na stabilizację uczuć i pożądania skupionego na jednym trwałym obiekcie. Tu kalectwo polega na niezdolności do wiecznej miłości (lojalności, miłości pomimo spadku napięcia, rozczarowania). Czyż nie jest zresztą również pewnym kalectwem psychicznym nabycie wprawy w porzucaniu? W odchodzeniu, w którym zawsze jest jakaś bezwzględność i brutalność, coraz mniej uświadamiana? Porzucenie jest nieszczęściem dla porzucającego w równej mierze – choć w innym wymiarze – jak dla porzuconego. U ostatniego godzi w miłość i ufność, u tego pierwszego zabija wrażliwość na przeżywanie drugiego człowieka, utrwala egocentryzm i egoizm. Tak zwane zbieranie doświadczeń w związkach bez miłości, dorywczych i nieodpowiedzialnych nie przygotowuje do miłosnego spotkania. Utrwala postawę egocentryczną, koncentrację uwagi na własnych doznaniach, stępia zdolność zrozumienia, nie mówiąc już o tym, że pozbawia zdolności opanowania, oczekiwania i prawdziwego zdobywania, które różni się od sportowo traktowanego „podrywania”, głównie sycącego miłość własną podrywacza. Wszystko to dotyczy w równej mierze obu płci. Przyznać jednak trzeba, że cierpi więcej ten, kto więcej daje, a więcej daje, oddając się – dziewczyna. I często właśnie dlatego, że więcej daje, bardziej się potem przywiązuje bez względu na rozczarowanie, jakie przynosi zbyt wczesne współżycie seksualne. Również rozbudowane marzenia erotyczne młodego człowieka, który w małżeństwie oczekuje ich realizacji w identycznej postaci, a od młodej żony wcielenia się w postać ze swych snów, której zachowanie się reżyserował w najdrobniejszych szczegółach, stanowią bardzo złe przygotowanie

41


do małżeństwa. Żaden żywy człowiek nie zagra w intymnym pożyciu przepisanej mu „roli”. Tak więc sformułowanie „wstrzemięźliwość przedmałżeńska” obejmuje rzeczywistą wstrzemięźliwość i umiejętność znoszenia napięcia seksualnego. Wielkim jednakże błędem jest „hodowanie” w młodym człowieku przeświadczenia o tym, że życie seksualne jest czymś złym czy podejrzanym moralnie, albo traktowanie życia płciowego jako czegoś, co winno budzić wstręt i odrazę. Taka „profilaktyka” jest wybitnie szkodliwa. Raz obudzony wstręt jest na zasadzie tego samego prawa pierwszych połączeń bardzo trudny do wygaszenia, utrudniając później pożycie małżeńskie, które ma być przecież znakiem miłości i oddania. Wstrzemięźliwość przedmałżeńska to w swej istocie umiejętność świadomego oczekiwania, realnego przygotowania, nie bez uczuciowej i zmysłowej tęsknoty do podjęcia nowej, trudnej formy kontaktu między mężczyzną i kobietą.

Człowiek wobec swej płodności W rozwoju biologicznym organizmu ludzkiego płodność stanowi punkt dojścia, zdolność do owocowania biologicznego. Można by oczekiwać, że dopiero ten punkt dojścia w rozwoju psychoseksualnym ujawni się nie tylko w pragnieniu potomstwa, ale także jako subiektywna potrzeba związku z partnerem seksualnym jako partnerem w rodzicielstwie. Bywało zresztą w obyczajowości, że mężczyzna szukał „matki dla swych przyszłych dzieci”.

