Polak

Page 1




Tytuł oryginału The Pole Copyright © 2023, 2022 by J. M. Coetzee All rights reserved By arrangement with Peter Lampack Agency, Inc. 350 Fifth Avenue, Suite 5300 New York, NY 10118 USA Projekt okładki Jasiek Krzysztofiak Zdjęcie na okładce © Oana Stoian / Trevillion Images Redaktorka nabywająca i prowadząca Dorota Gruszka Opieka redakcyjna Katarzyna Mach Adiustacja Aurelia Hołubowska Korekta Justyna Jagódka Katarzyna Onderka Łamanie CreoLibro Copyright © for the translation by Aga Zano © Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2024 ISBN 978-83-240-6738-1

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2023. Printed in EU


ROZDZIAŁ PIERWSZY



1. Kobieta pierwsza przysparza mu kłopotów, on jej dopiero później. 2. Z początku wydaje mu się, że ma jasną wizję tego, kim jest kobieta. Wysoka i pełna wdzięku, niekoniecznie jednak konwencjonalna piękność, choć detale – ciemne włosy i oczy, wysokie kości policzkowe, pełne usta – robią wrażenie, a głos, kontralt, aksamitnie uwodzi. Seksowna? Nie, to nie to, i na pewno nie jest też uwodzicielska. Może była seksowna za młodu – z taką figurą bez dwóch zdań – ale teraz, po czterdziestce, wybiera pewien dystans. Chodzi – to zwraca szczególną uwagę – bez kołysania biodrami, sunie przez pomieszczenie wyprostowana, wręcz posągowa.

9


Tak opisałby jej powierzchowność. A co do jej istoty, jej duszy – jeszcze czas, by mu się objawiła. Jednego jest pewny: to dobra osoba, życzliwa, przyjazna. 3. Z mężczyzną jest trudniej. Na pierwszy rzut oka tu też wszystko dość oczywiste. To Polak, po siedemdziesiątce, lecz dziarski, pianista koncertowy najbardziej znany z interpretacji Chopina, interpretacji kontrowersyjnych, dodajmy: jego Chopin nie ma w sobie nic z romantyka, wręcz przeciwnie, jest dość surowy, niemal jak spadkobierca Bacha. To czyni pianistę na tyle osobliwym zjawiskiem na scenie koncertowej, że przyciąga on skromną, lecz wytrawną publiczność w Barcelonie, gdzie został zaproszony i gdzie pozna pełną wdzięku kobietę o łagodnym głosie. Polak zaczyna jednak przemianę, gdy tylko staje w blasku reflektorów. Z tą oszałamiającą srebrną grzywą i osobliwymi interpretacjami Chopina mężczyzna sprawia wrażenie persony dość wyjątkowej. Niemniej w kwestii duszy i uczuć pozostaje niepokojąco trudny do rozgryzienia. Na fortepianie gra z duszą, bez dwóch zdań; rządzi nim jednak wtedy dusza

10


Chopina, nie jego własna. A jeśli ta dusza sprawia wrażenie zaskakująco suchej i powściągliwej, być może wskazuje to na pewien chłód w jego własnym temperamencie. 4. Skąd oni się wzięli – wysoki polski pianista i elegancka kobieta o posuwistym chodzie, żona bankiera, spędzająca czas głównie na dobroczynności? Przez cały rok dobijali się do drzwi, czekając, aż ktoś ich wpuści lub odprawi i odłoży na spoczynek. Czy teraz wreszcie nadszedł ich czas? 5. Polaka zaprosiło Towarzystwo, które od dekad aranżuje comiesięczne recitale w Sala Mompou w barcelońskiej Dzielnicy Gotyckiej. Recitale mają charakter otwarty dla publiczności, lecz bilety są kosztowne i przyciągają najczęściej słuchaczy zamożnych, starszych i o konserwatywnych gustach. Kobieta, o której mowa – na imię jej Bea­ triz – jest członkinią komitetu organizującego koncerty. Funkcję tę pełni w czynie społecznym, lecz motywuje ją też głęboka wiara w to, że muzyka jest czymś szlachetnym, tak jak szlachetne są miłość, dobroczynność czy piękno, a nawet bardziej, bo czyni ona ludzi

