FUTBOL OBNAZONY
i
An o n imo w y p il k a r z
FUTBOL OBNAZONY Szpieg w s z a t n i P r e mi er Lea g u e
i
T l u m a cze n ie Piot r cze r n icki- so chal
Kr a k贸 w 2014
Tytuł oryginału I Am The Secret Footballer: Lifting The Lid On The Beautiful Game Copyright © The Secret Footballer 2012–2013 First published as “I Am The Secret Footballer: Lifting The Lid On The Beautiful Game” by Guardian Books Copyright © for the translation by Piotr Czernicki-Sochal, 2014 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN, 2014 Redakcja: Tomasz Wolfke, Kamil Misiek / Editor.net.pl Korekta: Kamil Misiek / Editor.net.pl Opracowanie typograficzne i skład: Joanna Pelc Projekt okładki: Paweł Szczepanik / BookOne.pl Front and back cover photographs © Shutterstock, Inc. / Sergey Peterman All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. Wydanie I, Kraków 2014 ISBN 978-83-7924-143-9
www.wydawnictwosqn.pl Szukaj naszych książekk również w formie e ej elektronicznej
DYSKUTUJ O KSIĄŻCE //WydawnictwoSQN / /SQNPublishing //WydawnictwoSQN
NASZA KSIĘGARNIA www.labotiga.pl N
SPIS TREŚCI wstęp
7
wspomnienia żony
11
rozdział 1 pierwsze kroki
15
rozdział 2 trenerzy
33
rozdział 3 kibice
55
rozdział 4 media
75
rozdział 5 taktyka
97
rozdział 6 sława
117
rozdział 7 agenci
141
rozdział 8 pieniądze
171
rozdział 9 złe zachowanie
195
rozdział 10 nadciąga koniec…
221
posłowie
257
WSTĘP Paul Johnson, zastępca redaktora naczelnego „Guardian News and Media”
Anonimowy Piłkarz to pewnego rodzaju wyznanie, ale też część większego planu. Anonimowego Piłkarza starano się zdemaskować, odkąd tylko napisał swój pierwszy artykuł dla „Guardiana” na początku 2011 roku. Rozwiązania zagadki szukano poprzez pieczołowitą analizę jego tekstów, z wykorzystaniem nazwisk, nazw klubów i meczów. Na kibicowskich forach toczy się rozważna i głęboka debata. Założono poświęconą temu zagadnieniu stronę internetową, www.whoisthesecretfootballer.co.uk. Padają dziesiątki odpowiedzi… Według tych, którzy sądzą, że złamali kod, grał w Blackburn, Sunderlandzie, Fulham, Boltonie, Wolverhampton, Burnley, Newcastle, Leicesterze, Liverpoolu, West Hamie, Evertonie, Tottenhamie, Birmingham lub Celticu. Albo jeszcze gdzie indziej… Według hasła na Wikipedii jest Anglikiem i występował w przynajmniej dwóch klubach Premier League. Dyskusje i poszukiwanie wskazówek to dobra rozrywka i być może pewnego dnia Anonimowy Piłkarz zdecyduje się ujawnić w swoim artykule. Jednak pisanie w ten sposób, tak szczegółowe omawianie gry i zaangażowanych w nią ludzi bez anonimowości byłoby niemożliwe. Nie spodobałoby się to jego klubowi (klubom), więc prawdopodobnie musiałby odpowiadać za złamanie warunków kontraktu. Nie spodobałoby się to jego agentowi, a jego trener (trenerzy) płonąłby żywym ogniem. 9
FUTBOL OBNAŻONY
Mówi nam, jakie to uczucie strzelić gola Manchesterowi United; mówi o Johnie Terrym i swojej reakcji, gdy został uderzony łokciem w twarz: „Kopnąłem go w nogi tak mocno, jak tylko mogłem, a on zgiął się i upadł na ziemię”. Barwnie opisuje wpływ, jaki wywiera na życie kontrakt wart milion czterysta tysięcy funtów (wraz z miesięczną ratą hipoteczną na kwotę dziewiętnastu tysięcy), i jak „otwiera to całą gamę możliwości wypoczynkowych”. Naciągacze, koperty, umowy, pokręcone premie; złośliwi trenerzy i wyrozumiali trenerzy; pomocni koledzy z drużyny oraz ci dręczeni i przestraszeni perspektywą końca kariery; media, kobiety, alkohol… To wszystko tu jest, w ilościach od zabawnych do przerażających. Jednak Anonimowy Piłkarz jest inny, a ta odmienność ujawniła się na wczesnym etapie jego życia. Opisuje klasę robotniczą, swoje pochodzenie, granie