5 minute read
6 LAT „ZŁOTEJ LILIJKI"
hm. Marta Borkowska
Poprzedni, marcowy numer, był dla mnie zupełnie wyjątkowy. Po pierwsze dlatego, że po raz pierwszy w historii reaktywowanej „Złotej Lilijki” zdarzyło mi się nie wydać numeru. Styczniowe wydanie, które powinno nosić numer 1/2023, nie ukazało się. Zabrakło mi materiałów, czasu i chęci. I mimo tego egzemplarz marcowy został wydany z dziesięciodniowym opóźnieniem. I wówczas, gdy składałam ten spóźniony, marcowy numer, okazało się, że…
Advertisement
Po drugie, „Złotej Lilijce” właśnie stuknęło sześć lat. Uświadomiłam to sobie dopiero wpisując „36” w nawiasie na stronie tytułowej. Dwumiesięcznik, więc 6 numerów rocznie, zatem 6 lat w redakcji. Szmat czasu. Może ktoś powie, że to znów nie tak wiele Ale przypomnij sobie marzec roku 2017. Pandemie, wojny i inflacje stanowiły wówczas całkowite science fiction. Co przyniósł ten czas w twoim życiu? Pewnie wiele zmian, nowych ścieżek i ważnych ludzi. Bo sześć lat to naprawdę szmat czasu.
Pamiętam „Złotą Lilijkę ” z czasów, gdy zdobywałam szlify instruktorskie. Tę drukowaną w składanym formacie A5, czarno-białą. Zamieścić tam tekst – to dopiero była nobilitacja. Dlatego też, wdrażając w hufcu System Pracy z Kadrą i projektując gazetkę hufcową jako narzędzie samokształcenia i wymiany doświadczeń, nie mogłam nazwać jej inaczej. I tak „Złota Lilijka” zaistniała w hufcu jako magazyn internetowy.
Reaktywację tytułu przedyskutowałam wpierw z osobami odpowiedzialnymi za program i pracę z kadrą. Wydawało mi się, że mój plan wydawniczy jest realny i racjonalny. W każdym numerze tekst programowy z namiestnictwa (czyli każde namiestnictwo dostarcza materiał raz na pół roku), wyimek z dokumentacji prób instruktorskich od KSI (mamy tyle prowadzonych prób, że jeden materiał na dwa miesiące na pewno nie stanowi problemu), coś z prób wędrowniczych, coś od harcmistrzów… I każdy numer się zapełni. Mój optymizm nie był powszechnie podzielany – już wówczas mówiono mi, że projekt się nie utrzyma, że zabraknie materiałów, że nie będzie czytelników.
Jak było w rzeczywistości? Różnie. Czasem dostawałam tyle materiałów, że dzieliłam je pomiędzy kilka numerów Czasem brakowało nawet na podstawowe wydanie. Objętość gazetki przez te lata wahała się od 12 do 24 stron. Czasem zmniejszałam czcionkę, żeby zmieścić się na 24 (bo dla gazety najlepsza liczba stron dzieli się przez 4 – spróbuj ją drukować, to zrozumiesz). A czasem dokładałam co bądź, byleby dobić do 12. Życie zweryfikowało mój pomysł na stałe rubryki potwierdzając, że w harcerskim ruchu nie ma niczego stałego Życie zweryfikowało też chęci i możliwości kolejnych redaktorów.
Miałam taką myśl, że żywot „Złotej Lilijki” zakończy się na 2022 roku. Skoro nie wydałam numeru styczniowego, to może po prostu odpuścić ten projekt? Bywały takie głosy. Słyszałam, że wystarczyłoby wydawać kwartalnik. Że należy przestać przyjmować teksty niezredagowane, z błędami. Że trzeba zupełnie zmienić szatę graficzną.
