Michael Bond
PADDINGTON NA WYCIECZCE Klasyczna opowieść o niedźwiadku z mrocznych zakątków Peru
ilustracje 3HJJ\ )RUWQXP
Michael Bond
PADDINGTON NA WYCIECZCE Klasyczna opowieść o niedźwiadku z mrocznych zakątków Peru
przełożył Michał Rusinek ilustracje Peggy Fortnum
Wydawnictwo Znak Kraków 2010
ROZDZIAŁ
CZWARTY
Paddington dobija targu
Następnego ranka pan Gruber nieźle się uśmiał, słuchając o wyczynach Paddingtona na zawodach jeździeckich. – Zabawne, że kiedy pan spędzał dzień, siedząc na prawdziwym koniu, panie Brown – powiedział – ja zajmowałem się końmi mechanicznymi. Pan Gruber poprowadził Paddingtona przez dziedziniec na tyły sklepu, do dawnych stajni przeznaczonych na awaryjny magazyn antyków w ruchliwym sezonie turystycznym. Otworzył szerokie podwójne drzwi,
62
Paddington na wycieczce
cofnął się i cierpliwie czekał, aż oczy Paddingtona przyzwyczają się do ciemności. – To się właśnie nazywa stary gruchot, panie Brown – powiedział uroczyście. – Naprawdę? – spytał uprzejmie Paddington. Nie chciał powiedzieć tego wprost, ale miał wrażenie, że przedmiot, na który z taką czułością patrzył pan Gruber, ma bardzo adekwatną nazwę. Z tego, co dało się zobaczyć, wyglądał, u licha, jak bardzo stary bojler na kołach, do którego dokręcono bardzo wysoki fotel na biegunach.
Pan Gruber zachichotał, widząc minę Paddingtona. – Domyślałem się, że pana zaskoczę, panie Brown – powiedział. – Nie sądzę, żeby widział pan kiedykolwiek
Paddington dobija targu
63
coś podobnego. To bardzo wczesny model samochodu parowego. Szczerze mówiąc, jeden z pierwszych, jakie kiedykolwiek wyprodukowano. Znalazłem go przypadkiem w zeszłym tygodniu i trzymałem to w tajemnicy. Oczy otwierały się Paddingtonowi coraz szerzej, gdy pan Gruber opowiadał mu o pierwszych samochodach, o tym, jak wartościowe stały się przez te wszystkie lata, a on słuchał z rosnącym zainteresowaniem historii automobili. Wiedząc, jak zatłoczone są teraz ulice Londynu, trudno było sobie wyobrazić czasy, które opisywał pan Gruber. Paddingtona najbardziej zdumiało, gdy się dowiedział, że dawniej przed każdym samochodem szedł człowiek z czerwoną flagą. Pan Gruber, który był, rzecz jasna, bardzo dumny i szczęśliwy, że uśmiechnął się do niego los, odwrócił się do swojej maszyny i po przyjacielsku ją poklepał. – Wątpię, by w całej Anglii był drugi taki model, panie Brown – powiedział uroczyście. – Obawiam się, że jest w nie najlepszym stanie, ponieważ większość życia spędził w stodole, ale gdyby dysponował pan czasem, moglibyśmy go razem odnowić. Pierwszy raz w życiu Paddingtonowi odebrało mowę. Wprawdzie pan Brown pozwalał mu czasami czyścić samochód rodzinny i czasami – ale bardzo
64
Paddington na wycieczce
rzadko – pozwalał mu potrzymać klucz francuski, ale jeszcze nikt mu nigdy nie zaproponował odnawiania samochodu. – Oooo tak, proszę, panie Gruber! – wykrzyknął w końcu. Ale pan Gruber najbardziej ekscytującą informację zachował na koniec. – We wrześniu przy ulicy Portobello organizowany jest wielki festyn – ciągnął dalej, zamykając drzwi stajni i prowadząc Paddingtona z powrotem do sklepu. – Nosi nazwę Międzynarodowy Tydzień i zaprasza się na niego gości z zagranicy. Ostatniego dnia odbędzie się kiermasz i przez targ przejedzie Wielka Parada samochodów. Gdy znowu usiedli w fotelach, pan Gruber przyjrzał się Paddingtonowi znad okularów. – Ciekaw jestem, czy moglibyśmy wziąć w niej udział – powiedział od niechcenia – gdyby nam się udało skończyć do tego czasu. Paddington patrzył ze zdumieniem na przyjaciela. W ciągu tych wielu już lat pan Gruber wymyślał masę niespodzianek, ale ta przewyższyła wszystkie inne. Niedługo potem, pożegnawszy się, niedźwiadek pospieszył w kierunku Windsor Gardens, by podzielić się nowiną z innymi.
