12 minute read
Andrzej Kiński str
by ZBiAM
FGC-9 w rękach rebelianta z Mjanmy.
Przemysław Juraszek
Advertisement
W Republice Związku Mjanmy (Birmie) trwają walki rebeliantów z juntą wojskową, która przejęła władzę w państwie po zamachu stanu w lutym 2021 r., gdy usunięty z urzędu został, demokratycznie wybrany, rząd noblistki Aung San Suu Kyi. Początkowo zwolennicy Suu Kyi jedynie masowo protestowali, ale po użyciu przez reżim wojska do brutalnej pacyfikacji ludności cywilnej, zaczęli walkę z siłami zbrojnymi z bronią w ręku. Wykorzystują w tym celu przede wszystkim zdobyczne uzbrojenie, ale także broń własnej produkcji.
Fotografie wartykule: twitter.com/war_noir, youtube.com/c/BrandonHerrera, Wikimedia Commons/JStark1809, Fińskie Narodowe Biuro Śledcze.
FGC-9 wykonany w Mjanmie z wyraźnie dłuższą od standardowej lufą.
Więcej gotowych birmańskich FGC-9. Kolor zależy od zastosowanego filamentu (materiału termoplastycznego).
Rebelianci z Mjanmy wykorzystują broń z drukarki 3D
Broń strzelecka, jak powszechnie wiadomo, nie jest zbyt skomplikowana, przez co może być produkowana także w warsztatowych warunkach. Najprostsze do samodzielnego wytworzenia są oczywiście karabiny powtarzalne, ale pistolety maszynowe działające na zasadzie odrzutu zamka swobodnego to też względnie proste konstrukcje. W Polsce w czasie niemieckiej okupacji Armia Krajowa była w stanie seryjnie produkować pistolety maszynowe Sten (w Suchedniowie), a potem własnej konstrukcji, choć Stenem inspirowane, Błyskawice (okolice Warszawy). Warto też wspomnieć o sowieckim pistolecie maszynowym Sudajewa PPS-43 będącym ideałem prostoty – w szczycie produkcji na wytworzenie jednego egzemplarza potrzebne były 3,5 roboczogodziny – produkowanym masowo (ok. 500 000 egzemplarzy) w latach 1943–1945.
Do opracowania i wykonania pojedynczych egzemplarzy broni strzeleckiej nie potrzeba nawet specjalistycznej wiedzy, czego przykładem może być pistolet maszynowy Bechowiec, skonstruowany przez członka Batalionów Chłopskich Henryka Strąpocia, niemającego żadnego technicznego wykształcenia. To samo można powiedzieć o licznych mieszkańcach pogranicza pakistańsko-afgańskiego, które od dekad słynie z lokalnej produkcji broni i jej sprzedaży na lokalnych bazarach, z których najsłynniejszy znajduje się w Darra Adam Khel w Pakistanie.
Tymczasem na początku grudnia ubiegłego roku w sieci pojawiły się zdjęcia rebeliantów z Birmy trzymających w rękach pistolety maszynowe FGC-9 na amunicję 9×19 mm Parabellum. Są to konstrukcje powstałe przy wykorzystaniu drukarki 3D. Sprawia to, że są one jeszcze prostsze w produkcji w porównaniu do klasycznych rozwiązań, do wytwarzania których potrzebne jest jednak jakieś oprzyrządowanie, np. tokarka.
❚ Historia powstania FGC-9
Łukasz Pacholski
8 lutego br. posiedzenie Komisji Obrony Narodowej Sejmu RP dotyczyło kontraktów związanych z modernizacją techniczną Sił Zbrojnych RP, realizowanych z udziałem partnerów zagranicznych. Referentem w powyższej sprawie z ramienia resortu obrony narodowej był sekretarz stanu Marcin Ociepa, który w swoim wystąpieniu zasygnalizował, że w najbliższym czasie można spodziewać się decyzji w sprawie programów modernizacji parku śmigłowców eksploatowanych przez Wojsko Polskie.
Fotografie wartykule: DG RSZ, DO RSZ/Combat Camera, US Army, US Marine Corps, Leonardo.
