O. MAREK DONAJ OSA
ProjEkt okładki
Olgierd Chmielewski
FotograFia na okładcE
O. Marek Donaj w szpitalu przy ul. Skawińskiej. Fot. Światosław Lenartowicz
Zdjęcia wykonane dzięki uprzejmości
Uniwersytetu Jagiellońskiego – Collegium Medicum
rEdakcja i oPracowaniE
Angelika Kolassa
adiUstacja
Laura Możdżeń
korEkta
Katarzyna Onderka
łamaniE
Piotr Poniedziałek
Copyright © by Marek Donaj
© Copyright for this edition by siw Znak sp. z.o.o., 2024
isBn 978-83-8367-198-7
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl
Wydanie I, Kraków 2024. Printed in EU
Ocalić Utraconych jest kontynuacją pierwszej książki o. Marka Donaja, dotyczącej wspomnień szpitalnych z II Katedry Chorób Wewnętrznych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego im. prof. Andrzeja Szczeklika przy ulicy Skawińskiej w Krakowie, zatytułowanej Utraceni. Pierwsza pozycja była swoistą mapą sposobów reagowania na ból, chorobę, śmierć, a także świadectwem przeżywania cierpienia, które nagle spotyka człowieka. Dziś my tak bardzo przypominamy Utraconych, o których pisał o. Marek. Przecież i nam coś zabrano… A kim w tym wszystkim jest autor książki? W Utraconych był kapelanem-obserwatorem, ale i bliskim uczestnikiem opisywanych wydarzeń. Dziś ten sam kapelan staje się przyjacielem, który pomaga przejść czytelnikowi przez trudny czas nowej rzeczywistości. Jak pisze w jednym z rozdziałów, dziś, w pandemii, my funkcjonujemy jak w jednym wielkim
szpitalu. We wprowadzeniu do Utraconych napisałam, iż tamtą książką autor otworzył mi oczy na przestrzeń, w której kiedyś ja się znajdę. Wtedy nie przypuszczałam, że nastanie to tak szybko – zaledwie kilka miesięcy później. A jednak. Nadzieję przywraca fakt, że i w tym czasie kapelan nie pozostawił potrzebujących w samotności, choć teraz pełnił swoją posługę w nieco inny sposób. Swoim doświadczeniem i empatią, które zdobył w szpitalu przy Skawińskiej, mógł służyć na zewnątrz; w tym szpitalu, który nie był zbudowany z sal i długich korytarzy, ale z kazimierskich uliczek. Tam panowała atmosfera podobna do szpitalnej. I jako mieszkanka Kazimierza dostrzegam, że potrzebowaliśmy kapelana, który tak często przypominał, by i dziś się uśmiechnąć.
Utraceni – jak wówczas napisałam – pokazali mi, że człowieczeństwo nie podlega śmierci, choćby wszystko inne umarło. Dziś wszyscy stajemy przed sprawdzianem z tych słów. I na ten czas z pomocą
przychodzi Ocalić Utraconych. Czy to jest książka o epidemii? Dla mnie jest to książka o każdym z nas, jej narratorem staje się głos sumienia, przypominający o wielu istotnych kwestiach, które tak łatwo mogą zostać przysłonięte trwogą i niepokojem.
Ocalić Utraconych zmusza czytelnika do tego, by zastanowił się, w jakim celu natura pozwoliła mu przetrwać? Co w ten sposób chce przekazać? Na co
otworzyć oczy? Co ocalić? Autor nie zostawia nas bez podpowiedzi; wskazuje te aspekty, zapewne nie wszystkie, które można ocalić, podobnie jak czynili to pacjenci i personel szpitala na Skawińskiej.
Co przykuwa uwagę podczas lektury? Na pewno miłość wyrażona przez obecność i bliskość; moralność, która przypomina o uśmiechu i marzeniach oraz głos odpowiedzialności za błędy. Można by powiedzieć, że to książka na miarę naszych czasów, bo dotyczy pandemii. Jednak prawda jest taka, że to książka na miarę każdych czasów.