Paddington dobija targu
65
Nowina ta wywołała mieszane reakcje w domu państwa Brown. Jonatan i Judyta byli pod wrażeniem, że znają kogoś, kto jest właścicielem starego automobilu, a gdy Paddington oświadczył, iż pan Gruber obiecał, że zarezerwuje dla nich dwa miejsca w samochodzie, jeśli będzie gotowy przed Wielką Paradą, ich radość była bezbrzeżna. Ale pani Bird, wyobrażając sobie oleiste ślady łap na najlepszych ręcznikach, okazywała mniej entuzjazmu dla tego pomysłu. Niemniej dało się dostrzec, że gdy w ciągu następnych kilku tygodni Paddington wracał do domu i opowiadał o stopniu zaawansowania robót, także gosposia państwa Brown zaczęła interesować się sprawą samochodu. Kilkakrotnie widziano ją nawet, jak będąc na porannych zakupach, krążyła wokół dawnych stajen. Rozbieranie silnika i składanie go na nowo, czyszczenie nadwozia i przygotowywanie do lakierowania, polerowanie kotła i odnawianie skórzanych foteli spowodowały, że czas płynął w niepokojącym tempie i termin Parady zbliżał się coraz bardziej. Pod koniec właściwie wszyscy włączyli się w prace. Paddington spędzał wieczory na podłodze swojej sypialni, gdzie – przed pójściem spać – na rozłożonych gazetach polerował pomniejsze części.
66
Paddington na wycieczce
Tymczasem sam targ bardzo się zmienił. Witryny sklepów, które od wielu lat pozostawały nietknięte, wyglądały teraz inaczej, a niektóre nowsze sklepy, sprzedające wojskowe mundury z demobilu i inne kolorowe pozostałości minionej epoki, przybrały bardzo odświętny wygląd. Flagi i proporce zakwitły nad oknami na piętrze, a w poprzek wąskiej uliczki zawisły kolorowe lampki, co wszystko razem wyglądało jak scena przemiany w świątecznym przedstawieniu. Pewnego wieczoru Paddington wrócił później niż zwykle i przyniósł wiadomość, że „stary grat” pana Grubera jest wreszcie gotowy, co wywołało ogromne poruszenie w domu państwa Brown. – Jedno jest pewne – powiedziała pani Bird, kiedy zgiełk ucichł. – Jeśli masz zamiar jutro wziąć udział w Wielkiej Paradzie, powinieneś teraz porządnie się wykąpać i zmyć z siebie cały ten olej i smary. W przeciwnym wypadku nie będziesz miał szans na nagrodę.
