Katalog fantastyczy 2015

Page 1

Z ARCHIWUM X WRACA NA EKRANY... i karty komiksu!

LATA W TYM ROKU NIE BĘDZIE zimowa rewolucja wg Patykiewicza

TO JUŻ 10 LAT KŁAMCY!

jubileusz twórczości Jakuba Ćwieka

ZAKON MIMÓW

kontynuacja bestsellerowego cyklu



Nawiedzają nas duchy znanych osobistości, żyjemy w ciągłym zagrożeniu napadu hord zombie, naszym bezpośrednim sąsiadem jest stary dumny smok, a wszystko dookoła spowija potężna magia. Dla nas to nic dziwnego – ot, normalny dzień w pracy. Cieszymy się z tego wszystkiego, bo fantastyka napędza nas do dalszego działania. Bezustannie stoimy na granicy dwóch światów, gdzie szalona fikcja miesza się z barwną rzeczywistością. Jesteśmy mostem do krainy zabawy i radości. Jesteśmy kluczem do niezbadanych pokładów wyobraźni. Jesteśmy spustem wyzwalającym strumienie refleksji. Jesteśmy lekarstwem na nudę. Jesteśmy Fantastycznie Nieobliczalni i nie pozwolimy, by magia drzemiąca w każdym z Was odeszła w zapomnienie.

Ekipa Wydawnictwa SQN


WYDAWNICTWO SINE QUA NON romański , kuśnierz , rędziak s . j . ul. tyniecka

30-323

35

kraków

NIP: 677-23-70-289 KRS: 0000428075 REGON: 122628646 KONTAKT

e-mail: biuro@wsqn.pl

tel./faks:

12 261-17-49

www.wsqn.pl

chcesz się z nami skontaktować? napisz do nas!

Dział promocji marketing@wsqn.pl

Dział handlowy handlowy@wsqn.pl

Propozycje wydawnicze propozycje@wsqn.pl

Księgarnia internetowa wydawnictwa www.labotiga.pl

skład katalogu : michał wachuła


fantastyka

komiks

s. 4

s. 52



fantastyka


|8

Dopóki nie zgasną gwiazdy

| czerwiec 2015 | 140 x 205 | około 400 s.

cena okładkowa:

34,90 zł

Przetrwaliśmy… Na jak długo? Kiedyś przecież nadejdzie koniec świata, pogasną gwiazdy i wszystko dobiegnie kresu, nawet życie ich nieznanego ojca. Po Upadku nic nie wygląda tak jak wcześniej. Lód i śnieg pochłonęły cały świat. Po ziemi stąpają wygłodniałe bestie, niebem nie rządzą już ptaki. Miasta stoją niemalże puste – jedynie złomiarze przeszukują je w pogoni za cennymi artefaktami. Śnieżne pustkowia i dzikie ostępy leśne przemierzają grupy myśliwych desperacko walczących o pożywienie. Pozostali przy życiu ludzie przenieśli się wysoko w góry, gdzie trzymają się ułudy bezpieczeństwa. Doskonale wiedzą, że biada tym, których dopadną światła na przełęczy. W takiej rzeczywistości przyszło żyć Kacprowi – młodzieńcowi, który nawet nie przypuszcza, jakie piekło zgotował mu los. Pogoń za ambicją oraz poczucie obowiązku wobec bliskich każą mu opuścić znaną okolicę i wyruszyć w podróż życia. A światła czekają na nieostrożnych wędrowców… Wejdź do świata, gdzie przetrwają tylko najsilniejsi.

PIOTR PATYKIEWICZ | polski autor fantastyki. Zadebiutował w 1996 roku opowiadaniem Czorty opublikowanym w piśmie „Fenix”. W 2006 roku wydał swoją debiutancką powieść Zły brzeg.


KATALOG SQN 2015

9|


| 10

fragment książki Stach położył dłoń na ramieniu brata, obrócił go ku sobie. – Nie każ mi żałować, że pozwoliłem ci iść ze sobą. – W chwiejnym oświetleniu jego twarz wydawała się obca. – Trzymaj się blisko, nie zadawaj głupich pytań i nie rób nic bez pozwolenia. Jasne? Kacper skwapliwie skinął głową gotów przyrzec wszystko, byle tylko wejść wreszcie do tego zakazanego dla niewtajemniczonych świata. Zdawał sobie sprawę, że Stach postępuje wbrew obyczajowi, zabierając kogoś tak młodego na górę; właściwie szesnastoletni wyrostek nie powinien nawet zbliżać się do schodów. Gdyby coś poszło nie tak, sygnalista nie usprawiedliwiłby się łatwo przed starszyzną. Stromy korytarz był tak wąski, że nie mogli iść obok siebie. Stach wziął lampkę i ruszył pierwszy, wypełniając barczystymi plecami niemal całą przestrzeń. Każdy nieostrożny krok na poszczerbionych, wyślizganych stopniach groził upadkiem. W miarę jak szli, robiło się coraz zimniej, na ścianach i na sklepieniu bielały płaty szronu. Chłód schodów dawał się odczuć nawet poprzez skórzane podeszwy, oddech palił mrozem. To było bardzo długie, żmudne podejście pośród monotonii z grubsza ociosanych ścian, bez jakichkolwiek szczegółów, na których można by zawiesić wzrok.


KATALOG SQN 2015 Przez cały czas Kacper widział przed sobą tylko parę najbliższych stopni i czarną sylwetkę brata, którą okalała drżąca poświata lampy. Gdy spojrzał za siebie, zdawało mu się, że zagląda w mroczną studnię bez dna. Wiatr świstał coraz głośniej, furkocząc, przechodząc raz po raz z wysokich gwizdów w niskie burczenie. Mniej więcej w połowie drogi napotkali schodzącego ze służby drugiego sygnalistę z pomocnikiem. Kacper nie potrafił nawet rozpoznać rysów ich twarzy. Tylko oczy bielały w czarnych obwódkach sadzy. Minęli się w ciasnocie korytarza, wymieniając ciche pozdrowienia; tamtym pilno było do ciepłej kąpieli, łyka kumysu i snu. Mimo ziąbu, gdy wreszcie dotarli na miejsce, Kacper był spocony. – Uwaga, pochyl głowę! – rzucił Stach. Zza małych, żelaznych drzwiczek buchnęła mocna woń spalenizny. Chłopiec miał poczucie, że wchodzi do wnętrza wygaszonego pieca; wiedział, że to komora sygnalizatorni. Z wypiekami na twarzy stanął pośrodku długiej na kilkadziesiąt kroków kiszki pieczary. Osmalone ściany lśniły jak czarne szkło. – Gdzie palenisko? – zmrużył oczy. – W głębi komory. – Sygnalista powiesił lampę na wbitym w sklepienie haku. Podeszli tam, wzbijając każdym krokiem szary pył. Chłopiec po raz pierwszy patrzył na to wszystko, co znał jedynie z opowiadań. Palenisko było wykutym w podłożu zagłębieniem o szerokości jakichś pięciu kroków, pełnym popiołów jeszcze ciepłych po nocy; ponad nim rozwierała się czarna paszcza dymnika przegrodzona grubą kratą. Po bokach wydłużonej jaskini ziały obszerne wnęki, gdzie składowano opał. – A to co? – Dotknął zwisającego przy ścianie łańcucha, którego drugi koniec znikał w głębi wywierconego w sklepieniu otworu. – Zostaw! Wyżej jest duża cysterna. Czasem zdarza się, że trzeba szybko wygasić palenisko. Jeśli pociągniesz za łańcuch, otworzy się upust. – Woda nie zamarza? – Zamarza, ale niedługo będzie tam tak ciepło, jakbyś kocioł postawił na piecu. Przeciwległy do paleniska kraniec komory zasłaniała ciężka, żelazna kurtyna pełna guzowatych ćwieków; obok ze ściany sterczał drewniany pulpit z kartką papieru, przyszpiloną na rogach, aby nie porwał jej wiatr, i ołówek. Kacper wiedział, że po drugiej stronie rozpościera się otwarty, mroźny bezkres. Nie dobiegał stamtąd żaden odgłos, zamieć huczała tylko w okopconej gardzieli dymnika. – Kiedy otworzysz? – zapytał z przejęciem.

11 |


| 12 – Jak przyjdzie czas. Najpierw posprzątaj tu. Drżącymi dłońmi Kacper wyjął z ukrytej we wnęce skrzyni ubranie ochronne pomocnika sygnalisty – sztywny jak blacha skórzany fartuch, ciężkie buciory z cholewami sięgającymi powyżej kolan, rękawice o jednym palcu i kaptur zasłaniający niemal całą twarz. Gdy miał już to wszystko na sobie, poczuł się ciężki i niezdarny, ale z gorączkowym zapałem zabrał się do pracy. Szybko zrozumiał, że to o wiele trudniejsze zadanie, niż mogłoby się wydawać. Wybierał popiół z paleniska szeroką szuflą i zrzucał do otworu zsypowego, z odrazą wdychając zatęchły smród, który bił z mrocznej czeluści. Gdy dogrzebał się w końcu do dna zagłębienia, jego ramiona omdlewały z wysiłku, a w zębach trzeszczał gorzki pył. Otarł mokrą twarz rękawem, rozmazując na policzkach smugi sadzy. – Zrobione – odetchnął. Stach drzemał we wnęce na kupie starych, potarganych worków. Spojrzał jednym okiem spod futrzanej czapy i postękując, obrócił się na drugi bok. – Dobra. Teraz ułóż drewno. Tylko porządnie, bo zaczniesz wszystko od początku. Następne godziny wyssały z Kacpra prawie wszystkie siły. Brał ze składu po jednym pękatym klocu, zarzucał na kark, dźwigał do paleniska i układał równo na rosnącym stosie. Było mu źle w zbyt luźnych rękawicach, ale kiedy próbował pracować bez nich, szybko zdarł skórę na dłoniach do krwi. Spoglądał na wystające z wnęki stopy brata, rzęził, kwękał, klął pod nosem, ale nie ustawał. Nabrał zupełnie nowego wyobrażenia o fachu sygnalisty. Nie było w tej robocie ani krzty poczucia obcowania z tajemnicą, jak to sobie wyśnił – tylko smród, pot i drapanie w gardle. Ułożył ostatnią warstwę stosu, osunął się na kolana. – Gotowe! Co teraz? Stach ziewnął, leniwie kiwnął jednym butem. – Nic. – Jak to nic? – Miałeś siedzieć cicho, szczeniaku. – Odwaliłem za ciebie najgorszą robotę, a ty nawet nie chcesz podnieść kurtyny? – chłopiec zakrztusił się oburzeniem. – Oszukałeś mnie! Sygnalista nie odpowiedział od razu, jakby zaskoczony tym wybuchem. Nigdy nie mieli ze sobą bliskiego kontaktu, dzieliła ich zbyt duża różnica wieku. Po raz pierwszy zdarzyło się, że to młodszy podniósł głos na starszego.


