MARY
ROACH ALE KOSMOS!
Jak jeĂÊ, kochaÊ siÚ i korzystaÊ z WC w stanie niewaĝkoĂci
MARY
ROACH
ALE KOSMOS! Jak jeść, kochać się i korzystać z WC w stanie nieważkości
przełożył Maciek Sekerdej
Kraków 2011
Jayowi Mandelowi i Jill Bialosky z wyrazami kosmicznej wdzięczności
Spis treści
Odliczanie 9 1. On jest niezły, ale jego ptaki są do kitu Japonia wybiera astronautę
15
2. Świat w pudełku 33 Karkołomna psychologia izolacji i ograniczenia 3. Kosmiczne szaleństwo 55 Czy kosmos może pomieszać nam zmysły? 4. Ty pierwszy 69 Niepokojąca perspektywa życia bez grawitacji 5. Rozpięta 85 Umykając grawitacji na pokładzie NASA C-9 6. Do Rygi i z powrotem 97 Skrywane udręki astronautów 7. Trup w kapsule 119 NASA odwiedza laboratorium testów zderzeniowych 7
8. Jeden futrzany krok ludzkości 139 Intrygujące kariery Hama i Enosa 9. Następna stacja benzynowa: 300 000 kilometrów 163 Przygotowanie księżycowej ekspedycji to trudna sprawa, ale jej symulacja jest jeszcze trudniejsza 10. Houston, mamy grzyba 181 Kosmiczna higiena i ludzie, którzy przestali się myć w imię nauki 11. W pozycji horyzontalnej 197 A co jeśli w ogóle nie ruszasz się z łóżka? 12. Klub Trzech Delfinków 217 Kopulacja w stanie nieważkości 13. Zwichrowane wzgórza 235 Katapultowanie się z kosmosu 14. Separacyjne zaburzenie lękowe 253 Niekończąca się saga o walce z nieważkością 15. Kłopotliwe jedzenie 273 O tym, jak weterynarze robią obiad, i inne jeremiady z kosmicznej kuchni 16. Zjeść własne spodnie 295 Czy Mars jest tego warty? Podziękowania 307 Kalendarium 311 Bibliografia 313
12 Klub Trzech Delfinków Kopulacja w stanie nieważkości
Kiedy zadzwoniłam, Sean Hayes właśnie zdejmował swój piankowy kombinezon. Hayes jest biologiem morskim, który napisał doktorat o strategiach kopulacyjnych fok pospolitych. Ponieważ swobodne unoszenie się w wodzie to użyteczna symulacja swobodnego unoszenia się w stanie nieważkości – użyteczna do tego stopnia, że astronauci ćwiczą spacery kosmiczne w gigantycznym basenie – i ponieważ łatwiej jest zorganizować sobie eksperta od foczek (o matko, foczek), który objaśni meandry seksu w nieważkości, niż wyciągnąć coś na ten temat od NASA, trafiłam do morskich biologów. „Są bardzo dyskretne”* – powiedział Hayes, odnosząc się generalnie do fokowatych (w odróżnieniu od uchatkowatych, które bez żenady przewalają się na brzegu czy też tańczą na piłkach w cyrku). Hayes skonstruował sobie specjalny osprzęt do śledzenia fok pospolitych, ale jeszcze nigdy nie udało mu się zarejestrować swobodnie unoszącego się szczęścia płetwonogich. W swoim naturalnym środowisku foka pstra, podobnie jak astronauta, * Też byście byli, gdyby wasza gra wstępna obejmowała „wokalizację przypominającą odgłos skrzypiących drzwi” oraz wypływanie na powierzchnię w celu „podtrzymania kontaktu wzrokowego, równocześnie ciężko dysząc sobie w nosy”. 217
Ale kosmos!
jeszcze nigdy nie została złapana na gorącym uczynku. Jeśli chcesz zobaczyć, jak to się robi, musisz umieścić kilka sztuk razem w basenie. Hayes przysłał mi artykuł napisany przez dwóch badaczy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, którzy właśnie tak zrobili. Obserwacje poczynione przez biologów potwierdziły ich oczekiwania: że jeśli dochodzi do stosunku seksualnego, grawitacja jest twoim sprzymierzeńcem. W środowisku obniżonej grawitacji „samiec całą swoją energię wkłada w przytrzymywanie samicy oraz utrzymywanie pozycji koitalnej” – napisali badacze. W charakterze trzeciej ręki używa zębów, wbijając je w plecy samicy, ażeby przeciwdziałać rozpływaniu się w przeciwne strony*. Na fotografiach widać tłuściutką parę na dnie basenu, usiłującą walczyć z trzecią zasadą dynamiki Newtona: każdej akcji towarzyszy reakcja równa co do wartości i kierunku, lecz o przeciwnym zwrocie. Usuń albo znacznie ogranicz grawitację, a każde pchnięcie sprawia, że przedmiot pożądania oddala się w przeciwnym kierunku**. Ale astronautów nie wrzucono do basenu jak foki pstrej, aby zobaczyć, jak będą to robić. Pomimo tego, co nieżyjący już G. Harry Stine pisze w swojej książce Living in Space: * Dalsze dane świadczące o trudnościach związanych w seksem w ograniczonej grawitacji pochodzą od wydry morskiej. Aby utrzymać ciało samicy w odpowiedniej pozycji, samiec zwykle odciąga jej głowę do tyłu i łapie zębami za nos. „Nasi weterynarze musieli kilku samicom zrobić plastykę nosa” – mówi Michelle Staedler, koordynatorka badań wydr morskich w Monterey Bay Aquarium. (Seks może być również traumatyczny dla samców wydr, które muszą jakoś radzić sobie z atakami powietrza, mewy biorą bowiem ich sterczący penis za jakiś rzadki oceaniczny delikates). ** To jest bez wątpienia przyczyna, dla której nawet Steven „the Hunter” Hunt, człowiek, którego zdjęcia oraz filmiki wideo można znaleźć pod linkiem underwatersex.net, wolał w „Nude Scuba” uniezależnić się od naturalnej pływalności i „zejść poniżej 10 metrów na piaszczystą łachę” w celu odbycia spotkania z bezimienną „znudzoną i samotną żoną”. Steve zagaja: „Wyobrażasz sobie te wszystkie pozycje, które możesz wypróbować w stanie nieważkości?”. Jasne, że sobie wyobrażamy, ponieważ Steve przelatuje jeszcze raz przez te same pozycje, jakie wcześniej zaprezentował w szopie na brzegu, tylko że teraz para ma na sobie niezbyt atrakcyjne, wykrzywiające twarze maski. 218
Klub Trzech Delfinków
W latach osiemdziesiątych w symulującym stan nieważkości basenie pływalności neutralnej w Centrum Lotów Kosmicznych imienia George’a C. Marshalla w Huntsville w Alabamie przeprowadzano nocami potajemne eksperymenty. Wyniki tychże eksperymentów pokazały, że tak – rzeczywiście ludzie są w stanie kopulować w stanie nieważkości. Niemniej jednak mieli oni pewne problemy z trzymaniem się razem. Tajni badacze stwierdzili, że pomocna może być trzecia osoba, która dopchnie to i owo w odpowiednim momencie i w odpowiednim miejscu. Anonimowi badacze (…) odkryli, iż to jest sposób stosowany przez delfiny. Podczas kopulacji obok pary zawsze obecny jest trzeci delfin. Doprowadziło to do stworzenia kosmicznego odpowiednika Mile High Club – Klubu Trzech Delfinków.
Stine jest najbardziej znany jako pisarz science fiction i wydaje się, że trudno pozbyć mu się tego nawyku, nawet kiedy pisze coś non-fiction. Albo może ktoś z Marshalla rozpuścił taką plotkę? Napisałam do ich rzecznika prasowego z pytaniem, czy ktoś byłby w stanie wyjaśnić, skąd się to wszystko wzięło. Nastąpiło coś w rodzaju czeskiego filmu: „Cześć Mary, wysyłam kopię tego e-maila do naszego historyka Mike’a Wrighta, który prawdopodobnie dostarczy ci jakichś historycznych informacji na temat Pracowni Pływalności Neutralnej. Ja ze swojej strony mogę krótko odpowiedzieć, że tak, mieliśmy kiedyś Pracownię Pływalności Neutralnej w Centrum Marshalla, ale została zamknięta (Mike może podać konkretne daty) i prace przeniosły się następnie do Centrum Lotów Kosmicznych imienia Lyndona B. Johnsona w Houston”. Zupełnie tak jakbym w moim e-mailu nie wspomniała ani słowem o seksie czy też G. Harrym Stinie. Jeśli potraktować te delfiny jako współczynnik rzetelności, Stine raczej nie zasługuje na zaufanie. Jak mówi nasz wybitny narodowy ekspert od delfinów Randal Wells: „Do kopulacji potrzebne są tylko dwa delfiny”. Po dalszej indagacji Wells dodał, że czasami drugi samiec pomaga naganiać samicę, ale nie 219
Ale kosmos!
zaobserwowano, żeby udzielał pomocy przy samym stosunku. Jedną z możliwych przyczyn, dla których drugi delfin nie jest wzywany na pomoc, jest chwytny penis delfinów*. Badaczka życia delfinów Janet Mann z Uniwersytetu Georgetown powiedziała mi, że potrafi on „wczepić się w samicę” i przytrzymać ją przez te kilka sekund, których potrzebuje, aby skończyć. Jednakże Mann uważa, iż samce potrzebują tego urządzenia niekoniecznie, aby pozostawać w kontakcie z samicą przy ograniczonej grawitacji, lecz raczej dlatego że samice zwykle wierzgają i starają się uciec. Z tego, co można usłyszeć o samcach astronautach, w tym wypadku taka okoliczność nie zachodzi. Jeśli chodzi o eksperyment, który opisywał Stine, to nie ma on zbyt dużego sensu. Dlaczego pracownicy NASA mieliby ryzykować utratę pracy, skoro podobne „eksperymenty” można przeprowadzać we własnym basenie za domem? I po co w ogóle potrzebowalibyśmy formalnego eksperymentu? Astronauta Robert Crouch napisał mi w e-mailu, że pary, które chciałyby uprawiać seks w kosmosie, po prostu robiłyby to samo co pary na Ziemi: „trzeba zacząć i w miarę praktyki robić to coraz lepiej”. Jeśli zaś chodzi o stwierdzenie Stine’a, że uczestnicy „mieli pewne problemy z trzymaniem się razem”, Crouch raczej powątpiewa. „Nic nie stoi na przeszkodzie, aby używać rąk i nóg, aby sterować sobą czy przywierać do siebie. Jak tylko ktoś z tej pary porządnie zahaczy się stopą czy ciałem – tutaj mógłby zasugerować * Mogą nim dosłownie chwytać przedmioty, włączając w to również ludzi, którzy na przykład zapłacili, żeby z nimi popływać. „Były nawet przypadki uwięzienia (…) kiedy samce zaciskały swoje penisy wokół kostki pływającej osoby” – mówi badaczka delfinów Janet Mann i dodaje, że samce delfinów z tego powodu po cichu wycofuje się z tych programów. Jeśli można wierzyć stronie internetowej Sex with Dolphins, samice też to robią. „Nagle poczułem, że chwyta moją nogę swoją genitalną szparą” – pisze jej autor i tłumaczy, że samice nie tylko mają muskularne otwory płciowe, ale również mogą z ich pomocą „manipulować przedmiotami oraz je przenosić”. Dla pozbawionych kończyn stworzeń to prawdziwe dobrodziejstwo! Chciałam zapytać Janet, jakież to przedmioty widziano przenoszone przez delfiny, ale do tego czasu powoli przestawała już odpisywać na moje e-maile. 220
Klub Trzech Delfinków
użycie srebrnej taśmy izolacyjnej, jeśli inaczej nie dałoby się tego zrobić – reszta byłaby kwestią wyobraźni. Bo jednak nie wszystko można znaleźć w Kamasutrze”. Napisałam do Croucha o innej fałszywce, a mianowicie o seksie w kosmosie, którego opis znalazłam w Internecie – w publikacji NASA nr 14-307-1792: sfabrykowanym około roku 1989 „pomisyjnym podsumowaniu” wyników badań rzekomo przeprowadzonych na misji wahadłowca STS-75 na temat „prób kontynuowania relacji małżeńskich w orbitalnym środowisku Zero–G”. Była to pierwsza fałszywka, jaką widziałam, która cytowała inną fałszywkę – „podobne eksperymenty przeprowadzane w zbiorniku pływalności