w używanych butach. Urodził się w kochającej i oddanej rodzinie, a jego ojciec zachęcał go do lektury klasyków – Szekspira, Dickensa, Joyce’a i reszty. Nie dostał się do futbolu typową drogą; musiał się borykać z paradoksem wymarzonego życia obracającego się wokół gry w piłkę, ale naznaczonego nerwami i frustracją poza boiskiem. To samo napięcie pojawia się, gdy walczy, by nie zatracić swoich korzeni, jednocześnie interesując się wytrawnym winem, sztuką i wyjeżdżając na luksusowe wakacje. Presja skumulowała się w nim do tego stopnia, że stał się niepewny, samotny i ma huśtawki nastrojów. Zgłosił się po pomoc i dostał leki, gdy okazało się, że po powrocie z treningu siada na krześle i nie wstaje do wieczora. Wszystko, co opisuje, to jego prawdziwe przeżycia. Kilka lat temu Anonimowy Piłkarz, jak w każdy weekend, przeglądał „Financial Timesa”. Pochłonęła go lektura rubryki anonimowego agenta nieruchomości, który otwierał drzwi do świata dobrze znanego wielu kupcom i sprzedawcom, ale dla wtajemniczonych będącego światem zupełnie innym: znacznie bardziej złożonym, 10
WSTĘP
potencjalnie niebezpiecznym i obłudnym. Podobieństwa do futbolu były aż nadto oczywiste. Piłka nożna, sport oglądany przez miliony, jest szczegółowo analizowana i opisywana w gazetach, radiu, telewizji i internecie. Trenerzy i piłkarze udzielają wywiadów, byli zawodnicy mają swoje rubryki. Toczą się niekończące dyskusje o taktyce, osobowościach, pieniądzach i motywacjach. Co jednak tak naprawdę o tym wszystkim wiemy? Odpowiedź Anonimowego Piłkarza jest prosta: niezbyt wiele. Właśnie dlatego pomyślał o własnej rubryce. Zgłosił się do nas (do mnie oraz Iana Priora, redaktora sportowego w „Guardianie”) i uznaliśmy, że to pomysł z niesamowitym potencjałem. Byliśmy jednak zaniepokojeni. Czy pisałby szczerze? Co by ukrywał? Czy umie pisać na temat i czy w ogóle umie pisać? Wszystkie te pytania zniknęły, gdy przysłał nam pierwszy tekst – a kolejne były coraz lepsze. Ta książka to jego pomysł. To jego własne słowa, jego własne doświadczenia, jego własne przemyślenia, jego własne uczucia. Jest niezwykłym człowiekiem. Paul Johnson Londyn, sierpień 2012 roku
WSPOMNIENIA ŻONY Życie z Anonimowym Piłkarzem
Kiedy go poznałam, był biedakiem. Nie miał nawet złamanego grosza. Właśnie dlatego ciągle rozmawialiśmy o tym, czego chcemy od życia. Miał mnóstwo pomysłów – pomysłów, które były znacznie większe niż nasza malutka mieścina. Ale główną rzeczą, która przypomina mi się z tych pierwszych wspólnych rozmów, jest to, że nigdy nie wspomniał o karierze piłkarza. Kiedy poznałam jego przyjaciół, wszyscy opowiadali, jaki to jest świetny, ale gdy tylko go o to pytałam, od razu zmieniał temat. Już wtedy było jasne, że nie chciał doświadczyć tego, co dzisiaj nazywa piłkarskim piętnem. Chciał być doceniany za inne rzeczy, które mówił lub robił. Kiedy przeszedł do swojego pierwszego wielkiego klubu, stało się oczywiste, że mają wobec niego znacznie poważniejsze plany niż tylko wystawianie go w pierwszym składzie. Chcieli, żeby był twarzą klubu, więc wysyłali go na wywiady, spotkania biznesowe i eventy organizowane przez sponsorów. Nie było w tym nic dziwnego, dopóki niektórzy członkowie zarządu i dyrektorzy nie zaczęli prosić go, żeby spotkał się z ich bogatymi znajomymi, którzy przylecieli na mecz. Wiedzieli, że nie zrobi pośmiewiska z klubu. Na początku dość chętnie wybierał się na te spotkania, ale nie minęło dużo czasu, zanim się zorientował, że coś jest nie w porządku. Mówił mi, że każdy z nich chciał tylko dowiedzieć się, jak zachowuje się ten i ten, jak gra się przeciwko 13
FUTBOL OBNAŻONY