KATALOG SQN 2015 – Nic ci nie obiecywałem. – Stach dźwignął się wreszcie z barłogu, prostując barki. – Jeśli pogoda pozwoli, zamrugamy po zmierzchu. Przy burzy albo zbyt mocnym wietrze nie ma mowy. – Ale… – Jak ci się coś nie podoba, wracaj do matki. – Pogroził palcem, a potem nieoczekiwanie złagodniał. – Skąd u ciebie taka niecierpliwość? Przecież wielu ludzi przez całe życie nie ogląda nic poza osadą. Prawdę mówiąc, to niewielka strata. Tam nie ma nic ciekawego. Kacper uspokoił się trochę, usiadł na skrzypiącym zydelku i przez chwilę przyglądał się w milczeniu swoim pokrwawionym palcom. – Nie mów do mnie jak do dziecka – burknął zrezygnowany. – Nie każdemu wystarcza do szczęścia ciepły kąt i miska żarcia. Ja chcę poznać coś więcej. I zrobię to, choćbym musiał się zaciągnąć do drwali albo do złomiarzy. – Jesteś jeszcze smarkaty, nie przyjmą cię. Chociaż… – Stach podrapał się za uchem. – Znalazłby się jeden sposób. – Jaki? – ożywił się Kacper. – Jeśli nie zaczniesz wreszcie słuchać mądrzejszych od siebie, bardzo prawdopodobne, że skażą cię kiedyś na kierat. Stamtąd też można wiele zobaczyć. – A żebyś wiedział! Wszystko jest lepsze od takiego życia z dnia na dzień, wciąż tylko we własnym smrodzie. – Ale to jednak życie, a na nizinach czeka tylko śmierć. – Stach na moment zmrużył oczy, patrząc na kopcącą lampkę. – Wiem, jak to jest. Ze mną kiedyś było podobnie. Właśnie dlatego zostałem sygnalistą. Nigdy nie żałowałem tego wyboru, ale… – Nie dokończył, wzruszył ramionami. – Ale co? – Dzisiaj już wiem, że nie wolno się przyzwyczajać do złudzeń. Nasze miejsce jest tutaj, nic tego nie zmieni. – Uderzył pięścią w skałę. – Mogę jeszcze zostać gońcem! – wypalił Kacper bez namysłu. Starszy brat zmierzył go uważnym spojrzeniem, a potem powoli pokręcił głową. – Nie wiesz, o czym mówisz. – Wszystko przemyślałem. Tylko goniec jest naprawdę wolnym człowiekiem, nikt inny nie dociera tak daleko. – Przed gońcem nie ma żadnej przyszłości. Najlepsi są w stanie zaliczyć w życiu kilkanaście kursów, ale w końcu każdy z nich… Rozejrzyj się na cmentarzu. Nigdzie nie zajdziesz grobu gońca. Czy tego właśnie chcesz?

13 |


| 14 – Chcę się stąd wyrwać! – Głupi jesteś. – Stach wycelował w brata palcem wskazującym. – Lepiej nie opowiadaj o tym matce, bo dostaniesz chochlą w łeb. W czasie tej krótkiej, burzliwiej rozmowy powiedzieli sobie więcej niż kiedykolwiek przedtem. Każdy pozostał przy swoim, ale w głębi duszy Kacper miał pewność, że dopiero teraz naprawdę udało im się porozumieć. Ta myśl dodała mu otuchy, powoli ustępowało rozdrażnienie. Będzie, co ma być. Postanowił, że gdyby nawet tej nocy żelazna kurtyna się nie uniosła, zaciśnie zęby i przeboleje zawód w milczeniu. A jednak – gdy do sygnalizatorni dotarło echo odległego dzwonu, który zwoływał ludzi na wieczorne nabożeństwo, chłopcu mocniej zabiło serce. Stach przeciągnął się i wstał. Kacper nie śmiał głośniej odetchnąć, żeby nie spłoszyć szansy. Przypatrywał się w milczeniu, jak sygnalista sprawdza ułożony na palenisku stos, dopychając tu i ówdzie sterczący kloc. Wydało mu się, że wiatr w dymniku świszczy jakby nieco ciszej. Pod kratą zawirowało parę zbłąkanych płatków śniegu. Sam już nie wiedział, czego się spodziewać. – Ogień. – Krótkie polecenie Stacha skróciło mękę niepewności. Kacper podpalił kilka natłuszczonych trzasek i wetknął w szpary stosu; suche drewno zajęło się od razu, płomień błyskawicznie wspiął się pod sklepienie, wypełniając komorę jasnością. Dymnik łykał czarne kłęby, żar buchał coraz mocniej. – Siedź tu! – Sygnalista pchnął chłopca do wnęki. – Otworzę trochę wcześniej, niż powinienem, bo w nocy nic nie zobaczysz. Sam się przekonaj, że nie masz tam czego szukać. Zakręcił korbą, coś szczęknęło metalicznie, napięły się łańcuchy; masywna kurtyna drgnęła i gładko uniosła się w prowadnicach, znikając w szparze, która przecinała w poprzek sklepienie. Z tamtej strony wdarł się ryk wichury, wtłaczając do komory sygnalizatorni kotłujący się, mroźny tuman – ale po chwili śnieg opadł i odsłonięty wylot jaskini rozświetlił się czerwonym blaskiem. Kacper, wyglądając z wnęki, ze ściśniętym gardłem patrzył w bezkres. Zobaczył przyprawiającą o zawrót głowy przestrzeń niespętaną żadnymi granicami, pociętą pomarańczowymi smugami zmierzchu, dołem zmrożoną i martwą, u góry ożywioną ruchliwym deseniem chmur. Śnieg sypał nieprzerwanie, ale niezbyt gęsto; w zmiennych porywach wiatru powstawały wiry i kłęby, a czasem rozwierały się dalekie prześwity. W takich chwilach widać było wyraźnie groźny zarys Krzywego Wierchu i rdzawą tarczę słońca, która staczała się już za jego stromy


KATALOG SQN 2015 stok. Na tle płomiennego kręgu przemykały ulotne strzępki dymu czy mgły; chwilami dawał się dostrzec smukły kształt wieży wieńczącej odległy szczyt. Rychło zapadła bezgwiezdna noc. Otwór jaskini ział teraz mroczną pustką, z której czasem wymykała się garstka białych płatków, niby ćmy szukające światła. To był jakiś inny rodzaj ciemności, zimnej, zachłannej, gotowej wessać każdego, kto zapatrzy się w nią, tracąc poczucie czasu. Kacprowi w oczach stanęły świeczki, gdy brat otwartą dłonią klepnął go w kark. Otrząsnął się, wytężył wzrok. Ponad Krzywym Wierchem, na wieży, trzykrotnie mrugnęło światełko maleńkie jak iskra; zgasło i nie pokazało się więcej. – Sygnał wywoławczy! – zawołał w podnieceniu. Stach założył ciężką uprząż sygnalisty, dopinając ciasno pasy na piersiach i na brzuchu. Z pleców zwisały mu teraz luźno ciemne skrzydła sklecone z płatów miękko wyprawionej skóry, rzemieni i drewnianych prętów. Wyglądał jak ogromne, niezgrabne ptaszysko. Chrzęszcząc i klekocząc uprzężą, podszedł do wylotu jaskini. Jego znieruchomiała, wyprostowana sylwetka wydawała się mroczniejsza od nocnego nieba. Rozłożył ramiona, a wtedy skrzydła rozpięły się za nim półkoliście i łopocząc na wietrze, zasłoniły otwór. Opuścił ręce – skrzydła opadły, wypuszczając na zewnątrz jasność płomienia. Znowu w górę, w dół, i jeszcze raz. Po trzykroć. Kacper zacisnął z emocji pięści, obserwując, jak między wierchami nawiązuje się nić tego niesamowitego dialogu. Gdzieś tam, niewyobrażalnie daleko, po drugiej stronie mroku, na przekór wszystkiemu także przetrwali ludzie – pomimo głodu, mroku i zamieci. Ktoś tam czuwał, ktoś przydźwigał drewno i rozpalił ogień, żeby posłać przez noc trzy krótkie rozbłyski – sygnały życia. Stach czekał długo, oparłszy dłoń na pulpicie – na próżno. Musiał walczyć z podmuchami, które wydymały skrzydła, bo wiatr zadął z nową siłą, a śnieg prószył teraz ukosem wprost do komory. Na palenisku miotał się płomień, snopy iskier tryskały na ściany. Gdy wreszcie sygnalista opuścił kurtynę, Kacper zerwał kaptur z pałającej twarzy i odetchnął głęboko.

15 |


| 16

Kłamca . Papież sztuk

| maj 2015 | 125 x 195 | 304 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł

To już dziesięć lat, od kiedy pierwszy tom Kłamcy zagościł na półkach i w sercach czytelników. Loki – nordycki Bóg Kłamstwa na usługach aniołów, a także, mimochodem, bohater pięciu książek, komiksu i gry karcianej – nie ma jednak czasu świętować. Oto bowiem przyjdzie mu się zmierzyć z jednym z największych swoich wrogów. I to w dodatku na własne życzenie! Dezyderiusza Crane’a – samozwańczego boga popkultury – stworzył bowiem nie kto inny jak Loki. Rozpoczyna się gra z czasem. Z każdą chwilą nowy bóg coraz lepiej poznaje swoje możliwości i zrzuca kolejne ograniczenia. Jego główną mocą jest kontrola nad narracją swojego życia, a nawet... nad całą opowieścią. Przed Kłamcą spore wyzwanie! Jubileuszowa powieść o Lokim to wariacka jazda bez trzymanki umiejscowiona fabularnie po Machinomachii i Sługach Metatrona. Pełna gościnnych występów, ciętych bon-motów i będących wyznacznikiem serii popkulturowych nawiązań usatysfakcjonuje wszystkich miłośników Kłamcy. Także tych, którzy do dziś chcą śmierci autora za finał czwórki.

JAKUB ĆWIEK | autor 16 książek, licznych opowiadań i artykułów publicystycznych, scenariuszy i słuchowisk, a także pomysłodawca jedynej w swoim rodzaju trasy promującej czytelnictwo i muzykę, Rock&Read Festival.



| 18

fragment książki Raz jeszcze zerknął na zegarek. Została minuta. W tym właśnie momencie klamka poruszyła się lekko. Marcus odwrócił się w stronę drzwi, posłał uśmiech kędzierzawej głowie i dał znak, że jest gotowy. Wziął napełnioną szklankę i wrócił na swoje miejsce w fotelu. Ledwie to zrobił, drzwi otworzyły się niemal na oścież i do pokoju wszedł łysiejący, krągły grubasek w tanim, zielonkawym garniturze. Kędzierzawy, zamykając drzwi, przypomniał mu na odchodnym, że ma kwadrans. Grubasek nerwowo pokiwał głową. – Tak, tak, oczywiście – powiedział. Serią drobnych kroczków dotuptał do swojego fotela. Marcus w tym czasie wstał, wyszczerzył się w uśmiechu i wyciągnął rękę na powitanie. – Cześć, fajnie, że pan wpadł – powiedział, zaciskając palce na wilgotnej, pulchnej łapce grubasa. Miał wrażenie, jakby ściskał nadmuchaną gumową rękawiczkę. – Marcus Lester. – Bartolomew Andrew Chus – przedstawił się grubas. – La Figaro. Marcus uniósł brew. – Nie masz francuskiego nazwiska. Ani akcentu – zdziwił się. Grubas się uśmiechnął. Widać było wyraźnie, że słyszy to nie pierwszy raz i na to akurat pytanie ma gotową odpowiedź.


