bp Jerzy Pańkowski
bp Marcin Hintz
bp Grzegorz Ryś
Na początku był
CHRYSTUS
rozmawiają
Jakub Drath i Janusz Poniewierski
Wydawnictwo Znak
Kraków 2016
Spór o człowieka
Kiedy w Polsce toczyła się dyskusja o przystąpieniu do Unii Europejskiej, podnoszono często argument o szczególnej roli, jaką nasz kraj ma do odegrania w Europie. W jakim stopniu to przekonanie o naszej „misji europejskiej” możemy dziś uznać za aktualne? Czy z punktu widzenia chrześcijaństwa Polska ma Europie coś istotnego do zaoferowania? Bp G.R.: Ta swoista pretensja dotycząca roli Polski w Europie realizuje się, tyle że zupełnie inaczej, niż sobie to wówczas wyobrażano. Jeżdżę czasem za granicę, do Polonii: dwa razy głosiłem rekolekcje w Niemczech, byłem w Wielkiej Brytanii i we Włoszech, bierzmowałem Polaków w Holandii. To bierzmowanie pamiętam, tak jakby wydarzyło się wczoraj: wchodzę do holenderskiego kościoła, wielkiego jak katedra wawelska, a on jest pełen Polaków w wieku od lat dwudziestu do pięćdziesięciu. Oczywiście oni nie wyjechali za granicę po to, żeby ewangelizować Europejczyków, tylko 199
Ro z mo wa si ó d ma | Europa
w poszukiwaniu pracy i lepszych warunków życia. Niemniej tak naprawdę to właśnie oni są tam teraz Kościołem! Moim zdaniem powinniśmy się zastanowić, jak ewangelizować tych, którzy wyjeżdżają z Polski do pracy, mam bowiem poczucie, że oni zostali przez nas − przez swój własny Kościół, z którego wyszli − opuszczeni. Nie widać wcale fali duchownych, którzy podążaliby za tymi młodymi ludźmi jadącymi do Irlandii czy do Holandii. A oni tam, w obozach pracy sezonowej − bo czasem trudno to inaczej nazwać − potrzebują naszej obecności, naszego wsparcia, Eucharystii, katechezy. To zadanie dla Kościoła − i wielka praca do wykonania. Bp M.H.: Myślę, że przed rokiem 2004, w którym Polska znalazła się w Unii Europejskiej, całe to zagadnienie zostało źle sformułowane. Wizja „Mesjasza narodów” − kraju, który poprzez organy władzy politycznej będzie naciskał na to, by przywrócić Europę chrześcijaństwu – nie przystawała do tego, jak dziś rozumiana jest ewangelizacja. W dwudzies tym pierwszym wieku nie da się już przecież ewangelizować świata metodami właściwymi dla średniowiecza. Tym, co rzeczywiście możemy dziś dać Europie, powinno być świadectwo naszej wiary i zaangażowania składane wszędzie tam, gdzie są Polacy. Poprzez takie świadectwo możemy pokazywać, że Polska jest − w szczególny jak na Europę sposób − religijna i docenia sferę duchowości. Ale czy rzeczywiście Polacy doceniają świat ducha? Oczywiście wiemy − i mówiliśmy o tym już kilkakrotnie − że 200
Sp ó r o cz ło w i eka
poziom sekularyzacji jest u nas niższy niż w wielu innych krajach europejskich, niemniej czy z tego, że w Polsce nie jest aż tak źle jak gdzie indziej, można wysnuć wniosek, że jest całkiem dobrze? Bp M.H.: Oczywiście zawsze może być lepiej. Bardzo trudno jednak dyskutować o przeżyciach duchowych ludzi. Ja mogę tylko powiedzieć, że w środowisku trójmiejskich ewangelików spotykam się nie tylko z otwartością na pytania religijne, ale także z gotowością do indywidualnej konfrontacji z odpowiedziami formułowanymi na kartach Biblii. Co prawda, z lekturą Pisma Świętego też mogłoby