tamtemu piłkarzowi, a jak przeciwko jeszcze innemu. To był ważny moment w jego życiu: czuł się wykorzystywany, więc zaprotestował. Miał nadzieję, że uda mu się nawiązać kontakty z tymi ludźmi na poziomie biznesowym albo porozmawiać o sztuce czy jakimkolwiek innym wspólnym zainteresowaniu. Jednak scenariusz zawsze był ten sam – nie padało jeszcze pierwsze słowo, a już było jasne, że interesuje ich tylko jako piłkarz. To bolało go najbardziej. Od tamtej pory zachowywał się naprawdę chamsko, jeśli ktoś nie chciał porozmawiać z nim o swojej pracy. Przerywał im w pół zdania, gdy pytali go o jakiś mecz, i kierował rozmowę na nich, tak, żeby wydawało się, że są strasznie płytcy, skoro chcą rozmawiać tylko o piłce. Zdenerwował wielu ważnych ludzi z klubu i wydaje mi się, że od tamtej pory już nigdy nie był taki sam. Zamknął się w sobie, ale nikt nie odważył się mu postawić, bo był zbyt ważny na boisku. Po prostu zostawili go w spokoju. I prawdopodobnie dlatego nikt z klubu nie zauważył u niego depresji. Trudno było na to patrzeć, bo zaczynano mu przypinać łatkę trudnego piłkarza, prowokatora. Kiedy jego kariera gwałtownie skręciła, zrobiło się trudno. Był ciągle obrażany przez kibiców, ale każdy, kto znał go prywatnie, wiedział, że po prostu nie potrafi funkcjonować na boisku. Mówiłam mu: „Po prostu powiedz im, dlaczego źle się czujesz”, ale on nigdy tego nie zrobił. Aż pewnego dnia wstałam i zobaczyłam, że o tym napisał. Następnego dnia czuł się lepiej. Nie chciał, żeby ludzie wiedzieli o jego chorobie – po prostu chciał to z siebie wyrzucić. Kariera piłkarska na najwyższym poziomie była spełnieniem jego marzeń, ale myślę, że już dawno z tego wyrósł. 14
WSPOMNIENIA ŻONY
Często słyszę, jak mówi, że osiągnął swoje cele wiele lat temu, i że już wtedy powinien skończyć karierę. Zdarzało się, że dzwonił do mnie po meczu i opowiadał mi o pomyśle, który nie dawał mu spokoju podczas gry. Teraz mam ich cały stos. Jego umysł przejmuje nad nim kontrolę, czy to mu się podoba, czy nie. Czasami widzę, jak pisze coś o czwartej nad ranem, bo nie może usnąć po potężnej dawce cukru przyjętej podczas meczu. Granie w piłkę przeszkadza mu w robieniu innych rzeczy, które sobie zaplanował. Jestem przekonana, że jego depresja ma z tym związek. Nienawidzi, gdy mówi mu się, o której ma być w danym miejscu, bo jest buntownikiem. Jest kimś, kto chce sam decydować, co i kiedy zrobi. To strasznie samolubne, ale wtedy jest najszczęśliwszy. Jest kreatywnym człowiekiem, a ludzie kreatywni nie radzą sobie, gdy się ich ogranicza. Kiedy powiedział mi, że postanowił zakończyć karierę, zaczęłam pytać go o wszystkie jego pomysły na życie, tak jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Ale pierwszym warunkiem do realizacji tych pomysłów było porzucenie piłki. Po tym, jak zgłosił się do „Guardiana” z propozycją pisania anonimowej rubryki, powiedział mi, że Paul Johnson i Ian Prior długo rozmawiali z nim o rzeczach niezwiązanych z futbolem i chcieli poznać jego zdanie na całą gamę innych tematów. Wiedział, że ma coś, czego chcą, zupełnie tak jak w jego pierwszym wielkim klubie. Różnica polegała na tym, że mógł do nich zadzwonić i pogadać o rzeczach, które nie miały nic wspólnego z piłką. Szczególnie Paul bardzo chętnie spotykał się z nim na zwykłe pogawędki. Od tej pory zachowuje się jak inny człowiek. Naprawdę cieszy go, że jest doceniany za to, jaki jest. Co prawda to 15
FUTBOL OBNAŻONY
futbol połączył go z jego nowymi znajomymi, ale tym razem ma poczucie, że ludzi interesują jego pomysły. Wreszcie, co najważniejsze, gdy przed nimi stoi, nie widzą w nim tylko piłkarza. Bo jemu zawsze chodziło o coś więcej niż futbol.