11


lepszymi. Beatriz doskonale wie, że to naiwne przekonanie, lecz i tak się go trzyma. Jest osobą inteligentną, ale nieskłonną do refleksji. Jej inteligencja zawiera się po części w świadomości, że nadmiar refleksji paraliżuje wolę. 6. Decyzja o zaproszeniu Polaka, którego imię i nazwisko zawierają tyle „w” i „z”, że nikt w komitecie nawet nie próbuje go wyartykułować – mówią o nim po prostu „Polak” – podjęta zostaje dopiero po głębszym namyśle. Kandydatury nie wysunęła ona, Beatriz, lecz jej przyjaciółka Margarita, inicjatorka serii koncertów, która w młodości studiowała w konserwatorium w Madrycie i wykazuje się o wiele większą niż ona wiedzą na temat ­muzyki. Polak, mówi Margarita, otworzył w swoim kraju drogę nowemu pokoleniu interpretatorów Chopina. Puszcza po pokoju recenzję koncertu, który dał w Londynie. Zdaniem krytyka moda na ciężkiego, rytmicznie wyboistego Chopina – Chopina w duchu Prokofiewa – już miała swoje pięć minut. Nigdy nie była niczym więcej jak tylko modernistyczną reakcją na doklejanie francusko-polskiemu

12


mistrzowi etykietki delikatnego, rozmarzonego, „kobiecego” ducha. Ten nowy, historycznie autentyczny Chopin jest powściągliwszy, o włoskim zabarwieniu. Za odczytanie rewizjonistyczne, nawet jeśli nieco przeintelektualizowane, Polakowi należą się oklaski. Ona, Beatriz, nie jest pewna, czy ma ochotę przez cały wieczór słuchać historycznie autentycznego Chopina, ani, co istotniejsze, czy raczej stateczne Towarzystwo przyjmie go życzliwie. Jednak Margaricie bardzo zależy, a ponieważ są przyjaciółkami, to winna jest jej wsparcie. Zaproszenie do Polaka zostało zatem wysłane, wraz z propozycją daty i wynagrodzenia, a muzyk je przyjął. Wreszcie nadszedł dzień koncertu. Polak przyleciał z Berlina, ktoś go odebrał z lotniska i zawiózł do hotelu. Plan na wieczór jest taki, że po recitalu Beatriz i Margarita z mężem zabiorą go na kolację. 7. Dlaczego mąż Beatriz do nich nie dołączy? Odpowiedź: bo nigdy nie zjawia się na wydarzeniach Towarzystwa Koncertowego. 8. Plan jest prosty. Mimo to pojawia się kłopot. Rano w dniu koncertu Margarita

13


telefonuje z wiadomością, że zapadła na zdrowiu. Właśnie takiego, dość oficjalnego sformułowania, użyła: caído enferma, zapadła na zdrowiu. Co jej dolega? Tego nie mówi. Wypowiada się mgliście, i chyba robi to celowo. Nie zjawi się na recitalu. Mąż też nie. Czy w takim razie ona, Beatriz, mogłaby wziąć na siebie obowiązki gospodyni, to znaczy zadbać o to, by gościa przewieziono na czas z hotelu do sali koncertowej, i zapewnić mu później rozrywkę, jeśli będzie miał na to ochotę, tak by po powrocie do ojczyzny opowiadał przyjaciołom: „Tak, świetnie się bawiłem w Barcelonie, tak, dobrze się mną zajęli”. – No dobrze – mówi Beatriz – wezmę to na siebie. A ty odpoczywaj. 9. Znają się z Margaritą od dzieciństwa, wspólnie spędzonego w szkole u zakonnic; zawsze podziwiała energię przyjaciółki, jej przedsiębiorczość, towarzyską zręczność. Teraz musi zająć jej miejsce. Z czym to się będzie wiązać, ta przelotna wizyta w obcym mieście? W tym wieku seksu raczej nie będzie oczekiwać. Z pewnością jednak spodziewa się pochlebstw, może nawet flirtu. Nie jest to sztuka,