być w Polsce lepiej, i to bez względu na konfesję. Niestety, znajomość Biblii u nas nie jest lepsza niż − dajmy na to − w Niemczech. Bp G.R.: Pocieszanie się, że w Polsce nie jest aż tak źle jak gdzie indziej, i traktowanie tego w kategoriach sukcesu to myślenie samobójcze. Kościół to przecież żywy organizm: jest zdrów, gdy ma doświadczenie wzrostu. Bp J.P.: Trudno mi coś dodać do tego, co powiedzieli już obaj Księża Biskupi. Pozwólcie więc, że wyrażę tylko swoje zadowolenie z tego, że Polska została przyjęta do Unii Europejskiej wraz z prawosławnym Cyprem, a kilka lat później dołączyły do nich kraje prawosławne − Bułgaria i Rumunia. Dzięki temu coraz lepiej słyszalny staje się głos prawosławia, współtworzącego − tak samo jak katolicyzm oraz wyznania, których korzeniem jest reformacja − europejską tradycję. Jestem przekonany, że my, prawosławni, możemy pomóc 201
Ro z mo wa si ó d ma | Europa
Europie w trudnych relacjach z prawosławną Rosją. Tu także ważne jest nasze świadectwo, które można umownie określić jako konserwatywne, czyli zgodne z duchem Ewangelii. Kiedy mówię o konserwatyzmie, pojmuję go w świetle wierności nauce Jezusa Chrystusa, która jest niezmienna. Dotyczy to zwłaszcza coraz trudniejszych wyzwań antropologiczno-obyczajowych, w kwestii których Kościół nie może zmienić swojego stanowiska. Ostatnimi czasy nadajemy konserwatyzmowi zabarwienie negatywne − jest on dla wielu ludzi pewnego rodzaju skrajnością. Ja natomiast rozumiem konserwatyzm jako nieugiętą postawę wobec tego, co przeczy nauce ewangelicznej i przykazaniom Bożym. W jaki sposób, zdaniem Księdza Biskupa, europejskie, a zatem i polskie prawosławie może pomóc w relacjach Unii Europejskiej z Rosją? Bp J.P.: Ta możliwość pomocy wynika ze wspólnej dla wszystkich prawosławnych tożsamości religijnej. W Rosji wiara idzie w parze z rosyjską wrażliwością i mentalnością. Piękno języka, kultury, dziedzictwa narodowego, literatury, duchowości i pobożności Rosjan − to wszystko zawsze nawiązywało do prawosławia. Jestem daleki od polityki i geopolityki, mówię tu o czymś zupełnie innym. Warto dodać, że rosyjskie prawosławie jest dzisiaj największe pod względem statystycznym i duchowo bardzo silne. Pamiętajmy poza tym, że prawosławni Rosjanie mieszkają w każdym kraju europejskim, z reguły zachowując wierność swojej tożsamości religijnej. 202
Sp ó r o cz ło w i eka
Wróćmy jednak do rozmowy o Polsce. Moim zdaniem elementem dla Polski w Europie szczególnie charakterystycznym jest przywiązanie do naszej tradycji chrześcijańskiej. Świadectwo to jest prawdziwie bezcenne; jakkolwiek byłaby kusząca oferta ze strony „świata”, rozumianego tu na sposób ewangeliczny − jako przeciwieństwo spraw Bożych, nie możemy utracić tego, co nasz naród zyskał dzięki przyjęciu chrztu i wpływowi, jaki odtąd miała nań Święta Ewangelia. Bp G.R.: W debatach przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej wiele mówiło się o tym, co my, jako Kościół, możemy dać zjednoczonej Europie. Ale jak przyszło co do czego, okazało się, że Europejczycy − jeśli chcieliby się od nas czegoś nauczyć − powinni, naszym zdaniem, do Polski przyjechać i na własne oczy zobaczyć, jacy jesteśmy wspaniali. Jakoś