Paddington dobija targu
67
– Możesz użyć płynu do kąpieli pana Browna, jeśli chcesz – powiedziała pani Brown, nie zwracając uwagi na groźne spojrzenia męża. Paddington, który zwykle nie przepadał za kąpielą, rozpromienił się, słysząc tę propozycję. Już od dłuższego czasu miał oko na butelkę płynu do kąpieli pana Browna. Według tego, co było napisane na etykiecie, już po jednej nakrętce tajemnej mikstury efekty były niewiarygodne, ale mimo iż pan Brown zużył prawie pół butelki, zmiany jakoś nie były szczególnie widoczne. Paddington jednak miał przeczucie, że warto spróbować, szczególnie jeśli miałoby to pomóc panu Gruberowi zdobyć nagrodę. Ostrożnie sprawdził, czy nikogo nie ma w pobliżu, i dodał kilka dodatkowych nakrętek do wody w wannie, by mieć pewność, że efekt będzie widoczny nawet następnego dnia. Gdy następnego dnia rano zszedł na śniadanie, wszyscy uznali, że jeszcze nigdy nie widzieli, by był tak jedwabisty. – Aż szkoda coś takiego zasłaniać – powiedziała pani Brown, pomagając mu włożyć kurtkę. – Gdyby to
68
Paddington na wycieczce
był konkurs na najbardziej lśniące futro, z pewnością zdobyłbyś pierwszą nagrodę. Nie tylko państwo Brown byli pod wrażeniem wyglądu Paddingtona. Kiedy nieco później automobil pana Grubera zajął pozycję, a wypolerowany lakier i mosiądz zalśniły w porannym słońcu, wielu przechodniów zgotowało mu owację. Na dużym pustym terenie niedaleko ulicy Portobello, zarezerwowanym na uroczystości, już wiele się działo. Środek odgrodzono linami i przeznaczono na jakieś konkurencje, które miały się rozpocząć później, natomiast prawie całą jedną stronę zajmował objazdowy kiermasz, a gdy różne pojazdy zaczęły zajmować pozycje przed Wielką Paradą, teren z każdą chwilą coraz bardziej tętnił życiem. Pan Gruber kaszlnął znacząco, gdy wysiedli z samochodu. – Może by się pan rozejrzał po okolicy, panie Brown – zaproponował. – Muszę jeszcze zdjąć przednie koło, żeby coś wyregulować, ale sam sobie poradzę. Paddington wahał się przez chwilę, rozdarty między chęcią pomocy przyjacielowi a chęcią obejrzenia innych ekscytujących rzeczy, które działy się wokoło, ale pan Gruber rozstrzygnął te wątpliwości, pomagając mu zdjąć kurtkę.
Paddington dobija targu
69
– Powinien pan maksymalnie wykorzystać tę okazję, panie Brown – powiedział. – Żyje się tylko raz. Paddingtona nie trzeba było więcej przekonywać. Po chwili dołączył do tłumu, który już kłębił się wokoło. Chcąc się dowiedzieć, jakie szanse na wygraną ma pan Gruber, zdecydował, że na początku odwiedzi wróżkę. Ale pani, która siedziała w namiocie, większość czasu spędzała, głośno siąkając nos w wielką kolorową chustkę, a kiedy zapytał ją o swoją przyszłość, usłyszał jedynie, że prawdopodobnie się od niej zarazi, więc postanowił zainteresować się ważniejszymi rzeczami, czyli konkurencjami, które zaraz miały się rozpocząć. Kilka okolicznych sklepów ufundowało nagrody w różnych konkurencjach. Paddington z zainteresowaniem studiował program uroczystości. Chociaż nie bardzo mógł sobie wyobrazić siebie w skoku wzwyż ani nawet w skoku w dal, kilka punktów go zainteresowało, w tym konkurencja pod nazwą Miotanie kłody. Nagrodą za
70
Paddington na wycieczce
zwycięstwo w tej konkurencji były darmowe bułeczki z lokalnej piekarni przez miesiąc. Wyglądało to na bardzo dobry interes i choć Paddington nie bardzo wiedział, co to jest kłoda, był pewien, że mógłby spróbować nią miotnąć. Podszedł do jakiegoś mężczyzny w szkockiej spódnicy i poklepał go po ramieniu. – Przepraszam – powiedział uprzejmie. – Chciałbym miotnąć pańską kłodą, jeśli pan pozwoli. Mężczyzna przyjrzał się Paddingtonowi od stóp do głów. – Mam nadzieję, że wiesz, czego się podejmujesz – powiedział smutnym tonem. – To nie dla młodych niedźwiadków Angoli. – Niedźwiadków Angoli? – powtórzył Paddington, patrząc groźnie na mężczyznę. – Nie jestem niedźwiadkiem Angolem. Pochodzę z mrocznych zakątków Peru. Poza tym jeszcze się nie golę, bo jestem za młody. – Nie golisz się? – mężczyzna spojrzał na Paddingtona ze zdumieniem. – No, dobra – powiedział w końcu. – Twoja sprawa. Byle potem nie było na mnie – dodał. – Łapy razem, kolana ugięte, oczy zamknięte. I trzymaj mocno. Nie chcielibyśmy, żeby dzień zaczął się od przepukliny jakiegoś młodego niedźwiedzia.