42


Jednakże w procesie dojrzewania potrzeby seksualne pojawiają się niezależnie od stanu płodności. Młody chłopak podejmuje niekiedy aktywność seksualną – i jest do niej zdolny – zanim osiągnie biologiczną zdolność zapłodnienia. Przeciwnie dziewczyna: jest zdolna do poczęcia i urodzenia dziecka na długo wcześniej niż jest zdolna do przeżywania seksualnego. Doświadczenie, że nie każdy stosunek płciowy zapładnia, uogólnia się, rozdzielając życie seksualne od płodności, traktując je jako dwie odrębne dziedziny życia, rezygnując nawet z logicznego związku przyczynowego, jaki zachodzi między współżyciem płciowym a zrodzeniem potomstwa, co wyraża się zdziwieniem i zaskoczeniem wobec poczętego życia. Wypowiedzi młodzieży badanej ankietowo na temat ich inicjacji seksualnej wykazały, że ewentualność poczęcia u większości rozpoczynających współżycie wcale nie była brana pod uwagę. Wcześniejsze w procesie dojrzewania pojawienie się zainteresowań i potrzeb seksualnych w stosunku do pragnienia przekazania życia, a zwłaszcza podjęcie współżycia seksualnego w okresie niedojrzałości psychoseksualnej utrwala rozerwanie związku między seksualizmem a płodnością. Fakt, że na ogół płodności się „nie odczuwa”, powoduje wyparcie jej ze świadomości. W wychowaniu często popełnia się błąd przeakcentowania aktywności seksualnej poza małżeństwem jako zła moralnego (VI przykazanie Boże: nie cudzołóż) przy niedostatecznym zaakcentowaniu odpowiedzialności człowieka za własną płodność. Najpowszechniejszą postacią utrwalonej niedojrzałości w tym zakresie jest trwała nieświadomość własnej płodności (wcale nierzadka u mężczyzn) oraz utrwalony lęk przed własną płodnością (częsty wśród kobiet), jako zagrożeniem spontaniczności życia płciowego. Niedojrzałość ta jest częściej spotykana u mężczyzn, bowiem w wychowaniu młodej dziewczyny akcentuje się jej płodność, przedstawiając ją jako

43


„niebezpieczeństwo” czyhające na lekkomyślnych w swym miłosnym oddaniu. I właśnie w tej postaci utrwala się świadomość płodności: jako zagrożenie – zamiast wartości. Z tego zrodziła się cała teoretyczna i praktyczna antykoncepcja, wszystkie metody „zabezpieczające” człowieka przed jego własną płodnością. Istotą antykoncepcji jest bowiem usiłowanie ubezpłodnienia człowieka – czasowe, odwracalne, niekiedy tylko doraźne, albo też, szczególnie w ostatnio stosowanych środkach mechanicznych, niedopuszczenie do zagnieżdżenia się zapłodnionego jajeczka w wyściółce macicy, a więc działanie wczesnoporonne. Wszystko to dzieje się nie bez ewidentnych korzyści materialnych czerpanych przez producentów środków antykoncepcyjnych – zamiast prawidłowego dorośnięcia do własnej ludzkiej płodności: trwałego związania w świadomości seksualizmu i płodności. Formuła jest prosta: mężczyzna jest zawsze płodny, w każdym zbliżeniu seksualnym spełnia warunki zapłodnienia. Kobieta musi się nauczyć odczuwać własny okres płodności, ponieważ w przeciwieństwie do mężczyzny jest ona tylko w pewnych okresach zdolna do poczęcia. Przed młodą kobietą jej własna płodność staje jako zadanie: zrozumienia, poznania i opanowania świadomością. Wymaga to zaangażowania intelektualnego – nabycia odpowiednich wiadomości o fizjologii narządów rozrodczych, o cyklicznych zmianach zachodzących w organizmie kobiecym, uważnej bieżącej obserwacji własnego cyklu przemian i uchwycenia wszystkich istotnych dla ustalenia rytmu płodności objawów, często towarzyszących im wahań nastroju i aktywności. Przede wszystkim istotne jest uchwycenie terminu jajeczkowania, co uzyskuje się metodą codziennego pomiaru podstawowej ciepłoty ciała (w dniu jajeczkowania podnosi się ona o kilka dziesiątych stopnia Celcjusza na cały okres drugiej fazy cyklu miesięcznego)