Kwestie związane z tym, zdaniem byłego wiceministra obrony narodowej Bartosza Kownackiego „dziesięciorzędnym” (wypowiedź z marca 2017 r.), problemem stają się coraz bardziej palące. W poprzednim numerze WiT omówione zostały przede wszystkim zagadnienia związane z zakupem kolejnych śmigłowców przeznaczonych dla Wojsk Specjalnych, które dzięki zamówieniu z grudnia ub.r. wzbogacą się o cztery maszyny Lockheed Martin S-70i Black Hawk. Zaprezentowany został także stan zaawansowania programu AW101 dla Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Informacje te odzwierciedlały stan wiedzy na początek roku. W drugiej połowie stycznia Agencja Uzbrojenia (AU) i Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych (DGRSZ) w ramach odpowiedzi na zadane przez naszą redakcję pytania udzieliły dodatkowych informacji związanych z wymianą generacyjną parku śmigłowców SZ RP, co warto poddać głębszej analizie. Nie bez znaczenia jest także kryzys na granicy z Białorusią i narastające napięcie związane z groźbą rosyjskiej interwencji na Ukrainie, które powodują, że śmigłowcowy węzeł gordyjski być może zostanie rozwiązany szybciej, niż się tego spodziewano.
❚ Kruk nadleci szybciej?
Dotąd nie podjęto decyzji odnośnie wyboru następców śmigłowców bojowych Mi-24D/W, które potrzebują pilnej wymiany, o czym wiadomo zresztą od ok. 20 lat. Z jednej strony oczekiwane jest sfinalizowanie procedury pozyskania wiropłatów tej klasy, z drugiej zakresu modernizacji czy doposażenia leciwych, ale wciąż sprawnych i dysponujących zapasem resursu maszyn jako rozwiązania pomostowego. W czasie ubiegłorocznego MSPO w kuluarowych rozmowach wskazywano, że moment zawarcia umowy na przedłużenie eksploatacji Mi-24D/W połączony z ograniczoną modernizacją jest bliski, a głównym beneficjentem byłyby, należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Wojskowe Zakłady Lotnicze
Czyżby śmigłowcowy przełom?
Eksploatowane w Polsce od ponad 40 lat śmigłowce bojowe Mi-24D/W nadal oczekują na decyzję o ewentualnej modernizacji bądź doposażeniu. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych podtrzymuje stanowisko o chęci wydatkowania środków na przedłużenie okresu eksploatacji używanych obecnie maszyn, jednak nadal nie zakończono projektu badań zmęczeniowych prowadzonych przez Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych. Nr 1 S.A. z Łodzi. Niestety, program jest opóźniony – w styczniu DGRSZ, w odpowiedzi na pytania redakcji, przekazało informację, że: DGRSZ widzi potrzebę modernizacji bądź doposażenia śmigłowców Mi-24D/W. W chwili obecnej trwa Faza Analityczno-Koncepcyjna prowadzona przez Agencję Uzbrojenia. Ze względu na epidemię SARS-CoV-2 badania zmęczeniowe struktury płatowca Mi-24 prowadzone przez ITWL są opóźnione, a ich wynik warunkuje zakończenie F-AK na modernizację Mi-24 przez AU.
Przypomnijmy, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych zlecił jesienią 2019 r. wykonanie próby zmęczeniowej struktury śmigłowca Mi-24D (wycofany egzemplarz o numerze 272) zakładom WSK PZL-Świdnik S.A. za 5,5 mln PLN netto. Zadanie miało zostać zrealizowane do końca 2021 r., a sama próba dać odpowiedź, czy istnieje możliwość wydłużenia resursów technicznych płatowców do 5500 godzin lotu i 14 000 lądowań. Pozytywna odpowiedź miała otworzyć drogę do modernizacji bądź doposażenia przynajmniej części z eksploatowanych śmigłowców, które dzięki temu mogłyby być przejściową platformą do czasu wdrożenia do eksploatacji nowych wiropłatów produkcji zachodniej. Zgodnie z udzieloną redakcji odpowiedzią, program Kruk znajduje się na etapie kwalifikowania zamówienia pod kątem występowania podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa (PIBP) – ta bezprzetargowa procedura będzie powiązana z wyborem dostawcy zagranicznego. Obecnie faworytami są konstrukcje amerykańskie - Bell AH-1Z Viper i Boeing AH-64E Apache Guardian.