Paddington dobija targu
71
Paddington, coraz bardziej zdziwiony, zrobił, co mu kazano. Z początku słyszał tylko pochrząkiwanie i postękiwanie, a kiedy miał już wstać, w łapach wylądowało mu coś, co musiało ważyć jakąś tonę. Kiedy otworzył oczy, by zobaczyć, co się dzieje, nieomal przewrócił się ze zdumienia. Albo raczej: przewróciłby się, gdyby nie miał łap przygwożdżonych do ziemi czymś, co przypominało gigantyczny słup telegraficzny. Wszystko to na pierwszy rzut oka wyglądało dość przerażająco, ale to było nic w porównaniu z tym, co wydarzyło się kilka sekund później, kiedy próbując się uwolnić, uniósł słup w powietrze. Przez krótką chwilę wszystko wydawało się w porządku i wokoło rozległy się oklaski, ale zaraz nastąpiła katastrofa. Kiedy słup zaczął upadać, a ludzie krzyczeć w popłochu, Paddington ruszył za słupem, a wówczas on zaczął przewracać się w przeciwnym kierunku. Mężczyzna w szkockiej spódnicy odskoczył w tył. – O nie! – zawołał. – Weź sobie tę kłodę. Jest twoja! – Chyba już jej nie chcę, bardzo dziękuję – wysapał Paddington, odwracając się do mężczyzny. Ale było za późno. Mężczyzna zniknął, za to ze wszystkich stron zaczęły płynąć porady i wyrazy zachęty. – Uważaj!
72
Paddington na wycieczce
– Wyprostuj!! – Lewa łapa niżej! Padło tyle różnych wskazówek, że Paddington nie umiałby spamiętać nawet połowy, nie mówiąc już o dokonaniu wyboru, z której najpierw skorzystać. Miał ogromną ochotę oddać komuś słup, ale gdy tylko biegł z nim w jakąś stronę, tłum uciekał w przeciwną. Wszystko to przypominało senny koszmar, a właściwie wszystkie koszmary, jakie znał, połączone w jeden. Obrazy latały mu przed oczami tam i z powrotem jak w jakimś wielkim, zepsutym telewizorze. I wówczas, kiedy już zaczął tracić wszelką nadzieję, że wyjdzie z tego cało, usłyszał znajomy głos ponad innymi.
Paddington dobija targu
73
– Tutaj, panie Brown! – krzyczał pan Gruber. – Tutaj! Jak tonący, który chwyta się brzytwy, Paddington zamknął oczy, dźwignął słup z całej siły i puścił. Nie bardzo wiedział, co się potem stało. Na chwilę zrobiło mu się ciemno przed oczami i świat odwrócił się do góry nogami, potem rozległ się głuchy łomot i brzęk, a potem nastąpiła cisza. – Ojej, panie Brown – powiedział czyjś głos, a czyjeś ręce pomogły mu wstać. – To wszystko moja wina. Gdybym pana nie zawołał, nic takiego by się nie stało. Paddington otworzył oczy i rozejrzał się z niepokojem wokoło, ale po chwili z ulgą stwierdził, że samochód pana Grubera jest w jednym kawałku. – Na szczęście kłoda uderzyła tylko w koło, a nie w sam samochód – powiedział pan Gruber, podnosząc pogięty kawałek metalu. – W przeciwnym razie byłby z niego prawdziwy grat. Ale obawiam się, że przez to nici z naszego udziału w Wielkiej Paradzie – dodał smutnym tonem. Paddingtonowi coraz bardziej rzedła mina, gdy słuchał, co mówi pan Gruber. – Może spróbowalibyśmy pojechać nim na trzech kołach – zaproponował z nadzieją. Pan Gruber potrząsnął głową.