44


albo przez obserwację wydzielanego śluzu. Oddajmy tu głos specjaliście ginekologowi, prof. W. Fijałkowskiemu*: „...punktem szczytowym i punktem odniesienia (w obserwacji cyklu miesięcznego) przestała być data miesiączki, a stała się nim data owulacji (jajeczkowania). Z tego faktu wynika zaraz następna sprawa: pierwsza część (nie połowa!) cyklu: od miesiączki do daty jajeczkowania – jest zmienna i wynosi różną liczbę dni od ok. 10 dni do kilku, a nawet kilkunastu tygodni. Natomiast druga część cyklu: od daty jajeczkowania – zawsze jest stała i wynosi w przybliżeniu 12–16 dni. Nigdy nie przekracza 20 dni. Jeśli krwawienie wystąpi po tym czasie, nie jest to zwykła miesiączka, lecz bardzo wczesne poronienie. Bezpodstawne jest mniemanie, że miesiączki mogą się spóźniać. Miesiączka nigdy się nie spóźnia, jeśli czas jej wystąpienia wyznacza nie data poprzedniej miesiączki, lecz data jajeczkowania zapoczątkowująca 2-tygodniową fazę ciałka żółtego, którego zanik powoduje złuszczanie się błony śluzowej macicy z towarzyszącym mu krwawieniem...”. Kobieca świadomość własnej płodności musi być aktualna na każdy dzień: to dziś jestem płodna lub znajduję się w okresie wykluczającym poczęcie. Zdobycie tej pełnej i aktualnej świadomości pozwala wyzwolić się od niedojrzałego lęku lub też świadomie przyjąć szansę macierzyństwa. Uzyskanie tej pełni świadomości sprawia, że kobieta staje się pełniej partnerką mężczyzny: to ona podejmuje decyzję – przyjmuje lub hamuje inicjatywę seksualną swego męża, w zależności od wcześniejszych wspólnych ustaleń, od sytuacji rodzinnej, zdrowotnej, społecznej (tu należą także warunki materialne rodziny, mieszkaniowe itp.). Uczenie się własnej płodności przez młode kobiety nie jest trudne, musi być jednak świadomie

* Włodzimierz Fijałkowski, Naturalny rytm płodności, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1985.

45


podjęte – to nie przychodzi „samo”, jak dojrzałość biologiczna czy zdolność do odczuwania pożądania seksualnego. Jak każda umiejętność wymaga wiedzy, którą zdobywa się przez lekturę czy wykłady. Nie brak już dziś odpowiedniej literatury**. Odpowiednie informacje można uzyskać w poradniach życia rodzinnego. Nie wystarczy teoretyczna znajomość praw biologicznych płodności ludzkiej, niezbędne jest praktyczne sprawdzanie własnego cyklu płodności za pomocą prowadzonych systematycznie przez dłuższy czas obserwacji i notatek dotyczących objawów charakterystycznych dla poszczególnych faz cyklu miesięcznego. Świadomość własnej płodności aktualnej dopiero stopniowo toruje sobie drogę, lecz raz wyuczona pozostaje umiejętnością pozwalającą na uwolnienie się kobiety od lęku przed nieplanowanym zapłodnieniem, a także od ryzykownej zdrowotnie, uciążliwej i niepewnej antykoncepcji, niedozwolonej przez etykę katolicką. Nie będziemy tu szczegółowo przedstawiać sprawy fizjologii płodności, regulacji poczęć, wyboru płci dziecka itp. Chodzi przede wszystkim o to, by dojrzały człowiek przyjmował własną płodność, a także akceptował płodność swego współmałżonka jako niezbywalną cechę jego osoby ludzkiej, jako znamię dojrzałości i element należący do istoty życia, wymagający objęcia świadomością i opanowania go zgodnie z rozumną naturą człowieka. Takie jest bowiem znaczenie określenia „świadome rodzicielstwo”. Nie jest ono

** Billings E. i J., Atlas metody owulacji Billingsa, Pallotinum, Poznań 1998; Fijałkowski W., Ekologia rodziny, Wydawnictwo Rubikon, Kraków 2001; Kipley J. i S., Sztuka naturalnego planowania rodziny, Liga Małżeństwo Małżeństwu, Warszawa 1994; Kramarek T., Rozpoznawanie okresowej płodności małżeństwa, Fundacja „Głos dla życia”, Poznań 1997; Pulikowski J., Warto żyć zgodnie z naturą, Oficyna Współczesna, Poznań 1999; Samoć A., Naturalne Planowanie Rodziny. Polskie Stowarzyszenie Mauczycieli NPR, Gdańsk 1991; Wójcik E., Naturalne Planowanie Rodziny, Wydawnictwo Rubikon, Kraków 2005.

