Zimowa przygoda

Page 1

Asia Krzemińska

„Zimowa Przygoda Karolka” Ilustracje: mamarak.pl

Łódź, styczeń 2016


Zima rozgościła się na dobre. Akacjowa Aleja, przy której mieszkał Karolek spała okryta puchową kołderką. Gdyby nie to, że nadal trzeba było chodzić do szkoły, chłopiec czułby się jak w bajce. Nie myślcie, że malec nie lubił swojej szkoły. Co to, to nie. Nie przepadał po prostu za codziennym przedzieranie się przez zaspy. I do tego zakładanie dziesiątek warstw ubrań, na które trzeba uważać, żeby nie siedzieć cały dzień w przemoczonych skarpetkach albo mokrych spodniach (a tak lubił wszelkie białe szaleństwa)- koszmar. Jakby tego było mało, wieczory zapadały zbyt wcześnie. Nim mama odebrała Karolka ze świetlicy i dotarli do domu, było już zbyt ciemno i zbyt późno na to, by choćby ulepić bałwana. O jeździe na łyżwach, śnieżnych bitwach z kolegami, czy budowaniu igloo nawet nie wspominając. www.zakreconybelfer.blogspot.com

2


Jedyną iskierką nadziei były dla malca zbliżające się wielkimi krokami ferie. Karolek z lubością przenosił się myślami do wiejskiego domku dziadków. Co prawda, tam też śnieg zasypał okolicę, ale w najgorszym wypadku można było siedzieć przed wesoło płonącym kominkiem z kocurem na kolanach i oddawać się rozmyśleniom. Albo zbudować z dziadkiem karmnik dla sikorek. Albo podbierać babci bakalie przeznaczone do ciasta. To dopiero frajda! Chłopiec liczył jednak na to, że wraz z dziadkiem poszaleje na sankach (pobliski las oferował całą plejadę niższych i wyższych pagórków do wyboru). Oczyma wyobraźni widział też gigantycznego bałwana wesoło machającego sprzed domu. Z wysłużonym garnkiem na głowie i węgielkami zamiast guzików. Najbardziej jednak liczył na to, że w końcu nauczy się jeździć na łyżwach. Co prawda w otoczeniu domu dziadków nie było lodowiska, ale dobrze zamarznięty staw spełniłby tę rolę www.zakreconybelfer.blogspot.com

3


znakomicie (Karolek wiele razy widział, jak bohaterowie jego ulubionych kreskówek śmigali po zmrożonej tafli takiego zbiornika). Nadszedł wreszcie wyczekiwany dzień. I choć malec wstał bardzo wcześnie („mamo, to jeszcze noc, nie musimy jeszcze wstawać”), był w dobrym humorze. Tym bardziej, że poranną szarówkę dość szybko zastąpiło bladobłękitne niebo ze świecącym wyraźnie słońcem pośrodku. Nawet jednej małej chmurki nie widać był na horyzoncie. Wymarzona sceneria do śnieżnych szaleństw. Nim jednak doszło do upragnionych zabaw, Karolek wsiadł do zatłoczonego pociągu podmiejskiego, który powiódł chłopca, jego mamę oraz całą górę bagaży, w stronę zachodzącego słońca (tak przynajmniej myślał chłopiec lubujący się aktualnie w opowieściach o kowbojach i Indianach). Podróż nie trwała zbyt długo, ale panujący w wagonie gwar połączony z duchotą i jednostajnym rytmem kół sprawił, że pomimo www.zakreconybelfer.blogspot.com

4


przepełniających Karolka emocji, chłopiec szybko zapadł w drzemkę. A kiedy otworzył ponownie oczy, spotkało go niemałe zaskoczenie. Piękne zimowe niebo zmieniło swą barwę w stalowoszarą, nisko wiszące chmury zapowiadały raczej opady deszczu niż śniegu, a białego puchu było tyle , co nic (ot, na co poniektórych gałęziach tkwiła jeszcze cieniutka warstewka). W głowie malca natychmiast pojawiła się myśl: Nie tak to miało wyglądać, co za porażka. Mama, widząc markotnego syna, szybko domyśliła się przyczyny niedozwolenia, ale wolała ją przemilczeć i skierować myśli Karolka na powitalny placek drożdżowy z kruszonką, który był specjalnością Babci, a za którym chłopiec przepadał. Minęło już kilka dni, mama musiała wrócić na Akacjową Aleję, a pogoda ani myślała się zmienić. Codziennie rano Karolek otwierał oczy i z nadzieją spoglądał za okno. Na razie jednak o lepieniu bałwana nie było mowy, o jeździe na łyżwach nie wspominając. Jedyną pociechą było www.zakreconybelfer.blogspot.com

