Fucking Polak. Nowe życie

Page 1





Arkadiusz Onyszko Izabela Koprowiak

NOWE ŻYCIE

KRAKÓW 2016


Fucking Polak. Nowe życie Copyright © by Arkadiusz Onyszko 2016 Copyright © by Izabela Koprowiak 2016 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2016 Redakcja – Grzegorz Krzymianowski Korekta – Joanna Mika Projekt typograficzny i skład – Joanna Pelc Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl Fotografie na okładce i na stronach tytułowych rozdziałów – Tomasz Pluta / tomaszpluta.com Rękawice zostały ufundowane przez firmę 4keepers

wsqn.pl

Jeśli nie zaznaczono inaczej, fotografie w środku książki i we wkładce pochodzą z prywatnego archiwum autora.

WydawnictwoSQN wydawnictwosqn

Autor i wydawca dołożyli wszelkich starań, by dotrzeć do wszystkich właścicieli i dysponentów praw autorskich do ilustracji zamieszczonych w książce. Osoby, których nie udało nam się ustalić, prosimy o kontakt z wydawnictwem.

SQNPublishing wydawnictwosqn WydawnictwoSQN Sprzedaż internetowa labotiga.pl

B

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

E-booki Zrównoważona gospodarka leśna

Wydanie I, Kraków 2016 ISBN: 978-83-7924-604-5


WSTĘP

C

zasem trzeba spisać swoje życie, żeby zrozumieć, jak wiele walk się stoczyło. Będąc w środku zawieruchy, skupiasz się na tym, by utrzymać równowagę, dopiero potem zauważasz siniaki. O tym, czy jesteś zwycięzcą, nie świadczy wygrana, ale fakt, że się nie poddałeś. Nie mam wątpliwości: jestem zwycięzcą. Przeczytajcie tę książkę, a zrozumiecie dlaczego. Jest prawdziwa, dramatyczna, momentami zabawna, czasem szokująca. Przede wszystkim jednak szczera, choć ta szczerość mnóstwo mnie kosztowała. Bardzo chciałem ominąć rozdział o byłej żonie, o feralnej niedzieli, która całkowicie odmieniła moje życie. Przez ostatnie lata jednak namnożyło się o mnie za dużo fałszywych opowieści i plotek, bym mógł to w ten sposób zostawić. W Polsce opowiadam o tym tak szczegółowo po raz pierwszy. I ostatni. Uszanujcie to, nie dopytujcie więcej. Wyjaśniłem wszystko, zostawiam to za sobą. To przeszłość. A ja chcę żyć tylko tym, co jest i co będzie. Choroba uświadomiła mi, że nie ma sensu roztrząsać tego, czego już nie zmienimy. W dniu, w którym dowiadujesz się, że możesz umrzeć, świat zaczyna nagle wyglądać zupełnie inaczej. Staje się bardziej wartościowy. W tej książce nie mówię wam, co macie myśleć. Opowiadam tylko, co naprawdę działo się w moim życiu. Zanim mnie ocenicie, przeczytajcie ją do końca. I zapamiętajcie, że z każdego bagna można się wygrzebać. Nikt nie wie tego lepiej niż ja. Arkadiusz Onyszko, fucking Polak


12. AUTOSTRADA DO KARIERY


N

ie miałem normalnej młodości. Zawsze najważniejsza była dla mnie piłka. Szybko trafiłem do reprezentacji Polski. Grałem już w kadrze do lat 16, kiedy zainteresował się mną Zawisza Bydgoszcz, kolejny wojskowy klub. Bardzo szybko dogadał się z Lublinianką. Za zgodę na mój transfer bydgoszczanie przekazali jej autokar. Miałem 15 lat, kiedy rodzice zawieźli mnie do Bydgoszczy. Spędziliśmy siedem godzin w samochodzie, podczas podróży panowała absolutna cisza. Mama z tatą nie byli pewni, czy dobrze robią. Te 500 kilometrów miało zmienić zarówno ich życie, jak i moje. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wątpliwości zaczęły narastać. Nikt na nas nie czekał, nikt nie wiedział o moim przyjeździe. Zespół był na obozie, w klubie panowała kompletna dezorganizacja. Na szczęście rodzice nie zmienili zdania i zostawili mnie w Bydgoszczy. Mama przepłakała całą drogę powrotną. Nie dowierzała, że dobrze się tam mną zajmą, że Zawisza wywiąże się z obietnic. Klub zapewniał moich rodziców, że trafię do szkoły średniej. Dla mnie nie było to najważniejsze. Znalazłem tam jakiegoś pułkownika, zadzwonił do prezesa. Poczekaliśmy jeszcze na jednego zawodnika, który dojeżdżał, Pawła Straszewskiego. Zawieźli nas na zgrupowanie Zawiszy, tam podpisałem trzyletni kontrakt. To były piękne czasy. Mieszkałem sam w hotelu, jadłem na stołówce, nie musiałem sprzątać, gotować. All inclusive. Zawisza kupił mnie z nadzieją, że w przyszłości zastąpię świętej 82  Fucking Polak. Nowe życie