46


niczym innym jak właśnie postawą małżeństwa w pełni (to znaczy, w każdej chwili i z całą pewnością) świadomego swej płodności. Oddajmy jeszcze raz głos specjaliście, popularyzującemu wiedzę o ludzkiej płodności, zwalczającemu uprzedzenia i rozpowszechnione błędy jej rozpoznawania: „Akceptacja zdolności przekazywania życia jest podstawowym warunkiem świadomego i odpowiedzialnego «gospodarzenia» tą zdolnością. Wyrazem tego jest dążenie do poznania naturalnego rytmu płodności. Naprzemiennie występujące okresy płodności i niepłodności dają się odczytać w każdym kolejnym cyklu. Stąd decyzja co do współżycia musi już zawierać wzięcie pod uwagę tej ewentualności. Zachęcając do stosowania metod naturalnej regulacji poczęć, należałoby dokonać kilku sprostowań: 1. Cykl często bywa nieregularny. Zmienność wykazuje faza pierwsza (przed jajeczkowaniem), natomiast faza druga (od jajeczkowania do wystąpienia krwawienia) jest w przybliżeniu stała i wynosi ok. 14 dni. Nieregularność cyklu nie stanowi żadnej przeszkody w stosowaniu metod naturalnych. Co najwyżej – pewne utrudnienie, zwłaszcza w okresie wdrażania się w obserwację. 2. Najważniejszym wydarzeniem w cyklu jest jajeczkowanie, nie miesiączka. Obserwacja cyklu nie sprowadza się do zapisywania daty miesiączki, lecz polega na obserwacji cyklicznego wydzielania śluzu. Jajeczkowanie występuje zwykle w najbliższym dniu po szczycie objawu, czyli po ostatnim dniu występowania śluzu wilgotnego, przejrzystego i śliskiego. Niepłodność rozpoczyna się od czwartego dnia po szczycie objawu. 3. Naturalna metoda regulacji poczęć nie polega na ustalaniu momentu jajeczkowania, lecz na wyodrębnieniu w cyklu początku i końca okresu płodności. Pierwszym dniem, w którym poczęcie jest możliwe, jest

47


zmiana w „podstawowym wzorze niepłodności”. Jeśli ten wzór cechuje się suchością zewnętrznych narządów płciowych po miesiączce, zmiana polega na pojawieniu się wilgotności połączonej z wydzielaniem śluzu, który początkowo zwykle jest lepki i nieprzejrzysty. Jeśli zaś wzór ten charakteryzuje się występowaniem zawsze takiej samej wydzieliny, początek okresu płodności rozpoczyna się w dniu jakiejkolwiek zmiany w tej wydzielinie, która zazwyczaj przedtem jest niewilgotna, nieprzejrzysta i nierozciągliwa. 4. Okres niepłodności poowulacyjnej (po jajeczkowaniu) rozpoczyna się od czwartego dnia po szczycie objawu śluzu. 5. Występowanie dodatkowego czy sprowokowanego jajeczkowania u człowieka jest czystym przesądem, który nie powinien już dawno mieć miejsca w społeczeństwie liczącym się z osiągnięciami nauki” ***. Nieufność wobec naturalnych metod regulacji poczęć wynika wprost z lęku i z charakterystycznego dla współczesności irracjonalnego zaufania do produktów i instrumentów, które zawsze pozostają bardziej zawodne od praw natury. Przez akceptację własnej płodności i panowanie nad nią, przez posłuszeństwo dla jej praw małżeństwo uzyskuje – pozornie paradoksalnie – wolność, która nie jest uległością wobec własnych impulsów pożądania; łatwiej wkracza w tę fazę dojrzałej miłości, w której współżycie seksualne staje się wyrazem, słowem miłości w tym samym stopniu, co powstrzymanie się od niego dla dobra osoby współpartnera i wspólnoty.

*** Włodzimierz Fijałkowski, Biologiczny rytm płodności a regulacja urodzeń, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1971, s 125.

48




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.