neutralnej” opisane przez Stine’a. Z „powietrzną barierą wyciszającą dźwięki”, postawioną między pokładami dla zachowania prywatności, para astronautów wypróbowywała 10 pozycji, cztery z nich „naturalne” oraz sześć, w których w grę wchodziły pewne mechaniczne ograniczenia. Pozycja nr 10 została oszacowana jako jedna z dwóch najbardziej satysfakcjonujących: „Każdy z partnerów zaciskał swoje uda na głowie drugiego partnera”. W konkluzji raport zalecał rekrutować przyszłe pary astronautów pod kątem ich „możności zaakceptowania lub zaadaptowania się do rozwiązań zastosowanych w seriach 2 i 10” oraz odniesienia się do planowanego treningowego wideo dla astronautów. Niewiarygodne, ale przez te lata dwóch autorów książek o kosmosie połknęło haczyk i zaprezentowało Dokument 14-307-1792 w swoich książkach jako fakt. Pobieżna wizyta na stronie internetowej NASA pozwoliłaby stwierdzić, że misja STS-75 poleciała w kosmos w roku 1996, a zatem siedem lat po pojawieniu się „dokumentu”, oraz, tak na marginesie, że cała załoga składała się wyłącznie z mężczyzn.
Dziesiątki astronautów latały w załogach mieszanych. Jedna załoga wahadłowca zawierała nawet parę, która zakochała się w sobie podczas treningu i połączyła się węzłem małżeńskim tuż 221
Ale kosmos!
przed lotem, nie informując o tym NASA. Trudno sobie wyobrazić, że wszyscy ci mężczyźni i wszystkie te kobiety, bez wyjątku, zdołali oprzeć się pokusie. Co prawda na wahadłowcu kosmicznym prywatność nie jest dobrem powszechnym, ale na wielomodułowej stacji kosmicznej, jak na przykład Mir czy Międzynarodowa Stacja Kosmiczna – już bardziej. Walery Poliakow oraz zjawiskowa Jelena Kondakowa spędzili razem na Mirze pięć miesięcy. „Męczyliśmy Walerego pytaniami, czy uprawiali tam seks – mówił mi kosmonauta Aleksandr Ławiejkin. – Odpowiadał: »Nie pytajcie mnie o to«”. Kondakowa jest żoną kosmonauty Walerego Riumina, co też pomaga zrozumieć, dlaczego Poliakow musiał trzymać swój skafander, lub buzię, na kłódkę. Ławiejkin skwitował to rosyjskim powiedzeniem, które wydaje się zarówno coś tracić, jak i zyskiwać w tłumaczeniu: „Tajemnica to coś, w czym miłość chowa swoje strzały”. Albo jak ujął to spec od kosmosu James Oberg (czerpiąc ze starego wojskowego aforyzmu): „Ci, co mówią, nie wiedzą; ci, co wiedzą, nie mówią”. NASA bezpośrednio nie nawiązuje do seksu w swoim regulaminie postępowania. To raczej Kodeks Odpowiedzialności Zawodowej Astronautów zawiera pewne niejasne sformułowanie przypominające harcerskie przyrzeczenie: „Będziemy starać się unikać zachowań niestosownych”. Dla mnie znaczy to po prostu: nie daj się złapać. Kodeks Zachowania Załogi na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej – który jest właściwie częścią Amerykańskiego Kodeksu Regulacji Federalnych – jest podobnie powściągliwy: „Żaden z członków załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nie powinien (…) zachowywać się w sposób mogący doprowadzić lub stwarzać: (1) nadmiernie preferencyjne traktowanie jakiejkolwiek osoby czy jednostki przy wykonywaniu powierzonych zadań…”. W końcu jest to pewien sposób definiowania flirtu: nadmiernie preferencyjne traktowanie. W rzeczywistości nie ma potrzeby niczego tłumaczyć dosłownie ani ujmować w reguły. NASA jest finansowana z pieniędzy podatnika. I podobnie jak senatorowie czy prezydent, astronauci 222
Klub Trzech Delfinków
są wystawionymi na widok publiczny urzędnikami państwowymi. Seksualne potknięcia czy inne rysy na moralności nie są tak łatwo wybaczane. Za nimi idą nagłówki gazet. Publiczne potępienie. Cięcia w budżecie. Astronauta zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Nawet jeśli wzmianka o jakimś związku nigdy nie dotrze do uszu NASA, zamieszane w to osoby nigdy już razem nie polecą. A więc właśnie dlatego, podobnie jak trudno sobie wyobrazić, że żaden astronauta nie uprawiał seksu w kosmosie, trudno sobie też wyobrazić, że uprawiał. Próbowałam to wytłumaczyć mojemu agentowi Jayowi: lata nauki i treningu. Niepokój związany z niewiedzą, czy jeszcze kiedykolwiek będzie kolejny lot. Wyjątkowe zaangażowanie i poświęcenie się karierze zawodowej. Tyloma rzeczami się ryzykuje, jest tyle do stracenia. Jay słuchał, a potem rzekł: „Ale może jednak warto, nie?”*.