Angelika Kolassa
NADAĆ SENS
Jak nadać sens temu, co nas spotyka? To pytanie, które stawiam sobie właśnie dziś (marzec 2020); w momencie, który zapewne stanie się tematem wielu książek oraz historią przekazywaną przyszłym pokoleniom. Myślę o tym zwłaszcza teraz, kiedy rzeczywistość przestaje być naszym sprzymierzeńcem, a staje się czyhającym za każdym rogiem niebezpieczeństwem. Odczuwamy dokładnie to, co pacjenci zmagający się z chorobą w szpitalnych salach. I może właśnie z ich przeżyć możemy wyciągnąć lekcję na trudny czas pandemii, która zdaje się nie oszczędzać nikogo, ani chorych, ani członków rodziny.
Przemierzając puste uliczki krakowskiego Kazimierza, myślę, że nie do końca wykorzystałem czas towarzyszenia pacjentom w szpitalu. Dopiero teraz zrozumiałem, jakie znaczenie mieli w moim życiu. Być może powinienem napisać „my”, „naszym”,
ponieważ każdy może mieć takie poczucie, że nie dość dobrze spożytkował dany mu czas. Obecnie wielu ludzi może powiedzieć, że utracili to, co mieli przed kilkoma tygodniami. Pozostały nam tylko rozmowy telefoniczne i kontakty internetowe, które uzależnione są od możliwości serwerów. Życiowa gonitwa zamieniła się w przerażający bezruch. Znaleźliśmy się w okolicznościach nieprzystających do naszych oczekiwań i wyobrażeń, w których łączy nas wszystkich na pewno jedno. Każdy zadaje pytanie: „Co dalej?”.
W takich chwilach mogą ogarnąć człowieka pesymizm oraz utrata nadziei. Przeżywane przez nas trudności przypominają te, których doświadczali pacjenci szpitala przy ulicy Skawińskiej. Wówczas nie dostrzegałem, że ich postawa może być dla mnie wsparciem w obecnych wydarzeniach. Niektórzy mogliby powiedzieć, że jako ksiądz powinienem szukać oparcia w religii. Rozsądek podpowiada, że tak, ale poza tym, czy wierzę w Boga, w życie po śmierci, czy nie, ważne jest również to, co teraz czuję – smutek, który nie jest rozpaczą, ale namysłem nad moją niemożnością poradzenia sobie z pandemią. Dlatego wolę myśleć o Utraconych, których mogę w takiej trudnej sytuacji odzyskać jako przewodników drogi. Nie tylko Utraceni pomagają mi w poradzeniu sobie z obecną sytuacją, ale także lektura, do której wielokrotnie wracałem. Gdy czytam Katharsis
prof. Andrzeja Szczeklika, często zatrzymuję się na opisie tego, co ludzkość przeżywała w 1347 roku.
Jakże ta opowieść pod wieloma względami jest podobna do naszych doświadczeń. Tak oto znalazłem nauczyciela, o którym warto pamiętać. Dotyczy to każdego człowieka, który zostawia nam coś jako wyraz swoich przemyśleń.
TAK ŁATWO OCENIĆ?
Można by zastanowić się, kim oni są dla mnie, że ich ocalam w pamięci? Czy nie poznałem ich błędów?
Czy nie spotykałem takich, którzy nie chcieli się ukorzyć przed swoją małością? Denerwujących się na personel czy zbyt wcześnie pojawiającego się kapelana, ośmielającego się przerwać i tak krótki sen? Tak, widziałem to i jeszcze więcej, a mimo wszystko Ktoś przynagla mnie, by ich ocalić. Nie w sensie duchowym, bo to należy do Kogoś innego, ale w sensie bardzo ludzkim. Ocalić od zapomnienia. Ocalić od niepotrzebnej, a tak łatwej krytyki. Kim są ocaleni z perspektywy naszej wiedzy na ich temat? Często zależy to od tego, w co wierzymy.