14


którą kiedykolwiek próbowała opanować. Margarita to co innego. Ona potrafi się obchodzić z mężczyznami. Beatriz nieraz z rozbawieniem obserwowała podboje przyjaciółki. Nie zamierza jej jednak naśladować. Jeżeli gość liczy na słodkie słówka, to się rozczaruje. 10. Jeśli wierzyć Margaricie, Polak jest pianistą „doprawdy robiącym wrażenie”. Słuchała go już na żywo w Paryżu. Czy może być, że coś zaszło między nimi, między Margaritą a Polakiem we własnej osobie, i że, zaaranżowawszy już wizytę w Barcelonie, przyjaciółka w ostatniej chwili straciła rezon? Chyba że to mąż wreszcie stracił cierpliwość i zarządził, że nigdzie nie idą? Czy tak należałoby rozumieć „zapadnięcie na zdrowiu”? Dlaczego wszystko musi być takie skomplikowane? Teraz na nią spadł obowiązek zajęcia się nieznajomym! Nie ma żadnego powodu zakładać, że gość zna hiszpański. A co, jeśli po angielsku też nie mówi? Jeszcze się okaże, że to Polak z tego gatunku, który uczył się francuskiego. Jedyni stali bywalcy koncertów posługujący się tym językiem to państwo Lesinscy: Ester i Tomás; Tomás zaś, już po osiemdziesiątce,

15


robi się dość kruchy. Jak poczuje się Polak, gdy zamiast energicznej Margarity powitają go zgrzybiali Lesinscy? Beatriz nie cieszy się na wieczór. Cóż za życie, myśli, życie artysty w podróży! Lotniska, hotele, inne, a jednak zawsze takie same; gospodarze, z którymi trzeba jakoś wytrzymywać, też różni, lecz niemal identyczni: przejęte panie w średnim wieku ze znudzonymi mężami u boku. Dość, by zdusić każdą iskrę, jaka tli się jeszcze w duszy. Tyle dobrego, że ona nie ma w zwyczaju tonąć w zachwytach. Ani trajkotać o niczym. ­Jeśli po występie Polak zechce się zaszyć w nadąsanym milczeniu, ona odpłaci mu tym samym. 11. Organizacja koncertu, zadbanie o to, by wszystko poszło zgodnie z planem, to niemałe wyzwanie. Cały ciężar spoczywa teraz wyłącznie na jej barkach. Całe popołudnie spędza w sali koncertowej, gdzie dyryguje obsługą (kierownik, na ile zdążyła się zorientować, jest typem opieszalca) i odhacza kolejne zadania z listy. Czy zrobienie listy było konieczne? Nie. Ale to właśnie za sprawą dbałości o szczegóły

16


Beatriz udowodni, że została obdarzona takimi przymiotami jak rzeczowość i dbałość o szczegóły. W porównaniu z nią Polak okaże się niepraktyczny i niezaradny. Jeśli pomyśleć o cnotach ducha w kategoriach ilościowych, to należałoby uznać, że największa część z puli zalet Polaka idzie na talent muzyczny, przez co nie pozostaje mu niemal nic na radzenie sobie ze światem. Tymczasem zdolności Beatriz są rozdystrybuowane na wszystkie aspekty życia po równo. 12. Na oficjalnych fotografiach widnieje mężczyzna o urwistym profilu i z grzywą białych włosów, wpatrzony w jakiś punkt za obiektywem. Wedle towarzyszącej zdjęciom biografii Witold Walczykiewicz przyszedł na świat w roku tysiąc dziewięćset czterdziestym trzecim, a jako pianista koncertowy debiutował w wieku czternastu lat. Poniżej znajduje się lista zdobytych nagród i wybór nagrań. Beatriz ciekawi, jak to było: urodzić się w czterdziestym trzecim, w środku wojny, gdy do jedzenia miało się tylko zupę z kapusty i obierków. Czy coś takiego mogło wpłynąć na rozwój fizyczny człowieka? A na duchowy?