nie widać po naszej stronie takiego zaangażowania, żebyśmy na przykład chcieli pytać biskupów francuskich czy niemieckich, jakie są ich potrzeby personalne w diecezjach, w których dawno już nie wyświęcono żadnego księdza. Zakładamy często, że Polska ma do spełnienia jakąś szczególną misję, a jednocześnie tkwi w nas poczucie jeśli nie wyższości, to przynajmniej odrębności. Jednak w ten sposób nikomu nie da się niczego przekazać. Dla mnie jest jakaś ogromna mądrość w tym, że na Przystanku Woodstock ludzie, którzy chcą ewangelizować innych, zaczynają od tego, że sami przystępują do sakramentu pokuty. Bo jeśli ktoś się nie wyspowiada, to znaczy, że jest w nim poczucie 203
Ro z mo wa si ó d ma | Europa
wyższości. Jeśli nie odkrył tego, że sam jest grzesznikiem, to jak − z czym i po co − ma iść do drugiego? Nasze wyobrażenia o Polsce, która w Europie ma do odegrania nie wiadomo jaką rolę, wynikają z takiego właśnie poczucia wyższości. Bp M.H.: To prawie mesjanizm. Bp G.R.: Chyba jednak nie, ale nawet jeśli ktoś w ten właśnie sposób myśli o Polsce, to nie jest to już ten sam mesjanizm, z którym mieliśmy do czynienia w wieku dziewiętnastym. Bp M.H.: Oj, on chyba jeszcze żyje w głowach i sercach wielu Polaków. Myślimy o sobie, że jesteśmy moralnie zdrowsi od zepsutego Zachodu, a Kościół w Polsce może być wzorem dla całego świata. Bp J.P.: Chciałbym jednak zauważyć, że obawy przed złymi wpływami z Zachodu nie są wcale nieuzasadnione. Z drugiej strony mniemanie o sobie, że jest się lepszym od innych, to droga donikąd. Już samo to, że uznalibyśmy siebie za zdrowszych od − jak to Panowie określili − „zepsutego Zachodu”, byłoby przejawem pychy. Pamiętajmy o przykładzie z Ewangelii, kiedy Chrystus potępił wyniosłość prawego, zdawałoby się, faryzeusza, który nie czynił moralnego zła, i pochwalił pokorę grzesznego celnika, który swoją skruchą zaskarbił sobie miłosierdzie Boże. Nie powinniśmy w tych kategoriach dokonywać konfrontacji poziomu religijności 204
Sp ó r o cz ło w i eka
na Wschodzie i Zachodzie. Problem z pewnością jest, ale na Zachodzie istnieje przecież także wiele ośrodków monastycznych, małych diasporalnych parafii i wspólnot, gdzie poziom życia duchowego często przewyższa religijność w tych regionach, które zwykliśmy uznawać za naturalnie pobożne. Bp G.R.: Złe wpływy oczywiście są, nie udawajmy, że ich nie ma. Niedawno wizytowałem jedną z parafii − nie w dużym mieście, tylko w małej wiosce. W miejscowej szkole usłyszałem, że każde tamtejsze dziecko ma dwa profile na Facebooku: jeden dla rodziców, a drugi „prawdziwy”. I że większość dzieci ma również profil na takim portalu, na którym króluje hejt. Oni tam funkcjonują, bo chcą się przekonać, ile są w stanie wytrzymać. Jeśli ktoś mi powie, że to jest zdrowe i normalne, to ja już nic nie rozumiem. Tego nie wyprodukowaliśmy tu, na miejscu, tylko to do nas przyszło. Zwaliła się na nas cała ta wspaniała technologia ze wszystkimi jej plusami i minusami − i teraz sobie z tym nie radzimy. Bp M.H.: Ale tam, na Zachodzie, też sobie nie radzą. Nigdzie sobie nie radzą, ponieważ tempo zmian, w jakich żyjemy, przekracza naszą zdolność do przemyślenia ich i znalezienia jakiegoś antidotum.
205