Cały nowo powstający przemysł oparty jest na wyobrażeniach ludzi podobnych do mojego agenta. Prezes Towarzystwa Kosmicznej Turystyki John Spencer roztacza wizje orbitującego „superjachtu”, na którym byłyby „tunele zakochanych” oraz gorące kąpiele w stanie nieważkości. Założyciel sieci hoteli Budget Suites America Robert Bigelow, obecnie kierujący Bigelow Aerospace w Las Vegas, zaczął już testować i wprowadzać dmuchane komponenty „komercyjnej stacji kosmicznej”, które można wydzierżawić do prowadzenia badań, testów przemysłowych oraz kosmicznych wakacji czy też podróży poślubnych**. Bigelow ma nadzieję, że biznes ruszy w roku 2015. * To jest człowiek, który na widok fotografii panoramicznej przedstawiającej urzekająco piękny marsjański krajobraz zauważył: „Wygląda dokładnie jak przedmieścia Las Vegas”. To zabawne. W momencie kiedy piszę te słowa, na pustyni w pobliżu Las Vegas powstaje kurort Marsjański Świat o budżecie 1,6 miliarda dolarów. ** Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie przypominać modelu ziemskiego. Tutaj są fragmenty z recenzji Budget Suites America mieszczącej się na tej samej ulicy co 223
Odle w kosmos z Mary Roach, autorkÀ bestsellerów Sztywniak, Duch i Bzyk.
Moķe siÔ wydawaÂ, ķe podróķ w kosmos to same atrakcje: odlot, zero grawitacji i Ėwietny widok z okna. Mary Roach sprawdziýa na wýasnej skórze, czy podróķ do gwiazd to rzeczywiĖcie jedna wielka frajda. Spotkaýa siÔ z astronautami z caýego Ėwiata, zadaýa pracownikom NASA mnóstwo denerwujÀcych pytaÿ i doĖwiadczyýa lotu w stanie niewaķkoĖci. Okazuje siÔ, ķe w kosmosie najprostsze sprawy stajÀ siÔ najtrudniejsze. Jak skorzysta z WC, gdy jego zawartoĖ moķe w kaķdej chwili zaczÀ orbitowa po wnÔtrzu kabiny? Co zrobiÂ, gdy – co bardzo prawdopodobne – przyjdzie zwymiotowa do heýmu w czasie kosmicznego spaceru? Czy wĖród gwiazd moķna pozwoli sobie na romans nie z tej ziemi? Podczas lektury tej ksiÀķki bÔdziecie siÔ Ėmia i przeciera oczy ze zdumienia. Czy wiedzieliĖcie, ķe NASA magazynuje kupy astronautów zrobione w czasie podniebnych misji? Maýo tego, jednÀ z cech idealnego kosmonauty jest to, ķe „nie produkuje metanu i wodoru”, czyli – mówiÀc po ludzku – nie ma skýonnoĖci do pierdzenia.
Ale kosmos!
Cena detal. 34,90 zï