ROZDZIAŁ 1 PIERWSZE KROKI
Kiedy zacząłem się utrzymywać z gry w piłkę, przyrzekłem sobie, że nigdy nie będę taki, jak ci zgorzkniali, podstarzali zawodowcy, których mój nowy klub chętnie kolekcjonował. Nie mieli zamiaru udzielać mi rad czy mną kierować – wręcz przeciwnie, wykorzystywali każdą nadarzającą się okazję, by wytknąć mi pomyłkę lub faux pas. W tamtych czasach nie miałem pojęcia, że piłkarze zaczynają trening o dziesiątej rano, a kończą w południe. Pamiętam, że po pierwszych zajęciach czekałem w szatni na następną część, aż w końcu ktoś powiedział mi, że mogę już wracać do domu. Nie dostajesz żadnego poradnika, nikt nie tłumaczy ci piłkarskiej etykiety. Albo, jak mawiają trenerzy, jesteś „kumaty”, albo, na własne nieszczęście, jesteś frajerem. Jeśli chodzi o mnie, byłem równie nieopierzony jak moja gra. Nadal uważam, że miałem wielkie szczęście nie musząc przechodzić przez drużyny juniorskie; z dwóch powodów. Po pierwsze: zawsze miałem duże kłopoty z ludźmi u władzy – szczególnie jeśli ta władza jest nadużywana, ponieważ ktoś 19
FUTBOL OBNAŻONY
chce się poczuć ważniejszy, niż jest w rzeczywistości. Po drugie: zdecydowanie wolę grać w stylu, który stał się znany jako „futbol uliczny”. Wyprodukowanego piłkarza można rozpoznać z bardzo daleka, ale zazwyczaj to gracze naturalnie uzdolnieni i praktycznie nietykalni wywołują największe emocje. Na przykład Lionel Messi i Wayne Rooney nie musieli być trenowani: grają tak jak na ulicy, kiedy mieli dziesięć lat. Oczywiście, czasami muszą dopasować się do stylu gry lub formacji, ale generalnie grają spontanicznie. Nie jestem Messim ani Rooneyem – od razu to wyjaśnijmy – ale przez większość kariery grałem tak, jakbym nie miał nic do stracenia. Uwielbiałem stawać naprzeciwko piłkarzy, którzy wszystko mieli podane na tacy, i schodzić z boiska z butelką szampana za nagrodę zawodnika meczu. Nie dlatego, że lubię szampana – po prostu czułem, że to zwycięstwo tych wszystkich ludzi z moich stron, którym nigdy nie udało się zrobić wielkiej kariery. Jako „nowy” od razu skierowałem się w róg szatni, z dala od sprawujących władzę piłkarzy, ale wystarczająco blisko, by nie zejść z oczu trenera. Niestety, ten wybór nie spodobał się pewnemu skandynawskiemu piłkarzowi, jednemu ze zgorzkniałych, podstarzałych zawodowców, który podczas mojego pierwszego dnia w klubie porozrzucał moje ubrania po całej szatni, kiedy jadłem lunch. Wróciłem i zobaczyłem swoje rzeczy porozwalane po korytarzu i pod prysznicami. Byłem w szoku. Zakładałem, że drużyna jest właśnie tym – drużyną, grupą ludzi, którzy wzajemnie się chronią, pomagają sobie i walczą jako jedność. Co za błąd… Podstawowa rzecz, której się nauczyłem, jest taka, że każdy piłkarz w szatni każdego zespołu ma swoje cele. Nieważne czy to twój najbliższy przyjaciel, czy zaciekły wróg – każdy dba o własny interes. Byłem bardzo zdziwiony, kiedy 20
PIERWSZE KROKI WSTĘP