17


Czy po Witoldzie W. da się poznać, że nosi w kościach i w duszy ślady wyposzczonego dzieciństwa? Niemowlę szlochające po nocach, wyjące z głodu. Ona urodziła się w sześćdziesiątym siódmym. Wtedy nikt w Europie nie musiał jeść cienkiego kapuśniaku, ani w Polsce, ani w Hiszpanii. Nigdy nie zaznała głodu. Nigdy. Pokolenie pobłogosławione przez los. Jej synowie też załapali się na to błogosławieństwo. Wyrośli na energicznych młodych mężczyzn, głęboko zaangażowanych w swoje własne projekty życiowego sukcesu. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło im się płakać po nocach, to przez odparzenia od pieluszki albo najzwyk­lejsze rozdrażnienie, nie przez głód. Dążenie do wielkich osiągnięć mają po ojcu, nie po matce. Ich ojciec odniósł w życiu sukces niekwestionowany. Co do matki, jeszcze trudno powiedzieć. Czy wystarczy, że wysłała w świat dwóch tak świetnie odkarmionych, energicznych młodych mężczyzn? 13. Beatriz jest osobą inteligentną, wykształconą, oczytaną, a do tego dobrą żoną

18


i matką. Nikt jej jednak nie traktuje poważnie. Podobnie jak Margarity i reszty ich towarzystwa. Kółko dla pań: nietrudno uczynić je obiektem drwin. Nabijać się z ich wysiłków. Zresztą one same z siebie też podkpiwały. Śmiechu warty taki los! Kto by pomyślał, że ją czeka coś takiego? Być może właśnie dlatego Margarita postanowiła się rozchorować akurat dzisiaj. Basta! Koniec z tą dobroczynnością! 14. Mąż Beatriz trzyma się od Towarzystwa Koncertowego na dystans. Wyznaje zasadę, że każde z małżonków powinno mieć własne sprawy. Działalność żony niech zatem dotyczy tylko jej samej. Oddalili się od siebie z mężem. Studiowali razem, był jej pierwszą miłością. Na początku zachłysnęli się nienasyconą namiętnością, która trwała nawet po narodzinach dzieci, aż któregoś dnia okazało się, że zniknęła. On miał już dość, ona też. Mimo to pozostała wierną żoną. Mężczyźni próbują z nią szczęścia, lecz ona unika zalotów, nie dlatego, że ich sobie nie życzy, po prostu nie zrobiła jeszcze tego

19


kroku, który musi wykonać sama, w swoim czasie, kroku od Nie do Tak. 15. Pierwszy raz widzi Polaka na żywo, gdy ten wchodzi na podwyższenie, kłania się i siada przy steinwayu. Urodził się w czterdziestym trzecim, a zatem ma siedemdziesiąt dwa lata. Porusza się swobodnie; nie wygląda na swój wiek. Beatriz nie spodziewała się, że będzie taki wysoki. I nie tylko, jest też potężny, tors niemal rozsadza mu marynarkę. Zgarbiony nad klawiaturą wygląda jak ogromny pająk. Trudno sobie wyobrazić, by tak wielkie dłonie mogły wykrzesać z klawiszy jakąkolwiek słodycz czy łagodność. A jednak. Czy mężczyźni mają w zawodzie pianisty wrodzoną przewagę: dłonie, które u kobiety wyglądałyby groteskowo? Nigdy wcześniej nie rozmyślała jakoś specjalnie o rękach, o dłoniach, które robią dla swych właścicieli wszystko, niczym posłuszni, nieopłacani służący. Ręce kobiety dobijającej do pięćdziesiątki. Czasami dyskretnie je ukrywa. Dłonie zdradzają wiek, podobnie jak szyja, fałdy pach.

20


Za czasów jej matki kobieta mogła jeszcze pokazywać się publicznie w rękawiczkach. Rękawiczki, kapelusze, woalki: ostatnie ślady przepadłej epoki. 16. Drugą rzeczą, jaka robi na niej wrażenie, są jego włosy, ekstrawagancko białe i również ekstrawagancko okalające mu twarz gęstą falą. Czy tak przygotowuje się na recital? Siedzi w hotelu z fryzjerem i szykuje koafiurę? Może jednak Beatriz jest niepotrzebnie złośliwa. Pośród mistrzów jego pokolenia, dziedziców abbé Liszta, srebrna grzywa to element standardowego wyposażenia. Lata później, kiedy epizod z Polakiem przejdzie do historii, Beatriz nie będzie mogła się nadziwić swoim ówczesnym przemyśleniom. Wierzy, co do zasady, w moc pierwszego wrażenia, gdy serce ogłasza werdykt i albo się do nieznajomego wyrywa, albo od niego ucieka. Nie wyrwało się jej serce do Polaka, kiedy go zobaczyła, jak wkracza na scenę, odrzuca grzywę i zasiada do klawiatury. Werdykt: Cóż za pozer! Stary błazen! Potrzebowała czasu na przełamanie tej pierwszej, instynktownej reakcji, by zobaczyć Polaka w pełni jego istoty.

