Złota Lilijka Numer 2 (7)
Rok 2018
Marzec
O instruktorskim rozwoju słów kilka s. 3 i 6 Siła ciała i jak o nie dbać s. 7 Ćwiczenia w mistrzostwie, bezpieczeństwie i pierwszej pomocy - relacja z warsztatów instruktorskich s. 8 A gdyby tak bez zapałki? s. 4 Magazyn instruktorski Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto
W numerze... FELIETON REDAKCYJNY Wiedzieć więcej (Marta Borkowska) - s. 3 Z SZUFLADY PROGRAMOWCA Zbiórka z ogniskiem - część 3 (Krzysztof Kobus) - s. 4 Łyżką czy widelcem? (Mikołaj Delik) - s. 6 Z INSTRUKTORSKICH ŚCIEŻEK Zdrowy Druh (Joanna Barwińska) - s. 8 RELACJA Warsztaty instruktorskie w Maksymilianowie - s. 9 SPOTKANIA NA HARCERSKICH SZLAKACH Biwak Hufca Grudziądz relacja pwd. Mai Rosińskiej - s. 10 MYŚLI HARCMISTRZOWSKIE Przyczynek do mentoringu (Ewa Margańska) - s. 14 RUBRYKA TOWARZYSKA KĄCIK ROZMAITOŚCI
Wydawca: Komenda Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto Kontakt z redakcją: marta.adamczyk@zhp.net.pl Kolegium redakcyjne: hm. Barbara Małecka, phm. Krzysztof Kobus, pwd. Maja Rosińska, hm. Marta Borkowska (redaktor naczelna) Źródło ilustracji: hm. Barbara Małecka na licencji CC-BY SA 4.0, phm. Damian Pietruszyński, archiwum phm. Krzysztofa Kobusa,archiwum pwd. Emilii Kosmei, hm. Marta Borkowska, pwd. Michał
Borkowski, fanpage 75 PBDSHiW "Ignis Dracones", domena publiczna Poszukiwani współtwórcy Złotej Lilijki: autorzy tekstów, twórcy wywiadów i reportaży, fotografowie, graficy, edytorzy.
Strona 2
Złota Lilijka 2/2018
Felieton redakcyjny WIEDZIEĆ WIĘCEJ hm. Marta Borkowska Felieton ten narodził się w mojej głowie wówczas, gdy wjeżdżałam wyciągiem narciarskim pod ośnieżoną górę z przekonaniem, że nie myślę o niczym. Biel śniegu w blasku słońca, które wyszło wtedy zza chmur po raz pierwszy od początku mojego urlopu, była wręcz oślepiająca. Błękit nieba nie ustępował niczym lazurowi znad włoskich Dolomitów. Głębokiej, kontrastowej kolorystyki dopełniała ciemna, wręcz czarna zieleń świerków. Sielanka. Idylla. Uważna lektura powyższego akapitu pozwoli dostrzec zawartą w nim sprzeczność. Nie myśląc o niczym nie zdołałabym dostrzec ani piękna otaczającej mnie przyrody, ani zastanawiającej harmonii pomiędzy stworzoną przez człowieka infrastrukturą narciarską i naturą dookoła. Czasowe odcięcie się od codziennych obowiązków uwrażliwiło mnie na pomijane często aspekty rzeczywistości. Jest to, rzecz jasna, zjawisko znane i niejednokrotnie opisane, którego z pewnością doświadczył każdy z moich czytelników. Jednak wówczas, wjeżdżając na górę wyciągiem, uświadomiłam sobie coś jeszcze innego. Dotarło do mnie, że niemalże od początku urlopu zgłębiam prawa, rządzące światem wokół mnie. Co sprawia, że przesuwanie się po równym terenie krokiem łyżwowym jest efektywniejsze dla mnie, niż mojej (wstyd się przyznać!) o 8 kg lżejszej przyjaciółki? Czy i jakie
Złota Lilijka 2/2018
opory w jeździe spowoduje padający za oknem śnieg? Dlaczego kamienie do masażu utrzymują tak długo ciepło? Jakie prawa fizyki powodują, że wstanie po upadku możliwe jest wyłącznie w jeden, znany wszystkim narciarzom sposób? Dlaczego człowiek może bez szwanku wejść do sauny rozgrzanej do 90°, skoro białko ścina się w znacznie niższej temperaturze? Jestem z natury swojej osobą ciekawą świata. Wiedzą to doskonale ci spośród moich czytelników, których zadręczałam już błaganiami o wytłumaczenie mi matematycznych paradoksów czy budowy sonaru. Ale to właśnie odpoczynek i uwolnienie się, nawet na krótko, od codziennej rutyny zmieniły mnie w jeden wielki znak zapytania! Co? Jak? Dlaczego? Żyjemy w czasach, w których mamy dostęp do informacji łatwiejszy niż kiedykolwiek. I, parafrazując krążące po internecie powiedzonko, każdy z nas ma w komórce pamięć operacyjną większą, niż komputer misji Apollo, a używamy jej do oglądania śmiesznych kotów w necie. Czy przez to, że wiedza jest na wyciągnięcie ręki, przestaliśmy ją przyswajać i zgłębiać? Czy codzienność przytłacza nas na tyle, że ginie w nas ciekawość świata? Zuch stara się być coraz lepszy. Instruktor zobowiązuje się pogłębiać swoją wiedzę i umiejętności. Szkoda, że podobnych imperatywów nie zawiera Prawo Harcerskie czy Kodeks Wędrowniczy. W tym ostatnim czytamy wprawdzie, że wędrownika ciekawi świat – ale dla mnie to niewystarczające. Praca nad sobą – jedna z zasad harcerskiego wychowania – w aspekcie świadomego pogłębiania swojej wiedzy, nie jest w zasadzie (poza „stara się ją poznać” w punkcie 6) wyrażona w naszym harcerskim Prawie! Koncentrujemy się na pracy nad sobą w wymiarze etycznym, moralnym, duchowym – ale nie umysłowym. Strona 3
Z szuflady programowca Myślę jednak, że warto o tym właśnie aspekcie pamiętać na zbiórkach, ale przede wszystkim na obozach i biwakach. Odpoczynek sprzyja refleksji, zadumie nad pięknem przyrody, a trudno o bardziej sprzyjające warunki do połączenia tych dwóch elementów niż harcerski obóz. Trzeba tylko (albo aż) zaplanować go tak, żeby w programie nie zabrakło ani aktywnego odpoczynku, ani chwil refleksji. To też świetna okazja, aby dać młodym ludziom możliwość obserwacji, sprawdzania i zgłębiania rządzących światem praw. Zdobędą w ten sposób interdyscyplinarną wiedzę, przyswojoną przez doświadczenie, powiązaną z informacjami już wcześniej znanymi, co – jak dowodzą badania – powoduje skuteczność zapamiętywania. Warto pomyśleć o tym, żeby nie zmarnować takiej okazji. hm. Marta Borkowska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) zastępczyni komendanta hufca ds. pracy z kadrą, przewodnicząca KI „Matecznik” im. hm. Jana Drzewieckiego, przewodnicząca Kapituły Odznaczeń, redaktor naczelna „Złotej Lilijki”
