Maksy m al n
ja
ie
Ala
Makota Maksy m al n
ja
Wydawnictwo Znak Krak贸w 2010
ie
Wrzesień
1
NIA
WRZEŚ
środa
ego
wa, Idzi
Bronisła
Mama z rana: – Nie pamiętam, gdzie mogłam schować bluzkę! Alu, przecież bluzkę można schować tylko w szafie albo na półce! – Jacek to by jeszcze schował pod łóżkiem albo w łazience… – podpowiedziałam uprzejmie. – Jacek! – powiedziała mama. – Przecież to jasne, że Jacek mógłby koszulę rzucić gdziekolwiek. Ale ja? Gdzie ja mogłam zostawić tę śliczną bluzkę?! Uniosłam ramiona w górę w geście bezradności. Już ubrana (w szeroką, długą spódnicę za kolana, rajstopy i białą bluzkę) spokojnie sobie czekam, aż mama zrozumie, że bluzki nie znajdzie. Za dwadzieścia dziesiąta. Mama jest wściekła.
81
– zajrzała do mojego pokoju. Nie czekała na odpowiedź ☺. Za piętnaście dziesiąta wyszłam z domu.
Później Mama zdążyła na rozpoczęcie roku. Bluzki nie znalazła. Straszna szkoda. Naprawdę przykro mi z tego powodu. Bo mama włożyła na sobie coś znacznie gorszego niż dżungla z cekinów. Ubrała się w sukienkę w mewy latające nad wzburzonym Bałtykiem. Podczas przemówienia pani dyrektor kątem oka obserwowałam mamę. Tata Marka z VI a, który w zeszłym roku podczas występów szkolnych z okazji dnia szkoły zapoznał się z moją mamą, zajął się liczeniem mew. A poza tym to nic nowego. Jak zwykle było wzniośle podniośle, granatowo-biało i na dodatek karnie. Uczeń powiedział…
Niewolnicy rzymscy byli używani do najcięższych prac, niektórzy jako nauczyciele.
Później Plan lekcji jest mniej beznadziejny, niż można się było spodziewać. W ramach nadprogramowej godziny mamy dodatkową matematykę. Dostałyśmy matematykę, bo oczywiście – oczywiście – to podkreślam – rodzice chcieli dodatkową matematykę, a nie kino ani tenis, ani nawet basen.
82
Spisałyśmy zobowiązania na rok szkolny.
2
WRZEŚN
czwarteIAk
Juliana, S
Moje Nie schodzić z ocenami poniżej trói Chodzić z jakimś chłopakiem Zrobić fajne andrzejki I mikołajki I wigilię
Puszki
tefana
Nie schodzić z ocenami poniżej piątki, no czwórki Chodzić z jakimś bardzo fajnym chłopakiem Zrobić fajne andrzejki I mikołajki I wigilię Nie gadać z głupimi, gdy będę wiedziała, kto jest głupi
Dobrze wyglądać
Hanka, gdy to zobaczyła, powiedziała, że ona też chce sobie spisać. No i spisała: Nie schodzić z ocenami poniżej piątki, trójki, a dwóje poprawiać Chodzić z jakimś superchłopakiem Zrobić fajne andrzejki I mikołajki I wigilię Nie gadać z głupimi, gdy będę wiedziała, kto jest głupi, i nie kłócić się z dziewczynami, nawet jeśli będę wiedziała, że są głupie Dobrze wyglądać i nie spóźniać się, chyba że czasami
83
No to Beata, gdy zobaczyła spis Hanki, też sobie taki zrobiła. O taki: Nie schodzić z ocenami poniżej piątki, czwórki, trójki, dwójki, a jak zdarzy się jedynka, to nie wiem co
Zrobić fajne andrzejki I mikołajki I wigilię Nie gadać z głupimi, gdy będę wiedziała, kto jest głupi, i nie kłócić się z dziewczynami ani z chłopakami, w ogóle się nie kłócić, a jeśli się nie da, to trudno Dobrze wyglądać i nie spóźniać się, chyba że czasami
Porównałyśmy nasze spisy. I wyszło, że Beata jest minimalistką i na dodatek nie wie co. – Jaka ty jesteś śmieszna – powiedziała Hanka do Beaty. – Jak dostaniesz jedynkę z matmy, to masz ją poprawić! Co to znaczy, to, co napisałaś – „to nie wiem co”? – Obrażam się – powiedziała Beata. – Bo nie jestem śmieszna, tylko nie wiem co! I zaczęły się kłócić. – Miałyśmy się nie kłócić – jęknęła Puszka. – Aż do grudnia! Albo nawet aż do ferii! – To bardzo trudne! – powiedziała Hanka. – Jeśli ona nie wie, co się robi z jedynką z matmy! – No nie wiem! – krzyknęła Beata i się zaperzyła. – No jak to co! Masz poprawić! – odrzekła Hanka. – A jak mi nie pozwoli?! Poprawiać?! A jak mi się nie uda?! – Jak nie pozwoli, to do Trudzi. A jak się nie uda, to na korki do Puszki. Biedna Puszka wcisnęła głowę w ramiona i przytaknęła. Tym sposobem będzie odrabiała lekcje za Beatę.