21


Co to jednak znaczy: w pełni istoty? Czy cała istota Polaka nie zawierała w sobie również elementu pozerstwa, bycia starym błaznem? 17. Wieczorny recital podzielony jest na dwie części. Pierwsza składa się z sonaty Haydna i Bukolik Lutosławskiego. Na część drugą przypadają dwadzieścia cztery Preludia Chopina. Sonatę Haydna gra czysto, rześko, jak gdyby chciał pokazać, że wielkie dłonie nie muszą być niezdarne, a wręcz przeciwnie, że potrafią tańczyć ze sobą równie delikatnie jak ręce kobiety. Drobiazgi Lutosławskiego Beatriz słyszy po raz pierwszy. Kojarzą się jej z Bartókiem, z jego tańcami ludowymi. Podobają się jej. Przypadają jej do gustu bardziej niż późniejsze preludia. Polak może i zyskał sławę jako interpretator Chopina, lecz Chopin, którego zna Beatriz, jest intymniejszy i subtelniejszy od tego, co ma do zaoferowania gość. Jej Chopin ma moc przeniesienia jej z Barri Gòtic, z Barcelony, do salonu wspaniałego starego dworku gdzieś na odległych polskich równinach, gdy upalny dzień zmierza ku końcowi,

22


zefir porusza firanką, a przez okno wpływa zapach róż. Dać się tak przenieść, zatracić się w tym przeniesieniu: to zapewne dość przestarzała wizja tego, co muzyka robi ze słuchaczami – przestarzała i być może również sentymentalna. Jednak tego właśnie pragnęła tego wieczora i właśnie tego Polak jej nie zapewnił. Aplauz po ostatnim preludium jest uprzejmy, pozbawiony entuzjazmu. Nie tylko ona przyszła tutaj usłyszeć Chopina w wykonaniu prawdziwego Polaka i się zawiodła. Na bis, z grzeczności wobec gospodarzy, pianista wykonuje krótki utwór Mompou, w interpretacji raczej abstrakcyjnej, i bez cienia uśmiechu znika ze sceny. Czy był dziś akurat w złym nastroju? A może zawsze taki jest? Czy zatelefonuje do ojczyzny, by poskarżyć się na to, jak go przyjęło mieszczańskie katalońskie kółko zainteresowań? Czy w domu czeka madame Polka, gotowa wysłuchać narzekań męża? Nie wygląda na żonatego. Bardziej na mężczyznę z kilkoma skomplikowanymi rozwodami na koncie

23


i szeregiem byłych żon, zgrzytających zębami i życzących mu jak najgorzej. 18. Okazuje się, że Polak nie mówi po francusku. Zna jednak – w pewnym stopniu – angielski; Beatriz, po dwóch latach w żeńskim college’u Mount Holyoke, posługuje się tym językiem swobodnie. Poligloci Lesinscy są zatem niepotrzebni, lecz nadal mile widziani jako wsparcie dla pełniącej obowiązki gospodyni. Szczególnie Ester. Może i jest stara i przygarbiona, ale umysł ma ostry jak brzytwa. 19. Zabierają go do tej samej restauracji, do której chodzą ze wszystkimi artystami, włoskiego przybytku, o którym wszyscy mówią „u Boffiniego”, o wystroju przyciężkim od nadmiaru butelkowozielonego aksamitu, lecz mogącej się za to pochwalić niezawodnym mediolańskim szefem kuchni. Przy stoliku pierwsza odzywa się Ester: – Maestro, pewnie trudno zejść na ziemię po wizycie w obłokach tak subtelnej muzyki. Polak przechyla głowę, ani nie potwierdzając, ani nie przecząc tezie o obłokach, w których przebywał. Z bliska już nie tak łatwo

24


Spis treści

Podziękowania. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

5

Rozdział pierwszy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Rozdział drugi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37 Rozdział trzeci. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65 Rozdział czwarty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115 Rozdział piąty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 139 Rozdział szósty. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 173



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.