ZBIÓRKA Z OGNISKIEM CZĘŚĆ 2 phm. Krzysztof Kobus
W poprzednim numerze dowiedzieliście się, jak rozpalić ognisko prozaicznymi zapałkami, dzisiaj zaprezentuję wam metody alternatywne również w formie konspektu zbiórki. Temat zbiórki: Rozpalamy ogień inaczej niż zapałkami czy zapalniczką Cel: Nauka rozpalania ognia Materiały: Różne rozpałki, o których pisałem w poprzednim numerze, różne rodzaje krzesiw, szkło powiększające, sprzęt do zabezpieczenia ogniska, woda, mąka, sól (najlepiej gruba), miseczki do przygotowania ciasta na chleb skautowy Strona 4
Plan zbiórki: 1. Obrzędowe rozpoczęcie zbiórki w miejscu, w którym będziecie rozpalać ognisko. 2. Krótko na temat zabezpieczenia miejsca ogniskowego, przypomnienie z poprzedniej zbiórki. 3. Przed rozpaleniem ognia parę słów o krzesiwach Dlaczego warto mieć ze sobą krzesiwo? Zaleta krzesiwa to fakt, że trudno jest je zniszczyć i sprawić, by stało się niezdatne do użytku. Minusem jest natomiast to, że daje ono jedynie iskrę, czyli nawet zwykłe podpalenie świeczki może nam sprawić dużo kłopotu. Najczęściej spotkacie się z dwoma rodzajami krzesiw. Krzesiwo szwedzkie - ma ono postać pręciku, zakończonego uchwytem najczęściej wykonanym z tworzywa, do którego przytwierdzony jest na sznurku kawałek specjalnie wyprofilowanej blaszki. Rozpalanie ognia tym rodzajem krzesiwa polega na mocnym przyłożeniu blaszki do pręcika i wykonywania posuwistych ruchów, w kierunku podpałki. Możliwe jest również zdrapanie za pomocą noża odpowiedniej ilości materiału z pręcika i dodanie go do podpałki. W ten sposób iskra szybciej chwyci, jednak nasze krzesiwo zużyje się dużo szybciej. Krzesiwo amerykańskie to blok metalu o nazwie magnesium z przymocowanym do niego krzesiwem. Krzesanie ognia za pomocą tego przyrządu polega na zeskrobywaniu metalu na podpałkę, po czym za pomocą krzesiwa (lub noża) zrzucamy na zeskrobane Złota Lilijka 2/2018
Z szuflady programowca opiłki iskrę (podobnie jak w przypadku metody z nożem, przy krzesiwie szwedzkim), które momentalnie ją chwytają. Najlepiej wybierać krzesiwa, które posiadają jaskrawe kolory, dzięki czemu łatwiej nam je będzie znaleźć w trawie niż np. krzesiwo z zielonymi lub brązowymi elementami.
wokół świdra. Następnie połóż jedną deseczkę na ziemi. Do wyżłobienia włóż trochę suchej trawy oraz kilka drzazg drewna. Włóż ostrą końcówkę w wyżłobienie i przykryj drugą końcówkę kija (zaokrągloną końcówkę) drugą deską
4. Rozpalanie ognia – każdy z harcerzy powinien spróbować samodzielnego rozpalania Tak jak pisałem w poprzedniej części, warto jest zbudować platformę z suchego materiału pod ognisko i na niej po rozłożeniu rozpałki porozpoczynać krzesanie pierwszych iskier za pomocą krzesiwa. Polecam też sposób z jedną warstwą chusteczki higienicznej, w którą krzeszemy iskry. Gdy pojawi się ogień, powoli zaczynamy dokładać przygotowane drewno. 5. Inne sposoby rozpalania ognia Metoda związana ze szkłem powiększającym. Można do tego użyć zwykłego szkła, jednakże proces rozpalania wydłuży się. Metoda ta jest bardzo prosta. Czego potrzebujemy oprócz soczewki? Oczywiście słońca oraz naszej rozpałki. Najlepiej użyć do tego suchej słomy bądź suchych liści. Trzymamy soczewkę nieruchomo, w odległości około 5 cm od podpałki. Po kilku chwilach powinniśmy zaobserwować lekki dymek. Jest to zwiastun ognia, trzeba go delikatnie rozdmuchać, aż do pojawienia się płomienia. Kolejna metoda wymaga użycia łuku i świderka. Jak je wykonać? Znajdź dość giętką gałązkę i zrób z niej łuk. Użyj do tego rzemienia bądź dość grubej linki. Następnie przygotuj drugi patyk, który z jednej strony powinien być zaostrzony, a z drugiej zaokrąglony. Potrzebne będą nam również dwie deseczki. Każda z nich musi mieć odpowiednie wyżłobienie na końcówkę patyka. Owiń cięciwę łuku raz Złota Lilijka 2/2018
z odpowiednią dziurką. Teraz, przyciskając lekko górną deseczkę, obracaj świder za pomocą łuku. Trzyj, aż pojawi się ogień. Polecam następujące gatunki drewna: świder z leszczyny - deseczka z sosny, całość z topoli, całość z brzozy. W źródłach pisanych odnajdziecie też propozycje, aby na całość wykorzystać lipę, wierzbę, sosnę wejmutkę, klon czy dziką różę, ale najlepiej wiedzę zdobywa się własnym doświadczeniem. Podam wam jeszcze jeden sposób, który jest dość oryginalny. W tej metodzie do rozpalenia ognia posłuży ziemniak. Potrzebne będzie również pół łyżeczki pasty do zębów, pół łyżeczki soli, dwa druciki (ok. 7 cm), dwie wykałaczki oraz nasza rozpałka. Przekrój ziemniak na pół. W jedną połówkę (od zewnętrznej strony ziemniaka) wbijamy dwa druciki w odległości ok. 1 cm od siebie. W drugiej połówce wydłubujemy wgłębienie (głębokości równej mniej więcej jednej większej łyżeczce). Do wyżłobienia nakładamy pastę do zębów oraz sól. Po zrobieniu tego łączymy dwie połówki za pomocą wykałaczek. Przed tym upewnijmy się, czy druciki dotykają masy z pasty i soli. Odczekajmy teraz 5 minut. Następnie przyłóżmy kawałek waty do jednego drucika. W tym momencie zbliżmy dwa druciki do siebie. Wata powinna się zapalić. Strona 5
Z szuflady programowca To oczywiście nie wyczerpuje tematu alternatywnych sposobów rozpalania ognia, warto próbować tego, co innym wychodzi.
ŁYŻKĄ CZY WIDELCEM?
6. Wyznaczenie osób do opieki nad ogniem
Przybory ręczne, służące do jedzenia oraz do przygotowania potraw, czyli sztućce. W zależności od kształtu i wielkości przeznaczone są do różnych czynności konsumpcyjnych. Rodzaje sztućców przypisane są odpowiednim potrawom. Pochodzenie słowa jest najprawdopodobniej niemieckie i wywodzi się od słowa "Stütze" – podpora.