Według dostępnych informacji, bazujących na deklaracjach przedstawicieli Bell Helicopter Textron, oferta tego producenta obejmuje m.in. możliwość zacieśnienia współpracy przemysłowej z podmiotami Polskiej Grupy Zbrojeniowej – – wśród rozważanych opcji wymienia się także udział polskiego przemysłu w programach wiropłatów przyszłości Future Long-Range Assault Aircraft (FLRAA) i Future Attack Reconnaissance Aircraft (FARA). Ponadto, bazując na deklaracjach upublicznionych w czasie salonu Dubai Airshow 2021, nie można wykluczyć, że „nagrodą” mogłoby być włączenie polskiego przemysłu także do obecnych programów produkcyjnych. Ewentualne zwycięstwo Bella w projektach Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych (FLRAA i FARA) może zaowocować poszukiwaniem alternatywnych miejsc wytwarzania starszych wiropłatów. Główne zakłady amerykańskiego producenta byłyby bowiem zajęte przygotowaniami do produkcji, a potem realizacją dostaw znacznej liczby maszyn nowej generacji. Pojawiają się również spekulacje, że elementem oferty dla Polski może być przekazanie Viperów wycofywanych z eksploatacji w US Marine Corps bądź zakonserwowanych fabrycznie nowych egzemplarzy, które nie zostały dostarczone Pakistanowi. Z kolei Boeing promuje standardowe rozwiązanie dla państw NATO, czyli AH-64E Apache Guardian, zamówiony już przez Wielką Brytanię i Niderlandy. Nie jest wykluczony zakup takich maszyn także przez Republikę Federalną Niemiec i Grecję. Obecnie w produkcji znajduje się wariant AH-64E v.6. Obok fabrycznie nowych wiropłatów zakłady Boeinga w Mesie w stanie Arizona realizują także przebudowę do nowego standardu wiropłatów AH-64D Apache Longbow. Ta opcja nie jest jednak możliwa w przypadku Polski. Ma to związek z brakiem na rynku odpowiedniej liczby AH-64D, które ewentualnie mogłyby zostać przekazane lub sprzedane Polsce przez administrację federalną Stanów Zjednoczonych pod warunkiem zlecenia ich przebudowy do standardu AH-64E v.6.
Tomasz Grotnik
Na początku lutego grupa polskich dziennikarzy miała okazję zapoznać się z ofertą niemieckiego holdingu stoczniowego thyssenkrupp Marine Systems, przygotowaną w odpowiedzi na program budowy fregat dla Marynarki Wojennej RP pod kryptonimem Miecznik. O stronie technicznej projektu wyjściowego proponowanej platformy, którą jest MEKO A-300, pisaliśmy już sporo na naszych łamach (WiT 10/2021 i 11/2021), dlatego przypomnimy tu jedynie zasadnicze jej założenia. Większy akcent położymy zaś na stronę przemysłowo-korporacyjną i model biznesowy współpracy, stanowiące ważną część niemieckiej oferty dla Polski.
Ilustracje w artykule: Tomasz Grotnik, thyssenkrupp Marine Systems.
Holding stoczniowy thyssenkrupp Marine Systems GmbH (tkMS) jest częścią korporacji thyssenkrupp AG. Jest też właścicielem firmy Atlas Elektronik GmbH, produkującej systemy elektroniczne do okrętów nawodnych i podwodnych. Współtworzy ponadto konsorcja, np. kta Naval Systems AS (tkMS, Atlas Elektronik i Kongsberg Defense & Aerospace) do produkcji systemów zarządzania walką okrętów podwodnych.
Portfolio tkMS w zakresie okrętów nawodnych klasy fregata obejmuje obecnie jednostki typów: MEKO A-100MB LF (fregata lekka), MEKO A-200 (fregata ogólnego przeznaczenia), MEKO A-300 (fregata wielozadaniowa) i F125 (fregata „ekspedycyjna”, zbudowana na zamówienie Deutsche Marine). Na przestrzeni ostatnich 40 lat w oparciu o projekty tkMS powstało lub jest w budowie 61 fregat i korwet 16 typów oraz ich modyfikacji dla 13 flot świata. Spośród nich 54 jest obecnie w służbie, w tym 28 w pięciu państwach NATO.