się zorientowałem, że niektórzy zawodnicy traktują grę w piłkę jako sposób na opłacanie rachunków i, co gorsza, wielu z nich to okropni ludzie. Jednocześnie nabrałem jednak dzięki temu potężnej pewności siebie. Jako dziecko grałem w futbol dniami i nocami – zazwyczaj brałem piłkę do łóżka, żeby móc pożonglować przed wyjściem do szkoły. Po powrocie włączałem kasetę VHS „101 Great Goals” (tę z Bobbym Charltonem na okładce) i zapisywałem każdego gola, którego udało mi się powtórzyć albo w parku (bramkę tworzyła metalowa konstrukcja huśtawki), albo na tyłach domu, gdzie rosły dwa kasztanowce o idealnych proporcjach dających więcej miejsca na próby strzałów z dystansu – takich jak potężne uderzenie Emlyna Hughesa z Liverpoolu (nie pamiętam już, który miało numer na liście, ale to było moje ulubione trafienie, ponieważ dało się usłyszeć dziki krzyk radości Hughesa po strzeleniu gola). Właśnie dlatego chciałem grać w piłkę: bo daje szansę na wielką chwałę, radość i ucieczkę od przeciętnego życia dzieciaka z małego miasta. Moim celem było zdobycie Pucharu Świata. Tata kupił mi album z naklejkami Panini 1986*; oglądanie wszystkich tych zagranicznych piłkarzy w różnych strojach narodowych było strasznie podniecające – piłkarzy takich jak Socrates, Rosjanin Rac, Rummenigge i, oczywiście, Maradona. To były drzwi do wielkiego świata. Połknąłem bakcyla. Wiele lat później jeden z kolegów z drużyny dostał powołanie do reprezentacji Anglii; był moim pierwszym znajomym, który został wybrany do kadry. Dla całego klubu były to bardzo emoAlbum z naklejkami przedstawiającymi piłkarzy biorących udział w mistrzostwach świata 1986 w Meksyku – przyp. tłum.
*
21
FUTBOL OBNAŻONY
cjonujące chwile, a ja nie mogłem się doczekać, aż spytam go o odczucia. „Stary, jest pięknie – powiedział. – Na starcie dostajesz pięćdziesiąt tysięcy za same prawa do wizerunku”. Nie potrafię wyrazić, jak dużo szczęścia dawał mi futbol w czasach dzieciństwa. Na całym świecie nie było niczego lepszego niż wyjście na dwór i wielogodzinne kopanie piłki, udając, że się jest Ianem Rushem czy Glennem Hoddle’em. Jednak mimo tego, że byłem w futbolu, tata postanowił mnie uczyć, i to nie tylko tego, co dotyczy mojej ukochanej dyscypliny. Mała grupka osób, które wiedzą, że jestem Anonimowym Piłkarzem, zawsze zadaje mi to samo pytanie: skąd się biorą te przedziwne, czasami głupkowate metafory, którymi zaczynam artykuły? Odpowiedź tkwi w należącej do taty pokaźnej kolekcji klasyków literatury – Szekspira, Dickensa, Joyce’a – oraz w oryginalnych nagraniach winylowych takich legend jak The Beatles, Pink Floyd, Bob Dylan, Rolling Stones i tak dalej. Podczas gdy większość moich przyjaciół jeździła na tradycyjne wakacje nad morze, tata nie widział przeciwwskazań, żeby pojechać samochodem na dwa tygodnie na duńską wieś, skazując nas na inspirowanego narkotykami rock’n’rolla i czytanie klasyków literatury na tylnym siedzeniu. Nie wydaje mi się, że to normalne dla dziesięciolatka. Jednak za nic bym tego nie zmienił. Nie chodzi o to, że byłem wspaniałym uczniem. Znalazłem starą uwagę szkolną, która brzmi: „****** nie słucha i nie zna poleceń, przez co nie może nadążyć za resztą”. Moje skupianie się szybko uległo poprawie, ale rozwijała się we mnie zdumiewająca tendencja do nieinteresowania się tym, co się o mnie mówi. Futbol był jedyną rzeczą, którą chciałem się zajmować, był najważniejszy rankiem, w południe i nocą. Byłem 22
PIERWSZE KROKI WSTĘP