7. Program ogniskowy przygotowany indywidualnie 8. Przygotowanie posiłku (chlebek skautowy) Ciasto podpłomykowe - najprostszy, stosowany od wieków przepis. Jest to po prostu mąka wymieszana z wodą, można też dodać trochę soli. Ciasto musi mieć taką konsystencję, żeby się nie lepiło do rąk i nie rozpadało na warstwy. Przy wyrabianiu warto sobie zostawić trochę mąki na wpadek, gdyby trzeba było jej dosypać do zbyt mokrego ciasta. Z ciasta formujemy wałek grubości palca i owijamy spiralnie na okorowanym kiju, zabezpieczając końce przed odwinięciem. Takiego węża pieczemy nad żarem obracając kij co jakiś czas i pilnując, żeby opiekał się równo na całej długości. Wąż będzie gotowy, jeśli po nakłuciu go zaostrzonym patykiem, nie pozostanie na nim ciasto. 11. Ciąg dalszy programu 12. Zakończenie ogniska, wygaszenie i zabezpieczenie miejsca 13. Obrzędowe zakończenie zbiórki To już druga zbiórka z ogniskiem za wami, w następnej już na pewno poruszę temat drewna i jego rodzajów oraz na Krzysztof pewno coś ugotujemy. Cdn. phm. Kobus (Szczep 7BDHiGZ ZIELONA SIÓDEMKA) drużynowy 7 BDSHiW „Forward”, członek Komisji Rewizyjnej Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto i kolegium redakcyjnego „Złotej Lilijki”
Strona 6
pwd. Mikołaj Delik
Podporą w pracy drużynowego są formy pracy dobierane odpowiednio do metodyk. Jak podaje Czesław Kupisiewicz, celem stosowania form pracy jest optymalny rozwój umysłowy, emocjonalny i wolicjonalny ucznia, czyli wszelkie świadome, planowe i systematyczne oddziaływania dydaktyczno-wychowawcze, zapewniające mu wykształcenie ogólne lub zawodowe. Jeśli by użyć słów znanych nam wszystkim, brzmiałoby to mniej więcej tak: wychowywanie młodego człowieka, wspieranie go we wszechstronnym rozwoju i kształtowaniu charakteru przez stawianie różnorakich wyzwań. Uogólniając, zadanie sztućców i form pracy jest tożsame – pomoc w osiągnięciu zamierzonego celu. Ciężka, rzeźbiona srebrna łyżka pozwala w elegancki sposób zjeść rosół z perliczki. Plastikowy widelec pozwala zjeść kiełbaskę podczas festynu miejskiego. A głodomór nie będzie oglądał się za widelczykiem. Zdobędzie dwie sznytki chleba, pomiędzy którymi umieści swój kąsek i tak spałaszuje go ze smakiem. I tu pojawia się pytanie, czy każdy ze sztućców będzie odpowiedni do każdej okazji? Czy jest jakiś rodzaj niezastąpionej zastawy? Czasem wybieramy wysublimowaną formę idealną do danego zadania. Gawęda dla zuchów. Nie za długa, nie za krótka, z dynamiczną akcją i morałem. Powiedziana słowami zrozumiałymi dla słuchaczy. Złota Lilijka 2/2018
Z szuflady programowca Czasem po prostu formę spełniająca nasze cele. Niech będzie to gra dla harcerzy. Prowadziliśmy już ich tyle, więc co może nas zaskoczyć. Przychodzimy i prowadzimy ją „z marszu”. Coś jest niedopięte, coś nie do końca przemyślane, ale co to dla nas – przecież harcerze i tak nie zauważą. W biegu, krzyku i dobrej zabawie znikną niedociągnięcia widoczne tylko dla instruktora. A czasem bywa tak, że prowadząc drużynę wielopoziomową, zapomina się o sztućcach. Z braku czasu, inspiracji, czasem siły, wybiera się formę lepiej znaną, przystosowaną do liczniejszej metodyki lub tej, z którą po prostu łatwiej nam pracować. I tu pojawia się pytanie: dlaczego? Odpowiedzi na wcześniej zadane pytania o sztućce zawarte są w savoir-vivre. Wypolerowane sztućce pochodzące z jednego kompletu układa się po obu stronach nakrycia w kolejności ich użycia – skrajnie położone sztućce używane są w pierwszej kolejności. Łyżki układa się miseczką do dołu, natomiast ostrza noży kieruje w stronę talerza. Po lewej stronie nakrycia kładzie się widelce do zakąsek i dania głównego, po prawej natomiast nóż do przekąsek, łyżkę do zupy i nóż do dania głównego. Po przeciwległej do siedzącego stronie nakrycia kładzie się sztućce deserowe równolegle do krawędzi stołu – dalej od talerza łyżeczki skierowane miseczką w lewą stronę a bliżej przeciwnie skierowany widelczyk.
Gdzie umieścić gawędę? Po której stronie konspektu zbiórki powinna leżeć kuźnica? Gdzie położyć widelec do zakąsek zwany pląsem? I wreszcie pytanie wieczoru! Jak już to wszystko poukładamy, to skąd mieć pewność, że poprawnie ułożyliśmy skrajne sztućce? Czy nie będą to widelce, gdy kelner poda zupę? Może zabrzmi to zabawnie, ale długo jadłem zupę widelcem, wcale nie zdając sobie z tego sprawy. Poznałem kilka zasad harcerskiego savoir-vivre, biorąc udział w kursach. I dopóki prowadziłem jednostkę, w której wystarczał jeden komplet sztućców, dopóty wydawało mi się, że wszystko można przy jego pomocy zjeść ze smakiem. Nadszedł czas zmian i jednostka, którą prowadzę, zaczęła skupiać dwie metodyki. Początkowo wszystko wydawało się takie samo. Z czasem poczułem, że coś jest jednak nie tak. Widelec, który zdobyłem podczas wcześniejszych kursów, przestał wystarczać. Podano mi zupę, na którą nie byłem przygotowany. Pojechałem więc na kurs. Kurs, na którym pokazano mi, jak używać łyżki. Bo chociaż od lat używałem widelca i teoretycznie wiedziałem, jak powinno się używać łyżki, nikt mi tego nie pokazał. Dopiero po powrocie z kursu pierwszy raz mogłem rozsmakować się w pełni w smaku mojego dania — drużyny prowadzonej zgodnie z metodą i charakterystyką danej grupy metodycznej. I po raz kolejny okazało się, że – chociaż teoretycznie potrafię jeść już łyżką – to nie jest ona idealnym narzędziem. Bo co wtedy, gdy w menu na dzisiejszy wieczór będą krewetki, a płyn podany w pięknej miseczce wcale nie jest zupą, a służy tylko do obmycia dłoni? Nauka prowadzenia drużyny jest procesem – podobnie jak nauka odpowiedniego zachowania w restauracji. Po powrocie z kursu wydaje się, że to, co by-
Złota Lilijka 2/2018
Strona 7