5


dla chłopca obserwowanie stada wesołych sikorek, które regularnie wyjadały ziarna wsypywane do karmnika na ganku. A było to nie byle jaki karmnik. Jednego popołudnia Dziadek zaprosił Karolka do swego królestwawarsztatu i zamknąwszy się tam na kilka godzin zbudował, wspólnie z wnuczkiem, wspaniałą jadłodajnię dla zimowych ptaków. Chłopiec chętnie uczestniczył w piłowaniu i szlifowaniu, wbijał gwoździe i odmierzał, a na koniec polakierował drewniany domek. Teraz siedział w oknie jak urzeczony i liczył, ile to razy żółtobrzuche śmieszki obróciły nabierając ziaren i odnosząc do gniazda. Aż pewnego ranka marzenie o prawdziwej, mroźnej zimie spełniło się. Karolek obudził się i jak zwykle skierował swe kroki do okna, aby sprawdził jaka aura panuje. Nie spodziewał się, że ujrzy coś innego niż wczoraj i przedwczoraj, www.zakreconybelfer.blogspot.com

6


a jednak… Z nieba płynęły mniejsze i większe białe gwiazdeczki, a to mogło oznaczać tylko jedno: ULEPI DZIŚ BAŁWANA! - Dziadku, dziadku! Widziałeś? Śnieg, pada śnieg! W końcu! Dziadek uśmiechnął się delikatnie znad czytanej właśnie gazety i pokiwał głową ze zrozumieniem. - Tak Karolu, śnieg. Na bałwana jednak trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Przecież dopiero zaczęło padać. Chłopiec był jednak tak zaaferowany obrotem sprawy, że nie sposób było utrzymać go w domu. Zaraz po drugim śniadaniu zaczął tak okropnie marudzić i prosić, że dziadkowie zgodzili się w końcu, aby wyszedł na podwórko i sprawdził, jak przedstawia się sytuacja. Karolek tylko na to czekał. Co prawda szybko zorientował się, że śniegu jest rzeczywiście o wiele a mało, aby ulepić choćby skromnego ludka, ale doszedł do wniosku, że skoro już ubrał się w te wszystkie warstwy, to szkoda www.zakreconybelfer.blogspot.com

7


byłoby marnować okazję i koniecznie musi zerknąć na pobliski staw. A nuż woda zamarzła i chociaż bez łyżew będzie można się poślizgać? Nie mówiąc nikomu dokąd się wybiera (jeszcze by mu nie pozwolili, wolał nie ryzykować), oddalił się pospiesznie w wybranym kierunku. Po zaledwie kilku minutach był na miejscu. Szara breja pokrywająca spokojne wody nie wyglądała co prawda zachęcająco, ale gdyby się dobrze przyjrzeć, znalazłoby się jedno lub dwa miejsca przypominające ślizgawki znane z telewizji. Już miał wykonać pierwszy krok, kiedy poczuł na karku dziwne mrowienie. Co do licha? Czyżby jednak ktoś dorosły przyszedł za nim, aż tutaj i teraz chciał mu odebrać upragniona rozrywkę? Karolek rozejrzał się pospiesznie na boki, ale nie dostrzegł nikogo takiego. Ponownie przymierzył się do pierwszego kroku i znów poczuł mrowienie. To niemożliwe! Przecież jestem tu sam, myślał chłopiec. Kiedy jednak

www.zakreconybelfer.blogspot.com

8


dobrze przyjrzał się okolicy, spostrzegł jakiś drobny ruch pomiędzy gałązkami pobliskiego drzewa. Podszedł bliżej. Tak, to z całą pewnością była sikorka (poznał je dobrze, kiedy zjawiały się na poczęstunek). Dlaczego jednak nie ucieka? - Dziwna jesteś, nie uciekasz. Może masz chore skrzydło- bardziej do siebie, niż do ptaka zagadał Karolek. - Wypraszam sobie, wcale nie dziwnaodrzekła sikoreczka. Było to tak niespodziewane doświadczenie, że Karolek niemal usiadł z wrażenia. Czy przypadkiem nie przesłyszał się? Stałby tak pewnie jeszcze i stał wpatrując w niezwykłe zjawisko, gdyby nie rezolutna sikorka. - No co tak patrzysz? Nie rozmawiałeś nigdy z sikorką? Może nie było to najgrzeczniejsze, co można było powiedzieć, ale wystarczyło, aby wyrwać chłopca z dziwnego odrętwienia.