84
Pani Pędzi znowu nie będzie uczyła nas, tylko jakieś zupełnie obce, inne klasy. – Oddała nas bez walki?! – Hanka wzruszyła ramionami.
3
WRZEŚN
piątek
IA
Izabeli, Szy
mona
– A ja dalej lubię – powiedziała Beata i przytuliła się do biednej pani Pędzi. A pani Pędzi przytuliła Beatę. Marek na przerwie stanął przede mną, pochylił się, bo on jest strasznie wysoki, i powiedział: – Wiesz, że przez twoją mamę była u mnie w domu awantura? – Co? – Byłam tak zdziwiona, że aż oparłam się o ścianę. – Dlaczego? – Bo moja mama na rozpoczęciu roku szkolnego zauważyła, że mój tata liczył mewy na sukience twojej mamy! No. Mówię ci! Przez cały apel mój tata liczył mewy! A twoja mama z nim gadała, zamiast słuchać dyrektorki! – Nie może być… – wyraziłam moje głębokie zdumienie. – To ja słuchałam, a mama nie?!
– Nie… – wyjąkałam. Chyba nawet mama tego nie wiedziała! – pomyślałam. – No to już wiesz. Moja mama jest wściekła na tatę i na sukienkę twojej mamy!
Później W domu poinformowałam mamę, że ma 123 mewy na sukience. 85
– To ty naprawdę nie masz nic lepszego do roboty? – zdziwił się tata, który widać usłyszał, chociaż siedział w dużym, a my byłyśmy w kuchni. – Liczysz mewy na sukience mamy?! Ja was zupełnie nie rozumiem! Kiedy wy dorośniecie?! – Ja też was nie rozumiem – ni z tego, ni z owego wtrącił się Robert. – To nie ja liczę mewy – wyprowadziłam tatę z błędu. – To tata Marka policzył!
Wieczorem – Alka – gdy już leżeliśmy w łóżkach, zagaił Jacek. – Alka, o co chodzi z tymi mewami? Od trzech godzin kłócą się o ilość mew! Ty wiesz, o czym oni w ogóle rozmawiają?! – Nie – szczerze przyznałam.
– Nie żartuj! – pisnęłam. – Ja chcę papużkę! Kota! – Jakiego znowu kota! – zaprotestował. – Chcesz węża, bo ja chcę!
5 4
WRZEŚNIA
WRZEŚN
IA
sobota Liliany, Roz
alii
86
niedziela Doroty, Justyna
W domu wszystko się uspokoiło. Mama milczy do taty, a tata milczy do mamy.
Później Gdy Jacek przysnął, wyszłam z pokoju i wyjęłam walizkę, a z walizki cekinową bluzkę w dżunglę. Schowałam ją w szafie w przedpokoju, na samym dnie, pod torbą podróżną, na którą rzuciłam jeszcze stary krawat taty, czerwoną czapeczkę Mikołaja, która od czasu mojej młodości poniewiera się to tu, to tam, i jedną skarpetkę Roberta, bo akurat leżała w dużym pokoju. Po chwili w naszym pokoju, spod łóżka Jacka, wyjęłam cichcem za pomocą kija od miotły odpinane rękawy od kurtki Jacka, które tam leżą chyba od wiosny, i też je starannie ułożyłam na torbie, wesołej mikołajowej czapeczce, krawacie i skarpetce.