Z instruktorskich ścieżek ło do tej pory w jednostce, było złe, stare i skostniałe. Trzeba wszystko zmienić! Najlepiej już! Tak jednak się nie da. Należy stopniowo i sukcesywnie wprowadzać reformy. Sukces, czyli jednostka prowadzona zgodnie z metodą i charakterystyką metodyki, przyjdzie z czasem. Wiem, że kucharz ma w zanadrzu jeszcze inne potrawy, które nadal są dla mnie zagadką. Bo czy sushi można jeść łyżką lub widelcem? Co zrobić z mięsem raka ukrytym w pancerzyku? Tym, czym dysponuję, nie dobiorę się do najbardziej smakowitych kąsków. Dlatego pomimo faktu, że od ponad 4 lat pracuję z drużyną, wiem, że nadal trzeba się szkolić i zdobywać nową wiedzę i umiejętności, by nie przegapić deseru! pwd. Mikołaj Delik (Szczep Harcerski HORYZONT) drużynowy 54 BDW „Ludzie Lasu”, członek Zespołu Programowego Hufca ZHP Bydgoszcz-Miasto
ZDROWY DRUH HO Joanna Barwińska Dwa lata temu podczas jednego z tych wakacyjnych upalnych dni, wracając z siłowni i czekając na autobus, przysłuchiwałam się rozmowie dwóch kobiet. Jedna z nich przyniosła dla drugiej jakieś ubrania, więc ta pierwsza od razu zaczęła je oglądać, przykładać do siebie, mierzyć i nagle w płacz „Przecież ja się w nic z tego nie zmieszczę! Jestem taka gruba!”. No dobrze, myślę sobie, ale za rogiem masz siłownię! Może warto po pracy pójść, zobaczyć, a może na tym rynku obok przystanku warto kupić świeże warzywa i owoce, i zrobić z nich później pyszną, zdrową kolację, zamiast jedzenia kolejny tydzień kanapki z serem i szynką? Tu nie chodzi o to, by teraz kupować mąkę kokosową i spędzać całe dnie w kuchni na gotowaniu super zdrowych przekąsek, tu chodzi o to, aby zmienić swoje niekoniecznie najlepsze nawyki Strona 8
i tym samym wpłynąć na swoje samopoczucie. No dobrze, a wracając do tej siłowni… Oczywiście, że nikt cię nie zmusi, żebyś kupił sobie karnet i zaczął codziennie ćwiczyć, są o wiele prostsze rzeczy, dzięki którym twój organizm poczuje się lepiej. Zaparkuj samochód kawałek dalej, żeby zrobić kilka kroków więcej. Wstań 10 minut wcześniej, żeby trochę dłużej pospacerować z psem. A jeśli po całym ciężkim dniu masz jeszcze trochę siły, idź wieczorem pobiegaj. Jasne, że to wszystko nie jest najprostsze, ale skoro potrafisz być dla innych, motywować innych, doceniać innych, to co trudnego będzie w motywowaniu i docenianiu siebie? Pamiętaj o sobie, bo to ty sam jesteś za siebie odpowiedzialny. Teraz weź telefon do ręki, ściągnij aplikację, może taką, w której zapiszesz sobie, co jesz przez cały dzień, a może taką, która będzie liczyła, ile kroków dziennie zrobiłeś? Kontroluj siebie. W dzisiejszym świecie, w którym tydzień powinien mieć 8 dni, a doba mogłaby trwać 30 godzin, zapominamy o sobie. Na nasze szczęście zdrowy styl życia robi się coraz bardziej modny, wystarczy tylko chcieć i czasem sobie o sobie przypomnieć. To twój wybór, czy chcesz dobrze czuć się w swoim ciele. To od ciebie i tylko od ciebie zależy twoje zdrowie i samopoczucie. nego.
Robisz to dla siebie, dla nikogo in-
Jestem pewna, że twoja osobowość zasługuje na piękne ciało. HO Joanna Barwińska (Szczep Harcerski ZAWISZANIE) członkini Hufcowej Kapituły Stopni Wędrowniczych, drużynowa 44 BDW „Nocturno Venatores” Artykuł opracowany w ramach próby na stopień przewodniczki
Złota Lilijka 2/2018
Relacja WARSZTATY INSTRUKTORSKIE W MAKSYMILIANOWIE hm. Marta Borkowska phm. Damian Pietruszyński
W weekend 24-25 marca w gościnnych murach Szkoły Podstawowej w Maksymilianowie odbywały się hufcowe warsztaty instruktorskie. Kadra naszego hufca uczestniczyła w „Spotkaniu Mistrzów” – warsztatach dla opiekunów prób instruktorskich, „Bezpieczeństwie podczas HAL 2018” – warsztatach dla wychowawców obozowych oraz 15-godzinnym kursie pierwszej pomocy, dofinansowanym ze środków Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Zwłaszcza sobota była dniem wszechstronnego instruktorskiego rozwoju, gdyż obok warsztatów odbywały się także zbiórki Chorągwianej i Hufcowej Komisji Stopni Instruktorskich. Z samego rana spotkali się opiekunowie i kandydaci na opiekunów prób instruktorskich. Na warsztatach w harcerskim klimacie, w mundurach i z gitarą, dyskutowali zażarcie o różnych aspektach służby opiekuna próby, o standardzie pracy naszej hufcowej KSI, o tym, jak napisać dobrą opinię o przebiegu próby i wielu innych zagadnieniach. Gośćmi warsztatów byli: hm. Sławomir Kozerski (ChKSI), phm. Anna Oliwkowska i phm. Krzysztof Błaszczak (oboje HKSI), którzy uczestniczyli w dyskusjach uczestników warsztatów i przysłuchiwali się formułowanym przez nich wnioskom i postulatom. Warsztaty stały się inspirującym forum wymiany doświadczeń nie tylko dla uczestników, ale także dla prowadzących.
skiej ZHP i Nadleśnictwa Żołędowo. Pierwsza część spotkania poświęcona była kwestiom bezpieczeństwa od przemocy – fizycznej, słownej, emocjonalnej i seksualnej. Uczestnicy nie tylko poznali aktualne przepisy państwowe i wewnętrzne, obowiązujące nas w tym zakresie, ale mogli także zapoznać się z różnymi punktami widzenia, jakie na te kwestie prezentują służby państwowe, pracownicy społeczni, rodzice, wychowawcy, a nawet sami uczestnicy. W drugiej części warsztatów można się było zapoznać ze zmieniającą się właśnie problematyką ochrony danych osobowych, zasadami dotyczącymi bezpieczeństwa na obszarach leśnych oraz procedurą postępowania w razie wypadku. Obok wystąpień panelowych nie zabrakło także ćwiczeń praktycznych. Przez całą sobotę i część niedzieli trwał także kurs pierwszej pomocy, prowadzony dla nas – nie po raz pierwszy – przez firmę MED-SAR z Grudziądza. Dzięki dotacji ze środków Województwa Kujawsko-Pomorskiego mogliśmy uczestniczyć w tym szkoleniu po bardzo atrakcyjnej cenie. Program szkolenia obfitował w atrakcje - na uczestników czekały nie tylko prezentacje, skrypty i typowe ćwiczenia na fantomach, ale także budowanie noszy z gałęzi czy wieczorna gra pozoracyjna. W opinii uczestników kurs był niezwykle udany, a nabyte umiejętności – przydatne. We wszystkich trzech formach wzięło udział 50 uczestników i 11 osób kadry. To było owocne spotkanie, aczkolwiek mamy nadzieję, że umiejętności dotyczące bezpieczeństwa i pierwszej pomocy nie doczekają się sprawdzianów praktycznych.
