2 minute read
Warto si\u0119 Szczepi\u0107
Nieubłaganie zbliżał się pierwszy weekend marca 2019 r. Nie ukrywam, że oczekiwałem jego nadejścia z pewną ekscytacją, ale i lekkim niepokojem. Ponieważ miejsce docelowe, czyli Pionki, było oddalone od Warszawy około 100 km i trzeba było się jakoś tam dostać. Okazało się, że Tomek jedzie na miejsce dzień wcześniej, czyli w czwartek. Pomyślałem, że to świetna okazja do zabrania się z nim, bo przy okazji będę mógł odwiedzić babcię i przespać u niej jedną noc. Podróż minęła szybko - Tomek jest naprawdę dobrym kierowcą. Poza tym przez cały czas rozmawialiśmy na harcerskie tematy, a jak wiadomo. nic tak nie zabija czasu, jak dobre towarzystwo i rozmowa.
Wreszcie nadszedł piątek pierwszego marca. Miejsce zbiórki było oddalone od domu mojej babci niecały kilometr, więc bez problemu wyrobiłem się w czasie. Gdy szedłem ulicą Elizy Orzeszkowej, najpierw moim oczom ukazał się obskurny i obdrapany budynek hufca ZHP Pionki. Widok przygnębiający, bo wyglądało, jakby nikt od dawna tam nie zaglądał. Czyżby ZHP w Pionkach umarło – pomyślałem. Idąc dalej mijałem budynek miejskiej biblioteki. Przypomniałem sobie wtedy, że do tej pory nie oddałem do niej komiksu „Gigant” z Kaczorem Donaldem, który wypożyczyłem jakieś czternaście lat temu. Na końcu trasy moim oczom ukazał się ogrodzony i odnowiony budynek Domu Harcerza ZHR. To właśnie było docelowe miejsce zbiórki uczestników kursu komend szczepów „Szczepionka”, organizowanego przez naszą chorągiew. Kiedyś w tym domu miał siedzibę pionkowski hufiec harcerzy, do którego w każdą sobotę o godzinie dziesiątej przychodziłem na zbiórki. Historia zatoczyła koło, po piętnastu latach wróciłem do Pionek jako komendant szczepu.
Advertisement
Po wejściu do budynku nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wszystko w środku było nowe i wyremontowane. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż to, co zapamiętałem sprzed lat. W jednej części budynku urzędował 41 Pionkowski Szczep „Zarzewie”, a w drugiej części mój były szczep „Puszcza”. Na ścianach znalazłem fotografie, na których był między innymi mój pierwszy drużynowy Zbyszek, komendant szczepu Tomasz a także Lidka i Marek, dzięki którym w 1997 r. zostałem zuchem, a później harcerzem. Fajnie byłoby spotkać tych wszystkich ludzi, po tylu latach podziękować i z nimi porozmawiać.
Nie chcę się tutaj rozpisywać na temat samego kursu, bo dla części z was pewnie nie byłoby to ciekawe. Wspomnę tylko, że trafił mi się naprawdę fajny zastęp. Mieliśmy grę po mieście i trafiliśmy między innymi pod pomnik „Gloria Victis”, gdzie kiedyś jako harcerz ZHR pełniłem wartę. Byliśmy też w szkole, gdzie jako zuch miałem zbiórki. Tam w czasie naszej gry zbiórkę miały zuchy i harcerze z mojego byłego szczepu i tam spotkałem Lidkę, która z mężem Markiem pokazała mi niegdyś harcerstwo! Jej zdziwienie było ogromne, kiedy mnie zobaczyła, chwilę pogadaliśmy i niestety musiałem iść dalej.
Ten weekend to był jeden z najowocniej spędzonych weekendów w moim życiu. Wróciłem z głową pełną pomysłów, inspiracji, z nową energią do działania. Po raz kolejny przekonałem się też, że harcerstwo jest piękne i pozwala nam odkrywać na nowo stare miejsca i przeżywać to, co już kiedyś przeżyliśmy. Gorąco polecam wszystkim komendantom szczepów do wzięcia udziału w „Szczepionce”. Możliwość spotkania instruktorów z różnych miejsc Polski oraz dyskusji z nimi i wymiana doświadczeń jest bezcenna.
phm. Jan Korkosz „Hebel” komendant szczepu 160 WDHiGZ