74
Paddington na wycieczce
– Wydaje mi się – powiedział – że ktoś ma już na koncie rekord w jeździe samochodem na dwóch kołach. My musielibyśmy obciążyć go bardzo z tyłu, by utrzymać równowagę, ale obawiam się, że nie znajdziemy nic tak ciężkiego na czas. Jonatan i Judyta z pewnością nie są odpowiednio ciężcy, a do startu zostało zaledwie dziesięć minut... Pan Gruber przerwał, bo jego słowa zaczęły wywoływać dziwne skutki. Przed chwilą Paddington stał przed nim, bezradnie patrząc na zgniecione koło, po czym nagle zerwał się do działania, jakby go trafił piorun. – Zaraz wracam, panie Gruber – zawołał. – Mam pomysł! I zanim pan Gruber zdążył otworzyć usta, by coś odpowiedzieć, niedźwiadek, z bardzo zaciętym wyrazem twarzy, zniknął w tłumie. Mimo pocieszeń przyjaciela Paddington wciąż był bardzo zmartwiony swoim niefortunnym wypadkiem. Bardzo chciał to wszystko naprawić, a wzmianka o czymś bardzo ciężkim spowodowała, że coś mu zaświtało w głowie. Przedmiotem zainteresowania Paddingtona było podium na tyłach targu. Jednak nie samo podium ani nie otaczające go liny dały mu do myślenia, ale wiel-
Paddington dobija targu
75
ki plakat wiszący w górze. Był na nim napis: DWUTONOWY „MIĘŚNIAK” WALIGÓRA, i zdjęcie przedstawiające największego człowieka, jakiego kiedykolwiek widział. Paddington nie wiedział, czym zajmował się „Mięśniak” Waligóra ani czemu znalazł się na festynie, ale gdyby to zdjęcie nie kłamało i gdyby usiadł on na tylnym siedzeniu samochodu pana Grubera, pojazd z pewnością by się nie przewrócił. Wdrapał się na podium, przelazł przez liny, ze zdumieniem usłyszał aplauz i zatrzymał się, by uchylić kapelusza, pozdrawiając tłum, po czym pobiegł na drugi koniec podium, gdzie siedział jakiś mężczyzna w obcisłym stroju ze skóry lamparta. – Przepraszam, panie Waligóro – zaczął, uprzejmie unosząc łapę. – Czy byłby pan... Reszta pytania uwięzła Paddingtonowi w gardle. Nie bardzo wiedział, jak to się stało ani dlaczego, ale gdzieś zadzwonił dzwonek i nagle zorientował się, że leci w kierunku lin po przeciwnej stronie podium,
76
Paddington na wycieczce
jakby ktoś go wystrzelił z armaty. Czuł się jak w wesołym miasteczku: na zjeżdżalni, karuzeli i samochodzikach razem wziętych. A gdy tylko doszedł do siebie po doznanym szoku, z niepokojem dostrzegł, że zbliża się do niego „Mięśniak” Waligóra i niezbyt dobrze patrzy mu z oczu. – Potrzebuje pan chwilę? – wyszeptał mu ktoś chrapliwie nad uchem. Paddington rozejrzał się i zorientował, że mówi do niego jakiś człowiek z ręcznikiem na szyi. – Nie mam niestety ani chwili, przykro mi – powiedział zdenerwowany. – Jeśli chce pan mojej rady – powiedział mężczyzna – niech pan teraz staje do walki i da mu popalić, bo ma pan szansę. Uważałbym jednak, bo on nie należy do tych zapaśników, co to ruszają się jak mucha w miodzie. – Pan Waligóra? W miodzie? – powiedział Paddington, oblizując wargi. Nie bardzo rozumiał, na czym polegała rada jego rozmówcy, ale ostatnie słowo bardzo mu się spodobało. Wszystkie zajęcia tego ranka spowodowały, że zgłodniał, zaczął się więc przyglądać zbliżającej się postaci z pewną nadzieją. Ale ta nadzieja szybko została rozwiana. Pan Waligóra nie miał miodu ani przy sobie, ani na sobie,
Paddington dobija targu
77
a kiedy coraz bardziej się zbliżał, parskając i szczerząc zęby, łatwo można się było zorientować, czemu dostał taki przydomek. Wyglądał, jakby miał mięśnie na mięśniach. Paddingtonowi nie bardzo podobał się sposób, w jaki niektóre z nich się prężyły. – Przyłóż mu! – krzyknął ktoś z tłumu.– Na strzępy go! Paddington nie był pewien, czy sugestia ta skierowana była do niego, czy do Dwutonowego „Mięśniaka” Waligóry, ale postanowił tego nie rozstrzygać. Nacisnął sobie kapelusz mocno na głowę, prześliznął się obok swojego przeciwnika i pobiegł wokoło ringu w poszukiwaniu najbliższego wyjścia. W tym samym momencie usłyszał za sobą głośny brzęk. Pan Waligóra odbił się od lin, po czym z łoskotem wylądował na ziemi. Ryk uznania dla uniku Paddingtona równy był tylko wyciu Dwutonowego „Mięśniaka” Waligóry, gdy jego ramiona natrafiły na pustkę. – Pierwsza klasa – powiedział ktoś, wpychając Paddingtona z powrotem na ring, gdy próbował przeleźć przez liny. – Chyba bym nie chciał stać na ringu z taką bestią tylko za funta za minutę. – Nawet za pięćdziesiąt funtów – dodał ktoś inny. – Wolałbym przeżyć, żeby móc je wydać. Ale to i tak najlepszy wynik jak na dzisiaj. Moim zdaniem ten młody niedźwiedź zarobił już jakieś dwa funty.