KATALOG SQN 2015 – Żona mojego szefa jest Francuzką i dobrze się jej ten tytuł kojarzy. Jestem z Augusta’s La Figaro, w Maine. Obaj roześmiali się niczym z najlepszego żartu, po czym Marcus, jak przystało na gospodarza, wskazał Chusowi fotel. – Zaczniemy? Czy może życzy pan sobie wody? – Bez pan, B.A. – odparł grubas. Marcus nie był pewien, czy tamten zrobił to odruchowo i z przyzwyczajenia, czy też był to wymyk zachęcający do skrócenia dystansu, który Lester podobno utrzymywał w rozmowach z dziennikarzami. To się zaraz powinno okazać, pomyślał. Usiadł i upił łyk wody, przyglądając się z rozbawieniem, jak dziennikarz, dobywszy notesu, gorączkowo szuka w kieszeni czegoś do pisania. Swoją drogą nie pamiętał już, kiedy ostatnio rozmawiał z kimś, kto nie używał do wywiadu dyktafonu. A może, cholera, w ogóle nigdy z nikim takim nie rozmawiał? Może tych z notesami pamiętał już wyłącznie ze starych filmów, gdzie dziennikarze zawsze mieli legitymacje prasowe wepchnięte za wstążkę fedory i zadawali pytania głośno i z kąśliwym, jankeskim akcentem? Wreszcie Chus znalazł długopis, otworzył kołowy notes i zaznaczył coś na stronie. Dopiero wtedy uniósł głowę, zmrużył oczy i zadał pierwsze pytanie: – Panie Lester, jak to jest być bogiem? Marcus poprawił się na fotelu. A więc jednak z tym skracaniem dystansu to był odruch, nie świadome działanie. Dobrze, bo to znaczyło, że nie będzie jakichś specjalnie niewygodnych pytań, brania pod włos i cwaniakowania. To nie jeden z tych przesłuchujących detektyw… Coś błysnęło mu przed oczami i nagle, przez krótką chwilę miał wrażenie, jakby pokój zmienił się w salę przesłuchań. Ciemne, odrapane ściany, masywne biurko, a na nim lampa ze snopem światła skierowanym w jego stronę. I tylko Chus opierający się tłustymi pośladkami o krawędź blatu wyglądał dokładnie tak samo. Ten sam wyraz twarzy, to samo spojrzenie, ten sam notes. Marcus potrząsnął głową i wszystko zniknęło. To zmęczenie, pomyślał i upił wody. Znowu wyszczerzył zęby. – To wielka moc, B.A. A wiadomo, że z wielką mocą… Jeśli chciał, by Chus dokończył za niego zdanie, srogo się przeliczył. Grubas bowiem zanotował to, co usłyszał, a potem uniósł głowę, spoglądając pytająco. – …przychodzi wielka odpowiedzialność – dopowiedział niechętnie Marcus.

19 |


| 20 Nie znosił, kiedy zmuszony był tłumaczyć własny dowcip, czuł się wtedy jak ostatni idiota. I znowu pytanie, czy Chus zrobił to specjalnie? Czy jest możliwe, by ktokolwiek na świecie nie znał słów poczciwego wujaszka Bena, opiekuna i mentora przyszłego Spidermana? On jest z Maine, pomyślał, a to przecież dziwny stan. Są w nim nawet tacy, którzy nie wiedzą, kim jest Stephen King, ich najsłynniejszy krajan. Mimo wszystko coś, dziwne wrażenie – być może to samo, które wywołało niedawną wizję – nie dawało mu spokoju i sprawiało, że nie był w stanie spojrzeć na siedzącego naprzeciw grubaska jak na prowincjonalnego dziennikarzynę. Bo i zaraz, jak to możliwe, że zwykłemu lokalnemu pismakowi udało się wkręcić na wywiad z nim? I to jeszcze teraz, dokładnie przed premierą, gdy Marcus nie mógł być już bardziej hot, exclusive i trendy?! Jakim cudem ten pocieszny tłuścioszek ze swoim notesikiem… – Wasz serial Bóg pośród nas opowiada o mitycznych bogach, którzy żyją na ziemi i udają zwyczajnych ludzi. – Chus wyrwał go z rozmyślań kolejnym pytaniem, tym razem zapowiadającym się na dużo dłuższe. – Są tu bogowie wszystkich religii, jakie kiedykolwiek wymyślił człowiek, a wszystkie te postacie łączy jedno: lęk przed chrześcijańskimi aniołami. Zrobił pauzę tylko po to, by przewrócić stronę, ale Marcus, przyzwyczajony do dyktafonów, i tak przytaknął, by wypełnić tę krótką chwilę ciszy. B.A. posłał mu w odpowiedzi wymowne spojrzenie. „Nie skończyłem”. – Nasi czytelnicy z przyjemnością dowiedzą się, skąd w ogóle taki pomysł i czy stoją za nim prawdziwe duchowe rozważania twórców serialu. Marcus sapnął i upił kolejny łyk wody. Coś było nie tak, czuł to coraz mocniej. We wszystkim, nawet w tym pytaniu, którego pierwszy człon słyszał przecież w takiej czy innej formie tysiące razy, z czego pięć dzisiaj. No ale właśnie, forma. Sposób, w jaki Chus to ujął, jaką miał minę, jakie spojrzenie – wzrok przesłuchującego detektywa. I jeszcze ta druga część: „Czy stoją za nim prawdziwe duchowe rozważania twórców serialu”. Chryste, to brzmiało jak pytanie zadane przez któregoś z tych oszołomów nawracających uczestników konwentu w San Diego za pomocą krzyży ze sklejki i Biblii wyglądających jak stara książka telefoniczna. – O to, skąd pomysł, musiałbyś zapytać twórców serialu, B.A. – powiedział w końcu, siląc się na uśmiech. – Nie było mnie na tym etapie, gdy na początku było słowo, a… – Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo – dokończył za niego Chus. Tym razem wiedział jak, skurwysyn.


KATALOG SQN 2015 Marcus nieco nerwowo poprawił się w fotelu, przesunął językiem po zębach. Przez głowę przemknęło mu, że gdyby miał teraz coś, co mógłby przygryźć, źdźbło trawy, patyczek od lizaka, wykałaczkę, poczułby się pewniej, poczułby się… …jak pieprzony bóg, powiedział głos w jego głowie. Nie jego głos, ale zupełnie obcy. Cwaniacki, zawadiacki. Głos… jego postaci? Potrząsnął głową. – Nie chcę też odpowiadać za innych w kwestii ich wiary, ale ja sam wierzę, że każdy mit, każde wierzenie miało jakieś swoje prawdziwe podłoże. Hades, Enki, Quetza… Quezo… no, ten wąż z piórami – wszyscy oni skądś się wzięli, jakoś przybrali takie a nie inne postacie, ich legendy coś zbudowało. Czasem były to plotki, pewnie nawet zazwyczaj, ale wierzę, że pośród tych plotek… Rozłożył ręce. Nienawidził zwrotu o ziarnku prawdy i tym razem też nie zamierzał się do niego odnosić, ale, no cóż, chodziło chyba o to, że nie wszystko, co tapla się w rzece kłamstwa, od razu musi nim być. Tym razem najwyraźniej Chus zrozumiał, bo gdy uniósł głowę znad notesu, nie spojrzał wyczekująco, ale od razu przeszedł do następnego pytania. – Twoja postać nie jest konkretnym, znanym nam bóstwem i została stworzona na potrzeby serialu. – Tak, Dezyderiusz Crane to postać wymyślona przez… Chciał powiedzieć „Ekipę”, ale w porę ugryzł się w język. Ekipa była jego określeniem i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że brzmi nieco mafijnie. Jak z filmu Scorsese. – …Willa i Stu, i choć jest potomkiem znanych bogów, to sam nigdy nie pojawił się w mitologii. – Znanych bogów, czyli…? – zachęcił Chus, wciąż notując. I nie, tym razem z pewnością nie był to przypadek, ignorancja czy naiwność. To była prowokacja, pierwszy cios kontrolny pod sierp następnego pytania. Marcus zerknął na zegarek, ale wskazówki nie zamierzały mu niczego ułatwiać. Grubasowi zostało dziewięć minut. – Rodzicami Crane’a są Loki i Thor, a on sam jest owocem żartu boga kłamstwa, który przybrał postać kobiety, by uwieść swego przybranego brata, boga piorunów. I tak, przyznam, że też nie rozumiem poczucia humoru Lokiego, ale jak poczytać mity, czasem lubił się przebrać w damskie fatałaszki. I nie tylko. Zachichotał nerwowo. Cholera, nie miał pojęcia dlaczego tak to powiedział, dlaczego ujął to właśnie w taki sposób. Od początku, kiedy tylko ich serial wszedł do kablówkowej ramówki, stawiał czoła pytaniom o promowanie transseksualności,

21 |


| 22 walkę z chrześcijańskimi wartościami; raz czy dwa nawet ryzykował życiem, wygłaszając swoje poparcie dla tez głoszonych w serialu, a chroniących odmienność. Gdy odbierał Emmy, powiedział: „Aniołowie u nas, ale i w religii, nie są dobrzy ani źli. Są narzędziami służącymi dobru albo złu. Jeżeli robią złe rzeczy, to może trzeba sobie zadać pytanie, czy idee, którym służą, były w ogóle dobre”. Ten tekst kupił mu miejsce na okładce niejednego magazynu. Nazywali go odważnym, bezkompromisowym, szczerym. A teraz to? Damskie fatałaszki? Rany, co jest w tym grubasie takiego, że plącze mu się język, że gąbczeje mózg? – Wybaczysz jeśli wstanę? – zapytał. Nie zaczekał na odpowiedź, tylko podniósł się i obszedł fotel dziennikarza, by raz jeszcze stanąć przed lustrem. Zupełnie nie bacząc na to, że przy jego siedzeniu na stoliku wciąż znajduje się prawie pełna szklanka, sięgnął teraz po drugą, napełnił i wypił zawartość jednym haustem. Przyjrzał się sobie w lustrze, a odbicie samo z siebie uśmiechnęło się do niego, choć, mógłby przysiąc, nie on zaczął tę wymianę uprzejmości. Mityczne postacie z ramy również odwróciły głowy w stronę Marcusa, a jedna z nich – krągła, biuściasta dziewczyna z figlarnym grymasem na złotej twarzy – szepnęła: „Zabij go, Dezyderiuszu! Zabij!”. Zamknął oczy. – Rekordy frekwencyjne, członkowie fanklubów nazywający siebie wyznawcami, niemal kościoły – dobiegło go kolejne pytanie Chusa. – Sam wielki Knox powiedział, że wasza opowieść jest przekonująca, a legenda głosi, że Po-prostu-Teddy, dzieciak miliarder, chce napisać finałowy odcinek którejś serii. Czy przeraża cię niebywały wręcz sukces Boga pośród nas? To pytanie nie brzmiało już tak prowincjonalnie jak poprzednie, nie brzmiało, jakby zadał je lokalny dziennikarzyna o prawicowych poglądach, który cudem wkręcił się na wywiady z gwiazdą. W jakiś sposób było to jeszcze bardziej niepokojące, bo pokazywało, że ten pocieszny grubasek potrafi się zmieniać, że gra, że od początku nie był sobą, a teraz jeszcze… Marcus wziął głęboki wdech, wciąż nie otwierając oczu. Wiedział, że musi się wziąć w garść, że to wszystko jedynie pojękiwanie zmęczonego umysłu, paranoja wywołana przemęczeniem. Z tego samego źródła brały się te wszystkie wizje, o których aż do dzisiaj myślał, że ustały, ustąpiły. Podobnie jak ów dziwny głos, który dopiero dzisiaj nabrał ostatecznego brzmienia i stał się głosem Dezyderiusza Crane’a. Głosem jego postaci. – Czy sądzisz, że ludzie wierzą w to, co im opowiadacie? – podjął Chus, najwyraźniej nie oczekując odpowiedzi na poprzednie pytanie.


KATALOG SQN 2015 Słowom towarzyszyło skrzypnięcie fotela, a potem kroki. Grubas się zbliżał. – Czy czujesz ich wiarę, jaka płynie w twych żyłach? Marcus wciąż stał z zamkniętymi oczami. Oddychał powoli, miarowo, przez usta, próbując uspokoić rozszalałe myśli. Chciał, żeby Chus stąd wyszedł, chciał, żeby dziewczyna z ramy się zamknęła. Nade wszystko jednak marzył, by wytrzymała zapora, którą budował od dawna, a która teraz trzeszczała pod naporem cudzych myśli. Te wszystkie okrzyki uwielbienia, wyznania miłości, sprośne obietnice i prośby. Miłość, nadzieja i wiara niczym chmura okalająca tłum za oknami, kłąb smogu, ponad którym wznoszą się transparenty z cytatami z Boga pośród nas. Gdy Chus odezwał się po raz kolejny, jego głos dobiegał z bliska, zza pleców Marcusa. Coś dotknęło szyi aktora, coś zimnego i ostrego. Najpierw poczuł szczypiące nacięcie, a potem łaskotanie ściekającej krwi. – Pozwól, że powtórzę, chłopcze. Jak to jest być bogiem? Wtedy właśnie Lester otworzył oczy. I spojrzał prosto w twarz Dezdyderiusza, który mimo noża przyłożonego do szyi nie przestawał się paskudnie uśmiechać. Tym razem aktor odpowiedział uśmiechem i skinął głową sam z siebie, pogłębiając nacięcie. – Co… – odezwał się Chus, ale Markus nie dał mu dokończyć. Błyskawicznym ruchem złapał oburącz za rękę trzymającą ostrze i skręcił w przeciwnych kierunkach, jakby wyżymał ścierkę. Rozległ się cichy trzask, grubas wrzasnął, a wtedy aktor uderzył go łokciem lewej ręki w brzuch, by zaraz wywinąć się i oburącz pchnąć tłustego dziennikarza na poręcz fotela. – Jak to jest być bogiem, pytasz? – mruknął. Skinął palcami w stronę drzwi, przekręcając w nich zamek, na ułamek sekundy, zanim poruszyła się klamka. – Zabawne, ale do tej chwili nie miałem jeszcze pojęcia. Ale powiem ci: to fantastyczne uczucie.

