5 minute read
Rozmowa z Bogumiłą Malinowską, właścicielką Gabinetu Stopy Cukrzycowej i Leczenia Ran w Białymstoku ......................... str
Satysfakcja z niesienia pomocy chorym
▲ Bogumiła Malinowska przed kwiaciarnią Pluk n Bloom w Holandii.
Advertisement
Specjalistka pielęgniarstwa chirurgicznego, promotor zdrowia, edukator diabetologiczny. Prowadzi własny gabinet, w którym zajmuje się leczeniem trudno gojących się ran przewlekłych, oparzeniami, stopą cukrzycową. Przedstawiam Bogumiłę Malinowską z Gabinetu Stopy Cukrzycowej i Leczenia Ran w Białymstoku.
Marzena Bęcłowicz: Świętuje Pani właśnie pierwsze urodziny swojego gabinetu – wymarzonego prywatnego Gabinetu Leczenia Ran Przewlekłych i Stopy Cukrzycowej. Serdecznie gratuluję i mam nadzieję, że zarówno ja, jak i nasi Czytelnicy za chwilę poznają i Panią, i Pani gabinet. Proszę opowiadać… Bogumiła Malinowska: Choć lubię zmiany i nowe wyzwania, to decyzja, aby odejść ze stanowiska pielęgniarki koordynującej pracę poradni chirurgicznej w Białymstoku i zacząć działać na własny rachunek, łatwa nie była. Wyznaczanie celów i dążenie do ich realizacji oraz stopień satysfakcji z ich urzeczywistniania były tematem mojej pracy magisterskiej przed dwudziestu laty. Wtedy nie wiedziałam, że wykorzystam tę wiedzę w życiu osobistym i zawodowym. Dziś, gdy o tym myślę, to czuję pewnego rodzaju wdzięczność, że moje decyzje i wybory życiowe doprowadziły mnie tu, gdzie jestem teraz. Pomagam chorym ludziom i mam to szczęście, że mogę na co dzień obserwować pozytywne efekty moich działań i terapii.
MB: Sięgnijmy zatem pamięcią do początków Pani pracy zawodowej. BM: Kiedy zaczynałam pracę w zawodzie pielęgniarki chirurgicznej, zazwyczaj zajmowałam się pacjentami z raną ostrą lub pooperacyjną. Schemat postępowania był zazwyczaj taki sam. Pacjent otrzymywał poradę lekarską, a ja wykonywałam zmianę opatrunku jałowym materiałem gazowym, na który zakładałam bandaż lub plaster. Jeśli zachodziła potrzeba chory dostawał receptę na leki przeciwbólowe i ewentualnie antybiotyk. Były to szybkie i proste procedury. Z czasem jednak zaczęłam spotykać się z bardziej skomplikowanymi ranami - odleżynami, owrzodzeniami kończyn dolnych, stopą cukrzycową, oparzeniami - które wymagały ogromnej wiedzy wielospecjalistycznej.
MB: Nie były to jednak dla Pani rzeczy „obce”. BM: Nie. W czasie studiów pielęgniarskich zgłębiłam wiedzę z zakresu promocji zdrowia, diabetologii i diety w cukrzycy. Tematem mojej pracy dyplomowej był zaś zespół stopy cukrzycowej i leczenia ran. W trakcie specjalizacji z pielęgniarstwa chirurgicznego poznałam nowoczesne metody leczenia ran przewlekłych. Ponadto miałam szczęście spotkać na swojej zawodowej drodze wielu doskonałych specjalistów chirurgów, praktykujących w naszych białostockich szpitalach. Uczyłam się też leczenia stopy cukrzycowej i ran przewlekłych od najlepszych lekarzy i pielęgniarek z całej Polski. Zdobyte doświadczenie pozwala mi teraz na kompleksowe podejście do leczenia ran. Współpracuję z chirurgiem ogólnym, chirurgiem naczyniowym, ortopedą, diabetologiem, rehabilitantem, dietetyczką, podologiem oraz specjalistą od dobierania obuwia i wkładek dla diabetyków. Poza tym od ośmiu lat, przynajmniej raz w roku, biorę udział w szkoleniu z leczenia ran. Mój brat powiedział mi kiedyś, że nigdy nie przestanę się uczyć. To prawda, chcę, aby moi pacjenci mieli dostęp do najnowocześniejszych metod leczenia i opatrunków. Wielodyscyplinarność i holistyczne podejście do pacjenta to moje zawodowe motto.
MB: Jak wygląda praca w gabinecie leczenia trudno gojących się ran? BM: Praca z pacjentem z trudno gojącą się raną to niejednokrotnie przykry i drastyczny obraz. W codziennej pracy wykorzystuję specjalistyczne opatrunki przyspieszające proces gojenia. Dobieram je w zależności od głębokości rany i innych problemów towarzyszących, takich jak duży wysięk, czy zakażenie. Ich zaletą jest to, że nie wymagają codziennej zmiany i mogą pozostawać na ranie od 3 do 5 dni, co zmniejsza koszty leczenia. W przypadku zakażenia pobieram posiew, co pozwala na dobranie celowanej antybiotykoterapii, skraca czas leczenia i nie obciąża zbędnie organizmu chorego. W zespole stopy cukrzycowej zwracam uwagę, czy rana powstała na tle neuropatycznym (brak czucia) czy niedokrwiennym (pogorszenie/ brak przepływu krwi tętniczej). Zróżnicowanie to pozwala mi na pokierowanie pacjenta na odpowiednie leczenie specjalistyczne. W przypadku niedokrwienia jest to angioplastyka (operacyjne udrożnienie/poszerzenie tętnic kończyn dolnych) i/lub tlenoterapia w komorze hiperbarycznej. Neuropatia wymaga natomiast przyjrzenia się dotychczasowemu obuwiu pacjenta i jego nawykom. W razie po-
trzeby kontaktuję się z fizjoterapeutą w celu dobrania specjalnych wkładek ortopedycznych i obuwia odciążającego.