przekonany, że zrobię karierę. Rodzice wspierali moje poczynania i w każdy weekend zawozili mnie na kolejny mecz. Grałem w najlepszych miejscowych drużynach, reprezentacjach hrabstwa, okręgu i mojej szkoły. Byłem znany w naszym regionie jako jeden z całej grupy bardzo utalentowanych, wschodzących graczy. Niektórzy z nich przeszli na zawodowstwo, inni podjęli szanowane prace, a jeszcze inni, jak ja, nie mieli pojęcia, co zrobić, jeśli nie wypali plan kariery piłkarskiej. A z biegiem lat prawdopodobieństwo gry w zawodowym klubie przypominało moje szanse na dobranie się do Kate Brookes podczas lekcji fizyki. Kiedy miałem piętnaście czy szesnaście lat, kilku kolegów zostało dostrzeżonych przez zawodowe kluby. Największy sukces odniósł chłopak, który trafił do akademii Tottenhamu (po dwóch latach z niego zrezygnowali). Ja też jeździłem na testy i ogólnie spisywałem się całkiem dobrze, ale nie pomagał mi fakt, że skauci w tym kraju nie są trenerami. Kiedy tylko jeździłem na te testy, chłopaków, którzy mieli metr dwadzieścia, od razu wysyłano na skrzydło, żeby tam gnili, a ci, którzy mieli metr pięćdziesiąt, byli ustawiani na pozycji stopera, mimo iż mówili swojemu skautowi, że grają na środku pomocy albo w ataku. Powtarzało się to raz za razem. Zawsze mnie to wkurzało, ale jeszcze bardziej wkurzony był mój tata, który jechał na drugi koniec kraju, żeby zobaczyć, jak jego syn gra godzinę na prawej obronie i piętnaście minut na lewym skrzydle. Szczerze mówiąc, skauting najlepszych klubów niezbyt się rozwinął. Na najwyższym poziomie połów jest tak duży, że złapanie dorodnego okazu nie mogłoby być prostsze. Mój przyjaciel, który był skautem czołowego klubu przez ponad dziesięć lat, powiedział mi, że gdyby był leniwy, nie musiałby nawet 23
FUTBOL OBNAŻONY
wychodzić z biura, ponieważ kluby z niższych szczebli piłkarskiej drabiny cały czas dzwonią do niego, oferując swoich najlepszych juniorów: „Każdego roku telefon dzwoni coraz wcześniej, a dzieciaki są coraz młodsze”. A on wie, o czym mówi. Na początku 2012 roku Chelsea zapłaciła półtora miliona funtów za Patricka Bamforda, osiemnastoletniego napastnika, który zagrał tylko dwanaście minut w pierwszym zespole Nottingham Forest. Frank Clark, prezes Forest, wyjaśniał, jakie zaszły zmiany: „Zazwyczaj potrafiliśmy zatrzymać piłkarzy przez parę lat od chwili ich debiutu w seniorach, ale teraz największe kluby płacą fortunę za dzieciaki w wieku trzynastu, czternastu, piętnastu, szesnastu lat”. Najstraszniejsze jest to, że mój przyjaciel przyznaje, iż jego transfer wcale nie musi wypalić: „Jeśli pokonam konkurencję z innych wielkich drużyn, to zrobiłem swoje. Jeśli dany piłkarz nie zdoła się przebić do pierwszego zespołu, to wina trenera, nie moja”. Kiedy w grę wchodzą większe nazwiska, robi się jeszcze łatwiej. Kilka lat temu rozmawiałem z innym przyjacielem, który był wtedy szefem skautów w jednym z czołowych klubów Premier League. Piliśmy kawę i zwyczajnie spytałem, jak mu się żyje. Jego drużyna właśnie wygrała mistrzostwo Premier League, więc spodziewałem się sielanki. Jego odpowiedź kompletnie zbiła mnie z tropu: „Co roku jest to samo, stary. Najpierw menedżer i sztab szkoleniowy dostają budżet od właścicieli, a potem wszyscy siadamy i patrzymy na potencjalne cele transferowe. Spojrzą na mnie i powiedzą: »Potrzebujemy ofensywnego pomocnika«. A ja powiem: »Okej, cóż, jest Totti, Kaka i Ronaldinho«”. Nie mam doświadczenia jako szef skautów, ale jeśli nadejdzie taki dzień, że czołowy klub zaoferuje mi 24
PIERWSZE KROKI WSTĘP