Ktoś popełnił błąd. Czy jednak dyskredytuje to jego wartość jako osoby? Ludzi nie mierzy się miarą popełnionych błędów, bo gdyby to była jedyna miara, nie miałbym o czym pisać. Oni istnieją we mnie jako dobro, mimo ich życiowych potknięć czy porażek.
Coraz bardziej dociera do mnie, że dużo tracę, prowadząc niepotrzebne spory i przekonując się, że to właśnie ja mam rację. A czasu utraconego przecież nikt nie zwróci. Gdy skupiam się na krytyce, brakuje mi czasu i miejsca na zauważenie pozytywnej strony osoby, o której mówię lub z którą rozmawiam. A jeśli pomyliłem się w mojej ocenie, może powstać nieuleczalne zranienie, przynajmniej w tej relacji. Często zdarza się, że krytykując, przykrywam własne braki. Łatwiej mówi się o innych, chociaż to tak naprawdę dotyczy mnie. Wtedy wydaje mi się, że nie jestem aż tak zły. I tego mnie uczą bohaterowie Utraconych.
POWRÓT
DO OCALONYCH
Sporo czasu musiało upłynąć, zanim odważyłem się nazwać ocalonymi ludzi, którzy wcześniej byli dla mnie utraconymi.
Czasami podczas wykonywania zwykłych, codziennych czynności, takich jak sprzątanie czy czytanie książek, przyłapuję się na tym, że myślami wciąż jestem na pierwszym piętrze, na intensywnej terapii, przy łóżku kolejnego nieznajomego, a jednak niezrozumiale bliskiego człowieka. Po prostu tam jestem – nic więcej, a może jednak aż tyle?
Stojąc tam, modlę się do Pana Boga. Próbuję ocalić chorego nie tylko przez modlitwę, choć ona prowadzi do tego, w co wierzę. Staram się ocalić również przez to, że przywołuję jego myśli, jeśli zostały spisane, czy wspomnienia, którymi się ze mną dzielił. I każdy z tych nieznajomych staje się punktem odniesienia do tego, co przeżywam w obecnej chwili.
Łatwiej o nich myśleć, gdy stają się we mnie ocalonymi, choć raczej to ja mogę ocaleć właśnie dzięki nim.
Przez lata swoim świadectwem życia nieświadomie uczyli mnie, jak poradzić sobie w momencie kryzysowym, na który – choćbym chciał – nie mam żadnego wpływu. To właśnie myśl o nich pomaga mi przetrwać czas pandemii.
I to nie umniejsza mojej wiary w Opatrzność Bożą. Wręcz przeciwnie, Bóg przyszedł jako Człowiek i dalej mogę doświadczyć Go przez człowieka, który pozostawił mi wskazówkę właśnie na ten czas.
Ocaleni nauczyli mnie, że powinienem przyjąć to, co jest, nie tracąc nadziei.
OBECNI
Wciąż nie opuszcza mnie poczucie, że oni są. A przecież fizycznie już odeszli. Zdaje się, że przekroczyli barierę czasu i wyostrzają moją uwagę na to, co robię w danej chwili. Jakby chcieli dać taki sygnał, że to wszystko ma dalszy i głębszy sens. I tak żyjąc z dnia na dzień, wykonując swoje obowiązki, uświadamiam sobie coraz bardziej, że ocaleni to znaczy obecni.
Kiedy zrozumiałem, że ocaleni są we mnie i dla mnie, mogłem dostrzec, jak przeżywam moją wiarę i kim jestem jako człowiek, kapłan. Odkryłem, że są mi bardzo pomocni, bo nadają sens mojej codzienności. Być może potrzebują mojej modlitwy, mojej pamięci, tak bardzo osobistej. Z nimi łatwiej jest zrozumieć trudności dnia, bo uczą, że są ważniejsze sprawy niż chowanie urazów i zranień. Wartość ich ocalenia polega na tym, że ocalają żyjących tutaj. Przypomina mi się takie wspomnienie związane z aktorem ks. Kazimierzem Orzechowskim,
który znalazł się w szpitalu w stanie krytycznym.