Dla mnie „Złota Lilijka” jest i zawsze była naszym, instruktorskim czasopismem. Ma odzwierciedlać to, co w instruktorskich duszach gra. Jeśli instruktor chce się podzielić przemyśleniami, to moją rolą jako redaktorki jest zredagowanie tekstu i jego korekta. Dlatego przyjmuję każdy tekst, wprost mówiąc autorom, że kwestiami korektorskimi nie muszą się przejmować. Przenigdy też nie cenzurowałam tekstów. Uznaję, że każdy członek naszej kadry może podzielić się na łamach „Złotej Lilijki” swoimi poglądami i opiniami, o ile czyni to pod własnym nazwiskiem Studiowałam prawo prasowe i jest mi znana odpowiedzialność redaktora naczelnego za zawartość numeru, niemniej jednak ufam w instruktorską rzetelność i wolność prasy. Przez to spotykałam się czasem z telefonami w stylu: czy czytałaś artykuł, który opublikowałaś? Tak. Czytałam wszystkie. Nie publikuję niczego, czego zawartości nie byłabym świadoma.
Oczywiście, nie obyło się bez wpadek. Zdarzało mi się w dobrej wierze publikować opinie oparte na nieporozumieniach czy też wpisywać w stopki błędne stopnie autorów (mam nadzieję, że zawsze zbyt wysokie, nigdy zbyt niskie).
Wyłapywałam również literówki w już opublikowanym numerze. No cóż, nikt z nas nie jest bezbłędny, a „Złota Lilijka” jest odzwierciedleniem instruktorskiego, niedoskonałego umysłu. A co do grafiki –na pewno można by zaprojektować ją lepiej. Jednak ja nie potrafię. To właśnie na „Złotej Lilijce” uczyłam się składu tekstu wraz z układem graficznym Zapraszam do współpracy każdego, kto chciałby nadać naszej gazecie współcześniejszy wygląd.
Czy były chwile zwątpienia? Oczywiście! Nie raz siadałam do komputera, wpatrując się w kursor migoczący na pustym ekranie i zastanawiając się, co też zamieścić w felietonie redakcyjnym, bo coś trzeba. Nie raz z duszą na ramieniu wysyłałam do korekty tekst z błędami, za który dostanę po uszach, bo przecież nie powinnam go w ogóle przyjąć. Nie raz składałam numer po nocy na dzień przed publikacją i ze wstydem prosiłam redaktorów o bardzo, bardzo pilną edycję i korektę Nie raz przesuwałam przy składaniu numeru fragment, zamieszczany zawsze pod spisem treści, że poszukujemy grafików, edytorów, dziennikarzy. Bez skutku. Przez sześć lat do stałej współpracy nie zgłosił się nikt.
Ale były też inne momenty. Była przesłana mi wiadomość: „Fajna ta nasza gazeta” od osoby, która jakiś czas przedtem zrezygnowała ze współpracy z redakcją Padło też stwierdzenie, że ZL to wspaniały projekt – i to od osoby, która słusznie wieszczyła mi sześć lat temu, że będzie mi brakowało materiałów do publikacji. Były też spontanicznie nadsyłane materiały, które wypełniały mi numer, gdy już zaczynałam tracić wiarę. Były także prośby o wydrukowanie kolejnych egzemplarzy do kroniki, dla potomności, bo gazeta to ważny element hufcowego życia. No i było ostatnio spostrzeżenie, że „Złota Lilijka” stanowi sama w sobie świetną kronikę i doskonały materiał badawczy. Dotąd tak o tym nie myślałam.
„Złotej Lilijki” nie byłoby, gdyby nie zaangażowanie Redakcji. Krzysztof Kobus jest ze mną w tym projekcie niemalże od początku. To jedyny człowiek, który potrafi przeobrazić moje mgliste „niech ten numer będzie letnio żółty, tak jak słoma na polu, z lekką domieszką zachodu słońca nad jeziorem” w rzeczywisty kolor, który oglądacie później w numerze. I czyni to w najbardziej egzotycznych miejscach –lotniskowych hallach, azjatyckich hotelach czy gdziekolwiek indziej znajdzie go mój mail. Barbara Małecka poświęciła „Złotej Lilijce” ogromne ilości swojego czasu i uwagi. Dzięki niej każdy tekst zyskiwał na językowej jakości, a nasza gazeta wzbogaciła się o nowe rubryki. Bardzo ceniłam jej uwagi redaktorskie i czułam się o wiele pewniej wiedząc, że ogląda każdy numer przed jego publikacją. Maja Rosińska pozwoliła mi nabrać impetu w początkowej fazie projektu, nauczyła mnie doceniać wartość quasi-plotkarskich relacyjek z życia instruktorskiego i uważać na przecinki. Emilia Kosmeja kontynuowała opisywanie instruktorskiej rzeczywistości w niepowtarzalnym, pozytywnym duchu Liczę na to, że jeszcze dla nas napisze.