Po obiedzie odbywało się szkolenie dla wychowawców tegorocznej HAL, prowadzone z udziałem specjalistów z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Osielsku, Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy, Komendy Chorągwi Kujawsko-PomorZłota Lilijka 2/2018
Strona 9
Spotkania na harcerskich szlakach BIWAK HUFCA GRUDZIĄDZ okiem pwd. Mai Rosińskiej W ostatni weekend przed feriami, tj. 9-11 lutego, udało mi się pojechać na Zimowy Biwak Hufca ZHP Grudziądz. Początkowo, jako przyszła pani psycholog, miałam poprowadzić tylko jedne zajęcia dla wędrowników dotyczące rozwoju, ale jakoś tak wyszło, że pojechałam na cały weekend. Jadąc do Grudziądza myślałam: „Hufiec jak hufiec, mniejszy od naszego i tyle – czy może się wiele różnić od bydgoskiego?”. Głodna przygód, nowych znajomości i inspiracji (zarówno od pojedynczych ludzi, jak i całego hufca), weszłam w inne środowisko, znając z niego tylko 3 osoby plus 2 „z neta”, czyli w środowisko zupełnie obce. Mimo że moje zajęcia odbyły się dopiero w sobotę wieczorem, na całe szczęście, chociaż nie znałam prawie nikogo, nie zostałam odludkiem – szybko złapałam bardzo serdeczny kontakt ze sporą częścią kadry biwaku. Znalazła się nawet stara znajoma z kursu przewodnikowskiego… Zbliżyłam się też do wędrowników będąc ich opiekunem podczas gry nocnej – i tu ciekawostka. Podczas naszych hufcowych imprez nieraz byłam opiekunem, również takich dużych dzieci, ale dopiero w Grudziądzu mnie to tknęło. Z jednej strony bardzo się zdziwiłam, że zadbano o opiekuna – dla wędrowników, którzy są prawie pełnoletni? A z drugiej – jako opiekuna puścili obcą ekipie dziewczynę, która w Grudziądzu bywa regularnie, by jeździć jedną linią tramwaju, z dworca i na dworzec i miasto zna tyle, co wcale. Tym ludziom dorosłym lub prawie dorosłym, choć jakby nie patrzeć, wciąż jeszcze oficjalnie będącym wychowankami ZHP, bo przed 21 rokiem życia, którzy w połowie są kadrą (czyli odpowiedzialnymi za siebie i innych), zapewniono opiekę. Ale czyją? Osoby niewiele starszej i mniej zorientowanej w mieście. Jednoczesne chronienie ich i ufanie ich dojrzałości. Można by to Strona 10
Złota Lilijka 2/2018
Spotkania na harcerskich szlakach uznać za przesadę – w jedną lub drugą stronę… A może właśnie ten mityczny złoty środek? Podczas wielu imprez sama mam dylemat, na ile można zaufać wędrownikom i „puścić ich wolno”, a na ile traktować ich jako tych, którzy potrzebują jakiejś opieki. I czy będąc od nich starszą zaledwie o te 3-4 lata już jestem od opieki, a nie do opieki? Formalnie, wiadomo, potrzeba kogoś z 18-stką… Przed wyjściem wędrowników na grę odbyło się świeczkowisko. Takie, które znam z biwaków swojego szczepu… Sprzed lat. Zwykłe, proste, harcerskie – piosenki, pląsy, po kolei jednostki proponują różne aktywności. Takie, którego mnie osobiście brakowało, za którym tęskniłam – dawno nie uczestniczyłam w takiej formie. Za czasów noszenia granatowego sznura dużo się nasłuchałam o tym, że dla wędrowników pląsanie to „przypał” (nie, słowa wypowiedziane bynajmniej nie przez wędrownika; moi akademicy tego nie potwierdzają, chętnie pląsamy), że zuchy się zawsze wynudzą, ale muszą być na świeczkowiskach, żeby przywykać (a te grudziądzkie zuchy były zachwycone, kręcąc biodrami przy „Osiołku” razem z komendantką hufca)… Nie był to żaden szczyt programowy – ani to wyszukane, ani oryginalne, ani nowoczesne. Ot, siedzieli i śpiewali. I świetnie się bawili. Następnego wieczoru, na podobnym świeczkowisku, również. Na obozach i biwakach i u nas się śpiewa, z gitarą lub bez, bawi „jak za dawnych lat”. A może by tak raz wpleść to w program imprezy większej niż na poziomie drużyny, może szczepu? A gdyby tak na zlocie hufca, po prostu usiąść przy ogniu, bez dokładnego konspektu i listy utworów i pobyć ze sobą, tak zwyczajnie i prosto…? Pozostałe bloki programowe obfitowały w wiele różnych form aktywności, dla każdej z metodyk – taki podział znamy, mamy na swoim podwórku. W przeciwieństwie do Bydgoszczy, Grudziądz Złota Lilijka 2/2018
nie ma wielu wspólnych hufcowych imprez.. Tam szczególnie zaskoczyło mnie, że zajęcia prowadzili różni wychowawcy. Tylko jedna druhna prowadziła aż 3 zajęcia, ale to dlatego, że bardzo chciała – nie z konieczności. Gdy okazało się, że liczba harcerzy z 30 wzrosła do 60, bez problemu znalazły się osoby chętne do prowadzenia dodatkowych zajęć tak, by móc je zorganizować rotacyjnie, na grupy. A wielu instruktorów to tam nie ma, jak i w ogóle harcerzy (w porównaniu do liczebności chociażby naszego hufca). A jednak nie było problemu z „obstawieniem zajęć”. Natomiast gdy wspominam chociażby organizację WZH, w której brałam udział, to przypominam sobie, ile pracy mieli metodycy – nie tylko przy spinaniu harmonogramu, ale i prowadzeniu zajęć, w większości sami. Ile sama musiałam zrobić prowadząc program zuchowy. Teraz zastanawiam się, dlaczego. Bo ja czy inni prowadzący, nie poprosiliśmy o pomoc, bo tak chcieliśmy, bo jesteśmy zosiesamosie? Czy dlatego, że nie miał kto pomóc, nie wszystkie namiestnictwa, nie wszyscy instruktorzy mieli chęć? Poprowadzić jedne zajęcia, by dołożyć swoją cegiełkę i móc bawić się czy odpocząć na innych. Zamiast wypychać dzieciaki na zajęcia, by zrobić sobie od nich wolne. Nie wiem, czemu u nas zdarza się, że komendant trasy robi tyle rzeczy sam – i często dotyczy to tylko konkretnych metodyk (bo takie np. harcerskie ? od jakiegoś już czasu bardzo się angażuje wspólnie). W Grudziądzu – nie wiem, jak to jest „zazwyczaj”, ale na tym jednym biwaku jakoś ludziom się chciało i robili razem, ot, tak po prostu. A robią przede wszystkim drużynowi. Ich znakomita większość, to ludzie przed 20 rokiem życia. Niby nic dziwnego, że prowadzą zajęcia, skoro i tak pracują z dziećmi. Jednak niezależnie od hufca, każdy drużynowy ma masę pracy. Na biwaku chce, by jego podopieczni dobrze spędzili czas, ale sam też chce wziąć udział w inspirujących zajęciach, zintegrować się Strona 11