pamięci Andrzeja Brończyka. Był idolem kibiców, bardzo skoczny, świetnie bronił na linii. Pił jednak mnóstwo kawy, czasem i dwadzieścia dziennie. Nie minęły jednak dwa miesiące, jak moi rodzice znów zjawili się w Bydgoszczy. Tym razem zdeterminowani, by zabrać mnie do domu. Okazało się, że z obietnic, że klub wyśle mnie do liceum, nic nie wyszło, Lublinianka nie dostała też za mnie wszystkiego, co było jej obiecane. Gdzie zagra Onyszko? Przebojem ostatnich dni jest sprawa ARKADIUSZA ONYSZKI. Ten młody, utalentowany bramkarz (brązowy medalista ME Under-16) latem tego roku opuścił Lublin i podjął treningi w bydgoskim Zawiszy. Został przez ten ostatni klub potwierdzony do gry w ekstraklasie, miał się stać następcą ANDRZEJA BROŃCZYKA. Tymczasem wieść gminna niesie, że Onyszko „drapnął” z miasta nad Brdą i powrócił w rodzinne strony. „Dzień”, 30.08.1990 Sprawy Onyszki ciąg dalszy „Do Bydgoszczy nie wrócę. Dlaczego? Długo trzeba by mówić, w każdym razie grać tam nie będę. Obecnie trenuję w Lubliniance, ale gdzie będę grał, jeszcze nie wiem. Spiker ze stadionu, który dał informację o mojej przynależności do poznańskiego Lecha, pomylił się. Nie mam nic wspólnego z tym klubem”. Tak więc sytuacja patowa. Arek nie chce występować w Zawiszy, nie ma prawa grać w Lublinie. Jak sprawa się potoczy, zobaczymy niebawem. Młodemu bramkarzowi grozi 12. AUTOSTRADA DO KARIERY  83


dyskwalifikacja. Działacze z Bydgoszczy wysłali do Onyszki telegram z żądaniem natychmiastowego powrotu, grożąc w innym wypadku sankcjami dyscyplinarnymi. Według prawa jest on nadal zawodnikiem pierwszoligowca znad Brdy. „Dzień”, 12.09.1990 Całą jesień spędziłem w Lublinie. Moją sprawą zajął się PZPN, który uznał, że wciąż jestem zawodnikiem Zawiszy. W marcu wróciłem więc do Bydgoszczy. Klub zapisał mnie do szkoły gastronomicznej, ale mój związek z tą placówką był tylko taki, że widniałem na liście uczniów. Rodzicom bardzo się to nie podobało, wiedzieli, że interesowałem się historią, w szczególności starożytną. Wolałem się jednak uczyć piłki niż przedmiotów szkolnych, dlatego nie narzekałem. Mama z tatą co jakiś czas robili mi naloty. Kiedyś ojciec przyjechał i zastał mnie w pokoju z Anną. Doszło do awantury, stanowczo powiedział, co sądzi o związkach w tak młodym wieku. Popierał go mój ówczesny trener Adam Topolski. Rodzice twierdzą, że mówił im, że to nie jest dziewczyna dla mnie, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Byłem zakochany, nie brałem sobie ich słów do serca. Mama do dziś żałuje, że nie załatwili tej sprawy inaczej. Ma świadomość, że byłem za młody, żeby się ustatkować. 18 lat to za mało, by myśleć o rodzinie. Jako piłkarz Zawiszy poleciałem w 1992 roku na igrzyska olimpijskie. Szczerze mówiąc, byłem w Barcelonie bardziej jako turysta niż sportowiec, nie miałem bowiem żadnych szans na grę. Przytyłem w Hiszpanii cztery kilogramy, bo wszystko było za darmo: lody Magnum, picie, najlepsze jedzenie. A ja jako rezerwowy

84  Fucking Polak. Nowe życie


Reprezentacja olimpijska przed wyjazdem na igrzyska. Zdjęcie wykonane na obiektach Legii Warszawa. Brakuje na nim Wojtka Kowalczyka, są za to Jarosław Chwiałkowski (pierwszy z prawej w górnym rzędzie) i Jacek Bąk (drugi z prawej w środkowym rzędzie), którzy ostatecznie odpadli z kadry na igrzyska