23 |


| 24

Kłamca 2.5. Machinomachia + gra Niepublikowane dotąd opowiadania o Kłamcy i fantastyczna gra karciana w atrakcyjnej cenie. Wielka draka w centrum Tokio! Loki wykorzystywany przez anioły do prostych, nieangażujących go zadań za marną wypłatę nareszcie ma okazję rozwinąć skrzydła. Co się jednak wydarzy, gdy naprzeciw Kłamcy stanie bóg, który jak nikt wcześniej wie, jak wykorzystać… technikę przyszłości? I to w skali makro! Jakub Ćwiek w Machinomachii wraca do sprawdzonej formy opowiadań, które fabularnie umiejscowione są tuż po drugim tomie serii – Bogu marnotrawnym. Zupełnie nowe opowiastki o Lokim – cynglu aniołów – znakomicie uzupełniają luki w jego dotychczasowej historii. Dowiedz się, co robił Kłamca, gdy byłeś przekonany, że odpoczywał na plaży z drinkiem.

| maj 2014 | 125 x 195 | 200 s. |

cena okładkowa:

49,90 zł

GRA KŁAMCIANKA W świecie Kłamcy bogowie, anioły i demony, istoty z mitów i legend chodzą pośród nas. Kłamcianka jest grą karcianą symulującą starcie tych potężnych istot w walce o niebagatelną stawkę – anielskie pióra. Postaci z uniwersum stworzonego przez Jakuba Ćwieka, dziesiątki unikalnych umiejętności, specjalne karty stawiające rozgrywkę na głowie i mnóstwo śmiechu! Zawieraj rozejmy, a potem szybko je łam – w uniwersum Kłamcy nie ma nic stałego.



| 26

Chłopcy Rykiem silników, hukiem wystrzałów i głośnym: BANGARANG! – tak zwiastują swoje przybycie Zagubieni Chłopcy, najbardziej niezwykły gang motocyklowy na świecie. Niegdyś wierni towarzysze Piotrusia Pana, dziś odziane w skórzane kurtki zakapiory pod wodzą zabójczo seksownej Dzwoneczek. Zrobią wszystko, by przetrwać… i dobrze się przy tym bawić. Bez względu na cenę. Przekonajcie się, co wyjdzie z połączenia ciężkiego klimatu rodem z popularnego serialu Sons of Anarchy z bajkowymi postaciami klasycznej powieści Jamesa M. Barriego Piotruś Pan.

| listopad 2012 | 140 x 205 | 320 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł

JAKUB ĆWIEK | miłośnik klasycznego rocka i popularyzator komiksów na polskim rynku. Żyje w drodze – spędza w podróży ponad dwie trzecie roku. Wymyślił oraz zrealizował Rock&Read Festival – największą w kraju trasę promującą czytelnictwo. W 2013 roku w ramach R&R wziął udział w 41 spotkaniach z czytelnikami w ciągu czterech tygodni. Powołał do życia Chłopców – gang motocyklowy założony przez dawnych towarzyszy Piotrusia Pana oraz Kłamcę – nordyckiego boga kumplującego się z gwiazdami kina i aniołami szukającymi luk w bożych przykazaniach. Napisał także Świetlika w ciemności – dwujęzyczną baśń dla dzieci.


KATALOG SQN 2015

27 |

Chłopcy 2. Bangarang wyd. II Wrócili! Dzwoneczek i jej banda wyrośniętych, wiecznie niedojrzałych Chłopców po raz kolejny pokazują, że nie da się oddzielić dobrej zabawy od solidnych kłopotów. I nieważne czy to klubowy Zjazd, motocyklowa wycieczka do pobliskiego miasta, czy pozornie leniwe popołudnie w opuszczonym Lunaparku – każdy dzień to nowa przygoda, a na końcu czai się największa. I najbardziej przerażająca. Śmierć... Droga znowu wzywa, nie ma odwrotu ani chwili na choćby mały oddech. Tylko co, jeśli tym razem wiedzie wprost do znienawidzonej dorosłości?

| luty 2015 | 123 x 195 | 304 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł


| 28

Chłopcy 3. Zguba „Gdzie są moi Chłopcy?!” Krótkie wakacje Dzwoneczka nieomal kończą się tragedią. Gdy wróżka budzi się po wielomiesięcznej śpiączce, odkrywa, że całe życie, jakie znała, to tylko wytwór podświadomości, a prawda jest… zupełnie inna. Jaką rolę w intrydze odgrywa Cień i sam Piotruś Pan? I gdzie podziali się Chłopcy? Za odpowiedzi na te pytania Dzwoneczek będzie musiała zapłacić wysoką cenę. O ile w ogóle zdąży je poznać… Zguba to książka, przy której czytelnik będzie miał poczucie, że opuścił stary, poczciwy lunapark i właśnie pędzi skrótem na złamanie karku. Świat Chłopców 3 jest bezwzględny i brudny (tak jak bezwzględna i brudna bywa dorosłość), a jednocześnie niebywale pociągający. Najlepsza część bestsellerowego cyklu!

| listopad 2014 | 140 x 205 | 352 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł


KATALOG SQN 2015

29 |

Chłopcy 4 Największa z przygód Nie ma już Chłopców. Są dorośli zagubieni w wymyślonej dla nich szarej codzienności. Niedopasowani, sfrustrowani, pozbawieni celu... To o nich toczy się walka, w której zarówno Dzwoneczek, jak i Piotruś ze swoim Cieniem nie cofną się przed niczym. Znowu zaryczą silniki zimowanych maszyn, a Skrót podejmie kolejne rzucone mu wyzwania. Tym razem jednak Droga wyraźnie wskazuje cel – to największa z przygód. Ostatnia. Ta, której nikt jeszcze nie przeżył…

Śledź nasz profil na FB, aby jeszcze przed premierą zobaczyć okładkę nowej części Chłopców www.fb.com/WydawnictwoSQN

listopad

2015 | 140 x 205 |

cena okładkowa:

zapowiedź

34,90 zł


| 30

Ciemność płonie

| marzec 2015 | 140 x 205 | 320 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł

Dworzec to jedyne bezpieczne miejsce. Ciemność tu nie zagląda. Na razie… Przerażająca podróż po tonących w ciemności Katowicach. Katowice Główny to miejsce, przez które przewijają się dziennie tysiące ludzi. Większość pojawia się tam na moment, część została na znacznie dłużej. Bezdomni. Wybrani. Niegdyś mieli rodziny, pracę, wiedli mniej lub bardziej szczęśliwe życie. Dziś mają tylko siebie i stare, śmierdzące dworcowe hale. Wybrała ich bowiem Ciemność. Zapłonęła i nigdy już nie zgasła. Natalia – studentka kulturoznawstwa – w podzięce za pomoc oddaje starszemu mężczyźnie znalezioną w portfelu monetę. Nieświadomie bierze tym samym na siebie cudze przekleństwo. Już wkrótce i dla niej zapłonie Ciemność, zamieniając jej życie w horror. Ratunku może szukać tylko wśród podobnych sobie. Katowicki dworzec czeka… Jakub Ćwiek przekonująco oddaje specyfikę dworcowego życia, skutecznie odwzorowuje nie tak dawną rzeczywistość, z mistrzowską precyzją dozuje napięcie i umiejętnie prowadzi barw­nych bohaterów przez pogrążone w mroku piekło.

JAKUB ĆWIEK | autor 16 książek, licznych opowiadań i artykułów publicystycznych, scenariuszy i słuchowisk. Podczas pracy nad powieścią Ciemność płonie przez pół roku mieszkał na katowickim dworcu.


KATALOG SQN 2015

31 |


| 32

The Bone Season Czas Żniw

| listopad 2013 | 140 x 205 | 520 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł

Rok 2059. 19-letnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest śniącym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha. Pewnego dnia wszystko zmienia się dla niej na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od 200 lat utrzymywane jest w sekrecie. Kontrolę nad nią sprawuje pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, a zarazem naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć. Samantha Shannon to młoda pisarka o ogromnych ambicjach i imponującej wyobraźni, która w swej debiutanckiej powieści stworzyła niezwykle sugestywną i inteligentnie skonstruowaną wizję świata.

SAMANTHA SHANNON | zaczęła pisać w wieku 15 lat. Czas Żniw, jej debiutancka powieść, pierwsza część siedmiotomowego cyklu, została wydana w kilkudziesięciu krajach. Prawa do ekranizacja nabyła wytwórnia 20th Century Fox.


KATALOG SQN 2015

33 |

The Bone Season Zakon Mimów Zrobili z nas przestępców. Czas odzyskać to, co nasze. Spektakularna ucieczka z kolonii karnej Szeol I ma tragiczny finał. Zaledwie garstce udaje się ukryć na ulicach Londynu. Sajon nie śpi. Czuwa. Każdy z ocalałych musi się mieć na baczności. Paige, najbardziej poszukiwana osoba w całym Londynie, pragnie za wszelką cenę przekazać społeczności jasnowidzów informacje o Refaitach i Emmitach. Postanawia zwołać zebranie Eterycznego Stowarzyszenia. Czy najbardziej wpływowi przywódcy przestępczego syndykatu stawią się na wezwanie? Czy pogrążeni we własnych intrygach będą chcieli słuchać o rzekomych wytworach wyobraźni młodej dziewczyny? Refaici wiedzą, że ich sekret nie jest już bezpieczny. Wyłaniają się z cieni, by wyeliminować zagrożenie. Paige musi się ukrywać. Nie może nikomu zaufać. Rozpoczyna się polowanie na śniącego wędrowca. | kwiecień 2015 | 140 x 205 | 544 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł


| 34

fragment książki Na końcu naszego wagonu Jaxon Hall, mim-lord odpowiedzialny za teren I-4 i jednocześnie przywódca mojego gangu londyńskich jasnowidzów, siedział z założonymi rękoma na swojej lasce, patrząc prosto przed siebie. Nie mrugnął ani razu. Po drugiej stronie przejścia mój najlepszy przyjaciel, Nick Nygård, trzymał metalową obręcz zwisającą z sufitu. Po sześciomiesięcznej rozłące jego twarz wydawała się wspomnieniem. Ręka była poszyta spuchniętymi żyłami, wzrok utkwiony w najbliższym oknie, bacznie obserwujący przemykające światła bezpieczeństwa. Pozostali członkowie gangu rozproszeni byli w różnych miejscach: Danica trzymała się za zranioną głowę, Nadine miała zakrwawione dłonie, a Zeke ściskał skaleczone ramię. Ostatnia z nas, Eliza, została w Londynie. Usiadłam samotnie, patrząc, jak tunel znika za nami. Moje przedramię paliło rwącym bólem, po tym jak Danica usunęła spod mojej skóry mikroczip Sajonu. Wciąż słyszałam w głowie ostatni rozkaz Naczelnika: „Biegnij, mała śniąca”. A dokąd on pobiegnie? Zamknięte drzwi stacji były otoczone uzbrojonymi Strażnikami. Jak na wielkoluda potrafił się przemieszczać niczym cień, ale nawet cień nie byłby w stanie przeniknąć tych drzwi. Nashira Sargas, jego była narzeczona i przywódczyni Refaitów, nie spocznie przecież, dopóki go nie wytropi.