☺
☺
6
Dzisiaj to już tak naprawdę, na serio WRZEŚN zaczęła się szkoła. Na lekcji wychowawponiedziaIA łek czej Trudzia zrobiła ankietę. Albina, Bea ty – Po to, żeby wiedzieć, co myślicie o szkole – powiedziała, kładąc przed każdym z nas kartkę. – Wcale nie myślimy o szkole! – krzyknęła Zuzia. – Staramy się nie myśleć! – Piszcie, co was boli albo co wam się podoba! Czy lubicie swoją klasę, co chcielibyście zmienić w szkole, jakie macie propozycje. Trudzia zebrała kartki, a następnie odczytała na głos najciekawsze wypowiedzi: To było tak: 87
Trzeba zrobić klasowy sklepik. I posadzić więcej palm na korytarzu, bo w Edenie robi się ciasno. My powinniśmy ustalać, co będzie na obiady. Powinno być po równo chłopaków i dziewczyn, a jeszcze lepiej więcej chłopaków, żeby był wybór. Bartosz napisał: – W szkole wakacje powinny być co dwa miesiące. A lekcje i przerwy po 30 minut. Asia chciała, żeby w szkole było takie olbrzymie akwarium z rybkami z oceanów, bo są śliczne, a ona bardzo lubi zwierzęta. Beata zaproponowała, żebyśmy oglądali filmy o miłości, bo to bardzo ciekawe. Ela chciała, żeby w szkole nie było niektórych nauczycieli, ale nie napisała których.
W domu Tata jak co roku mniej więcej o tej porze bystrze stwierdził:
– Nie – odpowiedział Jacek. – Nie – odpowiedziałam ja.
Widzieć rozum syna znacznie większym od własnego rozumu: oto szczęście dla dobrego ojca. Tirukkural
88
7
Gdy byłam dzieckiem, zawsze siadaliśmy całą rodziną i obkładaliśmy podWRZEŚN IA ręczniki. Okładki, lekkie, foliowe i kolowtorek Reginy, M rowe. W tym roku też z tatą kupiliśmy elchiora te okładki, ale tylko dla mnie. Wzięłam wszystkie zeszyty i książki i poszłam do kuchni do mamy. Jeszcze nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy mama rzekła: – Alu, zajmij się tym sama, ja nie mam czasu. I zrób to w twoim pokoju, ja tutaj gotuję. Zrobiło mi się niesamowicie przykro. Tak. Mama woli sobie gotować, niż obłożyć ze mną książki. Tak jest. Zadzwoniłam do Puszki. Nie mogła przyjść, bo mama prowadzi ją do dentysty i do ortopedy.
Później Przyszedł Jacek. I rzucił się do ścielenia swojego łóżka. – Co jest? – uprzejmie zagadnęłam. – Niebieskowłosa przyjdzie? Nic nie odpowiedział. Przyszła. Miała jasnobrązowe włosy. No tak. Przecież jest wtorek. Postanowiłam, że nie wyjdę z naszego wspólnego pokoju. – Fajnie tu u was w domu – powiedziała, gdy już się rozsiadła na łóżku Jacka. Jacek poszedł szukać coli, której nie znajdzie, bo jej nie ma w domu, tak po prostu. A gdy wchodziła, to jej zupełnie bezmyślnie zaproponował. Tak jakby nie wiedział, że nie ma. A teraz udaje, że szuka w kuchni. Albo mama da mu pieniądze i pójdzie kupić, albo nie wiem co. – Fajnie? – zdziwiłam się. – Co tu u nas fajnego? Jacek nie wrócił. Musiał pognać do megasamu po colę. – Normalnie – odpowiedziała. – Muzyczka gra [dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że tata znowu włączył jakąś 89
denerwującą muzykę], wasz tata siedzi i czyta, ty sobie obkładasz książki… Obkładam sobie, bo nikt nie chce obkładać ze mną – przeleciało mi przez głowę. – A tata słucha, bo mama pewnie znowu z nim nie chce rozmawiać. A tak w ogóle, to tata woli gdzieś wyjść, z wujkiem Stefanem, z kolegami, no gdziekolwiek, niż być w domu… A jak już jest, to czyta, i to na dodatek rzeczy, które nikomu do niczego, a już najmniej do szczęścia, są potrzebne…
Taka prawda. Zresztą z Jackiem też nie rozmawiają, a z Robertem to już chyba wcale. Hm… ale to usprawiedliwione, z nim się tak straszliwie trudno rozmawia, tylko te hmmm i eeeeeeeeeee… Przecież z nim to nawet ja nie pogadam… – Chcesz, to ci pomogę. – Wzięła jedną z książek i wspólnie zaczęłyśmy je obkładać. Chyba ją polubię. Ale i tak nie uwierzę, że będzie z Jackiem chodzić dłużej niż przez tydzień. A to tylko dlatego, że mój brat jest beznadziejny, i jak tylko ona to zrozumie, to wspólne chodzenie się skończy, tak będzie!