12. AUTOSTRADA DO KARIERY  85


nie miałem gdzie spalać pochłanianych kalorii. Gdybym musiał wejść na boisko, chyba nie dałbym rady podźwignąć tyłka z ławki. Co w ogóle robiłem w tej reprezentacji? Otrzymałem powołanie za dobre występy w prowadzonej przez Wiktora Stasiuka kadrze do lat 18. Miałem świetną serię, przez sześć spotkań o punkty byłem niepokonany. To musiało zaprocentować. Najpierw Janusz Wójcik, trener kadry olimpijskiej, zaprosił mnie we wrześniu 1991 roku do swojej ekipy na mecz z Holandią. Miałem być zmiennikiem Alka Kłaka. Trenowaliśmy na stadionie Hutnika, stanąłem w bramce, naprzeciw mnie Piotrek Świerczewski. To był inny poziom. Strzelał z dystansu tak mocno, że nie miałem najmniejszych szans na obronę. Wydawało mi się, że piłka po jego uderzeniu leci dziesięć razy szybciej niż normalnie. W meczu z Holandią Kłak w 11. minucie doznał kontuzji. Wyskoczył mu bark, nie mógł kontynuować gry. Z marszu wszedłem na boisko i rozegrałem mecz życia. Broniłem jak w transie! Onyszko zatrzymał Holandię […] Miejsce jednego z najpewniejszych zawodników w zespole zajął w bramce debiutant, 18-letni Arkadiusz Onyszko. Wychowanek Lublinianki, reprezentujący dziś barwy Zawiszy Bydgoszcz, w którym nie zdążył zresztą zadebiutować w ligowym meczu, bronił znakomicie. Kiedyś Tomaszewski zatrzymał Anglię, we wtorek Onyszko zatrzymał Holandię. Dawał sobie radę w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach, podczas gdy koledzy z pola nie przestawali atakować przy każdej nadarzającej się okazji. „Rzeczpospolita”, 12.09.1991

86  Fucking Polak. Nowe życie


Spływ Dunajcem z reprezentacją młodzieżową. Z przodu Edward Klejndinst i Wiktor Stasiuk. Ja w drugim rzędzie od tyłu, obok mnie Sławek Wojciechowski

Następnego dnia pierwsza reprezentacja grała z Holandią w Eindhoven. Nie miała rezerwowego bramkarza, bo na zgrupowaniu nie zjawili się Józef Wandzik i Kazimierz Sidorczuk. Zadzwonili więc po mnie. Pojechałem do Eindhoven z Michałem Listkiewiczem. Podróżowaliśmy oświetloną autostradą, miałem wrażenie, że mam przed sobą prostą drogę do kariery. Zakwaterowano mnie w pokoju z Darkiem Kubickim. Ten to miał podejście do kobiet! Pół dnia przesiadywał u recepcjonistek. Jak tylko zobaczył piękną panią, biegł do niej z proporczykiem Aston Villi. Taki bajer. Na zajęciach rozgrzewałem Jarka Bakę. Myślicie, że dziś wygląda na mruka? O nie, teraz jest już komunikatywny. Przed meczem z Holandią wypił dziesięć kaw, cały czas patrzył w jeden punkt. Żadnego kontaktu, z nikim nie 12. AUTOSTRADA DO KARIERY  87


rozmawiał. Moja rola skończyła się na tym, że postrzelałem mu przed meczem. Okazało się, że droga do reprezentacyjnej kariery nie była tak szeroka, jak mi się wówczas wydawało. W pierwszej kadrze mam na swoim koncie tylko dwa występy, choć powoływano mnie na kilkanaście meczów. Oba zaliczyłem w 1997 roku. Najpierw rozegrałem całe spotkanie w kadrze Antoniego Piechniczka – pokonaliśmy Łotwę 3:2. We wrześniu powołał mnie już kolejny selekcjoner, Janusz Wójcik. W meczu z Litwą broniłem 45 minut, wygraliśmy 2:0. Potem zupełnie o mnie zapomniano. Mam o to spory żal, bo nie czułem się gorszy od zawodników, którzy jeździli na zgrupowania za trenerów Engela czy Beenhakkera. Ligi duńskiej nikt jednak nie doceniał, nikt się ze mną nie kontaktował. Doskonale pamiętam mecz Dania – Polska, rozegrany w 2006 w Odense. Byłem na tym spotkaniu. Debiut Beenhakkera w roli selekcjonera, na dodatek na moim stadionie. Poszedłem na trening kadry, pogadałem z tymi, których znałem: Jackiem Bąkiem, Bobem Kaczmarkiem, Wojtkiem Kowalewskim. Było mi szkoda, że nie zostanę sprawdzony nawet podczas meczu na obiekcie, który był moim drugim domem. Po meczu Jacek dał mi koszulkę dla syna. Obaj jesteśmy z Lublina, graliśmy w kadrze olimpijskiej. Czułem się dziwnie. Niby Polak, niby ich znam, ale miałem do nich cholernie daleko… Zapomniano o mnie, choć zasługiwałem na szansę. Do pewnego momentu liczyłem, że ktoś się do mnie odezwie, ale kiedy nie powołał mnie ani Paweł Janas, ani Leo Beenhakker, dałem sobie spokój z marzeniami o występach w reprezentacji. Nic nie przebije jednak igrzysk olimpijskich. Dopiero dziś tak naprawdę doceniam, jakie miałem szczęście, że na nie pojechałem.


Koniec fragmentu Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.