KATALOG SQN 2015 Gdzieś w ciemności był nasz złoty sznur, łącze pomiędzy duchem Naczelnika i moim. Przeszukałam zaświaty, ale po drugiej stronie niczego nie znalazłam. Sajon na pewno wiedział już o powstaniu. Informacja musiała do nich dotrzeć, jeszcze zanim ogień zniszczył systemy komunikacyjne. Wiadomość, ostrzeżenie – nawet słowo wystarczyłoby, aby ostrzec ich przed kryzysem w kolonii. Będą czekać na nas z fluxem i bronią, aby wysłać nas z powrotem do naszego więzienia. Mogą próbować. − Musimy policzyć, ilu nas jest. – Wstałam. – Ile mamy czasu, zanim dotrzemy do Londynu? − Dwadzieścia minut, przynajmniej tak mi się wydaje – odparł Nick. − Aż boję się spytać, gdzie kończy się ten tunel. Uśmiechnął się ponuro. − Na wysokości Archonu. Tuż pod nim znajduje się stacja. S-Whitehall. Poczułam ukłucie w brzuchu. − Tylko mi nie mów, że zaplanowałeś ucieczkę przez Archon. − Nie. Zatrzymamy pociąg wcześniej i poszukamy innego wyjścia – powiedział. – Muszą się tu znajdować inne stacje. Dani twierdzi, że może tu nawet być wyjście z metra przez tunele służbowe. − W tych tunelach może się roić od Podstrażników – powiedziałam, zwracając się do Dani. – Jesteś tego pewna? − Nie będą strzeżone. Te przejścia są dla inżynierów – odparła. – Ale nie wiem, jak te starsze tunele. Wątpię, żeby ktokolwiek z SajORI kiedykolwiek nimi przechodził. SajORI był oddziałem robotyki i inżynierii Sajonu. Gdyby ktokolwiek miał coś wiedzieć o tych tunelach, to właśnie oni. − Musi tu być inne wyjście – nie odpuszczałam. Nawet gdybyśmy dotarli do głównego wyjścia, aresztowaliby nas przy barierkach. – Możemy zmienić kierunek jazdy pociągu? Jest szansa wyjechać nim do poziomu ulicy? − Nie ma tu sterowania ręcznego. A oni nie są na tyle głupi, żeby ta linia miała dostęp do poziomu ulicy. – Danica przyglądnęła się szmacie przesiąkniętej krwią z jej rany na głowie. – Pociąg jest zaprogramowany na bezpośredni powrót do S-Whitehall. Włączymy alarm przeciwpożarowy i uciekniemy przez pierwszą stację, jaką znajdziemy. Pomysł przeprowadzania sporej grupy osób przez rozpadający się nieoświetlony system tunelów nie wydawał się rozsądny. Wszyscy byli osłabieni, głodni i wyczerpani, a na żółwie tempo nie mogliśmy sobie pozwolić.

35 |


| 36 − Pod Wieżą musi być jakaś stacja – powiedziałam. – Nie używaliby przecież tej samej stacji do transportu jasnowidzów i personelu Sajonu. − To całkiem spory kawał drogi do przejścia w zgarbionej pozycji – wtrąciła Nadine. – Wieża znajduje się kilka mil od Archonu. − Trzymają w niej jasnowidzów. Bez sensu byłoby budować pod nią stację. − Jeżeli założymy, że pod Wieżą jest stacja, musimy włączyć alarm w odpowiednim momencie – powiedział Nick. – Dani, masz jakiś pomysł? − Co? − W jaki sposób możemy określić naszą pozycję? − Mówiłam ci już, że nie znam tego systemu tunelów. − Pomyśl. Zastanowiła się chwilę. Jej oczy otaczały siniaki. − Oni… mogli namalować linie, żeby pracownicy się nie pogubili. Podobne są w tunelach Sajonu. I tabliczki informujące o odległości do najbliższej stacji. − Ale żeby je zobaczyć, musielibyśmy wysiąść z pociągu. − Otóż to. A mamy tylko jedną szansę, żeby go zatrzymać. − Damy radę – powiedziałam. – Znajdę coś, co pozwoli mi uruchomić alarm. Przeszłam do następnego wagonu. Jaxon odwrócił ode mnie twarz. Zatrzymałam się tuż przed nim. − Jaxon, masz zapalniczkę? − Nie – odpowiedział. − Okej. Sekcje pociągu były oddzielone zasuwanymi drzwiami. Nie mogły być szczelnie zamknięte ani kuloodporne. Gdybyśmy tu utknęli, nie mielibyśmy żadnych szans na ucieczkę. Wpatrywał się we mnie cały tłum – wszyscy zgromadzeni razem ocaleni jasnowidze. Miałam nadzieję, że Julian wsiadł do pociągu, kiedy nie patrzyłam, ale niestety nie widziałam go tutaj. Moje serce ścisnął żal. Nawet jeżeli on i jego cyrkowcy przeżyją tę noc, Nashira skróci ich wszystkich o głowę jeszcze przed wschodem słońca. − Dokąd jedziemy, Paige? – zapytała Lotte, jedna z cyrkowców. Nadal miała na sobie kostium z Dwusetnicy, historycznego wydarzenia, które właśnie zrujnowaliśmy naszą ucieczką. – Do Londynu? − Tak – odpowiedziałam. – Słuchajcie, musimy zatrzymać ten pociąg wcześniej i wydostać się pierwszym napotkanym wyjściem. Ten pociąg jedzie prosto do Archonu.


KATALOG SQN 2015 Wszyscy wstrzymali oddech, patrząc po sobie z przerażeniem. − Nie brzmi to bezpiecznie – zauważył Felix. − To nasza jedyna szansa. Czy ktokolwiek z was był przytomny, kiedy wsadzano nas do pociągu do Szeolu I? − Ja – odpowiedział augur. − Więc jest jakieś wyjście przy Wieży? − Oczywiście. Zabrali nas z cel prosto na stację. Ale nie wracamy tam teraz? − Wracamy, chyba że znajdziemy inną stację. Kiedy zaczęli szemrać między sobą, policzyłam ich. Oprócz mnie i gangu było tu dwudziestu dwóch ocalonych. Jak ci ludzie przeżyją w prawdziwym świecie, jeśli przez wiele lat traktowano ich jak zwierzęta? Niektórzy z nich ledwo pamiętają cytadelę, a ich gangi dawno o nich zapomniały. Odsunęłam od siebie tę myśl i uklękłam obok Michaela, który siedział kilka siedzeń od innych. Uroczy, łagodny Michael, jedyny poza mną człowiek, którego Naczelnik wziął pod swoje skrzydła. − Michael? – Dotknęłam jego ramienia. Jego policzki były czymś poplamione i wilgotne. – Michael, słuchaj. Wiem, że to przerażające, ale nie mogłam tak po prostu zostawić cię w Magdalenie. Skinął głową. Nie był całkowicie niemy, ale ostrożnie dobierał słowa. − Nie musisz wracać do rodziców, obiecuję. Postaram się poszukać ci jakiegoś lokum. – Odwróciłam wzrok. – Jeżeli nam się uda. Michael przetarł twarz rękawem. − Masz może zapalniczkę Naczelnika? – zapytałam delikatnie. Zanurzył rękę w kieszeni szarej kurtki i wyjął znajomy prostokątny przedmiot. Wzięłam go. – Dziękuję. Ivy, papilarniczka, też siedziała sama. Z ogoloną głową i zapadniętymi policzkami była żywym świadectwem okrucieństwa Refaitów. Jej opiekun, Thuban Sargas, traktował ją jak worek treningowy. Widząc jej powyginane palce i trzęsącą się szczękę, nabrałam przekonania, że nie powinna być pozostawiona sama sobie na zbyt długo. Usiadłam naprzeciwko niej, przyglądając się siniakom, które wykwitały na jej skórze. − Ivy? Skinęła głową ledwo zauważalnie. Brudna żółta tunika zwisała z jej ramion. − Wiesz, że nie możemy zabrać cię do szpitala – powiedziałam – ale chcę wiedzieć, że będziesz bezpieczna. Masz gang, który się tobą zaopiekuje?

37 |


| 38 − Nie. – Nawet mowa sprawiała jej ból. – Byłam… obszarpańcem w Camden. Ale nie mogę tam wrócić. − Dlaczego? Potrząsnęła głową. Camden było dzielnicą w II-4, gdzie znajdowała się największa społeczność jasnowidzów, ruchliwy miejski rynek, który skupiał dookoła obszar Wielkiego Kanału. Położyłam zapalniczkę na błyszczącym stole i zacisnęłam dłonie. Wciąż miałam brud pod paznokciami. − Nie masz tam nikogo, komu mogłabyś zaufać? – spytałam ściszonym głosem. Chciałam zaproponować jej jakieś miejsce, gdzie mogłaby się zatrzymać, ale Jaxon nie zgodziłby się na przygarnięcie jasnowidza, szczególnie w sytuacji, kiedy nie zamierzałam z nim wracać. Żaden z tych jasnowidzów nie przetrwałby długo na ulicach. Objęła dłońmi ramiona, wciskając paznokcie w skórę. Po dłuższej chwili dziewczyna odezwała się: − Jest ktoś taki. Agata. Pracuje w butiku na rynku. − Jak nazywa się ten butik? − Po prostu Butik Agaty. – Krew sączyła się z jej dolnej wargi. – Długo się nie widziałyśmy, ale na nią na pewno mogę liczyć. − Okej. – Wstałam. – W takim razie wyślę z tobą pozostałych. Jej zapadnięte oczy wpatrywały się gdzieś w dal za oknami. Świadomość tego, że jej opiekun wciąż żyje, przyprawiała mnie o mdłości. Rozsunęły się drzwi i weszło kolejne pięć osób. Zabrałam zapalniczkę i wyszłam im na spotkanie. − To Białe Spoiwo – ktoś szepnął. – Z sekcji I-4. Jaxon stał z tyłu, trzymając swoją zaostrzoną laskę. Jego milczenie było zaczepne, ale nie miałam czasu na jego gierki. − Skąd Paige go zna? – Kolejny przestraszony szept. – Chyba nie myślisz, że ona jest…? − Jesteśmy gotowi, Śniąca – powiedział Nick. To określenie potwierdziło ich podejrzenia. Skupiłam się na zaświatach najlepiej, jak tylko potrafiłam. Senne krajobrazy krążyły w moim promieniu niczym nerwowy rój pszczół. Byliśmy dokładnie pod Londynem. − Teraz. – Rzuciłam Nickowi zapalniczkę. – Nie mamy chwili do stracenia. Złapał ją, otworzył zawleczkę i zapalił. W ciągu kilku sekund alarm przeciwpożarowy zaczął się żarzyć czerwonym blaskiem.