78
Paddington na wycieczce
Paddington patrzył na mówiącego ze zdziwieniem. Zamiast zarabiać funta za każdą minutę spędzoną na ringu z „Mięśniakiem” Waligórą, o wiele chętniej przeznaczyłby kieszonkowe z kilku tygodni, by stamtąd wyjść. Ale zanim zdążył głębiej przemyśleć tę sprawę, poczuł żelazny uścisk w pasie i po raz drugi poleciał w górę. – Ej! – zawołał Waligóra, zatoczywszy się na liny. – On jest śliski! Czymś się wysmarował! – No, dawaj, dalej! – krzyknął ktoś z tłumu. Dwutonowy „Mięśniak” Waligóra odwrócił się do widzów. – Nie mogę z nim walczyć! – wrzasnął. – To jak zapasy z kotem! – Miau! – zawołał ktoś i tłum wybuchnął śmiechem. – Miaaaaaau! – Kici, kici, kici – odezwały się kolejne głosy. Odgłosy tłumu zadziałały na Waligórę jak czerwona płachta na byka. Przez kolejne dziesięć minut Paddington robił unik za unikiem i nie miał szans uciec z ringu, gdyż obaj miotali się po nim w kółko. Trudno powiedzieć, jak długo by to jeszcze potrwało, bo za każdym razem, gdy Dwutonowy „Mięśniak” Waligóra chwytał Paddingtona, ten wymykał mu się z uścisku. Pozostawało tylko kwestią, kto wytrzyma dłużej.
Paddington dobija targu
79
Sytuację tę nagle i niespodziewanie rozstrzygnęła jakaś groźnie wyglądająca postać z parasolką w ręku, która wyłoniła się z tłumu. Nie zwracając uwagi na gwizdy tej części publiczności, która chciała, by walka trwała cały dzień, pani Bird wkroczyła na ring. – Przerwijcie natychmiast te psoty! – rozkazała, piorunując wzrokiem przeciwnika Paddingtona. – Ładny mi „Mięśniak” Waligóra! Jak panu nie wstyd walczyć z tak młodym niedźwiadkiem! – To właściwie nie jest wina pana Waligóry, pani Bird – wysapał szybko Paddington. – I nie o jego mięśnie mi chodziło, tylko o jego tony! Do rozpoczęcia Wielkiej Parady zostały już tylko sekundy i Paddington wcale nie miał pewności, czy uda mu się namówić Dwutonowego „Mięśniaka” Waligórę, by wsiadł na czas do samochodu, nie mówiąc już o wyjaśnieniu mu wszystkiego. Ze świstem wziął głęboki oddech. – Jeśli będzie pan tak uprzejmy i siądzie na tylnym siedzeniu samochodu pana Grubera, panie Waligóro – oświadczył wspaniałomyślnie – oddam panu wszystkie pieniądze, które wygrałem! Panu Waligórze nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Szczerze mówiąc, wyglądało na to, że jest zadowolony, iż może już zejść z ringu. Po chwili Paddington,
80
Paddington na wycieczce
on i pani Bird przeciskali się przez tłum w kierunku samochodu pana Grubera. Po tych wszystkich ekscytujących wydarzeniach to, co było później, nie mogło im dorównać – nawet widok automobilu pana Grubera jadącego na trzech kołach na samym przedzie kawalkady, mającego na masce wielki niebieski kotylion zwycięzcy, a na tylnym siedzeniu równie wielkiego pasażera w postaci pana Waligóry. Zarówno Paddington, jak i pan Gruber byli znanymi postaciami na targu, wynik więc wszystkich ucieszył, ale