A sześciu lat „Złotej Lilijki” nie byłoby, gdyby nie wspaniałe Autorki i wspaniali Autorzy, tutaj wymieniam ich chronologicznie wg publikacji pierwszego z tek- stów. Liczba w nawiasie przy nazwisku wskazuje łączną liczbę tekstów danej osoby (do statystyki są wliczone tylko teksty figurujące w spisach treści pod nazwiskiem autora – nie są ujęte w zestawieniu materiały zdjęciowe, felietony redakcyjne, biogramy, wywiady i wiele rubryk stałych czy kącików, które także są cennymi materiałami). Dziękuję za każdy wkład w nasze czasopismo!
Chronologiczny wykaz autorów tekstów w numerach: 1-36: Halina Krystowczyk, Zuzanna Ciesielska (3), Anna Filipczak-Krugły, Maja Kwieciszewska (5), Natalia Kurdelska, Maja Rosińska (4), Beata Kobus (3), Krystyna Miszczuk (21), Dominika Duszyńska (8), Emilia Konwińska, Joanna Janeczko, Damian Pietruszyński (3), Barbara Małecka (19), Helena Karabasz, Beata Bardzińska (2), Wojciech Chwil (5), Robert Murray, Michał Sowiński (2), Katarzyna Rożek (2), Krąg Seniorek „Wędrowniczki po Zachodnim Stoku” (2), Emilia Kosmeja (7), Michał Borkowski (2), Krzysztof Kobus (7), Mikołaj Delik (5), Agnieszka Olejniczak (2), Joanna Barwińska (2), Ewa Margańska (2), Agata Węglarz (2), Natalia Grzegórska, Dominika Wilkiewicz, Anna Zelmanowska, Paulina Kowalewska, Anna Oliwkowska- Wójcik, Paweł Kolczyński (10), Marian Antonik, Maciej Sas, Remigiusz Kopeć (2), Krystian Olczak (2), Andrzej Chudziński (8), Kamila Nowak, Anna Bagniewska, Kamila Itrich, Damian Majchrowicz (3), Mateusz Szymczak Bartosz Owczarek (3), Magdalena Zych, Mirella Makulska (4), Karol Majcherczak, Mariusz Gotowicz (5), Helena Skonieczka, Olga Skotnicka, Danuta Żołądkiewicz, Katarzyna Marszałek (13), Patrycja Giermakowska, Bartłomiej Zych, Rafał Jankowski.
BRAMY OBOZOWE - MATERIAŁ I ODDZIAŁYWANIE
phm. Rafał Jankowski
Brama obozowa jest wizytówką drużyny lub szczepu, jest pierwszym elementem, na który zwracamy uwagę jeszcze przed wejściem na teren obozu. Dlatego też jest ona podstawą budowania wizerunku drużyny. Niestety przeglądając zdjęcia z kilku lat wstecz nie znalazłem na nich bramy obozowej – takiej jak pamiętam z lat, gdy byłem harcerzem Jedyne zdjęcie, które bardzo minimalistycznie pokazuje bramę obozową to zdjęcie z lipca 2019, kiedy to udało mi się wykonać szlaban i małą wartownię.
kondygnacji, musi być szczególnie nadzorowana przez drużynowego Realizację tej konstrukcji należy powierzyć jedynie najbardziej odpowiedzialnym instruktorom.