Filozofia tkMS wykorzystuje ewolucyjną spiralę projektowania, co oznacza, że każdy nowy typ fregat zaprojektowanych przez tkMS zachowuje najlepsze cechy poprzedników i dodaje nowe techniki oraz technologie, a także cechy konstrukcyjne.
Miecznik w stylu MEKO
Model fregaty wielozadaniowej MEKO A-300 z przykładowym systemem walki. Okręt ten był podstawą do opracowania projektu koncepcyjnego MEKO A-300PL, stanowiącego rdzeń oferty thyssenkrupp Marine Systems w programie Miecznik.
❚ MEKO A-300PL dla Marynarki Wojennej
Oferta tkMS to projekt fregaty MEKO A-300PL, będący wariantem A-300, spełniającym wstępne założenia taktyczno-techniczne Miecznika. MEKO A-300 jest bezpośrednim następcą trzech modeli fregat: MEKO A-200 (10 jednostek zbudowanych i w budowie, trzy serie), F125 (zbudowano cztery) i MEKO A-100MB LF (cztery w budowie), a jej projekt bazuje na cechach konstrukcyjnych wszystkich z nich. Zastosowany przy jej projektowaniu system MEKO, czyli MEhrzweck-KOmbination (kombinacja wielofunkcyjna), jest ideą opartą na modułowości uzbrojenia, elektroniki i innego istotnego wyposażenia, będącego częścią systemu walki, mającą na celu łatwość dopasowania konkretnego rozwiązania do potrzeb danej floty, późniejszego serwisowania i redukcję kosztów zakupu oraz utrzymania. Fregatę MEKO A-300 cechują: wyporność pełna 5900 t, długość całkowita 125,1 m, szerokość maksymalna 19,25 m, zanurzenie 5,3 m, prędkość maksymalna 27 w., zasięg > 6000 Mm. W jej projekcie zdecydowano o zastosowaniu układu napędowego CODAD (Combined Diesel And Diesel), który jest najbardziej opłacalnym cenowo rozwiązaniem w zakupie i najbardziej efektywnym kosztowo w cyklu życia fregaty. Ponadto utrzymuje bardzo wysoki standard trwałości mechanizmów, jak też w najmniejszym stopniu wpływa na wielkość i złożoność konstrukcji fregaty oraz na wartość jej sygnatur fizycznych, szczególnie w podczerwieni i radiolokacyjnej, jak ma to miejsce w przypadku układów CODAG oraz CODLAG z turbinami gazowymi.
Cechą zewnętrzną wyróżniającą konstrukcję MEKO A-300 są dwie „wyspy bojowe”, z których każda wyposażona jest w niezależne od siebie systemy niezbędne do zapewnienia jednostce zdolności do działań po jej uszkodzeniu. Składają się na nie m.in.: redundantny system walki, systemy wytwarzania i dystrybucji energii elektrycznej, układ napędowy, systemy kontroli uszkodzeń, systemy ogrzewania, wentylacji i klimatyzacji HVAC oraz systemy nawigacji.
Fregata MEKO A-300 została zaprojektowana tak, aby wytrzymać wybuchy podwodne dzięki
Fregata MEKO A-300 ma dwie „wyspy bojowe”, a wraz z nimi zwielokrotnione zasadnicze systemy dla przetrwania okrętu i kontynuacji walki. Na dwóch nadbudówkach widać anteny systemów elektronicznych, pomiędzy nimi wyrzutnie pocisków przeciwokrętowych i przeciwlotniczych. Uwagę zwracają wnęki w burtach zasłonięte siatkami Faradaya, ograniczającymi skuteczną powierzchnię odbicia radiolokacyjnego tych rejonów. Pod lądowiskiem mieści się ładownia misyjna, do której mogą trafić moduły kontenerowe z wyposażeniem do wykonania konkretnego zadania. Nie wpływa to negatywnie na zasadniczą, stałą część systemu walki fregaty.