www.zakreconybelfer.blogspot.com

9


- Nie, nie rozmawiałem. I nic w tym dziwnego, wy nie potraficie mówić. - Nie potrafimy? Czyżby?- ze śmiechem dopytywała fruwająca góra pierza (jak Karolek nazwał w myślach swoją rozmówczynię). - Tak przynajmniej do tej pory myślałem. Chyba byłem w błędzie- przyznał w końcu chłopiec. Nadal jednak nie rozumiał dlaczego właśnie do niego postanowiła zagadać sikorka. Już miał znów popaść w zamyślenie, gdy ta podjęła dalszą rozmowę. - Zastanawiasz się , dlaczego akurat ty mnie słyszysz? I czy może zwariowałeś, albo wszystko to się śni?- odgadła myśli chłopca. - Skąd wiesz? – Karolek nie ukrywał zaskoczenia. Cóż to za szalony dzień?! - Mam tę moc- zaśmiała się tylko po swojemu ptasia dziewczynka.

www.zakreconybelfer.blogspot.com

10


- W takim razie powiedz chociaż, dlaczego mnie wybrałaś?- postanowił nie odpuszczać chłopiec. Śmiech nagle się urwał i sikorka nadzwyczaj spoważniała. Nie od razu wyjaśniła swoje powody. - Bo widzisz, zdaje się, że chciałeś popełnić straszliwe głupstwo. - Tak, a jakie?- nie rozumiał malec. - Chciałeś wejść na staw. - A co w tym głupiego? Sto razy widziałem, jak fajnie jest się ślizgać po zamarzniętej powierzchni i chciałem sam wypróbować. - I jesteś pewien, że to dobry pomysł?niedowierzała mała towarzyszka. - Tak, właśnie tak uważam. Myślę, że to ogromna frajda tak śmigać i kręcić się. Szkoda, że nie mam łyżew, byłoby jeszcze fajniej. - Zrób coś dla mnie, Karolku. Weź ten kamyk i upuść go przy brzegu.

www.zakreconybelfer.blogspot.com

11


- Nie rozumiem po co miałbym to zrobićpowątpiewał chłopiec. - Po prostu to zrób - nalegała sikorka. Karolek wziął więc do ręki kamyk (ot, niezbyt duży, ale też nie całkiem mały) i upuścił go we wskazanym miejscu. Wtem w gładkiej powierzchni ukazała się dziura, a pod nią wyraźnie widać było ciemnoszarą taflę wody. - O rany!- wykrzyknąć Karolek. I nie wiadomo, czy od tego okrzyku, czy od plusku wody, czy może za sprawą Dziadka, który niepokoił się długą nieobecnością wnuka, sikorka zniknęła. I choć chłopiec długo jeszcze wypatrywał, nie dostrzegł nigdzie charakterystycznego brzuszka i nie usłyszał ptasiego śmiechu. - Karolku! Co tam robisz?- natychmiast chciał wiedzieć Dziadek. I Karolek opowiedział o swoich marzeniach, rozczarowaniu i porannym postanowieniu. Nie zapomniał wspomnieć o przeprowadzonym www.zakreconybelfer.blogspot.com

12


doświadczeniu z kamieniem (pominął tylko rolę sikorki, bo kto by mu uwierzył). Dziadek przypatrywał się chłopcu uważnie, a w końcu uśmiechnął się. - Mam bardzo mądrego wnuka, wiesz?- i pogłaskał malca po głowie- cieszę się, że postanowiłaś najpierw sprawdzić wytrzymałość lodu, bo ta w tym roku nie jest zbyt duża. Nie ma mrozu. Widząc smutniejące z chwili na chwilę bardziej oczy Karolka dodał: - Ale za to przy szkole w miasteczku otwarto lodowisko. Możemy tam pójść po obiedzie. Możecie sobie wyobrazić tylko, jak nagłe wewnętrzne światło wypełniło chłopca. Do końca dnia uśmiech nie schodził mu z twarzy. Okazało się, że na strychu leżały stare łyżwy mamy, które Dziadek odpowiednio naostrzył i do wieczora chłopiec uczył się stawiać pierwsze kroki na lodu. Leżącego wieczorem w ciepłym łóżku Karolka przepełniała radość. Już miał plan, aby i www.zakreconybelfer.blogspot.com

13


kolejnego dnia pójść pośmigać na szkolnej ślizgawce (tym bardziej, że poznał tam kilka interesujących osób). I tylko resztką świadomości złapał myśl, co by się stało, gdyby nie pewna mała, mówiąca Sikorka.

www.zakreconybelfer.blogspot.com

14


Kochani! To tylko jedna z kilku przygód Kędzierzawego Karolka. Tym razem chłopiec mógł wpaść w naprawdę wielkie tarapaty. Na szczęście czuwał nad nim dobry duch- Sikoreczka. Znajdujemy się u progu ferii. Pamiętajcie, by Wasze zabawy były zawsze bezpieczne. Nie każdy z nas ma swojego stróża, warto więc trzy razy pomyśleć, nim popełnimy błąd. Bawcie się dobrze, bądźcie ostrożni. A inne przygody Karolka znajdziecie na stronie Zakręconego Belfra. Zapraszam.

Autorka

www.zakreconybelfer.blogspot.com

15


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.