Spotkania na harcerskich szlakach z kimś w swoim wieku – to, jak sądzę, dotyczy wszystkich drużynowych, z całego ZHP. Bardzo młodzi drużynowi to współczesny standard, co pokazują badania HIB GK ZHP – w tym hufcu to jednak jakieś ekstremum (gdy porównuję go z naszym, w którym drużynowi są w bardzo różnym wieku). Przyboczni, chowani od harcerza, dostają granatowy sznur w wieku 16, maksymalnie 17 lat – ich średni czas pełnienia funkcji to 4 lata, do czasu wyjazdu na studia. Mało? Dużo? Trudno ocenić, na pewno więcej, niż w przypadku 18-latka, który już po roku czy dwóch wyjeżdża. Zdziwiła mnie historia jednej wędrowniczki, która wciąż czuje żal, że nie została jej przekazana drużyna – z dwóch przybocznych, które obie świetnie sobie radziły, wybrana została ta druga, bo była… młodsza. Miała 16 lat, zaś pierwsza była w II czy III klasie liceum. Drużynowa, przekazując im swoją decyzję, powiedziała, że mimo że widzi, jak świetnie sobie radzi moja nowa koleżanka, to jest po prostu za stara na tę funkcję. U nas nie słyszałam o podobnej sytuacji. Może drużynowa mogła sobie pozwolić na „przebieranie”, bo miała w kim? Kolejna ciekawostka – ci młodzi drużynowi są w stopniu przewodnika, albo zdobywają ten stopień do pół roku po przejęciu drużyny. Znów – w większości, na pewno są wyjątki od tej reguły. A gdy patrzę na siebie sprzed roku i z gromadą, czy na inne środowiska, widzę wielu granatowosznurowców bez podkładki. Ciekawostka następna – wiadomo, że ci młodzi drużynowi, tak pełni entuzjazmu, szybko się wypalają (to znam ze swojego doświadczenia i doświadczenia znajomych…). Z różnych przyczyn, o tym też mówią badania. A gdyby tak mieli więcej swobody, czasu dla siebie, wędrowniczego towarzystwa…? Nie wiem, czy to jest lekarstwem, ale widziałam tamtejszych drużynowych. Obcych ludzi, więc tym łatwiej było się im przyjStrona 12
rzeć i coś dostrzec – u siebie wszystko uznaje się za „normalne”. Ludzie, 16 lat – można by rzec, dzieciaki. Sama jeszcze pamiętam, co miałam w głowie w tamtym wieku (bo nie było to wcale tak dawno temu). Wymyślić fajną zbiórkę, ciekawą, żeby się dobrze bawili, żeby była przemienność form, coś starego i coś nowego, żeby drużynowy też się bawił… A podczas nocnych rozmów w grudziądzkiej kadrówce słyszałam – „no ja chcę im przekazać to, ale oni są inni, parę lat temu to te dzieciaki były inne. Jak mam ich nauczyć obowiązkowości? Oni są bardziej wrażliwi, teraz to się ich wychowuje inaczej niż nas wychowywano, niż to było na naszym obozie, zbiórce, w drużynie…” – dojrzałość. Myślenie o celu, o misji ZHP – czyli podstawach. Skupienie na celu, nie środku. Jak z tym świeczkowiskiem. Żeby było prawdziwie harcerskie, a nie jakieś bardzo spektakularne. Myślenie o tym, co chcemy osiągnąć, jakim sposobem, ale też jak to zindywidualizować – refleksja nad pokoleniami, jakie teraz mamy pod opieką. Analiza starych metod, czerpanie z doświadczeń ze starszych. Czy nasi młodzi drużynowi nie myślą w ten sposób? Myślę, że myślą, że wielu z nich jest świadomych, z czym wiąże się bycie drużynowym i o co tak naprawdę w tym chodzi. Może nam tylko brakuje okazji do rozmowy, swobodnej wymiany myśli? Bo może właśnie świadomość celu, a wraz z nim wyrozumiałość dla samych siebie, których może nam czasem brakuje, to rada na te szybkie wypalenia? Bo może stawiamy sobie zbyt wysokie cele – zbyt wysokie, bo takie, które nie prowadzą nas do tego najwłaściwszego celu, jakim jest wychowanie, prostą drogą? Może za dużo kombinujemy – a przecież nie trzeba, przecież metoda ma być naturalna, pozytywna… Nie trzeba jej nic dodawać, nie trzeba „spinać”. A przynajmniej tak mi się ostatnio wydaje. Wspomniałam, że rozmowy te odbywały się w kadrówce wieczorem. Kadrówka – spało w niej może 5 organizatorów i ja. A jakoś tak, mimo że zamykaliśmy Złota Lilijka 2/2018
Spotkania na harcerskich szlakach drzwi, co rusz ktoś wchodził, siadał i rozmawiał… Nie pamiętam, żeby na którejś z ostatnich kilkudniowych imprez hufcowych nasi instruktorzy zasiedli, niemal wszyscy, do rozmowy. Może to to, że było ich mniej niż nas jest? Albo byli w tak podobnym wieku? (To wychodziło zupełnie naturalnie – a na takie sytuacje już wpływu nie mamy. Na szczęście rozmowy można też umówić, jak od jakiegoś czasu robimy to my u siebie; by spotkać się i podyskutować w instruktorskim gronie, z pączkami czy bez.) W piątek wieczorem organizatorzy spytali, kiedy drużynowi wolą kolejną odprawę, w ciszy poobiedniej czy tuż po ogłoszeniu ciszy nocnej. „No nie, wieczorem – będziemy styrani, ale przyjechaliśmy z dzieciakami, no to kiedyś musimy z nimi posiedzieć, pobyć, przecież o to chodzi. Dzień jest dla nich, spotkajmy się wieczorem, gdy oni i tak już będą spać”. Radość z bycia z nimi, ze swoimi wychowankami, brak potrzeby ucieczki. Nas w Bydgoszczy też cieszy bycie z naszymi wychowankami – inaczej w ogóle nie pracowalibyśmy z nimi tydzień po tygodniu. Ale jak często o tym myślimy? Ja tę radość dostrzegłam i uświadomiłam sobie dopiero, gdy wyjechałam i usłyszałam, jak mówią o tym inni. Jak często Tobie, Druhno, Druhu, zdarza się sobie przypomnieć, że to w sumie fajnie, że masz taką ekipę? Niby oczywistość i cały czas się z tego cieszysz, ale czasem to tak człowieka uderza i pojawia się wyjątkowo szeroki uśmiech… Rozmowy między kadrą – o głupotkach, o szkole i maturach, związkach. O sytuacji hufca, o dramatach szczepowych, o trudnych przypadkach w naszej pracy wychowawczej. Spotkanie, które nie jest przymusem. Które nie jest formą ucieczki od dzieci – bardziej dbaniem o własny rozwój, o swoją równowagę wewnętrzną. „Żeby dobrze być z nimi, to muszę też sobie pogadać z tobą, X czy Y, no po to jesteśmy razem kadrą, żeby się wspierać”. Ile razy my, młodzi instruktorzy, pomyślimy, czemu tak fajnie jest mieć w kadrze kogoś, z kim możemy pogadać? Albo, że Złota Lilijka 2/2018