podobne stanowisko, to nie wyobrażam sobie, żeby praca była szczególnie wymagająca. Jeśli chodzi o moje próby zrobienia kariery, dość trudno było patrzeć, jak niektórzy koledzy dostają telefony z zawodowych klubów. Nie wydawało mi się, żeby byli równie uzdolnieni co ja – może jako piętnastolatki byli silniejsi, a na pewno lepiej zbudowani, ale z pewnością nie tak dobrzy z piłką przy nodze. Niestety, w tamtym okresie kluby były bardziej zainteresowane atrybutami fizycznymi niż umiejętnościami technicznymi. Na szczęście, podczas gdy wielu moich przyjaciół eksperymentowało na „scenie narkotycznej” późnych lat dziewięćdziesiątych, mnie udało się trzymać od tego z daleka, przynajmniej w głowie. Podjąłem decyzję, że czymkolwiek będę się w życiu zajmował, to nie zmarnuję go w moim rodzinnym mieście, gdzie rzadko kiedy działo się coś ciekawego. Kiedy planowałem wyjazd (za tydzień miałem pojechać do innego kraju) do mojej mamy zadzwonił skaut, który spytał, czy w przyszłym tygodniu jej syn chciałby przybyć na mecz testowy drużyny, dla której pracował. W tamtym okresie grałem w lidze amatorskiej i zarabiałem jakieś trzydzieści funtów tygodniowo. Jak się później dowiedziałem, ze skautem skontaktował się jeden z moich byłych trenerów, który powiedział mu, że mam wystarczająco dużo potencjału, by dać mi drugą szansę, o ile tylko klub uważa, że jest w stanie zagwarantować mi dodatkowe treningi i zamienić mnie w prawdziwego zawodowca. Nie pamiętam zbyt wiele z tego meczu testowego. W głowie ciągle kołatały mi się myśli o wyjeździe i wolności, więc kiedy w przerwie trener objął mnie w tunelu i powiedział: „Odwołuj wakacje – kupujemy cię”, radość przegrywała z faktem, że zapłaciłem za bilet w jedną stronę do San Francisco i tak 25
FUTBOL OBNAŻONY
naprawdę zastanawiałem się tylko nad tym, co jeszcze muszę spakować do kosmetyczki… Od tamtego czasu myślałem o tej chwili prawie codziennie. Spekulowałem, jak potoczyłoby się moje życie, gdybym miał wystarczająco dużo siły, żeby odmówić tamtemu trenerowi. Chciałem być zawodowym piłkarzem, odkąd tylko nauczyłem się chodzić, ale wiedziałem też, że kiedy jesteś do czegoś uwiązany, to odzyskanie wolności może być bardzo trudne. Zastanawiam się, gdzie bym teraz był. Czy zdobywałbym medale i miał swoje piętnaście minut sławy i uznania za to, że jestem w czymś dobry? Czy doświadczyłbym tych wyjątkowych chwil i czystej radości po strzeleniu gola lub wygraniu ważnego meczu? Prawdziwe pytania brzmią: czy miałbym więcej „prawdziwych przyjaciół”, gdybym nie pracował w każdy weekend przez ostatnie kilkanaście lat? Czy pojawiłbym się na ślubie mojego najlepszego kumpla, który wybrał mnie na drużbę, gdybym nie dostawał wtedy w dupę z Arsenalem? Czy udałoby mi się dotrzeć na te wszystkie pogrzeby, na które nie dotarłem, za co prawie nikt mi nie wybaczył? Czy brałbym antydepresanty, tak jak teraz? Czy wkurzyłbym tylu ludzi, bo po prostu nie chcę być taki jak oni? I jak oceniłbym swoje życie w normalnych warunkach, nie posługując się stanem konta lub sukcesami na boisku? Cóż, kto wie? Jak ktoś kiedyś powiedział, futbol to moja ulubiona gra. Podpisałem kontrakt (na pięćset funtów tygodniowo, co było dla mnie fortuną) i rozpocząłem karierę z uczuciem, że wpuścili do siebie kogoś, kogo może nie powinni, obcego do tajnego sacrum. A teraz, kiedy już byłem w środku, mogli na to guzik poradzić. To uczucie nigdy mnie nie opuściło. 26
Koniec fragmentu. Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl