3 minute read
Degrengolada
Sławomir Osiński
O wartości godnego życia
Advertisement
Tematem numeru są wartości, ale nie będzie o nich, albowiem, przywołując pożyteczną acz krytykowaną piramidę potrzeb Maslowa, trudno mówić o wyższych jej piętrach, gdy erozji ulegają podstawy związane z bytem i bezpieczeństwem. Nie będzie dziś prześmiewczo, ponieważ ten powtarzany do znudzenia temat nabrzmiał tak bardzo, że grozi poważnym wybuchem i katastrofą. Już kiedyś tak było, że młode małżeństwa nauczycieli kontraktowych, ba, i starsze – mianowanych, nie były w stanie się utrzymać w jako takiej kondycji finansowej. I nie mówię tu o jakichś dodatkowych luksusach typu zakup książki, prasy lub dostępu do niej w sieci, ale o zwykłych opłatach i marnym jedzeniu z najtańszych supermarketów, którego długotrwałe spożywanie nie prowadzi ani do zdrowia, ani niczego innego dobrego. Ktoś powie, że podobne problemy dotykają wykonujących inne zawody. Normą w cywilizowanym świecie jest jednak to, że praca nauczyciela – jako że jest najbardziej „produktywną” dla gospodarki oraz charakteryzuje się odpowiedzialnością za życie ludzkie – wymaga wysokiego potencjału umysłowego, ciągłego (i kosztownego) dokształcania się, przeto powinna być wynagradzana bardzo wysoko.
Dziś trzeba znowu donośnym głosem upomnieć się o lepsze wynagrodzenia, mimo plugawej, stałej od lat i rządów, miażdżącej propagandowej kampanii medialnej o „wakacjach”, „odpowiedzialności za Polskę i uczniów” oraz „pensum”.
Niestety, po przegranych przez brak konsekwencji i solidarności strajkach, po zmitologizowaniu i wyolbrzymieniu zaległości, ponoć wynikających ze zdalnego nauczania – nierzetelny pismak, pseudozwiązkowiec, słabo myślący polityk, uległy i bezwolny urzędnik czy dyrektor,
92 FELIETON REFLEKSJE 6/2021
a także rozhisteryzowany i roszczeniowy rodzic łatwo może zdyskredytować nauczycielskie wołania o godziwe zarobki.
Refleksja przychodzi dopiero wtedy, gdy w danej placówce edukacyjnej nie ma kto uczyć najistotniejszych przedmiotów, zdarzy się wypadek lub inna tragedia, ale wtedy oczywiście winna jest szkoła i nauczyciele. A przecież te lenie pracują po 18 godzin, mają najdłuższe wakacje i bez przerwy wolne – dalejże im dokopać! Żadnych podwyżek dla darmozjadów!
Szkoła stała się miejscem odreagowania wszelkich frustracji społecznych. Do tego dochodzi podtrzymywanie głupawego jej wizerunku, który przypomina pole bitwy wszystkich ze wszystkimi. Niestety, sami nauczyciele, organy, dyrektorzy i rodzice, a nawet uczniowie pielęgnują i reanimują ten absurd.
Obecnie przeróżne instytucje i firmy, a nawet sklepy oferują umowy na czas nieokreślony, godziwe warunki pracy i zabezpieczenie socjalne oraz możliwość awansu osobom wykształconym, ze znajomością podstaw psychologii, znającym języki, a zwłaszcza tym, którzy umieją kierować zespołem i współpracować z ludźmi. Te zaś cechy mają nauczyciele z powołania, którzy zostaną w szkole, gdy konkurencja da im nawet tysiąc złotych więcej, ale (i nie dziwię się) zrezygnują, kiedy na początek w nowym miejscu pracy otrzymają taką pensję, o jakiej nie może nawet pomarzyć dyrektor szkoły z gmin o największych dodatkach. A powinno być odwrotnie – najlepsi fachowcy powinni uczyć innych.
W dużej mierze winą, że nie jest tak, trzeba obarczyć to, iż państwo (nie tylko Polska) może dziś zrzec się kontroli nad wszystkim, aliści zostawi sobie przynajmniej trzy potężne filary: obronność, która gwarantuje bezpieczeństwo i stabilność wobec innych państw; wymiar sprawiedliwości i aparat represji (policja), które regulują porządek wewnętrzny; oraz edukację, która u nas, jak za słusznie minionego ustroju, znowu ma budować posłuszeństwo i uzależnienie od sprawujących władzę. Stąd też status i wynagrodzenie nauczyciela zależą od struktur państwowych, a reszta w mniejszym lub większym stopniu została scedowana na samorządy i obywateli. Monopol oświatowy państwa, czy tego chcemy, czy nie, nakłada zatem na nie obowiązek finansowania nauczycieli.
Dość oczywiste wydaje się, że z racji odpowiedzialności za życie i bezpieczeństwo innych osób nauczyciel powinien być adekwatnie do tego traktowany i podobnie jak w innych tego typu zawodach – wynagradzany.
Nie należy zapominać też o dyrektorach, którzy w wielu miejscowościach, dzięki samorządom, mają dodatki pozwalające jeszcze na znośną egzystencję, choć bywa, że nauczyciel z dużą liczbą godzin ponadwymiarowych zarabia nieco lepiej.
Dzisiaj dyrektor jest odpowiedzialny za realizację państwowych celów edukacji i lokalnych zadań placówki, jest liderem szkoły. Ciąży na nim również tyle obowiązków prawno-administracyjnych, że staje się z konieczności uniwersalnym fachowcem od zarządzania, gospodarki gruntami, ekonomistą i znawcą prawa. Stąd też trzeba dyrektora ustawowo maksymalnie usamodzielnić na poziomie zarządzania: przy zwiększonej odpowiedzialności i przy jednoczesnym zapewnieniu przez budżet państwa bardzo wysokich dodatków funkcyjnych (przynajmniej trzykrotnie większych niż obecne), uwzględniających tę odpowiedzialność.
Sławomir Osiński
Absolwent polonistyki, zarządzania w oświacie oraz marketingu i zarządzania w ochronie zdrowia. Nauczyciel, publicysta kulinarny i społeczny, rysownik satyryczny, czasem literat i tekściarz. Egzaminator maturalny, ekspert ds. awansu nauczycieli, wykładowca na studiach podyplomowych. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 47 im. Kornela Makuszyńskiego w Szczecinie.