w sumie fajnie czasem wpaść na zbiórkę swojej drużyny wędrowniczej? (Tu wygrywamy my – większość drużynowych z Grudziądza nie daje już rady uczestniczyć w życiu swojej drużyny wędrowniczej, a te bydgoskie mają się całkiem nieźle, nawet jeśli połowa członków to kadra innych jednostek.) Zresztą, nie ma czym być zmęczonym na biwaku – zajęcia robi się jedne, a na resztę oddaje dzieci – ze spokojem i zaufaniem do prowadzącego, nie trzeba iść ich pilnować. A na inne się idzie z nimi, bo się bardzo chce z nimi być na tym biwaku. Racjonalne zarządzanie swoimi wewnętrznymi zasobami, dbanie o odpoczynek i rozwój na swoim wędrowniczym poziomie, skupienie na misji i czerpanie radości z kontaktu z dziećmi i swojej wychowawczej służby. A przy tym bardzo rzadkie przypadki szybkiego porzucania funkcji. Może to się jakoś łączy. Nie wiem. Hufiec Grudziądz to hufiec, o którym się słyszy. Takie tam miasto w kujawskopomorskim, ludzie z naszej chorągwi kojarzą. Grudziądz ma świetną promocję, na grupie Promocja ZHP wszyscy ich chwalą. Grudziądz miał Zimowy Biwak Hufca, widać po Instagramie, Facebooku, zdjęciach. A co jeszcze ma Grudziądz, czego Bydgoszcz-Miasto nie ma? Albo czego nie ma? Co ma tak samo, co ma innego? Fajnie, niefajnie? Pozostawiam do oceny własnej czytelnika. Ja dowiedziałam się tyle, że można inaczej. Że kadra nie musi być przemęczona, że na biwaku mogą odpocząć nie tylko dzieci, że młodzi mogą się sprawdzać jako drużynowi. Dotychczas myślałam, że jest odwrotnie. Może byłam w błędzie. Kto wie? pwd. Maja Rosińska - przewodnicząca HKA „Notabene", członkini Hufcowej Kapituły Stopni Wędrowniczych i Zespołu Programowego Hufca Bydgoszcz-Miasto
Strona 13
Myśli harcmistrzowskie PRZYCZYNEK DO MENTORINGU hm. Ewa Margańska
Druhny i Druhowie, czy nasi drużynowi potrzebują mentora? Takie pytanie zadałam uczestnikom instruktorskiego hufcowego spotkania z okazji tłustego czwartku. Ku mojemu zaskoczeniu 40% obecnych zgłosiło chęć współpracy, w której tak pięknie łączy się zdobyte latami doświadczenie i młodzieńczy entuzjazm - MENTOR i MENTEE. Niniejszy artykuł, drugi z kolei, w którym podejmuję to zagadnienie, jest swego rodzaju przyczynkiem, zapowiedzią tego, co może się wydarzyć w naszym hufcu, jeśli tylko uda się nam utworzyć grupę entuzjastów spośród doświadczonych instruktorów. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy obecnie nie kierują pracą drużyn w poszczególnych pionach metodycznych. Może znajdą oni nowy obszar aktywności i zdecydują się na przyjęcie statusu mentora. Z myślą o nich ten mini poradnik... Jest to narzędzie, które pomoże ci rozpocząć działania mentora. Przeczytaj, przemyśl. Wyzwaniem stojącym przed tobą, jest wykorzystanie posiadanej przez ciebie wiedzy w procesie doskonalenia twojego mentee, tak, aby rozwijać jego indywidualny potencjał, pogłębić jego wiedzę i rozwinąć umiejętności lidera w Organizacji. Za stworzenie zaufania w relacji z mentee odpowiadają trzy kluczowe umiejętności mentora. Komunikowanie zamiast wykładów. Mentorzy mają duże doświadczenie i wiedzę, ale dzielenie się nimi powinno odbywać się na podstawie potrzeby, wyrażonej przez mentee. Jeśli podczas spotkań mentor mówi więcej niż mentee, to nie jest to prawdziwa komunikacja. Ułatwienie zamiast zarządzania. Mentorzy czasem zbyt łatwo zaczynają zarządzać mentee, zamiast pomagać im w rozwoju. Dzieje się tak, gdy mentor zawsze daje odpowiedź lub podejmuje inicjatywę, nie pozwalając mentee zrobić tego po swojemu. Transformacja zamiast kopiowania. Nie wszystko to, co sprawdziło się w pracy mentora, będzie działać u drużynowego - nawet jeśli stosuje on te same narzędzia i techniki. Zamiast kopiowania rozwiązań, mentor powinien odwołać się do pomysłów mentee. To zachęta do aktywności w jego rozwoju. Oto „mapa podróży", pomocna w zorganizowaniu sesji mentoringowej. 5-częściowy model - mapa Strona 14
Mentoring jest skuteczny, gdy mentor potrafi stymulować mentee, zachęcać do generowania pomysłów i poszukiwania jego własnych rozwiązań. Przykładowe propozycje pytań, podczas sesji mentoringowej,
którą
prowadzisz:
WYZWANIA: Jakie są twoje cele na dzisiejsze spotkanie? Na jakie trudności natrafiasz? Jaki rezultat chcesz osiągnąć? Co chciałbyś zrobić, aby być zadowolonym ze spotkania? WYBORY: Jakie widzisz możliwe opcje, aby zaistniały zmiany? Jakie kroki trzeba podjąć, jeśli zdecydujesz się na tę opcję? Co widzisz jako opcję B? Jakie kroki podjąć po wyborze tej opcji? Co widzisz jako opcję C, D, E? Czego wcześniej próbowałeś? Z jakimi konsekwencjami? SKUTKI: Jakie widzisz plusy i minusy opcji A? Jakie plusy i minusy w opcjach B, C, D? Sprawdźmy atrakcyjność każdej opcji w skali 0-10 pkt. KREATYWNE ROZWIĄZANIA, czyli „helikopter view": Jakie wyniki chcesz osiągnąć? W jaki sposób można zadziałać, aby te wyniki osiągnąć? Z najlepszych pomysłów można stworzyć plan działania. Jak on brzmi? Jakie są twoje mocne strony? W jaki sposób je wykorzystać do rozwiązania problemu? Jakiej pomocy potrzebujesz od innych osób? Kim są kluczowi sponsorzy? Jak spełnić ich oczekiwania? WNIOSKI: Jakie plusy opcji? Jakie minusy opcji? Czy jesteś przygotowany, aby pójść dalej? Jakie podjąć kroki? Zrób listę zadań i harmonogram. Oceń w skali 010 pkt. To tylko jedno z narzędzi. Masz duży ich wybór. Zdecyduj, jestem do twojej dyspozycji. Numer mojego telefonu to 501 83 48 06, zapraszam do kontaktu. Odpowiem na Twoje pytania. W 2017 ukończyłam Akademię Mentora przy EMCC, jako master mentor kieruję zespołem mentorów klubu Toastmasters Bydgoszcz w organizacji Toastmasters International. Utwórzmy razem Hufcowy Bank Mentorów.