Wówczas ktoś przyszedł do niego i powiedział: „Nie martw się, my wszyscy modlimy się za ciebie”. On odpowiedział: „A co mnie to obchodzi? Co mi daje wasza modlitwa, skoro ja czuję, że umieram”.
I wtedy, jak mówił, odczuł, że spada w jakąś ciemną otchłań. Zdążył jedynie powiedzieć: „Jezu, ratuj”.
Dlaczego przypomniały mi się jego słowa właśnie w tym momencie? Może ma to być przypomnienie, że każdy powinien uciekać się do tego, w co wierzy; bez względu na najszczersze chęci innych względem nas.
WAŻNY PRZEKAZ
Przerażają mnie puste ławki w kościele i cisza, która staje się najgłośniejszą odpowiedzią. Choć wokół nas jest wielu ludzi, każdy jednak trzyma się na dystans. Nie dziwi nas to, że nie podajemy sobie ręki na przywitanie, że przechodzimy obojętnie obok bezdomnych i uciekamy na drugą stronę ulicy, gdy ktoś idzie za blisko nas.
Odkąd perspektywa choroby i strach przed infekcją zaczęły dominować nad wartością kontaktu z człowiekiem, naszą uwagę coraz bardziej skupialiśmy na własnej osobie. Są takie słowa, które śpiewał Bułat Okudżawa: „Dopóki nam ziemia kręci się, dopóki jest tak czy siak, Panie ofiaruj każdemu z nas, czego nam w życiu brak”. Czego nam brak? Pozwolę sobie odpowiedzieć: „Troski o innych, a nie, aby się to wszystko skończyło”.
Tyle czasu i energii wkłada się w poszukiwanie lekarstwa na różne zaskakujące choroby, ale nie
szuka się lekarstwa na obojętność. Kiedyś będziemy żałować, że utraciliśmy nie tylko bliskich, ale także okazję do radosnego spojrzenia, które mogło okazać się jedyną tak naprawdę potrzebną pomocą drugiemu.
Im częściej spoglądam w lustro, tym bardziej widzę, że wyglądam na tego, któremu coś zabrano. I chyba nie tylko ja tak wyglądam. A może tak miało być? Może musimy coś utracić, aby to docenić.. Jak trudno mówić dzisiaj ludziom o pozytywach. Nawet teksty ewangeliczne o uzdrowieniu niewidomego nad sadzawką Siloe, paralityka przy sadzawce Betesda czy syna urzędnika nie są odniesieniem. Tak jakbyśmy słuchali całkiem innej historii, niepasującej do nas. Jak znaleźć nawiązanie do tego, co się dzieje obecnie w naszym życiu?
Wstęp • 7
Nadać sens • 11
Tak łatwo ocenić? • 14
Powrót do ocalonych • 16
Obecni • 18
Ważny przekaz • 20
Wolontariusz • 22
Marzenie • 25
Oblicza samotności • 27
Tworzenie siebie • 29
Głos natury • 33
Egzamin kapelana • 37
Cichy winowajca • 42
Misja listonosza • 45
Historia pewnej uliczki • 48
Obumieranie szczęścia • 54
Przyjaciel • 57
Gdzie jest Bóg? • 61
Smutek • 68
Mamiące złudzenia • 71
Relacje • 76
Samotność • 80
Pozbyć się masek • 85
Uprzedzenia • 88
Wrażliwe słowo • 91
Umieranie • 95
Talerze • 99
Prezent • 103
Podziały • 107
Powracający kapelan • 111
A jednak życie… • 115
Poznanie • 118
Powrót • 122