8
NIA
WRZEŚ
środa
Adriany,
90
wa
Radosła
– Możesz coś dla mnie zrobić?! – usłyszałam, wchodząc do domu. Drzwi były otwarte i gdy nacisnęłam klamkę, to po prostu się otworzyły. I dlatego przez przypadek usłyszałam rozmowę Agnieszki i Roberta.
– Proszę cię… – jęczała takim jakimś dziwnie przymilnym tonem. – Wyrzuć ten kolczyk, bo on przypomina tamtą! Gdy weszli do kuchni, dołożyłam wszelkich starań, żeby obejrzeć sobie ucho Roberta. Było bez kolczyka.
Ułożyłam wpisywankę do zeszyciku. Z dedykacją dla Roberta, ale on oczywiście o tym nie wie.
Coś mało tego mi się napisało. To dopisałam:
Wieczorem Mama telefonicznie nadaje do cioci Justyny: – Tak, widzisz, prosiłam go, myślałam, ba, byłam pewna, że nic już do niego nie dociera, a tu patrz! Wyjął kolczyk! – cieszyła się. – Widzisz, wydaje się, że wszystko puszczają mimo uszu, a to jednak nie tak! Jeszcze z miesiąc i nie będzie śladu po tym kolczyku!
91
9
W szkole postanowili zrobić dyskotekę najstarszych klas, żebyśmy się integroNIA WRZEŚ wali. k e t czwar iotra Beata schwyciła mnie na przerwie P Jacka, i próbowała się do mnie przytulić. – Zostaw mnie – jęknęłam. – Chcesz, oddam ci deser, tylko się do mnie nie tul! – Ale ja dlatego, że tak strasznie cię proszę! – Prosisz Alkę? – zdziwiła się Puszka. – O co? Bo chyba nie o lekcje! – Nie, tylko brat Alki koleguje się z takim chłopakiem, który mi się podoba… Ja bym dla niego wszystko… Jeśli przyjdzie na dyskotekę i zatańczy ze mną, to ja, Alka, do końca życia ci tego nie zapomnę! – wyjąkała i znowu chciała mnie uściskać. – Grozisz mi?! – spytałam. – Uspokój się – krzyknęła Hanka do Beaty. – Ściskasz Alkę, bo chcesz zatańczyć z chłopakiem?! – Ja go nie znam i głupio tak, wiecie, nie wiadomo, jak go poznać, bo jak ja się zbliżam, to on ucieka – wyjaśniła Beata. – Rozumiemy go – wtrąciła Puszka. Beata popatrzyła na mnie z prośbą w jasnych oczach.