Złota Lilijka 2/2018
Rubryka towarzyska Podczas 3. Bydgoskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych w bibliotece Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego spotkali się m.in. przedstawiciele sektora pozarządowego oraz samorządu terytorialnego. Skoro trzeci sektor, to nie mogło zabraknąć nas, harcerzy! Na spotkaniu druhnę komendantkę hufca, hm. Beatę Kobus, spotkała niemała niespodzianka – na jej ręce zostały złożone podziękowania za wszelkie inicjatywy społeczne, jakie zrealizowaliśmy w ubiegłym roku. Podczas forum zostały również ogłoszone wyniki konkursu na najlepszą inicjatywę 2017 roku – komisja konkursowa spośród wspaniałych akcji, jako najlepszą wskazała Fordońskie Święto Niepodległości, zorganizowane przez środowisko biało-czerwonej „Piątki”. Serdecznie gratulujemy „Piątce”! A innym środowiskom stawiamy ‘Niezłomnych”, „Burzę”, „Zośkę” i „Małych Powstańców” jako wzór, z którego można czerpać motywację do służby również w swoich dzielnicach, szkołach… Przecież nawet mała służba może zmienić świat! 27 lutego w sali bydgoskiej Akademii Muzycznej odbyła się uroczystość podsumowania Roku Bydgoskiego Harcerstwa. Oprócz harcerzy obecni byli także licznie przybyli goście – zarówno przedstawiciele władz, jak i rodzice, dyrektorzy szkół oraz wszyscy ci, którzy wspierają nas na co dzień, a w szczególności pomagali nam w ubiegłym roku. Aż 61 osób zostało odznaczonych przez komendę hufca odznaką „Przyjaciela Bydgoskiego Harcerstwa”! Nagrodzeni – za zaangażowanie w obchody – zostali również sami harcerze, całe drużyny oraz instruktorzy, rozwiązane zostały też liczne konkursy. Długo by wymieniać wszystkie nazwiska, ale nie sposób nie wspomnieć tu o wyjątkowych zaszczytach, jakich dostąpiło kilku instruktorów – Medale Prezydenta Miasta Bydgoszczy otrzymali: hm. Wojciech Chwil, hm. Beata Kobus, hm. Michał Michalski, hm. Agnieszka Olejniczak, hm. Dorota Sucharska-Jendrzejewska, phm. Krzysztof Błaszczak i phm. Danuta Żołądkiewicz. Statuetką „Łuczniczki” została uhonorowana hm. Emilia Domańska. Podczas całej gali, pełnej podziękowań, wspomnień i podsumowań, nie zabrakło również innych atrakcji – swoim talentami galę uświetniły zeZłota Lilijka 2/2018
społy oraz soliści zarówno z ZHP, jak i ZHR (m.in. zeszłoroczni zwycięzcy „Kolibra”, 91 BDW „Równonoc”). Żeby było jeszcze bardziej miło i słodko, pojawił się również tort. Piękna to była uroczystość, wieńcząca rok wyzwań, trudów, wyczynów i niecodziennych inicjatyw! A przed nami kolejny rok obchodów, tym razem 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości oraz powstania ZHP…
Bardzo cieszy fakt, że nie wszystkie środowiska naszego hufca chłodniejsze dni spędzają w harcówkach. Na zimowe eskapady wyruszyły m. in.: 7 BDHSiW „Forward” wraz ze 166 BDW „Brda”, Szczep Harcerski „Horyzont” czy też 15 BGZ „Leśne Wilczki, 6 PBDH „Grom” i 75 PBDSHiW „Ignis Dracones”. Także drużyny pozostające w Bydgoszczy angażują się w zimowe aktywności – tutaj za przykład może służyć łyżwiarska zbiórka 45 BDH „Ufotropy ze Słonecznej”. Wielu instruktorów także stawia na zimowy aktywny wypoczynek – jak można było podejrzeć na facebooku, szczególną popularnością wśród hufcowej kadry cieszy się narciarstwo.
W nocy z 24 na 25 marca Szkoła Podstawowa w Maksymilianowie gościła harcerzy starszych z naszego hufca na kolejnej już Nocce HS, organizowanej przez Namiestnictwo Starszoharcerskie „Impessa”. Myślą przewodnią wieczoru był powrót do początków skautingu – nie zabrakło ducha Bi-Pi, ani mody sprzed stu lat. Po nocy pełnej przygód, ale i szlifowania umiejętności technicznych, harcerze starsi rozjechali się do domu, ustępując miejsca w szkole hufcowym warsztatom instruktorskim (więcej na s. 9). Strona 15
Kącik rozmaitości WIEDZA HARCERSKA NA CO DZIEŃ AKCJA POD ARSENAŁEM - 26.03.1943
Akcja, której dowódcą był Stanisław Broniewski „Orsza”, rozpoczęła się o godz. 17.30. Dowódca „Ataku" – Tadeusz Zawadzki „Zośka” - podbiegł do policjanta, który pojawił się w pobliżu miejsca akcji, wezwał go do oddania broni, a wobec próby jej użycia - postrzelił funkcjonariusza. Jednocześnie dowódca sekcji „Granaty" – Maciej Dawidowski „Alek” - zlikwidował idącego Nalewkami oficera SS. W tym czasie sekcja „Anody" obrzuciła butelkami szoferkę nadjeżdżającej więźniarki, która stanęła w płomieniach. Z samochodu wyskoczył jeden z Niemców, drugi wypadł na jezdnię. Sekcja „Butelki" oddała strzały do wciąż toczącego się wozu. Siedzący z tyłu gestapowcy odpowiedzieli ogniem, jeden z nich został zabity. Przebiegającego przez jezdnię Tadeusza Krzyżewicza „Buzdygana" ranił w brzuch i nogę leżący na ziemi policjant, który następnie został zabity przez członków sekcji „Sten". Nastąpiła ostra wymiana strzałów grupy „Zośki" z siedzącym z tyłu wozu gestapowcem i z żandarmami z pobliskiego getta. Wśród strzałów grupa „Atak" dobiegła do auta. Ostatni ranny Niemiec uciekł z samochodu. Moment uwolnienia „Rudego” tak opisywał Tadeusz Zawadzki: „Gdy wszyscy więźniowie wysypali się na ulicę, z głębi wozu ukazał się Janek gramoląc się na czworakach przez ławki. Ogolona głowa, twarz zielono-żółta, zapadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem, sine uszy. Wielkie oczy szeroko otwarte, patrzące na nas. Porwaliśmy go na ręce. Każde dotknięcie go przez nas wywoływało krzyk bólu”. („Kamienie przez Boga rzucane na szaniec”. Relacja Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”, kwiecień 1943 r.) Źródło: http://dzieje.pl/aktualnosci/akcja-podarsenalem
BI-PI NA DZIŚ Jednym z celów skautingu jest próba przywrócenia do życia niektórych reguł którymi kierowali się rycerze dawnych czasów. Strona 16
Z ZAPOMNIANYCH ŚPIEWNIKÓW - WIKLINA Gorzko pachnie podmokła wiklina, Mgła, mgła, mgła. W krąg bezdroża, śladu drogi nie ma, Schyłek dnia.
Lecz to nic, lecz to nic, Nie martw się, nie martw się. Jutro będzie lepiej, wstanie nowy dzień. A to wszystko, żebyś wierzył Że niełatwo być harcerzem. Księżyc zaszedł, gwiazdy takie smutne, Noc, noc, noc. Chlupie woda w przemoczonym bucie. Jak na złość. Lecz to nic... Srebrny krzyżu, przyjacielu mały, Mów, mów, mów, Gdzie twe cnoty, szczytne ideały Posiał czas. Lecz to nic…
UŚMIECHNIJ SIĘ! Turysta pyta, ile kosztuje przejażdżka łodzią po jeziorze Genezaret. - 500 dolarów - informuje przewoźnik. - To strasznie dużo - bulwersuje się turysta. - Owszem, ale to przecież po tym jeziorze Jezus piechotą chodził! - Nie dziwię się! Przy takich cenach...
RUSZ GŁOWĄ!
Pewien logik spędzał urlop na jednej z wysp mórz południowych, zamieszkałej przez dwa szczepy. Członkowie jednego ze szczepów zawsze kłamali, drugiego zawsze mówili prawdę. Pewnego dnia nasz logik w czasie spaceru znalazł się na rozdrożu. Brak było jakiegokolwiek drogowskazu, tylko obok stał krajowiec. Nasz logik nie potrafił jednak powiedzieć, czy był to krajowiec zawsze mówiący prawdę, czy zawsze się z tą prawdą mijający. Chodziło zaś o to, które rozwidlenie prowadziło do pewnej wioski. Nasz logik zastanowił się chwilę i zadał krajowcowi tylko jedno pytanie. Po otrzymaniu odpowiedzi uśmiechnął się i pewnym krokiem wkroczył na właściwą drogę. Co to było za pytanie? Złota Lilijka 2/2018