Virginia – teraźniejszość i przyszłość uderzeniowych sił podwodnych US Navy
Marcin Chała
W ostatnim czasie temat atomowych okrętów podwodnych typu Virginia był poruszany na łamach miesięcznika „Wojsko i Technika” i na portalu zbiam.pl niejednokrotnie. Działo się to za sprawą nowych kontraktów, ważnych etapów produkcji poszczególnych jednostek, jak też wytypowania ich najnowszej serii Block V do przenoszenia pocisków hipersonicznych. Ale nie tylko. Z powodu zawiązania trójprzymierza AUKUS (szerzej w WiT 10/2021) Virginie mają szansę stać się pierwszymi amerykańskimi okrętami podwodnymi, które zostaną wyeksportowane lub przynajmniej będą podstawą do opracowania nowej konstrukcji dla Royal Australian Navy. Z tych powodów przybliżymy sylwetkę jednostek stanowiących, oprócz nosicieli międzykontynentalnych pocisków balistycznych typu Ohio, rdzeń podwodnej siły US Navy.
USS Mississippi, jednostka serii Block II. Na kiosku podniesione obydwa maszty optoelektroniczne, maszt łączności radiowej i antena łączności satelitarnej. Wzdłuż prawej strony kadłuba biegnie „garb” kryjący instalację anteny sonaru holowanego TB-16.
Ilustracje w artykule: US Navy, Huntington Ingalls Industries, Electric Boat. F lota uderzeniowych okrętów podwodnych (SSN, Submersible Ship Nuclear) US Navy składa się obecnie z 52 jednostek z napędem jądrowym. Zdecydowaną większość, bo 28, stanowią jednostki zimnowojennego typu Los Angeles, w tym sześć serii 688 Flight II i 22 Flight III, określane też jako 688I (Improved). Z pozostałych 22 okrętów trzy należą do typu Seawolf, a 19 do najnowszego w tym zestawieniu typu Virginia. Ze względu na wiek „sześć-osiem-osiem” – najstarszy USS Providence (SSN 719) podniósł banderę 27 lipca 1985 r. – – w ciągu najbliższej dekady to właśnie Virginie staną się, biorąc pod uwagę liczbę, trzonem floty podwodnej Stanów Zjednoczonych Ameryki i, wraz z nowo budowanymi nosicielami pocisków balistycznych SSBN typu Columbia, przez następnych co najmniej pięć dekad realizować będą jej strategię działań podwodnych.
Ostatnie lata zimnej wojny to w przypadku podwodnego pola walki znacząca poprawa charakterystyk akustycznych nowo opracowanych sowieckich atomowych okrętów podwodnych. Chcąc zapewnić sobie utrzymanie, wypracowanej przez wiele lat, przewagi nad potencjalnym przeciwnikiem, Stany Zjednoczone zmuszone zostały do podjęcia szeroko zakrojonych działań. Jednym z nich miała być znacząca modyfikacja instalowanych na nowych okrętach podwodnych systemów hydrolokacyjnych. Ich cechą miała być m.in. zwiększona liczba nowoczesnych i bardzo czułych przetworników (urządzeń aktywnych, odpowiedzialnych za generowanie i odbiór fal akustycznych) oraz hydrofonów (pasywnych, podwodnych mikrofonów), a nad ich prawidłową pracą czuwać miał złożony, a przy tym – jak się wkrótce okazało – bardzo kosztowny system dowodzenia AN/BSY-2.
Docelowymi nosicielami nowych systemów miała być, licząca ponad 30 jednostek, flotylla Seawolfów (pol. zębacz). Okręty te miały być podwodnymi odpowiednikami myśliwców przewagi powietrznej Lockheed Martin F-22A Raptor, a ich zadaniem miało być przede wszystkim wywalczenie dominacji w oceanicznej toni poprzez eliminację rosyjskich odpowiedników, w tym tych przenoszących pociski skrzydlate (manewrujące), zanim zajmą dogodne pozycje do ataku na amerykańskie grupy lotniskowcowe. Stąd też w ich przypadku często pojawiał się przedrostek „naj”, w tym miały: uzyskiwać najwyższą prędkość
Jednostki typu Seawolf, zaprojektowane jeszcze z uwzględnieniem zimnowojennych uwarunkowań, okazały się ślepą uliczką. Były zbyt drogie, a ich systemy elektroniczne nieperspektywiczne. Powstały tylko trzy takie okręty. Na zdjęciu drugi z tej krótkiej serii – USS Connecticut, który na początku listopada ubiegłego roku zderzył się z przeszkodą podwodną i odniósł poważne uszkodzenia. Virginie miały być pozbawione wad poprzedników, w tym wysokiej ceny jednostkowej. Niestety, tego zamierzenia akurat nie udało się osiągnąć.