– Mój brat?! – jęknęłam zszokowana. – Dobrze, że to nie Jacek ci się podoba, bo on teraz chadza z tą Moniką, która w weekendy ma niebieskie albo zielone włosy. – Znamy, znamy z widzenia – potwierdziła Hanka. – Ją dobrze widać na osiedlu! 92
– Niech twój brat przyprowadzi Alberta! – przymilała się Beata. – Załatw mi to… proszę! Będziecie dostawać moje desery w stołówce. – I sponsorowane batoniki – dorzuciła Hanka. – I batoniki – zgodziła się Brata. – I mleko. Codziennie! – Za mleko dziękujemy – kulturalnie podziękowała Puszka. – Mleko to my chętnie oddamy – dodała Hanka. – Ale za batoniki, i ewentualnie desery, gdy są dobre, to możemy pomyśleć! A może jeszcze przyniesiesz nam czekoladę? Beata skinęła głową. A po chwili Hanka dorzuciła: – I będziesz odrabiała za mnie polski. Przez miesiąc! – Dobrze – zgodziła się Beata bez wahania. – I zrobisz andrzejki! W domu! – Co? – pisnęła Beata. – Muszę spytać mamę! – Jak poprosisz, to się zgodzi. – wyjaśniła Hanka. – To jak, będą andrzejki? – Tak… – obiecała Beata. – Spróbuję! I wtedy wtrąciłam się ja. – Ja sobie nie życzę! Jak mam się bawić, gdy mój brat będzie obok!? I wszystko w domu zakabluje! Nie! Nie! – Alka… – groźnie powiedziała Hanka. – Możesz się zachować! Popatrz, jak dużo utargowałam! Desery, batoniki, czekolada i andrzejki! – Ja go tak kocham… Już przed wakacjami… go pokochałam. Pomóż… – zaskomlała Beata. – Ona go kocha! – rozczuliła się Puszka. Zrób to! Jeśli nie dla deserów, to dla miłości! Taka miłość się nie zdarza często! Głęboka! Musisz Beacie pomóc go poznać! Beata zatrzepotała rzęsami i powiedziała:
93
Tyś jest najwyższą z sił, wszystko ulega tobie, miłości! Życie jest żądzą, a tyś z żądz największą, prócz samej żądzy życia; duszą duszy i sercem serca życia tyś jest, miłości! Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Hymn do miłości
– Alka, załatw, żeby ON przyszedł, wiesz, wszystkie go obejrzymy i będziemy wiedzieć, czy się nadaje dla Beaty! Masz zaprosić Jacka – zakończyła Hanka. – A my z Beatą i z Puszką załatwimy z Trudzią, żeby twojego brata wpuścili. Przecież ich obu znają! No znają… – pomyślałam. – I może dlatego nie wpuszczą?! Wpisywanka. Z dedykacją dla Beaty, ale oczywiście nie powiem jej o niej. Gdy dziewczyna się zakocha, To nie płacze i nie szlocha, Tylko szuka możliwości Wzbudzenia wielkiej miłości.
10 NIA
WRZEŚ
piątek Aldony,
Łucji
Postanowiłam poczekać do końca tygodnia z tym zapraszaniem Jacka i Alberta na dyskotekę. Bo przecież może, na przykład w weekend, Beata się odkocha?!
Hanka jest strasznie przygnębiona. Bo jej tata jakoś załatwił sobie, że go z pracy w Warszawie przeniosą do pracy za granicę. I za tę granicę pojedzie z Leną. 94
– Gdy tylko myślę o nich, to się tak denerwuję, że aż mnie zęby bolą! A tu, o tak, tu – poklepała się po brzuchu – tu mnie też wszystko boli! Tak mnie skręca. Gdybym mogła, to już nigdy bym się z tatą nie spotkała! – To chyba możesz zrobić… – powiedziałam po chwili namysłu. – Jeśli wyjedzie, to całkiem możliwe, że już go nie spotkasz przez jakiś miesiąc albo i dłużej! – Jaka ty jesteś beznadziejna – westchnęła Hanka. – Ja go chcę widywać, ale nie z nią. Ale jakby wrócił do nas, do mamy i do mnie, to wiesz, ja bardzo chętnie. – A twoja mama? – A bo ja wiem. – Rozłożyła ręce. – Mówi, że nie chce taty znać. Tylko żeby płacił na mnie. Ale przecież nie da się nie znać! W ogóle nie wiem ani co myśleć, ani co robić, ani w ogóle nic. I uczyć też mi się nie chce. I chodzić do szkoły też nie. Ale tu przynajmniej są ludzie, wiesz, coś się dzieje, ktoś czegoś ode mnie chce! A wracać do domu też mi się nie chce. Chodź. Kupiłam dwa batoniki. – Masz. – I podała mi jeden.
– Na pustyni jest się trochę samotnym. – Równie samotnym jest się wśród ludzi. Antoine de Saint-Exupéry
Smutno jadłyśmy na matematyce. Podzieliłam się z Puszką.
1 11 2
Zadzwoniła Beata, żeby sprawdzić, czy Jacek i Albert już wiedzą, że będą na dyskotece.
WRZEŚNIA
WRZEŚN
IA
sobota
niedziela i
Gwidona, Mari
Jacka, Piot
ra
95
– odpowiedziałam dyplomatycznie. – To znaczy, że my to już wiemy, a oni jeszcze nie! – Pośpiesz się! – krzyknęła Beata. – Nie mogę przepuścić takiej okazji!