KATALOG SQN 2015 „Uwaga – rozległ się znajomy głos Scarlett Burnish. – Wykryto pożar w tylnym wagonie. Blokada drzwi. – Drzwi do ostatniego wagonu zasunęły się i usłyszeliśmy głęboki brzęk, kiedy pociąg się zatrzymał. – Proszę się powoli i spokojnie przemieścić do przodu pociągu i zająć miejsca. Zespół ratunkowy został już wysłany. Nie należy wysiadać z pociągu. Nie należy otwierać okien ani drzwi. Proszę włączyć nawiew, jeżeli zaistnieje konieczność dodatkowej wentylacji”. − Nie uda nam się ich oszukać na długo. – Powiedziała Danica. – Kiedy zorientują się, że nie ma żadnego pożaru, pociąg znowu ruszy. Na końcu pociągu znajdował się mały pomost z balustradą ochronną. Przeskoczyłam przez nią. − Podaj mi latarkę – poprosiłam Zekego. Kiedy to zrobił, skierowałam światło na tory. – Nie ma miejsca, żeby obok nich przejść. Jest jakiś sposób, żeby odłączyć napięcie, Narwańcu? – Przestawienie na slang syndykatu przyszło w sposób naturalny. To właśnie między innymi dzięki temu udało nam się tak długo przeżyć w Sajonie. − Nie – odpowiedziała Danica. – Do tego jest spore ryzyko, że tam, na dole, wszyscy się podusimy. − Świetnie, dzięki. Nie spuszczając z oka trzeciej szyny, zeskoczyłam z pomostu i upadłam na kamyki. Zeke zaczął pomagać ocalonym zejść na dół. Zaczęliśmy iść gęsiego, pomiędzy wagonami i szynami. Pod moimi brudnymi białymi butami słychać było chrzęst. Tunel był obszerny i zimny, zdawał się rozciągać w nieskończoność. Pomiędzy światłami bezpieczeństwa panowała ciemność. Mieliśmy pięć latarek, z czego w jednej padała już bateria. Słyszałam echo własnego oddechu, a po tylnej części ramion przeszyła mnie gęsia skórka. Dłonią przytrzymywałam się ściany, koncentrując się na stawianiu kroków we właściwych miejscach. Po dziesięciu minutach szyny zadrżały, a my rzuciliśmy się na ścianę. Pusty pociąg, który wywiózł nas z naszego więzienia, przemknął obok niczym zamazana plama metalu i świateł, pędząc wprost w kierunku Archonu.

39 |


| 40

Ostatni Smokobójca

| luty 2013 | 140 x 205 | 320 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł

Przepis na Smokobócję: do koncepcji świata rodem z Harry’ego Pottera dodać szczyptę humoru à la Pratchett, całość zamieszać ze zwrotami akcji z powieści Agathy Christie. Następnie dusić na smoczym ogniu w sosie z klimatu Wysp Brytyjskich. W starych dobrych czasach magia była niezastąpiona: pomagała obronić królestwo przed najeźdźcą i przeczyścić zatkany odpływ. Ale dzisiaj środek do udrażniania rur jest tańszy niż zaklęcie. Splendor magii zanika, czarowanie powszednieje, bo i moce już nie te same… Zupełnie niespodziewanie czarodziejów nawiedzają prorocze wizje, a wraz z nimi rośnie magiczna energia. Co z tym wszystkim ma wspólnego ostatni smok, którego śmierć przepowiedziano? Odpowiedź na to pytanie znaleźć może jedynie nowo mianowany Smokobójca: nastoletnia Jennifer, która wkrótce ma się dowiedzieć, że z wielką mocą w parze idzie równie wielka odpowiedzialność. Dziewczyna w towarzystwie ukochanego Kwarkostwora wyrusza na przygodę swojego życia, nie wiedząc, co na nią czeka za granicami Smoczych Ziem.

JASPER FFORDE | ceniony przez czytelników i krytykę pisarz odnajdujący się w wielu gatunkach literackich. Ostatni Smokobójca to jego pierwsza powieść o Jennifer Strange; Pieśń Kwarkostwora jest jej kontynuacją.


KATALOG SQN 2015

41 |

Pieśń Kwarkostwora Dawno, dawno temu magia zniknęła z powierzchni Ziemi. Lecz z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Poziom energii magicznej znowu rośnie i król Snodd IV zaczyna rozumieć, że kto ma władzę nad mocą, ma władzę nad... praktycznie wszystkim innym. Tylko jedna osoba może rozwiać jego chciwe sny o bogactwie i potędze. Poznajcie Jennifer Strange, 16-letnią menedżerkę Kazam, agencji zatrudniającej czarodziejów i jasnowidzów. Mogąc liczyć tylko na jednego ze swoich magów oraz wiernego asystenta Tygrysa, Jennifer musi pokrzyżować niecne plany króla. A nie będzie to łatwe, gdyż monarcha sprzymierzył się z szefem konkurencyjnej firmy, doświadczonym i niegodziwym czarodziejem Blixem Zadziwiającym. Jennifer zrobi jednak wszystko, aby szlachetna sztuka magii nie stała się narzędziem w rękach skorumpowanego, żądnego zysku despoty. Na kartach tej powieści pojawią się także tajemniczy Tymczasowy Łoś, pozbawiona mocy Kiedyś Cudowna Boo, dobrze nam znana Matka Zenobia, a także sam Pan Zambini. Oraz... Kwark!

| kwiecień 2015 | 140 x 205 | 320 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł


| 42

fragment książki Sześciokołowy rolls-royce był jednym z najlepszych i najdroższych modeli z serii Fantomowej Dwunastki. Miał rozmiar sporego jachtu i luksus wręcz wylewał się przez każdą jego szparę. Karoseria błyszczała tak pięknie, że zdawało się, jakby czarnym lakierem pociągnięto samo powietrze. Z limuzyny żwawo wyskoczył szofer i otworzył tylne drzwi, pomagając wysiąść elegancko ubranej, niewiele starszej ode mnie dziewczynie. Na pierwszy rzut oka widać było, że nigdy nie zaznała zgryzot, które tak często cierpiały znajdy, pochodziła bowiem z uprzywilejowanego świata, pławiła się w forsie i uważała, że flora i fauna powinna bić jej pokłony. Chciałam jej nienawidzić, ale nie potrafiłam. Tak bardzo zżerała mnie zazdrość. – Panna Strange? – zapytała, idąc śmiałym krokiem z wyciągniętą przed siebie ręką. – Pannie Shard jest bardzo miło panią poznać. – O kim ona mówi? – zapytał szeptem Tygrys i rozejrzał się. – Chyba o sobie – odpowiedziałam, witając naszą klientkę szerokim uśmiechem. – Dzień dobry, panno Shard. Dziękuję, że zechciała pani przyjechać. Jestem Jennifer Strange. Dziewczyna wyglądała na zbyt młodą, aby być w posiadaniu czegoś, na czym zależało jej tak bardzo, że nie mogła przeżyć tego straty, i co chciała odzyskać


KATALOG SQN 2015 tak rozpaczliwie, że zdecydowała się nas wezwać, ale pozory mogły oczywiście mylić. – Mów mi Ann – powiedziała życzliwie. – Twoje niedawne śmiałe czyny o podłożu magicznym mogą przyprawić o prawdziwy zawrót głowy. Posługiwała się długomową, formalnym dialektem wyższych sfer, i wyglądało na to, że niezbyt dobrze posługuje się krótkomową, potocznym językiem Niezjednoczonych Królestw. – Słucham? – Był to szczególnie inspirujący pokaz niesamowitego zuchwalstwa. – Czy to dobrze? – zapytałam, nie będąc pewna, co ma na myśli. – Ależ oczywiście – odparła. – Śledziliśmy twoje przypadki z zainteresowaniem. – My? – Ja i mój klient, dżentelmen posiadający rozległą wiedzę, cieszący się wysoką pozycją i niemałym uznaniem. Z pewnością miała na myśli osobę o szlacheckim rodowodzie. Długa tradycja Niezjednoczonych Królestw nakazywała, aby arystokraci nie zajmowali się niczym samodzielnie; tylko najbiedniejsi musieli brać sprawy we własne ręce. Podobno Króla Wozzle’a ze Snowdonii męczyło nawet jedzenie, i to do tego stopnia, że nakazał jednemu ze swoich poddanych zająć się przykrym obowiązkiem spożywania za niego trzech posiłków dziennie. Tracił kilogramy, aż wyzionął ducha i został zastąpiony przez swojego brata. – Nie rozumiem ani słowa – szepnął Tygrys. – Ej – rzuciłam pospiesznie, obawiając się, że mógłby obrazić klientkę – a może skoczysz po Dennisa i Lady Mawgonę, co? – Czy ich oblicza powlekały złość i smutek? – zapytała z łagodnym uśmiechem panna Shard. – Czy ich co? – Smoki. Pytam o smoki. Czy były… niemiłe? – Nie bardzo – odpowiedziałam ostrożnie. Niemal każda napotkana przeze mnie osoba chciała koniecznie dowiedzieć się czegoś o smokach, a ja nie byłam skłonna chlapać ozorem. Stworzenia te ceniły sobie dyskrecję. Panna Shard szybko pojęła, w czym rzecz. – Pojmuję twoją powściągliwość w tej kwestii – powiedziała, kłaniając się lekko. – Okej – odparłam, niezbyt rozumiejąc jej słowa. – O, to moja drużyna.

43 |


| 44 Tygrys przyprowadził Kosz Towny’ego, Lady Mawgonę i Perkinsa, który człapał parę kroków za nimi, aby lepiej przyjrzeć się klientce. Przedstawiłam całą czwórkę pannie Shard, która powiedziała, że jest „bardzo ukontentowana” i „nie posiada się z radości”, iż może ich poznać „przy tej jakże pomyślnej okazji”. Uścisnęła każdemu dłoń, lecz moi czarodzieje pozostawali podejrzliwi i nieufni. I dobrze – należało dystansować się od klienta, w szczególności takiego, który używał zbyt wielu długich słów. – Co mamy znaleźć? – zapytała Lady Mawgona, nieznosząca owijania w bawełnę. – Pierścionek, który należał do matki mojego klienta – odparła panna Shard. – On sam nie mógł przybyć na spotkanie z powodu przedłużającego się urlopu naukowego. – Czy konsultował to z lekarzem? – wypalił Tygrys. – Co takiego? – No ten urlop. Brzmi paskudnie. Panna Shard skierowała na Tygrysa nic nierozumiejący wzrok. – To znaczy, że jest na wakacjach. – Aha… – Niech pani wybaczy personelowi jego ignorancję – powiedziała Lady Mawgona, gromiąc Tygrysa spojrzeniem – lecz prawidłowe funkcjonowanie Kazam wymaga zatrudniania znajd. Personel potrafi być w dzisiejszych czasach nieznośny, domaga się frywolnych przyjemności jak jedzenie, buty czy wynagrodzenie finansowe… lub ludzka godność. – Proszę się tym nie kłopotać – odparła uprzejmie panna Shard – znajdy potrafią być czasem odświeżająco bezpośrednie. – Jak wygląda ten pierścionek? – zapytałam, czując przez tę paplaninę o znajdach pewien dyskomfort. – Nieszczególnie – odpowiedziała panna Shard. – Złoty, bez ozdób, dość duży, jakby był przeznaczony do noszenia na kciuku. Mój klient chciałby odnaleźć go dla swojej matki w ramach prezentu na siedemdziesiąte urodziny. – Żaden problem – wyskoczył Kosz Towny. – Czy ma pani przy sobie coś, co miało bezpośredni kontakt z pierścionkiem? – Na przykład matkę klienta? – zapytał Tygrys z szelmowskim uśmiechem. – Proszę bardzo – odparła panna Shard, wyciągając z kieszeni inny pierścień. – Nosiła go na środkowym palcu i często stykał się z tym zaginionym. Proszę popatrzeć na ryski.