gdy Parada już się zakończyła i składano ostatnie kramy, głównym tematem rozmów były wciąż wyczyny Paddingtona na ringu. Nawet „Mięśniak” Waligóra serdecznie uścisnął Paddingtonowi łapę na pożegnanie. – Miły z niego dżentelmen – niespodziewanie powiedziała pani Bird, machając mu na do widzenia. – Ze starej szkoły – zgodził się pan Gruber. – Myślę, że on i młody pan Brown byli bardzo dobrze dobrani. Choć pan Brown, rzecz jasna, dużo lepszy – dodał pospiesznie. – Wyobrażacie sobie, żeby wytrzymać z nim na ringu całe dziesięć minut?! – wykrzyknął Jonatan z podziwem. – Bo ja sobie nie wyobrażam.
Paddington dobija targu
81
– Właściciel ringu oświadczył, że to był rekord – wtrąciła Judyta. – Pan Waligóra powiedział, że takich jak ja nazywają Maniem Kutem – wyjaśnił Paddington. – I to podobno bardzo rzadkie. Państwo Brown wymienili spojrzenia. Oczy Paddingtona błyszczały tajemniczo, a gdy szli do domu, dawało się zauważyć, że przechodnie obchodzą ich szczególnie szerokim łukiem. – Muszę powiedzieć, że czuję się przy tobie bezpiecznie – powiedziała pani Bird, gdy Paddington spojrzał groźnie na majaczący przed nimi cień. – To szczególnie miłe uczucie o tak późnej porze. – Co będziesz robił, jak wrócisz do domu, Paddingtonie? – spytał żartobliwie pan Brown. – Pół godziny ćwiczeń z piłką lekarską czy pompki? Paddington spojrzał na pana Browna. – Myślę – powiedział ku zaskoczeniu wszystkich – że zrobię sobie gorącą kąpiel. – Dobry Boże! – wykrzyknęła pani Brown. – Cud za cudem! Ale Paddington myślał o czymś innym. Ze wszystkich wydarzeń tego dnia największe wrażenie wywarły na nim efekty działania płynu do kąpieli. Kilka nakrętek wywołało skutki, jakich nie przewidziano na
82
Paddington na wycieczce
etykiecie butelki. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby za jednym zamachem wlał do wanny i resztę. – Futro bardzo mi się zakurzyło, panie Brown – oświadczył z nadzieją w głosie – więc myślę, że będę potrzebował mnóstwo pańskiej mikstury, żeby je doprowadzić do ładu!
SPIS
TREŚCI
Rozdział pierwszy Wizyta u dentysty strona 5
Rozdział drugi Po nitce do kłębka strona 23
Rozdział trzeci Wysokie loty strona 42
Rozdział czwarty Paddington dobija targu strona 61
Rozdział piąty Sprawa tajemniczego manekina strona 83
Rozdział szósty Paddington poleca strona 103
Rozdział siódmy Ostatni taniec strona 122
Wielki powrót misia Paddingtona. Młodszy kolega Kubusia Puchatka przybywa z mrocznych zakątków Peru! Mały zagubiony miś trafił do państwa Brown i na dobre się zadomowił. Czy pozwoli zaprowadzić się do dentysty? Czy potrafi zatańczyć walca? Jak poradzi sobie jako jeździec na wyścigach konnych? To następna w serii klasyczna opowieść o misiu Paddingtonie, który podbije Twoje serce tak jak Kubuś Puchatek lub Mikołajek. W przygotowaniu: Paddington wyrusza do miasta
Odkryj rĂłwnieĹź kolekcjÄ™ zabawek!
&HQD GHWDO ]ÂŽ