Nocą – Jacek – powiedziałam, już leżąc w łóżku – przyjdź do mnie do klasy na dyskotekę… Trudzia się zgodziła… – Coooooooooo?! – zszokował się tak bardzo, że aż się uniósł. – No przyjdź – poprosiłam. – Możesz przyjść z Albertem! – Zgłupiałaś?! – No wiesz! – obraziłam się. – Zapraszam cię na moją klasową dyskotekę! – Nie żartuj! – Nie żartuję… – powiedziałam, bo coś czułam, że przegrywam. – Jeśli przyjdziesz z Albertem, to… – To co? – To przez miesiąc nie powiem ani słowa o tych twoich śmieciach w naszym pokoju… – Mało! – To jeszcze dorzucę mój globus! – Nie chcę globusa! – To będę wychodziła z pokoju, gdy przychodzi Monika… – I przez miesiąc będziesz ścieliła rano moje łóżko! – No, przesadzasz! – aż się wkurzyłam. – Albo ścielisz, albo nie przyjdę! – Dobra – wyszeptałam przez zęby. – Będę ścielić! Ale przez tydzień! A ty masz przyjść z Albertem! – OK.
96
13 WRZEŚN
Wiem, że powinno być i trzynasty, i piątek, to znaczy pech, ale akurat jest poniedziałek i dlatego przerobiłam trochę to powiedzonko i powstało: i trzynasty, i poniedziałek!
poniedziaIA łek Euge nii, Apolin
arego
Dzień pierwszy ścielenia łóżka za Jacka. – Musisz mi zrobić rysunek na technikę, bo inaczej nie przyjdę na dyskotekę. Jakąś użyteczną maszynę mamy narysować – zażądał Jacek i wyszedł.
W szkole Powiedziałam Beacie, że musi zrobić rysunek na technikę dla Jacka, bo inaczej Albert nie przyjdzie. I że rysunek ma być użyteczny. Beata od razu zabrała się do rysowania. Najpierw na przyrodzie, a potem na polskim. Kartkę chowała pod ławką i chyba przez to strasznie się pomięła, a na dodatek w ogóle nie wiadomo było, co narysowała. A na historii kolorowała. Na piątej przerwie dzieło już było skończone i pokazała nam je w całej krasie. – Co to jest? – spytała Puszka. – Maszyna – odpowiedziała Beata. – Ale co za maszyna? – zdziwiła się Hanka. – Do naprawiania złamanych serc! – wyjaśniła Beata. – Taka maszyna nie istnieje! – krzyknęłam.
No, maszyny do szycia, na przykład?! 97
– Nie mogłam – westchnęła Beata. – Bo jeśli Albert nie przyjdzie, to będę miała złamane serce, i tylko o tym myślę! – Jeśli powiem Jackowi, że to jest maszyna do naprawiania złamanych serc, to na sto procent nie przyjdą! Dziewczyny zamilkły. – To trzeba inaczej – wymyśliła Hanka. – Trzeba zapytać jakiegoś chłopaka, co tu widzi. – I złapała Bartka z VI a, bo akurat przebiegał obok. – Słuchaj, co tu widzisz?! – spytała, wskazując rysunek. – Nic! – krzyknął. – Jakaś kupa kresek i szwów! – No to już wiemy. – Hanka puściła Bartka.
– I do mnie: – I tak to masz przekazać bratu. A rysunek… beznadziejny – powiedziała Hanka. – Beznadziejny – powiedziała Puszka. – Beznadziejny – powiedziałam ja. – Ale dla Jacka w sam raz… I wzięłam rysunek. Uczeń powiedział…
Picasso swe trójkątno-okrągłe, za przeproszeniem, obrazy malował kwadratowym pędzlem, dlatego nie zawsze mu wychodziły.
Później Przekazałam rysunek Jackowi. Najpierw zaniemówił, aż wreszcie wykrztusił: – Alka, co to jest?! Jakiś kanał! Ty do mnie z tym?! – Hm – odpowiedziałam. I dodałam: – To nie jest kanał! Na pewno nie! Bo tu za dużo kresek się przecina! A kanał powinien chyba być prosty, żeby woda mogła lecieć! – Alka… – Głos Jacka stał się lekko zdenerwowany. – Chcesz, żebym nawet z techniki nie zdał?! – No… Raczej to byłoby niezdrowe… 98
– Co to, ja się pytam, co to jest?! Pożułam trochę gumę, żeby podkreślić moje zdegustowanie tym rysunkiem. – To jest Maszyna do Niczego! – Co?! – Chciałeś maszynę, to masz maszynę! – To nie jest Maszyna do Niczego, tylko rysunek do niczego! Taką badziewkę narysowałaś… – dziwił się, obracając dzieło Beaty. Popatrzył na nie do góry nogami, ale to nic nie zmieniło. Potwierdzająco pożułam gumę. – Badziewka, beznadzieja, jak zwał, tak zwał, to nie jest rysunek, to jest nic… – westchnął. – Ale dla kobiety od techniki wystarczy… – powiedział i zwinął rysunek. – Muszę zapamiętać: Maszyna do Niczego. Odetchnęłam z ulgą.