KATALOG SQN 2015 Lady Mawgona sięgnęła po pierścionek i przez chwilę wpatrywała się w niego uważnie, a potem zacisnęła pięść, wymamrotała coś pod nosem i na powrót rozprostowała palce. Pierścionek unosił się nad jej dłonią i powoli obracał. Podała go Kosz Townemu, który podniósł pierścionek do światła, a następnie włożył sobie do ust, postukał nim o zęby, po czym go połknął. – To część planu – wybełkotał. – Naprawdę? – zapytała powątpiewająco panna Shard, z pewnością zastanawiając się, czy uda jej się odzyskać pierścionek w stanie nienaruszonym. – Proszę się nie martwić, nic mu nie będzie – dodał Kosz Towny radośnie. – Dzisiejsze środki czyszczące potrafią czynić cuda. – Dlaczego chciała się pani z nami tutaj spotkać? – zapytała Lady Mawgona, zmieniając tym samym niezbyt przyjemny temat. Było to zresztą dobre pytanie, bo staliśmy na poboczu drogi prowadzącej z Ross do Herefordu, niedaleko osady Harewood End. – Bo tutaj zgubiono pierścionek – odparła panna Shard. – Miała go na palcu, kiedy wysiadała z samochodu, a gdy odjeżdżali, zorientowała się, że zniknął. Lady Mawgona spojrzała na mnie, na naszą klientkę, a potem na Dennisa. Zaciągnęła się rześkim powietrzem, wymamrotała coś pod nosem i zamyśliła się. – Z pewnością nadal gdzieś tu jest – oznajmiła – lecz ten pierścień nie chce zostać znaleziony. Czy zgodzi się pan ze mną, panie Towny? – Jak najbardziej – odparł Dennis, pocierając kciuk palcem wskazującym, jakby badał fakturę i gęstość powietrza. – Jak się tego dowiedzieliście? – zdziwiła się panna Shard. – Zgubiono go dokładnie trzydzieści dwa lata, dziesięć miesięcy i dziewięć dni temu – powiedziała zadumana Lady Mawgona. – Mam rację? Panna Shard zamilkła. Najwyraźniej informacja była prawdziwa i moi magowie jej zaimponowali. Mawgona zlokalizowała po prostu ludzkie wspomnienia i uczucia, które przywiązane są do każdego, nawet najmniejszego przedmiotu. – Kiedy rzecz chce zostać zgubiona, nie czyni tego z kaprysu – dodał Kosz Towny. – Czemu pani klient nie podaruje mamie czekoladek? – Lub bukietu kwiatów – dodała Lady Mawgona. – Nie możemy pani pomóc. Dobrego dnia życzę. Odwróciła się i zamierzała odejść, kiedy panna Shard wypaliła:

45 |


| 46 – Zapłacę tysiąc moolahów. Lady Mawgona zamarła. To była niezła sumka. – Tysiąc? – Mój klient potrafi okazać prawdziwą hojność, aby zadowolić matkę. Mawgona spojrzała na Kosz Townego, a potem na mnie. – Pięć tysięcy – rzuciła niespodziewanie. – Pięć tysięcy? – powtórzyła jak echo klientka. – Za znalezienie pierścionka? – Pierścionek, który nie chce zostać znaleziony – tłumaczyła cierpliwie Lady Mawgona – to pierścionek, który nie powinien być znaleziony. Cena jest adekwatna do podejmowanego ryzyka. Panna Shard spojrzała na nas i powiedziała: – Niech będzie, ale poczekam tutaj. Nie znajdziecie, nie dostaniecie pieniędzy. Nawet mojej pierwotnej stawki. – Zawsze bierzemy zalicz… – zaczęłam, ale przerwała mi Mawgona. – Zgoda – powiedziała z dziwnym grymasem na twarzy, choć równie dobrze mógł to być uśmiech. Panna Shard podała nam wszystkim rękę i wsiadła z powrotem do swojego błyszczącego rolls-royce’a. Parę sekund później limuzyna podjechała pod budkę z przekąskami i tam zaparkowała. Status społeczny nie miał znaczenia, kiedy chodziło o kanapkę z boczkiem. – Z całym szacunkiem – rzuciłam, zwracając się do Lady Mawgony – ale jeśli rozejdzie się, że ogołociliśmy klienta, reputacja Kazam legnie w gruzach. Poza tym to nieprofesjonalne zachowanie. – Czy mogą nas jeszcze bardziej nienawidzić? – zapytała lekceważąco i nie bez racji, bo pomimo naszych dobrych chęci i szczerych starań, do fachu czarodziejskiego nadal odnoszono się ze sporą dozą nieufności. – Co istotniejsze – dodała Lady Mawgona – znam stan naszego konta. Jak długo jeszcze będziesz oferowała nasze usługi za darmo? Poza tym dla niej to żadne pieniądze, przecież siedzi w antomie osiem z kieszeniami pełnymi moolahów. – To fantom dwanaście – poprawił ją Tygrys, który, jak to chłopiec, potrafił rozpoznać różnicę. – Może zaczniemy? – niecierpliwił się Kosz Towny. – Za godzinę mam przenosić morsa, a jeśli się spóźnię, David będzie musiał zacząć beze mnie. – Im szybciej, tym lepiej – poparła go Lady Mawgona. Odgoniła mnie i Tygrysa machnięciem ręki, chcąc naradzić się z Dennisem na osobności.


KATALOG SQN 2015 Stanęliśmy przy aucie, odetchnęliśmy głęboko i obserwowaliśmy ich ożywioną rozmowę. – Połknąłeś go? – usłyszeliśmy pełen niedowierzania, wściekły syk Lady Mawgony. – Czemu, na Snorffa, miałbyś coś takiego uczynić? Musiała mieć na myśli pierścionek. Kosz Towny nie potrafił znaleźć rozsądnej odpowiedzi na to pytanie i pozostało mu jedynie wzruszyć ramionami. Podeszliśmy do nich, gotowi pełnić rolę mediatora, kiedy Mawgona wyciągnęła rękę. – Oddawaj go, Dennis. Koszt Towny był wyraźnie poirytowany, ale nie zamierzał się wykłócać. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Zakasał rękawy i skrzywił się z wysiłku, sapiąc przy tym straszliwie, mało mu oczy nie wyskoczyły z orbit. Pod jego skórą zaczął wybrzuszać się kształt pierścionka, który pełzł teraz jego przedramieniem. Dennis pocił się i stękał. Miałam okazję już kilkakrotnie oglądać podobne przedstawienie – ostatnio tym sposobem udało mu się usunąć z ciała pacjenta będącego ofiarą ulicznej strzelaniny kulę, która tkwiła niebezpiecznie blisko kręgosłupa. – Ała! – powiedział Kosz Towny, kiedy okrągła gula przesunęła się w stronę jego dłoni. – Auć, auć! Pierścionek powędrował do opuszki jego palca, po czym począł go okrążać, przedostając się pod paznokieć, czemu towarzyszył stek przekleństw Dennisa; po paru okupionych jękami sekundach udało mu się wydostać go spod skóry. – Obrzydlistwo – skrzywił się Tygrys. – Zgadzam się – dodał Perkins – lecz trudno oderwać oczy, co nie? – Masz – powiedział Kosz Towny, wycierając pierścionek, i podał go Mawgonie. – Zadowolona? Lady Mawgona była już jednak myślami daleko stąd. Burknęła coś pod nosem i zwróciła pierścionek Dennisowi, który ścisnął go mocno w pięści. – Mam złe przeczucia – mruknął. – Coś się kroi.

47 |


| 48

Endgame. Wezwanie To książka? Nie, to przyszłość rozrywki! Projekt Endgame to multimedialne doświadczenie, w którym rzeczywistość przeplata się z fikcją. Trzy powieści, jedna gra dla miliardów graczy. No i… 3 000 000 dolarów nagrody! Przyszłość nie została jeszcze określona. Dopiero Endgame ją zweryfikuje. W Ziemię uderza seria meteorytów. Tylko garstka jest świadoma tego, co to oznacza… W ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji. W ich rękach znajduje się los świata. Nie mają nadprzyrodzonych zdolności. Nie potrafią latać, nie posługują się magią. Od dziecka szkolono ich, by stali się zabójcami idealnymi. Nadszedł czas. Usłyszeli wezwanie. Rozpoczyna się Endgame! Pierwszy tom trylogii ukazał się równolegle w kilkudziesięciu krajach. Prawa do ekranizacji książki zostały już wykupione przez studio 20th Century Fox. W planach jest również program telewizyjny na zasadach reality show, a także serial, który zapełniałby luki między poszczególnymi filmami. | październik 2014 | 140 x 205 | 512 s. |

cena okładkowa:

36,90 zł

JAMES FREY | amerykański pisarz, założyciel i CEO Full Fathom Five, firmy producenckiej odpowiedzialnej za bestsellerową serię dla młodzieży Dziedzictwa Planety Lorien. NILS JOHNSON-SHELTON | autor bestsellerowych powieści dla dzieci i młodzieży. Wielki fan gier wideo, wspinaczki i długich spacerów.


KATALOG SQN 2015

49 |


| 50

THE WALKING DEAD ŻYWE TRUPY Upadek Gubernatora cz. 2 Imperium Philipa Blake’a chwieje się w posadach. Z mozołem wznoszone mury rozpadają się w proch. Upadek Gubernatora, okupiony krwią, potem i łzami, staje się faktem. Rick, Glen i Michonne otworzyli ostatni rozdział historii sadystycznego tyrana. Philip Blake został zmuszony uwolnić drzemiącego w nim potwora. Kreśli linię frontu pomiędzy swoimi poplecznikami a zdesperowanymi mieszkańcami pobliskiego więzienia. Już wkrótce dopełni się los ocalałych. Bądźcie świadkami prawdziwego końca. ROBERT KIRKMAN | autor komiksowej miniserii Battle Pope, a także Invincible należącego do gatunku superbohaterskiego. Status jednego z najlepszych i najbardziej pożądanych scenarzystów przypieczętował serią The Walking Dead. JAY BONANSIGNA | jeden z najbardziej pomysłowych autorów thrillerów. Autor powieści Perfect Victim, Shattered, Twisted i Frozen.

| listopad 2014 | 140 x 205 | 296 s. |

cena okładkowa: 34,90 zł dotyczy wszystkich części


KATALOG SQN 2015

Upadek Gubernatora cz. 1

| luty 2014 | 140 x 205 | 248 s. |

51 |

Narodziny Gubernatora

Droga do Woodbury

| listopad 2011 | 135 x 205 | 364 s. |

| marzec 2013 | 135 x 205 | 320 s. |

| luty 2014 | 125 x 195 | 336 s. |

| marzec 2015 | 125 x 195 | 320 s. |

zobacz teĹź wydania w nowej oprawie graficznej!


| 52

Przegląd Końca Świata: Blackout Tylko jedna rzecz jest pewna: zawsze może być jeszcze gorzej. Kiedy w 2014 roku opracowywano lek na raka i szczepionkę przeciwko grypie, nikt się nie spodziewał, że świat stanie na skraju zagłady. Po ćwierćwieczu walki o dawny ład ludzkość wyszła na prostą. Wtedy okazało się, że to nie zombie są największym zagrożeniem. Niespodziewany wybuch epidemii na Florydzie staje się kamieniem milowym w spisku stulecia. Pozostało jeszcze wiele do zrobienia, a zegary nieubłaganie odmierzają czas do wielkiego finału. Czy młodym dziennikarzom wystarczy odwagi, żeby stawić czoła szalonym naukowcom, wytworom ich eksperymentów oraz pozbawionym sumienia agencjom rządowym? Blackout to wstrząsający finał trylogii o dziennikarzach przyszłości, poszukujących prawdy w warunkach wybitnie niesprzyjających… podczas apokalipsy zombie.

| sierpień 2014 | 145 x 205 | 512 s. |

cena okładkowa:

34,90 zł

MIRA GRANT | żyje w otoczeniu kotów, horrorów, komiksów i książek o najdziwniejszych chorobach świata. W wolnym czasie podróżuje, uczestniczy w kursach wirusologicznych i ogląda śmiertelne dla zwykłego człowieka dawki horrorów.


KATALOG SQN 2015

53 |

Przegląd Końca Świata: Feed | Mira Grant

Przegląd Końca Świata: Deadline | Mira Grant

Rok 2014. Wynaleźliśmy lek na raka. Pokonaliśmy grypę i przeziębienie. Niestety stworzyliśmy też coś nowego, coś, czego nikt nie mógł zatrzymać. Infekcja rozprzestrzeniła się szybko, wirus przejmował kontrolę nad ciałami i umysłami, wydając jedno tylko polecenie: jedz! Upłynęło ponad 20 lat. Georgia i Shaun Masonowie stają przed życiową szansą – są na tropie konspiracji stojącej za wybuchem infekcji. Mira Grant, pisarskie objawienie roku 2011, fantastycznie kreuje świat, w którym media tradycyjne niemal zupełnie tracą na znaczeniu, a zastępuje je… Najlepiej przekonajcie się sami!