Na co dzień współpracuję z dr Maciejem Cylwikiem, specjalistą ortopedii i traumatologii, z którym dzielę również życie prywatne. Każdy mój pacjent na pierwszej wizycie jest badany przez lekarza, od którego dostaje zalecenia oraz odpowiedzi na wszelkie zadawane pytania.
MB: Wspomniała Pani o specjalistycznych opatrunkach na rany. Czym się charakteryzują? BM: Opatrunek podciśnieniowy, w celu przyspieszenia gojenia rany i zmniejszenia ryzyka powikłań, utrzymuje stałe, ściśle kontrolowane podciśnienie w jej obrębie. Taka kontrolowana różnica ciśnień (wewnątrz i na zewnątrz rany) pozwala na bieżące odsysanie wysięku i odprowadzanie go drenem do specjalnego zbiornika. Dodatkowo podciśnienie stymuluje wzrost komórek i pobudza krążenie krwi wewnątrz rany, co pozwala na jej szybsze gojenie. Opatrunek taki może pozostawać na ranie kilka dni, gdyż utrzymuje stałą, kontrolowaną wilgotność. Średni czas gojenia się, np. owrzodzeń stopy cukrzycowej, trwa ok. osiem miesięcy, natomiast zastosowanie opatrunku podciśnieniowego skraca go nawet o 50-80%.
Z kolei opatrunek larwalny należy do najskuteczniejszych sposobów usuwania martwicy i pobudzania tkanek rany do wzrostu. Larwy „pracują” bardzo intensywnie, dlatego też przed założeniem opatrunku, zdrową tkankę wokół trzeba dokładnie zabezpieczyć specjalną maścią. Następnie - bezpośrednio w ranie lub na specjalnym opatrunku - umieszcza się larwy w taki sposób, by miały one swobodny dostęp aż do dna rany. Opatrunek zwilża się solą fizjologiczną i dba o jego stałą, dużą wilgotność. Larwy pozostawia się z reguły na cztery doby, jednak już po dwóch pacjent może samodzielnie zmienić wierzchnią warstwę opatrunku (gazę zwilżaną solą fizjologiczną). Po usunięciu opatrunku i dokładnym oczyszczeniu rany z larw, kolejne zmiany opatrunków wykonuje się według zaleceń specjalisty.
MB: Czy każdy chory z raną przewlekłą może liczyć na Pani pomoc? Czy Pani gabinet jest czynny w czasie pandemii? BM: Przyjmuję pacjentów na bieżąco, gdyż zdaję sobie sprawę, ze wielu z nich nie może pozostać bez opieki. Zachęcam do zgłaszania się do mojego gabinetu już przy pierwszych symptomach choroby. Każdy może liczyć na poradę i szczegółowe informacje dotyczące tego, jak postępować, aby szybko wrócić do zdrowia. Niestety, prawda jest taka, że jeśli nie zainwestujemy w swoje zdrowie i nie podejmiemy odpowiednich kroków w możliwie najszybszym czasie, to leczenie będzie dłuższe i bardziej kosztowne i czasem może skutkować nawet amputacją stopy.
MB: Na koniec proszę zdradzić naszym Czytelnikom co zajmuje Panią po pracy. BM: W wolnych czasie, choć tylko w sezonie letnim, układam bukiety - głównie z polnych kwiatów. To hobby bardzo odprężające umysł i dające mi poczucie szczęścia. Zbieranie polnych kwiatów to długi, kilkugodzinny proces, który zaczyna się od znalezienia odpowiedniej łąki kwietnej. Najlepsze są takie bardzo „dzikie”, choć czasami zdarza się, piękne okazy rosną w rowie przy drodze albo na skraju lasu. Kwiaty ścinam specjalnym sekatorem i zabieram do domu, gdzie w ogrodzie oczyszczam je ze zbędnych liści i przygotowuję do bukietu. Bukieciarstwa uczyłam się w szkole Kwiaty&Miut pod Poznaniem, gdzie pracują wspaniali ludzie, którzy potrafią doskonale przekazać wiedzę i jednocześnie zarazić swoją pasją do roślin.
Kiedy moje bukiety już powstaną, próbuję uwiecznić je na zdjęciach. Jednak jak zauważyłam niełatwo jest zrobić dobrą fotografię. I tu mogę powiedzieć, że fotografii też się uczę. Póki co zawodowo zajmuje się nią moja córka. Zawsze mogę liczyć na jej pomoc, a moje sesje fotograficzne w jej wykonaniu są najlepsze. Gdy Weronika mnie fotografuje, znika moja nieśmiałość i trema, bo patrząc w obiektyw widzę moją największą miłość.
▲ Praca z pacjentem z trudno gojącą się raną lub po amputacji, to często przykry i drastyczny obraz. Na górze zdjęcia ran przed podjęciem leczenia, na dole – w trakcie terapii.
MB: Dziękuję za rozmowę. Fot. Prywatne archiwum rozmówczyni