14 WRZEŚN
IA
Dzień drugi ścielenia łóżka za Jacka. – Biedne dziecko – westchnął do mnie tata.
wtorek
Bernarda,
Roksany
W szkole Poinformowałam dziewczyny, że sprawa załatwiona. Jacek przekupiony rysunkiem. Albert przyjdzie na dyskotekę. Hanka powiedziała, i bardzo słusznie, że trzeba jakoś bardzo rozważnie przekazać tę wiadomość Beacie. I dlatego postanowiła zrobić to podczas matematyki. Na lekcji nie rzuci się na nas i nie będzie przytulanek. Napisała do niej liścik. O taki:
99
Chodziło jej o to, że Ala przyprowadzi Jacka, a Jacek przyprowadzi Alberta. Beata jak zwykle wszystko zrozumiała na opak – że to Albert przyprowadzi Jacka, a Jacek przyprowadzi Alberta, co jest przecież zupełnie bez sensu. Ale przecież wszyscy wiedzą, że Beata jest bez sensu, to i dlatego tak zrozumiała. Ale to nieważne, bo i tak oszalała ze szczęścia. Na przerwie ustaliła, że: Od Puszki pożyczy żółtą bluzkę z dekoltem, bo jest opalona i będzie w niej ładnie wyglądać. Od Hanki pasek z prawdziwymi błyszczącymi sztucznymi diamentami. Ode mnie bransoletkę z maleńkich koralików, za to bardzo szeroką, taką, którą zakłada się nad łokieć, więc ja jej nigdy nie założyłam. Nikt nie pamięta, kto mamę obdarował taką bransoletką, ale w domu jest, to niech Beata sobie ponosi. Naleśników na szkolny obiad nie było. A i deser kompletnie przeciętny – były jabłka. A batoników Beata nie przyniosła.
Nocą Jacek powiedział, że Albert nie tylko da się przyprowadzić, ale nawet zatańczy z Beatą, jeśli go Beata oczywiście zaprosi do tańca. Ale coś za coś. Albert zatańczy, ale ja w zamian muszę za Jacka napisać wiersz dla Moniki. Powiedział mi to, stojąc twarzą do ściany. Tak się podekscytowałam, że na ten moment się odobraziłam i spytałam: – Miłosny??? – Nie… – wykrztusił i aż ramiona skulił. – Na urodziny!
100
Ala Makota ma juĝ ponad 260 000 fanek. Zostañ jednÈ z nich i poznaj kolejne zapiski Ali. W serii ukazaïa siÚ
Juĝ niebawem
Co o Ali piszï inni…
ğ ROND Fajna ksiÈĝka. Polecam. Tak jak Ala teĝ sztuczek-wstawek i moralizowania -
nie lubiÚ wydumania,
szkolnÈ. Mam nadziejÚ, DJUDIND COOL. Ala Makota powinna byÊ lekturÈ a. ĝe dwójka bÚdzie równie zabawn
$ĂND Katastrofa w rodzinie. SkÈd ja to znam. Najgorsza jest ta ciotka
Graĝyna, która siÚ tak bardzo opiekuje tatÈ, gdy mama wyjeĝdĝa.
siÚ zakochasz po uszy w chïopaku swojej przyjacióïki? V\OYLDDD Co zrobiÊma, gdy ten dylemat. Koniecznie przeczytaj! Ala teĝ
NUDWNDB Niezïa miazga. Ala pomaga zrozpaczonej przyjacióïce i sama nie wie, ĝe i jÈ spotka to samo nieszczÚĂcie.
:HMGě NRQLHF]QLH QD ZZZ PDNRWD FRP SO
cena detal. 25,90 zï
ZZZ ]QDN FRP SO