Po wydarzeniach ostatnich miesięcy Shaun Mason stał się cieniem człowieka, którym był kiedyś. Igranie ze śmiercią przestało być już tak zabawne, a życie straciło swój słodki, lekko zgniły smak. Kiedy w drzwiach mieszkania Shauna pojawia się naukowiec, który według ostatnich doniesień powinien być martwy, wszystko staje na głowie. Zwłaszcza że chwilę później wybucha kolejna epidemia. Przypadek? Deadline to znakomita kontynuacja hitowego Feed, w którym horror miesza się z humorem, a wszystko to opakowane jest w zgrabny thriller polityczny.

| listopad 2012 | 145 x 205 | 496 s. | cena okładkowa: 34,90 zł

| październik 2013 | 145 x 205 | 504 s. | cena okładkowa: 34,90 zł



komiks


| 56

Z Archiwum X. Wyznawcy Przez całe lata agenci specjalni Fox Mulder i Dana Scully pracowali w Archiwum X – tajnej komórce FBI, zajmującej się sprawami uznanymi za niewyjaśnione i powiązane z niewytłumaczalnymi zjawiskami. Oboje w końcu opuścili swoje małe biuro i rozpoczęli nowe życie, ciesząc się spokojną anonimowością. Aż do teraz. Kiedy wróg przeniknął sieć FBI i pozyskał poufne dane z akt Archiwum X, Skinner został zaatakowany, Scully porwana, a agent Doggett zaginął w akcji. Mulder musi ponownie wkroczyć na scenę. Nieoczekiwanie powraca również Palacz, który jest w posiadaniu istotnych informacji na temat wroga – tajemniczych akolitów. Rozpoczyna się nowa era. Era technologicznej paranoi, międzynarodowego niepokoju i pozaziemskiej groźby. Oficjalna kontynuacja legendarnego już serialu, okrzykniętego telewizyjnym fenomenem XX wieku. Jej pomysłodawcą i opiekunem jest Chris Carter, twórca Z Archiwum X. | luty 2015 | 154 x 235 | 128 s. |

cena okładkowa:

39,90 zł

CHRIS CARTER | pomysłodawca i twórca kultowego serialu Z Archiwum X. JOE HARRIS | amerykański twórca komiksów i scenarzysta. MICHAEL WALSH | ilustrator.


KATALOG SQN 2015

57 |

Z Archiwum X. Żywiciele Po latach spędzonych z dala od politycznych intryg i nadnaturalnych zbrodni Mulder i Scully ponownie trafiają do zakurzonej piwnicy budynku FBI, gdzie mieści się Archiwum X. Po serii tajemniczych zaginięć na słonecznej wyspie Martha’s Vineyard agenci sięgają do akt starej, dawno już zapomnianej sprawy, której korzenie sięgają tragedii w Czarnobylu… Druga odsłona dziesiątego sezonu Z Archiwum X to cztery historie, w których scenarzysta Joe Harris, pracujący pod okiem Chrisa Cartera, twórcy kultowego serialu, powraca do uwielbianej przez telewidzów formuły „monster-of-the-week”, śniąc niepokojące koszmary na jawie. Mulder stanie oko w oko ze śmiercią, Scully wpadnie na trop tajemniczej istoty żerującej na ludzkiej rozpaczy, a czytelnik (być może!) pozna tajemniczy sekret Palacza, który kryje się za jego domniemaną śmiercią. Prawda jest bliżej, niż myślisz.

| kwiecień 2015 | 154 x 235 | około 128 s. |

cena okładkowa:

39,90 zł


| 58

Sons of Anarchy Synowie Anarchii

| październik 2014 | 169 x 247 | 176 s. |

cena okładkowa:

49,90 zł

…ryzykujemy wojnę ze wszystkimi na północ od Oakland. Wybiją nas jak kaczki. Córka Hermana Kozika, dawnego druha Synów Anarchii, ucieka do Charming. Tylko tam może znaleźć ludzi, którzy jej pomogą. Tig – prześladowany dramatyczną śmiercią swojej ukochanej Dawn oraz kierowany solidarnością wobec starego przyjaciela – bierze na siebie odpowiedzialność i postanawia za wszelką cenę wydostać dziewczynę z tarapatów. Sprawa staje się jeszcze poważniejsza, kiedy wychodzi na jaw, kto pociąga za sznurki. Jeśli SAMCRO chcą utrzymać siebie i dziewczynę z dala od grobu, muszą ponownie wkroczyć na wojenną ścieżkę. Jax i Bobby staną przed koniecznością renegocjacji sojuszy. Happy pokaże, kto jest największym twardzielem, a Chibs popisze się celnym okiem. Czy przeszłość Claya ponownie zaważy na losie klubu? Synowie Anarchii to sześć pierwszych zeszytów otwierających serię komiksów, której wydarzenia podążają za wątkami z czwartego sezonu serialu telewizyjnego Kurta Suttera, a akcja biegnie równolegle do piątego.

CHRISTOPHER GOLDEN | amerykański pisarz, autor bestsellerowych horrorów i thrillerów. DAMIAN COUCEIRO | ilustrator komiksów. Stworzył między innymi komiksową serię Planety Małp.


KATALOG SQN 2015

59 |

Niezwykła historia Marvel Comics Niepolakierowane, niedosładzane, nieautoryzowane, zakulisowe rozliczenie jednej z dominujących sił popkulturowych we współczesnej Ameryce. Oparta na ponad 100 oryginalnych wywiadach Niezwykła historia Marvel Comics to opowieść o urodzajnej wyobraźni, przyjaźni na śmierć i życie, pełnych dynamicznej akcji walkach na pięści, nawróconych grzesznikach, nieprawdopodobnych sojuszach i niespodziewanych zdradach. Sean Howe przedstawia jeden z najbardziej niezwykłych i uwielbianych popkulturowych symboli w historii Ameryki. Spider-Man, Fantastyczna Czwórka, Kapitan Ameryka, Hulk, Iron Man, Thor, X-Men i Daredevil to postaci, które zdobyły serca nastoletnich czytelników i rozpaliły wyobraźnię artystów, intelektualistów i kulturowych buntowników. Epickie Uniwersum Marvela stało się najbardziej wyszukanym z fikcyjnych światów i zyskało rangę współczesnej amerykańskiej mitologii. Niezwykła historia Marvel Comics otrzymała w 2013 roku prestiżową Nagrodę Eisnera dla najlepszej książki o tematyce komiksowej.

SEAN HOWE | były redaktor „Entertainment Weekly” i „The Criterion Collection”. Jego teksty pojawiały się między innymi w gazetach: „New York”, „The Los Angeles Times”, „Spin” i „The Village Voice”. Mieszka w Nowym Jorku.

| listopad 2013 | 140 x 205 | 512 s. |

cena okładkowa:

59,90 zł


| 60

NOE

| październik 2013 | 207 x 272 | 72 s. |

| styczeń 2014 | 207 x 272 | 72 s. |

Noe to komiks, który powstał na podstawie pierwszego szkicu scenariusza filmu Noe. Wybrany przez Boga. Cztery części: Noe 1. Za niegodziwość ludzi, Noe 2. Wszystko, co pełza po ziemi, Noe 3. I wody spadły na ziemię oraz Noe 4. Kto przeleje krew opowiadają historię Noego – żołnierza, ale również maga i uzdrowiciela – któremu Bóg zsyła wiadomość zapowiadającą straszliwy koniec ludzkości. Tylko Noe może ocalić życie na Ziemi. Czeka go jednak niełatwe zadanie. Musi wznieść monumentalną arkę, a także stawić czoła ludziom, którzy w obliczu tragedii pokazują swoje prawdziwe oblicze.

| marzec 2014 | 207 x 272 | 64 s. |

| kwiecień 2014 | 207 x 272 | 56 s. |

DARREN ARONOFSKY | Wybitny scenarzysta i reżyser kultowych filmów – Pi (1998), Requiem dla snu (2000), Źródło (2006), Zapaśnik (2008), Czarny łabędź (2010) – tym razem sięgnął po nową formę wyrazu. Powieść graficzna Noe to wzruszająca historia człowieka, który na przekór losowi dąży do spełnienia najważniejszego celu w swoim życiu – ochrony najbliższych. cena okładkowa: 36,90 zł dotyczy wszystkich części


KATALOG SQN 2015

61 |

Kłamca: Viva l’arte Niebiańskie plany ustanowienia bezdomnego mężczyzny prorokiem nowej ery komplikują się, kiedy ten zostaje uprowadzony, a jego anioł stróż ginie. Kto stoi za porwaniem? Odpowiedź na to pytanie musi znaleźć tytułowy bohater, nordycki bóg Loki. Próby rozwikłania zagadki zaprowadzą go do nowojorskich kanałów – siedziby tajemniczej i przerażającej sekty – oraz do pewnego artysty, który posiadł umiejętność malowania prawdy, za co płaci się najwyższą cenę. Cykl Ćwieka koncentruje się na przygodach znanego z mitologii skandynawskiej boga kłamstwa i ognia, Lokiego. Po tym, jak niebiańskie zastępy zniszczyły Walhallę, Kłamca zaoferował swoje usługi Aniołom w zamian za walutę niezwykłej wartości – pióra pochodzące z ich skrzydeł. Od tej pory tropi inne, podobne sobie bóstwa, rozprawia się z demonami i niegodziwcami. Cykl składa się z dwóch zbiorów opowiadań (Kłamca, Kłamca 2. Bóg Marnotrawny) i dwóch powieści (Kłamca 3. Ochłap Sztandaru, Kłamca 4. Kill’em all), a także powieści uzupełniających: Kłamca 2,5. Machinomachia oraz Kłamca. Papież sztuk.

| październik 2015 | 230 x 300 | 68 s. |

JAKUB ĆWIEK | scenariusz DAWID POCHOPIEŃ | rysunki GRZEGORZ NITA | kolor cena okładkowa:

24,90 zł/34,90 zł

okładka miękka/okładka twarda


| 62

Odd Thomas Diabelski pakt

| październik 2013 | 137 x 205 | 208 s. |

cena okładkowa:

29,90 zł

Dean Koontz, jeden z najpopularniejszych współczesnych pisarzy, autor kilkudziesięciu bestsellerów, prezentuje wyjątkowe dzieło. Odd Thomas. Diabelski pakt to trzymająca w napięciu powieść graficzna o nastoletnim bohaterze z umiejętnościami nie z tego świata. Koontz przenosi nas w czasie, pozwalając poznać Odda takiego, jakim był bezpośrednio przed wydarzeniami prezentowanymi w serii książkowej. Na słonecznych ulicach Pico Mundo robi się coraz bardziej niespokojnie. Kiedy na drodze Odda staje zasmucony duch małego chłopca, bohater poprzysięga wyplenić zło, które zakorzeniło się w miasteczku. Czy jednak wyjątkowe umiejętności oraz wsparcie lokalnej policji i Stormy, jego wystrzałowej dziewczyny, okażą się wystarczające? Czy Odd może zmierzyć się z tajemniczym prześladowcą, który zdaje się zawsze wyprzedzać pościg o krok… i zamierza nadal zabijać? Odd Thomas. Diabelski pakt jest pozycją obowiązkową dla fanów tej genialnej serii i dla tych, którzy uwielbiają jej najpopularniejszego bohatera.

DEAN KOONTZ | jego książki zostały przetłumaczone na 38 języków, a 13 powieści trafiło na listę bestsellerów „New York Timesa”, co czyni go jednym z niewielu autorów, którym udało się osiągnąć podobny wynik.


FANTASTYCZNYCH KSIĄŻEK WYDAWNICTWA SQN SZUKAJ NA

WWW.LABOTIGA.PL FANTASTYCZNEJ KSIĘGARNI WYDAWNICTWA


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.